OD PIĄTKU 30 LIPCA 2021 ROKU
LITURGIA NAJŚWIĘTSZEJ OFIARY MSZY ŚWIĘTEJ I SAKRAMENT POJEDNANIA
SPRAWOWANE SĄ W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA
______________________________________________________________________________________________________________
Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój
***
Boże ojców naszych, wielki i miłosierny! Panie życia i pokoju, Ojcze wszystkich ludzi. Twoją wolą jest pokój, a nie udręczenie. Potęp wojny i obal pychę gwałtowników. Wysłałeś Syna swego Jezusa Chrystusa, aby głosił pokój bliskim i dalekim i zjednoczył w jedną rodzinę ludzi wszystkich ras i pokoleń.
Usłysz krzyk wszystkich Twoich dzieci, udręczone błaganie całej ludzkości. Niech już nie będzie więcej wojny – złej przygody, z której nie ma odwrotu, niech już nie będzie więcej wojny – kłębowiska walki i przemocy. Spraw, niech ustanie wojna (…), która zagraża Twoim stworzeniom na niebie, na ziemi i w morzu.
Z Maryją, Matką Jezusa i naszą, błagamy Cię, przemów do serc ludzi odpowiedzialnych za losy narodów. Zniszcz logikę odwetów i zemsty, a poddaj przez Ducha Świętego nowe rozwiązania wielkoduszne i szlachetne, w dialogu i cierpliwym wyczekiwaniu – bardziej owocne niż gwałtowne działania wojenne. Amen.
______________________________________________________________________________________________________________
Św. Jan Paweł II w swoich pielgrzymkach nawiedził również Ukrainę w roku 2001 i tam modlił się, aby “Boża Matka okryła swoim macierzyńskim płaszczem wszystkich ludzi dobrej woli, zamieszkujących ten wielki kraj”.
Ikona Matki Bożej Zarwanickiej z cerkwi greckokatolickiej św. Mikołaja w Kijowie.
Przed tym wizerunkiem, który jest bardzo czczony na Ukrainie papież modlił się takimi słowami:
Błogosławiona Dziewico Maryjo,
Matko Boża Zarwanicka,
dziękuję Ci za łaskę tej wizyty na Rusi Kijowskiej,
z której światło Ewangelii promieniowało na cały kraj.
Przed Twoim cudownym obrazem,
strzeżonym w kościele św. Mikołaja,
zawierzam Tobie, Matko Boga i Matko Kościoła,
moją podróż apostolską na Ukrainę.
Święta Matko Boża,
osłoń macierzyńskim płaszczem wszystkich chrześcijan
i wszystkich ludzi dobrej woli,
zamieszkujących ten wielki kraj.
Prowadź ich do swego Syna Jezusa,
który dla wszystkich jest Drogą, Prawdą i Życiem.
***
Podczas ceremonii powitalnej św. Jan Paweł II powiedział takie słowa, które teraz warto przypomnieć:
„Przybywam do was, drodzy obywatele Ukrainy, jako przyjaciel waszego szlachetnego narodu. Przybywam jako brat w wierze, by objąć wszystkich chrześcijan, którzy wśród najcięższych udręk zachowali wierność Chrystusowi. Przybywam w miłości, by wyrazić wszystkim synom i córkom tego narodu o wszelkich kulturalnych i religijnych tradycjach mój szacunek i serdeczną przyjaźń. Pozdrawiam ciebie, Ukraino, dzielny i nieustępliwy świadku przywiązania do wartości wiary. Ile wycierpiałaś, by obronić w trudnych czasach wolność wyznawania wiary!”
______________________________________________________________________________________________________________
Polscy duchowni nie opuszczą Ukrainy.
Chcą nieść pomoc i są gotowi na męczeństwo.
Polscy duchowni znajdujący się na Ukrainie niosą pomoc wszystkim potrzebującym, oferując schronienie, jedzenie, a przede wszystkim posługę duchową. Około 300 zakonników i księży Kościoła katolickiego nie opuściło Ukrainy i zapowiedzieli, że pozostaną w tym kraju, by pomagać, nawet jeśli będzie wiązać się to z męczeństwem – podaje portal cruxnow.com.
Duchowni odmówili opuszczenia Ukrainy. – W ostatnich godzinach słyszałem deklaracje, że zostaną, nawet za cenę męczeństwa – portal cruxnow relacjonuje wypowiedź ks. Leszka Kryża, szefa Biura Pomocy Kościołowi na Wschodzie Konferencji Episkopatu Polski.
Ojciec Łukasz Wiśniewski, prowincjał dominikański w Polsce wspomniał o jednym z ukraińskich braci, który poprosił o wcześniejsze wyświęcenie, by mógł jak najszybciej udać się z posługą do swojego kraju. Prowincjał poinformował, że wszyscy bracia znajdujący się na Ukrainie chcą pozostać na miejscu, pomimo „tragicznej sytuacji” i objęcia walkami coraz większej części kraju.
Budynki zakonników i kościoły służą za schronienie dla cywilów, którzy próbują przedostać się od wschodniej do zachodniej granicy.
Ojciec Bartłomiej Przepeluk, jezuita wskazuje, że zakonnicy organizują schronienie dla przemieszczających się. Oferują jedzenie, picie i odpoczynek, zanim ludzie znów wyruszą w drogę.
Pomoc oferują również pallotyni we Lwowie, Żytomierzu i Kijowie oraz kapucyni, salezjanie i franciszkanie. Ludzie mają ukrywać się w piwnicach obiektów kościelnych i niższych kościołach.
O. Stanisław Kawa, kustosz i przewodniczący Konferencji Przełożonych Zakonnych na Ukrainie zaznaczył, że „Franciszkanie przebywają z narodem Ukrainy”. Siedemnastu braci ma posługiwać w pięciu różnych miejscach m.in. we Lwowie i Boryspolu pod Kijowem. Zakonnik zwraca uwagę, że wiele osób nie może opuścić Ukrainy, ponieważ są schorowane, biedne, niepełnosprawne i ktoś się musi nimi zająć.
Duchowni, którzy wypowiadali się dla cruxnow.com wskazali, że ważniejsza niż dostarczanie żywności oraz wszelkich materiałów pomocowych jest modlitwa. Apelują, by dużo się modlić o pokój.
– Tyle miłości, tyle telefonów, tyle współczucia ile dostajemy i ile ja otrzymałem osobiście i cała Ukraina dostaje od Polski to trudno wyrazić słowami. Wiemy, jakie są historyczne problemy między Ukrainą a Polską, ale jednak w tym momencie po prostu Polska jest kimś najbliższym, kto współczuje, pomaga – mówi z klei ks. Andrzej Lalik, wikariusz parafii Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Mościskach, pod Lwowem.
Ks. Lalik wskazuje, że do Polski – poza Ukraińcami – próbują przedostać się liczni Afrykańczycy, Azjaci i ludzie mówiący w różnych językach. Kapłan zwraca uwagę, że „wiele osób porzuca Ukrainę, bo ulegli panice”. Jego zdaniem, w zachodniej części Ukrainy jest bezpiecznie. Duchowny podkreślił, że nie zamierza opuszczać kraju. – Nie zamierzam uciekać. Nie zamierzam się chować. Stoję na posterunku, jestem gotowy, aby wyspowiadać, aby mszę odprawiać. Modlimy się dużo. W parafii urządzamy adorację Najświętszego Sakramentu, różańce, drogi krzyżowe, koronki. Msze odprawiamy tak jak przed wojną. Nikt z nas, kapłanów nie uciekł. Wszyscy z diecezji są na swoim miejscu i są gotowi być z parafianami do końca – komentował w wywiadzie udzielonym KAI.
źródło: cruxnow.com, thetablet.co.uk, KAI
______________________________________________________________________________________________________________
SOBOTA – 26 LUTY 2022
W KATEDRZE ŚW. ANDRZEJA UROCZYSTĄ MSZĄ ŚWIĘTĄ KONCELEBROWANĄ ROZPOCZĄŁ POSŁUGĘ ARCYBISKUPA KSIĄDZ BISKUP WILLIAM NOLAN
Pope Francis has named justice and peace champion Bishop William Nolan to lead the Archdiocese of Glasgow
Pope Francis has chosen Bishop William Nolan be the next Archbishop of Glasgow.
Scottish Catholic Media Office
Pope Francis has chosen Scotland’s justice and peace bishop, William Nolan, as the next leader of the Archdiocese of Glasgow.
Bishop Nolan, 68, who shares Francis’ concerns for the plight of migrants, protection of the planet and opposition to the arms trade, will take charge of one of the UK’s largest Catholic communities. As Archbishop of Glasgow, his position will also give him a voice on the national stage.
The archbishop-elect currently leads the Diocese of Galloway, in southwest Scotland, and is president of Justice and Peace Scotland, a national body that advocates on a variety of social issues from climate change to nuclear weapons. Last year, Bishop Nolan announced the establishment of a Scotland-wide “Care of Creation Office”, an initiative that had been inspired by the Pope’s encyclical on the environment, Laudato Si’ and established in time for the COP26 green summit in Glasgow.
“As Bishop of Galloway, Bishop Nolan presented a pastoral vision with a genuinely collaborative approach. He led with humility and determination, inspired by the initiatives of Pope Francis, and focussing on the needs of the Church for the 21st century,” Fr. William McFadden, Vicar General of the Diocese of Galloway, said.
Bishop Nolan succeeds Archbishop Philip Tartaglia, who died suddenly on 13 January 2021, which is also the feast day of St Kentigern, known as St Mungo, the patron saint of Glasgow. Aged 70, the archbishop, who had a heart condition, had recently tested positive for Covid-19.
Around a quarter of Scotland’s 800,000 Catholics live in the Archdiocese of Glasgow, which includes 89 parishes, 83 primary schools and 21 secondary schools. The archdiocese covers the majority of the city of Glasgow, the most populous in Scotland and the fourth-most populous in the UK, along with some areas on its outskirts.
Although the Archdiocese of St Andrews and Edinburgh is the Scottish diocese traditionally led by a cardinal, in 1994 Glasgow’s Archbishop Thomas Winning was given the red hat by Pope St John Paul II. Bishop Nolan’s focus on the social gospel would make him a strong contender for a red hat in the Francis papacy. Scotland is currently without a cardinal.
The Archdiocese of St Andrews and Edinburgh has been led since 2013 by Archbishop Leo Cushley, a former Vatican diplomat. He took over from the late Cardinal Keith O’Brien, who resigned amid scandal after he was accused of acts of sexual misconduct against priests and seminarians. He later gave up the rights and privileges associated with being cardinal.
As Archbishop of Glasgow, Bishop Nolan could also be chosen as leader of Scotland’s bishops’ conference, a position which is voted for by fellow bishops. The current president is Bishop of Aberdeen Hugh Gilbert OSB, a Benedictine monk, although the post was previously held by Archbishop Tartaglia.
“I am well aware of my own inadequacies and of the difficulties the Church faces today,” the archbishop-elect said about his appointment. “Thank God therefore that we can sure of the presence and power of the Holy Spirit in the Church. As I leave the Diocese of Galloway behind, from now on I belong to Glasgow. And I assure the people of Glasgow of my commitment and dedication to them.” He added that he felt “overwhelmed by the trust Pope Francis is putting in me.”
Alistair Dutton, chief executive of Sciaf, said: “A very warm congratulations to Bishop William Nolan who has been appointed as Archbishop of Glasgow by Pope Francis today. We deeply appreciate his presence on Sciaf’s Board and his commitment to social justice. Sciaf has benefited greatly from his leadership, most recently his contributions throughout Cop26. We wish him well as he concludes his time with the people and priests of Galloway and begins a new chapter in Glasgow.”…
by Christopher Lamb/Tablet
Bishop Nolan William Nolan was born on 26th January 1954, the fourth of eleven children born to William and Catherine Nolan (both deceased). He was baptised in St Patrick’s Church, Craigneuk and educated at Cathedral Primary School in Motherwell, St Patrick’s Primary, Craigneuk, St Vincent’s College, Langbank (1965-67), and St Mary’s College, Blairs (1967-71). His senior seminary formation was at the Scots College, Rome (1971-78) where he graduated with a Licence in Sacred Theology. Father Nolan was ordained priest for the Diocese of Motherwell on 30th June 1977. He has ministered as assistant priest of Our Lady of Lourdes, East Kilbride, 1978-1980; assistant priest of St David’s, Plains, 1980-1983; vice-rector of the Scots College, Rome, 1983-1990; assistant priest of St Bridget’s, Baillieston, 1990-1994; parish priest of Our Lady of Lourdes, East Kilbride, 1994 to February 2015. He has held the posts of chairman of the Council of Priests, 1992-1998; chairman of the Committee for Ongoing Formation of Priests, 1993-2004; administrator, St John Ogilvie, Vicar General of Motherwell Diocese, June 2014 to February 2015. Bishop Nolan was nominated as Bishop of Galloway on 22nd November 2014 by Pope Francis, and Ordained in the Grand Hall, Kilmarnock on 14th February 2015 by Archbishop Leo Cushley of St. Andrew’s and Edinburgh.
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
SOBOTA – 26.02.2022 – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
* GODZ. 17.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI PRZYGOTOWUJĄCYCH SIĘ DO SAKRAMENTÓW POJEDNANIA I KOMUNII ŚW.
* OD GODZ. 17.00 MOŻLIWOŚĆ PRZYSTĄPIENIA DO SAKRAMENTU POJEDNANIA
* O GODZ. 18.00 – MSZA ŚWIĘTA WIGILIJNA Z VIII NIEDZIELI OKRESU ZWYKŁEGO W INTENCJI WSPÓLNOTY ŻYWEGO RÓŻAŃCA
______________________________________________________________________________________________________________
VIII NIEDZIELA OKRESU ZWYKŁEGO – 27.02.2022 – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
MSZA ŚW. O GODZ. 14.00
*PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ – PÓŁGODZINNA ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU I MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ
*PO MSZY ŚWIĘTEJ – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA
______________________________________________________________________________________________________________
PONIEDZIAŁEK – 28.02.2022 – KAPLICA IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
* PORADNICTWO RODZINNE OD GODZ. 18.00 – 20.00
______________________________________________________________________________________________________________
ŻYWY RÓŻANIEC
Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!
„Różaniec Święty, to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.
(św. Josemaria Escriva do Balaguer)
***
INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA NA MIESIĄC LUTY 2022
Intencja ewangelizacyjna:
– MÓDLMY SIĘ W INTENCJI ZAKONNIC I INNYCH KOBIET KONSEKROWANYCH – DZIĘKUJĄC IM ZA ICH MISJĘ I ODWAGĘ – ABY NADAL ODKRYWAŁY NOWE ODPOWIEDZI W OBLICZU WYZWAŃ NASZYCH CZASÓW.
więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja
***
Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:
– ZA NASZYCH KAPŁANÓW, ABY DOBRY BÓG UMACNIAŁ ICH W CODZIENNEJ POSŁUDZE ORAZ O NOWE POWOŁANIA DO KAPŁAŃSTWA I ŻYCIA KONSEKROWANEGO.
– ZA PAPIEŻA FRANCISZKA, ABY DUCH ŚWIĘTY PROWADZIŁ GO, A ŚWIĘTY MICHAŁ ARCHANIOŁ STRZEGŁ.
– BĘDĄC CORAZ BARDZIEJ ŚWIADOMI JAK BOLEŚNIE RANIĄ NASZE GRZECHY TWOJE SERCE BOŻA I NASZA MATKO I SERCE TWOJEGO SYNA A PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA, MODLIMY SIĘ ZA OSOBY KONSEKROWANE, ABY ODNAWIAJĄC SWOJE ŚLUBOWANIA WYTRWAŁY NA DRODZE POWOŁANIA I MODLIMY SIĘ ZA OSOBY OBARCZONE CIĘŻKIM KRZYŻEM CIERPIENIA, ABY DZIĘKI BOŻEJ MOCY BYŁO IM DANE JUŻ TERAZ ZOBACZYĆ JAK BARDZO SĄ POTRZEBNI W MISJI RATOWANIA BIEDNYCH GRZESZNIKÓW.
***
Intencja dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II)
i św. Moniki:
– ROZWAŻAJĄC DROGI ZBAWIENIA W TAJEMNICACH RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO PROSIMY BOŻĄ MATKĘ, KTÓRA JEST RÓWNIEŻ I NASZĄ MATKĄ, ABY WYPRASZAŁA U SYNA SWEGO A PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA WŁAŚCIWE DROGI ŻYCIA DLA NASZYCH DZIECI.
__________________________________________________________________________________________________________________________
Róża nr 1 św.Jana Pawła II
Róża nr 2 św. Faustyny
Róża nr 3 bł. ks. Jerzego Popiełuszki
Róża nr 4 św. Maksymiliana Marii Kolbego
Róża nr 5 św. brata Alberta Chmielowskiego
Róża nr 6 św. Jadwigi
Róża nr 7 bł. ks Michała Sopoćki
Róża nr 8 bł. Karoliny Kózkówny
Róża nr 9 św. Andrzeja Boboli
Róża nr 10 św. Teresy Benedykta od Krzyża
Róża nr 11 św. Moniki
Róża nr 12 bł. męczenników o. Michała i o. Zbigniewa
Róża nr 13 św. Hiacynty i św. Franciszka
Róża nr 14 Matki Bożej Częstochowskiej I
Róża nr 15 Matki Bożej Częstochowskiej II
Róża nr 16 Matki Bożej Gietrzwałdzkiej
Róża nr 17 Matki Bożej Miłosierdzia
Róża nr 19 Matki Bożej Różańcowej
Róża nr.18 bł. kard Stefana Wyszyńskiego
Powstała kolejna 19 Róża Żywego Różańca.
Na obecny czas wspólnota różańcowa potrzebuje jeszcze jedną osobę, abyśmy mogli modlić się razem we wspólnocie 380 osób.
W Adwencie zbieraliśmy fundusze na pomoc dla naszych braci chrześcijan w Libanie. Bardzo dziękuję za wspaniałą odpowiedź. Zebraliśmy 3124 funtów brytyjskich, którą przekazaliśmy przez katolicką organizację: Kościół w potrzebie.
Więcej informacji na temat Żywego Różańca, o Patronach Róż i Tajemnicach Różańcowych można znaleźć na stronie: – https://zr.kosciol.org/roze
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
WTOREK – 22 LUTY 2022
33238 DNI TEMU, CO STANOWI 91 LAT, ŚW. FAUSTYNIE KOWALSKIEJ UKAZAŁ SIĘ PAN JEZUS MIŁOSIERNY. DZIŚ TEN WIZERUNEK ZNANY JUŻ JEST NA CAŁYM ŚWIECIE Z PODPISEM: JEZU, UFAM TOBIE!
To wydarzenie miało miejsce w celi płockiego klasztoru Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przy Starym Rynku w niedzielę w dniu 22 lutego 1931 roku
“Wieczorem, kiedy byłam w celi – zapisała w swym „Dzienniczku” św. Siostra Faustyna – ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. – Po chwili powiedział mi Jezus: „Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie” (Dz. 47).
***
Pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego został namalowany w Wilnie w 1934 roku pod okiem samej Siostry Faustyny w pracowni Eugeniusza Kazimirowskiego, a wystawiony do publicznej czci po raz pierwszy w Ostrej Bramie w 1935 roku.
Od tego czasu powstało wiele obrazów. Najbardziej znany jest łaskami słynący obraz Jezusa Miłosiernego pędzla Adolfa Hyły z kaplicy klasztornej Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia – Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Obraz ten powstał pod okiem krakowskiego kierownika duchowego Apostołki Bożego Miłosierdzia – o. Józefa Andrasza SJ, który poświęcił go w święto Miłosierdzia 16 kwietnia 1944 roku. Właśnie na tym wizerunku spełniły się słowa Pana Jezusa wypowiedziane do Siostry Faustyny przy pierwszym objawieniu: Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Przed tym obrazem modlą się nie tylko pielgrzymi z całego świata, którzy fizycznie przybywają do tego świętego miejsca, ale także internauci korzystając z transmisji on-line oraz gigapikselowej prezentacji na stronie: www.faustyna.pl .
______________________________________________________________________________________________________________
Ufam Tobie, Jezu
***
„Jezu, ufam Tobie”. Te trzy słowa są kluczem do Bożego miłosierdzia. „Łaski z Mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a nim jest – ufność” – mówi Jezus św. Faustynie. Ale pierwsza jest ufność Boga względem mnie. Ufność rodzi ufność.
Siostra Faustyna notuje w „Dzienniczku”: „W pewnej chwili zapytał mnie spowiednik [bł. ks. Michał Sopoćko – przyp. T.J.], jaki ma być umieszczony ten napis, ponieważ to wszystko nie mieści się na tym obrazie. Odpowiedziałam, że się pomodlę i odpowiem na przyszły tydzień. Kiedy odeszłam od konfesjonału – i przechodząc koło Najświętszego Sakramentu – otrzymałam wewnętrzne zrozumienie, jaki ma być ten napis. Jezus mi przypomniał, jako mi mówił pierwszy raz, to jest, że te trzy słowa muszą być uwidocznione. Słowa te są takie: Jezu, ufam Tobie”. Sam Jezus niejako podpowiedział, na czym Mu najbardziej zależy. Na ufności! To słowo powraca w „Dzienniczku” jak refren. Dlaczego? Na pewno nie chodzi o mechaniczne powtarzanie słów: „Jezu, ufam Tobie” czy traktowanie ich jak magicznej formuły. Bogu nie zależy na słowach, lecz na sercu każdego z nas.
Kwestia zaufania jest aktualna zwłaszcza w czasach, gdy tak wiele nieufności w nas i wokół nas… Na przykład gdy słyszę o nowych przepisach o ochronie danych osobowych, to myślę, że świat zwariował. Elektroniczne sieci, kamery, komórki, GPS-y, Facebook itd. sprawiają, że jesteśmy widoczni wszędzie i zawsze dla tych, którzy chcą nas znaleźć. Żeby ukryć ten fakt, wprowadzamy jakieś biurokratyczne procedury, dzięki którym dostajemy złudzenie ochrony naszej prywatności. To jakiś absurd. Obawiam się, że ta rzekoma ochrona danych osobowych będzie powodowała raczej narastanie wzajemnej nieufności między ludźmi, niż kogokolwiek przed czymkolwiek chroniła. W kulturze, która promuje narcyzów skoncentrowanych na swojej osobie, swoich prawach, obojętnych na dobro wspólne, będziemy dla siebie jeszcze bardziej anonimowi, nieufni i podejrzliwi.
Co to ma wspólnego ze słowami: „Jezu, ufam Tobie”? Sądzę, że sporo. Jezus, jako Bóg i jako człowiek, zaprasza nas do postawy zaufania. Mówi nam: „Człowieku, zaufaj człowiekowi, sobie i innym” oraz: „Człowieku, zaufaj Bogu”. Gdzie jest ufność, tam powstają więzi międzyludzkie i te duchowe – z Bogiem. Tam jesteśmy bliżej nieba. Gdzie potęguje się nieufność, tam otwiera się droga do piekła.
Między karykaturą a oryginałem
Obraz Chrystusa jest nam potrzebny bardziej niż dawniej, bo jesteśmy coraz bardziej wzrokowcami. Kultura medialna jest dziś raczej kulturą obrazu niż słowa. Na ekranach naszych komputerów wciąż klikamy w ikonki. No właśnie, ikonki. Bądźmy więc wdzięczni, że Jezus daje nam obraz, ikonę. Trzeba ją tylko „rozklikać”, uruchomić. Nacisnąć „enter” – wchodzę. Tym „enterem” jest właśnie ufność.
Słowa: „Jezu, ufam Tobie” są integralną częścią obrazu Jezusa Miłosiernego. Warto zwracać uwagę na to, gdy kupujemy reprodukcje łagiewnickiego lub wileńskiego wizerunku. Tych słów na obrazie Jezusa Miłosiernego nie może zabraknąć. Pan Jezus powiedział św. Faustynie: „Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu, ufam Tobie”. I obiecał: „Przez obraz ten udzielać będę wiele łask dla dusz, a przeto niech ma przystęp wszelka dusza do niego”. Święty Paweł pisze: „On [Chrystus] jest obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1,15).
Może wydawać się to dziwne, że Pan każe wykonać zakonnicy swój „portret” i zapewnia, że ten właśnie obraz będzie „naczyniem” na łaski. A może powodem tej wyjątkowej prośby jest fakt, że tak wiele fałszywych obrazów Boga stworzyliśmy sobie i wciąż stwarzamy? I nie chodzi w tej chwili o wizerunki w kościołach, ale o coś ważniejszego – o obraz Boga, który nosimy w sobie, w duszy. Jakże często jest on bardzo daleki od tego, który zostawił nam Chrystus w Ewangelii. Ta wewnętrzna „ikona” Boga bywa zniekształcona tak dalece, że zamiast zachęcać do ufności, bliskości czy modlitwy, może często odpychać od Boga, napawać lękiem, zniechęcać.
W 2015 r. w kinach wyświetlano film pt. „Zupełnie Nowy Testament”. Bohaterem był Bóg, a dokładniej Jego karykatura. Bóg był ukazany jako zrzędny pijaczyna mieszkający w Brukseli, który siedzi w pidżamie i kapciach, pije wódkę, tyranizuje swoją rodzinę, całymi dniami przesiaduje przed „boskim” komputerem, zajmując się zatruwaniem ludziom życia przez przeróżne złośliwości. Film reklamowano jako „diabelsko śmieszną komedię”. Zaiste, było w tym coś diabolicznego. A gdzie szatan, tam i głęboki smutek maskowany rechotem. Przypominam ten film, bo jest to dobry przykład na to, jak bardzo zniekształcony obraz Boga może powstać w głowach i sercach współczesnych. Jeśli ktoś wyobraża sobie Boga jako patologicznego, zazdrosnego złośliwca, który utrudnia wszystkim życie swoimi przestarzałymi zasadami, to ostatnią rzeczą, jaką można zrobić, jest Mu zaufać. Robota diabła polega dokładnie na tym – na serwowaniu nam karykatury, zamiast autentycznego obrazu Boga, i osłabianiu zaufania do Niego.
Tak było już w raju pod drzewem poznania dobra i zła. Nie ufajcie Bogu – wmawiał ludziom wąż starodawny. – On wam zabrania tylu rzeczy, bądźcie odważni, bądźcie sobą, wybierzcie wolność, czyli siebie. Ta diabelska propaganda w ciągle nowych wcieleniach mąci nam w głowach i sercach. Nie bez sukcesów, niestety. Dlatego tak aktualne są słowa: „Jezu, ufam Tobie”. To odpowiedź na tę odwieczną pokusę.
Kto więcej zaufa, więcej otrzyma
W takim kontekście doceńmy dar, jakim jest wizerunek Jezusa Miłosiernego. Chrystus w ten sposób przychodzi nam z pomocą. Jego istotą jest połączenie prawdy o ukrzyżowaniu („spojrzenie Jezusa powinno być jak z krzyża”) i zmartwychwstaniu. Jezus usilnie prosił s. Faustynę: „Niech ten obraz będzie wystawiony na widok publiczny, niech ludzie modlą się przed nim, niech pomaga im odnowić obraz Boga Miłosiernego w sobie. Niech poczują siłę Mojego kochającego spojrzenia, niech wejdą w promieniowanie Mojego miłosierdzia. Niech spływa na nich Moje błogosławieństwo i przebaczenie”.
Jezus jest niewyczerpanym źródłem łask. Daje nam wszystko, co potrzebne do świętości. Ale warunek korzystania z tych łask jest jeden: zaufanie. „Łaski z Mojego miłosierdzia czerpie się jednym naczyniem, a nim jest – ufność. Im dusza więcej zaufa, tym więcej otrzyma. Wielką Mi są pociechą dusze o bezgranicznej ufności, bo w takie dusze przelewam wszystkie skarby swych łask. Cieszę się, że żądają wiele, bo Moim pragnieniem jest dawać wiele, i to bardzo wiele. Smucę się natomiast, jeżeli dusze żądają mało, zacieśniają swe serca”.
Kiedy idziemy do źródła, możemy oczekiwać obfitości wody, ale jeśli nie zabierzemy ze sobą naczynia do czerpania, ta droga może okazać się daremna. Ksiądz Krzysztof Grzywocz podczas rekolekcji o ufności opowiadał m.in. historię pewnego człowieka, który modlił się przed wizerunkiem Jezusa w Łagiewnikach. Ów mężczyzna, patrząc na napis „Jezu, ufam Tobie”, ku własnemu zaskoczeniu wypowiedział nagle słowa: „Jezu, ja nie ufam Tobie”. Coś w nim pękło. Rozpłakał się, wzruszył. Odkrył, jak głęboko nie ufał ani sobie, ani innym, ani Bogu. I właśnie wtedy, gdy szczerze przed Jezusem przyznał się do swojej nieufności, miał wrażenie, że wreszcie modli się autentycznie. „Jaka ufność musiała go ogarnąć, aby takie słowa powiedzieć” – komentował ks. Grzywocz.
Słyszałem kiedyś świadectwo dziewczyny, która opowiadała o początku swojej świadomej wiary. W jej parafii odbywało się przygotowanie do bierzmowania, nie zaliczyła obowiązkowych spotkań. Ostatnią szansą była oaza. Postanowiła „zapisać się na niby” do grupy oazowej, żeby załapać się na bierzmowanie. Animatorka na spotkaniu grupy postawiła pytanie: „Kim jest dla ciebie Jezus?”. Padały piękne odpowiedzi: jest Światłem, Dobrym Pasterzem, Drogą, Prawdą i Życiem, itd. Układała w głowie jakąś pobożną formułkę. Kiedy przyszła jej kolej, powiedziała głośno: „Jezus jest dla mnie nikim”. To był początek jej drogi wiary. Poczuła się przyjęta przez Jezusa ze swoją niewiarą, udawaniem. Tak się zaczęło w jej życiu coś pięknego.
Przed Bogiem nie musimy niczego udawać, recytować pięknych zdań bez pokrycia. Przed Nim jesteśmy zawsze nadzy i nie musimy się tego wstydzić. Nie trzeba przykrywać swojej nędzy maską, grać pobożniejszych, niż jesteśmy. Możemy stanąć z naszym grzechem, brudem, zwątpieniem, nieczystością… Zapłakać jak Piotr. Poddać się. Bezbronnie. Ręce do góry. Panie, Ty wiesz, Ty wszystko wiesz.
Ufność, czyli skok
Jezu, ufam Tobie! Co znaczą te słowa? Jak je rozumieć?
Jezu… Zauważmy, że zwracamy się tu do Pana po imieniu, bezpośrednio i osobiście. Nawet nie „Panie Jezu”, ale po prostu „Jezu”. „Nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12).
Ufam… Zaufanie pojawia się między osobami, które się znają, są sobie bliskie. Jeśli ufam Jezusowi, to znaczy, że znam Go na tyle, że mogę Mu ufać. Dzieci z natury ufają swoim rodzicom. Im bardziej jednak stajemy się dorośli, tym trudniej nam ufać. Tylko miłość burzy mur nieufności, podejrzliwości, dystansu. Ufam temu, o którym wiem, że mnie kocha i mi ufa. Ufność rodzi ufność. Aby zaufać, konieczna jest pokora, uznanie tego, że nie jestem samowystarczalny. Potrzebuję pomocy, potrzebuję kogoś, potrzebuję ciebie.
Ufam… „Zaufał Panu, niech go Pan wyzwoli” (Ps 22). Tak wołano do Jezusa pod krzyżem. Zaufanie Jezusa do Ojca oznaczało wytrwałość w obliczu cierpienia i triumfu zła. Ufność nie traci nadziei w obliczu próby. Nie oczekuje natychmiastowej nagrody. Nie muszę wszystkiego rozumieć. Bóg wie lepiej. Ufność jest wciąż poddawana próbie. Wymaga nowych aktów woli, ponawiania zaufania. Każda pokonana próba wzmacnia ufność.
Tobie… Jakbyśmy byli z Jezusem „na Ty”. Brzmi tu jakaś zażyłość. Święty Tomasz, gdy dotknął Zmartwychwstałego, wyznał: „Pan mój i Bóg mój”. Pan mu powiedział: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. To błogosławieństwo dla ufających, czyli wierzących pośrodku ciemności. Ufność jest skokiem. Jak w tym starym przykładzie o dziecku, które miało wyskoczyć przez okno z płonącego domu, ale w kłębach dymu nie widziało ojca. – „Skacz” – woła tata. „Ale tato, ja ciebie nie widzę”. „Skacz, jestem, złapię cię, nie bój się”. To jest właśnie zaufanie. Nie teoria, ale decyzja, powierzenie się. Skok… w mocne ramiona Zbawcy, Ratownika.
„Powiedz zbolałej ludzkości, niech się przytuli do miłosiernego serca mojego, a ja ich napełnię pokojem. Powiedz, córko moja, że jestem miłością i miłosierdziem samym. Kiedy dusza zbliża się do mnie z ufnością, napełniam ją takim ogromem łaski, że sama w sobie tej łaski pomieścić nie może, ale promieniuje na inne dusze”.•
ks. Tomasz Jaklewicz/Gość Niedzielny
______________________________________________________________________________________________________________
Katedra św. Piotra darem Chrystusa dla Kościoła
22 lutego zapalane są wszystkie świece w ołtarzu Katedry
Liturgia łacińska celebruje święto Katedry św. Piotra. Chodzi o bardzo starą tradycję, której świadectwa mamy w Rzymie już pod koniec IV wieku, będącą wyrazam wdzięczności Bogu za misję powierzoną apostołowi Piotrowi i jego następcom. „Katedra” to dosłownie tron biskupa stojący w kościele będącym matką diecezji, z tej racji nazwany właśnie „katedrą”. Stanowi symbol władzy biskupa, w szczególności jego „magisterium”, to znaczy ewangelicznego nauczania, którego jako następca Apostołów ma on strzec i przekazywać dla dobra całej wspólnoty chrześcijańskiej. Kiedy biskup bierze w posiadanie Kościół partykularny, który został mu powierzony, to – w mitrze na głowie i z pastorałem w ręku – zasiada na katedrze. Z tego miejsca będzie przewodził, jako nauczyciel i pasterz, pielgrzymce wierzących, w wierze, nadziei i miłości.
Co było zatem „katedrą” św. Piotra? Wybrany przez Chrystusa jako „skała”, na której zbuduje Kościół (por. Mt 16, 18), rozpoczął swoją posługę w Jerozolimie po Wniebowstąpieniu Pana i po Zesłaniu Ducha Świętego. Pierwszą „siedzibą” Kościoła był Wieczernik; jest prawdopodobne, że w tej sali, gdzie również Maryja, Matka Jezusa, modliła się razem z uczniami, było specjalne miejsce, zarezerwowane dla Szymona Piotra. Następnie siedzibą Piotra stała się Antiochia, miasto położone nad rzeką Orontes, w Syrii, w ówczesnych czasach trzecia metropolia imperium rzymskiego, po Rzymie i Aleksandrii w Egipcie. Pierwszym biskupem tego miasta, ewangelizowanego przez Barnabę i Pawła, gdzie „po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami” (Dz 11, 26), był Piotr. Martyrologium Rzymskie przed reformą kalendarza odnotowywało również specjalne obchody Katedry św. Piotra w Antiochii. Stamtąd Opatrzność poprowadziła Piotra do Rzymu, gdzie zakończył swój bieg w służbie Ewangelii męczeństwem. Dlatego siedziba w Rzymie, która otrzymała największy zaszczyt, przyjęła na siebie również posługę, jaką Chrystus powierzył Piotrowi, aby był w służbie wszystkich Kościołów partykularnych, celem budowania i jedności całego Ludu Bożego.
Siedziba w Rzymie została w ten sposób uznana za siedzibę następców św. Piotra, zaś „katedra” Biskupa Rzymu reprezentuje katedrę Apostoła, któremu Chrystus kazał paść całą swoją owczarnię. Potwierdzają to najstarsi Ojcowie Kościoła, jak na przykład św. Ireneusz, biskup Lyonu, który w swoim traktacie Przeciw herezjom opisuje Kościół w Rzymie jako „największy i najstarszy, uznawany przez wszystkich; … założony i zbudowany w Rzymie przez dwóch najczcigodniejszych Apostołów, Piotra i Pawła”; i dodaje: „Z tym Kościołem, z racji jego najznakomitszego pochodzenia, musi zgadzać się Kościół powszechny, to znaczy wierni, którzy gdziekolwiek się znajdują” (Przeciw herezjom, III, 3, 2-3).
Tertulian z kolei stwierdza: „Ten Kościół w Rzymie, jakże jest błogosławiony! Sami Apostołowie wlali w niego swoją krew, całą doktrynę” (Napomnienia dla heretyków, 36). Katedra Biskupa Rzymu reprezentuje nie tylko jego posługę wspólnocie rzymskiej, ale również jego misję przewodzenia całemu Ludowi Bożemu.
Celebrowanie święta Katedry św. Piotra oznacza zatem przypisywanie jej wielkiego znaczenia i wymiaru duchowego oraz uznawanie jej za uprzywilejowany znak miłości Boga, odwiecznego i dobrego Pasterza, który chce zgromadzić cały swój Kościół i prowadzić go po drogach zbawienia. Spośród wielu świadectw Ojców chciałbym przytoczyć świadectwo św. Hieronima, pochodzące z jego listu do Biskupa Rzymu, szczególnie interesującego, gdyż zawarte jest w nim bezpośrednie odniesienie właśnie do „katedry” Piotra, przedstawiające ją jako pewny fundament prawdy i pokoju. Św. Hieronim tak pisze: „Postanowiłem zasięgnąć rady katedry św. Piotra, gdzie znajduje się ta wiara, którą wysławiał Apostoł; przychodzę teraz, aby prosić o pokarm dla mojej duszy tu, gdzie przedtem otrzymałem szatę Chrystusa. Nie idę za innym prymatem, jedynie za Chrystusowym; dlatego jestem w jedności z twoim błogosławieństwem, to znaczy z katedrą Piotra. Wiem, że na tej skale jest zbudowany Kościół” (Listy I, 15, 1-2).
Drodzy Bracia i Siostry, w absydzie Bazyliki św. Piotra, jak wiecie, znajduje się monument poświęcony katedrze Apostoła, dzieło Berniniego, zrealizowane w formie wielkiego tronu z brązu, podtrzymywanego przez figury czterech Doktorów Kościoła, dwóch zachodnich, św. Augustyna i św. Ambrożego, oraz dwóch wschodnich, św. Jana Chryzostoma i św. Atanazego. Zapraszam Was, abyście się zatrzymali przed tym wymownym dziełem, które dziś możemy podziwiać, udekorowanym licznymi świecami, i pomodlili się w sposób szczególny w intencji posługi, jaką Bóg mi powierzył. Wznosząc wzrok ku witrażowi z alabastru, który otwiera się światłem wprost na katedrę, przyzywajcie Ducha Świętego, ażeby zawsze podtrzymywał swym światłem i swoją mocą moją codzienną posługę całemu Kościołowi. Za to, jak i za Wasze pobożne skupienie, z całego serca Wam dziękuję.
papież Benedykt XVI/tłumaczył z języka włoskiego o. Jan Pach OSPPE/Tygodnik Niedziela 2006
______________________________________________________________________________________________________________
Przewodniczący KEP z „listem braterskiej troski” do niemieckiego Kościoła. Tematem niepokój wokół Drogi Synodalnej
***
Mając na uwadze komunię wiary i historii między Polską a Niemcami, chciałbym wyrazić moje głębokie zatroskanie i zaniepokojenie informacjami docierającymi ostatnio z niektórych środowisk Kościoła katolickiego w Niemczech – napisał przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki w liście skierowanym do przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec bp. Georga Bätzinga ws. niemieckiej „drogi synodalnej”.
Przewodniczący Episkopatu przyznał, że Kościół katolicki w Niemczech jest ważny w Europie. „Dlatego z niepokojem patrzę na dotychczasowe działania niemieckiej +drogi synodalnej+. Obserwując jej owoce można odnieść wrażenie, że podstawą refleksji nie zawsze jest Ewangelia” – napisał.
Abp Gądecki podkreślił, że będąc wiernym nauczaniu Kościoła „nie powinniśmy ulegać naciskom świata ani poddawać się wzorcom dominującej kultury, gdyż może to prowadzić do moralnego i duchowego zepsucia”. „Wystrzegajmy się powtarzania utartych sloganów i standardowych żądań typu: zniesienie celibatu, kapłaństwo kobiet, komunia dla rozwiedzionych czy błogosławieństwo związków jednopłciowych” – zaapelował.
„Mimo oburzenia, ostracyzmu i niepopularności Kościół katolicki – wierny prawdzie Ewangelii, a jednocześnie powodowany miłością do każdego człowieka – nie może milczeć i zgadzać się na tę nieprawdziwą wizję człowieka, a tym bardziej jej błogosławić ani promować” – zaznaczył Przewodniczący Episkopatu.
Dodał, że współczesny kryzys Kościoła w Europie jest przede wszystkim kryzysem wiary. „Kryzys wiary jest jedną z przyczyn, dla których Kościół doświadcza trudności, gdy chodzi o głoszenie jasnej doktryny teologicznej i moralnej” – napisał. „Autorytet papieża i biskupów najbardziej potrzebny jest wówczas, gdy Kościół przeżywa trudny czas i gdy poddawany jest presji, aby odstąpić od nauczania Jezusa” – zauważył Przewodniczący Episkopatu.
Abp Gądecki odniósł się w liście do dokumentów Kościoła katolickiego, nauczania papieża Franciszka, św. Jana Pawła II, św. Pawła VI, a także Kongregacji Nauki Wiary.
Pełny tekst listu:
Drogi Biskupie Georg,
Kościół katolicki w Niemczech i w Polsce łączy ponad tysiąc lat wspólnej historii. Wyrasta ona z depozytu apostolskiej wiary w Jezusa Chrystusa, który złożony w ręce św. Piotra, został przekazany następcom apostołów – biskupom – przewodzącym, nauczającym i uświęcającym poszczególne Kościoły lokalne. „Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie»” (Mt 16,18-19).
Owa komunia wiary wyraża się dobitnie m.in. w postaciach świętych, którzy cieszą się czcią zarówno katolików w Polsce, jak i w Niemczech. Myślę o św. Brunonie z Kwerfurtu, św. Jadwidze Śląskiej, św. Teresie Benedykcie od Krzyża (Edycie Stein) czy św. Maksymilianie Marii Kolbe. Szczególne znaczenie w naszych relacjach ma także wymiana listów dotyczących przebaczenia, stanowiąc początek ważnego i tak potrzebnego procesu pojednania, po trudnych doświadczeniach II wojny światowej. Był on wspierany zarówno przez Karola Wojtyłę, jak i bł. Stefana kard. Wyszyńskiego. W latach późniejszych znalazł swój konkretny wyraz we wsparciu duchowym i materialnym, jakie otrzymywaliśmy od katolików niemieckich w okresie panowania komunizmu w naszej ojczyźnie.
Z tych wszystkich powodów Kościół katolicki w Niemczech jest mi bardzo bliski i bardzo ważny. Mając na uwadze ową komunię wiary i historii między Polską a Niemcami, chciałbym wyrazić moje głębokie zatroskanie i zaniepokojenie informacjami docierającymi ostatnio z niektórych środowisk Kościoła katolickiego w Niemczech. W duchu chrześcijańskiej miłości pozwalam więc sobie skierować do Ciebie – jako przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec – ten pełen braterskiej troski list, w duchu współodpowiedzialności za powierzony nam przez Chrystusa depozyt świętej wiary apostolskiej.
Jako pasterze Kościoła mamy świadomość, iż w świecie toczy się walka duchowa. „Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich” (Ef 6,12). Chrystus odniósł zwycięstwo nad szatanem, a powinnością Kościoła jest urzeczywistnienie tego zwycięstwa w świecie. Pozwól, Drogi Bracie w biskupstwie, że podzielę się swoją obawą, co do słuszności tez stawianych przez niektóre środowiska Kościoła katolickiego w Niemczech, zwłaszcza w kontekście tzw. „drogi synodalnej”.
Pokusa szukania pełni prawdy poza Ewangelią
Kościół katolicki w Niemczech jest ważny na mapie Europy i mam świadomość, że albo będzie promieniował na cały kontynent swoją wiarą, albo też swoją niewiarą. Dlatego z niepokojem patrzę na dotychczasowe działania niemieckiej „drogi synodalnej”. Obserwując jej owoce można odnieść wrażenie, że podstawą refleksji nie zawsze jest Ewangelia. Zdarzało się tak w historii. Wystarczy wspomnieć tzw. Biblię Jeffersona (T. Jefferson, The Life and Morals of Jesus of Nazareth, Rough Draft Printing 2015). Amerykański prezydent stwierdził, że Ewangelie zawierają zdania niezwykle mądre i wzniosłe, które z pewnością pochodzą bezpośrednio od Jezusa, ale także zdania głupie i trywialne, jakie muszą pochodzić od niewykształconych apostołów. Przekonany, że dysponuje kryteriami pozwalającymi odróżnić jedne zdania od drugich, postanowił dokonać tego za pomocą nożyczek. W ten sposób powstał nowożytny apokryf, zdaniem jego autora, lepszy od oryginału. Nie da się wykluczyć, że właśnie w tych najtrudniejszych fragmentach Biblii, podpadających pod „nożyce Jeffersona”, wyraża się proprium christianum – to, co charakterystyczne dla chrześcijaństwa.
Pokusa wiary w nieomylność nauk społecznych
Jedną z dzisiejszych pokus w Kościele jest nieustanne konfrontowanie nauczania Jezusa z aktualnym dorobkiem psychologii i nauk społecznych. Jeśli coś w Ewangelii nie zgadza się z aktualnym stanem wiedzy w tych naukach, uczniowie, aby uchronić Mistrza przed kompromitacja w oczach współczesnych, próbują „zaktualizować” Ewangelię. Pokusa „unowocześnienia” w szczególny sposób dotyczy sfery tożsamości seksualnej. Zapomina się jednak, że stan wiedzy naukowej zmienia się często, i to niekiedy w sposób bardzo diametralny, np. za sprawą zmiany paradygmatu. Zmienność wpisana jest w samą naturę nauki, której dostępny jest jedynie fragment wszelkiej możliwej wiedzy. Odkrywanie błędów i ich analizowanie jest w nauce motorem postępu.
Jednakże niektóre z naukowych pomyłek miały swoje dramatyczne konsekwencje. Wystarczy wspomnieć takie naukowe teorie jak rasizm czy eugenika. W oparciu o najnowsze zdobycze nauki, Kongres Stanów Zjednoczonych przegłosował w 1924 roku National Origin Act, nakładający restrykcyjne kwoty migracyjne na mieszkańców Europy Południowej i Środkowej oraz zakazujący niemal całkowicie imigracji z Azji. Głównym powodem było przekonanie, że narody takie jak np. Włosi czy Polacy są niższe rasowo. Z kolei w oparciu o wiedzę z zakresu eugeniki w Stanach Zjednoczonych w XX w. wysterylizowano przymusowo – jak się ocenia – około 70 tysięcy kobiet należących do mniejszości etnicznych (por. G. Consolmagno, Covid, fede e fallibilità della scienza, La Civiltà Cattolica 4118, s. 105-119). W tym i innych przypadkach mówimy o tzw. „naukowych błędach”. Obok nich istnieją jednak również „ideologiczne oszustwa”. Te legły u podstaw np. obserwowanej obecnie zmiany w podejściu do seksualności (J. A. Reisman, E. W. Eichel, Kinsey, Sex and Fraud: The Indoctrination of a People, Huntington House Publication, Lafayette 1990; J. Colapinto, As Nature Made Him. The Boy Who Was Raised As a Girl, Harper Perennial, New York-London-Toronto-Sydney 2006).
Proces rozwoju wiedzy nie zatrzymuje się na naszym pokoleniu. Także pokolenia, które przyjdą po nas, będą musiały odłożyć na bok książki np. z zakresu psychologii czy nauk społecznych, które dzisiaj uważa się za nieomylne. Jak zatem powinien ustosunkować się Kościół do aktualnego stanu wiedzy naukowej, aby nie powtórzyć błędu, jaki popełnił w odniesieniu do Galileusza? Jest to poważne intelektualne wyzwanie, które musimy podjąć, czerpiąc z Objawienia i rzetelnych osiągnieć nauki.
Pokusa życia z kompleksem niższości
Mam świadomość, że katolicy ‒ nie tylko w Niemczech, ale również w Polsce ‒ żyją dzisiaj pod presją opinii publicznej, co powoduje, że niejeden z nich cierpi na swoisty kompleks niższości. Uczniom Chrystusa generalnie – jak pisał Papież Franciszek – zagraża dziś „pewien rodzaj kompleksu niższości, prowadzący do relatywizowania lub ukrywania swojej chrześcijańskiej tożsamości i przekonań. (…) Kończy się to tym, że grzebią radość z misji w pewnego rodzaju obsesji, by być jak wszyscy inni i mieć to, co inni posiadają” (Evangelii gaudium, 79).
Papież Franciszek w przemówieniu do pracowników kurii rzymskiej podkreślał, że dzisiaj w Europie nie żyjemy już w „systemie chrześcijańskim” (Franciszek, Przemówienie do Kurii Rzymskiej z okazji Życzeń Bożonarodzeniowych, 21.12.2019 roku). Świat stał się pod wieloma względami bardziej pluralistyczny. Istotnym źródłem tej zmiany na Starym Kontynencie jest „głęboki kryzys wiary, który dotknął wielu ludzi”. Wiara „nie stanowi już oczywistej przesłanki życia wspólnego, a wręcz jest w istocie często negowana, wyszydzana, marginalizowana i wyśmiewana”. Niestety, „umysły [wielu] zaślepił bóg tego świata” (2 Kor 4,4). Zdrowej nauki znieść nie mogą, ale mnożą sobie nauczycieli według własnych pożądań (por. 2 Tm 4,3). Stąd ważność ostrzeżenia skierowanego do Rzymian: „Nie bierzcie wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe” (Rz 12,2).
Wierni nauczaniu Kościoła nie powinniśmy ulegać naciskom świata ani poddawać się wzorcom dominującej kultury, gdyż może to prowadzić do moralnego i duchowego zepsucia. Wystrzegajmy się powtarzania utartych sloganów i standardowych żądań typu: zniesienie celibatu, kapłaństwo kobiet, komunia dla rozwiedzionych czy błogosławieństwo związków jednopłciowych. „Aktualizacja” definicji małżeństwa w Karcie Praw Podstawowych UE nie jest powodem, aby manipulować przy Ewangelii.
Pokusa myślenia korporacyjnego
Mam świadomość, że Kościół w Niemczech systematycznie traci wiernych, a liczba kapłanów z roku na rok się zmniejsza. Poszukuje zatem sposobów, aby utrzymać wiernych przy sobie i zachęcić młodych do wyboru kapłaństwa. Wydaje się jednak, że staje w tym zakresie wobec ryzyka myślenia korporacyjnego: „brakuje pracowników, obniżmy kryteria naboru”. Stąd postulat zniesienia obowiązku kapłańskiego celibatu znalazł się w tekście „Zobowiązanie do celibatu w posłudze kapłańskiej”, który 4 lutego br. został poddany pierwszemu czytaniu podczas zgromadzenia „drogi synodalnej” we Frankfurcie nad Menem. Odpowiedzi na pytanie o relację między wymaganiem kapłańskiego celibatu a liczbą powołań udzielił już św. Paweł VI: „Nie jesteśmy skłonni wierzyć, że dzięki zniesieniu celibatu kościelnego, natychmiast znacznie by wzrosła ilość powołań kapłańskich. Dzisiejsza bowiem praktyka Kościołów i innych wspólnot religijnych, które pozwalają swym duchownym na zawieranie małżeństw, zdaje się wskazywać na coś wręcz przeciwnego” (Sacerdotalis celibatus, 49).
Przyczyny kryzysu leżą gdzie indziej. My, duchowni, staliśmy się niejednokrotnie jedynie ekspertami od polityki społecznej, migracyjnej, ekologicznej, co niewątpliwie nie wymaga życia w celibacie. Chrystus jednak, jak zaznacza Papież Franciszek, nie potrzebuje urzędników obsesyjnie zatroskanych o swój wolny czas i odczuwających „stanowczą potrzebę zachowania swojej przestrzeni autonomii, tak jakby zadanie ewangelizacji było niebezpieczną trucizną, a nie radosną odpowiedzią na miłość Boga, który nas wzywa do misji” (Evangelii gaudium, 81). Wierni zasługują na kapłanów, którzy oddają się w pełni do dyspozycji Chrystusa. Chrystus powołuje uczniów, „aby Mu towarzyszyli” (Mk 3,14). Tym, co przyciąga ludzi do Kościoła i do kapłaństwa nie jest jeszcze jedna propozycja łatwego życia, ale przykład życia całkowicie poświęconego Bogu.
W tym kontekście, niemiecka „droga synodalna” podjęła także kwestię święcenia kobiet przegłosowując 4 lutego br. we Frankfurcie nad Menem tekst „Kobiety w posługach i urzędach w Kościele”. Sprawa ta została definitywnie rozstrzygnięta przez św. Jana Pawła II. „Aby zatem usunąć wszelką wątpliwość w sprawie tak wielkiej wagi, która dotyczy samego Boskiego ustanowienia Kościoła, mocą mojego urzędu utwierdzania braci (por. Łk 22,32) oświadczam, że Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne” (Jan Pawel II, Ordinatio Sacerdotalis, 4).
Przypominał o tym już wielokrotnie Papież Franciszek: „A w odniesieniu do wyświęcania kobiet, Kościół się wypowiedział i mówi: „nie”. Powiedział to Jan Paweł II w sposób ostateczny. Ta brama jest zamknięta, ale w tej sprawie chcę ci coś powiedzieć. Już to powiedziałem, ale powtarzam. Matka Boża, Maryja, była ważniejsza niż apostołowie, biskupi, diakoni i kapłani. Kobieta w Kościele jest ważniejsza niż biskupi i kapłani” (Franciszek, Konferencja prasowa podczas lotu z Rio de Janeiro do Rzymu 28.07.2013 roku).
We współczesnym świecie często opacznie rozumie się równość, utożsamiając ją z ujednoliceniem. Każdą zaś różnicę traktuje się jako przejaw dyskryminacji. Ponadto kapłaństwo bywa błędnie rozumiane jako źródło dominacji i kościelnej kariery, a nie pokornej służby. Jan Paweł II w swoim nauczaniu na temat sakramentu święceń zarezerwowanego dla mężczyzn, odwoływał się do samej woli Chrystusa i Tradycji, wskazując jednocześnie na tzw. „komplementarność płci”. Kobiety pełniły bardzo ważną rolę w życiu Jezusa, obok Jakuba i Jana, mamy Marię i Martę. Były pierwszymi świadkami Zmartwychwstania. Mamy wreszcie Najświętszą Maryję Pannę, bez zgody której nie dokonałoby się misterium Wcielenia i od której Jezus uczył się bycia człowiekiem. Mimo że Chrystus łamał przyjęte w żydowskiej społeczności kanony dotyczące relacji mężczyzn z kobietami, gdzie wystarczy wspomnieć rozmowę z Samarytanką, nie pozostawił najmniejszej wątpliwości, że kapłaństwo jest powołaniem wyłącznie dla mężczyzn (por. Mulieris dignitatem, 26; Ordinatio Sacerdotalis, 2). Nie przeszkadzało to jednak kobietom odgrywać w Kościele role równie ważne, a niekiedy może ważniejsze, niż były udziałem mężczyzn. Lista świętych kobiet, które istotnie wpłynęły na losy Kościoła jest długa. Można na niej umieścić choćby św. Hildegardę z Bingen, św. Katarzynę Sieneńską, św. Jadwigę – królową Polski, św. Teresę z Avila czy św. Faustynę.
Ponadto jedno z czterech forów „drogi synodalnej” przegłosowało dokument roboczy pt. „Życie w udanych związkach”, który popiera błędną i gorszącą praktykę błogosławieństwa związków jednopłciowych oraz podejmuje próbę zmiany nauczania Kościoła na temat grzechu czynów homoseksualnych.
Katechizm wyraźnie odróżnia skłonności homoseksualne od czynów homoseksualnych. Uczy szacunku dla każdego człowieka niezależnie od jego skłonności, ale jednoznacznie potępia czyny homoseksualne, jako akty przeciwne naturze (por. Rz 1,24-27; 1 Kor 6,9-10).
Mimo oburzenia, ostracyzmu i niepopularności Kościół katolicki – wierny prawdzie Ewangelii, a jednocześnie powodowany miłością do każdego człowieka – nie może milczeć i zgadzać się na tę nieprawdziwą wizję człowieka, a tym bardziej jej błogosławić ani promować.
O niedopuszczalności błogosławieństwa par jednopłciowych przypomniała Kongregacja Nauki Wiary w liście z dnia 22 lutego 2021 roku: „W konsekwencji, aby być w zgodzie z naturą sakramentaliów, kiedy wzywa się błogosławieństwa dla jakichś relacji międzyludzkich, konieczne jest – oprócz właściwej intencji uczestniczących w tym osób – aby to, co jest błogosławione, było obiektywnie i pozytywnie ukierunkowane na otrzymanie i wyrażenie łaski, w funkcji planów Boga wpisanych w stworzenie i w pełni objawionych przez Chrystusa Pana. Dlatego tylko te rzeczywistości, które same w sobie są skierowane na służenie tym planom, są zgodne z istotą błogosławieństwa udzielanego przez Kościół. Z tego powodu nie jest dozwolone udzielanie błogosławieństwa związkom, także stałym związkom partnerskim, które zakładają praktykowanie seksualności poza małżeństwem (czyli poza nierozerwalnym związkiem mężczyzny i kobiety, który sam w sobie jest otwarty na przekazywanie życia), jak to ma miejsce w przypadku związków między osobami tej samej płci” (Kongregacja Nauki Wiary, Responsum ad dubium Kongregacji Nauki Wiary odnośnie udzielania błogosławieństwa związkom osób tej samej płci).
Pokusa ulegania presji
Współczesny kryzys Kościoła w Europie jest przede wszystkim kryzysem wiary. Aby rozmawiać o Bogu, musimy najpierw rozmawiać z Bogiem, który mieszka w głębinach naszego serca, tam, gdzie czujemy smak prawdy (R. Sarah, Służyć prawdzie, Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa 2021, s. 148). Kryzys wiary jest jedną z przyczyn, dla których Kościół doświadcza trudności, gdy chodzi o głoszenie jasnej doktryny teologicznej i moralnej.
Autorytet papieża i biskupów najbardziej potrzebny jest wówczas, gdy Kościół przeżywa trudny czas i gdy poddawany jest presji, aby odstąpić od nauczania Jezusa. Gdy przeżywa dramaty zbliżone do tych, jakie były doświadczeniem chrześcijan z Galacji. Potrzebny jest, aby powiedzieć z mocą: „Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową” (Ga 1,7).
Papież Paweł VI, poddawany presji z powodu swojego stanowiska na temat antykoncepcji wyrażonego w encyklice Humanae vitae, napisał: „Czy należy prawo moralne obniżyć do poziomu tego, co ludzie zwykle robią, a więc sprowadzić moralność do poziomu obyczajów (które, nawiasem mówiąc, jutro mogą być jeszcze gorsze niż dzisiaj, i dokąd wówczas dojdziemy)? Czy też przeciwnie, należy utrzymać wysoki poziom ideału, nawet jeśli on jest trudny do osiągnięcia, nawet jeśli zwykły człowiek czuje się niezdolny, żeby do niego dojść, albo winny? Sądzę, że razem ze wszystkimi mędrcami, bohaterami i świętymi, powiedziałbym: wszyscy prawdziwi przyjaciele ludzkiej natury i prawdziwego ludzkiego szczęścia (wierzący i niewierzący), chociażby nawet protestowali i stawiali opór, w głębi serca podziękują autorytetowi, który będzie posiadał dosyć światła, siły i ufności na to, żeby nie obniżyć ideału. Nigdy prorocy Izraela ani apostołowie Kościoła nie zgodzili się na pomniejszenie ideału, nigdy nie złagodzili pojęcia doskonałości, nie starali się zmniejszyć odległości między ideałem a naturą. Nigdy oni nie zacieśnili pojęcia grzechu – wręcz przeciwnie”( Paweł VI, w: J. Guitton, Dialogi z Pawłem VI, Poznań 1969, s. 296).
W podobnym duchu pisał papież Franciszek: „Zważywszy, że wiara jest jedna, powinna być wyznawana w całej jej czystości i pełni. Właśnie dlatego, że wszystkie prawdy wiary łączą się w jedno, negowanie którejś z nich, choćby spośród tych, które mogą wydawać się mniej ważne, oznacza szkodzenie całości. Każda epoka może uznawać pewne elementy wiary za łatwiejsze lub trudniejsze do przyjęcia: dlatego jest rzeczą ważną czuwać, aby przekazywany był cały depozyt wiary (por. 1 Tm 6,20), aby akcentowane były należycie wszystkie aspekty wyznania wiary. Ponieważ jedność wiary jest jednością Kościoła, ujęcie czegoś z wiary oznacza ujęcie czegoś z prawdy komunii” (Lumen fidei, 48).
Drogi Bracie w biskupstwie,
nasz stosunek do świata z zasady nie może być negatywny, Chrystus bowiem nie po to przyszedł na świat, aby świat potępić, ale aby świat zbawić (por. J 12,47). Bóg nie chce śmierci grzesznika, ale aby się nawrócił i żył (por. Ez 33,11). Naszym zadaniem jest znalezienie skutecznych sposobów wzywania ludzi do nawrócenia. Na tym też polega Boże miłosierdzie. Jezus widząc tłum, zlitował się nad nim, „byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać o wielu sprawach” (Mk 6,34). Zdanie to nie oznacza, że w Izraelu nie było w tamtym czasie pasterzy, których pieczy powierzona była troska o Bożą owczarnię. Istniało jednak poważne ryzyko, że – jeśli przywódcy zawiodą – lud Boży, to znaczy należący do Boga, ulegnie rozproszeniu, a wiele owiec się zagubi lub padnie ofiarą drapieżnych bestii.
Wiem – rozmawialiśmy o tym w czasie naszych spotkań, również ostatnio, w Poznaniu – że jesteś głęboko przejęty losem powierzonej Ci owczarni i pragniesz, aby żadna z owiec się nie zabłąkała; aby każdy z powierzonych Ci wiernych osiągnął szczęśliwe życie wieczne z Chrystusem. Pozwól więc, że zakończę słowami, przytoczonego na początku Listu św. Pawła do Efezjan: „W końcu bądźcie mocni w Panu – siłą Jego potęgi. Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże ‒ wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! Nad tym właśnie czuwajcie z całą usilnością i proście za wszystkich świętych i za mnie, aby dane mi było słowo, gdy usta moje otworzę, dla jawnego i swobodnego głoszenia tajemnicy Ewangelii, dla której sprawuję poselstwo jako więzień, ażebym jawnie ją wypowiedział, tak jak winienem” (Ef 6, 10-20).
Z wyrazami głębokiego szacunku i braterskim pozdrowieniem w Chrystusie,
+ Stanisław Gądecki
Arcybiskup Metropolita Poznański, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski
Warszawa, dnia 22 lutego 2022 roku
W święto katedry św. Piotra
Katolicka Agencja Informacyjna
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
PIĄTEK – 25 LUTY 2022 – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
* PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ – GODZINNA ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
* MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ
* MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 19.00
PRZYPOMNIENIE: W TRZECI PIĄTEK KAŻDEGO MIESIĄCA PRZYPADA NASZ OBOWIĄZEK SPRZĄTANIA KOŚCIÓŁA ŚW. PIOTRA O GODZ. 17.00
BARDZO DZIĘKUJĘ PANIOM I PANOM, ŻE PRZYŚLIŚCIE TAK LICZNIE W MINIONY PIĄTEK.
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
Jak wytrwać godzinę na adoracji?
Praktyczne wskazówki
W Najświętszym Sakramencie Eucharystii „są zawarte prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie (po łacinie: vere, realiter et substantialiter) Ciało i Krew wraz z duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus”. (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1374).
W Eucharystii Boży Syn jest z nami całkowicie i Bogiem i Człowiekiem. Oto słowa św. Jana Pawła II: „W pokornym znaku chleba i wina, przemienionych w Jego Ciało i Jego Krew, Chrystus wędruje razem z nami, jako nasza moc i nasz wiatyk, i czyni nas świadkami nadziei dla wszystkich. Jeżeli wobec tej tajemnicy rozum doświadcza własnych ograniczeń, to serce oświecone łaską Ducha Świętego dobrze wie, jaką przyjąć postawę, zatapiając się w adoracji i w miłości bez granic”. (Encyklika Ecclesia de Eucharistia z 2003 r., nr 62).
W roku 2004 św. Jan Paweł II rozpoczynając Rok Eucharystii w Kościele tak się modlił: „Panie Jezu, pozostań z nami (…). Wspieraj nas, gdy jesteśmy utrudzeni, przebacz nasze grzechy, kieruj naszymi krokami na drogach dobra (…). W Eucharystii jesteś lekarstwem na nieśmiertelność; obdarz nas pragnieniem pełni życia, które nam pomoże iść po tej ziemi jako ufni i radośni pielgrzymi, wpatrzeni zawsze w cel życia bez końca. Zostań z nami, Panie! Zostań z nami! Amen”.
*****
Przebywanie w obliczu Eucharystii to audiencja u Króla Niebios. Dlaczego mielibyśmy z niej nie skorzystać? Wszak Chrystus zapytał uczniów w ogrodzie Getsemani: „Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny na modlitwie?”.
Jeden z najpiękniejszych sposobów modlitwy
Poświęcenie czasu na przebywanie z Jezusem w Eucharystii jest receptą na znalezienie jakże potrzebnego naszej duszy ukojenia.
Adoracja jest jednym z najpiękniejszych sposobów modlitwy. To czas spędzony z Jezusem ukrytym w Eucharystii. Zazwyczaj w trakcie adoracji Najświętszy Sakrament jest odsłonięty, a biała hostia umieszczona jest w złotej lub srebrnej monstrancji. Jednak nawet wtedy, gdy Najświętszy Sakrament nie został wystawiony, możemy modlić się przed obecnym w tabernakulum Jezusem.
Często wierni spędzają na adoracji jedną godzinę. Jest to praktyczne: w kościołach, w których trwa całodobowa, wieczysta adoracja, są harmonogramy najczęściej jednogodzinnych czuwań wiernych, tak aby Najświętszy Sakrament nigdy nie został pozostawiony bez adoracji.
Za jednogodzinną adoracją przemawiają także głębsze względy – wszak Chrystus zapytał uczniów w ogrodzie Getsemani: „Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny na modlitwie?”.
Nauczyć się przebywania u stóp Jezusa
Poniższe wskazówki mogą okazać się pomocne dla wszystkich, którzy nie mają większego wcześniejszego doświadczenia w adoracji.
Po pierwsze, należy pamiętać, że tę godzinę spędza z wami sam Pan. Pozwólcie Mu na siebie patrzeć. Rozpocznijcie od adoracji. W jaki sposób adorować? Jednym ze sposobów jest adoracja na kolanach, w radości naszych serc, jednak konkretny sposób winien odzwierciedlać naszą miłość do innych osób.
Powinniśmy zbliżać się do naszego Pana niczym pan młody, wpatrujący się w swoją narzeczoną prowadzoną do niego do ołtarza, jak matka patrząca na noworodka, czy jak syn lub córka wracający do domu rodzinnego po długiej podróży. Każdy, kto się kiedykolwiek zakochał, doskonale zna pragnienie wpatrywania się bez końca w oczy ukochanej osoby.
Do tego właśnie poziomu intymności, wyciszenia siebie i radości winniśmy dążyć w trakcie adoracji. Nawet jeśli my sami tego nie odczuwamy, wiedzmy, że czyni to nasz Pan. Przebywanie w naszej bliskości cieszy Go o wiele bardziej, aniżeli my kiedykolwiek moglibyśmy radować się w Jego obecności.
Dlaczego powinniśmy przebywać na adoracji? Po to, by nauczyć się przebywania u stóp Jezusa i obrać „lepszą cząstkę”, aby dostroić nasze uszy do słuchania słów Bożych, a nasze oczy uwrażliwić na Boże spojrzenie, abyśmy byli zdolni przyjąć to, o co się modlimy w Ojcze nasz: „Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”.
Przebywanie w obliczu Eucharystii to audiencja u Króla Niebios. Dlaczego mielibyśmy z niej nie skorzystać i trzymać się z dala?
Jak wytrwać godzinę na adoracji?
Jeżeli nie wiecie, co robić i co mówić w trakcie adoracji, pamiętajcie, że wszystkie relacje rozpoczynają się od chęci uczestniczenia, spędzania z kimś czasu. Idźcie przed Najświętszy Sakrament, a jeśli to wasza pierwsza adoracja, po prostu usiądźcie i kontemplujcie – tu jest Chrystus. To właśnie miłość.
Jesteśmy wezwani, by być jak Chrystus, czy to w małżeństwie, życiu konsekrowanym, czy idąc w pojedynkę przez życie. Chrystus pozwolił, aby go poniżono, wylał dla nas ostatnią kroplę krwi. My sami, jako stworzenia upadłe, nigdy nie jesteśmy w stanie oddać się w całości, bez reszty. Adoracja Chrystusa Eucharystycznego pomoże nam zrozumieć, że miłość jest zawsze służbą i darem z całego siebie.
Módlcie się Pismem Świętym. Czytajcie je, smakujcie i rozważajcie. Poproście Ducha Świętego, aby pomógł wam zobaczyć, usłyszeć i zrozumieć. Czytajcie słowa Pisma Świętego kilkukrotnie.
Sam mówię własnym dzieciom, kiedy próbują coś ugotować, żeby przed rozpoczęciem przygotowywania potrawy trzykrotnie przeczytały przepis kulinarny. W ten sposób zapada on w pamięć, a oni mogą rozpocząć pracę z pewną wiedzą wstępną na temat tego, co będą musieli zrobić. Trzykrotna lektura fragmentu Pisma Świętego jest równie dobrym sposobem na głębszą refleksję nad słowami, które kieruje do nas Bóg.
Odmawiajcie różaniec. Nikt nie zna Syna Bożego lepiej od Jego Matki, która może was nauczyć, jak patrzeć na Syna na krzyżu, jak usiąść u stóp Syna na Górze Błogosławieństw i jak uklęknąć przy Nim w adoracji. Módlcie się z Nią, a ona pomoże wam zrobić „wszystko, cokolwiek On wam powie”.
Śpiewajcie we własnym sercu. Wielu z nas nie dysponuje pięknym głosem, lecz możemy śpiewać w głowie. Adoracja to szansa, aby zaśpiewać naszemu Panu w głowie ulubioną pieśń kościelną (niezależnie od pory roku), i to wszystkie zwrotki. Będziecie mogli skorzystać z wymarzonego przez was akompaniamentu i wychwalać Boga tak, jak byście byli profesjonalnymi śpiewakami. Dodatkową korzyścią jest to, że po powrocie z adoracji łatwiej będzie wam śpiewać w trakcie mszy świętej, niezależnie od pieśni.
Jeśli nie godzina, to ile czasu?
„Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny?” – pyta Chrystus, a my, podobnie jak apostołowie, musimy przebudzić się i odpowiedzieć.
Nie możecie przeznaczyć na adorację całej godziny? Naturalnie, wszyscy jesteśmy bardzo zajęci. W takim razie ofiarujmy Bogu 12 minut każdego dnia, przed wyruszeniem do pracy, lub tyle samo minut po zakończeniu pracy, przez co w ciągu tygodnia ofiarujemy Bogu na adoracji 60 minut poza mszą św. Przekonacie się również, że przybycie przed Boże oblicze i przebywanie w Jego obecności staje się łatwiejsze, gdy wchodzimy coraz głębiej w tajemnicę obecności Chrystusa.
Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament!
Sherry Antonetti/Aleteia.pl
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
W 2021 r. sekcja polska Pomocy Kościołowi w Potrzebie zebrała 12 mln zł na wsparcie prześladowanych chrześcijan
W 2021 r. polska sekcja Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie zebrała ponad 12 mln zł na wsparcie prześladowanych chrześcijan. Po Dniu Solidarności z Kościołem Prześladowanym do Libanu trafiło już 950 tys. euro.
***
Organizacja przypomniała, że XIII Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym poświęcony był wsparciu chrześcijan w Libanie.
“Pomoc Kościołowi w Potrzebie nauczone doświadczeniem Iraku i Syrii, gdzie wojna i trudna sytuacja ekonomiczna zmusiły do ucieczki setki tysięcy chrześcijan, nie chciało dopuścić, by podobny scenariusz zrealizował się w Libanie.
“Za każdym razem, gdy obywatel Libanu emigruje, przegrywamy nową bitwę” – powiedział maronicki patriarcha ks. kard. Béchara Boutros Raï.
Dyrektor sekcji polskiej PKWP ks. prof. Waldemar Cisło poinformował, że organizacja przekazała do Libanu 950 tys. euro. Wyjaśnił, że stowarzyszenie może docierać do potrzebujących dzięki nawiązaniu współpracy z Kościołem maronickim, Kościołem grecko-melchickim i Kościołem chaldejskim.
Wsparcie dla Libanu w 2021 r. uzupełniły transporty z pomocą humanitarną, możliwe dzięki życzliwości wojska. Wśród produktów było m.in. mleko w proszku, środki czystości i leki. Wśród darczyńców znaleźli się m.in.: Grupa PKP, Polfa Tarchomin, PGD Polska i IŁ Capital.
Przypomniano, że dzięki pieniądzom z rezerwy premiera i inicjatywie podjętej przez prezydenta Andrzeja Dudę w grudniu do Libańczyków i do syryjskich uchodźców w Dolinie Bekaa trafiły paczki z żywnością.
“Udało nam się zawieźć 10 tys. paczek żywnościowych i higienicznych” – wskazał ks. prof. Cisło.
Poinformował, że w 2021 r. PKWP zebrało ponad 12 mln zł. (PAP)
Magdalena Gronek/Tygodnik Niedziela
______________________________________________________________________________________________________________
Modlitwa różańcowa
Różaniec jest jedną z najbardziej popularnych modlitw na świecie. Znany jest – jeśli idzie o formę – od bardzo dawna w religiach Dalekiego Wschodu, w prawosławiu i oczywiście w katolicyzmie. Zwyczaj odmawiania różańców sięga czasów przed narodzeniem Chrystusa. W 1849 r. odkryto wśród ruin starożytnej Niniwy w ręku niewiasty coś w rodzaju różańca. Posążek pochodził z VIII, a może nawet IX w. przed Chrystusem. “Różańce” stosowali powszechnie w Indiach wyznawcy Wisznu i Siwy, także wyznawcy Buddy, lamowie w Tybecie, a nawet mahometanie w Syrii i północnej Afryce. Różaniec miał też różne formy. W Chinach np. były nim sznury z węzłami (tzw. sznury mnemotechniczne). Podobną formę miały sznury bramińskie. Najstarsza wzmianka o nich pochodzi z II w. po Chrystusie (księga Athararedd). Różaniec indyjskich siwaitów (czcicieli Siwy) miał formę sznurków z nanizanymi perełkami owocu aksza i składał się z 32, 64, 84 lub 108 paciorków. Podobne różańce mieli i mają dotąd mnisi buddyjscy. Różańce te ułatwiały modlitwę, zwłaszcza gdy pewne formuły stale się powtarzały. Czytamy o pierwszych pustelnikach, że wyznaczali sobie do codziennego odmawiania po 100 i więcej Ojcze nasz czy innych pacierzy. Sozomenos i Palladiusz (w. V) podają, że pierwsi chrześcijanie dla łatwiejszego zapamiętania ilości wyznaczonych sobie pacierzy liczyli je na palcach, potem posługiwali się kamykami. Tak czynił św. Paweł Pustelnik, który na 300 kamykach liczył 300 Ojcze nasz. Metodę udoskonalono, posługując się sznurkami z węzłami lub sznurkami z nanizanymi na nich pętelkami czy kawałkami drewna. Taki różaniec miał posiadać św. Pachomiusz (+ 346) i św. Benedykt z Nursji (+ 547). W grobie św. Gertrudy z Nivelles (+ 658) znaleziono sznurek z nawleczonymi kulkami. Byłby to więc najstarszy chrześcijański znaleziony różaniec. Najdawniejszy z zachowanych różańców pochodzi jednak dopiero z XIII w. Znaleziono jego rzeźbę na nagrobku Gerarda, rycerza zakonu templariuszy (+ 1273). Sznur przedstawia 158 nanizanych na nim paciorków. Około roku 1500 pojawiają się różańce, na które składają się paciorki ułożone w dziesiątki. Modlitwą najwcześniej i najpowszechniej odmawianą była Modlitwa Pańska. Kiedy powstały zakony, reguła zobowiązywała kapłanów do codziennego odmawiania 150 psalmów. Braci zakonnych natomiast zobowiązywano do odmawiania 150 Ojcze nasz. Dlatego tak ułożone modlitwy nazywano Psałterzem braci. Tak było u benedyktynów jeszcze w XI, u templariuszy – w XII, a nawet w XIII wieku. Od XII w. rozpowszechnił się w Kościele zwyczaj odmawiania Pozdrowienia Anielskiego. Wprowadzono je najpierw w formie antyfony do oficjum o Najświętszej Maryi Pannie w wieku XI, w tym samym czasie w modlitwie Anioł Pański, wreszcie jako odrębną modlitwę, powtarzaną wiele razy. Składała się ona początkowo jedynie ze słów anioła Gabriela: “Zdrowaś, Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami” (Łk 1, 28). Potem zaczęto dodawać słowa, wypowiedziane do Maryi przez św. Elżbietę: “I błogosławiony owoc żywota Twojego” (Łk 1, 42). Tak było aż do wieku XII. Potem zaczęto dodawać słowa następne: “…Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen”. Od XV w. ta forma przyjęła się już powszechnie w Kościele na Zachodzie. Zatwierdził ją św. Pius V w 1566 r., a w 1568 r. wprowadził ją do brewiarza. Ze średniowiecza pochodzi zwyczaj częstego powtarzania Pozdrowienia Anielskiego. Pustelnik Aybert z Hennegau (+ 1140) miał zwyczaj codziennie odmawiać je 150 razy. Za każdym razem przyklękał, a na końcu padał na twarz. Różaniec w postaci wielokrotnego odmawiania Pozdrowienia Anielskiego upowszechniał św. Dominik Guzman, założyciel Zakonu Kaznodziejskiego (dominikanów), dlatego nazywa się go ojcem różańca do Najświętszej Maryi Panny. Nie jest to jednak ścisłe. Różaniec bowiem w obecnej formie ustalił się dopiero w XV w. dzięki innemu dominikaninowi, bł. Alanusowi a la Roche (van den Clip), który żył w latach 1428-1475. On ustalił nazwę “Psałterz Maryi”, jak też i liczbę 150 Zdrowaś, które podzielił na dekady (dziesiątki), każda przeplatana Modlitwą Pańską. On też założył pierwsze bractwo różańcowe w Douai w 1470 r. W 1464 r. ukazała mu się Maryja. Poleciła mu propagować w swym imieniu różaniec i zakładać bractwa różańcowe. Przekazała mu również 15 obietnic dla tych, którzy będą odmawiać różaniec: Ktokolwiek będzie mi służył przez odmawianie różańca świętego, otrzyma wyjątkowe łaski.Obiecuję moją specjalną obronę i największe łaski wszystkim tym, którzy będą odmawiać różaniec.Różaniec stanie się bronią przeciw piekłu, zniszczy, pomniejszy grzechy, zwycięży heretyków.Spowoduje on, że cnoty i dobre dzieła zakwitną; otrzyma on od Boga obfite przebaczenie dla dusz; odciągnie serca ludu od umiłowania świata i jego marności; podniesie je do pożądania rzeczy wiecznych.Dusza, która poleci mi się przez odmawianie różańca, nie zginie.Ktokolwiek będzie odmawiał różaniec i odda się rozmyślaniu nad jego świętymi tajemnicami, nigdy nie będzie pokonany przez niepowodzenia. Bóg nie będzie karał w swojej sprawiedliwości, nie zginie śmiercią niespodziewaną, jeżeli będzie sprawiedliwym, wytrwałym w łasce Bożej i będzie godnym życia wiecznego.Ktokolwiek będzie miał prawdziwe nabożeństwo do różańca – nie umrze bez sakramentów Kościoła.Wierni w odmawianiu różańca będą mieli w życiu i przy śmierci światło Boże i pełnię Jego łaski.Uwolnię z czyśćca tych, którzy mieli nabożeństwo do różańca świętego.Wierne dzieci różańca zasłużą na wysoki stopień chwały w niebie.Otrzymacie wszystko, o co prosicie przez odmawianie różańca.Wszystkich, którzy rozpowszechniają różaniec, będę wspomagała w ich potrzebach.Otrzymałam od mojego Boskiego Syna obietnicę, że wszyscy obrońcy różańca będą mieli za wstawienników cały Dwór Niebieski w czasie życia i w godzinę śmierci.Wszyscy, którzy odmawiają różaniec, są moimi synami i braćmi mojego Jedynego Syna Jezusa Chrystusa.Nabożeństwo do mojego różańca jest wielkim znakiem przeznaczenia do nieba. Niemniej żarliwie nową formę modlitwy wprowadzali dominikanie: Michał Francois, a przede wszystkim Jakub Spranger (w. XV). Dzięki nim, jak też dzięki poparciu wielu zakonów i hierarchów, modlitwa różańcowa stała się własnością całego Kościoła łacińskiego w wieku XVI, a bractwa różańcowe spotykamy we wszystkich krajach, gdzie tylko dominikanie mieli swoje placówki. Z wolna zaczęto także wprowadzać do różańca tajemnice ku rozważaniu życia Chrystusa Pana i Maryi. W XVI w. ustalono ostatecznie 15 tajemnic i podzielono je na 5 radosnych, 5 bolesnych i 5 chwalebnych. Bulle papieskie, począwszy od papieża Sykstusa IV (+ 1484), wspominają o różańcu złożonym jedynie z 15 Ojcze nasz i 150 Zdrowaś. Dopiero bulla św. Piusa V z 17 marca 1569 r. po raz pierwszy zwraca uwagę, że rozważanie tajemnic z życia Pana Jezusa jest warunkiem koniecznym dla utrzymania odpustów. Ten zwyczaj utrwalił się szczególnie po zwycięstwie w bitwie pod Lepanto 7 października 1571 r., po której Pius V wprowadził święto Matki Bożej Różańcowej. Obok różańca “dominikańskiego” zaczęły pojawiać się przeróżne koronki. Szczególną sławę zdobyły sobie koronki zakonu serwitów i franciszkanów ku czci 7 Boleści i 7 Radości Najświętszej Maryi Panny. Bardzo je propagowali bernardyni, a w Polsce bł. Władysław z Gielniowa (1440-1505). Modlitwę różańcową popularyzowali liczni święci. Św. Stanisław Kostka (+ 1568) prosił, by przy śmierci dano mu do rąk różaniec, bo to najmilsza pamiątka od niebieskiej Matki. Św. Teresa z Avila (+ 1582) jako siedmioletnia dziewczynka z bratem wyszukiwała w ogrodzie ustronie, gdzie odmawiała z nim różaniec. Św. Karol Boromeusz (+ 1584) był jednym z najżarliwszych propagatorów bractw różańcowych. Św. Filip Nereusz (+ 1595) nawet w nocy nie rozstawał się ze swoim różańcem. Św. Franciszek Salezy (+ 1622) i św. Joanna de Chantal (+ 1541) ślubem zobowiązali się do codziennego odmawiania różańca. Św. Józef Kalasanty (+ 1648), św. Jan de la Salle (+ 1719) i św. Jan Bosko (+ 1888) wprowadzili codzienne odmawianie cząstki różańca świętego nie tylko w swoich rodzinach zakonnych, ale także wśród wychowanków. Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort nosił przy sobie stale u pasa duży różaniec, podobnie św. Alfons Liguori (+ 1787). Najwięcej do rozpowszechnienia modlitwy różańcowej w Kościele przyczynili się jednak papieże. Wśród nich pierwsze miejsce ma papież Klemens VIII (+ 1605), który wydał 19 bulli zachęcających wiernych do odmawiania tej modlitwy, oraz papież Leon XIII. W latach 1883-1898 wydał on aż 12 urzędowych pism dotyczących różańca świętego. Można je nazwać encyklopedią różańcową. Łącznie w całym swoim pontyfikacie zostawił on 22 oficjalne dokumenty dotyczące różańca. On też wprowadził nabożeństwa różańcowe w październiku. Pius XI i Pius XII codziennie ze swoimi domownikami odmawiali różaniec. Pius XI wydał osobny dokument O Różańcu Najświętszej Maryi Panny (z 29 września 1937 r.). Papieże Jan XXIII, Paweł VI i Jan Paweł II niejeden raz w swoich publicznych przemówieniach zachęcali wiernych do ukochania tej modlitwy. W 2002 r. Jan Paweł II listem Rosarium Virginis Mariae dołączył do różańca także czwartą część – tajemnice światła (chrzest Chrystusa, pierwszy cud w Kanie Galilejskiej, głoszenie Królestwa i wzywanie do nawrócenia, przemienienie na górze Tabor oraz ustanowienie Eucharystii). Ogłosił także czas od października 2002 do października 2003 Rokiem Różańca Świętego i wezwał wszystkich wierzących do częstszej i bardziej gorliwej modlitwy różańcowej. Do odmawiania różańca kilkakrotnie wzywała także Matka Boża w czasie swych objawień, m.in. w Lourdes (1858), w La Salette, w Fatimie (1917), w Beauraing (1932) i w Banneux (1933). Różaniec nie może zastąpić Mszy świętej czy uczestnictwa w innych celebracjach liturgicznych; nie stanowi konkurencji ani dla Liturgii Godzin, ani dla koronki do Miłosierdzia Bożego, ani dla innych form kultu. Jest natomiast wspaniałym i potężnym sposobem przeżywania naszej wiary w żywej łączności z Maryją, wraz z którą wędrujemy po drogach tajemnic naszego odkupienia. Zachęcamy do wytrwałej modlitwy różańcowej, szczególnie w październiku – powierzajmy Matce Bożej Ojca Świętego i wszystkie bliskie jego sercu sprawy. Za odmówienie w całości (i bez przerwy) przynajmniej jednej części różańca (pięciu dziesiątek) w kościele, kaplicy publicznej, w rodzinie, wspólnocie zakonnej czy pobożnym stowarzyszeniu, połączone z rozmyślaniem nad rozważanymi tajemnicami można uzyskać odpust zupełny (odmówienie poza tymi miejscami lub wspólnotami – odpust cząstkowy). Więcej na temat odpustów i o różańcu – w naszej Czytelni. • Dokumenty i nauczanie papieskie o Różańcu • O historii Różańca • O modlitwie różańcowej • Rozważania tajemnic różańcowych |
*****
WIERSZ O RÓŻAŃCU
W małej izdebce, tuż obok łóżka,
Z różańcem w ręku klęczy staruszka
Czemuż to babciu mówisz pacierze?
Bo ja w ich siłę naprawdę wierzę.Wierzę, że te małe paciorki z dębiny
Moc mają ogromną, odpuszczają winy
Gdy zawiodą lekarze, gdy znikąd pomocy
Ja, grzesznik niegodny, korzystam z ich mocyPierwsza dziesiątka jest za papieża
Niech nami kieruje, Bogu powierza.
Druga w intencji całego Kościoła
Modlitwą silny wszystkiemu podoła.Trzecia za męża, co zmarł i już jest w niebie
A może w czyśćcu, lub większej potrzebie
Czwartą odmawiam w intencji syna…
Przy tych słowach staruszka płakać zaczynaBył dobry chłopak, lecz od ojca pogrzebu
Odwrócił się od Boga, złorzeczył niebu
Nie rozumiał, że Bóg w swojej miłości
Dał wolną wolę dla całej ludzkości.Zaś człowiek dar ten bezcenny i hojny
Zamienił na chciwości, wyzysk i wojny
I teraz, gdy wypadek czy wojenna trwoga
Nie wini siebie, lecz zawsze Boga.Myślałam, że syn, gdy założył rodzinę,
Gdy wziął na ręce swą pierwszą dziecinę,
Zrozumiał swe błędy, cel odnalazł w życiu
Lecz on mimo rodziny, pogrążył się w piciu.Awantury, alkohol, płacz i siniaki
Czemu swym dzieciom los zgotował taki?
Nie było miłości, pieniędzy, jedzenia,
Spokój był tylko, gdy szedł do więzienia.Ja zaś przez lata biorąc różaniec do ręki,
Bogu polecam swych wnucząt udręki,
Lecz syn w nałogu trwał dalej uparty,
Z czwartej dziesiątki robił sobie żarty.„Lepiej piątą odmawiaj sama za siebie
Bo żyjesz tylko o wodzie i chlebie.
Na nic te posty i twoje modły,
Bo los już taki musi być podły.”Płacze staruszka, drżą wątłe ramiona.
Wie, że jest chora, niedługo skona.
Co będzie z synem, z jego rodziną?
Czy znajdą drogę prawdziwą, jedyną?I zmarła nieboga. Wezwano syna
Ten twardo powiedział – nie moja to wina.
Lecz widząc w trumnie matki swej trupa,
Poczuł jak mu pęka na sercu skorupa.Zobaczył różaniec swej zmarłej matki,
W miejscu czwartej dziesiątki zupełnie gładki.
Nie ma paciorków – patrzy i nie wierzy,
Palcami starte od milionów pacierzy.Tylko piąta dziesiątka była jak nowa,
Przypomniał swe kpiące o niej słowa.
Na palcach zobaczył od łańcuszka rany,
Wybacz mi – krzyknął – Boże mój kochany!Ożyło w końcu syna sumienie,
Przysięgam ci matko, że ja się zmienię.
Całował zimne swej matki dłonie,
Twarz łzami zoraną i siwe skronie.Rzucił nałogi, oddał się Bogu,
Szczęście gościło w ich domu progu.
I codziennie wieczorem, całą rodziną,
Różaniec mówili za matki przyczyną..
wiersz Jacka Daniluka z książki “Jego śladem” dedykowany św. Janowi Pawłowi II
__________________________________________________________________________________________________________________________
*****
o. Gabriele Amorth:
Różaniec wywołuje paniczny strach u demona
Zmarły w 2016 roku egzorcysta Watykanu, jeden z najpopularniejszych duchownych, którzy stawali na froncie walki z szatanem, ojciec Gabriele Amorth przekonuje w swojej książce, że tylko jedna modlitwa wywołuje paniczny strach u demona – różaniec.
Różaniec to potężny egzorcyzm – nie ma wątpliwości ojciec Gabriele Amorth. W świecie, w którym rządzi kozetka i tysiące – nierzadko sprzecznych – porad psychologów, słynny egzorcysta w książce „Mój różaniec” podsuwa nam niezawodny sposób rozwiązania wielu problemów duchowych. Te bowiem często rzutują na naszą kondycję psychiczną i fizyczną. Jak twierdzi watykański egzorcysta, żadna modlitwa, którą odmawia nie ma tak wielkiej mocy przepędzania złego ducha, co różaniec.
Uznany autorytet w walce z demonami, ojciec Amorth udowadnia więc w swojej książce, że modlitwa Maryjna jest najpotężniejszym egzorcyzmem, zaś poprzez rozważanie tajemnic różańcowych, możemy odkrywać po raz kolejny ewangeliczną Dobrą Nowinę. Jeśli zatem poszukujemy rozwiązania wielu problemów wewnętrznych, trapią nas natrętne myśli lub czujemy się zagubieni i przygnieceni licznymi codziennymi sprawami, różaniec – udowadnia słynny egzorcysta – może stanowić wielką pociechę, a nawet darować nam uzdrowienie zarówno duchowe, jak i fizyczne.
W książce, obok porad dotyczących tego, w jaki sposób zmagać się z zagrożeniami w życiu duchowym przy pomocy modlitwy różańcowej, znajdują się również niezwykłe rozważania, napisane przez ojca Amortha. Pozwalają one nie tylko odkrywać i przeżywać Ewangelię podczas modlitwy Maryjnej, ale również lepiej pojąć tajemnicę życia Matki naszego Boga.
o. Gabriele Amorth, Mój różaniec, Wydawnictwo Esprit 2016
______________________________________________________________________________________________________________
Zachęta do podjęcia modlitwy w intencji
DUCHOWEJ ADOPCJI POCZĘTEGO DZIECKA
Matka Boża z Guadalupe – Patronka poczętego życia
Zwykle Duchową Adopcję rozpoczynamy od złożenia przyrzeczenia, które powinno być składane w sposób uroczysty w kościele. Ale można również składać przyrzeczenie adopcyjne prywatnie, przed Krzyżem albo wizerunkiem Matki Bożej.
ROTA PRZYRZECZENIA DUCHOWEJ ADOPCJI:
Najświętsza Panno, Bogurodzico Maryjo,
wszyscy Aniołowie i Święci.
Wiedziony pragnieniem niesienia pomocy
nienarodzonym, postanawiam mocno i przyrzekam,
że od dnia ………………………………
biorę w duchową adopcję jedno dziecko,
którego imię jedynie Bogu jest wiadome,
aby przez 9 miesięcy, każdego dnia,
modlić się o uratowanie jego życia
oraz o sprawiedliwe i prawe życie po urodzeniu. Amen
Każdego dnia moimi zobowiązaniami adopcyjnymi będą:
• jedna Tajemnica Różańca Świętego
• moje dobrowolne postanowienia
• oraz poniższa modlitwa “Panie Jezu”:
TEKST CODZIENNEJ MODLITWY “PANIE JEZU”:
Panie Jezu za wstawiennictwem Twojej Matki Maryi, która urodziła Cię z miłością oraz za wstawiennictwem świętego Józefa, “Człowieka Zawierzenia”, który opiekował się Tobą po urodzeniu, proszę Cię w intencji tego nienarodzonego dziecka które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady i które duchowo adoptowałem. Proszę, daj rodzicom tego dziecka miłość i odwagę, aby zachowali je przy życiu, które Ty sam mu przeznaczyłeś. Amen.
Duchowa adopcja może być podjęta jeden raz, ale może być podejmowana cyklicznie co 9 miesięcy, jednak zawsze po wypełnieniu poprzednich zobowiązań. Każdorazową nową Duchową Adopcję powinno poprzedzać nowe przyrzeczenie.
Adoptujemy każdorazowo tylko jedno nieznane nam dziecko zagrożone aborcją. Pan Bóg-Dawca Życia zna jego imię i sam nam je wybiera.
Postanowienia dodatkowe (dodatkowe praktyki) są uzupełnieniem Duchowej Adopcji. Są dobrowolne. Praktykowane ich może powiększyć nasze pragnienie zadośćuczynienia, dziękczynienia i wyproszenia łask u Bożej Opatrzności. Żeby podjęte postanowienia praktyk skutecznie i do końca wykonać, najlepiej jest podjąć jedną lub najwyżej dwie praktyki.
Może się zdarzyć, że zapomnimy lub zaniedbamy nasze zobowiązania adopcyjne. Długa przerwa, na przykład miesięczna, przerywa Duchową Adopcję i wymaga podjęcia jej od początku. Należy wtedy odbyć spowiedź, ponowić przyrzeczenia i starać się je dotrzymać. W wypadku krótkiej przerwy należy Duchową Adopcje kontynuować, przedłużając praktykę o ilość dni opuszczonych.
*****************************************************************
Oszukiwanie natury
Myśl wyrachowana: Gdy przyjemność staje się celem, cel staje się niczym.
Gdy Wanda Półtawska obchodziła setną rocznicę urodzin, „Newsweek” uczcił ten jubileusz artykułem zatytułowanym: „To »przyjaciółka Jana Pawła II« odpowiada za patologiczny stosunek kościoła do seksu”.
Autorzy, Stanisław Obirek i Artur Nowak, rozwinęli swą myśl, stwierdzając, że „Kościół zdradził własne idee, redukując rolę kobiet do funkcji rozrodczych, stygmatyzując poczuciem winy seksualny wymiar życia ludzkiego”. Według nich duży wpływ na to miała właśnie Wanda Półtawska.
Jedna kobieta wywarła taki wpływ na Kościół… no, no. Mnie jednak zastanawia, jak to w ogóle było możliwe, bo skoro Kościół zredukował rolę kobiet do funkcji rozrodczych, to jakim cudem Wanda Półtawska takowy wpływ na tenże Kościół wywarła? Funkcjami rozrodczymi?
Ale niech tam. Tylko co to właściwie ma znaczyć, że Kościół „stygmatyzuje poczuciem winy seksualny wymiar życia ludzkiego”? Żeby powtarzać takie rzeczy, trzeba być ignorantem albo świadomie szerzyć dezinformację. W tym przypadku z ignorancją raczej nie mamy do czynienia. Wystarczy pobieżnie znać stanowisko Kościoła w tej kwestii, żeby wiedzieć, że w swoim nauczaniu traktuje on seksualność z najwyższym szacunkiem – i właśnie dlatego sprzeciwia się sprowadzaniu jej do roli dostarczyciela przyjemności. I to jest prawdziwe redukowanie roli kobiet (mężczyzn zresztą też): mają być narzędziami osiągania doznań. Nic ponadto.
Nie jest tak? Przecież „edukacja seksualna” w wydaniu liberałów koncentruje się niemal wyłącznie na nauczaniu technik seksualnych dla uzyskania „satysfakcji” i na sposobach uniknięcia wpisanych w naturę skutków takich zachowań. „Funkcje rozrodcze” kobiet i mężczyzn, o ile w tej optyce w ogóle się pojawiają, są jedynie powodem, żeby się przed nimi „zabezpieczyć”.
To nie Kościół zapomniał, czym jest seksualność – to świat o tym zapomniał. Do tego stopnia, że stwierdzenie „seks zaistniał po to, żeby były dzieci”, budzi dziś pusty śmiech. A przecież to rzecz najoczywistsza. Nie po to w naturze istnieje wzajemne przyciąganie się przedstawicieli odmiennych płci, żeby im było „fajnie” i już. Tak bez celu. Przyjemność wpisana w dążenia seksualne to genialny mechanizm, który ma skłaniać do spłodzenia potomstwa. Przyjemność jest jak miąższ owocu, który zjadamy, uwalniając pestkę, z której ma szanse powstać nowy organizm. Tymczasem współcześnie dochodzi do samobójczego oddzielania przyjemności od celowości. Dla większej przyjemności niszczy się celowość. Przybywa miąższu, a pestki zaczynają zanikać. Już widzimy, jak skutkują próby oszukania natury: jako społeczeństwo jesteśmy coraz grubsi i wymieramy.
Jeśli Kościół przed tym ostrzega, to nie „stygmatyzuje poczuciem winy”, tylko przedstawia niezaprzeczalne fakty. Jeśli ktoś z tego powodu czuje się winny, to może ma powód?•
Nie ma, więc jest
W „Krytyce Politycznej” tak napisali o Marszu Niepodległości: „Nie spalono nikomu mieszkania, nie zdewastowano Empiku, nie zaatakowano sqatu ani nie wyrwano świeżo posadzonych drzewek. I to w kontekście aktualnej sytuacji politycznej powinno nas najbardziej martwić”. Pewnie mają rację, bo jak stwierdzono w TVN, „marsz był najspokojniejszy od wielu lat, ale musimy pamiętać, że to nadal marsz nienawiści”. Na czym więc polega ta nienawiść? Na tym, że jej nie widać. Bo gdyby ją było widać, toby jej nie było. Jeśli ktoś tego nie rozumie, niech spojrzy na sytuację odwrotną – na przykład na manifestacje tzw. strajku kobiet: wrzask, wulgaryzmy, dewastacje, obrażanie funkcjonariuszy, a nawet ataki fizyczne. I co? I marsz miłości.•
Troszczą się
Parlament Europejski uczcił nasze Święto Niepodległości kolejną rezolucją przeciw Polsce (zapewne w ramach wsparcia w obliczu prób forsowania granicy). Kolejny raz PE przekroczył swoje kompetencje, wzywając Polskę do legalizacji aborcji (nazywając ją prawem człowieka), a jej ograniczenie nazywając naruszeniem praworządności. Eurodeputowani powtórzyli też stare kłamstwa o „strefach wolnych od LGBT” i dorzucili nowe: o morderczych dla polskich kobiet skutkach orzeczenia TK o niekonstytucyjności aborcji eugenicznej. Przy okazji sam skład TK określili jako niezgodny z prawem. I niech ktoś jeszcze mówi, że dla Zachodu Polska nie jest ważna.•
Franciszek Kucharczak/Gość Niedzielny
_____________________________________________________
************************************************************************************************************
Bł. Ksiądz Kardynał Stefan Wyszyński w obronie poczętych dzieci
***
Prymas Tysiąclecia w swoich przemówieniach często nawiązywał do ochrony poczętego życia. Był świadkiem jak w 1956 roku komuniści wprowadzili prawo do aborcji na życzenie, w wyniku której dokonano ok. 20 mln aborcji. Wielokrotnie apelował o zaprzestanie tego procederu i szacunek wobec dziecka w łonie matki. Oto kilka cytatów Prymasa Tysiąclecia, które świadczą o wielkiej trosce do nienarodzonych dzieci.
„Matka ma prawo do swego ciała, ale nie ma prawa do poczętego dziecięcia, bo ono jest własnością Boga i narodu.”
„Obudźcie się! Ratujcie życie! Wszak chodzi tu o życie narodu! Zginajcie kolana przed każdym rodzącym się życiem, przed każdym dziecięciem”
„Jeżeli najbardziej niewinne i bezbronne dziecko nie może czuć się bezpiecznie w jakimś społeczeństwie, wówczas już nikt bezpiecznie czuć się w nim nie może!”
„Największym szczęściem jest dziecko! Może stu inżynierów postawić tysiące kombinatów fabrycznych, ale żadna z tych budowli nie ma w sobie życia wiecznego. A małe niemowlę, które wyda na świat mocami Bożymi matka, ma w sobie życie wieczne.”
„Pamiętajcie, nowa Polska nie może być Polską bez dzieci Bożych! Polską niepłodnych lub mordujących nowe życie matek! Polską pijaków! Polską ludzi niewiary, bez miłości Bożej! Nie może być ojczyzną ludzi bez wzajemnej czci jedni dla drugich, bez ducha ofiary i służby, bez umiejętności dzielenia się owocami pracy z tymi, którzy sami nie są w stanie zapracować na życie i utrzymanie.”
„Jaka jest rodzina domowa, taka też będzie rodzina ojczysta. Jeśli nie będą umieli uszanować maleńkiego życia, które się rodzi w komórce życia domowego, nie uszanują i życia obywateli, bo nauczą się mordować już w rodzinach. W ten sposób zamiast społeczności życiodajnej, będzie się wyrabiać społeczność morderców. Będzie to naród samobójczy (…). Taki naród się skończy.”
„Prawo do życia musi każdy uszanować: rodzice, Naród, społeczeństwo, Państwo i Kościół. Nikt nie może go pogwałcić, choćby dotyczyło istoty, która kryje się jeszcze pod sercem matki, bo już jest ona człowiekiem (…). Ta maleńka istota ma pełne prawo do życia i nikt, bez odpowiedzialności za zwykłe zabójstwo, nie może tego prawa naruszyć!”
„Każde tak zwane prawo, które daje komukolwiek możliwość dysponowania i przesądzania o ludzkim życiu, jest bezprawiem. Każdy czyn, który zmierza wprost do zniszczenia i przekreślenia prawa człowieka do życia jest zwykłą zbrodnią.”
„Wszelkie działanie przeciwko rozpoczętemu życiu jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury! (…) Nikt nie może bezkarnie pozbawiać życia kształtującej się dopiero istoty ludzkiej, zwłaszcza, że jest ona bezbronna.”
„Wszelkie działanie przeciwko rozpoczętemu życiu – nauczał Prymas Tysiąclecia – jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury! Powstające pod sercem matki nowe życie nie należy do niej. Jest ono własnością nowego człowieka! Nikt nie może bezkarnie pozbawiać życia kształtującej się dopiero istoty ludzkiej, zwłaszcza, że jest ona bezbronna. Musi więc mieć swoich obrońców. Obrońcą jest sam Bóg, który się upomni o to życie…”
Katolicka Agencja Informacyjna
************************************************************************
“W Chrystusie cierpi Bóg odrzucony przez swe stworzenie”
***
Przypominamy ważne słowa św. Jana Pawła II o miłości, krzyżu i cierpieniu. (GOŚĆ NIEDZIELNY)
*Nie ma zła, z którego Bóg nie mógłby wyprowadzić większego dobra. Nie ma cierpienia, z którego nie mógłby uczynić drogi prowadzącej do Niego (“Pamięć i tożsamość”).
*Cierpienie ma służyć nawróceniu, czyli odbudowaniu dobra w podmiocie, który w wezwaniu do pokuty może rozpoznać Miłosierdzie Boże. Pokuta ma na celu przezwyciężenie zła, które pod różną postacią drzemie w człowieku, oraz ugruntowanie dobra zarówno w nim samym, jak też w stosunkach z innymi, a zwłaszcza z Bogiem (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Krzyż Chrystusa rzuca tak przenikliwie zbawcze światło na życie człowieka, a w szczególności na jego cierpienie, ponieważ przez wiarę trafia do niego wespół ze Zmartwychwstaniem: tajemnica pasyjna zawarta jest w tajemnicy paschalnej. Świadkowie męki Chrystusa są zarazem świadkami Jego Zmartwychwstania. Pisze Paweł: “bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim… przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach – w nadziei, że upodobniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych” (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Uczestnicy cierpień Chrystusowych mają przed oczyma paschalną tajemnicę Krzyża i Zmartwychwstania. W tajemnicy tej Chrystus zstępuje niejako do ostatecznych granic słabości i obezwładnienia człowieka – wszak kona przybity do Krzyża. Jeśli równocześnie w słabości tej dopełnia się Jego wyniesienie, potwierdzone mocą Zmartwychwstania, to znaczy, że słabości wszelkich cierpień człowieka może przeniknąć ta sama Boża moc, która objawiła się w Krzyżu Chrystusa. W tym zrozumieniu: cierpieć – to znaczy stawać się jakby szczególnie podatnym, szczególnie otwartym na działanie zbawczych mocy Boga, ofiarowanych ludzkości w Chrystusie. W Nim Bóg potwierdził, że chce działać szczególnie poprzez cierpienie, które jest słabością i wyniszczeniem człowieka – i chce w tej właśnie słabości i wyniszczeniu objawiać swoją moc (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Poprzez wieki i pokolenia stwierdzono, że w cierpieniu kryje się szczególna moc przybliżająca człowieka wewnętrznie do Chrystusa, jakaś szczególna łaska. tej łasce zawdzięcza swoje głębokie nawrócenie wielu świętych, jak choćby św. Franciszek z Asyżu czy św. Ignacy Loyola i wielu innych (List Apostolski Salvifici Doloris).
*W Krzyżu Chrystusa nie tylko Odkupienie dokonało się przez cierpienie, ale samo cierpienie ludzkie zostało też odkupione (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Cierpienie nie jest karą za grzechy ani nie jest odpowiedzią Boga na zło człowieka. Można je zrozumieć tylko i wyłącznie w świetle miłości Bożej, która jest ostatecznym sensem wszystkiego, co na tym świecie istnieje. (…) Trzeba zawierzyć Bożej Miłości, jak dziecko (Olsztyn, 6 czerwca 1991).
*Cierpienie ukrzyżowanego Boga nie jest tylko jakimś rodzajem cierpienia pośród innych, mniejszym czy większym bólem, lecz nieporównywalną miarą cierpienia. Chrystus, cierpiąc za nas wszystkich, nadał cierpieniu nowy sens, wprowadził je w nowy wymiar, w nowy porządek: w porządek miłości (“Pamięć i tożsamość”).
*W odkupieńczej perspektywie męka Chrystusa poprzedza zmartwychwstanie. A więc również i ludzie są włączeni w tajemnicę Krzyża, by uczestniczyć z radością w tajemnicy zmartwychwstania. (…) Nie można zrozumieć tego błogosławieństwa, jeśli się nie uzna, że życie ludzkie nie ogranicza się do czasu spędzonego na ziemi, ale zwrócone jest całkowicie ku doskonałej radości i pełni życia w wieczności (Katechezy – Kościół, 27 kwietnia 1994).
*Oto paradoksalna tajemnica miłości: w Chrystusie cierpi Bóg odrzucony przez swe stworzenie: “nie wierzą we Mnie”! I równocześnie z głębi tego cierpieniu, a pośrednio – z głębi grzechu, że “nie uwierzyli” – Duch wyprowadza nową miarę obdarowania człowieka i stworzenia od początku. W głębi tajemnicy Krzyża działa Miłość, która przywodzi człowieka na nowo do uczestnictwa w życiu, jakie jest w Bogu samym (Encyklika Dominum et Vivificantem).
********************************
Modlitwa rodziców, winnych zabójstwa nienarodzonych dzieci
21 sierpnia 2020 by wobroniewiary
Autor: kapłan chcący zachować anonimowość, dobrze znany redakcji strony „w obronie wiary”
MODLITWA RODZICÓW, WINNYCH ZABÓJSTWA
NIENARODZONYCH DZIECI
Boże, nasz kochany Ojcze!
Przychodzimy do Ciebie z wielkim bólem, ze złamanym sercem, z głębokim smutkiem. Nasza dusza nie przestaje płakać, a nasz wzrok jest spuszczony i nie mamy odwagi spojrzeć Ci w oczy. Naruszyliśmy Twoje przykazanie NIE ZABIJAJ!
Matko Najświętsza, Matko Miłosierdzia, ucieczko grzeszników, oręduj za nami u Boga. Bóg Ci niczego nie odmawia, gdyż i Ty nigdy Mu niczego nie odmówiłaś. On ustanowił Cię Bramą Nieba, więc w Tobie i w Twej modlitwie pokładamy nadzieję. Przeprowadź nas nad otchłanią grzechu i zła, uproś nam Boże Miłosierdzie, zanim nie staniemy przed Sędzią Sprawiedliwym.
Bardzo pobłądziliśmy! Nie jest prawdą, że istnieje jakiś „ślepy los”, „przeznaczenie”, i nikt się przed nim nie uchroni – „jeśli ma spotkać go zło, to go spotka, jeśli ma wypełnić dobro, to je wypełni”. Ty stwarzasz, Boże, każde swoje dziecko do szczęścia, tak ziemskiego jak i wiecznego, dla każdego z nich masz swój wspaniały plan i powołanie, jednak dla jego wypełnienia każdy ma współpracować z Tobą w sposób wolny, wybierając dobro i odrzucając zło. Także nasze dziecko otrzymało dar powołania, którego nie znamy. My jednak nadużyliśmy swojej wolności, podnosząc na nie rękę i odbierając mu życie, a przez to nie pozwalając mu tego powołania wypełnić, choć tyle małżeństw bezdzietnych chętnie zapewniłoby mu przyszłość. Zdążyło zaledwie złożyć Ci ofiarę z doznanej męczarni i okrutnej śmierci. Ponieważ stwarzasz od razu duszę człowieka jako dorosłą, dziecko miało pełną świadomość tego co się dzieje i było zdolne do złożenia takiej ofiary. Mamy nadzieję, że ginąc nie zaniosło przed Twój tron oskarżenia przeciwko nam, tylko modlitwę o przebaczenie i miłosierdzie, i nadal tę modlitwę za nas zanosi – o nią je prosimy.
Nasz Ojcze, Ty nie brzydzisz się żadnym ze swoich dzieci, nawet najbardziej brudnym i grzesznym. Przychodzimy więc do Ciebie z wielką ufnością i świadomością faktu, że im dalej od Ciebie odeszliśmy, tym bardziej cieszy Cię nasz powrót. Przeżywasz radość, gdy możesz przebaczyć, widząc szczery żal oraz mocne postanowienie poprawy, a także wolę wynagrodzenia dobrem za popełnione zło. Na pewno to wszystko widzisz w naszym sercu. Błagamy Cię, byś nie tylko przyjął nas na nowo w swoje ramiona, ale także umożliwił nam życie miłe Tobie i obfitujące w jak największe zasługi.
Dodaje nam odwagi, a nawet pociesza nas ogrom Twojego Miłosierdzia. Gdy komuś zło przebaczasz, czynisz to w sposób całkowity i pełny i patrzysz odtąd na niego tak, jakby wcale tego zła się nie dopuścił! Wymazujesz je ze swej pamięci i z serca i nie chcesz już do niego powracać, a na nas patrzysz jak na świętych… Pozostaje nam już tylko wyrównywanie naruszonego porządku czynieniem dobra, czy to na ziemi, czy w Czyśćcu. Jakie to dla nas szczęście! Chętnie włączymy się w dzieło duchowej adopcji dziecka poczętego, swoją codzienną modlitwą wypraszając szczęśliwe narodziny jakiegoś maleństwa, którego matka nie kocha i chciałaby je zabić w swoim łonie. Naszej pomocy potrzebują także biedne rodziny, wśród nich wielodzietne.
Chociaż jesteśmy na drodze nawrócenia, piekielny oskarżyciel nadal trzyma swój pazur na ranie naszego serca i wciąż ją rozdrapuje. Kiedyś, przed grzechem zabójstwa, kusił nas do bagatelizowania i pomniejszania zła, podsuwał rzekome usprawiedliwienia, by zdławić głos ostrzegającego nas sumienia. Teraz natomiast – wprost przeciwnie: wyolbrzymia zło, ukazuje je jako „niewybaczalne” i wmawia nam, że zawsze w Twoich oczach będziemy przestępcami i nie możemy liczyć na Twoje Miłosierdzie! Nie chcemy być jego niewolnikami, nie pozwolimy mu dalej na wchodzenie między Ciebie a nas i na zatruwanie nam życia. Przezwyciężymy te jego ataki potężną modlitwą uwielbienia Ciebie i dziękczynienia za Twoją dobroć. Taką modlitwą przepełnione jest całe Niebo, niech więc nasz głos złączy się z głosami Aniołów i Świętych. Prostujemy się więc przed Twoim Obliczem, unosimy głowę, podnosimy wzrok, dotąd ze wstydem spuszczany, i wznosimy w górę serce. Alleluja – chwalmy Pana! Hosanna na wysokości!
Ufamy, że spotkamy nasze dziecko w chwale Nieba i na wieki będziemy razem z nim szczęśliwi tam, gdzie wszelkie zło zostało zapomniane, a dobro rozkwitło w całej swej pełni.
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
************************************************************************************************************
Matka Boża z Guadalupe, patronka nienarodzonych
Cud w Guadalupe
***
Nagle z obrazu Matki Bożej wydobyło się światło, które przybrało kształt ludzkiego embrionu. Pielgrzymi nie mogli uwierzyć własnym oczom. Wydawało im się, że widzą Jezusa w łonie Maryi.
Wszystko to działo się 30 kwietnia 2007 roku podczas Mszy św. w intencji dzieci zabitych przed narodzeniem, odprawianej w meksykańskim sanktuarium maryjnym w Guadalupe.
Zjawisko niewytłumaczalne
Niezwykłe wydarzenie opisuje na swojej stronie internetowej (www.acimps.org) Francuskie Stowarzyszenie Katolickich Pielęgniarek i Lekarzy, zwracając uwagę na podobieństwo zjawiska do obrazu powstającego podczas badań echograficznych płodu.
Ks. José Luis Guerrero Rosado, kanonik bazyliki w Guadalupe i dyrektor Wyższego Instytutu Studiów Guadalupiańskich, przestrzega jednak przed pochopnym nazywaniem zaobserwowanego zjawiska cudem. Na stronie internetowej sanktuarium (www.virgendeguadalupe.org.mx) określa krążące w Internecie doniesienia na ten temat mianem sensacyjnych. Wskazuje, że jedyne, co na razie wiadomo, to fakt, że przed wizerunkiem Matki Bożej pojawiło się światło, niewytłumaczalne w sposób naturalny. Argumentuje jednak, że brak naturalnego wyjaśnienia zjawiska nie oznacza jeszcze, że dokonał się cud. Zauważa zarazem, że w sprawie tej nie wypowiedziały się jeszcze ani władze sanktuarium, ani archidiecezja Miasta Meksyk, na której terenie się ono znajduje.
Lewica zrobiła swoje
W ostatnich tygodniach w Meksyku wielkie emocje wzbudzała dyskusja o aborcji. 25 kwietnia władze Miasta Meksyk zalegalizowały aborcję na życzenie kobiety w ciągu trzech pierwszych miesięcy ciąży. Decyzję tę poprzedziły manifestacje jej przeciwników i zwolenników.
Meksyk to drugi pod względem ludności katolicki kraj na świecie, a jego stolica jest największym miastem świata (prawie 25 milionów mieszkańców). Większość z nich to katolicy, ale władzę w mieście sprawuje lewicowa Partido de la Revolución Democrática (PRD). Burmistrz Marcelo Ebrard nie przejął się ani protestem Kościoła, ani manifestacjami przeciwników zmiany prawa.
Leszek Śliwa/Gość Niedzielny
_________________________________________________________________________________________________________
10 tysięcy róż i Różańców dla Nancy Pelosi. Katolicy modlą się i poszczą za nawrócenie aborcjonistki
Amerykańscy katolicy odpowiedzieli na wezwanie metropolity San Francisco, abp Salvatore Cordileone, podejmując post i modlitwę w intencji nawrócenia zdeklarowanej aborcjonistki Nancy Pelosi. Spikerka Izby Reprezentantów, podobnie jak prezydent Joe Biden, nazywa się „katoliczką” i bezpardonowo ogłasza, iż posiada niczym nie zachwiane prawo do przyjmowania Komunii Świętej.
Nancy Pelosi to jedna z pierwszych osób w Stanach Zjednoczonych, a jednocześnie jedna z bardziej radykalnych zwolenniczek „prawa” do zabijania nienarodzonych. Choć sama jest matką pięciorga dzieci, to od lat optuje za aborcją, również w późnych etapach ciąży, a w ostatnim czasie „zasłynęła” propagowaniem tzw. Ustawy o prawach reprodukcyjnych kobiet, której intencją było wprowadzenie nieograniczonej swobody uśmiercania poczętych dzieci.
Na jej aborcyjną działalność zareagował abp Salvatore Cordileone, ordynariusz diecezji, której podlega Pelosi. Hierarcha wezwał spikerkę do nawrócenia, a katolików do postu i modlitwy różańcowej w tej intencji. Akcję podjął amerykański Instytut Benedykta XVI, który obecnie koordynuje jej ostatni element, jakim jest wysyłka róż do Waszyngtonu. Każda z 16 tysięcy osób, która włączyła się w inicjatywę, to jedna róża zakupiona dla Nancy Pelosi. Obecnie trwa przeliczanie róż i policzono ich ponad 10 tys.
Jak informują organizatorzy, pierwsze kwiaty trafiły pod budynek Kongresu w Waszyngtonie 12 grudnia. – Święto Matki Bożej z Guadalupe, patronki nienarodzonych, jest odpowiednim dniem, aby wysłać deszcz róż do spikerki Pelosi. Każda reprezentuje katolika modlącego się i poszczącego w intencji nawrócenia Nancy Pelosi na Ewangelię Życia – powiedział abp Cordileone.
– To właśnie oznacza równość: każde ludzkie życie jest równie święte. Spikerko Pelosi, kochamy cię. Nie jest za późno: wybierz życie – tak metropolita San Francisco zwrócił się do proaborcyjnej polityk. Z kolei dyrektorka Instytutu Benedykta XVI podkreśliła, że inicjatywa ma charakter modlitwy przebłagalnej, a nie wiecu politycznego. – Mamy nadzieję, że Matka Najświętsza poruszy jej matczyne serce, jak to pięknie ujął Arcybiskup [Cordieleone], aby objęła ona swoim współczuciem i szacunkiem dla równej godności wszystkich ludzi również dzieci w łonach matek – powiedziała.
źródło: catholicnewsagency.com/PCh24pl
***************************************************
100 rocznica legalizacji aborcji na świecie
– 2,5 miliarda ofiar
18 listopada 1920 roku w Związku Radzieckim oficjalnie wprowadzono zabijanie nienarodzonych dzieci. Zgodnie z wyliczeniem szacunkowym w ciągu ostatniego stulecia w łonach matek zginęło co najmniej dwa i pół miliarda dzieci – informuje Ewa Kowalewska z Human Life International Polska.
***
– 18 listopada 2020 roku mija niechlubna, setna rocznica legalizacji aborcji w wymiarze międzynarodowym – informuje w specjalnym komunikacie w imieniu Human Life International Polska – Klub Przyjaciół Ludzkiego Życia Ewa H. Kowalewska.
Aborcja 18 listopada 1920 roku została wprowadzona w Związku Radzieckim decyzją Narodowych Komisji Ochrony Zdrowia pt. „O ochronie zdrowia kobiet w sowieckich szpitalach”, co było zgodne z założeniami programowymi Lenina z 1913 roku. Pisał on wówczas: „klasa robotnicza potrzebuje koniecznej zmiany wszystkich ustaw, które zakazują aborcji i antykoncepcji”. – Ten właśnie program był realizowany przez władzę komunistyczną po objęciu przez niego władzy podczas Rewolucji Październikowej w Rosji – mówi Ewa Kowalewska zwracając uwagę, że komunizm uznaje niszczenie życia, tradycyjnej rodziny oraz wiary chrześcijańskiej za największe „osiągnięcia” rewolucji bolszewickiej. – Fakt ten jednoznacznie pokazuje, że propagowanie przerywania ciąży wyrasta z ideologii marksistowskiej – dodaje prezes Human Life International Polska.
Z czasem kolejne kraje przyjmowały ustawodawstwo aborcyjne. Najpierw pod przymusem zrobiły to republiki ZSRR: Białoruś, Kazachstan, Turkmenistan, a w 1921 roku Ukraina, Gruzja, Armenia. Po II wojnie światowej tą samą drogą poszły: Szwecja (1946) i Japonia (1948). W latach 1955 – 57 ustawodawstwo to narzucono krajom przyłączonym do Związku Radzieckiego takim jak: Litwa, Łotwa i Estonia. Następnie pod naciskiem Rosji Sowieckiej zmieniono prawo w krajach tzw. bloku wschodniego: w Bułgarii, na Węgrzech, w Polsce, Słowacji, Czechach i Rumunii (1956 rok). W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku kolejno legalizowały aborcję kraje Europy Zachodniej i Azji. W USA stało się to w 1973 roku na podstawie precedensu sądowego Roe przeciwko Wade.
– Zgodnie z wyliczeniem szacunkowym w ciągu ostatniego stulecia w łonach matek zginęło co najmniej dwa i pół miliarda dzieci – informuje Ewa Kowalewska zaznaczając, że ze względu na szokującą wielkość liczby aborcji wiele osób podaje zaniżone statystyki. Tymczasem Światowa Organizacji Zdrowia od lat siedemdziesiątych oficjalnie szacuje liczbę aborcji na świecie na ok. 50 mln rocznie. – Obecnie zarówno agendy ONZ, jak rządy licznych krajów promują aborcję pod hasłem promocji zdrowia reprodukcyjnego i rozszerzają jej dostępność. Wywierają też potężne naciski na kraje słabo uprzemysłowione, aby w ramach pomocy humanitarnej wprowadzały aborcję w ramach usług zdrowotnych wbrew woli rządów i obywateli, np. w Ameryce Południowej – komentuje Ewa Kowalewska i dodaje, że ta smutna rocznica powinna skłaniać do poważnych przemyśleń, a osoby wierzące do modlitwy ekspiacyjnej za przelaną rzekę krwi.
Kościół katolicki w Kazachstanie podejmuje taką modlitwę we wszystkich parafiach stołecznej diecezji Astany w niedzielę 22 listopada, w uroczystość Chrystusa Króla. Podobną modlitwę podejmuje też Kościół katolicki w Rosji. W katedrze w Moskwie adoracja Najświętszego Sakramentu będzie trwała nieustannie przez 36 godzin w dniach 19-21 listopada. Na Białorusi modlitwa ekspiacyjna będzie się odbywać kolejno w wybranych parafiach wszystkich diecezji od godz. 18:00 w dniu 19 listopada do 9:00 rano 21 listopada. Można się też przyłączyć do modlitwy na żywo w Witebsku lub Mohylewie. Dołącza także Ukraina i Litwa. Modlić się będą w Austrii i we Francji. W USA przyłącza się centrala HLI z prezydentem ks. Bouquet.
Ewa Kowalewska zwraca uwagę, że Polska wyprzedziła wszystkich, gdyż modlitwa przebłagalna za grzech aborcji płynęła w dniach 1-8 listopada br. w ramach Różańca do Granic Nieba.
Tygodnik Niedziela/KAI.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Dom zakonny stanął obok Planned Parenthood i spadła liczba aborcji
fot. Exe Lobaiza / Cathopic
***
W Saint Louis naprzeciwko kliniki Planned Parenthood znajduje się klasztor Sióstr Franciszkanek od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej. Jak zaznaczają siostry, od czasu, gdy dom zakonny znajduje się w tym miejscu, liczba przeprowadzanych aborcji w klinice spadła.
Klasztor, noszący imię patronki obrońców życia, Naszej Pani z Guadalupe, został założony w 2017 r. za aprobatą miejscowego biskupa, po tym, jak kilka katolickich małżeństw zaproponowało budowę kaplicy w pobliżu placówki Planned Parenthood. Jest miejscem, gdzie mogą spotykać i modlić się osoby działające w ruchach pro-life. Siostry towarzyszą poprzez modlitwę i gościnność wszystkim, którzy włączają się w budowanie społeczności broniącej życia. „Ludzie pytają: co robisz cały dzień? Odpowiadam wtedy: otwieram drzwi, gdy ktoś przyjdzie. Dzwonek do drzwi dyktuje nam to, co robimy” – mówi s. Ann Hall.
Klasztor jest swoistą przystanią, do której zawsze mogą przyjść osoby chcące wesprzeć działania za życiem. Pomaga ludziom zbierać się razem. „W pewnym sensie jest to lodołamacz, który pozwala poznać ludzi i zachęca ich, by przyszli ponownie” – kontynuuje s. Hall. Ci, którzy są zbyt nieśmiali, by modlić się w intencji obrony życia pod samą kliniką, mogą przejść przez ulicę i modlić się w klasztornej kaplicy. Kilka razy w miesiącu odbywają tam się także wspólne spotkania, adoracje i obiady. Z gościny sióstr korzystają też archidiecezjalne grupy duszpasterskie pro-life, a także przygotowujący wiece antyaborcyjne.
Klinika Planned Parenthood jest ostatnim miejscem w Missouri, gdzie wykonuje się aborcje chirurgiczne. „Od czasu otwarcia klasztoru ich liczba gwałtownie spadła, nie tylko w klinice, ale i w całym stanie” – powiedziała Amy Kosta, z organizacji St. Louis Life Runners. Klasztor i jego posługa pro-life przykuwają też uwagę innych miejsc diecezji.
06 lutego 2022/Marek Krzysztofiak SJ/vaticannews.va/Saint Louis Ⓒ Ⓟ/Kai.pl
_____________________________________________________________________________
Była dyrektorka „kliniki” aborcyjnej i działaczka pro-life: hierarchia katolicka legitymizuje aborcję
***
Była dyrektorka „kliniki” Planned Parenthood w Teksasie, a obecnie jedna z czołowych działaczek pro-life w Stanach Zjednoczonych, wystąpiła na Catholic Identity Conference (konferencji o katolickiej tożsamości) w Pittsburgu. Aktywistka zaświadczyła, że przemysł aborcyjny nie cofnie się przed niczym, nawet przed doprowadzeniem do śmierci matki, w swoim zbrodniczym dążeniu do zapewnienia „prawa” do aborcji. Abby Johnson wyraziła też poważne wątpliwości odnośnie etyczności szczepionek i zaangażowania władz kościelnych w ich promowanie.
Abby Johnson zwróciła uwagę na niesłychaną radykalizację agendy aborcyjnej, która nie tylko domaga się powszechnego prawa do zabijania nienarodzonych dzieci na życzenie aż do końca ciąży, ale czyni z aborcji naczelny postulat lewicowej propagandy. – [Dawniej] kobiety nie stały na podium, krzycząc o aborcji. Kobiety nie były dumne z faktu, że zabiły swoje dzieci. Pewnego dnia widziałem kobietę noszącą koszulkę z napisem: „Dokonałam 21 aborcji” – mówiła.
Mówczyni zwróciła uwagę na dramatyczny wzrost liczby aborcji od momentu precedensowego wyroku w słynnej sprawie Roe przeciwko Wade w roku 1973, ale także na zmianę postrzegania zabijania nienarodzonych. Aborcjoniści włączają je do leksykonu pojęć związanych z „opieką zdrowotną” i „planowaniem rodziny”, ukrywając tym samym morderczy i zbrodniczy charakter tego procederu.
– Aborcja faktycznie pogłębiła problemy kobiet i rodzin. Dlaczego? Ponieważ to tylko kolejna forma nadużycia. To forma dehumanizacji. Jeśli jesteś gotów zabić najbardziej niewinnych, najbardziej bezbronnych członków swojego społeczeństwa, to jesteś gotów znęcać się i zabijać każdego innego. W rzeczywistości nie było to rozwiązanie, które obiecywali. To niesamowicie diaboliczne – uważa Abby.
Była aborcjonistka opisała haniebne procedury wysyłkowej sprzedaży pigułek wywołujących poronienie przez Planned Parenthood. Jako pracowniczka „kliniki” aborcyjnego giganta była świadkiem sytuacji, w której po aborcję farmakologiczną zgłosiła się nieletnia dziewczyna niemająca dowodu osobistego. Władze „kliniki” uznały, że „pomogą” klientce i wówczas doszło do sfałszowania dokumentów i upozorowania korespondencji mailowej tak, by można było dokonać sprzedaży. Johnson wskazała przy tej okazji na niebezpieczeństwo płynące z takich sytuacji. Nastolatka, która bez konsultacji z lekarzem zabija w ten sposób swoje dziecko, pozostaje z jego szczątkami w swoim ciele, a to może spowodować krwawienia, zakażenie, a w ostateczności nawet śmierć. Ale „przemysł aborcyjny jest tak zdesperowany, by zabijać dzieci, że jest gotowy zabić przy okazji matkę”, podkreśliła działaczka.
Abby Johnson odniosła się również do nieetycznych szczepionek, tworzonych z zaangażowaniem przemysłu aborcyjnego, ze smutkiem zauważając, że kompromis w tej dziedzinie nie kończy się na władzach świeckich, lecz dotyka również hierarchii kościelnej. Proliferka uznała w pewnym momencie, że nie może milczeć w tej sprawie i nagrała film, w którym oskarża amerykański episkopat o popieranie szczepień przeciw COVID-19, a częstokroć wręcz ich nakazywanie w poszczególnych diecezjach.
To nagranie, wyznaje Johnson, „dosłownie uczyniło mnie persona non grata dla Kościoła katolickiego. Odwołano moje przemówienia w różnych diecezjach. Miałam odwołane wydarzenia z różnymi grupami opowiadającymi się za prawem do życia”. – Nigdy w życiu nie sądziłam, że jako osoba broniąca życia, mówiąc o tym, że abortowane dzieci są wykorzystywane w szczepionkach, spotkam się z próbami uciszania i cenzurowania ze strony Kościoła katolickiego i organizacji pro-life. A jednak do tego doszło. Taki jest stan naszego ruchu i taki jest stan naszego Kościoła. Właściwie powinnam powiedzieć – głównego nurtu Kościoła – ocenia Abby. Wskazuje przy tym na rażącą sprzeczność w stanowisku Watykanu, który określa, że aborcja jest złem, a jednocześnie włącza się w promocję „szczepionek” powstałych przy udziale tego samego zła i to uznaje za dobre.
– Więc gdzie jesteś, Kościele? Gdzie jesteś, papieżu Franciszku? Dlaczego się nie odzywają? Milczą. Wiecie dlaczego? Ponieważ doskonale im pasuję przymusowe szczepienia. Dlatego. Nie mają problemu z tym, że jesteśmy zmuszani do szczepienia się. A ich milczenie mówi nam wszystko, co musimy wiedzieć – podkreśla działaczka pro-life.
Jednym z niewielu hierarchów Kościoła, którzy bezkompromisowo sprzeciwili się nieetycznym szczepionkom jest bp Athanasius Schneider, który podpisuje wiernym na całym świecie certyfikaty stwierdzające prawo do sprzeciwu wobec przyjęcia iniekcji eksperymentalnego preparatu z powodów religijnych. Kazachski biskup skrytykował władze kościelne, które oficjalnie włączyły się w kampanię promocyjną koncernów farmaceutycznych. „Jest to wielka nieodpowiedzialność Kościoła, łącznie z Watykanem i teologami, którzy uspokajają i zagłuszają sumienie ludu, paraliżując w ten sposób opór” – powiedział.
źródło: lifesitenews.com/PCh24.pl
************************************************************************************************************
28 LIPCA 2021
Tragiczny bilans aborcji w 2021 roku.
Zabito już ponad 24 mln nienarodzonych dzieci
***
W ciągu pierwszych 6 miesięcy 2021 roku na świecie zabito 24,2 mln dzieci nienarodzonych. Taką liczbę możemy znaleźć na stronie Worldometer, która opiera swoje szacunki na danych uzyskanych ze Światowej Organizacji Zdrowia. Oznacza to, że aborcja odpowiada w tym roku za ponad 40 proc. zgonów na całym świecie.
Działająca od 2008 roku witryna Worldometer udostępnia aktualizowane liczniki i statystyki z zakresu różnych dziedzin wiedzy: populacji, rządu i ekonomii, społeczeństwa i mediów, środowiska naturalnego, żywności, wody, energii oraz zdrowia. Jeśli chodzi o tę ostatnią dziedzinę, jednym z uwzględnianych w statystykach zjawisk, jest nazywane aborcją zabójstwo dzieci nienarodzonych.
Do połowy tego roku licznik Worldometer naliczył 24,2 mln aborcji. Żeby zobaczyć tę liczbę w odpowiedniej skali porównajmy ja z innymi danymi z działu zdrowie. Od stycznia 2020 roku do końca czerwca 2021 roku, czyli w ciągu 18 miesięcy, na całym świecie na chorobę Covid-19 zmarło 4,1 mln osób. W pierwszych sześciu miesiącach 2021 roku na świecie zmarło, nie uwzględniając aborcji, 33,4 mln ludzi.
Zatem aborcja odpowiada za ponad 40 proc. zgonów na kuli ziemskiej. Poza tym należy nadmienić, że śmierć dziecka w wyniku aborcji nie jest wliczana do łącznego bilansu zgonów.
„Nic nie zabija więcej ludzi niż aborcja. Nic. Problem polega na tym, że społeczeństwo nie uznaje nienarodzonych dzieci za wartościowe istoty ludzkie. Być może dlatego, że przed urodzeniem są niewidoczne, nie mają głosu” – czytamy na stronie lifesite.com. Micaiah Bilger, publikująca na portalu dziennikarka, zauważa, że „gdyby społeczeństwo włożyło choć połowę wysiłku, który wkłada w ratowanie innych ludzi przed koronawirusem, rakiem, HIV, głodem itp. na ratowanie życia nienarodzonych dzieci, to można sobie tylko wyobrazić, ile jeszcze milionów niewinnych istnień zostałoby uratowanych od całkowicie możliwej do uniknięcia, niepotrzebnej śmierci”.
źródła: lifesitenews.com, worldometer.com
************************************************************************************************************
2021: Globalne ludobójstwo aborcyjne [RAPORT PCh24.pl]
Jak podaje WHO, ponad 70 milionów ludzkich istnień ginie każdego roku w procederze dzieciobójstwa. Rok 2021 nie przyniósł w tym zakresie znaczących zmian liczbowych, ale pomimo to trzeba zauważyć, że działające od lat ruchy pro life coraz bardziej przebijają się do świadomości społecznej, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Szereg stanów i miast wystąpiło przeciwko zabijaniu nienarodzonych, a przed Sądem Najwyższym przedstawiono argumenty, które mogą diametralnie odmienić tamtejsze prawodawstwo. Jak wyglądał ten rok nie tylko w USA, ale na całym świecie? Zapraszamy do lektury RAPORTU PCh24.pl!
Karaiby i Ameryka Łacińska
Karaiby i część Ameryki Łacińskiej to ostatnie miejsca w kręgu wpływów dawnej cywilizacji zachodniej, w których gdzieniegdzie wciąż obowiązują całkowite lub prawie całkowite zakazy aborcji. Wściekłość zwolenników dzieciobójstwa wywołują te kraje, gdzie aborcja „jeszcze” nie została zalegalizowana i gdzie nie udaje się tego przeprowadzić. I tak na Dominikanie aborcjoniści wylegli na ulice po tym, jak Izba Deputowanych odrzuciła projekt nowelizacji Kodeksu karnego, który miał dekryminalizować proceder aborcji. Podobnie w Gwatemali aborcjonistyczne odium spadło na prezydenta, który zadeklarował, że jego kraj będzie „liderem pro life” i przykładem dla innych. W Gwatemali obowiązuje zakaz aborcji z wyjątkiem zagrożenia życia kobiety. Na pierwszy plan wybija się także Brazylia, w której wciąż większość aborcji jest karana (z wyjątkiem zagrożenia życia, gwałtu i bezmózgowia), a prezydent Jair Bolsonaro nie zamierza nic w tym względzie zmieniać.
Aborcja wciąż zakazana jest (całkowicie bądź prawie całkowicie) także w Suriname, Hondurasie, Nikaragui, Salwadorze, Haiti i w kilku krajach wyspiarskich na Karaibach: na Jamajce, w Palau, Arubie i Curaçao. Można tu wymienić także państwo wyspiarskie Tonga w regionie Oceanii.
Inne kraje Ameryki Łacińskiej, choć istnieją w nich silne stronnictwa zwolenników życia, nie miały tyle szczęścia i lewicowe lobby przeważyło tam szale życia i śmierci na korzyść tej drugiej. Tak stało się w Chile, gdzie głośnym echem odbiły się wyniki niedawnych wyborów prezydenckich, w których – wbrew nadziejom, jakie dała pierwsza tura – zwyciężył reprezentant skrajnej lewicy i zagorzały aborcjonista. Wyścig o zdobycie „demokratycznej większości” za zabijaniem nienarodzonych zaczął się tam wcześniej i już we wrześniu parlamentarni aborcjoniści ogłaszali, iż są „na zielonej fali”. Obecna prezydentura wieści najgorsze zmiany w legislacji aborcyjnej i nie należy się spodziewać, że apel lokalnego episkopatu o poszanowanie „religijnego ducha narodu” i wartości życia przemówił do zadeklarowanego socjalisty Gabriela Borica. Niepokojący wyrok wydał też Sąd Najwyższy w Meksyku, który stwierdził, że karania za dzieciobójstwo w stanie Coahuila jest sprzeczne z konstytucją. Orzeczenie to stało się dla zwolenników aborcji probierzem do dalszej walki o powszechne „prawo” do zabijania nienarodzonych.
Na koniec trzeba wspomnieć o ojczyźnie urzędującego papieża, Argentynie, gdzie w tym roku weszło w życie przegłosowane w grudniu roku ubiegłego „prawo” do zabijania dzieci „na życzenie” do 14 tygodnia ciąży. Parę miesięcy po uzyskaniu mocy przez nowe przepisy papież Franciszek spotkał się z prezydentem Alberto Fernandezem, który osobiście zgłosił projekt ustawy. W agendzie spotkania, obok rozmów na temat koronawirusa i walki z biedą, nie znalazło się miejsce na poruszenie kwestii aborcji zalegalizowanej z inicjatywy argentyńskiego przywódcy.
Azja, kraje muzułmańskie i Afryka
Liczba dzieci nienarodzonych mordowanych co roku w Azji jest trudna do dokładnego określenia ze względu na nieprzejrzyste raportowanie. „Liderami” w tym procederze są oczywiście Indie i Chiny oraz Rosja. W samych Indiach, jak podał parę lat temu proaborcyjny Instytut Guttmachera, dokonuje się nawet do 15 milionów aborcji rocznie. W Chinach liczbę tę szacuje się na 9, a nawet 13 milionów, podczas gdy w Rosji ginie w ten sposób nawet ponad 1,6 miliona dzieci. Mówi się też, że prawie 30 procent ciąż w tym regionie kończy się aborcją. I chociaż tylko kilkanaście krajów azjatyckich posiada liberalne prawo aborcyjne, to praktyka pozostaje zatrważająca. Całkowity zakaz aborcji obowiązuje w Laosie i na Filipinach, poza tym w większości krajów obowiązują zakazy prawie całkowite bądź częściowe.
Wprawdzie w Chinach od jakiegoś czasu odbywa się zwrot w praktykowaniu aborcji, jednak należy zauważyć, że jego powodem nie jest poszanowanie dla wartości ludzkiego życia, lecz polityka partii komunistycznej, która zauważyła, że spadek demograficzny może zaszkodzić w drodze do stania się wiodącym mocarstwem rozciągającym swą dominację nad światem. W tym roku partia „dozwoliła” rodzinom na posiadanie trzeciego dziecka, a jej dygnitarze, na czele z Xi Jinpingiem, wypowiadali się już mniej przychylnie na temat aborcji.
W islamie aborcja teoretycznie uznawana jest za złą i zakazaną, a w niektórych krajach obowiązują formalne zakazy (Egipt, Irak, Iran czy Palestyna). Jednak, jak to w islamie, prawo swoje, a jego wykładnia (szczególnie po zmroku) swoje. I tak okazuje się, że – choć tylko Turcja i Tunezja – dopuszczają dzieciobójstwo na życzenie – to i tak aborcyjna gehenna trwa tam w najlepsze, a izraelski magazyn Haaretz zauważył wręcz, że prawa aborcyjne są „łagodniejsze” (tzn. łatwiej dopuszczają zabijanie nienarodzonych) w niektórych krajach muzułmańskich niż w części amerykańskich stanów. I tak w Algierii, Maroku, Egipcie, Iranie, Arabii Saudyjskiej, Syrii, Turcji czy Jemenie morduje się kilkaset tysięcy nienarodzonych dzieci rocznie, jak podaje czasopismo Reproductive Health Matters. Nie wspominając o wielu innych państwach, w których liczby te oscylują „tylko” wokół kilkudziesięciu tysięcy.
Z kolei w Afryce mniej lub dalej idące ograniczenia aborcji wciąż obowiązują m. in. w Angoli, Kongo, Gabonie, Libii, na Madagaskarze, w Malawi, Nigerii, Senegalu, Sudanie, Tanzanii i Ugandzie. Jednocześnie Afryka jako region postkolonialny pozostaje obszarem zbrodniczych eksperymentów przemysłu aborcyjnego i proaborcyjnych organizacji międzynarodowych. W 2021 roku kampanię aborcyjną kontynuowała tzw. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), a Fundacja Melindy i Billa Gatesów, ogłaszając budżet w kwocie 1,4 mld dolarów na promowanie aborcji i antykoncepcji, jednym z priorytetowych pól ekspansji uczyniła właśnie najludniejszy kraj Afryki – Nigerię.
Stany Zjednoczone Ameryki i Kanada
W sprawie aborcji w Stanach Zjednoczonych w roku 2021 działo się tak wiele, że można by im poświęcić osobny artykuł. Mieniący się „dobrym katolikiem” i tak nazwany przez papieża Franciszka, Joe Biden okazał się najbardziej proaborcyjnym prezydentem w historii Stanów Zjednoczonych, przynajmniej w perspektywie minionego półwiecza. Jako pierwszy od roku 1976 zdecydował się na nieumieszczenie przy budżecie federalnym tzw. poprawki Hyde’a zakazującej finansowania aborcji z pieniędzy podatników. Nie uczynili tego nawet Bill Clinton i Barack Obama. Biden, razem ze spikerką Izby Reprezentantów Nancy Pelosi (również „katoliczką”) konsoliduje wszystkie siły rządowe, aby forsować nieskrępowane mordowanie dzieci nienarodzonych w majestacie prawa. Popiera on projekt tzw. Ustawy o ochronie praw reprodukcyjnych kobiet (przegłosowany w niższej izbie Kongresu i przekazany do senatu), a jego administracja „uwija” się w pracy nad możliwościami uchylenia klauzuli sumienia i zmuszenia chrześcijańskich pracowników opieki zdrowotnej do zabijania dzieci.
Z drugiej strony katolicki gubernator Teksasu, Greg Abbott, jest niewątpliwie najgłośniejszym w tym roku obrońcą życia w USA. Stan Samotnej Gwiazdy stał się dzięki niemu liderem walki o uznanie wartości ludzkiego życia i jego ochronę prawną, co popchnęło go na wojenną ścieżkę ze skrajnie proaborcyjnym rządem „dobrego katolika” Bidena. Batalia sądowa już kilkukrotnie pokazywała słabość ideologicznych argumentów administracji federalnej, niemniej starcie pomiędzy Teksasem a przemysłem aborcyjnym wciąż trwa.
Bezpośrednio w ślady Teksasu wstąpiła Floryda, również rządzona przez katolika o poglądach pro life, Rona DeSantis. Pod koniec grudnia swą legislacyjną ścieżkę rozpoczęła tam analogiczna do teksańskiej Ustawa o biciu serca. Co istotne, jeżeli uda się wprowadzić te zmiany legislacyjne, to aktualizacji uległoby samo pojęcie człowieka, obecnie zakłamywane przez lobby aborcyjne. Projekt ustawy zakłada bowiem usunięcie terminu płód i zastąpienie go terminem dziecko nienarodzone, co w praktyce oznaczałoby przywrócenie ludzkiej godności człowiekowi na etapie prenatalnym i prawne obalenie największego kłamstwa przemysłu aborcyjnego, który próbuje wmówić ludzkości, że płód nie jest człowiekiem.
Jeszcze dalej niż Teksas i Floryda poszedł stan Ohio, którego republikańscy prawodawcy przyjęli tzw. Ustawę 2363 (od szacowanej liczby dzieci, które dziennie pochłania aborcja w USA). Nowe przepisy uznają dziecko nienarodzone za pełnoprawnego obywatela Stanów Zjednoczonych Ameryki, a jego zabicie jest uważane za przestępstwo. W myśl ustawy aborcja będzie dozwolona jedynie w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia matki, którego nie udało się uniknąć na drodze procedur medycznych.
Pomimo tak ogromnego „hałasu” wokół Teksasu, należy jednak zauważyć, że to stan Missisipi może odegrać decydującą rolę w ewentualnym zniesieniu powszechnego „prawa” do aborcji. Sąd Najwyższy USA 1 grudnia wysłuchał argumentów w sprawie Dobbs vs. Jackson Women’s Health Organization. Stawka w tym procesie toczy się o przywrócenie pełnej niezależności stanów we wprowadzaniu całkowitych lub częściowych zakazów aborcji, co obecnie jest niemożliwe na mocy precedensowego wyroku z roku 1973 w słynnej sprawie Roe vs. Wade. Jeżeli wyrok okaże się pomyślny, a Roe wyląduje na śmietniku historii, to już teraz wskazuje się, że co najmniej 26 stanów utrzyma bądź przywróci legislację chroniącą życie poczęte. Pro futuro (na wypadek sukcesu w Sądzie Najwyższym) prawo całkowicie zakazujące aborcji podpisał już Greg Abbott w Teksasie.
Niezależnie od prawodawstwa stanowego, skrępowanego obecnie precedensem Roe vs. Wade, kilkadziesiąt amerykańskich miast wzięło sprawy w swoje ręce, wprowadzając całkowity zakaz aborcji i określając się „sanktuariami dla nienarodzonych”. Tu znów pałeczka pierwszeństwa należy do Teksasu, ponieważ miasto Waskom właśnie w tym stanie jako pierwsze wypędziło „prawo” do aborcji poza „bramy miejskie”. W ślad za tym teksańskim miastem poszło już 40 innych na terenie Stanów Zjednoczonych.
Dlaczego tak dużo o USA? Wiadomo przecież, że gdy Stany Zjednoczone kichają na resztę świata, to świat łapie przeziębienie, jak powiedziała cytowana przez Grzegorza Górnego na łamach „Niedzieli” prominentna afrykańska aborcjonistka Tlaleng Mofokeng. Lekarka, absolwentka Uniwersytetu KwaZulu-Natal w RPA, a obecnie specjalny sprawozdawca ds. praw zdrowotnych przy ONZ, wyraziła swoje daleko idące zaniepokojenie potencjalnym wpływem antyaborcyjnego przebudzenia w USA, który byłby jej zdaniem „katastrofalny” i spowodowałby lawinę „ataków na prawa reprodukcyjne” na całym świecie. Nie pozostaje nic, jak tylko zgodzić się z analizą pani Mofokeng i prosić Wszechmocnego, aby spełniły się jej obawy.
Jak na razie jednak Stany zdają się być odosobnione (nie licząc kilku krajów Ameryki Łacińskiej) w swojej walce przeciwko cywilizacji śmierci. Wpływów amerykańskiego przebudzenia nie doświadcza też (przynajmniej w sferze legislacyjnej) sąsiednia Kanada, gdzie w drugim już pokoleniu rządzi lewicowy i fanatycznie proaborcyjny „klan” Trudeau. Dzieciobójstwo jest tam legalne na wszystkich etapach ciąży i bez konieczności wykazania przyczyn zdrowotnych (czyli „na życzenie”) oraz refundowana ze środków publicznych. Dzięki oddolnemu postępowi i zwiększeniu świadomości, czym naprawdę jest aborcja i jakie istnieją dla niej alternatywy, liczba aborcji w jednej z kanadyjskich prowincji spadła aż o 20 procent, na co momentalnie zareagował rząd Justina Trudeau. Wyraził on „zaniepokojenie” i w trybie pilnym zwiększył nakłady finansowe na propagowanie i praktykowanie dzieciobójstwa.
W Stanach Zjednoczonych każdego roku ginie w wyniku aborcji około 600 tys. dzieci, natomiast w Kanadzie pomimo radykalnie proaborcyjnego rządu zwraca się uwagę na stosunkowo „niewielką” liczbę, oscylującą poniżej granicy 100 tys.
Europa i Polska
Optymizmem nie napawa także sytuacja w Europie, szczególnie w Unii Europejskiej, która prowadzi coraz bardziej zmasowaną ofensywę aborcyjną. Zabijanie nienarodzonych jest „legalne” w większości państw. Tylko w dwóch krajach nie zniesiono (jeszcze?) całkowitego zakazu aborcji. Są to Malta i Andora, małe państewko leżące pomiędzy Francją i Hiszpanią. Do niedawna życie poczęte było chronione również w San Marino, ale i tam cywilizacja śmierci zaczęła zbierać swoje żniwo. We wrześniu rząd i mieszkańcy niegdyś katolickiej Najjaśniejszej Republiki San Marino uznali, że zabijanie nienarodzonych nie podlega już prawu naturalnemu, lecz może zostać „przegłosowane” w procesie demokratycznym. I tak odbyło się referendum, w wyniku którego po ponad 150 latach prawnej ochrony życie poczęte przestało mieć wartość. Aborcja „przeszła” miażdżącą większością 77 procent głosów, przy braku zdecydowanej reakcji ze strony lokalnego biskupa.
Z różnych proaborcyjnych „ośrodków” wychodzą naciski na ostatnie bastiony, w których zabijanie niechcianych dzieci nie jest w pełni „legalne”. W czerwcu Parlament Europejski przyjął skandaliczną rezolucję, wedle której uśmiercanie dzieci w łonach matek miałoby być „prawem człowieka”. Autorem dokumentu był Predrag Matić, eurodeputowany z Chorwacji, gdzie zabicie dziecka „na życzenie” jest dozwolone do 10 tygodnia ciąży. Podobne naciski występują choćby pomiędzy Wielką Brytanią i Irlandią Północną. W 2019 roku wprowadzono w Irlandii Północnej przepisy liberalizujące aborcję, niemniej ten niegdyś katolicki kraj wciąż opiera się całkowitemu dostosowaniu do „prawa” obowiązującego w Zjednoczonym Królestwie, co prowokuje coraz to nowe pogróżki ze strony rządu „katolika” i „konserwatysty” Borisa Johnsona.
Nie trzeba nikomu przypominać, że aborcja wzbudzała żywe emocje również w Polsce. Opublikowany w styczniu wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie stwierdził nic innego, jak prosty fakt, że każdy Polak (w tym na etapie prenatalnym) jest zgodnie z Konstytucją chroniony prawem. Pomimo iż wyrok nie mógł brzmieć inaczej, spowodował on piekielną furię zwolenników zabijania nienarodzonych, którzy masowo wylegli na ulicę i od wielu miesięcy nie przestają wszczynać proaborcyjnych ekscesów. Do nagonki na polski porządek konstytucyjny oficjalnie dołączył Parlament Europejski, który po szeregu ustnych „napomnień” przyjął rezolucję wzywającą do „poszanowania” tego, co zwolennicy dzieciobójstwa nazywają „prawami reprodukcyjnymi” (czyt.: nieskrępowana swoboda uśmiercania dzieci nienarodzonych).
Nie można w tym kontekście zapomnieć o projekcie ustawy „Stop aborcji” przygotowanym przez Fundację Pro – Prawo do Życia. Zakładał on całkowite poszanowanie dla życia poczętego i penalizację dzieciobójstwa. 2 grudnia rozstrzygnęły się losy tego projektu, który został odrzucony przez większość posłów, z których zaledwie 48 zagłosowało za prawną ochroną życia. Aż 361 posłów (w tym większość reprezentantów PiS) oddało głos za utrzymaniem tzw. „kompromisu aborcyjnego”, zaś 12 wstrzymało się od oddania głosu. Trudno jednak dziwić się takiemu wynikowi głosowania, zważywszy na konsekwentnie proaborcyjne deklaracje ze strony przywódcy partii, Jarosława Kaczyńskiego, a wcześniej jego brata, Lecha. Niestety, naiwnością byłoby sądzić, że obecna partia rządząca, z chlubnym wyjątkiem 41 posłów głosujących „za”, jest ugrupowaniem, które uczyni jakikolwiek realny krok w kierunku uszanowania świętości ludzkiego życia.
Ataki na proliferów
Rok 2021 obfitował w ataki na działaczy ruchów pro life na świecie. Aborcjoniści i aktywiści LGBT dopuszczali się licznych ekscesów, takich jak demolowanie „ciężarówki pro life” w Warszawie czy napaść niejakiego Michała Sz., występującego pod pseudonimem „Margot”, na zwolennika życia, nie wspominając o celebrycie Macieju Maleńczuku prawomocnie skazanym za atak na działacza pro life). To tylko poszczególne przykłady oddolnej agresji, odnotowywane na całym świecie, ważniejsza jednak wydaje się postawa wielu rządów, które nie tylko gorliwie promują aborcję, ale próbują ograniczać legalne sposoby zapobiegania dzieciobójstwu, choćby przez bezpośrednią pomoc zdesperowanym kobietom, które przychodzą do „klinik” aborcyjnych, by uśmiercić swoje dzieci.
I tak hiszpański parlament, z inicjatywy socjalistów, prowadzi obecnie proces legislacyjny ustawy, w myśl której pokojowe protesty pod klinikami aborcyjnymi będą uznane za „nękanie” kobiet i przestępstwo. Podobne przepisy na poziomie lokalnym wydały władze Madrytu. Zdarzały się również akty zawodowych represji, tak jak w przypadku policjanta z amerykańskiego stanu Kentucky, przeciwko któremu przełożeni podjęli kroki dyscyplinarne za udział w publicznym Różańcu pod kliniką aborcyjną. Zdarzały się także aresztowania manifestujących pod „klinikami” (w tym osób duchownych, takich jak o. Fidelis Moscinski pojmany w Filadelfii), nawet jeżeli ich działania polegały wyłącznie na modlitwie, śpiewaniu pieśni religijnych i próbie kontaktu z kobietami, by nawiązać z nimi dialog na temat aborcji.
Kościół wobec aborcji w roku 2021
Jednym z głośnych tematów powiązanych z aborcją w 2021 roku był fakt wykorzystania „osiągnięć” przemysłu aborcyjnego do produkcji bądź badań tzw. szczepionek przeciw COVID-19. W tej kwestii krytycznie wypowiadało się zaledwie kilku hierarchów Kościoła (przede wszystkim bp Athanasius Schneider, bp Joseph Strickland, abp Carlo Maria Viganò czy kard. Raymond Leo Burke). Przeciwko przymusowi szczepień wystąpili (wśród nielicznych) biskupi z afrykańskiego Togo, nie wspominając jednak o wątpliwościach moralnych odnośnie wykorzystania linii komórkowych abortowanych dzieci. Ponadto poszczególni kapłani, jak James Altman z USA, podnosili nieetyczność szczepień mających związek ze zbrodnią aborcji. Są to jednak bardzie nieliczne przykłady w strukturach Kościoła, których pozostała część – na czele z papieżem Franciszkiem – nie tylko nie ma wątpliwości co do eksperymentalnych preparatów, ale z zapałem godnym lepszej sprawy bierze udział w ich kampaniach promocyjnych oraz we wprowadzaniu przymusu szczepień i segregacji sanitarnej.
Równie nieliczne były głosy sprzeciwu w łonie Kościoła wobec polityków, którzy mienią się być katolikami i publicznie przystępują do Komunii Świętej, jednocześnie popierając aborcję. Tu zasłynęli szczególnie abp Salvatore Cordileone z San Francisco czy bp Thomas Paprocki ze Springfield. Należy jednak zauważyć, że sprzeciw wobec zgorszenia, jakie sieją proaborcyjni „katoliccy” politycy nie wykroczył poza słowa, a wygłaszający je biskupi nigdy nie podjęli przewidzianych prawem kanonicznym działań, takich jak ogłoszenie ekskomuniki. Ogólnie rzecz biorąc, w przypadkach, które nie pociągały za sobą personalnych sporów z możnymi tego świata, episkopaty opowiadały się za życiem oraz za prawodawstwem szanującym życie, protestując (również tylko w sferze deklaratywnej) przeciwko postępującej na świecie liberalizacji dostępu do aborcji.
źródło: PCh24.pl/opracował: Filip Obara
_________________________________________________________________________________
Abp Salvatore Cordileone:
Aborcja stała się sakramentem świeckiej religii. Aborcjoniści są wyznawcami demona, składają krwawe ofiary Molochowi
***
Aborcja stała się religijnym rytuałem, jakby sakramentem tych, którzy wyznają pogański, demoniczny kult Molocha. Aborcjoniści naśladują starożytnych wyznawców demona, któremu składali ofiary z dzieci. Ataki na godność życia nie ustaną, dopóki diabeł nie wróci na zawsze do piekła, wtedy, kiedy przyjdzie powtórnie nasz Pan. Musimy budować kulturę poszanowania dla godności ludziego życia, będąc prawdziwymi uczniami Chrystusa. Mówił o tym arcybiskup Salvatore Cordileone.
Metropolita San Francisco, abp Salvatore Cordileone, wygłosił kazanie na Mszy świętej dla uczestników Marszu dla Życia West Coast 22 stycznia. Wskazał w nim na diabelski charakter zbrodni aborcji.
„Diabeł jest tym, który dzieli, oddziela nas od Boga i od siebie nawzajem. Żeby przeciągnąć nas ku sobie i zabrać do piekła używa klasycznej strategii wojennej: dzielić i podbijać. Robi to jednak bardzo mądrze, bo wie, że gdybyśmy widzieli zło takim, jakie jest, wtedy byśmy je odrzucili” – mówił hierarcha.
„W naszych czasach stało się to swoistą religią, która przybiera postać hiper-agresywnego, antychrześcijańskiego sekularyzmu. To wszystko nas dzisiaj otacza; ten rodzaj sekularyzmu ma wszelkie oznaki religii: nieomylne dogmaty, rytuały, świętych, twierdzenia wiary i potępienie heretyckich nauk oraz kary dla heretyków, którzy je publicznie wygłaszają; indeks ksiąg zakazanych, a nawet sakramenty. W tym ostatnim punkcie ta nowa religia naśladuje pogaństwo, które jest demoniczne, religie starożytnego biblijnego świata, praktyki, które zwodziły nawet wybrany Lud Boga” – wskazywał.
Wskazał następnie, że Bóg bardzo wyraźnie zabraniał składania ofiar demonom z córek i synów wybranego przez Ludu. Jak mówi Księga Kapłańska 18, 21: „Nie będziesz dawał dziecka swojego, aby było przeprowadzone przez ogień5 dla Molocha, nie będziesz w ten sposób bezcześcił imienia Boga swojego. Ja jestem Pan!” [przeprowadzanie przez ogień oznacza spalenie dziecka jako ofiary – red.]
„Nowa świecka religia naszych czasów naśladuje tę praktykę w niemal sakramentalny sposób: istotnie, aborcja stała się dla nich ich świętym sakramentem, tym, co uważają za najświętsze, doktryną i praktyką, na której zbudowany jest cały system ich wierzeń” – podkreślił hierarcha.
„To właśnie dlatego widoczna jest tak wściekła i brutalna reakcja na jakąkolwiek najmniejszą nawet regulację aborcji w prawie […]. Nie powinno być niczym zaskakującym, że jako pierwsza przeciwko Teksańskiej Ustawie o Biciu Serca wystąpiła Świątynia Szatana – i to właśnie na gruncie pozbawiania jej wolności religijnej: oni potrzebują aborcji by przeprowadzać swoje rytuały religijne” – wskazał.
Jak podkreślił, także wielu chrześcijan dało się zwieść i stali się jak starożytni Izraelici, którzy składają ofiary Molochowi. „A jednak jest tylko jeden Najświętszy Sakrament. Żyć tak, jakby były dwa, oznacza desakralizację tego, co jest święte, na dwóch frontach: Chleba Życia na ołtarzu i ludzkiego życia w łonie” – powiedział.
„Diabeł nie spocznie, dopóki nie zostanie pokonany i nie wróci na zawsze do piekła, gdy przyjdzie powtórnie nasz Pan. Ataki na godność życia ludzkiego będą prowadzone cały czas, będą coraz mocniejsze” – ostrzegł.
Nawiązał następnie do słów gubernatora Kalifornii, który obiecał, że ten stan będzie „sanktuarium dla aborcji”. „To oznacza, że będzie sanktuarium dla zabijania, zabijania niewinnych, będzie stanem-sanktuarium dla kultu Molocha. Dlatego musimy kontynuować pracę na rzecz budowania kultury życia, musimy bronić życia, zapewniając kobietom, które przechodzą w ciąży kryzys, miłość i wsparcie” – wskazał arcybiskup.
Jak stwierdził, wymaga to bycia prawdziwymi chrześcijanami, zachowywania czystego serca i czystego umysłu, wzroku, który będzie w drugim człowieku dostrzegał godność.
PCh.24.pl/Pach/źródło: ncregister.com
______________________________________________________________________________________________________________
Aborcyjny Dream Team chwali się pomocą w aborcji. Matka była w 37. tygodniu ciąży!
Grupa feministek pomagająca mordować nienarodzone dzieci – Aborcyjny Dream Team – pochwaliła się niedawno, że pomogła zabić dziecko gotowe do porodu. Jego matka była w 37. tygodniu ciąży! – alarmuje Fundacja Życie i Rodzina.
Jak czytamy na stronach Fundacji, feministki spod znaku pioruna przyznają, że pomaganie w aborcjach jest ich życiową pasją i misją, a za cel obrały sobie promowanie pozytywnego (!) przekazu dotyczącego aborcji.
Za pośrednictwem mediów społecznościowych co jakiś czas Aborcyjny Dream Team chwali się swoimi morderczymi osiągnięciami. Uruchomiona przez nich infolinia umożliwia konsultacje aborcyjne i zamawianie tabletek poronnych oraz umawianie wyjazdów na zabicie dziecka za granicami Polski (w krajach, w których zabijanie dzieci przed narodzeniem jest legalne). Aborcjonistki z ADT uważają, że aborcja powinna być dostępna w każdym momencie ciąży na żądanie. Jak się okazuje również 9. miesiąc ciąży, według nich, jest odpowiednim momentem na zamordowanie dziecka!
Aborcja w 9. miesiącu ciąży
Aborcjonistki ostatnim wpisem na Facebooku wywołały spore oburzenie nawet wśród swoich zwolenniczek. Oznajmiły bowiem, że pomogły kobiecie będącej w 37. tygodniu ciąży dokonać aborcji. W komentarzach zawrzało (niektóre zostały już przez ADT skasowane).
Aborcjonistki przyznały, że preferowaną metodą zabicia dziecka w tak zaawansowanym stadium rozwoju, jest rozszerzenie szyjki macicy umożliwiające wydobycie go narzędziami, a wcześniej podanie bezbronnemu dziecku morderczego zastrzyku, który zatrzymuje akcję serca!
37. tydzień ciąży to etap, gdy dziecko oficjalnie uznaje się za donoszone, można je urodzić i oddać je do adopcji lub umieścić w oknie życia. Niestety aborcjoniści wkroczyły do gry i mały człowiek został zamordowany. Oto prawdziwa cywilizacja śmierci.
Cel ostateczny – aborcja bez ograniczeń
Jak podkreśla Fundacja Życie i Rodzina, działania Aborcyjnego Dream Teamu pokazują ostateczny cel proaborcyjnych aktywistów – aborcja bez żadnych ograniczeń. „Dla nich nie ma granic w bestialskim mordowaniu nienarodzonych. Chcą zabijać za wszelką cenę – w imię wyboru, komfortu, prawa, wpadki, choroby czy sytuacji finansowej – nieważne, każdy powód do zrobienia aborcji jest dobry” – czytamy.
W swoich medialnych wypowiedziach zwolennicy aborcji podkreślają, że robią wszystko, by zmienić sposób mówienia o aborcji. W tym celu, m.in. zmieniają słownictwo około aborcyjne i odczłowieczają nienarodzone dzieci (nazywają je na wiele prześmiewczych sposobów, byle tylko nie zdefiniować ich jako ludzi).
Te same osoby, mimo wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r., dążą do ponownego zalegalizowania aborcji w naszym kraju. Chcą, by zabijanie dzieci w łonach matek było w świetle polskiego prawa możliwe i to bez ograniczeń. Wabią Polki zwodniczymi hasłami. Perfidnie i w kłamliwy sposób wykorzystują tragedie, takie jakie miały miejsce w szpitalu w Pszczynie czy w Częstochowie. Robią to, by nakręcać emocje. Wszystko po to, by zdobyć jak największe poparcie społeczne dla swoich morderczych postulatów i móc forsować je w Sejmie.
Aborcja to przede wszystkim gigantyczny biznes. Wcale nie chodzi w nim o dobro kobiet, tu liczą się tylko zyski. Zarówno matka jak i dziecko są traktowane przedmiotowo. Aborcjoniści chcą, by aborcji było jak najwięcej, bo mają z tego ogromne pieniądze.
Prawdziwe oblicze aborcjonistów
Aborcjonizm w wersji light nie istnieje i przekonały się o tym feministki popierające wcześniej ADT. Nawet one uznały, że to za wiele. Może wreszcie zobaczą, kogo popierają i o co chodzi aborcyjnym aktywistom – zabijać wszystkie dzieci bez wyjątku i bez skrupułów. Fakt, że ADT pomógł zamordować dziecko gotowe do porodu, musi budzić obrzydzenie. Warto pamiętać, jakie są prawdziwe intencje feministek, szczególnie, gdy znów usłyszymy, jak z fałszywą troską pochylają się nad ciężarnymi w trudnej sytuacji życiowej…
źródło: Fundacja Życie i Rodzina/PCh24.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Roberto de Mattei:
Macron, Metsola i oczekująca przepaść
(fot. youtube)
***
Każda wina musi zostać ukarana. Narody nie mają życia ponadziemskiego, dlatego jeżeli grzeszą, kara musi być wymierzona na tym świecie. O tym w kontekście coraz bardziej masowej zbrodni aborcji pisze włoski historyk, profesor Roberto de Mattei.
19 stycznia Emmanuel Macron, prezydent Republiki Francuskiej, inaugurował w Parlamencie Europejskim okres francuskiej prezydencji. Zaproponował wprowadzenie aborcji jako fundamentalnego prawa człowieka w ramach Karty praw podstawowych Unii Europejskiej. Karta, zaaprobowana w Nicei w 2000 r. i ratyfikowana Traktatem lizbońskim w 2007, jest swego rodzaju europejskim statutem konstytucyjnym. Obok Macrona w Strasburgu obecna była maltańska eurodeputowana Roberta Metsola, wybrana dzień wcześniej na pierwszą przewodniczącą Parlamentu Europejskiego dzień wcześniej w Strasburgu, zastępując Davida Sassoli.
Po wyborze Metsola, chciała uspokoić tych, których niepokoiły jej poprzednie wypowiedzi przeciwko aborcji. „W sprawie przerywania ciąży – powiedziała – moja linia będzie taka, jak Parlamentu”. Przerwanie ciąży, nie aborcja; takie podporządkowanie się decyzjom większości parlamentarzystów przypuszczalnie będzie miało zastosowanie nie tylko do aborcji, ale do każdej ohydy, jaką mogłoby to zgromadzenie zaaprobować. Następnego dnia przewodnicząca Metsola bez mrugnięcia okiem słuchała słów Macrona.
Deklaracja Macrona o aborcji jako prawie człowieka, którą wygłosił przed zgromadzeniem plenarnym, gdzie znajdowało się wielu katolików i konserwatystów, stanowiła bezpośrednie wyzwanie – porównywalne do poprzednika Macrona, Jacque’a Chiraca, kiedy sprzeciwił się wszelkim nawiązaniom do chrześcijańskich źródeł Europy w Karcie Praw z szacunku dla świeckiej i rewolucyjnej tradycji Francji.
Rewolucja francuska u progu XXI wieku wciąż wywiera wpływ; wszystkie współczesne i postmodernistyczne prawa mają swoje źródło w Deklaracji praw człowieka i obywatela z roku 1789, łącznie z feministycznym sloganem: „moje ciało, mój wybór”, na którym rzekome „prawo do aborcji” się opiera. Każdy, kto ma czyste sumienie, musi sprzeciwić się głoszeniu takich pseudo-praw stanowczym „Nie”, bez wyjątku i bezkompromisowo.
Rozum, sumienie i prawo naturalne odciśnięte w naszych sercach mówią nam, że zabijanie niewinnej istoty ludzkiej nie jest dozwolone nigdy, w żadnych okolicznościach. Zakaz aborcji, dzieciobójstwa, eutanazji i generalnie zabójstwa opiera się na prawie, które jest absolutne; bez możliwych kompromisów i wyjątków. Jeśli dopuszcza się wyjątek w prawie moralnym, cała moralność upada.
Pod tym względem gotowość Roberty Metsoli do kompromisu wygląda nie mniej poważnie niż antychrześcijańska prowokacja Emmanuela Macrona. Macron jest zaprzysięgłym wrogiem prawa naturalnego i chrześcijańskiego, usiłującym zamienić przestępstwo w prawo konstytucyjne. Roberta Metsola jest fałszywą przyjaciółką, która, akceptując przekształcenie występku w prawo, przyczynia się do psychologicznego i moralnego rozbrojenia obrońców życia. Rezultatem jest trywializacja zła, która doprowadziła w wielu krajach, w tym Włoszech, do masowego mordowania z pomocą pigułki aborcyjnej. Według doniesień w wielu regionach Włoch farmakologiczne środki aborcyjne typu „Zrób to sama” stały się podstawową metodą aborcji, znacznie przewyższając liczbę aborcji chirurgicznych („La Repúpblica”, 28 stycznia 2021 r.). Unikając psychologicznej traumy interwencji szpitalnej, sumienia coraz szybciej przyzwyczajają się do zła, co ma wprost trudny do przecenienia wpływ na społeczeństwo.
Ale musimy pamiętać, że za każdą winę jest kara. A im większa wina, tym większa kara. Winy indywidualne spotyka kara albo na tym świecie, albo na tamtym, przed lub po śmierci. Jednak kiedy winy są społeczne, popełniane przez naród albo przez kilka narodów, kara musi nastąpić na ziemi, ponieważ narody, przeciwnie do człowieka, nie mają swojego ponadziemskiego przeznaczenia.
Trwająca pandemia, wiatry wojny nadciągające z Europy Wschodniej, możliwy wybuch kryzysu gospodarczego; wszystkie te niepokojące fakty powinny skłonić nas do refleksji. Kiedy brak refleksji, narody spieszą w lekkomyślnym zatraceniu ku oczekującej je przepaści. Tym, którzy myślą i mają prawe sumienie, pozostaje jedynie kontynuować modlitwę i walkę, powierzając wszystko rękom Boga.
Roberto de Mattei/źródło: voiceofthefamily.com/tłum. Jan J. Franczak/PCh24.pl
________________________________________________________________________________
Roberto de Mattei:
Musimy prosić Boga o świętych, takich jak św. Józef
Kryzys naszych czasów przeniósł się z płaszczyzny kulturowej i moralnej na psychologiczną – przy czym kryzys psychologiczny należy rozumieć w sensie etymologicznym, a więc jako dotyczący nauki o duszy. Ludzie ryzykują psychologiczne załamanie, kiedy zapominają o zasadniczym celu swojego życia: uświęcaniu się i chwale Bożej, pisze Roberto de Mattei.
Włoski historyk Kościoła wskazuje, że współcześnie cierpimy z powodu bardzo poważnego kryzysu psychologicznego, to znaczy kryzysu związanego z rozumieniem ludzkiej duszy. „Stabilność psychologiczna, którą dają zdrowie, pieniądze i uczucia jest pozorna. Osoby, które wydają się silne, ale pozbawione są Boga, podobne są do domów zbudowanych na piasku, o których mówi Ewangelia. Wystarczy tylko odebrać im jedno z tych fałszywych dóbr, na których polegają, by wywołać psychologiczny kryzys”, napisał uczony. Takie społeczne katastrofy, jak wojna czy pandemia, powodują, że prawdziwsze niż kiedykolwiek stają się słowa naszego Pana: „Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki” (Mt 7, 27).
„W burzliwych dziejach historii musimy zrozumieć, że tylko w nas samych możemy znaleźć rozwiązanie problemów, które nas dotykają. Nie toczymy walki politycznej, społecznej ani medycznej; jesteśmy żołnierzami na długiej wojnie z ciałem, z diabłem i ze światem, która sięga samych początków stworzenia. W tej walce, jak wyjaśnia o. Réginald Garrigou-Lagrange (187-1974): wewnętrzne życie jest dla każdego z nas jedyną konieczną rzeczą. […] Prawdziwym życiem człowieka nie jest powierzchowne i zewnętrzne życie ciała, przeznaczone na rozkład i śmierć, ale nieśmiertelne życie duszy” – wskazał profesor de Mattei.
Jak dodał uczony, Bóg nie domaga się od nas zbawiania społeczeństwa, ale zbawiania naszych dusz i wychwalania Go – także w społeczeństwie, poprzez publiczne świadectwo wierności wobec prawd Ewangelii. Roberto de Mattei jeszcze raz powołał się na o. Garrigou-Lagrange, by wskazać, że to, czego dziś potrzeba – to święci. To właśnie o świętych musimy prosić Boga, bo historia pokazuje, że w trudnych czasach – takich jak kryzys herezji albigensów czy kryzys protestancki – Bóg zawsze obdarzał swój lud świętymi. De Mattei zauważył, że możemy wokół siebie nie dostrzegać świętych, ale być może zapominamy, co jest właściwym kryterium świętości: nie są nim sensacyjne cuda, ale zdolność do cichego i wiernego życia w cnotach, czego przykładem jest św. Józef.
„Nikt lepiej od św. Józefa nie wiedział, jak kruche jest Imperium Rzymskie za kurtyną pozorów; nikt tak jak on nie uświadamiał sobie zdrady Sanhedrynu. A jednak pogodził się z rzymskim prawem cenzusu czy żydowskimi nakazami obrzezania Jezusa, nie zachęcając nigdy do rebelii wobec autorytetu. W jego sercu nie było złości, ale spokój; jedyną nienawiścią, którą znał, była nienawiść wobec grzechu” – stwierdził profesor.
„Rok św. Józefa ogłoszony przez papieża Franciszka dobiegł końca, ale nabożeństwo względem św. Józefa musi trwać dalej, by inspirować wiernych katolików i prowadzić ich do poszukiwania świętości, która jako swoją kulminację ma Jezusa Chrystusa” – zaznaczył historyk. Wezwał na koniec do ufności w Bożą Opatrzność i we wstawiennictwo Matki Bożej.
źródło: rorate-caeli.blogspot.com/PCh24.pl
______________________________________________________________________________________________________________
____________________________________________________________________________________________
Ks. Dolindo: jak często katolik powinien się spowiadać?
“Klękamy przed kapłanem, wyznajemy nasze błędy, słuchamy jego rad oraz otrzymujemy pokutę. To nie jest niewola, to jest godność. Kiedy kapłan, drżąc w swoim sercu z powodu jego upokorzenia i pełni swojej funkcji, podnosi swoje poświęcone ręce nad naszą głowę; kiedy uniży się, by obdarzyć krwią Przymierza, za każdym razem, dziwiąc się wypowiadaniu słów, które dają życie, on – sam jako grzesznik – in persona Christi przebacza grzesznikowi. My, grzesznicy u jego stóp, wstając, nie czujemy, że popełniliśmy coś tchórzliwego. Jesteśmy u stóp człowieka, który reprezentuje Jezusa Chrystusa, aby złożyć wszystko, co skłoniło naszą duszę do podłości, jarzmo namiętności, miłość do ulotnych rzeczy świata, strach przed jego osądzaniem; byliśmy tam, aby odzyskać godność wolnych ludzi i dzieci Bożych” – pisał słynny włoski pisarza Alessandro Manzoni.
Ks. Dolindo bardzo wiele w swoim życiu wycierpiał. Pisząc swoją Autobiografię, wyjaśnił, że Dolindo w dialekcie neapolitańskim znaczy ból. Od dzieciństwa musiał znieść wiele chorób i materialną nędzę, łącznie z głodem. Ponadto jego ojciec był człowiekiem szorstkim i gniewnym i niebawem porzucił rodzinę. W 1905 roku Dolindo przyjął święcenia kapłańskie, następnie uczył teologii i śpiewu gregoriańskiego seminarzystów Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Po dwóch latach kapłaństwa został poddany poważnej próbie życia przez Opatrzność. Oskarżony o rozsiewanie błędów teologicznych i herezji został suspendowany i poddany wieloletniemu dochodzeniu sądowemu prowadzonemu przez watykańskie Święte Oficjum.
Odnosząc się do częstotliwości, z jaką katolicy powinni się spowiadać, ks. Dolindo zaleca, aby czynić to przynajmniej co kilka tygodni lub przynajmniej raz w miesiącu. – I róbcie to starannie, bo dobra spowiedź jest duchowym skarbem dla duszy i przynosi owoce w codziennym życiu – mawiał.
Nauczał, że posiadając tak wielki skarb miłosierdzia, jaki jest zawarty w sakramencie pokuty, nie powinniśmy być na tyle nierozsądni, żeby żyć z dala od niego. Spowiedź oddala od nas bowiem gorycz, nędzę i niesprawiedliwości jakie spotykają nas na tym świecie.
Spowiedź sprawia też, że wraz z nią ożywa dusza, grzech zostaje odpuszczony i nie chowa się w nas; odnajdujemy wartości stłamszone przez grzechy, gdyż znów stają się żywe, a przede wszystkim na nowo odzyskujemy kontakt z Bogiem.
mp/deon.pl/fronda.pl
********************************
5 powodów, dla których warto się spowiadać
Dlaczego właściwie warto się spowiadać? Bo tego nauczyli mnie rodzice? Bo tak wypada? Nic z tych rzeczy. Oto 5 prawdziwych powodów dla których warto klęknąć do kratek konfesjonału!
*****
1. Uporządkowanie życia
Przygotowanie do spowiedzi, jak nic innego, pomaga przyjrzeć się naszemu życiu z innej perspektywy. Wertując swoje zachowania i motywacje możemy dowiedzieć się o sobie wielu ciekawych rzeczy. Co jeszcze jest we mnie nie tak? Co powinienem zmienić, poprawić? Spowiedź św. to sto razy lepszy motywator niż trener personalny czy światowej sławy coach. Niestety wymaga więcej odwagi.
2. Braterska wymiana
Klękając do kratek konfesjonału możesz mieć pewność, że wyznajesz grzechy samemu Jezusowi. Twoje usta i uszy księdza to tylko pośrednicy. Chodzi o relację twojego serca z sercem Jezusa. Mimo wszystko osoba i rola kapłana jest tutaj nieprzypadkowa. Moglibyśmy samodzielnie wyznać grzechy Bogu, klęcząc w kościelnej ławce. Pomyślałeś kiedyś, dlaczego sam Chrystus zapragnął, aby pośredniczyli w tym Jego apostołowie?
Człowiek wyznając swoje przewinienia Bogu za pośredniczeniem księdza ma możliwość braterskiej wymiany. Ksiądz znając także swoje słabości powinien, w uniżeniu, słowami zmotywować penitenta do dalszej pracy nad sobą. Wypowiadając regułę przebaczenia grzechów otwiera nas na coś nieprawdopodobnego. Człowiek często musi coś usłyszeć, żeby to zrozumieć.
3. Darmowe przebaczenie
„Ja odpuszczam tobie grzechy..” – to głos Boga, który kolejny raz pragnie ci powiedzieć: jesteś dla mnie szalenie ważny/ważna! To co było jest nieważne, teraz jesteś już w pełni mój/moja. Nie daj sobie wmówić, że jesteś zły, niedobry, nieważny. Jesteś moją miłością. Jestem zawsze z tobą!
Uczucie przebaczenia to jak kamień spadający z serca. To co było się nie liczy. Czysty i dobry wracasz na ścieżki życia. Głowa do góry. Synu, córko Boga.
4. Spotkanie z Jezusem
To w sumie powinien być pierwszy powód, dla którego warto się spowiadać. Sam Jezus, który działa przez księdza w konfesjonale, w pełni dla ciebie. Nie musisz stresować się podchodząc do spowiedzi. Nie przejmuj się księdzem, który może wydawać ci się niemiły. Wchodzisz w przestrzeń spotkania z samym Jezusem. Reszta jest zupełnie nieważna. To jest wasz czas.
5. Otwarcie drzwi
Spowiedź i przebaczenie grzechów otwierają nas na pełnię spotkania z Bogiem. Odchodząc od konfesjonału, czysty, z godnością dziecka Bożego – masz możliwość przyjęcia Ciała Chrystusa. Możesz zjednoczyć się z samym Bogiem. Niepojęte. Cudowne. Spowiedź to klucz, Eucharystia otwieranie drzwi, za którymi czeka On – Jezus.
Niech spowiedź nigdy nie będzie dla ciebie powodem do strachu. Zewnętrzne czynniki są zupełnie nieważne. Tu chodzi o Jezusa. I o ciebie – o twoje życie. Odwagi.
“Co jest centrum, grzechy, czy też Ojciec, który wybacza wszystko? Do spowiedzi nie przystępuje się jako osoba karcona, która musi się upokorzyć, ale jako dziecko, które biegnie, by przyjąć uścisk Ojca. A Ojciec podnosi nas w każdej sytuacji, przebacza nam każdy grzech. Dam wam małą radę: po każdej spowiedzi zostańcie kilka chwil, aby zapamiętać przebaczenie, które otrzymaliście. Strzeżcie tego pokoju w swoim sercu, tej wolności, którą odczuwacie w swym wnętrzu.”
Papież Franciszek do młodych na Słowacji, wrzesień 2021
Damian Krawczykowski/Tygodnik Niedziela
__________________________________________________________________________________________________________________________
z „Dzienniczka” św. siostry Faustyny na temat Sakramentu Pojednania:
1448
Powiedział mi Jezus – Córko moja, pisz, mów o Moim miłosierdziu. Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia (czyli w sakramencie pokuty); tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni.
1286
Dzięki Ci, Panie, za spowiedź świętą,
Za to źródło wielkiego miłosierdzia,
Które jest niewyczerpane,
Za tę krynicę łask niepojętą,
W której dusze grzechem zmazane bieleją.
647
Jedną rzecz zrozumiałam, że muszę się wiele modlić za każdego spowiednika o światło Ducha Świętego, bo kiedy przystępuję do konfesjonału, [a] wpierw nie pomodliłam się gorąco, to niewiele mnie zrozumie spowiednik. Ojciec spowiednik zachęcał mnie do gorącej modlitwy: Niech siostra odprawia nowennę po nowennie, a Bóg łask nie odmówi.
654
Pragnę powiedzieć tę rzecz dziwną, która mi się pierwszy raz przydarzyła: kiedy spowiednik zaczął do mnie mówić, nie rozumiałam ani jednego słowa jego. – Wtem nagle ujrzałam Pana Jezusa ukrzyżowanego, który mi rzekł: W męce Mojej szukaj siły i światła. Po skończonej spowiedzi, rozważałam straszną mękę Jezusa i zrozumiałam, że to, co ja cierpię, jest niczym w porównaniu z męką Zbawiciela, a każda, nawet najmniejsza niedoskonałość była przyczyną tej strasznej męki. Wtem duszę moją ogarnęła tak wielka skrucha i dopiero w tym odczułam, że jestem w morzu niezgłębionego miłosierdzia Bożego. O, jak mało mam słów, ażeby wyrazić to, co przeżywam. Czuję, że jestem jak kropla rosy pochłonięta w głębie bezdennego oceanu miłosierdzia Boga.
1602
Dziś powiedział mi Pan: Córko, kiedy przystępujesz do spowiedzi świętej, do tego źródła miłosierdzia Mojego, zawsze spływa na twoją duszę Moja krew i woda, która wyszła z serca Mojego, i uszlachetnia twą duszę. Za każdym razem, jak się zbliżasz do spowiedzi świętej, zanurzaj się cała w Moim miłosierdziu z wielką ufnością, abym mógł zlać na duszę twoją hojność swej łaski. Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem miłosierdzia. Powiedz duszom, że z tego źródła miłosierdzia dusze czerpią łaski jedynie naczyniem ufności. Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności Mojej nie ma granic. Strumienie Mej łaski zalewają dusze pokorne. Pyszni zawsze są w ubóstwie i nędzy, gdyż łaska Moja odwraca się od nich do dusz pokornych.
*******
Lęk i wstyd przed spowiedzią
Również niezależnie od konfesjonału człowieka może ogarnąć przymus wyjawienia komuś zaufanemu całej prawdy o sobie. Nawet ktoś bardzo zamknięty i nieskory do zwierzeń znajdzie się czasem w sytuacji, że dosłownie musi opowiedzieć o sobie wszystko, nawet rzeczy najbardziej wstydliwe i kompromitujące.
Niekiedy do takiego odsłonięcia się popycha człowieka jakieś nieszczęście, do którego bezwiednie sam się przyczynił. Na przykład rozpada nam się małżeństwo, a bardzo chciałbym je uratować, albo moje rodzone dziecko wpadło w towarzystwo narkomanów lub stanęło przed sądem dla nieletnich, czy może ktoś bardzo mi bliski usiłował popełnić samobójstwo. W takiej sytuacji przestaje się liczyć jakikolwiek wstyd. Człowiek chciałby tylko poznać swoje błędy i zmienić swoje postępowanie, byleby tylko mógł ocalić i odzyskać swoje dziecko albo uratować przed rozpadem swoją rodzinę. Otwiera więc przed drugim człowiekiem całego siebie, wierząc, że on pomoże mu zrozumieć istotę własnych błędów i poradzi, co robić.
Gotowi ponadto jesteśmy pokazać jakiemuś mądremu i życzliwemu człowiekowi swoją słabość, nawet bardzo nas upokarzającą, jeśli po wielu bezskutecznych próbach doszliśmy do wniosku, że sami sobie z nią nie poradzimy. W pochodzących z V wieku Rozmowach Jana Kasjana znajduje się opowieść o młodym zakonniku, który nauczył się podkradać jedzenie z klasztornej spiżarni. Ponieważ nie udawało mu się zerwać własnymi siłami z tym nałogiem, pokonał palący go wstyd i wyznał to któremuś ze starych zakonników. Usłyszał w odpowiedzi słowa, które zawierały mniej więcej tę samą treść, jaka znajduje się w znanym czterowierszu Adama Mickiewicza:
Grzech choćby najsilniejszy, skoro wydrzesz z łona,
Natychmiast przed oczyma spowiednika skona.
Jak drzewo, gdy mu ziemię obedrzesz z korzeni,
Choć silne, wkrótce uschnie od słońca promieni.
Jeśli człowiek, przynaglony opisaną wyżej potrzebą, przychodzi do sakramentu pokuty, i sam penitent i spowiednik powinni zadbać o to, żeby nie zabrakło w tej spowiedzi wymiarów ściśle religijnych, które stanowią przecież istotę sakramentu. Bo niedobrze by było, gdyby sakrament został wykorzystany tylko do zaspokojenia co prawda głębokiej, ale tylko ludzkiej potrzeby krytycznego spojrzenia na całe swoje życie i zmobilizowania się do jakiejś pozytywnej zmiany. W sakramencie pokuty chodzi jednak o to, żeby możliwie w całej prawdzie stanąć przed Bogiem, żeby próbować zrozumieć ból, jaki sprawiamy Bogu naszymi grzechami, żeby zawstydzić się swojej niewdzięczności wobec Boga i żeby przyłączyć się do potępienia, jakie przeciwko moim grzechom, z miłości do mnie, wypowiada Pan Jezus.
Pragnę uzdrowienia
Najważniejszym przecież powodem, dla którego przychodzę do spowiedzi jest to, że bardzo pragnę, ażeby Jezus zechciał mi przebaczyć i uzdrowić mnie, i przygarnąć do swego Serca. Co się dzieje, kiedy człowiek, nieraz po długim błądzeniu, przystępuje w końcu do sakramentu pokuty? Taki człowiek jakby “pozwala” Dobremu Pasterzowi, żeby wziął swoją zagubioną owieczkę na ramiona i przyniósł do owczarni. Spowiedź jest jakby jękiem, który przywołuje Dobrego Samarytanina, żeby się nade mną pochylił i opatrzył moje rany. Jest jakby powrotem syna marnotrawnego i jego wtuleniem się w ramiona Miłosiernego Ojca.
W bardzo ostrych – ale jakże prawdziwych – obrazach opisywał odpuszczenie grzechów Orygenes, wielki teolog z pierwszej połowy III wieku. Przebaczenie win jest to, po pierwsze, wyrwanie z mojej duszy chwastów, “których nie sadził Ojciec niebieski” (Mt 15,13). Po wtóre, jest to zburzenie domu, który został wybudowany bez fundamentu (Mt 7,26). Po trzecie, jest to zabicie grzesznika, który się we mnie rozpanoszył (Ef 4,22). To wyrywanie, burzenie i zabijanie – powiada Orygenes – jest warunkiem niezbędnym, abym mógł się stać miłą Bogu rolą uprawną, abym mógł rozpocząć budowanie na mocnym fundamencie i aby mógł się we mnie rozwijać człowiek nowy, prawdziwie Boży, zdolny do życia wiecznego (Wykład Księgi Jeremiasza, 1,l4–16).
Oryginalnie argumentował Orygenes – dziś takiej argumentacji raczej się nie słyszy – dlaczego należy pokonać wstyd przed spowiedzią. Naszym śmiertelnym wrogiem – przypominał – jest szatan. To on pobudza nas i kusi do grzechu, i on oskarża nas przed Bogiem, kiedy grzech popełnimy. Jest jednak sposób na tego przeklętnika: jeśli my sami oskarżymy się przed Bogiem i ludźmi ze swoich grzechów, i uzyskamy Boże przebaczenie, wówczas szatan oskarżać nas już nie może (Wykład Księgi Kapłańskiej, 3,4).
Trzy najczęstsze argumenty starożytnych chrześcijan, ażeby przezwyciężyć wstyd przed spowiedzią, można usłyszeć również w dzisiejszych kościołach. ,,Pokaż, żeś naprawdę znienawidził grzech” — przekonywał, w roku 380, do pokonania wstydu przed spowiedzią święty Grzegorz z Nazjanzu (Mowa, 40,27). Czasem dodawano, że wstyd spowiedzi można potraktować jako pokutę za grzech, a także jako zaporę przed grzechami przyszłymi. To zapewne miał na myśli święty Ambroży, kiedy pisał: “Wstydem jest dla każdego wyznawać swe grzechy, ale ten wstyd orze twoje pole, usuwa wciąż odradzające się ciernie, obcina kolce, przywraca dorodne owoce, które już zamierały” (O pokucie, 2,1,5).
“Lepiej teraz przeżyć wstyd przed jednym człowiekiem, niż na Sądzie Ostatecznym wstydzić się wobec wszystkich narodów” – ten drugi argument przytaczam za jednym z wczesnośredniowiecznych synodów (Mansi 13,1026), ale analogiczną myśl znajdziemy u wielu znacznie wcześniejszych Ojców Kościoła. Można spojrzenie to uzupełnić ogromnie ważnym pytaniem: jakich grzechów podczas naszych spowiedzi my się nie wstydzimy? Czy zanikanie w naszym codziennym języku takich wyrazów, jak ,,bezwstyd” czy ,,bezwstydnik” nie sygnalizuje niepokojących zmian w naszej wrażliwości na zło i grzech?
W sercu ukryte
Do pokonania wstydu przed jasnym wyznaniem swoich grzechów starożytni chrześcijanie najczęściej zachęcali się za pomocą obrazu wizyty u lekarza. “Ci, którzy unikają oskarżenia się z grzechów, albo odkładają je z dnia na dzień – pisał na przełomie II i III wieku Tertulian – więcej myślą o tym, że łączy się to z doznaniem wstydu, niż o zbawieniu. Są podobni do tych, którzy nabawili się choroby na wstydliwych częściach ciała i wstydzą się lekarzy, i w ten sposób giną jako ofiary nierozumnej swej wstydliwości” (O pokucie, 10).
I kontynuuje Tertulian swoje spojrzenie na wstyd przyznania się do grzechów w perspektywie metafory lekarskiej: “owszem, wyznać grzechy to tak jakby człowiek poddał się chirurgicznej operacji, albo jakimś innym uciążliwym zabiegom lekarskim. To boli! Ale ten ból przynosi zdrowie i usuwa bez porównania gorsze bóle choroby.”
Niemal dwa wieki później, w roku 389, święty Hieronim skupi swą uwagę szczególnie na tym, żebyśmy się nie wstydzili wyznać grzechów popełnionych w samym tylko sercu, a więc tych grzechów, których żadne oko ludzkie nie zauważy: “Gdy w ukryciu ukąsi kogoś wąż–szatan i bez wiedzy [innych ludzi] wleje w niego jad grzechu, to jeśli ukąszony będzie milczał, nie czynił pokuty, ani nie powierzy swej rany bratu i nauczycielowi, wówczas brat i nauczyciel, którzy mają język zdolny do uleczenia, nie będą mogli łatwo mu pomóc. Jeśli więc chory wstydzi się powierzyć swą ranę lekarzowi, to nie znając lekarstwa, nie wyzdrowieje” (Komentarz do Księgi Eklezjastesa, 10,11).
Czy rzeczywiście grzechy popełnione w samym tylko sercu są aż tak niebezpieczne? W Katechizmie Kościoła Katolickiego znajduje się prowokująca teza, że mogą być one nawet bardziej niebezpieczne, niż grzechy jawne: “Na spowiedzi penitenci powinni wyznać wszystkie grzechy śmiertelne, których są świadomi po dokładnym zbadaniu siebie, chociażby były najbardziej skryte i popełnione tylko przeciw dwu ostatnim przykazaniom Dekalogu, ponieważ niekiedy ciężej ranią one duszę i są bardziej niebezpieczne niż popełnione jawnie” (nr 1456).
Przełóżmy to na konkrety. Nawiązując do znanego przysłowia: zamiar kradzieży koniczka jest zapewne cięższym grzechem niż rzeczywista kradzież rzemyczka, a planowanie zabójstwa jest o wiele cięższym grzechem niż niejeden grzech popełniony słowem lub uczynkiem. Otóż z tej perspektywy można szczególnie wyraźnie zobaczyć, jakim błogosławieństwem jest dla nas możliwość wystawienia się na wstyd spowiedzi: wrzód nabrzmiewający w sercu zostaje przecięty, zanim przejawi się w złych czynach, a rany grzechów popełnionych zaczynają się goić. Najważniejsze jednak, że Miłosierny Ojciec rozpoznaje w marnotrawnym synu lub córce swoje ukochane dziecko.
o. Jacek Salij OP/Tygodnik Idziemy
__________________________________________________________________________________________________________________________
Czy z każdego grzechu trzeba się spowiadać od razu?
Adobe Stock
***
Jak dobrze wiemy z nauki Kościoła, grzechy dzielą się na powszednie i ciężkie. W czym tkwi ich różnica i czy z każdego grzechu trzeba od razu się spowiadać?
Obecnie w teologii moralnej, czyli tej, która zajmuje się naszym postępowaniem i jego skutkami, częściej mówi się i pisze o tym, że grzechy dzielą się na śmiertelne (ciężkie) i powszednie (lekkie). W gruncie rzeczy chodzi o to samo, ponieważ nazewnictwo nie jest tu najważniejsze, ale to, czy popełniony przeze mnie grzech zagraża mojemu zbawieniu, a więc mojemu życiu wiecznemu, czy też nie wpływa bezpośrednio na to, że po tym życiu będę oglądał Pana Boga twarzą w twarz jako człowiek wiecznie szczęśliwy.
Zgodnie z nauką Kościoła katolickiego grzech to wykroczenie przeciw rozumowi, prawdzie, sumieniu. To brak miłości względem Boga, drugiego człowieka i samego siebie. Niszczy on naturę ludzką i godzi w naszą solidarność (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1849). Tak naprawdę grzech niszczy relacje między osobą grzeszącą i Stwórcą, między grzesznikiem a innymi ludźmi, oraz uderza w tego, kto grzeszy. Innymi słowy – to rodzaj autodestrukcji.
W przypadku grzechu śmiertelnego istnieją jednocześnie następujące okoliczności: odnosi się on do bardzo ważnej sprawy (poważna materia), jest dokonany w pełni świadomie (pełna świadomość) i z premedytacją (pełna dobrowolność). Precyzując owe 3 warunki, całkowita dobrowolność polega na tym, że nie tylko popełniam grzech, dopuszczam się go, ale pragnę go popełnić, chcę to zrobić; dalej – jestem świadom znaczenia grzechu i jego konsekwencji, czyli wybieram zło w pełni świadomie; a jeśli chodzi o jego poważną materię, to wyznaczają ją np. Boże przykazania – ich przekroczenie to grzech śmiertelny (takimi grzechami są też te tzw. wołające o pomstę do nieba, czyli: bratobójstwo, sodomia, uciskanie ubogich, wdów, sierot czy wstrzymywanie należnej zapłaty pracownikom). Aby na powrót uzyskać stan łaski uświęcającej, w przypadku grzechów śmiertelnych, należy jak najszybciej skorzystać z sakramentu pokuty i pojednania. Nie można niejako „samemu” oczyścić się z ich ciężaru. Konieczna jest spowiedź.
Grzech powszedni natomiast to wykroczenie przeciwko prawu Bożemu i moralności w materii lekkiej (może też być ciężkiej, ale bez całkowitej zgody bądź świadomości czynionego zła). Oczywiście, grzechy powszednie też należy wyznać przy najbliższej spowiedzi, ale one nie niszczą więzi z Panem Bogiem zadzierzgniętej podczas przyjęcia chrztu św.
Warto zwrócić uwagę na to, że choć grzech ma wymiar osobisty, to w pewnych kontekstach możemy ponosić odpowiedzialność za grzechy innych. Sytuacje takie mają miejsce wtedy, kiedy np.: uczestniczymy w nich dobrowolnie i bezpośrednio; celowo aranżujemy, zlecamy czy też nakazujemy niewłaściwe postępowanie; nie wyjawiamy ich, choć jesteśmy do tego zobowiązani, nie przeszkadzamy w ich popełnieniu; chronimy tych, którzy popełniają złe rzeczy; milczymy, widząc cudzy grzech; pochwalamy go.
W każdym razie najważniejsze jest stałe dbanie o to, aby być w stanie łaski uświęcającej. Jeśli tak będzie, z jej pomocą unikniemy grzechów śmiertelnych, a i powszednie też będą się nam rzadziej przytrafiać.
red. /ks.JP/Tygodnik Niedziela
__________________________________________________________________________________________________________________________
RACHUNEK SUMIENIA
Przygotowanie do spowiedzi
*****
Modlitwa przed spowiedzią:
Ojcze Niebieski, Ty znasz mnie do głębi – znasz każdy szczegół mego życia.
Przeznaczyłeś mnie do życia z sobą w wieczności, często o tym zapominam.
Jestem słaby, niestały, tak łatwo się wybielam, usprawiedliwiam.
Pozwó1 mi widzieć siebie tak, jak Ty mnie widzisz.
Osądzać bez wybiegów intencje, jakimi kieruję się w życiu.
Oświeć mnie, abym rozpoznał swe grzechy przeciw Tobie i przeciwko moim bliźnim.
Abym miał odwagę uznania, że źle postępuję, że potrzebuję zmiany postępowania, myślenia, nawrócenia.
Daj łaskę prawdziwego żalu i poprawy, abym doznał radości Twojego przebaczenia.
Niech Twoje miłosierdzie, Boże, uleczy moje rany, wzmocni moją wolę pełnienia Twojej woli.
Kiedy ostatni raz byłem u spowiedzi?
Czy odprawiłem zadaną pokutę?
Czy wynagrodziłem Bogu i bliźniemu za wyrządzone krzywdy?
Czy podjąłem wysiłek wyzbywania się swoich wad, słabości, nałogów?
Oceniając swoje postępowanie, stańmy przed obliczem Boga i odpowiedzmy sobie na
następujące pytania:
PIERWSZE I NAJWAŻNIEJSZE PRZYKAZANIE MÓWI:
Miłuj Pana, Boga swego, całym sercem, całym duszą, całym swoim umysłem, całym sobą.
Czy modlę się rano i wieczorem? Czy była to prawdziwa rozmowa mego serca z Bogiem, czy tylko zwykła formalność?
Czy szukam u Boga rady, pomocy w cierpieniach, pokusach?
Czy zastanawiam się nad tym, jaka jest względem mnie wola Boża?
Czy w niedziele i święta uczestniczę we Mszy św. i troszczę się o to, by uczestniczyli w niej wszyscy domownicy?
Czy proponuję swym bliskim wspólną modlitwę?
Czy w niedziele nie wykonuję prac niekoniecznych?
Czy wyznaję otwarcie swoją wiarę przez udział w niedzielnych Mszach św., w procesjach publicznych i wówczas, kiedy mnie o to pytają?
Czy wspieram materialnie działalność parafii? Czy interesuję się jej potrzebami?
Czy nie uchylam się od udziału w pracach na jej rzecz?
Czy w miarę swoich możliwości biorę udział w działalności grup modlitewnych, grup troszczących się o katechizację dzieci i młodzieży?
Czy wspomagam dzieła dobroczynne na rzecz ubogich, ludzi znajdujących się w trudnych okolicznościach?
Czy staram się poznać naukę Kościoła przez lekturę stosownych książek, uczestniczenie w rekolekcjach, udział w spotkaniach grup formacyjnych?
Czy zachęcam do tego swoich bliskich, swoje dzieci?
Czy odrzucam horoskopy, karty do tarota, wróżbiarstwo, magię, treści głoszone przez
wysłanników sekt i czuwam, by moi bliscy nie dali się w nie uwikłać?
Czy czytam systematycznie katolicką prasę, słucham katolickich rozgłośni radiowych,
oglądam katolickie programy telewizyjne?
Czy oponuję, kiedy bluźni się Bogu, niesłusznie krytykuje Kościół?
DRUGIE Z NAJWAŻNIEJSZYCH PRZYKAZAŃ MÓWI:
Miłuj bliźniego jak siebie samego.
Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem (por. J 13,34).
Kto mówi, że miłuje Boga, a bliźniego ma w nienawiści, jest kłamcą (por. 1 J 4, 20).
Czy szanuję rodziców?
Czy nie wyrządzam im przykrości, nie lekceważę, czy troszczę się o ich potrzeby?
Czy się za nich modlę?
Czy nie daję dzieciom złego przykładu (klątwy, pijaństwo, nieprzyzwoite żarty, stosowanie przemocy, spędzanie zbyt dużo czasu przed telewizorem)?
Czy troszczę się o wychowanie dzieci w poszanowaniu godności własnej i innych?
Czy wiem, jakie filmy oglądają? Jakie czytają czasopisma, książki? Z kim przebywają?
Co robią z otrzymanymi pieniędzmi? Gdzie spędzają wolny czas? Czy nie pobłażam ich moralnym przewinieniom (lenistwu, samolubstwu, lekceważeniu bliźnich, przemocy, kradzieży, pijaństwu)?
Czy interesuję się zachowaniem dzieci w szkole, wymagam od nich szacunku dla nauczycieli, odrobienia zadanych lekcji?
Czy nie wtrącam się zbytnio w życie rodzinne dorosłych dzieci, wzniecając konflikty?
Czy żyję w zgodzie z rodzeństwem, krewnymi i kolegami w szkole, w pracy?
Czy traktuję życzliwie sąsiadów, współpracowników? Czy nie żywię do nich pretensji, urazów? Czy nie zazdroszczę im sukcesów, nie mszczę się, nie wzniecam nieporozumień?
Czy solidnie wypełniam swoje obowiązki w pracy?
Czy nie zatrzymuję lub nie pomniejszam słusznego wynagrodzenia za pracę?
Czy nie szkodzę swojemu zdrowiu przez picie alkoholu, palenie?
Czy nie trwonię pieniędzy na hazard (gry w karty, loterie)?
Czy nie prowadziłem samochodu po wypiciu alkoholu lub z nadmierną szybkością?
Czy nie używałem narkotyków lub nie dostarczałem ich innym?
Czy kogoś nie uderzyłem, nie pobiłem?
Czy unikam złego towarzystwa?
Czy nie byłem powodem rozbicia własnej lub innej rodziny?
Czy jestem czysty w myślach, pragnieniach?
Czy nie oglądam filmów pornograficznych, czy nie kupuję takich czasopism?
Czy nie lubuję się w nieprzyzwoitych rozmowach, żartach?
Czy nie dopuściłem się z kimś nieprzyzwoitych czynów?
Czy nie zdradziłem współmałżonka?
Czy szanowałem poczęte życie?
Czy nie dokonałem aborcji lub nie namawiałem do niej?
Czy nie przywłaszczyłem sobie cudzej rzeczy, mienia publicznego, czy go bezmyślnie
nie niszczyłem?
Czy nie dałem się skusić łapówką?
Czy oddałem długi, pożyczki?
Czy nie jestem chciwy, pyszałkowaty? Czy nie wynoszę się nad innych?
Czy nie chce zawsze postawić na swoim, skupić uwagi tylko na sobie?
Czy umiem przebaczyć, być wyrozumiałym, cierpliwym, ustępliwym, usłużnym?
Czy pomagam w codziennych pracach domowych?
Czy nie uchylam się od odpowiedzialności za życie wspólnoty lokalnej, narodowej?
Czy nie głosowałem na ugrupowania lub ludzi mających programy niezgodne z nauką katolicką?
Czy zachowuję umiarkowanie w jedzeniu?
Czy nie kupuję zbyt kosztownych lub niekoniecznych rzeczy?
Czy nie odmawiam wsparcia ludziom wyciągającym do mnie rękę po pomoc?
Czy pomagam innym, zwłaszcza swoim krewnym?
Czy, na miarę swych możliwości, wspieram potrzebujących, zwłaszcza osoby starsze, wdowy, sieroty, rodziny wielodzietne, bezdomnych, chorych, potrzebujących leczenia, ofiary kataklizmów?
Czy pamiętam, że kubek wody podany bliźniemu jest pomocą samemu spragnionemu Jezusowi?
Czy nie kłamałem i czy z tego nie wynikła jakaś szkoda?
Czy nie mówiłem źle o innych, nie oczerniałem ich, nie rzucałem podejrzeń?
Czy nie zazdrościłem innym powodzenia?
Czy dotrzymuję obietnic?
Czy miałem odwagę bronienia prawdy?
Czy prostowałem krzywdzące opinie o innych?
Czy nie powtarzałem niesprawdzonych plotek?
Czy w piątki zachowywałem wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych?
Czy w Środę Popielcową i Wielki Piątek zachowywałem post ścisły?
Czy jest we mnie prawdziwa chęć przemiany życia, czy tylko uzyskania rozgrzeszenia?
Jaka jest moja wada główna?
AKT ŻALU
Boże, mój Ojcze, żałuję za me złości jedynie dla Twej miłości.
Bądź miłościw mnie grzesznemu, całym sercem skruszonemu.
Boże, choć Cię nie pojmuję, jednak nad wszystko miłuję. Nad wszystko, co jest stworzone, boś Ty Dobro Nieskończone.
SPOWIEDŹ
Spowiedź rozpoczynamy znakiem krzyża i słowami:
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Ostatni raz byłem u spowiedzi…
Nałożona pokutę odprawiłem.
Obraziłem Pana Boga następującymi grzechami:
Po wymienieniu grzechów mówimy:
Więcej grzechów nie pamiętam.
Za wszystkie serdecznie żałuję.
Proszę o pokutę i rozgrzeszenie.
Czekamy na wypowiedzenie nad nami słów rozgrzeszenia przez kapłana, modląc się np. słowami:
Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu… lub: Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną.
Modlitwa papieża Klemensa XI
Wierzę w Ciebie, Panie, lecz wzmocnij moją wiarę,
Ufam Tobie, ale wspomóż moją nadzieję,
Miłuję Ciebie, lecz uczyń moją miłość bardziej gorącą.
Żałuję za moje grzechy, ale spraw, bym żałował doskonalej.
Uwielbiam Ciebie jako Stwórcę wszechrzeczy.
Napełnij mnie swoją mądrością. Otocz swoją dobrocią
Chroń swoją potęgą. Ofiaruję Ci moje myśli,
aby trwały przy Tobie; moje słowa i uczynki,
aby były zgodne z Twoją wolą; i całe moje postępowanie,
aby było życiem wyłącznie dla Ciebie.
Chcę tego, czego Ty chcesz. Chcę, jak Ty chcesz i jak długo chcesz.
Proszę Cię, Panie, abyś oświetlił mój rozum,
pobudził moją wolę, oczyścił intencje, uświęcił serce.
Daj mi, Dobry Boże, miłość ku Tobie i wstręt do moich wad,
szczerą troskę o bliźnich i pogardę tego,
co sprowadza na świat zło.
Pomóż mi zwyciężyć pożądliwości – umartwieniem,
skąpstwo – jałmużną,
gniewliwość – łagodnością,
a lenistwo – pracowitością.
Spraw, bym był skupiony w modlitwie,
wstrzemięźliwy przy posiłkach, dokładny w pracy,
wytrwały w podejmowanych działaniach.
Naucz mnie, jak małe jest to, co ziemskie,
jak wielkie to, co Boskie.
Jak przemijające, co doczesne, jak nieskończone, co wieczne.
Proszę o to przez Chrystusa, mojego Pana. Amen.
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
CZWARTEK – 10 LUTY
DZIŚ WSPOMINAMY 82 ROCZNICĘ PIERWSZEJ WYWÓZKI NASZYCH RODAKÓW NA SYBERIĘ
„Ludzie marli jak muchy”.
Nikt nie policzy ilu Polaków leży na cmentarzach Sybiru
***
W 82. rocznicę pierwszej sowieckiej deportacji Polaków na Wschód – z Grażyną Jedlińską o niedoli wywózki i katorgi na Syberii rozmawia Adam Białous.
Skąd Pani pochodzi i kiedy się pani urodziła?
Urodziłam się 16 lipca roku 1926 w gajówce Bagryny na Polesiu. Mój ojciec miał nazwisko Dauksza. W roku 1920, jako legionista, walczył z Sowietami. Później, do czasu wojny, był gajowym. Moja mama miała na imię Maria. Gdy rozpoczęła się wojna ojca zmobilizowano. Pracował na lotnisku wojskowym w Żabczycach. Tam zgromadzono samoloty Łoś, które ocalały po niemieckich bombardowaniach. Ojciec zginął 21 września 1939 roku. Zabili go białoruscy komuniści, miejscowe bojówki. Wywlekli ojca do lasu – w miejsce zwane Biały Jaz i tam zastrzelili.
Pogrzebaliśmy ojca nocą na cmentarzu we wsi Rutka, bo nas z domu rodzinnego Sowieci wyrzucili i byliśmy u mojej babci w Rutce. Moja starsza siostra, tej nocy kiedy ojca zabili, miała sen. On jej się przyśnił i mówił „Ruscy bandyci mnie zastrzelili. Strzelili w płuca i w oko. Kiedy zawiadomieni przez miejscowych Polaków o śmierci ojca pojechaliśmy furą wysłaną sianem po jego umęczone ciało, dokładnie takie właśnie miał rany…
Po moim ojcu został nam kuferek. On go dostał jak był w Legionach. Ten kuferek jest obecnie prezentowany na wystawie w Muzeum Sybiru w Białymstoku. Ja przekazałam go do tego muzeum, żeby ludzie pamiętali o moim ojcu i tych ciężkich czasach – oby nie wróciły.
***
Czy po wkroczeniu Sowietów 17 września 1939 oprócz Pani ojca zamordowano jeszcze innych Polaków?
Wówczas w tym miejscu – Biały Jaz zastrzelono też kilku miejscowych Polaków m.in. z rodziny ziemiańskiej Skirmontów. Zabili Aleksandra, Bolesława i Helenę Skirmontów. Oni mieli majątek i dwór w Korzeniewie. Komuniści przyszli po nich do dworu. Wyprowadzili ich na rozstrzelanie. Wykopali dół. Żadne nie zgodziło się żeby zawiązać im oczy. Aleksander odwrócił się do nich twarzą i powiedział – strzelajcie. Jak to było, to ja wiem od siostry, która już nie żyje. Wiem też od niej, że jeden z tych katów, którzy strzelali do Skirmontów popełnił samobójstwo, sumienie go strasznie gryzło. To był miejscowy Białorusin – komunista.
W jakich okolicznościach wywieziono was na Sybir?
Mama wiedziała, że Sowieci będą chcieli nas wywieźć na Sybir. Dlatego ukrywaliśmy się jak tylko było można. Miałam troje rodzeństwa. Starszą siostrę i dwóch braci, ja byłam najmłodsza. Wydali nas białoruscy komuniści. Wywieźli nas z Rutki 10 lutego 1940 roku. Ja miałam wtedy 13 lat. Przyszli po nas o 4 rano. Całe szczęście, że trafił nam się ludzki NKWD-zista. Pozwolił się spokojnie spakować, dzięki czemu mama mogło sporo rzeczy zabrać ze sobą, co nas później uratowało.
Zebrali nas, wszystkie rodziny do wywózki, koło szkoły. Potem ruszyliśmy. Jechały 45 fury ludzi i dobytku. Padał śnieg. Mróz był siarczysty. Tak dojechaliśmy do Pińska na dworzec. Był tylko ludzki jęk i płacz. Wpakowali nas do bydlęcych wagonów. Wieźli i wieźli, bez końca. Nikt się do snu nie przebierał, było za zimno. W tych samych ubraniach przez miesiąc. Niby paliło się w jakiejś kozie, ale to wszystko ciepło uchodziło przez szpary w deskach wagonu. Za ubikacją robiła dziura wyrąbana w podłodze. Jechaliśmy w takich nieludzkich warunkach dwa miesiące. Potem jeszcze 700 kilometrów sańmi. Dużo ludzi, w tym dzieci i starcy poumierali po drodze. Zawieźli nas w miejsce, od którego północny biegun był oddalony zaledwie o 300 kilometrów. Tam w najciemniejszą noc można było czytać gazetę. Żyli w tym łagrze zesłańcy wojskowi. Mieszkaliśmy w drewnianym baraku, którego pokrycie dachu stanowił mech.
Jakie były warunki żywieniowe ?
Do czasu wybuchu wojny niemiecko – sowieckiej warunki życia były nienajgorsze. Chleba raczej starczało wszystkim. Ten kto pracował, dostawał kilogram cukru na miesiąc, dzieci po pół kilograma. Kiedy rozpoczęła się wyżej wspomniana wojna, stało się gorzej. Dostawaliśmy tylko po 80 deko suchego chleba dziennie. To była cała zapłata za naszą katorżniczą pracę. Był głód. Łatwiej było się wyżywić latem, bo można było grzybów nazbierać, czy najeść się tataraku. A tam lasy ogromne, bez końca. Jak raz nasza znajoma zapuściła się w tym lesie, to 16 dni błądziła, zanim ją znaleźli. Jadała co było w lesie i tak przeżyła. Dobrze, że nie trafiła na niedźwiedzia, albo wilka, bo to one by ją zjadły. My jak jechaliśmy siano kosić, to zawsze mieliśmy przygotowane kosy w razie ataku niedźwiedzia. Ja też w lesie zbłądziłam. Byłam m.in. gońcem z listami chodziłam i raz zabłądziłam jak wracałam. Modliłam się i po 6 kilometrach marszu znalazłam dobrą drogę. Dobrze, że przed zachodem słońca.
Czy katorżnicza praca zagrażała życiu?
Nieludzka praca zimą była w lesie. Trzeba było ścinać drzewa i po kawałku wozić je nad rzekę. Dopiero wiosną, zwalano te kłody do rzeki i tak je transportowano. Praca była niebezpieczna. Ja pamiętam jedną Polkę o nazwisku Pietrucha, którą padające drzewo przygniotło na śmierć. Ale ofiar tej katorżniczej pracy było o wiele więcej. Opieka zdrowotna była taka, że najbliższy szpital znajdował się 100 kilometrów od naszego łagru. Poważnie ranni umierali więc przeważnie w drodze do szpitala.
Czy wielu Polaków zmarło w miejscu katorgi?
Ludzie chorowali na potęgę. Ja sama cudem wyszłam z duru brzusznego, który mnie mordował 21 dni. Wielu tam Polaków zmarło. Pamiętam jak do mojej mamy przychodzili rodacy i prosili ją o podarowanie jakiejś sukienki, żeby córkę czy żonę mieli w czym pochować. Mama dawała chętnie, mówiąc przy tym „jest przykazanie – umarłych pochować”. Mama miała te sukienki, bo wzięła je ze sobą, żebyśmy miały w czym do Polski wrócić. Ludzie umierali jak muchy. Moja koleżanka, wracała do Polski sama, bo na Sybirze zmarła cała jej rodzina. U rodziny Michałków zmarły rodzicom 2 dzieci. Dziewczynka miała 14 lat a jej braciszek 9. Dziewczynka kiedy umierała prosiła rodziców – „Pochowajcie nas razem ze Zdzisiem. Żebyśmy nie leżeli sami”. Taka była jej ostatnia prośba, żeby mogła spocząć w grobie razem z bratem. Ich mama dostała z tego wszystkiego pomieszania zmysłów. Tam gdzie żyliśmy założyliśmy cmentarz, ileż tam Polaków leży, dziś chyba nikt tego nie policzy.
Jak wyglądała wasza droga powrotu do Polski?
Pewna odwilż była, kiedy umówili się, chodzi mi o ten układ Sikorski – Majski, że będą robić w ZSRR armię polską generała Andersa. Ale nikt z naszych właściwie o tym nie wiedział, Ruscy nam nie powiedzieli. Dopiero kiedy armię Kościuszki robili, to już wtedy nam powiedzieli. Wtedy mój brat do tej armii wstąpił, dzięki temu nas, jego rodzinę, przewieźli z Syberii na Ukrainę. To było w roku 1943. Byliśmy wolni, ale głodni, dlatego trzeba było iść do pracy do kołchozu im. Woroszyłowa, założonego na ziemiach byłego, ogromnego majątku ziemskiego.
Właściwie to pracowaliśmy tam w oddziale tego kołchozu, który nazywał się Grybionka. Chleba zawsze było w ZSRR mało. Moja mama marzyła tam, żeby chleba do syta się najeść. Dzięki Bogu doczekała się tego, kiedy wróciliśmy do Polski. 2 lipca 1946 roku, czyli po 8 latach na wywózce, wróciliśmy do Rutki na Polesiu, skąd nas wywieźli. Niestety te tereny zostały po stronie ZSRR. Mieszkaliśmy u wujka. Ciężko tam nam było się pomieścić. Więc jeszcze w roku 1946 wyjechaliśmy do Pińska. Ja tam zatrudniłam się w zakładach mięsnych, bo byłam już dorosła. Tam poznałam chłopaka, który wkrótce został moim mężem. Później wyjechaliśmy z mężem do Białegostoku, gdzie też pracowaliśmy w zakładach mięsnych. I tak dzieci porosły, życie zleciało. Mąż zmarł już kilka ładnych lat temu. Moje rodzeństwo już nie żyje, ja mam 96 lat i jestem ostatnia.
Dziękuję za rozmowę
Adam Białous/PCh24.pl
______________________________________________________________________________________________________________
PIĄTEK – 11 LUTY – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 19.00
*PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ – GODZINNA ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
*MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ
_________________________________
UROCZYSTOŚĆ MATKI BOŻEJ Z LOURDES
DZIEŃ SZCZEGÓLNEJ PAMIĘCI ZA CHORYCH I CIERPIĄCYCH
***
Litania do Matki Bożej z Lourdes
Kyrie eleison. Chryste eleison. Kyrie eleison.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata Boże,
Duchu Święty Boże,
Święta Trójco jedyny Boże,
Najświętsza Panno w Lourdes objawiona, módl się za nami.
Najświętsza Panno pokutę zalecająca,
Najświętsza Panno, uzdrawiające źródło wskazująca,
Najświętsza Panno potwierdzająca Swe Niepokalane Poczęcie,
Niepokalana Córo Boga Ojca,
Niepokalana Matko Syna Bożego,
Niepokalana Oblubienico Ducha Świętego,
Niepokalana Świątynio Trójcy Przenajświętszej,
Niepokalane odzwierciedlenie Mądrości Bożej,
Niepokalana Jutrzenko sprawiedliwości,
Niepokalana Arko Przymierza,
Niepokalana Dziewico krusząca głowę węża piekielnego,
Niepokalana Królowo nieba i ziemi,
Niepokalana skarbnico łask Boskich,
Niepokalana drogo do Jezusa wiodąca,
Niepokalana Dziewico wolna od grzechu pierworodnego,
Niepokalana bramo niebios,
Niepokalana Gwiazdo morza,
Niepokalana Matko Kościoła świętego,
Niepokalane źródło wszelkich doskonałości,
Niepokalana przyczyno naszej radości,
Niepokalany wzorze wiary,
Niepokalane źródło Bożej miłości,
Niepokalany znaku naszego zbawienia,
Niepokalane światło Aniołów,
Niepokalana nauczycielko Apostołów,
Niepokalana chwało Proroków,
Niepokalana potęgo Męczenników,
Niepokalana opiekunko Wyznawców,
Niepokalany wzorze dziewiczej czystości,
Niepokalana radości ufających Tobie,
Niepokalana obrono grzeszników,
Niepokalana pogromicielko wszelkiego zła,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
O Maryjo bez grzechu poczęta
Módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy.
Módlmy się:
Matko Najświętsza słynąca w Lourdes wielkimi łaskami, przez dobroć,
jakiej dajesz tyle dowodów w tym wybranym miejscu, błagamy Cię pokornie, uproś nam wszystkie cnoty, aby nas uświęciły oraz wyjednaj nam zupełne zdrowie duszy i ciała i dopomóż, abyśmy go użyli na chwałę Boga, dla dobra bliźnich i zbawienia duszy.
Amen.
_________________________________________________
Dzień Matki Bożej z Lourdes. “Na świecie istnieje miłość silniejsza od śmierci, od naszych grzechów i słabości”
Ustanowiony przez św. Jana Pawła II Światowy Dzień Chorego, który przypada 11 lutego, we wspomnienie objawienia Matki Bożej w Lourdes, obchodzony jest w tym roku pod hasłem “Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny”.
Światowy Dzień Chorego został ustanowiony przez papieża dla całego Kościoła powszechnego 13 maja 1992 r. w liście do ówczesnego przewodniczącego Papieskiej Rady Duszpasterstwa Pracowników Służby Zdrowia kard. Fiorenzo Angeliniego. Ojciec Święty wyraził pragnienie, aby jeden dzień w roku był poświęcony “modlitwie, refleksji i dostrzeżeniu miejsca tych, którzy cierpią na duszy i na ciele”.
Wyznaczył na ten dzień datę 11 lutego – wspomnienie Matki Bożej z Lourdes. W 1858 roku, w cztery lata po ogłoszeniu przez Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, Matka Boża ukazała się ubogiej pasterce, św. Bernadecie Soubirous, w Grocie Massabielskiej w Lourdes. Podczas osiemnastu objawień, w okresie od 11 lutego do 16 lipca.
“Maryja rozpoczęła spotkanie z Bernadetą od znaku Krzyża, który w pewnym sensie jest syntezą naszej wiary” – zwrócił uwagę papież Benedykt XVI, 14 września 2008 – w czasie swojej pielgrzymki do Francji z okazji 150 rocznicy objawień w Lourdes.
“Maryja mówi nam przez to, “że na świecie istnieje miłość silniejsza od śmierci, od naszych grzechów i słabości.(…) Zachęca wszystkich ludzi dobrej woli, wszystkich, którzy cierpią na duchu i na ciele, by podnosili oczy na Jezusowy Krzyż i w nim odnajdywali źródło życia, źródło zbawienia” – tłumaczył papież.
W czasie objawienia 24 lutego 1858 Maryja dała Bernadecie nakaz: “Proście Boga o nawrócenie grzeszników”. Potem zapytała ją, czy “byłoby jej trudno uklęknąć i pocałować ziemię w akcie pokuty za grzeszników”. Tym samym Matka Boża zwróciła uwagę, że człowiek jest odpowiedzialny za zbawienie innych.
W Lourdes Maryja nie nakazała Bernadecie przychodzić do groty, lecz zapytała ją, “czy byłaby tak dobra, by to uczynić”. Nie żądała także odmawiania różańca, ale sama dyskretnie, modląc się, zachęcała swym przykładem.
“Biała Pani” wskazała także dziewczynce miejsce, z którego wytrysnęło źródło. Wkrótce mieszkanka Lourdes umoczyła sparaliżowaną rękę w wodzie wypływającej ze źródła i została uleczona. Pierwszy cud zapoczątkował szereg innych.
18 stycznia 1862 roku komisja biskupa z Targes po wielu badaniach ogłosiła dekret, że “można dać wiarę” zjawiskom, jakie się przydarzyły w Lourdes. W roku 1864 ks. proboszcz Peyramale przystąpił do budowy świątyni. W roku 1875 poświęcił ją uroczyście abp Paryża Guibert. W uroczystości tej wzięło udział: 35 arcybiskupów i biskupów, 3 tys. kapłanów i 100 tys. wiernych. W roku 1891 papież Leon XII ustanowił święto Objawienia się Matki Bożej w Lourdes, które św. Pius X w 1907 r. rozciągnął na cały Kościół. Lourdes jest obecnie słynnym miejscem pielgrzymkowym, do którego przybywają tysiące ludzi, by czcić Matkę Bożą jako Uzdrowienie Chorych.
“Sanktuarium w Lourdes ma być przede wszystkim miejscem spotkania z Bogiem na modlitwie, a także miejscem służby braciom, w szczególności przez przyjmowanie chorych, ubogich i wszystkich cierpiących. W tym miejscu Maryja przychodzi do nas jak Matka, zawsze gotowa pomagać swym dzieciom. Przez blask Jej oblicza przebija Boże miłosierdzie” – powiedział papież Benedykt XVI 14 września 2008 r.
Od blisko 150 lat Lourdes gości każdego roku ponad 6 mln pielgrzymów i zwiedzających. Pandemia koronawirusa zatrzymała ruch pielgrzymkowy. 17 marca 2020 roku po raz pierwszy od początku objawień sanktuarium zostało zamknięte i wprowadzono modlitwę za pośrednictwem Internetu.
Sanktuarium poinformowało w komunikacie, że w tym roku, w piątek, grota w Lourdes zostanie udostępniona pielgrzymom. Będą mogli wejść do bazyliki Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, dotknąć Skały Massabielle i zbliżyć się do cudownego źródła – poinformowało sanktuarium w komunikacie.
Hasłem papieskiego orędzia na 30. Światowy Dzień Chorego są słowa “Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny”.
Franciszek zwraca uwagę, że “chory jest zawsze ważniejszy od choroby” i “trzeba wsłuchać się w głos pacjenta, jego lęki i obawy”. “Nawet wtedy, gdy nie można wyleczyć, zawsze można otoczyć opieką, zawsze można pocieszyć, zawsze można sprawić, by pacjent poczuł bliskość, która świadczy o zainteresowaniu osobą bardziej niż jej chorobą” – wskazał papież.
Zaznaczył, że “w czasie, kiedy panuje kultura odrzucania, a życie nie zawsze jest uznawane za godne przyjęcia i przeżywania” katolickie instytucje opieki zdrowotnej nazwał “domami miłosierdzia”, które “mogą być przykładem ochrony i troski o każde istnienie, nawet najbardziej kruche, od jego początku aż po naturalny kres”.
Papież podkreślił, że “bliskość wobec chorych i ich duszpasterstwo nie jest zadaniem tylko niektórych duszpasterzy specjalnie przygotowanych”. “Odwiedzanie chorych jest zaproszeniem skierowanym przez Chrystusa do wszystkich Jego uczniów” – napisał w orędziu Franciszek.
Głównym uroczystościom 11 lutego w stołecznym sanktuarium Matki Bożej z Lourdes o godz. 11.00 będzie przewodniczył bp Jacek Grzybowski. W trakcie liturgii będzie udzielany sakrament namaszczenia chorych, który wbrew powszechnemu przekonaniu nie jest sakramentem udzielanym osobom umierającym.
Kodeks Prawa Kanonicznego wskazuje, że sakrament namaszczenia chorych można przyjmować kilka razy w ciągu życia. Dotyczy to osób, które “po wyzdrowieniu znowu ciężko zachorują lub jeśli w czasie trwania tej samej choroby niebezpieczeństwo stanie się poważniejsze” – czytamy w dokumencie. Mogą go również przyjąć osoby w sędziwym wieku.
Gość Niedzielny
____________________________________________________________________________
ŚW. JAN PAWEŁ II – DWUKROTNY PIELGRZYM DO LOURDES
Św. Jan Paweł II jako pierwszy papież w historii odwiedził Lourdes i to dwukrotnie. Pierwszy raz w 1983 r., a drugi w 2004 r. i była to jego ostatnia podróż zagraniczna. Żadnemu z jego poprzedników to się nie udało. Za każdym razem pragnął, by jego pielgrzymka wyglądała tak jak pielgrzymka każdego spośród sześciu milionów chorych i cierpiących, przybywających do tego sanktuarium. A we wspomnienie Matki Bożej z Lourdes, obchodzone co roku 11 lutego, ustanowił światowy dzień modlitw w intencji ludzi chorych.
Historia Lourdes, małej mieściny, leżącej we Francji u podnóża Pirenejów , która w połowie XIX wieku liczyła zaledwie cztery i pół tysiąca mieszkańców jest zadziwiająca. Nie dochodziła tu nawet kolej. Kobiety i dzieci w większości zajmowały się wypasaniem owiec i krów, a mężczyźni pracą w pobliskim kamieniołomie. Dziś Lourdes to prawie dwudziestotysięczne miasteczko, corocznie odwiedzane przez blisko sześć milionów osób. Pielgrzymi przychodzą do groty, aby napić się wody ze źródła, które wytrysnęło podczas dziewiątego objawienia Bernadetcie Soubirous.
Od czasu objawień Matki Bożej, czyli od 1858 r. do Biura Lourdes ds. Obserwacji Medycznej zgłoszono ponad siedem tysięcy cudów, z których oficjalnie uznanych zostało siedemdziesiąt.
Pierwszy z cudów miał miejsce podczas siedemnastego objawienia i dotyczył bohaterki tych wydarzeń – samej Bernadety Soubirus. Nazwano go „cudem świecy”. Wszyscy zebrani widzieli jak dziewczynka modliła się w ekstazie, a palce jej prawej ręki wyciągniętej w kierunku Niepokalanej zanurzone były w płomieniu świecy i to aż przez szesnaście minut, bo tyle trwało objawienie. Zdarzenie obserwował miejscowy lekarz, doktor Pierre Dozous, który zbadał dłoń Bernadety i nie znalazł tam jakichkolwiek znaku poparzenia.
Wiele czasu upłynęło zanim Kościół oficjalnie uznał objawienia w Lourdes. Bernadeta Soubirous musiała znieść wiele cierpień, szykan i prześladowań z tego powodu. Wstąpiła do zakonu Sióstr Miłosierdzia w Nevers i tam zmarła w wieku 35 lat. Jej ciało nie uległo rozkładowi i zachowało się do dzisiaj. Można je oglądać w szklanej trumnie w kaplicy klasztoru w Nevers.
Urodziła się w rodzinie biednego młynarza. Nie była zbyt rozgarnięta, za to niezwykle chorowita. Astma odbierała jej siły. Nie umiała czytać ani pisać i posługiwała się dialektem. Nie znała prawd wiary i miała poważne problemy w opanowaniu katechizmu, ale odznaczała się żarliwą wiarą.
11 lutego 1858 roku, jak co dzień razem z siostrą i koleżanką, zbierała chrust na opał. Gdy została sama, nieopodal groty Massabielle, czyli „starej skały” – usłyszała jakby podmuch wiatru i zobaczyła wielką światłość, z której wyłoniła się piękna kobieca postać z różańcem w ręku. Gdy towarzyszki Bernadetki zobaczyły ją klęczącą z wzniesionymi oczami ku niebu, śmiały się z niej i drwiły. Początkowo Bernadeta nie chciała im nic powiedzieć, ale w końcu uległa natarczywym pytaniom. Prosząc do dochowanie tajemnicy, opowiedziała o „Pięknej Pani”. Już o powrocie do domu dziewczynki wszystko zdradziły, a Bernadetka musiała odbyć rozmowę z matką, która ją ostro zrugała i zabroniła chodzenia do groty. Widząc jednak jej wielką rozpacz zmieniła zdanie po kilku dniach. Już trzy dni później – 14 lutego Bernadeta i jej dwie towarzyszki najpierw poszły do kościoła po wodę święconą, a potem w miejsce pierwszego objawienia. Gdy odmawiały różaniec Matka Boża znowu się ukazała. Wtedy Bernadetka zaczęła ją kropić wodą święconą i mówić: „Jeśli przychodzisz od Boga, zbliż się; jeśli od szatana, idź precz!”. Piękna Pani z uśmiechem na ustach zbliżyła się aż do brzegu wylotu groty i bezgłośnie odmawiała różaniec.
18 lutego Bernadetka wyposażona w papier i atrament poprosiła zjawę o napisanie Jej życzeń na kartce, którą ze sobą przyniosły. Usłyszała: „Pisanie tego, co ci chcę powiedzieć, jest niepotrzebne”. Matka Boża poprosiła, żeby dziewczynka przychodziła w to miejsce przez kolejnych piętnaście dni.
21 lutego, w niedzielę przy grocie razem z Bernadetką stało już kilka tysięcy ludzi. Wtedy Matka Boża prosiła, żeby Bernadetka modliła się za grzeszników.
25 lutego zgromadzeni zobaczyli, jak Bernadetta klęka i całuje ziemię. Na kolanach ruszyła w stronę rzeki, po czym zawróciła do groty. Schyliła się i wydrążyła dołek w suchej ziemi. Po chwili nabrała wody i podniosła do ust. W tym dniu Maryja powtórzyła: „Pokuty! Pokuty! Pokuty!”. Poleciła Bernadecie zjeść roślinę, która tam rosła, iść do źródła, napić się i obmyć się w nim.
Tak opisywała to spotkanie Bernadetka:
„Nie widząc źródła skierowałam się ku rzece. Pani jednak powiedziała mi, że to nie tam, i dała mi znak palcem, abym podeszła pod skałę. Zrobiłam tak. Znalazłam tam zaledwie odrobinę wody, jakby błoto, i z ledwością mogłam jej nabrać. Zaczęłam drążyć ziemię. Po chwili mogłam nabrać wody, ale trzy razy ją wyrzuciłam. Dopiero za czwartym razem mogłam się napić, tak bardzo woda była brudna”.
Źródełko, które wówczas wybiło, nigdy nie wyschło i wciąż jest narzędziem licznych uzdrowień.
Spotkań z Maryją w ciągu paru miesięcy było osiemnaście. Ostatnie miało miejsce 16 lipca 1858 r. W przeciwieństwie do późniejszych objawień w Fatimie Matka Boża nie wyznaczała daty i godziny spotkania. Bernadeta pchana jakąś wewnętrzną siłą szła, by porozmawiać z Piękną Panią, która wzywała ludzi do modlitwy na różańcu i do pokuty.
Podczas trzynastego objawienia powiedziała: „Powiedz księżom, by wzniesiono tu kaplicę”. Bernadeta prośbę tę przekazała miejscowemu proboszczowi. Ten znalazł się w trudnej sytuacji, ponieważ władze kościelne nie życzyły sobie dalszego nagłaśniania tych wydarzeń i zabroniły procesji do groty. Proboszcz polecił Bernadetcie, by przy kolejnym widzeniu zapytała, jak „zjawa” ma na imię. Posłuszna Bernadeta zadała to pytanie, ale nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Zniecierpliwiony ksiądz oznajmił wszystkim, że kaplica zostanie zbudowana, o ile postać wypowie swoje imię.
Kolejne dni nie przyniosły żadnych nowych wiadomości. Ci co nie wierzyli w prawdziwość objawień triumfowali. Ale Bernadetka dalej przychodziła pod grotę i w czasie szesnastego objawienia Matka Boża powiedziała jej: „Ja jestem Niepokalane Poczęcie”. Nie mogła widzieć ta mała analfabetka, że papież zaledwie cztery lata wcześniej ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu Maryi. To był dla proboszcza konkretny dowód na prawdziwość tych objawień. Matka Boża w Lourdes potwierdziła nauczanie Kościoła katolickiego.
Matka Boża pragnęła, żeby na to miejsce przybywały pielgrzymki. Już sześć lat później, w roku 1864 przy poświęceniu figury zebrało się sześćdziesiąt tysięcy wiernych. Od roku 1872 się co rok odbywają narodowe pielgrzymki. Pierwsza pielgrzymka Polaków przybyła tam już w roku 1867.
W czasie pielgrzymki do Lourdes w roku 1983 polski papież powiedział:
„Wydaje mi się, że w Lourdes jest obecna szczególna łaska. Posłanie jej proste i jasne, ale podstawowe. Zostało przekazane w sposób szczególnie silny, czysty i przejrzysty przez kilkunastoletnią dziewczynkę o duszy jasnej i odważnej. Znaki są proste: wiatr, który przywodzi na myśl Ducha Świętego w dniu Zesłania, woda oczyszczająca i dająca życie, światło, znak krzyża, modlitwa różańcowa. Od początku chrześcijanie wezwani są, by przybywali tu tłumnie, całym Kościołem”.
Jan Paweł II był pierwszym papieżem, który odwiedził Lourdes. Nawet Jan XXIII, który wyraził takie życzenie, nie zdołał zrealizować tej pielgrzymki.
Na drodze papieża Wojtyły do Lourdes również stawały różne przeszkody. Zamach 13 maja 1981 r., który uniemożliwił jego obecność na odbywającym się w tymże roku Międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym.
Dwa dni przed jego przybyciem do Lourdes – 12 sierpnia 1983 r., miał miejsce akt wandalizmu przy pierwszej stacji Drogi Krzyżowej eksplodowała bomba. Wbrew wszelkim przeszkodom papież wołał w Lourdes:
„Niech nasze modlitwy się złączą, aby ofiarować razem z Maryją gorące błaganie za cały świat. Za wszystkich cierpiących głód, okropności wojny, za wszystkich prześladowanych, za chorych i opuszczonych. W sposób szczególny módlmy się za tych, którzy są prześladowani za wiarę. To Chrystus w nich cierpi”.
Ojciec św. podobnie jak miliony pielgrzymów – zapalił świecę i napił się wody ze źródła. Powiedział wówczas do chorych:
„Chciałbym Was wszystkich objąć, jednego po drugim, w sposób serdeczny moimi ramionami i zapewnić Was, jak bardzo Wam jestem bliski i solidarny z Wami. Czynię to w sposób duchowy, powierzając Was macierzyńskiej miłości Matki Pana i prosząc Ją, by wybłagała Wam Błogosławieństwo i pocieszenie Jej Syna Jezusa”.
13 maja 1992 r., na pamiątkę pierwszego objawienia w Lourdes, 11 lutego – Jan Paweł II ustanowił – Światowy Dzień Chorego. Była to 75 rocznica objawień w Lourdes i jednocześnie 11 rocznica zamachu na Placu św. Piotra. Ojciec Święty, ustanawiając Światowy Dzień Chorego, chciał zwrócić uwagę na sens cierpienia, który w kategoriach ludzkich nie jest możliwy do zrozumienia i człowiekowi nie pozostaje nic innego, jak wobec majestatu choroby z pokorą zwrócić się do lekarza dusz i ciał, jakim jest Jezus Chrystus.
Jan Paweł II kochał chorych i niepełnosprawnych i poświęcał im dużo swojej uwagi. Sam zyskał przydomek „papieża cierpienia”. Cudem przeżył zamach na Placu św. Piotra 13 maja 1981 r. i związane z nim liczne zabiegi i operacje, aż wreszcie przyszła ciężka, nieuleczalna choroba z bolesnymi zabiegami medycznymi.
Gdy w 2004 r. przybył po raz drugi do sanktuarium w Lourdes sam był schorowany i cierpiący. Składała się na nią modlitwa różańcowa, procesja z pochodniami i medytacja. Swe pierwsze kroki skierował do Groty Objawień. Długo klęczał, a jego twarz przenikała modlitewna zaduma połączona z wyraźnym śladem cierpienia. Na jego twarzy pojawiły się łzy. Do zebranych chorych powiedział: „Jestem jednym z was. Wasze modlitwy czynię swoimi”.
Druga wizyta w Lourdes w 2004 roku była jego ostatnią podróżą zagraniczną. Na twarzy Ojca św. pojawiły się łzy. Mówił tam o cierpieniu, którego sam doświadczał, a które kryje w sobie wielką tajemnicę. Jan Paweł II wypowiedział wtedy, w przejmujący sposób, znamienne słowa: „Klękając tutaj, przy grocie Massabielskiej, ze wzruszeniem odczuwam, że dotarłem do kresu mej pielgrzymki”.
Lidia Lasota/kalendarz rolników.pl/04.02.2021
__________________________________________________________________
Uzdrowienie chorych. Matka Boża z Lourdes
Był 11 lutego 1858 r. gdy 14-letnia Bernadetta zobaczyła w grocie nieopodal Lourdes Białą Panią. Podczas osiemnastu objawień Maryja wzywała do modlitwy i pokuty oraz prosiła o wybudowanie kościoła w miejscu objawień.
O Lourdes – miasteczku leżącym u stóp Pirenejów – zrobiło się głośno dzięki Matce Bożej. Maryja ukazała się tam w 1858 r. Bernardzie Marii Soubirous, zwanej przez bliskich Bernadetą. Rodzina dziewczyny była bardzo biedna. Sześć osób (rodzice i czworo dzieci) mieszkało w dawnej celi więziennej. Ojciec nie pracował. Zdarzało się, że młodszy brat Bernadety – Jean-Marie z głodu zjadał wosk z kościelnych świec.
Śliczna dziewczyna w białej sukni
11 lutego Bernadeta z siostrą i koleżanką poszła zbierać gałęzie na opał. Przy grocie Massabielskiej zobaczyła unoszącą się nad krzakiem śliczną dziewczynę w białej sukni, która w prawej dłoni trzymała różaniec. Bernadeta, naśladując ją, uczyniła znak krzyża i zaczęła odmawiać różaniec. Biała Pani włączała się w modlitwę tylko na „Chwała Ojcu…”, kończące każdą dziesiątkę. Potem – znikła.
Już wieczorem niemal całe miasteczko wiedziało o dziwnym zjawisku. Matka, nie wierząc Bernadecie, orzekła, że pewnie był to diabeł. „Diabeł nie odmawia różańca” – odpowiedziała rezolutnie dziewczyna. Na kolejnych spotkaniach z Białą Panią towarzyszyły Bernadecie setki, a potem tysiące mieszkańców Lourdes. Podpowiadali jej, o co ma pytać „zjawę”. Bernadeta nawiązała z nią dialog.
„Jestem Niepokalanym Poczęciem”
18 lutego Biała Pani wypowiedziała znamienne słowa: „Nie obiecuję ci szczęścia na tym świecie, ale w przyszłym„. Trzy dni później wezwała: „Módlcie się za grzeszników”, a po kolejnych trzech dniach: „Pokutujcie! Pokutujcie! Pokutujcie!”. Prosiła też, by księża wybudowali przy grocie kaplicę, i aby przychodzono tam w procesji. Miejscowy proboszcz domagał się jednak cudu, chciał też poznać imię Białej Pani. Odpowiedź padła 25 marca: „Jestem Niepokalanym Poczęciem”.
Cudowne źródło
Biała Pani wskazała Bernadecie miejsce, z którego wytrysnęło źródło. Wkrótce wydarzył się pierwszy cud: mieszkanka Lourdes umoczyła sparaliżowaną rękę w wodzie wypływającej ze źródła i została uleczona.
Osiemnaście spotkań Bernadety z Białą Panią zakończyło się 16 lipca. Już dwanaście dni później miejscowy biskup powołał komisję, która miała zbadać sprawę rzekomych objawień Matki Bożej. 18 stycznia 1862 r. w imieniu Kościoła orzekł o ich autentyczności.
Zakończona misja
Trzy lata później Bernadeta rozpoczęła nowicjat u sióstr posługujących chorym (Soeurs de la Charité et de l’Instruction Chrétienne de Nevers). W 1866 r. na zawsze opuściła Lourdes – przeniosła się do domu zgromadzenia w Nevers. – Moja misja w Lourdes jest skończona – oświadczyła. Rok później złożyła śluby zakonne. Została pomocnicą pielęgniarki w klasztornej infirmerii.
Z pokorą znosiła upokorzenia ze strony innych sióstr, którym nie mieściło się w głowie, że Matka Boża mogła ukazać się prostej dziewczynie. Zdrowie Bernadety stale się pogarszało. Ostatnie pół roku spędziła w łóżku, które nazywała „białą kaplicą”. Umarła 16 kwietnia 1879 r. Miała zaledwie 35 lat.
Po beatyfikacji w 1925 r., jej nienaruszone ciało umieszczono w relikwiarzu, w kaplicy klasztoru Saint-Gildard w Nevers, a osiem lat później została kanonizowana.
70 cudów
Od pierwszego uzdrowienia, 1 marca 1858 r., chorzy napływają do Lourdes, spodziewając się uzdrowienia ciała lub szukając sił do znoszenia cierpienia. Kościół katolicki uznał oficjalnie 70 cudów i ok. 7 tys. uzdrowień, których nie da się wyjaśnić naukowo. Siedem pierwszych cudów odegrało rolę w uznaniu objawień za prawdziwe.
Od 1905 r. w sanktuarium działa biuro lekarskie, przyjmujące zgłoszenia przypadków uzdrowień i przeprowadzające wstępną konsultację wśród lekarzy obecnych w Lourdes. Jeśli wynik wstępnego dochodzenia jest pozytywny, sprawa jest przekazywana komitetowi medycznemu, który istnieje od 1947 r. Po przeprowadzeniu własnego dochodzenia wydaje on orzeczenie, że dany przypadek jest (lub nie jest) niewytłumaczalny według aktualnego stanu wiedzy medycznej.
Lourdes – miejsce pielgrzymek
Związek chorych z pirenejskim sanktuarium spowodował, że gdy w 1992 r. Jan Paweł II ustanowił Światowy Dzień Chorego, na jego datę wybrał dzień pierwszego objawienia Matki Bożej w Lourdes. Tam też, w 1993, 2004 i 2008 r. odbyły się centralne obchody tego Dnia.
Do Lourdes przybywają nie tylko chorzy. Od 1873 r. odbywa się francuska pielgrzymka narodowa organizowana z inicjatywy ojców asumpcjonistów. W pierwszej pielgrzymce wzięły udział 492 osoby. Dziś pątników jest 6-8 tys.
Od ponad 60 lat do Lourdes przybywa też międzynarodowa pielgrzymka wojskowa. W pierwszej, w 1958 r., uczestniczyli wyłącznie żołnierze francuscy i niemieccy. W następnych latach do udziału w pielgrzymce zapraszani byli żołnierze z innych krajów europejskich oraz Ameryki Północnej i Australii. Polska była w 1991 r. pierwszym krajem z byłego bloku komunistycznego, którego żołnierze uczestniczyli w pielgrzymce.
Pokutujcie!
Na 52 hektarach w sanktuarium znajdują się 22 miejsca kultu. Do najczęściej odwiedzanych należą: grota, górujące nad nią bazylika Niepokalanego Poczęcia i bazylika Różańcowa, oraz podziemna bazylika św. Piusa X. Tę ostatnią poświęcił w 1958 r. legat papieski kard. Angelo Giuseppe Roncalli, który kilka miesięcy później został papieżem. Wymagane przez liturgię trzy okrążenia świątyni wykonał w odkrytym samochodzie. Gdy dziennikarze poprosili go o kilka słów do Francuzów, bez wahania powtórzył słowa Matki Bożej: „Pokutujcie! Pokutujcie! Pokutujcie!”.
Pielgrzymom przybywającym do Lourdes na stałe posługuje 30 kapelanów, pochodzących z różnych diecezji i zgromadzeń zakonnych, a także siostry z pięciu zgromadzeń. Wspomaga im 300 stałych i 100 sezonowych pracowników świeckich i ok. 7 tys. wolontariuszy.
Paweł Bieliński/KAI, zś/Stacja7
_____________________________________________________
„Głupia prostaczka”, której objawiła się Maryja. Poruszająca historia Bernadety Soubirous
Bernadeta wciąż trwała przy danej jej przez Maryję słodko-gorzkiej obietnicy: „Obiecuję ci szczęście, ale nie na tej ziemi” i to pewnie z niej czerpała siły do przyjmowania z dziękczynieniem cierpienia i upokorzeń.
Od pierwszego objawienia w Lourdes w lutym 1858 roku ludzie traktowali małą wizjonerkę jak dzikie zwierzątko. Zresztą, po pewnym czasie Bernadeta sama czuła się zaszczuta. Ciągle ktoś chciał z nią rozmawiać, dyskutować albo przynajmniej na nią popatrzeć.
Bernadeta Soubirous schowała się w… klasztorze
Nie chciała sobą przesłaniać treści samych objawień – była świadoma, że teraz przyszedł czas działania Maryi. Rozwiązanie wkrótce przyszło samo: niewiele po ostatniej wizji zachorowała na zapalenie płuc. Leczyła się w szpitaliku Sióstr Miłosierdzia z Nevers i musiało to być dobre doświadczenie, bo postanowiła wstąpić do tego zgromadzenia i tak uciec przed ciekawskimi.
Nie miała wykształcenia i była prosta w obejściu, więc nadawała się tylko do tzw. drugiego chóru, czyli sióstr pracujących fizycznie. Jednak równocześnie była chora na astmę i ogólnie słabego zdrowia, co wykluczało ciężkie prace. Przyjęto ją dzięki protekcji biskupa miejsca. Próg klasztoru przekroczyła 7 lipca 1866 roku wraz z dwiema innymi aspirantkami, mając 22 lata.
Na drugi dzień przełożone zebrały całą wspólnotę (trzysta sióstr) w głównej sali i Bernadeta po raz pierwszy i ostatni opowiedziała im historię objawień. Od tego momentu miała być jedną z sióstr, a do tematu wizji nie wolno było wracać. Przynajmniej w gronie sióstr, bo do furty wciąż pukali dziennikarze (ci byli odsyłani) i osoby duchowne, w tym historycy, którzy „przesłuchiwali” s. Marię Bernardę. Cierpliwie odpowiadała na wciąż te same pytania i opowiadała wciąż i wciąż swoją historię.
Dlaczego Maryja nie objawiła się komuś wykształconemu?
Jednocześnie była w formacji. Jej bezpośrednią przełożoną była siostra ze szlacheckiej rodziny. Nie potrafiła zrozumieć, czemu Maryja objawiła się właśnie takiej „głupiej prostaczce”, a nie komuś z wysokiego rodu lub przynajmniej dobrze wykształconemu. Prawie do końca życia odrzucała prawdziwość tych wizji, a samą wizjonerkę uważała za małą spryciarkę, która chciała zwrócić na siebie uwagę i coś zyskać na twierdzeniu, że widziała Matkę Boga.
Dlatego wyłapywała jej najmniejsze potknięcia, nie dawała zwolnień od obowiązków i do granic nerwicy natręctw pilnowała, czy Bernadeta wypełnia regułę. Wizjonerka przyjmowała to w pokorze, nawet fakt, że wciąż odkładano jej śluby wieczyste. Złożyła je prawie cudem – ponieważ przy kolejnym ataku choroby obawiano się, że umrze, dano jej zezwolenie na nie. Bernadeta tym razem jeszcze nie zmarła, ale śluby były już ważne.
Praca św. Bernadety w szpitalu
Wcześniej jednak było kilkanaście lat pracy w szpitalu, najpierw jako pomoc pielęgniarki, a potem jako siostra odpowiedzialna za szpital. Sama schorowana – do astmy wkrótce dołączył nowotwór kolana i gruźlica – doskonale rozumiała słabość innych. Chorzy byli zachwyceni jej delikatnością i wyczuciem. Miała w sobie wiele naturalnej radości i przyjazny sposób bycia. Siostry do niej lgnęły, szczególnie aspirantki i postulantki.
Uważała się za ograniczoną i mało zdolną intelektualnie. Nie szukała wielkości. Świadczy o tym choćby następująca historia: ktoś przyniósł do klasztoru w Nevers informację, że w Lourdes można kupić zdjęcia Bernadety. Opłata za ich nabycie była śmiesznie mała. Wizjonerka skwitowała to słowami: „Widocznie tyle jestem warta”.
Modlitwa – najważniejsze zadanie Bernadety
Jednocześnie wciąż trwała przy danej jej przez Maryję słodko-gorzkiej obietnicy: „Obiecuję ci szczęście, ale nie na tej ziemi” i to pewnie z niej czerpała siły do przyjmowania w pokoju i z dziękczynieniem cierpienia fizycznego i upokorzeń.
Jednym z ostatnich była chwila przydzielania nowym profeskom wieczystym ich miejsca w zgromadzeniu. Była wtedy wśród nich i s. Soubirous, jednak przełożone jakby o niej zapomniały. Dopiero biskup zwrócił uwagę, że jej nie dano żadnego miejsca. Zapytał więc, co umie. Odparła, że nic, tylko się modlić. Więc ordynariusz wyznaczył jej jako zadanie w zakonie modlitwę.
Zmarła 16 kwietnia 1879 roku w wieku zaledwie 33 lat. Został po niej malutki notatnik duchowy, a w nim piękny duchowy „testament” – spisany niewiele przed śmiercią hymn dziękczynienia. Za wszystko.
Elżbieta Wiater/Aleteia.pl
Testament Bernadety Soubirous*
Za biedę, w jakiej żyli mama i tatuś, za to, że się nam nic nie udawało, za upadek młyna, za to, że musiałam pilnować dzieci, stróżować przy owcach, za ciągłe zmęczenie… dziękuje Ci, Jezu.
Za dni, w który przychodziłaś, Maryjo, i za te, w które nie przyszłaś – nie będę Ci się umiała odwdzięczyć, jak tylko w raju. Ale i za otrzymany policzek, za drwiny, za obelgi, za tych, co mnie mieli za pomyloną, za tych, co mnie posądzali o oszustwo, za tych, co mnie posądzali o robienie interesu… dziękuje Ci, Matko.
Za ortografię, której nie umiałam nigdy, za to, że pamięci nigdy nie miałam, za moją ignorancję i za moją głupotę, dziękuję Ci.
Dziękuję Ci, ponieważ gdyby było na ziemi dziecko o większej ignorancji i większej głupocie, byłabyś je wybrała…
Za to, że moja mama umarła daleko, za ból, który odczuwałam, kiedy mój ojciec, zamiast uścisnąć swoją małą Bernadetę, nazwał mnie „siostro Mario Bernardo” … dziękuję Ci, Jezu. Dziękuję Ci za to serce, które mi dałeś, tak delikatne i wrażliwe, a które przepełniłeś goryczą…
Za to, że matka Józefa obwieściła, że się nie nadaję do niczego, dziękuję…, za sarkazmy matki mistrzyni, jej głos twardy, jej niesprawiedliwości, jej ironię i za chleb upokorzenia… dziękuję.
Dziękuję za to, że byłam tą uprzywilejowaną w wytykaniu mi wad, tak że inne siostry mówiły: „Jak to dobrze, że nie jestem Bernadetą”.
Dziękuję, za to, że byłam Bernadetą, której grożono więzieniem, ponieważ widziałam Ciebie, Matko… tą Bernadetą tak nędzną i marną, że widząc ją, mówili sobie: „To ta ma być Bernadeta, którą ludzie oglądali jak rzadkie zwierzę?”.
Za to ciało, które mi dałeś, godne politowania, gnijące…, za tę chorobę, piekącą jak ogień i dym, za moje spróchniałe kości, za pocenie się i gorączkę, za tępe ostre bóle… dziękuję Ci, mój Boże.
I za tę duszę, którą mi dałeś, za pustynię wewnętrznej oschłości, za Twoje noce i Twoje błyskawice, za Twoje milczenie i Twe pioruny, za wszystko. Za Ciebie – i gdy byłeś obecny, i gdy Cię brakowało… dziękuję Ci, Jezu.
_______________________________________________________________________________________
Najświętszej Maryi Panny z Lourdes
Historia objawień
O Lourdes – miasteczku leżącym u stóp Pirenejów – zrobiło się głośno dzięki Matce Bożej. Maryja ukazała się tam w 1858 r. Bernardzie Marii Soubirous, zwanej przez bliskich Bernadetą. Rodzina dziewczyny była bardzo biedna. Sześć osób (rodzice i czworo dzieci) mieszkało w dawnej celi więziennej. Ojciec nie pracował. Zdarzało się, że młodszy brat Bernadety – Jean-Marie z głodu zjadał wosk z kościelnych świec.
Bernadeta była ładną dziewczyną, jednak po przebytej chorobie nie rosła. Miała tylko 140 cm wzrostu. Chorowała na astmę. Nie umiała czytać ani pisać, mówiła tylko miejscowym dialektem. Nauka sprawiała jej trudność. W wieku 14 lat chodziła do szkoły razem z siedmiolatkami, aby lepiej poznać katechizm. Inaczej nie zostałaby dopuszczona do I Komunii świętej.
11 lutego Bernadeta z siostrą i koleżanką poszła zbierać gałęzie na opał. Przy grocie Massabielskiej zobaczyła unoszącą się nad krzakiem śliczną dziewczynę w białej sukni, która w prawej dłoni trzymała różaniec. Bernadeta, naśladując ją, uczyniła znak krzyża i zaczęła odmawiać różaniec. Biała Pani włączała się w modlitwę tylko na „Chwała Ojcu”…, kończące każdą dziesiątkę. Potem – znikła.
Już wieczorem niemal całe miasteczko wiedziało o dziwnym zjawisku. Matka, nie wierząc Bernadecie, orzekła, że pewnie był to diabeł. – Diabeł nie odmawia różańca – odpowiedziała rezolutnie dziewczyna. Na kolejnych spotkaniach z Białą Panią towarzyszyły Bernadecie setki, a potem tysiące mieszkańców Lourdes. Podpowiadali jej, o co ma pytać „zjawę”. Bernadeta nawiązała z nią dialog.
18 lutego Biała Pani wypowiedziała znamienne słowa: „Nie obiecuję ci szczęścia na tym świecie, ale w przyszłym”. Trzy dni później wezwała: „Módlcie się za grzeszników”, a po kolejnych trzech dniach: „Pokutujcie! Pokutujcie! Pokutujcie!”. Prosiła też, by księża wybudowali przy grocie kaplicę, i aby przychodzono tam w procesji. Miejscowy proboszcz domagał się jednak cudu, chciał też poznać imię Białej Pani. Odpowiedź padła 25 marca: „Jestem Niepokalanym Poczęciem”.
Biała Pani wskazała Bernadecie miejsce, z którego wytrysnęło źródło. Wkrótce wydarzył się pierwszy cud: mieszkanka Lourdes umoczyła sparaliżowaną rękę w wodzie wypływającej ze źródła i została uleczona.
18 spotkań Bernadety z Białą Panią zakończyło się 16 lipca. Już 12 dni później miejscowy biskup powołał komisję, która miała zbadać sprawę rzekomych objawień Matki Bożej. 18 stycznia 1862 r. w imieniu Kościoła orzekł o ich autentyczności.
Trzy lata później Bernadeta rozpoczęła nowicjat u sióstr posługujących chorym (Soeurs de la Charité et de l’Instruction Chrétienne de Nevers). W 1866 r. na zawsze opuściła Lourdes – przeniosła się do domu zgromadzenia w Nevers. – Moja misja w Lourdes jest skończona – oświadczyła. Rok później złożyła śluby zakonne. Została pomocnicą pielęgniarki w klasztornej infirmerii.
Z pokorą znosiła upokorzenia ze strony innych sióstr, którym nie mieściło się w głowie, że Matka Boża mogła ukazać się prostej dziewczynie. Zdrowie Bernadety stale się pogarszało. Ostatnie pół roku spędziła w łóżku, które nazywała „białą kaplicą”. Umarła 16 kwietnia 1879 r. Miała zaledwie 35 lat.
Po beatyfikacji w 1925 r., jej nienaruszone ciało umieszczono w relikwiarzu, w kaplicy klasztoru Saint-Gildard w Nevers, a osiem lat później została kanonizowana.
69 cudów
Od pierwszego uzdrowienia, czyli od 1 marca 1858 r. chorzy napływają do Lourdes, spodziewając się uzdrowienia ciała lub szukając sił do znoszenia cierpienia. Kościół katolicki uznał oficjalnie 69 cudów spośród prawie 7 tys. uzdrowień, nie dających się wyjaśnić naukowo. Siedem pierwszych cudów przyczyniło się do uznania objawień za prawdziwe.
Od 1905 r. działa w sanktuarium biuro, przyjmujące zgłoszenia przypadków uzdrowień i przeprowadzające wstępną konsultację wśród lekarzy obecnych w Lourdes. Jeśli wynik wstępnego dochodzenia jest pozytywny, sprawę przekazuje się Międzynarodowemu Komitetowi Medycznemu, który istnieje od 1947 r. Po przeprowadzeniu dochodzenia wydaje on orzeczenie, że dany przypadek jest (lub nie jest) niewytłumaczalny według aktualnego stanu wiedzy medycznej.
W 2006 r. Komitet zaproponował nowe zasady orzekania w tych sprawach. Obok kryteriów naukowych, w ocenie uzdrowień, jakie się tam dokonują, brana jest teraz pod uwagę również wiara osoby uzdrowionej i świadectwo jej życia chrześcijańskiego. Badanie każdego uzdrowienia obejmuje trzy etapy, w wyniku których orzeka się kolejno o uzdrowieniu „niespodziewanym”, „potwierdzonym” i „o charakterze wyjątkowym”.
Pierwszy etap badania przypadku uzdrowienia przez Komitet obejmuje odtworzenie historii choroby, określenie osobowości pacjenta, ocenę, czy dane uzdrowienie przekracza zwyczajowe przewidywania medycyny, i ustalenie okoliczności uzdrowienia. Niektóre sprawy są wówczas odrzucone, a inne są kwalifikowane jako „uzdrowienia niespodziewane”. W tym drugim przypadku biskup diecezji, na której terenie mieszka osoba uzdrowiona, zostaje poinformowany, że taki fakt miał miejsce i że prowadzone są w tej sprawie badania. W 2005 r. 40 osób odpowiadało w Lourdes kryterium „uzdrowienia niespodziewanego”.
Drugi etap, dotyczący już wyłącznie „uzdrowień niespodziewanych”, polega na studiach porównawczych całej dokumentacji medycznej sprzed uzdrowienia i po nim, aby – przy udziale większej liczby ekspertów – potwierdzić „niecodzienny charakter” uzdrowienia. W 2005 r. zanotowano pięć przypadków tego typu. Chodzi o osoby cierpiące wcześniej na powypadkowe zwyrodnienie rdzenia, ciężki przypadek choroby Crohna (zapalenie jelita cienkiego), poważne stwardnienie rozsiane, zanik mięśni i raka nerki.
Ostatni, trzeci etap, to uznanie „wyjątkowego charakteru uzdrowienia w obecnym stanie wiedzy naukowej”. Zebrana dokumentacja jest wówczas przekazywana przez biskupa Tarbes-Lourdes ordynariuszowi diecezji osoby uzdrowionej. Obecnie rozpatrywany jest tylko jeden taki przypadek. Chodzi o Francuzkę, która „nie życzy sobie reklamy i pragnie zachować anonimowość”. U kobiety tej stwierdzono złośliwego chłoniaka opłucnej, a także ostrą białaczkę rdzenia kręgowego, połączoną z zaatakowaniem mózgu i nerwu ocznego. Choroby leczono za pomocą chemioterapii, ale bez zadowalającego wyniku. Uzdrowienie nastąpiło bez powikłań ani nawrotów 15 lat temu i zbiegło się z aktami pobożności chorej do Matki Bożej z Lourdes – stwierdza orzeczenie Międzynarodowego Komitetu Lekarskiego.
Zmiany obowiązujących dotąd zasad były konieczne, gdyż, przy obecnym rozwoju medycyny, trudno rozpatrywać przypadki według kryteriów przyjętych w sanktuarium w XIX wieku. Wątpliwości budziło zwłaszcza pojęcie choroby nieuleczalnej oraz wymaganie, aby osoba, która doznała cudownego uzdrowienia, nie była wcześniej leczona. – Każdy z chorych, którzy przyjeżdżają dziś do Lourdes wcześniej przeszedł chemioterapię. Trudno więc określić co jest zasługą medycyny, a co dziełem nadzwyczajnej interwencji Bożej – wyjaśnia współprzewodniczący Komitetu prof. François-Bernard Michel, francuski pneumoalergolog należący do Narodowej Akademii Medycyny.
Obok pojęcia cudu, które nie uległo zmianie, zostało wprowadzone „pojęcie «wiarygodnego świadectwa» osób, których wyleczenie jest związane z Lourdes. Badanie w sprawie uzdrowienia będzie dotyczyć odtąd nie tylko choroby, ale także osoby uzdrowionej i jej świadectwa wiary chrześcijańskiej” – tłumaczy bp Perrier.
Profesor Michel podkreśla, że nie chodzi tu o „cuda z przeceny”, nie ma bowiem mowy o obniżeniu wymogów naukowych w badaniu przypadków uzdrowienia. Brana natomiast będzie pod uwagę zarówno ścisłość naukowa, jak też „wiara i przekonania osoby, która doświadczyła gwałtownej zmiany swego stanu zdrowia”.
Międzynarodowy Komitet Medyczny w Lourdes zamierza też zajmować się przypadkami uleczenia z chorób psychicznych i umysłowych. Wiele osób chorych na depresję czy przeżywających osobiste problemy, po pielgrzymce do tamtejszego sanktuarium odzyskuje ochotę do życia, widzi na nowo jego sens – twierdzi prof. Michel.
Nie tylko chorzy
Związek chorych z pirenejskim sanktuarium spowodował, że gdy w 1992 r. Jan Paweł II ustanowił Światowy Dzień Chorego, na jego datę wybrał dzień pierwszego objawienia Matki Bożej w Lourdes. Tam też, w 1993 i 2004 r. odbyły się centralne obchody tego Dnia.
Sam papież miał odwiedzić sanktuarium w 1981 r., jednak przeszkodził mu w tym zamach na placu św. Piotra. Później Jan Paweł II przyjechał do Lourdes dwukrotnie – w 1983 i 2004 r. Gdy był tam po raz ostatni, kilka miesięcy przed śmiercią, siedząc na wózku inwalidzkim jako „chory pośród chorych”, drżącym głosem wypowiedział przejmujące słowa: „Ze wzruszeniem odczuwam, że dotarłem do kresu mej pielgrzymki”. Zapalił świecę i napił się wody ze źródła w grocie Massabielskiej – tak jak czynią to wszyscy pielgrzymi.
Do Lourdes przybywają jednak nie tylko chorzy. Od 1873 r. odbywa się francuska pielgrzymka narodowa organizowana z inicjatywy ojców asumpcjonistów. W pierwszej pielgrzymce wzięły udział 492 osoby. Dziś pątników jest 6-8 tys.
Od niemal pół wieku do Lourdes przybywa też międzynarodowa pielgrzymka wojskowa. W pierwszej, w 1958 r., uczestniczyli wyłącznie żołnierze francuscy i niemieccy. W następnych latach do udziału w pielgrzymce zapraszani byli żołnierze z innych krajów europejskich oraz Ameryki Północnej i Australii. Polska, w 1991 r., była pierwszym krajem z byłego bloku komunistycznego, którego żołnierze uczestniczyli w pielgrzymce.
Sanktuarium w Lourdes jest też miejscem narodzin ogólnoświatowego ruchu osób niepełnosprawnych „Wiara i Światło”, założonego przez Jeana Vaniera wraz z Marie-Helene Mathieu. Powstał on podczas pierwszej międzynarodowej pielgrzymki osób niepełnosprawnych umysłowo, ich rodzin i przyjaciół do sanktuarium Matki Bożej w Lourdes na Wielkanoc 1971 roku.
„Droga jubileuszowa”
Ordynariusz Tarbes-Lourdes podkreśla, że obchody tegorocznego Roku Jubileuszowego zostały organizowane w perspektywie nowej ewangelizacji. „Sanktuaria i pielgrzymki zajmują obecnie ważne miejsce w życiu religijnym, szczególnie osób bardzo oddalonych od codziennych praktyk religijnych. Sanktuaria są miejscem cichej ewangelizacji” – zauważa bp Jacques Perrier. Na temat atrakcyjności sanktuariów dyskutowali uczestnicy Kongresu Maryjnego i Mariologicznego, jaki odbył się w Lourdes w dniach 4-8 września 2008 r. pod hasłem „Objawienia Matki Bożej: między historią, wiarą i teologią”.
Bogaty kalendarz Roku Jubileuszowego obejmował też m.in. sympozjum nt. aktualności orędzia z Lourdes dziś i w przyszłości, Festiwal Muzyki Sakralnej i jubileuszową 50. Międzynarodową Pielgrzymkę Wojskową. Przez cały rok są tam również przyjmowane pielgrzymki narodowe, m.in. francuska, portugalska, tamilska, cygańska i pielgrzymka anglofonów.
Chorzy przybywający do Lourdes mogą przejść „drogę jubileuszową”. Rozpoczyna się ona przy chrzcielnicy w kościele parafialnym, gdzie została ochrzczona Bernadeta Soubirous, aby uświadomić sobie, że przede wszystkim była ona chrześcijanką, a nie wizjonerką. Następnymi etapami drogi są: ubogie domostwo rodziny Soubirous, co pomoże w zrozumieniu Bożych wyborów, oraz grota Massabielska, gdzie można przypomnieć sobie treść objawień lourdzkich, wzywających do pokuty za grzeszników i potwierdzających niepokalane poczęcie Maryi. „Droga jubileuszowa kończy się w kaplicy hospicjum, gdzie Bernadeta przyjęła I Komunię św., co oznacza, że cały szlak prowadzi od chrztu do Eucharystii” – wyjaśnia bp Perrier.
Z okazji jubileuszu br. Jean-Paul Lécot skomponował mszę. Natomiast o. Ivan Rupnik wykonał mozaiki na fasadzie bazyliki Matki Bożej Różańcowej, przedstawiające tajemnice światła.
Pielgrzymom przybywającym do Lourdes na stałe posługuje 30 kapelanów, pochodzących z różnych diecezji i zgromadzeń zakonnych, a także siostry z pięciu zgromadzeń i jednego stowarzyszenia świeckich. Wspomaga ich niemal 300 stałych i ponad 100 sezonowych pracowników świeckich oraz ok. 7 tys. wolontariuszy. Roczny budżet sanktuarium wynosi 18 mln euro (ok. 90 mln zł), z których 90 proc. pochodzi z ofiar pielgrzymów, darowizn i spadków.
Lourdes należy na najliczniej odwiedzanych sanktuariów maryjnych w Europie. Corocznie przybywa tam 6 mln osób z całego świata (w okresie od marca do października). W obecnym Roku Jubileuszowym spodziewanych jest ponad 8 mln pielgrzymów.
Na 52 hektarach w sanktuarium znajdują się 22 miejsca kultu. Do najczęściej odwiedzanych należą: grota, górujące nad nią bazylika Niepokalanego Poczęcia i bazylika Różańcowa, oraz podziemna bazylika św. Piusa X. Tę ostatnią poświęcił w 1958 r. legat papieski kard. Angelo Giuseppe Roncalli, który kilka miesięcy później został papieżem. Wymagane przez liturgię trzy okrążenia świątyni wykonał w odkrytym samochodzie. Gdy dziennikarze poprosili go o kilka słów do Francuzów, bez wahania powtórzył słowa Matki Bożej: „Pokutujcie! Pokutujcie! Pokutujcie!”.
KAI/Aleteia.pl
_________________________________________________________________________
Rzeźbiarz Matki Bożej
Dla wielu naszych rodaków przybywających do Lourdes miłym zaskoczeniem jest wiadomość, że cudowna figura Matki Bożej w Grocie Massabielskiej, przed którą już od 140 lat modlą się miliony pielgrzymów, jest dziełem polskiego artysty. Pisał już na ten temat w obszernym artykule Bolesław Żynda w “Przewodniku Katolickim” z 9 lutego 1958 roku. Józef Hugo Fabisch pochodził z polskiej i chrześcijańskiej rodziny. Od rodziców otrzymał w spadku to, co najważniejsze – głęboką wiarę oraz szlachetne i wrażliwe na piękno i dobro serce słowiańskie. Jego matka, Franciszka Agata z domu Salon, urodziła się już we Francji (14 marca 1782 roku), w Eguilles (ujście Rodanu), natomiast ojciec, Karol Fabiś, przyszedł na świat 4 listopada 1759 roku w Andrychowie koło Wadowic. Jak wielu mieszkańców tej miejscowości, z zawodu był tkaczem. Po przybyciu do Francji kontynuuje swój zawód, prowadząc zakład tkacki w Aix-en-Provence. W tym mieście, 19 marca 1812 roku, urodził się im syn Józef.
Nazwisko Fabiś z różnych względów, między innymi ze względu na trudność poprawnego wymawiania przez Francuzów, było przekształcane na Fabish i Fabisch… Sam artysta, jak wynika z dokumentów i listów, podpisywał się Fabisch.
Czas wzrastania i poszukiwań
Jak każdy dobry ojciec, Karol Fabiś pragnął wyuczyć syna zawodu, który sam wykonywał i przekazać mu to, co miał najlepszego – dorobek swego życia, warsztat tkacki.
Jednak, widząc wielkie zdolności artystyczne syna, uszanował jego zamiłowanie i posłał go do miejscowej Szkoły Sztuk Pięknych. Po jej ukończeniu Fabisch podejmuje pracę, najpierw na miejscu, w Aix-en-Provence, a później jako profesor rysunków w liceum i Szkole Sztuk Pięknych w Saint-Etienne.
Przełomowym momentem w jego życiu była podróż do Włoch, zwłaszcza do Rzymu i Florencji, podczas której odkrył swoje powołanie rzeźbiarza.
W 1843 roku wystawia swoją pierwszą pracę “Magnificat”, która obecnie znajduje się w kościele Demi-Lune pod Lyonem. Wkrótce potem (1845) dostaje nominację na profesora rzeźby w Wyższej Szkole Sztuk Pięknych w Lyonie.
Jego bardzo liczne dzieła, wystawiane i nagradzane między innymi w Lyonie i Paryżu, można znaleźć przede wszystkim w kościołach Francji i poza jej granicami. W samym Lyonie mamy całą kolekcję jego rzeźb. Figury Fabischa, przedstawiające zwłaszcza Matkę Bożą, znajdujemy na przykład w takich kościołach Lyonu, jak św. Wincentego, św. Franciszka Salezego, św. Nizier, w kościele Szpitala Miejskiego, w kościele św. Polikarpa. Jego dziełem są figura Serca Jezusa Matki Bożej i główny ołtarz, a w katedrze: dwa ołtarze z płaskorzeźbami.
W 1850 roku wygrywa konkurs wśród 32 artystów na figurę Matki Bożej, która umieszczona na wieży bazyliki Fourviére do dzisiaj góruje i czuwa nad Lyonem. To dzieło przynosi jemu największą sławę, tak za swój charakter monumentalny, jak i za zmysł religijny, z którego czerpał natchnienie.
Nawet nagana jest pochwałą
Jego dzieła są oceniane przez krytyków za godne mistrzów starożytnych, średniowiecznych i renesansu. W 1860 roku zostaje wybrany członkiem Akademii Nauk, Literatury i Sztuki w Lyonie. Ojciec Święty Leon XIII za całokształt twórczości religijnej ustanawia go Kawalerem Orderu Grzegorza Wielkiego.
Jedyna nagana, jaka go spotkała, była związana z wykonaniem Muz na zamówienie rządu francuskiego. Przesiąknięty duchem laickim i wrogo nastawiony do Kościoła minister sztuk pięknych, oglądając gotowe rzeźby, z oburzeniem powiedział: “Nawet jego Muzy są klerykalne”. To powiedzenie zachwyciło ks. Peyramale, proboszcza Lourdes: “Muzy klerykalne! To najwznioślejszy sposób oceny i najpiękniejsza pochwała artysty”. Dlatego już 19 sierpnia 1863 r. pisze do swego biskupa Laurence w Tarbess: “Ta figura będzie arcydziełem z punktu widzenia sztuki i jednocześnie będzie przedstawiała Niepokalaną Dziewicę tak, jak Bernadetta Ją widziała”.
Nie bez znaczenia przy wyborze Fabischa był też fakt, że to on właśnie wykonał piękną figurę Matki Bożej z La Salette i przy tej okazji rozmawiał z dziećmi, którym się Maryja ukazała. Posiadał więc ważne doświadczenie, jak to dzieło wykonać.
Biskup Laurence z wielkim zadowoleniem przyjął wiadomość, że Józef Fabisch został wskazany przez fundatorki, panie Lacour, na wykonawcę figury Matki Bożej w Lourdes i kandydaturę tę bardzo chętnie zatwierdził.
17 września 1863 roku przyjechał do Lourdes Józef Fabisch, aby samemu zobaczyć to cudowne miejsce i osobiście od Bernadetty dowiedzieć się, jak wyglądała Najświętsza Dziewica, której figurę miał wykonać. Bernadetta bardzo dokładnie przedstawiła, jak Maryja była ubrana, a nasz genialny artysta w sposób idealny na zawsze to utrwalił w białym, najczystszym kararyjskim marmurze.
Spełnia wszelkie kryteria oceny
Natychmiast po poświęceniu figury Matki Bożej w Grocie Massabielskiej, ksiądz kan. M. Fourcade, sekretarz generalny biskupstwa w Tarbes pisze: “Figura jest wspaniała. Przedstawia wiernie w najdrobniejszych szczegółach moment, w którym Najświętsza Maryja Panna wypowiada słowa: “Jestem Niepokalane Poczęcie””.
Nieco później Norbert Caste-ret, specjalista w tej dziedzinie, okiem znawcy oceni samo artystyczne wykonanie rzeźby: “Suknia, umarszczona wokół szyi i przepasana w talii, jest arcydziełem delikatności, a biały welon, zarzucony na głowę i obejmujący niemal całą postać, jest tak lekki, że zdaje się najsłabszy wietrzyk będzie nim powiewał”.
Podobna była też opinia ks. Blanca, według którego Józef Fabisch w tym wypadku przeszedł samego siebie, wykonując, jak to tylko jest możliwie wiernie i jednocześnie zgodnie z regułami sztuki, najsłynniejszą figurę Maryi, jako Niepokalanego Poczęcia, zwanej powszechnie Matką Bożą z Lourdes.
Dla nas i dla milionów pielgrzymów, którzy już od 140 lat przed figurą Najświętszej Dziewicy nieustannie się modlą i zawsze zostają wysłuchani, ta figura to przede wszystkim święta ikona w rzeźbie, widoczny i prawdziwy znak obecności Tej, która jako Matka Chrystusa i nasza Matka gromadzi nas przy sobie.
ks. Jan Robakowski/Przewodnik Katolicki
_________________________________________________________________________
Zapomniany twórca figury Matki Bożej z Lourdes
Figura Matki Bożej z Lourdes
Próżno szukać o nim informacji w polskich encyklopediach i słownikach. Zwraca na niego uwagę dopiero napisany w języku polskim przez Agatę i Zbigniewa Judyckich, a przetłumaczony na język francuski przez Ryszarda Zienkiewicza słownik biograficzny zatytułowany Polacy we Francji. W notatce na 62 stronie (bez wizerunku postaci) zaznaczono, iż Fabisch Józef Hugo, rzeźbiarz (19 marca 1812, Aix-en-Provence – 7 września, Lyon) (…) wyrzeźbił sławną statuę Matki Bożej do groty w Lourdes.
Kim był?
Niemiecki Allgemeines Lexicon der Bildenden Künstler von der Antike bis zur Gegenwart Begründet von Ulrich Thieme und Felix Becker podaje, że Józef Hugo Fabisch, który urodził się w Aix-en-Provence, tam ukończył Akademię Sztuk Pięknych jako uczeń Simona Saint-Jeana. Później był nauczycielem w Akademii Sztuk Pięknych w Lyonie. Z licznych jego prac leksykon wymienia m.in.: marmurowy posąg Joanny d’Arc jako dziecka (1845), grupę w marmurze Jezus u Marii i Marty (1850) do kościoła Hotel-Dieu w Lyonie, ogromny posąg Najświętszej Maryi Panny w wieży kaplicy Fourviére w Lyonie, przeznaczony do kaplicy w Neuilly posąg Marii Magdaleny, wystawiony w Salonie w Paryżu w 1853 r., a w roku następnym w Salonie w Lyonie i potem jeszcze w Paryżu (1855), medaliony w brązie Ludwika XIII, Henryka IV, Ludwika XIV, Anny Austriaczki, kamienne figury przedstawiające Sprawiedliwość i Prawdę oraz Herkulesa na fasadę ratusza w Lyonie, marmurową grupę Assunta do kościoła św. Franciszka w Lyonie, a w muzeum w Havre figurę Rebeka, wystawianą w paryskim Salonie w 1861 r.
W 1864 r. została ukończona statua Najświętszej Maryi Panny, umieszczona w grocie w Lourdes (pierwotnie ustawiona w krypcie bazyliki). W następnym roku w krypcie bazyliki w Lourdes stanęła grupa kamienna, przedstawiająca św. Dominika, otrzymującego wieniec z róż.
Józef Hugo Fabisz (obok wersji niemieckiej: „Fabisch” istnieje też wersja francuska – „Fabiche”) jest także autorem rozprawy De la Dignité de l’art. (O godności sztuki), przechowywanej w Akademii w Lyonie.
Brakuje informacji o jego rodzinie: – tej, z której pochodził, i którą założył. Data jego urodzin (1812 r.) jest ważna w naszych dziejach, a i miejsce urodzin – Aix-en-Provence (Francja) zdaje się wskazywać, że ojciec był prawdopodobnie polskim żołnierzem napoleońskim i emigrantem.
W dorobku artystycznym Józefa Fabisza zwraca uwagę koncentracja na tematach religijnych i portretach, co pośrednio świadczy o tym, co go najbardziej interesowało, ale i kim byli zamawiający u niego prace. Nie bez znaczenia jest wybór trudnego materiału, jakim jest marmur. Z kolei o wartości estetycznej jego dorobku świadczą odznaczenia: złoty medal za Rebekę i Order Grzegorza Wielkiego.
Statuę Matki Bożej do bazyliki w Lourdes wykonał z marmuru kararyjskiego, chociaż w 1813 r. istniały już trzy dokumenty potwierdzające eksploatację miejscowych złóż piaskowca, marmuru, łupku i wapienia.
Na podkreślenie zasługuje również wielka aktywność artystyczna Józefa Fabisza. Niemiecki leksykon wymienia najważniejsze jego rzeźby, a zatem były także inne, o mniejszym znaczeniu. Pamiętając o jego oddaniu się pracy dydaktycznej, należy dostrzec w tym dowód nie tylko pracowitości, ale i umiłowania zawodu.
Józef Fabisz w pełni zasługuje na przypomnienie w ponad 100 lat po śmierci i w związku z 140. rocznicą istnienia figury Matki Bożej w Lourdes. Ten obowiązek spoczywa przede wszystkim na nas, rodakach, szczególnie na emigracji, zwłaszcza w Lyonie, gdzie są dokumenty jego działalności i ślady pobytu, i gdzie prawdopodobnie żyją także jego potomkowie. Tymczasem przynajmniej w przewodnikach po Lourdes należałoby zamieszczać wzmiankę o Józefie Fabiszu jako twórcy statuy, by w ten sposób ocalić go od zapomnienia.
Barbara Kubicka-Czekaj/Tygodnik Niedziela
_________________________________________________________________
Figura Maryi w grocie Massabielle – polski akcent
sanktuarium w Lourdes
Grota Massabielle, fot. Brunner Emmanuel, Manu25, wikimedia
***
Niedawno w słynnym sanktuarium Maryjnym w Lourdes, u stóp Pirenejów, z okazji Światowego Dnia Chorego zgromadziły się rzesze pielgrzymów. Każdego roku to miejsce nawiedzają miliony ludzi, a wśród nich wielu pielgrzymów z Polski. Przybysze kierują swoje kroki również do groty Massabielle, w której Bernadecie Soubirous osiemnaście razy objawiała się Maryja w 1858 r. Być może jednak wielu pątnikom znad Wisły nie do końca znany jest fakt, że figura Maryi znajdująca się w grocie jest dziełem Józefa Hugona Fabisia – urodzonego we Francji potomka polskiego imigranta.
Józef Hugo Fabiś (fr. Joseph-Hugues Fabisch lub Fabiche) nie jest postacią dobrze znaną w Polsce. Jego nazwiska raczej nie znajdziemy w wielu encyklopediach. Niemniej zapisał się trwale w dzieje sanktuarium w Lourdes. W związku z tym warto przytoczyć najważniejsze fakty dotyczące jego pochodzenia, życia oraz pracy nad słynną dziś na całym świecie figurą Maryi. Jedną z przyczyn wyboru właśnie jego jako autora rzeźby było dość nietypowe zdarzenie.
***
Z ziemi polskiej do Francji
Ojciec Józefa Hugona – Karol Fabiś – urodził się w Andrychowie koło Wadowic 4 listopada 1759 r. Matka artysty – Franciszka Agata z domu Salon – przyszła na świat już we Francji; miało to miejsce 14 marca 1782 r. w Eguilles (ujście Rodanu). Karol Fabiś był tkaczem i w tym zawodzie działał również po przybyciu nad Sekwanę. 19 marca 1812 r., w Aix-en-Provence, gdzie mieścił się zakład tkacki Karola i Franciszki Agaty, urodził się właśnie Józef Hugon, któremu rodzice od dzieciństwa wpajali wrażliwość na piękno i dobro oraz wiarę katolicką i polskie tradycje. To wszystko miało później istotny wpływ na jego twórczość artystyczną. Józef tworzył jako Fabisch (lub Fabiche), gdyż Francuzi mieli problem z poprawną wymową polskiego nazwiska.
Nie tkacz, lecz artysta
Karol Fabiś jak wielu ojców miał wielkie marzenie, żeby syn zastąpił go kiedyś w wykonywanym zawodzie. Jak to się jednak często zdarza wśród dzieci i młodych ludzi, Józef Hugon miał inne zainteresowania niż rodzice, które zostały ostatecznie przez nich zaakceptowane. Po ukończeniu Szkoły Sztuk Pięknych młody artysta znalazł pracę w rodzinnej miejscowości, którą jednak opuścił obejmując stanowisko profesora w Saint-Etienne.
Wśród jego zamiłowań artystycznych na pierwsze miejsce wysunęła się w końcu rzeźba. Na taki kierunek rozwoju zainteresowań duży wpływ miała podróż Józefa do Włoch, gdzie zafascynował się dziełami dłuta wybitnych artystów renesansu.
Pierwszym dziełem Fabischa był „Magnificat”, które możemy podziwiać współcześnie w kościele Demi-Lune pod Lyonem. Generalnie rzecz ujmując liczne prace potomka polskiego imigranta były nagradzane i wystawiane w głównych ośrodkach Francji, jak Paryż czy Lyon. To właśnie w tym drugim mieście, gdzie od 1845 r. pracował, znajdziemy bodaj najwięcej dzieł Józefa Hugona, rozsianych po różnych kościołach. Chyba najsławniejszym z nich jest figura Matki Bożej z wieży bazyliki Fourviére. Ta monumentalna rzeźba została wybrana spośród prac 32 artystów, zgłoszonych do konkursu.
***
Nagana, będąca… pochwałą, u początków figury z Massabielle
Fabisch spotykał się z powszechnym uznaniem (papież Leon XIII ustanowił go nawet Kawalerem Orderu Grzegorza Wielkiego), choć w 1860 r. musiał się zmierzyć z naganą i to nie byle kogo, bo samego francuskiego ministra sztuk pięknych. Fabisch wykonał na zamówienie rządu kilka rzeźb przedstawiających muzy, jednak gdy ujrzał je wspomniany minister, zdeklarowany antyklerykał, miał podobno powiedzieć:
Nawet jego muzy są klerykalne!
Co dla jednego było naganą, dla kogoś innego stało się inspiracją. Ówczesny proboszcz parafii w Lourdes, ks. Peyramale, zachwycił się tą naganą i uznał ją za najwyższą pochwałę:
Muzy klerykalne! To najwznioślejszy sposób oceny i najpiękniejsza pochwała artysty.
W sierpniu 1863 r. proboszcz Lourdes napisał do miejscowego biskupa wskazując osobę Fabischa, który zdawał się być idealnym kandydatem do wykonania figury Maryi. Miał też niebagatelne doświadczenie w rzeźbieniu podobizn Maryi, gdyż była ona jego ulubionym motywem w pracy artystycznej. Stworzył już w tej materii kilka arcydzieł jak wspomniana Maryja z Lyonu oraz rzeźba Matki Boskiej wykonana dla innego sanktuarium francuskiego – w La Salette.
Wykonać niewykonalne
Prócz ks. Peyramale również fundatorki figury, panie Lacour, opowiedziały się za kandydaturą Fabischa, którą biskup Laurence zatwierdził z radością. Józef Hugo Fabisch przybył do Lourdes i m.in. na podstawie rozmów z Bernadetą zebrał potrzebne informacje do stworzenia dzieła, które zdawało się niewykonalne: jak z pomocą ludzkich narzędzi wyrzeźbić podobiznę Maryi, z całym jej ponadnaturalnym pięknem. Artysta na potrzeby swojego dzieła wykorzystał najczystszy kararyjski marmur.
***
I stało się – Józef Fabisch wykonał jedno ze swoich najwspanialszych dzieł, które znalazło uznanie wśród przedstawicieli Kościoła i znawców sztuki. Można powiedzieć, że powstała rzeźba paradoksalna, gdyż w możliwie najdoskonalszy sposób mistrz połączył w niej elementy i prawidła artystycznego fachu z czymś pozaziemskich i absolutnie niezwykłym.
Odwiedzając grotę Massabielle warto chociaż przez chwilę pomyśleć o polskim artyście, który wpisując się w Maryjny nurt narodu polskiego stworzył to cudne dzieło dla największego francuskiego sanktuarium. Warto też westchnąć w jego intencji do Tej, której tak wspaniałą podobiznę stworzył.
W Lourdes znajduje się dom Polskiej Misji Katolickiej, gdzie można się zatrzymać i wybrać do pobliskiego sanktuarium.
Artur Hanula – informacje z Przewodnika katolickiego i Tygodnika Niedziela
__________________________________________________________________________
***
Objawienia w Lourdes – gigantyczny dar Pana Boga dla ludzkości
Objawienia Matki Bożej w Lourdes w 1858 r. są niezwykle ważnym wydarzeniem historycznym i równocześnie wielkim Bożym darem dla Kościoła oraz całej ludzkości.
W tym sanktuarium Jezus Chrystus za pośrednictwem swojej Matki, Maryi, nieustannie przemienia serca milionów pielgrzymów przybywających tam każdego roku, uzdrawiając ich dusze i ciała. To właśnie w takich miej scach j ak Lourdes w sposób namacalny odkrywa się prawdę słów Chrystusa: że to, co decyduje o historii ludzkości i wiecznym szczęściu każdego człowieka, jest zakryte przed “mądrymi i roztropnymi” – czyli takimi, którzy nie kierują się logiką wiary, natomiast “zostaje objawione prostaczkom” – czyli ludziom, dla których wiara w Jezusa Chrystusa staje się najcenniejszym skarbem. Kochający Bóg nieustannie do nas apeluje: “Jeżeli nie uwierzycie, nie zrozumiecie” (por. Iz 7, 9). To znaczy: jeżeli nie uwierzycie w istnienie tajemnicy Boga, który stał się prawdziwym człowiekiem w łonie Maryi Dziewicy, zamykacie sobie możliwość poznania prawdy i drogę życia wiecznego.
Historia objawień
Święta Bernadetta Soubirous przychodzi na świat 7 stycznia 1844 r. w pobożnej i biednej rodzinie młynarza Franciszka i Ludwiki Soubirous. W 1854 r. z powodu finansowego kryzysu rodzina musi opuścić młyn w Boly i przeprowadzić się do małego, nędznego mieszkania w Lourdes. Ich sytuacja materialna pogarsza się wtedy jeszcze bardziej. Ojciec i matka pracują jako najemni robotnicy. Bernadetta zastępuje ich w domu i opiekuje się młodszym rodzeństwem – siostrą Antosią oraz braćmi Janem-Marią i Justynem. Z tego powodu nie chodzi do szkoły i nie przygotowuje się do Pierwszej Komunii św.
W 1855 r. epidemia cholery dociera do Lourdes. Umiera wielu ludzi. Zaraża się również jedenastoletnia Bernadetta. Choroba zrujnowała jej delikatny organizm – dziewczynka nabawiła się astmy, a później gruźlicy kości nóg, co stało się przyczyną jej śmierci w trzydziestym czwartym roku życia. Na początku września 1857 r. rodzice wysyłają Bernadettę do rodziny Avarantów w pobliskiej wiosce Bertres, aby pomagała tam w pasieniu owiec.
Wkrótce podejmuj decyzję o jej powrocie do Lourdes. Bernadetta wraca 21 stycznia 1858 r. i rozpoczyna przygotowanie do Pierwszej Komunii św. oraz naukę w szkole podstawowej, którą prowadziły siostry z Nevers. W krótkim czasie Bernadetta nauczyła się płynnie pisać i czytać. Kiedy wracała ze szkoły, pomagała matce w pracach domowych i opiekowała się młodszym rodzeństwem. Bernadetta wychowywała się w atmosferze prostej i szczerej pobożności swoich rodziców, którzy codziennie modlili się razem z dziećmi. Przejęła od nich skarb żywej wiary i dziecięcego zaufania Bogu.
Przełomowy dzień
11 lutego 1858 r. Bernadetta razem z siostrą Antonią i sąsiadką Joanną wybrały się nad rzekę Gave, aby nazbierać suchych gałęzi do palenia w piecu. Kiedy podeszły do groty, nad którą wznosiła się skała, nazywana Massabielle, musiały przeprawić się przez przepływający tam strumień lodowatej wody. Po ściągnięciu butów Bernadetta zdejmowała pończochy, gdy nagle usłyszała dziwny szum wiatru. “Spojrzałam w stronę groty – pisała potem – i zobaczyłam, że z jej wnętrza wypłynął złocisty obłok, a tuż za nim wyszła tak niezwykle piękna Pani, jakiej nigdy w życiu nie widziałam. Miała białą szatę, welon także biały, błękitny pasek i żółte róże na stopach. Od razu popatrzyła na mnie, uśmiechnęła się i pokazała mi, bym podeszła do Niej, jak gdyby była moją matką. Cały mój strach zniknął, ale wydawało mi się, że straciłam świadomość tego, gdzie jestem. Przecierałam oczy, zamykałam je, otwierałam, lecz Pani wciąż stała na tym samym miejscu, dalej uśmiechając się do mnie – aż zrozumiałam, że to wszystko nie jest złudzeniem. Nie myśląc o tym, co robię, wzięłam w ręce swój różaniec i uklękłam. Pani skinęła głową na znak aprobaty i sama także wzięła do rąk różaniec, który miała przewieszony przez prawe ramię. Kiedy chciałam zacząć odmawiać różaniec i próbowałam podnieść dłoń do czoła, rękę miałam jakby sparaliżowaną – i dopiero kiedy Pani się przeżegnała, ja mogłam zrobić to samo. Jednak modliłam się sama, a Pani tylko przesuwała paciorki różańca w palcach, nie mówiąc nic. Dopiero na końcu każdej dziesiątki różańca odmawiała ze mną Chwała Ojcu… Kiedy skończyłam, dała mi znak, abym się do niej zbliżyła, ale się nie ośmieliłam. Wtedy nagle znikła”.
Kiedy dziewczynki zobaczyły klęczącą Bernadettę, zaczęły się z niej wyśmiewać, mówiąc, że jest głupią dewotką. Jednak po chwili zrozumiały, że coś musiało się stać, i dlatego uporczywie dopytywały się swej koleżanki, co to było. Początkowo Bernadetta nic im nie chciała powiedzieć, ale w końcu uległa; opowiedziała swym towarzyszkom o ukazaniu się tajemniczej Pani, prosząc je o zachowanie całkowitej tajemnicy. Jednak po powrocie do domu dziewczynki szybko wszystko wypaplały, a Bernadetta musiała w szczegółach opowiedzieć matce o swym tajemniczym widzeniu. Matka skrzyczała ją za to, twierdząc, że są to tylko przywidzenia, i zakazała jej chodzenia do groty.
“Nie obiecuję ci szczęścia na tym świecie”…
Spotkanie z tajemniczą piękną Panią, która wyglądała na młodą dziewczynę w wieku szesnastu lub siedemnastu lat, było dla Bernadetty tak wielkim przeżyciem, że od tamtej pory odczuwała wewnętrzne przynaglenie, aby jak najszybciej iść do groty na kolejne widzenie. Matka jednak kategorycznie zabraniała jej tego. Dopiero w niedzielę 14 lutego po Mszy św. uległa usilnym prośbom córki i wyraziła zgodę. Bernadetta razem z dwiema koleżankami natychmiast wyruszyły do groty Messabielle. Były uzbrojone w różańce oraz w butelkę ze święconą wodą. Chciały tajemniczą postać pokropić wodą święconą i w ten sposób sprawdzić, czy nie jest to przypadkiem jakaś pułapka złego ducha. Po drodze przyłączyły się do nich jeszcze inne dziewczynki. Bernadetta doszła pierwsza do groty i od razu uklękła do modlitwy różańcowej. “Zaledwie skończyłam pierwszy dziesiątek – pisze – ujrzałam tę samą Panią. Natychmiast zaczęłam kropić ją wodą święconą, mówiąc, aby została, jeśli przychodzi od Boga, a jeśli nie – aby odeszła. Równocześnie przyspieszyłam kropienie wodą. Pani uśmiechnęła się do mnie i pochyliła głowę. Im więcej kropiłam, tym bardziej uśmiechała się i potakiwała głową. (…) Kiedy skończyłam różaniec, postać znikła”. Trzeba podkreślić fakt, że tylko sama Bernadetta widziała objawiającą się Postać. W czasie widzenia była w ekstazie, cała pochłonięta tym, co widzi, jakby oderwana od rzeczywistości, ze wzrokiem utkwionym w jeden punkt.
Po powrocie do domu Bernadetta usłyszała od matki, że już nigdy nie będzie jej wolno pójść do groty Massabielle. Wpływowa i bogata mieszkanka Lourdes, pani Peyret, trawiona wielką ciekawością, wymogła jednak na matce Bernadetty, aby ta zgodziła się na pójście swej córki na miejsce objawień. 18 lutego, w piątek, po porannej Mszy św. Bernadetta razem z paniami Peyret i Millet wyruszyły do Massabielle. Piękna Pani ponownie objawiła się i prosiła widzącą: “Czy będziesz uprzejma przychodzić tu przez piętnaście dni?”. Dziewczynka odpowiedziała, że z radością spełni Jej prośbę – i wtedy usłyszała: “Nie obiecuję ci szczęścia na tym świecie, lecz w innym”.
W czasie czwartego i piątego objawienia (19 i 20 lutego) Bernadetcie towarzyszyła dosyć duża gromadka ludzi. 20 lutego Maryja nauczyła ją modlitwy, którą Bernadetta odmawiała codziennie przez całe życie, ale jej tekstu nikomu nie przekazała. Podczas szóstego objawienia (21 lutego) Matka Boża prosiła o modlitwę za grzeszników. Wtedy też niewierzący lekarz, dr Dozous, chciał “zdemaskować oszustwo” – i dlatego postanowił zbadać dziewczynkę podczas ekstazy. Został głęboko poruszony jej zachowaniem i doświadczył obecności wielkiej tajemnicy. Od tego momentu rozpoczął się proces jego nawracania się. W swoim oświadczeniu dr Dozous stwierdził, że podczas ekstazy twarz Bernadetty stawała się nieziemsko piękna. Oznaczało to, że dziewczynka nawiązywała z kimś autentyczny kontakt. Podczas swych widzeń miała regularny puls, swobodny oddech i absolutnie nic nie wskazywało na jej nerwowe podniecenie.
Wezwanie do pokuty i nawrócenia
Ponieważ coraz więcej ludzi zaczęło przybywać na miejsce objawień, władze bardzo się zaniepokoiły i próbowały przez zastraszanie i przesłuchania zabronić Bernadetcie przychodzenia do groty. Podczas siódmego objawienia (23 lutego) Maryja przekazała dziewczynce “trzy tajemnice” – dotyczące wyłącznie jej osoby – których Bernadetta nigdy nikomu nie wyjawiła. Matka Boża prosiła ją też o przekazanie księdzu proboszczowi prośby, aby wybudował kaplicę w miejscu objawień. Ksiądz Peyramale nie wierzył jednak w prawdziwość objawień i dlatego poprosił o czytelny znak – aby Bernadetta zapytała piękną Panią, jakie ma imię, gdyż on, jak powiedział, nie ma zwyczaju wierzyć tajemniczym nieznajomym. A jeśli zjawa nie powie, kim jest, to będzie wg niego oznaczało, że jest oszustką albo że Bernadetta ma halucynacje.
Podczas ósmego objawienia Matka Boża przekazała orędzie wzywające do pokuty i nawrócenia oraz do modlitwy o nawrócenie grzeszników. Mówiła: “Pokutujcie i módlcie się do Boga o nawrócenie grzeszników”. Następnego dnia (25 lutego) Maryja wskazała Bernadetcie miejsce na ziemi w grocie i kazała jej “napić się z tego zdroju, a potem się w nim obmyć”. A ponieważ nie było tam żadnego źródła, zaskoczona dziewczynka zaczęła rozgrzebywac ziemię i po chwili zauważyła wypływającą wodę. Nabrała więc dłońmi mulistej cieczy, napiła się jej, a następnie obmyła nią twarz, przez co pobrudziła ją sobie całą błotem. Wkrótce z tego miejsca zaczął płynąć wartki strumień krystalicznej wody. Wiadomość o źródle, które wytrysnęło w grocie, szybko rozeszła się po okolicy. Woda z tego źródła stała się znakiem uzdrawiającej łaski Bożej. Świadczą o tym tysiące uzdrowień niewytłumaczalnych z naukowego punktu widzenia.
Pierwsze cudowne uzdrowienia
Następnego dnia Maryja nie objawiła się Bernadetcie, za to przy grocie wydarzył się pierwszy cud. Kamieniarz Luis Bouriette od dwudziestu lat nie widział na prawe oko, które zostało mu wybite podczas wypadku przy pracy. Żarliwie modlił się przed grotą Massabielle i kilkakrotnie przemył oczy wodą ze źródła. Wtedy stał się cud: jego prawe oko zostało na nowo stworzone, a Luis odzyskał zdolność widzenia.
Drugie cudowne uzdrowienie nastąpiło 1 marca. Katarzyna Latapie po ciężkim wypadku i skomplikowanym złamaniu nie mogła otworzyć dłoni. Po modlitwie i zanurzeniu dłoni w źródle jej ręka powróciła do stanu przed wypadkiem.
Woda ze źródła w grocie Massabielle stała się znakiem Bożego działania. W pobliżu pobudowano specjalne baseny, w których każdego roku, po modlitwie, zanurza się setki tysięcy chorych. Następują tam wtedy cudowne uzdrowienia fizyczne i duchowe. Badania wykazały, że jest to normalna woda, że nie ma ona żadnych właściwości antyseptycznych czy antybakteryjnych. Nie stwierdzono jednak żadnego przypadku zakażenia czy zachorowania przez kąpiel albo picie zanieczyszczonej wody z tych basenów, w których wcześniej zanurzono tysiące ludzi cierpiących na różne choroby. Jest to dla nauki wielka lekcja pokory wobec Bożej strategii działania, które wymyka się wszelkim laboratoryjnym badaniom i analizom. Nie jest to jakaś woda “magiczna”, ale zanurzenie się w niej, napicie się jej czy obmycie się nią ma być znakiem nawrócenia, zerwania z grzechem, całkowitego zawierzenia Bogu i pojednania się z Nim oraz gotowości pełnienia Jego woli. Wtedy woda z Lourdes staje się znakiem, poprzez który Bóg dokonuje uzdrowień fizycznych i duchowych.
Podczas objawień 27 lutego przed grotą zgromadziło się około 1000 ludzi. Z każdym dniem było ich coraz więcej. 3 marca zebrało się około 4000 osób, a 4 marca było ich już blisko 8000. Wśród nich znajdowali się dziennikarze lokalnych czasopism, w których niezadługo ukazały się artykuły pełne kpin i ironii. Teksty te stały się głównym źródłem informacji dla dzienników z Paryża i innych wielkich miast francuskich. Tylko artykuły Romana Capdevielle’a, znakomitego redaktora Memoriał des Pyrenees, przedstawiały w sposób bezstronny, wyważony oraz obiektywny fakty z groty Massabielle.
Tego samego dnia, po skończonym objawieniu przy grocie, Bernadetta wracała do domu. Przy drodze spotkała niewidomą dziewczynę, Eugenię Troy, dotkniętą nowotworem rakowatym oczu, którą serdecznie uściskała i ucałowała, a następnie poprosiła ją, aby obmyła się wodą ze źródła z groty Massabielle. Kiedy Eugenia to uczyniła, została natychmiast uzdrowiona. Wieść o tym cudzie rozeszła się naokoło lotem błyskawicy.
“Jestem Niepokalanym Poczęciem”
W święto Zwiastowania, 25 marca, w nocy Bernadetta czuje nagle silne wewnętrzne przynaglenie, dlatego już o godzinie 5 rano udaje się do groty, razem ze swoimi rodzicami. Było jeszcze ciemno i panowała głęboka cisza, ale w miejscu objawień zgromadziła się już duża grupa ludzi, a wśród nich komisarz Jacomet. W czasie modlitwy różańcowej Bernadetcie objawia się piękna Pani. Podczas wcześniejszych objawień dziewczynka wielokrotnie pytała Ją o imię, ale w odpowiedzi otrzymywała tylko uśmiech. Tym razem ponownie zapytała zjawę, kim jest, i wtedy otrzymała długo oczekiwaną odpowiedź: “Jestem Niepokalanym Poczęciem”. Bernadetta była zaskoczona tą odpowiedzią, gdyż nie wiedziała, co znaczy to dziwne imię “Niepokalanie Poczęta”, tym bardziej że nigdy o nim nie słyszała. Nie zdążyła się już jednak o nic więcej zapytać, ponieważ śliczna Pani zniknęła.
Bernadetta szybko pobiegła do proboszcza Peyramale’a, aby przekazać mu to dziwne imię. Aby go nie zapomnieć, w drodze ciągle powtarzała: “Niepokalanie Poczęta”. Bernadetta nie wiedziała, że 8 grudnia 1854 r. w Bazylice Watykańskiej został uroczyście ogłoszony przez papieża Piusa IX dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryii Panny. Kiedy proboszcz usłyszał z ust Bernadetty imię “Niepokalanie Poczęta”, z wrażenia aż zaniemówił. Zrozumiał bowiem, że Maryja użyła teologicznie doskonałej formuły, która potwierdzała dogmat ogłoszony cztery lata wcześniej. Maryja jest Niepokalanie Poczętą, ponieważ od momentu swego poczęcia została zachowana od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego, po to by mogła wypełnić misję Matki Zbawiciela. Dopiero wtedy proboszcz zrozumiał, że ma do czynienia z rzeczywistymi objawieniami Matki Bożej, a ta czternastoletnia dziewczynka, w swojej prostocie i niewiedzy, stała się przekazicielką orędzia Niepokalanej Pani dla całego świata. Widzenie 25 marca było przełomowe dla Bernadetty, gdyż dopiero wtedy dziewczynka zrozumiała, że ta piękna Pani, która się jej objawia, to Matka Boża, a nie jakaś dusza czyśćcowa czy też halucynacja, jak to niektórzy próbowali jej sugerować.
Dwa ostatnie objawienia
7 kwietnia miało miejsce siedemnaste objawienie. Podczas ekstazy Bernadetta nieświadomie przesunęła swą prawą dłoń nad palący się płomień świecy, którą trzymała w lewej ręce. Przez blisko kwadrans płomień przenikał jej przez palce, a mimo to dziewczynka nic nie czuła; na jej dłoni nie pozostał najmniejszy znak oparzenia. Obserwował to wszystko wspomniany wyżej dr Dozous, który po skończonej ekstazie Bernadetty przeprowadził na niej eksperyment: wziął drugą zapaloną świecę i dotknął nią ręki dziewczynki, która natychmiast krzyknęła z bólu i z oburzeniem powiedziała: “Pan mnie parzy!”. Dla dra Dozousa stało się wówczas oczywiste, że ma do czynienia z faktem nadprzyrodzonym, co definitywnie przekonało go o prawdziwości objawień.
A przy grocie dokonywały się kolejne cudowne uzdrowienia – choćby takie jak to z 2 maja, kiedy to zrozpaczona matka przez 15 minut zanurzała w cudownym źródle swojego umierającego 18-miesięcznego synka. Już następnego dnia dziecko wróciło do pełni zdrowia.
Nadzwyczajne uzdrowienia zaczęły przyciągać na miejsce objawień tysiące ludzi. Władze chciały jednak za wszelką cenę zatrzymać narastającą falę pielgrzymek i dlatego zamknęły dostęp do groty. Decyzją mera miasta stała się ona nielegalnym miejscem kultu religijnego. Nie poparł jednakże tego zarządzenia biskup i ludzie nadal tłumnie przybywali do Massabielle. Ponadto pielgrzymi zaczęli pisać petycje do ministra do spraw wyznań o odwołanie zarządzenia prefekta. Prócz tego mimo ponawianych gróźb ze strony władz ludzie kilkakrotnie zburzyli ogrodzenie broniące dostępu do groty. Wiele osób zostało z tego powodu osądzonych i skazanych lub ukaranych mandatami. Bernadetta w ogóle nie angażuje się w narastający konflikt pomiędzy ludźmi i władzą.
Postawa władz radykalnie się zmieniła dopiero w końcu września 1858 r. Wówczas to cesarz Napoleon III, po cudownym uzdrowieniu swojego syna, nakazał otworzenie pielgrzymom dostępu do groty. Jego dziecko wyzdrowiało po napiciu się wody z cudownego źródła i spożyciu ziół pochodzących z Massabielle.
Tymczasem z powodu pogarszającego się stanu zdrowia Bernadetta zostaje wysłana 8 maja na dwutygodniowe leczenie do pobliskiego sanatorium w Cauterets. Z wielkim utęsknieniem czekała i przygotowywała się na przyjęcie Pierwszej Komunii Świętej w dniu 12 czerwca 1858 r. Od tamtej chwili przyjmowanie Jezusa w Komunii św. stało się dla niej najważniejszym wydarzeniem i największym źródłem duchowej mocy. 16 lipca 1858 r., w święto Matki Boskiej z góry Karmel, po przyjęciu Komunii św. Bernadetta czuje wewnętrzne przynaglenie, aby udać się do groty na spotkanie z Niepokalaną Dziewicą. Dotarła tam tuż przed zachodem słońca. Podczas modlitwy różańcowej Matka Boża objawiła się jej po raz ostatni. Bernadetta mówiła, że Maryja wtedy milczała i że była piękniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.
Warto w tym miejscu odnotować znamienny fakt, że w czasie objawień, od 11 lutego do 16 lipca 1858 r., nie odnotowano w rejonie Lourdes żadnych przestępstw i nikt nie został w tym okresie skazany na karę więzienia.
Epilog
Objawienia Matki Bożej w Lourdes potwierdziły, że nauczanie Kościoła jest prawdą pochodzącą od Boga. 28 lipca 1858 r. ordynariusz Tarbes, bp Laurence, powołał komisję kanoniczną do zbadania prawdziwości objawień. Wielokrotnie przesłuchiwała ona Bemadettę i innych świadków, a także szczegółowo badała wszystkie przypadki cudownych uzdrowień. Po przyjęciu wyników prac komisji, 18 stycznia 1862 r., biskup Laurence wydał dekret uznający nadprzyrodzony charakter objawień w Lourdes. Czytamy w nim: “Uważamy za pewne, że Maryja Niepokalana, Matka Boża, rzeczywiście ukazała się Bernadecie Soubirous 11 lutego 1858 r. i w dniach następnych osiemnaście razy w Grocie Massabielskiej, na peryferiach Lourdes, i że wszystkie te objawienia były prawdziwe. Wierni zatem mogą w nie wierzyć”.
W roku 1866 Bernadetta wstąpiła do zakonu sióstr miłosierdzia w Nevers i pozostała tam aż do swojej śmierci 16 kwietnia 1879 r. Lourdes tymczasem stało się jednym z największych sanktuariów w świecie. Obecnie każdego roku przybywa tam około 5 milionów pielgrzymów, aby prosić Maryję o uzdrowienie duszy i ciała. Sługa Boży Jan Paweł II dwukrotnie pielgrzymował do tego sanktuarium. Jego druga wizyta w Lourdes była zarazem jego ostatnią podróżą zagraniczną. Papież wypowiedział wtedy znamienne słowa: “Oto dotarłem do kresu mojej pielgrzymki”…
ks. Andrzej Trojanowski TChr/Miesięcznik Miłujcie się!
______________________________________________________________________________________________________________
DRUGA SOBOTA MIESIĄCA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
GODZ. 17.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI PRZYGOTOWUJĄCYCH SIĘ DO SAKRAMENTÓW POJEDNANIA I EUCHARYSTII
MSZA ŚWIĘTA WIGILIJNA Z VI NIEDZIELI OKRESU ZWYKŁEGO – O GODZ. 18.00
*PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ OD GODZ. 17.00 MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ
*PO MSZY ŚWIĘTEJ NABOŻEŃSTWO DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
***
MODLITWA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
Matko Bolesna stojąca pod krzyżem, naucz nas trwać mężnie przy cierpiących i współcierpieć z nimi, jak Ty na Kalwarii. Matko Ukrzyżowanego i Matko wszystkich ludzi, oddawaj Ojcu Niebieskiemu ludzkie cierpienia, tak jak ofiarowałaś Mękę Twego Syna i swój ból matczyny. Ucz swoje dzieci przyjmować z gotowością każdą wolę Bożą, w cierpieniu zachować ufność, znosić je mężnie w zjednoczeniu z Chrystusem i ofiarowywać je z miłością dla zbawienia świata. Matko Bolesna, pomóż nam i wszystkim ludziom udręczonym, odkrywać w cierpieniu głęboki sens. Uproś, aby cierpienia chrześcijan stały się wynagrodzeniem Bogu za grzechy świata
i przyczyniły się do jego zbawienia. Amen.
KORONKA (RÓŻANIEC) DO SIEDMIU BOLEŚCI MATKI BOSKIEJ
Koronka (Różaniec) do Siedmiu Boleści Matki Bożej składa się z siedmiu tajemnic, w których rozważamy najboleśniejsze momenty z życia Matki Bożej. Rozważając te tajemnice w szczególny sposób czcimy Matkę Bożą Bolesną i upraszamy dla siebie i bliźnich potrzebne łaski w tym życiu, a zwłaszcza w godzinę naszej śmierci.
W Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Modlitwa wstępna:
Mój Boże, ofiarowuję Ci ten różaniec na cześć siedmiu boleści Maryi, na Twoją większą chwałę, moje nawrócenie i nawrócenie wszystkich ludzi na wiarę w Twego umiłowanego Syna, Jezusa Chrystusa- nasze zbawienie i naszą jedyną drogę do Ciebie, w jedności z Duchem Świętym, na wieki wieków. Amen!
Ku Tobie Święta Matko wznosimy serca swoje, aby współczuć w Boleściach Twoich.
BOLEŚĆ I – Proroctwo Symeona
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść, która przeszyła Serce Twoje, gdyś słyszała prorocze słowa starca Symeona o Męce Jezusa, Syna Twojego, racz nam wyjednać łaskę uświęcenia naszego życia i cierpliwego znoszenia cierpień i przeciwności.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ II – Ucieczka do Egiptu
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść Twoją, której doznałaś uciekając z Synem Twoim przed Herodem do Egiptu, uproś nam łaskę wiernego poddania się Woli Bożej we wszystkim co nas spotyka.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ III – Szukanie Jezusa
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś szukając zgubionego Jezusa, uproś nam łaskę, abyśmy nigdy Go nie utracili. Tym, którzy zgubili Jezusa, na grzesznych drogach swojego życia dopomóż Go odnaleźć w Sakramentach Świętych.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ IV – Spotkanie z Synem na drodze Krzyżowej
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś spotkawszy Jezusa na drodze Krzyżowej, gdy na Swoich Ramionach dźwigał grzechy moje i całej ludzkości, uproś nam łaskę, abyśmy już nigdy nie obarczali Jezusa najmniejszymi grzechami. Prosimy Cie o łaskę miłości do Krzyża oraz cierpliwości i wytrwałości w niesieniu codziennych krzyży całego naszego życia dla ratowania dusz.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ V – Śmierć Pana Jezusa na Krzyżu
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś u stóp Krzyża patrząc na Mękę i śmierć Twojego Syna, uproś nam łaskę szczerego żalu i pokuty oraz nawrócenie zatwardziałych grzeszników, szczególnie konających i Łaskę Miłosierdzia Bożego dla świata całego.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ VI – Maryja trzyma martwe Ciało Syna
Matko Najboleśniejsza! Przez łzy, którymi obmywałaś Rany Jezusa złożonego w Twoich Ramionach oraz przez Twoje Matczyne i Krwawe łzy, które wylewasz nad całą grzeszną ludzkością stojącą w obliczu zagłady, prosimy Cię, ratuj dusze idące na potępienie, ratuj dusze w czyśćcu cierpiące, ratuj zagrożoną młodzież i nasze rodziny. Dla pocieszenia Twojego Zbolałego Serca i otarcia Twoich Łez ofiarujemy Ci Maryjo nasze serca, cierpienia, ofiary, łzy i modlitwy i całe nasze życie w ofierze miłości dla ratowania zagubionych dusz.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ VII – Złożenie Jezusa W Grobie
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść rozstania z Jezusem złożonym w grobie, uproś nam łaskę, aby umarły w nas wszystkie złe skłonności i przywiązania do grzechu. Abyśmy żyli w świętości i miłości dla Chwały Bożej i ratowania dusz, przez Chrystusa i z Chrystusem, a po śmierci osiągnęli życie wieczne.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
Modlitwa na zakończenie:
O Święta Matko, którą Wszechmogący Bóg wybrał na Matkę Odkupiciela świata i upodobnił w cierpieniach do Swego Syna Ukrzyżowanego, niech boleść Twoja pobudzi nas do miłości Jezusa i Ciebie. O Królowo Męczenników, udziel nam podobnej cierpliwości i męstwa w znoszeniu cierpień z jakimi Ty stałaś pod krzyżem, Syna Twego. Amen.
Na uczczenie łez, które Najświętsza Maryja Panna przy tych tajemnicach wylała oraz na uproszenie łaski odpustu przypisanego do tej modlitwy odmówmy 3 razy: Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek racz zmarłym dać Panie…
LITANIA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
Kyrie eleison! Chryste eleison! Kyrie eleison!
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami
Synu, Odkupicielu świata, Boże zmiłuj się nad nami
Duchu Święty, Boże zmiłuj się nad nami
Święta Trójco, Jedyny Boże zmiłuj się nad nami
Święta Maryjo, módl się za nami.
Święta Boża Rodzicielko
Święta Panno nad pannami
Matko męki krzyżowe Twego Syna cierpiąca
Matko Bolesna
Matko płacząca
Matko żałosna
Matko opuszczona
Matko stroskana
Matko mieczem przeszyta
Matko w smutku pogrążona
Matko trwogą przerażona
Matko sercem do krzyża przybita
Matko najsmutniejsza
Krynico łez obfitych
Opoko stałości
Nadziejo opuszczonych
Tarczo uciśnionych
Wspomożenie wiernych
Lekarko chorych
Umocnienie słabych
Ucieczko umierających
Korono Męczenników
Światło Wyznawców
Perło panieńska
Radości Świętych Pańskich
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
Módlmy się: Boże, Ty sprawiłeś, że obok Twojego Syna, wywyższonego na krzyżu, stała współcierpiąca Matka, daj, aby Twój Kościół uczestniczył razem z Maryją w męce Chrystusa i zasłużył na udział w Jego zmartwychwstaniu. Który z Tobą żyje i króluje, w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.
************************************************************************************************************
BOŻA MATKA BOLEŚCIWA
***
Pannę Maryję nazywamy Najświętszą Panną. Nazwa ta odnosi się raczej do Jej obecnego stanu w niebie, bo gdy wyobrażamy Ją sobie żyjącą na ziemi, to najlepiej odpowiada Jej nazwa Matki Boskiej Bolesnej. To zupełnie zrozumiałe: cierpienie Chrystusa musiało odbić się na Maryi, przecież Ona była Mu najbliższą. Jeśli wichura złamie drzewo, to zniszczyć potrafi i kwiaty. Jeśli cierpiał Chrystus, to cierpiała i Maryja.
Zwykle mówi się o siedmiu boleściach Najświętszej Panny, o jakich?
1. Pierwsza boleść spotkała Ją jeszcze przed narodzeniem Pana Jezusa, kiedy musiała wyjść za mąż za Józefa i porzucić świątynię, przy której postanowiła spędzić całe życie na służbie Bożej. Dużo bólu kosztowała Ją ta decyzja, ale wykonała ją zgodnie z wolą Bożą.
2. Druga boleść była dotkliwsza. Św. Józef z początku nie wiedział, że Bóg w cudowny sposób chce zesłać Swojego Syna na świat. Był zaskoczony niewytłumaczonym macierzyństwem Najświętszej Panny i postanowił z Nią zerwać. Możemy sobie wyobrazić, jak ten moralny cios dotknął Maryję!
3. Niedługo potem nawiedza Ją nowy ból, oto szuka schronienia w świętą noc i nie znajduje go, idzie więc do zimnej groty pasterskiej, by tam wydać na świat Zbawiciela!…
4. Czterdziestego dnia po Narodzeniu Chrystusa idzie do świątyni, by Go ofiarować Bogu, a tam stary Symeon przepowiada, że smutna przyszłość Ją czeka, miecz boleści przeszyje Jej duszę (Łk 2,35). Jaki smutek owładnął duszą Maryi po słowach Symeona! Bolesną jest rana fizyczna, ale stokroć bardziej boli rana zadana duszy. Słowa Symeona zraniły do głębi duszę Maryi i ciążyły nad Nią te koszmarne chmury smutku. Są słowa, które całe życie pamiętamy. Człowiek nie może zapomnieć ostatnich słów kochanych osób. Pamiętamy przestrogi konającego ojca, matki. Słowa Symeona tak głęboko utkwiły w sercu Maryi, że nie dawały Jej spokoju. Karmiąc małego Jezusa pamiętała, że chowa Go na mękę, na śmierć, że duszę Jej przeszyje miecz boleści.
Wyobrażam sobie dom Nazaretański, pełen smutnego wyczekiwania śmierci Chrystusowej. Krajało się z bólu serce Maryi, kiedy słuchała w świątyni słów Izajasza proroka o mękach Zbawiciela, że będzie „mężem boleści”, „ubity”, „jako trędowaty” „uniżony”, „wzgardzony”, że przebiją Jego ręce i nogi… Wiadomości te musiały bardzo zasmucać serce Najświętszej Panny.
5. Matka Boska przeżyła wiele utrapień, niedostatku i boleści w czasie ucieczki do Egiptu.
6. Niedługo potem musiała się rozstać na pewien czas z 12-letnim Jezusem i z niepokojem szukać Go; było to jakby przygotowanie do rozstania się z Jezusem, skazanym na śmierć. Maryja chcąc zbliżyć się do nas, musiała przeżyć największe cierpienie: rozstać się ze Swym Synem.
7. Był to największy ból, jakiego doznała Maryja. Pewnego dnia usłyszała smutną nowinę, że Judasz wydał Chrystusa, że żołdactwo z rozkazu przełożonych świątyni uwięziło Go, że Piotr się Go wyparł. Słyszała złowrogie okrzyki rozjuszonego tłumu — ukrzyżuj Go!… widziała Swego najukochańszego Syna biczowanego, w cierniowej koronie. Teraz rozumiemy dlaczego Kościół katolicki nazywa Najświętszą Pannę „Matką Bolesną”, „Królową Męczenników”, bo męką i cierpieniem duchowym przeżyła wszystkie boleści, jakie mogą spotkać człowieka. Chrystusa skazali na śmierć. Włożono Mu ciężki krzyż na ramiona. Pochód ruszył, słychać urągania, szyderstwa, potwarze. Chrystus ledwie idzie pod ciężarem krzyża.
Na rogu jednej ulicy zachodzi wzruszająca scena, którą by się przejęli na pewno wrogowie Chrystusa, gdyby ich nie zaślepiała nienawiść. Tłum rozstąpił się, a przed skrwawionym Chrystusem stanęła Marja! Napróżno Ją wstrzymywali krewni, znajomi – koniecznie chciała widzieć Swego ukochanego Syna. Było to smutne spotkanie! „Im większa, miłość, tym głębszy ból” – mówi św. Augustyn.
Im większa miłość! Czy może istnieć miłość macierzyńska, która by dorównała miłości Maryi? Kto znał tak dobrze Chrystusa, jak Ona? Dobrze wiedziała, kim jest Chrystus: że jest Synem Bożym bez grzechu, pełen doskonałości, mądrości, dobroci, miłości. A teraz na śmierć Go prowadzą!
Nastąpiło ukrzyżowanie, śmierć i pogrzeb. Najświętsza Panna przez cierpienia musiała Sobie wysłużyć zasługi wobec Boga… dusza Jej, lgnąc do strasznego drzewa krzyża, godziła się z wolą Bożą. Co wycierpiała Maryja pod krzyżem, tego język ludzki nie jest w stanie wyrazić. Co przeżywała, kiedy Syn Jej konał, kiedy Go zdjęto z krzyża i umieszczono na Jej łonie! Św. Hieronim mówi, że tyle dostała ran, ile miał Chrystus na Swym ciele. Ból ten można opisać tylko słowami Pisma Świętego: „Wielkie jest jako morze skruszenie Twoje” (Lm 2, 13). Kiedyś śpiewałaś Magnificat – a teraz smucisz się i bolejesz? Smutną jesteś, bo na wskroś przeszyta jest Twoja dusza. Słusznie możesz powiedzieć o Sobie słowami Noemi: „Nie nazywajcie Mię Noemi (to jest piękna), ale Mię zwijcie Mara (to jest gorzka), bo Mię gorzkością wielką napełnił Wszechmogący” (Rt 1,20). „Wy wszyscy, którzy idziecie przez drogę obaczcie i przypatrzcie się, jeśli jest boleść, jako boleść Moja?” (Lm 1 12).
bp dr Tihamer Toth, Wierzę w Jezusa Chrystusa, Kraków 1934, s. 275-278
_________________________________________________________________________
Przychodzę do Ordynariatu Polowego nie jako żołnierz, ale jako biskup, pasterz
***
Dziś ingres bp. Wiesława Lechowicza do katedry polowej w Warszawie.
Uroczystość ingresu do katedry polowej Wojska Polskiego bp Wiesława Lechowicza odbędzie się dzisiaj, 12 lutego, o godz. 11.00 z udziałem nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Salvatore Pennacchio.
Wydarzenie będzie transmitowane przez: program 3. Telewizji Polskiej, TVP Polonia oraz stronę katedry polowej i Ordynariatu Polowego.
W uroczystości weźmie udział delegacja z diecezji tarnowskiej na czele z biskupem tarnowskim Andrzejem Jeżem.
Bp Wiesław Lechowicz przez 14 lat był biskupem pomocniczym diecezji tarnowskiej, z czego przez 11 lat pełnił funkcję delegata KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej. Do czasu wyboru nowego delegata do spraw emigracji bp Lechowicz nadal będzie pełnił tę funkcję. „Z czasem, gdy nie będę już formalnie odpowiedzialny za Polonię, to ona i tak pozostanie w moim sercu i w moich modlitwach” – stwierdził w rozmowie z Biurem Prasowym KEP bp Lechowicz.
Nawiązując z kolei do posługi w ordynariacie polowym bp Lechowicz zauważył, że przychodzi “do Ordynariatu Polowego nie jako żołnierz, ale jako biskup, pasterz”. “Moim pierwszym i najważniejszym zadaniem będzie przekazywanie żołnierzom, funkcjonariuszom i ich rodzinom Ewangelii, dzielenie się doświadczeniem Boga” – mówił w rozmowie z Biurem Prasowym KEP bp Lechowicz.
Bp Wiesław Lechowicz będzie czwartym biskupem polowym od czasu przywrócenia Ordynariatu Polowego przez św. Jana Pawła II, 21 stycznia 1991 r. i szóstym biskupem polowym w historii zinstytucjonalizowanego duszpasterstwa wojskowego w Polsce. Jego dewizą biskupią są słowa In finem diligere (Do końca umiłować).
Gość Niedzielny
______________________________________________________________________________________________________________
SOBOTA – 19 MARCA 2022
UROCZYSTOŚĆ ŚW. JÓZEFA
* GODZ. 10.00 – KAPLICA IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO: SPOTKANIE BIBLIJNE NA TEMAT KOBIET W PIŚMIE ŚWIĘTYM. ROZWAŻANIE ROZPOCZYNA SIĘ ŚPIEWEM GODZINEK DO CZCI NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY.
KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
* GODZ. 17.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI PRZYGOTOWUJĄCYCH SIĘ DO SAKRAMENTÓW POJEDNANIA I EUCHARYSTII
* MSZA ŚWIĘTA WIGILIJNA Z III NIEDZIELI WIELKIEGO POSTU – O GODZ. 18.00
* PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ OD GODZ. 17.00 MOŻLIWOŚĆ PRZYSTĄPIENIA DO SAKRAMENTU POJEDNANIA
______________________________________________________________________________________________________________
III NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU – 20.03.2022
MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 14.00 – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
*PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ – PÓŁGODZINNA ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU I MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ
*PO MSZY ŚWIĘTEJ – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZI
______________________________________________________________________________________________________________
PONIEDZIAŁEK – 21.03.2022 – KAPLICA IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
* PORADNICTWO RODZINNE OD GODZ. 18.00 – 20.00
______________________________________________________________________________________________________________
ŻYWY RÓŻANIEC
Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!
„Różaniec Święty, to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.
(św. Josemaria Escriva do Balaguer)
***
INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA NA MIESIĄC LUTY 2022
Intencja ewangelizacyjna:
– MÓDLMY SIĘ W INTENCJI ZAKONNIC I INNYCH KOBIET KONSEKROWANYCH – DZIĘKUJĄC IM ZA ICH MISJĘ I ODWAGĘ – ABY NADAL ODKRYWAŁY NOWE ODPOWIEDZI W OBLICZU WYZWAŃ NASZYCH CZASÓW.
więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja
***
Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:
– ZA NASZYCH KAPŁANÓW, ABY DOBRY BÓG UMACNIAŁ ICH W CODZIENNEJ POSŁUDZE ORAZ O NOWE POWOŁANIA DO KAPŁAŃSTWA I ŻYCIA KONSEKROWANEGO.
– ZA PAPIEŻA FRANCISZKA, ABY DUCH ŚWIĘTY PROWADZIŁ GO, A ŚWIĘTY MICHAŁ ARCHANIOŁ STRZEGŁ.
– BĘDĄC CORAZ BARDZIEJ ŚWIADOMI JAK BOLEŚNIE RANIĄ NASZE GRZECHY TWOJE SERCE BOŻA I NASZA MATKO I SERCE TWOJEGO SYNA A PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA, MODLIMY SIĘ ZA OSOBY KONSEKROWANE, ABY ODNAWIAJĄC SWOJE ŚLUBOWANIA WYTRWAŁY NA DRODZE POWOŁANIA I MODLIMY SIĘ ZA OSOBY OBARCZONE CIĘŻKIM KRZYŻEM CIERPIENIA, ABY DZIĘKI BOŻEJ MOCY BYŁO IM DANE JUŻ TERAZ ZOBACZYĆ JAK BARDZO SĄ POTRZEBNI W MISJI RATOWANIA BIEDNYCH GRZESZNIKÓW.
***
Intencja dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II)
i św. Moniki:
– ROZWAŻAJĄC DROGI ZBAWIENIA W TAJEMNICACH RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO PROSIMY BOŻĄ MATKĘ, KTÓRA JEST RÓWNIEŻ I NASZĄ MATKĄ, ABY WYPRASZAŁA U SYNA SWEGO A PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA WŁAŚCIWE DROGI ŻYCIA DLA NASZYCH DZIECI.
__________________________________________________________________________________________________________________________
Róża nr 1 św.Jana Pawła II
Róża nr 2 św. Faustyny
Róża nr 3 bł. ks. Jerzego Popiełuszki
Róża nr 4 św. Maksymiliana Marii Kolbego
Róża nr 5 św. brata Alberta Chmielowskiego
Róża nr 6 św. Jadwigi
Róża nr 7 bł. ks Michała Sopoćki
Róża nr 8 bł. Karoliny Kózkówny
Róża nr 9 św. Andrzeja Boboli
Róża nr 10 św. Teresy Benedykta od Krzyża
Róża nr 11 św. Moniki
Róża nr 12 bł. męczenników o. Michała i o. Zbigniewa
Róża nr 13 św. Hiacynty i św. Franciszka
Róża nr 14 Matki Bożej Częstochowskiej I
Róża nr 15 Matki Bożej Częstochowskiej II
Róża nr 16 Matki Bożej Gietrzwałdzkiej
Róża nr 17 Matki Bożej Miłosierdzia
Róża nr 19 Matki Bożej Różańcowej
Róża nr.18 bł. kard Stefana Wyszyńskiego
Powstała kolejna 19 Róża Żywego Różańca.
Na obecny czas wspólnota różańcowa potrzebuje jeszcze jedną osobę, abyśmy mogli modlić się razem we wspólnocie 380 osób.
W Adwencie zbieraliśmy fundusze na pomoc dla naszych braci chrześcijan w Libanie. Bardzo dziękuję za wspaniałą odpowiedź. Zebraliśmy 3124 funtów brytyjskich, którą przekażemy przez katolicką organizację: Kościół w potrzebie.
Więcej informacji na temat Żywego Różańca, o Patronach Róż i Tajemnicach Różańcowych można znaleźć na stronie: – https://zr.kosciol.org/roze
W 2021 r. sekcja polska Pomocy Kościołowi w Potrzebie zebrała 12 mln zł na wsparcie prześladowanych chrześcijan
W 2021 r. polska sekcja Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie zebrała ponad 12 mln zł na wsparcie prześladowanych chrześcijan. Po Dniu Solidarności z Kościołem Prześladowanym do Libanu trafiło już 950 tys. euro.
***
Organizacja przypomniała, że XIII Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym poświęcony był wsparciu chrześcijan w Libanie.
“Pomoc Kościołowi w Potrzebie nauczone doświadczeniem Iraku i Syrii, gdzie wojna i trudna sytuacja ekonomiczna zmusiły do ucieczki setki tysięcy chrześcijan, nie chciało dopuścić, by podobny scenariusz zrealizował się w Libanie.
“Za każdym razem, gdy obywatel Libanu emigruje, przegrywamy nową bitwę” – powiedział maronicki patriarcha ks. kard. Béchara Boutros Raï.
Dyrektor sekcji polskiej PKWP ks. prof. Waldemar Cisło poinformował, że organizacja przekazała do Libanu 950 tys. euro. Wyjaśnił, że stowarzyszenie może docierać do potrzebujących dzięki nawiązaniu współpracy z Kościołem maronickim, Kościołem grecko-melchickim i Kościołem chaldejskim.
Wsparcie dla Libanu w 2021 r. uzupełniły transporty z pomocą humanitarną, możliwe dzięki życzliwości wojska. Wśród produktów było m.in. mleko w proszku, środki czystości i leki. Wśród darczyńców znaleźli się m.in.: Grupa PKP, Polfa Tarchomin, PGD Polska i IŁ Capital.
Przypomniano, że dzięki pieniądzom z rezerwy premiera i inicjatywie podjętej przez prezydenta Andrzeja Dudę w grudniu do Libańczyków i do syryjskich uchodźców w Dolinie Bekaa trafiły paczki z żywnością.
“Udało nam się zawieźć 10 tys. paczek żywnościowych i higienicznych” – wskazał ks. prof. Cisło.
Poinformował, że w 2021 r. PKWP zebrało ponad 12 mln zł. (PAP)
Magdalena Gronek/Tygodnik Niedziela
__________________________________________________________________________________________________________________________
Modlitwa różańcowa
Różaniec jest jedną z najbardziej popularnych modlitw na świecie. Znany jest – jeśli idzie o formę – od bardzo dawna w religiach Dalekiego Wschodu, w prawosławiu i oczywiście w katolicyzmie. Zwyczaj odmawiania różańców sięga czasów przed narodzeniem Chrystusa. W 1849 r. odkryto wśród ruin starożytnej Niniwy w ręku niewiasty coś w rodzaju różańca. Posążek pochodził z VIII, a może nawet IX w. przed Chrystusem. “Różańce” stosowali powszechnie w Indiach wyznawcy Wisznu i Siwy, także wyznawcy Buddy, lamowie w Tybecie, a nawet mahometanie w Syrii i północnej Afryce. Różaniec miał też różne formy. W Chinach np. były nim sznury z węzłami (tzw. sznury mnemotechniczne). Podobną formę miały sznury bramińskie. Najstarsza wzmianka o nich pochodzi z II w. po Chrystusie (księga Athararedd). Różaniec indyjskich siwaitów (czcicieli Siwy) miał formę sznurków z nanizanymi perełkami owocu aksza i składał się z 32, 64, 84 lub 108 paciorków. Podobne różańce mieli i mają dotąd mnisi buddyjscy. Różańce te ułatwiały modlitwę, zwłaszcza gdy pewne formuły stale się powtarzały. Czytamy o pierwszych pustelnikach, że wyznaczali sobie do codziennego odmawiania po 100 i więcej Ojcze nasz czy innych pacierzy. Sozomenos i Palladiusz (w. V) podają, że pierwsi chrześcijanie dla łatwiejszego zapamiętania ilości wyznaczonych sobie pacierzy liczyli je na palcach, potem posługiwali się kamykami. Tak czynił św. Paweł Pustelnik, który na 300 kamykach liczył 300 Ojcze nasz. Metodę udoskonalono, posługując się sznurkami z węzłami lub sznurkami z nanizanymi na nich pętelkami czy kawałkami drewna. Taki różaniec miał posiadać św. Pachomiusz (+ 346) i św. Benedykt z Nursji (+ 547). W grobie św. Gertrudy z Nivelles (+ 658) znaleziono sznurek z nawleczonymi kulkami. Byłby to więc najstarszy chrześcijański znaleziony różaniec. Najdawniejszy z zachowanych różańców pochodzi jednak dopiero z XIII w. Znaleziono jego rzeźbę na nagrobku Gerarda, rycerza zakonu templariuszy (+ 1273). Sznur przedstawia 158 nanizanych na nim paciorków. Około roku 1500 pojawiają się różańce, na które składają się paciorki ułożone w dziesiątki. Modlitwą najwcześniej i najpowszechniej odmawianą była Modlitwa Pańska. Kiedy powstały zakony, reguła zobowiązywała kapłanów do codziennego odmawiania 150 psalmów. Braci zakonnych natomiast zobowiązywano do odmawiania 150 Ojcze nasz. Dlatego tak ułożone modlitwy nazywano Psałterzem braci. Tak było u benedyktynów jeszcze w XI, u templariuszy – w XII, a nawet w XIII wieku. Od XII w. rozpowszechnił się w Kościele zwyczaj odmawiania Pozdrowienia Anielskiego. Wprowadzono je najpierw w formie antyfony do oficjum o Najświętszej Maryi Pannie w wieku XI, w tym samym czasie w modlitwie Anioł Pański, wreszcie jako odrębną modlitwę, powtarzaną wiele razy. Składała się ona początkowo jedynie ze słów anioła Gabriela: “Zdrowaś, Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami” (Łk 1, 28). Potem zaczęto dodawać słowa, wypowiedziane do Maryi przez św. Elżbietę: “I błogosławiony owoc żywota Twojego” (Łk 1, 42). Tak było aż do wieku XII. Potem zaczęto dodawać słowa następne: “…Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen”. Od XV w. ta forma przyjęła się już powszechnie w Kościele na Zachodzie. Zatwierdził ją św. Pius V w 1566 r., a w 1568 r. wprowadził ją do brewiarza. Ze średniowiecza pochodzi zwyczaj częstego powtarzania Pozdrowienia Anielskiego. Pustelnik Aybert z Hennegau (+ 1140) miał zwyczaj codziennie odmawiać je 150 razy. Za każdym razem przyklękał, a na końcu padał na twarz. Różaniec w postaci wielokrotnego odmawiania Pozdrowienia Anielskiego upowszechniał św. Dominik Guzman, założyciel Zakonu Kaznodziejskiego (dominikanów), dlatego nazywa się go ojcem różańca do Najświętszej Maryi Panny. Nie jest to jednak ścisłe. Różaniec bowiem w obecnej formie ustalił się dopiero w XV w. dzięki innemu dominikaninowi, bł. Alanusowi a la Roche (van den Clip), który żył w latach 1428-1475. On ustalił nazwę “Psałterz Maryi”, jak też i liczbę 150 Zdrowaś, które podzielił na dekady (dziesiątki), każda przeplatana Modlitwą Pańską. On też założył pierwsze bractwo różańcowe w Douai w 1470 r. W 1464 r. ukazała mu się Maryja. Poleciła mu propagować w swym imieniu różaniec i zakładać bractwa różańcowe. Przekazała mu również 15 obietnic dla tych, którzy będą odmawiać różaniec: Ktokolwiek będzie mi służył przez odmawianie różańca świętego, otrzyma wyjątkowe łaski.Obiecuję moją specjalną obronę i największe łaski wszystkim tym, którzy będą odmawiać różaniec.Różaniec stanie się bronią przeciw piekłu, zniszczy, pomniejszy grzechy, zwycięży heretyków.Spowoduje on, że cnoty i dobre dzieła zakwitną; otrzyma on od Boga obfite przebaczenie dla dusz; odciągnie serca ludu od umiłowania świata i jego marności; podniesie je do pożądania rzeczy wiecznych.Dusza, która poleci mi się przez odmawianie różańca, nie zginie.Ktokolwiek będzie odmawiał różaniec i odda się rozmyślaniu nad jego świętymi tajemnicami, nigdy nie będzie pokonany przez niepowodzenia. Bóg nie będzie karał w swojej sprawiedliwości, nie zginie śmiercią niespodziewaną, jeżeli będzie sprawiedliwym, wytrwałym w łasce Bożej i będzie godnym życia wiecznego.Ktokolwiek będzie miał prawdziwe nabożeństwo do różańca – nie umrze bez sakramentów Kościoła.Wierni w odmawianiu różańca będą mieli w życiu i przy śmierci światło Boże i pełnię Jego łaski.Uwolnię z czyśćca tych, którzy mieli nabożeństwo do różańca świętego.Wierne dzieci różańca zasłużą na wysoki stopień chwały w niebie.Otrzymacie wszystko, o co prosicie przez odmawianie różańca.Wszystkich, którzy rozpowszechniają różaniec, będę wspomagała w ich potrzebach.Otrzymałam od mojego Boskiego Syna obietnicę, że wszyscy obrońcy różańca będą mieli za wstawienników cały Dwór Niebieski w czasie życia i w godzinę śmierci.Wszyscy, którzy odmawiają różaniec, są moimi synami i braćmi mojego Jedynego Syna Jezusa Chrystusa.Nabożeństwo do mojego różańca jest wielkim znakiem przeznaczenia do nieba. Niemniej żarliwie nową formę modlitwy wprowadzali dominikanie: Michał Francois, a przede wszystkim Jakub Spranger (w. XV). Dzięki nim, jak też dzięki poparciu wielu zakonów i hierarchów, modlitwa różańcowa stała się własnością całego Kościoła łacińskiego w wieku XVI, a bractwa różańcowe spotykamy we wszystkich krajach, gdzie tylko dominikanie mieli swoje placówki. Z wolna zaczęto także wprowadzać do różańca tajemnice ku rozważaniu życia Chrystusa Pana i Maryi. W XVI w. ustalono ostatecznie 15 tajemnic i podzielono je na 5 radosnych, 5 bolesnych i 5 chwalebnych. Bulle papieskie, począwszy od papieża Sykstusa IV (+ 1484), wspominają o różańcu złożonym jedynie z 15 Ojcze nasz i 150 Zdrowaś. Dopiero bulla św. Piusa V z 17 marca 1569 r. po raz pierwszy zwraca uwagę, że rozważanie tajemnic z życia Pana Jezusa jest warunkiem koniecznym dla utrzymania odpustów. Ten zwyczaj utrwalił się szczególnie po zwycięstwie w bitwie pod Lepanto 7 października 1571 r., po której Pius V wprowadził święto Matki Bożej Różańcowej. Obok różańca “dominikańskiego” zaczęły pojawiać się przeróżne koronki. Szczególną sławę zdobyły sobie koronki zakonu serwitów i franciszkanów ku czci 7 Boleści i 7 Radości Najświętszej Maryi Panny. Bardzo je propagowali bernardyni, a w Polsce bł. Władysław z Gielniowa (1440-1505). Modlitwę różańcową popularyzowali liczni święci. Św. Stanisław Kostka (+ 1568) prosił, by przy śmierci dano mu do rąk różaniec, bo to najmilsza pamiątka od niebieskiej Matki. Św. Teresa z Avila (+ 1582) jako siedmioletnia dziewczynka z bratem wyszukiwała w ogrodzie ustronie, gdzie odmawiała z nim różaniec. Św. Karol Boromeusz (+ 1584) był jednym z najżarliwszych propagatorów bractw różańcowych. Św. Filip Nereusz (+ 1595) nawet w nocy nie rozstawał się ze swoim różańcem. Św. Franciszek Salezy (+ 1622) i św. Joanna de Chantal (+ 1541) ślubem zobowiązali się do codziennego odmawiania różańca. Św. Józef Kalasanty (+ 1648), św. Jan de la Salle (+ 1719) i św. Jan Bosko (+ 1888) wprowadzili codzienne odmawianie cząstki różańca świętego nie tylko w swoich rodzinach zakonnych, ale także wśród wychowanków. Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort nosił przy sobie stale u pasa duży różaniec, podobnie św. Alfons Liguori (+ 1787). Najwięcej do rozpowszechnienia modlitwy różańcowej w Kościele przyczynili się jednak papieże. Wśród nich pierwsze miejsce ma papież Klemens VIII (+ 1605), który wydał 19 bulli zachęcających wiernych do odmawiania tej modlitwy, oraz papież Leon XIII. W latach 1883-1898 wydał on aż 12 urzędowych pism dotyczących różańca świętego. Można je nazwać encyklopedią różańcową. Łącznie w całym swoim pontyfikacie zostawił on 22 oficjalne dokumenty dotyczące różańca. On też wprowadził nabożeństwa różańcowe w październiku. Pius XI i Pius XII codziennie ze swoimi domownikami odmawiali różaniec. Pius XI wydał osobny dokument O Różańcu Najświętszej Maryi Panny (z 29 września 1937 r.). Papieże Jan XXIII, Paweł VI i Jan Paweł II niejeden raz w swoich publicznych przemówieniach zachęcali wiernych do ukochania tej modlitwy. W 2002 r. Jan Paweł II listem Rosarium Virginis Mariae dołączył do różańca także czwartą część – tajemnice światła (chrzest Chrystusa, pierwszy cud w Kanie Galilejskiej, głoszenie Królestwa i wzywanie do nawrócenia, przemienienie na górze Tabor oraz ustanowienie Eucharystii). Ogłosił także czas od października 2002 do października 2003 Rokiem Różańca Świętego i wezwał wszystkich wierzących do częstszej i bardziej gorliwej modlitwy różańcowej. Do odmawiania różańca kilkakrotnie wzywała także Matka Boża w czasie swych objawień, m.in. w Lourdes (1858), w La Salette, w Fatimie (1917), w Beauraing (1932) i w Banneux (1933). Różaniec nie może zastąpić Mszy świętej czy uczestnictwa w innych celebracjach liturgicznych; nie stanowi konkurencji ani dla Liturgii Godzin, ani dla koronki do Miłosierdzia Bożego, ani dla innych form kultu. Jest natomiast wspaniałym i potężnym sposobem przeżywania naszej wiary w żywej łączności z Maryją, wraz z którą wędrujemy po drogach tajemnic naszego odkupienia. Zachęcamy do wytrwałej modlitwy różańcowej, szczególnie w październiku – powierzajmy Matce Bożej Ojca Świętego i wszystkie bliskie jego sercu sprawy. Za odmówienie w całości (i bez przerwy) przynajmniej jednej części różańca (pięciu dziesiątek) w kościele, kaplicy publicznej, w rodzinie, wspólnocie zakonnej czy pobożnym stowarzyszeniu, połączone z rozmyślaniem nad rozważanymi tajemnicami można uzyskać odpust zupełny (odmówienie poza tymi miejscami lub wspólnotami – odpust cząstkowy). Więcej na temat odpustów i o różańcu – w naszej Czytelni. • Dokumenty i nauczanie papieskie o Różańcu • O historii Różańca • O modlitwie różańcowej • Rozważania tajemnic różańcowych |
*****
WIERSZ O RÓŻAŃCU
W małej izdebce, tuż obok łóżka,
Z różańcem w ręku klęczy staruszka
Czemuż to babciu mówisz pacierze?
Bo ja w ich siłę naprawdę wierzę.Wierzę, że te małe paciorki z dębiny
Moc mają ogromną, odpuszczają winy
Gdy zawiodą lekarze, gdy znikąd pomocy
Ja, grzesznik niegodny, korzystam z ich mocyPierwsza dziesiątka jest za papieża
Niech nami kieruje, Bogu powierza.
Druga w intencji całego Kościoła
Modlitwą silny wszystkiemu podoła.Trzecia za męża, co zmarł i już jest w niebie
A może w czyśćcu, lub większej potrzebie
Czwartą odmawiam w intencji syna…
Przy tych słowach staruszka płakać zaczynaBył dobry chłopak, lecz od ojca pogrzebu
Odwrócił się od Boga, złorzeczył niebu
Nie rozumiał, że Bóg w swojej miłości
Dał wolną wolę dla całej ludzkości.Zaś człowiek dar ten bezcenny i hojny
Zamienił na chciwości, wyzysk i wojny
I teraz, gdy wypadek czy wojenna trwoga
Nie wini siebie, lecz zawsze Boga.Myślałam, że syn, gdy założył rodzinę,
Gdy wziął na ręce swą pierwszą dziecinę,
Zrozumiał swe błędy, cel odnalazł w życiu
Lecz on mimo rodziny, pogrążył się w piciu.Awantury, alkohol, płacz i siniaki
Czemu swym dzieciom los zgotował taki?
Nie było miłości, pieniędzy, jedzenia,
Spokój był tylko, gdy szedł do więzienia.Ja zaś przez lata biorąc różaniec do ręki,
Bogu polecam swych wnucząt udręki,
Lecz syn w nałogu trwał dalej uparty,
Z czwartej dziesiątki robił sobie żarty.„Lepiej piątą odmawiaj sama za siebie
Bo żyjesz tylko o wodzie i chlebie.
Na nic te posty i twoje modły,
Bo los już taki musi być podły.”Płacze staruszka, drżą wątłe ramiona.
Wie, że jest chora, niedługo skona.
Co będzie z synem, z jego rodziną?
Czy znajdą drogę prawdziwą, jedyną?I zmarła nieboga. Wezwano syna
Ten twardo powiedział – nie moja to wina.
Lecz widząc w trumnie matki swej trupa,
Poczuł jak mu pęka na sercu skorupa.Zobaczył różaniec swej zmarłej matki,
W miejscu czwartej dziesiątki zupełnie gładki.
Nie ma paciorków – patrzy i nie wierzy,
Palcami starte od milionów pacierzy.Tylko piąta dziesiątka była jak nowa,
Przypomniał swe kpiące o niej słowa.
Na palcach zobaczył od łańcuszka rany,
Wybacz mi – krzyknął – Boże mój kochany!Ożyło w końcu syna sumienie,
Przysięgam ci matko, że ja się zmienię.
Całował zimne swej matki dłonie,
Twarz łzami zoraną i siwe skronie.Rzucił nałogi, oddał się Bogu,
Szczęście gościło w ich domu progu.
I codziennie wieczorem, całą rodziną,
Różaniec mówili za matki przyczyną..
wiersz Jacka Daniluka z książki “Jego śladem” dedykowany św. Janowi Pawłowi II
__________________________________________________________________________________________________________________________
*****
o. Gabriele Amorth:
Różaniec wywołuje paniczny strach u demona
Zmarły w 2016 roku egzorcysta Watykanu, jeden z najpopularniejszych duchownych, którzy stawali na froncie walki z szatanem, ojciec Gabriele Amorth przekonuje w swojej książce, że tylko jedna modlitwa wywołuje paniczny strach u demona – różaniec.
Różaniec to potężny egzorcyzm – nie ma wątpliwości ojciec Gabriele Amorth. W świecie, w którym rządzi kozetka i tysiące – nierzadko sprzecznych – porad psychologów, słynny egzorcysta w książce „Mój różaniec” podsuwa nam niezawodny sposób rozwiązania wielu problemów duchowych. Te bowiem często rzutują na naszą kondycję psychiczną i fizyczną. Jak twierdzi watykański egzorcysta, żadna modlitwa, którą odmawia nie ma tak wielkiej mocy przepędzania złego ducha, co różaniec.
Uznany autorytet w walce z demonami, ojciec Amorth udowadnia więc w swojej książce, że modlitwa Maryjna jest najpotężniejszym egzorcyzmem, zaś poprzez rozważanie tajemnic różańcowych, możemy odkrywać po raz kolejny ewangeliczną Dobrą Nowinę. Jeśli zatem poszukujemy rozwiązania wielu problemów wewnętrznych, trapią nas natrętne myśli lub czujemy się zagubieni i przygnieceni licznymi codziennymi sprawami, różaniec – udowadnia słynny egzorcysta – może stanowić wielką pociechę, a nawet darować nam uzdrowienie zarówno duchowe, jak i fizyczne.
W książce, obok porad dotyczących tego, w jaki sposób zmagać się z zagrożeniami w życiu duchowym przy pomocy modlitwy różańcowej, znajdują się również niezwykłe rozważania, napisane przez ojca Amortha. Pozwalają one nie tylko odkrywać i przeżywać Ewangelię podczas modlitwy Maryjnej, ale również lepiej pojąć tajemnicę życia Matki naszego Boga.
o. Gabriele Amorth, Mój różaniec, Wydawnictwo Esprit 2016
__________________________________________________________________________________________________________________________
Zachęta do podjęcia modlitwy w intencji
DUCHOWEJ ADOPCJI POCZĘTEGO DZIECKA
Matka Boża z Guadalupe – Patronka poczętego życia
Zwykle Duchową Adopcję rozpoczynamy od złożenia przyrzeczenia, które powinno być składane w sposób uroczysty w kościele. Ale można również składać przyrzeczenie adopcyjne prywatnie, przed Krzyżem albo wizerunkiem Matki Bożej.
ROTA PRZYRZECZENIA DUCHOWEJ ADOPCJI:
Najświętsza Panno, Bogurodzico Maryjo,
wszyscy Aniołowie i Święci.
Wiedziony pragnieniem niesienia pomocy
nienarodzonym, postanawiam mocno i przyrzekam,
że od dnia ………………………………
biorę w duchową adopcję jedno dziecko,
którego imię jedynie Bogu jest wiadome,
aby przez 9 miesięcy, każdego dnia,
modlić się o uratowanie jego życia
oraz o sprawiedliwe i prawe życie po urodzeniu. Amen
Każdego dnia moimi zobowiązaniami adopcyjnymi będą:
• jedna Tajemnica Różańca Świętego
• moje dobrowolne postanowienia
• oraz poniższa modlitwa “Panie Jezu”:
TEKST CODZIENNEJ MODLITWY “PANIE JEZU”:
Panie Jezu za wstawiennictwem Twojej Matki Maryi, która urodziła Cię z miłością oraz za wstawiennictwem świętego Józefa, “Człowieka Zawierzenia”, który opiekował się Tobą po urodzeniu, proszę Cię w intencji tego nienarodzonego dziecka które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady i które duchowo adoptowałem. Proszę, daj rodzicom tego dziecka miłość i odwagę, aby zachowali je przy życiu, które Ty sam mu przeznaczyłeś. Amen.
Duchowa adopcja może być podjęta jeden raz, ale może być podejmowana cyklicznie co 9 miesięcy, jednak zawsze po wypełnieniu poprzednich zobowiązań. Każdorazową nową Duchową Adopcję powinno poprzedzać nowe przyrzeczenie.
Adoptujemy każdorazowo tylko jedno nieznane nam dziecko zagrożone aborcją. Pan Bóg-Dawca Życia zna jego imię i sam nam je wybiera.
Postanowienia dodatkowe (dodatkowe praktyki) są uzupełnieniem Duchowej Adopcji. Są dobrowolne. Praktykowane ich może powiększyć nasze pragnienie zadośćuczynienia, dziękczynienia i wyproszenia łask u Bożej Opatrzności. Żeby podjęte postanowienia praktyk skutecznie i do końca wykonać, najlepiej jest podjąć jedną lub najwyżej dwie praktyki.
Może się zdarzyć, że zapomnimy lub zaniedbamy nasze zobowiązania adopcyjne. Długa przerwa, na przykład miesięczna, przerywa Duchową Adopcję i wymaga podjęcia jej od początku. Należy wtedy odbyć spowiedź, ponowić przyrzeczenia i starać się je dotrzymać. W wypadku krótkiej przerwy należy Duchową Adopcje kontynuować, przedłużając praktykę o ilość dni opuszczonych.
*****************************************************************
Oszukiwanie natury
Myśl wyrachowana: Gdy przyjemność staje się celem, cel staje się niczym.
Gdy Wanda Półtawska obchodziła setną rocznicę urodzin, „Newsweek” uczcił ten jubileusz artykułem zatytułowanym: „To »przyjaciółka Jana Pawła II« odpowiada za patologiczny stosunek kościoła do seksu”.
Autorzy, Stanisław Obirek i Artur Nowak, rozwinęli swą myśl, stwierdzając, że „Kościół zdradził własne idee, redukując rolę kobiet do funkcji rozrodczych, stygmatyzując poczuciem winy seksualny wymiar życia ludzkiego”. Według nich duży wpływ na to miała właśnie Wanda Półtawska.
Jedna kobieta wywarła taki wpływ na Kościół… no, no. Mnie jednak zastanawia, jak to w ogóle było możliwe, bo skoro Kościół zredukował rolę kobiet do funkcji rozrodczych, to jakim cudem Wanda Półtawska takowy wpływ na tenże Kościół wywarła? Funkcjami rozrodczymi?
Ale niech tam. Tylko co to właściwie ma znaczyć, że Kościół „stygmatyzuje poczuciem winy seksualny wymiar życia ludzkiego”? Żeby powtarzać takie rzeczy, trzeba być ignorantem albo świadomie szerzyć dezinformację. W tym przypadku z ignorancją raczej nie mamy do czynienia. Wystarczy pobieżnie znać stanowisko Kościoła w tej kwestii, żeby wiedzieć, że w swoim nauczaniu traktuje on seksualność z najwyższym szacunkiem – i właśnie dlatego sprzeciwia się sprowadzaniu jej do roli dostarczyciela przyjemności. I to jest prawdziwe redukowanie roli kobiet (mężczyzn zresztą też): mają być narzędziami osiągania doznań. Nic ponadto.
Nie jest tak? Przecież „edukacja seksualna” w wydaniu liberałów koncentruje się niemal wyłącznie na nauczaniu technik seksualnych dla uzyskania „satysfakcji” i na sposobach uniknięcia wpisanych w naturę skutków takich zachowań. „Funkcje rozrodcze” kobiet i mężczyzn, o ile w tej optyce w ogóle się pojawiają, są jedynie powodem, żeby się przed nimi „zabezpieczyć”.
To nie Kościół zapomniał, czym jest seksualność – to świat o tym zapomniał. Do tego stopnia, że stwierdzenie „seks zaistniał po to, żeby były dzieci”, budzi dziś pusty śmiech. A przecież to rzecz najoczywistsza. Nie po to w naturze istnieje wzajemne przyciąganie się przedstawicieli odmiennych płci, żeby im było „fajnie” i już. Tak bez celu. Przyjemność wpisana w dążenia seksualne to genialny mechanizm, który ma skłaniać do spłodzenia potomstwa. Przyjemność jest jak miąższ owocu, który zjadamy, uwalniając pestkę, z której ma szanse powstać nowy organizm. Tymczasem współcześnie dochodzi do samobójczego oddzielania przyjemności od celowości. Dla większej przyjemności niszczy się celowość. Przybywa miąższu, a pestki zaczynają zanikać. Już widzimy, jak skutkują próby oszukania natury: jako społeczeństwo jesteśmy coraz grubsi i wymieramy.
Jeśli Kościół przed tym ostrzega, to nie „stygmatyzuje poczuciem winy”, tylko przedstawia niezaprzeczalne fakty. Jeśli ktoś z tego powodu czuje się winny, to może ma powód?•
Nie ma, więc jest
W „Krytyce Politycznej” tak napisali o Marszu Niepodległości: „Nie spalono nikomu mieszkania, nie zdewastowano Empiku, nie zaatakowano sqatu ani nie wyrwano świeżo posadzonych drzewek. I to w kontekście aktualnej sytuacji politycznej powinno nas najbardziej martwić”. Pewnie mają rację, bo jak stwierdzono w TVN, „marsz był najspokojniejszy od wielu lat, ale musimy pamiętać, że to nadal marsz nienawiści”. Na czym więc polega ta nienawiść? Na tym, że jej nie widać. Bo gdyby ją było widać, toby jej nie było. Jeśli ktoś tego nie rozumie, niech spojrzy na sytuację odwrotną – na przykład na manifestacje tzw. strajku kobiet: wrzask, wulgaryzmy, dewastacje, obrażanie funkcjonariuszy, a nawet ataki fizyczne. I co? I marsz miłości.•
Troszczą się
Parlament Europejski uczcił nasze Święto Niepodległości kolejną rezolucją przeciw Polsce (zapewne w ramach wsparcia w obliczu prób forsowania granicy). Kolejny raz PE przekroczył swoje kompetencje, wzywając Polskę do legalizacji aborcji (nazywając ją prawem człowieka), a jej ograniczenie nazywając naruszeniem praworządności. Eurodeputowani powtórzyli też stare kłamstwa o „strefach wolnych od LGBT” i dorzucili nowe: o morderczych dla polskich kobiet skutkach orzeczenia TK o niekonstytucyjności aborcji eugenicznej. Przy okazji sam skład TK określili jako niezgodny z prawem. I niech ktoś jeszcze mówi, że dla Zachodu Polska nie jest ważna.•
Franciszek Kucharczak/Gość Niedzielny
_____________________________________________________
************************************************************************************************************
Bł. Ksiądz Kardynał Stefan Wyszyński w obronie poczętych dzieci
***
Prymas Tysiąclecia w swoich przemówieniach często nawiązywał do ochrony poczętego życia. Był świadkiem jak w 1956 roku komuniści wprowadzili prawo do aborcji na życzenie, w wyniku której dokonano ok. 20 mln aborcji. Wielokrotnie apelował o zaprzestanie tego procederu i szacunek wobec dziecka w łonie matki. Oto kilka cytatów Prymasa Tysiąclecia, które świadczą o wielkiej trosce do nienarodzonych dzieci.
„Matka ma prawo do swego ciała, ale nie ma prawa do poczętego dziecięcia, bo ono jest własnością Boga i narodu.”
„Obudźcie się! Ratujcie życie! Wszak chodzi tu o życie narodu! Zginajcie kolana przed każdym rodzącym się życiem, przed każdym dziecięciem”
„Jeżeli najbardziej niewinne i bezbronne dziecko nie może czuć się bezpiecznie w jakimś społeczeństwie, wówczas już nikt bezpiecznie czuć się w nim nie może!”
„Największym szczęściem jest dziecko! Może stu inżynierów postawić tysiące kombinatów fabrycznych, ale żadna z tych budowli nie ma w sobie życia wiecznego. A małe niemowlę, które wyda na świat mocami Bożymi matka, ma w sobie życie wieczne.”
„Pamiętajcie, nowa Polska nie może być Polską bez dzieci Bożych! Polską niepłodnych lub mordujących nowe życie matek! Polską pijaków! Polską ludzi niewiary, bez miłości Bożej! Nie może być ojczyzną ludzi bez wzajemnej czci jedni dla drugich, bez ducha ofiary i służby, bez umiejętności dzielenia się owocami pracy z tymi, którzy sami nie są w stanie zapracować na życie i utrzymanie.”
„Jaka jest rodzina domowa, taka też będzie rodzina ojczysta. Jeśli nie będą umieli uszanować maleńkiego życia, które się rodzi w komórce życia domowego, nie uszanują i życia obywateli, bo nauczą się mordować już w rodzinach. W ten sposób zamiast społeczności życiodajnej, będzie się wyrabiać społeczność morderców. Będzie to naród samobójczy (…). Taki naród się skończy.”
„Prawo do życia musi każdy uszanować: rodzice, Naród, społeczeństwo, Państwo i Kościół. Nikt nie może go pogwałcić, choćby dotyczyło istoty, która kryje się jeszcze pod sercem matki, bo już jest ona człowiekiem (…). Ta maleńka istota ma pełne prawo do życia i nikt, bez odpowiedzialności za zwykłe zabójstwo, nie może tego prawa naruszyć!”
„Każde tak zwane prawo, które daje komukolwiek możliwość dysponowania i przesądzania o ludzkim życiu, jest bezprawiem. Każdy czyn, który zmierza wprost do zniszczenia i przekreślenia prawa człowieka do życia jest zwykłą zbrodnią.”
„Wszelkie działanie przeciwko rozpoczętemu życiu jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury! (…) Nikt nie może bezkarnie pozbawiać życia kształtującej się dopiero istoty ludzkiej, zwłaszcza, że jest ona bezbronna.”
„Wszelkie działanie przeciwko rozpoczętemu życiu – nauczał Prymas Tysiąclecia – jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury! Powstające pod sercem matki nowe życie nie należy do niej. Jest ono własnością nowego człowieka! Nikt nie może bezkarnie pozbawiać życia kształtującej się dopiero istoty ludzkiej, zwłaszcza, że jest ona bezbronna. Musi więc mieć swoich obrońców. Obrońcą jest sam Bóg, który się upomni o to życie…”
Katolicka Agencja Informacyjna
************************************************************************
“W Chrystusie cierpi Bóg odrzucony przez swe stworzenie”
***
Przypominamy ważne słowa św. Jana Pawła II o miłości, krzyżu i cierpieniu. (GOŚĆ NIEDZIELNY)
*Nie ma zła, z którego Bóg nie mógłby wyprowadzić większego dobra. Nie ma cierpienia, z którego nie mógłby uczynić drogi prowadzącej do Niego (“Pamięć i tożsamość”).
*Cierpienie ma służyć nawróceniu, czyli odbudowaniu dobra w podmiocie, który w wezwaniu do pokuty może rozpoznać Miłosierdzie Boże. Pokuta ma na celu przezwyciężenie zła, które pod różną postacią drzemie w człowieku, oraz ugruntowanie dobra zarówno w nim samym, jak też w stosunkach z innymi, a zwłaszcza z Bogiem (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Krzyż Chrystusa rzuca tak przenikliwie zbawcze światło na życie człowieka, a w szczególności na jego cierpienie, ponieważ przez wiarę trafia do niego wespół ze Zmartwychwstaniem: tajemnica pasyjna zawarta jest w tajemnicy paschalnej. Świadkowie męki Chrystusa są zarazem świadkami Jego Zmartwychwstania. Pisze Paweł: “bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim… przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach – w nadziei, że upodobniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych” (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Uczestnicy cierpień Chrystusowych mają przed oczyma paschalną tajemnicę Krzyża i Zmartwychwstania. W tajemnicy tej Chrystus zstępuje niejako do ostatecznych granic słabości i obezwładnienia człowieka – wszak kona przybity do Krzyża. Jeśli równocześnie w słabości tej dopełnia się Jego wyniesienie, potwierdzone mocą Zmartwychwstania, to znaczy, że słabości wszelkich cierpień człowieka może przeniknąć ta sama Boża moc, która objawiła się w Krzyżu Chrystusa. W tym zrozumieniu: cierpieć – to znaczy stawać się jakby szczególnie podatnym, szczególnie otwartym na działanie zbawczych mocy Boga, ofiarowanych ludzkości w Chrystusie. W Nim Bóg potwierdził, że chce działać szczególnie poprzez cierpienie, które jest słabością i wyniszczeniem człowieka – i chce w tej właśnie słabości i wyniszczeniu objawiać swoją moc (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Poprzez wieki i pokolenia stwierdzono, że w cierpieniu kryje się szczególna moc przybliżająca człowieka wewnętrznie do Chrystusa, jakaś szczególna łaska. tej łasce zawdzięcza swoje głębokie nawrócenie wielu świętych, jak choćby św. Franciszek z Asyżu czy św. Ignacy Loyola i wielu innych (List Apostolski Salvifici Doloris).
*W Krzyżu Chrystusa nie tylko Odkupienie dokonało się przez cierpienie, ale samo cierpienie ludzkie zostało też odkupione (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Cierpienie nie jest karą za grzechy ani nie jest odpowiedzią Boga na zło człowieka. Można je zrozumieć tylko i wyłącznie w świetle miłości Bożej, która jest ostatecznym sensem wszystkiego, co na tym świecie istnieje. (…) Trzeba zawierzyć Bożej Miłości, jak dziecko (Olsztyn, 6 czerwca 1991).
*Cierpienie ukrzyżowanego Boga nie jest tylko jakimś rodzajem cierpienia pośród innych, mniejszym czy większym bólem, lecz nieporównywalną miarą cierpienia. Chrystus, cierpiąc za nas wszystkich, nadał cierpieniu nowy sens, wprowadził je w nowy wymiar, w nowy porządek: w porządek miłości (“Pamięć i tożsamość”).
*W odkupieńczej perspektywie męka Chrystusa poprzedza zmartwychwstanie. A więc również i ludzie są włączeni w tajemnicę Krzyża, by uczestniczyć z radością w tajemnicy zmartwychwstania. (…) Nie można zrozumieć tego błogosławieństwa, jeśli się nie uzna, że życie ludzkie nie ogranicza się do czasu spędzonego na ziemi, ale zwrócone jest całkowicie ku doskonałej radości i pełni życia w wieczności (Katechezy – Kościół, 27 kwietnia 1994).
*Oto paradoksalna tajemnica miłości: w Chrystusie cierpi Bóg odrzucony przez swe stworzenie: “nie wierzą we Mnie”! I równocześnie z głębi tego cierpieniu, a pośrednio – z głębi grzechu, że “nie uwierzyli” – Duch wyprowadza nową miarę obdarowania człowieka i stworzenia od początku. W głębi tajemnicy Krzyża działa Miłość, która przywodzi człowieka na nowo do uczestnictwa w życiu, jakie jest w Bogu samym (Encyklika Dominum et Vivificantem).
********************************
Modlitwa rodziców, winnych zabójstwa nienarodzonych dzieci
21 sierpnia 2020 by wobroniewiary
Autor: kapłan chcący zachować anonimowość, dobrze znany redakcji strony „w obronie wiary”
MODLITWA RODZICÓW, WINNYCH ZABÓJSTWA
NIENARODZONYCH DZIECI
Boże, nasz kochany Ojcze!
Przychodzimy do Ciebie z wielkim bólem, ze złamanym sercem, z głębokim smutkiem. Nasza dusza nie przestaje płakać, a nasz wzrok jest spuszczony i nie mamy odwagi spojrzeć Ci w oczy. Naruszyliśmy Twoje przykazanie NIE ZABIJAJ!
Matko Najświętsza, Matko Miłosierdzia, ucieczko grzeszników, oręduj za nami u Boga. Bóg Ci niczego nie odmawia, gdyż i Ty nigdy Mu niczego nie odmówiłaś. On ustanowił Cię Bramą Nieba, więc w Tobie i w Twej modlitwie pokładamy nadzieję. Przeprowadź nas nad otchłanią grzechu i zła, uproś nam Boże Miłosierdzie, zanim nie staniemy przed Sędzią Sprawiedliwym.
Bardzo pobłądziliśmy! Nie jest prawdą, że istnieje jakiś „ślepy los”, „przeznaczenie”, i nikt się przed nim nie uchroni – „jeśli ma spotkać go zło, to go spotka, jeśli ma wypełnić dobro, to je wypełni”. Ty stwarzasz, Boże, każde swoje dziecko do szczęścia, tak ziemskiego jak i wiecznego, dla każdego z nich masz swój wspaniały plan i powołanie, jednak dla jego wypełnienia każdy ma współpracować z Tobą w sposób wolny, wybierając dobro i odrzucając zło. Także nasze dziecko otrzymało dar powołania, którego nie znamy. My jednak nadużyliśmy swojej wolności, podnosząc na nie rękę i odbierając mu życie, a przez to nie pozwalając mu tego powołania wypełnić, choć tyle małżeństw bezdzietnych chętnie zapewniłoby mu przyszłość. Zdążyło zaledwie złożyć Ci ofiarę z doznanej męczarni i okrutnej śmierci. Ponieważ stwarzasz od razu duszę człowieka jako dorosłą, dziecko miało pełną świadomość tego co się dzieje i było zdolne do złożenia takiej ofiary. Mamy nadzieję, że ginąc nie zaniosło przed Twój tron oskarżenia przeciwko nam, tylko modlitwę o przebaczenie i miłosierdzie, i nadal tę modlitwę za nas zanosi – o nią je prosimy.
Nasz Ojcze, Ty nie brzydzisz się żadnym ze swoich dzieci, nawet najbardziej brudnym i grzesznym. Przychodzimy więc do Ciebie z wielką ufnością i świadomością faktu, że im dalej od Ciebie odeszliśmy, tym bardziej cieszy Cię nasz powrót. Przeżywasz radość, gdy możesz przebaczyć, widząc szczery żal oraz mocne postanowienie poprawy, a także wolę wynagrodzenia dobrem za popełnione zło. Na pewno to wszystko widzisz w naszym sercu. Błagamy Cię, byś nie tylko przyjął nas na nowo w swoje ramiona, ale także umożliwił nam życie miłe Tobie i obfitujące w jak największe zasługi.
Dodaje nam odwagi, a nawet pociesza nas ogrom Twojego Miłosierdzia. Gdy komuś zło przebaczasz, czynisz to w sposób całkowity i pełny i patrzysz odtąd na niego tak, jakby wcale tego zła się nie dopuścił! Wymazujesz je ze swej pamięci i z serca i nie chcesz już do niego powracać, a na nas patrzysz jak na świętych… Pozostaje nam już tylko wyrównywanie naruszonego porządku czynieniem dobra, czy to na ziemi, czy w Czyśćcu. Jakie to dla nas szczęście! Chętnie włączymy się w dzieło duchowej adopcji dziecka poczętego, swoją codzienną modlitwą wypraszając szczęśliwe narodziny jakiegoś maleństwa, którego matka nie kocha i chciałaby je zabić w swoim łonie. Naszej pomocy potrzebują także biedne rodziny, wśród nich wielodzietne.
Chociaż jesteśmy na drodze nawrócenia, piekielny oskarżyciel nadal trzyma swój pazur na ranie naszego serca i wciąż ją rozdrapuje. Kiedyś, przed grzechem zabójstwa, kusił nas do bagatelizowania i pomniejszania zła, podsuwał rzekome usprawiedliwienia, by zdławić głos ostrzegającego nas sumienia. Teraz natomiast – wprost przeciwnie: wyolbrzymia zło, ukazuje je jako „niewybaczalne” i wmawia nam, że zawsze w Twoich oczach będziemy przestępcami i nie możemy liczyć na Twoje Miłosierdzie! Nie chcemy być jego niewolnikami, nie pozwolimy mu dalej na wchodzenie między Ciebie a nas i na zatruwanie nam życia. Przezwyciężymy te jego ataki potężną modlitwą uwielbienia Ciebie i dziękczynienia za Twoją dobroć. Taką modlitwą przepełnione jest całe Niebo, niech więc nasz głos złączy się z głosami Aniołów i Świętych. Prostujemy się więc przed Twoim Obliczem, unosimy głowę, podnosimy wzrok, dotąd ze wstydem spuszczany, i wznosimy w górę serce. Alleluja – chwalmy Pana! Hosanna na wysokości!
Ufamy, że spotkamy nasze dziecko w chwale Nieba i na wieki będziemy razem z nim szczęśliwi tam, gdzie wszelkie zło zostało zapomniane, a dobro rozkwitło w całej swej pełni.
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
************************************************************************************************************
Matka Boża z Guadalupe, patronka nienarodzonych
Cud w Guadalupe
***
Nagle z obrazu Matki Bożej wydobyło się światło, które przybrało kształt ludzkiego embrionu. Pielgrzymi nie mogli uwierzyć własnym oczom. Wydawało im się, że widzą Jezusa w łonie Maryi.
Wszystko to działo się 30 kwietnia 2007 roku podczas Mszy św. w intencji dzieci zabitych przed narodzeniem, odprawianej w meksykańskim sanktuarium maryjnym w Guadalupe.
Zjawisko niewytłumaczalne
Niezwykłe wydarzenie opisuje na swojej stronie internetowej (www.acimps.org) Francuskie Stowarzyszenie Katolickich Pielęgniarek i Lekarzy, zwracając uwagę na podobieństwo zjawiska do obrazu powstającego podczas badań echograficznych płodu.
Ks. José Luis Guerrero Rosado, kanonik bazyliki w Guadalupe i dyrektor Wyższego Instytutu Studiów Guadalupiańskich, przestrzega jednak przed pochopnym nazywaniem zaobserwowanego zjawiska cudem. Na stronie internetowej sanktuarium (www.virgendeguadalupe.org.mx) określa krążące w Internecie doniesienia na ten temat mianem sensacyjnych. Wskazuje, że jedyne, co na razie wiadomo, to fakt, że przed wizerunkiem Matki Bożej pojawiło się światło, niewytłumaczalne w sposób naturalny. Argumentuje jednak, że brak naturalnego wyjaśnienia zjawiska nie oznacza jeszcze, że dokonał się cud. Zauważa zarazem, że w sprawie tej nie wypowiedziały się jeszcze ani władze sanktuarium, ani archidiecezja Miasta Meksyk, na której terenie się ono znajduje.
Lewica zrobiła swoje
W ostatnich tygodniach w Meksyku wielkie emocje wzbudzała dyskusja o aborcji. 25 kwietnia władze Miasta Meksyk zalegalizowały aborcję na życzenie kobiety w ciągu trzech pierwszych miesięcy ciąży. Decyzję tę poprzedziły manifestacje jej przeciwników i zwolenników.
Meksyk to drugi pod względem ludności katolicki kraj na świecie, a jego stolica jest największym miastem świata (prawie 25 milionów mieszkańców). Większość z nich to katolicy, ale władzę w mieście sprawuje lewicowa Partido de la Revolución Democrática (PRD). Burmistrz Marcelo Ebrard nie przejął się ani protestem Kościoła, ani manifestacjami przeciwników zmiany prawa.
Leszek Śliwa/Gość Niedzielny
_________________________________________________________________________________________________________
10 tysięcy róż i Różańców dla Nancy Pelosi. Katolicy modlą się i poszczą za nawrócenie aborcjonistki
Amerykańscy katolicy odpowiedzieli na wezwanie metropolity San Francisco, abp Salvatore Cordileone, podejmując post i modlitwę w intencji nawrócenia zdeklarowanej aborcjonistki Nancy Pelosi. Spikerka Izby Reprezentantów, podobnie jak prezydent Joe Biden, nazywa się „katoliczką” i bezpardonowo ogłasza, iż posiada niczym nie zachwiane prawo do przyjmowania Komunii Świętej.
Nancy Pelosi to jedna z pierwszych osób w Stanach Zjednoczonych, a jednocześnie jedna z bardziej radykalnych zwolenniczek „prawa” do zabijania nienarodzonych. Choć sama jest matką pięciorga dzieci, to od lat optuje za aborcją, również w późnych etapach ciąży, a w ostatnim czasie „zasłynęła” propagowaniem tzw. Ustawy o prawach reprodukcyjnych kobiet, której intencją było wprowadzenie nieograniczonej swobody uśmiercania poczętych dzieci.
Na jej aborcyjną działalność zareagował abp Salvatore Cordileone, ordynariusz diecezji, której podlega Pelosi. Hierarcha wezwał spikerkę do nawrócenia, a katolików do postu i modlitwy różańcowej w tej intencji. Akcję podjął amerykański Instytut Benedykta XVI, który obecnie koordynuje jej ostatni element, jakim jest wysyłka róż do Waszyngtonu. Każda z 16 tysięcy osób, która włączyła się w inicjatywę, to jedna róża zakupiona dla Nancy Pelosi. Obecnie trwa przeliczanie róż i policzono ich ponad 10 tys.
Jak informują organizatorzy, pierwsze kwiaty trafiły pod budynek Kongresu w Waszyngtonie 12 grudnia. – Święto Matki Bożej z Guadalupe, patronki nienarodzonych, jest odpowiednim dniem, aby wysłać deszcz róż do spikerki Pelosi. Każda reprezentuje katolika modlącego się i poszczącego w intencji nawrócenia Nancy Pelosi na Ewangelię Życia – powiedział abp Cordileone.
– To właśnie oznacza równość: każde ludzkie życie jest równie święte. Spikerko Pelosi, kochamy cię. Nie jest za późno: wybierz życie – tak metropolita San Francisco zwrócił się do proaborcyjnej polityk. Z kolei dyrektorka Instytutu Benedykta XVI podkreśliła, że inicjatywa ma charakter modlitwy przebłagalnej, a nie wiecu politycznego. – Mamy nadzieję, że Matka Najświętsza poruszy jej matczyne serce, jak to pięknie ujął Arcybiskup [Cordieleone], aby objęła ona swoim współczuciem i szacunkiem dla równej godności wszystkich ludzi również dzieci w łonach matek – powiedziała.
źródło: catholicnewsagency.com/PCh24pl
***************************************************
100 rocznica legalizacji aborcji na świecie
– 2,5 miliarda ofiar
18 listopada 1920 roku w Związku Radzieckim oficjalnie wprowadzono zabijanie nienarodzonych dzieci. Zgodnie z wyliczeniem szacunkowym w ciągu ostatniego stulecia w łonach matek zginęło co najmniej dwa i pół miliarda dzieci – informuje Ewa Kowalewska z Human Life International Polska.
***
– 18 listopada 2020 roku mija niechlubna, setna rocznica legalizacji aborcji w wymiarze międzynarodowym – informuje w specjalnym komunikacie w imieniu Human Life International Polska – Klub Przyjaciół Ludzkiego Życia Ewa H. Kowalewska.
Aborcja 18 listopada 1920 roku została wprowadzona w Związku Radzieckim decyzją Narodowych Komisji Ochrony Zdrowia pt. „O ochronie zdrowia kobiet w sowieckich szpitalach”, co było zgodne z założeniami programowymi Lenina z 1913 roku. Pisał on wówczas: „klasa robotnicza potrzebuje koniecznej zmiany wszystkich ustaw, które zakazują aborcji i antykoncepcji”. – Ten właśnie program był realizowany przez władzę komunistyczną po objęciu przez niego władzy podczas Rewolucji Październikowej w Rosji – mówi Ewa Kowalewska zwracając uwagę, że komunizm uznaje niszczenie życia, tradycyjnej rodziny oraz wiary chrześcijańskiej za największe „osiągnięcia” rewolucji bolszewickiej. – Fakt ten jednoznacznie pokazuje, że propagowanie przerywania ciąży wyrasta z ideologii marksistowskiej – dodaje prezes Human Life International Polska.
Z czasem kolejne kraje przyjmowały ustawodawstwo aborcyjne. Najpierw pod przymusem zrobiły to republiki ZSRR: Białoruś, Kazachstan, Turkmenistan, a w 1921 roku Ukraina, Gruzja, Armenia. Po II wojnie światowej tą samą drogą poszły: Szwecja (1946) i Japonia (1948). W latach 1955 – 57 ustawodawstwo to narzucono krajom przyłączonym do Związku Radzieckiego takim jak: Litwa, Łotwa i Estonia. Następnie pod naciskiem Rosji Sowieckiej zmieniono prawo w krajach tzw. bloku wschodniego: w Bułgarii, na Węgrzech, w Polsce, Słowacji, Czechach i Rumunii (1956 rok). W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku kolejno legalizowały aborcję kraje Europy Zachodniej i Azji. W USA stało się to w 1973 roku na podstawie precedensu sądowego Roe przeciwko Wade.
– Zgodnie z wyliczeniem szacunkowym w ciągu ostatniego stulecia w łonach matek zginęło co najmniej dwa i pół miliarda dzieci – informuje Ewa Kowalewska zaznaczając, że ze względu na szokującą wielkość liczby aborcji wiele osób podaje zaniżone statystyki. Tymczasem Światowa Organizacji Zdrowia od lat siedemdziesiątych oficjalnie szacuje liczbę aborcji na świecie na ok. 50 mln rocznie. – Obecnie zarówno agendy ONZ, jak rządy licznych krajów promują aborcję pod hasłem promocji zdrowia reprodukcyjnego i rozszerzają jej dostępność. Wywierają też potężne naciski na kraje słabo uprzemysłowione, aby w ramach pomocy humanitarnej wprowadzały aborcję w ramach usług zdrowotnych wbrew woli rządów i obywateli, np. w Ameryce Południowej – komentuje Ewa Kowalewska i dodaje, że ta smutna rocznica powinna skłaniać do poważnych przemyśleń, a osoby wierzące do modlitwy ekspiacyjnej za przelaną rzekę krwi.
Kościół katolicki w Kazachstanie podejmuje taką modlitwę we wszystkich parafiach stołecznej diecezji Astany w niedzielę 22 listopada, w uroczystość Chrystusa Króla. Podobną modlitwę podejmuje też Kościół katolicki w Rosji. W katedrze w Moskwie adoracja Najświętszego Sakramentu będzie trwała nieustannie przez 36 godzin w dniach 19-21 listopada. Na Białorusi modlitwa ekspiacyjna będzie się odbywać kolejno w wybranych parafiach wszystkich diecezji od godz. 18:00 w dniu 19 listopada do 9:00 rano 21 listopada. Można się też przyłączyć do modlitwy na żywo w Witebsku lub Mohylewie. Dołącza także Ukraina i Litwa. Modlić się będą w Austrii i we Francji. W USA przyłącza się centrala HLI z prezydentem ks. Bouquet.
Ewa Kowalewska zwraca uwagę, że Polska wyprzedziła wszystkich, gdyż modlitwa przebłagalna za grzech aborcji płynęła w dniach 1-8 listopada br. w ramach Różańca do Granic Nieba.
Tygodnik Niedziela/KAI.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Dom zakonny stanął obok Planned Parenthood i spadła liczba aborcji
fot. Exe Lobaiza / Cathopic
***
W Saint Louis naprzeciwko kliniki Planned Parenthood znajduje się klasztor Sióstr Franciszkanek od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej. Jak zaznaczają siostry, od czasu, gdy dom zakonny znajduje się w tym miejscu, liczba przeprowadzanych aborcji w klinice spadła.
Klasztor, noszący imię patronki obrońców życia, Naszej Pani z Guadalupe, został założony w 2017 r. za aprobatą miejscowego biskupa, po tym, jak kilka katolickich małżeństw zaproponowało budowę kaplicy w pobliżu placówki Planned Parenthood. Jest miejscem, gdzie mogą spotykać i modlić się osoby działające w ruchach pro-life. Siostry towarzyszą poprzez modlitwę i gościnność wszystkim, którzy włączają się w budowanie społeczności broniącej życia. „Ludzie pytają: co robisz cały dzień? Odpowiadam wtedy: otwieram drzwi, gdy ktoś przyjdzie. Dzwonek do drzwi dyktuje nam to, co robimy” – mówi s. Ann Hall.
Klasztor jest swoistą przystanią, do której zawsze mogą przyjść osoby chcące wesprzeć działania za życiem. Pomaga ludziom zbierać się razem. „W pewnym sensie jest to lodołamacz, który pozwala poznać ludzi i zachęca ich, by przyszli ponownie” – kontynuuje s. Hall. Ci, którzy są zbyt nieśmiali, by modlić się w intencji obrony życia pod samą kliniką, mogą przejść przez ulicę i modlić się w klasztornej kaplicy. Kilka razy w miesiącu odbywają tam się także wspólne spotkania, adoracje i obiady. Z gościny sióstr korzystają też archidiecezjalne grupy duszpasterskie pro-life, a także przygotowujący wiece antyaborcyjne.
Klinika Planned Parenthood jest ostatnim miejscem w Missouri, gdzie wykonuje się aborcje chirurgiczne. „Od czasu otwarcia klasztoru ich liczba gwałtownie spadła, nie tylko w klinice, ale i w całym stanie” – powiedziała Amy Kosta, z organizacji St. Louis Life Runners. Klasztor i jego posługa pro-life przykuwają też uwagę innych miejsc diecezji.
06 lutego 2022/Marek Krzysztofiak SJ/vaticannews.va/Saint Louis Ⓒ Ⓟ/Kai.pl
_____________________________________________________________________________
Była dyrektorka „kliniki” aborcyjnej i działaczka pro-life: hierarchia katolicka legitymizuje aborcję
***
Była dyrektorka „kliniki” Planned Parenthood w Teksasie, a obecnie jedna z czołowych działaczek pro-life w Stanach Zjednoczonych, wystąpiła na Catholic Identity Conference (konferencji o katolickiej tożsamości) w Pittsburgu. Aktywistka zaświadczyła, że przemysł aborcyjny nie cofnie się przed niczym, nawet przed doprowadzeniem do śmierci matki, w swoim zbrodniczym dążeniu do zapewnienia „prawa” do aborcji. Abby Johnson wyraziła też poważne wątpliwości odnośnie etyczności szczepionek i zaangażowania władz kościelnych w ich promowanie.
Abby Johnson zwróciła uwagę na niesłychaną radykalizację agendy aborcyjnej, która nie tylko domaga się powszechnego prawa do zabijania nienarodzonych dzieci na życzenie aż do końca ciąży, ale czyni z aborcji naczelny postulat lewicowej propagandy. – [Dawniej] kobiety nie stały na podium, krzycząc o aborcji. Kobiety nie były dumne z faktu, że zabiły swoje dzieci. Pewnego dnia widziałem kobietę noszącą koszulkę z napisem: „Dokonałam 21 aborcji” – mówiła.
Mówczyni zwróciła uwagę na dramatyczny wzrost liczby aborcji od momentu precedensowego wyroku w słynnej sprawie Roe przeciwko Wade w roku 1973, ale także na zmianę postrzegania zabijania nienarodzonych. Aborcjoniści włączają je do leksykonu pojęć związanych z „opieką zdrowotną” i „planowaniem rodziny”, ukrywając tym samym morderczy i zbrodniczy charakter tego procederu.
– Aborcja faktycznie pogłębiła problemy kobiet i rodzin. Dlaczego? Ponieważ to tylko kolejna forma nadużycia. To forma dehumanizacji. Jeśli jesteś gotów zabić najbardziej niewinnych, najbardziej bezbronnych członków swojego społeczeństwa, to jesteś gotów znęcać się i zabijać każdego innego. W rzeczywistości nie było to rozwiązanie, które obiecywali. To niesamowicie diaboliczne – uważa Abby.
Była aborcjonistka opisała haniebne procedury wysyłkowej sprzedaży pigułek wywołujących poronienie przez Planned Parenthood. Jako pracowniczka „kliniki” aborcyjnego giganta była świadkiem sytuacji, w której po aborcję farmakologiczną zgłosiła się nieletnia dziewczyna niemająca dowodu osobistego. Władze „kliniki” uznały, że „pomogą” klientce i wówczas doszło do sfałszowania dokumentów i upozorowania korespondencji mailowej tak, by można było dokonać sprzedaży. Johnson wskazała przy tej okazji na niebezpieczeństwo płynące z takich sytuacji. Nastolatka, która bez konsultacji z lekarzem zabija w ten sposób swoje dziecko, pozostaje z jego szczątkami w swoim ciele, a to może spowodować krwawienia, zakażenie, a w ostateczności nawet śmierć. Ale „przemysł aborcyjny jest tak zdesperowany, by zabijać dzieci, że jest gotowy zabić przy okazji matkę”, podkreśliła działaczka.
Abby Johnson odniosła się również do nieetycznych szczepionek, tworzonych z zaangażowaniem przemysłu aborcyjnego, ze smutkiem zauważając, że kompromis w tej dziedzinie nie kończy się na władzach świeckich, lecz dotyka również hierarchii kościelnej. Proliferka uznała w pewnym momencie, że nie może milczeć w tej sprawie i nagrała film, w którym oskarża amerykański episkopat o popieranie szczepień przeciw COVID-19, a częstokroć wręcz ich nakazywanie w poszczególnych diecezjach.
To nagranie, wyznaje Johnson, „dosłownie uczyniło mnie persona non grata dla Kościoła katolickiego. Odwołano moje przemówienia w różnych diecezjach. Miałam odwołane wydarzenia z różnymi grupami opowiadającymi się za prawem do życia”. – Nigdy w życiu nie sądziłam, że jako osoba broniąca życia, mówiąc o tym, że abortowane dzieci są wykorzystywane w szczepionkach, spotkam się z próbami uciszania i cenzurowania ze strony Kościoła katolickiego i organizacji pro-life. A jednak do tego doszło. Taki jest stan naszego ruchu i taki jest stan naszego Kościoła. Właściwie powinnam powiedzieć – głównego nurtu Kościoła – ocenia Abby. Wskazuje przy tym na rażącą sprzeczność w stanowisku Watykanu, który określa, że aborcja jest złem, a jednocześnie włącza się w promocję „szczepionek” powstałych przy udziale tego samego zła i to uznaje za dobre.
– Więc gdzie jesteś, Kościele? Gdzie jesteś, papieżu Franciszku? Dlaczego się nie odzywają? Milczą. Wiecie dlaczego? Ponieważ doskonale im pasuję przymusowe szczepienia. Dlatego. Nie mają problemu z tym, że jesteśmy zmuszani do szczepienia się. A ich milczenie mówi nam wszystko, co musimy wiedzieć – podkreśla działaczka pro-life.
Jednym z niewielu hierarchów Kościoła, którzy bezkompromisowo sprzeciwili się nieetycznym szczepionkom jest bp Athanasius Schneider, który podpisuje wiernym na całym świecie certyfikaty stwierdzające prawo do sprzeciwu wobec przyjęcia iniekcji eksperymentalnego preparatu z powodów religijnych. Kazachski biskup skrytykował władze kościelne, które oficjalnie włączyły się w kampanię promocyjną koncernów farmaceutycznych. „Jest to wielka nieodpowiedzialność Kościoła, łącznie z Watykanem i teologami, którzy uspokajają i zagłuszają sumienie ludu, paraliżując w ten sposób opór” – powiedział.
źródło: lifesitenews.com/PCh24.pl
************************************************************************************************************
28 LIPCA 2021
Tragiczny bilans aborcji w 2021 roku.
Zabito już ponad 24 mln nienarodzonych dzieci
***
W ciągu pierwszych 6 miesięcy 2021 roku na świecie zabito 24,2 mln dzieci nienarodzonych. Taką liczbę możemy znaleźć na stronie Worldometer, która opiera swoje szacunki na danych uzyskanych ze Światowej Organizacji Zdrowia. Oznacza to, że aborcja odpowiada w tym roku za ponad 40 proc. zgonów na całym świecie.
Działająca od 2008 roku witryna Worldometer udostępnia aktualizowane liczniki i statystyki z zakresu różnych dziedzin wiedzy: populacji, rządu i ekonomii, społeczeństwa i mediów, środowiska naturalnego, żywności, wody, energii oraz zdrowia. Jeśli chodzi o tę ostatnią dziedzinę, jednym z uwzględnianych w statystykach zjawisk, jest nazywane aborcją zabójstwo dzieci nienarodzonych.
Do połowy tego roku licznik Worldometer naliczył 24,2 mln aborcji. Żeby zobaczyć tę liczbę w odpowiedniej skali porównajmy ja z innymi danymi z działu zdrowie. Od stycznia 2020 roku do końca czerwca 2021 roku, czyli w ciągu 18 miesięcy, na całym świecie na chorobę Covid-19 zmarło 4,1 mln osób. W pierwszych sześciu miesiącach 2021 roku na świecie zmarło, nie uwzględniając aborcji, 33,4 mln ludzi.
Zatem aborcja odpowiada za ponad 40 proc. zgonów na kuli ziemskiej. Poza tym należy nadmienić, że śmierć dziecka w wyniku aborcji nie jest wliczana do łącznego bilansu zgonów.
„Nic nie zabija więcej ludzi niż aborcja. Nic. Problem polega na tym, że społeczeństwo nie uznaje nienarodzonych dzieci za wartościowe istoty ludzkie. Być może dlatego, że przed urodzeniem są niewidoczne, nie mają głosu” – czytamy na stronie lifesite.com. Micaiah Bilger, publikująca na portalu dziennikarka, zauważa, że „gdyby społeczeństwo włożyło choć połowę wysiłku, który wkłada w ratowanie innych ludzi przed koronawirusem, rakiem, HIV, głodem itp. na ratowanie życia nienarodzonych dzieci, to można sobie tylko wyobrazić, ile jeszcze milionów niewinnych istnień zostałoby uratowanych od całkowicie możliwej do uniknięcia, niepotrzebnej śmierci”.
źródła: lifesitenews.com, worldometer.com
************************************************************************************************************
2021: Globalne ludobójstwo aborcyjne [RAPORT PCh24.pl]
Jak podaje WHO, ponad 70 milionów ludzkich istnień ginie każdego roku w procederze dzieciobójstwa. Rok 2021 nie przyniósł w tym zakresie znaczących zmian liczbowych, ale pomimo to trzeba zauważyć, że działające od lat ruchy pro life coraz bardziej przebijają się do świadomości społecznej, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Szereg stanów i miast wystąpiło przeciwko zabijaniu nienarodzonych, a przed Sądem Najwyższym przedstawiono argumenty, które mogą diametralnie odmienić tamtejsze prawodawstwo. Jak wyglądał ten rok nie tylko w USA, ale na całym świecie? Zapraszamy do lektury RAPORTU PCh24.pl!
Karaiby i Ameryka Łacińska
Karaiby i część Ameryki Łacińskiej to ostatnie miejsca w kręgu wpływów dawnej cywilizacji zachodniej, w których gdzieniegdzie wciąż obowiązują całkowite lub prawie całkowite zakazy aborcji. Wściekłość zwolenników dzieciobójstwa wywołują te kraje, gdzie aborcja „jeszcze” nie została zalegalizowana i gdzie nie udaje się tego przeprowadzić. I tak na Dominikanie aborcjoniści wylegli na ulice po tym, jak Izba Deputowanych odrzuciła projekt nowelizacji Kodeksu karnego, który miał dekryminalizować proceder aborcji. Podobnie w Gwatemali aborcjonistyczne odium spadło na prezydenta, który zadeklarował, że jego kraj będzie „liderem pro life” i przykładem dla innych. W Gwatemali obowiązuje zakaz aborcji z wyjątkiem zagrożenia życia kobiety. Na pierwszy plan wybija się także Brazylia, w której wciąż większość aborcji jest karana (z wyjątkiem zagrożenia życia, gwałtu i bezmózgowia), a prezydent Jair Bolsonaro nie zamierza nic w tym względzie zmieniać.
Aborcja wciąż zakazana jest (całkowicie bądź prawie całkowicie) także w Suriname, Hondurasie, Nikaragui, Salwadorze, Haiti i w kilku krajach wyspiarskich na Karaibach: na Jamajce, w Palau, Arubie i Curaçao. Można tu wymienić także państwo wyspiarskie Tonga w regionie Oceanii.
Inne kraje Ameryki Łacińskiej, choć istnieją w nich silne stronnictwa zwolenników życia, nie miały tyle szczęścia i lewicowe lobby przeważyło tam szale życia i śmierci na korzyść tej drugiej. Tak stało się w Chile, gdzie głośnym echem odbiły się wyniki niedawnych wyborów prezydenckich, w których – wbrew nadziejom, jakie dała pierwsza tura – zwyciężył reprezentant skrajnej lewicy i zagorzały aborcjonista. Wyścig o zdobycie „demokratycznej większości” za zabijaniem nienarodzonych zaczął się tam wcześniej i już we wrześniu parlamentarni aborcjoniści ogłaszali, iż są „na zielonej fali”. Obecna prezydentura wieści najgorsze zmiany w legislacji aborcyjnej i nie należy się spodziewać, że apel lokalnego episkopatu o poszanowanie „religijnego ducha narodu” i wartości życia przemówił do zadeklarowanego socjalisty Gabriela Borica. Niepokojący wyrok wydał też Sąd Najwyższy w Meksyku, który stwierdził, że karania za dzieciobójstwo w stanie Coahuila jest sprzeczne z konstytucją. Orzeczenie to stało się dla zwolenników aborcji probierzem do dalszej walki o powszechne „prawo” do zabijania nienarodzonych.
Na koniec trzeba wspomnieć o ojczyźnie urzędującego papieża, Argentynie, gdzie w tym roku weszło w życie przegłosowane w grudniu roku ubiegłego „prawo” do zabijania dzieci „na życzenie” do 14 tygodnia ciąży. Parę miesięcy po uzyskaniu mocy przez nowe przepisy papież Franciszek spotkał się z prezydentem Alberto Fernandezem, który osobiście zgłosił projekt ustawy. W agendzie spotkania, obok rozmów na temat koronawirusa i walki z biedą, nie znalazło się miejsce na poruszenie kwestii aborcji zalegalizowanej z inicjatywy argentyńskiego przywódcy.
Azja, kraje muzułmańskie i Afryka
Liczba dzieci nienarodzonych mordowanych co roku w Azji jest trudna do dokładnego określenia ze względu na nieprzejrzyste raportowanie. „Liderami” w tym procederze są oczywiście Indie i Chiny oraz Rosja. W samych Indiach, jak podał parę lat temu proaborcyjny Instytut Guttmachera, dokonuje się nawet do 15 milionów aborcji rocznie. W Chinach liczbę tę szacuje się na 9, a nawet 13 milionów, podczas gdy w Rosji ginie w ten sposób nawet ponad 1,6 miliona dzieci. Mówi się też, że prawie 30 procent ciąż w tym regionie kończy się aborcją. I chociaż tylko kilkanaście krajów azjatyckich posiada liberalne prawo aborcyjne, to praktyka pozostaje zatrważająca. Całkowity zakaz aborcji obowiązuje w Laosie i na Filipinach, poza tym w większości krajów obowiązują zakazy prawie całkowite bądź częściowe.
Wprawdzie w Chinach od jakiegoś czasu odbywa się zwrot w praktykowaniu aborcji, jednak należy zauważyć, że jego powodem nie jest poszanowanie dla wartości ludzkiego życia, lecz polityka partii komunistycznej, która zauważyła, że spadek demograficzny może zaszkodzić w drodze do stania się wiodącym mocarstwem rozciągającym swą dominację nad światem. W tym roku partia „dozwoliła” rodzinom na posiadanie trzeciego dziecka, a jej dygnitarze, na czele z Xi Jinpingiem, wypowiadali się już mniej przychylnie na temat aborcji.
W islamie aborcja teoretycznie uznawana jest za złą i zakazaną, a w niektórych krajach obowiązują formalne zakazy (Egipt, Irak, Iran czy Palestyna). Jednak, jak to w islamie, prawo swoje, a jego wykładnia (szczególnie po zmroku) swoje. I tak okazuje się, że – choć tylko Turcja i Tunezja – dopuszczają dzieciobójstwo na życzenie – to i tak aborcyjna gehenna trwa tam w najlepsze, a izraelski magazyn Haaretz zauważył wręcz, że prawa aborcyjne są „łagodniejsze” (tzn. łatwiej dopuszczają zabijanie nienarodzonych) w niektórych krajach muzułmańskich niż w części amerykańskich stanów. I tak w Algierii, Maroku, Egipcie, Iranie, Arabii Saudyjskiej, Syrii, Turcji czy Jemenie morduje się kilkaset tysięcy nienarodzonych dzieci rocznie, jak podaje czasopismo Reproductive Health Matters. Nie wspominając o wielu innych państwach, w których liczby te oscylują „tylko” wokół kilkudziesięciu tysięcy.
Z kolei w Afryce mniej lub dalej idące ograniczenia aborcji wciąż obowiązują m. in. w Angoli, Kongo, Gabonie, Libii, na Madagaskarze, w Malawi, Nigerii, Senegalu, Sudanie, Tanzanii i Ugandzie. Jednocześnie Afryka jako region postkolonialny pozostaje obszarem zbrodniczych eksperymentów przemysłu aborcyjnego i proaborcyjnych organizacji międzynarodowych. W 2021 roku kampanię aborcyjną kontynuowała tzw. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), a Fundacja Melindy i Billa Gatesów, ogłaszając budżet w kwocie 1,4 mld dolarów na promowanie aborcji i antykoncepcji, jednym z priorytetowych pól ekspansji uczyniła właśnie najludniejszy kraj Afryki – Nigerię.
Stany Zjednoczone Ameryki i Kanada
W sprawie aborcji w Stanach Zjednoczonych w roku 2021 działo się tak wiele, że można by im poświęcić osobny artykuł. Mieniący się „dobrym katolikiem” i tak nazwany przez papieża Franciszka, Joe Biden okazał się najbardziej proaborcyjnym prezydentem w historii Stanów Zjednoczonych, przynajmniej w perspektywie minionego półwiecza. Jako pierwszy od roku 1976 zdecydował się na nieumieszczenie przy budżecie federalnym tzw. poprawki Hyde’a zakazującej finansowania aborcji z pieniędzy podatników. Nie uczynili tego nawet Bill Clinton i Barack Obama. Biden, razem ze spikerką Izby Reprezentantów Nancy Pelosi (również „katoliczką”) konsoliduje wszystkie siły rządowe, aby forsować nieskrępowane mordowanie dzieci nienarodzonych w majestacie prawa. Popiera on projekt tzw. Ustawy o ochronie praw reprodukcyjnych kobiet (przegłosowany w niższej izbie Kongresu i przekazany do senatu), a jego administracja „uwija” się w pracy nad możliwościami uchylenia klauzuli sumienia i zmuszenia chrześcijańskich pracowników opieki zdrowotnej do zabijania dzieci.
Z drugiej strony katolicki gubernator Teksasu, Greg Abbott, jest niewątpliwie najgłośniejszym w tym roku obrońcą życia w USA. Stan Samotnej Gwiazdy stał się dzięki niemu liderem walki o uznanie wartości ludzkiego życia i jego ochronę prawną, co popchnęło go na wojenną ścieżkę ze skrajnie proaborcyjnym rządem „dobrego katolika” Bidena. Batalia sądowa już kilkukrotnie pokazywała słabość ideologicznych argumentów administracji federalnej, niemniej starcie pomiędzy Teksasem a przemysłem aborcyjnym wciąż trwa.
Bezpośrednio w ślady Teksasu wstąpiła Floryda, również rządzona przez katolika o poglądach pro life, Rona DeSantis. Pod koniec grudnia swą legislacyjną ścieżkę rozpoczęła tam analogiczna do teksańskiej Ustawa o biciu serca. Co istotne, jeżeli uda się wprowadzić te zmiany legislacyjne, to aktualizacji uległoby samo pojęcie człowieka, obecnie zakłamywane przez lobby aborcyjne. Projekt ustawy zakłada bowiem usunięcie terminu płód i zastąpienie go terminem dziecko nienarodzone, co w praktyce oznaczałoby przywrócenie ludzkiej godności człowiekowi na etapie prenatalnym i prawne obalenie największego kłamstwa przemysłu aborcyjnego, który próbuje wmówić ludzkości, że płód nie jest człowiekiem.
Jeszcze dalej niż Teksas i Floryda poszedł stan Ohio, którego republikańscy prawodawcy przyjęli tzw. Ustawę 2363 (od szacowanej liczby dzieci, które dziennie pochłania aborcja w USA). Nowe przepisy uznają dziecko nienarodzone za pełnoprawnego obywatela Stanów Zjednoczonych Ameryki, a jego zabicie jest uważane za przestępstwo. W myśl ustawy aborcja będzie dozwolona jedynie w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia matki, którego nie udało się uniknąć na drodze procedur medycznych.
Pomimo tak ogromnego „hałasu” wokół Teksasu, należy jednak zauważyć, że to stan Missisipi może odegrać decydującą rolę w ewentualnym zniesieniu powszechnego „prawa” do aborcji. Sąd Najwyższy USA 1 grudnia wysłuchał argumentów w sprawie Dobbs vs. Jackson Women’s Health Organization. Stawka w tym procesie toczy się o przywrócenie pełnej niezależności stanów we wprowadzaniu całkowitych lub częściowych zakazów aborcji, co obecnie jest niemożliwe na mocy precedensowego wyroku z roku 1973 w słynnej sprawie Roe vs. Wade. Jeżeli wyrok okaże się pomyślny, a Roe wyląduje na śmietniku historii, to już teraz wskazuje się, że co najmniej 26 stanów utrzyma bądź przywróci legislację chroniącą życie poczęte. Pro futuro (na wypadek sukcesu w Sądzie Najwyższym) prawo całkowicie zakazujące aborcji podpisał już Greg Abbott w Teksasie.
Niezależnie od prawodawstwa stanowego, skrępowanego obecnie precedensem Roe vs. Wade, kilkadziesiąt amerykańskich miast wzięło sprawy w swoje ręce, wprowadzając całkowity zakaz aborcji i określając się „sanktuariami dla nienarodzonych”. Tu znów pałeczka pierwszeństwa należy do Teksasu, ponieważ miasto Waskom właśnie w tym stanie jako pierwsze wypędziło „prawo” do aborcji poza „bramy miejskie”. W ślad za tym teksańskim miastem poszło już 40 innych na terenie Stanów Zjednoczonych.
Dlaczego tak dużo o USA? Wiadomo przecież, że gdy Stany Zjednoczone kichają na resztę świata, to świat łapie przeziębienie, jak powiedziała cytowana przez Grzegorza Górnego na łamach „Niedzieli” prominentna afrykańska aborcjonistka Tlaleng Mofokeng. Lekarka, absolwentka Uniwersytetu KwaZulu-Natal w RPA, a obecnie specjalny sprawozdawca ds. praw zdrowotnych przy ONZ, wyraziła swoje daleko idące zaniepokojenie potencjalnym wpływem antyaborcyjnego przebudzenia w USA, który byłby jej zdaniem „katastrofalny” i spowodowałby lawinę „ataków na prawa reprodukcyjne” na całym świecie. Nie pozostaje nic, jak tylko zgodzić się z analizą pani Mofokeng i prosić Wszechmocnego, aby spełniły się jej obawy.
Jak na razie jednak Stany zdają się być odosobnione (nie licząc kilku krajów Ameryki Łacińskiej) w swojej walce przeciwko cywilizacji śmierci. Wpływów amerykańskiego przebudzenia nie doświadcza też (przynajmniej w sferze legislacyjnej) sąsiednia Kanada, gdzie w drugim już pokoleniu rządzi lewicowy i fanatycznie proaborcyjny „klan” Trudeau. Dzieciobójstwo jest tam legalne na wszystkich etapach ciąży i bez konieczności wykazania przyczyn zdrowotnych (czyli „na życzenie”) oraz refundowana ze środków publicznych. Dzięki oddolnemu postępowi i zwiększeniu świadomości, czym naprawdę jest aborcja i jakie istnieją dla niej alternatywy, liczba aborcji w jednej z kanadyjskich prowincji spadła aż o 20 procent, na co momentalnie zareagował rząd Justina Trudeau. Wyraził on „zaniepokojenie” i w trybie pilnym zwiększył nakłady finansowe na propagowanie i praktykowanie dzieciobójstwa.
W Stanach Zjednoczonych każdego roku ginie w wyniku aborcji około 600 tys. dzieci, natomiast w Kanadzie pomimo radykalnie proaborcyjnego rządu zwraca się uwagę na stosunkowo „niewielką” liczbę, oscylującą poniżej granicy 100 tys.
Europa i Polska
Optymizmem nie napawa także sytuacja w Europie, szczególnie w Unii Europejskiej, która prowadzi coraz bardziej zmasowaną ofensywę aborcyjną. Zabijanie nienarodzonych jest „legalne” w większości państw. Tylko w dwóch krajach nie zniesiono (jeszcze?) całkowitego zakazu aborcji. Są to Malta i Andora, małe państewko leżące pomiędzy Francją i Hiszpanią. Do niedawna życie poczęte było chronione również w San Marino, ale i tam cywilizacja śmierci zaczęła zbierać swoje żniwo. We wrześniu rząd i mieszkańcy niegdyś katolickiej Najjaśniejszej Republiki San Marino uznali, że zabijanie nienarodzonych nie podlega już prawu naturalnemu, lecz może zostać „przegłosowane” w procesie demokratycznym. I tak odbyło się referendum, w wyniku którego po ponad 150 latach prawnej ochrony życie poczęte przestało mieć wartość. Aborcja „przeszła” miażdżącą większością 77 procent głosów, przy braku zdecydowanej reakcji ze strony lokalnego biskupa.
Z różnych proaborcyjnych „ośrodków” wychodzą naciski na ostatnie bastiony, w których zabijanie niechcianych dzieci nie jest w pełni „legalne”. W czerwcu Parlament Europejski przyjął skandaliczną rezolucję, wedle której uśmiercanie dzieci w łonach matek miałoby być „prawem człowieka”. Autorem dokumentu był Predrag Matić, eurodeputowany z Chorwacji, gdzie zabicie dziecka „na życzenie” jest dozwolone do 10 tygodnia ciąży. Podobne naciski występują choćby pomiędzy Wielką Brytanią i Irlandią Północną. W 2019 roku wprowadzono w Irlandii Północnej przepisy liberalizujące aborcję, niemniej ten niegdyś katolicki kraj wciąż opiera się całkowitemu dostosowaniu do „prawa” obowiązującego w Zjednoczonym Królestwie, co prowokuje coraz to nowe pogróżki ze strony rządu „katolika” i „konserwatysty” Borisa Johnsona.
Nie trzeba nikomu przypominać, że aborcja wzbudzała żywe emocje również w Polsce. Opublikowany w styczniu wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie stwierdził nic innego, jak prosty fakt, że każdy Polak (w tym na etapie prenatalnym) jest zgodnie z Konstytucją chroniony prawem. Pomimo iż wyrok nie mógł brzmieć inaczej, spowodował on piekielną furię zwolenników zabijania nienarodzonych, którzy masowo wylegli na ulicę i od wielu miesięcy nie przestają wszczynać proaborcyjnych ekscesów. Do nagonki na polski porządek konstytucyjny oficjalnie dołączył Parlament Europejski, który po szeregu ustnych „napomnień” przyjął rezolucję wzywającą do „poszanowania” tego, co zwolennicy dzieciobójstwa nazywają „prawami reprodukcyjnymi” (czyt.: nieskrępowana swoboda uśmiercania dzieci nienarodzonych).
Nie można w tym kontekście zapomnieć o projekcie ustawy „Stop aborcji” przygotowanym przez Fundację Pro – Prawo do Życia. Zakładał on całkowite poszanowanie dla życia poczętego i penalizację dzieciobójstwa. 2 grudnia rozstrzygnęły się losy tego projektu, który został odrzucony przez większość posłów, z których zaledwie 48 zagłosowało za prawną ochroną życia. Aż 361 posłów (w tym większość reprezentantów PiS) oddało głos za utrzymaniem tzw. „kompromisu aborcyjnego”, zaś 12 wstrzymało się od oddania głosu. Trudno jednak dziwić się takiemu wynikowi głosowania, zważywszy na konsekwentnie proaborcyjne deklaracje ze strony przywódcy partii, Jarosława Kaczyńskiego, a wcześniej jego brata, Lecha. Niestety, naiwnością byłoby sądzić, że obecna partia rządząca, z chlubnym wyjątkiem 41 posłów głosujących „za”, jest ugrupowaniem, które uczyni jakikolwiek realny krok w kierunku uszanowania świętości ludzkiego życia.
Ataki na proliferów
Rok 2021 obfitował w ataki na działaczy ruchów pro life na świecie. Aborcjoniści i aktywiści LGBT dopuszczali się licznych ekscesów, takich jak demolowanie „ciężarówki pro life” w Warszawie czy napaść niejakiego Michała Sz., występującego pod pseudonimem „Margot”, na zwolennika życia, nie wspominając o celebrycie Macieju Maleńczuku prawomocnie skazanym za atak na działacza pro life). To tylko poszczególne przykłady oddolnej agresji, odnotowywane na całym świecie, ważniejsza jednak wydaje się postawa wielu rządów, które nie tylko gorliwie promują aborcję, ale próbują ograniczać legalne sposoby zapobiegania dzieciobójstwu, choćby przez bezpośrednią pomoc zdesperowanym kobietom, które przychodzą do „klinik” aborcyjnych, by uśmiercić swoje dzieci.
I tak hiszpański parlament, z inicjatywy socjalistów, prowadzi obecnie proces legislacyjny ustawy, w myśl której pokojowe protesty pod klinikami aborcyjnymi będą uznane za „nękanie” kobiet i przestępstwo. Podobne przepisy na poziomie lokalnym wydały władze Madrytu. Zdarzały się również akty zawodowych represji, tak jak w przypadku policjanta z amerykańskiego stanu Kentucky, przeciwko któremu przełożeni podjęli kroki dyscyplinarne za udział w publicznym Różańcu pod kliniką aborcyjną. Zdarzały się także aresztowania manifestujących pod „klinikami” (w tym osób duchownych, takich jak o. Fidelis Moscinski pojmany w Filadelfii), nawet jeżeli ich działania polegały wyłącznie na modlitwie, śpiewaniu pieśni religijnych i próbie kontaktu z kobietami, by nawiązać z nimi dialog na temat aborcji.
Kościół wobec aborcji w roku 2021
Jednym z głośnych tematów powiązanych z aborcją w 2021 roku był fakt wykorzystania „osiągnięć” przemysłu aborcyjnego do produkcji bądź badań tzw. szczepionek przeciw COVID-19. W tej kwestii krytycznie wypowiadało się zaledwie kilku hierarchów Kościoła (przede wszystkim bp Athanasius Schneider, bp Joseph Strickland, abp Carlo Maria Viganò czy kard. Raymond Leo Burke). Przeciwko przymusowi szczepień wystąpili (wśród nielicznych) biskupi z afrykańskiego Togo, nie wspominając jednak o wątpliwościach moralnych odnośnie wykorzystania linii komórkowych abortowanych dzieci. Ponadto poszczególni kapłani, jak James Altman z USA, podnosili nieetyczność szczepień mających związek ze zbrodnią aborcji. Są to jednak bardzie nieliczne przykłady w strukturach Kościoła, których pozostała część – na czele z papieżem Franciszkiem – nie tylko nie ma wątpliwości co do eksperymentalnych preparatów, ale z zapałem godnym lepszej sprawy bierze udział w ich kampaniach promocyjnych oraz we wprowadzaniu przymusu szczepień i segregacji sanitarnej.
Równie nieliczne były głosy sprzeciwu w łonie Kościoła wobec polityków, którzy mienią się być katolikami i publicznie przystępują do Komunii Świętej, jednocześnie popierając aborcję. Tu zasłynęli szczególnie abp Salvatore Cordileone z San Francisco czy bp Thomas Paprocki ze Springfield. Należy jednak zauważyć, że sprzeciw wobec zgorszenia, jakie sieją proaborcyjni „katoliccy” politycy nie wykroczył poza słowa, a wygłaszający je biskupi nigdy nie podjęli przewidzianych prawem kanonicznym działań, takich jak ogłoszenie ekskomuniki. Ogólnie rzecz biorąc, w przypadkach, które nie pociągały za sobą personalnych sporów z możnymi tego świata, episkopaty opowiadały się za życiem oraz za prawodawstwem szanującym życie, protestując (również tylko w sferze deklaratywnej) przeciwko postępującej na świecie liberalizacji dostępu do aborcji.
źródło: PCh24.pl/opracował: Filip Obara
_________________________________________________________________________________
Abp Salvatore Cordileone:
Aborcja stała się sakramentem świeckiej religii. Aborcjoniści są wyznawcami demona, składają krwawe ofiary Molochowi
***
Aborcja stała się religijnym rytuałem, jakby sakramentem tych, którzy wyznają pogański, demoniczny kult Molocha. Aborcjoniści naśladują starożytnych wyznawców demona, któremu składali ofiary z dzieci. Ataki na godność życia nie ustaną, dopóki diabeł nie wróci na zawsze do piekła, wtedy, kiedy przyjdzie powtórnie nasz Pan. Musimy budować kulturę poszanowania dla godności ludziego życia, będąc prawdziwymi uczniami Chrystusa. Mówił o tym arcybiskup Salvatore Cordileone.
Metropolita San Francisco, abp Salvatore Cordileone, wygłosił kazanie na Mszy świętej dla uczestników Marszu dla Życia West Coast 22 stycznia. Wskazał w nim na diabelski charakter zbrodni aborcji.
„Diabeł jest tym, który dzieli, oddziela nas od Boga i od siebie nawzajem. Żeby przeciągnąć nas ku sobie i zabrać do piekła używa klasycznej strategii wojennej: dzielić i podbijać. Robi to jednak bardzo mądrze, bo wie, że gdybyśmy widzieli zło takim, jakie jest, wtedy byśmy je odrzucili” – mówił hierarcha.
„W naszych czasach stało się to swoistą religią, która przybiera postać hiper-agresywnego, antychrześcijańskiego sekularyzmu. To wszystko nas dzisiaj otacza; ten rodzaj sekularyzmu ma wszelkie oznaki religii: nieomylne dogmaty, rytuały, świętych, twierdzenia wiary i potępienie heretyckich nauk oraz kary dla heretyków, którzy je publicznie wygłaszają; indeks ksiąg zakazanych, a nawet sakramenty. W tym ostatnim punkcie ta nowa religia naśladuje pogaństwo, które jest demoniczne, religie starożytnego biblijnego świata, praktyki, które zwodziły nawet wybrany Lud Boga” – wskazywał.
Wskazał następnie, że Bóg bardzo wyraźnie zabraniał składania ofiar demonom z córek i synów wybranego przez Ludu. Jak mówi Księga Kapłańska 18, 21: „Nie będziesz dawał dziecka swojego, aby było przeprowadzone przez ogień5 dla Molocha, nie będziesz w ten sposób bezcześcił imienia Boga swojego. Ja jestem Pan!” [przeprowadzanie przez ogień oznacza spalenie dziecka jako ofiary – red.]
„Nowa świecka religia naszych czasów naśladuje tę praktykę w niemal sakramentalny sposób: istotnie, aborcja stała się dla nich ich świętym sakramentem, tym, co uważają za najświętsze, doktryną i praktyką, na której zbudowany jest cały system ich wierzeń” – podkreślił hierarcha.
„To właśnie dlatego widoczna jest tak wściekła i brutalna reakcja na jakąkolwiek najmniejszą nawet regulację aborcji w prawie […]. Nie powinno być niczym zaskakującym, że jako pierwsza przeciwko Teksańskiej Ustawie o Biciu Serca wystąpiła Świątynia Szatana – i to właśnie na gruncie pozbawiania jej wolności religijnej: oni potrzebują aborcji by przeprowadzać swoje rytuały religijne” – wskazał.
Jak podkreślił, także wielu chrześcijan dało się zwieść i stali się jak starożytni Izraelici, którzy składają ofiary Molochowi. „A jednak jest tylko jeden Najświętszy Sakrament. Żyć tak, jakby były dwa, oznacza desakralizację tego, co jest święte, na dwóch frontach: Chleba Życia na ołtarzu i ludzkiego życia w łonie” – powiedział.
„Diabeł nie spocznie, dopóki nie zostanie pokonany i nie wróci na zawsze do piekła, gdy przyjdzie powtórnie nasz Pan. Ataki na godność życia ludzkiego będą prowadzone cały czas, będą coraz mocniejsze” – ostrzegł.
Nawiązał następnie do słów gubernatora Kalifornii, który obiecał, że ten stan będzie „sanktuarium dla aborcji”. „To oznacza, że będzie sanktuarium dla zabijania, zabijania niewinnych, będzie stanem-sanktuarium dla kultu Molocha. Dlatego musimy kontynuować pracę na rzecz budowania kultury życia, musimy bronić życia, zapewniając kobietom, które przechodzą w ciąży kryzys, miłość i wsparcie” – wskazał arcybiskup.
Jak stwierdził, wymaga to bycia prawdziwymi chrześcijanami, zachowywania czystego serca i czystego umysłu, wzroku, który będzie w drugim człowieku dostrzegał godność.
PCh.24.pl/Pach/źródło: ncregister.com
______________________________________________________________________________________________________________
Aborcyjny Dream Team chwali się pomocą w aborcji. Matka była w 37. tygodniu ciąży!
Grupa feministek pomagająca mordować nienarodzone dzieci – Aborcyjny Dream Team – pochwaliła się niedawno, że pomogła zabić dziecko gotowe do porodu. Jego matka była w 37. tygodniu ciąży! – alarmuje Fundacja Życie i Rodzina.
Jak czytamy na stronach Fundacji, feministki spod znaku pioruna przyznają, że pomaganie w aborcjach jest ich życiową pasją i misją, a za cel obrały sobie promowanie pozytywnego (!) przekazu dotyczącego aborcji.
Za pośrednictwem mediów społecznościowych co jakiś czas Aborcyjny Dream Team chwali się swoimi morderczymi osiągnięciami. Uruchomiona przez nich infolinia umożliwia konsultacje aborcyjne i zamawianie tabletek poronnych oraz umawianie wyjazdów na zabicie dziecka za granicami Polski (w krajach, w których zabijanie dzieci przed narodzeniem jest legalne). Aborcjonistki z ADT uważają, że aborcja powinna być dostępna w każdym momencie ciąży na żądanie. Jak się okazuje również 9. miesiąc ciąży, według nich, jest odpowiednim momentem na zamordowanie dziecka!
Aborcja w 9. miesiącu ciąży
Aborcjonistki ostatnim wpisem na Facebooku wywołały spore oburzenie nawet wśród swoich zwolenniczek. Oznajmiły bowiem, że pomogły kobiecie będącej w 37. tygodniu ciąży dokonać aborcji. W komentarzach zawrzało (niektóre zostały już przez ADT skasowane).
Aborcjonistki przyznały, że preferowaną metodą zabicia dziecka w tak zaawansowanym stadium rozwoju, jest rozszerzenie szyjki macicy umożliwiające wydobycie go narzędziami, a wcześniej podanie bezbronnemu dziecku morderczego zastrzyku, który zatrzymuje akcję serca!
37. tydzień ciąży to etap, gdy dziecko oficjalnie uznaje się za donoszone, można je urodzić i oddać je do adopcji lub umieścić w oknie życia. Niestety aborcjoniści wkroczyły do gry i mały człowiek został zamordowany. Oto prawdziwa cywilizacja śmierci.
Cel ostateczny – aborcja bez ograniczeń
Jak podkreśla Fundacja Życie i Rodzina, działania Aborcyjnego Dream Teamu pokazują ostateczny cel proaborcyjnych aktywistów – aborcja bez żadnych ograniczeń. „Dla nich nie ma granic w bestialskim mordowaniu nienarodzonych. Chcą zabijać za wszelką cenę – w imię wyboru, komfortu, prawa, wpadki, choroby czy sytuacji finansowej – nieważne, każdy powód do zrobienia aborcji jest dobry” – czytamy.
W swoich medialnych wypowiedziach zwolennicy aborcji podkreślają, że robią wszystko, by zmienić sposób mówienia o aborcji. W tym celu, m.in. zmieniają słownictwo około aborcyjne i odczłowieczają nienarodzone dzieci (nazywają je na wiele prześmiewczych sposobów, byle tylko nie zdefiniować ich jako ludzi).
Te same osoby, mimo wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r., dążą do ponownego zalegalizowania aborcji w naszym kraju. Chcą, by zabijanie dzieci w łonach matek było w świetle polskiego prawa możliwe i to bez ograniczeń. Wabią Polki zwodniczymi hasłami. Perfidnie i w kłamliwy sposób wykorzystują tragedie, takie jakie miały miejsce w szpitalu w Pszczynie czy w Częstochowie. Robią to, by nakręcać emocje. Wszystko po to, by zdobyć jak największe poparcie społeczne dla swoich morderczych postulatów i móc forsować je w Sejmie.
Aborcja to przede wszystkim gigantyczny biznes. Wcale nie chodzi w nim o dobro kobiet, tu liczą się tylko zyski. Zarówno matka jak i dziecko są traktowane przedmiotowo. Aborcjoniści chcą, by aborcji było jak najwięcej, bo mają z tego ogromne pieniądze.
Prawdziwe oblicze aborcjonistów
Aborcjonizm w wersji light nie istnieje i przekonały się o tym feministki popierające wcześniej ADT. Nawet one uznały, że to za wiele. Może wreszcie zobaczą, kogo popierają i o co chodzi aborcyjnym aktywistom – zabijać wszystkie dzieci bez wyjątku i bez skrupułów. Fakt, że ADT pomógł zamordować dziecko gotowe do porodu, musi budzić obrzydzenie. Warto pamiętać, jakie są prawdziwe intencje feministek, szczególnie, gdy znów usłyszymy, jak z fałszywą troską pochylają się nad ciężarnymi w trudnej sytuacji życiowej…
źródło: Fundacja Życie i Rodzina/PCh24.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Roberto de Mattei:
Macron, Metsola i oczekująca przepaść
(fot. youtube)
***
Każda wina musi zostać ukarana. Narody nie mają życia ponadziemskiego, dlatego jeżeli grzeszą, kara musi być wymierzona na tym świecie. O tym w kontekście coraz bardziej masowej zbrodni aborcji pisze włoski historyk, profesor Roberto de Mattei.
19 stycznia Emmanuel Macron, prezydent Republiki Francuskiej, inaugurował w Parlamencie Europejskim okres francuskiej prezydencji. Zaproponował wprowadzenie aborcji jako fundamentalnego prawa człowieka w ramach Karty praw podstawowych Unii Europejskiej. Karta, zaaprobowana w Nicei w 2000 r. i ratyfikowana Traktatem lizbońskim w 2007, jest swego rodzaju europejskim statutem konstytucyjnym. Obok Macrona w Strasburgu obecna była maltańska eurodeputowana Roberta Metsola, wybrana dzień wcześniej na pierwszą przewodniczącą Parlamentu Europejskiego dzień wcześniej w Strasburgu, zastępując Davida Sassoli.
Po wyborze Metsola, chciała uspokoić tych, których niepokoiły jej poprzednie wypowiedzi przeciwko aborcji. „W sprawie przerywania ciąży – powiedziała – moja linia będzie taka, jak Parlamentu”. Przerwanie ciąży, nie aborcja; takie podporządkowanie się decyzjom większości parlamentarzystów przypuszczalnie będzie miało zastosowanie nie tylko do aborcji, ale do każdej ohydy, jaką mogłoby to zgromadzenie zaaprobować. Następnego dnia przewodnicząca Metsola bez mrugnięcia okiem słuchała słów Macrona.
Deklaracja Macrona o aborcji jako prawie człowieka, którą wygłosił przed zgromadzeniem plenarnym, gdzie znajdowało się wielu katolików i konserwatystów, stanowiła bezpośrednie wyzwanie – porównywalne do poprzednika Macrona, Jacque’a Chiraca, kiedy sprzeciwił się wszelkim nawiązaniom do chrześcijańskich źródeł Europy w Karcie Praw z szacunku dla świeckiej i rewolucyjnej tradycji Francji.
Rewolucja francuska u progu XXI wieku wciąż wywiera wpływ; wszystkie współczesne i postmodernistyczne prawa mają swoje źródło w Deklaracji praw człowieka i obywatela z roku 1789, łącznie z feministycznym sloganem: „moje ciało, mój wybór”, na którym rzekome „prawo do aborcji” się opiera. Każdy, kto ma czyste sumienie, musi sprzeciwić się głoszeniu takich pseudo-praw stanowczym „Nie”, bez wyjątku i bezkompromisowo.
Rozum, sumienie i prawo naturalne odciśnięte w naszych sercach mówią nam, że zabijanie niewinnej istoty ludzkiej nie jest dozwolone nigdy, w żadnych okolicznościach. Zakaz aborcji, dzieciobójstwa, eutanazji i generalnie zabójstwa opiera się na prawie, które jest absolutne; bez możliwych kompromisów i wyjątków. Jeśli dopuszcza się wyjątek w prawie moralnym, cała moralność upada.
Pod tym względem gotowość Roberty Metsoli do kompromisu wygląda nie mniej poważnie niż antychrześcijańska prowokacja Emmanuela Macrona. Macron jest zaprzysięgłym wrogiem prawa naturalnego i chrześcijańskiego, usiłującym zamienić przestępstwo w prawo konstytucyjne. Roberta Metsola jest fałszywą przyjaciółką, która, akceptując przekształcenie występku w prawo, przyczynia się do psychologicznego i moralnego rozbrojenia obrońców życia. Rezultatem jest trywializacja zła, która doprowadziła w wielu krajach, w tym Włoszech, do masowego mordowania z pomocą pigułki aborcyjnej. Według doniesień w wielu regionach Włoch farmakologiczne środki aborcyjne typu „Zrób to sama” stały się podstawową metodą aborcji, znacznie przewyższając liczbę aborcji chirurgicznych („La Repúpblica”, 28 stycznia 2021 r.). Unikając psychologicznej traumy interwencji szpitalnej, sumienia coraz szybciej przyzwyczajają się do zła, co ma wprost trudny do przecenienia wpływ na społeczeństwo.
Ale musimy pamiętać, że za każdą winę jest kara. A im większa wina, tym większa kara. Winy indywidualne spotyka kara albo na tym świecie, albo na tamtym, przed lub po śmierci. Jednak kiedy winy są społeczne, popełniane przez naród albo przez kilka narodów, kara musi nastąpić na ziemi, ponieważ narody, przeciwnie do człowieka, nie mają swojego ponadziemskiego przeznaczenia.
Trwająca pandemia, wiatry wojny nadciągające z Europy Wschodniej, możliwy wybuch kryzysu gospodarczego; wszystkie te niepokojące fakty powinny skłonić nas do refleksji. Kiedy brak refleksji, narody spieszą w lekkomyślnym zatraceniu ku oczekującej je przepaści. Tym, którzy myślą i mają prawe sumienie, pozostaje jedynie kontynuować modlitwę i walkę, powierzając wszystko rękom Boga.
Roberto de Mattei/źródło: voiceofthefamily.com/tłum. Jan J. Franczak/PCh24.pl
________________________________________________________________________________
Roberto de Mattei:
Musimy prosić Boga o świętych, takich jak św. Józef
Kryzys naszych czasów przeniósł się z płaszczyzny kulturowej i moralnej na psychologiczną – przy czym kryzys psychologiczny należy rozumieć w sensie etymologicznym, a więc jako dotyczący nauki o duszy. Ludzie ryzykują psychologiczne załamanie, kiedy zapominają o zasadniczym celu swojego życia: uświęcaniu się i chwale Bożej, pisze Roberto de Mattei.
Włoski historyk Kościoła wskazuje, że współcześnie cierpimy z powodu bardzo poważnego kryzysu psychologicznego, to znaczy kryzysu związanego z rozumieniem ludzkiej duszy. „Stabilność psychologiczna, którą dają zdrowie, pieniądze i uczucia jest pozorna. Osoby, które wydają się silne, ale pozbawione są Boga, podobne są do domów zbudowanych na piasku, o których mówi Ewangelia. Wystarczy tylko odebrać im jedno z tych fałszywych dóbr, na których polegają, by wywołać psychologiczny kryzys”, napisał uczony. Takie społeczne katastrofy, jak wojna czy pandemia, powodują, że prawdziwsze niż kiedykolwiek stają się słowa naszego Pana: „Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki” (Mt 7, 27).
„W burzliwych dziejach historii musimy zrozumieć, że tylko w nas samych możemy znaleźć rozwiązanie problemów, które nas dotykają. Nie toczymy walki politycznej, społecznej ani medycznej; jesteśmy żołnierzami na długiej wojnie z ciałem, z diabłem i ze światem, która sięga samych początków stworzenia. W tej walce, jak wyjaśnia o. Réginald Garrigou-Lagrange (187-1974): wewnętrzne życie jest dla każdego z nas jedyną konieczną rzeczą. […] Prawdziwym życiem człowieka nie jest powierzchowne i zewnętrzne życie ciała, przeznaczone na rozkład i śmierć, ale nieśmiertelne życie duszy” – wskazał profesor de Mattei.
Jak dodał uczony, Bóg nie domaga się od nas zbawiania społeczeństwa, ale zbawiania naszych dusz i wychwalania Go – także w społeczeństwie, poprzez publiczne świadectwo wierności wobec prawd Ewangelii. Roberto de Mattei jeszcze raz powołał się na o. Garrigou-Lagrange, by wskazać, że to, czego dziś potrzeba – to święci. To właśnie o świętych musimy prosić Boga, bo historia pokazuje, że w trudnych czasach – takich jak kryzys herezji albigensów czy kryzys protestancki – Bóg zawsze obdarzał swój lud świętymi. De Mattei zauważył, że możemy wokół siebie nie dostrzegać świętych, ale być może zapominamy, co jest właściwym kryterium świętości: nie są nim sensacyjne cuda, ale zdolność do cichego i wiernego życia w cnotach, czego przykładem jest św. Józef.
„Nikt lepiej od św. Józefa nie wiedział, jak kruche jest Imperium Rzymskie za kurtyną pozorów; nikt tak jak on nie uświadamiał sobie zdrady Sanhedrynu. A jednak pogodził się z rzymskim prawem cenzusu czy żydowskimi nakazami obrzezania Jezusa, nie zachęcając nigdy do rebelii wobec autorytetu. W jego sercu nie było złości, ale spokój; jedyną nienawiścią, którą znał, była nienawiść wobec grzechu” – stwierdził profesor.
„Rok św. Józefa ogłoszony przez papieża Franciszka dobiegł końca, ale nabożeństwo względem św. Józefa musi trwać dalej, by inspirować wiernych katolików i prowadzić ich do poszukiwania świętości, która jako swoją kulminację ma Jezusa Chrystusa” – zaznaczył historyk. Wezwał na koniec do ufności w Bożą Opatrzność i we wstawiennictwo Matki Bożej.
źródło: rorate-caeli.blogspot.com/PCh24.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Jak wytrwać godzinę na adoracji?
Praktyczne wskazówki
W Najświętszym Sakramencie Eucharystii „są zawarte prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie (po łacinie: vere, realiter et substantialiter) Ciało i Krew wraz z duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus”. (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1374).
W Eucharystii Boży Syn jest z nami całkowicie i Bogiem i Człowiekiem. Oto słowa św. Jana Pawła II: „W pokornym znaku chleba i wina, przemienionych w Jego Ciało i Jego Krew, Chrystus wędruje razem z nami, jako nasza moc i nasz wiatyk, i czyni nas świadkami nadziei dla wszystkich. Jeżeli wobec tej tajemnicy rozum doświadcza własnych ograniczeń, to serce oświecone łaską Ducha Świętego dobrze wie, jaką przyjąć postawę, zatapiając się w adoracji i w miłości bez granic”. (Encyklika Ecclesia de Eucharistia z 2003 r., nr 62).
W roku 2004 św. Jan Paweł II rozpoczynając Rok Eucharystii w Kościele tak się modlił: „Panie Jezu, pozostań z nami (…). Wspieraj nas, gdy jesteśmy utrudzeni, przebacz nasze grzechy, kieruj naszymi krokami na drogach dobra (…). W Eucharystii jesteś lekarstwem na nieśmiertelność; obdarz nas pragnieniem pełni życia, które nam pomoże iść po tej ziemi jako ufni i radośni pielgrzymi, wpatrzeni zawsze w cel życia bez końca. Zostań z nami, Panie! Zostań z nami! Amen”.
*****
Przebywanie w obliczu Eucharystii to audiencja u Króla Niebios. Dlaczego mielibyśmy z niej nie skorzystać? Wszak Chrystus zapytał uczniów w ogrodzie Getsemani: „Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny na modlitwie?”.
Jeden z najpiękniejszych sposobów modlitwy
Poświęcenie czasu na przebywanie z Jezusem w Eucharystii jest receptą na znalezienie jakże potrzebnego naszej duszy ukojenia.
Adoracja jest jednym z najpiękniejszych sposobów modlitwy. To czas spędzony z Jezusem ukrytym w Eucharystii. Zazwyczaj w trakcie adoracji Najświętszy Sakrament jest odsłonięty, a biała hostia umieszczona jest w złotej lub srebrnej monstrancji. Jednak nawet wtedy, gdy Najświętszy Sakrament nie został wystawiony, możemy modlić się przed obecnym w tabernakulum Jezusem.
Często wierni spędzają na adoracji jedną godzinę. Jest to praktyczne: w kościołach, w których trwa całodobowa, wieczysta adoracja, są harmonogramy najczęściej jednogodzinnych czuwań wiernych, tak aby Najświętszy Sakrament nigdy nie został pozostawiony bez adoracji.
Za jednogodzinną adoracją przemawiają także głębsze względy – wszak Chrystus zapytał uczniów w ogrodzie Getsemani: „Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny na modlitwie?”.
Nauczyć się przebywania u stóp Jezusa
Poniższe wskazówki mogą okazać się pomocne dla wszystkich, którzy nie mają większego wcześniejszego doświadczenia w adoracji.
Po pierwsze, należy pamiętać, że tę godzinę spędza z wami sam Pan. Pozwólcie Mu na siebie patrzeć. Rozpocznijcie od adoracji. W jaki sposób adorować? Jednym ze sposobów jest adoracja na kolanach, w radości naszych serc, jednak konkretny sposób winien odzwierciedlać naszą miłość do innych osób.
Powinniśmy zbliżać się do naszego Pana niczym pan młody, wpatrujący się w swoją narzeczoną prowadzoną do niego do ołtarza, jak matka patrząca na noworodka, czy jak syn lub córka wracający do domu rodzinnego po długiej podróży. Każdy, kto się kiedykolwiek zakochał, doskonale zna pragnienie wpatrywania się bez końca w oczy ukochanej osoby.
Do tego właśnie poziomu intymności, wyciszenia siebie i radości winniśmy dążyć w trakcie adoracji. Nawet jeśli my sami tego nie odczuwamy, wiedzmy, że czyni to nasz Pan. Przebywanie w naszej bliskości cieszy Go o wiele bardziej, aniżeli my kiedykolwiek moglibyśmy radować się w Jego obecności.
Dlaczego powinniśmy przebywać na adoracji? Po to, by nauczyć się przebywania u stóp Jezusa i obrać „lepszą cząstkę”, aby dostroić nasze uszy do słuchania słów Bożych, a nasze oczy uwrażliwić na Boże spojrzenie, abyśmy byli zdolni przyjąć to, o co się modlimy w Ojcze nasz: „Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”.
Przebywanie w obliczu Eucharystii to audiencja u Króla Niebios. Dlaczego mielibyśmy z niej nie skorzystać i trzymać się z dala?
Jak wytrwać godzinę na adoracji?
Jeżeli nie wiecie, co robić i co mówić w trakcie adoracji, pamiętajcie, że wszystkie relacje rozpoczynają się od chęci uczestniczenia, spędzania z kimś czasu. Idźcie przed Najświętszy Sakrament, a jeśli to wasza pierwsza adoracja, po prostu usiądźcie i kontemplujcie – tu jest Chrystus. To właśnie miłość.
Jesteśmy wezwani, by być jak Chrystus, czy to w małżeństwie, życiu konsekrowanym, czy idąc w pojedynkę przez życie. Chrystus pozwolił, aby go poniżono, wylał dla nas ostatnią kroplę krwi. My sami, jako stworzenia upadłe, nigdy nie jesteśmy w stanie oddać się w całości, bez reszty. Adoracja Chrystusa Eucharystycznego pomoże nam zrozumieć, że miłość jest zawsze służbą i darem z całego siebie.
Módlcie się Pismem Świętym. Czytajcie je, smakujcie i rozważajcie. Poproście Ducha Świętego, aby pomógł wam zobaczyć, usłyszeć i zrozumieć. Czytajcie słowa Pisma Świętego kilkukrotnie.
Sam mówię własnym dzieciom, kiedy próbują coś ugotować, żeby przed rozpoczęciem przygotowywania potrawy trzykrotnie przeczytały przepis kulinarny. W ten sposób zapada on w pamięć, a oni mogą rozpocząć pracę z pewną wiedzą wstępną na temat tego, co będą musieli zrobić. Trzykrotna lektura fragmentu Pisma Świętego jest równie dobrym sposobem na głębszą refleksję nad słowami, które kieruje do nas Bóg.
Odmawiajcie różaniec. Nikt nie zna Syna Bożego lepiej od Jego Matki, która może was nauczyć, jak patrzeć na Syna na krzyżu, jak usiąść u stóp Syna na Górze Błogosławieństw i jak uklęknąć przy Nim w adoracji. Módlcie się z Nią, a ona pomoże wam zrobić „wszystko, cokolwiek On wam powie”.
Śpiewajcie we własnym sercu. Wielu z nas nie dysponuje pięknym głosem, lecz możemy śpiewać w głowie. Adoracja to szansa, aby zaśpiewać naszemu Panu w głowie ulubioną pieśń kościelną (niezależnie od pory roku), i to wszystkie zwrotki. Będziecie mogli skorzystać z wymarzonego przez was akompaniamentu i wychwalać Boga tak, jak byście byli profesjonalnymi śpiewakami. Dodatkową korzyścią jest to, że po powrocie z adoracji łatwiej będzie wam śpiewać w trakcie mszy świętej, niezależnie od pieśni.
Jeśli nie godzina, to ile czasu?
„Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny?” – pyta Chrystus, a my, podobnie jak apostołowie, musimy przebudzić się i odpowiedzieć.
Nie możecie przeznaczyć na adorację całej godziny? Naturalnie, wszyscy jesteśmy bardzo zajęci. W takim razie ofiarujmy Bogu 12 minut każdego dnia, przed wyruszeniem do pracy, lub tyle samo minut po zakończeniu pracy, przez co w ciągu tygodnia ofiarujemy Bogu na adoracji 60 minut poza mszą św. Przekonacie się również, że przybycie przed Boże oblicze i przebywanie w Jego obecności staje się łatwiejsze, gdy wchodzimy coraz głębiej w tajemnicę obecności Chrystusa.
Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament!
Sherry Antonetti/Aleteia.pl
____________________________________________________________________________________________
Ks. Dolindo: jak często katolik powinien się spowiadać?
“Klękamy przed kapłanem, wyznajemy nasze błędy, słuchamy jego rad oraz otrzymujemy pokutę. To nie jest niewola, to jest godność. Kiedy kapłan, drżąc w swoim sercu z powodu jego upokorzenia i pełni swojej funkcji, podnosi swoje poświęcone ręce nad naszą głowę; kiedy uniży się, by obdarzyć krwią Przymierza, za każdym razem, dziwiąc się wypowiadaniu słów, które dają życie, on – sam jako grzesznik – in persona Christi przebacza grzesznikowi. My, grzesznicy u jego stóp, wstając, nie czujemy, że popełniliśmy coś tchórzliwego. Jesteśmy u stóp człowieka, który reprezentuje Jezusa Chrystusa, aby złożyć wszystko, co skłoniło naszą duszę do podłości, jarzmo namiętności, miłość do ulotnych rzeczy świata, strach przed jego osądzaniem; byliśmy tam, aby odzyskać godność wolnych ludzi i dzieci Bożych” – pisał słynny włoski pisarza Alessandro Manzoni.
Ks. Dolindo bardzo wiele w swoim życiu wycierpiał. Pisząc swoją Autobiografię, wyjaśnił, że Dolindo w dialekcie neapolitańskim znaczy ból. Od dzieciństwa musiał znieść wiele chorób i materialną nędzę, łącznie z głodem. Ponadto jego ojciec był człowiekiem szorstkim i gniewnym i niebawem porzucił rodzinę. W 1905 roku Dolindo przyjął święcenia kapłańskie, następnie uczył teologii i śpiewu gregoriańskiego seminarzystów Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Po dwóch latach kapłaństwa został poddany poważnej próbie życia przez Opatrzność. Oskarżony o rozsiewanie błędów teologicznych i herezji został suspendowany i poddany wieloletniemu dochodzeniu sądowemu prowadzonemu przez watykańskie Święte Oficjum.
Odnosząc się do częstotliwości, z jaką katolicy powinni się spowiadać, ks. Dolindo zaleca, aby czynić to przynajmniej co kilka tygodni lub przynajmniej raz w miesiącu. – I róbcie to starannie, bo dobra spowiedź jest duchowym skarbem dla duszy i przynosi owoce w codziennym życiu – mawiał.
Nauczał, że posiadając tak wielki skarb miłosierdzia, jaki jest zawarty w sakramencie pokuty, nie powinniśmy być na tyle nierozsądni, żeby żyć z dala od niego. Spowiedź oddala od nas bowiem gorycz, nędzę i niesprawiedliwości jakie spotykają nas na tym świecie.
Spowiedź sprawia też, że wraz z nią ożywa dusza, grzech zostaje odpuszczony i nie chowa się w nas; odnajdujemy wartości stłamszone przez grzechy, gdyż znów stają się żywe, a przede wszystkim na nowo odzyskujemy kontakt z Bogiem.
mp/deon.pl/fronda.pl
********************************
5 powodów, dla których warto się spowiadać
Dlaczego właściwie warto się spowiadać? Bo tego nauczyli mnie rodzice? Bo tak wypada? Nic z tych rzeczy. Oto 5 prawdziwych powodów dla których warto klęknąć do kratek konfesjonału!
*****
1. Uporządkowanie życia
Przygotowanie do spowiedzi, jak nic innego, pomaga przyjrzeć się naszemu życiu z innej perspektywy. Wertując swoje zachowania i motywacje możemy dowiedzieć się o sobie wielu ciekawych rzeczy. Co jeszcze jest we mnie nie tak? Co powinienem zmienić, poprawić? Spowiedź św. to sto razy lepszy motywator niż trener personalny czy światowej sławy coach. Niestety wymaga więcej odwagi.
2. Braterska wymiana
Klękając do kratek konfesjonału możesz mieć pewność, że wyznajesz grzechy samemu Jezusowi. Twoje usta i uszy księdza to tylko pośrednicy. Chodzi o relację twojego serca z sercem Jezusa. Mimo wszystko osoba i rola kapłana jest tutaj nieprzypadkowa. Moglibyśmy samodzielnie wyznać grzechy Bogu, klęcząc w kościelnej ławce. Pomyślałeś kiedyś, dlaczego sam Chrystus zapragnął, aby pośredniczyli w tym Jego apostołowie?
Człowiek wyznając swoje przewinienia Bogu za pośredniczeniem księdza ma możliwość braterskiej wymiany. Ksiądz znając także swoje słabości powinien, w uniżeniu, słowami zmotywować penitenta do dalszej pracy nad sobą. Wypowiadając regułę przebaczenia grzechów otwiera nas na coś nieprawdopodobnego. Człowiek często musi coś usłyszeć, żeby to zrozumieć.
3. Darmowe przebaczenie
„Ja odpuszczam tobie grzechy..” – to głos Boga, który kolejny raz pragnie ci powiedzieć: jesteś dla mnie szalenie ważny/ważna! To co było jest nieważne, teraz jesteś już w pełni mój/moja. Nie daj sobie wmówić, że jesteś zły, niedobry, nieważny. Jesteś moją miłością. Jestem zawsze z tobą!
Uczucie przebaczenia to jak kamień spadający z serca. To co było się nie liczy. Czysty i dobry wracasz na ścieżki życia. Głowa do góry. Synu, córko Boga.
4. Spotkanie z Jezusem
To w sumie powinien być pierwszy powód, dla którego warto się spowiadać. Sam Jezus, który działa przez księdza w konfesjonale, w pełni dla ciebie. Nie musisz stresować się podchodząc do spowiedzi. Nie przejmuj się księdzem, który może wydawać ci się niemiły. Wchodzisz w przestrzeń spotkania z samym Jezusem. Reszta jest zupełnie nieważna. To jest wasz czas.
5. Otwarcie drzwi
Spowiedź i przebaczenie grzechów otwierają nas na pełnię spotkania z Bogiem. Odchodząc od konfesjonału, czysty, z godnością dziecka Bożego – masz możliwość przyjęcia Ciała Chrystusa. Możesz zjednoczyć się z samym Bogiem. Niepojęte. Cudowne. Spowiedź to klucz, Eucharystia otwieranie drzwi, za którymi czeka On – Jezus.
Niech spowiedź nigdy nie będzie dla ciebie powodem do strachu. Zewnętrzne czynniki są zupełnie nieważne. Tu chodzi o Jezusa. I o ciebie – o twoje życie. Odwagi.
“Co jest centrum, grzechy, czy też Ojciec, który wybacza wszystko? Do spowiedzi nie przystępuje się jako osoba karcona, która musi się upokorzyć, ale jako dziecko, które biegnie, by przyjąć uścisk Ojca. A Ojciec podnosi nas w każdej sytuacji, przebacza nam każdy grzech. Dam wam małą radę: po każdej spowiedzi zostańcie kilka chwil, aby zapamiętać przebaczenie, które otrzymaliście. Strzeżcie tego pokoju w swoim sercu, tej wolności, którą odczuwacie w swym wnętrzu.”
Papież Franciszek do młodych na Słowacji, wrzesień 2021
Damian Krawczykowski/Tygodnik Niedziela
__________________________________________________________________________________________________________________________
z „Dzienniczka” św. siostry Faustyny na temat Sakramentu Pojednania:
1448
Powiedział mi Jezus – Córko moja, pisz, mów o Moim miłosierdziu. Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia (czyli w sakramencie pokuty); tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni.
1286
Dzięki Ci, Panie, za spowiedź świętą,
Za to źródło wielkiego miłosierdzia,
Które jest niewyczerpane,
Za tę krynicę łask niepojętą,
W której dusze grzechem zmazane bieleją.
647
Jedną rzecz zrozumiałam, że muszę się wiele modlić za każdego spowiednika o światło Ducha Świętego, bo kiedy przystępuję do konfesjonału, [a] wpierw nie pomodliłam się gorąco, to niewiele mnie zrozumie spowiednik. Ojciec spowiednik zachęcał mnie do gorącej modlitwy: Niech siostra odprawia nowennę po nowennie, a Bóg łask nie odmówi.
654
Pragnę powiedzieć tę rzecz dziwną, która mi się pierwszy raz przydarzyła: kiedy spowiednik zaczął do mnie mówić, nie rozumiałam ani jednego słowa jego. – Wtem nagle ujrzałam Pana Jezusa ukrzyżowanego, który mi rzekł: W męce Mojej szukaj siły i światła. Po skończonej spowiedzi, rozważałam straszną mękę Jezusa i zrozumiałam, że to, co ja cierpię, jest niczym w porównaniu z męką Zbawiciela, a każda, nawet najmniejsza niedoskonałość była przyczyną tej strasznej męki. Wtem duszę moją ogarnęła tak wielka skrucha i dopiero w tym odczułam, że jestem w morzu niezgłębionego miłosierdzia Bożego. O, jak mało mam słów, ażeby wyrazić to, co przeżywam. Czuję, że jestem jak kropla rosy pochłonięta w głębie bezdennego oceanu miłosierdzia Boga.
1602
Dziś powiedział mi Pan: Córko, kiedy przystępujesz do spowiedzi świętej, do tego źródła miłosierdzia Mojego, zawsze spływa na twoją duszę Moja krew i woda, która wyszła z serca Mojego, i uszlachetnia twą duszę. Za każdym razem, jak się zbliżasz do spowiedzi świętej, zanurzaj się cała w Moim miłosierdziu z wielką ufnością, abym mógł zlać na duszę twoją hojność swej łaski. Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem miłosierdzia. Powiedz duszom, że z tego źródła miłosierdzia dusze czerpią łaski jedynie naczyniem ufności. Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności Mojej nie ma granic. Strumienie Mej łaski zalewają dusze pokorne. Pyszni zawsze są w ubóstwie i nędzy, gdyż łaska Moja odwraca się od nich do dusz pokornych.
*******
Lęk i wstyd przed spowiedzią
Również niezależnie od konfesjonału człowieka może ogarnąć przymus wyjawienia komuś zaufanemu całej prawdy o sobie. Nawet ktoś bardzo zamknięty i nieskory do zwierzeń znajdzie się czasem w sytuacji, że dosłownie musi opowiedzieć o sobie wszystko, nawet rzeczy najbardziej wstydliwe i kompromitujące.
Niekiedy do takiego odsłonięcia się popycha człowieka jakieś nieszczęście, do którego bezwiednie sam się przyczynił. Na przykład rozpada nam się małżeństwo, a bardzo chciałbym je uratować, albo moje rodzone dziecko wpadło w towarzystwo narkomanów lub stanęło przed sądem dla nieletnich, czy może ktoś bardzo mi bliski usiłował popełnić samobójstwo. W takiej sytuacji przestaje się liczyć jakikolwiek wstyd. Człowiek chciałby tylko poznać swoje błędy i zmienić swoje postępowanie, byleby tylko mógł ocalić i odzyskać swoje dziecko albo uratować przed rozpadem swoją rodzinę. Otwiera więc przed drugim człowiekiem całego siebie, wierząc, że on pomoże mu zrozumieć istotę własnych błędów i poradzi, co robić.
Gotowi ponadto jesteśmy pokazać jakiemuś mądremu i życzliwemu człowiekowi swoją słabość, nawet bardzo nas upokarzającą, jeśli po wielu bezskutecznych próbach doszliśmy do wniosku, że sami sobie z nią nie poradzimy. W pochodzących z V wieku Rozmowach Jana Kasjana znajduje się opowieść o młodym zakonniku, który nauczył się podkradać jedzenie z klasztornej spiżarni. Ponieważ nie udawało mu się zerwać własnymi siłami z tym nałogiem, pokonał palący go wstyd i wyznał to któremuś ze starych zakonników. Usłyszał w odpowiedzi słowa, które zawierały mniej więcej tę samą treść, jaka znajduje się w znanym czterowierszu Adama Mickiewicza:
Grzech choćby najsilniejszy, skoro wydrzesz z łona,
Natychmiast przed oczyma spowiednika skona.
Jak drzewo, gdy mu ziemię obedrzesz z korzeni,
Choć silne, wkrótce uschnie od słońca promieni.
Jeśli człowiek, przynaglony opisaną wyżej potrzebą, przychodzi do sakramentu pokuty, i sam penitent i spowiednik powinni zadbać o to, żeby nie zabrakło w tej spowiedzi wymiarów ściśle religijnych, które stanowią przecież istotę sakramentu. Bo niedobrze by było, gdyby sakrament został wykorzystany tylko do zaspokojenia co prawda głębokiej, ale tylko ludzkiej potrzeby krytycznego spojrzenia na całe swoje życie i zmobilizowania się do jakiejś pozytywnej zmiany. W sakramencie pokuty chodzi jednak o to, żeby możliwie w całej prawdzie stanąć przed Bogiem, żeby próbować zrozumieć ból, jaki sprawiamy Bogu naszymi grzechami, żeby zawstydzić się swojej niewdzięczności wobec Boga i żeby przyłączyć się do potępienia, jakie przeciwko moim grzechom, z miłości do mnie, wypowiada Pan Jezus.
Pragnę uzdrowienia
Najważniejszym przecież powodem, dla którego przychodzę do spowiedzi jest to, że bardzo pragnę, ażeby Jezus zechciał mi przebaczyć i uzdrowić mnie, i przygarnąć do swego Serca. Co się dzieje, kiedy człowiek, nieraz po długim błądzeniu, przystępuje w końcu do sakramentu pokuty? Taki człowiek jakby “pozwala” Dobremu Pasterzowi, żeby wziął swoją zagubioną owieczkę na ramiona i przyniósł do owczarni. Spowiedź jest jakby jękiem, który przywołuje Dobrego Samarytanina, żeby się nade mną pochylił i opatrzył moje rany. Jest jakby powrotem syna marnotrawnego i jego wtuleniem się w ramiona Miłosiernego Ojca.
W bardzo ostrych – ale jakże prawdziwych – obrazach opisywał odpuszczenie grzechów Orygenes, wielki teolog z pierwszej połowy III wieku. Przebaczenie win jest to, po pierwsze, wyrwanie z mojej duszy chwastów, “których nie sadził Ojciec niebieski” (Mt 15,13). Po wtóre, jest to zburzenie domu, który został wybudowany bez fundamentu (Mt 7,26). Po trzecie, jest to zabicie grzesznika, który się we mnie rozpanoszył (Ef 4,22). To wyrywanie, burzenie i zabijanie – powiada Orygenes – jest warunkiem niezbędnym, abym mógł się stać miłą Bogu rolą uprawną, abym mógł rozpocząć budowanie na mocnym fundamencie i aby mógł się we mnie rozwijać człowiek nowy, prawdziwie Boży, zdolny do życia wiecznego (Wykład Księgi Jeremiasza, 1,l4–16).
Oryginalnie argumentował Orygenes – dziś takiej argumentacji raczej się nie słyszy – dlaczego należy pokonać wstyd przed spowiedzią. Naszym śmiertelnym wrogiem – przypominał – jest szatan. To on pobudza nas i kusi do grzechu, i on oskarża nas przed Bogiem, kiedy grzech popełnimy. Jest jednak sposób na tego przeklętnika: jeśli my sami oskarżymy się przed Bogiem i ludźmi ze swoich grzechów, i uzyskamy Boże przebaczenie, wówczas szatan oskarżać nas już nie może (Wykład Księgi Kapłańskiej, 3,4).
Trzy najczęstsze argumenty starożytnych chrześcijan, ażeby przezwyciężyć wstyd przed spowiedzią, można usłyszeć również w dzisiejszych kościołach. ,,Pokaż, żeś naprawdę znienawidził grzech” — przekonywał, w roku 380, do pokonania wstydu przed spowiedzią święty Grzegorz z Nazjanzu (Mowa, 40,27). Czasem dodawano, że wstyd spowiedzi można potraktować jako pokutę za grzech, a także jako zaporę przed grzechami przyszłymi. To zapewne miał na myśli święty Ambroży, kiedy pisał: “Wstydem jest dla każdego wyznawać swe grzechy, ale ten wstyd orze twoje pole, usuwa wciąż odradzające się ciernie, obcina kolce, przywraca dorodne owoce, które już zamierały” (O pokucie, 2,1,5).
“Lepiej teraz przeżyć wstyd przed jednym człowiekiem, niż na Sądzie Ostatecznym wstydzić się wobec wszystkich narodów” – ten drugi argument przytaczam za jednym z wczesnośredniowiecznych synodów (Mansi 13,1026), ale analogiczną myśl znajdziemy u wielu znacznie wcześniejszych Ojców Kościoła. Można spojrzenie to uzupełnić ogromnie ważnym pytaniem: jakich grzechów podczas naszych spowiedzi my się nie wstydzimy? Czy zanikanie w naszym codziennym języku takich wyrazów, jak ,,bezwstyd” czy ,,bezwstydnik” nie sygnalizuje niepokojących zmian w naszej wrażliwości na zło i grzech?
W sercu ukryte
Do pokonania wstydu przed jasnym wyznaniem swoich grzechów starożytni chrześcijanie najczęściej zachęcali się za pomocą obrazu wizyty u lekarza. “Ci, którzy unikają oskarżenia się z grzechów, albo odkładają je z dnia na dzień – pisał na przełomie II i III wieku Tertulian – więcej myślą o tym, że łączy się to z doznaniem wstydu, niż o zbawieniu. Są podobni do tych, którzy nabawili się choroby na wstydliwych częściach ciała i wstydzą się lekarzy, i w ten sposób giną jako ofiary nierozumnej swej wstydliwości” (O pokucie, 10).
I kontynuuje Tertulian swoje spojrzenie na wstyd przyznania się do grzechów w perspektywie metafory lekarskiej: “owszem, wyznać grzechy to tak jakby człowiek poddał się chirurgicznej operacji, albo jakimś innym uciążliwym zabiegom lekarskim. To boli! Ale ten ból przynosi zdrowie i usuwa bez porównania gorsze bóle choroby.”
Niemal dwa wieki później, w roku 389, święty Hieronim skupi swą uwagę szczególnie na tym, żebyśmy się nie wstydzili wyznać grzechów popełnionych w samym tylko sercu, a więc tych grzechów, których żadne oko ludzkie nie zauważy: “Gdy w ukryciu ukąsi kogoś wąż–szatan i bez wiedzy [innych ludzi] wleje w niego jad grzechu, to jeśli ukąszony będzie milczał, nie czynił pokuty, ani nie powierzy swej rany bratu i nauczycielowi, wówczas brat i nauczyciel, którzy mają język zdolny do uleczenia, nie będą mogli łatwo mu pomóc. Jeśli więc chory wstydzi się powierzyć swą ranę lekarzowi, to nie znając lekarstwa, nie wyzdrowieje” (Komentarz do Księgi Eklezjastesa, 10,11).
Czy rzeczywiście grzechy popełnione w samym tylko sercu są aż tak niebezpieczne? W Katechizmie Kościoła Katolickiego znajduje się prowokująca teza, że mogą być one nawet bardziej niebezpieczne, niż grzechy jawne: “Na spowiedzi penitenci powinni wyznać wszystkie grzechy śmiertelne, których są świadomi po dokładnym zbadaniu siebie, chociażby były najbardziej skryte i popełnione tylko przeciw dwu ostatnim przykazaniom Dekalogu, ponieważ niekiedy ciężej ranią one duszę i są bardziej niebezpieczne niż popełnione jawnie” (nr 1456).
Przełóżmy to na konkrety. Nawiązując do znanego przysłowia: zamiar kradzieży koniczka jest zapewne cięższym grzechem niż rzeczywista kradzież rzemyczka, a planowanie zabójstwa jest o wiele cięższym grzechem niż niejeden grzech popełniony słowem lub uczynkiem. Otóż z tej perspektywy można szczególnie wyraźnie zobaczyć, jakim błogosławieństwem jest dla nas możliwość wystawienia się na wstyd spowiedzi: wrzód nabrzmiewający w sercu zostaje przecięty, zanim przejawi się w złych czynach, a rany grzechów popełnionych zaczynają się goić. Najważniejsze jednak, że Miłosierny Ojciec rozpoznaje w marnotrawnym synu lub córce swoje ukochane dziecko.
o. Jacek Salij OP/Tygodnik Idziemy
__________________________________________________________________________________________________________________________
Czy z każdego grzechu trzeba się spowiadać od razu?
Adobe Stock
***
Jak dobrze wiemy z nauki Kościoła, grzechy dzielą się na powszednie i ciężkie. W czym tkwi ich różnica i czy z każdego grzechu trzeba od razu się spowiadać?
Obecnie w teologii moralnej, czyli tej, która zajmuje się naszym postępowaniem i jego skutkami, częściej mówi się i pisze o tym, że grzechy dzielą się na śmiertelne (ciężkie) i powszednie (lekkie). W gruncie rzeczy chodzi o to samo, ponieważ nazewnictwo nie jest tu najważniejsze, ale to, czy popełniony przeze mnie grzech zagraża mojemu zbawieniu, a więc mojemu życiu wiecznemu, czy też nie wpływa bezpośrednio na to, że po tym życiu będę oglądał Pana Boga twarzą w twarz jako człowiek wiecznie szczęśliwy.
Zgodnie z nauką Kościoła katolickiego grzech to wykroczenie przeciw rozumowi, prawdzie, sumieniu. To brak miłości względem Boga, drugiego człowieka i samego siebie. Niszczy on naturę ludzką i godzi w naszą solidarność (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1849). Tak naprawdę grzech niszczy relacje między osobą grzeszącą i Stwórcą, między grzesznikiem a innymi ludźmi, oraz uderza w tego, kto grzeszy. Innymi słowy – to rodzaj autodestrukcji.
W przypadku grzechu śmiertelnego istnieją jednocześnie następujące okoliczności: odnosi się on do bardzo ważnej sprawy (poważna materia), jest dokonany w pełni świadomie (pełna świadomość) i z premedytacją (pełna dobrowolność). Precyzując owe 3 warunki, całkowita dobrowolność polega na tym, że nie tylko popełniam grzech, dopuszczam się go, ale pragnę go popełnić, chcę to zrobić; dalej – jestem świadom znaczenia grzechu i jego konsekwencji, czyli wybieram zło w pełni świadomie; a jeśli chodzi o jego poważną materię, to wyznaczają ją np. Boże przykazania – ich przekroczenie to grzech śmiertelny (takimi grzechami są też te tzw. wołające o pomstę do nieba, czyli: bratobójstwo, sodomia, uciskanie ubogich, wdów, sierot czy wstrzymywanie należnej zapłaty pracownikom). Aby na powrót uzyskać stan łaski uświęcającej, w przypadku grzechów śmiertelnych, należy jak najszybciej skorzystać z sakramentu pokuty i pojednania. Nie można niejako „samemu” oczyścić się z ich ciężaru. Konieczna jest spowiedź.
Grzech powszedni natomiast to wykroczenie przeciwko prawu Bożemu i moralności w materii lekkiej (może też być ciężkiej, ale bez całkowitej zgody bądź świadomości czynionego zła). Oczywiście, grzechy powszednie też należy wyznać przy najbliższej spowiedzi, ale one nie niszczą więzi z Panem Bogiem zadzierzgniętej podczas przyjęcia chrztu św.
Warto zwrócić uwagę na to, że choć grzech ma wymiar osobisty, to w pewnych kontekstach możemy ponosić odpowiedzialność za grzechy innych. Sytuacje takie mają miejsce wtedy, kiedy np.: uczestniczymy w nich dobrowolnie i bezpośrednio; celowo aranżujemy, zlecamy czy też nakazujemy niewłaściwe postępowanie; nie wyjawiamy ich, choć jesteśmy do tego zobowiązani, nie przeszkadzamy w ich popełnieniu; chronimy tych, którzy popełniają złe rzeczy; milczymy, widząc cudzy grzech; pochwalamy go.
W każdym razie najważniejsze jest stałe dbanie o to, aby być w stanie łaski uświęcającej. Jeśli tak będzie, z jej pomocą unikniemy grzechów śmiertelnych, a i powszednie też będą się nam rzadziej przytrafiać.
red. /ks.JP/Tygodnik Niedziela
__________________________________________________________________________________________________________________________
RACHUNEK SUMIENIA
Przygotowanie do spowiedzi
*****
Modlitwa przed spowiedzią:
Ojcze Niebieski, Ty znasz mnie do głębi – znasz każdy szczegół mego życia.
Przeznaczyłeś mnie do życia z sobą w wieczności, często o tym zapominam.
Jestem słaby, niestały, tak łatwo się wybielam, usprawiedliwiam.
Pozwó1 mi widzieć siebie tak, jak Ty mnie widzisz.
Osądzać bez wybiegów intencje, jakimi kieruję się w życiu.
Oświeć mnie, abym rozpoznał swe grzechy przeciw Tobie i przeciwko moim bliźnim.
Abym miał odwagę uznania, że źle postępuję, że potrzebuję zmiany postępowania, myślenia, nawrócenia.
Daj łaskę prawdziwego żalu i poprawy, abym doznał radości Twojego przebaczenia.
Niech Twoje miłosierdzie, Boże, uleczy moje rany, wzmocni moją wolę pełnienia Twojej woli.
Kiedy ostatni raz byłem u spowiedzi?
Czy odprawiłem zadaną pokutę?
Czy wynagrodziłem Bogu i bliźniemu za wyrządzone krzywdy?
Czy podjąłem wysiłek wyzbywania się swoich wad, słabości, nałogów?
Oceniając swoje postępowanie, stańmy przed obliczem Boga i odpowiedzmy sobie na
następujące pytania:
PIERWSZE I NAJWAŻNIEJSZE PRZYKAZANIE MÓWI:
Miłuj Pana, Boga swego, całym sercem, całym duszą, całym swoim umysłem, całym sobą.
Czy modlę się rano i wieczorem? Czy była to prawdziwa rozmowa mego serca z Bogiem, czy tylko zwykła formalność?
Czy szukam u Boga rady, pomocy w cierpieniach, pokusach?
Czy zastanawiam się nad tym, jaka jest względem mnie wola Boża?
Czy w niedziele i święta uczestniczę we Mszy św. i troszczę się o to, by uczestniczyli w niej wszyscy domownicy?
Czy proponuję swym bliskim wspólną modlitwę?
Czy w niedziele nie wykonuję prac niekoniecznych?
Czy wyznaję otwarcie swoją wiarę przez udział w niedzielnych Mszach św., w procesjach publicznych i wówczas, kiedy mnie o to pytają?
Czy wspieram materialnie działalność parafii? Czy interesuję się jej potrzebami?
Czy nie uchylam się od udziału w pracach na jej rzecz?
Czy w miarę swoich możliwości biorę udział w działalności grup modlitewnych, grup troszczących się o katechizację dzieci i młodzieży?
Czy wspomagam dzieła dobroczynne na rzecz ubogich, ludzi znajdujących się w trudnych okolicznościach?
Czy staram się poznać naukę Kościoła przez lekturę stosownych książek, uczestniczenie w rekolekcjach, udział w spotkaniach grup formacyjnych?
Czy zachęcam do tego swoich bliskich, swoje dzieci?
Czy odrzucam horoskopy, karty do tarota, wróżbiarstwo, magię, treści głoszone przez
wysłanników sekt i czuwam, by moi bliscy nie dali się w nie uwikłać?
Czy czytam systematycznie katolicką prasę, słucham katolickich rozgłośni radiowych,
oglądam katolickie programy telewizyjne?
Czy oponuję, kiedy bluźni się Bogu, niesłusznie krytykuje Kościół?
DRUGIE Z NAJWAŻNIEJSZYCH PRZYKAZAŃ MÓWI:
Miłuj bliźniego jak siebie samego.
Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem (por. J 13,34).
Kto mówi, że miłuje Boga, a bliźniego ma w nienawiści, jest kłamcą (por. 1 J 4, 20).
Czy szanuję rodziców?
Czy nie wyrządzam im przykrości, nie lekceważę, czy troszczę się o ich potrzeby?
Czy się za nich modlę?
Czy nie daję dzieciom złego przykładu (klątwy, pijaństwo, nieprzyzwoite żarty, stosowanie przemocy, spędzanie zbyt dużo czasu przed telewizorem)?
Czy troszczę się o wychowanie dzieci w poszanowaniu godności własnej i innych?
Czy wiem, jakie filmy oglądają? Jakie czytają czasopisma, książki? Z kim przebywają?
Co robią z otrzymanymi pieniędzmi? Gdzie spędzają wolny czas? Czy nie pobłażam ich moralnym przewinieniom (lenistwu, samolubstwu, lekceważeniu bliźnich, przemocy, kradzieży, pijaństwu)?
Czy interesuję się zachowaniem dzieci w szkole, wymagam od nich szacunku dla nauczycieli, odrobienia zadanych lekcji?
Czy nie wtrącam się zbytnio w życie rodzinne dorosłych dzieci, wzniecając konflikty?
Czy żyję w zgodzie z rodzeństwem, krewnymi i kolegami w szkole, w pracy?
Czy traktuję życzliwie sąsiadów, współpracowników? Czy nie żywię do nich pretensji, urazów? Czy nie zazdroszczę im sukcesów, nie mszczę się, nie wzniecam nieporozumień?
Czy solidnie wypełniam swoje obowiązki w pracy?
Czy nie zatrzymuję lub nie pomniejszam słusznego wynagrodzenia za pracę?
Czy nie szkodzę swojemu zdrowiu przez picie alkoholu, palenie?
Czy nie trwonię pieniędzy na hazard (gry w karty, loterie)?
Czy nie prowadziłem samochodu po wypiciu alkoholu lub z nadmierną szybkością?
Czy nie używałem narkotyków lub nie dostarczałem ich innym?
Czy kogoś nie uderzyłem, nie pobiłem?
Czy unikam złego towarzystwa?
Czy nie byłem powodem rozbicia własnej lub innej rodziny?
Czy jestem czysty w myślach, pragnieniach?
Czy nie oglądam filmów pornograficznych, czy nie kupuję takich czasopism?
Czy nie lubuję się w nieprzyzwoitych rozmowach, żartach?
Czy nie dopuściłem się z kimś nieprzyzwoitych czynów?
Czy nie zdradziłem współmałżonka?
Czy szanowałem poczęte życie?
Czy nie dokonałem aborcji lub nie namawiałem do niej?
Czy nie przywłaszczyłem sobie cudzej rzeczy, mienia publicznego, czy go bezmyślnie
nie niszczyłem?
Czy nie dałem się skusić łapówką?
Czy oddałem długi, pożyczki?
Czy nie jestem chciwy, pyszałkowaty? Czy nie wynoszę się nad innych?
Czy nie chce zawsze postawić na swoim, skupić uwagi tylko na sobie?
Czy umiem przebaczyć, być wyrozumiałym, cierpliwym, ustępliwym, usłużnym?
Czy pomagam w codziennych pracach domowych?
Czy nie uchylam się od odpowiedzialności za życie wspólnoty lokalnej, narodowej?
Czy nie głosowałem na ugrupowania lub ludzi mających programy niezgodne z nauką katolicką?
Czy zachowuję umiarkowanie w jedzeniu?
Czy nie kupuję zbyt kosztownych lub niekoniecznych rzeczy?
Czy nie odmawiam wsparcia ludziom wyciągającym do mnie rękę po pomoc?
Czy pomagam innym, zwłaszcza swoim krewnym?
Czy, na miarę swych możliwości, wspieram potrzebujących, zwłaszcza osoby starsze, wdowy, sieroty, rodziny wielodzietne, bezdomnych, chorych, potrzebujących leczenia, ofiary kataklizmów?
Czy pamiętam, że kubek wody podany bliźniemu jest pomocą samemu spragnionemu Jezusowi?
Czy nie kłamałem i czy z tego nie wynikła jakaś szkoda?
Czy nie mówiłem źle o innych, nie oczerniałem ich, nie rzucałem podejrzeń?
Czy nie zazdrościłem innym powodzenia?
Czy dotrzymuję obietnic?
Czy miałem odwagę bronienia prawdy?
Czy prostowałem krzywdzące opinie o innych?
Czy nie powtarzałem niesprawdzonych plotek?
Czy w piątki zachowywałem wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych?
Czy w Środę Popielcową i Wielki Piątek zachowywałem post ścisły?
Czy jest we mnie prawdziwa chęć przemiany życia, czy tylko uzyskania rozgrzeszenia?
Jaka jest moja wada główna?
AKT ŻALU
Boże, mój Ojcze, żałuję za me złości jedynie dla Twej miłości.
Bądź miłościw mnie grzesznemu, całym sercem skruszonemu.
Boże, choć Cię nie pojmuję, jednak nad wszystko miłuję. Nad wszystko, co jest stworzone, boś Ty Dobro Nieskończone.
SPOWIEDŹ
Spowiedź rozpoczynamy znakiem krzyża i słowami:
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Ostatni raz byłem u spowiedzi…
Nałożona pokutę odprawiłem.
Obraziłem Pana Boga następującymi grzechami:
Po wymienieniu grzechów mówimy:
Więcej grzechów nie pamiętam.
Za wszystkie serdecznie żałuję.
Proszę o pokutę i rozgrzeszenie.
Czekamy na wypowiedzenie nad nami słów rozgrzeszenia przez kapłana, modląc się np. słowami:
Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu… lub: Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną.
Modlitwa papieża Klemensa XI
Wierzę w Ciebie, Panie, lecz wzmocnij moją wiarę,
Ufam Tobie, ale wspomóż moją nadzieję,
Miłuję Ciebie, lecz uczyń moją miłość bardziej gorącą.
Żałuję za moje grzechy, ale spraw, bym żałował doskonalej.
Uwielbiam Ciebie jako Stwórcę wszechrzeczy.
Napełnij mnie swoją mądrością. Otocz swoją dobrocią
Chroń swoją potęgą. Ofiaruję Ci moje myśli,
aby trwały przy Tobie; moje słowa i uczynki,
aby były zgodne z Twoją wolą; i całe moje postępowanie,
aby było życiem wyłącznie dla Ciebie.
Chcę tego, czego Ty chcesz. Chcę, jak Ty chcesz i jak długo chcesz.
Proszę Cię, Panie, abyś oświetlił mój rozum,
pobudził moją wolę, oczyścił intencje, uświęcił serce.
Daj mi, Dobry Boże, miłość ku Tobie i wstręt do moich wad,
szczerą troskę o bliźnich i pogardę tego,
co sprowadza na świat zło.
Pomóż mi zwyciężyć pożądliwości – umartwieniem,
skąpstwo – jałmużną,
gniewliwość – łagodnością,
a lenistwo – pracowitością.
Spraw, bym był skupiony w modlitwie,
wstrzemięźliwy przy posiłkach, dokładny w pracy,
wytrwały w podejmowanych działaniach.
Naucz mnie, jak małe jest to, co ziemskie,
jak wielkie to, co Boskie.
Jak przemijające, co doczesne, jak nieskończone, co wieczne.
Proszę o to przez Chrystusa, mojego Pana. Amen.
______________________________________________________________________________________________________________
ŚRODA – 2 LUTY – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
UROCZYSTOŚĆ OFIAROWANIA PANA JEZUSA W ŚWIĄTYNI JEROZOLIMSKIEJ
„Gdy upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby Go przedstawić Panu” (Łk 2,22).
Dzisiejsze święto Ofiarowania Pana Jezusa w świątyni, zwane w Polsce świętem Matki Bożej Gromnicznej, jest pierwszym w roku liturgicznym świętem maryjnym. Kalendarz liturgiczny roku kościelnego celebruje bowiem cztery uroczystości Matki Bożej: Niepokalane Poczęcie (8 grudnia), Boże Macierzyństwo (1 stycznia), Zwiastowanie Pańskie (25 marca) i Wniebowzięcie (15 sierpnia). Celebruje nadto trzy święta maryjne: jako pierwsze właśnie Ofiarowanie Pańskie (2 lutego), Nawiedzenie św. Elżbiety (31 maja) i Narodzenie Najświętszej Maryi Panny (8 września). W końcu w całym Kościele obchodzi się osiem wspomnień maryjnych: Najświętszej Maryi Panny z Lourdes (11 lutego); Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel (16 lipca); rocznicę poświęcenia rzymskiej bazyliki Najświętszej Maryi Panny (5 sierpnia); Najświętszej Maryi Panny Królowej (22 sierpnia); Najświętszej Maryi Panny Bolesnej (15 września); Najświętszej Maryi Panny Różańcowej (7 października); Ofiarowanie Najświętszej Maryi Panny (21 listopada); Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny (sobota po uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa). Wiele Kościołów lokalnych oddaje nadto cześć Matce Bożej w tytułach wpisanych w ich tożsamość chrześcijańsko-narodową, jak chociażby my Polacy świętujemy uroczystość Matki Bożej Królowej Polski (3 maja), czy Najświętszej Maryi Panny Jasnogórskiej (26 sierpnia), czy święto Matki Kościoła (poniedziałek po Zesłaniu Ducha Świętego; wspomnienie to celebrują też Włosi, Hiszpanie, Francuzi, Portugalczycy, wiele krajów Ameryki Łacińskiej, ale nie kraje o tradycji protestanckiej, jak Niemcy czy Holandia).
Dzisiejsze święto określane jest po grecku jako „Hypapante” (Spotkanie – w nawiązaniu do spotkania Świętej Rodziny z Symeonem i Anną). Bł. papież Paweł VI, który przeprowadził posoborową reformę kalendarza liturgicznego, określił dzisiejsze święto „połączonym wspomnieniem Syna i Matki”. „Celebruje ono bowiem – wyjaśniał Paweł VI, nawiązując do słów Symeona (Łk 2,29-35) – tajemnicę zbawienia dokonanego przez Chrystusa, z którym Najświętsza Dziewica najściślej się zespoliła jako Matka cierpiącego Sługi Jahwe, jako wykonawczyni zadania powierzonego dawnemu Izraelowi i jako wzór nowego ludu Bożego, który wśród wiary i nadziei ustawicznie jest doświadczany cierpieniami i prześladowaniami” (Marialis cultus, nr 7).
W Polsce, nazywając dzisiejszy dzień świętem Matki Bożej Gromnicznej, widzimy w Maryi Tę, która sprowadziła na ziemię Chrystusa – Światłość świata, i która nas tym Światłem broni i osłania od wszelkiego zła, rozjaśniając drogi naszego życia. W przeszłości częściej niż dzisiaj brano do ręki gromnice, zwłaszcza w niebezpieczeństwach wielkich klęsk i grożącej śmierci, a także wówczas, gdy wiejskim, łatwopalnym domom groziły burze z piorunami. To od nich – gromów miały bronić poświęcone w święto Ofiarowania Pańskiego świece, zwane właśnie gromnicami. Gromnice do dziś zapala się i podaje się do ręki konającym, aby Maryja wprowadziła ich do wiekuistej światłości, chroniąc od napaści szatana i okazując im Jezusa, „jedyne Światło, które nie zna zmierzchu” (Obrzędy pogrzebu, nr 64).
Z dzisiejszym świętem kończy się w Polsce okres śpiewania kolęd i nazajutrz rozbieramy w kościołach szopki bożonarodzeniowe; kończy się tradycyjny (a nie liturgiczny – ten skończył się świętem Chrztu Pańskiego) okres Bożego Narodzenia, zamyka się cykl ukazywania w liturgii Chrystusa jako Dziecko.
Od 1997 r. w dzisiejsze święto Ofiarowania Pańskiego obchodzimy też Światowy Dzień Życia Konsekrowanego, ustanowiony przez św. Jana Pawła II. Wszak osoby obdarzone powołaniem do takiego stylu życia winny ofiarować Bogu całe swoje jestestwo, podobnie jak uczyniła to Maryja, która była pierwszą i najdoskonalszą uczennicą Chrystusa – prima et perfectissima Christi discipula (Marialis cultus, nr 35), co więcej, była niejako „pierwszą konsekrowaną” (Redemptionis donum (nr 17). Jako osoby konsekrowane jesteśmy więc wezwani, aby uobecniać Jej misję w Kościele i w świecie, przyjmując Ją jako pierwowzór naszej konsekracji w naśladowaniu Chrystusa i przedstawiając Ją Ludowi Bożemu przede wszystkim poprzez naśladowanie Jej cnót i odtwarzanie Jej postaw, aż do stania się znakiem Jej ustawicznej obecności wszędzie gdziekolwiek się znajdujemy.
o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD/karmel.pl
___________________________________________________________________________
Przybędzie do swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie
***
Starotestamentowe prawodawstwo zawiera polecenie, do którego posłusznie zastosowali się Maryja i Józef: „Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu”. W każdym pokoleniu Izraelitów żywa była pamięć o ocaleniu pierworodnych podczas wyjścia z Egiptu. Świadomość, że pierworodni chłopcy są absolutną własnością Boga, sprawiała, iż 40 dni po narodzinach byli Mu ofiarowywani w specjalnym obrzędzie. Jeżeli przyszli na świat w Jerozolimie czy jej sąsiedztwie, ten obrzęd odbywał się na terenie świątyni jako miejscu szczególnej obecności Boga. „Wykupienie” pierworodnego łączyło się z „oczyszczeniem” matki. Benedykt XVI napisał: „Maryja nie potrzebuje oczyszczenia po urodzeniu Jezusa: narodzenie to przynosi oczyszczenie świata. Jest jednak posłuszna Prawu i właśnie w ten sposób służy spełnieniu się obietnic” (Jezus z Nazaretu).
Ofiarowanie Jezusa, jako wypełnienie Prawa, pełniej odsłania, kim jest Niemowlę urodzone w Betlejem. Malachiasz, jeden z ostatnich proroków biblijnego Izraela, zapowiadał przybycie długo wyczekiwanego Pana do świątyni, do którego ona należy. Jego przyjście stanie się czasem definitywnego wyboru, który ukaże sens wybrania Izraela i zapoczątkuje całkowicie nowy etap historii zbawienia, gdyż „przetopi, oczyści i przecedzi synów Lewiego”, czyli starotestamentowych kapłanów i kapłaństwo. Ofiarowanie Jezusa w świątyni zapowiada położenie kresu ofiarom składanym ze zwierząt i pokarmowym oraz zastąpienie ich jedyną ofiarą Baranka, który gładzi grzechy świata.
Połączenia początku i kresu życia Jezusa Chrystusa dokonał autor Listu do Hebrajczyków – pisma, które dobitnie podkreśla związek Starego i Nowego Testamentu. Ofiarowanie w świątyni jest jednym z tych wydarzeń, przez które Jezus całkowicie i pod każdym względem upodobnił się do braci, czyli synów Izraela. Ale nie jest tylko jednym z nich, bo Jego człowieczeństwo łączy się z Bóstwem, wskutek czego odwieczny zwyczaj nabywa nowej treści. Jezus, upodabniając się do braci, „stał się miłosiernym i wiernym arcykapłanem dla przebłagania za grzechy ludu”. Ofiarowanie Pańskie zapowiada więc tajemnicę Krzyża.
Na terenie świątyni jerozolimskiej powtórzyła się sytuacja z Betlejem: w ludzie Bożego wybrania nie zabrakło tych, którzy cierpliwie czekali na wypełnienie obietnic Bożych. Nagrodą za ich cierpliwą wytrwałość był dar właściwego rozpoznania Pana i oddania Mu chwały. Starzec Symeon, określany jako sprawiedliwy, pobożny i wyczekujący pociechy Izraela, wieńczy nadzieję wszystkich sprawiedliwych Starego Testamentu. Owocem jego wiary i mądrości stały się słowa skierowane do Maryi, zapowiadające przyjęcie, ale i sprzeciw wobec Boga, który przyszedł do swojej własności: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”. Sprzeciw wobec Jezusa boleśnie rani Jego Matkę. W geście Maryi trzymającej na rękach nowonarodzonego Syna nietrudno rozpoznać podobieństwo do Piety – Matki, na której kolanach spoczywa Jego martwe ciało.
ks. prof. Waldemar Chrostowski/Niedziela Ogólnopolska
___________________________________________________________
Tajemnica ofiarowania Pana Jezusa
Ofiarowanie Jezusa w świątyni objawia najważniejszą prawdę o Jego relacji z Bogiem – to relacja zależności, w której dokonuje się także nasze zbawienie.
Maryja i Józef przynieśli Jezusa do świątyni jerozolimskiej, aby Go przedstawić Panu, jak jest napisane w Prawie Pańskim (por. Łk 2, 22-23). Poddanie Jezusa temu obrzędowi ukazuje posłuszeństwo Prawu i przynależność Jezusa do stworzenia: oto Słowo Odwieczne Ojca przyszło rzeczywiście na ten świat; Syn Boży prawdziwie stał się człowiekiem. Jest to również przyjęcie tej prawdy, że człowiek wraz z całym stworzeniem pochodzi od Boga i ma do Niego wrócić.ADVERTISEMENT
Całkowita zależność od Boga
Jezus nie zostaje przyniesiony do domu Bożego, aby zostać wykupionym, jak nakazywały przepisy Prawa Mojżeszowego, ale zostaje przedstawiony Panu, czyli poświęcony Mu na służbę. Jezus jako Syn Boży pochodzi od Boga oraz całkowicie do Niego należy. Także nasze zbawienie dokonuje się w całkowitej zależności od Boga i w pełnym oddaniu Mu naszego życia. Ofiarowanie siebie Bogu prowadzi do zmiany jakościowej naszego życia. W Bogu ma źródło nasza godność, a zarazem moc do wypełniania życia dobrem.
Dziękujmy więc Panu Bogu za dar życia i za czas, który jest nam dany, by czynić dobro. Dziękujmy za zdrowie i wrodzone umiejętności, za wykształcenie i pracę, za rodzinę i przyjaciół, bo to wszystko otrzymaliśmy od Niego. Dziękujmy Bogu, naszemu Stwórcy, przez Jezusa Chrystusa, naszego jedynego Pośrednika, w Duchu Świętym, który nas uświęca. Wdzięczność to cecha ludzi szlachetnych. Nasza wdzięczność wobec Boga to uznanie Jego wielkości i dobroci względem stworzeń. To także wyraz naszej wiary w Tego, który zawsze pragnie naszego dobra. Dlatego mówimy: „Ojcze nasz, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi” i z największą ufnością oddajemy Mu całe nasze życie, aby to, co dobre, w nas pomnożył, a zachował od tego, co złe, by nasze życie było prawdziwie na Jego chwałę i stanowiło dobry przykład dla innych. Często oddawajmy się Bogu za pośrednictwem Maryi, wypowiadając słowa: „Matko Boża, Niepokalana Maryjo! Tobie poświęcam ciało i duszę moją, wszystkie modlitwy i prace, radości i cierpienia, wszystko czym jestem i co posiadam. (…) Spraw więc, Wspomożycielko wiernych, aby cała moja rodzina, parafia i cała Ojczyzna były rzeczywistym królestwem Twego Syna i Twoim”.
Maryja wzorem zawierzenia
Z ufnością zwracajmy się do Boga przez Maryję, która jest dla nas wzorem całkowitego oddania się Bogu. Ona ciągle realizuje swoje słowa: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” (Łk 1, 38). Podczas ofiarowania Pana Jezusa w świątyni Maryja słyszy słowa wypowiedziane przez starca Symeona: „A Twoją duszę miecz przeniknie” (Łk 2, 35). Oznacza to, że w Jej życiu, oprócz tajemnic radosnych, będą także tajemnice bolesne. Ona będzie współcierpieć ze swoim Synem, kiedy nadejdzie Jego godzina. Będzie na drodze krzyżowej Jezusa i pod Jego krzyżem.
W naszym życiu też są tajemnice bolesne. Jest wśród nas wiele osób cierpiących nie tylko ze względu na wiek. Jedni cierpią fizycznie, inni duchowo. Często od bólu fizycznego gorszy jest ból psychiczny, powodowany opuszczeniem, osamotnieniem, niezrozumieniem, krzywdą, czasami wyrządzoną przez najbliższych. A skoro tak jest, to zastanówmy się, czy Panu Bogu nie chodzi o to, abyśmy razem z naszą modlitwą ofiarowali Mu także nasze cierpienie? Bł. Jan Paweł II uczył nas tego – najpierw słowem, a potem przyjmowanym przez siebie cierpieniem – jak czerpać siły z Eucharystii poprzez łączenie swojej codziennej ofiary z Ofiarą Chrystusa dla dobra Kościoła i całej ludzkości. Albowiem nasz ból nie jest bezużyteczny, gdy jest złączony z cierpieniem Chrystusa. Wówczas jest on jak kropla wody, która – dodana do wina podczas Mszy świętej wraz z nim – przemienia się w Najdroższą Krew Chrystusa, wylaną dla zbawienia świata.
Trwanie na modlitwie
Przykładem życia całkowicie oddanego Bogu może być dla nas starzec Symeon. „Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczął na nim” (Łk 2, 25). Otrzymał on łaskę spotkania z Dzieciątkiem Jezus. Natomiast prorokini Anna „nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą” (Łk 2, 37). Pójdźmy w ich ślady. Wielu już tak uczyniło, chociażby uczestnicząc w Jerychach Różańcowych, które polegają na trwaniu przez siedem dni na modlitwie różańcowej przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Jak prawdziwie spełniają się wówczas słowa bł. Jana Pawła II, że modlitwa różańcowa jest kontemplowaniem oblicza Chrystusa w szkole Maryi!
Zadania na luty:
1. Podziękujmy Bogu za dar życia, za zdrowie, pracę, nasze talenty, za rodzinę i przyjaciół; to wszystko pochodzi od Niego.
2. Postarajmy się dostrzec obecność Boga również w sytuacjach trudnych – w chorobie, starości, różnego rodzaju przykrych wydarzeniach – i również za nie podziękujmy Panu Bogu.
3. Podejmijmy dodatkowy rodzaj modlitwy, np. krótką cotygodniową adorację Najświętszego Sakramentu; niech to będzie wyraz naszego pragnienia jeszcze głębszego oddania się Bogu i trwania przy Nim całym sercem.
ks. Jan Glapiak/Fronda.pl
______________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ MODLITW ZA OSOBY KONSEKROWANE
Zgodnie z decyzją ojca świętego Jana Pawła II od roku 1997 w święto Ofiarowania Pańskiego Kościół szczególnie zwraca uwagę na osoby konsekrowane, które dziś ponawiają swoje oddanie na zawsze i całkowicie Panu Bogu, aby mógł w nich działać tak jak chce i bez żadnych zastrzeżeń. Pięknie wyraził istotę takiego oddania właśnie św. Jan Paweł II: „Człowiek nie może odnaleźć się w pełni inaczej, jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego”.
Osoby konsekrowane są żywym znakiem, że choć jesteśmy zanurzeni w doczesności, to celem naszego życia jest Królestwo Niebieskie. Życie konsekrowane jest drogą specjalnego naśladowania Jezusa Chrystusa i temu służą trzy rady ewangeliczne, które ślubują osoby konsekrowane: czystość, ubóstwo i posłuszeństwo.
- czystość jest wyrazem prawdziwej miłości,
- ubóstwo jest znakiem wolności od różnego rodzaju form zniewolenia,
- posłuszeństwo zaś oznacza dyspozycyjność dla miłości. (wzięte z wypowiedzi bp Jacka Kicińskiego, klaretyna, przewodniczącego Komisji KEP ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego).
___________________________________________________
Życie konsekrowane przez profesję rad ewangelicznych jest trwałą formą życia, w której wierni pod działaniem Ducha Świętego naśladując dokładniej Chrystusa, oddają się całkowicie umiłowanemu nade wszystko Bogu, ażeby – poświęceni z nowego i szczególnego tytułu dla chwały Boga, budowania Kościoła i zbawienia świata – osiągnąć doskonałą miłość w służbie Królestwa Bożego i stawszy się w Kościele wyraźnym znakiem, zapowiadać niebieską chwałę.
Kodeks Prawa Kanonicznego, Kan. 573 – § 1
Chrystus wzywa was, a świat na was czeka! Pamiętajcie, że królestwo Boże potrzebuje waszej hojności i pełnego poświęcenia. Nie zachowujcie się jak bogaty młody człowiek, który na zaproszenie Chrystusa nie był w stanie się zdecydować i zachował swój majątek. Zachowujcie się jak rybacy, którzy wezwanie przez Jezusa natychmiast porzucili wszystko i stali się rybakami ludzi.
…Musicie przywitać Maryję w swoim młodym życiu, jak apostoł Jan, który zabrał ją do swego domu. Pozwólcie jej stać się waszą Matką. Otwórzcie przed nią wasze serca i sumienia. Niech ona zawsze pomoże wam znajdować Chrystusa, aby „iść za Nim” na wszystkich ścieżkach życia.
św. Jan Paweł II – 2 lutego 1989 r.
___________________________________________________________
W Polsce obecnie jest ponad 31,1 tys. osób konsekrowanych. Obok zakonnych wspólnot męskich (59) i żeńskich (105) – w tym gronie są także dziewice konsekrowane i wdowy poświęcone Bogu, jak również pustelnicy, członkowie wspólnot i instytutów kościelnych.
Chciała służyć nie tylko „niewidomym na ciele”, ale także „niewidomym na duszy”
___________________________________________________________________________
MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 19.00
PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ – POŚWIĘCENIE ŚWIEC GROMNICZNYCH
Gromnica – czym tak naprawdę jest ta wyjątkowa świeca?
2 lutego Kościół obchodzi święto Ofiarowania Pańskiego, z którą nierozerwalnie związana jest tradycja tzw. gromnicy. Czym jest ta niezwykła świeca i dlaczego warto zadbać o nią już dziś?
***
Jednym ze starszych świąt w Kościele jest uroczystość Ofiarowania Pańskiego, zwana też dawniej świętem Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny, a u nas w Polsce nazwane świętem Matki Boskiej Gromnicznej. Podobno już w IV wieku obchodzono je uroczyście w Rzymie, za papieża Gelezjusza I, a z całą pewnością w wieku X, kiedy odnotowano, że w święto to odbywały się procesje ze światłem. W tym dniu święci się gromnice, które później daje się do dłoni osobom opuszczającym ten świat, by Matka Boża była przy nich aż do ostatniego tchnienia i zapewniła im szczęśliwą wieczność.
Dawniej po powrocie z kościoła do domu w Gromniczną zapalano świecę i płomykiem zataczano krzyż na suficie izby. Obecnie nie przestrzega się już tego zwyczaju. Kiedyś gromnica bywała obowiązkowo wykonana z wosku i po zapaleniu pięknie pachniała. Już sam zapach miał właściwości lecznicze.
Na Podkarpaciu Zofia Kurowska z Zaczernia zajmuje się wyrobem świec liturgicznych od wielu lat. Pierwsze gromnice wykonał jej ojciec we Lwowie w 1936 r. Do niedawna gromnicę robiło się ręcznie. Praca taka była bardzo trudna i długa. Ręcznie polewało się woskiem pszczelim gromnice warstwowo. Było to bardzo pracochłonne, ale ten trud się opłacał. Kiedy można było już zobaczyć pięknie zrobione świece. Teraz wyrób świec jest prosty, robi się je maszynowo. Dziennie robi się ich kilkadziesiąt.
Dziś klienci oczekują tradycyjnych gromnic i z takimi idą do swoich kościołów 2 lutego. W Zaczerniu świece robi się w sposób tradycyjny. Do wyrobu tych świec dodaje się prawdziwy wosk pszczeli, resztę stanowi parafina.
– Obok tych podstawowych składników, zawsze dodajemy do tego kawałek własnego serca. Bo przecież gromnica to nie jest taka zwykła świeca – to jest gromnica. Pamiętam, kiedy wyrabiam dziś gromnice, każdego dnia – towarzyszy mi myśl. O tym komu i w jakim celu ma ona później służyć – twierdzi Zofia Kurowska. – Nasze gromnice są w trzech diecezjach: rzeszowskiej, przemyskiej oraz sandomierskiej.
Poświęconą w kościele zapaloną gromnicę starano się zanieść do domu, by od niej rozpalić ogień, który zwiastować miał zgodę i miłość w rodzinie. Z zapaloną świecą obchodzono całe gospodarstwo, aby odstraszyć zło. Poświęcone świece, jako znak Bożej jasności, zapalano w trudnych chwilach: podczas burzy stawiano te świece w oknach, gromnicami zażegnywano klęski gradowe, dymem z nich kreślono znaki krzyża na drzwiach, piecu i oknach jako „zapory” przeciw nieszczęściom i złu. Zapalenie gromnicy i wkładanie jej w ręce umierającego oznaczało, że na wzór „roztropnych panien” wychodzi on z płonącą lampą na spotkanie swojego Oblubieńca. Gromnice przechowywano w godnym miejscu i używano ją tylko do celów religijnych.
Justyna Nędza/Niedziela
Święto Matki Bożej Gromnicznej
Pradawna uroczystość Matki Bożej Gromnicznej wywodzi się z opowiadania wg Ewangelii św. Łukasza (2. 22-39). Po 40 dniach od narodzenia Dzieciątka Jezus, zgodnie z przepisem prawa Pańskiego, Święta Rodzina udała się do świątyni jerozolimskiej, aby przedstawić pierworodnego Syna. W świątyni starzec Symeon i prorokini Anna wygłaszają przedziwne proroctwa o Dziecięciu, o świetle na oświecenie pogan, o mieczu boleści dla Matki.
Na pamiątkę tego zdarzenia, a zwłaszcza tego światła Chrystusowego, chrześcijanie już od piątego wieku obchodzili święto, święcili świece i zapalali je w uroczystej procesji po ulicach. Od tych świec w różnych językach europejskich święto zwane było Candelaria, Chan-deleur Candelora. U nas świece nazwaliśmy gromnicami, a uroczystość, świętem Matki Bożej Gromnicznej. Tematyka święta podkreślała aktywną rolę Maryi w ofiarowaniu Chrystusa i zespolenia Matki z dziełem Jej Syna. Stąd często nadawano świętu nazwę Oczyszczenie Najświętszej Maryi Panny, albo Ofiarowanie Pańskie.
Decyzją cesarza Karola Wielkiego, święto zostało wprowadzone do kalendarza liturgicznego Kościoła pod maryjnym tytułem Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny, a od średniowiecza należy do obowiązkowych świąt maryjnych Kościoła rzymskiego. W Polsce święto to, aż do roku 1951 było dniem wolnym od pracy i popularnie zwano je świętem Matki Bożej Gromnicznej. Reforma liturgiczna w 1960 r. przywróciła świętu charakter święta Pańskiego, pod nazwą Ofiarowanie Pańskie. W przedsoborowej liturgii przyjęło się, że święto Matki Bożej Gromnicznej kończyło okres Bożego Narodzenia.
Według ludowych prognoz pogody Matka Boża Gromniczna rozpoczynała „ostatek zimy”: „Na Gromnicę masz zimy połowicę”, albo „Gdy na Gromnicę ciecze: zima się jeszcze przewlecze”, albo: Jasna Gromniczka zła orędowniczka”, albo „Jaka Gromnica bracie, tak św. Józef, Maciej”, albo o urodzajach: „Na Gromnicę jasno, to W stodole ciasno”. Powszechne też było przekonanie, że Matka Boża Gromniczna jest opiekunką zagród i ludzi, chroniącą przed napaściami wilków.
brat Mateusz Miklos OFM/Niedziela
Świeca wiary
Po raz pierwszy otrzymujemy płonącą świecę na chrzcie. Oznacza ona zapalenie światła wiary w naszej duszy. Jest znakiem ogarnięcia nas przez Chrystusa swoimi mocami i swym światłem. Po raz drugi – często tę samą świecę – trzymamy zapaloną podczas I Komunii św. W wielu bowiem rodzinach jest piękny, godny rozpowszechniania zwyczaj przechowywania tej chrzcielnej świecy do I Komunii św., a także do ślubu. Przynosi się ją także do kościoła każdego roku w Wielką Sobotę, by jej płomień zapalić od nowo poświęconego paschału.
Zapalajmy ją częściej. Zapalajmy w domach, kiedy robi się w nich burzowo, kłótliwie, kiedy lodowaty grad niszczy uprawy wzajemnej miłości, kiedy wybuchają pożary zawiści, kiedy zagraża powódź pazerności. Niech gromnica nie będzie tylko jednym z przechowywanych w naszym domu bibelotów. Zapalajmy ją także wtedy, gdy ktoś z domowników ciężko choruje, gdy został okradziony, napadnięty, oszukany, poniżony, odrzucony, opuszczony. Przywróćmy zwyczaj wkładania jej do ręki konającym, opuszczającym ten świat naszym bliskim.
Opowiadała mi pewna matka, która podejmowała bezowocne wysiłki, by wyrwać córkę z narkomanii, że przed kilku laty przyniosła wieczorem z kościoła poświęconą gromnicę, a jej córka – narkomanka zapytała, do czego ona służy. Wówczas, opowiadając legendę o Matce Bożej Gromnicznej strzegącej ludzkich sadyb przed wilkami, zapaliła na stole przyniesioną gromnicę i odmówiła modlitwę „Pod Twoją obronę”. Gdy skończyła poprosiła córkę, by wyjęła z szuflady przechowywaną od jej chrztu święcę, którą trzymała także przystępując do I Komunii św., i zapaliła ją. Przy tych dwu palących się świecach odmówiły wspólnie jeszcze raz „Pod Twoją obronę”, następnie schowały je w komodzie. Od tego dnia nastąpił przełom w życiu córki tej kobiety. Podjęła stosowne leczenie i w krótkim czasie udało się jej zerwać z nałogiem. Któregoś dnia zapytana o to, jak jej się to udało, powiedziała: – Kiedy nachodzi mnie słabość zapalam moją gromnicę i to mi daje siłę.
***
O Boże mój, gdzież jest moja gromnica?
Oto burze nadchodzą, grzmoty, błyskawice.
Postawię ją w oknie mojej duszy,
a Ty, Maryjo, udziel mi nadziei.
Zapalę ją w przedsionku mego serca,
a Ty wypełnij je miłością.
Umieszczę ją w oknie mego rozumu,
a Ty spraw, aby zawierzyła do końca
Twemu Synowi moja mała wiara.
ks. Florian/Niedziela
______________________________________________________________________
Gromniczna Matka Jezusowego Światła
Piotr Stachiewicz, „Matka Boża Gromniczna”
***
Zaniesienie małego Jezusa do świątyni w Jerozolimie, „aby Go ofiarować Panu”, przez Maryję i Józefa, o którym pisze ewangelista Łukasz (por. Łk 2, 22-40), nazywano najpierw Świętem Spotkania, potem świętem Oczyszczenia Maryi, a dziś jest to święto Ofiarowania Pańskiego
W Polsce święto Ofiarowania Pańskiego ma charakter zdecydowanie maryjny i zwykle zwane jest świętem Matki Bożej Gromnicznej. Tak jak Maryja wniosła Jezusa – Światło do świątyni jerozolimskiej, tak też przynosi dziś Jezusa – Światło wszystkim wierzącym. Symbolem tego Światła świata są poświęcane w kościołach gromnice.
Jerozolimska tradycja
W 1884 r. odnaleziony został rękopis ze szczegółowym zapisem pielgrzymki do Ziemi Świętej, którą prawdopodobnie od Wielkanocy 381 do Wielkanocy 384 r. odbyła hiszpańska pątniczka Egeria. Dzięki temu dokumentowi wiemy, że już pod koniec IV wieku w Palestynie obchodzono święto Czterdziestnicy, czyli Objawienia się oczekiwanego Mesjasza wybranej Reszcie Izraela, którą uosabiali starzec Symeon oraz prorokini Anna. Wówczas nazywano to wydarzenie Świętem Spotkania. 14 lutego – 40 dni po świętowaniu Bożego Narodzenia (w Palestynie Boże Narodzenie najpierw obchodzono 6 stycznia) wierni gromadzili się, aby upamiętnić dzień przyniesienia Jezusa do świątyni w Jerozolimie oraz dzień rytualnego oczyszczenia Maryi. Egeria była tak zachwycona procesją do Bazyliki Zmartwychwstania w Jerozolimie, że zanotowała w swoim dzienniku: „Wszystko odbywa się jak zwykle z największą radością, jak na Wielkanoc”. Szybko uroczystość ta na Wschodzie zyskała nazwę „Święto Spotkania”, ponieważ lud oczekiwał objawienia się obiecanego Mesjasza właśnie w świątyni jerozolimskiej.
Dopiero w II wieku Święto Spotkania trafiło do kalendarza liturgicznego Kościoła w Rzymie. Wyznaczono jego celebrację na dzień 2 lutego, ponieważ 40 dni liczono od Bożego Narodzenia, które w Rzymie świętowano 25 grudnia. Z czasem akcenty przeżywania tego święta zostały przesunięte tak, że zyskało ono nową nazwę – „Święto Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny”. Pod tą nazwą funkcjonowało aż do reformy kalendarza liturgicznego, po Soborze Watykańskim II. Świętu przywrócono wówczas pierwotny charakter, nazywając je „Świętem Przedstawienia Pana”, co w Polsce zostało przetłumaczone, chyba niezbyt szczęśliwie, jako „Święto Ofiarowania Pańskiego” – lepsza byłaby nazwa: „Przedstawienia Pana”.
Gromniczna
2 lutego obchodzimy Święto Ofiarowania Pańskiego, Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny, Matki Bożej Gromnicznej. Nazwa nie jest najważniejsza, natomiast doniosła jest wielowiekowa tradycja, która łączy to święto z gromnicą, a więc świecą, którą w tym dniu pobłogosławi się w kościele na pamiątkę słów sędziwego Symeona, który dziękował Bogu, że już może odejść, bo jego oczy ujrzały zbawienie, „światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela” (por. Łk 2, 32). Maryja, jak każda izraelska kobieta, chciała się poddać oczyszczeniu po narodzinach Dziecka. Nie musiała tego robić, bo poczęła i porodziła dziewiczo, ale uczyniła to w wielkiej pokorze Służebnicy Pańskiej. Maryja z Józefem pragnęli jak najdokładniej wypełnić przepis Prawa. Dzień ten był równocześnie świętym dniem dla dwojga sędziwych sprawiedliwych Izraela, Symeona i Anny, którzy długo wyczekiwali Zbawiciela, trwając przy świątyni i błagając Boga, by ich oczy mogły ujrzeć Jego Syna. Czekali długo, więc gdy Maryja i Józef przynieśli Dzieciątko do świątyni, Symeon wyśpiewał pieśń uwielbienia Boga oraz otwarcia sobie bram nieba: „Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju” (Łk 2, 29).
Jezusowe światło
Poświęcona świeca, gromnica, jest symbolem Pana Jezusa, Światłości ze Światłości, ale jest też znakiem orędownictwa Jego Matki. Obraz Piotra Stachiewicza ukazuje Maryję z zapaloną gromnicą, na którym – jako Opiekunka ludzkich siedzib – odpędza wygłodniałe wilki. Podobną scenę utrwalił na rysunku Wojciech Grabowski. Dawniej, kiedy wilki rzeczywiście zagrażały ludziom w czasie długich i srogich zim, ci polecali się z ufnością Matce Boga, paląc gromnice jako znak Jej wstawiennictwa i opieki. Zapalano gromnice także w czasie nawałnic i burz, kiedy pioruny (piorun to inaczej grom, stąd „gromnica”) uderzały w drzewa, a nieraz i w zabudowania. Pożar domu oznaczał zazwyczaj utratę całego dobytku, dlatego ludzie gorąco prosili Matkę Bożą, by ich ratowała od piorunów i nawałnic.
Tradycje związane z tym świętem drogie mi są od dzieciństwa. Dymem płomienia gromnicy znaczyliśmy krzyżyk na tragarzu sufitu izby oraz nad drzwiami i oknami. Obchodziliśmy zabudowania gospodarcze oraz okadzali dłonie do ciężkiej pracy w polu i w lesie. Ten zwyczaj nadal pielęgnuje się w domu mojej siostry w Słopnicach Królewskich. Gromnice zapala się przy konających, by mieli przed oczyma światłość wiekuistą i wzywali Maryję, Patronkę dobrej śmierci.
Maryjo, chroń polski dom przed wilkami
Co do wilków, te z lasu nie zagrażają nam już tak jak dawniej. Dziś jesteśmy narażeni raczej na spotkanie z innymi „wilkami”: to pokusy, grzechy, zmuszanie do życia, jakby Boga nie było. Duchowe drapieżniki, wilki z europejskich salonów oraz karczm zdrady narodowej, porywają niewinne dusze małych dzieci i młodzieży przez zło, które się zewsząd sączy w ludzkie umysły i zabija w duszach miłość Boga. Nigdy chyba jeszcze ludzie tak się nie chlubili popełnianym złem, jak czynią to teraz.
Ufam, że nie dojdzie do oskarżenia Kazimiery Iłłakowiczówny o polski nacjonalizm i faszyzm, bo w wierszu „Matka Boska Gromniczna” napisała:„(…)
„Faryzejskie oczy
zdradliwie błyszczą nocą
Mówiła im po imieniu
– odpędzała gromnicą.
Najedli się tego ognia,
nasycili – na wieczność!
Boją się go do dzisiaj
i ratują ucieczką.
Matko Boska Gromniczna
– nad przeręblą stojąca
Każ bać się tego ognia
Tym, którzy mają wilcze serca”.
(Luty 1980 r.)
Niech wolno mi będzie zakończyć osobistą modlitwą z tomiku „W ramionach Matki”:
„Zapal mnie ogniem Twego Syna
niech osłonięty od wichur
płaszczem Twego Serca
płonę czystym ogniem
i wypalę się do końca”.
o. dr Jan Pach, paulin, mariolog/ Tygodnik Niedziela
___________________________________________________________________________________________
Matka Boża Gromniczna strzeże przed „wilkami”. „Duchowe drapieżniki” dyszą nienawiścią!
Jednym z najpiękniejszych kalendarzy lat trzydziestych był „Kalendarz Królowej Apostołów”, wydawany przez Księży Pallotynów. I właśnie tam widziałem reprodukcję obrazu, która na długo utkwiła mi w pamięci.
Oto jest noc, zasypane śniegiem wiejskie chaty, nigdzie nie widać nawet nikłego blasku świecy, cała wieś pogrążona jest we śnie. Bliżej widać drzewa, tuż za wioską rozciąga się gęsty las. Na jego skraju wyraźnie widoczna jest wataha wilków: wygłodniałych, złych, szykujących się do ataku na ludzkie siedziby. I nagle z boku obrazu wyłania się przepiękna, świetlista postać, odziana – mimo mrozu – jedynie w białą szatę. Postać kobieca, tchnąca dobrocią i spokojem, rusza prosto na stado wilków i odpędza je od domostw tych, którzy pogrążeni we śnie, nawet nie domyślają się niebezpieczeństwa. Wilki warczą, ale cofają się, gdyż Pani ta trzyma w ręku świecę, której drapieżniki najwyraźniej się boją. Pod obrazem widniał podpis: Matka Boża Gromniczna…
Nie pamiętam już, kto był autorem tego obrazu, ani wszystkich szczegółów, bo od tamtego czasu upłynęło już wiele lat. Jednak od spotkania z tym obrazkiem w kalendarzu katolickim tytuł Matka Boża Gromniczna kojarzy mi się zawsze z ową piękną Panią, która czuwa nad człowiekiem i chroni go oraz jego bliskich od niebezpieczeństwa.
2 lutego obchodzimy święto Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny, od reformy kalendarza liturgicznego nazywające się Świętem Ofiarowania Pańskiego. Nazwa nie jest tu jednak najważniejsza, natomiast niezwykle ważna jest wielowiekowa tradycja łącząca to święto z gromnicą, a więc świecą, która w tym dniu jest pobłogosławiona w kościele przez kapłana na pamiątkę słów starca Symeona, który nazwał Dziecię Jezus Światłem na oświecenie pogan.
Zapewne słyszeliśmy, jak do tego doszło. Maryja, jak każda kobieta izraelska, chciała poddać się oczyszczeniu po narodzinach Dziecka. Nie musiała tego robić, bo porodziła bez utraty dziewictwa, ale chciała. Ona i św. Józef pragnęli jak najdokładniej wypełnić przepis Prawa. Dzień ten był równocześnie świętym dniem dla dwojga staruszków – Symeona i Anny, którzy wyczekiwali Zbawiciela, codziennie trwając przy Świątyni i błagając Boga, by ich oczy mogły ujrzeć Jego Syna. Czekali długo, ale kiedy wreszcie Maryja i Józef przynieśli Dzieciątko do Świątyni, Symeon wyśpiewał przepiękną pieśń, którą Kościół uczynił częścią modlitwy brewiarzowej i kazał swoim kapłanom, zakonnikom i wszystkim, którzy w tej doskonałej modlitwie chcą brać udział, odmawiać w ostatniej modlitwie danego dnia, czyli tzw. komplecie.
To wtedy właśnie Maryja usłyszała proroctwo o Jezusie, że Jej duszę kiedyś przeniknie miecz, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu. Od pierwszych wieków chrześcijaństwa Kościół święci w tym dniu świece i odwołuje się do wstawiennictwa Matki Zbawiciela, stąd popularnie to święto po dziś dzień nazywa się świętem Matki Bożej Gromnicznej. Poświęcona świeca jest symbolem Pana Jezusa, jako Światłości, ale jest też znakiem orędownictwa Jego Matki. Stąd opisany przeze mnie na początku obraz ukazujący Maryję, jako opiekunkę ludzkich siedzib. Dawniej, kiedy wilki rzeczywiście zagrażały ludziom w czasie długich i srogich zim, ci polecali się z ufnością Matce Boga, paląc gromnice, jako znak Jej wstawiennictwa i opieki. Zapalano gromnice także w czasie nawałnic i burz, kiedy pioruny (piorun to inaczej grom, stąd gromnica) uderzały w drzewa, a nieraz i w zabudowania. Pożar domu oznaczał zazwyczaj utratę całego dobytku, dlatego ludzie gorąco prosili Matkę Bożą, by ich ratowała od piorunów i nawałnic.
Co do wilków, to te z lasu nie zagrażają nam już tak jak dawniej. Dziś jesteśmy narażeni raczej na spotkanie z innymi „wilkami”: to pokusy, grzechy czy sam szatan. Te „duchowe drapieżniki” porywają nawet niewinne dusze małych dzieci przez zło, które się zewsząd sączy w ludzkie umysły i zabija w duszach miłość Boga, czyniąc je przez to martwymi. Nigdy chyba jeszcze od czasów Cesarstwa Rzymskiego ludzie tak się nie chlubili popełnianym złem, jak robią to teraz. Grzech stał się czymś, co „robią wszyscy”. Czy ci nieszczęśliwi ludzie zdają sobie sprawę z tego, że razem z tymi „wszystkimi” mogą przegrać życie, a co gorsza – całą wieczność?
Drodzy Czciciele Matki Bożej! Weźmy Jej świece, zaufajmy, że przez ten znak Maryja będzie nas chronić od zła fizycznego, a przede wszystkim od duchowego. Módlmy się, by kiedyś, kiedy będą się zamykać na zawsze nasze oczy na tym świecie, ostatnią rzeczą, jaką ujrzymy, było światło gromnicy. Amen.
tekst ukazał się w 86. numerze „Przymierza z Maryją” z 2016 roku
______________________________________________________________________________________________________________
I CZWARTEK MIESIĄCA – 3 LUTY – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 19.30
PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ – GODZINNA ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
***
Pierwszy czwartek miesiąca szczególnie przypomina nam dzień Wielkiego Czwartku. To przypominanie jest anamnezą (słowo anamnesis pochodzi z języka greckiego, które znaczy: przypominać, czynić pamiątkę). Bowiem za każdym razem, kiedy Liturgia Kościóła celebruje Boże dzieło zbawienia, to jednocześnie to konkretne wydarzenie uobecnia się. Tym samym zbawcze dzieło Chrystusa jest kontynuowane w każdym miejscu i w każdym czasie. Tak postanowił Pan Jezus dając Kościołowi wskazanie: „To czyńcie na moją pamiątkę”.
W czwartek, poprzez anamnezę, uczestniczymy w Ostatniej Wieczerzy i z Jezusem wchodzimy na drogę Jego Męki. Jest nam dane przeżywać dwa bardzo ważne wydarzenia, dwa sakramenty: ustanowienie Najświętszej Eucharystii i kapłaństwo.
Pierwszy czwartek miesiąca jest dniem Eucharystii czyli jest to czas przede wszystkim dziękczynienia. Dziękujemy w nim za ten największy i cudowny dar i tym samym za cały Kościół Boży, dzięki któremu dokonuje się wciąż nasze zbawienie.
W praktyce najlepszym uczczeniem tego dnia jest przyjęcie Komunii Świętej w duchu dziękczynienia za otrzymane dary. Przedłużając ten moment, dobrze jest poświęcić chwilę na adorację Najświętszego Sakramentu lub ofiarować Komunię świętą za tych, którzy z różnych powodów nie mają dostępu do Mszy świętej.
W wielu kościołach tego dnia jest całodzienna lub całonocna adoracja Najświętszego Sakramentu. Nasze trwanie przy Panu Jezusie eucharystycznym jest wyrazem wiary w Jego realną obecność pod postaciami chleba i wina.
Sakrament Eucharystii związany jest z sakramentem kapłaństwa, bo to dzięki kapłanom Msza święta jest sprawowana w każdym miejscu i w każdym czasie. Tak postawnowił Pan Jezus, że poprzez kapłanów może w pełni dawać siebie i przebywać w naszych sercach w swoich sakramentalnych znakach.
Pierwszy czwartek jest więc także dniem wdzięczności za dar kapłaństwa, a co za tym idzie – modlitwy za kapłanów o wytrwanie w dobrym i godne sprawowanie świętych obrzędów.
W modlitwie o nowe powołania do służby w Kościele ogarniamy nie tylko powołanych do kapłaństwa, ale również tych wszyskich, którzy wspomagają Kościół poprzez swoją posługę – a więc diakonów, osoby konsekrowane i liturgiczną służbę ołtarza.
W tym dniu dobrze jest podziękować Panu Bogu za wszystkie te osoby, które pomagają nam na drodze do zbawienia i prosić Pana żniwa o robotników, bo “żniwo jest wielkie, ale robotników mało. Proście tedy Pana żniwa, by wysłał robotników na żniwo swoje” (Łk 10, 2).
______________________________________________________________________________________________________________
I PIĄTEK MIESIĄCA – 4 LUTY – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 19.00
*PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ – GODZINNA ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
*MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ
***
Dobrze jest nie tylko pamiętać o Pierwszych Piątkach Miesiąca, ale również praktykować. W te dni szczególnie powinniśmy czynić zadość za nasze i całego świata grzechy. To właśnie w piątek Pan nasz Jezus Chrystus przeszedł Drogę Krzyżową aż do śmierci a była to śmierć krzyżowa. To wtedy Jego Najświętsze Serce zostało przebite włócznią, z którego wypłynęła Krew i Woda. Dobrze jest przypominać słowa naszego Zbawiciela, które powiedział do św. Małgorzaty Marii Alacoque. Za jej pośrednictwem Pan nasz przekazał czcicielom swego przebitego Serca 12 cudownych i wspaniałych obietnic:
1. Dam im wszystkie łaski potrzebne w ich stanie.
2. Zgoda i pokój będą panowały w ich rodzinach.
3. Będę ich pocieszał we wszystkich ich strapieniach.
4. Będę ich bezpieczną ucieczką za życia, a szczególnie przy śmierci.
5. Wyleję obfite błogosławieństwa na wszystkie ich przedsięwzięcia.
6. Grzesznicy znajdą w mym Sercu źródło nieskończonego miłosierdzia.
7. Dusze oziębłe staną się gorliwymi.
8. Dusze gorliwe dojdą szybko do wysokiej doskonałości.
9. Błogosławić będę domy, w których obraz mego Serca będzie umieszczony i czczony.
10. Kapłanom dam moc kruszenia serc najzatwardzialszych.
11. Imiona tych, co rozszerzać będą to nabożeństwo, będą zapisane w mym Sercu i na zawsze w Nim pozostaną.
12. Przyrzekam w nadmiarze miłosierdzia Serca mojego, że wszechmocna miłość moja udzieli tym wszystkim, którzy komunikować będą w pierwsze piątki przez dziewięć miesięcy z rzędu, łaskę pokuty ostatecznej, że nie umrą w stanie niełaski mojej ani bez sakramentów, i że Serce moje stanie się dla nich bezpieczną ucieczką w godzinę śmierci.
______________________________________________________________________________________________________________
I SOBOTA MIESIĄCA – 5 LUTY – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
*GODZ. 16.30 – W SALI PARAFIALNEJ przy KOŚCIELE ŚW. PIOTRA – PROJEKCJA FILMU ANIMOWANEGO: NAJWIĘKSZY Z CUDÓW na temat MSZY ŚWIĘTEJ według mistyczki Cataliny Rivas
Serdecznie zapraszamy wszystkich, którzy pragną lepiej poznać na czym polega SAKRAMENT NAJŚWIĘTSZEJ EUCHARYSTII
*OD GODZ. 17.00 – SPOWIEDŹ ŚWIĘTA
*GODZ. 18.00 – MSZA ŚWIĘTA WIGILIJNA Z V NIEDZIELI ZWYKŁEJ
*PO MSZY ŚW. – NABOŻEŃSTWO WYNAGRADZAJĄCE ZA ZNIEWAGI I BLUŹNIERSTWA PRZECIWKO NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
* Medytacja – III Tajemnica Światła
* Modlitwa Różańcowa
Teksty ze Wspomnień Siostry Łucji:
Następnie podnieśliśmy oczy ku naszej Pani, która nam powiedziała z dobrocią i ze smutkiem: „Widzieliście piekło, dokąd idą dusze biednych grzeszników. Aby ich ratować, Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeśli zrobi się to, co ja wam mówię, wiele dusz zostanie uratowanych, nastanie pokój na świecie. Wojna się skończy. Ale jeżeli się nie przestanie obrażać Boga, to za pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, gorsza. Kiedy ujrzycie noc oświetloną przez nieznane światło, wiedzcie, że to jest wielki znak, który wam Bóg daje, że ukarze świat za jego zbrodnie przez wojnę, głód i prześladowania Kościoła i Ojca Świętego. Żeby temu zapobiec, przyjdę, by żądać poświęcenia Rosji memu Niepokalanemu Sercu i ofiarowania Komunii św. w pierwsze soboty na zadośćuczynienie. Jeżeli ludzie me życzenia spełnią, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, Rosja rozszerzy swoje błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła. Sprawiedliwi będą męczeni, Ojciec Święty będzie bardzo cierpieć, wiele narodów zostanie zniszczonych, na koniec zatriumfuje moje Niepokalane Serce. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci, a dla świata nastanie okres pokoju”.
„Odmawiajcie codziennie różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny!”.
Krótko przed pójściem do szpitala mówiła Hiacynta mi:
„Już niedługo pójdę do nieba. Ty tu zostaniesz, aby ludziom powiedzieć, że Bóg chce wprowadzić na świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Kiedy nadejdzie czas, aby o tym mówić, nie kryj się. Powiedz wszystkim ludziom, że Bóg daje nam łaski za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, że ludzie muszą je uprosić przez to Serce, że Serce Jezusa chce, aby obok Niego wielbiono Niepokalane Serce Maryi. Niech proszą o pokój Niepokalane Serce Maryi, bo Bóg temu Sercu powierzył pokój na świecie. Ach, gdybym mogła włożyć w serca wszystkich ludzi ogień, który płonie w głębi mojego serca, i który sprawia, że kocham tak bardzo Serce Jezusa i Serce Maryi?”
_______________________________________________________________________
ISTOTA NABOŻEŃSTWA PIĘCI PIERWSZYCH SOBÓT MIESIĄCA
Podczas drugiego objawienia dzieciom w Fatimie, 13 czerwca 1917 roku, Maryja powiedziała, że Franciszka i Hiacyntę zabierze już niebawem do nieba, a Łucję jeszcze pozostawi, by przekazała światu nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca. Tak też się stało. Franciszek zmarł w kwietniu 1919 roku, a Hiacynta w lutym 1920.
Pięć lat później osiemnastoletnia Łucja wstąpiła do klasztoru. Tam właśnie 10 grudnia 1925 roku ponownie ujrzała Najświętszą Maryję Pannę, tym razem z Dzieciątkiem Jezus na rękach. Matka Boża zwróciła jej uwagę na swoje otoczone cierniami i poranione Serce, a mały Jezus wezwał Łucję do współczucia ze zranionym ludzkimi grzechami Sercem Maryi. Matka Boża sama przekazała siostrze Łucji na czym polega nabożeństwo pięciu pierwszych sobót miesiąca:
- Spowiedź w pierwszą sobotę. Niekoniecznie musi ona nastąpić dokładnie w ten dzień. Można odbyć ją wcześniej. Ważne, by zrobić to z intencją wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Maryi. Najlepiej wzbudzić w sobie tę intencję, przygotowując się do spowiedzi lub otrzymując rozgrzeszenie.
- Komunia Święta w pierwszą sobotę. Przyjmujemy ją z intencją wynagradzającą Sercu Matki Bożej za wszystkie zniewagi wyrządzone Jej przez nas i innych. Najbardziej oczywiste jest przyjęcie Komunii podczas Eucharystii, ale w szczególnych wypadkach można poprosić kapłana o udzielenie jej także poza mszą świętą.
- Jedna część (czyli pięć tajemnic) różańca w pierwszą sobotę. Odmawianie modlitwy różańcowej było przecież najważniejszą z próśb, jakie Maryja skierowała do trojga pastuszków w Fatimie. Rozpoczynając modlitwę, wzbudzamy intencję wynagradzającą – mówimy Matce Bożej, że chcemy modlić się o ratunek dla grzeszników obrażających Jej Serce, a Jej samej okazać w ten sposób naszą dziecięcą miłość. Po każdej tajemnicy należy pamiętać o modlitwie powierzonej dzieciom podczas objawień: O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia.
- Kwadrans rozmyślania nad jedną z 20 Tajemnic Różańcowych w pierwszą sobotę miesiąca. Ważne, by poświęcić piętnaście minut (poza odmawianiem różańca, dodatkowo) na medytację nad wydarzeniami z życia Jezusa i Maryi, nad którymi zatrzymujemy się w modlitwie różańcowej. Może to być po prostu serdeczna rozmowa naszego serca z Maryją o tym, co przeżywało Jej Serce w danym wydarzeniu. Tu także pamiętamy o intencji wynagradzającej za zniewagi uczynione Niepokalanemu Sercu w jakikolwiek sposób.
Pan Jezus pytany przez siostrę Łucję o konkretny czas nabożeństwa – powiedział, że ci, którym trudno jest odbyć to nabożeństwo w pierwszą sobotę miesiąca (stale lub jednorazowo), mogą za zgodą kapłana zrobić to w następującą po niej niedzielę.
Obietnice Matki Bożej
Maryja obiecała, że tym, którzy odprawią nabożeństwo pięciu pierwszych sobót, będzie towarzyszyć w godzinie ich śmierci ze wszystkimi łaskami potrzebnymi do zbawienia. Jednak ta, czy jakakolwiek inna obietnica nie jest istotą nabożeństwa wynagradzającego. Pan Jezus sam powiedział Łucji, że o wiele milsi są mu ci, którzy oprawiają to nabożeństwo nawet nieudolnie, ale ze szczerą intencją wynagrodzenia i pocieszenia Jego ukochanej Matki, niż ci, którzy robią to skrupulatnie, ale bezdusznie, tylko ze względu na obiecane łaski.
Na to pytanie Łucji dlaczego pięć sobót – otrzymała odpowiedź, że to ze względu na pięć rodzajów zniewag, jakimi obrażane i ranione jest Serce Maryi. A są to obelgi przeciw Niepokalanemu Poczęciu, przeciw Jej Dziewictwu, przeciw Jej Bożemu Macierzyństwu, obelgi, przez które usiłuje się wpoić w serca dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść wobec nieskalanej Matki oraz bluźnierstwa, które znieważają Maryję w Jej świętych wizerunkach.
____________________________________________________________________
W czasie każdej Mszy św. kapłan modli się po wspólnej modlitwie OJCZE NASZ: …“Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy zawsze byli wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu”… A przecież żyjemy w czasach ogromnego zamętu głęboko zanurzeni w grzechach wołających o pomstę do Nieba. Nie dajmy się zwieść również i tym, którzy powołują się na słowa z Dzienniczka św. siostry Faustyny o iskrze wychodzącej z Polski a pomijają istotny warunek postawiony przez Pana Jezusa: „jeśli posłuszna będzie Woli Mojej”! Czy ten warunek spełnia się?! Teraz jest czas na pokutę a nie łudzenie się wywyższeniem. Pan nasz Jezus Chrystus kiedy mówił o swoim wywyższeniu – to mówił o swojej śmierci krzyżowej. Weźmy sobie do serca słowa Bożej Matki, która mówi co mamy czynić: “odmawiajcie różaniec i czyńcie pokutę”.
Warto zapamiętać słowa siostry Łucji: …“zobaczyliśmy po lewej stronie Matki Bożej nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”…
Antonio Borelli w swojej książce „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” tak komentuje tę część:
„Zatem pierwszym punktem do zapamiętania jest to, że ludzkość jest w takim stopniu oddalona od Boga i Jego Kościoła co wyraźnie manifestuje się przez teoretyczne i/lub praktyczne odrzucenie jego nauki i moralności że stanowi to akt buntu przeciwko Bogu, zasługujący na najwyższą karę. Tak istotny wniosek nasuwa się, gdyż wielu dzisiejszych katolików, włącznie z tymi najbardziej znanymi, myśli, mówi i czyni jakby obecna sytuacja świata taka nie była.
Jednakże Matka Boża interweniuje i uzyskuje od Boga, żeby Anioł nie doprowadził swojego działania do końca, co równałoby się zniszczeniu świata. Płomienie rzucane przez Anioła w kierunku ziemi „gasły w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku” pisze siostra Łucja. Oznacza to, że Matka Boża posiada miłosierne zamiary w stosunku do świata i chce dać mu szansę zbawienia. Lecz do tego konieczne jest, aby ludzkość uznała swój grzech i uczyniła pokutę. Dlatego na końcu tej sceny „Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”.
Fakt, że Anioł wołał „mocnym głosem” i powtarzał okrzyk „Pokuta” trzykrotnie, wskazuje, że nie chodzi tu o pokutę płynącą z powierzchowności ducha, ale o poważną pokutę, która prowadzi do głębokiego nawrócenia. Wskazuje to ponownie na powagę stanu oddalenia od Boga, w jakim ludzkość się znajduje.“
(fragmenty książki Antonio A. Borellego „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?”, Kraków 2001, str. 34)
SOBOTA – 12 LUTY 2022 – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
GODZ. 17.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI PRZYGOTOWUJĄCYCH SIĘ DO SAKRAMENTÓW POJEDNANIA I EUCHARYSTII
MSZA ŚWIĘTA WIGILIJNA Z VI NIEDZIELI OKRESU ZWYKŁEGO – O GODZ. 18.00
*PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ OD GODZ. 17.00 MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ
*PO MSZY ŚWIĘTEJ NABOŻEŃSTWO DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
***
MODLITWA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
Matko Bolesna stojąca pod krzyżem, naucz nas trwać mężnie przy cierpiących i współcierpieć z nimi, jak Ty na Kalwarii. Matko Ukrzyżowanego i Matko wszystkich ludzi, oddawaj Ojcu Niebieskiemu ludzkie cierpienia, tak jak ofiarowałaś Mękę Twego Syna i swój ból matczyny. Ucz swoje dzieci przyjmować z gotowością każdą wolę Bożą, w cierpieniu zachować ufność, znosić je mężnie w zjednoczeniu z Chrystusem i ofiarowywać je z miłością dla zbawienia świata. Matko Bolesna, pomóż nam i wszystkim ludziom udręczonym, odkrywać w cierpieniu głęboki sens. Uproś, aby cierpienia chrześcijan stały się wynagrodzeniem Bogu za grzechy świata
i przyczyniły się do jego zbawienia. Amen.
KORONKA (RÓŻANIEC) DO SIEDMIU BOLEŚCI MATKI BOSKIEJ
Koronka (Różaniec) do Siedmiu Boleści Matki Bożej składa się z siedmiu tajemnic, w których rozważamy najboleśniejsze momenty z życia Matki Bożej. Rozważając te tajemnice w szczególny sposób czcimy Matkę Bożą Bolesną i upraszamy dla siebie i bliźnich potrzebne łaski w tym życiu, a zwłaszcza w godzinę naszej śmierci.
W Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Modlitwa wstępna:
Mój Boże, ofiarowuję Ci ten różaniec na cześć siedmiu boleści Maryi, na Twoją większą chwałę, moje nawrócenie i nawrócenie wszystkich ludzi na wiarę w Twego umiłowanego Syna, Jezusa Chrystusa- nasze zbawienie i naszą jedyną drogę do Ciebie, w jedności z Duchem Świętym, na wieki wieków. Amen!
Ku Tobie Święta Matko wznosimy serca swoje, aby współczuć w Boleściach Twoich.
BOLEŚĆ I – Proroctwo Symeona
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść, która przeszyła Serce Twoje, gdyś słyszała prorocze słowa starca Symeona o Męce Jezusa, Syna Twojego, racz nam wyjednać łaskę uświęcenia naszego życia i cierpliwego znoszenia cierpień i przeciwności.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ II – Ucieczka do Egiptu
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść Twoją, której doznałaś uciekając z Synem Twoim przed Herodem do Egiptu, uproś nam łaskę wiernego poddania się Woli Bożej we wszystkim co nas spotyka.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ III – Szukanie Jezusa
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś szukając zgubionego Jezusa, uproś nam łaskę, abyśmy nigdy Go nie utracili. Tym, którzy zgubili Jezusa, na grzesznych drogach swojego życia dopomóż Go odnaleźć w Sakramentach Świętych.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ IV – Spotkanie z Synem na drodze Krzyżowej
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś spotkawszy Jezusa na drodze Krzyżowej, gdy na Swoich Ramionach dźwigał grzechy moje i całej ludzkości, uproś nam łaskę, abyśmy już nigdy nie obarczali Jezusa najmniejszymi grzechami. Prosimy Cie o łaskę miłości do Krzyża oraz cierpliwości i wytrwałości w niesieniu codziennych krzyży całego naszego życia dla ratowania dusz.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ V – Śmierć Pana Jezusa na Krzyżu
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś u stóp Krzyża patrząc na Mękę i śmierć Twojego Syna, uproś nam łaskę szczerego żalu i pokuty oraz nawrócenie zatwardziałych grzeszników, szczególnie konających i Łaskę Miłosierdzia Bożego dla świata całego.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ VI – Maryja trzyma martwe Ciało Syna
Matko Najboleśniejsza! Przez łzy, którymi obmywałaś Rany Jezusa złożonego w Twoich Ramionach oraz przez Twoje Matczyne i Krwawe łzy, które wylewasz nad całą grzeszną ludzkością stojącą w obliczu zagłady, prosimy Cię, ratuj dusze idące na potępienie, ratuj dusze w czyśćcu cierpiące, ratuj zagrożoną młodzież i nasze rodziny. Dla pocieszenia Twojego Zbolałego Serca i otarcia Twoich Łez ofiarujemy Ci Maryjo nasze serca, cierpienia, ofiary, łzy i modlitwy i całe nasze życie w ofierze miłości dla ratowania zagubionych dusz.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ VII – Złożenie Jezusa W Grobie
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść rozstania z Jezusem złożonym w grobie, uproś nam łaskę, aby umarły w nas wszystkie złe skłonności i przywiązania do grzechu. Abyśmy żyli w świętości i miłości dla Chwały Bożej i ratowania dusz, przez Chrystusa i z Chrystusem, a po śmierci osiągnęli życie wieczne.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
Modlitwa na zakończenie:
O Święta Matko, którą Wszechmogący Bóg wybrał na Matkę Odkupiciela świata i upodobnił w cierpieniach do Swego Syna Ukrzyżowanego, niech boleść Twoja pobudzi nas do miłości Jezusa i Ciebie. O Królowo Męczenników, udziel nam podobnej cierpliwości i męstwa w znoszeniu cierpień z jakimi Ty stałaś pod krzyżem, Syna Twego. Amen.
Na uczczenie łez, które Najświętsza Maryja Panna przy tych tajemnicach wylała oraz na uproszenie łaski odpustu przypisanego do tej modlitwy odmówmy 3 razy: Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek racz zmarłym dać Panie…
LITANIA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
Kyrie eleison! Chryste eleison! Kyrie eleison!
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami
Synu, Odkupicielu świata, Boże zmiłuj się nad nami
Duchu Święty, Boże zmiłuj się nad nami
Święta Trójco, Jedyny Boże zmiłuj się nad nami
Święta Maryjo, módl się za nami.
Święta Boża Rodzicielko
Święta Panno nad pannami
Matko męki krzyżowe Twego Syna cierpiąca
Matko Bolesna
Matko płacząca
Matko żałosna
Matko opuszczona
Matko stroskana
Matko mieczem przeszyta
Matko w smutku pogrążona
Matko trwogą przerażona
Matko sercem do krzyża przybita
Matko najsmutniejsza
Krynico łez obfitych
Opoko stałości
Nadziejo opuszczonych
Tarczo uciśnionych
Wspomożenie wiernych
Lekarko chorych
Umocnienie słabych
Ucieczko umierających
Korono Męczenników
Światło Wyznawców
Perło panieńska
Radości Świętych Pańskich
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
Módlmy się: Boże, Ty sprawiłeś, że obok Twojego Syna, wywyższonego na krzyżu, stała współcierpiąca Matka, daj, aby Twój Kościół uczestniczył razem z Maryją w męce Chrystusa i zasłużył na udział w Jego zmartwychwstaniu. Który z Tobą żyje i króluje, w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.
______________________________________________________________________________________________________________
BOŻA MATKA BOLEŚCIWA
***
Pannę Maryję nazywamy Najświętszą Panną. Nazwa ta odnosi się raczej do Jej obecnego stanu w niebie, bo gdy wyobrażamy Ją sobie żyjącą na ziemi, to najlepiej odpowiada Jej nazwa Matki Boskiej Bolesnej. To zupełnie zrozumiałe: cierpienie Chrystusa musiało odbić się na Maryi, przecież Ona była Mu najbliższą. Jeśli wichura złamie drzewo, to zniszczyć potrafi i kwiaty. Jeśli cierpiał Chrystus, to cierpiała i Maryja.
Zwykle mówi się o siedmiu boleściach Najświętszej Panny, o jakich?
1. Pierwsza boleść spotkała Ją jeszcze przed narodzeniem Pana Jezusa, kiedy musiała wyjść za mąż za Józefa i porzucić świątynię, przy której postanowiła spędzić całe życie na służbie Bożej. Dużo bólu kosztowała Ją ta decyzja, ale wykonała ją zgodnie z wolą Bożą.
2. Druga boleść była dotkliwsza. Św. Józef z początku nie wiedział, że Bóg w cudowny sposób chce zesłać Swojego Syna na świat. Był zaskoczony niewytłumaczonym macierzyństwem Najświętszej Panny i postanowił z Nią zerwać. Możemy sobie wyobrazić, jak ten moralny cios dotknął Maryję!
3. Niedługo potem nawiedza Ją nowy ból, oto szuka schronienia w świętą noc i nie znajduje go, idzie więc do zimnej groty pasterskiej, by tam wydać na świat Zbawiciela!…
4. Czterdziestego dnia po Narodzeniu Chrystusa idzie do świątyni, by Go ofiarować Bogu, a tam stary Symeon przepowiada, że smutna przyszłość Ją czeka, miecz boleści przeszyje Jej duszę (Łk 2,35). Jaki smutek owładnął duszą Maryi po słowach Symeona! Bolesną jest rana fizyczna, ale stokroć bardziej boli rana zadana duszy. Słowa Symeona zraniły do głębi duszę Maryi i ciążyły nad Nią te koszmarne chmury smutku. Są słowa, które całe życie pamiętamy. Człowiek nie może zapomnieć ostatnich słów kochanych osób. Pamiętamy przestrogi konającego ojca, matki. Słowa Symeona tak głęboko utkwiły w sercu Maryi, że nie dawały Jej spokoju. Karmiąc małego Jezusa pamiętała, że chowa Go na mękę, na śmierć, że duszę Jej przeszyje miecz boleści.
Wyobrażam sobie dom Nazaretański, pełen smutnego wyczekiwania śmierci Chrystusowej. Krajało się z bólu serce Maryi, kiedy słuchała w świątyni słów Izajasza proroka o mękach Zbawiciela, że będzie „mężem boleści”, „ubity”, „jako trędowaty” „uniżony”, „wzgardzony”, że przebiją Jego ręce i nogi… Wiadomości te musiały bardzo zasmucać serce Najświętszej Panny.
5. Matka Boska przeżyła wiele utrapień, niedostatku i boleści w czasie ucieczki do Egiptu.
6. Niedługo potem musiała się rozstać na pewien czas z 12-letnim Jezusem i z niepokojem szukać Go; było to jakby przygotowanie do rozstania się z Jezusem, skazanym na śmierć. Maryja chcąc zbliżyć się do nas, musiała przeżyć największe cierpienie: rozstać się ze Swym Synem.
7. Był to największy ból, jakiego doznała Maryja. Pewnego dnia usłyszała smutną nowinę, że Judasz wydał Chrystusa, że żołdactwo z rozkazu przełożonych świątyni uwięziło Go, że Piotr się Go wyparł. Słyszała złowrogie okrzyki rozjuszonego tłumu — ukrzyżuj Go!… widziała Swego najukochańszego Syna biczowanego, w cierniowej koronie. Teraz rozumiemy dlaczego Kościół katolicki nazywa Najświętszą Pannę „Matką Bolesną”, „Królową Męczenników”, bo męką i cierpieniem duchowym przeżyła wszystkie boleści, jakie mogą spotkać człowieka. Chrystusa skazali na śmierć. Włożono Mu ciężki krzyż na ramiona. Pochód ruszył, słychać urągania, szyderstwa, potwarze. Chrystus ledwie idzie pod ciężarem krzyża.
Na rogu jednej ulicy zachodzi wzruszająca scena, którą by się przejęli na pewno wrogowie Chrystusa, gdyby ich nie zaślepiała nienawiść. Tłum rozstąpił się, a przed skrwawionym Chrystusem stanęła Marja! Napróżno Ją wstrzymywali krewni, znajomi – koniecznie chciała widzieć Swego ukochanego Syna. Było to smutne spotkanie! „Im większa, miłość, tym głębszy ból” – mówi św. Augustyn.
Im większa miłość! Czy może istnieć miłość macierzyńska, która by dorównała miłości Maryi? Kto znał tak dobrze Chrystusa, jak Ona? Dobrze wiedziała, kim jest Chrystus: że jest Synem Bożym bez grzechu, pełen doskonałości, mądrości, dobroci, miłości. A teraz na śmierć Go prowadzą!
Nastąpiło ukrzyżowanie, śmierć i pogrzeb. Najświętsza Panna przez cierpienia musiała Sobie wysłużyć zasługi wobec Boga… dusza Jej, lgnąc do strasznego drzewa krzyża, godziła się z wolą Bożą. Co wycierpiała Maryja pod krzyżem, tego język ludzki nie jest w stanie wyrazić. Co przeżywała, kiedy Syn Jej konał, kiedy Go zdjęto z krzyża i umieszczono na Jej łonie! Św. Hieronim mówi, że tyle dostała ran, ile miał Chrystus na Swym ciele. Ból ten można opisać tylko słowami Pisma Świętego: „Wielkie jest jako morze skruszenie Twoje” (Lm 2, 13). Kiedyś śpiewałaś Magnificat – a teraz smucisz się i bolejesz? Smutną jesteś, bo na wskroś przeszyta jest Twoja dusza. Słusznie możesz powiedzieć o Sobie słowami Noemi: „Nie nazywajcie Mię Noemi (to jest piękna), ale Mię zwijcie Mara (to jest gorzka), bo Mię gorzkością wielką napełnił Wszechmogący” (Rt 1,20). „Wy wszyscy, którzy idziecie przez drogę obaczcie i przypatrzcie się, jeśli jest boleść, jako boleść Moja?” (Lm 1 12).
bp dr Tihamer Toth, Wierzę w Jezusa Chrystusa, Kraków 1934, s. 275-278
______________________________________________________________________________________________________________
Cierpienia Maryi
***
Według niezmiennej tradycji Kościoła, boleść Najświętszej Panny na Kalwarii była większa od wszystkich boleści ludzkich. Wystarczy choć trochę się zastanowić, aby się przekonać, że nie mogło być inaczej. Decydują tutaj dwa powody, albo raczej dwie strony tego samego faktu: świadomość męki Jej Syna.
Przedmiotowo boleść Bogarodzicy była niezmiernie wielka. Cierpienie psychiczne jest przedmiotowo tym większe, im większa jest sprzeczność między przedmiotem woli a spostrzeżonym faktem. Otóż trudno sobie wyobrazić sprzeczność większą niż ta, która istniała w duszy Najświętszej Panny na Kalwarii.
Matka Boża kochała swego Syna całym napięciem swej potężnej i szlachetnej woli jako Boga, którego znała lepiej i głębiej od największych teologów. Czym musiała być ta wiedza, nie możemy mieć wyobrażenia nawet w przybliżeniu. Dla ilustracji warto jednak przytoczyć fakt: na przykład -przerwanie pisania „Summy teologicznej” przez św. Tomasza. „Summa” św. Tomasza jest – jak wiadomo – dziełem, jakiego drugiego nie ma w teologii, i daje najgłębsze poznanie Boga, jakie rozumowo jest możliwe. Teolog, który „Summę” studiuje serio, im bardziej ją poznaje, z tym większą oczywistością widzi swoją nicość wobec tytanicznego umysłu i głębi mistrza z Akwinu. Otóż ten mistrz pewnego razu powiedział swojemu towarzyszowi, że więcej pisać nie może, bo Bóg mu pokazał rzeczy, wobec których cała „Summa” wydaje się mu niczym. Czymże musiała być wobec tego wiedza Najświętszej Panny, wobec której św. Tomasz jest tylko nic nie znaczącym pyłkiem? Jak wspaniale i głęboko musiała ujmować wielkość Boga w tej chwili właśnie, kiedy zniżał się aż do męki krzyżowej za obrażających go ludzi. Jaki poryw miłości i uwielbienia musiała ta wiedza wywołać w duszy tak wspaniale wyposażonej, tak prawej, i tak potężnej, jaką staraliśmy się opisać powyżej.
Tego oczywiście żadne ludzkie słowa nie potrafią wyrazić. Ale to, cośmy powiedzieli, powinno wystarczyć dla zrozumienia, że kontrast między tym uczuciem miłości i uwielbienia dla osoby Boga, który był Jej Synem, a tym, co miała przed oczyma na Kalwarii, musiał być niezmierny. Wiemy, że męka Chrystusa Pana była największą, z tych, o których można pomyśleć. Św. Tomasz, zwykle tak suchy i naukowy, zostawił nam na ten temat rozdział, który przejąć może każdego, kto go zrozumie. Na Kalwarii odbywała się tragedia, z której sobie tylko słabo zdajemy sprawę: nad Bogiem, a więc uosobieniem – dosłownie – wszelkiej szlachetności, dobroci, godności i w ogóle wszystkich wartości, pastwiły się moralnie i fizycznie, z wyrafinowanym chamstwem, brutalne ręce i dusze oprawców, a równocześnie wisiała nad nim straszliwa groza grzechów całego świata w czasie i przestrzeni: tego ponawianego chamstwa wszystkich nas, którzy moralnie poniewieramy nadal na każdym kroku Krew i Mękę naszego Boga i Zbawiciela. Nie wchodzimy tutaj w to, czy Najświętsza Panna na równi z Chrystusem Panem przewidywała również te przyszłe zbrodnie, choć zdaje się dość prawdopodobne. Ale w każdym razie dzięki znajomości Swojego Syna doskonale wczuwała się w Jego cierpienia.
Omówiliśmy pokrótce cierpienia ze stanowiska przedmiotu, tj. obrazów, które Najświętsza Panna miała na Kalwarii. Aby jednak w pełni zrozumieć wielkość tego cierpienia, wypada także zwrócić uwagę na jego stronę podmiotową, tj. na działanie, które te wyobrażenia wywierały na duszę Bogarodzicy.
To działanie musiało być znacznie większe niż w każdym innym człowieku, a to z powodów wyłuszczonych powyżej. W duszy cierpiącej Matki istniała przede wszystkim bystrość zmysłów, która aż do najdrobniejszych szczegółów rejestrowała przebieg męki; bogactwo wyobrażeń kojarzących się natychmiast z niezmierną siłą około każdego z tych szczegółów: potężne uczucia rodzące się z tak powstałych kompleksów; wreszcie energia psychiczna, która pozwalała na skupienie wielkiej ilości elementów w polu świadomości, i wytrzymałość fizyczna, sprawiająca, że Najświętsza Panna cierpiała z pełną świadomością. Jest rzeczą bardzo prawdopodobną, że ta wytrzymałość sama nie starczyłaby na zachowanie przytomności; że wchodziła w grę specjalna pomoc Boża, podtrzymująca siły Bogarodzicy, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że wiedza, będąca podstawowym powodem cierpienia, była po części również nadprzyrodzona.
Wynikiem tych czynników przedmiotowych i podmiotowych musiał być jakiś potworny skurcz boleści, o którym nawet w przybliżeniu nie mamy wyobrażenia. Wystarczy widzieć zwykłą matkę przy śmierci dziecka, aby sobie zdać sprawę nie z wielkości cierpienia Najświętszej Panny, ale przynajmniej z tego, że ocenić tej wielkości nie możemy.
o.Józef M. Bocheński, Kazania i przemówienia, Wydawnictwo Salwator, Kraków 2000, s. 57-59.
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
_____________________________________________________________________________________________________________