************************************************************************************************************
OD PIĄTKU 30 LIPCA
LITURGIA MSZY ŚWIĘTEJ I SAKRAMENT POJEDNANIA,
SPRAWOWANE SĄ W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA
************************************************************************************************************
SOBOTA – 30 PAŹDZIERNIKA – DZIEŃ ODWIEDZIN GROBÓW NASZYCH RODAKÓW
GODZ. 14.30 – CMENTARZ DALBETH na London Road, Glasgow G32 8TX
W miesiącu listopadzie , tak jak co roku, każdego dnia odprawiana jest Msza św. w intencji zmarłych, których imiona otrzymałem od Was na kartkach i również w intencji wszystkich zmarłych, z którymi jeszcze nie tak dawno razem pielgrzymowaliśmy na tym padole.
____________________________________
W tym roku również można uzyskać odpusty dla zmarłych przez cały miesiąc listopad
28 października 2021 roku Stolica Apostolska podała do wiadomości, że dekret z roku 2020 pozostaje utrzymany mocy także w tym roku. Oznacza to, że tradycyjny odpust za zmarłych będzie można uzyskać przez cały listopad 2021 roku.
***
Odpust jest darowaniem przez Pana Boga kary doczesnej za grzechy już odpuszczone co do winy. Odpusty są cząstkowe i zupełne (zależnie od tego, w jakim stopniu uwalniają od kary doczesnej). Odpusty te może zyskiwać każdy ochrzczony po spełnieniu odpowiednich warunków dla siebie lub ofiarowywać je za zmarłych.
Warunki uzyskania odpustu zupełnego:
- Brak jakiegokolwiek przywiązania do grzechu, nawet powszedniego (jeżeli jest brak całkowitej dyspozycji – zyskuje się odpust cząstkowy).
- Stan łaski uświęcającej lub spowiedź sakramentalna.
- Przyjęcie Komunii świętej.
- Odmówienie modlitwy (np. “Ojcze nasz” i “Zdrowaś Mario”) w intencjach Ojca Świętego (nie chodzi o modlitwę w intencji samego papieża, choć i ta modlitwa jest bardzo wskazana; modlitwa związana z odpustem ma być skierowana w intencji tych spraw, za które modli się każdego dnia papież. Intencje te są ogłaszane, m.in. na stronach KAI, z kalendarzem na dany miesiąc).
Spowiedź święta, Komunia święta i modlitwa w intencjach Ojca Świętego mogą być wypełnione w ciągu kilku dni przed lub po wypełnieniu czynności, z którą związany jest odpust; między tymi elementami musi jednak istnieć związek.
Po jednej spowiedzi można uzyskać wiele odpustów zupełnych, natomiast po jednej Komunii świętej i jednej modlitwie w intencjach papieża – tylko jeden odpust zupełny.
Kościół zachęca do ofiarowania odpustów za zmarłych (niekoniecznie muszą być to osoby nam znane, nie musimy wymieniać konkretnego imienia – wystarczy ofiarować odpust w intencji osoby zmarłej, która tego odpustu potrzebuje).
Osoby starsze, chore i ci wszyscy, którzy z poważnych powodów nie mogą opuścić domu, będą mogli uzyskać odpust zupełny, jeśli tylko łącząc się duchowo z tymi wiernymi, którzy pobożnie nawiedzają kościół, kaplicę i cmentarz oraz wykluczając wszelkie przywiązanie do jakiegokolwiek grzechu i mając intencję kiedy to tylko będzie możliwe spełnić trzy zwyczajne warunki (spowiedź sakramentalna, Komunia eucharystyczna i modlitwa w intencjach Ojca Świętego), odmówią pobożnie modlitwy za zmarłych przed obrazem Pana Jezusa lub Najświętszej Maryi Panny (na przykład jutrznię i nieszpory z oficjum Liturgii godzin za zmarłych, Różaniec, Koronkę do Bożego Miłosierdzia i inne modlitwy za zmarłych bliskich ich sercu), albo jeśli podejmą medytacyjną lekturę jednego z fragmentów Ewangelii z liturgii za zmarłych, lub też jeśli wypełnią uczynki miłosierdzia poprzez ofiarowanie Bogu cierpień i niedogodności swego życia.
- a. Odpust zupełny dla tych, którzy nawiedzają cmentarze i modlą się za zmarłych choćby tylko duchowo zwykle ustanowiony tylko w dniach od 1 do 8 listopada, może być przeniesiony na inne dni tego samego miesiąca, aż do jego końca.
- b. Odpust zupełny 2 listopada, ustanowiony z okazji wspomnienia wszystkich wiernych zmarłych uzyskany przez tych, którzy pobożnie nawiedzają kościół, kaplicę i odmawiają tam „Ojcze nasz” i „Wierzę w Boga”, może być przeniesiony nie tylko na niedzielę przed lub po, lub w dniu Uroczystości Wszystkich Świętych, ale także na inny dzień listopada, dowolnie wybrany przez poszczególnych wiernych.
Katolicka Agencja Informacyjna/Watykan
**************************************************
Czy modlitwa za zmarłych ma sens? Skąd o tym wiemy?
Wielu ludzi właśnie modlitwą reaguje na wiadomość, że ktoś zakończył ziemski żywot. Skąd się to bierze i czy modlitwa za kogoś, kto już odszedł do wieczności, ma sens? Czy zmarli naprawdę potrzebują modlitwy żywych?
Ks. Wojciech Węgrzyniak jakiś czas temu analizował na swoim blogu argumenty podające w wątpliwość sensowność modlitwy za zmarłych. Jeden argument mówił o tych, którzy po śmierci trafią do piekła. Jezusowa przypowieść o bogaczu i Łazarzu nie pozostawia wątpliwości, że nie ma dla nich ratunku. Między niebem a piekłem „zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać”. „Faktycznie, modlitwa im nie pomaga” – stwierdził ks. Węgrzyniak.
Drugi przywołany przez niego argument dotyczy tych, którzy znaleźli się w czyśćcu. Przecież oni i tak pójdą do nieba. To prawda. Jednak to właśnie oni bardzo potrzebują modlitwy. Dlaczego? Mówiąc w wielkim uproszczeniu po to, aby jak najszybciej dostąpili wiecznej radości oglądania Boga twarzą w twarz.
Modlitwa za zmarłych: argument biblijny
Jednym z najczęściej przytaczanych argumentów biblijnych uzasadniających sens i potrzebę modlitwy za tych, którzy już odeszli z doczesności, jest ten odwołujący się do Starego Testamentu, do Drugiej Księgi Machabejskiej. To z niej (z zakończenia dwunastego rozdziału) wywodzi się często przytaczany cytat, zgodnie z którym modlić się za zmarłych to „myśl święta i pobożna”.
Opowieść o mężnym Judzie, który przeprowadził składkę wśród swoich żołnierzy i posłał do Jerozolimy, aby złożono ofiarę za tych, którzy zginęli, zawiera również uzasadnienie. „Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym” – wyłożył jasno i zrozumiale autor starotestamentalnej księgi.
Do Drugiej Księgi Machabejskiej odsyła Katechizm Kościoła Katolickiego, przypominając, że Kościół „od początku czcił pamięć zmarłych i ofiarował im pomoce, a w szczególności Ofiarę eucharystyczną, by po oczyszczeniu mogli dojść do uszczęśliwiającej wizji Boga”. Kościół w trosce o zmarłych zaleca nie tylko modlitwę, ale także jałmużnę, odpusty i dzieła pokutne podejmowane w ich intencji.
Pomoc dla zmarłych
Żyjący na przełomie czwartego i piątego stulecia św. Jan Chryzostom zachęcał: „Nieśmy im pomoc i pamiętajmy o nich. Jeśli synowie Hioba zostali oczyszczeni przez ofiarę ich ojca, dlaczego mielibyśmy wątpić, że nasze ofiary za zmarłych przynoszą im jakąś pociechę? Nie wahajmy się nieść pomocy tym, którzy odeszli, i ofiarujmy za nich nasze modlitwy”.
Kilka lat młodszy od niego św. Augustyn stwierdził natomiast: „Nie można zaprzeczyć, że dusze zmarłych doznają ulgi dzięki pobożności swoich żyjących bliskich, gdy za nich składa się ofiarę Pośrednika albo gdy się w kościele daje jałmużny”.
Zapewniał też, że to, co za zmarłych ma zwyczaj czynić Kościół, nie jest sprzeczne z zapowiedzią zawartą przez św. Pawła w Liście do Rzymian, że wszyscy staniemy przed trybunałem Boga i każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu.
Wspólnota większa niż myślimy
„YOUCAT. Katechizm Kościoła katolickiego dla młodych” o modlitwie za zmarłych mówi we fragmencie poświęconym wierze w świętych obcowanie. Zwraca uwagę, że do wspólnoty świętych (komunii świętych) należą wszyscy ludzie, którzy swoją nadzieję pokładają w Chrystusie i przez chrzest przynależą do Niego, bez względu na to, czy już umarli, czy jeszcze żyją.
Jesteśmy w Chrystusie jednym ciałem, dlatego żyjemy w jednej wspólnocie obejmującej niebo i ziemię. „Kościół jest wspólnotą większą niż myślimy. Należą do niego żywi i zmarli, bez względu na to, czy znajdują się w czyśćcu czy przebywają w chwale Bożej; znani i nieznani; wielcy święci i niepozorni ludzie” – wyjaśnia młodzieżowy katechizm, dodając, że „możemy nawzajem się wspierać ponad śmiercią”.
Oznacza to, że możemy przywoływać w modlitwie naszych patronów i ulubionych świętych, ale także naszych zmarłych, co do których wierzymy, że są już u Boga. Jednak to nie wszystko. Możemy przez naszą modlitwę dopomóc naszym zmarłym, znajdującym się jeszcze w czyśćcu.
Modlitwa podczas pogrzebu i nie tylko
Zwięzłe uzasadnienie celowości modlitwy za zmarłych można usłyszeć na początku każdej mszy św. pogrzebowej. Ksiądz mówi wtedy mniej więcej tak: „Wiemy, że wskutek ludzkiej skłonności do złego wszyscy popełniamy grzechy. Przed Najświętszym Bogiem nikt nie jest bez winy. Dlatego chcemy złożyć za naszego zmarłego brata Ofiarę Eucharystyczną jako zadośćuczynienie za jego grzechy. Będziemy prosili Boga, aby go oczyścił od wszelkiej winy i dopuścił do społeczności Świętych”.
Modlitwa za zmarłych znajduje się w każdej Modlitwie Eucharystycznej odmawianej podczas mszy św., uwzględniając także możliwość wspomnienia konkretnych osób. W modlitewnikach można znaleźć bardzo dużo tekstów poświęconych tym, którzy odeszli, z tym, który zaczyna się od słów „Wieczny odpoczynek” na czele.
Dusze znikąd niemające ratunku?
W „Instrukcji liturgiczno-duszpasterskiej Episkopatu Polski o pogrzebie i modlitwach za zmarłych”, ogłoszonej czterdzieści lat temu, w roku 1978, można znaleźć bardzo ciekawe wskazówki. Niektóre z nich wciąż z trudnością przebijają się do świadomości wierzących. Biskupi przypomnieli m.in., że cały człowiek został odkupiony przez Chrystusa i ma mieć udział w życiu wiecznym, dlatego nie mówimy „módlmy się za duszę Jana, Krystyny itp.” lecz „módlmy się za zmarłego Jana, Krystynę itp”.
Instrukcja mówi również stanowczo, że z modlitw za zmarłych należy usunąć wezwania w rodzaju: „za dusze znikąd niemające ratunku”, „za dusze, za które nikt się nie modli”, ponieważ Kościół w każdej mszy św. i w liturgii godzin poleca Bogu wszystkich zmarłych, a także co roku obchodzi Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych.
Można użyć np. takich sformułowań: „módlmy się za tych zmarłych, których imiona znane są tylko Bogu”, „którzy najwięcej potrzebują modlitwy”, „za których najbliżsi się nie modlą”.
Powinność i… dziękczynienie
Święty Jan Paweł II niespełna dwa lata przed swoją śmiercią powiedział: „Modlitwa za zmarłych jest ważną powinnością, bowiem nawet jeśli odeszli w łasce i w przyjaźni z Bogiem, być może potrzebują jeszcze ostatniego oczyszczenia, by dostąpić radości nieba”.
Papież Franciszek w czasie jednej ze środowych katechez natomiast wskazał na jeszcze jeden aspekt. Według niego modlitwa za zmarłych jest przede wszystkim wyrazem wdzięczności z powodu świadectwa tych, którzy nas opuścili, oraz za uczynione przez nich dobro.
„Jest ona dziękczynieniem Panu za to, że nam ich dał, a także za ich miłość i przyjaźń”. Innym razem wyjaśniał, że wspomnienie zmarłych, troska o groby i modlitwy w intencji zmarłych są świadectwem ufnej nadziei, zakorzenionej w przekonaniu, że śmierć nie jest ostatnim słowem o ludzkim losie, ponieważ człowiek jest przeznaczony do nieskończonego życia, zakorzenionego i znajdującego swoje wypełnienie w Bogu.
ks. Artur Stopka/Aleteia.pl
****************************************
Wytapianie świętych
***
Czyściec jest przejawem miłosierdzia Bożego. A przejawem ludzkiego miłosierdzia jest pomoc tym, którzy tam są.
Był rok 202. Młoda mężatka Perpetua siedziała w więzieniu w Thurubo Minus niedaleko Kartaginy. Niedawno odebrano jej dziecko, które jeszcze karmiła. Tak jak pozostali chrześcijanie czekała na egzekucję. Ponieważ nie wyrzekła się Chrystusa, miała zostać rozszarpana na arenie przez dzikie zwierzęta. Pewnego dnia, gdy więźniowie się modlili, Perpetua nagle na głos wypowiedziała słowo: „Dinokrates”. Zrobiła to mimowolnie i sama była tym zaskoczona. „Zdumiałam się, bowiem nigdy dotąd o nim nawet nie pomyślałam” – zapisała w dzienniku, który prowadziła aż do śmierci.
Dinokrates był bratem Perpetuy. Zmarł jako poganin w wielkich cierpieniach w wieku 7 lat na raka twarzy. „Przypomniałam sobie teraz jego smutną dolę i ogarnął mnie ból. Natychmiast też zrozumiałam, że przypadł mi przywilej i obowiązek modlenia się za niego. Tak więc poczęłam się żarliwie modlić w jego intencji i wzdychać do Pana” – relacjonowała. W nocy miała widzenie. Zobaczyła brata, który wychodził z ciemnego miejsca, w którym znajdowało się też mnóstwo innych ludzi. Był blady i zaniedbany, miał gorączkę i cierpiał pragnienie. Na jego twarzy widać było ranę, którą miał w chwili śmierci. „Za niego zatem się modliłam. Dzieliła nas jednak ogromna otchłań i ani ja do niego, ani on do mnie nie mogliśmy się przedostać. W miejscu, gdzie znajdował się Dinokrates, był basen pełen wody, jego brzegi były jednak wyższe niż wzrost chłopca. Dinokrates wspinał się na palce, jakby chciał się napić. Żal mi było brata, bo choć zbiornik był wypełniony wodą, on jednak, z powodu wysokiego brzegu, nie mógł ugasić pragnienia” – opisywała widzenie.
Wtedy oprzytomniała i zrozumiała, że jej brat cierpi. Jednocześnie zrodziło się w niej przekonanie, że ona może mu pomóc. „Modliłam się zatem za niego przez wszystkie dni, dopóki nie przeniesiono nas do więzienia wojskowego. Mieliśmy bowiem zostać wydani dzikim zwierzętom w czasie igrzysk wojskowych z okazji urodzin Cezara Gety. Tak więc dniem i nocą modliłam się wśród łez i jęku za niego, aby został mi darowany” – wspominała.
Gdy dzień męczeństwa był już bliski, Perpetua ponownie miała wizję. Ujrzała to samo miejsce, w którym wcześniej widziała Dinokratesa, ale tym razem jej brat był zadbany i czysty. „Gdzie była rana, widzę bliznę. Zaś brzegi zbiornika, które widziałam wcześniej, obniżyły się i sięgały chłopcu ledwie do pępka, a on bez przerwy czerpał z niego wodę. Na brzegu stała złota czara pełna wody. Dinokrates podszedł do niej i począł pić, zaś wody z niej wcale nie ubywało. Kiedy już całkowicie ugasił pragnienie, odszedł od wody i jak dziecko zaczął bawić się radośnie. Wtedy ocknęłam się i zrozumiałam, że został on już uwolniony od kary” – napisała Perpetua.
Tekst ten, wyjątkowy ze względu na charakter osobistego pamiętnika, jest świadectwem wiary wczesnych chrześcijan w czyściec i w potrzebę modlitwy za zmarłych. O tej wierze świadczą także liczne wczesnochrześcijańskie napisy nagrobne.
Modlitwa za zmarłych byłaby bezzasadna, gdyby po śmierci nie istniał stan przejściowy, w którym pozostają niektórzy ludzie odchodzący z tego świata. „Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba” – mówi Katechizm Kościoła Katolickiego (1030).
Biblia o czyśćcu
W Biblii nie pojawia się ani razu słowo „czyściec”, nie znaczy to jednak, że nie ma w niej tekstów wskazujących na tę rzeczywistość. Już w Starym Testamencie znajdujemy ślady przekonania Żydów o słuszności modlitwy za zmarłych. Druga Księga Machabejska opisuje potyczkę wojsk żydowskiego przywódcy Judy Machabeusza z oddziałem idumejskiego wodza Gorgiasza. Zginęła w niej niewielka liczba żołnierzy żydowskich. Kiedy chciano ich pochować, okazało się, że każdymiał pod ubraniem amulety zabrane w charakterze łupu ze zdobytej Jamnii. Czyn taki był grzechem – zabraniało tego wyraźnie prawo żydowskie. Gdy Żydzi uświadomili to sobie, „oddali się modlitwie i błagali, aby popełniony grzech został całkowicie wymazany” (2 Mch 12,42). Następnie Juda zorganizował składkę, a zebrane pieniądze przesłał do świątyni na ofiarę za grzech tych ludzi. „Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym, lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda – była to myśl święta i pobożna. Dlatego właśnie sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu” – skomentował ten czyn autor natchniony (2 Mch 12,43-45).
O miłosierdziu dla zmarłych mówi też Syrach: „Miej dar łaskawy dla każdego, kto żyje, nawet umarłym nie odmawiaj oznak przywiązania!” (Syr 7,33). A autor Księgi Tobiasza wskazuje na potrzebę ofiary ekspiacyjnej albo jałmużny za zmarłych: „Kładź chleby twoje na grobie sprawiedliwych” (Tb 4,17).
Jak przez ogień
Teksty Nowego Testamentu w kilku miejscach wyraźnie wskazują na istnienie czyśćca. Ewangelista Mateusz zapisał ostrzeżenie Jezusa: „Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12,32). Św. Grzegorz I Wielki, papież (VI w.), skomentował to słowami: „Można z tego wnioskować, że niektóre winy mogą być odpuszczone w tym życiu, a niektóre z nich w życiu przyszłym”.
W innym miejscu Jezus wzywa, aby nie odkładać pojednania: „Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz” (Mt 5,25-26). Podobny motyw pojawia się na końcu przypowieści o nielitościwym dłużniku (Mt 18,33).
O stanie przejściowej kary po śmierci świadczy także fragment z Łukasza: „Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę” (Łk 12,47).
Wzmianki wskazujące na czyściec znajdujemy także w listach. Znaczące w tym kontekście są też słowa św. Pawła, który mówiąc o doczesnym życiu, używa metafory budowli wznoszonej na fundamencie Chrystusa. „Niech każdy jednak baczy na to, jak buduje” – przestrzega. Wskazuje, że w dniu Pańskim życiowa budowla każdego z nas zostanie poddana próbie ognia. Św. Paweł także modli się za zmarłego o imieniu Onezyfor.
Kwestia sprawiedliwości
„To końcowe oczyszczenie wybranych, które jest czymś całkowicie innym niż kara potępionych, Kościół nazywa czyśćcem” – mówi Katechizm. Kościół od początku wzywał do duchowego wspierania cierpiących w czyśćcu. „Nieśmy im pomoc i pamiętajmy o nich. Jeśli synowie Hioba zostali oczyszczeni przez ofiarę ich ojca, dlaczego mielibyśmy wątpić, że nasze ofiary za zmarłych przynoszą im jakąś pociechę? Nie wahajmy się nieść pomocy tym, którzy odeszli, i ofiarujmy za nich nasze modlitwy” – nawoływał w jednej ze swych homilii św. Jan Chryzostom (IV wiek).
Ostatecznie doktrynę o czyśćcu sformułował Sobór Trydencki (1545–1563), stwierdzając, że kara doczesna musi zostać odpokutowana „czy na tym świecie, czy w przyszłym – w czyśćcu – przed wejściem do królestwa niebieskiego”. Sobór potwierdził też, że wierni przebywający na ziemi mogą przyjść z pomocą duszom czyśćcowym modlitwą i praktykami pokutnymi, a przede wszystkim Mszą Świętą. Wspieranie dusz w czyśćcu to wyraz miłości bliźniego – a tym samym dobro wyświadczone sobie. Z tym doświadczeniem współgrają słowa św. Brygidy Szwedzkiej (XIV w.): „Szczęśliwy ten, kto jeszcze za życia wspomaga dobrymi uczynkami dusze czyśćcowe, ponieważ sprawiedliwość Boża domaga się, by pozbawione pomocy żywych, zostały oczyszczone w ogniu”.
Dusze w czyśćcu cierpią. Możemy im pomóc, a to znaczy, że powinniśmy im pomóc.•
Franciszek Kucharczyk/Gość Niedzielny
_________________________________________
KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA – WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z XXXI NIEDZIELI ZWYKŁEJ – GODZ. 18:00
ZMIANA TAJEMNIC RÓŻAŃCOWYCH I NOWA INTENCJA NA MIESIĄC LISTOPAD
PO MSZY ŚW. – NABOŻEŃSTWO RÓŻAŃCOWE
***
XXXI NIEDZIELA ZWYKŁA – 31 PAŹDZIERNIKA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 – 14.00
MSZA ŚW. O GODZ. 14.00
PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA
______________________________
PRZYPOMNIENIE O ZMIANIE CZASU LETNIEGO NA ZIMOWY
z 30/31 października (o jedną godzinę do tyłu)
******************************************
Jak odmawiać różaniec w duchu św. Jana Pawła II
List o Różańcu: „Rosarium Virginis Marie” dał nam Jan Paweł II, który z ogromną miłością do Maryi odmawiał Różaniec. Ojciec Święty wskazał na nowo na Różaniec i powiedział do świata, że trzeba iść przez czas do wieczności nie inaczej, ale z wiarą i pokorną modlitwą. Idziemy więc i my ze św. Janem Pawłem II ku wypełnianiu się czasów z różańcem w ręku.
***
Idzie więc papież z rodu Polaków z różańcem w ręku, by walczyć o Bożą sprawę. Idzie naprzeciwko świata o tendencjach ateistycznych, choć zabarwionych humanizmem. To jednak żaden humanizm. Kto strzela w stronę Boga, kule odbijają się od Jego płaszcza i trafiają w tego, kto strzela. Człowiek ginie, gdy Bóg nie jest w jego życiu na pierwszym miejscu, gdy nie jest w centrum jego życia – nie jest dla niego wszystkim.
Ojciec Święty głosi nam cudowny traktat o Różańcu. Różaniec to dziwna modlitwa. Jest to modlitwa pokory. Ale tej pokory istotnej.
A „istotna pokora” to przeciwstawienie się pysze istotnej, czyli duchowi buntu przeciwko Bogu. Różaniec uczy nas pokory wobec Boga, czyli wiary, pokłonu wobec Tego, który jest i który jedynie jest. Trzymam więc w ręku paciorki różańca. Takie one małe, ale przypominają mi te kamyki młodego Dawida, z którymi wyszedł naprzeciw uzbrojonego po zęby Goliata, by walczyć w imię Boże. W imię Boże, posługując się tylko kamykiem i procą, zwyciężył olbrzyma. Z różańcem w dłoni, ściskając jego małe paciorki, a nawet nosząc go tylko przy sobie, stajemy na właściwym miejscu. Stawać bowiem w pokorze przed Bogiem, to stawać na właściwym miejscu.
Człowiek jest prochem wobec Boga, ale będąc prochem, jest wielki, bo Bóg powołał go do przyjaźni z sobą, do rozmów, do dialogu. Powołał go do modlitwy, a przede wszystkim, by był Jego synem. Jako syn Boży z przybrania człowiek może z Bogiem rozmawiać. Im więcej z Bogiem rozmawia, tym lepsze, piękniejsze jest jego życie. Tym bardziej też sensownie czuje się na tym świecie.
Powstanie Różańca wiążemy zwykle ze świętym Dominikiem. O tym świętym napisano, że nie zwykł dużo rozmawiać z ludźmi o zwykłych sprawach. Mówił albo o Bogu, albo z Bogiem. Rozmawiał często z Bogiem. Różaniec daje nam okazję do tego, byśmy często z Bogiem rozmawiali. Ojciec Święty Jan Paweł II zachęca nas do modlitwy częstej, nawet do modlitwy ustawicznej. Gdy będziemy się z Bogiem często kontaktować, pójdziemy we właściwą stronę i uratujemy świat od laicyzacji.
Jan Paweł II w swym liście o Różańcu bardzo mocno zaakcentował, że Różaniec to modlitwa dziecka do Boga Ojca. Jest Bóg – Ojciec człowieka i jest człowiek – dziecko Boga – mówił. Zaakcentował to, ucząc, iż najważniejszą modlitwą w Różańcu jest modlitwa „Ojcze nasz”.
Papież zaleca pewną metodę odmawiania Różańca
Naprzód każe zapowiedzieć daną tajemnicę Różańca i stanąć w ten sposób w obliczu Boga. Przybliżyć Go do siebie. Potem zachęca, żeby się znaleźć w głosie Bożym. Pomoże nam to przypomnienie sobie choćby kilka wersetów z Pisma Świętego o danej tajemnicy. A potem trzeba nam zamilknąć na chwilę, po to, by wydobyć z serca uniesienie synowskie do Boga Ojca.
„Uniesienie synowskie” – to dosłowne wyrażenie z listu o Różańcu Jana Pawła II. W uniesieniu synowskim należałoby odmawiać i rozważać cały Różaniec. Trzeba dać się zainspirować tym szczęściem, że się jest synem Bożym, że można się przytulić do serca Boga Ojca i mówić do Niego tak, jak Pan Jezus mówił w swej najważniejszej modlitwie w Ogrójcu: „Ojcze, Abba. Niech się dzieje wola Twoja”. Kiedy będziemy odmawiać Różaniec w uniesieniu synowskim i będziemy się cieszyć, że jesteśmy dziećmi Boga, Różaniec nie będzie dla nas modlitwą nudną czy męczącą. Bo gdy człowiek umie się cieszyć tym, że jest dzieckiem Bożym, to człowiekowi jest dobrze. Kiedy odmawiamy Różaniec naprawdę dziecięcym sercem, w skupieniu, jest nam dobrze. Jeśli jesteśmy synami i umiemy być synami Boga, to jesteśmy też i dziedzicami z woli Bożej.
W tych czasach przełomu tysiącleci, w których wraz z tendencją, by żyć jakby Boga nie było, idzie chęć urządzania tego świata według własnego obrazu. Ludzie chcą stwarzać świat na swój własny obraz. A przecież w Biblii na pierwszych stronach napisane, że to Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje. Gdy człowiek chce stwarzać ten świat na swój własny obraz, według siebie, co z tego może wyniknąć? Wychodzi z tego bardzo często karykatura. Człowiek, który chce być szczęśliwy, dochodzi do tego, że nie osiąga tego szczęścia. Życie ludzkie coraz bardziej się komplikuje.
Różaniec to zafascynowanie się Bogiem, który stał się człowiekiem, i który będąc Bogiem, za nas umarł na krzyżu. Różaniec to cudowna przestrzeń, którą nam stwarzają „zdrowaśki”, „ciało Różańca” – jak mówi Jan Paweł II – byśmy duchem i sercem zanurzali się w Bogu, w Jego tajemnicach.
Mówimy: „Zdrowaś”, ale nasza dusza zagłębia się w Bogu, w Bogu bliskim. W Bogu, który się stał dla nas człowiekiem, który jest Miłością, który jest miłosierny. Zanurzyć się zaś w miłosierdziu Bożym, to wielka szansa dla człowieka. Gdy odmawiamy Różaniec ustami, wtedy równocześnie myślą i sercem przeżywamy tajemnice naszego zbawienia.
Kiedy zaś tak zanurzamy się w tajemnicach Bożych, niesiemy światu Boga. Niesiemy mu moralność i mądrość. I świat, o którym św. Jan XXIII mówił, że jest antydekalogalny, bo nie lubi przykazań, lekceważy je i pomija, gdy spotyka ludzi, którzy żyją Chrystusem i Jego tajemnicami, staje się lepszy. Zachód ma swoją modlitwę Jezusa. Jest nią Różaniec. Idąc za wypowiedzią Pawła VI w „Marialis cultus”, uczy Jan Paweł II, że Różaniec jest modlitwą stawiającą Jezusa w samym centrum uwagi. W Różańcu wstępuje się niejako do doliny, której na imię Jezus. Tam jest źródło. Papież w swym ostatnim zbiorze poezji, w „Tryptyku Rzymskim”, mówi, że człowiek dzisiejszy szuka źródła. Chodzi i pyta: „Gdzie jesteś źródło? Gdzie jest moje źródło? Ono tu musi być!”.
Jezus Chrystus to jedyne dla nas źródło. I zaleca Różaniec z dopowiedzeniami do słowa „Jezus” w modlitwie „Zdrowaś Maryjo” zdań, które mówią o Jezusie z danej tajemnicy. Dopowiadamy sobie, jak serce dyktuje. Następuje wtedy kontemplacja Jezusa. To patrzenie na Jezusa ma być jednak takie, żeby wyniknął z niego wymiar duchowy dla osoby odmawiającej Różaniec.
W Różańcu człowiek bowiem także szuka swojej roli w tajemnicy zbawienia, szuka samego siebie. Szuka obrazu Jezusa w sobie, swojej misji życiowej. Kontemplacja nie jest tylko patrzeniem na Jezusa z miłosną uwagą. Kontemplacja to przede wszystkim stanięcie w takiej sytuacji, że się odbiera niejako od Jezusa Jego patrzenie na nas, Jego miłość do mnie: „Jestem kochany przez Boga. Bóg mnie widzi”. Przyjmuję to do swego serca. Muszę się więc pytać: jakim mnie chce widzieć Ten, który mnie kocha? Jaki jestem w Jego oczach? Mam też zauważyć, że owszem, jestem grzesznikiem, ale mogę być święty. Mogę być wspaniałym człowiekiem, dobrym, pięknym, czystym, mocnym duchowo. Trzeba zawsze w Różańcu pilnie poszukiwać siebie samego. Trzeba nam oddychać Jezusem i szukać siebie w Jezusie.
Św. Jan XXIII prosi, żeby nigdy nie odmawiać żadnej tajemnicy Różańca przy samej kontemplacji. Trzeba nam też szukać aplikacji Jezusa kontemplowanego do samego siebie, zastosowania do siebie. Poszukujmy więc w Różańcu swego obrazu w obrazie Jezusa. Z pewnością go tam znajdziemy.
Takie odmawianie Różańca sprawia, że ma on i ciało, i duszę. Ale żeby była dusza, potrzebne jest i ciało. „Ciałem” Różańca są „zdrowaśki”, modlitwa „Zdrowaś Maryja”. Różaniec jest zawsze na przedłużeniu Ewangelii o Wcieleniu Boga, o Zwiastowaniu. Zawsze mówimy więc: „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą. Błogosławionaś Ty między niewiastami”. To Niebo przyniosło nam te słowa. Bóg w ten sposób zwrócił się do Maryi. I my te słowa wciąż powtarzamy, dodając: „Módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen”. Módl się za nami teraz, w tym życiu, bo teraz bardzo potrzebuję Twej pomocy, Maryjo. Módl się też za nami w godzinę śmierci.
Jan Paweł II uczy, że Różaniec jest nastawiony na Chrystusa, a w Chrystusie na całą Trójcę Świętą, i nawet radzi śpiewać doksologię: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu”. Powtórzy też wiele razy, że Różaniec trzeba odmawiać zawsze z Maryją. Nasze „zdrowaśki”, które odmawiamy, to nic innego, jak tylko udanie się do Maryi Matki, prosząc Ją, by się z nami modliła. „Módl się za nami grzesznymi” – mówimy, ale też mówimy: „Módl się z nami grzesznymi”. Z Maryją więc, Jej oczami patrzymy na Jezusa, Jej sercem Go przeżywamy. Możliwie jak najserdeczniej chwytamy za paciorki różańca, a wtedy, można powiedzieć, dzieje się coś takiego jak nieraz w rodzinie. Matka składa dziecku ręce do modlitwy i trzyma je, żeby były złożone. Matka Boża też trzyma nasze złożone ręce i nadaje tym naszym słabym i grzesznym dłoniom jedyną jakość. Maryja się z nami modli. I to jest piękno Różańca.
Jan Paweł II zachęca bardzo, żeby w naszym Różańcu zawsze była dusza, żeby było to zapatrzenie się w Jezusa. I wtedy to odmawianie, nieraz może „drewnianymi wargami” słów „Zdrowaś Maryja”, staje się miłe Bogu. Matka Boża nas słucha. Nie gardźmy więc Różańcem zmęczonym. Nie mówmy łatwo: nie stać mnie na wielką kontemplację. Gdy ściskam różaniec, gdy mówię „Zdrowaś”, to już to samo jest piękne i miłe Bogu.
Jan Paweł II powiększył Różaniec. Uznał w ten sposób, że trzeba się dzisiaj dużo modlić. Choćbyśmy więc nawet nie odmawiali codziennie dwudziestoojczenaszowego i dwustuzdrowaśkowego Różańca, wszyscy otrzymujemy od Ojca Świętego nowy impuls do modlitwy.
Papież nie tylko jednak powiększył Różaniec. Papież ustawił tę modlitwę na nowo, na nowe czasy. Oczywiście, sprawdza się to, gdy nasze odmawianie Różańca nie jest bezduszne i tylko wargami. To nie jest modlitwa tylko ustna, to jest modlitwa głęboka, to jest kontemplacja.
Weźmy do rąk pogłębiony, odnowiony, ustawiony na nowe czasy, Różaniec. Zwróćmy więc uwagę na siedem rodzajów modlitwy zawierającej się w każdym dziesiątku różańcowym.
Najpierw zapowiedź tajemnicy, potem słuchanie słowa Bożego, chwila milczenia, „Ojcze nasz”, dziesięć „Zdrowaś Maryjo”. Centrum tej modlitwy jest słowo JEZUS. Tu właśnie miejsce na naszą miłosną kontemplację sercem Maryi. Możemy po słowie „Jezus” dopowiadać słowa związane z Jezusem z tej tajemnicy. Można to czynić w każdym „Zdrowaś” lub tylko w niektórych. Przeżywajmy wtedy Chrystusa. Radujmy się Nim, wsłuchajmy w wydarzenie z danej tajemnicy.
Im więcej tych wniknięć, tym głębsza i bardziej skuteczna zbawczo jest nasza modlitwa różańcowa. Szósty rodzaj modlitwy to doksologia. Wszystko zmierza ku Trójcy Świętej. Wszystko na Jej chwałę. „Chwała Ojcu” można nawet w zbiorowym odmawianiu Różańca zaśpiewać. Każdy dziesiątek kończy akt strzelisty. Może to być własna modlitwa, a może być modlitwa fatimska: „O mój Jezu, przebacz nam…”, czy do Matki Bożej od Cudownego Medalika: „O Maryjo bez grzechu poczęta…”. Może też być modlitwa liturgiczna. Na początek Różańca może być: „Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu”. „Wierzę w Boga”, zawsze znak krzyża świętego. Matka Boża w Lourdes znaczyła się wielkim krzyżem, gdy wraz ze św. Bernadettą odmawiała Różaniec.
Wskazówki niniejsze, będące jedynie podpowiedzeniem listu papieskiego, są podane dla uniknięcia powierzchowności i rutyny. Różaniec jest modlitwą miłości i odmawiany jest w duchu wolności dzieci Bożych. Każdy może mieć własny sposób przeżywania w Różańcu Bożych tajemnic. Z pewnością jest to modlitwa niezwykła i o niezwykłych walorach, zaraz po Mszy świętej i Modlitwie uświęcenia czasu. Nic dziwnego, że Matka Boża świętej Bernadetcie w Lourdes, dzieciom w Fatimie czy u nas w Gietrzwałdzie mówiła: „Odmawiajcie Różaniec”.
Odmawiajmy zatem gorliwie i pobożnie święty Różaniec, a będzie dla nas, dla naszych rodzin i całego Kościoła źródłem pokoju i zbawienia.
ks. Arcybiskup Stanisław Nowak/Tygodnik Niedziela
__________________________________________________________________________________________________________________________
Dlaczego św. Jan Paweł II całował ziemię?
Złe duchy nie mogły tego znieść!!!
***
Ksiądz Marian Rajchel, egzorcysta z diecezji przemyskiej, opowiadał, że podczas jednego z egzorcyzmów demon wrzasnął: Ten Wasz PAPIEŻ!!! On tym pocałunkiem więcej nam szkody czyni niż WY WASZYMI egzorcyzmami! Jeden taki pocałunek gorszy niż 1500 egzorcyzmów. Dla nas to był tylko piękny gest – mówił ks. Marian. – Nie… to była miłość do tej ziemi i zły duch to dobrze odczytał.
Chodziło o pocałunek, który Jan Paweł II składał na ziemi za każdym razem, gdy przybywał do jakiegoś kraju. Tego pocałunku nauczył się od św. Jana Marii Vianneya, proboszcza z Ars, który czynił to samo, przekraczając granicę parafii, do której został posłany. Innym razem, jak mówił egzorcysta, Zły nie wytrzymał: Najgorszy był dzień jego urodzenia… powtórnego, dla nieba. Na jego wezwanie ja pierzchnąć muszę.
Francesca z Umbrii
Bywało i tak, że Jan Paweł II sam sprawował egzorcyzmy. Jedna z takich sytuacji wydarzyła się w Watykanie w pierwszych latach pontyfikatu. Biskup Ottorino Pietro Alberti ze Spoleto wziął pod ramię kobietę i wspólnie z jej proboszczem, księdzem Baldino, wprowadził ją do pokoju. Francesca, 22-letnia mieszkanka Umbrii, stawiała opór. To był wyjątkowo trudny przypadek. Ani Alberti, ani nikt inny w jego diecezji nie mógł sobie dać z tym rady. Już kiedyś w Spoleto miała miejsce podobna sytuacja. W 1951 roku miejscowy egzorcysta, ksiądz Corrado Balducci, nie potrafił wypędzić złego ducha z pewnej starszej kobiety. Zawiózł ją do ówczesnego papieża Piusa XII, który uwolnił nieszczęśliwą. Czy papież z Polski pomoże Francesce?
Jan Paweł II wszedł do pokoju. Kobieta natychmiast rzuciła się na ziemię i zaczęła wrzeszczeć. Tarzała się po podłodze i krzyczała, krzyczała tak głośno, że słychać to było w pobliskich pomieszczeniach. Papież otworzył rytuał egzorcyzmów i zaczął się modlić. Minuta, dwie, trzy. Wrzask nie ustawał. Francesca przewracała się z boku na bok, kręciła się, wydawało się, że za chwilę oczy wyskoczą jej z orbit.
– Jutro odprawię za ciebie Mszę – powiedział Jan Paweł II. Kobieta znieruchomiała. Usiadła na podłodze i spojrzała na Ojca Świętego. Miała zupełnie inny wzrok niż przed chwilą. Jej oczy patrzyły rozumnie, była w nich jakaś pogoda i spokój. Wstała.
– Co się stało? – zapytała.
– Francesca, wróciłaś, odzyskaliśmy cię! – proboszcz Baldino był zachwycony. – Modlitwy Ojca Świętego uwolniły cię od demona. Jan Paweł II przyglądał się jej uważnie. – Pierwszy raz widzę coś podobnego, to prawdziwa scena biblijna – powiedział. Uścisnął Francescę, pobłogosławił ją i wyszedł.
Zły duch to nie symbol
Jezus wielokrotnie uwalniał ludzi od złych duchów. Miał nad nimi władzę, którą one rozpoznawały i poddawały się jej. Tak było w tamtych, odległych czasach. Ale teraz, w XXI wieku? Nawet wśród ludzi Kościoła nierzadki był pogląd, że ewangeliczne opisy egzorcyzmów to pełne wschodniej przesady symboliczne opowieści. Niechętnie tłumaczono zło działaniem niewidzialnych mocy. Przyjaciel Jana Pawła II, francuski pisarz André Frossard, podjął nawet polemikę z tymi poglądami, publikując książkę „36 dowodów na istnienie diabła”.
Papież nie potrzebował tych dowodów. Wystarczyło zobaczyć Auschwitz, posłuchać opowieści więźniów obozów koncentracyjnych, pomyśleć o Katyniu. Diabolos, ten który przeciwstawia sobie ludzi, rozbija jedność, posługuje się kłamstwem, wprowadza zamęt w ludzkie dusze – tego dnia był tak blisko niego. Ale uciekł. Wystarczyło jedno zdanie: Jutro odprawię za ciebie Mszę.
Paweł Zuchniewicz
(artykuł ukazał się w numerze 20 (kwiecień 2014) Miesięcznika Egzorcysta)
************************************************
Wikary Wojtyła w Niegowici. To tam przyszły papież po raz pierwszy ucałował ziemię
22 października 1978 roku na placu św. Piotra w Rzymie odbyła się uroczysta inauguracja pontyfikatu kard. Karola Wojtyły, który jako papież przyjął imiona Jan Paweł II. Dziś obchodzimy wspomnienie liturgiczne tego wybitnego Polaka. Swoją posługę kapłańską i duszpasterską rozpoczął na małej małopolskiej prowincji. To właśnie w Niegowici wikary Wojtyła po raz pierwszy uklęknął i pocałował ziemię.
***
1 listopada 1946 roku ks. Karol Wojtyła przyjął święcenia kapłańskie z rąk kard. Adama Stefana Sapiehy. Uroczystość odbyła się w kaplicy Pałacu Arcybiskupiego w Krakowie. On też wyznaczył Wojtyle pierwszą parafię. Mała, prowincjonalna wioska pod Krakowem była dla wielu wielkim zaskoczeniem. Ks. Wojtyła wrócił przecież z Rzymu, odbył tam studia doktoranckie, dlatego jego bliscy znajomi byli zdziwieni faktem, że młody kapłan zostaje skierowany do wsi, w której aż bieda piszczała. Nie było tam ani wody, ani kanalizacji, a mieszkańcy Niegowici zamiast elektryczności używali lamp naftowych. -Trzeba zaczynać od dołu – odpowiadał ks. Karol.
Furmanką do kościoła
Kilka lat później, w książce “Dar i tajemnica” (jeden z rozdziałów publikacji nosi tytuł: “Na wiejskiej parafii w Niegowici) wydanej z okazji 50-lecia święceń kapłańskich, napisze, że przydział do małopolskiej parafii przyjął z radością i wdzięcznością.
Na miejsce dotarł swoim pierwszym papamobilem – była to furmanka wypełniona sianem. Młody kapłan najpierw dojechał autobusem z Krakowa do Gdowa, potem podwiózł go jeden z rolników, a następnie wskazał mu drogę, którą wikary musiał pokonać przez pola, aby jak najszybciej dotrzeć do kościoła.
***
Pierwszy pocałunek ziemi
Jako papież, Jan Paweł II, klękał i całował ziemię kraju, do którego pielgrzymował. Ten gest po raz pierwszy wykonał na małopolskiej ziemi.
-Gdy przekraczałem granicę parafii w Niegowici, uklęknąłem i ucałowałem ziemię – wspominał po latach jako następca św. Piotra.
Zanim jednak przedstawił się proboszczowi, ks. Kazimierzowi Buzale, wstąpił do drewnianej świątyni i pokłonił się Jezusowi obecnemu w Najświętszym Sakramencie.
-Życie jego złączone z Bogiem jaśniało blaskiem cnót. Kazania głosił głębokie – wszyscy z radością go słuchali. Wzór kapłana świętego i nieskazitelnego – taką opinię wystawił mu ks. prałat Buzała.
Ksiądz wikary uczył dzieci religii, zaangażował się w życie wspólnoty parafialnej, założył kółko dramatyczne dla młodzieży, prowadził spotkania Żywego Różańca i organizował wycieczki. Wiele czasu spędzał na modlitwie, przygotowywał dzieci do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej.
Uczył religii, młócił zboże cepami i pomagał w stodole
Na parafii przebywał rok, ale już wówczas dał się poznać jako święty kapłan, który chce być blisko ludzkich spraw i nieść Dobrą Nowinę wszystkim, tym, którzy jej potrzebują. Ks. Karol pomagał biedniejszym, sam chodził w dziurawych butach, a znoszoną sutannę regularnie oddawał do cerowania. Każdy grosz oddawał biednym, aby mogli kupić sobie coś do jedzenia. Chłopcu, który nie miał okrycia wierzchniego na zimę, oddał własny płaszcz.
Modlitwa przyszłego papieża uratowała życie
-On już w Niegowici miał świętość w sobie – wspominała Józefa Wachel, mieszkanka wsi. W młodości kobieta należała do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Jej chłopak został aresztowany przez władze komunistyczne za działalność w stowarzyszeniu. Ślad po nim zaginął. Jadwiga martwiła się o jego życie. Poszła więc do ks. Karola i poprosiła o mszę świętą w intencji odnalezienia Janka. -Przyjął prośbę, ale nie chciał pieniędzy – tłumaczyła Wachel. -On jest tak nasz, jak i wasz – dodał Wojtyła. Mężczyzna niebawem wrócił do domu. Para pobrała się, a po latach kobieta wyznała, że to dzięki ks. Karolowi i jego modlitwie jej chłopak został ocalony.
Droga do świętości
Kapłan nie mieszkał na plebanii, ale w wikarówce. Wszelkie prezenty otrzymane od parafian oddawał potrzebującym. Ktoś nawet przyniósł mu zwykłą poduszkę. Duchowny nie spał na niej zbyt długo, podarował poduszkę pogorzelcom. -W naszej stodole próbował nawet młócić zboże cepami, żeby zobaczyć, jak to się robi – opowiadała jedna z parafianek. Idąc kiedyś przez wieś, kapłan zobaczył dwóch chłopców, którzy próbowali naprawić mostek. Wikary podwinął rękawy od sutanny, chwycił łopatę i pomógł im w przygotowaniu fundamentów pod nową przeprawę.
Mieszkańcy wspominali go jako człowieka zawsze gotowego do pracy, był serdeczny i bezpośredni. Miał też dar zjednywania ludzi.
-Na początku trochę się obawialiśmy, jak się dogadamy, z takim mądrym księdzem. On, doktor teologii, z Rzymu. My, wiejska młodzież, niedouczona po wojnie. W czasie okupacji nie uczyliśmy się historii, geografii, nie czytaliśmy książek. A już na pierwszym spotkaniu okazało się, że ksiądz Karol jest bardzo serdeczny i bezpośredni. Z każdym potrafił nawiązać kontakt: z młodszym i ze starszym, z rolnikiem i nauczycielem – podkreślała w rozmowie z “Gazetą Krakowską” Maria Trzaska, mieszkanka Niegowici, dyrektorka szkoły i nauczycielka fizyki.
Potem, już jako papież Jan Paweł II, także rozmawiał z ludźmi i miał z nimi bardzo osobisty kontakt. Słowa, które kierował do drugiego człowieka miały w sobie miłość, głębię i ponadprzeciętną siłę oraz motywowały do działania.
Unikalny pomnik
W kościele w Niegowici jest nawet konfesjonał, w którym spowiadał, a w jednej z kaplic znajduje się replika jego watykańskiego grobu. Tam umieszczono także reprodukcję fotografii, która przedstawia papieża Polaka w czasie jego ostatniej Drogi Krzyżowej. W zdjęcie wkomponowany został kawałek drewna z krzyża, który papież niósł podczas nabożeństwa.
Przed świątynią stoi prawdopodobnie jedyny w Polsce i na świecie pomnik wikarego Wojtyły w zwykłej sutannie. Zanim znalazł się w tym miejscu, został poświęcony przez Jana Pawła II. Całe jego życie przepełnione było miłością do Boga i człowieka.
Tygodnik Niedziela/Family News Service
*****************************************************
***************************************************************************************************************
Halloween to żadna maskarada! To parodia Boga i „święto” szantażu!
***
Odkąd mamy uwidocznioną walkę z chrześcijaństwem, to strona walcząca z Bogiem i z Kościołem próbuje parodiować religię na wszelkie możliwe sposoby. Obserwowaliśmy to w marksizmie, kiedy mieliśmy celebrację różnych świąt socjalistycznych, różnych rocznic rewolucyjnych, mieliśmy kult zbrodniarzy, mieliśmy swoistą liturgię, swoistą moralność i wreszcie zbiór pewnych „dogmatów”. Mówię o tym dlatego, że w pewnym sensie przeżywaliśmy już to wszystko, co się obecnie dzieje. W tej chwili, w dobie zmiksowanej rzeczywistości liberalizmu, neomarksizmu i totalnej pustki duchowej pojawiają się także pewne produkty, które mają zastąpić człowiekowi Boga, bo Ten jest na siłę zwalczany – mówi w rozmowie z PCh24.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr.
Co w Kościele Katolickim symbolizuje, oznacza kolor czarny?
Kolor czarny obecnie jest uważany za kolor żałobny. Mówię „obecnie”, bo w dalekiej przeszłości kolorem żałoby była na przykład biel, przynajmniej w polskiej tradycji.
Obecnie jest to kolor żałoby, smutku, ale również pokuty.
Czerń kojarzy się z całunem, z czymś co nakrywa życie i obleka w nieistnienie, w śmierć.
Oczywiście dla nas – katolików, śmierć jest przejściem do życia, ale sam moment utraty ziemskiego życia jest związany właśnie z czernią.
Smutek, żałoba, pokuta… Dlaczego żadne z tych słów nie kojarzy się nam z Halloween, podczas którego kolor czarny dominuje obok koloru pomarańczowego? Dlaczego wyraża on wówczas coś diametralnie innego, co nie ma związku ze smutkiem, żałobą i pokutą, tylko z hasłem „Cukierek albo psikus”?
Przygotowując się do naszej rozmowy doszedłem do wniosku, że już samo hasło, które Pan przywołał – „Cukierek albo psikus” jest czymś niepokojącym. Pokazuje ono, że cywilizacja, którą jest podstawą Halloween, jest cywilizacją spod znaku łupu i zysku. Jest to cywilizacja niszcząca, jest to cywilizacja burząca i ostatecznie są w niej tylko dwie możliwości: łup i zysk dla jednej strony oraz strata, krzywda, zniszczenie dla drugiej.
Nie wiem czy czerń została wykorzystana przez jakichś speców od reklamy do promocji Halloween, ale jej wykorzystywanie właśnie w kontekście tego typu zwyczajów potwierdza, z czym mamy do czynienia. Nie z pokutą, żałobą i smutkiem. Tylko z niekończącą się zabawą oraz z łupieniem, zyskiem, niszczeniem i burzeniem w ramach tej „zabawy”.
Z jednej strony ktoś może powiedzieć, że kolor czarny jest w jakimś sensie zintegrowany i zrośnięty z tego typu praktykami, bo takie poczucie próbuje wzbudzić w nas kultura masowa. Z drugiej jednak próbuje się go ożywić, nadać nowe znaczenie etc., przedstawiać wręcz jako symbol dobra i porządku. Jest to bardzo smutna cecha naszej współczesności, gdzie wielu symbolom zamienia się znaczenie.
Czerń jest dobrym przykładem: smutek zmieniono w śmiech, pokutę w łup i zysk, żałobę w zabawę.
Jest to ze wszech miar cyniczne i wręcz szydercze. Ten cynizm nie pokona jednak rzeczywistości.
Dlaczego Kościół przestrzega przed samym Halloween?
W pierwszej kolejności chciałbym podkreślić, że nie jestem zwolennikiem jakiejś totalnej demonizacji rzeczywistości i bronię się bardzo często przed tym, aby nie posuwać się w opisie otaczającego nas świata zbyt daleko.
Z drugiej jednak strony nie wątpię, że takie działania, które gdzieś u swoich podstaw są cyniczną ironią z Boga, są zaprzeczaniem Jego obecności i Jego miłości, które wykazują tendencję czy tego mają w programie wpisaną walkę ze Stwórcą muszą mieć negatywne konsekwencje i musimy przed nimi przestrzegać i z nimi walczyć.
Człowiek, który daje się owładnąć tej rzeczywistości musi się liczyć z takimi konsekwencjami, że w jego psychice, w jego życiu może dokonać się jakieś zło i trzeba przed tym przestrzegać.
Kościół Katolicki bardzo rozsądnie podchodzi do rzeczywistości, w tym sensie przede wszystkim, że patrzy na człowieka integralnie, a więc dostrzega tajemnicę człowieka, jego złożoność ciała i duszy. Tę złożoność, w której czynnik cielesny oddziałuje na duszę, a dusza przenika sobą ludzką cielesność. Stąd właśnie nawet jeśli pod pozorem stosunkowo niewinnych zabaw zaczyna się fizyczny, realny kontakt z czymś co ma charakter mroczny, diaboliczny, co ma charakter zła, to trzeba się liczyć z tym, że taki kontakt może przynieść spustoszenie duchowe. I przed tym właśnie przestrzega Kościół – zabawa ze złem, fascynacja złem, makabreski etc. mogą zakończyć się w sposób gorszy czy też najgorszy z możliwych. Nie mówię, że jak ktoś przebierze się za ducha 31 października, to na drugi dzień będzie opętany czy zostanie satanistą. NIE! On tylko, mówiąc kolokwialnie, uchyla drzwi, co w przyszłości może skończyć się w najgorszy z możliwych sposobów.
Dzisiaj bardzo ciężko wskazać, skąd się wzięło Halloween. Znalazłem na przykład informację, że w dniu, w którym było ono obchodzone na świat przychodził posłaniec śmierci i zabierał ze sobą w zaświaty wszystkich, którzy nie mieli na twarzy maski. Właśnie dlatego mieli się oni przebierać i malować twarze. Widzę tutaj podobieństwo z Księgą Wyjścia, w której czytamy co się działo w przededniu wyjścia Izraelitów z ziemi egipskiej. Różnica polega na tym, że o ile w Biblii mamy do czynienia z Aniołem, tak w przypadku Halloween z demonami, duchami, potworami etc.
Bardzo celna jest przedstawiona przez Pana analogia tej wersji genezy Halloween z Księgą Wyjścia. W Księdze Wyjścia to Pan Bóg poprzez Anioła Śmierci przechodzi przez ziemię egipską po to, żeby człowieka wyzwolić z niewoli. Ci, którzy są naznaczeni krwią baranka są de facto naznaczeni znakiem danym od samego Boga. To nie jest jakiś banalny symbol, to nie jest jakieś zasłonięcie twarzy, które utrudni rozpoznanie, to nie jest banalna maska czy kostium. Nie! To jest znak dany od Boga i to on ratuje lud Izraela.
W przypadku Halloween znowu mamy do czynienia z parodią Pisma Świętego i próbą wykreowania nowej rzeczywistości. Okazuje się, że Anioł Śmierci został zastąpiony przez demona, który zyskał moc odbierania życia. Nie jest to posłaniec Boga, tylko posłaniec zła.
To jest nic innego jak budowanie alternatywnej, manicheistycznej wizji świata, w której zło jest wszechmocne jak Pan Bóg i działa. Działa w sposób absolutny, działa w sposób niszczący.
Nie możemy o tym milczeć. Milczenie wtrąca w letarg, usypia, powoduje, że jesteśmy poddani temu złu, które jest na tyle silne, że człowiek ulegając mu oddaje się w jego niewolę. Jest to niezwykle niebezpieczne dla człowieka, jego życia, jego duszy.
Pytał Pan wcześniej, dlaczego Kościół przestrzega przed Halloween. Oprócz zagrożenia duchowego jest to również parodia, karykatura Pana Boga. Na to nie ma i nie może być naszej zgody.
Czy nie jest tak, że Halloween próbowano w pewien sposób narzucić Polakom, tak jak co by nie było narzucono nam inne „zachodnie święto”, czyli Walentynki? Odnoszę bowiem wrażenie, że totalna komercja, wciskanie wszystkiego i każdemu, ubóstwianie konsumpcji jest dzisiaj wyznacznikiem działania dla wielu. Hulaj dusza, piekła nie ma!
Niestety zgadzam się z Panem. To jest sytuacja z którą borykamy się nieustannie, a jej szczególne nasilenie obserwujemy w ostatnich kilkunastu, kilkudziesięciu latach.
Odkąd mamy uwidocznioną walkę z chrześcijaństwem, to strona walcząca z Bogiem i z Kościołem próbuje parodiować religię na wszelkie możliwe sposoby. Obserwowaliśmy to w marksizmie, kiedy mieliśmy celebrację różnych świąt socjalistycznych, różnych rocznic rewolucyjnych, mieliśmy kult zbrodniarzy, mieliśmy swoistą liturgię, swoistą moralność i wreszcie zbiór pewnych „dogmatów”.
Mówię o tym dlatego, że w pewnym sensie przeżywaliśmy już to wszystko, co się obecnie dzieje. W tej chwili, w dobie zmiksowanej rzeczywistości liberalizmu, neomarksizmu i totalnej pustki duchowej pojawiają się także pewne produkty, które mają zastąpić człowiekowi Boga, bo Ten jest na siłę zwalczany.
Takim elementem są chociażby wywołane przez Pana pseudoświęta, które mają charakter komercyjny, a w przypadku Walentynek, to jest także jakieś promowanie seksualizmu i mocne akcentowanie sfery nie tylko emocjonalnej i uczuciowej, ale również, a może przede wszystkim seksualnej.
W przypadku Halloween mamy zaś model z jednej strony bardzo konsumpcyjny, a zarazem model który czyni karykaturę z ludzkiego życia i z projektu, jakim jest ludzkie życie. Nie da się sprowadzić go bowiem wyłącznie do taniej maskarady okraszonej wymuszaniem cukierków, bo z tym jak już wcześniej mówiłem mamy do czynienia – albo dasz mi to co chcę, albo spotka cię kara. Cukierek jest pozyskiwany na zasadzie pewnego szantażu, a nie w sposób uczciwy, mocą pracy czy inwencji twórczej.
Nawet jeśli ten szantaż jest pozornie niewinny, to schemat tego myślenia jest bardzo, ale to bardzo niebezpieczny.
W Polsce póki co nie udało się dokonać „modernizacji przez kserokopiarkę” i wdrożyć na całego projektu Halloween. U nas jednak jeszcze Wszystkich Świętych to dalej Wszystkich Świętych, czyli wiara w świętych obcowanie i pamięć o duszach zmarłych, a nie przebieranki i żebranie o cukierki. Na Zachodzie jest jednak zupełnie odwrotnie…
Mimo wszystko przestrzegałbym, żebyśmy nie trwali w takiej radosnej satysfakcji, tylko byli czujni. Czas, który przeżywamy to czas przede wszystkim czuwania, bo nie znamy dnia ani godziny, kiedy Syn Człowieczy przyjdzie. Mówię o tym, ponieważ próby poganizacji naszego życia są bardzo silne i bardzo czytelne.
Musimy trwać mocni w wierze, rozpoznawać zagrożenie i mu przeciwdziałać przede wszystkim modlitwą. Chrystus wzywał nas, abyśmy modlili się nieustannie i to właśnie starajmy się robić. Modlitwą przezwyciężymy zło, bo ona jest naszą drabiną do Pana Boga. To Pan Bóg jest wszechmocny, a nie zło. Będąc w „drużynie Pana” będziemy w drużynie zwycięzców.
Halloween, czyli 31 października to bardzo ważna data w tzw. kościele szatana. Przypadek?
Jak mawiał klasyk: nie sądzę. W naszym świecie jest coraz mniej miejsca na przypadki. Problemem jest raczej to, że nie zawsze dostrzegamy związki przyczynowo-skutkowe.
Halloween to po prostu powrót do pogaństwa, jest to wydarzenie antyteistyczne, czyli odrzucające Boga. Stąd chyba nie może dziwić ten związek z szatanem czy z satanizmem.
Bóg zapłać za rozmowę
Tomasz D. Kolanek/PCh24.pl
*********************************************************
Brat Tadeusz Ruciński FSC:
Bawią się w duchy… duchy nimi bawią się…
***
Zdarzyło mi się kiedyś być w USA (Minneapolis) jesienią i trafić na gremialne obrzędy wokół Halloween. Cztery dni przed przełomem października i listopada, i cztery po nim, większość filmów w TV to były horrory. Wizerunki czaszek, piszczeli, kościotrupów, wampirów, wiedźm, wampirów, pajęczyn, sów, widm, upiorów, nieboszczyków były prawie wszędzie. W urzędach, w sklepach, w galeriach, na stacjach benzynowych, w restauracjach, w parkach, no i w przedszkolach, i w szkołach (także w katolickich) straszono się tym niby dla zabawy, niby ze względu na dzieci. Nic tam jednak nie było zabawne.
Zwłaszcza w szkole przebrane za wiedźmy nauczycielki i nauczyciele w kostiumach wampirów. Ani dzieci w podobnych przebraniach goniące niby za słodyczami, a bardziej za możliwościami wybryków. Bywały więc wybite okna, zdemolowane samochody, bójki na ciemnych ulicach. W tych „wystrojach” jednak, w kostiumach, w używanych nie tylko przez dzieci akcesoriach, były jakby znamiona zbiorowego kultu… Ale czego? – Brzydoty, trupizmu (turpizmu też) , wyklętych przez chrześcijaństwo demonów, wiedźm i wilkołaków? To tak jakby Belzebub rozpuścił swoją zgraję, aby zamroczyć jasność nieba w Uroczystość Wszystkich Świętych i jazgotem przepędzić ciszę z modlitwą za zmarłych.
1 listopada rano w miejscowym kościele proboszcz nie uległ jakoś powszechnemu amokowi i jakby w kontrze do niego pozawieszał na ścianach duże wizerunki znaczących świętych. A na środku wystawił wielką księgę, aby obecni wpisywali tam imiona zmarłych, jak w naszych wypominkach oraz intencje modlitewne poprzez tych już zbawionych.
Za to wieczorem pokazano w TV przegląd owych zabaw-obrzędów, interwencje policji, ale i w końcu miejscowy cmentarz chrześcijański z nielicznymi lampkami i… sprawujących swój mroczny rytuał na jednym z grobów, satanistów. I wtedy znalazłem w bibliotece album z Krakowa, gdzie były zdjęcia jednego z naszych cmentarzy w morzu kwiatów i palących się zniczy w nasze polskie Zaduszki. Pokazałem je braciom. Jeden, który nigdy nie był w Europie czy w Polsce, skonstatował: „To czy my tutaj jesteśmy jeszcze chrześcijanami?”
To pytanie mogliby w Polsce postawić sobie ci, co dali się jakoś omamić obcej pogańskiej tradycji, która z wolna, ale uparcie zastępuje nam te nasze polskie i katolickie. Ta uporczywość tegoż jest znamienna i jakoś wspomagana przez obce nam siły, ale i przez rodzimą głupotę i zamierającą wiarę, przechodzącą powoli w pogański synkretyzm rodem z New Age. I trudno to usprawiedliwić dziecięcą zabawą, jak przy promocjach kolejnych tomów „Harry Pottera”, choć magiczne pokrewieństwo narzuca się samo. Tak, to przez dzieci i wiele szkół (czasem z udziałem katechetów) , zaczyna się kultywować coś z gruntu mrocznego i niebezpiecznego zwłaszcza dla dzieci nieświadomych za bardzo tego, w co się bawią i kto nimi się bawi, bynajmniej nie dla samej beztroskiej zabawy. Przez zabawę bowiem trwale się przekazuje pewne treści, ale i wdraża w pewne zachowania, które mogą być też czasem inicjacją w coś złowrogiego. Księża egzorcyści mówią bowiem o rosnącej ilości zgłaszających się do nich rodziców zaniepokojonych stanem i zachowaniem dzieci po tych z pozoru niewinnych zabawach przechodzących w umagicznione obrzędy. Podobnie bywa z tymi, którzy dla zabawy wróżyli z kart Tarot czy bawili się w wywoływanie duchów, choćby poprzez tabliczkę „ouija”, co uprawia się czasem w tę „noc duchów”, raczej nie dobrych… lecz potępieńców.
Czym więc była i jest ta noc? W pogańskiej tradycji staroceltyckiej, działy się wtedy obrzędy na część najpotężniejszego dla nich bóstwa, boga śmierci Samhaina. A dochodziło w nich do składania mu ofiar z ludzi. Obłaskawiano więc tak jego i atakujące ludzi duchy. Jego kapłani nawiedzali wtedy domy, żądając ofiar, a gdy ich nie otrzymywali, rzucali na domy i ich mieszkańców klątwy. (Do tego więc nawiązuje nachodzenie domów przez poprzebierane dzieciaki z żądaniem przez nie słodyczy, z groźbą uczynienia jakiejś szkody). Tę noc oraz niektóre obrzędy zawłaszczyli sataniści, łącząc je ze swoimi czarnymi mszami (z ofiarami ze zwierząt), orgiami seksualnymi i obrzędami jednoczenia się z demonami. Bywa, że składa się wtedy ofiary z dzieci, bowiem w tych dniach też ginie najwięcej dzieci, których policja już nie może odnaleźć. Obok Nocy Walpurgii jest to najważniejsze dla nich święto. Podobnie ważnym było ono w książkach i filmie o Harrym Potterze, w szkole czarodziejstwa i magii Hogwart. Jest to więc szyderstwo z chrześcijańskiej uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego albo próba pomieszania elementów obu świat z przewagą tych demonicznych i makabrycznych. Zamiast bowiem uwielbienia bezimiennych świętych w niebie i modlitwy za zmarłych w czyśćcu, na różne sposoby – także przez rozmaite przebrania za nietoperze, czarne koty, zombi, gobliny, sowy, wampiry – wzywa się potępieńców, igra się i zabawia z demonami jak i z samym diabłem, który nigdy się nie bawi i nie żartuje. Dochodzi do tego uprawianie różnych wróżb, jak i wywoływanie duchów, niestety także przez dzieci z ciężkimi czasem dla nich potem nękaniami, uwikłaniami czy nawet opętaniem demonicznym. Ten swoisty dance macabre nie ma nic wspólnego z powagą śmierci, modlitwy, wspominania zmarłych z troską o ich zbawienie.
Powraca wtedy pytanie tamtego brata z Minneapolis: „Czy my więc tutaj jesteśmy jeszcze chrześcijanami?” Bo choćby nawet ta coraz popularniejsza tradycja wystawiania rozświetlonych od środka dyni – według podania o irlandzkim Jacku, który za zadawanie się z demonami został skazany na błąkanie się do końca świata, a w tych jesiennych dniach ze świeczką w dyni ku przestrodze. Dla satanistów nie jest to dynia, ale ludzka czaszka i piszczele. Czy tym się można bawić, choćby przez nawiązywanie? Otwarcie się na demoniczne wpływy czy nawet inicjację demoniczną może tez nastąpić pośrednio, nieświadomie. Czy mają tego świadomość ci, co organizują te „zabawy” w przedszkolach i szkołach? Usprawiedliwiając się często sugestiami i takimi treściami w podręcznikach do języka angielskiego albo po prostu prawem dzieci do zabawy. Pytanie tylko: czy dobrej? Zaprasza się bowiem także wtedy do szkoły prawdziwe wróżki czy szamanów prezentujących realnie „sztuczki” rodem z Hogwartu.
Pytanie także: czy w chrześcijanach, w katolikach jest jeszcze świadomość poważnego grzechu bałwochwalstwa przeciw I przykazaniu Bożemu? Grzechy te w sposób wręcz dosadny są określone w Biblii, ale i bardziej współcześnie w Katechizmie Kościoła Katolickiego (aneks). Po lockdownie większość ludzi jest w marnym stanie psychicznym i duchowym, czy więc tym bardziej trzeba fundować sobie czy dzieciom „zabawy w duchowość” mroczną, makabryczną i demoniczną? Czy u dzieci nie infantylizuje to także grozy i śmierci? Zauważa się bowiem u dzieci, że oglądając horrory czy thrillery ukazujące śmierć albo makabrycznie, albo „zabawowo”, nie dorastają do pojmowania śmierci realnej swoich bliskich, czy nawet własnej (w grach można mieć jeszcze drugie, trzecie… życie). Czy jest wtedy w tym wszystkim miejsce dla Jezusa Zmartwychwstałego zwyciężającego śmierć i Aniołów przeprowadzających zmarłych stąd czy z czyśćca do jasnej, szczęśliwej wieczności, dzięki też naszej modlitwie w domu, w kościele czy na cmentarzu?
Dzięki Bogu, są jeszcze tacy ludzie jak ów proboszcz z Minneapolis, przypominający o treści Uroczystości Wszystkich Świętych, jak o prawdzie, którą wyznajemy, o świętych obcowaniu. Są również u nas organizowane bale wszystkich świętych z przebieraniem się za swoich czy ulubionych świętych patronów (przebieranie się, to przecież forma utożsamiania), jak i korowody świętych, żeby przypomnieć o ich istnieniu, pięknie i ważności ich życia, jak i pomocy, jakiej możemy od nich oczekiwać w drodze do nieba, a nie do piekła, jak proponują satanistyczne obrzędy oraz przyzywane demony i potępieńcy w Halloween’owym bestiarium.
Na koniec może opowiadanie:
Było to w Dzień Zaduszny, o którym pamiętali chyba tylko wychodzący z kościoła starsi ludzi, idący w stronę cmentarza nieopodal. Z pobliskiej szkoły wybiegli z przeraźliwymi krzykami poprzebierane za upiory dzieciaki pozostający jeszcze dziś w Halloween’owej zabawie. Dwójka z nich: dziewczynka przebrana ze wiedźmę i chłopiec za wampira, zaczęli biegać wokół przygarbionej staruszki, wrzeszcząc: „Trick-trak! Trick-track!” Staruszka przystanęła mówiąc: „Ej, poganięta! Zamiast przebierać się za stwory z piekła rodem, pomodliłybyście się raczej za zmarłych, co chcą od piekła być jak najdalej. Dziś Dzień Zaduszny!” Na to mała „wiedźma”: „Nie, my jeszcze bawimy się w Halloween! Trick-track!”
A chłopiec „wampir” naśladując pohukiwanie puszczyka, biegał wciąż wokół staruszki jak półdiablę. Staruszka weszła już na cmentarz, a ta dwójka jakby uwzięła się na nią, biegając wokół niej i strasząc. Staruszka przestała zwracać na nich uwagę, zatrzymując się przy grobie, omiatając go ze świeżo spadłego śniegu i zapalając nowe znicze.
Wtedy to „wiedźma” powiedziała nagle do „wampira”: – „Patrz. Maks – tam na grobie siedzi ktoś przebrany za anioła. Chodźmy go nastraszyć!” I ruszyli – teraz już cicho – skradając się powoli. Cmentarz był pokryty śniegiem, który padał całą noc. Nawet ścieżek między grobami nie bardzo było widać. Zasypane śniegiem były tez pozostawione wczoraj na grobach kwiaty i znicze. Odezwał się wtedy półgłosem „wampir”; „Ty, ten niby-anioł zapala świeczki. Zdmuchniemy mu je?” Podeszli kilkanaście metrów od tego kogoś, kto też wyglądał jak zasypany śniegiem, a teraz usiadł na grobie z twarzą ukrytą w dłoniach, jakby chowając w nich płacz. – „Maks – szepnęła „wiedźma” – ten przebieraniec chyba zamarznie na śmierć… Może go przestraszymy i rozruszamy? Albo odtańczymy „taniec widm?” Zaczęli poprawiać sobie kostiumy do owego tańca, ale gdy się odwrócili, tamtego już nie było. – „Maks – spytała „wiedźma” – jak on mógł tak zniknąć? Może schował się za nagrobek? Chodźmy tam.” Zaczęli jednak podchodzić tam coraz wolniej, jakby pojawił się nagle w nich strach przed tańczeniem na cmentarzu. Podeszli w końcu do tego grobu. – „Ty, Maks – szepnęła zdumiona „wiedźma” – patrz, to świeże konwalie… Jakby zasadzone w śniegu… I pachną… No i te woskowe świece… też pachną… Jezu! To jest grób mojej Babci, Maks! Ona miała w szklarni takie konwalie i robiła takie świece z pszczelego wosku…”
Maks „wampir” stał oniemiały i nie mógł powstrzymać szczękania zębów, blady jak nieboszczyk. – „Nie wiem, kto to mógł być? – dziwiła się „wiedźma” – Z naszej rodziny nikt wczoraj nie był na cmentarzu… I patrz, na śniegu nie ma żadnych śladów stóp! Kto tu był? I kto zapalił te świeczki przed chwilą?” I rozpłakała się. Po chwili ze złością zrzuciła kapelusz i pelerynę wiedźmy, klękając przy nagrobku. I wtedy zobaczyła tam, gdzie siedziała owa postać, jakby ślady kropel… chyba ciepłych łez kapiących w śnieg… Jeszcze mocniej pachniały konwalie i świece. Drgnęli nagle oboje, przestraszeni czyimś głosem. To ta staruszka podeszła zaciekawiona i uśmiechnęła się. – „No – powiedziała – nie przypuszczałam, że takie półdiablęta mają dobre serca. Piękne te konwalie i świece. Skąd je wzięliście? A tą miotełką czarownicy można byłoby odmieść z grobu śnieg… No, ale modlitwa ważniejsza. Wieczne odpoczywanie racz jej dać, Panie…”
brat Tadeusz Ruciński FSC/PCh24.pl
ANEKS:
Kpł 19, 31
Nie będziecie się zwracać do wywołujących duchy ani do wróżbitów. Nie będziecie zasięgać ich rady, aby nie splugawić się przez nich.
Pwt 13, 2-6
2 Jeśli powstanie u ciebie prorok, lub wyjaśniacz snów, i zapowie znak lub cud, 3 i spełni się znak albo cud, jak ci zapowiedział, a potem ci powie: «Chodźmy do bogów obcych – których nie znałeś – i służmy im», 4 nie usłuchasz słów tego proroka, albo wyjaśniacza snów. Gdyż Pan, Bóg twój, doświadcza cię, chcąc poznać, czy miłujesz Pana, Boga swego, z całego swego serca i z całej duszy. 5 Za Panem, Bogiem swoim, pójdziesz. Jego się będziesz bał, przestrzegając Jego poleceń. Jego głosu będziesz słuchał, Jemu będziesz służył i przylgniesz do Niego. 6 Ów zaś prorok lub wyjaśniacz snów musi umrzeć, bo chcąc cię odwieść od drogi, jaką iść ci nakazał Pan, Bóg twój, głosił odstępstwo od Pana, Boga twego, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, wybawił cię z domu niewoli. W ten sposób usuniesz zło spośród siebie.
Pwt 18, 9-14
9 Gdy ty wejdziesz do kraju, który ci daje Pan, Bóg twój, nie ucz się popełniania tych samych obrzydliwości jak tamte narody. 10 Nie znajdzie się pośród ciebie nikt, kto by przeprowadzał przez ogień swego syna lub córkę, uprawiał wróżby, gusła, przepowiednie i czary; 11 nikt, kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych. 12 Obrzydliwy jest bowiem dla Pana każdy, kto to czyni. Z powodu tych obrzydliwości wypędza ich Pan, Bóg twój, sprzed twego oblicza. 13 Dochowasz pełnej wierności Panu, Bogu swemu. 14 Te narody bowiem, które ty wydziedziczysz, słuchały wróżbitów i wywołujących umarłych. Lecz tobie nie pozwala na to Pan, Bóg twój.
Z Katechizmu Kościoła Katolickiego:
- Należy odrzucić wszystkie formy wróżbiarstwa: odwoływanie się do Szatana lub demonów, przywoływanie zmarłych lub inne praktyki mające rzekomo odsłaniać przyszłość (Pwt 18, 10; Jr 29, 8.). Korzystanie z horoskopów, astrologia, chiromancja, wyjaśnianie przepowiedni i wróżb, zjawiska jasnowidztwa, posługiwanie się medium są przejawami chęci panowania nad czasem, nad historią i wreszcie nad ludźmi, a jednocześnie pragnieniem zjednania sobie ukrytych mocy. Praktyki te są sprzeczne ze czcią i szacunkiem – połączonym z miłującą bojaźnią – które należą się jedynie Bogu.
- Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnim – nawet w celu zapewnienia mu zdrowia – są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności. Praktyki te należy potępić tym bardziej wtedy, gdy towarzyszy im intencja zaszkodzenia drugiemu człowiekowi lub uciekanie się do interwencji demonów. Jest również naganne noszenie amuletów. Spirytyzm często pociąga za sobą praktyki wróżbiarskie lub magiczne. Dlatego Kościół upomina wiernych, by wystrzegali się ich. Uciekanie się do tak zwanych tradycyjnych praktyk medycznych nie usprawiedliwia ani wzywania złych mocy, ani wykorzystywania łatwowierności drugiego człowieka. (KKK Rozdz.1, Art. 1; 2116 – 2117)
************************************************************************************************************
Modlitwy za zmarłych
***
Niedziela
Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew, którą Twój Boski Syn, Jezus Chrystus, wylał za nas w Ogrójcu, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która jest najbardziej ze wszystkich opuszczona. Przyjmij ją do Twojej chwały, gdzie będzie mogła wielbić Cię i chwalić na wieki. Amen.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek…
Poniedziałek
Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew, którą Boski Twój Syn, Jezus Chrystus, wylał za nas podczas okrutnego biczowania, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która jest już najbliższa wejścia do Twojej chwały, aby jak najprędzej mogła Cię wielbić i błogosławić na wieki. Amen.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek…
Wtorek
Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew, którą Boski Twój Syn, Jezus Chrystus, wylał za nas podczas bolesnego ukoronowania cierniem, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która najbardziej potrzebuje naszych modlitw, aby jak najprędzej mogła być uwolniona i mogła wielbić Twój Majestat i błogosławić Cię na wieki. Amen.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek…
Środa
Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew Syna Twego Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela, którą wylał na ulicach Jerozolimy dźwigając krzyż na swych świętych ramionach, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która w Twych oczach jest najbogatsza w zasługi, aby, przybywszy jak najprędzej do nieba, mogła w chwale, do której jest przeznaczona, głosić Twoją chwałę i błogosławić Cię na wieki. Amen.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek…
Czwartek
Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najświętsze Ciało i Krew Twego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, które w noc przed męką dał jako pokarm i napój swym umiłowanym Apostołom i przekazał Kościołowi świętemu na wieczną Ofiarę i życiodajny Pokarm dla wiernych, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która miała największe nabożeństwo do tej Tajemnicy Miłości, by mogła chwalić Cię razem z Twoim Synem i Duchem Świętym w chwale Twojej na wieki. Amen.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek…
Piątek
Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew Twego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, którą obficie wylał na krzyżu, najbardziej ze swych świętych rąk i stóp, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, za którą jestem najbardziej obowiązany się modlić, abym nie był przyczyną powstrzymującą Cię od przyjęcia jej do Twej chwały. Wprowadź ją jak najprędzej do niebieskich radości, gdzie z Aniołami będzie Cię wielbić i błogosławić na wieki. Amen.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek…
Sobota
Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew, która obficie wytrysnęła z boku Twego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, w obecności Jego Niepokalanej Matki, co sprawiło Jej wielki ból, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która najbardziej czciła Niepokalaną Dziewicą Maryję, aby mogła jak najprędzej wejść do Twojej chwały i wielbić Cię razem z Nią przez wszystkie wieki. Amen.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek…
Modlitwy za zmarłych:
Panie, Boże Wszechmogący, ufając Twemu wielkiemu Miłosierdziu zanoszę do Ciebie moją pokorną modlitwę: wyzwól duszę Twego sługi (Twojej służebnicy) od wszystkich grzechów i kar za nie. Niech święci Aniołowie jak najprędzej zaprowadzą ją z ciemności do wiekuistego światła, z karania do wiecznych radości. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Panie, nakłoń Twego ucha ku naszym prośbom, gdy w pokorze błagamy Twego miłosierdzia; przyjmij duszę sługi Twego N., której kazałeś opuścić tę ziemię, do krainy światła i pokoju i przyłącz ją do grona Twych wybranych. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Boże, Ty nam nakazałeś miłować wszystkich ludzi jak braci i siostry, także tych, których śmierć zabrała z tej ziemi. Wszyscy bowiem żyjemy w Tobie, wszyscy zjednoczymy się z Tobą w jednej wierze i miłości. Dopomóż nam, miłosierny Boże, zawsze dążyć ku temu zjednoczeniu, z miłością pomagając naszym żyjącym braciom i siostrom radą i dobrym przykładem, a zmarłym modlitwą i zasługami płynącymi z naszych dobrych uczynków. Racz przyjąć tę modlitwę, a przez nieskończone Miłosierdzie Twoje, przez Mękę i Śmierć Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, naszego Zbawiciela i Odkupiciela, zmiłuj się nad duszami zatrzymanymi w czyśćcu, które muszą odpokutować za swoje grzechy, zanim wejdą do Twojej chwały. Ześlij im Ducha Twego, Pocieszyciela, aby je oświecił światłem i Twoją łaską oraz umacniał w nadziei Twego Miłosierdzia. Racz je wprowadzić do Królestwa Twojej chwały za przyczyną Najświętszej Maryi Panny i wszystkich Twoich świętych, jak również przez modlitwy Twego świętego Kościoła i nas wszystkich, niegodnych sług Twoich, którzy błagamy dla nich o Twe zmiłowanie. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
O Boże mój, miłuję Cię nade wszystko dla Twej nieskończonej dobroci i żałuję z całego serca, że Ciebie, moje Dobro Najwyższe, tak wiele razy obraziłem. Udziel mi swej łaski, abym wytrwał w dobrym i nie powracał już do dawnych moich grzechów. Zmiłuj się nade mną, a także nad duszami cierpiącymi w czyśćcu, które miłują Cię z całego serca i ze wszystkich swoich sił. Wysłuchaj błagania, jakie zanoszę za nimi i udziel mi łaski, o którą proszę przez ich wstawiennictwo. Miej litość nade mną i nad biednymi duszami w czyśćcu. O Maryjo, Matko dusz w czyśćcu cierpiących, uproś im jak najszybsze uwolnienie z czyśćca i wieczny odpoczynek w niebie. Amen.
Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci.
Niech odpoczywają w pokoju. Amen.
Modlitwa za zmarłych rodziców:
Boże, Tyś nam przykazał czcić ojca i matkę, zmiłuj się łaskawie nad duszami moich rodziców i odpuść im grzechy; pozwól mi oglądać ich w radości Twej wiekuistej światłości. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Modlitwa za poległych żołnierzy:
Panie, Boże Wszechmogący, polecam Twemu miłosierdziu dusze naszych poległych żołnierzy, którzy oddali swe życie w obronie drogiej Ojczyzny i przelali swoją krew w obronie nie tylko naszego kraju, ale i Wiary świętej. O Boże, niech to ich męczeństwo poniesione w obronie Wiary i Ojczyzny uwolni ich dusze z czyśćca i wyjedna wieczną nagrodę w niebie. Błagam Cię o to przez Mękę i Śmierć naszego Zbawiciela, przez Jego Najświętsze Serce, przez przyczynę i zasługi Jego Niepokalanej Matki oraz świętych Patronów i Patronek naszego Narodu. Amen.
Modlitwy do Matki Bożej za dusze w czyśćcu:
Najświętsza Panno Nieustającej Pomocy, Matko litościwa, racz spojrzeć na biedne dusze, które sprawiedliwość Boża zatrzymuje w płomieniach czyśćcowych. Są one drogie dla Twego Boskiego Syna, gdyż zawsze Go kochały i teraz gorąco pragną być blisko Niego, lecz nie mogą zerwać swych więzów, które je trzymają w palącym ogniu czyśćca. Niech się wzruszy Twe serce, Matko litościwa. Pośpiesz z pociechą dla tych dusz, które Cię zawsze kochały i teraz ślą do Ciebie swe westchnienia. Wszak są to Twoje dzieci, bądź więc im pomocą, nawiedzaj je, osładzaj ich męki, skróć ich cierpienia i nie zwlekaj z ich wybawieniem. Amen.
O Maryjo, swym litościwym sercem obejmij dusze zamknięte w ciemnych więzieniach pokuty, a nie mających na ziemi nikogo, kto by o nich pamiętał. Najlepsza Matko, wejrzyj swym miłosiernym wzrokiem na te dusze opuszczone, przyjdź im ze skuteczną pomocą wśród opuszczenia, w jakim pozostają i pobudź serca wielu wiernych do modlitwy za nie. O Matko Nieustającej Pomocy, zlituj się nad duszami opuszczonymi w czyśćcu!
O Niepokalana Maryjo, Matko Miłosierdzia, która widziałaś święte Ciało ukochanego Syna Twojego wiszące na krzyżu, patrzyłaś na ziemię przesiąkniętą Jego Krwią i byłaś obecna przy Jego okrutnej śmierci. Polecam Ci, Matko Najświętsza, dusze cierpiące w czyśćcu i błagam, racz wejrzeć na nie okiem swego miłosierdzia i wyjednaj im wybawienie z mąk. Dla wyproszenia Twej łaski, o Matko Niepokalana, przebaczam szczerze i serdecznie tym wszystkim, którzy mnie obrazili i przez Twoje wstawiennictwo proszę Jezusa o udzielenie im wszelkiego dobra, łaski i błogosławieństwa w zamian za zło, które mi wyrządzili lub którego mi życzyli. Przez Twoje ręce, o Panno Święta, ofiaruję Bogu ten akt miłości dla uproszenia miłosierdzia dla dusz, które poddane są oczyszczeniu. Amen.
Modlitwa św. Gertrudy za zmarłych:
Boże miłosierny, z tronu Twojej chwały wejrzyj na biedne dusze w czyśćcu cierpiące. Wejrzyj na ich karanie i męki, jakie ponoszą, na łzy, które przed Tobą wylewają. Usłysz ich błagania i jęki, którymi wołają do Ciebie o miłosierdzie. Zmiłuj się nad nimi i odpuść im grzechy. Wspomnij, najłaskawszy Ojcze, na Mękę, którą Twój Syn podjął dla nich. Wspomnij na Krew Przenajświętszą, którą za nich wylał. Wspomnij na gorzką śmierć Jego, którą dla nich podjął i zmiłuj się nad nimi. Za wszystkie ich przewinienia, których się kiedykolwiek dopuściły, ofiaruję Ci przenajświętsze życie i wszystkie czyny Twego najmilszego Syna. Za zaniedbania popełnione w Twojej świętej służbie ofiaruję Ci Jego gorące pragnienia. Za opuszczenie dobrych i zbawiennych spraw ofiaruję Ci nieskończone zasługi Twego Syna. Za wszystkie krzywdy, jakich od nich doznałeś, ofiaruję Ci wszystko, co Ci kiedykolwiek miłego świadczyły. Na koniec za wszystkie męki, które słusznie muszą cierpieć, ofiaruję Ci wszystkie pokuty, posty, czuwania, modlitwy, prace, boleści, Krew i Rany, mękę i Śmierć niewinną, którą z najgorętszej miłości cierpiał za nas najmilszy Twój Syn. Błagam Cię, abyś raczył przyjąć te ukochane dusze do rajskiej szczęśliwości, aby Cię tam wielbiły na wieki. Amen.
Modlitwa św. Gertrudy do dusz czyśćcowych:
Niech Jezus Chrystus, dla nas ukrzyżowany, zmiłuje się nad wami, dusze bolejące; niech swoją Krwią zagasi pożerające was płomienie. Polecam was tej niepojętej miłości, która Syna Bożego sprowadziła z nieba na ziemię i wydała na okrutną śmierć. Niech się ulituje nad wami, jak okazał swe miłosierdzie dla wszystkich grzeszników, umierając na krzyżu. Jako zadośćuczynienie za wasze winy ofiaruję tę synowską miłość, jaką Jezus w swym Bóstwie kochał swego Przedwiecznego Ojca, a w Najświętszym Człowieczeństwie najmilszą swoją Matkę. Amen.
Krótka koronka za dusze zmarłych:
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Na trzech początkowych paciorkach mówimy:
Boże mój, wierzę w Ciebie, boś jest prawdą nieomylną.
Mam nadzieję w Tobie, boś jest nieskończenie dobry.
Kocham Cię, Panie, boś jest godzien nieskończonej miłości.
Na małych paciorkach 10 razy:
Słodkie Serce Maryi, bądź moim zbawieniem.
Zakończyć znakiem krzyża i modlitwą:
Boże mój, przez Najsłodsze Serce Maryi ofiaruję Ci tę modlitwę i proszę, abyś ją przyjął za dusze w czyśćcu cierpiące (albo: za duszę nieznaną).
Tygodnik NIEDZIELA
______________________________________________________________
W miesiącu listopadzie , tak jak co roku, każdego dnia odprawiana jest Msza św. w intencji zmarłych, których imiona wypisaliście na kartkach i również w intencji wszystkich zmarłych, z którymi jeszcze nie tak dawno razem pielgrzymowaliśmy na tym padole śmierci.
************************************************************************************************************
ŻYWY RÓŻANIEC
Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!
„Różaniec Święty, to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.
(św. Josemaria Escriva do Balaguer)
***
INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA NA MIESIĄC PAŹDZIERNIK 2021
Intencja ewangelizacyjna:
– Módlmy się, aby każdy ochrzczony był włączony w ewangelizację, gotowy do misji, poprzez świadectwo życia mającego smak Ewangelii
więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja
***
Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:
– Za naszych kapłanów, aby dobry Bóg umacniał ich w codziennej posłudze oraz o nowe powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego.
– Za papieża Franciszka, aby Duch Święty go prowadził, a św. Michał Archanioł strzegł.
– Matko Boża Różańcowa, która nas nieustannie ostrzegasz i prosisz, abyśmy nawracali swoje serca i błagali o przebaczenie grzechów naszych, wyjednaj nam zdecydowaną wolę kierowania się Bożymi przykazaniami, aby mocno trwać przy Panu Bogu, który wciąż jest tak bardzo ciężko obrażany. Uproś nam łaskę pokuty, abyśmy czynili zadość za swoje i bliźnich naszych niewierności.
***
Intencja dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II)
i św. Róży:
– Rozważając drogi zbawienia w Tajemnicach Różańca prosimy Bożą Matkę, aby wypraszała u Syna Swego a Pana naszego właściwe drogi życia dla naszych dzieci.
Strona Żywego Różańca: zr.kosciol.org – intencje, ogłoszenia, patroni róż, tajemnice różańcowe.
************************************************************************************************************
Paulina Jaricot:
duchowa wizjonerka, która stworzyła ogólnoświatowy system modlitwy
***
27 maja 2020 roku papież Franciszek upoważnił Kongregację Spraw Kanonizacyjnych do opublikowania dekretu dotyczącego uznania cudu dokonanego za przyczyną Pauliny Jaricot, co oznacza, że możemy spodziewać się jej szybkiej beatyfikacji.
To z jej pomysłów zrodziły się Papieskie Dzieła Misyjne oraz Koła Żywego Różańca. Stworzyła ogólnoświatowy system modlitwy i wspierania misji, chociaż żyła w XIX wieku i nie znała nowoczesnych metod komunikacji. Zmarła w biedzie i zapomnieniu.
Kim była mieszkanka Lyonu, której życie przypadło na burzliwy okres I połowy XIX stulecia: wojen, rewolucji i burzliwych zmian cywilizacyjnych? O służebnicy Bożej Paulinie Jaricot (czyt. Żariko) wspominał Episkopat Polski w Liście pasterskim z okazji Nadzwyczajnego Miesiąca Misyjnego – października. Podkreślono w nim znaczenie założonego przez Francuzkę Żywego Różańca – globalnego wsparcia modlitewnego i materialnego misjom i dziełom miłosierdzia.
Wielkie dzieło: metodą małych kroków
Żyjącym w nowoczesnej cywilizacji cyfrowej, portali społecznościowych, serwisów w rodzaju Patronite, rozwiniętego crowfundingu i urodzinowych zbiórek funduszy na Facebooku trudno sobie wyobrazić, jak można stworzyć sprawnie funkcjonujący globalny system wsparcia jakiegokolwiek przedsięwzięcia.
Dzisiaj to już nie tylko kwestia oczywistej i nieodzownej techniki i narzędzi komunikacji, ale bardzo często także konieczność nabycia szeregu umiejętności. Takich jak zarządzanie projektami, pisanie wniosków o granty, prowadzenia księgowości czy też swobodnego poruszania się w gąszczu przepisów i urzędniczej biurokracji.
Jak więc jest możliwe, że kobieta, która większość swojego życia spędziła w rodzinnym mieście, rzadko podróżowała i nie była zazwyczaj bywalczynią elitarnych salonów – stworzyła tak gigantyczne, i co najważniejsze – tak trwałe dzieło? W chwili jej śmierci w 1862 roku w dzieło Żywego Różańca w samej Francji było już zaangażowanych blisko 2 mln osób. Odpowiedź jest banalnie prosta. Paulina robiła wszystko, zdając się na wolę Bożą, metodą najmniejszych choćby kroków.
Gdy przychodziły problemy i nieszczęścia, nie tylko nie załamywała rąk, ale starała się znaleźć i wykorzystać choćby minimalną szansę na uczynienie dobra nawet w najmniejszej skali. Mieszkanka Lyonu nie podejrzewała też zapewne, że założony przez nią ruch stanie się tak popularny także w Polsce.
Córka fabrykanta
Paulina przyszła na świat w 1799 roku w rodzinie przedsiębiorcy prowadzącego fabrykę jedwabiu. Była siódmym, ostatnim dzieckiem, wychowanym w dość religijnej rodzinie. Jej ojciec każdy dzień zaczynał od mszy świętej, a jeden z braci, z którym prowadziła ożywioną, duchową korespondencję, wstąpił do seminarium duchownego w Paryżu.
Początek XIX wieku to czas intensywnego rozwoju przemysłu włókienniczego, związana z ogromną, globalną koniunkturą na sprowadzany z Azji jedwab. W Europie powstają setki dużych fabryk włókienniczych w nowych ośrodkach miejskich: rodzinnym dla Pauliny Lyonie, Manchesterze, a na ziemiach polskich – w szybko rozrastającej się Łodzi.
Wydawać by się mogło, że Paulina miała duże szczęście – przedsiębiorcy włókienniczy szybko dochodzili do ogromnych pieniędzy, budowali bogate domy, a niekiedy wręcz pałace podobne do tych, w których mieszkała wpływowa arystokracja.
Niestety, bardzo często fortuny te były budowane kosztem masowego wyzysku pracowników, o czym Paulina szybko się przekonała i pragnęła ten stan zmienić. Niemniej, młoda mieszkanka Lyonu miała zapewniony bezproblemowy start życiowy i gdyby nie obrała innej drogi – zostałaby zapewne żoną kogoś z wpływowych rodzin potentatów jedwabnych.
Przełomowe wydarzenie
Źródła biograficzne mówią nawet, że 17-letnia Paulina miała już nawet swoją sympatię i rodzice zaczynali myśleć o jej zbliżającym się ślubie. Pewnego dnia jednak dziewczyna doznała wypadku, spadając z wysokości. Tylko szczęśliwy traf sprawił, że nie złamała kręgosłupa lub doznała innych bardzo poważnych obrażeń. To wydarzenie spowodowało jednak u niej przełom – zaczęła bardziej interesować się życiem duchowym, czytać Biblię i regularnie uczestniczyć w Eucharystii, nawet w dni powszednie.
Bardzo poruszyło ją kazanie, które w jej parafii wygłosił pewien jezuita. Dotyczyło ono próżności. Po mszy Paulina poszła do zakrystii i odbyła długą rozmowę z duchownym. Wkrótce odbyła też spowiedź generalną.
Jak sama wielokrotnie mówiła, zrozumiała wtedy, że życie w materialnym dobrobycie nie może dać szczęścia i przynieść osobistej realizacji. Tym bardziej, gdy wokół widzi się ludzi, którzy żyją w uwłaczających godności warunkach bytowych, wykorzystywanych i pozbawionych pomocy, którzy nie mieli tyle szczęścia, aby urodzić się w rodzinach bogaczy.
Tercjarka i opiekunka wykluczonych
Gdy Paulina ukończyła 18. rok życia, była już kimś zupełnie innym niż kilka lat wcześniej. Złożyła śluby czystości i wstąpiła do dominikańskiego zakonu świeckich. Nie czuła bowiem powołania do życia kontemplacyjnego lub klasztornego i chciała połączyć głębokie życie duchowe z pomocą potrzebującym.
Francuzka miała z pewnością istotny talent, ważny dla każdej osoby pragnącej działać publicznie. Potrafiła gromadzić ludzi wokół swoich prostych pomysłów i inicjatyw. Na początku wraz z kilkoma koleżankami stworzyła małą grupę, aktywną na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, na stałej modlitwie przed Najświętszym Sakramentem i Eucharystią, po drugie: na stałym kontakcie i pomocy z biednymi i zagrożonymi wykluczeniem młodymi kobietami.
Najczęściej były to pracownice zakładów włókienniczych, żyjące w bardzo złych warunkach, ale także kobiety żyjące na ulicy, zagrożone prostytucją i alkoholizmem. Odwiedzała także biedne lyońskie rodziny, przekazując im paczki żywnościowe i najpotrzebniejsze artykuły.
Te działania nie miał w sobie nic z hojnych, okolicznościowych gestów bogatej filantropki – Paulina cały czas myślała, jak stworzyć stały, systemowy sposób pomocy lyońskim robotnikom.
Prekursorka crowdfundingu
Wtedy po raz pierwszy wpadła na pomysł, że pomoc dla innych można sfinansować za pomocą nawet najmniejszych, ale zbieranych regularnie i od większej liczby darczyńców sum pieniężnych. Wpadła więc na podobny pomysł, który w XXI wieku zainicjował popularny crowdfunding.
W tym czasie jej grupa modlitewna przekształciła się w oficjalne, zatwierdzone przez Kościół Stowarzyszenie Wynagrodzicielek Najświętszego Serca Pana Jezusa. Prowadząc korespondencję z bratem uczącym się w seminarium, po raz pierwszy zainteresowała się problemem misji.
Wpadła na pomysł, aby rozwinąć podobną, dwukierunkową strategię ich wsparcia. Z jednej strony – pomocy modlitewnej, z drugiej – stałego zbierania choćby niewielkich sum finansowych. Z jej inicjatywy w całym Lyonie powstały małe, kilkuosobowe koła, które przeznaczały niewielką część swoich dochodów na rozwój misji Kościoła na całym świecie. Koła takie powstały nawet w lyońskich fabrykach.
„Szukałam pomocy u Boga. (…) Dana mi została jasna wizja tego planu”: dziesięć osób, z których każda znajduje następną dziesiątkę, i tak dalej – 1 sou (ówczesna popularna nazwa 1/20 franka francuskiego – przyp.) od jednej osoby” – takim prostym wzorem matematycznym Paulina scharakteryzowała sposób finansowania pomocy.
Nie poddawała się trudnościom
Dzieło stworzone przez Paulinę, które przybrało nazwę Związku Lyońskiego, bardzo szybko się rozrosło. Władze kościelne nie zawsze jednak patrzyły na działalność młodej kobiety z pełną akceptacją. Być może górę wzięły zakorzenione wówczas mocno stereotypy i lęki wobec aktywnych kobiet, które nie prowadziły życia za murami klasztorów. Możliwe też, że przeważył strach przed radykalnymi poglądami społecznymi młodej mieszkanki Lyonu.
Były to zresztą szczególny czas tzw. restauracji po Kongresie Wiedeńskim, gdy Francja próbowała powrócić do czasów przedrewolucyjnych i prowadzić dość konserwatywną politykę społeczną. Zarówno władze, jak i Kościół obawiały się, że ruch stworzony przez Paulinę może wyrwać się spod kontroli i zbliżyć się do popularnych wówczas wśród młodzieży tajnych stowarzyszeń o charakterze demokratycznym.
Związek Lyoński przeszedł pod zarząd specjalnej rady zarządzającej, a tercjarka została praktycznie odsunięta od kierowania i wpływu na jego rozwój. Według wielu relacji bardzo boleśnie to przeżyła. Nie popadła jednak w rezygnację, tylko zaproponowała, aby bardziej skupić się na aspekcie duchowym i modlitewnym.
Stosując podobną co do tej pory metodę, utworzyła szybko rozrastająca się sieć modlitewną, opartą na odmawianiu różańca i otoczeniu misji takim właśnie rodzajem wsparcia. Związek Lyoński wkrótce został przemianowany na Dzieło Rozkrzewiania Wiary.
Po wielu latach jego siedziba została przeniesiona do Watykanu i stała się wielką organizacją, noszącą dzisiaj nazwę Papieskich Dzieł Misyjnych.
Koła Żywego Różańca
Prosząc o światło Ducha Świętego, Paulina opracowała więc podobny do zbierania pieniędzy system modlitwy. Tworzą go już nie grupy dzięsięcio-, ale piętnastoosobowe, odzwierciedlające dawny układ różańca złożony z piętnastu tajemnic. Każdy z członków tej grupy, nazwanej Różą Różańcową, zobowiązuje się do codziennego rozważania jednej dziesiątki różańca. Każdy też ma za zadanie znalezienia pięciu nowych członków ruchu, którzy z kolei znajdują następnych.
„Podczas gdy ktoś zobowiązany do uczczenia tajemnicy Wcielenia Syna Bożego prosi o cnotę pokory dla grzesznika, za którego modli się cała piętnastka, ktoś inny, komu przypada rozmyślanie nad misterium śmierci Zbawiciela, prosi dla tego samego grzesznika o żal za grzechy, jeszcze inny – o ducha pokuty (…). I tak wszyscy członkowie, mając udział w dziele nawracania grzesznika, cieszą się wspólnie z jego powrotu. (…) Stajemy się w ten sposób zjednoczeni w modlitwie ze wszystkimi ludźmi świata” – tak podsumowała swoją akcję Paulina.
Paulina zaproponowała także, aby modlitwę uzupełnić propagowaniem idei misji, odpowiedniej literatury i broszur. Ruch Żywego Różańca oficjalnie pobłogosławił i zatwierdził papież Grzegorz XVI. Z Lyonu rozwinął się na Francję, Europę, w końcu – stał się ruchem globalnym.
System stworzony przez Paulinę przetrwał w swojej zasadniczej części do dzisiaj. Pewnych drobnych zmian dokonano w nim za czasów pontyfikatu Jana Pawła II i dodania do modlitwy różańcowej tajemnic światła. Dzisiaj dominują już nie piętnastoosobowe, ale dwudziestoosobowe koła Żywego Różańca.
Prekursorka samorządów pracowniczych
Początek lat trzydziestych XIX wieku przyniosło w Lyonie wielkie bunty robotników fabryk włókienniczych, zwany powstaniami tkaczy. Robotnicy protestowali przeciwko nędzy, wyzyskowi ze strony pracodawców i złym warunkom bytowym. Wojsko i policja przystąpiły do krwawej pacyfikacji protestów, śmierć poniosło wiele osób.
Paulina widząc tragedię współmieszkańców miasta, postanowiła stworzyć projekt zupełnie wówczas nowatorski, który występował tylko w marzeniach myślicieli propagujących tzw. wówczas socjalizm utopijny. Postanowiła założyć fabrykę całkowicie zarządzaną przez samorząd robotników, ze sprawiedliwymi płacami, brakiem wyzysku i pomocą socjalną dla pracowników i ich rodzin.
„Wydaje mi się, że zło, które przeżera społeczeństwo, należy obnażyć i coś mi nakazuje szukać środków, aby temu złu zaradzić” – tak wyjaśniła ideę budowy fabryki.
Nie dysponowała jednak odpowiednim kapitałem dla sfinalizowania inwestycji i nawiązała kontakt z bankierami. Ci niestety wykorzystali dobre zamiary Pauliny dla własnych korzyści, wpędzając kobietę w ogromne zadłużenie, które musiała spłacać praktycznie do końca życia.
W tym czasie Francuzka poważnie zachorowała. Zdołała jednak odbyć jedyną w swoim życiu pielgrzymkę do Rzymu. Paulina spotkała się wówczas z papieżem, który poprosił ją o modlitwę, a także o orędownictwo w niebie po śmierci.
Stan jej zdrowia uległ jednak poprawie, niemniej już do końca będą ją prześladować problemy finansowe oraz bytowe, jak również kosztujące majątek procesy sądowe z wierzycielami. Mimo faktu, że kontaktowała się z wieloma wpływowymi osobami ówczesnej epoki, zmarła w biedzie i zapomnieniu.
„Kochałam Jezusa Chrystusa ponad wszystko na ziemi i z miłości ku Niemu bardziej niż samą siebie kochałam wszystkich, którzy byli obciążeni pracą lub cierpieniem” – kartkę o tej treści znaleziono przy zmarłej Paulinie. Dekret o heroiczności jej cnót ogłosił papież Jan XXIII w 1963 roku.
Łukasz Kobeszko/Aleteia.pl/na podstawie: Cécilia Giacovelli, Pauline Jaricot, Mame, Paris 2005
***********************************
Beatyfikacja Pauliny Jaricot – 22 maja 2022 roku
W maju przyszłego roku odbędzie się beatyfikacja Pauliny Jaricot, która w XIX w. jako świecka kobieta złożyła Dzieło Rozkrzewiania Wiary i Żywy Różaniec. Wyprzedziła swoją epokę, jej dzieła odgrywają ważną rolę w Kościele – powiedział PAP dyr. Papieskich Dzieł Misyjnych w Polsce ks. Maciej Będziński.
***
Sekretarz generalny Papieskich Dzieł Misyjnych we Francji Gaëtan Boucharlat de Chazotte poinformował w poniedziałek, że beatyfikacja Pauliny Jaricot (1799-1862), założycielki Dzieła Rozkrzewienia Wiary i Żywego Różańca, odbędzie się w Lyonie 22 maja 2022 r. Mszy św. beatyfikacyjnej będzie przewodniczył kard. Luis Antonio Tagle, prefekt Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów, z którą związane są Papieskie Dzieła Misyjne – powiedział PAP ks. dr Będziński.
Według niego decyzja Stolicy Apostolskiej to radość dla milionów wiernych na całym świecie. Zwrócił uwagę, że założyła ona dwa potężne dzieła w Kościele. W 1822 r. Dzieło Rozkrzewiania Wiary, które papież Pius XI sto lat później podniósł do rangi papieskiego i w 1826 r. Żywy Różaniec zrzeszający dziś setki milionów wiernych, który miał być odpowiedzią na zeświecczenie i ateizmem rozprzestrzeniające się we Francji, także wspierać duchowo i materialnie misje.
Zaznaczył, że Paulina Jaricot wyprzedziła swoją epokę. Miejsce i rolę świeckich w Kościele dowartościował dopiero Sobór Watykański II. Tymczasem Paulina, jako osoba świecka, założyła dzieła, które do dziś odgrywają ważną role w Kościele powszechnym” – zwrócił uwagę ks. Będziński.
Zadaniem Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary (PDRW) jest kształtowanie odpowiedzialności za misje, duchowa i materialna pomoc dla nich, informowanie o różnych ich potrzebach i kształtowanie animatorów i współpracowników misji.
Wyjaśnił, że “dzięki PDRW wszystkie terytoria misyjne otrzymują z funduszu solidarności misyjnej z Kongregacji Ewangelizacji Narodów pieniądze na budowę kaplic, kościołów, szkół, na dofinansowanie projektów dla katechistów czy utrzymanie biskupstw misyjnych”.
“Środki te pochodzą ze zbiórek ze Światowego Dnia Misyjnego, który obchodzony jest każdego roku w przedostatnią niedzielę października. W tym roku przypadnie on 24 października. Rocznie z tego dnia do kongregacji wpływa ponad 70 mln dolarów. Z ofiar w Polsce pochodzi średnio ok. 1 mln dolarów” – poinformował ks. Będziński. Dodał, że na fundusz wpływa także z naszego kraju ok. 0,5 mln dolarów z innych wpłat.
Zaznaczył, że “Paulina uczy nas miłości do Kościoła, Eucharystii i do Słowa Bożego oraz pokornej misji na rzecz ad gentes”.
Zwrócił uwagę, że jest ona także założycielką Żywego Różańca, międzynarodowego ruchu religijnego. Uczestnictwo w nim polega na przynależności do tzw. róży różańcowej, czyli do grupy 20 osób, które zobowiązują się do codziennego odmawiania przynajmniej jednego dziesiątka “Różańca”. Codzienny dziesiątek odmawiany jest w papieskich intencjach Apostolstwa Modlitwy, czyli w intencjach, które papież wyznacza na dany miesiąc.
“W Polsce do Żywego Różańca należy pod 2,5 mln osób. Wspólnoty działają prawie w każdej parafii w Polsce. Jesteśmy takim sercem Żywego Różańca na świecie” – powiedział dyr. PDM. Dodał, że innych krajach członkowie Żywego Różańca działają w ruchu pod innymi nazwami. Zwrócił uwagę, że członkowie, obok modlitwy za misje, regularnie ofiarowują także konkretne dary materialne.
“Jedna złotówka miesięcznie od członka róży różańcowej to ogromny wkład. Każdego roku otrzymujemy od Żywego Różańca w Polsce 250-300 tys. zł. Wystarcza to na zrealizowanie jednego lub więcej projektów. Najczęściej jest to budowa świątyń. W tym roku Żywy Różaniec współfinansuje budowę kaplicy przy uniwersytecie w Nigerii” – powiedział ks. Będziński.
Zgodnie z najnowszymi informacjami Kongregacji Ewangelizacji Narodów na świecie jest 1119 terytoriów misyjnych. “Jest to jednostka administracji kościelnej, np. wikariat apostolski, diecezja lub archidiecezja, która jest zaszeregowana do kongregacji” – wyjaśnił ks. Będziński. Zaznaczył, że nie wszyscy, którzy wyjeżdżają ze swojego kraju, pracują na misjach. Jako przykład wskazał Brazylię, która nie jest krajem misyjnym, ale terytorium misyjnym są jej tereny w Amazonii. Podobnie jest w Boliwii czy w Peru – wskazał dyr. PDM.
Paulina Jaricot urodziła się 22 lipca 1799 r. w Lyonie we Francji jako córka bogatego przemysłowca. W rodzinie otrzymała staranne wychowanie religijne. W wieku 17 lat podjęła prosty sposób życia i zapragnęła służyć Bogu. Złożyła prywatny ślub czystości. Zaczęła odwiedzać biedne lyońskie rodziny, rozdając im jałmużnę.
Proces kanonizacyjny Paulin Jaricot rozpoczął Pius XI w 1926 r. Dekret o heroiczności cnót uznał papież Jana XXIII w 1963 r. 27 maja 2020 r. Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych ogłosiła z upoważnienia Ojca Świętego dekret o cudzie za wstawiennictwem Pauliny. Doznała go 3,5-letnia Mayline – córka Emmanuela i Nathalie, która pod wpływem zadławienia doświadczyła śmierci mózgowej. Cud wydarzył się w 2012 r., kiedy Papieskie Dzieła Misyjne i Żywy Różaniec obchodziły 150. rocznicę śmierci Pauliny Jaricot.(PAP)
Tygodnik Niedziela
******************************************
Różaniec Święty – nić kontemplacji spleciona z bojowym orężem
***
Pomimo usilnych prób ukrycia niewygodnego oblicza Ecclesia Militans podejmowanych przez kościelnych modernistów, prawda na temat natury Matki naszej, Kościoła Świętego, pozostaje zawsze na wyciągnięcie ręki. Wystarczy sięgnąć do tradycyjnego Magisterium lub… do kieszeni. Na paciorkach różańca, który tam znajdziemy, zapisane są nie tylko święte tajemnice życia, śmierci i zmartwychwstania naszego Pana, ale także chwalebne dzieje potyczek Christianitas z bezbożnym światem.
„W pobożności – tak samo jak w miłości – nie przykrzy się częste powtarzanie tych samych słów, gdyż ogień miłości, która nas rozpala, sprawia, że zawsze zawierają coś nowego” – pisał o Różańcu Ojciec Święty Pius XI. Ilość fenomenów zawartych w tej prostej, a jednocześnie niezwykłej modlitwie, trudno zliczyć – podobnie jak wypowiedzi świętych, myślicieli katolickich i papieży na jej temat. Sam Leon XIII zyskał sobie przydomek „różańcowego papieża”, gdyś poświęcił Różańcowi aż 12 encyklik. To właśnie ten papież dodał do Litranii Loretańskiej wezwanie „Królowo Różańca Świętego”.
„Kochajcie Maryję i czyńcie wszystko, co możecie, aby ludzie ją kochali. Odmawiajcie ku jej czci różaniec. Czyńcie to zawsze. Przylgnijcie do różańca. Okazujcie wdzięczność Maryi, bo to Ona dała nam Jezusa. Modlitwa różańcowa jest syntezą naszej wiary, podporą naszej nadziei, żarem naszej miłości” – nauczał św. o. Pio.
Z kolei wielki czciciel Bogurodzicy, św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, wzywał: „Niechaj wszyscy, mężczyźni i niewiasty, uczeni i prości, sprawiedliwi i grzesznicy, wielcy i mali, wysławiają i cześć oddają Jezusowi dniem i nocą odmawiając święty różaniec. Wierzcie w moc różańca. Nie oparł mu się żaden grzesznik, skoro oplotłem go różańcem. Różaniec to łańcuch bezpieczeństwa na stromej skale szczytów górskich. Nie wolno się zatrzymywać na żadnej tajemnicy. Trzeba iść dalej. Bo pełnia życia jest u szczytu. Zżyjmy się z różańcem tak, abyśmy go stale odmawiali, abyśmy łatwo doń wracali, abyśmy mu poświęcali wszystkie wolne chwile”.
„Nie ma w życiu problemu, którego by nie można rozwiązać za pomocą różańca” – zapewniała siostra Łucja z Fatimy. Najbardziej skuteczną formą tej modlitwy jest cudowna nowenna pompejańska, a sam Różaniec towarzyszy dziejom chrześcijańskiego świata w najbardziej chwalebnych chwilach jego tryumfu nad siłami zła, jak również w codziennych, mniejszych lub większych, potyczkach.
Skąd się wzięło święto Matki Bożej Różańcowej?
„Pragniemy, aby cały miesiąc październik bieżącego roku był poświęcony niebieskiej Królowej Rożańcowej. Poczynając od pierwszego października do drugiego listopada, we wszystkich kościołach parafialnych oraz innych, jeśli Ordynariusze miejscowi uznają to za stosowne, a także we wszystkich kościołach i kaplicach poświęconych czci Bogurodzicy winna być odmawiana uroczyście przynajmniej jedna część różańca wraz z litanią loretańską. Zalecamy też, by odmawianie różańca z ludem było połączone z nabożeństwem lub wystawieniem Najświętszego Sakramentu” – pisał Leon XIII w encyklice Supremi apostolatus w roku 1883.
W innej maryjno-różańcowej encyklice, zatytułowanej Laetitiae sanctae, papież zwracał uwagę na trzy choroby ówczesnego świata. Były nimi niechęć do chrześcijańskiego modelu pracowitego, upływającego w cichości życia, chęć wyrugowania cierpienia przez człowieka i zapomnienie o perspektywie wieczności. Czy choroby te nie osiągają dziś swego delirium? Powszechny socjalizm wykorzenia szacunek dla owoców własnej pracy, żądanie uznania aborcji i eutanazji za „prawa człowieka” wpisują się w wizję świata bez przeciwności i cierpienia, a wreszcie kryzys, jaki dotyka samego Kościoła – jest smutnym „ukoronowaniem” porzucenia nadprzyrodzonej postawy na rzecz świeckiego „humanitaryzmu”. Lekarstwem na te choroby duszy jest według Leona XIII stała, wytrwała modlitwa połączona z rozważaniem tajemnic Różańca Świętego.
Obchodząc przypadające na 7 października święto Najświętszej Maryi Panny Różańcowej, należy pamiętać, że o ile Różaniec stanowił zawsze duchową broń w walce o własne zbawienie i o przyprowadzenie heretyków na łono Kościoła, o tyle ma on również swoją odsłonę stricte militarną. I to niebagatelną. Chodzi oczywiście o kontekst bitwy pod Lepanto, z którym nierozerwalnie związane jest maryjno-różańcowe wspomnienie liturgiczne.
„Pragniemy szczególnie, aby nigdy nie zostało zapomniane wspomnienie wielkiego zwycięstwa uzyskanego od Boga przez zasługi i wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny w dniu 7 października 1571 r., odniesione w walce przeciw Turkom, nieprzyjaciołom wiary katolickiej” – pisał św. Pius V, ustanawiając święto Matki Bożej Różańcowej. Jak wiemy, podczas gdy działa chrześcijańskiej floty morskiej uderzyły w tureckie statki, w Rzymie pod wodzą świętego papieża wierni szturmowali niebo z różańcami w rękach.
Nie był to ostatni i jedyny dowód specjalnej przychylności Opatrzności Bożej wyjednanej przez modlitwę różańcową. Jej rola była niebagatelna także przy zwycięskim pochodzie wojsk Jana III Sobieskiego pod Wiedeń. Po drodze król zatrzymywał się w maryjnych sanktuariach, a gdy doszło do potyczki wojsk Rzeczypospolitej ze znacznie liczniejszymi zastępami ottomańskich bisurmanów, polskie miasta, w tym szczególnie Kraków, trwały właśnie na modlitwie różańcowej. W procesji z Najświętszym Sakramentem lud śpiewał Różaniec, a życie w mieście zamarło na rzecz postu, umartwienia i modlitwy w intencji zwycięstwa.
Męski Różaniec – przypomina o roli mężczyzny
Jakiś czas temu Gazeta Wyborcza próbowała wszcząć „awanturę o bojowy różaniec”. Publikując zdjęcie Wojciecha Cejrowskiego z różańcem z linki spadochronowej, lewicowa redakcja sugerowała, że może to być… „sprawa dla ABW”, gdyż jak to – tak masywne, twarde i wytrzymałe sakramentalium, do tego jeszcze z ostrymi krawędziami, może stanowić doskonałą broń… nie tylko duchową!
Abstrahując od kuriozalności tego publicystycznego casusu, zwróciliśmy się z pytaniem do jednego z koordynatorów inicjatywy Męski Różaniec, reżysera Dariusza Walusiaka. – Dlaczego męski Różaniec? Od jakiegoś czasu przyjęło się, że Różaniec kojarzony jest wyłącznie z kobietami, ze starszymi paniami, które siedzą i klepią „Zdrowaśki”. Jednak zupełnie inaczej wyglądało to w przeszłości, kiedy rolą mężczyzny w sposób oczywisty i niezaprzeczalny była walka. Różaniec jest dla nas bronią przeciwko władzy szatana na ziemi. Tę broń dostaliśmy od Maryi i zawsze tak było, że mężczyźni, rycerze, szli walczyć z wrogiem, który zagrażał nam jako katolikom, z muzułmanami czy bolszewikami, których celem było zniszczenie chrześcijańskiego świata. Polacy zawsze stawali naprzeciw tej ekspansji, broniąc dostępu do Europy. Ale w tym samym czasie, gdy rycerstwo lub wojsko wychodziło do walki, trwały procesje, modlitwy, pokuty, wznoszono do Boga modły o zwycięstwo. Żony, matki i starcy, a nawet dzieci, mieli w ten sposób swój udział, sięgając częstokroć właśnie po Różaniec. Każde zwycięstwo oręża polskiego zostało wymodlone – podkreśla rozmówca PCh24.pl.
Męski Różaniec to ogólnopolska akcja, w ramach której katolicy podejmują wezwanie Najświętszej Maryi Panny do modlitwy za grzechy świata, odmawiając publicznie Różaniec – Wracamy do tego modelu, w którym mężczyzna jest zawsze wojownikiem. Kościół w swojej pierwotnej formie był także wojowniczy. Wszystkie wyzwania, jakie niosło życie, związane były z walką – walką ze złem, której elementem była broń w postaci różańca. Dzisiejszy mężczyzna w sytuacji, kiedy jesteśmy atakowani i siły zła chcą zmienić nasze podejście do życia, odebrać nam Boga, czuje w sobie agresję, ale z drugiej strony jest też bezsilność, bo nie ma możliwości podjęcia fizycznej walki, jak kiedyś. Ale mam broń, Różaniec, i ta walka odbywa się dziś przede wszystkim na duchowej płaszczyźnie. Stajemy przeciwko przejawom złego ducha, a z nim możemy walczyć tą bronią, którą otrzymaliśmy od Maryi, która zdeptała głowę węża. Uczestnicząc w Męskim Różańcu, nie czujemy się bezsilni, odnajdujemy jedność siłę i wspólną wiarę w modlitwę, które może odmienić oblicze świata – tłumaczy Dariusz Walusiak.
Nasz rozmówca odniósł się także do zmiany paradygmatu w samym Kościele, gdzie nie mówi się już o Kościele wojującym, lecz raczej pielgrzymującym. – To odejście od Kościoła Wojującego, który walczył ze złem, doprowadziło w jakiś sposób do zinfantylizowania Kościoła. Wielu mężczyzn nie widzi swojego miejsca. W sytuacji, gdy kościół był wojowniczy odnajdowaliśmy swoje miejsce zgodne z charakterem i naturą. Chcieliśmy pokazać, że nasze miejsce w Kościele to jest walka ze złem, obrona rodziny i cywilizacji. Staję z Różańcem w ręku i spełniam swoją powinność. W przeciwnym wypadku pozostaje albo fizyczny bunt na ulicy albo położenie uszu po sobie, kapitulacja i dostosowanie się do świata – mówi. I niech te słowa posłużą za puentę tych refleksji na święto Najświętszej Maryi Panny Różańcowej.
17 października odbędą procesje w Warszawie i kilku innych miastach w Polsce organizowane przez środowisko Męskiego Różańca.
Filip Obara/PCh24.pl
***********************************
Już 17 października! Procesje różańcowe ruszą ulicami polskich miast
***
17 października w Warszawie i innych miastach ruszą procesje różańcowe. Organizatorami są wspólnota Nieustającego Różańca i inicjatywa Męskiego Różańca. Uczestnicy będą modlić się w intencji przebłagania za liczne zniewagi, jakich doświadcza Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie oraz będącego w fazie przygotowawczej Synodu Biskupów.
– To właśnie wspólnota Nieustającego Różańca zaprosiła inicjatywę Męskiego Różańca w Warszawie do przeprowadzenia Procesji Różańcowej w stolicy Polski. Pierwsza taka procesja została przeprowadzona w dniu 22 sierpnia A.D. 2021. Uczestniczyło w niej blisko 3 tys. osób. Procesja połączyła obie diecezje warszawskie i została pobłogosławiona przez obu ordynariuszy warszawskich. Wobec publicznie popełnianych profanacji, ataków na Kościół katolicki, kapłanów, biskupów, wiernych, wobec potężnej skali mordowania dzieci nienarodzonych, pijaństwa, wulgaryzmu, nierządu, rozpadu małżeństw i rodzin, postanowiliśmy kontynuować naszą pokutę i przebłaganie, tym razem zapraszając do udziału w procesjach całą Polskę. Procesje zostały pobłogosławione przez ordynariuszy między innymi w Warszawie, Krakowie, Gdańsku, Szczecinie, Przemyślu, Radomiu, Siedlcach, Olsztynie, Kaliszu, Kielcach. Spływają informacje o przyłączaniu się parafii w mniejszych miejscowości i wioskach. Chcemy w ten sposób wypełnić wezwanie Anioła z Fatimy, który żądał: „Pokuty! Pokuty! Pokuty!”. Pokutując, wynagradzając i modląc się w intencji grzeszników chcemy uprosić Nieskończenie Sprawiedliwego Pana Boga o Jego Miłosierdzie – mówi jeden z organizatorów, koordynator Męskiego Różańca w Warszawie, Artur Wolski, w rozmowie z PCh24.pl.
Jak informują organizatorzy, „podczas procesji będziemy pokutować i wynagradzać Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Matki Bożej za grzechy własne, za grzechy w naszych rodzinach i całym społeczeństwie polskim. Będziemy również prosić o Światło Ducha Świętego dla biorących udział w Synodzie Biskupów, ze szczególnym uwzględnieniem polskich duszpasterzy”.
Do organizacji tegorocznych procesji włączyły organizacje i wspólnoty, takie jak: Krucjata Różańcowa za Ojczyznę, Wojownicy Maryi, Akcja Katolicka, Żołnierze Chrystusa, Straż Narodowa, Mężczyźni św. Józefa, Bractwo Przedmurza, Mężczyźni św. Jan Pawła II, Koła Żywego Różańca czy Zakon Rycerzy św. Jana Pawła II.
Rozmówca PCh24.pl przybliża też bogatą historię procesji różańcowych. – Historia Procesji Różańcowych ma w Świętym Kościele Rzymskokatolickim długą historię. Począwszy od Bitwy pod Lepanto, przez Bitwę pod Chocimiem której 400 – setną rocznicę obchodziliśmy 9 października, przez procesje różańcowe i Eucharystyczne w roku 1920, kiedy Naród Polski i cała Polska były w śmiertelnym niebezpieczeństwie ze strony armii komunistycznej. Dzisiaj zagrożenia są jeszcze większe niż w roku 1920, szczególnie zagrożenia dotyczące naszej duchowości, kultury, wolności, pamięci historycznej, czy integralności małżeństw i rodzin. Dlatego jako odpowiedź na zagrożenia dzisiaj zapraszamy do udziału w procesjach różańcowych w intencji pokuty i wynagradzania Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Matki Bożej.
Wspólnota Nieustającego Różańca, która od 20 lat realizuje nieustającą modlitwę różańcem świętym, przeprowadza od lat takie procesje w różnych miastach. Miejscem szczególnym jest diecezja warmińska i Olsztyn. Miejsce w bezpośrednim sąsiedztwie Gietrzwałdu, w którym Matka Boża wzywała Naród Polski w roku 1897 do nawrócenia, do zerwania z nałogami, do trzeźwości, do pokuty do codziennego odmawiania Różańca Świętego – tłumaczy.
Dokładny harmonogram procesji różańcowych dostępny jest na stronie internetowej Męskiego Różańca.
************************
Procesja różańcowa za Ojczyznę
W ostatnią niedzielę, 17 października przez około 100 miejscowości przeszły Procesje Różańcowe za Polskę. Były to między innymi : Warszawa, Kraków, Gdańsk, Przemyśl, Białystok, Bytom, Kalisz, Kielce, Krynica – Zdrój, Łódź, Siedlce, Słupsk, Poznań, Toruń, Wrocław, Zamość, Radom, Biała Podlaska. Uczestnicy procesji modlili się w intencjach wynagradzających Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Matki Bożej. Modlitwa różańcowa i pieśni Maryjne wypełniły polskie kościoły i polskie ulice. Odmówiono Akt przebłagania Pana Jezusa za nasza winy a także Akt zawierzenia Polski Niepokalanemu Sercu Maryi. W wielu miejscach niesiono relikwie świętych i błogosławionych, wśród nich niedawno wyniesionego na ołtarze błogosławionego kardynała Stefana Wyszyńskiego, niezłomnego obrońcę Kościoła polskiego czasów komunizmu.
W dniu, kiedy to w Kościele katolickim rozpoczął się synod na poziomie diecezjalnym, lud Boży wyległ na ulice z różańcami w rękach, by zamanifestować swoje przywiązanie do wiary katolickiej i pokazać miłość do Matki Bożej, która sama kazała nazywać się Królową Polski.
****************************************************************************
Polska opleciona różańcem! Dwa miliony Polaków odmawiają go codziennie
„Ojcze nasz” i dziesięć razy „Zdrowaś Maryjo” przy rozważaniu dwudziestu tajemnic wiary – modlitwa, zwana potocznie różańcem, to ulubiona modlitwa Polaków, która towarzyszy im od stuleci. I mimo potężnej fali laicyzacji nic nie wskazuje na to, że coś się zmieni – powstają wciąż nowe wspólnoty, które opierają swoją formację na tej maryjnej modlitwie. Jest to także znak firmowy polskich parafii, w których modli się miliony wiernych.
W narodowym sanktuarium maryjnym na Jasnej Górze obok kosztownych różańców królów i wodzów przechowywane są też sznury modlitewne, wykonane z chleba, wełny, sznurka przez więźniów obozów w Auschwitz i Ravensbrück – różaniec towarzyszył Polakom zawsze i wszędzie.
Od czasów średniowiecza tę modlitwę kontemplacyjną Zachodu popularyzowali ojcowie dominikanie i franciszkanie, ale później praktycznie każda wspólnota zakonna. W średniowiecznych miastach powstawały Bractwa Różańcowe, modlili się na nim królowie, dowódcy, rzemieślnicy i chłopi. Na Jasnej Górze, która stała się centrum tej modlitwy, przechowywane są różańce Stefana Batorego, Jana III Sobieskiego, królowej Bony i innych. Wielkim impulsem w popularyzacji tej modlitwy było powstanie w 1610 r. Bractwa Różańcowego, które docierało ze swym przesłaniem do najdalszych krańców Rzeczpospolitej. Jasnogórskie sanktuarium jest wielkim propagatorem różańca, stąd płynęły słowa zachęty do jego odmawiania Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego i papieża Jana Pawła II.
Jasnogórska Rodzina Różańcowa została założona przez o. Bronisława Matyszczyka pod koniec lat 60. ubiegłego wieku i do tej pory zapisało się do niej kilkanaście milionów wiernych. Przybywający z całego kraju pielgrzymi deklarują, że codziennie będą odmawiać dziesiątek różańca w konkretnych intencjach.
Znana od stuleci modlitwa przeżyła niezwykły renesans w XIX w., gdy Paulina Jaricot (niebawem zostanie ogłoszona błogosławioną), córka lyońskiego przemysłowca, zaproponowała, by gromadzić osoby, które zobowiążą się codziennie odmawiać jedną z piętnastu tajemnic modlitwy. Tak powstały żywe róże, czyli piętnastoosobowe wspólnoty modlitwy i formacji, które zbierały także ofiary dla dynamicznie rozwijających się wówczas misji.
Polscy katolicy przejęli pomysł Pauliny Jaricot, w parafiach zaczęły powstawać róże (od wprowadzenia przez Jana Pawła II tajemnic światła są już dwudziestoosobowe) i właściwie jest to znak firmowy polskich parafii. – Nie ma parafii w Polsce, w której nie ma choć jednej, a przeważnie jest kilka róż różańcowych – mówił w wywiadzie ks. Szymon Mucha, do niedawna krajowy moderator Stowarzyszenia Żywego Różańca. Członkowie modlą się w intencji Kościoła, Papieża, misji, nawrócenia grzeszników i istotnych spraw społecznych i – rzecz jasna – osobistych. Nawet w nowych parafiach natychmiast powstają róże, które są najbardziej powszechnymi wspólnotami modlitwy w Polsce. – To potęga – mówił w wywiadzie ks. Mucha.
Na temat tej potęgi krążą stereotypy głoszące, że różaniec odmawiają, a właściwie bezmyślnie „klepią”, stare kościelne dewotki. „Różaniec – atakowany i wyszydzany, uważany za modlitwę prostaczków, daje moc duchową, ujawnia moc Słowa Bożego, egzorcyzmuje, prowadzi do głębi wiary” – pisał dominikanin o. Stanisław Przepierski, wielki propagator różańca. Gdyż przynależność do róży wiąże się z formacją, słuchaniem konferencji i wykładów z mariologii.
– Formację członkom zapewnia Stowarzyszenie Żywego Różańca, które ma zatwierdzony przez Komisję Episkopatu Polski Statut – mówi w rozmowie z Family News Service metropolita częstochowski abp Wacław Depo, delegat KEP ds. Stowarzyszenia Żywego Różańca. – W każdej diecezji jest moderator diecezjalny, organizowane są pielgrzymki do sanktuariów maryjnych, odbyło się już dziewięć ogólnopolskich pielgrzymek na Jasną Górę. Pismem formacyjnym członków Żywego Różańca jest miesięcznik „Różaniec”, wydawany przez siostry loretanki z diecezji warszawsko-praskiej. W Gietrzwałdzie, gdzie Matka Boża prosiła dziewczynki o odmawianie tej modlitwy, co roku odbywają się rekolekcje dla zelatorów Żywego Różańca – dodaje metropolita częstochowski.
Różaniec odmawiają wierni w każdym wieku, dużą popularnością cieszą się dziecięce kółka różańcowe, których inicjatorką jest związana z Radiem Maryja Magdalena Buczek. W diecezji tarnowskiej, z której pochodzi najwięcej misjonarzy, bardzo liczne są Róże Misyjne.
W latach 80. powstał ruch Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. Osoby, pragnące modlić się za dziecko nienarodzone zobowiązują się, że w ciągu dziewięciu miesięcy będą odmawiać dziesiątek różańca w intencji dziecka, któremu grozi aborcja. Powstała też Modlitwa Apostolatu Margaretka, która jest modlitwą za kapłanów – wierni łączą się w siedmioosobowe grupy, które odmawiają dziesiątek za konkretnego kapłana w określonym dniu tygodnia.
Różaniec nie zna więc granic, jest on modlitwą żywą i wciąż inspirującą do podejmowania nowych zadań, przyciąga wielu katolików. W 2018 r. spontanicznie zrodziły się kolejne inicjatywy – Różaniec Rodzin oraz Męski Różaniec.
– Nie wymyślamy nic nowego, wracamy do tradycji, która trwała przez wieki, pragniemy, żeby rodziny wspólnie odmawiały różaniec – mówi Family News Service koordynator Różańca Rodzin. – W inicjatywę włączają się rodziny, małżeństwa oraz pojedynczy członkowie rodzin. Po życiu sakramentalnym najważniejsze są domowe wieczerniki modlitwy – podkreśla. Informuje też, że od stycznia tego roku opiekę duchową nad Różańcem Rodzin sprawują ojcowie franciszkanie z Niepokalanowa. Formacja członków oparta jest na nauczaniu Jana Pawła II, który z ojcowską troską wzywał, aby powrócić do modlitwy w rodzinie i do modlitwy za rodziny.
Od kilku lat w pierwszą sobotę miesiąca na ulice i place polskich miast (ostatnio było ich już pięćdziesiąt) wychodzą mężczyźni z różańcami w ręku. W ostatnich dwóch dekadach w Polsce powstało wiele wspólnot modlitewnych, do których należą sami mężczyźni – jest to swoisty znak czasu w Kościele. Rycerze Kolumba (przeniesiony z USA), i rodzimi Rycerze Maryi, Rycerze Jana Pawła II, Mężczyźni św. Józefa i wiele innych zbierają się na modlitwie. Na przechodniach robi wrażenie widok elegancko ubranych mężczyzn, którzy klęczą na placu i odmawiają różaniec. To odpowiedź na wezwanie kard. Augusta Hlonda, który pisał, że powinien powstać: „ruch nie krwawy, lecz pobożny, olbrzymi, nie destruktywny, lecz namiętny, twórczy. Potrzebny jest najwyższy wysiłek! Trzeba napiąć wszystkie energie i najidealniejsze namiętności! Musimy urządzić ostatnie powstanie, powstanie przeciw sobie, przeciw naszym błędom, swym grzechom!”
Męski Różaniec to nabożeństwo, odprawiane w pierwsze soboty miesiąca, wynagradzające Niepokalanemu Sercu Maryi.
– To bardzo ważne żeby różaniec był odmawiany publicznie przez mężczyzn – mówi Family News Service Artur Wolski, szef Fundacji Skrzydła Chwały. Wspomina, że już w trakcie drugiego nabożeństwa, które zaczyna się Mszą św. w katedrze, do konfesjonałów ustawiły się długie kolejki i kilku księży spowiadało non stop. – To fenomen, wola Boża – podkreśla. Uczestnicy pragną wypełnić polecenie, zawarte w orędziu Matki Bożej Fatimskiej, by modlić się i pokutować.
Członkowie Męskiego Różańca organizują także procesje pokutne, w trakcie której niosą figurę Maryi. Gdy w pierwszej wzięło udział około trzech tysięcy mężczyzn, odczytano to jako znak – ta modlitwa jest wypełnieniem woli Boga. W niedzielę, 17 października, odbyła się kolejna procesja pokutna i wynagradzająca w intencji rozpoczętego w Rzymie Synodu. Tradycyjnie zaczęła się Mszą św., tym razem w katedrze warszawsko-praskiej. – Idziemy z Królową jako Jej wojsko, w szyku. Wiara mężczyzn jest potężna, niezniszczalna, daje siłę żeby chronić żonę i dzieci – mówi A. Wolski.
Co przyciąga wiernych do modlitwy różańcowej? – Trudne czasy, wierni czują, że jest to ratunek dla świata – mówi abp Depo. – A jest to dźwignia, która na ten świat rozlewa dobro – dodaje.
– To cud – mówi Artur Wolski – pewnie mężczyźni przekonali się, że jedynym ratunkiem jest Pan Bóg. A różaniec jest liną ratunkową, którą chwytają.
Family News Service/Fronda.pl
********************************************************************************
Czy Różaniec zbawia?
Historycznie Różaniec to wyróżnik katolicyzmu. Czy także dziś ludzie wciąż stukają nim do bram nieba?
***
Zdaje się, że wszystko obraca się wokół niego, stawia się go w centrum naszej wiary i modlitwy, ale wielu ludzi nie jest w stanie pojąć, dlaczego właśnie on. Dopóki nie zrozumieją, że osią różańcowego koła jest sam Chrystus, a Różaniec to nie ludzki wymysł, wszystko pozostanie dla nich zagmatwane i niezrozumiałe.
Różańcowe centrum
Różaniec w centrum? Owszem, zapewnia nas o tym nawet Matka Boża Fatimska, która 13 października 1917 r. powiedziała, że wcale nie jest „Fatimska”. „Jestem Matką Bożą Różańcową” – ogłosiła, a ten tytuł pozwala nam inaczej spojrzeć na całość Jej objawień. Rzeczywiście, Jej najczęściej powtarzająca się prośba to błaganie o Różaniec. Więcej: codzienny! Maryja zapewnia, że taka modlitwa ma moc, by wywrócić wszystko do góry nogami. Wbrew logice, wbrew faktom… Mówienie: „to niemożliwe”, „nie da się”, okazuje się czysto ludzką kalkulacją – zawodną.
Latem 1917 r. Maryja podkreśla: w samym środku wojny, której nikt nie potrafi zakończyć, Bóg może położyć jej kres. Potrzebny jest do tego… Różaniec.
Kiedy jest potęgą?
Gdybyśmy nie korzystali z tego środka, oznaczałoby to, że na świecie nigdy nie będzie pokoju; przecież świat nie może go dać – jedynie Bóg. Cóż bowiem z tego, że spuścił On nam z nieba Różaniec, skoro go nie chwytamy?
Mówi się o dwóch grupach, które widzą ten niebieski dar. Pierwsza to ci, którzy kochają Matkę Najświętszą i Jej ufają. Druga – ci, którzy widzą, że nie zostało im już nic, co może ich ocalić, i są gotowi uchwycić się nawet brzytwy, byleby nie zginąć.
Tak było 450 lat temu. 7 października 1571 r. pod Lepanto ludzie chwycili za różaniec. Patrząc po ludzku, nic nie mogło ich już ocalić. Uchwycili się Różańca. A ten okazał się ocaleniem.
Cud mobilizacji
Ciekawe, co by się stało, gdyby wszyscy chrześcijanie potrafili się zmobilizować i codziennie, np. przez pół roku, cały Kościół odmawiał Różaniec. Nikt tego ostatnio nie próbował… Szkoda, bo powody, by podjąć taką próbę, mnożą się na naszych oczach. Jeśli komuś mało zachęty z Fatimy, może się przyjrzeć rozmowom Maryi „po polsku”. W Gietrzwałdzie odpowiedzią Matki Bożej na każde zadane Jej pytanie było wezwanie do odmawiania Różańca. Maryja zapewniała, że wszystko jest możliwe – ale trzeba odmawiać Różaniec.
„Cudu mobilizacji”, by stał się różańcowy cud, trudno się nam – niestety – spodziewać, ale można go wypraszać w mniejszych kręgach. Łatwiej o to we wspólnotach, do których należymy, a przede wszystkim w rodzinach.
Ktoś zapyta: dlaczego mowa o odmawianiu Różańca przez pół roku? Bo prośba Maryi w Fatimie powtarzała się przez 6 miesięcy trwania objawień.
Fakty
Może nie przekonują nas same słowa Maryi. Powiedzmy więc, że świadkiem prawdziwości Jej fatimskich słów jest także historia.
Skuteczność tej modlitwy znał np. święty papież Pius V, który 450 lat temu wezwał świat do modlitwy na różańcu. Ludzie go odmawiali, a Maryja mogła działać. Interweniowała w najprostszy sposób, można rzec: bez cudu – wykorzystując naturę. Na początku bitwy morskiej pod Lepanto nagle… zmienił się wiatr. Turecka flota została pozbawiona możliwości manewrów; unieruchomiona stała się łatwą zdobyczą chrześcijańskiej armady.
Ludzie wiedzieli, że to był różańcowy cud. Kiedy Wenecjanie wznieśli w Pałacu Dożów maryjną kaplicę i na jej ścianach powiesili pamiątki z tej bitwy morskiej, umieścili tam słowa: „Nie odwaga, nie broń, nie dowódcy, ale Różańcowa Maryja dała nam zwycięstwo”. Zwycięstwo dała Ta, której Różaniec pozwolił działać!
Skuteczny, bo…
Skąd jego moc? Może najlepiej wyjaśniają to słowa Jana Pawła II, który o Różańcu powiedział krótko: „To nasze codziennie spotkanie, którego ani ja, ani Matka Najświętsza nigdy nie zaniedbujemy”.
Różaniec jest skuteczny – tłumaczył papież – dlatego że podczas tej modlitwy spotyka się z nami Maryja. Z wielu objawień wiemy, że Ona przychodzi wołana Różańcem. Raz jeszcze przypomnijmy Fatimę – tam Matka Boża zstępowała z nieba, gdy dzieci zaczynały odmawiać Różaniec. Podobnie było w Lourdes, Banneux i w wielu innych miejscach. Wiemy też, że Matka Boża modliła się na różańcu razem z wizjonerami. Kiedy Bernadeta wzięła go do ręki i zaczęła się modlić, Matka Najświętsza modliła się razem z nią, a zakończenie Różańca okazało się końcem wizji.
Jan Paweł II przypominał: to nie jest „moja modlitwa do Maryi”. To modlitwa Jej i moja. To jest nasza wspólna modlitwa do Boga! Dlatego tak skuteczna.
Wizja św. Jana Bosko
Warto w tym miejscu przytoczyć mało znaną wizję św. Jana Bosko z wigilii Wniebowzięcia 1862 r.:
Na łące przylegającej do podwórza, gdzie bawią się jego wychowankowie, znajduje się ogromny, gruby wąż długości 7-8 m. Maryja pokazuje go ks. Bosko, a ten, przerażony, chce uciec. Matka Najświętsza jednak każe mu pozostać. Okazuje się, że Jan Bosko jest Jej potrzebny! Bo oto Maryja bierze do ręki sznur i podchodzi z nim do kapłana…
– Weź ten sznur i trzymaj go mocno – mówi Matka Najświętsza. – Ja wezmę jego drugi koniec i rozciągniemy go nad wężem.
– A potem?
– A potem spuścimy mu go na kark.
– Nie! Na miłość Boską! – woła święty. – Biada nam, jeśli to uczynimy. Wąż wpadnie we wściekłość. Obróci się ku nam i nas zabije.
Ale Przewodniczka nalegała – opowiada dalej wizjoner. – Zapewniła mnie, że wąż nie uczyni mi żadnej krzywdy, i dopóty mnie przekonywała, dopóki nie zgodziłem się zrobić tak, jak chciała. Tymczasem Ona uniosła sznur i uderzyła nim gada w kark. Wąż podskoczył i odwrócił głowę, chcąc ugryźć to, co go uderzyło, ale został związany jakby w pętlę.
Można rzec: sam się zaplątał w rzucony na niego sznur.
„Wtedy Maryja zawołała: «Trzymaj mocno! Nie wypuszczaj sznura!». I pobiegła przywiązać drugi jego koniec, który miała w ręku, do pobliskiego kołka; potem przywiązała początek liny, którą trzymałem ja, do kraty w oknie. Tymczasem wąż rzucał się wściekle i tak mocno uderzał głową i swymi silnymi splotami o ziemię, że jego ciało zaczęło się rozdzierać, a jego kawałki rozbryzgiwały się daleko”.
Wówczas – opowiada dalej nasz kapłan – Maryja „odwiązała sznur od okna i drzewa, zwinęła go i schowała do skrzynki. Po chwili ją otworzyła. Ku zdumieniu mojemu i chłopców, którzy się zbiegli, zobaczyliśmy, że sznur ułożył się w słowa «Zdrowaś Maryjo».
Przewodniczka wyjaśniła: «Wąż przedstawia demona, a sznur modlitwę Zdrowaś Maryjo, a raczej Różaniec, który stanowi kontynuację Zdrowaś. Nim można pokonać, zwyciężyć i zniszczyć wszystkie piekielne demony»”.
Ten modlitewny sznur musi trzymać nie tylko Różańcowa Maryja. Ona potrzebuje nas, by Różaniec stał się skutecznym narzędziem zwycięstwa.
I… Sąd Ostateczny
Wszyscy znamy fresk Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej. Natchniony Buonarroti przedstawił w swym dziele tylko jeden sposób na ucieczkę od potępienia. Jest nim różaniec – spuszczony z nieba przez świętych. Za jego pomocą wciągają oni schwytanych przez szatana.
Pozwolę sobie zrobić korektę na tym obrazie, który mają przed oczami kardynałowie, gdy wybierają kolejnych następców św. Piotra. Tam rzeczywiście został namalowany różaniec, którego uchwyciło się dwóch ludzi. Tylko że osoba, która im go podała – jak w wizji Jana Bosko i w świadectwie Jana Pawła II – to… koniecznie Maryja.
Wincenty Łaszewski/Tygodnik Niedziela
************************************************************************************************************
SOBOTA – 16 PAŹDZIERNIKA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
O GODZ. 10.00 W KAPICY-IZBIE SPOTKANIE BIBLIJNE NA TEMAT: KOBIETY W PIŚMIE ŚWIĘTYM
O GODZ. 16.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI, KTÓRE PRAGNĄ PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO SAKRAMENTU SPOWIEDZI ŚW. I KOMUNII ŚW.
SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17:00 – 18.00
WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z XXIX NIEDZIELI ZWYKŁEJ – GODZ. 18:00
PO MSZY ŚW. – NABOŻEŃSTWO RÓŻAŃCOWE DZIĘKCZYNNE, BOWIEM DZIŚ PRZYPADA
43. rocznica wyboru kard. Karola Wojtyły na papieża
Mijają 43 lata od wyboru kard. Karola Wojtyły na papieża. 16 października 1978 r. o godzinie 18:18 z komina nad kaplicą Sykstyńską wydobył się biały dym, po siedmiu czarnych. Na kwadrans przed 19:00 kardynał protodiakon Pericle Felici ogłosił wybór metropolity krakowskiego, który przyjął imię Jan Paweł II, tym samym stając się 264. następcą św. Piotra.
***
Bardzo znamiennie, z perspektywy przyszłych wydarzeń, brzmią słowa jakie kard. Wojtyła wypowiedział 11 października 1978 w bazylice Mariackiej, podczas Mszy św. intencji zmarłego papieża, Jana Pawła I: „Mężowie stanu, głowy państw mówią o tym, że zapoczątkował nowy styl pasterzowania na Stolicy Apostolskiej. Styl pełen ogromnej prostoty, pełen ogromnej skromności, pełen olbrzymiego poszanowania dla człowieka”.
15 sierpnia 1963 r. podczas uroczystości koronacji przez prymasa Wyszyńskiego figury Matki Bożej Ludźmierskiej miał miejsce znamienny – z perspektywy późniejszych wydarzeń – epizod. Kardynał Wojtyła uchwycił berło, jakie podczas procesji w pewnym momencie wypadło z ręki Madonny. „Karolu, Maryja dzieli się z Tobą władzą” – powiedział do bp. Wojtyły stojący obok jego kolega, ks. Franciszek Macharski.
Niektórzy bliscy znajomi kard. Wojtyły uważają, że jego niezwykłe zachowanie w dniach poprzedzających konklawe (w tym szczególne skupienie i małomówność) mogło wskazywać, że przeczuwał on to, co się ostatecznie wydarzyło. Kiedy rankiem 29 września 1978 r. metropolita krakowski dowiedział się o niespodziewanej śmierci Jana Pawła I, głęboko wstrząśnięty powiedział: “Niezbadane są wyroki Boże, chylimy przed nimi głowę”.
Ostatnią noc przed wyjazdem na pogrzeb Jana Pawła I i konklawe, przyszły papież spędził w domu gościnnym sióstr urszulanek na warszawskim Powiślu. W tym samym domu od lat mieszkał wybitny historyk filozofii Stefan Swieżawski, od lat przyjaciel Karola Wojtyły. „Był bardzo milczący. Pożegnaliśmy się właściwie bez słowa. Widziałem, że nie chce nic mówić. A on już wiedział…”
Przed konklawe, które wybrało go na papieża kard. Wojtyła mieszkał w Papieskim Kolegium Polskim przy Piazza Remuria. Wczesnym rankiem, 14 października 1978 r. w kaplicy Kolegium odprawił Mszę św. Po południu odjechał na konklawe samochodem prowadzonym przez brata Mariana Markiewicza ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego. Wysłużone już wówczas auto kupił po latach amerykański aktor Jon Voight, odtwórca roli papieża w amerykańskim filmie „Jan Paweł II” (USA, 2005).
Bezpośrednim poprzednikiem Jana Pawła II na Stolicy Piotrowej był kard. Albino Luciani, który przybrał imię Jana Pawła I. Zmarł na atak serca 28 września 1978 r. po 33 dniach pontyfikatu. Wedle niepotwierdzonych doniesień, papież zmarł we śnie trzymając w dłoni słynne dzieło Tomasza a Kempis „O naśladowaniu Chrystusa”.
Kard. Wojtyła niemal „na styk” zdążył na konklawe, które wybrało go na papieża. 14 października metropolita krakowski wybrał po południu do rzymskiej kliniki Gemelli, by odwiedzić chorego przyjaciela, biskupa Deskura. Do Kaplicy Sykstyńskiej wszedł ostatni a trzeba wiedzieć, że po zamknięciu wrót Kaplicy do środka nie wpuszcza się nikogo, nawet kardynałów….
Kard. Karol Wojtyła został wybrany na papieża w poniedziałek, 16 października 1978 r., w drugim dniu konklawe. Biały dym zwiastujący dokonanie wyboru pojawił się nad Kaplicą Sykstyńską o godz. 18.18. Metropolita krakowski stał się 262. następcą św. Piotra. Ostatnia notatka w prowadzonej przez metropolitę krakowskiego ‘Księdze czynności biskupich’, przesłanej później do Krakowa, brzmi: „Około godz. 17.15 – Jan Paweł II”.
Podczas konklawe, prymas Polski kard. Stefan Wyszyński szepnął kardynałowi Wojtyle: “Jeśli wybiorą, proszę nie odmawiać…”.
Znamienne reminiscencje z konklawe zamieścił papież w swoim testamencie: „Kiedy w dniu 16. października 1978 konklawe kardynałów wybrało Jana Pawła II, Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński powiedział do mnie: ‘zadaniem nowego papieża będzie wprowadzić Kościół w Trzecie Tysiąclecie’. Nie wiem, czy przytaczam to zdanie dosłownie, ale taki z pewnością był sens tego, co wówczas usłyszałem. Wypowiedział je zaś Człowiek, który przeszedł do historii jako Prymas Tysiąclecia. Wielki Prymas. Byłem świadkiem Jego posłannictwa, Jego heroicznego zawierzenia. Jego zmagań i Jego zwycięstwa. ‘Zwycięstwo, kiedy przyjdzie, będzie to zwycięstwo przez Maryję’” – zwykł był powtarzać Prymas Tysiąclecia słowa swego Poprzednika kard. Augusta Hlonda.
Kolegium Kardynalskie, które dokonało wyboru liczyło 111 purpuratów. Spośród kardynałów elektorów tylko 18 było młodszych od kard. Wojtyły. Został on najmłodszym z papieży, jakich wybrano od półtora wieku. Zgodnie z kościelną normą określoną przez papieża Pawła VI, w konklawe nie brali udziału kardynałowie powyżej 80. roku życia.
Jan Paweł II był pierwszym od 455 lat papieżem nie-Włochem (od czasu pontyfikatu Hadriana VI, który był Holendrem i pełnił najwyższy urząd w Kościele w latach 1522-23), najprawdopodobniej pierwszym w dziejach papieżem-Słowianinem i pierwszym w historii Kościoła papieżem, który przybranym imieniem powołuje się aż na trzech swoich bezpośrednich poprzedników (Jana XXIII, Pawła VI i Jana Pawła I).
Pełne, oficjalne i uroczyste określenie urzędu, na jaki wybrano kard. Wojtyłę brzmi: “Jego Świątobliwość Ojciec Święty Jan Paweł II, Biskup Rzymski, Namiestnik Pana Naszego Jezusa Chrystusa, Następca Księcia Apostołów, Najwyższy Kapłan Kościoła Katolickiego, Patriarcha Zachodu, Prymas Italii, Arcybiskup i Metropolita Rzymskiej Prowincji Kościelnej, Suwerenny Władca Państwa Watykańskiego, przedtem Arcybiskup i Metropolita Krakowski Karol Kardynał Wojtyła”.
Obrady są absolutnie tajne, zaś kardynałów obowiązuje tajemnica, niemniej wedle miarodajnych opinii metropolita krakowski został wybrany w ósmym głosowaniu, przytłaczającą większością 99 głosów (spośród 111 wszystkich uczestników konklawe).
Chociaż kardynał Wojtyła zyskiwał od czasu udziału w obradach coraz większe uznanie wśród hierarchów z całego świata, to nie był wymieniany przez media w gronie papabili a więc purpuratów, których wybór na papieża jest wielce prawdopodobny. Wynik konklawe był absolutną światową sensacją.
Postać papieża z Polski stała się przez szereg dni po konklawe kluczowym temat światowych mediów, które nie kryły zafascynowania jego osobą. Zwracano uwagę na jego horyzonty intelektualne, wszechstronność zainteresowań, bogactwo doświadczeń duszpasterskich; podkreślano, że zna biegle sześć języków, lubi spływy kajakowe, uprawia narciarstwo a do tego jest poetą…
Gdy uczestnicy konklawe zostali zapoznani z wynikami rozstrzygającego głosowania, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Villot, zadał metropolicie Krakowa przewidziane rytuałem pytanie: “Czy przyjmujesz dokonany przed chwilą kanonicznie wybór twojej osoby na Najwyższego Kapłana?” Wyraźnie wzruszony kard. Wojtyła odpowiedział: „W duchu posłuszeństwa wobec Chrystusa, mojego Odkupiciela i Pana, w duchu zawierzenia wobec jego Matki – przyjmuję”.
Zgodnie ze zwyczajem, tuż po wyborze nowy papież przyjmuje od kardynałów elektorów ślubowanie posłuszeństwa. Jak poinformowali świadkowie tego wydarzenia, Jan Paweł II dokonał w tej ceremonii znamiennej modyfikacji, którą biorąc pod uwagę styl całego pontyfikatu, można określić jako wręcz symboliczną: w przeciwieństwie do poprzedników odebrał ten hołd w pozycji stojącej a nie siedząc na tronie.
Jednym z hierarchów, który podczas przerw w kolejnych sesjach konklawe, optował na rzecz wyboru metropolity krakowskiego był ówczesny arcybiskup Wiednia i przyjaciel metropolity krakowskiego, kard. Franz König. Wielce znamienną rozmowę odbył on z kard. Wyszyńskim, któremu zasugerował, że Polska ma odpowiedniego kandydata. “Co? Miałbym opuścić Warszawę i pozostać w Rzymie? To byłby triumf komunistów!” – odparł na to Prymas. Kard. König doprecyzował więc, kogo miał na myśli…
Niezwykłą adnotację zawiera księga metrykalna parafii Karola Wojtyły w Wadowicach. Nazajutrz po konklawe z 16 października 1978, pod kolejnymi adnotacjami – o chrzcie, bierzmowaniu, święceniach, sakrze biskupiej, kreowaniu kardynałem – ksiądz proboszcz Edward Zacher, w obecności dziennikarzy z całego świata, wypisał wiecznym piórem: “Die 16 X 1978, in Summum Pontificem electus, et imposuit sibi nomen: Joannes Paulus PP”…
Postać nowego papieża wzbudzała medialną gorączkę na całym świecie, zaś osoby, które znały kard. Wojtyłę udzielały nieskończonej liczby wywiadów. Tuż po konklawe ciekawą charakterystykę metropolity krakowskiego przedstawił włoskiemu radiu sekretarz Episkopatu Polski bp Bronisław Dąbrowski: “Żyje bardzo ubogo. Gdybyście widzieli, jak mieszka w Krakowie, gdzie jest wielki pałac, a on zajmuje mały pokoiczek, nic więcej… To człowiek pracy. Śpi mało, pracuje wiele (…) Mogę powiedzieć, że jest ludzki, że to człowiek święty, bardzo dobry, otwarty dla wszystkich”.
Wśród wielu zadziwiających faktów dotyczących Karola Wojtyły, jakie u kresu pontyfikatu zebrał szwajcarski dziennik „Tribune de Geneve” podano i ten, że metropolita krakowski przybył na konklawe mając ze sobą wyjątkowo skromne kieszonkowe, stanowiące odpowiednik 125 franków szwajcarskich.
Dla bloku państw komunistycznych, na czele z ZSRR wybór polskiego kardynała na papieża był potężnym ciosem. Ciężki szok przeżywało kierownictwo PZPR, które tuż po wyborze zwołało specjalną naradę. Jej klimat opisywał jeden z jej funkcjonariuszy: “Konsternacja widoczna. Olszewski wylewa na jasne spodnie filiżankę czarnej kawy. Westchnienia. Ciężkie. Czyrek ładuje się z tezą (…) – ‘ostatecznie lepszy Wojtyła jako Papież tam, niż jako Prymas tu’. Teza jest chwytliwa. Trafia do przekonania. Ulga”.
Oficjalna reakcja władz na wybór kard. Wojtyły na Papieża była utrzymana w tonie radości i satysfakcji. Niekiedy starania aby robić “dobrą minę do złej gry” przynosiły efekt humorystyczny. W telegramie wystosowanym przez władze PRL nazajutrz po zakończeniu konklawe napisano m.in.: “Na tronie papieskim po raz pierwszy w dziejach jest syn polskiego narodu, budującego w jedności i współdziałaniu wszystkich obywateli wielkość i pomyślność swej socjalistycznej ojczyzny…”
Wybór hierarchy “zza żelaznej kurtyny” wywołał radość i wzbudził wiele nadziei. Vaclav Havel, wówczas słynny dysydent i dramaturg (później prezydent Czechosłowacji a następnie Republiki Czeskiej) siedział z przyjaciółmi w swoim górskim domku. “Kiedy usłyszeliśmy tę wiadomość, zaczęliśmy wiwatować i krzyczeć z radości do późnego wieczora. Instynktownie czuliśmy, że jest to olbrzymie wsparcie dla wszystkich ludzi kochających wolność a żyjących w świecie komunistycznym”.
Wielki pisarz rosyjski, wygnany z ojczyzny przez władze radzieckie, autor słynnego „Archipelagu Gułag”, Aleksander Sołżenicyn, tak skomentował decyzję konklawe z 16 października 1978 r.: „Wybór papieża Wojtyły to jedyna dobra rzecz, jaka wydarzyła się ludzkości dwudziestego wieku”.
Wietnamski arcybiskup van Thuan czwarty rok siedział w odosobnieniu skazany przez komunistyczne władze swojego kraju (w areszcie domowym i więzieniach spędził w sumie lat 13). Kilka lat wcześniej widział się kard. Wojtyłą w Rzymie. Ktoś potajemnie przekazał mu wieść o wyniku konklawe. “Bardzo się ucieszyłem, ponieważ w moim przekonaniu była to wielka łaska dla Kościoła”.
Pontyfikat Jana Pawła II od pierwszych dni pełen był zachowań, słów i gestów, które odmieniły oblicze papiestwa w oczach świata, przybliżając je do zwykłych ludzi. Już pierwszego dnia po wyborze Ojciec Święty zdecydował się na rzecz nie do pomyślenia przez poprzedników: opuścił mury Watykanu by udać się do szpitala Gemelli w odwiedziny do chorego przyjaciela, kard. Andrzeja Deskura.
Brytyjski „The Times” nazajutrz po konklawe z 16 października: „Wybór kardynała Wojtyły na papieża jest wydarzeniem o niezwykłym znaczeniu. Kardynałowie wyprawili Kościół w podróż, której koniec nie jest znany (…) Być może postąpili najmądrzej, jednak zaryzykowali wyzwolenie takich sił ludzkich, politycznych i religijnych, który nie będą w stanie kontrolować”.
Wybór papieża z Polski był niezwykłym wydarzeniem w dziejach świata, ale, jak się okazało, zapowiedzianym w poetyckim proroctwie innego Polaka. Juliusz Słowacki napisał w 1848 r.: „Pośród niesnasek Pan Bóg uderza/W ogromny dzwon,/Dla słowiańskiego oto papieża/Otworzył tron, (…)// Twarz jego słowem rozpromieniona,/Lampa dla sług,/Za nim rosnące pójdą plemiona/W światło, gdzie Bóg./Na jego pacierz i rozkazanie/Nie tylko lud -/Jeśli rozkaże, to słońce stanie,/Bo moc – to cud!
Proroctwo Juliusza Słowackiego o słowiańskim papieżu odczytano na Placu św. Piotra podczas koncertu jaki zorganizowano dokładnie w 20. rocznicę wyboru kard. Wojtyły. Wielotysięczny tłum pielgrzymów i turystów gorącym aplauzem przyjął słowa polskiego wieszcza odczytane po włosku przez jednego z aktorów. Kilka chwil później niemal dokładnie co do minuty w 20 lat po swoim wyborze, w oknie Pałacu Apostolskiego pojawił się Jan Paweł II. Pozdrowił krótko przybyłych, podziękował im za pamięć o rocznicy i pobłogosławił ich.
Według tak zwanego Proroctwa świętego Malachiasza przydomek papieża Wojtyły brzmi „De labore Solis” – Z trudu słońca. Tego rodzaju alegorycznymi czy poetyckimi określeniami w proroctwie tym określano kolejnych papieży. Tekst proroctwa św. Malachiasza (prymasa Irlandii) powstał w XII wieku.
Kiedy drugiego (i ostatniego) dnia konklawe dyskusje wśród kardynałów coraz wyraźniej wskazywały na możliwość wyboru metropolity krakowskiego, dawny rzymski znajomy ks. Wojtyły a wówczas już kardynał, o. Maksymilian de Fuerstenberg, pochylił się nad nim cytując słowa z Ewangelii św. Jana: „Dominus adest et vocat te” (Pan jest i woła cię).
Uczestnik konklawe, hiszpański kardynał Enrique y Tarancon, powiedział po wyborze kard. Wojtyły: „Nie szukaliśmy kandydata konserwatywnego ani postępowego, tylko ‘pewnego’ jeśli chodzi o kontynuowanie linii Soboru Watykańskiego II. Kryteria oceny nie miały charakteru ideologicznego. Poza tym Wojtyła był typem biskupa-duszpasterza, co miało zasadnicze znaczenie”.
Powracając po latach do czasów swojego wyboru na papieża, Jan Paweł II oceniał, że w ten sposób konklawe „jak gdyby zażądało świadectwa Kościoła, z którego ten kardynał przychodził – jakby go zażądało dla dobra Kościoła powszechnego. (…) Wybór Polaka nie mógł nie oznaczać jakiegoś przełomu. Świadczył o tym, że konklawe, idąc za wskazaniami Soboru, starało się odczytywać ‘znaki czasu’ i w ich świetle kształtować swoje decyzje”.
W homilii podczas Mszy z okazji 25. rocznicy pontyfikatu, 16 października 2003 r. Papież wyznał, że w momencie wyboru silne odczuł w swym sercu pytanie, jakie skierował Jezus do Piotra: „Miłujesz Mnie, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?”(J 21, 15-16); i dodał: „Każdego dnia odbywa się w mym sercu ten dialog, a w duchu wpatruję się w to łaskawe spojrzenie zmartwychwstałego Chrystusa, które ośmiela, aby jak Piotr ze świadomości swej ludzkiej ułomności ze spokojem odpowiadał: ‘Panie, Ty wiesz… Ty wiesz, że Cię kocham, a potem podejmować zadania, jakie On sam przed nami stawia”.
Wybitny polski pisarz Andrzej Kijowski, który znał ks. Wojtyłę jeszcze z czasów jego pracy w kościele św. Floriana, tu po wyborze polskiego kardynała na papieża opublikował w miesięczniku “Więź” ciekawą “przepowiednię”: “Nie będzie cudzoziemcem ani w Rzymie, ani w świecie, ponieważ ma ten rodzaj inteligencji, która każdemu, kto się z nim zetknie, uświadamia jego inteligencję własną. Ma dar otwierania serc na tajemnie Boga i tajemnice człowieka. (…) uniwersalna mądrość tego papieża, jego talent identyfikacji z innymi, jego wewnętrzna wielość i jego wielkość rzucą blask na całą nadchodzącą epokę w historii Kościoła”.
*
fragment książki Tomasza Królaka „1001 rzeczy, które warto wiedzieć o Janie Pawle II”, Wydawnictwo M, Kraków
_______________________________________________________________________________________
XIX NIEDZIELA ZWYKŁA – 17 PAŹDZIERNIKA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 – 14.00
MSZA ŚW. O GODZ. 14.00
PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA
___________________________________________________________________________________________
WTOREK – 19 PAŹDZIERNIKA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU Z MODLITWĄ RÓŻAŃCOWĄ OD GODZ. 18.30
MSZA ŚW. O GODZ. 19.30
DZIŚ PRZYPADA 37 ROCZNICA MĘCZEŃSKIEJ ŚMIERCI BŁ. KS. JERZEGO POPIEŁUSZKI
***
Ostatnie rozważanie różańcowe Błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki w parafii Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy – 19 X 1984
Maryjo, Matko polskiej ziemi, Nadziejo Nasza, Bolesna Królowo Polski. W naszej dzisiejszej modlitwie różańcowej stajemy przed Tobą Chcemy trwać przy Twoim Synu w godzinach Jego agonii, spojrzeć na Jego sponiewierane oblicze, chcemy wziąć swój krzyż, krzyż naszej codziennej pracy, naszych znojów, naszych problemów i pójść drogą Chrystusa na Kalwarię.
Nas, których dręczą rany i bóle fizyczne, wspieraj Maryjo. Nas, których tak często spotyka niepokój, rozterka i załamanie, podtrzymaj na duchu, Maryjo. Nam, którzy jesteśmy upokorzeni, pozbawieni nieraz praw i godności ludzkiej, użycz męstwa i wytrwałości. Nam, którzy dokładamy wszelkich starań, aby odnowić oblicze tej ziemi, naszej polskiej ziemi, w duchu Ewangelii, okaż swą matczyną opiekę, Maryjo. Nam, którzy w trudzie i znoju walczymy o Prawdę, Sprawiedliwość, Miłość, Pokój i Wolność w Ojczyźnie naszej, podaj pomocną dłoń.
Pierwsza tajemnica bolesna: agonia w Ogrójcu
Ojciec Święty, Jan Paweł II, 23 czerwca 1982 r., zwrócił się do Pani Jasnogórskiej w następujących słowach modlitwy: Dziękuję Ci, o Matko, za wszystkich, którzy pozostają wierni Swemu sumieniu, którzy sami walczą ze słabością i umacniają innych. Dziękuję Ci, Matko, za wszystkich, którzy nie dają się zwyciężyć złu, ale zło zwyciężają dobrem. Tylko ten może zwyciężać zło, kto sam jest bogaty w dobro, kto dba o rozwój i wzbogacenie siebie tymi wartościami, które stanowią o ludzkiej godności dziecka Bożego. Odnawiać dobro i zwyciężać zło to dbać o godność dziecka Bożego, o godność swoją, ludzką. Życie trzeba godnie przeżyć, bo jest tylko jedno.
Trzeba dzisiaj bardzo dużo mówić o godności człowieka, aby zrozumieć, że człowiek przerasta wszystko, co może istnieć na świecie, prócz Boga. Przerasta mądrość całego świata. Zachować godność, by móc powiększać dobro, zwyciężać zło – to pozostać wewnętrznie wolnym, nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, pozostać sobą w każdej sytuacji życiowej. Jako synowie Boga nie możemy być niewolnikami. Nasze synostwo Boże niesie w sobie dziedzictwo wolności, wolność daną człowiekowi, jako wymiar jego wielkości.
Druga tajemnica bolesna: biczowanie Pana Jezusa
Zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło – to kierować się w życiu sprawiedliwością. Sprawiedliwość wypływa z Prawdy i Miłości. Im więcej w człowieku jest Prawdy i Miłości, tym więcej i sprawiedliwości. Sprawiedliwość musi iść w parze z miłością, bo bez miłości nie można być w pełni sprawiedliwym. Gdzie brak jest miłości i dobra, tam na ich miejsce wchodzi nienawiść i przemoc. A kierując się nienawiścią i przemocą, nie można mówić o sprawiedliwości. Bo nie ma sprawiedliwości w krajach, gdzie władanie opiera się nie na służbie miłości, ale na przemocy i zniewoleniu. Ważną sprawą dla chrześcijanina jest uświadomienie sobie, że źródłem sprawiedliwości jest sam Bóg. Trudno więc mówić o sprawiedliwości tam, gdzie nie ma miejsca dla Boga i jego przykazań, gdzie słowo Bóg urzędowo jest eliminowane z życia narodu. Należy więc zdać sobie sprawę z niesprawiedliwości i krzywdy, jaką czyni się naszemu narodowi, w zdecydowanej większości chrześcijańskiemu, gdy urzędowo ateizuje się go za pieniądze wypracowane również i przez chrześcijan, gdy niszczy się w duszach dzieci i młodzieży te wartości chrześcijańskie, które wszczepiali im od kolebki rodzice, wartości, które zdawały wielokrotnie egzamin w tysiącletnich dziejach naszej historii. Sprawiedliwość czynić i o sprawiedliwość wołać, mają obowiązek wszyscy bez wyjątku.
Bo jak powiedział starożytny myśliciel: „Złe czasy, gdy sprawiedliwość nabiera wody w usta”.
Módlmy się, byśmy w życiu naszym na co dzień kierowali się sprawiedliwością.
Trzecia tajemnica bolesna: cierniem ukoronowanie
Zwyciężać zło dobrem to zachować wierność Prawdzie. Prawda jest bardzo delikatną właściwością naszego rozumu. Dążenie do prawdy wszczepił w człowieka Pan Bóg. Stąd w człowieku jest naturalne dążenie do prawdy i niechęć do kłamstwa. Prawda, podobnie jak sprawiedliwość, łączy się z miłością, a miłość kosztuje – prawdziwa miłość jest ofiarna, stąd i prawda musi kosztować. Prawda zawsze ludzi jednoczy i zespala. Wielkość Prawdy przeraża i demaskuje kłamstwa ludzi małych, zalęknionych. Od wieków trwa nieprzerwanie walka z prawdą. Prawda jest jednak nieśmiertelna, a kłamstwo ginie szybką śmiercią. Stąd też, jak powiedział zmarły Prymas Kardynał Wyszyński, ludzi mówiących w prawdzie nie trzeba wielu. Chrystus wybrał niewielu do głoszenia prawdy, tylko słów kłamstwa musi być dużo, bo kłamstwo jest detaliczne i sklepikarskie, zmienia się jak towar na półkach. Musi być ciągle nowe, musi mieć wiele sług, którzy wedle programu nauczą się go na gwałt w innym kłamstwie. By opanować całą technikę zaprogramowanego kłamstwa, trzeba wielu ludzi. Tak wielu ludzi nie trzeba, by głosić prawdę. Ludzie znajdą, ludzie przyjdą z daleka, by słów prawdy szukać, bo w ludziach jest naturalna tęsknota za prawdą. Musimy nauczyć się odróżniać kłamstwo od prawdy. Nie jest to łatwe w czasach, w których żyjemy. Nie jest to łatwe w czasach, o których powiedział współczesny poeta, że nigdy jeszcze tak okrutnie nie chłostano grzbietów naszych batem kłamstwa i obłudy. Nie jest łatwo dzisiaj, gdy cenzura wykreśla, zwłaszcza w pismach katolickich, słowa prawdziwe i myśli odważne, gdy wykreśla nawet słowa Księdza Prymasa, Ojca Świętego. Nie jest łatwo, gdy katolikowi nie tylko zabrania się zwalczać poglądy przeciwnika, lecz po prostu nie wolno mu bronić przekonań jego własnych czy przekonań ogólnoludzkich wobec napaści choćby najbardziej oszczerczych i krzywdzących. Nie wolno mu prostować fałszu, który inni mają pełną swobodę głosić i rozszerzać bezkarnie. Nie jest łatwo, gdy w ostatnich dziesiątkach lat w glebę ojczystą zasiewano ziarna kłamstwa i ateizmu. Obowiązek chrześcijanina – to stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować. Bo za prawdę się płaci. Tylko plewy nic nie kosztują, za pszeniczne ziarno prawdy trzeba czasami zapłacić.
Módlmy się, by nasze życie codzienne było przepełnione prawdą.
Czwarta tajemnica bolesna: dźwiganie krzyża
Aby zwyciężać zło dobrem, trzeba troszczyć się o cnotę męstwa. Cnota męstwa jest przezwyciężeniem ludzkiej słabości, zwłaszcza lęku i strachu. Chrześcijanin musi pamiętać, że bać się trzeba tylko zdrady Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju.
Chrześcijaninowi nie może wystarczyć tylko samo potępienie zła, kłamstwa, tchórzostwa, zniewalania, nienawiści, przemocy, ale sam musi być prawdziwym świadkiem, rzecznikiem i obrońcą sprawiedliwości, dobra, prawdy, wolności i miłości. O te wartości musi upominać się odważnie dla siebie i dla innych. Prawdziwie roztropnym i sprawiedliwym, mówił Ojciec Święty, może być tylko człowiek mężny. Biada społeczeństwu – wołał Prymas Tysiąclecia – którego obywatele nie rządzą się męstwem, przestają być wtedy obywatelami, stają się zwykłymi niewolnikami. Jeżeli obywatel rezygnuje z cnoty męstwa, staje się niewolnikiem i wyrządza największą krzywdę sobie, swojej ludzkiej osobowości, rodzinie, grupie zawodowej, narodowi, państwu i Kościołowi. Chociaż byłby łatwo pozyskany dla lęku i bojaźni, dla chleba i względów ubocznych. Ale i biada władcom, którzy chcą pozyskać obywatela za cenę zastraszania i niewolniczego lęku. Jeśli władza rządzi zastraszonymi obywatelami, obniża swój autorytet, zubaża życie narodowe, kulturalne i wartości życia zawodowego. Troska więc o męstwo powinna leżeć w interesie zarówno władzy, jak i obywateli.
Prośmy Chrystusa Pana dźwigającego krzyż, abyśmy w naszym codziennym życiu okazywali męstwo w walce o wartości prawdziwie chrześcijańskie.
Piąta tajemnica bolesna: ukrzyżowanie Chrystusa
Aby zło dobrem zwyciężać i zachować godność człowieka, nie wolno walczyć przemocą. Ojciec Święty w czasie stanu wojennego, w modlitwie do Pani Jasnogórskiej, powiedział, że naród nie może rozwijać się prawidłowo, gdy jest pozbawiony praw, które warunkują jego pełną podmiotowość i państwo nie może być mocne siłą żadnej przemocy. Komu nie udało się zwyciężyć sercem i rozumem, usiłuje zwyciężyć przemocą. Każdy przejaw przemocy dowodzi moralnej niższości. Najwspanialsze i najtrwalsze walki, jakie zna ludzkość, jakie zna historia, to walki ludzkiej myśli; najnędzniejsze i najkrótsze to walki przemocą. Idea, która potrzebuje broni, by się utrzymać, sama obumiera. Idea, która utrzymuje się tylko przy użyciu przemocy, jest wypaczona. Idea, która jest zdolna do życia, podbija sobą; za nią spontanicznie idą miliony. Solidarność dlatego tak szybko zadziwiła świat, że nie walczyła przemocą, ale na kolanach, z różańcem w ręku, przy polowych ołtarzach, upominała się o godność ludzkiej pracy, o godność i szacunek dla człowieka. O te wartości wołała bardziej, niż o chleb powszedni. W ostatnim roku swojego życia Kardynał Wyszyński powiedział, że świat pracowniczy na przestrzeni ostatnich dziesiątek lat doznał wielu zawodów, ograniczeń. Ludzie pracy i całe społeczeństwo przeżywało w Polsce udrękę podstawowych praw osoby ludzkiej, ograniczenie wolności myślenia, światopoglądu, wyznawania Boga, wychowania młodego pokolenia. Wszystko to było tłumione. Na odcinku pracy zależnej, stworzono specjalny model ludzi zmuszanych do milczenia i do wydajnej pracy. Gdy ten ucisk wszystkich dostatecznie umęczył, powstał zryw ku wolności, powstała „Solidarność”, która udowodniła, że do przebudowy społeczno-gospodarczej wcale nie trzeba zrywać z Bogiem.
Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy.
**************************************
Razem z bł. ks. Jerzym Popiełuszką módlmy się za Polskę!
***
Wszechmocny Boże, Ojców naszych Panie!
Pochylamy pokornie nasze głowy, by prosić o siłę wytrwania i mądrość w tworzeniu jedności, by prosić o Twoje błogosławieństwo.
Wszystkich polecamy Twojej szczególnej opiece, Twojej mocy uzdrawiającej ludzkie serca.
Chcemy wszystkim naszym winowajcom przebaczyć, jak Ty przebaczasz nam nasze winy.
I zbaw od złego nas wszystkich. Wysłuchaj, Panie, prośby ludu swego.
Modlitwa za Ojczyznę bł. ks. Jerzego Popiełuszki
******************************************
Ksiądz Jerzy Popiełuszko – globalny święty
Gdy media całego świata informowały w październiku 1984 r., że w Polsce agenci komunistycznej bezpieki zamordowali katolickiego kapłana, nikt nie przypuszczał, że jest to początek niezwykłego fenomenu – obok św. Jana Pawła II i św. Faustyny Kowalskiej ks. Jerzy Popiełuszko jest polskim świętym globalnym. Do jego grobu spontanicznie pielgrzymowało ponad 23 mln osób, w tym papieże, prezydenci i premierzy, politycy i ludzie kultury oraz zwyczajni ludzie ze wszystkich kontynentów. Relikwie męczennika czczone są w ponad tysiącu kościołach na całym świecie, w krajach tak odległych jak Uganda, Boliwia, Peru. W tym roku 19 października przypada 37. rocznica męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki.
***
Siła słabego
Już pierwszej nocy po odnalezieniu zmasakrowanego ciała ks. Jerzego w konfesjonałach kościoła św. Stanisława Kostki na Żoliborzu zaczęły dziać się prawdziwe cuda – wspominają kapłani, którzy słuchali do świtu spowiedzi. Choć tłumy nie oblegają już świątyni, grób męczennika jest stale nawiedzany. Pod kościół wciąż podjeżdżają autokary z pielgrzymami z Polski i ze świata. – Wśród cudzoziemców przeważają Francuzi, Włosi i Amerykanie, ale niedawno była grupa z Kamerunu – mówi KAI pracownica Muzeum ks. Jerzego Popiełuszki, działającego od dekady w podziemiach świątyni. Co ciekawe, Francuzi pielgrzymowali tu najliczniej jeszcze na długo przed cudownym uzdrowieniem ich rodaka, które otwiera drogę do kanonizacji męczennika.
Milena Kindziuk, autorka biografii ks. Jerzego i jego matki Marianny, twierdzi, że po przekazaniu informacji o cudzie zauważalny jest wzrost liczby pielgrzymów. – Nie są to już kilometrowe kolejki jak kiedyś, gdy sięgały Dworca Gdańskiego, ale codziennie do kościoła i na grób przybywają tu osoby, które chcą modlić się za wstawiennictwem ks. Jerzego. Gdyż ma on opinię bardzo skutecznego orędownika.
Pielgrzymi modlą się przy grobie, wstępują do kościoła, gdzie przechowywane są relikwie męczennika, zwiedzają poświęcone mu muzeum, wypisują intencje modlitewne i podziękowania za otrzymane łaski.
Niezależnie od wieku, pochodzenia społecznego czy narodowości fascynacja świadectwem skromnego księdza, który nawoływał do porzucenia przemocy, do zwyciężania zła dobrem, do stosowania ubogich środków, życia Ewangelią – wciąż trwa.
Spontaniczny kult
W pogrzebie ks. Jerzego, który odbył się 3 listopada 1984 r., wzięło udział od 600 do 800 tys. osób, być może nawet milion. Ten nieprzebrany strumień ludzki trzeba było zorganizować – stopniowo powstawała infrastruktura, która usprawniała przepływ pielgrzymów – służba porządkowa, medyczna, informacyjna. Przy parafii zbudowano Dom Pielgrzyma Amicus, w 20. rocznicę męczeństwa otwarto Muzeum im. ks. Jerzego Popiełuszki, zaś rok po beatyfikacji męczennika, na wiosnę 2011 r., został otwarty Ośrodek Dokumentacji Życia i Kultu Błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki.
Jego życie i dzieło są także tematem kilkunastu monografii, setek artykułów, kilku prac doktorskich. Do masowej wyobraźni, także młodych odbiorców, wszedł dzięki filmowi Rafała Wieczyńskiego “Popiełuszko. Wolność jest w nas” ze znakomitą kreacją Adama Woronowicza. Premiera odbyła się w 2009 r., a obraz miał ogromną widownię – obejrzało go ponad 1,5 mln osób w Polsce oraz kilkaset tysięcy za granicą. Duszpasterz ludzi pracy inspirował nie tylko Polaków – w 2012 r. odbyła się w Watykanie premiera filmu dokumentalnego pt. “Jerzy Popiełuszko: Messenger of the Truth (Orędownik Prawdy)”. Scenarzysta i producent obrazu Paul Hensler pracował nad nim ponad dekadę.
Kościół oficjalnie potwierdził intuicję wiernych – ks. Jerzy Popiełuszko został beatyfikowany 6 czerwca 2010 r. w Warszawie jako męczennik za wiarę.
Wyjątkowo skuteczny święty
Beatyfikacja niewątpliwie ożywiła zainteresowanie ks. Jerzym, ale umożliwiła też takie inicjatywy, jak stworzenie portalu modlitewnego w kwietniu 2013 r. Jest on prowadzony przez Misjonarzy ks. Jerzego. Łukasz Urbaniak skomponował “Missa in memoriam Beati Georgii Popieluszko”, zaś biskup polowy WP Józef Guzdek ustanowił medal jego imienia rok po wyniesieniu na ołtarze.
Zapytana o fenomen kultu błogosławionego księdza Milena Kindziuk odpowiada, że ludzi przyciąga jego wyjątkowa skuteczność. Czują, że sanktuarium męczennika na Żoliborzu jest miejscem uprzywilejowanym, w którym za wstawiennictwem skromnego kapłana Bóg wysłuchuje ich próśb. Znane są przypadki odzyskanego wzroku, uzdrowień z nowotworów, ale też spowiedzi odbytej po dziesięcioleciach. Jego własna matka Marianna, która miała zaplanowaną operację stawów i przyjechała na grób syna, by prosić go o uzdrowienie, została wysłuchana tak, że do końca życia była w stanie zbierać kartofle.
Dlatego pielgrzymi będą tu nadal przybywać, a kanonizacja tylko wzmocni ich intuicję o ks. Jerzym jako o skutecznym orędowniku – uważa Milena Kindziuk.
Tygodnik NIEDZIELA/Kai.pl
*********************************
Ofiara ruszyła lawinę
***
W październiku 1984 r. zginął ks. Jerzy Popiełuszko. Przeszkadzał złu. Od tamtej pory przeszkadza znacznie bardziej.
Władza ludowa umiała ludowi dopiec. A konkretnie tym jego członkom, którzy nie śpiewali w chórze jej piewców. Na początku lat 80. minionego wieku ks. Jerzy Popiełuszko otwierał listę „wrogów ludu” i władza dawała mu to odczuć. Wszechobecna inwigilacja, rewizje, podrzucane „dowody”, przesłuchania, szczucie w mediach, groźba więzienia.
W lipcu 1984 roku atmosfera wokół kapłana była już taka, że ks. Teofil Bogucki, proboszcz parafii św. Stanisława Kostki, powiedział podczas Mszy za Ojczyznę: „Uważam za swój pasterski obowiązek na tle fałszywych sądów i niesprawiedliwych wyroków, w świetle wypowiedzianych myśli, ukazać jasną postać ks. Jerzego, którego zaliczam w poczet najlepszych kapłanów, gorliwych i pełnych Ducha Bożego, i do najwspanialszych Polaków, szlachetnych i oddanych sercem ojczyźnie. Wszyscy zaświadczyć mogą, że nikogo nie nawoływał do nienawiści i zemsty, ale zachęcał do miłości i przebaczenia. Nie podniecał, ale uciszał wzburzone serca”.
To nie była tania laurka. Raczej przyczynek do procesu beatyfikacyjnego. Proboszcz wiedział, co mówi: ks. Popiełuszko naprawdę taki był. Scena z filmu, w której ks. Jerzy częstuje herbatą śledzącego go zmarzniętego esbeka, oddawała rzeczywistość. Świadkowie potwierdzają: przyszły błogosławiony robił takie rzeczy z autentycznej troski o człowieka, niezależnie od tego, kim ten człowiek był. „Walczymy ze złem, a nie z jego ofiarami” – ta myśl towarzyszyła mu cały czas. To dlatego był nieustępliwy, gdy ludzka wola kolidowała z tym, co odczytywał jako wolę Bożą. Wiedział, że Bóg chce dla człowieka wyłącznie dobra. Ta jego cecha dała o sobie wyraźnie znać już przed laty, gdy został wyrwany z seminarium do jednostki wojskowej w Bartoszycach. Tam władze PRL robiły klerykom pranie mózgu za pomocą „specjalnego programu szkolenia politycznego”. Na szeregowego Popiełuszkę spadały kary za to, że klęka do modlitwy albo że nie chce zdjąć z palca różańca. Ośmieszanie, długie i poniżające przesłuchania, odbieranie urlopu, areszt, stanie boso na mrozie – żadne szykany go nie złamały.
„Wspólną modlitwę praktykujemy w dalszym ciągu, wspólny Różaniec, wieczorna modlitwa, w piątek Droga Krzyżowa, a w święta recytowana Msza św.” – pisał z wojska do ojca duchownego w seminarium. Imponował kolegom klerykom. Dzięki niemu nie bali się w niedziele odprawiać nabożeństw zastępujących Mszę św., ponieważ w Eucharystii nie pozwalano im uczestniczyć. Wielu z nich mówiło potem, że postawa Popiełuszki sprawiła, iż zamiast zrezygnować z seminarium, zyskali w wojsku większą motywację do zostania kapłanami.
„Boże, jak się lekko cierpi, gdy się ma świadomość, że się cierpi dla Chrystusa” – pisał w jednym z listów kleryk Jerzy.
Nie pożyję
A jednak tamtego dnia, 29 lipca 1984 roku, ks. Jerzy wydawał się znękany ponad miarę. Zebrani w kościele widzieli, jak słuchając słów ks. Boguckiego, zasłania twarz ręką. Chyba po raz pierwszy publicznie płakał. Ale nie było to załamanie. „Ja jestem przekonany, że to, co robię, jest słuszne” – powtarzał w rozmowach z księżmi. Innym razem powiedział: „Ja się poświęciłem, ja się nie cofnę”. „Będę wśród swoich robotników, dopóki tylko będę mógł” – deklarował, świadom, że niedługo może już nie będzie mógł. Księża zapamiętali, jak w ostatnich miesiącach życia mówił kilkakrotnie: „Ja długo nie pożyję”. I dodawał: „Jestem gotowy na wszystko”. Mówił to z determinacją w głosie. Dziś możemy na tej podstawie stwierdzić, że Bóg przygotowywał ks. Jerzego do męczeństwa.
Po lipcowej Mszy za Ojczyznę pozostały mu jeszcze niespełna trzy miesiące życia. Komunistyczna władza wiedziała już dzięki podsłuchom, że ksiądz nie wyjedzie na studia, lecz pozostanie w Polsce. Oznaczało to dla niej sygnał do wzmożenia represji. We wrześniu płk Pietruszka powiedział podwładnym: „Dosyć tej zabawy z Popiełuszką i Małkowskim. Podejmujemy zdecydowane działania. Trzeba nimi tak wstrząsnąć, żeby to było na granicy zawału serca, żeby to było ostrzeżenie”.
Gdyby SB miała do czynienia z człowiekiem, któremu bardziej zależy na sobie niż na innych, może by takie „ostrzeżenie” podziałało. Ksiądz Jerzy jednak nie był takim człowiekiem. I władza posunęła się do działań ostatecznych.
Bez skrupułów
Jak to miało być? Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, pewnie ks. Jerzy Popiełuszko zniknąłby i tyle by go widziano. A potem może rozpuściłoby się plotki, że ktoś widział go, jak z panienkami na Karaibach przepuszcza pieniądze zebrane od naiwnych wiernych. Jedni by wierzyli, inni nie, ale wątpliwość by została. Funkcjonariusze Departamentu IV Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wiedzieli, jak się takie rzeczy robi. Szczególnie ci z Samodzielnej Grupy „D”. Literka „D” to inicjał od słowa dezintegracja, a to ci ludzie potrafili najlepiej. Tam pracowali najwięksi zbrodniarze, zdolni do znęcania się nad ludźmi i mordowania ich bez żadnych skrupułów.
Wieczorem 19 października 1984 roku trzej ludzie z tego „komanda śmierci”, przebrani w mundury milicjantów, zatrzymali samochód, którym podróżował ks. Jerzy Popiełuszko.
To wiemy. Wiemy też, co zdarzyło się 11 dni później. „O godzinie 17.00 […] przystąpiono do wydobywania zwłok mężczyzny […] przy użyciu płetwonurków. Przed ich wydobyciem, jak wynika z oświadczenia płetwonurka Krzysztofa Mańko, […] ubrane były w sutannę, zwrócone twarzą w kierunku jazu, z obciążeniem nóg” – czytamy w milicyjnym raporcie z 30 października 1984 roku.
Co się jednak naprawdę zdarzyło między porwaniem ks. Jerzego a znalezieniem jego zwłok? Nie mamy całkowitej pewności. Nic dziwnego – zarówno poprzedzające proces dochodzenie, jak i sam proces były w rękach władzy, która zleciła to morderstwo. Jeśli ten przedziwny „sąd we własnej sprawie” w ogóle się odbył, to wyłącznie dlatego, że coś poszło nie tak – i sprawa częściowo się wydała. Nie dało się już przed społeczeństwem udawać niewiniątek. Kogoś trzeba było poświęcić, więc poświęcono bezpośrednich wykonawców i ich bezpośredniego przełożonego.
Poszło inaczej
A co poszło nie tak? Z pewnością szyki pomieszała ucieczka Waldemara Chrostowskiego, kierowcy ks. Jerzego. Porwany razem z kapłanem, w dogodnym momencie zdołał otworzyć drzwi pędzącego samochodu i uciec. Jak to możliwe? Ta wersja długo budziła spory. Mimo to dostępne dziś dokumenty i relacje świadków wskazują na to, że tak rzeczywiście było.
Tak czy inaczej – sprawa wyszła na jaw. I jeśli w zamyśle SB śmierć kapłana w ogóle miała dotrzeć do wiadomości publicznej, to z pewnością nie w taki sposób. Mimo że dochodzenie i proces zostały tak ustawione, jakby podsądnymi byli ks. Popiełuszko i Kościół, wydarzenia wymknęły się komunistycznej władzy spod kontroli. Nic już nie mogło powstrzymać lawiny przemian społecznych, jaka za kilka lat miała ruszyć, zmiatając – bez użycia przemocy! – cały aparat władzy i przywracając Polsce wolność.
Tu działały siły, jakich sobie władza w ogóle nie wyobrażała. Zło zostało zwyciężone przez dobro – właśnie tak, jak do tego ks. Jerzy wielokrotnie nawoływał. Ksiądz miał „przestać bruździć”, miał nie skupiać już wokół siebie tłumów. Jego zniknięcie miało zapewne także zastraszyć ewentualnych naśladowców. Stało się zupełnie inaczej. Na pogrzeb ks. Jerzego 3 listopada 1984 roku do Warszawy zjechało prawie milion Polaków. Podczas Mszy, odprawianej przez tysiąc kapłanów, kazanie wygłosił prymas, kard. Józef Glemp. „Odpuszczamy wszystkim winowajcom, którzy z przekonania lub na rozkaz zadali bliźnim krzywdy. Odpuszczamy zabójcom ks. Popiełuszki. Nie mamy do nikogo nienawiści. (…) Być może była potrzebna ofiara życia, aby odkryły się utajone mechanizmy zła, aby wyzwoliły się silniej pragnienia dobra, szczerości, zaufania” – niosło się nad ulicami wypełnionymi ludźmi.
Taka jest logika Ewangelii: odrzucić zło, ocalić człowieka. Nie chcemy mieć satysfakcji z tego samego, z czego satysfakcję chce mieć diabeł. To jest też przesłanie ks. Jerzego.
Ksiądz działa
Owocem dobra jest dobro. Dziś wiele lat po śmierci ks. Jerzego, wielu ludzi świadczy o cudach i łaskach doznanych za jego przyczyną. Przy grobie błogosławionego kapłana wciąż modlą się wierni – i wielu otrzymuje łaski nawet wtedy, gdy się tego nie spodziewa. Ludzie wzywają jego pomocy w chorobach i dramatycznych sytuacjach życiowych. Wielu doznaje uzdrowienia, są małżonkowie, którzy wstawiennictwu bł. Jerzego przypisują wyjście z poważnych kryzysów, są też ludzie, którzy wypraszają jego pomoc w znalezieniu dobrej pracy.
Ksiądz Jerzy za swojego ziemskiego życia przyczyniał się do licznych powrotów do Boga. Wygląda na to, że dziś nawrócenia to także jego szczególna „specjalizacja”.
Umierają kolejni winowajcy zbrodni sprzed lat, mniejsza z tym, czy przez ludzki trybunał zostali uznani za przestępców, czy też nie. Ksiądz Jerzy złożył ofiarę, naśladując Jezusa, o którym już Izajasz pisał, że „poniósł grzechy wielu, i oręduje za przestępcami”. Z pewnością także kapłan męczennik oręduje za swoimi prześladowcami, modląc się o ich nawrócenie choćby w ostatniej godzinie.•
Franciszek Kucharczak /Gość Niedzielny
_________________________________________________________________
PIĄTEK – 22 PAŹDZIERNIKA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
UROCZYSTOŚĆ ŚW. JANA PAWŁA II
43 LATA TEMU W NIEDZIELNY PORANEK ROZPOCZĄŁ SIĘ BARDZO WAŻNY PONTYFIKAT Z MOCNYM PRZESŁANIEM: “NIE LĘKAJCIE SIĘ!”
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18:00 – 19.00
NABOŻEŃSTWO RÓŻAŃCOWE O GODZ. 18.30
MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19:00
***
Tekst oddania jaki św. Jan Paweł II nosił na sercu
Dzięki uprzejmości ks. Kardynała Stanisława Dziwisza krakowscy jezuici mogą zaprezentować ten nigdy nie publikowany dokument – akt osobistego poświęcenia się Najświętszemu Sercu Jezusowemu bł. Jana Pawła II.
Błogosławiony Jan Paweł II akt ten nosił na sobie w relikwiarzyku św. Teresy od Dzieciątka Jezus przez większość swojego życia aż do śmierci.
Ja, Karol Wojtyła oddaję i poświęcam Najświętszemu Sercu Pana naszego Jezusa Chrystusa moją osobę i moje życie, moje uczynki, troski i cierpienia, nie chcąc odtąd używać żadnej cząstki mego jestestwa, jeno aby czcić, miłować i wielbić to Serce. Mam niezłomną wolę całkowicie należeć do Niego i czynić wszystko z miłości ku Niemu, wyrzekając się z całego serca tego wszystkiego co by Mu się mogło nie podobać.Obieram więc Ciebie, Najświętsze Serce, za jedyny przedmiot mojej miłości, za Opiekuna mojego życia, za rękojmię mojego zbawienia, za lekarstwo na moje ułomności i niestałość, za naprawienie wszystkich błędów mojego życia i zapewne schronienie w godzinę mej śmierci. Bądź więc, o Serce pełne dobroci, moim przebaczeniem wobec Boga Ojca i odwróć ode mnie strzały Jego sprawiedliwego gniewu. O Serce pełne miłości, w Tobie pokładam całą ufność, gdyż wszystkiego się obawiam po mojej słabości i złości, natomiast – spodziewam się wszystkiego po Twej dobroci.Zniszcz więc we mnie wszystko, cokolwiek może Ci się nie podobać albo sprzeciwiać. Niech Boska Twa miłość tak głęboko wniknie w me serce, bym nigdy nie mógł zapomnieć o Tobie, ani się od Ciebie odłączyć. Błagam Cię przez nieskończoną Twą dobroć, niech imię moje będzie zapisane w Tobie, gdyż pragnę by całym mym szczęściem i najwyższą mą chwałą było żyć i umierać jak Twój wierny sługa. Amen. Wszystko dla Ciebie Najsłodsze Serce Jezusa
__________________________________________________________________________________________________________________________
fragment artykułu ks. Józefa Gawła “Jan Paweł II czciciel i apostoł Bożego Serca” opublikowany w miesięczniku “Czas Serca”:
[…] Uczył, że „Teologia Boskiego Serca jest równocześnie programem życia. To jest program stary jak chrześcijaństwo. Teologia Boskiego Serca jest pewnym programem życia wiarą”. Ten program życia streścił aktem osobistego poświęcenia się Najświętszemu Sercu Jezusa. Kardynał Stanisław Dziwisz potwierdził, że „zachował się własnoręcznie napisany – drobnymi literami na bardzo pożółkłym papierze – akt osobistego poświęcenia się Najświętszemu Sercu Jezusa, zakończony słowami: «Wszystko dla Ciebie, Najświętsze Serce Jezusa».Ten akt, złożony w formie szkaplerza, nosił stale ze sobą”. Wydaje się, że tu jest sekret siły i mocy Karola Wojtyły w bardzo trudnych latach dzieciństwa i młodości związanych ze śmiercią rodziców, brata oraz w czasie II wojny światowej. Ten akt poświęcenia się był wyrazem jego zaufania i zawierzenia Bożemu Sercu.W 1986 roku odwiedził Paray-le-Monial, gdzie modlił się przy grobie św. Małgorzaty Marii: „aby w tym duchu, który ona zapoczątkowała w Kościele, oddawano wytrwale kult Najświętszemu Sercu.
Ponieważ przy Sercu Jezusowym serce człowieka uczy się poznawać, jaki jest prawdziwy i jedyny sens jego życia i jego przeznaczenia; przy Sercu Jezusowym serce człowieka nabiera zdolności miłowania”. Oby ta jego modlitwa wydała owoce, byśmy wszyscy pielęgnowali ten kult i żyli nabożeństwem do Bożego Serca.
Obyśmy mogli z radością czerpać ze zdrojów Zbawiciela i być budowniczymi cywilizacji miłości. Niech wzór bł. Jan Pawła II – jako czciciela i apostoła Bożego Serca – będzie dla nas zachętą, abyśmy również starali się być gorliwymi czcicielami Serca Pana Jezusa i Jego apostołami. Oby wszędzie coraz bardziej było kochane i czczone Najświętsze Serce Jezusa…
Fronda.pl
*****************************************************
***
Ostatni list Jana Pawła II:
,,Zawierzam Maryi Ojczyznę, Kościół i siebie samego“
Jan Paweł II
Zawierzam Maryi Ojczyznę, Kościół i siebie samego
List z okazji 350. rocznicy cudownej obrony Klasztoru Jasnogórskiego, 1.04.2005
Czcigodny Ojciec
Izydor Matuszewski
Generał Zakonu Paulinów
Jasna Góra
Wszechmogący i miłosierny Bóg, który dał narodowi polskiemu w Najświętszej Maryi Pannie przedziwną pomoc i obronę, i w sposób niezwykły wsławił czcią wiernych Jej Jasnogórski wizerunek, wiele razy w historii naszej Ojczyzny za Jej wstawiennictwem okazywał nam swoje nieskończone miłosierdzie. Za tę szczególną Bożą opiekę dziękujemy w sposób szczególny dziś, gdy przeżywamy jubileusz 350 lat od cudownej obrony Klasztoru Jasnogórskiego w czasie tak zwanego «potopu szwedzkiego».
Odwołując się do tych wydarzeń z drugiej połowy XVII stulecia, uświadamiamy sobie, że widmo całkowitej utraty suwerenności państwa niosło ze sobą groźbę zniewolenia polskiego ducha. Wielu utraciło wówczas nadzieję, porzucając wiarę ojców i poddając się panowaniu wroga, który jako jeden z celów stawiał sobie wykorzenienie katolicyzmu. Z Bożego zrządzenia Jasna Góra stała się opatrznościowym bastionem w walce o zachowanie wolności i narodowej tożsamości. Dobrze to rozumiał ówczesny przeor częstochowskiego klasztoru O. Augustyn Kordecki. Jak pisze Sienkiewicz, powtarzał on często: «Jeszcze Najświętsza Panna pokaże, że od burzących kolubryn silniejsza». Nawiązując do tego wyrazu wiary w moc Jasnogórskiej Królowej, mówiłem kiedyś: «Jeżeli patrzymy na postać Augustyna Kordeckiego, jego bohaterską decyzję obrony Jasnej Góry, jego zwycięstwo, wówczas odżywają w nim jakże liczne postacie naszej historii — postacie pasterzy, kapłanów i zarazem żołnierzy. Jego geniusz był zapoczątkowaniem nowych czasów, nowych zadań dziejowych i ducha polskiego. O. Augustyn Kordecki odniósł zwycięstwo. Jasna Góra zadziwiła cały naród. Ona jedna potrafiła się obronić przed ‘potopem’, ostatnia wyspa niepodległego bytu i niepodległego ducha. Ten fakt mówił bardzo wiele współczesnym, ale ten fakt mówił jeszcze więcej potomnym» (6 maja 1973 r.). Niech ten fakt mówi również do naszego pokolenia. Niech stanie się wezwaniem do jedności w budowaniu dobra, dla pomyślnej przyszłości Polski i wszystkich Polaków. Niech przywołuje do strzeżenia skarbca ponadczasowych wartości, aby korzystanie z wolności było ku zbudowaniu, a nie ku upadkowi.
Klękając przed obliczem Jasnogórskiej Królowej, modlę się, aby mój naród, przez wiarę w Jej niezawodną pomoc i obronę, odnosił zwycięstwo nad wszystkim, co zagraża godności ludzkiej i dobru naszej Ojczyzny. Polecam Jej macierzyńskiej opiece Kościół na ziemi polskiej, aby przez świadectwo świętości i pokory zawsze umacniał nadzieję na lepszy świat w sercach wszystkich wierzących. Proszę o odwagę dla odpowiedzialnych za przyszłość Polski, aby wpatrzeni w postać O. Augustyna, potrafili bronić każdego dobra, które służy Rzeczypospolitej.
Błogosławię i ofiarowuję nowe korony, jednocząc się w duchu z Paulinami, stróżami Sanktuarium, i z wszystkimi Pielgrzymami. Zawierzam naszą Ojczyznę, cały Kościół i siebie samego Jej matczynej opiece. Totus Tuus!
Watykan, 1 kwietnia 2005 r.
_________________________________________________________
Święty Janie Pawle II, módl się za nami!
Módlmy się o Jego wstawiennictwo:
Janie Pawle II nasz święty orędowniku, Wspomożycielu w trudnych sprawach
Ty, który swoim życiem świadczyłeś wielką miłość do Boga i ludzi
Prowadząc nas drogą Jezusa i Maryi w umiłowaniu obojga, pragnąc pomagać innym.
Przez miłość i wielkie cierpienie ofiarowane za bliźnich, co dzień zbliżałeś się do świętości.
Pragnę prosić Cię o wstawiennictwo w mojej sprawie…
Wierząc, że przez Twoją wiarę, modlitwę i miłość pomożesz zanieść ją do Boga z ufnością w miłosierdzie Boże i moc Twej papieskiej modlitwy.
Pragnę przez Jezusa i Maryję Za Twoim przykładem zbliżać się do Boga.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Chwała ojcu…
Litania do św. Jana Pawła II
Kyrie eleison, Christe eleison, Kyrie eleison.
Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże – zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata, Boże – zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże – zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże – zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo – módl się za nami.
Święty Janie Pawle, módl się za nami
Zanurzony w Ojcu, bogatym w miłosierdzie,
Zjednoczony z Chrystusem, Odkupicielem człowieka,
Napełniony Duchem Świętym, Panem i Ożywicielem
Całkowicie oddany Maryi,
Przyjacielu Świętych i Błogosławionych,
Następco Piotra i Sługo sług Bożych,
Stróżu Kościoła nauczający prawd wiary,
Ojcze Soboru i wykonawco jego wskazań,
Umacniający jedność chrześcijan i całej rodziny ludzkiej,
Gorliwy Miłośniku Eucharystii,
Niestrudzony Pielgrzymie tej ziemi,
Misjonarzu wszystkich narodów,
Świadku wiary, nadziei i miłości,
Wytrwały Uczestniku cierpień Chrystusowych,
Apostole pojednania i pokoju,
Promotorze cywilizacji miłości,
Głosicielu Nowej Ewangelizacji,
Mistrzu wzywający do wypłynięcia na głębię,
Nauczycielu ukazujący świętość jako miarę życia,
Papieżu Bożego Miłosierdzia,
Kapłanie gromadzący Kościół na składanie ofiary,
Pasterzu prowadzący owczarnię do nieba,
Bracie i Mistrzu kapłanów,
Ojcze osób konsekrowanych,
Patronie rodzin chrześcijańskich,
Umocnienie małżonków,
Obrońco nienarodzonych,
Opiekunie dzieci, sierot i opuszczonych,
Przyjacielu i Wychowawco młodzieży,
Dobry Samarytaninie dla cierpiących,
Wsparcie dla ludzi starszych i samotnych,
Głosicielu prawdy o godności człowieka,
Mężu modlitwy zanurzony w Bogu,
Miłośniku liturgii sprawujący Ofiarę na ołtarzach świata,
Uosobienie pracowitości,
Zakochany w krzyżu Chrystusa,
Przykładnie realizujący powołanie,
Wytrwały w cierpieniu,
Wzorze życia i umierania dla Pana,
Upominający grzeszników,
Wskazujący drogę błądzącym,
Przebaczający krzywdzicielom,
Szanujący przeciwników i prześladowców,
Rzeczniku i obrońco prześladowanych,
Wspierający bezrobotnych,
Zatroskany o bezdomnych,
Odwiedzający więźniów,
Umacniający słabych,
Uczący wszystkich solidarności,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata – przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata – wysłuchaj nas. Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata – zmiłuj się nad nami.
Módl się za nami błogosławiony Janie Pawle.
Abyśmy życiem i słowem głosili światu Chrystusa, Odkupiciela człowieka.
Módlmy się:
Miłosierny Boże, przyjmij nasze dziękczynienie za dar apostolskiego życia i posłannictwa błogosławionego Jana Pawła II i za jego wstawiennictwem pomóż nam wzrastać w miłości do Ciebie i odważnie głosić miłość Chrystusa wszystkim ludziom. Przez Chrystusa, Pana naszego.
Amen.
Fronda.pl
**********************************************************************************
SOBOTA – 23 PAŹDZIERNIKA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
O GODZ. 16.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI, KTÓRE PRAGNĄ PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO SAKRAMENTU SPOWIEDZI ŚW. I KOMUNII ŚW.
SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17:00 – 18.00
WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z XXX NIEDZIELI ZWYKŁEJ – GODZ. 18:00
PO MSZY ŚW. – NABOŻEŃSTWO RÓŻAŃCOWE
*****
Jak odmawiać różaniec w duchu św. Jana Pawła II
List o Różańcu: „Rosarium Virginis Marie” dał nam Jan Paweł II, który z ogromną miłością do Maryi odmawiał Różaniec. Ojciec Święty wskazał na nowo na Różaniec i powiedział do świata, że trzeba iść przez czas do wieczności nie inaczej, ale z wiarą i pokorną modlitwą. Idziemy więc i my ze św. Janem Pawłem II ku wypełnianiu się czasów z różańcem w ręku.
***
Idzie więc papież z rodu Polaków z różańcem w ręku, by walczyć o Bożą sprawę. Idzie naprzeciwko świata o tendencjach ateistycznych, choć zabarwionych humanizmem. To jednak żaden humanizm. Kto strzela w stronę Boga, kule odbijają się od Jego płaszcza i trafiają w tego, kto strzela. Człowiek ginie, gdy Bóg nie jest w jego życiu na pierwszym miejscu, gdy nie jest w centrum jego życia – nie jest dla niego wszystkim.
Ojciec Święty głosi nam cudowny traktat o Różańcu. Różaniec to dziwna modlitwa. Jest to modlitwa pokory. Ale tej pokory istotnej.
A „istotna pokora” to przeciwstawienie się pysze istotnej, czyli duchowi buntu przeciwko Bogu. Różaniec uczy nas pokory wobec Boga, czyli wiary, pokłonu wobec Tego, który jest i który jedynie jest. Trzymam więc w ręku paciorki różańca. Takie one małe, ale przypominają mi te kamyki młodego Dawida, z którymi wyszedł naprzeciw uzbrojonego po zęby Goliata, by walczyć w imię Boże. W imię Boże, posługując się tylko kamykiem i procą, zwyciężył olbrzyma. Z różańcem w dłoni, ściskając jego małe paciorki, a nawet nosząc go tylko przy sobie, stajemy na właściwym miejscu. Stawać bowiem w pokorze przed Bogiem, to stawać na właściwym miejscu.
Człowiek jest prochem wobec Boga, ale będąc prochem, jest wielki, bo Bóg powołał go do przyjaźni z sobą, do rozmów, do dialogu. Powołał go do modlitwy, a przede wszystkim, by był Jego synem. Jako syn Boży z przybrania człowiek może z Bogiem rozmawiać. Im więcej z Bogiem rozmawia, tym lepsze, piękniejsze jest jego życie. Tym bardziej też sensownie czuje się na tym świecie.
Powstanie Różańca wiążemy zwykle ze świętym Dominikiem. O tym świętym napisano, że nie zwykł dużo rozmawiać z ludźmi o zwykłych sprawach. Mówił albo o Bogu, albo z Bogiem. Rozmawiał często z Bogiem. Różaniec daje nam okazję do tego, byśmy często z Bogiem rozmawiali. Ojciec Święty Jan Paweł II zachęca nas do modlitwy częstej, nawet do modlitwy ustawicznej. Gdy będziemy się z Bogiem często kontaktować, pójdziemy we właściwą stronę i uratujemy świat od laicyzacji.
Jan Paweł II w swym liście o Różańcu bardzo mocno zaakcentował, że Różaniec to modlitwa dziecka do Boga Ojca. Jest Bóg – Ojciec człowieka i jest człowiek – dziecko Boga – mówił. Zaakcentował to, ucząc, iż najważniejszą modlitwą w Różańcu jest modlitwa „Ojcze nasz”.
Papież zaleca pewną metodę odmawiania Różańca
Naprzód każe zapowiedzieć daną tajemnicę Różańca i stanąć w ten sposób w obliczu Boga. Przybliżyć Go do siebie. Potem zachęca, żeby się znaleźć w głosie Bożym. Pomoże nam to przypomnienie sobie choćby kilka wersetów z Pisma Świętego o danej tajemnicy. A potem trzeba nam zamilknąć na chwilę, po to, by wydobyć z serca uniesienie synowskie do Boga Ojca.
„Uniesienie synowskie” – to dosłowne wyrażenie z listu o Różańcu Jana Pawła II. W uniesieniu synowskim należałoby odmawiać i rozważać cały Różaniec. Trzeba dać się zainspirować tym szczęściem, że się jest synem Bożym, że można się przytulić do serca Boga Ojca i mówić do Niego tak, jak Pan Jezus mówił w swej najważniejszej modlitwie w Ogrójcu: „Ojcze, Abba. Niech się dzieje wola Twoja”. Kiedy będziemy odmawiać Różaniec w uniesieniu synowskim i będziemy się cieszyć, że jesteśmy dziećmi Boga, Różaniec nie będzie dla nas modlitwą nudną czy męczącą. Bo gdy człowiek umie się cieszyć tym, że jest dzieckiem Bożym, to człowiekowi jest dobrze. Kiedy odmawiamy Różaniec naprawdę dziecięcym sercem, w skupieniu, jest nam dobrze. Jeśli jesteśmy synami i umiemy być synami Boga, to jesteśmy też i dziedzicami z woli Bożej.
W tych czasach przełomu tysiącleci, w których wraz z tendencją, by żyć jakby Boga nie było, idzie chęć urządzania tego świata według własnego obrazu. Ludzie chcą stwarzać świat na swój własny obraz. A przecież w Biblii na pierwszych stronach napisane, że to Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje. Gdy człowiek chce stwarzać ten świat na swój własny obraz, według siebie, co z tego może wyniknąć? Wychodzi z tego bardzo często karykatura. Człowiek, który chce być szczęśliwy, dochodzi do tego, że nie osiąga tego szczęścia. Życie ludzkie coraz bardziej się komplikuje.
Różaniec to zafascynowanie się Bogiem, który stał się człowiekiem, i który będąc Bogiem, za nas umarł na krzyżu. Różaniec to cudowna przestrzeń, którą nam stwarzają „zdrowaśki”, „ciało Różańca” – jak mówi Jan Paweł II – byśmy duchem i sercem zanurzali się w Bogu, w Jego tajemnicach.
Mówimy: „Zdrowaś”, ale nasza dusza zagłębia się w Bogu, w Bogu bliskim. W Bogu, który się stał dla nas człowiekiem, który jest Miłością, który jest miłosierny. Zanurzyć się zaś w miłosierdziu Bożym, to wielka szansa dla człowieka. Gdy odmawiamy Różaniec ustami, wtedy równocześnie myślą i sercem przeżywamy tajemnice naszego zbawienia.
Kiedy zaś tak zanurzamy się w tajemnicach Bożych, niesiemy światu Boga. Niesiemy mu moralność i mądrość. I świat, o którym św. Jan XXIII mówił, że jest antydekalogalny, bo nie lubi przykazań, lekceważy je i pomija, gdy spotyka ludzi, którzy żyją Chrystusem i Jego tajemnicami, staje się lepszy. Zachód ma swoją modlitwę Jezusa. Jest nią Różaniec. Idąc za wypowiedzią Pawła VI w „Marialis cultus”, uczy Jan Paweł II, że Różaniec jest modlitwą stawiającą Jezusa w samym centrum uwagi. W Różańcu wstępuje się niejako do doliny, której na imię Jezus. Tam jest źródło. Papież w swym ostatnim zbiorze poezji, w „Tryptyku Rzymskim”, mówi, że człowiek dzisiejszy szuka źródła. Chodzi i pyta: „Gdzie jesteś źródło? Gdzie jest moje źródło? Ono tu musi być!”.
Jezus Chrystus to jedyne dla nas źródło. I zaleca Różaniec z dopowiedzeniami do słowa „Jezus” w modlitwie „Zdrowaś Maryjo” zdań, które mówią o Jezusie z danej tajemnicy. Dopowiadamy sobie, jak serce dyktuje. Następuje wtedy kontemplacja Jezusa. To patrzenie na Jezusa ma być jednak takie, żeby wyniknął z niego wymiar duchowy dla osoby odmawiającej Różaniec.
W Różańcu człowiek bowiem także szuka swojej roli w tajemnicy zbawienia, szuka samego siebie. Szuka obrazu Jezusa w sobie, swojej misji życiowej. Kontemplacja nie jest tylko patrzeniem na Jezusa z miłosną uwagą. Kontemplacja to przede wszystkim stanięcie w takiej sytuacji, że się odbiera niejako od Jezusa Jego patrzenie na nas, Jego miłość do mnie: „Jestem kochany przez Boga. Bóg mnie widzi”. Przyjmuję to do swego serca. Muszę się więc pytać: jakim mnie chce widzieć Ten, który mnie kocha? Jaki jestem w Jego oczach? Mam też zauważyć, że owszem, jestem grzesznikiem, ale mogę być święty. Mogę być wspaniałym człowiekiem, dobrym, pięknym, czystym, mocnym duchowo. Trzeba zawsze w Różańcu pilnie poszukiwać siebie samego. Trzeba nam oddychać Jezusem i szukać siebie w Jezusie.
Św. Jan XXIII prosi, żeby nigdy nie odmawiać żadnej tajemnicy Różańca przy samej kontemplacji. Trzeba nam też szukać aplikacji Jezusa kontemplowanego do samego siebie, zastosowania do siebie. Poszukujmy więc w Różańcu swego obrazu w obrazie Jezusa. Z pewnością go tam znajdziemy.
Takie odmawianie Różańca sprawia, że ma on i ciało, i duszę. Ale żeby była dusza, potrzebne jest i ciało. „Ciałem” Różańca są „zdrowaśki”, modlitwa „Zdrowaś Maryja”. Różaniec jest zawsze na przedłużeniu Ewangelii o Wcieleniu Boga, o Zwiastowaniu. Zawsze mówimy więc: „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą. Błogosławionaś Ty między niewiastami”. To Niebo przyniosło nam te słowa. Bóg w ten sposób zwrócił się do Maryi. I my te słowa wciąż powtarzamy, dodając: „Módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen”. Módl się za nami teraz, w tym życiu, bo teraz bardzo potrzebuję Twej pomocy, Maryjo. Módl się też za nami w godzinę śmierci.
Jan Paweł II uczy, że Różaniec jest nastawiony na Chrystusa, a w Chrystusie na całą Trójcę Świętą, i nawet radzi śpiewać doksologię: „Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu”. Powtórzy też wiele razy, że Różaniec trzeba odmawiać zawsze z Maryją. Nasze „zdrowaśki”, które odmawiamy, to nic innego, jak tylko udanie się do Maryi Matki, prosząc Ją, by się z nami modliła. „Módl się za nami grzesznymi” – mówimy, ale też mówimy: „Módl się z nami grzesznymi”. Z Maryją więc, Jej oczami patrzymy na Jezusa, Jej sercem Go przeżywamy. Możliwie jak najserdeczniej chwytamy za paciorki różańca, a wtedy, można powiedzieć, dzieje się coś takiego jak nieraz w rodzinie. Matka składa dziecku ręce do modlitwy i trzyma je, żeby były złożone. Matka Boża też trzyma nasze złożone ręce i nadaje tym naszym słabym i grzesznym dłoniom jedyną jakość. Maryja się z nami modli. I to jest piękno Różańca.
Jan Paweł II zachęca bardzo, żeby w naszym Różańcu zawsze była dusza, żeby było to zapatrzenie się w Jezusa. I wtedy to odmawianie, nieraz może „drewnianymi wargami” słów „Zdrowaś Maryja”, staje się miłe Bogu. Matka Boża nas słucha. Nie gardźmy więc Różańcem zmęczonym. Nie mówmy łatwo: nie stać mnie na wielką kontemplację. Gdy ściskam różaniec, gdy mówię „Zdrowaś”, to już to samo jest piękne i miłe Bogu.
Jan Paweł II powiększył Różaniec. Uznał w ten sposób, że trzeba się dzisiaj dużo modlić. Choćbyśmy więc nawet nie odmawiali codziennie dwudziestoojczenaszowego i dwustuzdrowaśkowego Różańca, wszyscy otrzymujemy od Ojca Świętego nowy impuls do modlitwy.
Papież nie tylko jednak powiększył Różaniec. Papież ustawił tę modlitwę na nowo, na nowe czasy. Oczywiście, sprawdza się to, gdy nasze odmawianie Różańca nie jest bezduszne i tylko wargami. To nie jest modlitwa tylko ustna, to jest modlitwa głęboka, to jest kontemplacja.
Weźmy do rąk pogłębiony, odnowiony, ustawiony na nowe czasy, Różaniec. Zwróćmy więc uwagę na siedem rodzajów modlitwy zawierającej się w każdym dziesiątku różańcowym.
Najpierw zapowiedź tajemnicy, potem słuchanie słowa Bożego, chwila milczenia, „Ojcze nasz”, dziesięć „Zdrowaś Maryjo”. Centrum tej modlitwy jest słowo JEZUS. Tu właśnie miejsce na naszą miłosną kontemplację sercem Maryi. Możemy po słowie „Jezus” dopowiadać słowa związane z Jezusem z tej tajemnicy. Można to czynić w każdym „Zdrowaś” lub tylko w niektórych. Przeżywajmy wtedy Chrystusa. Radujmy się Nim, wsłuchajmy w wydarzenie z danej tajemnicy.
Im więcej tych wniknięć, tym głębsza i bardziej skuteczna zbawczo jest nasza modlitwa różańcowa. Szósty rodzaj modlitwy to doksologia. Wszystko zmierza ku Trójcy Świętej. Wszystko na Jej chwałę. „Chwała Ojcu” można nawet w zbiorowym odmawianiu Różańca zaśpiewać. Każdy dziesiątek kończy akt strzelisty. Może to być własna modlitwa, a może być modlitwa fatimska: „O mój Jezu, przebacz nam…”, czy do Matki Bożej od Cudownego Medalika: „O Maryjo bez grzechu poczęta…”. Może też być modlitwa liturgiczna. Na początek Różańca może być: „Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu”. „Wierzę w Boga”, zawsze znak krzyża świętego. Matka Boża w Lourdes znaczyła się wielkim krzyżem, gdy wraz ze św. Bernadettą odmawiała Różaniec.
Wskazówki niniejsze, będące jedynie podpowiedzeniem listu papieskiego, są podane dla uniknięcia powierzchowności i rutyny. Różaniec jest modlitwą miłości i odmawiany jest w duchu wolności dzieci Bożych. Każdy może mieć własny sposób przeżywania w Różańcu Bożych tajemnic. Z pewnością jest to modlitwa niezwykła i o niezwykłych walorach, zaraz po Mszy świętej i Modlitwie uświęcenia czasu. Nic dziwnego, że Matka Boża świętej Bernadetcie w Lourdes, dzieciom w Fatimie czy u nas w Gietrzwałdzie mówiła: „Odmawiajcie Różaniec”.
Odmawiajmy zatem gorliwie i pobożnie święty Różaniec, a będzie dla nas, dla naszych rodzin i całego Kościoła źródłem pokoju i zbawienia.
ks. Arcybiskup Stanisław Nowak/Tygodnik Niedziela/2021-10-21
__________________________________________________________________________________________________________________________
XXX NIEDZIELA ZWYKŁA – 24 PAŹDZIERNIKA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
ŚWIATOWY DZIEŃ MISYJNY
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 – 14.00
MSZA ŚW. O GODZ. 14.00
PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA
PO MSZY ŚW. BARDZO SERDECZNIE ZAPRASZAMY NA SPOTKANIE W SALCE PRZY KOŚCIELE ŚW. PIOTRA. OBEJRZYMY FILM POD TYTUŁEM “FATIMA – OSTATNIA TAJEMNICA” (REŻYSERIA: ANDRÉS GARRIGÓ). CZY OBJAWIENIA FATIMSKIE SKRYWAJĄ KLUCZ DO NASZEJ PRZYSZŁOŚCI? (czas trwania filmu: 80 minut)
PO FILMIE BĘDZIE POCZĘSTUNEK I OKAZJA POROZMAWIANIA JAK WIELE DOBRA MOŻNA UCZYNIĆ MODLITWĄ RÓŻAŃCOWĄ I POMÓC SOBIE I INNYM W ODKRYWANIU BOŻEJ MOCY.
*************************************************
WTOREK – 26 PAŹDZIERNIKA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU Z MODLITWĄ RÓŻAŃCOWĄ OD GODZ. 18.30
MSZA ŚW. O GODZ. 19.30
***
PIĄTEK – 29 PAŹDZIERNIKA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18:00 – 19.00
NABOŻEŃSTWO RÓŻAŃCOWE O GODZ. 18.30
MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19:00
*************************************************
PRZYPOMNIENIE O ZMIANIE CZASU LETNIEGO NA ZIMOWY
z 30/31 października (o jedną godzinę do tyłu)
******************************************
Dlaczego św. Jan Paweł II całował ziemię?
Złe duchy nie mogły tego znieść!!!
***
Ksiądz Marian Rajchel, egzorcysta z diecezji przemyskiej, opowiadał, że podczas jednego z egzorcyzmów demon wrzasnął: Ten Wasz PAPIEŻ!!! On tym pocałunkiem więcej nam szkody czyni niż WY WASZYMI egzorcyzmami! Jeden taki pocałunek gorszy niż 1500 egzorcyzmów. Dla nas to był tylko piękny gest – mówił ks. Marian. – Nie… to była miłość do tej ziemi i zły duch to dobrze odczytał.
Chodziło o pocałunek, który Jan Paweł II składał na ziemi za każdym razem, gdy przybywał do jakiegoś kraju. Tego pocałunku nauczył się od św. Jana Marii Vianneya, proboszcza z Ars, który czynił to samo, przekraczając granicę parafii, do której został posłany. Innym razem, jak mówił egzorcysta, Zły nie wytrzymał: Najgorszy był dzień jego urodzenia… powtórnego, dla nieba. Na jego wezwanie ja pierzchnąć muszę.
Francesca z Umbrii
Bywało i tak, że Jan Paweł II sam sprawował egzorcyzmy. Jedna z takich sytuacji wydarzyła się w Watykanie w pierwszych latach pontyfikatu. Biskup Ottorino Pietro Alberti ze Spoleto wziął pod ramię kobietę i wspólnie z jej proboszczem, księdzem Baldino, wprowadził ją do pokoju. Francesca, 22-letnia mieszkanka Umbrii, stawiała opór. To był wyjątkowo trudny przypadek. Ani Alberti, ani nikt inny w jego diecezji nie mógł sobie dać z tym rady. Już kiedyś w Spoleto miała miejsce podobna sytuacja. W 1951 roku miejscowy egzorcysta, ksiądz Corrado Balducci, nie potrafił wypędzić złego ducha z pewnej starszej kobiety. Zawiózł ją do ówczesnego papieża Piusa XII, który uwolnił nieszczęśliwą. Czy papież z Polski pomoże Francesce?
Jan Paweł II wszedł do pokoju. Kobieta natychmiast rzuciła się na ziemię i zaczęła wrzeszczeć. Tarzała się po podłodze i krzyczała, krzyczała tak głośno, że słychać to było w pobliskich pomieszczeniach. Papież otworzył rytuał egzorcyzmów i zaczął się modlić. Minuta, dwie, trzy. Wrzask nie ustawał. Francesca przewracała się z boku na bok, kręciła się, wydawało się, że za chwilę oczy wyskoczą jej z orbit.
– Jutro odprawię za ciebie Mszę – powiedział Jan Paweł II. Kobieta znieruchomiała. Usiadła na podłodze i spojrzała na Ojca Świętego. Miała zupełnie inny wzrok niż przed chwilą. Jej oczy patrzyły rozumnie, była w nich jakaś pogoda i spokój. Wstała.
– Co się stało? – zapytała.
– Francesca, wróciłaś, odzyskaliśmy cię! – proboszcz Baldino był zachwycony. – Modlitwy Ojca Świętego uwolniły cię od demona. Jan Paweł II przyglądał się jej uważnie. – Pierwszy raz widzę coś podobnego, to prawdziwa scena biblijna – powiedział. Uścisnął Francescę, pobłogosławił ją i wyszedł.
Zły duch to nie symbol
Jezus wielokrotnie uwalniał ludzi od złych duchów. Miał nad nimi władzę, którą one rozpoznawały i poddawały się jej. Tak było w tamtych, odległych czasach. Ale teraz, w XXI wieku? Nawet wśród ludzi Kościoła nierzadki był pogląd, że ewangeliczne opisy egzorcyzmów to pełne wschodniej przesady symboliczne opowieści. Niechętnie tłumaczono zło działaniem niewidzialnych mocy. Przyjaciel Jana Pawła II, francuski pisarz André Frossard, podjął nawet polemikę z tymi poglądami, publikując książkę „36 dowodów na istnienie diabła”.
Papież nie potrzebował tych dowodów. Wystarczyło zobaczyć Auschwitz, posłuchać opowieści więźniów obozów koncentracyjnych, pomyśleć o Katyniu. Diabolos, ten który przeciwstawia sobie ludzi, rozbija jedność, posługuje się kłamstwem, wprowadza zamęt w ludzkie dusze – tego dnia był tak blisko niego. Ale uciekł. Wystarczyło jedno zdanie: Jutro odprawię za ciebie Mszę.
Paweł Zuchniewicz
(artykuł ukazał się w numerze 20 (kwiecień 2014) Miesięcznika Egzorcysta)
************************************************
Wikary Wojtyła w Niegowici. To tam przyszły papież po raz pierwszy ucałował ziemię
22 października 1978 roku na placu św. Piotra w Rzymie odbyła się uroczysta inauguracja pontyfikatu kard. Karola Wojtyły, który jako papież przyjął imiona Jan Paweł II. Dziś obchodzimy wspomnienie liturgiczne tego wybitnego Polaka. Swoją posługę kapłańską i duszpasterską rozpoczął na małej małopolskiej prowincji. To właśnie w Niegowici wikary Wojtyła po raz pierwszy uklęknął i pocałował ziemię.
***
1 listopada 1946 roku ks. Karol Wojtyła przyjął święcenia kapłańskie z rąk kard. Adama Stefana Sapiehy. Uroczystość odbyła się w kaplicy Pałacu Arcybiskupiego w Krakowie. On też wyznaczył Wojtyle pierwszą parafię. Mała, prowincjonalna wioska pod Krakowem była dla wielu wielkim zaskoczeniem. Ks. Wojtyła wrócił przecież z Rzymu, odbył tam studia doktoranckie, dlatego jego bliscy znajomi byli zdziwieni faktem, że młody kapłan zostaje skierowany do wsi, w której aż bieda piszczała. Nie było tam ani wody, ani kanalizacji, a mieszkańcy Niegowici zamiast elektryczności używali lamp naftowych. -Trzeba zaczynać od dołu – odpowiadał ks. Karol.
Furmanką do kościoła
Kilka lat później, w książce “Dar i tajemnica” (jeden z rozdziałów publikacji nosi tytuł: “Na wiejskiej parafii w Niegowici) wydanej z okazji 50-lecia święceń kapłańskich, napisze, że przydział do małopolskiej parafii przyjął z radością i wdzięcznością.
Na miejsce dotarł swoim pierwszym papamobilem – była to furmanka wypełniona sianem. Młody kapłan najpierw dojechał autobusem z Krakowa do Gdowa, potem podwiózł go jeden z rolników, a następnie wskazał mu drogę, którą wikary musiał pokonać przez pola, aby jak najszybciej dotrzeć do kościoła.
***
Pierwszy pocałunek ziemi
Jako papież, Jan Paweł II, klękał i całował ziemię kraju, do którego pielgrzymował. Ten gest po raz pierwszy wykonał na małopolskiej ziemi.
-Gdy przekraczałem granicę parafii w Niegowici, uklęknąłem i ucałowałem ziemię – wspominał po latach jako następca św. Piotra.
Zanim jednak przedstawił się proboszczowi, ks. Kazimierzowi Buzale, wstąpił do drewnianej świątyni i pokłonił się Jezusowi obecnemu w Najświętszym Sakramencie.
-Życie jego złączone z Bogiem jaśniało blaskiem cnót. Kazania głosił głębokie – wszyscy z radością go słuchali. Wzór kapłana świętego i nieskazitelnego – taką opinię wystawił mu ks. prałat Buzała.
Ksiądz wikary uczył dzieci religii, zaangażował się w życie wspólnoty parafialnej, założył kółko dramatyczne dla młodzieży, prowadził spotkania Żywego Różańca i organizował wycieczki. Wiele czasu spędzał na modlitwie, przygotowywał dzieci do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej.
Uczył religii, młócił zboże cepami i pomagał w stodole
Na parafii przebywał rok, ale już wówczas dał się poznać jako święty kapłan, który chce być blisko ludzkich spraw i nieść Dobrą Nowinę wszystkim, tym, którzy jej potrzebują. Ks. Karol pomagał biedniejszym, sam chodził w dziurawych butach, a znoszoną sutannę regularnie oddawał do cerowania. Każdy grosz oddawał biednym, aby mogli kupić sobie coś do jedzenia. Chłopcu, który nie miał okrycia wierzchniego na zimę, oddał własny płaszcz.
Modlitwa przyszłego papieża uratowała życie
-On już w Niegowici miał świętość w sobie – wspominała Józefa Wachel, mieszkanka wsi. W młodości kobieta należała do Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Jej chłopak został aresztowany przez władze komunistyczne za działalność w stowarzyszeniu. Ślad po nim zaginął. Jadwiga martwiła się o jego życie. Poszła więc do ks. Karola i poprosiła o mszę świętą w intencji odnalezienia Janka. -Przyjął prośbę, ale nie chciał pieniędzy – tłumaczyła Wachel. -On jest tak nasz, jak i wasz – dodał Wojtyła. Mężczyzna niebawem wrócił do domu. Para pobrała się, a po latach kobieta wyznała, że to dzięki ks. Karolowi i jego modlitwie jej chłopak został ocalony.
Droga do świętości
Kapłan nie mieszkał na plebanii, ale w wikarówce. Wszelkie prezenty otrzymane od parafian oddawał potrzebującym. Ktoś nawet przyniósł mu zwykłą poduszkę. Duchowny nie spał na niej zbyt długo, podarował poduszkę pogorzelcom. -W naszej stodole próbował nawet młócić zboże cepami, żeby zobaczyć, jak to się robi – opowiadała jedna z parafianek. Idąc kiedyś przez wieś, kapłan zobaczył dwóch chłopców, którzy próbowali naprawić mostek. Wikary podwinął rękawy od sutanny, chwycił łopatę i pomógł im w przygotowaniu fundamentów pod nową przeprawę.
Mieszkańcy wspominali go jako człowieka zawsze gotowego do pracy, był serdeczny i bezpośredni. Miał też dar zjednywania ludzi.
-Na początku trochę się obawialiśmy, jak się dogadamy, z takim mądrym księdzem. On, doktor teologii, z Rzymu. My, wiejska młodzież, niedouczona po wojnie. W czasie okupacji nie uczyliśmy się historii, geografii, nie czytaliśmy książek. A już na pierwszym spotkaniu okazało się, że ksiądz Karol jest bardzo serdeczny i bezpośredni. Z każdym potrafił nawiązać kontakt: z młodszym i ze starszym, z rolnikiem i nauczycielem – podkreślała w rozmowie z “Gazetą Krakowską” Maria Trzaska, mieszkanka Niegowici, dyrektorka szkoły i nauczycielka fizyki.
Potem, już jako papież Jan Paweł II, także rozmawiał z ludźmi i miał z nimi bardzo osobisty kontakt. Słowa, które kierował do drugiego człowieka miały w sobie miłość, głębię i ponadprzeciętną siłę oraz motywowały do działania.
Unikalny pomnik
W kościele w Niegowici jest nawet konfesjonał, w którym spowiadał, a w jednej z kaplic znajduje się replika jego watykańskiego grobu. Tam umieszczono także reprodukcję fotografii, która przedstawia papieża Polaka w czasie jego ostatniej Drogi Krzyżowej. W zdjęcie wkomponowany został kawałek drewna z krzyża, który papież niósł podczas nabożeństwa.
Przed świątynią stoi prawdopodobnie jedyny w Polsce i na świecie pomnik wikarego Wojtyły w zwykłej sutannie. Zanim znalazł się w tym miejscu, został poświęcony przez Jana Pawła II. Całe jego życie przepełnione było miłością do Boga i człowieka.
Tygodnik Niedziela/Family News Service
*****************************************************
Nowenna do św. Jana Pawła II
(do prywatnego odmawiania)
DZIEŃ PIERWSZY – środa -13 października
Boże i Ojcze, nawrócić się do Ciebie, to odnaleźć Twoje Miłosierdzie, tę miłość cierpliwą i łaskawą, która w Tobie nie zna miary. Nieskończona jest Twoja gotowość przebaczania nam naszych grzechów, bo też niewysłowiona jest ofiara Twojego Syna.
Dziękujemy Ci, Boże, żeś niestrudzonego świadka i apostoła Twego Miłosierdzia, Świętego Papieża Jana Pawła II ukoronował chwałą świętych i pozwolił nam cieszyć się jego orędownictwem w niebie, a mnie za jego przyczyną udziel łaski…, o którą z ufnością Cię błagam.
DZIEŃ DRUGI – czwartek – 14 października
Boże i Ojcze, przed Kościołem obecnego tysiąclecia otwiera się rozległy ocean wyzwań współczesnego świata. Wierzący w Ciebie, pokładając nadzieję w Chrystusie, chcą Go naśladować i doznać cudu obfitego połowu.
Pomóż, proszę, wszystkim chrześcijanom tego pokolenia wypłynąć na głębię prawdy, dobra i piękna. Uczyń Świętego Papieża Jana Pawła II patronem nowej ewangelizacji, a mnie przez jego przyczynę obdarz łaską , o którą pokornie Cię proszę.
DZIEŃ TRZECI – piątek – 15 października
Boże i Ojcze, Twój Syn umiłował nas do końca i pozostał z nami. Eucharystia jest bramą nieba, które otwiera się na ziemi. Niech “Amen”, które wypowiadają wierni wobec Ciała i Krwi Pańskiej, usposobi ich do czujnej i pokornej służby braciom potrzebującym.
Bądź uwielbiony świetlanym przykładem tej miłości ukazanym przez Świętego Papieża Jana Pawła II, a skoro w Eucharystii wyraża się i wzmacnia komunia z Kościołem zbawionych w niebie, za jego pośrednictwem daj mi łaskę , o którą z ufnością Cię błagam.
DZIEŃ CZWARTY – sobota – 16 października
Boże i Ojcze, Ty jesteś Miłością i pierwszy nas pokochałeś. Twój Syn dla naszego zbawienia stał się Człowiekiem, a objawiając swym braciom i siostrom prawdę o miłości, pozwolił im zrozumieć samych siebie i odkryć sens własnego istnienia.
Proszę Cię, aby Święty Papież Jan Paweł II, niestrudzony obrońca godności człowieka, dobry pasterz, poszukujący dusz zagubionych w bezładzie życia i pogrążonych w beznadziei, stał się patronem naszej Ojczyzny, a mnie za jego wstawiennictwem użycz łaski…, o którą pokornie Cię proszę.
DZIEŃ PIĄTY – niedziela – 17 października
Boże i Ojcze, Twój odwieczny plan zbawienia osiągnął pełnię, gdy Syn Twój umiłowany przyszedł na świat pośród Świętej Rodziny. Otoczony miłością Dziewiczej Matki Maryi i opieką wiernego Józefa, uświęcił On swoim narodzeniem każdą ludzką rodzinę.
Powierzam Ci moją rodzinę i wszystkie domowe ogniska, niech trwa w nich modlitwa, czysta miłość, szacunek dla życia i zdrowia i troska o młodych. Proszę przez wstawiennictwo św. Jana Pawła II, naszego Ojca, abyś umocnił mnie łaską…
DZIEŃ SZÓSTY – poniedziałek – 18 października
Boże i Ojcze, niezmierzona Twoja łaskawość dała nam w osobie Słowiańskiego Papieża wielkiego orędownika naszej Ojczyzny, Polski. Jego wołanie spod Giewontu: “Sursum corda! W górę serca!” wciąż przypomina o potrzebie wierności Krzyżowi Chrystusa.
Ufnie zwracam się do Ciebie, abyś poprzez wyniesienie do chwały ołtarzy Papieża Jana Pawła II utwierdził nasz Naród w chrześcijańskim optymizmie, a mnie udzielił łaski , o którą z pokorą Cię błagam.
DZIEŃ SIÓDMY – wtorek – 19 października
Boże i Ojcze, od młodości zapraszasz nas na swoje drogi. Młodzież ma w Twoim Synu Mistrza, który uczy ją, jak cierpliwie i wytrwale kształtować w sobie nowego człowieka, jak odkryć własne powołanie, aby skutecznie budować cywilizację miłości.
Modlę się do Ciebie za młodzież, by nie dała się zniewolić ślepym pożądaniom i okłamać fałszywą miłością. Niech Święty Jan Paweł II, który młodych szukał i z wzajemnością ukochał, będzie ich wzorem i patronem, a dla mnie za Jego przyczyną pokornie proszę o łaskę…
DZIEŃ ÓSMY – środa – 20 października
Boże i Ojcze, Ty możesz ze zła wyprowadzić jeszcze większe dobro. Cierpienie chcesz uczynić drogą prowadzącą do Ciebie. Twój Syn przez dobrowolną mękę i śmierć na krzyżu wziął na siebie całe zło grzechu i nadając mu nowy sens, wprowadził je w porządek miłości.
W imię tej Miłości, która zdolna była podjąć cierpienie bez winy, przedstawiam Ci prośbę o wsławienie nowymi cudami św. Jana Pawła II, który służąc ludowi Bożemu, naznaczony został stygmatem męczeństwa, a mnie obdarz przez jego wstawiennictwo łaską…, o którą Cię proszę.
DZIEŃ DZIEWIĄTY – czwartek – 21 października
Boże i Ojcze, Maryja, Matka Twego Syna, słyszy naszą modlitwę i zawierzenie: “Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć, a Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego po tym wygnaniu nam okaż. O, łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!”.
Niech będą Ci dzięki za Świętego Papieża Jana Pawła II, całkowicie oddanego Maryi, wiernie i do końca pełniącego misję, którą mu zlecił Zmartwychwstały, przyjmij owoce jego życia i posługi, uczyń go patronem naszej Ojczyzny, a mnie za jego wstawiennictwem wesprzyj swoją łaską.., o którą Cię błagam.
Adonai.pl/opracował o. Piotr Stasiński OFMCap.
***
piątek – 22 października
43. ROCZNICA ROZPOCZĘCIA PONTYFIKATU ŚW. JANA PAWŁA II
*****************************************
Dla mnie jest on Wielki
Jan Paweł II był człowiekiem Boga, człowiekiem modlitwy. Wystarczyło popatrzeć, jak się modli, żeby zrozumieć, że potrafił zanurzyć się bez reszty w tajemnicy Boga – mówi papież Franciszek w rozmowie z ks. Luigim Marią Epicoco. Książka “Święty Jan Paweł II Wielki” ukazała się nakładem Wydawnictwa Esprit na 100. rocznicę urodzin Jana Pawła II.
Luigi Maria Epicoco: Ojciec Święty pochodzi z Ameryki Łacińskiej, którą św. Jan Paweł II odwiedził wielokrotnie i z którą był bardzo związany. Moglibyśmy nazwać ten związek dialektycznym. Czy zdaniem Waszej Świątobliwości Ameryka Łacińska kochała Jana Pawła II?
Papież Franciszek: Jestem przekonany, że tak. Ameryka Łacińska kochała Jana Pawła II. Wielu krajom trudno było zrozumieć, że posiłkującej się analizą marksistowską teologii wyzwolenia groziło pójście drogą ideologiczną, które w pewnym sensie równałoby się zdradzie przesłania Ewangelii. Jan Paweł II pochodził z kraju, który doświadczył marksizmu, i miał niebywałą zdolność wyczuwania związanych z nim zagrożeń. Było oczywiste, że pewne jego doprecyzowania wynikają nie tyle z zamknięcia się na określone inicjatywy, ile z prób odczytania zrozumiałych intuicji i pragnień – pragnień oddolnych, wynikających z przejawów niesprawiedliwości społecznej – w świetle nauk Ewangelii, a nie marksistowskiej analizy.
Pewne analogie można znaleźć w homiliach wygłaszanych przez Waszą Świątobliwość w Buenos Aires. Czytając je, nietrudno zauważyć, że Ojciec Święty nieraz zgłębiał pisma Jana Pawła II z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i początków XXI wieku.
Tak, wielu ludzi widziało we mnie konserwatystę. Bywałem odbierany w ten sposób, chociaż ja sam po prostu czułem, że zgadzam się z tym, co papież mówił w tamtych latach.
To osobliwe! Przecież Wasza Świątobliwość mówi o kreatywności, o kreatywnych rewolucjonistach i ich roli w dziejach Argentyny. Czy Wasza Świątobliwość uważa, że interpretowanie tradycji równa się dawaniu wyrazu własnej kreatywności i, co za tym idzie, zmianom?
Tradycja, jeżeli chce zasługiwać na to miano, musi się rozwijać. Pięknie ujął to muzyk Gustav Mahler, który powiedział, że tradycja jest gwarancją przyszłości, a nie strażnikiem popiołów. Myślę, że tradycja jest niczym korzeń – cały korzeń dostarcza drzewu pożywienia, jednak drzewo jest czymś więcej aniżeli korzeniem, podobnie jak owoc jest czymś więcej aniżeli drzewem.Tradycja musi wzrastać, ale zawsze w tym samym kierunku co korzeń: Ut annis scilicet consolidetur, dilatetur tempore, sublimetur aetate – „żeby umacniała się w miarę upływu lat, rozszerzała z czasem, podnosiła z wiekiem” [św. Wincenty z Lerynu – przyp. red.].
Niezależnie od „argentyńskiego postrzegania” konserwatyzmu, a także od niewątpliwej kreatywności w pełnieniu Piotrowej posługi, jednym z zasadniczych rysów nauczania i duszpasterskiej misji Waszej Świątobliwości jest szczególna troska o egzystencjalne peryferie: ludzi ubogich, zepchniętych na margines, emigrantów, chorych. Czy Wasza Świątobliwość uważa, że w tym względzie rozwinął społeczną doktrynę Kościoła?
Uważam, że Kościół zawsze miał tę świadomość, a zarazem z nią wzrastał. Staram się ustawicznie podnosić kwestię ubogich, ponieważ oni znajdują się w centrum Ewangelii. Doktryna społeczna Kościoła jest ewangeliczna, a nie partyjna. Znaczące wydaje mi się pewne sformułowanie Jana Pawła II: otóż zajmując się sprawą kapitalizmu, mówi on o społecznej gospodarce rynkowej. W tym sensie zdaje się akceptować liberalną propozycję rynku, jednak wpisuje w nią kategorię społeczną. Myślę, że to genialny sposób na łączenie ze sobą różnych sfer, a zarazem odczytywanie ich z punktu widzenia Ewangelii.
Czy spojrzenie papieża Wojtyły na kwestię społeczną, tak zbliżone do spojrzenia Waszej Świątobliwości, można uznać za wynik łączącego Was doświadczenia, jakim była praca w fabryce?
Oczywiście. Papież przekonał się na własnej skórze, czym jest ciężka praca. Dlatego zawsze brał sobie do serca problemy pracowników i postrzegał pracę jako środek prowadzący do uświęcenia, humanizacji społeczeństwa oraz historii.
Tego rodzaju odpowiedź, którą równie dobrze można by odnieść do Waszej Świątobliwości, kieruje moją uwagę ku szerszej i bardziej złożonej sprawie: jakie przede wszystkim zagrożenie niesie z sobą interpretacja nauczania Jana Pawła II?
Zagrożenie nie tkwi w nauczaniu Jana Pawła II jako takim, ale w pewnych ideologicznych interpretacjach tegoż nauczania. Ideologizacja bierze się stąd, że próbuje się wyodrębniać tylko pewne aspekty jego przemyśleń i przekuwać je w slogany, odrywając je tym samym od rzeczywistości, konkretnego kontekstu, żywych doświadczeń ludzi. Ideologia unicestwia, zabija życie, zmienia nauczanie w eksponat muzealny, oderwany od życiowych prawd. Aby ocalić wartość nauczania Jana Pawła II, trzeba bronić go przed wszelkimi formami ideologizacji i rozpoznać zawarte w nim prorocze intuicje, które nie tylko nadal są aktualne, lecz także wymagają pogłębienia, poważnego potraktowania, odniesienia do realiów współczesności.
Instynkt każe mi szukać kolejnych cech wspólnych, analogii pomiędzy nauczaniem Waszej Świątobliwości a nauczaniem Jana Pawła II. Sprawa kobiet w dalszym ciągu wywołuje na łonie Kościoła ożywione dyskusje. Trwają poszukiwania konkretnych rozwiązań, które pozwoliłyby zwiększyć rolę kobiety w życiu Kościoła. Jan Paweł II poświęcił temu zagadnieniu Mulieris Dignitatem, zarazem jednak ostatecznie zamknął przed kobietami drzwi do kapłaństwa. Co Wasza Świątobliwość o tym myśli?
Kiedy ktoś zadaje mi pytanie o kapłaństwo kobiet, bardzo często odpowiadam, że nie tylko zgadzam się z Janem Pawłem II, lecz także uważam tę sprawę za zamkniętą, ponieważ oświadczenie papieża było w tym względzie rozstrzygające. Czasem zdarza nam się jednak zapominać, że patrzymy na sprawę kobiet i kapłaństwa w kategoriach funkcjonalnych, nie pamiętając, że jeżeli chodzi o znaczenie, to Maryja przewyższa apostołów i rolą, i godnością. (…) Lekcja, jaką daje nam kobieta, jest lekcją Maryi. Kobieta jest tą, która potrafi zdobyć się na ten trud serca. Jest tą, która uczy Kościół, jak przetrwać noc i zawierzyć dniu, kiedy dzień jest jeszcze daleki. Jedynie kobieta jest w stanie nauczyć nas miłości, która jest nadzieją. Powiedziałem kiedyś pewnemu żeńskiemu zgromadzeniu, że jedyną lampą zapaloną przy grobie Jezusa jest pełna nadziei miłość matki. W istocie, kiedy wszyscy godzą się już ze śmiercią Chrystusa, jedynie kobiety – a przede wszystkim Maryja – nadal żywią nadzieję, czekają i w końcu stają się pierwszymi świadkami zmartwychwstania. To dlatego chciałem, żeby Maria Magdalena doczekała się swojego miejsca w kalendarzu
liturgicznym i słusznie była nazywana apostołką, podobnie jak Maryja przez wieki była uznawana za Matkę apostołów. Przecież kiedy w Dziejach Apostolskich mówi się o pierwszym spotkaniu chrześcijan w Wieczerniku, pojawia się także wzmianka o niej. To ona sprawuje pieczę nad pierwszymi niepewnymi krokami rodzącego się Kościoła, który dopiero uczy się słuchać, modlić się, trwać we wspólnocie. Jakże Kościół mógłby się obejść bez tak znaczącego wkładu? Rola kobiety wykracza poza granice zwykłej funkcjonalności.
Niezależnie od kwestii kobiet, jakkolwiek jest ona istotna, wydaje mi się, że trzeba stawić czoła szerszemu problemowi. Mam na myśli to, że środek ciężkości Kościoła przesunął się z Europy ku Azji i Afryce. Czy Wasza Świątobliwość uważa, że Kościół i teologia powinny przyjąć odmienne kategorie interpretacyjne?
To wiąże się z inkulturacją wiary. Kategorie mogą się zmieniać, ważne jest to, żeby istota pozostała nienaruszona. Czasem trzeba odważyć się znaleźć nowe słowa,
aby powiedzieć te same rzeczy, powiedzieć je lepiej, żeby zostały zrozumiane i głębiej przyswojone. Teologia odnawia się nie dlatego, że wymyśla nowe rzeczy, ale dlatego, że znajduje nowe sposoby mówienia o nich. Inkulturacja nie polega na poszukiwaniu nowości, to poszukiwanie bardziej skutecznej, odnowionej metody głoszenia narodom Ewangelii. (…)
Jan Paweł II jest (…) opisywany jako człowiek, który wszystko odczytywał w głęboki, duchowy sposób. Ktoś zarzucił mu nawet przesadę w tym nazbyt głębokim postrzeganiu rzeczywistości. Krytykowano go na przykład za to, że po zamachu na placu św. Piotra w maju 1981 roku odniósł do siebie prorocze słowa, jakie Matka Boża skierowała w Fatimie do trzech pastuszków. Co Wasza Świątobliwość myśli o tej interpretacji?
Myślę, że Jan Paweł II był człowiekiem Boga, człowiekiem modlitwy. Wystarczyło popatrzeć, jak się modli, żeby zrozumieć, że potrafił zanurzyć się bez reszty w tajemnicy Boga. Ten, kto się modli, zawsze potrafi postrzegać zdarzenia w sposób transcendentny, nie zadowala się analizą, której dokonuje za pomocą samego tylko rozumu. Jan Paweł II pokazał to, co próbowałem powiedzieć biskupom, kiedy prosiłem ich, żeby zastanowili się nad tym, co przeżywamy w tym momencie historycznym, nad tym, co Pan chce nam przekazać poprzez doświadczenie słabości, zła, skandalu. Pod jakim względem powinniśmy się nawrócić, co zmienić w naszym życiu? Dlatego nie sądzę, żeby Jan Paweł II nie zachowywał umiaru, to raczej inni spoglądają na wydarzenia historyczne w sposób zbyt powierzchowny. (…)
Czy te same kryteria interpretacyjne dotyczą również doświadczenia zła? Wiele razy słyszeliśmy, jak Wasza Świątobliwość wyraźnie mówił o doświadczeniu zła jako o doświadczeniu konkretnym, takim, którego nie można tłumaczyć w kategoriach sugestii czy psychologii. Zło jest według Ojca Świętego efektywnym bytem, którego poczynania objawiają się w dziejach i są skierowane przeciwko wszystkim ludziom, bez wyjątku. Paweł VI mawiał, że dym Szatana przeniknął do Kościoła. Co zdaniem Waszej Świątobliwości jest prawdziwym celem zła?
Niszczenie. To dotyczy nas wszystkich, nawet ci, którzy temu zaprzeczają, zauważą, że tak właśnie jest, jeżeli tylko przyjrzą się uważnie własnej historii. Wszyscy
doświadczamy zła. Wystarczy spojrzeć na wielkie postacie biblijne – każda z nich przeżyła upadek pomimo swojej mądrości i pozornej lojalności. To, co początkowo może jawić się jako dobro, w pewnym momencie zmienia się w zło, ponieważ do głosu dochodzą duma, pycha, rany, ból. Pomyślmy o zmysłowości, uzależnieniu, braku swobody, przywiązaniu do pieniądza. Zło jest kłamliwe, uwodzi człowieka i zawsze doprowadza go do ruiny. W każdej epoce historycznej zło przejawiało się w różnych formach.
W jakiej konkretnie postaci zdaniem Waszej Świątobliwości zło przejawia się i operuje w tym momencie?
Jednym z głównych przejawów zła jest ideologia gender. Chciałbym jednak od razu uściślić, że mówiąc o tym, nie mam na myśli ludzi o orientacji homoseksualnej. Przeciwnie, Katechizm Kościoła katolickiego nakazuje nam dbać o tych braci i siostry i otaczać ich duszpasterską opieką. Moje słowa mają szerszy zakres znaczeniowy, dotyczą niebezpiecznych korzeni kulturowych. Ich niejawnym celem jest zniszczenie u podstaw projektu stworzenia, którego Bóg pragnie dla każdego z nas – a więc inności, różnorodności. Wszystko ma stać się jednorodne, neutralne. To atak na różnorodność, na kreatywność Boga, na mężczyznę i kobietę. Jeżeli mówię o tym wprost, to nie po to, żeby kogokolwiek dyskryminować. Po prostu chcę wszystkich przestrzec przed pokusą wpadnięcia w pułapkę, jaką był szalony plan mieszkańców miasta Babel: zniwelować różnice, aby stworzyć jeden język, jedną formę, jeden naród. Ta pozorna jednorodność przywiodła ich do samozniszczenia, ponieważ tego rodzaju ideologiczny projekt nie bierze pod uwagę rzeczywistości, różnic między ludźmi, wyjątkowości każdego człowieka i jego odmienności. To nie niwelowanie różnic pomoże nam zbliżyć się do siebie, lecz akceptacja drugiej osoby w jej odmienności, odkrycie bogactwa, jakim jest odmienność. Płodność tkwiąca w różnorodności sprawia, że jesteśmy istotami ludzkimi stworzonymi na obraz i podobieństwo Boga, ale przede wszystkim zdolnymi do zaakceptowania drugiego człowieka takim, jakim jest, a nie takim, w jakiego chcielibyśmy go zmienić. Chrześcijaństwo zawsze przedkładało fakty nad idee. W ideologii gender widać, że idea próbuje zdominować rzeczywistość i robi to w podstępny sposób. Chce zachwiać ludzkością we wszystkich obszarach i wszystkich możliwych formach edukacji, stając się kulturowym przymusem, nie tyle oddolnym, ile narzuconym z góry przez pewne państwa jako jedyny wzorzec kulturowy, do którego trzeba się dostosować.
fragment tekstu pochodzi z książki “Święty Jan Paweł II Wielki”, wydanej nakładem Wydawnictwa Esprit.
****************************************************************
Różaniec Święty – nić kontemplacji spleciona z bojowym orężem
***
Pomimo usilnych prób ukrycia niewygodnego oblicza Ecclesia Militans podejmowanych przez kościelnych modernistów, prawda na temat natury Matki naszej, Kościoła Świętego, pozostaje zawsze na wyciągnięcie ręki. Wystarczy sięgnąć do tradycyjnego Magisterium lub… do kieszeni. Na paciorkach różańca, który tam znajdziemy, zapisane są nie tylko święte tajemnice życia, śmierci i zmartwychwstania naszego Pana, ale także chwalebne dzieje potyczek Christianitas z bezbożnym światem.
„W pobożności – tak samo jak w miłości – nie przykrzy się częste powtarzanie tych samych słów, gdyż ogień miłości, która nas rozpala, sprawia, że zawsze zawierają coś nowego” – pisał o Różańcu Ojciec Święty Pius XI. Ilość fenomenów zawartych w tej prostej, a jednocześnie niezwykłej modlitwie, trudno zliczyć – podobnie jak wypowiedzi świętych, myślicieli katolickich i papieży na jej temat. Sam Leon XIII zyskał sobie przydomek „różańcowego papieża”, gdyś poświęcił Różańcowi aż 12 encyklik. To właśnie ten papież dodał do Litranii Loretańskiej wezwanie „Królowo Różańca Świętego”.
„Kochajcie Maryję i czyńcie wszystko, co możecie, aby ludzie ją kochali. Odmawiajcie ku jej czci różaniec. Czyńcie to zawsze. Przylgnijcie do różańca. Okazujcie wdzięczność Maryi, bo to Ona dała nam Jezusa. Modlitwa różańcowa jest syntezą naszej wiary, podporą naszej nadziei, żarem naszej miłości” – nauczał św. o. Pio.
Z kolei wielki czciciel Bogurodzicy, św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, wzywał: „Niechaj wszyscy, mężczyźni i niewiasty, uczeni i prości, sprawiedliwi i grzesznicy, wielcy i mali, wysławiają i cześć oddają Jezusowi dniem i nocą odmawiając święty różaniec. Wierzcie w moc różańca. Nie oparł mu się żaden grzesznik, skoro oplotłem go różańcem. Różaniec to łańcuch bezpieczeństwa na stromej skale szczytów górskich. Nie wolno się zatrzymywać na żadnej tajemnicy. Trzeba iść dalej. Bo pełnia życia jest u szczytu. Zżyjmy się z różańcem tak, abyśmy go stale odmawiali, abyśmy łatwo doń wracali, abyśmy mu poświęcali wszystkie wolne chwile”.
„Nie ma w życiu problemu, którego by nie można rozwiązać za pomocą różańca” – zapewniała siostra Łucja z Fatimy. Najbardziej skuteczną formą tej modlitwy jest cudowna nowenna pompejańska, a sam Różaniec towarzyszy dziejom chrześcijańskiego świata w najbardziej chwalebnych chwilach jego tryumfu nad siłami zła, jak również w codziennych, mniejszych lub większych, potyczkach.
Skąd się wzięło święto Matki Bożej Różańcowej?
„Pragniemy, aby cały miesiąc październik bieżącego roku był poświęcony niebieskiej Królowej Rożańcowej. Poczynając od pierwszego października do drugiego listopada, we wszystkich kościołach parafialnych oraz innych, jeśli Ordynariusze miejscowi uznają to za stosowne, a także we wszystkich kościołach i kaplicach poświęconych czci Bogurodzicy winna być odmawiana uroczyście przynajmniej jedna część różańca wraz z litanią loretańską. Zalecamy też, by odmawianie różańca z ludem było połączone z nabożeństwem lub wystawieniem Najświętszego Sakramentu” – pisał Leon XIII w encyklice Supremi apostolatus w roku 1883.
W innej maryjno-różańcowej encyklice, zatytułowanej Laetitiae sanctae, papież zwracał uwagę na trzy choroby ówczesnego świata. Były nimi niechęć do chrześcijańskiego modelu pracowitego, upływającego w cichości życia, chęć wyrugowania cierpienia przez człowieka i zapomnienie o perspektywie wieczności. Czy choroby te nie osiągają dziś swego delirium? Powszechny socjalizm wykorzenia szacunek dla owoców własnej pracy, żądanie uznania aborcji i eutanazji za „prawa człowieka” wpisują się w wizję świata bez przeciwności i cierpienia, a wreszcie kryzys, jaki dotyka samego Kościoła – jest smutnym „ukoronowaniem” porzucenia nadprzyrodzonej postawy na rzecz świeckiego „humanitaryzmu”. Lekarstwem na te choroby duszy jest według Leona XIII stała, wytrwała modlitwa połączona z rozważaniem tajemnic Różańca Świętego.
Obchodząc przypadające na 7 października święto Najświętszej Maryi Panny Różańcowej, należy pamiętać, że o ile Różaniec stanowił zawsze duchową broń w walce o własne zbawienie i o przyprowadzenie heretyków na łono Kościoła, o tyle ma on również swoją odsłonę stricte militarną. I to niebagatelną. Chodzi oczywiście o kontekst bitwy pod Lepanto, z którym nierozerwalnie związane jest maryjno-różańcowe wspomnienie liturgiczne.
„Pragniemy szczególnie, aby nigdy nie zostało zapomniane wspomnienie wielkiego zwycięstwa uzyskanego od Boga przez zasługi i wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny w dniu 7 października 1571 r., odniesione w walce przeciw Turkom, nieprzyjaciołom wiary katolickiej” – pisał św. Pius V, ustanawiając święto Matki Bożej Różańcowej. Jak wiemy, podczas gdy działa chrześcijańskiej floty morskiej uderzyły w tureckie statki, w Rzymie pod wodzą świętego papieża wierni szturmowali niebo z różańcami w rękach.
Nie był to ostatni i jedyny dowód specjalnej przychylności Opatrzności Bożej wyjednanej przez modlitwę różańcową. Jej rola była niebagatelna także przy zwycięskim pochodzie wojsk Jana III Sobieskiego pod Wiedeń. Po drodze król zatrzymywał się w maryjnych sanktuariach, a gdy doszło do potyczki wojsk Rzeczypospolitej ze znacznie liczniejszymi zastępami ottomańskich bisurmanów, polskie miasta, w tym szczególnie Kraków, trwały właśnie na modlitwie różańcowej. W procesji z Najświętszym Sakramentem lud śpiewał Różaniec, a życie w mieście zamarło na rzecz postu, umartwienia i modlitwy w intencji zwycięstwa.
Męski Różaniec – przypomina o roli mężczyzny
Jakiś czas temu Gazeta Wyborcza próbowała wszcząć „awanturę o bojowy różaniec”. Publikując zdjęcie Wojciecha Cejrowskiego z różańcem z linki spadochronowej, lewicowa redakcja sugerowała, że może to być… „sprawa dla ABW”, gdyż jak to – tak masywne, twarde i wytrzymałe sakramentalium, do tego jeszcze z ostrymi krawędziami, może stanowić doskonałą broń… nie tylko duchową!
Abstrahując od kuriozalności tego publicystycznego casusu, zwróciliśmy się z pytaniem do jednego z koordynatorów inicjatywy Męski Różaniec, reżysera Dariusza Walusiaka. – Dlaczego męski Różaniec? Od jakiegoś czasu przyjęło się, że Różaniec kojarzony jest wyłącznie z kobietami, ze starszymi paniami, które siedzą i klepią „Zdrowaśki”. Jednak zupełnie inaczej wyglądało to w przeszłości, kiedy rolą mężczyzny w sposób oczywisty i niezaprzeczalny była walka. Różaniec jest dla nas bronią przeciwko władzy szatana na ziemi. Tę broń dostaliśmy od Maryi i zawsze tak było, że mężczyźni, rycerze, szli walczyć z wrogiem, który zagrażał nam jako katolikom, z muzułmanami czy bolszewikami, których celem było zniszczenie chrześcijańskiego świata. Polacy zawsze stawali naprzeciw tej ekspansji, broniąc dostępu do Europy. Ale w tym samym czasie, gdy rycerstwo lub wojsko wychodziło do walki, trwały procesje, modlitwy, pokuty, wznoszono do Boga modły o zwycięstwo. Żony, matki i starcy, a nawet dzieci, mieli w ten sposób swój udział, sięgając częstokroć właśnie po Różaniec. Każde zwycięstwo oręża polskiego zostało wymodlone – podkreśla rozmówca PCh24.pl.
Męski Różaniec to ogólnopolska akcja, w ramach której katolicy podejmują wezwanie Najświętszej Maryi Panny do modlitwy za grzechy świata, odmawiając publicznie Różaniec – Wracamy do tego modelu, w którym mężczyzna jest zawsze wojownikiem. Kościół w swojej pierwotnej formie był także wojowniczy. Wszystkie wyzwania, jakie niosło życie, związane były z walką – walką ze złem, której elementem była broń w postaci różańca. Dzisiejszy mężczyzna w sytuacji, kiedy jesteśmy atakowani i siły zła chcą zmienić nasze podejście do życia, odebrać nam Boga, czuje w sobie agresję, ale z drugiej strony jest też bezsilność, bo nie ma możliwości podjęcia fizycznej walki, jak kiedyś. Ale mam broń, Różaniec, i ta walka odbywa się dziś przede wszystkim na duchowej płaszczyźnie. Stajemy przeciwko przejawom złego ducha, a z nim możemy walczyć tą bronią, którą otrzymaliśmy od Maryi, która zdeptała głowę węża. Uczestnicząc w Męskim Różańcu, nie czujemy się bezsilni, odnajdujemy jedność siłę i wspólną wiarę w modlitwę, które może odmienić oblicze świata – tłumaczy Dariusz Walusiak.
Nasz rozmówca odniósł się także do zmiany paradygmatu w samym Kościele, gdzie nie mówi się już o Kościele wojującym, lecz raczej pielgrzymującym. – To odejście od Kościoła Wojującego, który walczył ze złem, doprowadziło w jakiś sposób do zinfantylizowania Kościoła. Wielu mężczyzn nie widzi swojego miejsca. W sytuacji, gdy kościół był wojowniczy odnajdowaliśmy swoje miejsce zgodne z charakterem i naturą. Chcieliśmy pokazać, że nasze miejsce w Kościele to jest walka ze złem, obrona rodziny i cywilizacji. Staję z Różańcem w ręku i spełniam swoją powinność. W przeciwnym wypadku pozostaje albo fizyczny bunt na ulicy albo położenie uszu po sobie, kapitulacja i dostosowanie się do świata – mówi. I niech te słowa posłużą za puentę tych refleksji na święto Najświętszej Maryi Panny Różańcowej.
17 października odbędą procesje w Warszawie i kilku innych miastach w Polsce organizowane przez środowisko Męskiego Różańca.
Filip Obara/PCh24.pl
***********************************
Już 17 października! Procesje różańcowe ruszą ulicami polskich miast
***
17 października w Warszawie i innych miastach ruszą procesje różańcowe. Organizatorami są wspólnota Nieustającego Różańca i inicjatywa Męskiego Różańca. Uczestnicy będą modlić się w intencji przebłagania za liczne zniewagi, jakich doświadcza Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie oraz będącego w fazie przygotowawczej Synodu Biskupów.
– To właśnie wspólnota Nieustającego Różańca zaprosiła inicjatywę Męskiego Różańca w Warszawie do przeprowadzenia Procesji Różańcowej w stolicy Polski. Pierwsza taka procesja została przeprowadzona w dniu 22 sierpnia A.D. 2021. Uczestniczyło w niej blisko 3 tys. osób. Procesja połączyła obie diecezje warszawskie i została pobłogosławiona przez obu ordynariuszy warszawskich. Wobec publicznie popełnianych profanacji, ataków na Kościół katolicki, kapłanów, biskupów, wiernych, wobec potężnej skali mordowania dzieci nienarodzonych, pijaństwa, wulgaryzmu, nierządu, rozpadu małżeństw i rodzin, postanowiliśmy kontynuować naszą pokutę i przebłaganie, tym razem zapraszając do udziału w procesjach całą Polskę. Procesje zostały pobłogosławione przez ordynariuszy między innymi w Warszawie, Krakowie, Gdańsku, Szczecinie, Przemyślu, Radomiu, Siedlcach, Olsztynie, Kaliszu, Kielcach. Spływają informacje o przyłączaniu się parafii w mniejszych miejscowości i wioskach. Chcemy w ten sposób wypełnić wezwanie Anioła z Fatimy, który żądał: „Pokuty! Pokuty! Pokuty!”. Pokutując, wynagradzając i modląc się w intencji grzeszników chcemy uprosić Nieskończenie Sprawiedliwego Pana Boga o Jego Miłosierdzie – mówi jeden z organizatorów, koordynator Męskiego Różańca w Warszawie, Artur Wolski, w rozmowie z PCh24.pl.
Jak informują organizatorzy, „podczas procesji będziemy pokutować i wynagradzać Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Matki Bożej za grzechy własne, za grzechy w naszych rodzinach i całym społeczeństwie polskim. Będziemy również prosić o Światło Ducha Świętego dla biorących udział w Synodzie Biskupów, ze szczególnym uwzględnieniem polskich duszpasterzy”.
Do organizacji tegorocznych procesji włączyły organizacje i wspólnoty, takie jak: Krucjata Różańcowa za Ojczyznę, Wojownicy Maryi, Akcja Katolicka, Żołnierze Chrystusa, Straż Narodowa, Mężczyźni św. Józefa, Bractwo Przedmurza, Mężczyźni św. Jan Pawła II, Koła Żywego Różańca czy Zakon Rycerzy św. Jana Pawła II.
Rozmówca PCh24.pl przybliża też bogatą historię procesji różańcowych. – Historia Procesji Różańcowych ma w Świętym Kościele Rzymskokatolickim długą historię. Począwszy od Bitwy pod Lepanto, przez Bitwę pod Chocimiem której 400 – setną rocznicę obchodziliśmy 9 października, przez procesje różańcowe i Eucharystyczne w roku 1920, kiedy Naród Polski i cała Polska były w śmiertelnym niebezpieczeństwie ze strony armii komunistycznej. Dzisiaj zagrożenia są jeszcze większe niż w roku 1920, szczególnie zagrożenia dotyczące naszej duchowości, kultury, wolności, pamięci historycznej, czy integralności małżeństw i rodzin. Dlatego jako odpowiedź na zagrożenia dzisiaj zapraszamy do udziału w procesjach różańcowych w intencji pokuty i wynagradzania Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Matki Bożej.
Wspólnota Nieustającego Różańca, która od 20 lat realizuje nieustającą modlitwę różańcem świętym, przeprowadza od lat takie procesje w różnych miastach. Miejscem szczególnym jest diecezja warmińska i Olsztyn. Miejsce w bezpośrednim sąsiedztwie Gietrzwałdu, w którym Matka Boża wzywała Naród Polski w roku 1897 do nawrócenia, do zerwania z nałogami, do trzeźwości, do pokuty do codziennego odmawiania Różańca Świętego – tłumaczy.
Dokładny harmonogram procesji różańcowych dostępny jest na stronie internetowej Męskiego Różańca.
************************
Procesja różańcowa za Ojczyznę
W ostatnią niedzielę, 17 października przez około 100 miejscowości przeszły Procesje Różańcowe za Polskę. Były to między innymi : Warszawa, Kraków, Gdańsk, Przemyśl, Białystok, Bytom, Kalisz, Kielce, Krynica – Zdrój, Łódź, Siedlce, Słupsk, Poznań, Toruń, Wrocław, Zamość, Radom, Biała Podlaska. Uczestnicy procesji modlili się w intencjach wynagradzających Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Matki Bożej. Modlitwa różańcowa i pieśni Maryjne wypełniły polskie kościoły i polskie ulice. Odmówiono Akt przebłagania Pana Jezusa za nasza winy a także Akt zawierzenia Polski Niepokalanemu Sercu Maryi. W wielu miejscach niesiono relikwie świętych i błogosławionych, wśród nich niedawno wyniesionego na ołtarze błogosławionego kardynała Stefana Wyszyńskiego, niezłomnego obrońcę Kościoła polskiego czasów komunizmu.
W dniu, kiedy to w Kościele katolickim rozpoczął się synod na poziomie diecezjalnym, lud Boży wyległ na ulice z różańcami w rękach, by zamanifestować swoje przywiązanie do wiary katolickiej i pokazać miłość do Matki Bożej, która sama kazała nazywać się Królową Polski.
****************************************************************************
Polska opleciona różańcem! Dwa miliony Polaków odmawiają go codziennie
„Ojcze nasz” i dziesięć razy „Zdrowaś Maryjo” przy rozważaniu dwudziestu tajemnic wiary – modlitwa, zwana potocznie różańcem, to ulubiona modlitwa Polaków, która towarzyszy im od stuleci. I mimo potężnej fali laicyzacji nic nie wskazuje na to, że coś się zmieni – powstają wciąż nowe wspólnoty, które opierają swoją formację na tej maryjnej modlitwie. Jest to także znak firmowy polskich parafii, w których modli się miliony wiernych.
W narodowym sanktuarium maryjnym na Jasnej Górze obok kosztownych różańców królów i wodzów przechowywane są też sznury modlitewne, wykonane z chleba, wełny, sznurka przez więźniów obozów w Auschwitz i Ravensbrück – różaniec towarzyszył Polakom zawsze i wszędzie.
Od czasów średniowiecza tę modlitwę kontemplacyjną Zachodu popularyzowali ojcowie dominikanie i franciszkanie, ale później praktycznie każda wspólnota zakonna. W średniowiecznych miastach powstawały Bractwa Różańcowe, modlili się na nim królowie, dowódcy, rzemieślnicy i chłopi. Na Jasnej Górze, która stała się centrum tej modlitwy, przechowywane są różańce Stefana Batorego, Jana III Sobieskiego, królowej Bony i innych. Wielkim impulsem w popularyzacji tej modlitwy było powstanie w 1610 r. Bractwa Różańcowego, które docierało ze swym przesłaniem do najdalszych krańców Rzeczpospolitej. Jasnogórskie sanktuarium jest wielkim propagatorem różańca, stąd płynęły słowa zachęty do jego odmawiania Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego i papieża Jana Pawła II.
Jasnogórska Rodzina Różańcowa została założona przez o. Bronisława Matyszczyka pod koniec lat 60. ubiegłego wieku i do tej pory zapisało się do niej kilkanaście milionów wiernych. Przybywający z całego kraju pielgrzymi deklarują, że codziennie będą odmawiać dziesiątek różańca w konkretnych intencjach.
Znana od stuleci modlitwa przeżyła niezwykły renesans w XIX w., gdy Paulina Jaricot (niebawem zostanie ogłoszona błogosławioną), córka lyońskiego przemysłowca, zaproponowała, by gromadzić osoby, które zobowiążą się codziennie odmawiać jedną z piętnastu tajemnic modlitwy. Tak powstały żywe róże, czyli piętnastoosobowe wspólnoty modlitwy i formacji, które zbierały także ofiary dla dynamicznie rozwijających się wówczas misji.
Polscy katolicy przejęli pomysł Pauliny Jaricot, w parafiach zaczęły powstawać róże (od wprowadzenia przez Jana Pawła II tajemnic światła są już dwudziestoosobowe) i właściwie jest to znak firmowy polskich parafii. – Nie ma parafii w Polsce, w której nie ma choć jednej, a przeważnie jest kilka róż różańcowych – mówił w wywiadzie ks. Szymon Mucha, do niedawna krajowy moderator Stowarzyszenia Żywego Różańca. Członkowie modlą się w intencji Kościoła, Papieża, misji, nawrócenia grzeszników i istotnych spraw społecznych i – rzecz jasna – osobistych. Nawet w nowych parafiach natychmiast powstają róże, które są najbardziej powszechnymi wspólnotami modlitwy w Polsce. – To potęga – mówił w wywiadzie ks. Mucha.
Na temat tej potęgi krążą stereotypy głoszące, że różaniec odmawiają, a właściwie bezmyślnie „klepią”, stare kościelne dewotki. „Różaniec – atakowany i wyszydzany, uważany za modlitwę prostaczków, daje moc duchową, ujawnia moc Słowa Bożego, egzorcyzmuje, prowadzi do głębi wiary” – pisał dominikanin o. Stanisław Przepierski, wielki propagator różańca. Gdyż przynależność do róży wiąże się z formacją, słuchaniem konferencji i wykładów z mariologii.
– Formację członkom zapewnia Stowarzyszenie Żywego Różańca, które ma zatwierdzony przez Komisję Episkopatu Polski Statut – mówi w rozmowie z Family News Service metropolita częstochowski abp Wacław Depo, delegat KEP ds. Stowarzyszenia Żywego Różańca. – W każdej diecezji jest moderator diecezjalny, organizowane są pielgrzymki do sanktuariów maryjnych, odbyło się już dziewięć ogólnopolskich pielgrzymek na Jasną Górę. Pismem formacyjnym członków Żywego Różańca jest miesięcznik „Różaniec”, wydawany przez siostry loretanki z diecezji warszawsko-praskiej. W Gietrzwałdzie, gdzie Matka Boża prosiła dziewczynki o odmawianie tej modlitwy, co roku odbywają się rekolekcje dla zelatorów Żywego Różańca – dodaje metropolita częstochowski.
Różaniec odmawiają wierni w każdym wieku, dużą popularnością cieszą się dziecięce kółka różańcowe, których inicjatorką jest związana z Radiem Maryja Magdalena Buczek. W diecezji tarnowskiej, z której pochodzi najwięcej misjonarzy, bardzo liczne są Róże Misyjne.
W latach 80. powstał ruch Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. Osoby, pragnące modlić się za dziecko nienarodzone zobowiązują się, że w ciągu dziewięciu miesięcy będą odmawiać dziesiątek różańca w intencji dziecka, któremu grozi aborcja. Powstała też Modlitwa Apostolatu Margaretka, która jest modlitwą za kapłanów – wierni łączą się w siedmioosobowe grupy, które odmawiają dziesiątek za konkretnego kapłana w określonym dniu tygodnia.
Różaniec nie zna więc granic, jest on modlitwą żywą i wciąż inspirującą do podejmowania nowych zadań, przyciąga wielu katolików. W 2018 r. spontanicznie zrodziły się kolejne inicjatywy – Różaniec Rodzin oraz Męski Różaniec.
– Nie wymyślamy nic nowego, wracamy do tradycji, która trwała przez wieki, pragniemy, żeby rodziny wspólnie odmawiały różaniec – mówi Family News Service koordynator Różańca Rodzin. – W inicjatywę włączają się rodziny, małżeństwa oraz pojedynczy członkowie rodzin. Po życiu sakramentalnym najważniejsze są domowe wieczerniki modlitwy – podkreśla. Informuje też, że od stycznia tego roku opiekę duchową nad Różańcem Rodzin sprawują ojcowie franciszkanie z Niepokalanowa. Formacja członków oparta jest na nauczaniu Jana Pawła II, który z ojcowską troską wzywał, aby powrócić do modlitwy w rodzinie i do modlitwy za rodziny.
Od kilku lat w pierwszą sobotę miesiąca na ulice i place polskich miast (ostatnio było ich już pięćdziesiąt) wychodzą mężczyźni z różańcami w ręku. W ostatnich dwóch dekadach w Polsce powstało wiele wspólnot modlitewnych, do których należą sami mężczyźni – jest to swoisty znak czasu w Kościele. Rycerze Kolumba (przeniesiony z USA), i rodzimi Rycerze Maryi, Rycerze Jana Pawła II, Mężczyźni św. Józefa i wiele innych zbierają się na modlitwie. Na przechodniach robi wrażenie widok elegancko ubranych mężczyzn, którzy klęczą na placu i odmawiają różaniec. To odpowiedź na wezwanie kard. Augusta Hlonda, który pisał, że powinien powstać: „ruch nie krwawy, lecz pobożny, olbrzymi, nie destruktywny, lecz namiętny, twórczy. Potrzebny jest najwyższy wysiłek! Trzeba napiąć wszystkie energie i najidealniejsze namiętności! Musimy urządzić ostatnie powstanie, powstanie przeciw sobie, przeciw naszym błędom, swym grzechom!”
Męski Różaniec to nabożeństwo, odprawiane w pierwsze soboty miesiąca, wynagradzające Niepokalanemu Sercu Maryi.
– To bardzo ważne żeby różaniec był odmawiany publicznie przez mężczyzn – mówi Family News Service Artur Wolski, szef Fundacji Skrzydła Chwały. Wspomina, że już w trakcie drugiego nabożeństwa, które zaczyna się Mszą św. w katedrze, do konfesjonałów ustawiły się długie kolejki i kilku księży spowiadało non stop. – To fenomen, wola Boża – podkreśla. Uczestnicy pragną wypełnić polecenie, zawarte w orędziu Matki Bożej Fatimskiej, by modlić się i pokutować.
Członkowie Męskiego Różańca organizują także procesje pokutne, w trakcie której niosą figurę Maryi. Gdy w pierwszej wzięło udział około trzech tysięcy mężczyzn, odczytano to jako znak – ta modlitwa jest wypełnieniem woli Boga. W niedzielę, 17 października, odbyła się kolejna procesja pokutna i wynagradzająca w intencji rozpoczętego w Rzymie Synodu. Tradycyjnie zaczęła się Mszą św., tym razem w katedrze warszawsko-praskiej. – Idziemy z Królową jako Jej wojsko, w szyku. Wiara mężczyzn jest potężna, niezniszczalna, daje siłę żeby chronić żonę i dzieci – mówi A. Wolski.
Co przyciąga wiernych do modlitwy różańcowej? – Trudne czasy, wierni czują, że jest to ratunek dla świata – mówi abp Depo. – A jest to dźwignia, która na ten świat rozlewa dobro – dodaje.
– To cud – mówi Artur Wolski – pewnie mężczyźni przekonali się, że jedynym ratunkiem jest Pan Bóg. A różaniec jest liną ratunkową, którą chwytają.
Family News Service/Fronda.pl
********************************************************************************
Czy Różaniec zbawia?
Historycznie Różaniec to wyróżnik katolicyzmu. Czy także dziś ludzie wciąż stukają nim do bram nieba?
***
Zdaje się, że wszystko obraca się wokół niego, stawia się go w centrum naszej wiary i modlitwy, ale wielu ludzi nie jest w stanie pojąć, dlaczego właśnie on. Dopóki nie zrozumieją, że osią różańcowego koła jest sam Chrystus, a Różaniec to nie ludzki wymysł, wszystko pozostanie dla nich zagmatwane i niezrozumiałe.
Różańcowe centrum
Różaniec w centrum? Owszem, zapewnia nas o tym nawet Matka Boża Fatimska, która 13 października 1917 r. powiedziała, że wcale nie jest „Fatimska”. „Jestem Matką Bożą Różańcową” – ogłosiła, a ten tytuł pozwala nam inaczej spojrzeć na całość Jej objawień. Rzeczywiście, Jej najczęściej powtarzająca się prośba to błaganie o Różaniec. Więcej: codzienny! Maryja zapewnia, że taka modlitwa ma moc, by wywrócić wszystko do góry nogami. Wbrew logice, wbrew faktom… Mówienie: „to niemożliwe”, „nie da się”, okazuje się czysto ludzką kalkulacją – zawodną.
Latem 1917 r. Maryja podkreśla: w samym środku wojny, której nikt nie potrafi zakończyć, Bóg może położyć jej kres. Potrzebny jest do tego… Różaniec.
Kiedy jest potęgą?
Gdybyśmy nie korzystali z tego środka, oznaczałoby to, że na świecie nigdy nie będzie pokoju; przecież świat nie może go dać – jedynie Bóg. Cóż bowiem z tego, że spuścił On nam z nieba Różaniec, skoro go nie chwytamy?
Mówi się o dwóch grupach, które widzą ten niebieski dar. Pierwsza to ci, którzy kochają Matkę Najświętszą i Jej ufają. Druga – ci, którzy widzą, że nie zostało im już nic, co może ich ocalić, i są gotowi uchwycić się nawet brzytwy, byleby nie zginąć.
Tak było 450 lat temu. 7 października 1571 r. pod Lepanto ludzie chwycili za różaniec. Patrząc po ludzku, nic nie mogło ich już ocalić. Uchwycili się Różańca. A ten okazał się ocaleniem.
Cud mobilizacji
Ciekawe, co by się stało, gdyby wszyscy chrześcijanie potrafili się zmobilizować i codziennie, np. przez pół roku, cały Kościół odmawiał Różaniec. Nikt tego ostatnio nie próbował… Szkoda, bo powody, by podjąć taką próbę, mnożą się na naszych oczach. Jeśli komuś mało zachęty z Fatimy, może się przyjrzeć rozmowom Maryi „po polsku”. W Gietrzwałdzie odpowiedzią Matki Bożej na każde zadane Jej pytanie było wezwanie do odmawiania Różańca. Maryja zapewniała, że wszystko jest możliwe – ale trzeba odmawiać Różaniec.
„Cudu mobilizacji”, by stał się różańcowy cud, trudno się nam – niestety – spodziewać, ale można go wypraszać w mniejszych kręgach. Łatwiej o to we wspólnotach, do których należymy, a przede wszystkim w rodzinach.
Ktoś zapyta: dlaczego mowa o odmawianiu Różańca przez pół roku? Bo prośba Maryi w Fatimie powtarzała się przez 6 miesięcy trwania objawień.
Fakty
Może nie przekonują nas same słowa Maryi. Powiedzmy więc, że świadkiem prawdziwości Jej fatimskich słów jest także historia.
Skuteczność tej modlitwy znał np. święty papież Pius V, który 450 lat temu wezwał świat do modlitwy na różańcu. Ludzie go odmawiali, a Maryja mogła działać. Interweniowała w najprostszy sposób, można rzec: bez cudu – wykorzystując naturę. Na początku bitwy morskiej pod Lepanto nagle… zmienił się wiatr. Turecka flota została pozbawiona możliwości manewrów; unieruchomiona stała się łatwą zdobyczą chrześcijańskiej armady.
Ludzie wiedzieli, że to był różańcowy cud. Kiedy Wenecjanie wznieśli w Pałacu Dożów maryjną kaplicę i na jej ścianach powiesili pamiątki z tej bitwy morskiej, umieścili tam słowa: „Nie odwaga, nie broń, nie dowódcy, ale Różańcowa Maryja dała nam zwycięstwo”. Zwycięstwo dała Ta, której Różaniec pozwolił działać!
Skuteczny, bo…
Skąd jego moc? Może najlepiej wyjaśniają to słowa Jana Pawła II, który o Różańcu powiedział krótko: „To nasze codziennie spotkanie, którego ani ja, ani Matka Najświętsza nigdy nie zaniedbujemy”.
Różaniec jest skuteczny – tłumaczył papież – dlatego że podczas tej modlitwy spotyka się z nami Maryja. Z wielu objawień wiemy, że Ona przychodzi wołana Różańcem. Raz jeszcze przypomnijmy Fatimę – tam Matka Boża zstępowała z nieba, gdy dzieci zaczynały odmawiać Różaniec. Podobnie było w Lourdes, Banneux i w wielu innych miejscach. Wiemy też, że Matka Boża modliła się na różańcu razem z wizjonerami. Kiedy Bernadeta wzięła go do ręki i zaczęła się modlić, Matka Najświętsza modliła się razem z nią, a zakończenie Różańca okazało się końcem wizji.
Jan Paweł II przypominał: to nie jest „moja modlitwa do Maryi”. To modlitwa Jej i moja. To jest nasza wspólna modlitwa do Boga! Dlatego tak skuteczna.
Wizja św. Jana Bosko
Warto w tym miejscu przytoczyć mało znaną wizję św. Jana Bosko z wigilii Wniebowzięcia 1862 r.:
Na łące przylegającej do podwórza, gdzie bawią się jego wychowankowie, znajduje się ogromny, gruby wąż długości 7-8 m. Maryja pokazuje go ks. Bosko, a ten, przerażony, chce uciec. Matka Najświętsza jednak każe mu pozostać. Okazuje się, że Jan Bosko jest Jej potrzebny! Bo oto Maryja bierze do ręki sznur i podchodzi z nim do kapłana…
– Weź ten sznur i trzymaj go mocno – mówi Matka Najświętsza. – Ja wezmę jego drugi koniec i rozciągniemy go nad wężem.
– A potem?
– A potem spuścimy mu go na kark.
– Nie! Na miłość Boską! – woła święty. – Biada nam, jeśli to uczynimy. Wąż wpadnie we wściekłość. Obróci się ku nam i nas zabije.
Ale Przewodniczka nalegała – opowiada dalej wizjoner. – Zapewniła mnie, że wąż nie uczyni mi żadnej krzywdy, i dopóty mnie przekonywała, dopóki nie zgodziłem się zrobić tak, jak chciała. Tymczasem Ona uniosła sznur i uderzyła nim gada w kark. Wąż podskoczył i odwrócił głowę, chcąc ugryźć to, co go uderzyło, ale został związany jakby w pętlę.
Można rzec: sam się zaplątał w rzucony na niego sznur.
„Wtedy Maryja zawołała: «Trzymaj mocno! Nie wypuszczaj sznura!». I pobiegła przywiązać drugi jego koniec, który miała w ręku, do pobliskiego kołka; potem przywiązała początek liny, którą trzymałem ja, do kraty w oknie. Tymczasem wąż rzucał się wściekle i tak mocno uderzał głową i swymi silnymi splotami o ziemię, że jego ciało zaczęło się rozdzierać, a jego kawałki rozbryzgiwały się daleko”.
Wówczas – opowiada dalej nasz kapłan – Maryja „odwiązała sznur od okna i drzewa, zwinęła go i schowała do skrzynki. Po chwili ją otworzyła. Ku zdumieniu mojemu i chłopców, którzy się zbiegli, zobaczyliśmy, że sznur ułożył się w słowa «Zdrowaś Maryjo».
Przewodniczka wyjaśniła: «Wąż przedstawia demona, a sznur modlitwę Zdrowaś Maryjo, a raczej Różaniec, który stanowi kontynuację Zdrowaś. Nim można pokonać, zwyciężyć i zniszczyć wszystkie piekielne demony»”.
Ten modlitewny sznur musi trzymać nie tylko Różańcowa Maryja. Ona potrzebuje nas, by Różaniec stał się skutecznym narzędziem zwycięstwa.
I… Sąd Ostateczny
Wszyscy znamy fresk Michała Anioła z Kaplicy Sykstyńskiej. Natchniony Buonarroti przedstawił w swym dziele tylko jeden sposób na ucieczkę od potępienia. Jest nim różaniec – spuszczony z nieba przez świętych. Za jego pomocą wciągają oni schwytanych przez szatana.
Pozwolę sobie zrobić korektę na tym obrazie, który mają przed oczami kardynałowie, gdy wybierają kolejnych następców św. Piotra. Tam rzeczywiście został namalowany różaniec, którego uchwyciło się dwóch ludzi. Tylko że osoba, która im go podała – jak w wizji Jana Bosko i w świadectwie Jana Pawła II – to… koniecznie Maryja.
Wincenty Łaszewski/Tygodnik Niedziela
********************************************************
MODLITWA ANIOŁA Z FATIMY
“O mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię!
Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy w Ciebie nie wierzą,
nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i Ciebie nie kochają!”
“Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty,
uwielbiam Cię w najgłębszej pokorze, ofiarując najdroższe Ciało i Krew,
Duszę i Bóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa,
obecne na wszystkich ołtarzach świata jako wynagrodzenie za zniewagi,
świętokradztwa i obojętność jakimi jest On obrażany.
I przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi,
proszę Ciebie o łaskę nawrócenia biednych grzeszników”. Amen.
***************
OBJAWIENIA ANIOŁA PORTUGALII
Rok przed objawieniami Najświętszej Maryi Panny trójka pastuszków: Łucja, Franciszek i Hiacynta – Łucja de Jesus dos Santos i jej kuzyni Franciszek i Hiacynta Marto – mieszkająca w wiosce Aljustrel, należącej do parafii fatimskiej – miała trzy objawienia Anioła Portugalii, zwanego też Aniołem Pokoju.
Pierwsze zjawienie się Anioła
Pierwsze objawienie Anioła miało miejsce wiosną lub latem 1916 roku, przed grotą przy wzgórzu Cabeço, w pobliżu Aljustrel, i miało, zgodnie z opowiadaniem siostry Łucji, następujący przebieg:
Bawiliśmy się przez pewien czas, gdy nagle silny wiatr zatrząsł drzewami, co skłoniło nas do popatrzenia, co się dzieje, ponieważ dzień był pogodny. Wtedy ujrzeliśmy w oddali, nad drzewami rozciągającymi się ku wschodowi, światło bielsze od śniegu, w kształcie przezroczystego młodego mężczyzny, jaśniejszego niż kryształ w promieniach słońca.
W miarę jak się przybliżał, mogliśmy rozpoznać jego postać: młodzieniec w wieku około 14–15 lat, wielkiej urody. Byliśmy zaskoczeni i przejęci. Nie mogliśmy wypowiedzieć ani słowa.
Gdy tylko zbliżył się do nas, powiedział:
– Nie bójcie się. Jestem Aniołem Pokoju. Módlcie się ze mną.
I klęcząc nachylił się, aż dotknął czołem ziemi. Pobudzeni nadprzyrodzonym natchnieniem, naśladując Anioła, zaczęliśmy powtarzać jego słowa:
– O Mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą w Ciebie, nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i nie kochają Cię.
Po trzykrotnym powtórzeniu tych słów podniósł się i powiedział:
– Módlcie się tak. Serca Jezusa i Maryi uważnie słuchają waszych próśb.
I zniknął. Atmosfera nadprzyrodzoności, jaka nas ogarnęła, była tak silna, że przez dłuższy czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego własnego istnienia, pozostając w tej samej pozycji, w której nas Anioł zostawił, i powtarzając ciągle tę samą modlitwę. Obecność Boga była tak silna i tak dogłębna, że nie ośmieliliśmy się nawet odezwać do siebie. Następnego dnia jeszcze czuliśmy się ogarnięci tą atmosferą, która znikała bardzo powoli.
Żadne z nas nie zamierzało mówić o tym zjawieniu, ale zachować je w tajemnicy. Taka postawa sama się narzucała. Było to tak dogłębne, że nie było łatwo powiedzieć o tym choćby słowa. Zjawienie to zrobiło na nas większe wrażenie, chyba dlatego, że było pierwsze.
Drugie zjawienie się Anioła
Po raz drugi Anioł pojawił się latem 1916 roku, przy studni domu Łucji, blisko której bawiły się dzieci. Oto jak siostra Łucja opowiada to, co Anioł powiedział jej samej i jej kuzynom:
– Co robicie? Módlcie się! Módlcie się dużo! Przenajświętsze Serca Jezusa i Maryi chcą okazać przez was miłosierdzie. Ofiarowujcie nieustannie modlitwy i umartwienia Najwyższemu.
– Jak mamy się umartwiać? – zapytałam.
– Z wszystkiego, co możecie, zróbcie ofiarę Bogu jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, i jako uproszenie nawrócenia grzeszników. W ten sposób sprowadźcie pokój na waszą Ojczyznę. Jestem Aniołem Stróżem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście
z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg wam ześle.
I zniknął. Te słowa Anioła wyryły się w naszych umysłach jak światło, które pozwoliło nam zrozumieć, kim jest Bóg, jak nas kocha, jak chciałby być kochany. Pozwoliły nam również pojąć wartość umartwienia, jak ono Bogu jest miłe i jak dzięki niemu nawracają się grzesznicy.
Trzecie zjawienie się Anioła
Trzecie objawienie miało miejsce końcem lata i początkiem jesieni 1916 roku. Także i tym razem w grocie Cabeço. Potoczyło się ono, zgodnie z opisem siostry Łucji, w następujący sposób:
Gdy tylko tam przyszliśmy, padliśmy na kolana i dotknąwszy czołami ziemi, poczęliśmy powtarzać słowa modlitwy Anioła: „O Mój Boże wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię etc.!”
Nie pamiętam, ile razy powtórzyliśmy tę modlitwę, kiedy ujrzeliśmy błyszczące nad nami nieznane światło. Powstaliśmy, aby zobaczyć, co się dzieje, i ujrzeliśmy Anioła trzymającego kielich w lewej ręce, nad którym unosiła się hostia, z której spływały krople krwi do kielicha. Zostawiwszy kielich i hostię zawieszone w powietrzu, Anioł uklęknął z nami i trzykrotnie powtórzyliśmy z nim modlitwę:
– Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu, Duchu Święty, wielbię Cię z najgłębszą czcią i ofiaruję Ci najdroższe Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, obecnego we wszystkich tabernakulach świata, jako przebłaganie za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest On obrażany! Przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi błagam Cię o nawrócenie biednych grzeszników.
Następnie powstając, wziął znowu w rękę kielich i hostię.
Hostię podał mnie, a zawartość kielicha dał do wypicia Hiacyncie i Franciszkowi, jednocześnie mówiąc:
– Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa straszliwie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagradzajcie zbrodnie ludzi i pocieszajcie waszego Boga.
Potem znowu schylił się aż do ziemi, powtórzył wspólnie z nami trzy razy tę samą modlitwę: „Przenajświętsza Trójco… etc.” i zniknął.
Natchnieni nadprzyrodzoną siłą, która nas ogarniała, naśladowaliśmy Anioła we wszystkim, to znaczy uklękliśmy czołobitnie jak on i powtarzaliśmy modlitwy, które on odmawiał. Siła obecności Boga była tak intensywna, że niemal zupełnie nas pochłaniała i unicestwiała. Wydawała się pozbawiać nas używania cielesnych zmysłów przez długi czas. W ciągu tych dni wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności, jakbyśmy byli niesieni przez tę samą nadprzyrodzoną istotę, która nas do tego skłaniała.
Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrzne, całkowicie skupiające duszę w Bogu. A również osłabienie fizyczne, które nas ogarnęło, było wielkie.
Nie wiem, dlaczego objawienia Matki Bożej wywołały w nas zupełnie inne skutki. Ta sama wewnętrzna radość, ten sam spokój i to samo poczucie szczęścia, ale zamiast tego fizycznego osłabienia, pewna wzmożona ruchliwość. Zamiast tego unicestwienia w Bożej obecności, wielka radość. Zamiast trudności w mówieniu, pewien udzielający się entuzjazm. Lecz pomimo tych uczuć odczuwałam natchnienie, aby milczeć, zwłaszcza o niektórych rzeczach. Podczas przesłuchań czułam wewnętrzne natchnienie, które mi wskazywało odpowiedzi, aby nie odbiegając od prawdy, nie ujawniać tego, co wtenczas powinnam była ukryć.
Objawienia Anioła w roku 1916 poprzedzone były trzema innymi wizjami. W okresie między kwietniem a październikiem 1915 roku, Łucja wraz z trzema innymi dziewczynkami, Marią Rosą Matias, Teresą Matias i Marią Justiną, ujrzały, z tego samego wzgórza Cabeço, ponad lasem znajdującym się w dolinie, zawieszony w powietrzu jakiś obłok bielszy od śniegu, przezroczysty,
w kształcie ludzkiej postaci. Była to postać, jakby ze śniegu, którą promienie słoneczne czyniły nieco przezroczystą. Jest to opis samej siostry Łucji.
z książki: “Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” autorstwa A. Borellego
************************************************************************************************************
KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ PRZYJMUJEMY Z NALEŻNYM USZANOWANIEM DO UST
ALBO NA RĘKĘ – WTEDY CIAŁO PAŃSKIE SPOŻYWAMY W OBECNOŚCI KAŁANA .
PRZYJMUJĄC KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ – NA SŁOWA KAPŁANA: CIAŁO CHRYSTUSA – ODPOWIADAMY: AMEN.
************************************************************************************************************
Co oznacza nasze „Amen”, które wypowiadamy podczas Komunii św. przyjmując „Ciało Chrystusa”?
Kapłanowi, który rozdając Eucharystię mówi tobie: „Ciało Chrystusa”, odpowiadasz: „Amen” – to znaczy uznajesz łaskę i zaangażowanie, jakie pociąga za sobą stanie się Ciałem Chrystusa. Gdy przyjmujesz bowiem Eucharystię, stajesz się Ciałem Chrystusa. To bardzo piękne! Komunia, jednocząc nas z Chrystusem, wyrywając z naszego egoizmu, otwiera nas i jednoczy ze wszystkimi, którzy są jedno w Nim. Oto cud Komunii Świętej: stajemy się Tym, Którego otrzymujemy!
Benedykt XVI –Jan Paweł II – Wielki Tydzień 2004
************************************************************************************************************
WTOREK – 12 PAŹDZIERNIKA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU Z MODLITWĄ RÓŻAŃCOWĄ OD GODZ. 18.30
MSZA ŚW. O GODZ. 19.30
13 lat temu wydarzył się cud. Czego uczy nas Sokółka?
***
Dokładnie 13 lat temu, w kościele św. Antoniego w Sokółce, w czasie Mszy św. upadł konsekrowany komunikant. Kilka dni po włożeniu go do vasculum, gdzie miał się on rozpuścić, w naczyniu zauważono czerwoną plamkę, przypominającą skrzep krwi. Ten cud poruszył całą Polskę. Katolicy odczytali go jednoznacznie. Bóg przypomina nam prawdę o tym, że jest rzeczywiście obecny w chlebie eucharystycznym i napomina nas do większego szacunku dla Eucharystii.
12 października 2008 roku, w czasie porannej Mszy św. w parafii św. Antoniego w Sokółce, udzielającemu Komunii św. kapłanowi upadł konsekrowany komunikant na stopień ołtarza. Kapłan, jak nakazują przepisy liturgiczne, umieścił go w specjalnym naczyniu, gdzie miał się rozpuścić.
Po Mszy św. zakrystianka, siostra Julia Dubowska, na polecenie proboszcza, przelała zawartość do innego naczynia, które umieściła w sejfie w zakrystii. Tylko ona oraz proboszcz, ks. Stanisław Gniedziejko, mieli klucze do tego sejfu.
19. października zakrystianka zajrzała do sejfu, aby sprawdzić, czy komunikant już się rozpuścił. Wówczas zobaczyła w czystej wodzie rozpuszczający się komunikant, na którym widniała wypukła, czerwona plamka, mająca postać jakby żywej cząstki ciała. Woda w naczyniu była bezbarwna.
Siostra zawiadomiła proboszcza parafii. Przy zachowaniu właściwej dyskrecji o wydarzeniu powiadomiono metropolitę białostockiego, abp. Edwarda Ozorowskiego. Wraz z kanclerzem kurii oraz księżmi profesorami i infułatami, przybył on do parafii w Sokółce. To, co zobaczyli, głęboko ich poruszyło. Abp Ozorowski nakazał odpowiednio zabezpieczyć komunikant i go obserwować.
29. października komunikant przeniesiono do kaplicy Miłosierdzia Bożego na plebanii, umieszczając go w tabernakulum. Dzień później, na polecenie abp Ozorowskiego, komunikant wyjęto z wody i położono na korporale, po czym ponownie umieszczono w tabernakulum. W połowie stycznia następnego roku komunikant zasechł i pozostał na korporale w formie zakrzepłej krwi. Do dziś nie zmienił swojego wyglądu.
W styczniu 2009 roku zlecono badania patomorfologiczne. 30. marca roku powołano specjalną Komisję do zbadania zjawiska.
– „Dnia 7 stycznia 2009 roku z Komunikantu pobrano próbkę, która następnie została niezależnie zbadana przez dwóch profesorów specjalistów patomorfologów z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Wydali oni zgodne orzeczenie, które brzmi: przysłany do oceny materiał (…) w ocenie dwóch niezależnych patomorfologów (…) wskazuje na tkankę mięśnia sercowego, a przynajmniej, ze wszystkich tkanek żywych organizmu najbardziej ją przypomina” – napisano w oświadczeniu po zakończeniu prac Komisji.
Wydarzenia z Sokółki odczytano jako jednoznaczną interwencję Boga, który domaga się większego szacunku dla swojego Ciała i Krwi w Najświętszym Sakramencie Ołtarza.
Na łamach pisma „Przymierze z Maryją” Maciej Wisławski zauważył, że cud w Sokółce jest dobrym pretekstem do uczynienia rachunku sumienia przez każdego katolika:
– „Czy otaczam Najświętszy Sakrament należną czcią? W jaki sposób przyjmuję Komunię Świętą? Jak często przychodzę, by adorować Pana Jezusa obecnego w tabernakulum albo podczas uroczystego wystawienia? Czy pamiętam, że Msza Święta jest bezkrwawym powtórzeniem Ofiary Krzyżowej?” – pisał.
kak/sokolka.archibial.pl, PCh24.pl
***
ŚRODA – 13 PAŹDZIERNIKA
104 LATA TEMU ŚWIAT DOŚWIADCZYŁ CUDU PODCZAS VI OBJAWIENIA MATKI BOŻEJ WE FATIMIE
Fatimski cud Słońca
wikipedia.org
***
Tłum ludzi oglądający cud Słońca, Fatima, 13 października 1917 r.
Tyle mówi się o cudzie Słońca! Właściwie z datą 13 października 1917 r., z ostatnim objawieniem w Fatimie, kojarzy nam się przede wszystkim właśnie owo wielkie miraculum. Tymczasem… to duży błąd.
Ten cud – rozumiany jako wydarzenie historyczne – wcale nie należy do objawień fatimskich! To nie jest część orędzia z Fatimy, które, jak uczył Jan Paweł II, „z każdym rokiem przybliża się do swego wypełnienia”. Chyba ktoś bardzo się starał, by cud Słońca uczynić zasłoną dla ostatniego wezwania fatimskiego – najważniejszego krzyku z nieba. To typowy manewr szatański: próbuje się skupić naszą uwagę na tym, co kolorowe, szokujące, ciekawe i sensacyjne, by to, co istotne – a zawarte w trudnym przekazie i domagające się uwagi – pozostało nieznane, czyli niepodjęte.
Diabeł interpretatorem orędzia?
To tak, jakby Zły rozumował: „Jeśli objawienie stało się już faktem, i to uznanym przez Kościół, to przesuńmy przynajmniej jego akcenty na niezobowiązujące tematy”. Przyznajmy, że to genialny ruch rodem z piekła.
Czy nie jest tak z Fatimą? Uwagę ludzi najbardziej przykuwają sensacyjny cud Słońca oraz przekazany w lipcu potrójny sekret. Ten – odpowiednio przedstawiony – nie tylko do niczego nie wzywa, ale jeszcze rodzi nieufność do Kościoła, który rzekomo nie mówi całej prawdy, manipuluje i kłamie. Tymczasem powinniśmy streszczać orędzie fatimskie ostatnim, ogłoszonym w październiku 1917 r., podwójnym apelem.
Dwa najważniejsze słowa
Co Matka Najświętsza powiedziała w październiku? Po pierwsze: Maryja nigdzie mocniej nie podkreśliła roli Różańca – nazwała siebie Matką Bożą Różańcową. Mieliśmy odkryć piękno i moc tej modlitwy.
Po drugie: Matka Boża wzywała, byśmy przestali – już dziś – grzeszyć, bowiem miara Bożej cierpliwości się przelała. Mieliśmy ze wstrętem odwrócić się od każdego zła.
Trzy wizje
Pamiętajmy, że fatimscy wizjonerzy nie byli świadkami cudu Słońca. Kiedy tłum oglądał tańczący na niebie, tryskający kolorami dysk, oni widzieli tam jak na ekranie trzy obrazy. Właśnie te wizje – nie cud Słońca – stanowią integralną część przesłania z Fatimy.
Czyli co? – pytamy.
Dzieci widzą najpierw Świętą Rodzinę, a wizja podkreśla rolę Józefa, który (nie Maryja!) trzyma na ręce Dzieciątko Jezus błogosławiące świat. Józef też błogosławi, Maryja nie. Jest nad czym myśleć… Dziesiątki lat później Łucja napisze do Watykanu, że rodzina jest ostatnią redutą broniącą się przed mocami szatana. Tylko ona może dziś ocalić świat.
Potem na niebie ukazuje się Zbawiciel z Matką Bożą Bolesną. Czy to znak, że idą czasy, w których będzie wiele bólu? Owszem, ale przede wszystkim bólu nadprzyrodzonego, bo „wiele dusz idzie do piekła”. Dziś irytują nas rozmaici agresywni ludzie… Jeśli jednak przypomnimy sobie Fatimę, zaczniemy te zagubione dusze nie tyle nienawidzić czy nimi gardzić, ile boleć, że czeka je piekło. Będziemy się zastanawiać, jak im pomóc – nie jak je zniszczyć…
Na koniec na ekranie nieba pojawia się Matka Boża Szkaplerzna. Szkaplerz to rodzaj fartucha zakładany do pracy, by nie brudzić habitu. Fatima przypomina ewangeliczną prawdę, że łaska i pomoc Boża nie spadają z nieba bez współpracy człowieka z Bogiem, że chrześcijanie to nie widzowie, ale ludzie brudzący się na rzecz królestwa.
Rola rodziny… Rzeczy ostateczne… Wezwanie do działania… Oto mapa fatimska na dziś.
Mniejszy cud
Cud Słońca został wpisany w Boże plany, podejmijmy zatem i ten wątek. Rzeczywiście, jest on tematem orędzia – i to dwukrotnie. Matka Najświętsza nie położyła jednak akcentu na samym wydarzeniu, ale na jego celu: ludzie mają uwierzyć, że słowa z Fatimy to wołanie Boga wzywającego do nawrócenia.
O cudzie Maryja mówi najpierw 13 lipca, gdy zapowiada: „W październiku uczynię cud, by wszyscy uwierzyli”. Ma on sprawić, że świat uwierzy w prawdziwość orędzia z Fatimy, że zostaną spełnione prośby fatimskie i zapanuje Boży pokój. Niemożliwe? Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Taki był Jego plan.
Jak miał wyglądać ów cud, mogący zmienić świat tak radykalnie? Wtedy ostatnie słowa Matki Bożej byłyby już inne – te znane nam nie pasowałyby już do: „wszyscy uwierzyli”.
Gdy zapowiedziany w lipcu wielki cud stał się w październiku faktem, nie był już „ten sam”. Jeden czyn jednego człowieka sprawił, że w orędzie uwierzyło zaledwie 70 tys. ludzi. Przyczynił się do tego Arturo Oliveira dos Santos, który uniemożliwił dzieciom sierpniowe spotkania z Maryją. Znamy historię ich porwania. Gdy sześć dni później powrócą do domu, Maryja ukaże się im, by powiedzieć: „W październiku cud będzie mniejszy”.
Temat skutku grzechu
Jeżeli pytamy o znaczenie cudu Słońca, trzeba przede wszystkim mówić o konsekwencjach grzechu, który nie jest sprawą prywatną między człowiekiem a Bogiem i nieprawdą jest, że popełniony nikomu nie czyni krzywdy. Nieprawdą jest, że związki partnerskie i homoseksualizm nikomu nie wyrządzają zła. Pomniejszony cud Słońca temu przeczy. Każdy z grzechów, nawet najbardziej „prywatny”, odbiera Bogu możliwość działania w świecie. To tak, jakbyśmy zatykali nimi otwory w niebie, przez które wylewa się łaska. Miliony malutkich, zdawałoby się, nikomu nieszkodzących grzechów – i ziemia schnie z braku łaski… To jest prawdziwa ekologia – ekologia zbawienia! To dlatego Maryja woła na koniec objawień: „Stop grzechowi!”. Inaczej: Pozwólcie Bogu dokonywać wielkich cudów! Nie zatykajcie grzechami niebieskiego sita!
Cud miał być powszechny
Jak miał wyglądać ten cud? Możemy się chyba domyślać. W lipcu 1917 r. Maryja zapowiedziała, że wybuch wojny gorszej od tej pierwszej poprzedzi ostrzegawczy znak, który pojawi się na niebie. Rzeczywiście, ukazał się on w nocy z 28 na 29 stycznia 1938 r. Na jedną noc całe niebo rozświetliła krwawa łuna. Znak widzieli wszyscy – od Ameryki po Azję…
Czy tak samo wszyscy ludzie nie mogli zobaczyć cudu Słońca? Gdyby tak się stało, żylibyśmy w innym świecie. I nie będzie on lepszy, póki – jak ów mason Arturo Oliveira dos Santos – będziemy „skutecznie” zmieniać Boskie plany. Oto niepojęta tajemnica: wielkie plany Boga, który pragnie naszego szczęścia, niweczy mały grzech człowieka.
To chyba najważniejsza lekcja wpisana w fatimski cud Słońca. Bardzo konkretna.
Wincenty Łaszewski/Tygodnik Niedziela
************************************************
Cud Słońca. Znak, o którym zaświadczyły tysiące
RELACJE ŚWIADKÓW
„Obok mnie stał niewierzący człowiek, który spędził całe przedpołudnie na ośmieszaniu pielgrzymów, ponieważ, jak mówił, ci prostacy przybyli do Fatimy tylko po to, aby zobaczyć małą dziewczynkę! – wspominał Cud Słońca ks. Inacio Lourenco. – Spojrzałem na niego, stał, jak sparaliżowany. Wzrok miał przykuty do słońca, a ciałem jego wstrząsały dreszcze. Potem padł na kolana, wzniósł ręce do nieba i wołał: „Matko Boża! Matko Boża!”.
„Nie jestem w stanie obecnie dokładnie opisać tego, co wtedy widziałem i czułem. Wpatrywałem się w słońce – kontynuował swe wspomnienie ks. Lourenco, który w 1917 roku mieszkał w wiosce Alburitel, oddalonej o ok. 20 km od Fatimy. – Wydawało mi się ono bardzo blade. Zupełnie jednak nie raziło swym blaskiem. Wyglądało jak śnieżna kula obracająca się wokół własnej osi. Nagle oderwało się od nieba i zygzakami zaczęło spadać w kierunku ziemi. Pod wpływem strachu skryłem się pomiędzy ludzi. Wszyscy płakali, czekając końca świata”.
Ojciec powiedział: jedziemy!
Dominik Reis, naoczny świadek, wspomina Cud Słoneczny następująco: „Informację o tym, że 13 października ma mieć miejsce w Cova da Iria coś nadzwyczajnego, podawały chyba wszystkie gazety w Portugalii. Wielu uważało, że to tania sensacja. Wielu także podchodziło do tego, jak nasz ówczesny rząd, czyli całkowicie to ignorowali. Jednak sporo osób, w tym moi rodzice, wierzyli, że w Fatimie dzieje się coś ważnego. Ojciec powiedział: „Jedziemy!” Powiedział nam to 11 października, a 12 już wyjechaliśmy. Gdy dotarliśmy na miejsce, podeszliśmy bliżej drzewa, przy którym znajdowały się te słynne dzieci. Padało, a w tamtym momencie deszcz wzmógł się. W miejscu, w którym stałem, było około siedmiu cm wody i błoto. (…) Byłem kompletnie przemoczony. Padało tak bardzo, jakby pan odkręcił kran w domu. Nagle deszcz przestał padać, gdzieś koło południa. Wyszło słońce. I nieoczekiwanie zaczęło toczyć się z jednego miejsca do drugiego i zmieniało kolory, raz było niebieskie, innym razem żółte, zmieniało barwy! Potem zobaczyliśmy, jak słońce zbliżyło się w kierunku dzieci, w kierunku tego dużego drzewa. Wszyscy krzyczeli, wielu myślało, że to koniec świata, sąd ostateczny. Niektórzy zaczęli wyznawać grzechy, chociaż nie było tam żadnego księdza”.
Spadające płatki róż
Joăo Ribeiro Ferraz o Cudzie Słonecznym usłyszał od ojca. „Ojciec urodził się w 1901 roku, a matka była od niego 6 lat młodsza. Mama zmarła, gdy byłem mały i niewiele zdążyła mi opowiedzieć, z jej ust słyszałem tylko, że cud wirującego słońca widziała z okna swojego rodzinnego domu w Olival, z którego patrzyła na niebo razem z siostrami. Rodzice wcześniej nie znali osobiście małych pastuszków, nie mieli też możliwości rozmawiać z nimi po rozpoczęciu objawień. Od kiedy Matka Boża ukazała się w Cova da Iria, tysiące ludzi próbowało za wszelką cenę dostać się do nich i prosić o modlitwę, czy wyproszenie konkretnych łask. 13 października 1917 roku ojciec poszedł do Cova da Iria, gdzie zgromadziło się ponad 70 tys. ludzi. Wielu przybyło z odleglejszych stron Portugalii, a nawet z zagranicy. Lało jak z cebra, ziemia była rozmoknięta i wszyscy stali po kostki w błocie, osłonięci pelerynami, trzymając parasole nad głowami. Nagle w miejscu, gdzie znajdowało się słońce, chmury się rozsunęły, a tarcza słoneczna zaczęła wirować. Słońce najpierw kręciło się wokół własnej osi, potem rozpoczął się przejmujący taniec słońca na niebie, które mieniło się wszystkimi kolorami tęczy. Cud można było obserwować nie tylko w samej Cova da Iria, lecz także w promieniu kilkunastu kilometrów. Praktycznie wszyscy okoliczni mieszkańcy byli świadkami cudu słońca. Ojciec opowiadał, że kiedy ludzie zobaczyli, co się dzieje na niebie, upadli na kolana w błoto, wielu na głos wyznawało swoje grzechy, sądząc, że za chwilę nastąpi koniec świata. Wołali: Litości! Umieramy! Kiedy słońce zakończyło swój taneczny pokaz, całe niebo było już bezchmurne, a ludzie ze zdumieniem stwierdzili, że nie ma błota, a ich ubrania i włosy są suche. (…) Moja ciotka, siostra mamy, która wraz z nią widziała cud słońca z okna ich rodzinnego domu w Olival, wspominała, że najpierw ludzie bardzo się bali, lecz lęk szybko ustąpił uczuciu wewnętrznego pokoju. Matka Boża zapowiedziała ten znak wcześniej i wszyscy mogli go zobaczyć. Uwierzyli więc, że objawienia są prawdziwe i napełniło ich to wielką radością. Taki był zresztą cel cudu, o który Łucja wyraźnie prosiła Matkę Bożą. Inni członkowie mojej rodziny wspominali także, że byli kilkakrotnie świadkami cudu z płatkami róż. Płatki spadały z nieba na dąb, nad którym za chwilę miała ukazać się widzącym Najświętsza Panna. Ludzie chcieli je uchwycić, lecz płatki będące na wysokości ich rąk znikały.”
Kapelusz
„Łucja poprosiła o zamknięcie parasoli i wtedy prawie natychmiast deszcz przestał padać, jakby ktoś zakręcił kurek w prysznicu – wspominała Ermina Caixeiro, kolejna z naocznych świadków Cudu Słońca w Fatimie. – Dzieci poprosiły również, aby mężczyźni zdjęli kapelusze i nakrycia głowy. Człowiek, który stał obok mnie, nie wykonał polecenia. Za parę sekund ukazało się słońce. Wówczas ów mężczyzna zdjął pokornie kapelusz i powiedział: Teraz uwierzyłem, nikt z ludzi nie mógł tego dokonać. Tłum stał w ciszy. Słońce świeciło kolorami. Ubrania ludzi nabrały złotego odcienia i natychmiast wyschły. I wtedy właśnie słońce zaczęło kręcić się wokół własnej osi, wykonując niesamowity spiralny taniec, jakby oderwało się od firmamentu i pędziło w kierunku ziemi. Potem powróciło do pierwotnej pozycji. Wszyscy świadkowie cudu byli przerażeni, krzyczeli i błagali Boga o przebaczenie grzechów. Ślepi i ułomni prosili o uzdrowienie. Widziałam rzucane kule i niewidomych od urodzenia, którzy odzyskali wzrok.”
Aleksandra Polewska – korzystałam z: John M. Haffert, „Meet the witnesses of the miracle of the sun”; Lila Danilecka, „Świadkowie Cudu Słońca”, „Niedziela” nr 42/2006
13 października 1917 doszło do cudu, który wpłynął na odbiór wydarzeń z Fatimy. Doszło do znaku zapowiadanego przez Maryję, wielki tłum ludzi – wśród którego byli wierzący, poszukujący uzdrowienia, ciekawscy, jak i… zadeklarowani antyklerykałowie – stał się świadkiem rzeczy niewytłumaczalnej. Słońce zaczęła przypominać srebrny dysk i… tańczyć!
Wiemy, że całe to zdarzenie nie trwało długo, około dziesięciu minut. Obserwowało go kilkadziesiąt tysięcy osób o różnym nastawianiu i stosunku wobec wiary. Słońce zaczęło przypominać ogromny srebrny dysk, jego promienie jednak nie oślepiały. Na krawędziach Słońca pojawiły się różnobarwne rozbłyski, dysk począł drżeć, ślizgać się po niebie. Słońce „tańczyło”. Następnie okazało się, że promienie tak dziwnie zachowującego się Słońca osuszyły ubrania zgromadzonych i samo wzgórze.
Wiemy, że reakcje zgromadzonych ludzi były różne. Niektórzy myśleli, że oto nadciąga koniec świata, słychać było modlitwę, inni wyznawali swoje grzechy. Wiemy że w trakcie tych wydarzeń doszło do wielu nawróceń, doszło także do uzdrowień. Nawrócił się m.in. dowódca mundurowych wysłanych w okolice Cova da Iria celem zapobieżenia gromadzeniu się ludzi. Wiemy także, że wskutek tego cudu nawrócił się wpływowy mason: Antonio da Silva, przez co spotkał się z szykanami ze strony dawnych „braci”. Wiemy, że także że te wydarzenia ani relacja świadków nie wpłynęły na stanowisko Artur de Oliveira Santos, masona, republikanina i antyklerykała parającego się dziennikarstwem. Umarł wspominając swą dawno utraconą pozycję i wpływy polityczne.
Wiemy także, że objawienia w Fatimie i Cud Słońca wywołały wściekła reakcję masonerii i środowisk pracujących nad laicyzacją Portugalii, prowadzących walkę na śmierć i życie z Kościołem i religią. Często nie pamiętamy o kontekście, w którym doszło do samych objawień: w Portugalii tamtych czasów masoneria i animowani przez nią republikanie starali się „zmodernizować” Portugalię i Portugalczyków, a to oznaczać miało koniec wiary, koniec religii, koniec Kościoła. Małe, katolickie dotąd państwo na Półwyspie Iberyjskim stało się areną prześladowań, Lizbona została okrzyknięta stolicą ateizmu. Wiemy, że kres życia masońskich animatorów tego ruchu był… smutny. Jeden z nich porzucił swój światopogląd racjonalistyczny, oddał się spirytyzmowi. Dla innego kres życia był okresem rozczarowania i zgryzoty.
„Matka Boża otworzyła po raz pierwszy ręce, przekazując nam światło tak silne, jak gdyby blask wychodzący z Jej rąk. To światło dotarło do naszego wnętrza, do najgłębszej głębi duszy, i spowodowało, żeśmy się widzieli w Bogu, który jest tym światłem, wyraźniej niż w najlepszym zwierciadle. Pod wpływem wewnętrznego impulsu, również nam przekazanego, padliśmy na kolana i powtarzaliśmy bardzo pobożnie: »O Trójco Przenajświętsza, uwielbiam Cię, mój Boże, kocham Cię w Najświętszym Sakramencie«”.
pt/PCh24.pl
10 faktów na temat Fatimy,
o których zbyt często zapominamy
Liczni czciciele Matki Bożej Fatimskiej znają najistotniejsze aspekty Jej przesłania oraz różne wydarzenia związane z objawieniami sprzed ponad stu lat. Niektóre szczegóły i niuanse mogą jednak zostać przeoczone. Przypominamy więc o kilku faktach dotyczących Fatimy, o których często zapominamy, a o których naprawdę warto pamiętać!
1. Będzie siódme objawienie
Matka Boża ukazała się w Fatimie sześciokrotnie, od maja 1917 roku do października tego roku. Jednak już podczas pierwszego objawienia Matka Boża zapowiedziała, że powróci do Cova da Iria jeszcze po raz siódmy. „Przyszłam was prosić, abyście tu przychodzili przez 6 kolejnych miesięcy, dnia 13 o tej samej godzinie. Potem powiem, kim jestem i czego chcę. Następnie wrócę jeszcze siódmy raz”.
Specjaliści nie są zgodni co do tych słów. Większość sądzi jednak, że nie jest sprzecznym z wiarą uważać, że Najświętsza Panna jeszcze do Fatimy powróci, i że może to się stać w najbliższej przyszłości. Z całą pewnością jest to jedno z najbardziej chwalebnych wydarzeń, na jakie pobożny katolik może oczekiwać, szczególnie w naszych zatrważających, pełnych chaosu czasach. Mamy wielką nadzieję, że wraz z owym siódmym przyjściem nadejdzie upragniony pokój i – jak prorokował święty Ludwik de Montfort – triumf Jej Niepokalanego Serca.
2. Różaniec i czyściec
Najświętsza Maryja Panna w Fatimie przypomniała trójce dzieci o istocie różańca oraz o istnieniu czyśćca! Odpowiadając na pytania Łucji mówiła, że Franciszek musi zmówić jeszcze wiele różańców, nim trafi do Nieba, a o Amelii, że na pewno będzie przebywać w czyśćcu do końca świata. Królowa świętych przypomniała więc nam wszystkim o zbawiennej praktyce odmawiania różańca świętego – a więc o sposobie ratowania własnej duszy. Oferuje wręcz różaniec jako gwarancję na bezpieczne przejście z ziemi do Nieba, jak właśnie w przypadku Franciszka.
Co szczególnie istotne, Matka Boża wskazuje na samą rzeczywistość istnienia czyśćca, o której tak wielu katolików, w tym niestety duchownych, zdaje się zapominać. A przecież – przypomina Maryja – wiele spośród dusz w czyśćcu czekać będzie aż do końca świata. Według badań księdza Sebastiano dos Reis wspomniana Amelia zmarła w okolicznościach wskazujących na hańbę w sprawach czystości! Szokujące dla niektórych może się wydawać, że siostra Łucja mówiła o wiecznym cierpieniu w piekle licznych dusz, które zmarły mając na sumieniu tylko jeden grzech śmiertelny!
3. Różnica między objawieniami Maryi i Anioła
Bardzo ciekawym było, że fizyczne, emocjonalne i psychologiczne doświadczenie objawień Anioła Portugalii i Matki Bożej opisane było przez dzieci jako zupełnie różne. Siostra Łucja pisze w swych wspomnieniach: „Nie wiem dlaczego, ale faktem jest, że objawienia Matki Bożej miały inny wpływ na nas. Towarzyszyła nam, co prawda, ta sama intymna radość, ten sam pokój i to samo szczęście. Jednak, zamiast fizycznego zmęczenia, czuliśmy pewną ekspansywną żywotność, zamiast odrętwienia z powodu Bożej obecności, czuliśmy pewien rodzaj radości, zamiast trudności w mówieniu, czuliśmy pewien rodzaj entuzjazmu komunikacyjnego…”
Istnieje wyraźna różnica między objawiającymi się Matką Bożą i Aniołem – wynika to z ich różnej natury. Anioł to wszak czysty duch, Maryja posiada jednak i duszę i ciało. Po spotkaniu z Aniołem Portugalii pastuszkowie czuli się wyczerpani, chodziło stworzenie o wyższej naturze. Jako że dzieci były tej samej natury co Najświętsza Panna, przy spotkaniu z Nią czuły się bardziej swobodnie. Potwierdza to dogmat wiary o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny do nieba wraz z ziemskim ciałem.
4. Znaczenie modlitwy, pokuty, ofiary i umartwienia dla nawrócenia grzeszników
Ludzie współcześni, słysząc o umartwieniu i pokucie, kojarzą te hasła ze średniowieczem. Kryzys moralny ogarniający cały świat jest niezwykle poważny, wymaga ciągłej modlitwy, pokuty i ofiary. Prawda ta stale przewija się w Orędziu Matki Bożej Fatimskiej. W swojej niewinności dwoje młodszych pastuszków zrozumiało potrzebę ofiarowania się jako przebłagalne ofiary. Ale przecież apel Matki Bożej, w którym zwraca się z prośbą o modlitwę i pokutę, odnosi się również do reszty ludzkości.
Zwykli śmiertelnicy mogą dużo zyskać umartwiając ciało. Praktyka ta pozwala opanować niesforne namiętności, które przechodzą pod kontrolę łaski i woli. Cierpienie bowiem łatwo staje się potęgą w sprawach Bożych. Pan Jezus odkupił ludzkość poprzez krwawą ofiarę i ogromne cierpienia znoszone na Kalwarii.
5. Prześladowania z powodu objawień
Objawienia Matki Bożej były dla dzieci niewątpliwym wyróżnieniem, ale przecież nie tylko. Trójka pastuszków poniosła ciężkie ofiary przez sam fakt świadczenia o przybyciu Maryi do Fatimy. Szczególnie cierpiała Łucja – nie wierzyła jej ani matka, ani krewni, którzy w dodatku przestali okazywać jej jakąkolwiek czułość. Te cierpienia młodej dziewczynki musiały być bardzo intensywne.
Chociaż Franciszek i Hiacynta nie spotkali się z prześladowaniami w rodzinie, narażeni byli na stałe kpiny ze strony sąsiadów i szyderstwa przybyszy. Co więcej, świeckie media narażały dzieci na śmieszność i sarkazm. Krajowe gazety prowadziły ohydną kampanię nienawiści i oczerniania. Wszystko, by zdyskredytować objawienia. Pomimo tych zniewag dzieci zachowywały się z godną podziwu cierpliwością. Co więcej, zawsze pamiętały o wezwanie Matki Bożej, by ofiarować swoje cierpienia za grzeszników.
6. Zmiany w Nabożeństwie Pięciu Pierwszych Sobót
Matka Boża prosiła pierwotnie, by przystępować do spowiedzi i Komunii Św. przez pięć pierwszych sobót miesiąca, odmawiać pięć dziesiątek Różańca i medytować przez 15 minut nad tajemnicami, w celu zadośćuczynienia Niepokalanemu Sercu Maryi. Jednak Łucja, w trakcie kolejnego objawienia opowiedziała o trudnościach w wypełnianiu tego nabożeństwa. Zostały więc wprowadzone zmiany: do spowiedzi można przystępować w inne dni niż w pierwszą sobotę, o ile Pan Jezus jest przyjmowany godnie i z zamiarem zadośćuczynienia Niepokalanemu Sercu Maryi. A jeśli ktoś zapomni o wypowiedzeniu intencji, może to zrobić przy okazji następnej spowiedzi, korzystając z pierwszej ku temu sposobności.
Siostra Łucja wyjaśniła także, że nie ma potrzeby rozważać wszystkich tajemnic Różańca w każdą pierwszą sobotę miesiąca – wystarczy rozważać jedną z nich albo kilka.
7. Dlaczego ustanowiono Nabożeństwo Pięciu Pierwszych Sobót?
Nabożeństwo to odpowiada pięciu rodzajom grzechów i bluźnierstw popełnianych przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi. Są to:
– bluźnierstwa przeciw Niepokalanemu Poczęciu;
– bluźnierstwa przeciw Jej dziewictwu;
– bluźnierstwa przeciw Jej Boskiemu macierzyństwu
– wpajanie nienawiści, obojętności, a nawet pogardy do Niepokalanej Matki w sercach dzieci;
– bezpośrednie lżenie Jej świętych wizerunków
8. Udaremnienie większego cudu niż cud słońca!
Siostra Łucja ujawniła, że słynny „cud słońca” mógłby być jeszcze większy. Dzieci zostały jednak uprowadzone przez Arthura Oliveira Santosa, administratora Rady Administracyjnej Vila Nova de Ourém.
Jest to przykład przestępstwa popełnionego wbrew woli Matki Bożej, którego nie ukarała. Tak czy inaczej, tłumy osób zebranych w Fatimie po południu 13 października 1917 r. zostały pozbawione możliwości ujrzenia znacznie większego cudu, niż i tak ogromny „cud słońca”.
9. Zorza polarna czy ostrzeżenie przed wojną?
Siostra Łucja uznała nadzwyczajne światło świecące nad Europą w nocy z 25 na 26 stycznia 1938 roku w godzinach od 20:45 do 01:15 za „wielki znak” od Matki Bożej, wskazujący, że nieuchronnie zbliża się wojna.
Astronomowie i sceptycy orzekli oczywiście, że była to jedynie zorza polarna. Jednak większość z nich zaświadczała, że postać jaką przybrała, nie miała wcześniej precedensu.
10. Ostatnie, porażające słowa Hiacynty
Zaledwie 10-letnia Hiacynta była dziewczyną nad wyraz dojrzałą. Posiadała prorocze wizje i wiele prywatnych objawień. Słowa wypowiedziane przez Hiacyntę ukazują też głębię jej duszy w obliczu moralnego upadku świata. Oto jedne z jej ostatnich słów:
– Grzechami prowadzącymi najwięcej dusz do piekła są grzechy cielesne.
– Aby być czystym na ciele konieczne jest utrzymanie czystości. Być czystą na ciele to znaczy strzec niewinności. A być czystą na duszy to znaczy nie grzeszyć, nie oglądać tego, czego nie powinno się widzieć, nie kraść, nie kłamać, mówić zawsze prawdę, także wtedy, gdy nas to wiele kosztuje.
– Mody, które nadejdą, będą bardzo obrażać Pana. Osoby, które służą Bogu, nie mogą iść za głosem mody. W Kościele nie ma zmiennych mód. Jezus jest zawsze ten sam.
– Lekarzom brak światła i wiedzy, by leczyć chorych, bo brak im miłości Boga.
– Księża powinni zajmować się tylko sprawami Kościoła. Księża powinni być czyści, bardzo czyści. Nieposłuszeństwo kapłanów i zakonników wobec ich przełożonych i wobec Ojca Świętego bardzo obraża Jezusa.
– Aby być zakonnicą, trzeba być bardzo czystą duszą i ciałem.
– Wiele jest niedobrych mód; nie podobają się one Jezusowi, nie są Boże.
– Spowiedź jest sakramentem miłosierdzia. Dlatego trzeba zbliżać się do konfesjonału z ufnością i radością. Bez spowiedzi nie ma zbawienia.
na podstawie: www.americaneedsfatima.org/malk/PCh24.pl
więcej na temat Objawień w Fatimie – w książkach Plinio Correa de Oliveira i Antonio Borelliego
*************************************************
MODLITWA ANIOŁA Z FATIMY
“O mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię!
Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy w Ciebie nie wierzą,
nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i Ciebie nie kochają!”
“Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty,
uwielbiam Cię w najgłębszej pokorze, ofiarując najdroższe Ciało i Krew,
Duszę i Bóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa,
obecne na wszystkich ołtarzach świata jako wynagrodzenie za zniewagi,
świętokradztwa i obojętność jakimi jest On obrażany.
I przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi,
proszę Ciebie o łaskę nawrócenia biednych grzeszników”. Amen.
***************
OBJAWIENIA ANIOŁA PORTUGALII
Rok przed objawieniami Najświętszej Maryi Panny trójka pastuszków: Łucja, Franciszek i Hiacynta – Łucja de Jesus dos Santos i jej kuzyni Franciszek i Hiacynta Marto – mieszkająca w wiosce Aljustrel, należącej do parafii fatimskiej – miała trzy objawienia Anioła Portugalii, zwanego też Aniołem Pokoju.
Pierwsze zjawienie się Anioła
Pierwsze objawienie Anioła miało miejsce wiosną lub latem 1916 roku, przed grotą przy wzgórzu Cabeço, w pobliżu Aljustrel, i miało, zgodnie z opowiadaniem siostry Łucji, następujący przebieg:
Bawiliśmy się przez pewien czas, gdy nagle silny wiatr zatrząsł drzewami, co skłoniło nas do popatrzenia, co się dzieje, ponieważ dzień był pogodny. Wtedy ujrzeliśmy w oddali, nad drzewami rozciągającymi się ku wschodowi, światło bielsze od śniegu, w kształcie przezroczystego młodego mężczyzny, jaśniejszego niż kryształ w promieniach słońca.
W miarę jak się przybliżał, mogliśmy rozpoznać jego postać: młodzieniec w wieku około 14–15 lat, wielkiej urody. Byliśmy zaskoczeni i przejęci. Nie mogliśmy wypowiedzieć ani słowa.
Gdy tylko zbliżył się do nas, powiedział:
– Nie bójcie się. Jestem Aniołem Pokoju. Módlcie się ze mną.
I klęcząc nachylił się, aż dotknął czołem ziemi. Pobudzeni nadprzyrodzonym natchnieniem, naśladując Anioła, zaczęliśmy powtarzać jego słowa:
– O Mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą w Ciebie, nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i nie kochają Cię.
Po trzykrotnym powtórzeniu tych słów podniósł się i powiedział:
– Módlcie się tak. Serca Jezusa i Maryi uważnie słuchają waszych próśb.
I zniknął. Atmosfera nadprzyrodzoności, jaka nas ogarnęła, była tak silna, że przez dłuższy czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego własnego istnienia, pozostając w tej samej pozycji, w której nas Anioł zostawił, i powtarzając ciągle tę samą modlitwę. Obecność Boga była tak silna i tak dogłębna, że nie ośmieliliśmy się nawet odezwać do siebie. Następnego dnia jeszcze czuliśmy się ogarnięci tą atmosferą, która znikała bardzo powoli.
Żadne z nas nie zamierzało mówić o tym zjawieniu, ale zachować je w tajemnicy. Taka postawa sama się narzucała. Było to tak dogłębne, że nie było łatwo powiedzieć o tym choćby słowa. Zjawienie to zrobiło na nas większe wrażenie, chyba dlatego, że było pierwsze.
Drugie zjawienie się Anioła
Po raz drugi Anioł pojawił się latem 1916 roku, przy studni domu Łucji, blisko której bawiły się dzieci. Oto jak siostra Łucja opowiada to, co Anioł powiedział jej samej i jej kuzynom:
– Co robicie? Módlcie się! Módlcie się dużo! Przenajświętsze Serca Jezusa i Maryi chcą okazać przez was miłosierdzie. Ofiarowujcie nieustannie modlitwy i umartwienia Najwyższemu.
– Jak mamy się umartwiać? – zapytałam.
– Z wszystkiego, co możecie, zróbcie ofiarę Bogu jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, i jako uproszenie nawrócenia grzeszników. W ten sposób sprowadźcie pokój na waszą Ojczyznę. Jestem Aniołem Stróżem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście
z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg wam ześle.
I zniknął. Te słowa Anioła wyryły się w naszych umysłach jak światło, które pozwoliło nam zrozumieć, kim jest Bóg, jak nas kocha, jak chciałby być kochany. Pozwoliły nam również pojąć wartość umartwienia, jak ono Bogu jest miłe i jak dzięki niemu nawracają się grzesznicy.
Trzecie zjawienie się Anioła
Trzecie objawienie miało miejsce końcem lata i początkiem jesieni 1916 roku. Także i tym razem w grocie Cabeço. Potoczyło się ono, zgodnie z opisem siostry Łucji, w następujący sposób:
Gdy tylko tam przyszliśmy, padliśmy na kolana i dotknąwszy czołami ziemi, poczęliśmy powtarzać słowa modlitwy Anioła: „O Mój Boże wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię etc.!”
Nie pamiętam, ile razy powtórzyliśmy tę modlitwę, kiedy ujrzeliśmy błyszczące nad nami nieznane światło. Powstaliśmy, aby zobaczyć, co się dzieje, i ujrzeliśmy Anioła trzymającego kielich w lewej ręce, nad którym unosiła się hostia, z której spływały krople krwi do kielicha. Zostawiwszy kielich i hostię zawieszone w powietrzu, Anioł uklęknął z nami i trzykrotnie powtórzyliśmy z nim modlitwę:
– Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu, Duchu Święty, wielbię Cię z najgłębszą czcią i ofiaruję Ci najdroższe Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, obecnego we wszystkich tabernakulach świata, jako przebłaganie za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest On obrażany! Przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi błagam Cię o nawrócenie biednych grzeszników.
Następnie powstając, wziął znowu w rękę kielich i hostię.
Hostię podał mnie, a zawartość kielicha dał do wypicia Hiacyncie i Franciszkowi, jednocześnie mówiąc:
– Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa straszliwie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagradzajcie zbrodnie ludzi i pocieszajcie waszego Boga.
Potem znowu schylił się aż do ziemi, powtórzył wspólnie z nami trzy razy tę samą modlitwę: „Przenajświętsza Trójco… etc.” i zniknął.
Natchnieni nadprzyrodzoną siłą, która nas ogarniała, naśladowaliśmy Anioła we wszystkim, to znaczy uklękliśmy czołobitnie jak on i powtarzaliśmy modlitwy, które on odmawiał. Siła obecności Boga była tak intensywna, że niemal zupełnie nas pochłaniała i unicestwiała. Wydawała się pozbawiać nas używania cielesnych zmysłów przez długi czas. W ciągu tych dni wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności, jakbyśmy byli niesieni przez tę samą nadprzyrodzoną istotę, która nas do tego skłaniała.
Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrzne, całkowicie skupiające duszę w Bogu. A również osłabienie fizyczne, które nas ogarnęło, było wielkie.
Nie wiem, dlaczego objawienia Matki Bożej wywołały w nas zupełnie inne skutki. Ta sama wewnętrzna radość, ten sam spokój i to samo poczucie szczęścia, ale zamiast tego fizycznego osłabienia, pewna wzmożona ruchliwość. Zamiast tego unicestwienia w Bożej obecności, wielka radość. Zamiast trudności w mówieniu, pewien udzielający się entuzjazm. Lecz pomimo tych uczuć odczuwałam natchnienie, aby milczeć, zwłaszcza o niektórych rzeczach. Podczas przesłuchań czułam wewnętrzne natchnienie, które mi wskazywało odpowiedzi, aby nie odbiegając od prawdy, nie ujawniać tego, co wtenczas powinnam była ukryć.
Objawienia Anioła w roku 1916 poprzedzone były trzema innymi wizjami. W okresie między kwietniem a październikiem 1915 roku, Łucja wraz z trzema innymi dziewczynkami, Marią Rosą Matias, Teresą Matias i Marią Justiną, ujrzały, z tego samego wzgórza Cabeço, ponad lasem znajdującym się w dolinie, zawieszony w powietrzu jakiś obłok bielszy od śniegu, przezroczysty,
w kształcie ludzkiej postaci. Była to postać, jakby ze śniegu, którą promienie słoneczne czyniły nieco przezroczystą. Jest to opis samej siostry Łucji.
z książki: “Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” autorstwa A. Borellego
************************************************************************************************************
KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ PRZYJMUJEMY Z NALEŻNYM USZANOWANIEM DO UST
ALBO NA RĘKĘ – WTEDY CIAŁO PAŃSKIE SPOŻYWAMY W OBECNOŚCI KAŁANA .
PRZYJMUJĄC KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ – NA SŁOWA KAPŁANA: CIAŁO CHRYSTUSA – ODPOWIADAMY: AMEN.
************************************************************************************************************
Co oznacza nasze „Amen”, które wypowiadamy podczas Komunii św. przyjmując „Ciało Chrystusa”?
Kapłanowi, który rozdając Eucharystię mówi tobie: „Ciało Chrystusa”, odpowiadasz: „Amen” – to znaczy uznajesz łaskę i zaangażowanie, jakie pociąga za sobą stanie się Ciałem Chrystusa. Gdy przyjmujesz bowiem Eucharystię, stajesz się Ciałem Chrystusa. To bardzo piękne! Komunia, jednocząc nas z Chrystusem, wyrywając z naszego egoizmu, otwiera nas i jednoczy ze wszystkimi, którzy są jedno w Nim. Oto cud Komunii Świętej: stajemy się Tym, Którego otrzymujemy!
Benedykt XVI –Jan Paweł II – Wielki Tydzień 2004
************************************************************************************************************
ŻYWY RÓŻANIEC
Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!
„Różaniec Święty, to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.
(św. Josemaria Escriva do Balaguer)
***
INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA NA MIESIĄC PAŹDZIERNIK 2021
Intencja ewangelizacyjna:
– Módlmy się, aby każdy ochrzczony był włączony w ewangelizację, gotowy do misji, poprzez świadectwo życia mającego smak Ewangelii
więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja
***
Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:
– Za naszych kapłanów, aby dobry Bóg umacniał ich w codziennej posłudze oraz o nowe powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego.
– Za papieża Franciszka, aby Duch Święty go prowadził, a św. Michał Archanioł strzegł.
– Matko Boża Różańcowa, która nas nieustannie ostrzegasz i prosisz, abyśmy nawracali swoje serca i błagali o przebaczenie grzechów naszych, wyjednaj nam zdecydowaną wolę kierowania się Bożymi przykazaniami, aby mocno trwać przy Panu Bogu, który wciąż jest tak bardzo ciężko obrażany. Uproś nam łaskę pokuty, abyśmy czynili zadość za swoje i bliźnich naszych niewierności.
***
Intencja dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II)
i św. Róży:
– Rozważając drogi zbawienia w Tajemnicach Różańca prosimy Bożą Matkę, aby wypraszała u Syna Swego a Pana naszego właściwe drogi życia dla naszych dzieci.
Strona Żywego Różańca: zr.kosciol.org – intencje, ogłoszenia, patroni róż, tajemnice różańcowe.
************************************************************************************************************
Paulina Jaricot:
duchowa wizjonerka, która stworzyła ogólnoświatowy system modlitwy
***
27 maja 2020 roku papież Franciszek upoważnił Kongregację Spraw Kanonizacyjnych do opublikowania dekretu dotyczącego uznania cudu dokonanego za przyczyną Pauliny Jaricot, co oznacza, że możemy spodziewać się jej szybkiej beatyfikacji.
To z jej pomysłów zrodziły się Papieskie Dzieła Misyjne oraz Koła Żywego Różańca. Stworzyła ogólnoświatowy system modlitwy i wspierania misji, chociaż żyła w XIX wieku i nie znała nowoczesnych metod komunikacji. Zmarła w biedzie i zapomnieniu.
Kim była mieszkanka Lyonu, której życie przypadło na burzliwy okres I połowy XIX stulecia: wojen, rewolucji i burzliwych zmian cywilizacyjnych? O służebnicy Bożej Paulinie Jaricot (czyt. Żariko) wspominał Episkopat Polski w Liście pasterskim z okazji Nadzwyczajnego Miesiąca Misyjnego – października. Podkreślono w nim znaczenie założonego przez Francuzkę Żywego Różańca – globalnego wsparcia modlitewnego i materialnego misjom i dziełom miłosierdzia.
Wielkie dzieło: metodą małych kroków
Żyjącym w nowoczesnej cywilizacji cyfrowej, portali społecznościowych, serwisów w rodzaju Patronite, rozwiniętego crowfundingu i urodzinowych zbiórek funduszy na Facebooku trudno sobie wyobrazić, jak można stworzyć sprawnie funkcjonujący globalny system wsparcia jakiegokolwiek przedsięwzięcia.
Dzisiaj to już nie tylko kwestia oczywistej i nieodzownej techniki i narzędzi komunikacji, ale bardzo często także konieczność nabycia szeregu umiejętności. Takich jak zarządzanie projektami, pisanie wniosków o granty, prowadzenia księgowości czy też swobodnego poruszania się w gąszczu przepisów i urzędniczej biurokracji.
Jak więc jest możliwe, że kobieta, która większość swojego życia spędziła w rodzinnym mieście, rzadko podróżowała i nie była zazwyczaj bywalczynią elitarnych salonów – stworzyła tak gigantyczne, i co najważniejsze – tak trwałe dzieło? W chwili jej śmierci w 1862 roku w dzieło Żywego Różańca w samej Francji było już zaangażowanych blisko 2 mln osób. Odpowiedź jest banalnie prosta. Paulina robiła wszystko, zdając się na wolę Bożą, metodą najmniejszych choćby kroków.
Gdy przychodziły problemy i nieszczęścia, nie tylko nie załamywała rąk, ale starała się znaleźć i wykorzystać choćby minimalną szansę na uczynienie dobra nawet w najmniejszej skali. Mieszkanka Lyonu nie podejrzewała też zapewne, że założony przez nią ruch stanie się tak popularny także w Polsce.
Córka fabrykanta
Paulina przyszła na świat w 1799 roku w rodzinie przedsiębiorcy prowadzącego fabrykę jedwabiu. Była siódmym, ostatnim dzieckiem, wychowanym w dość religijnej rodzinie. Jej ojciec każdy dzień zaczynał od mszy świętej, a jeden z braci, z którym prowadziła ożywioną, duchową korespondencję, wstąpił do seminarium duchownego w Paryżu.
Początek XIX wieku to czas intensywnego rozwoju przemysłu włókienniczego, związana z ogromną, globalną koniunkturą na sprowadzany z Azji jedwab. W Europie powstają setki dużych fabryk włókienniczych w nowych ośrodkach miejskich: rodzinnym dla Pauliny Lyonie, Manchesterze, a na ziemiach polskich – w szybko rozrastającej się Łodzi.
Wydawać by się mogło, że Paulina miała duże szczęście – przedsiębiorcy włókienniczy szybko dochodzili do ogromnych pieniędzy, budowali bogate domy, a niekiedy wręcz pałace podobne do tych, w których mieszkała wpływowa arystokracja.
Niestety, bardzo często fortuny te były budowane kosztem masowego wyzysku pracowników, o czym Paulina szybko się przekonała i pragnęła ten stan zmienić. Niemniej, młoda mieszkanka Lyonu miała zapewniony bezproblemowy start życiowy i gdyby nie obrała innej drogi – zostałaby zapewne żoną kogoś z wpływowych rodzin potentatów jedwabnych.
Przełomowe wydarzenie
Źródła biograficzne mówią nawet, że 17-letnia Paulina miała już nawet swoją sympatię i rodzice zaczynali myśleć o jej zbliżającym się ślubie. Pewnego dnia jednak dziewczyna doznała wypadku, spadając z wysokości. Tylko szczęśliwy traf sprawił, że nie złamała kręgosłupa lub doznała innych bardzo poważnych obrażeń. To wydarzenie spowodowało jednak u niej przełom – zaczęła bardziej interesować się życiem duchowym, czytać Biblię i regularnie uczestniczyć w Eucharystii, nawet w dni powszednie.
Bardzo poruszyło ją kazanie, które w jej parafii wygłosił pewien jezuita. Dotyczyło ono próżności. Po mszy Paulina poszła do zakrystii i odbyła długą rozmowę z duchownym. Wkrótce odbyła też spowiedź generalną.
Jak sama wielokrotnie mówiła, zrozumiała wtedy, że życie w materialnym dobrobycie nie może dać szczęścia i przynieść osobistej realizacji. Tym bardziej, gdy wokół widzi się ludzi, którzy żyją w uwłaczających godności warunkach bytowych, wykorzystywanych i pozbawionych pomocy, którzy nie mieli tyle szczęścia, aby urodzić się w rodzinach bogaczy.
Tercjarka i opiekunka wykluczonych
Gdy Paulina ukończyła 18. rok życia, była już kimś zupełnie innym niż kilka lat wcześniej. Złożyła śluby czystości i wstąpiła do dominikańskiego zakonu świeckich. Nie czuła bowiem powołania do życia kontemplacyjnego lub klasztornego i chciała połączyć głębokie życie duchowe z pomocą potrzebującym.
Francuzka miała z pewnością istotny talent, ważny dla każdej osoby pragnącej działać publicznie. Potrafiła gromadzić ludzi wokół swoich prostych pomysłów i inicjatyw. Na początku wraz z kilkoma koleżankami stworzyła małą grupę, aktywną na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, na stałej modlitwie przed Najświętszym Sakramentem i Eucharystią, po drugie: na stałym kontakcie i pomocy z biednymi i zagrożonymi wykluczeniem młodymi kobietami.
Najczęściej były to pracownice zakładów włókienniczych, żyjące w bardzo złych warunkach, ale także kobiety żyjące na ulicy, zagrożone prostytucją i alkoholizmem. Odwiedzała także biedne lyońskie rodziny, przekazując im paczki żywnościowe i najpotrzebniejsze artykuły.
Te działania nie miał w sobie nic z hojnych, okolicznościowych gestów bogatej filantropki – Paulina cały czas myślała, jak stworzyć stały, systemowy sposób pomocy lyońskim robotnikom.
Prekursorka crowdfundingu
Wtedy po raz pierwszy wpadła na pomysł, że pomoc dla innych można sfinansować za pomocą nawet najmniejszych, ale zbieranych regularnie i od większej liczby darczyńców sum pieniężnych. Wpadła więc na podobny pomysł, który w XXI wieku zainicjował popularny crowdfunding.
W tym czasie jej grupa modlitewna przekształciła się w oficjalne, zatwierdzone przez Kościół Stowarzyszenie Wynagrodzicielek Najświętszego Serca Pana Jezusa. Prowadząc korespondencję z bratem uczącym się w seminarium, po raz pierwszy zainteresowała się problemem misji.
Wpadła na pomysł, aby rozwinąć podobną, dwukierunkową strategię ich wsparcia. Z jednej strony – pomocy modlitewnej, z drugiej – stałego zbierania choćby niewielkich sum finansowych. Z jej inicjatywy w całym Lyonie powstały małe, kilkuosobowe koła, które przeznaczały niewielką część swoich dochodów na rozwój misji Kościoła na całym świecie. Koła takie powstały nawet w lyońskich fabrykach.
„Szukałam pomocy u Boga. (…) Dana mi została jasna wizja tego planu”: dziesięć osób, z których każda znajduje następną dziesiątkę, i tak dalej – 1 sou (ówczesna popularna nazwa 1/20 franka francuskiego – przyp.) od jednej osoby” – takim prostym wzorem matematycznym Paulina scharakteryzowała sposób finansowania pomocy.
Nie poddawała się trudnościom
Dzieło stworzone przez Paulinę, które przybrało nazwę Związku Lyońskiego, bardzo szybko się rozrosło. Władze kościelne nie zawsze jednak patrzyły na działalność młodej kobiety z pełną akceptacją. Być może górę wzięły zakorzenione wówczas mocno stereotypy i lęki wobec aktywnych kobiet, które nie prowadziły życia za murami klasztorów. Możliwe też, że przeważył strach przed radykalnymi poglądami społecznymi młodej mieszkanki Lyonu.
Były to zresztą szczególny czas tzw. restauracji po Kongresie Wiedeńskim, gdy Francja próbowała powrócić do czasów przedrewolucyjnych i prowadzić dość konserwatywną politykę społeczną. Zarówno władze, jak i Kościół obawiały się, że ruch stworzony przez Paulinę może wyrwać się spod kontroli i zbliżyć się do popularnych wówczas wśród młodzieży tajnych stowarzyszeń o charakterze demokratycznym.
Związek Lyoński przeszedł pod zarząd specjalnej rady zarządzającej, a tercjarka została praktycznie odsunięta od kierowania i wpływu na jego rozwój. Według wielu relacji bardzo boleśnie to przeżyła. Nie popadła jednak w rezygnację, tylko zaproponowała, aby bardziej skupić się na aspekcie duchowym i modlitewnym.
Stosując podobną co do tej pory metodę, utworzyła szybko rozrastająca się sieć modlitewną, opartą na odmawianiu różańca i otoczeniu misji takim właśnie rodzajem wsparcia. Związek Lyoński wkrótce został przemianowany na Dzieło Rozkrzewiania Wiary.
Po wielu latach jego siedziba została przeniesiona do Watykanu i stała się wielką organizacją, noszącą dzisiaj nazwę Papieskich Dzieł Misyjnych.
Koła Żywego Różańca
Prosząc o światło Ducha Świętego, Paulina opracowała więc podobny do zbierania pieniędzy system modlitwy. Tworzą go już nie grupy dzięsięcio-, ale piętnastoosobowe, odzwierciedlające dawny układ różańca złożony z piętnastu tajemnic. Każdy z członków tej grupy, nazwanej Różą Różańcową, zobowiązuje się do codziennego rozważania jednej dziesiątki różańca. Każdy też ma za zadanie znalezienia pięciu nowych członków ruchu, którzy z kolei znajdują następnych.
„Podczas gdy ktoś zobowiązany do uczczenia tajemnicy Wcielenia Syna Bożego prosi o cnotę pokory dla grzesznika, za którego modli się cała piętnastka, ktoś inny, komu przypada rozmyślanie nad misterium śmierci Zbawiciela, prosi dla tego samego grzesznika o żal za grzechy, jeszcze inny – o ducha pokuty (…). I tak wszyscy członkowie, mając udział w dziele nawracania grzesznika, cieszą się wspólnie z jego powrotu. (…) Stajemy się w ten sposób zjednoczeni w modlitwie ze wszystkimi ludźmi świata” – tak podsumowała swoją akcję Paulina.
Paulina zaproponowała także, aby modlitwę uzupełnić propagowaniem idei misji, odpowiedniej literatury i broszur. Ruch Żywego Różańca oficjalnie pobłogosławił i zatwierdził papież Grzegorz XVI. Z Lyonu rozwinął się na Francję, Europę, w końcu – stał się ruchem globalnym.
System stworzony przez Paulinę przetrwał w swojej zasadniczej części do dzisiaj. Pewnych drobnych zmian dokonano w nim za czasów pontyfikatu Jana Pawła II i dodania do modlitwy różańcowej tajemnic światła. Dzisiaj dominują już nie piętnastoosobowe, ale dwudziestoosobowe koła Żywego Różańca.
Prekursorka samorządów pracowniczych
Początek lat trzydziestych XIX wieku przyniosło w Lyonie wielkie bunty robotników fabryk włókienniczych, zwany powstaniami tkaczy. Robotnicy protestowali przeciwko nędzy, wyzyskowi ze strony pracodawców i złym warunkom bytowym. Wojsko i policja przystąpiły do krwawej pacyfikacji protestów, śmierć poniosło wiele osób.
Paulina widząc tragedię współmieszkańców miasta, postanowiła stworzyć projekt zupełnie wówczas nowatorski, który występował tylko w marzeniach myślicieli propagujących tzw. wówczas socjalizm utopijny. Postanowiła założyć fabrykę całkowicie zarządzaną przez samorząd robotników, ze sprawiedliwymi płacami, brakiem wyzysku i pomocą socjalną dla pracowników i ich rodzin.
„Wydaje mi się, że zło, które przeżera społeczeństwo, należy obnażyć i coś mi nakazuje szukać środków, aby temu złu zaradzić” – tak wyjaśniła ideę budowy fabryki.
Nie dysponowała jednak odpowiednim kapitałem dla sfinalizowania inwestycji i nawiązała kontakt z bankierami. Ci niestety wykorzystali dobre zamiary Pauliny dla własnych korzyści, wpędzając kobietę w ogromne zadłużenie, które musiała spłacać praktycznie do końca życia.
W tym czasie Francuzka poważnie zachorowała. Zdołała jednak odbyć jedyną w swoim życiu pielgrzymkę do Rzymu. Paulina spotkała się wówczas z papieżem, który poprosił ją o modlitwę, a także o orędownictwo w niebie po śmierci.
Stan jej zdrowia uległ jednak poprawie, niemniej już do końca będą ją prześladować problemy finansowe oraz bytowe, jak również kosztujące majątek procesy sądowe z wierzycielami. Mimo faktu, że kontaktowała się z wieloma wpływowymi osobami ówczesnej epoki, zmarła w biedzie i zapomnieniu.
„Kochałam Jezusa Chrystusa ponad wszystko na ziemi i z miłości ku Niemu bardziej niż samą siebie kochałam wszystkich, którzy byli obciążeni pracą lub cierpieniem” – kartkę o tej treści znaleziono przy zmarłej Paulinie. Dekret o heroiczności jej cnót ogłosił papież Jan XXIII w 1963 roku.
Łukasz Kobeszko/Aleteia.pl/na podstawie: Cécilia Giacovelli, Pauline Jaricot, Mame, Paris 2005
***********************************
Beatyfikacja Pauliny Jaricot – w maju 2022 roku
W maju przyszłego roku odbędzie się beatyfikacja Pauliny Jaricot, która w XIX w. jako świecka kobieta złożyła Dzieło Rozkrzewiania Wiary i Żywy Różaniec. Wyprzedziła swoją epokę, jej dzieła odgrywają ważną rolę w Kościele – powiedział PAP dyr. Papieskich Dzieł Misyjnych w Polsce ks. Maciej Będziński.
***
Sekretarz generalny Papieskich Dzieł Misyjnych we Francji Gaëtan Boucharlat de Chazotte poinformował w poniedziałek, że beatyfikacja Pauliny Jaricot (1799-1862), założycielki Dzieła Rozkrzewienia Wiary i Żywego Różańca, odbędzie się w Lyonie 22 maja 2022 r. Mszy św. beatyfikacyjnej będzie przewodniczył kard. Luis Antonio Tagle, prefekt Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów, z którą związane są Papieskie Dzieła Misyjne – powiedział PAP ks. dr Będziński.
Według niego decyzja Stolicy Apostolskiej to radość dla milionów wiernych na całym świecie. Zwrócił uwagę, że założyła ona dwa potężne dzieła w Kościele. W 1822 r. Dzieło Rozkrzewiania Wiary, które papież Pius XI sto lat później podniósł do rangi papieskiego i w 1826 r. Żywy Różaniec zrzeszający dziś setki milionów wiernych, który miał być odpowiedzią na zeświecczenie i ateizmem rozprzestrzeniające się we Francji, także wspierać duchowo i materialnie misje.
Zaznaczył, że Paulina Jaricot wyprzedziła swoją epokę. Miejsce i rolę świeckich w Kościele dowartościował dopiero Sobór Watykański II. Tymczasem Paulina, jako osoba świecka, założyła dzieła, które do dziś odgrywają ważną role w Kościele powszechnym” – zwrócił uwagę ks. Będziński.
Zadaniem Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary (PDRW) jest kształtowanie odpowiedzialności za misje, duchowa i materialna pomoc dla nich, informowanie o różnych ich potrzebach i kształtowanie animatorów i współpracowników misji.
Wyjaśnił, że “dzięki PDRW wszystkie terytoria misyjne otrzymują z funduszu solidarności misyjnej z Kongregacji Ewangelizacji Narodów pieniądze na budowę kaplic, kościołów, szkół, na dofinansowanie projektów dla katechistów czy utrzymanie biskupstw misyjnych”.
“Środki te pochodzą ze zbiórek ze Światowego Dnia Misyjnego, który obchodzony jest każdego roku w przedostatnią niedzielę października. W tym roku przypadnie on 24 października. Rocznie z tego dnia do kongregacji wpływa ponad 70 mln dolarów. Z ofiar w Polsce pochodzi średnio ok. 1 mln dolarów” – poinformował ks. Będziński. Dodał, że na fundusz wpływa także z naszego kraju ok. 0,5 mln dolarów z innych wpłat.
Zaznaczył, że “Paulina uczy nas miłości do Kościoła, Eucharystii i do Słowa Bożego oraz pokornej misji na rzecz ad gentes”.
Zwrócił uwagę, że jest ona także założycielką Żywego Różańca, międzynarodowego ruchu religijnego. Uczestnictwo w nim polega na przynależności do tzw. róży różańcowej, czyli do grupy 20 osób, które zobowiązują się do codziennego odmawiania przynajmniej jednego dziesiątka “Różańca”. Codzienny dziesiątek odmawiany jest w papieskich intencjach Apostolstwa Modlitwy, czyli w intencjach, które papież wyznacza na dany miesiąc.
“W Polsce do Żywego Różańca należy pod 2,5 mln osób. Wspólnoty działają prawie w każdej parafii w Polsce. Jesteśmy takim sercem Żywego Różańca na świecie” – powiedział dyr. PDM. Dodał, że innych krajach członkowie Żywego Różańca działają w ruchu pod innymi nazwami. Zwrócił uwagę, że członkowie, obok modlitwy za misje, regularnie ofiarowują także konkretne dary materialne.
“Jedna złotówka miesięcznie od członka róży różańcowej to ogromny wkład. Każdego roku otrzymujemy od Żywego Różańca w Polsce 250-300 tys. zł. Wystarcza to na zrealizowanie jednego lub więcej projektów. Najczęściej jest to budowa świątyń. W tym roku Żywy Różaniec współfinansuje budowę kaplicy przy uniwersytecie w Nigerii” – powiedział ks. Będziński.
Zgodnie z najnowszymi informacjami Kongregacji Ewangelizacji Narodów na świecie jest 1119 terytoriów misyjnych. “Jest to jednostka administracji kościelnej, np. wikariat apostolski, diecezja lub archidiecezja, która jest zaszeregowana do kongregacji” – wyjaśnił ks. Będziński. Zaznaczył, że nie wszyscy, którzy wyjeżdżają ze swojego kraju, pracują na misjach. Jako przykład wskazał Brazylię, która nie jest krajem misyjnym, ale terytorium misyjnym są jej tereny w Amazonii. Podobnie jest w Boliwii czy w Peru – wskazał dyr. PDM.
Paulina Jaricot urodziła się 22 lipca 1799 r. w Lyonie we Francji jako córka bogatego przemysłowca. W rodzinie otrzymała staranne wychowanie religijne. W wieku 17 lat podjęła prosty sposób życia i zapragnęła służyć Bogu. Złożyła prywatny ślub czystości. Zaczęła odwiedzać biedne lyońskie rodziny, rozdając im jałmużnę.
Proces kanonizacyjny Paulin Jaricot rozpoczął Pius XI w 1926 r. Dekret o heroiczności cnót uznał papież Jana XXIII w 1963 r. 27 maja 2020 r. Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych ogłosiła z upoważnienia Ojca Świętego dekret o cudzie za wstawiennictwem Pauliny. Doznała go 3,5-letnia Mayline – córka Emmanuela i Nathalie, która pod wpływem zadławienia doświadczyła śmierci mózgowej. Cud wydarzył się w 2012 r., kiedy Papieskie Dzieła Misyjne i Żywy Różaniec obchodziły 150. rocznicę śmierci Pauliny Jaricot.(PAP)
Tygodnik Niedziela
******************************************
PAŹDZIERNIK JEST MIESIĄCEM RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO
*******************************************************************************
“Jestem Królową Różańca świętego. Przychodzę zachęcić wiernych do zmiany życia, aby nie zasmucali grzechami swymi Zbawiciela, który jest tak obrażany, aby odmawiali różaniec, aby się poprawili i czynili pokutę za grzechy. Chcę, aby zbudowano tu kaplicę ku mej czci.”
Fatima 13 październik 1917
********************************************************************************
Jak paciorki różańca przesuwają się chwile …
nasze smutki, radości i troski …
a Ty Bogu je zanieś, połączone w różaniec
Święta Panno Maryjo pełna łaski…
*******************************************************************************
***
Jak modlić się na różańcu
Różaniec można odmawiać codziennie w całości, i nie brak takich, którzy to czynią z godną pochwały wytrwałością. Wypełnia on w ten sposób modlitwą dni tak wielu dusz kontemplacyjnych albo towarzyszy osobom chorym czy w podeszłym wieku, które dysponują dużym zasobem czasu. Jest jednak oczywiste – i to tym bardziej, jeśli doda się nowy cykl mysteria lucis – że wielu wiernych będzie mogło odmawiać tylko jego część według pewnego porządku tygodniowego. Ten rozkład prowadzi do nadania poszczególnym dniom tygodnia swoistego duchowego „kolorytu”, podobnie jak liturgia nadaje go różnym okresom roku liturgicznego.
Według obecnej praktyki poniedziałek i czwartek poświęca się tajemnicom radosnym, wtorek i piątek – tajemnicom bolesnym, środę, sobotę i niedzielę – tajemnicom chwalebnym. Gdzie włączyć tajemnice światła? Zważywszy, że tajemnice chwalebne powtarza się przez dwa kolejne dni, w sobotę i w niedzielę, a sobota jest tradycyjnie dniem o silnym zabarwieniu maryjnym, wydaje się wskazane przenieść na sobotę drugie w ciągu tygodnia rozważanie tajemnic radosnych, w których wyraźniejsza jest obecność Maryi. Czwartek pozostaje w ten sposób wolny właśnie na medytację tajemnic światła.
To wskazanie nie ma jednak ograniczać słusznej wolności medytacji osobistej i wspólnotowej, z uwzględnieniem potrzeb duchowych i duszpasterskich, a przede wszystkim dat liturgicznych, które mogą sugerować bardziej odpowiednie dostosowania. Sprawą naprawdę wielkiej wagi jest to, by różaniec był coraz bardziej pojmowany i przeżywany jako droga kontemplacji.
św. Jan Paweł II/List Apostolski – Rosarium Virginis Mariae/ pkt 38
***
Różaniec święty jako egzorcyzm
Około 1981 roku ks. bp Zbigniew Kraszewski po powrocie z Rzymu opowiedział na Jasnej Górze członkom Kapłańskiego Ruchu Maryjnego, co następuje:
Na prywatnej audiencji dla Polaków Jan Paweł II pochwalił Ruch za to, że wszyscy (także świeccy, na wieczernikach – chórem) mówią egzorcyzm Leona XIII, zaczynający się od modlitwy do św. Michała Archanioła. Po chwili jednak wyjął z kieszeni swój różaniec i pokazując obecnym powiedział: „Ale przecież to jest egzorcyzm przeciwko wszystkim złym duchom, dostępny także dla świeckich!” Widząc zaskoczenie na twarzach, dodał: „Żebyście nie mieli wątpliwości, to ja w tej chwili nadaję Różańcowi moc egzorcyzmu”. Usłyszawszy to stwierdziliśmy my, zebrani na Jasnej Górze w Sali Różańcowej: „Przecież właśnie od dnia wypowiedzenia przez Papieża tych słów – od kilku miesięcy – Różaniec stał się strasznie męczącą modlitwą! Musieliśmy toczyć walkę z rozproszeniami, z sennością oraz z innymi przeszkodami, jak nigdy dotąd!”
Jak się wydaje, aby Różaniec w pełni był egzorcyzmem, powinniśmy wypełnić przynajmniej trzy warunki: zaangażować w tę walkę swój rozum, swoją wolę, jak też mieć mocne przekonanie, że ta broń jest zawsze skuteczna. Inaczej mówiąc: mamy mieć świadomość walki oraz mocną wolę pokonania Przeciwnika (szatan znaczy właśnie przeciwnik), jak też wielką ufność w moc Boga i w Jego zwycięstwo, choćby owoce tego zwycięstwa miały pozostać dla nas na razie tajemnicą.
***************************************************
św. Paweł VI o różańcu
„Różaniec z natury swej wymaga odmawiania w rytmie spokojnej modlitwy i powolnej refleksji, by przez to modlący się łatwiej oddał się kontemplacji tajemnic życia Chrystusa, rozważanych jakby sercem Tej, która ze wszystkich była najbliższa Panu, i by otwarte zostały niezgłębione tych tajemnic bogactwa”.
**************************************************
bł. Pius IX o różańcu
„Różaniec to broń pozwalająca zwyciężyć demony i utrzymująca cię z dala od grzechu… Jeśli pragniecie, by w waszych sercach, domach, krajach zagościł pokój, gromadźcie się wspólnie i odmawiajcie różaniec, zawsze, bez względu na to jak jesteście utrudzeni”.
**************************************
Dlaczego Maryja regularnie przypomina o odmawianiu różańca, a nie o chodzeniu na mszę?
***
Siostra Łucja: „W życiu ludzkim nie ma takiego problemu, którego nie dałoby się rozwiązać za pomocą modlitwy różańcowej”.
Niektóre źródła podają, że w ciągu wieków zgłoszono ok. 21 tys. świadectw o objawieniu się Matki Bożej. Kościół, po wnikliwych badaniach, uznał 70 z nich. Według o. René Laurentina, słynnego badacza objawień, przyjścia Maryi mają zawsze ten sam cel: przypomnienie o istnieniu i obecności Boga, nawoływanie do nawrócenia i odnowy wiary. Wszystkie łączy też jeden fakt: Maryja zachęca do odmawiania różańca.
Maryja nie jest celebrytką
Czy Maryja nie gra na siebie, gdy twierdzi, że przez modlitwę różańcem można u Boga wszystko wyprosić? Nie koncentruje nas na sobie, zamiast na Bogu? Czy nie chce zająć Jego miejsca? Czemu przypomina o odmawianiu różańca, a nie o chodzeniu na mszę świętą?
Takie pytania często się pojawiają, ale są błędne, dowodzą nieznajomości Matki i przypisywaniu jej intencji, którymi kierujemy się my, skażeni grzechem pierworodnym.
Maryja nie jest celebrytką, która co pewien czas przychodzi, by przypomnieć, że jest. Ona – Służebnica Pańska, wzór pokory i Matka wszystkich ludzi – nie ma innego celu swoich działań, niż dobro dzieci. A dobro to nawrócenie, radykalne odwrócenie się od zła.
Czy ziemskie mamy, gdy widzą życiowe problemy swoich dzieci, odwiedzają je, by im przypomnieć, że są? I zagrać na siebie? Nic podobnego. Odwiedzają, bo się martwią i chcą pomóc. Maryja robi tak samo.
Maryja sama trwa na modlitwie
„Najświętsza Dziewica objawiła bł. Alanowi, że po Najświętszej Ofierze mszy świętej, która jest pierwszą i najbardziej żywą pamiątką naszego Pana, nie ma praktyki wspanialszej i wyjednującej większe łaski od różańca świętego, który jest jakby drugim upamiętnieniem i przedstawieniem życia i męki Chrystusa” – pisał św. Ludwik Maria Grignion de Montfort.
„Różaniec jest małą Ewangelią” – wyjaśniał św. ojciec Pio. Odmawianie różańca jest patrzeniem na świat przez kolejne etapy życia Jezusa, w obecności i z pomocą Maryi. Nie modlimy się do Niej, modlimy się z Nią, bo ona – Matka Boga i królowa nieba i ziemi – wciąż się modli, nieustannie trwa na modlitwie. Chwytając za różaniec, wchodzimy do Wieczernika, gdzie On jest.
Maryja mówi do św. Dominika
„Drogi Dominiku – mówiła Maryja w 1214 r. – czy wiesz, jakiej broni chce użyć błogosławiona Trójca, aby zmienić ten świat? O, moja Pani – odpowiedział święty – lepiej wiesz ode mnie, bo Ty zawsze byłaś obok Jezusa Chrystusa głównym narzędziem naszego zbawienia”.
Wtedy Dominik usłyszał: „Chcę, abyś wiedział, że tego rodzaju taranem pozostaje zawsze Psałterz Anielski, który jest kamieniem węgielnym Nowego Testamentu. Jeśli więc chcesz zdobyć te zatwardziałe dusze i pozyskać je dla Boga, głoś mój Psałterz. O cokolwiek poprosisz przez różaniec, wszystko będzie ci udzielone”.
Maryja mówi do Bernadety
W Lourdes, w 1858 r., Maryja i Bernadeta Soubirous modlą się razem. Gdy pierwszy raz dziewczynka widzi Panią, odruchowo wyjmuje różaniec i zaczyna się modlić. Kiedy kończy kolejne Zdrowaś i Ojcze nasz, spostrzega, że Maryja przesuwa w dłoniach białe paciorki różańca, a potem razem z nią odmawia Chwała Ojcu.
Pierwsze dwa spotkania Bernadety z Matką Bożą upływają wyłącznie na wspólnym odmawianiu różańca. Maryja nie namawia, Maryja pokazuje jak trwać na modlitwie.
W czasie dwunastego objawienia Bernadeta korzysta z różańca znajomej.
„Ach, pomyliłaś się. To nie jest przecież ten twój” – mówi Maryja. Badacze objawień podkreślają, że jest to wyraźne wezwanie, aby mieć własny różaniec.
Maryja mówi do Hiacynty, Franciszka i Łucji
W Fatimie już w czasie pierwszego objawienia Matka Boża prosiła: „Odmawiajcie codziennie różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny!”. Podczas drugiego objawienia, 13 czerwca 1917 r., na pytanie dzieci, czego od nich oczekuje, odpowiedziała: „Chcę, żebyście codziennie odmawiali różaniec”.
Kiedy Łucja prosiła Maryję o konkretne łaski, Matka zwracała uwagę, że żeby je otrzymać, trzeba odmawiać różaniec. 13 października 1917 r., podczas ostatniego objawienia, oznajmiła: „Jestem Matką Boską Różańcową. Trzeba w dalszym ciągu codziennie odmawiać różaniec. Wojna się skończy i żołnierze powrócą wkrótce do domu”.
Maryja mówi w Gietrzwałdzie
W Gietrzwałdzie przychodziła od 27 czerwca do 16 września 1877 r. , początkowo każdego wieczoru, kiedy odmawiano różaniec.
„Czy chorzy będą uzdrowieni?” – pytały Justyna Szafryńska i Barbara Samulowska, dziewczynki, którym się Maryja ukazała. „Odmawiajcie różaniec” – usłyszały. „Czy smutni będą pocieszeni”? „Odmawiajcie różaniec” – powiedziała Maryja.
„Oto tam płacze żona i matka, bo mąż i ojciec oddają się pijaństwu, gdzie szukać na to ratunku”? „Odmawiajcie różaniec”. „Oto zamknięte kościoły, wywieziono kapłanów…”. „Odmawiajcie różaniec” – zalecała Maryja.
„Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali różaniec” – powtarzała wielokrotnie przez wszystkie dni objawień.
Maryja mówi w Medjugorie
Zachęta, a czasem wręcz uniżona, błagalna prośba, by przez różaniec zwracać się do Boga, jest centrum trwających od 24 czerwca 1981 r. objawień.
„Różaniec nie jest ozdobą domu, a często ludzie traktują go tylko jako ozdobę. Powiedz wszystkim, aby się na nim modlili” – mówiła Maryja do Mirjany 18 marca 1985 r.
„Proszę was, abyście wszystkich wezwali do odmawiania różańca. Różańcem pokonacie wszystkie trudności, którymi szatan chce wyrządzić krzywdę Kościołowi katolickiemu. Kapłani, wszyscy odmawiajcie różaniec! Nie żałujcie czasu na modlitwę różańcową”.
„Pragnę tylko, aby różaniec stał się dla was życiem” – prosi Maryja 4 sierpnia 1986 r.
„Niech różaniec w waszych rękach przypomina wam o Jezusie…”
Maryja mówi do Christiany
W Aokpe, małej nigeryjskiej osadzie, Maryja objawiła się dwunastoletniej Christianie 1 grudnia 1992 r. Gdy dziewczynka po modlitwie różańcowej wychodziła śpiesznie z Kościoła, usłyszała: „Po odmówieniu różańca usiądź i oddaj się na jakiś czas medytacji”.
Objawienia w Aokpe uznano za wielki apel o różaniec, zwłaszcza, że Maryja prosiła, aby rodzice uczyli dzieci tej modlitwy, odmawiania jej w skupieniu, bez pośpiechu.
Maryja mówi do s. Agnes
W japońskiej Akicie Maryja zostawiła s. Agnes Katsuko przesłanie, w którym ratunek dla świata ukryty jest w różańcu. „Jeżeli ludzie nie zaczną pokutować i nie poprawią się, Ojciec ześle na ludzkość straszliwą karę. Będzie to kara większa niż potop, nieporównywalna z niczym, co widział świat. Ogień spadnie z nieba i unicestwi większą część ludzkości, dobrych na równi ze złymi, nie oszczędzając ani kapłanów, ani wiernych.
Ci, co ocaleją, będą czuć się tak samotni, że będą zazdrościć umarłym. Jedyna broń jaka wam pozostanie, to różaniec i znak pozostawiony przez mego Syna. Dlatego dzień i noc odmawiajcie różaniec. Na różańcu módlcie się za papieża, biskupów i kapłanów. Nie będziecie mieć innej broni oprócz różańca”.
Maryja mówi w Itapirandze
W Brazylii objawiła się Edsonowi Glauber i jego mamie, Marii Carmo. Był 30 kwietnia 1994 r., w czasie modlitwy różańcowej zobaczyli Matkę Bożą z różańcem w dłoni.
„Usłyszałem bardzo piękny głos, który powiedział mi: Módl się z serca. Pomyślałem wtedy: Skąd ten głos i kto to jest? Odmawiając trzecią tajemnicę usłyszałem go ponownie. Powiedział: Módl się na różańcu każdego dnia…” – zeznawał Edson w czasie badań autentyczności objawień.
Maryja mówi do Ciebie
We wszystkich spotkaniach Maryja mówiła też do nas, do mnie i do ciebie. Przypominała, ba, więcej, gwarantowała, że różaniec otwiera niebo.
W pierwszej rozmowie w Fatimie na pytanie: „Czy Franciszek pójdzie do nieba?” odpowiedziała jasno: „Tak, ale musi odmówić jeszcze wiele różańców”.
I tak się stało. Mały Franio z wielkim sercem odpowiedział wtedy, że „odmówi tyle różańców, ile Maryja chce”. Dziś jest świętym Kościoła.
Agnieszka Bugała/Aleteia.pl
*****************************************************
Różaniec zbiorem głównych prawd naszej religii
Tak nazwał różaniec Leon XIII. „W nim bowiem – słowa Papieża – wraz z powtarzanymi w pewnym porządku, najpiękniejszymi i najskuteczniejszymi modlitwami następują po sobie ku rozmyślaniu i rozpamiętywaniu głośne tajemnice naszej religii” (Magnae Dei Matris 1892). Prawdy, będące przedmiotem rozważania przy modlitwie różańcowej, są ujęte jakby w piętnaście ram w piętnaście tajemnic, z których każda zawiera w sobie jakąś konkretnie określoną prawdę lub fakt historyczny, związany z życiem ziemskim Chrystusa lub Jego Matki. Owa piętnastka tajemnic ma nam dostarczyć treści przy rozmyślaniu.
Wszystkie one skupiają się około osoby Chrystusa i Najświętszej Marii Panny. W pierwszych pięciu, stanowiących radosną część różańca, na pierwszy plan występuje dogmat wcielenia Syna Bożego, mieszczący w sobie domyślnie cały zespół innych prawd. Tajemnice różańcowe otwiera „Zwiastowanie”, czyli zapowiedź wcielenia. Archanioł Gabriel oznajmia Najświętszej Marii Pannie, że Ją to właśnie Bóg wybrał na Matkę oczekiwanego Mesjasza. „I rzekł jej Anioł: Nie bój się, Mario, albowiem znalazłaś łaskę u Boga. Oto poczniesz w łonie i porodzisz syna a nazwiesz imię jego Jezus… I rzekła Maria: Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego” (Łk 1,30-38). To zdarzenie opisane nam przez św. Łukasza ma być przedmiotem rozważania przy pierwszej tajemnicy.
W następnej tajemnicy widzimy, jak Najświętsza Maria Panna spieszy w odwiedziny do swej krewnej Elżbiety, matki św. Jana Chrzciciela: „A powstawszy Maria w onych dniach, poszła w góry z pośpiechem do miasta judzkiego. I weszła w dom Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. I stało się, skoro usłyszała Elżbieta pozdrowienie Marii, skoczyło dzieciątko w jej łonie, a Elżbieta napełniona została Duchem Świętym. I zawołała głosem wielkim, mówiąc: Błogosławionaś ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota twojego. A skądże mi to, że Matka Pana mego przyszła do mnie” (Łk I, 39-43). Na pierwszy rzut oka zdawałoby się nic nadzwyczajnego. Ot zwyczajne odwiedziny. W rzeczywistości jest tu wielka tajemnica. Tajemnica jeszcze nie narodzonego Boga-Człowieka. Chrystus w łonie swej matki promieniuje już łaskami, uświęca św. Jana. To początek misji zbawczej Chrystusa. […]
Centralny punkt pierwszej części różańca stanowi trzecia tajemnica: Narodzenie. „I porodziła syna swego pierworodnego, a uwinęła go w pieluszki i położyła go w żłobie, bo nie było dla nich miejsca w gospodzie” (Łk 11,7). Tu umysły i serca nasze mogą pogrążyć się całkowicie w rozważaniu, tyle treści, tyle piękna, że gdy się przychodzi do tej tajemnicy, nie wiadomo na czym najpierw należy skupić swą uwagę. Wszystko tu jest pociągające. Ogrom i morze treści. Fakt wcielenia Syna Bożego mówi nam, że ludzkość nie jest obojętna Bogu. Narodzenie Boże otwiera przed nami głębię Serca Bożego. Mówi nam przede wszystkim o miłości Boga względem nas. „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby wszelki kto wierzy weń, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (J 3,16). „W tym okazała się miłość Boża ku nam, iż Syna swego jednorodzonego posłał Bóg na świat, abyśmy żyli przez niego… On pierwszy umiłował nas i posiał Syna swego jako ubłaganie za grzechy nasze” (J 4,9-10). Bóg przychodzi na świat dla nas i dla naszego zbawienia. Współczucie dla nędzy, w jakiej znalazła się ludzkość po grzechu pierwszych rodziców, sprowadza Boga na ziemię. „Przyszedł bowiem Syn Człowieczy szukać i zbawić to, co było zginęło” (Łk 19,10). Okoliczności towarzyszące wcieleniu, jak ubóstwo, stajenka, adoracja pasterzy i mędrców, o czym nam opowiada Ewangelia, mogą nam nasunąć wiele wzniosłych myśli przy odmawianiu tej tajemnicy.
Podobnie rzecz się ma z dwoma następnymi tajemnicami, Ofiarowania i Znalezienia Jezusa w świątyni, przypominającymi niektóre zdarzenia z lat młodocianych Chrystusa.
Druga część różańca, bolesna, wprowadza nas w dzieło Odkupienia. Pokazuje nam szczegółowo w jaki sposób ono się dokonało. Bóg chciał, by Odkupienie dokonało się przez śmierć krzyżową. Chrystus zaczyna swoją mękę modlitwą i agonią w Ogrojcu. „A wyszedłszy poszedł wedle zwyczaju na górę Oliwną, a za nim też poszli i uczniowie. A gdy przyszedł na miejsce, rzekł im: Módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie. Sam zaś oddalił się od nich jakoby na rzut kamienia, a upadłszy na kolana, modlił się, mówiąc: Ojcze, jeśli chcesz, przenieś ode mnie ten kielich; wszakże nie moja wola, ale twoja niech się stanie. I ukazał mu się anioł z nieba, posilając go. A będąc w ucisku, usilniej się modlił. I stał się pot jego jako krople krwi, spływającej na ziemię” (Łk 22,39-44).
To początek dramatu kalwaryjskiego. Patrzymy kolejno na jego szczegóły. A więc na zdradziecki pocałunek Judasza. […] Ubiczowanie, ukoronowanie koroną z cierni. […] Towarzyszymy dalej Chrystusowi w pochodzie na Kalwarię, podczas którego trzykrotnie upada, spotyka się ze swą Matką, pociesza niewiasty nad nim się litujące. […] Wreszcie patrzymy na jego konanie i śmierć na krzyżu. „A była prawie godzina szósta, i nastały ciemności po wszystkiej ziemi aż do godziny dziewiątej. I zaćmiło się słońce, a zasłona świątyni wpół się rozdarła. A Jezus zawoławszy głosem wielkim, rzekł: Ojcze, w ręce twoje polecam ducha mojego! A to rzekłszy, skonał”. (Łk 23,44-46).
Trzecia część różańca przenosi nas duchem w inny świat. Mówi nam o wieczności, o nieśmiertelności, o naszej właściwej ojczyźnie. Tajemnica Zmartwychwstania Chrystusa zwraca naszą uwagę na dogmat powszechnego ciał zmartwychwstania. Wniebowstąpienie Chrystusa i Wniebowzięcie Bogarodzicy mówią nam o życiu w innym świecie pełnym szczęścia lub nieszczęścia, zależnie od tego, jak się tu na ziemi ustosunkujemy do Boga. Tajemnica Zesłania Ducha Św. poucza nas o konieczności łaski do zbawienia, o roli Kościoła, który powstał właśnie w dniu Zielonych Świątek.
„W modlitwie różańcowej – pisze Leon XIII – stają kolejno przed oczyma naszej duszy główne tajemnice naszej religii. Naprzód te, w których Słowo stało się ciałem, a Maria nienaruszona Dziewica i Matka oddawała mu macierzyńskie usługi z świętym weselem; następnie gorycze, męka i ukrzyżowanie Chrystusa cierpiącego, których ceną dokonało się zbawienie naszego rodzaju, potem jego tajemnice chwalebne, triumf nad śmiercią i wstąpienie do nieba oraz zesłanie stamtąd Ducha Bożego, Marii ponad gwiazdy wyniesionej promieniejąca jasność, wreszcie chwała Matki i Syna, towarzysząca wszystkich niebios chwała wiekuista” (Magnae Dei Matris).
Nie należy się ograniczać do rozważania prawdy wyrażonej w tytule poszczególnej tajemnicy, ale należy przechodzić do innych, w jakikolwiek sposób z nią związanych. Prawdy objawione mają to do siebie, że ze sobą ściśle się łączą i nawzajem się przenikają. Rozmyślanie nad jedną prowadzi kolejno do innych. Tajemnica Narodzenia np. mówi nam nie tylko o samym fakcie Wcielenia Syna Bożego, ale prowadzi nas do znajomości Trójcy Świętej, grzechu pierworodnego, wyniesienia nas do porządku nadprzyrodzonego. Podobnie jak w Składzie Apostolskim czy symbolu nicejsko-konstantynopolitańskim, tak i w różańcu mamy krótki i zwięzły zbiór głównych dogmatów. Z tą różnicą jednak, że różaniec ujmuje je w sposób więcej dla nas przystępny. Wyraża je bowiem nie tyle suchymi formułkami ile konkretnymi faktami. Przez to łatwiej je pojąć i zapamiętać sobie.
Centrum i jakby słońcem wszystkich prawd mieszczących się w tajemnicach różańcowych jest osoba Chrystusa. Około Niego wszystko się obraca. On jest zawsze na pierwszym planie. Do Niego jako do celu wszystko zmierza, od Niego jako ze źródła wszystko wypływa. W Nim wszystko się łączy i jednoczy. On jest początkiem i końcem wszystkiego, Kto więc zapozna się, choćby ogólnikowo, z treścią tajemnic różańcowych, zna właściwie podstawowe prawdy religii chrześcijańskiej. Słusznie więc nazwano różaniec krótkim zbiorem nauki Chrystusowej.
O. Romuald Kostecki OP, Modlitwa różańcowa, VERBUM, Kielce 1948/PCh24.pl
************************************************************************************************************
Różaniec Święty
potężna broń o sprawdzonej skuteczności
Środek zbawienia, jeden z najbardziej potężnych i skutecznych, jakie oferuje nam Boża Opatrzność przeciwko szatanowi i jego naśladowcom, którzy pragną zguby dusz. Różaniec rozwiązuje niezliczone problemy, zapewnia wieczne zbawienie i przybliża Królestwo Niepokalanego Serca Maryi.
Kiedy Łucja zapytała Przenajświętszą Dziewicę w dniu jej ukazania się, 13 października 1917 w Fatimie, czego pragnie, Ona odpowiedziała: „Chcę ci powiedzieć, aby zbudowano tu kaplicę na moją cześć. Jestem Matką Boską Różańcową. Odmawiajcie w dalszym ciągu codziennie Różaniec.”
W wielu objawieniach Matka Boża zalecała nabożeństwo do Różańca, ale szczególnie w Fatimie podkreślała znaczenie tej praktyki modlitewnej jako środka potrzebnego do nawrócenia świata. Przedstawiła się też jako Pani Różańca.
Czy może być większe nabożeństwo?
Na pytanie to odpowiada nam sam św. Ludwik Maria Grignion de Montfort (1673 – 1716), wielki apostoł Przenajświętszej Maryi, który pisze: „Najświętsza Dziewica objawiła bł. Alanowi, że po Najświętszej Ofierze Mszy Świętej, która jest pierwszą i najbardziej żywą pamiątką Naszego Pana, nie ma praktyki wspanialszej i wyjednującej większe łaski od Różańca Świętego, który jest jakby drugą kommemoracją i przedstawieniem Życia i Męki Chrystusa.”
Istnieją liczne dokumenty papieskie wychwalające doskonałość Różańca Świętego. W nich to Papieże niestrudzenie polecają to nabożeństwo.
Nabożeństwo Różańca Świętego – cudowne dzieje
Według tradycji Matka Boża objawiła nabożeństwo Różańca Świętego św. Dominikowi Guzmanowi w roku 1214 jako środek wybawienia Europy od herezji. Chodziło o albigensów, którzy rozprzestrzeniając się niczym śmiertelna epidemia zarażali swymi błędami inne kraje – od północnych Włoch do okolic Albi w południowej Francji. Stąd pochodzi nazwa nadana tym heretykom, znanym także jako katarzy (od greckiego słowa oznaczającego “czysty”). Tym mianem, pełnym pychy, określali oni samych siebie.
Byli niczym wilki w owczych skórach. Przedostawali się do środowisk katolickich, aby skuteczniej oszukiwać i zyskiwać sympatię. Heretycy ci wyznawali między innymi panteizm, wolną miłość, chcieli zniesienia bogactwa, hierarchii społecznej i własności prywatnej. Podobieństwo ich do współczesnych komunistów jest aż nazbyt wyraźne.
Różne regiony XIII-wiecznej Europy zostały skażone herezją albigensów, a wszelkie wysiłki katolików zmierzające do ich powstrzymania okazywały się daremne. Heretycy po zdobyciu wielu dusz, zburzeniu wielu ołtarzy i przelaniu ogromnej ilości katolickiej krwi wydawali się ostatecznie zwyciężać.
Św. Dominik (założyciel Zakonu Dominikanów) odważnie zaangażował się w walkę przeciwko sekcie albigensów, ale nie udało mu się powstrzymać naporu heretyków, którzy nadal deprawowali wiernych katolików. Ci, którzy próbowali się oprzeć, byli mordowani.
Zrozpaczony św. Dominik błagał Najświętszą Dziewicę, aby wskazała mu jakąś skuteczną broń duchową, zdolną do zniszczenia straszliwych wrogów Kościoła Świętego.
Najlepsza artyleria przeciwko szatanowi i jego naśladowcom
Ściskając w ręku potężną broń, jaką w istocie był Różaniec, św. Dominik wrócił do walki głosząc niestrudzenie we Francji, Włoszech i Hiszpanii nabożeństwo, którego nauczyła go sama Matka Boża i wszędzie odzyskiwał dusze. Katolicy letni stawali się żarliwi, gorliwi uświęcali się, a zakony rozkwitały. Św. Dominik nawrócił rzesze heretyków, którzy wyrzekając się błędów powrócili do Kościoła katolickiego, grzesznicy zrywali z grzechami i odprawiali pokutę, wyrzucał demony z opętanych, czynił cuda i uzdrawiał. Tylko w samej Lombardii ów potężny krzyżowiec Różańca nawrócił ponad 100 000 albigensów. Wszystko to za pomocą najskuteczniejszej artylerii przeciwko szatanowi i jego sługom: Różańca Świętego.
Broń zwyciężająca zło
Tę tajemniczą broń Bóg umieszcza w dłoniach swych wiernych żołnierzy, walczących z szatanem i jego sługami krążącymi po świecie na zgubę dusz. Ta potężna broń jest dostępna dla wszystkich katolików (czcicieli Niepokalanej). Za jego pośrednictwem otrzymujemy ochronę przed zakusami diabła i gotowi jesteśmy stawić czoła wszelkim trudom życia.
Zapewnia nas o tym sam św. Ludwik Maria Grignion de Montfort: „Choćbyście się znaleźli nad brzegiem przepaści, choćbyście mieli już jedną nogę w piekle, choćbyście się nawet zaprzedali diabłu jak jaki czarownik, choćbyś był heretykiem zatwardziałym i uporczywym jak szatan, wcześniej czy później nawrócicie się i zbawicie się, jeżeli – powtarzam wam, a zważcie dobrze słowa i treści mojej rady – będziecie pobożnie odmawiali Różaniec Święty każdego dnia aż do śmierci, w celu poznania prawdy i otrzymania skruchy i przebaczenia waszych grzechów”.
Potrzeba stałego odmawiania Różańca Świętego
W dzisiejszych dniach również jesteśmy zagrożeni ze wszystkich stron. My i nasi bliscy doświadczamy trudności duchowych i materialnych. Nasz kraj jest ciągle w niebezpieczeństwie, a kryzysy stale narastają. Wzrasta też poczucie zagrożenia. Święty Kościół katolicki jest atakowany przez szatana i przeciwników zewnętrznych oraz wewnętrznych chcących go zniekształcić, a wreszcie całkowicie zniszczyć.
Czy nie potrzebujemy nowych cudów? Oczywiście, że tak i to jak najrychlej! W tym celu winniśmy gorąco się o nie modlić. Dlaczego nie mielibyśmy posłużyć się ową potężną “artylerią” Różańca Świętego, który od wieków ratuje chrześcijaństwo i katolików z najgorszych opałów? Różaniec jest modlitwą prostą, krótką i tyleż przyjemną, co skuteczną.
„Różaniec jest najpiękniejszą i najcenniejszą ze wszystkich modlitw do Pośredniczki wszelkich łask i modlitwą najbliższą sercu Matki Bożej. Módlcie się na nim codziennie”.
Papież Św. Pius X
Korzyści i łaski, jakie możemy uzyskać odmawiając Różaniec Święty z rozważaniem tajemnic
ˇ wznosi nas niepostrzeżenie ku doskonałemu poznaniu Jezusa Chrystusa
ˇ oczyszcza nasze dusze z grzechów
ˇ pozwala nam zwyciężać naszych nieprzyjaciół
ˇ ułatwia nam praktykowanie cnót
ˇ rozpala naszą miłość do Jezusa Chrystusa
ˇ uzdalnia nas do spłacania naszych długów wobec Boga i wobec ludzi
ˇ wreszcie, wyjednuje nam od Boga wszelkiego rodzaju łaski
Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort
Artykuł ukazał się w 1. numerze “Przymierza z Maryją”
**************************
Benedykt XVI o sile różańca: „Uzdrawiająca moc Imienia Jezusa”
***
Różaniec bywa uważany za modlitwę monotonną, mechaniczną i z innych czasów. Jednak według Benedykta XVI przeżywa dziś swą „nową wiosnę”. Odkryjmy refleksje papieża emeryta na temat tej duchowej pomocy, tak przydatnej w walce z trudami naszego życia.
Różaniec nie każdemu odpowiada. Ale Benedykt XVI – tak jak jego poprzednik św. Jan Paweł II i następca Franciszek – zapewnia, że jest to jego ulubiona modlitwa. Dlaczego, według niego, ta forma modlitwy jest bronią o wielkiej sile uzdrawiającej? I jednym z najbardziej wymownych znaków miłości, jaką „młode pokolenia mają dla Jezusa i jego matki”? W jaki sposób ta modlitwa „pomaga umieścić Chrystusa w centrum” w świecie coraz bardziej podzielonym?
We wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Różańcowej Papież Benedyk XVI podczas modlitwy na Anioł Pański (8.10.2007) przypomniał o skuteczności różańca – modlitwy łączącej rodziny i wypraszającej światu pokój. Tradycyjny obraz Matki Boskiej Różańcowej przedstawia Maryję, która jednym ramieniem podtrzymuje Dzieciątko Jezus, a drugą ręką przekazuje różaniec św. Dominikowi.
„Ta znacząca ikonografia wskazuje, że różaniec jest środkiem ofiarowanym nam przez Maryję, aby kontemplować Jezusa, rozważać Jego życie, kochać Go i coraz wierniej naśladować. To wskazanie Maryja pozostawiła także w wielu swoich objawieniach. Myślę szczególnie o tych fatimskich, które miały miejsce w 1917 roku. Trzem pastuszkom: Łucji, Hiacyncie i Franciszkowi, Maryja przedstawiła się jako „Królowa Różańca”, poleciła z mocą, aby odmawiać codziennie różaniec i w ten sposób uprosić koniec wojny. Także my pragniemy podjąć to macierzyńskie polecenie Maryi, angażując się w odmawianie z wiarą różańca w intencji pokoju w rodzinach, między narodami i na całym świecie”.
„Różaniec jest środkiem, który został nam ofiarowany przez Najświętszą Maryję Pannę, byśmy kontemplowali Jezusa i rozpamiętując Jego życie kochali Go i coraz wierniej naśladowali. Takie przesłanie przekazała też Matka Boża w swoich różnych objawieniach
******************************
10 cytatów Benedykta XVI o uzdrawiającej mocy różańca:
„Różaniec nie jest praktyką odsyłaną do przeszłości, jak modlitwa z dawnych czasów, o której myślimy z nostalgią. Przeciwnie, różaniec przeżywa nową wiosnę”.
„Różaniec, kiedy odmawiany jest w sposób autentyczny, głęboki, a nie mechanicznie i powierzchownie, przynosi w rezultacie spokój i pojednanie. Zawiera w sobie uzdrawiającą moc Imienia Jezusa, wzywanego z wiarą i miłością w centrum każdej Ave Maria”.
„Z Maryją zwracamy swoje serce ku tajemnicy Jezusa. Umieszczamy Jezusa w sercu naszego życia, naszych czasów, naszych miast, poprzez kontemplację i medytację Jego i świętych tajemnic radosnej, światła, bolesnej i chwalebnej”.
„Kiedy odmawiamy różaniec, przeżywamy na nowo ważne i znaczące momenty z historii zbawienia, przechodzimy na nowo różne etapy misji Chrystusa”.
„Różaniec jest bez wątpienia najbardziej wymownym znakiem miłości, którą młode generacje żywią dla Jezusa i jego Matki”.
„Różaniec, gdy nie jest mechanicznym powtarzaniem tradycyjnych formuł, staje się medytacją biblijną, która nas prowadzi przez wydarzenia z życia Pana w towarzystwie Błogosławionej Maryi Panny, pomaga zachować je, jak Ona, w naszym sercu”.
„W modlitwie różańcowej powierzam wam najpilniejsze intencje mojej służby, potrzeby Kościoła, wielkie problemy ludzkości: pokój na świecie, jedność chrześcijan, dialog między wszystkimi kulturami”.
„Niech Maryja nam pomoże przyjąć łaskę, która emanuje z tajemnic różańca, tak aby za naszym pośrednictwem mogła ona «nawadniać» społeczeństwo, zaczynając od codziennych relacji, i oczyścić je z tak licznych negatywnych sił, otwierając je na nowość Boga”.
„We współczesnym świecie, który jest tak podzielony, ta modlitwa pomaga nam umieścić Jezusa w centrum, jak robiła to Maryja, która wewnętrznie przeżywała wszystko, co mówiono o jej Synu, i co następnie On czynił i mówił”.
„Niech ten dobry zwyczaj nie słabnie. Niech trwa i będzie praktykowany z coraz większą gorliwością, tak by szkoła Maryi, lampa światła świeciła wciąż jaśniej w sercach chrześcijan i w ich domach”.
********************************************************
„Jezus wraca zmęczony po pracy”… Tak odmawiany różaniec przenika moje życie
***
Przecież odmawiając tajemnicę ukrytą: „Jezus sprząta w domu” czy „Jezus wraca zmęczony po pracy” można kontemplować Boga, który ukochał codzienne, zwykłe życie.
Czy różaniec ma sztywną formę, której trzeba się koniecznie trzymać? Myślę, że jak w każdej modlitwie – dzieło Ducha Świętego, którego trudno zamknąć w schemacie – nie o formę, a o istotę chodzi. Być może niektórzy was mają problem z modlitwą różańcową.
A więc może by tak spróbować podejść do niej trochę inaczej. Nie, to nie jest konkurencja do tradycyjnego sposobu modlitwy różańcem, ale mała inspiracja, która może pomóc uczynić tę modlitwę bardziej swoją, osobistą przestrzenią spotkania z Chrystusem.
Różaniec przynosi Ewangelię do naszego życia
Przez kilka tygodni jeździliśmy z Lublina do Zamościa na ewangelizację, w poniedziałki i czwartki. W drodze odmawialiśmy różaniec. Kiedy przychodziło do zapowiedzi trzeciej tajemnicy światła: Głoszenie Królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia, jeden z obecnych zawsze dorzucał na głos: „w Zamościu”.
Chociaż oficjalna wersja nic nie wspomina o Zamościu, to jednak spodobało mi się to rozszerzenie, a raczej aktualizacja. Nagle uświadomiłem sobie, że nie modlimy się jakąś tajemnicą, która działa się 2000 lat temu w Ziemi Świętej, ale ona wypełnia się teraz na Zamojszczyźnie. Różaniec pozwolił nam nie tyle przenieść się do Ewangelii, ale przeniósł ją do nas. Wystarczyło dodać tylko „w Zamościu”.
Tajemnice, które dzieją się dziś
św. Jan Paweł II w Liście o Różańcu Świętym z 2002 roku pisał tak:
Kontemplować z Maryją to przede wszystkim wspominać. Należy jednak rozumieć to słowo w biblijnym znaczeniu pamięci (zakar), która aktualizuje dzieła dokonane przez Boga w historii zbawienia. Biblia jest opisem zbawczych wydarzeń, które mają swój punkt kulminacyjny w samym Chrystusie. Wydarzenia te nie należą tylko do „wczoraj”, są także „dniem dzisiejszym” zbawienia.
Może mamy w ciąży powinny w miejsce nawiedzenia Elżbiety przez Maryję modlić się nawiedzeniem przykładowo Karoliny czy Agnieszki przez Maryję? Przecież Ona poszła do swojej kuzynki, która była w stanie błogosławionym, żeby towarzyszyć jej w tym doświadczeniu. Przecież to może być tak samo tajemnica każdej kobiety czekającej na narodziny dziecka.
Zgubił Ci się Jezus? Mi się gubi regularnie. Chyba powinienem modlić się tajemnicą odnalezienia Jezusa i dodawać: „w życiu Łukasza”. Może zamiast rozważać jak to Maryja z Józefem biegali szukając Zguby, warto przenieść tę Ewangelię do swojego życia, zaprosić ich do biegania po mojej codzienności i odnajdywania w niej Jezusa.
Nieoficjalne tajemnice różańca
Ile jest tajemnic różańca? Oficjalnie jest ich 20, choć do 2002 roku było ich tylko 15. Jan Paweł II dodał kolejnych 5 tajemnic światła uznając, że brakuje ważnych momentów z życia Jezusa.
Napisałem, że oficjalnie jest 20, ale przecież nieoficjalnie jest ich dużo więcej. Też o tym nie wiedziałem, dopóki ktoś kiedyś nie powiedział mi, że modlił się tajemnicą wskrzeszenia Łazarza. Zacząłem przypominać sobie po kolei tajemnice różańca, ale nie mogłem znaleźć tam wskrzeszenia Łazarza. W tych oficjalnych go nie ma, ale przecież nikt nie powiedział, że nie można razem z Maryją pójść pod grób Łazarza i przyjrzeć się, jak Jezus go wskrzesza, albo przysiąść na trawie i zobaczyć, jak niewystarczającą liczbą chlebów karmi tłumy. Co więcej, tajemnica wskrzeszenia Łazarza może stać się tajemnicą wskrzeszenia Beaty czy Karola.
A może by tak razem z Maryją kontemplować tajemnicę: „Jezus siedzi za stołem z grzesznikami” i przyjrzeć się jak z nimi je, pije, rozmawia? Oczywiście, to także może być nasza osobista tajemnica, która równie dobrze może nazywać się: Jezus siedzi za stołem z Łukaszem, Markiem, Agatą…
Tajemnice ukryte
A już w ogóle pasjonujące mogą być tajemnice, które stanowią prawdziwą tajemnicę, a mianowicie trzydzieści lat ukrytego życia Jezusa. Nie macie ochoty spytać Maryi, co się wtedy działo? Ja mam.
Proszę bardzo, przecież można wziąć różaniec do ręki, siąść w fotelu i odmówić nieustanowioną część różańca: tajemnice ukryte. I wcale nie chodzi o jakieś infantylne fantazjowanie. Przecież odmawiając tajemnicę ukrytą: „Jezus sprząta w domu” czy „Jezus wraca zmęczony po pracy” można kontemplować Boga, który ukochał codzienne, zwykłe życie.
Łukasz Kachnowicz /Aleteia.pl
*************************************************
Święty o. Pio o modlitwie różańcowej
Różaniec był wielkim pocieszeniem w jego życiu ofiarowywanym wciąż za innych.
Nie wypuszczał go nigdy z ręki. Mawiał: Niech ci Maryja przemieni w radość wszystkie cierpienia.
„Ona przychodzi, ilekroć Jej pomocy potrzebuję”.
Różaniec nazywał „bronią Madonny” i wszystkich wzywał:
„Przylgnijcie do różańca. Okazujcie wdzięczność Maryi, bo to Ona dała nam Jezusa”.
Często, nawet w godzinie śmierci powtarzał :
Zawsze odmawiaj różaniec”.
Ledwie się obudzisz, nie pozostawiaj ani sekundy szatanowi, zaczynaj odmawiać Różaniec.
Nawet wtedy, gdy pracujesz: myjesz naczynia czy cokolwiek innego robisz, módl się – bo wtedy nie dajesz miejsca szatanowi, żeby pracował w twoich myślach. A poza tym kroczysz w wolności i zawsze jesteś spokojny. Z tą swoją bronią przeciwko atakom szatana nie rozstawaj się nigdy. Zawsze odmawiaj różaniec”.
Gdy jedno z jego duchowych dzieci zwróciło się z prośbą, by nauczył je modlitwy, która sprawi przyjemność Matce Najświętszej, Ojciec Pio odrzekł:
„A czyż jest inna, piękniejsza i przyjemniejsza niż ta, której Ona sama nas nauczyła; piękniejsza od modlitwy różańcowej?
Zawsze odmawiaj różaniec”.
Pewnego dnia jeden z penitentów rzekł do o. Pio:
„Ojcze, mówi się dzisiaj, że różaniec jest modlitwą, która należy już do przeszłości, że minęła”moda” na różaniec. W tylu kościołach już się go nie odmawia”.
O. Pio odpowiedział:
„Czyńmy to, co czynili nasi ojcowie, a znajdziemy dobro .
A ów człowiek dodał:
„Przecież szatan rządzi dzisiaj światem”.
O. Pio odpowiedział:
„Ponieważ dają mu możność rządzenia; czy może jakiś duch, tak sam z siebie rządzić, jeśli nie złączy się z ludzką wolą? Nie mogliśmy się narodzić w bardziej nieszczęsnym świecie. Kto dużo się modli na różańcu, ten się zbawia, kto mało się modli, ten jest narażony na niebezpieczeństwo. Kto się nie modli na różańcu jest już w niebezpieczeństwie. Kto się nie modli, ten się potępia. „Tym się zwycięża szatana” – mówił, biorąc do ręki koronkę Różańca Kochajcie Maryję i starajcie się, by Ją kochano.
Odmawiajcie zawsze Jej różaniec i czyńcie dobro.Dzięki tej modlitwie szatan spudłuje swe ataki i będzie pokonany, i to zawsze. Jest to modlitwa do Tej, która odnosi triumf nad wszystkim i nad wszystkimi.
Modlitwa różańcowa jest syntezą naszej wiary, podporą naszej nadziei, żarem naszej miłości.
„A szatan tak lęka się Maryi, że kiedy człowiek wypowiada Jej imię, on pierwszy stawia się na jego wołanie, by uniemożliwić, przeszkodzić, wytrącić z ręki różaniec…
Podajcie mi moją broń – mówił Ojciec Pio, gdy czuł, że traci siły w walce ze złem.
Tym się zwycięża szatana – wyjaśniał, biorąc do ręki różaniec Na dwa dni przed swoją śmiercią o. Pio powiedział i powtórzył jeszcze raz tę myśl:
„Kochajcie Madonnę i czyńcie wszystko, by Ją kochano. Odmawiajcie różaniec, odmawiajcie go zawsze, jak tylko możecie”.
Inny świadek relacjonuje:
„Kiedy konał i już z nami nie mógł rozmawiać, jego jedyną odpowiedzią było pokazanie różańca i szeptane słowa: Zawsze, zawsze…”
ze strony: Diecezjalna Grupa Modlitewna św. o. Pio w Zielonej Górze
*****************
Różaniec z rozważaniami Ojca Pio
Ojciec Pio odmawiał różaniec nieprzerwanie. Chodziło o różaniec żywy i ciągły. Modlił się z różańcem w dłoniach wszędzie: w celi, na korytarzu, w zakrystii, wchodząc i schodząc po schodach, w dzień i w nocy. Zapraszamy do wspólnej modlitwy i skorzystania z rozważań różańcowych z myślami Świętego Stygmatyka.
TAJEMNICE RADOSNE
1. Zwiastowanie Maryi Pannie
Dzięki jednemu tylko (?) ?tak? ? ?Niech mi się stanie według twego słowa?, Maryja stała się Matką Najwyższego, uznając się za Jego służebnicę, ale zachowując cnotę dziewictwa, tak cenną w Jej oczach i Boga. Z pomocą owego ?tak?, wyrażonego przez Najświętszą Maryję Pannę, świat został zbawiony, a ludzkość odkupiona.
Fiat powtarzam ciągle i nie pragnę niczego innego, jak tylko dokładnego wypełniania tego fiat właśnie w taki sposób, w jaki Pan Bóg tego pragnie ? wypełniania go wspaniałomyślnie i stanowczo.
2. Nawiedzenie św. Elżbiety
Najwyższe Dobro jest pewne. Boski Nauczyciel zapewnia nas: ?radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać? (J 16, 22). To przekonanie sprawia, że z radosnym duchem potrafimy stawić czoło najbardziej gorzkim przeciwnościom.
Wędruj przez życie radośnie, z sercem szczerym i otwartym, dążąc wzwyż tak, jak tylko możesz. A kiedy nie można ustawicznie utrzymać tej świętej radości, to przynajmniej nigdy nie trać odwagi i zaufania do Boga.
3. Narodzenie Pana Jezusa
Boże Narodzenie ma (?) jakąś słodycz dziecięcą, która ujmuje całe moje serce. Wpatruj się w Syna Boga: jak się uniżył w swoim Wcieleniu, w swoim doczesnym życiu.
O mój Jezu! Jakże piękna była noc Twego narodzenia, kiedy aniołowie napełnieni radością ogłaszali pokój, wyśpiewując chwałę Bogu? Jezu, rozpal ten ogień, który przyniosłeś na ziemię.
Matko moja, Maryjo! Zaprowadź mnie do groty w Betlejem i spraw, bym się pogrążył w kontemplacji tego, co jest wielkie i wzniosłe; co dokonuje się w ciszy tej wielkiej i pięknej nocy.
4. Ofiarowanie Pana Jezusa w świątyni
Starajmy się służyć Panu Bogu z całego serca i z całej woli. Wówczas On da nam więcej, niż na to zasługujemy.
Modlitwa jest najlepszą bronią, jaką posiadamy; jest kluczem, który otwiera Boże Serce. Powinniście mówić do Jezusa nie tylko wargami, lecz także sercem; w pewnych okolicznościach nawet tylko sercem.
5. Odnalezienie Pana Jezusa
Wydaje mi się, że zawsze czegoś szukam i nie mogę znaleźć, a nawet nie wiem, o co chodzi i czego szukam; cierpię niewiele, kocham i chciałbym kochać bardziej ? oto czego szukam.
O Nieskończona Piękności, widzisz, że dusza nie może znieść tego opuszczenia, ponieważ za bardzo rozkochałeś ją w sobie.
TAJEMNICE ŚWIATŁA
1. Chrzest Pana Jezusa w Jordanie
Chrzest, dzięki któremu stajemy się dziećmi Boga, dziedzicami Jego królestwa, jest symbolem, uczestnictwem i ?kopią? śmierci Chrystusa. Także my ? na nowo zrodzeni w świętym sakramencie chrztu ? odpowiadajmy na łaskę naszego powołania, dążąc do naśladowania naszej Niepokalanej Matki i starając się nieustannie poznawać Boga, abyśmy zawsze, coraz lepiej Go poznając, służyli Mu i kochali Go.
2. Objawienie się Pana Jezusa na weselu w Kanie Galilejskiej
Maryja nadal mi towarzyszy, troskliwie otaczając mnie swoją macierzyńską opieką? Ona opiekuje się mną z niezwykłą troską. Cóż uczyniłem, aby zasłużyć sobie na taką delikatność? Czuję się przytulony i przywiązany do Syna za pośrednictwem Matki?
3. Głoszenie królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia
Jezus powiedział: ?Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego? (Mt 18, 3). Lecz zanim On nauczał nas tego słowami, już sam wprowadzał to w życie czynami. Stał się dzieckiem i dał nam przykład tej prostoty, której później miał także uczyć słowami. Opróżnijmy nasze serce, trzymając z dala od niego wszelką ziemską roztropność. Starajmy się usilnie o to, aby zawsze mieć umysł czysty w działaniu, zawsze prostolinijny w ideach, zawsze święty w intencjach.
4. Przemienienie na górze Tabor
W tym świetle widzę, jak ten godny uwielbienia Pan zasługuje, by był kochany, i dusza czuje się coraz bardziej rozpalona miłością do Niego.
Pozostań ze mną, Panie, bo koniecznie muszę mieć Cię przy sobie, abym o Tobie nie zapomniał. Pozostań ze mną, Panie, bo Tyś moim światłem i bez Ciebie jestem pogrążony w ciemnościach. Pozostań ze mną, Panie, i ukaż mi swoją wolę. Pozostań ze mną, Panie, bym mógł usłyszeć Twój głos i podążać za Tobą. Pozostań ze mną, Panie, jeśli chcesz, bym był Ci wierny.
5. Ustanowienie Eucharystii
Najświętsza Eucharystia jest największym z cudów; jest ostatecznym i największym dowodem miłości Jezusa do nas. On dokonał tego wszystkiego, aby dać nam pełne, bogate i doskonałe życie. ?Przyszedłem ? mówi ? aby ludzie mieli życie ? a daje nam je rzeczywiście za pośrednictwem swego wcielenia ? i mieli je w obfitości? (por. J 10, 10). To właśnie daje nam każdego dnia jeszcze bardziej w najświętszej Komunii.
TAJEMNICE BOLESNE
1. Modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu
Jezus spogląda błagalnie w górę, wyciąga ramiona i modli się. Wie, że jest żertwą ofiarną za cały rodzaj ludzki, wystawioną na gniew obrażonego Boga. Wie, że tylko On może zadośćuczynić nieskończonej sprawiedliwości i pogodzić Stwórcę ze stworzeniem. O mój Jezu, ileż szlachetnych dusz wzruszonych Twoimi skargami trwa u Twego boku w Ogrodzie Oliwnym, dzieląc Twą gorycz i śmiertelne udręczenie! Ileż serc poprzez wieki wielkodusznie odpowiedziało na Twoje wezwanie! Oby pocieszyły Cię i oby dzieląc Twoje cierpienia, mogły współpracować w dziele zbawienia! Obym i ja mógł do nich należeć i ulżyć Ci chociaż odrobinę, o mój Jezu!
2. Biczowanie Pana Jezusa
Wydaje mi się, że słyszę skargi Zbawiciela: ?Gdyby przynajmniej człowiek, dla którego cierpię, zechciał korzystać z łask, jakie dla niego przez moje cierpienie uzyskuję. Gdyby przynajmniej uznał prawdziwą wartość ceny, jaką płacę, by go odkupić i dać mu życie dziecka Bożego! Ach, ta miłość rozdziera Mi serce okrutniej niż oprawcy, którzy rozedrą niedługo Me ciało?.
3. Cierniem ukoronowanie Pana Jezusa
Jezusowi nakładają koronę z ciernia, wyśmiewają, oddają Mu pokłony jak przed fałszywym królem. Jezus widzi wszystkie nikczemności, wszystkie sprośności, wszystkie bluźnierstwa, brukające serca i wargi stworzone, by wyśpiewywać Bożą chwałę. Widzi świętokradztwa, które hańbią kapłanów i wiernych. Widzi potworne nadużywanie sakramentów, które On ustanowił dla naszego zbawienia, a które mogą się stać przyczyną naszego zatracenia. Kiedy Jezus chce, abym zrozumiał, że mnie kocha, daje mi odczuć smak swojej męki, ran, cierni, udręk.
4. Droga krzyżowa Pana Jezusa
Jezus musi wziąć na siebie całe to cuchnące błoto ludzkiego zepsucia. Musi, tak przybrany, stanąć przed świętością swego Ojca. Musi odkupić każdy grzech z osobna i oddać Ojcu całą Jego zdeptaną chwałę. On, Święty Świętych, uginający się pod ciężarem grzechów, wziąwszy na siebie wszystko, bez żadnego wyjątku, pada pod potwornym brzemieniem i jęczy pod ciężarem Bożej sprawiedliwości, w obliczu Ojca, który dozwolił Jemu, swojemu Synowi, ofiarować się jako ofiara za grzechy świata i stać się jakby potępionym.
5. Śmierć Pana Jezusa na krzyżu
Odarty z szat, rozciągnięty na krzyżu, bezlitośnie przybity, wzniesiony między niebem i ziemią. Zwisa bezsilnie przytwierdzony gwoździami, cierpiąc niewymownie. Boże mój! Jakże długa to, trzy godziny trwająca agonia, pośród wrzasków motłochu pijanego gniewem! Widzi zbliżającego się z włócznią Longinusa, który przebije Mu serce. I oto dokonało się najgłębsze poniżenie ciała i duszy, które rozdzielają się. Gdybym mógł pomóc Ci choć trochę, ulżyć Ci nieco. Ale nie potrafiąc nic innego, płaczę tylko przy Tobie.
TAJEMNICE CHWALEBNE
1. Zmartwychwstanie Pana Jezusa
Rocznica zmartwychwstania Chrystusa Pana wzywa nas wszystkich ? nas, którzy idziemy za Nim ? do duchowego zmartwychwstania. Resurrexit! Zmartwychwstał! Oto okrzyk radości, który Kościół wznosi dzisiaj z każdego zakątka ziemi. Wszystkie narody chrześcijańskie, bratając się, świętują uroczyście w sposób specjalny ten święty Dzień, odpowiadając na ojcowskie wezwanie Kościoła słowami św. Pawła Apostoła: ?Powstańmy więc i my do nowego, szlachetnego i świętego życia?.
2. Wniebowstąpienie Pana Jezusa
Naszą ojczyzną jest niebo. Chodźmy zawsze drogami świętej miłości; niech nas nie zatrzymują na tej drodze trudności, których na pewno nie będzie brakować; chodźmy przyspieszonym krokiem, a tak dojdziemy pewnego dnia również i my do ojczyzny, gdzie będziemy widzieć Boga. Tylko tam nasza radość będzie pełna, doskonała, ponieważ będziemy widzieć Oblubieńca twarzą w twarz; tylko tam wszystkie nasze pragnienia będą całkowicie spełnione.
3. Zesłanie Ducha Świętego
Duch Boga jest duchem pokoju. Nawet wśród największych grzechów odczuwamy ból, ale pełen spokoju, pokory, ufności, bo zależy to od Bożego miłosierdzia. Jezu, rozpal ten ogień, który przyniosłeś na ziemię, abym nim rozpalony, wyniszczał się na ołtarzu Twej miłości jako ofiarna żertwa miłości, byś Ty królował w moim sercu i w sercach wszystkich ludzi, by wszędzie wznosił się hymn uwielbienia Ciebie, wysławiania i wdzięczności za miłość, którą nam okazałeś.
4. Wniebowzięcie Matki Bożej
Jaki język będzie mógł godnie przedstawić triumfalne wejście Maryi do nieba? Jeżeli świąteczne obchody tutaj, na ziemi, budzą tak wielki podziw i tak wielki entuzjazm u wielu ludów, to co można będzie powiedzieć o triumfalnym wejściu przygotowanym przez Boga Jego Matce? Św. Anzelm twierdzi, że Odkupiciel wstąpił do nieba wcześniej, aniżeli została wzięta tam Jego Matka, nie tylko aby przygotować Jej godny tron w swym królestwie, ale także aby uczynić Jej wzięcie do nieba bardziej chwalebnym i bardziej uroczystym oraz osobiście wyjść Jej na spotkanie z wszystkimi aniołami i świętymi w raju.
5. Ukoronowanie Matki Bożej
Chrystus Pan, który królował w niebie ze swą ludzką naturą, przyjąwszy ją z łona Najświętszej Maryi Panny, chciał również, aby Jego Matka nie tylko z duszą, ale również z ciałem była z Nim zjednoczona i miała pełny udział w Jego chwale. To było zupełnie sprawiedliwe i słuszne. To ciało, które ani przez moment nie było niewolnikiem szatana i grzechu, nie powinno być również niewolnikiem naturalnego prawa rozkładu. I Maryja słyszy głos swego umiłowanego Syna: Przyjdź, o Oblubienico, aby otrzymać od Ojca, od Syna i od Ducha Świętego koronę, która została przygotowana dla Ciebie w niebie.
rozważania różańcowe zostały wybrane z pism o. Pio dla miesięcznika Różaniec
*****************
Różaniec Świętego Ojca Pio
W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
I. Intencja: W zjednoczeniu z całym Niebem, szczególnie z św. Ojcem Pio, w imieniu wszystkich ludzi, dusz czyśćcowych, przez Miłosierdzie Boże każda modlitwa i każde słowo niech będą skuteczne, choćbym o tym nie myślał.
II. Modlitwa do Św. Michała Archanioła: Święty Michale, broń nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Niech go Bóg pogromić raczy, pokornie o to prosimy, a Ty Wodzu niebieskich Zastępów, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. Amen.
III. Modlitwa do Ducha Świętego: (jedna z podanych niżej lub inna)
1. O Stworzycielu Duchu przyjdź… – Hymn.
2. Przybądź Duchu Święty … – Sekwencja-hymn.
3. Duchu Święty, natchnij nas, miłości Boża pochłoń nas, na właściwą drogę prowadź nas, Maryjo Matko spojrzyj na nas, z Jezusem błogosław nam, od wszelkiego zła, od wszelkich złudzeń, od wszystkich niebezpieczeństw zachowaj nas. Amen.
4. Kochane Dzieciątko Jezus, Ty jesteś pełne Ducha Świętego, wylej na nas Ducha Świętego z Jego siedmioma darami i dwunastoma owocami, aby zły duch nie miał do nas przystępu.
Początek Różańca jak przy zwykłym Różańcu:
Wierzę w Boga…, Ojcze nasz…, (3 razy) Zdrowaś Maryjo…, Chwała Ojcu…
Teraz odmawia się przy poszczególnych tajemnicach Różańca 10 razy:
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Pan Jezus powiedział wybranej duszy, by drugą część „Zdrowaś Maryjo” odmawiać następująco:
Święta Maryjo, Matko Boża i Matko nasza módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.
Chwała Ojcu…
O Maryjo bez grzechu poczęta – módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają.
Ostatni 10-ty pacierz kończymy następująco:
O Maryjo bez grzechu poczęta – módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają, a zwłaszcza za nieprzyjaciółmi Kościoła Świętego, (masonami) i poleconymi Tobie. oraz:
1. Niech będzie umiłowana, uwielbiona teraz i na wieki Przenajświętsza Trójca i Eucharystyczne Serce Jezusowe przez Niepokalane Serce Maryi.
2. Kochany, dobry, św. Ojcze Pio – módl się za nami.
3. O mój Jezu przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba, zwłaszcza te, które najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia.
W sobotę modlitwa różańcowa św. ojca Pio jest w intencji dusz czyśćcowych. W niedzielę – za nawrócenie grzeszników.
Obietnice dla odmawiających Różaniec św. ojca Pio objawione Klemensowi Dominiquez Gomes de Troja (Hiszpania). Dnia 18 kwietnia 1970 roku Najświętsza Panna z Góry Karmel powiedziała:
„Moje dziecko, przychodzę jako Matka Jezusa i wasza Matka. Przyjmijcie obietnicę łask dane tym, którzy z prawdziwym nabożeństwem będą odmawiać Różaniec Ojca Pio z 50 Ojcze nasz…, 50 Zdrowaś Maryjo…, 50 Chwała Ojcu… i 50 O Maryjo bez grzechu poczęta…”(na każdej perełce różańca te modlitwy mają być odmówione).
1. Dam im poznać Moją wielką miłość i pomoc względem Moich dzieci.
2. Zbliżę ich do Eucharystii, w której obecny jest Mój Syn.
3. Dam im głęboki żal za grzechy popełnione.
4. Dam im łaskę, że wszystkie grzechy ich przeszłego życia będą odpuszczone.
5. Uzyskają szybkie nawrócenie członków ich rodziny.
6. Dam im dobre nastawienie, by mogli spełniać przykazanie miłości bliźniego.
7. Ci, którzy codziennie będą odmawiali ten Różaniec, będą mieli dobra śmierć, zachowani będą od sądu, a po opuszczeniu świata już do niebieskiego życia przejdą.
8. Użyczę im i ich najbliższym przebogatych łask.
9. Tym, którzy umierają i mieliby przejść do czyśćca, obiecuję ich uwolnić już w następnym dniu.
10.Wszystkim tym, którzy ten Różaniec będą odmawiali, obiecuję przyspieszyć uwolnienie ich krewnych z ognia czyśćcowego.
11. Przed śmiercią otrzymają zawczasu ostrzeżenie, by mogli dostąpić pomocy świętych Sakramentów.
12. Krótko przed śmiercią otrzymają objawienie Mojego Boskiego syna i Moje, waszej Matki.
13. Użyczę waszemu miejscu zamieszkania i narodom pokoju.
14. Wszystkim, odmawiającym ten Różaniec przez całe ich życie okryję Swym płaszczem, pod którym będą bezpieczni.
15. Wszystkim tym, którzy będą odmawiali ten różaniec i rozmyślali, oddając się pod obronę Mojego Serca, użyczę łaski, by byli zachowani przed karami.
16. Jeżeli odmawiający ten różaniec posiądzie łaskę, że umrze w sobotę, jest pewne uratowanie jednego z członków rodziny. Błogosławię Was.
Orędzie Pana Jezusa za pośrednictwem Klemensa Dominiquez z Palmar:
Moje dzieci, nie potraficie wyobrazić sobie tej wielkiej radości, którą Moje Serce odczuwa, gdy odmawiacie Różaniec Ojca Pio, gdyż on zachęca do pokuty, odmawiając go Czyńcie to za tych, którzy się nie modlą, którzy bluźnią i Moje Najświętsze Serce obrażają, z którego tylko Miłosierdzie płynie dla wszystkich. Im więcej się modlicie, tym więcej grzeszników nawracacie i tym więcej składacie zadośćuczynienia Mojemu Boskiemu Obliczu, tym więcej osób zbliża się do Mnie w Eucharystii, w której się wam daję dla waszego dobra.Moje dzieci! Jest on pewnym znakiem zjednoczenia z Przenajświętszą Trójcą i Moją Najświętszą Matką i też waszą Matką.
**********************************************
Różaniec drogą do zwycięstwa
Historia Ks. Dolindo z Neapolu
Urodzony w 1882 r., zmarł 1970 w opinii świętości. Trwa proces beatyfikacyjny.
Bóg udzielił mu dar jasnowidzenia. W Neapolu – niedaleko Ks. Dolindo mieszkał młody adwokat. Ten z kolei miał w Rzymie przyjaciela – Polaka, hrabiego Witolda Laskowskiego. Obydwaj jeździli do O. Pio prosić go o modlitwę za Polskę.
O. Pio, który wysoko cenił świętość Ks. Dolindo, odpowiedział kiedyś: „Dlaczego przyjeżdżacie do mnie? Macie przecież w Neapolu świętego. Jedźcie do niego”.
Pan Laskowski jednak nie wybrał się do Ks. Dolindo. Pewnego dnia 1965 r. otrzymał poufne, bardzo złe wiadomości z kraju. Pełen bólu ukląkł w pokoju i modlił się do Matki Bożej, aby przez miłość jaką ma do Ks. Dolindo, ratowała Polskę.
Dwa dni później przyjeżdża do hrabiego Laskowskiego przyjaciel z Neapolu. Przywozi list od Ks. Dolindo z następującym tekstem: Do Witolda Laskowskiego, 2 lipca 1965.r. „Świat chyli się do upadku, ale Polska, dzięki nabożeństwom do Mego Niepokalanego Serca uwolni świat od straszliwej tyrani komunizmu, tak jak za czasów Sobieskiego z 20-ma tysiącami rycerzy wybawiła Europę od tyrani tureckiej. Powstanie z niej nowy Jan, który poza jej granicami, heroicznym wysiłkiem zerwie kajdany, nałożone przez tyranie komunizmu. Pamiętaj o tym. Błogosławię Polskę! Błogosławię Ciebie”. Ks. Dolindo.
Pan Witold Laskowski nie zatrzymał listu dla siebie. Przekazał go Ks. Bp Hnilicy ze Słowacji. Kiedy w 1978 r. papieżem został Jan Paweł II, przypomniano sobie tę przepowiednię. Pamiętamy entuzjazm, jaki nam towarzyszył tego dnia. To on skierował cały świat ku Bogu. Zjednoczył świat we wspólnej modlitwie.
Bitwa o Polskę trwa jednak dalej! Trwa walka o ducha Narodu, o zwycięstwo Boga, Jego miłość i prawa w świecie.
Kiedy przyjdzie zapowiedziany w Fatimie w 1917 r. tryumf Niepokalanego Serca Maryi??
W Turynie, w Bazylice Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych zostały namalowane w kopule ciekawe obrazy – na polecenie św. Jana Bosko. Przedstawiają trzy największe zwycięstwa różańcowe. Pod każdym obrazem napisano datę:
– Bitwa pod Lepanto – 1571 r.
– Wiktoria wiedeńska 1683 r.
Na trzecie zostawiono puste miejsce. Św. Jan Bosko przepowiedział, że będzie pod koniec XX w. i napisał dwie cyfry 19….
Jakie to będzie zwycięstwo?
Sekratariat Fatimski/Krzeptówki
******************************************************
Modlitwa, którą docieramy do serca Maryi
Ks. Dolindo uczy, jak odmawiać różaniec
***
Kiedy na Neapol spadały bomby, ks. Dolindo często wychodził na balkon, wznosił ręce ku niebu i wytrzymywał tak 40 minut odmawiając różaniec za miasto.
Skąd wzięła się miłość ks. Dolindo Ruotolo do Maryi? Jaki miał sposób na życie modlitwą różańcową? Posłuchaj opowieści Joanny Bątkiewicz-Brożek, autorki bestsellerowej biografii „Jezu, Ty się tym zajmij! O. Dolindo Ruotolo. Życie i cuda” oraz książki „Różaniec zawierzenia z ks. Dolindo”.
Jak nie zasnąć przy różańcu?
Różaniec jak świeże powietrze, jak zapach kwiatów. To najpiękniejsza modlitwa, przez którą docieramy do serca Maryi, a ona zanosi nas do Chrystusa – mawiał ks. Dolindo.
Kiedy na Neapol spadały bomby, często wychodził na balkon, wznosił ręce i wytrzymywał tak 40 minut odmawiając różaniec za miasto.
Odmawiając różaniec, zwracaj się do Matki Bożej z wielką miłością, tak, jakby to była Twoja mama, a modląc się, wyobrażaj sobie życie Chrystusa – radził swoim córkom duchowym ks. Dolindo Ruotolo.
Kim był ks. Dolindo?
To katolicki ksiądz i mistyk, któremu zawdzięczamy słynny akt zawierzenia „Jezu, Ty się tym zajmij”. Pisząc list do jednej ze swoich córek duchowych, poczuł niespodziewane przynaglenie, by zapisać słowa, które – jak wierzył – podyktował mu sam Jezus, a które dziś są modlitwą dla tysięcy wiernych.
Z jednej strony niezwykle obdarowany, z przedziwnym, proroczym wglądem w duszę człowieka. Ceniony przez o. Pio, który odsyłał do niego penitentów. Z drugiej – szczególnie doświadczany przez Kościół: z powodu oskarżeń nieprzychylnych mu osób, wielokrotnie stawiany przed Świętym Oficjum oskarżany o herezję, z wieloletnim zakazem odprawiania Mszy świętej i głoszenia homilii. Obecnie jest Sługą Bożym. Trwa jego proces beatyfikacyjny.
Rozważania do tajemnic różańcowych znajdują się w książce Różaniec zawierzenia z księdzem Dolindo (wyd. Esprit)
*******************************************************************
Różaniec – to najpotężniejszy egzorcyzm!
***
Zmarły przed dwoma laty egzorcysta Watykanu, jeden z najpopularniejszych duchownych, którzy stawali na froncie walki z szatanem, ojciec Gabriele Amorth przekonuje w swojej książce, że tylko jedna modlitwa wywołuje paniczny strach u demona – różaniec.
Różaniec to potężny egzorcyzm – nie ma wątpliwości ojciec Gabriele Amorth. W świecie, w którym rządzi kozetka i tysiące – nierzadko sprzecznych – porad psychologów, słynny egzorcysta w książce „Mój różaniec” podsuwa nam niezawodny sposób rozwiązania wielu problemów duchowych. Te bowiem często rzutują na naszą kondycję psychiczną i fizyczną. Jak twierdzi watykański egzorcysta, żadna modlitwa, którą odmawia nie ma tak wielkiej mocy przepędzania złego ducha, co różaniec.
Uznany autorytet w walce z demonami, ojciec Amorth udowadnia więc w swojej książce, że modlitwa Maryjna jest najpotężniejszym egzorcyzmem, zaś poprzez rozważanie tajemnic różańcowych, możemy odkrywać po raz kolejny ewangeliczną Dobrą Nowinę. Jeśli zatem poszukujemy rozwiązania wielu problemów wewnętrznych, trapią nas natrętne myśli lub czujemy się zagubieni i przygnieceni licznymi codziennymi sprawami, różaniec – udowadnia słynny egzorcysta – może stanowić wielką pociechę, a nawet darować nam uzdrowienie zarówno duchowe, jak i fizyczne.
W książce, obok porad dotyczących tego, w jaki sposób zmagać się z zagrożeniami w życiu duchowym przy pomocy modlitwy różańcowej, znajdują się również niezwykłe rozważania, napisane przez ojca Amortha. Pozwalają one nie tylko odkrywać i przeżywać Ewangelię podczas modlitwy Maryjnej, ale również lepiej pojąć tajemnicę życia Matki naszego Boga.
Ojciec Gabriele Amorth, Mój różaniec, Wydawnictwo Esprit 2016
*****************************************************************************************
Cud fatimski w Austrii
Jak orędzie fatimskie zapisało się we współczesnej historii Austrii
***
W Niemieckiej Republice Demokratycznej 16 czerwca 1953 r. wybuchają strajki przeciw polityce wschodnioniemieckich władz. Następnego dnia przeradzają się one w powstanie robotnicze. Do akcji wkraczają Armia Sowiecka i Policja Ludowa. Dochodzi do krwawej pacyfikacji. Śmierć ponosi ponad 300 osób.
Trzy lata później, 28 czerwca 1956 r., polscy robotnicy w Poznaniu wywołują uliczne protesty. Wojsko i siły bezpieczeństwa tłumią bunt. Ginie 58 osób.
Kilka miesięcy potem, w październiku 1956 r., wybucha kolejne powstanie antykomunistyczne, tym razem w Budapeszcie. Sowiecka interwencja zbrojna topi je we krwi. Śmierć ponosi ok. 5 tys. powstańców, a ok. 20 tys. uważa się za zaginionych.
Między stłumieniem powstania w Berlinie Wschodnim w 1953 r. a utopieniem we krwi powstania w Budapeszcie trzy lata później dochodzi jednak do niezwykłego wydarzenia. W 1955 r. sowieccy okupanci dobrowolnie, bez wystrzału, wycofują się z Austrii. Nigdy przedtem ani potem – aż do upadku komunizmu – nie zdarzyło się, aby ZSRS sam, bez walki, oddał zajęty wcześniej kraj. Jak to się stało? Ówczesny kanclerz Austrii Julius Raab nie miał wątpliwości. Historycy zapisują jego słowa – że to zasługa Maryi.
Żeby zrozumieć, dlaczego austriacki przywódca myślał w ten sposób, musimy cofnąć się do sierpnia 1944 r., kiedy to do amerykańskiej niewoli we Francji trafia sanitariusz Wehrmachtu – 42-letni franciszkanin o. Petrus Pavlicek. W obozie jenieckim w Cherbourgu, gdzie zostaje kapelanem, wpada mu w ręce maleńka książka, która odmienia jego życie. Nie może się od niej oderwać. Nagle dostrzega sens wydarzeń ostatniego ćwierćwiecza na świecie. Broszura poświęcona jest objawieniom w Fatimie.
Wielka Matka Austrii
O. Pavlicek nie ma wątpliwości, że kluczem do zrozumienia dziejów ludzkości i powołania człowieka jest osoba Maryi. Po zwolnieniu z obozu pierwsze kroki kieruje do najważniejszego sanktuarium maryjnego w kraju – bazyliki w Mariazell. Długo klęczy przed obrazem Magna Mater Austriae. Podczas modlitwy słyszy w swym wnętrzu wyraźny głos: „Czyńcie, co wam mówię, a będzie wam dany pokój!”. Dopiero później franciszkanin dowie się, że były to te same słowa, które usłyszeli pastuszkowie w Fatimie.
Od zakończenia II wojny światowej Austria podzielona jest na cztery strefy okupacyjne: amerykańską, brytyjską, francuską i sowiecką. Podzielony jest także Wiedeń. Podobna sytuacja panuje w Niemczech i kończy się powstaniem dwóch wrogich sobie państw: RFN i NRD. Również Berlin jest rozdarty na dwie części: zachodnią – kapitalistyczną i wschodnią – komunistyczną. Austriacy nie chcą dopuścić do takiego scenariusza u siebie. Przeraża ich szczególnie możliwość utworzenia nowego państwa komunistycznego z Burgenlandu, Dolnej Austrii oraz części Górnej Austrii na północ od Dunaju.
Gdy studiuje treść oraz dzieje objawień fatimskich, o. Pavlicek przekonuje się, że jedynym ratunkiem przed komunizmem, który jest przede wszystkim złem duchowym, może być tylko duchowa moc dobra, płynąca z zawierzenia Bogu i Maryi. To także jedyny środek, by nie dopuścić do podziału jego ojczyzny. W 1947 r. zakłada Pokutną Krucjatę Różańcową, której celem jest wypełnianie orędzia fatimskiego przez wezwanie Austriaków do pokuty, modlitwy i nawrócenia. O. Pavlicek rozpoczyna misje w wielu miastach. Wierni na jego Mszach św. nie mieszczą się w kościołach. Pewnego razu spowiada w konfesjonale przez 72 godziny bez przerwy.
Świece i różańce
W 1950 r. charyzmatyczny franciszkanin wysuwa ideę, by zorganizować Procesję Światła w intencji wycofania wojsk okupacyjnych z Austrii. Udaje się do ówczesnego kanclerza Leopolda Figla. Polityk po wysłuchaniu o. Pavlicka mówi, że nawet gdyby mieli pójść tylko dwaj, to ojczyzna jest tego godna. Procesja, która rozpoczyna się wieczorną porą w wiedeńskim kościele wotywnym (Votivkirche), przechodzi przez stołeczny Ring i kończy w klasztorze Franciszkanów, przyciąga dziesiątki tysięcy ludzi. W jednej ręce trzymają oni świece, w drugiej – różańce i modlą się głośno. W pierwszym rzędzie obok kanclerza Figla kroczy o. Petrus. Za nimi posuwa się niesiona na lektyce i widoczna z daleka figura Matki Bożej Fatimskiej.
Procesje się powtarzają. Największa z nich, zorganizowana 8 grudnia 1954 r. – w 100. rocznicę ogłoszenia przez Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny – gromadzi 80 tys. ludzi w Wiedniu, a pół miliona w całej Austrii. O. Pavlicek przekonuje rząd, aby święto uczynić dniem wolnym od pracy. Tak było przed Anschlussem, ale naziści wykreślili je z państwowego kalendarza. Przywrócono je po wojnie, ale po 2 latach z przyczyn ekonomicznych znów wprowadzono dzień roboczy.
Dzień Fatimski
Od zakończenia wojny austriaccy politycy podejmują aż 300 prób zawarcia porozumienia z Kremlem i wycofania wojsk okupacyjnych. Wszystkie starania kończą się jednak fiaskiem. Jeszcze w grudniu 1954 r. minister spraw zagranicznych Związku Sowieckiego Wiaczesław Mołotow na propozycję Wiednia mówi kategoryczne „niet!”. O. Pavlicek pociesza wówczas kanclerza Juliusa Raaba, że jest możliwe wymodlenie wycofania się Sowietów, ale tylko przez Maryję.
Kiedy po Wielkanocy 1955 r. kolejna delegacja wylatuje do Moskwy, Raab prosi o. Petrusa, żeby wszyscy członkowie Krucjaty modlili się, ponieważ tylko cud może sprawić, że Austria będzie wolna. To samo powtarza Leopold Figl, pełniący wówczas funkcję szefa dyplomacji. Gdy trwają rokowania w Rosji, kościoły w Austrii zapełniają się ludźmi na klęczkach.
Nagle 13 kwietnia 1955 r. Rosjanie zmieniają zdanie. Rano kanclerz Raab przypomina sobie, że w tę właśnie środę przypada Dzień Fatimski. Odmawia więc akt strzelisty do Matki Bożej, by upraszała łaski dla narodu austriackiego. Wieczorem może już powiedzieć, że Najświętsza Panna pomogła zakończyć negocjacje niespodziewanym sukcesem. W maju – miesiącu maryjnym – podpisany zostaje układ o wycofaniu wojsk okupacyjnych z Austrii, zaś w październiku – kolejnym maryjnym miesiącu – ostatni żołnierz sowiecki opuszcza austriacką ziemię.
12 września 1955 r. w Wiedniu odbywają się uroczystości z okazji święta Najświętszego Imienia Maryi. Modlitwę dziękczynną prowadzi osobiście kanclerz Julius Raab. W pewnym momencie wznosi okrzyk: „Jesteśmy wolni! Dziękujemy Ci za to, Maryjo!”. Austriacki przywódca już wówczas przewiduje, że za kilkadziesiąt lat wydarzenia z 1955 r. będą przez publicystów i historyków interpretowane zupełnie inaczej – przez odwołanie się do motywów geopolitycznych. On sam jednak nie ma cienia wątpliwości, że główną bronią Austriaków była modlitwa. Dziękuje o. Petrusowi Pavlickowi i wymienia go na pierwszym miejscu jako człowieka najbardziej zasłużonego dla uzyskania wolności.
Grzegorz Górny/
* * *
„Tajemnice Fatimy. Największy sekret XX wieku”.
W tej książce przeplatają się dwa światy – nasycona brutalnością opowieść polityczna oraz pełna tajemniczości rzeczywistość nadprzyrodzona.
„Tajemnice Fatimy” to wyjątkowa, bogato ilustrowana książka o najbardziej doniosłych objawieniach w XX wieku. Jest ona efektem półtorarocznej pracy i kilku podróży zagranicznych reportera Grzegorza Górnego oraz fotografa Janusza Rosikonia – tandemu autorskiego, znanego z wielu śledztw dziennikarskich z pogranicza nauki i religii. Właśnie ukazało się nowe wydanie obejmujące uroczystości 100-lecia objawień, wizytę papieża Franciszka w Fatimie, w tym kanonizację Hiacynty i Franciszka.
„Tajemnice Fatimy. Największy sekret XX wieku”. Grzegorz Górny (tekst), Janusz Rosikoń (zdjęcia), Wyd. Rosikon Press, 2016
******************************
O. Leon Knabit: Różaniec – dzieje zbawienia jakby w pigułce
„Różaniec? Schizofrenia! Co innego mówić, a co innego myśleć!” Oto słowa pewnego, nie żyjącego już, jak widać nadzwyczaj chrystocentrycznego kapłana. A tu Matka Boska w objawieniach, nazywa się Różańcową, do dzisiaj zaś w Medjugorije wzywa do odmawiania różańca. Tu trzeba napisać parę słów o modlitwie w ogóle.
Wśród wielu podziałów możemy mówić o stanie modlitwy i o konkretnych modlitwach wypowiadanych słowami, czy choćby myślą. Modlitwa ustna – stanie w obecności Bożej, to ulubione sformułowanie mistrzów życia duchowego („wszak i ojcowie nasi chodzili przed Panem” – mawiają).
Nie chodzi tu o nieustanne myślenie o Bogu, bo można by dostać rozstroju nerwowego, ale mówiąc dzisiejszym językiem być pod telefonem. Każdy sygnał, który wysyła do mnie Bóg – wydarzenie, słowo natchnienie, znajduje mnie gotowym i reagującym według Jego woli. I wtedy „czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” (1 Kor 10,31).
Wszystko staje się modlitwą. Ktoś powiedział: „Jeśli mówisz skończyłem się modlić, to znaczy, żeś się nie modlił”. Wiele trzeba pracować nad sobą, aby ten stan osiągnąć.
Modlitwa ustna jest zasadniczo łatwiejsza. Już od dzieciństwa uczymy się przynajmniej modlitwy do Anioła Stróża, później Ojcze nasz, Zdrowaś i Wierzę. Niekiedy, a właściwie najczęściej jest to najpierw powtarzanie słów bez zrozumienia ich sensu („Ojcze nasz, któryś jest w niebie święć się” itd.) Ale wtedy jest ważny klimat modlitwy.
Dziecko od początku wie, że w rodzinie jest Bóg (Bozia). Obrazek na ścianie, uklęknięcie, złożenie rąk, atmosfera jakiejś inności. Potem na miarę wychowania religijnego oraz świadectwa wiary rodziców rośnie rozumienie słów, a Bozia staje się Kimś bliskim, choć niewidzialnym, z Kim można rozmawiać. Dziecko wierzy. Zresztą i Maryja i Józef, i apostołowie wielu rzeczy początkowo nie rozumieli, a prawdy Boże objawiały im się stopniowo.
Potem przychodzą modlitwy ułożone przez innych, dzisiaj dość często Psalmy, modlitwy Mszalne i Brewiarz czyli Liturgiczna Modlitwa Godzin. Ludzie antyreligijni często śmieją się z katolików, „klepiących paciorki”. To jest rzeczywiście problem. Bo można klepać, można odmawiać modlitwę, a można się modlić. Pewien świątobliwy kapłan brał udział w pogrzebie ekumenicznym. Skonfundowany przeczytał w sprawozdaniu, że „najpierw ksiądz katolicki odczytał modlitwę, a potem pomodlił się duchowny ewangelicki”.
Trzeba tu wspomnieć o problemie roztargnień, które są utrapieniem człowieka oddającego się jakiejkolwiek modlitwie. Święty Benedykt poleca dołożyć wszelkich starań, „aby nasze serce było w zgodzie z tym, co głoszą nasze usta” (Reguła św. Benedykta, rozdział 19). Ważny jest również śpiew. Kto śpiewa, dwa razy się modli. Pamiętam jak bardzo odczuwało się modlitwę zgromadzonych śpiewających Ciebie, Boże wysławiamy podczas uroczystości millenijnych. No i jak dzisiaj Ślązacy śpiewają Ciebie, Boże, chwalimy! To jest prawdziwa modlitwa!
A dlaczego Różaniec tak przez wielu nie doceniany i pomijany, jest dla Kościoła modlitwą tak ważną i powszechną? Z pewnością w tym różańcowym miesiącu październiku będzie więcej modlitwy różańcowej wśród wiernych i więcej na ten temat w naszych mediach. Dorzucam swoje osobiste przemyślenia. Przede wszystkim jako katolik uznaję powszechnie przyjęte formy pobożności. Na nabożeństwa różańcowe w październiku po prostu się chodziło. W rodzinie nie było zwyczaju wspólnego odmawiania różańca, ale powoli rozumiałem jego wartość jako modlitwy osobistej. Do tego muszę jeszcze dodać, że choć nie mamy obowiązku wierzyć objawieniom prywatnym, to jednak Maryja, objawiająca się z różańcem jest niezbitym argumentem, by te modlitwę uznać za swoją.
No i różaniec. Rozpowszechniony przez dominikanów składa się tradycyjnie z trzech części. Radosna, to owoc Protoewangelii: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna”. Bolesna: „Wykonało się”. Chwalebna: skutki tego, co się wykonało dla Maryi i dla całej wspólnoty wierzących. Św. Jan Paweł II dodał jeszcze tajemnice światła: działalność publiczna Jezusa.
Ewangelia jest tak bogata, że można by tajemnice mnożyć a mnożyć. Nie jest wykluczone, że doczekamy się poszerzenia różańca. Na razie pozostajemy przy tych czterech częściach. Ponieważ w Ewangelii przewijają się rozmaite wątki, a w dodatku znaczna część ludzi nie umiała czytać, więc w kościołach malowano różne sceny z życia Jezusa i Maryi, by i prostemu człowiekowi przybliżyć tajemnice zbawienia. Nazywano to Biblia pauperum – Biblia ubogich.
Można te słowa zastosować i do modlitwy różańcowej. Zdrowaś – umie każdy. A przed każdą tajemnicą bardzo krótko podawano jej treść. W ten sposób łatwo było zapamiętać dzieje zbawienia jakby w pigułce. Treść modlitw jest bardzo czcigodna. Ojcze nasz, to Modlitwa Pańska, której nauczył nas sam Pan Jezus. Zdrowaś Maryjo (warto przypomnieć, że o Matce Bożej mówimy zawsze Maryjo, Maryi, Maryję. Tak ustalono już paręnaście lat temu) – to Pozdrowienie Anielskie. Posłaniec samego Boga tak się zwraca do Człowieka, Dziewicy, która ma począć i porodzić Tego, przez którego ma się dokonać zbawienie. I Święta Maryjo – zawsze aktualna prośba Kościoła, by nie zbrakło wsparcia jego Matki w każdym czasie, a także przy śmierci, tak obficie zbierającej swe żniwo.
Nie ukrywam tego, że odmawianie różańca w połączeniu z rozważaniem tajemnic może sprawiać pewne trudności. Tak zresztą rzecz ma się ze wszystkimi modlitwami ustnymi. O tym wiedzą dobrze zwłaszcza te osoby konsekrowane, których reguła zakłada wspólne w chórze uczestnictwo w codziennej Liturgii Godzin. Ale trzeba tu wspomnieć o jeszcze jednym ważnym elemencie, o miłości.
Modlitewna rozmowa z Bogiem i modlitewne bycie przed Bogiem zakłada miłość ku Temu, który pierwszy nas umiłował. Zwykłe doświadczenie życiowe uczy, że rozmowa z kochanym człowiekiem, a nawet milczące przebywanie z nim nigdy nie przynosi nudy. A więc podchodzimy do problemu modlitwy, w tym wypadku różańcowej, na szerszej płaszczyźnie.
Chodzi o całość relacji człowieka z Bogiem. Czy więc tylko nadzwyczaj bliscy Bogu mogą owocnie odmawiać różaniec? Nie. Różaniec to jest modlitwa drogi. Mogą ją praktykować nawet niezbyt gorliwi, czasem z jakiegoś domowego przyzwyczajenia, czasem na próbę, aż przyjdzie rozsmakowanie się i radosne wielbienie Boga z Maryją…
Idealnie byłoby odmawiać różaniec przed Najświętszym Sakramentem, najlepiej wystawionym. W wielu kościołach trwa nieustająca adoracja. Ale to nie jest jedyne miejsce. Przyjęte powszechnie różańce na palec umożliwiają tę modlitwę zawsze i wszędzie. W czasie fizycznej pracy, która nie wymaga specjalnego wysiłku myślowego, podczas długiego nieraz oczekiwania na swoją kolejkę, zwłaszcza w placówkach Służby Zdrowia, czy podczas podróży. Kiedyś w przedziale kolejowym normalna dziewczyna dyskretnie, a może celowo nieco mniej dyskretnie, przesuwała na palcu poszczególne zdrowaśki. Na to ja niemal ostentacyjnie wyciągnąłem rękę ze swoim różańcem. Uśmiechnęliśmy się. I choć nie doszło do zawarcia znajomości, zawiązała się mała wspólnota: „Gdzie dwaj lub trzej…” (Mt 18,20).
Truizmem jest przypominać, że słowa każdej modlitwy, a więc i różańcowej winniśmy wymawiać z należnym uszanowaniem. W którymś z objawień Maryja powiedziała, że spodziewa się, iż odmawiający różaniec ofiarują Jej wieniec pięknych róż, a otrzymuje bukiet zwiędłych badyli.
Nie zawsze nas stać na pełne modlitewne skupienie, ale jeśli nie można inaczej, niech różaniec wyrazi naszą dobra wolę jako modlitwa warg zamiast nudzenia się lub myślenia o byle czym. Jest taki wiersz Pochwała ciała o człowieku który zasnął podczas modlitwy odmawianej na klęczkach. Ciało “spało wprawdzie, bo spało, a przecież klęczało”. Módlmy się, jak umiemy, a nie jak nie umiemy (jak mawiał John Chapman OSB w Listach o modlitwie).
Według Ks. Dolindo demon tak powiedział do ks. Gabriela Amortha, egzorcysty Stolicy Apostolskiej: „Gdyby ludzie wiedzieli, czym jest Różaniec i odmawiali go codziennie, byłbym skończony”. Widać wciąż tego różańca za mało. Od nas zależy, by szatan był przynajmniej poważnie osłabiony, jeśli „skończyć” go nam się nie uda.
Tygodnik Niedziela/tekst pierwotnie ukazał się na blogu ojca Leona Knabita OSB
**************************************************
***
RÓŻANIEC Z DOPOWIEDZENIAMI
Różaniec z dopowiedzeniami jest to jedna z najstarszych metod odmawiania Różańca, a zarazem dość wymagająca, którą wypracowali trapiści z Trewiru w XV w. pod wpływem Dominika z Prus (+ 1461). Polega ona na tzw. klauzulach (dopowiedzeniach) do imienia Jezusa, zamykającego pierwszą część Pozdrowienia Anielskiego.
Tajemnice radosne
I. Zwiastowanie
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …którego Tobie w Nazarecie zwiastował Archanioł Gabriel (por. Łk 1, 26).
2. …który wybrał Cię na swoją Matkę (por. Łk 1, 31).
3. …który napełnił Cię Duchem Świętym (por. Łk. 1, 35).
4. …którego przyjęłaś otwartym sercem.
5. …którego stałaś się pokorną Służebnicą (por. Łk 1, 38).
6. …który w Tobie dał nam przykład wypełniania woli Bożej.
7. …który Tobie okazał miłosierdzie, bo uczynił wielki rzeczy (por. Łk 1, 49-50).
8. …który dzięki Tobie stał się człowiekiem.
9. …który dzięki Twojemu fiat wszedł w naszą historię na zawsze.
10. …który stając się jednym z nas podźwignął nas w naszej nędzy (por. Mt 7, 18).
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
II. Nawiedzenie
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …którego zaniosłaś w swym łonie do św. Elżbiety.
2. …którego bliskością rozradował się św. Jan Chrzciciel w łonie swej Matki (por. Łk 1, 41).
3. …którego stałaś się żywą monstrancją.
4. …który dzięki Tobie napełnił błogosławieństwem dom Zachariasza i Elżbiety (por. Łk 1, 43).
5. …którego jak Ty mamy nieść strapionym i zasmuconym.
6. …którego dajesz nam jako źródło nadziei dla wątpiących.
7. …który nawiedza nas w komunii duchowej.
8. …którego odnajdujemy w naszych bliźnich.
9. …którego w Eucharystii nawiedzamy i adorujemy wraz z Tobą.
10. …który przez posługę kapłanów nawiedza chorych i cierpiących.
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
III. Narodzenie
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …którego porodziłaś w ubogiej szopie i owinęłaś w pieluszki (por. Łk 2, 7).
2. …który swoim narodzeniem uświęcił ludzkie życie.
3. …którego jako pierwsi adorowali ubodzy pasterze (por. Łk 2, 8).
4. …którego narodzenie było źródłem radości aniołów (por. Łk. 2, 13).
5. …któremu hołd oddali Mędrcy ze Wschodu (por. Mt 2, 11).
6. …który jako odwieczne Słowo w Tobie stał się ciałem (por. J 1, 14).
7. …który stale „rodzi się” na ołtarzach świata.
8. …którego jak pasterze adorujemy w Najświętszym Sakramencie.
9. …który przez Komunię Świętą rodzi się w naszych sercach.
10. …który błogosławi każdemu ojcu, zatroskanemu o swe dziecko i żonę.
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
IV. Ofiarowanie
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …którego jako pierworodnego Syna ofiarowałaś Bogu Ojcu (por. Łk 2, 22).
2. …którego przynosząc do świątyni jerozolimskiej wraz ze św. Józefem, ofiarowałaś parę gołębi (por. Łk 2, 24).
3. …którego ofiarowanie było spełnieniem oczekiwań starca Symeona (por. Łk 2, 25).
4. …którego wziął w objęcia starzec Symeon i wychwalał Boże miłosierdzie (por. Łk 2, 28-32).
5. …z powodu którego przyjęłaś zapowiedź macierzyńskiego cierpienia (por. Łk 2, 35).
6. …którego ofiarowanie było źródłem radości dla sędziwej prorokini Anny (por. Łk 2, 38).
7. …który sam zawsze ofiarowuje się nam w każdej Mszy św.
8. …którego w Eucharystii wyczekują chorzy.
9. …do którego modlą się pobożne wdowy, polecając swoich bliskich żywych i zmarłych.
10. …któremu we Mszy św. ofiarowujemy naszą codzienność i pracę.
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
V. Znalezienie
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …który jako dziecko co roku chodził w pielgrzymce do Jerozolimy (por. Łk 2, 41).
2. …który pozostał w świątyni jerozolimskiej, zasiadając wśród uczonych w Piśmie (por. Łk 2, 46).
3. …który bystrością swego umysłu i odpowiedziami zdumiewał wszystkich (por. Łk 2, 47).
4. …którego razem z Józefem szukałaś z bólem serca (por. Łk 2, 48).
5. …którego odnalazłaś po trzech dniach poszukiwań (por. Łk 2, 46).
6. …który wyznał, że Jego życiową misją jest „być w sprawach Ojca” (Łk 2, 49).
7. …od którego uczymy się, jak we wszystkim wypełniać wolę Bożą.
8. …w którego Ofierze Eucharystycznej odnajdujemy przedsmak nieba.
9. …w bliskości którego odnajdujemy siebie w eucharystycznej wspólnocie Kościoła.
10. …który wróciwszy do Nazaretu, „czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” Łk 2, 25).
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
Tajemnice światła
I. Chrzest Jezusa w Jordanie
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …który przyjął chrzest w rzece Jordan z rąk św. Jana Chrzciciela (por. Mt 3, 13).
2. …o którym św. Jan Chrzciciel powiedział: „Oto Baranek Boży” (J 1, 29).
3. …który przyjmując chrzest, nadał wodzie sakramentalną moc oczyszczania z grzechów.
4. …na którego w chwili chrztu zstąpił Duch Święty w postaci gołębicy (por. Mt 3, 16).
5. …o którym nad Jordanem Bóg Ojciec głosem z nieba zaświadczył, że jest Jego Umiłowanym Synem (por. Mt 3, 17).
6. …który swoim chrztem pokazał nam drogę do źródeł Bożej łaski.
7. …którego braćmi i siostrami stajemy się na mocy chrztu świętego.
8. …którego chrzest przypomina nam każde niedzielne pokropienie przed Mszą świętą.
9. …który pragnie zamieszkać w sercach wszystkich, zwłaszcza ubogich i cierpiących.
10. …który pragnie, abyśmy stali się Jego współpracownikami w dziele zbawienia świata.
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
II. Objawienie się na Weselu w Kanie Galilejskiej
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …który wraz z Tobą został zaproszony na wesele w Kanie w Galilei, niedaleko rodzinnego Nazaretu (por. J 2,1 ).
2. …do którego powiedziałaś: „Nie mają już wina” (J 2, 3).
3. …który mówiąc do Ciebie: „Niewiasto” (J2, 4), wprowadził Cię w swoje zbawcze posłannictwo.
4. …który na Twoją prośbę polecił sługom napełnić wodą sześć stągwi kamiennych (por. J 2, 6).
5. …który dokonał pierwszego cudu zamiany wody w wyborne wino (por. J 2, 8-10).
6. …który uczestnikom wesela objawił się jako prawdziwy Mesjasz – Pan i Zbawiciel.
7. …który poprzez cud galilejski „objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego jego uczniowie” (J 2, 11).
8. …który w cudownej zamianie wody w wino zapowiedział Ucztę Eucharystyczną.
9. …który jako Chleb Eucharystyczny może zaspokoić wszystkie nasze godziwy potrzeby.
10. …dzięki któremu każda Msza św. jest jak gody w Kanie Galilejskiej.
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
III. Głoszenie królestwa Bożego i wezwanie do nawrócenia
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …który wędrował po całej Palestynie i głosił, że przybliżyło się do nas królestwo Boże (por. Łk 10, 9).
2. …który przede wszystkim wzywał do nawrócenia i przemiany serc (por. Mt 3, 8).
3. …który uczył na górze, że błogosławieni są ci, którzy pełnią uczynki miłosierdzia, bo oni dostąpią Bożego miłosierdzia (por. Mt 5, 7).
4. …który okazał swe miłosierdzie wdowie z Nain, wskrzeszając jej syna.
5. …który z miłości do grzesznych ludzi uzdrawiał chorych i uwalniał opętanych z mocy złego ducha.
6. …który cudownie rozmnażając chleb, dał zapowiedź Eucharystii (por. Mt 14, 19).
7. …który odmówiwszy błogosławieństwo, łamał chleby i rozdawał je tłumom (por. Mt 14, 19).
8. …który do sytości karmił chlebem zgromadzone tłumy (por. Mt 14, 20).
9. …którego królestwo jest pomiędzy nami (por. Łk 17, 21).
10. …który powiedział, że aby dostąpić królestwa Bożego, trzeba przemienić się wewnętrznie i stać się jak dziecko (por. Mt 18, 3).
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
IV. Przemienienie na górze Tabor
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …który wziął z sobą Piotra, Jakuba oraz Jana i udał się na górę (por. Mt 17, 1).
2. …który przemienił się wobec swoich uczniów (por. Mt 17, 2).
3. …którego szaty stał się białe jak światło (por. Mt 17, 2).
4. …któremu na Górze Przemienienia asystowali Mojżesz i Eliasz (por. Mt 17, 3).
5. …którego osłonił obłok i odezwał się głos Ojca: „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie” (Mk 9, 7).
6. …który swoim przemienieniem pokazuje, jak niepojęta dla człowieka jest chwała Boża.
7. …którego przemienienie na górze Tabor zapowiada „wielką tajemnicę wiary”.
8. …którego cudowne przemienienie jest zapowiedzią chwały zmartwychwstania.
9. …który zapowiadając swoje zmartwychwstanie, ukazuje zarazem sens swojej Męki i Śmierci na krzyżu.
10. …który swoim przemienieniem budzi w nas nadzieję szczęścia wiecznego w niebie.
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
V. Ustanowienie Eucharystii
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …który w przeddzień swej męki w Wieczerniku ustanowił Eucharystię, dając swoje Ciało i Krew jako pokarm na życie wieczne.
2. …na piersi którego spoczywał umiłowany uczeń Jan podczas Ostatniej Wieczerzy.
3. …który wraz z Eucharystią ustanowił sakrament kapłaństwa.
4. …który w sakramentach Eucharystii i kapłaństwa okazał nam pełnię swego miłosierdzia.
5. …który podczas Ostatniej Wieczerzy modlił się za swoich uczniów, „aby byli jedno” (J 17, 21-23).
6. …który polecił kapłanom, aby sprawowali Eucharystię jako pamiątkę Jego Męki, Śmierci i Zmartwychwstania.
7. …który w swoim nieskończonym miłosierdziu nieustannie daje Siebie ludziom aż do końca świata.
8. …który w Eucharystii już tu na ziemi pozwala nam smakować radości nieba.
9. …który stale zaprasza nas na swą Eucharystyczną Ucztę, abyśmy mogli zaczerpnąć ze źródła Bożego miłosierdzia.
10. …który żąda, aby Jego Ciało i Krew przyjmować czystym sercem, wpierw pojednawszy się z braćmi.
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
Tajemnice bolesne
I.Modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …który w ogrodzie Getsemani, wziąwszy z sobą Piotra, Jakuba i Jana, „zaczął się smucić i odczuwać trwogę” (Mt 26, 37).
2. …który rzekł do uczniów: „Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną” (Mt 26, 38).
3. …który modlił się żarliwie o wypełnienie woli Ojca, „a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię” (Łk 22, 44).
4. …który polecił apostołom: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Mt 26, 41).
5. …który, gdy wstał od modlitwy i przyszedł do uczniów, zastał ich śpiących (por. Łk 26, 45).
6. …którego aresztowano w Ogrójcu po zdradzieckim pocałunku Judasza (por. Mt 22, 47-53).
7. …który modlitwą w Ogrójcu rozpoczął swoją ofiarę za zbawienie świata.
8. …który jako Arcykapłan dóbr przyszłych wydaje samego siebie w ofierze (por. Hbr 9, 11).
9. …który pragnie, abyśmy dla „Jego bolesnej męki” wypraszali miłosierdzie Boże „dla nas i dla całego świata”.
10. …który wyszedł naprzeciw zdrajcy i rzekł: „Ja jestem” (J 18, 6).
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
II. Biczowanie
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …który został ubiczowany na dziedzińcu pałacu Poncjusza Piłata.
2. …który jako niewinny Baranek cierpiał za nasze grzechy (por. Dz 8, 32).
3. …który w nieskończonym swoim miłosierdziu „wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby (Mt 8, 17).
4. …który znosząc w milczeniu okrutne cierpienia, wypełnił zapowiedź proroka Izajasza o Cierpiącym Słudze Jahwe (por. Iż 50, 60).
5. …który przyjmując niezawinione cierpienie, odkupił grzechy naszego ciała.
6. …którego cierpienie uobecnia się w każdej Mszy św.
7. …którego biczują grzechy zaniedbywania udziału w niedzielnej Mszy św.
8. …któremu największe cierpienie sprawia brak naszej wrażliwości na ludzi głodnych, spragnionych, nagich i bezdomnych.
9. …który cierpiał biczowanie, aby pobudzić ludzką wrażliwość na potrzeby bliźnich.
10. …który wskutek biczowania stał się: “jak robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgardzony u ludu” (PS 22, 7).
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
III. Cierniem koronowanie
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …któremu żołnierze uplótłszy koronę z cierni włożyli na głowę” (J 19, 2).
2. …którego rzymscy żołnierze „okryli płaszczem purpurowym” (J 19, 2).
3. …którego oprawcy bili po głowie, pluli w twarz i wyśmiewali, wołając: „Witaj, Królu Żydowski” (J 19, 3).
4. …dla którego koroną cierniową są grzechy ludzkiej pychy i przewrotności.
5. …którego krew oczyszcza nasze sumienia z martwych uczynków, abyśmy mogli służyć Bogu żywemu (por. Hbr 9, 14).
6. …który w bolesnej Swej Męce okazuje ludzkości swoje miłosierdzie.
7. …który podczas przesłuchania u Piłata był więźniem i nie znalazł współczucia czy pocieszenia.
8. …który cierpiąc, solidaryzuje się ze wszystkimi chorymi i niepełnosprawnymi.
9. …w którego „ranach jest nasze uzdrowienie” (Iż 53, 5).
10. …o którym Piłat powiedział: „Oto Człowiek” (J 19, 5).
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
IV. Dźwiganie krzyża na Kalwarię
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …którego Piłat bez udowodnienia winy skazał na ukrzyżowanie (por. J 19, 16).
2. …który „dźwigając krzyż, wyszedł na miejsce zwane Golgota” (J 19, 17).
3. …który „w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości” (1 P 2, 24).
4. …któremu towarzyszyłaś na drodze krzyżowej – Maryjo.
5. …któremu Szymon z Cyreny pomógł dźwigać belkę krzyża (por. Mt 27, 32).
6. …który każdy nasz uczynek miłosierdzia przyjmuje z wdzięcznością, tak jak pomoc Szymona z Cyreny.
7. …któremu pobożna niewiasta swą chustą otarła twarz.
8. …który stale dźwiga swój krzyż, ilekroć sprawowana jest Eucharystia.
9. …nad którym lamentowały kobiety jerozolimskie (por. Łk 23, 27).
10. …który napominał płaczące kobiety: „Nie płaczcie nade mną: płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi” (Łk 23, 28).
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
V. Ukrzyżowanie Pana Jezusa
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …którego Piłat wydał na śmierć krzyżową, a uwolnił zbrodniarza Barabasza (por. J 18, 40).
2. …który „umarł za nasze grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby nas do Boga przyprowadzić” (1 P 3, 18).
3. …który „został zabity i nabył Bogu krwią swoją ludzi z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu (Ap 5, 9).
4. …który jak Baranek został zabity i dlatego „jest godzien wziąć potęgę i bogactwo i mądrość i moc i cześć i chwałę i błogosławieństwo” (Ap 5, 12).
5. …nad którego głową umieszczono napis z podaniem winy: „Król Żydowski” (Mk 15, 26).
6. …pod którego krzyżem stałaś razem z innymi kobietami i umiłowanym uczniem Janem.
7. …który z wysokości krzyża dał nam Ciebie za Matkę (por. J 19, 26).
8. …którego martwe ciało złożono na Twoich kolanach jak na ołtarzu.
9. …którego pochowano w świeżo wykutym w skale grobie Józefa z Arymatei (por. J 19, 41).
10. …którego śmierć głosimy, ilekroć sprawujemy Eucharystię.
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
Tajemnice chwalebne
I. Zmartwychwstanie Chrystusa
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …który trzeciego dnia powstał z martwych.
2. …którego Maria z Magdali wzięła za ogrodnika, póki nie zwrócił się do niej po imieniu (por. J 20, 15-17).
3. …który po swoim zmartwychwstaniu polecił uczniom, aby wrócili do Galilei (por. Mt 28, 6).
4. …który wieczorem w dzień zmartwychwstania przyszedł do uczniów zebranych w Wieczerniku, mimo zamkniętych drzwi (por. J 20, 19).
5. …który pozdrowił apostołów słowami: „Pokój wam!” (J 20, 19).
6. …który w Wieczerniku ustanowił sakrament pokuty (por. J 20, 23), pierwszy dar Bożego miłosierdzia.
7. …w którego śmierci i zmartwychwstaniu jesteśmy zanurzeni przez chrzest święty.
8. …którego zwycięstwo nad śmiercią, piekłem i szatanem stało się źródłem życia wiecznego dla wszystkich ochrzczonych: żywych i umarłych.
9. …o którego zmartwychwstaniu apostołowie świadczyli z wielką mocą (por. Dz 4, 33).
10. …którego zmartwychwstanie głosimy, sprawując Najświętszą Ofiarę Eucharystii.
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
II. Wniebowstąpienie Pana Jezusa
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …który błogosławił swoim uczniom i w ich obecności wzniósł się do nieba (por. Dz 1, 9).
2. …którego obłok zakrył przed oczyma apostołów (por. Dz 1, 9).
3. …który wstępując do nieba, obiecał uczniom zesłać Ducha Świętego Pocieszyciela (por. Dz 1, 8).
4. …który zanim wstąpił do nieba, polecił uczniom, aby szli i nauczali wszystkie narodu, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego (por. Mt 28, 19).
5. …który swoim wejściem do nieba wskazał nam ostateczny cel naszego życia na ziemi.
6. …który w całym swym nauczaniu mówił o naszym powołaniu do życia w niebie.
7. …który pozostał z nami aż do skończenia świata w eucharystycznych postaciach Chleba i Wina (por. Mt 28, 20).
8. …o którym św. Piotr powiedział, że przeszedł On przez ziemię „dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła” (Dz 10, 38).
9. …który w Eucharystii daje nam przedsmak nieba.
10. …który, gdy przyjdzie w chwale, będzie nas sądził z uczynków miłosierdzia (por. Mt 25, 31-46).
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
III. Zesłanie Ducha Świętego
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …który spełnił swą obietnicę, zsyłając na apostołów Ducha Świętego.
2. …którego Duchem Świętym w Wieczerniku zostali napełnieni apostołowie i Ty, Maryjo (por. Dz 2, 2).
3. …którego Duch pozwalał uczniom głosić Ewangelię w różnych językach (por. Dz 2, 7-9).
4. …którego Duch czyni nas Kościołem – Jego Mistycznym Ciałem.
5. …który w każdej Eucharystii mocą Ducha Świętego zamienia chleba w swoje Ciało, a wino w swoją Krew.
6. …którego Duch gromadzi na sprawowaniu niedzielnej Mszy św.
7. …którego Duch Pocieszyciel czyni ochrzczonych dziećmi Bożymi.
8. …który z Ojcem i Duchem Świętym mieszka w sercach wierzących jak w świątyni (por. 1 Kor 3, 16).
9. …którego Duch „przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie ( J 16, 8).
10. …który z Ojcem i Duchem Świętym żyje i króluje na wieki.
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
IV. Wniebowzięcie Matki Bożej
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …który wziął Cię, Niepokalaną, do nieba z duszą i ciałem.
2. …który w chwale nieba uczynił Cię pierwszą uczestniczką swego zmartwychwstania.
3. …który sprawił, że nie zaznałaś śmierci jako skutku grzechu pierworodnego.
4. …który Ciebie, wierną Służebnicę Pańską, chciał mieć przy sobie na zawsze.
5. …który biorąc Cię do nieba, okazał największe miłosierdzie.
6. …który uczynił Cię wierną towarzyszką w dziele zbawienia świata.
7. …który biorąc Cię do nieba, pokazał, jak mamy święcie żyć na ziemi, karmiąc się Eucharystią.
8. …który sprawił, ze możesz nieustannie za nami orędować.
9. …dzięki któremu wpatrujemy się w Ciebie jako wzór naszego postępowania, Niewiasto Eucharystii.
10. …którego uwielbiamy w tajemnicy Twojego wniebowzięcia.Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…
V. Ukoronowanie Maryi na Królową nieba i ziemi
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo (…) błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus…
1. …który wziąwszy Cię do nieba, ustanowił Królową aniołów i wszystkich świętych.
2. …który uczynił Cię także naszą Królową.
3. …dzięki któremu jako Królowa rządzisz naszymi sercami mocą miłości.
4. …który ustanowił Cię dla nas przewodniczką na drodze wiary.
5. …który w niebie uczynił Cię dla nas Matką Miłosierdzia.
6. …dzięki któremu wypraszasz nam łaski Bożego miłosierdzia.
7. …który pokazał nam w Tobie „doskonałą realizację sakramentalnego działania” (Benedykt XVI, Sacramentum caritatis 33)
8. …który w Eucharystii daje nam przedsmak nieba.
9. …który pozwala, abyś umierających witała na progu szczęścia wiecznego.
10. …który sprawił, ze jesteś apokaliptyczną Niewiastą „obleczoną w słońce i z księżycem pod stopami” (Ap 12, 1).
Święta Maryjo, Matko Boża…,
Chwała Ojcu…,
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy… lub: O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta…Zeszyt maryjny.
***
Program duszpasterski Kościoła w Polsce na rok 2019/2020. Wielka Tajemnica Wiary, str.135-147.
*****************************************
Dopowiedzenia różańcowe. Zapomniana tradycja modlitewna, która pogłębia kontemplację tajemnic
***
Dodawanie do wymówionego w każdym Pozdrowieniu Anielskim imienia Jezus jest jak refren łączący się z wypowiedzianą tajemnicą, zarówno dla podtrzymania kontemplacji, jak i dla uzgodnienia myśli ze słowem.
Różaniec – ponieważ opiera się na Ewangelii i odnosi się jakby do centrum, do tajemnicy Wcielenia i odkupienia ludzi – trzeba uważać za modlitwę, która w pełni posiada znamię chrystologiczne. Albowiem jego charakterystyczny element, mianowicie litanijne powtarzanie pozdrowienia anielskiego „Zdrowaś, Maryjo” przynosi również nieustanną chwałę Chrystusowi, do którego – jako do ostatecznego kresu – odnosi się zapowiedź anioła i pozdrowienie Matki Jana Chrzciciela: „Błogosławiony owoc żywota twojego”.
Co więcej, powtarzanie słów „Zdrowaś, Maryjo” jest jakby kanwą, na której rozwija się kontemplacja tajemnic. Albowiem Chrystus wskazywany w każdym Pozdrowieniu Anielskim jest tym samym Chrystusem, którego kolejno wypowiadane tajemnice ukazują jako Syna Bożego i jako Syna Dziewicy, narodzonego w grocie betlejemskiej; ofiarowanego przez Matkę w świątyni; młodzieńca pełnego troski o sprawy swego Ojca; Odkupiciela ludzi będącego w agonii w ogrodzie; ubiczowanego i cierniem ukoronowanego; obarczonego krzyżem i umierającego na Górze Kalwarii; wskrzeszonego z martwych i wstępującego do chwały Ojca, by zesłać dary Ducha Świętego.
Wiadomo zaś, że było pierwotnym zwyczajem, istniejącym aż dotąd w wielu miejscach, dodawać do wymówionego w każdym „Zdrowaś” imienia Jezus pewien refren łączący się z wypowiedzianą tajemnicą, zarówno dla podtrzymania kontemplacji, jak i dla uzgodnienia myśli ze słowem (Paweł VI, Marialis cultus, 46/ 4). Przykładowo: „Zdrowaś, Maryjo, łaski pełna (…) i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus, który umacnia naszą wiarę”.
Dopowiedzenia różańcowe „pojedyncze”
Na początku
1/…który umacnia naszą wiarę.
2/…który utwierdza naszą nadzieję.
3/…który rozpala naszą miłość.
Część I
Tajemnice radosne
1/…któregoś Ty, o Panno, z Ducha Świętego poczęła.
2/…któregoś Ty, o Panno, do Elżbiety niosła.
3/…któregoś Ty, o Panno, w Betlejem porodziła.
4/…któregoś Ty, o Panno, w Świątyni ofiarowała.
5/…któregoś Ty, o Panno, w Świątyni znalazła.
Część II
Tajemnice światła
1/…który przyjął chrzest w Jordanie.
2/…który objawił siebie na weselu w Kanie.
3/…który głosił Królestwo Boże i wzywał do nawrócenia.
4/…który przemienił się na Górze Tabor.
5/…który ustanowił Eucharystię.
Część III
Tajemnice bolesne
1/…który za nas Krwią się pocił.
2/…który za nas był ubiczowany.
3/…który za nas był cierniem ukoronowany.
4/…który za nas ciężki krzyż nosił.
5/…który za nas był ukrzyżowany.
Część IV
Tajemnice chwalebne
1/…który zmartwychwstał.
2/…który do nieba wstąpił.
3/…który nam Ducha Świętego zesłał.
4/…który Ciebie, o Panno, wziął do nieba.
5/…który Ciebie, o Panno, w niebie ukoronował.
Część I
Tajemnice Radosne
Tajemnica pierwsza
Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie
1) … o którego – jako Mesjasza – modliłaś się, Maryjo.
2)… o którego przyjęcie poprosił Cię, Maryjo, Bóg przez Archanioła Gabriela.
3)… o którym wiadomość wstrząsnęła Tobą, Maryjo, jak trzęsienie ziemi i burza morska.
4)… którego przyjęłaś, Maryjo, do swego łona i życia bez wahania.
5)… któremu dałaś ciało całkowicie i tylko Ty, Maryjo.
6)… dla którego zrezygnowałaś, Maryjo, ze swoich ludzkich planów.
7)… któremu zaufałaś, że sam rozwiąże wątpliwości Józefa.
8)… którego nosiłaś w łonie jak w tabernakulum.
9)… który zamieszkując w Tobie, Maryjo, uczynił Twoje łono Forma Dei dla kształtowania tych, którzy ofiarowują się Twemu Niepokalanemu Sercu.
10)… który nie naruszył Twojego dziewictwa.
Część II
Tajemnice Światła
Tajemnica trzecia
Głoszenie Królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia
1)… który powiedział: bliskie jest Królestwo Boże, nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię.
2)… który powiedział: jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie.
3)… który powiedział: błogosławieni ubodzy w duchu.
4)… który powiedział: błogosławieni którzy się smucą.
5)… który powiedział: błogosławieni cisi.
6)… który powiedział: błogosławieni którzy łakną i pragną sprawiedliwości.
7)… który powiedział: błogosławieni miłosierni.
8)… który powiedział: błogosławieni czystego serca.
9)… który powiedział: błogosławieni, którzy wprowadzają pokój.
10)… który powiedział: błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości.
*Fragment książki ks. Piotra Markielowskiego, s. Barbary Klimek, „Różaniec z dopowiedzeniami„, Wydawnictwo AA 2019
**Tytuł, lead, śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl
*************************************************
Dwa najczęstsze błędy, jakie popełniamy przy odmawianiu różańca
***
Jeden z największych propagatorów nabożeństwa do Najświętszej Maryi Panny mówi o tych błędach i podpowiada, jak dobrze odmawiać różaniec.
Rozważanie tajemnic Odkupienia
Św. Ludwik Maria Griñon de Monfort, wielki czciciel Najświętszej Maryi Panny, niestrudzenie propagował nabożeństwo do Matki Jezusa i zgodnie z Jego wolą, również Matki naszej.
Modlitwę różańcową – jako jedną z najpopularniejszych form pobożności maryjnej polegającą na rozważaniu tajemnic Odkupienia – uczynił on centralnym tematem swojego dzieła pt. „Przedziwny sekret różańca świętego, aby się nawrócić i zbawić”.
Odmawianie różańca zaleca on wszystkim wiernym, przestrzegając jednocześnie przed dwoma najczęstszymi błędami, jakie zwykło się popełniać przy tej okazji.
Dwa błędy przy odmawianiu różańca
„Aby dobrze odmówić różaniec, po wezwaniu Ducha Świętego stań przez chwilę w obecności Boga (…). Przed rozpoczęciem dziesiątki zatrzymaj się dłużej lub krócej, w zależności od czasu, jakim dysponujesz, aby rozważyć tajemnicę, którą sławisz w tej dziesiątce i proś zawsze w owej tajemnicy, przez wstawiennictwo Matki Bożej, o jedną z cnót, która najmocniej w niej promieniuje lub o tę, której najbardziej potrzebujesz.
Szczególnie uważaj na dwa powszechne błędy, jakie popełniają odmawiający różaniec. Pierwszy – że nie podejmują oni żadnej intencji – tak dalece, że gdyby zapytać, dlaczego odmawiają różaniec, nie umieliby odpowiedzieć. Dlatego ty odmawiając różaniec, miej zawsze na względzie kilka łask do uproszenia, pewne cnoty do naśladowania czy kilka grzechów do zniszczenia.
Drugi błąd, który się popełnia zazwyczaj, odmawiając różaniec, to brak innej intencji przy rozpoczęciu aniżeli szybkie zakończenie modlitwy. Bierze się to stąd, że widzimy w nim coś przykrego, ciążącego nad nami, zwłaszcza gdy uczyniło się z niego zasadę moralną albo dostało za pokutę jakby wbrew naszej woli”.
Następnym razem, kiedy będziemy odmawiać różaniec, pamiętajmy zatem by:
1) wzbudzić w sercu konkretną intencję;
2) modlić się bez pośpiechu, spokojnie i w skupieniu.
Aleteia.pl
************************************************************************************************************
Zachęta do podjęcia modlitwy w intencji
DUCHOWEJ ADOPCJI POCZĘTEGO DZIECKA
Matka Boża z Guadalupe – Patronka poczętego życia
Zwykle Duchową Adopcję rozpoczynamy od złożenia przyrzeczenia, które powinno być składane w sposób uroczysty w kościele. Ale można również składać przyrzeczenie adopcyjne prywatnie, przed Krzyżem albo wizerunkiem Matki Bożej.
ROTA PRZYRZECZENIA DUCHOWEJ ADOPCJI:
Najświętsza Panno, Bogurodzico Maryjo,
wszyscy Aniołowie i Święci.
Wiedziony pragnieniem niesienia pomocy
nienarodzonym, postanawiam mocno i przyrzekam,
że od dnia ………………………………
biorę w duchową adopcję jedno dziecko,
którego imię jedynie Bogu jest wiadome,
aby przez 9 miesięcy, każdego dnia,
modlić się o uratowanie jego życia
oraz o sprawiedliwe i prawe życie po urodzeniu. Amen
Każdego dnia moimi zobowiązaniami adopcyjnymi będą:
• jedna Tajemnica Różańca Świętego
• moje dobrowolne postanowienia
• oraz poniższa modlitwa “Panie Jezu”:
TEKST CODZIENNEJ MODLITWY “PANIE JEZU”:
Panie Jezu za wstawiennictwem Twojej Matki Maryi, która urodziła Cię z miłością oraz za wstawiennictwem świętego Józefa, “Człowieka Zawierzenia”, który opiekował się Tobą po urodzeniu, proszę Cię w intencji tego nienarodzonego dziecka które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady i które duchowo adoptowałem. Proszę, daj rodzicom tego dziecka miłość i odwagę, aby zachowali je przy życiu, które Ty sam mu przeznaczyłeś. Amen.
Duchowa adopcja może być podjęta jeden raz, ale może być podejmowana cyklicznie co 9 miesięcy, jednak zawsze po wypełnieniu poprzednich zobowiązań. Każdorazową nową Duchową Adopcję powinno poprzedzać nowe przyrzeczenie.
Adoptujemy każdorazowo tylko jedno nieznane nam dziecko zagrożone aborcją. Pan Bóg-Dawca Życia zna jego imię i sam nam je wybiera.
Postanowienia dodatkowe (dodatkowe praktyki) są uzupełnieniem Duchowej Adopcji. Są dobrowolne. Praktykowane ich może powiększyć nasze pragnienie zadośćuczynienia, dziękczynienia i wyproszenia łask u Bożej Opatrzności. Żeby podjęte postanowienia praktyk skutecznie i do końca wykonać, najlepiej jest podjąć jedną lub najwyżej dwie praktyki.
Może się zdarzyć, że zapomnimy lub zaniedbamy nasze zobowiązania adopcyjne. Długa przerwa, na przykład miesięczna, przerywa Duchową Adopcję i wymaga podjęcia jej od początku. Należy wtedy odbyć spowiedź, ponowić przyrzeczenia i starać się je dotrzymać. W wypadku krótkiej przerwy należy Duchową Adopcje kontynuować, przedłużając praktykę o ilość dni opuszczonych.
*****************************************************************
100 rocznica legalizacji aborcji na świecie
– 2,5 miliarda ofiar
18 listopada 1920 roku w Związku Radzieckim oficjalnie wprowadzono zabijanie nienarodzonych dzieci. Zgodnie z wyliczeniem szacunkowym w ciągu ostatniego stulecia w łonach matek zginęło co najmniej dwa i pół miliarda dzieci – informuje Ewa Kowalewska z Human Life International Polska.
***
– 18 listopada 2020 roku mija niechlubna, setna rocznica legalizacji aborcji w wymiarze międzynarodowym – informuje w specjalnym komunikacie w imieniu Human Life International Polska – Klub Przyjaciół Ludzkiego Życia Ewa H. Kowalewska.
Aborcja 18 listopada 1920 roku została wprowadzona w Związku Radzieckim decyzją Narodowych Komisji Ochrony Zdrowia pt. „O ochronie zdrowia kobiet w sowieckich szpitalach”, co było zgodne z założeniami programowymi Lenina z 1913 roku. Pisał on wówczas: „klasa robotnicza potrzebuje koniecznej zmiany wszystkich ustaw, które zakazują aborcji i antykoncepcji”. – Ten właśnie program był realizowany przez władzę komunistyczną po objęciu przez niego władzy podczas Rewolucji Październikowej w Rosji – mówi Ewa Kowalewska zwracając uwagę, że komunizm uznaje niszczenie życia, tradycyjnej rodziny oraz wiary chrześcijańskiej za największe „osiągnięcia” rewolucji bolszewickiej. – Fakt ten jednoznacznie pokazuje, że propagowanie przerywania ciąży wyrasta z ideologii marksistowskiej – dodaje prezes Human Life International Polska.
Z czasem kolejne kraje przyjmowały ustawodawstwo aborcyjne. Najpierw pod przymusem zrobiły to republiki ZSRR: Białoruś, Kazachstan, Turkmenistan, a w 1921 roku Ukraina, Gruzja, Armenia. Po II wojnie światowej tą samą drogą poszły: Szwecja (1946) i Japonia (1948). W latach 1955 – 57 ustawodawstwo to narzucono krajom przyłączonym do Związku Radzieckiego takim jak: Litwa, Łotwa i Estonia. Następnie pod naciskiem Rosji Sowieckiej zmieniono prawo w krajach tzw. bloku wschodniego: w Bułgarii, na Węgrzech, w Polsce, Słowacji, Czechach i Rumunii (1956 rok). W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku kolejno legalizowały aborcję kraje Europy Zachodniej i Azji. W USA stało się to w 1973 roku na podstawie precedensu sądowego Roe przeciwko Wade.
– Zgodnie z wyliczeniem szacunkowym w ciągu ostatniego stulecia w łonach matek zginęło co najmniej dwa i pół miliarda dzieci – informuje Ewa Kowalewska zaznaczając, że ze względu na szokującą wielkość liczby aborcji wiele osób podaje zaniżone statystyki. Tymczasem Światowa Organizacji Zdrowia od lat siedemdziesiątych oficjalnie szacuje liczbę aborcji na świecie na ok. 50 mln rocznie. – Obecnie zarówno agendy ONZ, jak rządy licznych krajów promują aborcję pod hasłem promocji zdrowia reprodukcyjnego i rozszerzają jej dostępność. Wywierają też potężne naciski na kraje słabo uprzemysłowione, aby w ramach pomocy humanitarnej wprowadzały aborcję w ramach usług zdrowotnych wbrew woli rządów i obywateli, np. w Ameryce Południowej – komentuje Ewa Kowalewska i dodaje, że ta smutna rocznica powinna skłaniać do poważnych przemyśleń, a osoby wierzące do modlitwy ekspiacyjnej za przelaną rzekę krwi.
Kościół katolicki w Kazachstanie podejmuje taką modlitwę we wszystkich parafiach stołecznej diecezji Astany w niedzielę 22 listopada, w uroczystość Chrystusa Króla. Podobną modlitwę podejmuje też Kościół katolicki w Rosji. W katedrze w Moskwie adoracja Najświętszego Sakramentu będzie trwała nieustannie przez 36 godzin w dniach 19-21 listopada. Na Białorusi modlitwa ekspiacyjna będzie się odbywać kolejno w wybranych parafiach wszystkich diecezji od godz. 18:00 w dniu 19 listopada do 9:00 rano 21 listopada. Można się też przyłączyć do modlitwy na żywo w Witebsku lub Mohylewie. Dołącza także Ukraina i Litwa. Modlić się będą w Austrii i we Francji. W USA przyłącza się centrala HLI z prezydentem ks. Bouquet.
Ewa Kowalewska zwraca uwagę, że Polska wyprzedziła wszystkich, gdyż modlitwa przebłagalna za grzech aborcji płynęła w dniach 1-8 listopada br. w ramach Różańca do Granic Nieba.
Tygodnik Niedziela/KAI.pl
************************************************************************************************************
Była dyrektorka „kliniki” aborcyjnej i działaczka pro-life: hierarchia katolicka legitymizuje aborcję
***
Była dyrektorka „kliniki” Planned Parenthood w Teksasie, a obecnie jedna z czołowych działaczek pro-life w Stanach Zjednoczonych, wystąpiła na Catholic Identity Conference (konferencji o katolickiej tożsamości) w Pittsburgu. Aktywistka zaświadczyła, że przemysł aborcyjny nie cofnie się przed niczym, nawet przed doprowadzeniem do śmierci matki, w swoim zbrodniczym dążeniu do zapewnienia „prawa” do aborcji. Abby Johnson wyraziła też poważne wątpliwości odnośnie etyczności szczepionek i zaangażowania władz kościelnych w ich promowanie.
Abby Johnson zwróciła uwagę na niesłychaną radykalizację agendy aborcyjnej, która nie tylko domaga się powszechnego prawa do zabijania nienarodzonych dzieci na życzenie aż do końca ciąży, ale czyni z aborcji naczelny postulat lewicowej propagandy. – [Dawniej] kobiety nie stały na podium, krzycząc o aborcji. Kobiety nie były dumne z faktu, że zabiły swoje dzieci. Pewnego dnia widziałem kobietę noszącą koszulkę z napisem: „Dokonałam 21 aborcji” – mówiła.
Mówczyni zwróciła uwagę na dramatyczny wzrost liczby aborcji od momentu precedensowego wyroku w słynnej sprawie Roe przeciwko Wade w roku 1973, ale także na zmianę postrzegania zabijania nienarodzonych. Aborcjoniści włączają je do leksykonu pojęć związanych z „opieką zdrowotną” i „planowaniem rodziny”, ukrywając tym samym morderczy i zbrodniczy charakter tego procederu.
– Aborcja faktycznie pogłębiła problemy kobiet i rodzin. Dlaczego? Ponieważ to tylko kolejna forma nadużycia. To forma dehumanizacji. Jeśli jesteś gotów zabić najbardziej niewinnych, najbardziej bezbronnych członków swojego społeczeństwa, to jesteś gotów znęcać się i zabijać każdego innego. W rzeczywistości nie było to rozwiązanie, które obiecywali. To niesamowicie diaboliczne – uważa Abby.
Była aborcjonistka opisała haniebne procedury wysyłkowej sprzedaży pigułek wywołujących poronienie przez Planned Parenthood. Jako pracowniczka „kliniki” aborcyjnego giganta była świadkiem sytuacji, w której po aborcję farmakologiczną zgłosiła się nieletnia dziewczyna niemająca dowodu osobistego. Władze „kliniki” uznały, że „pomogą” klientce i wówczas doszło do sfałszowania dokumentów i upozorowania korespondencji mailowej tak, by można było dokonać sprzedaży. Johnson wskazała przy tej okazji na niebezpieczeństwo płynące z takich sytuacji. Nastolatka, która bez konsultacji z lekarzem zabija w ten sposób swoje dziecko, pozostaje z jego szczątkami w swoim ciele, a to może spowodować krwawienia, zakażenie, a w ostateczności nawet śmierć. Ale „przemysł aborcyjny jest tak zdesperowany, by zabijać dzieci, że jest gotowy zabić przy okazji matkę”, podkreśliła działaczka.
Abby Johnson odniosła się również do nieetycznych szczepionek, tworzonych z zaangażowaniem przemysłu aborcyjnego, ze smutkiem zauważając, że kompromis w tej dziedzinie nie kończy się na władzach świeckich, lecz dotyka również hierarchii kościelnej. Proliferka uznała w pewnym momencie, że nie może milczeć w tej sprawie i nagrała film, w którym oskarża amerykański episkopat o popieranie szczepień przeciw COVID-19, a częstokroć wręcz ich nakazywanie w poszczególnych diecezjach.
To nagranie, wyznaje Johnson, „dosłownie uczyniło mnie persona non grata dla Kościoła katolickiego. Odwołano moje przemówienia w różnych diecezjach. Miałam odwołane wydarzenia z różnymi grupami opowiadającymi się za prawem do życia”. – Nigdy w życiu nie sądziłam, że jako osoba broniąca życia, mówiąc o tym, że abortowane dzieci są wykorzystywane w szczepionkach, spotkam się z próbami uciszania i cenzurowania ze strony Kościoła katolickiego i organizacji pro-life. A jednak do tego doszło. Taki jest stan naszego ruchu i taki jest stan naszego Kościoła. Właściwie powinnam powiedzieć – głównego nurtu Kościoła – ocenia Abby. Wskazuje przy tym na rażącą sprzeczność w stanowisku Watykanu, który określa, że aborcja jest złem, a jednocześnie włącza się w promocję „szczepionek” powstałych przy udziale tego samego zła i to uznaje za dobre.
– Więc gdzie jesteś, Kościele? Gdzie jesteś, papieżu Franciszku? Dlaczego się nie odzywają? Milczą. Wiecie dlaczego? Ponieważ doskonale im pasuję przymusowe szczepienia. Dlatego. Nie mają problemu z tym, że jesteśmy zmuszani do szczepienia się. A ich milczenie mówi nam wszystko, co musimy wiedzieć – podkreśla działaczka pro-life.
Jednym z niewielu hierarchów Kościoła, którzy bezkompromisowo sprzeciwili się nieetycznym szczepionkom jest bp Athanasius Schneider, który podpisuje wiernym na całym świecie certyfikaty stwierdzające prawo do sprzeciwu wobec przyjęcia iniekcji eksperymentalnego preparatu z powodów religijnych. Kazachski biskup skrytykował władze kościelne, które oficjalnie włączyły się w kampanię promocyjną koncernów farmaceutycznych. „Jest to wielka nieodpowiedzialność Kościoła, łącznie z Watykanem i teologami, którzy uspokajają i zagłuszają sumienie ludu, paraliżując w ten sposób opór” – powiedział.
źródło: lifesitenews.com/PCh24.pl
******************************************
28 LIPCA 2021
Tragiczny bilans aborcji w 2021 roku.
Zabito już ponad 24 mln nienarodzonych dzieci
***
W ciągu pierwszych 6 miesięcy 2021 roku na świecie zabito 24,2 mln dzieci nienarodzonych. Taką liczbę możemy znaleźć na stronie Worldometer, która opiera swoje szacunki na danych uzyskanych ze Światowej Organizacji Zdrowia. Oznacza to, że aborcja odpowiada w tym roku za ponad 40 proc. zgonów na całym świecie.
Działająca od 2008 roku witryna Worldometer udostępnia aktualizowane liczniki i statystyki z zakresu różnych dziedzin wiedzy: populacji, rządu i ekonomii, społeczeństwa i mediów, środowiska naturalnego, żywności, wody, energii oraz zdrowia. Jeśli chodzi o tę ostatnią dziedzinę, jednym z uwzględnianych w statystykach zjawisk, jest nazywane aborcją zabójstwo dzieci nienarodzonych.
Do połowy tego roku licznik Worldometer naliczył 24,2 mln aborcji. Żeby zobaczyć tę liczbę w odpowiedniej skali porównajmy ja z innymi danymi z działu zdrowie. Od stycznia 2020 roku do końca czerwca 2021 roku, czyli w ciągu 18 miesięcy, na całym świecie na chorobę Covid-19 zmarło 4,1 mln osób. W pierwszych sześciu miesiącach 2021 roku na świecie zmarło, nie uwzględniając aborcji, 33,4 mln ludzi.
Zatem aborcja odpowiada za ponad 40 proc. zgonów na kuli ziemskiej. Poza tym należy nadmienić, że śmierć dziecka w wyniku aborcji nie jest wliczana do łącznego bilansu zgonów.
„Nic nie zabija więcej ludzi niż aborcja. Nic. Problem polega na tym, że społeczeństwo nie uznaje nienarodzonych dzieci za wartościowe istoty ludzkie. Być może dlatego, że przed urodzeniem są niewidoczne, nie mają głosu” – czytamy na stronie lifesite.com. Micaiah Bilger, publikująca na portalu dziennikarka, zauważa, że „gdyby społeczeństwo włożyło choć połowę wysiłku, który wkłada w ratowanie innych ludzi przed koronawirusem, rakiem, HIV, głodem itp. na ratowanie życia nienarodzonych dzieci, to można sobie tylko wyobrazić, ile jeszcze milionów niewinnych istnień zostałoby uratowanych od całkowicie możliwej do uniknięcia, niepotrzebnej śmierci”.
źródła: lifesitenews.com, worldometer.com
************************************************************************************************************
Sługa Boży Ksiądz Kardynał Stefan Wyszyński w obronie poczętych dzieci
**
Prymas Tysiąclecia w swoich przemówieniach często nawiązywał do ochrony poczętego życia. Był świadkiem jak w 1956 roku komuniści wprowadzili prawo do aborcji na życzenie, w wyniku której dokonano ok. 20 mln aborcji. Wielokrotnie apelował o zaprzestanie tego procederu i szacunek wobec dziecka w łonie matki. Oto kilka cytatów Prymasa Tysiąclecia, które świadczą o wielkiej trosce do nienarodzonych dzieci.
„Matka ma prawo do swego ciała, ale nie ma prawa do poczętego dziecięcia, bo ono jest własnością Boga i narodu.”
„Obudźcie się! Ratujcie życie! Wszak chodzi tu o życie narodu! Zginajcie kolana przed każdym rodzącym się życiem, przed każdym dziecięciem”
„Jeżeli najbardziej niewinne i bezbronne dziecko nie może czuć się bezpiecznie w jakimś społeczeństwie, wówczas już nikt bezpiecznie czuć się w nim nie może!”
„Największym szczęściem jest dziecko! Może stu inżynierów postawić tysiące kombinatów fabrycznych, ale żadna z tych budowli nie ma w sobie życia wiecznego. A małe niemowlę, które wyda na świat mocami Bożymi matka, ma w sobie życie wieczne.”
„Pamiętajcie, nowa Polska nie może być Polską bez dzieci Bożych! Polską niepłodnych lub mordujących nowe życie matek! Polską pijaków! Polską ludzi niewiary, bez miłości Bożej! Nie może być ojczyzną ludzi bez wzajemnej czci jedni dla drugich, bez ducha ofiary i służby, bez umiejętności dzielenia się owocami pracy z tymi, którzy sami nie są w stanie zapracować na życie i utrzymanie.”
„Jaka jest rodzina domowa, taka też będzie rodzina ojczysta. Jeśli nie będą umieli uszanować maleńkiego życia, które się rodzi w komórce życia domowego, nie uszanują i życia obywateli, bo nauczą się mordować już w rodzinach. W ten sposób zamiast społeczności życiodajnej, będzie się wyrabiać społeczność morderców. Będzie to naród samobójczy (…). Taki naród się skończy.”
„Prawo do życia musi każdy uszanować: rodzice, Naród, społeczeństwo, Państwo i Kościół. Nikt nie może go pogwałcić, choćby dotyczyło istoty, która kryje się jeszcze pod sercem matki, bo już jest ona człowiekiem (…). Ta maleńka istota ma pełne prawo do życia i nikt, bez odpowiedzialności za zwykłe zabójstwo, nie może tego prawa naruszyć!”
„Każde tak zwane prawo, które daje komukolwiek możliwość dysponowania i przesądzania o ludzkim życiu, jest bezprawiem. Każdy czyn, który zmierza wprost do zniszczenia i przekreślenia prawa człowieka do życia jest zwykłą zbrodnią.”
„Wszelkie działanie przeciwko rozpoczętemu życiu jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury! (…) Nikt nie może bezkarnie pozbawiać życia kształtującej się dopiero istoty ludzkiej, zwłaszcza, że jest ona bezbronna.”
„Wszelkie działanie przeciwko rozpoczętemu życiu – nauczał Prymas Tysiąclecia – jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury! Powstające pod sercem matki nowe życie nie należy do niej. Jest ono własnością nowego człowieka! Nikt nie może bezkarnie pozbawiać życia kształtującej się dopiero istoty ludzkiej, zwłaszcza, że jest ona bezbronna. Musi więc mieć swoich obrońców. Obrońcą jest sam Bóg, który się upomni o to życie…”
Katolicka Agencja Informacyjna
************************************************************************
“W Chrystusie cierpi Bóg odrzucony przez swe stworzenie”
Przypominamy ważne słowa św. Jana Pawła II o miłości, krzyżu i cierpieniu. (GOŚĆ NIEDZIELNY)
*Nie ma zła, z którego Bóg nie mógłby wyprowadzić większego dobra. Nie ma cierpienia, z którego nie mógłby uczynić drogi prowadzącej do Niego (“Pamięć i tożsamość”).
*Cierpienie ma służyć nawróceniu, czyli odbudowaniu dobra w podmiocie, który w wezwaniu do pokuty może rozpoznać Miłosierdzie Boże. Pokuta ma na celu przezwyciężenie zła, które pod różną postacią drzemie w człowieku, oraz ugruntowanie dobra zarówno w nim samym, jak też w stosunkach z innymi, a zwłaszcza z Bogiem (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Krzyż Chrystusa rzuca tak przenikliwie zbawcze światło na życie człowieka, a w szczególności na jego cierpienie, ponieważ przez wiarę trafia do niego wespół ze Zmartwychwstaniem: tajemnica pasyjna zawarta jest w tajemnicy paschalnej. Świadkowie męki Chrystusa są zarazem świadkami Jego Zmartwychwstania. Pisze Paweł: “bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim… przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach – w nadziei, że upodobniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych” (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Uczestnicy cierpień Chrystusowych mają przed oczyma paschalną tajemnicę Krzyża i Zmartwychwstania. W tajemnicy tej Chrystus zstępuje niejako do ostatecznych granic słabości i obezwładnienia człowieka – wszak kona przybity do Krzyża. Jeśli równocześnie w słabości tej dopełnia się Jego wyniesienie, potwierdzone mocą Zmartwychwstania, to znaczy, że słabości wszelkich cierpień człowieka może przeniknąć ta sama Boża moc, która objawiła się w Krzyżu Chrystusa. W tym zrozumieniu: cierpieć – to znaczy stawać się jakby szczególnie podatnym, szczególnie otwartym na działanie zbawczych mocy Boga, ofiarowanych ludzkości w Chrystusie. W Nim Bóg potwierdził, że chce działać szczególnie poprzez cierpienie, które jest słabością i wyniszczeniem człowieka – i chce w tej właśnie słabości i wyniszczeniu objawiać swoją moc (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Poprzez wieki i pokolenia stwierdzono, że w cierpieniu kryje się szczególna moc przybliżająca człowieka wewnętrznie do Chrystusa, jakaś szczególna łaska. tej łasce zawdzięcza swoje głębokie nawrócenie wielu świętych, jak choćby św. Franciszek z Asyżu czy św. Ignacy Loyola i wielu innych (List Apostolski Salvifici Doloris).
*W Krzyżu Chrystusa nie tylko Odkupienie dokonało się przez cierpienie, ale samo cierpienie ludzkie zostało też odkupione (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Cierpienie nie jest karą za grzechy ani nie jest odpowiedzią Boga na zło człowieka. Można je zrozumieć tylko i wyłącznie w świetle miłości Bożej, która jest ostatecznym sensem wszystkiego, co na tym świecie istnieje. (…) Trzeba zawierzyć Bożej Miłości, jak dziecko (Olsztyn, 6 czerwca 1991).
*Cierpienie ukrzyżowanego Boga nie jest tylko jakimś rodzajem cierpienia pośród innych, mniejszym czy większym bólem, lecz nieporównywalną miarą cierpienia. Chrystus, cierpiąc za nas wszystkich, nadał cierpieniu nowy sens, wprowadził je w nowy wymiar, w nowy porządek: w porządek miłości (“Pamięć i tożsamość”).
*W odkupieńczej perspektywie męka Chrystusa poprzedza zmartwychwstanie. A więc również i ludzie są włączeni w tajemnicę Krzyża, by uczestniczyć z radością w tajemnicy zmartwychwstania. (…) Nie można zrozumieć tego błogosławieństwa, jeśli się nie uzna, że życie ludzkie nie ogranicza się do czasu spędzonego na ziemi, ale zwrócone jest całkowicie ku doskonałej radości i pełni życia w wieczności (Katechezy – Kościół, 27 kwietnia 1994).
*Oto paradoksalna tajemnica miłości: w Chrystusie cierpi Bóg odrzucony przez swe stworzenie: “nie wierzą we Mnie”! I równocześnie z głębi tego cierpieniu, a pośrednio – z głębi grzechu, że “nie uwierzyli” – Duch wyprowadza nową miarę obdarowania człowieka i stworzenia od początku. W głębi tajemnicy Krzyża działa Miłość, która przywodzi człowieka na nowo do uczestnictwa w życiu, jakie jest w Bogu samym (Encyklika Dominum et Vivificantem).
********************************
Modlitwa rodziców, winnych zabójstwa nienarodzonych dzieci
21 sierpnia 2020 by wobroniewiary
Autor: kapłan chcący zachować anonimowość, dobrze znany redakcji strony „w obronie wiary”
MODLITWA RODZICÓW, WINNYCH ZABÓJSTWA
NIENARODZONYCH DZIECI
Boże, nasz kochany Ojcze!
Przychodzimy do Ciebie z wielkim bólem, ze złamanym sercem, z głębokim smutkiem. Nasza dusza nie przestaje płakać, a nasz wzrok jest spuszczony i nie mamy odwagi spojrzeć Ci w oczy. Naruszyliśmy Twoje przykazanie NIE ZABIJAJ!
Matko Najświętsza, Matko Miłosierdzia, ucieczko grzeszników, oręduj za nami u Boga. Bóg Ci niczego nie odmawia, gdyż i Ty nigdy Mu niczego nie odmówiłaś. On ustanowił Cię Bramą Nieba, więc w Tobie i w Twej modlitwie pokładamy nadzieję. Przeprowadź nas nad otchłanią grzechu i zła, uproś nam Boże Miłosierdzie, zanim nie staniemy przed Sędzią Sprawiedliwym.
Bardzo pobłądziliśmy! Nie jest prawdą, że istnieje jakiś „ślepy los”, „przeznaczenie”, i nikt się przed nim nie uchroni – „jeśli ma spotkać go zło, to go spotka, jeśli ma wypełnić dobro, to je wypełni”. Ty stwarzasz, Boże, każde swoje dziecko do szczęścia, tak ziemskiego jak i wiecznego, dla każdego z nich masz swój wspaniały plan i powołanie, jednak dla jego wypełnienia każdy ma współpracować z Tobą w sposób wolny, wybierając dobro i odrzucając zło. Także nasze dziecko otrzymało dar powołania, którego nie znamy. My jednak nadużyliśmy swojej wolności, podnosząc na nie rękę i odbierając mu życie, a przez to nie pozwalając mu tego powołania wypełnić, choć tyle małżeństw bezdzietnych chętnie zapewniłoby mu przyszłość. Zdążyło zaledwie złożyć Ci ofiarę z doznanej męczarni i okrutnej śmierci. Ponieważ stwarzasz od razu duszę człowieka jako dorosłą, dziecko miało pełną świadomość tego co się dzieje i było zdolne do złożenia takiej ofiary. Mamy nadzieję, że ginąc nie zaniosło przed Twój tron oskarżenia przeciwko nam, tylko modlitwę o przebaczenie i miłosierdzie, i nadal tę modlitwę za nas zanosi – o nią je prosimy.
Nasz Ojcze, Ty nie brzydzisz się żadnym ze swoich dzieci, nawet najbardziej brudnym i grzesznym. Przychodzimy więc do Ciebie z wielką ufnością i świadomością faktu, że im dalej od Ciebie odeszliśmy, tym bardziej cieszy Cię nasz powrót. Przeżywasz radość, gdy możesz przebaczyć, widząc szczery żal oraz mocne postanowienie poprawy, a także wolę wynagrodzenia dobrem za popełnione zło. Na pewno to wszystko widzisz w naszym sercu. Błagamy Cię, byś nie tylko przyjął nas na nowo w swoje ramiona, ale także umożliwił nam życie miłe Tobie i obfitujące w jak największe zasługi.
Dodaje nam odwagi, a nawet pociesza nas ogrom Twojego Miłosierdzia. Gdy komuś zło przebaczasz, czynisz to w sposób całkowity i pełny i patrzysz odtąd na niego tak, jakby wcale tego zła się nie dopuścił! Wymazujesz je ze swej pamięci i z serca i nie chcesz już do niego powracać, a na nas patrzysz jak na świętych… Pozostaje nam już tylko wyrównywanie naruszonego porządku czynieniem dobra, czy to na ziemi, czy w Czyśćcu. Jakie to dla nas szczęście! Chętnie włączymy się w dzieło duchowej adopcji dziecka poczętego, swoją codzienną modlitwą wypraszając szczęśliwe narodziny jakiegoś maleństwa, którego matka nie kocha i chciałaby je zabić w swoim łonie. Naszej pomocy potrzebują także biedne rodziny, wśród nich wielodzietne.
Chociaż jesteśmy na drodze nawrócenia, piekielny oskarżyciel nadal trzyma swój pazur na ranie naszego serca i wciąż ją rozdrapuje. Kiedyś, przed grzechem zabójstwa, kusił nas do bagatelizowania i pomniejszania zła, podsuwał rzekome usprawiedliwienia, by zdławić głos ostrzegającego nas sumienia. Teraz natomiast – wprost przeciwnie: wyolbrzymia zło, ukazuje je jako „niewybaczalne” i wmawia nam, że zawsze w Twoich oczach będziemy przestępcami i nie możemy liczyć na Twoje Miłosierdzie! Nie chcemy być jego niewolnikami, nie pozwolimy mu dalej na wchodzenie między Ciebie a nas i na zatruwanie nam życia. Przezwyciężymy te jego ataki potężną modlitwą uwielbienia Ciebie i dziękczynienia za Twoją dobroć. Taką modlitwą przepełnione jest całe Niebo, niech więc nasz głos złączy się z głosami Aniołów i Świętych. Prostujemy się więc przed Twoim Obliczem, unosimy głowę, podnosimy wzrok, dotąd ze wstydem spuszczany, i wznosimy w górę serce. Alleluja – chwalmy Pana! Hosanna na wysokości!
Ufamy, że spotkamy nasze dziecko w chwale Nieba i na wieki będziemy razem z nim szczęśliwi tam, gdzie wszelkie zło zostało zapomniane, a dobro rozkwitło w całej swej pełni.
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
************************************************************************************************************
Matka Boża: Oto jak uniknąć piekła
***
Kiedy skończyła się wizja piekła, przerażone dzieci, szukając pomocy, skierowały swój wzrok ku Matce Bożej. “A Ona – relacjonuje s. Łucja – pełna dobroci i smutku rzekła do nas: Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników, Bóg chce je ratować, Bóg chce rozpowszechniać na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, zostanie wielu przed piekłem uratowanych i nastanie pokój na świecie.”
Druga część “tajemnicy” wskazuje na najskuteczniejszy sposób ratunku przed piekłem. Jest nim poświęcenie ludzkości Niepokalanemu Sercu Maryi.
Ojciec Święty Jan Paweł II wyjaśnia, że “poświęcenie świata Niepokalanemu Sercu Matki oznacza powrót pod krzyż Syna. Oznacza poświęcenie świata przebitemu Sercu Zbawiciela, przyprowadzenie go z powrotem do źródła odkupienia. Odkupienie pozostaje zawsze większe, niż grzech człowieka i «grzech świata». Moc odkupienia jest nieskończenie wyższa, niż całe zło w człowieku i w świecie. Poświęcenie się Maryi oznacza przyjęcie Jej pomocy w ofiarowaniu nas samych i całej ludzkości jedynemu naszemu Zbawicielowi Jezusowi Chrystusowi”. To właśnie Matka Boża najpewniej prowadzi nas drogami wiary i bezgranicznej ufności do swojego Syna Jezusa Chrystusa, aby mógł nas uwalniać z niewoli grzechów mocą swojego nieskończonego Miłosierdzia. “Pragnę zaufania od swoich stworzeń – mówił Jezus s. Faustynie – Niechaj się nie lęka do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego… Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia mojego”.
Siostra Łucja powiedziała, że Matka Boża trzy razy jej powtórzyła: “Zbliżamy się do czasów ostatecznych”. Najważniejszym środkiem służącym ratunkowi ludzkości jest poświęcenie się Jej Niepokalanemu Sercu i modlitwa różańcowa. Skarżyła się również, że skoro wszystkie ofiarowane dotąd środki zbawcze nie zostały przyjęte przez ludzkość, ofiaruje teraz swoje łzy.
Fenomen płaczących krwawymi łzami obrazów i figurek Matki Bożej, tak często pojawiający się w ostatnich latach, jest kolejnym ostrzeżeniem i znakiem wzywającym ludzi do opamiętania i powrotu do Boga. Jezus powiedział do siostry Faustyny: “Zanim nadejdzie czas sprawiedliwości, daję ludzkości czas miłosierdzia”. Czy w dalszym ciągu można być nieczułym i obojętnym na przestrogi i prośby Matki Bożej?
Kochani Czytelnicy! Matka Boża prosi każdego z nas o włączenie się w dzieło ratowania siebie, swoich najbliższych, Polski i świata. Wiemy, że tylko miłość Chrystusa może przezwyciężyć całą grozę zła, które ciąży nad nami i nad całą ludzkością. Chrystus potrzebuje jednak naszej zgody, aby mógł działać przez nas i docierać swoją miłością do największych grzeszników. Jesteśmy więc wezwani do zjednoczenia się z Niepokalanym Sercem Matki Najświętszej, aby nas uczyła żywej wiary i ufności, która ma się wyrazić:
1. W odwróceniu się od grzechu i życiu zgodnie z zasadami moralnymi i nauką Kościoła katolickiego;
2. W codziennej modlitwie, na którą powinien składać się różaniec i czytanie Pisma św.;
3. W praktyce pierwszych piątków i sobót miesiąca w intencji wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Matki Bożej za grzechy własne i świata;
4. W comiesięcznej spowiedzi i jak najczęstszym przyjmowaniu Jezusa w Eucharystii, a także, jeżeli to jest możliwe, poście o chlebie i wodzie w środy i piątki.
Spełnienie tych żądań Matki Boskiej Fatimskiej jest jedynym ratunkiem dla każdego z nas i dla świata. Siostra Łucja wyjaśnia, że “pokuta, o którą prosi Bóg, jest następująca: prowadzić życie sprawiedliwe zgodne z Bożymi przykazaniami; ze wszystkiego czynić ofiary i składać je Bogu. On pragnie, aby wszystkie dusze w taki sposób rozumiały pokutę, ponieważ niektórzy ludzie przez pokutę rozumieją tylko ostre umartwianie się, a nie odczuwają siły i potrzeby codziennej, zwyczajnej pracy nad sobą, wiodą życie «letnie» i pozostają w grzechu. W czasie modlitwy w kaplicy w nocy z czwartku na piątek, Bóg do mnie powiedział: «Pokuta – jakiej wymagam – to składanie ofiary z wypełniania codziennych obowiązków i zachowania Moich przykazań». Tak rozumiane wezwanie do pokuty jest szczególnie aktualne i naglące w obecnym czasie, kiedy ludzie tracą ducha ofiary i lekceważą obowiązki, wynikające z ich życiowego powołania. Zamiast stawić czoła rzeczywistości, często uciekają od obowiązków. W przypadku małżeństw, duch ofiary oznacza wspólne dźwiganie przez męża i żonę ciężarów codzienności.
ks. Mieczysław Piotrowski TChr/Miłujcie się/Fronda.pl
************************************************************************************************************
Dlaczego pięć sobót wynagradzających?
***
Przytoczmy słowa rozmowy Zbawiciela z Siostrą Łucją:
„Córko moja – powiedział Jezus do Siostry Łucji – powód jest prosty: chodzi o pięć rodzajów zniewag i obelg,
którymi znieważa się Niepokalane Serce Maryi”. Po czym Zbawiciel wymienił kolejno:
1. Obelgi przeciwko Niepokalanemu Poczęciu,
2. Przeciwko Jej Dziewictwu,
3. Przeciwko Jej Bożemu Macierzyństwu z jednoczesnym zastrzeganiem się w uznawaniu Jej wyłącznie za Matkę człowieka,
4. Wszystkie te obelgi, przez które usiłuje się otwarcie wpoić w serca dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść wobec tej nieskalanej Matki,
5. Bluźnierstwa, które bezpośrednio Ją znieważają w Jej świętych wizerunkach.
Jezus ujawnia, że jest coś, co boli najbardziej! Są grzechy, które najdotkliwiej ranią Niepokalanego Serca Maryi. Jezus prosi o praktykowanie pierwszych sobót po to, aby wynagrodzić za grzechy, przez które cierpi Serce Matki.
Dlatego tak ważna jest intencja zadośćuczynienia za ból, jaki odczuwa Niepokalane Serce Maryi ranione wspomnianymi grzechami. Dlatego s. Łucja rozpoczyna swe zapiski uwagą: „Nie zapomnieć o intencji wynagradzania, która jest bardzo ważnym elementem pierwszych sobót”. Dlatego Jezus przypomina, że wartość tego nabożeństwa uzależniona jest od tego, czy ludzie „mają zamiar zadośćuczynić Niepokalanemu Sercu Maryi”.
Rozpowszechnianie nabożeństwa od początku napotykało trudności. Kiedy 15 lutego 1926 r. s. Łucji ponownie objawiło się Dzieciątko Jezus i zapytało o rozpowszechnianie Nabożeństwa Pierwszych Sobót, okazało się, że s. Łucja niewiele mogła uczynić. „Mój spowiednik powiedział w liście… żeby to widzenie się powtórzyło, żeby były dane jakieś znaki potwierdzające i że przełożona sama nic nie dokona, by to zdarzenie mogło być znane szerszemu ogółowi… Matka przełożona była gotowa je rozpowszechniać, ale spowiednik oświadczył, że sama nic nie poradzi. Jezus odpowiedział: «Prawda, że twoja przełożona sama nic nie poradzi, ale z moja łaska może wszystko Wystarczy, że spowiednik pozwoli ci i że twoja przełożona to ogłosi, a na pewno będzie przyjęte nawet bez podania, komu to było objawione».”
„Niedługo pójdę do nieba. Ty tu pozostaniesz, aby mówić światu, że Bóg chce zaprowadzić na świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Kiedy będziesz miała o tym mówić, nie kryj się. Mów każdemu, że Bóg udziela nam łask przez Niepokalane Serce Maryi; że ludzie mają Ją o nie prosić; i że Serce Jezusa chce, by Niepokalane Serce Maryi było czczone przy Jego boku. Powiedz też im, aby modlili się do Niepokalanego Serca Maryi o pokój, bo Bóg go Jej powierzył. Gdybym tylko mogła włożyć w serca wszystkich ten ogień, który pali się w moim sercu, i budzi we mnie tak wielką miłość do Serca Jezusa i Maryi!” – św.. Hiacynta do Łucji.
Nie znaczy to, że Łucja nie zaczęła propagować tego nabożeństwa. Z jej rozmowy z Jezusem wynika, że rozmawiała z wieloma ludźmi i zachęcała ich do praktykowania tego, o co prosił Jezus i Matka Boża. Przedstawia bowiem Panu Jezusowi trudności, „jakie niektóre dusze mają co do spowiedzi w sobotę”.
Dla wielu ludzi trudne okazały się warunki podane przez Matka Najświętszą. Na prośbę Łucji Jezus zgodził się na to, aby móc odbyć spowiedź nawet osiem dni wcześniej, „pod warunkiem, że są w stanie łaski, gdy Mnie przyjmują i że mają zamiar zadośćuczynić Niepokalanemu Sercu Maryi”. Zgodził się również na to, by jeśli kto zapomniał wzbudzić intencji, uczynił to „przy następnej spowiedzi św., gdy się nadarzy okazja”
Istniała jeszcze inna trudność, dla wielu nierozwiązana do dziś. Według spowiednika Siostry Łucji, „to nabożeństwo jest światu niepotrzebne, ponieważ dużo ludzi przyjmuje Komunię św. w pierwsze soboty miesiąca na uczczenie Matce Bożej i piętnastu tajemnic różańca”. Na co Jezus odpowiedział: „To prawda… że wielu ludzi zaczyna, lecz mało kto kończy i ci, co kończą, mają za cel przyrzeczone łaski. Ja jednak wolę tych, którzy odprawią pięć pierwszych sobót w celu wynagrodzenia Niepokalanemu Sercu twojej Matki Niebieskiej, niż tych, którzy odprawią piętnaście bezdusznie i z obojętnością…”
To zarzut poważny. Jezus mówi, że ci, którzy „mają za cel przyrzeczone łaski” odprawiają nabożeństwo „bezdusznie i z obojętnością…”
Warto w tym momencie odwołać się do historii.
W 1849 r. Kongregacja ds. Odpustów udzieliła członkom bractwa różańcowego, założonego w XV w. przez dominikanina bł. Alana de Rupe, odpustu związanego z Nabożeństwem Piętnastu Sobót. W każdą z trzech piętnastu następujących po sobie sobót można było uzyskać odpust zupełny, pod warunkiem spowiedzi, przyjęcia Komunii św. i nawiedzenia kościoła należącego do bractwa różańcowego oraz modlitwy się w intencjach Ojca Świętego. Poza tym w pozostałe dwanaście sobót można było uzyskać 7 lat i 7 kwarantann (czyli 7 razy po czterdzieści dni) odpustu.
Czterdzieści lat później, w 1889 r., ta sama Kongregacja nadała członkom bractwa odpust zupełny, który można było uzyskać w którąkolwiek z kolejnych piętnastu sobót za odmówienie pięciu dziesiątek lub odprawienie innego nabożeństwa związanego z tajemnicami różańcowymi. Wymagane było odbycie spowiedzi i przyjęcie Komunii św., nawiedzenie kościoła lub publicznego oratorium w każdą sobotę. Dodajmy, że przyznany w 1889 r. odpust zupełny za odprawienie tego nabożeństwa został powtórzony nie tylko w 1892 r., ale również w 1936 r. – a więc w czasach, kiedy rozpowszechniało się już nabożeństwo pięciu sobót.
„Jest wolą Bożą, by dać nam łaskę przez Najczystsze Serce Maryi”. św. Hiacynta
Spotykamy się więc z uprzywilejowanym przez Stolicę Apostolską nabożeństwem piętnastu pierwszych sobót, co tłumaczy przywiązanie niektórych maryjnych czcicieli do poprzedniego i zdawałoby się bardziej wymagającego nabożeństwa. Pojawiające się pod koniec lat dwudziestych XX w. nabożeństwo pięciu sobót miesiąca miało swojego ufortyfikowanego tradycją i odpustami przeciwnika. W jaki sposób s. Łucja mogła zachęcić pobożnych ludzi do porzucenia starego, a przyjęcia nowego nabożeństwa? Nie było to łatwe. Przynajmniej dopóty, dopóki człowiek kierował się „myślami ludzkimi”, a nie Bożymi…
Trzeba nam bowiem pamiętać, że łaski u Boga nie są nigdy owocem naszego zasługiwania, lecz Bożej dobroci, a u Boga – jak mówi prorok Ozeasz (Oz 6,6) – milsze jest miłosierdzie niż ofiary. Przecież Jezus, powołując się na słowa tego proroka, powiedział: „Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary»„ (Mt 9,13). A zauważmy, jakże głębokiego znaczenia nabierają te słowa, kiedy owo miłosierdzie mamy okazać samej Matce Chrystusa! Możemy bowiem odnieść do Maryi słowa, które napisał Jan Paweł II w encyklice Dives in misericordia o naszym Zbawicielu. Skoro cierpiący Jezus „sam oto zdaje się najbardziej zasługiwać na miłosierdzie i wzywać do miłosierdzia” i „w sposób szczególny zasługuje na miłosierdzie – i nie doznaje go od ludzi, którym dobrze czynił” (p. 7), to podobnie i Maryja – Ona również zasługuje na okazanie Jej przez nas miłosierdzia! Bowiem Maryja, która swą „ofiarą serca” – jak pisze Ojciec Święty – jest ściśle związana z krzyżem Jej Syna… w sposób wyjątkowy… «zasługuje» na to miłosierdzie” (p. 9). W fatimskim Nabożeństwie Pierwszych Sobót mamy okazję nie tyle do „ofiary”, ale do „okazania miłosierdzia” – do wynagrodzenia, zadośćuczynienia, okazania miłości temu, kto jest w potrzebie. Tym „kimś” jest osoba dla nas zupełnie wyjątkowa, bo jest nią sama Pełna Łaski, Matka Zbawiciela, Wpółodkupicielka i Pośredniczka Łask.
Jezus, który ukazał się Siostry Łucji 15 lutego 1926 r. w Pontevedra, wyraźnie wskazuje na różną intencję obu nabożeństw. Jedno ma na celu uzyskanie łask dla modlącej się osoby, drugie jest bezinteresowne: ma na celu pocieszenie Niepokalanego Serca Maryi, które cierpi z powodu ludzkich grzechów. Jest formą wynagrodzenia, zadośćuczynienia, a więc ma na celu nie własne duchowe korzyści, ale dobro Maryi. Wprawdzie tych, którzy odprawią nabożeństwo pierwszych sobót czeka „wielka obietnica”, zauważmy jednak, że słowa Matki Bożej nazwali w ten sposób ludzie, przez co położyli niewłaściwy akcent na całość przesłania. Nie ma wątpliwości, że o inną motywację tu chodzi: ponieważ prawdziwe pocieszanie wymaga myślenia o kimś drugim, nie o sobie, możemy wnioskować o bezinteresowności odprawiających to nabożeństwo.
„Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał.”
Pan Jezus , 10 grudnia 1925.
Jezus mówi, że Nabożeństwo Pierwszych Sobót jest potrzebne światu. Potwierdzają to ostatnie słowa Matki Bożej Fatimskiej zamykające objawienia w Fatimie. Maryja odeszła do nieba, pozostawiając przesłanie: „Niech ludzie już dłużej nie obrażają Boga grzechami, już i tak został bardzo obrażony”.
To powinno nam wystarczyć. Świat potrzebuje dziś wynagrodzenia. Nabożeństwo Pięciu Sobót jest doskonalsze. Może trafne byłoby porównanie go do Nowego Testamentu, a poprzedniego nabożeństwa – do Starego? Nowy Testament jest objętościowo krótszy, ale ważniejszy. Stary Testament przygotował przyjście Nowego. Czy nie jest tak również z tymi nabożeństwami?
Znak papieski
Zwróćmy uwagę na pierwszosobotni znak papieski. Jest nim pewne wydarzenie związane z pobytem papieża Jana Pawła II w Zakopanem, wydarzenie, które umknęło niestety uwadze obserwatorów pielgrzymki papieskiej. Przyjrzyjmy się sobotniemu przedpołudniowi w dniu 7 czerwca 1997 r., w którym Jan Paweł II zaplanował swe odwiedziny sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach i konsekrację tamtejszego kościoła – wotum dziękczynnego za jego uratowane życie. Była to pierwsza sobota miesiąca. Szczególna pierwsza sobota, bo jednocześnie święto Niepokalanego Serca Maryi i pierwsza sobota miesiąca, w którym Matka Boża Fatimska ujawniła dzieciom drugą część swej tajemnicy…
Tego przedpołudnia, ku zaskoczeniu wszystkich, Ojciec Święty przybył do Sanktuarium przed czasem. Przyzwyczailiśmy się do tego, że Papież zawsze się spóźnia, że jego przybycie następuje zawsze kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt minut później niż wyznaczony termin. Tymczasem na Krzeptówkach Jan Paweł II zjawił się piętnaście minut za wcześnie! A uczynił to nieprzypadkowo, bo – jak mówią towarzyszące mu w tamtej pielgrzymce osoby – tego ranka Jan Paweł II nalegał: „Jedźmy już”. Przybył do Sanktuarium kwadrans przed rozpoczęciem liturgii Mszy św. Po co? Aby piętnaście minut spędzić w tzw. starej kaplicy, gdzie na kolanach trwał przed cudowną figurą Matki Bożej Fatimskiej. Trwał na rozmyślaniu, a właściwie rzecz ujmując „towarzyszył” Maryi w Jej rozmyślaniu. Zgodnie z prośbą Matki Najświętszej „towarzyszył Jej przez 15 minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi w intencji zadośćuczynienia”. Tego dnia spełnił też pozostałe warunki nabożeństwa pierwszych sobót, włącznie z odmówieniem różańca, co uczynił publicznie podczas wieczornego nabożeństwa w Ludźmierzu.
„Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię świętą, odmówią jeden różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia”.
Matka Boża Fatimska, 10 grudnia 1925.
O czym mówi nam to wydarzenie? Ojciec Święty praktykuje nabożeństwo pierwszych sobót! Czy postawa naszego Ojca Świętego nie powinna być dla nas znakiem i zachętą do przejęcia się na nowo wezwaniem Matki Bożej Fatimskiej i praktykowania tego nabożeństwa?
Sekretariat Fatimski/Krzeptówki
****************************************************************
Cud Słońca. Znak, o którym zaświadczyły tysiące
RELACJE ŚWIADKÓW
„Obok mnie stał niewierzący człowiek, który spędził całe przedpołudnie na ośmieszaniu pielgrzymów, ponieważ, jak mówił, ci prostacy przybyli do Fatimy tylko po to, aby zobaczyć małą dziewczynkę! – wspominał Cud Słońca ks. Inacio Lourenco. – Spojrzałem na niego, stał, jak sparaliżowany. Wzrok miał przykuty do słońca, a ciałem jego wstrząsały dreszcze. Potem padł na kolana, wzniósł ręce do nieba i wołał: „Matko Boża! Matko Boża!”.
„Nie jestem w stanie obecnie dokładnie opisać tego, co wtedy widziałem i czułem. Wpatrywałem się w słońce – kontynuował swe wspomnienie ks. Lourenco, który w 1917 roku mieszkał w wiosce Alburitel, oddalonej o ok. 20 km od Fatimy. – Wydawało mi się ono bardzo blade. Zupełnie jednak nie raziło swym blaskiem. Wyglądało jak śnieżna kula obracająca się wokół własnej osi. Nagle oderwało się od nieba i zygzakami zaczęło spadać w kierunku ziemi. Pod wpływem strachu skryłem się pomiędzy ludzi. Wszyscy płakali, czekając końca świata”.
Ojciec powiedział: jedziemy!
Dominik Reis, naoczny świadek, wspomina Cud Słoneczny następująco: „Informację o tym, że 13 października ma mieć miejsce w Cova da Iria coś nadzwyczajnego, podawały chyba wszystkie gazety w Portugalii. Wielu uważało, że to tania sensacja. Wielu także podchodziło do tego, jak nasz ówczesny rząd, czyli całkowicie to ignorowali. Jednak sporo osób, w tym moi rodzice, wierzyli, że w Fatimie dzieje się coś ważnego. Ojciec powiedział: „Jedziemy!” Powiedział nam to 11 października, a 12 już wyjechaliśmy. Gdy dotarliśmy na miejsce, podeszliśmy bliżej drzewa, przy którym znajdowały się te słynne dzieci. Padało, a w tamtym momencie deszcz wzmógł się. W miejscu, w którym stałem, było około siedmiu cm wody i błoto. (…) Byłem kompletnie przemoczony. Padało tak bardzo, jakby pan odkręcił kran w domu. Nagle deszcz przestał padać, gdzieś koło południa. Wyszło słońce. I nieoczekiwanie zaczęło toczyć się z jednego miejsca do drugiego i zmieniało kolory, raz było niebieskie, innym razem żółte, zmieniało barwy! Potem zobaczyliśmy, jak słońce zbliżyło się w kierunku dzieci, w kierunku tego dużego drzewa. Wszyscy krzyczeli, wielu myślało, że to koniec świata, sąd ostateczny. Niektórzy zaczęli wyznawać grzechy, chociaż nie było tam żadnego księdza”.
Spadające płatki róż
Joăo Ribeiro Ferraz o Cudzie Słonecznym usłyszał od ojca. „Ojciec urodził się w 1901 roku, a matka była od niego 6 lat młodsza. Mama zmarła, gdy byłem mały i niewiele zdążyła mi opowiedzieć, z jej ust słyszałem tylko, że cud wirującego słońca widziała z okna swojego rodzinnego domu w Olival, z którego patrzyła na niebo razem z siostrami. Rodzice wcześniej nie znali osobiście małych pastuszków, nie mieli też możliwości rozmawiać z nimi po rozpoczęciu objawień. Od kiedy Matka Boża ukazała się w Cova da Iria, tysiące ludzi próbowało za wszelką cenę dostać się do nich i prosić o modlitwę, czy wyproszenie konkretnych łask. 13 października 1917 roku ojciec poszedł do Cova da Iria, gdzie zgromadziło się ponad 70 tys. ludzi. Wielu przybyło z odleglejszych stron Portugalii, a nawet z zagranicy. Lało jak z cebra, ziemia była rozmoknięta i wszyscy stali po kostki w błocie, osłonięci pelerynami, trzymając parasole nad głowami. Nagle w miejscu, gdzie znajdowało się słońce, chmury się rozsunęły, a tarcza słoneczna zaczęła wirować. Słońce najpierw kręciło się wokół własnej osi, potem rozpoczął się przejmujący taniec słońca na niebie, które mieniło się wszystkimi kolorami tęczy. Cud można było obserwować nie tylko w samej Cova da Iria, lecz także w promieniu kilkunastu kilometrów. Praktycznie wszyscy okoliczni mieszkańcy byli świadkami cudu słońca. Ojciec opowiadał, że kiedy ludzie zobaczyli, co się dzieje na niebie, upadli na kolana w błoto, wielu na głos wyznawało swoje grzechy, sądząc, że za chwilę nastąpi koniec świata. Wołali: Litości! Umieramy! Kiedy słońce zakończyło swój taneczny pokaz, całe niebo było już bezchmurne, a ludzie ze zdumieniem stwierdzili, że nie ma błota, a ich ubrania i włosy są suche. (…) Moja ciotka, siostra mamy, która wraz z nią widziała cud słońca z okna ich rodzinnego domu w Olival, wspominała, że najpierw ludzie bardzo się bali, lecz lęk szybko ustąpił uczuciu wewnętrznego pokoju. Matka Boża zapowiedziała ten znak wcześniej i wszyscy mogli go zobaczyć. Uwierzyli więc, że objawienia są prawdziwe i napełniło ich to wielką radością. Taki był zresztą cel cudu, o który Łucja wyraźnie prosiła Matkę Bożą. Inni członkowie mojej rodziny wspominali także, że byli kilkakrotnie świadkami cudu z płatkami róż. Płatki spadały z nieba na dąb, nad którym za chwilę miała ukazać się widzącym Najświętsza Panna. Ludzie chcieli je uchwycić, lecz płatki będące na wysokości ich rąk znikały.”
Kapelusz
„Łucja poprosiła o zamknięcie parasoli i wtedy prawie natychmiast deszcz przestał padać, jakby ktoś zakręcił kurek w prysznicu – wspominała Ermina Caixeiro, kolejna z naocznych świadków Cudu Słońca w Fatimie. – Dzieci poprosiły również, aby mężczyźni zdjęli kapelusze i nakrycia głowy. Człowiek, który stał obok mnie, nie wykonał polecenia. Za parę sekund ukazało się słońce. Wówczas ów mężczyzna zdjął pokornie kapelusz i powiedział: Teraz uwierzyłem, nikt z ludzi nie mógł tego dokonać. Tłum stał w ciszy. Słońce świeciło kolorami. Ubrania ludzi nabrały złotego odcienia i natychmiast wyschły. I wtedy właśnie słońce zaczęło kręcić się wokół własnej osi, wykonując niesamowity spiralny taniec, jakby oderwało się od firmamentu i pędziło w kierunku ziemi. Potem powróciło do pierwotnej pozycji. Wszyscy świadkowie cudu byli przerażeni, krzyczeli i błagali Boga o przebaczenie grzechów. Ślepi i ułomni prosili o uzdrowienie. Widziałam rzucane kule i niewidomych od urodzenia, którzy odzyskali wzrok.”
Aleksandra Polewska – korzystałam z: John M. Haffert, „Meet the witnesses of the miracle of the sun”; Lila Danilecka, „Świadkowie Cudu Słońca”, „Niedziela” nr 42/2006
13 października 1917 doszło do cudu, który wpłynął na odbiór wydarzeń z Fatimy. Doszło do znaku zapowiadanego przez Maryję, wielki tłum ludzi – wśród którego byli wierzący, poszukujący uzdrowienia, ciekawscy, jak i… zadeklarowani antyklerykałowie – stał się świadkiem rzeczy niewytłumaczalnej. Słońce zaczęła przypominać srebrny dysk i… tańczyć!
Wiemy, że całe to zdarzenie nie trwało długo, około dziesięciu minut. Obserwowało go kilkadziesiąt tysięcy osób o różnym nastawianiu i stosunku wobec wiary. Słońce zaczęło przypominać ogromny srebrny dysk, jego promienie jednak nie oślepiały. Na krawędziach Słońca pojawiły się różnobarwne rozbłyski, dysk począł drżeć, ślizgać się po niebie. Słońce „tańczyło”. Następnie okazało się, że promienie tak dziwnie zachowującego się Słońca osuszyły ubrania zgromadzonych i samo wzgórze.
Wiemy, że reakcje zgromadzonych ludzi były różne. Niektórzy myśleli, że oto nadciąga koniec świata, słychać było modlitwę, inni wyznawali swoje grzechy. Wiemy że w trakcie tych wydarzeń doszło do wielu nawróceń, doszło także do uzdrowień. Nawrócił się m.in. dowódca mundurowych wysłanych w okolice Cova da Iria celem zapobieżenia gromadzeniu się ludzi. Wiemy także, że wskutek tego cudu nawrócił się wpływowy mason: Antonio da Silva, przez co spotkał się z szykanami ze strony dawnych „braci”. Wiemy, że także że te wydarzenia ani relacja świadków nie wpłynęły na stanowisko Artur de Oliveira Santos, masona, republikanina i antyklerykała parającego się dziennikarstwem. Umarł wspominając swą dawno utraconą pozycję i wpływy polityczne.
Wiemy także, że objawienia w Fatimie i Cud Słońca wywołały wściekła reakcję masonerii i środowisk pracujących nad laicyzacją Portugalii, prowadzących walkę na śmierć i życie z Kościołem i religią. Często nie pamiętamy o kontekście, w którym doszło do samych objawień: w Portugalii tamtych czasów masoneria i animowani przez nią republikanie starali się „zmodernizować” Portugalię i Portugalczyków, a to oznaczać miało koniec wiary, koniec religii, koniec Kościoła. Małe, katolickie dotąd państwo na Półwyspie Iberyjskim stało się areną prześladowań, Lizbona została okrzyknięta stolicą ateizmu. Wiemy, że kres życia masońskich animatorów tego ruchu był… smutny. Jeden z nich porzucił swój światopogląd racjonalistyczny, oddał się spirytyzmowi. Dla innego kres życia był okresem rozczarowania i zgryzoty.
„Matka Boża otworzyła po raz pierwszy ręce, przekazując nam światło tak silne, jak gdyby blask wychodzący z Jej rąk. To światło dotarło do naszego wnętrza, do najgłębszej głębi duszy, i spowodowało, żeśmy się widzieli w Bogu, który jest tym światłem, wyraźniej niż w najlepszym zwierciadle. Pod wpływem wewnętrznego impulsu, również nam przekazanego, padliśmy na kolana i powtarzaliśmy bardzo pobożnie: »O Trójco Przenajświętsza, uwielbiam Cię, mój Boże, kocham Cię w Najświętszym Sakramencie«”.
pt/PCh24.pl
10 faktów na temat Fatimy,
o których zbyt często zapominasz
Liczni czciciele Matki Bożej Fatimskiej znają najistotniejsze aspekty Jej przesłania oraz różne wydarzenia związane z objawieniami sprzed ponad stu lat. Niektóre szczegóły i niuanse mogą jednak zostać przeoczone. Przypominamy więc o kilku faktach dotyczących Fatimy, o których często zapominamy, a o których naprawdę warto pamiętać!
1. Będzie siódme objawienie
Matka Boża ukazała się w Fatimie sześciokrotnie, od maja 1917 roku do października tego roku. Jednak już podczas pierwszego objawienia Matka Boża zapowiedziała, że powróci do Cova da Iria jeszcze po raz siódmy. „Przyszłam was prosić, abyście tu przychodzili przez 6 kolejnych miesięcy, dnia 13 o tej samej godzinie. Potem powiem, kim jestem i czego chcę. Następnie wrócę jeszcze siódmy raz”.
Specjaliści nie są zgodni co do tych słów. Większość sądzi jednak, że nie jest sprzecznym z wiarą uważać, że Najświętsza Panna jeszcze do Fatimy powróci, i że może to się stać w najbliższej przyszłości. Z całą pewnością jest to jedno z najbardziej chwalebnych wydarzeń, na jakie pobożny katolik może oczekiwać, szczególnie w naszych zatrważających, pełnych chaosu czasach. Mamy wielką nadzieję, że wraz z owym siódmym przyjściem nadejdzie upragniony pokój i – jak prorokował święty Ludwik de Montfort – triumf Jej Niepokalanego Serca.
2. Różaniec i czyściec
Najświętsza Maryja Panna w Fatimie przypomniała trójce dzieci o istocie różańca oraz o istnieniu czyśćca! Odpowiadając na pytania Łucji mówiła, że Franciszek musi zmówić jeszcze wiele różańców, nim trafi do Nieba, a o Amelii, że na pewno będzie przebywać w czyśćcu do końca świata. Królowa świętych przypomniała więc nam wszystkim o zbawiennej praktyce odmawiania różańca świętego – a więc o sposobie ratowania własnej duszy. Oferuje wręcz różaniec jako gwarancję na bezpieczne przejście z ziemi do Nieba, jak właśnie w przypadku Franciszka.
Co szczególnie istotne, Matka Boża wskazuje na samą rzeczywistość istnienia czyśćca, o której tak wielu katolików, w tym niestety duchownych, zdaje się zapominać. A przecież – przypomina Maryja – wiele spośród dusz w czyśćcu czekać będzie aż do końca świata. Według badań księdza Sebastiano dos Reis wspomniana Amelia zmarła w okolicznościach wskazujących na hańbę w sprawach czystości! Szokujące dla niektórych może się wydawać, że siostra Łucja mówiła o wiecznym cierpieniu w piekle licznych dusz, które zmarły mając na sumieniu tylko jeden grzech śmiertelny!
3. Różnica między objawieniami Maryi i Anioła
Bardzo ciekawym było, że fizyczne, emocjonalne i psychologiczne doświadczenie objawień Anioła Portugalii i Matki Bożej opisane było przez dzieci jako zupełnie różne. Siostra Łucja pisze w swych wspomnieniach: „Nie wiem dlaczego, ale faktem jest, że objawienia Matki Bożej miały inny wpływ na nas. Towarzyszyła nam, co prawda, ta sama intymna radość, ten sam pokój i to samo szczęście. Jednak, zamiast fizycznego zmęczenia, czuliśmy pewną ekspansywną żywotność, zamiast odrętwienia z powodu Bożej obecności, czuliśmy pewien rodzaj radości, zamiast trudności w mówieniu, czuliśmy pewien rodzaj entuzjazmu komunikacyjnego…”
Istnieje wyraźna różnica między objawiającymi się Matką Bożą i Aniołem – wynika to z ich różnej natury. Anioł to wszak czysty duch, Maryja posiada jednak i duszę i ciało. Po spotkaniu z Aniołem Portugalii pastuszkowie czuli się wyczerpani, chodziło stworzenie o wyższej naturze. Jako że dzieci były tej samej natury co Najświętsza Panna, przy spotkaniu z Nią czuły się bardziej swobodnie. Potwierdza to dogmat wiary o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny do nieba wraz z ziemskim ciałem.
4. Znaczenie modlitwy, pokuty, ofiary i umartwienia dla nawrócenia grzeszników
Ludzie współcześni, słysząc o umartwieniu i pokucie, kojarzą te hasła ze średniowieczem. Kryzys moralny ogarniający cały świat jest niezwykle poważny, wymaga ciągłej modlitwy, pokuty i ofiary. Prawda ta stale przewija się w Orędziu Matki Bożej Fatimskiej. W swojej niewinności dwoje młodszych pastuszków zrozumiało potrzebę ofiarowania się jako przebłagalne ofiary. Ale przecież apel Matki Bożej, w którym zwraca się z prośbą o modlitwę i pokutę, odnosi się również do reszty ludzkości.
Zwykli śmiertelnicy mogą dużo zyskać umartwiając ciało. Praktyka ta pozwala opanować niesforne namiętności, które przechodzą pod kontrolę łaski i woli. Cierpienie bowiem łatwo staje się potęgą w sprawach Bożych. Pan Jezus odkupił ludzkość poprzez krwawą ofiarę i ogromne cierpienia znoszone na Kalwarii.
5. Prześladowania z powodu objawień
Objawienia Matki Bożej były dla dzieci niewątpliwym wyróżnieniem, ale przecież nie tylko. Trójka pastuszków poniosła ciężkie ofiary przez sam fakt świadczenia o przybyciu Maryi do Fatimy. Szczególnie cierpiała Łucja – nie wierzyła jej ani matka, ani krewni, którzy w dodatku przestali okazywać jej jakąkolwiek czułość. Te cierpienia młodej dziewczynki musiały być bardzo intensywne.
Chociaż Franciszek i Hiacynta nie spotkali się z prześladowaniami w rodzinie, narażeni byli na stałe kpiny ze strony sąsiadów i szyderstwa przybyszy. Co więcej, świeckie media narażały dzieci na śmieszność i sarkazm. Krajowe gazety prowadziły ohydną kampanię nienawiści i oczerniania. Wszystko, by zdyskredytować objawienia. Pomimo tych zniewag dzieci zachowywały się z godną podziwu cierpliwością. Co więcej, zawsze pamiętały o wezwanie Matki Bożej, by ofiarować swoje cierpienia za grzeszników.
6. Zmiany w Nabożeństwie Pięciu Pierwszych Sobót
Matka Boża prosiła pierwotnie, by przystępować do spowiedzi i Komunii Św. przez pięć pierwszych sobót miesiąca, odmawiać pięć dziesiątek Różańca i medytować przez 15 minut nad tajemnicami, w celu zadośćuczynienia Niepokalanemu Sercu Maryi. Jednak Łucja, w trakcie kolejnego objawienia opowiedziała o trudnościach w wypełnianiu tego nabożeństwa. Zostały więc wprowadzone zmiany: do spowiedzi można przystępować w inne dni niż w pierwszą sobotę, o ile Pan Jezus jest przyjmowany godnie i z zamiarem zadośćuczynienia Niepokalanemu Sercu Maryi. A jeśli ktoś zapomni o wypowiedzeniu intencji, może to zrobić przy okazji następnej spowiedzi, korzystając z pierwszej ku temu sposobności.
Siostra Łucja wyjaśniła także, że nie ma potrzeby rozważać wszystkich tajemnic Różańca w każdą pierwszą sobotę miesiąca – wystarczy rozważać jedną z nich albo kilka.
7. Dlaczego ustanowiono Nabożeństwo Pięciu Pierwszych Sobót?
Nabożeństwo to odpowiada pięciu rodzajom grzechów i bluźnierstw popełnianych przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi. Są to:
– bluźnierstwa przeciw Niepokalanemu Poczęciu;
– bluźnierstwa przeciw Jej dziewictwu;
– bluźnierstwa przeciw Jej Boskiemu macierzyństwu
– wpajanie nienawiści, obojętności, a nawet pogardy do Niepokalanej Matki w sercach dzieci;
– bezpośrednie lżenie Jej świętych wizerunków
8. Udaremnienie większego cudu niż cud słońca!
Siostra Łucja ujawniła, że słynny „cud słońca” mógłby być jeszcze większy. Dzieci zostały jednak uprowadzone przez Arthura Oliveira Santosa, administratora Rady Administracyjnej Vila Nova de Ourém.
Jest to przykład przestępstwa popełnionego wbrew woli Matki Bożej, którego nie ukarała. Tak czy inaczej, tłumy osób zebranych w Fatimie po południu 13 października 1917 r. zostały pozbawione możliwości ujrzenia znacznie większego cudu, niż i tak ogromny „cud słońca”.
9. Zorza polarna czy ostrzeżenie przed wojną?
Siostra Łucja uznała nadzwyczajne światło świecące nad Europą w nocy z 25 na 26 stycznia 1938 roku w godzinach od 20:45 do 01:15 za „wielki znak” od Matki Bożej, wskazujący, że nieuchronnie zbliża się wojna.
Astronomowie i sceptycy orzekli oczywiście, że była to jedynie zorza polarna. Jednak większość z nich zaświadczała, że postać jaką przybrała, nie miała wcześniej precedensu.
10. Ostatnie, porażające słowa Hiacynty
Zaledwie 10-letnia Hiacynta była dziewczyną nad wyraz dojrzałą. Posiadała prorocze wizje i wiele prywatnych objawień. Słowa wypowiedziane przez Hiacyntę ukazują też głębię jej duszy w obliczu moralnego upadku świata. Oto jedne z jej ostatnich słów:
– Grzechami prowadzącymi najwięcej dusz do piekła są grzechy cielesne.
– Aby być czystym na ciele konieczne jest utrzymanie czystości. Być czystą na ciele to znaczy strzec niewinności. A być czystą na duszy to znaczy nie grzeszyć, nie oglądać tego, czego nie powinno się widzieć, nie kraść, nie kłamać, mówić zawsze prawdę, także wtedy, gdy nas to wiele kosztuje.
– Mody, które nadejdą, będą bardzo obrażać Pana. Osoby, które służą Bogu, nie mogą iść za głosem mody. W Kościele nie ma zmiennych mód. Jezus jest zawsze ten sam.
– Lekarzom brak światła i wiedzy, by leczyć chorych, bo brak im miłości Boga.
– Księża powinni zajmować się tylko sprawami Kościoła. Księża powinni być czyści, bardzo czyści. Nieposłuszeństwo kapłanów i zakonników wobec ich przełożonych i wobec Ojca Świętego bardzo obraża Jezusa.
– Aby być zakonnicą, trzeba być bardzo czystą duszą i ciałem.
– Wiele jest niedobrych mód; nie podobają się one Jezusowi, nie są Boże.
– Spowiedź jest sakramentem miłosierdzia. Dlatego trzeba zbliżać się do konfesjonału z ufnością i radością. Bez spowiedzi nie ma zbawienia.
na podstawie: www.americaneedsfatima.org/malk/PCh24.pl
więcej na temat Objawień w Fatimie – w książkach Plinio Correa de Oliveira i Antonio Borelliego
Antonio A. Borelli – „Aniołowie i objawienia fatimskie”
***********
Szóste i ostatnie Objawienie Matki Boskiej Fatimskiej trójce pastuszków
***
Jak przy poprzednich objawieniach dzieci dostrzegły błysk światła, po którym Matka Boża pojawiła się nad krzewem. Łucja: „Czego Pani sobie życzy ode mnie?” Matka Boża: „Chcę ci powiedzieć, aby wybudowano tu kaplicę na moją cześć. Jestem Matką Boską Różańcową. Odmawiajcie w dalszym ciągu codziennie różaniec. Wojna się skończy, a żołnierze wkrótce wrócą do swoich domów”.
Łucja: „Miałam prosić Panią o wiele rzeczy: o uzdrowienie kilku chorych, nawrócenie niektórych grzeszników, etc.”
Matka Boża: „Jednych uzdrowię, innych nie. Trzeba, aby się poprawili i prosili o przebaczenie swoich grzechów”. I ze smutnym wyrazem twarzy dodała: „Niech nie obrażają więcej Boga Naszego Pana, który już i tak jest bardzo obrażany”.(…)
Gdy Matka Boża zniknęła w bezkresnej dali firmamentu, na oczach dzieci rozegrały się kolejne trzy sceny: pierwsza – symbolizująca tajemnice radosne różańca, druga – bolesne i trzecia – chwalebne. (Tylko Łucja widziała wszystkie trzy sceny; Franciszek i Hiacynta widzieli tylko pierwszą). Obok słońca pojawili się św. Józef z Dzieciątkiem Jezus na ręku i Matką Boską Różańcową. To była Święta Rodzina. Najświętsza Panna była ubrana na biało, w niebieskim płaszczu, a Dzieciątko Jezus było w jasnoczerwonej sukience. Św. Józef pobłogosławił tłum, czyniąc trzy razy znak krzyża. Dzieciątko Jezus uczyniło to samo. Następną sceną była wizja Matki Boskiej Bolesnej i Pana Jezusa zgnębionego bólem, w drodze na Kalwarię. Wydawało się, że Pan Jezus pobłogosławił świat. Matka Boża nie miała miecza w piersi. Łucja widziała tylko górną część ciała Pana Jezusa. Na zakończenie pojawiła się, w chwalebnej wizji Matka Boska Karmelitańska, ukoronowana na Królową nieba i ziemi, z Dzieciątkiem Jezus na rękach. (…).
* Fragmenty książki Antonio A. Borelli “Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?”, Kraków 2001, str. 41-42
************************************************************************************************************
Objawienia prywatne. Bóg już powiedział o sobie wszystko, a jednak zdarzają się wizje. Dlaczego?
Czy katolik ma obowiązek wierzyć w objawienia, które zostały uznane za autentyczne? I czy można je traktować jako uzupełnienie Pisma Świętego oraz Tradycji Kościoła?
Objawienia prywatne budzą ogromne zainteresowanie i równie duże emocje. Niektórzy traktują je na równi z Objawieniem zawartym w Piśmie Świętym i w Tradycji albo nawet uznają za ważniejsze. Inni traktują je z ogromnym dystansem lub w ogóle nie chcą w nie wierzyć. Kto ma rację?
Objawienia prywatne: jest ich bardzo wiele
„Objawienia liczone są dziś w dziesiątki tysięcy. Są wielobarwne, wsączane w życie świata przez filtry wielu kultur i języków”. Tak zaczyna się opublikowana w 2016 roku książka „Świat Maryjnych objawień”. Liczący ponad tysiąc stron, bogato ilustrowany tom, zawiera opisy stu objawień Matki Bożej, które miały miejsce od pierwszego wieku aż po czasy współczesne.
A przecież na przestrzeni wieków wizjonerom ukazywała się nie tylko Najświętsza Maryja Panna, ale również inni święci, nawet sam Jezus Chrystus. Czy katolik ma obowiązek wierzyć w tak liczne w dziejach Kościoła prywatne objawienia, zwłaszcza w te, które zostały uznane za autentyczne? Czy jeśli ma z nimi kłopot, to oznacza, że jest gorszym katolikiem lub wcale nim nie jest?
Bóg już powiedział o sobie wszystko
Człowiek może poznać Boga na podstawie Jego dzieł. Wystarczy, że użyje w tym celu naturalnego rozumu. Jednak istnieje też inny sposób (Katechizm Kościoła katolickiego używa słowa „porządek”) poznania, do którego człowiek nie może dojść o własnych siłach. To Objawienie Boże.
Spodobało się Bogu w swej dobroci i mądrości objawić samego siebie i ukazać tajemnicę swej woli, dzięki której ludzie przez Chrystusa, Słowo, które stało się ciałem, mają dostęp do Ojca w Duchu Świętym i stają się współuczestnikami Bożej natury – wyjaśnili ojcowie Soboru Watykańskiego II w Konstytucji dogmatycznej o Objawieniu Bożym.
Objawienie Boże odbywało się etapami, aż w pewnym momencie osiągnęło pełnię.
II Sobór Watykański w Konstytucji dogmatycznej o Objawieniu Bożym mówi, że najgłębsza prawda o Bogu i o zbawieniu człowieka jaśnieje nam «w Chrystusie, który jest zarazem Pośrednikiem i Pełnią całego Objawienia» – tłumaczył w styczniu 2013 roku papież Benedykt XVI.
W Nim Bóg powiedział wszystko, co chciał ludziom o sobie objawić. „Nie będzie już innego Słowa oprócz Niego” – stwierdza kategorycznie Katechizm.
Objawienia prywatne: spotkania nadzwyczajne
Skoro Kościół uczy zdecydowanie, że nie będzie już innego objawienia, po co dochodziło do tysięcy objawień prywatnych, z których część została uznana za autentyczne? „Otóż Bóg może chcieć spotkać się z kimś w sposób przekraczający zwyczajne z Nim spotkania, które odbywają się w przestrzeni naszego duchowego doświadczenia” – objaśniał na łamach jednego z tygodników katolickich o. Jacek Salij OP.
Tłumaczył również, że Bóg może wyznaczyć człowiekowi płaszczyznę spotkania znajdującą się w zasięgu poznania zmysłowego – tak jak niegdyś objawił się w znakach widzialnych Mojżeszowi. „Czyni to rzadko, ale to Mu wolno – jest przecież Bogiem i może mieć po temu swoje własne powody” – dodał znany teolog.
Objawienia nie są ulepszeniem ani uzupełnieniem
Mariolog o. Jacek Bolewski SJ ponad dziesięć lat temu proponował, aby dla uniknięcia nieporozumień nie używać terminu „objawienia prywatne”, a przekazy, które otrzymują „widzący” nazywać „zjawieniami” lub „jawieniami”. Podkreślał, że fundamentem wiary chrześcijańskiej jest to, co zawiera Pismo Święte i co w Tradycji, na podstawie Pisma Świętego jest dalej objaśniane.
Jawienia Maryi nie mogą zawierać nic, co by poza ten fundament wykraczało. Jej orędzia nie są nowymi prawdami wiary, one jedynie rozwijają, dopełniają to, co już było w tajemniczy sposób zawarte w Jezusie Chrystusie – mówił w jednym z wywiadów.
Według Katechizmu rolą prywatnych objawień nie jest „ulepszanie” czy „uzupełnianie” ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomoc w pełniejszym przeżywaniu go w jakiejś epoce historycznej.
Zmysł wiary wiernych, kierowany przez Urząd Nauczycielski Kościoła, umie rozróżniać i przyjmować to, co w tych objawieniach stanowi autentyczne wezwanie Chrystusa lub świętych skierowane do Kościoła (…). Jeśli również dzisiaj zdarzają się autentyczne objawienia – głośne lub całkiem prywatne – to przecież całym ich celem jest większe otwarcie nas na to Objawienie jedyne i nieprzemijalne – nie pozostawia wątpliwości o. Salij.
Nie musisz w nie wierzyć, ale uważaj
Żadne objawienia prywatne, także te, które zostały uznane przez Kościół katolicki za autentyczne, „nie należą do depozytu wiary” (KKK 67). Katolik nie ma więc obowiązku w nie wierzyć, jednak Kościół w swej mądrości nie wyklucza ich w przekonaniu, że jeśli są prawdziwe i zgodne z Objawieniem, mają miejsce zgodnie z wolą Chrystusa.
Zachowuje jednak wobec każdego z nich ostrożność, bada bardzo szczegółowo i wielostronnie. Z całą pewnością nie może nigdy przyjąć lub w jakikolwiek sposób zaakceptować „objawień”, „wizji” i „orędzi” zmierzających do przekroczenia czy poprawienia Objawienia, którego Chrystus jest wypełnieniem.
Niektórzy teolodzy zwracają uwagę, że rezygnując z wiary w treść któregoś z uznanych przez Kościół objawień prywatnych, trzeba uważać, aby równocześnie nie odrzucić wiary, np. w podawanych w nauczaniu Kościoła zasad moralnych, które treść objawienia przypomina i do ich przestrzegania wzywa.
Żyjący w XVI stuleciu św. Jan od Krzyża – w jednym ze swych najważniejszych dzieł, zatytułowanym Droga na Górę Karmel – zauważył, że skoro przez swego Syna Bóg powiedział nam wszystko naraz i nie ma już nic więcej do powiedzenia, to: „Jeśli dzisiaj ktoś chciałby Go jeszcze o coś pytać lub prosić o jakąś wizję albo objawienie, nie tylko postępowałby nieroztropnie, lecz także obrażałby Boga, nie mając oczu utkwionych jedynie w Chrystusa, bądź szukając poza Nim innej rzeczy albo nowości”.
Bogu trzeba po prostu zaufać. On wie najlepiej, czego i kiedy nam potrzeba. Zdarza się, że są to zjawiska, które nazywamy objawieniami prywatnymi.
ks. Artur Stopka/Aleteia.pl
******************************************************
To nie bajka, ja naprawdę odczułem miłosierdzie – świadectwa o spowiedzi
Spowiedź św. to dziś niełatwy temat. Jak ona wygląda naprawdę? Czy jest się czego “bać”? Poznaj dwa niezwykłe świadectwa dotyczące sakramentu pokuty i pojednania.
***
Nie było łatwo – odkładana spowiedź
Spowiedź nie należy do najprostszych dla mnie doświadczeń. Trudno mi mówić o sobie. Każdą Spowiedź przeżywam jak egzamin maturalny. Boję się, że po powiedzeniu tego, co wiem, usłyszę pytania, na które nie znam odpowiedzi i będę się stresował. No ale nie mogłem już dłużej odkładać. Dlatego powolnym krokiem, trochę jak na skazanie, udałem się w stronę konfesjonału. Nie było łatwo zacząć. Nie chciałem jednak przedłużać, więc zacząłem mówić.
Każde słowo sprawiało mi ból. Na szczęście dotarłem do końca. Powiedziałem wszystko, co leżało mi na sumieniu. I wtedy zdarzył się cud. Tak , odbieram to jako cud. Strach minął. Zapanowała cisza. Nic nie krzyczało we mnie, że jestem zły. Odchodząc od konfesjonału poczułem, że znowu oddycham. O wiele sprawniej niż wtedy, gdy klękałem u kratek. Dziwne. To jest dla mnie namacalne odczucie miłosierdzia. To nie bajka. Ja je naprawdę poczułem!
Marek
Źle mi się to kojarzy – problemy ze spowiedzią
Ciemny konfesjonał. Tylko niewielka lampka tli się nad spowiednikiem. W kościele jeszcze niewiele ludzi, bo do Mszy jeszcze ponad kwadrans. Zza kratek ksiądz wygląda na zmęczonego. Pewnie od razu po szkole przyszedł spowiadać. Boję się, że zaśnie, gdy zacznę wypowiadać litanie moich grzechów. Moherowa babeczka siedząca w tylnej ławce krzyczy różaniec, chodzi modli się prywatnie. Na zewnątrz się ciepło, słonecznie, a w kościele chłód, szarówka z powodu ciemnych witraży. Niezbyt fajny klimat.
Wszystko to, co zaobserwowałem nie jest reklamą spowiedzi. Ten czas mógłbym wykorzystać na wiele innych, ciekawych rzeczy. A jednak jestem tutaj. Dlaczego? Bo nie patrzę na skojarzenia. Nie wsłuchuję się w internetowy hejt na temat spowiedzi. Jestem tutaj, bo wiem, że to sakrament. Spotkanie. Doświadczenie Boga. Jestem tutaj chociaż wszystko krzyczy we mnie bym wyszedł i zajął się swoimi sprawami. Ale… To jest moja sprawa. Zgrzeszyłem, więc wypada przeprosić. Odszedłem, więc trzeba powrócić. Zraniłem, wiec trzeba pobyć przy Tym, kogo boleśnie dotknąłem. Tak rozumiem Spowiedź. To nie byle co, chociaż wygląda dziwnie. To moje opowiedzenie Bogu o tym, że dalej kocham…
Miłosz
Tygodnik Niedziela/świadectwa pochodzą ze strony dobraspowiedz.pl.
**********************************************
5 powodów, dla których warto się spowiadać
Dziś pierwszy piątek miesiąca – doskonała okazja do Spowiedzi św. No właśnie, a dlaczego właściwie warto się spowiadać? Bo tego nauczyli mnie rodzice? Bo tak wypada? Nic z tych rzeczy. Oto 5 prawdziwych powodów dla których warto klęknąć do kratek konfesjonału.
***
1. Uporządkowanie życia
Przygotowanie do spowiedzi, jak nic innego, pomaga przyjrzeć się naszemu życiu z innej perspektywy. Wertując swoje zachowania i motywacje możemy dowiedzieć się o sobie wielu ciekawych rzeczy. Co jeszcze jest we mnie nie tak? Co powinienem zmienić, poprawić? Spowiedź św. to sto razy lepszy motywator niż trener personalny czy światowej sławy coach. Niestety wymaga więcej odwagi.
2. Braterska wymiana
Klękając do kratek konfesjonału możesz mieć pewność, że wyznajesz grzechy samemu Jezusowi. Twoje usta i uszy księdza to tylko pośrednicy. Chodzi o relację twojego serca z sercem Jezusa. Mimo wszystko osoba i rola kapłana jest tutaj nieprzypadkowa. Moglibyśmy samodzielnie wyznać grzechy Bogu, klęcząc w kościelnej ławce. Pomyślałeś kiedyś, dlaczego sam Chrystus zapragnął, aby pośredniczyli w tym Jego apostołowie?
Człowiek wyznając swoje przewinienia Bogu za pośredniczeniem księdza ma możliwość braterskiej wymiany. Ksiądz znając także swoje słabości powinien, w uniżeniu, słowami zmotywować penitenta do dalszej pracy nad sobą. Wypowiadając regułę przebaczenia grzechów otwiera nas na coś nieprawdopodobnego. Człowiek często musi coś usłyszeć, żeby to zrozumieć.
3. Darmowe przebaczenie
„Ja odpuszczam tobie grzechy..” – to głos Boga, który kolejny raz pragnie ci powiedzieć: jesteś dla mnie szalenie ważny/ważna! To co było jest nieważne, teraz jesteś już w pełni mój/moja. Nie daj sobie wmówić, że jesteś zły, niedobry, nieważny. Jesteś moją miłością. Jestem zawsze z tobą!
Uczucie przebaczenia to jak kamień spadający z serca. To co było się nie liczy. Czysty i dobry wracasz na ścieżki życia. Głowa do góry. Synu, córko Boga.
4. Spotkanie z Jezusem
To w sumie powinien być pierwszy powód, dla którego warto się spowiadać. Sam Jezus, który działa przez księdza w konfesjonale, w pełni dla ciebie. Nie musisz stresować się podchodząc do spowiedzi. Nie przejmuj się księdzem, który może wydawać ci się niemiły. Wchodzisz w przestrzeń spotkania z samym Jezusem. Reszta jest zupełnie nieważna. To jest wasz czas.
5. Otwarcie drzwi
Spowiedź i przebaczenie grzechów otwierają nas na pełnię spotkania z Bogiem. Odchodząc od konfesjonału, czysty, z godnością dziecka Bożego – masz możliwość przyjęcia Ciała Chrystusa. Możesz zjednoczyć się z samym Bogiem. Niepojęte. Cudowne. Spowiedź to klucz, Eucharystia otwieranie drzwi, za którymi czeka On – Jezus.
Niech spowiedź nigdy nie będzie dla ciebie powodem do strachu. Zewnętrzne czynniki są zupełnie nieważne. Tu chodzi o Jezusa. I o ciebie – o twoje życie. Odwagi.
“Co jest centrum, grzechy, czy też Ojciec, który wybacza wszystko? Do spowiedzi nie przystępuje się jako osoba karcona, która musi się upokorzyć, ale jako dziecko, które biegnie, by przyjąć uścisk Ojca. A Ojciec podnosi nas w każdej sytuacji, przebacza nam każdy grzech. Dam wam małą radę: po każdej spowiedzi zostańcie kilka chwil, aby zapamiętać przebaczenie, które otrzymaliście. Strzeżcie tego pokoju w swoim sercu, tej wolności, którą odczuwacie w swym wnętrzu.” – papież Franciszek do młodych na Słowacji, wrzesień 2021.
Damian Krawczykowski/Tygodnik Niedziela
********************************
Spowiedź cię stresuje? Oto pomocnicza „lista grzechów”
***
Sakrament spowiedzi jest już wystarczająco trudny, by go sobie jeszcze bardziej komplikować!
Wyznanie własnych grzechów księdzu może być dużym wyzwaniem. To zupełnie zrozumiałe, że przy tej okazji odczuwasz swoisty lęk, szczególnie jeśli nie spowiadałeś się przez dłuższy czas.
Drobiazgowe szczegóły są zbędne
Warto wziąć pod uwagę, że źródłem naszego strachu może być tak naprawdę mylne przekonanie, iż księdzu należy opowiedzieć o każdym grzechu ze wszystkimi możliwymi szczegółami. A właśnie lepiej tego nie robić.
W większości przypadków wcale nie musimy podawać długich wyjaśnień. Jak sugeruje jeden z księży, grzechy powinniśmy ujmować w najprostszy możliwy sposób. Dodaje on, że niektórzy ludzie czują się wręcz w obowiązku podawania szczegółów dotyczących swoich konkretnych grzechów. Choć nie widzi w tym nic złego, zaznacza, iż nie to jest sednem spowiedzi.
Wystarczy, że podamy kategorię grzechu, aby zostać w pełni rozgrzeszonym ze wszystkich grzechów powszednich, jakie się w niej mieszczą. Chyba że spowiednik uzna, że potrzebuje więcej informacji, ale inna sprawa.
„Przewodnik” po grzechach
Oto pomocnicza lista sporządzona przez tego księdza. Według niego, obejmuje ona 90 proc. spraw, jaką 90 proc. ludzi wyznaje przy 90 proc. okazji, przystępując do spowiedzi. Możesz zabrać ją ze sobą do konfesjonału i jednocześnie wymienić te grzechy spoza listy, które dodatkowo obciążają Twoje sumienie.
Nie miłowałem/am Boga całym sercem i z całej duszy.
W życiu przedkładałem/am różne rzeczy czy ludzi nad Pana Boga.
Nie zachowywałem/am szacunku należnego rodzicom czy przełożonym.
Wypowiadałem/am imię Boże bez potrzeby.
Byłem źródłem zgorszenia w oczach Boga lub Kościoła, dając zły przykład jako chrześcijanin/ka.
Grzeszyłem/am pychą.
Byłem/am nieuprzejmy/a w stosunku do niektórych osób.
Okazywałem/am niecierpliwość ludziom z mojego otoczenia.
Dałem/am się ponieść gniewowi.
Osądzałem/am innych.
Grzeszyłem/am myślą.
Stosowałem/am środki antykoncepcyjne, zamykając się na dar życia od Boga.
Miałem/am nieczyste myśli, które sprowadzały mężczyzn lub kobiety do roli przedmiotu.
Nie zachowywałem/am umiaru w jedzeniu bądź w piciu.
Stosowałem/am narkotyki.
Skłamałem/am.
Zazdrościłem/am innym tego, czego sam nie posiadam.
Nie okazywałem/am wdzięczności za otrzymane dary.
Ile razy zgrzeszyłem
W Kodeksie prawa kanonicznego czytamy, że „wierny jest obowiązany wyznać co do liczby i rodzaju wszelkie grzechy ciężkie popełnione po chrzcie, a jeszcze przez władzę kluczy Kościoła bezpośrednio nie odpuszczone i nie wyznane w indywidualnej spowiedzi, które sobie przypomina po dokładnym rachunku sumienia” (Kan. 988 § 1).
Oznacza to, że jeżeli masz świadomość, iż popełniłeś grzech ciężki (śmiertelny), powinieneś go wyznać, podając jednocześnie, ile razy się go dopuściłeś. Przykładowo, jeżeli popełniłeś grzech cudzołóstwa, powinieneś powiedzieć na spowiedzi, ile razy do niego doszło. Jeżeli jakiegoś grzechu ciężkiego dopuściłeś się wielokrotnie i nie potrafisz podać liczby, powiedz, po prostu, „wiele razy”, „kilka razy” albo „tak dużo razy, że nie dam rady ich zliczyć”.
Spowiedź nie powinna być skomplikowana, a jeżeli za bardzo się stresujesz, postaraj się ją sobie uprościć i nie martw się o konkretne szczegóły w przypadku grzechów powszednich. Nawet w kwestii grzechów śmiertelnych, jeżeli Twoje sumienie obciąża grzech, w który popadasz zwyczajowo, podaj przybliżoną ilość razy.
Spowiedź to piękny sakrament – sakrament pojednania – który przywraca duszy pokój poprzez działanie Bożego Miłosierdzia. Jeżeli masz opory, by do niej przystępować, ponieważ wydaje ci się bardzo skomplikowana, postaraj się ją maksymalnie uprościć. Nie pozwól, aby tak błaha przeszkoda zamykała ci drogę do czułych ramion Boga Ojca.
Patty Knap – Philip Kosloski/Aleteia.pl
*******************************************
Cięgle te same grzechy… 5 warunków dobrej spowiedzi
Sekret dobrej spowiedzi leży w dobrym przygotowaniu do tego sakramentu. Oto zestaw praktycznych wskazówek dla każdego
5 warunków dobrej spowiedzi
Spowiadam się już 5, 10, 15 lat i nie widzę żadnych efektów. Cięgle te same grzechy, te same pokuty. Czy ma to jakikolwiek sens? To pytanie, które zadaje sobie wielu ludzi. Czy zatem sakrament, który prowadził całe pokolenia katolików do świętości, stracił na sile?
Sekret dobrej spowiedzi, która zdynamizuje nasze życie duchowe, leży w dojrzałym, świeżym spojrzeniu na ten sakrament i w dobrym przygotowaniu do niego. Pomagają w tym tzw. warunki dobrej spowiedzi, które – choć znamy od Pierwszej Komunii – nie zawsze wcielamy w życie.
Oto 5 warunków dobrej spowiedzi
***
- Rachunek sumienia – Do zrobienia dobrego rachunku sumienia potrzebne są zasadniczo trzy rzeczy: kartka papieru, długopis i chwila czasu. Na kartce warto wypisać listę swoich grzechów. Przelewanie myśli na papier – nawet hasłowe, skrótowe – porządkuje chaos panujący w naszej głowie. Po drugie, zapewne każdy z nas ma takie doświadczenie, że kiedy klękał do spowiedzi, jedyne co miał w głowie to wielka, czarna dziura. Dlatego spisany rachunek sumienia jest dobrą mapą, która przeprowadzi nas przez moment spowiedzi. Po spisaniu grzechów, przy każdym z nich warto postawić znak zapytania: „Dlaczego sobie na to pozwoliłem? Dlaczego zdecydowałem się na zło?”. Szukając sukcesywnie, przy każdej kolejnej próbie odpowiedzi na te pytania, będziemy stopniowo odkrywać źródła naszego postępowania. Będziemy coraz lepiej poznawać samych siebie i coraz bardziej otwierać się na działanie Bożej miłości.
2. Żal za grzechy – Kiedy mamy za sobą wyliczenie grzechów i próbę odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego to zrobiłem?”, czas na kolejne pytanie: „Czy żałuję?”. Żal za grzechy kojarzy się z silnym, negatywnym odczuciem emocjonalnym, połączonym często z niemal fizycznym bólem odczuwanym z powodu popełnionych występków. Nie zawsze jednak żal za grzechy odczuwamy w ten sposób. Jednych grzechów żałujemy bardziej, innych mniej. Nie zawsze odczuwamy żal doskonały. Czasami nasze sytuacje są tak skomplikowane, że ciężko wzbudzić w sobie jakikolwiek stan podobny do żalu, a jednak gdzieś pod skórą czujemy, że powinniśmy się wyspowiadać. W takich momentach, kiedy emocje nie współgrają ze świadomością, warto zadać sobie przynajmniej pytanie: „Czy wiem, że takich czynów, myśli, słów nie powinno być w moim życiu?”. To dobry punkt wyjścia do dalszej moralnej przemiany.
3. Mocne postanowienie poprawy – W końcu przychodzi czas na pytanie: „Czy jestem gotowy pracować nad sobą? Czy chcę w moim życiu zmian na lepsze?”. Warto pamiętać, że sakrament pokuty i pojednania to nie jednorazowa akcja, która zeruje nasze konto ze złych uczynków, ale długotrwały proces przemiany naszego życia. Zdarza się, że po jednej spowiedzi ktoś totalnie zmienia swój styl funkcjonowania, ale zwykle jest to dopiero początek długiej i trudnej pracy nad sobą. Jan Bosko, święty wychowawca młodzieży, proponował swoim wychowankom, aby przy każdej spowiedzi brali na warsztat jeden konkretny grzech, jeden konkretny wymiar swojego życia i nad nim szczególnie pracowali do kolejnej spowiedzi. Zakłada to opracowanie pewnej strategii wychodzenia z grzechu: czego muszę unikać, na co muszę postawić, jakie cele chcę osiągnąć. W ten sposób włączamy się w proces, w którym szybko doświadczymy jak Boża łaska wspiera w działaniu naszą ludzką naturę.
4. Wyznanie grzechów – Osobiście jestem przekonany, że w ludzkim wymiarze tego sakramentu najważniejsza jest świadomość, że zostałem przez spowiednika dobrze przyjęty, dobrze wysłuchany i zrozumiany. Wiele osób, które zostały źle przyjęte w konfesjonale, niezrozumiane, czy wręcz niewysłuchane, cierpi na pewnego rodzaju niechęć i traumę związaną z tym sakramentem. Jeśli więc chcesz uniknąć tego typu sytuacji, idź tam, gdzie kapłan ma dla ciebie czas, gdzie są dyżury w konfesjonale i kapłani czekają na wiernych. Unikaj spowiedzi tam, gdzie towarzyszy jej pośpiech i powierzchowność. Dobrą praktyką jest również korzystanie ze spowiedzi u jednego, stałego spowiednika. W sakramencie pokuty i pojednania zawiera się również pewien element duchowego przewodnictwa. Dlatego dobrze mieć kogoś, kto pozna cię na tyle, aby pomóc ci nie tylko dobrze wyznać swoje grzechy, ale również rozwinąć się duchowo.
5. Zadośćuczynienie Bogu i bliźniemu – Tak jak grzech domaga się rozgrzeszenia, tak zadane krzywdy domagają się zadośćuczynienia. Dobrze przeżywany sakrament pokuty i pojednania sprawia, że stajemy się coraz bardziej dojrzałymi ludźmi, zdolnymi do przebaczania i naprawiania wszelkich krzywd. Spowiedź uczy nas, że dojrzałość duchowa nie polega tylko na tym, aby co jakiś czas oczyszczać swoje sumienie, wyznając grzechy. Dojrzałość duchowa to również chęć przywrócenia dobrymi uczynkami i pokutą równowagi, którą zburzyło zło. Czasami, kiedy po ludzku rzecz biorąc nie można już nic naprawić, zostaje modlitwa, która zatapia skutki popełnionych przez nas grzechów w morzu Bożego miłosierdzia.
ks. Przemek Kawecki SDB/Aleteia.pl
***********************************
Czy grzesznicy wejdą do nieba? Oto, co Jezus powiedział św. Faustynie!
Co Jezus powiedział św. Faustynie o grzesznikach? Czy miłosierdzie Boże jest otwarte także dla tych, którym aktualnie z wiarą “nie po drodze”.
Oto kilka cytatów z Dzienniczka św. Faustyny. Przeczytaj co Jezus powiedział świętej z Krakowa!
“Niech nikt nie wątpi o dobroci Bożej; choćby grzechy jego były jak noc czarna, miłosierdzie Boże mocniejsze jest niż nędza nasza. Jednego trzeba, aby grzesznik uchylił choć trochę drzwi serca swego na promień łaski miłosierdzia Bożego, a resztę już Bóg dopełni” (Dz 1507).
“Jestem miłosierdziem samym dla duszy skruszonej. Największa nędza duszy nie zapala Mnie gniewem, ale się wzrusza serce Moje dla niej miłosierdziem wielkim” (Dz 1739).
“Im większy grzesznik, tym ma większe prawa do miłosierdzia Mojego. … Kto ufa miłosierdziu Mojemu, nie zginie, bo wszystkie sprawy jego Moimi są, a nieprzyjaciele rozbiją się u stóp podnóżka Mojego” (Dz 723).
“Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia (tj. w Sakramencie Pokuty); tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawiać dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego; na darmo będziecie wołać, ale już będzie za późno” (Dz 1448).
“Duszo w ciemnościach pogrążona, nie rozpaczaj, nie wszystko jeszcze stracone, wejdź w rozmowę z Bogiem swoim, który jest miłością i miłosierdziem samym” (Dz 1486).
“Wiedz, ile razy przychodzisz do Mnie uniżając się i prosisz o przebaczenie, tyle razy wylewam ogrom łask na twą duszę, a niedoskonałość twoja niknie przede Mną, a widzę tylko twą miłość i pokorę; nic nie tracisz, ale wiele zyskujesz” (Dz 1293).
“Niech żadna dusza nie wątpi, chociażby była najnędzniejsza, póki żyje – każda może się stać wielką świętą, bo wielka jest moc łaski Bożej. Od nas zależy tylko nie stawiać oporu działaniu Bożemu” (Dz 283).
************************************************************************************************************
KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ PRZYJMUJEMY Z NALEŻNYM USZANOWANIEM DO UST
ALBO NA RĘKĘ – WTEDY CIAŁO PAŃSKIE SPOŻYWAMY W OBECNOŚCI KAŁANA .
PRZYJMUJĄC KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ – NA SŁOWA KAPŁANA: CIAŁO CHRYSTUSA – ODPOWIADAMY: AMEN.
************************************************************************************************************
Co oznacza nasze „Amen”, które wypowiadamy podczas Komunii św. przyjmując „Ciało Chrystusa”?
Kapłanowi, który rozdając Eucharystię mówi tobie: „Ciało Chrystusa”, odpowiadasz: „Amen” – to znaczy uznajesz łaskę i zaangażowanie, jakie pociąga za sobą stanie się Ciałem Chrystusa. Gdy przyjmujesz bowiem Eucharystię, stajesz się Ciałem Chrystusa. To bardzo piękne! Komunia, jednocząc nas z Chrystusem, wyrywając z naszego egoizmu, otwiera nas i jednoczy ze wszystkimi, którzy są jedno w Nim. Oto cud Komunii Świętej: stajemy się Tym, Którego otrzymujemy!
Benedykt XVI –Jan Paweł II – Wielki Tydzień 2004
Oto cud Komunii św.: stajemy się tym, co otrzymujemy!
***
„O ile to my mamy ruszyć w procesji, aby przyjąć Komunię św., to w istocie Chrystus wychodzi nam na spotkanie, aby nas upodobnić do siebie” – powiedział papież Franciszek podczas audiencji 21 marca 2018 r. Oto najważniejsze fragmenty papieskiej katechezy:
Ponieważ grzeszę, powinienem mieć lekarstwo
Eucharystię sprawujemy po to, aby karmić się Chrystusem. Daje On nam siebie samego zarówno w Słowie jak i w Sakramencie Ołtarza, abyśmy byli do Niego podobni. Mówi to sam Pan: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim” (J 6,56).
Jest to zaproszenie, które raduje, a zarazem pobudza do rachunku sumienia oświeconego wiarą. O ile bowiem z jednej strony widzimy dystans dzielący nas od świętości Chrystusa, to z drugiej strony wierzymy, że Jego krew zostaje „przelana na odpuszczenie grzechów”. Wszyscy otrzymaliśmy przebaczenie w sakramencie chrztu św. I wszyscy zyskujemy przebaczenie albo uzyskamy przebaczenie za każdym razem, gdy przystępujemy do sakramentu pokuty.
Nie zapominajcie, że Jezus zawsze przebacza. Jezus niestrudzenie przebacza. To nam trudno prosić o przebaczenie. Właśnie myśląc o zbawczej wartości tej Krwi, św. Ambroży mówi: „Ponieważ ciągle grzeszę, powinienem zawsze mieć lekarstwo” (De sacramentis, 4, 28: PL 16, 446 A). W tej wierze również my kierujemy wzrok na Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata i wzywamy go: „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja”. Mówimy to w każdej mszy.
O ile to my mamy ruszyć w procesji, aby przyjąć Komunię św., to w istocie Chrystus wychodzi nam na spotkanie, aby nas upodobnić do siebie. Karmienie się Eucharystią oznacza dać się przemieniać w Tego, Którego przyjmujemy. Pomaga nam to zrozumieć św. Augustyn, gdy mówi o świetle, które – jak się jemu wydawało – pochodziło od Chrystusa: „Ja jestem pokarm dorosłych, dorośnij, a będziesz mnie pożywał; i nie wchłoniesz mnie w siebie, jak się wchłania cielesny pokarm, lecz ty się we mnie przemienisz” (Wyznania, VII, 10, 16; PL 32, 742).
Kapłanowi, który rozdając Eucharystię mówi tobie: „Ciało Chrystusa”, odpowiadasz: „Amen” – to znaczy uznajesz łaskę i zaangażowanie, jakie pociąga za sobą stanie się Ciałem Chrystusa. Gdy przyjmujesz bowiem Eucharystię, stajesz się Ciałem Chrystusa. To bardzo piękne! Komunia, jednocząc nas z Chrystusem, wyrywając z naszego egoizmu, otwiera nas i jednoczy ze wszystkimi, którzy są jedno w Nim. Oto cud Komunii Świętej: stajemy się Tym, Którego otrzymujemy!
Komunia Święta pod dwiema postaciami
Kościół usilnie pragnie, aby także wierni otrzymywali Ciało Pańskie z hostii konsekrowanych podczas tej samej Mszy świętej, a znak uczty eucharystycznej wyraża się pełniej, jeśli Komunia Święta jest podawana pod obiema postaciami, chociaż wiemy, że doktryna katolicka uczy, że pod jedną postacią otrzymujemy całego Chrystusa.
Zgodnie z praktyką kościelną wierny podchodzi normalnie do Eucharystii w formie procesyjnej i pobożnie przyjmuje Komunię Świętą w postawie stojącej albo klęcząc, przyjmując sakrament do ust lub tam, gdzie to jest dozwolone, na dłoń, jeśli tego zechce (zależnie od tego, jak postanowiła konferencja lokalnego episkopatu).
Po Komunii św., w strzeżeniu w sercu otrzymanego daru pomaga nam milcząca modlitwa, przedłużenie trochę tej chwili milczenia, rozmowa z Jezusem obecnym w naszym sercu, a także śpiew psalmu lub hymnu uwielbienia, pomagające nam w przebywaniu z Panem.
Kai.pl/Aleteia.pl
*********************************
Dajesz mojej duszy pocałunek Boży – gorąca miłość kard. Wyszyńskiego do Eucharystii
***
„Podnoszę moje czoło, moją twarz, oczy, usta, bo Ty chcesz złożyć na nich Twój Boski pocałunek. Dlatego ten moment zjednoczenia eucharystycznego jest tak wielki łaską!” – mówił ponad 60 lat temu Prymas Tysiąclecia. Ofiara Mszy świętej to dla ks. kard. Stefana Wyszyńskiego najważniejsze zdarzenie każdego dnia: centrum dobroci, świętości i miłości.
„Eucharystia – Źródło, Szczyt i Misja Kościoła” – to hasło trwającego w Polsce trzyletniego programu duszpasterskiego ustanowionego przez księży biskupów. W czas ten, pogłębienia wiedzy o Eucharystii i świadomości jej wpływu na codzienne życie, doskonale wpisuje się beatyfikacja Sługi Bożego ks. kard. Stefana Wyszyńskiego. Prymas Tysiąclecia jest gorliwym czcicielem Eucharystii.
Ks. Bronisław Piasecki, ostatni kapelan ks. kard. Wyszyńskiego, kiedy zastanawiał się, co najcenniejszego przejął od Prymasa, wskazał bez wątpienia, że styl sprawowania Eucharystii. „Nigdy nie szedł do zakrystii, by z marszu ubierać się do Mszy świętej. Liturgię odprawiał w głębokim skupieniu, starannie wypowiadał słowa i wykonywał gesty” – podkreślił. Sługa Boży zawsze też starał się, aby w sprawowanej przez niego Mszy św. brali udział wierni. Bolesny dla Księdza Kardynała był czas uwięzienia, kiedy celebrował Eucharystię w samotności, w małym pokoju, bez udziału bliźnich. Doskonale wiedział, że Najświętsza Ofiara to serce wspólnoty Kościoła.
Prymicyjną Mszę świętą ks. Stefan Wyszyński odprawił u stóp Matki Bożej Jasnogórskiej. Ten doniosły moment miał miejsce 5 sierpnia 1924 roku. „Pojechałem na Jasną Górę, aby mieć Matkę, aby stanęła przy każdej mojej Mszy świętej, jak stanęła przy Chrystusie na Kalwarii (…). Maryja, Dawczyni Ciała Bogu, którym On sam chce nas żywić i karmić. Jest Ona nie tylko Matką Ciała Chrystusa jako Człowieka, ale jest także Matką Ciała Eucharystycznego, bo nie byłoby Eucharystii bez Wcielenia” – mówił po latach, pięknie podkreślając rolę Matki Bożej w obdarowaniu nas Białym Chlebem.
Prymas Tysiąclecia nauczał, że Chrystus do tego stopnia poświęca ludziom uwagę, że karmi nas samym Sobą. I podobnie my, Jego dzieci, mamy służyć Bogu i bliźnim, dzieląc się sobą bez reszty – jak chlebem. „Stać się chlebem dla innych! A przecież chleb musi być smaczny i pożywny. Nie może być kwaśny jak ocet, ostry jak szpilki, suchy jak wiór! Ma żywić, nie napychać i kłuć” – wołał Kardynał Wyszyński.
Niejednokrotnie prowadził głębokie rozważania podczas adoracji Eucharystii przebywającej w monstrancji. Oto jedna z modlitw Prymasa przed Najświętszym Sakramentem, którą poprowadził podczas dnia skupienia Instytutu Prymasowskiego w Choszczówce w 1975 roku: „Wybrałeś taki kształt królowania, że Twój tron jest cichy. Królowie tego świata okazują swoją władzę nieraz w sposób bardzo surowy. Natomiast Ty niejako ukrywasz swoją władzę, zamieniasz ją na służbę. I aby Twoja władza nikogo nie onieśmielała, osłaniasz swoją królewską moc postaciami chleba i wina. Tak stałeś się przystępny dla wszystkich. Dajesz posłuchanie wszystkim bez trudu, bez szczególnych zabiegów. Na Twoim tronie jesteś zawsze obecny, zawsze Ciebie można zastać, nie trzeba do Ciebie zgłaszać podań, nie trzeba się specjalnie przygotowywać. Wystarczy być!”.
Bóg nienachalnie nas zaprasza. Delikatnie zachęca do trwania przy Nim. Wystarczy być i pozwolić karmić się Eucharystią, którą Prymas nazywał pocałunkiem dla duszy: „I ubóstwiasz mnie przez to, że karmisz swoim Bóstwem. Dałeś nam moc, abyśmy się stali synami Bożymi. Dajesz mojej duszy pocałunek Boży… Podnoszę moje czoło, moją twarz, oczy, usta, bo ty chcesz złożyć na nich Twój Boski pocałunek. Dlatego ten moment zjednoczenia eucharystycznego jest tak wielki łaską!”.
Gość Niedzielny
************************************************************
Komunia święta – tylko do ust czy także „na rękę”? Jakie są zasady?
Wydawałoby się, że sprawa jest już dawno rozstrzygnięta, decyzje podjęte, dokumenty wydane i nie powinno być problemów. A jednak temat wciąż wraca i budzi ogromne emocje. Chodzi o udzielanie Komunii św. „na rękę”. Dlaczego nie tylko „do ust”?
Wlutym 2018 r. media obiegła sensacyjna informacja, w której padło nazwisko prefekta Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów i pojawiły się ostre słowa o „diabolicznym ataku na Eucharystię”.
Temat przyjmowania przez wiernych Ciała Chrystusa inaczej niż wprost do ust powrócił w Kościele katolickim podczas Soboru Watykańskiego II. Jednak nie zapadły żadne wiążące decyzje. „Możliwość przyjmowania Komunii świętej na dłoń otwarła się na nowo 29 maja 1969 roku, gdy Kongregacja ds. Kultu w instrukcji Memoriale Domini zezwoliła na taką możliwość, jeżeli Konferencja Episkopatu danego kraju o to poprosi” – wyjaśnił znany liturgista ks. Bogusław Nadolski TChr w opublikowanej kilkanaście lat temu książce „Komunia święta «na rękę»”. Stolica Apostolska zajęła się sprawą, ponieważ pojawiły się w niektórych Kościołach lokalnych tego rodzaju praktyki udzielania Komunii św. wprowadzane spontanicznie, bez pytania jej o zgodę.
Dosłownie dwa dni po ogłoszeniu instrukcji Kongregacji nowy sposób przystępowania do Stołu Pańskiego zatwierdził episkopat w Belgii, w czerwcu tego samego roku podobne decyzje zapadły we Francji i w Niemczech, a we wrześniu w Holandii.
Dłoń niby tron
Jeden z najczęściej przywoływanych argumentów za wprowadzeniem możliwości przyjmowania Komunii św. sięga do pierwszych wieków Kościoła, a nawet do Wieczernika. „Praktyka przyjmowania Ciała Eucharystycznego na rękę trwała do IX wieku” – przypomniał ks. Nadolski w cytowanej książce. Metropolita poznański abp Stanisław Gądecki w 2005 roku zwracając się do swoich diecezjan wskazywał, że gest ten został przejęty z obrzędów wieczerzy paschalnej. „Posłużył się nim Chrystus, gdy podczas Ostatniej Wieczerzy podał Apostołom swe eucharystyczne Ciało do rąk (zob. Łk 22,19)”. Przypomniał też, że o tej formie Komunii świętej mówią pisma Ojców Kościoła, które świadczą jednocześnie o głębokiej czci i wielkiej miłości względem Najświętszego Sakramentu.
Do kanonu pochodzących od Ojców Kościoła argumentów wspierających udzielanie Komunii św. „na rękę” należy fragment katechezy św. Cyryla Jerozolimskiego, który żył w IV wieku po Chrystusie. Uczył on swoich słuchaczy następująco: „Przystępując do ołtarza nie wyciągaj gładko ręki i nie rozłączaj palców. Podstaw lewą dłoń pod prawą niby tron, gdyż masz przyjąć króla. Do wklęsłej ręki przyjmij Ciało Chrystusa i powiedz «Amen»”.
Często przytaczane są również słowa św. Augustyna, który w „Objaśnieniach Psalmów” zalecał, aby nikt z wiernych nie spożywał Ciała Pańskiego bez uprzedniej jego adoracji.
Nie brak też argumentów zwracających uwagę na fakt, że ten sposób przyjmowania Komunii św. „angażuje całego człowieka, także jego ciało” oraz przypomina, że „chrześcijanin jest człowiekiem wyciągniętych, podających i przygarniających dłoni”. Przytacza je ks. Nadolski, zamieszczając w swojej książce refleksję człowieka, który po raz pierwszy doświadczył przyjęcia Komunii na rękę.
Cześć dla Sakramentu
Przeciwko przywracaniu możliwości przyjmowania Ciała Chrystusa inaczej niż wprost na język, przede wszystkim przywoływana jest wielowiekowa tradycja. Zwraca się uwagę, że od ponad tysiąca lat jest to powszechna praktyka w Kościele katolickim. O. Jacek Salij OP zauważył w książce „Nadzieja poddawana próbom”, że zwyczaj podawania Komunii świętej bezpośrednio do ust przyjął się na przestrzeni wieków IX i X w całym Kościele – zarówno na Wschodzie, jak na Zachodzie. „Chciano w ten sposób zapewnić religijną cześć dla Sakramentu – być może trudniejszą do zachowania w sytuacji, kiedy Kościół wypełniły narody barbarzyńskie, nie wkorzenione jeszcze dostatecznie w duchowość chrześcijańską” – uzasadnił.
Argumentem za udzielaniem Komunii do ust bardzo często jest należna cześć dla Eucharystii i mniejsza możliwość jej sprofanowania. Przypomina się o realnej obecności Jezusa Chrystusa w każdej, najmniejszej nawet cząstce konsekrowanego chleba i zwraca uwagę, że drobiny Ciała Chrystusa mogą pozostać na dłoniach tych, którzy przyjmują Komunię św. „na rękę”, a następnie mogą trafić np. na ich ubrania lub spaść na podłogę. Udzielanie Komunii na język skuteczniej chroni Eucharystię przed nadużyciami, świętokradztwem czy próbami wykorzystania jej przez satanistów.
Przytaczane są również starożytne teksty, wskazujące, że także wówczas praktykowane było udzielanie Komunii św. do ust. Np. Papież Leon Wielki, zasiadający na stolicy Piotrowej w piątym stuleciu, w komentarzu do Ewangelii wg św. Jana stwierdził: „Przyjmuje się do ust to, co uznaje się przez wiarę”. Za niezaprzeczalne potwierdzenie istnienia praktyki udzielania Komunii św. „do ust” na długo przed IX wiekiem uważana jest treść jednego z kanonów przyjętych w 650 r. na synodzie w Rouen. Mówi on, że nie wolno udzielać Komunii św. „na rękę” żadnej osobie świeckiej.
Sposób przyjmowania Eucharystii ma też wskazywać na różnicę między kapłanem, któremu dzięki święceniom wolno dotykać jej rękami, a świeckim, który ma inne zadania w Kościele.
Kto poprosi gestem dłoni
W Polsce możliwość udzielania Komunii św. „na rękę” dopuścił II Synod Plenarny z 1999 r. Jednak w jego zatwierdzonych przez Stolicę Apostolską w 2001 r. dokumentach nie znalazło się dosłownie takie sformułowanie. „Synod Plenarny potwierdza i wyraża szacunek dla zwyczaju przyjmowania Komunii św. do ust w postawie zarówno klęczącej, jak i stojącej, nie wykluczając jednak innych form przyjmowania Komunii św., z zachowaniem najwyższej czci dla Eucharystii” – napisano.
Dopiero w roku 2005 w komunikacie z 331. zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski (opublikowanym 9 marca) sprawa postawiona została jasno: „Biskupi zgromadzeni na zebraniu plenarnym jednogłośnie przyjęli, że w Polsce Komunii św. udziela się przez podanie Hostii wprost do ust. Jeżeli jednak ktoś poprosi, gestem wyciągniętej dłoni, o Komunię św. na rękę, należy mu jej w taki sposób udzielić”. Od tego czasu nie nastąpiły w Kościele katolickim w Polsce żadne zmiany norm dotyczących udzielania Komunii św. „na rękę” lub „do ust”.
Kilka dni po ogłoszeniu komunikatu z obrad KEP metropolita poznański abp Stanisław Gądecki napisał do swych diecezjan, że błędem byłoby przeciwstawianie jednego sposobu przyjmowania Komunii świętej drugiemu, twierdząc, że jeden z nich jest lepszy. „Oba te sposoby mogą współistnieć obok siebie, jak to ma już miejsce w wielu krajach” – podkreślił. Dodał, że pojawienie się drugiej formy przyjmowania Eucharystii nie powinno być dla wiernych powodem jakichkolwiek podziałów na bardziej lub mniej pobożnych, postępowych czy tradycjonalistów. „Byłoby to ewidentnym zaprzeczeniem ducha Eucharystii” – stwierdził stanowczo.
Podstawowym, najistotniejszym warunkiem godnego przyjęcia Jezusa Eucharystycznego jest stan łaski uświęcającej. W przyjmowaniu Komunii św. najważniejsza jest wewnętrzna dyspozycja człowieka. Zewnętrzna postawa stanowi jej odzwierciedlenie. Zarówno przyjmując Ciało Chrystusa „do ust”, jak i „na rękę”, trzeba to czynić ze świadomością i wiarą, że Eucharystia to Jezus Chrystus, żywy Bóg i Człowiek, jak napisał abp Gądecki, „najcenniejsze dobro, jakie Kościół posiada”.
ks. Artur Stopka/Aleteia.pl
*******************************************
Komunia Święta „na wynos”. Kto może dotykać Ciała Chrystusa?
Misyjne drogi.pl/fot. Catholic.com
***
Czy tylko księżom wolno udzielać wiernym Komunii św. i wystawiać do adoracji Najświętszy Sakrament?
Mike Hopkins, amerykański astronauta, który przebywał na międzynarodowej stacji kosmicznej od września 2013 do marca 2014 r., podczas swojej pozaziemskiej misji co tydzień przyjmował Komunię św. Jak to możliwe? Na pozór nic prostszego. Po prostu wziął ze sobą konsekrowane Hostie i w każdą niedzielę, modląc się, przyjmował Ciało Chrystusa. Żeby nie było wątpliwości – tak, Mike Hopkins jest katolikiem. A zabierając w kosmos Najświętszy Sakrament, nie zrobił niczego złego.
Czy to znaczy, że każdy katolik, który wie, że przez dłuższy czas nie będzie mógł uczestniczyć we mszy św., może zabrać ze sobą w długą podróż, na daleką wyprawę czy wielotygodniowy rejs konsekrowane Hostie i niejako sam sobie udzielać Komunii św., a może nawet udzielić jej innym? Przecież tradycja mówi, że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa zabieranie Ciała Chrystusa na czas podróży było powszechną praktyką. Istniały nawet specjalne szkatułki do tego przeznaczone.
W rzeczywistości to wcale nie jest takie proste, jak mogłoby wynikać z informacji na temat amerykańskiego astronauty czy z historycznych publikacjach. Mike Hopkins z pomocą swojego proboszcza uzyskał od władz archidiecezji, do której należy, specjalną zgodę. Więc mówimy tu o sytuacji wyjątkowej.
Weź Komunię św. dla chorego
Ale… Być może niektórzy pamiętają, że kilka lat temu augustianie z Würzburga w Bawarii w gazetce parafialnej opublikowali ogłoszenie, które wywołało sporo zamieszania, nie tylko wśród katolików w Niemczech:
„Proponujemy uczestnikom nabożeństw, członkom rodzin i przyjaciołom osób, które z przyczyn zdrowotnych nie mogą uczestniczyć we Mszy św., by wzięli dla nich Komunię św. do domu”.
I być może niektórym w związku z tym przypomniała się postać żyjącego w III wieku św. Tarsycjusza, patrona ministrantów, który – według legendy – będąc chłopcem zanosił Najświętszy Sakrament do więzienia, jako wiatyk dla oczekujących tam męczeńskiej śmierci chrześcijan. Paradoksalnie ta opowieść przynosi argumenty uzasadniające obowiązujące w Kościele przepisy w tej materii. Niesione przez św. Tarsycjusza Ciało Chrystusa zostało bowiem narażone na profanację.
Kościół ogromną wagę przykłada do czci Najświętszego Sakramentu i bardzo troszczy się, aby chronić postacie eucharystyczne przez znieważeniem. Przypominają o tym m.in. przepisy dotyczące udzielania Komunii św. na rękę.
Wydana 25 marca 2004 r. instrukcja Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów „Redemptionis Sacramentum” stwierdza bardzo stanowczo:
„Ze szczególną troską trzeba jednak czuwać, aby natychmiast na oczach szafarza Komunię św. spożył, aby nikt nie odszedł, niosąc w ręku postacie eucharystyczne. Jeśli mogłoby zachodzić niebezpieczeństwo profanacji, nie należy udzielać wiernym Komunii świętej na rękę”.
Instrukcja mówi również, że nikt nie może zanosić Najświętszej Eucharystii do domu lub do jakiegoś innego miejsca wbrew przepisom prawa.
Czy to znaczy, że nikt poza biskupem, księdzem lub diakonem nie może zanieść Komunii św. np. chorym, starszym lub niepełnosprawnym, którzy nie są w stanie uczestniczyć we mszy św.?
Szafarze nadzwyczajni
Może. Także wierny świecki – jeśli jest nadzwyczajnym szafarzem Komunii św. W Polsce do tej posługi dopuszcza się mężczyzn w wieku 25-65 lat, którzy spełniają kilka wyznaczonych przez nasz episkopat warunków, a przede wszystkim mają upoważnienie od miejscowego biskupa.
W niektórych polskich diecezjach nadzwyczajni szafarze zanoszą Jezusa Eucharystycznego do domów chorych i starszych parafian co niedzielę (a zdarza się, że i częściej) już od kilkudziesięciu lat. Można spotkać opinie, że w polskich warunkach właśnie ta posługa powinna być ich głównym zadaniem, ponieważ w większości parafii wciąż jest wystarczająca liczba księży, aby rozdzielać Komunię św. podczas Mszy św.
Mieszkać z Jezusem pod jednym dachem
Jest jeszcze jedna, łącząca się z tym sprawa. Przy okazji dyskusji wokół pomysłu bawarskich augustianów o. Roman Bielecki OP opowiedział mediom o człowieku, który w Poznaniu dwukrotnie wziął Komunię św. do domu i adorował ją na stole. Pragnienie, by móc w domu adorować Jezusa pod postacią chleba, budzi się czasem u niektórych wiernych. Chcieliby „mieszkać z Jezusem pod jednym dachem”. Co na ten temat mówi Kościół?
Księga liturgiczna „Komunia święta i kult Tajemnicy Eucharystycznej poza Mszą świętą” mówi wyraźnie, komu wolno dokonywać wystawienia Najświętszego Sakramentu do adoracji:
„Zwyczajnym celebransem wystawienia Najświętszego Sakramentu jest kapłan lub diakon, który pod koniec adoracji, przed schowaniem Najświętszego Sakramentu, udziela Nim ludowi błogosławieństwa. Jeśli nie ma kapłana i diakona lub z ważnego powodu nie mogą oni być obecni, wówczas mogą wystawić Najświętszy Sakrament do publicznej adoracji, a następnie go schować: akolita, nadzwyczajny szafarz Komunii świętej albo inny wierny wydelegowany przez miejscowego ordynariusza” (zdarza się, że taką wydelegowaną osobą jest kobieta, np, siostra zakonna).
Jak widać, nie można sobie samemu dokonywać wystawienia Pana Jezusa pod postaciami eucharystycznymi.
Kaplica w mieszkaniu?
A czy można mieć w domu kaplicę z Najświętszym Sakramentem? Przecież nie tylko w domach biskupów, w klasztorach, ale również na niejednej plebanii takie kaplice istnieją. Czy każdy może poprosić biskupa o zgodę na taka kaplicę w jego miejscu zamieszkania?
Odpowiedź na to pytanie znajduje się w Kodeksie Prawa Kanonicznego. Kanon 934 w paragrafie 1 stwierdza, że Najświętsza Eucharystia winna być przechowywana w kościele katedralnym lub z nim zrównanym, w każdym kościele parafialnym jak również w kościele lub kaplicy złączonej z domem instytutu zakonnego lub stowarzyszenia życia apostolskiego. Może być przechowywana w kaplicy biskupiej oraz, za zezwoleniem ordynariusza miejsca, w innych kościołach i kaplicach, także prywatnych.
Cytowana już wyżej instrukcja Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów „Redemptionis Sacramentum” precyzuje, że zabrania się przechowywania Najświętszego Sakramentu w miejscu, które nie podlega „oczywistej władzy biskupa diecezjalnego lub gdzie istnieje niebezpieczeństwo profanacji”.
Dodaje, że gdyby mimo zakazu do takiej sytuacji doszło, „biskup diecezjalny winien natychmiast cofnąć udzielone już pozwolenie na przechowywanie Eucharystii”.
Być może już wkrótce, gdy coraz więcej ludzi będzie latać w kosmos i będzie się wydłużał czas ich przebywania w przestrzeni pozaziemskiej, trzeba będzie wydać w Kościele osobne przepisy dotyczące kultu Eucharystii w warunkach kosmicznych. Jednak pozostając na planecie warto jak najczęściej korzystać z możliwości, jakie tu dla przyjmowania Komunii św. i adoracji Najświętszego Sakramentu ustanowił Kościół. Bo przecież, jak napisał w encyklice św. Jan Paweł II, „Kościół żyje dzięki Eucharystii”.
ks. Artur Stopka/Aleteia.pl
**************************************
Kiedy (nie) rezygnować z przyjęcia Komunii?
***
Możemy przystępować do Komunii także wówczas, gdy ciążą nam na sumieniu zwykłe, powszednie „lekkie” grzechy. Mało tego! Eucharystia gładzi te grzechy.
WEwangelii Jezus mówi bardzo wyraźnie: Jeśli nie będziecie spożywali mojego Ciała, nie będziecie mieli życia w sobie (Jan 6,53). To nie jest żadna przenośnia. Tu idzie o życie! Sami, nawet największym wysiłkiem, nie urodzimy w sobie życia Bożego. Jedyny sposób to przyjąć je od Niego, karmiąc się Jego Ciałem. Dlaczego więc tak często rezygnujemy z Komunii?
Dwie osoby do Komunii
Liturgia chrzcielna dwojga dzieci. W kościele rodzina, znajomi, coś koło trzydziestu osób. Chrzest jest poza mszą, ale z możliwością przyjęcia Komunii Świętej. Wyjmuję Ciało Pańskie z tabernakulum, schodzę przed ołtarz i czekam. Podchodzą dwie osoby. Babcia i jeden z chrzestnych, nikt więcej. A reszta?
Rodzice dzieci są akurat w takiej sytuacji, że nie mogą przystępować do Komunii, rozumiem. Ale reszta? Pozostałych dwadzieścia kilka osób w kościele też nie może? Nie chce? Nie czuje potrzeby? To nie jest pojedynczy przypadek. Kiedyś pewien ksiądz opisywał na Facebooku podobną historię.
Nie rozumiemy Eucharystii
Niektórzy mówią: Nie czuję potrzeby. Ale jak ktoś tak uważa, to znaczy, że w ogóle nie rozumie Eucharystii. Nie da się tak, żeby na serio wiedzieć i wierzyć, że to On i mieć Go w nosie. Niemożliwe. Dużo częściej to „nie czuję potrzeby” maskuje naszą niechęć wejścia na drogę nawrócenia czy po prostu pójścia do spowiedzi, której się obawiamy. Łatwiej wtedy powiedzieć sobie: Nie czuję potrzeby. Jak poczuję, to coś z tym zrobię. Niestety, często tak właśnie wygląda początek odejścia od sakramentów na długie lata.
Nie jestem godzien
Nieraz jednak powód jest zupełnie inny. U wielu z nas pokutuje przekonanie, że aby przyjąć Najświętszy Sakrament, trzeba być absolutnie bez winy. A ponieważ rzadko bywamy w takim idealnym stanie (zazwyczaj maksymalnie przez kwadrans po spowiedzi), to boimy się popełnić świętokradztwo. Często nie podchodzimy do Komunii z powodu niepewności, czy nam wolno.
Nie chodzi tu o sytuacje, kiedy mamy faktyczne wątpliwość, czy nasze grzechy należą do kategorii „lekkich” czy „ciężkich”. W takim wypadku właściwa droga do ołtarza rzeczywiście wiedzie przez konfesjonał. Często jednak można spotkać się z myśleniem: Ja nie jestem godzien. Moje serce nie jest idealnie czyste, więc nie mogę przyjąć Jezusa w Eucharystii. Ten sposób podchodzenia do praktyki Komunii Świętej ma niestety długi i twardy żywot, jak każdy pogląd, który bazując na prawdziwych przesłankach, wyprowadza z nich fałszywe, ale pobożnie brzmiące wnioski.
Ale powiedz tylko słowo…
Prawdą jest to, że w Eucharystii przyjmujemy absolutnie świętego Boga. Prawdą jest także to, że wobec Niego nikt z nas nie jest wystarczająco święty i czysty. Nikt z nas nie jest Go godzien. Powtarzamy to na każdej mszy tuż przed Komunią: „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie”. Ale mówimy też: „Powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja”. Co to za „słowo”? To, w którym tłumaczy, że nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy źle się mają; i że On przyszedł właśnie do grzeszników, czyli do nas (Mk 2,17).
Nie nagroda, lecz lekarstwo
Komunia nie jest nagrodą za wzorowe zachowanie, ale lekarstwem dla słabych. Nie świętość jest przepustką do sakramentów, ale sakramenty są drogą do świętości. Możemy przystępować do Komunii także wówczas, gdy ciążą nam na sumieniu zwykłe, powszednie „lekkie” grzechy. Mało tego! Eucharystia, w której w pełni uczestniczymy, przyjmując Komunię Świętą, gładzi te grzechy.
I to nie jest jakieś tam pobożno-liberalne bajanie, ale nauka Kościoła zapisana w Katechizmie: Eucharystia umacnia miłość, a ożywiona miłość gładzi grzechy powszednie(KKK 1394). Jasne, że warto je wyznać potem także w sakramencie pokuty i pojednania, ale faktycznie doświadczamy ich odpuszczenia już w Eucharystii, jeśli ona rzeczywiście ożywia naszą miłość do Boga i ludzi.
ks. Michał Lubowicki/Aleteia.pl
*******************************************
Niedzielna Msza święta w sobotę
fot.Bożena Sztajner/Niedziela
***
Nie tak dawno w czasie lekcji jeden z licealistów zapytał mnie w intrygującej go sprawie. „Proszę księdza, Kościół uczy, że jeżeli z ważnych powodów nie możemy iść do kościoła w niedzielę (np. idziemy na zabawę karnawałową trwającą do białego rana, lub będziemy musieli w niedzielę pracować) to powinniśmy to uczynić w sobotę wieczorem.
Takie uczestnictwo nie będzie pociągało konsekwencji grzechu. Niestety, coraz częściej słyszę, iż niektórzy moi znajomi, dla wygody, by mieć niedzielę tylko dla siebie, idą w sobotę, a nie w niedzielę na Mszę św. Czy jest to postawa słuszna, prawidłowa? W Piśmie Świętym czytamy, jak to Pan Bóg polecił świętować siódmy dzień, a nie szósty. Wyznaczył niedzielę na świętowanie, a nie sobotę wieczorem. Czy więc regularne uczestniczenie w niedzielnej Mszy św. w sobotę wieczorem nie jest nadużyciem?”
Otóż tytułem wstępu przypomnę, iż obowiązek uczestniczenia we Mszy św. wiąże katolika w sumieniu. Dobrowolne zaniedbanie uczestniczenia we Mszy św. w niedzielę jest grzechem śmiertelnym i powoduje zerwanie kontaktu z Bogiem. Wracając do kwestii dnia, którego powinniśmy świętować, zgodnie z poleceniem Boga Izraelici zobowiązani byli do świętowania szabatu czyli siódmego dnia, dnia Bożego odpoczynku po dokonanym dziele stworzenia. Jednak po Zmartwychwstaniu Chrystusa, które miało miejsce w pierwszym dniu tygodnia (w niedzielę), rozpoczął się nowy etap w historii zbawienia. Etap ten jest czasem nowego stworzenia. I właśnie ten dzień nowego stworzenia, bo zostało ono zapoczątkowane Zmartwychwstaniem i umocnione zesłaniem Ducha Świętego też w niedzielę, obchodzimy jako najważniejsze święto każdego tygodnia. Świętujemy niedzielę, jako pierwszy dzień tygodnia. Wyraźnie słyszymy to w II Modlitwie Eucharystycznej, w której kapłan wypowiada słowa: „Dlatego stajemy przed Tobą i zjednoczeni z całym Kościołem uroczyście obchodzimy pierwszy dzień tygodnia, w którym Jezus Chrystus Zmartwychwstał i zesłał na Apostołów Ducha Świętego”.
Kościół o sposobie spełnienia obowiązku uczestniczenia we Mszy św. wypowiada się w kanonie 1248 Kodeksu Prawa Kanonicznego w następujący sposób: „Nakazowi uczestniczenia we Mszy św. czyni zadość ten, kto bierze w niej udział, gdziekolwiek jest odprawiana w obrządku katolickim, bądź w sam dzień świąteczny, bądź też wieczorem dnia poprzedzającego”. Jak widać, kanon ten nic nie mówi na temat przyczyn naszej decyzji co do dnia uczestniczenia we Mszy św. Termin, w którym udamy się na Mszę św. – w sobotę wieczorem (lub inny dzień poprzedzający święto) czy też w sam dzień świąteczny – zależy tylko od nas. Tak więc z formalnego punktu widzenia wszystko jest w porządku. Każdy jednak medal ma dwie strony. Stąd warto w tym miejscu przypomnieć, na czym polega zadanie świętowania. Otóż do istoty chrześcijańskiego świętowania należy uczestniczenie w liturgicznym spotkaniu, które wielbi Pana, rozważa Jego słowa i umacnia się wzajemnym świadectwem wiary. Kościół od samego początku prosił swoje dzieci, aby pilnowały niedzielnej Eucharystii. Już około 108 r. pisał św. Ignacy z Antiochii: „Niechaj nikt nie błądzi. Ten, kto nie jest wewnątrz sanktuarium, sam pozbawia się Chleba Bożego.
Jeśli modlitwa wspólna dwóch zwykłych ludzi ma moc tak wielką, o ileż potężniejsza jest modlitwa biskupa i całego Kościoła! Kto nie przychodzi na zgromadzenie, ten już popadł w pychę i sam siebie osądził” (List do Efezjan 5,2-3). A dwie strony dalej dodaje św. Ignacy następujący argument: „Gdy się bowiem często schodzicie, słabną siły szatana i zgubna moc jego kruszy się jednością waszej wiary” (13,1).
Stąd jeśli z czystego wygodnictwa pomijamy Mszę św. w sam dzień świąteczny, nasze świętowanie stałoby się niepełne. To jest podstawowa racja, dla której winniśmy dążyć do zachowania niedzielnej Mszy św. Warto zobaczyć dla jakich powodów ludzie najczęściej rezygnują w ogóle z Mszy św. w niedzielę, przychodząc na nią w sobotę wieczorem. Wygodne wylegiwanie się w łóżku, oglądanie telewizji, wycieczka, goście, widowisko sportowe – to są dla nich w niedzielny dzień ważniejsze rzeczy, aniżeli uczestniczenie we Mszy św. Oczywiście, – zauważmy – że w takim przypadku nie mówimy o grzechu (bo przecież można przyjść na Mszę św. w sobotę). Pojawia się natomiast coś, co można nazwać apelem do naszego serca, do naszego sumienia, by nie wybierać tego, co łatwiejsze, ale to, co stosowne, co buduje wiarę naszą i wiarę całej wspólnoty. W przeciwnym razie można pokusić się o stwierdzenie, że wybierając to, co łatwiejsze, czyli sobotnią Liturgię, jakby w sposób pośredni dajemy dowód, iż uczestnictwo w Ofierze Chrystusa jest dla nas jakimś ciężarem, obowiązkiem, a nie radosnym spotkaniem przy stole na wspólnej uczcie.
Kiedy przeżywamy okres Wielkiego Postu, czas nawracania się, pracy nad sobą, podejmowania dobrych postanowień celem przybliżenia się do Boga i pogłębienia swej wiary, miłości, może warto byłoby podjąć trud podjęcia decyzji o prawdziwym świętowaniu niedzieli w połączeniu z uczestnictwem właśnie tego dnia w Eucharystii. Może będzie mnie to kosztować godzinę mniej snu, ale to przecież wszystko ad maiorem Dei gloriam – na większą chawałę Boga.
ks. Paweł Staniszewski/Tygodnik Niedziela
*******************************************************
***
21 WRZEŚNIA 2021
Ksiądz prof. Bortkiewicz:
banalizacja liturgii to rana zadana Chrystusowi
Wszelka próba banalizacji, desakralizacji, czynienia eventu młodzieżowego z liturgii jest dla mnie żywą raną zadaną na żywym ciele Chrystusa – powiedział w radiowym wystąpieniu ksiądz profesor Paweł Bortkiewicz TChr.
W obszernej wypowiedzi dla Radia Maryja teolog moralista wiele uwagi poświęcił kwestii gorszącego kryzysu czci dla Najświętszego Sakramentu, wyrażającego się między innymi w nadużyciach liturgicznych. Ksiądz profesor odniósł się do konkretnego wydarzenia, do którego doszło kilka dni temu podczas religijnego spotkania młodzieży.
– Tym, którzy nie śledzili wydarzeń na arenie łódzkiej, trzeba przypomnieć, że elementy takie jak: znak krzyża, spojrzenie na Słowo Boże, jakaś forma modlitwy, że stanowiły (nieoczekiwanie dla samych uczestników) rzekomo integralną część Mszy świętej, po której księża na czele z biskupem podeszli do stołu i rozpoczynając od prefacji, dokonali przeistoczenia chleba w Komunię Świętą – mówił ks. prof. Bortkiewicz.
– To musiało być zaskoczenie i jest zaskoczeniem chyba dla każdego, kto ma elementarną wiedzę z teologii liturgii. Przyznam, iż z wykształcenia nie jestem specjalistą z teologii liturgii, ale miałem znakomitego wykładowcę w seminarium, którym był świętej pamięci ks. prof. Bogusław Nadolski, który był szczególnie wrażliwy na kult Eucharystii, Mszy świętej. Uczył nas i popularyzował to, że trzeba ukochać Mszę świętą. Mówił, iż Eucharystia jest ucztą, ofiarą, zgromadzeniem liturgicznym, ale w tym wszystkim bezwzględnie obowiązuje poczucie sacrum w stopniu najświętszym. To Najświętszy Sakrament, który uobecnia się na naszych oczach. Wszelka próba banalizacji, desakralizacji, czynienia eventu młodzieżowego z liturgii jest dla mnie żywą raną zadaną na żywym ciele Chrystusa – podkreślał gość „Aktualności dnia”.
– Nie można sobie pozwalać na dowolność, bo liturgia nie jest sprawą prywatną, bo to nie ja jestem twórcą liturgii. Ja jestem tym, który z ramienia Chrystusa zastępuje Go w tym wielkim misterium, które się dokonuje we wspólnocie zgromadzonej pod przewodnictwem Chrystusa. Ja nie jestem twórcą i nie mogę uprawiać radosnej twórczości. To absolutnie niedopuszczalne, bo nie mogę stawiać samego siebie wyżej od Pana Boga – podkreślił duchowny.
Argumentem podnoszonym na korzyść masowych emocjonalnych eventów gromadzących młodych ludzi jest chęć przyciągnięcia ich do Kościoła. Czy jednak branie przykładu ze schematów należących do sfery popkultury jest tym, o co chodzi w ewangelizacji?
– Trzeba sobie zadać kilka pytań. Po pierwsze, czemu to ma służyć. Jeśli pozyskaniu ludzi młodych, to myślę, że to jest absolutnie bezsensowny sposób. Na Zachodzie widzimy, że takie próby, które były tam dokonywane, w najmniejszej nanoskali nie doprowadziły do reaktywacji życia kościelnego. Trzeba powiedzieć, że wśród nielicznych powołań, które są na Zachodzie, to te powołania gromadzą się w tych seminariach, wspólnotach kościelnych, które wykazują wierność Tradycji Kościoła. To powinno zwracać uwagę. Jeśli uważa się, iż takie działania są w stanie przyciągnąć ludzi młodych, to jest to błędne – podsumował ksiądz profesor Paweł Bortkiewicz.
– Po drugie, czy rzeczywiście należy traktować Mszę świętą jako środek do pozyskiwania ludzi młodych, czy nie powinniśmy traktować Mszy świętej jako Najświętszej Ofiary, a więc traktować ją w taki sposób, na jaki zasługuje, czyli jako środek zbawienia, uświęcenia człowieka. To żywy Chrystus, który zstępuje z nieba, staje się dla nas Chlebem, wstępuje w krwioobieg naszego życia, uświęcając nas. To wszystko wymaga wielkiego szacunku. To nie jest byle co, jakiś event, wydarzenie gromadzące tylko i wyłącznie ludzi. To nie jest koncert, który nagle stał się Najświętszą Ofiarą – dodał.
źródło: Radio Maryja/PCh24.pl
*****************************************************************
Czy to już grzech ciężki czy jeszcze lekki? Jak je rozpoznać?
***
Normalną drogą gładzenia grzechów lekkich jest praktykowanie chrześcijańskiej miłości, ożywianej uczestnictwem w Eucharystii i przełożonej na język codziennych postaw i działań.
Grzechy popełniamy myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Każdy jest brakiem miłości wobec Boga i bliźniego, czyli chybieniem celu, do którego zostaliśmy stworzeni. Gdy wybieramy inny cel, gdy przedkładamy jakieś inne – mniej lub bardziej pozorne – dobro ponad miłość, mamy do czynienia z grzechem. Dzielimy je na lekkie i ciężkie. Na czym polega ten podział? Jak rozpoznać, czy mój konkretny grzech był lekki, czy ciężki?
Grzech, na który mogę sobie pozwolić?
Nie znajdziemy nigdzie pełnej, konkretnej listy czynów kwalifikowanych jako grzechy śmiertelne, choć czasem wydaje nam się, że jej istnienie znacznie uprościłoby sprawę. Jest to jednak sposób widzenia, który więcej wspólnego ma z prawem niż z miłością. A przecież grzech jest raną zadaną miłości. Wyobrażacie sobie małżeństwo, które w dniu ślubu wręcza sobie nawzajem listę pod tytułem: „Jeśli zrobisz to, to i tamto, to znaczy, że przestałeś mnie kochać”? Absurd. W miłości pewne rzeczy są lub z czasem – w miarę zbliżania się do siebie – stają się oczywiste.
Podobnie absurdalne jest zastanawianie się: Czy to będzie jeszcze grzech lekki, na który „można sobie pozwolić”, czy już ciężki? To jakby zadać kochanej osobie pytanie: Jeśli na ciebie nawrzeszczę, to będzie ci tylko przykro, czy przestaniesz się do mnie odzywać? Miłość nie stawia tak sprawy, ale zrobi wszystko, by nie ranić tego, kogo kocha.
Grzech ciężki, czyli śmiertelny
O grzechu ciężkim mówimy wtedy, gdy w poważnej sprawie całkowicie świadomie i zupełnie dobrowolnie wybieramy coś, co jest przeciwne miłości Boga i bliźniego. Nazywamy go grzechem śmiertelnym, bo zabija miłość.
Poważne sprawy to przede wszystkim te, których dotyczą przykazania. Mamy zresztą pewne intuicyjne wyczucie, które dziedziny naszego życia i związane z nimi działania są kluczowe, a które mają znaczenie daleko mniejsze.
Świadomość polega na tym, że popełniając grzech wiem, że to, co robię, sprzeciwia się przykazaniom. Jeśli zrobiłem coś złego nie wiedząc, że jest to złe, to grzechu nie uznaje się za ciężki. Chyba, że powinienem był to wiedzieć, a ignorancja wynika z mojego własnego zaniedbania.
Dobrowolność czynu to brak jakiegokolwiek przymusu. Stąd łagodniej traktuje się grzechy popełnione pod presją oraz grzechy nałogowe, gdyż nałóg jest formą wewnętrznego przymusu, co nie znaczy oczywiście, że sprawę można tak zostawić. Walczyć należy jednak w pierwszej kolejności z nałogiem, a nie z jego jednostkowymi przejawami.
Grzechy powszednie
Grzechem lekkim nazywamy taki, w którym nasza miłość do Boga i człowieka niedomaga, ale nie zostaje zaprzeczona. Grzech powszedni to chwilowe zboczenie z kursu, które jesteśmy w stanie sami skorygować. Ciężki to wypadnięcie poza trasę, po którym ktoś nas musi pozbierać i na nowo wprowadzić na właściwy szlak. To jak różnica między skaleczeniem i śmiertelną raną. Warto jednak pamiętać, że nawet zwykłe skaleczenie, jeśli je zaniedbamy, może z czasem stać się realnym zagrożeniem dla naszego życia.
Czy każdy grzech wymaga spowiedzi?
W pierwszych wiekach kładziono duży nacisk na pozasakramentalne sposoby pojednania z Bogiem i Kościołem. Były i są nimi nadal modlitwa, jałmużna, post i dzieła miłości braterskiej, o czym w kilku miejscach wyraźnie mówi Nowy Testament:
Łk 7,47: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała.
1P 4,8: Miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim, bo miłość zakrywa wiele grzechów.
Jk 5,20: Kto nawrócił grzesznika z jego błędnej drogi, wybawi duszę jego od śmierci i zakryje liczne grzechy.
Drogę sakramentalną rezerwowano wówczas dla najpoważniejszych przypadków – morderstwa, cudzołóstwa, publicznego wyparcia się wiary, porzucenia wymagających opieki rodziców lub dzieci. Do sakramentu pojednania można było przystąpić tylko raz w życiu – nieraz po bardzo długim okresie publicznej pokuty. Traktowano go jako ostatnią deskę ratunku dla tych, którzy utracili otrzymane na chrzcie świętym życie łaski.
W ciągu wieków, w praktyce sakramentu pokuty i pojednania zaszły znaczące zmiany, na omawianie których nie ma tu miejsca. W XIII w. Sobór Laterański IV nałożył na wiernych obowiązek dorocznej spowiedzi. Potwierdzają go również aktualny Kodeks Prawa Kanonicznego i Katechizm, choć z dokładnego brzmienia ich zapisów można wnioskować, że dotyczy on tych, którym ciążą grzechy ciężkie. Te bowiem są właściwą materią sakramentalnej spowiedzi.
Normalną drogą gładzenia grzechów lekkich jest praktykowanie chrześcijańskiej miłości, ożywianej uczestnictwem w Eucharystii i przełożonej na język codziennych postaw i działań – pomocy ubogim i potrzebującym, opieki nad chorymi, wyrzeczeń, dzielenia się swoimi dobrami, modlitwy, przebaczenia, rzetelnego spełniania swoich obowiązków.
Cały czas chodzi o miłość
By właściwie rozpoznawać ciężar naszych grzechów, potrzeba nieustannie kształtować swoje sumienie. Sakramentalna spowiedź może być tu bardzo pomocna, ale nie zastąpi tej pracy. Nieraz bardziej niż pospiesznej spowiedzi potrzebujemy rozmowy duchowej lub uczciwego rachunku sumienia, w którym zadamy sobie pytanie nie tylko o to, co złego zrobiliśmy, ale co powinniśmy robić, aby tego nie powtarzać.
Oczywiście, nie ma nic złego w regularnej spowiedzi, ale trzeba zadać sobie pytanie, czy czasem nie traktujemy jej nieco magicznie: nie lubię, bo nie lubię, ale wyspowiadam się i będzie załatwione.
Tymczasem nie na darmo piątym warunkiem i krokiem tego sakramentu jest zadośćuczynienie Bogu i bliźniemu. A ono – potraktowane poważnie – odsyła nas wprost do konkretu praktykowania miłości na co dzień. Tylko kochając możemy trwać w miłości. Święty Jan nie zostawia nam w tym temacie żadnych złudzeń: „My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci, kto zaś nie miłuje, trwa w śmierci” (1J 3, 14).
ks. Michał Lubowicki/Aleteia.pl
*****************************************************************************
I PIĄTEK MIESIĄCA – 1 PAŹDZIERNIKA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
WSPOMNIENIE ŚW. TERESKI OD DZIECIĄTKA JEZUS
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18:00 – 19.00
MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19:00
Czym tak naprawdę jest adoracja?
Adobe Stock
***
Czym jest adoracja Najświętszego Sakramentu? Szukając odpowiedzi, należałoby podać mądrą definicję katechizmową. Jednak chciałbym zaproponować, by podejść do tematu inaczej. Może niekonwencjonalnie, ale bardzo prosto.
Zacznijmy rozważanie tego tematu od terminu „kolana”. Mogłoby się wydawać, że to taka niepozorna część naszego ciała. Jednak, gdy otworzymy „Konkordancję do Biblii Tysiąclecia”, zauważymy, że owa część ciała dość często podkreślona jest w treści Pisma Świętego. Coś w tym musi być. Spójrzmy na trzy sytuacje biblijne: jedną z Nowego Testamentu, a dwie ze Starego Testamentu.
Zaraz na początku Ewangelii św. Marka znajdujemy opis uzdrowienia trędowatego. Trąd to straszna choroba, która sprawia wiele bólu, ale także wyklucza człowieka ze społeczeństwa. Chory musi poruszać się w przestrzeni poza zdrową ludnością. Powoduje to ogromny ból, bowiem wykluczenie to niesamowite cierpienie. Owy trędowaty doświadcza swojej bezsilności. Gdy przyszedł do Jezusa, upadł na kolana. Był to gest już całkowitej bezsilności, bezradności. Klęcząc, błagał: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Możemy dodać: Panie, Tobie oddaję wszystko, bo ja jestem bezradny. Usłyszał: „Chcę, bądź oczyszczony”.
Psalm 95 jest pochwałą wielkości Boga i wezwaniem do uległości Bogu. Bóg stworzył wszystko i do Niego wszystko należy. Dlatego psalmista wzywa: „Wejdźcie! Oddajmy pokłon, padnijmy przed Nim, klęknijmy przed Panem, który nas stworzył. Bo On jest naszym Bogiem, my ludem Jego pastwiska i owcami rąk Jego”. Człowiek, gdy staje się choć w części świadomy wielkości Boga, to jedyny gest, na który może się zdobyć, to upaść na kolana. Przed majestatem Stwórcy można tylko upaść na kolana.
Natomiast w orędziu Boga do narodów, które zapisane jest w Księdze Izajasza (Iz 45, 23) sam Stwórca zapewnia: „Przysięgam na siebie, moje usta wypowiadają sprawiedliwość i jest to nieodwołalne słowo. Przede mną zegnie się każde kolano i na mnie przysięgać będzie wszelki język!”. To zdanie brzmi srogo, ale jednak są to słowa pociechy i nadziei. Przed Bogiem i tak zegnie się każde kolano, choć teraz wielu ludzi zapiera się, że nigdy tego nie uczyni.
Podsumowując powyższe myśli biblijne, możemy stwierdzić, że kolana symbolizują siłę człowieka. Gdy ta część ciała jest zdrowa, wówczas jesteśmy samodzielni. Możemy sami przemieszczać się, wejść po schodach, podbiec, zwolnić, samemu udać się w wybrane miejsce… Gdy kolana zachorują, to choćby serce czy inne części ciała były zdrowe, doświadczamy wtedy braków, bezsilności. Choćbyśmy chcieli inaczej, to zdani jesteśmy na pomoc bliźniego.
Co zatem kolana mają wspólnego z adoracją? Adoracja jest oddaniem swojej siły i bezsilności Bogu. Oddanie wszystkiego. To tak, jak ten trędowaty – wykluczony, zdesperowany upadł na kolana i zawołał: jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić! Kiedy uginamy nasze kolana przed Panem Jezusem, wówczas już samym tym gestem wołamy: Jezu, prowadź mnie, weź moją codzienność, weź moją bezradność, brak pracy, trudności w wychowaniu, pijącego męża, nieludzkiego szefa, słabo wierzących parafian… Weź, bo jestem bezradny i prowadź mnie.
Gdy uginamy kolana przed Najświętszym Sakramentem, ważny jest jeszcze jeden element: cisza. W ciszy mówi Bóg. Trzeba dać Mu czas, by mógł wziąć naszą ludzką bezsilność i mówić do nas słowa pocieszenia. Nie można w czasie adoracji zagłuszać Boga, kolejnymi nawet najpobożniejszymi tekstami, czytanymi uporczywie na głos. Potrzebna jest cisza, piękna cisza.
Każda chwila spędzona na adoracji to chwila spędzona już w klimacie raju. Twarzą w twarz z Bogiem. Warto chociaż pół godziny dziennie pobyć w raju, by zatęsknić za tym klimatem ciszy i pięknej wspólnoty. Codzienna adoracja na kolanach to najlepsza inwestycja każdego przeżywanego dnia.
ks. Bogusław Wolański/Tygodnik Niedziela
*********************************************
***
I SOBOTA MIESIĄCA – 2 PAŹDZIERNIKA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
WSPOMNIENIE ŚWIĘTYCH ANIOŁÓW STRÓŻÓW
SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17:00 – 18.00
WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z XXVII NIEDZIELI ZWYKŁEJ – GODZ. 18:00
PO MSZY ŚW. NABOŻEŃSTWO WYNAGRADZAJĄCE ZA ZNIEWAGI I BLUŹNIERSTWA PRZECIWKO NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNIE
______________________________________________________________________________________________________
O GODZ. 11.00 ZAPRASZAM RODZICÓW DO KAPLICY-IZBY JEZUSA MIŁOSIERNEGO, KTÓRZY PRAGNĄ PRZYGOTOWAĆ SWOJE DZIECI DO SAKRAMENTU SPOWIEDZI ŚW. I KOMUNII ŚW.
__________________________________________________________________________________________________________________________
XXVII NIEDZIELA ZWYKŁA – 3 PAŹDZIERNIKA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 – 14.00
MSZA ŚW. O GODZ. 14.00
PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA
***
WTOREK – 5 PAŹDZIERNIKA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
WSPOMNIENIE ŚW. FAUSTYNY KOWALSKIEJ
ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU OD GODZ. 18.30 – 19.30
MSZA ŚW. O GODZ. 19.30
***
I CZWARTEK MIESIĄCA – 7 PAŹDZIERNIKA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
UROCZYSTOŚĆ MATKI BOŻEJ RÓŻAŃCOWEJ
MSZA ŚW. O GODZ. 19.30
MODLITWA RÓŻAŃCOWA PRZED NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENTEM OD GODZ. 20.00 – 21.00
***
Królowo Różańca świętego – módl się za nami
Dzisiejsze wspomnienie zostało ustanowione na pamiątkę zwycięstwa floty chrześcijańskiej nad wojskami tureckimi, odniesionego pod Lepanto (nad Zatoką Koryncką) 7 października 1571 r. Sułtan turecki Selim II pragnął podbić całą Europę i zaprowadzić w niej wiarę muzułmańską.
Ówczesny papież – św. Pius V, dominikanin, gorący czciciel Matki Bożej – usłyszawszy o zbliżającej się wojnie, ze łzami w oczach zaczął zanosić żarliwe modlitwy do Maryi, powierzając Jej swą troskę podczas odmawiania różańca. Nagle doznał wizji: zdawało mu się, że znalazł się na miejscu bitwy pod Lepanto. Zobaczył ogromne floty, przygotowujące się do starcia. Nad nimi ujrzał Maryję, która patrzyła na niego spokojnym wzrokiem. Nieoczekiwana zmiana wiatru uniemożliwiła manewry muzułmanom, a sprzyjała flocie chrześcijańskiej. Udało się powstrzymać inwazję Turków na Europę.
Zwycięstwo było ogromne. Po zaledwie czterech godzinach walki zatopiono sześćdziesiąt galer wroga, zdobyto połowę okrętów tureckich, uwolniono dwanaście tysięcy chrześcijańskich galerników; śmierć poniosło 27 tys. Turków, kolejne 5 tys. dostało się do niewoli. Pius V, świadom, komu zawdzięcza cudowne ocalenie Europy, uczynił dzień 7 października świętem Matki Bożej Różańcowej i zezwolił na jego obchodzenie w tych kościołach, w których istniały Bractwa Różańcowe. Klemens XI, w podzięce za kolejne zwycięstwo nad Turkami odniesione pod Belgradem w 1716 r., rozszerzył to święto na cały Kościół. W roku 1883 Leon XIII wprowadził do Litanii Loretańskiej wezwanie “Królowo Różańca świętego – módl się za nami”, a w dwa lata później zalecił, by w kościołach odmawiano różaniec przez cały październik.
źródło: brewiarz.pl
*******
- Św. Jan Paweł II napisał list apostolski Rosarium Virginis Mariae i rozszerzył modlitwę różańcową o tajemnice światła.
- Pomysł odmawiania Tajemnic światła zaproponował jako pierwszy w 1937 roku maltański karmelita George Preca, beatyfikowany przez św. Jana Pawła II.
- Jednym z najwiekszych arcydzieł literatury duchowej poświęconych różańcowi jest Tajemnica Różańca świętego św. Ludwika Marii Grignion de Montfort.
- Błogosławiony Bartłomiej Longo (1841 -1926) zaciekły antyklerykał i kapłan świątyni szatana, w czasie samotnego spaceru usłyszał wewnętrzny głos, który powiedział: “Jeśli będziesz szerzył różaniec, zostaniesz zbawiony”. Tak też zrobił.
- W 1629 roku dominikanin Tymoteusz Ricci wprowadził zwyczaj odmawiania Różańca Wieczystego, rozdając 8760 karteczek tak, by w każdej godzinie roku ktoś odmawiał 15 tajemnic różańca.
- Nawiązując do Różańca Wieczystego, młoda Paulina Jaricot (1799-1862) wymyśliła tzw. Żywy Różaniec, przede wszystkim z myślą o osobach pracujących. Pomysł polegał na tworzeniu grup osób, z którymi każda miała odmawiać danego dnia jedną dziesiątkę różańca. Dzięki temu każdego dnia cała grupa odmawiała cały różaniec.
Wszyscy, którzy modlą się w Żywym Różańcu, w dniu dzisiejszym mogą uzyskać
odpust zupełny pod zwykłymi warunkami:
1. Spowiedź sakramentalna. Może ona być dokonana przed lub po wypełnieniu dzieła, z którym związany jest odpust. Po jednej spowiedzi można dostąpić kilka razy odpustu zupełnego, ale tylko raz dziennie.
2. Komunia św. Zaleca się, by przyjąć ją w dzień wypełnienia dzieła, z którym związany jest odpust, ale z prawa wynika, że można przyjąć Komunię św. z intencją dostąpienia odpustu także w ciągu kilku kolejnych dni po wypełnieniu odpustowego dzieła. Przy tym warunku obowiązuje zasada; „Jedna Komunia św. – jeden odpust”. Mówiąc inaczej, Komunię św. należy przyjąć za każdym razem, gdy chcemy dostąpić odpustu.
3. Modlitwa w intencjach Ojca Świętego – chodzi o to, aby pomodlić się w tych samych intencjach, w jakich modli się Ojciec Święty (lub chce, aby się modlono). Do spełnienia tego warunku wystarczy odmówić „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”. Powinna być to modlitwa ustna, a nie tylko w myślach (ale można też śledzić w myślach, gdy ktoś odmawia tę modlitwę na głos). Należy pomodlić się w intencjach Ojca Świętego za każdym razem, gdy chcemy dostąpić odpustu.
4. Całkowite wykluczenie przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, także powszedniego. To bardzo trudny do wypełnienia warunek. Chodzi o wewnętrzne nastawienie człowieka, pragnienie poprawy życia i niepopełniania grzechu, brak wewnętrznego przyzwolenia na jakikolwiek, nawet najlżejszy grzech. Z przywiązaniem do grzechu mamy do czynienia wtedy, gdy zgadzamy się na pewną powtarzalność jakiegoś grzechu, gdy nie mamy siły i woli by walczyć z nim i chcieć wyeliminować go całkowicie ze swego życia. Oczywiście – wszyscy jesteśmy grzesznikami i nie chodzi tu o jakieś zobowiązanie do bezgrzeszności, bo to byłoby nierealne. Chodzi o szczere nastawienie na realizację w swoim życiu woli Bożej i na walkę ze złem i grzechem. Jeśli ten warunek nie jest spełniony do końca, to uzyskany odpust może być tylko częściowy.
*********
Koronkę do Siedmiu Boleści Maryi zatwierdził papież Benedykt XIII w 1724 r. Rozpowszechniona jest ona w całym Kościele. Matka Boża sama przypomniała o tym nabożeństwie podczas (1981-83) podczas objawień Matki Bożej Bolesnej trzem dziewczynkom w Kibeho w Rwandzie (w 2001 r. biskup diecezji Gikongoro, Augustina Misago objawienia te uznał za autentyczne; są to pierwsze Maryjne objawienia uznane przez Kościół w XXI wieku.
Według biskupa Jana Chrzciciela Gahamanyi, z diecezji Butare w Rwandzie, Najświętsza Panna zwróciła się do jednej z widzących z Kibeho: To o co was proszę, to pokuta. Chcę jedynie skruchy – powiedziała 31 maja 1982 roku. Jeżeli będziecie odmawiać Koronkę do Siedmiu Boleści, rozważając ją, otrzymacie moc, by naprawdę żałować. Dziś wielu ludzi w ogóle nie umie prosić o przebaczenie. Nadal krzyżują mego Syna. Dlatego chciałam was przestrzec. Proszę cię powiedz o tym całemu światu dodała kiedy indziej (13.08.1982).
MODLITWA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
Matko Bolesna stojąca pod krzyżem, naucz nas trwać mężnie przy cierpiących i współcierpieć z nimi, jak Ty na Kalwarii. Matko Ukrzyżowanego i Matko wszystkich ludzi, oddawaj Ojcu Niebieskiemu ludzkie cierpienia, tak jak ofiarowałaś Mękę Twego Syna i swój ból matczyny. Ucz swoje dzieci przyjmować z gotowością każdą wolę Bożą, w cierpieniu zachować ufność, znosić je mężnie w zjednoczeniu z Chrystusem i ofiarowywać je z miłością dla zbawienia świata. Matko Bolesna, pomóż nam i wszystkim ludziom udręczonym, odkrywać w cierpieniu głęboki sens. Uproś, aby cierpienia chrześcijan stały się wynagrodzeniem Bogu za grzechy świata
i przyczyniły się do jego zbawienia. Amen.
KORONKA (RÓŻANIEC) DO SIEDMIU BOLEŚCI MATKI BOSKIEJ
Koronka (Różaniec) do Siedmiu Boleści Matki Bożej składa się z siedmiu tajemnic, w których rozważamy najboleśniejsze momenty z życia Matki Bożej. Rozważając te tajemnice w szczególny sposób czcimy Matkę Bożą Bolesną i upraszamy dla siebie i bliźnich potrzebne łaski w tym życiu, a zwłaszcza w godzinę naszej śmierci.
W Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Modlitwa wstępna: Mój Boże, ofiarowuję Ci ten różaniec na cześć siedmiu boleści Maryi, na Twoją większą chwałę, moje nawrócenie i nawrócenie wszystkich ludzi na wiarę w Twego umiłowanego Syna, Jezusa Chrystusa- nasze zbawienie i naszą jedyną drogę do Ciebie, w jedności z Duchem Świętym, na wieki wieków. Amen!
Ku Tobie Święta Matko wznosimy serca swoje, aby współczuć w Boleściach Twoich.
BOLEŚĆ I – Proroctwo Symeona
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść, która przeszyła Serce Twoje, gdyś słyszała prorocze słowa starca Symeona o Męce Jezusa, Syna Twojego, racz nam wyjednać łaskę uświęcenia naszego życia i cierpliwego znoszenia cierpień i przeciwności.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ II – Ucieczka do Egiptu
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść Twoją, której doznałaś uciekając z Synem Twoim przed Herodem do Egiptu, uproś nam łaskę wiernego poddania się Woli Bożej we wszystkim co nas spotyka.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ III – Szukanie Jezusa
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś szukając zgubionego Jezusa, uproś nam łaskę, abyśmy nigdy Go nie utracili. Tym, którzy zgubili Jezusa, na grzesznych drogach swojego życia dopomóż Go odnaleźć w Sakramentach Świętych.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ IV – Spotkanie z Synem na drodze Krzyżowej
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś spotkawszy Jezusa na drodze Krzyżowej, gdy na Swoich Ramionach dźwigał grzechy moje i całej ludzkości, uproś nam łaskę,abyśmy już nigdy nie obarczali Jezusa najmniejszymi grzechami. Prosimy Cie o łaskę miłości do Krzyża oraz cierpliwości i wytrwałości w niesieniu codziennych krzyży całego naszego życia dla ratowania dusz.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ V – Śmierć Pana Jezusa na Krzyżu
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś u stóp Krzyża patrząc na Mękę i śmierć Twojego Syna, uproś nam łaskę szczerego żalu i pokuty oraz nawrócenie zatwardziałych grzeszników, szczególnie konających i Łaskę Miłosierdzia Bożego dla świata całego.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ VI – Maryja trzyma martwe Ciało Syna
Matko Najboleśniejsza! Przez łzy, którymi obmywałaś Rany Jezusa złożonego w Twoich Ramionach oraz przez Twoje Matczyne i Krwawe łzy, które wylewasz nad całą grzeszną ludzkością stojącą w obliczu zagłady, prosimy Cię, ratuj dusze idące na potępienie, ratuj dusze w czyśćcu cierpiące, ratuj zagrożoną młodzież i nasze rodziny. Dla pocieszenia Twojego Zbolałego Serca i otarcia Twoich Łez ofiarujemy Ci Maryjo nasze serca, cierpienia, ofiary, łzy i modlitwy i całe nasze życie w ofierze miłości dla ratowania zagubionych dusz.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ VII – Złożenie Jezusa W Grobie
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść rozstania z Jezusem złożonym w grobie, uproś nam łaskę, aby umarły w nas wszystkie złe skłonności i przywiązania do grzechu. Abyśmy żyli w świętości i miłości dla Chwały Bożej i ratowania dusz, przez Chrystusa i z Chrystusem, a po śmierci osiągnęli życie wieczne.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
Modlitwa na zakończenie: O Święta Matko, którą Wszechmogący Bóg wybrał na Matkę Odkupiciela świata i upodobnił w cierpieniach do Swego Syna Ukrzyżowanego, niech boleść Twoja pobudzi nas do miłości Jezusa i Ciebie. O Królowo Męczenników, udziel nam podobnej cierpliwości i męstwa w znoszeniu cierpień z jakimi Ty stałaś pod krzyżem, Syna Twego. Amen.
Na uczczenie łez, które Najświętsza Maryja Panna przy tych tajemnicach wylała oraz na uproszenie łaski odpustu przypisanego do tej modlitwy odmówmy 3 razy: Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek racz zmarłym dać Panie…
Matka Boża Bolesna
***
Pannę Maryję nazywamy Najświętszą Panną. Nazwa ta odnosi się raczej do Jej obecnego stanu w niebie, bo gdy wyobrażamy Ją sobie żyjącą na ziemi, to najlepiej odpowiada Jej nazwa Matki Boskiej Bolesnej. To zupełnie zrozumiałe: cierpienie Chrystusa musiało odbić się na Maryi, przecież Ona była Mu najbliższą. Jeśli wichura złamie drzewo, to zniszczyć potrafi i kwiaty. Jeśli cierpiał Chrystus, to cierpiała i Maryja.
Zwykle mówi się o siedmiu boleściach Najświętszej Panny, o jakich?
1. Pierwsza boleść spotkała Ją jeszcze przed narodzeniem Pana Jezusa, kiedy musiała wyjść za mąż za Józefa i porzucić świątynię, przy której postanowiła spędzić całe życie na służbie Bożej. Dużo bólu kosztowała Ją ta decyzja, ale wykonała ją zgodnie z wolą Bożą.
2. Druga boleść była dotkliwsza. Św. Józef z początku nie wiedział, że Bóg w cudowny sposób chce zesłać Swojego Syna na świat. Był zaskoczony niewytłumaczonym macierzyństwem Najświętszej Panny i postanowił z Nią zerwać. Możemy sobie wyobrazić, jak ten moralny cios dotknął Maryję!
3. Niedługo potem nawiedza Ją nowy ból, oto szuka schronienia w świętą noc i nie znajduje go, idzie więc do zimnej groty pasterskiej, by tam wydać na świat Zbawiciela!…
4. Czterdziestego dnia po Narodzeniu Chrystusa idzie do świątyni, by Go ofiarować Bogu, a tam stary Symeon przepowiada, że smutna przyszłość Ją czeka, miecz boleści przeszyje Jej duszę (Łk 2,35). Jaki smutek owładnął duszą Maryi po słowach Symeona! Bolesną jest rana fizyczna, ale stokroć bardziej boli rana zadana duszy. Słowa Symeona zraniły do głębi duszę Maryi i ciążyły nad Nią te koszmarne chmury smutku. Są słowa, które całe życie pamiętamy. Człowiek nie może zapomnieć ostatnich słów kochanych osób. Pamiętamy przestrogi konającego ojca, matki. Słowa Symeona tak głęboko utkwiły w sercu Maryi, że nie dawały Jej spokoju. Karmiąc małego Jezusa pamiętała, że chowa Go na mękę, na śmierć, że duszę Jej przeszyje miecz boleści.
Wyobrażam sobie dom Nazaretański, pełen smutnego wyczekiwania śmierci Chrystusowej. Krajało się z bólu serce Maryi, kiedy słuchała w świątyni słów Izajasza proroka o mękach Zbawiciela, że będzie „mężem boleści”, „ubity”, „jako trędowaty” „uniżony”, „wzgardzony”, że przebiją Jego ręce i nogi… Wiadomości te musiały bardzo zasmucać serce Najświętszej Panny.
5. Matka Boska przeżyła wiele utrapień, niedostatku i boleści w czasie ucieczki do Egiptu.
6. Niedługo potem musiała się rozstać na pewien czas z 12-letnim Jezusem i z niepokojem szukać Go; było to jakby przygotowanie do rozstania się z Jezusem, skazanym na śmierć. Maryja chcąc zbliżyć się do nas, musiała przeżyć największe cierpienie: rozstać się ze Swym Synem.
7. Był to największy ból, jakiego doznała Maryja. Pewnego dnia usłyszała smutną nowinę, że Judasz wydał Chrystusa, że żołdactwo z rozkazu przełożonych świątyni uwięziło Go, że Piotr się Go wyparł. Słyszała złowrogie okrzyki rozjuszonego tłumu — ukrzyżuj Go!… widziała Swego najukochańszego Syna biczowanego, w cierniowej koronie. Teraz rozumiemy dlaczego Kościół katolicki nazywa Najświętszą Pannę „Matką Bolesną”, „Królową Męczenników”, bo męką i cierpieniem duchowym przeżyła wszystkie boleści, jakie mogą spotkać człowieka. Chrystusa skazali na śmierć. Włożono Mu ciężki krzyż na ramiona. Pochód ruszył, słychać urągania, szyderstwa, potwarze. Chrystus ledwie idzie pod ciężarem krzyża.
Na rogu jednej ulicy zachodzi wzruszająca scena, którą by się przejęli na pewno wrogowie Chrystusa, gdyby ich nie zaślepiała nienawiść. Tłum rozstąpił się, a przed skrwawionym Chrystusem stanęła Marja! Napróżno Ją wstrzymywali krewni, znajomi – koniecznie chciała widzieć Swego ukochanego Syna. Było to smutne spotkanie! „Im większa, miłość, tym głębszy ból” – mówi św. Augustyn.
Im większa miłość! Czy może istnieć miłość macierzyńska, która by dorównała miłości Maryi? Kto znał tak dobrze Chrystusa, jak Ona? Dobrze wiedziała, kim jest Chrystus: że jest Synem Bożym bez grzechu, pełen doskonałości, mądrości, dobroci, miłości. A teraz na śmierć Go prowadzą!
Nastąpiło ukrzyżowanie, śmierć i pogrzeb. Najświętsza Panna przez cierpienia musiała Sobie wysłużyć zasługi wobec Boga… dusza Jej, lgnąc do strasznego drzewa krzyża, godziła się z wolą Bożą. Co wycierpiała Maryja pod krzyżem, tego język ludzki nie jest w stanie wyrazić. Co przeżywała, kiedy Syn Jej konał, kiedy Go zdjęto z krzyża i umieszczono na Jej łonie! Św. Hieronim mówi, że tyle dostała ran, ile miał Chrystus na Swym ciele. Ból ten można opisać tylko słowami Pisma Świętego: „Wielkie jest jako morze skruszenie Twoje” (Lm 2, 13). Kiedyś śpiewałaś Magnificat – a teraz smucisz się i bolejesz? Smutną jesteś, bo na wskroś przeszyta jest Twoja dusza. Słusznie możesz powiedzieć o Sobie słowami Noemi: „Nie nazywajcie Mię Noemi (to jest piękna), ale Mię zwijcie Mara (to jest gorzka), bo Mię gorzkością wielką napełnił Wszechmogący” (Rt 1,20). „Wy wszyscy, którzy idziecie przez drogę obaczcie i przypatrzcie się, jeśli jest boleść, jako boleść Moja?” (Lm 1 12).
Bp dr Tihamer Toth, Wierzę w Jezusa Chrystusa, Kraków 1934, s. 275-278 (pisownia uwspółcześniona)PCh24.pl
******************
LITANIA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
Kyrie eleison! Chryste eleison! Kyrie eleison!
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami
Synu, Odkupicielu świata, Boże zmiłuj się nad nami
Duchu Święty, Boże zmiłuj się nad nami
Święta Trójco, Jedyny Boże zmiłuj się nad nami
Święta Maryjo, módl się za nami.
Święta Boża Rodzicielko
Święta Panno nad pannami
Matko męki krzyżowe Twego Syna cierpiąca
Matko Bolesna
Matko płacząca
Matko żałosna
Matko opuszczona
Matko stroskana
Matko mieczem przeszyta
Matko w smutku pogrążona
Matko trwogą przerażona
Matko sercem do krzyża przybita
Matko najsmutniejsza
Krynico łez obfitych
Opoko stałości
Nadziejo opuszczonych
Tarczo uciśnionych
Wspomożenie wiernych
Lekarko chorych
Umocnienie słabych
Ucieczko umierających
Korono Męczenników
Światło Wyznawców
Perło panieńska
Radości Świętych Pańskich
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
Módlmy się: Boże, Ty sprawiłeś, że obok Twojego Syna, wywyższonego na krzyżu, stała współcierpiąca Matka, daj, aby Twój Kościół uczestniczył razem z Maryją w męce Chrystusa i zasłużył na udział w Jego zmartwychwstaniu. Który z Tobą żyje i króluje, w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.
************************************************************************************************************
PONIEDZIAŁEK – 13 WRZEŚNIA
MSZA ŚW. W KAPLICY-IZBIE JEZUSA MIŁOSIERNEGO O GODZ. 19.00
104.ROCZNICA OBJAWIENIA MATKI BOŻEJ FATIMSKIEJ
86. ROCZNICA OBJAWIENIA KORONKI DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA
W dniach 13 i 14 września br. przypada 86. rocznica objawienia Koronki do Miłosierdzia Bożego, którą Pan Jezus podyktował Siostrze Faustynie w Wilnie w 1935 roku.
Przypominamy, że na mocy dekretu Penitencjarii Apostolskiej z 12 stycznia 2002 r. „Odpustu zupełnego pod zwykłymi warunkami udziela się w granicach Polski wiernemu, który z duszą całkowicie wolną od przywiązania do jakiegokolwiek grzechu pobożnie odmówi Koronkę do Miłosierdzia Bożego w kościele lub kaplicy wobec Najświętszego Sakramentu Eucharystii, publicznie wystawionego lub też przechowywanego w tabernakulum. Jeżeli zaś ci wierni z powodu choroby (lub innej słusznej racji) nie będą mogli wyjść z domu, ale odmówią Koronkę do Miłosierdzia Bożego z ufnością i z pragnieniem miłosierdzia dla siebie oraz gotowością okazania go innym, to pod zwykłymi warunkami również zyskują odpust zupełny”.
Tygodnik NIEDZIELA
***
WTOREK – 14 WRZEŚNIA – ŚWIĘTO PODWYŻSZENIA KRZYŻA ŚWIĘTEGO
MSZA ŚW. W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA O GODZ. 19.00
PO MSZY ŚW. ADORACJA KRZYŻA
Wolność znaczona krzyżami
14 września obchodzimy święto Podwyższenia Krzyża Świętego. Ten znak cierpienia, miłości i poświęcenia na dobre wpisał się w historię naszej Ojczyzny. Które krzyże znaczą dla Polaków najwięcej?
***
Jedne przypominają o bolesnej historii, inne uczą młodych i są wyrazem hołdu oddawanego bohaterom przeszłości. Wszystkie są znakiem przywiązania do wiary i Boga kolejnych pokoleń Polaków.
Znak wolności
Jednym z najbardziej znanych krzyży, przypominających o niełatwej historii naszego kraju, jest krzyż-pomnik ustawiony w miejscu męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. Znajduje się on obok tamy we Włocławku, w miejscu wyłowienia ciała błogosławionego męczennika. Krzyż ten został poświęcony w 1991 r. przez papieża Jana Pawła II. Nie jest to jednak pierwszy krzyż ku pamięci ks. Jerzego. Pierwsze pojawiły się tam już kilka dni po zbrodni.
„Dwa dni po informacji, że ksiądz Popiełuszko został zamordowany, przyszło do mnie trzech znajomych i przedstawiło propozycję nie do odrzucenia. Lekarz Michał Kurek, prawnik Marek Rewers i technik elektryk Jan Zaklikowski zaproponowali, byśmy w nocy wkopali krzyż w miejscu, skąd najprawdopodobniej został porwany ksiądz Jerzy. Nie zastanawiałem się ani przez chwilę” – opowiada po latach Józef Herold z Bydgoszczy.
Wspomniany krzyż, na którym zawisła tabliczka z napisem „Solidarność – księdzu Jerzemu”, stał tylko 5 dni, pod osłoną nocy ścięła go komunistyczna Służba Bezpieczeństwa.
Drewniane krzyże w tej okolicy pojawiały się regularnie, szybko jednak znikały. Władze komunistyczne robiły wszystko, aby krzyża w tym miejscu nie było.
Pragnienie Polaków, aby uczcić bohaterskiego księdza, okazało się jednak silniejsze. Dziś krzyż-pomnik staje się punktem wielu pielgrzymich szlaków i jest znakiem tego, że „człowieka można przemocą ugiąć, ale nie można go zniewolić” – jak mawiał sam ks. Popiełuszko.
Znak męczeństwa
Podobne wydarzenia zapisały się trwale na kartach historii w Katowicach. Olbrzymi krzyż przed kopalnią „Wujek” jest dziś symbolem bohaterstwa, poświęcenia i oddania. Droga do tego była jednak bardzo długa.
Pierwszy krzyż ustawiono przy murze kopalni tuż po zakończeniu pacyfikacji górników, 16 grudnia 1981 r. – został usunięty już kilka tygodni później. Rozpoczęto starania o legalne upamiętnienie naznaczonego krwią bohaterów miejsca. Trwały one – ku uciesze władz komunistycznych – aż 10 lat.
33-metrowy krzyż, który obecnie jest tam ustawiony, odsłonięto wraz z upamiętniającym monumentem dopiero 15 sierpnia 1991 r. Obok głównego krzyża, po prawej stronie, w cokole, w dziewięciu krzyżach zostały umieszczone urny z ziemią z grobów dziewięciu górników – ofiar pacyfikacji.
Z historią krzyża przy „Wujku” związana jest bezpośrednio historia powstania parafii Podwyższenia Krzyża Świętego. Drewniany krzyż, ustawiony przy kopalni zaraz po pacyfikacji stał się symbolicznym początkiem parafii.
Znak jedności
Krzyże tworzą także ikonę Poznania. Pomnik Poznańskiego Czerwca 1956 oficjalnie został odsłonięty w 1981 r. – w 25. rocznicę wydarzeń czerwcowych.
Projekt pomnika z krzyży ma nieprzypadkowe znaczenie. „Do tego projektu dopisana była także ciekawa interpretacja: dwa krzyże, z czego jeden jest wysunięty bardziej do przodu, symbolizują marsz robotników w pochodzie. Są one połączone jedną belką, oznaczającą robotniczą jedność, a więzy, które spowijają te krzyże, to ucisk socjalistycznej władzy. Orzeł, mniejszy element pomnika, miał symbolizować godło narodowe, Polskę, która dopiero budzi się ku wolności” – podkreśliła Maria Skrzypczak z Muzeum Powstania Poznańskiego.
Współcześni poznaniacy widzą w symbolu krzyży znak wolności i odrodzenia. „Te krzyże są świętością i przypomnieniem, że nie wolno deptać praw obywatelskich, wolności i niepodległości. Robotnicy Cegielskiego wyszli w 1956 r., żeby zmienić to, co się działo. Kiedy patrzymy na ten pomnik, to nasze myśli powinny zbiegać się z tymi wartościami” – powiedział w rozmowie z Głosem Wielkopolski Marek Lenartowski, założyciel Solidarności w zakładach Cegielskiego.
Znak wiary
Krzyż na Giewoncie, będący znakiem polskich gór, stał się ostatnio tematem prawdziwej lawiny społecznej krytyki. Właśnie mijają 2 lata od tragicznej burzy nad Tatrami, kiedy to w wyniku rażenia piorunem, który uderzył w metalowy krzyż na Giewoncie, śmierć poniosło 5 osób.
Ten krzyż jest symbolem wiary nie tylko górali, ale i całej Polski. Przetrwał dwie wojny światowe i był świadkiem wielu ustrojowych zmian w naszym kraju. Niezmiennie od 120 lat przypomina Polakom, że jedynie z Bogiem nasze życie ma sens.
Krzyż został zamontowany przez parafian z Zakopanego 19 sierpnia 1901 r. na pamiątkę 1900. rocznicy urodzin Jezusa Chrystusa. Inicjatywa wyszła od ówczesnego proboszcza zakopiańskiego – ks. Kazimierza Kaszelewskiego. Metalowy krzyż w elementach wykonała fabryka Góreckiego w Krakowie, przywieziono go koleją.
Krzyż ma wysokość 17,5 m, z czego 2,5 m jest wkopane w skały, a jego ramię poprzeczne ma długość 5,5 m. Składa się on z 400 żelaznych elementów o łącznej wadze 1819 kg.
Krzyż na Giewoncie często był przywoływany w homiliach św. Jana Pawła II. „Ten krzyż na Giewoncie jest jakby zwieńczeniem wielkiej świątyni Tatr, świątyni Podhala, a poniekąd to i świątyni całej naszej Ojczyzny” – powiedział Ojciec Święty, przemawiając w 1980 r. w Rzymie do pielgrzymów z Zakopanego.
Znak odnowy narodu
Z osobą naszego świętego papieża związany jest bezpośrednio także krzyż w stolicy.
„Miałem zaszczyt uczestniczyć we Mszy św. z Janem Pawłem II na placu Piłsudskiego w 1979 r., na którą nie było łatwo się dostać. Trudno wyrazić doznane przeżycia i wielkość tego, co tam się odbywało. Po wielu latach, kiedy ogłoszono ponownie konkurs na krzyż, wiedziałem, że to dla mnie jakaś powinność” – powiedział w Polskim Radiu 24 Jerzy Mierzwiak, współautor projektu krzyża papieskiego.
Krzyż na pl. Piłsudskiego w Warszawie został wzniesiony w celu upamiętnienia wspomnianej Mszy św., podczas której Ojciec Święty wypowiedział słowa: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi! Tej ziemi!”. Odsłonięto go w czerwcu 2009 r. – w 30. rocznicę pamiętnych wydarzeń.
„Wołanie Jana Pawła II padło na podatny grunt naszych narodowych i społecznych aspiracji. I wlało w nas ogrom nadziei. Wtedy po raz pierwszy od dziesięcioleci zobaczyliśmy, jak wielu nas jest. Poczuliśmy, co oznacza być razem, bez lęku, wolnym i we wspólnocie” – powiedziała podczas odsłonięcia pomnika ówczesna prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Kardynał Kazimierz Nycz zauważył także wielką potrzebę czerpania z krzyża-pomnika inspiracji i motywacji do lepszego życia. „Bądźmy Bożymi optymistami. Róbmy rzeczy niemożliwe! Nadzwyczajnych odkryć dokonują nieraz prostaczkowie. 2 czerwca 1979 r. zaczęło się na tym placu coś niemożliwego, a Bóg wskrzesił iskrę, która rozlała się po całym świecie”.
Krzyż na dobre wpisał się w historię i tożsamość naszej ojczyzny. Dbajmy o to, aby tak pozostało na zawsze.„Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem/ Polska jest Polską, a Polak Polakiem”.
Damian Krawczykowski/Tygodnik NIEDZIELA
************************
Spójrz na krzyż i pomódl się tymi słowami. Medytacja o Krzyżu Świętym
***
Krzyżu błogosławiony, jesteś północą, południem, wschodem i zachodem. Swymi ramionami oplatasz cały świat, przytulając do Chrystusowego serca wszystko, co żyje.
Medytacja o Krzyżu Świętym
Krzyżu drewniany, metalowy,
krzyżu ze ściany, ze zmiętego obrazka,
na tobie zostało rozpięte
umęczone ciało Jezusa,
niczym krwawy żagiel
na maszcie łodzi zwanej odkupieniem.
Krzyżu błogosławiony,
jesteś północą, południem,
wschodem i zachodem.
Swymi ramionami oplatasz cały świat,
przytulając do Chrystusowego serca
wszystko, co żyje.
Jesteś orężem ostatecznego zwycięstwa,
mieczem w Boskich rękach
najczulszego z ojców.
W tobie zakochali się święci,
z tobą oswajają się marzący o świętości.
Jesteś obfitością wszelkich łask
dla trwających w cieniu twych ramion.
Przypominasz wspaniałego ptaka
szybującego ku niebieskiej ojczyźnie.
Przypominasz tratwę na bezkresnym oceanie,
ukazującą się oczom tonącego w grzechu.
Ty znasz wszystkie słowa
wypowiedziane przez Konającego.
Doskonale rozumiesz Jego szaloną miłość
i przerażającą samotność.
Pozwól mi wsłuchać się w ciebie.
Krzyżu przebogaty, jesteś pałacem nędzarzy,
bo w twoich objęciach
Bóg dzieli się z człowiekiem wszystkim,
niczego nie zachowując dla siebie.
Nawet Matki.
W Tobie odkupieni znajdują rozkosz,
ty nadajesz sens cierpieniu i upokorzeniu.
Jesteś końcem pieśni starej,
a początkiem nowej.
Dlatego lgną do ciebie
szukający wytchnienia i odpoczynku.
Sięgasz wyżej niż najwyższe góry świata,
jesteś jak drabina prowadząca do Królestwa,
jak kręgosłup tych,
którzy chcą kroczyć chrześcijaństwem.
Bądź pochwalony, Krzyżu przedziwny!
W przyjaźni z Maryją i św. Janem
chcę klęczeć w twoim cieniu,
żeby nie uronić żadnej kropli krwi
wypływającej z serca
Ukrzyżowanej Miłości.
Aleteia.pl
***************************
ŚRODA – 15 WRZEŚNIA – ŚWIĘTO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
MSZA ŚW. W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA O GODZ. 19.00
Matka Boża Bolesna
***
Pannę Maryję nazywamy Najświętszą Panną. Nazwa ta odnosi się raczej do Jej obecnego stanu w niebie, bo gdy wyobrażamy Ją sobie żyjącą na ziemi, to najlepiej odpowiada Jej nazwa Matki Boskiej Bolesnej. To zupełnie zrozumiałe: cierpienie Chrystusa musiało odbić się na Maryi, przecież Ona była Mu najbliższą. Jeśli wichura złamie drzewo, to zniszczyć potrafi i kwiaty. Jeśli cierpiał Chrystus, to cierpiała i Maryja.
Zwykle mówi się o siedmiu boleściach Najświętszej Panny, o jakich?
1. Pierwsza boleść spotkała Ją jeszcze przed narodzeniem Pana Jezusa, kiedy musiała wyjść za mąż za Józefa i porzucić świątynię, przy której postanowiła spędzić całe życie na służbie Bożej. Dużo bólu kosztowała Ją ta decyzja, ale wykonała ją zgodnie z wolą Bożą.
2. Druga boleść była dotkliwsza. Św. Józef z początku nie wiedział, że Bóg w cudowny sposób chce zesłać Swojego Syna na świat. Był zaskoczony niewytłumaczonym macierzyństwem Najświętszej Panny i postanowił z Nią zerwać. Możemy sobie wyobrazić, jak ten moralny cios dotknął Maryję!
3. Niedługo potem nawiedza Ją nowy ból, oto szuka schronienia w świętą noc i nie znajduje go, idzie więc do zimnej groty pasterskiej, by tam wydać na świat Zbawiciela!…
4. Czterdziestego dnia po Narodzeniu Chrystusa idzie do świątyni, by Go ofiarować Bogu, a tam stary Symeon przepowiada, że smutna przyszłość Ją czeka, miecz boleści przeszyje Jej duszę (Łk 2,35). Jaki smutek owładnął duszą Maryi po słowach Symeona! Bolesną jest rana fizyczna, ale stokroć bardziej boli rana zadana duszy. Słowa Symeona zraniły do głębi duszę Maryi i ciążyły nad Nią te koszmarne chmury smutku. Są słowa, które całe życie pamiętamy. Człowiek nie może zapomnieć ostatnich słów kochanych osób. Pamiętamy przestrogi konającego ojca, matki. Słowa Symeona tak głęboko utkwiły w sercu Maryi, że nie dawały Jej spokoju. Karmiąc małego Jezusa pamiętała, że chowa Go na mękę, na śmierć, że duszę Jej przeszyje miecz boleści.
Wyobrażam sobie dom Nazaretański, pełen smutnego wyczekiwania śmierci Chrystusowej. Krajało się z bólu serce Maryi, kiedy słuchała w świątyni słów Izajasza proroka o mękach Zbawiciela, że będzie „mężem boleści”, „ubity”, „jako trędowaty” „uniżony”, „wzgardzony”, że przebiją Jego ręce i nogi… Wiadomości te musiały bardzo zasmucać serce Najświętszej Panny.
5. Matka Boska przeżyła wiele utrapień, niedostatku i boleści w czasie ucieczki do Egiptu.
6. Niedługo potem musiała się rozstać na pewien czas z 12-letnim Jezusem i z niepokojem szukać Go; było to jakby przygotowanie do rozstania się z Jezusem, skazanym na śmierć. Maryja chcąc zbliżyć się do nas, musiała przeżyć największe cierpienie: rozstać się ze Swym Synem.
7. Był to największy ból, jakiego doznała Maryja. Pewnego dnia usłyszała smutną nowinę, że Judasz wydał Chrystusa, że żołdactwo z rozkazu przełożonych świątyni uwięziło Go, że Piotr się Go wyparł. Słyszała złowrogie okrzyki rozjuszonego tłumu — ukrzyżuj Go!… widziała Swego najukochańszego Syna biczowanego, w cierniowej koronie. Teraz rozumiemy dlaczego Kościół katolicki nazywa Najświętszą Pannę „Matką Bolesną”, „Królową Męczenników”, bo męką i cierpieniem duchowym przeżyła wszystkie boleści, jakie mogą spotkać człowieka. Chrystusa skazali na śmierć. Włożono Mu ciężki krzyż na ramiona. Pochód ruszył, słychać urągania, szyderstwa, potwarze. Chrystus ledwie idzie pod ciężarem krzyża.
Na rogu jednej ulicy zachodzi wzruszająca scena, którą by się przejęli na pewno wrogowie Chrystusa, gdyby ich nie zaślepiała nienawiść. Tłum rozstąpił się, a przed skrwawionym Chrystusem stanęła Marja! Napróżno Ją wstrzymywali krewni, znajomi – koniecznie chciała widzieć Swego ukochanego Syna. Było to smutne spotkanie! „Im większa, miłość, tym głębszy ból” – mówi św. Augustyn.
Im większa miłość! Czy może istnieć miłość macierzyńska, która by dorównała miłości Maryi? Kto znał tak dobrze Chrystusa, jak Ona? Dobrze wiedziała, kim jest Chrystus: że jest Synem Bożym bez grzechu, pełen doskonałości, mądrości, dobroci, miłości. A teraz na śmierć Go prowadzą!
Nastąpiło ukrzyżowanie, śmierć i pogrzeb. Najświętsza Panna przez cierpienia musiała Sobie wysłużyć zasługi wobec Boga… dusza Jej, lgnąc do strasznego drzewa krzyża, godziła się z wolą Bożą. Co wycierpiała Maryja pod krzyżem, tego język ludzki nie jest w stanie wyrazić. Co przeżywała, kiedy Syn Jej konał, kiedy Go zdjęto z krzyża i umieszczono na Jej łonie! Św. Hieronim mówi, że tyle dostała ran, ile miał Chrystus na Swym ciele. Ból ten można opisać tylko słowami Pisma Świętego: „Wielkie jest jako morze skruszenie Twoje” (Lm 2, 13). Kiedyś śpiewałaś Magnificat – a teraz smucisz się i bolejesz? Smutną jesteś, bo na wskroś przeszyta jest Twoja dusza. Słusznie możesz powiedzieć o Sobie słowami Noemi: „Nie nazywajcie Mię Noemi (to jest piękna), ale Mię zwijcie Mara (to jest gorzka), bo Mię gorzkością wielką napełnił Wszechmogący” (Rt 1,20). „Wy wszyscy, którzy idziecie przez drogę obaczcie i przypatrzcie się, jeśli jest boleść, jako boleść Moja?” (Lm 1 12).
bp dr Tihamer Toth, Wierzę w Jezusa Chrystusa, Kraków 1934, s. 275-278.
*********************************
PIĄTEK – 17 WRZEŚNIA
MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19:00
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18:00
***
SOBOTA – 18 WRZEŚNIA
WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z NIEDZIELI – GODZ. 18:00
SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17:00
***
XXV NIEDZIELA ZWYKŁA – 19 WRZEŚNIA
TEGO DNIA JEST DOROCZNA PIELGRZYMKA DO CARFIN:
- GODZ. 14.00 – PROCESJA RÓŻAŃCOWA
- W GODZINIE MIŁOSIERDZIA – KORONKA
- MSZA ŚW. KONCELEBROWANA O GODZ. 16:00
Z RACJI PIELGRZYMKI NIE BĘDZIE MSZY ŚW. O GODZ. 14.00 W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA.
DLA TYCH, KTÓRZY NIE BĘDĄ NA PIELGRZYMCE MSZA ŚW. O GODZ. 11.00 W DOMU POLSKIM IM GEN. WŁADYSŁAWA SIKORSKIEGO (5 PARKGROVE TERRACE, G3 7SD)
JEST MOŻLIWOŚĆ UCZESTNICZENIA W NIEFORMALNEJ PIESZEJ PIELGRZYMCE DO CARFIN – TRASA WYNOSI 27 KM. CZAS INTENSYWNEGO MARSZU – PONAD 6 GODZIN. POCZĄTEK PIELGRZYMKI NA GRANICY GLASGOW/CAMBUSLANG. CHĘTNYCH PROSZĘ O KONTAKT.
*********************************
************************************************************************************************************
RÓŻANIEC Z PRYMASEM TYSIĄCLECIA KS. KARD. STEFANEM WYSZYŃSKIM
________________
TAJEMNICE RADOSNE
I. Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie.
Posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy (…), której było na imię Maryja. (…) Anioł rzekł do Niej: «Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego” (…) Na to rzekła Maryja: «Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według słowa twego! (Łk 1, 26-27. 30-32a. 38).
Wielka Boga-Człowieka Matko! Bogarodzico dziewico, Bogiem sławiona Maryjo! Królowo świata i Polski Królowo! (zob. Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego).
Razem z Archaniołem Gabrielem pozdrawiamy Cię słowami, którymi rozpoczynają się Jasnogórskie Śluby Narodu polskiego, wypowiedziane w Częstochowie 26 sierpnia 1956 roku.
Oto my, Dzieci Narodu Polskiego i Twoje Dzieci, krew z krwi Przodków naszych, stajemy znów przed Tobą, pełni tych samych uczuć miłości, wierności i nadziei, jakie ożywiały ongiś Ojców naszych.
II. Nawiedzenie św. Elżbiety.
Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę (…) a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona (Łk 1, 39-40. 41b. 42a).
Jasnogórska Królowo Polski, w tajemnicy nawiedzenia św. Elżbiety, chcemy pamiętać o tym, że Ty pierwsza wyśpiewałaś narodom hymn wyzwolenia z niewoli i grzechu, ż Ty pierwsza stanęłaś w obronie maluczkich i łaknących i okazałaś światu Słońce Sprawiedliwości, Chrystusa, Boga naszego. Chcemy pamiętać o tym, że Ty jesteś Matką naszej Drogi, Prawdy i Życia, że w Twoim Obliczu Macierzyńskim najpewniej rozpoznajemy Syna twojego, ku któremu nas wiedziesz niezawodną dłonią.
III. Narodzenie Pana Jezusa w Betlejem.
Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem (…) Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie (Łk 2, 4a. 6-7).
Święta Boża Rodzicielko i Matko Dobrej rady! Przyrzekamy Ci, z oczyma utkwionymi w żłóbek betlejemski, że odtąd wszyscy staniemy na straży budzącego się życia. Walczyć będziemy w obronie każdego dziecięcia i każdej kołyski równie mężnie, jak Ojcowie nasi walczyli o byt i wolność Narodu, płacąc krwią własną. Gotowi jesteśmy raczej śmierć ponieść, aniżeli śmierć zadać bezbronnym. Dar życia uważać będziemy za największą Łaskę Ojca wszelkiego Życia i za najcenniejszy skarb Narodu.
IV. Ofiarowanie Pana Jezusa w świątyni jerozolimskiej.
Gdy Rodzice wnosili [do świątyni] Dzieciątko Jezus, (…) [Symeon] wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów. (…) Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie (Łk 2, 27b. 28. 30-31. 34b-35a).
Jasnogórska Królowo Polski! Podobnie jak Ty ofiarowałaś Bogu swój największy skarb – Jezusa Chrystusa, tak i my składamy u stóp Twoich siebie samych i wszystko, co mamy: zagony polne i warsztaty pracy, pługi, młoty i pióra, wszystkie wysiłki myśli naszej, drgnienia serc i porywy woli.
Przyjmij to wszystko i przedstaw Synowi swojemu, by Ten, który wszystko może, pomnożył to, co dobre, a od złego nas zachował.
V. Znalezienie Pana Jezusa w świątyni.
Został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. (…) Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami (…) a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? (Łk 2, 43b. 46. 48-49).
Jezus przypomina nam o istocie swej ziemskiej misji. Jest nią pełnienie woli Ojca. Jasnogórska Królowo Polski, naśladując Twojego Syna,
wzywamy pokornie twojej pomocy i miłosierdzia w walce o dochowanie wierności Bogu, Krzyżowi i ewangelii, Kościołowi świętemu i jego Pasterzom, Ojczyźnie naszej świętej, Chrześcijańskiej Przedniej Straży, poświęconej Twojemu Sercu Niepokalanemu i Sercu Syna Twego.
TAJEMNICE ŚWIATŁA
I. Chrzest Pana Jezusa w Jordanie.
Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. (…) A gdy Jezus został ochrzczony (…) otworzyły [nad Nim] niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębica i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: «Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie» (Mt 3, 13. 16-17).
Pragniemy, aby i nasze upodobanie było w Jezusie Chrystusie, naszym Panu i Bogu. Dlatego przychodzimy, Maryjo, znów do Tronu Twego, Pośredniczko Łask wszelakich, Matko Miłosierdzia i wszelkiego pocieszenia. Przynosimy do stóp Twoich niepokalanych całe wieki naszej wierności Bogu i Kościołowi Chrystusowemu – wieki wierności szczytnemu posłannictwu Narodu, obmytego w wodach Chrztu świętego (zob. Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego).
II. Objawienie się Pana Jezusa na weselu w Kanie Galilejskiej.
A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? (…) Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie». (…) Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wodą!» (…) «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu!» (…) Starosta weselny skosztował wody, która stała się winem (…) Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie (J 2, 3-4a. 5. 7a. 8a. 11).
Królowo Polski! Duchowo obecni na Jasnej Górze – Polskiej kanie, postanawiamy uczynić wszystko, co Syn Twój nam powie.Matko Chrystusowa i Domie Złoty! Przyrzekamy Ci stać na straży nierozerwalności małżeństwa, bronić godności kobiety, czuwać na progu ogniska domowego, aby przy nim życie Polaków było bezpieczne.Spraw, by nigdy w naszych rodzinach nie zabrakło miłości.
III. Głoszenie królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia.
[Jezus] przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: „Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego. Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan! Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci wzeszło światło.”Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: «Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie» (Mt 4, 13-17).
Przed wiekami jako Naród polski, przyjęliśmy światło Chrystusowej prawdy. Dzisiaj ponawiamy Śluby Ojców naszych i przyrzekamy, że z wszelką usilnością umacniać i szerzyć będziemy w sercach naszych i w polskiej Ziemi cześć Twoją i nabożeństwo do Ciebie, Bogarodzico Dziewico, wsławiona w tylu świątyniach naszych, a szczególnie w Twej Jasnogórskiej Stolicy.
IV. Przemienienie na Górze Tabor.
Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe (…)I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!» (Mk 9, 2-3a. 7).
Matko Łaski Bożej! Przyrzekamy Ci strzec w każdej duszy polskiej daru łaski jako źródła Bożego Życia. Pragniemy, aby każdy z nas żył w łasce uświęcającej i był świątynią Boga; aby cały Naród żył bez grzechu ciężkiego; aby stał się Domem Bożym i Bramą Niebios dla pokoleń wędrujących poprzez polską ziemię – pod przewodem Kościoła katolickiego – do Ojczyzny wiecznej.
V. Ustanowienie Eucharystii.
A gdy nadeszła pora, zajął miejsce u stołu i Apostołowie z Nim. (…) Następnie wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał mówiąc: «To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!» Tak samo i kielich po wieczerzy, mówiąc: «Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana (Łk 22, 14. 19-20).
Podczas każdej Eucharystii, zanim przyjmujemy Ciało i Krew naszego Pana Jezusa Chrystusa, wołamy do Ojca w niebie: Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. Jasnogórska Królowo Polski, przyrzekamy dzielić się między sobą ochotnie plonami ziemi i owocami pracy, aby pod wspólnym dachem domostwa naszego nie było głodnych, bezdomnych i płaczących.
TAJEMNICE BOLESNE
I. Modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu.
[Jezus] upadł na kolana i modlił się tymi słowami: «Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Wszakże nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie!» Wtedy ukazał Mu się anioł z nieba i umacniał Go. Pogrążony w udręce, jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię (Łk 22, 41b-44).
Jasnogórska Królowo Polski, Twój Syn podejmuje krzyż naszych grzechów. A my
stajemy przed Tobą pełni skruchy, w poczuciu winy, że dotąd nie wykonaliśmy ślubów i przyrzeczeń Ojców naszych. Spojrzyj na nas, Pani Łaskawa, okiem Miłosierdzia Twego i wysłuchaj potężnych głosów, które zgodnym chórem rwą się ku Tobie z głębi serc wielomilionowych zastępów oddanego Ci Ludu Bożego (zob. Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego).
II. Biczowanie Pana Jezusa.
Rzekł do nich Piłat: «Cóż więc mam uczynić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem?» Zawołali wszyscy: «Na krzyż z Nim!» (…) Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: «Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz». (…) Wówczas (…) kazał Jezusa ubiczować (Mt 27, 22. 24. 26).
Maryjo! To za nasze grzechy Jezus był tak strasznie męczony. To nasza wina.
Zwycięska Pani jasnogórska! Przyrzekamy stoczyć pod twoim sztandarem najświętszy i najcięższy bój z naszymi wadami narodowymi. Przyrzekamy wypowiedzieć walkę lenistwu i lekkomyślności, marnotrawstwu, pijaństwu i rozwiązłości.
Matko, dopomóż nam w tej pracy nad nami samymi.
III. Cierniem ukoronowanie Pana Jezusa.
A żołnierze, uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego i mówili: «Witaj, Królu Żydowski!» I policzkowali Go. (…) Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: «Oto Człowiek» (J 19, 2-3. 5).
Tak często, niestety, naśladujemy Chrystusowych oprawców, kiedy zadajemy ból naszym bliźnim. Dlatego stojąc przed Twoim Jasnogórskim Obliczem, Maryjo,
przyrzekamy usilnie pracować nad tym, aby w Ojczyźnie naszej wszystkie dzieci Narodu żyły w miłości i sprawiedliwości, w zgodzie i pokoju, aby wśród nas nie było nienawiści, przemocy i wyzysku.
IV. Droga krzyżowa Pana Jezusa.
[Piłat] rzekł do Żydów: «Oto wasz król!» A oni krzyczeli: «Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!» Piłat powiedział do nich: «Czyż króla waszego mam ukrzyżować?» Odpowiedzieli arcykapłani: «Poza Cezarem nie mamy króla». Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowano. Zabrali zatem Jezusa. A On sam, dźwigając krzyż, wyszedł na miejsce zwane Miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota (J 19, 14b-17).
Maryjo, Ty szłaś za Synem Jego drogą krzyżową.
Zwierciadło Sprawiedliwości! Wsłuchujemy się w odwieczne tęsknoty Narodu, przyrzekamy Ci kroczyć za Słońcem Sprawiedliwości, Chrystusem, Bogiem naszym. Przyrzekamy zdobywać cnoty: wierności i sumienności, pracowitości i oszczędności, wyrzeczenia się siebie i wzajemnego poszanowania, miłości i sprawiedliwości społecznej.
V. Śmierć Pana Jezusa na krzyżu.
Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę». Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną octem i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!» I skłoniwszy głowę, oddał ducha (J 19, 28-30).
Maryjo! Jezus przed swoją śmiercią dał nam Ciebie za Matkę.
Stajemy przed Tobą pełni wdzięczności, żeś dziewicą Wspomożycielką wśród chwały i wśród klęsk tylu potopów. Królowo Polski! Odnawiamy dziś śluby Przodków naszych i Ciebie za Patronkę naszą i za Królową Narodu polskiego uznajemy. Zarówno siebie samych, jak i wszystkie ziemie polskie i wszystek Lud polecamy Twojej szczególnej opiece i obronie.
TAJEMNICE CHWALEBNE
I. Zmartwychwstanie Pana Jezusa.
Oto nastąpiło wielkie trzęsienie ziemi. Albowiem anioł Pański zstąpił z nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim. (…) Ze strachu przed nim zadrżeli strażnicy i stali się jakby umarli. Anioł zaś przemówił do niewiast: «Wy się nie bójcie! Gdyż wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział (Mt 28, 2. 4-6a).
Nasz Pan trzeciego dnia zmartwychwstał. Każda niedziela jest pamiątką tego zwycięstwa życia nad śmiercią. Dlatego jest to dzień świąteczny, w którym uczestniczymy w Eucharystii – Dziękczynieniu. Jasnogórska Królowo Polski!
Oddajmy Tobie szczególnym aktem miłości każdy polski dom i każde polskie serce, aby chwała twoja nie ustawała w ustach naszych dnia każdego, a zwłaszcza w dniu Twoich świąt (zob. Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego).
II. Wniebowstąpienie Pana Jezusa.
[Jezus] rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony». (…) Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdził naukę znakami, które jej towarzyszyły (Mk 16, 15-16. 19-20).
Jasnogórska Królowo Polski!
Przyrzekamy Ci umacniać w rodzinach Królowanie Syna Twego Jezusa Chrystusa, bronić czci Imienia Bożego, wszczepiać w umysły i serca dzieci ducha ewangelii i miłości ku Tobie, strzec prawa Bożego, obyczajów chrześcijańskich i ojczystych. Przyrzekamy Ci wychować młode pokolenie w wierności Chrystusowi, bronić go przed bezbożnictwem i zepsuciem i otoczyć czujną opieką rodzicielską.
III. Zesłanie Ducha Świętego.
Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wichru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też jakby języki ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić (Dz 2, 1-4).
Maryjo! Oblubienico Ducha Świętego! Ty razem z Apostołami trwałaś na modlitwie w oczekiwaniu na Zesłanie Ducha Pocieszyciela. Trwaj i dzisiaj razem z polskim Narodem w jasnogórskim Wieczerniku i wypraszaj nam potrzebne łaski.
Przyrzekamy iść w ślady Twoich cnót, Matko Dziewico i Panno Wierna, i z Twoją pomocą wprowadzać w życie nasze przyrzeczenia.
IV. Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny.
Maryja rzekła: «Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. (…) On przejawia moc ramienia swego (…). Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych (Łk 1, 46-49. 51-52).
Pomnij Matko Dziewico, przed Obliczem Boga na oddany Tobie Naród, który pragnie nadal pozostać Królestwem Twoim, pod opieką Najlepszego Ojca wszystkich narodów ziemi. Przyrzekamy uczynić wszystko, co leży w naszej mocy, aby Polska była rzeczywiście Królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod Twoje panowanie w życiu naszym osobistym, rodzinnym, narodowym i społecznym.
V. Ukoronowanie Najświętszej Maryi Panny na Królową nieba i ziemi.
Wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. (…) I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: «Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca, bo oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym (Ap 12, 1. 10).
Królowo Polski,
w Twoje dłonie składamy naszą przeszłość i przyszłość, całe nasze życie narodowe i społeczne, Kościół Syna Twojego i wszystko, co miłujemy w Bogu. Prowadź nas poprzez poddaną Ci ziemię polska do Bram Ojczyzny Niebieskiej, a na progu nowego życia sama okaż nam Jezusa, błogosławiony Owoc żywota Twojego.
_____________
teksty rozważań różańcowych pochodzą z książki: Różaniec z Prymasem Tysiąclecia kard. Stefanem Wyszyńskim, Poznań 2020
***********************************************
Ks. prof. Robert Skrzypczak:
Dzisiejsza beatyfikacja ma nas uzbroić na trudne czasy
***
„Beatyfikacja Kardynała Stefana Wyszyńskiego jest też próbą uzbrojenia nas na trudne czasy. To, że dziś jest nam łatwo praktykować, że wyznawanie wiary nikogo nic nie kosztuje, nikt nikogo nie wsadza do więzienia, nikt na nikogo z tego powodu nie donosi; nie oznacza, że chrześcijanom będzie się łatwo żyło. Być może idą czasy trudne, być może będziemy mieli, jak zapowiada Rod Dreher, trudne czasy związane z nowym, miękkim i zakamuflowanym totalitaryzmem. Być może przyjdzie czas, kiedy przyznanie się do Chrystusa będzie się wiązało z marginalizacją, z utratą pracy, utratą stanu posiadania i szacunku, może z różnymi nowymi formami męczeństwa” – mówi w rozmowie z portalem Fronda.pl ks. prof. Robert Skrzypczak.
Fronda.pl: Po wielu latach modlitwy i rocznych perturbacjach związanych z pandemią koronawirusa, wreszcie doczekaliśmy się beatyfikacji Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Co to wydarzenie oznacza i co zmienia fakt, że Prymas Tysiąclecia zostanie oficjalnie wyniesiony na ołtarze?
Ks. Robert Skrzypczak, doktor habilitowany teologii, psycholog i duszpasterz akademicki: Fakt beatyfikacji czy kanonizacji kogoś, kto należy do Kościoła lokalnego oznacza, że Kościół ten wydaje owoce. Jezus mówił: „po owocach ich poznacie” (Mt. 7:15-20). Dzięki owocom więc rozpoznajemy czy ten Kościół funkcjonujący w parafiach i we wspólnotach, Kościół hierarchiczny i świecki, jest Kościołem zajętym tylko sobą, będąc niepotrzebną instytucją, czy rzeczywiście jest środowiskiem, w którym ludzie dojrzewają do świętości, a więc do pełnego rozwoju swojego człowieczeństwa dzięki Chrystusowi i w oparciu o Jego działanie. Takie więc przede wszystkim znaczenie ma fakt, wydarzenie beatyfikacji. Pokazuje, że Kościół w Polsce wydaje świętych.
Dalej, oprócz tego, że beatyfikacja jest przejawem owocowania Kościoła, znakiem działania Pana Boga pośród nas, jest też naszym wyrazem wdzięczności wobec tego, kim był i co nam zostawił Prymas Wyszyński. Bez cierpienia, bez postawy wewnętrznego ofiarowania się i bez duszpasterskiego geniuszu Prymasa Wyszyńskiego, być może nie byłoby nigdy „Solidarności”. Być może nie byłoby też zjawiska tak powszechnego rozkwitu nowych wspólnot, ruchów odnowy w Kościele polskim. Pamiętamy przecież słowa św. Jana Pawła II, który powiedział, że gdyby nie Prymas Tysiąclecia, to nie byłoby też Jana Pawła II. Dzisiejsza beatyfikacja jest więc sposobnością, abyśmy wyrazili wdzięczność za dar życia i posługi Prymasa.
I po trzecie, beatyfikacja Kardynała Stefana Wyszyńskiego jest też próbą uzbrojenia nas na trudne czasy. To, że dziś jest nam łatwo praktykować, że wyznawanie wiary nikogo nic nie kosztuje, nikt nikogo nie wsadza do więzienia, nikt na nikogo z tego powodu nie donosi; nie oznacza, że chrześcijanom będzie się łatwo żyło. Być może idą czasy trudne, być może będziemy mieli, jak zapowiada Rod Dreher, trudne czasy związane z nowym, miękkim i zakamuflowanym totalitaryzmem. Być może przyjdzie czas, kiedy przyznanie się do Chrystusa będzie się wiązało z marginalizacją, z utratą pracy, utratą stanu posiadania i szacunku, może z różnymi nowymi formami męczeństwa.
Czego więc jako Kościół potrzebujemy dziś, aby wyjść na spotkanie tym trudnym czasom?
W sytuacji, kiedy Kościół przechodzi przez próbę, decydujące są dwa elementy. Pierwszym jest poczucie wspólnotowości. Chrześcijanin nigdy w czasie próby nie może zostać sam. Drugim decydującym elementem są mocni przywódcy. To deficyt naszych czasów i nowe zapotrzebowanie z naszej strony, które kierujemy do nieba. Potrzebujemy nowych ludzi, którzy potrafiliby wierzyć i cierpieć jak Prymas Wyszyński. Ludzi, którzy potrafiliby też podejmować ważne i trudne decyzje jak Prymas Tysiąclecia.
Kard. Kazimierz Nycz przypisał Prymasowi tytuł, który wcześniej Jan Paweł II nadał św. Maksymilianowi Kolbe. Nazwał go właśnie „patronem na trudne czasy”. Co szczególnego powinniśmy wynieść z dziedzictwa Kardynała Wyszyńskiego stając wobec współczesnych problemów?
Prymas Wyszyński może dziś wydawać się nam postacią z poprzedniej epoki, związanej z walką z komunizmem, którego już nie ma. Kojarzymy go z prześladowaniami religijnymi, których w Polsce już nie ma. Może wydawać się nam postacią wyciągniętą z sarkofagu, docenioną, jak docenia się Powstańców Warszawskich czy innych bohaterów historii. Tymczasem Ksiądz Prymas Stefan Wyszyński przede wszystkim pokazuje w sobie cechy chrześcijanina, które odpowiednio rozwijane, dzięki łasce i Duchowi Świętemu, mogą doprowadzić do tego typu sposobu reagowania na przeciwności, na cierpienia, na odpowiedzialne zadania, jaki właśnie cechował Księdza Prymasa.
Każda cnota, każda zaleta w życiu, musi być poddana pewnej weryfikacji, przejść pewną próbę. Dzięki tym próbom objawia się nie to, że jakiś człowiek był wybitny czy wyposażony w jakieś cechy, których inni nie mają, na zasadzie kultury, wychowania; ale objawia się to, co św. Paweł sformułował w zdaniu: „już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20). Nazywamy to postawą eucharystyczną. Właśnie po to karmimy się Ciałem i Krwią Chrystusa, aby Chrystus w nas mieszkał i dał się rozpoznawać po tzw. postawach życia wewnętrznego.
Niektórzy chrześcijanie przechodzą próbę pokory. Można powiedzieć, że Ksiądz Prymas Stefan Wyszyński przeszedł próbę męczeństwa. Jedną z takich „postaw życia wewnętrznego”, którymi cechował się Ksiądz Prymas Wyszyński, była jego niezłomność. My często jesteśmy gotowi na jakieś porywy, na szlachetne czyny, jednak bardzo trudną rzeczą jest wytrwałość, niezłomność i wierność. Zwłaszcza dziś cechy te są zakwestionowane. Widzimy to w małżeństwie, w kapłaństwie, w takim pełnym lęku podchodzeniu do decyzji życiowych. Dzisiaj generalnie jest lęk przed złotą obrączką czy białą koloratką, bo boimy się decyzji, które będą wiążące na całe życie. Boimy się konsekwencji i biomy się, że wymagania nas przerosną. A Kardynał Wyszyński był niezłomny, był przez całe życie wierny Chrystusowi. Nawet będąc uwięziony, kiedy miał wszelkie powody by myśleć, że nie wyjdzie z tego żywy i skończy jak wielu duchownych i patriotów przed nim, że wywiozą go do Kazachstanu na Syberię i ślad po nim zaginie, narzucił sobie zdyscyplinowany, regularny styl życia mnicha. Styl życia człowieka, który robi wszystko, aby nie dopuścić do siebie nawet na minutę jakiekolwiek pokusy, która mogłaby oddalić go od Chrystusa, od nadziei.
Mimo tego położenia, mimo więzienia, nigdy nie czuł nienawiści do swoich oprawców.
Tak, to jest kolejna rzeczywistość, którą warto wydobywać z postawy Księdza Prymasa Wyszyńskiego. Jest to postawa przebaczenia. Funkcjonariusze UB stosowali wiele tortur psychicznych wobec Księdza Prymasa. Był torturowany m.in. kłamstwami i insynuacjami. Podsuwano mu szpiegów, wytwarzano atmosferę zagrożenia, nieustannego osaczenia. Kłamano mu, że Episkopat Polski się od niego odwrócił, że wybrano nowego prymasa. Używano kłamstw w najbardziej delikatnych i dramatycznych okolicznościach, na przykład informując Prymasa o śmierci ojca, który żył. Próbowano go złamać na wszelkie możliwe sposoby. Tutaj znamienne jest zdanie, które Kardynał Wyszyński zapisał w Wigilię 1953 roku: „Nie zmusicie mnie do tego, bym was nienawidził”.
W trakcie swojej próby Ksiądz Prymas wiele się modlił. Modlił się za funkcjonariuszy UB, za członków partii komunistycznej, za władze PRL-u, które skazały go na odosobnienie i te wszystkie tortury. Modlił się też za prezydenta Bieruta.
Kolejna rzecz, która w mojej ocenie jest wyrazem geniuszu duszpasterskiego Księdza Prymasa Wyszyńskiego, to fakt, że gdy wyszedł z trzyletniego więzienia, nie wyszedł jako człowiek przegrany, złamany i wyniszczony. Przeciwnie, z więzienia wyszedł pasterz, który miał wizję tego, co należy dalej robić. Wyszedł z jasnym planem, który miał wzmocnić ludzi wierzących w Polsce, ludzi poddanych systematycznej, nieustannej indoktrynacji komunistycznego ateizmu. Wiedział, że w tych warunkach nie należy tracić czasu na jałowy spór polityczny i publicystyczne polemiki, ale trzeba wzmocnić człowieka od środka. Dlatego w centrum jego pastoralnej uwagi i planów duszpasterskich znalazła się propozycja odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych.
Dlaczego właśnie odnowienie przyrzeczeń?
Jako katolicy co roku odnawiamy swoje przyrzeczenie w Wigilię Paschalną. Dlatego właśnie Wigilię Paschalną nazywamy Liturgią Matką, z której pochodzą wszystkie inne modlitwy, liturgie, sakramenty. To liturgia, z której czerpiemy wiarę i nadzieję na cały rok. W centrum Wigilii Paschalnej jest właśnie odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych.
Jednym z powodów największego cierpienia dzisiejszego człowieka, nawet bogatego, sytego i zabezpieczonego, jest brak poczucia tożsamości. To brak odpowiedzi na takie fundamentalne pytania jak: „kim jestem?”, „skąd się wziąłem?”, „dokąd zmierzam?”. Ksiądz Prymas wiedział, że w warunkach ateistycznej pustki, nieustannego nacisku ze strony marksistowskiej indoktrynacji, katolikom trzeba zaproponować, aby na nowo zakorzenili się w Chrystusie, czyli odnowili swoją chrześcijańską tożsamość. Okazało się, że to, co Prymas Wyszyński zaproponował wówczas Polakom, czyli Wielka Nowenna i bardzo licznie, powszechnie celebrowany jubileusz milenium chrztu Polski, przyniosło efekt w postaci wewnętrznego umocnienia, pokrzepienia Polaków. Bo nic tak nie umacnia i nie przygotowuje chrześcijan na wyzwania jak osobista relacja z Chrystusem.
Do prezbiterium Świątyni Opatrzności Bożej, w czasie Mszy beatyfikacyjnej wniesione zostaną relikwie Kardynała Wyszyńskiego. Będzie to rękopis jego „Aktu osobistego oddania się Matce Bożej”. Ta maryjność Prymasa Wyszyńskiego jest dziś zadaniem do realizacji czy pewnym przeżytkiem w coraz bardziej nastawionym na ekumenizm Kościele?
W żadnym razie nie jest przeżytkiem! Bardzo się cieszę, że w czasie aktu beatyfikacyjnego obecna będzie również ikona Matki Bożej Częstochowskiej, która peregrynowała po Polsce. Przypomnę, że Matka Boża pielgrzymowała wtedy od parafii do parafii przez cały czas przygotowania do odnowy przyrzeczeń chrzcielnych. Ksiądz Prymas Wyszyński kojarzył tę naszą, dzisiejszą obecność Maryi w polskim Kościele z jej ważną i skuteczną obecnością na zaślubinach w Kanie Galilejskiej, gdzie brakowało wina. Maryja jako Dobra Matka, nie tylko Jezusa, ale również nas, Jego uczniów, dostrzega, kiedy zaczyna brakować wyobraźni, wiary, odwagi, gotowości na poświęcenie, autodyscyplinę i odpowiedzialność. Wówczas zaczyna reagować. I przychodzi do nas powtarzając nam: „zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn” (Por. J 2, 5). Dlatego maryjność absolutnie nie jest przeżytkiem. Zdajemy sobie sprawę, że Maryja była bardzo ważna w życiu największych bohaterów wiary w ostatnim okresie dziejów Kościoła w Polsce. Starczy wymienić Księdza Prymasa Wyszyńskiego, św. Jana Pawła II, bł. Księdza Jerzego Popiełuszkę, Arcybiskupa Antoniego Baraniaka czy dziś beatyfikowaną Matkę Elżbietę Różę Czacką. Oni i wiele innych wielkich postaci byli bardzo maryjni. Maryjni w tym sensie, że byli bardzo przywiązani do postaci Matki Bożej, która jako pierwsza z Apostołów nie męczy się w nieustannym przypominaniu nam o tym, aby Chrystusa postawić na pierwszy miejscu i robić wszystko, co On powie.
To nie jest tak, że Maryja jest jakimś argumentem politycznym, którym można dowolnie się posługiwać w zależności od tzw. koniunktury duszpasterskiej czy politycznej poprawności. Nie może być tak, że w pewnym momencie decydujemy się na Matkę Bożą, a w innym chowamy ją za parawan, bo będzie nam przeszkadzała na przykład w uprawianiu ekumenizmu czy „dialogizmu” ekumenicznego. Zdecydowanie nie! Maryja jest dla nas, uczniów Chrystusa, cenna i ważna. Dziś wciąż obowiązuje testament Jezusa z krzyża: „<<Oto Matka twoja>>. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 27).
Może Ksiądz Prymas Wyszyński również po to wraca do naszej zbiorowej świadomości, żeby nas, katolików trochę rozleniwionych duchowo i zniechęconych, wzmocnić obecnością Maryi Matki.
Dzisiejsza beatyfikacja jest ogromnym wydarzeniem dla Kościoła w Polsce. Prymas Wyszyński jest tylko dla nas, czy jego postać niesie też przesłanie dla Kościoła powszechnego?
Oczywiście, Ksiądz Prymas jest ważny nie tylko dla Polaków i myślę, że będzie to też argumentem zapowiadającym jego rychłą kanonizację. Prymas Wyszyński okazał się znakiem nadziei, znakiem bardzo wspierającym, także dla ludzi z innych krajów. Osobiście miałem okazję poznać jednego sędziwego kapłana, który pracował jako wikariusz generalny w kurii diecezji Treviso na północy Włoch. Kapłan ten wspominał, jak będąc klerykiem stał w 1957 roku ze swoimi kolegami na dworcu kolejowym w swoim mieście, czekając na przyjazd pociągu, którym podróżował „męczennik ze Wschodu”. Tak właśnie nazywano na Zachodzie Księdza Prymasa Wyszyńskiego, który po wyjściu z więzienia udał się w swoją pierwszą podróż do Watykanu, aby złożyć wizytę papieżowi Piusowi XII i odebrać swój kapelusz kardynalski, który czekał na niego w Rzymie od czterech lat. Klerycy ci wyszli, aby oddać hołd „męczennikowi ze Wschodu”.
Inne wydarzenie, które ukazuje nam, jak bardzo Kościół Powszechny zdawał sobie sprawę ze znaczenia postaci Prymasa Wyszyńskiego, miało miejsce 13 października 1962 roku. W czasie pierwszego roboczego posiedzenia Soboru Watykańskiego II w Bazylice św. Piotra rozległy się gromkie oklaski na cześć Księdza Prymasa Wyszyńskiego, traktowanego jako męczennika i przedstawiciela Kościoła poddanego próbie męczeństwa. Ksiądz Prymas Wyszyński był wówczas symbolem całego Kościoła poddanego upokorzeniu, próbie anihilacji, zniszczenia. I jako ten niezłomny kapłan dodawał odwagi.
Myślę, że również dziś wielu moich przyjaciół z Włoch czy Francji, którzy śledzą przebieg uroczystości w Polsce i dopytują o jej szczegóły, poszukuje takich postaci jak Prymas Wyszyński, podobnie jak Arcybiskup Fulton Sheen, na którego beatyfikację czekamy, takich symboli jednoznaczności i niezłomności w przyznawaniu się do Chrystusa.
W czasie swojego ziemskiego życia Kardynał Wyszyński prowadził Polskę do przezwyciężenia niewoli komunizmu. O co dziś, kiedy wstawia się już za nami przed Bogiem w niebie, prosi Ksiądz Profesor Prymasa Tysiąclecia dla Polski?
Jest bardzo dużo intencji, które należy przedstawiać Księdzu Prymasowi, prosząc go, aby orędował za Kościołem w Polsce. To Kościół, który dziś wydaje się bardzo odmieniony w stosunku do Kościoła, którego symbolem jest Ksiądz Prymas Wyszyński. Dzisiaj cierpimy z wielu powodów. Kościół w Polsce jest dziś bardzo poraniony ciężkimi, śmiertelnymi grzechami niektórych swoich przedstawicieli, niektórych duchownych. Jednak dziś nie tylko duchowni, ale też świeccy i katolickie rodziny w Polsce uległy jakiemuś takiemu, jak ja to nazywam, syndromowi tłustego, zmęczonego kota. Wielu z nas opuściła gorliwość, chęć poświęcenia wielu rzeczy dla spraw najważniejszych. Życie nam się trochę polepsza pod względem materialnym. Jednocześnie bardzo mocno zadziałała na nas pandemia, lockdowny i wszelkie ograniczenia. Mimo, że ograniczeń już nie ma, stajemy się ludźmi coraz bardziej zamkniętymi w swoim prywatnym, wygodnym życiu. Dajemy się pożerać egoizmowi i indywidualizmowi. Bardzo wzmaga się też poziom napięcia, gniewu, często nienawiści. Widać więc gołym okiem, również patrząc na puste ławki w kościołach, coraz mniej oblegane konfesjonały i ogromny spadek zainteresowania udziałem w pielgrzymkach, wspólnych modlitwach i innych wydarzeniach ewangelizacyjnych, że bardzo potrzebujemy ratunku dla naszego polskiego Kościoła.
Wzruszyłem się do łez słysząc niedawno świadectwo młodego chłopaka, który wyruszył w pieszą pielgrzymkę z Częstochowy do Rzymu. Docierając do Rzymu wyznał, że szedł w intencji Kościoła w Polsce. Na pewno potrzebujemy dziś świętych. Św. Jan Paweł II powtarzał, że Kościół nie potrzebuje reformatorów, ale by wyzdrowieć i nabrać sił, potrzebuje świętych. I potrzebujemy nowego orędownika w niebie, który będzie nas wspierał przede wszystkim w walce z grzechem, z wewnętrznym zniechęceniem, który będzie ratował różne sektory naszego Kościoła od zepsucia. Przede wszystkim potrzebujemy orędownika, który będzie dodawał nam nadziei. Nadzieja chrześcijanina nie bierze się z optymistycznych słupków w sondażach czy z poparcia społecznego, ale z odwagi spoglądania w niebo i spodziewania się, że w Kościele znajdziemy najlepsze środowisko do tego, by nie tylko wzrastać jako ludzie, ale także wzrastać do życia wiecznego.
Misja Prymasa Tysiąclecia w polskim Kościele nie kończy się więc, mimo że mija 40 lat od jego odejścia do Domu Ojca?
Ksiądz Prymas Wyszyński spogląda na nas od tej drugiej strony. On już jest tam, w niebie. Szczęśliwy razem z Chrystusem i Maryją. I myślę, że będzie działał wiele, jeszcze więcej niż tutaj, za ziemskiego życia, żeby nas mobilizować, żeby nas pobudzać do odwagi, do nadziei. Żeby nas wspierać w drodze i pomagać nam nieustannie widzieć, którędy droga do nieba.
rozmawiał Karol Kubicki/Fronda.pl
******************************************************************
Beatyfikacja
Nie ma takiej krzywdy, której nie można by przebaczyć
***
Umiejętność przebaczania jest jedną z najbardziej charakterystycznych cech życia Prymasa. Jej źródłem jest miłość, która czyni człowieka mądrym i odważnym. Osobie skrzywdzonej udziela ona potrzebnej siły do zwycięstwa nad nienawiścią (oko za oko) i do modlitwy za tych, którzy dopuścili się względem niej złych czynów.
z książki: Wyszyński. 40 spojrzeń o. Zdzisława J. Kijasa/Tygodnik NIEDZIELA
****************************************************
Relikwie i relikwiarze
12 września 2021 roku, po ogłoszeniu formuły beatyfikacyjnej przez papieskiego wysłannika kard. Marcello Semeraro, do prezbiterium Świątyni Opatrzności Bożej zostały wniesione w procesji relikwie nowych błogosławionych. Specjalnie na tę okazję przygotowano dla nich relikwiarze.
***
W przypadku kard. Wyszyńskiego relikwią będzie jego własnoręczne pismo, ponieważ przed beatyfikacją nie był otwierany sarkofag, w którym spoczywają jego szczątki w archikatedrze warszawskiej św. Jana Chrzciciela.
Natomiast relikwią matki Czackiej będzie umieszczony w kapsule fragment kostny, który został pobrany podczas procedury przeniesienia doczesnych szczątków Elżbiety Róży Czackiej z cmentarza zakładowego do kaplicy utworzonej w jej dawnym pokoju, przylegającym do kościoła w Laskach.
Relikwiarze
Relikwiarz Prymasa Wyszyńskiego zaprojektował i wykonał znany gdański artysta bursztynnik Mariusz Drapikowski, twórca m.in. bursztynowej sukienki dla Ikony Jasnogórskiej, tzw. sukni zawierzenia „Totus Tuus”.
Artysta wkomponował w relikwiarz oryginalny rękopis Aktu osobistego oddania się Matce Bożej i wizerunek Jasnogórskiej Ikony. Ten własnoręcznie napisany przez przyszłego błogosławionego akt ma szczególną wymowę, gdyż kard Wyszyński ułożył go podczas uwięzienia w Stoczku Warmińskim i tymi słowy ofiarował się Matce Bożej 8 grudnia 1953 r.w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.
Natomiast relikwiarz matki Czackiej, pierwotnie zaprojektowany przez s. Albertę Chorążyczewską FSK (absolwentkę wydziału malarstwa krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych) jest dziełem wybitnego artysty rzeźbiarza Marka Szali, autora m.in. ołtarza papieskiego pod Krokwią w Zakopanem w 1997 r.
Relikwiarz wykonany w drewnie lipowym przedstawia wyrzeźbione dłonie matki Elżbiety Czackiej, które delikatnie opuszkami palców czytają napisany wypukłym pismem brajla fragment Psalmu 126. Przyszła błogosławiona modliła się nim przed swoją śmiercią:
„Ci, którzy we łzach sieją,
żąć będą w radości.
Idą i płaczą niosąc ziarno na zasiew,
lecz powrócą z radością niosąc swoje snopy”.
Kartki z tekstem są poruszone jakby powiewem wiatru. Kapsuła z relikwiami jest umieszczona pomiędzy słowami psalmu.
Rzeźba dłoni powstała na podstawie odlewu wykonanego za życia matki Elżbiety. Wtedy miał on prezentować niewidomym wychowankom właściwy układ palców przy czytaniu pisma brajla.
Relikwiarze pozostaną już na stałe w Świątyni Opatrzności Bożej – docelowo znajdą się w Panteonie polskich świętych i błogosławionych, który usytuowany jest w kolistej nawie bocznej Świątyni Opatrzności Bożej.
Inne relikwiarze
Po beatyfikacji relikwie Prymasa Wyszyńskiego trafią także do archikatedry św. Jana Chrzciciela w Warszawie oraz bazyliki prymasowskiej pw. Wniebowzięcia NMP w Gnieźnie.
Otrzyma je również konkatedra św. Jakuba w Olsztynie. Po wojnie rządcą diecezji warmińskiej z tytułem wikariusza generalnego Prymasa Polski był ks. Wojciech Zink, który w 1953 r. jako jedyny zaprotestował po aresztowaniu i uwięzieniu Prymasa Polski. Sam kard. Wyszyński wspominał w zapiskach, że “bronił go tylko pies Baca i Niemiec, ks. Zink z Olsztyna”.
Relikwie Prymasa Wyszyńskiego będą również przechowywane w bazylice Nawiedzenia NMP w Stoczku Warmińskim. Prymas Wyszyński był więziony w tamtejszym klasztorze przez prawie rok: od 12 października 1953 r. do 6 października 1954 r.
Relikwiarze trafią też do największych warszawskich parafii: Najświętszego Zbawiciela, Ofiarowania Pańskiego na Ursynowie i św. o. Pio na Gocławiu (w diecezji warszawsko-praskiej). Wszystkie te relikwiarze przygotował również Mariusz Drapikowski
Natomiast prośby o relikwie matki Czackiej napływają do założonego przez nią Zgromadzenia sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża. Proszą o nie proboszczowie parafii z różnych stron Polski m.in. z Bydgoszczy, Łodzi, Wrocławia i Warszawy. Wielu z nich ma rekomendacje swoich biskupów.
Tygodnik NIEDZIELA
************************************************************************************************************
Beatyfikacja
Kielich mszalny w hołdzie powstańcom
Został wykonany, gdy nikt jeszcze nie myślał o zrealizowaniu Pomnika Powstania Warszawskiego. Był to rok 1970. Inicjatorem i fundatorem był kard. Stefan Wyszyński. Kielich ten będzie używany w czasie Mszy św. beatyfikacyjnej 12 września.
***
Prymas chciał w sposób najbardziej godny i osobisty uczcić męczeństwo obrońców stolicy. Był też mecenasem sztuki. Interesował się wystawami sztuki sakralnej warszawskich studentów. Wśród nich była studentka stołecznej Akademii Sztuk Pięknych Teresa Duczkowska. Kardynał Wyszyński kupił obrazy tej artystki, a także podziwiał przy innej okazji pracę wykonaną przez nią w srebrze. Osobiście poprosił ją o zaprojektowanie i wykonanie kielicha poświęconego Powstaniu Warszawskiemu do archikatedry św. Jana Chrzciciela w Warszawie.
Łukasz Krzysztofka/Tygodnik NIIEDZIELA
************************************************************************************************************
Od hrabianki do franciszkanki
laski.edu.pl
***
Zamieniła hrabiowski pałac na ubogą celę zakonną. 12 września zostanie beatyfikowana z prymasem kard. Stefanem Wyszyńskim, z którym połączyło ją Dzieło Lasek.
Niewidoma Róża Czacka swoje kalectwo odczytała jako dar Boży, który pozwolił jej odkryć powołanie i odnaleźć szczęście w służbie niewidzącym. Nic jednak nie zapowiadało, że z płaczliwego i nadwrażliwego dziecka wyrośnie „niewiasta dzielna”, której „wartość przewyższa perły” (Prz 31, 10). Od dzieciństwa, zagrożona utratą wzroku, była wyobcowana ze środowiska rówieśników.
Czaccy należeli do grona znamienitych i zamożnych polskich rodów, toteż wydawać by się mogło, że Rózi mogło brakować tylko ptasiego mleka. Po latach wyznała jednak, że dzieciństwo miała ciężkie. Wynikało to z surowego usposobienia jej matki, Zofii, która trzymała córkę mocno w ryzach, chcąc ją zahartować do życia.
Ciepło i miłość okazywał ojciec, Feliks, który jednak ze względu na swe obowiązki rzadko bywał w domu. Ojcu, organicznikowi, jednemu z inicjatorów budowy kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, zawdzięczała Róża niespotykaną u dziewcząt z jej środowiska znajomość spraw gospodarczych.
Ukochana babcia, Pelagia z Sapiehów, zadbała o jej wychowanie religijne i przygotowywała ją do ślepoty, ucząc modlitw na pamięć.
Z domu, dzięki zatrudnieniu doborowych nauczycielek, wyniosła znakomite wykształcenie, którego nie zapewniały najlepsze pensje dla dziewcząt z jej sfery. Władała biegle czterema językami, pięknie tańczyła, dobrze grała na fortepianie – najchętniej utwory Chopina.
Dobry Pan Jezus zabrał mi oczy
Na szczęście to nie była cała prawda o pannie Czackiej. Od I Komunii św. nie rozstawała się z Naśladowaniem Chrystusa Tomasza a Kempis, prawie nie opuszczała codziennej Mszy św., przystępując do Eucharystii. Już jako matka Elżbieta tak wspominała jednak tamten czas: „Życiem światowym żyłam długo i miałam do niego wstręt, «do cukrzenia», do dyplomacji”.
Od dzieciństwa uwielbiała jazdę konną, co stało się bezpośrednią przyczyną jej kalectwa. Jeździła brawurowo, lubiła skakać przez przeszkody. Kiedy miała 22 lata, jedna z takich przejażdżek u rodziny na Wołyniu zakończyła się tragicznie. Podczas jazdy galopem koń nagle stanął przed przeszkodą, a amazonka przeleciała przez jego głowę w pozycji siedzącej. To skutkowało pęknięciem siatkówki w oczach, co przyspieszyło całkowitą utratę wzroku.
O tym wydarzeniu po latach powie: „Z chwilą, kiedy mi się najwięcej zaczął podobać świat, dobry Pan Jezus zabrał mi oczy, abym z mojego kalectwa skorzystała i zaczęła opiekować się niewidomymi”.
Nie pomogły wizyty u najlepszych europejskich okulistów. Rozmowa z dr. Bolesławem Ryszardem Gepnerem ostatecznie pozbawiła ją złudzeń, że odzyska wzrok. Lekarz poradził jej, aby zajęła się losem 18 tys. niewidomych w Królestwie Polskim, którzy znaleźli się na marginesie społeczeństwa. Młoda hrabianka te słowa wzięła sobie bardzo mocno do serca.
Opieka nad niewidomymi
Przygotowywała się do tej pionierskiej roli przez prawie 10 lat. Nauczyła się alfabetu Braille’a, odbyła wiele podróży zagranicznych, zwłaszcza do Francji, kolebki ruchu tyflologicznego, który za cel stawiał sobie przystosowanie niewidomych do samodzielności i życia w społeczeństwie. Chciała zmienić mentalność społeczną w stosunku do niewidomych. Uważała, że filantropia wobec nich to zdecydowanie za mało. Postawiła sobie za cel przywracanie im godności. Doszła do przekonania, że dzięki właściwej opiece i wychowaniu niewidomi mogą się stać samodzielni życiowo i użyteczni społecznie. Uważała, że mogą oni być apostołami dla ludzi widzących, którzy cierpią na ślepotę duchową.
W pierwszym domu dla niewidomych, który założyła przy ul. Polnej w Warszawie, zamieszkała razem z podopiecznymi. Wybrała sobie najgorsze miejsce do spania. Nosiła buty z rafii lub ze słomy. Na równi z innymi wykonywała wszystkie czynności domowe, nie pozwalała na okazywanie jej jakichkolwiek przywilejów. Zabraniała mówić na nią hrabianka. „Całe życie uczyli mnie nosa zadzierać, a teraz sama muszę uczyć się go spuszczać” – mawiała.
Została odcięta od Warszawy wskutek działań wojennych. Powróciła, od rodziny z Wołynia, do Warszawy już jako tercjarka we franciszkańskim habicie. W 1918 r. założyła Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, którego głównym celem jest „wynagradzanie Panu Jezusowi za duchową ślepotę ludzi”.
Gdy rozpoczęła pracę w 1922 r. na skrawku podarowanej ziemi w podwarszawskich Laskach, nie mogła wiedzieć, że tworzy historię. Laski staną się wkrótce symbolem Kościoła służebnego, gdzie obok zakładu dla niewidomych powstanie ośrodek formacyjny dla inteligencji, ściągający osoby poszukujące, nieraz o bardzo znanych nazwiskach. Tu, przy współpracy ze sługą Bożym ks. Władysławem Korniłowiczem, matka Elżbieta kształtowała Dzieło Lasek. W 1924 r. ks. Korniłowicz nadał Dziełu nazwę Triuno. Podkreślała ona, że głównym celem Dzieła jest oddawanie chwały Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu. Triuno oznaczało również jedność trzech pracujących w Dziele: niewidomych, sióstr franciszkanek służebnic Krzyża i świeckich, skupionych w Towarzystwie Opieki nad Ociemniałymi, a także trojaki charakter Dzieła: edukacyjny, apostolski i charytatywny. Zaczynając od zera, borykając się z problemami materialnymi, stworzyła nowoczesny ośrodek dla niewidomych na europejskim poziomie.
Niewidomy może być szczęśliwy
Począwszy od utraty wzroku, jej życie wypełnione było cierpieniem. W pierwszych latach swojej działalności, mimo kalectwa i dotkliwych bólów kręgosłupa, uczestniczyła w kwestach na rzecz niewidomych albo godzinami stała w kolejkach po przydziały żywności, które potem na plecach zanosiła do zakładu. Takie wyprawy zimą z Lasek do Warszawy okupywała pokaleczonymi stopami.
Niedługo po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w odstępie pół roku, przeszła dwie nowotworowe operacje: guza w kręgosłupie i amputację piersi. We wrześniu 1939 r., podczas bombardowania Warszawy, została ciężko ranna. Doznała złamania ręki i obojczyka oraz zgniecenia gałki ocznej, którą zoperowano jej bez znieczulenia. W ostatnich latach życia przeszła wylew i ciężko chorowała na serce i nerki.
Uważała, że cierpienie jest „wstrętne naturze człowieka”, ale bez niego „nie może być jednak mowy o świętości”.
8 grudnia 1919 r. w jej liście do władz kościelnych znalazły się szokujące, mogłoby się wydawać, słowa: „Szczęście, które znalazłam w moim kalectwie, pragnęłam przelać na innych niewidomych”.
Kiedy jeden z chłopców, którego przywieziono do Lasek, rozpaczał po utracie wzroku, matka Elżbieta przytuliła go i powiedziała: „Władku, jeszcze będziesz szczęśliwy, tak jak i ja jestem szczęśliwa”. Po latach wspominał on trafność tych słów już jako Władysław, podejmując pracę jako nauczyciel w Laskach.
Przyjaciel prymasa Stefana Wyszyńskiego – Antoni Marylski, którego nawrócenie matka Elżbieta wymodliła i który stał się potem jej najbliższym współpracownikiem, zostawił nam chyba najpiękniejszy jej portret. Pierwsze spotkanie z matką Elżbietą tak zapamiętał: „Zobaczyłem twarz promieniejącą nie ziemskim szczęściem, ale głęboką radością płynącą z głębi duszy i oświetlającą rysy, tak że nie miało się wrażenia obcowania z osobą niewidomą. Tyle było wyrazu w tej twarzy! Głos miała przedziwnie piękny, szło od niej coś, co jednało serce. Człowiek korzył się, nic nie rozumiejący, bo tajemnica cierpienia ukryta w tej twarzy promieniującej radością stała się zagadką dla mnie: jak może ktoś, kto tak strasznie cierpi, być jednocześnie radosny?”.
Kiedyś, gdy wydawało się jej, że jest sama, z jej piersi wyrwały się słowa skargi: „O Boże, tak ciężko”. Zaraz potem przyszło jednak opamiętanie: „Ale przecież ja sama tego chciałam”.
Siostra Radosława Podgórska, franciszkanka służebnica Krzyża, biograf matki Czackiej, tak formułuje aktualność jej przesłania dzisiaj: „Matka pokazała nam swoim życiem i swoją działalnością, że bycie «sprawnym inaczej» obejmuje tylko fragment naszej egzystencji. Druga część polega bowiem na ukazywaniu prymatu wartości duchowych w codziennym życiu, które stopniowo poprowadzą człowieka do stawania się narzędziem w rękach Boga”.
Matka Czacka uczy nas, że nie ma rzeczy niemożliwych, jeśli się zaufa Bogu. Swoim życiem pokazuje również, że cierpiąc, możemy znaleźć radość, wewnętrzny pokój i szczęście. Przypomina nam to hasło, którym pozdrawiają się siostry i świeccy pracownicy w Laskach: „Przez krzyż – do nieba!”.
Grzegorz Polak/Tygodnik Niedziela
************************************************************************************************************
Maryjny wrześniowy tydzień
Być może dla wielu ludzi – nawet żarliwych chrześcijan – tytuły Maryjne to tylko „inne nazwy tego samego” albo, co gorsza, jakiś przerost gorliwości czcicieli. Tymczasem to coś zupełnie innego. Mamy do czynienia z niezwykłym teologicznym zjawiskiem.
***
Matka Boża jest jedna, ale ma Ona wiele sanktuariów; w setkach liczymy też Jej święta. Jest wciąż ta sama, a co chwilę inna – Niepokalana, Różańcowa, Fatimska, Jasnogórska… Nawet w swych objawieniach wciąż przychodzi inaczej. Bywa czarnolica albo jasnowłosa, ubrana w szaty ciemne jak nocne niebo albo odziana w słoneczną biel… Wciąż inna, bo niewypowiedziana, nieskończona w swej tajemnicy. Ma w sobie coś z… Boga i podobnie jak On jest dla nas niepojęta. Krótko wyjaśnił to św. Maksymilian: „Maryja jest nie tylko «Matką» – Ona jest Matką «Bożą». Bóg, który jest nieogarniony i nawet wszystkie ludzkie słowa nie są w stanie oddać Jego tajemnicy, jest owocem Jej żywota! Stąd i Maryja pozostaje dla nas wielką świętą tajemnicą.
Może dlatego tak wielu ludzi Jej nie rozumie albo nawet sprzeciwia się oddawaniu Jej czci.
Cechy Boga w Matce Boga
Nie wnikniemy w tajemnicę Boga, więc i tajemnica Jego Matki pozostaje dla nas nieprzenikniona. To dlatego, by choć trochę przybliżyć misterium Jej świętości i misji, opowiadamy o Niej za pomocą tysięcy pojęć i słów.
I wcale nie są to synonimy. Nie mówimy tylko o „Najczystszej”, „Niepokalanej” czy „Nieskalanej”. Używamy słów, które wciąż mówią o czymś innym. To typowa cecha chrześcijańskiego myślenia. W teologii i pobożności Kościoła nie ma „tylko”. Jest mnożone niemal w nieskończoność „i”, jest „nie tylko, lecz także”. Skoro Bóg jest niewypowiedziany, a Maryja jako Matka Boża ma cechy Boskiej nieskończoności, pieśń wychwalająca Jej wielkość nie będzie miała ostatniej strofy, bo nigdy się nie skończy.
Był nawet taki okres w historii, kiedy ludzie marzyli, by samemu dołożyć nowy klejnot do diademu Jej chwały. Wystarczy przypomnieć nazwisko Giulia Mancinellego, który błagał Matkę Najświętszą, by objawiła mu swoje imię, którego jeszcze nikt nie zna, a które Ona najbardziej sobie ceni. Pamiętamy, że kiedy w 1608 r. objawiła się temu świątobliwemu jezuicie, powiedziała, iż ten tytuł to… „Królowa Polski”.
Maryjny kalendarz
Istnieje maryjny kalendarz – w nim Matka Boża czczona jest każdego dnia w ciągu roku pod innym tytułem. W naszych dniach pojawia np. Matka Boża Smoleńska, Prowadząca do Chrystusa, Matka Boża Dobrej Nowiny, Maryja „Żywa Brama”, Pani z sanktuarium w Mariazell i z Einsiedeln.
Ale nawet najbardziej gorliwy czciciel Maryi nie musi budować swej chrześcijańskiej duchowości na takim wspomnieniowym maksymalizmie maryjnym. Beatyfikowany wkrótce maryjny prymas, kanonizowany maryjny Jan Paweł II, o. Maksymilian Maria Kolbe oddający życie dla Niepokalanej nie posługiwali się żadnym maryjnym kalendarium. Wystarczył im kalendarz liturgiczny.
Dość spojrzeć w zapiski kard. Stefana Wyszyńskiego albo wczytać się w konferencje św. Maksymiliana, by zrozumieć, że ich duchowość kształtuje liturgia. Dla nich kalendarium liturgiczne to maryjny róg obfitości: każdy miesiąc jest naznaczony Jej świętami, taki jest nawet każdy tydzień. Na jego szósty dzień przeznaczone jest „wspomnienie Matki Bożej w sobotę”. Więcej – w liturgicznym kalendarzu raz po raz pojawiają się „tygodnie maryjne”. Jak obecny, w którym co 3 dni kalendarz wystukuje maryjny rytm: 8 września, 12 września, 15 września… Obchodzimy kolejno święto Narodzenia Matki Najświętszej, święto Imienia Maryi, wspomnienie Matki Bożej Bolesnej.
To szczególny liturgiczny czas, bo „maryjne tygodnie” niosą ze sobą głęboką katechezę; to coś więcej niż trzy odrębne wspomnienia. Przykładowo w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny uczymy się radości z tego, że Bóg z wolna realizuje swój zbawczy plan – także dziś. W święto Imienia Maryi uczymy się chrześcijaństwa, które jest walką z pomocą Niebieskiej Hetmanki (święto zostało ustanowione na pamiątkę wiktorii wiedeńskiej). Wspomnienie Matki Bożej Bolesnej uczy nas, że nasza wiara nie jest „puszką Faradaya” i że nie jest tak, iż żaden piorun, nawet jeśli w nas uderzy, nie zrobi nam krzywdy. Maryja spod Krzyża zapewnia, że prawdziwego chrześcijanina spotyka cierpienie, ale ma ono najgłębszy, zbawczy sens!
Trzy formy pobożności
Święta z kalendarza liturgicznego to wspomnienia wielkich wydarzeń i cudów. To też sposobność do błagania o nowe cuda. Nade wszystko to najlepszy czas, by wejść na ścieżkę najpiękniejszego kultu, jakim jest naśladowanie Maryi.
Przypomnijmy: istnieją trzy formy pobożności maryjnej. Pierwszą z nich nazywamy „maryjnością «od»”. Mowa tu o czynnej obecności Matki Bożej w życiu Kościoła, narodów i poszczególnych ludzi – o Jej cudach, Jej zwycięstwach i Jej opiece. Śladem tej „maryjności «od»” są stare sanktuaria, cudowne obrazy, liczne legendy i właśnie maryjne święta opowiadające o zwycięstwach Matki Bożej. Właściwie nie ma tu jeszcze naszej pobożności. Jest „pobożność Maryi”.
Na opiekuńcze działanie Maryi, na Jej cudowną opiekę odpowiadamy naszym działaniem. To druga postać pobożności maryjnej. Wielbimy Maryję za Jej cuda, układamy o Niej pieśni, malujemy Jej wizerunki, budujemy dla Niej sanktuaria. To wszystko nazywamy „maryjnością «do»” – nasza pobożność wyraża się w kulcie skierowanym do Maryi.
Trzecia – najważniejsza – forma pobożności maryjnej to „maryjność «jak»”, czyli naśladowanie. To szczyt i cel pobożności: mówimy o upodobnieniu się do Maryi – najświętszej i najbliższej Boga.
W ten sposób, prowadzeni przez kalendarz Kościoła, stajemy się coraz bardziej „pobożni” – jak Maryja żyjemy coraz bardziej po Bożemu. Co tydzień uczymy się Jej wiary, w uroczystościach poznajemy działanie łaski w Jej życiu, w święta rozważamy Jej cnoty i dary, którymi Pan Ją obdarzył, wspomnienia zaś próbują przybliżyć nam Jej tajemnicę. A ci, którzy wzorem mistyków i świętych umieją dostrzec w kalendarzu liturgicznym obecność świętych „maryjnych tygodni”, widzą dodatkowe drogowskazy na drodze do doskonałego naśladowania Matki Najświętszej w szarym, codziennym życiu.
Już nas nie dziwi, że kalendarz liturgiczny rodzi świętych na miarę Prymasa Tysiąclecia…
Wincenty Łaszewski/Tygodnik Niedziela
************************************************************************************************************
ŚRODA – 8 WRZEŚNIA – ŚWIĘTO NARODZENIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
I WSPOMNIENIE OBJAWIENIA MATKI BOŻEJ W GIETRZWAŁDZIE. W TYM ROKU PRZYPADA 144 ROCZNICĘ JEJ OBJAWIEŃ
MSZA ŚWIĘTA W KAPLICY-IZBIE JEZUSA MIŁOSIERNEGO O GODZ. 19.30
Matka Boża Siewna
8 września wspominamy ze czcią i wdzięcznością narodziny Matki Bożej. Święto to pobudza nas w szczególny sposób do dziękczynienia za ten wielki dar Bożej Miłości.
***
Rodzi się bowiem Ta, która – jak śpiewamy w jednej z pieśni maryjnych – została „przed wiekami przejrzana i za Matkę wybrana, Jezusowi Chrystusowi Niepokalana” (pieśń Witaj, Święta…). Kościół, ciesząc się Maryją, woła w dzień Jej święta słowami liturgii: „Twoje narodzenie, Bogurodzico Dziewico, zwiastowało radość całemu światu; z Ciebie się narodziło Słońce sprawiedliwości, Chrystus, który jest naszym Bogiem. On uwolnił nas od potępienia i przywrócił nam łaskę. On zwyciężył śmierć i dał nam życie wieczne” (antyfona na „benedictus”). Przeto Kościół nazywa Ją Gwiazdą Zaranną zwiastującą już bliski wschód słońca, czyli spełnienie obietnicy. „Istotnie, tak jak gwiazda owa, «jutrzenka», poprzedza wschód słońca, tak Maryja, od swego Niepokalanego Poczęcia, poprzedziła przyjście Zbawiciela, wschód Słońca sprawiedliwości w dziejach rodzaju ludzkiego” (Jan Paweł II, Redemptoris Mater, nr 3).
Ewangelia nie mówi o narodzeniu Maryi. Gdy św. Mateusz kończy rodowód Chrystusa słowami: „Jakub był ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem” (Mt 1, 16), wymienia Ją po raz pierwszy i od razu ukazuje jako Matkę Zbawiciela. Boskie macierzyństwo było główną przyczyną narodzenia się Maryi. Ona po to została stworzona, aby porodzić Jezusa Chrystusa. Ewangelia nie wymienia też imion rodziców Maryi i miejsca Jej narodzenia. Braki te uzupełniają pisma apokryficzne, które są ważnym przekazem wiary chrześcijan żyjących w pierwszych wiekach. Wśród nich wyróżnia się Protoewangelia Jakuba, napisana w połowie II wieku. Apokryf ten podaje imiona rodziców Maryi, którymi są Joachim i Anna. Mówi o miejscu narodzenia i dzieciństwie Maryi, o oddaniu Jej przez rodziców na dalsze wychowanie do świątyni.
Istnieje wiele niejasności i rozbieżności co do właściwej daty narodzin Matki Bożej. Jeżeli przyjmiemy, że Jezus narodził się w pierwszym roku, to Maryja – między 20. a 16. rokiem przed narodzeniem Chrystusa. Istnieje również wiele hipotez dotyczących miejsca Jej narodzin. Wskazują one Setoris i Betlejem, trzecia hipoteza – tzw. zachodnia – wskazuje na Nazaret, czwarta – wschodnia, powołująca się na św. Jana Damasceńskiego, wskazuje na Jerozolimę – miasto, w którym na miejscu obecnego kościoła św. Anny miał stać dom rodziców Maryi.
W Jerozolimie miało również początek święto Narodzenia Maryi, które obchodzono co roku 8 września, w rocznicę poświęcenia kościoła pw. Matki Bożej.
W naszej Ojczyźnie święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w szczególny sposób upodobał sobie wiejski lud, nazywając je świętem Matki Boskiej Siewnej. Był bowiem taki dawny zwyczaj, że dopiero po tym święcie i po przygotowaniu pól zaczynano jesienny siew:
Gdy o Matce Bożej zasiano,
To ani za późno, ani za rano.
To święto kościelne staje się również tematem dla poetów. Poświęca mu jeden ze swoich wierszy Józef Skóra. W wierszu: Matka Boża Siewna pisze:
Idzie Matka Boska Siewna
po jesiennej roli,
wsiewa ziarno w ziemię czarną
w złotej aureoli.
Rzuca swe płomienne blaski
na pola i sioła,
Miłosierna, pełna łaski
patrzy dookoła…
W święto Matki Bożej Siewnej, jak każe dawny zwyczaj, rolnicy przynoszą ziarno przeznaczone na tegoroczny zasiew. Kapłan, poświęcając je, wypowiada następującą modlitwę: „Boże, Ty sprawiasz, że wszelkie nasiona wpadłszy w ziemię obumierają, aby wydać plon (…). Prosimy Cię, pobłogosław te ziarna zbóż i inne nasiona. Zachowaj je przed gradem, powodzią, suszą i wszelką szkodą, a ziemię użyźnij rosą z nieba, aby rośliny z nich wyrosłe wydały obfite plony. Spraw też, abyśmy za przykładem Najświętszej Maryi Panny (…) przynosili plon stokrotny przez naszą wytrwałość w pełnieniu Twojej woli”.
I tak zaorane zagony czekają na przyjęcie nowego daru – ziemia wkrótce otrzyma nowe ziarno; ono jeszcze przed nadejściem zimy uraduje nasze oczy zielenią. Na wiosnę ziarno przygarnięte przez ziemię, wraz z całą naturą, wybuchnie bogatym wzrostem. Pod koniec lata znów uraduje nas plonem stokrotnym.
Nic więc dziwnego, że Kościół pragnie 8 września, a więc pod koniec lata i na progu jesieni, uczcić Matkę Bożą, wspominając Jej narodzenie. Jej przyjście na świat tak bardzo przywołuje w wyobraźni obraz jesiennego siewu. W Maryi bowiem Bóg powierzył ziemi drogocenne „ziarno”, które w przyszłości wyda plon.
„Błogosławiony jest owoc żywota Twojego…” – modlą się dziś tysiące ludzi wierzących na całej ziemi.
Ks. Zenon Mońka/Tygodnik NIEDZIELA
**************************************
75 lat temu polscy biskupi poświęcili Polskę Niepokalanemu Sercu Maryi
***
Powszechnie wiadomo, że św. Jan Paweł II i kard. Wyszyński byli kapłanami bardzo oddanymi Maryi. Tę maryjność wynieśli z domów rodzinnych i żywego kultu maryjnego ludu polskiego. Rzadziej jednak mówi się o tym, co wydarzyło się dokładnie 75 lat temu – 8 września 1946 r., kiedy to polscy biskupi poświęcili Polskę Niepokalanemu Sercu Maryi. Być może to tamten akt utorował drogę dla przyszłej posługi dwóch najwybitniejszych przedstawicieli polskiego Kościoła XX w., którzy „wszystko postawili na Maryję”.
Akt poświęcenie Polski Niepokalanemu Sercu NMP zrodził się z ciekawych inspiracji. „Jedna z nich jest eklezjalna. Ojciec Święty Pius XII 8 grudnia 1942 r. poświęcił świat Niepokalanemu Sercu Maryi” – przypomniał ks. dr Krzysztof Czapla, dyrektor Sekretariatu Fatimskiego w sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. „Papież widział, co się wydarzyło; wybuchła II wojna światowa zapowiedziana w Fatimie. Skoro Maryja prosiła o poświęcenie świata przez papieża, Pius XII podjął taką próbę, choć nieco inaczej niż było to w orędziu, aby papież dokonał tego z biskupami całego świata. Po tym poświęceniu Ojciec Święty wezwał inne episkopaty, aby tą drogą poszły” – dodał ks. Czapla.
Dyrektor Sekretariatu Fatimskiego przedstawił też drugą inspirację: „związana jest ona z duchowymi przemyśleniami prymasa Polski kard. Augusta Hlonda. Otóż jak wiemy w czasie II wojny światowej był on na emigracji we Francji; przebywał niedaleko słynnego sanktuarium w Lourdes. Tam na przełomie lat 1941/1942 przeczytał pamiętniki o. Kordeckiego o obronie Jasnej Góry. Doszedł do wniosku, że jedyną formą ocalenia Polski jest powrót do Ślubów Jasnogórskich i oddania się Matce Bożej”.
Jak zauważa ks. Czapla, „śluby Jana Kazimierza nie do końca zostały wypełnione, a więc ten czas zaborów, czas wojen i nieszczęść Polski jest związany z pewnym krzywoprzysięstwem. Aby Polska się odrodziła, potrzeba duchowego lekarstwa. Jak rozeznał prymas Hlond, tym lekarstwem ma być Maryja, ale za wskazaniem Kościoła ma to być akt poświęcenia się Jej Niepokalanemu Sercu”.
W orędziu Maryi była mowa o Rosji i jej błędach, które rozleją się po świecie. Prymas Hlond po powrocie do Polski widział, że ta przepowiednia Maryi realizuje się na oczach Polaków. Decyzja o zawierzeniu została podjęta w adwencie na zjedzie Episkopatu w Gnieźnie. Oficjalna informacja ukazała się w Wielkim Poście roku 1946. Zostało ogłoszone przygotowanie do aktu, który zapowiedziano na 8 września. Znamienne było to, że nacisk kładziono nie tylko na wiarę, ale także czyn, w którym powinna wyrażać się wiara Polaków zawierzających się Maryi, a treść aktu uwewnętrzniła się w „duszy Narodu”.
Prymas Hlond i inni duchowni nie chcieli, aby zawierzenie z 1946 r. i związana z nim przysięga znów została złamana przez Polaków, jak to było w przypadku ślubów Jana Kazimierza. Dlatego też 7 lipca odbyło się zawierzenie w parafiach, 15 sierpnia w diecezjach. Dopiero na koniec, po takim przygotowaniu, 8 września dokonał go cały episkopat.
Ówczesny młody ordynariusz lubelski bp Stefan Wyszyński gorąco popierał plany kard. Hlonda. O. Jerzy Tomziński OSSPE, jeden z najbardziej zasłużonych paulinów, w rozmowie z tygodnikiem „Niedziela” zdradził przed laty, że bp Wyszyński w kontekście 8 września 1946 r. wystosował do diecezjan specjalny list, w którym nawoływał: „Kto żyw – na Jasną Górę!”. W trakcie uroczystości bp Wyszyński wygłosił kazanie, które zachwyciło wszystkich. Już jako prymas Polski starał się wcielać w czyn podjęte w 1946 r. zobowiązania, czego przejawem były m.in. Jasnogórskie Śluby Narodu z 1956 r. i Wielka Nowenna przygotowująca Polaków do przeżywania Milenium Chrztu Polski.
W 1946 r. zastanawiano się też, jak podtrzymać owoce tego aktu zawierzenia na przyszłość. Skupiono się nie tylko na poświęceniu, ale przede wszystkim wynagrodzeniu w pierwsze soboty, o które prosiła Maryja w Fatimie. A zatem Polacy zobowiązywali się do codziennego odmawiania Różańca i praktykowania nabożeństwa pięciu pierwszych sobót: Spowiedź św., Komunia św., część Różańca, 15 minut rozważania tajemnicy/tajemnic Różańca – wszystko w duchu wynagrodzenia Niepokalanemu Sercu Maryi w pierwsze soboty.
Ks. Czapla przypomniał, że w czasach zawierzenia w 1946 r. przypomniano słowa ks. Aleksandra Jełowickiego (1804-1877), pierwszego rektora Polskiej Misji Katolickiej we Francji, który wspominał o złamaniu przysięgi Bogu i Maryi jako przyczynach upadku Polski. Zdaniem Jełowickiego Polska mogła się odrodzić jedynie po wypełnieniu zobowiązań.
Warto wspomnieć, że 19 sierpnia 1946 r. wszystkie zakony w Polsce zobowiązały się „kochać codzienny Różaniec i praktykować pierwsze soboty miesiąca zgodnie ze wskazówkami, jakie dała Matka Boża w Fatimie”.
„Reasumując, w tę 75. rocznicę nie możemy skupić się tylko na przypominaniu dawnego faktu. Musimy mieć świadomość zaciągniętych zobowiązań” – zaakcentował ks. dr Czapla.
Ks. Czapla powołał się też na sytuację Kościoła katolickiego we Francji i Holandii, które to kraje jako pierwsze po akcie Piusa XII z 1942 r. na swoim terenie przeprowadziły zawierzenie Maryi. Było to w 1943 r. W 100. rocznicę objawień w Fatimie w 2017 r. prymas Holandii w Maastricht dokonał odnowienia aktu poświęcenia Holandii i we wprowadzeniu powiedział, że Kościół w Holandii umiera. Prosił o ratunek Maryję. Ks. Czapla przypomina, że przyczyną pogorszenia się sytuacji Kościoła, np. w Holandii i Francji jest najprawdopodobniej niedopełnienie podjętych zobowiązań. To jest przestroga również dla Polski.
„Jeśli zapomnimy o pierwszych sobotach to akt poświęcenia Maryi nie wyda owocu, a przez krzywoprzysięstwo zaciągamy nie łaski, ale coś, co jest dla Polski bardzo niebezpieczne. Polska już raz upadła przez krzywoprzysięstwo. Oby się to nie powtórzyło; tak mówili polscy księża i biskupi w roku 1946. W tę rocznicę powróćmy myślą do źródła Fatimy, do wezwania Kościoła, do pragnień prymasa Hlonda, że poświęcamy się, ale to nie może być jednorazowe wydarzenie, lecz po tym poświęceniu Polska musi kochać codzienny Różaniec i praktykować pierwsze soboty miesiąca” – podsumował ks. Czapla.
Już w niedzielę 12 września kard. Wyszyński i m. Elżbieta Róża Czacka zostaną ogłoszeni błogosławionymi.
Gość Niedzielny
*******************************************
PIĄTEK – 10 WRZEŚNIA
MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19:00
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18:00
***
SOBOTA – 11 WRZEŚNIA
WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z NIEDZIELI – GODZ. 18:00
SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17:00
PO MSZY ŚW. – RÓŻANIEC Z ROZWAŻANIEM KS. KARDYNAŁA STEFANA WYSZYŃSKIEGO
Czuwanie modlitewne w wigilię beatyfikacji Matki Czackiej i Prymasa Wyszyńskiego
fot. Facebook
***
Wspólnota świętomarcińska przy kościele św. Marcina w Warszawie zaprasza na czuwanie modlitewne przed beatyfikacją Matki Czackiej i Prymasa Wyszyńskiego. „Muzyka będzie piękna, pełna ciszy i adoracji, a jednocześnie głęboko poruszająca” – zdradza KAI Paweł Bębenek, który poprowadzi scholę. Zostaną także odsłonięte ikony nowych błogosławionych. W planie m. in. nieszpory i Msza święta.
– Prymas Wyszyński i Matka Czacka są bardzo ważnymi postaciami dla wspólnoty zebranej wokół kościoła św. Marcina, dlatego bardzo nam zależało, żeby właśnie we wspólnocie, modląc się i rozważając ich słowa i świadectwo życia, przygotować się do beatyfikacji – powiedział KAI Jan Murawski, członek wspólnoty świętomarcińskiej i sekretarz warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej.
Podczas modlitwy wystawione zostaną napisane specjalnie na tę okazję ikony Prymasa i Matki. Chór prowadzony przez Pawła Bębenka zadba o część muzyczną, śpiewając między innymi specjalnie skomponowaną pieśń opartą na zawołaniu Matki Czackiej: „Przez krzyż do nieba”.
Czuwanie w kościele św. Marcina na ul. Piwnej 9/11 rozpocznie się w sobotę 11 września o godz. 19.00 nieszporami i pieśnią do Ducha Świętego.
– W przeddzień uroczystości beatyfikacyjnych spotykamy się na czuwaniu, żeby śpiewem wyrazić wdzięczność za życie Kardynała i Matki Róży, a w śpiewach będą treści z duchowości bliskiej obu błogosławionym, np. „Per Crucem ad caelum”, więc muzyka będzie piękna, pełna ciszy i adoracji, a jednocześnie głęboko poruszająca. W delikatnym kontraście do uroczystych dynamicznych śpiewów beatyfikacyjnych, żeby nie zapominać o duchowości – zdradza KAI Paweł Bębenek.
Wydarzenie organizuje wspólnota świętomarcińska.
– Razem z duszpasterzami z kościoła św. Marcina – ks. Andrzejem Gałką i ks. Tomaszem Łukasiukiem – oraz scholą pod kierownictwem Pawła Bębenka, cenionego autora wielu pieśni liturgicznych, będziemy rozważać życie Matki Czackiej i prymasa Wyszyńskiego. Chcemy ten czas poświęcić na modlitwę przed Najświętszym Sakramentem, rozważania, wspólny śpiew, modlitwę przed ikonami przyszłych Błogosławionych i ciszę. Czuwanie zakończymy Mszą świętą celebrowaną według formularza niedzielnego – mówią organizatorzy.
Czuwanie będzie transmitowane online:
YouTube
Audio
Wydarzenie na Facebooku
***
XXIV NIEDZIELA ZWYKŁA – 12 WRZEŚNIA – DZIEŃ IMIENIN MATKI BOŻEJ
The Virgin in Prayer Artist: Sassoferrato – 1640-50/The National Gallery, London
***
DZISIEJSZEGO DNIA WSPOMINAMY RÓWNIEŻ 338 ROCZNICĘ ZWYCIĘSTWA POD WIEDNIEM, KTÓRE URATOWAŁO W TAMTYM CZASIE EUROPĘ
***
MSZA ŚWIĘTA KONCELEBROWANA Z PROBOSZCZEM KOŚCIOŁA ŚW. PIOTRA O GODZ. 14.00
ADORACJA I OKAZJA DO SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ OD GODZ. 13:30 – 14:00
PO MSZY ŚW. – PRZYJĘCIE DO ŻYWEGO RÓŻAŃCA XVIII RÓŻY, KTÓREJ PATRONEM JEST KSIĄDZ KARDYNAŁ STEFAN WYSZYŃSKI, PRYMAS TYSIĄCLECIA, OGŁOSZONY DZISIEJSZEGO DNIA BŁOGOSŁAWIONYM. PO LITURGII W KOŚCIELE WSZYSTKICH BARDZO SERDECZNIE ZAPRASZAMY DO SALI PARAFIALNEJ PRZY KOŚCIELE ŚW. PIOTRA NA POCZĘSTUNEK I WSPÓLNE OGLĄDANIE FILMU O NOWYM BŁOGOSŁAWIONYM.
************************************************************************************************************
Podwarszawska Choszczówka – Castel Gandolfo Wyszyńskiego
fot. Family News Service
***
Pod koniec lat 60. współpracownicy kardynała Stefana Wyszyńskiego szukali miejsca, gdzie prymas mógłby wyjechać i odpocząć. Z miejsca odpoczynku i odskoczni, Choszczówka stała się osobnym rozdziałem w życiu Prymasa Tysiąclecia. Zbiornik nowych sił Miłości – tak kardynał opisywał to miejsce na północnych peryferiach Warszawy. W Choszczówce mają nadzieję, że beatyfikacja przyczyni się do lepszego poznania prymasa jako człowieka i duszpasterza.
Ponadhektarowa posiadłość w Choszczówce otoczona lasami została zakupiona przez kardynała Wyszyńskiego w 1969 roku. Chodziło o stworzenie prymasowi azylu podobnego do Lasek, które wtedy stały się jednak miejscem na tyle popularnym, że kardynałowi trudno byłoby o ciszę i samotność.
Moją przewodniczką po Choszczówce jest Michalina Jankowska, dyrektor Instytutu Prymasowskiego, zajmującego się upowszechnianiem dziedzictwa Prymasa Tysiąclecia. Choszczówka to również ważne miejsce dla wspólnoty życia konsekrowanego – Instytutu Prymasa Wyszyńskiego, znanego wcześniej jako Instytut Świecki Pomocnic Maryi Jasnogórskiej Matki Kościoła założony przez prymasa i Marię Okońską.
To właśnie Maria Okońska wraz z biskupem Bronisławem Dąbrowskim, sekretarzem Konferencji Episkopatu Polski, przybyli do Choszczówki w 1969 roku. „Z Miodowej jechało się 15 minut, nie było świateł, takiego ruchu, Maria się zachwyciła a biskup Dąbrowski mówił – nie zachwycaj się, bo nam jeszcze cenę podwyższą” – opowiada Michalina Jankowska. Przygotowanie domu do potrzeb wspólnoty zajęło około 1,5 roku. Z salonu państwa Pietrusińskich zrobiono kaplicę domową, na piętrze nad kaplicą wyodrębniono pokój prymasa z łazienką.
„Mówił, że to miejsce jest dla niego zbiornikiem nowych sił Miłości. Wiemy, że tak dla niego było. Mam nadzieję, że dla wszystkich, którzy tu przyjeżdżają, też tak jest, że z tego miejsca można zaczerpnąć” – mówi Michalina Jankowska. Wspomina też relacje członkiń Instytutu, mieszkających w Choszczówce. „Jak prymas przyjeżdżał z Miodowej – siny, zielony ze zmęczenia – to wystarczyło, że godzinkę pochodził po lesie i wracał całkiem innym a jak wracał na miodową to siostry mówiły – co wyście zrobiły księdzu prymasowi” – dodaje dyrektor Instytutu Prymasowskiego.
W Choszczówce kardynał Wyszyński upodobał sobie spacery po ogrodzie i lesie. Spotykał się również z sąsiadami. „Choć przyjeżdżał tu na modlitwę i odpoczynek, ale był też człowiekiem pracy, jak miał do napisania jakiś ważny list pasterski, to szedł do kaplicy, modlił się, szedł na spacer, wracał, siadał do biurka i napisał już cały list” – opowiada Michalina Jankowska.
Polskie Castel Gandolfo
W Choszczówce bywał też kardynał Karol Wojtyła. To właśnie tu spędził swą przedostatnią noc w Polsce przed wylotem na konklawe w październiku 1978 roku. Przydomek polskiego Castel Gandolfo stał się więc uzasadniony. Prymasowski azyl był również miejscem spotkań Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski. Obrady odbywały się w sali w podmurówce kaplicy.
Prymas był w Choszczówce co najmniej raz w miesiącu, głosząc dni skupienia dla wspólnoty. Przyjeżdżał też czasem więcej niż dwa razy w miesiącu na dzień lub dwa. Należy również pamiętać, że kardynał Stefan Wyszyński dzielił swe życie między archidiecezjami gnieźnieńską a warszawską – wówczas bowiem prymasostwo oznaczało władzę nad tymi dwiema jednostkami.
Z okna pokoju Księdza prymasa Roztaczał się widok na piękny park. Posiadłość na peryferiach stolicy była doskonałym miejscem do spotkań, czasem poufnych. Kardynał Wyszyński lubił spacerować aleją lipową. „Wiadomo, że były zainstalowane podsłuchy i o ważnych sprawach nie rozmawiał u siebie w pokoju, tylko najczęściej spacerując w alejach albo właśnie pod kaplicą kurpiowską” – podkreśla Michalina Jankowska.
„Czasami mawiał – na Miodowej nic nie mogę zrobić, bo ciągle ludzie i ludzie. A tu przez kilka dni oczyszczam biurko z najtrudniejszych i najcięższych spraw” – zapisała Maria Okońska.
Kurpiowska chata, kurpiowska kaplica
Drugim etapem budowania prymasowskiej Choszczówki było powstanie kaplicy, dziś pod wezwaniem Jasnogórskiej Matki Kościoła. Miejsce mszy świętych i nabożeństw to duża drewniana chata z podmurówką, nadającą temu miejscu wygląd górskiego schroniska. Michalina Jankowska wspomina, że to dzięki znajomościom Janiny Michalskiej – jednej z trzech głównych postaci Instytut Świeckich Pomocnic – do Choszczówki 22 lipca 1973 roku przyjeżdża złożona chata. Wcześniej była 4-izbowym domem sołtysa na Kurpiach Białych, który zamienił na nieruchomość murowaną.
„22 lipca 1973 w Warszawie był Breżniew i wszyscy pilnowali jego bezpieczeństwa. A nikt nie kontrolował Jelczy, które sobie jeździły” – tak o transporcie chaty mówi dyrektor Jankowska. W podmurówce nowej nieruchomości w Choszczówce znalazł się kamień węgielny z Lourdes, poświęcony przez ks. Prymasa.
Kaplicę oddano do użytku wspólnoty w 1975 roku. Kardynał Stefan Wyszyński często rozmawiał z sąsiadami, którzy mówili mu, że najbliższy kościół jest oddalony o 5 kilometrów. Dlatego też w pierwszą niedzielę Adwentu 1978 roku prymas zaprosił mieszkańców Choszczówki do uczestnictwa we mszach świętych. Te odprawiane są do dziś, w niedzielę o 10:30.
Kaplicę urządzał Ksiądz Prymas, na jej wystrój składają się prezenty z wielu miejsc, które odwiedzał. W ołtarzu z tabernakulum znajduje się pasyjka odlana z mosiądzu przez gdańskich stoczniowców. Przedstawia ukrzyżowanego Jezusa i podtrzymującą Go Maryję. „Maryja, na której ramieniu opiera się ciężar ciała Jezusa Chrystusa. Ten ciężar, który Ona niesie do dziś dnia jako Matka Kościoła. Ma on nam przypominać, że my też jako pomocnicy Matki Kościoła, jako oddani Jej niewolnicy, podsuwamy nasze ramię, ażeby wesprzeć Maryję w dźwiganiu tego ciężaru słodkiego, jakim jest Jezus Chrystus żyjący w swoim Kościele” – powiedział kard. Wyszyński przy poświęceniu kaplicy 21 sierpnia 1975 roku.
Dom Instytutu jest wypełniony pamiątkami, jakie otrzymywał Ksiądz Prymas. Szczególnym miejscem jest jego pokój, gdzie od razu zauważamy obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Dla kard. Wyszyńskiego wykonał go toruński malarz Leonard Torwirt. To właśnie jego kopia cudownego Obrazu Jasnogórskiego peregrynuje po Polsce. Szczególny obraz prymas otrzymał na 15-lecie sakry biskupiej 12 maja 1961 roku. Ta data znajduje się na odwrocie dzieła. „To taka relikwia dla nas, bo ksiądz prymas gdziekolwiek jeździł, czy na wizytację, czy na bierzmowanie, czy na konklawe, to zawsze zabierał Ją ze sobą. Miał taki futerał skórzany, Matka Boża na pierwszym siedzeniu koło pana Stanisława, kierowcy, a ksiądz prymas z tyłu” – zaznacza Michalina Jankowska.
Kardynał Wyszyński miał również w zwyczaju wysyłanie podziękowań za otrzymane prezenty. Wystarczyło, że np. na otrzymanej książce był adres zwrotny. Fakt wysłania podziękowania notował ołówkiem na podarunkach. Dyrektor Instytutu Prymasowskiego podkreśla, że prymas zawsze mówił, że cechą ludzi z dobrego kruszcu jest wdzięczność. Przywołuje też historię budowy seminarium na Bielanach, współfinansowanego przez Polonię amerykańską. „Jedna z młodszych dziewczyn adresowała koperty z podziękowaniami i mówi – ten przysłał 2 dolary, a my mu wysyłamy kartkę, znaczek a to wszystko nawet te 2 dolary nie jest warte. A Ojciec odpowiada – nieważne, ważne, że przysłał, nie wiadomo ile to było te 2 dolary dla tego człowieka a wdzięczność się należy” – opowiada Michalina Jankowska.
Co zmieni beatyfikacja?
Pytanie o znaczenie wyniesienia na ołtarze kard. Wyszyńskiego zadaję szefowej Instytutu Prymasowskiego na koniec naszej rozmowy. „Może zmieni się nasza wrażliwość na tę osobę. Co dla nas zmieni? Będziemy mieli jeszcze większego orędownika w niebie, to też dla nas powód do chluby że zostaje uznany przez Kościół” – mówi Michalina Jankowska. Jak zaznacza, Instytutowi i osobom, dla których prymas był bliski, zależy na tym, by żyć jego duchowością. „Wrażliwością na Boga i na drugiego człowieka. Może przez beatyfikację prymas stanie się bardziej ‘popularny’ albo bardziej poznany. Ksiądz prymas był osobą, która żyła realną obecnością Boga, do tego często zachęcał i wołał, że jesteśmy pobożni ale nasze życie odbiega od tej naszej pobożności. Nam bardzo potrzeba takiej integralności człowieka, że jesteśmy cali w Panu Bogu” – podkreśla Michalina Jankowska. Jak dodaje, nawet w czasach stalinizmu gdy wierni pytali prymasa „co dalej będzie”, ten odpowiadał – „nie wiem co będzie, jest Bóg, a my w nim”. W jej ocenie, gdybyśmy przejęli się Bożą obecnością na serio, to życie współczesnego człowieka nie byłoby tak pełne goryczy i braku wzajemnej solidarności i miłości.
„Staramy się ukazywać prymasa jako człowieka bliskiego drugiemu. Duszpasterz – tak powiedział jak obejmował prymasostwo, mówił, że nie jest politykiem ani nikim takim. Może bardziej nasza historia ubrała go w spiż, powagę, nieugiętość, ale to był człowiek, który potrafił zauważyć drugiego, tego najmniejszego. Oczywiście też odegrał ważną rolę w życiu społeczno-politycznym, ale to był duszpasterz z głęboką i aktualną duchowością” – mówi Michalina Jankowska. W jej ocenie, nie do końca odkrytym dziedzictwem kardynała Wyszyńskiego jest program ABC Społecznej Krucjaty Miłości, ogłoszony w liście pasterskim na Wielki Post w 1967 roku. „To proste wezwania – dla wierzącego i niewierzącego – którymi można żyć codziennie. Zmieniając siebie, zmieniamy tez innych” – zapewnia Michalina Jankowska.
Prymas Stefan Wyszyński mawiał bowiem: „Czas to miłość!(…) Całe nasze życie tyle jest warte, ile jest w nim miłości”.
Kai.pl
************************************************************************************************************
List biskupów polskich z okazji beatyfikacji Kard. Stefana Wyszyńskiego i M. Elżbiety Róży Czackiej
POŁĄCZYŁA ICH ŚWIĘTOŚĆ
Effatha – otwórz się
Usłyszeliśmy przed chwilą ważne słowa: Effatha – otwórz się oraz: Odwagi! Nie bójcie się, Ja jestem. Żeby móc świadczyć o Bogu i pomagać innym, trzeba otworzyć się na Bożą łaskę, która niezależnie od naszej kondycji fizycznej, życiowych przeciwności, cierpienia i przykrych doświadczeń może przynieść w nas i przez nas obfite owoce. Potrzebna też jest odwaga, dzięki której możemy pokonywać nasze słabości i lęki naszej codzienności.
Za tydzień będziemy przeżywać radosną uroczystość beatyfikacji kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia oraz Matki Elżbiety Czackiej, niewidomej założycielki Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża i Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach. Bóg mógł przez nich dokonać wielkich rzeczy, bo otworzyli się na Jego łaskę i z odwagą podjęli swoje powołanie, służąc innym.
Bóg prowadzi różnymi drogami
Róża Czacka, późniejsza Matka Elżbieta, urodziła się w Białej Cerkwi – dziś Ukraina – 22 października 1876 r., w znanej arystokratycznej rodzinie. Jej stryj, Włodzimierz, był kardynałem i bliskim współpracownikiem papieży. Róża otrzymała staranne wychowanie i wykształcenie. W wieku 22 lat straciła wzrok. Jej ślepota stała się wielką traumą dla rodziny, która nie umiała przyjąć jej niepełnosprawności. Jak zaakceptować to, na co nie potrafili się zgodzić nawet najbliżsi? Po trzech dniach modlitwy i rozmyślania Róża zrozumiała, że może liczyć tylko na Boga, któremu ufała i na siebie. Na szczęście posłuchała rady doktora Gepnera, który powiedział jej prawdę: Wzrok jest na zawsze stracony, ale zarazem wskazał jej drogę mówiąc, że nikt do tej pory w Polsce nie zajął się niewidomymi. Zrozumiała, że otrzymała wskazówkę na przyszłość. Postanowiła stworzyć instytucję, w której niewidomi będą się kształcić i przygotowywać do samodzielnego życia. Po latach napisała: Tak jak doktor Gepner był moim wielkim dobroczyńcą, tak moim największym szczęściem jest to, że zostałam niewidomą. Cóż by ze mnie było, gdyby nie to kalectwo? Jakie byłoby moje życie, życie bez niego? Jej ślepota stała się skałą, na której Bóg mógł wybudować piękny dom. Nadano mu nazwę: Dzieło Lasek lub też Triuno – na cześć Trójcy Przenajświętszej. A dewizą tego Dzieła było: niewidomy człowiekiem użytecznym. Po raz pierwszy w Polsce podjęto pracę z niewidomymi, a nie tylko dla niewidomych. Matka Czacka chciała, aby przygotowujący się do samodzielnego życia niewidomi zrozumieli, że mogą być szczęśliwi, mimo swojej ślepoty.
To nowe, rewolucyjne odkrycie, które Matka Elżbieta zawdzięczała własnej niesprawności, było elementarnie proste, bo odwoływało się do nauki Krzyża. Zmagając się ze swoim kalectwem i pytając, jak własną biedę przekształcić w źródło pomocy dla innych, żyjących w trudniejszej sytuacji, zrozumiała, że cierpienie może stać się uprzywilejowanym miejscem spotkania z Bogiem i dotarcia do prawdy, którą trudno dostrzec ludziom fizycznie sprawnym i zaaferowanym problemami dnia codziennego. Z pełną jasnością widziała, że najbardziej zbliżamy się do Boga, kiedy jesteśmy blisko człowieka, który cierpi i jest w potrzebie. Podstawowe zadanie polega na tym, aby usłyszeć głos ludzi, których zagłusza cierpienie i zgiełk świata, i stworzyć przestrzeń, w której człowiek znajdzie spokój i miejsce do refleksji, a z czasem też drogę, która prowadzi do Boga. I Laski stały się takim miejscem, gdzie oprócz przygotowania dzieci i młodzieży do samodzielności, znaleźli miejsce poszukujący Boga i sensu życia. Byli to ludzie z różnych środowisk społecznych i politycznych. To dzięki Matce i ks. Korniłowiczowi – ojcu duchowemu Dzieła – mogli się czuć w Laskach, jak w domu. Mogli tam zobaczyć, jak owocuje Ewangelia wcielona w życie i jak wygląda współpraca niewidomych, sióstr, świeckich i księży. Wcielona w życie Ewangelia przygotowuje miejsce, w którym jest możliwe podejmowanie wspólnych zadań, przezwyciężanie niezdrowych ambicji i nieporozumień.
Z takim ewangelicznym Kościołem spotkał się w Laskach ksiądz Stefan Wyszyński i z ogromnym przejęciem pisał o tym do Matki Czackiej: Uderzyło mnie to, że ludzie Matki mają ten jakiś szczególny wzrok. Oni patrzą z pogodnym bohaterstwem. W takie chrześcijaństwo ksiądz Wyszyński wpisał swoje kapłaństwo.
Przyszły prymas urodził się 3 sierpnia 1901 roku w Zuzeli nad Bugiem, na pograniczu Podlasia i Mazowsza. W kraju zniewolonym i prześladowanym, gdyż Polska była jeszcze pod zaborami, małego Stefana – podobnie jak młodą Różę – rodzina nauczyła miłości do Boga, Kościoła, Ojczyzny i Matki Najświętszej. Po wstąpieniu do seminarium duchownego we Włocławku okazało się, że jest chory na ciężkie zapalenie płuc. Choroba postępowała tak szybko, że zarówno on sam, jak i jego przełożeni bali się, że nie dożyje do święceń kapłańskich. Stefan modlił się do Matki Najświętszej, aby wyprosiła mu łaskę święceń i aby mógł odprawić przynajmniej kilka Mszy Świętych. Cierpienie, którego doświadczył w czasie seminarium, nauczyło go, jak sam powie, patrzeć z pokorą na drugiego człowieka.
W czasie studiów seminaryjnych spotkał księdza Władysława Korniłowicza, o którym powiedział, że wywarł on ogromny wpływ na całe jego życie duchowe i kapłańskie. Ta znajomość, która podczas studiów na KUL-u przerodziła się w głęboką przyjaźń, przetrwała aż do śmierci księdza Korniłowicza. Na ukształtowanie osobowości i formacji społecznej księdza Wyszyńskiego duży wpływ mieli także wybitni księża społecznicy: ks. Antoni Szymański – rektor KUL, O. Jacek Woroniecki – wybitny tomista i pedagog oraz ks. Antoni Bogdański – naczelny kapelan harcerstwa. Dlatego nauczanie społeczne Kościoła traktował jako ważną część misji ewangelizacyjnej.
Święcenia kapłańskie otrzymał Wyszyński 3 sierpnia 1924 r. w katedrze włocławskiej. W czasie studiów w Lublinie działał w Stowarzyszeniu Katolickiej Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie”. W marcu 1946 r. papież Pius XII mianował księdza Wyszyńskiego biskupem lubelskim, a 12 listopada 1948 r. arcybiskupem gnieźnieńskim i warszawskim, Prymasem Polski. 27 listopada 1952 r. został mianowany kardynałem. Niestety ówczesne władze komunistyczne nie wyraziły zgody na jego wyjazd do Rzymu na konsystorz, na którym miał odebrać kapelusz kardynalski. Mógł to uczynić dopiero 6 maja 1957 roku.
Pierwsze spotkanie księdza Wyszyńskiego z matką Czacką miało miejsce w lipcu 1926 roku w Laskach, gdzie przyjechał na zaproszenie księdza Korniłowicza. Zapoczątkowana wtedy przyjaźń z Dziełem Niewidomych i jego założycielami przetrwała aż do końca dni wielkiego Prymasa. Jego relacje z matką Czacką zacieśniły się szczególnie w czasie okupacji. Po wybuchu wojny ksiądz Wyszyński musiał opuścić Włocławek, gdyż był poszukiwany przez Gestapo. Ukrywał się najpierw u rodziny we Wrociszewie, później w Żułowie i Kozłówce na Lubelszczyźnie. W czerwcu 1942 roku przyjechał do Lasek na miejsce księdza Jana Ziei, jako kapelan sióstr, opiekun niewidomych, a także jako kapelan Armii Krajowej i duszpasterz okolicznej ludności.
O wielkim wpływie, jaki matka Czacka wywarła na jego życie, najlepiej świadczy kazanie, które wygłosił w czasie jej pogrzebu, 19 maja 1961 r. w Laskach: W tej chwili moim obowiązkiem jest stanąć przy tym obfitym źródle wody żywej i z pomocą nieudolnych słów pochwycić przynajmniej odrobinę ożywczych wspomnień z bogatego życia Matki naszej, Matki naszych serc (…), czerpaliśmy z bogatego ducha naszej Matki i duchowości tego ubłogosławionego przez Boga miejsca.
Po śmierci Matki ksiądz Prymas często wracał do grobów założycieli Dzieła. Przed wyjazdem
do Rzymu na sesje soborowe, przed trudnymi rozmowami z ówczesną władzą komunistyczną, niepostrzeżenie i bez zapowiadania się, chociaż na chwilę przyjeżdżał do Lasek, aby tam się modlić. Co roku, z wyjątkiem uwięzienia czy choroby, po wielkoczwartkowym Mandatum w archikatedrze, jechał do Lasek, by tam razem z niewidomymi, siostrami i świeckimi pracownikami Dzieła trwać na adoracji i napełniać się mocą płynącą z paschalnego krzyża światła i zwycięstwa Chrystusowej miłości, aby potem mieć ją dla każdego.
Wiemy, że o księdzu Prymasie napisano ostatnio wiele. Ukazały się jego przemówienia i kazania, powstały nowe filmy i książki. Najczęściej teksty te mówią o nim jako duszpasterzu, wielkim mężu stanu, patriocie, społeczniku, nawet polityku. Często prymas ukazany jest jako człowiek walki z komunizmem. Ale to, co było jego priorytetem, podobnie jak u Matki Czackiej, to troska i walka o człowieka, o jego wolność, po to, by człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boże, mógł jaśnieć pełnym blaskiem wolności, prawdy, miłości i przebaczenia. Dlatego tak bardzo troszczył się zarówno o wolność jak i świętość Kościoła i o dobro wspólne Ojczyzny, rozumiane jako respektowanie praw każdego Polaka i ułatwianie mu wykonywania obowiązków.
Szczególnie ważny etap w jego życiowej misji rozpoczął się wraz z nominacją na arcybiskupa metropolitę gnieźnieńskiego i warszawskiego oraz prymasa Polski, gdy wziął na siebie odpowiedzialność za dwie archidiecezje i cały Kościół w Polsce. W konfrontacji z totalitarnym systemem komunistycznym z jednej strony wzywał do włączenia się Polaków w odbudowę zrujnowanego przez wojnę kraju, a z drugiej napominał rządzących, by respektowali prawa człowieka. Odznaczał się cnotą męstwa, która ujawniła się zwłaszcza wtedy, gdy – wobec nasilanych prześladowań Kościoła – wypowiedział władzom komunistycznym zdecydowane: „Non possumus”. 25 września 1953 r., po kazaniu w kościele św. Anny został aresztowany. Nie załamał się. W więzieniu powstały dwa największe dzieła: Jasnogórskie Śluby Narodu i Wielka Nowenna przed Tysiącleciem Chrztu Polski.
Kiedy przygotowujemy się do beatyfikacji warto postawić sobie pytanie – skąd czerpał do tego siły? Najpełniej dają na nie odpowiedź jego więzienne zapiski. Całkowicie zjednoczony z Bogiem, nieustannie z Niego czerpał, aby potem dawać innym. Ten zwykły człowiek otwarty na potrzeby innych, był niezwykły swoją wiarą, swoim zaufaniem Bogu i Matce Najświętszej. Był niezwykły swą miłością przebaczającą każdemu, nawet tym, którzy go uwięzili. Mimo doznanych krzywd – jak sam mówił – nie miał wrogów. Z jednej strony prymas bolał, że nie może wypełniać swojej biskupiej posługi, nie może brać czynnego udziału w życiu Kościoła i domagał się swoich praw, z drugiej zaś stwierdza, że przeżywa te trzy lata, jako szczególny dar Boga, który przygotowuje go na późniejszą trudną służbę Kościołowi i Polsce. Ta głęboka wiara w Opatrzność była źródłem jego zaufania człowiekowi. Miał świadomość mocy Bożej w sobie. Mówił: Udzielasz jej nieustannie, gdy idziemy z krzyżem, choć nieraz czujemy się tacy samotni. Ale, gdy zamknę oczy, gdy wsłucham się w poruszenie duszy, czuję Ciebie (…). Wystarczy się zwrócić choć na chwilę ku Tobie, by odnaleźć Ciebie w sobie.
Świętość nie jest luksusem
Kiedy przeglądamy katalog świętych Kościoła katolickiego, zauważamy, że są tam osoby różnych stanów, powołań i zawodów: osoby świeckie, konsekrowane i księża. Gdybyśmy mieli szukać wspólnego mianownika, to można powiedzieć, że potrafili oni rozpoznać wolę Bożą i ją wypełniać w sytuacjach i w czasie, w jakim przyszło im żyć. Tak też było w życiu m. Elżbiety Czackiej i ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego. Oboje dobrze wiedzieli, że Bóg bliski w cierpiącym człowieku i sakramentach Kościoła, to dwa filary wiary, która pomaga rozpoznać wyzwania, jakie niesie powołanie w konkretnym czasie i wydarzeniach. Niewidoma, młoda dziewczyna i młody, chory kleryk. Do tego trudne czasy, w jakich przyszło im żyć – odbudowywania niepodległej ojczyzny, później lata okupacji i coraz bardziej agresywnego komunizmu. Można było się załamać i zwątpić, ale dzięki temu, że potrafili zaufać Ewangelii, każde z nich na swoją miarę umiało podejmować stojące przed nimi zadania, torować nowe drogi i otwierać nowe perspektywy działania w Kościele w Polsce. Uczynili tyle dobra, ponieważ całe życie oddali Bogu i na serio przyjęli słowa św. Pawła: Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4,13).
Każde z nich tę swoją drogę do świętości zawierzyło Matce Najświętszej i chcieli służyć Bogu i człowiekowi tak, jak Maryja. Matka Elżbieta złożyła swój akt ofiarowania Matce Bożej 8 grudnia 1921 roku, mówiąc: Obieram Cię dzisiaj za moją Matkę, Opiekunkę… Zaś ksiądz Prymas, uwięziony w Stoczku Warmińskim, 8 grudnia 1953 r. mówił: Tobie poświęcam ciało i duszę moją (…) wszystko, czym jestem i co posiadam.
Bóg złączył tych dwoje ludzi, tak przecież różnych i przez nich dokonał wielkich rzeczy. Słowa księdza Prymasa: Soli Deo – Samemu Bogu i Matki Elżbiety: Przez krzyż do nieba, jakie nam zostawili, jakże są aktualne i dzisiaj. Pokazali nam drogę. Innej szukać nie trzeba.
Poprzez wyniesienie sług Bożych do chwały ołtarzy poznajemy ich na nowo w tajemnicy świętych obcowania. Niech pomagają nam w odczytywaniu ich prorockich intuicji w podejmowaniu aktualnych wyzwań duszpasterskich Kościoła Chrystusowego w Polsce.
Podpisali: Kardynałowie, Arcybiskupi i Biskupi
obecni na Sesji Rady Biskupów Diecezjalnych,
Jasna Góra-Częstochowa, 25 sierpnia 2021 r.
************************************************************************************************************
************************************************************************************************************
1 września wspominamy rozpoczęcie II Wojny Światowej – 82 lata temu
Figura Chrystusa sprzed kościoła Św. Krzyża i zaskakujące “proroctwo” niemieckich żołnierzy
zdjęcie leżącego na bruku Chrystusa pokazali ks.Stefanowi Wyszyńskiemu niemieccy żołnierze./fot. Wikipedia
***
Figura Chrystusa dźwigającego krzyż stanęła przed kościołem na Krakowskim Przedmieściu w 1858 r. Była świadkiem wielu historycznych wydarzeń. W tym roku mija 75 lat od jej powrotu na schody bazyliki.
Pomysłodawcą ustawienia rzeźby na balustradzie schodów świątyni był hrabia Andrzej Zamoyski. Z zamówieniem zwrócił się do popularnego wówczas rzeźbiarza – Andrzeja Pruszyńskiego, autora licznych posągów i grobowców na warszawskich cmentarzach oraz epitafium Fryderyka Chopina we wnętrzu bazyliki św. Krzyża. Artysta przedstawił Chrystusa upadającego pod krzyżem w drodze na Golgotę. Była to pierwsza rzeźba polskiego dłuta w czasie carskiej niewoli w Warszawie.
Mało kto wie, że rzeźbę początkowo wykonano z cementu. Mało trwały materiał pod wpływem warunków atmosferycznych kruszył się i pękał. Był też łatwym celem dla wandali. Cała stolica była oburzona, gdy w 1887 r. kilku pijanych po raz kolejny uszkodziło rzeźbę. Przyspieszyło to decyzję, by odlać ją z brązu. Na łamach “Wędrowca” ukazał się apel o zbiórkę funduszy na ten cel. Wykonania odlewu podjął się najwybitniejszy ówczesny rzeźbiarz polski Józef Pius Weloński. Pracował w Rzymie i tam też odlał nowy posag, umieszczając na kopii figury autorstwa Pruszyńskiego swój podpis. Rzeźbę ponownie ustawiono na schodach świątyni 2 listopada 1898 r. na nowym cokole z czarnego granitu, zaprojektowanym przez Stefana Szyllera z wygrawerowanym złoconym napisem “Sursum Corda” (“W górę serca”).
Cementową figurę Chrystusa przewieziono do Kruszyny i umieszczono na grobowcu Lubomirskich. Obecnie znajduje się ona przed tamtejszym kościołem parafialnym św. Macieja Apostoła.
We wrześniu 1944 wskutek detonacji Goliatów brązowa figura Chrystusa upadła na bruk ulicy, ręką wskazując na napis na cokole: “Sursum corda”. W swoich wspomnieniach z Powstania Warszawskiego wydarzenie to przytacza ks. Stefan Wyszyński.
„Mam (…) w pamięci zdarzenie, które przeżyłem wkrótce po upadku Powstania Warszawskiego. Do wojskowego szpitala frontowego koło Izabelina, wróciła grupa oficerów niemieckich – lekarzy, którzy tam pracowali. Jeden z nich zatrzymał mnie, gdy biegłem od jednego chorego do drugiego. Wyciągnąwszy z kieszeni jakąś fotografię, gwałtem niemal kazał mi ją oglądać. Rzuciłem okiem. Niezwykłe wydało mi się to spotkanie i swoisty przymus żołnierza niemieckiego. Spieszyło mi się bardzo, mnóstwo chorych i cierpiących czekało. A on swoje: Zobacz – powiada – zobacz. Przyglądam się więc – i cóż widzę? Chrystus z frontonu kościoła Świętego Krzyża w Warszawie, leżący na bruku ulicznym. Zdjęcie zrobione od strony Kopernika. Chrystus, leżący na bruku warszawskim, dłonią – przedziwnym zbiegiem okoliczności zachowaną – pokazywał w kierunku kościoła. Dłoń ta kierowała się na napis, który pozostał nietknięty na cokole: «Sursum Corda». Patrzyłem, ale jeszcze nie mogłem zrozumieć żołnierza: Czego ode mnie chciał? Co go w tym uderzyło? W pewnym momencie z ust jego wyrywają się słowa, od których niemal odzwyczaiło się nasze ucho, dawno już ich nie słyszeliśmy: «Ist noch Polen nicht verloren – Jeszcze Polska nie zginęła». Zdumiałem się. Po chwili podeszło bliżej jeszcze kilku oficerów. Spojrzałem na nich pytającym wzrokiem… Jeden z nich zawołał: «Sursum corda! Sursum corda!»… Było to na kilka miesięcy przed wyjściem [tej] «zwycięskiej armii» z powalonej Warszawy. Zdarzeniem tym byłem dogłębnie wstrząśnięty. Niewątpliwie i ja to wiedziałem. Niewątpliwie i ja tak wierzyłem. Ale nie przypuszczałem, że w chwilach smutku i tragizmu naszego Narodu, będę miał taką pociechę – i to z pomocą ludzi, których uważaliśmy za nieprzyjaciół. Tymczasem ich właśnie uderzyło to «Sursum corda». Na warszawskim bruku zburzonego miasta, zamienionego w popioły i zgliszcza – pozostał Chrystus. Obalony wprawdzie, niemocny, leżący na swym krzyżu, ale dłonią pokazujący zburzonej stolicy niebo, aby nie przestała wierzyć, iż może się odrodzić. Jednego tylko potrzeba – nadziei! «Sursum corda, w górę serca!»”
– Wydarzenie to ks. Wyszyński odczytał symbolicznie, jako palec Bożej Opatrzności, która czuwa nad miastem – mówi ks. Piotr Rutkowski z parafii św. Krzyża.
Zniszczoną figurę 22 października 1944 Niemcy wywieźli z Warszawy, jednak wraz z pomnikiem Mikołaja Kopernika porzucili w przydrożnym rowie w Hajdukach Nyskich. Rozpoznali ją polscy żołnierze i oba pomniki wróciły do Warszawy. Posąg Chrystusa ponownie stanął przed kościołem 19 lipca 1945, poświęcony w obecności prezydenta RP Bolesława Bieruta i przedstawicieli rządu przybyłych na odsłonięcie pomnika Mikołaja Kopernika.
Losy figury zostały przypomniane przez Jana Pawła II na pl. Zwycięstwa podczas jego pierwszej pielgrzymki do ojczyzny 2 czerwca 1979. Papież powiedział wówczas w homilii:
(…) Nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego – tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas — bez Chrystusa. Jeślibyśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu, narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie. Nie sposób zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak straszliwie trudną — bez Chrystusa. Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim krzyżem sprzed kościoła na Krakowskim Przedmieściu”.
Słowa papieskiej homilii wygrawerowane są na Ołtarzu Ojczyzny, który znajduje się w bazylice.
Sama bazylika to ponad trzysta lat historii naszego kraju. Tu spoczywają serca Fryderyka Chopina i Władysława Reymonta. Tu złożono szczątki księcia Adama Czartoryskiego. Tu odbywały się egzekwie pogrzebowe księcia Józefa Poniatowskiego, a na organach w św. Krzyżu grał Stanisław Moniuszko. Z bazyliki św. Krzyża w każdą niedzielę nadawane są Msze św. radiowe. W tym roku mija 75 lat od powrotu figury na schody bazyliki.
Agata Ślusarczyk/wiara.pl
********************************************
Wrzesień 1939. Kto był wtedy „faszystą”?
W pierwszych dniach września 1939 roku czytelnicy prasy liberalnej we Francji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych mogli przeczytać, że od 1 września 1939 roku toczy się „wojna o Gdańsk”. Stało za tym zakamuflowane albo zadane całkiem wprost pytanie: „Czy warto umierać za to jedno miasto?”. Wielu czytelników tego typu komentarzy na tak postawione pytanie odpowiadało od razu negatywnie. Zresztą za kilka miesięcy wielu z nich (mowa o czytelnikach prasy francuskiej) nie chciało umierać również za Paryż.
Ta sama prasa (liberalny mainstream nad Tamizą, Sekwaną i Potomakiem) po 17 września 1939 jeśli w ogóle pisała o Polsce jako ofierze agresji, to widziała tylko jednego agresora – Niemcy. Podobny ton komentarzy przeważał również we francuskich, brytyjskich i amerykańskich gabinetach politycznych, które po 17 września 1939 roku deklarując swoje zaangażowanie na rzecz niepodległości oraz integralności terytorialnej Polski miały na myśli tylko i wyłącznie granicę polsko-niemiecką.
Czytelnicy prasy niemieckiej mogli w pierwszych dniach września 1939 roku przeczytać, że „rycerski Wehrmacht” wyruszył na kampanię przeciw Polsce – państwu mającemu w sobie od początku „bakcyla rozkładu”, państwu agresywnemu, niemiłosiernie uciskającemu mniejszość niemiecką. Dyrektywa z 11 września 1939 roku ministerstwa propagandy Rzeszy Niemieckiej kierowanego przez Josepha Goebbelsa wyraźnie nakazywała umieszczanie na pierwszych stronach wszystkich tytułów niemieckich gazet i czasopism informacji o „prześladowaniu mniejszości niemieckiej w Polsce”.
Trzy dni wcześniej, 8 września 1939 roku na Kremlu doszło do rozmowy Stalina z przewodniczącym Międzynarodówki Komunistycznej G. Dymitrowem. Sowiecki dyktator orzekł, że zniszczenie Polski zmagającej się od tygodnia z niemiecką agresją będzie ze wszech miar korzystne z punktu widzenia interesów światowego ruchu komunistycznego, albowiem oznaczać będzie zniknięcie z mapy Europy jednego „burżuazyjnego, faszystowskiego państwa”.
Zgodnie z otrzymaną dyrektywą Komintern tego samego dnia (8 września 1939) opublikował oświadczenie, w którym podkreślano, że „międzynarodowy proletariat” nie może udzielić w toczącym się konflikcie wsparcia Polsce jako „państwu faszystowskim, które uciska inne narodowości” i które „odrzuciło sowiecką pomoc”.
Jak wiadomo Związek Sowiecki przystąpił do akcji u boku Niemiec przeciw „faszystowskiej Polsce” 17 września 1939 roku. W sowieckiej propagandzie Berlin i Moskwa były „mocarstwami miłującymi pokój” przeciwstawianymi „francuskim i brytyjskim podżegaczom wojennym”, z którą współdziałała „faszystowska Polska”. Szef sowieckiego resortu propagandy A. Żdanow w artykule opublikowanym 14 września 1939 roku w „Prawdzie” (głównym organie partii bolszewickiej) napisał, że „państwo polskie okazało się niezdolne do życia”. Polskie województwa wschodnie porównał do „wyzyskiwanej kolonii”, a politykę RP wobec swoich ukraińskich i białoruskich obywateli zestawiał z „represyjną polityką rządu carskiego”. W tej sytuacji Związek Sowiecki – jako „mocarstwo miłujące pokój” – nie miało innego wyjścia, jak zaprowadzić na tych ziemiach elementarną praworządność. Do dzieła przystąpił 17 września 1939 roku.
W tym samym czasie nad upadkiem wszelkiej praworządności w Polsce ubolewała prasa niemiecka, poinstruowana przez dr. Goebbelsa, aby w odniesieniu do pacyfikacji przez oddziały Wojska Polskiego bydgoskich Volksdeutschów strzelających w pierwszych dniach września do wycofujących się polskich oddziałów, używać określenia „krwawa niedziela” (Blutsonntag). Niemiecki resort propagandowy wydawał broszury w języku angielskim i francuskim poświęcone „ekscesom polskiej soldateski”, w których rozstrzelanie w Bydgoszczy niemieckich dywersantów porównywano do „drugiej Nocy św. Bartłomieja”, której ofiary rosły w geometrycznym tempie. Jeszcze jesienią niemiecka propaganda mówiła o niespełna sześciu tysiącach niemieckich ofiar w Bydgoszczy, by na początku 1940 roku alarmować świat, że Niemców zginęło w Bydgoszczy prawie 60 tysięcy.
Jak łatwo zauważyć upowszechniana obecnie przez neomarksistowską „nową lewicę” na polskich uniwersytetach narracja o Polsce jako „więzieniu narodów” oraz o „polskim imperium kolonialnym na Kresach” po raz pierwszy zyskała światowy rozgłos we wrześniu 1939 roku. Zanim staliśmy się dzięki takim „badaczom” jak Gross i Grabowski „współsprawcami holokaustu”, za sprawą Żdanowa, Dymitrowa i czuwającego nad sprawnym „montażem” Stalina, byliśmy już „państwem faszystowskim uciskającym inne narodowości”. Swoje dorzucił dr Goebbels alarmujący światową opinię publiczną o krzyczącym braku praworządności w Polsce, gdzie szaleje „soldateska” mordująca „niewinnych Niemców”. Mając świadomość, że twórcy antypolskiej kampanii dyfamacyjnej oraz ich pożyteczni idioci nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, należy oczekiwać „pogłębionych studiów” nad „wybuchami polskiego nacjonalizmu wobec ludności niemieckiej w Bydgoszczy” albo równie „wnikliwych analiz” nad zjawiskiem „postronnych [bystanders] w Bydgoszczy” jako dowodu na „głęboko zakorzenione pokłady polskiej nietolerancji wobec elementu mniejszościowego” w tym mieście.
Tego typu aberracyjne bzdury stosunkowo najłatwiej zwalczać. Gorzej z kłamstwami bardziej uczonymi, jak to pierwsze z wymienionych w niniejszym tekście, dotyczące „wojny o Gdańsk”. Ciągle brakuje polskich opracowań naukowych (przede wszystkim o charakterze syntetycznym), które pokazywałyby, że we wrześniu 1939 roku stawką konfliktu nie był li tylko status Wolnego Miasta Gdańska, ale przyszłość całej Europy Środkowej jako ciągu niepodległych państw – od Finlandii i Estonii po Rumunię – oddzielających Niemcy od Sowietów, na którą wyrok śmierci podpisano upiornej nocy 23 sierpnia 1939 roku w Moskwie. Zważywszy zaś na to, że od wieków wiadomo, iż ten, kto panuje nad Europą Środkową, panuje nad całym Starym Kontynentem, stawka we wrześniu 1939 roku była znacznie wyższa aniżeli tylko miasto nad Motławą.
Gdy już powstaną takie opracowania powinny zostać przetłumaczone na język angielski (co najmniej ten) i opublikowane na koszt państwa polskiego w renomowanych zachodnich wydawnictwach naukowych. Nie można tylko reagować na kłamstwa. Należy również upowszechniać rzetelną wiedzę o polskiej historii, zaczynając od dwudziestego stulecia.
Powróćmy do twórców narracji o Polsce jako „państwie faszystowskim uciskającym inne narodowości”. W październiku 1939 roku w prasie sowieckiej z radością meldowano, że „szmaciane państwo polskie już nie istnieje”. Sowiecki minister spraw zagranicznych 31 października 1939 roku na forum Rady Najwyższej ZSRS z radością informował, że „pokraczny bękart traktatu wersalskiego żyjący kosztem uciskanych niepolskich narodowości przestał istnieć”.
W tym samym miesiącu niemieckie ministerstwo propagandy wydało instrukcję (24 października 1939) o tym, jak należy relacjonować politykę państwa niemieckiego na okupowanych ziemiach polskich. Goebbels polecał, by komunikaty trafiające do odbiorców w Rzeszy „uwzględniały przede wszystkim myśl przewodnią: zaprowadzenie porządku, usunięcie chaosu, do którego w każdej dziedzinie doprowadziło państwo polskie”. Niemieccy czytelnicy gazet i słuchacze audycji radiowych – „aż do ostatniej dziewki od krów” – mieli mieć utrwalony przekaz, że „polskość równa się podczłowieczeństwu”, a „Polacy, Żydzi i Cyganie znajdują się na tym samym szczeblu ludzkiej niepełnowartościowości”.
Pytanie do „konsorcjum GG” (Gross, Grabowski et consortes): jako to się ma do tezy o Polakach jako „współsprawcach holokaustu”?
Grzegorz Kucharczyk/PCh24.pl
************************************************************************************************************
I CZWARTEK MIESIĄCA – 2 WRZEŚNIA
MSZA ŚW. W KAPLICY-IZBIE JEZUSA MIŁOSIERNEGO O GODZ. 20.30
PO MSZY ŚW. – ADORACJA DO GODZ. 22.00
***
I PIĄTEK MIESIĄCA – 3 WRZEŚNIA
MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19:00
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18:00
***
I SOBOTA MIESIĄCA – 4 WRZEŚNIA
WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z NIEDZIELI – GODZ. 18:00
SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17:00
PO MSZY ŚW. – NABOŻEŃSTWO WYNAGRADZAJĄCE ZA ZNIEWAGI I BLUŹNIERSTWA PRZECIWKO NMP
Dlaczego pięć sobót wynagradzających?
Przytoczmy słowa rozmowy Zbawiciela z Siostrą Łucją:
„Córko moja – powiedział Jezus do Siostry Łucji – powód jest prosty: chodzi o pięć rodzajów zniewag i obelg,
którymi znieważa się Niepokalane Serce Maryi”. Po czym Zbawiciel wymienił kolejno:
1. Obelgi przeciwko Niepokalanemu Poczęciu,
2. Przeciwko Jej Dziewictwu,
3. Przeciwko Jej Bożemu Macierzyństwu z jednoczesnym zastrzeganiem się w uznawaniu Jej wyłącznie za Matkę człowieka,
4. Wszystkie te obelgi, przez które usiłuje się otwarcie wpoić w serca dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść wobec tej nieskalanej Matki,
5. Bluźnierstwa, które bezpośrednio Ją znieważają w Jej świętych wizerunkach.
Jezus ujawnia, że jest coś, co boli najbardziej! Są grzechy, które najdotkliwiej ranią Niepokalanego Serca Maryi. Jezus prosi o praktykowanie pierwszych sobót po to, aby wynagrodzić za grzechy, przez które cierpi Serce Matki.
Dlatego tak ważna jest intencja zadośćuczynienia za ból, jaki odczuwa Niepokalane Serce Maryi ranione wspomnianymi grzechami. Dlatego s. Łucja rozpoczyna swe zapiski uwagą: „Nie zapomnieć o intencji wynagradzania, która jest bardzo ważnym elementem pierwszych sobót”. Dlatego Jezus przypomina, że wartość tego nabożeństwa uzależniona jest od tego, czy ludzie „mają zamiar zadośćuczynić Niepokalanemu Sercu Maryi”.
Rozpowszechnianie nabożeństwa od początku napotykało trudności. Kiedy 15 lutego 1926 r. s. Łucji ponownie objawiło się Dzieciątko Jezus i zapytało o rozpowszechnianie Nabożeństwa Pierwszych Sobót, okazało się, że s. Łucja niewiele mogła uczynić. „Mój spowiednik powiedział w liście… żeby to widzenie się powtórzyło, żeby były dane jakieś znaki potwierdzające i że przełożona sama nic nie dokona, by to zdarzenie mogło być znane szerszemu ogółowi… Matka przełożona była gotowa je rozpowszechniać, ale spowiednik oświadczył, że sama nic nie poradzi. Jezus odpowiedział: «Prawda, że twoja przełożona sama nic nie poradzi, ale z moja łaska może wszystko Wystarczy, że spowiednik pozwoli ci i że twoja przełożona to ogłosi, a na pewno będzie przyjęte nawet bez podania, komu to było objawione».”
„Niedługo pójdę do nieba. Ty tu pozostaniesz, aby mówić światu, że Bóg chce zaprowadzić na świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Kiedy będziesz miała o tym mówić, nie kryj się. Mów każdemu, że Bóg udziela nam łask przez Niepokalane Serce Maryi; że ludzie mają Ją o nie prosić; i że Serce Jezusa chce, by Niepokalane Serce Maryi było czczone przy Jego boku. Powiedz też im, aby modlili się do Niepokalanego Serca Maryi o pokój, bo Bóg go Jej powierzył. Gdybym tylko mogła włożyć w serca wszystkich ten ogień, który pali się w moim sercu, i budzi we mnie tak wielką miłość do Serca Jezusa i Maryi!” – św.. Hiacynta do Łucji.
Nie znaczy to, że Łucja nie zaczęła propagować tego nabożeństwa. Z jej rozmowy z Jezusem wynika, że rozmawiała z wieloma ludźmi i zachęcała ich do praktykowania tego, o co prosił Jezus i Matka Boża. Przedstawia bowiem Panu Jezusowi trudności, „jakie niektóre dusze mają co do spowiedzi w sobotę”.
Dla wielu ludzi trudne okazały się warunki podane przez Matka Najświętszą. Na prośbę Łucji Jezus zgodził się na to, aby móc odbyć spowiedź nawet osiem dni wcześniej, „pod warunkiem, że są w stanie łaski, gdy Mnie przyjmują i że mają zamiar zadośćuczynić Niepokalanemu Sercu Maryi”. Zgodził się również na to, by jeśli kto zapomniał wzbudzić intencji, uczynił to „przy następnej spowiedzi św., gdy się nadarzy okazja”
Istniała jeszcze inna trudność, dla wielu nierozwiązana do dziś. Według spowiednika Siostry Łucji, „to nabożeństwo jest światu niepotrzebne, ponieważ dużo ludzi przyjmuje Komunię św. w pierwsze soboty miesiąca na uczczenie Matce Bożej i piętnastu tajemnic różańca”. Na co Jezus odpowiedział: „To prawda… że wielu ludzi zaczyna, lecz mało kto kończy i ci, co kończą, mają za cel przyrzeczone łaski. Ja jednak wolę tych, którzy odprawią pięć pierwszych sobót w celu wynagrodzenia Niepokalanemu Sercu twojej Matki Niebieskiej, niż tych, którzy odprawią piętnaście bezdusznie i z obojętnością…”
To zarzut poważny. Jezus mówi, że ci, którzy „mają za cel przyrzeczone łaski” odprawiają nabożeństwo „bezdusznie i z obojętnością…”
Warto w tym momencie odwołać się do historii.
W 1849 r. Kongregacja ds. Odpustów udzieliła członkom bractwa różańcowego, założonego w XV w. przez dominikanina bł. Alana de Rupe, odpustu związanego z Nabożeństwem Piętnastu Sobót. W każdą z trzech piętnastu następujących po sobie sobót można było uzyskać odpust zupełny, pod warunkiem spowiedzi, przyjęcia Komunii św. i nawiedzenia kościoła należącego do bractwa różańcowego oraz modlitwy się w intencjach Ojca Świętego. Poza tym w pozostałe dwanaście sobót można było uzyskać 7 lat i 7 kwarantann (czyli 7 razy po czterdzieści dni) odpustu.
Czterdzieści lat później, w 1889 r., ta sama Kongregacja nadała członkom bractwa odpust zupełny, który można było uzyskać w którąkolwiek z kolejnych piętnastu sobót za odmówienie pięciu dziesiątek lub odprawienie innego nabożeństwa związanego z tajemnicami różańcowymi. Wymagane było odbycie spowiedzi i przyjęcie Komunii św., nawiedzenie kościoła lub publicznego oratorium w każdą sobotę. Dodajmy, że przyznany w 1889 r. odpust zupełny za odprawienie tego nabożeństwa został powtórzony nie tylko w 1892 r., ale również w 1936 r. – a więc w czasach, kiedy rozpowszechniało się już nabożeństwo pięciu sobót.
„Jest wolą Bożą, by dać nam łaskę przez Najczystsze Serce Maryi”. św. Hiacynta
Spotykamy się więc z uprzywilejowanym przez Stolicę Apostolską nabożeństwem piętnastu pierwszych sobót, co tłumaczy przywiązanie niektórych maryjnych czcicieli do poprzedniego i zdawałoby się bardziej wymagającego nabożeństwa. Pojawiające się pod koniec lat dwudziestych XX w. nabożeństwo pięciu sobót miesiąca miało swojego ufortyfikowanego tradycją i odpustami przeciwnika. W jaki sposób s. Łucja mogła zachęcić pobożnych ludzi do porzucenia starego, a przyjęcia nowego nabożeństwa? Nie było to łatwe. Przynajmniej dopóty, dopóki człowiek kierował się „myślami ludzkimi”, a nie Bożymi…
Trzeba nam bowiem pamiętać, że łaski u Boga nie są nigdy owocem naszego zasługiwania, lecz Bożej dobroci, a u Boga – jak mówi prorok Ozeasz (Oz 6,6) – milsze jest miłosierdzie niż ofiary. Przecież Jezus, powołując się na słowa tego proroka, powiedział: „Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary»„ (Mt 9,13). A zauważmy, jakże głębokiego znaczenia nabierają te słowa, kiedy owo miłosierdzie mamy okazać samej Matce Chrystusa! Możemy bowiem odnieść do Maryi słowa, które napisał Jan Paweł II w encyklice Dives in misericordia o naszym Zbawicielu. Skoro cierpiący Jezus „sam oto zdaje się najbardziej zasługiwać na miłosierdzie i wzywać do miłosierdzia” i „w sposób szczególny zasługuje na miłosierdzie – i nie doznaje go od ludzi, którym dobrze czynił” (p. 7), to podobnie i Maryja – Ona również zasługuje na okazanie Jej przez nas miłosierdzia! Bowiem Maryja, która swą „ofiarą serca” – jak pisze Ojciec Święty – jest ściśle związana z krzyżem Jej Syna… w sposób wyjątkowy… «zasługuje» na to miłosierdzie” (p. 9). W fatimskim Nabożeństwie Pierwszych Sobót mamy okazję nie tyle do „ofiary”, ale do „okazania miłosierdzia” – do wynagrodzenia, zadośćuczynienia, okazania miłości temu, kto jest w potrzebie. Tym „kimś” jest osoba dla nas zupełnie wyjątkowa, bo jest nią sama Pełna Łaski, Matka Zbawiciela, Wpółodkupicielka i Pośredniczka Łask.
Jezus, który ukazał się Siostry Łucji 15 lutego 1926 r. w Pontevedra, wyraźnie wskazuje na różną intencję obu nabożeństw. Jedno ma na celu uzyskanie łask dla modlącej się osoby, drugie jest bezinteresowne: ma na celu pocieszenie Niepokalanego Serca Maryi, które cierpi z powodu ludzkich grzechów. Jest formą wynagrodzenia, zadośćuczynienia, a więc ma na celu nie własne duchowe korzyści, ale dobro Maryi. Wprawdzie tych, którzy odprawią nabożeństwo pierwszych sobót czeka „wielka obietnica”, zauważmy jednak, że słowa Matki Bożej nazwali w ten sposób ludzie, przez co położyli niewłaściwy akcent na całość przesłania. Nie ma wątpliwości, że o inną motywację tu chodzi: ponieważ prawdziwe pocieszanie wymaga myślenia o kimś drugim, nie o sobie, możemy wnioskować o bezinteresowności odprawiających to nabożeństwo.
„Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał.”
Pan Jezus , 10 grudnia 1925
Jezus mówi, że Nabożeństwo Pierwszych Sobót jest potrzebne światu. Potwierdzają to ostatnie słowa Matki Bożej Fatimskiej zamykające objawienia w Fatimie. Maryja odeszła do nieba, pozostawiając przesłanie: „Niech ludzie już dłużej nie obrażają Boga grzechami, już i tak został bardzo obrażony”.
To powinno nam wystarczyć. Świat potrzebuje dziś wynagrodzenia. Nabożeństwo Pięciu Sobót jest doskonalsze. Może trafne byłoby porównanie go do Nowego Testamentu, a poprzedniego nabożeństwa – do Starego? Nowy Testament jest objętościowo krótszy, ale ważniejszy. Stary Testament przygotował przyjście Nowego. Czy nie jest tak również z tymi nabożeństwami?
Znak papieski
Zwróćmy uwagę na pierwszosobotni znak papieski. Jest nim pewne wydarzenie związane z pobytem papieża Jana Pawła II w Zakopanem, wydarzenie, które umknęło niestety uwadze obserwatorów pielgrzymki papieskiej. Przyjrzyjmy się sobotniemu przedpołudniowi w dniu 7 czerwca 1997 r., w którym Jan Paweł II zaplanował swe odwiedziny sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach i konsekrację tamtejszego kościoła – wotum dziękczynnego za jego uratowane życie. Była to pierwsza sobota miesiąca. Szczególna pierwsza sobota, bo jednocześnie święto Niepokalanego Serca Maryi i pierwsza sobota miesiąca, w którym Matka Boża Fatimska ujawniła dzieciom drugą część swej tajemnicy…
Tego przedpołudnia, ku zaskoczeniu wszystkich, Ojciec Święty przybył do Sanktuarium przed czasem. Przyzwyczailiśmy się do tego, że Papież zawsze się spóźnia, że jego przybycie następuje zawsze kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt minut później niż wyznaczony termin. Tymczasem na Krzeptówkach Jan Paweł II zjawił się piętnaście minut za wcześnie! A uczynił to nieprzypadkowo, bo – jak mówią towarzyszące mu w tamtej pielgrzymce osoby – tego ranka Jan Paweł II nalegał: „Jedźmy już”. Przybył do Sanktuarium kwadrans przed rozpoczęciem liturgii Mszy św. Po co? Aby piętnaście minut spędzić w tzw. starej kaplicy, gdzie na kolanach trwał przed cudowną figurą Matki Bożej Fatimskiej. Trwał na rozmyślaniu, a właściwie rzecz ujmując „towarzyszył” Maryi w Jej rozmyślaniu. Zgodnie z prośbą Matki Najświętszej „towarzyszył Jej przez 15 minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi w intencji zadośćuczynienia”. Tego dnia spełnił też pozostałe warunki nabożeństwa pierwszych sobót, włącznie z odmówieniem różańca, co uczynił publicznie podczas wieczornego nabożeństwa w Ludźmierzu.
„Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię świętą, odmówią jeden różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia”.
Matka Boża Fatimska, 10 grudnia 1925O czym mówi nam to wydarzenie? Ojciec Święty praktykuje nabożeństwo pierwszych sobót! Czy postawa naszego Ojca Świętego nie powinna być dla nas znakiem i zachętą do przejęcia się na nowo wezwaniem Matki Bożej Fatimskiej i praktykowania tego nabożeństwa?
Sekretariat Fatimski/Krzeptówki
**************************************************
Wielka Brytania: 4 września Marsz dla Życia
Tysiące ludzi z całej Wielkiej Brytanii przybędą w sobotę 4 września do Londynu aby wziąć udział w Marszu dla Życia. Jest to największe na Wyspach publiczne zgromadzenie w obronie życia poczętego. Od momentu legalizacji aborcji w tym kraju, pod koniec lat 60., pozbawiono życia blisko 9,5 miliona nienarodzonych dzieci. Sam rok 2020 przyniósł rekordową liczbę aborcji: ponad 209 tysięcy.
Pierwsze wiece i protesty miały miejsce w Wielkiej Brytanii w drugiej połowie lat 70. Ruch obrony życia poczętego zapoczątkowała m.in. organizacja The Survivors założona w 1975 r. przez Johna Smeatona, obecnie dyrektora naczelnego Towarzystwa Ochrony Nienarodzonych Dzieci (SPUC), oraz Debby Sanders, liderki Women for Life, feministycznej grupy pro-life. The Survivors wystąpili na słynnym festiwalu Fringe w Edynburgu w 1975 r. w rewii zatytułowanej „Jestem produktem poczęcia – czyż nie jak my wszyscy?”
Do historii brytyjskiego ruchu obrony życia poczętego przeszedł start w wyborach powszechnych Marilyn Carr, która urodziła się bez ramion i rąk. W 1981 roku ubiegała się o mandat poselski jako niezależna kandydatka pro-life w okręgu Croydon North West, stając w obronie prawa do życia dzieci niepełnosprawnych urodzonych i nienarodzonych. Jej kandydaturę poparł znany dziennikarz Malcom Muggeridge, autor głośnego w owym czasie artykułu w Daily Mail, dotyczącego problemu nieludzkiej praktyki śmierci głodowej, na którą skazywano w szpitalach niepełnosprawne noworodki. W tym samym czasie zapadł uniewinniający wyrok w sprawie lekarza, dr Leonarda Arthura, oskarżonego o usiłowanie zabójstwa noworodka z zespołem Downa. Dr Arthur podał niemowlęciu bardzo silne środki przeciwbólowe, trzy dni później dziecko zmarło. Według orzeczenia biegłych stało się tak przede wszystkim na skutek powikłań, wywołanych silnym syndromem Downa. Brytyjczycy zdecydowanie opowiedzieli się po stronie lekarza, zebrano 19 tysięcy podpisów pod petycją poparcia jego decyzji. Tymczasem Daily Mail, z powodu tej publikacji, uznano winnym „znieważenia sądu”, został jednak oczyszczony z zarzutu. Jeden z lordów orzekających w tej sprawie, sir David English powiedział: „Oczywiście [artykuł Malcolma Muggeridge’a – red.] był emocjonalny… tak został jednak zaprojektowany, aby ludzie myśleli i dyskutowali na temat życia i śmierci”.
W 1983 roku organizacja SPUC No Less Human nagłośniła badania prowadzone przez Medical Research Council, w których brały udział kobiety, których ciąża była celowo naruszana, aby dziecko stało się kalekie. Protest SPUC wycelowany był w firmę Boots, współuczestnika procederu. Boots dostarczał pigułki, powodujące uszkodzenie płodu. Kolejnym krokiem „badań” była aborcja, którą oferowano kobietom w sytuacji wykrycia kalekiej kondycji dziecka.
Przez kilka dziesięcioleci w Londynie i większych miastach sporadycznie odbywały się demonstracje pro-life. Pierwsza próba szerszego wystąpienia z tym przesłaniem pojawiła się w 2012 roku. Niewielka grupa brytyjskich katolików zdecydowała się zorganizować marsz ulicami Birmingham, jako część kampanii 40 Dni dla Życia (40 Days for Life), przeszczepionej na grunt brytyjski ze Stanów Zjednoczonych. Od samego początku marsz charakteryzuje pozytywny przekaz święta rodziny oraz modlitwy w intencji budowania na Wyspach kultury życia. Jak mówią organizatorzy: „Z radością będziemy maszerować w intencji dziewięciu i pół miliona ofiar aborcji w naszym kraju oraz kobiet i mężczyzn, których to dotyczy. Nasz temat na ten rok brzmi: «Aborcja – sprawa numer jeden». Przynieś własny plakat, albo na miejscu dostaniesz go od nas. Niech nasze przesłanie będzie zakorzenione w miłości i współczuciu, abyśmy mogli nie tylko podnieść świadomość innych, ale także zmienić ich serca i umysły”.
„Kilka lat temu byłam na marszu w Birmingham, przechodziła dziewczyna, Sophie, która jak się okazało, czekała na aborcję, miała termin dwa dni później. Zobaczyła radość, płynącą od ludzi z marszu, a szczególnie zauważyła jakiś jeden, konkretny plakat. I to ją tak dotknęło, że anulowała to spotkanie aborcyjne, a rok później przyszła na marsz z pięknym chłopcem, żeby zaświadczyć o tym, jak wspaniały skutek sprawiło to, że w tamtym czasie znalazła się w odpowiednim miejscu” – mówi Magdalena Savage z polskiej parafii pw. św. Michała w Birmingham, współpracująca z organizacją March for Life UK.
Marsz dla Życia to muzyka na żywo, wspólna modlitwa i mocne, poruszające świadectwa; to również rozrywka dla całej rodziny, a nawet zdrowa i tania kuchnia w Emmanuel Centre. Punktem kulminacyjnym dnia jest marsz przez serce Londynu. Tegoroczne przesłanie brzmi: „Aborcja – sprawa numer jeden”.
Żadna choroba, żaden inny powód nie pozostawia tak wielu ofiar śmiertelnych każdego roku. Jak powiedział Jezus Chrystus: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.
Elżbieta Sobolewska-Farbotko/vaticannews/szczegóły: www.marchforlife.co.uk
*********************************************************
Ponury rok 2020 we Francji: refundowana antykoncepcja i… 222 tysiące dzieci zabitych przed urodzeniem
***
Francuska Dyrekcja ds. Badań Naukowych, Studiów, Ocen i Statystyki (DRESS) podała dane statystyczne dotyczące w tym kraju aborcji. Liczba zabijanych rocznie poczętych dzieci jest szokująca, chociaż w porównaniu rok do roku zmniejszyła się o 11 tysięcy. Przypisuje się to pandemii, która generalnie zmniejszyła liczbę wszystkich ciąż. Badanie DRESS opublikowano 28 września.
We Francji w 2020 roku odnotowano 222 tys. aborcji. Przy okazji pandemii politycy lewicy starali się o kolejne ułatwienia w zabijaniu nienarodzonych dzieci, obawiając się, że warunki izolacji utrudnią dostęp do takich aktów. Proponowano więc np. wydłużenie czasu aborcji. Liczba aborcji w porównaniu z rokiem 2019 spadła o 4,4%, ale nie było to skutkiem braku dostępu do klinik aborcyjnych, ale ogólnym spadkiem liczby ciąż w czasie pandemii.
W 2020 r. na tysiąc kobiet w wieku od 15 do 49 lat (uznawanym za wiek rozrodczy) aktu zabijania nienarodzonego dziecka dopuściło się statystycznie 14,9 kobiet. Rok wcześniej ta średnia wyniosła 15,6. DRESS podkreśla jednak, że prawdopodobnie z powodu lockdownu był znaczny spadek liczby ciąż, niezależnie od tego, czy były one pożądane, czy nie.
Dane te wyglądają znacznie bardziej tragicznie w młodszych grupach wiekowych. Aborcji najczęściej dokonywały kobiety w przedziale wieku od 20 do 29 lat. Odsetek ten wynosi 25,7 na tysiąc osób w grupie wiekowej 20-24 lata i aż 27,1 na tysiąc osób w grupie 25-29 lat. Jak widać kampanie uświadamiające i powszechna dostępność w znaczniej mierze refundowanych środków antykoncepcyjnych nie zmieniają wcale sytuacji, a tezy o tym, że antykoncepcja zapobiega aborcjom to tylko propagandowe hasło środowisk proaborcyjnych.
Na tyle nośne, że rząd brnąc w tą fałszywą alternatywę zadekretował ostatnio wprowadzenie od 1 stycznia 2022 r. pełnej refundacji antykoncepcji dla kobiet do 25 roku życia. To trochę jak z alkoholem na kartki w czasach późnego PRL. Skoro dają, to kupowali go nawet abstynenci… To złe i fałszywe rozwiązanie – ostrzega np. Caroline Roux, zastępca dyrektora generalnego Alliance Vita. Przypomniała o tym, że od 2016 r. takie środki są refundowane dla dziewcząt w wieku od 15 do 18 lat i nie wiele zmieniły jeśli chodzi o aborcję. Nie wspominając już o skutkach ubocznych, o których było zwłaszcza głośno po 2016 roku w przypadku tabletek tzw. III i IV generacji.
Roux dodała, że Francja jest jednym z krajów o najwyższym wskaźniku stosowania antykoncepcji na świecie, co współistnieje z bardzo wysokim poziomem aborcji. 72% kobiet, które dokonały aborcji, stosowało… antykoncepcję.
Nowe przepisy ułatwiające aborcję na czas pandemii i skupienie się szpitali na walce z Covid-19 spowodowały, że w publicznej służbie „zdrowia” dokonano mniej aborcji, niż zwykle. Zarejestrowano tam 154 tys. aborcje (170 tys. w 2019 r.). Nie jest to jednak zjawisko pocieszające, bo znacznie więcej aborcji niż zwykle dokonywano po prostu w prywatnych klinikach i gabinetach. Banalizacja zabijania dzieci nienarodzonych trwa i jest przedstawiana już jako „fundamentalne prawo kobiet. We Francji doszło do tego, że po emisji w prywatnej TV filmu „Nieplanowane” o negatywnych aspektach aborcji i działalności amerykańskiej organizacji proaborcyjnej Planned Parenthood, politycy domagali się ukarania tej stacji.
Bogdan Dobosz/ PCh24.pl/29.09.2021
************************************************************************************************************
ŻYWY RÓŻANIEC
Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!
„Różaniec Święty, to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.
(św. Josemaria Escriva do Balaguer)
***
INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA NA MIESIĄC WRZESIEŃ 2021
Intencja powszechna:
– Módlmy się, abyśmy wszyscy dokonywali odważnych wyborów na rzecz stylu życia powściągliwego i ekologicznie zrównoważonego, ciesząc się z ludzi młodych, którzy się w to zdecydowanie angażują.
więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja
***
Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:
– Za naszych kapłanów, aby dobry Bóg umacniał ich w codziennej posłudze oraz o nowe powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego.
– Za papieża Franciszka, aby Duch Święty go prowadził, a św. Michał Archanioł strzegł.
– Boże w Trójcy Świętej Jedyny, bądź uwielbiony w swojej nieskończonej dobroci. Dziękujemy za dar opatrznościowego Pasterza Stefana Kardynała Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia, którego dałeś naszemu Narodowi na trudny czas. Dziękujemy za wszystkich świętych i błogosławionych orędowników naszej Ojczyzny. Niech Boża Matka, którą tak wielu naszych Rodaków w minionych pokoleniach z wielkim zaufaniem czciło, wyprosi i nam mocne trwanie przy Chrystusie i Jego Ewangelii, abyśmy byli zdolni uczynić wszystko co Jej Syn, nasz Zbawiciel powie.
***
Intencja dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II)
i św. Róży:
– Rozważając drogi zbawienia w Tajemnicach Różańca prosimy Bożą Matkę, aby wypraszała u Syna Swego a Pana naszego właściwe drogi życia dla naszych dzieci.
Strona Żywego Różańca: zr.kosciol.org – intencje, ogłoszenia, patroni róż, tajemnice różańcowe.
************************************************************************************************************
Zachęta do podjęcia modlitwy w intencji
DUCHOWEJ ADOPCJI POCZĘTEGO DZIECKA
Matka Boża z Guadalupe – Patronka poczętego życia
Zwykle Duchową Adopcję rozpoczynamy od złożenia przyrzeczenia, które powinno być składane w sposób uroczysty w kościele. Ale można również składać przyrzeczenie adopcyjne prywatnie, przed Krzyżem albo wizerunkiem Matki Bożej.
ROTA PRZYRZECZENIA DUCHOWEJ ADOPCJI:
Najświętsza Panno, Bogurodzico Maryjo,
wszyscy Aniołowie i Święci.
Wiedziony pragnieniem niesienia pomocy
nienarodzonym, postanawiam mocno i przyrzekam,
że od dnia ………………………………
biorę w duchową adopcję jedno dziecko,
którego imię jedynie Bogu jest wiadome,
aby przez 9 miesięcy, każdego dnia,
modlić się o uratowanie jego życia
oraz o sprawiedliwe i prawe życie po urodzeniu. Amen
Każdego dnia moimi zobowiązaniami adopcyjnymi będą:
• jedna Tajemnica Różańca Świętego
• moje dobrowolne postanowienia
• oraz poniższa modlitwa “Panie Jezu”:
TEKST CODZIENNEJ MODLITWY “PANIE JEZU”:
Panie Jezu za wstawiennictwem Twojej Matki Maryi, która urodziła Cię z miłością oraz za wstawiennictwem świętego Józefa, “Człowieka Zawierzenia”, który opiekował się Tobą po urodzeniu, proszę Cię w intencji tego nienarodzonego dziecka które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady i które duchowo adoptowałem. Proszę, daj rodzicom tego dziecka miłość i odwagę, aby zachowali je przy życiu, które Ty sam mu przeznaczyłeś. Amen.
Duchowa adopcja może być podjęta jeden raz, ale może być podejmowana cyklicznie co 9 miesięcy, jednak zawsze po wypełnieniu poprzednich zobowiązań. Każdorazową nową Duchową Adopcję powinno poprzedzać nowe przyrzeczenie.
Adoptujemy każdorazowo tylko jedno nieznane nam dziecko zagrożone aborcją. Pan Bóg-Dawca Życia zna jego imię i sam nam je wybiera.
Postanowienia dodatkowe (dodatkowe praktyki) są uzupełnieniem Duchowej Adopcji. Są dobrowolne. Praktykowane ich może powiększyć nasze pragnienie zadośćuczynienia, dziękczynienia i wyproszenia łask u Bożej Opatrzności. Żeby podjęte postanowienia praktyk skutecznie i do końca wykonać, najlepiej jest podjąć jedną lub najwyżej dwie praktyki.
Może się zdarzyć, że zapomnimy lub zaniedbamy nasze zobowiązania adopcyjne. Długa przerwa, na przykład miesięczna, przerywa Duchową Adopcję i wymaga podjęcia jej od początku. Należy wtedy odbyć spowiedź, ponowić przyrzeczenia i starać się je dotrzymać. W wypadku krótkiej przerwy należy Duchową Adopcje kontynuować, przedłużając praktykę o ilość dni opuszczonych.
*****************************************************************
100 rocznica legalizacji aborcji na świecie
– 2,5 miliarda ofiar
18 listopada 1920 roku w Związku Radzieckim oficjalnie wprowadzono zabijanie nienarodzonych dzieci. Zgodnie z wyliczeniem szacunkowym w ciągu ostatniego stulecia w łonach matek zginęło co najmniej dwa i pół miliarda dzieci – informuje Ewa Kowalewska z Human Life International Polska.
***
– 18 listopada 2020 roku mija niechlubna, setna rocznica legalizacji aborcji w wymiarze międzynarodowym – informuje w specjalnym komunikacie w imieniu Human Life International Polska – Klub Przyjaciół Ludzkiego Życia Ewa H. Kowalewska.
Aborcja 18 listopada 1920 roku została wprowadzona w Związku Radzieckim decyzją Narodowych Komisji Ochrony Zdrowia pt. „O ochronie zdrowia kobiet w sowieckich szpitalach”, co było zgodne z założeniami programowymi Lenina z 1913 roku. Pisał on wówczas: „klasa robotnicza potrzebuje koniecznej zmiany wszystkich ustaw, które zakazują aborcji i antykoncepcji”. – Ten właśnie program był realizowany przez władzę komunistyczną po objęciu przez niego władzy podczas Rewolucji Październikowej w Rosji – mówi Ewa Kowalewska zwracając uwagę, że komunizm uznaje niszczenie życia, tradycyjnej rodziny oraz wiary chrześcijańskiej za największe „osiągnięcia” rewolucji bolszewickiej. – Fakt ten jednoznacznie pokazuje, że propagowanie przerywania ciąży wyrasta z ideologii marksistowskiej – dodaje prezes Human Life International Polska.
Z czasem kolejne kraje przyjmowały ustawodawstwo aborcyjne. Najpierw pod przymusem zrobiły to republiki ZSRR: Białoruś, Kazachstan, Turkmenistan, a w 1921 roku Ukraina, Gruzja, Armenia. Po II wojnie światowej tą samą drogą poszły: Szwecja (1946) i Japonia (1948). W latach 1955 – 57 ustawodawstwo to narzucono krajom przyłączonym do Związku Radzieckiego takim jak: Litwa, Łotwa i Estonia. Następnie pod naciskiem Rosji Sowieckiej zmieniono prawo w krajach tzw. bloku wschodniego: w Bułgarii, na Węgrzech, w Polsce, Słowacji, Czechach i Rumunii (1956 rok). W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku kolejno legalizowały aborcję kraje Europy Zachodniej i Azji. W USA stało się to w 1973 roku na podstawie precedensu sądowego Roe przeciwko Wade.
– Zgodnie z wyliczeniem szacunkowym w ciągu ostatniego stulecia w łonach matek zginęło co najmniej dwa i pół miliarda dzieci – informuje Ewa Kowalewska zaznaczając, że ze względu na szokującą wielkość liczby aborcji wiele osób podaje zaniżone statystyki. Tymczasem Światowa Organizacji Zdrowia od lat siedemdziesiątych oficjalnie szacuje liczbę aborcji na świecie na ok. 50 mln rocznie. – Obecnie zarówno agendy ONZ, jak rządy licznych krajów promują aborcję pod hasłem promocji zdrowia reprodukcyjnego i rozszerzają jej dostępność. Wywierają też potężne naciski na kraje słabo uprzemysłowione, aby w ramach pomocy humanitarnej wprowadzały aborcję w ramach usług zdrowotnych wbrew woli rządów i obywateli, np. w Ameryce Południowej – komentuje Ewa Kowalewska i dodaje, że ta smutna rocznica powinna skłaniać do poważnych przemyśleń, a osoby wierzące do modlitwy ekspiacyjnej za przelaną rzekę krwi.
Kościół katolicki w Kazachstanie podejmuje taką modlitwę we wszystkich parafiach stołecznej diecezji Astany w niedzielę 22 listopada, w uroczystość Chrystusa Króla. Podobną modlitwę podejmuje też Kościół katolicki w Rosji. W katedrze w Moskwie adoracja Najświętszego Sakramentu będzie trwała nieustannie przez 36 godzin w dniach 19-21 listopada. Na Białorusi modlitwa ekspiacyjna będzie się odbywać kolejno w wybranych parafiach wszystkich diecezji od godz. 18:00 w dniu 19 listopada do 9:00 rano 21 listopada. Można się też przyłączyć do modlitwy na żywo w Witebsku lub Mohylewie. Dołącza także Ukraina i Litwa. Modlić się będą w Austrii i we Francji. W USA przyłącza się centrala HLI z prezydentem ks. Bouquet.
Ewa Kowalewska zwraca uwagę, że Polska wyprzedziła wszystkich, gdyż modlitwa przebłagalna za grzech aborcji płynęła w dniach 1-8 listopada br. w ramach Różańca do Granic Nieba.
Tygodnik Niedziela/KAI.pl
************************************************************************************************************
28 LIPCA 2021
Tragiczny bilans aborcji w 2021 roku.
Zabito już ponad 24 mln nienarodzonych dzieci
***
W ciągu pierwszych 6 miesięcy 2021 roku na świecie zabito 24,2 mln dzieci nienarodzonych. Taką liczbę możemy znaleźć na stronie Worldometer, która opiera swoje szacunki na danych uzyskanych ze Światowej Organizacji Zdrowia. Oznacza to, że aborcja odpowiada w tym roku za ponad 40 proc. zgonów na całym świecie.
Działająca od 2008 roku witryna Worldometer udostępnia aktualizowane liczniki i statystyki z zakresu różnych dziedzin wiedzy: populacji, rządu i ekonomii, społeczeństwa i mediów, środowiska naturalnego, żywności, wody, energii oraz zdrowia. Jeśli chodzi o tę ostatnią dziedzinę, jednym z uwzględnianych w statystykach zjawisk, jest nazywane aborcją zabójstwo dzieci nienarodzonych.
Do połowy tego roku licznik Worldometer naliczył 24,2 mln aborcji. Żeby zobaczyć tę liczbę w odpowiedniej skali porównajmy ja z innymi danymi z działu zdrowie. Od stycznia 2020 roku do końca czerwca 2021 roku, czyli w ciągu 18 miesięcy, na całym świecie na chorobę Covid-19 zmarło 4,1 mln osób. W pierwszych sześciu miesiącach 2021 roku na świecie zmarło, nie uwzględniając aborcji, 33,4 mln ludzi.
Zatem aborcja odpowiada za ponad 40 proc. zgonów na kuli ziemskiej. Poza tym należy nadmienić, że śmierć dziecka w wyniku aborcji nie jest wliczana do łącznego bilansu zgonów.
„Nic nie zabija więcej ludzi niż aborcja. Nic. Problem polega na tym, że społeczeństwo nie uznaje nienarodzonych dzieci za wartościowe istoty ludzkie. Być może dlatego, że przed urodzeniem są niewidoczne, nie mają głosu” – czytamy na stronie lifesite.com. Micaiah Bilger, publikująca na portalu dziennikarka, zauważa, że „gdyby społeczeństwo włożyło choć połowę wysiłku, który wkłada w ratowanie innych ludzi przed koronawirusem, rakiem, HIV, głodem itp. na ratowanie życia nienarodzonych dzieci, to można sobie tylko wyobrazić, ile jeszcze milionów niewinnych istnień zostałoby uratowanych od całkowicie możliwej do uniknięcia, niepotrzebnej śmierci”.
źródła: lifesitenews.com, worldometer.com
************************************************************************************************************
Sługa Boży Ksiądz Kardynał Stefan Wyszyński w obronie poczętych dzieci
**
Prymas Tysiąclecia w swoich przemówieniach często nawiązywał do ochrony poczętego życia. Był świadkiem jak w 1956 roku komuniści wprowadzili prawo do aborcji na życzenie, w wyniku której dokonano ok. 20 mln aborcji. Wielokrotnie apelował o zaprzestanie tego procederu i szacunek wobec dziecka w łonie matki. Oto kilka cytatów Prymasa Tysiąclecia, które świadczą o wielkiej trosce do nienarodzonych dzieci.
„Matka ma prawo do swego ciała, ale nie ma prawa do poczętego dziecięcia, bo ono jest własnością Boga i narodu.”
„Obudźcie się! Ratujcie życie! Wszak chodzi tu o życie narodu! Zginajcie kolana przed każdym rodzącym się życiem, przed każdym dziecięciem”
„Jeżeli najbardziej niewinne i bezbronne dziecko nie może czuć się bezpiecznie w jakimś społeczeństwie, wówczas już nikt bezpiecznie czuć się w nim nie może!”
„Największym szczęściem jest dziecko! Może stu inżynierów postawić tysiące kombinatów fabrycznych, ale żadna z tych budowli nie ma w sobie życia wiecznego. A małe niemowlę, które wyda na świat mocami Bożymi matka, ma w sobie życie wieczne.”
„Pamiętajcie, nowa Polska nie może być Polską bez dzieci Bożych! Polską niepłodnych lub mordujących nowe życie matek! Polską pijaków! Polską ludzi niewiary, bez miłości Bożej! Nie może być ojczyzną ludzi bez wzajemnej czci jedni dla drugich, bez ducha ofiary i służby, bez umiejętności dzielenia się owocami pracy z tymi, którzy sami nie są w stanie zapracować na życie i utrzymanie.”
„Jaka jest rodzina domowa, taka też będzie rodzina ojczysta. Jeśli nie będą umieli uszanować maleńkiego życia, które się rodzi w komórce życia domowego, nie uszanują i życia obywateli, bo nauczą się mordować już w rodzinach. W ten sposób zamiast społeczności życiodajnej, będzie się wyrabiać społeczność morderców. Będzie to naród samobójczy (…). Taki naród się skończy.”
„Prawo do życia musi każdy uszanować: rodzice, Naród, społeczeństwo, Państwo i Kościół. Nikt nie może go pogwałcić, choćby dotyczyło istoty, która kryje się jeszcze pod sercem matki, bo już jest ona człowiekiem (…). Ta maleńka istota ma pełne prawo do życia i nikt, bez odpowiedzialności za zwykłe zabójstwo, nie może tego prawa naruszyć!”
„Każde tak zwane prawo, które daje komukolwiek możliwość dysponowania i przesądzania o ludzkim życiu, jest bezprawiem. Każdy czyn, który zmierza wprost do zniszczenia i przekreślenia prawa człowieka do życia jest zwykłą zbrodnią.”
„Wszelkie działanie przeciwko rozpoczętemu życiu jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury! (…) Nikt nie może bezkarnie pozbawiać życia kształtującej się dopiero istoty ludzkiej, zwłaszcza, że jest ona bezbronna.”
„Wszelkie działanie przeciwko rozpoczętemu życiu – nauczał Prymas Tysiąclecia – jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury! Powstające pod sercem matki nowe życie nie należy do niej. Jest ono własnością nowego człowieka! Nikt nie może bezkarnie pozbawiać życia kształtującej się dopiero istoty ludzkiej, zwłaszcza, że jest ona bezbronna. Musi więc mieć swoich obrońców. Obrońcą jest sam Bóg, który się upomni o to życie…”
Katolicka Agencja Informacyjna
************************************************************************
“W Chrystusie cierpi Bóg odrzucony przez swe stworzenie”
Przypominamy ważne słowa św. Jana Pawła II o miłości, krzyżu i cierpieniu. (GOŚĆ NIEDZIELNY)
*Nie ma zła, z którego Bóg nie mógłby wyprowadzić większego dobra. Nie ma cierpienia, z którego nie mógłby uczynić drogi prowadzącej do Niego (“Pamięć i tożsamość”).
*Cierpienie ma służyć nawróceniu, czyli odbudowaniu dobra w podmiocie, który w wezwaniu do pokuty może rozpoznać Miłosierdzie Boże. Pokuta ma na celu przezwyciężenie zła, które pod różną postacią drzemie w człowieku, oraz ugruntowanie dobra zarówno w nim samym, jak też w stosunkach z innymi, a zwłaszcza z Bogiem (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Krzyż Chrystusa rzuca tak przenikliwie zbawcze światło na życie człowieka, a w szczególności na jego cierpienie, ponieważ przez wiarę trafia do niego wespół ze Zmartwychwstaniem: tajemnica pasyjna zawarta jest w tajemnicy paschalnej. Świadkowie męki Chrystusa są zarazem świadkami Jego Zmartwychwstania. Pisze Paweł: “bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim… przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach – w nadziei, że upodobniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych” (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Uczestnicy cierpień Chrystusowych mają przed oczyma paschalną tajemnicę Krzyża i Zmartwychwstania. W tajemnicy tej Chrystus zstępuje niejako do ostatecznych granic słabości i obezwładnienia człowieka – wszak kona przybity do Krzyża. Jeśli równocześnie w słabości tej dopełnia się Jego wyniesienie, potwierdzone mocą Zmartwychwstania, to znaczy, że słabości wszelkich cierpień człowieka może przeniknąć ta sama Boża moc, która objawiła się w Krzyżu Chrystusa. W tym zrozumieniu: cierpieć – to znaczy stawać się jakby szczególnie podatnym, szczególnie otwartym na działanie zbawczych mocy Boga, ofiarowanych ludzkości w Chrystusie. W Nim Bóg potwierdził, że chce działać szczególnie poprzez cierpienie, które jest słabością i wyniszczeniem człowieka – i chce w tej właśnie słabości i wyniszczeniu objawiać swoją moc (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Poprzez wieki i pokolenia stwierdzono, że w cierpieniu kryje się szczególna moc przybliżająca człowieka wewnętrznie do Chrystusa, jakaś szczególna łaska. tej łasce zawdzięcza swoje głębokie nawrócenie wielu świętych, jak choćby św. Franciszek z Asyżu czy św. Ignacy Loyola i wielu innych (List Apostolski Salvifici Doloris).
*W Krzyżu Chrystusa nie tylko Odkupienie dokonało się przez cierpienie, ale samo cierpienie ludzkie zostało też odkupione (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Cierpienie nie jest karą za grzechy ani nie jest odpowiedzią Boga na zło człowieka. Można je zrozumieć tylko i wyłącznie w świetle miłości Bożej, która jest ostatecznym sensem wszystkiego, co na tym świecie istnieje. (…) Trzeba zawierzyć Bożej Miłości, jak dziecko (Olsztyn, 6 czerwca 1991).
*Cierpienie ukrzyżowanego Boga nie jest tylko jakimś rodzajem cierpienia pośród innych, mniejszym czy większym bólem, lecz nieporównywalną miarą cierpienia. Chrystus, cierpiąc za nas wszystkich, nadał cierpieniu nowy sens, wprowadził je w nowy wymiar, w nowy porządek: w porządek miłości (“Pamięć i tożsamość”).
*W odkupieńczej perspektywie męka Chrystusa poprzedza zmartwychwstanie. A więc również i ludzie są włączeni w tajemnicę Krzyża, by uczestniczyć z radością w tajemnicy zmartwychwstania. (…) Nie można zrozumieć tego błogosławieństwa, jeśli się nie uzna, że życie ludzkie nie ogranicza się do czasu spędzonego na ziemi, ale zwrócone jest całkowicie ku doskonałej radości i pełni życia w wieczności (Katechezy – Kościół, 27 kwietnia 1994).
*Oto paradoksalna tajemnica miłości: w Chrystusie cierpi Bóg odrzucony przez swe stworzenie: “nie wierzą we Mnie”! I równocześnie z głębi tego cierpieniu, a pośrednio – z głębi grzechu, że “nie uwierzyli” – Duch wyprowadza nową miarę obdarowania człowieka i stworzenia od początku. W głębi tajemnicy Krzyża działa Miłość, która przywodzi człowieka na nowo do uczestnictwa w życiu, jakie jest w Bogu samym (Encyklika Dominum et Vivificantem).
********************************
Modlitwa rodziców, winnych zabójstwa nienarodzonych dzieci
21 sierpnia 2020 by wobroniewiary
Autor: kapłan chcący zachować anonimowość, dobrze znany redakcji strony „w obronie wiary”
MODLITWA RODZICÓW, WINNYCH ZABÓJSTWA
NIENARODZONYCH DZIECI
Boże, nasz kochany Ojcze!
Przychodzimy do Ciebie z wielkim bólem, ze złamanym sercem, z głębokim smutkiem. Nasza dusza nie przestaje płakać, a nasz wzrok jest spuszczony i nie mamy odwagi spojrzeć Ci w oczy. Naruszyliśmy Twoje przykazanie NIE ZABIJAJ!
Matko Najświętsza, Matko Miłosierdzia, ucieczko grzeszników, oręduj za nami u Boga. Bóg Ci niczego nie odmawia, gdyż i Ty nigdy Mu niczego nie odmówiłaś. On ustanowił Cię Bramą Nieba, więc w Tobie i w Twej modlitwie pokładamy nadzieję. Przeprowadź nas nad otchłanią grzechu i zła, uproś nam Boże Miłosierdzie, zanim nie staniemy przed Sędzią Sprawiedliwym.
Bardzo pobłądziliśmy! Nie jest prawdą, że istnieje jakiś „ślepy los”, „przeznaczenie”, i nikt się przed nim nie uchroni – „jeśli ma spotkać go zło, to go spotka, jeśli ma wypełnić dobro, to je wypełni”. Ty stwarzasz, Boże, każde swoje dziecko do szczęścia, tak ziemskiego jak i wiecznego, dla każdego z nich masz swój wspaniały plan i powołanie, jednak dla jego wypełnienia każdy ma współpracować z Tobą w sposób wolny, wybierając dobro i odrzucając zło. Także nasze dziecko otrzymało dar powołania, którego nie znamy. My jednak nadużyliśmy swojej wolności, podnosząc na nie rękę i odbierając mu życie, a przez to nie pozwalając mu tego powołania wypełnić, choć tyle małżeństw bezdzietnych chętnie zapewniłoby mu przyszłość. Zdążyło zaledwie złożyć Ci ofiarę z doznanej męczarni i okrutnej śmierci. Ponieważ stwarzasz od razu duszę człowieka jako dorosłą, dziecko miało pełną świadomość tego co się dzieje i było zdolne do złożenia takiej ofiary. Mamy nadzieję, że ginąc nie zaniosło przed Twój tron oskarżenia przeciwko nam, tylko modlitwę o przebaczenie i miłosierdzie, i nadal tę modlitwę za nas zanosi – o nią je prosimy.
Nasz Ojcze, Ty nie brzydzisz się żadnym ze swoich dzieci, nawet najbardziej brudnym i grzesznym. Przychodzimy więc do Ciebie z wielką ufnością i świadomością faktu, że im dalej od Ciebie odeszliśmy, tym bardziej cieszy Cię nasz powrót. Przeżywasz radość, gdy możesz przebaczyć, widząc szczery żal oraz mocne postanowienie poprawy, a także wolę wynagrodzenia dobrem za popełnione zło. Na pewno to wszystko widzisz w naszym sercu. Błagamy Cię, byś nie tylko przyjął nas na nowo w swoje ramiona, ale także umożliwił nam życie miłe Tobie i obfitujące w jak największe zasługi.
Dodaje nam odwagi, a nawet pociesza nas ogrom Twojego Miłosierdzia. Gdy komuś zło przebaczasz, czynisz to w sposób całkowity i pełny i patrzysz odtąd na niego tak, jakby wcale tego zła się nie dopuścił! Wymazujesz je ze swej pamięci i z serca i nie chcesz już do niego powracać, a na nas patrzysz jak na świętych… Pozostaje nam już tylko wyrównywanie naruszonego porządku czynieniem dobra, czy to na ziemi, czy w Czyśćcu. Jakie to dla nas szczęście! Chętnie włączymy się w dzieło duchowej adopcji dziecka poczętego, swoją codzienną modlitwą wypraszając szczęśliwe narodziny jakiegoś maleństwa, którego matka nie kocha i chciałaby je zabić w swoim łonie. Naszej pomocy potrzebują także biedne rodziny, wśród nich wielodzietne.
Chociaż jesteśmy na drodze nawrócenia, piekielny oskarżyciel nadal trzyma swój pazur na ranie naszego serca i wciąż ją rozdrapuje. Kiedyś, przed grzechem zabójstwa, kusił nas do bagatelizowania i pomniejszania zła, podsuwał rzekome usprawiedliwienia, by zdławić głos ostrzegającego nas sumienia. Teraz natomiast – wprost przeciwnie: wyolbrzymia zło, ukazuje je jako „niewybaczalne” i wmawia nam, że zawsze w Twoich oczach będziemy przestępcami i nie możemy liczyć na Twoje Miłosierdzie! Nie chcemy być jego niewolnikami, nie pozwolimy mu dalej na wchodzenie między Ciebie a nas i na zatruwanie nam życia. Przezwyciężymy te jego ataki potężną modlitwą uwielbienia Ciebie i dziękczynienia za Twoją dobroć. Taką modlitwą przepełnione jest całe Niebo, niech więc nasz głos złączy się z głosami Aniołów i Świętych. Prostujemy się więc przed Twoim Obliczem, unosimy głowę, podnosimy wzrok, dotąd ze wstydem spuszczany, i wznosimy w górę serce. Alleluja – chwalmy Pana! Hosanna na wysokości!
Ufamy, że spotkamy nasze dziecko w chwale Nieba i na wieki będziemy razem z nim szczęśliwi tam, gdzie wszelkie zło zostało zapomniane, a dobro rozkwitło w całej swej pełni.
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
************************************************************************************************************
Odpust zupełny można uzyskać codziennie!
***
Minęła już oktawa uroczystości Wszystkich Świętych, w której mogliśmy uzyskać odpusty zupełne za zmarłych, modląc się za nich na cmentarzach i spełniając zwykłe warunki. Jednak odpusty takie możemy uzyskiwać codziennie – za siebie, a także za dusze zmarłych.
-Bierz ze skarbca mojego Kościoła wszystkie odpusty i ofiaruj za nie… O, gdybyś znała ich mękę, ustawicznie byś ofiarowała za nie jałmużnę ducha i spłacała ich długi mojej sprawiedliwości – mówił o duszach czyśćcowych Pan Jezus do św. Faustyny.
Odpust jest to darowanie wobec Boga kary doczesnej za grzechy, zgładzone już co do winy. Może być zupełny albo cząstkowy (darowanie części kary).
Odpusty kojarzą się zwykle ze dniami patronów naszych parafii. Odpust zupełny można jednak uzyskać codziennie, wypełniając poniższe warunki.
Kto może uzyskać odpust?
Osoba ochrzczona, wolna od ekskomuniki, będąca w stanie łaski uświęcającej przynajmniej pod koniec wypełniania przepisanych czynności oraz posiadająca przynajmniej ogólną intencję zyskania odpustu.
Ktoś taki musi dodatkowo spełnić 5 warunków:
1. przystąpić do spowiedzi
2. przystąpić do Komunii świętej
3. pomodlić się w intencjach Ojca Świętego, np. Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo.
(Po jednej spowiedzi sakramentalnej można uzyskać wiele odpustów zupełnych. Natomiast po jednej Komunii eucharystycznej i po jednej modlitwie w intencjach Ojca Świętego zyskuje się tylko jeden odpust zupełny.)
4. być wolnym od jakiegokolwiek przywiązania do grzechu, nawet powszedniego. To ostatnie polega na świadomym i dobrowolnym stosowaniu tzw. drobnych grzeszków jako metody radzenia sobie w życiu. Jeżeli ktoś nie jest w pełni wolny od takiego przywiązania, może uzyskać się odpust cząstkowy.
5. wypełnić jeden z poniższych warunków szczegółowych. Są to:
A. pobożne odmówienie cząstki Różańca Świętego, w sposób ciągły, z rozważaniem tajemnic różańcowych, w kościele albo w kaplicy albo rodzinie albo we wspólnocie zakonnej, we wspólnocie wiernych
B. czytanie Pisma Świętego z czcią należną Słowu Bożemu i na sposób lektury duchowej przynajmniej przez pół godziny z tekstu zatwierdzonego przez władzę kościelną. Może to być słuchanie czytającego Biblię, także przez środki audiowizualne
C. nawiedzenie i adorowanie Najświętszego Sakramentu przez pół godziny
D. pobożne odprawienie Drogi Krzyżowej – przed stacjami prawnie erygowanymi – połączone z rozważaniem Męki i Śmierci Chrystusa – i przechodzeniem od stacji do stacji. Ci, którzy z przyczyn od siebie niezależnych nie mogą odprawić nabożeństwa w sposób przyjęty zwyczajowo, mogą uzyskać taki sam odpust, jeżeli przynajmniej przez 15 minut będą pobożnie czytać i rozważać Mękę i Śmierć Pana Jezusa.
E. pobożnie odmówienie Koronki do Miłosierdzia Bożego w kościele lub kaplicy wobec Najświętszego Sakramentu publicznie wystawionego lub przechowywanego w tabernakulum. Można to uczynić także w domu, jeśli z powodu choroby lub innej słusznej racji nie można wyjść z domu (dotyczy terytorium Polski).
Istnieją ponadto liczne możliwości uzyskania odpustów w szczególnych dniach i okolicznościach.
Odpusty można ofiarować we własnej intencji albo za zmarłych, niekoniecznie sobie znanych. W takim przypadku wystarczy ogólna intencja uzyskania odpustu za osobę zmarłą. Nie można zyskać odpustu za osobę żyjącą. Odpust zupełny można uzyskać tylko jeden raz w ciągu dnia. Drugi raz można uzyskać odpust zupełny tego samego dnia w godzinę śmierci.
Jarosław Dudała/Gość Niedzielny
***************************************************
CAŁA PRAWDA O ODPUSTACH
fot. Pixabay
***
„Odpust jest to darowanie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, zgładzone już co do winy, którego dostępuje wierny odpowiednio usposobiony i pod pewnymi, określonymi warunkami, za pośrednictwem Kościoła, który jako szafarz owoców odkupienia rozdaje i prawomocnie przydziela ze skarbca zasług Chrystusa i świętych” – mówi oficjalna definicja odpustu. Co rozumie z niej „zwykły” wierny? Obawiam się, że niewiele.
Problem z definicjami polega na tym, że zazwyczaj są sformułowane w oficjalnym, specjalistycznym języku. Definicja ze swej natury powinna być precyzyjna, jednak czasem ten wymóg powoduje, że staje się mało zrozumiała. Jak zatem mamy rozumieć definicję odpustu? Czym tak naprawdę jest odpust (mówiąc potocznie: „jak to działa?”). Jakie warunki trzeba spełnić, aby go uzyskać… i właściwie po co mamy to robić? Dlaczego odpusty są tak ważne?
„darowanie kary doczesnej…”
Aby zrozumieć istotę odpustu, najpierw musimy zatrzymać się przy pojęciu grzechu. Istota grzechu to odrzucenie miłości Boga. Nie chodzi tu tylko o mechaniczne „łamanie przykazań”. Grzechu nie mierzy się linijką: dotąd jeszcze nie grzech, odtąd już grzech. Oczywiście takie myślenie byłoby bardzo wygodne i proste, ale Pan Bóg nie jest księgowym ani policjantem, z którym można dyskutować, czy za przekroczenie prędkości o 7 km/h już należy się mandat, czy jeszcze nie.
Z grzechem ściśle wiąże się pojęcie winy i kary. Są one konsekwencjami grzechu. Nie są „zemstą” Boga, ale logicznym następstwem decyzji człowieka, który od Boga się odwraca. Wina to zaciągnięty wobec Boga dług, utrata łączności z Bogiem, odłączenie się od Niego (całkowite przy grzechu śmiertelnym, czyli ciężkim, a częściowe przy grzechu lekkim). Drugi skutek grzechu to kara, jaką człowiek musi za niego ponieść. Skutkiem grzechu ciężkiego jest kara wieczna (piekło, utrata miłości Bożej na wieczność). Odpuszczenie grzechów w sakramencie pokuty gładzi winę i karę wieczną – przywraca człowiekowi więź z Bogiem (łaskę uświęcającą) oraz otwiera mu drogę do nieba. Nie zostaje jednak zgładzona kara doczesna. Dlaczego? Otóż grzech nie tylko uderza w nasze relacje z Bogiem, ale też w pewien porządek świata: powoduje cierpienie, przykre emocje, nienawiść, czyjąś krzywdę albo ból i wszelkie inne dotkliwe skutki na wielu płaszczyznach naszego życia. Jest to pewien „ogon”, ciężar, bagaż, który trzeba dźwigać i który wymaga naprawienia i wynagrodzenia. W jednej ze swych środowych katechez św. Jan Paweł II tłumaczył to następująco: „…kara doczesna oznacza stan cierpienia człowieka, który chociaż jest już pojednany z Bogiem, pozostaje jeszcze naznaczony «śladami» grzechu, które nie pozwalają mu całkowicie otwierać się na łaskę. Dlatego właśnie, aby uzyskać całkowite uzdrowienie, grzesznik wezwany jest do podjęcia drogi oczyszczenia, która doprowadzi go do pełni miłości. Na tej drodze miłosierdzie Boże wychodzi człowiekowi naprzeciw i ofiaruje mu szczególną pomoc. Kara doczesna spełnia rolę «lekarstwa» w takiej mierze, w jakiej człowiek czuje się wezwany do głębokiego nawrócenia. Taki jest również sens «zadośćuczynienia» wymaganego przez sakrament pokuty”. Tę karę doczesną można odpokutować za życia na ziemi poprzez cierpliwe znoszenie (z odpowiednią intencją) różnych cierpień, chorób, niedogodności. Jeśli jednak człowiek nie zdąży tego zrobić za życia, musi odcierpieć ją po śmierci, a miejscem odbycia kary jest czyściec. Dusze w czyśćcu, choć mają już pewność swego zbawienia, poprzez cierpienie oczyszczają się i przygotowują na to, by móc w pełni przyjąć Bożą miłość i cieszyć się radością nieba.
Odpust może być zupełny (jest to całkowite darowanie kary doczesnej) lub cząstkowy. Czasem można spotkać się z pytaniem, jaka część kary doczesnej jest darowana przy odpuście cząstkowym. Odpowiedź zależy jedynie od Bożego miłosierdzia oraz wewnętrznej dyspozycji człowieka, który dostępuje odpustu. Kiedyś stopień odpustu cząstkowego mierzono długością pobytu w czyśćcu, która była darowana (np. 100 dni odpustu). Dziś już tego się nie stosuje.
„…ze skarbca zasług Chrystusa i świętych…”
Ów skarbiec Kościoła to przede wszystkim zasługi Jezusa Chrystusa – Jego śmierć i zmartwychwstanie, które całkowicie i w pełni zadośćuczyniły Bogu Ojcu za nasze grzechy. Odkupienie dokonane przez Chrystusa jest kompletne, nie potrzebuje żadnych dodatków ani uzupełnień. Jan Paweł II naucza, że „ukrzyżowany Jezus jest wielkim «odpustem» ofiarowanym przez Ojca ludzkości jako przebaczenie win i zaproszenie do synowskiego życia (por. J,12-13) w Duchu Świętym”. Katechizm Kościoła mówi, że ten skarbiec to „duchowe dobra, płynące z komunii świętych”. Ten skarbiec duchowy to także wartość, jaką przed Bogiem mają zasługi i modlitwy Matki Bożej oraz świętych. Natomiast pojęcie owego „skarbca Kościoła” odwołuje się również do prawdy o świętych obcowaniu, czyli duchowej łączności między wszystkimi członkami Kościoła: tymi w niebie, w czyśćcu i na ziemi. Ten skarb Kościoła jest „rozdzielany” przez odpusty – nie chodzi tu jednak o mechaniczne rozdawanie, ale o ufność Kościoła, „że jest wysłuchiwany przez Ojca, gdy (…) prosi Go o zmniejszenie lub przekreślenie bolesnego aspektu kary, pogłębiając jej wymiar leczniczy poprzez inne rodzaje działania łaski” (św. Jan Paweł II).
„…za pośrednictwem Kościoła…”
Udzielanie odpustów odbywa się za pośrednictwem Kościoła. Władza udzielania odpustów wynika pośrednio z władzy odpuszczania grzechów, którą Jezus dał Kościołowi. W praktyce oznacza to, że władzę udzielania odpustów ma Stolica Apostolska (a konkretniej jeden z jej urzędów, tzw. Penitencjaria Apostolska). Oczywiście zawsze może udzielić odpustów Ojciec Święty. Może on też nadać komuś (np. biskupom) upoważnienie do nadawania odpustów. Co ważne – pewną władzę mają w tym względzie także spowiednicy. Mogą oni nieco zmienić warunki dostąpienia odpustów dla osób, które mają bardzo poważną, obiektywną przeszkodę w wypełnieniu warunków odpustu (np. dla osób chorych, które nie mogą wyjść z domu).
„…odpowiednio usposobiony…”
To „odpowiednie usposobienie” dotyczy osoby, która ma dostąpić odpustu. Po pierwsze, może dostąpić go jedynie osoba ochrzczona, która nie popadła w karę ekskomuniki. Po drugie, warunkiem jest stan łaski uświęcającej. Tylko jeśli jesteśmy w stanie łaski uświęcającej, nasze uczynki mają przed Bogiem wartość zasługującą. Norma prawna w tym względzie mówi, że należy być w stanie łaski uświęcającej przynajmniej pod koniec wypełniania czynności związanych z odpustem – w praktyce jednak zachęca się wszystkich do stałego życia w stanie łaski.
Ponadto konieczne jest, aby w momencie wypełniania warunków odpustu mieć właściwą intencję – to znaczy być świadomym, że za wypełnienie danej czynności możemy otrzymać odpust i spełniać tę czynność z pragnieniem uzyskania odpustu.
Odpust można uzyskać dla siebie lub ofiarować za osobę zmarłą. Nie można ofiarować odpustu za osobę żyjącą. Odpust, który uzyskujemy w dniach 1-8 listopada za nawiedzenie cmentarza, można ofiarować wyłącznie za zmarłych.
„…pod pewnymi warunkami…”
Często słyszy się, że danego dnia można uzyskać odpust zupełny „pod zwykłymi warunkami”. Co to znaczy?
Te „zwykłe warunki” to:
1. Spowiedź sakramentalna. Może ona być dokonana przed lub po wypełnieniu dzieła, z którym związany jest odpust. Po jednej spowiedzi można dostąpić kilka razy odpustu zupełnego, ale tylko raz dziennie.
2. Komunia św. Zaleca się, by przyjąć ją w dzień wypełnienia dzieła, z którym związany jest odpust, ale z prawa wynika, że można przyjąć Komunię św. z intencją dostąpienia odpustu także w ciągu kilku kolejnych dni po wypełnieniu odpustowego dzieła. Przy tym warunku obowiązuje zasada; „Jedna Komunia św. – jeden odpust”. Mówiąc inaczej, Komunię św. należy przyjąć za każdym razem, gdy chcemy dostąpić odpustu.
3. Modlitwa w intencjach Ojca Świętego – chodzi o to, aby pomodlić się w tych samych intencjach, w jakich modli się Ojciec Święty (lub chce, aby się modlono). Do spełnienia tego warunku wystarczy odmówić „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”. Powinna być to modlitwa ustna, a nie tylko w myślach (ale można też śledzić w myślach, gdy ktoś odmawia tę modlitwę na głos). Należy pomodlić się w intencjach Ojca Świętego za każdym razem, gdy chcemy dostąpić odpustu.
4. Całkowite wykluczenie przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, także powszedniego. To bardzo trudny do wypełnienia warunek. Chodzi o wewnętrzne nastawienie człowieka, pragnienie poprawy życia i niepopełniania grzechu, brak wewnętrznego przyzwolenia na jakikolwiek, nawet najlżejszy grzech. Z przywiązaniem do grzechu mamy do czynienia wtedy, gdy zgadzamy się na pewną powtarzalność jakiegoś grzechu, gdy nie mamy siły i woli by walczyć z nim i chcieć wyeliminować go całkowicie ze swego życia. Oczywiście – wszyscy jesteśmy grzesznikami i nie chodzi tu o jakieś zobowiązanie do bezgrzeszności, bo to byłoby nierealne. Chodzi o szczere nastawienie na realizację w swoim życiu woli Bożej i na walkę ze złem i grzechem. Jeśli ten warunek nie jest spełniony do końca, to uzyskany odpust może być tylko częściowy.
5. Wypełnienie dzieła, do którego przywiązany jest odpust. Tych dzieł jest bardzo wiele, więcej niż moglibyśmy przypuszczać. Ich pełny katalog jest bardzo obszerny, dlatego zostanie omówiony w drugiej części tego artykułu, w jednym z najbliższych numerów „Echa”.
ks. Andrzej Adamski/Echo Katolickie 2/2015
**************************************
Odpust zupełny dla dotkniętych koronawirusem
***
Penitencjaria Apostolska wydała specjalny dekret udzielający odpustu zupełnego wiernym zarażonym koronawirusem, przebywającym na kwarantannie, a także pracownikom służby zdrowia, rodzinom i wszystkim w jakikolwiek sposób dotkniętym tym problemem.
Odpust zupełny to pomoc, jakiej udziela Kościół, aby przeżywać epidemię w duchu wiary i osobistego nawrócenia. By go otrzymać należy odrzucić wszelkie przywiązanie do grzechu, uczestniczyć we Mszy poprzez środki masowego przekazu lub po prostu pomodlić się. „Powinno być to połączone z wolą spełnienia zwykłych warunków odpustu, czyli przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, komunii świętej oraz odmówienia modlitwy według intencji Ojca Świętego, kiedy to stanie się możliwe” – czytamy w dekrecie.
Penitencjaria Apostolska udziela pod tymi samymi warunkami odpustu zupełnego tym wiernym, którzy będą modlić się w intencji ustania epidemii i umocnienia tych, którzy cierpią z jej powodu oraz w intencji zbawienia wiecznego zmarłych w wyniku zarażenia koronawirusem.
Kościół modli się także za tych, którzy nie mogą przyjąć sakramentu chorych oraz Wiatyku, zawierza ich wszystkich Miłosierdziu Bożemu i każdemu wiernemu udziela odpustu zupełnego na godzinę śmierci pod warunkiem, że jest właściwie dysponowany i odmówił w ciągu życia jakąś modlitwę.
ks. Krzysztof Ołdakowski SJ – Watykan
************************************************************************************************************
KOŚCIÓŁ ŚW. SZYMONA
twitter.com/ArchdiocGlasgow
Partick church severely damaged by fire (Image: Contributed)
Amie. (@amieeeef) July 28, 2021
************************************************************************************************************
Bp Lechowicz po pożarze „polskiego kościoła” w Szkocji: serce krwawi
KAI 2021-07-29
***
Serce krwawi – tymi słowami bp Wiesław Lechowicz, delegat Konferencji Episkopat Polski ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej, a zarazem przewodniczący Komisji KEP ds. Polonii i Polaków za Granicą, skomentował dla KAI niszczycielski pożar kościoła św. Szymona w Glasgow. Od zakończenia II wojny światowej ta zabytkowa świątynia była religijnym centrum tamtejszej Polonii.
– Mam serce zupełnie rozdarte i krwawiące, ponieważ miałem okazję kilka razy być w tym kościele, gdzie Polacy gromadzą się na Eucharystii. Od wielu lat mam bardzo dobry kontakt z ks. Marianem Łękawą, który od kilkudziesięciu lat pracuje w Glasgow i posługuje Polonii właśnie w tym kościele. W tym miejscu gromadzą się nasi rodacy nie tylko nabożeństwa w niedziele i święta, ale również wspólnoty i grupy prowadzące formację duchową, religijną – powiedział bp Lechowicz.
Wyjaśnił też dlaczego świątynia ta zwana jest „kościołem polskim”. – Mimo że został wybudowany przez Irlandczyków w XIX wieku, to jednak od czasu II wojny światowej gromadzili się w nim polscy żołnierze, uchodźcy, którzy nie wracali do Polski po wojnie. Po dzień dzisiejszy ten kościół służył wspólnocie polonijnej – wskazał delegat KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej, dodając, że w świątyni „znajdowały się pamiątki związane z Polonią, z historycznymi wydarzeniami”.
– Smutno mi się robi, bo było to miejsce wielu nawróceń naszych rodaków żyjących w Szkocji. Ale ufamy w Bożą Opatrzność. To, co jest nieszczęściem w tym momencie, może przynieść jakieś owoce na przyszłość, chociaż jeszcze trudno w tym momencie o tym mówić. Z tego, co słyszałem od ks. Mariana Łękawy, ten pożar integruje wspólnotę polonijną. Można mieć nadzieję, że na tych gruzach dosłownie i w przenośni powstanie jeszcze bardziej żywa wiara – wskazał hierarcha.
Uspokoił też, że Polacy mają zapewnione miejsce modlitwy w Glasgow. – W czasie pandemii, w związku z restrykcjami dotyczącymi liczby osób w kościołach, od dłuższego czasu Polacy modlili się także w położonym niedaleko kościele św. Piotra. Jest jeszcze kościół św. Anny, gdzie posługują księża chrystusowcy i gdzie również Polacy gromadzą się na Mszach św. Ale kościół św. Szymona był najważniejszy z punktu widzenia historycznego dla polskiej emigracji. I stąd tak duży ból, że zdarzył się ten pożar – zaznaczył bp Lechowicz.
Poinformował, że w polskich kościołach w Wielkiej Brytanii gromadzi się około 10 procent mieszkających tam Polaków. – Myślę, że jakaś część gromadzi się kościołach angielskojęzycznych, bo Polacy znają język angielski. Natomiast nie patrzyłbym na to z punktu widzenia ilościowego, tylko jakościowego. Oczywiście część Polaków wyjeżdżających zagranicę i mieszkających na Wyspach Brytyjskich oddala się od Pana Boga i od Kościoła. Ale też nie brakuje przypadków, kiedy ludzie się nawracają, kiedy zagranicą odkrywają wartość wspólnoty Kościoła, a przez wspólnotę Kościoła zbliżają się również do Pana Jezusa – zauważył delegat KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej.
Zwrócił też uwagę na „braki personalne, gdy chodzi o księży pracujących wśród Polonii w Szkocji”. – Nasi rodacy z Edynburga i z innych stron dopominają się o księży, którzy mogliby podjąć pracę w Szkocji. Być może ten pożar wpłynie na wrażliwość niektórych księży w Polsce i być może pojawią się tacy, którzy będą chcieli służyć duszpastersko Polonii żyjącej w Szkocji. Gdyby tak było, byłbym wdzięczny za kontakt ze mną, z Biurem Duszpasterstwa Emigracji Polskiej (emigracja@episkopat.pl) i spróbujemy pomóc tym naszym rodakom – zachęcił bp Lechowicz.
************************************************************************************************************
Dzisiejszej nocy z 27 na 28 lipca roku 2021 kościół św. Szymona przechodzi do historii
28 lipca 2021
Patrzę na zgliszcza spalonego kościółka św. Szymona
i klękam razem z tymi,
których tu karmił Pan nasz Jezus Chrystus swoim Ciałem,
bo On wciąż leży w tym miejscu uświęconym,
przywalony osmolonymi szkockimi kamieniami.
Dobrze jest teraz przypomnieć sobie św. Augustyna,
który zapewnia,
że Pan Bóg cudownie potrafi wyciągać
ze zła nieporównanie dużo większe dobro.
Te olbrzymie buchające płomienie
wydobywające się z wnętrza ginącej świątyni,
środku nocy z 27 na 28 lipca Roku Pańskiego 2021,
już sprawiły,
że tlący się nikły płomyk wiary w naszych sercach,
osłabiony również wieloma miesiącami przesadzonego lęku,
aby nawet od Pana Boga trzymać się na dystans – ożywa.
Nie jest właściwe pochopnie osądzać, że wiara w wielu ludziach wygasła,
bo to nie jest według Bożego spojrzenia.
Maleńka iskierka ma w sobie moc rozpalić płomień,
nawet w gasnącym popiele ludzkich serc,
które żyją na wyjałowionej ziemi tego świata,
wydawałoby się – opuszczonej przez Boga.
A tymczasem płomienie palącego się kościółka św. Szymona
rozświetliły ciemności,
w których wielu przyzwyczaiło się chodzić po omacku.
Widok ten sprawił,
że przebudziło się ludzkie serce
uśpione przez tego, który działa w ciemnościach.
Niech będzie błogosławiony wstrząs,
który sprawia,
że nagle, choć tak różni jesteśmy,
powracamy do tego co jest najistotniejsze.
Każda zmiana boli,
bo lubimy się przyzwyczajać – tak jak przyzwyczailiśmy się,
że kościół św. Szymona był już od zawsze na “Partyku”.
Widać potrzebne było,
aby Słowa Boga, wybite na kamieniach wznoszących Boży Dom,
niewidzialne już dla wielu, stały się na nowo żywe.
W tych zgliszczach
pozostała również Matka Bożego Syna, która jest i naszą Matką
w obrazie Jasnogórskim – zawsze obecna
i pod krzyżem i w każdej Eucharystii.
Czterdzieści dwa lata temu przywieźliśmy Jej wizerunek z Jasnej Góry,
pobłogosławiony
przez Prymasa Tysiąclecia, kardynała Stefana Wyszyńskiego,
którego Kościół za dni 44 będzie nazywał już błogosławionym.
**********
28 lipca 1975
Glasgow jest miastem, w którym dzwonów nie słychać,
mimo licznych i pięknych wież kościelnych wyciosanych z kamienia.
Jedne są jak wieże obronne,
inne – jak strzały wycelowane prosto w niebo.
Według tutejszego prawa, jakie pozostało z religijnych wojen,
katolikom dzwonić nie wolno.
Nasi bracia, którzy kiedyś odeszli na znak protestu,
tworząc z kolei całą mozaikę przeróżnych grup religijnych,
budowali swoje własne kościoły.
Teraz nie wiadomo co z nimi zrobić,
bo te, które jeszcze nie zostały przemienione na różne biznesy,
stoją puste i smutne.
Ludzi zaś pełno w dużych magazynach sklepowych,
bo na oścież są otwarte i „w piątek i w świątek”.
W takiej oto scenerii w niedzielny poranek
na skrzyżowaniu Dumbarton Road i Byres Road słychać,
i to coraz głośniej – polską mowę.
Moi współziomkowie idą do maleńkiego i uroczego kościoła św. Szymona.
I tak kolejne już pokolenia
w tym miejscu karmią się Jezusowym Słowem
i Jezusowym Ciałem.
A potem wychodząc, na pewno mają świadomość,
choćby nawet niewielką,
że nie tylko spotkali, ale przyjęli samego Boga.
Bo skąd wzięłaby się zwycięska walka, o której nikt nie wie?
Statystyki cóż mogą powiedzieć
o cierpieniu, o przyjaźni, o miłości, o wierności,
gdzie dokonują się ludzkie wybory,
gdzie prawdziwe rodzi się życie.
Maleńki kościół św. Szymona jest szczyptą drożdży
otoczony z jednej strony młynem, gdzie ziarno ściera się na mąkę,
a z drugiej – ludzkim życiem, które się toczy,
jak w każdym wielkim mieście – niczym ciasto w dzieży.
__________________________________________________________________________
This night, from 27th to 28th July, 2021, the church of St Simon moves over to history.
28th July 2021.
I look at the ashes of the little church of St. Simon
and kneel with those
who were fed here by the Body of Our Lord, Jesus Christ,
for He still lies in this sacred place
crushed by scorched Scottish stone.
It is good to now remember St Augustine
who reassures us
that God can miraculously draw forth
a much greater good from evil.
Those huge raging flames
bursting from within the disintegrating sanctuary
in the middle of the night of 27th to 28th July in the Year of Our Lord 2021,
have already caused
the faint, smouldering light of faith in our hearts
weakened too, by many months of exaggerated fear
to even keep our distance from God – to come alive.
It isn’t appropriate to judge that faith has died in many people,
for this is not God’s view.
A small spark has the power to kindle a flame
even in the dying ashes of human hearts,
which live in the sterile soil of this world,
seemingly – abandoned by God.
Yet meanwhile, the flames of the burning little church of St Simon
illuminate the darkness
to which many are now accustomed.
This scene caused the human heart,
drowsed by him who acts in the darkness
to awaken.
Blessed be the shock which,
in spite of our diversity, causes us suddenly to return
to that which is most important.
Every change hurts,
because we like our habits – just as we were used to
St Simon’s church for ever being in Partick.
It was obviously necessary
that God’s Words, inscribed on the stones which raised God’s Dwelling,
and already unseen by many, should live anew.
The Mother of God’s Son also lies in these ashes,
She who is our Mother too,
in the picture of Jasnagóra, – always there,
under the Cross, and in every Eucharist.
Forty two years ago, we brought Her image from Jasnagóra,
blessed
by the Primate of the Millennium, cardinal Stefan Wyszyński,
who, forty four days from now, will be declared Blessed, by the Church.
______________________________________________
28 July 1975
No bells are heard in Glasgow city,
in spite of the many beautiful church spires hewn in stone.
Some are like defence towers,
others – like arrows aimed straight at heaven.
According to the law here, left behind by the religious wars,
Catholics may not ring church bells.
Our brothers who left as a sign of protest,
and then created a mosaic of various religious groups,
built their own churches.
Now, no-one knows what to do with them,
since those which have not become businesses,
stand empty and sad.
Meanwhile people crowd department stores,
since they are wide open “weekdays and Holy days”.
Against this background, on a Sunday morning,
Polish can be heard increasingly,
at the crossroads of Dumbarton Rd / Byres Rd.
My countrymen are going to the little, charming church of St Simon.
Continuing generations take sustenance here
from the word of Jesus
and the Body of Jesus.
And then, leaving, they surely are aware
even slightly,
that they not only met, but also received God himself.
For, from where would come the victorious battle, of which we know not?
What can statistics tell us
of suffering, of friendship, of love, of faithfulness,
where human choices are made,
where real life is born.
The little church of St Simon is a pinch of yeast
flanked on one side by a mill, where grain is ground to flour,
on the other, by human life, which turns, as in every city,
like dough in a kneading bowl.
__________________________________________________________________
kościół św. Piotra
Kościół św. Piotra jest jedną z najwcześniejszych parafii katolickich, która została przywrócona po reformacji (o dwie dekady wcześniej zanim na nowo przywrócono strukturę hierarchii Kościoła katolickiego). To tu, na West End, została odprawiona pierwsza Msza św., po bardzo wielkich prześladowaniach katolików przez szkockich kalwinów, pod gołym niebem w Roku Pańskim 1855 w pobliżu obecnej Merkland Street. Historyczny parasol, który chronił wtedy przed deszczem kapłana celebrującego Mszę św. znajduje się w biurze parafialnym św. Piotra, jako cenna pamiątka z tamtych czasów. Pierwszy kościół św. Szymona został otwarty przy Bridge Street w maju 1858 roku. Wtedy też została wybudowana plebania i szkoła. Kościół św. Szymona na początku był pod wezwaniem św. Piotra, ale kiedy okazało się, że jest zbyt mały dla rosnącej liczby katolików na “Partiku”, w roku 1903 powstał dużo większy kościół św. Piotra. Żeby nie myliło się o który kościół chodzi, dlatego pierwszy nazwano Bridge Street Church. Jednak od roku 1945 powrócono do patrona św. Piotra używając jego pierwszego imienia – Szymon.
Podczas II wojny światowej, w latach 1940-1944, polscy żołnierze każdej niedzieli przychodzili do tego kościoła na Mszę św. z Yorkhill, gdzie umieszczone były wtedy koszary, jedne z wielu, w których zakwaterowano polskie wojsko. I od tamtej pory kościół św. Szymona znany jest też jako “Polish Church” – polski kościół. Polacy, którzy osiedlili się w Glasgow po wojnie, wraz z rodzinami, od tamtej pory są bardzo związani z tym kościołem. Od 1975 roku kapelanem dla Polaków jest ks. Marian Łękawa SAC, który objął polskie duszpasterstwo po śmierci ks. kanonika Jana Gruszki. W tym czasie proboszczem parafii św. Szymona był bardzo znany ks. Patrick “Pady” Tierney, dzięki któremu kościół św. Szymona nie został zamknięty.
________________________________________________________
The church of St Peter is one of the earliest Catholic parishes restored after the reformation, (two decades before the restoration of the structure of the hierarchy of the Catholic Church). After the very heavy persecution of catholics by Scottish calvinists, it was here, in the West End, that the first Holy Mass was said, in the open air, in 1855, near what is now Merkland Street. The historic canopy which then protected the priest who was celebrating mass, from the rain, is now in the church office of St Peter’s as a precious reminder of those days. The first church of St Simon was opened near Bridge Street in May 1858. A presbytery and school were also built at that time. St Simon’s Church, was, at first, known as St Peter’s. However, when it became evident that it was too small for the increasing number of catholics in Partick, a much larger church of St Peter was built in 1903 To avoid confusion, the first church was called “Bridge st. Church”. However, from 1945, the name returned to its patron saint, St Peter, using his earlier name, St Simon.
During the II World War, from 1940-1944, Polish soldiers, stationed at the barracks in Yorkhill, one of many housing Polish troops, came to mass in this church every Sunday.
From that time, the church of St Simon became known as the “Polish Church”. From then, the Poles, who settled in Glasgow after the war, and their families, have been very closely connected to this church. From 1975 the Chaplain for the Poles is Rev. Fr. Marian Łękawa, SAC, who took over the Polish ministry after the death of Cannon Jan Gruszka. At that time, the parish priest at St Simon’s was the very well known Rev Fr Patrick “Paddy” Tierney, thanks to whom the church of St Simon was not shut down.
************************************************************************************************************
***
kontakt z duszpasterzem:
telefon domowy: 0141 339 9163
telefon komórkowy: 00 44 7974 240501
e-mail: marian.lekawa@gmail.com
adres: 4 Park Grove Terrace, Glasgow G3 7SD
Jestem do dyspozycji każdego dnia nie tylko, aby usłużyć w sakramencie spowiedzi św. czy w sakramencie namaszczenia chorych, ale również zapraszam na wspólną modlitwę czy rozmowę o Bożych wyzwaniach i Bożych znakach danych nam do odczytania tu i teraz.
************************************************************************************************************
ŚRODA – 25 SIERPNIA
116 lat temu – 25 sierpnia 1905 roku urodziła się św. Faustyna Kowalska – orędowniczka Miłosierdzia Bożego, jedna z największych mistyczek XX wieku, święta Kościoła katolickiego. Zmarła w wieku 33 lat w 1938 roku o godzinie 22.45 roku, w krakowskim klasztorze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia. Jej relikwie są przechowywane w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.
***
Według wizji siostry Faustyny powstały dwa wizerunki Chrystusa Miłosiernego. Jeden – z 1934 roku – namalowany przez Eugeniusza Kazimierowskiego. Obraz ten jest w wileńskim kościele Ducha Świętego. Drugi – znany na całym świecie – został namalowany w 1944 roku przez Adolfa Hyłę i znajduje się w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach.
Przesłanie Bożego Miłosierdzia, które Pan Jezus przekazał poprzez św. Faustynę, jest już znane i bardzo popularne na wszystkich kontynentach i nie tylko w Kościele, ale także we wspólnotach chrześcijańskich pozostających jeszcze poza jednością. Jako jeden z przykładów – relikwie św. Faustyny mają nasi bracia prawosławni w Rumunii.
“Dzienniczek” św. siostry Faustyny jest najczęściej tłumaczonym polskim dziełem na świecie, częściej nawet niż “Quo vadis” Henryka Sienkiewicza, nawet na języki i dialekty najmniej znane. Jest to perła literatury mistycznej i proroczej, zawierająca także wiele odniesień do Polski i Polaków. Czytając “Dzienniczek” człowiek doznaje niesamowitego przeżycia w głębi swojej duszy. Dlatego czyta się tę książkę jednym tchem a przecież są to zapisane słowa przez bardzo prostą dziewczynę, po czterech klasach podstawówki, która będąc w klasztorze, potrafiła swoje spotkania z Panem Jezusem tak cudownie otworzyć, że powstało arcydzieło zarówno mistyczne jak i literackie.
***
CZWARTEK – 26 SIERPNIA
UROCZYSTOŚĆ MATKI BOŻEJ CZĘSTOCHOWSKIEJ
MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19.00
Dziś przypada 65. rocznica Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego
Jasna Góra, 26.08.1956. Odnowione Śluby Narodu złożone zostały przez ponad milion pielgrzymów
fot. Henryk Przondziono/Gość Niedzielny
***
“Śluby złożone muszą być wykonane!” – często powtarzał prymas Stefan Wyszyński. Bo taki jest sens ślubowania.
Jasnogórskie Śluby Narodu prymas Stefan Wyszyński pisał wiosną 1956 roku w czasie internowania w Komańczy. Inspiracją do ich napisania była 300. rocznica lwowskich ślubów króla Jana Kazimierza, który 1 kwietnia 1656 roku w katedrze we Lwowie ogłosił Maryję Królową Polski i powierzył Jej opiece Rzeczpospolitą, okupowaną przez wojska szwedzkie. 300 lat później sytuacja w pewnym sensie była podobna – uważa Ewa Czaczkowska. – Polsce również zagrażał potop, tyle że nie szwedzki, ale czerwony. Prymas był uwięziony, społeczeństwo sterroryzowane przez komunistów, a Kościołowi groziło fizyczne zniszczenie.
Król ślubował, że gdy Rzeczpospolita odzyska wolność, poprawi sytuację mieszczan i chłopów, ale przyrzeczenia nie dotrzymał. Podczas, gdy śluby Jana Kazimierza były ślubami składanymi przez króla – śluby jasnogórskie były składane przez naród. W odnowionych 300 lat później ślubach przyrzeczenia składał z prymasem, jako interreksem, cały lud wierzący. Odnowione Śluby Narodu złożone zostały na Jasnej Górze 26 sierpnia 1956 roku przez milion, może więcej pielgrzymów, którzy za bp. Michałem Klepaczem powtarzali: “Przyrzekamy”.
Kard. Wyszyński składał śluby w Komańczy, gdyż wciąż był internowany, o czym w Częstochowie przypominał pusty tron z herbem prymasa, na którym leżała wiązanka biało-czerwonych róż. Śluby po raz pierwszy zostały odnowione 3 maja 1957 roku na Jasnej Górze, już z udziałem prymasa, który rozpoczął Wielką Nowennę, a dwa dni później, 5 maja, zostały odczytane we wszystkich parafiach w całej Polsce. Odtąd aż do zakończenia Wielkiej Nowenny śluby odnawiane były na Jasnej Górze 3 maja. Podobnie w roku millennium. Od jego zakończenia do dzisiaj odnawiane są co roku na Jasnej Górze 26 sierpnia, w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej.
Ewa Czaczkowska, autorka książki “Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość” twierdzi, że Jasnogórskie Śluby Narodu i Wielka Nowenna prymasa Stefana Wyszyńskiego, miały decydujące znaczenie dla zachowania wiary Polaków. Miały zmobilizować naród do oporu przeciwko ateizacji.
– W ślubach znalazły się przyrzeczenia dotyczące obrony życia poczętego, nierozerwalności małżeństwa, godności kobiety i obyczajów chrześcijańskich. Składający śluby zobowiązywali się wychowywać dzieci i młodzież w wierności Chrystusowi i pracować nad tym, by Polacy żyli w miłości, sprawiedliwości i zgodzie, aby w życiu społecznym nie było nienawiści, przemocy i wyzysku. Przyrzekali też walczyć z wadami narodowymi takimi, jak lenistwo, lekkomyślność, marnotrawstwo, pijaństwo czy rozwiązłość i pracować nad pogłębianiem cnót takich, jak wierność, pracowitość, oszczędność, miłość i sprawiedliwość społeczna.
Beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego odbędzie się 12 września w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie.
Gość Niedzielny 26.08.2021
***********************************************
Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego miały decydujące znaczenie dla zachowania wiary
***
Jasnogórskie śluby narodu i Wielka Nowenna prymasa Stefana Wyszyńskiego miały decydujące znaczenie dla zachowania wiary Polaków. Miały zmobilizować naród do oporu przeciwko ateizacji – powiedziała PAP dr Ewa K. Czaczkowska, autorka książki “Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość”.
Wczwartek przypada 65. rocznica Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego, złożonych przez 26 sierpnia 1956 r. na Jasnej Górze.
Jasnogórskie śluby prymas Wyszyński napisał w czasie swojego uwięzienia w Komańczy, jednak myśl o tym – powiedziała Czaczkowska, że należałoby odnowić śluby lwowskie, które 300 lat wcześniej składał król Jan Kazimierz, zrodziła się w głowie prymasa jeszcze przed aresztowaniem.
“Ta idea dojrzała w prymasie w czasie uwięzienia, a ostatecznie kard. Wyszyński napisał je w maju 1956 roku” – zaznaczyła.
Dodała, że prymas się wahał, czy powinien to robić jako człowiek uwięziony, jednak zdecydował się to uczynić pod wpływem kobiet z dzisiejszego Instytutu Prymasa Wyszyńskiego, a ówczesnego Instytutu Świeckiego Pomocnic Maryi Jasnogórskiej Matki Kościoła.
“Ostatecznie przekonały go argumentem, że najpiękniejsze listy św. Paweł pisał z więzienia” – powiedziała Czaczkowska.
Wyjaśniła, że – podczas gdy śluby Jana Kazimierza były ślubami składanymi przez króla – śluby jasnogórskie były składane przez naród.
“Śluby jasnogórskie odegrały ogromną rolę w zachowaniu wiary Polaków. W zamyśle prymasa miały one zmobilizować naród do oporu przeciwko ateizacji, do zachowania i pogłębienia wiary oraz moralności chrześcijańskiej w życiu indywidualnym, rodzinnym i społecznym” – oceniła Czaczkowska.
Wyjaśniła, że w ślubach tych Polacy zobowiązywali się “naśladować cnoty Maryi i postępować na Jej wzór”. Przypomniała, że Polacy przysięgali “uczynić wszystko, aby Polska była krajem ludzi wierzących”.
“W ślubach znalazły się przyrzeczenia dotyczące obrony życia poczętego, nierozerwalności małżeństwa, godności kobiety i obyczajów chrześcijańskich. Składający śluby zobowiązywali się wychowywać dzieci i młodzież w wierności Chrystusowi i pracować nad tym, by Polacy żyli w miłości, sprawiedliwości i zgodzie, aby w życiu społecznym nie było nienawiści, przemocy i wyzysku. Przyrzekali też walczyć z wadami narodowymi takimi, jak lenistwo, lekkomyślność, marnotrawstwo, pijaństwo czy rozwiązłość i pracować nad pogłębianiem cnót takich, jak wierność, pracowitość, oszczędność, miłość i sprawiedliwość społeczna” – wymieniła Czaczkowska.
Zaznaczyła, że tekst ślubów jasnogórskich przewiozła z Komańczy, gdzie więziono prymasa, na Jasną Górę członkini Instytutu Świeckiego Pomocnic Maryi Jasnogórskiej Matki Kościoła Janina Michalska.
“Paulini słali do parafii w całej Polsce zaproszenia na uroczystości 26 sierpnia, nie informowali jednak o ślubach, obawiając się reakcji władz” – podkreśliła.
Poinformowała, że na Jasną Górę przybył milion osób, co na ówczesne warunki było ogromną liczbą. “Ten milion osób, z udziałem episkopatu Polski, złożyło śluby narodu. Ponieważ kard. Wyszyński wciąż był uwięziony, na wałach ustawiono pusty tron prymasa. Ten znak był dla ludzi czytelny” – zastrzegła Czaczkowska. Zaznaczyła, że w tym samym czasie w Komańczy prymas również złożył śluby, łącząc się duchowo z Jasną Górą.
Według Czaczkowskiej kard. Wyszyński już w Komańczy postanowił, by tekst jasnogórskich ślubów rozpisać na program duszpasterski. “Tak narodziła się idea Wielkiej Nowenny”– wyjaśniła.
3 maja 1957 roku na Jasnej Górze prymas zainaugurował Wielką Nowennę obliczoną na 9 lat – do kwietnia 1966 r., kiedy zaczęły się obchody Millennium Chrztu Polski. “Zamysł był taki, aby każdy rok Wielkiej Nowenny poświęcić zgłębianiu myśli jednego z jasnogórskich ślubów narodu. Chodziło o to, by Polacy zmienili swoje życie zgodnie z tym, co ślubowali w 1956 r.” – powiedziała.
Zaznaczyła, że poszczególne lata Wielkiej Nowenny koncentrowały się na tematach: wierności Bogu, Kościołowi i Ewangelii, na rodzinie, wychowaniu dzieci, trwałości małżeństwa, ochronie dzieci nienarodzonych, sprawiedliwości, miłości społecznej, walce z wadami narodowymi. “Ostatni rok przebiegał pod hasłem +Weź w opiekę naród cały+ i był poświęcony Matce Bożej” – zastrzegła.
Dodała, że ważną częścią Wielkiej Nowenny była peregrynacja po Polsce kopii ikony Matki Bożej Jasnogórskiej, która rozpoczęła się 26 sierpnia 1957 r. “Kopia obrazu nawiedzała każdą parafię w Polsce, przebywając tam kilka dni. W czasie uroczystości milenijnych obraz wędrował do stolic diecezji, w których odbywały się diecezjalne uroczystości milenijne z udziałem setek tysięcy osób” – poinformowała.
Zdaniem Czaczkowskiej ideą prymasa było, aby “skoro nie wszyscy będą mogli przybyć na Jasną Górę, która była duchowym centrum przygotowań do Millennium Chrztu Polski, to Matka Boża w kopii swego obrazu miała odwiedzać wiernych tam, gdzie żyją”.
“Przybycie do parafii obrazu łączyło się z intensywnymi przygotowaniami duchowymi. Odbywały się rekolekcje, misje, spowiedzi, czuwania. To miało ogromne znaczenie dla realizacji głównego celu Wielkiej Nowenny, jakim było wzmocnienie wiary, także dlatego, że przybycie obrazu wyzwalało w ludziach bardzo silne emocje religijne, które skutkowały autentycznymi nawróceniami” – zastrzegła.
Dodała, że peregrynacja obrazu miała także efekty społeczne. “Aby przyjąć na kilka dni obraz w parafii, przyozdobić trasę przejazdu, domy, ludzie musieli się zorganizować, oddolnie współpracować. W ten sposób zawiązywały się na nowo więzi społeczne, zniszczone przez komunistów po wojnie. W czasie Wielkiej Nowenny i obchodów milenijnych prymas i Kościół wyprowadzili ludzi na ulice. Zorganizowanie takich zgromadzeń w kraju totalitarnym poza Kościołem nie byłoby możliwe. Ludzie zobaczyli, że takich jak oni – wierzących i podobnie myślących, przeciwnych władzy – są setki tysięcy. I ci sami ludzie czternaście lat później tworzyli wielki ruch +Solidarność+” – wyjaśniła.
Czaczkowska zaznaczyła, że w czasie obchodów milenijnych w 1966 r., władze próbowały przeszkodzić peregrynacji. “Władze komunistyczne zorientowały się, w jakim stopniu peregrynacja pobudza religijnie Polaków, dlatego spróbowały jej przeszkodzić. W czasie przewożenia obrazu na uroczystości milenijne w diecezjach był on kilkakrotnie zatrzymywany” – powiedziała Czaczkowska.
Ostatecznie 2 wrzenia 1966 r., w czasie przewożenia ikony z Warszawy na Śląsk, obraz został zatrzymany koło Będzina i pod przymusem przewieziony na Jasną Górę.
“Zagrożono wówczas paulinom, że jeśli obraz opuści klasztor, władze zamkną ich seminarium w Krakowie i klasztor w Warszawie. Przy bramach jasnogórskiego sanktuarium ustawiono posterunki, a milicjanci rewidowali wyjeżdżające stąd auta. Kopia ikony pozostała na Jasnej Górze aż do 1972 r., kiedy została potajemnie wywieziona przez ks. Józefa Wójcika i powróciła na trasę peregrynacji” – powiedziała.
Od września 1966 r. – jak przypomniała Czaczkowska – po Polsce pielgrzymowały puste ramy obrazu. “Efekt działań władz państwowych był odwrotny do zamierzonego, ponieważ peregrynacja nie tylko nie została przerwana, ale puste ramy jeszcze mocniej oddziaływały na ludzi. Wiedzieli, że Matka Boża została +aresztowana+ przez komunistów i tym gorliwiej uczestniczyli w milenijnych uroczystościach” – oceniła.
Poinformowała, że 14 kwietnia 1966 r. rozpoczęły się obchody Millennium Chrztu Polski w rocznicę chrztu Mieszka I. Wyjaśniła, że inauguracja obchodów odbyła się w Gnieźnie, a następnie była kontynuowana w kolejnych stolicach diecezji przez cały 1966 i kilka miesięcy 1967 r.
“Kulminacją obchodów były uroczystości na Jasnej Górze 3 maja 1966 r., kiedy prymas Wyszyński złożył +Akt oddania się Maryi w niewolę miłości za wolność Kościoła Chrystusowego w Polsce i na świecie+” – zaznaczyła.
Zastrzegła, że jednocześnie do obchodów kościelnych władze organizowały obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego, które miały za zadanie przyćmić uroczystości religijne. Dodała, że większość uczestników obchodów państwowych była do ich udziału zmuszana przez zakłady pracy.
“Bywało, że uczestnicy jednych i drugich uroczystości zgromadzeni byli w tym sam czasie na dwóch sąsiadujących ze sobą placach, jak w Gnieźnie czy Poznaniu. W czerwcu 1966 r. w Warszawie doszło do zamieszek sprowokowanych przez partyjne bojówki, podczas których aresztowano ponad 100 osób. To wydarzenie było apogeum konfrontacji państwa z Kościołem w okresie obchodów Millennium. Od tego momentu władze zaniechały w czasie Millennium tak ostrego, konfrontacyjnego tonu” – oceniła.
Zdaniem Czaczkowskiej, obchody Millennium Chrztu Polski to “była walka o rząd dusz Polaków, którą wygrał Kościół”.
“Wobec prowadzonej przez państwo systemowej ateizacji społeczeństwa kard. Wyszyński walczył o zachowanie wiary Polaków i zachowanie chrześcijańskiej tożsamości narodu. Dzięki kilkuletnim przygotowaniom do obchodów Millennium, których program opracował i przeprowadził, większość Polaków, i nie tylko ludzie wierzący, opowiedziała się po stronie Kościoła” – zastrzegła.
Beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego odbędzie się 12 września w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie.
Gość Niedzielny
*******************************************************************
Polski charyzmat maryjny
„Tam, gdzie jest Maryja, tam jest prawdziwa wiara”. Już te słowa, pochodzące z IV wieku, mówią wiele o Polsce i jej roli w dzisiejszym laickim świecie.
**
Teolog powie, że w osobie Matki Najświętszej jak w soczewce skupiają się wszystkie prawdy o człowieku i cała dostępna nam prawda o Bogu. Doda, że Maryja jest jak mapa, którą dało nam niebo: widzimy w Niej niepojętą tajemnicę Boga, poznajemy Jego zbawcze plany, a także naszą godność i przeznaczenie. Czciciel Maryi dopowie, że maryjność czyni jego wiarę żywą, iż jest w niej ciepło, a także że Kościół staje się dla niego domem, a przestaje być instytucją, oraz że czuje bliskość nieba. I doda: łatwiej za wiarę umierać.
W. Łaszewski/Tygodnik Niedziela
************************************************************************************************************
CZWARTEK – 19 SIERPNIA
DZIEŃ FATIMSKI
13 sierpnia 1917 roku dzieci fatimskie zostały aresztowane i siedziały w więzieniu, dlatego też NMP przyszła do nich dopiero w niedzielę 19-tego sierpnia i poprosiła:
„Chcę, abyście nadal przychodzili do Cova da Iria 13-tego i odmawiali codziennie różaniec. W ostatnim miesiącu uczynię cud, aby wszyscy uwierzyli”.
Czwarte objawienie fatimskie:
13 sierpnia do Fatimy przyjechał burmistrz pobliskiego miasteczka, przedstawiciel władz niechętnych Kościołowi. Oznajmił on, że chciałby się udać na miejsce objawień i że zawiezie tam dzieci samochodem. Jednak zamiast pojechać do Cova da Iria, zawiózł dzieci do miasta.
Zgromadzeni w Cova da Iria pielgrzymi (było ich około 6 tys.) próżno oczekiwali wizjonerów. Wiadomość o ich uwięzieniu wywołała wzburzenie i uczucia gniewu. Tłum umilkł, bo rozległ się grzmot i niebo rozświetliła błyskawica. Wielu ludzi zobaczyło mały obłoczek nad dąbkiem, który jednak szybko zniknął.
Tymczasem burmistrz chwytał się przeróżnych sposobów, aby zmusić dzieci do wyjawienia objawionej im tajemnicy, jednak ani groźby, ani kuszące obietnice nie przyniosły skutku. Straszono dzieci smażeniem w oleju i zamknięto je w więzieniu z pospolitymi przestępcami. Po dwóch dniach wypuszczono je na wolność.
Sierpniowe objawienie nastąpiło 19 sierpnia. Miało ono miejsce w Valinhos, gdzie Łucja poszła paść owce.
– Kiedy z Franciszkiem i jego bratem Janem prowadziłam owce do miejsca, które się nazywa Valinhos, odczułam, że zbliża się i otacza nas coś nadprzyrodzonego, przypuszczałam, że Matka Boska może nam się ukazać i żałowałam, że Hiacynta może Jej nie zobaczyć. Poprosiłam więc jej brata Jana, żeby po nią poszedł. Ponieważ nie chciał iść, dałam mu 20 escudo; zaraz pobiegł po nią.
Tymczasem zobaczyłam z Franciszkiem blask światła, któreśmy nazwali błyskawicą.
Krótko po przybyciu Hiacynty zobaczyliśmy Matkę Boską nad dębem skalnym.
– „Czego Pani sobie życzy ode mnie?”
– „Chcę, abyście nadal przychodzili do Cova da Iria 13 i odmawiali codziennie różaniec. W ostatnim miesiącu uczynię cud, aby wszyscy uwierzyli”.
– „Co mamy robić z pieniędzmi, które ludzie zostawiają w Cova da Iria?”
– „Zróbcie dwa przenośne ołtarzyki. Jeden będziesz nosiła ty z Hiacyntą i dwie inne dziewczynki ubrane na biało, drugi niech nosi Franciszek i trzech chłopczyków. Pieniądze, które ofiarują na te ołtarzyki, są przeznaczone na święto Matki Boskiej Różańcowej, a reszta na budowę kaplicy, która ma tutaj powstać”.
– „Chciałam prosić o uleczenie kilku chorych”.
– „Tak, niektórych uleczę w ciągu roku” – i przybierając wyraz smutniejszy powiedziała: – Módlcie, módlcie się wiele, czyńcie ofiary za grzeszników, bo wiele dusz idzie na wieczne potępienie, bo nie mają nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił”.
I jak zwykle zaczęła unosić się w stronę wschodu.
******************************
W NIEDZIELĘ 22 sierpnia – W UROCZYSTOŚĆ NMP KRÓLOWEJ
PO MSZY ŚWIĘTEJ O GODZ. 14:00 – ODNOWIENIE AKTU ODDANIA
W święto Matki Bożej Królowej cały Kościół odnawia poświęcenie się
Jej Niepokalanemu Sercu
Ojciec Święty Pius XII, który dokonał poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi w 1942 r., ustanawiając to święto w 1954 r.zwrócił się do całego Kościoła w następujących słowach:
“Naszą Apostolską Władzą WYZNACZAMY I USTANAWIAMY ŚWIĘTO MARYI KRÓLOWEJ, które cały świat winien obchodzić corocznie w dniu 31 maja (dziś jest to dzień 22 sierpnia).
Równocześnie ZARZĄDZAMY, aby w tym dniu odnawiano poświęcenie ludzkości Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny. To bowiem pozwala żywić niepłonną nadzieję, że nadejdą czasy pomyślne, rozjaśnione triumfem religii i chrześcijańskim pokojem” (Ad caeli Reginam 1954, Pius XII).
Bądźmy wszyscy apostołami Maryi, by tego dnia zjednoczyła nas wspólna modlitwa, przez którą ponownie oddamy się Niepokalanemu Sercu Maryi – Sercu, które jest nam “schronieniem i drogą, która zaprowadzi nas do Boga”.
***
1. Matko Najświętsza, do Serca Twego, * Mieczem boleści wskroś przeszytego,
Wołamy wszyscy, z jękiem, ze łzami: * Ucieczko grzesznych, módl się za nami!
2. Gdzie my, o Matko, ach, gdzie pójdziemy, * I gdzie ratunku szukać będziemy?
Twojego ludu nie gardź prośbami, * Ucieczko grzesznych, módl się za nami!
3. Imię Twe, Matko, litością słynie, * Tyś nam pociechą w każdej godzinie,
Gdyśmy ściśnieni bólu cierniami, * Ucieczko grzesznych, módl się za nami!
Ze wspomnień siostry Łucji – fatimskiej wizjonerki – Tuy, Hiszpania 13 VI 1929 r.:
Uprosiłam u mych przełożonych i mego spowiednika zezwolenie na odprawienie godziny świętej każdej nocy z czwartku na piątek od 11 do północy. Jednej nocy byłam sama. Uklękłam przy balaskach w środku kaplicy, aby odmówić modlitwę Anioła. Ponieważ czułam się zmęczona, wstałam i modliłam się dalej z podniesionymi rękami. Paliła się tylko wieczna lampka. Nagle zrobiło się jasno w całej kaplicy wskutek nadprzyrodzonego światła.
Na ołtarzu pokazał się jasny krzyż sięgający aż do sufitu. W jaśniejszym świetle można było zobaczyć w górnej części krzyża oblicze i górną część ciała człowieka. Nad piersią, gołąbka również ze światła. A do krzyża przybite ciało drugiego człowieka. Trochę niżej bioder w powietrzu wisiał kielich i wielka Hostia, na którą spadały krople krwi z oblicza Ukrzyżowanego i z jednej rany piersiowej. Z Hostii spływały te krople do kielicha. Pod prawym ramieniem krzyża stała Najświętsza Maryja Panna. Była to Matka Boska Fatimska ze swym Niepokalanym Sercem w lewej ręce, bez miecza i róż, ale z cierniową koroną i płomieniem. Pod lewym ramieniem krzyża wielkie litery jakby z czystej wody źródlanej biegły na ołtarz tworząc słowa: Łaska i Miłosierdzie. Zrozumiałam, że mi została przekazana tajemnica Trójcy Przenajświętszej. I otrzymałam natchnienie na temat tej tajemnicy, którego mi jednak nie wolno wyjawić. Potem rzekła Matka Boża do mnie: «Przyszła chwila, w której Bóg wzywa Ojca Św., aby wspólnie z biskupami całego świata poświęcił Rosję memu Niepokalanemu Sercu, obiecując ją uratować za pomocą tego środka. Tyle dusz zostaje potępionych przez sprawiedliwość Bożą z powodu grzechów przeciwko mnie popełnionych. Przychodzę przeto prosić o zadośćuczynienie. Ofiaruj się w tej intencji i módl się». Mówiłam o tym mojemu spowiednikowi, który mi polecił spisać, czego Matka Boża żądała.
Ojciec Święty Pius XII w odpowiedzi na prośbę Matki Bożej z Fatimy dokonał poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi w 1942 roku. Ponadto ustanawiając święto Maryi Królowej w 1954 r.
***
AKT POŚWIĘCENIA
Akt poświęcenia Narodu Polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi
Jasna Góra, 8 września 1946
Błogosławiona Dziewico, Matko Boga Przeczysta! Jak ongiś po szwedzkim najeździe król Jan Kazimierz Ciebie za Patronkę i Królowę państwa obrał i Rzeczpospolitą Twojej szczególnej opiece i obronie polecił, tak w tę dziejową chwilę, my, dzieci narodu polskiego, stajemy przed Twym tronem w hołdzie miłości, czci serdecznej i wdzięczności. Tobie i Twojemu Niepokalanemu Sercu poświęcamy siebie, cały naród i wskrzeszoną Rzeczpospolitą, obiecując Ci wierną służbę, oddanie zupełne oraz cześć dla Twych świątyń i ołtarzy. Synowi Twojemu, a naszemu Odkupicielowi ślubujemy dochowanie wierności Jego nauce i prawu, obronę Jego Ewangelii i Kościoła, szerzenie Jego królestwa.
Pani i Królowo nasza! Pod Twoją obronę uciekamy się; macierzyńską opieką otocz rodzinę polską i strzeż jej świętości. Natchnij duchem nadprzyrodzonym i pobożnością naszą parafię; ochraniaj jej lud od grzechów i nieszczęść, a pasterza umacniaj i uświęcaj swymi łaskami. Narodowi polskiemu uproś stałość w wierze, świętość życia, zrozumienie posłannictwa. Złącz go w zgodzie i bratniej miłości. Daj tej polskiej ziemi, przesiąkniętej krwią i łzami, spokojny i chwalebny byt w prawdzie, sprawiedliwości i wolności. Rzeczpospolitej Polskiej bądź Królową i Panią, natchnieniem i Patronką.
Potężna Wspomożycielko wiernych! Otocz płaszczem opieki Papieża oraz Kościół święty. Bądź mu puklerzem: wyjednaj mu świętość i żarliwość apostolską, swobodę i skuteczne działanie. Powstrzymaj zalew bezbożnictwa. Ludom od Kościoła odłączonym wskaż drogę powrotu do jedności Chrystusowej owczarni. Okaż niewierzącym słońce prawdy i podbij ich dusze czułością Twego Niepokalanego Serca.
Władna świata Królowo! Spojrzyj miłościwym okiem na troski i błędy rodzaju ludzkiego. Wyprowadź go z udręki i bezładu, z nieuczciwości i grzechów. Wyproś narodom pojednanie szczere i trwałe. Wskaż im drogę powrotu do Boga, by na Jego prawie budowały życie swoje. Daj wszystkim trwały pokój, oparty na sprawiedliwości, braterstwie, zaufaniu.
Przyjmij naszą ofiarę i nasze ślubowanie, Matko Boga i nasza. Przygarnij wszystkich do swego Niepokalanego Serca i złącz nas na zawsze z Chrystusem i Jego świętym królestwem. Amen.
1. Idźmy, tulmy się jak dziatki, Do Serca Maryi Matki.
Czy nas nęka życia trud, czy to winy czerni brud!
Idźmy, idźmy ufnym krokiem, z rzewnym sercem łzawym okiem:
Serce to zna dzieci głos, odwróci bolesny cios.
2. Ach, to Serce dobroć sama, najczulsze z córek Adama.
Jest otwarte w każdy czas, samo szuka, wzywa nas:
“Pójdźcie do mnie dziatki moje, wyczerpując łaski zdroje:
Kto mnie znajdzie, życie ma, Temu Syn zbawienie da.
Sekretariat Fatimski
****************************************************************************************
Przesłanie św. Jana Pawła II o Powstaniu Warszawskim
***
1 sierpnia 1984 r., z okazji 40 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego Papież Jan Paweł II, przypomniał w Watykanie słowa wypowiedziane na Placu Zwycięstwa podczas pierwszej pielgrzymki do Polski
“Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, Stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim Krzyżem sprzed Kościoła na Krakowskim Przedmieściu”.
“Przypominam te słowa – mówił dalej Papież – wypowiedziane na Placu Zwycięstwa w Warszawie, podczas mojej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny. Przypominam je dzisiaj, w czterdziestą rocznicę Powstania Warszawskiego, aby oddać hołd wszystkim jego Bohaterom: poległym i żyjącym.
Równocześnie zaś oddaję Bożej Opatrzności przez Panią Jasnogórską moją Ojczyznę i Naród, który w straszliwych zmaganiach drugiej wojny światowej nie szczędził ofiar, aby potwierdzić prawo do niepodległego bytu i stanowienia o sobie na własnej ojczystej ziemi. Powstanie warszawskie było krańcowym tego wyrazem” – mówił Jan Paweł II.
Natomiast 1 sierpnia 1994, w 50 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, Ojciec Święty Jan Paweł II skierował do Polaków specjalne przesłanie:
1. Obchodzimy w tym roku 50. rocznicę Powstania Warszawskiego. Było ono wydarzeniem wielkim zarówno w swym heroizmie, jak i tragizmie; wydarzeniem pozostającym w jakimś logicznym ciągu z dziejami naszej Ojczyzny, przynajmniej na przestrzeni dwóch ostatnich stuleci. Był to okres, kiedy nad Polską przetaczały się często zawieruchy wojenne i dziejowe klęski, ale równocześnie czas bohaterskich zrywów Narodu, który nigdy nie pogodził się z utratą swej niepodległości: od Powstania Kościuszkowskiego, którego 200. rocznicę obchodziliśmy niedawno, poprzez Powstanie Listopadowe, później Styczniowe, poprzez patriotyczny czyn zbrojny w czasie pierwszej wojny światowej, aż po rok 1939.
2. Powstanie Warszawskie było poniekąd zwieńczeniem powstania trwającego przez cały okres drugiej wojny światowej. Brali w nim udział Polacy na różnych frontach. Powstanie Warszawskie było jak gdyby kulminacyjnym aktem tej pięcioletniej walki, tego powstania całego Narodu, który w ten sposób wobec świata wyraził swój protest przeciwko pozbawieniu go niepodległości i dawał dowody, że gotów jest do największych poświęceń dla jej odzyskania i utrwalenia. Można powiedzieć, że Powstanie Warszawskie było najbardziej radykalnym i najbardziej krwawym ze wszystkich powstań polskich. Pociągnęło ono za sobą niesłychany ogrom ofiar: nie tylko zburzona Stolica, ale także dziesiątki tysięcy ofiar ludzkich, zwłaszcza wśród młodego pokolenia Polaków. Niektórzy zadają sobie pytanie, czy było to potrzebne, czy było to potrzebne aż na taką skalę? Nie można na to pytanie odpowiadać tylko w kategoriach czysto politycznych lub militarnych. Należy raczej w milczeniu skłonić głowę przed rozmiarem poświęcenia, przed wielkością ceny, jaką tamto pokolenie sprzed pięćdziesięciu lat zapłaciło za niepodległość Ojczyzny. W płaceniu tej ceny byli, być może, rozrzutni, ale ta rozrzutność była zarazem wspaniałomyślnością . Kryła się w niej jakaś odpowiedź na to wezwanie, które przyniósł Chrystus, przede wszystkim swoim własnym przykładem, oddając życie za braci: “Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”.
3. Obchodząc uroczyście 50. rocznicę Powstania Warszawskiego, należy podkreślić, iż miało ono także kluczowe znaczenie dla Europy drugiej połowy XX stulecia. Jako szczytowy akt walki, którą prowadzili Polacy o swoje niepodległe państwo, stało się ono w pewnej mierze początkiem procesu kształtowania się niepodległych państw na terenie Europy Środkowowschodniej. Proces ten mógł się w pełni zrealizować dopiero po roku 1989, wraz z upadkiem komunistycznego totalitaryzmu, prowadząc do powstania w tej części Europy nie tylko prawdziwie suwerennej Polski, ale także Litwy, Łotwy i Estonii, Białorusi i Ukrainy, a na południu: Czech, Słowacji i Węgier. Jeśli Europa ma się stać “ojczyzną ojczyzn”, jest rzeczą konieczną, ażeby prawo narodów, które w tym procesie doszło do głosu, spotkało się z poszanowaniem całej wspólnoty europejskiej. Bez zagwarantowania równego prawa wszystkich państw narodowych, które wyłaniają się na terenie Europy, nie może być mowy o pokojowym współżyciu na naszym kontynencie.
4. Wspominając dzisiaj ze czcią Bohaterów Powstania Warszawskiego, nie można pominąć jeszcze jednego aspektu. W tych dniach trudno nie przywołać na pamięć również wszystkich kapłanów, którzy uczestniczyli w powstaniu jako kapelani oraz sióstr zakonnych-sanitariuszek, a także Mszy świętych odprawianych pośród padających bomb i pocisków artyleryjskich. Cały ten heroizm walczącej Warszawy miał bardzo wyraźne znamię chrześcijańskie. Na miejscach, gdzie grzebano poległych powstańców do dzisiaj stoją krzyże i palą się świece jako znak wiary w świętych obcowanie i żywot wieczny. Należy ufać, że 50. rocznica Powstania Warszawskiego potwierdzi tę wiarę i w ten sposób utrwali w idących pokoleniach nadzieję: nie tylko nadzieję życia wiecznego, ale także nadzieję zachowania i rozwoju tego wspólnego dobra, któremu na imię jest niepodległa Rzeczpospolita.
Klękam dzisiaj w duchu na mogiłach poległych Powstańców Warszawy i modlę się, aby Chrystus, Władca dziejów ludzi i narodów, wynagrodził ich ofiarę życiem wiecznym; modlę się, aby ich ofiara, na wzór ziarna rzuconego w ziemię, przyniosła obfity plon w życiu współczesnego pokolenia Polaków. Ich bohaterski czyn zobowiązuje!
Obejmuję modlitwą także tych Powstańców Warszawy, którzy przeżyli i dzisiaj biorą udział w uroczystościach rocznicowych jako żywi świadkowie tamtych dni.
Modlę się wreszcie za całą Ojczyznę, za wszystkich moich Rodaków, a w szczególności za mieszkańców Stolicy, aby w codziennym trudzie budowania Polski sprawiedliwej i dostatniej umieli dochować wierności temu wielkiemu dziedzictwu bohaterstwa i poświęcenia.
Wszystkim Uczestnikom uroczystości 50. rocznicy Powstania Warszawskiego z serca błogosławię: w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Watykan, dnia 1 sierpnia 1994 roku.
źródło: janpawel2.pl
**************************************************
***
Matka Boża objawiła wybuch Powstania Warszawskiego
Matka Boża Łaskawa, obrana w 1652 roku Patronką Warszawy i Strażniczką Polski [pełen tytuł warszawskiej Madonny, przyp. red.] w 1943 roku ukazała się w Warszawie, na osadzie Siekierki, by uprzedzić swój lud o grożącym nieszczęściu. Maryja przybywa, aby miasto, któremu od 291 lat patronuje, nie podzieliło losu dopalającego się w tym czasie żydowskiego getta. Mistyczka Bronisława Kuczewska (1907-1989) tak wspomina swoje pierwsze spotkania z Matką Bożą na Siekierkach: 28 kwietnia 1943 roku Matka Boża objawiła mi się w domu rodzinnym w Nowym Dobrem i powiedziała: Dziecino, nie będziesz już do Mnie przychodzić do Przygód i do Budzieszyna. Wybieram sobie inne miejsce, w Warszawie, na Siekierkach. Będziesz miała tylko 3 kilometry od tramwaju, z ulicy Czerniakowskiej, i tam masz przychodzić. Ujrzałam wiśnię i dziewczynkę. Jak się później okazało, była nią 13-letnia Władysława Fronczakówna [obecnie Papis przyp.aut.], której Matka Najświętsza objawi się 3 maja 1943 roku.
Bogurodzica, niebiańsko piękna, ukazała się wśród zieleni, na drzewie wiśni obsypanym kwiatami. Jej słowa były poważne i brzmiały złowieszczo: Módlcie się, bo idzie na was WIELKA KARA, CIĘŻKI KRZYŻ. Nie mogę powstrzymać gniewu Syna mojego, bo lud się nie nawraca. Bóg nie chce ludzi karać, Bóg chce ludzi ratować przed zagładą. Bóg żąda nawrócenia!
Bronisława relacjonuje dalej: 4 maja 1943 roku przyjechał do mnie mąż i powiedział, że w Warszawie na Siekierkach było objawienie [Bogurodzicy] 3 maja. Ja mu na to odpowiedziałam, że wiem o tym, bo Matka Boża powiedziała mi o tym 5 dni wcześniej. 5 maja 1943 roku urodziłam syna Janusza. 28 maja 1943 roku pojechałam z mężem i małym dzieckiem [23-dniowym niemowlęciem] na Siekierki, gdzie 3 maja objawiła się Matka Boża, i miałam z Nią tam po raz pierwszy objawienie. Odtąd chodziłam na Siekierki i tam otrzymywałam od Matki Bożej polecenia do wykonania przez 38 lat, aż do 1981 roku. Kilka razy w miesiącu nawiedzałam to miejsce, a szczególnie każdego 3 i 28 dnia miesiąca oraz w uroczystości Matki Bożej.
3 czerwca 1943 roku poszłam z synkiem na ręku na Siekierki. Ujrzałam Matkę Najświętszą, która powiedziała mi, że pragnie, aby na tym miejscu wybudować klasztor. Powiedziała też, że to będzie jakby druga Częstochowa dla Warszawy, że ludność nie będzie musiała tak daleko jeździć, względnie chodzić. Będą mogli przychodzić na Siekierki.
W lipcu 1943 roku w Orzywole, gdzie pojechałam na rozkaz Matki Najświętszej, po modlitwie, miałam widzenie Pana Jezusa, który trzymał rózgę nad Warszawą. Wiedziałam, że Warszawę czeka wielka kara.
W okresie międzywojnia sytuacja moralna społeczeństwa polskiego była, oględnie mówiąc, nienajlepsza. Dlatego Jezus Chrystus prosił wizjonerów św. siostrę Faustynę, Sługi Boże: Rozalię Celakównę, Leonię Nastał, Kunegundę (Kundusię) Siwiec o modlitwy wynagradzające za grzechy rozwiązłości: Strasznie ranią moje Serce Najświętsze grzechy nieczyste. Żądam ekspiacji!
Nasz Pan szczególnie prosił o modlitwy za warszawian: stolica odrodzonej Polski, nie chciała pamiętać o Dekalogu. Wystarczy zajrzeć do pamiętników i wspomnień z tego okresu. Luminarze życia społecznego i kulturalnego prowadzili ostentacyjnie, nader rozwiązłe życie, zarażając tym stylem życia otoczenie, a szczególnie podatną na wpływy młodzież.
Masoni zdawali sobie sprawę z tego, że aby osiągnąć powszechne rozluźnienie obyczajów potrzebna jest demoralizacja. Starali się, aby romanse i rozwody sławnych ludzi były nagłaśniane w bulwarowej prasie tak, by te niemoralne zachowania przestały bulwersować, by spowszedniały i powoli stały się obowiązującą normą. Postarali się także, by swobodę obyczajów lansowali pisarze i dziennikarze, sami żyjący według tego wzorca, tak długo, aż stanie się ona normą i nastąpi wyparcie z powszechnej świadomości zarówno pojęcia grzechu, jak i jego skutków [w książce autorzy zamieścili m. in. cytaty z autobiografii Ireny Krzywickiej, o znamiennym tytule: Wyznania Gorszycielki, gdzie bez żenady opowiada o sobie (pisarce, matce dwóch synów), mężu (znanym warszawskim adwokacie Jerzym Krzywickim) i… wieloletnim kochanku, żonatym pisarzu i krytyku teatralnym Tadeuszu Boyu-Żeleńskim]. świadectwa rozwiązłości znajdziemy nie tylko we wspomnieniach Krzywickiej. Z długiej listy książek lansujących „nowy moralny ład” wybija się książka Tadeusza Wittlina Pieśniarka Warszawy. Biografia. Hanna Ordonówna i jej świat (Wydawnictwo POLONIA, Warszawa 1990). Jej autor na 300 stronach (małym drukiem!) relacjonuje życie gwiazdy, tzn. omawia trwające do ostatnich miesięcy życia romanse zamężnej artystki, podając bardzo szczegółowo źródła każdej informacji (por. także: Magdalena Samozwaniec, Maria i Magdalena. Z pamiętnika niemłodej już mężatki.
Dzięki aktywnym propagatorkom wolności seksualnej masoni stopniowo osiągnęli cel, jakim było doprowadzenie do tego, że większa część społeczeństwa polskiego odrzuci chrześcijańskie zasady moralne, tj. prawa Dekalogu. Masoni przyjęli roztropną taktykę: „wyciszenia religii katolickiej nie rozumowaniem, ale psuciem obyczajów”.
W roku 1936, po osiemnastu latach niepodległości, masoni mogli się wykazać znacznymi osiągnięciami w demoralizacji społeczeństwa. [Tu opuszczam fragmenty książki Sławomira Kopera Życie prywatne elit Drugiej Rzeczypospolitej (Bellona Rytm, Warszawa, 2009, md]
Katolicki pisarz Gilbert Keith Chesterton w roku 1923 napisał: Rozwód to coś, co dzisiejsze gazety nie tylko reklamują, ale wręcz zalecają, zupełnie jakby to była przyjemność sama w sobie.
Ks. kard. August Hlond konkluduje: Fala wszelkiego rodzaju nowinkarstwa zabagnia dziedzinę obyczajów. Podkopuje nie tylko moralność chrześcijańską, ale godzi wprost w etykę naturalną, szerzy nieobyczajność wśród młodzieży i dorosłych. Celem tej propagandy jest zachwianie idei katolickiej, aby zastąpić naukę chrześcijańską „masońskim naturalizmem”. Koła liberalne i masońskie przypuściły atak na małżeństwa chrześcijańskie, sprowadzając je tylko do rangi kontraktu cywilnego, pozbawiając je wszelkiej nadprzyrodzoności.
Zapoczątkowany przed II wojną światową proces upadku moralności doprowadził do tego, że w pierwszej dekadzie XXI wieku, już nikt nie ośmieli się przypomnieć „nowożeńcom z odzysku”, zawierającym kontrakt małżeński (w urzędzie Stanu Cywilnego), że w świetle prawa kanonicznego popełniają cudzołóstwo (gdy któreś z nich jest nadal związane sakramentem małżeństwa). Czyli zaczynają, świadomie i dobrowolnie, tzw. nowe życie w grzechu ciężkim, co prowadzi prostą drogą do piekła!
Wygodny eufemizm, używany w kościele – „związek niesakramentalny” – zgrabnie ukrywa złowieszczą perspektywę. Autor wielokrotnie rozmawiał w konfesjonale z kobietami, które dla swoich dzieci, związanych sakramentem małżeństwa, a rozwiedzionych w świetle prawa cywilnego, modlą się o… założenie nowej, szczęśliwej rodziny! Sądzą one, że jest to intencja słuszna! Te „pobożne” matki realizują plan masonów, którzy chcą zniszczyć chrześcijaństwo… rękami samych katolików!
Trwająca od dziesięcioleci promocja wszelkiej wolności seksualnej i zanik społecznego ostracyzmu w stosunku do tzw. „związków partnerskich” doprowadził, zdaniem księdza profesora Jerzego Bajdy, do: Zniszczenia moralnych, religijnych, społecznych i ekonomicznych podstaw rodziny i fałszowania jej struktury personalistycznej. Profesor przestrzega: Jeżeli proces niszczenia rodziny będzie się dalej toczył tak, jak tego chcą promotorzy rewolucji obyczajowej – a właściwie promotorzy rozwiązłości, […] wkrótce może zupełnie zniknąć ta formuła antropologiczna, której na imię naród, a społeczeństwo nie będzie się niczym różniło od stada zwierząt, chyba tylko strojem. Choć i pod tym względem różnica systematycznie maleje.
Czyny, których nikt nie ośmieliłby się publicznie nazwać grzechem, a więc nierząd, cudzołóstwo, lesbijstwo i homoseksualizm – nadal wywołują, określone w Piśmie świętym, konsekwencje. […]
Bóg Ojciec, chcąc ocalić Warszawę przed zasłużoną karą pozwala, by Matka Łaskawa ostrzegła swój lud, by żądała nawrócenia, całkowitego odwrócenia się od grzesznego życia i wynagrodzenia za dotychczas popełnione grzechy: rozwiązłości, cudzołóstwa i te najstraszniejsze – grzechy dzieciobójstwa. Trzeba bowiem wiedzieć, że w okresie międzywojennym przeciętna liczba umyślnych poronień wynosiła rocznie, według oficjalnych statystyk: przeciętnie od 100 do 130 tysięcy.
Kiedy Maryja przybędzie na Siekierki, orędzia będzie otrzymywać nie tylko trzynastoletnia Władysława Fronczakówna, ale przede wszystkim Jej ulubienica, trzydziestosześcioletnia Bronisława Kuczewska: Od 9 kwietnia przestałam chodzić do Budzieszyna, natomiast od 28 maja 1943 roku zaczęłam chodzić na Siekierki, gdzie otrzymywałam polecenia od Matki Bożej do wykonania, przez okres 38 lat, do 21 sierpnia 1981 roku [tj. od święta Maryi Królowej Polski do wigilii święta Matki Bożej Królowej].
Maryja, Matka Łaskawa Patronka Warszawy, za pośrednictwem Broni Kuczewskiej i Fronczakówny będzie apelować do ludu stolicy, aby przez przemianę życia, respektowanie praw Dekalogu i pokutę odwrócił wiszące nad miastem nieszczęście.
Prosi warszawian o modlitwę powszechną, czyli taką jak w 1920 roku, kiedy to lud stolicy żarliwie błagał Boga i Patronkę Warszawy o ocalenie przed bolszewikami [rozdziały 15 i 16 cytowanej książki przyp. red.] i wymodlił cud Jej publicznego ukazania się, które w konsekwencji zmieniło zdawałoby się już przesądzony wynik wojny i ocaliło Polskę!
Po 23 latach, w roku 1943 – czwartym roku okupacji niemieckiej, sytuacja jest diametralnie różna: to nie lud błaga Maryję, Patronkę Warszawy i Strażniczkę Polski o ustanie okropieństw wojny, lecz Ona Sama schodzi z nieba i osobiście wzywa do modlitwy o pokój, błagając Swój lud o nawrócenie i pokutę!!! Najłaskawsza z Matek chce odwrócić od miasta zapowiedzianą karę! Podejmuje się tej niewdzięcznej misji, by nie doszło do tragedii: Jeśli się nie nawrócicie, to wszyscy zginiecie!
Pomimo ośmieszania i deprecjonowania objawień wiadomości o nich rozchodzą się po mieście. Dzieje się tak dzięki niestrudzonej Broni Kuczewskiej, która dociera z nimi do warszawskich księży, oraz życzliwym mieszkankom Siekierek, które rozwożąc mleko i warzywa „na gospody”, opowiadają w mieście o objawieniach.
Mimo wielu wysiłków przestrogi Maryi nie dotrą do ogółu warszawian. Główną przyczyną jest brak zainteresowania objawieniami ze strony kleru.
Wydawało się oczywiste, że księża Zmartwychwstańcy z parafii św. Bonifacego na Czerniakowie, pełniący posługę w osadzie, dopomogą w upowszechnieniu orędzi i że słowa Bogurodzicy, uprzedzające o mającej nadejść na miasto karze, będą głoszone ze wszystkich ambon stolicy. Niestety, Zmartwychwstańcy nie tylko nie traktowali objawień poważnie, ale negowali wszystko, co miało z nimi związek, m.in. odmówili poświęcenia malutkiej kapliczki, umiejscowionej przy drzewie, na którym ukazała się Matka Boża. Bronisława Kuczewska napisze: Po postawieniu kapliczki Pan Jezus dał mi polecenie, abym poszła do księdza do parafii św. Kazimierza na ul. Chełmską. Kiedy przyszłam i powiedziałam, że Pan Jezus życzy sobie, aby poświęcić kapliczkę, ksiądz wysłał mnie do parafii św. Jakuba [na Ochocie, przyp. aut.]. Było tam 5 księży. Wypytywali mnie o objawienia na Siekierkach. Opowiadałam im o nich przez około 4 godziny. Potem wysłali mnie z powrotem do parafii św. Kazimierza [Dolny Mokotów, przyp. aut.]. Ksiądz jednak nadal nie chciał wyrazić zgody na poświęcenie kapliczki. Powiedział, że nie ma pozwolenia, bo trzeba iść z procesją i on nie może tego wykonać. Wróciłam więc do domu [przy ul. Jasnej, przyp. aut.], a że byłam zmęczona, położyłam się. I wtem słyszę głos Pana Jezusa: Idź Dziecino do księdza po raz trzeci, i powiedz, żeby poszedł z kościelnym, bez ludzi i bez procesji, i poświęcił kapliczkę. Powiesz, że taka jest Wola Moja i Matki Mojej, ażeby kapliczka była poświęcona, bo jest bardzo znieważana.
Kiedy poszłam po raz trzeci do księdza, chciał mi drzwi zamknąć przed nosem, ale ja przytrzymałam je nogą i powtórzyłam to, co mi Pan Jezus powiedział. Ksiądz jednak nie wykonał tego polecenia. Dopiero jedna z wiernych przyprowadziła, po kryjomu, księdza jezuitę, ojca Antoniego Kozłowskiego, który był wielkim czcicielem Matki Bożej i wiedział o moich objawieniach, i on poświęcił kapliczkę.
Wokół siostry Bronisławy, profeski III Zakonu św. Franciszka, spontanicznie gromadzili się ludzie i wkrótce zawiązała się wspólnota, której Sama Bogurodzica nadała nazwę Grono Matki Bożej i Miłosierdzia Bożego. Jej członkowie, osoby świeckie, pomagały mistyczce w wykonywaniu poleceń z Nieba. Grono podejmowało także cotygodniowe modlitwy o nawrócenie Warszawy i upowszechniało orędzia Maryi i Pana Jezusa w swoich środowiskach.
Misja ostrzeżenia Warszawy przed mającym wybuchnąć za 16 miesięcy powstaniem wymagała od Kuczewskiej heroizmu i zaparcia: W sierpniu 1943 roku [rok przed wybuchem powstania] na modlitwie u pani Teofili Ciecierskiej, przy ul. Płockiej 25, miałam objawienie Matki Najświętszej. Maryja ukazała mi okropny widok Warszawy w czasie Powstania. Widziałam masowe aresztowania, rozstrzeliwania, palące się domy. Zobaczyłam też dom, w którym modliliśmy się. Matka Boża powiedziała mi, że ten dom będzie podlany benzyną i podpalony od dołu przez Niemców. W widzeniu widziałam, jak matki wyskakiwały z dziećmi z płonącego domu. Zaraz powiedziałam o tym widzeniu obecnym, ale nie chcieli mi uwierzyć. Huknęli na mnie, że opowiadam głupstwa, bo Niemcy będą liczyć się z nami. [W innym miejscu Bronisława mówi o tym wydarzeniu w ten sposób: Powiedzieli, żebym nie plotła głupstw i zajęła się robotą, a nie plotkami, że Niemcy będą się z nami liczyć].
Trzy dni przed Powstaniem Matka Boża dała mi polecenie, abym zabrała dzieci i wyjechała z Warszawy w rodzinne strony, do Dobrego. Kiedy po Powstaniu wróciłam do Warszawy, dom, który miałam ukazany przez Matkę Bożą przy ul. Płockiej 25 – był spalony. W domu tym i w sąsiednich zabito 300 ludzi. Ludzie mówili, że matki wyrzucały swoje dzieci przez okna, a za nimi same wyskakiwały. Dzisiaj widnieje w tym miejscu tablica pamiątkowa mówiąca, że zginęło tu ok. 300 osób.
Proroctwa nie lekceważcie – pisze św. Paweł w Liście do Tesaloniczan (1 Tes 5,20). Proroctwo o całkowitym zniszczeniu Warszawy zostało lekceważone. Przestroga, jaką w imieniu Boga Najwyższego, Bogurodzica przekazała warszawianom: Bóg nie chce ludzi karać, Bóg chce ludzi ratować przed zagładą. Żąda nawrócenia! – do nich nie dotrze…
Powstanie Warszawskie wybuchnie po szesnastu miesiącach od pierwszych objawień i ostrzeżeń Maryi. W sierpniu 1944 roku młodych warszawian rozpiera chęć walki ze znienawidzonym wrogiem, ruszą więc naprzeciw potędze militarnej Niemców z gorącymi sercami, z butelkami napełnionymi benzyną, ale… bez błogosławieństwa Bogurodzicy.
Dowództwo nie czuło potrzeby oficjalnego zawierzenia akcji zbrojnej Patronce miasta. Owszem, indywidualnie zawierzano się Maryi Łaskawej, modlono się na różańcu, przyjmowano sakramenty, uczestniczono w polowych Mszach świętych (co w swojej książce wspomina s. Maria Okońska), lecz oficjalnego – jak za Marszałka Piłsudskiego – zawierzenia akcji zbrojnej Bogu Najwyższemu nie było! Po 47 latach w dniu święta Najświętszego Imienia Maryi, 12.09.1991r., w Sastin, Narodowym Sanktuarium Słowacji, w orędziu skierowanym do ks. Stefano Gobbi’ego Maryja dobitnie wyjaśni kwestię oficjalnego zawierzenia na przykładzie odsieczy wiedeńskiej: Turcy zostali pokonani, gdy oblegali Wiedeń i grozili zniszczeniem całego chrześcijańskiego świata. Przewyższali żołnierzy świętej Ligi liczbą, siłą, uzbrojeniem i czuli, że do nich należy zwycięstwo, ale: wezwano Mnie publicznie, i publicznie proszono o pomoc, Moje Imię zostało wypisane na proporcach i było wzywane przez wszystkich żołnierzy. To za Moim wstawiennictwem miał miejsce cud zwycięstwa, który uratował świat chrześcijański.
Matka Łaskawa w ciągu 16 miesięcy wielokrotnie uprzedzała, że jedynym sposobem na pokój i zakończenie wojny jest nawrócenie, modlitwa i pokuta, nie zaś pięści i butelki z benzyną.
Młodzi warszawianie jednakże bezgranicznie ufali w moc pięści i nie widzieli powodu, by w swoje plany wtajemniczać Boga. Stolica w obliczu godziny W zachowała się tak, jak zachowują się przemądrzałe dzieci, które chcą wszystko robić same, bez pomocy Mamy i Taty!
Nie chciano pamiętać, że to, co dzieli zwycięstwo od klęski, to nie moc oręża, przeważające siły czy strategia nawet najgenialniejszych dowódców, lecz wola Boga Najwyższego, który zawsze i wszędzie Sam o wszystkim decyduje!
Nie chciano pamiętać, że to jedynie od Niego zależy, czy ludzkie plany zaowocują sukcesem, czy zakończą się porażką.
Miał tą świadomość lud Warszawy w sierpniu 1920 roku, kiedy leżał krzyżem przed Patronką Stolicy i Strażniczką Polski, błagając o ocalenie stolicy, ocalenie Polski.
W 1920 roku warszawianie mieli świadomość, że współpracując z Najwyższym, będą w stanie pokonać pięciokrotnie liczniejszych i zdeterminowanych bolszewików. Wiedzieli, że gdy współpracują z Bogiem, siła i moc są po ich stronie. Bo: Jeśli Bóg jest z nami, to kto przeciwko nam?
1 sierpnia 1944 roku, w dniu wybuchu Powstania Warszawskiego, Hitler wspólnie z Himmlerem wydał rozkaz, który przesądzi o losie „zbuntowanej” Warszawy: Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią. W ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy.
Po drugiej stronie Wisły stały wojska radzieckie, Sowieci jednak nie kiwnęli palcem, by konającej Warszawie przybyć z odsieczą. Stalin zdawał sobie sprawę, że skupione w Warszawie młode pokolenie polskiej inteligencji zagraża jego koncepcji utworzenia w Polsce rządu totalitarnego. Dlatego nie przeszkadzał w zbrodni, która dokonywała się niemieckimi rękami w zbuntowanym mieście.
Sowieci, zgrupowani na drugim brzegu Wisły, z zimną krwią przyglądali się agonii Warszawy, miasta, którego nie udało się im zdobyć i złupić w 1920 roku:
1 sierpnia 1944 roku o godzinie „W” nastąpiło zderzenie młodzieńczego zapału, młodzieńczych wizji, z realnymi możliwościami, ergo brutalną rzeczywistością. Akcja zbrojna, podjęta bez wsparcia się na Bogu i Maryi, po dwóch miesiącach zakończyła się totalną, niewyobrażalną klęską, jakiej w historii Polski i narodu jeszcze nie było. Daremny był trud żołnierzy, daremna ofiara z życia i krwi osób cywilnych.
Czas gorzki, zły, zwątpienia czas podchodzi nam pod gardło,
Czy wszyscy zapomnieli nas, czekając, by miasto padło?…
Na barykadach wciąż czekamy, licząc ostatnie chwile,
Tak się powoli dopalają warszawskie Termopile…
Tylko na Woli w dniach 3-5 sierpnia bestialsko zamordowano pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców. Ogółem zginało pół miliona ludzi (wg szacunku historyka Norberta Boratyna). Z pewnością nie taki los w zamyśle Bożym miał spotkać lud Warszawy, gdyby usłuchał ostrzeżeń swej Łaskawej Matki, swej Patronki!
Nurtuje pytanie: co w ciągu dwudziestu czterech lat, które upłynęły od bitwy warszawskiej, mogło tak bardzo odmienić serca i umysły mieszkańców stolicy, że bez oficjalnego zawierzenia Bożej Opatrzności podjęli się walki z przeważającym wrogiem? Skąd pomysł, by własnymi, wątłymi siłami, bez Bożego błogosławieństwa próbować oswobodzić stolicę? Nie od dziś wiadomo, że: jeśli Pan miasta nie strzeże, daremnie czuwają straże (Ps 127,1).
Chrystus Pan uprzedzał: beze Mnie nic dobrego uczynić nie możecie (J 15,5). Skąd więc ta krótkowzroczność w Polsce, która w owym czasie uważała się za kraj katolicki? Gdyby orędzia Bogurodzicy zostały przyjęte, gdyby podjęto powszechne modlitwy przebłagalne w intencji pokoju (jak w 1920 roku), gdyby lud Warszawy zreflektował się i podjął przemianę życia, to losy Powstania z pewnością potoczyłyby się inaczej! Tak ocalała Niniwa, której mieszkańcy posłuchali proroka Jonasza i nawrócili się, żałując za dawne grzechy. Niniwici mieli czterdzieści dni na zmianę postępowania, a warszawianie… prawie półtora roku! Tak ocalał Rzym dwa miesiące wcześniej (5. VI.44). Dzięki modlitwie uratowało się zaminowane przez Niemców miasto, miliony ludzi ocaliły życie, o czym piszemy dalej.
Dowódcom AK nie brakowało bojowej odwagi, ale zabrakło im wiary, by los powstania oficjalnie, przez ręce Maryi, powierzyć Bogu Najwyższemu. Ze słów Matki Bożej, które padły na Siekierkach, wybraliśmy te z listopada 1943 roku, są one bowiem kluczem do zrozumienia przyczyny klęski Powstania Warszawskiego: Jak wy jesteście ze Mną, to i Ja jestem z wami i nic się wam nie stanie!
Dowódcy Armii Krajowej nie poszli w bój z Jej błogosławieństwem, okryci płaszczem Jej opieki. Nie prosili Patronki Warszawy, by skruszyła strzały Bożego gniewu godzące w miasto, nie prosili, by odrzucała, jak ongiś w Wólce Radzymińskiej, wrogie pociski, które teraz bezkarnie burzyły dom po domu. Nie byli z Maryją, więc nie mogli doświadczyć skutków Jej solennej obietnicy: i nic się wam nie stanie! Dlatego nie może nikogo dziwić, że w sierpniu 1944 roku, w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, nie powtórzył się Cud nad Wisłą z 1920 roku, nie pokonano i nie przepędzono okupanta ze stolicy!
Nie może nikogo dziwić, że wszystko dookoła leżało w gruzach. Wszystko było zburzone i wszystko się paliło. Między jednym a drugim schronem przekopy były zniszczone. Nie było możliwości życia. Bomby padały i burzyły ulicę po ulicy, dom po domu.
Po sześćdziesięciu trzech dniach powstanie poniosło druzgoczącą klęskę, a Warszawa została totalnie zrujnowana, wręcz starta z powierzchni ziemi. Stało się tak, jak zaplanował Hitler: Warszawa [została] zrównana z ziemią, [by] w ten sposób [stworzyć] zastraszający przykład dla całej Europy. Warschau caput! ! !
Pół miliona niewinnych ludzi straciło życie. Słusznie zauważa ks. Kazimierz Góral: Gdy zlekceważy się przestrogi Maryi, przychodzi tylko czekać na zapowiadaną otchłań rozpaczy!
Ponawiamy pytanie, czy tak się musiało stać? Odpowiadamy: na pewno nie! Wystarczy przyjrzeć się analogicznej sytuacji, jaka w tym samym czasie miała miejsce w okupowanym Rzymie: Rzym, maj 1944 roku. Front szybko zbliżał się do Wiecznego Miasta. Walki toczyły się zaledwie o 12 kilometrów od centrum, w pobliżu miejscowości Castel di Leva. Papież Pius XII zatroskany o bezpieczeństwo cudownego, starożytnego obrazu Madonny Bożej Miłości, nakazał przeniesienie go do rzymskiej bazyliki św. Ignacego.
W końcu maja, gdy działania wojenne objęły przedmieścia, Papież polecił, by przed obrazem Madonny dei Divino Amore została podjęta nowenna o ocalenie miasta. Sam w imieniu mieszkańców Rzymu złożył Maryi ślubowanie. Przyrzekł, że jeśli Madonna ocali miasto, to na ruinach zamku Castel di Leva zostanie zbudowana dla cudownego obrazu nowa świątynia i zostaną erygowane organizacje religijne i charytatywne Jej imienia.
4 czerwca 1944 roku czołgi generała Alexandra ruszyły do ataku. Niemcy byli przygotowani do zdetonowania założonych ładunków i wysadzenia w powietrze miasta. Chcieli pozostawić po sobie pamiątkę: spaloną ziemię i rumowisko gruzów (takie samo, jakie w 3 miesiące później pozostawili w Warszawie i jakie chcieli pozostawić po sobie na Jasnej Górze, w styczniu 1945 roku).
Lud Rzymu, odmiennie niż lud Warszawy, nie sposobił się do akcji zbrojnej. Jego mieszkańcy trwali na modlitwie dzień i noc na placu przed bazyliką świętego Ignacego. Zawierzali Matce Bożej Miłości los Wiecznego Miasta, a władze magistratu oficjalnie potwierdziły gotowość wypełnienia ślubów, jakie w ich imieniu złożył Madonnie Ojciec święty.
I oto tego samego dnia, w nocy z 4 na 5 czerwca, Niemcy nagle, z niewiadomych przyczyn, opuścili Rzym, nie detonując założonych ładunków. Nikt nie mógł pojąć, jak to się właściwie stało i dlaczego? Wszystkich: cywilów, wojskowych i polityków zadziwił ten cudowny obrót sprawy! Winston Churchill dał wyraz zdumieniu, pisząc: „Rzym zdobyto w sposób całkowicie nieoczekiwany!”
12 czerwca 1944 r. „L’ Osservatore Romano” poinformował swoich czytelników: 11 czerwca dziesiątki tysięcy ludzi zebrały się przed Bazyliką Sant Ignazio, a wielu z nich przyszło tutaj boso. Przybyły rodziny, instytucje i szkoły. W procesji bez końca podchodzono, by ucałować obraz Madonny Bożej Miłości, by podziękować i oddać Jej cześć. Wśród rzeszy pątników znajdował się także Papież Pius XIL który przemówi! do Maryi w imieniu zgromadzonych, wyrażając Jej wdzięczność za cud bezkrwawego oswobodzenia Rzymu! Następnego dnia nieprzebrane tłumy odprowadziły procesyjnie cudowny obraz Madonny dei Divino Amore do jej siedziby w Castel di Leva.
Rzymianie nie chcieli rozstać się ze swoją dobrodziejką! W ścianach rzymskich kamienic wykuwano nisze, gdzie wśród kwiatów i płonących lampek królował obraz ich umiłowanej Matki! Magistrat Rzymu wkrótce wywiązał się ze złożonych obietnic: Czym się odpłacimy Maryi, za wszystko co nam wyświadczyła? Wypełnimy nasze śluby dla Niej, przed ludem Rzymu!
Porównajmy skuteczność sposobów zastosowanych dla wyzwolenia dwóch europejskich stolic latem 1944 roku:
. lud Wiecznego Miasta sposobił się do wyzwolenia stolicy, nie chwytając za broń i nie wzniecając powstania. Pod przewodnictwem swego biskupa, ojca świętego Piusa XII, złożył Bogurodzicy ślubowania i … trwał na ufnej modlitwie przed Jej obliczem;
. papież, Głowa Kościoła katolickiego i jednocześnie biskup Rzymu, mimo realnie istniejącego śmiertelnego niebezpieczeństwa (zaminowane miasto miało być lada chwila wysadzone w powietrze!) nie opuścił miasta, by ratować życie, lecz jak Dobry Pasterz pozostał ze swoimi owcami. I był promotorem ocalenia miasta, które dokonało się w sposób duchowy, bez użycia broni i przelewu krwi. Bo jak siłą armii jest wódz, tak siłą wierzącego ludu są jego pasterze;
ˇ prymas Polski, kard. Hlond opuścił Polskę i swoją owczarnię już we wrześniu 1939 roku;
. w Warszawie słowa ostrzeżeń Matki Bożej, nawołujące do pokuty i modlitwy, zostały praktycznie zignorowane, trafiając jedynie do znikomej części warszawian;
. Mater Gratiarum odwrotnie niż Madonna dei Divino Amore nie została oficjalnie zaproszona do współpracy! Pozbawione Jej matczynej opieki Powstanie upadło, hitlerowcy stolicę Polski spalili i wymordowali pół miliona jej mieszkańców;
. rzymianie postawili na MARYJĘ i… uratowali miasto;
. warszawianie postawili na SIEBIE i… ponieśli totalną klęskę;
. nie chciano pamiętać, że: lepiej uciekać się do Pana, niźli pokładać ufność w człowieku (Ps 118);
. zapomniano, że : bez Boga ani do proga!
__________________
Fragment książki ks. dra Józef Marii Bartnika SJ i Ewy J. Storożyńskiej „Matka Boża Łaskawa a Cud nad Wisłą, czyli prawdziwa historia Bitwy Warszawskiej, rozdz. pt.: Rok 1943 Matka Łaskawa objawia się na Siekierkach, czyli S.O.S dla Warszawy.
************************************************************************************************************