Módlmy się prosząc Niepokalaną Panią Fatimską
o ratunek dla świata!
O Serce Niepokalane! Pomóż przezwyciężyć grozę zła, która tak łatwo zakorzenia się w sercach współczesnych ludzi – zła, które w swych niewymiernych skutkach ciąży już nad naszą współczesnością i zdaje się zamykać drogi ku przyszłości!
Od głodu i wojny, wybaw nas!
Od wojny atomowej, od nieobliczalnego samozniszczenia, od wszelkiej wojny, wybaw nas!
Od grzechów przeciw życiu człowieka od jego zarania, wybaw nas!
Od nienawiści i podeptania godności dzieci Bożych, wybaw nas!
Od wszelkich rodzajów niesprawiedliwości w życiu społecznym, państwowym i międzynarodowym, wybaw nas!
Od deptania Bożych przykazań, wybaw nas!
Od usiłowań zdeptania samej prawdy o Bogu w sercach ludzkich, wybaw nas!
Od przytępienia wrażliwości sumienia na dobro i zło, wybaw nas!
Od grzechów przeciw Duchowi Świętemu, wybaw nas! Wybaw nas!
Przyjmij, o Matko Chrystusa, to wołanie nabrzmiałe cierpieniem wszystkich ludzi! Nabrzmiałe cierpieniem całych społeczeństw!
Pomóż nam mocą Ducha Świętego przezwyciężać wszelki grzech: grzech człowieka i „grzech świata”, grzech w każdej jego postaci.
Niech jeszcze raz objawi się w dziejach świata nieskończona zbawcza potęga Odkupienia: potęga Miłości miłosiernej! Niech powstrzyma zło! Niech przetworzy sumienia! Niech w Sercu Twym Niepokalanym odsłoni się dla wszystkich światło Nadziei!
***
Św. Jan Paweł II, widząc, jak świat coraz bardziej ogarniają diabelskie mroki, modlił się 25 marca 1984 roku na placu św. Piotra, tą modlitwą, która jest formą egzorcyzmu. Wtedy papież oddał świat pod opiekę Niepokalanej Pani Fatimskiej i świat został uratowany. Dziś wiemy jak bardzo blisko byliśmy onego czasu niewyobrażalnych skutków, które są konsekwencją zła.
___________________________________________________________________________________________
CZWARTEK – 26 MAJA – DZIEŃ MATKI
Czy wiesz, że św. Jan Paweł II napisał dla swojej mamy wiersz?
10 lat po śmierci swojej mamy, Karol Wojtyła napisał wiersz, który jej zadedykował. W artykule prezentujemy treść tego wyjątkowego utworu.
św. Jan Paweł II o swojej mamie:
Matkę straciłem jeszcze przed Pierwszą Komunią św. w wieku 9 lat i dlatego mniej ją pamiętam i mniej jestem świadom jej wkładu w moje wychowanie religijne, a był on z pewnością bardzo duży. (Dar i Tajemnica)
Wiersz
Karol Wojtyła
Emilii – Matce mojej
Matka
Nad Twoją białą mogiłą
białe kwitną życia kwiaty –
O, ileż lat to już było
bez Ciebie – duchu skrzydlaty.
Nad Twoją białą mogiłą,
od lat tylu już zamkniętą,
spokój krąży z dziwną siłą,
z siłą, jak śmierć – niepojętą.
Nad Twoją białą mogiłą
cisza jasna promienieje,
jakby w górę coś wznosiło,
jakby krzepiło nadzieję.
Nad Twoją białą mogiłą
klęknąłem ze swoim smutkiem –
o, jak to dawno już było –
jak się dziś zdaje malutkim.
Nad Twoją białą mogiłą
o Matko – zgasłe Kochanie –
me usta szeptały bezsiłą:
– Daj wieczne odpoczywanie.
…
Emilia Wojtyła z domu Kaczorowska urodziła się 26 marca 1884 r. w Bielsku-Białej. Pochodziła ze skromnej rodziny rzemieślniczej. Była piątym z trzynaściorga dzieci krakowskiego tapicera Feliksa Kaczorowskiego i Marii Anny Scholz. Członkowie jej rodziny pochodzili z Białej, obecnie części Bielska-Białej, skąd przenieśli się do Krakowa. Tam ukończyła 8-letnią szkołę zakonną prowadzoną przez Siostry Miłości Bożej. Po wyjściu za mąż za Karola Wojtyłę (10 lutego 1906 r.), dorywczo zajmowała się krawiectwem. Mieli troje dzieci: Edmunda, Olgę, która urodziła się i zmarła w 1914 roku, oraz Karola Józefa. Matka papieża zmarła 13 kwietnia 1929 r. na zapalenie mięśnia sercowego i niewydolność nerek.
centrumjp2.pl/Gość Niedzielny
______________________________________________________________________________________________________________
PIĄTEK – 27 maja – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
GODZ. 18.00 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
GODZ. 19.00 – MSZA ŚW.
SPOWIEDŹ ŚW. – PRZED I PO MSZY ŚW.
PRZYPOMNIENIE: W TRZECI PIĄTEK KAŻDEGO MIESIĄCA PRZYPADA NASZ OBOWIĄZEK SPRZĄTANIA KOŚCIÓŁA ŚW. PIOTRA. W NASTĘPNYM MIESIĄCU: 17 CZERWCA, GODZ. 17.00
BARDZO SERDECZNIE DZIĘKUJĘ PANIOM I PANOM, KTÓRZY JESTEŚCIE KAŻDEGO MIESIĄCA
_________________________________________________________________________
Jasna Góra: nocna modlitwa „Z błogosławionym Prymasem czuwamy w Domu Matki”
Dzisiejszej nocy jest modlitewne czuwanie na Jasnej Górze, które stało się już tradycją z 27. na 28. dzień każdego miesiąca. Zainauguruje ona sobotnie uroczyste obchody pierwszego liturgicznego wspomnienia bł. kard. Wyszyńskiego. Czuwanie rozpocznie się Apelem Jasnogórskim. Poprowadzi je Instytut Prymasa Wyszyńskiego.
Podczas czuwania rozważany będzie kolejny, czwarty punkt ABC Społecznej Krucjaty Miłości: „Rozmawiaj z każdym językiem miłości. Nie podnoś głosu. Nie przeklinaj. Nie rób przykrości. Nie wyciskaj łez. Uspakajaj i okazuj dobroć”. Beata Mackiewicz z Instytutu Prymasa Wyszyńskiego przypomniała, że „ABC Społecznej Krucjaty Miłości” to swoisty projekt wychowawczy pozostawiony nam przez Prymasa jak być dobrym człowiekiem, uświadamia nam, że codzienność może być uświęcana przez chrześcijan. – Chrześcijanin to ten, który potrafi każdą chwilę życia tak przeżyć, nawet trud i cierpienie, żeby ona z pomocą łaski Bożej, miała wartość dla świata, dla drugiego człowieka i dla naszego zbawienia – podkreśliła Mackiewicz.
Każde nocne czuwanie z bł. Prymasem Wyszyńskim w Domu Matki inauguruje Apel Jasnogórski, w czasie którego odmawiana jest specjalna modlitwa za wstawiennictwem bł. Stefana kard. Wyszyńskiego przygotowana przez Instytut Prymasa Wyszyńskiego.
Po Apelu o godz. 22.00 rozpoczyna się konferencja formacyjna głoszona przez świadków życia błogosławionego i specjalistów zajmujących się opracowywaniem jego teksów, zwłaszcza dotyczących nauki społecznej i jego maryjności. Najbliższą wygłosi Beata Mackiewicz na co dzień pracująca także w Instytucie Prymasowskim Stefana Kardynała Wyszyńskiego, którego celem jest zachowanie spuścizny i propagowaniem nauczania Prymasa Tysiąclecia poprzez prowadzenie działalności archiwalnej, redakcyjnej, wydawniczej, naukowej i edukacyjno-wychowawczej.
Po konferencji przewidziana jest wspólna modlitwa różańcowa z rozważaniami kard. Wyszyńskiego przygotowanymi przez Jasnogórską Rodzinę Różańcową. O północy celebrowana będzie Msza św. dziękczynna za bł. Prymasa.
Modlitwa z 27. na 28. dzień miesiąca to nawiązanie do trwających tu niemal nieprzerwanie od 40 lat czuwań prowadzonych przez Instytut Prymasa Wyszyńskiego z prośbą o beatyfikację tego wielkiego człowieka Kościoła. Rozpoczęły się one rok po śmierci Prymasa i w roku 600-lecia Jasnej Góry.
Instytut, założony w 1942 roku przez Marię Okońską i ks. Stefana Wyszyńskiego, jest jednym z najbardziej znanych instytutów świeckich w Polsce. Od początku swojej działalności związany jest z Jasną Górą.
Prymas Tysiąclecia był szczególnie oddany Matce Bożej. Podkreślał: „Maryja – drogą Boga ku człowiekowi i drogą człowieka ku Bogu”. Całe jego życie wyznaczała głęboka ufność i miłość do Matki Chrystusa.
Na Jasnej Górze pierwsze liturgiczne wspomnienie bł. Prymasa Wyszyńskiego będzie więc czasem szczególnej wdzięczności za tę, także tu wymodloną beatyfikację.
Jasna Góra/Kai
___________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
DZIŚ ROZPOCZYNA SIĘ NOWENNA PRZED UROCZYSTOŚCIĄ ZESŁANIA DUCHA ŚWIĘTEGO
(tekst Nowenny znajduje się niżej po bieżących wiadomościach)
DZIEŃ PIERWSZY NOWENNY: MIŁOŚĆ – CARITAS
______________________________________________________________________________________________________________
28 MAJA – SOBOTA GODZ. 10.00
SPOTKANIE BIBLIJNE W KAPLICY IZBIE JEZUSA MIŁOSIERNEGO
ROZWAŻANIE TAJEMNICY NAWIEDZENIA
KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
GODZ. 17.00 – SPOWIEDŹ ŚW.
GODZ. 18.00 – MSZA ŚW. WIGILIJNA W INTENCJI WSPÓLNOTY ŻYWEGO RÓŻAŃCA
_____________________________________________________________________________
DZIEŃ DRUGI NOWENNY: RADOŚĆ – GAUDIUM
______________________________________________________________________________________________________________
NIEDZIELA 29 MAJA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
UROCZYSTOŚĆ WNIEBOWSTĄPIENIA PAŃSKIEGO
GODZ. 13.30 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
GODZ. 14.00 – MSZA ŚWIĘTA
***
Odszedł, aby być bliżej nas
Wniebowstąpienie Chrystusa określa ostateczne wejście człowieczeństwa Jezusa do niebieskiego panowania Boga, skąd kiedyś powróci, które jednak obecnie zakrywa Go przed wzrokiem ludzi. (Katechizm Kościoła Katolickiego, 665)
Wniebowstąpienie Pańskie jest uroczystością obchodzoną obecnie w niedzielę, która jest ostatnią niedzielą przed Zesłaniem Ducha Świętego. Świętujemy tę prawdę wiary po czterdziestu dniach od Wielkanocy. Odejście Chrystusa do Ojca – oznacza po prostu, że odtąd człowieczeństwo Chrystusa uczestniczy w pełnej chwale Boga Ojca.
Najpierw warto zwrócić uwagę na to określenie czasu, ponieważ w Piśmie Świętym owe „czterdzieści dni” występuje nie tylko od Zmartwychwstania do Wniebowstąpienia, ale po wielokroć ta liczba jest przywoływana. Ta liczba oznacza czas przygotowania, oczekiwania, a także oczyszczenia. Naród wybrany potrzebował lat 40, aby dojść do ziemi obiecanej z miejsca swojej niewoli. Mojżesz dni 40 przebywał na górze Synaj. Prorok Eliasz również szedł na tę samą Bożą Górę przez dni 40. Tyle samo dni Goliat chełpił się swoją mocą przed starciem z Dawidem. Albo nawoływanie Jonasza do nawrócenia miasta Niniwy też określało czas – dni 40. Sam Pan Jezus przed rozpoczęciem publicznej działalności przebywał na pustyni 40 dni i 40 dni trwało przygotowywanie Jego uczniów zanim nastąpiła inauguracja publicznej działalności Kościoła.
Tajemnica Wniebowstąpienia pokazuje jak Boży Syn powraca do swojego Ojca i równocześnie ten sam Człowieczy Syn zabiera z sobą naszą ludzką naturę, która jest już przemieniona. Dlatego modlitwa mszalna na początku Eucharystii dzisiejszego święta zachęca nas „abyśmy pełni świętej radości składali Bogu dziękczynienie”.
Czy jesteśmy pełni świętej radości i czy składamy Bogu dziękczynienie? Patrzymy na apostołów zapatrzonych w niebo. Ks. Janusz Pasierb w swojej książce Czas otwarty napisał, że „trudno im było przejść od tego zapatrzenia do zwykłego życia. Serce ma swoje prawa… Mistrz przygotowywał ich na to odejście, a jednak uderza nas, nawet po tylu wiekach, nastrój melancholii i smutku przesycający liturgię niedziel przed Wniebowstąpieniem. „Teraz zaś idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: Dokąd idziesz? Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce.”
Przyzwyczaili się, że Chrystus zawsze był z nimi. Zawsze ich prowadził. Stawiali Mu pytania. On odpowiadał. Mogli Go chwycić za rękę i oprzeć się na Nim, jak Piotr kiedy zwątpił i zaczął tonąć. A teraz nie mogli sobie wyobrazić życia bez Niego, że zabraknie już Jego widzialnej obecności i Jego mocy, która dawała im poczucie bezpieczeństwa. Ale to było konieczne. Tak mówił Pan Jezus: „Jednakże mówię wam prawdę: Pożytecznie jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was.”
Każde rozstanie jest ciężkie. Ale czyż nie na tych rozstaniach polega rozwój człowieczego życia? Takie jest prawo wzrostu i choć nie jest łatwo odchodzić – to przecież jednak wciąż odchodzę. Każdy wyrasta ze swego dzieciństwa (oprócz pana Piotrusia, który nie chciał rosnąć). Kiedy wchodzi się w wiek dojrzały – trzeba opuszczać swoich bliskich: „Opuści człowiek ojca i matkę.” A te odejścia od siebie samego, które ustawicznie towarzyszą człowieczym dniom. Bo kiedy lat przybywa wtedy już i zdrowia zaczyna ubywać i sił i młodości. Już pamięć nie jest ta sama, nie ten słuch, ani wzrok. I twarz jest inna, bardziej pomarszczona. Nie taka jak na dawnych fotografiach. Ale wszystkie te odejścia są bardzo potrzebne, bowiem przygotowują człowieka na to odejście najważniejsze, o którym mówi dzisiejsza uroczystość, mianowicie, że śmiertelne ciało przemienione poprzez Wniebowstąpienie Jezusa dociera aż do nieba.
Ta dzisiejsza uroczystość pokazuje dlaczego Pan Jezus odszedł. Odszedł właśnie dlatego, aby być bliżej nas. Bo gdyby nie odszedł, szukalibyśmy Go naszymi zmysłami, szukalibyśmy Go niejako „na zewnątrz” nas. Odchodząc do nieba, znikając nam z oczu, sprawił, że szukamy Go w naszym wnętrzu, w naszej duszy, gdzie jest realnie obecny dzięki Duchowi Świętemu, którego nam zesłał. Nasza relacja z Chrystusem jest więc teraz o wiele bardziej intymna, głębsza. Rozstanie z Panem Jezusem, paradoksalnie, zbliżyło nas i pozwoliło na niewyobrażalne dla człowieka zjednoczenie z samym Bogiem. Św. Paweł wyraził tę prawdę takimi słowami: „Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”.
Wniebowstąpienie Chrystusa jest dla nas tą Dobrą Nowiną, bo nasz Odkupiciel pozostaje ciągle z nami.
Tylko czy człowiek zawsze wie o tej bliskości Boga?
Może wiele razy wolałby ukryć się przed Bogiem, jak Adam w raju? Wyrzuty sumienia można uśpić, ale tylko do czasu. Nie jest dobrze z człowiekiem, dla którego Boża obecność jest drażniąca i niewygodna i wolałby o niej zapomnieć?
Jakie to szczęście, że Chrystus nie pozostawia nas samymi, choć nieraz wydaje się nam, że jest bardzo daleko – wtedy kiedy nam jest ciężko, kiedy czujemy się skrzywdzeni i oszukani. A On właśnie wtedy jest najbliżej nas i pochyla się nad nami cierpliwie i z miłością. Wstępując do nieba stał się niewidzialny, ale tylko dla naszych oczu.
Panie Jezu Chryste prosimy Cię, odmień nasze życie, abyśmy potrafili Tobie i tylko Tobie zawierzyć i uwierzyć jak bardzo zależy Ci na każdym z nas.
Eucharystia, w której jest nam dane uczestniczyć, po to jest sprawowana, aby Boże zbawienie wciąż się dokonywało w ludzkich sercach. Bardzo trafnie ujęła wciąż dokonujące się Boże misterium Edyta Stein, wyniesiona na ołtarze: „Im głębiej ktoś zanurzył się w Bogu, tym więcej, w tym samym duchu musi wyjść z siebie – to jest wchodzić w świat, by nieść mu życie Boże.”
ks. marian sac
___________________________________________________________________
DZIEŃ TRZECI NOWENNY: POKÓJ – PAX
______________________________________________________________________________________________________________
PO MSZY ŚW. ZAPRASZAM NA SPOTKANIE DO SALI PARAFIALNEJ PRZY KOŚCIELE ŚW. PIOTRA NA TEMAT PAULINY JARICOT, KTÓRĄ KOŚCIÓŁ W MINIONĄ NIEDZIELĘ W LYONIE UROCZYŚCIE OGŁOSIŁ BŁOGOSŁAWIONĄ
22 maja będziemy przeżywać beatyfikację służebnicy Bożej Pauliny Jaricot. To wielkie święto nie tylko dla Papieskich Dzieł Misyjnych, przeżywających w roku 2022 liczne jubileusze, ale i dla nas wszystkich. Przygotowując się do tego długo wyczekiwanego wydarzenia, modlimy się „Nowenną” poprzedzającą uroczystość wyniesienia służebnicy Bożej Pauliny Jaricot na ołtarze.
„Przez jej wstawiennictwo polecamy Panu Bogu sprawy naszych animatorów, współpracowników, tych, którzy tworzą Papieskie Dzieła Misyjne. Niech Kościół misyjny, który staje się dla całego Kościoła priorytetem, zadaniem i misją, będzie też i moją osobistą misją” – podkreśla ks. Maciej Będziński, dyrektor krajowy Papieskich Dzieł Misyjnych w Polsce.
Ponadto Papieskie Dzieła Misyjne organizują konkurs dotyczący założycielki Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary i Żywego Różańca, zatytułowany: „Z Różańcem i Pauliną jesteśmy jedną drużyną”. Jest on skierowany zarówno do dzieci i młodzieży, jak i do dorosłych. W kategorii „dzieci i młodzież” konkurs obejmuje wiersze, opowiadania, piosenki lub krótkie filmy zgodne z jego tytułem, natomiast w kategorii „dorośli” Papieskie Dzieła Misyjne czekają na konspekty lekcji lub nabożeństw dotyczących tematu konkursu.
„Życie Pauliny Jaricot pokazuje, że każdy z nas może zaangażować się w misje. Każdy z nas jako ochrzczony jest także przecież posłany. Cieszymy się z beatyfikacji, która będzie miała miejsce 22 maja bieżącego roku w Lyonie. Dziękujmy Bogu za kolejną orędowniczkę w niebie, która pokazuje nam, że misje są elementem życia wiary każdej i każdego z nas” – mówi ks. Michał Kacprzyk, sekretarz krajowy PDRW i PDPA.
Doskonałą okazją do dziękczynienia za dar beatyfikacji służebnicy Bożej Pauliny Jaricot jest dwudniowe modlitewne spotkanie, które odbędzie się w Częstochowie w dniach 3-4 czerwca. To II Ogólnopolski Kongres Różańcowy oraz X Ogólnopolska Pielgrzymka Żywego Różańca.
Do włączenia się w misyjną działalność Kościoła Papieskie Dzieła Misyjne zachęcają nie tylko przy okazji beatyfikacji, lecz również poprzez publikacje w biuletynie „Dzień Pański” oraz tworząc we współpracy z Pocztą Polską okolicznościowe znaczki pocztowe.
Cieszymy się z kolejnej orędowniczki w niebie, która tu, na ziemi, pokazała, co to znaczy mieć serce otwarte na Boga i głoszenie Ewangelii w świecie.
ks. Michał Kacprzyk, sekretarz krajowy PDRW i PDPA
źródło: BP KEP
_____________________________________________
Beatyfikowana Paulina Jaricot – Założycielka Żywego Różańca i Papieskich Dzieł Misyjnych
Założycielka Dzieła Rozkrzewiania Wiary i Żywego Różańca oraz obrończyni praw robotników, Francuzka Paulina Jaricot zostanie beatyfikowana w Lyonie w niedzielę 22 maja 2022 r. o godz. 15.00 podczas Mszy św. na Eurexpo celebrowanej przez ks. kard. Luis Antonio Tagle, prefekta Kongregacji Ewangelizacji.
Proces beatyfikacyjny Pauliny Jaricot otwarty został w 1910 roku. Heroiczność jej cnót ogłoszona została przez papieża św. Jana XXIII w 1963 r. Natomiast Watykan zdecydował o dacie beatyfikacji w maju 2020 roku.
Marie-Pauline Jaricot (1799-1862) urodziła się w Lyonie w rodzinie bogatych przemysłowców jako ostatnia z siedmiorga rodzeństwa. Gdy była młodą dziewczyną, poważnie zachorowała. Jej matka, modląc się zaoferowała Bogu swoje życie za uzdrowienie córki. Niedługo potem zmarła, jak podają źródła.
Żałoba po matce skłoniła Pauline do refleksji nad sensem życia. Po kazaniu księdza Wurtza o próżności rozdała biednym swoją biżuterię i zaczęła ubierać się jak robotnica. W kaplicy w Fourviere złożyła następnie ślub czystości ciała i ducha, uznała jednak, że nie ma powołania zakonnego. Z gronem dziewcząt w swoim wieku założyła Stowarzyszenie Wynagrodzicielek Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Z listów od brata, księdza w seminarium duchownym w Paryżu i z listów misjonarzy, Pauline dowiedziała się o trudnej sytuacji finansowej misji, w tym dzieci ubogich rodzin w Chinach. Dzięki zdolnościom organizacyjnym udało się jej stworzyć koła dla robotnic zakładów przemysłowego, które zgodziły się przekazywać drobne sumy z tygodniowych zarobków na misje. Powstało dziesiątki, a potem setki kół, które zaczęły finansować fundusz na działalność misyjną Kościoła i rozkrzewianie wiary.
Praca Pauline odegrała dużą rolę w rozwoju francuskiego ruchu misyjnego w XIX wieku.
Gdy koła przeszły pod zarząd Rady, Pauline postanowiła propagować modlitwę różańcową, tworząc tzw. Żywy Różaniec. Dziełu modlitewnemu Paulina Jaricot udzieliło poparcia wielu biskupów oraz generał zakonu dominikanów, który w 1836 r. przyłączył Stowarzyszenie Żywego Różańca do dominikańskiej Rodziny Różańcowej przy poparciu papieża Grzegorz XVI.
Róże Różańcowe istnieją w parafiach na całym świecie do dziś, obejmując modlitwą miesięczne intencje misyjne, które papież wyznacza na każdy rok.
Pauline zaangażowała się również w pomoc robotnikom. Cały swój majątek zainwestowała w budowę domu, który miał być idealnym ośrodkiem przemysłowym, gdzie robotnicy z rodzinami mieli cieszyć się pracą sprawiedliwie zarządzaną i wynagradzaną.
Inwestycja jednak doprowadziła do bankructwa Pauline, której praca została wykorzystana przez oszustów. Do końca życia spłacała długi, żyjąc w ubóstwie, chorobie i całkowitym opuszczeniu. Zmarła 9 stycznia 1862 r
Założone przez nią Dzieło Rozkrzewiania Wiary od 1922 r. ma status Dzieł Papieskich, a obecnie funkcjonuje w 144 krajach.
Koła Żywego Różańca po kilku latach działania liczyły ponad milion uczestników, tym samym Paulina stała się założycielką jednego z największych misyjnych dzieł w Kościele.
______________________________________________________________________________________________________________
„Uczynić różaniec modlitwą wszystkich”- bł. Paulina Jaricot
______________________________________________________________________________________________________________
Wierzyła w moc Różańca
Paulina Jaricot była rozkochana w słowie Bożym, w Kościele i Eucharystii. Teraz przez jej beatyfikację doświadczamy tego, że Pan Bóg upomina się o osoby, które Jemu się poświęcają – mówi ks. Maciej Będziński, dyrektor krajowy Papieskich Dzieł Misyjnych (PDM) i dodaje: – Paulina Jaricot jest dla mnie taką osobą, która swoim życiem, zaangażowaniem i uporem pokazała, jak bardzo ważne jest zaufanie Panu Bogu. Stworzyła dwa ogromne przedsięwzięcia: Papieskie Dzieło Rozkrzewiania Wiary i Dzieło Żywego Różańca.
– Warto wspomnieć o tym, że Paulina Jaricot po ludzku przegrywa: nie widzi owoców swojego dzieła. Odchodzi z Dzieła Rozkrzewiania Wiary i idzie w stronę Żywego Różańca. Umiera w zapomnieniu, pozbawiona dóbr materialnych – zaznacza dyrektor krajowy PDM.
Cud w rodzinie Tran
Do beatyfikacji Pauliny Jaricot przyczynił się cud za jej wstawiennictwem. Otóż w 2012 r. 3,5-letnia Mayline, córka państwa Tran, na uroczystości rodzinnej, siedząc na łóżku, zadławiła się jedzeniem. Nie zauważyli tego dorośli, dziecko straciło przytomność. Reanimowano je, ale bez skutku; lekarze powiedzieli, że trzeba przygotować się na śmierć. Do pogrążonej w smutku rodziny przyszli przyjaciele ze szkoły małej Mayline i zaproponowali nowennę przez wstawiennictwo Pauliny Jaricot. – To wszystko działo się w Lyonie, a zatem w miejscu urodzenia i śmierci Pauliny. Kiedy trwała modlitwa, w stanie zdrowia dziecka nastąpiła zmiana tak diametralna, że już w grudniu, przed świętami Bożego Narodzenia, mała Mayline poszła ze swoim ojcem na zakupy do supermarketu. Lekarze byli zadziwieni i doszli do wniosku, że to była cudowna interwencja – mówi ks. Będziński.
Cud wydarzył się w 2012 r., kiedy Papieskie Dzieła Misyjne i Żywy Różaniec obchodziły 150. rocznicę narodzin dla nieba Pauliny Jaricot.
– Dziękujemy Bogu za beatyfikację Pauliny Jaricot, za ten wielki dar dla Kościoła. Widzimy w niej patronkę na trudny czas. Kiedy żyła, szalała rewolucja francuska, a dzisiaj także Kościół doświadcza różnych cierpień. Paulina jest przykładem dla wszystkich ochrzczonych i wierzących. Pokazuje, że wszyscy mogą być misjonarzami i głosić Ewangelię w miejscu, w którym ich Pan Bóg postawił – wskazuje ksiądz dyrektor.
Paulina Jaricot jest w Polsce coraz bardziej znana – przynajmniej wśród członków Żywego Różańca i w środowisku misyjnym. Założyła Żywy Różaniec, kiedy miała zaledwie 27 lat. – Jej dzieło trwa do dziś i przynosi owoce, które trudno wyliczyć czy ująć w statystyki. To efekt tchnienia Ducha Świętego, które młoda dziewczyna z francuskiego Lyonu przyjęła i wprowadziła w czyn – mówi ks. Bogdan Michalski, sekretarz krajowy Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary w latach 2009-14.
Atmosfera domu rodzinnego
Wpływ na duchowość człowieka zawsze ma najpierw dom rodzinny. – Dom państwa Joanny i Antoniego Jaricot odznaczał się kilkoma zasadniczymi cechami. Były to: głęboka wiara, pracowitość, przywiązanie do Kościoła i solidarność z potrzebującymi. Śmierć matki napełniła Paulinę smutkiem i przygnębieniem. Izolowała się od życia. „Szukałam czegokolwiek, co mogłoby wypełnić pustkę mojego serca. Nie znajdowałam żadnej przyjemności w życiu w świecie ani żadnego pocieszenia od Boga, bowiem nie należałam ani do świata, ani do Boga” – napisała po latach, podkreśla ks. Michalski.
Bóg postawił na jej drodze przewodnika w osobie ks. Jeana Würtza, wikariusza w parafii św. Nicetiusza. Owocami tego spotkania były jej nawrócenie, pokój i radość, ubóstwo, otwarcie się na apostolat i miłosierdzie oraz przywiązanie do Kościoła. – To wszystko było prowadzone przez pobożność eucharystyczną i maryjną. Nawrócenie było radykalne i stanowcze. To, co działo się w sercu Pauliny, miało odbicie w jej postępowaniu. Wybrała drogę ubóstwa, swoje kosztowności przekazała na rzecz biednych – zaznacza ks. Michalski.
Eucharystia i Maryja
Duchowość Pauliny Jaricot była zakorzeniona w pobożności eucharystycznej i maryjnej. – Po swoim nawróceniu otrzymała od swego spowiednika zgodę i zachętę do częstego przyjmowania Komunii św., co w tamtych latach należało do rzadkości. Z godzin spędzonych przed Najświętszym Sakramentem czerpała siły, jak o tym napisała w niewielkiej książeczce poświęconej Eucharystii: „O Miłości nieskończona, obecna na naszych ołtarzach! To u stóp Twoich tabernakulów moje serce znajdowało siły, moje walki zmieniały się w zwycięstwa, moja słabość – w odwagę, moje niepewności – w światła, mój smutek – w radość. Wszystko, co wiem, poznałam u Twych stóp, Panie”. – Miłości do Maryi nauczyła się od swojej matki, która mieszkając u stóp maryjnego sanktuarium, często powierzała swe sprawy Niepokalanej. Paulina weszła na tę samą drogę, oddała swe życie Maryi, a owoc tego zawierzenia okazał się niezwykły i trwały – opowiada ks. Michalski.
Ekumenizm i ewangelizacja
Ciekawym rysem życia nowej błogosławionej jest jej zaangażowanie ekumeniczne. – Paulina Jaricot zauważyła konieczność zaangażowania się w modlitwy o jedność chrześcijan. Zredagowała materiały zachęcające do modlitwy i postu w tej intencji – mówi duchowny.
Bliskie były jej jednak również problemy klasy robotniczej. – Pierwszą inicjatywą był „Bank Niebios”, czyli dzieło darmowych pożyczek. Wiele instytucji religijnych ucierpiało wskutek zawieruchy społeczno-politycznej, a niektóre całkowicie zawiesiły swoją działalność. Dla finansowego wsparcia tych instytucji potrzebne były duże fundusze, które Paulina spodziewała się zgromadzić właśnie w „Banku Niebios”. Kapitał pochodził od kilkunastu zamożnych rodzin, które powierzyły Paulinie na ten cel znaczne sumy – zaznacza ks. Michalski. Kobieta planowała również stworzyć takie przedsiębiorstwo, w którym, jak napisała, „robotnicy wraz z rodzinami mogliby cieszyć się pracą roztropnie kierowaną i sprawiedliwie wynagradzaną, doświadczając przy tym, że w świecie stworzonym przez Boga środki zbawienia są łatwo dostępne”.
Siła Różańca
Nowa błogosławiona odkryła siłę duchową modlitwy różańcowej. – Żywy Różaniec, który szybko przekroczył granicę Francji, dotarł też na ziemie polskie. Zakorzenił się w prawie każdej parafii. Niewiele jednak spośród osób w Polsce, które modlą się zmieniającymi się co miesiąc tajemnicami różańcowymi, wiedziało o Paulinie Jaricot. Odświeżenie pamięci o niej i powrót do korzeni nastąpiły, gdy siostry loretanki zaczęły organizować spotkania mające na celu odnowienie Żywego Różańca, a Papieskie Dzieła Misyjne ogłosiły w 2012 r. Rok Pauliny Jaricot w związku ze 150. rocznicą jej śmierci. Od tego czasu ukazało się już wiele publikacji i artykułów na jej temat – podkreśla ks. Bogdan Michalski.
ks. Mariusz Frukacz/Tygodnik Niedziela
_______________________________________________________________________________________
Rozniecanie ognia
***
Jej pomysł był genialny w swej prostocie: „Piętnaście węgli: jeden płonie, trzy lub cztery tlą się zaledwie, pozostałe są zimne. Ale zbierzcie je razem, a wybuchną ogniem. Paulina Jaricot trafia na ołtarze.
„Najważniejszą i najtrudniejszą rzeczą jest uczynić Różaniec modlitwą wszystkich” – pisała Francuzka. Przecież każdy znajdzie w ciągu dnia kilka minut, by odmówić dziesiątkę Różańca – myślała. I wymyśliła.
W niedzielę 22 maja o godz. 15.00 założycielka Dzieła Rozkrzewiania Wiary i Żywego Różańca zostanie beatyfikowana. Mszy św. w Lyonie będzie przewodniczył kard. Luis Antonio Tagle, prefekt Kongregacji Ewangelizacji.
Ziarnko do ziarnka
Uważała się jedynie „za zapałkę wzniecającą ogień”. Urodziła się 22 lipca 1799 r. w Lyonie, jako córka bogatego fabrykanta jedwabiu i jedna z siedmiorga rodzeństwa. Jako nastolatka po poruszającym kazaniu o próżności rozdała ubogim biżuterię, a sama zaczęła ubierać się jak robotnica. Choć rozeznała, że nie ma powołania zakonnego, w kaplicy w Fourviere złożyła ślub czystości ciała i ducha.
Gdy w liście od studiującego w Paryskim Seminarium Misji Zagranicznych brata Fileasa dowiedziała się o tragicznej sytuacji misjonarzy i umierających z głodu chińskich dzieci, nie siedziała z założonymi rękami. Nie tylko zaczęła odwiedzać lyońskie rodziny, rozdając im jałmużnę, ale utworzyła koła pomocy, w które chętnie zaangażowały się robotnice zakładu jej ojca. Co tydzień odkładały z zarobków drobne sumy. Grupy wyrastały jak grzyby po deszczu, a wkrótce idea znalazła naśladowców w całym Lyonie. Panował porządek jak w wojsku: dziewięcioosobowe sekcje łączono w centurie i dywizje. Niebawem z dziesiątek kół wyłaniały się nowe koła i rosły w setki, tworząc konkretny fundusz na działalność misyjną Kościoła.
W 1819, po połączeniu jej dzieła z podobną organizacją ukonstytuowało się lyońskie Dzieło Rozkrzewiania Wiary, zwane też Związkiem Lyońskim. Zatwierdził je Pius VIII, a kolejne przywileje potwierdzali Grzegorz XVI i Leon XIII. W 1822 dzieło przeniesiono do Watykanu i uczyniono oficjalnym organem Stolicy Apostolskiej do zbierania środków materialnych na misje. W tym roku zebrano na potrzeby misji 22 tys. franków, a już 24 lata później trzy miliony.
Dzieło Rozkrzewiania Wiary już po trzech latach liczyło 2 tys. członków, a dziś jest obecne w 144 krajach świata.
Ręce pełne roboty
Gdy dzieło 23-latki przeszło pod zarząd Specjalnej Rady sama inicjatorka otoczyła je modlitwą i w ten sposób powstał… Żywy Różaniec. Już wcześniej Paulina z gronem rówieśnic założyła Stowarzyszenie Wynagrodzicielek Najświętszego Serca Pana Jezusa, które deklarowały codzienną adorację Najświętszego Sakramentu.
„Urodziłam się z żywą wyobraźnią, powierzchowną umysłowością, porywczym i leniwym charakterem. Poświęciłam się całkowicie jednej rzeczy, ponieważ w niczym nie umiałam zachować umiaru” – pisała o sobie – „Szukałam przed Bogiem środka zapobiegającego zniechęceniu, niemoralności i rozpaczy”.
W robotniczej dzielnicy Lyonu zorganizowała piętnastoosobowe grupy, które okrzyknięto później „żywymi różami”. Każda z osób zobowiązywała się do odmawiania jednej tajemnicy. W ten sposób – wyjaśniała Jaricot – wszyscy odmówią codziennie cały Różaniec i wszystkich dotyczyć będzie taka sama zasługa, jakby odmówili go w całości. Zalecała, by modlono się w intencji misjonarzy. Nic dziwnego, że i Papieskie Dzieła Misyjne, i Żywy Różaniec zaczęły działać na zasadzie naczyń połączonych.
Znakomicie wpisała się w społeczny klimat epoki. Oddolna, a nie narzucona przez hierarchię „różana” inicjatywa była niezwykle prosta: zapraszamy tych, których znamy i ufamy. Trochę jak z budowaniem siatki szpiegowskiej. Nie chodzi o wielkie zgromadzenie, ale o zasadę „swoi znają swoich”. Pomysł znakomicie sprawdził się w duszpasterskim „praniu”.
Za patronkę akcji wybrała św. Filomenę, młodą rzymską męczennicę, za wstawiennictwem której sama została uzdrowiona. Pomysłowi Pauliny przyklasnęło wielu biskupów, a nawet sam generał Zakonu Kaznodziejskiego, a w chwili jej śmierci we Francji modliło się już 2,5 miliona ludzi! Papież Grzegorz XVI wydał breve aprobujące stowarzyszenie. Objęło ono najpierw Lyon, potem całe państwo, a wreszcie inne kraje.
Jak grzyby po deszczu
W 1831 roku, po pięciu latach od rozpoczęcia „rewolucji” Jaricot pisała: „Liczba odmawiających dziesiątek Różańca rośnie z niewiarygodną szybkością we Włoszech, Szwajcarii, Belgii, Anglii i Ameryce. Wszędzie można zauważyć nie notowane wcześniej umacnianie się dobra. Stajemy się zjednoczeni ze wszystkimi ludźmi świata”.
„Oto właściwy charakter Żywego Różańca” – notowała w swoim dzienniczku – I tak wszyscy członkowie, mając udział w dziele nawracania grzesznika, cieszą się wspólnie z jego powrotu. Takie zjednoczenie serc w jedności tajemnic daje Różańcowi szczególną moc w nawracaniu grzeszników”.
Choć inicjatywa spotkała się życzliwym przyjęciem Kościoła, a jej orędownikiem był m.in. święty Jan Vianney, Paulina spotkała się też z ostrą krytyką. „Najboleśniejsze krzyże, zadziwiające trochę naszą słabość, to te, które z dobrych intencji ciosają dla nas przyjaciele Boga. Trzeba jeszcze je bardziej kochać, ponieważ są wybrane przez Boga dla naszego uświęcenia” – pisała. Sam proboszcz z Ars wyjaśniał: „Znam jedną osobę, która potrafi bardzo ciężkie krzyże: jest nią Paulina Jaricot”.
Odkąd na wzgórzu Lorette utworzono Centralę Żywego Różańca listonosze w Lyonie mieli ręce pełne roboty. Jedynie w 1832 roku wysłano stąd 140 tysięcy książek i broszur, 80 tysięcy obrazków, 40 tysięcy medalików, 18 tysięcy szkaplerzy i krzyżyków. Średnio, bagatela, tysiąc przesyłek dziennie.
Oszukana
Sama Paulina zainwestowała w budowę domu, który miał być ośrodkiem, w którym robotnicy z rodzinami mieli cieszyć się dobrze wynagradzaną pracą, niestety zarządca rodzinnej fortuny nie tylko doprowadził ją do ruiny, ale zaciągnął na jej nazwisko gigantyczne długi. Utraciła wszystko i zmarła w ubóstwie… na pożyczonym sienniku. Jej ostatnie słowa wyszeptane 9 stycznia 1862 roku brzmiały: „Boże mój, wybacz im i obdarz błogosławieństwem, na miarę cierpień, jakie mi zadali”.
Dzięki inicjatywie Francuzki modlitwa maryjna płynie na zasadzie „niekończącej się opowieści”. Jej proces beatyfikacyjny otwarto już 112 lat temu, heroiczność cnót ogłosił w 1963 roku Jan XXIII, a datę wyniesienia na ołtarze ustalił przed dwoma laty papież Franciszek.
Marcin Jakimowicz/Gość Niedzielny
______________________________________________________________________________________________________________
PONIEDZIAŁEK – 30 MAJA
CZWARTY DZIEŃ NOWENNY: CIERPLIWOŚĆ – LONGAMINITAS
______________________________________________________________________________________________________________
WTOREK – 31 MAJA
PIĄTY DZIEŃ NOWENNY: UPRZEJMOŚĆ – BENIGNITAS
___________________________________________________________________________________________
XII SPOTKANIE KATECHEZY DLA DOROSŁYCH
Od 22 lutego w każdy wtorek o godz. 19.00 w kaplicy izbie Jezusa Miłosiernego na nowo odczytujemy Katechizm Kościoła Katolickiego, gdzie podane są najważniejsze prawdy naszej wiary.
Ta Katecheza jest propozycją dla każdego kto poprzez sakrament chrztu jest w Kościele Bożym i potrzebuje nieustannie coraz pełniej umacniać i pogłębiać przyjęty dar łaski wiary. Również jest zaproszeniem dla tych, którzy nie zostali nigdy w pełni wprowadzeni w chrześcijaństwo albo z różnych powodów od niego odeszli.
Dla zainteresowanych szczegóły znajdują się na zakładce: Katecheza dla dorosłych – katecheza.kosciol.org
__________________________________________________________________________
Papież przez modlitwą różańcową o pokój: Niech szybko ustanie wojna!
***
Niech szybko ustanie wojna, która od dziesięcioleci szaleje w różnych częściach świata, a teraz wkroczyła także na kontynent europejski – modlił się papież Franciszek rozpoczynając w bazylice Matki Bożej Większej modlitwę różańcową w intencji pokoju na świecie.
Rozpoczęła się modlitwa różańcowa z @Pontifex_pl w intencji pokoju.
Transmisja z Bazyliki Matki Bożej Większej w Rzymie:https://t.co/pbrUZXyDiz @VaticanNews https://t.co/GGbWN7dzHX @TV_Trwam pic.twitter.com/SWh9wgT1mg— EpiskopatNews (@EpiskopatNews) 31 maja 2022
Polskie tłumaczenie papieskiej modlitwy:
O Maryjo, Matko Boża i Królowo Pokoju, w czasie pandemii gromadziliśmy się wokół Ciebie, aby prosić o Twoje wstawiennictwo. Prosiliśmy Ciebie o wsparcie dla chorych i przydanie sił pracownikom służby zdrowia; błagaliśmy o miłosierdzie dla umierających i osuszenie łez tych, którzy cierpieli w ciszy i samotności.
Dziś wieczorem, na zakończenie miesiąca szczególnie Tobie poświęconego, stajemy znów przed Tobą, Królowo Pokoju, błagając Cię: udziel nam wspaniałego daru pokoju, aby szybko ustała wojna, która od dziesięcioleci szaleje w różnych częściach świata, a teraz wkroczyła także na kontynent europejski.
Jesteśmy świadomi, że pokój nie może być jedynie wynikiem negocjacji ani konsekwencją sprawiedliwego porozumienia politycznego, ale przede wszystkim jest paschalnym darem Ducha Świętego.
Poświęciliśmy Twemu Niepokalanemu Sercu narody pogrążone w wojnie i prosiliśmy o wielki dar nawrócenia serc. Jesteśmy pewni, że za pomocą oręża modlitwy, postu i jałmużny, a także daru Twojej łaski mogą przemienić się ludzkie serca i losy całego świata.
Dziś do Ciebie, Królowo Pokoju wznosimy nasze serca: wstawiaj się za nami u Twojego Syna, pojednaj serca przepełnione przemocą i zemstą, wyprostuj myśli zaślepione pragnieniem łatwego wzbogacenia się, niech na całej ziemi trwale panuje Twój pokój.
***
W ostatnim dniu maja – miesiąca maryjnego papież Franciszek przewodniczył jej przed figurą Maryi Królowej Pokoju. Znajduje się ona w lewej nawie bazyliki. Powstała w 1918 roku na zamówienie papieża Benedykta XV i została wykonana przez rzeźbiarza Guido Galli, ówczesnego wicedyrektora Muzeów Watykańskich, aby prosić Matkę Bożą o zakończenie I wojny światowej. Siedząca na tronie Maryja została przedstawiona z lewą ręką uniesioną na znak powstrzymania wojny, a w prawej podtrzymuje Dzieciątko Jezus, gotowe do podania gałązki oliwnej, symbolizującej pokój. U podstawy figury wyrzeźbiono kwiaty, symbolizujące rozkwit życia i powrót pokoju. Tradycją jest, że wierni kładą u stóp Matki Bożej małe, odręczne karteczki z intencjami modlitewnymi. Również papież po przybyciu do bazyliki złożył u stóp figury wiązankę kwiatów.
W modlitwie wzięli udział chłopcy i dziewczęta, którzy w minionych tygodniach przyjęli Pierwszą Komunię Świętą i Bierzmowanie, skauci, rodziny Ukraińców mieszkających w Rzymie, przedstawiciele młodzieży, członkowie Korpusu Żandarmerii Watykańskiej i Papieskiej Gwardii Szwajcarskiej oraz trzech parafii rzymskich pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju, a także pracownicy Kurii Rzymskiej. Wśród obecnych kardynałów byli: archiprezbiter bazyliki Matki Bożej Większej kard. Stanisław Ryłko i emerytowany metropolita krakowski kard. Stanisław Dziwisz.
Do odmawiania tajemnic bolesnych różańca zaproszono m.in. rodzinę ukraińską (w imieniu rodzin doświadczających okrucieństw wojny), kapelanów wojskowych (w imieniu niosących im nadzieję i pocieszenie), wolontariuszy (w imieniu osób służących inny, nie zważając na niebezpieczeństwo), rodzinę syryjską i rodzinę wenezuelską (w imieniu niewinnie cierpiących) oraz uchodźców (w imieniu ludzi zmuszonych do opuszczenia swych domów i próbujących odbudować swe życie w innych krajach).
Na zakończenie odśpiewano Litanię Loretańską. Zgodnie z tradycją wierni złożyli u stóp figury Matki Bożej kartki ze swymi intencjami modlitewnymi.
W łączności z bazyliką Matki Bożej Większej modlitwa różańcowa o pokój trwała w sanktuariów międzynarodowych całego świata (m.in. na Jasnej Górze, w Lourdes we Francji, w Guadalupe w Meksyku, w Loreto we Włoszech), a także sanktuariach znajdujących się w krajach wciąż dotkniętych wojną lub o silnej niestabilności politycznej, które są przyczyną wielu epizodów przemocy: sanktuarium Matki Bożej w Zarwanicy na Ukrainie; katedrze Sajdat al-Najat (Matki Bożej Zbawienia) w Iraku; katedrze Matki Bożej Pokoju w Syrii; katedrze Maryi Królowej Arabii w Bahrajnie.
Gość Niedzielny/Kai.pl
______________________________________________________________________________________________________________
ŚRODA – 1 CZERWCA
SZÓSTY DZIEŃ NOWENNY: DOBROĆ – BONITAS
______________________________________________________________________________________________________________
I CZWARTEK MIESIĄCA – 2 CZERWCA
GODZ. 19.00 – MSZA ŚW. W KAPLICY IZBIE JEZUSA MIŁOSIERNEGO
PO MSZY ŚW. – GODZINNA ADORACJA PRZED NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENTEM
_________________________________________________________________________________
SIÓDMY DZIEŃ NOWENNY: WIERNOŚĆ – FIDES
______________________________________________________________________________________________________________
I PIĄTEK MIESIĄCA – 3 CZERWCA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
GODZ. 18.00 – ADORACJA PRZED NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENCIE
SPOWIEDŹ ŚW. PRZED MSZĄ ŚW. I PO MSZY ŚW.
GODZ. 19.00 – MSZA ŚW.
_____________________________________________________________________________________
ÓSMY DZIEŃ NOWENNY: ŁAGODNOŚĆ – MODESTIA
______________________________________________________________________________________________________________
I SOBOTA MIESIĄCA – 4 CZERWCA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
GODZ. 17.00 – SPOWIEDŹ ŚW.
GODZ. 18.00 – MSZA ŚW. WIGILIJNA Z UROCZYSTOŚCI ZESŁANIA DUCHA ŚW.
PO MSZY ŚW. – NABOŻEŃSTWO WYNAGRADZAJĄCE ZA ZNIEWAGI I BLUŹNIERSTWA PRZECIWKO NAJŚWIĘTSZEJ NIEPOKALANEJ MATCE BOŻEJ
_______________________________________________________________________________________________________
DZIEWIĄTY DZIEŃ NOWENNY: OPANOWANIE – CONTINENTIA
______________________________________________________________________________________________________________
tekst Nowenny:
NOWENNA PRZED UROCZYSTOŚCIĄ ZESŁANIA DUCHA ŚWIĘTEGO
… Nowenna do Ducha Świętego, oparta na rozważaniu i upraszaniu dziewięciu „owoców Ducha Świętego”, wymienionych w Liście św. Pawła do Galatów. Pozwólmy się prowadzić Duchowi Świętemu – prosił Apostoł i zarazem zalecał, aby owoce te zdobywać i na ich miarę kształtować nasze życie. Podkreślał ich wagę w miłości i wolności chrześcijańskiej. Pisał: „Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie. Jeśli jednak pozwolicie się prowadzić duchowi, nie znajdziecie się w niewoli Prawa… Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5,1618.22).
…. Proponuję, aby modlitewne skupienie, towarzyszące odprawianiu nowenny o owoce Ducha Świętego, wzbogacić codziennymi, konkretnymi czynami. Niech podane propozycje i intencje modlitewne po każdym rozważaniu pomogą upraszać potrzebne łaski oraz żyć owocami Ducha Świętego, umacniać je i pogłębiać w swoim życiu.
o. Mirosław Piątkowski SVD, święto Zwiastowania Pańskiego, 25.03.2006
za zgodą Kurii Biskupiej Warszawsko-Praskiej, 30.10.2006 r., nr 1942(K)
________________________________________________________________________________________
Apostołowie wraz z Maryją, Bożą Matką, po Wniebowstąpieniu Pana Jezusa, trwali w wieczerniku na modlitewnym oczekiwaniu, przygotowując się w ten sposób na przyjście Ducha Pocieszyciela obiecanego przez Chrystusa, jak jest napisane w Ewangelii według św. Jana (14.15-20).
“Owocem ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” – poucza Paweł Apostoł.
Nie sposób przecenić znaczenie tych owoców
w naszym codziennym, chrześcijańskim życiu.
Pożytecznie i mądrze jest prosić o nie
w modlitwie tak szczególnej
jak nowenna do Ducha Świętego.
_____________________________________________________________________________
DZIEŃ PIERWSZY – piątek 27 maja
MIŁOŚĆ – CARITAS
Bóg jest miłością. Te słowa z Pierwszego Listu św. Jana (4,16) ze szczególną jasnością objawiają istotę wiary chrześcijańskiej. W tym krótkim stwierdzeniu, jak zauważa na początku swojej pierwszej encykliki papież Benedykt XVI, zawiera się chrześcijański obraz Boga i wyłaniający się z niego obraz człowieka i jego drogi. Jan Apostoł nie napisał tych słów po wnikliwej analizie intelektualnej, ale po spotkaniu i doświadczeniu miłości Boga w osobie Jezusa Chrystusa. Wielu współczesnych Janowi, tak jak on sam, poznało miłość i uwierzyło w miłość, jaką Bóg nam okazuje. My, choć, żyjemy już w innym czasie i innych sytuacjach, nadal spotykamy chrześcijan, którzy żyją miłością i doświadczamy miłości Boga i ludzi. Doświadczamy miłości Boga w Eucharystii, którą zostawił nam Jezus i w której w każdej chwili jest On obecny dla nas. Możemy też trwać w Jego miłości, bo daje nam samego siebie. Możemy wreszcie sami miłować Boga i ludzi swoją (i co więcej) Jego miłością. Wszystko to jest możliwe dzięki działaniu i mocy Ducha Świętego, który jest nam bezustannie dawany. „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5,5); „Albowiem Bóg tak umiłował świat, aby każdy kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Kto zatem trwa w miłości, trwa w Bogu… Przyzywajmy Ducha Świętego, aby trwać w miłości i obdarowywać nią innych, aby doświadczać miłości Bożej i odczuwać, że naprawdę jesteśmy kochani przez Niego, aż do „szaleństwa krzyża”!
Czyn ku wzrastaniu w miłości – przyjmowanie Pana Jezusa w Komunii świętej
***
Intencja ogólna:
Przybądź Duchu Święty… daj szczęście bez miary! Pomóż nam dzięki jak najczęstszemu uczestniczeniu we Mszy świętej i przyjmowaniu Jezusa w Komunii świętej umacniać miłość do Ciebie i bliźniego, samego siebie i całego świata stworzonego.
Intencja osobista:
Duchu Święty, w szczególny sposób zawierzam ci moją osobistą troskę, którą w obecnym czasie jest… (w tym miejscu wymienić to, o co szczególnie chcę prosić w tej nowennie do Ducha Świętego).
Następnie można odmówić koronkę do Ducha Świętego albo jedno Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu oraz modlitwę na zakończenie:
Módlmy się: Boże, któryś pouczył serca wiernych światłem Ducha Świętego, daj nam w tymże Duchu poznać, co jest prawe, i Jego pociechą zawsze się radować. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
Niepokalana Oblubienico Ducha Świętego, – Módl się za nami.
Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą (Łk 11,13).
__________________________________________________________________________________
KORONKA KU CZCI DUCHA ŚWIĘTEGO
Krzyżyk:
W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Wierzę w Boga Ojca…
Koralik po krzyżyku:
Przybądź, Duchu Święty,
Spuść z niebiosów wzięty
Światła Twego strumień.
Przyjdź, Ojcze ubogich,
Dawco darów mnogich,
Przyjdź, Światłości sumień!
O najmilszy z Gości,
Słodka serc radości,
Słodkie orzeźwienie.
W pracy Tyś ochłodą,
W skwarze żywą wodą,
W płaczu utulenie.
Światłości najświętsza,
Serc wierzących wnętrza
Oddaj swej potędze!
Bez Twojego tchnienia
Cóż jest wśród stworzenia?
Jeno cierń i nędze!
Obmyj, co nieświęte,
Oschłym wlej zachętę,
Ulecz serca ranę!
Nagnij, co jest harde,
Rozgrzej serca twarde,
Prowadź zabłąkane.
Daj Twoim wierzącym,
Daj wieniec zwycięstwa,
Daj szczęścia bez miary!
Amen.
Siedem części po trzy koraliki:
1. Bądź uwielbiony, Boże Duchu Święty, i przyjdź do nas w darze mądrości.
Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu.
2. Bądź uwielbiony, Boże Duchu Święty, i przyjdź do nas w darze rozumu.
Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu.
3. Bądź uwielbiony, Boże Duchu Święty, i przyjdź do nas w darze rady.
Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu..
4. Bądź uwielbiony, Boże Duchu Święty, i przyjdź do nas w darze męstwa.
Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu.
5. Bądź uwielbiony, Boże Duchu Święty, i przyjdź do nas w darze umiejętności.
Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu…
6. Bądź uwielbiony, Boże Duchu Święty, i przyjdź do nas w darze pobożności.
Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo…Chwała Ojcu…
7. Bądź uwielbiony, Boże Duchu Święty, i przyjdź do nas w darze bojaźni Bożej.
Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu…
– Ześlij Ducha Twego, Panie, a powstanie życie,
– I odnowisz oblicze ziemi.
Zakończenie:
Módlmy się: Boże, Tyś pouczył serca wiernych światłem Ducha Świętego: daj nam w tymże Duchu poznać, co jest prawe i Jego pociechą zawsze się radować. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
– Niepokalana Oblubienico Ducha Świętego,
– Módl się za nami.
Codzienne ofiarowanie się Duchowi Świętemu:
Boże, Duchu Święty, słodka miłości Ojca i Syna. Aby całkowicie należeć do Ciebie, oddaję Ci teraz i na zawsze: moje serce, moje ciało i duszę, moje siły i zdolności, moje cierpienia i radości, moje życie i śmierć. Oddaję Ci też wszystkich, którzy są mi drodzy i wszystko, czym jestem i co posiadam, abyś Ty sam mógł tym rozporządzać i panować nade mną swoją miłością, teraz i w wieczności. Amen.
(św. Arnold Janssen SVD)
______________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ DRUGI – sobota 28 maja
RADOŚĆ – GAUDIUM
„Aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna” – to życzenie, a nawet polecenie, Jezusa skierowane do uczniów. Bóg w Jezusie pragnie dla nas pełnej radości. Czy zdaję sobie z tego sprawę? Prawdziwa radość jest możliwa i dla mnie i takiej radości dla mnie pragnie Bóg! Uczniowie Jezusa przypatrywali Mu się bacznie przez trzy lata i widzieli, że nieraz doznawał głębokiej radości. Oni sami uczestniczyli w Jego radości. „Kiedy wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością mówiąc: Panie przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają” (Łk 10,17); „W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: «Wysławiam cię Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom»” (Łk 10,21).
Radość była również udziałem Apostołów po wstąpieniu Jezusa do nieba. Choć nie było Go już fizycznie pośród nich, tak jak to jest w naszej sytuacji, to jednak doświadczali pełni radości. Była ona ich udziałem nawet w trudnych sytuacjach, gdy doznawali cierpienia! Kiedy członkowie Sanhedrynu kazali ubiczować Apostołów za głoszenie “Dobrej Nowiny o Jezusie i zabronili im przemawiać w imię Jezusa, „oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa” (Dz 5,41). Potwierdza to także świadectwo Pawła Apostoła z Listu do Kolosan: „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa, dla dobra Jego ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24). Nie były to tylko słowa pisane w liscie. Kiedy przebywał w więzieniu razem z Sylasem, zakuty w dyby, po wymierzeniu mu wielu razów „śpiewał hymny Bogu” (Dz 16,25).
Biblia w wielu miejscach ukazuje nam, że ludzie dzięki żywej relacji z Bogiem, dzięki modlitewnemu życiu, jakie prowadzą, doznają prawdziwej radości, i to nawet w cierpieniu. Mojżesz i Izraelici śpiewali pieśni i tańczyli na cześć Pana, gdy „mocną ręką” wyprowadził ich z niewoli (por. Wj 15,1-21). Dawid również tańczył wśród radosnych okrzyków przed Arką Pańską po zwycięstwie nad wrogiem (por. 2 Sm 6,14-15). Maryja, Matka Jezusa, wyraża swoją radość w hymnie nazywanym Magnificat: ,Raduje się duch mój w Bogu zbawcy moim…” (Łk 1,47). Święty Jan Chrzciciel także – mimo surowego życia, jakie prowadził – zaświadcza o głębokiej radości, jakiej doznaje w relacji z Bogiem i w spotkaniu z Jezusem: „Przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca. Ta zaś moja radość doszła do szczytu” (J 3,29). I choć doznajemy smutku, to jednak Jezus obiecuje, że „smutek wasz zamieni się w radość… a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać” (J 16,20.22). Duch Święty sprawia, że Jezus jest obecny w naszym życiu. Przyzywajmy Ducha, aby zstępował na nas i uobecniał pośród nas Jezusa. Aby zamieniał nasze smutki w radość, której nikt nam nie zdoła odebrać.
Czyn ku rozwijaniu radości – regularna lektura duchowa (np. życiorysy świętych)
Intencja ogólna:
Przybądź, Duchu Święty… słodka serc radości! Pomóż nam rozwijać i umacniać radość w sobie dzięki lekturze duchowej, a w szczegółności dzięki przypatrywaniu się sługom Bożym, błogosławionym i świętym.
Dalej tak, jak w pierwszym dniu po intencji ogólnej.
______________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ TRZECI – Niedziela 29 maja
POKÓJ – PAX
Pokój serca jest największą i najgłębszą potrzebą człowieka. Franciszek Kyutaro Hashimoto, Japończyk urodzony w Osace, był buddystą. Kiedy spotkał brata Romualda Mrozińskiego, franciszkanina, zafascynował się głębokim, wewnętrznym jego pokojem. ,Widziałem, że jest to prawdziwy pokój Chrystusa, pokój, którego nie znalazłem w kulturze i religijności japońskiej. Urzeczony bratem Romualdem, pokojem, który miał w sobie, zapragnąłem zostać chrześcijaninem” (z książki Rozmowy o chrześcijaństwie w Japonii… i w Polsce, wydanej przez Verbinum).
Pokój jest pragnieniem człowieka. Pokoju chce Bóg dla ludzi. Kiedy narodził się Chrystus, aniołowie objawiając się pasterzom i zwiastując im Jego przyjście, wielbili Boga słowami: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Łk 2,14). Pokój Boga jest możliwy dla narodów całej ziemi i wszystkich ludzi dobrej woli. Pokój Boży nie oznacza jednak tylko braku wojny. Jest przede wszystkim wewnętrznym stanen ducha, którym możemy się cieszyć mimo wojny, prześladowań i cierpień. Kiedy Jezus żegnał się ze swoimi uczniami, mówił do nich: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze, ani się nie lęka!” (J 14,27)
Jeśli słyszałeś o chrześcijanach, którzy wewnętrznie spokojni i bez lęku stają wobec różnych trudnych sytuacji życiowych, np. ciężkiej choroby czy śmierci, to tym samym dowiedziałeś się, czym jest prawdziwy pokój, który daje Chrystus. Tylko Jezus Chrystus może dać nam prawdziwy pokój. My sami nie możemy go sobie dać. Świat daje i odbiera pokój. Jeśli daje pokój, to często jest on tylko pozorny albo częściowy. Jezus przychodząc po swoim zmartwychwstaniu do uczniów, przynosi im przede wszystkim pokój.
Mówi do nich: „Pokój wam”. Tchnął na nich i powiedział im: „Weźmijcie Ducha Świętego! Komu odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, komu zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,19-23). Jezus w sposób szczegółny udziela nam prawdziwego pokoju przez Ducha Świętego, gdy wyznajemy nasze grzechy w sakramencie pojednania! Jeśli pragniemy, by w naszych sercach i umysłach zagościł prawdziwy pokój Boga, przyzywajmy go z gorliwością i stałością, i oczyszczajmy się z naszych grzechów, stanowiących przeszkodę na drodze do pokoju.
Czyn ku odnajdywaniu Bożego pokoju – regularna spowiedź
Intencja ogólna:
Przybądź, Duchu Święty… bez Twojego tchnienia cóż jest wśród stworzenia? Jeno cierń i nędze! Pomóż nam umacniać pokój w sobie, wokół siebie i na całym świecie dzięki dobrze przeżytemu, comiesięcznemu sakramentowi pojednania.
Dalej tak jak w pierwszym dniu po intencji ogólnej.
______________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ CZWARTY – poniedziałek 30 maja
CIERPLIWOŚĆ – LONGAMINITAS
Kardynał Ratzinger, obecny papież Benedykt XVI, pisząc o przemianach w Europie, a szczególnie we wschodniej jej części, podkreślą siłę cierpliwego świadectwa chrześcijan. „Jak znaczące jest to, czego mogła dokonać cierpliwość, a z tym i związane cierpienie duchowe, psychiczne i fizyczne chrześcijan. Fakt, że w Europie Wschodniej wiara stała się siłą, która okazała się mocniejsza niż «naukowy socjalizm» wypływa przede wszystkim z pokory i cierpliwości cierpiących, w których świadectwie uwidoczniła się większa obietnica. Jesteśmy od nowa zdani na to, aby przekraczać samych siebie na drodze wiary w Żywego Boga. Odwagi do tego, by wierzyć tak dziś jak i niegdyś, nie da się przekazać na czysto intelektualnej drodze. Przede wszystkim wymaga ona świadków, którzy ją poprzez swoje życie i cierpienie zweryfikują jako słuszną drogę. Jednak ta właśnie droga prowadzi do Żywego Boga” (por. J. Ratzinger, Czas przemian w Europie, Kraków 2001, s. 93).
Cierpliwość to wytrwałość w drodze do wyznaczonego celu. Zwykle celu nie osiąga się natychmiast, w jednej chwili, ale po upływie jakiegoś czasu, nieraz długiego. Cnota ta nierzadko jest związana z trudem, zmęczeniem czy bólem, ale znoszonym w spokoju. W doskonaleniu cnoty cierpliwości i trwaniu w niej pomaga wpatrywanie się w cel, który chce się osiągnąć, jasna wizja drogi, którą się podąża, świadomość, że nie jesteśmy na tej drodze sami. Kto jest cierpliwy, nie zniechęca się upadkami, bo wie, jak ważny jest cel, do którego dąży. Cierpliwości potrzebujemy w znoszeniu naszych słabości i ciągłym nawracaniu się do Boga. Jednocześnie postawa ciągłego nawracania się wyrabia w nas cierpliwość i daje nadzieję na ostateczne osiągnięcie celu.
Teresa z Avila, wielka święta i mistyczka hiszpańska, w krótkich i pięknych słowach określiła wartość cierpliwości: „Niech nic cię nie niepokoi, kto ma Boga, temu niczego nie brakuje, cierpliwością osiągnie się wszystko”.
Czyn ku wzrastaniu w cierpliwości – postawa stałego nawracania się
Intencja ogólna:
Przybądź, Duchu Święty… daj wieniec zwycięstwa! Umocnij naszą cierpliwość dzięki postawie nieustającego nawracania się.
Dalej tak jak w pierwszym dniu po intencji ogólnej.
______________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ PIĄTY – wtorek 31 maja
UPRZEJMOŚĆ – BENIGNITAS
Jest wiele książek uczących dobrych manier – sztuki savoir vivre’u. W szczególności w zawodach sportowych, choć nie tylko, ma obowiązywać zasada fair play, czyli uczciwej i, mimo współzawodnictwa, honorowej walki. Przyznaje się nawet bardzo zaszczytną nagrodę fair play. Wszystko to świadczy, że uprzejmość nie jest powszechnie i na co dzień spotykaną postawą, choć na pewno bardzo upragnioną. Zależy nam, aby inni byli wobec nas uprzejmi i przyjaźnie do nas nastawieni w pracy, na ulicy czy w domu. Z własnego doświadczenia jednak wiemy, że nie jest łatwo przez cały czas być uprzejmym. Przyznajemy, że zdobywamy się na uprzejmość i grzeczność w szczególnych miejscach, w spotkaniu z wyjątkowymi osobami, w szczególnych sytuacjach. Ale słabość charakteru i zmienność emocji nie pozwalają nam być uprzejmymi zawsze i wszędzie. Zdarza się nawet, że wybuchamy złością wobec innych, stajemy się dla nich opryskliwi, zamiast emanować uprzejmością.
Słusznie święty Paweł zaliczył uprzejmość do tych cech ludzkiej osobowości, które należą do owoców Ducha Świętego. Dopiero Jego obecność i moc są w stanie sprawić, że odnajdujemy dość siły i motywacji, by być uprzejmym. Zdarza się, że ze względu na wyznawaną wiarę okazujemy jakieś osobie szacunek, mimo że swym postępowaniem nie wydaje się ona godna szacunku. Jak wielkiej wówczas potrzebujemy mocy Bożej, aby wypełnić polecenie Jezusa: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują. Tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie… Bądźcie więc doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Łk 44-45.48). Jak wiele trzeba modlić się za innych, aby być wobec nich uprzejmym i odkrywać w nich oblicze Jezusa.
Czyn ku rozwijaniu uprzejmości – modlitwa wstawiennicza
Intencja ogólna:
Przybądź, Duchu Święty… o najmilszy z Gości! Umocnij w nas cnotę uprzejmości dzięki modlitwie wstawienniczej za tych, którzy są jeszcze daleko od Ciebie, również za wrogów i nieprzyjaciół.
Dalej tak jak w pierwszym dniu po intencji ogólnej.
______________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ SZÓSTY – środa 1 czerwca
DOBROĆ – BONITAS
Człowiek tęskni za dobrocią serca. Dobroć ta obecna była w oczach Jezusa, w Jego słowach i czynach. „Nauczycielu dobry…” powiedział do Niego młodzieniec, pytający o życie wieczne (Mk 10,17). Pan Jezus przenikał do głębi ludzkiego serca, rozpoznawał pragnienia ludzkiej duszy, czuł ból i dostrzegał choroby każdego napotkanego człowieka. Błogosławił dzieci, pochylał się nad ubogimi i płaczącymi. Głosił słowa, które przynosiły życie. Patrzył z miłością… dawał samego siebie.
Być dobrym to umieć się zatrzymać, ofiarowac swój czas, pozwolić odczuć ciepło, obdarzyć życzliwym spojrzeniem, radosnym uśmiechem i modlitwą, sprawiać, by serce drugiego człowieka otwierało się jak kwiat w promieniach słońca. Być dobrym to przejawiać gotowość na doznanie bólu, który może okazać się ceną dobroci. Być mimo wszystko dobrym jak chleb, który każdy może wziąć do ręki i odłamać kawałek, aby zaspokoić głód miłości… (św. Brat Albert).
Dobroć, jakiej potrzebuje świat, wydaje się bardzo prosta. Czyż jednak ludzkość nie zagubiła dobroci, która obywa się bez świateł, neonów, wielkich słów, reklam, komputerów i pieniędzy? Ojciec Marian Żelazek (1908 -2006), misjonarz werbista, mimo pięcioletniej gehenny, jaką przeżył i widział, przebywając w obozie koncentracyjnym w Dachau (1940 -1945), zdecydował się zostać księdzem i po święceniach, od 1950 roku, pracował przez pięćdziesiąt lat w Indiach, z czego ponad trzydzieści wśród trędowatych w Puri. Stworzył dla nich ośrodek-miasteczko, aby uczynić ich życie ludzkim. Zwykł mawić: „Nie jest trudno być dobrym, wystarczy tylko chcieć”.
Czy wytrwale pragniemy być dobrymi? Czy nie potrzeba nam mocy Ducha Świętego, aby mimo trudności chcieć żyć tą dobrocią, która odnawia oblicze ziemi? Czy nie to miał na myśli psalmista, gdy się modlił: „Wszystko to czeka na Ciebie… Stwarzasz je, gdy ślesz swego Ducha i odnawiasz oblicze ziemi” (Ps 104,27.30).
Czyn ku rozwijaniu dobroci – ofiarowywanie serca i dóbr (jałmużna)
Intencja ogólna:
Przybądź, Duchu Święty… Dawco darów mnogich! Umocnij w nas dobroć, abyśmy umieli przyjmować dobroć Bożą i obdarzać nią innych dzięki ofiarowywaniu swego czasu i obecności, dobrego słowa i konkretnej pomocy osobom szczególnie potrzebującym, zwłaszcza tym, które utraciły wszelką nadzieję.
Dalej tak jak w pierwszym dniu po intencji ogólnej.
______________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ SIÓDMY – I czwartek miesiąca 2 czerwca
WIERNOŚĆ – FIDES
Wierność najczęściej kojarzy się z małżeństwem. Na początku wspólnej drogi małżonkowie przyrzekają sobie nawzajem, że zachowają wierność i uczciwość małżeńską i że nie opuszczą siebie aż do śmierci. Na koniec dopowiadają: „Tak mi dopomóż Panie Boże i wszyscy święci”. Przed ceremonią wypowiedzenia przysięgi małżeńskiej wzywa się Ducha Świętego, aby pobłogosławił nowy związek życia i udzielał małżonkom mocy do trwania w wierności aż do śmierci.
Kościół ustanawiając obrzęd zawarcia związku małżeńskiego był świadom, że wierność małżeńska, podobnie jak i zakonny ślub czystości, może być dochowana tylko dzięki łasce Ducha Świętego. Bez Niego ludzie nie są zdolni wytrwać do końca w wierności małżeńskiej czy w czystej miłości oblubieńczej do Boga. Konstytucje Zgromadzenia Słowa Bożego, mówiąc o ślubie czystości, tak zwracają się do tych, którzy zamierzają podjąć życie w czystości: „Nasza Bogu poświęcona czyśtość jest bardziej darem Boga dla nas, niż naszym darem dla Niego. Ponieważ dotyka ona głębokich skłonności ludzkiej natury, wierność jej jest możliwa jedynie w zawierzeniu łasce Boga, który nie opuszcza wybranych… Pełni zaufania zwracamy się do Maryi, która przez swoje «niech mi się stanie» w dziewiczej płodności stała się Matką Wcielonego Słowa, aby nam dopomagała każdego dnia przeżywać nasz ślub w mocy i radości Ducha Świętego” (206) .
Nie tylko w sytuacjach szczególnych kryzysów wierności i pokus, ale także w codziennym wypełnianiu wszystkich naszych zobowiązań i w pielęgnowaniu przyjaźni wzywajmy wraz z Maryją i świętymi Ducha Świętego, gwaranta naszej wiernej miłości do Boga i człowieka. Wpatrujmy się w błogosławionych i świętych, aby zachęcać siebie ich przykładem dochowywania wierności do końca.
Czyn ku wzrostowi wierności – codzienna modlitwa, szczególnie różaniec w rodzinie
Intencja ogólna:
Przybądź, Duchu Święty… ulecz serca ranę! Umacniaj naszą wierność Tobie i ludziom dzięki pielęgnowaniu codziennej modlitwy, szczególnie różańcowej.
Dalej tak jak w pierwszym dniu po intencji ogólnej.
______________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ ÓSMY – I piątek miesiąca 3 czerwca
ŁAGODNOŚĆ – MODESTIA
Łagodność ujawnia się przede wszystkim w zachowaniu wobec bliźniego. Jest przeciwieństwem brutalności, grubiaństwa, szorstkości czy wszelkiego rodzaju zajadłości i agresywności. Ale nie jest również miękkością ani brakiem zdecydowania, które są na ogół cechami ludzi wygodnych i unikających za wszelką cenę jakiejkolwiek konfliktowej sytuacji. Natomiast może iść w parze z żarem, mocą i odwagą. W tym sensie Dzieje Apostolskie mówią o św. Szczepanie, pierwszym męczenniku chrześcijaństwa: „pełen łaski i mocy” (Dz 6,8). Łagodność jest owocem wewnętrznej harmonii z naszym otoczeniem, przepojeniem naszej postawy wobec bliźniego pokojem i miłością. Człowiek łagodny promieniuje harmonią, której nic nie jest w stanie zburzyć.
Prawdziwą łagodność może posiąść ten, kto stara się upodobnić w swym życiu do Chrystusa, pozwala Mu działać w sobie i przez Niego i z Nim odnosi zwycięstwo nad swoim gniewem i zapalczywością. Człowiek prawdziwie łagodny rozpoznaje oblicze Chrystusa w bliźnich, a widząc je, dostrzega też miłosierną miłość zbawiającą świat. Przypatrując się postępowaniu Jezusa wobec mężczyzn, kobiet i dzieci, możemy się uczyć, na czym polega święta łagodność. Jezus z natury był spokojny i łagodny. Nie przeszkadzało Mu to jednak wyrażać gniew i smutek wówczas, gdy chodziło o prawdziwe dobro i wieczne zbawienie człowieka. W Jego świętej łagodności kryła się nadprzyrodzona moc. Ewangelista odnosi do Jezusa słowa proroka Izajasza o Słudze Pańskim, który nie spiera się ani krzyczy, nie złamie trzciny zgniecionej ani nie zgasi knota o nikłym płomieniu (por. Iz 42,2-4; Mt 12,19-20). To Jezus swoją współczującą postawą wobec opuszczonych objawia Boga, pragnącego miłosierdzia, a nie ofiary (por. Mt 9,13; 12,7). Podstawowa prawda objawienia: „Bóg jest miłością”, ukazuje się nam w zbawiającej świat miłości „Baranka Bożego, który gładzi grzech świata” (por. Iz 53,7; J 1,29). Dlatego lgnęły do Niego tłumy, bo serce ludzkie można przede wszystkim pozyskać dzięki wyrozumiałości, miłości i życzliwości.
Czyn ku rozwijaniu łagodności – czytanie i rozważanie Pisma Świętego
Intencja ogólna:
Przybądź, Duchu Święty… słodkie orzeźwienie! Umacniaj w nas łagodność dzięki częstemu czytaniu i rozważaniu Pisma Świętego, abyśmy z niego czerpali natchnienie, a wpatrując się w naszego Pana i Mistrza, uczyli się od Niego pokory i łagodności.
Dalej tak jak w pierwszym dniu po intencji ogólnej.
______________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ DZIEWIĄTY – I sobota miesiąca – 4 czerwca
OPANOWANIE – CONTINENTIA
Odpowiadając na pytanie, czym jest cnota opanowania, można by powiedzieć, że cała mądrość życia to umiejętność czekania i trwania w nadziei. Wydaje się, że współczesnemu człowiekowi bardzo brakuje tej właśnie cnoty. Ciągle się śpieszymy, za czymś gonimy. Na nic nie chcemy czekać. Wszystko chcielibyśmy mieć już, w tej chwili, natychmiast. A przecież wiemy, jak często się zdarza, że nie jesteśmy w stanie przyswoić mnogości informacji, wrażeń i przeżyć, których tak łakniemy ciałem i duchem. Poza tym autor biblijny ostrzega: „Nie nasyci się oko patrzeniem ani ucho napełni słuchaniem” (Koh 1,8). Warto więc ćwiczyć się w opanowywaniu naszej zmysłowości i nadmiernych pragnień, pożądliwości ciała, oczu i pychy tego życia (por. 1 J 2,16).
Opanowanie to umiar i umiejętność wyczekania na stosowną chwilę, reakcja w słowie i czynie w odpowiednim momencie, miejscu i we właściwej formie. Nie przemilczanie czy tłumienie, ale właściwe reagowanie we właściwy sposób, we właściwym czasie. Duch Święty może nam w tym pomóc. Chętnie wspomaga nasze ludzkie wysiłki, ochoczo wspiera nas w ćwiczeniu się w dobrze rozumianej ascezie, której szczególnymi wyrazami są wstrzemięźliwość i post, i to nie tylko w Wielkim Poście. Wielu jest takich, którzy poszczą o chlebie i wodzie nawet dwa razy w tygodniu. Wzywajmy łaski i obecności Ducha Świętego, by nauczył nas zachowywania dystansu do siebie i do życia. Prośmy Go o szczęśliwe kierowanie naszymi pragnieniami, o opanowywanie naszej zachłanności i kształtowanie siebie na obraz i podobieństwo Boże.
Czyn ku wzrastaniu w opanowaniu – post i wstrzemięźliwość w określone dni
Intencja ogólna:
Przybądź, Duchu Święty… serc wierzących wnętrza poddaj swej potędze! Umocnij nasze opanowanie ciała i duszy dzięki ćwiczeniu się we wstrzemięźliwości i poście. Uczyń nas na swoje podobieństwo.
Dalej tak jak w pierwszym dniu po intencji ogólnej.
ZAKOŃCZENIE
Każdego poranka stajemy na rozdrożu dróg. Stajemy przed wyborem „pełni życia albo pozorów życia”. Święty Paweł określa nasz codzienny dylemat następującymi słowami: „Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie” (Ga 5,17). Jak więc żyć w zgodzie z samym sobą? Przysłuchując się dalej słowom Pawła Apostoła, widzimy, że odpowiedź brzmi jasno: powinniśmy wybrać drogę, którą proponuje nam duch! Wydaje się to takie proste, a jednak doświadczenie codziennego życia uczy nas czegoś innego. Jak wielu z nas żyje w niezgodzie z samym sobą. Jakże często pociąga to za sobą niezgodę z drugim człowiekiem i samym Bogiem.
Czy naprawdę ciało jest mocniejsze i bardziej atrakcyjne od ducha? Postawmy to pytanie w inny sposób: czy „nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne” są atrakcyjniejsze i bardziej przez Ciebie pożądane niż „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie”? Wybór ostatecznie jest w Twoich rękach. Wielu rezygnuje z dobra, miłości, pokoju i wszystkiego, o czym marzy, z jednego tylko powodu. Wydaje im się, że tak zostali wychowani i nauczeni, że nie ma w nich owej mocy, która pozwalałaby im żyć i cieszyć się darami Ducha Świętego, żyć Jego owocami. Jakże często stajemy na rozdrożu dróg w naszej codziennej rzeczywistości życia. Jedną drogą radzi podążać głos ciała, drugą – głos serca. Pierwsza obiecuje szczęście, pokój, radość i miłość siebie, drugiego człowieka i rozkosze otaczającego świata, ale bez Boga. Druga prowadzi do przepięknych zakamarków serca, gdzie w łączności z Duchem Świętym możemy odnaleźć prawdziwe szczęście, pokój, radość i miłość. Już starotestamentowy autor Księgi Psalmów poucza na samym początku: „Szczęśliwy człowiek, który nie wchodzi na drogę grzeszników… lecz w Prawie Pana upodobał sobie, nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą. Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie, a liście jego nie więdną: co uczyni, pomyślnie wypada” (Ps 1,1-3).
Zapraszam do osobistego spotkania z Jezusem w mocy Ducha Świętego, abyś dzięki Jego darom odkrywał w sobie godność dziecka Bożego. Twój Bóg Ojciec zaprasza Cię do codziennego, radosnego wydawania trwałych owoców („Kto trwa we mnie przynosi owoc obfity” J 15,5). Stanie się to możliwe, gdy często będziesz przyzywał i wielbił Ducha Świętego oraz słuchał Jego natchnień („To, że trwa On w nas poznajemy po Duchu, którego nam dał” 1 J 3,14). W ten to sposób doświadczysz tego, kim jesteś naprawdę, i zaczniesz wzrastać w Pełni i Prawdzie ku wiecznej radości, bo takie jest powołanie człowieka w Duchu Świętym.
“Owocami ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” – poucza Paweł Apostoł.
____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Krótka historia różańca świętego
według o. Gabriela Amortha
*****
Wszystko zaczęło się w klasztorach. Tu od nie-pamiętnych czasów odmawiano sto pięćdziesiąt psalmów Dawidowych. Mnichom, a także ludowi, który nawiedzał klasztory, trudno było nauczyć się na pamięć każdego z nich. W związku z tym około roku 850 pewien mnich o irlandzkich korzeniach zaproponował, aby odmawiano zamiast nich sto pięćdziesiąt razy Ojcze nasz. I tak się stało. Wierni i mnisi skorzystali z rady irlandzkie-go duchownego i zaczęli odliczać powtórzenia Modlitwy Pańskiej na różne sposoby. Niektórzy posługiwali się stu pięćdziesięcioma kamykami, niektórzy sznurkami, a jeszcze inni węzłami.
Z biegiem lat z węzłów i kamyków powstał różaniec. W XIII wieku mnisi cysterscy opracowali nową formę modlitwy, którą nazwali właśnie różańcem. Dlaczego? Po prostu porównywali ją do bukietu mistycznych róż ofiarowanych Maryi. Następnie św. Dominik rozpowszechnił różaniec, ogłaszając w 1214 roku, że nabożeństwo różańcowe jest pomocne w walce chrześcijan z herezjami.
Tajemnice różańcowe w takiej postaci, w jakiej znamy je dzisiaj, jeszcze się wtedy nie ukształtowały. Nastąpiło to dopiero w XIII wieku. Różni teologowie od dawna uważali, że sto pięćdziesiąt psalmów to ukryte proroctwa o życiu Jezusa. W oparciu o studia nad psalmami opracowano psałterze naszego Pana, Jezusa Chrystusa, a tak-że hymny na cześć Maryi. Powstały cztery różne psałterze: sto pięćdziesiąt razy Ojcze nasz, sto pięćdziesiąt razy Pozdrowienie anielskie, sto pięćdziesiąt razy Chwała Jezusowi, sto pięćdziesiąt razy Chwała Maryi.
Około roku 1350 ukształtowało się Zdrowaś Mario w takiej postaci, w jakiej znamy je dzisiaj. Stało się to dzięki zakonowi kartuzów, który połączył pozdrowienie archanioła Gabriela z pozdrowieniem św. Elżbiety oraz dodał „teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen”.
W XIV wieku cystersi, zwłaszcza we francuskim regionie Trèves, wprowadzili dodatkowe fragmenty wypowiadane po imieniu Jezus, aby objąć w tej modlitwie całe życie Chrystusa.
Około połowy XIV wieku Enrico Kalkar, kar-tuz z Kolonii, wprowadził Ojcze nasz przed każdą dziesiątką Zdrowaś Mario. Ten sposób odmawiania różańca szybko rozpowszechnił się w całej Eu-ropie.
Również w kartuzji w Trewirze na początku XV wieku Dominik Helion (zwany także Dominikiem z Prus lub Dominikiem z Trewiru) opracował różaniec, do którego dodał pięćdziesiąt ułożonych przez siebie formuł odnoszących się do wydarzeń związanych z życiem Jezusa Chrystusa. Formuły dodawał po każdym odmawianym Zdrowaś Mario, po słowach „błogosławiony owoc żywota twojego, Jezus”.
Podobnie jak w propozycji Enrica Kalkara, wezwania Dominika z Prus były podzielone w grupy po dziesięć, przy czym każdą grupę poprzedzało Ojcze nasz.
W latach 1435–1445 Dominik ułożył dla flamandzkich braci kartuzów odmawiających psałterz Maryi sto pięćdziesiąt formuł podzielonych na trzy grupy odwołujące się do ewangelicznych przekazów o dzieciństwie Chrystusa, Jego publicznej działalności i męce oraz zmartwychwstaniu.
W 1470 roku dominikanin Alan de la Roche w porozumieniu z kartuzami, od których na-uczył się odmawiać różaniec, stworzył pierwszą konfraternię różańcową, szybko rozpowszechniając ten rodzaj modlitwy. Nazwał nowym różańcem formę obejmującą rozważania wewnątrz każdego Zdrowaś Mario, a starym różańcem – formę bez medytacji, w której odmawia się jedynie Zdrowaś Mario.
Należy również wspomnieć o św. Piotrze z Werony, dominikaninie, który przyczynił się do wielkiej popularyzacji konfraterni maryjnych. Alan de la Roche ograniczył modlitwę różańcową do piętnastu tajemnic podzielonych na radosne, bolesne i chwalebne i – jak już wspomniałem – dopiero Jan Paweł II, wielki apostoł modlitwy różańcowej, w liście apostolskim Rosarium Virginis Mariae wprowadził tajemnice światła streszczające publiczne życie Jezusa.
Dominikanie byli wielkimi głosicielami modlitwy różańcowej na świecie. Stworzyli liczne bractwa różańcowe, wśród których należy wy-mienić Konfraternię Różańca założoną w 1470 roku, Konfraternię Różańca Nieustającego, zwaną także Godziną Czuwania, założoną w 1630 roku przez ojca Tymoteusza Ricciego (inicjatywa polegała na tym, aby odmawiać różaniec przez wszystkie godziny dnia i nocy we wszystkie dni roku) oraz Konfraternię Żywego Różańca założoną w 1826 roku przez Paulinę Jaricot.
Od średniowiecznej formuły różańca odchodzono stopniowo w okresie renesansu. Ostateczną formę różaniec uzyskał w 1521 roku za sprawą dominikanina Alberta de Castella.
Święty Pius V, również dominikanin, był pierwszym papieżem różańcowym. W 1569 roku opisał owoce zebrane przez św. Dominika dzięki tej modlitwie i zachęcał wszystkich chrześcijan, aby ją odmawiali. Leon XIII ze swoimi dwunasto-ma encyklikami poświęconymi różańcowi był drugim papieżem różańcowym.
Od roku 1478 do dnia dzisiejszego powstało ponad dwieście dokumentów papieskich poświęconych różańcowi.
W kilku objawieniach sama Matka Boża wskazała modlitwę różańcową jako najbardziej potrzebną ludzkości. W czasie objawienia w Lourdes w 1858 roku miała długi sznur różańca na ramieniu. W 1917 roku w Fatimie, podobnie jak w ostatnich latach w Medjugorje, Matka Boża zachęcała, aby odmawiać różaniec codziennie.
O. Gabriele Amorth
Esej pochodzi z książki “Mój różaniec” o. Gabriele Amortha wydanej nakładem wydawnictwa Esprit
______________________________________________________________________________________________________________
Nie tylko spowiedź.
Kiedy jeszcze Bóg odpuszcza grzechy?
***
Mówiąc o konieczności i pożytku sakramentu pokuty Rytuał Obrzędy pokuty zawiera również ważne stwierdzenia dotyczące sposobów czynienia nieustannej pokuty i oczyszczania się z grzechów. Chodzi tu o pozasakramentalne formy przepraszania Boga za grzechy. Można je podzielić na dwie grupy: liturgiczne i nie związane bezpośrednio z liturgią. Do grupy pierwszej należą te wszystkie elementy celebracji liturgicznych, w których wierni wyznają, że są grzesznikami, i proszą Boga i braci o przebaczenie. Ma to miejsce głównie w czasie głoszenia i słuchania słowa Bożego, w specjalnych w celebracjach pokutnych, we wspólnej modlitwie i elementach pokutnych liturgii mszalnej.
Sakramentu pokuty i pojednania nie należy więc uważać za jedyną drogę prowadzącą do otrzymania przebaczenia grzechów, zwłaszcza gdy chodzi o grzechy powszednie. Z tych bowiem uwalnia sam udział w Eucharystii; istnieją też liczne, wyżej wymienione, już pozasakramentalne sposoby ich gładzenia. Wszystkie jednak winny być ożywione wiarą, nadzieją i miłością, mają one prowadzić do Eucharystii – ofiary naszego pojednania, złożonej przez Chrystusa raz na zawsze na odpuszczenie grzechów.
Obecnie dokumenty Kościoła zalecają zwłaszcza wspólnotowe celebracje słowa Bożego oraz celebracje pokutne.
LITURGICZNE FORMY POKUTY POZASAKRAMENTALNEJ
1. Głoszenie słowa Bożego wezwaniem do pojednania z Bogiem
Główną i czasowo pierwszą formą posługi Kościoła, która prowadzi do pojednania człowieka z Bogiem, jest głoszenie słowa Bożego. Chrystus powierzył Apostołom posłannictwo głoszenia w Jego imieniu pokuty i odpuszczanie grzechów wszystkim narodom (por. Łk 24, 27). Już pierwsze wystąpienie Piotra w dzień Pięćdziesiątnicy zawiera wezwanie do nawrócenia i przyjęcia chrztu w imię Jezusa na odpuszczenie grzechów (Dz 2, 38). Od tego dnia Kościół nigdy nie zaprzestał wzywać ludzi do nawrócenia z grzechów i przez celebrację pokuty ukazywać zwycięstwo Chrystusa nad grzechem.
Głoszenie słowa Bożego jako posługa jednania odnosi się nie tylko do niewierzących, aby uwierzyli i pojednali się z Bogiem, lecz skierowane jest także do ochrzczonych i wierzących jako orędzie wiary i wezwanie do pokuty, zachęta do czynów miłości, pobożności i apostolstwa, aby coraz bardziej stawali się światłością świata. Dlatego każda forma głoszenia słowa Bożego w Kościele jest przepowiadaniem „słowa jednania” (2 Kor 5, 19). „Słowo Boże oświeca wiernego, aby poznał swoje grzechy, wzywa go do nawrócenia i ufności w miłosierdzie Boże” oraz do coraz doskonalszego upodobnienia się do Chrystusa. Słowo Boże ukazuje także tajemnicę pojednania przez Misterium Paschalne Chrystusa i dar Ducha Świętego, określa, co jest dobre, a co złe w życiu ludzi, i przez to pomaga do zrobienia dobrego rachunku sumienia. Uczestnicząc w celebracji słowa Bożego wierni słyszą wezwanie do nawrócenia i odnowy życia oraz poznają prawdę o wyzwoleniu z grzechów przez śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa.
Św. Augustyn nazywa słowo Boże „sakramentem słownym”. Odnosi się to głównie do opisanych w Piśmie świętym wydarzeń zbawczych oraz zawartych w Objawieniu Bożym prawd wiary i wskazań dotyczących życia moralnego. Dla wyrażenia podobieństwa i współzależności słowa i sakramentu nazywa się niekiedy słowo Boże „sakramentem słyszalnym”, a sakrament „słowem widzialnym”. Tak rozumiana rola słowa Bożego wskazuje na jego moc zbawczą w tym sensie, że uzdalnia ono człowieka do otwarcia się na Boże wezwanie do wiary i nawrócenia oraz do dania na nie pozytywnej i konsekwentnej odpowiedzi. Potwierdza to tekst Listu do Hebrajczyków: „Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4, 12). W proklamowanym w Kościele słowie Bożym sam Chrystus przemawia i jest w nim obecny (por. KL 7). Od słuchaczy oczekuje odpowiedzi wyrażającej się wiarą i kształtowaniem całego ich życia według usłyszanego i przyjętego słowa. Sobór stwierdza, że „w słowie Bożym tkwi tak wielka moc i potęga, że jest ono dla Kościoła podporą i siłą życiową, a dla synów Kościoła utwierdzeniem wiary, pokarmem duszy oraz źródłem czystym i stałym życia duchowego” (KO 21). Taka moc i działanie słowa Bożego nie odnosi się jedynie do słowa głoszonego w czasie liturgii, ale także czytanego i rozważanego w prywatnej lub wspólnotowej lekturze. Dzięki wierze słuchacz słowa Bożego przyjmuje je w ten sposób, jak czynili to współcześni Chrystusowi. Tak przyjmowane słowo Chrystusa prowadzi do nawrócenia serca, obdarza udręczonych pokojem i pozwala pokonać trudności związane z dochowaniem wierności Bogu.
2. Celebracje pokutne
Rytuał Obrzędy pokuty zalicza celebracje pokutne do „licznych i różnych” sposobów podejmowania przez Kościół pokuty 9 i zaznacza, że są one „bardzo pożyteczne w życiu jednostek i wspólnot” 10. Celebracje pokutne jako zgromadzenia wiernych na słuchanie słowa Bożego mają strukturę właściwą dla wspólnotowych celebracji słowa Bożego 11. Celem celebracji pokutnych jest: rozwijanie ducha pokuty we wspólnotach chrześcijańskich, przygotowanie do indywidualnej spowiedzi, wychowanie dzieci do właściwego rozumienia, czym jest grzech, i wyzwolenie z niego przez Chrystusa, pomoc katechumenom w ich procesie nawrócenia 12.
Celebracje pokutne zawierają w swej strukturze wiele elementów będących pozasakramentalnymi formami pokuty. Wspólna modlitwa, żal za grzechy, rachunek sumienia, które mają miejsce podczas tychże celebracji, a przede wszystkim słowo Boże, stanowią bardzo dobrą pomoc w autentycznym przeżywaniu nawrócenia. Wzbudzają one w sercach uczestników szczery żal za popełnione grzechy, a przez to prowadzą do darowania grzechów powszednich oraz usposabiają do oczyszczenia się także z grzechów śmiertelnych. Zawsze jednak pozostają jedynie pozasakramentalną formą pokuty. Ta zaś, chociaż jest wystarczająca do darowania grzechów powszednich, to jednak nie jest zwyczajnym sposobem pojednania z Bogiem i z Kościołem wiernych obciążonych grzechami śmiertelnymi. Jedynie w sytuacjach nadzwyczajnych, np. w przypadku braku kapłanów, niebezpieczeństwa śmierci, z czym wiąże się fizyczna niemożność skorzystania z sakramentalnego pojednania, przyczynia się do odzyskania łaski uświęcającej, przy uwzględnieniu także drugiego warunku: pragnienia przystąpienia do sakramentu pokuty przy najbliższej okazji 13.
Nigdy jednak uczestnictwo w takich celebracjach pokutnych nie zastępuje sakramentu pokuty i pojednania, lecz do niego przygotowuje przez kształtowanie prawdziwego ducha pokuty chrześcijańskiej, dobrego rachunku sumienia i szczerego żalu za grzechy. Ponadto celebracje pokutne podkreślają społeczny charakter grzechu i pokuty chrześcijanina, ale także społeczny wymiar pojednania z Bogiem i Kościołem, który wstawia się za grzesznikiem i przyczynia się do jego nawrócenia przez modlitwę 14. Będąc jedną z pozasakramentalnych form gładzenia grzechów powszednich, w żadnym wypadku nie są łatwiejszą drogą pojednania z Bogiem i nie zastępują sakramentu pokuty i pojednania.
INNE FORMY POKUTY POZASAKRAMENTALNEJ
Do nieliturgicznych form pokuty możemy zaliczyć wszelkiego rodzaju nabożeństwa przebłagalne, uczestnictwo w Drodze Krzyżowej i Gorzkich Żalach, odmawianie psalmów i modlitw pokutnych. Duże znaczenie w czynieniu pokuty i moc gładzenia grzechów mają również: cierpliwość (por. 1 P 4, 13), współuczestnictwo w cierpieniach Chrystusa, spełnianie dzieł miłosierdzia i miłości, gdyż „miłość zakrywa wiele grzechów” (1 P 4, 8), codzienne nawracanie się według wskazań Ewangelii, połączone z wolą działania i postanowieniem porzucenia grzesznego sposobu życia 15. Jako środki prowadzące do otrzymania przebaczenia grzechów Katechizm Kościoła Katolickiego wymienia ponadto „wysiłki podejmowane w celu pojednania się z bliźnim, łzy pokuty, troskę o zbawienie bliźniego (por. Jk 5, 20), wstawiennictwo świętych i praktykowanie miłości” (KKK 1434).
Po Soborze Watykańskim II zaczęto ponownie zwracać uwagę na integralne rozumienie pokuty chrześcijańskiej i w konsekwencji przypominać o pozasakramentalnych sposobach gładzenia grzechów powszednich.
Drogami wiodącymi do pojednania z Bogiem i braćmi są według papieża Jana Pawła II także: pokonywanie egoizmu, znoszenie niesprawiedliwości i dominacji nad drugim człowiekiem, znoszenie wyzysku innych, pokonywanie grzesznego przywiązania do dóbr materialnych, zwycięstwo nad niepohamowaną przyjemnością 16.
Katechizm Kościoła Katolickiego do pozasakramentalnych form pokuty zalicza czyny i wysiłki podejmowane celem pojednania się z bliźnimi, łzy żalu, troskę o uświęcenie drugich, wstawiennictwo świętych i codzienną praktykę miłości bliźniego. Pokuta prowadząca do prawdziwego wewnętrznego nawrócenia dokonuje się również przez troskę o biednych, o sprawiedliwość i praworządność, unikanie własnych błędów, braterskie upomnienie, rachunek sumienia, kierownictwo duchowe, przyjęcie i cierpliwe znoszenie prześladowań (KKK 1435).
1. Pokutny charakter życia chrześcijańskiego
Papież Paweł VI w Konstytucji apostolskiej Paenitemini (17 lutego 1966) pisze, że do czynienia pokuty zobowiązani są wszyscy specjalnym przykazaniem (Mk 1, 15; Łk 13, 3-5). Zaznacza równocześnie, że nie należy dążyć do wyszukanych form pokuty, gdyż już samo życie codzienne chrześcijanina może być formą pokuty, która przejawia się w wytrwałym spełnianiu obowiązków swego wieku, stanu, powołania i na cierpliwym znoszeniu utrapień w życiu każdego dnia. Kościół „nalega, aby wszyscy praktykowali cnotę pokuty, wytrwale wypełniając obowiązki swego wieku i stanu oraz cierpliwe znosząc utrapienia, jakie towarzyszą codziennym potrzebom ich ziemskiego życia, i niepewne warunki, które wnoszą do duszy udrękę” 17. Pokutne znaczenie mogą mieć także choroba, ból, cierpienie, niedostatek, bieda, jeśli znoszone są z poddaniem się woli Bożej i połączone z intencją wynagrodzenia za własne lub innych grzechy 18. Nie oznacza to oczywiście biernego poddania się tym cierpieniom ani nie zwalnia innych do niesienia pomocy ludziom znajdującym się w takich sytuacjach.
Każdy chrześcijanin podejmując różne formy pokuty zewnętrznej nie może zapominać o istotnym znaczeniu pokuty wewnętrznej. To, co jest najbardziej istotne w chrześcijańskim rozumieniu pokuty, zawiera się w greckim słowie metánoia, które oznacza „wewnętrzną zmianę całego człowieka, dzięki której zaczyna on właściwie myśleć, sądzić i układać swe życie, przeniknięty tą świętością i miłością Boga, które w Jego Synu zostały nam na nowo objawione oraz w pełni udzielone” 19. W tym sensie nawrócenie obejmuje cztery etapy: poznanie i zrozumienie popełnionego zła; żal i skruchę z powodu grzechów; postanowienie czynienia dobra; ekspiację za popełnione grzechy. Tę samą myśl wyraża Katechizm Kościoła Katolickiego mówiąc o pokucie wewnętrznej jako warunku owocnego przyjmowania sakramentu pokuty i pojednania:
Pokuta wewnętrzna jest radykalną przemianą całego życia, powrotem, nawróceniem się do Boga całym sercem, zerwaniem z grzechem, odwróceniem się od zła z odrazą do popełnionych przez nas złych czynów. Pokuta wewnętrzna zawiera równocześnie pragnienie i postanowienie zmiany życia oraz nadzieję na miłosierdzie Boże i ufność w pomoc Jego łaski. Temu nawróceniu serca towarzyszy zbawienny ból i smutek, który Ojcowie Kościoła nazywali smutkiem duszy i skruchą serca (KKK 1431).
2. Uczynki pokutne: modlitwa, post i jałmużna
Pokuta, która obejmuje myśli i serce człowieka, powinna następnie przejawiać się na zewnątrz w sposób właściwy do warunków danego czasu: „Kościół uwzględniając znaki czasu, prócz postu i wstrzymania się od potraw mięsnych, szuka zawsze nowych form pokuty, które w tym celu dla poszczególnych czasów powinny być bardziej odpowiednie i lepiej dostosowane” 20. Papież Paweł VI wskazuje następnie na konieczność „cielesnego umartwienia”, które jest „dalekie od poglądów stoickich i nie oznacza potępienia i pogardy ciała, gdyż ongiś przyjął je nawet Syn Boży”. Oznacza ono wyzwolenie człowieka z kajdan nieuporządkowanej pożądliwości (por. Rz 7, 23), aby przez post ciała otrzymał on duchową moc, o której mówi prefacja: „przez post ciała uśmierzasz wady, podnosisz ducha, udzielasz cnoty i nagrody”. Dlatego Kościół zachęca wszystkich wiernych, aby oprócz niewygód i nieszczęść, jakie przynosi życie codzienne, odpowiedzieli również na Boże przykazanie pokuty przez jakieś czyny cielesnego umartwienia (por. KK 42; KL 9; 12; 104).
Według Pawła VI są trzy „znakomite sposoby, przekazane z dawnych wieków, którymi można zadośćuczynić Bożemu przykazaniu pokuty, mianowicie: modlitwa, post i uczynki miłosierdzia, jakkolwiek wstrzymanie się od potraw mięsnych i post otaczane są szczególnym uznaniem. Te sposoby pełnienia pokuty były wspólne wszystkim okresom” 21. W III Niedzielę Wielkiego Postu liturgia (kolekta) przypomina, że sam Bóg wskazał swojemu ludowi, że lekarstwem na grzechy jest post, modlitwa i jałmużna.
Katechizm Kościoła Katolickiego, odwołując się do Pisma świętego i nauczania Ojców Kościoła, także dużą wagę przywiązuje do tych trzech tradycyjnych form pokuty, jakimi są post, modlitwa i jałmużna. Wyrażają one „nawrócenie w odniesieniu do samego siebie, do Boga i do innych ludzi” (KKK 1434). Praktyki te powinny towarzyszyć wiernym przez cały rok, ale mają specjalne znaczenie w piątki całego roku i w okresie Wielkiego Postu 22. Wielki Post jest bowiem czasem szczególnie odpowiednim dla „ćwiczeń duchowych, liturgii pokutnej, pielgrzymek o charakterze pokutnym, dobrowolnych wyrzeczeń, jak post i jałmużna, braterskiego dzielenia się z innymi” (KKK 1438). Podejmowanie codziennych praktyk pokutnych jest zwyczajną formą zadośćuczynienia za grzechy. Post wyraża nawrócenie do siebie samego, modlitwa – nawrócenie do Boga, a jałmużna – otwarcie się i zwrócenie do innych ludzi (por. KKK 1434; 1969).
Postawa pokutna nie może istnieć bez uczynków pokutnych. Papież Paweł VI obok ducha pokuty wymaga także pokuty zewnętrznej, uczynków pokutnych, panowania nad swoim ciałem przez post i wstrzemięźliwość, cierpliwość, naśladowanie Chrystusa cierpiącego i zaleca modlitwę, post i jałmużnę.
Według KPK kan. 1249 nakazane dni pokuty są po to, aby wierni jednoczyli się we wspólnym wypełnianiu czynów pokutnych, które ma polegać na bardziej intensywnej modlitwie, pełnieniu czynów miłości, umartwieniu siebie „przez wierniejsze wypełnianie własnych obowiązków, zwłaszcza zaś zachowanie postu i wstrzemięźliwości”.
a) M o d l i t w a
W Ewangelii czytanej w liturgii Środy Popielcowej, rozpoczynającej okres Wielkiego Postu, Kościół zaleca swoim wiernym trzy główne praktyki pobożne, które winny być szczególnie przez nich pielęgnowane jako przygotowanie do świąt Paschy: jałmużnę, modlitwę i post (por. Mt 6, 1-6.16-18). Każda z nich ma wartość tylko wtedy, gdy nie jest wykonywana przed ludźmi, aby otrzymać od nich pochwałę, lecz znana jest jedynie Bogu, który „widzi w ukryciu” i nagrodzi każdy dobry czyn człowieka.
Modlitwa zawsze jest znakiem wiary i miłości do Boga Stwórcy i Zbawiciela. Wyrażać się może w niej Jego uwielbienie, dziękczynienie za otrzymane dobrodziejstwa, prośba o Jego błogosławieństwo i przebłaganie za popełnione grzechy. Ta ostatnia forma modlitwy ma ścisły związek z poznaniem Bożego miłosierdzia i poczuciem winy za popełnione grzechy. Wtedy rodzi się w sercu grzesznika pragnienie i potrzeba pojednania z Bogiem. Modlitwa prośby grzesznika jest już powrotem do Boga, gdyż uznaje on, że Bóg jest jego Stwórcą i Panem (por. KKK 2629). Z kolei prośba o przebaczenie jest pierwszym dążeniem modlitwy błagalnej (por. KKK 2631). Poznając z Pisma świętego ogrom Bożego miłosierdzia i doświadczając go we własnym życiu, człowiek wierzący kieruje z kolei do Boga modlitwę dziękczynienia za otrzymany dar łaski i uwielbia Go za okazane mu przebaczenie grzechów.
Modlitwa przebłagalna za grzechy może być wspólnotowa lub prywatna. Jej treścią jest zwykle przyznanie się przed Bogiem do grzechu, odwołanie się do Bożego miłosierdzia i pokorna prośba o przebaczenie win. Wzorem takiej modlitwy o odpuszczenie grzechów jest modlitwa Dawida zawarta w Psalmie 51:
Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej,
w ogromie swej litości zgładź moją nieprawość.
Uznaję bowiem nieprawość swoją,
a grzech mój jest zawsze przede mną.
Przeciwko Tobie samemu zgrzeszyłem
i uczyniłem, co złe jest przed Tobą.
Odwróć swe oblicze od moich grzechów
i zmaż wszystkie moje przewinienia.
Także inne Psalmy zawierają prośby o odpuszczenie grzechów i mogą być używane w modlitwie wspólnotowej lub indywidualnej, np. Psalmy pokutne (Ps 6; 32; 51; 102; 130; 143); formuły modlitw pokutnych ze Starego Testamentu (Iz 63, 7-64; 11; Tb 3, 1-6; Dn 9, 4-19). Formą krótkiej i częstej modlitwy zawierającej prośbę o przebaczenie grzechów mogą być krótkie wezwania zaczerpnięte z Pisma świętego, np.: „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu”, „Zmiłuj się nade mną, Boże, w swoim miłosierdziu” itp., lub modlitwy zawierające żal za grzechy zamieszczane w licznych książeczkach do nabożeństwa 23.
Modlitwą przebłagalną za grzechy są również Droga Krzyżowa, Gorzkie Żale, Koronka do Miłosierdzia Bożego oraz inne modlitwy zawierające prośby o odpuszczenie grzechów. Występują one zwłaszcza we wspólnotowych nabożeństwach pokutnych, ale także w czasie modlitw indywidualnych. Modlitwą, która wyprasza u Boga przebaczenie grzechów, jest także indywidualnie lub wspólnotowo odmawiana po rachunku sumienia „Spowiedź powszechna”.
Według św. Augustyna „trzema sposobami odpuszczają się grzechy w Kościele: przez chrzest, przez Modlitwę Pańską i przez pokorę większej pokuty” 24. Odmawianą przez chrześcijan modlitwę „Ojcze nasz” nazwał także „codziennym chrztem”. Zachęcał do niej wiernych słowami: „Nie mogę wskazać nic lepszego nad codzienną modlitwę, w której pouczył nas Chrystus, pokazał, jak mamy mówić do Ojca, a wyraził to słowami: «I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom»„ 25.
Zawartą w Modlitwie Pańskiej prośbę o odpuszczenie win Katechizm Kościoła Katolickiego określa „zadziwiającą prośbą”, gdyż jej wysłuchanie jest uwarunkowane spełnieniem przez proszącego określonych wymagań (KKK 2838). Sama prośba o odpuszczenie win jest już przyznaniem się do grzechów, ale jednocześnie wyznaniem wiary w Boże miłosierdzie i nadzieję, że Bóg udziela przebaczenia, ponieważ dzięki Jego Synowi „mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów” (Kol 1, 14; Ef 1, 7). Jednocześnie proszący winien być świadomy, że otrzyma łaskę przebaczenia grzechów jedynie wtedy, gdy sam przebaczy swoim winowajcom. Odmowa odpuszczenia win bliźnim zamyka serce, czyniąc je zatwardziałym, i przez to „staje się ono niedostępne dla miłosiernej miłości Ojca” (KKK 2840). Staje się ono otwarte na Jego łaskę tylko wtedy, gdy człowiek przyznaje się przed Bogiem do własnego grzechu i udziela przebaczenia innym (tamże). W ten sposób należy rozumieć słowa: „jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Do takiego postępowania wzywa Chrystus w przypowieści o nielitościwym dłużniku i przestrzega, że „podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu” (Mt 18, 23-35). Św. Paweł zaś pisze: „przebaczamy sobie tak, jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie” (Ef 4, 32). Przebaczenie chrześcijańskie winno obejmować bez wyjątku wszystkich ludzi, także nieprzyjaciół (por. Mt 5, 43-44). Staje się wtedy świadectwem, że miłość silniejsza jest od grzechu (por. KKK 2844).
b) P o s t
Modlitwa o odpuszczenie grzechów winna być złączona z postem i jałmużną. Post chrześcijański nie oznacza pogardy dla cielesnej natury człowieka, gdyż przyjął ją sam Chrystus, lecz jest jedynie środkiem do celu, czyli do panowania ducha nad ciałem i poddania się działaniu Ducha Świętego, który daje właściwe rozumienie wymagań Chrystusa zawartych w Ewangelii.
Kościół był i jest przeciw jedynie zewnętrznemu stosowaniu postu jako pokuty na wzór faryzejskiego postępowania 26. Już św. Augustyn ostrzegał swych wiernych przed tego rodzaju postami w następujących słowach: „Posty chrześcijańskie należy więcej odnieść do sfery duchowej niż cielesnej. Przede wszystkim więc należy powstrzymywać się od grzechów, aby posty nasze nie zostały potępione przez Pana, jak to się stało z postami żydowskimi” 27. „Posty żydowskie” stały się synonimem postów cielesnych, obejmujących tylko sferę somatyczną człowieka. Św. Augustyn określił jako „nieużyteczny i próżny” ten post, który skłania nas tylko do odmówienia pożywienia brzuchowi, nie uwzględnia zaś potrzeby „usunięcia zła i nieprawości z naszego i serca, i umysłu” 28. Podobnie według św. Jana Chryzostoma zawężenie postu wyłącznie do sfery fizycznej jest jego największą dewaluacją, gdyż „istotna wartość postu nie zasadza się na abstynencji od pokarmów, lecz na odstąpieniu od grzechów. Kto by zatem zawężał posty do samej tylko wstrzemięźliwości od pokarmów, ten zarazem najbardziej by je deformował” 29. Nie należy więc skupiać całej uwagi na formie zewnętrznej postów, lecz na ich wartości wewnętrznej. „Z dobrymi zaś i świętymi postami nic tak zbawiennie nie idzie w parze jak uczynki miłosierdzia […] Kto współczuje z serca jakiejkolwiek nędzy, cnotą życzliwości i dobrem pokoju uszczęśliwi siebie […] Szeroki jest zakres uczynków miłosiernych” 30. Św. Leon Wielki pisze również, że „nie na samym ograniczeniu pokarmów polega istota naszych postów. Na nic się zda głodzenie ciała, jeżeli duch nie wyrzeknie się wszelkiej nieprawości i niepohamowany język nie zaprzestanie oszczerstw” 31. Według niego sam post bez jałmużny wprawdzie „karci ciało, lecz nie oczyszcza duszy” 32. Podobnie pisze św. Augustyn: „post bez miłosierdzia nic nie znaczy” 33. Według św. Cezarego z Arles „post bez jałmużny, to tyle co lampa bez oliwy” 34.
Ojcowie Kościoła mówią o poście „miłym i doskonałym w oczach Bożych”, który obejmuje trzy elementy: wstrzemięźliwość od zła (w myśli, mowie i uczynkach), wstrzemięźliwość od pokarmów i napojów i dobre uczynki. Św. Jan Chryzostom pisze:
Pościsz? Udowodnij to czynami. Zapytasz jakimi? Gdy ujrzysz biednego – ulituj się nad nim; spotkasz nieprzyjaciela – pojednaj się z nim; zobaczysz przyjaciela, który coś dobrego czyni – nie zazdrość mu; spotkasz piękną niewiastę – nie zatrzymuj się. Niech nie pości tylko podniebienie, lecz także oko, ucho, nogi, ręce i wszystkie członki naszego ciała” 35.
Chrześcijański post jest postawą wstrzemięźliwości całego człowieka, obejmuje jego sferę fizyczną i duchową. Nie można, jak to czyni się obecnie, sprowadzać postu jedynie do kategorii fizycznych i traktować jako powstrzymanie się od pokarmów mięsnych lub ograniczenie ich przyjmowania. Ma on objąć całego człowieka i dotyczyć jego życia we wszystkich wymiarach: indywidualnym, rodzinnym i społecznym. Według papieża Jana Pawła II post może być praktykowany „w sposób dawny i nowy, jako znak nawrócenia, skruchy i osobistego umartwienia, jednocześnie w łączności z Chrystusem Ukrzyżowanym i w solidarności z głodującymi i cierpiącymi” 36. Współczesną formą postu mogą być przykładowo: ograniczenie oglądania telewizji (post dla oczu), słuchania radia czy muzyki, zwłaszcza typowo rozrywkowej (post dla uszu), rezygnacja lub ograniczenie korzystania z używek – kawa, alkohol, słodycze itp.
c) J a ł m u ż n a
Już w Starym Testamencie jałmużna oznaczała gest dobroci człowieka względem jego brata jako naśladowanie czynów Boga, który pierwszy okazał dobroć człowiekowi. Jako akt religijny prowadzi do przebaczenia grzechów: „Woda gasi płonący ogień, a jałmużna gładzi grzechy” (Syr 3, 30) oraz „Jałmużna uwalnia od śmierci i oczyszcza z każdego grzechu. Ci, którzy dają jałmużnę, nasyceni będą życiem” (Tb 12, 8-9). Do dawania jałmużny zachęca Chrystus: „Gdy ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewica twoja, co prawica twoja czyni” (Łk 6, 55). Czyn dobry w postaci jałmużny ma być całkowicie bezinteresowny i znany jedynie Bogu. Ważna jest także nie tyle ilość czy wielkość złożonego daru, ile raczej wewnętrzne nastawienie dającego, czyli jego intencja. Potwierdza to sam Chrystus, kiedy chwali grosz wrzucony do skarbonki przez ubogą wdowę (por. Łk 4, 25). Wartość jałmużny jest jeszcze większa, jeśli dawana jest nie z tego, co zbywa, lecz z tego, co niezbędne, oraz jeśli świadczona jest chętnie, gdyż „radosnego dawcę miłuje Bóg” (2 Kor 6, 10). Scena sądu ostatecznego jest przestrogą dla tych, którzy nie byli wrażliwi na potrzeby bliźnich. Biednego nakarmić, nagiego przyodziać, podróżnego ugościć, chorego i więźnia odwiedzić jest równoznaczne z uczynieniem tego samego Chrystusowi (por. Mt 25, 35-46). Podobnie w listach apostolskich znajdujemy zachęty do dzielenia się dobrami z potrzebującymi. „Kto by miał majętność tego świata, a widziałby brata swego w potrzebie i zamknął przed nim serce swoje – jakże może w nim przebywać miłość Boża?” (1 J 3, 17). Św. Jakub zaś ostrzega: „Sąd bowiem bez miłosierdzia spotka tego, który miłosierdzia nie czyni, a miłosierdzie przewyższa sąd” (Jk 2, 13) 37. Jałmużna w każdej postaci powinna być wyrazem miłości Boga. Zwraca na to uwagę Jan Paweł II: „Dawanie i oddanie się nie zależy od ilości posiadanych rzeczy, lecz od żywionej w duszy miłości do Boga. Nasze pokorne oddanie się – samo w sobie może znikome, jak oliwa wdowy z Sarepty lub grosz ubogiej wdowy – staje się miłe w oczach Boga dzięki zjednoczeniu z ofiarą Jezusa” 38. Jałmużna nie tylko wyprasza Boże błogosławieństwo, ale także leczy rany grzechu oraz chroni przed nimi.
Ważne jest jednak właściwe rozumienie i praktykowanie jałmużny. Dzielić się można nie tylko dobrami materialnymi, ale także duchowymi. Jałmużna bowiem nie jest jedynie formą materialnej pomocy świadczonej potrzebującemu. Zwracał na to uwagę już św. Cezary z Arles: „Wiecie bowiem doskonale, że są dwa rodzaje jałmużny: pierwszy – dać głodnemu kęs chleba, drugi zaś posłużyć niewiedzącemu wiedzą. Jeżeli obfitujesz w coś, czym mógłbyś okazać pomoc ciału, Bogu niech będą dzięki! Jeżeli nie masz czym ciała nakarmić, wzmocnij duszę słowem Bożym” 39.
Św. Augustyn wymienia następujące rodzaje jałmużny: „Nie tylko ten, kto daje łaknącemu pokarm, pragnącemu napój, nagiemu odzienie, podróżnemu gościnę, jeńcowi wykupienie, słabemu wspomożenie, smutnemu pocieszenie, błądzącemu drogę, wątpiącemu radę i potrzebującemu, co jest mu konieczne, lecz także kto daje przebaczenie grzeszącemu – jałmużnę daje […] ponieważ miłosierdzie wyświadcza” 40. Za największą jałmużnę uważano darowanie komuś wyrządzonej przez niego krzywdy.
Według Jana Pawła II „jałmużna jest środkiem nadania konkretnego wyrazu miłości przez dzielenie się swoimi dobrami z tymi, którzy ponoszą skutki ubóstwa” 41.
Wyrazem miłości, czyli formą duchowej jałmużny, będzie więc każde zainteresowanie się także wyższymi potrzebami człowieka i w miarę możliwości zaspokojenie ich własnym działaniem lub zorganizowanie skutecznej pomocy. Taką pomocą może być dobra rada, zachęcające i podtrzymujące na duchu słowo, porada prawna, pomoc w załatwieniu formalności i skierowanie do właściwego urzędu, wskazanie i polecenie przeczytania wartościowej książki lub artykułu, wyjaśnienie spraw dotyczących życia religijnego.
Katechizm Kościoła Katolickiego spośród uczynków miłosierdzia wylicza także jałmużnę dawaną ubogim i zalicza ją do „podstawowych świadectw miłości braterskiej” oraz „praktykowania sprawiedliwości, która podoba się Bogu” (KKK 2447; 2462; por. Mt 6, 2-4; Łk 3, 11; 11, 41; Jk 2, 15-16). Jałmużna chrześcijańska różni się od wszelkiego rodzaju działań filantropijnych czy nawet akcji humanitarnych ze względu na motywy, z których wynika. Nierzadko bowiem działania te związane są z bardziej lub mniej wyraźną intencją zdobycia rozgłosu (reklamy, wszelkiego typu tzw. sponsoring) lub zaspokojenia potrzeby publicznego uznania. Tymczasem głównym motywem dawania jałmużny powinna być miłość Boga i bliźniego w duchu słów samego Chrystusa: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40).
Z licznych czynów miłosiernych co do duszy wylicza się zwykle następujące: g r z e s z n y c h u p o m i n a ć 42, aby odwrócili się od zła i pojednali się z Bogiem; n i e u m i e j ę t n y c h p o u c z y ć, aby na miarę swoich możliwości poznali zasady wiary i moralności chrześcijańskiej i według nich żyli; w ą t p i ą c y m d o b r z e r a d z i ć, aby mieli jasne rozeznanie dotyczące zwłaszcza oceny moralnej swego postępowania; s t r a p i o n y c h p o c i e s z a ć, gdyż smutek może prowadzić do rozpaczy, pesymizmu i psychicznego załamania, którego konsekwencją jest niekiedy nawet utrata wiary i odejście od Boga; k r z y w d y c i e r p l i w i e z n o s i ć, mając świadomość, że sami nie jesteśmy bez winy i niekiedy również na różne sposoby krzywdzimy naszych bliźnich; u r a z y c h ę t n i e d a r o w a ć, gdyż Bóg zawsze przebacza nam popełnione grzechy i od tego, czy przebaczymy innym, zależy to, czy sami otrzymamy od Niego darowanie win; m o dl i ć s i ę z a ż y w y c h i u m a r ł y c h, aby uprosić u Boga dla żyjących łaskę pełnej i doskonałej realizacji ich życiowego powołania, a dla zmarłych łaskę miłosierdzia i wiecznego zbawienia.
Wydaje się, że łatwiejsza jest pomoc człowiekowi w zakresie potrzeb odnoszących się do jego ciała, co tradycyjnie określa się jako uczynki miłosierne względem ciała. Są one tak bardzo konkretne, że nie wymagają komentarza, a jedynie przypomnienia i zachęty, aby o nich pamiętać i w miarę swoich możliwości zaradzać tym potrzebom naszych bliźnich. Pomocą będą zawsze słowa napomnienia i przestrogi wypowiedziane przez Chrystusa w kontekście sądu ostatecznego: „Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili” (Mt 25, 45). Jednocześnie należy mieć świadomość, że obecnie w naszym kraju znacznie wzrosła liczba osób ubogich, a nawet żyjących w nędzy, osób życiowo niezaradnych, które oczekują wielorakiej pomocy, bez której sami nie są w stanie poprawić warunków swojej egzystencji. Pomoc okazana tym osobom wchodzi z całą pewnością w zakres uczynków miłosiernych względem ciała wyliczanych przez Katechizm: „łaknących nakarmić, pragnących napoić, nagich przyodziać, podróżnych w dom przyjąć, więźniów pocieszać, chorych nawiedzać, umarłych grzebać”.
Jałmużną jest także dar przebaczenia temu, kto zgrzeszył względem nas. Przebaczając innym, sami otrzymujemy od Boga przebaczenie własnych grzechów. Jałmużna przyczynia się także do tego, że modlitwy zanoszone do Boga będą przez Niego przyjęte i wysłuchane. Św. Augustyn pisze: „Czyńcie jałmużnę, aby wasze modlitwy były wysłuchane przez Boga i aby wam pomógł poprawić wasze życie” 43. Wymienione wyżej uczynki miłosierne są przejawem zachowań chrześcijanina w obliczu elementarnych potrzeb człowieka, aby je zaspokoić w sposób przynajmniej podstawowy. Dzisiaj jednak należy mieć na uwadze nie tylko konkretnego człowieka, tego najbliżej nas żyjącego, ale także potrzeby całych społeczności narodowych i międzynarodowych, gdyż wszyscy tworzą jedną rodzinę ludzką 44. Zwraca na to uwagę Jan Paweł II, apelując często, zwłaszcza w związku z Jubileuszem, aby darować długi krajom biednym. Byłby to z pewnością czyn miłosierdzia chrześcijańskiego całych społeczności państwowych, ale przy aktywnym udziale także poszczególnych osób. Zresztą istnieją już w ramach organizacji międzynarodowych struktury, które w sposób instytucjonalny niosą pomoc będącym w potrzebie. W tych działaniach wyraża się solidarność międzyludzka i konkretna miłość. Nawet gdy nie są to organizacje chrześcijańskie, jeśli czynią dobrze i bezinteresownie pomagają biednym, chorym, więźniom, głodującym – realizują polecenie Chrystusa.
d) pielgrzymki
Pielgrzymki mają uzasadnienie biblijne 45. Misja publiczna Chrystusa związana była ściśle z jego pielgrzymowaniem do świętego miasta Jeruzalem (por. KKK 583) 46. Cały Kościół jest także ludem pielgrzymującym do niebieskiej ojczyzny (por. KK 2; 48-49; KKK 671). Również życie każdego chrześcijanina jest pielgrzymką, „czasem łaski i miłosierdzia, jaki Bóg ofiaruje człowiekowi, by realizował swoje ziemskie życie według zamysłu Bożego i by decydował o swoim ostatecznym przeznaczeniu” (KKK 1013; por. 1344; 1392; 1469). Dlatego pielgrzymka może być symbolem życia chrześcijańskiego (por. Hbr 11, 13), gdyż jesteśmy jedynie przechodniami na tej ziemi (por. 1 P 2, 11). Pielgrzymka jest aktem religijnym należącym do pobożności ludowej i jako taka podejmowana jest w celu dziękczynienia, przebłagania i zadośćuczynienia za grzechy lub prośby (por. KKK 1674). Pielgrzymka zawsze związana jest z wysiłkiem i ofiarą. Jest czasem intensywnej modlitwy, słuchania słowa Bożego, umocnienia wiary, pełniejszego zjednoczenia z Bogiem i braćmi. Ma także aspekt eschatologiczny – jest obrazem pielgrzymowania do domu Ojca w niebie.
Papież Jan Paweł II w Incarantionis mysterium pisze, że pielgrzymki są świadectwem wiary i wspomagają religijność chrześcijańskiego ludu, uświadamiając mu, że życie ludzkie jest wędrówką, gdyż człowiek z natury swej jest homo viator. Pielgrzymka do sanktuarium jest zawsze ważnym wydarzeniem w życiu chrześcijan jako symbol indywidualnej wędrówki człowieka wierzącego śladami Odkupiciela, „jest praktyką czynnej ascezy i pokuty za ludzkie słabości, wyraża nieustanną czujność człowieka wobec własnej ułomności i przygotowuje go wewnętrznie do przemiany serca. Przez czuwanie, post i modlitwę pielgrzym postępuje naprzód drogą chrześcijańskiej doskonałości…” 47.
Pielgrzymka wtedy ma właściwe znaczenie i prowadzi do przebaczenia grzechów, jeśli podejmowana jest w motywów religijnych i połączona jest z uczestnictwem w praktykach pobożnych zarówno w czasie drogi, jak i w samym sanktuarium. Pielgrzymi winni mieć również należytą intencję ofiarowania wszystkich trudów pielgrzymowania za popełnione grzechy oraz pragnienie otrzymania od Boga ich przebaczenia, połączone ze szczerym żalem i mocnym postanowieniem poprawy.
Zakończenie
Obdarzony przez Boga darem nowego życia w sakramencie chrztu i wezwany do ustawicznego jego rozwoju oraz ciągłego doskonalenia naśladowania Chrystusa stosownie do swego powołania i stanu życia, każdy chrześcijanin powinien czynić pokutę. Jeśli popełni grzech ciężki, który zrywa jego więzi przyjaźni z Bogiem i Kościołem, powinien poddać się pokucie sakramentalnej, tzn. wyznać go w indywidualnej spowiedzi, przyjąć i wypełnić wyznaczone przez kapłana zadośćuczynienie (czyn pokutny). Sakrament pokuty i pojednania Kościół zaleca także tym wiernym, którzy nie popełnili żadnego grzechu wymagającego sakramentalnej pokuty, aby jego łaską umocnili się w dobrym i prowadzili coraz doskonalsze życie chrześcijańskie. Natomiast tak jedni, jak i drudzy powinni spełniać uznane i zalecane przez Kościół praktyki pokuty codziennej. Jej formy są bardzo różne i przez to dostępne dla każdego, kto świadom swych grzechów pragnie za nie przebłagać Boga i otrzymać od Niego łaskę przebaczenia. Zaniedbywanie i lekceważenie tych pozasakramentalnych dróg pojednania z Bogiem prowadzić może także do odejścia od sakramentalnej spowiedzi, wynikającego z przekonania o własnej doskonałości i braku grzechu. Natomiast podejmowanie z wiarą i miłością codziennej pokuty doskonale przygotowuje i usposabia do duchowo owocnego spotkania z miłosiernym Bogiem w sakramencie pokuty i pojednania. W życiu religijnym każdego chrześcijanina jest zatem miejsce i stosowny czas zarówno na sakrament pokuty i pojednania, jak i na wielorakie formy tzw. pokuty codziennej, która także gładzi grzechy powszednie i przez to doskonali miłość do Boga.
Jest o przedruk części artykułu z „Roczników Teologicznych” 48:2001 z.6 s.103–120.
ks. Czesław Krakowiak/Fronda.pl/Mateusz.pl
______________________________________________________________________________________________________________
15 maja Kościół ogłosił
dziesięciu nowych świętych!
***
Na Placu św. Piotra papież Franciszek ogłosił świętymi 10 błogosławionych Kościoła – 6 mężczyzn i 4 kobiety.
Na początku liturgii, po odśpiewaniu hymnu do Ducha Świętego („Veni Creator Spiritus”), z prośbą o kanonizację dziesięciorga błogosławionych zwrócił się do Ojca Świętego prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kard. Marcello Semeraro. Następnie przedstawił ich krótkie życiorysy. Po odśpiewaniu przez zgromadzonych litanii do Wszystkich Świętych, papież wygłosił uroczystą formułę kanonizacyjną, za co kard. Semeraro mu podziękował. Na frontonie bazyliki wisiały wielkie portrety nowych świętych, a ich relikwie stały przy ołtarzu.
Świętymi ogłoszeni zostali dotychczasowi błogosławieni: Tytus Brandsma z Holandii (Niderlandów), Łazarz, zwany Devasahayam z Indii, Cezary de Bus z Francji, Ludwik (lub Alojzy) Maria Palazzolo i Justyn Maria Russolillo z Włoch, Karol de Foucauld i Maria Rivier z Francji oraz Maria Franciszka od Jezusa Rubatto, Martia od Jezusa Santocanale i Maria Dominika Mantovani z Włoch. Dzisiejsza uroczystość jest pierwszą kanonizacją od 13 października 2019 roku.
W homilii Ojciec Święty podkreślił, że przed swoim odejściem z tego świata Pan Jezus skierował do uczniów słowa, które mówią, co to znaczy być chrześcijaninem: „tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie” (J 13, 34). „To jest testament, jaki zostawił nam Chrystus, podstawowe kryterium, które pozwala rozpoznać czy jesteśmy Jego uczniami, czy też nie: przykazanie miłości” – podkreślił Franciszek.
Papież zwrócił uwagę, że miarą tej miłości jest sam Pan Jezus: „tak jak Ja was umiłowałem”. Idzie zatem o miłość aż do całkowitego daru z siebie. Ponadto słowa te wypowiada Jezus w ciemną noc zdrady, potwierdzając, że nas miłuje i to właśnie jest najważniejsze. „W centrum nie jest nasza sprawność i zasługi, lecz bezwarunkowa i darmo dana miłość Boga, na którą nie zasłużyliśmy. U początków naszego bycia chrześcijanami nie leżą doktryny i uczynki, lecz zadziwienie gdy odkrywamy, iż jesteśmy miłowani, zanim pojawi się jakakolwiek nasza odpowiedź” –wskazał Ojciec Święty. Zaznaczył, że ta prawda wymaga od nas radykalnego nawrócenia odnośnie do często pojawiającej się w nas idei świętości. „Być uczniem Jezusa i kroczyć drogą świętości to przede wszystkim pozwolić aby moc Bożej miłości przemieniła nas samych. Nie zapominajmy o prymacie Boga przed «ja», Ducha przed ciałem, łaski przed uczynkami” – przestrzegł Franciszek.
Następnie papież przypomniał, że możemy kochać tylko dlatego, że umiłował nas Chrystus, „ponieważ daje naszym sercom swojego Ducha, Ducha świętości, miłości, która nas uzdrawia i przemienia. Dlatego możemy podejmować decyzje i dokonywać aktów miłości w każdej sytuacji i wobec każdego brata i siostry, których spotykamy”.
Ojciec Święty podkreślił konkretny wymiar miłości wyrażającej się w służbie: „nie stawiać na pierwszym miejscu własnych interesów; odtruwać się z trucizn chciwości i rywalizacji; zwalczać raka obojętności i robaka odnoszenia wszystkiego do siebie; dzielić się charyzmatami i darami, którymi obdarzył nas Bóg” – powiedział Franciszek. Wskazał, że chodzi o wyjście z egoizmu, aby uczynić ze swego życia dar. „Świętość to nie kilka heroicznych gestów, lecz wiele codziennej miłości” – przypomniał papież, wskazując na postać św. Karola de Foucauld.
Franciszek zachęcił zgromadzonych do entuzjastycznego przyjęcia swojego powołania. „Spróbujmy także i my, bo każdy z nas jest powołany do świętości, do świętości jedynej i niepowtarzalnej. Tak, Pan ma dla każdego plan miłości, ma marzenie dla twojego życia. Przyjmij Go. I realizuj go z radością” – zaapelował papież na zakończenie swej homilii.
Gość Niedzielny
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
18 MAJA – ŚRODA – 102. ROCZNICA URODZIN ŚW. JANA PAWŁA II
GODZ. 7.30 – MSZA ŚWIĘTA W KAPLICY IZBIE JEZUSA MIŁOSIERNEGO
fot. libfl.ru
***
Dziś, 18 maja, mija 102. rocznica urodzin Karola Wojtyły, od 16 października 1978 r. – papieża Jana Pawła II. Wkrótce po śmierci został on ogłoszony błogosławionym a następnie świętym Kościoła katolickiego.
Karol Wojtyła urodził się 18 maja 1920 w małopolskim miasteczku Wadowice, niedaleko Krakowa jako ostatnie z trojga dzieci Karola i Emilii Kaczorowskiej. Karol Wojtyła przyszedł na świat w Wadowicach, 18 maja 1920 roku w domu należącym do Żyda, Chaima Bałamutha.
Matka przyszłego papieża, Emilia Wojtyła (z domu Kaczorowska) zajmowała się domem dorabiając jako szwaczka. Ojciec, Karol Wojtyła, służył w armii cesarza Franciszka Józefa, a po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r., został urzędnikiem Powiatowej Komendy Uzupełnień w Wadowicach, będąc oficerem tamtejszego 12. Pułku Piechoty.
Karol bardzo wcześnie stracił wszystkich swoich najbliższych. Miał niespełna 9 lat kiedy umarła mu matka, Emila Wojtyła z d. Kaczorowska (miała zaledwie 45 lat). Trzy lata później zmarł jego starszy o 14 lat brat Edmund, lekarz, który po studiach na Uniwersytecie Jagiellońskim pracował w szpitalu w Bielsku-Białej i śmiertelnie zaraził się od pacjentki szkarlatyną. Ojciec (Karol Wojtyła), zmarł, gdy przyszły papież miał lat 20 lat. Karol miał też siostrę Olgę, która zmarła tuż po urodzeniu w 1916 r.
Po śmierci matki i starszego brata zostali tylko ojciec i syn. Świadkowie tamtych lat Lolka wspominają ich ogromną więź i troskliwą opiekę Karola seniora.
Przyszły papież rozpoczął w 1938 r. studia polonistyczne na UJ w Krakowie, przerwane przez II wojnę światową, podczas której pracował zawodowo w zakładach Solvay, a pod koniec zaczął się kształcić w podziemnym seminarium duchownym, mieszczącym się w pokojach abp Adama Stefana Sapiehy w jego pałacu arcybiskupim. Święcenia kapłańskie przyjął 1 listopada 1946 z jego rąk w katedrze wawelskiej i wkrótce potem wyjechał na dalsze studia do Rzymu.
Po powrocie do kraju w 1948 był przez pół roku wikarym w wiejskiej parafii w Niegowici, następnie zajmował podobne „stanowisko” w krakowskim kościele św. Floriana, by następnie osiąść na ul. Kanoniczej, gdzie przygotowywał pracę habilitacyjną.
Przez cały ten czas, łącznie z wojną, żywo interesował się literaturą piękną i teatrem, a gdy jako kapłan działał w Krakowie, wiele uwagi poświęcał studentom, których otaczał szczególną opieką duszpasterską.
Biskup
Od 1954 pracował jako profesor akademicki na KUL-u i właśnie na obozie kajakowym na Mazurach z grupą studentów z tej uczelni zastała go papieska nominacja z 4 lipca 1958 na biskupa pomocniczego archidiecezji krakowskiej. Sakrę przyjął 28 września tegoż roku z rąk ówczesnego administratora apostolskiego w Krakowie abp Eugeniusza Baziaka. Gdy ten ostatni zmarł 15 czerwca 1962 w Warszawie, kapituła krakowska wybrała wikariuszem kapitulnym (tymczasowym rządcą) archidiecezji właśnie bp. Wojtyłę.
Decyzję tę potwierdził Paweł VI, mianując oficjalnie 13 stycznia 1964 niespełna 44-letniego hierarchę arcybiskupem metropolitą krakowskim. Ten sam papież powołał go w skład Kolegium Kardynalskiego 26 czerwca 1967 r.
Jako pasterz Kościoła krakowskiego kard. Wojtyła żywo interesował się swą archidiecezją, wizytując parafie, zwołując synod itp., nie zaprzestając przy tym działalności naukowo-dydaktycznej jako profesor KUL-u. Brał też czynny udział we wszystkich sesjach Soboru Watykańskiego II.
Po powrocie z Soboru znaczną część swojego dorobku publicystycznego poświęcił propagowaniu jego ducha i przesłania. Przede wszystkim jednak starał się zaszczepić ducha soborowej odnowy Kościołowi w Polsce. Zwołał dwa Synody: w 1972 Synod Archidiecezji Krakowskiej, a rok później Synod Metropolii Krakowskiej. Obydwa zamknął już jako papież, podczas wizyt w Ojczyźnie w 1979 i 1983 r.
Wraz z prymasem Polski kard. Stefanem Wyszyńskim złożył we wrześniu 1978 historyczną rewizytę z ramienia episkopatu Polski w RFN.
Papież
16 października 1978 na konklawe w Kaplicy Sykstyńskiej w Watykanie 111 zgromadzonych tam kardynałów wybrało 58,5-letniego arcybiskupa krakowskiego 264. Biskupem Rzymu. Był pierwszym od 1523 r. nie-Włochem na tym urzędzie i pierwszym Polakiem i Słowianinem. Od tamtego czasu trwał najdłuższy w XX wieku i trzeci w historii (łącznie ze św. Piotrem, którego lata rządów w Kościele nie są jednak dokładnie znane) pontyfikat.
Jednocześnie pontyfikat Jana Pawła II był najbardziej rekordowym, i to pod wieloma względami, np. pod względem liczby podróży zagranicznych – 104 i odwiedzonych podczas nich krajów – 129, przemierzonych kilometrów – prawie 1,3 mln, przeprowadzonych beatyfikacji – 148 i kanonizacji – 51 oraz ogłoszonych podczas nich błogosławionych – 1343 i świętych – 482.
Jan Paweł II ogłosił 14 encyklik, czyli najwyższej rangi urzędowych dokumentów, jakie papieże kierują do całego Kościoła. Pierwszą zatytułowaną „Redemptor hominis” papież Wojtyła podpisał 4 marca 1979 r.; ostatnią „Ecclesia de Eucharistia” – 17 kwietnia 2003 r.
Jednym z najgłośniejszych dokumentów pontyfikatu stała się jedenasta encyklika „Evangelium vitae” (Ewangelia życia) z 25 marca.1995 r. To ukoronowanie papieskiej wizji miłości, małżeństwa, rodziny a przede wszystkim „wartości i nienaruszalności życia ludzkiego” od poczęcia do naturalnej śmierci.
Jedną z wielu pionierskich idei Jana Pawła II były Światowe Dni Młodzieży, które miały stać się jednym z fenomenów całego pontyfikatu. Dokumentem niejako programowym, w którym papież zapowiedział tę inicjatywę, był „List apostolski do młodych całego świata” wydany 31 marca 1985 r.
Był pierwszym w dziejach papieżem, który tak otwarcie i przyjaźnie mówił o wyznawcach innych religii. Także jako pierwszy papież przekroczył próg synagogi – miało to miejsce w Rzymie, 13 kwietnia 1986 r. 27 października 1986 r. odbyło się zaś międzyreligijne spotkanie modlitewne w Asyżu. Na zaproszenie Jana Pawła II do miasta św. Franciszka przybyło 47 delegacji reprezentujących wyznania chrześcijańskie oraz przedstawiciele 13 innych religii, aby w jednym czasie modlić się w intencji pokoju.
Droga na ołtarze
Już 13 maja 2005 r. ogłoszono decyzję nowego papieża, Benedykta XVI, by w przypadku Jana Pawła II odstąpić od wymaganego przez przepisy kościelne okresu 5 lat od śmierci danej osoby i rozpocząć jego proces beatyfikacyjny. Zarówno tempo, w jakim wszczęto proces beatyfikacyjny, jak i czas jego trwania – niespełna dwa lata od jego otwarcia – są absolutnym ewenementem w naszych czasach.
1 maja 2011 r. Jan Paweł II został beatyfikowany a 27 kwietnia 2014 r. – ogłoszony świętym.
W liście z okazji 100. rocznicy urodzin Jana Pawła II, papież-senior Benedykt XVI napisał o swoim poprzedniku: „W Janie Pawle II uwidoczniły się nam wszystkim moc i dobroć Boga. W czasie, kiedy Kościół na nowo cierpi z powodu naporu zła, jest on dla nas oznaką nadziei i otuchy”.
Kai.pl
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
Ojciec św. Franciszek ogłosił 15 maja 2022 świętymi 10 błogosławionych: 6 mężczyzn i 4 kobiety z 4 krajów
***
W niedzielę 15 maja Franciszek ogłosi 10 nowych świętych – 6 mężczyzn i 4 kobiety – z Francji, Holandii, Indii i Włoch. Będą to, w kolejności podanej przez Stolicę Apostolską, błogosławieni: Tytus Brandsma z Holandii (Niderlandów), Łazarz, zwany Devasahayam z Indii, Cezary de Bus z Francji, Ludwik (lub Alojzy) Maria Palazzolo i Justyn Maria Russolillo z Włoch, Karol de Foucauld i Maria Rivier z Francji oraz Maria Franciszka od Jezusa Rubatto, Martia od Jezusa Santocanale i Maria Dominika Mantovani z Włoch. Dzisiejsza uroczystość będzie pierwszą kanonizacją w tym roku.
Poniżej podajemy krótkie życiorysy przyszłych świętych.
1. Anno Sjoerd Brandsma urodził się 23 lutego 1881 w chłopskiej rodzinie w miejscowości Ugoklooster we Fryzji. Był piątym z sześciorga dzieci, z których pięcioro wstąpiło do zakonów. On sam również wybrał tę drogę i początkowo myślał o franciszkanach, ale nie przyjęto go tam z powodu jego słabego zdrowia. Jego wielka pobożność maryjna skierowała go później do zakonu karmelitów i 22 września 1898 rozpoczął tam nowicjat, przybierając w nim po ojcu imię Tytus. Po studiach filozoficznych i teologicznych przyjął 17 czerwca 1905 święcenia kapłańskie, po czym w latach 1906-09 uzupełniał wiedzę na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, uzyskując doktorat z filozofii.
Po powrocie do kraju pracował naukowo i jako dziennikarz, nie zaniedbując przy tym działalności ściśle kościelnej, zwłaszcza studiów nad mistyką. Między innymi wydał po holendersku dzieła św. Teresy od Jezusa. Od 1923 wykładał filozofię i dzieje mistyki na nowo otwartym Uniwersytecie Katolickim w Nijmegen, którego był jednym z założycieli a od 1932 – rektorem. Dużo przy tym podrózował z wykładami po Europie i Stanach Zjednoczonych. Udzielał się aktywnie w dziedzinie ekumenizmu, mistyki i mariologii oraz propagował esperanto. Jednocześnie był czynnym dziennikarzem, autorem licznych publikacji na łamach prasy katolickiej. W 1935 został ojcem duchownym Związku Dziennikarzy Katolickich swego kraju.
Jako jeden z pierwszych bezkompromisowo sprzeciwiał się hitleryzmowi. Bardzo wcześnie ostrzegał przed narodowym socjalizmem, nazywając go „neopogaństwem” i „czarną zarazą”. Ostro potępiał prześladowania przez hitlerowców chrześcijan i Żydów, za co miejscowi sympatycy nazizmu nazywali go komunistą i przyjacielem Żydów.
Po zajęciu Holandii przez Niemcy w 1940 zakonnikom zabroniono sprawowania funkcji kierowniczych w prowadzonych przez nich szkołach i przyjmowania do nich żydowskich. Jako kierownik działającej nadal szkoły katolickiej o. Brandsma stanowczo sprzeciwiał się tym restrykcjom i przyjmował nowych uczniów.
Jego „duch sprzeciwu” uaktywnił się w listopadzie 1941, gdy hitlerowcy podjęli działania przeciw prasie katolickiej. Biskupi zaprotestowali, kiedy okupanci zażądali wprowadzenia nazistowskich komunikatów oraz materiałów propagandowych do mediów kościelnych. O. Tytus gorąco przekonywał, aby redaktorzy nie dali się złamać i pozostali wierni decyzjom biskupów. Za tę swoją postawę szybko znalazł się na „czarnej liście” hitlerowców. 19 stycznia 1942 został aresztowany w swoim klasztorze w Nijmegen, ponieważ reżim uważał go za „niebezpiecznego wroga sprawy narodowosocjalistycznej”. Przetrzymywano go w różnych więzieniach, z których ostatnim był obóz koncentracyjny w Dachau, dokąd trafił 19 czerwca tegoż roku i tam po długich cierpieniach został zamordowany śmiertelnym zastrzykiem 26 lipca 1942. Oficjalnie jako przyczynę śmierci podano biegunkę.
W dniu, w którym go zabito, we wszystkich kościołach Holandii odczytywano list biskupów przeciw deportacji miejscowych Żydów do obozów śmierci. Naziści rozkazali aresztowanie wszystkich katolików pochodzenia żydowskiego. Była to niedziela, a w czwartek aresztowano późniejszą świętą Edytę Stein i jej siostrę Rosę, które wkrótce wywieziono do Auschwitz i tam zginęły.
O. Tytus Brandsmę ogłosił błogosławionym 3 listopada 1985 św. Jan Paweł II jako pierwszego męczennika z obozu koncentracyjnego [o. Maksymilian Kolbe został beatyfikowany w 1971 r. jako wyznawca, dopiero kanonizowano go w 1982 r. jako męczennika – KAI]. Jego rodzimy zakon karmelitów czci go jako wzór prawdziwej miłości bliźniego oraz miłości nieprzyjaciół. Zawsze pamięta o nim jego rodzinna Holandia. W 2003 w mieście Bolsward otwarto muzeum poświęcone jego życiu i działalności, w rok później jego imię nadano kościołowi w Nijmegen.
Tytus Brandsma jest też pierwszym beatyfikowanym dziennikarzem. Od 1992 r. Międzynarodowa Katolicka Unia Prasy (Union Catholique Internationale de la Presse – UCIP) przyznaje co trzy lata Nagrodę Mediów jego imienia.
2. Wawrzyniec (Lazarus), zwany Devasahayam Pillai urodził się 23 kwietnia 1712 w mieście Nattalam na południu Indii. Należał do kasty Pillai (wojowników) – stojącej wysoko w zhierarchizowanym społeczeństwie indyjskim. Rodzice nazwali go Neelakanda. Jego ojciec był kapłanem hinduskim. Otrzymał staranne wykształcenie, a że wyróżniał się z jednej strony łagodnością i dobrocią, z drugiej – stanowczością w dążeniu do celu, szybko zrobił karierę na dworze maharadży Marthandy Varmy w Travancore (dzisiejszy stan Kerala na południu Indii). Pełnił tam różne ważne funkcje, m.in. był skarbnikiem królewskim.
W 1741 poznał holenderskiego żeglarza kapitana Eustachiusa De Lannoya, wysłanego przez rząd swego kraju do zdobycia miasta Colachel – portu, należącego do władcy z Travancore. Holendrzy przegrali bitwę o Colachel i kapitan z grupą swych rodaków dostał się do niewoli. Maharadża dość szybko jednak ułaskawił jeńców, stawiając im jednak warunek, że będą odtąd służyli jemu. Tak też się stało i De Lannoy stał się dowódcą armii z Travancore, stoczył szereg zwycięskich bitew i przyłączył do królestwa wiele pobliskich ziem.
Neelakanda ze względu na pełniony przez siebie urząd szybko poznał bliżej i zaprzyjaźnił się z Holendrem, który był gorliwym katolikiem, a niektórzy historycy uważają wręcz, że ukrytym mijsonarzem. Zainteresował on młodego Hindusa wiarą Chrystusową tak bardzo, że ten postanowił ją przyjąć. Po kilku latach przygotowań 14 maja 1745 Neelakanda przyjął chrzest z rąk włoskiego jezuity Giovanniego Battisty Buttariego w Vadakkankulam (dzis. stan Tamil Nadu) i otrzymał imię Devasahyam (czyli pomoc Boża) lub Łazarz. Neofita wkrótce potem namówił do przejścia na nową wiarę swoją żonę Bhargavi Ammal, która także przyjęła chrzest i otrzymała imię Gnanapoo (odpowiednik imienia Teresa w językach tamilskim i malajalam). Również kilkoro innych członków jego rodziny stało się chrześcijanami. Kierując się Chrystusowym nauczaniem o równości wszystkich ludzi jako dzieci Bożych, Devasahayam zwalczał też system podziałów i uprzedzeń kastowych.
Wiadomość o przyjęciu wiary katolickiej przez wysokiego urzędnika państwowego wywołała ostre sprzeciwy na dworze królewskim. Początkowo próbowano nakłonić Łazarza do powrotu do hinduizmu, potem pozbawiono go wszystkich stanowisk, wreszcie 23 lutego 1749 oskarżono go o zdradę i przekazywanie tajemnic państwowych wrogom i Europejczykom oraz wtrącono do więzienia. Władca zarządził, że neofita ma zostać przewieziony na byku do miasta Kuzhumaikkad i tam stracony, później jednak wyrok kilkakrotnie zmieniał, aby ostatecznie skazać go na wywiezienie do odległego rejonu leśnego w Aralvaimozhy. Zanim jednak do tego doszło, prawie 3 lata młody chrześcijanin przebywał w kilku więzieniach, poddawany ciągłym torturom. Między innymi wleczono go zakutego w łańcuchach po różnych miejscowościach, usiłując go nakłonić do zmiany religii, a zarazem zastraszyć innych, którzy też chcieliby przyjąć chrześcijaństwo.
Ostatecznie po wielodniowej wyczerpującej wędrówce dotarł do Aralvaimozhy w eskorcie żołnierzy, którzy bili go codziennie i sypali zmielony pieprz na jego rany i do nosa. Na miejscu, zgodnie z ówczesną praktyką, stosowaną wobec najgorszych przestępców, pomalowano jego ciało na czerwono i czarno i usiłowano ponownie zmusić go do zaparcia się Chrystusa. Trwało to kilka tygodni, w czasie których Devasahayam, chociaż sam ciężko ranny i umęczony, pocieszał innych, a nawet uzdrawiał chorych, którzy przychodzili do niego z bliższych i dalszych okolic. Zginął 14 stycznia 1752 w Kattadimali koło Kanyakumari, przy czym – jak głoszą legendy o ostatnich chwilach jego życia – mimo wielokrotnych prób broń nie chciała wypalić. Dopiero gdy sam skazaniec wziął karabin od jednego z wojowników, pobłogosławił go i oddał go właścicielowi, żołnierze za piątym razem zdołali zastrzelić swą niespełna 40-letniego męczennika.
Starania o beatyfikację mężnego chrześcijanina rozpoczęto już w 1756, ale z różnych powodów przerywano je i wznawiano. W 1984 grupa świeckich chrześcijan z Indii ponownie podjęła tę sprawę, po czym sprawę przejęła najpierw Rada Biskupów z Tamil Nadu, a następnie Konferencja Biskupów Katolickich Indii i odtąd wydarzenia potoczyły się szybko. Ostatecznie 2 grudnia 2012 Benedykt XVI ogłosił go błogosławionym.
3. Cezary (César) de Bus urodził się 3 lutego 1544 w Cavaillon (Prowansja) jako siódme z trzynaściorga dzieci w zamożnej rodzinie swoich rodziców. Pierwszych 30 lat spędził, wiodąc beztroskie, światowe życie, chociaż w wieku 18 lat wstąpił do armii królewskiej i wziął udział w wojnie przeciwko hugenotom. Przełom w jego życiu nastąpił w 1575, gdy znalazł się w Rzymie w czasie trwającego tam Roku Świętego. Pod jego wpływem i dzięki dwojgu świeckim: Antoinette Réveillade – damie do towarzystwa jego rodziny i Louisowi Guyotowi – krawcowi i zakrystianinowi katedry, a także jezuicie ks. Pierre’owi Péquetowi, poczuł w sobie powołanie kapłańskie. W sierpniu 1582 przyjął święcenia kapłańskie, a wzorem dla niego był św. Karol Boromeusz.
W latach 1586-88 był pustelnikiem w eremie św. Jakuba na wzgórzu wznoszącym się nad Cavillon. Oddawał się tam modłom, apostołował wśród okolicznych mieszkańców i poznawał Katechizm “dla proboszczów”, wydany na polecenie Soboru Trydenckiego. Uświadomił sobie wówczas wielką wagę nauczania i pogłębiania wiary szerokich rzesz ludzi. Z myślą o tym 29 września 1592 w Isle-sur-la-Sorgue założył Zgromadzenie Ojców Nauki Chrześcijańskiej (doktrynarzy) w celu głoszenia Słowa Bożego i katechizowania przez obfite wykorzystywanie do tego Pisma Świętego przy użyciu prostego, “rodzinnego” języka. Aby ułatwić szerzenie wiary podzielił jej nauczanie na trzy etapy: “nauka mała” – dla dzieci i analfabetów: robienie znaku krzyża, nauka podstawowych modlitw, przykazań, sakramentów i tajemnic wiary; “nauka średnia” – wyjaśnianie prawd wiary w rodzinie, zapoznawanie z Pismem Świętym i Ojcami Kościoła i wreszcie “nauka wielka” – głoszona z ambony w niedziele i święta. Chociaż pod koniec życia stracił wzrok, nadal głosił Słowo Boże i spowiadał.
Zmarł 15 kwietnia 1607 w Awinionie. Błogosławionym ogłosił go 27 kwietnia 1975 św. Paweł VI.
4. Ludwik (lub Alojzy) Maria (Luigi Maria) Palazzolo urodził się 10 grudnia 1827 w Bergamo. Dość szybko zmarł jego ojciec i cały ciężar wychowania spadł na matkę, wspomaganą w tym dziele przez świętych kapłanów. Od dzieciństwa był przyzwyczajany do odwiedzania chorych i ubogich. Po ukończeniu z wyróżnieniem szkoły podstawowej i średniej rozpoczął jako ekstern w 1844 naukę w seminarium duchownym, po czym 23 czerwca 1850 przyjął święcenia kapłańskie.
Poświęcił się wówczas nauczaniu i apostołowaniu młodzieży w Oratorium Foppa – najbardziej uczęszczanym a zarazem najuboższym ośrodku, prowadzonym przez miejscową parafię. Założył tam szkołę wieczorową dla biednych robotników, rolników i analfabetów z okolic. Mimo pewnej nieśmiałości i niepewności, czy podoła temu zadaniu, objął opieką również młode dziewczęta, którym udostępnił własne, niewielkie mieszkanie. Powodzenie tego przedsięwzięcia sprawiło, że za radą swego kierownika duchowego postanowił rozszerzyć tę dzałalność i dzięki pomocy znajomej Teresy Gabrieli założył w 1869 Pobożne Dzieło św. Doroty, zajmujące się dziewczętami i kobietami w potrzebie. W 1872 powołał do życia podobny instytut męski – Braci Świętej Rodziny.
Na początku 1886 zaczął chorować i po kilku miesiącach cierpień zmarł 15 czerwca 1886 w swym mieście rodzinnym. Błogosławionym ogłosił go 19 marca 1963 św. Jan XXIII.
5. Justyn Maria (Giustino Maria) Russolillo urodził się 8 stycznia 1891 w Pianurze na przedmieściach Neapolu jako trzecie z dziesięciorga dzieci w rodzinie przedsiębiorcy. Podstawową wiedzę i wykształcenie odebrał właśnie w domu rodzinnym, od rodziców, a także od swych ciotek ze strony ojca i od miejscowego proboszcza. 18 listopada 1901 wstąpił do niższego seminarium duchownego, a następnie uzupełniał naukę w seminarium wyższym w Pozzuoli i w prowadzonym przez jezuitów Papieskim Seminarium Kampanii. Opiekował się wtedy małymi chłopcami z okolicy, organizując im w czasie wakacji m.in. rodzaj oratorium – miejsce zabawy i modlitwy.
Gdy 20 września 1913 przyjął święcenia kapłańskie, od razu złożył ślub poświęcenia całego swego życia w służbie powołań kapłańskich i zakonnych. Sprawa powołań była jego „pierwszą miłością” i bodźcem przez całe jego życie.
30 kwietnia 1914 podjął z grupą „najwierniejszych” (fedelissimi) z czasów oratorium pierwszą próbę życia wspólnotowego, ale już po 2 tygodniach musiał tego zaniechać ze względu na sprzeciw miejscowego biskupa. Wkrótce wybuchła I wojna światowa i młody kapłan musiał pójść na front jako kapelan wojskowy.
Po jej ukończeniu 20 września 1920 został proboszczem parafii św. Jerzego Męczennika w swym rodzinnym mieście. Rozpoczął się wówczas dla niego czas prawdziwego zaangażowania społecznego, zwłaszcza dla biednych. Już 18 października tegoż roku otworzył pierwszy ośrodek na rzecz powołań, który nazwał „Vocazionario” i męskie zgromadzenie „wokacjonistów”. Po utworzeniu 2 października 1921 zgromadzenia żeńskiego, zwanego „wokacjonistkami” założył Stowarzyszenie dla Powołań Bożych, skupiające oba instytuty zakonne, których podstawowym i najważniejszym charyzmatem jest troska i modlitwa o powołania. W 1947 Stolica Apostolska zatwierdziła nowe zgromadzenie żeńskie, od 1965 znane jako Apostołki Wokacjonistki od Powszechnego Uświęcenia.
Swą pracę w parafii postrzegał jako oś zawierającą w sobie wszelkie powołania: do życia, wiary i świętości, szczególny jednak nacisk kładąc na powołania kapłańskie i zakonne. O ks. Russolillo mówiono, że został „powołany do powoływania”. W 1927 na terenie swej parafii rozpoczął budowę „Vocazionario” i Domu Macierzystego swych zgromadzeń. W 1950 pierwsi członkowie założonego przezeń zgromadzenia męskiego wyjechali na misje do Brazylii.
Niesłychanie aktywne życie i wielopłaszczyznowa działalność, ale też liczne trudności, na jakie często napotykał w swych poczynaniach, nadszarpnęły jego zdrowie. Zmarł w Pianurze w opinii świętości 2 sierpnia 1955 w wieku 64 lat.
Proces beatyfikacyjny rozpoczęto w 1977, dekret o heroiczności cnót ogłoszono w 1986. Został beatyfikowany 7 maja 2011 r.
6. Anna-Maria (Anne-Marie) Rivier urodziła się 19 grudnia 1768 w Montpezat-sous-Bauzon w południowo-środkowej Francji w bardzo religijnej rodzinie. Jej żywy charakter sprawił, że już w wieku 16 miesięcy tak nieszczęśliwie spadła z łóżka, że złamała biodro i przez długi czas nie mogła chodzić. Mimo tych ograniczeń matka codziennie brała ją do miejscowej kaplicy na modlitwę do Matki Bożej Zmiłowania i 8 września 1774, podczas modlitwy dziewczyka nagle odzyskała częściowo zdrowie i władzę w nogach a całkowicie wyzdrowiała 15 sierpnia 1777. Do końca życia pozostała jednak małego wzrostu i odczuwała problemy zdrowotne. Z tego też powodu nie przyjęto jej do zakonu, gdy miała 17 lat.
Gdy w 1789 wybuchła rewolucja francuska i wszelkie działania religijne były podejrzane, a nawet zakazane, Maria Rivier potajemnie organizowała niedzielne zgromadzenia wiernych. Była ostrożna, ale pozostała apostołką o gorącym sercu. W 1794 roku zamieszkała w wiosce Thueyts a wkrótce dołączyły do niej cztery młode kobiety. W czasie, gdy władza rewolucyjna zamykała klasztory, 21 listopada 1796, w święto Ofiarowania Maryi w Świątyni, ona i jej cztery towarzyszki poświęciły się Bogu. Nowa wspólnota rozwijała się bardzo szybko, pomimo ubóstwa, którego doświadczała. Dla założycielki i jej współsióstr najważniejsze było chrześcijańskie wychowanie młodzieży, chociaż obejmowały nim również dorosłych i ubogich. W 1814 roku otworzyła swój pierwszy sierociniec. Obdarzona charyzmatycznym darem wymowy przemawiała z jasnością, energią i delikatnością, która poruszała każde serce. Kiedy umierała 3 lutego 1838, istniało 141 domów jej zgromadzenia i przyjęła ponad 350 sióstr. Błogosławioną ogłosił ją 23 maja 1982 w Rzymie św. Jan Paweł II.
7. Maria Franciszka od Jezusa (Maria Francesca di Gesù) Rubatto urodziła się 14 lutego 1844 w Carmagnoli koło Turynu. Gdy miała 4 lata, zmarł jej ojciec, a w wieku 19 lat straciła matkę. Przeniosła się wówczas do Turynu, trafiając jako dama do towarzystwa do arystokratki Marianny Scoffone, udzielając się jednocześnie chorym i katechizując.
Latem 1883 w Loano koło Genui, wychodząc z kościoła, napotkała młodego robotnika, uderzonego w głowę kamieniem, który spadł z rusztowania, i natychmiast mu pomogła. Powstający tam budynek był przeznaczony dla wspólnoty żeńskiej, dla której opiekujący się nią kapucyn o. Angélico szukał dyrektorki. Na widok kobiety ratującej rannego od razu wyczuł w niej osobę odpowiednią do podjęcia się tego zadania. Dla tej prawie 40-latki, mającej uregulowane życie, była to zaskakująca propozycja, ale po gorącej modlitwie i zasięgnięciu rady swego kierownika duchowego i św. Jana Bosco, którego poznała w Turynie, przyjęła ją. Stała się członkinią nowo powstałej wspólnoty zakonnej – Instytutu Sióstr Tercjarek Kapucyńskich z Loano, utworzonej 23 stycznia 1885 (od 1973 są to Siostry Kapucynki od Matki Rubatto).
Przyjęła tam imię Maria Franciszka od Jezusa i z upoważnienia arcybiskupa Genui została pierwszą przełożoną nowego zgromadzenia, które burzliwie się rozwijało. W 1892 otworzyła osobiście jego nowy dom w Montevideo, a w 1899 – w Alto Alegre na północy Brazylii na terenie kapucyńskiej misji św. Józefa od Opatrzności. 22 marca 1901 dowiedziała się, że mieszkające tam siostry, czterech braci kapucynów, dwaj tercjarze franciszkańscy i pnad 250 świeckich zginęli z rąk miejscowych Indian. Wiadomość ta początkowo ją załamała, ale wkrótce poddała się woli Bożej i zachęcała kolejne siostry do wyjazdu. Odtąd podróże na trasie Włochy-Ameryka Łacińska stały się częścią jej posługi w Kościele.
I właśnie kolejny pobyt w stolicy Urugwaju w 1904 miał się okazać dla niej ostatnim etapem jej życia. W maju tegoż roku zakażenie wewnętrzne przykuło ja do łóżka i mimo operacji chirurgicznej zmarła w Montevideo 6 sierpnia 1904. Pochowano ją początkowo na stołecznym cmentarzu La Teja, ale w 10 lat później jej zwłoki przeniesiono do jej ulubionej kościółka św. Antoniego Padewskiego i umieszczono po lewej stronie głównego ołtarza. Obecnie znajdują się one pod tym ołtarzem, a sama świątynia jest od 9 września 2000 sankmtuarium diecezjalnym. Błogosławioną ogłosił ją 10 października 1993 św. Jan Paweł II.
8. Maria od Jezusa (Maria di Gesù; Carolina Concetta Angela Santocanale) urodziła się w 1852 r. w Palermo na Sycylii w bogatej rodzinie. Od najmłodszych lat prowadziła głębokie życie religijne i pragnęła zostać zakonnicą, ale rodzina stanowczo się temu sprzeciwiała. Jednocześnie stale troszczyła się o biednych. Czyniła to, angażując się całym sercem w działalność duszpasterską parafii. Katechizowała tam i prowadziła pracę charytatywną. W 1880 przeniosła się do domu swej babki w Cinisi. 13 czerwca 1887 przywdziała habit tercjarki kapucyńskiej i przyjęła imię siostra Maria od Jezusa.
11 lutego 1891 założyła wspólnotę zakonną, mającą nawiedzać i służyć biednym i chorym, później także sierotom. Nowe zgromadzenie miało także dawać dzieciom wykształcenie religijne i ogólne. Według licznych świadectw Maria od Jezusa wprost promieniowała Ewangelią. Była oddana modlitwie. Dbała o godny wygląd domu Bożego. Na klęczkach szyła i haftowała szaty liturgiczne. Szanowała księży i troszczyła się o powołania kapłańskie, wspomagając je też finansowo. 13 czerwca 1910 przyjęła habit kapucyński.
Świadectwa mówią też o tym, jak opowiadała starszym dzieciom historie biblijne, których słuchały one z zachwytem. Robiła to w odcinkach, całymi dniami trzymając w napięciu ich uwagę. Dlatego nazwano ją «Księdzem Bosko w spódnicy». Zajmowała się szczególnie chłopcami mającymi oznaki powołania. Prowadziła dla nich specjalne lekcje modlitwy i służby liturgicznej.
Matka Maria od Jezusa Santocanale zmarła 27 stycznia 1923 w Cinisi w archidiecezji Monreale, a została beatyfikowana 12 czerwca 2016 roku w katedrze monrealskiej.
9. Maria Dominika (Maria Domenica) Mantovani urodziła się 12 listopada 1862 w Castelletto di Brenzone koło Werony jako pierwsze z czworga dzieci w ubogiej rodzinie. Z powodu biedy nie mogła ukończyć szkoły podstawowej, odznaczała się jednak wrodzoną inteligencją, która pozwalała jej wyrównać wiele braków wynikających z niedostatku wiedzy. Od najmłodszych lat okazywała też wielkie zamiłowanie do modlitwy i spraw Bożych. Podstawę jej życia wyznaczał od wczesnego dzieciństwa katechizm, którego uczyli jej rodzice, a którego prawdy potem ona sama przekazywała innym. Od dziecka apostołowała też wśród swych rówieśniczek, kształtując ich cnoty dobrą lekturą, a zwłaszcza świadectwem własnego życia.
Wielki wpływ wywarło na nią przybycie do Castelletto, gdy miała 15 lat, bł. Józefa Nascimbeniego (1851-1922), który był tam najpierw nauczycielem (1877-85), a następnie proboszczem (do końca życia). Stał się on jej kierownikiem duchowym, a ona jego pierwszą, wytrwałą współpracowniczką w różnych działaniach parafialnych, zyskując sobie przy tym wielką sympatię i miłość tych, wśród których pracowała, zwłaszcza młodzieży. Żywiąc szczególną cześć do Maryi Niepokalanej złożyła w dniu Jej święta 8 grudnia 1886 ślub dozgonnego dziewictwa.
Jej wielka gorliwość w wierze sprawiła, że gdy ks. Nascimbeni 6 listopada 1892 zakładał Zgromadzenie Małych Sióstr Świętej Rodziny, ona sama, marząc o całkowitym poświęceniu się Bogu, stała się współzałożycielką nowej wspólnoty i jej pierwszą przełożoną generalną. Wniosła własny, istotny wkład w opracowanie konstytucji zgromadzenia, opartych na Trzecim Zakonie Regularnym św. Franciszka i w formację sióstr, a jej osobiste świadectwo życia wyznaczyło w znacznym stopniu rozwój i ekspansję instytutu. Pod tym względem świetnie uzupełniała myśl i wizję założyciela, co uwidoczniło się szczególnie po jego śmierci, gdy mogła poprowadzić jego dzieło w wytyczonym przezeń kierunku. A gdy ona sama odchodziła z tego świata po krótkiej chorobie 2 lutego 1934 w Weronie, zgromadzenie liczyło już ok. 1,2 tys. sióstr w 150 domach we Włoszech i za granicą. Błogosławioną ogłosił ją 27 kwietnia 2003 św. Jan Paweł II.
Dzisiejsza uroczystość będzie pierwszym i prawdopodobnie jedynym tego rodzaju obrzędem w tym roku i 20. w obecnym pontyfikacie.
Kai/Gość Niedzielny
Ostatni z ostatnich
***
Czy w byciu niepotrzebnym można odnaleźć sposób na życie? To paradoks, ale tak. Na tym przecież polega życie każdego porządnego mnicha. Na tym też polegało życie Karola de Foucauld.
ks. Adam Pawlaczczyk/Gość Niedzielny
Karol de Foucauld: Patron powracających do wiary
***
Karol de Foucauld może być dziś wzorem i oparciem dla tych wszystkich, którzy w pewnym momencie swego życia oddalili się od Boga, by potem ponownie powrócić do chrześcijańskiej wiary – uważa o. Bernard Ardura, postulator sprawy kanonizacyjnej francuskiego pustelnika. 15 maja w Watykanie odbędzie się jego kanonizacja.
Karol de Foucauld w sposób szczególny nadaje się na przewodnika ludzi zagubionych, bo jak zauważa o. Adura należy on do tych świętych, którzy przemawiają do innych nie tym, co mówią i piszą, lecz własną świętością, sposobem codziennego życia. Przekonuje do wiary chrześcijańskiej nie przez prozelityzm, lecz poprzez przyciąganie.
„To co, sam Karol nazywa nawróceniem, w rzeczywistości nie było nawróceniem w potocznym tego słowa znaczeniu, bo on był człowiekiem ochrzczonym. Było to nawrócenie takie jak na przykład u św. Ignacego Loyoli, czyli rozpoczęcie od nowa. W okresie dojrzewania zatracił bowiem wiarę, w której został wychowany. Dlatego kiedy miał 27 lat mógł o sobie napisać: przez 12 lat w nic nie wierzyłem i nie wierzyłem nikomu. Na nowo odkrył swą wiarę w kościele św. Augustyna w Paryżu. Odkrył Boga, który jest miłosierdziem i przebaczeniem, Boga, którzy przywróci mu sens życia i własną godność. Od tej chwili Karol de Foucauld zacznie rozumieć, że do tego Boga miłości będzie należało całe jego życie. Dlatego jest on patronem dla tych, którzy rozpoczynają od nowa, którzy porzucili praktyki religijne, a nawet wyparli się wiary, a potem pewnego dnia odkrywają ją na nowo. Jego nawrócenie, powrót do Boga, sprawiły, że w pełni otworzył się na działanie łaski i został przemieniony od wewnątrz przez Boga, który w pewnym sensie musiał go znaleźć na nowo i doprowadzić do owczarni Dobrego Pasterza. Karol nie narodził się świętym, ale stał się nim, pozwalając, by działała w nim łaska Boża, wielkodusznie z nią współpracując. Ta łaska radykalnie go przemieniła. Z niecierpliwego i niezdyscyplinowanego żołnierza, z człowieka, któremu ciągle brakowało pieniędzy, by zaspokoić wszystkie swe żądze, stał się człowiekiem, który oddał się bez reszty, który unicestwił się pośród najuboższych na Saharze i stał się dla nich bardzo wyraźnym znakiem braterstwa.“
Krzysztof Bronik/Adalaide Patrignani/Vaticannews.VA
__________________________________________________________________________________________
Chciał być bratem wszystkich
Przeżył nawrócenie w konfesjonale w wieku 28 lat. Wtedy właśnie odkrył swoje powołanie i wybrał drogę Jezusa z Nazaretu. Dziś w ślady Karola de Foucauld idą siostry i bracia z całego świata.
***
Kanonizacja błogosławionego, która odbędzie się w niedzielę 15 maja, daje nam możliwość głębszego poznania tego heroicznego świadka Ewangelii. Karol de Foucauld, francuski arystokrata, kluczowe lata swojego życia spędził jako misjonarz i eremita na Saharze pośród wyznawców islamu. Zanim radykalnie zwrócił się w stronę Chrystusa, żył duchem swojej epoki. Kwestionował wiarę i nazywał się ateistą… Swoje nawrócenie przeżył podczas spowiedzi w kościele św. Augustyna w Paryżu. Od niewierzącego, przez nawróconego, po księdza – historia bł. Karola pozwala nam uwierzyć, że głęboka przemiana człowieka współpracującego z łaską Bożą jest możliwa.
Wejście w dorosłość
Karol de Foucauld urodził się w 1858 r. w Strasburgu. Osierocony w wieku 6 lat został zaadoptowany przez dziadka, generała armii i szlachcica. Chłopiec, idąc w ślady swojego opiekuna, rozpoczął naukę w szkole wojskowej. Podczas pobytu Karola w Saint-Cyr jego dziadek zmarł; pozostawił 20-latka w głębokiej żałobie. Ten, odziedziczywszy fortunę, zaczął się oddawać przyjemnościom ciała. Jego motto brzmiało: „Śpię długo, jem dużo i myślę mało”. Przebywał z kobietami, z jedną nawet miał zamieszkać. Tak napisał o sobie z tamtych lat: „Trwałem w ciemności. Nie widziałem już Boga ani ludzi: byłem tylko ja”.
Wcielenie do armii wyrwało go z paryskiego próżniaczego życia. Młody oficer został wysłany do Algierii, gdzie trwała kolonizacja i toczyły się walki przeciw marokańskim marabutom. Jednak również tam przebywał w towarzystwie kobiety, którą początkowo przedstawiał jako swoją żonę. W konsekwencji niewłaściwych zachowań został odesłany do Francji. Afryka zdążyła zafascynować go tak bardzo, że gdy tylko nadarzyła się okazja na powrót na ten kontynent – w tym przypadku w związku z wybuchem powstania w Algierze – ponownie wcielił się do armii. Po zakończeniu kampanii wkroczył w nowy etap: podróżnika odkrywcy. Miesiące spędzone w pustynnym namiocie rozbudziły w nim pragnienie eksplorowania nieodkrytych lądów.
Człowiek poszukujący
Maroko było wówczas ziemią zakazaną dla Europejczyków. Karol odkrywał ten teren przez blisko rok, jeżdżąc od wioski do wioski przebrany za żydowskiego rabina. Obserwował piękno stworzenia i prostotę tamtejszych ludzi i zaczął zadawać sobie pytania egzystencjalne. „Islam wywołał we mnie wielki wstrząs. Widok wiary tych ludzi, żyjących w ciągłej obecności Bożej, pozwolił mi dojrzeć coś większego, prawdziwszego niż sprawy światowe. Zacząłem studiować islam, a następnie Biblię” – napisał de Foucauld w liście do przyjaciela Henry’ego de Castries.
Po wyczerpującej, ale zakończonej sukcesem podróży powrócił do Paryża. Tam wydał relację z wyprawy. Publikacja szybko stała się bestsellerem. Świat naukowy był pod wrażeniem pracy Karola. Podróżnik przejechał 3 tys. km po prawie nieznanym kraju.
W obliczu pustki, która przyszła wraz z zakończeniem tak wielkiego projektu, Karol przeżył spotkanie z miłosiernym Bogiem. 28-letni mężczyzna spędzał w kościele długie godziny, choć nie był nawet wierzący. Później napisał: „To było jedyne miejsce, w którym czułem pokój”. Rozpoczął układanie pierwszej modlitwy: „Mój Boże, jeśli istniejesz, spraw, abym Cię poznał”. Narzędziem w rękach Boga stał się wikary kościoła św. Augustyna w Paryżu – ks. Huvelin, który doprowadził Karola do wiary. Gdy ten poprosił kapłana o lekcje religii, on zaprosił mężczyznę do konfesjonału. Zagubiony syn w końcu usłyszał wołanie kochającego ojca. To podczas pierwszej w dorosłym życiu spowiedzi zrodziło się powołanie przyszłego świętego.
Nowa duchowość
W liście, w którym opowiadał o swoim nawróceniu, napisał: „Każdy wie, że pierwszym efektem miłości jest naśladowanie”. Poznawszy Chrystusa, Karol starał się odkryć, kim naprawdę był Jezus. Gdy odwiedził Nazaret, uświadomił sobie, że Zbawiciel mieszkał i pracował w zwyczajnym, ustronnym miejscu jako robotnik. Zapragnął dla siebie tego samego.
Cztery lata po nawróceniu wstąpił do trapistów – braci znanych z życia w radykalnym ubóstwie. Po posłudze w klasztorach: francuskim, syryjskim i algierskim zrezygnował z kontynuowania tej drogi, uznał bowiem, że pragnie jeszcze bardziej naśladować styl życia swojego Pana. Wrócił do Nazaretu, gdzie przez 3,5 roku pracował jako służący u sióstr klarysek. Całkowita nędza i umiłowanie uniżenia przybliżały go do ideału znalezionego na stronach Ewangelii. Za namową sióstr Karol zdecydował się przyjąć święcenia kapłańskie, które otrzymał we Francji. Postanowił nie wracać do Nazaretu, bo „trzeba iść nie tam, gdzie ziemia najświętsza, lecz tam, gdzie dusze są w największej potrzebie”.
Przyjaciel pustyni
W wieku 42 lat de Foucauld przyjął święcenia kapłańskie i wrócił na umiłowaną Saharę. Osiedlił się w Béni Abbes, mieście położonym na północy Algierii, gdzie zbudował niewielką pustelnię. Wykupił i ochrzcił kilku niewolników, marząc o stworzeniu niewielkiej chrześcijańskiej wspólnoty. Ewangelizował przez modlitwę przed Najświętszym Sakramentem, miłość braterską i powszechną. Dzielił się ostatnim kawałkiem chleba. Ze zdumieniem przyjmował każdego dnia nawet 60-100 gości.
Zachęcony przez swojego biskupa po 4 latach przeniósł się do Tamanrasset – miejsca, w którym nie było ani jednego kapłana. Droga naśladowania Jezusa z Nazaretu stała się jeszcze bardziej radykalna. Karol nie chciał już „wić gniazdka” jak w Béni Abbes. Dla gości zbudował jeden pokój, wyrabiał miski z drewna i oddawał się modlitwie. Sporo czasu poświęcał na pisanie słownika tuaresko-francuskiego. Słuchał wszystkiego, co było związane z kulturą tego narodu. Spisywał pieśni, ogniskowe opowieści, a kilka dni przed śmiercią zakończył tłumaczenie zbioru tuareskiej poezji.
Jego apostolstwem stało się apostolstwo przyjaźni. Napisał: „Moje apostolstwo winno być apostolstwem miłości, aby widzący mnie ludzie mogli powiedzieć: «Skoro ten człowiek jest tak dobry, to i jego religia musi być dobra»”. Dzielił się Chrystusem, opowiadał o Bożej miłości, cierpiał jednak, widząc brak owoców swojej pracy – nawróceń. To na tej ziemi przyszły święty pisał regułę Małych Braci Jezusa, wspólnoty, która powstała po jego śmierci.
Przez wiele lat przygotowywał się do ostatniej chwili na ziemi. Prosił Pana o męczeńską śmierć, a On wysłuchał jego prośby. 1 grudnia 1916 r., podczas trwających w Algierii walk, został postrzelony przez młodego chłopca i zmarł.
To nie był koniec jego drogi. Dziś z pozostawionego przez Karola de Foucauld dziedzictwa czerpią tysiące osób. Owocem działalności błogosławionego jest mniej więcej dwadzieścia zgromadzeń, które podążają drogą braterskiej miłości i pokory. Realizując ideał Nazaretu, wskazują, że życie kontemplacyjne, a jednocześnie głęboko zanurzone w świecie, jest możliwe.
Anna Bandura/Tygodnik Niedziela
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
Miesiąc maj, poświęcony jest w szczególny sposób Matce Bożej. Jest to miesiąc nabożeństw, podczas których rozbrzmiewa w kościołach, przy kapliczkach czy figurach przydrożnych Litania do Najświętszej Maryi Panny, nazywana popularnie Litanią Loretańską.
Termin „litania” (gr. lite, łac. litanea = prośba, błaganie) oznacza dosłownie modlitwę błagalną. Od innych modlitw błagalnych różni się specyficznym układem. Złożona jest z szeregu wezwań-inwokacji, po których następuje stała odpowiedź, np.: „Módl się za nami” – w litaniach do Matki Bożej i świętych, a jeśli zwracamy się do Chrystusa lub innych Osób Boskich – „Zmiłuj się nad nami” lub „Wysłuchaj nas, Panie”.
„Wśród form modlitwy do Najświętszej Dziewicy zalecanych przez Kościół znajdują się litanie. Polegają one na dość długiej serii wezwań do Maryi, następujących po sobie w jednakowym rytmie i stwarzających jakby modlitewny strumień uwielbień i błagań. Wezwania bowiem, przeważnie bardzo krótkie, składają się z dwu części: pierwsza jest wychwalaniem (Panno łaskawa), druga – błaganiem („Módl się za nami”) („Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii”).
Geneza Litanii Loretańskiej jest trudna do ustalenia. Najprawdopodobniej w swej charakterystycznej formie i podstawowym zarysie pojawiła się w manuskrypcie paryskim z końca XII wieku Można również wykazać, że niektóre wezwania skierowane do Maryi znajdowały się w Litanii do Wszystkich Świętych, z biegiem czasu dodawane nowe tytuły maryjne stawały się coraz liczniejsze i stopniowo utworzyły nową grupę, która oderwała się od początkowego pnia. Litania zwana jest „Loretańską” od miasteczka Loreto, położonym w prowincji Ancona, we Włoszech, gdzie znajduje się słynne sanktuarium maryjne. Wierzono, że w XIII wieku został przeniesiony przez aniołów do Loreto Domek Nazaretański, w którym przyszła na świat Matka Boża. Faktem jest, że litania była szczególnie propagowana i odmawiana przez pielgrzymów w tym sanktuarium maryjnym. Przybrała tam ostateczną formę i zaczęła promieniować na cały Kościół. Z roku 1531 pochodzi świadectwo używania jej w tym sanktuarium. Po raz pierwszy ukazała się drukiem w 1572 r. we Florencji i zawierała 43 wezwania. Do końca XVI wieku jeszcze co najmniej 20 razy, co świadczy o jej wielkim rozpowszechnianiu.
W dokumentach papieskich pojawiła się o niej wzmianka w 1581 r. w bulli „Redituri” papieża Sykstusa V, który udzielił za jej odmawianie 200 dniowego odpustu i zachęcał wiernych do jej odmawiania. Kolejne odpusty przypisali do niej Pius VII oraz Pius XI w 1932 r. Natomiast papież Benedykt XIV urzędowo ją zatwierdził i zezwolił stosować w publicznym kulcie Kościoła.
Wezwania Litanii Loretańskiej podlegały zmianom (dzisiejsza wersja litanii zawiera 52 wezwania). Usuwano lub wzbogacano ją nowymi wezwaniami w zależności od potrzeb i okoliczności. I tak w ciągu wieków oficjalnie dodano następujące inwokacje: „Wspomożenie wiernych” przypisywana Piusowi V w związku ze zwycięstwem nad Turkami pod Lepanto (1571); „Królowo bez zmazy pierworodnej poczęta” – Piusowi IX, dzień przed ogłoszeniem dogmatu o Niepokalanym Poczęciu NMP (1854); Leon XIII wprowadził wezwanie „Królowo Różańca świętego” (1883) oraz „Matko dobrej rady” (1903). W 1908 r. Kościół w Polsce uzyskał zgodę na włączenie tytułu „Królowo Korony Polskiej” (przekształcone po drugiej wojnie światowej w „Królowo Polski”). „Królowo pokoju” włączył Benedykt XV (1917), a papież Pius XII – „Królowo wniebowzięta” (1950) w związku z ogłoszeniem dogmatu o Wniebowzięciu NMP; „Matko Kościoła” (tytuł nadany przez Pawła VI w czasie Soboru Watykańskiego II) Jan Paweł II przyznał prawo Konferencji Episkopatów do włączenia go do litanii (1980); Janowi Pawłowi II zawdzięczamy też wezwanie „Królowo Rodziny” (1995). Oprócz zezwoleń na powszechne wprowadzenie inwokacji, wydano wiele zezwoleń ograniczonych do poszczególnych diecezji lub zgromadzeń zakonnych. I tak np. franciszkanie uzyskali pozwolenie na umieszczenie (na ostatnim miejscu) własnego wezwania „Królowo zakonu serafickiego” (1910), a karmelici stosują od 1689 wezwanie „Królowo szkaplerza świętego”.
Co do pobożnej praktyki odmawiania lub śpiewania Litanii warto przytoczyć fragment „Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii”. Czytamy tam: „W wyniku rozporządzenia papieża Leona XIII o kończeniu odmawiania różańca w październiku śpiewem Litanii Loretańskiej liczni wierni byli przeświadczeni, że litania jest tylko rodzajem dodatku do różańca. W rzeczywistości jednak jest ona czymś niezależnym. Litanie bowiem mogą stanowić samodzielny element hołdu składanego Maryi, być śpiewem procesyjnym, stanowić część nabożeństwa Słowa Bożego lub innych aktów liturgicznych”.
Tygodnik Niedziela.pl
_________________________________________________________________________
Litania Loretańska do Najświętszej Maryi Panny
Kyrie eleison, Christe eleison, Kyrie eleison.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże, – zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże,
Duchu Święty, Boże,
Święta Trójco, Jedyny Boże,
Święta Maryjo, – módl się za nami.
Święta Boża Rodzicielko,
Święta Panno nad pannami,
Matko Chrystusowa,
Matko Kościoła,
Matko miłosierdzia,
Matko łaski Bożej,
Matko nadziei,
Matko nieskalana,
Matko najczystsza,
Matko dziewicza,
Matko nienaruszona,
Matko najmilsza,
Matko przedziwna,
Matko dobrej rady,
Matko Stworzyciela,
Matko Zbawiciela,
Panno roztropna,
Panno czcigodna,
Panno wsławiona,
Panno można,
Panno łaskawa,
Panno wierna,
Zwierciadło sprawiedliwości,
Stolico mądrości,
Przyczyno naszej radości,
Przybytku Ducha Świętego,
Przybytku chwalebny,
Przybytku sławny pobożności,
Różo duchowna,
Wieżo Dawidowa,
Wieżo z kości słoniowej,
Domie złoty,
Arko przymierza,
Bramo niebieska,
Gwiazdo zaranna,
Uzdrowienie chorych,
Ucieczko grzesznych,
Pociecho migrantów,
Pocieszycielko strapionych,
Wspomożenie wiernych,
Królowo Aniołów,
Królowo Patriarchów,
Królowo Proroków,
Królowo Apostołów,
Królowo Męczenników,
Królowo Wyznawców,
Królowo Dziewic,
Królowo Wszystkich Świętych,
Królowo bez zmazy pierworodnej poczęta,
Królowo Wniebowzięta,
Królowo Różańca świętego,
Królowo rodzin,
Królowo pokoju,
Królowo Polski,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
– przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
– wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata,
– zmiłuj się nad nami.
W okresie wielkanocnym:
P.: Raduj się i wesel, Panno Maryjo, Alleluja.
W.: Bo zmartwychwstał Pan prawdziwie, Alleluja.
Módlmy się: Boże, który raczyłeś uweselić świat przez zmartwychwstanie Syna swego, Pana naszego Jezusa Chrystusa, daj prosimy, abyśmy przez Jego Rodzicielkę, Maryję Pannę, dostąpili radości życia wiecznego. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W.: Amen.
W okresie zwykłym:
P: Módl się za nami, święta Boża Rodzicielko.
W: Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.
Módlmy się: Panie, nasz Boże, daj nam, sługom swoim, cieszyć się trwałym zdrowiem duszy i ciała, i za wstawiennictwem Najświętszej Maryi, zawsze Dziewicy, uwolnij nas od doczesnych utrapień i obdarz wieczną radością. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W: Amen.
Pod Twoją obronę…
______________________________________________________________________________________________________________
ŻYWY RÓŻANIEC
Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!
„Różaniec Święty, to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.
(św. Josemaria Escriva do Balaguer)
***
INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA NA MIESIĄC MAJ 2022
Intencja papieska:
* Módlmy się, aby ludzie młodzi, powołani do pełni życia, odkryli w Maryi wzór słuchania, głębię rozeznawania, odwagę wiary oraz poświęcenie się służbie.
więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja
***
Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:
* za naszych kapłanów, aby dobry Bóg umacniał ich w codziennej posłudze oraz o nowe powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego.
* za papieża Franciszka, aby Duch Święty prowadził go, a św. Michał Archanioł strzegł.
* W miesiącu Tobie Boża Matko poświęconym pragniemy przyczynić się modlitwą różańcową, abyś była coraz bardziej znana i goręcej miłowana. Oby Twoje wezwanie z Fatimy poznało i wypełniło wielu ludzi, bo w nim jest pewny ratunek dla zagrożonego świata.
***
Intencja dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II)
i św. Moniki:
* Rozważając drogi zbawienia w Tajemnicach Różańca Świętego prosimy Bożą Matkę, która jest również i naszą Matką, aby wypraszała u Syna swego a Pana naszego Jezusa Chrystusa właściwe drogi życia dla naszych dzieci.
______________________________________________________________________________________________________________
Róża nr 1 św.Jana Pawła II
Róża nr 2 św. Faustyny
Róża nr 3 bł. ks. Jerzego Popiełuszki
Róża nr 4 św. Maksymiliana Marii Kolbego
Róża nr 5 św. brata Alberta Chmielowskiego
Róża nr 6 św. Jadwigi
Róża nr 7 bł. ks Michała Sopoćki
Róża nr 8 bł. Karoliny Kózkówny
Róża nr 9 św. Andrzeja Boboli
Róża nr 10 św. Teresy Benedykta od Krzyża
Róża nr 11 św. Moniki
Róża nr 12 bł. męczenników o. Michała i o. Zbigniewa
Róża nr 13 św. Hiacynty i św. Franciszka
Róża nr 14 Matki Bożej Częstochowskiej I
Róża nr 15 Matki Bożej Częstochowskiej II
Róża nr 16 Matki Bożej Gietrzwałdzkiej
Róża nr 17 Matki Bożej Miłosierdzia
Róża nr 19 Matki Bożej Różańcowej
Róża nr.18 bł. kard Stefana Wyszyńskiego
Powstała kolejna 19 Róża Żywego Różańca.
Na obecny czas wspólnota różańcowa potrzebuje jeszcze jedną osobę, abyśmy mogli modlić się razem we wspólnocie 380 osób.
______________________________________________________________________________________________________________
W Adwencie zorganizowaliśmy fundusz na pomoc dla naszych braci chrześcijan w Libanie. Bardzo dziękuję za wspaniałą odpowiedź. Zebraliśmy 3124 funtów brytyjskich, którą przekazaliśmy przez katolicką organizację: Kościół w potrzebie.
______________________________________________________________________________________________________________
Warszawa, dn. 23 marca 2022 r.
Czcigodny Ksiądz Marian Łękawa SAC
Oraz Wspólnota Żywego Różańca przy Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow Szkocja
Czcigodny Księże Marianie,
Drodzy Przyjaciele i Czciciele Matki Bożej,
Serdecznie dziękujemy za bardzo szczodry dar 16 900,00 PLN (słownie: szesnaście tysięcy dziewięćset złotych), jaki przekazaliście nam w ramach swojej jałmużny adwentowej w dn. 09.02.2022 r. na bieżące projekty pomocowe naszego Stowarzyszenia związane z Libanem.
Liban, do niedawna wizytówka Bliskiego Wschodu, to także ojczyzna naszej wiary, uświęcona śladami Chrystusa Zbawiciela i Jego pierwszych świadków. Dziękujemy za gest życzliwości dla chrześcijan, którzy zdecydowali się tam pozostać mimo spustoszeń wywołanych niesprawiedliwością i okrucieństwem dzisiejszej polityki międzynarodowej.
Życzymy, aby okazana hojność wyjednała Wam obfitość Bożych darów, zwłaszcza wzrost wiary w czuwającą opiekę Bożą. Niech nasz Zbawiciel obficie błogosławi na ten wyjątkowo trudny czas i udzieli potrzebnych łask do głębokiego zjednoczenia się z Nim w nadchodzących misteriach naszego Odkupienia. Szczęść Boże!
Ks. dr hab. Waldemar Cisło, prof. UKSW
Dyrektor Sekcji Polskiej PKWP
„Ludzie są o wiele lepsi niż myślimy. Także Bóg jest o wiele lepszy niż myślimy”
O. Werenfried van Straaten
______________________________________________________________________________________________________________
W Wielkim Poście zebraliśmy aż 6400 funtów brytyjskich dla naszych braci na Ukrainie. Niech dobry Bóg wynagrodzi Waszą wielką wrażliwość dla potrzebujących.
______________________________________________________________________________________________________________
WYŻSZE SEMINARIUM DUCHOWNE STOWARZYSZENIA APOSTOLSTWA KATOLICKIEGO
ul. Kilińskiego 20, 05-850 Ożarów Mazowiecki www.wsdsac.pl; e-mail: rektorat@wsdsac.pl
***
Ołtarzew, 28 kwietnia 2022
Drodzy Członkowie Żywego Różańca w Glasgow !
Drogi Księże Marianie!
Drodzy Parafianie!
Na początku tego listu chcę bardzo serdecznie podziękować za wsparcie projektu przygotowania Pallotyńskiego Centrum „Przyszłość dla Ukrainy” przy Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie. Darowizna w wysokości 6700 funtów brytyjskich będzie w całości przeznaczona na ten cel, którego realizacja wymaga kosztownych, logistycznych i programowych prac.
Od początku wybuchu wojny na Ukrainie polscy pallotyni zaangażowali się w pomoc potrzebującym. Pomoc przesyłana jest do objętego wojną kraju, gdzie pozostało i wciąż posługuje 20 naszych kapłanów. W Polsce doraźna pomoc jest organizowana w wielu pallotyńskich placówkach.
Również w Ołtarzewie udzielamy pomocy uchodźcom. Od pierwszych dni wybuchu wojny w domu parafialnym schronienie znalazło kilka rodzin a w Seminarium przebywają osoby indywidualne, które znalazły u nas bezpieczną przystań i warunki do życia.
Potrzeby uchodźców z Ukrainy zmieniają się. Wpływ na to ma wiele czynników, zwłaszcza sytuacja w ich kraju. W najbliższej przyszłości potrzebne będą wyspecjalizowane ośrodki zapewniające bezpieczeństwo, edukację dzieci i wieloraką pomoc (duchową, psychologiczną, zawodową itp.). Dlatego podjęliśmy decyzję o przygotowaniu Pallotyńskiego Centrum „Przyszłość dla Ukrainy”.
Na ten cel przeznaczony został dom rekolekcyjny, którego remont rozpoczął się w grudniu. By go ukończyć i przystosować do przyjęcia Uchodźców (zwłaszcza matek z dziećmi) potrzeba dużego wsparcia. Docelowo chcemy przyjąć 75 matek z dziećmi, zapewniając im wszelkie warunki do edukacji, rozwoju i integracji w nowych warunkach. Przygotowanie domu chcielibyśmy ukończyć w sierpniu, tak by od września mogły w nim zamieszkać matki z dziećmi.
W Pallotyńskim Centrum w Ołtarzewie, oprócz pokoi mieszkalnych, będą do dyspozycji: kuchnia, jadalnia, pralnia, sale spotkań. Pracujemy ponadto nad stworzeniem ekipy wychowawców, psychologów, doradców zawodowych oraz grupy wolontariuszy. W wiele z tych prac chcemy zaangażować samych Gości z Ukrainy, wśród których jest wielu specjalistów. Chcemy im pomóc przetrwać zawieruchę wojenną, tak by się nie załamali, ale aktywnie kształtowali życie swoje i swoich dzieci w Polsce, przygotowując się do przyszłej odbudowy kraju.
Mamy nadzieję, że wspólnie uda nam się dokonać tego wielkiego dzieła. Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie – powiedział Pan Jezus. Otwieramy więc drzwi naszego domu, by przyjąć matki z dziećmi uciekające przed wojną i szukające bezpiecznego schronienia oraz przyszłości dla Ukrainy.
Dziękuję za wszelkie wsparcie. Niech Miłosierny Pan obficie błogosławi!
Ks. prof. UKSW dr hab. Mirosław Mejzner SAC, Rektor WSD
______________________________________________________________________________________________________________
Więcej informacji na temat Żywego Różańca, o Patronach Róż i Tajemnicach Różańcowych można znaleźć na stronie: – https://zr.kosciol.org/roze
______________________________________________________________________________________________________________
Weźmy sobie do serca słowa Najświętszej Maryi Panny, które wypowiedziała do s. Łucji:
„Nie ma takiego problemu, ani osobistego, ani rodzinnego, ani narodowego, ani międzynarodowego, którego nie można byłoby rozwiązać przy pomocy Różańca”.
______________________________________________________________________________________________________________
Anioł ukazując się dzieciom fatimskim wołał wtedy i woła dziś: „Pokuty! Pokuty! Pokuty!”
To wezwanie ma przebłagać Bożą sprawiedliwość. Modlitwą różańcową błagajmy o nawrócenie naszych serc. Różaniec już wiele razy, jak pokazała historia, potrafił odmienić losy świata.
Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój
***
Boże ojców naszych, wielki i miłosierny! Panie życia i pokoju, Ojcze wszystkich ludzi. Twoją wolą jest pokój, a nie udręczenie. Potęp wojny i obal pychę gwałtowników. Wysłałeś Syna swego Jezusa Chrystusa, aby głosił pokój bliskim i dalekim i zjednoczył w jedną rodzinę ludzi wszystkich ras i pokoleń.
Usłysz krzyk wszystkich Twoich dzieci, udręczone błaganie całej ludzkości. Niech już nie będzie więcej wojny – złej przygody, z której nie ma odwrotu, niech już nie będzie więcej wojny – kłębowiska walki i przemocy. Spraw, niech ustanie wojna (…), która zagraża Twoim stworzeniom na niebie, na ziemi i w morzu.
Z Maryją, Matką Jezusa i naszą, błagamy Cię, przemów do serc ludzi odpowiedzialnych za losy narodów. Zniszcz logikę odwetów i zemsty, a poddaj przez Ducha Świętego nowe rozwiązania wielkoduszne i szlachetne, w dialogu i cierpliwym wyczekiwaniu – bardziej owocne niż gwałtowne działania wojenne. Amen.
______________________________________________________________________________________
Modlitwa św. Jana Pawła II do Matki Bożej:
O serce Niepokalane! Pomóż przezwyciężyć grozę zła, która tak łatwo zakorzenia się w sercach współczesnych ludzi – zła, które w swych niewymiernych skutkach ciąży już nad naszą współczesnością i zdaje się zamykać drogi ku przyszłości! (…) Przyjmij, o Matko Chrystusa, to wołanie nabrzmiałe cierpieniem całych społeczeństw. Pomóż nam mocą Ducha Świętego przezwyciężać wszelki grzech: grzech człowieka i „grzech świata”, grzech w każdej jego postaci. Niech jeszcze raz objawi się w dziejach świata nieskończona zbawcza potęga Odkupienia: potęga Miłości miłosiernej! Niech powstrzyma zło! Niech przetworzy sumienia. Niech w sercu Twym Niepokalanym odsłoni się dla wszystkich światło Nadziei. Amen.
______________________________________________________________________________________________________________
13 maja 1917 roku: Piękna Pani z Fatimy i spotkanie, które zmieniło świat
fot. János Korom Dr. from Wien, Austria via Wikipedia, CC BY-SA 2.0
***
„Nie bójcie się! Nie zrobię wam krzywdy. Jestem z nieba” – powiedziała Maryja w Cova da Iria, czyli w Dolinie Pokoju. Od 1914 r. na frontach ginęli ludzie, trwała pierwsza wojna światowa.
Wiosna w Fatimie
W Portugalii wiosna często zaczyna się już w lutym. Portugalczycy jeszcze marzną, kobiety otulają się w chusty, ale kwiaty już się budzą. Jeszcze nie fioletowe jakarandy, ale kaliny, oleandry i łąkowe kwiecie już nie pamiętają o zimie. W Fatimie, gdzie klimat jest surowszy niż na południu i bardziej zmienny, wiosna przychodzi później.
Jednak w niedzielę, 13 maja 1917 r., było już ciepło. Wiosna w Fatimie kipiała kwieciem i bujnością traw na skalnych zboczach. Po porannej mszy w parafialnym kościele rodziny wracały do domów. Wąskimi ulicami – od kościoła do Aljustrel – ubrane odświętnie dzieci podbiegały do zajętych rozmową dorosłych.
Dzień zapowiadał się piękny. Słońce zachęcało do odpoczynku pod rozłożystymi gałęziami oliwnych drzew. Troje kuzynów – Hiacynta, Franciszek i Łucja – omawiali miejsce, do którego chcieli zabrać stado owiec na wypas. Wybrali pole rodziców Łucji w Cova da Iria, mieli wrócić do domu dopiero na kolację.
Topografia terenu objawień fatimskich
Warto zrekonstruować wydarzenia z pamiętnej niedzieli i nanieść na mapę „pozycje” pastuszków i Maryi – tak, aby nie tylko zrozumieć wydarzenia, ale umieć poruszać się we współczesnej przestrzeni fatimskiego sanktuarium.
Kaplica Objawień to dokładnie to miejsce, w którym w 1917 r. rosły dwa gatunki dębów: ostrolistny i skalny. W pierwszym pastuszkowie zobaczyli błysk, który uznali za zwiastun burzy. W drugim ujrzeli Piękną Panią.
Dla lepszego oglądu sytuacji warto też wiedzieć, że dąb skalny rosnący w Portugalii to gatunek rośliny z rodziny bukowatych, osiąga wysokość od 50 do 100 centymetrów, nie jest podobny do znanych w Polsce wysokich drzew.
W czasie pierwszego błysku dzieci siedziały na pagórku, położonym nieco wyżej nad dębami. To dokładnie to miejsce, w którym dziś stoi bazylika Matki Bożej Różańcowej. Musiały więc zejść niżej, aby zobaczyć Maryję. Miejsce, w którym doszło do objawień było polem państwa Santos, rodziców Łucji.
Droga na pole wiodła z wioski Aljustrel, miejsca zamieszkania pastuszków, przez oliwne gaje. Dziś pielgrzymi pokonują tę trasę odmawiając różaniec, albo odprawiając nabożeństwo drogi krzyżowej. To w tych zagajnikach pastuszkowie spotkali też wcześniej Anioła Portugalii. Miejsce to – między Aljustrel a Cova da Iria – nazywano Valinhos.
Wspomnienia Łucji: „Jestem z nieba”
Siostra Łucja zapisała we wspomnieniach, że dzień był „piękny i pogodny”, dlatego wybrali się paść owce na odległe pole. Musieli pokonać 2,5 kilometra, przejść przez ugór, a to im wydłużyło drogę dwukrotnie – ale z jakiegoś powodu szli i koło południa byli na miejscu. Owce zaczęły skubać trawę, a oni, w ramach zabawy, wznosili niewielki murek wokół zagajnika.
Nagle, mimo słonecznej pogody, ujrzeli coś w rodzaju błyskawicy. Łucja, jako najstarsza, była odpowiedzialna za kuzynów i zdecydowała, że należy wrócić do domu. Franciszek i Hiacynta zgodzili się od razu i cała trójka zaczęła schodzić z pagórka w stronę drogi.
Jednak już w połowie zbocza dzieci zobaczyły kolejny błysk, a gdy podeszły kilka kroków bliżej nad jednym ze skalnych dębów ujrzeli „jakąś Panią, ubraną na biało, bardziej lśniącą od słońca, rozsiewającą światło jaśniejsze i intensywniejsze od kryształowego kieliszka wypełnionego krystaliczną wodą, przeszywaną promieniami najostrzejszego słonecznego blasku.
Zatrzymaliśmy się zdziwieni widokiem zjawy. Przybliżyliśmy się tak bardzo, że znaleźliśmy się wewnątrz światła, które Ją spowijało i które z Niej wychodziło; być może w odległości półtora metra, mniej więcej” – zapisała s. Łucja.
I wtedy Matka Boża odezwała się do zdziwionej trójki. Nastąpił prosty, szczery dialog, który przeszedł już do historii. „Jestem z nieba”. To wyznanie – Łucja, która żyła najdłużej z pastuszków, ale i Hiacynta i Franciszek – nosili do ostatnich chwil swojego życia.
Rozmowa z Mamą
Łucja, ośmielona Jej anielską dobrocią, zadała wtedy kilka ważnych pytań. Po pierwsze, czy pójdą do nieba. Maryja odpowiedziała, że każde z nich pójdzie, ale Franciszek musi często odmawiać różaniec. Wtedy zapytała o dwie dziewczynki, które niedawno zmarły, a były jej przyjaciółkami.
– Czy Maria das Neves jest już w niebie?
– Tak.
– A Amelia?
– Będzie przebywać w czyśćcu do końca świata – odpowiedziała Maryja.
„Wydaje mi się, że Amelia miała jakieś osiemnaście, czy dwadzieścia lat” – zapisała Łucja. A potem musieli wrócić do domu. Znów przejść przez ugór, który im wydłużał drogę i ułożyć w swoich wielkich sercach i dziecięcych umysłach to, co im się przydarzyło.
Tyle różańców, ile zechcesz!
Franciszek nie słyszał słów Maryi, tylko dziewczynki słyszały Jej głos, więc opowiedziały pastuszkowi, co mówiła Pani bardziej lśniąca od słońca (Łucja będzie tak nazywać Maryję do końca życia).
Gdy chłopiec dowiedział się, że musi często domawiać różaniec, wykrzyknął: „Moja najdroższa Matko Boża, odmówię tyle różańców, ile zechcesz!”.
Zanim rozeszli się do swoich domów, Łucja przykazała Hiacyncie, żeby nic nikomu nie mówiła, ale z zapisów wiemy, że Hiacynta, oczarowana Maryją, nie mogła się powstrzymać i nie zastawszy rodziców w domu czekała na nich na progu, a gdy tylko ich zobaczyła rzuciła się biegiem w ich stronę i wtulona w ramiona mamy, ledwo łapiąc oddech, wyszeptała: „Mamo, widzieliśmy dziś w Cova da Iria taką piękną Panią!”.
Maryja nie kłamie
A potem… Potem były przesłuchania, mnóstwo łez, cierpienia i upokorzeń. Niedowierzanie, posądzania o kłamstwo, a nawet zamknięcie w więzieniu, gdzie Hiacynta, siedmioletnia, od razu zdjęła z szyi swój krzyżyk i zawiesiła go na ścianie. Zaczęła różaniec, do którego włączyli się wszyscy więźniowie przebywający z pastuszkami w jednej celi.
Maryja, zgodnie z obietnicą, zjawiała się każdego 13 dnia w kolejnych miesiącach, aż do października, za każdym razem prosząc o nawrócenie, pokutę i modlitwę różańcem. Przekazała trzy tajemnice, które Łucja spisała i dzięki temu możemy je czytać i analizować.
Ale czy je rzeczywiście przyjęliśmy? Czy uwierzyliśmy Maryi? Czy Jej słowa szarpnęły nasze serca, porwały je do pokuty i modlitwy tak gorliwej, jak małego Franciszka?
Często słyszymy: Odmawiajcie różaniec. Ale czy ktokolwiek z nas – oczytanych, wykształconych, formowanych duchowo – wykrzyknął kiedykolwiek tak, jak on: „Moja najdroższa Matko Boża, odmówię tyle różańców, ile zechcesz!”?
Nie przestawaj nas szukać…
Nie ma nieba bez nawrócenia i pokuty. Kto mówi inaczej, ten kłamie. Nie ma nieba bez Maryi, bo Ona jest Jego Królową, na życzenie samego Boga.
A czemu przychodzi czasem na ziemię i objawia się niektórym z nas? Bo jest Matką, która widzi, że powierzone Jej dzieci nic sobie nie robią z próśb o pokutę i nawrócenie.
Siostra Łucja, już jako karmelitanka, w jednym ze swych wierszy wytłumaczyła, na czym polega misja Maryi, Pani bardziej lśniącej od słońca:
Ty jesteś Panią i Pasterką
Idąc samotnie przez świat
W poszukiwaniu dzieci rozproszonych
By przynieść je w Twoim Matczynym Sercu…
***
Aleteia.pl/Agnieszka Bugała – 13.05.22 – wg źrodeł:
Karmel w Coimbrze, „Siostra Łucja od Jezusa i Niepokalanego Serca. Biografia”;
Sekretariat Pastuszków w Fatimie, „Wspomnienia s. Łucji z Fatimy”, tom I.
______________________________________________________________________________________________________________
Fatima, cud słońca i masoneria
***
W 1910 r., a więc siedem lat przed objawieniami Matki Bożej w Fatimie, władzę w Portugalii przejęła masoneria. Rządzący postanowili zniszczyć Kościół katolicki w ciągu dwóch pokoleń. Nowa, walcząca z Bogiem władza ogłosiła, że katolicyzm jest największym wrogiem ludzkości, opium dla ludu, i dlatego należy go jak najszybciej unicestwić.
Kiedy masoneria przejęła władzę w Portugalii, rozpoczęło się okrutne prześladowanie Kościoła, represjonowanie osób duchownych i świeckich; wiele z nich poniosło śmierć męczeńską. Prymasa Portugalii oraz najbardziej niewygodnych biskupów i kapłanów wypędzono z kraju. Lizbona została ogłoszona w 1915 r. ateistyczną stolicą świata. Rodzinę królewską wymordowano do ostatniego dziecka.
I właśnie wtedy, gdy w Portugalii trwało wielkie prześladowanie ludzi wierzących, gdy cała Europa była terenem krwawych walk pierwszej wojny światowej, a władzę w Rosji przejmowali komuniści, Pan Bóg w nadzwyczajny sposób zaapelował do ludzkich sumień poprzez objawienia Matki Bożej w Fatimie. Maryja ukazywała się tam trojgu małym dzieciom: dziesięcioletniej Łucji, dziewięcioletniemu Franciszkowi i siedmioletniej Hiacyncie.
Ateistyczne władze, przestraszone rozwojem wydarzeń w Fatimie, zaaresztowały Hiacyntę, Franciszka i Łucję. Pod groźbą strasznych tortur starały się wymusić na nich zeznania, że nie ma żadnych objawień Matki Bożej. Dzieci pozostały jednak nieugięte i dlatego po kilku dniach wypuszczono je na wolność.
Cud słońca
Siostra Łucja relacjonuje, że podczas trzeciego objawienia, 13.07.1917 r., Matka Boża zapowiedziała spektakularny cud:
„W październiku (…) uczynię cud tak wielki, że wszyscy będą mogli uwierzyć, że objawienia te są prawdziwe”.
Maryja określiła dokładnie jego miejsce i czas oraz oświadczyła, że będzie to specjalny znak dany przez Boga, aby każdy mógł uwierzyć i przyjąć Jej wezwanie do nawrócenia.
Trzeba pamiętać, że był to wyjątkowo trudny czas, gdyż od trzech lat trwała pierwsza wojna światowa, najstraszliwsza ze wszystkich dotychczasowych wojen. Ateistyczne władze Portugalii zrobiły wszystko, aby przez akcję propagandową i zastraszenie nie dopuścić do zgromadzenia się ludzi na miejscu objawień w zapowiedzianym dniu 13 października. Wysłały kilka tysięcy żołnierzy, aby blokowali oni drogi prowadzące do miejsca objawień i nie pozwalali ludziom tam się zgromadzić.
Determinacja i napływ pielgrzymów był jednak tak wielki, że wszystkie działania władz okazały się nieskuteczne. Przed południem 13 października 1917 r. w miejscu objawień zebrał się imponujący tłum, liczący przeszło 70 tysięcy osób. Wielu musiało pokonać setki kilometrów, w przeważającej większości pieszo lub na osłach, a także wozami i samochodami. Wśród zgromadzonych znajdowali się nie tylko ludzie prości, ale również bardzo sceptycznie nastawieni naukowcy, dziennikarze oraz ludzie niewierzący.
Żołnierze Gwardii Narodowej bezskutecznie próbowali powstrzymać rzeszę napierających ze wszystkich stron dziesiątków tysięcy ludzi. Kiedy tłum przerywał jedno skrzydło, żołnierze szli wspierać tę stronę, a wtedy ludzie wykorzystywali okazję i przedostawali się w innym miejscu. Łucja, Franciszek i Hiacynta znajdowali się w pobliżu wielkiego drzewa. Zgodnie z zapowiedzią w południe ukazała się im Matka Boża i powiedziała:
„Jestem Matką Boską Różańcową. Ludzie muszą zmienić swoje życie, prosić o przebaczenie za swoje grzechy i nie obrażać więcej Pana Boga”.
Przy pożegnaniu z dziećmi Maryja rozłożyła ręce, z których wydobyły się promienie w kierunku słońca.
W tym dniu niebo pokryte było ciemnymi chmurami i od rana spadały na ludzi strumienie ulewnego deszczu. Wszyscy byli całkowicie przemoczeni i stali w błocie w oczekiwaniu na zapowiedziany cud. Nagle deszcz przestał padać, pokazało się słońce i zgromadzeni zobaczyli, że ze słońca na wszystkie strony zaczęły wystrzeliwać promienie światła w zmieniających się na przemian kolorach: czerwonym, zielonym, żółtym i niebieskim. Równocześnie tarcza słońca z szaloną szybkością wirowała wokół własnej osi, jakby była gigantycznym ognistym kołem, i zbliżała się do ziemi, rzucając na ziemię, drzewa, skały i ludzi promienie tak cudownego, silnego, kolorowego światła, jakiego nikt nigdy dotąd nie widział. Słońce trzykrotnie się zatrzymywało i trzykrotnie ten niesamowity taniec na nowo się powtarzał. W pewnym momencie słońce zaczęło spadać i zygzakami zbliżało się do ziemi. Wydawało się, że nastąpi kosmiczna katastrofa zderzenia się słońca z ziemią.
Wtedy cały zgromadzony tłum padł na kolana. Ludzie krzyczeli z przerażenia, błagali o miłosierdzie i wyrażali żal za grzechy. Niektórzy głośno spowiadali się ze swoich grzechów, sądząc, że „to jest koniec świata”. Ludzie, klęcząc, płakali i modlili się.
To niezwykłe zjawisko trwało 10 wminut. W tym krótkim czasie ziemia, która na skutek ulewnego deszczu zmieniła się w prawdziwe bagno, została całkowicie osuszona, a przemoczone do suchej nitki ubrania zgromadzonych ludzi całkowicie wyschły i wyglądały, jakby wyszły prosto z pralni. Podczas tego spektakularnego cudu dokonało się tysiące nawróceń oraz uzdrowień z najróżniejszych chorób. Najbardziej wykształceni i najinteligentniejsi ludzie patrzyli oniemiali jak małe dzieci. Biskup Fatimy w oficjalnym liście pasterskim na temat cudu pisał:
„Dziesiątki tysięcy ludzi widziało ten taniec słońca… Widziały go osoby z różnych grup i klas społecznych, wierzące i niewierzące, dziennikarze głównych portugalskich gazet, a także ludzie przebywający poza miejscem zgromadzenia”.
W Biblii cuda nazywane są „palcem Bożym” (Wj 8, 15; Łk 11, 20). Cud słońca był wydarzeniem, które nigdy wcześniej nie miało miejsca w historii ludzkości. Po raz pierwszy od momentu Zmartwychwstania Chrystusa, dla potwierdzenia prawdziwości objawień, Bóg dokonał tak widowiskowego cudu w zapowiedzianym czasie i miejscu. Był on widziany w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Naukowiec włoski Pio Sciatizzi, który był świadkiem tego cudownego zdarzenia, powiedział:
„Nie może być jakiejkolwiek wątpliwości co do historyczności tego wydarzenia… Tylko Bogu musimy przypisać najbardziej oczywisty i największy cud w historii…”.
Reakcja ateistycznej władzy
Główne masońskie siły rządzące w tym czasie w Portugalii skupiały się w tajnej organizacji „Carbonaria”, której założycielem był inż. Antonio da Silva, a kierowali nią Alfonso Costa i M. Lima. Pamiętnego 13 października 1917 r. da Silva zobaczył cud słońca. Dzięki temu stał się jednym z pierwszych masonów, którzy ugięli się przed napawającym trwogą cudem. Zaraz potem zaczął mówić o pojednaniu z Kościołem. Nie spodobało się to wielu jego towarzyszom. Zniesławiono go, obrzucono obelgami, a jego życie znalazło się w niebezpieczeństwie.
Ponieważ wielu ateistów nawróciło się bezpośrednio po cudzie, wobec tego masoński rząd próbował oczyścić się z tych elementów, które mogły „ulec” cudowi. W środkach masowego przekazu usiłowano ośmieszyć to wydarzenie oraz dziesiątki tysięcy jego świadków. Loże masońskie obmyśliły prawdziwie diaboliczny plan wykpienia katolików oraz ich wiary.
Wolnomularze organizowali bluźniercze parady, w miejscu objawień wygłaszali mowy zaprzeczające istnieniu Boga, podczas gdy równocześnie surowo zabraniano Kościołowi organizowania wszelkich religijnych zgromadzeń i procesji. Rządowo-masońskie misje propagandowe niestrudzenie działały na terenie całej Portugalii. Wydawano biuletyny i pamflety wyszydzające objawienia oraz księży – a zwłaszcza jezuitów, uważanych za głównych winowajców.
Po cudzie słońca świętokradzkie grabieże, wszystkie szyderstwa, próby ośmieszenia i dyskredytacji przyniosły skutek odwrotny od zamierzonego. Cud słońca przyczynił się do zaakceptowania przez Portugalczyków Fatimy i umocnienia ich katolickiej wiary. Objawienia Matki Bożej w Fatimie sprawiły, że los ateistycznej rewolucji w Portugalii został przesądzony. Coraz bardziej rósł opór społeczeństwa, a wśród rządzących szerzyły się głębokie nieporozumienia.
W krótkim czasie rządząca masoneria dopuściła do objęcia urzędu prezydenta przez konserwatystę Sidonia Paisa, który stawał się coraz bardziej przychylny sprawom religii. Z tego też powodu został on śmiertelnie postrzelony w niespełna rok po dojściu do władzy. Zmarł na stole operacyjnym z krucyfiksem na piersiach. Po jego śmierci nastąpił okres nazwany „czasem absolutnego terroryzmu”. W całej Portugalii codziennie wybuchały bomby. W ten sposób, przez zastraszanie, masoni próbowali za wszelką cenę utrzymać się przy władzy.
Jednakże do Fatimy napływały coraz większe rzesze pielgrzymów, pomimo tego że władza surowo zabraniała, stawiając na ich drodze silne odziały Gwardii Republikańskiej oraz armii. Mimo stosowania brutalnej przemocy ludzie nie dali się zastraszyć. Ponieważ rzesze pielgrzymów ciągle rosły, w 1922 r. agenci rządowi wysadzili w powietrze kaplicę zbudowaną na miejscu objawień, a dalsze bomby wybuchały w całej Portugalii, a zwłaszcza w Lizbonie i Porto. Głęboka wiara ludzi i ich modlitwa była tak potężną duchową mocą, że nie udało się jej zniszczyć przy pomocy armii.
W 1927 r. rewolucjoniści-masoni całkowicie stracili poparcie, sami wyczerpali się w bezsensownej walce z Kościołem katolickim i oddali władzę w ręce wierzącego profesora uniwersytetu w Coimbrze – Oliveira Salazara. Co się stało z głównymi przywódcami masońsko-ateistycznej rewolucji? Otóż Lima zmarł pełen rozczarowania, Costa natomiast wyjechał na emigrację do Paryża, gdzie – ku zdziwieniu wszystkich – porzucił ateizm, związał się ze spirytyzmem i zakończył życie nękany obsesją nadprzyrodzoności.
Potężny antyreligijny rząd masoński panujący w Portugalii przegrał wraz z całym swoim przepychem, siłą militarną, możliwością stosowania terroru. I to jest paradoks – przegrał w konfrontacji z trójką małych, niepiśmiennych dzieci, którym objawiła się Matka Boża.
Wezwanie do nawrócenia
Orędzie Matki Bożej w Fatimie przekazane w 1917 r. było i jest ciągle aktualnym wezwaniem do nawrócenia i wiary w Boga w Trójcy Świętej Jedynego, który najpełniej objawił się w Jezusie Chrystusie. Przypomina ono podstawowe prawdy wiary, a więc: prawdę o niebie, czyśćcu i piekle, o rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii, o konieczności modlitwy (szczególnie różańcowej) i postu oraz częstego przystępowania do sakramentu pokuty, aby być zawsze w stanie łaski uświęcającej. Matka Boża wzywała do posłuszeństwa i wierności Magisterium Kościoła oraz Ojcu Świętemu. Przez objawienia fatimskie „Bóg chciał przypomnieć światu konieczność unikania grzechu i obowiązek zadośćuczynienia Bogu za grzechy przez modlitwę i pokutę” – napisała s. Łucja. Podczas objawień w Fatimie Matka Boża wezwała wszystkich ludzi do żywej wiary, w której przekazywaniu decydującą rolę odgrywa papież, będący – jako następca św. Piotra – skałą, na której Chrystus buduje swój Kościół (por. Mt 16, 18-19). Tak pisała s. Łucja:
„Gdzie jest Piotr, tam jest Kościół… Ten, kto nie jest z Papieżem, nie jest z Bogiem, a kto pragnie być z Bogiem, musi być z Papieżem” (11.10.1992 r.).
Zapytana, jaka jest najważniejsza część orędzia fatimskiego, odpowiedziała, że jest nią wezwanie do głębokiej wiary w rzeczywistą obecność Boga – a to ma się wyrażać w codziennej, wytrwałej modlitwie, w częstym przystępowaniu do sakramentów pokuty i Eucharystii, w gorliwym wypełnianiu swoich obowiązków, miłości bliźniego oraz miłości Boga w Trójcy Jedynego, który rzeczywiście jest obecny w Eucharystii. Z relacji s. Łucji dowiadujemy się, że Matka Boża w czasie swego pierwszego objawienia, 13.05.1917 r., zapytała dzieci:
„Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On wam ześle, jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany, i dla nawrócenia grzeszników? – Tak, chcemy. – Będziecie więc musieli wiele cierpieć, ale łaska Boża będzie waszą siłą”.
Siostra Łucja pisze:
„Matka Boża otworzyła po raz pierwszy ręce, przekazując nam światło tak silne, jak gdyby blask wychodzący z Jej rąk. To światło dotarło do naszego wnętrza, do najgłębszej głębi duszy, i spowodowało, żeśmy się widzieli w Bogu, który jest tym światłem, wyraźniej niż w najlepszym zwierciadle. Pod wpływem wewnętrznego impulsu również nam przekazanego padliśmy na kolana i powtarzaliśmy bardzo pobożnie:
»O Trójco Przenajświętsza, uwielbiam Cię, mój Boże, kocham Cię w Najświętszym Sakramencie«. Po chwili nasza Droga Pani dodała: »Odmawiajcie codziennie różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny«”.
Podczas objawienia 13 czerwca Matka Boża prosiła dzieci, aby po każdej dziesiątce różańca odmawiały następującą modlitwę:
„O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia na piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia”.
A w czasie objawienia 13.07.1917 r. Maryja ukazała dzieciom przerażającą wizję piekła, aby uświadomić nam, że ostateczną konsekwencją odrzucenia Boga przez człowieka jest właśnie piekło. Świadomie i dobrowolnie popełniane śmiertelne grzechy, bez pokuty i nawrócenia, prowadzą człowieka do takiego egoistycznego zamknięcia się w sobie i takiej zatwardziałości serca, że taki człowiek w chwili śmierci znienawidzi miłość, jaką jest przez Boga kochany, i pogrąży się w wiecznym piekle egoizmu. To jest największe nieszczęście, do jakiego zmierzają ludzie, gdy uparcie i zuchwale żyją w grzechach śmiertelnych i gardzą nieskończonym Bożym miłosierdziem.
ks. Mieczysław Piotrowski/Miłujcie się
______________________________________________________________________________________________________________
13 maja 1981: zamach na Jana Pawła II wydarzył się w miejscu niezwykle symbolicznym
- fot. Beata Zajączkowska
***
Papież był przekonany, że to Maryja uratowała mu życie, stąd też, gdy pracownicy Watykanu powiedzieli mu, że chcieliby upamiętnić jego ocalenie, poprosił, by na placu św. Piotra w widocznym dla wszystkich miejscu pojawił się wizerunek Matki Bożej.
Symboliczne miejsce
Przed zamachem na Jana Pawła II na placu św. Piotra nie było ani jednego wizerunku Maryi. Pierwszy – i jak dotąd jedyny – pojawił się tam jako wotum dziękczynne za ocalenie papieża Polaka.
„Jedna ręka strzelała, a inna kierowała kulą” – mówił tuż po zamachu Jan Paweł II. Przelał krew w miejscu niezwykle symbolicznym. Tu bowiem mieścił się starożytny cyrk Nerona, gdzie za Chrystusa ginęli pierwsi chrześcijanie.Nieopodal został ukrzyżowany św. Piotr.
O miejscu zamachu przypomina wtopiona w kostkę brukową niewielka marmurowa płyta z herbem papieża Polaka i datą – 13 maja 1981 roku. Niejednokrotnie można zobaczyć w tym miejscu modlących się pielgrzymów i leżące na płycie kwiaty.
Ojciec Święty był przekonany, że to Maryja uratowała mu życie, stąd też, gdy pracownicy Watykanu powiedzieli mu, że chcieliby upamiętnić jego ocalenie, poprosił, by na placu św. Piotra w widocznym dla wszystkich miejscu pojawił się wizerunek Matki Bożej.
Gdzie Maryja na placu św. Piotra?
Była to też odpowiedź na przytyk, jaki Jan Paweł II usłyszał rok przed zamachem w czasie spotkania z młodzieżą. Jeden z chłopców zauważył wówczas nieobecność Maryi na placu przed bazyliką watykańską, choć już wtedy znajdowały się tam figury Zbawiciela, wszystkich apostołów i 140 świętych, widocznych na kolumnadzie. Jan Paweł II obiecał wówczas temu zaradzić, a inicjatywa pracowników stała się ku temu sposobną okazją.
Dziś trudno sobie wyobrazić Watykan bez wizerunku Matki Bożej z Dzieciątkiem. Znajduje się na nim herb Jana Pawła II i jego zawołanie Totus Tuus, a pod spodem napis po łacinie Mater Ecclesiae. By ten maryjny wizerunek pojawił się na placu, trzeba było jednak najpierw pokonać opór architektów, którzy nie chcieli pozwolić na wprowadzenie najmniejszej zmiany w wyglądzie tego miejsca. W końcu ulegli jednak stanowczej prośbie Wojtyły i ostatecznie mozaiką przysłonięto jedno z okien Pałacu Apostolskiego.
Mater Ecclesiae
Choć z dołu wygląda niepozornie, ma jednak ponad dwa i pół metra wysokości! Jest to kopia fresku widniejącego na jednej z kolumn dawnej bazyliki konstantyńskiej, który udało się szczęśliwie ocalić.
Widniejąca na nim Matka Boża otrzymała tytuł Mater Ecclesiae, tj. «Matki Kościoła», na pamiątkę historycznego wydarzenia z 21 listopada 1964 roku, kiedy to w czasie trwającego wówczas II Soboru Watykańskiego Paweł VI ogłosił Maryję Matką Kościoła. Wielkimi i niestrudzonymi orędownikami przyznania Matce Bożej tego tytułu byli biskupi polscy, w tym szczególnie Prymas Tysiąclecia – podkreśla ks. Arkadiusz Nocoń z Kongregacji ds. Kultu Bożego.
Mozaikę poświęcił Jan Paweł II 8 grudnia 1981 roku, prosząc, by pomagała ona każdemu, kto przyjdzie na plac, „podnieść wzrok ku Maryi i z dziecięcym oddaniem skierować do Niej swoją modlitwę”.
Fatima jest też obecna w najbardziej maryjnym zakątku Watykanu, jakim bez wątpienia są papieskie ogrody. Umieszczono tam figurkę Maryi wyciągającej pomocne dłonie ku trojgu pastuszkom.
Z polskiej perspektywy warto też przypomnieć, że wyruszającym w kolejne podróże papieżom błogosławi Matka Boska Częstochowska. Przy lądowisku helikopterów stoi unikatowa w skali światowej rzeźba Królowej Polski, ofiarowana przez paulinów.
Zresztą Państwo Miasto Watykan, bo tak brzmi oficjalna nazwa tego najmniejszego państwa świata, jest od swych początków wyjątkowo maryjne i naznaczone także objawieniami z Lourdes. W obecnym kształcie powstało na mocy traktatów laterańskich podpisanych 11 lutego 1929 roku. Mało kto jednak pamięta, że 71 lat wcześniej, właśnie tego dnia, miały miejsce pierwsze objawienia maryjne w Lourdes.
Pius XI, który podpisał traktaty, kazał też umieścić na fasadzie Pałacu Gubernatoratu, będącego swoistym odpowiednikiem ministerstwa spraw wewnętrznych, figurę Niepokalanej, która chroni w swych matczynych ramionach całe państwo. Maryjne wizerunki w papieskich ogrodach opowiadają historię Kościoła i świadczą o matczynym działaniu Maryi w jego dziejach.
Beata Zajączkowska/Aleteia.pl
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
WTOREK – 3 MAJA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
UROCZYSTOŚĆ NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY KRÓLOWEJ POLSKI
GODZ. 19.00 – UROCZYSTA MSZA ŚWIĘTA
Akt osobistego poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Pannie
błogosławionego Prymasa Polski Stefana kardynała Wyszyńskiego:
Matko Boża, Niepokalana Maryjo!
Tobie poświęcam ciało i duszę moją, wszystkie modlitwy i prace, radości i cierpienia, wszystko, czym jestem i co posiadam.
Ochotnym sercem oddaję się Tobie w macierzyńską niewolę miłości.
Pozostawiam Ci zupełną swobodę posługiwania się mną dla zbawienia ludzi i ku pomocy Kościołowi Świętemu, którego jesteś Matką.
Chcę odtąd wszystko czynić z Tobą, przez Ciebie i dla Ciebie. Wiem, że własnymi siłami niczego nie dokonam.
Ty zaś wszystko możesz, co jest wolą Twego Syna, i zawsze zwyciężasz.
Spraw więc, Wspomożycielko Wiernych, by moja rodzina, parafia i cała Ojczyzna były rzeczywistym królestwem Twego Syna i Twoim. Amen.
____________________________________________________________________________________________
Maryjo, Królowo Polski
***
Maryjo, Królowo Polski, jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam – słowa Apelu Jasnogórskiego zawierają prawdę, coraz trudniejszą do przełknięcia także dla wielu współczesnych katolików, że Boża Rodzicielka jest naszą Monarchinią. To karygodne zawłaszczanie Matki Jezusa przez Polaków – dowodzą, nie wiedząc lub nie chcąc wiedzieć, że tytuł Królowej Polski został objawiony w… nadtyrreńskim Neapolu pewnemu włoskiemu jezuicie.
W połowie XVI wieku polsko‑łaciński poeta Grzegorz z Sambora pisał, używając literackiej przenośni, o Matce Bożej jako Królowej Polski i Polaków. Tytuł ten rozpowszechnił się w następnym stuleciu (po cudownej obronie Jasnej Góry, ściśle wiązanej ze wstawiennictwem Najświętszej Dziewicy) przede wszystkim za sprawą króla Jana Kazimierza, który 1 kwietnia 1656 roku przed cudownym obrazem Matki Bożej Łaskawej w katedrze lwowskiej na klęczkach oddał Rzeczpospolitą szczególnej opiece Maryi, nazywając ją Królową Polski. W istocie jednak odnoszący się do Matki Zbawiciela oficjalny tytuł Królowej Polski nie jest wymysłem Polaków, a tym mniej przejawem – tak obśmiewanej przez wielu „oświeconych polakosceptyków” – naszej rzekomej megalomanii. Nie zrodził się on bowiem w umyśle żadnego człowieka, lecz objawiony sędziwemu jezuicie z Neapolu padł z ust samej… Najświętszej Dziewicy. Sprawa to iście sensacyjna, bo ani wcześniej, ani nigdy potem, nie zdarzyło się, by jakiemukolwiek narodowi dana została taka łaska. Owszem, liczne królestwa, państwa i narody ogłaszały Maryję swą Królową, ale nigdy nie zostało to ogłoszone – expressis verbis – przez Nią samą. Sprawa była jeszcze o tyle bardziej intrygująca, że proklamacja Maryi jako Królowej Polski została ogłoszona światu nie przez naszego rodaka, ale przez Włocha. Stąd też ewentualny zarzut, że Polacy w swej pysze wymyślili całą historię, jest całkowicie chybiony.
Świadek życia i śmierci św. Stanisława Kostki
Juliusz (Gulio) Mancinelli urodził się 13 października 1537 roku w miejscowości Macerata, dwieście kilometrów na północny wschód od Rzymu. Choć był cenionym mistrzem nowicjatu rzymskich jezuitów – tego samego, w którym przebywał i zmarł św. Stanisław Kostka – dosyć pewnym wydaje się, że to nasz osiemnastoletni zaledwie rodak odgrywał rolę jego przewodnika duchowego, a nie na odwrót. Ojciec Mancinelli, świadek życia młodego Polaka, podobnie jak inni rzymscy jezuici pozostawał pod wielkim wrażeniem jego śmierci. Zatrzymajmy się na moment przy tym zdarzeniu…
1 sierpnia 1568 roku św. Piotr Kanizjusz głosił w Rzymie konferencję dla jezuickich nowicjuszy. Niemiecki prowincjał mówił o nagłej śmierci. Nauczał, że każdy miesiąc należy spędzić tak, jakby był ostatnim w życiu. Słuchający tych nauk młody, ale już słynny z wielkiej gorliwości, Stanisław Kostka odezwał się:
– Dla wszystkich ta nauka męża świętego jest przestrogą i zachętą, ale dla mnie jest ona wyraźnym głosem Bożym. Umrę bowiem jeszcze w tym miesiącu.
Zupełnie jeszcze zdrowy Stanisław przepowiedział tym samym swą rychłą śmierć – nie upłynęło bowiem trzydzieści dni, gdy oddał ducha o północy w wigilię święta Wniebowzięcia Matki Bożej. Umierał pogodnie, choć z ust sączyła mu się krew. Przed śmiercią mówił o ufności w miłosierdzie Boże. W pewnym momencie jego twarz rozjaśniła się tajemniczym blaskiem. Kiedy współbracia zaczęli się dopytywać, czego sobie życzy, ten odpowiedział, że przyszła po niego Matka Boża. Współbracia dopiero wtedy zorientowali się, że już umarł, gdy nie zareagował na podsunięty mu obrazek Maryi.
Zobaczyć polską ziemię!
Ojciec Juliusz Mancinelli słynął z pobożnego, świątobliwego życia – miał opinię proroka i cudotwórcy. Zakładał wiele dzieł miłosierdzia, a wszędzie, gdzie się pojawiał jako misjonarz – w Dalmacji, Bośni, Konstantynopolu czy w Afryce – notowano ogromną ilość nawróceń.
W latach 1585-1586 przebywał w Polsce – w Kamieńcu Podolskim i Jarosławiu. Słynący bowiem z żarliwej czci dla Najświętszego Sakramentu oraz Najświętszej Maryi Panny włoski jezuita miał pewną duchową „przypadłość”, za którą my, Polacy, powinniśmy wznosić nieustanne modły o jego beatyfikację i kanonizację! Odznaczał się on bowiem ogromnym nabożeństwem do naszych świętych, zwłaszcza do dwóch świętych Stanisławów: Biskupa i Męczennika, a także wspomnianego już św. Stanisława Kostki. Gorąco modlił się za Polskę.
Powróciwszy do Neapolu, marzył, aby móc znów ujrzeć polską ziemię i oddać jej hołd jako Matce Świętych, aby nawiedzić grób świętego biskupa i męczennika Stanisława, patrona św. Stanisława Kostki.
Chciał też włoski jezuita podziękować w katedrze krakowskiej za liczne łaski, jakie mu wyświadczyła Maryja i prosić Ją o dalszą pomoc. Nie sądził jednak, by mogło się to stać – był już wszak w podeszłym wieku – niemniej często zanosił modły do Boga, prosząc, by mu jeszcze umożliwił taką wyprawę. I Pan go wysłuchał. Po dwudziestu pięciu latach ojciec Juliusz powrócił na nasze ziemie. Pieszo! A jakie okoliczności skłoniły go do tej podróży!
Jemu tę łaskę zawdzięczasz…
14 sierpnia 1608 roku niemal siedemdziesięciojednoletni zakonnik modlił się w swoim klasztorze przy jezuickim kościele Gesu Nuovo w Neapolu. Wspomniał, iż w uroczystość Wniebowzięcia minie czterdziesta rocznica śmierci polskiego współbrata, którego kochał i starał się naśladować. Wśród wielu cnót świętego małego Polaka – jak go nazywano – jaśniała niezwykłym blaskiem jego miłość i cześć dla Królowej Nieba, a tę właśnie cnotę ojciec Juliusz szczególnie sobie upodobał i starał się ją praktykować. Usilnie szerzył kult Królowej Wniebowziętej, zwłaszcza po chorobie, z której cudem go podźwignęła.
Zatopiony w modlitwie starzec ujrzał nagle okrytą purpurowym płaszczem Dziewicę z Dzieciątkiem na ręku wyłaniającą się z obłoku. U Jej stóp klęczał piękny młodzieniec w aureoli. Poznał go natychmiast – to przecież ukochany współbrat, narodzony dla Nieba czterdzieści lat wcześniej.
– Wniebowzięta! O Królowo Wniebowzięta módl się za nami! – wyszeptał wzruszony zakonnik i upadł na kolana.
Tymczasem Matka Boża zapytała:
– Dlaczego nie nazywasz Mnie Królową Polski? Ja to królestwo bardzo umiłowałam i wielkie rzeczy dla niego zamierzam, ponieważ osobliwą miłością do Mnie płoną jego synowie.
Usłyszawszy te słowa Najświętszej Dziewicy, Juliusz wykrzyknął:
– Królowo Polski Wniebowzięta módl się za Polskę!
Matka Boża spojrzała z wielką miłością na klęczącego u Jej stóp Stanisława Kostkę, a następnie na starego zakonnika i rzekła:
– Juliuszu, jemu tę łaskę zawdzięczasz!
Po skończonej wizji stary jezuita zwrócił się do swych współbraci następującymi słowy:
– Matka Boża wielkie rzeczy dla Polaków zamierza, po czym dodał:
– Królowo Polski, módl się za nami.
Niebawem, po zbadaniu sprawy i za pozwoleniem przełożonych ojciec Mancinelli poinformował o całym zdarzeniu swego polskiego przyjaciela, również jezuitę, Mikołaja Łęczyckiego. Poprosił go, by tę dobrą nowinę oznajmił królowi Zygmuntowi III Wazie. Stąd poznał ją ks. Piotr Skarga i cały zakon jezuitów, którzy wkrótce rozpowszechnili radosną wieść, że sama Bogarodzica kazała się nazywać Królową Polski.
Jestem Matką tego Narodu
W roku 1610 ojciec Juliusz wiedziony wewnętrznym poruszeniem udał się w pieszą pielgrzymkę do Polski, chcąc nawiedzić grób św. Stanisława. Długą drogę z Neapolu do Krakowa podjął w wieku siedemdziesięciu trzech lat – wyczyn zaiste imponujący!
Pierwsze swe kroki w Krakowie skierował do katedry wawelskiej (niektóre źródła podają, że został powitany przez króla i jego dworzan). Konający niemal ze zmęczenia staruszek udał się do Konfesji św. Stanisława, przed którą, ujrzawszy trumnę naszego głównego patrona, padł krzyżem i modlił się za Królestwo Polskie, a potem odprawił tam Mszę Świętą w dziękczynieniu za świętość Stanisława Kostki.
Nagle podczas sprawowania Najświętszej Ofiary za pomyślność naszej ojczyzny włoski jezuita wpadł w ekstazę i ujrzał Maryję w królewskim majestacie. I znów usłyszał Jej głos:
– Ja jestem Królową Polski. Jestem Matką tego narodu, który jest Mi bardzo drogi, więc wstawiaj się do Mnie za nim i o pomyślność tej ziemi błagaj nieustannie, a Ja ci zawsze będę, jakom jest teraz, miłościwą.
…ujrzysz mnie za rok w chwale Niebios
Siedem lat po powrocie z Polski, w dniu Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, ojciec Juliusz Mancinelli patrzył z okna swej celi klasztornej na piękną Zatokę Neapolitańską. Modlił się, pragnąc ciągle oddawać jeszcze większą cześć Maryi.
I oto znowu z gorejącego obłoku, który pojawił się na niebie, wyłoniła się piękna postać Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus na rękach. U Jej stóp – tak jak poprzednio – klęczał młodzieniec w aureoli… Maryja zwróciła się do sędziwego jezuity:
– Juliuszu, synu mój! Za cześć, jaką masz do Mnie Wniebowziętej, ujrzysz Mnie za rok w chwale niebios. Tu jednak, na ziemi, nazywaj Mnie zawsze Królową Polski.
Stary jezuita zdołał tylko wyszeptać:
– Królowo Polski, módl się za nami.
Widzenie zakończyło się, ale w duszy zakonnika długo jeszcze panowała niebiańska radość.
Miesiąc potem kurier z Neapolu przywiózł ojcu Mikołajowi Łęczyckiemu do Wilna list od ojca Juliusza Mancinellego, w którym pisał: Ja rychło odejdę, ale ufam, że przez ręce Wielebności sprawię, iż po moim zgonie w sercach i na ustach polskich mych współbraci żyć będzie w chwale Królowa Polski Wniebowzięta.
Stało się wedle słów Królowej. Dokładnie rok po ostatnim objawieniu i pięćdziesiąt lat po śmierci św. Stanisława Kostki, w roku 1618, w uroczystość Wniebowzięcia Maryja wzięła do Nieba swego wiernego sługę.
Niemal natychmiast za sprawą Polaków rozpoczął się proces beatyfikacyjny ojca Juliusza. Do Polski dotarła relikwia – część głowy, oraz portret włoskiego jezuity.
Nie wszyscy jednak byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy i z czasem zebrane dokumenty „utknęły” gdzieś między Neapolem a Rzymem. Sprawa się odwlekła, a późniejsza kasata zakonu jezuitów w roku 1773 wstrzymała proces beatyfikacyjny. Taka sytuacja trwa do dnia dzisiejszego i niestety, podobnie jak w przypadku naszego wielkiego kaznodziei – ks. Piotra Skargi – na razie nie ma widoków na rychłe wznowienie procesu.
Czyżby współcześni jezuici nie byli już zainteresowani promocją obu wielkich synów duchowych św. Ignacego?
Polskie echa objawień
Na podstawie objawień danych włoskiemu jezuicie, 1 kwietnia 1656 roku, król Jan Kazimierz ogłosił w katedrze lwowskiej Najświętszą Maryję Pannę Królową Narodu i Państwa Polskiego. Monarcha, za panowania którego Rzeczpospolita zmagała się z Moskwą i Szwecją, nie wspominając nawet o wewnętrznej rebelii Chmielnickiego, napisał list do Ojca Świętego Aleksandra VII z błaganiem o pomoc. Papież odpowiedział, odwołując się do objawień ojca Mancinellego: Dlaczego zwracasz się o pomoc do mnie, a nie zwracasz się do tej, która sama chciała być Waszą królową? Maryja Was wyratuje, toć to Polski Pani. Jej się poświęćcie, Jej oficjalnie ofiarujcie, Ją Królową ogłoście, przecież sama tego chciała.
List ten uzmysłowił polskiemu królowi, że jedyna nadzieja w Maryi – Królowej Polski. Powziął więc Jan Kazimierz postanowienie, że gdy jakikolwiek skrawek Rzeczypospolitej wolny będzie od wrogów, uda się tam, by dokonać ślubów z ogłoszeniem publicznym, że Matka Boża jest Królową Polski. Kiedy w marcu 1656 roku Szwedzi wycofali się ze Lwowa, król w tamtejszej katedrze przed obrazem Matki Bożej Łaskawej złożył obiecane śluby i koronował wizerunek Matki Bożej, ogłaszając Ją oficjalnie Królową Polski.
Objawienia ojca Juliusza Mancinellego wywołały w naszym narodzie potężny odzew. Pod ich wpływem w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny roku 1628 Kraków uczcił swą Królową poprzez umieszczenie na wieży Kościoła Mariackiego pozłacanej korony (obecna korona pochodzi z roku 1666, zamontowano ją tam w dziesiątą rocznicę Ślubów Lwowskich). Podwawelski gród dał tym samym zewnętrzny wyraz wierze w królowanie Matki Bożej nad polskim narodem. Krakowianie uczcili też chwalebną śmierć ojca Juliusza.
Niedługo po jego odejściu do wieczności Królową Polski zaczęli nazywać Maryję paulini z Jasnej Góry. Już w roku 1642 ojciec Dionizy Łobżyński stwierdził, że Maryja jest Królową Polski, Patronką bitnego narodu, Patronką naszą, Królową Jasnogórską, Królową niebieską, Panią naszą dziedziczną.
W polskich kościołach zawisły wizerunki Matki Bożej z z Orłem Białym na piersiach – jest ich co najmniej kilkanaście. Na podstawie objawień ojca Mancinellego powstał też obraz Matki Bożej Ostrobramskiej, na którym Maryja ma dwie korony – jako Królowa Świata i Królowa Polski.
Bogusław Bajor/PCh24.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Polacy są narodem maryjnym. Matka Boża jest pierwszą pośredniczką w drodze do Pana Jezusa
***
– W maju w kościołach odprawiane są nabożeństwa majowe, których tradycją jest odmawianie Litanii do Najświętszej Maryi Panny. Matka Boża jest w naszych codziennych sprawach pierwszą i bezpośrednią pośredniczką w drodze do Pana Jezusa – powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową rzecznik KEP ks. Leszek Gęsiak.
Jak zastrzegł rzecznik KEP, Polacy są „narodem maryjnym”. – Matka Boża jest w naszych codziennych sprawach pierwszą i bezpośrednią pośredniczką w drodze do Pana Jezusa. Kult maryjny w Polsce przejawia się w licznych sanktuariach, począwszy od tego najważniejszego, czyli Jasnej Góry. Swoje sanktuaria maryjne ma każda polska diecezja, do nich ludzie pielgrzymują i tam się modlą. To dowodzi, że kult maryjny w Polsce był, jest i mam nadzieję, że wciąż pozostanie, bardzo mocno obecny – zaznaczył ks. Gęsiak.
Wyjaśnił, że maj jest miesiącem w sposób szczególny poświęconym Maryi, a nabożeństwa majowe są bardzo mocno wpisane w polską tradycję religijną. – Trudno wyobrazić sobie dziś przeżywanie wiary przez Polaków bez tego nabożeństwa. W wielu miejscowościach ludzie nadal spotykają się przy kapliczkach i pod krzyżami, by wspólnie śpiewać „Majowe”. To pozwala im na bardzo proste, a jednocześnie głębokie przeżywanie wiary – ocenił.
Ks. Gęsiak podkreślił, że wezwania litanii loretańskiej zawierają różnego rodzaju określenia i tytuły „wyjątkowej Kobiety, jaką jest Matka Boża”. – Te wezwania ukazują Maryję jako Królową, jako Matkę, a jednocześnie jako kogoś, kto jest nam bardzo bliski. Litania loretańska przypomina nam o wyjątkowej roli Matki Bożej w historii zbawienia, bo przecież przez Maryję przyszło na świat zbawienie. To przez jej dziewicze macierzyństwo otrzymaliśmy Boga-Człowieka – mówił.
Poinformował, że wezwania litanii loretańskiej kształtowały się w tradycji Kościoła na przestrzeni wieków. – Niektóre wezwania wciąż są modyfikowane czy dodawane. To pokazuje, że litania loretańska – która może wydawać się prostym wymienianiem atrybutów Matki Bożej – jest wielkim wyrazem wiary Kościoła i jego przekonania, że ta Kobieta jest kimś wyjątkowym dla historii zbawienia, a także dla historii każdego z nas – zastrzegł.
Pierwsza wersja Litanii do Najświętszej Maryi Panny powstała w XII wieku we Francji, ale nie zachowała się. Utrwaliła się wersja używana od pierwszej połowy XVI wieku w Loreto. Stąd nazwa litania loretańska. W 1587 roku papież Sykstus V związał z jej odmawianiem przywilej odpustu. W roku 1631 zakazano wprowadzania wszelkich zmian w litanii bez zezwolenia Stolicy Apostolskiej, co wpłynęło na jej ujednolicenie i upowszechnienie.
20 czerwca 2020 r. Stolica Apostolska zatwierdziła nowe wezwania litanii loretańskiej, które w języku polskim brzmią: „Matko miłosierdzia” (po „Matko Kościoła”), „Matko nadziei” (po „Matko łaski Bożej”), „Pociecho migrantów” (po „Ucieczko grzesznych”). W Polsce nowe brzmienie litanii loretańskiej obowiązuje z dniem podjęcia uchwały przez Konferencję Episkopatu Polski, tzn. od 28 sierpnia 2020 r. W obecnym kształcie litania loretańska ma 55 wezwań do Matki Bożej. (PAP)
Iwona Żurek/PCh24.pl
______________________________________________________________________________________________________________
I CZWARTEK MIESIĄCA – 5 MAJA – KAPLICA IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
GODZ. 19.00 – MSZA ŚW.
GODZ. 19.30 – GODZINNA ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
_______________________________________________________________________________
Jasna Góra:
Powołani dla powołanych – pierwsze nocne czuwanie już dziś
5 maja 2022
Dziś pierwszy czwartek miesiąca. To dzień Eucharystii i dziękczynienia za Nią oraz wdzięczności za dar kapłaństwa, modlitwy o powołania do wyłącznej służby Bogu. Także na Jasnej Górze od dziś w każdy pierwszy czwartek miesiąca nocne czuwanie POWOŁANI DLA POWOŁANYCH.
***
Czuwanie rozpocznie się w Kaplicy Matki Bożej po Apelu i potrwa do ok. 1.30. Do modlitwy zaproszeni są: kapłani, klerycy, siostry zakonne i zakonnicy, ci, którzy odkrywają życiową drogę oraz wszyscy, którym sprawa powołań jest bliska.
– To inicjatywa, która ma pomóc twórczo, wiernie i radośnie wspierać się nawzajem w powołaniu – wyjaśniła s. Jana, urszulanka Unii Rzymskiej.
– Chcemy uwielbiać Pana Boga, zebrać się przed Nim przy Sercu Maryi. Razem trwać w wdzięczności za każdy dar powołania, też ukazać światu, że to nasze życie z Bogiem jest piękne, że Bóg jest naszym szczęściem i chcemy tez prosić o nowe powołania – powiedziała s. Jana.
Jak podkreśliła urszulanka teraz w okresie matur modlitwa zanoszona będzie także za wszystkich młodych, by odnaleźli dobry kierunek życia, umocnienie w poszukiwaniu swojego powołania również do życia małżeńskiego i rodzinnego.
Czuwania odbywać się będą w każdy pierwszy czwartek miesiąca.
Biuro Prasowe @JasnaGóraNews/Kai
____________________________________________________________________
***
Płomień Bożej miłości oczyści Ziemię Prorocze orędzia s. Marii Natalii Magdolnej dla kapłanów
„Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem” [Mt 22, 37]. W wieku trzydziestu trzech lat s. Maria Natalia wyznała Jezusowi, że pragnie Go kochać właśnie w ten sposób, a Jezus obiecał jej w zamian tak wiele łask, że do końca życia miała doświadczać radości. Siostra Maria Natalia Magdolna otrzymywała przesłania dla dusz kapłańskich przede wszystkim pomiędzy rokiem 1939 a 1943. Jakie słowa przekazał Jezus węgierskiej mistyczce? Czego oczekuje od kapłanów? Jaką ważną role im powierzył? Przeczytaj fragment książki Claudii Matery „Nawróćcie się, nadchodzi czas oczyszczenia. Prorocze objawienia s. Marii Natalii Magdolnej”.
Jezus w jednym z przeslań mówił do s. Marii Natalii: Jesteś narzędziem, za pomocą którego pragnę otworzyć drzwi, aby dotrzeć do moich kapłanów. Przyjmuj moje boskie polecenia z pokojem w sercu, poświęcając Mi każdą myśl. Moi księża mnie zasmucają. Dlaczego ukrywają przed światem moją miłość, miłosierdzie i wszechmoc, gdy wróg niestrudzenie knuje przeciwko Mnie i przeciw tym, którzy Mnie kochają? Przekaż moim synom: „Kochajcie Mnie, tak jak Ja kocham was. Pragnijcie tego, czego i Ja pragnę, wynagradzajcie, pokutujcie, pielęgnujcie i umacniajcie ufność i miłość do Mnie w was samych, a także w duszach, które zostały powierzone waszej pieczy”.
Jezus zwraca się do kapłanów oraz dusz powierzonych ich opiece
Pewnego dnia wprawił mnie w zdumienie widok żebrzącego Jezusa. W przypływie współczucia zapytałam Go, dokąd zmierza. „Do moich kapłanów”, odparł. „Czego od nich oczekujesz?” „Prosiłem, żeby ofiarowali Mi dusze”. „Uczynili to?” „Nie”. „Dlaczego?” „Ponieważ własne sprawy pochłaniają ich bardziej aniżeli ratowanie dusz, chociaż to właśnie jemu powinni się niestrudzenie oddawać, nie troszcząc się o siebie i nie zważając na światowe rozrywki. Nie robią tego, mimo że wymownie modliłem się za nich na krzyżu: «Ojcze, powierzam ich dusze Twojej pieczy, aby żaden z nich nie zbłądził». Moja córko, módl się za nich dniem i nocą i składaj ofiary, żeby w ostatniej godzinie nie stawili się przed sądem z pustymi rękami”.
Z początkiem jesieni 1942 roku, kiedy byłam pogrążona w modlitwie, Jezus udzielił mi następującej wskazówki: „Potrzeba trzech rzeczy, abym w krótkim czasie mógł osiąść w duszy na tronie i chciałbym, żeby moi księża, szczególnie ci, którzy pełnią posługę jako przewodnicy duchowi, często o tych rzeczach mówili. Opiszę je za pomocą trzech obrazów: to kryształ, skrzydła i proch.
Kryształ symbolizuje czystość ciała, serca, woli, a nade wszystko duszy. Ta ostatnia powinna się obmyć nie tylko z grzechów ciężkich, lecz także z grzechów powszednich, zaniedbań, złych intencji, niewłaściwych inklinacji oraz niedoskonałości. Niewierność, choćby dotyczyła najbardziej błahych spraw, niezwłocznie skaża duszę. Każdy, kto pragnie osiągnąć taki stopień czystości, musi zadbać o cztery rzeczy: odmówić ciału wszelkich nieuporządkowanych przyjemności; oczyścić serce z emocji i uczuć, które nie są pochodną nadprzyrodzonej miłości Boga; oddalić od woli to, dla czego nadrzędnym celem nie jest dobro; wyrugować z myśli wszystko, co ziemskie, uwolnić się od przeszłości i nie martwić się tym, co niesie teraźniejszość i przyszłość, ponieważ tego rodzaju zmartwienia plamią duszę i nie pozwalają Mi się z nią połączyć.
Skrzydła są symbolem wolności duszy, która musi się uwolnić od przywiązania do ciała, do rzeczy tego świata i do stworzeń, aby mogło przepełnić ją pragnienie rzeczy świętych. Dusza powinna też wyzbyć się skłonności do decydowania o sobie, bo tylko wolne dusze mogę wynieść na poziom mojej boskości.
Proch należy utożsamiać z tym, czym istota ludzka byłaby beze Mnie. Dusza nie powinna przypisywać sobie żadnej wartości – ani wobec Mnie, ani wobec innych, ani wobec siebie samej. Gdyby jednak przypisywała, odsunąłbym się od niej i utraciłaby część przeznaczonych dla niej łask. Dusza, która uznając swoją małość, słabość i nędzę, prosi o wybaczenie, i która potrafi cieszyć się własną miernością, nie zdumiewa się swoimi słabostkami i nie doświadcza z ich powodu goryczy. Gdy wskazuję jej popełnione błędy, nie unosi się dumą, przeciwnie: szczerze przyznaje, że świętym jest nie ten, kto nie upada, ale ten, kto ma siłę podnieść się po upadku. Taka dusza odzyskuje siły i pomna własnej ułomności, zawierza Mi całkowicie, składa swój los w moje ręce, nie tyle dla uzyskania łask, ile po to, aby sprawić Mi radość i wynagrodzić dawne przewinienia. W swojej pokorze wie, że bardziej zasługuje na potępienie niż na łaskę. Tym sposobem ze swojej otchłani nieświadomie zarzuca złoty łańcuch na niebiańskie szczyty, a Ja zstępuję do niej, aby osiąść na tronie w jej sercu.
Płomień Bożej miłości rozleje się na ziemię przez otwarte serca kapłanów
Jezus polecił Mi przekazać ojcu spowiednikowi taką oto wiadomość: „Powiedz swojemu ojcu spowiednikowi, że godzina, w której spełnią się moje słowa, nadeszła. Przyniosłem na ziemię ogień, a ogień ma wypalać. Od momentu stworzenia człowieka opromienił już wiele dusz, ale mój płomień nie dopełnił jeszcze dzieła oczyszczenia. Za sprawą moich kapłanów ogień rozprzestrzeni się w cudowny, nadzwyczajny sposób i nic nie zdoła go ugasić. Płomień mojej miłości spoi ziemię z niebem. Moi księża będą podsycać ten ogień: moje boskie Serce udzieli im koniecznych łask, a ludzie się dowiedzą, jak słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie”
Następnie skierował do kapłanów słowa: „Nie obawiajcie się. Śmiało idźcie przed siebie. Niechaj waszych myśli nie zaprzątają ani życie, ani śmierć, ani efekty waszych działań. Wszystko jest w moich rękach. Wpatrujcie się we Mnie niestrudzenie i wypełniajcie moją wolę. To będzie waszym skarbem i waszą chwałą, a wasza dusza nie polegnie w walce. Nie zastanawiajcie się nad tym, co wydarzy się w przyszłości, jak do tego dojdzie i jaki będzie bieg rzeczy. Nieustannie proście niebieskiego Ojca o łaskę, przebaczenie i miłosierdzie. Moje dzieci, ukazałem wam moje plany. Doprowadźcie je do końca. Proszę, utkwijcie we Mnie wasze spojrzenia i nie lękajcie się; pozostańcie radośni, tak jak Ja jestem radosny, kiedy na was patrzę. Weselcie się, dzieło bowiem, które wam powierzyłem, rozwesela mojego Ojca. To nie wasza siła w was działa, ale siła Boga. Za waszym pośrednictwem ofiarowuję się duszom, aby przez nie wielbić i sławić Ojca. Przemierzajcie świat, zwyciężajcie go i zwyciężajcie moich nieprzyjaciół, ponieważ jestem potężniejszy niż wszelka potęga i silniejszy niż wszelka siła”.
Jezus na koniec zwrócił się do mnie:„Droga córko, módl się za moich kapłanów, aby łaska popchnęła oschłych ku nawróceniu, pokucie i duchowi poświęcenia, ze wzmożonym entuzjazmem i większą siłą niż dotychczas. Nadchodzi czas wielkiego oczyszczenia i pokoju, oczekujcie go z sercem pełnym skruchy”. Jedna dusza, jedno serce, jedna siła niech przemawia przez was, a tą siłą jestem Ja. Nie poddawajcie się zniechęceniu. Aby zmartwychwstać, trzeba zostać ukrzyżowanym, ale mój triumf, moje królestwo i pocieszenie są blisko”.
Fragmenty pochodzą z książki Claudii Matery „Nawróćcie się, nadchodzi czas oczyszczenia. Prorocze objawienia s. Marii Natalii Magdolnej” , Wydawnictwo Esprit/Fronda.pl
____________________________________________________________________________
Wybrana, by cierpieć
S. Wanda Boniszewska, której proces beatyfikacyjny właśnie się toczy, była „apostołką cierpienia”, wynagradzającą Bogu za zniewagi duchownych
ZGROMADZENIE SIÓSTR OD ANIOŁÓW
„Chcę, byś cierpiała dla Mnie. Wybrałem Cię dla wynagradzania zniewag, których doznaję od dusz Mnie poświęconych. (…) Wszystkie chwile miłe i bolesne masz ofiarować za kapłanów i zakony. (…) Ja chcę się zachłysnąć pragnieniem świętości dusz Mnie poświęconych. (…) Dziecko moje, Ja konam i konać będę, aż kapłan wróci z drogi błądzącej. Chcę, abyś w tym konaniu była pociechą”.
Te słowa usłyszała od Jezusa w jednej ze swoich wizji s. Wanda Boniszewska. Przyjęła je z pokorą i podczas 76 lat życia zakonnego przez swoje cierpienia wynagradzała Bogu zniewagi, szczególnie te pochodzące od duchownych. 9 listopada rozpoczął się proces beatyfikacyjny s. Wandy. Jego postulatorem na etapie diecezjalnym został pochodzący z Radzynia Podlaskiego ks. dr Michał Siennicki SAC.
Biedny Bozia
Urodziła się w 1907 r. w majątku Kamionka, kilka kilometrów od Nowogródka. Wychowywana w wierze katolickiej, od najmłodszych lat miała w sobie pragnienie Boga. W swoich zapiskach z pierwszego okresu życia wspomina, jak rodzice zabrali ją kiedyś na Mszę św., podczas której uwagę Wandy zwróciło tabernakulum. Zastanawiała się, jak to możliwe, że Jezus, Król świata, jest zamknięty w tej niewielkiej szafce. To była jej pierwsza refleksja duchowa: „Całą moją modlitwą było powtarzanie: «Biedny Bozia, zamknięty, jak tam smutno musi być!»”. Mając w pamięci to doświadczenie, Wanda przez całe swoje dorosłe życie nazywała Chrystusa „Więźniem Miłości”.
W 1918 r. przyjęła Pierwszą Komunię św. Natomiast po bierzmowaniu zanotowała „Czułam ciche dalsze nawoływanie w duszy do ofiary, do większej miłości bliźnich, wyzbycia się własnych zachcianek: Oddaj się całkowicie Mnie”.
Szczególnie chcę ukrzyżować ciebie
W 1924 r. zgłosiła się do Zgromadzenia Sióstr od Aniołów w Wilnie. Wówczas odmówiono jej przyjęcia. „U nas pozostać nie możesz, gdyż wszystkie siostry z ciebie są niezadowolone” – usłyszała od matki Moniuszko, która poleciła Wandzie ukończyć szkołę podstawową i zrobić kurs gospodarczy. Ostatecznie do Zgromadzenia Sióstr od Aniołów przyjęto ją w 1926 r. 2 sierpnia 1933 r. złożyła śluby wieczyste. Łączyła ją ogromna więź z Jezusem, który mówił do niej: „Chcę, byś została ukrzyżowana za tych, którzy nie chcą znać krzyża, a szczególnie chcę ukrzyżować ciebie dla tych, którym łask nie skąpię”. Pan Jezus wielokrotnie wyjaśniał s. Wandzie, na czym to zadanie ma polegać: „Chcę, byś cierpiała dla Mnie. Wybrałem Cię dla wynagradzania zniewag, których doznaję od dusz Mnie poświęconych. (…) Wszystkie chwile miłe i bolesne masz ofiarować za kapłanów i zakony. (…) Ja chcę się zachłysnąć pragnieniem świętości dusz Mnie poświęconych. (…) To Ja, Jezus, w tej Hostii czekałem na ciebie i niosę ci wiele miłości. Polecam sprawę wyrwania dusz kapłanów z rąk naszego nieprzyjaciela. Dziecko moje, Ja konam i konać będę, aż kapłan wróci z drogi błądzącej. Chcę, abyś w tym konaniu była pociechą. Masz czynić zadość tak długo, jak długo chcę. Najwięcej cierpię od dusz niezdecydowanych i łatwo wchodzących na błędne drogi. Widzisz, moje konanie to grzechy całego świata, a ty tylko czujesz ich malutką cząsteczkę”. W swoich zapiskach przyznała, że niełatwo było jej podjąć decyzję. Nie była pewna, czy jest godna przyjąć tę misję. „Jezus żąda ofiary. Natura wzdryga się, ale ufam, że Pan mi da – siłę i męstwo”. Jedyne, czego oczekiwała w zamian, to „ukrycia przed światem”. Tak też się stało. Historia s. Wandy długo nie była powszechnie znana.
Byłam w Getsemani
Stygmaty w życiu W. Boniszewskiej pojawiły się w 1932 r. Wtedy po raz pierwszy powiedziała swojemu spowiednikowi, że odczuwa ich ból. Początkowo rany w boku, na kończynach i na głowie krwawiły tylko w pierwsze czwartki miesiąca i przez cały okres Wielkiego Postu. W Wielki Piątek 1935 r. przeżyła pierwsze „konanie”. „Byłam w Getsemani z modlącym się Zbawicielem, z pojmanym – pojmaną, i zespoliłam się z Nim i razem zostałam do krzyża przybitą”. Pan Jezus kazał jej ofiarować te cierpienia za księży i swój zakon oraz za wszystkich grzeszników. S. Wanda zabiegała o to, aby o jej doświadczeniach mistycznych nie wiedział nikt poza jej spowiednikiem i przełożonymi. Bała się, że może popaść w pychę. Przestała nawet jeździć w odwiedziny do rodzinnego domu, by uniknąć pytań.
Dręczona przez szatana
Gorliwość ofiary s. Wandy za kapłanów i zakony wywołała reakcję ze strony złych duchów. „Dusze kapłanów widziałam w strasznej walce z grzechami, swoimi namiętnościami i chwilowymi poddaniami się pod władzę szatanów. Stanęłam do walki między niebem a piekłem” – tak opisywała noc, podczas której przebywała w krainie potępionych poproszona przez Jezusa o uratowanie dusz kilkudziesięciu księży. Szatan nie mógł Wandzie tego darować: namawiał ją do porzucenia zakonu, wyzbycia się cierpień i zaprzestania przyjmowania Komunii św. Innym razem siostrę zastano w łóżku przewiązaną powrozem, którym jakaś niewidzialna siła ją dusiła. Był lniany, długi i dziwnie skręcony. W Pryciunach, gdzie wówczas przebywała, takich nie wytwarzano. Nie miał śladów używania. Zapytana S. Wanda wyjaśniła, że jakiś ksiądz na dalekiej północy chciał się powiesić, ale ona go z tego wyrwała, a szatani z zemsty chcieli ją udusić.
Czyściec i piekło
W latach 40 w Priciunach ukrywał się jezuita ks. Antoni Ząbek, poszukiwany przez sowieckie służby specjalne. 9 kwietnia 1950 r. MGB aresztowało duchownego. Za udzielenie mu schronienia zatrzymano także kilka sióstr, wśród nich W. Boniszewską. Trafiła do więzienia w Wierchnie Uralsku, gdzie katowano ją, szydzono, nazywano kuglarką udającą świętą. Z powodu stygmatów stała się obiektem badań medycznych komunistycznych lekarzy. Po kilku miesiącach bezradnie rozłożyli ręce i potraktowali otwierające się rany jako… żylaki. „Sowsjem was wyleczit nikakaja medycyna nie potrafit, patamu szto wy oczień nerwowaja i uczuljena na hrest. Eto was psychoz” – brzmiał werdykt medyków. „Pomyślałam, głupi wy jesteście, choć lekarze. Ale po chwili wyrzut sumienia, że tak nie wolno myśleć” – zanotowała w swoich notatkach zatytułowanych „Więzienie. Czyściec i piekło”.
W tym czasie dalej doświadczała „konań” i ekstaz: „Diabeł wie, co to za kobieta i co to za choroba, nie podejmuję się jej leczyć” – powtarzali kolejni medycy.
Różaniec z chleba
Podczas zesłania Wanda Boniszewska większość czasu spędziła w szpitalu, ponieważ ciągle zapadała na jakieś choroby. Chociaż sama bardzo cierpiała, zawsze myślała o innych. „Będąc w więziennym szpitalu na wspólnej dużej sali chorych, starałam się nieść pomoc więcej cierpiącym i swoje porcje mleka, masła i białego chleba oddawałam im” – wspominała. Prowadziła modlitwy, robiła z chleba różańce. „Odmawiałam Różaniec wspólnie, co było ostro zabronione (…) nasze różańce i krzyże robione z chleba zabierano i niszczono”.
Karą za modlitwy był karcer. W więzieniu funkcjonariusze sowieccy dotkliwie znęcali się nad nią: kopali, uderzali głową o ścianę. Pewnego dnia jeden z nich padł przed s. Wandą na kolana, błagając o przebaczenie. „Wiecie, teraz przekonałem się, że Bóg jest, bo sumienie nie daje mi spokoju i musiałem się żegnać znakiem krzyża. Moja matka jest wierząca, ja teraz także chcę być wierzącym tak jak i wy” – wyznał.
W 1956 r. w wyniku odwilży po śmierci Stalina s. Wanda została zwolniona z więzienia. Po repatriacji mieszkała w kilku domach zakonnych swojego zgromadzenia, m.in. w Białymstoku i Częstochowie. Unikała rozgłosu. Przez te wszystkie lata doświadczała bólów spowodowanych stygmatami. Szczególne natężenie dolegliwości miało miejsce w 1981 r., w dniu zamachu na Jana Pawła II. Zmarła w 2003 r. w Chylicach. Grób s. Wandy znajduje się w Skolimowie (dzielnica w Konstancinie-Jeziornej) k. Warszawy.
ROZMOWA
Ukryta stygmatyczka
Ks. dr. Michał Siennicki SAC, postulator procesu beatyfikacyjnego s. W. Boniszewskiej
S. Wanda Boniszewska CSA przyszła na świat dwa lata po narodzinach Heleny Kowalskiej, późniejszej s. Faustyny. O ile apostołka Bożego Miłosierdzia jest znana na całym świecie, o tyle o s. Wandzie słyszało niewielu…
Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy była jej przynależność do zakonu Sióstr od Aniołów. Jego charyzmat polega na prowadzeniu życia ukrytego, a siostry nie wyjawiają swojego powołania osobom postronnym. Dzisiaj s. Wanda powoli staje się znana. W 2008 r. Teatr Telewizji przygotował spektakl „Stygmatyczka” opowiadający jej historię. W 2016 r. został wydany dziennik duchowy s. Wandy. Kilku publicystów poświęciło tej stygmatyczce swoje publikacje. Myślę, że w przyszłości jej „popularność” będzie rosła.
Co Księdza pociąga w s. Wandzie?
Jest postacią, która przyciąga. Kiedy pierwszy raz czytałem jej dziennik duchowy, stwierdziłem, że trzeba to zrobić ponownie. Najbardziej pociągające cechy to pokora oraz tajemnica mistycznego poznania Jezusa. Tajemnica zawsze budzi zainteresowanie. A s. Wanda i jej przeżycia są pewną tajemnicą, którą w czasie procesu beatyfikacyjnego zechcemy odsłonić, by pokazać, jak można przeżywać swoją wiarę mimo trudności.
Czego możemy się nauczyć, patrząc na życie i służbę tej kandydatki na ołtarze? Co dziś ona do nas mówi?
Słowem kluczowym jest pokora. Mimo świadomości bycia wybraną przez Jezusa i zdając sobie sprawę, że to wybranie jest potwierdzone szczególnymi znakami, jakimi są stygmaty, s. Wanda Boniszewska pozostała pokorna. Dziś w relacjach międzyludzkich nie ma przestrzeni na pokorę. Trzeba być najlepszym, najgłośniejszym, najbardziej błyskotliwym. S. Wanda uczy nas, że na świat można spojrzeć inaczej.
W ostatnich tygodniach obserwujemy na ulicach protesty, które przerodziły się antykościelne demonstracje. Co powiedziałaby na to s. Wanda?
Nie powiedziałaby nic. Spytałaby Jezusa, co ma robić, jak się zachować. Ona, widząc miłość Jezusa odrzucaną przez ludzi, bardzo cierpiała. Ofiarowała swoje cierpienie, prosząc o nawrócenie ludzi. Jednak podkreślała, że najbardziej Boga obrażają grzechy osób wybranych – kapłanów i zakonników. Grzech ten przekłada się na Kościół i bardzo rani Jezusa. Dlatego całe swoje życie poświęciła na modlitwę za księży. Jeśli duchowni będą dobrze uformowani i święci, Kościołowi nic nie grozi. Myślę, że jej przesłanie jest bardzo aktualną odpowiedzią na kontestacje Kościoła i wszystkich wartości.
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 48/2020/opr. mg/mg
______________________________________________________________________________________________________________
W pierwszy czwartek każdego miesiąca Kościół modli się za kapłanów.
Przypomnijmy sobie słowa św. o. Pio czym jest Najświętsza Ofiara Mszy świętej:
“W tych tak smutnych czasach śmierci wiary, triumfującej bezbożności, najbezpieczniejszym środkiem uchronienia się przed chorobą zakaźną, która nas otacza, jest wzmacnianie się pokarmem eucharystycznym. Rzeczą oczywistą jest, że nie może się nim wzmocnić ten, kto miesiącami nie karmi się ciałem nieskalanego Baranka Bożego”.
***
“Każda Msza święta, w której dobrze i pobożnie się uczestniczy, jest przyczyną cudownych działań w naszej duszy, obfitych łask duchowych i materialnych, których my sami nawet nie znamy. Dla osiągnięcia takiego celu nie marnuj bezowocnie twego skarbu, ale go wykorzystaj. Wyjdź z domu i uczestnicz we Mszy Świętej. Świat mógłby istnieć nawet bez słońca, ale nie może istnieć bez Mszy świętej”.
***
“Póki nie jesteśmy pewni, że nasze sumienie jest obciążone ciężką winą nie należy zaprzestawać przyjmowania Komunii świętej”.
***
“Przed Jezusem obecnym w Najświętszym Sakramencie wzbudzaj święte uczucia, rozmawiaj z Nim, módl się i trwaj w Objęciach Umiłowanego”.
***
“Jak mogę nosić w mym małym sercu Nieskończonego? Jak mogę zamykać Boga w małej celi mej duszy? Moja dusza napełnia się w bólu i miłości. Napełnia mnie trwoga, że nie zdołam zatrzymać Go w wąskiej przestrzeni mego serca”.
______________________________________________________________________________________________________________
Modlitwa w intencji kapłanów:
Panie Jezu, Ty wybrałeś Twoich kapłanów spośród nas i wysłałeś ich, ab głosili Twoje Słowo i działali w Twoje Imię. Za tak wielki dar dla Twego Kościoła przyjmij nasze uwielbienie i dziękczynienie.
Prosimy Cię, abyś napełnił ich ogniem Twojej miłości, aby ich kapłaństwo ujawniało Twoją obecność w Kościele. Ponieważ są naczyniami z gliny, modlimy się, aby Twoja moc przenikała ich słabości. Nie pozwól, by w swych utrapieniach zostali zmiażdżeni. Spraw, by w wątpliwościach nigdy nie poddawali się rozpaczy, nie ulegali pokusom, by w prześladowaniach nie czuli się opuszczeni.
Natchnij ich w modlitwie, aby codziennie żyli tajemnicą Twojej śmierci i zmartwychwstania. W chwilach słabości poślij im Twojego Ducha. Pomóż im wychwalać Twojego Ojca Niebieskiego i modlić się za biednych grzeszników. Mocą Ducha Świętego włóż Twoje słowo na ich usta i wlej swoją miłość w ich serca, aby nieśli Dobrą Nowinę ubogim, a przygnębionym i zrozpaczonym – uzdrowienie.
Niech dar Maryi, Twojej Matki, dla Twojego ucznia, którego umiłowałeś, będzie darem dla każdego kapłana. Spraw, aby Ta, która uformowała Ciebie na swój ludzki wizerunek, uformowała ich na Twoje boskie podobieństwo, mocą Twojego Ducha, na chwałę Boga Ojca. Amen.
______________________________________________________________________________________________________________
I PIĄTEK MIESIĄCA- 6 MAJA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
GODZ. 18.00 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
GODZ. 19.00 – MSZA ŚW.
SPOWIEDŹ ŚW. – PRZED MSZĄ ŚW. I PO MSZY ŚW.
***
Dobrze jest nie tylko pamiętać o Pierwszych Piątkach Miesiąca, ale również praktykować. W te dni szczególnie powinniśmy czynić zadość za nasze i całego świata grzechy. To właśnie w piątek Pan nasz Jezus Chrystus przeszedł Drogę Krzyżową aż do śmierci a była to śmierć krzyżowa. To wtedy Jego Najświętsze Serce zostało przebite włócznią, z którego wypłynęła Krew i Woda. Dobrze jest przypominać słowa naszego Zbawiciela, które powiedział do św. Małgorzaty Marii Alacoque. Za jej pośrednictwem Pan nasz przekazał czcicielom swego przebitego Serca 12 cudownych i wspaniałych obietnic:
1. Dam im wszystkie łaski potrzebne w ich stanie.
2. Zgoda i pokój będą panowały w ich rodzinach.
3. Będę ich pocieszał we wszystkich ich strapieniach.
4. Będę ich bezpieczną ucieczką za życia, a szczególnie przy śmierci.
5. Wyleję obfite błogosławieństwa na wszystkie ich przedsięwzięcia.
6. Grzesznicy znajdą w mym Sercu źródło nieskończonego miłosierdzia.
7. Dusze oziębłe staną się gorliwymi.
8. Dusze gorliwe dojdą szybko do wysokiej doskonałości.
9. Błogosławić będę domy, w których obraz mego Serca będzie umieszczony i czczony.
10. Kapłanom dam moc kruszenia serc najzatwardzialszych.
11. Imiona tych, co rozszerzać będą to nabożeństwo, będą zapisane w mym Sercu i na zawsze w Nim pozostaną.
12. Przyrzekam w nadmiarze miłosierdzia Serca mojego, że wszechmocna miłość moja udzieli tym wszystkim, którzy komunikować będą w pierwsze piątki przez dziewięć miesięcy z rzędu, łaskę pokuty ostatecznej, że nie umrą w stanie niełaski mojej ani bez sakramentów, i że Serce moje stanie się dla nich bezpieczną ucieczką w godzinę śmierci.
______________________________________________________________________________________________________________
I SOBOTA MIESIĄCA- 7 MAJA
GODZ. 10.00 – GODZINKI KU CZCI NMP W KAPLICY IZBIE JEZUSA MIŁOSIERNEGO
DZISIEJSZY TEMAT SPOTKANIA: MATKA BOŻA BOLEŚCIWA
fot. Cathopic
*******
Był taki czas, że Kościół obchodził każdego roku dwa szczególne dni Boleściwej Matki, aby nie tylko uczcić Jej cierpienia, ale wziąć sobie do serca i zadumać się nad ceną naszego zbawienia: pod koniec Wielkiego Postu w piątkowy dzień przed Niedzielą Palmową i 15 września po uroczystości Podwyższenia Krzyża Świętego medytując 7 Boleści Najświętszej Panny.
W litanii Loretańskiej modlimy się – Królowo Męczenników, módl się za nami – bowiem Jej cierpienia są cierpieniem Matki Zbawiciela. Dla nas to jest tajemnica, której nie sposób bez Bożej łaski ani pojąć ani zrozumieć. Wiemy, że Maryja, Boża Matka została obdarzona szczególną mocą Ducha Świętego – była pełna Łaski. Święte Księgi Starego Przymierza na wielu miejscach i to bardzo szczegółowo opisują mękę i śmierć Zbawiciela świata. To znaczy, że Jej Syn będzie musiał cierpieć, będzie prawdziwym mężem boleści. Kiedy przyszedł ten czas wypełnienia Bożych zapowiedzi, Maryja wie tylko jedno – ma zaufać i to zaufać całkowicie. Prorocze słowa starca Symeona o mieczu boleści przeszywającym Jej Serce i to przeszywającym aż siedmiokrotnie – były dla Niej wielkim wyzwaniem wiary. Maryja nie była wtajemniczona i nie wiedziała jakie będzie Jej życie i życie Jej Boskiego Syna. W Ewangelii według św. Łukasza czytamy: „A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono” (Łk 2,33). „Oni jednak tego nie rozumieli, co im powiedział” (Łk 2,50). Maryja nie rozumiała poszczególnych sekwencji zdarzeń, które działy się w Jej życiu, ale miała odwagę zaufać i to zaufać bezgranicznie niezrozumiałym Bożym wymaganiom, które według ludzkiej logiki były całkowicie nie do przyjęcia. Dlatego jest Matką Zbawiciela i Matką daną każdemu z nas, aby być z nami na drogach naszego życia. Cudowny i zarazem proroczy hymn, który wyśpiewała: Wielbi dusza moja Pana, niosąc w swoim łonie Boże Dziecię w Tajemnicy Nawiedzenia, jest dowodem jak bardzo mocno była i jest wpisana w Boży zamysł...
***
Goethe: „Faust” (fragment)
Modlitwa Małgosi przed ołtarzem Matki Bożej Bolesnej. Ołtarzyk jest w murze, we wnęce. Małgosia stroi obraz Matki Bożej i tak się modli:
Przed Tobą staję
grzeszna i drżąca,
spójrz na mnie,
Matko. O, Bolejąca!
Miecz w Twojej piersi,
Matko Jedyna!
Patrzysz na męki
swojego Syna!
,,Ojcze w niebiesiech” –
szepcą Twe wargi –
„ukój mą boleść,
usłysz me skargi”
Takam zstrachana
i taka biedna –
Matko Bolesna,
Ty wiesz to jedna!
Wieczny ból we mnie,
ból za mną, ze mną –
oczy spłoszone
już się nie zdrzemną.
Samotna jestem
i przeto płaczę –
łzami dróg nędzę
skraplam i znaczę.
A w Twoim sercu
rany wieczyste –
a na Twych kwiatach
łzy me rzęsiste.
Rwałam je Tobie
w dzisiejsze rano,
godziną wczesną
i zapłakaną.
Jeszcze złocista
nie zeszła zorza –
rozpacz mnie gnała
z zimnego łoża.
Spójrz na mnie, Matko,
z gwiaździstej drogi,
ochroń od śmierci,
od hańby srogiej.
Przed Tobą staję
grzeszna i drżąca,
spójrz na mnie, Matko!
O, Bolejąca!
*******
KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
GODZ. 17.00 – SPOWIEDŹ ŚW.
GODZ. 18.00 – MSZA ŚW. WIGILIJNA Z IV NIEDZIELI WIELKANOCNEJ
GODZ. 19.00 – NABOŻEŃSTWO WYNAGRADZAJĄCE ZA ZNIEWAGI I BLUŹNIERSTWA PRZECIWKO NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
*****
Ikona Bogurodzicy Fatimskiej
Historia ikony Niepokalanej Pani naszej Bogurodzicy Fatimskiej „W Tobie Jedność” rozpoczęła się w 2016 roku od pytania, „co można zrobić dla pokoju w świecie” wysłanego na grób św. Jana Pawła II. Po jakimś czasie, na modlitwie, Święty odpowiedział, że trzeba w tym celu podjąć intencje i formy wynagrodzenia przekazane Pastuszkom fatimskim przez „Panią jaśniejszą od słońca”, i by uczyć się od nich postawy dziecka, w którego wykonaniu to, co małe, jest zdolne „pocieszyć” Boga. Stąd też ufność, że ta ikona pisana modlitwą wielu osób i pragnieniem, by przybliżyć prośby Matki z Fatimy naszym braciom i siostrom, rzeczywiście może się do tego przyczynić. Przez cały Maryjny Rok Jubileuszowy ikona Pani Fatimskiej będzie w naszej kaplicy blisko swoich dzieci, nachylona ku ich modlitwom i dzieląca z nimi troski swego Serca.
Na ikonie w naszej kaplicy Maryja przedstawiona jest w niepełnej postaci, nieco powyżej kolan, z głową i ramionami skierowanymi trochę w prawo tak, że spojrzenie Matki skupione jest na małej, klęczącej w habicie karmelitanki, postaci s. Łucji i znajdującym się za nią krajobrazie. Na pierwszym planie jest dom rodzinny s. Łucji i kilka innych zabudowań, dalej łączka i parę owiec, wzgórze, a za nim miasto z górującą nad zabudowaniami cerkwią o kilku niebieskich kopułach, w sposób szczególny objętą spojrzeniem Maryi, na co wskazuje płynący od niej promień światła.
Postać Maryi zanurzona jest w złocie, które stanowi prawie połowę ikony i w hierarchii kolorów zajmuje pierwsze miejsce. Kolor złoty oznacza jasność Bożej chwały, jest to światłość niestworzona, nie znająca dychotomii „światłość-ciemność”, jest to symbol transendentny, nie element dekoracyjny. W ikonie Bogurodzicy Fatimskiej złoto przedstawia „to ogromne światło, którym jest Bóg”, które Maryja przekazała Pastuszkom. W sprawozdaniu Komisji kanonicznej tak to zostało ujęte: „Z całej postaci, okolonej blaskiem bardziej lśniącym od słońca, wychodziły promienie światła – szczególnie z twarzy o urodzie nie do opisania…” Na ikonie jest to oddane przez specjalne opracowanie aureoli okalającej głowę Maryi. Całość postaci Bogurodzicy, Jej różaniec, płaszcz, złota lamówka „wyłaniająca się z ogromu światła, którym się wydawała być Ona sama” zostały przedstawione na podstawie opowiadań dzieci.
Drugim kolorem dominującym jest biel – kolor, który również wyraża transcendencję, jest równocześnie kolorem i światłem. Kolor biały, który symbolizuje czystość, nieskalaność, wspólnotę ze światłem boskim, jest jednością wszystkich kolorów i w tej ikonie jest to szczególnie ważne.
Aby utrzymać dominantę bieli i wyrazić dziecięcą niewinność Świętych Pastuszków, Franciszek i Hiacynta, przedstawieni w medalionach oznaczających wieczność Boga i chwałę Nieba, zostali ubrani w białe szaty niebian, jako mali męczennicy, którzy dzięki swojej żarliwości w ascezie wynagrodzenia „wybielili swoje szaty we krwi Baranka” (por. Ap 7,14). Każdy z Pastuszków jest przedstawiony z różańcem, dla zobrazowania ich gorliwości w tej modlitwie, o którą Maryja szczególnie prosiła i prosi.
Na ramieniu Franciszka siedzi sokół. Wiemy z opowiadań Łucji, że Franciszek kochał zwierzęta, dzielił się swoim posiłkiem z ptakami, które przylatywały do niego, gdy grał na fujarce. Ale dlaczego sokół? W języku ikony oznacza to przywróconą harmonię Raju, pierwszą niewinność Adama i garnących się do niego zwierząt, gdy jeszcze „dla wszelkiego zwierzęcia… dla wszelkiego ptactwa w powietrzu… pokarmem była wszelka trawa zielona” (por. Rdz 1,30) i sokół był przypuszczalnie równie łagodny jak wróbel.
Podobne znaczenie mają kwiaty w dłoniach Hiacynty. Kwiaty są symbolem tej cząstki Raju utraconego, która wśród wszystkich rzeczy stworzonych najmniej dotknieta jest klęską grzechu. Są one także biblijnym symbolem krótkości życia – to 10 lat małej św. Hiacynty.W tym bukiecie kwiatów ukryty jest jeszcze jeden symbol: to wielka miłość Hiacynty, a także Franciszka i Łucji do Niepokalanego Serca Maryi. Tym, którzy Je czczą i kochają, Maryja powiedziała, że „będą przez Boga kochani jak kwiaty postawione przeze mnie dla ozdoby Jego tronu.” Mała Hiacynta była mądrą dziewczynką i w tej ikonie mówi modlącym się: I ty możesz żyć dla ozdoby Jego tronu.
S. Łucja, jeszcze bez aureoli, klęczy wytrwale u stóp Bożej Matki, której przesłania strzegła na ziemi. Klęczy w naszym imieniu i przedstawia sobą cały Karmel.
Ikona nosi nazwę „W Tobie jedność”. W Tobie jedność podzielonego Kościoła, w Tobie jedność ludzkości i podzielonej Ojczyzny, w Tobie jedność rodzin i wspólnot, w Tobie jedność podzielonego człowieka.
Karmel Miłości Miłosiernej w Szczecinie/karmel.pl
__________________________________________________________________________________
Czego chciała od nas Matka Boża w Fatimie?
Najważniejsze przesłanie orędzia fatimskiego
Ogłoszenie treści trzeciej tajemnicy fatimskiej przez Jana Pawła II, stało się jednym z największych wydarzeń Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. Dowiedzieliśmy się, że ta prorocza wizja w dużej mierze odnosiła się do dramatycznych wydarzeń zamachu na Papieża 13 maja 1981 r.
Prorocza wizja
Prorocza wizja trzeciej tajemnicy fatimskiej w symboliczny sposób mówi o wielkich prześladowaniach, cierpieniach i męczeństwie wielu wyznawców Chrystusa, wśród których są również kapłani, biskupi oraz papieże dwudziestego wieku. Wielkie zniszczenia i prześladowania są spowodowane przez ludzi zniewolonych przez ateistyczne ideologie walczące z Bogiem, a w sposób szczególny przez komunizm. Miejsce tych dramatycznych wydarzeń przedstawione jest w symbolicznym obrazie: Papież, biskupi, kapłani, zakonnicy, zakonnice wchodzą na stromą górą, na której szczycie jest wielki Krzyż. Czytamy w trzeciej tajemnicy fatimskiej: “Ojciec Święty, zanim tam dotarł, przeszedł przez wielkie miasto w połowie zrujnowane i na poły drżący, chwiejnym krokiem, udręczony bólem i cierpieniem, szedł modląc się za dusze martwych ludzi, których ciała napotykał na swojej drodze; doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp wielkiego Krzyża, został zabity przez grupę żołnierzy, którzy kilka razy ugodzili go pociskami z broni palnej i strzałami z haku i w ten sam sposób zginęli jeden po drugim inni biskupi, kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz wiele osób świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji (…)”.
Z perspektywy 88 lat jakie dzielą nas od objawień fatimskich, możemy stwierdzić, że w widzeniu opisanym w trzeciej części tajemnicy możemy rozpoznać dramatyczne wydarzenia kończącego się stulecia. W minionym XX w. na skutek wielkiego kryzysu wiary, doszli do władzy ateiści, którzy doprowadzili do moralnej degeneracji społeczeństw, upadku kultury, straszliwego zniewolenia przez podeptanie podstawowych praw osoby ludzkiej, oraz dokonywanych zbrodni ludobójstwa. W tym czasie Kościół przeszedł prawdziwą drogę krzyżową. Kard. Ratzinger wyjaśniał, że “w drodze krzyżowej minionego stulecia postać Papieża odgrywa szczególną rolę. W obrazie uciążliwego wchodzenia na szczyt góry można z pewnością dostrzec jednocześnie odwołanie do różnych papieży, którzy poczynając od Piusa X aż do obecnego Papieża mieli udział w cierpieniach swojego stulecia i starali się iść przez nie drogą wiodącą ku krzyżowi. W wizji również Papież zostaje zabity na drodze męczenników. Czyż Ojciec Święty, kiedy po zamachu z 13 maja 1981 roku polecił przynieść sobie tekst trzeciej tajemnicy, mógł nie rozpoznać w nim własnego przeznaczenia. Tamtego dnia znalazł się bardzo blisko granicy śmierci i sam tak wyjaśniał potem swoje ocalenie: macierzyńska dłoń kierowała biegiem kuli i Papież (…) w agonii (…) zatrzymał się na progu śmierci. Fakt, iż macierzyńska dłoń zmieniła bieg śmiercionośnego pocisku, jest tylko jeszcze jednym dowodem na to, że nie istnieje nieodwołalne przeznaczenie, że wiara i modlitwa to potężne siły, które mogą oddziaływać na historię, i że ostatecznie modlitwa okazuje się potężniejsza od pocisków, a wiara od dywizji”.
Największe zagrożenie… to odrzucenie Boga
Trzecia część tajemnicy dotyczy naszej wiary, ponieważ mówi o historycznych konsekwencjach kryzysu wiary i moralności, a więc o tym, jakie mogą być skutki odrzucenia fatimskiego orędzia. Ponieważ wezwanie do pokuty i nawrócenia zawarte w orędziu nie zostało przyjęte tak, jak być powinno, wobec tego jesteśmy świadkami, że to smutne proroctwo w dużej mierze się spełniło. Objawiając się w Fatimie w 1917 r. w czasie trwania pierwszej wojny światowej i na progu wybuchu rewolucji Październikowej w Rosji, Matka Boża przekazała trzyczęściowe orędzie, w którym pragnie uświadomić wszystkim ludziom, że życie takie jakby Boga nie było, jest największą tragedią człowieka i całych narodów, jest większym zagrożeniem od wojny nuklearnej i różnych katastrof. Faktem jest, że na początku XX w. nastąpił wielki kryzys wiary. To właśnie wtedy ateiści, w wydaniu masońskim, komunistycznym jak i faszystowskim, doszli do władzy, co doprowadziło do największych w historii ludzkości zbrodni ludobójstwa. Więcej chrześcijan zginęło w XX w. z powodu nienawiści do ich wiary aniżeli w pierwszych XIX wiekach od narodzenia Chrystusa. Trzeba tu wspomnieć o niezwykle krwawych prześladowaniach Kościoła katolickiego w Meksyku (1926-1930) przez zionący nienawiścią do wierzących ateistyczno-masoński rząd. Tysiące księży i wiernych zostało zamordowanych z powodu swojej wiary. Podobna była sytuacja w Hiszpanii (1936-1939), kiedy rządy komunistów i socjalistów, kierując się nienawiścią do Chrystusa, wymordowały 13 biskupów, 4184 księży, 2648 zakonników i zakonnic oraz dziesiątki tysięcy zwykłych wiernych. Kościół katolicki był traktowany zarówno przez komunizm, jak i przez ateistyczny nazizm hitlerowski, jako największy wróg, którego trzeba unicestwić. Ostatecznym celem zarówno masonów, komunistów jak i hitlerowców było całkowite zniszczenie chrześcijaństwa. Dlatego w tak bezwzględny i bestialski sposób męczono i mordowano duchowieństwo i ludzi wierzących zarówno w łagrach sowieckich jak i w hitlerowskich obozach koncentracyjnych. Historia uczy nas, że ilekroć ludzie odrzucali Chrystusa oraz cały system wartości, który On nam przekazał, zawsze prowadziło to do powstania zbrodniczych systemów totalitarnych, ludobójstwa, upadku kultury, wolności oraz moralnej degeneracji społeczeństw, a więc do stworzenia prawdziwego piekła na ziemi.
Matka Boża w fatimskim orędziu przypomina, że największym zagrożeniem dla ludzkości jest demoralizacja, utrata wiary, odrzucenie Boga i Jego praw, zarówno przez tę najbardziej rozpowszechnioną mentalność życia takiego, jakby Bóg nie istniał, jak i ateizmu w wydaniu komunistycznym, faszystowskim, satanistycznym czy propagowanym przez ideologię New Age. Wyrazem obecnego kryzysu wiary w Europie jest upadek moralny, wyrażający się w braku szacunku do życia, masowym mordowaniu nienarodzonych, eutanazji, rozwiązłości seksualnej, antykoncepcji, pladze rozwodów, narkomanii, itd. Odrzucenie chrześcijańskiego systemu wartości prowadzi zawsze do zabójczego totalitaryzmu władzy, a ostatecznie do samozniszczenia. Z tego powodu tak bardzo niebezpieczni są ci politycy, którzy popierają aborcję, eutanazję, pornografię i moralny relatywizm. Ojciec Święty ostrzegał: “Po upadku w wielu krajach ideologii, które wiązały politykę z totalitarną wizją świata – przede wszystkim marksizmu – pojawia się dzisiaj nie mniej poważna groźba zanegowania podstawowych praw osoby ludzkiej i ponownego wchłonięcia przez politykę nawet potrzeb religijnych, zakorzenionych w sercu każdej osoby ludzkiej: jest to groźba sprzymierzenia się demokracji z relatywizmem etycznym, który pozbawia życie społeczności cywilnej trwałego moralnego punktu odniesienia, odbierając mu w sposób radykalny, zdolność poznawania prawdy. Jeśli bowiem nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza. Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm (Veritatis splendor, 101).
Najbardziej radykalne zło – potępienie
W pierwszej, najważniejszej części swojego fatimskiego orędzia (pierwsza tajemnica) Matka Boża mówi, że ostateczną konsekwencją odrzucenia Boga przez człowieka jest piekło. Ukazała dzieciom (Łucji, Franciszkowi i Hiacyncie) przerażającą wizję piekła, a potem powiedziała do nich: “Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników. Bóg chce je ratować, Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo mego Niepokalanego Serca. Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, zostanie wielu przed piekłem uratowanych i nastanie pokój na świecie”.
Jan Paweł II podczas pobytu w Fatimie 13 maja 1982 r. w swojej homilii nawiązał do tego orędzia Matki Bożej, które pragnie nas przestrzec i uchronić przed najbardziej radykalnym złem, jakim jest piekło: Największą przeszkodą w drodze człowieka do Boga jest grzech, trwanie w grzechu, a w końcu wyparcie się Boga. Świadome wyrzucenie Boga ze świata ludzkiej myśli. Oderwanie od Niego całej ziemskiej aktywności człowieka. W rzeczywistości wieczne zbawienie człowieka znajduje się tylko w Bogu. Odrzucenie Boga przez człowieka – jeżeli jest zdecydowane – prowadzi logicznie do odrzucenia człowieka przez Boga (por. Mt 7, 23; 10, 33), do potępienia. Czy Matka, która całą miłością, jaką budzi w Niej Duch Święty, pragnie zbawienia każdego, może milczeć w obliczu kwestionowania samej podstawy ich zbawienia? Nie, nie może. Tak więc, ponieważ orędzie Matki Bożej Fatimskiej jest orędziem macierzyńskim, jest ono silne i jednoznaczne. Brzmi poważnie. Brzmi jak mowa Jana Chrzciciela nad brzegiem Jordanu. Nawołuje do pokuty. Ostrzega. Wzywa do modlitwy. Poleca różaniec. Orędzie jest skierowane do każdego człowieka.
Matka Boża w Fatimie przypomniała, że największą tragedią i nieszczęściem człowieka jest grzech i trwanie w grzechu, które stopniowo prowadzi do całkowitego odrzucenia Boga, czyli do piekła. Ukazując przerażającą wizję piekła Matka Boża uświadomiła nam, że wiele dusz dobrowolnie idzie na wieczne potępienie jeżeli pogrąża się w niewoli grzechów, odrzuca przykazania, przestaje się modlić, korzystać z sakramentów i wyrzeka się wiary w Boga. Wieczne piekło jest rzeczywistością, do której człowiek konsekwentnie zmierza, jeżeli odrzuca Boga, Jego Miłość i Miłosierdzie żyjąc tak, jakby On nie istniał. Do pierwszej tajemnicy fatimskiej nawiązuje orędzie Bożego Miłosierdzia, objawione św. Faustynie: “Z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła (…), aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. Tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło” (Dz 741). Pan Bóg “pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tym 2, 4). Jednak, jak pisze Jan Paweł II, istnieje najbardziej radykalne zło, jakim jest odrzucenia Boga przez człowieka, którego konsekwencją jest wieczne potępienie, czyli odrzucenie człowieka przez Boga. Czy jednak “Bóg, który tak umiłował człowieka, może zgodzić się na to, aby tenże Go odrzucił i przez to został skazany na męki wieczne? A jednak słowa Chrystusa sąjednoznaczne. U Mateusza wyraźnie mówi o tych, którzy pójdą na męki wieczne (por. 25, 46). Którzy to będą? Na ten temat Kościół się nigdy nie wypowiadał. Jest to niezgłębiona tajemnica pomiędzy świętością Boga a ludzkim sumieniem. Milczenie Kościoła jest więc w tym miejscu jedynym właściwym stanowiskiem chrześcijanina (…). Czy Bóg, który jest miłością, nie jest także ostateczną sprawiedliwością? Czy może się zgodzić na te straszliwe zbrodnie, czy mogą one przejść bezkarnie? Czy kara ostateczna nie jest w jakimś sensie potrzebna dla uzyskania równowago moralnej w tak zawikłanych dziejach ludzkości? Czy piekło nie jest poniekąd ostatnią “deską ratunku” dla świadomości moralnej człowieka?” – pisze Jan Paweł II (Przekroczyć próg nadziei, s. 140-141).
Piekło jest ostateczną konsekwencją odrzucenia Boga przez człowieka. Jest to proces, który dokonuje się w ciągu całego ziemskiego życia. Każdy świadomie i dobrowolnie popełniony grzech pogłębia w człowieku egoizm, niszcząc w nim zdolność do miłości. Jeżeli zniewolenie przez zło będzie tak wielkie, że w człowieku zostanie całkowicie zniszczona zdolność do przyjęcia i odpowiedzi na miłość Chrystusa, to wtedy tak ukształtowana ludzka osoba w momencie śmierci z nienawiścią odrzuci zbawczą miłość Boga. I to jest piekło. Tacy ludzie będą definitywnie wykluczeni z królestwa Bożego. “Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje (w życiu na ziemi), to i żąć będzie (w życiu po śmierci): kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu jako plon ducha zbierze życie wieczne” (Ga 6, 8). Św. Paweł ostrzega: “Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą”(Ga 5, 19-21). Tego typu ludziom, w czasie sądu, Chrystus ogłosi wyrok potępienia: “Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom” (Mt 25, 41). Taką postawę całkowitego zamknięcia się na miłość Boga, Pan Jezus nazywa grzechem przeciw Duchowi Świętemu. Ten grzech dlatego nie może zostać odpuszczony, ponieważ człowiek sam, w radykalny sposób odrzuca możliwość nawrócenia się (por. Mt 12, 31-33). Wieczne piekło jest więc owocem i ukoronowaniem całego ziemskiego życia człowieka, który dobrowolnie się oddał w niewolę zła. Dlatego kochający Bóg ostrzega nas: “Nie dążcie do śmierci przez swe błędne życie, nie gotujcie sobie zguby własnymi rękami” (Mdr 1, 12). “Miłosierdzie Boże – pisze św. Faustyna – dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakby wszystko było stracone, lecz nie tak jest; dusza, oświecona promieniami silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga przebaczenie win i kar. O, jak niezbadane jest miłosierdzie Boże. Ale, o zgrozo! Są także dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż już w samym skonaniu, Bóg miłosierny daje duszy ten moment jasny wewnętrzny, że jeżeli dusza chce, ma możność wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło, udaremniają wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą i nawet same wysiłki Boże” (Dz 1698).
Druga część tajemnicy fatimskiej
Matka Boża w drugiej tajemnicy fatimskiej wskazuje na najskuteczniejszy sposób ratunku przed piekłem. Jest nim poświęcenie ludzkości Niepokalanemu Sercu Maryi i modlitwa różańcowa. Ojciec Święty Jan Paweł II wyjaśnia, że “poświęcenie świata Niepokalanemu Sercu Matki oznacza powrót pod krzyż Syna. Oznacza poświęcenie świata przebitemu Sercu Zbawiciela, przyprowadzenie go z powrotem do źródła odkupienia. Odkupienie pozostaje zawsze większe, niż grzech człowieka i Ťgrzech światať. Moc odkupienia jest nieskończenie wyższa, niż całe zło w człowieku i w świecie. Poświęcenie się Maryi oznacza przyjęcie Jej pomocy w ofiarowaniu nas samych i całej ludzkości jedynemu naszemu Zbawicielowi Jezusowi Chrystusowi”. To właśnie Matka Boża najpewniej prowadzi nas drogami wiary i bezgranicznej ufności do swojego Syna Jezusa Chrystusa, aby mógł nas uwalniać z niewoli grzechów mocą swojego nieskończonego Miłosierdzia. “Pragnę zaufania od swoich stworzeń” – mówił Jezus św. Faustynie – “Niechaj się nie lęka do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego… Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia mojego”. Siostra Łucja powiedziała, że Matka Boża trzy razy jej powtórzyła: “Zbliżamy się do czasów ostatecznych”. Najważniejszym środkiem służącym ratunkowi ludzkości jest poświęcenie się Jej Niepokalanemu Sercu i modlitwa różańcowa. Maryja skarżyła się również, że nie wszystkie ofiarowane dotąd środki zbawcze zostały przyjęte przez ludzkość, dlatego Ona ofiaruje teraz swoje łzy.
Kochani Czytelnicy! Matka Boża prosi każdego z nas o włączenie się w dzieło zbawienia świata, ratowania siebie, swoich najbliższych, Polski i świata. Wiemy, że tylko miłość Chrystusa może przezwyciężyć całą grozę zła, które ciąży nad nami i nad całą ludzkością. Chrystus potrzebuje jednak naszej zgody, aby mógł działać przez nas i docierać swoją miłością do największych grzeszników. Jesteśmy więc wezwani do zjednoczenia się z Niepokalanym Sercem Matki Najświętszej, aby nas uczyła żywej wiary i ufności, która ma się wyrazić:
- W odwróceniu się od grzechu i życiu zgodnie z zasadami moralnymi i nauką Kościoła Katolickiego;
- W codziennej modlitwie różańcowej i medytacji Pisma św.;
- W praktyce pierwszych piątków i sobót miesiąca w intencji wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Matki Bożej za grzechy własne i świata;
- W comiesięcznej spowiedzi i jak najczęstszym przyjmowaniu Jezusa w Eucharystii, a także, jeżeli to jest możliwe, poście o chlebie i wodzie w środy i piątki. Spełnienie tych próśb Matki Boskiej Fatimskiej jest ratunkiem dla każdego z nas, Polski, Europy i świata.
Miesięcznik Miłujcie się!/nr 3/2005
___________________________________________________________________________
Nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca – niebiański program ratowania grzesznej ludzkości
Zgodnie z zapowiedzią, 25 marca w święto Zwiastowania Pańskiego papież Franciszek poświęcił Rosję i Ukrainę Niepokalanemu Sercu Maryi. Podczas nabożeństwa pokutnego w bazylice św. Piotra na Watykanie można było usłyszeć wyczekiwane od dekad słowa: „…uroczyście zawierzamy i poświęcamy Twojemu Niepokalanemu Sercu siebie samych, Kościół i całą ludzkość, a zwłaszcza Rosję i Ukrainę”. Nie należy zapominać o podyktowanym w Fatimie przez samo Niebo drugim warunku nastania pokoju na świecie, to jest przyjmowania Komunii Świętej wynagradzającej w pierwsze soboty miesiąca. Najbliższa sobota może być więc okazją do zadośćuczynienia Bogu za tak liczne grzechy ludzkości. W tym dniu przypada również 17. rocznica śmierci wielkiego orędownika pokoju – św. Jana Pawła II. Nie ma przypadków, są tylko znaki…
Wygłoszone 21 lutego 2021 r. orędzie do narodu prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina, po którym nastąpił atak rosyjskich sił zbrojnych na Ukrainę, nasunęło wprost skojarzenia z przemowami sowieckich przywódców z najmroczniejszych czasów istnienia ZSRS, gdy za całe zło na świecie winiono Zachód i Stany Zjednoczone. Włodarz Kremla zapowiedział bowiem, że bezpośredni atak na Rosję doprowadzi do klęski i strasznych następstw dla potencjalnego agresora. Nie omieszkał przypomnieć również, że Rosja pozostaje jednym z najpotężniejszych państw nuklearnych i że dysponuje nowoczesnymi rodzajami broni, a pod względem niektórych z nich ma przewagę.
Czy wypowiedź tę należy odczytywać w duchu tak charakterystycznych dla komunistycznych władców gróźb, które spędzały niegdyś sen z powiek zachowującym zdrowy rozsądek przywódcom Zachodu? Trudno odpowiedzieć na to pytanie laikowi. Pocieszać się można zawsze konstatacją, że wybuchem wojny atomowej nie należy się w ogóle przejmować, bo jeśli do takiej dojdzie, to nie pozostanie nawet kamień na kamieniu, a jeśli nie dojdzie, to próżno się nad tym głowić. Nie jest to chyba jednak tak zero-jedynkowa sytuacja. A nawet gdyby była, to towarzyszący ludziom lęk, że za najbliższym zakrętem historii czeka nas straszliwa wojna może mieć głębsze podłoże.
W świetle fatimskich objawień, świat zasłużył na karę nieznaną dotychczas ludzkości. Św. Hiacyncie Maryja przekazała, że „jeśli ludzie nie zmienią życia, Matka Najświętsza ześle na świat karę, jakiej dotąd nie widziano”. Co może budzić ciekawość, wizjonerka z Fatimy miała dodać, że: „najpierw spadnie ona na…Hiszpanię”. Wydaje się więc, że kluczem do zrozumienia zapowiedzianych przez Matkę Bożą wydarzeń będzie wojna domowa w Hiszpanii (1936-1939). I rzeczywiście, hiszpańska wojna daje wiele do myślenia, ponieważ w konflikcie tym obie strony dopuszczały się niewyobrażalnych okrucieństw wobec zupełnie niewinnych osób. W szczególny sposób cierpiała ludność cywilna. Można powiedzieć, że w ludziach obudziły się potwory z piekła rodem, a ich wściekłość budził przede wszystkim Kościół. Portugalscy biskupi pisali:
Ach nie chce nam się wierzyć, że w ciągu całej historii chrześcijaństwa nie było takiej eksplozji nienawiści przeciwko Jezusowi Chrystusowi i Jego świętej religii (…) Metody profanacji były tak niesamowite, że nie można nie przypuszczać, iż nie zostały one zrodzone bez sugestii diabolicznych.
Wojenne lata były czasem wielkiego cierpienia Mistycznego Ciała Chrystusa. Okrucieństwo wobec wierzących przekraczało ludzkie pojęcie. Szczególnie prześladowano kapłanów, których grzebano żywcem, palono, biczowano. Hiszpański konflikt zebrał obfite żniwo wśród ludzi Kościoła. Śmierć poniosło 11 biskupów, 12 proc. zakonników, 13 proc. księży oraz tysiące wiernych, którzy nie zaparli się Chrystusa, płacąc za to najwyższą cenę. Ukryta w hiszpańskiej wojnie domowej apokaliptyczna zapowiedź zwiastowała nadejście nowego konfliktu, który całkowicie przeobraził postrzeganie wojny w ludzkiej świadomości. Niedługo po zakończeniu działań wojennych na Półwyspie Iberyjskim wybuchła kolejna wojna, która stała się symbolem tego, co dla nas niewyobrażalne.
Czy czeka na coś gorszego niż to, o czym z niedowierzeniem możemy dziś czytać w podręcznikach historii, a co wyłania się ze współczesnych objawień? Być może nie jest to najważniejsze pytanie i szukanie na nie odpowiedzi jest stratą czasu. Być może należy pytać, co robić, by tej „zapowiadanej” katastrofy w ogóle nie było? Na tak postawione zagadnienie znajdujemy dzisiaj odpowiedź pewną, bo podyktowaną przez samo Niebo. Treść i przesłanie uznanych przez Kościół sześciu objawień Matki Bożej w Cova da Iria traktować należy jako swoisty program uzyskania pokoju dla świata i zakończenia wojny. Fatima wzywa nas do modlitwy poprzez codzienne odmawianie Różańca, podjęcie drogi nawrócenia, przyjmowanie ofiar w intencji nawrócenia grzeszników i wynagradzanie za grzechy, a drogą do tego prowadzącą jest nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca
Fenomen Fatimy można zrozumieć, patrząc na toczące się tam niegdyś wydarzenia oczami wiary. Ukazana pastuszkom w lipcu 1917 r. wizja piekła nie miała na celu wystraszenie wizjonerów, lecz miała uświadomić innych, że realna jest utrata życia w wiecznej szczęśliwości. Najważniejsze orędzie, które zakończyło to objawienie, Matka Boża zwieńczyła w słowach: „Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników. Bóg chce je uratować, Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli uczyni się, to co wam powiem, wielu zostanie przed piekłem uratowanych i nastanie pokój na świecie”.
W dalszej części Objawienia Maryja wzywa do zaprzestanie obrażania Boga. W przeciwnym razie, ludzkości grozi druga wojna światowa wraz z licznymi zbrodniami, głodem, prześladowaniem Kościoła i ojca świętego. By ten scenariusz się nie ziścił, Fatimska Pani prosi o poświęcenie Rosji Jej Niepokalanemu Sercu, co – jak wierzymy – dokonało się za przyczyną papieża Franciszka, który 25 marca, w święto Zwiastowania Pańskiego, podczas nabożeństwa pokutnego w bazylice św. Piotra na Watykanie wypowiedział pamiętne już dziś słowa: „…uroczyście zawierzamy i poświęcamy Twojemu Niepokalanemu Sercu siebie samych, Kościół i całą ludzkość, a zwłaszcza Rosję i Ukrainę”.
Nie należy zapominać jednak o podyktowanym w Fatimie przez samo Niebo drugim warunku nastania pokoju na świecie, to jest przyjmowania Komunii Świętej wynagradzającej w pierwsze soboty miesiąca. Warto przypomnieć, iż najważniejszymi elementami nabożeństwa pierwszych sobót miesiąca są, oprócz przyjmowania Komunii Świętej wynagradzającej przez pięć miesięcy z rzędu, odmawianie Różańca, stan łaski uświęcającej i praktyka piętnastominutowej medytacji nad tajemnicami różańcowymi. Działaniom tym powinna towarzyszyć intencja zadośćuczynienia na wzór Maryi, „która zbierała w swoim sercu cały ból i cierpienie, aby je ofiarować Ojcu za zbawienie świata, jako zadośćuczynienie za grzechy”, jak powie w późniejszym okresie życia siostra Łucja. Nie należy zatem zatrzymywać się na zewnętrznym wypełnianiu wskazanych praktyk. Istotą jest prawdziwe nawrócenie i zawierzenie swojego życia Bogu.
Dane nam więc zostały konkretne środki, z których konieczne do ratowania świata i grzeszników pozostało nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca. Warto o nich pamiętać zwłaszcza teraz, gdy wojenny konflikt na Ukrainie wchodzi z każdym dniem w nową fazę. Trudno przewidzieć, do czego doprowadzi ta wojenna zawierucha. Gdyby bośniacki Serb Gawriło Principa wiedział, jak dramatyczne skutki przyniesie światu zamach na następcę austro-węgierskiego tronu arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego żonę Zofię, historia być może potoczyłaby się inaczej. Tym bardziej nie powinniśmy zwlekać z odpowiedzią, zważywszy że prośbę kieruje do nas najsłodsza Matka, której wołanie winno wzruszać i trwożyć do głębi. Bo tam, gdzie wzywa się Niepokalaną, tam dokonują się wielkie zmiany, o czym zapewniał nas św. Bernard, pisząc: Kiedy idziesz za Maryją, nie zbłądzisz. Kiedy modlisz się do niej, nie popadniesz w rozpacz. Kiedy umysł twój skupiony jest na Niej, nie będziesz się lękał. Kiedy cię prowadzi, nie będziesz czuł zmęczenia. Kiedy stoi przy twoim boku, bezpiecznie dotrzesz do domu.
Anna Nowogrodzka – Patryarcha/PCh24.pl
______________________________________________________________________________________________________________
NABOŻEŃSTWO PIĘCIU PIERWSZYCH SOBÓT MIESIĄCA
Ze wspomnień Siostry Łucji:
Następnie podnieśliśmy oczy ku naszej Pani, która nam powiedziała z dobrocią i ze smutkiem: „Widzieliście piekło, dokąd idą dusze biednych grzeszników. Aby ich ratować, Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeśli zrobi się to, co ja wam mówię, wiele dusz zostanie uratowanych, nastanie pokój na świecie. Wojna się skończy. Ale jeżeli się nie przestanie obrażać Boga, to za pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, gorsza. Kiedy ujrzycie noc oświetloną przez nieznane światło, wiedzcie, że to jest wielki znak, który wam Bóg daje, że ukarze świat za jego zbrodnie przez wojnę, głód i prześladowania Kościoła i Ojca Świętego. Żeby temu zapobiec, przyjdę, by żądać poświęcenia Rosji memu Niepokalanemu Sercu i ofiarowania Komunii św. w pierwsze soboty na zadośćuczynienie. Jeżeli ludzie me życzenia spełnią, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, Rosja rozszerzy swoje błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła. Sprawiedliwi będą męczeni, Ojciec Święty będzie bardzo cierpieć, wiele narodów zostanie zniszczonych, na koniec zatriumfuje moje Niepokalane Serce. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci, a dla świata nastanie okres pokoju”.
„Odmawiajcie codziennie różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny!”.
Krótko przed pójściem do szpitala mówiła Hiacynta mi:
„Już niedługo pójdę do nieba. Ty tu zostaniesz, aby ludziom powiedzieć, że Bóg chce wprowadzić na świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Kiedy nadejdzie czas, aby o tym mówić, nie kryj się. Powiedz wszystkim ludziom, że Bóg daje nam łaski za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, że ludzie muszą je uprosić przez to Serce, że Serce Jezusa chce, aby obok Niego wielbiono Niepokalane Serce Maryi. Niech proszą o pokój Niepokalane Serce Maryi, bo Bóg temu Sercu powierzył pokój na świecie. Ach, gdybym mogła włożyć w serca wszystkich ludzi ogień, który płonie w głębi mojego serca, i który sprawia, że kocham tak bardzo Serce Jezusa i Serce Maryi?”
______________________________________________________________________________________________________________
ISTOTA NABOŻEŃSTWA PIĘCI PIERWSZYCH SOBÓT MIESIĄCA
Podczas drugiego objawienia dzieciom w Fatimie, 13 czerwca 1917 roku, Maryja powiedziała, że Franciszka i Hiacyntę zabierze już niebawem do nieba, a Łucję jeszcze pozostawi, by przekazała światu nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca. Tak też się stało. Franciszek zmarł w kwietniu 1919 roku, a Hiacynta w lutym 1920.
Pięć lat później osiemnastoletnia Łucja wstąpiła do klasztoru. Tam właśnie 10 grudnia 1925 roku ponownie ujrzała Najświętszą Maryję Pannę, tym razem z Dzieciątkiem Jezus na rękach. Matka Boża zwróciła jej uwagę na swoje otoczone cierniami i poranione Serce, a mały Jezus wezwał Łucję do współczucia ze zranionym ludzkimi grzechami Sercem Maryi. Matka Boża sama przekazała siostrze Łucji na czym polega nabożeństwo pięciu pierwszych sobót miesiąca:
- Spowiedź w pierwszą sobotę. Niekoniecznie musi ona nastąpić dokładnie w ten dzień. Można odbyć ją wcześniej. Ważne, by zrobić to z intencją wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Maryi. Najlepiej wzbudzić w sobie tę intencję, przygotowując się do spowiedzi lub otrzymując rozgrzeszenie.
- Komunia Święta w pierwszą sobotę. Przyjmujemy ją z intencją wynagradzającą Sercu Matki Bożej za wszystkie zniewagi wyrządzone Jej przez nas i innych. Najbardziej oczywiste jest przyjęcie Komunii podczas Eucharystii, ale w szczególnych wypadkach można poprosić kapłana o udzielenie jej także poza mszą świętą.
- Jedna część (czyli pięć tajemnic) różańca w pierwszą sobotę. Odmawianie modlitwy różańcowej było przecież najważniejszą z próśb, jakie Maryja skierowała do trojga pastuszków w Fatimie. Rozpoczynając modlitwę, wzbudzamy intencję wynagradzającą – mówimy Matce Bożej, że chcemy modlić się o ratunek dla grzeszników obrażających Jej Serce, a Jej samej okazać w ten sposób naszą dziecięcą miłość. Po każdej tajemnicy należy pamiętać o modlitwie powierzonej dzieciom podczas objawień: O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia.
- Kwadrans rozmyślania nad jedną z 20 Tajemnic Różańcowych w pierwszą sobotę miesiąca. Ważne, by poświęcić piętnaście minut (poza odmawianiem różańca, dodatkowo) na medytację nad wydarzeniami z życia Jezusa i Maryi, nad którymi zatrzymujemy się w modlitwie różańcowej. Może to być po prostu serdeczna rozmowa naszego serca z Maryją o tym, co przeżywało Jej Serce w danym wydarzeniu. Tu także pamiętamy o intencji wynagradzającej za zniewagi uczynione Niepokalanemu Sercu w jakikolwiek sposób.
Pan Jezus pytany przez siostrę Łucję o konkretny czas nabożeństwa – powiedział, że ci, którym trudno jest odbyć to nabożeństwo w pierwszą sobotę miesiąca (stale lub jednorazowo), mogą za zgodą kapłana zrobić to w następującą po niej niedzielę.
Obietnice Matki Bożej
Maryja obiecała, że tym, którzy odprawią nabożeństwo pięciu pierwszych sobót, będzie towarzyszyć w godzinie ich śmierci ze wszystkimi łaskami potrzebnymi do zbawienia. Jednak ta, czy jakakolwiek inna obietnica nie jest istotą nabożeństwa wynagradzającego. Pan Jezus sam powiedział Łucji, że o wiele milsi są mu ci, którzy oprawiają to nabożeństwo nawet nieudolnie, ale ze szczerą intencją wynagrodzenia i pocieszenia Jego ukochanej Matki, niż ci, którzy robią to skrupulatnie, ale bezdusznie, tylko ze względu na obiecane łaski.
Na to pytanie Łucji dlaczego pięć sobót – otrzymała odpowiedź, że to ze względu na pięć rodzajów zniewag, jakimi obrażane i ranione jest Serce Maryi. A są to obelgi przeciw Niepokalanemu Poczęciu, przeciw Jej Dziewictwu, przeciw Jej Bożemu Macierzyństwu, obelgi, przez które usiłuje się wpoić w serca dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść wobec nieskalanej Matki oraz bluźnierstwa, które znieważają Maryję w Jej świętych wizerunkach.
______________________________________________________________________________________________________________
W czasie każdej Mszy św. kapłan modli się po wspólnej modlitwie OJCZE NASZ: …“Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy zawsze byli wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu”… A przecież żyjemy w czasach ogromnego zamętu głęboko zanurzeni w grzechach wołających o pomstę do Nieba. Nie dajmy się zwieść również i tym, którzy powołują się na słowa z Dzienniczka św. siostry Faustyny o iskrze wychodzącej z Polski a pomijają istotny warunek postawiony przez Pana Jezusa: „jeśli posłuszna będzie Woli Mojej”! Czy ten warunek spełnia się?! Teraz jest czas na pokutę a nie łudzenie się wywyższeniem. Pan nasz Jezus Chrystus kiedy mówił o swoim wywyższeniu – to mówił o swojej śmierci krzyżowej. Weźmy sobie do serca słowa Bożej Matki, która mówi co mamy czynić: “odmawiajcie różaniec i czyńcie pokutę”.
Warto zapamiętać słowa siostry Łucji: …“zobaczyliśmy po lewej stronie Matki Bożej nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”…
Antonio Borelli w swojej książce „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” tak komentuje tę część:
„Zatem pierwszym punktem do zapamiętania jest to, że ludzkość jest w takim stopniu oddalona od Boga i Jego Kościoła co wyraźnie manifestuje się przez teoretyczne i/lub praktyczne odrzucenie jego nauki i moralności że stanowi to akt buntu przeciwko Bogu, zasługujący na najwyższą karę. Tak istotny wniosek nasuwa się, gdyż wielu dzisiejszych katolików, włącznie z tymi najbardziej znanymi, myśli, mówi i czyni jakby obecna sytuacja świata taka nie była.
Jednakże Matka Boża interweniuje i uzyskuje od Boga, żeby Anioł nie doprowadził swojego działania do końca, co równałoby się zniszczeniu świata. Płomienie rzucane przez Anioła w kierunku ziemi „gasły w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku” pisze siostra Łucja. Oznacza to, że Matka Boża posiada miłosierne zamiary w stosunku do świata i chce dać mu szansę zbawienia. Lecz do tego konieczne jest, aby ludzkość uznała swój grzech i uczyniła pokutę. Dlatego na końcu tej sceny „Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”.
Fakt, że Anioł wołał „mocnym głosem” i powtarzał okrzyk „Pokuta” trzykrotnie, wskazuje, że nie chodzi tu o pokutę płynącą z powierzchowności ducha, ale o poważną pokutę, która prowadzi do głębokiego nawrócenia. Wskazuje to ponownie na powagę stanu oddalenia od Boga, w jakim ludzkość się znajduje.“
(fragmenty książki Antonio A. Borellego „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?”, Kraków 2001, str. 34)
______________________________________________________________________________________________________________
Poruszająca modlitwa bp. Schneidera
„o przyspieszenie tryumfu Niepokalanego Serca Maryi”
***
O Niepokalane Serce Maryi, Święta Boża Rodzicielko i nasza czuła Matko, wejrzyj na cierpienie, które dotyka całą ludzkość z powodu szerzącego się materializmu, bezbożności i prześladowania wiary katolickiej.
W naszej epoce Mistyczne Ciało Chrystusa krwawi z powodu wielu ran wywołanych w Kościele wskutek bezkarnego szerzenia herezji, usprawiedliwiania grzechów przeciw szóstemu przykazaniu, szukania królestwa ziemskiego zamiast niebieskiego, straszliwych przypadków świętokradztwa przeciw Najświętszej Eucharystii, zwłaszcza za sprawą praktyki Komunii na rękę, i wskutek protestantyzacji sposobu celebrowania Mszy Świętej.
Pośród tych prób pojawiło się światło w postaci poświęcenia Rosji Twemu Niepokalanemu Sercu przez Papieża, w łączności z biskupami świata. W Fatimie prosiłaś o Komunię Świętą wynagradzającą w pierwsze soboty miesiąca. Błagaj swego Boskiego Syna o udzielenie szczególnej łaski Papieżowi, aby zatwierdził Komunię Świętą wynagradzającą w pierwsze soboty miesiąca.
Oby Bóg Wszechmogący przyspieszył nadejście czasu, w którym Rosja nawróci się do jedności katolickiej, ludzkość zazna czasu pokoju, a Kościół dozna autentycznej odnowy w czystości wiary katolickiej, świętości kultu Bożego i świętości życia chrześcijańskiego. O Pośredniczko wszystkich łask, o Królowo Najświętszego Różańca i nasza słodka Matko, zwróć ku nam swoje miłosierne oczy i łaskawie wysłuchaj tej naszej ufnej modlitwy. Amen.
+ Athanasius Schneider
______________________________________________________________________________________________________________
W DRUGĄ SOBOTĘ KAŻDEGO MIESIĄCA PO MSZY ŚW. ZAPRASZAM NA NABOŻEŃSTWO DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
***
MODLITWA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
Matko Bolesna stojąca pod krzyżem, naucz nas trwać mężnie przy cierpiących i współcierpieć z nimi, jak Ty na Kalwarii. Matko Ukrzyżowanego i Matko wszystkich ludzi, oddawaj Ojcu Niebieskiemu ludzkie cierpienia, tak jak ofiarowałaś Mękę Twego Syna i swój ból matczyny. Ucz swoje dzieci przyjmować z gotowością każdą wolę Bożą, w cierpieniu zachować ufność, znosić je mężnie w zjednoczeniu z Chrystusem i ofiarowywać je z miłością dla zbawienia świata. Matko Bolesna, pomóż nam i wszystkim ludziom udręczonym, odkrywać w cierpieniu głęboki sens. Uproś, aby cierpienia chrześcijan stały się wynagrodzeniem Bogu za grzechy świata
i przyczyniły się do jego zbawienia. Amen.
KORONKA (RÓŻANIEC) DO SIEDMIU BOLEŚCI MATKI BOSKIEJ
Koronka (Różaniec) do Siedmiu Boleści Matki Bożej składa się z siedmiu tajemnic, w których rozważamy najboleśniejsze momenty z życia Matki Bożej. Rozważając te tajemnice w szczególny sposób czcimy Matkę Bożą Bolesną i upraszamy dla siebie i bliźnich potrzebne łaski w tym życiu, a zwłaszcza w godzinę naszej śmierci.
W Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Modlitwa wstępna:
Mój Boże, ofiarowuję Ci ten różaniec na cześć siedmiu boleści Maryi, na Twoją większą chwałę, moje nawrócenie i nawrócenie wszystkich ludzi na wiarę w Twego umiłowanego Syna, Jezusa Chrystusa- nasze zbawienie i naszą jedyną drogę do Ciebie, w jedności z Duchem Świętym, na wieki wieków. Amen!
Ku Tobie Święta Matko wznosimy serca swoje, aby współczuć w Boleściach Twoich.
BOLEŚĆ I – Proroctwo Symeona
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść, która przeszyła Serce Twoje, gdyś słyszała prorocze słowa starca Symeona o Męce Jezusa, Syna Twojego, racz nam wyjednać łaskę uświęcenia naszego życia i cierpliwego znoszenia cierpień i przeciwności.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ II – Ucieczka do Egiptu
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść Twoją, której doznałaś uciekając z Synem Twoim przed Herodem do Egiptu, uproś nam łaskę wiernego poddania się Woli Bożej we wszystkim co nas spotyka.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ III – Szukanie Jezusa
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś szukając zgubionego Jezusa, uproś nam łaskę, abyśmy nigdy Go nie utracili. Tym, którzy zgubili Jezusa, na grzesznych drogach swojego życia dopomóż Go odnaleźć w Sakramentach Świętych.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ IV – Spotkanie z Synem na drodze Krzyżowej
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś spotkawszy Jezusa na drodze Krzyżowej, gdy na Swoich Ramionach dźwigał grzechy moje i całej ludzkości, uproś nam łaskę, abyśmy już nigdy nie obarczali Jezusa najmniejszymi grzechami. Prosimy Cie o łaskę miłości do Krzyża oraz cierpliwości i wytrwałości w niesieniu codziennych krzyży całego naszego życia dla ratowania dusz.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ V – Śmierć Pana Jezusa na Krzyżu
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś u stóp Krzyża patrząc na Mękę i śmierć Twojego Syna, uproś nam łaskę szczerego żalu i pokuty oraz nawrócenie zatwardziałych grzeszników, szczególnie konających i Łaskę Miłosierdzia Bożego dla świata całego.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ VI – Maryja trzyma martwe Ciało Syna
Matko Najboleśniejsza! Przez łzy, którymi obmywałaś Rany Jezusa złożonego w Twoich Ramionach oraz przez Twoje Matczyne i Krwawe łzy, które wylewasz nad całą grzeszną ludzkością stojącą w obliczu zagłady, prosimy Cię, ratuj dusze idące na potępienie, ratuj dusze w czyśćcu cierpiące, ratuj zagrożoną młodzież i nasze rodziny. Dla pocieszenia Twojego Zbolałego Serca i otarcia Twoich Łez ofiarujemy Ci Maryjo nasze serca, cierpienia, ofiary, łzy i modlitwy i całe nasze życie w ofierze miłości dla ratowania zagubionych dusz.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ VII – Złożenie Jezusa W Grobie
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść rozstania z Jezusem złożonym w grobie, uproś nam łaskę, aby umarły w nas wszystkie złe skłonności i przywiązania do grzechu. Abyśmy żyli w świętości i miłości dla Chwały Bożej i ratowania dusz, przez Chrystusa i z Chrystusem, a po śmierci osiągnęli życie wieczne.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
Modlitwa na zakończenie:
O Święta Matko, którą Wszechmogący Bóg wybrał na Matkę Odkupiciela świata i upodobnił w cierpieniach do Swego Syna Ukrzyżowanego, niech boleść Twoja pobudzi nas do miłości Jezusa i Ciebie. O Królowo Męczenników, udziel nam podobnej cierpliwości i męstwa w znoszeniu cierpień z jakimi Ty stałaś pod krzyżem, Syna Twego. Amen.
Na uczczenie łez, które Najświętsza Maryja Panna przy tych tajemnicach wylała oraz na uproszenie łaski odpustu przypisanego do tej modlitwy odmówmy 3 razy: Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek racz zmarłym dać Panie…
LITANIA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
Kyrie eleison! Chryste eleison! Kyrie eleison!
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami
Synu, Odkupicielu świata, Boże zmiłuj się nad nami
Duchu Święty, Boże zmiłuj się nad nami
Święta Trójco, Jedyny Boże zmiłuj się nad nami
Święta Maryjo, módl się za nami.
Święta Boża Rodzicielko
Święta Panno nad pannami
Matko męki krzyżowe Twego Syna cierpiąca
Matko Bolesna
Matko płacząca
Matko żałosna
Matko opuszczona
Matko stroskana
Matko mieczem przeszyta
Matko w smutku pogrążona
Matko trwogą przerażona
Matko sercem do krzyża przybita
Matko najsmutniejsza
Krynico łez obfitych
Opoko stałości
Nadziejo opuszczonych
Tarczo uciśnionych
Wspomożenie wiernych
Lekarko chorych
Umocnienie słabych
Ucieczko umierających
Korono Męczenników
Światło Wyznawców
Perło panieńska
Radości Świętych Pańskich
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
Módlmy się: Boże, Ty sprawiłeś, że obok Twojego Syna, wywyższonego na krzyżu, stała współcierpiąca Matka, daj, aby Twój Kościół uczestniczył razem z Maryją w męce Chrystusa i zasłużył na udział w Jego zmartwychwstaniu. Który z Tobą żyje i króluje, w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.
______________________________________________________________________________________________________________
BOŻA MATKA BOLEŚCIWA
***
Pannę Maryję nazywamy Najświętszą Panną. Nazwa ta odnosi się raczej do Jej obecnego stanu w niebie, bo gdy wyobrażamy Ją sobie żyjącą na ziemi, to najlepiej odpowiada Jej nazwa Matki Boskiej Bolesnej. To zupełnie zrozumiałe: cierpienie Chrystusa musiało odbić się na Maryi, przecież Ona była Mu najbliższą. Jeśli wichura złamie drzewo, to zniszczyć potrafi i kwiaty. Jeśli cierpiał Chrystus, to cierpiała i Maryja.
Zwykle mówi się o siedmiu boleściach Najświętszej Panny, o jakich?
1. Pierwsza boleść spotkała Ją jeszcze przed narodzeniem Pana Jezusa, kiedy musiała wyjść za mąż za Józefa i porzucić świątynię, przy której postanowiła spędzić całe życie na służbie Bożej. Dużo bólu kosztowała Ją ta decyzja, ale wykonała ją zgodnie z wolą Bożą.
2. Druga boleść była dotkliwsza. Św. Józef z początku nie wiedział, że Bóg w cudowny sposób chce zesłać Swojego Syna na świat. Był zaskoczony niewytłumaczonym macierzyństwem Najświętszej Panny i postanowił z Nią zerwać. Możemy sobie wyobrazić, jak ten moralny cios dotknął Maryję!
3. Niedługo potem nawiedza Ją nowy ból, oto szuka schronienia w świętą noc i nie znajduje go, idzie więc do zimnej groty pasterskiej, by tam wydać na świat Zbawiciela!…
4. Czterdziestego dnia po Narodzeniu Chrystusa idzie do świątyni, by Go ofiarować Bogu, a tam stary Symeon przepowiada, że smutna przyszłość Ją czeka, miecz boleści przeszyje Jej duszę (Łk 2,35). Jaki smutek owładnął duszą Maryi po słowach Symeona! Bolesną jest rana fizyczna, ale stokroć bardziej boli rana zadana duszy. Słowa Symeona zraniły do głębi duszę Maryi i ciążyły nad Nią te koszmarne chmury smutku. Są słowa, które całe życie pamiętamy. Człowiek nie może zapomnieć ostatnich słów kochanych osób. Pamiętamy przestrogi konającego ojca, matki. Słowa Symeona tak głęboko utkwiły w sercu Maryi, że nie dawały Jej spokoju. Karmiąc małego Jezusa pamiętała, że chowa Go na mękę, na śmierć, że duszę Jej przeszyje miecz boleści.
Wyobrażam sobie dom Nazaretański, pełen smutnego wyczekiwania śmierci Chrystusowej. Krajało się z bólu serce Maryi, kiedy słuchała w świątyni słów Izajasza proroka o mękach Zbawiciela, że będzie „mężem boleści”, „ubity”, „jako trędowaty” „uniżony”, „wzgardzony”, że przebiją Jego ręce i nogi… Wiadomości te musiały bardzo zasmucać serce Najświętszej Panny.
5. Matka Boska przeżyła wiele utrapień, niedostatku i boleści w czasie ucieczki do Egiptu.
6. Niedługo potem musiała się rozstać na pewien czas z 12-letnim Jezusem i z niepokojem szukać Go; było to jakby przygotowanie do rozstania się z Jezusem, skazanym na śmierć. Maryja chcąc zbliżyć się do nas, musiała przeżyć największe cierpienie: rozstać się ze Swym Synem.
7. Był to największy ból, jakiego doznała Maryja. Pewnego dnia usłyszała smutną nowinę, że Judasz wydał Chrystusa, że żołdactwo z rozkazu przełożonych świątyni uwięziło Go, że Piotr się Go wyparł. Słyszała złowrogie okrzyki rozjuszonego tłumu — ukrzyżuj Go!… widziała Swego najukochańszego Syna biczowanego, w cierniowej koronie. Teraz rozumiemy dlaczego Kościół katolicki nazywa Najświętszą Pannę „Matką Bolesną”, „Królową Męczenników”, bo męką i cierpieniem duchowym przeżyła wszystkie boleści, jakie mogą spotkać człowieka. Chrystusa skazali na śmierć. Włożono Mu ciężki krzyż na ramiona. Pochód ruszył, słychać urągania, szyderstwa, potwarze. Chrystus ledwie idzie pod ciężarem krzyża.
Na rogu jednej ulicy zachodzi wzruszająca scena, którą by się przejęli na pewno wrogowie Chrystusa, gdyby ich nie zaślepiała nienawiść. Tłum rozstąpił się, a przed skrwawionym Chrystusem stanęła Marja! Napróżno Ją wstrzymywali krewni, znajomi – koniecznie chciała widzieć Swego ukochanego Syna. Było to smutne spotkanie! „Im większa, miłość, tym głębszy ból” – mówi św. Augustyn.
Im większa miłość! Czy może istnieć miłość macierzyńska, która by dorównała miłości Maryi? Kto znał tak dobrze Chrystusa, jak Ona? Dobrze wiedziała, kim jest Chrystus: że jest Synem Bożym bez grzechu, pełen doskonałości, mądrości, dobroci, miłości. A teraz na śmierć Go prowadzą!
Nastąpiło ukrzyżowanie, śmierć i pogrzeb. Najświętsza Panna przez cierpienia musiała Sobie wysłużyć zasługi wobec Boga… dusza Jej, lgnąc do strasznego drzewa krzyża, godziła się z wolą Bożą. Co wycierpiała Maryja pod krzyżem, tego język ludzki nie jest w stanie wyrazić. Co przeżywała, kiedy Syn Jej konał, kiedy Go zdjęto z krzyża i umieszczono na Jej łonie! Św. Hieronim mówi, że tyle dostała ran, ile miał Chrystus na Swym ciele. Ból ten można opisać tylko słowami Pisma Świętego: „Wielkie jest jako morze skruszenie Twoje” (Lm 2, 13). Kiedyś śpiewałaś Magnificat – a teraz smucisz się i bolejesz? Smutną jesteś, bo na wskroś przeszyta jest Twoja dusza. Słusznie możesz powiedzieć o Sobie słowami Noemi: „Nie nazywajcie Mię Noemi (to jest piękna), ale Mię zwijcie Mara (to jest gorzka), bo Mię gorzkością wielką napełnił Wszechmogący” (Rt 1,20). „Wy wszyscy, którzy idziecie przez drogę obaczcie i przypatrzcie się, jeśli jest boleść, jako boleść Moja?” (Lm 1 12).
bp dr Tihamer Toth, Wierzę w Jezusa Chrystusa, Kraków 1934, s. 275-278
______________________________________________________________________________________________________________
Wiara Maryi w okresie Tajemnic Bolesnych
I w życiu Matki Najświętszej przyszła godzina, kiedy Jej dusza miała być poddana najwyższej próbie. Cnoty teologiczne, którymi w całej pełni żyła, miały w tych chwilach dojść do najwyższego stopnia rozwoju na to, aby i nam służyć za wzór i za źródło mocy wtedy kiedy Panu Bogu podoba się poddać próbom i nasze dusze.
Na tę próbę Maryja była od dawna przygotowana i słowami starca Symeona i niejednokrotnymi zapowiedziami własnego Jej boskiego Syna. Jak Apostołom tak i Matce swej musiał On nieraz mówić: iż potrzeba jest, aby szedł do Jeruzalem i wiele cierpiał od starszych i od doktorów i od przedniejszych kapłanów i był zabity i trzeciego dnia zmartwychwstał (Mt 16, 21).
Pomimo jednak, że była Ona na to przygotowana, umysł nasz nie może sobie wyobrazić bólu i przerażenia, jakie musiało ogarnąć duszę Matki Bożej, gdy te groźne zapowiedzi doszły do urzeczywistnienia, gdy Syn Jej schwytany na modlitwie w Getsemani prowadzony potem od jednego trybunału do drugiego, ubiczowany i cierniem ukoronowany, wziął na plecy krzyż, na którym miał wkrótce zawisnąć, aby wszystkich pociągnąć do Siebie (J 12, 32).
I w duszy Maryi musiała w tych chwilach zapanować godzina i moc ciemności, w której wiara Jej doszła do największej swej doskonałości. Bo jak każda cnota — wedle słów św. Pawła — w słabości wykazuje się doskonałą (2 Kor 12,9), tak samo i wiara: dopiero gdy umysł ogarną ciemności i siły jego przyrodzone zupełnie zaczną zawodzić, a on kieruje się tylko słowem Bożym i na prawdzie objawionej przez Boga opiera całe swe postępowanie, wtedy wiara jego dochodzi do pełni doskonałości jak ślicznie naucza z własnego i ze św. Teresy doświadczenia św. Jan od Krzyża.
I umysł Matki Najświętszej w czasie męki Jej Syna musiała ogarnąć całkowita ciemność, gdy idzie o światło przyrodzone, a jedynie tylko nadprzyrodzone światło wiary dawało Jej tę moc, która sprawiła, że z daleka brała udział we wszystkich poniżeniach i udręczeniach swego Syna, od Getsemani aż do pretorium Piłata, że później krok w krok szła za Nim po Jego drodze krzyżowej i że wreszcie mężnie stała podle Jego krzyża (Jan 19, 25) póki nie wyzionął ducha.
Z prawd wiary naszej jedna musiała w tej chwili ze szczególną siłą przeniknąć umysł Maryi, a był nią dogmat Odkupienia. Jak w chwili Zwiastowania cała Jej dusza skupiła się około tajemnicy Wcielenia, aby tymi słowami niech mi się stanie wedle słowa Twego (Łk 1,38) dać na nią przyzwolenie i tym samym wziąć w niej czynny udział, tak teraz w czasie męki dusza Maryi skupia się około tajemnicy Odkupienia.
I tu także nie tylko wierzy Ona głęboko w tę tajemnicę, ale wierzy, że w dokonaniu się jej ma mieć swą cząstkę. Wierzy, że Bóg żąda i teraz od Niej, podobnie jak w chwili Zwiastowania dobrowolnego przyzwolenia, że jak w dokonaniu się Wcielenia tak i w dokonaniu się Odkupienia Ona jedna spośród całego stworzenia ma wziąć z pełną świadomością czynny udział.
Łatwo teraz przedstawić sobie do jakiego stopnia doskonałości dochodzi wiara Matki Bożej w czasie męki Jej Syna! Z jednej strony najsilniejszy sprzeciw wszystkich przyrodzonych władz i skłonności natury ludzkiej, zupełna niemożność zrozumienia przyrodzonym światłem rozumu jak może coś równie ohydnego mieć miejsce i straszny rozdzierający aż do dna ból serca macierzyńskiego. A ponad tym ten sam rozum oświecony błyszczącym gdzieś tam w głębi tej ciemni dogmatem Odkupienia nie przestaje powtarzać: niech mi się stanie wedle słowa Twego.
Nad całym tym buntem czynników przyrodzonych panuje całkowicie duch wiary. Pomimo ciemności, które zalegają Jej umysł i bólu, który przenika serce, Maryja wierzy, że na krzyżu odbywa się Odkupienie rodu ludzkiego; Ona w to wierzy i Ona tego chce, Ona chce w tym Odkupieniu współpracować Swym cierpieniem, bo wie, że Bóg się tego od Niej spodziewa, podobnie jak się spodziewał przyzwolenia na Wcielenie.
Z Jej wiary wypływa i Jej męstwo, które sprawia, że nie słania się, nie mdleje, ale – jak św. Jan daje nam do zrozumienia – przez cały czas trwania męki krzyżowej z niesłychaną mocą ducha stoi wedle krzyża.
o.Jacek Woroniecki OP, Macierzyńskie Serce Maryi, Lublin 2009, 224-226
______________________________________________________________________________________________________________
SOBOTA – 21 maja
GODZ. 14.00 – SPOTKANIE WARSZTATOWE DLA MAŁŻEŃSTW PROWADZONE PRZEZ KS. JAROSŁAWA SZYMCZAKA Z ŁOMIANEK W SALI PRZY KATEDRZE ST. MIRIN’S W PAISLEY. DLA DZIECI JEST ZAPEWNIONA OPIEKA.
OD GODZ. 17.00 – SPOWIEDŹ ŚW. – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
GODZ. 18.00 – MSZA ŚW. WIGILIJNA Z VI NIEDZIELI WIELKANOCNEJ. MSZĘ ŚW. BĘDZIE ODPRAWIAŁ KS. TADEUSZ ISAKOWICZ ZALESKI, KTÓRY O GODZ. 20.00 WYGŁOSI PRELEKCJĘ NA TEMAT HISTORII RELACJI POLSKO-UKRAIŃSKICH NA PRZESTRZENI OSTATNIEGO STULECIA. SZCZEGÓŁY PODANE SĄ NA PLAKACIE.
______________________________________________________________________________________________________________
OD PIĄTKU 30 LIPCA 2021 ROKU
PO SPALENIU KOŚCIOŁA ŚW. SZYMONA
LITURGIA NAJŚWIĘTSZEJ OFIARY MSZY ŚWIĘTEJ I SAKRAMENT POJEDNANIA
SĄ SPRAWOWANE W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA
***
Kościół św. Piotra jest jedną z najwcześniejszych parafii katolickich, która została przywrócona po reformacji (o dwie dekady wcześniej zanim na nowo przywrócono strukturę hierarchii Kościoła katolickiego). To tu, na West End, została odprawiona pierwsza Msza św., po bardzo wielkich prześladowaniach katolików przez szkockich kalwinów, pod gołym niebem w Roku Pańskim 1855 w pobliżu obecnej Merkland Street. Historyczny parasol, który chronił wtedy przed deszczem kapłana celebrującego Mszę św. znajduje się w biurze parafialnym św. Piotra, jako cenna pamiątka z tamtych czasów. Pierwszy kościół św. Szymona został otwarty przy Bridge Street w maju 1858 roku. Wtedy też została wybudowana plebania i szkoła. Kościół św. Szymona na początku był pod wezwaniem św. Piotra, ale kiedy okazało się, że jest zbyt mały dla rosnącej liczby katolików na “Partiku”, w roku 1903 powstał dużo większy kościół św. Piotra. Żeby nie myliło się o który kościół chodzi, dlatego pierwszy nazwano Bridge Street Church. Jednak od roku 1945 powrócono do patrona św. Piotra używając jego pierwszego imienia – Szymon.
Podczas II wojny światowej, w latach 1940-1944, polscy żołnierze każdej niedzieli przychodzili do tego kościoła na Mszę św. z Yorkhill, gdzie umieszczone były wtedy koszary, jedne z wielu, w których zakwaterowano polskie wojsko. I od tamtej pory kościół św. Szymona powszechnie był nazywany jako “Polish Church”. Polacy, którzy osiedlili się w Glasgow po wojnie, wraz z rodzinami, od tamtej pory byli bardzo związani z tym kościołem. W 1975 roku kapelanem dla Polaków został mianowany przez ks. Arcybiskupa Szczepana Wesołego ks. Marian Łękawa SAC, który objął polskie duszpasterstwo po śmierci ks. kanonika Jana Gruszki. W tym czasie proboszczem parafii św. Szymona był bardzo znany ks. Patrick “Pady” Tierney, dzięki któremu kościół św. Szymona nie został zamknięty.
Niestety w nocy z 27 na 28 lipca Roku Pańskiego 2021 kościół św. Szymona przeszedł już do historii.
Patrzę teraz na zgliszcza spalonego kościółka św. Szymona
i klękam razem z tymi,
których tu karmił Pan nasz Jezus Chrystus swoim Ciałem,
bo On wciąż leży w tym miejscu uświęconym,
przywalony osmolonymi szkockimi kamieniami.
Dobrze jest teraz przypomnieć sobie św. Augustyna,
który zapewnia,
że Pan Bóg cudownie potrafi wyciągać
ze zła nieporównanie dużo większe dobro.
Te olbrzymie buchające płomienie
wydobywające się z wnętrza ginącej świątyni,
środku nocy z 27 na 28 lipca Roku Pańskiego 2021,
już sprawiły,
że tlący się nikły płomyk wiary w naszych sercach,
osłabiony również wieloma miesiącami przesadzonego lęku,
aby nawet od Pana Boga trzymać się na dystans – ożywa.
Nie jest właściwe pochopnie osądzać, że wiara w wielu ludziach wygasła,
bo to nie jest według Bożego spojrzenia.
Maleńka iskierka ma w sobie moc rozpalić płomień,
nawet w gasnącym popiele ludzkich serc,
które żyją na wyjałowionej ziemi tego świata,
wydawałoby się – opuszczonej przez Boga.
A tymczasem płomienie palącego się kościółka św. Szymona
rozświetliły ciemności,
w których wielu przyzwyczaiło się chodzić po omacku.
Widok ten sprawił,
że przebudziło się ludzkie serce
uśpione przez tego, który działa w ciemnościach.
Niech będzie błogosławiony wstrząs,
który sprawia,
że nagle, choć tak różni jesteśmy,
powracamy do tego co jest najistotniejsze.
Każda zmiana boli,
bo lubimy się przyzwyczajać – tak jak przyzwyczailiśmy się,
że kościół św. Szymona był już od zawsze na “Partyku”.
Widać potrzebne było,
aby Słowa Boga, wybite na kamieniach wznoszących Boży Dom,
niewidzialne już dla wielu, stały się na nowo żywe.
W tych zgliszczach
pozostała również Matka Bożego Syna, która jest i naszą Matką
w obrazie Jasnogórskim – zawsze obecna
i pod krzyżem i w każdej Eucharystii.
Czterdzieści dwa lata temu przywieźliśmy Jej wizerunek z Jasnej Góry,
pobłogosławiony
przez Prymasa Tysiąclecia, kardynała Stefana Wyszyńskiego,
którego Kościół za dni 44 będzie nazywał już błogosławionym.
______________________________________________________________________________________________________________
A oto mój pierwszy zapis o kościele św. Szymona z dnia 28 lipca 1975 roku:
Glasgow jest miastem, w którym dzwonów nie słychać,
mimo licznych i pięknych wież kościelnych wyciosanych z kamienia.
Jedne są jak wieże obronne,
inne – jak strzały wycelowane prosto w niebo.
Według tutejszego prawa, jakie pozostało z religijnych wojen,
katolikom dzwonić nie wolno.
Nasi bracia, którzy kiedyś odeszli na znak protestu,
tworząc z kolei całą mozaikę przeróżnych grup religijnych,
budowali swoje własne kościoły.
Teraz nie wiadomo co z nimi zrobić,
bo te, które jeszcze nie zostały przemienione na różne biznesy,
stoją puste ze smutną swoją architekturą.
Ludzi zaś pełno w dużych magazynach sklepowych,
bo na oścież są otwarte i „w piątek i w świątek”.
W takiej oto scenerii w niedzielny poranek
na skrzyżowaniu Dumbarton Road i Byres Road słychać,
i to coraz głośniej – polską mowę.
Moi współziomkowie idą do maleńkiego i uroczego kościoła św. Szymona.
I tak kolejne już pokolenia
w tym miejscu karmią się Jezusowym Słowem
i Jezusowym Ciałem.
A potem wychodząc, na pewno mają świadomość,
choćby nawet niewielką,
że nie tylko spotkali, ale przyjęli samego Boga.
Bo skąd wzięłaby się zwycięska walka, o której nikt nie wie?
Statystyki cóż mogą powiedzieć
o cierpieniu, o przyjaźni, o miłości, o wierności,
gdzie dokonują się ludzkie wybory,
gdzie prawdziwe rodzi się życie.
Maleńki kościół św. Szymona jest szczyptą drożdży
otoczony z jednej strony młynem, gdzie ziarno ściera się na mąkę,
a z drugiej – ludzkim życiem, które się toczy,
jak w każdym wielkim mieście – niczym ciasto w dzieży.
ks. marian sac
______________________________________________________________________________________________________________