______________________________________________________________________________________________________________
Nowenna przed uroczystością Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny
fot. radio Niepokalanów
*********
Aby dobrze przygotować się do Uroczystości Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny na dzień 8 grudnia – oto jedna z propozycji ze strony Opus Dei, która może posłużyć jako inspiracja do modlitwy osobistej na początku Adwentu.
Wstęp
Po ogłoszeniu dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi 8 grudnia 1854, bł. Pius IX ustanowił ten dzień uroczystością Niepokalanego Poczęcia. „Najświętsza Maryja Dziewica od pierwszej chwili swego poczęcia, przez łaskę i szczególny przywilej Boga wszechmogącego, na mocy przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego, została zachowana czysta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego”.
Cytowana definicja precyzyjnie wyjaśnia znaczenie tej prawdy wiary, która głosi, że Maryja została poczęta wolna od zmazy grzechu pierworodnego. Katechizm Kościoła Katolickiego wyjaśnia: Aby być Matką Zbawiciela, „została obdarzona przez Boga godnymi tak wielkiego zadania darami”. W chwili Zwiastowania anioł Gabriel pozdrawia Ją jako „pełną łaski” (Łk 1,28). W ciągu wieków Kościół uświadomił sobie, że Maryja, napełniona „łaską” przez Boga (Łk 1,28), została odkupiona od chwili swego poczęcia. Maryja jest „odkupiona w sposób wznioślejszy ze względu na zasługi swego Syna”. Dzięki łasce Bożej Maryja przez całe życie pozostała wolna od wszelkiego grzechu osobistego Por. KKK, 490−493.
*********
DZIEŃ PIERWSZY – 30 listopada
MARYJA, NOWA EWA
fot.vecstock Freepik/ojcowie Franciszkanie/Wrocław
***
Czytanie biblijne (Rdz 3,1−6.13−15)
A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?” Niewiasta odpowiedziała wężowi: „Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli”. Wtedy rzekł wąż do niewiasty: „Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło”. Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł.
Wtedy Pan Bóg rzekł do niewiasty: „Dlaczego to uczyniłaś?” Niewiasta odpowiedziała: „Wąż mnie zwiódł i zjadłam”. Wtedy Pan Bóg rzekł do węża: „Ponieważ to uczyniłeś, bądź przeklęty wśród wszystkich zwierząt domowych i dzikich; na brzuchu będziesz się czołgał i proch będziesz jadł po wszystkie dni twego istnienia. Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono ugodzi cię w głowę, a ty ugodzisz je w piętę”.
Rozważanie (Jan Paweł II, Redemptoris Mater (=RM), 11)
Maryja, Matka Słowa Wcielonego, zostaje wprowadzona w samo centrum owej nieprzyjaźni, owego zmagania, jakie towarzyszy dziejom ludzkości na ziemi, a zarazem dziejom zbawienia. Należąc do „ubogich i pokornych Pana”, Maryja nosi w sobie, jak nikt inny wśród ludzi, ów „majestat łaski”, jaką Ojciec „obdarzył nas w Umiłowanym”, a łaska ta stanowi o niezwykłej wielkości i pięknie całej Jej ludzkiej istoty. Maryja pozostaje w ten sposób wobec Boga, a także wobec całej ludzkości jakby niezmiennym i nienaruszonym znakiem tego Bożego wybrania, o jakim mówi List Pawłowy: „w Chrystusie (…) wybrał nas przed założeniem świata (…) i przeznaczył dla siebie jako przybranych synów” (Ef 1,4). Wybranie to jest potężniejsze od wszelkich doświadczeń zła i grzechu, od całej owej „nieprzyjaźni”, jaką naznaczone są ziemskie dzieje człowieka. Maryja pozostaje w tych dziejach znakiem niezawodnej nadziei.
Na zakończenie można odmówić Różaniec i Litanię Loretańską lub następującą modlitwę:
Modlitwa
Boże, Ty przez Niepokalane Poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotowałeś swojemu Synowi godne mieszkanie i na mocy zasług przewidzianej śmierci Chrystusa zachowałeś Ją od wszelkiej zmazy, daj nam za Jej przyczyną dojść do Ciebie bez grzechu.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
*********
DZIEŃ DRUGI – 1 grudnia
MARYJA, PEŁNA ŁASKI
fot. Józef Wolny/Gość Niedzielny
***
Czytanie biblijne (Łk 1,26−33)
W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Wszedłszy do Niej, anioł rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.
Rozważanie (RM, 8)
Kiedy czytamy, że zwiastun mówi do Maryi „łaski pełna”, kontekst ewangeliczny, w którym zbiegają się dawne objawienia i obietnice, pozwala nam zrozumieć, że chodzi tutaj o szczególne błogosławieństwo pośród wszelkich „błogosławieństw duchowych w Chrystusie”. W tajemnicy Chrystusa jest Ona obecna już „przed założeniem świata”, jako Ta, którą Ojciec „wybrał” na Rodzicielkę swego Syna we Wcieleniu a wraz z Ojcem wybrał Ją Syn i odwiecznie zawierzył Duchowi świętości. Maryja jest w sposób zupełnie szczególny i wyjątkowy związana z Chrystusem i równocześnie jest umiłowana w Tym przedwiecznie umiłowanym Synu, współistotnym Ojcu, w którym skupia się cały „majestat łaski”. Równocześnie pozostaje Ona doskonale otwarta w stronę tego „daru z wysokości” (por. Jk 1,17). Jak uczy Sobór: Maryja „zajmuje pierwsze miejsce wśród pokornych i ubogich Pana, którzy z ufnością oczekują od Niego zbawienia i dostępują go”.
Na zakończenie można odmówić Różaniec i Litanię Loretańską lub następującą modlitwę:
Modlitwa
Boże, Ty przez Niepokalane Poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotowałeś swojemu Synowi godne mieszkanie i na mocy zasług przewidzianej śmierci Chrystusa zachowałeś Ją od wszelkiej zmazy, daj nam za Jej przyczyną dojść do Ciebie bez grzechu.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
*********
DZIEŃ TRZECI – 2 grudnia
MARYJA, SŁUŻEBNICA PAŃSKA
Maryja w scenie Zwiastowania (fot. zatletic/depositphotos.com)Deon.pl
***
Czytanie biblijne (Łk 1,34-38)
Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego okryje Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, którą miano za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”. Na to rzekła Maryja: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego!” Wtedy odszedł od Niej anioł.
Rozważanie (RM, 13)
Przy zwiastowaniu bowiem Maryja, okazując „posłuszeństwo wiary” Temu, który przemawiał do Niej słowami swego zwiastuna, poprzez „pełną uległość rozumu i woli wobec Boga objawiającego” – w pełni powierzyła się Bogu. Odpowiedziała więc całym swoim ludzkim, niewieścim „ja”. Zawierało się w tej odpowiedzi wiary doskonałe współdziałanie „z łaską Bożą uprzedzającą i wspomagającą” oraz doskonała wrażliwość na działanie Ducha Świętego, który „darami swymi wiarę stale udoskonala”.
Słowo Boga żywego, które zwiastował Maryi anioł, odnosiło się da Niej samej: „Oto poczniesz i porodzisz Syna” (Łk 1,31). Maryja, przyjmując to zwiastowanie, miała stać się „Matką Pana”. Miała w Niej dokonać się Boska tajemnica Wcielenia. „Było zaś wolą Ojca miłosierdzia, aby Wcielenie poprzedziła zgoda Tej, która była przeznaczona na matkę”. I Maryja wyraża tę zgodę, po wysłuchaniu wszystkich słów zwiastuna. Mówi: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego!” (Łk 1,38). Owo Maryjne fiat – „niech mi się stanie” – zadecydowało od strony ludzkiej o spełnieniu się Bożej tajemnicy. Zachodzi pełna zbieżność ze słowami Syna, który według Listu do Hebrajczyków mówi do Ojca, przychodząc na świat: „Ofiary ani daru nie chciałeś, ale Mi utworzyłeś ciało (…). Oto idę (…) aby spełniać wolę Twoją, Boże” (10,5.7). Tajemnica Wcielenia urzeczywistniła się wówczas, gdy Maryja wypowiedziała swoje fiat: „niech mi się stanie według twego słowa!”, czyniąc możliwym – na ile wedle planu Bożego od Niej to zależało – spełnienie woli Syna.
Na zakończenie można odmówić Różaniec i Litanię Loretańską lub następującą modlitwę:
Modlitwa
Boże, Ty przez Niepokalane Poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotowałeś swojemu Synowi godne mieszkanie i na mocy zasług przewidzianej śmierci Chrystusa zachowałeś Ją od wszelkiej zmazy, daj nam za Jej przyczyną dojść do Ciebie bez grzechu.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
*********
DZIEŃ CZWARTY – 3 grudnia
MARYJA BŁOGOSŁAWIONA MIĘDZY NIEWIASTAMI
radio Niepokalanów
***
Czytanie biblijne (Łk 1,39-44)
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w ziemi Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała: „Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie”.
Rozważanie (RM, 12)
Ewangelista Łukasz – wkrótce po opisie zwiastowania – prowadzi nas w ślad za Dziewicą z Nazaretu „do pewnego miasta w ziemi Judy” (Łk 1,39). Miastem tym ma być, zdaniem uczonych, dzisiejsze Ain-Karim, położone w okolicy górzystej, opodal Jerozolimy. Maryja „wybrała się tam z pośpiechem”, aby odwiedzić Elżbietę, swoją krewną. Przyczynę odwiedzin wypada upatrywać w tym także, że podczas zwiastowania Gabriel wskazał w znamienny sposób na Elżbietę, która w podeszłym wieku mocą Bożą poczęła syna z męża Zachariasza: „krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, którą miano za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,36−37). Zwiastun powołał się na przykład Elżbiety, aby odpowiedzieć na pytanie Maryi: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1,34). Otóż stanie się to właśnie „mocą Najwyższego”, podobnie – a nawet bardziej – niż w przypadku Elżbiety.
Maryja więc udaje się w duchu miłości do domu swej krewnej. Przy wejściu, w odpowiedzi na pozdrowienie Maryi, Elżbieta, „napełniona Duchem Świętym”, czując szczególne poruszenie dziecka we własnym łonie, wielkim głosem pozdrawia Maryję: „Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona” (por. Łk 1,40−42). Ten okrzyk czy też aklamacja Elżbiety weszła później do modlitwy Zdrowaś Maryjo jako dalszy ciąg pozdrowienia anielskiego, stając się w ten sposób jedną z najczęstszych modlitw Kościoła. Jeszcze więcej mówią dalsze słowa Elżbiety zawarte w pytaniu: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” (Łk 1,43). Elżbieta daje świadectwo Maryi: rozpoznaje i głosi, że przed nią stoi Matka Pana, Matka Mesjasza. W tym świadectwie uczestniczy też syn, którego Elżbieta nosi w swoim łonie: „poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie”. „Dzieciątko” – to przyszły Jan Chrzciciel, który nad Jordanem wskaże na Jezusa jako Mesjasza.
Na zakończenie można odmówić Różaniec i Litanię Loretańską lub następującą modlitwę:
Modlitwa
Boże, Ty przez Niepokalane Poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotowałeś swojemu Synowi godne mieszkanie i na mocy zasług przewidzianej śmierci Chrystusa zachowałeś Ją od wszelkiej zmazy, daj nam za Jej przyczyną dojść do Ciebie bez grzechu.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
*********
DZIEŃ PIĄTY – 4 grudnia
WIARA MARYI
Maryja Theotokos – National Museum of Serbia, Public domain, via Wikimedia Commons/Deon.pl
***
Czytanie biblijne (Łk 1,45-56)
[Elżbieta wydała okrzyk i powiedziała:]„Błogosławiona jest, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana”. Wtedy rzekła Maryja: „Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia, gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, a święte jest Jego imię – i miłosierdzie Jego z pokoleń na pokolenia dla tych, co się Go boją. On przejawia moc ramienia swego, rozprasza pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych syci dobrami, a bogaczy odprawia z niczym. Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje – jak przyobiecał naszym ojcom – Abrahamowi i jego potomstwu na wieki”. Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.
Rozważanie (RM, 14, 19)
Jednakże słowa Elżbiety: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła” odnoszą się nie tylko do tego szczegółowego momentu, jakim było zwiastowanie. Jeśli chodzi o wiarę Maryi oczekującej Chrystusa, zwiastowanie jest z pewnością momentem przełomowym, ale zarazem jest także punktem wyjścia, od którego zaczyna się całe „itinerarium ku Bogu”: cała Jej droga wiary. Na tej zaś drodze w sposób niezwykły, zaiste heroiczny – owszem, z coraz większym heroizmem wiary – będzie się urzeczywistniać owo „posłuszeństwo”, które wyznała wobec słowa Bożego objawienia. A to „posłuszeństwo wiary” ze strony Maryi w ciągu całej drogi posiadać będzie zadziwiające podobieństwo do wiary Abrahama. Podobnie jak ten patriarcha całego ludu Bożego, tak i Maryja, w ciągu całej drogi swego uległego, macierzyńskiego fiat, będzie potwierdzać, iż „wbrew nadziei uwierzyła nadziei”. Słusznie przeto w owym wyrażeniu „Błogosławiona, któraś uwierzyła”, możemy upatrywać jakby klucz, który otwiera nam wewnętrzną prawdę Maryi: tej, którą anioł przy zwiastowaniu pozdrowił jako „łaski pełną”. Jeśli jako „łaski pełna” była Ona odwiecznie obecna w tajemnicy Chrystusa, to przez wiarę stawała się w niej obecna w wymiarach całego swego ziemskiego itinerarium: „szła naprzód w pielgrzymce wiary”. Równocześnie zaś tę tajemnicę Chrystusa w sposób dyskretny – ale bezpośredni i skuteczny – uobecniała ludziom. I nadal nie przestaje jej uobecniać. Przez tajemnicę Chrystusa także Ona jest obecna wśród ludzi. Poprzez Syna rozjaśnia się także tajemnica Matki.
Na zakończenie można odmówić Różaniec i Litanię Loretańską lub następującą modlitwę:
Modlitwa
Boże, Ty przez Niepokalane Poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotowałeś swojemu Synowi godne mieszkanie i na mocy zasług przewidzianej śmierci Chrystusa zachowałeś Ją od wszelkiej zmazy, daj nam za Jej przyczyną dojść do Ciebie bez grzechu.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
*********
DZIEŃ SZÓSTY – 5 grudnia
MARYJA WSPÓŁODKUPICIELKA Z CHRYSTUSEM
fot. fortherock/flickr.com/Deon.pl
***
Czytanie biblijne (Łk 2,25-35)
A żył w Jeruzalem człowiek, imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekujący pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Z natchnienia więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: „Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela”. A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą – a Twoją duszę miecz przeniknie – aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.
Rozważanie (RM, 16)
Człowiek sprawiedliwy i pobożny, imieniem Symeon, pojawia się na początku Maryjnego „itinerarium” wiary. Słowa jego, natchnione przez Ducha Świętego (por. Łk 2,25−27), potwierdzają prawdę zwiastowania. Czytamy bowiem, że „wziął On w objęcia” Dzieciątko, któremu zgodnie z poleceniem anioła „nadano imię Jezus” (por. Łk 2,21). Jego słowa są zgodne z brzmieniem tego imienia, które znaczy: Zbawiciel – „Bóg jest zbawieniem”. Zwracając się do Pana, mówi: „moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela” (Łk 2,30-32). Równocześnie jednak Symeon zwraca się do Maryi z następującymi słowami: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą”. I dodaje wprost pod adresem Maryi: „A Twoją duszę miecz przeniknie – aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2,34−35). Słowa Symeona stawiają w nowym świetle zapowiedź, jaką Maryja usłyszała od anioła: Jezus jest Zbawicielem, jest „światłem na oświecenie” ludzi. Czyż nie okazało się to w pewien sposób w noc Narodzenia, gdy do stajni przybyli pasterze? (por. Łk 2,8−20). Czyż nie miało się jeszcze bardziej okazać, gdy przybędą Mędrcy ze Wschodu? (por. Mt 2,1−12). Równocześnie jednak, już u początku swego życia, Syn Maryi – a wraz z Nim Jego Matka – doznają na sobie prawdy dalszych słów Symeona: „znak, któremu sprzeciwiać się będą”. Słowa Symeona są jakby drugą zapowiedzią dla Maryi, gdyż wskazują na konkretny wymiar historyczny, w którym Jej Syn wypełni swoje posłannictwo, to jest wśród niezrozumienia i w cierpieniu. Jeśli taka zapowiedź potwierdza z jednej strony Jej wiarę w wypełnienie Boskich obietnic zbawienia, to z drugiej strony objawia również, że swoje posłannictwo będzie musiała przeżywać w cierpieniu u boku cierpiącego Zbawiciela i że Jej macierzyństwo pozostanie w cieniu i będzie bolesne.
Na zakończenie można odmówić Różaniec i Litanię Loretańską lub następującą modlitwę:
Modlitwa
Boże, Ty przez Niepokalane Poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotowałeś swojemu Synowi godne mieszkanie i na mocy zasług przewidzianej śmierci Chrystusa zachowałeś Ją od wszelkiej zmazy, daj nam za Jej przyczyną dojść do Ciebie bez grzechu.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
*********
DZIEŃ SIÓDMY – 6 grudnia
MARYJA, PIERWSZA KTÓRA SŁUCHA I ZACHOWUJE SŁOWO BOŻE
Stock.Adobe/Tygodnik Niedziela
***
Czytanie biblijne (Łk 11,27-28)
Gdy On to mówił, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś”. Lecz On rzekł: „Tak, błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają słowa Bożego i go przestrzegają”.
Rozważanie (RM, 20)
Jest w Ewangelii św. Łukasza taki moment, gdy „jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała”, zwracając się do Jezusa: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś (Łk 11,27). Słowa te stanowią pochwałę Maryi jako rodzonej Matki Jezusa.
Na to błogosławieństwo, jakie nieznana kobieta wypowiedziała pod adresem jego Matki i Rodzicielki, Jezus odpowiada w sposób znamienny: „Tak, błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają słowa Bożego i go przestrzegają” (Łk 11,28). Jezus chce odwrócić uwagę od macierzyństwa, o ile oznacza ono tylko więź ciała, aby skierować ją w stronę tych tajemniczych więzi ducha, jakie powstają przez słuchanie słowa Bożego i zachowywanie go.
Niewątpliwie Maryja jest godna błogosławieństwa dlatego, że stała się dla swego Syna Matką wedle ciała („Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś”) – ale również i nade wszystko dlatego, że już przy zwiastowaniu przyjęła słowo Boże, że słowu temu uwierzyła, że była Bogu posłuszna, ponieważ słowo to zachowywała i rozważała w sercu (por. Łk 1,38.45; 2,19.51) i całym swoim życiem wypełniała. Tak więc błogosławieństwo wypowiedziane przez Jezusa nie przeciwstawia się – wbrew pozorom – błogosławieństwu wypowiedzianemu przez nieznaną kobietę, ale z nim się spotyka w osobie tej Matki-Dziewicy, która sama siebie nazwała „służebnicą Pańską” (Łk 1,38).
Można powiedzieć, że wymiar ten był udziałem Matki Chrystusa od początku, od chwili poczęcia i narodzin Syna. Od tego momentu była Tą, która uwierzyła. Maryja Matka, stawała się w ten sposób pierwszą poniekąd „uczennicą” swego Syna, pierwszą, do której On zdawał się mówić „pójdź za Mną”, wcześniej niż wypowiedział to wezwanie do Apostołów czy do kogokolwiek innego (por. J 1,43).
Na zakończenie można odmówić Różaniec i Litanię Loretańską lub następującą modlitwę:
Modlitwa
Boże, Ty przez Niepokalane Poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotowałeś swojemu Synowi godne mieszkanie i na mocy zasług przewidzianej śmierci Chrystusa zachowałeś Ją od wszelkiej zmazy, daj nam za Jej przyczyną dojść do Ciebie bez grzechu.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
*********
DZIEŃ ÓSMY – 7 grudnia
MARYJA UPRASZA NAM WSZYSTKIE ŁASKI
Nheyob, CC BY-SA 4.0 , via Wikimedia Commons/PCh24.pl
***
Czytanie biblijne (J 2,1−11)
Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego: „Nie mają wina”. Jezus Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?” Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Jezus rzekł do sług: „Napełnijcie stągwie wodą!” I napełnili je aż po brzegi. Potem powiedział do nich: „Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu!” Ci więc zanieśli. Gdy zaś starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – a nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
Rozważanie (RM, 21−22)
Maryja obecna jest w Kanie Galilejskiej jako Matka Jezusa – i w sposób znamienny przyczynia się do owego początku znaków, objawiających mesjańską moc Jej Syna. Oto „kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?»” (J 2,3−4).
Wedle Ewangelii św. Jana owa „godzina” oznacza moment przeznaczony przez Ojca, w którym Syn wypełni swoje dzieło i ma doznać uwielbienia (por. J 7,30; 8,20; 12,23.27; 13,1; 17,1; 19,27).
Chociaż więc to, co Jezus odpowiedział swej Matce, zdaje się wskazywać raczej na odmowę (co bardziej jeszcze uwydatnia się wówczas, gdy zdanie ma charakter twierdzący: „jeszcze nie nadeszła godzina moja”), tym niemniej Maryja zwraca się do sług ze słowami: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5). Wtedy Jezus nakazuje sługom napełnić wodą stągwie tam stojące – a woda staje się winem, lepszym niż to, jakie uprzednio zostało podane gościom weselnym.
Możemy więc powiedzieć, że w powyższym zapisie Ewangelii Janowej znajdujemy jakby pierwszy zarys prawdy o macierzyńskiej trosce Maryi. Prawda ta znalazła wyraz również w magisterium ostatniego Soboru. Warto zauważyć, jak macierzyńska rola Maryi została przedstawiona przezeń w odniesieniu do pośrednictwa Chrystusa. Czytamy bowiem: „Macierzyńska rola Maryi w stosunku do ludzi żadną miarą nie przyćmiewa i nie umniejsza tego jedynego pośrednictwa Chrystusowego, lecz ukazuje jego moc”, ponieważ „Jezus Chrystus jest jedynym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi” (por. 1 Tm 2,5−6).
Ta macierzyńska rola wypływa – dzięki upodobaniu Bożemu – „z nadmiaru zasług Chrystusowych, na Jego pośrednictwie się opiera, od tego pośrednictwa całkowicie jest zależna i z niego czerpie całą moc swoją”. Właśnie w takim znaczeniu wydarzenie w Kanie Galilejskiej jest jakby zapowiedzią pośrednictwa Maryi, które skierowane jest do Chrystusa, a zarazem zmierza do objawienia Jego zbawczej mocy.
Z tekstu Janowego widać, że chodzi tu o pośrednictwo macierzyńskie. Jak głosi Sobór: Maryja „stała się nam matką w porządku łaski”. To Maryjne macierzyństwo „w porządku łaski” wyłoniło się z Jej Boskiego macierzyństwa: będąc z postanowienia Opatrzności Bożej Matką−Żywicielką Odkupiciela, „stała się (…) w sposób szczególny przed innymi szlachetną towarzyszką i pokorną służebnicą Pana”, która „współpracowała z dziełem Zbawiciela przez wiarę, nadzieję i miłość żarliwą dla odnowienia nadprzyrodzonego życia dusz ludzkich”. To macierzyństwo Maryi w ekonomii łaski trwa nieustannie (…) aż do wiekuistego dopełnienia się zbawienia wszystkich wybranych.
Na zakończenie można odmówić Różaniec i Litanię Loretańską lub następującą modlitwę:
Modlitwa
Boże, Ty przez Niepokalane Poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotowałeś swojemu Synowi godne mieszkanie i na mocy zasług przewidzianej śmierci Chrystusa zachowałeś Ją od wszelkiej zmazy, daj nam za Jej przyczyną dojść do Ciebie bez grzechu.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
*********
DZIEŃ DZIEWIĄTY – 8 grudnia
MARYJA, MATKA BOGA I NASZA MATKA
fot. Omnes/pl
***
Czytanie biblijne (J 19,23−27)
Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą: „Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć”. Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie szaty moje, a o moją suknię rzucili losy. To właśnie uczynili żołnierze. A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.
Rozważanie (RM, 23)
Jeżeli zapis Ewangelii Janowej o Kanie Galilejskiej mówi o macierzyńskiej trosce Maryi u początku mesjańskiej działalności Chrystusa, to istnieje inny jeszcze zapis tej samej Ewangelii, który owo Maryjne macierzyństwo w zbawczej ekonomii łaski potwierdza w momencie szczytowym, to znaczy wówczas, gdy spełnia się ofiara krzyżowa Chrystusa, Jego paschalna tajemnica. Zapis Janowy jest zwięzły: „obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19,25−27). Niewątpliwie trzeba widzieć w tym wydarzeniu wyraz szczególnej troski Syna o Matkę, którą pozostawiał w tak wielkiej boleści. Jednakże o znaczeniu tej troski Chrystusowy „testament z Krzyża” mówi więcej. Jezus uwydatnia nową więź pomiędzy „Matką” a „Synem”. Ta więź zostaje uroczyście potwierdzona w całej swojej prawdzie i rzeczywistości. Można powiedzieć, że – o ile uprzednio macierzyństwo Maryi względem ludzi było już zarysowane – w tej chwili zostaje ono wyraźnie określone i ustanowione: wyłania się zaś z całej dojrzałości paschalnej Tajemnicy Odkupiciela. Matka Chrystusa, znajdując się w bezpośrednim zasięgu tej tajemnicy, która ogarnia człowieka – każdego i wszystkich – zostaje dana człowiekowi każdemu i wszystkim – jako Matka.
Na zakończenie można odmówić Różaniec i Litanię Loretańską lub następującą modlitwę:
Modlitwa
Boże, Ty przez Niepokalane Poczęcie Najświętszej Dziewicy przygotowałeś swojemu Synowi godne mieszkanie i na mocy zasług przewidzianej śmierci Chrystusa zachowałeś Ją od wszelkiej zmazy, daj nam za Jej przyczyną dojść do Ciebie bez grzechu.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
______________________________________________________________________________________________________________
KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
ST PETER’S CHURCH, PARTICK, 46 HYNDLAND STREET, Glasgow, G11 5PS
***
CZWARTEK 30 LISTOPADA
UROCZYSTOŚĆ ŚW. ANDRZEJA APOSTOŁA – PATRONA SZKOCJI
fot. Graziako/Kai
***
Św. Andrzeja Apostoła, brata św. Piotra, rybaka, pierwszego powołanego przez Chrystusa ucznia, ukrzyżowanego przez pogan wspomina Kościół katolicki 30 listopada.
Szczególny kult jakim obdarzają św. Andrzeja prawosławni oraz fakt, iż jest on rodzonym bratem św. Piotra czyni z Andrzeja szczególnego patrona ekumenizmu i orędownika jedności chrześcijan. Imię Andrzej wywodzi się od greckiego słowa “andreios” i znaczy “mężny, dzielny”.
Św. Andrzej urodził się w Betsaidzie, mieszkał jednak wraz ze swoim bratem Szymonem Piotrem w Kafarnaum. Obaj byli rybakami. Andrzej był wcześniej uczniem św. Jana Chrzciciela. Ten wskazał przechodzącego nad Jordanem Jezusa, mówiąc “Oto Baranek Boży”.
Wówczas Andrzej poszedł za Jezusem, co św. Jan Ewangelista opisał słowami: “Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: «Znaleźliśmy Mesjasza» – to znaczy Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa” (J 1,35-41). Kościół prawosławny nadaje św. Andrzejowi przydomek “Protokleros”, tzn. pierwszy powołany. Ewangelie wspominają go kilkakrotnie, natomiast bardzo wiele miejsca poświęcają mu starożytne apokryfy, m.in. “Dzieje Andrzeja” (II/III w.) oraz “Męka Andrzeja” (IV w.).
Niektóre przekazy świadczą, że św. Andrzej głosił Ewangelię na terenach między Dnieprem a Donem, inne, że w Azji Mniejszej i Achai. Według tradycji, ok. 65 r. w mieście Patras na Peloponezie aresztował go namiestnik rzymski. Św. Andrzej został skazany na ukrzyżowanie, co poczytywał sobie za chlubę, bo taka śmierć upodabniała go do samego Chrystusa. Krzyż, na którym umarł Apostoł, był w kształcie litery X, dlatego obecnie jest on nazywany krzyżem św. Andrzeja.
Relikwie św. Andrzeja przewieziono w 356 r. z Patras do Konstantynopola. Krzyżowcy, plądrując Konstantynopol podczas czwartej wyprawy krzyżowej w 1202 r., zabrali ze sobą szczątki Apostoła i złożyli je w Amalfi w pobliżu Neapolu. Relikwia głowy została w 1464 r. złożona w Bazylice św. Piotra. Podczas trzeciej sesji Soboru Watykańskiego II, 25 września 1964 r. papież Paweł VI nakazał zwrócić tę relikwię kościołowi w Patras. W 1980 r. prawosławnemu Kościołowi greckiemu zwrócone zostały również relikwie krzyża św. Andrzeja.
Św. Andrzej Apostoł jest od czasów średniowiecznych patronem Szkocji oraz Grecji, Szkocji, Rosji, Hiszpanii, Sycylii, Dolnej Austrii, Neapolu, Rawenny, Brescii, Amalfi, Mantui, Bordeaux, Brugii i Patrasu, także archidiecezji warmińskiej.
Na przestrzeni wieków św. Andrzej patronuje wielu korporacjom i zrzeszeniom: m.in. jest patronem podróżnych, sprzedawców ryb, rybaków, rzeźników, górników, żeglarzy, rycerzy, a nawet woziwodów.
W Polsce znajduje się 121 kościołów, których patronem jest św. Andrzej, wśród nich najstarszy w Krakowie kościół romański przy ul Grodzkiej.
Relikwie św. Andrzeja Apostoła, pierwszego ucznia Chrystusa, rodzonego brata św. Piotra od 2003 r. czczone są w kościele środowisk twórczych w Warszawie.
W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA GODZINNA ADORACJA OD GODZ. 18.00
GODZ. 19.00 – MSZA ŚW. w języku angielskim
Ruiny Katedry św. Andrzeja w St. Andrews w Szkocji/Aleteia.pl
Popadła w ruinę, choć w XII wieku znajdował się tu katolicki kościół archikatedralny i siedziba biskupa. Świątynia musiała być ogromna, skoro jeszcze dziś zachwycają ruiny o długości ponad 100 m i wysokości 30 m. Prace remontowe podjęto jednak dopiero w połowie XIX w., więc niestety do tego czasu większość murów nie zachowała się. Niedaleko utworzono muzeum z pozostałościami dawnej katedry, m.in. tzw. sarkofagiem św. Andrzeja z około VIII wieku.
______________________________________________________________________________________________________________
1 GRUDNIA – PIERWSZY PIĄTEK MIESIĄCA
Zvonimir Atletic | Shutterstock
***
GODZ. 18.00 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
GODZ. 19.00 – MSZA ŚWIĘTA
***
Praktyka 9 pierwszych piątków miesiąca
i tzw. Komunia święta wynagradzająca
W pierwszy piątek miesiąca ustawiają się kolejki przed konfesjonałami. Niestety, niektórzy zaraz po spowiedzi wychodzą z kościoła – zupełnie nieświadomi, że pierwszy piątek mają „niezaliczony”.
Pierwszy piątek miesiąca. W wielu konfesjonałach na koniec spowiedzi padnie dziś pytanie: Czy może mi ksiądz jeszcze podpisać książeczkę? Pytać będą dzieci, które w ostatnich tygodniach przystępowały do Pierwszej Komunii i właśnie zaczynają swoją przygodę z dziewięcioma pierwszymi piątkami miesiąca.
Książeczki do podpisywania to oczywiście znany i powszechnie stosowany (nie tylko wobec najmłodszych) duszpasterski „motywator”, o którego słuszności i sensowności można by długo dyskutować.
W kolejkach do pierwszopiątkowej spowiedzi ustawią się zresztą nie tylko dzieci pierwszokomunijne, ale i wielu starszych. Niestety, część z nich zaraz po spowiedzi wyjdzie z kościoła, zupełnie nieświadoma, że pierwszy piątek ma „niezaliczony”. Dlaczego? Bo istotą tej praktyki nie jest bynajmniej spowiedź, ale przyjęcie Komunii Świętej z intencją wynagrodzenia Jezusowi za grzechy własne i innych ludzi.
Skąd pierwsze piątki miesiąca?
Z objawień, jakie miała żyjąca w drugiej połowie XVII w. francuska siostra zakonna, Małgorzata Maria Alacoque. Przez ponad półtora roku Pan Jezus ukazywał jej swoje Najświętsze Serce płonące miłością do ludzi i zranione ich grzechami. Zachęcał też siostrę Małgorzatę do jak najczęstszego przyjmowania Go w Komunii.
W tamtych czasach wcale nie było to oczywiste. Siostra Małgorzata za każdym razem musiała uzyskać zgodę spowiednika (ale to też temat na osobny tekst). Wreszcie Pan Jezus przekazał wizjonerce obietnicę:
Przystępującym przez dziewięć z rzędu pierwszych piątków miesiąca do Komunii Świętej dam łaskę pokuty ostatecznej, że nie umrą w stanie niełaski ani bez sakramentów świętych, a to Serce Moje stanie się dla nich ucieczką w godzinę śmierci – czyli krótko mówiąc, „gwarancję” zbawienia.
Poza tą najważniejszą obietnicą złożył jeszcze jedenaście innych dla tych, którzy będą czcili Jego Najświętsze Serce:
Dam im wszystkie łaski potrzebne w ich stanie. Zgoda i pokój będą panowały w ich rodzinach. Będę sam ich pociechą we wszystkich smutkach i utrapieniach życia. Będę ich ucieczką najbezpieczniejszą w życiu, a szczególnie w godzinę śmierci. Błogosławić będę wszystkim ich zamiarom i sprawom. Grzesznicy znajdą w Mym Sercu źródło i całe morze niewyczerpanego nigdy miłosierdzia. Dusze oziębłe staną się gorliwymi. Dusze gorliwe szybko dostąpią wielkiej doskonałości. Zleję obfite błogosławieństwo na te domy, w których obraz Serca Mego Boskiego będzie zawieszony i czczony. Kapłanom dam moc zmiękczania serc najzatwardzialszych. Imiona osób, które rozpowszechniać będą nabożeństwo do Mego Boskiego Serca, będą w nim zapisane i na zawsze w nim pozostaną.
Trzeba przyznać, że „oferta” jest dość „atrakcyjna”, a cena „niewygórowana”. Ale uwaga!
Dziewięć piątków i po sprawie?
Każdy, kto ma choć odrobinę duchowej wrażliwości, rozumie doskonale, że w obietnicach danych siostrze Alacoque i w praktyce pierwszych piątków nie chodzi o „zaliczenie” dziewięć razy pewnego religijnego rytuału, którego to „zaliczenia” skutkiem będzie „gwarancja” zbawienia.
Dziewięć kolejnych miesięcy (dziewięć, jak ciąża!), kiedy dbamy o to, by w pierwszy piątek móc przyjąć Jezusa w Eucharystii ma w nas „urodzić” zbawienny „nawyk” świadomego dbania o życie sakramentalne. Troskę o bliskość z Jezusem obecnym w sakramentach, która będzie nam towarzyszyć aż po dzień ostatecznych narodzin do życia wiecznego. Nie chodzi o magiczne „zaliczenie” czegokolwiek, ale o wypracowanie w sobie pewnej postawy na całe życie.
Co to jest Komunia wynagradzająca?
Chodzi o intencję, z jaką przyjmujemy Eucharystię. Przyjmuję Jezusa i mam konkretną intencję, a więc robię to świadomie, uważnie, nieautomatycznie. Mam intencję, więc myślę o tym, co właśnie robię i co się dzieje. Przyjmuję Jezusa, który kocha mnie bezgranicznie i nieodwołalnie, mimo że ja wciąż uciekam od Niego ciągle w te same grzechy i ciągle potrzebuję Jego przebaczenia.
Czy da się komuś wynagrodzić wylane z mojego powodu łzy? Oczywiście, że nie. A tym bardziej wylaną krew. Nie chodzi więc o „spłacenie długu”, ale o uświadomienie sobie miłości.
„Wynagradzamy” Jezusowi cierpienia, jakie zniósł z powodu naszych grzechów, kiedy uświadamiamy sobie, jak bardzo jesteśmy przez Niego kochani. Niemożliwe, żeby świadomość tego, jak bardzo jestem kochany niczego we mnie nie zmieniła. Miłość budzi miłość. A obudzona miłość przemienia skuteczniej niż wszystkie „dobre postanowienia” razem wzięte. Ponieważ mam fatalną skłonność do zapominania o tej miłości, więc Jezus proponuje mi, bym przynajmniej raz w miesiącu, przyjmując Go w Komunii, spróbował odnowić w sobie tę świadomość.
Czy w pierwszy piątek trzeba iść do spowiedzi?
Niekoniecznie. Sakrament pokuty i pojednania to jest oczywiście bardzo szczególne miejsce doświadczania przemieniającej mnie od środka miłości Boga. Dlatego warto przystępować do niego regularnie (choćby właśnie raz w miesiącu). Ale niekoniecznie musi to być akurat w pierwszy piątek, kiedy kolejki do konfesjonałów są najdłuższe.
Chodzi o to, by być w stanie łaski uświęcającej i móc przyjąć Komunię. Do spowiedzi mogę pójść kilka dni wcześniej albo później, jeśli akurat jej nie potrzebuję (to znaczy: jeśli nie mam grzechów ciężkich uniemożliwiających przyjęcie Eucharystii). Ważne, bym robił to świadomie i regularnie. Bym trwał w łasce uświęcającej, a gdy ją stracę, od razu do niej wracał przez spowiedź.
A jeśli ominę któryś pierwszy piątek?
Czy muszę zaczynać od nowa? Nie muszę. Bo nie chodzi o to, żebym nie przerwał „magicznego” ciągu dziewięciu pierwszych piątków kolejnych miesięcy, ale bym prowadził nieprzerwanie życie w relacji z Bogiem, którą odnawiają i podtrzymują we mnie dane przez Niego sakramenty. A to ciągle – po każdym grzechu – zaczynam od nowa.
Pierwszy piątek ma uwrażliwić mnie na miłość Boga objawioną mi ostatecznie na krzyżu Jezusa. Jednak w tym wszystkim chodzi o Niego samego i Jego miłość do mnie, a nie o datę.
ks. Michał Lubowicki/Aleteia.pl
______________________________________________________________________________________________________________
2 GRUDNIA – PIERWSZA SOBOTA MIESIĄCA
GODZ. 17.00 – MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ
GODZ. 18.00 – MSZA ŚWIĘTA Z I NIEDZIELI ADWENTU
PO MSZY ŚW. – NABOŻEŃSTWO PIĘCIU PIERWSZYCH SOBÓB MIESIĄCA
Wynagrodzenie składane Niepokalanemu Sercu Maryi
WPROWADZENIE
Wielka obietnica
Siedem lat po zakończeniu fatimskich objawień Matka Boża zezwoliła siostrze Łucji na ujawnienie treści drugiej tajemnicy fatimskiej. Jej przedmiotem było nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi.
10 grudnia 1925r. objawiła się siostrze Łucji Maryja z Dzieciątkiem i pokazała jej cierniami otoczone serce.
Dzieciątko powiedziało:
Miej współczucie z Sercem Twej Najświętszej Matki, otoczonym cierniami, którymi niewdzięczni ludzie je wciąż na nowo ranią, a nie ma nikogo, kto by przez akt wynagrodzenia te ciernie powyciągał.
Maryja powiedziała:
Córko moja, spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewierności stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię świętą, odmówią jeden Różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć mi będą w intencji zadośćuczynienia.
2. Dlaczego pięć sobót wynagradzających?
Córko moja – powiedział Jezus – chodzi o pięć rodzajów zniewag, którymi obraża się Niepokalane Serce Maryi:
- Obelgi przeciw Niepokalanemu Poczęciu,
- Przeciw Jej Dziewictwu,
- Przeciw Jej Bożemu Macierzyństwu,
- Obelgi, przez które usiłuje się wpoić w serca dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść wobec nieskalanej Matki,
- Bluźnierstwa, które znieważają Maryję w Jej świętych wizerunkach.
WARUNKI ODPRAWIENIA NABOŻEŃSTWA
PIĘCIU PIERWSZYCH SOBÓT MIESIĄCA
Warunek 1
Spowiedź w pierwszą sobotę miesiąca
Łucja przedstawiła Jezusowi trudności, jakie niektóre dusze miały co do spowiedzi w sobotę i prosiła, aby spowiedź święta mogła być osiem dni ważna. Jezus odpowiedział: Może nawet wiele dłużej być ważna pod warunkiem, ze ludzie są w stanie łaski, gdy Mnie przyjmują i ze mają zamiar zadośćuczynienia Niepokalanemu Sercu Maryi.
Do spowiedzi należy przystąpić z intencją zadośćuczynienia za zniewagi wobec Niepokalanego Serca Maryi. W kolejne pierwsze soboty można przystąpić do spowiedzi w intencji wynagrodzenia za jedną z pięciu zniewag, o których mówił Jezus. Można wzbudzić intencję podczas przygotowania się do spowiedzi lub w trakcie otrzymywania rozgrzeszenia.
Przed spowiedzią można odmówić taką lub podobną modlitwę:
Boże, pragnę teraz przystąpić do świętego sakramentu pojednania, aby otrzymać przebaczenie za popełnione grzechy, szczególnie za te, którymi świadomie lub nieświadomie zadałem ból Niepokalanemu Sercu Maryi. Niech ta spowiedź wyjedna Twoje miłosierdzie dla mnie oraz dla biednych grzeszników, by Niepokalane Serce Maryi zatriumfowało wśród nas.
Można także podczas otrzymywania rozgrzeszenia odmówić akt żalu:
Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu, szczególnie za moje grzechy przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi.
Warunek 2
Komunia św. w pierwszą sobotę miesiąca
Po przyjęciu Komunii św. należy wzbudzić intencję wynagradzającą. Można odmówić taką lub inna modlitwę:
Najchwalebniejsza Dziewico, Matko Boga i Matko moja! Jednocząc się z Twoim Synem pragnę wynagradzać Ci za grzechy tak wielu ludzi przeciw Twojemu Niepokalanemu Sercu. Mimo własnej nędzy i nieudolności chcę uczynić wszystko, by zadośćuczynić za te obelgi i bluźnierstwa. Pragnę Najświętsza Matko, Ciebie czcić i całym sercem kochać. Tego bowiem ode mnie Bóg oczekuje. I właśnie dlatego, że Cię kocham, uczynię wszystko, co tylko w mojej mocy, abyś przez wszystkich była czczona i kochana. Ty zaś, najmilsza Matko, Ucieczko grzesznych, racz przyjąć ten akt wynagrodzenia, który Ci składam. Przyjmij Go również jako akt zadośćuczynienia za tych, którzy nie wiedzą, co mówią, w bezbożny sposób złorzeczą Tobie. Wyproś im u Boga nawrócenie, aby przez udzieloną im łaskę jeszcze bardziej uwydatniła się Twoja macierzyńska dobroć, potęga i miłosierdzie. Niech i oni przyłączą się do tego hołdu i rozsławiają Twoją świętość i dobroć, głosząc, że jesteś błogosławioną miedzy niewiastami, Matką Boga, której Niepokalane Serce nie ustaje w czułej miłości do każdego człowieka. Amen.
Warunek 3
Różaniec wynagradzający w pierwszą sobotę miesiąca
Po każdym dziesiątku należy odmówić Modlitwę Anioła z Fatimy. Akt wynagrodzenia:
O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i pomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia.
Zaleca się odmówienie Różańca wynagradzającego za zniewagi wyrządzone Niepokalanemu Sercu Maryi. Odmawia się go tak jak zwykle Różaniec, z tym, że w „Zdrowaś Maryjo…” po słowach „…i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus” włącza się poniższe wezwanie, w każdej tajemnicy inne:
Zachowaj i pomnażaj w nas wiarę w Twoje Niepokalane Poczęcie!
Zachowaj i pomnażaj w nas wiarę w Twoje nieprzerwane Dziewictwo!
Zachowaj i pomnażaj w nas wiarę w Twoją rzeczywistą godność Matki Bożej!
Zachowaj i pomnażaj w nas cześć i miłość do Twoich wizerunków!
Rozpłomień we wszystkich sercach żar miłości i doskonałego nabożeństwa do Ciebie!
Warunek 4
Piętnastominutowe rozmyślanie nad piętnastoma tajemnicami różańcowymi w pierwszą sobotę miesiąca
(Podajemy przykładowe tematy rozmyślania nad pierwszą tajemnicą radosną)
1. Najpierw odmawia się modlitwę wstępną:
Zjednoczony ze wszystkimi aniołami i świętymi w niebie, zapraszam Ciebie, Maryjo, do rozważania ze mną tajemnic świętego różańca, co czynić chcę na cześć i chwałę Boga oraz dla zbawienia dusz.
2. Należy przypomnieć sobie relację ewangeliczną (Łk 1,26 – 38). Odczytaj tekst powoli, w duchu głębokiej modlitwy.
3. Z pokora pochyl się nad misterium swojego zbawienia objawionym w tej tajemnicy różańcowej. Rozmyślanie można poprowadzić według następujących punktów:
a. rozważ anielskie przesłanie skierowane do Maryi,
b. rozważ odpowiedź Najświętszej Maryi Panny,
c. rozważ wcielenie Syna Bożego.
4. Z kolei zjednocz się z Maryją w ufnej modlitwie. Odmów w skupieniu Litanię Loretańską. Na zakończenie dodaj:
Niebieski Ojcze, zgodnie z Twoją wolą wyrażoną w przesłaniu anioła, Twój Syn Jednorodzony stał się człowiekiem w łonie Najświętszej Dziewicy Maryi. Wysłuchaj moich próśb i dozwól mi znaleźć u Ciebie wsparcie za Jej orędownictwem, ponieważ z wiarą uznaję Ją za prawdziwą Matkę Boga. Amen.
5. Na zakończenie wzbudź w sobie postanowienia duchowe.
Będę gorącym sercem miłował Matkę Najświętszą i każdego dnia oddawał Jej cześć.
Będę uczył się od Maryi posłusznego wypełniania woli Bożej, jaką Pan mi ukazuje co dnia.
Obudzę w sobie nabożeństwo do mojego Anioła Stróża.
WIęcej informacji na temat Nabożeństw pięciu pierwszych sobót miesiąca można znaleźć na stronie www.pierwszesoboty.pl lub na stronie www.sekretariatfatimski.pl
______________________________________________________________________________________________________________
3 GRUDNIA
PIERWSZA NIEDZIELA ADWENTU
Rozpoczynamy Adwent a z nim Nowy Rok Liturgiczny
****
„Sen to symbol życiowego odrętwienia, bierności i wycofania, a także nieumiejętności czytania Bożych znaków w swoim życiu. To również obraz oddalenia człowieka od Boga i niewiary. Warto na początku Adwentu zadać sobie pytanie: co dziś jest moim duchowym snem?” – pisze Prymas Polski abp Wojciech Polak w liście na Adwent.
„Noc się posunęła, a przybliżył się dzień” – nawiązując do słów wprowadzających Kościół w tegoroczny Adwent arcybiskup gnieźnieński przyznaje, że dobrze ilustrują one to, co dokonało się przez przyjście na świat Jezusa Chrystusa – prawdziwego Światła zwyciężającego wszelki mrok.
„Wszyscy potrzebujemy tego Światła”.
„Potrzebujemy Światła, gdy sami doświadczamy bezradności, niepewności i obaw”.
„Potrzebujemy Światła, gdy szukamy drogi”.
„Potrzebujemy światła, aby nie zbłądzić” – stwierdza Prymas przypominając, że Adwent jest właśnie po to, aby wyjść ku Chrystusowi, aby powstać ze snu, rozbudzić w sobie na nowo nadzieję, bo „człowiek żyje, dopóki czeka, dopóki w jego sercu żyje nadzieja” (Benedykt XVI).
„Tak! W Adwencie chodzi właśnie o to, by powstać ze snu” – wskazuje abp Polak.
„Sen to symbol życiowego odrętwienia, bierności i wycofania, a także nieumiejętności czytania Bożych znaków w swoim życiu. To również obraz oddalenia człowieka od Boga i niewiary. Jak podpowiada nam jeszcze papież Franciszek, sen, z którego mamy się przebudzić, to także obojętność, próżność, niezdolność do nawiązywania autentycznie ludzkich relacji, niezdolność do zatroszczenia się o brata samotnego, opuszczonego lub chorego. Warto zatem na początku tego Adwentu zadać sobie pytanie – co dziś jest moim duchowym snem?” – zachęca Prymas Polski.
W dalszej części listu metropolita gnieźnieński nawiązuje do rozpoczynającego się wraz z Adwentem nowego roku duszpasterskiego, któremu jako hasło towarzyszyć będzie wyznanie „Wierzę w Kościół Chrystusowy”.
„W tym czasie chcemy odnowić naszą wiarę w Kościół, zobaczyć, co znaczy wierzyć Kościołowi i umocnić naszą wiarę w to, czego Kościół naucza” – zauważa abp Polak nawiązując do spostrzeżenia papieża Benedykta XVI, że słowu Kościół niemal zawsze towarzyszy określenie „Boży”, a to wskazuje, że nie jest to „stowarzyszenie ludzkie, zrodzone ze wspólnych idei czy interesów, lecz powołał je Bóg”.
„Jezus Chrystus potrzebuje Kościoła, by działać pośród nas. Ale i my potrzebujemy Kościoła. Nasza wiara rodzi się przecież w Kościele, żyje i rozwija się w nim, a także nas do niego prowadzi. Nie możemy żyć autentyczną wiarą bez Kościoła” – stwierdza w liście Prymas dodając, że owo adwentowe powstanie ze snu to także przezwyciężenie obojętności i przyzwyczajenia, „aby poczuć się odpowiedzialnymi za Kościół, który wspólnie stanowimy”.
„Warto, byśmy częściej przypominali sobie, że Kościół to my wszyscy, zjednoczeni z Chrystusem w mocy Ducha Świętego” – dopowiada abp Polak przyznając, że szansą po temu jest trwający Synod o synodalności w Kościele.
„W głosach zawartych w syntezach synodalnych pokazaliście, że zależy Wam na przyszłości Kościoła, i że również Was bolą rany Kościoła. Pokazaliście, jak cenne i ważne jest zasmakowanie i tworzenie prawdziwej wspólnoty, opartej na wzajemnym szacunku i otwartości. Wskazywaliście, że wszyscy potrzebujemy uczyć się wzajemnego słuchania i pogłębiania wzajemnych relacji. Powstać ze snu to pójść dalej odważnie za tymi dobrymi podpowiedziami, które odkrył przed nami Duch Święty” – pisze w liście abp Wojciech Polak.
Pełna treść listu dostępna jest na www.prymaspolski.pl i www.archidiecezja.pl
***
13.30 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
W TYM CZASIE RÓWNIEŻ JEST MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚW.
14.00 – MSZA ŚWIĘTA
PO MSZY ŚW. W GODZINIE MIŁOSIERDZIA MODLIMY SIĘ SŁOWAMI, KTÓRE PODYKTOWAŁ PAN JEZUS SIOSTRZE FAUSTYNIE KOWALSKIEJ.
Modląc się Koronką do Bożego Miłosierdzia możemy uzyskać odpust zupełny.
fot. Anna Hecker / Unsplash/Deon.pl
***
Czym jest odpust?
“Odpust jest to darowanie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, zgładzone już co do winy. Dostępuje go chrześcijanin odpowiednio usposobiony i pod pewnymi, określonymi warunkami, za pośrednictwem Kościoła, który jako szafarz owoców odkupienia rozdaje i prawomocnie przydziela zadośćuczynienie ze skarbca zasług Chrystusa i świętych”. (Katechizm Kościoła Katolickiego – 1471)
W języku teologicznym “odpust oznacza obietnicę szczególnego wstawiennictwa Kościoła u Boga o darowanie kary doczesnej za grzechy, których wina już została odpuszczona”.
Oto warunki jakie trzeba spełnić, aby uzyskać odpust zupełny za odmówienie Koronki do Bożego Miłosierdzia:
– być w stanie łaski uświęcającej (nie trzeba wcześniej przystępować do spowiedzi, chyba że jest to konieczne)
– odmówić w kościele lub kaplicy Koronkę do Bożego Miłosierdzia (ważne, aby w miejscu modlitwy znajdował się Najświętszy Sakrament)
– przyjąć Komunię Świętą
– odmówić modlitwę w intencjach Ojca Świętego (np. Pod Twoją obronę…)
– nie być przywiązanym do jakiegokolwiek grzechu, nawet lekkiego
Jeśli nie można pomodlić się w kościele lub kaplicy, wystarczy zrobić to w domu lub szpitalu (dotyczy to szczególnie osób chorych).
Starajmy się żyć w stanie łaski uświęcającej. Jeżeli jednak zdarzy się nam nieszczęście upaść w grzech ciężki – skorzystajmy jak najprędzej z sakramentu pojednania z Bogiem i z Kościołem, bo “nikt nie zna ani dnia, ani godziny”.
___________________________________________________________________________________________
fot. M. Mazur/Flickr episkopat.pl
***
Koronka do Miłosierdzia Bożego.
Modlitwa o wielkiej mocy
Koronka do Miłosierdzia Bożego to modlitwa, którą podczas objawień przekazał św. s. Faustynie sam Jezus Chrystus. Obiecał, że ktokolwiek będzie odmawiał Koronkę, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinę śmierci. Jak odmawiać Koronkę do Miłosierdzia Bożego?
Koronka do Miłosierdzia Bożego to modlitwa, którą Pan Jezus podyktował św. s. Faustynie w Wilnie, 13-14 września 1935 roku jako przebłaganie i uśmierzenie gniewu Bożego (zob. Dz.474-476).
Ten, kto odmawia koronkę ofiaruje Bogu Ojcu „Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo” Jezusa Chrystusa na przebłaganie za grzechy swoje, bliskich i całego świata, a także jednoczy się z ofiarą Jezusa. Podczas modlitwy odwołuje się do tej miłości, jaką Ojciec niebieski darzy swego Syna, a w Nim wszystkich ludzi.
W tej modlitwie możemy prosić również o „miłosierdzie dla nas i całego świata”. Tym samym spełniamy uczynek miłosierdzia. Kiedy dodamy do tego podstawę ufności i wypełnimy warunki każdej dobrej modlitwy (pokora, wytrwałość, przedmiot zgodny z wolą Bożą), możemy oczekiwać spełnienia Chrystusowych obietnic. Dotyczą one szczególnie godziny śmierci: łaski nawrócenia i spokojnej śmierci. Dostąpią ich nie tylko osoby, które odmawiają tę koronkę, ale także konający, przy których inni jej słowami modlić się będą.
12 stycznia 2022 roku mija 20 lat od kiedy Polska otrzymała specjalny przywilej. Każdy, kto odmówi Koronkę do Miłosierdzia Bożego i zachowa odpowiednie warunki, otrzyma odpust zupełny. Zezwolenie to było odpowiedzią Stolicy Apostolskiej na prośbę kard. Józefa Glempa, prymasa Polski i przewodniczącego Konferencji Episkopatu.
Stacja7
KORONKA DO MIŁOSIERDZIA BOŻEGO
odmawiamy na zwykłej cząstce różańca – 5 dziesiątek
Na początku
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom i nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen.
Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą. Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.
Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi, i w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion. Zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał. Wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca wszechmogącego. Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen.
Na dużych paciorkach (1 raz)
Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata.
Na małych paciorkach (10 razy)
Dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata.
Na zakończenie (3 razy)
Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami i nad całym światem.
________________________________________________________________________
W ADWENCIE MSZE ŚWIĘTE RORATNIE BĘDĄ O GODZ. 7.00 RANO
W PONIEDZIAŁKI I W ŚRODY W KAPLICY IZBIE JEZUSA MIŁOSIERNEGO
4 PARK GROVE TERRACE, GLASGOW G3 7SD
___________________________________________________________________________________________
W tym roku Wigilia wypada w niedzielę.
Czy wystarczy pójść tylko na pasterkę?
Holyart.pl
***
W tym roku wigilia wypada w niedzielę, ale pójście na pasterkę nie jest uczestniczeniem we Mszy świętej niedzielnej, tylko już w bożonarodzeniowej.
W tym roku okres adwentu jest wyjątkowo krótki, a wigilia wypada w niedzielę. To jednocześnie czwarta, ostatnia niedziela adwentu.
Katolicy mają obowiązek uczestniczenia we Mszy świętej w święta nakazane, inaczej popełniają grzech ciężki. Do świąt nakazanych należą wszystkie niedziele w roku oraz kilka dodatkowych uroczystości:
1 stycznia – Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki
6 stycznia – Uroczystość Objawienia Pańskiego (Trzech Króli)
Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pana Jezusa (Boże Ciało)
15 sierpnia – Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny
1 listopada – Uroczystość Wszystkich Świętych
25 grudnia – Uroczystość Narodzenia Pańskiego
Pasterka, czyli uroczysta Msza święta celebrowana w nocy 24 grudnia przynależy już do obchodów Bożego Narodzenia. Dlatego, gdy wigilia wypada w niedzielę nie wystarczy pójść wyłącznie na pasterkę – trzeba również uczestniczyć we Mszy świętej niedzielnej, aby nie popełnić grzechu ciężkiego.
Warto też przypomnieć, że jeśli ktoś uczestniczy w pasterce nie musi już iść na Msze święte odprawiane w Boże Narodzenie w dzień.
______________________________________________________________________________________________________________
ŻYWY RÓŻANIEC
Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!
„Różaniec Święty, to bardzo potężna broń.
Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.
(św. Josemaria Escriva do Balaguer)
*****
INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA
NA MIESIĄC GRUDZIEŃ 2023
Intencja papieska:
*Módlmy się, aby osoby z niepełnosprawnościami były w centrum uwagi społeczeństwa, a instytucje promowały programy integracyjne, które zwiększyłyby ich aktywne uczestnictwo.
więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja
***
Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:
* za naszych kapłanów, aby dobry Bóg umacniał ich w codziennej posłudze oraz o nowe powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego.
* za papieża Franciszka, aby Duch Święty prowadził go, a św. Michał Archanioł strzegł.
*Boże, który jesteś pełen miłosierdzia, dziękuję za Twoją opiekę w minionym roku liturgicznym. Oby Twój dar wiary, nadziei i miłości zbliżył mnie do Ciebie i tym samym do moich bliźnich. W ten nowy adwentowy czas, zdając sobie sprawę ze swojej niemocy, proszę, abym dużo lepiej niż dotychczas umiał rozpoznawać Twoje nieustannie przychodzenie. Rozważając różańcowe tajemnice wraz z Twoją Boleściwą Matką, pragnę uczyć się od Niej jak przeżywać dany mi czas, który jest jedynym i niepowtarzalnym czasem.
***
Intencja dodatkowa dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II),
św. Moniki i bł. Pauliny Jaricot:
* Rozważając drogi zbawienia w Tajemnicach Różańca Świętego prosimy Bożą Matkę, aby wypraszała u Syna swego a Pana naszego Jezusa Chrystusa właściwe drogi życia dla naszych dzieci.
*****
KTO CHCIAŁBY DOŁĄCZYĆ DO ŻYWEGO RÓŻAŃCA – BARDZO SERDECZNIE ZACHĘCAMY
KONTAKT NA MAILA – rozaniec@kosciolwszkocji.org lub tel. 07552435042
Strona Żywego Różańca: zr.kosciol.org – intencje, ogłoszenia, patroni róż, tajemnice.
______________________________________________________________________________________________________________
26 LISTOPADA
Ostatnia niedziela w Roku Liturgicznym, w której Kościół oddaje cześć Chrystusowi Królowi Wszechświata
***
13.30 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
W TYM CZASIE RÓWNIEŻ JEST MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚW.
14.00 – MSZA ŚWIĘTA
PO MSZY ŚW. W GODZINIE MIŁOSIERDZIA MODLIMY SIĘ SŁOWAMI, KTÓRE PODYKTOWAŁ PAN JEZUS SIOSTRZE FAUSTYNIE KOWALSKIEJ.
Modląc się Koronką do Bożego Miłosierdzia możemy uzyskać odpust zupełny.
***
W tą niedzielę Kościół w naszej Ojczyźnie zachęca nas do odnowienia aktu zawierzenia się Chrystusowi Królowi
fot. Karol Porwich/Tygodnik Niedziela
***
Dziś mija siódmy rok od proklamacji Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. W tym Akcie jest nawiązanie do Ślubów Lwowskich króla Jana Kazimierza i Jasnogórskich Ślubów Narodu Prymasa Tysiąclecia. Są w nim m.in. wezwania, by Chrystus Pan królował “w naszych sercach, rodzinach, parafiach, środkach komunikacji społecznej, miejscach pracy, urzędach, miastach i wioskach”. W akcie Naród zobowiązał się podporządkować Panu Jezusowi wszystkie sfery życia osobistego i społecznego.
***
Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana został proklamowany w krakowskich Łagiewnikach, z udziałem Episkopatu Polski i Prezydenta RP, 19 listopada 2016 r., w wigilię zakończenia Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia. Dzień później akt ten odmawiany był we wszystkich polskich kościołach podczas modlitwy przed Najświętszym Sakramentem. Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata dla całego Kościoła ustanowił papież Pius XI encykliką “Quas primas” z 11 grudnia 1925 r., wydaną na zakończenie roku jubileuszowego 1600-lecia soboru nicejskiego. Papież polecił, aby we wszystkich kościołach tego dnia odmawiać “Litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa” oraz akt poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu. Początkowo uroczystość Chrystusa Króla obchodzono w ostatnią niedzielę października. Reforma Soboru Watykańskiego II przesunęła obchody na ostatnią niedzielę roku liturgicznego dla podkreślenia, że wszystko ma swój początek i koniec w Jezusie Chrystusie. Obecnie uroczystość wieńczy rok liturgiczny.
***
JUBILEUSZOWY AKT PRZYJĘCIA
JEZUSA CHRYSTUSA za KRÓLA i PANA
Nieśmiertelny Królu Wieków, Panie Jezu Chryste, nasz Boże i Zbawicielu! W Roku Jubileuszowym 1050-lecia Chrztu Polski, w roku Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia, oto my, Polacy, stajemy przed Tobą [wraz ze swymi władzami duchownymi i świeckimi], by uznać Twoje Panowanie, poddać się Twemu Prawu, zawierzyć i poświęcić Tobie naszą Ojczyznę i cały Naród.
Wyznajemy wobec nieba i ziemi, że Twego królowania nam potrzeba. Wyznajemy, że Ty jeden masz do nas święte i nigdy nie wygasłe prawa. Dlatego z pokorą chyląc swe czoła przed Tobą, Królem Wszechświata, uznajemy Twe Panowanie nad Polską i całym naszym Narodem, żyjącym w Ojczyźnie i w świecie.
Pragnąc uwielbić majestat Twej potęgi i chwały, z wielką wiarą i miłością wołamy: Króluj nam Chryste!
– W naszych sercach – Króluj nam Chryste!
– W naszych rodzinach – Króluj nam Chryste!
– W naszych parafiach – Króluj nam Chryste!
– W naszych szkołach i uczelniach – Króluj nam Chryste!
– W środkach społecznej komunikacji – Króluj nam Chryste!
– W naszych urzędach, miejscach pracy, służby i odpoczynku – Króluj nam Chryste!
– W naszych miastach i wioskach – Króluj nam Chryste!
– W całym Narodzie i Państwie Polskim – Króluj nam Chryste!
Błogosławimy Cię i dziękujemy Ci Panie Jezu Chryste:
– Za niezgłębioną Miłość Twojego Najświętszego Serca – Chryste nasz Królu, dziękujemy!
– Za łaskę chrztu świętego i przymierze z naszym Narodem zawarte przed wiekami – Chryste nasz Królu, dziękujemy!
– Za macierzyńską i królewską obecność Maryi w naszych dziejach – Chryste nasz Królu, dziękujemy!
– Za Twoje wielkie Miłosierdzie okazywane nam stale – Chryste nasz Królu, dziękujemy!
– Za Twą wierność mimo naszych zdrad i słabości – Chryste nasz Królu, dziękujemy!
Świadomi naszych win i zniewag zadanych Twemu Sercu przepraszamy za wszelkie nasze grzechy, a zwłaszcza za odwracanie się od wiary świętej, za brak miłości względem Ciebie i bliźnich. Przepraszamy Cię za narodowe grzechy społeczne, za wszelkie wady, nałogi i zniewolenia. Wyrzekamy się złego ducha i wszystkich jego spraw.
Pokornie poddajemy się Twemu Panowaniu i Twemu Prawu. Zobowiązujemy się porządkować całe nasze życie osobiste, rodzinne i narodowe według Twego prawa:
– Przyrzekamy bronić Twej świętej czci, głosić Twą królewską chwałę – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!
– Przyrzekamy pełnić Twoją wolę i strzec prawości naszych sumień – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!
– Przyrzekamy troszczyć się o świętość naszych rodzin i chrześcijańskie wychowanie dzieci – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!
– Przyrzekamy budować Twoje królestwo i bronić go w naszym narodzie – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!
– Przyrzekamy czynnie angażować się w życie Kościoła i strzec jego praw – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!
Jedyny Władco państw, narodów i całego stworzenia, Królu królów i Panie panujących! Zawierzamy Ci Państwo Polskie i rządzących Polską. Spraw, aby wszystkie podmioty władzy sprawowały rządy sprawiedliwie i stanowiły prawa zgodne z Prawami Twoimi.
Chryste Królu, z ufnością zawierzamy Twemu Miłosierdziu wszystko, co Polskę stanowi, a zwłaszcza tych członków Narodu, którzy nie podążają Twymi drogami. Obdarz ich swą łaską, oświeć mocą Ducha Świętego i wszystkich nas doprowadź do wiecznej jedności z Ojcem.
W imię miłości bratniej zawierzamy Tobie wszystkie narody świata, a zwłaszcza te, które stały się sprawcami naszego polskiego krzyża. Spraw, by rozpoznały w Tobie swego prawowitego Pana i Króla i wykorzystały czas dany im przez Ojca na dobrowolne poddanie się Twojemu panowaniu.
Panie Jezu Chryste, Królu naszych serc, racz uczynić serca nasze na wzór Najświętszego Serca Twego.
Niech Twój Święty Duch zstąpi i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi. Niech wspiera nas w realizacji zobowiązań płynących z tego narodowego aktu, chroni od zła i dokonuje naszego uświęcenia.
W Niepokalanym Sercu Maryi składamy nasze postanowienia i zobowiązania. Matczynej opiece Królowej Polski i wstawiennictwu świętych Patronów naszej Ojczyzny wszyscy się powierzamy.
Króluj nam Chryste! Króluj w naszej Ojczyźnie, króluj w każdym narodzie – na większą chwałę Przenajświętszej Trójcy i dla zbawienia ludzi. Spraw, aby naszą Ojczyznę i świat cały objęło Twe Królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju.
* * *
Oto Polska w 1050. rocznicę swego Chrztu uroczyście uznała królowanie Jezusa Chrystusa.
Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
***
Jubileuszowy Akt przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana został proklamowany w krakowskich Łagiewnikach, z udziałem Episkopatu Polski i Prezydenta RP Andrzeja Dudy, w dniu 19 listopada 2016 r., na zakończenie obchodów Roku Miłosierdzia w Polsce. Dzień później akt odmawiany był we wszystkich polskich kościołach podczas modlitwy przed Najświętszym Sakramentem.
_____________________________________________________________________________
Chrystus Król
w ,,Dzienniczku’’ św. Faustyny Kowalskiej
***
Św. Faustyna Kowalska i jej przesłanie są dobrze znane współczesnemu Polakowi. Skupiają się one na miłosierdziu Boga. Intensywność propagowania Bożego Miłosierdzia sprawia niekiedy wrażenie, że jest ono istotą Boga, a nie Jego przymiotem. Zdarza się, że prawdę wiary: Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze, uważa się za nieaktualną i najchętniej usunięto by ją z katechizmu. Wśród wielu ludzi upowszechnia się pogląd, że miłosierny Bóg kocha człowieka bezgranicznie, więc, przebaczając jego grzechy, nie stawia mu żadnych wymagań. Zatraca się w ten sposób poczucie autorytetu Boga na rzecz traktowania Go jak dobrego “kumpla”. A przecież Bóg jest Stwórcą i Panem nie tylko człowieka, ale Władcą i Królem wszelkiego stworzenia. Św. Faustyna, pisząc o miłosierdziu Boga, zachowuje pełny uszanowania należny Mu dystans, najczęściej określając Go Panem, tym, który panuje nad wszystkim. To, że Bóg jest Królem, jest dla niej tak oczywiste, że nie poświęca temu aspektowi w swoim Dzienniczku zbyt wiele miejsca, natomiast pulsuje on w tle każdej jej wypowiedzi. Faustyna niejako mimochodem wspomina o Chrystusie jako Królu, ale nawet z tych zapisków wyłania się bardzo plastyczny obraz Władcy świata, nieba, serca i duszy człowieka.
Faustyna żyła w 1. połowie XX w. w Polsce, w czasie, gdy Kościół cieszył się autorytetem niepodważanym przez władzę świecką. Na ten czas przypada ustanowienie w Kościele powszechnym święta Chrystusa Króla Wszechświata (1925 r.), co pozwala wnioskować, że ten aspekt odpowiadał mentalności ówczesnych katolików i cieszył się popularnością. Miał więc wpływ i na życie religijne Faustyny Kowalskiej. Dla niej Bóg jest Osobą bardzo bliską, darzy Go bezgraniczną miłością połączoną z ogromnym szacunkiem. Jest jej Oblubieńcem, ale także jest jej Władcą i Stwórcą. Faustyna określa także Boga, szczególnie objawiającego się jej Chrystusa, Królem i nie tylko nazwa jest tu kryterium, lecz także sposób, w jaki ona traktuje i rozumie wszechmoc Boga: Wielki majestat Boga, jaki mnie dziś przeniknął i przenika, obudził we mnie wielką bojaźń, ale bojaźń uszanowania, a nie bojaźń niewolniczą, która jest bardzo różna od bojaźni uszanowania. Bojaźń uszanowania rodziła się dziś w sercu moim z miłości i poznania wielkości Boga, i to jest wielką radością duszy (732). W dniu 1 IX 1937 r. sam Pan Jezus objawia się Faustynie jako Król pełen majestatu, srogo spoglądający na ziemię i przedłużający czas miłosierdzia na prośby Maryi (por. 1261).
Faustyna mistrzowsko łączy dystans i bliskość: Trwam zawsze w świętym zdziwieniu, kiedy czuję, że się zbliżasz do mnie. Ty, Pan tronu straszliwego, spuszczasz się w nędzne wygnanie i przychodzisz do ubogiej żebraczki, która nic nie ma prócz nędzy; nie umiem Cię ugościć, mój Królewiczu, ale Ty wiesz, że Cię kocham każdym drgnieniem serca. Widząc Twe uniżenie, jednak nie zmniejsza się w oczach moich majestat Twój. Wiem, że mnie miłujesz miłością oblubieńca, a to mi wystarcza, choć nas dzieli przepaść wielka, boś Ty Stwórca, a ja stworzenie Twoje. Jednak miłość jest tylko wytłumaczeniem naszej łączności, poza nią wszystko jest niepojęte; miłość tylko jest zrozumieniem tej niepojętej poufałości, z jaką przestajesz ze mną. O Jezu, Twa wielkość przeraża mnie i byłabym w ustawicznym zdziwieniu i lęku, gdybyś mnie sam nie uspokajał…(885).
W oczach św. Faustyny Chrystus jest nie tylko Królem ziemi, lecz także Królem nieba, którego wielbią duchy niebieskie według stopnia łaski i hierarchii…(779). Jest On również Królem człowieka. Faustyna tę prawdę zawiera w opisie jednego ze swoich przygotowań do Komunii świętej: Dziś przygotowuję się na przyjście Króla. Cóż ja jestem, a cóż Ty, o Panie, Królu chwały – chwały nieśmiertelnej. O serce moje, czy zdajesz sobie z tego sprawę, kto dziś przychodzi do ciebie? – Tak, wiem o tym, ale dziwnie pojąć tego nie mogę. O, ale gdyby to tylko król, ale to Król królów, Pan panujących. Przed Nim drży wszelka potęga i władza. On dziś przychodzi do mojego serca. (…) Kiedy wszedł do mieszkania serca mego, dusza moja przejęła się tak wielkim uszanowaniem, że z przerażenia zemdlała, upadając do Jego stóp. Jezus podaje jej swoją dłoń i pozwala łaskawie zasiąść obok siebie. Uspokaja ją: “Widzisz, opuściłem tron nieba, aby się z tobą połączyć.” (…) A więc, Królu mój, o nic Cię nie proszę, choć wiem, że wszystko mi dać możesz. Proszę Cię tylko o jedno: zostań Królem na wieki mojego serca, to mi wystarcza (1810-1811). W ten sposób Faustyna przyjęła Chrystusa – intronizowała Go w swoim sercu.
Jako apostołka miłosierdzia pragnie tego dobra i dla innych. W święto Chrystusa Króla 1935 r. zapisuje w Dzienniczku: W czasie Mszy św. modliłam się gorąco, by Jezus był Królem wszystkich serc, aby łaska Boża błyszczała w każdej duszy (500). Bardzo często w Dzienniczku występuje rzeczownik “dusza” jako synonim słowa “człowiek”. W objawieniu zanotowanym przez św. Faustynę w ostatnim roku jej życia Pan Jezus raz jeszcze przypomina, że Jego królestwem na ziemi jest Jego życie w duszy ludzkiej (por. 1784).
Św. Faustyna często w porywach serca do słowa “król” dodaje kolejne określenia. W modlitwie zainspirowanej myślą o ślubach wieczystych nazywa swojego Oblubieńca “Królem nieśmiertelnym”: Myślę o ślubach wieczystych i o tym, kto jest Ten, który się ze mną pragnie połączyć (…). Jak to się stanie, przecież Tyś Bóg, a ja stworzenie Twoje, tyś Król nieśmiertelny, a ja żebraczka i nędza sama. Ale już mi jest teraz wszystko jasne – przecież tę przepaść wyrówna łaska Twoja, Panie, i miłość (199).
Najbardziej charakterystycznym dla jej duchowości jest określenie “Król miłosierdzia”. To jej nazwa własna nadana Chrystusowi. Już na początku swoich zwierzeń duchowych prosi: Królu miłosierdzia, kieruj duszą moją (3). Nazwa ta nie jest przejawem jej osobistej inicjatywy, lecz imieniem objawionym przez Pana Jezusa na czasy ostateczne. On sam dyktuje jej słowa: Napisz to: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia (83). Na zadane wprost przez św. Faustynę pytanie jednoznacznie odpowiada: Jestem Królem Miłosierdzia (88). I po raz kolejny, objawiając swoje miłosierdzie, mówi: …jako Król miłosierdzia pragnę obdarzać dusze łaskami, ale nie chcą ich przyjąć (367). Od tej chwili posłuszna uczennica używa wskazanego jej Imienia w chwilach najbardziej intymnych modlitw. W miarę krzepnięcia i nabierania mocy duchowej coraz śmielej przekazuje prawdy o miłosierdziu Bożym: Że Bóg jest nieskończenie miłosierny, nikt temu zaprzeczyć nie może; pragnie On, żeby wiedzieli wszyscy o tym; nim przyjdzie powtórnie jako Sędzia, chce, aby wpierw dusze poznały Go jako Króla miłosierdzia (378).
Ten wielki Król nieba i ziemi opuszcza majestat nieba i staje się Oblubieńcem ukrytym w Eucharystii, Oblubieńcem Faustyny i każdego człowieka przystępującego do Komunii świętej. Ta tajemnica zjednoczenia jest dla. Faustyny przyczyną nieustannego zadziwienia, kontemplacji, miłości. Pozwala jej zrozumieć, że jest ona dzieckiem królewskim, bo czuje, że krew Jezusa krąży w jej żyłach. Akt ślubów wieczystych niejako nobilitował jej przynależność do rodu królewskiego. Sam tekst ślubów wieczystych mógł być dla niej pewną inspiracją w kierunku skojarzeń “królewskich”, gdyż przy wręczaniu obrączki biskup Stanisław Rospond wypowiedział formułę, kończącą się zdaniem: …a jeżeli będziesz Mu (tj. Chrystusowi) wiernie służyć, abyś była na wieki koronowana (248).
Jeżeli jest się synem Boga, to także się jest Jego dziedzicem – uczył św. Paweł Galatów (por. Ga 4,7). Dla Faustyny konsekwencją bycia dzieckiem królewskim jest także udział w dziedzictwie królewskim – w godności królewskiej. Zapewnia ją o tym sam Pan Jezus słowami: …pokornych wywyższam do tronu swego, bo tak chcę (282).
Przynależność do rodu królewskiego, współudział w godności królewskiej, udział w dziedzictwie Króla, pociągają za sobą obowiązek dbania o godność Króla i o rozwój Jego dziedzictwa. Ten motyw odpowiedzialności za szerzenie Królestwa Bożego towarzyszy Faustynie w jej życiu duchowym. Podczas nocnej adoracji w 1935 r. deklaruje: Nie chcę spoczynku w boju, ale walczyć będę do ostatniego tchu życia o chwałę Króla i Pana swego. Nie złożę miecza, aż mnie wezwie przed tron swój (450). Jakby nie widząc owoców swych starań, pisze: Ty widzisz, że nie szczędzę ni sił, ni zdrowia, ni życia w obronie królestwa Twojego…, a Chrystus jej odpowiada: Idź – wzmocniona mą łaską – i walcz o królestwo moje w duszach ludzkich… (1489). 30 I 1938 r. zapisuje: W medytacji dał mi Pan poznać, że dopokąd serce w mej piersi bije, zawsze powinnam starać się, aby królestwo Boże szerzyło się na ziemi. Mam walczyć o chwałę swego Stwórcy (1548).
Starajcie się naprzód o Królestwo Boże – prosi Chrystus w Ewangelii (Mt 6,33), a w dzisiejszych czasach wezwanie to nabrało wyjątkowej aktualności.
Danuta Ołubek/Fronda.pl
Posłaniec Serca Jezusowego
PSJ nr listopad 2004
______________________________________________________________________________________________________________
Poniedziałek 27 listopada
Tego dnia w roku 1830
Najświętsza Maryja Panna Niepokalana, objawiła Cudowny Medalik
***
27 listopada wspominamy Najświętszą Maryję Pannę Niepokalaną, objawiającą Cudowny Medalik. Dlaczego tak się nazywa, czemu tak mocno „promował” go św. Maksymilian, po co go nosić i cóż medalik ten ma wspólnego z flagą Unii Europejskiej?
CUDOWNY MEDALIK – SKĄD SIĘ WZIĄŁ I DLACZEGO NAZYWANY JEST „CUDOWNYM”?
Matka Boża objawiała się świętej Katarzynie Labouré w kaplicy Sióstr Miłosierdzia przy rue du Bac w Paryżu w 1830 roku. W sumie objawiała się trzykrotnie. 27 listopada 1830 r. (było to drugie objawienie) Najświętsza Maryja Panna poleciła rozpowszechniać medalik według przedstawionego wzoru oraz zapewniła wizjonerkę, że wszyscy, którzy będą go nosić z ufnością i wiarą, otrzymają wiele łask. “Pierwsze medaliki ukazały się w czerwcu 1832 roku i w krótkim czasie stały się narzędziem szczególnego Bożego działania, wielu uzdrowień i nawróceń − stąd zaczęto je nazywać cudownymi “ – pisze ks. Waldemar Rakocy w książce „Święta Katarzyna Labouré i Cudowny Medalik„. Objawienie, zwłaszcza umieszczona na awersie inwokacja: „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy”, przyczyniło się bezpośrednio do ogłoszenia w 1854 roku przez Papieża Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Panny.
AKT STRZELISTY ŚW. MAKSYMILIANA, A NAPIS NA CUDOWNYM MEDALIKU
Na awersie medalika, wokół postaci Matki Bożej, znajduje się napis: „O Maryjo bez grzechu poczęta módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy.” Wielkim propagatorem Cudownego Medalika był św. Maksymilian Kolbe. Dlatego też członkowie, założonego przez świętego Rycerstwa Niepokalanej mieli m.in. nosić Cudowny Medalik, wpisać się do Księgi Rycerstwa oraz codziennie odmawiać krótką modlitwę, stanowiącą rozwinięcie napisu z Cudownego Medalika: „O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają , a zwłaszcza za masonami i poleconymi Tobie”. Z czasem, już po śmierci ojca Kolbego, słowo „masoneria” zastąpiono szerszym zwrotem: „nieprzyjaciele Kościoła Świętego”. Dziś akt strzelisty, odmawiany często (na pewno w Niepokalanowie) m.in. po każdej dziesiątce różańca brzmi następująco: „O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają , a zwłaszcza za nieprzyjaciółmi Kościoła świętego i poleconymi Tobie”.
WAŻNE. WZÓR CUDOWNEGO MEDALIKA
W związku z dyskusjami, które dotyczą pięcioramiennych gwiazdek na Cudownym Medaliku, przypominamy, że były one takie od początku, zgodnie z Bożym zamysłem – czytamy na stronie Wydawnictwa OO. Franciszkanów w Niepokalanowie. Maryja podczas objawienia się św. Katarzynie Labouré nie tłumaczyła jej, jak ma wyglądać medalik, lecz ukazała jej jego obraz. Jeśli więc na medaliku gwiazdy mają po pięć ramion, była to Jej wola. Gwiazdy na Cudownym Medaliku były od chwili jego pierwszego wybicia pięcioramienne.
W starożytności gwiazda pięcioramienna (pitagorejska) była uznawana podobnie jak okrąg za figurę doskonałą, ponieważ niemającą początku ani końca (rysuje się ją jednym pociągnięciem ręki). Pierwsi chrześcijanie przejęli ją i odnieśli do Chrystusa, Alfy i Omegi. Gwiazda pięcioramienna wskazywała też na pięć ran naszego Pana.
Niepokoje związane z gwiazdą pięcioramienną wynikają z niewiedzy oraz z lęków. Symbolom funkcjonującym w chrześcijaństwie (np. krzyż) nikt i nic nie jest w stanie nadać innej treści i sprawić, żeby szkodziły one wiernym, ponieważ moc nadaje im sam Bóg. A nikt nie jest potężniejszy od Niego. Przekonanie o złej mocy może być związane z symbolami „pogańskimi”, lecz nie z chrześcijańskimi. Jeżeli masoneria zaczęła posługiwać się gwiazdą pięcioramienną, to nie możemy wyrzekać się chrześcijańskiej symboliki owej gwiazdy i z niej rezygnować, ale należy się jej jeszcze mocniej trzymać – tak jak czynimy to w przypadku krzyża.
ŚWIADECTWO, czyli wiara czyni cuda
„Cudowność” Cudownego Medalika to nie przeszłość. Ci, którzy wierzą w jego moc (tj. w moc Boga, oczywiście, który w ten sposób objawia swoją potęgę) wciąż doświadczają wielu łask. Poniżej ojciec Krzysztof Flis, franciszkanin z Niepokalanowa dzieli się świadectwem, jak Matka Boża, poprzez Cudowny Medalik, uratowała od zarazy pielgrzymkę od choroby, której nie rozpoznano, a która objawami przypominała salmonellę. Po rozdaniu uczestnikom pielgrzymki Cudownego Medalika choroba nagle ustąpiła…
„CIEKAWOSTKI” , czyli czy wiesz, że…
Poniżej kilka ciekawostek, które mogą jedynie wzmocnić naszą wiarę i utwierdzić w przekonaniu, że Maryja jest dla nas Dobrą Matką, warto prosić ją o wstawiennictwo i nosić cudowny medalik.
1) Św. Katarzyna Laboure zanim ujrzała Maryję, miała łaskę widzieć unoszące się z urny serce świętego Wincentego a Paulo (założyciela sióstr szarytek, do którego to zgromadzenia wstąpiła Katarzyna) oraz Jezusa w Świętej Hostii. Katarzyna pragnęła ujrzeć także Madonnę. W tym celu połknęła kawałek szaty świętego Wincentego i błagała go o wstawiennictwo. Maryja rzeczywiście ukazała się jej i jest to jedyny przypadek, kiedy nie było to niespodzianką, lecz spełnieniem życzenia….
2) Katarzyna Laboure jest jedyną widzącą, która dotknęła dziewicy (…) Gdy kilkadziesiąt lat po śmierci widzącej przystąpiono do ekshumacji zwłok, stwierdzono, że w jej ciele nie uległy rozkładowi oczy, które widziały Maryję, ani ręce, które Jej dotykały, tak jakby – jak napisał Vittorio Messori – „kontakt z Tą, która jako już wniebowzięta jest żywa na wielki, przekazał życie ciału przyszłej świętej.”
3) Choć Madonna, objawiająca się na ulicy du Bac nie pojawiła się z różańcem w dłoni, to jednak ma na swych palcach pierścienie, których jest… piętnaście – wszystkie z drogocennych kamieni, z których część wysyłała świetliste promienie. Madonna powiedziała, że niebłyszczące sygnety wyobrażają te łaski, których mimo chęci nie mogła udzielić, ponieważ o nie nie proszono…
4) Gorącym propagatorem Cudownego Medalika był św. Maksymilian Maria Kolbe. Sanktuarium w Paryżu odwiedził w drodze do Japonii. Cudowny medalik stał się jego narzędziem w szerzeniu czci Niepokalanej i walce ze złem. Rozpowszechniał go zarówno wśród katolików, jak i wśród niewierzących Pisał:
„Jej medalik rozdawać, gdzie się tylko da: i dzieciom, by zawsze go na szyi nosiły i starszym, i młodzieży zwłaszcza, by pod Jej opieką miała dosyć sił do odparcia tylu pokus i zasadzek czyhających na nią w naszych czasach. A już tym, co do kościoła nie zaglądają, do spowiedzi boją się przyjść, z praktyk religijnych szydzą, z prawd wiary się śmieją, zagrzęźli w błoto moralne albo poza Kościołem w herezji przebywają – o tym, to już koniecznie medalik Niepokalanej ofiarować i prosić, by zechcieli go nosić, a tymczasem gorąco Niepokalaną błagać o ich nawrócenie. Wielu nawet wtedy radę znajduje, gdy kto nie chce w żaden sposób przyjąć medalika. Ot po prostu wszywają go po kryjomu do ubrania i modlą się, a Niepokalana prędzej czy później okazuje, co potrafi… Dużo jest zła na świecie, ale pamiętajmy, że Niepokalana potężniejsza i Ona zetrze głowę węża piekielnego.”
5) Cudownym medalikiem inspirował się rysownik Arsene Heitz, kiedy wziął udział w konkursie ogłoszonym przez Radę Europy w 1950 roku: jako sztandar nowej Unii zaproponował krąg dwunastu gwiazd na tle maryjnego błękitu. Projekt zajął pierwsze miejsce i podczas uroczystej ceremonii, 8 grudnia 1955 roku oficjalnie stał się flagą, która dziś powiewa na masztach na całym kontynencie.
Radio Niepokalanów/oprac. Malwina Szymańska na podstawie:
Ks. Waldemar Rakocy CM: „Święta Katarzyna Labouré i Cudowny Medalik”, Edycja św. Pawła
O. Livio Fanzaga „Podpis Maryi”, Wydawnictwo ESPRIT
https://wydawnictwo.niepokalanow.pl/
Jaromir Kwiatkowski: Ulubione modlitwy. Modlitwa św. Maksymiliana Kolbego do Niepokalanej – http://dziennikparafialny.pl/
_______________________________________________________________________________
Który Cudowny Medalik jest autentyczny?
***
Raz po raz spotykamy się z głosami krytyki, jakoby nasze medaliki nie były autentyczne i przez to były pozbawione mocy, gdyż nie zgadza się liczba ramion gwiazd albo jakiś inny szczegół nie został wiernie odwzorowany. Najważniejsze argumenty dotyczą kształtu i rozmieszczenia gwiazd, pominięcia pewnych słów aktu strzelistego lub innych szczegółów (daty, węża itp.).
Kwestię tę podjął ks. Karol Stehlin
Św. Katarzyna Labouré zwierzyła się z objawień w 1830 r. wyłącznie swemu spowiednikowi, ojcu Aladelowi, i tylko jemu zawdzięczamy dokładne sprawozdanie z wydarzeń przy ulicy Rue de Bac. Dysponuję egzemplarzem pierwszego wydania książki o. Aladela z ok. 1845 r. Zawiera ona opis objawień i kilku cudów, które dokonały się na całym świecie za sprawą medalika.
Podczas objawienia z 27 XI 1830 r. wokół Matki Bożej tworzy się owalne obramowanie, na którym jest napisane złotymi literami: „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy.” Jednocześnie Katarzyna słyszy słowa: „Niech na podstawie tego widoku zostanie wybity medalik. Osoby, które go noszą, otrzymają wielkie łaski. Łaski udzielone tym, którzy ufają, będą szczególnie wielkie.” Następnie spostrzega literę M, nad którą znajduje się krzyż, spoczywający na belce poprzecznej, a poniżej serce Jezusa otoczone koroną cierniową i serce Maryi przeszyte mieczem.
***
Tym samym otrzymujemy istotne elementy, które są niezbędne, aby można było rzeczywiście nazwać ten medalik „Cudownym Medalikiem” z Rue de Bac.
Z pewnością najwierniejszego i najlepszego urzeczywistnienia tego opisu należy szukać przy samej Rue de Bac, gdzie od wielu lat wybija się ciągle ten sam medalik, tylko z napisem w języku francuskim. Jest tam jednak kilka dodatków, nie występujących w tekście oryginalnym, np. data 1830.
Ważna jest przy tym uwaga Matki Bożej, aby wybijać ten medalik zgodnie z wizją Katarzyny. Tak wspaniałej wizji nie da się po prostu przelać na papier, tym bardziej że figury Matki Bożej z Lourdes i Fatimskiej różnią się szczegółami, ale wszystkie je należy uważać za autentyczne.
***
Tak rozumiał tę kwestię również ojciec Aladel, skoro w jednej książce znajdują się różne miedzioryty i ilustracje, które ukazują medalik w sposób dość zróżnicowany: z jedną gwiazdą, z większą liczbą gwiazd, czasami z sześcioma ramionami, a czasami z pięcioma.
Pojawia się jeszcze następujący argument: chcąc wybić medalik dokładnie tak, jak widziała go św. Katarzyna, musiano by umieszczać na nim modlitwę tylko w języku francuskim, podczas gdy Kościół od początku zezwala na jej tłumaczenie na inne języki. Otóż francuszczyzna jest bardzo precyzyjna i zwięzła. Tłumacząc dosłownie modlitwę z Rue de Bac, uzyskujemy w większości języków jej znaczące wydłużenie, co stwarza duży problem przy wybijaniu: albo tekst staje się wówczas nieczytelny, albo trzeba go nieco skrócić, co istotnie od dawna się czyni. Również te wizerunki Cudownego Medalika są uznawane przez Kościół.
Być może należy się przyjrzeć problematyce zarzutu „nieautentyczności medalika” jeszcze nieco bliżej: medalik należy bowiem do sakramentaliów, czyli jest świętym znakiem, symbolicznym przedmiotem, za którego pośrednictwem udzielane są łaski.
Jaka jest szczególna łaska Cudownego Medalika?
Jest nią duchowa obecność i skuteczne działanie Niepokalanej w naszym życiu: dzięki medalikowi jesteśmy na co dzień związani z naszą Matką niebieską i doświadczamy jej szczególnej pomocy.
Materialny znak powinien przypominać nam o wielkich, wspaniałych tajemnicach maryjnych. W istocie, medalik przypomina o wszystkich wielkich prawdach i „wspaniałościach Maryi”. W jeden malutki medalik nie można jednak wtłoczyć wszystkich wielkich tajemnic Niepokalanej. Medalik jest zarazem widzialnym przypomnieniem i upomnieniem: „Pomyśl o mnie, Ja jestem przy tobie!” – a poprzez medalik sama Niepokalana staje przed mymi oczyma, abym ją czcił, kochał i słuchał jej nakazów.
W podobny sposób czcimy figurę Matki Bożej Fatimskiej, ale nikomu nie przyszłoby do głowy, by gdzieś na figurze szukać wszystkich tajemnic, cudów i wydarzeń fatimskich. Figura stanowi przypomnienie o potędze i działającej miłości Niepokalanego Serca Maryi, a nie spis treści wszystkiego, co zdarzyło się w Fatimie.
_________________________________________________________________________________-
Bierzcie i noście Cudowny Medalik – a staną się cuda!
veronicahn01 | Cathopic
***
„Ci, którzy noszą Cudowny Medalik dostąpią wielkich łask, szczególnie jeśli będą go nosili na szyi. Tych, którzy we mnie ufają, wieloma łaskami obdarzę” – powiedziała Maryja podczas objawienia w 1830 r. i wciąż dotrzymuje obietnicy.
Cudowny Medalik – objawiony przez Maryję młodziutkiej szarytce, siostrze Katarzynie Labouré, 27 listopada 1830 r. w Paryżu, od 193 lat zadziwia. Każdego roku wydłuża się lista osób, które zgłaszają cuda, jakie wydarzyły się w ich życiu wtedy, gdy zaczęli nosić Cudowny Medalik wykonany według projektu Matki Bożej. Oto niektóre z nich.
Nawrócenie antykatolika
Alfons Ratisbonne urodził się w 1814 r. w Strasburgu, w bardzo bogatej, żydowskiej rodzinie. Pozbawiony formacji duchowej odkrył w sobie niezwykłą pogardę dla katolicyzmu, która z roku na rok zamieniła się w nienawiść. W 1842 r. wybrał się w podróż i odwiedził Rzym. Tu spotkał barona Teodorem de Bussières, który niedawno przeszedł z protestantyzmu na katolicyzm. Urzeczony swoim nowym życiem – zwłaszcza rolą Maryi w Kościele – baron podarował mu Cudowny Medalik i zawiesił mu go na szyi. Jeszcze w tym samym miesiącu, w kościele Sant’Andrea delle Fratte Alfons otrzymał łaskę widzenia Niepokalanej, w wieku 28 lat, przeżył nawrócenie.
Wnętrze kościoła ogarnęła ciemność, a całe światło jak gdyby skoncentrowało się w jednym punkcie kaplicy. Spojrzałem w to rozjaśnione miejsce i zobaczyłem żywą, pełną majestatu, przepiękną i pełną miłości, najświętszą Dziewicę Maryję, stojącą na ołtarzu. Wyglądała podobnie, jak na medaliku. Dała mi znak, żebym uklęknął. Spojrzałem na Jej ręce: były otwarte w geście miłości i przebaczenia. Najświętsza Dziewica nie powiedziała do mnie ani słowa, a jednak ja nagle zrozumiałem – opłakany stan, w którym się do tej pory znajdowałem, spustoszenie, jakie poczynił we mnie grzech, i piękno wiary katolickiej. Zrozumiałem wszystko! – zwierzał się wzruszony do głębi.
„Mamo, chcę lody”
Ale są i inne świadectwa. Sługa Boży o. John Anthony Hardon zeznawał:
„Jedno z najbardziej niezapomnianych przeżyć, jakich doświadczyłem, dotyczyło Cudownego Medalika. Zmieniło ono moje życie. Wśród pacjentów, przyjętych do szpitala, był chłopiec w wieku około 9 lat. Miał złamaną czaszkę i doznał poważnych uszkodzeń mózgu. Kiedy przyjechałem, od dziesięciu dni znajdował się w śpiączce, nie mówił, nie było żadnych ruchów ciała. Po błogosławieniu dziecka nagle przypomniałem sobie o księdzu misjonarzu, który powiedział nam: «Cudowny Medalik działa». Pomyślałem: To będzie próba jego rzekomej cudownej mocy!
Poświęciłem medalik. Gdy tylko skończyłem modlitwę, przewidzianą na okazję przyjęcia do Bractwa Cudownego Medalika, chłopiec po raz pierwszy od dwóch tygodni otworzył oczy. Spojrzał na swoją matkę i powiedział: Mamo, chcę lody! Wszystkie badania wykazały, że nastąpił całkowity powrót do zdrowia. To doświadczenie bardzo zmieniło moje życie. Od tej chwili nie byłem tym samym człowiekiem. Moja wiara w Boga, w Jego moc czynienia cudów, została umocniona w nieopisany sposób”.
Ratunek od śmierci
„Jestem dziadkiem 18-letniej wnuczki, która za wstawiennictwem i przyczyną Cudownego Medalika została ocalona od niechybnej śmierci. Agnieszka od dziewiątego roku życia mieszka wraz ze swoją matką w Niemczech. Była wychowana po katolicku. Niestety, po przeprowadzce, w miarę upływu czasu, przestała się modlić i chodzić do kościoła. Jak większość niemieckiej młodzieży stała się powoli ateistką. Na któreś jej urodziny przywiozłem z Polski i podarowałem jej Cudowny Medalik z prośbą, ażeby go nosiła. Ale powiesiła go w swoim pokoju na ścianie.
Mijały lata. Kiedy ukończyła 18 lat, otrzymała swój samochód. Pewnego dnia postanowiła zrobić babci niespodziankę i przyjechać do Bydgoszczy. Już w Polsce doszło do wypadku, zderzenie czołowe z większym samochodem. Agnieszka przez trzy dni był nieprzytomna. Kiedy odzyskała przytomność, lekarze nie stwierdzili u niej żadnych obrażeń a z jej samochodu została kupa złomu! Okazało się, że przed wyjazdem Agnieszka zdjęła ze ściany Cudowny Medalik i założyła go na szyję. Cała nasza rodzina jest pewna, że za wstawiennictwem Matki Bożej Agnieszka została cudownie uratowana od śmierci lub kalectwa” – napisał 16 listopada 2001r. pan Benedykt Frost z Bydgoszczy.
Agnieszka Bugała/Aletaeia.pl/świadectwa o Cudownym Medaliku pochodzą z miesięcznika „Rycerz Niepokalanej”
_________________________________________________________________________________
Cudowny Medalik
„pociskiem miłości” św. Maksymiliana
***
Święty Maksymilian Kolbe miał wielkie nabożeństwo do Matki Bożej od Cudownego Medalika, której wspomnienie dziś przypada. Od samego początku Medalik był znakiem rozpoznawczym Rycerstwa Niepokalanej, zaangażowanego w jego rozpowszechnianie. Wskazuje na to ojciec Raffaele Di Muro, rektor papieskiego wydziału teologicznego św. Bonawentury w Rzymie, a zarazem dyrektor Kolbiańskiej Szkoły Doświadczenia i Świadectwa Chrześcijańskiego, która działa na tej uczelni.
Cudowny Medalik – objawiony przez Maryję młodziutkiej szarytce, siostrze Katarzynie Labouré, 27 listopada 1830 r. w Paryżu, wciąż zadziwia. Matka Boża zapowiedziała, że każdy, kto z ufnością będzie go nosił dozna szczególnych łask. Ojciec Raffaele Di Muro przypomina, że szczególnym czcicielem Medalika był św. Maksymilian Kolbe, którego serce od najmłodszych lat biło dla Maryi. Wskazuje, że polski zakonnik był bardzo otwarty na wszystko, czym żył i co propagował wówczas Kościół, stąd jego pragnienie zapoznania się z Cudownym Medalikiem, co najprawdopodobniej miało miejsce podczas jego studiów w Rzymie, gdy przebywał w kolegium św. Bonawentury. Franciszkanin przypomina, że od samego początku założyciele Rycerstwa Niepokalanej wychodzili na ulice Wiecznego Miasta, aby wręczać Medalik napotykanym ludziom, a gestowi temu towarzyszyła krótka rozmowa i maryjna katecheza. Ojciec Di Muro zauważa, że był to ich sposób ewangelizacji na ówczesne czasy, a ten maryjny apostolat z wytrwałością kontynuowany jest przez następców św. Maksymiliana. Franciszkanin przypomina, że polski zakonnik nie mógł mieć medalika w Auschwitz, jednak na ścianach cel w tym obozie zagłady znaleziono rysunki Medalika, najprawdopodobniej wykonane też przez przyszłego męczennika.
Włoski franciszkanin podkreśla, że ojciec Kolbe nazywał Cudowny Medalik „pociskiem miłości”. Nawiązywał w ten sposób do trudnych czasów wojen, w których przyszło mu żyć. „Ojciec Kolbe uczył, że jeśli kule wykonane z prochu strzelniczego zabijają ludzi, to «pociski zrobione z miłości» potrafią szerzyć życie i nadzieję” – podkreśla szef katedry kolbiańskiej w Rzymie. Zauważa, że Medalik niezmiennie pozostaje znakiem rozpoznawczym Rycerza Niepokalanej, który nigdy nie wychodzi bez niego z domu. „Medalik nadal rozdawany jest w wielu miejscach: od zwykłych ulic po więzienia; od miejsc cierpienia, takich jak szpitale i hospicja po domy mieszkalne. Społeczeństwo może się zmieniać, ale wartość i znaczenie tego gestu – dawania Medalika tym, których się spotyka – pozostaje niezwykle cenna. Maksymilian Kolbe nauczył nas tego i staramy się kontynuować jego dzieło” – mówi ojciec Raffaele Di Muro. Franciszkanin przypomina, że to dzieło podkreśla, iż tylko z Maryją można iść przez życie i należeć całkowicie do Jej Syna Jezusa, tylko z Nią można być nosicielami nadziei, solidarności i trwałej miłości.
Biuletyn Radia Watykańskiego/Vatican News
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
WTOREK 21 LISTOPADA
UROCZYSTOŚĆ OFIAROWANIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
fot. Henryk Przondziono/Gość Niedzielny
***
Całe piękno i wdzięk Maryi — była pełna piękna na duszy i na ciele — były dla Pana. Taka jest teologiczna treść święta Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny.
Lata dzieciństwa Najświętszej Maryi Panny były milczące jak Jej pokora. Pismo Święte całkowicie pomija ten temat milczeniem. Niemniej jednak, chrześcijanie pragnęli poznać bardziej szczegółowo życie Maryi. Było to uprawnione pragnienie. I tak jak Ewangelie zachowują milczenie aż do chwili Zwiastowania, ludowa pobożność, zainspirowana różnymi ustępami Starego i Nowego Testamentu, szybko wypracowała kilka prostych opowieści przedstawianych w sztuce, w poezji i w chrześcijańskiej duchowości.
PIERWSZY TEKST PISANY ODNOSZĄCY SIĘ DO TEGO WYDARZENIA — NA NIM OPIERAJĄ SIĘ LICZNE ŚWIADECTWA PÓŹNIEJSZEJ TRADYCJI — TO PROTOEWANGELIA JAKUBA, APOKRYFICZNY TEKST Z II WIEKU
Jednym z tych epizodów, chyba najbardziej reprezentatywnym, jest Ofiarowanie Maryi. Maryja została ofiarowana Bogu przez swoich rodziców — Joachima i Annę — w Świątyni Jerozolimskiej, tak samo jak inna Anna, matka proroka Samuela, ofiarowała swojego syna na służbę Bogu w Przybytku, w którym objawiała się Jego chwała (cfr. 1 Sm 1, 21-28). Tak samo też w wiele lat później Maryja i Józef zanieśli nowo narodzonego Jezusa do Świątyni, żeby ofiarować Go Panu (cfr. Łk 2, 22-38).
Ściśle rzecz biorąc, nie istnieje historia tych lat życia Maryi Dziewicy, tylko to, co przekazała nam tradycja. Pierwszy tekst pisany odnoszący się do tego wydarzenia — na nim opierają się liczne świadectwa późniejszej tradycji — to Protoewangelia Jakuba, apokryficzny tekst z II wieku. Apokryficzny, to znaczy, nienależący do kanonu ksiąg natchnionych przez Boga, co jednak nie wyklucza faktu, że niektóre z tych opowieści zawierają pewne prawdziwe elementy. Istotnie, po usunięciu prawdopodobnie legendarnych szczegółów Kościół włączył to wydarzenie do liturgii: najpierw w Jerozolimie, gdzie w 543 roku poświęcono bazylikę Najświętszej Maryi Panny (Nowej) na pamiątkę Ofiarowania. W XIV wieku święto przeszło na Zachód, gdzie jego liturgiczne obchody ustalono na 21 listopada.
Maryja w Świątyni. Całe Jej piękno i Jej wdzięk — była pełna piękna na duszy i na ciele — były dla Pana. Taka jest teologiczna treść święta Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny. I w tym sensie liturgia odnosi do Niej kilka zdań ze świętych ksiąg: w świętym Przybytku, w Jego obecności, zaczęłam pełnić świętą służbę i przez to na Syjonie mocno stanęłam. Podobnie w mieście umiłowanym dał mi odpoczynek, w Jeruzalem jest moja władza. Zapuściłam korzenie w sławnym narodzie, w posiadłości Pana,w Jego dziedzictwie (Syr 24, 10-12).
BYŁA PEŁNA PIĘKNA NA DUSZY I NA CIELE — BYŁY DLA PANA. TAKA JEST TEOLOGICZNA TREŚĆ ŚWIĘTA OFIAROWANIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
Tak samo jak Jezus, kiedy był ofiarowany w Świątyni, Maryja żyła dalej normalnym życiem z Joachimem i Anną. Tam, gdzie była Ona — poddana swoim rodzicom, wzrastała, aż stała się kobietą — tam była Pełna łaski (Łk 1, 28), z sercem gotowym do całkowitej służby Bogu i wszystkim ludziom z miłości do Boga.
Najświętsza Maryja Panna dojrzewała wobec Boga i wobec ludzi. Nikt nie zauważył niczego niezwykłego w Jej zachowaniu, chociaż bez wątpienia podbijała serca tych, którzy byli wokół Niej, dlatego że świętość zawsze przyciąga, tym bardziej w przypadku Tej, która była Cała Święta. Maryja była uśmiechniętą, pracowitą, zawsze pogrążoną w Bogu dziewczyną, i wszyscy dobrze się przy Niej czuli. W chwilach modlitwy, jako dobra znawczyni Pisma Świętego, z pewnością nieraz powtarzała proroctwa, które zapowiadały nadejście Zbawiciela. Uczyniła je swoim życiem, przedmiotem refleksji, motywem swoich rozmów. To wewnętrzne bogactwo rozlało się później w Magnificat, wspaniałym hymnie, który wygłosiła, usłyszawszy pozdrowienie swojej kuzynki Elżbiety.
Wszystko w Dziewicy Maryi było nastawione na Przenajświętsze Człowieczeństwo Jezusa Chrystusa, prawdziwą Świątynię Boga. Święto Jej ofiarowania wyraża tę wyłączną przynależność Naszej Pani do Boga, całkowite poświęcenie Jej duszy i Jej ciała tajemnicy zbawienia, która jest tajemnicą zbliżenia Stworzyciela do stworzenia.
ŚWIĘTO JEJ OFIAROWANIA WYRAŻA TĘ WYŁĄCZNĄ PRZYNALEŻNOŚĆ NASZEJ PANI DO BOGA, CAŁKOWITE POŚWIĘCENIE JEJ DUSZY I JEJ CIAŁA TAJEMNICY ZBAWIENIA
Wyrosłam jak cedr na Libanie i jak cyprys na górach Hermonu. Wyrosłam jak palma w Engaddi, jak krzewy róży w Jerychu, jak wspaniała oliwka na równinie, wyrosłam wyrosłam w górę jak platan (Syr 24, 13-14). Najświętsza Maryja Panna sprawiła, że wokół niej rozkwitła miłość do Boga. Dokonała tego niepostrzeżenie, dlatego że Jej uczynki były to sprawy codzienne, rzeczy drobne, pełne miłości.
J. A. Loarte/Opus Dei
____________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
PIĄTEK 24 LISTOPADA W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA
każdy piątek jest dniem postu i wdzięczności za dar ocalenia.
Adobe Stoc
***
OD GODZ. 18.00 – GODZINNA ADORACJA I MOŻLIWOŚĆ PRZYSTĄPIENIA DO SAKRAMENTU POJEDNANIA
GODZ. 19.00 – MSZA ŚWIĘTA
______________________________________________________________________________________________________________
SOBOTA 25 LISTOPADA
W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA OD GODZ. 17.00 – MOŻLIWOŚĆ PRZYSTĄPIENIA DO SAKRAMENTU POJEDNANIA
GODZ. 18.00 – WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z UROCZYSTOŚCI CHRYSTUSA KRÓLA WSZECHŚWIATA W INTENCJI WSPÓLNOTY ŻYWEGO RÓŻAŃCA
***
___________________
___________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
MIESIĄC SZCZEGÓLNEJ MODLITWY ZA NASZYCH ZMARŁYCH
_________________________________________________________________
W miesiącu listopadzie każdego dnia odprawiana jest Msza św. w intencji zmarłych,
których imiona otrzymałem od Was na kartkach
i również w intencji tych zmarłych,
z którymi razem pielgrzymowaliśmy po tym ziemskim padole
w naszej ojczystej ziemi i tu, na tej szkockiej.
***
Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj!
Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy;
Do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łez padole.
Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć,
A Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż.
O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!
**************************
Modlitwy św. Gertrudy z Helfty za zmarłych przebywających w czyśćcu:
Ojcze Przedwieczny,
ofiaruję Ci najdroższą Krew Boskiego Syna Twego,
Pana naszego, Jezusa Chrystusa,
w połączeniu ze wszystkimi Mszami świętymi
dzisiaj na całym świecie odprawianymi,
za dusze w czyśćcu cierpiące, za umierających,
za grzeszników na świecie,
za grzeszników w Kościele powszechnym,
za grzeszników w mojej rodzinie,
a także w moim domu.
Amen.
++++++++++++++++++
Niech Jezus Chrystus, dla nas ukrzyżowany, zmiłuje się nad wami, dusze bolejące; niech swoją Krwią zagasi pożerające was płomienie. Polecam was tej niepojętej miłości, która Syna Bożego sprowadziła z nieba na ziemię i wydała na okrutną śmierć. Niech się ulituje nad wami, jak okazał swe miłosierdzie dla wszystkich grzeszników, umierając na krzyżu. Jako zadośćuczynienie za wasze winy ofiaruję tę synowską miłość, jaką Jezus w swym Bóstwie kochał swego Przedwiecznego Ojca, a w Najświętszym Człowieczeństwie najmilszą swoją Matkę. Amen.
(św. Gertruda zmarła przed swoimi pięćdziesiątymi urodzinami i przez ostatnie lata życia ciężko chorowała. Doświadczane cierpienia ofiarowywała przede wszystkim za zmarłych, bo tak bardzo pragnęła, aby dusze czyśćcowe mogły wejść jak najszybciej do Bożego Królestwa. Dlatego poprosiła Pana Jezusa o specjalną modlitwę w tej intencji. Chrystus Pan spełnij jej prośbę i podyktował powyższe słowa dołączając obietnicę, że odmówienie tej modlitwy uwolni z czyśćca za jednym razem tysiąc dusz.)
______________________________________________________________________________________________________________
Modlitwy za zmarłych
*****
„Modlić się za żywych i umarłych” to jeden z siedmiu uczynków miłosierdzia względem duszy. Proponujemy trzy mniej znane modlitwy za zmarłych.
„To nie jest tak, że oni umarli, a my żyjemy. To oni żyją, a my umieramy” – powiedział kiedyś ks. Piotr Pawlukiewicz. Te słowa warto zapamiętać. Nasi drodzy zmarli żyją i nie możemy wykluczyć, że wciąż potrzebują naszej pomocy.
Najcenniejszą i najważniejszą pomocą jest niewątpliwie Msza święta w intencji zmarłych.
A odwiedzając groby naszych bliskich czy wspominając ich możemy skorzystać z którejś z poniższych, mało znanych modlitw za zmarłych.
Modlitwa o wyzwolenie duszy zmarłego od grzechów i kar
Panie, Boże Wszechmogący,
ufając Twemu wielkiemu Miłosierdziu,
zanoszę do Ciebie moją pokorną modlitwę:
wyzwól duszę Twego sługi / Twojej służebnicy (tu podajemy imię)
od wszystkich grzechów i kar za nie.
Niech święci aniołowie jak najprędzej zaprowadzą ją
z ciemności do wiekuistego światła,
z karania do wiecznych radości.
Przez Chrystusa, Pana naszego.
Amen.
Modlitwa o miłosierdzie dla zmarłego
Panie, nakłoń Twego ucha ku naszym prośbom,
gdy w pokorze błagamy Twego miłosierdzia.
Przyjmij duszę sługi Twego / sługi Twojej (tu podajemy imię),
której kazałeś opuścić tę ziemię,
do krainy światła i pokoju
i przyłącz ją do grona Twych wybranych.
Przez Chrystusa, Pana naszego.
Amen.
Modlitwa do Maryi za dusze w czyśćcu
Najświętsza Panno Nieustającej Pomocy, Matko litościwa,
racz spojrzeć na biedne dusze,
które sprawiedliwość Boża zatrzymuje w płomieniach czyśćcowych.
Są one drogie dla Twego Boskiego Syna,
gdyż zawsze Go kochały i teraz gorąco pragną być blisko Niego,
lecz nie mogą zerwać swych więzów,
które je trzymają w palącym ogniu czyśćca.
Niech się wzruszy Twe serce, Matko litościwa.
Pośpiesz z pociechą dla tych dusz,
które Cię zawsze kochały i teraz ślą do Ciebie swe westchnienia.
Wszak są to Twoje dzieci, bądź więc im pomocą,
nawiedzaj je, osładzaj ich męki, skróć ich cierpienia
i nie zwlekaj z ich wybawieniem.
Amen.
ze strony – Aleteia.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Odpust: co możemy uzyskać? Jak się modlić?
Jaki jest najważniejszy warunek?
(fot. shutterstock.com)
***
Odpust jest odpuszczeniem kar doczesnych należnych za grzechy odpuszczone już co do winy. W języku teologicznym “odpust oznacza obietnicę szczególnego wstawiennictwa Kościoła u Boga o darowanie kary doczesnej za grzechy, których wina już została odpuszczona”.
Człowiek, który zgrzeszył, dopuścił się obrazy nie tylko samego siebie i bliźniego, ale przede wszystkim okazał nieposłuszeństwo Bogu, jako dobremu i miłującemu go Ojcu.
Jakie są konsekwencje grzechu?
Zgrzeszył i jego grzech oceniany w porządku sprawiedliwości zasługuje na odpowiednią karę, analogicznie jak w życiu społecznym, kiedy to za złamanie określonych przepisów prawnych grozi odpowiednio wysoka grzywna lub areszt. W odniesieniu do Boga jest dość podobnie i zarazem bardzo niepodobnie. Z jednej strony (i to jest podobieństwo), Bóg wymaga szacunku dla praw (przykazań), które ustanowił, z drugiej jednak (czym różni się od nas), ponieważ jest Bogiem pełnym miłosiernej miłości, pragnie z całego serca uwolnić człowieka od kary i przywrócić go do wspólnoty z sobą, z Kościołem i z bliskimi mu ludźmi, którzy na skutek tego grzechu oddali się od niego czy też zupełnie zerwali z nim więzy przyjaźni. W tej sytuacji odpust jest złagodzeniem lub zniesieniem kary za wyrządzone przeze mnie zło, Bogu czy ludziom. Czym zatem jest owa kara?
Daleko jej do kary, jaką zwykły wymierzać sądy ludzkie w oparciu o prawa ustanowione przez nich samych. Boże prawo jest bowiem zupełnie inne, ponieważ jest prawem miłości. Także wobec grzesznika Bóg nie przestaje być sobą, to znaczy Miłością, która kocha, gotowa przebaczyć i wprowadzić na drogę doskonałości. To, co zwykło się nazywać karą w relacji do Boga, jest w istocie zniszczeniem Bożego planu i tego porządku, który ustanowiła Jego miłość.
Naruszając ten boski porządek, człowiek, nie Bóg, odczuwa na sobie jego negatywne skutki, niszczące jego życie duchowe i fizyczne. Dzieje się coś analogicznego, jak w przypadku zanieczyszczenia przyrody. Wówczas zarówno ci, którzy ją zanieczyszczali, jak i osoby zupełnie niewinne, skazane są na życie w zatrutym środowisku, które wywołuje różne schorzenia i działa deprymująco. Nie mówimy wtedy, że Bóg nas pokarał, ponieważ wiemy, że cierpimy wyłącznie z własnej lub z winy innych ludzi. Podobnie jest w przypadku łamania prawa Bożego: nasz grzech niszczy lub zanieczyszcza nasze środowisko duchowe, czujemy się w nim źle, niepewnie, żyjemy w zagrożeniu.
Do czego potrzebny jest odpust?
Każdy grzech, nawet najmniejszy, niszczy w taki czy inny sposób nie tylko nasze życie wewnętrzne, ale także nasze relacje z innymi, a przede wszystkim zakłóca, osłabia lub wręcz zrywa naszą relację z Bogiem. Sprawia, że ani my, ani nasi bliźni nie możemy być już dłużej szczęśliwi. Miejsce radości zajmuje smutek, poczucie pewności zastępuje niepewność, przyjaźń zamienia się w nienawiść czy agresję. Dotychczasowa wspólnota miłości i przyjaźni została rozbita. Kto zgrzeszył, daremnie szuka w sobie utraconego szczęścia, które przywrócić może wyłącznie Bóg.
Nawet po przystąpieniu do sakramentu pokuty, kiedy Bóg prawdziwie mu przebaczył, grzesznik nadal odczuwa określony smutek i niepewność życia. Dlaczego? Ponieważ przyzwyczaił się do swojego grzechu. Negatywne nawyki weszły głęboko w jego życie, zaburzyły jego relacje, stając się wadami, częścią jego charakteru. Z trudem, a często nawet w ogóle ich nie zauważa. Stał się człowiekiem zepsutym, pełnym zachmurzeń, którego nie oświeca “słońce” Bożych przykazań.
W zaistniałą sytuację wchodzi kategoria “odpustu” [od. łac. indulgentia – pobłażliwość, dobrotliwość, łaskawość]. Czym on jest? Przede wszystkim rzeczywistością duchową, darem Bożej miłości, Jego łaską dla grzesznika. W odpuście obecny jest sam Bóg, który udziela się człowiekowi. Dawanie się Boga człowiekowi Kościół ujął, co prawda, w kategoriach prawnych, co było zgodne z duchem czasów, w jakich tworzyła się ta koncepcja, niemniej jednak odpust jest rzeczywistością na wskroś duchową, darem Ducha Świętego dla wierzących. Aby lepiej zrozumieć sposób funkcjonowania odpustu, należy powiedzieć, przynajmniej kilka słów na temat grzechu.
Gdy pojawia się grzech, potrzebna jest pokuta
Każdy grzech kala człowieka, zatruwając jego duchowe życie. Nie każdy jednak grzech czyni to w równy sposób, ponieważ jak zostało wspomniane wcześniej, są grzechy, które określamy jako śmiertelne i te, które nazywamy powszednimi. W zależności zatem od rodzaju i od stopnia grzechu człowiek ściąga na siebie odpowiednio dotkliwą karę, zarówno w swojej relacji do Boga, jak i do Kościoła, jako wspólnoty osób wielbiących Pana. W przypadku grzechu śmiertelnego, zwanego często grzechem “ciężkim”, mamy do czynienia z radykalnym zerwaniem owej relacji. W przypadku popełnienia grzechu powszechnego, określanego popularnie grzechem “lekkim”, mówmy z kolei o poważnym nadwerężeniu tychże relacji, naruszeniu ich stabilności, co w efekcie może grozić ich zarwaniem. Przypomina to sytuację z zanieczyszczeniem wody lub zaśmieceniem środowiska, gdzie chociaż chodzi zawsze o ten sam proces, zmienia się jego natężenie.
Jedna woda jest bardziej zanieczyszczona od drugiej, czy jedno środowisko brudniejsze od drugiego. Wysokość nakładu, środków i czasu zależy zatem od stopnia zanieczyszczenia; jeden brud usuwa się przy zastosowaniu niewielkich środków, do innego, oprócz zwiększonych nakładów finansowych, potrzeba jeszcze pomocy z zewnątrz. Coś analogicznego jest w przypadku grzechu, który również przypomina formę duchowego zanieczyszczenia.
Skąd w Kościele wzięły się odpusty?
Z każdym rodzajem grzechu związana była odpowiednia praktyka pokutna, będąca sposobem oczyszczania się czy uwalniania z negatywnych skutków, wywołanych przez grzech w życiu konkretnego człowieka. Odpusty są owocem teologicznej refleksji nad praktyką pokutną. Są one również efektem pewnej ewolucji tej praktyki, jaka miała miejsce w Kościele katolickim od początku. Chociaż ulegała różnym zmianom, zawsze była obecna i stosowana. Powrót do Boga i do wspólnoty kościelnej zawsze był możliwy, choć nie dokonywał się w sposób mechaniczny.
Nie znaczyło to, że Bóg czy Kościół ociągali się z ponownym przyjęciem grzesznika do swojej wspólnoty, ale że to grzesznik nie był przygotowany na takie przyjęcie. Lata w grzechu wzniosły w jego sercu, myśli, czynach, przyzwyczajeniach tak wiele barier, że pokonanie ich nie mogło się dokonać jednorazowo, ale wymagało dłuższych przygotowań, naprawiania wyrządzonych innym szkód, przepraszania innych za wyrządzone krzywdy. Dlatego powrót musiał być poprzedzony odpowiednio długim i skomplikowanym czasem pokuty, oczyszczenia i nawrócenia.
Nakładana przez Kościół pokuta miała charakter zbawczy i wychowawczy zarazem, miała na celu wzbudzić w grzeszniku skruchę i pragnienie lepszego, wolnego od grzechu życia, w przyjaźni z Bogiem, z Kościołem i z resztą stworzenia. Wobec trudnych sytuacji, skomplikowanych grzechów powstawały księgi pokutne. Spisywano w nich rodzaje grzechów, podając jednocześnie rodzaj pokuty i czas, jaki jest wymagany na oczyszczenie się z nich. Stanowiły one niewątpliwie pomoc dla spowiedników, którym łatwiej było “wymierzyć” odpowiednią pokutę za określony grzech. Dopiero po wykonaniu zadanej pokuty grzesznik otrzymywał przebaczenie grzechów i mógł odtąd ponownie uczestniczyć w liturgii eucharystycznej, z której włączył się poprzez grzech. Praktyka taka funkcjonowała aż do czasów średniowiecznych.
Czym jest rozgrzeszenie?
W XII i XIII wieku (ciągle jeszcze w średniowieczu) pojawia się radykalna nowość w dotychczasowej praktyce pokutnej Kościoła katolickiego: po pierwsze, rozgrzeszenia zaczęto udzielać jeszcze przed odprawieniem pokuty, po drugie, pojawiła się interesująca nas rzeczywistość odpustów. Można się zgodzić z uwagą niektórych historyków idei, że pokuta i odpust, po odpowiednim uzasadnieniu teologiczno-filozoficznym, dokonały prawdziwej rewolucji w dotychczasowej praktyce pokutnej Kościoła. Uczono odtąd, że poprzez rozgrzeszenie kapłan jedna na nowo grzesznika z Bogiem, natomiast nałożona na niego pokuta ma za zadanie pojednać go z Kościołem i z tymi, których jego grzech obraził, zranił lub im dotkliwie zaszkodził. Grzech bowiem, jak łatwo się przekonać, ma charakter wspólnotowy, co oznacza, że nie niszczy jedynie relacji z Bogiem, ale osłabia lub zrywa powiązania z Kościołem, rozumianym jako wspólnota osób. Dlatego też rozgrzeszenie odnosiło się do Boga, pokuta natomiast do człowieka i rozumiana była jako kara doczesna za popełnione w czasie przewinienia.
W momencie nawrócenia, które najpełniej dokonuje się w sakramencie pojednania, grzesznik otrzymuje od Boga przez posługę kapłana odpuszczenie winy. Od tej chwili nie grozi mu już potępienie, chociaż nadal pozostaje mu do odpokutowania kara doczesna, czyli naprawienie zniszczonej przez niego harmonii z bliźnimi, oczyszczenie zatrutego duchowego środowiska jego życia. Nie wie jednak dokładnie, jak dotkliwie jego grzech zanieczyścił jego relacje, do jakiego stopnia zniszczył harmonię, co sprawia, że nie wie, jak wielka oczekuje go kara, co musi zrobić, aby wyrządzone zło naprawić. Tymczasem Kościół uczy, powołując się na całość nauki Jezusa Chrystusa, że kara doczesna, czyli owo zniszczenie czy naruszenie Bożego porządku miłości, może (musi) zostać odpokutowana, bądź za życia, bądź po śmierci, co oznacza, że Boży plan zostanie przywrócony.
W trudnym i bolesnym procesie odpokutowania kar, naprawienia zerwanych więzi, wynikłych z naruszenia przykazań, Kościół solidaryzuje się z człowiekiem, zarówno z tym, który żyje, jak i z tym, który odszedł już z tego świata. Modlitwa Kościoła towarzyszy mu zawsze.
Pokuta czyli pomoc dla grzesznika
Wspólnota kościelna wychodzi mu naprzeciw w jego wysiłkach naprawienia szkody, przeproszenia Boga i ludzi, a także zagojenia rany, jaką zadał sam sobie. Kościół pomaga grzesznikowi pokutującemu lub cierpiącemu bóle czyśćcowe przede wszystkim poprzez modlitwę, jaką zanosi do Boga. Zostanie ona z pewnością wysłuchana, ponieważ odpowiada w pełni woli Bożej, pragnącej wiecznego szczęścia dla każdego człowieka, zarówno na ziemi, jak i w wieczności. Katechizm Kościoła Katolickiego uczy więc, że:
Darowanie kary otrzymuje się za pośrednictwem Kościoła, który mocą udzielonej mu przez Chrystusa władzy związywania i rozwiązywania działa na rzecz chrześcijanina i otwiera mu skarbiec zasług Chrystusa i świętych, by otrzymać od Ojca miłosierdzia darowanie kar doczesnych, jakie należą się za grzechy. W ten sposób Kościół chce nie tylko przyjść z pomocą chrześcijaninowi, lecz także pobudzić go do czynów pobożności, pokuty i miłości (KKK 1478).
Owocność modlitwy Kościoła zależy jednak od wewnętrznej dyspozycji grzesznika pragnącego się oczyścić i nawiązać w ten sposób zerwaną więź, wchodząc jednocześnie w głębszą i trwalszą jedność z Bogiem i z innymi, co w przypadku cierpiących męki czyśćcowe wydaje się oczywiste.
Pokuta nigdy nie może być na siłę
Pragnieniu modlącego się Kościoła musi odpowiadać pragnienie samego grzesznika. Jeżeli istotnie chce się oczyścić z negatywnych konsekwencji swojego dotychczasowego życia, musi podjąć różne rodzaje dobrych czynów. Zaliczają się doń na przykład określone modlitwy, pełnienie uczynków miłosiernych względem potrzebujących, nawiedzanie miejsc świętych czy szeroki wachlarz praktyk pokutnych. Wyszczególnione czyny mają charakter pokutny, jednak wsparte łaską Chrystusa, której udziela Kościół, skutecznie przywracają zerwane relacje, oczyszczają zepsute środowisko, naprawiają wyrządzone szkody.
Dzieje się tak dlatego, ponieważ Bóg wszystkich pragnie obdarzyć swoją miłością, choć nikogo nie może do niej przymusić. Chętnie udziela swojej łaski, ale nigdy na siłę. Nie narzuca się, ale proponuje swoje błogosławieństwo. Udziela się przy tym w Kościele i poprzez Kościół, czyli poprzez wszystkie te dary łaski, które zostawił swojemu Kościołowi. Stąd Katechizm dopowiada, że:
Odpust jest to darowanie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, zgładzone już co do winy. Dostępuje go chrześcijanin odpowiednio usposobiony i pod pewnymi, określonymi warunkami, za pośrednictwem Kościoła, który jako szafarz owoców odkupienia rozdaje i prawomocnie przydziela zadośćuczynienie ze skarbca zasług Chrystusa i świętych. Odpust jest cząstkowy albo zupełny zależnie od tego, czy od kary doczesnej należnej za grzechy uwalnia w części czy w całości”. Każdy wierny może uzyskać odpusty dla siebie lub ofiarować je za zmarłych (KKK 1471).
Tak więc Kościół – uczy tradycyjna, ale wciąż aktualna teologia – wspiera nieustannie swoją modlitwą wysiłki poszczególnego człowieka, starającego się na nowo służyć swemu Bogu i kochać bliźnich, jak siebie samego. Ofiaruje również swoje modlitwy za zmarłych, znoszących męki czyśćcowe, prosząc Pana, aby darował im ich kary i wprowadził do wspólnoty z sobą.
Jak działają odpusty?
Kościół udziela odpustów ze skarbca zasług Jezusa Chrystusa i świętych, tj. z łask, jakie Zbawiciel mu pozostawił i którymi pozwolił rozporządzać według uznania. Można zatem powiedzieć, że Jezus Chrystus, jako Zbawiciel, który poprzez swoje życie, mękę, śmierć i zmartwychwstanie dokonał naszego odkupienia, jest jednym wielkim Odpustem. Jest nieskończoną Radością, Wspólnotą człowieka z Bogiem w tajemnicy swojego Wcielenia, zadośćuczynieniem wszystkich kar, czym dzieli się, poprzez posługę Kościoła, z tymi, którzy tego pragną.
Jezus pragnie, aby wszyscy żyli w tej samej przyjaźni z Bogiem i ludźmi, w jakiej żył On, służąc swojemu Ojcu i ludziom. Kościół, silny Jego mocą i życiem tak wielu świętych, którzy tworzą Kościół królujących w niebie, bierze niejako na siebie słabości grzesznika i podejmuje się zadania naprawienia wewnętrznych i zewnętrznych skutków grzesznych czynów swoich ziemskich członków. Czyni to poprzez rozdzielanie łask otrzymanych od Chrystusa.
Następuje to przede wszystkim poprzez modlitwę, a ponieważ ten rodzaj modlitwy jest miły Bogu, pragnącemu zbawienia wszystkich ludzi, dlatego zostaje ona wysłuchana. To zatem, co wydawało się być trudne dla grzesznika, czyni w jego imieniu Kościół, jako wspólnota wierzących, prosząc zgodnie swego Pana czynami miłości, aby grzesznik nawrócił się i był na powrót żywym duchowo członkiem wspólnoty.
Co jest ważne w modlitwie związanej z odpustami?
Stąd tak ważna w odpuście jest jedność z Kościołem, która wyraża się na zewnątrz poprzez przyjęcie Komunii św. i modlitwę w intencjach Ojca Świętego. Komunia św. wyraża jedność duchową, z kolei modlitwa w intencjach papieża – modlitwa – jedność widzialną. Bez tej podwójnej jedności z Kościołem nie jest możliwe uzyskanie odpustu, naprawienie zerwanych więzi. Rozłam bowiem może zostać naprawiony wyłącznie poprzez silne więzy jedności.
Papież Paweł VI w Konstytucji apostolskiej Indulgentiarum doctrina, w której przedstawił naukę o odpustach, zredukował dotychczasową liczbę odpustów oraz zrezygnował z istniejącego dotąd podziału odpustów na osobowe, rzeczowe i miejscowe. Podkreślił natomiast, że “odpustami są obdarzone czynności wiernych, chociażby łączyły się z jakąś rzeczą lub miejscem”.
Konstytucja Pawła VI odchodziła od “wymierzania” darowanej kary doczesnej w jednostkach czasowych, co praktykowano dotychczas. Nie przeszkodziło to jednak stosowaniu dotychczasowej praktyki – nadal jeszcze spotkać można było książeczki do modlitwy, w których niemal każda modlitwa czy litania opatrzona była przypisem informującym, ile dni odpustu jest związanych z jej odmówieniem. Informację o 300 dniach wielu interpretowało zatem jako krótsze o trzysta dni przebywanie w czyśćcu. Rozumowanie to wiązało się z bardzo reistycznym (od łac. res – rzecz, przedmiot) pojmowaniem czyśćca, jako określonego “miejsca” w zaświatach, gdzie należało odpowiednio długo przebywać. Wszystko odczytywano więc w kluczu czasowo-przestrzennym, nie zaś, jak się powinno, duchowo-symbolicznym.
Konstytucja Pawła VI mówi, że po spełnieniu określonego dobrego czynu, z którym Kościół wiąże określone łaski, wierny dostępuje odpuszczenia kary, czyli na tyle udoskonalił swoje odniesienie do Boga i bliźnich, na ile zasługuje wartość spełnionego przez niego dobrego czynu. Kościół wyraża tym samym nadzieję, że dobre czyny zmieniły również wnętrze człowieka, że praktykując je, nabrał pozytywnych przyzwyczajeń, czyli że stał się osobą bardziej cnotliwą. Jego modlitwa stała się w ten sposób bardziej bezinteresowna, wypływająca z miłości nieszukająca osobistych korzyści. Taka właśnie modlitwa, zanoszona w intencji zmarłych, jest miła Bogu i zostaje wysłuchana. Współgra ona z miłością, którą jest sam Bóg. W ten sposób odpust doskonali zarówno życie proszącego o niego, jak również udziela potrzebnych łask tej osobie, za którą zanoszone są modlitwy, a zatem korzyść jest obopólna.
Rodzaje odpustów
W teologii zwykło się mówić o dwóch rodzajach odpustów: odpuście cząstkowym i zupełnym. Jak wskazuje sama nazwa, odpust cząstkowy jest darowaniem tylko części kar doczesnych i, jak zostało już powiedziane, udzielany jest na mocy zasługującego czynu, który Kościół obdarza odpustem cząstkowym. W odróżnieniu od niego odpust zupełny uwalnia w całości od kary doczesnej należnej za grzechy. W celu uzyskania odpustu zupełnego należy, oprócz wykonania obdarzonej takim odpustem czynności, spełnić ponadto trzy dalsze warunki. Należą do nich: spowiedź sakramentalna, Komunia św., modlitwa w intencjach papieża oraz wykluczenie wszelkiego przywiązania do jakiegokolwiek grzechu.
Jak już wspomnieliśmy, 29 czerwca 1968 roku Penitencjaria Apostolska ogłosiła dekretem Wykaz odpustów. Zamieściła w nim trzy ogólniejsze formy udzielania odpustów, gdzie mówi, że:
udziela się odpustu cząstkowego wiernemu, który w wykonywaniu swoich obowiązków i znoszeniu przeciwności życiowych skierowuje swoją myśl z pokorną ufnością do Boga, dołączając – choćby tylko wewnętrznie – jakieś pobożne wezwanie.
Nieco dalej dokument dodaje, że odpustem cząstkowym obdarowany zostaje także ten wierny, który, kierując się duchem wiary, zaofiaruje sam siebie lub przeznacza swoje dobra w duchu miłosierdzia na służbę braci znajdujących się w potrzebie.
Odpustu cząstkowego dostąpi także ten wierny, który w duchu pokuty powstrzyma się dobrowolnie od rzeczy miłej i godziwej dla niego. Penitencjaria miała na myśli w pierwszym rzędzie przezwyciężenie pożądliwości, a także wszelkie inne możliwe formy przezwyciężania siebie, odnoszenia zwycięstwa nad własnym egoizmem, zerwania z wadami, unikania okazji do grzechu itd.
Najważniejszy warunek odpustu
Wszystko to wydaje się być nieodzownym warunkiem do upodobnienia się do ubogiego i cierpiącego Pana, stania się Jego przyjacielem. Najistotniejsza jednak jest w tym wszystkim, oczywiście, miłość. Jej brak zrodził grzech, zerwał przyjaźń z Bogiem, z Kościołem i bliźnimi, stąd jej obecność niszczy grzech i odradza przyjaźń.
Miłość, która jest naturą Boga i najważniejszym przykazaniem chrześcijanina, jest więc najbardziej potrzebna w procesie nawrócenia, jest konieczna na drodze oczyszczenia. Człowiek ukarał siebie właśnie brakiem miłości, oczyści się więc tylko wtedy, kiedy stanie się jej wiernym sługą.
Co należy zrobić, by uzyskać odpust?
Wykaz odpustów zawiera również listę odpustów. Piętnaście z nich dotyczy praktyk pobożnych, których wierne spełnienie pozwala skorzystać z łaski odpustu zupełnego. Tyle samo jest czynności, które w pewnych, ściśle określonych okolicznościach, obdarowują odpustem. Natomiast czterdzieści innych praktyk Kościół obdarza odpustem cząstkowym. W rejestrze odpustów są również takie, które uzyskać można wyłącznie na rzecz zmarłych. Mówi Katechizm:
Ponieważ wierni zmarli, poddani oczyszczeniu, także są członkami tej samej komunii świętych, możemy pomóc im, między innymi, uzyskując za nich odpusty, by zostali uwolnieni od kar doczesnych, na które zasłużyli swoimi grzechami (KKK 1479).
Warunki odpustu za zmarłych
Rejestr odpustów wylicza trzy odpusty zarezerwowane wyłącznie za zmarłych. Oto one:
Wiernemu, który pobożnie nawiedzi cmentarz i pomodli się choćby tylko w myśli za zmarłych, udziela się odpustu: od dnia 1 do 8 listopada – zupełnego, a w pozostałe dni roku – cząstkowego.
Odpustu cząstkowego udziela się również przez odmówienie modlitwy: Wieczny odpoczynek racz im dać Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci. Niech odpoczywają w pokoju.
Ponadto udziela się odpustu zupełnego wiernym, którzy w Dniu Zadusznym nawiedzą pobożnie kościół albo kaplicę publiczną, ewentualnie półpubliczną. W tym ostatnim przypadku odpust uzyskują jedynie ci, którzy prawnie korzystają z kaplicy. […] Wspomniany odpust będzie można uzyskać albo w dniu powyżej określonym, albo za zgodą ordynariusza – w niedzielę poprzedzającą lub następną, ewentualnie w uroczystość Wszystkich Świętych. […] Podczas pobożnego nawiedzenia kościoła należy […] odmówić Modlitwę Pańską i Symbol wiary.
Wszystkie odpusty, powtórzmy jeszcze raz, czerpią swoją moc darowania kar z modlitwy Kościoła, “który względem swych członków ma władzę sprawowania pełnego rozgrzeszenia i może ją w szczególniejszy sposób skierować na rzecz konkretnego wiernego”.
Odpust to nie magia
Ten, kto zyskuje odpust, prosi zatem Boga w ufnym błaganiu (suffragium) w intencji zmarłego, dla którego wyprasza potrzebne łaski, a tym samym szybsze radowanie się chwałą nieba. Jego prośba nie działa jednak na Boga zniewalająco. Otrzymanie odpustu nie następuje mechanicznie. Zyskuje się go przede wszystkim poprzez otwartość i dyspozycyjność na Boże działanie, posłuszeństwo Jego woli, pełnienie Jego przykazań.
Niczym deszcz Boża łaska spływa z nieba na wszystkich, stąd otrzymać ją może niemal każdy, pod warunkiem, że będzie jej pragnąć. Nie można więc nikogo przymusić do przyjęcia miłości Bożej, ale zarazem każdy, kto chce ją mieć, otrzymuje w obfitości. Samo zatem odmówienie przepisanej modlitwy czy też wykonanie określonego uczynku nie oznacza, że osoba otrzymuje w sposób automatyczny przypisany danej czynności odpust.
Nade wszystko potrzeba postawy wiary i czynnej miłości. Każda miłość, także ludzka, dostępna jest tylko i wyłącznie poprzez wiarę. Nie inaczej jest z miłością Boga, która także daje się jedynie poprzez wiarę. W parze z wiarą i czynami miłości, z postawą głębokiego żalu i szczerej chęci poprawy idzie modlitwa. Wypraszając więc dla zmarłego odpust, człowiek wyprasza pośrednio dla siebie potrzebne łaski, z których niewątpliwie największa oznacza lepsze, doskonalsze życie duchowe.
Co, gdy modlitwa za odpuszczenie grzechów “nie działa”?
Żadna modlitwa zanoszona do Boga nie jest modlitwą zmarnowaną. Podobnie jest z odpustami, które ofiarowane są za zmarłych; jeżeli ktoś, za kogo ofiarowany jest odpust, raduje się już chwałą nieba i nie oczekuje na naszą modlitwę, nie zostaje ona bynajmniej “zmarnowana”. Jeżeli łaski tej nie potrzebuje osoba, za którą prosimy, Bóg przeznaczy ją innej, bardziej oczekującej na wsparcie z ziemi.
Trzeba bowiem pamiętać, że przyszłe życie nie jest życiem w pojedynkę, ale jest wspólnotą osób wzajemnie sobie życzliwych, dobrych, oddanych w miłości i zatroskanych o wzajemne dobro. Nic więc z dobra, które czynię na ziemi z myślą o zmarłych, nie przepada. A wysłużony przeze mnie odpust udzielony zostaje temu, kto potrzebuje go najbardziej. On z kolei, w tajemnicy obcowania świętych, oręduje za mną i ze swej strony wyprasza potrzebne mi błogosławieństwo, pomocne do dobrego życia tutaj na ziemi i do szczęścia wiecznego po śmierci.
Najlepsza modlitwa za zmarłych
Na zakończenie należy przypomnieć, że Kościół od zawsze nauczał, że w naszej trosce o zmarłych najważniejsza jest Eucharystia. Posiada ona największą wartość oraz skuteczność w osobistym uświęceniu. Nie omieszkał zaznaczyć tego Paweł VI:
Święta Matka Kościół, wyrażając jak największą troskę o zmarłych, znosząc jakikolwiek przywilej w tej materii, postanawia, że tymże zmarłym przychodzi się z pomocą w sposób najdoskonalszy przez każdą Ofiarę Mszy świętej.
Odpusty nie przestają spełniać ważnej roli w życiu Kościoła i jego wiernych. Nadal mają określoną wartość, jednak najważniejsza jest Msza Święta, która gładzi grzechy i dokonuje uświęcenia żyjących na ziemi, a zmarłym przychodzi z pomocą. W Eucharystii najpełniej łączymy się z naszymi zmarłymi braćmi i siostrami, z całym wszechświatem, prosząc dla nich o łaskę bycia Bożym obrazem. W niej też łączymy się najbardziej z osobami, pośród których żyjemy, z którymi tworzymy wspólnotę opartą na szczerej i głębokiej miłości. Eucharystia oczyszcza i umacnia wszystkie nasze relacje, nadając sens ewentualnemu cierpieniu czy też zachęcając do cierpienia, jeżeli może z niego wyniknąć jakieś dobro. Jest przedsmakiem nieba, gdzie Bóg będzie “wszystkim we wszystkim”.
Na ten aspekt Mszy Świętej zwraca uwagę Chiara Lubich, pisząc, że “Eucharystia zbawia nas i czyni nas Bogiem. My – umierając -przyczyniamy się wraz z Chrystusem do przemiany całej natury. Dlatego cała natura ukazuje się jako przedłużenie ciała Jezusa. Czyż Jezus, wcielając się, nie przyjął właśnie ludzkiej natury, łączącej w sobie cały świat stworzony?”.
* * *
(fragmenty z książki o. Kijasa pt. “Niebo, Czyściec, Piekło”)
o. Zdzisław Józef Kijas OFMConv/DEON.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Jak uzyskać odpust dla dusz czyśćcowych w dniach 1-8 listopada
Według obowiązującego wykazu odpustów możemy ofiarować zmarłym cierpiącym w czyśćcu wyjątkowy dar w dniach 1-8 listopada.
Dla uzyskania odpustów zupełnych – za nawiedzenie cmentarza w dniach 1-8 listopada (jeden każdego dnia) należy:
-być wolnym od przywiązania do jakiegokolwiek grzechu – nawet powszedniego – https://wspomozycielki.pl/odpusty-a-brak-przywiazania-grzechu-nawet-powszedniego/
-być w stanie łaski uświęcającej (bez obciążeń grzechem śmiertelnym)
-przyjąć Komunię św. w tym dniu, w którym pragniemy uzyskać odpust
-nawiedzić cmentarz i tam pomodlić się za zmarłych dowolną modlitwą
-odmówić modlitwę w intencjach papieskich (np. Ojcze nasz… i Zdrowaś Maryjo…)
Odrębny odpust związany jest z dniem, kiedy wspominamy Wszystkich Wiernych Zmarłych – odpust za nawiedzenie świątyni – 2 listopada
Dla jasności powtarzamy warunki zwykłe:
-być wolnym od przywiązania do jakiegokolwiek grzechu – nawet powszedniego
-być w stanie łaski uświęcającej (bez obciążeń grzechem śmiertelnym)
-przyjąć Komunię św. w tym dniu, w którym pragniemy uzyskać odpust
-odmówić modlitwę w intencjach papieskich (np. Ojcze nasz… i Zdrowaś Maryjo…)
Ponadto należy w Dzień Zaduszny:
– nawiedzić kościół lub kaplicę, gdzie znajduje się Najświętszy Sakrament
– odmówić: Wierzę w Boga… oraz Ojcze nasz…
UWAGA! Błędem jest podawanie do wiadomości, że w dniach 1-8 listopada można zyskać odpusty zupełne za nawiedzenie cmentarza lub kościoła. Tak podana informacja sugeruje, że w całej oktawie Wszystkich Świętych moglibyśmy zyskiwać odpusty zupełne nie idąc na cmentarz lecz przychodząc tylko do kościoła. Taka możliwość istnieje tylko i wyłącznie w dniu 2 listopada.
Odpust cząstkowy za zmarłych w każdym czasie można uzyskać za:
– pobożne odmówienie Jutrzni lub Nieszporów z Oficjum za zmarłych
– pobożne odmówienie wezwania: „Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci. Niech odpoczywają w pokoju. Amen”
– pobożne nawiedzenie cmentarza i modlitwę za zmarłych tam odmówioną (choćby w myśli)
– tylko w Polsce: za odmówienie modlitwy: „Dobry Jezu, a nasz Panie, daj im wieczne spoczywanie.
Światłość wieczna niech im świeci, gdzie królują wszyscy święci.
Gdzie królują z Tobą, Panie, aż na wieki wieków. Amen”.
Warunki zyskiwania odpustów cząstkowych:
-być w stanie łaski uświęcającej
-wykonywać owe pobożne czynności ze skruchą serca
źródło:
Wykaz odpustów. Normy i nadania, Wydanie wzorcowe według łacińskiego wydania z 2004 roku.
tłumaczenie zostało przyjęte przez 321. Zebranie Plenarne Konferencji Episkopatu Polski w Warszawie.
mp/apdc.wspomozycielki.pl
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
ST PETER’S CHURCH, PARTICK, 46 HYNDLAND STREET, Glasgow, G11 5PS
XXXII NIEDZIELA * ROK A
12 LISTOPADA
fot. via Pixabay
***
13.30 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
W TYM CZASIE RÓWNIEŻ JEST MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚW.
14.00 – MSZA ŚWIĘTA
PO MSZY ŚW. W GODZINIE MIŁOSIERDZIA MODLIMY SIĘ SŁOWAMI, KTÓRE PODYKTOWAŁ PAN JEZUS SIOSTRZE FAUSTYNIE KOWALSKIEJ.
Modląc się Koronką do Bożego Miłosierdzia możemy uzyskać odpust zupełny.
fot. Anna Hecker / Unsplash/Deon.pl
***
Czym jest odpust?
“Odpust jest to darowanie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, zgładzone już co do winy. Dostępuje go chrześcijanin odpowiednio usposobiony i pod pewnymi, określonymi warunkami, za pośrednictwem Kościoła, który jako szafarz owoców odkupienia rozdaje i prawomocnie przydziela zadośćuczynienie ze skarbca zasług Chrystusa i świętych”. (Katechizm Kościoła Katolickiego – 1471)
W języku teologicznym “odpust oznacza obietnicę szczególnego wstawiennictwa Kościoła u Boga o darowanie kary doczesnej za grzechy, których wina już została odpuszczona”.
Oto warunki jakie trzeba spełnić, aby uzyskać odpust zupełny za odmówienie Koronki do Bożego Miłosierdzia:
– być w stanie łaski uświęcającej (nie trzeba wcześniej przystępować do spowiedzi, chyba że jest to konieczne)
– odmówić w kościele lub kaplicy Koronkę do Bożego Miłosierdzia (ważne, aby w miejscu modlitwy znajdował się Najświętszy Sakrament)
– przyjąć Komunię Świętą
– odmówić modlitwę w intencjach Ojca Świętego (np. Pod Twoją obronę…)
– nie być przywiązanym do jakiegokolwiek grzechu, nawet lekkiego
Jeśli nie można pomodlić się w kościele lub kaplicy, wystarczy zrobić to w domu lub szpitalu (dotyczy to szczególnie osób chorych).
Starajmy się żyć w stanie łaski uświęcającej. Jeżeli jednak zdarzy się nam nieszczęście upaść w grzech ciężki – skorzystajmy jak najprędzej z sakramentu pojednania z Bogiem i z Kościołem, bo “nikt nie zna ani dnia, ani godziny”.
____________________________________________________________________________
Dzisiaj XV Dzień Solidarności
z Kościołem Prześladowanym
fot. Isengardt via Flickr CC 2.0
***
Dzisiejsza niedziela to XV Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym. Pomoc duchowa i materialna będzie w tym roku przeznaczona dla Bliskiego Wschodu ze względu na trzęsienie ziemi w Syrii, wojnę w Strefie Gazy i dyskryminację chrześcijan w Ziemi Świętej.
W tym roku Kościół łączy się z chrześcijanami w Ziemi Świętej, których życie w strefie okupacji jest zagrożone – powiedział sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski biskup Artur Miziński.
Dodał, że około tysiąca chrześcijan ze Strefy Gazy nie ma dokąd uciec, ani gdzie się podziać. Ludzie ci zdecydowali, że pozostaną na miejscu.
O tym, że Ziemia Święta była domem dla chrześcijan od zawsze przypomniał ks. Waldemar Cisło – szef polskiej sekcji Stowarzyszenia Pomocy Kościołowi w Potrzebie.
Ks. Cisło przypomniał także słowa Jana Pawła II, który wskazał na Liban, jako miejsce, gdzie pokojowo żyją obok siebie chrześcijanie i muzułmanie.
Podobnie wypowiadał się Benedykt XVI, który stwierdził w Bejrucie, że Bliski Wschód to także ziemia chrześcijan, którzy wnoszą do niej wkład edukacyjny i humanitarny.
Ks. Cisło wskazał, że wzrasta liczba prześladowanych chrześcijan. “Na 196 monitorowanych krajów, w 47 sytuacja pogorszyła się, a tylko w 9 poprawiła się” – stwierdził.
Jako przykład podał sytuację chrześcijan w północnej Nigerii, w której obowiązujący porządek prawny do islamski szariat. Zginęło tam o 70 proc. chrześcijan więcej niż rok temu.
***
12 LISTOPADA CHCEMY OBJĄĆ MODLITWĄ I WSPARCIEM CHRZEŚCIJAN NA BLISKIM WSCHODZIE. W TYM ROKU TOWARZYSZY NAM HASŁO: „TO JEST ZAWSZE NASZ DOM”.
KAMIENIE OPOWIADAJĄ LUDZKIE HISTORIE
Ulice Aleppo. Po jednej stronie ruiny. Po drugiej domy, które przetrwały dramatyczne trzęsienie ziemi. Z oddali na piętrze widać sprzęty kuchenne i meble. Nie ma ścian. Budynek, choć wciąż stoi, nadal nie jest bezpieczny. Nikt nie odważy się wrócić po to, co zostawił, kiedy w dramatyczną zimową noc wybiegł na ulice w obawie o własne życie. Po tym, co wydarzyło się w lutym, schronieniem dla syryjskich chrześcijan stały się kościoły i klasztory.
Pomoc Kościołowi w Potrzebie zawiozła im tysiące ubrań, żywność i środki czystości, które miały zapobiec chorobom. Kiedy dotarliśmy do Syrii, usłyszeliśmy, że tutaj każdy kamień opowiada o wytrwałości ludzi. Młoda Alissar z Aleppo przekonywała nas, że potrzebujący chcą, by ich historia została usłyszana. XV Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym jest naszą odpowiedzią na jej słowa! Chcemy objąć wsparciem cały Bliski Wschód. Upomnieć się o pogrążoną w wojnie Ziemię Świętą, zmagających z potężną biedą mieszkańców Libanu, a także Irak, gdzie w ciągu ostatnich lat dramatycznie spadła liczba chrześcijan. Tam, gdzie codzienny obraz zrujnowanych domów, zbombardowanych miast i cierpiących dzieci, odbiera ludziom nadzieję, potrzeba naszego zaangażowania!
TO JEST NASZ DOM!
Pomoc Kościołowi w Potrzebie konsekwentnie przypomina o tych, którzy – mimo wojen, kryzysów, prześladowań – pozostali w swoim kraju. Albo nie mogą, albo nie chcą wyjeżdżać. Jeśli wśród nich są osoby starsze, dzieci, niepełnosprawni i chorzy, to ucieczka silniejszych będzie wiązała się z porzuceniem najbardziej potrzebujących. Dlatego silniejsi zostają, by nieść ratunek słabszym. W takiej sytuacji dzisiaj są chrześcijanie w Gazie. Znaleźli schronienie w parafii, szukają pocieszenia w modlitwie, a otaczające ich ruiny na zawsze pozostaną ich domem.
Stąd tak często – gdy jesteśmy w Syrii, Libanie, Iraku i Ziemi Świętej – słyszymy prośbę o pomoc na miejscu. „My Was nie prosimy, my Was błagamy. Nie pozwólcie, by nasze kraje stały się pustynią” – to apel, jaki do Polaków skierował abp Georges Masri, grecko-melchicki arcybiskup Aleppo. Abp Jacques Mourad, przed laty więzień tzw. Państwa Islamskiego, dziś arcybiskup Homs, podkreśla, że świat potrzebuje rewolucji przeciwko przemocy. Jeśli ktoś może ją rozpocząć, to właśnie chrześcijanie, świadomi tego, że na Bliskim Wschodzie, targanym przez konflikty i wojny, wyłącznie oni mogą stać się narzędziem pokoju! Niech ta rewolucja odbywa się z naszym udziałem!
Bliski Wschód to DOM dla tysięcy chrześcijan. Pomoc na miejscu to szansa, by tego DOMU nie porzucać. Prawo do pozostania zawsze będzie przed prawem do emigracji.
______________________________________________________________________________________________________________
Zaproszenie na Mszę św. 13 listopada 2023
Szanowni Państwo, W obliczu przewidywanych zmian, jakie czekają w najbliższych miesiącach Polskę i Europę Instytut Myśli Schumana apeluje o gromadzenie się wokół tych wartości, które dla nas jako Polaków i katolików oraz wszystkich ludzi dobrej woli są najbliższe i najważniejsze, a które uosabia Eucharystyczny Chrystus ukryty w białej hostii Najświętszego Sakramentu. To Jemu pragniemy powierzać naszą Ojczyznę i nas samych w tych coraz trudniejszych i niespokojnych czasach. Zapraszamy wszystkich, którym nieobojętny jest los naszego kraju i Europy do wspólnej modlitwy za wstawiennictwem Czcigodnego Sługi Bożego Roberta Schumana w czasie Adoracji, a następnie Mszy św., które odbędą się 13 listopada 2023 roku w Archikatedrze pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela w Warszawie o godz. 18.00. Prośby, jakie chcemy zanieść przed Boży tron to: – w intencji Narodu Polskiego, aby zawsze pamiętał o swoich korzeniach – w intencji rządzących, aby dobrze wykorzystali władzę, którą obdarzył ich Naród – w intencji beatyfikacji Czcigodnego Sługi Bożego Roberta Schumana – o cud za wstawiennictwem Roberta Schumana- o powrót Europy do korzeni chrześcijańskich – o powstrzymanie fali zniszczenia wspólnoty Narodów Europy budowanej przez Roberta Schumana na fundamentach chrześcijańskich. Niech Pan Bóg nas wszystkich błogosławi i strzeże, Z wyrazami szacunku, Prof. Zbigniew Krysiak Przewodniczący Rady Programowej Instytutu Myśli Schumana |
______________________________________________________________________________________________________________
fot. via Wikipedia, CC 0
***
Wady zdrady
Gdy ludzie Kościoła grzeszą, nie Kościół zdradza – to on jest zdradzany.
Wramach realizacji programu „Zemsta Plus” dużo teraz triumfalnego i pełnego pogróżek tonu pod adresem Kościoła. Właśnie wpadł mi w oko reprezentatywny dla obecnego „klimatu” wpis Tomasza Lisa, opublikowany na platformie X: „Polski Kościół zdradził Polskę, demokrację, naród, wiarę i wiernych. Zasługuje tylko na tyle, co inne instytucje i obywatele, na traktowanie zgodne z prawem. Koniec przywilejów i ulgowego traktowania”.
Absolutna zgoda co do stwierdzenia, że Kościół w państwie zasługuje na tyle, „co inne instytucje i obywatele, na traktowanie zgodne z prawem”. Ja się tego, jako katolik, domagam. Chcę mieć „wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie”. To cytat z Konstytucji RP, art. 53,2. W myśl tego samego dokumentu żądam wolności religii, która „obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują”. Do tego dochodzi prawo rodziców „do zapewnienia dzieciom wychowania i nauczania moralnego i religijnego zgodnie ze swoimi przekonaniami”, co wiąże się z – również konstytucyjnie zagwarantowaną – możliwością nauczania religii w szkole.
Kon-sty-tuc-ja, Panie Tomaszu. Żadnych pozaprawnych „przywilejów i ulgowego traktowania”. Jeśli coś takiego jest, to sam jestem za „opiłowaniem”. Byłbym jednak zobowiązany za wskazanie, w czym Kościół „zdradził Polskę, demokrację, naród, wiarę i wiernych”. Ale konkretnie. Bo „zdrada” to jednak dość mocne stwierdzenie, więc wypadałoby, żeby było poparte czymś równie mocnym. Jak Kościół zdradził Polskę i naród? Podpisywał niekorzystne kontrakty z Rosją, realizował interesy Niemiec, chciał przekazać suwerenność państwa w ręce UE? Jak zdradził demokrację? Zagrzewał Polaków do buntu przeciw władzy? Popierał burdy i pieniactwo? Nie było tego nawet w czasie pandemii, gdy zażądano bezprecedensowych ograniczeń w sprawowaniu kultu. A jak Kościół zdradził wiernych? Zrobiłby to, gdyby przestał głosić Ewangelię, gdyby odrzucił przykazania i powiedział: aborcja OK, eutanazja OK, niewierność małżeńska OK i w ogóle grzechy OK. I jak wreszcie Kościół zdradził wiarę? Owszem – zdradą wiary zawsze jest grzech i w tym sensie wszyscy mamy coś na sumieniu, ale fakt, że ludzie grzeszą nawet w Kościele, to chyba nie jest wielka niespodzianka, prawda? To przykre, że jesteśmy grzeszni, ale w tym świecie pełnym samozadowolenia i ślepym na własne błędy tylko Kościół mówi o tym wprost – i ma narzędzia, żeby z tego ludzi wyciągnąć.
KRÓTKO:
Parcie na zło
Administracja Joe Bidena uparcie próbuje umożliwić dostęp do aborcji w stanach, które jej zakazały lub ją ograniczyły. Jak przypomina serwis HLI, najpierw wymyślono w USA aborcyjne „punkty usługowe” na terenie parków narodowych i w placówkach wojskowych. Teraz próbuje się wykorzystać ustawę o leczeniu i pracy w nagłych wypadkach. Chodzi o zmuszenie lekarzy do wykonania aborcji na żądanie na pogotowiu lub szpitalnych oddziałach ratunkowych, bo zdaniem służb prezydenta aborcja taka jest usługą ratującą życie. Portal Life News donosi, że stan Teksas i środowiska medyczne pro-life pozwały administrację prezydenta, wykazując, że nieuzasadniona reinterpretacja prawa wprowadza konflikt w zapisach prawa federalnego i stanowego. Skąd więc u Bidena taka determinacja? Może uznał, że jego prezydentura słabo zapisze się w pamięci potomnych, niech więc ich będzie jak najmniej.
Tanio wyjdzie
Jedną z nowych inicjatyw prezydenta Francji Emmanuela Macrona jest ułatwienie dostępu do eutanazji. Radio Watykańskie cytuje Pascale Morinière, przewodniczącą Konfederacji Katolickich Stowarzyszeń Rodzinnych we Francji, która alarmuje, że stoją za tym interesy ekonomiczne. Na eutanazji dużo zyskują firmy ubezpieczeniowe. „Ostatni rok życia kosztuje bowiem tyle samo, co dziesięć poprzednich” – mówi Morinière. I tak oto stopniowo ludzkość dojrzewa do zasady „Lepiej zabijać niż leczyć”.
Franciszek Kucharczak/Gość Niedzielny
cierpienie Kościoła – cierpieniem Chrystusa
fot. Miesięcznik Adeste
______________________________________________________________________________________________________________
czwartek 16 listopada
Święto Matki Bożej Ostrobramskiej
Matki Miłosierdzia
fot. Henryk Przondziono/Gość Niedzielny
***
Podobnie jak od siedmiu wieków Matka Boża Częstochowska na Jasnej Górze, tak Pani Ostrobramska, Matka Wschodu i Zachodu, od ponad trzystu lat króluje z wysokości swojego nadbramnego wzniesienia całej ziemi litewskiej, białoruskiej i polskiej. „Świeci” blaskiem wspaniałych szat przez okna kaplicy nad Ostrą Bramą, widoczna z daleka.
Dobrze znamy wizerunek Najświętszej Panny z lekko pochyloną głową, w aureoli dwunastu gwiazd i wielu promieni. Przymknięte oczy, skrzyżowane na piersiach delikatne dłonie, smukłą postać okoloną półksiężycem. Jej urok, łagodność, niezwykła słodycz i zamyślenie wzbudzają ufność i nakłaniają do modlitwy.
Nie istnieją sprawdzone dane o pochodzeniu obrazu i jego autorze. Przypuszcza się, że to wybitne dzieło namalowano w pierwszych latach XVII wieku. Wtedy bowiem pośród murów otaczających Wilno, nad jedną z dziewięciu bram, zwaną Miednicką albo Ostrą, zawieszono od strony wewnętrznej wizerunek Matki Bożej, zaś od zewnątrz – obraz Chrystusa Salwatora (Zbawiciela) z kulą ziemską w ręku. Po zbudowaniu na bramie specjalnej kaplicy w 1672 r. procesjonalnie wprowadzono do niej obraz Najświętszej Panny, który od tego czasu stał się przedmiotem wielkiego kultu. Nabożeństwo spotęgowało się wyraźnie po pożarze Wilna w 1706 r., kiedy wielu mieszkańców miasta doznało szczególnej pomocy Królowej Miłosierdzia.
Od 1735 r. zaczęto obchodzić w listopadzie święto Opieki Matki Najświętszej. Przenoszono wtedy wizerunek do pobliskiego kościoła św. Teresy, a dla uświetnienia uroczystości zapraszano biskupów, sławnych kaznodziejów, alumnów z seminariów duchownych; oświetlano, dekorowano kościół, bramę oraz całą uliczkę.
W 1761 r. zanotowano pierwszy cud. Na znak doznanych łask zawieszano w kaplicy liczne wota. W 1773 r. papież Klemens XVI zezwolił na publiczne odprawianie tam nabożeństw. W 1828 r. na frontonie kaplicy umieszczono napis: „Matko Miłosierdzia – pod Twoją obronę uciekamy się”. Wskutek nakazu władz zaborczych nadano mu formę łacińską: Mater Misericordiae – sub Tuum praesidium confugimus! Po upadku powstania styczniowego generał gubernator Murawiew, zwany Wieszatielem, zamierzał zamknąć kaplicę i zabrać obraz do cerkwi. Planów swoich nie zdążył przeprowadzić, został bowiem nagle z Wilna odwołany.
Pomimo nieprzychylnego stosunku carskich zarządców obraz otaczany był wzrastającą stale czcią wiernych i szeroko słynął cudami. Papież Pius X zezwolił archidiecezji wileńskiej na własną modlitwę brewiarzową i Mszę św. o Najświętszej Pannie Matce Miłosierdzia, które wprowadzono 16 listopada 1915 r.
Pius XI, jeszcze jako Achilles Ratti, nuncjusz papieski w Polsce, w 1920 r. odprawił Mszę św. w Kaplicy Matki Bożej Ostrobramskiej, udzielając potem już jako głowa Kościoła pozwolenia na koronację.
Dzięki staraniom abp. Romualda Jałbrzykowskiego, metropolity wileńskiego, ważny ten akt odbył się 2 lipca 1927 r. Przy ołtarzu zbudowanym obok katedry wileńskiej, do której w przeddzień przeniesiono procesjonalnie cudowny wizerunek – koronację przeprowadził kard. Aleksander Kakowski w obecności kard. Augusta Hlonda, Prymasa Polski, dwudziestu ośmiu biskupów, ok. pięciuset kapłanów, wielkiej liczby wspólnot zakonnych, a także dostojników świeckich, do których należeli prezydent Rzeczypospolitej Ignacy Mościcki, marszałek Józef Piłsudski, ministrowie, przedstawiciele wojska, świata nauki i kultury. Przybyły też delegacje wszystkich polskich diecezji oraz nieprzebrana rzesza wiernych.
To święte miejsce od wieków przyciągało modlących się i szukających pomocy czcicieli Maryi. Przed odjazdem na wygnanie w 1824 r. „Pannę Świętą, co w Ostrej świeci Bramie” żegnali na Prymarii Adam Mickiewicz z młodzieżą filomacką i filarecką, Panią Wschodu i Zachodu nawiedzali znani artyści, politycy, naukowcy i pisarze, sławiąc Ją pięknym słowem, muzyką i pieśnią. Tęsknili do Niej polscy zesłańcy, więźniowie obozów, emigranci, wskutek wojen rozproszeni po całym świecie.
Wiele godzin przed obrazem Miłosiernej Matki spędziła na modlitwie św. s. Faustyna, sekretarka Miłosierdzia Bożego, mieszkająca w wileńskim domu swego Zgromadzenia ponad trzy lata. Z radością też adorowała namalowany pod jej natchnieniem przez Eugeniusza Kazimirowskiego wizerunek
Miłosiernego Chrystusa – zawieszony po raz pierwszy w Ostrej Bramie na okres uroczystego Triduum, zamykającego Jubileuszu Tysiąclecia Odkupienia, w dniach od 26 do 28 kwietnia 1935 r.
W okresach komunistycznych prześladowań w ręce Królowej Ostrobramskiej oddawał losy narodu polskiego i ludów pobratymczych Prymas Tysiąclecia.
We wrześniu 1993 r. podczas pielgrzymki do krajów nadbałtyckich Ojciec Święty Jan Paweł II odwiedził także Wilno. W Ostrej Bramie poprowadził nabożeństwo różańcowe, transmitowane na cały świat. Wypełniał w ten sposób prośbę Fatimskiej Matki, wzywającej do odmawiania Różańca. Zawierzał Najświętszej Maryi Pannie ziemię i narody tego rejonu Europy, dziękował za ogrom łask. Prosił, by Matka Miłosierdzia – Królowa i Opiekunka z Ostrej Bramy prowadziła wszystkich ludzi po drogach pokoju, sprawiedliwości i wiary.
ks. Edmund Boniewicz SAC/Tygodnik Niedziela
______________________________________________________________________________________________________________
Obraz Matki Bożej Ostrobramskiej – kult i historia
Współczesna kopia obrazu Matki Miłosierdzia. Pierwowzór znajduje się w Wilnie, w Ostrej Bramie.
Ostra Brama to jedyna zachowana do naszych czasów z dziewięciu bram, które broniły dostępu do Wilna. Strzegła jej Matka Boża Miłosierdzia nazywana także Ostrobramską. To właśnie tutaj – w Wilnie – powstaje pierwszy wizerunek Bożego Miłosierdzia. Pod okiem późniejszej świętej, siostry Faustyny, sylwetkę Chrystusa maluje Eugeniusz Kazimirowski a pozuje mu ksiądz Michał Sopoćko.
(Ruch Pomocników Maryi Matki Kościoła. Dzieło Prymasa Tysiąclecia Polski bł. Stefana Wyszyńskiego)
***
Kult Maryi w wizerunku ostrobramskim najbardziej rozpowszechnił Adam Mickiewicz pisząc w Inwokacji: „Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz bramie”. 16 listopada obchodzimy w Kościele wspomnienie Matki Bożej Ostrobramskiej.
Historia obrazu i kaplicy
Obraz Matki Bożej Ostrobramskiej powstał w latach 1620-30. Został zawieszony w bramie zwanej Ostrą – od części południowego przedmieścia Wilna o nazwie Ostry Koniec – lub Miednicką, bo stąd droga przez Miedniki i Oszmianę prowadziła do Mińska. Po litewsku bramę zaczęto nazywać Aušros, czyli „Bramą Jutrzenki”. Taka nazwa mogła powstać jako porównanie Najświętszej Maryi Panny do Gwiazdy Zarannej, czyli Jutrzenki.
Początkowo wizerunek Matki Boskiej wisiał w małej niszy po wewnętrznej stronie bramy, natomiast po zewnętrznej umieszczono wizerunek Zbawiciela Świata (Salvator mundi). Obraz był więc integralną częścią dyptyku, mającego teologiczny sens: Maryja prowadzi wiernych do swojego Syna – Zbawiciela Świata, jest więc Bramą Niebios. Obraz Salvator mundi jest obecnie przechowywany w Muzeum Dziedzictwa Sakralnego w Wilnie, ale nie jest eksponowany. Na dziedzińcu Muzeum ustawiono tylko kopię obrazu.
Kult Matki Bożej rozpoczął się wraz z przybyciem do Wilna w połowie XVII w. karmelitów bosych, którzy przy Ostrej Bramie zbudowali swój klasztor i konsekrowali kościół (1654) pod wezwaniem św. Teresy z Avila, hiszpańskiej mistyczki. Obraz wiszący w bramie przyciągał uwagę zakonników, zaczęli odprawiać przy nim nabożeństwa, zachęcając wiernych do uczestnictwa.
W 1671 r. staraniem karmelity ojca Karola od Ducha Świętego zbudowano na bramie dla obrazu specjalną drewnianą kaplicę. Z tym rokiem wiąże się pierwszy cud odnotowany w kronikach klasztornych, przywrócenie życia dziecku, które spadło z drugiego piętra na kamienny chodnik. Od tego czasu kult zaczął się intensywnie rozwijać.
Ciągłe wojny a także pożary miasta sprawiały, że wierni zaczęli gromadzić się u stóp Pani Ostrobramskiej prosząc o ratunek. W czasie jednego z pożarów spłonęła także drewniana kaplica, ale obraz cudownie ocalał. W 1713 r. postawiono kaplicę murowaną. Początkowo wierni mogli się modlić tylko stojąc na ulicy, gdyż wejście do kaplicy było od strony ogrodów klasztornych. Dopiero pod koniec XVIII wieku wybudowano wewnętrzne schody dla pątników, przylegające do kościoła św. Teresy.
Od 1773 r. kiedy papież Klemens XIV nadał kaplicy miano publicznej zaczęto organizować dziękczynne nabożeństwa zwane „Opiekami”, które stały się główną uroczystością ostrobramską obchodzoną z oktawą do dnia dzisiejszego. W 1853 r. tak opisał święto „Opiek” Władysław Syrokomla: „Przez osiem dni kościół i ulica przepełnione są ludem, wieczorna litania bez względu na przykrą pogodę roku liczy co dzień po kilka tysięcy modlących się. (…) Nieszpory odbywają się w kościele. Po ich zakończeniu, kapłan celebrujący, zwykle biskup wileński, pontyfikalnie ubrany wchodzi do Ostrobramskiej kaplicy. Artyści co przedniejsi, jakich Wilno posiada, wykonują litanię przy towarzyszeniu orkiestry miejscowej.”
Warto zaznaczyć, że związany z miastem kompozytor – Stanisław Moniuszko skomponował w latach 1843-1855 cztery „Litanie Ostrobramskie” na chór i orkiestrę.
W XIX w. gospodarze sanktuarium – karmelici – musieli opuścić klasztor (1844 r.) w ramach represji po powstaniu listopadowym. Kościół i kaplica trafiły pod opiekę duchownych diecezjalnych. Dopiero prawie wiek później, w 1931 r., w odrodzonej Polsce karmelici powrócili do Wilna. Odnowiono kaplicę, wykonując dębową boazerię i dodając artystyczny fryz z wezwaniami Litanii loretańskiej istniejący do dzisiaj.
Kult Maryi w wizerunku ostrobramskim najbardziej rozpowszechnił Adam Mickiewicz pisząc w Inwokacji: „Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz bramie”. Rozświetlony obraz wieczorami rzeczywiście z daleka „świeci” w bramie zamykającej ul. Ostrobramską (lit. Aušros Vartų). Przed tym obrazem modlił się Mickiewicz przed opuszczeniem Wilna na zawsze (1824 r.).
W ciągu wieków pielgrzymowali do tronu Maryi książęta i królowie, znani pisarze, poeci, politycy i biskupi. „Księga kapłanów odprawiających Msze święte w kaplicy Ostrobramskiej” odnotowuje, że 22 listopada 1933 r. (zapewne podczas oktawy odpustowej) Eucharystię w kaplicy odprawił bł. Stefan Wyszyński, wtedy profesor Seminarium Duchownego we Włocławku. Ikona ostrobramska jest otaczana czcią także przez wyznawców prawosławia.
W 1935 r. przed uroczystością zakończenia Jubileuszu Odkupienia Świata (w pierwszą niedzielę po Wielkanocy) wystawiono tu po raz pierwszy publicznie obraz Jezusa Miłosiernego „Jezu, ufam Tobie”, namalowany według wskazówek św. siostry Faustyny przez malarza Eugeniusza Kazimirowskiego.
Po wybuchu wojny, 26 marca 1942 roku Niemcy uwięzili karmelitów w więzieniu na Łukiszkach, a następnie skierowano ich do obozu pracy w Szałtupiu. Po wojnie zakonnicy opuścili Wilno i wyjechali do Polski. W czasach powojennego komunizmu, gdy wiele kościołów na Litwie zamykano i przeznaczano na magazyny, urzędy czy muzea, kaplica Ostrobramska była cały czas czynna.
Kaplica Ostrobramska
Dwuczęściowa fasada kaplicy z trójkątnym frontonem ozdobionym Okiem Opatrzności, symbolem Bożej opieki, miała początkowo napis po polsku: „Matko Miłosierdzia. Pod Twoją obronę uciekamy się”. Po upadku powstania styczniowego w 1865 r. gubernator wileński Michaił Murawjew kazał usunąć polski napis i zastąpić go łacińskim: Mater Misericordiae. Sub tuum presidium confugimus ”. W 1933 r. przywrócono napis po polsku, po II wojnie powrócono znowu do języka Kościoła powszechnego – łaciny.
Obraz Matki Bożej Ostrobramskiej
Obraz został namalowany temperą z uzupełniniami olejnymi przez nieznanego malarza na 8 deskach o grubości 2 cm. Wielkość obrazu to 2 metry na 162 cm. Głowę Maryi okoloną promienistym nimbem i kręgiem gwiazd zdobią dwie korony: barokowa (koniec XVII w.) i rokokowa (poł. XVIII w.) unoszona przez aniołki.
Maryja jest przedstawiona jako Najświętsza Dziewica w momencie Zwiastowania, ze skrzyżowanymi na piersi rękoma, chyląca pokornie głowę. Taką interpretację uzasadniają też rzeźby stojące z boku między kolumnami, przedstawiające rodziców Maryi: św. Joachima i św. Anną. Według innej interpretacji obraz przedstawia brzemienną Maryję, o czym miałyby świadczyć szeroko rozłożone poły płaszcza i dwie korony: jedna dla Niej, a druga dla Dzieciątka. Z kolei poeta Władysław Syrokomla uważał, że dwie korony wskazują na Maryję jako Królową Polski i Wielką Księżną Litewską.
U podnóża Madonny znajduje się posrebrzany półksiężyc z napisem: „Dzięki Tobie składam Matko Boska za wysłuchanie próśb moich, a proszę Cię Matko Miłosierdzia zachowaj mnie nadal w łasce i opiece Swojej Przenajświętszej W.I.J. 1849 roku”.
W okresie międzywojennym obraz ukoronowano nowymi koronami poświęconymi przez papieża Piusa XI. Uroczystej koronacji 2 lipca 1927 r. dokonał abp metropolita warszawski Aleksander Kakowski w obecności kard. Augusta Hlonda i 28 biskupów; obecni byli prezydent I. Mościcki i marszałek J. Piłsudski. Papież Pius XI, starając się uchronić oba narody od wzajemnej wrogości, nie zgodził się, by przy koronacji ostrobramskiego obrazu nadano mu tytuł „Królowej Polski”. Los poświęconych przez papieża koron jest nieznany. Prawdopodobniej na początku II wojny światowej zostały ukryte, jednak do dzisiaj ich nie odnaleziono.
Na sukience Maryi wygrawerowane zostały motywy florystyczne, wśród których znawcy rozpoznali co najmniej dziesięć gatunków roślin. Obfitość roślinności nawiązuje do średniowiecznej symboliki i przedstawia Maryję jako hortus conclusus – „ogród zamknięty”, wspomniany w Pieśni nad Pieśniami (4,12).
Wota wdzięczności
Już w XVIII w. wotów było tyle, że karmelici bosi w 1799 r. mogli przeznaczyć 51 z nich na posrebrzenie i pozłocenie blachy zdobiącej frontową część ołtarza (antepedium). W 1810 r. na wykonanie naczyń liturgicznych przeznaczono aż 100 starych, osiemnastowiecznych wotów.
Wśród tysięcy oznak wdzięczności znajduje się srebrna tabliczka od Marszałka Józefa Piłsudskiego z napisem „Dziękuję Ci Matko za Wilno”. Papież Jan Paweł II podczas swojej pielgrzymki w 1993 r. na Litwę ofiarował jako wotum złotą różę i piuskę (przechowywane w skarbcu). Współcześnie wota zawieszane są także przed wejściem do kaplicy w specjalnych gablotach.
Wilno, w którym czci doznają dwa obrazy: Matki Bożej Miłosierdzia i Jezusa Miłosiernego, nazywane jest często „Miastem Miłosierdzia”.
Kai
______________________________________________________________________________________________________________
Obraz Matki Bożej Ostrobramskiej
MATKI MIŁOSIERDZIA
fot. Łukasz Krzysztofka/Tygodnik Niedziela
***
W Wilnie kaplica ostrobramska posiada cudowny obraz przedstawiający Najświętszą Maryję Pannę. Jest to jeden z najwybitniejszych renesansowych dzieł malarskich na Litwie zwany Madonną Ostrobramską lub Madonną Wileńską. Namalowany został w XVII wieku specjalnie do tej kaplicy i wzorowany był na rycinach holenderskiego malarza Martina de Vosa.
Od ponad 13 lat obraz ten słynie z cudów. Był on czczony i uważany za cudowny zarówno przez katolików, jak też przez wiernych prawosławnych i unitów. Znany jest na całym świecie, a jego kopie znajdują się w kościołach wielu krajów.
Technika namalowania i (nie)znany autor
Namalowany został na deskach dębowych techniką temperową na podkładzie klejowo-kredowym. Autor obrazu nie jest znany. Niektórzy przypisują autorstwo Łukaszowi – artyście krakowskiemu, który podobny obraz namalował w 1624 dla kościoła Bożego Ciała w Krakowie, inni uważają, że autorem jest flamandzki malarza Martina de Vosa.
Co dostrzegamy na obrazie?
Przedstawia Maryję ze skrzyżowanymi na piersi rękoma. Szyja okryta szalem, a głowa białą chustą. Całą postać otacza zielonkawo-błękitny płaszcz zarzucony na głowę i ramiona.
Od 1671 Maryja została zasłonięta srebrną, złoconą sukienką. Charakterystyczną ozdobę obrazu stanowi wielki, odwrócony sierp srebrnego półksiężyca z wygrawerowanym napisem Dzięki Tobie składam Matko Boska za wysłuchanie próśb moich, a proszę Cię, Matko Miłosierdzia, zachowaj mnie nadal w łasce i opiece Swojej Przenajświętszej W. I. J. 1849 r. Choć nigdy nie był przymocowany do obrazu, tworzy z nim jednak optycznie jedność, pełniąc rolę wyrazistego akcentu zamykającego kompozycję całości. Na całą kompozycję wizerunku Pani Ostrobramskiej składają się dwie korony (nałożona jedna na drugą). Korony są ze złoconego srebra, jedna barokowa dla Królowej Niebios, druga rokokowa dla Królowej Polski.
Szyja okryta szalem, a głowa białą chustą. Całą postać otacza zielonkawo-błękitny płaszcz zarzucony na głowę i ramiona.
Matka Boża ukazana jest w tym Wizerunku jako Niewiasta Zwiastowania i Oczekująca. Obraz jest wiernym przedstawieniem tekstu biblijnego z Apokalipsy”… wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu”. Wizerunek ukazuje jak wiele starań trzeba dokonać, aby Maryi nie zgubić na drogach swojego życia.
O czym przypomina nam maryjny wizerunek?
Od Madonny Wileńskiej możemy uczyć się wielu wartości. Spoglądając na dwie korony nad głową Ostrobramskiej Pani, przypominamy sobie, że człowiek stworzony jest dla Boga, dla nieba i dla wieczności.
Kiedy szczególnie pamiętamy o Pani z Wilna?
Wspomnienie Matki Boskiej Ostrobramskiej obchodzone jest 16 listopada. W 1993 Ostrą Bramę nawiedził papież Jan Paweł II. Zgodnie z tradycją, wielu wiernych pokonuje schody wiodące do kaplicy na kolanach. Wokół ołtarza znajdują się wota dziękczynne. Wśród nich m.in. tabliczka ofiarowana przez Józefa Piłsudskiego, z napisem “Dzięki Ci Matko za Wilno”.
ks. Eugeniusz Burzyk/Tygodnik Niedziela
____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
1 LISTOPADA – ŚRODA
UROCZYSTOŚĆ WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH
***
Znanych i anonimowych, dawnych i współczesnych świętych Kościół katolicki uroczyście wspomina 1 listopada. Uroczystość Wszystkich Świętych jest jednym z najbardziej radosnych dni dla chrześcijan. W ciągu roku niemal każdego dnia przypada wspomnienie jednego lub kilku świętych znanych z imienia. Jednak ich liczba jest znacznie większa. Wiele osób doszło do świętości w zupełnym ukryciu.
Uroczystość Wszystkich Świętych nie jest – wbrew spotykanym niekiedy opiniom – „Świętem Zmarłych”, ale przypomina wszystkim wiernym o ich powołaniu do świętości. W odróżnieniu od tej uroczystości, następnego dnia – 2 listopada – wspomina się wszystkich wiernych zmarłych. Jest to dzień modlitwy za tych, którzy w czyśćcu przygotowują się do chwały nieba.
Dzień 1 listopada przypomina prawdę o powszechnym powołaniu do świętości. Każdy z wierzących, niezależnie od konkretnej drogi życia: małżeństwa, kapłaństwa czy życia konsekrowanego jest powołany do świętości. Tej pełni człowieczeństwa nie można osiągnąć własnymi siłami. Konieczna jest pomoc łaski Bożej, czyli dar życzliwości Boga. Ponieważ Stwórca powołuje do świętości wszystkich, także każdemu człowiekowi pomaga swą łaską. Teologia wskazuje, iż każdy otrzymał dar zbawienia, bo Jezus Chrystus złożył ofiarę za wszystkich ludzi. Od każdego z nas jednak zależy, w jakim stopniu przyjmie od Boga dar świętości.
Uroczystość Wszystkich Świętych zdecydowanie różni się od Dnia Zadusznego (wspomnienia Wszystkich Wiernych Zmarłych) przypadającego na 2 listopada. Uroczystość przypadająca na 1 listopada wyraża powszechne powołanie do świętości. Wskazuje na hojność Pana Boga i pogłębia nadzieję, że wszelkie rozstanie nie jest ostateczne, bo wszyscy są zaproszeni do domu Ojca. Razem jednak Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny przypominają prawdę o wspólnocie Kościoła, obejmującej świętych w niebie, pokutujących w czyśćcu i żyjących jeszcze na ziemi. Wśród tych trzech stanów Kościoła dokonuje się, poprzez modlitwę, pamięć czy ofiarę, ciągła wymiana dóbr duchowych. W tej łączności (komunii) wyraża się świętych obcowanie.
Wspomnienie wszystkich świętych ma źródło w kulcie męczenników. W rocznicę śmierci, która dla chrześcijan jest dniem narodzin dla nieba, odprawiano na grobach męczenników Eucharystię i czytano opisy męczeństwa. Pamięć o tych, którzy krwią potwierdzili swoją wiarę, była w pierwszych gminach chrześcijańskich pieczołowicie przechowywana. Każda z lokalnych wspólnot posiadała spis swoich męczenników, którzy przez sam fakt męczeństwa stawali się bliskimi Chrystusa, dlatego ich wstawiennictwo nabierało szczególnej mocy. Stopniowo do tych list dopisywano imiona nie tylko męczenników, ale też innych osób odznaczających się szczególną świętością. Pierwszym świętym spoza grona męczenników był zmarły w 397 r. biskup Marcin z Tours.
Początki święta sięgają IV w. W Antiochii czczono wtedy pamięć o wielu bezimiennych męczennikach, których wspominano w niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego. W Rzymie w VII wieku papież Bonifacy IV poświecił dawny Panteon i uczynił go kościołem ku czci Bogurodzicy oraz wszystkich Męczenników. Polecił przy tej okazji umieścić tam kamienie przywiezione z katakumb chrześcijańskich męczenników. Historycy przekazują, iż przywieziono wtedy aż 28 pełnych wozów. Z rocznicą tych wydarzeń związane było rzymskie święto Wszystkich Świętych. Czczono wtedy jedynie Maryję i męczenników. W późniejszych wiekach dołączono kult „wszystkich doskonałych Sprawiedliwych”. Obchody przeniesiono z 13 maja na 1 listopada. Powodem były prawdopodobnie trudności z wyżywieniem rzesz pielgrzymów przybywających do Rzymu na wiosnę.
Listopadowa data była już znana w Irlandii oraz Anglii a od VIII w. rozprzestrzeniło się w całej Europie. Po ostatniej reformie liturgii teologowie podkreślają, że „uroczystość obejmuje nie tylko świętych kanonizowanych, ale wszystkich zmarłych, którzy osiągnęli doskonałość, a zatem także zmarłych krewnych i przyjaciół”.
KAI/PCh24.pl
***
1 MSZA ŚW. W KAPLICY IZBIE JEZUSA MIŁOSIERNEGO O GODZ. 12.00
2 MSZA ŚW. W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA O GODZ. 20.00
________________________________________________________________________________________
Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny.
Co różni te dni?
Listopad, zwłaszcza jego pierwsze dni, jest czasem, w którym w sposób szczególny kierujemy nasze myśli ku zmarłym i samej tajemnicy śmierci. W naszej polskiej tradycji 1 listopada, w uroczystość Wszystkich Świętych, gromadzimy się na cmentarzach, aby tam sprawować Mszę Świętą. Tego dnia nasza uwaga skupia się przede wszystkim na tych, którzy osiągnęli już niebo i których prosimy o wstawiennictwo przed Bogiem. Kolejnego dnia, we wspomnienie wszystkich zmarłych, większy nacisk kładziemy na pomoc tym, którzy przygotowują się jeszcze na spotkanie z Bogiem w niebie.
Pielgrzymując na ziemi mamy świadomość, że jesteśmy częścią Kościoła o wiele większego niż tylko ten ziemski. Kościoła, który składa się również ze zbawionych w niebie i tych, którzy oczekują jeszcze na pełne oczyszczenie. Pierwsze dni listopada w sposób szczególny przypominają nam tę prawdę, którą wyrażamy w Symbolu Apostolskim.
Wierzę w świętych obcowanie
Uroczystość Wszystkich Świętych jest jednym z najradośniejszych świąt w Kościele katolickim. Codziennie w liturgii wspominamy innego świętego, którego znamy z imienia. Tego dnia jednak chcemy wspominać wszystkich, którzy osiągnęli chwałę nieba. Również tych, których imion nie zapamiętano, których historii nie znamy, o których nic nie wiemy. Ale oni będąc przed tronem Boga są częścią Kościoła i wciąż służą temu Kościołowi, wstawiając się za nami, prosząc o łaski, które pomogą również nam osiągnąć cel ziemskiej pielgrzymki. Wszyscy ochrzczeni zmierzają do nieba, naszym celem jest osiągnięcie świętości, o czym przypomina nam szczególnie uroczystość Wszystkich Świętych.
Kościół od początku otaczał czcią najpierw męczenników, a później również innych wyznawców Chrystusa, którzy odznaczali się szczególną świętością. Widząc w nich wzór do naśladowania, chrześcijanie prosili o wstawiennictwo tych, którzy po śmierci stanęli bliżej Chrystusa. Na grobach męczenników odprawiono Eucharystię, podobnie jak my sprawujemy Najświętszą Ofiarę 1 listopada na cmentarzach, gdzie spoczywają doczesne szczątki wielu naszych przodków, którzy osiągnęli już niebo.
Prawdę o drugiej części Kościoła, tych, którzy przebywają jeszcze w czyśćcu, przypomina nam drugi dzień listopada. We wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych jesteśmy szczególnie zachęceni, aby swoją modlitwą i ofiarą wesprzeć naszych przodków.
KAI, gosc.pl, Fronda.pl
______________________________________________________________________________________________________________
***
Katolik tego dnia ma obowiązek uczestniczyć we Mszy świętej
***
2 LISTOPADA – CZWARTEK – DZIEŃ ZADUSZNY
DZIEŃ MODLITWY ZA TYCH, KTÓRZY JUŻ PRZESZLI PRZEZ PRÓG ŚMIERCI DO ŻYCIA WIECZNEGO I POKUTUJĄ W MĘKACH CZYŚĆCA.
***
To wspomnienie wprowadził opat benedyktynów w Cluny we Francji, św. Odilon (Odylon). On to w 998 r. zarządził modlitwy za dusze wszystkich zmarłych w dniu 2 listopada. Termin ten i sama idea szybko rozprzestrzeniły się we Francji, Anglii, Niemczech, Italii. W XIII w. zwyczaj ten w Kościele rzymskim stał się powszechny.
W XV w. wytworzył się u dominikanów w Wanencji zwyczaj ofiarowania w dniu 2 listopada trzech Mszy św. przez jednego kapłana. Papież Benedykt XIV w 1748 r. rozszerzył ten zwyczaj na całą Hiszpanię. W 1915 r., podczas I wojny światowej, papież Benedykt XV na prośbę opata – prymasa benedyktynów pozwolił kapłanom całego Kościoła odprawić w tym dniu trzy Msze św. Jedną w intencji przyjętej od wiernych, drugą w intencji wszystkich wiernych zmarłych, a trzecią w intencji papieża.
Kościół w tym dniu wspomina zmarłych pokutujących za grzechy w czyśćcu. Chodzi więc o których nie mogą wejść do nieba, gdyż mają pewne długi do spłacenia Bożej sprawiedliwości. Prawdę o istnieniu czyśćca Kościół ogłosił jako dogmat na soborze w Lyonie w 1274 r. i na XXV sesji Soboru Trydenckiego (1545-1563), w osobnym dekrecie o czyśćcu. Sobór Trydencki orzekł prawdę, że duszom w czyśćcu możemy pomagać. Cała wspólnota Kościoła przychodzi z pomocą duszom czyśćcowym zanosząc w tym dniu prośby przed tron Boży. Aby przyjść z pomocą zmarłym pokutującym w czyśćcu, żyjący mogą w tych dniach uzyskać i ofiarować odpusty zupełne.
Nabożeństwo do dusz czyśćcowych było i jest bardzo żywe. Świadczą o tym uroczyście urządzane pogrzeby, często zamawiane Msze św. w intencji zmarłych, w Kościele rzymskim powszechne są Msze św. gregoriańskie (30 Mszy św. po kolei przez 30 dni). W Polsce istnieje nawet zgromadzenie Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych, założone przez błogosławionego o. Honorata Koźmińskiego – kapucyna.
z tekstu Józefa Rydzewskiego/Tygodnik Niedziela
_______________________________________________________________
PIERWSZA I DRUGA MSZA ŚW.:
W KAPLCY IZBIE JEZUSA MIŁOSIERNEGO o godz. 7.30 i 12.00
TRZECIA MSZA ŚW.:
W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA o godz. 20.00 z wypominkami
________
Amnestia z wysokiego nieba
W niektórych regionach Polski piecze się tego dnia wyborne ciasta i zaprasza najbliższych na świąteczny obiad. Niestety, zdarza się, że niektórzy pozostają jedynie w przestrzeni zewnętrznej obyczajowości, zapominając o skarbie, który nieodłącznie wiąże się z odpustami.
Margita Kotas/Tygodnik Niedziela
***
Z wieloma ludźmi za życia wchodzimy w relacje, dzięki którym rodzą się prawdziwe więzi. Czy po śmierci zakopujemy je w grobach wraz z doczesnymi szczątkami najbliższych? Okazuje się, że te więzi nie tylko nie umierają, ale nawet mogą się pogłębiać.
Listopadowe dni w przypadku katolików przebiegają pod znakiem modlitwy za zmarłych. Na grobach zapalamy znicze, a w kościołach odmawiamy Różaniec i uczestniczymy w Mszach św. w intencji najbliższych, którzy wyprzedzili nas w drodze do wieczności. O czym jeszcze warto pamiętać, by nie przegapić czegoś bardzo ważnego?
Nieśmy im pomoc
Przed laty informacje o odpustach w dekanacie podawane były wiernym podczas ogłoszeń duszpasterskich. Dziś zwyczaj ten należy raczej do rzadkości. A chodziło o to, by nie ograniczać się jedynie do święta patronalnego we własnej parafii, ale korzystać też z okazji, którą daje kalendarz. Wokół są przecież inne parafie, więc można wybrać się do którejś z nich, zmówić stosowne modlitwy, spełnić niezbędne warunki i wyjednać sobie nie lada łaskę. łaskę tę można także wyjednać zmarłym, których nosimy w sercach – możemy im realnie pomóc.
Skoro więc nasi przodkowie zdawali sobie sprawę z doniosłości tego wydarzenia, może warto sobie przypomnieć, o co chodzi w tej uświetnionej długą tradycją praktyce.
Katechizm Kościoła Katolickiego jest w tym temacie bardzo precyzyjny. Nauczanie katolickie opiera się także na praktyce modlitwy za zmarłych, o której mówi już Pismo Święte: „Dlatego właśnie [Juda Machabeusz] sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu” (2 Mch 12, 45). Kościół od początku czcił pamięć zmarłych i przekazywał im pomoce, a w szczególności Ofiarę eucharystyczną, by po oczyszczeniu mogli dojść do uszczęśliwiającego zjednoczenia z Bogiem. Kościół zaleca także jałmużnę, odpusty i dzieła pokutne za zmarłych: „Nieśmy im pomoc i pamiętajmy o nich. Jeśli synowie Hioba zostali oczyszczeni przez ofiarę ich ojca, dlaczego mielibyśmy wątpić, że nasze ofiary za zmarłych przynoszą im jakąś pociechę? Nie wahajmy się nieść pomocy tym, którzy odeszli, i ofiarujmy za nich nasze modlitwy” (św. Jan Chryzostom, „Homiliae in primam ad Corinthios”, por Hi 1, 5).
Drogocenna kolekcja
Czym jest zatem odpust z punktu widzenia katolickiej wiary? „Odpust polega na darowaniu przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, zgładzone już co do winy. Dostępuje go chrześcijanin odpowiednio usposobiony i pod pewnymi, określonymi warunkami, za pośrednictwem Kościoła, który jako szafarz owoców odkupienia rozdaje i prawomocnie przydziela zadośćuczynienie ze skarbca zasług Chrystusa i świętych. Jak tłumaczy Katechizm, aby zrozumieć tę naukę i praktykę Kościoła, trzeba się najpierw przekonać, że grzech ma podwójny skutek. Grzech ciężki pozbawia nas komunii z Bogiem, a przez to zamyka nam dostęp do życia wiecznego, którego pozbawienie nazywa się „karą wieczną” za grzech. Każdy grzech, nawet powszedni, powoduje ponadto nieuporządkowanie, które wymaga oczyszczenia, albo na ziemi, albo po śmierci, w stanie nazywanym czyśćcem. Takie oczyszczenie uwalnia od tego, co nazywamy „karą doczesną” za grzech. Obydwie kary nie mogą być traktowane jako rodzaj zemsty, którą Bóg stosuje od zewnątrz, ponieważ wypływają one jakby z samej natury grzechu. Nawrócenie, które pochodzi z żarliwej miłości, może doprowadzić do całkowitego oczyszczenia grzesznika, tak że nie pozostanie już żadna kara do odpokutowania.
Gdyby się jednak okazało, że ktoś popełnił grzech i nie odpokutował za niego w dostateczny sposób, wówczas – w przypadku osób żyjących – rodzi się konieczność poniesienia kary w doczesności, a w przypadku osób, które przeszły już „na drugą stronę” – obowiązek ten przekłada się na pokutę czyśćcową. Dlatego możemy zyskiwać odpusty dla siebie albo dla zmarłych. Skoro widzimy w tej możliwości tak ogromną szczodrobliwość ze strony Pana Boga, warto, byśmy wręcz kolekcjonowali odpusty, korzystając jak najczęściej z okazji ich uzyskania. Stąd właśnie m.in. praktyka odwiedzania parafii, które przeżywają akurat uroczystość odpustową.
Nie stawiać granic Miłosierdziu
Dobrą wiadomością dla katolika jest także fakt, że okazji do zyskania odpustu jest naprawdę wiele. Przyzwyczailiśmy się mówić o odpustach w związku ze świętem patronalnym parafii. Ale przecież pobożne odmawianie Różańca, uczestnictwo w Drodze Krzyżowej czy lektura Pisma Świętego także wiążą się z odpustem.
Człowiek musi jednak spełnić pewne warunki, by móc zaczerpnąć z tego skarbca Kościoła. Po pierwsze, musi być w stanie łaski uświęcającej. Musi też zmówić modlitwy przypisane tej praktyce oraz być wolnym od przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, także lekkiego. Ten ostatni warunek nie polega na bezgrzeszności, bo taki stan jest prawie niemożliwy do spełnienia, ale na wewnętrznym przekonaniu, że nie chcemy grzeszyć i zapraszamy Chrystusa z Jego uzdrawiającą mocą do każdego zakątka naszego serca. Niektórzy bowiem chcieliby zarezerwować sobie taki czy inny nałóg, a może nawet grzech, i nie przejmują się z powodu jego popełniania. Otrzymanie odpustu uwarunkowane jest jednak wewnętrzną dyspozycją, by Miłosierdzie Pana uzdrawiało każdą niedoskonałość, szczególnie tę, do której się przyzwyczailiśmy i która nam nie przeszkadza. Zatem – obowiązek spełnienia tego warunku sprawia również, że dzięki odpustom stajemy się doskonalsi. Korzystajmy więc z tej okazji jak najczęściej.
ks. Marek Łuczak/Tygodnik Niedziela
______________________________________________________________________________________________________________
„Musimy być ochrzczeni, w stanie łaski uświęcającej i nie podlegać ekskomunice”.
Jak uzyskać odpust zupełny?
(fot. Pixabay)
*****
– Odpust zupełny można uzyskać jeden raz w ciągu dnia. Odpust cząstkowy – kilka razy dziennie. Wyjątkiem jest sytuacja, kiedy ktoś znalazł się w agonii, czyli gdy śmierć jest pewna i bliska. Wtedy można uzyskać dla siebie drugi odpust zupełny, mimo że wcześniej tego samego dnia już się uzyskało inny odpust zupełny – mówi w rozmowie z tygodnikiem „Idziemy” ks. dr hab. Tomasz Jakubiak.
Kapłan przypomina, że aby uzyskać odpust katolik musi wykonać dzieło odpustowe, np. odmówić różaniec w określony sposób. – Mamy czynić dzieło odpustowe w odpowiednim nastawieniu, czyli w skrusze serca. Musimy być ochrzczeni, w stanie łaski uświęcającej i nie podlegać ekskomunice. Trzeba wzbudzić w sobie intencję otrzymania odpustu – podkreśla.
– Aby otrzymać odpust zupełny, poza warunkami wskazanymi wyżej, należy odrzucić wszelkie przywiązanie do grzechów, nawet powszednich, ponadto odbyć spowiedź sakramentalną, przyjąć Komunię Świętą oraz pomodlić się w intencji wskazanej przez Ojca Świętego – dodaje rozmówca tygodnika „Idziemy”.
Na koniec duchowny zwraca uwagę, że w Dzień Zaduszny wierni mogą uzyskać odpust zupełny, który można ofiarować jedynie za dusze w czyśćcu cierpiące. – W tym celu trzeba nabożnie nawiedzić kościół lub kaplicę i tam odmówić modlitwę „Ojcze nasz” i „Wierzę”. Kiedy dzień nawiedzenia kościoła lub kaplicy przypada w święto nakazane, wtedy nawiedzenie nie może dokonać się w czasie Mszy, w której ktoś uczestniczy. Wtedy też modlitwy mszalne nie mogą stanowić realizacji dzieła odpustowego – czyli należy je odmówić ponownie. Trzeba pamiętać, że odmówić modlitwę znaczy przynajmniej odmówić ją szeptem – podsumowuje ks. dr hab. Tomasz Jakubiak.
PCh24.pl/źródło: tygodnik „Idziemy”
______________________________________________________________________________________________________________
Czym jest odpust zupełny
i czy można ofiarować go za zmarłych?
(PCh24.pl)
***
Kościół, zwłaszcza we Mszy Świętej, zawsze i w każdym przypadku, pamięta o wszystkich. Pamięć Kościoła zawsze i wszędzie obejmuje wszystkich! Jest to bardzo podstawowy wraz wiary, że Kościół jest jeden. Następnego dnia po Uroczystości Wszystkich Świętych, wspominamy przecież wszystkich wiernych zmarłych – jakżeż to wymowne. Ofiarowanie odpustów za dusze zmarłych jest wyrazem naszej duchowej jedności wiary i powszechnej solidarności duchowej zakorzenionej w samym Jezusie Chrystusie, w którym stanowimy jedno – mówi w rozmowie z PCh24.pl ks. prof. Janusz Królikowski.
Zwłaszcza przy okazji zbliżającej się Uroczystości Wszystkich Świętych, powraca temat odpustu zupełnego. Księże Profesorze, czym właściwie jest odpust zupełny?
Odpust to „darowanie wobec Boga kary doczesnej za grzechy odpuszczone już co do winy”. Odpust jest „zupełny”, jeśli uwalnia od wspomnianej kary „w całości”. Tak definiuje odpust doktryna Kościoła, która została wypracowana, nie bez dramatycznych napięć i sporów, w ciągu wieków, począwszy od średniowiecza. Odpust jest więc dobrem duchowym udzielanym w Kościele i przez Kościół ze względu na dobro doczesne i wieczne wierzących.
Jakie warunki trzeba spełnić, żeby uzyskać odpust?
Warunki uzyskania odpustu są następujące: 1) odpowiednie przygotowanie, czyli stan łaski (w przypadku grzechu ciężkiego będzie więc konieczna spowiedź, aby ten stan uzyskać), przyjęcie Komunii świętej, modlitwa w intencjach papieża oraz 2) intencja zyskania odpustu i wypełnienie określonego dzieła pokutnego wyznaczonego przez papieża.
Warto pamiętać, że odpust zupełny można uzyskać tylko jeden raz w ciągu dnia, natomiast odpusty cząstkowe wielokrotnie.
A jak uzyskać odpust cząstkowy?
Odpust cząstkowy jest udzielany, najprościej mówiąc, gdy nie jest spełniony któryś z wymienionych warunków. Odpust cząstkowy jest jednak odpustem realnym, a więc jego zyskiwanie także ma głęboki sens i wymowę duchową, gdyż służy zarówno nam, jak i duszom zmarłych. Służy on zatem naszemu dobru doczesnemu, a duszom zmarłych przybliża chwilę ostatecznego osiągnięcia dobra wiecznego, którym jest bezpośrednie spotkanie z samym Bogiem.
Kościół daje wiernym możliwość codziennego uzyskania jednego odpustu zupełnego poprzez m.in. „wspólne odmówienie różańca w kościele, w kaplicy publicznej, w rodzinie, we wspólnocie zakonnej, w pobożnych stowarzyszeniu”. Co w sytuacji, kiedy nie mamy takiej możliwości? Czy odmówienie różańca za pomocą internetu też będzie ważne?
Zasadnicza idea dotycząca różańca w związku z odpustem domaga się, aby był on odmawiany wspólnotowo. Chodzi o to, by dobrze uwypuklić związek różańca z życiem wiernych jako życiem kościelnym. Aby uzyskać odpust zupełny bez szukania jakiejś specjalnej, może odległej wspólnoty, Kościół zachęca miedzy innymi do rodzinnego odmawiania różańca. W takim przypadku zostaje spełniony warunek wspólnotowości modlitwy określony przez Kościół.
Jeśli zaś chodzi o wykorzystanie „urządzeń telewizyjnych i radiowych”, to Kościół aprobuje ich wykorzystanie w celu zyskania odpustu zupełnego, gdy modlitwa jest odmawiana wraz z papieżem. Łącze internetowe w tym może pomóc. W każdym jednak razie chodzi o łączność „na żywo”, a nie mechanicznie powtarzaną, co mogłoby mieć na przykład miejsce wówczas, gdyby ktoś nagrał sobie modlitwę z papieżem. Kościół nie jest rzeczywistością wirtualną, ale realną w czasie i przestrzeni złożoną z realnych ludzi, nad którą znajduje się realny Bóg. Wiara nie znosi udawania!
W pozostałych przypadkach za odmówienie różańca wierny może uzyskać „odpust cząstkowy”. Pamiętajmy, że to nie jest mało. Bóg docenia każdy gest wiernego, który wyrasta z wiary i jest jej wyrazem. Wiele odpustów cząstkowych nie złoży się na odpust zupełny, ale jakże to wielka rzecz w perspektywie darowania każdemu osobistej kary doczesnej za grzechy, albo pomocy okazywanej duszom zmarłych. Warto więc o tym pamiętać i z tego daru korzystać każdego dnia, bo nie ma takiego dnia, w którym z takiej czy innej racji nie można by zyskać jakiegoś odpustu. Trzeba zapoznać się z ich aktualnym „Wykazem”, czyli opublikowanym z polecenia papieża zestawem wskazanych praktyk odpustowych, aby mieć świadomość darów Bożych czekających na nas każdego dnia przy spełnianiu rozmaitych praktyk religijnych bądź związanych z posługą bliźnim.
Jak już zaznaczyłem, wśród warunków ogólnych zyskania odpustu jest także „intencja zyskania odpustu”. Najprościej mówiąc, można wzbudzić sobie taką intencję przy porannej modlitwie, mówiąc: „Pragnę zyskać odpusty, które na dzisiaj są przewidziane”, i to wystarczy. Trzeba tylko dodać, czy chce się je zyskać dla siebie, czy dla dusz w czyśćcu.
Odpust zupełny można ofiarować nie tylko za zmarłych, ale też za samych siebie?
Odpusty można zyskiwać najpierw dla siebie, albo ofiarować je za zmarłych. W tym miejscu dokonała się pewna zmiana w praktyce kościelnej po Roku Jubileuszowym 2000. Dawniej odpusty można było zyskiwać przede wszystkim dla siebie, a za zmarłych można było ofiarować tylko wybrane odpusty, zwłaszcza w miesiącu listopadzie. Obecnie każdy odpust może być ofiarowany także za zmarłych.
Może nie zdajemy sobie czasami nawet sprawy z tego, jak bardzo możemy pomagać duszom w czyśćcu cierpiącym…
Pamiętajmy jednak, że często powtarza się błąd, wywołujący także wiele nieporozumień i niepewności, utrwalany – niestety – także przez wielu duszpasterzy, według których odpust za zmarłych należy ofiarować za „jedną, wybraną duszę”. Przepisy kościelne nigdzie tak nie mówią na ten temat – trzeba sięgać do źródeł! – gdyż byłoby to nawet i zwyczajnie absurdalne. Skąd ja, na ziemi, mogę wiedzieć, kto jest aktualnie w czyśćcu, aby za niego ofiarować jakiś odpust? Trzeba więc odpust ofiarować po prostu za zmarłych w sensie ogólnym. Takie postawienie sprawy chroni nas przed popadnięciem w jakiś ekskluzywizm eschatologiczny. Jakież to wymowne, że wszyscy pamiętamy o wszystkich zmarłych, bliskich i dalekich.
Może będzie w tym miejscu zasadne dodać, że jest naganne w duszpasterstwie, co można słyszeć zwłaszcza w miesiącu listopadzie, w którym szczególnie pamiętamy o duszach zmarłych, odwoływanie się w modlitwie do formuł: „módlmy się za dusze znikąd nie mające ratunku”, „módlmy się za tych, o których nikt nie pamięta”. Kościół, zwłaszcza we Mszy Świętej, zawsze i w każdym przypadku, pamięta o wszystkich. Pamięć Kościoła zawsze i wszędzie obejmuje wszystkich! Jest to bardzo podstawowy wraz wiary, że Kościół jest jeden. Następnego dnia po Uroczystości Wszystkich Świętych, wspominamy przecież wszystkich wiernych zmarłych – jakżeż to wymowne. Ofiarowanie odpustów za dusze zmarłych jest wyrazem naszej duchowej jedności wiary i powszechnej solidarności duchowej zakorzenionej w samym Jezusie Chrystusie, w którym stanowimy jedno.
Co daje odpust zupełny za zmarłych?
Odpust zupełny ofiarowany za zmarłych przynosi darowanie kary za grzechy duszom oczyszczającym się w czyśćcu, a więc najzwyczajniej otwiera przed nimi niebo. Jest to wielki dar, który opiera swoją skuteczność na duchowej jedności Kościoła pielgrzymującego, czyli na ziemi, oraz Kościoła oczyszczającego się, czyli w czyśćcu. Duchowy skarbiec Kościoła, w którym zgromadzone są przebogate zbawczych skarby zasług Chrystusa i świętych, nie jest ograniczony ani czasem ani przestrzenią. Dary duchowe przenikają wszystkie wymiary życia kościelnego dzięki samemu Jezusowi Chrystusowi, który jest jeden wczoraj, dzisiaj i na wieki. W Nim duchowe dary zbawcze są nie tylko otwarte na wszystkich, ale wręcz wołają o ich przyjęcie.
Po zyskanym odpuście zupełnym dusza idzie prosto do nieba? Dlatego właśnie tak ważne jest, aby do umierającego zawołać księdza z posługą sakramentalną?
W „Wykazie odpustów” została zapisana, skierowana do kapłana udzielającego sakramentów w niebezpieczeństwie śmierci (spowiedź, Eucharystia – pamiętajmy, że namaszczenie chorych nie jest sakramentem umierających, ale właśnie chorych), sugestywna zachęta: „Niech nie opuszcza udzielenia mu błogosławieństwa apostolskiego połączonego z odpustem zupełnym”. Kościół chce, aby wszyscy bezpośrednio po śmierci mogli znaleźć się w niebie. Z tej racji łączy udzielanie sakramentów umierającym z darem odpustu. W ten sposób mogą szybko wejść do radości uszczęśliwiającej wspólnoty z Bogiem.
Nawiązując do „Wykazu odpustów”, będzie zasadne zwrócenie tutaj uwagi, że Kościół w obliczu zbliżającej się śmierci, chce udzielić odpustu także wtedy, gdy nie ma kapłana, „o ile [umierający] miał za życia zwyczaj odmawiania jakichkolwiek modlitw”. W takim przypadku to „Kościół uzupełnia trzy warunki wymagane do uzyskania odpustu zupełnego”. Aby wzmocnić to przesłanie, zachęca się do tego, by umierającemu po prostu towarzyszył krzyż, będący widzialnym znakiem udzielanych przez Boga umierającemu duchowych darów zbawczych. Pamiętamy być może jeszcze, że umierającemu Janowi Pawłowi II, dzisiaj świętemu, towarzyszył do końca trzymany w ręku krzyż.
Czym jest odpust udzielany umierającym?
Odpust udzielany umierającym nie jest jakąś wyszukaną szlachetnością Kościoła ani niczym nadzwyczajnym, ale bezpośrednią konsekwencją tego, że wierzymy, iż pełnia życia Bożego i kościelnego jest w niebie. Wierzymy i dajemy temu wyraźny wyraz, że odpust zupełny jest otwarciem drogi do prowadzącej nieba, czyli do samego Boga. Ta wiara nie jest jednak oparta na jakimś „mechanicznym” schemacie: zyskujemy odpust, a więc otwiera się przed nami niebo. Pamiętamy, że we wszystkim, także w odpuście, decydującą rolę odgrywa wiara, a więc poniekąd jej aktualna siła wyrazu, pełne oczyszczenie ze skutków i pozostałości odpuszczonych grzechów, adekwatność żalu za grzechy i wiele innych czynników duchowych. Nie są one jednak na poziomie jakichś „nadludzi”, bo takich nie ma, ale pozostają w zakresie zwyczajnych, ludzkich możliwości. Można do pewnego stopnia powiedzieć, że o wszystkim decyduje wspomniana już „intencja zyskania odpustu” oparta na mocnej wierze.
Na zakończenie można oczywiście powiedzieć, że odpusty – nawet jeśli często kojarzą się nam zbyt powierzchownie z debatami reformacyjnymi wywołanymi przez Lutra – stanowią niezwykle ważny element aktualnego życia Kościoła, a także naszych osobistych doświadczeń, zwłaszcza tych związanych z łączącą nas bardzo bliską więzią z tymi, którzy już od nas odeszli. Papież Paweł VI, dzisiaj święty, promulgując w 1967 r. reformę odpustów konstytucją Indulgentiarum doctrina, napisał: „Na podstawie tajemniczego i łaskawego Bożego zarządzenia ludzi łączy ze sobą nadprzyrodzona więź, która sprawia, że grzech jednego szkodzi również innym, tak jak świętość jednego staje się dobrodziejstwem dla pozostałych. W ten sposób wierni świadczą sobie nawzajem pomoc w osiąganiu nadprzyrodzonego celu”. Warto próbować odkryć tę więź i jedność w nadprzyrodzonym celu, który nie tylko łączy nas wszystkich, ale także jakoś uzależnia od siebie nawzajem.
Dziękuję za rozmowę
Marta Dybińska/PCh24.pl
______________________________________________________________________________________________________________
fot. Wikipedia
***
Po co pomagać duszom w czyśćcu? Wyjaśniają święci, którzy spotkali cierpiące dusze zmarłych
”Czyściec to Boża izba chorych” – mawiał proboszcz z Ars. Święta Perpetua wymodliła swojemu bratu niebo, a mistyczka św. Katarzyna z Genui miała łaskę przeżywania mąk zbliżonych do tych, które przeżywają dusze w czyśćcu. Skąd wiemy, że dusze w czyśćcu potrzebują naszej pomocy? W jaki sposób możemy pomóc im osiągnąć niebo?
Św. Gertruda
Św. Gertruda miewała różnego rodzaju wizje, z wiarą i zaufaniem przyjmowała różnorodne dary od Boga. Jednym z nich była łaska ofiarowywania trudów i cierpień w intencji dusz czyśćcowych. „Bądź pewna, moja córko, że twoje umiłowanie zmarłych nie będzie ci przeszkodą” – usłyszała od Jezusa.
W pismach mniszki opisanych jest wiele historii związanych z duszami czyśćcowymi. Gertruda była świadkiem wybawienia duszy zmarłego zakonnika – brata Hermana, za którego ofiarowywała codzienną Eucharystię i nabożeństwa do Niepokalanej Maryi Panny. Podczas jednego z objawień, Jezus miał podyktować jej modlitwę za dusze w czyśćcu cierpiące. Całe życie Gertrudy naznaczone buło troską o dusze, podejmowała w ich intencji liczne wyrzeczenia.
Św. Piotr Damiani
Doktor Kościoła opowiada w swoich pismach o pewnym zwyczaju mieszkańców Rzymu związanym z odwiedzaniem kościołów w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wskazuje na jedną z historii, kiedy to pewna szlachcianka modląc się w bazylice Santa Maria in Aracœli, zobaczyła duszę swojej znajomej zmarłej przed rokiem. Kobieta była leniwa i próżna, ale dzięki modlitwom i wstawiennictwu Maryi została uwolniona z czyśćca. Według tego, co opisuje św. Piotr Damiani, dusza miała powiedzieć, że każdego roku Maryja uwalnia z czyśćca tysiące dusz.
Św. Perpetua
Z duszami w czyśćcu kontaktowała się również św. Perpetua. Podczas jednej z modlitw przypadkowo wymówiła imię swojego zmarłego brata – Dinokratesa. Chłopczyk odszedł w wieku 7 lat. Pewnej nocy, we śnie, Perpetua, zobaczyła brata. Dziecko było blade, spragnione i zaniedbane. Stał przy zbiorniku wody, ale nie mógł do niego sięgnąć, aby się napić. Siostra modliła się za niego, ofiarowywała uczynki miłosierdzia w jego intencji. Po pewnym czasie, chłopiec przyśnił się jej ponownie. Jego twarz była jasna, uśmiechał się i pił wodę ze złotej czary wypełnionej po brzegi wodą.
Św. Brygida Szwedzka
W jednym z mistycznych doświadczeń Brygida zobaczyła także czyściec. Widziała nawet anioła, który rzekł do niej: „Szczęśliwy ten, kto jeszcze za życia wspomaga dobrymi uczynkami dusze czyśćcowe, ponieważ sprawiedliwość Boża domaga się, by pozbawione pomocy żywych, zostały oczyszczone w ogniu”.
Św. Katarzyna z Genui
W swoim „Traktacie o czyśćcu” pisze następujące słowa: „Dusze niektórych zmarłych wobec doskonałej świętości Boga czują się tak brudne i niegodne zbliżenia się do Niego, że same poddają się niewypowiedzianie wielkiej, lecz oczyszczającej męce. Są pomimo to szczęśliwe, gdyż wiedzą, że są zbawione”.
Katarzyna miała łaskę przeżywania mąk zbliżonych do tych, które przeżywają dusze w czyśćcu. Na podstawie tych stanów uznała, że najcięższą z kar jest świadomość odrzucenia miłości Bożej i Jego sprawiedliwości. Mistyczka wiele mówiła o drodze oczyszczania, którą muszą pokonać dusze. Nieoczyszczone z win nie mogą cieszyć się w pełni wizją Boga i oglądaniem Go twarzą w twarz.
Św. Małgorzata Maria Alacoque
Apostołka Serca Jezusowego również miała częsty kontakt z duszami czyśćcowymi. Otrzymała nawet łaskę pomagania zmarłym w doświadczeniu przez nich świętości. Dusze zwracały się do Małgorzaty z prośbą o pomoc i ulgę w cierpieniu. Błagały o modlitwę. Jedną z nich była siostra zakonna, która cierpiała w czyśćcu z powodu lenistwa i niedbalstwa w zachowaniu reguł. Małgorzata przyjmowała w intencji zakonnicy Komunię Świętą. „Gdy przyjęłam Komunię Świętą, o którą mnie prosiła, powiedziała mi, że jej straszliwe męczarnie znacznie się zmniejszyły, gdyż w jej intencji odprawiano msze święte, ku czci Męki Pańskiej, jednak została jeszcze długo w czyśćcu, w którym cierpiała męki należne duszom, które były oziębłe w służbie Bożej” – wspominała Alacoque.
Św. Jan Maria Vianney
„Czyściec to Boża izba chorych” – mawiał proboszcz z Ars. W swojej pracy duszpasterskiej często zachęcał do modlitwy za dusze w czyśćcu cierpiące. „Bardzo mało jest dusz, nawet świętych, którym udało się wejść do nieba z pominięciem czyśćca” – tłumaczył podczas jednego z kazań w Dzień Zaduszny.
Prosił o pomoc dla nich poprzez modlitwę, ofiarowanie odpustów oraz mszę świętą. „Jest to rzecz pewna, bracia drodzy, że te biedne dusze dla siebie nic nie mogą, dla nas wiele mogą. Kto się do nich odwołuje, ten zawsze upragnioną łaskę otrzyma” – mówił święty kapłan.
Św. Gemma Galgani
Zapiski włoskiej mistyczki to przejmująca lektura duchowa, nie tylko ze względu na opis doświadczeń wewnętrznych świętej i więzi z Jezusem. Mistyczka otrzymała łaskę stygmatów, miała dar widzenia Jezusa Ukrzyżowanego, mogła zobaczyć również Jego oblicze zbroczone krwią. Podczas modlitwy wielokrotnie nawiedzał ją szatan. Nieczysty duch kopał ją i bił.
Soboty były dniami, kiedy Gemma spotykała się z Matką Bożą Bolesną. Galgani codziennie zanosiła modlitwy i cierpienia za dusze w czyśćcu, zresztą namawiał ją do tego jej anioł stróż.
„Każde, nawet najmniejsze cierpienie, jest dla nich pociechą” – tłumaczył.
Św. s. Faustyna Kowalska
Łaskę poznania czym jest czyściec miała również św. s. Faustyna Kowalska. Święta Kościoła katolickiego pisała o miejscu oczyszczenia dusz w swoim „Dzienniczku”.
Największym cierpieniem dusz jest ogromna tęsknota za miłością odwieczną – Bogiem. Dusze w czyśćcu nie mogą same sobie pomóc, tylko modlitwa ludzi żyjących jest w stanie im pomóc w dostaniu się do nieba. Faustyna przekonuje, że taka pomoc jest wielkim uczynkiem miłosierdzia wobec nich.
W „Dzienniczku” siostra opisuje historię pewnej zakonnicy, która śpiewała w chórze i która zmarła. Prosiła Faustynę o modlitwy. Służebniczka Bożego Miłosierdzia wypełniała z gorliwością prośbę. Bóg wysłuchał tych wezwań.
„Po jakimś czasie przyszła znowu do mnie w nocy, ale już w innym stanie. Już nie była w płomieniach, jak przedtem, a twarz jej była rozpromieniona, oczy błyszczały radością i powiedziała mi, że mam prawdziwą miłość bliźniego, że wiele dusz innych skorzystało z modlitw moich i zachęciła mnie, żebym nie ustawała w modlitwach za duszami w czyśćcu cierpiącymi i powiedziała mi, że ona już niedługo będzie w czyśćcu pozostawać” – opisuje s. Faustyna w „Dzienniczku”.
Św. o. Pio z Pietrelciny
Już jako dziecko Francesco Forgione wspierał dusze w czyśćcu swoimi modlitwami. Modlił się za nie z babcią. Podejmował akty pokutne i dobre uczynki. Wraz z wstąpieniem do kapucynów, wzmocniło się w nim pragnienie ofiary za dusze w czyśćcu. Miały one w jego życiu uprzywilejowane miejsce. Sprawował za nie również msze święte. W liście do kierownika duchowego, o. Benedetto Nardelii, pisał tak:
„Przez długi czas odczuwałem potrzebę ofiarowania siebie jako ofiary za biednych grzeszników i oczyszczenia dusz. To pragnienie rośnie coraz bardziej w moim sercu tak bardzo, że godziny stały się, powiedziałbym, silną pasją. To prawda, że składałem tę ofiarę Panu kilka razy, umożliwiając Mu wylanie na mnie kar, które są przygotowane na grzesznika i na oczyszczające dusze, nawet stokrotnie na mnie, pod warunkiem, że On nawróci i zbawi grzeszników i wkrótce przyjmie do nieba dusze w czyśćcu. Wydaje mi się, że Jezus tego chce. Jestem pewien, że nie będzie miał trudności z udzieleniem mi tego pozwolenia” (Epist. I, 206).
Family News Service/stacja7
______________________________________________________________________________________________________________
fot. św. siostra Faustyna Kowalska/ Ilustracja “Czyściec” Gustave Doré , źródło: Wikipedia
***
„Największym cierpieniem dusz jest tęsknota za Bogiem”.
Co św. s. Faustyna zobaczyła w czyśćcu?
“Zapytałam się tych dusz, jakie ich jest największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie to jest tęsknota za Bogiem” – zapisała św. s. Faustyna w “Dzienniczku”.
W „Dzienniczku” św. s. Faustyna wielokrotnie wskazuje na konieczność gorliwej modlitwy za dusze zmarłych. W jej zapiskach znajdziemy opis czyśćca – święta udała się tam wraz ze swoim Aniołem Stróżem. Ta wizja była odpowiedzią na pytanie św. Faustyny skierowane do Pana Jezusa za kogo ma się modlić. Oto co zapisała:
„Miejsce mgliste, napełnione ogniem”
W krótkim czasie potem zapadłam na zdrowiu. Droga Matka Przełożona wysłała mnie razem z dwiema innymi siostrami na wakacje do Skolimowa, kawałek poza Warszawę. W tym czasie zapytałam się Pana Jezusa: za kogo jeszcze mam się modlić? Odpowiedział mi Jezus, że na przyszłą noc da mi poznać, za kogo mam się modlić.
Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały się mnie. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę.
Największe cierpienie dusz czyśćcowych – tęsknota za Bogiem
I zapytałam się tych dusz, jakie ich jest największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie to jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę.
„Od tej chwili ściślej obcuję z duszami cierpiącymi”
Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. – [Usłyszałam głos wewnętrzny], który powiedział: Miłosierdzie Moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe. Od tej chwili ściślej obcuję z duszami cierpiącymi.
cytat z „Dzienniczka” nr 20 (źródło: faustyna.pl). Śródtytuły zostały nadane przez redakcję – Stacja 7
______________________________________________________________________________________________________________
fot. via: Pxere.com CC0
***
Maria Simma i jej przeżycia z duszami czyśćcowymi
Wyznając wiarę w świętych obcowanie wskazujemy na prawdę o tym, że Kościół pielgrzymujący jest wspierany przez Kościół chwalebny, ale również wspiera i otrzymuje wsparcie od Kościoła cierpiącego. Nasze modlitwy przynoszą ulgę duszom cierpiącym w czyśćcu, a dusze te wspierają naszą drogę do nieba swoimi modlitwami. Szczególne relacje z duszami czyśćcowymi miała Maria Simma. Austriacka mistyczka opisała je w popularnym dziele „Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi”.
Pierwsze objawienie
Myślałam, że już wszystko stracone. Drogi, którą Pan Bóg dla mnie przeznaczył, nie mogłam znaleźć. Przez czas dłuższy byłam bardzo przygnębiona. Pocieszałam się myślą, że zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy, aby zostać zakonnicą. Od dziecka miałam wielkie nabożeństwo do dusz czyśćcowych. Nasza matka często mawiała: „Jeżeli macie wielką potrzebę, zwróćcie się do dusz czyśćcowych, to są wdzięczne pomocnice”.
Pierwsza dusza czyśćcowa przyszła do mnie w 1940 roku. Obudziły mnie w nocy czyjeś kroki w pokoju, spojrzałam i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę. Strach był dla mnie uczuciem obcym. Ponieważ nie znałam tego człowieka, ostro zapytałam go: „Jak wszedłeś do mojego pokoju? Coś tu zgubił?” Udawał, że mnie nie słyszy i dalej chodził po pokoju tam i z powrotem. Pytam: „Ktoś ty?” Znów nie odpowiada. Wyskoczyłam więc z łóżka i próbowałam go złapać, ale ręce trafiły w próżnię. Mężczyzna zniknął. Położyłam się i zobaczyłam go znowu, słyszałam też, jak chodził po pokoju. Wyraźnie przecież zdawałam sobie sprawę z tego, że nie śpię, dlaczego więc nie mogę go złapać. Raz jeszcze wyskoczyłam z łóżka, żeby to zrobić i znowu zniknął. Zrobiło mi się nieswojo, położyłam się, była czwarta godzina nad ranem, nie mogłam więcej zasnąć. Po Mszy Św. poszłam do mojego kierownika duchowego i opowiedziałam mu wszystko. Pouczył mnie, abym zapytała, jeżeli ten człowiek znowu przyjdzie, nie kim jest, ale czego żąda. Kiedy rzeczywiście przyszedł on następnej nocy i na moje pytanie czego żąda, odpowiedział: „Postaraj się o trzy Msze Św. za mnie, a będę wybawiony”, poznałam, że to dusza pokutująca w Czyśćcu. To potwierdził mi również mój spowiednik. Od 1940 do 1953 przychodziły co roku dwie lub trzy dusze czyśćcowe, najczęściej w listopadzie. Nie dopatrywałam się w tym szczególnego zadania Bożego; zawsze też informowałam o tym mojego proboszcza, ks. Alfonsa Matta. Poradził mi, abym żadnej duszy nie odrzucała i każdą chętnie przyjęła.
Cierpienie zastępcze
Dusze czyśćcowe prosiły mnie następnie, abym za nie cierpiała. Były to ciężkie cierpienia. iedy jakaś dusza przychodzi, budzi mnie czy to przez pukanie, wołanie czy też szarpnięcie. Obudzona pytam zaraz: „Czego chcesz?” albo „Co mogę zrobić dla ciebie?” i wtedy dopiero może taka dusza powiedzieć, co jej brakuje, l tak zapytała mnie pewnego razu jedna z nich: „Czy mogłabyś za mnie cierpieć?” Pytanie to było nieco dziwne, po raz pierwszy proszono mnie o to, zaraz powiedziałam: „Co mam robić?” Otrzymałam odpowiedź: „Przez trzy godziny będziesz miała bóle w całym ciele, ale po upływie tego czasu będziesz mogła wstać i pracować, jak gdyby nic nie zaszło. Odbierzesz mi tym 20 lat Czyśćca”. Zgodziłam się. Natychmiast opanowały mnie tak straszne cierpienia, że wiedziałam zaledwie, gdzie jestem i pozostała mi tylko świadomość, że przyjęłam je jako pokutę za duszę czyśćcową i że to ma trwać trzy godziny. Wydawało mi się, że czas ten dawno upłynął i że minęło już co najmniej parę dni lub tygodni. Kiedy skończyło się wszystko i spojrzałam na zegarek, stwierdziłam, że cierpienia moje trwały dokładnie trzy godziny. Zdarzało się często, że wystarczyło 5 minut cierpienia, a jakże ten czas wydawał się długi.
Co dusze czyśćcowe wiedzą o nas?
Dusze czyśćcowe wiedzą o nas i o tym, co się dzieje więcej, niż myślimy. Wiedzą, np., kto bierze udział w ich pogrzebie i czy tylko idzie, aby inni go widzieli. Wiedzą, kto wysłuchał za nich Mszy Św., bo dla umarłych pobożne wysłuchanie Mszy Św. ma większe znaczenie, aniżeli towarzyszenie zwłokom na cmentarz. Wiedzą również dusze czyśćcowe, co się o nich mówi i co się dla nich robi. Są bliżej nas, niż myślimy: są całkiem blisko nas.
Co pomaga duszom czyśćcowym?
Najwartościowszą pomocą dla dusz pokutujących jest Msza Św., ale tylko w tym stopniu, jak sobie dana dusza ceniła ją za życia, l tu spełnia się powiedzenie: Co się sieje, to się zbiera. Wielkie mają znaczenie Msze Św. wysłuchane w dni powszednie, a więc nie tylko te obowiązkowe w niedziele i święta. Oczywiście nie każdy może wysłuchać Mszy Św. w dzień powszedni, ma pracę zawodową i obowiązki, a spełnienie ich ma w dnie powszednie bez szkody dla swoich obowiązków, np.pierwszeństwo. Niejeden emeryt przecież mógłby chodzić na Mszę Św., szczególnie jeżeli jest zdrów i mieszka blisko kościoła. Cóż, kiedy on tak sobie mówi: „W niedziele jestem obowiązany pójść na Mszę Św., ale nie w dzień powszedni, więc nie idę”. Kto myśli tak i postępuje, długo musi po śmierci czekać, zanim mu się jakaś Msza Św. dostanie, bo ją sobie za życia mało cenił. Jeżeli sami nie możemy brać udziału w nabożeństwie, posyłajmy przynajmniej dzieci szkolne i to jak najczęściej. W wielu miejscowościach nie ma w ogóle dzieci na Mszy Św. w dni powszednie. Gdyby wiedziano, jak wielką wartość dla wieczności posiada wysłuchanie jednej Mszy Św., kościoły byłyby pełne nie tylko w święta. W chwili śmierci, za życia wysłuchane Msze Św., są dla nas wielkim skarbem i mają większą wartość od ofiarowanych Mszy Św. za dusze po śmierci. Rodzice i wychowawcy skarżą się, że dzisiejsze dzieci są ordynarne i nie chcą słuchać starszych. Nic dziwnego. Dawniej uczęszczały dzieci szkolne co dzień na szkolną Mszę Św. Modlitwa oraz Komunia Św. dawały im siłę do tego, że były posłuszne i obowiązkowe. Ani ojciec, ani matka, ani katecheta nie potrafią włożyć dziecku w duszę tego, co Zbawiciel przez łaskę daruje dziecku we Mszy i Komunii Św. Pytano mnie, czy ma sens i wartość palić świece i lampki oliwne. Naturalnie że ma, zwłaszcza jeżeli są poświęcone. A chociażby i nie były, należy pamiętać, że świece te czy oliwa są kupione z miłości dla zmarłych, a każdy akt miłości posiada wartość. Podobnie i woda święcona ma wartość, osobliwie jeżeli używamy jej z wiarą i ufnością. Obojętne jest, czy całą dłoń, czy kroplę dajemy duszom czyśćcowym, lepiej jednak kroplę wraz z aktem strzelistym. Niestety, w dzisiejszych czasach często w ogóle nie ma przy drzwiach kropielniczki z wodą święconą. Pragnę wyjaśnić, że w Vorarlbergu wchodzący do domu czy wychodzący żegnają się wodą święconą, zaś resztkę kropli z palca strzepują na ziemię z aktem strzelistym za dusze czyśćcowe. Nazywa się to dać duszom czyśćcowym wodę święconą.
Jak cierpią dusze czyśćcowe?
Jest tyle różnych rodzajów Czyśćca, ile dusz. Każdą duszę trapi tęsknota za Bogiem i to powoduje najboleśniejsze ze wszystkich cierpienie. Poza tym jest każda dusza tak karana, jak grzeszyła. To samo jest na ziemi, gdzie kara idzie w ślad za występkiem. Kto grzeszy obżarstwem, dostaje bólu żołądka i staje się otyły, kto za dużo pali, dostaje zatrucia nikotyną albo i raka płuc itp. Żadna dusza nie chciałaby wrócić na ziemię i nadal żyć, ponieważ posiada poznanie, o którym my pojęcia nie mamy. Dusze pokutujące w Czyśćcu Pragną oczyszczenia. Czy możemy sobie wyobrazić dziewczynę, która odważyłaby się przyjść na pierwszy bal w brudnej sukience i nie uczesana? Dusza w miejscu oczyszczenia, czyli w Czyśćcu, posiada tak świetlane pojęcie o Bogu, że przedstawia się jej Bóg w oślepiającej piękności. Żadna siła nie zdołałaby jej zmusić, aby stanęła przed Jego Obliczem, jeżeli najdrobniejsza skaza nie została z niej jeszcze zmazana. Tylko doskonale czysta dusza odważy się stanąć przed Bogiem, aby oglądać Go twarzą w twarz.
Stuletnia staruszka na ulicy
Było to w 1954 roku. Około godziny 14.30 po południu szłam do sąsiedniej wioski Marul. Na drodze spotkałam staruszkę wyglądającą na przeszło sto lat. Pozdrowiłam jągrzecznie, na co mi odpowiedziała pytaniem: „Dlaczego pozdrawiasz mnie? Mnie już nikt nie pozdrawia”. Wyjaśniłam więc: „Jesteś godna pozdrowienia, jak każdy inny człowiek”. Wtedy zaczęła skarżyć się, że nikt nie ma dla niej zrozumienia, nikt nie daje nic do zjedzenia i że musi spać na ulicy. Pomyślałam, że jest to niemożliwe, a może na skutek starości stała się tak nieznośna i z tego powodu nikt nie chce jej mieć u siebie. Powiedziałam wobec tego, że zapraszam ją do swojego domu, gdzie dostanie i jeść, i spanie. „Ale ja nie posiadam pieniędzy, aby zapłacić”. Na to odpowiedziałam: „To nic nie szkodzi, będziesz musiała przyjąć to, co mam, gościnnego pokoju nie posiadam, ale zawsze lepsze to niż spanie na ulicy”. Podziękowała mi wtedy: „Bóg zapłać, obecnie jestem wybawiona”, i znikła. Nie zauważyłam dotąd, że była to dusza czyśćcowa. Widocznie za życia odmówiła komuś potrzebującemu pomocy i dlatego teraz czekać musiała, aż ktoś dobrowolnie zaofiaruje jej gościnę.
Spotkanie w pociągu
Pewna dusza czyśćcowa zapytała mnie, czy ją znam. Musiałam zaprzeczyć. „Ale wiesz o mnie, bo towarzyszyłam ci w pociągu, kiedy jechałaś do Hali”. Przypomniałam sobie wtedy, że był to mężczyzna, który głośno wygadywał na Kościół i religię. Miałam wtedy zaledwie 17 lat. Powiedziałam mu, że nie jest dobrym człowiekiem, skoro tak bezcześci rzeczy święte. „Jesteś zbyt młoda, abyś mnie pouczała” -odpowiedział. „Mimo to jestem mądrzejsza od ciebie”, odcięłam się. Spuścił głowę i nie odezwał się więcej. Kiedy wysiadł, prosiłam Pana Boga, by nie pozwolił tej duszy zginąć. „Twoja modlitwa uratowała mnie, inaczej byłby marny mój koniec” – przyznał.
Wskazania dusz czyśćcowych
Otrzymuję często od dusz czyśćcowych wskazówki i praktyczne pouczenia. A więc, że Najświętszy Sakrament nie jest dostatecznie czczony. W wielu kościołach dzisiaj Eucharystia nie stanowi centralnego punktu nabożeństwa. Często obrazy i figury świętych uwłaczają raczej temu, co przedstawiają. Większą troską należy otaczać Różaniec, bo jest on wielką potęgą. Maryja Panna jest Wspomożeniem Wiernych i Matką Miłosierdzia Dusz Czyśćcowych. Dusze czyśćcowe napominają, abyśmy sporządzili testament w odpowiednim czasie. Brak tego dokumentu lub źle sporządzony jest powodem wielu kłótni i nieporozumień w rodzinie. Ważną rzeczą jest, aby każdy pomagał budować Królestwo Boże. Jeżeli rodzice nie wciągają dzieci do tej pracy, odpowiadają za to przed Bogiem. Młodzież ponosi winę, jeżeli dla wygody zaniedbuje dobre uczynki.
Fronda.pl/za/http://egzorcyzmy.katolik.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Niech nikt nie umiera sam – duchowe wsparcie
na czas przejścia
„Wiedz o tym, że łaska wiecznego zbawienia niektórych dusz w ostatniej chwili zawisła od twojej modlitwy”.
fot. ks. Roman Tomaszczuk/Gość Niedzielny
***
Każdy musi odejść z tego świata, ale to, jak odejdzie, może zależeć od modlitwy innych.
Był luty 1938 roku. Gdy św. Faustyna weszła na chwilę do kaplicy, usłyszała słowa Jezusa: „Córko Moja, pomóż Mi zbawić pewnego grzesznika konającego; odmów za niego tę koronkę, której cię nauczyłem”. Zakonnica zaczęła powtarzać wezwania Koronki do Miłosierdzia Bożego. Wtedy ujrzała człowieka, za którego się modliła: konał „w strasznych mękach i walkach”. Był przy nim Anioł Stróż, ale, jak zapisała święta, „był jakby bezsilny wobec wielkości nędzy tej duszy; całe mnóstwo szatanów czekało na tę duszę”. W pewnej chwili przed oczyma modlącej się pojawił się miłosierny Jezus – taki jak na obrazie. „Te promienie, które wyszły z Serca Jezusa, ogarnęły chorego, a moce ciemności uciekły w popłochu. Chory oddał ostatnie tchnienie spokojnie. Kiedy przyszłam do siebie, zrozumiałam, jak ta koronka ważna jest przy konających, ona uśmierza gniew Boży” – czytamy w „Dzienniczku” (1565).
Franciszek Kucharczak/Gość Niedzielny
______________________________________________________________________________________________________________
„Tylko my możemy im przyjść z pomocą”
– św. Faustyna o modlitwie za zmarłych
cela św. Faustyny/sanktuarium.faustyna.pl
***
„Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą” – zanotowała św. Faustyna w „Dzienniczku”. Co święta ujrzała podczas swoich wizji? I jakie znaczenie ma modlitwa za zmarłych?
Już na pierwszych stronach „Dzienniczka” św. Faustyny Kowalskiej znajdujemy wizję czyśćca: „Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały się mnie. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie ich jest największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie to jest tęsknota za Bogiem” (Dz. 20).
Ta wizja uświadomiła Faustynie, jak wielkie znaczenie ma modlitwa żyjących za zmarłych: „dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą”. Jak podkreśla mistyczka, dusze czyśćcowe odczuwają jako wielkie cierpienie niemożność życia wiecznego w Bożej obecności i tylko nasza modlitwa może im pomóc. Na zakończenie tej wizji święta zapisała: „Od tej chwili ściślej obcuję z duszami cierpiącymi”.
Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe
We wspomnianym wyżej widzeniu święta ujrzała „Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. [Usłyszałam głos wewnętrzny], który powiedział: Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe” (Dz. 20).
Warto w tym miejscu przytoczyć inny fragment zapisków świętej, mówiący o pomocy, jaką niesie modlitwa Koronką do Bożego miłosierdzia przy umierających. Jezus zapewnił Faustynę: “Kiedy przy konającym odmawiają tę koronkę, uśmierza się gniew Boży, a miłosierdzie niezgłębione ogarnia duszę” (Dz. 811).
Czy ci nic nie pomogły modlitwy moje?
W kolejnej wizji apostołka Bożego miłosierdzia zapisała mistyczne spotkanie z jedną sióstr swojego zgromadzenia, która umarła dwa miesiące wcześniej: „Ujrzałam ją w strasznym stanie. Cała w płomieniach, twarz boleśnie wykrzywiona. Trwało to krótką chwilę i znikła. Dreszcz przeszył moją duszę, bo nie wiedząc gdzie by cierpiała, czy w czyśćcu, czy w piekle, jednak podwoiłam modlitwy moje za nią. Na drugą noc przyszła znowu, ale ujrzałam ją w straszniejszym stanie, w straszniejszych płomieniach, na twarzy malowała się rozpacz. Zdziwiło mnie to bardzo, że po modlitwach, które za nią ofiarowałam, ujrzałam ją w straszniejszym stanie, i zapytałam: Czy ci nic nie pomogły modlitwy moje? – I odpowiedziała mi, że nic jej nie pomogła modlitwa moja i nic nie pomoże. – Zapytałam: A czy modlitwy, które całe Zgromadzenie ofiarowało za ciebie, czy też ci nic nie przyniosły pomocy? – Odpowiedziała mi, że nic. Modlitwy te poszły na korzyść dusz innych. – I odpowiedziałam jej: Jeżeli modlitwy moje nic siostrze nie pomagają, to proszę do mnie nie przychodzić. I znikła natychmiast” (Dz. 58).
Siostra Faustyna nie zniechęciła się; jak napisała: „jednak w modlitwach nie ustawałam”. W rezultacie jej modlitwy zostały wysłuchane i przyniosły pomoc – nie tylko cierpiącej w czyśćcu osobie, ale i wielu innym duszom zmarłych: „Po jakimś czasie przyszła znowu do mnie w nocy, ale już w innym stanie. Już nie była w płomieniach, jak przedtem, a twarz jej była rozpromieniona, oczy błyszczały radością i powiedziała mi, że mam prawdziwą miłość bliźniego, że wiele dusz innych skorzystało z modlitw moich i zachęcała mnie, żebym nie ustawała [w modlitwach] za duszami w czyśćcu cierpiącymi. I powiedziała mi, że ona już niedługo będzie w czyśćcu pozostawać” (Dz. 58).
Ta wizja mistyczki przekonuje nas, jak wielką wagę i skuteczność ma wytrwała modlitwa za zmarłych, która przynosi korzyść nie tylko tej duszy, za którą się modlimy, ale także innym cierpiącym w czyśćcu.
Modlitwy, które są im potrzebne
W listopadzie 1937 roku apostołka Bożego miłosierdzia zapisała inną wizję, która może być dla nas pouczeniem, z jaką odpowiedzialnością wiąże się modlitwa za zmarłych: „Kiedy umarła Siostra Dominika w nocy koło pierwszej godziny, przyszła do mnie i dała mi znać, że umarła. Pomodliłam się gorąco za nią. Rano powiedziały mi Siostry, że już nie żyje – odpowiedziałam, że wiem, bo była u mnie. Siostra infirmerka prosiła mnie, abym pomogła ją ubrać; w chwili, kiedy pozostałam z nią, dał mi Pan poznać, że jeszcze cierpi w czyśćcu. Podwoiłam swoje modlitwy za nią; jednak pomimo gorliwości, z jaką się zawsze modlę za nasze zmarłe Siostry, pomyliłam sobie dni, i zamiast [przez] trzy dni ofiarować modły, jak nakazuje reguła, to ja wskutek pomyłki ofiarowałam dwa dni; czwartego dnia dała mi znać, że jeszcze jej się należą ode mnie modlitwy i że są jej potrzebne. Natychmiast zrobiłam intencję ofiarowania całego dnia za nią, ale nie tylko tego dnia, ale więcej, jak mi podyktowała miłość bliźniego” (Dz. 1382).
„Dała mi znać, że jeszcze jej się należą ode mnie modlitwy i że są jej potrzebne” – słowa zmarłej współsiostry były dla Faustyny pouczeniem, a modlitwa za zmarłych, tak gorliwie praktykowana przez Faustynę, stała się też dla niej jedną z dróg prowadzących do świętości.
KAI/Tygodnik Niedziela
______________________________________________________________________________________________________________
fot. via Wikipedia.org, domena publiczna
***
Św. Faustyna Kowalska o niebie, czyśćcu i piekle
Święta Faustyna Kowalska, doświadczając nadzwyczajnych łask duchowych, miała również wizje dotyczące ostatecznych rzeczy ludzkiego życia. W swoim „Dzienniczku” opisała, co dzieje się ludźmi po śmierci, dając obraz czyśćca, piekła i nieba. Warto wracać do tych opisów, aby uświadamiać sobie wciąż na nowo, że najważniejszym zadaniem człowieka jest zabiegać o swoje zbawienie.
80-781.
ŚW. FAUSTYNA WSPÓŁCZUJE DUSZOM NIE WIERZĄCYM W ŻYCIE WIECZNE
O mój Boże, jak mi żal ludzi, którzy nie wierzą w życie wieczne, jak się modlę za nich, aby ich promień miłosierdzia ogarnął i przytulił ich Bóg do łona ojcowskiego. O Miłości, o królowo. – Miłość nie zna bojaźni, przechodzi przez wszystkie chóry anielskie, które przed Jego tronem trzymają straż. Ona się nie zlęknie nikogo; ona dosięga Boga i tonie w Nim, jako w jedynym skarbie swoim. Cherubin z mieczem ognistym, który strzeże raju, nie ma władzy nad nią. O czysta miłości Boża, jakżeś wielka i nieporównana. O, gdyby dusze poznały moc Twoją.(Dz 780-781)
1119.
ŚW. FAUSTYNA CZĘSTO OGLADAŁA SPRAWY NIEBIAŃSKIE
W chwilach kiedy jestem pomiędzy niebem a ziemią, milczę, bo choćbym mówiła: kto rozumie mowę moją? Wieczność odsłoni wiele rzeczy, o których teraz milczę. . .(Dz 1119)
1500.
ŚW. FAUSTYNA ZOSTAŁA PRZENISIONA W ZAŚWIATY
Dziś miłość Boża przenosi mnie w zaświaty. Jestem pogrążona w miłości, kocham i czuję, że jestem kochana i całą świadomością to przeżywam. Tonie moja dusza w Panu, poznając wielki majestat Boży i maleńkość swoją, lecz przez to poznanie zwiększa się szczęście moje. . . Ta świadomość jest tak żywa w duszy, tak potężna, a zarazem tak słodka.(Dz 1500)
20 b.
CZYŚCIEC WIDZIANY PRZEZ ŚW. FAUSTYNĘ
Ujrzałam Anioła Bożego, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie ich jest największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednoznacznie, że największym dla nich cierpieniem, to jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję ?Gwiazdą Morza?. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. Usłyszałam głos wewnętrzny, który powiedział: Miłosierdzie Moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe. Od tej chwili ściśle obcuję z duszami cierpiącymi. (Dz 20)
21.
ZMARŁA SIOSTRA PROSI ŚW. FAUSTYNĘ O MODLITWĘ
Kiedyśmy przyjechały do nowicjatu (23.1.1926), Siostra (Henryka Łosińska, była szewcem) była umierająca. Za parę dni Siostra przychodzi do mnie i każe mi iść do Matki Mistrzyni (S. Małgorzata Anna Gimbutt) i powiedzieć, żeby Matka prosiła jej spowiednika, księdza Rosponda, żeby za nią odprawił jedną Mszę św. i trzy akty strzeliste. W pierwszej chwili powiedziałam, że pójdę do Matki Mistrzyni, ponieważ niewiele rozumiem czy to sen, czy jawa. I nie poszłam. Na przyszłą noc powtórzyło się to samo wyraźniej, w czym nie miałam żadnej wątpliwości. Jednak rano postanowiłam sobie, że nie powiem o tym Mistrzyni. Dopiero powiem, jak ją zobaczę wśród dnia. Zaraz się z nią (S.Henrykę) spotkałam na korytarzu, robiła mi wyrzuty, że nie poszłam zaraz i napełnił dusze moją wielki niepokój, więc natychmiast poszłam do Matki Mistrzyni i opowiedziałam wszystko co zaszło. Matka odpowiedziała, że te sprawę załatwi. Natychmiast spokój zapanował w duszy a na trzeci dzień owa siostra przyszła i powiedziała mi: ?Bóg zapłać?. (Dz 21)
43.
ŚW. FAUSTYNA UJRZAŁA DWIE ZAKONNICE WSTĘPUJĄCE DO PIEKŁA
W pewnej chwili ujrzałam dwie siostry wstępujące do piekła. Ból niewymowny ścisnął mi duszę, prosiłam Boga za nimi i rzekł do mnie Jezus: idź do Matki Przełożonej i powiedz o tym, że te dwie siostry są w okazji popełnienia grzechu ciężkiego. Na drugi dzień powiedziałam o tym Przełożonej. Jedna z nich już jest w gorliwości, a druga w walce wielkiej (Dz 43)
153.
ŚW. FAUSTYNA OPISUJE WIZJE DRÓG WIODĄCYCH DO PIEKŁA I DO NIEBA
W pewnym dniu ujrzałam dwie drogi: jedna szeroka, wysypana piaskiem i kwiatami, pełna radości i muzyki i różnych przyjemności. Ludzie idąc tą drogą tańcząc i bawiąc się ? dochodzili do końca, nie spostrzegają się, że już koniec. A na końcu tej drogi była straszna przepaść, czyli otchłań piekielna. Dusze te na oślep wpadały w tę przepaść, jak szły, tak i wpadały. A była ich wielka liczba, że nie można było ich zliczyć. I widziałam drugą drogę, a raczej ścieżkę, bo była wąska i zasłana cierniami i kamieniami, a ludzie, którzy nią szli ze łzami w oczach i różne boleści były ich udziałem. Jedni padali na te kamienie, ale zaraz powstawali i szli dalej. A w końcu drogi był wspaniały ogród przepełniony wszelkim rodzajem szczęścia i wchodziły tam te wszystkie dusze. Zaraz w pierwszym momencie zapominały o swych cierpieniach. (Dz 153)
321.
ŚW. FAUSTYNA OPISUJE SWOJE PRZEDŚMIERTNE CIERPIENIA
12.8.1934 rok.
Nagłe osłabnięcie ? cierpienie przedśmiertne. Nie była to śmierć, czyli przejście do życia prawdziwego, ale skosztowanie jej cierpień. Straszna jest śmierć, chociaż nam daje życie wieczne. Nagle zrobiło mi się niedobrze, brak tchu, ciemno w oczach, czuję zamieranie w członkach ? to duszenie jest straszne. Chwilka takiego duszenia jest niezmiernie długa… także przychodzi lek dziwny pomimo ufności. Pragnęłam przyjąć ostatnie Sakramenty św. jednak spowiedź święta przychodzi bardzo trudno, pomimo pragnienia spowiadania się. Człowiek nie wie co mówi, jedno zacznie drugiego nie kończy. ? O, niech Bóg zachowa każdą duszę od tego odkładania spowiedzi na ostatnia godzinę. Poznałam wielka moc słów kapłana, jaka spływa na dusze chorego. Kiedy się zapytałam Ojca duchownego ? czy jestem gotowa stanąć przed Bogiem i czy mogę być spokojna, otrzymałam odpowiedź: możesz być zupełnie spokojna, nie tylko teraz, ale po każdej spowiedzi tygodniowej. ? Łaska Boża, jaka towarzyszy tym słowom kapłańskim, jest wielka. Dusza odczuwa moc i odwagę do walki. (Dz 321)
424.
ŚW. FAUSTYNA OBUDZONA PRZEZ MAŁE DZIECKO, KTÓRE WSKAZUJE NA GWIAZDY SYMBOLIZUJACE DUSZE WIERNYCH CHRZEŚCIJAN
W pewnej chwili 12.V.1935 rok. Wieczorem, zaledwie się położyłam do łóżka, zaraz zasnęłam, ale jak prędko zasnęłam, tak jeszcze prędzej zostałam zbudzona. Przyszło do mnie małe dziecię i zbudziło mnie. Dziecię to było wiekiem jakoby roczek miało i zdziwiłam się, ze tak ślicznie mówi, bo przecież dzieci w tym wieku nie mówią wcale, albo mówią bardzo niewyraźnie. Było niewymownie piękne, podobne do Dzieciątka Jezus i rzekło do mnie te słowa: –patrz w niebo ? a kiedy spojrzałam w niebo ujrzałam święcące gwiazdy i księżyc, wtem zapytało mnie to dziecię: – czy widzisz ten księżyc i te gwiazdy? Odpowiedziałam, że widzę, a ono mi odpowiedziało te słowa: – Te gwiazdy to są dusze wiernych chrześcijan, a księżyc, to są dusze zakonne. Widzisz, jak wielka różnica światła jest miedzy księżycem a gwiazdami, tak w niebie jest wielka różnica miedzy dusza zakonną, a wiernego chrześcijanina. ? I mówiło mi dalej, że prawdziwa wielkość jest w miłowaniu Boga i w pokorze. (Dz 424)
426.
JAK STRASZNA JEST GODZINA ŚMIERCI
O godzino straszna, w której widzieć trzeba wszystkie czyny swoje w całej nagości i [nędzy]; nie ginie z nich ani jeden, wiernie towarzyszyć nam będą na sąd Boży. Nie mam wyrazów, ani porównań na wypowiedzenie rzeczy tak strasznych, a chociaż zdaje się, że dusza ta nie jest potępiona, to jednak męki jej nie różnią się niczym od mak piekielnych, tylko jest ta różnica, [że] się kiedyś skończą. (Dz 426)
601.
ŚWIĘCONA WODA PRZYNOSI POMOC DUSZOM UMIERAJĄCYCH
W pewnej chwili, kiedy zaniemogła śmiertelnie jedna z naszych Sióstr, i zeszło się całe Zgromadzenie, a był także i kapłan, który udzielił chorej absolucji, wtem ujrzałam mnóstwo duchów ciemności. W tej chwili zapominając się. że jestem w towarzystwie Sióstr, chwyciłam za kropiło i poświęciłam ich i znikły zaraz; jednak kiedy Siostry przyszły do refektarza, Matka Przełożona zrobiła mi uwagę, że nie powinnam święcić chorej w obecności kapłana, że do niego najeży ta czynność. Przyjęłam to upomnienie w duchu pokuty, ale wielką przynosi ulgę święcona woda dla umierających. (Dz 601)
696.
ŚW. FAUSTYNA OPISUJE SWOJĄ CAŁONOCNĄ PRZEDŚMIERTNĄ BOLESNĄ MĘKĘ
+ 24 wrzesień 1936 r. Matka Przełożona poleciła, żebym odmówiła jedną tajemnicę różańca za wszystkie ćwiczenia i zaraz poszła się położyć. Kiedy się położyłam zaraz zasnęłam, bo byłam bardzo zmęczona. Jednak po chwili zbudziło mnie cierpienie. Było to tak wielkie cierpienie, które mi nie pozwoliło uczynić najmniejszego poruszenia, a nawet śliny przełknąć nie mogłam. Trwało to do jakich trzech godzin, myślałam zbudzić Siostrę nowicjuszkę, z którą razem mieszkam, ale pomyślałam sobie, przecież ona nie przyniesie mi żadnej pomocy, więc niech sobie śpi, szkoda mi ją budzę. Zdałam się zupełnie na wolę Bożą i myślałam, że już dla mnie nastąpi dzień śmierci, dzień przeze mnie upragniony. Miałam możność łączenia się z Jezusem cierpiącym na krzyżu, inaczej modlić się nie mogłam. Kiedy ustąpiło cierpienie, zaczęłam się pocić, jednak żadnego poruszenia uczynić nie mogłam, ponieważ powracało to, co było przedtem. Rano czułam się bardzo zmęczona, ale już fizycznie nie cierpiałam, jednak na Mszę św. podnieść się nie mogłam, pomyślałam sobie, jeżeli po takich cierpieniach nie ma śmierci, więc jak wielkie muszą być cierpienia śmiertelne. (Dz 696)
741.
ANIOŁ ZAPROWADZIŁ ŚW. FAUSTYNĘ DO PIEKŁA
Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez Anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki. Rodzaje mąk, które widziałam: pierwszą męką, która stanowi piekło, jest utrata Boga; drugie – ustawiczny wyrzut sumienia; trzecie – nigdy się już ten los nie zmieni; czwarta męka – jest ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym; piąta męka – jest ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność; widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje; szósta męka jest ustawiczne, towarzystwo szatana; siódma męka – jest straszna rozpacz, nienawiść Boga, złorzeczenia, przekleństwa, bluźnierstwa. Są to męki, które wszyscy potępieni cierpią razem, ale to jest nie koniec mąk, są męki dla dusz poszczególne, które są męki zmysłów, każda dusza czym grzeszyła, tym jest dręczona w straszny, i nie do opisania sposób. Są straszne lochy, otchłanie kaźni, gdzie jedna męka odróżnia się od drugiej; umarłabym na ten widok tych strasznych mąk, gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie, jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez wieczność całą; piszę o tym z rozkazu Bożego, aby żadna dusza nie wymawiała się, że nie ma piekła, albo tym, że nikt tam nie był i nie wie jako tam jest.
Ja, Siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. O tym teraz mówić nie mogę, mam rozkaz od Boga, abym to zostawiła na piśmie. Szatani mieli do mnie wielką nienawiść, ale z rozkazu Bożego, musieli mi być posłuszni. To com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam, że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło. Kiedy przyszłam do siebie, nie mogłam ochłonąć z przerażenia, jak strasznie tam cierpią dusze, toteż jeszcze się goręcej modlę o nawrócenie grzeszników, ustawicznie wzywam miłosierdzia Bożego dla nich. O mój Jezu, wolę do końca świata konać w największych katuszach, aniżeli bym miała Cię obrazić najmniejszym grzechem. (Dz 741)
420b.
ŚW. FAUSTYNA WIDZI DRZWI PROWADZĄCE DO JASNOŚCI NIEBIAŃSKIEJ
Wtem ujrzałam jasność niedostępną na kształt mieszkania kryształowego, utkanego z fal jasności nieprzystępnej żadnemu stworzeniu, ani duchowi. Do tej jasności trzy drzwi ? i w tej chwili wszedł Jezus w takiej postaci, jako jest na tym obrazie, do onej jasności ? w drzwi drugie, do wnętrza jasności, jest to jedność troista, która jest niepojęta, nieskończoność. Wtem usłyszałam głos: Święto to wyszło z wnętrzności Miłosierdzia Mojego i jest zatwierdzone w głębokościach zmiłowań Moich. Wszelka dusza wierząca i ufająca miłosierdziu Mojemu, dostąpi go. ? Cieszyłam się niezmiernie dobrocią i wielkością Boga swego. (Dz 420)
ANIOŁ WPROWADZIŁ ŚW. FAUSTYNĘ DO NIEBA
27/XI.[1936]. Dziś w duchu byłam w niebie i oglądałam te niepojęte piękności i szczęście, jakie nas czeka po śmierci. Widziałam, jak wszystkie stworzenia oddają cześć i chwałę nieustannie Bogu; widziałam, jak wielkie jest szczęście w Bogu, które się rozlewa na wszystkie stworzenia, uszczęśliwiając je i wraca do źródła wszelka chwała l cześć z uszczęśliwienia, i wchodzą w głębie Boże, kontemplują życie wewnętrzne Boga, Ojca, Syna i Ducha Św., którego nigdy ani pojmą, ani zgłębią.
Tą źródło szczęścia jest niezmienne w istocie swojej, lecz zawsze nowe, tryskające uszczęśliwieniem wszelkiego stworzenia. Rozumiem teraz św. Pawła, który powiedział: ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani weszło w serce człowieka, co Bóg nagotował tym, którzy Go miłują. I dał mi Bóg poznać jedną jedyną rzecz, która ma w oczach Jego nieskończoną wartość, a ta jest miłość Boża, miłość, miłość i jeszcze raz miłość – i z jednym aktem czystej miłości Bożej, nie może iść nic w porównanie. O, jakimi niepojętymi względami Bóg dany duszę, która Go szczerze miłuje. O, szczęśliwa dusza, która się cieszy już tu na ziemi Jego szczególnymi względami, a nimi są dusze małe i pokorne. Ten Wielki Majestat Boży, który głębiej poznałam, który wielbią duchy niebieskie, według stopnia łaski i hierarchii na które się dzielą, widząc tę potęgę i wielkość Boga, dusza moja nie została przerażona grozą, ani lękiem, nie, nie – wcale nie. Dusza moja została napełniona pokojem i miłością i im więcej poznaję wielkość Boga, tym więcej się cieszę, że takim On jest. I cieszę się niezmiernie Jego wielkością, i cieszę się, że jestem taka maleńka, bo dlatego, że jestem mała nosi mnie na ręku Swym i trzyma mnie przy Sercu Swoim.(Dz 777-778-779)
825.
ŚW. FAUSTYNA Z RADOŚCIĄ OCZEKUJE NA CHWILĘ SWEJ ŚMIERCI
+ O dniu jasny i piękny, w którym się spełnią wszystkie życzenia moje, o dniu upragniony, który będziesz ostatnim w życiu moim. Cieszę się tym ostatnim rysem, który mój Boski Artysta położy na duszy mojej, który nada odrębną piękność duszy mojej, która mnie odróżniać będzie od piękności dusz innych. O dniu wielki, w którym utwierdzi się miłość Boska we mnie. W tym dniu po raz pierwszy wyśpiewam przed niebem i ziemią pieśń niezgłębionego miłosierdzia Pańskiego. Jest to dzieło i posłannictwo moje, które mi Pan przeznaczył od założenia świata. Aby śpiew mej duszy miły był Trójcy Przenajświętszej, kieruj i urabiaj Sam duszę moją, o Duchu Boży. Uzbrajam się w cierpliwość i czekam na przyjście Twoje, Miłosierny Boże, a straszne boleści i lęk konania ? w tym momencie więcej niż kiedy indziej ufam w przepaść miłosierdzia Twojego i przypominam Ci Miłosierny Jezu, słodki Zbawicielu, wszystkie obietnice Twoje, któreś mi przyobiecał.(Dz 825)
1698.
ŚW. FAUSTYNA OPISUJE ZACHOWANIE DUSZ KONAJĄCYCH W RÓŻNYCH STANACH GRZESZNOŚCI
Często towarzyszę duszom konającym i wypraszam im ufność w miłosierdzie Boże i błagam Boga o wielkość łaski Bożej, która zawsze zwycięża. Miłosierdzie Boże dosięga nieraz grzesznika w ostatniej chwili, w sposób dziwny i tajemniczy. Na zewnątrz widzimy, jakoby było wszystko stracone, lecz nie tak jest; dusza oświecona promieniem silnej łaski Bożej ostatecznej, zwraca się do Boga w ostatnim momencie z taką siłą miłości, że w jednej chwili otrzymuje od Boga [przebaczenie] i win i kar, a na zewnątrz nie daje nam żadnego znaku, ani żalu, ani skruchy, ponieważ już na zewnętrzne rzeczy oni nie reagują. O, jak niezbadane jest miłosierdzie Boże. Ale o zgrozo – są też dusze, które dobrowolnie i świadomie tę łaskę odrzucają i nią gardzą. Chociaż już w samym skonaniu, Bóg miłosierny daje duszy ten moment jasny wewnętrzny, że jeżeli dusza chce, ma możność wrócić do Boga. Lecz nieraz u dusz jest zatwardziałość tak wielka, że świadomie wybierają piekło, udaremnią wszystkie modlitwy, jakie inne dusze za nimi do Boga zanoszą i nawet same wysiłki Boże…(Dz 1698)
1738.
PAN JEZUS POLECIŁ ŚW. FAUSTYNIE CZĘSTĄ MODLITWĘ ZA DUSZE CZYŚĆCOWE
Powiedział mi Pan: – Wstępuj często do czyśćca, bo tam cię potrzebują. Rozumiem, o Jezu mój, znaczenie tych słów, które mówisz do mnie, ale pozwól mi wpierw wstąpić do skarbca miłosierdzia Twego.(Dz 1738)
1342.
ŚW. FAUSTYNA PRZYGOTOWYWAŁA SIĘ DO RZECZYWISTEJ ŚMIERCI
Dzień trzeci. W medytacji o śmierci przygotowałam się jako na rzeczywistą śmierć; zrobiłam rachunek sumienia i przetrząsnęłam wszystkie sprawy swoje w obliczu śmierci i dzięki łasce, sprawy moje nosiły na sobie cechę celu ostatecznego, co przejęło serce moje wielką wdzięcznością ku Bogu i postanowiłam na przyszłość jeszcze z większą wiernością służyć Bogu swemu. Jedno – aby całkowicie dokonać śmierci starego człowieka, a zacząć życie nowe. Z rana przygotowałam się do przyjęcia Komunii św. jakoby w życiu moim ostatniej i po Komunii świętej wyobraziłam sobie rzeczywistą śmierć i zmówiłam modlitwy za konających, a później za swoją duszę “Z głębokości” i wpuszczono ciało moje do grobu i rzekłam duszy swojej: patrz co się stało z ciała twego, kupa błota i mnogość robactwa – oto twoje dziedzictwo.(Dz 1342)
1464-1465.
ŚW. FAUSTYNA OPISUJE NOCNE KONANIE I WALKĘ Z SZATANEM
Dziś czuję się dużo lepiej, cieszyłam się, że będę mogła więcej rozmyślać, kiedy będę odprawiać godzinę św. Wtem usłyszałam głos: nie będziesz zdrowa i nie odkładaj Sakramentu Spowiedzi, bo to Mi się nie podoba. Mało zwracaj uwagi na szemrania otoczenia. Zdziwiło mnie to, przecież czuję się dziś lepiej, ale nie zastanawiałam się dłużej nad tym. Kiedy Siostra zgasiła światło, zaczęłam godzinę św. Jednak po chwili zaczęło robić mi się niedobrze z sercem. Do godziny jedenastej cierpiałam cichutko, jednak później czułam się tak źle, że zbudziłam S. N., która razem ze mną mieszka i dała mi kropli, które trochę mi ulżyły, o tyle, że mogłam się położyć. Oto teraz rozumiem przestrogę Pana. Postanowiłam nazajutrz zawezwać jakiegokolwiek kapłana i odsłonić mu tajniki swej duszy, lecz to nie wszystko, bo modląc się za grzeszników i ofiarując wszystkie cierpienia doznałam ataków szatańskich. – Zły duch znieść tego nie mógł. [Ukazał mi się w postaci widziadła i to] widziadło mówiło mi: nie módl się za grzeszników, ale za siebie, bo będziesz potępiona. Nie zważając wcale na szatana, modliłam się z podwójną gorliwością za grzeszników. Zły duch zawył z wściekłości: o, gdybym miał moc nad tobą – i znikł. Poznałam, że cierpienie i modlitwa moja krępowały szatana i wiele dusz wyrwałam z jego szponów.(Dz 1464-1465)
290.
PAN JEZUS ZAPEWNIA ŚW. FAUSTYNE, ŻE W NIEBIE JEST MIESZKAŃ WIELE
W pewnej chwili kiedy się przejęłam wiecznością i jej tajemnicami, zaczęły mnie męczyć różne niepewności. W tym rzekł do mnie Jezus: dziecię Moje, nie lękaj się domu Ojca swego. Próżne dociekania zostaw mędrcom tego świata. Ja cię zawsze chce wiedzieć małym dzieckiem. Pytaj z prostotą o wszystko spowiednika, a Ja ci odpowiem przez usta jego. (Dz 290)
1121.
ŚW. FAUSTYNA OPISAŁA SWÓJ EKSTATYCZNY POBYT W NIEBIE
6.V.[37] Wniebowstąpienie Pańskie
Dziś od samego rana dusza moja jest dotknięta przez Boga. Po Komunii św. chwilę obcowałam z Ojcem Niebieskim. Dusza moja została pociągnięta w sam żar miłości, zrozumiałam, że żadne dzieła zewnętrzne nie mogą iść w porównanie z miłością czystą Boga… Widziałam radość Słowa Wcielonego i zostałam pogrążona w Troistości Bożej. Kiedy przyszłam do siebie, tęsknota zalała mi duszę, tęsknię za połączeniem się z Bogiem. Miłość ogarniała mnie tak wielka ku Ojcu Niebieskiemu, że ten dzień cały nazywam nieprzerwaną ekstazą miłości. Cały wszechświat wydał mi się jakoby małą kropelką wobec Boga. Nie masz szczęścia większego nad to, że mi Bóg daje poznać wewnętrznie, że jest Mu miłe każde uderzenie serca mojego i kiedy mi okazuje, że mnie szczególnie miłuje. To wewnętrzne przeświadczenie, w którym mię Bóg utwierdza o swej miłości ku mnie i o tym jak Mu jest miła dusza moja, wprowadza w duszę moją głębię pokoju. W dniu tym nie mogłam przyjąć żadnego pokarmu, czułam się nasycona miłością.(Dz 1121)
1604.
ŚW. FAUSTYNA OPISAŁA SWÓJ POBYT W NIEBIE
Kiedy podczas adoracji odmawiałam Święty Boże, kilkakrotnie, wtem ogarnęła mnie żywsza obecność Boża i zostałam w duchu porwana przed Majestat Boży. I ujrzałam jak oddają chwałę Bogu Aniołowie i Święci Pańscy. Tak wielka jest ta chwała Boża, te nie chcę się kusić opisywać, bo nie podołam, a przez to aby dusze nie myślały, że to już wszystko com napisała; – Święty Pawle, rozumiem cię teraz, żeś nie chciał opisywać nieba, aleś tylko powiedział, że – ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce człowieka nie wstąpiło, co Bóg nagotował tym co Go miłują, – Tak jest, a wszystko, jak od Boga wyszło, tak też i do Niego wraca, i oddaje Mu doskonałą chwałę. A teraz, gdy spojrzałam na moje uwielbienie Boga – o, jak ono nędzne! A, jaką jest kroplą w porównaniu do tej doskonałej niebieskiej chwały. O, jak dobry jesteś Boże, że przyjmujesz i moje uwielbienie i zwracasz łaskawie ku mnie Swoje Oblicze i dajesz poznać; że miła Ci jest modlitwa nasza.(Dz 1604)
mp/Fronda.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Świadectwo śmierci klinicznej: wszystko, czego szukałem przez całe życie, miało spełnienie w oczach Jezusa
Jim Woodford wielokrotnie przemierzał świat jako pilot linii lotniczych i biznesmen. Podróż, którą opisuje w książce „Niebo”, wykracza daleko poza każdą prędkość i pułap, jakie był w stanie osiągnąć w czasie ziemskich lotów.
Jako człowiek sukcesu po ludzku miał wszystko: imponujący majątek i kochającą rodzinę. Potem… umarł. Z przyczyn medycznych mózg mężczyzny przez 11 godzin nie wykazywał żadnej aktywności. „W tym czasie doświadczyłem chwały nieba i ujrzałem na moment przerażający mrok piekła” – relacjonuje swoją podróż w zaświaty. Puentą głoszonego po całym świecie świadectwa J. Woodforda są słowa: „Jestem chodzącym dowodem na to, że Pan Bóg kocha grzeszników i zrobi wszystko, aby przyprowadzić nas do siebie, jeśli w pełni Go przyjmiemy”.
Miałem ciekawe życie
O miejscu swojego urodzenia – kanadyjskiej Nowej Fundlandii – zawsze mówi z dumą. Kiedy Jim miał dwa lata, zmarł jego ojciec, ale Bóg – co podkreśla – pobłogosławił go wspaniałą mamą i kochającymi dziadkami. „Dorastałem w atmosferze polowań, wędkowania i hokeja. Chodziliśmy także do kościoła katolickiego. Nie byłem jednak wzorem wiernego wyznawcy Chrystusa” – opowiada.
Od najmłodszych lat J. Woodforda fascynowały samoloty. Kiedy kończył szkołę, był prawdopodobnie najmłodszym pilotem komercyjnym w Kanadzie. „Ludzie mówią mi nieraz, że miałem bardzo ciekawe życie. Ja patrzę na to inaczej: robiłem po prostu to, co kochałem” – zaznacza, dodając, iż nie zdarzyło się przez lata, by powierzeni mu pasażerowie nie wylądowali bezpiecznie na ziemi. Po uzyskaniu uprawnień do latania odrzutowcami Jim wyjechał do Seattle, a następnie zamieszkał w Anglii. „Zanim przeszedłem na emeryturę, spędziłem za sterami tysiące godzin. Na pozór wiodłem fajne życie, ale nie było w nim miejsca na Boga. Moim jedynym celem było gromadzenie majątku, i byłem w tym dobry: miałem jacht, samolot i kolekcję brytyjskich samochodów sportowych. Im ich więcej miałem, tym więcej chciałem mieć, jednak w tle czaiło się zawsze poczucie pustki i tęsknoty za czymś więcej…” – wyznaje.
Piekło na ziemi
Pewnego ranka Jim obudził się, czując zdrętwienie i mrowienie w obu rękach i nogach. Jego samopoczucie pogarszało się z każdym dniem. Wstępne badania wskazywały na stwardnienie rozsiane, jednak kolejne testy wykazały, że mężczyzna cierpi na bardzo rzadką chorobę – zespół Guillaina-Barrégo. Diagnoza nie pozostawiała złudzeń: konsekwencją postępującego paraliżu jest śmierć.
„Z człowieka, który kiedyś miał pełną kontrolę nad samolotem o wielkiej mocy, stałem się kimś, kto nie był w stanie nawet umyć sobie twarzy” – tłumaczy.
Mówi o skórzanym pasie trzymanym obok łóżka, na którym zaciskał zęby w chwilach najgorszego bólu, i myśli o samobójstwie, które – jak sądził wówczas – położyłoby kres jego cierpieniu.
W jednym z kolejnych dni tego piekła na ziemi, jak definiował udrękę wywołaną chorobą, J. Woodford sięgnął po większą niż zazwyczaj porcję tabletek leżących na desce rozdzielczej auta. „Nie próbowałem zabić siebie, tylko ten ból” – wspominał po czasie. Chwilę później, mając wrażenie, że kabina samochodu napełnia się wodą, a on tonie, w przebłysku wyszeptał: „Boże, wybacz mi!”. Wysiadł z auta o własnych siłach, a kiedy z oddali spojrzał na samochód, zauważył za kierownicą bezwładne ciało człowieka. „To byłem ja” – opowiada.
Podróż do nieba
Wszedł w tunel światła. „Miałem wrażenie, że poruszam się z prędkością co najmniej tysiąca mil na godzinę. Choć w swojej karierze wiele razy latałem samolotem na wysokości przekraczającej 10 tys. m, to wtedy szybowałem na wysokości przekraczającej zasięg pomiaru przyrządów lotniczych” – relacjonuje w książce „Niebo. Niespodziewana podróż”. Na końcu tunelu była brama, o której Jim wiedział, że musi przez nią przejść. „Kiedy zrobiłem drugi krok, tunel zniknął. Przede mną jakby ktoś narysował linię oddzielającą prawą stronę od lewej. Na prawo – łagodne światło sączyło się przez delikatną mgłę, po lewej grunt osuwał się, tworząc szczelinę głębokiej czerni” – opisuje.
W ponurej atmosferze J. Woodford słyszał dźwięk skrzypienia bram piekła napełniający duszę przerażeniem. Czuł też wydobywający się z ciemnej masy smród śmierci i beznadziei. „Z ciemności wyłoniło się stworzenie o makabrycznym wyglądzie. Wiedziałem, że idzie po mnie. «Jim, szybko, chodź tutaj. Tu jest twoje miejsce»” – słyszałem. W momencie rozpaczy wypowiedział sześć słów: „Boże, wybacz mi!” i „Boże, pomóż mi!”. A wtedy Bóg – co podkreśla w swoim świadectwie – odpowiedział na jego desperackie wołanie.
Tak pachnie świętość
Światło stało się jaśniejsze, a ciemność natychmiast cofnęła się do szczeliny. „Ciemność i zło nie są w stanie pozostawać w świetle Boga” – podkreśla z mocą. Zza jasnej mgły wyłoniły się trzy punkty światła: byli to aniołowie, o których Jim powie, że emanowały pięknem, jakiego nie oddadzą żadne barwy ani słowa, i dostojeństwem. Twarze niebiańskich wysłanników promieniowały miłością Boga. Zdjęty podziwem padł na kolana. „Nie bój się, jesteśmy twoimi stałymi przyjaciółmi” – usłyszał. Zrozumiał wówczas, że byli przypisani do niego od chwili narodzin i że choć człowiek traci blask na skutek grzechu, światło nadal w nim jest, ponieważ został stworzony tchnieniem samego Boga.
„Najpiękniejsze ziemskie widoki są jedynie niewyraźnymi odbiciami piękna, jakie Bóg przygotował dla nas w raju” – podkreśla J. Woodford, nie ukrywając, iż słowa – zgodnie z zapowiedzią Biblii – nie są w stanie oddać, jak „wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”. Pisze o kwiatach mających nie tylko barwę, ale też dźwięk, niebie jako nieprzerwanej panoramie ciągnącej się w nieskończoność w każdym kierunku i odczuwanej miłości, której wszechogarniający zapach przenika wszystko wokół! „To jest zapach świętości” – usłyszał od anioła.
Oczy Jezusa
Niespodziewana podróż, w jaką wyruszył Jim, odmieniła na zawsze życie jego i wszystkich, którzy dzięki świadectwu pilota uwierzyli w niebo. Pisze o pasmach błyszczącego światła zmierzającego w górę, o których dowiedział się, że są to modlitwy bliskich za jego duszę. „Bóg kocha taką «pocztę modlitewną»” – zaznacza, podkreślając, iż każde nasze ziemskie westchnienie jest w niebie rejestrowane. „Tam nie ma cierpienia ani chorób. Nie ma łez. Jest tylko miłość!” – dodaje.
J. Woodford relacjonuje także kulminacyjny punkt swojej podróży w zaświaty: spotkanie z Królem królów i Panem panów. O uśmiechu Jezusa pisze: najbardziej promienny, przepiękny, pełen miłości.
„Najbardziej uderzającą i niezapomnianą cechą twarzy Jezusa są Jego oczy. Przepełniała je niesłabnąca miłość do mnie, do ciebie. W tych oczach było zarówno współczucie, jak i smutek z powodu tych, którzy Go nie uznali, i żal z powodu tego, że ja przeżywałem swoje życie bez Niego” – tłumaczy.
Jim wspomina, że Jezus ani nie spojrzał na niego ze wstydem, ani go nie osądził. To on sam siebie potępił. Jezus zwrócił się do niego po imieniu z miłością i poleceniem, by wracał i opowiedział braciom i siostrom o cudach, jakie widział w niebie.
Z misją do świata
„Wszystko, czego szukałem przez całe życie, miało spełnienie w oczach Jezusa” – wyznaje J. Woodford. Po tym, jak ponownie znalazł się w tunelu, dostrzegł inną twarz krzyczącą w jego kierunku: „James! James!”. „Jakbym naprawdę narodził się na nowo” – mówi o swoim powrocie z zaświatów. Ciało Jima było już przykryte białym prześcieradłem, a nie odłączono go od respiratora tylko dlatego, by dwójka jego dzieci z drugiego końca kraju mogła pożegnać się z ojcem. Ku ogromnemu zaskoczeniu wszystkich – żył! Odszedł i – po 11 godzinach bez żadnych oznak aktywności mózgowej – powrócił, a jego pierwsze słowa do żony po usunięciu rurki z gardła brzmiały: „Byłem w niebie… Widziałem Jezusa”.
O swoim doświadczeniu, które – jak podkreśla Jim – nie było ani halucynacją, ani skutkiem śpiączki farmakologicznej, mówi, iż zapoczątkowało jego proces nawrócenia. „Odwieczny Bóg wziął emerytowanego pilota i przemienił go w wysłannika Bożej miłości i łaski. Wcześniej troszczyłem się tylko o to, co posiadam. Teraz moje życie stało się Jego własnością” – opowiada.
O sobie mówi: podróżnik. Nie kaznodzieja ani żaden ekspert w kwestii nieba. „Jestem po prostu człowiekiem, który zobaczył przebłysk chwały Bożej i odtąd pragnie dzielić się nim z samotnym i zmęczonym światem” – podkreśla.
AW
Opoka.pl/źródło: Echo Katolickie 43/2023
______________________________________________________________________________________________________________
Czy mamy się bać Bożego sądu?
Obraz sądu ostatecznego w katowickiej katedrze/fot. Henryk Przondziono/Gość Niedzielny
Na to pytanie odpowiadał ks. Grzegorz Strzelczyk na łamach „Gościa Niedzielnego” w 2002 r.
–To, co nieznane, zwykle budzi w człowieku jednocześnie lęk i zaciekawienie. Tym bardziej gdy dotyczy jego losu. Trudno się więc dziwić, że ludzkiemu myśleniu o śmierci i o tym, co nastąpi po niej, te dwa uczucia towarzyszę z wielkim natężeniem. Nie jesteśmy od nich wolni także my, wierzący – przyznał teolog obecny i dziś na naszych łamach.
– Zacznijmy od tego, iż Nowy Testament bardzo powściągliwie wypowiada się o tym, co nas czeka. Ani Jezusowi, ani Apostołom nie zależało na zaspokajaniu ludzkiej ciekawości – zauważył.
– Nie wiemy, jak będziemy wyglądać po zmartwychwstaniu i jak będzie wyglądał przemieniony świat. Największą chyba niewiadomą jest sposób, w jaki dokona się nasze przejście do nowej rzeczywistości. Utarło się w tradycji chrześcijańskiej ukazywanie go w kategoriach „sądu”. Tym obrazem posługuje się już Stary Testament i trudno się dziwić, że nieraz budzi on zaniepokojenie. Wydaje się bowiem, że niesie ze sobą wizerunek Boga bardzo trudny do pogodzenia z ewangelicznymi przypowieściami o miłosiernym Ojcu czy zagubionej owcy… Nie ułatwiają nam też sprawy liczne dzieła artystów, dla których motyw sądu Boga nad światem stawał się okazją do przedstawiania wyszukanych kar, jakie spotkają ogromne rzesze odrzuconych przez Boga. Ciągną się za nami również całe wieki obfitujące w kazania, w których motyw sądu i potępienia służył jako swoisty straszak, mający „dopomagać” chrześcijanom w prowadzeniu moralnie poprawnego życia. Obraz sądu kojarzy nam się ponadto z naszym ludzkim wymiarem sprawiedliwości: podpadają pod niego przestępcy, efektem zetknięcia się z nim jest – lub być powinna – kara – stwierdził ks. Strzelczyk.
– Jednak nawet Ewangelie – dodał – posługują się obrazem sądu tuż obok obrazów mówiących o miłości Boga do człowieka, o miłosierdziu, z jakim pochyla się nad grzesznikiem. Jak pogodzić te obrazy? Z naszego punktu widzenia sprawiedliwość wyklucza miłosierdzie, a miłosierdzie przekreśla sprawiedliwość. Zdaje się jednak, że z Bożego punktu widzenia sprawa wygląda nieco inaczej… – zauważył.
Ks. Strzelczyk przypomniał, że „tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,16-17). – Celem Bożego działania jest zbawienie, szczęście, pełnia życia człowieka, a jego motywem – miłość do nas. W Bożym sądzie ani motyw, ani cel nie zostają zawieszone, wyłączone. On sądzi, żeby zbawić. Sądzi, żeby miłość i miłosierdzie odniosły skutek w człowieku i świecie. Jak to możliwe? – pytał teolog.
– Warto sobie najpierw uświadomić, iż sąd w starożytności polegał przede wszystkim na rozsądzaniu sporów. Dlatego greckie słowo krinein – „sądzić” może znaczyć też „decydować”, „rozdzielać”. Nam sądzenie kojarzy się przede wszystkim ze skazywaniem. W biblijnych obrazach chodzi jednak bardziej o rozdzielanie i rozróżnianie niż o skazywanie. Wystarczy przywołać przypowieść o kąkolu, który przy żniwie ma być oddzielony od zboża (Mt 13 24—30), czy o oddzielaniu owiec od kozłów w dzień sądu (Mt 25,31-46). W nas i w świecie zło i dobro występują zmieszane, splątane. Sąd Boży położy temu ostatecznie kres. W wymiarze indywidualnym (sąd szczegółowy) zostaniemy ostatecznie oczyszczeni z grzechu i jego skutków (czyściec to właśnie ów moment czy stan oczyszczenia, przez który człowiek przechodzi). W wymiarze wspólnotowym (sąd ostateczny) ujawnione oraz oczyszczone zostaną skutki wszystkich ludzkich decyzji, a tym samym usunięte zło ze świata – tłumaczył ks. Strzelczyk.
A co z karą i potępieniem? – pytał dalej.
– Warto przypomnieć najpierw przypowieść o robotnikach w winnicy (Mt 20,1-15). Właściciel najmuje ich za denara za dzień. Niektórych zbiera z rynku zaledwie godzinę przed zakończeniem pracy, i im także ostatecznie wypłaca denara. Bóg gotów jest zrobić wszystko dla naszego zbawienia. Nie na darmo stał się człowiekiem i umarł za nas. Wystarczy minimum współpracy z naszej strony, by mógł nas ze sobą złączyć – być może przez bolesne oczyszczenie. Zagrożeniem dla nas nie jest Bóg i Jego sąd. Jesteśmy nim my sami, bo – niestety – zdolni jesteśmy do ostatecznego odrzucenia Go. On jednak nie przestanie nas szukać i jeśli znajdzie w nas choć odrobinę dobra, zdoła ją ocalić, oddzielić – pisał ks. Grzegorz Strzelczyk.
JDUD/Gość Niedzielny
______________________________________________________________________________________________________________
Mogiły nienarodzonych – niemi świadkowie zbrodni aborcji
(Martin Hudacek, Pomnik Nienarodzonych Dzieci)
*****
W święta, w które wspominamy naszych zmarłych, pamiętajmy też o tych dzieciach najmniejszych, bezbronnych, które stały się ofiarami zbrodni aborcji, lub zmarły wskutek poronienia. Wiele ciał tych dzieci bezdusznie wyrzuca się na szpitalny śmietnik. Niektóre szczątki nienarodzonych uratowali obrońcy życia, którzy regularnie organizują tym dzieciom godny, chrześcijański pochówek i stawiają pomniki ich pamięci.
Obecnie w każdym większym mieście jest cmentarz, na którym znajduje się kwatera dzieci nienarodzonych. Stoi tam również przeważnie pomnik nienarodzonych. W tym miejscu spoczywają szczątki dzieci zmarłych wskutek poronienia oraz dzieci zamordowanych wskutek aborcji. Odwiedzając groby naszych bliskich, warto sprawdzić czy na cmentarzu, na którym się znajdujemy, jest kwatera lub pomnik dzieci nienarodzonych. Jeżeli jest, to pięknym gestem z naszej strony byłoby odwiedzenie tego miejsca pochówku i dar naszej modlitwy.
W ostatnich latach powstaje na cmentarzach coraz więcej pomników dzieci nienarodzonych. Wiąże się to z rosnąca świadomością społeczną, iż dziecko nienarodzone jest człowiekiem, a jego zabicie jest morderstwem i zbrodnią. Cieszy fakt, iż w Dzień Zaduszny i w Dzień Dziecka Utraconego, z roku na rok, przy tych pomnikach płonie coraz więcej zniczy pamięci, odbywają się wspólne i indywidualne modlitwy.
Za dzieci nienarodzone możemy się modlić za wstawiennictwem wielu ich patronów. Są nimi m.in. św. Józef, Matka Boża z Guadelupe, św. Stanisław Papczyński, św. Joanna Beretta Molla czy święty Gererd Majella. Obecnie mamy też nowego patrona dzieci nienarodzonych, beatyfikowane najmłodsze dziecko błogosławionej rodziny Ulmów. Zostało ono zamordowane podczas wojny wskutek zabójstwa jego matki przez Niemców. Urodziło się chwilę po śmierci matki i zmarło. Zostało ono uznane za męczennika Kościoła, który został ochrzczony tzw. chrztem krwi. Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza, że „ci, którzy ponoszą śmierć za wiarę, nie otrzymawszy chrztu, zostają ochrzczeni przez swoją śmierć dla Chrystusa”. Jest to tzw. chrzest krwi, który „przynosi owoce chrztu, nie będąc sakramentem”.
W Dzień Zaduszny pamiętajmy też w modlitwie o zmarłych osobach, które za ziemskiego życia były żarliwymi obrońcami dzieci nienarodzonych. Taką wspaniałą osobą była niewątpliwie doktor Wanda Półtawska, która zaledwie 25 października tego roku odeszła do Domu Ojca. Ze zbrodnią aborcji walczyła systematycznie od roku 1956, kiedy to rządzący wówczas w Polsce komuniści tę zbrodnię zalegalizowali.
Obrońcy nienarodzonych są wyrzutem sumienia dla zwolenników aborcji, dlatego z tak wielką zaciekłością poplecznicy cywilizacji śmierci ich zwalczają. Nie możemy przyglądać się temu spokojnie. Powinniśmy wesprzeć pro-liferów naszą modlitwą i czynem, bo dzięki nim dokonuje się wiele dobra. – Kiedy organizowaliśmy pogrzeb dzieci nienarodzonych, przyszła na te uroczystości pewna matka, która kiedyś, wskutek poronienia, straciła dziecko i nie wiedziała wówczas, że ma prawo odebrać jego ciało ze szpitala i godnie je pochować. Długie lata cierpiała z tego powodu. Podczas naszej uroczystości pogrzebu nienarodzonych, kobieta ta poprosiła o to, aby mogła nieść jedną z trumienek. Niosła ją i bardzo mocno płakała, ale to były łzy oczyszczenia i szczęścia. W końcu mogła zakończyć swoją wieloletnią żałobę – opowiada obrończyni życia nienarodzonych Wanda Kapica.
PCh24.pl/Adam Białous
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
3 LISTOPADA – PIERWSZY PIĄTEK MIESIĄCA
KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
GODZ. 18.00 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
SPOWIEDŹ ŚWIĘTA
GODZ. 19.00 – MSZA ŚW. WYNAGRADZAJĄCA NAJŚWIĘTSZEMU SERCU PANA JEZUSA ZA GRZECHY NASZE I CAŁEGO ŚWIATA
*********
Praktyka 9 pierwszych piątków miesiąca
i tzw. Komunia wynagradzająca
Fr Lawrence Lew OP/Flickr
*********
W pierwszy piątek miesiąca ustawiają się kolejki przed konfesjonałami. Niestety, niektórzy zaraz po spowiedzi wychodzą z kościoła – zupełnie nieświadomi, że pierwszy piątek mają „niezaliczony”.
Pierwszy piątek miesiąca. W wielu konfesjonałach na koniec spowiedzi padnie dziś pytanie: Czy może mi ksiądz jeszcze podpisać książeczkę? Pytać będą dzieci, które w ostatnich tygodniach przystępowały do Pierwszej Komunii i właśnie zaczynają swoją przygodę z dziewięcioma pierwszymi piątkami miesiąca.
Książeczki do podpisywania to oczywiście znany i powszechnie stosowany (nie tylko wobec najmłodszych) duszpasterski „motywator”, o którego słuszności i sensowności można by długo dyskutować.
W kolejkach do pierwszopiątkowej spowiedzi ustawią się zresztą nie tylko dzieci pierwszokomunijne, ale i wielu starszych. Niestety, część z nich zaraz po spowiedzi wyjdzie z kościoła, zupełnie nieświadoma, że pierwszy piątek ma „niezaliczony”. Dlaczego? Bo istotą tej praktyki nie jest bynajmniej spowiedź, ale przyjęcie Komunii Świętej z intencją wynagrodzenia Jezusowi za grzechy własne i innych ludzi.
Skąd pierwsze piątki miesiąca?
Z objawień, jakie miała żyjąca w drugiej połowie XVII w. francuska siostra zakonna, Małgorzata Maria Alacoque. Przez ponad półtora roku Pan Jezus ukazywał jej swoje Najświętsze Serce płonące miłością do ludzi i zranione ich grzechami. Zachęcał też siostrę Małgorzatę do jak najczęstszego przyjmowania Go w Komunii.
W tamtych czasach wcale nie było to oczywiste. Siostra Małgorzata za każdym razem musiała uzyskać zgodę spowiednika (ale to też temat na osobny tekst). Wreszcie Pan Jezus przekazał wizjonerce obietnicę:
Przystępującym przez dziewięć z rzędu pierwszych piątków miesiąca do Komunii Świętej dam łaskę pokuty ostatecznej, że nie umrą w stanie niełaski ani bez sakramentów świętych, a to Serce Moje stanie się dla nich ucieczką w godzinę śmierci – czyli krótko mówiąc, „gwarancję” zbawienia.
Poza tą najważniejszą obietnicą złożył jeszcze jedenaście innych dla tych, którzy będą czcili Jego Najświętsze Serce:
Dam im wszystkie łaski potrzebne w ich stanie. Zgoda i pokój będą panowały w ich rodzinach. Będę sam ich pociechą we wszystkich smutkach i utrapieniach życia. Będę ich ucieczką najbezpieczniejszą w życiu, a szczególnie w godzinę śmierci. Błogosławić będę wszystkim ich zamiarom i sprawom. Grzesznicy znajdą w Mym Sercu źródło i całe morze niewyczerpanego nigdy miłosierdzia. Dusze oziębłe staną się gorliwymi. Dusze gorliwe szybko dostąpią wielkiej doskonałości. Zleję obfite błogosławieństwo na te domy, w których obraz Serca Mego Boskiego będzie zawieszony i czczony. Kapłanom dam moc zmiękczania serc najzatwardzialszych. Imiona osób, które rozpowszechniać będą nabożeństwo do Mego Boskiego Serca, będą w nim zapisane i na zawsze w nim pozostaną.
Trzeba przyznać, że „oferta” jest dość „atrakcyjna”, a cena „niewygórowana”. Ale uwaga!
Dziewięć piątków i po sprawie?
Każdy, kto ma choć odrobinę duchowej wrażliwości, rozumie doskonale, że w obietnicach danych siostrze Alacoque i w praktyce pierwszych piątków nie chodzi o „zaliczenie” dziewięć razy pewnego religijnego rytuału, którego to „zaliczenia” skutkiem będzie „gwarancja” zbawienia.
Dziewięć kolejnych miesięcy (dziewięć, jak ciąża!), kiedy dbamy o to, by w pierwszy piątek móc przyjąć Jezusa w Eucharystii ma w nas „urodzić” zbawienny „nawyk” świadomego dbania o życie sakramentalne. Troskę o bliskość z Jezusem obecnym w sakramentach, która będzie nam towarzyszyć aż po dzień ostatecznych narodzin do życia wiecznego. Nie chodzi o magiczne „zaliczenie” czegokolwiek, ale o wypracowanie w sobie pewnej postawy na całe życie.
Co to jest Komunia wynagradzająca?
Chodzi o intencję, z jaką przyjmujemy Eucharystię. Przyjmuję Jezusa i mam konkretną intencję, a więc robię to świadomie, uważnie, nieautomatycznie. Mam intencję, więc myślę o tym, co właśnie robię i co się dzieje. Przyjmuję Jezusa, który kocha mnie bezgranicznie i nieodwołalnie, mimo że ja wciąż uciekam od Niego ciągle w te same grzechy i ciągle potrzebuję Jego przebaczenia.
Czy da się komuś wynagrodzić wylane z mojego powodu łzy? Oczywiście, że nie. A tym bardziej wylaną krew. Nie chodzi więc o „spłacenie długu”, ale o uświadomienie sobie miłości.
„Wynagradzamy” Jezusowi cierpienia, jakie zniósł z powodu naszych grzechów, kiedy uświadamiamy sobie, jak bardzo jesteśmy przez Niego kochani. Niemożliwe, żeby świadomość tego, jak bardzo jestem kochany niczego we mnie nie zmieniła. Miłość budzi miłość. A obudzona miłość przemienia skuteczniej niż wszystkie „dobre postanowienia” razem wzięte. Ponieważ mam fatalną skłonność do zapominania o tej miłości, więc Jezus proponuje mi, bym przynajmniej raz w miesiącu, przyjmując Go w Komunii, spróbował odnowić w sobie tę świadomość.
Czy w pierwszy piątek trzeba iść do spowiedzi?
Niekoniecznie. Sakrament pokuty i pojednania to jest oczywiście bardzo szczególne miejsce doświadczania przemieniającej mnie od środka miłości Boga. Dlatego warto przystępować do niego regularnie (choćby właśnie raz w miesiącu). Ale niekoniecznie musi to być akurat w pierwszy piątek, kiedy kolejki do konfesjonałów są najdłuższe.
Chodzi o to, by być w stanie łaski uświęcającej i móc przyjąć Komunię. Do spowiedzi mogę pójść kilka dni wcześniej albo później, jeśli akurat jej nie potrzebuję (to znaczy: jeśli nie mam grzechów ciężkich uniemożliwiających przyjęcie Eucharystii). Ważne, bym robił to świadomie i regularnie. Bym trwał w łasce uświęcającej, a gdy ją stracę, od razu do niej wracał przez spowiedź.
A jeśli ominę któryś pierwszy piątek?
Czy muszę zaczynać od nowa? Nie muszę. Bo nie chodzi o to, żebym nie przerwał „magicznego” ciągu dziewięciu pierwszych piątków kolejnych miesięcy, ale bym prowadził nieprzerwanie życie w relacji z Bogiem, którą odnawiają i podtrzymują we mnie dane przez Niego sakramenty. A to ciągle – po każdym grzechu – zaczynam od nowa.
Pierwszy piątek ma uwrażliwić mnie na miłość Boga objawioną mi ostatecznie na krzyżu Jezusa. Jednak w tym wszystkim chodzi o Niego samego i Jego miłość do mnie, a nie o datę.
ks. Michał Lubowicki/Aleteia.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Niebo gwarantowane? Prawda o obietnicach
i nabożeństwie pierwszych piątków
Zvonimir Atletic | Shutterstock
*********
Nabożeństwo pierwszych piątków od lat cieszy się wśród wiernych wielką popularnością. Z tą praktyką wiąże się słynne dwanaście obietnic, jakie Pan Jezus zostawił w objawieniach siostrze Małgorzacie Marii Alacoque.
Co zostało obiecane tym, którzy wytrwają przez 9 pierwszych piątków? W jaki sposób to nabożeństwo może przemienić nasze życie duchowe? Na czym polega spowiedź wynagradzająca? Tajniki pierwszych piątków odsłaniają ks. Mateusz Dudkiewicz i Marek Zaremba w najnowszej książce “Dwa Serca”.
Miriam Arbter‑Korczyńska: Jakie obietnice są związane z nabożeństwem pierwszych piątków?
Marek Zaremba*: W trakcie objawień Pan Jezus przekazał siostrze Małgorzacie Marii Alacoque bardzo konkretne przyrzeczenia. Skierowane do nas wszystkich! Zakonnica opisała je w swoich listach, które po jej śmierci zostały zebrane i opublikowane w postaci słynnych dwunastu obietnic. Każda oddana pierwszopiątkowym nabożeństwom dusza ma otrzymać wiele błogosławieństw.
Po pierwsze, zostanie obdarzona wszystkimi łaskami potrzebnymi w jej stanie. Zgoda i pokój będą panowały w jej rodzinie. Nasz Pan będzie ją pocieszał we wszystkich strapieniach, stając się bezpieczną ucieczką za życia, a szczególnie przy śmierci. Wszystkie jej przedsięwzięcia zostaną obficie pobłogosławione. Każdy grzesznik znajdzie w Sercu naszego Pana źródło nieskończonego miłosierdzia. Dusze oziębłe staną się gorliwymi, a dusze gorliwe dojdą szybko do wysokiej doskonałości. Chrystus obiecuje błogosławieństwo dla domów, w których obraz Jego Serca będzie umieszczony i czczony.
Kapłanom (to coś dla Mateusza) da moc kruszenia zatwardziałych serc. Moje kruszy bezpardonowo (śmiech). Natomiast imiona tych, którzy rozszerzać będą to nabożeństwo, będą zapisane w Sercu naszego Pana i na zawsze w Nim pozostaną. Chrystus przyrzeka miłosierdzie w nadmiarze oraz że udzieli wszechmocnej miłości wszystkim, którzy spełnią warunki nabożeństwa w pierwsze piątki przez dziewięć miesięcy z rzędu. Dusze te otrzymają łaskę pokuty ostatecznej i nie umrą w stanie niełaski ani bez sakramentów. Nic dodać, nic ująć! Niebo gwarantowane!
Co Ty na to, Mateuszu?
Ks. Mateusz Dudkiewicz**: Warto dodać, że nabożeństwo pierwszych piątków miesiąca jest drogą dla tych, którzy chcą stale rozwijać życie duchowe. Naturalne powinno być, że kiedy uczestniczymy w Eucharystii, przystępujemy do Komunii Świętej.
Musimy sobie to stale uświadamiać. Jeżeli nie możemy przystąpić do Komunii Świętej, ważne, żebyśmy chcieli jak najszybciej skorzystać z sakramentu pokuty, a nie czekali do pierwszego piątku czy kolejnych świąt. Niestety obserwujemy takie zjawisko w naszych kościołach – przyzwyczailiśmy się do tego i przestało nas to razić – że większość uczestników liturgii nie przystępuje do Komunii Świętej… Wyjątkiem są okresy świąteczne.
Myślę, że trzeba walczyć o zmianę tego zwyczaju. Nieprzystępowanie do Komunii w czasie Uczty Ofiarnej powinno być dla nas czymś dziwnym, nielogicznym. Popatrzmy na naszą codzienność. Idziemy na przyjęcie czy do restauracji lub pizzerii: jeżeli przy stole siedzi dziesięciu młodych ludzi i zamawia trzy pizze, to ktoś, kto nie zje ani kawałka i nic nie pije, zostanie uznany za dziwaka. Pytamy go, czy może jest chory, coś się stało, ma problemy żołądkowe czy uczulenie. Natomiast w kościele na sto osób tylko dwadzieścia przystępuje do Komunii Świętej i nie widzimy w tym problemu…
Dlaczego pierwsze piątki? Skąd pomysł na takie cykliczne nabożeństwo?
Marek Zaremba: Z jednej strony trudno dziś patrzeć na Boga, który przebacza tym, którzy po ludzku nie zasługują na miłosierdzie. Z drugiej – żyjemy w czasach urojonego miłosierdzia pod hasłem: „Hulaj dusza, piekła nie ma”.
W Dzienniczku św. Faustyny przeczytamy, że w piekle jest najwięcej tych, którzy w piekło nie wierzyli. Pokuta, dobrowolne cierpienie czy jakikolwiek wysiłek duchowy przerażają współczesnego człowieka, ponieważ przesłanie Jezusa o Jego ekonomii miłosierdzia może wydawać się wręcz nielogiczne. Jednak miłosierdzie i hojność Boga zawsze przekraczają umysł człowieka i nasze oczekiwania! To mnie osobiście skłania do tego, aby Mu ufać i być wiernym apostołem Najświętszego Serca Jezusa.
Pamiętam, jak po nawróceniu stale grały mi w sercu słowa: „Dbaj o mój Kościół, a Ja zadbam o wszystkie twoje sprawy!”. Kiedy uświadomiłem sobie, że nasz Pan zawsze dotrzymuje słowa, postanowiłem żyć Jego obietnicą, wręcz oddychać sercem, ale nie z przymusu, tylko z miłości – za ten wielki dar! Wiedząc, że sobie na to kompletnie nie zasłużyłem. Boża obietnica jednak dalej dla wielu jest mglista; wybieramy życie pełne rozczarowań, opieramy się wyłącznie na ludziach i układach.
Trudno nam uwierzyć, że nasz Pan ma realny wpływ na nasze przyziemne sprawy, a w zamian za pomoc w budowaniu Jego Kościoła oczekuje tak niewiele! Chociażby spowiedzi i Komunii przez dziewięć kolejnych miesięcy właśnie w pierwszy piątek miesiąca.
Co powinniśmy rozumieć przez spowiedź wynagradzającą?
Marek Zaremba: Dzięki nabożeństwu pierwszych piątków nauczyłem się lepiej przygotowywać do spowiedzi. Dzięki niemu też od lat mam raz w miesiącu ustalony czas na spotkanie z przyjacielem, który odpuszcza mi moje grzechy. Jak mawiał Balzac, regularność dobrych obyczajów zapewnia długowieczność i zdrowie. Choć kto czytał jego życiorys, wie, że pisarz ostro balował (śmiech).
Jednym z podstawowych elementów kultu Bożego Serca jest właśnie spowiedź wynagradzająca. To spojrzenie nie tyle na własne zło czy wciąż popełniane błędy, które mogą nas prowadzić do smutku i zniechęcenia, ile przede wszystkim wyznanie Boskiemu Sercu jeszcze większej miłości. Droga naszego apostolstwa i rozwijająca się stale przyjaźń z Jezusem przestają być wtedy jedynie wypełnianiem nakazów czy (nie daj Boże) odhaczaniem kolejnego piątku ze strachu przed potępieniem lub dla samych obietnic. Ten etap ma nam przypomnieć, że warto planować i przeżywać głębszą spowiedź.
Możemy na przykład poszukać stałego spowiednika czy kierownika duchowego, szczególnie kiedy pomimo nawet częstych spowiedzi nie odzyskujemy upragnionego pokoju serca. Człowiek, który podejmuje trud wynagradzania, upodabnia się do Jezusa, w którym wynagrodzenie dokonuje się w sposób jedyny i ostateczny, o czym przypominają nam słowa Jezusa zapisane przez św. Małgorzatę Alacoque: „Moje Boskie Serce jest tak rozpalone miłością do ludzi, że już nie może dłużej stłumić w sobie płomieni tej palącej miłości”.
*Marek Zaremba – dyplomowany dietoterapeuta, specjalista medycyny komórkowej i terapeuta I stopnia medycyny św. Hildegardy. Jest autorem książek: Boży skalpel, Serce ojca, Jaglany Detoks.
**ks. Mateusz Dudkiewicz – wikariusz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bielsku-Białej. Nauczyciel w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii. Człowiek tysiąca pomysłów, który zwykł powtarzać za św. Janem Bosko: „Odpoczniemy w niebie”.
*fragment opracowany na podstawie książki “Dwa serca” ks. Mateusza Dudkiewicza i Marka Zaremby, wydawnictwo Esprit 2021; tytuł, lead, śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Komu przeszkadza Spowiedź Święta?
(źródło: stock.adobe.com)
*****
Chrystus ustanowił sakrament pokuty dla wszystkich grzeszników w Kościele, a przede wszystkim dla tych, którzy po chrzcie popełnili grzech ciężki i w ten sposób utracili łaskę chrztu oraz zadali ranę komunii kościelnej – czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego (art. 1446).
Gdy popełniamy grzech, wyrzekamy się Chrystusa i stajemy po stronie szatana. Konfesjonał jest tym wspaniałym miejscem, gdzie możemy na powrót stać się dziećmi Bożymi oraz odzyskać łaskę Bożą, potrzebną do zbawienia i godnego przyjęcia Najświętszego Sakramentu. Możemy niejako wyprać swoje sumienie z brudu grzechu. Spowiedź jest także ogromnym bodźcem do poprawy swojego życia, do walki ze swymi grzechami i słabościami.
Niestety, ostatnio przez Polskę przetoczyła się kampania mająca na celu podważenie sakramentu pokuty. Zasłaniając się rzekomą troską o dobro dzieci osoby, które często i tak nie są katolikami, wypowiedziały walkę ustanowionemu przez samego Boga sakramentowi. Przy okazji nie obyło się bez rytualnego okazania pogardy dla katolickich kapłanów, którym sam Chrystus dał władzę odpuszczania grzechów.
– Uważam, że spowiedź dzieci powinna być zakazana – powiedział Robert Biedroń, promujący zboczenia aktywista ruchu LGBT. – Jestem za. Tak samo jestem za zniknięciem religii ze szkół. Moje dzieciaki są bez sakramentów, nie chodzą na religię i żadnemu obcemu facetowi, który pewnie ma więcej za uszami niż one, spowiadać się nie będą! – podchwyciła entuzjastycznie wypowiedź europosła jedna z internautek. I, niestety, nie była osamotniona w swojej opinii…
Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi stanowczo sprzeciwia się takim zideologizowanym i głęboko szkodliwym pomysłom mającym zdezawuować sakrament spowiedzi czy wprost zakazać jego sprawowania. Wyrazem tego jest przygotowany przez nas pakiet „Spowiedź Święta”, który ma podkreślić znaczenie tego kluczowego dla naszego zbawienia i życia duchowego sakramentu.
Zawiera on:
- broszurę z najważniejszymi informacjami na temat tego sakramentu i szczegółową instrukcją, jak dobrze się spowiadać wraz z rachunkiem sumienia przygotowanym przez ks. prof. Pawła Bortkiewicza TCh;
- kieszonkowy tryptyk z modlitwami przed i po spowiedzi oraz warunkami dobrej spowiedzi.
Wartość zestawu to 15 zł, wliczając w to koszty wysyłki.
Aby otrzymać pakiet „Spowiedź Święta”, wystarczy złożyć zamówienie na stronie internetowej www.TradycyjneSakramenty.pl lub też zadzwonić pod numer 12 423 44 23 i podać kod 031706.
Na wspomnianej stronie można również zamówić pakiety „Chrzest Święty”, „Komunia Święta”, „Bierzmowanie” i „Małżeństwo”, a w niedalekiej przyszłości także inne upominki poświęcone Sakramentom Świętym.
Gorąco zachęcamy do skorzystania z tej możliwości i obdarowania swoich najbliższych pięknymi, utrzymanymi w tradycyjnej stylistyce, katolickimi prezentami!
PCh24.pl
____________________________________________________________________________
4 LISTOPADA – PIERWSZA SOBOTA MIESIĄCA
KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
18.00 MSZA ŚWIĘTA WIGILIJNA Z XXXI NIEDZIELI ZWYKŁEJ
PO MSZY ŚW. NABOŻEŃSTWO WYNAGRADZAJĄCE ZA ZNIEWAGI I BLUŹNIERSTWA PRZECIWKO NIEPOKALANEMU SERCU NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
*****
Aby spełnić prośbę Bożej Matki dotyczącą Pięciu Pierwszych Sobót Miesiąca należy:
1. przystąpić do sakramentu spowiedzi św. (można przystąpić do sakramentu pojednania kilka dni wcześniej) i przyjąć Komunię św.
2. pomodlić się na różańcu wybierając jedną z czterech części Tajemnic (Radosną, Światła, Bolesną, Chwalebną)
3. poświęcić kwadrans czasu na rozważanie jednej z 20 Tajemnic Różańca Świętego
4. być świadomym intencji, którą jest wynagrodzenie za zniewagi i bluźnierstwa przeciwko Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Pannie
Osoby, które z różnych ważnych powodów (np. choroba) nie mogą osobiście uczestniczyć w nabożeństwie i przyjąć Komunii św. w kościele św. Piotra lub swoim lokalnym kościele, mogą łączyć się online, np. z Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach w Zakopanem:
https://smbf.pl/parafia/sanktuarium-na-zywo/ – w pierwszą sobotę miesiąca o godz. 18.30 pokutny różaniec fatimski (w Szkocji 17:30), następnie medytacja pierwszosobotnia, Msza św. z kazaniem i Apel Maryjny
*****
Pierwsza sobota miesiąca. Maryja:
“Przybędę z łaskami”
*****
„Córko moja – prosiła Maryja – spójrz, Serce moje otoczone cierniami, którymi niewdzięczni ludzie przez bluźnierstwa i niewdzięczność stale ranią. Przynajmniej ty staraj się nieść Mi radość i oznajmij w moim imieniu, że przybędę w godzinie śmierci z łaskami potrzebnymi do zbawienia do tych wszystkich, którzy przez pięć miesięcy w pierwsze soboty odprawią spowiedź, przyjmą Komunię świętą, odmówią jeden różaniec i przez piętnaście minut rozmyślania nad piętnastu tajemnicami różańcowymi towarzyszyć Mi będą w intencji zadośćuczynienia”. Te słowa zawierające prośbę Maryi wypowiedziane w dni 10 grudnia 1925 r. w Pontevedra (Hiszpania) są nadal mało znane, a tym bardziej słabo praktykowane w kościele Chrystusowym. W tym dniu Maryja objawiła się s. Łucji z Dzieciątkiem Jezus i pokazała cierniami otoczone Serce…
Nabożeństwo pierwszych sobót miesiąca, które tu omawiam, jest ściśle związane z Objawieniami Fatimskimi, których 101 rocznicę obchodzimy w tym roku. Spośród trójki dzieci Franciszka, Hiacynty i Łucji, „Niebo” wybrało Łucję do „specjalnego zadania” o którym poinformowała ją Najświętsza Maryja w dniu 13 czerwca 1917 roku: „Jezus chce posłużyć się tobą, abym była bardziej znana i miłowana. Chce zaprowadzić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Tym, którzy przyjmą to nabożeństwo, obiecuję zbawienie. Te dusze będą przez Boga kochane jak kwiaty postawione przeze mnie dla ozdoby Jego tronu”.
S. Łucja również otrzymała w nocy z 29 na 30 maja 1930 r. w Tuy odpowiedź od Pana Jezusa na pytanie o zasadność pięciu pierwszych sobót miesiąca.
„Córko moja, powód jest prosty: Jest pięć rodzajów obelg i bluźnierstw wypowiadanych przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi:
– bluźnierstwa przeciw Niepokalanemu Poczęciu;
Dzisiaj zatrzymamy się nad pierwszym bluźnierstwem przeciwko Niepokalanemu Poczęciu.
Papież Pius IX w 9 grudnia 1854 roku w konstytucji apostolskiej Ineffabilis Deus ogłosił dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny, który brzmi:
(…) ogłaszamy, orzekamy i określamy, że nauka, która utrzymuje, iż Najświętsza Maryja Panna od pierwszej chwili swego poczęcia – mocą szczególnej łaski i przywileju wszechmogącego Boga, mocą przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego – została zachowana jako nietknięta od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego, jest prawdą przez Boga objawioną, i dlatego wszyscy wierni powinni w nią wytrwale i bez wahania wierzyć.
Niestety sam termin “Niepokalane Poczęcie” wielu ludzi doprowadza do najwyższej irytacji. Często słychać nawet z ust ludzi wierzących “wszystko w tym chrześcijaństwie mogłabym przyjąć, tylko tego Niepokalanego Poczęcia nie mogę przełknąć!”. Takie spojrzenie jest dobrym powodem, aby spokojnie się zastanowić nad tą prawdą wiary katolickiej, którą dopiero w dziewiętnastym wieku uznano za dogmat. Trzeba tu jednak dodać, że cztery lata później „samo Niebo” jakby go potwierdziło „posyłając” Maryję do skromnej 14 letniej Bernadety w Lourdes, a Ona w święto Zwiastowania, 25 marca 1858 roku powiedziała: “Ja jestem Niepokalanym Poczęciem”. Bernadetta była zaskoczona tą odpowiedzią, gdyż nie wiedziała, co znaczy to dziwne imię “Niepokalanie Poczęta”, tym bardziej że nigdy o nim nie słyszała. Nie zdążyła się już jednak o nic więcej zapytać, ponieważ śliczna Pani zniknęła.
Gdy słyszę, jak ktoś w podobny sposób podważa dogmat o Niepokalanym Poczęciu nietrudno udowodnić takim ludziom, że w ogóle nie wiedzą o czym mówią, bo często bywa tak, że mylą oni dogmat o Niepokalanym Poczęciu z zupełnie inną prawdą wiary o dziewictwie Maryi i narodzinach Bożego Syna z Dziewicy. Ale to są dwie całkowicie różne sprawy.
Bóg wybrał Maryję, aby stała się Matką Odkupiciela rodzaju ludzkiego i o Niej słyszymy: błogosławioną między niewiastami. Jest błogosławiona, ponieważ uwierzyła, że u Boga nie ma nic niemożliwego. Wielokrotnie Bóg przemawiał przez proroków chcąc wejść w ludzkie życie i szukając, którędy by mógł do nas wejść, i tak Pan znalazł otwarte Serce Maryi na boży głos gotowe wypełnić Bożą wolę. Kiedy chce przemówić do nas – choćby w tym nadchodzącym czasie pokuty – to być może szuka właśnie owego Maryjnego punktu w naszym życiu. Być może nie interesuje Go, jak bardzo jesteśmy pobożni, moralni, ascetyczni i zdyscyplinowani – chce raczej wiedzieć, jak bardzo jesteśmy otwarci na Jego Słowo i Jego wolę, czyli jak bardzo jest otwarte nasze serce.
Brama, przez którą wchodzi Pan w historię życia ludzkiego, jest Maryjne FIAT, “stań się” – “Niech mi się stanie według Słowa Twego!”. U początków dzieła stworzenia znajduje się Boże FIAT – Niech się stanie! Niech się stanie światłość! Niech się stanie ziemia! Niech się staną słońce i gwiazdy! To Boże słowo wyraża Jego władze i stwórczą potęgę, powołuje rzeczy z niebytu do bytu – tak było na początku dzieła stworzenia o czym czytamy w księdze Rodzaju.
Gdy jednak ludzkość uległa podszeptom szatana i uległa grzechowi, Pan rozpoczyna swoje dzieło naszego odkupienia, przez które dziełu stworzenia dopiero nadaje ostateczną głębię i sens. To dzieło również jest zależne od FIAT Maryi – będące ludzką odpowiedzią na Boże wezwanie. Słowo wiary Maryi: “Fiat mihi secundum verbum Tuum” – “Niech mi się stanie według słowa Twego”. Owo FIAT czyli “stań się” wypowiada Maryja całym swoim jestestwem, całą swoją wiarą i życiem Ta, która nie doznała skazy grzechu pierworodnego.
Cieszmy się zatem, że mamy taką Matkę, która dla nas jest też prawdziwym przykładem, że Pan Bóg ma w swej opiece tych, którzy Mu ufają.
W każdym czasie naszej egzystencji chcemy się uczyć takiej wiary i ufności – dlatego my Sercanie Biali zapraszamy do naszego klasztoru w Polanicy Zdroju ul. Reymonta 1, do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej, czyli SZKOŁY SERCA na pierwsze soboty miesiąca, aby razem wynagradzać za grzechy, jakich dopuszczają się ludzie, także niewierzący, przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi, a w konsekwencji przeciw Bogu, ale również uczyć się od Maryi miłości i posłuszeństwa Panu Bogu, czyli mówić Bogu w sposób świadomy i odważny FIAT „niech mi się tak stanie”.
Nasze modlitewne spotkanie zaczynamy o godzinie 20.00 Mszą Świętą, a później Różaniec wynagradzający i czuwanie. Jest to dobra okazja do odbycia spowiedzi.
(Szczegóły na stronie www.sanktuarium-fatimskie.pl )
W ten sposób chcemy wynagradzać Niepokalanemu Sercu Maryi za różne obelgi i bluźnierstwa.
Zapraszamy wszystkich chętnych do przybycia do MATKI…
„Muszę wyznać – pisała Siostra Łucja – że nigdy nie czułam się tak szczęśliwa, niż kiedy przychodzi pierwsza sobota. Czy nie jest prawdą, że największym naszym szczęściem jest być całym dla Jezusa i Maryi i kochać Ich wyłącznie, bezwarunkowo?”.
o. Zdzisław Świniarski SSCC (Sercanin Biały)/fronda, 2018
______________________________________________________________________________________________________________
MODLITWA ANIOŁA Z FATIMY
“O mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię!
Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy w Ciebie nie wierzą,
nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i Ciebie nie kochają!”
“Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty,
uwielbiam Cię w najgłębszej pokorze, ofiarując najdroższe Ciało i Krew,
Duszę i Bóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa,
obecne na wszystkich ołtarzach świata jako wynagrodzenie za zniewagi,
świętokradztwa i obojętność jakimi jest On obrażany.
I przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi,
proszę Ciebie o łaskę nawrócenia biednych grzeszników”. Amen.
***************
OBJAWIENIA ANIOŁA PORTUGALII
Rok przed objawieniami Najświętszej Maryi Panny trójka pastuszków: Łucja, Franciszek i Hiacynta – Łucja de Jesus dos Santos i jej kuzyni Franciszek i Hiacynta Marto – mieszkająca w wiosce Aljustrel, należącej do parafii fatimskiej – miała trzy objawienia Anioła Portugalii, zwanego też Aniołem Pokoju.
Pierwsze zjawienie się Anioła
Pierwsze objawienie Anioła miało miejsce wiosną lub latem 1916 roku, przed grotą przy wzgórzu Cabeço, w pobliżu Aljustrel, i miało, zgodnie z opowiadaniem siostry Łucji, następujący przebieg:
Bawiliśmy się przez pewien czas, gdy nagle silny wiatr zatrząsł drzewami, co skłoniło nas do popatrzenia, co się dzieje, ponieważ dzień był pogodny. Wtedy ujrzeliśmy w oddali, nad drzewami rozciągającymi się ku wschodowi, światło bielsze od śniegu, w kształcie przezroczystego młodego mężczyzny, jaśniejszego niż kryształ w promieniach słońca.
W miarę jak się przybliżał, mogliśmy rozpoznać jego postać: młodzieniec w wieku około 14–15 lat, wielkiej urody. Byliśmy zaskoczeni i przejęci. Nie mogliśmy wypowiedzieć ani słowa.
Gdy tylko zbliżył się do nas, powiedział:
– Nie bójcie się. Jestem Aniołem Pokoju. Módlcie się ze mną.
I klęcząc nachylił się, aż dotknął czołem ziemi. Pobudzeni nadprzyrodzonym natchnieniem, naśladując Anioła, zaczęliśmy powtarzać jego słowa:
– O Mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą w Ciebie, nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i nie kochają Cię.
Po trzykrotnym powtórzeniu tych słów podniósł się i powiedział:
– Módlcie się tak. Serca Jezusa i Maryi uważnie słuchają waszych próśb.
I zniknął. Atmosfera nadprzyrodzoności, jaka nas ogarnęła, była tak silna, że przez dłuższy czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego własnego istnienia, pozostając w tej samej pozycji, w której nas Anioł zostawił, i powtarzając ciągle tę samą modlitwę. Obecność Boga była tak silna i tak dogłębna, że nie ośmieliliśmy się nawet odezwać do siebie. Następnego dnia jeszcze czuliśmy się ogarnięci tą atmosferą, która znikała bardzo powoli.
Żadne z nas nie zamierzało mówić o tym zjawieniu, ale zachować je w tajemnicy. Taka postawa sama się narzucała. Było to tak dogłębne, że nie było łatwo powiedzieć o tym choćby słowa. Zjawienie to zrobiło na nas większe wrażenie, chyba dlatego, że było pierwsze.
Drugie zjawienie się Anioła
Po raz drugi Anioł pojawił się latem 1916 roku, przy studni domu Łucji, blisko której bawiły się dzieci. Oto jak siostra Łucja opowiada to, co Anioł powiedział jej samej i jej kuzynom:
– Co robicie? Módlcie się! Módlcie się dużo! Przenajświętsze Serca Jezusa i Maryi chcą okazać przez was miłosierdzie. Ofiarowujcie nieustannie modlitwy i umartwienia Najwyższemu.
– Jak mamy się umartwiać? – zapytałam.
– Z wszystkiego, co możecie, zróbcie ofiarę Bogu jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, i jako uproszenie nawrócenia grzeszników. W ten sposób sprowadźcie pokój na waszą Ojczyznę. Jestem Aniołem Stróżem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście
z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg wam ześle.
I zniknął. Te słowa Anioła wyryły się w naszych umysłach jak światło, które pozwoliło nam zrozumieć, kim jest Bóg, jak nas kocha, jak chciałby być kochany. Pozwoliły nam również pojąć wartość umartwienia, jak ono Bogu jest miłe i jak dzięki niemu nawracają się grzesznicy.
Trzecie zjawienie się Anioła
Trzecie objawienie miało miejsce końcem lata i początkiem jesieni 1916 roku. Także i tym razem w grocie Cabeço. Potoczyło się ono, zgodnie z opisem siostry Łucji, w następujący sposób:
Gdy tylko tam przyszliśmy, padliśmy na kolana i dotknąwszy czołami ziemi, poczęliśmy powtarzać słowa modlitwy Anioła: „O Mój Boże wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię etc.!”
Nie pamiętam, ile razy powtórzyliśmy tę modlitwę, kiedy ujrzeliśmy błyszczące nad nami nieznane światło. Powstaliśmy, aby zobaczyć, co się dzieje, i ujrzeliśmy Anioła trzymającego kielich w lewej ręce, nad którym unosiła się hostia, z której spływały krople krwi do kielicha. Zostawiwszy kielich i hostię zawieszone w powietrzu, Anioł uklęknął z nami i trzykrotnie powtórzyliśmy z nim modlitwę:
– Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu, Duchu Święty, wielbię Cię z najgłębszą czcią i ofiaruję Ci najdroższe Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, obecnego we wszystkich tabernakulach świata, jako przebłaganie za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest On obrażany! Przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi błagam Cię o nawrócenie biednych grzeszników.
Następnie powstając, wziął znowu w rękę kielich i hostię.
Hostię podał mnie, a zawartość kielicha dał do wypicia Hiacyncie i Franciszkowi, jednocześnie mówiąc:
– Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa straszliwie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagradzajcie zbrodnie ludzi i pocieszajcie waszego Boga.
Potem znowu schylił się aż do ziemi, powtórzył wspólnie z nami trzy razy tę samą modlitwę: „Przenajświętsza Trójco… etc.” i zniknął.
Natchnieni nadprzyrodzoną siłą, która nas ogarniała, naśladowaliśmy Anioła we wszystkim, to znaczy uklękliśmy czołobitnie jak on i powtarzaliśmy modlitwy, które on odmawiał. Siła obecności Boga była tak intensywna, że niemal zupełnie nas pochłaniała i unicestwiała. Wydawała się pozbawiać nas używania cielesnych zmysłów przez długi czas. W ciągu tych dni wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności, jakbyśmy byli niesieni przez tę samą nadprzyrodzoną istotę, która nas do tego skłaniała.
Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrzne, całkowicie skupiające duszę w Bogu. A również osłabienie fizyczne, które nas ogarnęło, było wielkie.
Nie wiem, dlaczego objawienia Matki Bożej wywołały w nas zupełnie inne skutki. Ta sama wewnętrzna radość, ten sam spokój i to samo poczucie szczęścia, ale zamiast tego fizycznego osłabienia, pewna wzmożona ruchliwość. Zamiast tego unicestwienia w Bożej obecności, wielka radość. Zamiast trudności w mówieniu, pewien udzielający się entuzjazm. Lecz pomimo tych uczuć odczuwałam natchnienie, aby milczeć, zwłaszcza o niektórych rzeczach. Podczas przesłuchań czułam wewnętrzne natchnienie, które mi wskazywało odpowiedzi, aby nie odbiegając od prawdy, nie ujawniać tego, co wtenczas powinnam była ukryć.
Objawienia Anioła w roku 1916 poprzedzone były trzema innymi wizjami. W okresie między kwietniem a październikiem 1915 roku, Łucja wraz z trzema innymi dziewczynkami, Marią Rosą Matias, Teresą Matias i Marią Justiną, ujrzały, z tego samego wzgórza Cabeço, ponad lasem znajdującym się w dolinie, zawieszony w powietrzu jakiś obłok bielszy od śniegu, przezroczysty,
w kształcie ludzkiej postaci. Była to postać, jakby ze śniegu, którą promienie słoneczne czyniły nieco przezroczystą. Jest to opis samej siostry Łucji.
z książki: “Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” autorstwa A. Borellego
______________________________________________________________________________________________________________
Kardynał Angelo Comastri:
Kościół jak przed Bitwą pod Lepanto, odmawiajmy różaniec
Na zakończenie obrad Synodu została odprawiona uroczysta Msza św. w Bazylice św. Piotra a następnie o godzinie 21.00 na placu św. Piotra miała miejsce procesja różańcowa ze świecami ku czci Najświętszej Maryi Panny.
Modlitwę prowadził kardynał Angelo Comastri, wieloletni archiprezbiter Bazyliki Watykańskiej. Zachęcając do tej w wieczornej modlitwy odwołał się do Bitwy pod Lepanto, w której chrześcijanie w 1571 r. pokonali turecką flotę.
Kościół przeżywa bardzo trudne chwile
„Dlaczego tak ważny jest różaniec? Bardzo często przypominam w ostatnim czasie, że bitwę pod Lepanto, przed którą drżał ze strachu cały Kościół, wygraliśmy różańcem. Św. Pius V nigdy nie przestawał tego przypominać, że było to zwycięstwo różańca. A dziś stoimy przed wieloma bitwami pod Lepanto. Kościół przeżywa chwile naprawdę bardzo trudne. Kryzys rodziny jest przerażający. A bez rodziny nie może żyć ani społeczeństwo, ani Kościół. I bez rodziny nie będzie też powołań. Stąd tak ważna jest modlitwa. To nie jest jakiś dodatek. Modlitwa jest niezbędna, bez niej nie da się żyć. (…) I nie wolno w niej ustawać. Pan Bóg zawsze odpowiada. I Matka Boża też zawsze odpowiada na modlitwę. Pamiętam, co opowiadał kard. Caffarra, bliski przyjaciel s. Łucji z Fatimy. Poprosił kiedyś s. Łucję: zapytaj się Matki Bożej, dlaczego nie spełniła się jeszcze Jej obietnica o triumfie Jej Niepokalanego Serca? A s. Łucja odpowiedziała: w bitwach to nie tylko generał zwycięża, ale również jego żołnierze, którzy z nim współpracują. A wy nie współpracujecie! Zdumiewająca jest ta odpowiedź.“
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________
screenshot Youtube / fot. Qfamily via Flickr, CC BY 2.0
*******
Bóg przygotowuje uderzenie, jakiego jeszcze nie było.
Orędzie Matki Bożej z La Salette
Orędzie z La Salette, zaakceptowane przez Watykan.
Było to dnia 19 września 1846 roku, w sobotę, w dzień poprzedzający Święto Siedmiu Boleści Maryi. Słoneczny ranek zagościł w kotlinie La Salette. Dwoje pastuszków, Maksymin i Melania, wypędzają swoje stado zygzakowatą drogą po zboczu Planeau pod górę, na pastwisko w granicach gminy La Salette. Nie domyślają się, że prowadzi ich tajemnicza dłoń. Piotr Selme, gospodarz, u którego w tym tygodniu Maksymin jest na służbie, przez całe przedpołudnie kosi trawę w pobliżu dzieci pasących stada.
Około południa słychać z wioski La Salette głos dzwonu na Anioł Pański. Dzieci spędzają zwierzęta razem i prowadzą je w inne miejsce płaskowyżu. Najpierw poją krowy w potoku Sezia, w tzw. zbiorniku dla bydła i pędzą je na łagodne zbocze góry Gargas. Same zaś siadają w dole, na lewym zboczu Sezii, obok źródła dla zwierząt i spożywają przyniesiony ze sobą czarny chleb z serem. Piją do tego świeżą źródlaną wodę, a wierny towarzysz Maksymina – pies Lulu, również dostaje swoją porcję jedzenia.
Inni pasterze, pasący niedaleko Maksymina i Melanii, też przyprowadzili swoje bydło do źródła, aby je napoić i aby również się posilić. Maksymin i Melania zostają w końcu sami. Siadają wygodnie po prawej stronie strumienia, obok małej studni, która w lecie zawsze wysychała. Ponieważ bawiły się przez całe przedpołudnie i już od samego świtu były na nogach, są zmęczone. Słońce praży na odsłoniętych stokach – i dzieci, wbrew swoim zwyczajom, zasypiają.
Po półtorej godzinie Melania nagle się budzi. Pierwsza jej myśl dotyczy krów. Zrywa się na równe nogi i rozgląda się wokoło, wypatrując zwierząt. Nie może ich jednak zobaczyć z niecki, w której się znajduje. Wówczas przestraszona woła: Maksyminie, chodź, nie ma naszych krów! Na wpół śpiący jeszcze chłopiec mówi do swej towarzyszki: Co się stało? Co tak krzyczysz? Melania znów powtarza: Krowy zniknęły! Dzieci zrywają się szybko z miejsca i pędzone strachem biegną pod górę, na małe wzniesienie. Spostrzegają, że krowy pasą się na przeciwległym zboczu góry Gargas.
Z westchnieniem ulgi Melania chce zawrócić z powrotem do niecki, ale w połowie drogi staje jak wryta, ogarnięta ponownie strachem. Najpierw nie może wydobyć z siebie żadnego słowa. Później woła słabym głosem: Memin, spójrz na tę wielką jasność tam w dole! Gdzie, gdzie? – odpowiada chłopiec i doskakuje do dziewczynki. Nad kamieniem, na którym spali niedawno, unosi się tajemnicza, wielka ognista kula To wyglądało jak słońce, które spadło na ziemię – powiedzą dzieci później – ale o wiele piękniejsze i jaśniejsze niż słońce. Światło staje się coraz większe i im bardziej się powiększa, tym intensywniej świeci. Co to może być? – jak błyskawica przez głowę dziewczynki przelatuje myśl: to może być Zły, którym grozili jej niekiedy ludzie majstra, gdy była niegrzeczna. Ach, Boże kochany – wzdycha i wypuszcza z ręki pasterski kij. Maksymin jest również wystraszony. Podobnie jak Melania wypuszcza kij, ale natychmiast go podnosi i mówi: Trzymaj swój kij, ja trzymam swój, a jeżeli to coś nam zrobi, już ja je zdzielę. W tym momencie jasność zaczyna robić się nagle przeźroczysta. W roziskrzonym świetle ukazują się dwie ręce, w rękach zaś ukryta twarz. Coraz wyraźniej zarysowuje się kształt postaci. Zdaje się siedzieć, pochylona z głową do przodu, jak kobieta, którą przygniata ciężkie brzemię lub wielkie cierpienie. Następnie świetlista kula zaczyna się rozjaśniać ku górze, a dziwna osoba wstaje, odejmuje ręce od twarzy, chowa je w szerokich rękawach sukni, zbliża się do pastuszków i uspokaja ich słowami pełnymi dobroci. Zwraca się do dzieci, które wciąż jeszcze stoją nieruchomo, nie spuszczając z Niej oczu. I teraz słyszą głos:“Zbliżcie się moje dzieci, nie bójcie się! Jestem tutaj, aby przekazać wam ważne Orędzie”.
Głos nieznajomej Pani brzmi serdecznie i łagodnie jak muzyka. Wszelki strach gdzieś pierzchnął, a dzieci zbiegają zboczem w dół, do tajemniczej postaci. Pani pełna majestatu podchodzi bliżej, a potem stają tak blisko siebie, że nikt nie mógłby przejść między nimi. Przed nimi stoi Pani pełna dostojeństwa, ale i matczynej troski. Jest tak piękna, iż od tej pory dzieci mają dla Niej tylko jedno imię – “la belle Dame” – Piękna Pani. Ma na sobie złocistą szatę, na której promienieją niezliczone gwiazdy. Korona z róż otacza Jej głowę. W każdej róży lśni świetlisty diament, a całość wygląda jak lśniący diadem królowej. Na długą, białą szatę ma zaś założony złocistożółty fartuch. Na Jej nogach – skromne białe buty, obsypane jednak perłami, a Jej stopy przyozdabia mała girlanda z róż we wszystkich kolorach. Trzeci wieniec z róż okala Jej niebieską chustę na ramionach, na których dźwiga ciężki, złoty łańcuch. Na małym łańcuszku wokół szyi wisi krzyż z młotkiem i obcęgami po bokach. A Chrystusa na krzyżu widzą dzieci, jak gdyby był żywy. Promienieje z Niego całe światło, w którym zanurzona jest Zjawiona. Szlachetna, owalna twarz Pięknej Pani jest pełna wdzięku, którego żaden artysta nie jest w stanie oddać. Promieniuje najjaśniejszym blaskiem. Oczy zaś pełne są nieskończonego bólu, Pani płacze bez przerwy gorzkimi łzami. Jednakże łzy te płyną jedynie do wysokości krzyża na piersi i zamieniają się tam w promienisty wieniec świetlistych pereł. Całe zjawisko jest przeźroczyste i unosi się odrobinę nad ziemią. Wszystko błyszczy i migocze, iskrzy się i promienieje. Dzieci stoją zdumione i zapominają o wszystkim wokół siebie.
Zjawiona obejmuje dzieci spojrzeniem pełnym matczynej miłości. Potem zaczyna mówić: “Jeżeli mój lud nie zechce się poddać, będę zmuszona puścić ramię Mojego Syna. Jest ono tak ciężkie i tak przygniatające, że już dłużej nie będę mogła go podtrzymywać.
Od jak dawna już cierpię z waszego powodu! Chcąc, aby Mój Syn was nie opuścił, jestem zmuszona nieustannie wstawiać się za wami. Ale wy sobie nic z tego nie robicie.
Choćbyście wiele się modlili i czynili, nigdy nie zdołacie wynagrodzić mi trudu, którego się dla was podjęłam.
Dałam wam sześć dni do pracy, siódmy zastrzegłam sobie, i nie chcą mi go przyznać. To właśnie czyni ramię Mego Syna tak ciężkim. Woźnice przeklinają, wymawiając Imię Mojego Syna. Te dwie rzeczy czynią ramię Mego Syna tak ciężkim.
Jeżeli zbiory się psują, to tylko z waszej winy. Pokazałam wam to zeszłego roku na ziemniakach, ale nic sobie z tego nie robiliście; przeciwnie, znajdując zepsute ziemniaki, przeklinaliście, wymawiając Imię Mojego Syna. Będą się one psuły nadal, a tego roku na Boże Narodzenie nie będzie ich wcale.”
Tu Zjawiona przerywa nagle. Podczas gdy mówi o ziemniakach, Melania odwraca się do Maksymina, jak gdyby chciała go zapytać, co Piękna Pani chce przez to powiedzieć. Melania rozumie tylko niektóre słowa francuskie, m.in. również pomme jako jabłko. “Ach, nie rozumiecie, dzieci! Powiem wam to inaczej.” Powtarza im w miejscowej gwarze to, co już powiedziała o zbiorach i kontynuuje w dialekcie: “Jeżeli macie zboże nie trzeba go zasiewać, bo wszystko, co posiejecie, zjedzą zwierzęta. A jeżeli coś wyrośnie, obróci się w proch przy młóceniu. Nastanie wielki głód, lecz zanim to nastąpi, dzieci poniżej lat siedmiu będą dostawały dreszczy i będą umierać na rękach trzymających je osób. Inni będą cierpieć z powodu głodu. Orzechy się zepsują, a winogrona zgniją.”
Zjawiona znowu przerwała. Każdemu z dwojga dzieci powierzona zostaje tajemnica w taki sposób, że żadne nie słyszy, co Pani mówi drugiemu. Później Pani kontynuuje: “Jeżeli się nawrócą, kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą. A teraz Zjawiona stawia im pytanie: Czy dobrze się modlicie, moje dzieci? Obydwoje odpowiadają zupełnie szczerze: Niespecjalnie, proszę Pani. Na to następuje matczyne napomnienie: Ach dzieci, trzeba się dobrze modlić, rano i wieczorem. Jeżeli nie macie czasu, odmawiajcie przynajmniej Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo, a jeżeli będziecie mogły, módlcie się więcej. Latem na Mszę Świętą chodzi zaledwie kilka starszych niewiast. Inni pracują w niedziele przez całe lato, a w zimie, gdy nie wiedzą, czym się zająć, idą na Mszę świętą jedynie po to, by sobie drwić z religii. W czasie Wielkiego Postu chodzą do rzeźni jak psy! Piękna Pani stawia dzieciom jeszcze jedno pytanie: Moje dzieci, czy nie widziałyście nigdy zepsutego zboża?”
Maksymin, nie zastanawiając się długo odpowiada w imieniu ich obojga: “Nie, proszę Pani, nigdy nie widzieliśmy”.
Wtedy Pani zwraca się do chłopca: “Lecz ty Maksyminie, musiałeś je widzieć. Nie przypominasz sobie, jak kiedyś szedłeś z ojcem z Coin do Corps? Tam wstąpiliście do zagrody. Gospodarz powiedział: „Chodźcie zobaczyć, jak moje zboże się psuje”. Poszliście razem.
Twój ojciec wziął dwa lub trzy kłosy w dłonie, pokruszył je i wszystko obróciło się w proch. W drodze powrotnej do domu ojciec dał ci kawałek chleba ze słowami: „Weź to, kto wie, czy na Boże Narodzenie będziemy mieli jeszcze cokolwiek, jeżeli zboże będzie się dalej tak psuło”. – “Tak, zgadza się, proszę Pani!” – woła ożywiony Maksymin – “teraz sobie przypominam. Nie pomyślałem o tym”.
Wtedy Piękna Pani daje im taki nakaz: “A więc, moje dzieci, ogłoście to całemu mojemu ludowi!”
Potem oddala się od pastuszków, przechodzi strumień Sezia i unosi się w górę drogą w kształcie litery S. Przy tym powtarza swoją prośbę, tym razem już nie w dialekcie, spoglądając w stronę Rzymu: “A więc, moje dzieci, przekażcie to dobrze całemu mojemu ludowi!”
Przybywszy na szczyt wzniesienia Pani unosi się na około półtora metra nad ziemię. Jeszcze raz ogarnia swoim matczynym spojrzeniem dzieci i całą ziemię. Przestaje płakać i wydaje się jeszcze piękniejsza niż przedtem. Jednak głęboki smutek pozostaje na Jej obliczu. Pastuszkowie patrzą teraz ze zdziwieniem, jak postać zaczyna rozpływać się w blasku, który Ją opromienia. Najpierw znika głowa, później ramiona, a w końcu całe ciało. Tylko kilka róż, którymi były przyozdobione Jej stopy, unosi się jeszcze przez chwilę w powietrzu. Maksymin podskakuje do góry i chce je chwycić, jednak wtedy znikają również i one, i wszystko się kończy.
Dzieci stoją pogrążone w zadumie. Melania pierwsza odzyskuje mowę: Musiała to być jakaś wielka Święta! A Maksymin dodaje: O gdybyśmy wiedzieli, że to była wielka Święta, poprosilibyśmy Ją, aby nas zabrała ze sobą do nieba! A Melania z żalem wzdycha: Ach, gdyby tak jeszcze tu była! Potem dodaje: Chyba nie chciała, abyśmy zobaczyli, dokąd pójdzie.
Dzieciom zostaje wspomnienie – wspomnienie, które jest obecne w ich sercach i nigdy nie wygaśnie – a także polecenie Pięknej Pani, by przekazały dalej Jej Orędzie.
Wiadomość o Objawieniu i cudownym źródle rozchodziła się niezwykle szybko. W pierwszą rocznicę Objawienia, dnia 19 września 1847 roku, frekwencja przypominała wędrówkę ludów. Już dzień wcześniej wszystkie ulice i drogi pełne były ludzi. Kościoły w okolicznych wioskach były oblegane przez tych, którzy chcieli przystąpić do sakramentów świętych – znak, że to nie tylko ciekawość wiodła te tłumy ludzi do La Salette.
Do badania i oceny objawienia Maryjnego uprawniony jest biskup diecezji, w której się ono zdarzyło. Biskup wypowiada się w tym wypadku jako oficjalny reprezentant całego Kościoła przy czym zobowiązuje się do wnikliwego przeanalizowania faktów i potwierdza naturalną pewność idącą w parze
z tymi udowodnionymi faktami.
La Salette należy do diecezji Grenoble. Dlatego też Objawienie z La Salette zostało poddane badaniu przez ówczesnego biskupa Grenoble Philiberta de Bruillard. Gdy usłyszał o cudownym wydarzeniu w La Salette – po raz pierwszy dnia 5 października 1846 roku, a więc 14 dni po Objawieniu, od proboszcza Melin z Corps – powołał dwie komisje, składające się z kanoników katedralnych i profesorów seminarium duchownego. Miały one zbadać i sprawdzić szczegółowo Objawienie. On sam tym badaniom przewodniczył. Wysłał wszystkie dokumenty i wyniki badań do Rzymu i otrzymał za swoje surowe i mądre badanie wyraźną pochwałę.
W wyniku tego dnia 19 września 1851 roku mógł obwieścić światu:
“Objawienie się Najświętszej Maryi Panny dwojgu pastuszkom na jednej z gór należących do łańcucha Alp, położonej w parafii La Salette, dnia 19 września 1846 roku, posiada w sobie wszystkie cechy prawdziwości i wierni mają uzasadnione podstawy uznać je za niewątpliwe i pewne”.
Za decydujące uznał następujące problemy:
1. Wydarzenia z La Salette, ani jego okoliczności, ani jego celu ściśle religijnego nie da się wytłumaczyć innymi przyczynami, jak tylko przez Bożą interwencję.
2. Cudowne następstwa wydarzenia są świadectwem samego Boga sprawiającego cuda, a takie świadectwo przewyższa świadectwa ludzi czy też ich zastrzeżenia.
3. Tym dwom motywom, rozważanym osobno i razem, należy podporządkować całe zagadnienie. Obalają one wszystkie, doskonale nam zresztą znane, zarzuty i wątpliwości związane z La Salette.
4. Zważywszy wreszcie, że poddanie się przestrogom z nieba może nas uchronić przed nowymi karami, które nam zagrażają, stwierdzamy, że dalsze wahanie się i upór może nas tylko narazić na zło, którego nie można by naprawić.
Rok później, w maju 1852 roku, biskup Philibert de Bruillard osobiście położył kamień węgielny pod sanktuarium, którego budowa w trudnych do przebycia górach do dzisiaj jest świadectwem wielkiej ofiarności ludzi owego czasu. W celu rozpowszechniania ważnego Orędzia z La Salette powołał do istnienia Zgromadzenie Księży – Misjonarzy Matki Bożej z La Salette. Założenie nowego zgromadzenia biskup de Bruillard uważał za ukoronowanie dzieła swojego życia. Jego ostatnią wolą było, aby jego serce zostało złożone na Świętej Górze w sanktuarium Pięknej Pani.
saletyni.pl/la-salette/objawienie
______________________________________________________
fot. via: Pixabay
***
Ogromna rola różańca w historii narodu polskiego
W historii narodu polskiego modlitwa różańcowa odegrała wielką rolę. Polacy niejednokrotnie mieli okazję przekonać się o tym, że wytrwałe, pełne ufności odmawianie różańca stanowi niezastąpioną pomoc i pewny ratunek w najtrudniejszym nawet położeniu. Fakt ten podkreślał Ojciec Święty Jan Paweł II w swoim dokumencie Rosarium Virginis Mariae: “Kościół zawsze uznawał szczególną skuteczność tej modlitwy, powierzając jej (…) najtrudniejsze sprawy. W chwilach, gdy samo chrześcijaństwo było zagrożone, mocy tej właśnie modlitwy przypisywano ocalenie przed niebezpieczeństwem, a Matkę Bożą Różańcową czczoną jako Tę, która wyjednywała wybawienie”.
Potęga tej modlitwy uwidoczniła się między innymi w moralnym odrodzeniu, jakie się dokonało po objawieniach Matki Bożej w drugiej połowie XIX w. w Gietrzwałdzie na Warmii. W czasach rozpasanej germanizacji ziem polskich w zaborze pruskim, kiedy walka z polskością przybierała na sile, Najświętsza Panna wezwała miejscową ludność do odmawiania różańca. W krótkim czasie ujawniły się tego owoce. Jak relacjonował potem proboszcz Gietrzwałdu, świadek objawień: “Wśród wszystkich mówiących po polsku radosne postępy czyni szczególnie zapał do modlitwy i Bractwo Wstrzemięźliwości. Miliony modlą się na różańcu, przez co utwierdzają się w wierze katolickiej i ogromna ilość pijaków wyrwana została z doczesnej i wiecznej zguby. Do tego należy dodać czystość życia, jaką można zaobserwować wśród młodzieży, liczne powołania zakonne męskie i żeńskie, różne nawrócenia i konwersje oraz częste przystępowanie do sakramentów świętych. W całej Warmii, prawie we wszystkich domach, różaniec jest wspólnie odmawiany”.
Objawienia się Matki Bożej na ziemi warmińskiej wywołały więc duchową odnowę mieszkańców tych terenów i zapoczątkowały podobne przemiany w innych regionach Polski, a ponadto stały się podstawą, dzięki której odzyskanie niepodległości przez nasz kraj zaczęło nabierać realnych kształtów.
Suwerenność Polski, odzyskana wraz z zakończeniem pierwszej wojny światowej, po wielu latach niewoli, została poważnie zagrożona w roku 1920, kiedy to nasza ojczyzna przeżywała natarcie potężnej armii bolszewików. Wydarzenie owo zostało upamiętnione pod nazwą “cudu nad Wisłą”, gdyż rzeczywiście jedynie w kategoriach cudu można je rozpatrywać. Wystarczy wspomnieć, że naprzeciwko sowieckiej potęgi (12 dywizji piechoty i 2 dywizje jazdy) stanęło zaledwie trzy i pół dywizji polskiej piechoty oraz kilka drobnych oddziałów. Wynik konfrontacji wydawał się z góry przesądzony… Rychłego zwycięstwa bolszewików oczekiwali też Niemcy, dla których zdobycie Warszawy miało się stać hasłem do oderwania Gdańska i Górnego Śląska.
Wojska bolszewickie w szybkim tempie zbliżały się do stolicy. Zatrwożeni warszawiacy zaczęli tłumnie wypełniać świątynie; wydano zarządzenie, że od 6 do 14 sierpnia we wszystkich kościołach zostanie wystawiony Najświętszy .Sakrament, na placu Zamkowym zaś około 30 tysięcy kobiet, dzieci oraz ludzi w podeszłym wieku żarliwie modliło się na różańcu. Dodawano sobie wzajemnie otuchy, przypominając słowa, które 31 lipca wypowiedział młody warszawski katecheta, ks. Ignacy Skorupka: “Nie martwcie się, Bóg i Matka Boska Częstochowska, Królowa Korony polskiej, nie opuści nas… Nastąpi zwycięstwo. Bliskim jest ten dzień! Nie minie 15 sierpnia, dzień Matki Boskiej Zielnej, a wróg będzie pobity”. Tymczasem z oddali dochodziły już odgłosy toczącej się bitwy…
Walka rozgorzała na dobre w nocy z 13 na 14 sierpnia. Wziął w niej udział także ks. Skorupka, który niosąc krzyż wzniesiony wysoko nad głową, pobudzał wiarę polskich żołnierzy oraz dawał im przykład męstwa i odwagi, do czasu gdy został trafiony w głowę odłamkiem pocisku. Jego niezwykle ofiarna postawa i bohaterska śmierć odebrane zostały przez Polaków jako potężny, nadprzyrodzony impuls, który wywarł wielki wpływ na ducha narodu i wojska oraz przyczynił się do tego, że 15 sierpnia 1920 r., w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, potęga wroga załamała się i zapowiedziane zwycięstwo polskiego oręża nad potężną armią bolszewików stało się faktem.
Jeden z uczestników bitwy warszawskiej 1920 r., ks. Stanisław Tworkowski, następująco podsumował tamte dramatyczne wydarzenia: “Cud nad Wisłą to dzieło Bożej Opatrzności, w które swój wysiłek włączył mój naród, naród wierzący, naród wzywający Boga, miłujący Go… To była walka w imię Jezusa Chrystusa, w imię Krzyża Świętego. Symbolem tego jest nasz kapelan katolicki – ks. Ignacy Skorupka, który z krzyżem w ręku biegł w tyralierze pod Ossowem. (…) Tajemnicę Cudu nad Wisłą stanowi modlitwa ludu Warszawy na placu Zamkowym… Przebieg walki z przytłaczającymi siłami bolszewików i odparcie ich w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny”.
Także druga połowa XX wieku obfitowała w objawienia maryjne, podczas których Matka Boża wskazywała na wielką potrzebę modlitwy różańcowej, między innymi w rodzinie. Nie wszystkie wprawdzie te objawienia zostały oficjalnie potwierdzone przez władze kościelne, ale każde jest dokładnie obserwowane i w wielu wypadkach uznano błogosławione owoce duchowe, które przyniosły. Spróbujmy zatem opisać pokrótce niektóre z nich, przypuszczalnie mniej znane polskiemu czytelnikowi.
W roku 1980 w miejscowości Cuapa w Nigerii wieśniak Bernard Martinez, który spytał Najświętszą Pannę o Jej życzenia, otrzymał następującą odpowiedź: “Pragnę, abyś codziennie odmawiał różaniec”. Nieco później zaś Matka Boża dodała: “W rodzinie, wraz z dziećmi – od chwili, gdy będą zdolne zrozumieć. Trzeba odmawiać różaniec o stałej godzinie, po zakończeniu zajęć domowych”. A innego dnia objawień Matka Boża dodała: “Odmawiajcie różaniec, rozmyślajcie nad tajemnicami, słuchajcie słowa Bożego zawartego w tajemnicach”. Objawienia w Cuapie nie zostały jeszcze oficjalnie uznane, ale miejscowy biskup zachęcał wiernych do rozważania i realizacji przesłania Maryi.
Nad trwającymi od 1983 r. objawieniami w Campito w Argentynie, otrzymywanymi przez Gladys Quirodę de Mota, czuwa bezpośrednio biskup Castagna, który z uwagą śledzi rozwój kultu w miejscu objawień i stwierdza wielkie ich duchowe owoce. 6 czerwca 1987 r., gdy światowe telewizje transmitowały różaniec z papieżem Janem Pawłem II, Matka Boża powiedziała wizjonerce: “Dziś Pan będzie słuchał różańca świętego tak, jakby był on odmawiany moim głosem”.
W obu oficjalnie uznanych objawieniach w Naju w Korei (połowa lat 80. XX w.) Matka Boża przekazała następujące orędzie: “Odmawiajcie z żarliwością różaniec, w intencji pokoju na świecie i za nawrócenie grzeszników. Starajcie się, aby odżyła świętość rodzin”.
We wszystkich tych przesłaniach – a także w wielu innych – różaniec jest ukazywany jako najważniejsza po Mszy św. forma modlitwy, sposób na zażegnanie lub złagodzenie cierpień grożących światu za jego odejście od praw Bożych. Dzięki systematycznemu praktykowaniu nabożeństwa różańcowego możemy zaprosić do swego życia osobistego oraz rodzinnego Jezusa i Jego Matkę.
Ażeby zaś nasze zaufanie do mocy różańca mogło stale wzrastać, byśmy byli coraz bardziej świadomi jego piękna, módlmy się jak najczęściej słowami apelu bł. Bartolomea Longo: “O błogosławiony różańcu Maryi, słodki łańcuchu, który łączysz nas z Bogiem, więzi miłości, która nas jednoczysz z aniołami; wieżo ocalenia od napaści piekła; bezpieczny porcie w morskiej katastrofie! Nigdy cię już nie porzucimy. Będziesz nam pociechą w godzinie konania. Tobie ostatni pocałunek gasnącego życia. A ostatnim akcentem naszych warg będzie Twoje słodkie imię, o Królowo Różańca, o Matko nasza droga, o Ucieczko grzeszników, o Władczyni, Pocieszycielko strapionych. Bądź wszędzie błogosławiona, dziś i zawsze, na ziemi i w niebie”.
Zachętą do odmawiania różańca niech będą dla nas także słowa Ojca Świętego Jana Pawła II: “Dziś skuteczności tej modlitwy zawierzam (…) sprawę pokoju w świecie i sprawę rodziny (…). [Pamiętajmy bowiem, że] różaniec był zawsze modlitwą rodziny i za rodzinę, że niegdyś była ona szczególnie droga rodzinom chrześcijańskim i niewątpliwie sprzyjała ich jedności. (…)
Tak więc różaniec, kierując nasze spojrzenie ku Chrystusowi, czyni nas również budowniczymi pokoju w świecie. Mając charakter nieustającego, wspólnego błagania, zgodne z Chrystusowym wezwaniem, by modlić się »zawsze i nie ustawać« (por. Łk 18,1), pozwala on mieć nadzieję, że również dzisiaj »walka« tak trudna jak ta, która toczy się o pokój, może być zwycięska. Różaniec, daleki od tego, by być ucieczką od problemów świata, skłania nas, by patrzeć na nie oczyma odpowiedzialnymi i wielkodusznymi, i wyjednuje nam siłę, by powrócić do nich z pewnością co do Bożej pomocy oraz z silnym postanowieniem, by we wszelkich okolicznościach dawać świadectwo miłości, która jest »więzią doskonałości« (Koi 3, 14).(…)
Patrzę na Was wszystkich, Bracia i Siostry wszelkiego stanu, na Was, rodziny chrześcijańskie, na Was, osoby chore i w podeszłym wieku, na Was, młodzi: weźcie znów ufnie do rąk koronkę różańca, odkrywając ją na nowo w świetle Pisma Świętego, w harmonii z liturgią, w kontekście codziennego życia. (…) Modlitwa różańcowa jest wielką pomocą dla naszego czasu. Sprowadza ona pokój i sumienie; wprowadza nasze życie w tajemnice Boże i sprowadza Boga do naszego życia”.
Robert Bil
Źródła: Gottfried Hierzenberger, Otto Nedomansky:
“Księga objawień maryjnych od I do XX wieku”,
Warszawa 2003; Ewa Hanter: “Tyś wielką chlubą naszego narodu “,
Toruń 2000; “Godzina różańca”, Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej
w Zakopanem, 2003; Jan Paweł II: List apostolski “Rosarium Virginis Mariae”.
Do biskupów, duchowieństwa i wiernych o różańcu świętym, Kraków 2002.
dam/adonai.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Tajemnice bolesne
Różaniec za zmarłych
Adobe Stock
*****
Kościół zachęca do uczynków miłosierdzia nie tylko względem żywych, lecz również względem dusz cierpiących w czyśćcu. Chwalebną rzeczą jest modlić się za zmarłych. Możemy w taki sposób wyrazić miłość naszym bliskim, których kochaliśmy, a także tym wszystkim, którzy potrzebują naszej modlitwy, gdyż cierpią, oczyszczając się w czyśćcu, aby byli godni wejść na Ucztę Baranka.
Maryja jest Królową dusz czyśćcowych. Kiedy pozdrawiamy Ją, wypowiadając słowa modlitwy Zdrowaś Maryjo…, Ona śpieszy z pomocą duszom, za którymi się wstawiamy. Przynosi im ochłodę, ukojenie w ich oczyszczającym cierpieniu, a także przyśpiesza czas przebywania z Bogiem w Jego domu.
Każdy, kto modli się za dusze czyśćcowe, otrzymuje od tychże dusz natychmiastową pomoc. One nie mogą pomóc sobie samym, nie mogą też pomagać sobie nawzajem – są zdane na naszą pomoc, ale chętnie przychodzą z pomocą nam, którzy jesteśmy w drodze do nieba. Ich modlitwy będą nam towarzyszyć w godzinie naszej śmierci, kiedy przyjdzie nam stoczyć ostatni, ale najpotężniejszy bój z mocami ciemności.
Módl się za dusze czyśćcowe. Otaczaj modlitwą tych, którzy wyświadczali ci dobro i odeszli już do Pana. Przychodź z pomocą duszom w czyśćcu tak często, jak to możliwe. Twoje modlitwy kieruj do Boga przez Serce Niepokalanej. Odmawiaj Różaniec w ich intencji. Jej zawierzaj owoc twoich modlitw. Możesz modlić się za te dusze, którym Maryja chce przyjść w danym dniu z pomocą.
Każde twoje Zdrowaś, Maryjo… wypowiedziane sercem pełnym miłości przyniesie ulgę cierpiącym w czyśćcu. Okazując w taki sposób miłosierdzie, jednocząc się z duszami oczekującymi na wstąpienie do chwały Boga, doświadczysz komunii Kościoła.
Dobrze jest modlitwę różańcową za dusze czyśćcowe odmawiać po zakończonej Eucharystii, przyjąwszy Ciało Chrystusa, kiedy jesteś napełniony łaską Bożą. Jednak każdy czas i każda chwila przeznaczona na Różaniec za zmarłych jest wskazana i właściwa. Możesz uczestniczyć w Różańcu wieczystym za zmarłych, wybierając dowolną porę, dzień, w którym włączysz się w żywy, nieustający Różaniec. Ta forma pomocy duszom w czyśćcu zapoczątkowana w XVIII wieku przez dominikanów jest kontynuowana nie tylko przez wspólnoty zrzeszone przy zakonie kaznodziejskim, lecz także przez wiele parafii.
Módl się do twego Ojca w niebie, wierząc, że twoje modlitwy już zostały wysłuchane. Twoja ukryta modlitwa zostanie też nagrodzona. Pan zapewnia nas: Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
TAJEMNICE BOLESNE
MODLITWA W OGRÓJCU
Wszakże nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie! (Łk 22,42).
Maryjo, Twój Syn w Ogrójcu toczył duchową walkę, pocąc się krwawym potem przed czekającą Go męką. On daje nam moc przezwyciężania pokus oddalających nas od woli naszego Ojca. Ty wiesz, o dobra Matko, że nie zawsze naśladujemy Go w radykalnym odrzucaniu tego, co oddala nas od drogi wyznaczonej nam przez Bożą mądrość. Prosimy, przyjdź z pomocą duszom czyśćcowym. Niech przez Twoje miłosierne Serce doświadczą miłosierdzia Boga. Chcemy zadośćuczynić za brak podejmowania duchowej walki z pokusami do złego oraz z grzesznymi namiętnościami naszych zmarłych braci i sióstr, które stały się przyczyną oddalenia od Ojca. Przepraszamy za uleganie zniechęceniu własną słabością, brak współpracy z łaską. Ojcze miłosierdzia, Twój Syn nauczył nas wybierać drogę Twojej woli, abyśmy odnieśli zwycięstwo. Ofiarujemy Ci Jego Serce, najdoskonalej zjednoczone z Tobą, Serce Maryi zjednoczone z Jezusem w cierpieniu, Serce, cnoty i zasługi Świętego Józefa, prosząc: okaż miłosierdzie duszom przebywającym w czyćcu.
Wejrzyj na ich tęsknotę za Tobą, Ojcze, przybliżając godzinę ich pełnego zjednoczenia z Tobą w miłości. Tobie chwała Ojcze, Synu i Duchu Święty za miłosierdzie, jakie okażesz duszom.
BICZOWANIE
Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę (Iz 50,6a).
Maryjo, Twój Syn przyjął na siebie okrutną chłostę, która należała się nam za nasze nieprawości. Przelewał za nas swoją Krew, abyśmy w Nim doświadczyli odrodzenia. Ty wiesz, o dobra Matko, że to my zadaliśmy cierpienie Jezusowi poprzez nasze winy. Prosimy, przyjdź z pomocą duszom czyśćcowym. Niech przez Twoje miłosierne Serce doświadczą miłosierdzia Boga. Chcemy zadośćuczynić za grzechy śmiertelne naszych zmarłych, które najmocniej raniły Jego Serce. Przepraszamy za wybieranie zła, odrzucanie dobra. Przepraszamy za pomniejszanie lub niewyznawanie grzechów wobec kapłana. Chcemy zadośćuczynić za grzeszne nałogi, które prowadziły do zamknięcia na Boga Miłości.
Ojcze miłosierdzia, Twój Syn przyjął okrutne razy, abyśmy przestali być niewolnikami grzechu i żyli dla sprawiedliwości. Ofiarujemy Ci Jego Serce starte dla naszych nieprawości, Serce Maryi mającej udział w dziele naszego odkupienia, Serce, cnoty i zasługi Świętego Józefa, prosząc: okaż miłosierdzie duszom przebywającym w czyśćcu. Wejrzyj na ich tęsknotę za Tobą, Ojcze, przybliżając godzinę ich pełnego zjednoczenia z Tobą w miłości. Tobie chwała Ojcze, Synu i Duchu Święty za miłosierdzie, jakie okażesz duszom.
UKORONOWANIE CIERNIEM
Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem (Iz 50,6b).
Maryjo, Twój Syn został wyszydzony, poniżony, ukoronowany cierniem, aby nas nie poniżał nasz własny grzech. Król wieków doznał największych upokorzeń, abyśmy odzyskali godność dzieci Boga. Ty wiesz, o dobra Matko, że nie zawsze mamy w sobie pokorę gotową przyjąć miłość Boga. Prosimy, przyjdź z pomocą duszom czyśćcowym. Niech przez Twoje miłosierne Serce doświadczą miłosierdzia Boga. Chcemy zadośćuczynić za wszelką zuchwałość i pychę naszych sióstr i braci, którzy poprzedzili nas w drodze do domu Ojca. Przepraszamy za grzechy wyniosłości, które były powodem oddalenia od Boga, a także zerwania więzi międzyludzkich.
Przepraszamy za brak pokornej miłości gotowej do pojednania, budowania wspólnoty.
Ojcze miłosierdzia, Twój Syn został ukoronowany cierniem, abyśmy zdolni byli uniżyć się przed Tobą, przyjmując Twoją miłość. Ofiarujemy Ci Jego Serce, które doznało wzgardy i odrzucenia, Serce Maryi, które wraz z Nim przeżywało upokorzenia, Serce, cnoty i zasługi Świętego Józefa, prosząc: okaż miłosierdzie duszom przebywającym w czyśćcu. Wejrzyj na ich tęsknotę za Tobą, Ojcze, przybliżając godzinę ich pełnego zjednoczenia z Tobą w miłości. Tobie chwała Ojcze, Synu i Duchu Święty za miłosierdzie, jakie okażesz duszom.
DŹWIGANIE KRZYŻA
Lecz on się obarczył naszym cierpieniem, on dźwigał nasze boleści (Iz 53,4a).
Maryjo, Twój Syn wziął na siebie nasze grzechy, cierpienia, rany. Z miłością przyjął krzyż, aby nam przynieść wyzwolenie. Ukazał nam drogę do zwycięstwa: poprzez naśladowanie Go w przyjmowaniu codziennego krzyża. Ty wiesz, o dobra Matko, że często odchodzimy z tej drogi: stromej i wąskiej, wybierając drogę szeroką, łatwą, lecz oddalającą nas od Boga. Prosimy, przyjdź z pomocą duszom czyśćcowym. Niech przez Twoje miłosierne Serce doświadczą miłosierdzia Boga. Chcemy wynagradzać za naszych zmarłych, którzy zrzucali krzyż ze swoich ramion. Przepraszamy za szemranie, niechęć do naśladowania naszego Mistrza na drodze krzyża. Przepraszamy za brak przyjmowania całej nauki Jezusa – także tej, która mówi o krzyżu. Ojcze miłosierdzia, Twój Syn z miłością przyjął krzyż, aby nas wprowadzić do krainy życia. Ofiarujemy Ci Jego Serce, posłuszne Tobie aż do śmierci, Serce Maryi, idącej wiernie za swoim Synem na Golgotę, Serce, cnoty i zasługi Świętego Józefa, prosząc: okaż miłosierdzie duszom przebywającym w czyśćcu. Wejrzyj na ich tęsknotę za Tobą, Ojcze, przybliżając godzinę ich pełnego zjednoczenia z Tobą w miłości. Tobie chwała Ojcze, Synu i Duchu Święty za miłosierdzie, jakie okażesz duszom.
ŚMIERĆ NA KRZYŻU
… jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok, a natychmiast wypłynęła krew i woda (Łk 19,34).
Maryjo, stałaś pod krzyżem, na którym Twój Syn oddawał życie za nas – niewdzięcznych i złych. Byłaś świadkiem, jak z Jego Serca wypłynęła krew i woda dla naszego obmycia. Ty wiesz, o dobra Matko, że zranieni grzechem pozostajemy zamknięci na Jego miłość. Pozostajemy niewolnikami złego ducha, nie chcąc przyjąć miłosierdzia Boga i nie chcąc okazywać miłosierdzia. Prosimy, przyjdź z pomocą duszom czyśćcowym. Niech przez Twoje miłosierne Serce doświadczą miłosierdzia Boga. Chcemy zadośćuczynić za wszelki przejaw braku miłosierdzia tych, którzy nas poprzedzili w drodze. Przepraszamy za niechęć do darowania win, wybaczania. Przepraszamy także za grzech sądzenia bliźnich.
Ojcze miłosierdzia, Twój Syn z miłości do nas oddał życie, aby nam przywrócić godność synów i córek Twego królestwa. Ofiarujemy Ci Jego Serce otwarte włócznią dla nas, Serce Maryi, wytrwałej pod krzyżem, Serce, cnoty i zasługi Świętego Józefa, prosząc: okaż miłosierdzie duszom przebywającym w czyśćcu. Wejrzyj na ich tęsknotę za Tobą, Ojcze, przybliżając godzinę ich pełnego zjednoczenia z Tobą w miłości.
Tobie chwała Ojcze, Synu i Duchu Święty za miłosierdzie, jakie okażesz duszom.
z książki: “Różaniec za zmarłych”
______________________________________________________________________________________________________________
SOBOTA 11 LISTOPADA
UROCZYSTOŚCI W DZIEŃ ŚWIĘTA NIEPODLEGŁOŚCI ODBĘDĄ SIĘ W DOUGLAS
GODZ. 10.45 – SPOTKANIE PRZY POMNIKU PAMIĘCI O POLSKICH ŻOŁNIERZACH
MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 11.00 W MIEJSKIM RATUSZU.
***
W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA OD GODZ. 17.00 – MOŻLIWOŚĆ PRZYSTĄPIENIA DO SAKRAMENTU POJEDNANIA
GODZ. 18.00 – WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z XXXII NIEDZIELI
PO MSZY ŚWIĘTEJ PRZED NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENTEM – KORONKA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
*******
“Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”.
(Łk 2, 34a.35)
Matka Boska Bolesna z klasztoru benedyktynek w Staniątkach, fot. Bogdan Pasek
*******
Wśród modlitw za wstawiennictwem Matki Bożej Bolesnej na szczególną uwagę zasługuje Koronka do Siedmiu Boleści Maryi. Matka Boża upomniała się o to nabożeństwo podczas objawień w Kibeho w Rwandzie w latach 1981-1983. W maju 1982 roku Maryja miała powiedzieć do jednej z widzących:
To o co was proszę, to pokuta. Chcę jedynie skruchy. Jeżeli będziecie odmawiać Koronkę do Siedmiu Boleści, rozważając ją, otrzymacie moc, by naprawdę żałować. Dziś wielu ludzi w ogóle nie umie prosić o przebaczenie. Nadal krzyżują mego Syna. Dlatego chciałam was przestrzec. Proszę cię powiedz o tym całemu światu.
Objawienia w Rwandzie zostały zatwierdzone w 2001 roku, jednak sama Koronka do Siedmiu Boleści Maryi jest dużo starsza. Została zatwierdzona przez papieża Benedykta XIII już w 1724 roku.
Koronka do Siedmiu Boleści Najświętszej Maryi Panny
P. Matko Bolesna, porusz serce moje.
W. Abym w boleści umiał wniknąć Twoje.
Boleść pierwsza: Proroctwo Symeona
Starzec Symeona przepowiada Maryi, że duszę Jej przeszyje miecz. A stanie się to dlatego, że jej Synowi, będą się niektórzy sprzeciwiać. Owocem tajemnicy jest poddanie się woli Bożej, jak Maryja.
Ojcze nasz, 7 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu
Boleść druga: Ucieczka do Egiptu
Na polecenie Anioła Józef wziął dziecię i Matkę jego i uszedł do Egiptu przed złością Heroda. Maryja w czasie tej tułaczki przeżyła wiele zmartwień. Owocem tajemnicy jest słuchanie głosu Bożego, jak Maryja.
Ojcze nasz, 7 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu
Boleść trzecia: Szukanie Pana Jezusa, który pozostał w świątyni
Jezus zaginął w Jerozolimie, trzy dni Maryja wraz z Józefem bolejąc szukali Jezusa. Czy może być większa boleść dla Matki? Owocem tajemnicy jest tęsknota za Jezusem.
Ojcze nasz, 7 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu
Boleść czwarta: Spotkanie Pana Jezusa dźwigającego krzyż
Skazany na śmierć Jezus dźwiga krzyż na Golgotę. A oto w drodze spotyka się z Matką swoją. Rzewne musiało być to spotkanie. Owocem tajemnicy jest cierpliwe znoszenie krzyżów.
Ojcze nasz, 7 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu
Boleść piąta: Śmierć Pana Jezusa na krzyżu
Obok krzyża Jezusowego stała Matka Jego. Mężnie współcierpiała z Synem dla zbawienia świata. Owocem tajemnicy jest panowanie nad złymi skłonnościami.
Ojcze nasz, 7 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu
Boleść szósta: Złożenie martwego ciała Syna na kolana Matki
Zdjęte z krzyża Ciało Jezusowe złożono w ramiona Maryi. Jezus przestał już cierpieć, a Ona jakby uzupełnia to, czego nie dostaje cierpieniom Jezusowym. Z największą czcią i wdzięcznością całuje Jego święte Rany i obmywa je swymi łzami. Owocem tajemnicy jest szczery żal za grzechy.
Ojcze nasz, 7 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu
Boleść siódma: Złożenie Pana Jezusa do grobu
Umęczone Ciało Jezusowe złożono do grobu w obecności Matki Najświętszej. Żegnała je Maryja z bólem i z wielką wiarą, że Syn zmartwychwstanie. Owocem tajemnicy jest prośba o szczęśliwą śmierć.
Ojcze nasz, 7 x Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu
Dla uczczenia łez wylanych przez Matkę Boża Bolesna:
3 x Zdrowaś Maryjo
Za dobrodziejów żywych i umarłych:
Witaj Królowo, Matko miłosierdzia
P. Niech pomoc Bożą zawsze nam wyprasza.
W. Matka Chrystusa i Matka nasza.
*******
Przesłanie dla Polski
w objawieniach Matki Bożej w Kibeho
Objawień w Kibeho było wiele i bardzo rozciągnęły się w czasie, ale elementy składowe orędzia z Kibeho zostały wyjawione w ciągu dwóch pierwszych lat objawień, to znaczy przed końcem 1983 r. Po tej dacie nie pojawiło się nic oryginalnego, raczej powtórki i próby streszczeń. Dziewica przekazuje widzącym odrębne, ale nie przeciwstawne orędzia; można w nich łatwo rozpoznać wiele wspólnych punktów.
Objawienia Najświętszej Dziewicy Maryi w Kibeho
Ludowa pobożność w Kościele katolickim zawsze i wszędzie interesowała się nadzwyczajnymi zjawiskami i wydarzeniami, które często mają związek z objawieniami zwanymi „prywatnymi”, dla odróżnienia ich od pozytywnego i ostatecznego Objawienia danego przez Jezusa Chrystusa. Objawienia prywatne dotyczą szczególnie pobożności maryjnej i mają swoje „orędzia”, nawet jeśli wykraczają poza te ramy. Może się zdarzyć, że pewne „objawienia” zostają uznane przez władzę kościelną. Tak jest na przykład w przypadku
objawień, które miały miejsce w Lourdes we Francji, w Fatimie w Portugalii czy w Banneaux w Belgii. Zostały one uznane, jednak nie należą do depozytu wiary. Żaden chrześcijanin nie musi więc w nie wierzyć; jednak wymaga się od niego, by wykazał się szacunkiem wobec tych, którzy w nie wierzą.
Taka sytuacja dotyczy również objawień w Kibeho w Rwandzie, uznanych przez Kościół 29 czerwca 2001 r. Mając to na uwadze, chcielibyśmy w niniejszym rozdziale, dając zarys zdarzeń, ukazać drogę, która doprowadziła do uznania wspomnianych objawień, przedstawić elementy orędzia z Kibeho, a w końcu powiedzieć o trzech uznanych przez Kościół widzących; wszystko po to, by zachęcić czytelnika do zebrania większej ilości informacji na ten temat.
Elementy orędzia Matki Bożej z Kibeho
Wśród faktów, które powinny służyć za wsparcie wiarygodności objawień w Kibeho, jednym z najważniejszych jest niewątpliwie treść „dialogów” widzących, jakość orędzia.
Oczywiście objawień w Kibeho było wiele i bardzo rozciągnęły się w czasie; ale elementy składowe orędzia z Kibeho zostały wyjawione w ciągu dwóch pierwszych lat objawień, to znaczy przed końcem 1983 r. Po tej dacie nie pojawiło się nic oryginalnego, raczej powtórki i próby streszczeń. Dziewica przekazuje widzącym odrębne, ale nie przeciwstawne orędzia; można w nich łatwo rozpoznać wiele wspólnych punktów. Ograniczymy się tutaj do krótkiego zarysu. Mówiąc w skrócie, bez kopiowania słów każdej widzącej, orędzie z Kibeho mogłoby się sprowadzić do następujących tematów:
1˚. Pilne wezwanie do skruchy i przemiany serc: „Okażcie skruchę, żałujcie za grzechy, żałujcie za grzechy!”. „Nawróćcie się, kiedy jest jeszcze na to czas”.
2˚. Diagnoza moralnego stanu świata: „Świat ma się bardzo źle” („Ngo isi imeze nabi cyane”). „Świat działa na własną zgubę, wkrótce wpadnie w otchłań („Ngo isi igiye kugwa mu rwobo”), to znaczy pogrąży się w niezliczonych i nieustających nieszczęściach”. „Świat buntuje się przeciwko Bogu, (ubu isi yarigometse), popełnia za dużo grzechów; nie ma miłości ani pokoju”. „Jeśli nie okażecie skruchy i nie przemienicie waszych serc, wszyscy wpadniecie w otchłań”.
3˚. Głęboki smutek Dziewicy Maryi: Widzące mówią, że widziały jak płakała 15 sierpnia 1982 r. Matka Słowa bardzo się martwi brakiem wiary ludzi i ich zatwardziałością w grzechu. Skarży się na nasze złe zachowanie, które charakteryzuje rozwiązłość obyczajów, upodobanie do zła, ciągły brak posłuchu dla Przykazań Bożych.
4˚. „Wiara i brak wiary przyjdą niepostrzeżenie”. (Ngo ukwemera n’ubuhakanyi bizaza mu mayeri). To jedno z tajemniczych zdań, które Maryja powiedziała Alphonsine więcej niż raz w początkach objawień, z prośbą, by je powtórzyć ludziom.
5˚. Zbawcze cierpienie: Ten temat jest jednym z najważniejszych w historii objawień w Kibeho, zwłaszcza u Nathalie Mukamazimpaka. Dla chrześcijanina cierpienie, zresztą nieuniknione w życiu doczesnym, jest obowiązkową drogą do osiągnięcia chwały niebieskiej. 15 maja 1982 r. Dziewica Maryja powiedziała swoim widzącym, a przede wszystkim Nathalie: „Nikt nie wchodzi do nieba, nie cierpiąc”. Albo jeszcze: „Dziecko Maryi nie rozstaje się z cierpieniem”. Ale cierpienie jest również sposobem na odpokutowanie za grzechy świata i udział w cierpieniach Jezusa i Maryi dla zbawienia świata. Widzący zostali zaproszeni do przeżycia tego orędzia w konkretny sposób, do akceptacji cierpienia z wiarą i radością, do umartwiania się („kwibabaza”) i rezygnacji z przyjemności (kwigomwa) w celu nawrócenia świata. Kibeho jest w ten sposób przypomnieniem miejsca krzyża w życiu chrześcijanina i Kościoła.
6˚. Módlcie się nieustannie i szczerze:
Ludzie nie modlą się, a nawet jeśli się modlą, wielu z nich nie robi tego jak należy. Dziewica prosi widzących, aby dużo modlili się za świat, nauczyli innych jak się modlić i modlili się zamiast tych, którzy się nie modlą. Dziewica prosi nas, byśmy modlili się z większą gorliwością i szczerze.
7˚. Kult Maryi, urzeczywistniany przede wszystkim przez regularne i szczere odmawianie różańca.
8˚. Różaniec do Siedmiu Boleści Dziewicy Maryi:
Widząca Marie Claire Mukangango mówi, że otrzymała objawienia na tym różańcu. Dziewica kocha ten różaniec. Znany niegdyś, popadł potem w zapomnienie. Matka Boża z Kibeho pragnie, aby przywrócono mu dobre imię i rozpowszechniono w Kościele. Różaniec do Siedmiu Boleści nie zajmuje wcale miejsca Różańca Świętego.
9˚. Dziewica Maryja pragnie, aby zbudowano Jej kaplicę na pamiątkę Jej objawienia się w Kibeho. Ten temat sięga do objawienia z 16 stycznia 1982 r. i wielokrotnie powraca tamtego roku z nowymi szczegółami.
10˚. Módlcie się bez przerwy za Kościół, ponieważ w najbliższym czasie czekają go poważne przykrości. Alphonsine usłyszała to od Dziewicy 15 sierpnia 1983 r. i 28 listopada 1983 r.
mp/kibeho-sanctuary.com
______________________________________________________________________________________________________________
Tajemnica odpustów. Jak uniknąć kary za grzechy?
Shutterstock
Czym różni się spowiedź od uzyskania odpustu? Dlaczego Kościół nie rezygnuje z tej „średniowiecznej” praktyki? Czy można uzyskać odpust za innego człowieka? Wyjaśniamy.
Wydawałoby się, że w XXI wieku mało kogo interesuje zyskiwanie odpustów. A jednak papież Franciszek raz po raz ogłasza nowe okazje, aby je otrzymywać. Dlaczego? Po co warto je zyskiwać?
A odpust zyskałeś?
„Byłem wczoraj na odpuście. Ale była impreza! A jakie fajne kramy wokół kościoła! I orkiestra grała! Super” – pochwalił się w poniedziałek rano znajomemu jego kolega z pracy. „A odpust zyskałeś?” – zapytał znajomy. „Co?” – zdziwił się kolega.
Pojęcia nie miał, czego dotyczyło pytanie. Nie skojarzył, że potoczna nazwa parafialnej uroczystości ku czci patrona właśnie od możliwości uzyskania odpustu pochodzi.
Niewiedzy i nieporozumień wokół sprawy uzyskiwania odpustów jest sporo. Kilka lat temu jeden z tabloidów w Polsce donosił w tytule, że „papież odpuścił grzechy całemu światu”. Tytuł miał się nijak do umieszczonego pod nim tekstu, który mówił o odpustach zgodnie z tym, jak naucza o nich Kościół katolicki.
Odpusty i Marcin Luter
Jedno z pierwszych skojarzeń, jakie budzi dzisiaj – także u wielu katolików – kwestia uzyskiwania odpustów, dotyczy Marcina Lutra. Sporo ludzi wie, że miał on coś przeciwko tej praktyce, ale mało kto potrafi wyjaśnić, o co szło w szczegółach. Niektórzy słyszeli, że poszło o sprzedawanie odpustów. Ale czym tu można handlować?
O. Stanisław Łucarz SJ, w artykule opublikowanym prawie dwadzieścia lat temu przypomniał, że odpusty są od wieków sprawą kontrowersyjną i to nie tylko pomiędzy Kościołem katolickim a innymi Kościołami i wspólnotami chrześcijańskimi. Dość powiedzieć, że niektórzy liczący się teologowie katoliccy oczekiwali po Soborze Watykańskim II, że papież Paweł VI, ogłaszając Rok Święty 1975, wycofa się z tej praktyki. Byłoby to dziwne i niekonsekwentne, ponieważ to właśnie ten papież ogłosił na początku 1967 roku Konstytucję Apostolską Indulgentiarum doctrina, w której uściślił nauczanie w tej kwestii.
Odpust, wina i kara
„Odpust jest to darowanie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, zgładzone już co do winy. Dostępuje go chrześcijanin odpowiednio usposobiony i pod pewnymi, określonymi warunkami, za pośrednictwem Kościoła, który jako szafarz owoców odkupienia rozdaje i prawomocnie przydziela zadośćuczynienie ze skarbca zasług Chrystusa i świętych” – sprecyzował Paweł VI i ta definicja jest wciąż aktualna. Została powtórzona w Katechizmie Kościoła katolickiego. Jest też w bardzo podobnym brzmieniu w Kodeksie prawa kanonicznego.
O co chodzi z tym darowaniem kary? To także wyjaśnił Paweł VI. Przypomniał to, co wiemy z Objawienia Bożego, że następstwem grzechów są kary, nałożone przez boską świętość i sprawiedliwość. „Muszą one być poniesione albo na tym świecie przez cierpienia, nędze i utrapienia tego życia, a zwłaszcza przez śmierć, albo też w przyszłym życiu przez ogień i męki, czyli kary czyśćcowe” – tłumaczył papież.
W praktyce wymiaru sprawiedliwości wyraźnie widać rozróżnienie między uznaniem winy, a wymierzeniem kary. W niektórych państwach funkcjonuje bardzo wyraźny podział: przysięgli decydują, czy oskarżony jest winny czy nie, natomiast sędzia ustala wymiar kary. Zdarza się czasami (także w Polsce), że sąd uznaje kogoś za winnego, jednak odstępuje od wymierzenia kary.
Jednak uproszczone porównanie do tworzonego przez ludzi sądownictwa nie pozwala wielu w pełni zrozumieć praktyki Kościoła wynikającej z różnicy między odpuszczeniem grzechów w sakramencie pokuty i pojednania, a uzyskiwaniem odpustów.
Różnica między spowiedzią a odpustem
Pomocna okazuje się opowiedziana przez Jezusa przypowieść o synu marnotrawnym (nazywana ostatnio często przypowieścią o miłosiernym ojcu). Syn, który roztrwonił majątek popełniając wiele złego ma świadomość, że zasłużył na karę. Chce prosić ojca o przebaczenie, ale wie, że nawet jeśli je uzyska, kara mu się należy i zamierza się jej poddać.
Jednak ojciec idzie znacznie dalej, niż syn się spodziewał. Wykonuje dwa kroki. Nie tylko mu przebacza, ale również daruje mu karę, dzięki czemu może on znów funkcjonować jako pełnoprawny członek rodziny.
Sakrament pokuty i pojednania to pierwszy krok – pozwala na uzyskanie przebaczenia, darowania winy. Jednak wciąż pozostaje kwestia należnej za popełnione zło kary. „Kary nakładane są przez sprawiedliwy i miłosierny wyrok Boży dla oczyszczenia dusz, dla obrony świętości porządku moralnego i dla przywrócenia chwale Bożej pełnego jej blasku” – przypomniał Paweł VI.
Krok drugi to uzyskanie odpustu, darowania kary. Kościół nie od razu odkrył, że dysponuje „skarbcem zasług Chrystusa i świętych”, dzięki któremu może „rozdawać i przydzielać zadośćuczynienie”. Czyli darować kary, które za grzechy się należą. Uświadamiał to sobie stopniowo dopiero na początku drugiego tysiąclecia po Chrystusie.
ks. Artur Stopka/Aleteia.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Jak zwalczać swoje ciężkie grzechy?
Oto 8 rad Ojców Kościoła
Grzeszne zamiary rodzą się w naszej świadomości i myślach – niekiedy na dającym się racjonalnie uzasadnić i rozpoznać podłożu.
Pycha
Grzech ten zaczyna się od naszej głowy, która wciąż osądza innych, porównuje, zestawia ich stan z naszą sytuacją, prowadząc do zazdrości lub zawiści. Nikogo nie osądzajmy, gdyż nie znamy jego serca, raczej módlmy się w pokorze, aby Bóg nawiedził go i obdarzył tym, czego najbardziej w danej chwili potrzebuje.
Nieczyste myśli
Myśli dotyczące pokus cielesnych pojawić się mogą dość niespodziewanie. Dużą rolę odgrywa w nich czystość spojrzenia. Jak spoglądamy na ludzi, których codziennie mijamy na ulicy lub w innych miejscach publicznych? Czy nasz wzrok przyciągają tylko ci atrakcyjni i pociągający fizycznie? Gdy mamy z tym problem, spróbujmy uświadomić sobie, że wszyscy ludzie obok nas to nasze siostry i bracia stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, w których powinniśmy widzieć oblicze Chrystusa.
Miłość pieniędzy
Jeżeli nie narzekamy na biedę, starajmy się każdego dnia rezygnować choć z jednej drobnej przyjemności i środki z tej oszczędności przekazać potrzebującemu. Możliwości może być tutaj tysiące: może warto zrezygnować z kolejnego kosmetyku, których i tak nie mogą już pomieścić nasze szafki łazienkowe, dziesiątej pary butów, kolejnego gadżetu elektronicznego, który za tydzień nam się znudzi? Jeżeli zaś mamy mniej, starajmy się podzielić z potrzebującymi choć drobnym, miłym gestem, uśmiechem i dobrym słowem.
Gniew
Czasem tego rodzaju odczucie jest uzasadnione, jednak nie otaczają nas aniołowie, ale ludzie słabi. Ale wówczas przypomnijmy sobie, czy sami zawsze stajemy na wysokości zadania? Czy bez powodu nie obrzucamy innych gniewnym spojrzeniem i nieprzyjemnymi komentarzami: w zatłoczonym środku komunikacji, w przychodni, urzędzie lub sklepie? Pamiętajmy wtedy o naszej słabości i spróbujmy na innych spojrzeć z wyrozumiałością. To tacy sami grzesznicy jak my.
Zniechęcenie
Nawet jeżeli cierpienia lub niepowodzenia wydają się walić nam na głowę i myślimy, że nie damy rady ich unieść, po prostu trwajmy w zaufaniu, mówiąc: „Boże, nie rozumiem tego, co się dzieje, ale być może jest w tym jakiś cel, a ty mnie zawsze i bezwarunkowo kochasz!”.
Obżarstwo
Najlepiej odżywiać się regularnie i oczywiście nie chodzić długo z pustym żołądkiem. Gdy jednak zjedliśmy już posiłek, podziękujmy Bogu i nie myślmy, co by tu jeszcze podjeść. Być może jest obok nas ktoś, kto dzisiaj w ogóle nic nie jadł, a z którym możemy podzielić się zawartością lodówki? Może mamy starszą sąsiadkę, którą możemy poczęstować częścią obiadu?
Próżna chwała
To dobrze, gdy osiągamy sukcesy i zdobywamy uznanie, ale wiedzmy, że bez Bożej łaski nic byśmy nie uzyskali. Dzięki Bogu istniejemy i żyjemy, za wszystko co dobre dziękujmy najpierw jemu, później ludziom, którzy nas wsparli i pomogli. O sobie pomyślmy dopiero na samym końcu!
Smutek
Wówczas najlepiej przypomnieć sobie, że Bóg wciąż jest przy nas, choć w sposób niewidzialny. To On sprawia, że wstał nowy dzień, że świeci słońce i zapada wieczór. To On każdego dnia daje nam szansę na zrobienie choć jednego, nawet najmniejszego dobrego uczynku
*******
Od czasów ojców pustyni święci i mistrzowie życia duchowego na Wschodzie i Zachodzie próbowali dokonać zasadniczej klasyfikacji najcięższych grzechów. Ewagriusz z Pontu, Jan Kasjan oraz Grzegorz Wielki wyróżnili osiem grzechów głównych: obżarstwo i zbędne dogadzanie ciału (gr. gastrimargia), nieczystość (gr. porneia), miłość pieniędzy (gr. filarguria), gniew (gr. ira), smutek (gr. tristitia), zniechęcenie (gr. acedia), próżna chwała (gr. cenodoxia) oraz pycha (gr. superbia).
W katechizmach zachodnich najczęściej wymienionych jest siedem grzechów, w dużej mierze pokrywających się z typologią wschodnią: pycha, chciwość, nieczystość, łakomstwo, zazdrość, gniew oraz lenistwo.
Skąd się biorą skłonności do grzechów?
Wschodni ojcowie Kościoła, jak np. Jan z Damaszku oraz Jan Klimak zwracali uwagę, że te zasadnicze grzechy mają również charakter pewnych naturalnych namiętności tkwiących w człowieku. Aby podjąć z nimi skuteczną walkę, nie należy więc ograniczyć się do samego żalu, kiedy grzech już popełnimy i rozpatrywać nasz upadek wyłącznie jako naruszenie Bożych przykazań, ale zauważyć, iż grzeszne zamiary rodzą się w naszej świadomości i myślach, niekiedy na dającym się racjonalnie uzasadnić podłożu.
Odczuwany przez nas gniew, zniechęcenie, smutek lub chęć posiadania nie są jeszcze same w sobie grzechem, ale bardzo łatwo mogą do niego prowadzić. Stąd św. Jan z Damaszku proponuje proste środki zaradcze, gdy myśli i emocje sugerujące popełnienie grzechów głównych rodzą się w naszej głowie.
Łukasz Kobeszko/Aleteia.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Za odmówienie różańca możesz uzyskać odpust zupełny. Jak i gdzie to zrobić?
fot. kbuntu / Depositphotos.com
*****
Z odmawianiem różańca związane jest wiele obietnic. Ta kontemplacyjna modlitwa oparta o kolejne wydarzenia z życia Jezusa jest jedną z ulubionych modlitw Polaków. Nie wszyscy jednak odmawiają go razem z innymi, a to właśnie za taki rodzaj modlitwy można uzyskać odpust zupełny.
Jak uzyskać odpust zupełny za odmawianie różańca?
Choć miesiącem różańcowym w Polsce jest październik, to ten odpust nie jest związany z tym konkretnym miesiącem. Dotyczy wszystkich, którzy odmówią “publicznie” chociaż jedną część różańca.
Oczywiście dostajemy odpust pod zwykłymi warunkami, czyli musimy być w stanie łaski uświęcającej i przyjąć Komunię św., pomodlić się w papieskich intencjach (nie w intencji papieża, ale w sprawach, w których papież obecnie się modli; nie musimy ich nawet wymieniać, wystarczy, że po prostu wesprzemy jego modlitwę naszą) oraz wyzbyć się przywiązania do grzechu.
Dodatkowym warunkiem związanym z różańcem jest odmówienie go w kościele, kaplicy publicznej, w rodzinie, we wspólnocie zakonnej albo “w pobożnym stowarzyszeniu”. By go uzyskać, wystarczy odmówić tylko jedną część różańca.
Jeśli odmawiamy różaniec poza tymi miejscami albo wspólnotami albo nie spełniamy jednego z koniecznych warunków do uzyskania odpustu zupełnego – zyskujemy odpust cząstkowy.
Czym jest odpust w Kościele katolickim?
To łaska, którą można ofiarować za zmarłą osobę albo “zużyć” dla siebie. Jest związana z faktem, że wszystkie popełnione przez nas grzechy i zaniedbania mają swoje konsekwencje. Wina zostaje nam w stu procentach wybaczona, gdy dostajemy rozgrzeszenie w spowiedzi, jednak skutki naszych grzechów mogą nas nękać jeszcze za życia i ciągnąć się za nami po śmierci, a wtedy zamiast prosto do nieba idziemy do czyśćca, by odpokutować za zło, które się przez nas wydarzyło.
Odpust jest łaską, która usuwa trwające wciąż skutki grzechu, co ma znaczenie nie tylko po śmierci, ale także w obecnym życiu. Wszystkie pobożne czynności, dzięki którym możemy uzyskać odpust, przybliżają nas do Boga i pomagają w budowaniu własnej, codziennej świętości.
Deon.pl
______________________________________________________________________________________________________________
15 obietnic, które Maryja miała złożyć każdemu, kto odmawia różaniec
fot. Marissa demuner / unsplash.com
*****
Różaniec wydaje się monotonną modlitwą. Jednak każdy, kto go odmawia, może spodziewać się wielu zmian. Poznaj historię obietnic, jakie Matka Boża miała złożyć każdemu, kto odmawia różaniec.
“Jak podaje legenda, kiedy Matka Boża ukazała się św. Dominikowi, założycielowi Zakonu Kaznodziejskiego, dała mu w prezencie różaniec oraz złożyła 15 obietnic dla każdego, kto będzie odmawiał tę modlitwę” – pisze portal churchpop.
Według historyków, nie ma dowodów na to, że to zdarzenie faktycznie miało miejsce. Podejrzewają oni, że historia ta została spopularyzowana przez Alana z La Roche, niemieckiego lub belgijskiego dominikanina, teologa katolickiego żyjącego w XV w, który opublikował broszurę zawierającą tekst 15 obietnic Maryi.
Co jednak ciekawe, broszura która zawiera zapewnienia Matki Bożej, uzyskała imprimatur (oficjalna aprobata władz kościelnych na druk danego tekstu) kardynała Nowego Jorku, Josepha Hayesa.
Jak zauważa churchpop, objawienie którego miał doznać św. Dominik, jest objawieniem prywatnym i wierzący nie są zobowiązani do wiary w nie. Tym nie mniej, 15 obietnic Maryi jest bardzo ciekawą inspiracją do odkrycia na nowo, czym jest modlitwa różańcowa.
15 obietnic Matki Bożej dla odmawiających różaniec:
1. Wszyscy, którzy wiernie mi służyć będą odmawiając różaniec otrzymają pewne szczególne łaski.
2. Wszystkim odmawiającym różaniec przyrzekam moją szczególniejszą opiekę i wielkie łaski.
3. Różaniec będzie potężną zbroją przeciw piekłu, wyniszczy pożądliwości, usunie grzechy, wytępi herezje.
4. Cnoty i święte czyny zakwitną – wyprosi obfite boże błogosławieństwo; serca ludzkie odwróci od próżnej miłości świata, a pociągnie do miłości Boga i podniesie je do pragnienia rzeczy wiecznych; o, ileż dusz uświęci ta modlitwa.
5. Dusza, która poleca mi się przez różaniec – nie zginie.
6. Ktokolwiek odmawiać będzie pobożnie różaniec święty, rozważając równocześnie tajemnice święte nie zostanie pokonany przez nieszczęście, nie doświadczy karzącej bożej sprawiedliwości, nie umrze nagłą śmiercią;
nawróci się, jeśli jest grzesznikiem, jeśli zaś sprawiedliwym – wytrwa w łasce i osiągnie życie wieczne.
7. Prawdziwi czciciele mego różańca nie umrą bez sakramentów świętych.
8. Chcę, aby odmawiający mój różaniec, mieli w życiu i przy śmierci światło i pełnię łask, aby w życiu i przy śmierci uczestniczyli w zasługach świętych.
9. Codziennie uwalniam z czyśćca dusze, które mnie czciły modlitwą różańcową.
10. Prawdziwie dzieci mego różańca osiągną wielką chwałę w niebie.
11. O cokolwiek przez różaniec prosić będziesz – otrzymasz.
12. Rozszerzającym mój różaniec przybędę z pomocą w każdej potrzebie.
13. Otrzymałam od mojego syna obietnicę, że wszyscy obrońcy różańca, będą mieli orędowników w niebie w czasie życia i w godzinie śmierci
14. Wszyscy, którzy odmawiają różaniec są moimi dziećmi, a braćmi Jezusa Chrystusa, mojego jedynego Syna.
15. Nabożeństwo do mego różańca jest wielkim znakiem przeznaczenia do nieba.
churchpop.com / Michał Lewandowski/Deon.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Różaniec najpopularniejszą modlitwą wśród Polaków
(fot. shutterstock.com)
*****
Modlitwa różańcowa to najbardziej popularna forma kultu maryjnego w Polsce – wynika z opublikowanego dziś raportu Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK). Po różańcu i nabożeństwach majowych, jednym z zasadniczych rysów pobożności maryjnej we współczesnym polskim katolicyzmie jest nabożeństwo fatimskie.
Z przeprowadzonego badania nt. kultu maryjnego w Polsce, wynika jednoznacznie, że kult Matki Bożej jest wyraźnie obecny we wszystkich parafiach w Polsce. Nie ogranicza się on jedynie do obchodzenia liturgicznych świąt. Obejmuje również wiele form pobożności ludowej. Najbardziej rozpowszechnioną formą kultu Matki Bożej w pobożności parafii jest różaniec.
Modlitwa różańcowa praktykowana jest we wszystkich parafiach w Polsce. Również nabożeństwa majowe sprawowane są niemal we wszystkich parafiach w naszym kraju (98,2%).
W zdecydowanej większości sprawowane jest ono w świątyniach. Jedynie w kilku procentach parafii, nabożeństwa majowe odbywają się przy okolicznych kapliczkach.
W co czwartej parafii nabożeństwo różańcowe sprawowane jest codziennie. Niemal we wszystkich parafiach (94%) praktykowane jest przez cały październik. Z okazji świąt maryjnych modlitwa różańcowa odmawiana jest w co trzeciej parafii.
Wśród innych okoliczności, różaniec najczęściej odmawia się w każdą niedzielę (15% i 8% parafii) oraz w pierwsze soboty miesiąca (15% i 8% parafii). Ponadto różaniec jest popularną formą modlitwy za zmarłych zarówno w oktawę Wszystkich Świętych jak i w dniu pogrzebu (łącznie 25% i 14% parafii). W niektórych parafiach różaniec odmawia się również raz w tygodniu, przy okazji innych nabożeństw.
Poza różańcem i nabożeństwem majowym wśród innych form kultu maryjnego najbardziej popularne są różnego rodzaju nowenny. Wśród nich najpopularniejsza w Polsce jest nowenna do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, która jest praktykowana w 18% parafii. Innymi popularnymi nowennami są nowenna do Matki Bożej Szkaplerznej, do Matki Bożej Pocieszenia, Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny, Wspomożycielki Wiernych, Matki Bożej Częstochowskiej oraz Nowenna Pompejańska. Łącznie w 7% parafii praktykowana jest jedna z tych nowenn.
Wśród innych form kultu Matki Bożej wyróżniają się Godzinki ku czci Matki Bożej, które praktykowane są w 6% parafii. Znany jest również Apel Jasnogórski, procesje maryjne, Nabożeństwo do Siedmiu Boleści Matki Bożej, Godzina Łaski w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, wspomnienia Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych.
Ogólnie kult Matki Bożej obecny jest we wszystkich regionach Polski, również w tych mniej religijnych, zarówno w miastach jak i na wsi.
Z badań wynika, że w zdecydowanej większości parafii w Polsce (72%) praktykowane jest nabożeństwo fatimskie. Jego najbardziej wyraźnymi rysami jest: organizowanie go w pierwsze soboty miesiąca (80%), zachęta do spowiedzi (82% parafii z nabożeństwem fatimskim) i komunii wynagradzającej (80%), wspólne odmawianie różańca (80%). Zdecydowanie rzadziej w nabożeństwach fatimskich podawana jest intencja wynagradzająca Niepokalanemu Sercu Maryi (46%) oraz odbywa się 15 – minutowa medytacja (37%).
Obecność nabożeństwa fatimskiego nie jest związana bezpośrednio z poziomem religijności w poszczególnych regionach Polski. Oznacza to, że na jego popularność ma raczej wpływ przede wszystkim osobiste zaangażowanie poszczególnych duszpasterzy. Na uwagę zasługuje również fakt, że w parafiach greckokatolickich nabożeństwo fatimskie nie jest znane.
Główną ideą przyświecającą nabożeństwu fatimskiemu jest wynagradzanie Niepokalanemu Sercu Maryi.
ISKK zwraca uwagę, że pobożność maryjna zajmuje istotne miejsce w funkcjonowaniu parafii w Polsce. Po różańcu oraz nabożeństwach majowych nabożeństwo fatimskie stanowi jeden z zasadniczych rysów pobożności maryjnej we współczesnym polskim katolicyzmie.
Pobożność maryjną cechuje jednak daleko posunięta różnorodność oraz bogactwo form, praktyk i zwyczajów. Nabożeństwo fatimskie stanowi bez wątpienia kontynuację i współczesny przejaw charakterystycznego dla Polski rysu duchowości maryjnej.
Wraz z orędziem fatimskim stanowi ona jeden z przejawów pobożności ludowej, który łączy tradycję chrześcijańską oraz rozumianą instytucjonalnie religijność, z życiem codziennym wiernych. Orędzie fatimskie wyraźnie odcisnęło się na pobożności ludowej w Polsce. Jego ślady odnaleźć można w większości parafii katolickich w Polsce.
Bez wątpienia bazuje ono na religijności wiernych, jednak różnice w skali jego występowania w poszczególnych regionach Polski związane są raczej z osobistym zaangażowaniem duszpasterzy.
Nabożeństwo fatimskie jest lepiej rozwinięte w parafiach zakonnych oraz małych miastach niż w parafiach diecezjalnych i na wsi. Z drugiej strony w wielu parafiach obecność nabożeństwa fatimskiego ma charakter śladowy. Wiele form tego nabożeństwa zamiast zwracać uwagę na najistotniejsze jego elementy, obejmuje obce z punktu widzenia istoty orędzia fatimskiego nie tylko treści, ale i formy. Grozić to może swoistym rytualizmem oraz dewocją.
Rozwój pobożności maryjnej oraz nabożeństwa fatimskiego z punktu widzenia religijności wydaje się istotne z punktu widzenia trwałości polskiego katolicyzmu oraz procesów sekularyzacji.
Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego jest pierwszym w Polsce ośrodkiem badań nad religijnością oraz duszpasterstwem. Został założony w 1972 r. przez Stowarzyszenie Apostolstwa Katolickiego (Księża Pallotyni). Współpracuje z Konferencją Episkopatu Polski oraz Głównym Urzędem Statystycznym.
Kai/Deon.pl
______________________________________________________________________________________________________________
Warunki modlitwy. Cierpliwość
według siostry benedyktynki Małgorzaty Borkowskiej
s. Małgorzata Borkowska OSB/Tyniec – wydawnictwo Benedyktynów
***
Ktoś prosi, żeby go nauczyć modlitwy. Ale MODLITWA TO NIE CHWYT KOMPUTEROWY. Nie można się jej nauczyć w pół minuty, zapamiętać i już mamy.
Wielu chciałoby, żeby ich tak powalono, jak św. Pawła pod Damaszkiem, i załatwione: odtąd już na całe życie są w trwałej relacji z Panem. Byłoby o tyle łatwiej… Ej, czy św. Paweł miał łatwo? Nie mówiąc już o wszystkich trudach i niebezpieczeństwach, był przecież przez całe życie dotknięty przez jakąś tajemniczą trudność czy słabość, o której sam mówi, że Bóg nie chce jej od niego cofnąć, a to dlatego, że moc w słabości się doskonali (2 Kor 12,9). A więc także jego moc potrzebowała wzrostu, wydoskonalenia, dokonywanego nie własnym wysiłkiem, który okazał się zupełnie niewystarczający, ale przez cierpliwość, zaufanie łasce Bożej i pokorne przyjęcie swojej słabości. Potrzebowała słabości, cierpliwie składanej w ofierze.
To paradoks, prawda, a wydaje się nawet, że nonsens: jak to moc ma się doskonalić w słabości? Przecież wszelka ludzka krzepa czy sprawność doskonali się przez ćwiczenie, na boisku, i wzrasta równomiernie, a jakikolwiek okres słabości może tylko ten wzrost zahamować. Owszem, ale z duchową mocą jest odwrotnie: ona rośnie naprawdę dopiero tam, gdzie człowiek nic już sam nie może, i cierpi nad tym, i ten ból ofiaruje Bogu. Tam ma realne szanse rozwoju.
Nie żądajmy niczego więcej. Modlitwy uczymy się przez całe życie, rozszerzając i pogłębiając naszą relację z Panem. Jeśli nie rozsiądziemy się na samym początku tej drogi, rozkoszując się swoim nawróceniem i wmawiając sobie, że to już wszystko, co Bóg ma dla nas i że to ma trwać zawsze – to według normalnych praw rozwoju nasze życie modlitwy musi po jakimś czasie wejść w stadium tzw. oschłości. Pamiętam, jak na samym początku swojego wezwania odkryłam teksty takie jak mszalne Gloria, Magnificat i Te Deum. Każde ich słowo płonęło radością i entuzjazmem – ale potem jakoś ten płomień zrozumienia zgasł. Te słowa nadal znaczą to samo, są wspaniałe i olbrzymie, są jak skarb, i ja o tym wiem, ale już właśnie tylko wiem, jak się wie o czymś dalekim: kiedy je wymawiam, płyną koło mnie jakby w gęstej mgle, jakby w obcym języku mówione. Cóż z tego? Obiektywnie znaczą nadal to samo, a że nie mogę ich zawłaszczyć dla swojej duchowej rozkoszy, to na pewno tym lepiej. Autentyczniejsza jest przez to chwała Boża.
Cierpliwość jest nam potrzebna wobec milczenia Boga. Musimy zakochać się w tym milczeniu, zrozumieć, że to nie jest zło konieczne, które by trzeba przyjąć z zaciśniętymi zębami, i jakoś przetrwać, ale najlepsze dla nas miejsce, jak dla zwierząt ich własna nisza ekologiczna, czyli środowisko, w którym one mają najlepszą szansę rozwoju: obfitość pokarmu, możność schronienia. W miarę jak się z nim oswajamy, przychodzi zrozumienie i dobrze nam z tym milczeniem, i rośnie w nas piętrami ufność i pokój. A to znaczy: relacja, modlitwa.
Cierpliwość jest nam potrzebna wobec praw rozwoju życia duchowego, który tak samo jak rozwój organizmu potrzebuje czasu. Nasza droga wewnętrzna nie jest jak powieść, w której narracja przeskakuje nieraz długie okresy „kiedy nic się nie dzieje” i opowiada tylko o kluczowych, zwrotnych momentach. Musimy się nauczyć, że te długie okresy rzekomo puste są właśnie bardzo ważne: to są okresy naszego dojrzewania, kiedy ziarno rozwija się pod ziemią niewidoczne. Pan Jezus uczy nas rozpoznawać wartość drzewa po owocach – a na owoce trzeba czekać, nie wyskakują prosto z kwiatu. Nieraz uczymy się metodą prób i błędów, a to także z natury rzeczy wymaga czasu. Czyli cierpliwości. I słusznie mawiał abba Nil, że modlitwa jest dzieckiem łagodności i opanowania; a Naśladowanie przypomina, że musimy nauczyć się cierpliwości wobec naszych zmiennych duchowych przeżyć, tego przeplatania się okresów radości z okresami przygnębienia, łatwości z trudnością; Lewis to nazywa prawem falowania. Tutaj nie ma dróg na skróty, a nawet gdyby były, człowiek nie znajdzie ich nigdy sam, własną przemyślnością. Trzeba, właśnie, łagodnego opanowania, które pozwala odnaleźć się w takiej rzeczywistości, jaka jest, i rozpoznać w niej plan Boży. A więc dar Boży.
Cierpliwość jest wreszcie potrzebna z racji ludzkich wrodzonych ograniczeń, win naszych i cudzych, biegu historii, a wszystko po to, żeby się uczyć szukania Pana i mieć tym więcej powodów do stałej z Nim relacji. Inaczej Jeszurun utyje i zacznie wierzgać (por. Pp 32,15). Będzie mu się wydawało, że „zasłużył” na coś lepszego, niż ma…
Cierpliwość to drugie imię pokory. Kto się ma za coś wielkiego, nigdy cierpliwy nie będzie, bo zawsze będzie myślał, że jego wielkość nie jest dość rozpoznawana, i to w nim wywoła gniew. Pokorny natomiast nie straci pogodnej cierpliwości. A wiadomo, że w każdej dziedzinie życia, zewnętrznego czy wewnętrznego, powodzenie łatwo prowadzi do pychy; to dlatego św. Benedykt nie chce, żeby klasztorni mistrzowie rzemiosła chwalili się swoimi osiągnięciami, i dlatego cała tradycja pustyni uczy, że im kto wyżej zawędrował w życiu wewnętrznym, tym łatwiej mu zepsuć to wszystko – właśnie przez pychę. Toteż nasza pogodna cierpliwość powinna dziękować Bogu, że trzyma nas długo, i zapewne zatrzyma jeszcze dłużej, w miejscu, skąd tak dobrze widać nasze winy. To tam, i tylko tam, możemy się naprawdę modlić.
(fragment książki „Uwagi o modlitwie”)
_________________________________________________________________________________
„Nie mów tyle!” – siostra Małgorzata Borkowska o milczeniu jako warunku modlitwy
To tragedia, te ciągłe wynurzenia i to bezustanne wychlapywanie z siebie wszystkich treści, żeby już w środku nic nie pozostało.
Jest taka śliczna książeczka rysunkowa z pewnego francuskiego klasztoru benedyktynek: La vie du petit Saint Placide – Życie małego świętego Placyda. Jeden z rysunków opowiada, że „św. Placyd miał niezwykłe objawienie: zobaczył postać odzianą w skupienie, która do niego przemówiła i rzekła: Wiedz, Placydzie, że życie wewnętrzne jest to życie, które jest wewnętrzne. Po czym znikła”. A mały Placyd pędzi zawiadomić o tym niezwykłym objawieniu opata… Oprócz uśmiechu nad naszym ludzkim odkrywaniem ciągle tych samych oczywistości na nowo jest tutaj także ta ważna prawda: modlitwa może i powinna kształtować nasze czyny, może i powinna wyrażać się naszą pieśnią, ale sama jest zjawiskiem wewnętrznym. Jest duszą tych czynów i tej pieśni, nadaje im życie i wartość, której by inaczej nie miały; ale sama jest równie ukryta jak dusza. I taka powinna pozostać.
Tę samą naukę możemy czerpać także z tej niedostępnej dla nas modlitwy Syna Bożego, o której tu była mowa; tej, którą mógł słyszeć tylko Ojciec. To jest ten sekret królewski, który wedle Tobiasza (Tb 12,7) dobrze jest chronić, a wedle nauki samego Pana nawet trzeba: Ty, kiedy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca swego, który jest w ukryciu (Mt 6,6). Czy to znaczy, że mamy zrezygnować z liturgii, a z modlitwą chronić się do celi? Absolutnie nie; ale że nasz wewnętrzny kontakt z Bogiem powinien zostać między Nim a nami, a nie stanowić przedmiotu wynurzeń (na przykład) na Facebooku. I nie tylko dlatego, że bardzo łatwo prowadzi to, pod pozorem „świadectwa”, do faryzejskiej pobożności na pokaz. Augustyn mógł coś takiego zrobić bezpiecznie, ale on miał do wyjawienia tyle swoich win i błędów, i rzeczywiście wyjawił ich tyle, że ostatecznie jego historia jest opowieścią o winie i o łasce, a nie o jego własnej cnocie. Kto by swoje błędy wolał ukryć, niech nie próbuje ujawniać swych duchowych wzlotów. Także dlatego, że – wiemy wszyscy! – takie relacje pozostawiają po sobie wewnętrzną pustkę, jak gdyby treści, które wylaliśmy z siebie, znalazły się już niepowracalnie na zewnątrz. A nie ma sensu intensyfikować pustki, która i tak w nas jest i czeka tylko, żeby dać znać o sobie.
To tragedia, te ciągłe wynurzenia i to bezustanne wychlapywanie z siebie wszystkich treści, żeby już w środku nic nie pozostało. Jak to – powie ktoś – czy to źle się dzielić posiadanym dobrem, dawać świadectwo? – Nabierz tego dobra więcej, zanim zaczniesz o nim opowiadać! Bo mówiąc, nie tylko dzielisz się, ale właśnie opowiadasz, ze wszystkimi możliwymi konsekwencjami tego faktu; a niektóre z nich nie są dla ciebie zdrowe, jak choćby rozbicie skupienia, albo prosta droga do próżności w roli gwiazdy Facebooka. Dziel się z ludźmi raczej dobrem czynionym im po cichu, a wypływającym z twojej modlitwy: skuteczniejsze będzie świadectwo. Lepiej zrobisz, powiększając liczbę skupionych i głębią serca szukających Boga niż wielką i bez ciebie liczbę rozgadanych. To zresztą bywało i dawniej, chociaż bez Facebooka; przecież już Kochanowski pisał o swojej wielce kaznodziejskiej epoce: Boć teraz każdy każe, a żaden nie słucha. No właśnie: mówią wszyscy jeden przez drugiego, a mówiąc aż tyle, nie znajdują już czasu ani zainteresowania dla tego, co obok mówią inni… Pamiętam, jak czasem Matka Edyta do jakiejś rozkwakanej duszyczki mawiała: „Nie mów tyle!” – z wielkim, żałosnym naciskiem na to ostatnie słowo.
Nasi rekolektanci, którzy przyjeżdżają tu na weekend spędzony w milczeniu – raptem niecałe dwie doby, wydawałoby się: cóż takiego? – wyjeżdżają jeden po drugim zdumieni i przejęci, że to taka wspaniała rzecz, cisza; że tak ją przeżyli, tyle się nauczyli. Żal pomyśleć, ile tej ciszy my same mogłybyśmy mieć, a marnujemy ją jak coś niepotrzebnego. Sumienie i rozsądek powinny nam poddawać, kiedy mowa jest kwestią potrzeby i miłości, i wtedy jest konieczna i dobra; ale czy w ogóle pytamy o to sumienia i rozsądku? Jak często jest tak, że się odzywamy tylko dlatego, że akurat coś nam do głowy przyszło, a skoro przyszło, to natychmiast musi także wyjść przez usta! Nie pytamy nawet, czy ktoś chce o tym słuchać, czy nie, czy to może kogokolwiek obchodzić – bywa jeszcze i wielka obraza, że nie obchodzi, bo przecież powinno! Nie pytamy nawet, czy to komukolwiek potrzebne, i do czego. Otóż miejmy to za pewnik, że nasze rewelacyjne myśli nie są nikomu potrzebne, i że świat się od ich braku nie zawali; a nawet może zyskać, a to przez to, że się stanie o tę odrobinę cichszy. Ktoś gotów mówić i mówić, żeby zaistnieć społecznie; ktoś inny, żeby się popisać; ktoś inny potrzebuje „głośno myśleć”… ale głośne myślenie nigdy przez wszystkie wieki nie było uznaną praktyką monastyczną. Jeśli się chce je uprawiać, lepiej było ułożyć sobie życie inaczej, założyć na przykład stragan na targowisku. A jeśli ktoś w klasztorze koniecznie potrzebuje się wypowiadać, niech to robi na piśmie. Swoją żądzę wypowiadania się zaspokoi, wypełni parę zeszytów, a przynajmniej nikomu nie przeszkodzi, odrywając go od jego własnych myśli i zmuszając do nadążania za swoimi.
Kto, jeśli nie my, będzie szerzył ciszę na świecie? A szerzy się ją nie przez demonstrowanie jej w jakikolwiek sposób, ale przez życie nią naprawdę, u siebie w klauzurze, tak, że ona staje się dla nas konieczna jak oddech. Staje się prawdą o nas. I tylko w tym wypadku nie jest dekoracją teatralną, pałacem z dykty. Jakże może rozwijać się wewnętrzna relacja z Bogiem, jeżeli cała uwaga jest na zewnątrz? Bo przecież to ciągłe kwakanie nigdy nie jest o sprawach Bożych, a tylko zawsze o bieżących wypadkach albo jakichś wspomnieniach czy skojarzeniach. Coś się przypomniało, coś się skojarzyło, i już płynie z głośnika… Ale przecież zawsze opływa nas ten strumień bieżących (albo i wspominanych) drobnostek, i jak można się skupić, jeśli się mu nie stawia tamy? Jak można się modlić? Na osobistą modlitwę zostaje nam wtedy tylko czas, kiedy akurat nie ma do kogo gadać. Dobre i to… ale żałośnie za mało.
Milczenie trzeba pokochać, jak coś konkretnego i pozytywnego, zamiast uważać je za jakiś brak, pustkę, wyrzeczenie, niedostatek, pokutę – tak jak ten dziennikarz, który kiedy poprosiłam, żeby grupa przystanęła, umilkła i posłuchała klasztornej ciszy, po minucie jęknął: „Koszmarne!” Trzeba je pokochać właśnie jako pełnię: pełnię szansy na to Jedyne Potrzebne, dla którego tu przyszłyśmy, i które jest w naszej duszy jak jakaś głęboka studnia tęsknoty: można się uczyć z niej czerpać, a można próbować zagłuszać tę tęsknotę, sypiąc do studni śmiecie. Do własnej i cudzej.
Żałosne, gdyby się to zagłuszenie udało.
(fragment książki „Uwagi o modlitwie”)
_________________________________________________________________________________
Co to jest wiara?
według siostry benedyktynki Małgorzaty Borkowskiej
Boga nikt nigdy nie widział; jednorodzony Syn o Nim pouczył (J 1,18). A my, nie widząc sami, wierzymy Synowi. Modlitwa wyrasta z wiary, ale też nawzajem umacnia ją i podtrzymuje, kieruje, nadaje sens. Takie sprzężenie zwrotne.
Nasza relacja z Bogiem opiera się na wierze, i jeszcze raz na wierze; toteż nie powinna zależeć od stanów uczuciowych, ale ma umieć każdy z nich wykorzystać do pogłębienia się i umocnienia. To takie oczywiste przecież. Czytamy, że przystępujący do Boga powinien uwierzyć, że On jest (Hbr 11,6) – i zaraz po tych słowach następuje cały rząd biblijnych przykładów wiary, która trwała i na co dzień, i w próbie; i sprawdzała się nie tylko w słowie, ale także w działaniu i cierpieniu. Streszczeniem takiej postawy są słowa o Mojżeszu: Wytrwał, jakby widział Niewidzialnego (Hbr 11,27); ważne jest tutaj to jakby. Bo nie widział, i nie wmawiał sobie, że widzi, ale trwał w wierności; bo wiara obchodzi się bez widzenia i nie należy jej z nim utożsamiać. Chodzi tu o wiarę działającą, kształtującą życie, czynną; i właśnie dlatego takie istotne jest, żebyśmy nie mylili wiary z naszymi własnymi zmiennymi przeżyciami, uczuciami, które mogą być jej otoczką. Ale nie muszą.
Co to jest wiara? Postawa człowieka, który umysłem przyjmuje objawienie Boże, a wolą zgadza się na pełnienie jego wymagań. To jest nasza zgoda, zgoda umysłu i serca, na fakt i treść Objawienia Bożego; i ta zgoda, jeśli ma być coś warta, nie może zależeć od zmiennych nastrojów, od uczuć pobożnych (lub nie), od smutnych albo radosnych wydarzeń, od pogody na dworze. Koniecznie trzeba mieć na ten temat jasne pojęcie. Przecież Bóg, skoro istnieje, istnieje nie tylko wtedy, kiedy my gotowi jesteśmy Go zaakceptować, ale zawsze. Pamiętam, jak w czasach mojej młodości jakiś marksista głosił, że chrześcijaństwo w dawnych wiekach było „postępowe”, bo nowe i do czegoś się przydawało, ale teraz jest „wsteczne”, bo stare i już sobie umiemy radzić bez niego. I do głowy mu nie przyszło zapytać, czy jest prawdziwe; obiektywna prawda go nie obchodziła, a tylko prymitywne, pragmatyczne etykietki w rodzaju „postępowy” i „wsteczny”. Dzisiaj podobny problem mają ludzie, którzy uważają, że wiara jest czymś jakby z zewnątrz, jakimś wyczuwaniem istnienia Boga; może więc nawet darem Bożym, ale w każdym razie czymś, co można „mieć” i „czuć”, a potem „stracić”, choćby i przypadkiem; a nie jest naszą własną postawą, postawą której nikt i nic oprócz naszej własnej decyzji zmienić nie może. „Utrata wiary” jest w ich ujęciu mniej więcej takim niezawinionym nieszczęściem (jeśli to nieszczęście), jak utrata torebki, którą wyrwał mi złodziej: koniec, kropka, już jej nie mam, winny jest kto inny, na przykład (gdy chodzi o wiarę) ten czy tamten niedobry ksiądz, a ja sobie jakoś będę radzić bez. Czasem winne są po prostu okoliczności, w których niknie moje poprzednie „poczucie istnienia Boga”, więc trudno, koniec kropka, czego nie ma, tego nie ma, i nic na to nie poradzę. Nawet gdybym chciał – a pytanie, czy chcę. Może to właśnie teraz „już wiem”?
Grecki sofista Protagoras, głosił, że „człowiek jest miarą wszechrzeczy: tego, co jest, że to jest, a tego, czego nie ma, że tego nie ma”. To było tyle, co powiedzieć, że obiektywna prawda nie istnieje, że dla każdego to jest prawdą, co się mu wydaje; i już wielu innych starożytnych mędrców przeciw temu protestowało, bo gdyby Protagoras miał rację, to w żadnej sprawie, ważnej czy nieważnej, nic pewnego nie można by ani wiedzieć, ani nawet się domyślać. Otóż, jakkolwiek w sprawach mniejszej wagi nikt tego poglądu nie przyjmuje i nie twierdzi na przykład, że skoro z jego okna nie widać Ameryki, to ona nie istnieje – to w sprawie największej wagi aż roi się na świecie od protagorasiątek. Przeszła im „faza pobożna”, „stracili wiarę”, więc znaczy: Boga nie ma. A przedtem był? Może był, zresztą kto tam wie: ważne jest, że oni nie czują już ochoty, żeby był… obejdą się bez. Inaczej mówiąc, ta popularnie nazywana „utrata wiary” może, owszem, być zmarnowaniem daru Bożego, ale takie zmarnowanie jest możliwe tylko pod warunkiem, że się tego daru nie ceniło w rzeczywistości aż tak, jak myśleliśmy. Przynajmniej odkąd nam zaczęło blednąć to uczucie pobożności, które błędnie utożsamialiśmy z wiarą.
A przecież to uczucie, chociaż od niego bardzo często zaczyna się nawrócenie i droga modlitwy, to jest właśnie wciąż tylko moje uczucie, a nie sam Bóg. Ogromną krzywdę robią ludziom nauczyciele, którzy uczą ich mylić wiarę z pobożnym uczuciem i jeszcze (wbrew doświadczeniu wszystkich świętych) gwarantują im to uczucie na zawsze – chyba żeby „stracili wiarę”. I kiedy uczucie mija, to już nie mają rady, znaczy: stracili, wypadek beznadziejny. A doświadczenie świętych mówi inaczej. Oni cenili ten dar, i właśnie dlatego potrafili nadal go w życiu stosować, chociaż go już – jak to się popularnie mówi – nie czuli. Patrzcie, jak wyglądały długie lata życia św. Wincentego a Paulo; albo ostatni rok życia św. Teresy z Lisieux. Moc wiary jest jak każda moc, musi się doskonalić w słabości, to jest wtedy, kiedy wierzącemu wydaje się, że żadnych podpór czy uzasadnień dla wiary już nie ma, a mimo to pozostaje wierny. Dlaczego pozostaje, dlaczego nie odchodzi, mówiąc „Mam dość” albo „Teraz już wiem, że to wszystko nieprawda”? Właśnie dlatego, że nauczył się, przez długie okresy nie-widzenia (zawsze jednak w końcu przemijające), że jego własne usposobienie jest zmienne i gotowe przeskakiwać z jednej sprzecznej krańcowości w drugą; i że jego zdolności poznawcze, nie pokierowane, nie gwarantują same z siebie poznania prawdy absolutnej. Czyli po prostu, że może się mylić. A sprawa jest zbyt ważna, żeby tu ryzykować pomyłki.
A jeśli się tego długo uczył, to i może teraz wytrwać nawet w najciemniejszej „nocy wiary”. Jak św. Wincenty, nosi na sercu tekst Credo, żeby go palcem dotykać i przynajmniej tak wyznawać prawdę Bożą, której zdrętwiałe usta nie potrafią przepuścić. Jak św. Teresa, ofiaruje ten ból za ludzi niezdolnych uwierzyć. Ludziom, którzy z natury nie są szczególnie uczuciowi, a których nauczono, że wiara to uczucie, pozostaje już tylko rozpacz – ale też jakim szczęściem i wyzwoleniem jest zrozumieć, że się mylili! Pamiętam udrękę w głosie mojego ojca, który, jak tylu ludzi, myślał, że wiara polega na tym, żeby człowiek odczuwał istnienie Boga. „Córeczko, ja bym chciał uwierzyć, ale nic nie czuję…” – „Ależ, tato, ja także nic nie czuję!” Zdumienie. – „Nic?” – „Nic.” To wyzwoliło jego modlitwę i jego tęsknotę za Jezusem w Eucharystii. Odnalazł Boga, bo zrozumiał, że wiara nie jest odczuciem. List do Hebrajczyków przeciwstawia wiarę „widzeniu”: nie chodzi tu tylko o widzenie optyczne, ale o wszelkie naturalne postrzeganie czy doświadczenie, odczuwalne dla naszych zmysłów.
Co wobec tego powiedzieć o takich kaznodziejskich sformułowaniach, jak że święci „czasem nawet przez długi czas byli pozbawieni doświadczenia obecności Bożej” – co sugeruje, że normalnie, poza tymi okresami próby, jednak takie doświadczenie stale mieli? Przyjmijmy, że niektórzy ludzie coś takiego odczuwają, ale większość chyba nie; i przyznam się wam, że sama nie potrafię sobie nawet takiego doświadczenia wyobrazić. Jeśli chcecie coś o nim wiedzieć, pytajcie innych nauczycieli; ja mogę wam tylko powiedzieć, że czymkolwiek by takie odczucie było, nie jest na pewno koniecznym warunkiem do służenia Bogu i miłowania Go. Można służyć Bogu i modlić się, i wierzyć także bez tego. Droga samej wiary nie jest na pewno niczym gorszym od drogi wiary wspieranej odczuwalną pewnością, ani nie jest mniejszym darem Bożym.
A jak z kolei modlitwa wpływa na wiarę? Ćwiczy ją praktycznie i dopracowuje myślowo. A jest tego pilna potrzeba, bo możemy utopić naszą uwagę w realiach życia. Jest w Księdze Syracha (Syr 38,24–34) barwny passus o trudności pogodzenia mądrościowej refleksji z pracą zawodową:
Uczony w Piśmie zdobywa mądrość w czasie wolnym od zajęć, i kto ma mniej działania, ten stanie się mądry. Jakże może poświęcić się mądrości ten, kto trzyma pług, […] kto woły pogania i całkowicie zajęty jest ich pracą, a rozmawia tylko o cielętach? […] Serce przykładać będzie do tego, by wyorywać bruzdy, a w czasie nocy bezsennej myśli o paszy dla jałówek. […] Tak garncarz, siedzący przy swej pracy i obracający nogami koło, stale jest pochłonięty troską o swoje dzieło; […] Rękami swymi kształtuje glinę, a nogami pokonuje jej opór, stara się pilnie, aby wykończyć polewę, a po nocach nie śpi, by piec wyczyścić.
A więc, zdaniem Syracha, tylko człowiek dysponujący wolnym czasem i wolnym od trosk zawodowych umysłem może się poświęcić szukaniu mądrości. A to by znaczyło, tylko ktoś, kto ma dochody i nie musi pracować na życie… i to jest dziwne u autora, w którego epoce właśnie najsławniejsi uczeni w Piśmie – jak Hillel – żyli z rzemiosła, i właśnie znad swojego warsztatu potrafili kierować nieustanną myśl ku Prawu Bożemu. Taki ideał podjęli nieco później Ojcowie Pustyni, którzy cały dzień spędzali na pracy zarobkowej, ale z tej pracy potrafili robić nieustającą modlitwę. A my dziedziczymy po nich warunki życia i pojęcia myślowe, płynące z wiary. Nie, Syrach nie miał racji: do życia modlitwy powołani jesteśmy wszyscy, niezależnie od stanu i zawodu; i na tym polega cała nauka, żeby ten swój realny stan i zawód umieć wykorzystać jako punkt startu modlitwy, a nie zaprzepaścić, uznając go za przeszkodę i nic więcej. Oczywiście pozostaje prawdą, co już nieraz powiedzieliśmy, że z takiego wykorzystania nic nie wyjdzie, jeśli człowiek nie umie albo nie widzi potrzeby znaleźć mimo wszystko w swoim życiu także czas poświęcony wyłącznie modlitwie. Wtedy rzeczywiście zatonie z głową w problemach cieląt.
Praca umysłu nad stałą relacją z Bogiem, utrzymywaną w trakcie różnych zajęć, a po jakimś czasie nawet już poprzez te zajęcia, jest niewątpliwie pracą i nauką zarazem – toteż wymaga praktyki, żeby się wydoskonalić. Bóg daje nam do tego tyle pomocy, ile w danym czasie uważa za stosowne, ale oczekuje od nas dobrej woli i wysiłku. Ślicznie to powiedziane w psalmie 32: Nie bądź jak koń i muł bez rozumu, jak zwierzęta, którym nic się nie da wytłumaczyć i trzeba na nie działać siłą, ciągnąć je uzdą za pyski, żeby podeszły. Nie bądź bierny. Jasne, że sam niczego nie osiągniesz, ale to cię nie zwalnia ze świadomego dążenia. Nawet w codziennym życiu praktycznym: takich czynności, jak przyszywanie guzików czy pieczenie ciasta trzeba się uczyć przez częste powtarzanie; i pierwszym próbom nawet przy najlepszej woli daleko bywa do precyzji osiąganej przez wprawną szwaczkę czy kucharkę. Temu samemu prawu rozwoju przez praktykę podlega nasze życie umysłowe i duchowe. Im częstsze są chwile świadomej relacji z Bogiem, w jakikolwiek sposób praktykowanej, tym prostsza robi się droga wierności, praktyka wiary. Tym ważniejsze też robi się dla nas pojmowanie tego, co się ludzkim umysłem da pojąć z prawd objawionych. Jeśli Jezus jest naszą wybraną radością, to oczywiste, że chcemy Go rozumieć coraz głębiej. Także znad paszy dla jałówek i znad polewy do garnków może płynąć jeden wielki hymn uwielbienia.
Krótko mówiąc, gdzie jest nasz rozpoznany skarb, tam jest i nasze serce (por. Mt 6,21), i to w każdej sytuacji; ale też to serce uczy się, w miarę praktyki, coraz lepiej skarb rozpoznawać i coraz pełniej go wybierać.
(fragment książki „Uwagi o modlitwie”)
Małgorzata (Anna) Borkowska OSB, ur. w 1939 r., benedyktynka, historyk życia zakonnego, tłumaczka. Studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, oraz teologię na KUL-u, gdzie w roku 2011 otrzymała tytuł doktora “honoris causa”. Autorka wielu prac teologicznych i historycznych, felietonistka. Napisała m.in. nagrodzoną (KLIO) w 1997 roku monografię „Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII do końca XVIII wieku”. Wielką popularność zyskała wydając „Oślicę Balaama. Apel do duchownych panów” (2018). Obecnie wygłasza konferencje w ramach Weekendowych Rekolekcji Benedyktyńskich w Opactwie w Żarnowcu na Pomorzu, w którym pełni funkcję przeoryszy.