OD PIĄTKU 30 LIPCA
LITURGIA MSZY ŚWIĘTEJ I SAKRAMENT POJEDNANIA,
SPRAWOWANE SĄ W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA
************************************************************************************************************
Adwent, który Matka Kościół rozpoczyna dzisiejszego wieczoru, jest Bożym wezwaniem, aby teraz, w tym czasie, rozpalić ludzkie serce nadzieją.
Bo rzeczywiście dziś bardzo wielu ludzi ogarnia ogromny niepokój, który może przypominać opis z Biblii: że “ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi” (trwająca, nie wiadomo jak długo jeszcze, pandemia, która izoluje i segreguje, wzrastające konflikty podobne do coraz częściej wybuchających wulkanów …) W przeżywaniu różnorakich lęków i obaw, które wywołują niepokój i doprowadzają wielu do zwątpienia, dobrze jest na nowo zawierzyć dobremu Bogu, dzięki któremu “powstaliśmy z miłości i w miłość się obrócimy”, bo zostaliśmy cudownie stworzeni i jeszcze cudowniej wyzwoleni z jarzma grzechu – i to jest nasza prawdziwa nadzieja. Nabierzmy więc ducha i podnieśmy głowy nasze.
***
SOBOTA 27 LISTOPADA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
O GODZ. 16.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI, KTÓRE PRAGNĄ PRZYGOTOWAĆ SIĘ PO RAZ PIERWSZY DO SAKRAMENTU SPOWIEDZI ŚW. I KOMUNII ŚW.
SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17:00 – 18.00
WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z PIERWSZEJ NIEDZIELI ADWENTU O GODZ. 18:00
TAK JAK W KAŻDĄ OSTATNIĄ SOBOTĘ MIESIĄCA – NAJŚWIĘTSZA OFIARA SPRAWOWANA JEST ZA CZŁONKÓW ŻYWEGO RÓŻAŃCA
PO MSZY ŚW. – MODLITWA RÓŻAŃCOWA I OMÓWIENIE INTENCJI NA MIESIĄC GRUDZIEŃ
——————————————————————————————————————–
23 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
PIERWSZA NIEDZIELA ADWENTU – 28 LISTOPADA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 – 14.00
MSZA ŚW. O GODZ. 14.00
“TEN, KTO MNIE SPOŻYWA, BĘDZIE ŻYŁ PRZEZE MNIE” (J 6,57)
„Wiara Kościoła jest istotową wiarą eucharystyczną, a więc sakramentalną, i karmi się ona w szczególny sposób przy stole Eucharystii”. (emerytowany papież Benedykt XVI)
PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA
——————————————————————————————————————–
24 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
PONIEDZIAŁEK 29 LISTOPADA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
KATECHIZACJA DLA DOROSŁYCH O GODZ. 18.00
PORADNIA RODZINNA OD GODZ. 18.00 – 20.00
_________________________________________________________
Modlitwa na początek adwentu: przygotuj się duchowo na spotkanie z Jezusem
***
„Maryjo, prowadź mnie ścieżkami adwentu, abym umiał przyjąć Słowo i wolę Boga w pełnej pokorze. Z wielkim pragnieniem w sercu chcę dobrze przeżyć i wejść w głębię misterium Bożego Narodzenia”.
Poniżej podaję tekst modlitwy zachęcającej do głębszego przeżycia czasu adwentu. Pełni radości i pragnienia spotkania z Bogiem, odmówmy ją na początek przygotowania do powtórnego przyjścia Syna Bożego.
Modlitwa na początek adwentu
Boże Ojcze, który jesteś w niebie, staję przed Tobą w o oczekiwaniu na przyjście Twojego jednorodzonego Syna. Pełen nadziei poświęcam Ci nadchodzący czas adwentu. Chcę wsłuchiwać się w Twoje słowo, które przekazałeś nam przez proroków i świętych.
Wierzę mocno w powtórne przyjście Twojego Syna na końcu czasów i z utęsknieniem wyczekuję chwili, gdy ujrzę pierwsze znaki nadchodzącej chwały. Niech ten dzień nie przyjdzie na mnie jak złodziej, ale z łagodnością i mocą. Niech będzie dla mnie dniem radości i zbawienia, abym mógł ujrzeć aniołów i świętych, którzy już teraz cieszą się z przebywania z Tobą.
Maryjo, prowadź mnie ścieżkami adwentu, abym umiał przyjąć Słowo i wolę Boga w pełnej pokorze. Naucz mnie radosnego oczekiwania na objawienie się tajemnicy Wcielenia. Oby ten adwent był dla mnie czasem prostowania ścieżek i przygotowania miejsca dla Tego, który ma się objawić światu.
Z wielkim pragnieniem w sercu chcę dobrze przeżyć i wejść w głębię misterium Bożego Narodzenia, aby razem z Kościołem wyśpiewać wielki hymn dziękczynienia za Wcielenie.
Święty proroku Izajaszu, módl się za nami!
Święty Janie Chrzcicielu, módl się za nami!
Maryjo Niepokalana, módl się za nam!
Marana tha! Przyjdź Panie Jezu! Amen.
ks. Mateusz Szerszeń CSMA/Aleteia.pl
——————————————————————————————————————–
25 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
WTOREK 30 LISTOPADA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
UROCZYSTOŚĆ ŚW. ANDRZEJA APOSTOŁA, PATRONA SZKOCJI
GODZ. 18.30 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
W Najświętszym Sakramencie Eucharystii „są zawarte prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie (po łacinie: vere, realiter et substantialiter) Ciało i Krew wraz z duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus”. (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1374).
W Eucharystii Boży Syn jest z nami całkowicie i Bogiem i Człowiekiem. Oto słowa św. Jana Pawła II: „W pokornym znaku chleba i wina, przemienionych w Jego Ciało i Jego Krew, Chrystus wędruje razem z nami, jako nasza moc i nasz wiatyk, i czyni nas świadkami nadziei dla wszystkich. Jeżeli wobec tej tajemnicy rozum doświadcza własnych ograniczeń, to serce oświecone łaską Ducha Świętego dobrze wie, jaką przyjąć postawę, zatapiając się w adoracji i w miłości bez granic”. (Encyklika Ecclesia de Eucharistia z 2003 r., nr 62).
W roku 2004 św. Jan Paweł II rozpoczynając Rok Eucharystii w Kościele tak się modlił: „Panie Jezu, pozostań z nami (…). Wspieraj nas, gdy jesteśmy utrudzeni, przebacz nasze grzechy, kieruj naszymi krokami na drogach dobra (…). W Eucharystii jesteś lekarstwem na nieśmiertelność; obdarz nas pragnieniem pełni życia, które nam pomoże iść po tej ziemi jako ufni i radośni pielgrzymi, wpatrzeni zawsze w cel życia bez końca. Zostań z nami, Panie! Zostań z nami! Amen”.
MSZA ŚW. O GODZ. 19.30
——————————————————————————————————————–
26 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
ŚRODA 1 GRUDNIA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
MSZA ŚW. RORATNIA O GODZ. 7.00
Roraty – to jest piękna polska tradycja. Roraty – to jest Msza św. wotywna ku czci Najświętszej Maryi Panny odprawiana o wschodzie słońca. Słowo “Roraty” pochodzi od pieśni śpiewanej na początku tej Mszy św. – „Rorate caeli desuper”, czyli „Spuśćcie rosę niebiosa”. Na ołtarzu pali się „roratka” – świeca ozdobiona białą wstęgą, symbolizująca Maryję, a wierni trzymają w dłoniach zapalone świece, które rozświetlają mroki i czasu i miejsca. Zapalone świece są znakiem oczekiwania na przyjście naszego Pana, Jezusa Chrystusa.
——————————————————————————————————————–
27 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
I CZWARTEK MIESIĄCA – 2 GRUDNIA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
MSZA ŚW. O GODZ. 19.30
PO MSZY ŚW. GODZINNA ADORACJA W INTENCJI KAPŁANÓW
——————————————————————————————————————–
28 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
I PIĄTEK MIESIĄCA – 3 GRUDNIA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18.00 DO 19.00
MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19.00
_____________________________________________
Ks. Dolindo: jak często katolik powinien się spowiadać?
“Klękamy przed kapłanem, wyznajemy nasze błędy, słuchamy jego rad oraz otrzymujemy pokutę. To nie jest niewola, to jest godność. Kiedy kapłan, drżąc w swoim sercu z powodu jego upokorzenia i pełni swojej funkcji, podnosi swoje poświęcone ręce nad naszą głowę; kiedy uniży się, by obdarzyć krwią Przymierza, za każdym razem, dziwiąc się wypowiadaniu słów, które dają życie, on – sam jako grzesznik – in persona Christi przebacza grzesznikowi. My, grzesznicy u jego stóp, wstając, nie czujemy, że popełniliśmy coś tchórzliwego. Jesteśmy u stóp człowieka, który reprezentuje Jezusa Chrystusa, aby złożyć wszystko, co skłoniło naszą duszę do podłości, jarzmo namiętności, miłość do ulotnych rzeczy świata, strach przed jego osądzaniem; byliśmy tam, aby odzyskać godność wolnych ludzi i dzieci Bożych” – pisał słynny włoski pisarza Alessandro Manzoni.
Ks. Dolindo bardzo wiele w swoim życiu wycierpiał. Pisząc swoją Autobiografię, wyjaśnił, że Dolindo w dialekcie neapolitańskim znaczy ból. Od dzieciństwa musiał znieść wiele chorób i materialną nędzę, łącznie z głodem. Ponadto jego ojciec był człowiekiem szorstkim i gniewnym i niebawem porzucił rodzinę. W 1905 roku Dolindo przyjął święcenia kapłańskie, następnie uczył teologii i śpiewu gregoriańskiego seminarzystów Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Po dwóch latach kapłaństwa został poddany poważnej próbie życia przez Opatrzność. Oskarżony o rozsiewanie błędów teologicznych i herezji został suspendowany i poddany wieloletniemu dochodzeniu sądowemu prowadzonemu przez watykańskie Święte Oficjum.
Odnosząc się do częstotliwości, z jaką katolicy powinni się spowiadać, ks. Dolindo zaleca, aby czynić to przynajmniej co kilka tygodni lub przynajmniej raz w miesiącu. – I róbcie to starannie, bo dobra spowiedź jest duchowym skarbem dla duszy i przynosi owoce w codziennym życiu – mawiał.
Nauczał, że posiadając tak wielki skarb miłosierdzia, jaki jest zawarty w sakramencie pokuty, nie powinniśmy być na tyle nierozsądni, żeby żyć z dala od niego. Spowiedź oddala od nas bowiem gorycz, nędzę i niesprawiedliwości jakie spotykają nas na tym świecie.
Spowiedź sprawia też, że wraz z nią ożywa dusza, grzech zostaje odpuszczony i nie chowa się w nas; odnajdujemy wartości stłamszone przez grzechy, gdyż znów stają się żywe, a przede wszystkim na nowo odzyskujemy kontakt z Bogiem.
mp/deon.pl/fronda.pl
********************************
5 powodów, dla których warto się spowiadać
Dlaczego właściwie warto się spowiadać? Bo tego nauczyli mnie rodzice? Bo tak wypada? Nic z tych rzeczy. Oto 5 prawdziwych powodów dla których warto klęknąć do kratek konfesjonału!
*****
1. Uporządkowanie życia
Przygotowanie do spowiedzi, jak nic innego, pomaga przyjrzeć się naszemu życiu z innej perspektywy. Wertując swoje zachowania i motywacje możemy dowiedzieć się o sobie wielu ciekawych rzeczy. Co jeszcze jest we mnie nie tak? Co powinienem zmienić, poprawić? Spowiedź św. to sto razy lepszy motywator niż trener personalny czy światowej sławy coach. Niestety wymaga więcej odwagi.
2. Braterska wymiana
Klękając do kratek konfesjonału możesz mieć pewność, że wyznajesz grzechy samemu Jezusowi. Twoje usta i uszy księdza to tylko pośrednicy. Chodzi o relację twojego serca z sercem Jezusa. Mimo wszystko osoba i rola kapłana jest tutaj nieprzypadkowa. Moglibyśmy samodzielnie wyznać grzechy Bogu, klęcząc w kościelnej ławce. Pomyślałeś kiedyś, dlaczego sam Chrystus zapragnął, aby pośredniczyli w tym Jego apostołowie?
Człowiek wyznając swoje przewinienia Bogu za pośredniczeniem księdza ma możliwość braterskiej wymiany. Ksiądz znając także swoje słabości powinien, w uniżeniu, słowami zmotywować penitenta do dalszej pracy nad sobą. Wypowiadając regułę przebaczenia grzechów otwiera nas na coś nieprawdopodobnego. Człowiek często musi coś usłyszeć, żeby to zrozumieć.
3. Darmowe przebaczenie
„Ja odpuszczam tobie grzechy..” – to głos Boga, który kolejny raz pragnie ci powiedzieć: jesteś dla mnie szalenie ważny/ważna! To co było jest nieważne, teraz jesteś już w pełni mój/moja. Nie daj sobie wmówić, że jesteś zły, niedobry, nieważny. Jesteś moją miłością. Jestem zawsze z tobą!
Uczucie przebaczenia to jak kamień spadający z serca. To co było się nie liczy. Czysty i dobry wracasz na ścieżki życia. Głowa do góry. Synu, córko Boga.
4. Spotkanie z Jezusem
To w sumie powinien być pierwszy powód, dla którego warto się spowiadać. Sam Jezus, który działa przez księdza w konfesjonale, w pełni dla ciebie. Nie musisz stresować się podchodząc do spowiedzi. Nie przejmuj się księdzem, który może wydawać ci się niemiły. Wchodzisz w przestrzeń spotkania z samym Jezusem. Reszta jest zupełnie nieważna. To jest wasz czas.
5. Otwarcie drzwi
Spowiedź i przebaczenie grzechów otwierają nas na pełnię spotkania z Bogiem. Odchodząc od konfesjonału, czysty, z godnością dziecka Bożego – masz możliwość przyjęcia Ciała Chrystusa. Możesz zjednoczyć się z samym Bogiem. Niepojęte. Cudowne. Spowiedź to klucz, Eucharystia otwieranie drzwi, za którymi czeka On – Jezus.
Niech spowiedź nigdy nie będzie dla ciebie powodem do strachu. Zewnętrzne czynniki są zupełnie nieważne. Tu chodzi o Jezusa. I o ciebie – o twoje życie. Odwagi.
“Co jest centrum, grzechy, czy też Ojciec, który wybacza wszystko? Do spowiedzi nie przystępuje się jako osoba karcona, która musi się upokorzyć, ale jako dziecko, które biegnie, by przyjąć uścisk Ojca. A Ojciec podnosi nas w każdej sytuacji, przebacza nam każdy grzech. Dam wam małą radę: po każdej spowiedzi zostańcie kilka chwil, aby zapamiętać przebaczenie, które otrzymaliście. Strzeżcie tego pokoju w swoim sercu, tej wolności, którą odczuwacie w swym wnętrzu.”
Papież Franciszek do młodych na Słowacji, wrzesień 2021
Damian Krawczykowski/Tygodnik Niedziela
——————————————————————————————————————–
29 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
I SOBOTA MIESIĄCA 4 GRUDNIA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17.00 DO 18.00
WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z II NIEDZIELI ADWENTU – GODZ. 18.00
PO MSZY ŚW. NABOŻEŃSTWO WYNAGRADZAJĄCE ZA ZNIEWAGI I BLUŹNIERSTWA PRZECIWKO NIEPOKALANEMU SERCU NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNIE
Aby spełnić prośbę Bożej Matki dotyczącą Pięciu Pierwszych Sobót Miesiąca należy:
1. przystąpić do sakramentu spowiedzi św. i przyjąć Komunię św.,
2. pomodlić się na różańcu wybierając jedną z czterech części Tajemnic (Radosną, Światła, Bolesną, Chwalebną),
3. poświęcić kwadrans czasu na rozważanie jednej z 20 Tajemnic Różańca Świętego,
4. być świadomym intencji, którą jest wynagrodzenie za zniewagi i bluźnierstwa przeciwko Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Pannie.
__________________
W czasie każdej Mszy św. kapłan modli się po wspólnej modlitwie OJCZE NASZ: …“Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy zawsze byli wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu”… A przecież żyjemy w czasach ogromnego zamętu głęboko zanurzeni w grzechach wołających o pomstę do Nieba. Nie dajmy się zwieść również i tym, którzy powołują się na słowa z Dzienniczka św. siostry Faustyny o iskrze wychodzącej z Polski a pomijają istotny warunek postawiony przez Pana Jezusa: „jeśli posłuszna będzie Woli Mojej”! Czy ten warunek spełnia się?! Teraz jest czas na pokutę a nie łudzenie się wywyższeniem. Pan nasz Jezus Chrystus kiedy mówił o swoim wywyższeniu – to mówił o swojej śmierci krzyżowej. Weźmy sobie do serca słowa Bożej Matki, która mówi co mamy czynić: “odmawiajcie różaniec i czyńcie pokutę”.
Warto zapamiętać słowa siostry Łucji: …“zobaczyliśmy po lewej stronie Matki Bożej nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”…
Antonio Borelli w swojej książce „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” tak komentuje tę część:
„Zatem pierwszym punktem do zapamiętania jest to, że ludzkość jest w takim stopniu oddalona od Boga i Jego Kościoła co wyraźnie manifestuje się przez teoretyczne i/lub praktyczne odrzucenie jego nauki i moralności że stanowi to akt buntu przeciwko Bogu, zasługujący na najwyższą karę. Tak istotny wniosek nasuwa się, gdyż wielu dzisiejszych katolików, włącznie z tymi najbardziej znanymi, myśli, mówi i czyni jakby obecna sytuacja świata taka nie była.
Jednakże Matka Boża interweniuje i uzyskuje od Boga, żeby Anioł nie doprowadził swojego działania do końca, co równałoby się zniszczeniu świata. Płomienie rzucane przez Anioła w kierunku ziemi „gasły w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku” pisze siostra Łucja. Oznacza to, że Matka Boża posiada miłosierne zamiary w stosunku do świata i chce dać mu szansę zbawienia. Lecz do tego konieczne jest, aby ludzkość uznała swój grzech i uczyniła pokutę. Dlatego na końcu tej sceny „Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”.
Fakt, że Anioł wołał „mocnym głosem” i powtarzał okrzyk „Pokuta” trzykrotnie, wskazuje, że nie chodzi tu o pokutę płynącą z powierzchowności ducha, ale o poważną pokutę, która prowadzi do głębokiego nawrócenia. Wskazuje to ponownie na powagę stanu oddalenia od Boga, w jakim ludzkość się znajduje.“
(fragmenty książki Antonio A. Borellego „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?”, Kraków 2001, str. 34)
________________________________________
MATKA BOŻA CELEM PLUGAWYCH ATAKÓW
Prorocka misja Fatimy nie została zakończona
Nie przypominam sobie sytuacji, by Najświętsza Maryja Panna była w tak krótkim czasie tak często obrażana w tak plugawy sposób jak w ostatnich tygodniach, w okresie poprzedzającym Boże Narodzenie. Oto kilka przykładów. Netflix wyemitował brazylijski film dokumentalny „Pierwsze kuszenie Chrystusa”, w którym Matka Boża przedstawiona została jako prostytutka, zaś Jezus jako homoseksualista. Norweska poczta (Posten Norge) upubliczniła na YouTubie filmową reklamę, w której ukazano Maryję jako cudzołożnicę, która pod nieobecność Józefa ma romans z listonoszem, a owocem ich związku jest bękart o imieniu Jezus. Na terenie uniwersytetu w Bolonii zorganizowano imprezę pt. „Niepokalana Antykoncepcja”, przedstawiając Maryję otoczoną wieńcem nie gwiazd, lecz prezerwatyw (wcześniej w tym samym mieście miała miejsce impreza zatytułowana „Matka Boża płacze spermą”).
Zauważmy, że we wszystkich wspomnianych przypadkach plugawcy i bluźniercy próbują znieważyć Matkę Bożą, przypisując jej nieczystość i rozwiązłość. Jest to „modus operandi” wypróbowany już w przeszłości z powodzeniem wobec innych kobiet. Przywołajmy dwa przypadki.
Pierwszy dotyczy królowej Francji Marii Antoniny Austriaczki, żony Ludwika XVI. Wybitny brytyjski filozof polityczny Edmund Burke, autor głośnych „Rozważań o rewolucji we Francji”, uważał ją za jedną z najbardziej fascynujących osobowości, jakie spotkał w swoim życiu. Kiedy poznał królową w Paryżu, był pewien, że w narodzie rycerzy i ludzi honoru „dziesięć tysięcy szpad wyskoczy z pochew, by bronić jej nawet przed spojrzeniem, które mogłoby ją obrazić”.
Maria Antonina, wywodząca się z arcykatolickiego rodu Habsburgów, była jednak wyjątkowo znienawidzona przez libertyńskie elity Francji. Jeszcze przed rewolucją zaczęto prowadzić przeciw niej zorganizowaną akcję dyfamacyjną.
Nieżyjący już amerykański badacz Warren H. Carroll w swej „Historii chrześcijaństwa” pisał, iż: „francuska opinia publiczna była skłonna myśleć najgorsze rzeczy o cudzoziemskiej królowej. Pamięć i reputacja żadnej z kobiet, i niewielu mężczyzn, nie została nigdy tak dokładnie i tak niesprawiedliwie zszargana przez współczesną im opinię. Dostęp do najgorszych z wymierzonych w nią pamfletów, pisanych i publikowanych tuż przed wybuchem i w trakcie trwania rewolucji francuskiej, przechowywanych w zbiorach francuskiej Biblioteki Narodowej, po dziś dzień wiąże się z koniecznością posiadania specjalnego zezwolenia. (Jest wśród nich wiele obrzydliwych, obscenicznych druków i ilustracji o charakterze zdecydowanie pornograficznym, przedstawiających królową Francji jako uczestniczkę wyuzdanych orgii). Choć nie daje się dziś wiary najobrzydliwszym, najbardziej obscenicznym kalumniom, to nad jej imieniem nadal unosi się odór skandalu, a ją samą otacza aura pogardy. W końcu dosłownie cały zachodni świat wciąż wierzy, że to ona właśnie na wieść o tym, że lud nie ma chleba, odpowiedziała: «To niech jedzą ciastka!« Rzecz w tym, że nigdy podobnych słów nie wypowiedziała, niezależnie od tego, jak wielu ludzi w to wierzy. Tą, która wypowiedziała te słowa, była żona Ludwika XIV, prababka Ludwika XVI, męża Marii Antoniny”.
Kiedy Maria Antonina jechała na szafot, żadna szpada nie wysunęła się w jej obronie. Cześć królowej została bowiem uprzednio tak zbrukana, a jej imię tak zniesławione, że budziła jak najgorsze uczucia wśród tłumu, który towarzysząc jej w drodze na gilotynę krzyczał „Śmierć Austriaczce!”
W ostatnim liście, pisanym w celi śmierci w dniu egzekucji, Maria Antonina skreśliła następujące słowa: „Umieram w religii katolickiej, apostolskiej, rzymskiej. W religii moich ojców, w której zostałam wychowana i którą zawsze wyznawałam. (…) Szczerze błagam Boga o wybaczenie moich win, które mogłam popełnić w moim życiu. (…) Przebaczam wszystkim moim nieprzyjaciołom, którzy wyrządzili mi zło”.
Druga z historii dotyczy ostatniej cesarzowej Rosji, żony cara Mikołaja II, Aleksandry. Jeszcze podczas trwania I wojny światowej rewolucjoniści rozpoczęli skuteczną kampanię zniesławiającą monarchinię, rozpowszechniając rynsztokowe pamflety na jej temat m.in. wśród żołnierzy na froncie.
Karol Wędziagolski, naoczny świadek tamtych wydarzeń, tak opisywał to w swoich „Pamiętnikach”: „W tym czasie w okopach krążyły już z rąk do rąk tysiące odbitek nikczemnych fotomontaży, świetnie technicznie wykonanych, przedstawiających carową i jej cztery córki w najbardziej sprośnych scenach z Rasputinem, na tle łaźni, w zupełnym obnażeniu wszystkich postaci, w kolejnej i haniebnej intymności matki i córek z «opatrznościowym« starcem. Miliony prostaków uwierzyło, bo nie uwierzyć nie umiało, w autentyczność tych dokumentów. A kiedy uwierzyli, otworzyła się przed nimi przepaść. Gdy mistyczna aureola nad pomazańcami bożymi rozwiała się w «pochabnej» mgle burdelu, w prostackich duszach stała się katastrofa największa, jaka się może w duszach wydarzyć po obaleniu wczorajszych bogów. Groźny pomruk, jeszcze tłumiony i przyduszony strachem, potoczył się po eurazyjskiej równinie, odbijając się ustokrotnionym echem przerażenia i gniewu”.
Wędziagolski pisał: „Inteligencja łącznie z pospólstwem wierzyła wszystkiemu, bo sama stawała się pospólstwem”.
Epilog znamy: rozstrzelanie całej rodziny carskiej – Mikołaja II, jego żony Aleksandry, ich czterech córek i synka. Egzekucja poprzedzona została – jak mawiał pewien praktyk działań dyfamacyjnych – „zniszczeniem fundamentów godnościowych” przysługujących ich statusowi.
Czy dziś nie mamy do czynienia z podobną akcją, tym razem wymierzoną jednak w osobę samej Matki Bożej? Do tej pory nie była ona celem publicznych i tak wulgarnych ataków. Nawet osoby niewierzące często odczuwały wobec niej szacunek i cześć. Nikomu nie przychodziło do głowy, by rozpowszechniać jej wizerunek jako nierządnicy i ladacznicy. Teraz zaczyna się to zmieniać. Przecież przy produkcji owych bluźnierczych filmów pracowały całe rzesze ludzi. Mamy prawo przypuszczać, że walka z Maryją będzie się jeszcze zaostrzać. Do czego jednak zmierza ta kampania? Co będzie jej efektem? Czy znajdą się ci, którzy staną w obronie czci Przenajświętszej Maryi Panny?
W tym kontekście jeszcze bardziej ujawnia się aktualność objawień fatimskich, a zwłaszcza nabożeństwa pięciu pierwszych sobót miesiąca. Kiedy siostra Łucja notowała słowa dotyczące istoty każdej z owych pięciu comiesięcznych celebracji, nie były one wówczas tak oczywiste, jak stają się dziś, w obliczu tego, co obserwujemy obecnie.
Nieprzypadkowo Benedykt XVI w 2010 roku w trakcie pielgrzymki do Portugalii powiedział: „Łudziłby się ten, kto sądziłby, że prorocka misja Fatimy została zakończona.”
To jest przesłanie, które wymaga odczytania na nowo, zwłaszcza w kontekście tego, co dzieje się teraz.
autor: Grzegorz Górny/źródło: wPolityce.pl/sekretariat fatimski.pl
——————————————————————————————————————–
30 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
5 listopada – I Piątek Miesiąca zaproponowałem 33 dniowy okres ćwiczeń duchowych przygotowujących do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę, który zakończy się 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP.
Podany okres jest propozycją i nie wyklucza rozpoczęcia przygotowań w innym, dowolnym terminie. Nie powinno się też traktować przygotowań w sposób zabobonny. Ominięcie jednego, a nawet kilku dni z powodów losowych nie wyklucza kontynuowania rekolekcji, po nadrobieniu w skupieniu zaległych czytań i ćwiczeń duchowych. Przygotowania mają na celu przede wszystkim otwarcie się na działanie w nas Matki Bożej, poprzez zaangażowanie w modlitwę i rozważania, nie na samym wypowiadaniu ścisłej ilości modlitw w określonym terminie.
- podaję link, gdzie można znaleźć potrzebne informacje:
https://niewolnikmaryi.com/2019/03/24/33-dniowy-okres-cwiczen-duchowych-do-aktu-ofiarowania-sie-jezusowi-chrystusowi-przez-maryje-2/
- również można znaleźć wersje książki online do:
33 dni ćwiczeń duchowych do Aktu Ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję na podstawie „Traktatu o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” św. Ludwika Marii Grignon de Montfort – ks. Fryderyk Wilhelm Faber: https://www.duchprawdy.com/33 dni przygotowania wg traktatu sw ludwika.pdf
__________________________________________________________________________________________________________________________
MODLITWA ANIOŁA Z FATIMY
“O mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię!
Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy w Ciebie nie wierzą,
nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i Ciebie nie kochają!”
“Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty,
uwielbiam Cię w najgłębszej pokorze, ofiarując najdroższe Ciało i Krew,
Duszę i Bóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa,
obecne na wszystkich ołtarzach świata jako wynagrodzenie za zniewagi,
świętokradztwa i obojętność jakimi jest On obrażany.
I przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi,
proszę Ciebie o łaskę nawrócenia biednych grzeszników”. Amen.
***************
OBJAWIENIA ANIOŁA PORTUGALII
Rok przed objawieniami Najświętszej Maryi Panny trójka pastuszków: Łucja, Franciszek i Hiacynta – Łucja de Jesus dos Santos i jej kuzyni Franciszek i Hiacynta Marto – mieszkająca w wiosce Aljustrel, należącej do parafii fatimskiej – miała trzy objawienia Anioła Portugalii, zwanego też Aniołem Pokoju.
Pierwsze zjawienie się Anioła
Pierwsze objawienie Anioła miało miejsce wiosną lub latem 1916 roku, przed grotą przy wzgórzu Cabeço, w pobliżu Aljustrel, i miało, zgodnie z opowiadaniem siostry Łucji, następujący przebieg:
Bawiliśmy się przez pewien czas, gdy nagle silny wiatr zatrząsł drzewami, co skłoniło nas do popatrzenia, co się dzieje, ponieważ dzień był pogodny. Wtedy ujrzeliśmy w oddali, nad drzewami rozciągającymi się ku wschodowi, światło bielsze od śniegu, w kształcie przezroczystego młodego mężczyzny, jaśniejszego niż kryształ w promieniach słońca.
W miarę jak się przybliżał, mogliśmy rozpoznać jego postać: młodzieniec w wieku około 14–15 lat, wielkiej urody. Byliśmy zaskoczeni i przejęci. Nie mogliśmy wypowiedzieć ani słowa.
Gdy tylko zbliżył się do nas, powiedział:
– Nie bójcie się. Jestem Aniołem Pokoju. Módlcie się ze mną.
I klęcząc nachylił się, aż dotknął czołem ziemi. Pobudzeni nadprzyrodzonym natchnieniem, naśladując Anioła, zaczęliśmy powtarzać jego słowa:
– O Mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą w Ciebie, nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i nie kochają Cię.
Po trzykrotnym powtórzeniu tych słów podniósł się i powiedział:
– Módlcie się tak. Serca Jezusa i Maryi uważnie słuchają waszych próśb.
I zniknął. Atmosfera nadprzyrodzoności, jaka nas ogarnęła, była tak silna, że przez dłuższy czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego własnego istnienia, pozostając w tej samej pozycji, w której nas Anioł zostawił, i powtarzając ciągle tę samą modlitwę. Obecność Boga była tak silna i tak dogłębna, że nie ośmieliliśmy się nawet odezwać do siebie. Następnego dnia jeszcze czuliśmy się ogarnięci tą atmosferą, która znikała bardzo powoli.
Żadne z nas nie zamierzało mówić o tym zjawieniu, ale zachować je w tajemnicy. Taka postawa sama się narzucała. Było to tak dogłębne, że nie było łatwo powiedzieć o tym choćby słowa. Zjawienie to zrobiło na nas większe wrażenie, chyba dlatego, że było pierwsze.
Drugie zjawienie się Anioła
Po raz drugi Anioł pojawił się latem 1916 roku, przy studni domu Łucji, blisko której bawiły się dzieci. Oto jak siostra Łucja opowiada to, co Anioł powiedział jej samej i jej kuzynom:
– Co robicie? Módlcie się! Módlcie się dużo! Przenajświętsze Serca Jezusa i Maryi chcą okazać przez was miłosierdzie. Ofiarowujcie nieustannie modlitwy i umartwienia Najwyższemu.
– Jak mamy się umartwiać? – zapytałam.
– Z wszystkiego, co możecie, zróbcie ofiarę Bogu jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, i jako uproszenie nawrócenia grzeszników. W ten sposób sprowadźcie pokój na waszą Ojczyznę. Jestem Aniołem Stróżem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście
z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg wam ześle.
I zniknął. Te słowa Anioła wyryły się w naszych umysłach jak światło, które pozwoliło nam zrozumieć, kim jest Bóg, jak nas kocha, jak chciałby być kochany. Pozwoliły nam również pojąć wartość umartwienia, jak ono Bogu jest miłe i jak dzięki niemu nawracają się grzesznicy.
Trzecie zjawienie się Anioła
Trzecie objawienie miało miejsce końcem lata i początkiem jesieni 1916 roku. Także i tym razem w grocie Cabeço. Potoczyło się ono, zgodnie z opisem siostry Łucji, w następujący sposób:
Gdy tylko tam przyszliśmy, padliśmy na kolana i dotknąwszy czołami ziemi, poczęliśmy powtarzać słowa modlitwy Anioła: „O Mój Boże wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię etc.!”
Nie pamiętam, ile razy powtórzyliśmy tę modlitwę, kiedy ujrzeliśmy błyszczące nad nami nieznane światło. Powstaliśmy, aby zobaczyć, co się dzieje, i ujrzeliśmy Anioła trzymającego kielich w lewej ręce, nad którym unosiła się hostia, z której spływały krople krwi do kielicha. Zostawiwszy kielich i hostię zawieszone w powietrzu, Anioł uklęknął z nami i trzykrotnie powtórzyliśmy z nim modlitwę:
– Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu, Duchu Święty, wielbię Cię z najgłębszą czcią i ofiaruję Ci najdroższe Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, obecnego we wszystkich tabernakulach świata, jako przebłaganie za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest On obrażany! Przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi błagam Cię o nawrócenie biednych grzeszników.
Następnie powstając, wziął znowu w rękę kielich i hostię.
Hostię podał mnie, a zawartość kielicha dał do wypicia Hiacyncie i Franciszkowi, jednocześnie mówiąc:
– Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa straszliwie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagradzajcie zbrodnie ludzi i pocieszajcie waszego Boga.
Potem znowu schylił się aż do ziemi, powtórzył wspólnie z nami trzy razy tę samą modlitwę: „Przenajświętsza Trójco… etc.” i zniknął.
Natchnieni nadprzyrodzoną siłą, która nas ogarniała, naśladowaliśmy Anioła we wszystkim, to znaczy uklękliśmy czołobitnie jak on i powtarzaliśmy modlitwy, które on odmawiał. Siła obecności Boga była tak intensywna, że niemal zupełnie nas pochłaniała i unicestwiała. Wydawała się pozbawiać nas używania cielesnych zmysłów przez długi czas. W ciągu tych dni wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności, jakbyśmy byli niesieni przez tę samą nadprzyrodzoną istotę, która nas do tego skłaniała.
Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrzne, całkowicie skupiające duszę w Bogu. A również osłabienie fizyczne, które nas ogarnęło, było wielkie.
Nie wiem, dlaczego objawienia Matki Bożej wywołały w nas zupełnie inne skutki. Ta sama wewnętrzna radość, ten sam spokój i to samo poczucie szczęścia, ale zamiast tego fizycznego osłabienia, pewna wzmożona ruchliwość. Zamiast tego unicestwienia w Bożej obecności, wielka radość. Zamiast trudności w mówieniu, pewien udzielający się entuzjazm. Lecz pomimo tych uczuć odczuwałam natchnienie, aby milczeć, zwłaszcza o niektórych rzeczach. Podczas przesłuchań czułam wewnętrzne natchnienie, które mi wskazywało odpowiedzi, aby nie odbiegając od prawdy, nie ujawniać tego, co wtenczas powinnam była ukryć.
Objawienia Anioła w roku 1916 poprzedzone były trzema innymi wizjami. W okresie między kwietniem a październikiem 1915 roku, Łucja wraz z trzema innymi dziewczynkami, Marią Rosą Matias, Teresą Matias i Marią Justiną, ujrzały, z tego samego wzgórza Cabeço, ponad lasem znajdującym się w dolinie, zawieszony w powietrzu jakiś obłok bielszy od śniegu, przezroczysty,
w kształcie ludzkiej postaci. Była to postać, jakby ze śniegu, którą promienie słoneczne czyniły nieco przezroczystą. Jest to opis samej siostry Łucji.
z książki: “Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” autorstwa A. Borellego
************************************************************************************************************
KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ PRZYJMUJEMY Z NALEŻNYM USZANOWANIEM DO UST
ALBO NA RĘKĘ – WTEDY CIAŁO PAŃSKIE SPOŻYWAMY W OBECNOŚCI KAŁANA .
PRZYJMUJĄC KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ – NA SŁOWA KAPŁANA: CIAŁO CHRYSTUSA – ODPOWIADAMY: AMEN.
************************************************************************************************************
Co oznacza nasze „Amen”, które wypowiadamy podczas Komunii św. przyjmując „Ciało Chrystusa”?
Kapłanowi, który rozdając Eucharystię mówi tobie: „Ciało Chrystusa”, odpowiadasz: „Amen” – to znaczy uznajesz łaskę i zaangażowanie, jakie pociąga za sobą stanie się Ciałem Chrystusa. Gdy przyjmujesz bowiem Eucharystię, stajesz się Ciałem Chrystusa. To bardzo piękne! Komunia, jednocząc nas z Chrystusem, wyrywając z naszego egoizmu, otwiera nas i jednoczy ze wszystkimi, którzy są jedno w Nim. Oto cud Komunii Świętej: stajemy się Tym, Którego otrzymujemy!
Benedykt XVI –Jan Paweł II – Wielki Tydzień 2004
__________________________________________________________________________________________________________________________
ŻYWY RÓŻANIEC
Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!
„Różaniec Święty, to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.
(św. Josemaria Escriva do Balaguer)
***
INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA NA MIESIĄC GRUDZIEŃ 2021
Intencja ewangelizacyjna:
- MÓDLMY SIĘ ZA KATECHETÓW, POWOŁANYCH DO GŁOSZENIA SŁOWA BOŻEGO – ABY BYLI JEGO ODWAŻNYMI I KREATYWNYMI ŚWIADKAMI Z MOCĄ DUCHA ŚWIĘTEGO.
więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja
***
Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:
– ZA NASZYCH KAPŁANÓW, ABY DOBRY BÓG UMACNIAŁ ICH W CODZIENNEJ POSŁUDZE ORAZ O NOWE POWOŁANIA DO KAPŁAŃSTWA I ŻYCIA KONSEKROWANEGO.
– ZA PAPIEŻA FRANCISZKA, ABY DUCH ŚWIĘTY PROWADZIŁ GO, A ŚWIĘTY MICHAŁ ARCHANIOŁ STRZEGŁ.
– PANIE JEZU CHRYSTE, KTÓRY JESTEŚ TAK CZĘSTO NIEROZPOZNANY, PROSZĘ, ABY W ADWENTOWE DNI RORATNIE ŚWIATŁO ROZŚWIETLAŁO CIEMNOŚCI MOJEGO SERCA, BO BARDZO PRAGNĘ STAĆ SIĘ MIEJSCEM TWOICH NARODZIN.
***
Intencja dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II)
i św. Róży:
– ROZWAŻAJĄC DROGI ZBAWIENIA W TAJEMNICACH RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO PROSIMY BOŻĄ MATKĘ, KTÓRA JEST RÓWNIEŻ I NASZĄ MATKĄ, ABY WYPRASZAŁA U SYNA SWEGO A PANA NASZEGO WŁAŚCIWE DROGI ŻYCIA DLA NASZYCH DZIECI.
__________________________________________________________________________________________________________________________
Róża nr 1 św.Jana Pawła II
Róża nr 2 św. Faustyny
Róża nr 3 bł. ks. Jerzego Popiełuszki
Róża nr 4 św. Maksymiliana Marii Kolbego
Róża nr 5 św. brata Alberta Chmielowskiego
Róża nr 6 św. Jadwigi
Róża nr 7 bł. ks Michała Sopoćki
Róża nr 8 bł. Karoliny Kózkówny
Róża nr 9 św. Andrzeja Boboli
Róża nr 10 św. Teresy Benedykta od Krzyża
Róża nr 11 św. Moniki
Róża nr 12 bł. męczenników o. Michała i o. Zbigniewa
Róża nr 13 św. Hiacynty i św. Franciszka
Róża nr 14 Matki Bożej Częstochowskiej I
Róża nr 15 Matki Bożej Częstochowskiej II
Róża nr 16 Matki Bożej Gietrzwałdzkiej
Róża nr 17 Matki Bożej Miłosierdzia
Róża nr 19 Matki Bożej Różańcowej
Róża nr.18 bł. kard Stefana Wyszyńskiego
Powstaje kolejna 19 Róża Żywego Różańca.
Serdecznie zapraszamy chętnych. Zgłosiło się już 15 osób, które chcą dołączyć do wspólnoty różańcowej.
W Adwencie pragniemy pomóc naszym braciom w Libanie. Zebraną sumę przekażemy przez katolicką organizację: Kościół w potrzebie.
Więcej informacji na temat Żywego Różańca, o Patronach Róż i Tajemnicach Różańcowych można znaleźć na stronie: – https://zr.kosciol.org/roze
__________________________________________________________________________________________________________________________
Czas na nowe okulary! – Pismo Święte jest dla każdego
„Co może mi dać Księga napisana tysiące lat temu? Po co tracić czas na czytanie moralizujących tekścików?” – myślisz podobnie? Ja tak myślałem przez pierwsze 21 lat mojego życia.
***
Pismo Święte kojarzyłem głównie z wieczerzą wigilijną. Tylko wtedy wspólnie z rodziną czytaliśmy fragment Ewangelii. Był to jedynie miły akt tradycji, otwierający drzwi do uczty i prezentów, które już czekały pod choinką. Pismo Święte? Przecież to dla księdza albo moherowej babci w kościele. Dla mnie? Po co! Nie widziałem zupełnie sensu zagłębiania się w lekturę Biblii. Już sama jej objętość odstrasza. Nie dość całej sterty szkolnych lektur, tysięcy stron zapisanych mikroskopijnymi czcionkami?Dopiero w trakcie studiów poczułem znaczenie słów Pisma Świętego we własnym sercu. W beznadziei życia, braku perspektyw i bólu codzienności, Bóg przyszedł do mnie także przez słowa z Biblii. Dawniej myślałem, że Bóg jest odległą energią, której nie obchodzi mój los. Dzięki Pismu Świętemu pojąłem, że On jest Bogiem bliskim, dla którego jestem oczkiem w głowie.
W Piśmie Świętym odkryłem miłosiernego Ojca, który nikogo nie przekreśla i zawsze czeka na powrót swoich zagubionych dzieci.
Od kiedy na poważnie zacząłem zgłębiać wiarę katolicką, zrozumiałem, że wszystkie praktyki, które oferuje dziś tak bardzo wyśmiewany Kościół, mają za zadanie rozwijać moją relację z samym Stwórcą.
Dotarło do mnie, że Bóg, przychodząc na świat w osobie Jezusa, pokazał mi, jak bardzo mnie kocha. Ciebie też. Każdego – bez wyjątku.
„Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 34-35).
Regularnie przyjmując Eucharystię, spowiadając się, modląc czy właśnie czytając Pismo Święte, zacząłem budować z Jezusem osobistą więź, która odmieniła moje życie.
To dzięki temu, że otworzyłem w sercu drzwi dla Chrystusa, mógł On zacząć w nim porządki. Zabrał nienawiść, pychę, nieczystości, by w zamian dać pokój, radość, siłę ducha. To on ze zgliszczy mojego życia zbudował bezpieczny dom, dał mi kochającą żonę, cudne córeczki, świetną pracę, spełnianie marzeń i najważniejsze – możliwość bycia Jego uczniem.
Pismo Święte już na samym początku drogi mojego nawrócenia pozwoliło mi zobaczyć świat oczami Boga. Swoją przygodę ze Słowem Życia zacząłem od Ewangelii. To dzięki niej dowiedziałem się, kim tak naprawdę jest Jezus, zacząłem Jego słowa i polecenia wcielać w moje życie i zauważać ich owoce.
Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może włożyć niedowidzący człowiek. Bez Boga i Jego słowa jesteśmy jak niewidomy, który błądzi w ciemnym lesie. Włożywszy słowo Boże na swoje oczy, przez jego pryzmat wreszcie możemy zobaczyć prawdziwe życie.
Dawniej myślałem, że Bóg jest surowym ojcem, który tylko czyha na potknięcie człowieka, aby go ukarać.
„Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Łk 12, 6-7).
Wiecie, jakie sformułowanie pada w Biblii najczęściej? To nie: „kara”, „musicie” czy „nie wolno”. To: „nie lękajcie się”, „nie bójcie się”! Aż 365 razy, na każdy dzień roku, Bóg daje nam zapewnienie o swojej opiece. Z Nim nie musimy się bać. Z Nim każdy nasz problem staje się tylko małym problemikiem.
Żeby odczuć działanie Boga w swoim życiu, trzeba Go po prostu do siebie zaprosić. Dopiero gdy poświęcimy swój czas Jezusowi, On może przy nas być. Wiem, że o wiele łatwiej jest poleżeć na kanapie, scrollując fejsa, ale czy nie warto się wysilić, aby mieć więcej?
Tracąc w pokoju czas dla Jezusa – zyskujesz pokój ducha w sercu. Zamykając durne apki w smartfonie, otwierasz swoje serce dla Boga. Otwierając apkę z Pismem Świętym, zamykasz się na zło, ból i problemy.
Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może założyć niedowidzący człowiek.
Nie chodzi o to, żebyś w 2 miesiące przeczytał całą Biblię, jęcząc z bólu. W Piśmie Świętym nie chodzi tylko o czytanie. Chodzi o przyjmowanie. Jeśli przyjmujesz to, co Bóg chce ci danego dnia powiedzieć, twoje życie napełnia się Jego obecnością.
Zacznij od Ewangelii. Dobrą metodą jest także lektura czytań z danego dnia, które oferuje liturgia Kościoła. Pismo Święte masz w aplikacji na smartfona. Zajrzyj też do naszego niedzielnego Niezbędnika Katolika i daj się nareszcie poprowadzić Bogu.
To nie będzie proste. Zły tak łatwo nie odpuszcza – na bank przyjdzie z lenistwem, brakiem czasu czy wyśmiewaniem ze strony znajomych. Rezygnując z podziwu świata, przyjmujesz propozycję Jezusa. Przyjmując ofertę Boga, rozpakowujesz prezent, który On sam przygotował dla ciebie już przy założeniu świata.
Warto zaryzykować – to naprawdę się opłaca. Czasami wystarczy tylko dobrać odpowiednie okulary, aby zobaczyć coś znacznie wyraźniej.
„Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona
zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 15).
Damian Krawczykowski/Tygodnik Niedziela
*********************************************************************
***
Czy Słowo Boże ma moc
czy to tylko „materiał do medytacji”?
„Czy Słowo Boże ma moc? Tak, jeśli jest głoszone i nauczane z przekonaniem, wiarą, autorytetem i namaszczeniem Duchem Świętym i jeśli mamy pewność, że jest prawdziwe i niezawodne”, pisze na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” ks. prof. Robert Skrzypczak.
Kapłan komentując fragment Listu do Hebrajczyków, który wierni usłyszą w niedzielę podczas Mszy Świętej zastanawia się, jakie podejście dominuje we współczesnym świecie w stosunku do Pisma Świętego. Czy Słowo Boże jest „pokarmem dla myśli? Materiałem do medytacji? Jedną z wielu opinii? Przestarzałym mity?”. Czy można je „brać dosłownie”? Czy można je „dostosowywać do naszych czasów?”.
Ks. Skrzypczak ubolewa, że w przekonaniu znacznej grupy wiernych i niewiernych Pismo Święte jest uważane za „zestaw starożytnych dokumentów, oczywiście fascynujących, ale pozbawionych nadprzyrodzonej ważności, którego nikt już nie może zrozumieć z wyjątkiem specjalistów”.
„Jakie to smutne, że Słowo Boże zostało zakryte dla tak wielu! Ono jest ogniem, skałą, mocą, liną ratunkową, pilnym ostrzeżeniem, źródłem ratującej życie wiedzy, kluczem do szczęścia i głębokim listem miłosnym od Boga do nas. Powinniśmy je pożerać: Ilekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego (Jr 15,16)”, pisze duchowny.
Autor zwraca również uwagę, że List do Hebrajczyków moc Słowa Bożego zawartą w jego głoszeniu nazywa mieczem Ducha i ten właśnie miecz jest naszą bronią do walki nie tylko z ludzkimi wadami i grzechem, ale i z samym demonem.
„Słowo Boże, przenikające serca grzeszników, wypędza skłębione masy grzechów i demonów. (…) Czas przestać chwiać się na obie strony. Jeśli mamy być lojalni wobec Chrystusa, musimy sięgać po miecz Ducha. I uderzać z mocą opasłego i ospałego despotę zatruwającego nas i nasz Kościół grzechem, fałszem i egoizmem”, podsumowuje ks. prof. Robert Skrzypczak.
Gość Niedzielny
_________________________________________________________________________________
Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Biblia staje się ofiarą poprawności politycznej
„Biblia staje się ofiarą poprawności politycznej. Coraz częściej normą katolickiej wiary oraz teologii i moralności nie jest Biblia i długa tradycja Kościoła, zapoczątkowana przez autorów Nowego Testamentu, Ojców Kościoła, pisarzy i teologów, lecz psychologia, socjologia, „wsłuchiwanie się”, „rozeznawanie”, analiza słupków popularności, natomiast kanon Biblii schodzi na daleki plan, jest niewygodny, a więc i niepotrzebny” – mówi znany polski biblista, a obecnie tłumacz nowego biblijnego przekładu z hebrajskiego „Księgi Dwunastu. Prorocy mniejsi” ks. prof. Waldemar Chrostowski.
***
Dorota Giebułtowicz (KAI): Spotykamy się z okazji promocji przekładu przez Księdza Profesora „Księgi Dwunastu. Prorocy mniejsi”. Proszę powiedzieć, jak zrodził się pomysł nowego przekładu Biblii z języka hebrajskiego?
Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Pismo Święte, jeśli chodzi o kanon Starego Testamentu, zostało utrwalone w trzech językach: hebrajskim, aramejskim i greckim, a jeśli chodzi o kanon Nowego Testamentu – w języku greckim. Moja przygoda translatorska zaczęła się w 1979 r. w Jerozolimie podczas studiów na Uniwersytecie Hebrajskim. Wtedy po raz pierwszy miałem możliwość skonfrontowania swojej wiary i wiedzy z żydowską egzegezą ksiąg świętych. Księga Jonasza, krótka i stosunkowo łatwa, którą wspólnie czytaliśmy i objaśnialiśmy, została nam przedstawiona z żydowskiej perspektywy. Zabrałem się za jej przekład na język polski i później wiele razy do niego wracałem, przede wszystkim podczas wykładów.
Przez 35 lat wykładałem, od 1987 r. w Akademii Teologii Katolickiej, z której w 1999 r. utworzono Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, a przez 9 lat także na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Podczas wykładów specjalistycznych na temat Biblii trzeba było sięgać do tekstu oryginalnego. W tych warunkach powstawały krótsze lub dłuższe fragmenty przekładów poszczególnych ksiąg. Szczególną zachętą stały się prośby kierowane ze strony świeckich podczas konferencji biblijnych, które prowadziłem od 1986 roku do wybuchu pandemii. Kiedy czytaliśmy i objaśnialiśmy księgi biblijne, oczywiście w przekładzie, wskazywałem słuchaczom, że w tym czy innym miejscu należałoby przełożyć inaczej. W odpowiedzi pojawiały się sugestie, bardzo zasadne, że „jeżeli ksiądz tak uważa, to niech ksiądz sam to przełoży”. Ale dopiero gdy rozpoczęła się pandemia, paradoksalnie, miałem więcej czasu i mogę go poświęcić tłumaczeniu ksiąg świętych.
KAI: „Księga Dwunastu” zapoczątkowuje nowy przekład z hebrajskiego całego Starego Testamentu. Proszę powiedzieć, dlaczego pojawia się nowy przekład i co jest jego podstawą?
– Podstawą obecnego przekładu jest „Biblia Hebraica Quinta”, czyli Biblia Hebrajska Piąta. Numer oznacza piąte wydanie krytyczne, które opiera się na rękopisie Biblii Hebrajskiej, znanym jako Kodeks Leningradzki (od miejsca przechowywania). Jest to rękopis, który powstał w latach 1008 – 1009; w Polsce panował wtedy książę Bolesław Chrobry. Kodeks Leningradzki zachował się w stanie bardzo dobrym, ale po tysiącu lat są i tam miejsca mniej czytelne. Wydanie nazwane BHQ ma tę wielką zaletę, że zawiera warianty rozpoznane w żmudnym procesie porównywania tekstu Kodeksu Leningradzkiego z innymi zachowanymi tekstami, zarówno hebrajskimi i aramejskimi, czyli oryginalnymi, jak i z przekładami, z których trzy starożytne mają szczególne znaczenie: Septuaginta – przekład ksiąg świętych na język grecki, Peszitta – przekład na język syryjski oraz Wulgata – przekład na język z łaciński. Wielkie znaczenie mają też świadectwa tekstu Biblii odnalezione w Qumran i innych miejscach na Pustyni Judzkiej, na zachód od Morza Martwego. Wszystko to składa się na panoramę oryginalnego tekstu, który jest kanoniczny, czyli normatywny dla wiary. To najnowsze wydanie krytyczne ukazuje się dopiero od kilkunastu lat w postaci zeszytów, które zawierają tekst poszczególnych ksiąg. Dotąd opublikowano około 50% tekstu Biblii Hebrajskiej i prace wciąż trwają.
KAI: Na jakie trudności natknął się Ksiądz Profesor podczas tłumaczenia?
– W całej Biblii Hebrajskiej występuje nieco ponad 5 tysięcy różnych słów, lecz jedno słowo hebrajskie może mieć wiele znaczeń, np. „amar” znaczy „mówić”, „powiedzieć”, „polecić”, „nakazać”, „odpowiedzieć” itd. Wiele ważnych słów bywa tłumaczone niepoprawnie, np. „cawah” znaczy „przykazać”: „Bóg przykazał Adamowi”. To jest pierwsze przykazanie na kartach Biblii, a w przekładach na polski występuje: „Bóg rozkazał…”. Zatem czy przykazanie dające życie czy obraz Boga jako generała?
Mamy także do czynienia z innymi trudnościami, z którymi nie jest łatwo się uporać. Weźmy zdanie: „Mężczyzną i kobietą stworzył ich” – tak jest po hebrajsku. Tymczasem w pięciu kolejnych wydaniach Biblii Tysiąclecia czytamy: „Stworzył mężczyznę i kobietę”. Jest to zasadnicza różnica, zwłaszcza w kontekście dzisiejszych debat wokół antropologii. Trzeba dodać, że mamy w tym miejscu osobliwe słowa hebrajskie. Kto odrobinę zetknął się z hebrajskim, wie, że mężczyzna to „isz”, a kobieta – „iszsza”. A tam nie ma tych słów! Są natomiast: „zakar” – to, co specyficznie męskie, przy czym język hebrajski jest bardzo konkretny i to słowo pochodzi od rdzenia, który oznacza „sztywny”, „mocny”, oraz „neqewa” – to, co specyficznie żeńskie, a słowo pochodzi od rdzenia „naqaw” – „dziurawić”, „perforować”. W innych miejscach Biblii, np. w opowiadaniu o potopie, gdzie te obydwa słowa występują w odniesieniu do zwierząt, tłumaczymy je: samiec i samica. Gdybyśmy chcieli pozostać na literalnym poziomie, trzeba by powiedzieć: „Bóg stworzył człowieka na swój obraz, na obraz Boga go stworzył; samcem i samicą stworzył ich”. Wielki nacisk jest położony na płeć, a więc i na cielesność. To jest fundament antropologii biblijnej, a zarazem podstawa tajemnicy Wcielenia! Bóg stał się człowiekiem, bo ludzkie ciało odwzorowuje coś z bezcielesnego Boga, a skoro Bóg stał się człowiekiem, to musiał wybrać płeć. Uważam, że czytelnik Biblii powinien otrzymać w przypisie krótką notę, że w języku hebrajskim mamy tu silny nacisk na płciowość i związaną z nią cielesność. Mój przekład jest adresowany do tych, którzy interesują się Pismem Świętym i chcieliby mieć wierny przekład z hebrajskiego. Nie ma w nim żadnych wstawek, które pochodzą spoza tego języka.
KAI: W czasie promocji „Księgi Dwunastu” prezentowano także inną nową publikację Oficyny Vocatio: „Kanon Biblii. Źródła, przekaz, znaczenie” Lee Martina McDonalda. Czy istnieje tylko jeden kanon Starego Testamentu?
– Dla wyznawców judaizmu kanonem jest Biblia Hebrajska składająca się z trzech zbiorów: Tora, Prorocy (Neviim) i Pisma (Ketuvim), określana jako TaNaK – to akronim utworzony od początkowych liter tych trzech części. Wyznawców prawosławia nie interesuje tekst hebrajski – Starym Testamentem prawosławnych jest Septuaginta, czyli przekład Biblii Hebrajskiej na język grecki, który powstał w III i II wieku przed Chr. Wkrótce do niego zostały dodane księgi napisane pierwotnie po grecku, albo przetłumaczone z hebrajskiego na grekę, ale do kanonu Biblii Hebrajskiej nie weszły. Prawosławni, których na świecie są setki milionów, nie zajmują się studiami nad Biblią Hebrajską, tak jak my się zajmujemy. Ich kanon Biblii opiera się na Septuagincie, plus oczywiście księgi Nowego Testamentu.
Jeśli chodzi o pozostałe wyznania chrześcijańskie, to my, katolicy, przyjmujemy kanon ksiąg Starego Testamentu za Septuagintą, tak jak prawosławni, ale w odróżnieniu od nich te księgi, które wchodzą w skład Biblii Hebrajskiej tłumaczymy z hebrajskiego i aramejskiego, a nie z greckiego. To nastręcza niemałe problemy hermeneutyczne, który dają o sobie znać na przykład w Biblii Tysiąclecia: podając przekład z hebrajskiego, w wielu miejscach zaznacza się: „przekład za Septuagintą”.
KAI: Czy chrześcijanie i wyznawcy judaizmu uznają jeden kanon?
– Jeśli chodzi o kanon chrześcijański i żydowski to rozbrat nastąpił w I wieku, po roku 70 po Chrystusie, w rezultacie zburzenia świątyni jerozolimskiej. Na bazie religii biblijnego Izraela, którą chrześcijanie traktują jako Stary Testament, wyłoniły się dwie religie: chrześcijaństwo i judaizm rabiniczny. Obie istnieją do dnia dzisiejszego. Te dwie wspólnoty religijne od samego początku współdziałały we wzajemnym oddalaniu się od siebie, co widać również w stosunku każdej z nich do kanonu ksiąg świętych. Rozdźwięk powiększył się od VI wieku, gdy do tekstu spółgłoskowego, jakim była zapisana Biblia Hebrajska, dodawano samogłoski i inne znaki, czego dokonali uczeni żydowscy, których nazwano masoretami. Tak powstała Biblia Masorecka. Chociaż masoreci utrwalali tradycyjną wymowę, przyjętą we wspólnotach żydowskich, jednak dodanie samogłosek dało niemałe pole do interpretacji dyskretnie włączonej do samego tekstu.
Spór o Biblię osłabł, gdy w chrześcijaństwie, poczynając właśnie od V i VI wieku, pojawiła się Biblia łacińska. Przekład całego Pisma Świętego dokonany przez św. Hieronima otrzymał nazwę Wulgata i co się tyczy Starego Testamentu opierał się na Biblii Hebrajskiej. Początkowo dzieło św. Hieronima zostało odrzucone, bo powiedziano: przecież Biblią chrześcijan jest Septuaginta! Co więcej, Hieronim zaczął tłumaczyć Stary Testament z Septuaginty, ale gdy udał się do Betlejem i nauczył się hebrajskiego, zmienił zdanie i dokonał przekładu z hebrajskiego. Kościół nie chciał przez około sto lat przyjąć jego przekładu! Mówiono: hebrajski to język Biblii Żydów, jednak ponieważ łacina św. Hieronima była piękna, klasyczna, a znajomość greckiego na zachodzie Europy poszła w niepamięć, rychło Biblia Hieronima stała się Biblią Kościoła katolickiego, łacińskiego. I tak było do Soboru Watykańskiego II (1962-1965). Gdy dzisiaj słyszymy o kontrowersjach, które dotyczą Mszy łacińskiej, to na drugim planie dotyczą one również Wulgaty.
KAI: A jaki jest kanon Biblii uznawany przez protestantów?
– Rzecz z kanonem jeszcze bardziej się skomplikowała, gdy na początku XVI wieku, w kontekście Reformacji, protestanci co się tyczy Starego Testamentu poszli w kierunku kanonu żydowskiego, czyli Biblii Hebrajskiej. Uznali, że ich kanon obejmuje księgi napisane i zachowane tylko po hebrajsku i aramejsku, oraz Nowy Testament. Ze strony katolickiej widziano w tej decyzji judaizacje chrześcijaństwa. My, katolicy, pozostaliśmy przy Wulgacie i tak trwało to do naszych czasów.
Problem, z którym zmaga się dzisiaj tłumacz Biblii, polega na tym, że jako katolicy mamy liczbę ksiąg świętych za Biblią Grecką, czyli za Septuagintą, natomiast od Soboru Watykańskiego II obowiązuje polecenie, by tłumaczyć z języków oryginalnych, czyli opierać się na kanonie Biblii Hebrajskiej, a z greki przekładać tylko te księgi, które zostały do niej, jako tzw. wtórnokanoniczne, bądź deuterokanoniczne, dodane około dwa tysiące lat temu.
KAI: W jakim stopniu Stary Testament jest obecny w nauczaniu współczesnego Kościoła katolickiego?
– W moim przekonaniu wbrew temu, o czym mówiło się tuż po Soborze Watykańskim II jako „wiośnie biblijnej”, we współczesnym Kościele, niestety, odchodzi się od Biblii. Odchodzi się w zarówno w nauczaniu doktrynalnym, jak i moralnym. Weźmy sprawę związków jednopłciowych i zjawisko homoseksualizmu – w tych kwestiach powoływania się na Biblię w zasadzie obecnie nie ma, a tam, gdzie się pojawia, Biblia jest poddawana interpretacyjnej wiwisekcji. Dam tylko jeden przykład. Wszyscy wiemy, co znaczy określenie „Sodoma i Gomora” i pochodzące od niego słowo „sodomia” i „sodomici”. Tymczasem co się coraz częściej przemyca do nauczania kościelnego? – Objaśnienie, że występek mieszkańców Sodomy i Gomory polegał na braku gościnności, bo niegościnnie obeszli się z przybyszami, inaczej imigrantami. Przykłady można mnożyć. Powrót do Biblii i troska o poprawną wykładnię jej orędzia jest dzisiaj bardziej potrzebna niż kiedykolwiek wcześniej. Biblia staje się ofiarą poprawności politycznej. Coraz częściej normą katolickiej wiary oraz teologii i moralności nie jest Biblia i długa tradycja Kościoła, zapoczątkowana przez autorów Nowego Testamentu, Ojców Kościoła, pisarzy i teologów, lecz psychologia, socjologia, „wsłuchiwanie się”, „rozeznawanie”, analiza słupków popularności, natomiast kanon Biblii schodzi na daleki plan, jest niewygodny, a więc i niepotrzebny.
KAI: Jak zachęcić wiernych do czytania Starego Testamentu? Czy to nie jest za trudna lektura, czy może trzeba ją czytać z komentarzem?
– Nie można zachęcać inaczej, jak tylko przez pokazywanie, czym jest Biblia i co ona zawiera. W Biblii jest mnóstwo ciekawych rzeczy, zarówno o charakterze historycznym, literackim, kulturowym, psychologicznym, społecznym, jak i przede wszystkim o charakterze religijnym i teologicznym. Wierni tego potrzebują, ale i niewierzący też tego potrzebują. Do nich również można trafić, przypominając że Biblia jest korzeniem i fundamentem kultury europejskiej. Nie sposób wejść do muzeum czy galerii, pójść do sali koncertowej, sięgnąć po najlepsze europejskie tradycje piśmiennicze, by nie zobaczyć nawiązywania do Biblii. Pismo Święte jest czymś znacznie więcej niż księgą adresowaną do wierzących. Niezliczona liczba dzieł sztuki i literatury po prostu oddycha Biblią.
KAI: Którą z ksiąg Proroków Mniejszych poleciłby Ksiądz Profesor do przeczytania indywidualnie?
– Każda z tych ksiąg jest inna. Pochodzą z różnych epok historycznych, począwszy od VIII wieku aż do III wieku przed Chrystusem, czyli powstawały przez pół tysiąca lat. Mają własne dzieje przedliterackie, czyli przedpiśmienne. Obejmują różne gatunki literackie, bo jest w nich proza, poezja, modlitwa, głęboki namysł teologiczny, refleksja nad obecnością Boga w dziejach, ale są też rozmaite aluzje nawiązujące do historii i realiów starożytnego Izraela. Bardzo trudno zalecić lekturę jednej księgi komuś, kogo się nie zna. Trzeba poznać jego zainteresowania, czy mają one charakter religijny i moralny czy raczej kulturowy, społeczny, historyczny i psychologiczny – w zależności od tego można zaproponować lekturę tej czy innej księgi.
KAI: A jaka jest ulubiona księga Księdza Profesora?
– Moją ulubioną księgą jest Księga Hioba. Do jej przekładu właśnie się zabieram. Uważam, że ta księga najgłębiej wyraża ludzkie dylematy związane z cierpieniem i śmiercią. A teraz, w okresie pandemii, lektura dobrze przełożonej i objaśnionej Księgi Hioba jest nam wszystkim bardzo potrzebna.
KAI: Dziękuję za rozmowę.
***
Ks. prof. Waldemar Chrostowski (ur. 1951) – duchowny katolicki, profesor nauk teologicznych; wykładowca na Wydziale Teologicznym Akademii Teologii Katolickiej (1987-1999) i Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (1999-2021) oraz na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (2001-2010); w latach 1990-2020 redaktor naczelny najstarszego kwartalnika teologów polskich „Collectanea Theologica”; w latach 2003-2013 przewodniczący Stowarzyszenia Biblistów Polskich; założyciel i redaktor naczelny kilku serii wydawniczych, np. „Prymasowska Seria Biblijna” i „Rozprawy i Studia Biblijne”; autor około 40 książek i ponad 3000 artykułów naukowych, popularnonaukowych, wywiadów i innych; przewodnik ponad 150 pielgrzymek do Ziemi Świętej i krajów biblijnych; laureat watykańskiej Nagrody Ratzingera (2014).
„Księga Dwunastu (Prorocy mniejsi)”, przekład i wstępy: ks. prof. Waldemar Chrostowski. Oficyna Wydawnicza Vocatio, Warszawa 2021.
__________________________________________________________________________________________________________________________
***
W miesiącu listopadzie każdego dnia odprawiana jest Msza św. w intencji zmarłych,
których imiona otrzymałem od Was na kartkach i również w intencji tych zmarłych,
z którymi jeszcze nie tak dawno razem pielgrzymowaliśmy na tym padole.
***
Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj!
Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy;
Do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łez padole.
Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć,
A Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż.
O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!
**************************
Modlitwa św. Gertrudy z Helfty za zmarłych przebywających w czyśćcu:
Ojcze Przedwieczny,
ofiaruję Ci najdroższą Krew Boskiego Syna Twego,
Pana naszego, Jezusa Chrystusa,
w połączeniu ze wszystkimi Mszami świętymi
dzisiaj na całym świecie odprawianymi,
za dusze w czyśćcu cierpiące, za umierających,
za grzeszników na świecie,
za grzeszników w Kościele powszechnym,
za grzeszników w mojej rodzinie,
a także w moim domu.
Amen.
(Św. Gertruda zmarła przed swoimi pięćdziesiątymi urodzinami i przez ostatnie lata życia ciężko chorowała. Doświadczane cierpienia ofiarowywała przede wszystkim za zmarłych, bo tak bardzo pragnęła, aby dusze czyśćcowe mogły wejść jak najszybciej do Bożego Królestwa. Dlatego poprosiła Pana Jezusa o specjalną modlitwę w tej intencji. Chrystus Pan spełnij jej prośbę i podyktował powyższe słowa dołączając obietnicę, że odmówienie tej modlitwy uwolni z czyśćca za jednym razem tysiąc dusz.)
__________________________________________________________________________________________________________________________
I CZWARTEK MIESIĄCA 4 listopada – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
MSZA ŚW. O GODZ. 19.30
ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU OD GODZ. 20.00 DO 21.00
W PIERWSZOCZWARTKOWY WIECZÓR MODLĄC SIĘ W INTENCJI KAPŁANÓW – W TYM LISTOPADOWYM MIESIĄCU SZCZEGÓLNIE POLECAMY BOŻEMU MIŁOSIERDZIU PREZBITERÓW, KTÓRZY JUŻ PRZESZLI PRZEZ PRÓG ŚMIERCI DO ŻYCIA WIECZNEGO A KTÓRYCH SPOTKALIŚMY NA DROGACH NASZEGO ŻYCIA.
_______________________________________________________
I PIĄTEK MIESIĄCA 5 listopada – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
OD GODZ. 12.00 DO 15.00 – EUCHARISTIC ADORATION (PARISH OF ST. PETER)
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18.00 DO 19.00
MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19.30
Dzisiejszy człowiek bardzo potrzebuje powrotu do serca:
do Najświętszego Serca Pana Jezusa i do swojego serca.
***
Papież Franciszek mówiąc o nowej ewangelizacji Kościoła tłumaczy, że ona nie polega na ignorowaniu wszystkiego, co do tej pory było obecne w duszpasterstwie. Nowe formy ewangelizacyjne nie mogą tworzyć nowego Kościoła – alternatywnego, obok tego, który jest. Wyzwaniem, którego nie można pominąć i nie zauważyć – jest na nowo ożywić nasze wspólnoty parafialne. Takim skarbem zapomnianym są, między innymi, pierwsze piątki miesiąca. Odkryjmy na nowo wciąż aktualne przesłanie naszego Pana Jezusa Chrystusa do nabożeństwa Jego Najświętszego Serca. Przecież to jest pragnienie samego Boga, które wyraził wraz z prośbą w objawieniach św. Małgorzacie Marii Alacoque. Dwanaście obietnic Jezusowego Serca jak bardzo są nam dziś potrzebne w codziennym życiu, a którymi Pan Bóg przecież pragnie obdarzać czcicieli Jego Serca.
Dzisiejszego dnia zachęcam również do rozpoczęcia 33 dniowego okresu ćwiczeń duchowych przygotowujących do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę, który zakończy się 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP.
Podany okres jest propozycją i nie wyklucza rozpoczęcia przygotowań w innym, dowolnym terminie. Nie powinno się też traktować przygotowań w sposób zabobonny. Ominięcie jednego, a nawet kilku dni z powodów losowych nie wyklucza kontynuowania rekolekcji, po nadrobieniu w skupieniu zaległych czytań i ćwiczeń duchowych. Przygotowania mają na celu przede wszystkim otwarcie się na działanie w nas Matki Bożej, poprzez zaangażowanie w modlitwę i rozważania, nie na samym wypowiadaniu ścisłej ilości modlitw w określonym terminie.
- podaję link, gdzie można znaleźć potrzebne informacje:
https://niewolnikmaryi.com/2019/03/24/33-dniowy-okres-cwiczen-duchowych-do-aktu-ofiarowania-sie-jezusowi-chrystusowi-przez-maryje-2/
- również można znaleźć wersje książki online do:
33 dni ćwiczeń duchowych do Aktu Ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję na podstawie „Traktatu o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” św. Ludwika Marii Grignon de Montfort – ks. Fryderyk Wilhelm Faber: https://www.duchprawdy.com/33 dni przygotowania wg traktatu sw ludwika.pdf
——————————————————————————————————————–
1 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
W czwarty piątek każdego miesiąca w kaplicy sióstr Benedyktynek w Largs jest całonocna Adoracja Najświętszego Sakramentu od godz. 21.00 i kończy się Mszą św. o godz. 05.00
(NASTĘPNA NOCNA ADORACJA BĘDZIE W STYCZNIU 2022 ROKU)
SOBOTA 20 LISTOPADA
O GODZ. 10.00 – GODZINKI KU CZCI NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY ROZPOCZYNAJĄCE SPOTKANIE BIBLIJNE W KAPLICY-IZBIE JEZUSA MIŁOSIERNEGO NA TEMAT: KOBIETY W PIŚMIE ŚWIĘTYM (NASTĘPNE SPOTKANIE – W SOBOTĘ 18 GRUDNIA GODZ. 10.00)
KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
O GODZ. 16.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI, KTÓRE PRAGNĄ PRZYGOTOWAĆ SIĘ PO RAZ PIERWSZY DO SAKRAMENTU SPOWIEDZI ŚW. I KOMUNII ŚW.
SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17:00 – 18.00
WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z NIEDZIELI CHRYSTUSA KRÓLA – GODZ. 18:00
***
PO MSZY ŚW. – NABOŻEŃSTWO RÓŻAŃCOWE PRZED NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENTEM W INTENCJI DUSZ, KTÓRE DOŚWIADCZAJĄ OGNIA OCZYSZCZAJĄCEGO, ABY DZIĘKI PRZENAJDROŻSZEJ KRWI PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA DOSTĄPIŁY WYBAWIENIA I MOGŁY SIĘ CIESZYĆ UDZIAŁEM W WIECZNEJ SZCZĘŚLIWOŚCI.
——————————————————————————————————————–
16 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
__________________________
OSTATNIA NIEDZIELA ROKU LITURGICZNEGO 21 LISTOPADA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
UROCZYSTOŚĆ CHRYSTUSA KRÓLA WSZECHŚWIATA
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 – 14.00
MSZA ŚW. O GODZ. 14.00
PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA
___________________________________________________
Litania do Chrystusa Króla
Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson
Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas
Ojcze z nieba Boże, zmiłuj się nad nami,
Synu, Odkupicielu świata, Boże,
zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty Boże,
zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże,
zmiłuj się nad nami.
Chryste Królu, Boże z Boga, Światłość ze Światłości,
przyjdź królestwo Twoje.
Chryste Królu, Obrazie Boga niewidzialnego,
Chryste Królu, w którym wszystkie rzeczy stworzone są,
Chryste Królu, przez którego świat jest stworzony,
Chryste Królu, z Dziewicy zrodzony,
Chryste Królu, prawdziwy Boże i prawdziwy Człowiecze,
Chryste Królu, uwielbiony przez pastuszków i Trzech Króli,
Chryste Królu, Prawodawco najwyższy,
Chryste Królu, Źródło i Wzorze wszelkiej świętości,
Chryste Królu, Drogo nasza, Prawdo i Życie nasze,
Chryste Królu, któremu jest dana wszelka władza na niebie i na ziemi,
panuj nad duszami.
Chryste Królu, Kapłanie przedwieczny,
Chryste, Królu rozumu,
Chryste, Królu woli,
Chryste, Królu cierpienia, cierniem ukoronowany,
Chryste, Królu pokory przez urąganie szkarłatem odziany,
Chryste Królu, Oblubieńcze dziewic,
Chryste Królu, który w Marii Magdalenie uczciłeś życie pokutne,
Chryste Królu, którego królestwo nie jest z tego świata,
Chryste Królu, przez królewski dar Twojej Miłości, Eucharystię świętą,
Chryste Królu, Arcydzieło wszechmocy Ojca i miłości Ducha Świętego,
panuj nad rodzinami.
Chryste Królu, który podniosłeś małżeństwo do godności sakramentu,
Chryste Królu, któryś uczynił pierwszy cud na godach w Kanie Galilejskiej,
Chryste Królu, Przyjacielu dzieci,
Chryste Królu, który przez swe życie ukryte w Nazarecie dałeś przykład rodzicom i dzieciom,
Chryste Królu, który przez pracę rąk Twoich uszlachetniłeś i uświęciłeś naszą pracę,
Chryste Królu, który wskrzesiłeś z umarłych i oddałeś rodzinie młodzieńca z Nain, córkę Jaira i przyjaciela swego Łazarza,
Chryste Królu, który przebaczyłeś grzesznej niewieście,
Chryste Królu, przez Twoją miłość dla Maryi i Józefa,
Chryste, Królu królów i Panie nad panami,
panuj nad narodami.
Chryste, Królu wieków nieśmiertelny,
Chryste, Królu chwały wiecznej,
Chryste Królu, Książę pokoju,
Chryste Królu, który na swych ramionach nosisz znamię panowania,
Chryste Królu, którego królestwu nie będzie końca,
Chryste Królu, który zasiadasz nad cherubinami,
Chryste Królu, przez miłość, jaką we wszystkich czasach świadczyłeś narodom, które Ci były wierne,
panuj nad swymi nieprzyjaciółmi.
Chryste Królu, który „strącasz władców z tronu a wywyższasz pokornych”,
Chryste Królu, który druzgoczesz królów w dniu gniewu Twego,
Chryste Królu, który śmiercią na krzyżu piekło pokonałeś,
Chryste Królu, który zmartwychwstaniem Twoim śmierć zwyciężyłeś,
Chryste Królu, który przyjdziesz sądzić żywych i umarłych,
Chryste Królu, w dniu Twojej potęgi, w chwale świętych Twoich,
Chryste Królu, przez Twoją modlitwę na krzyżu: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
P. Królestwo Jego rozszerzać się będzie.
W. A pokój trwać będzie bez końca.
P. Módlmy się: Wszechmogący, wiekuisty Boże, który wszystko odnowić chciałeś przez Syna Twego, Króla wszechświata, racz w dobroci Twojej sprawić, aby wszystkie narody, rozdzielone przez grzech, poddały się słodkiej władzy Twojej. Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który z Tobą żyje i króluje przez wszystkie wieki wieków.
W. Amen.
——————————————————————————————————————–
17 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
PONIEDZIAŁEK 22 LISTOPADA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
KATECHIZACJA DLA DOROSŁYCH O GODZ. 18.00
PORADNIA RODZINNA OD GODZ. 18.00 – 20.00
——————————————————————————————————————–
18 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
WTOREK 23 LISTOPADA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
GODZ. 18.30 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU Z MODLITWĄ RÓŻAŃCOWĄ W INTENCJI DUSZ, KTÓRE DOŚWIADCZAJĄ OGNIA OCZYSZCZAJĄCEGO, ABY DZIĘKI PRZENAJDROŻSZEJ KRWI PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA DOSTĄPIŁY WYBAWIENIA I MOGŁY SIĘ CIESZYĆ UDZIAŁEM W WIECZNEJ SZCZĘŚLIWOŚCI.
MSZA ŚW. O GODZ. 19.30
——————————————————————————————————————–
19 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
PIĄTEK 26 listopada – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18.00 DO 19.00
MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19.00
——————————————————————————————————————–
22 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
W czwarty piątek każdego miesiąca w kaplicy sióstr Benedyktynek w Largs jest całonocna Adoracja Najświętszego Sakramentu od godz. 21.00 i kończy się Mszą św. o godz. 05.00
(NASTĘPNA NOCNA ADORACJA BĘDZIE W STYCZNIU 2022 ROKU)
__________________________________________________________________________________________________________________________
_______________________
ŻYWY RÓŻANIEC
Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!
„Różaniec Święty, to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.
(św. Josemaria Escriva do Balaguer)
***
INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA NA MIESIĄC LISTOPAD 2021
Intencja powszechna:
– MÓDLMY SIĘ, ABY OSOBY CIERPIĄCE NA DEPRESJĘ ALBO BURNOUT ZNAJDOWAŁY U WSZYSTKICH WSPARCIE I ŚWIATŁO, OTWIERAJĄCE NA ŻYCIE.
PAPIEŻ FRANCISZEK ZACHĘCA NAS W TYM LISTOPADOWYM MIESIĄCU DO MODLITWY ZA OSOBY CIERPIĄCE NA DEPRESJĘ I WYPALENIE. ZWRACA UWAGĘ, ABY KONIECZNIE WSPIERAĆ I OKAZYWAĆ BLISKOŚĆ TAKIM OSOBOM.
więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja
***
Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:
– ZA NASZYCH KAPŁANÓW, ABY DOBRY BÓG UMACNIAŁ ICH W CODZIENNEJ POSŁUDZE ORAZ O NOWE POWOŁANIA DO KAPŁAŃSTWA I ŻYCIA KONSEKROWANEGO.
– ZA PAPIEŻA FRANCISZKA, ABY DUCH ŚWIĘTY PROWADZIŁ GO, A ŚWIĘTY MICHAŁ ARCHANIOŁ STRZEGŁ.
– BOŻA NIEPOKALANA MATKO, W ZJEDNOCZENIU Z CAŁYM KOŚCIOŁEM, POLECAM TWOJEMU WSTAWIENNICTWU DUSZE, KTÓRE DOŚWIADCZAJĄ OGNIA OCZYSZCZAJĄCEGO, ABY DZIĘKI PRZENAJDROŻSZEJ KRWI TWOJEGO SYNA A PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA, DOSTĄPIŁY WYBAWIENIA I MOGŁY SIĘ CIESZYĆ UDZIAŁEM W WIECZNEJ SZCZĘŚLIWOŚCI.
***
Intencja dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II)
i św. Róży:
– ROZWAŻAJĄC DROGI ZBAWIENIA W TAJEMNICACH RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO PROSIMY BOŻĄ MATKĘ, KTÓRA JEST RÓWNIEŻ I NASZĄ MATKĄ, ABY WYPRASZAŁA U SYNA SWEGO A PANA NASZEGO WŁAŚCIWE DROGI ŻYCIA DLA NASZYCH DZIECI.
__________________________________________________________________________________________________________________________
Róża nr 1 św.Jana Pawła II
Róża nr 2 św. Faustyny
Róża nr 3 bł. ks. Jerzego Popiełuszki
Róża nr 4 św. Maksymiliana Marii Kolbego
Róża nr 5 św. brata Alberta Chmielowskiego
Róża nr 6 św. Jadwigi
Róża nr 7 bł. ks Michała Sopoćki
Róża nr 8 bł. Karoliny Kózkówny
Róża nr 9 św. Andrzeja Boboli
Róża nr 10 św. Teresy Benedykta od Krzyża
Róża nr 11 św. Moniki
Róża nr 12 bł. męczenników o. Michała i o. Zbigniewa
Róża nr 13 św. Hiacynty i św. Franciszka
Róża nr 14 Matki Bożej Częstochowskiej I
Róża nr 15 Matki Bożej Częstochowskiej II
Róża nr 16 Matki Bożej Gietrzwałdzkiej
Róża nr 17 Matki Bożej Miłosierdzia
Róża nr 19 Matki Bożej Różańcowej
Róża nr.18 bł. kard Stefana Wyszyńskiego
Powstaje kolejna 19 Róża Żywego Różańca.
Serdecznie zapraszamy chętnych. Zgłosiło się już 15 osób, które chcą dołączyć do wspólnoty różańcowej.
W Adwencie pragniemy pomóc naszym braciom w Libanie. Zebraną sumę przekażemy przez katolicką organizację: Kościół w potrzebie.
Więcej informacji na temat Żywego Różańca, o Patronach Róż i Tajemnicach Różańcowych można znaleźć na stronie: – https://zr.kosciol.org/roze
__________________________________________
Na kończący się LITURGICZNY ROK warto przypomnieć cytaty z “Dzienniczka” św. siostry Faustyny Kowalskiej opisujące ponowne przyjście Pana Jezusa na Ziemię:
Nie pozwolę się tak pochłonąć wirom pracy, aby zapomnieć o Bogu. Wszystkie wolne chwile spędzę u stóp Mistrza utajonego w Najświętszym Sakramencie. On mnie uczy od najmłodszych lat. (82)
Napisz to: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia. Nim nadejdzie dzień sprawiedliwy, będzie dany ludziom znak na niebie taki. Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie wielka ciemność po całej ziemi. Wtenczas ukaże się znak krzyża na niebie, a z otworów, gdzie były ręce i nogi przebite Zbawiciela, będą wychodziły wielkie światła, które przez jakiś czas będą oświecać ziemię. Będzie to na krótki czas przed dniem ostatecznym. (83)
Dzień 25 marca. (…) ja dałam Zbawiciela światu, a ty masz mówić światu o Jego wielkim miłosierdziu i przygotować świat na powtórne przyjście Jego, który przyjdzie nie jako miłosierny Zbawiciel, ale jako Sędzia sprawiedliwy. O, on dzień jest straszny.
Postanowiony jest dzień sprawiedliwości, dzień gniewu Bożego, drżą przed nim aniołowie. Mów duszom o tym wielkim miłosierdziu, póki czas zmiłowania; jeżeli ty teraz milczysz, będziesz odpowiadać w on dzień straszny za wielką liczbę dusz. Nie lękaj się niczego, bądź wierna do końca, ja współczuję z tobą. (635)
+ Wrzesień. Pierwszy piątek. Wieczorem ujrzałam Matkę Bożą, z obnażoną piersią i zatkniętym mieczem, rzewnymi łzami płaczącą, i zasłaniała nas przed straszną karą Bożą. Bóg chce nas dotknąć straszną karą, ale nie może, bo nas zasłania Matka Boża. Lęk straszny przeszedł przez moją duszę, modlę się nieustannie za Polskę, drogą mi Polskę, która jest tak mało wdzięczna Matce Bożej. Gdyby nie Matka Boża, na mało by się przydały nasze zabiegi. (686)
W pewnej chwili, kiedy przechodziłam korytarzem do kuchni, usłyszałam w duszy te słowa: Odmawiaj nieustannie tą koronką, której cię nauczyłem. Ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wielkiego miłosierdzia w godzinę śmierci. Kapłani będą podawać grzesznikom jako ostatnią deskę ratunku; chociażby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko zmówi tę koronką, dostąpi łaski z nieskończonego miłosierdzia mojego. Pragnę, aby poznał świat cały miłosierdzie moje; niepojętych łask pragnę udzielać duszom, które ufają mojemu miłosierdziu.(687)
W pewnej chwili usłyszałam te słowa: Córko moja, mów światu całemu o niepojętym miłosierdziu moim. Pragnę, aby święto Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia mojego; która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii św., dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar; w dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski; niech się nie lęka zbliżyć do mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jako szkarłat. Miłosierdzie moje jest tak wielkie, że przez cala wieczność nie zgłębi go żaden umysł, ani ludzki, ani anielski. Wszystko, co istnieje, wyszło z wnętrzności miłosierdzia mego. Każda dusza w stosunku do mnie rozważać będzie przez wieczność całą miłość i miłosierdzie moje. Święto Miłosierdzia wyszło z wnętrzności (139) moich, pragnę, aby uroczyście obchodzone było w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia mojego. (699)
Wtem usłyszałam glos podczas odmawiania tej koronki: O, jak wielkich łask udzielę duszom, które odmawiać będą tę koronkę, wnętrzności miłosierdzia mego poruszone są dla odmawiających tę koronką. Zapisz te słowa, córko moja, mów światu o moim miłosierdziu, niech pozna cała ludzkość niezgłębione miłosierdzie moje. Jest to znak na czasy ostateczne, po nim nadejdzie dzień sprawiedliwy. Póki czas, niech uciekają się do źródła miłosierdzia mojego, niech korzystają z krwi i wody, która dla nich wytrysła. O dusze ludzkie, gdzie się schronicie w dzień gniewu Bożego? (848)
Dziś zbudziła mnie wielka burza, wicher szalał i deszcz, jakoby chmura była oberwana, co chwila uderzały pioruny. Zaczęłam się modlić, aby burza nie wyrządziła żadnej szkody; wtem usłyszałam te słowa: Odmów tę koronkę, której cię nauczyłem, a burza ustanie. Zaraz zaczęłam odmawiać tę koroneczkę i nawet jej nie skończyłam, a burza nagle ustała i usłyszałam słowa: Przez nią uprosisz wszystko, jeżeli to, o co prosisz, będzie zgodne z wolą moją. (1731)
Gdy się modliłam za Polskę, usłyszałam te słowa: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje. (1732)
… Na całym świecie znany jest obraz Pana Jezusa Miłosiernego, wykonany przez krakowskiego malarza Adolfa Hyłę. Mało kto wie, że artysta ten namalował jeszcze inny obraz, który staje się na naszych oczach obrazem słynącym z łask i cudownych uzdrowień. Jest to wizerunek Pana Jezusa Promieniującego, zwany popularnie obrazem Najświętszej Duszy Chrystusowej.
Obraz został namalowany według wizji, jaką miała w roku 1919 Sługa Boża Paula Zofia Tajber, założycielka Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Duszy Chrystusa Pana. Na modlitwie ujrzała promienną postać Jezusa, który powiedział: Najmilsza, oddaję ci Duszę Moją Boską ku uczczeniu, byś Ją i Jej żądania przekazała światu całemu. Promienie światła, przenikające Jego postać, najpotężniej wychodziły z Jego piersi, tworząc jakby krąg słońca.
Obejmowały nie tylko ludzi będących w kościele, lecz przebijały się przez mury świątyni i falami trafiały w ludzi przechodzących obok kościoła. Artysta to rozchodzenie się światła z Duszy Chrystusowej na ludzkie dusze przedstawił na obrazie w formie promieni przenikających przeźroczyste kółka, które symbolizują dusze ludzkie.
Według pragnień Matki Założycielki obraz Duszy Chrystusa Pana miał być dla współczesnych ludzi, zagubionych w materializmie, gorącą zachętą do zwrócenia uwagi na wartości duchowe. Przede wszystkim miał przypominać człowiekowi, iż posiada duszę nieśmiertelną, odkupioną Przenajdroższą Krwią Zbawiciela Świata.
Tygodnik Niedziela/ fragment artykułu – Dusza Chrystusa Pana
__________________________________________________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________________________________________________
***
W miesiącu listopadzie każdego dnia odprawiana jest Msza św. w intencji zmarłych,
których imiona otrzymałem od Was na kartkach i również w intencji tych zmarłych,
z którymi jeszcze nie tak dawno razem pielgrzymowaliśmy na tym padole.
***
Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj!
Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy;
Do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łez padole.
Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć,
A Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż.
O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!
**************************
Modlitwa św. Gertrudy z Helfty za zmarłych przebywających w czyśćcu:
Ojcze Przedwieczny,
ofiaruję Ci najdroższą Krew Boskiego Syna Twego,
Pana naszego, Jezusa Chrystusa,
w połączeniu ze wszystkimi Mszami świętymi
dzisiaj na całym świecie odprawianymi,
za dusze w czyśćcu cierpiące, za umierających,
za grzeszników na świecie,
za grzeszników w Kościele powszechnym,
za grzeszników w mojej rodzinie,
a także w moim domu.
Amen.
(Św. Gertruda zmarła przed swoimi pięćdziesiątymi urodzinami i przez ostatnie lata życia ciężko chorowała. Doświadczane cierpienia ofiarowywała przede wszystkim za zmarłych, bo tak bardzo pragnęła, aby dusze czyśćcowe mogły wejść jak najszybciej do Bożego Królestwa. Dlatego poprosiła Pana Jezusa o specjalną modlitwę w tej intencji. Chrystus Pan spełnij jej prośbę i podyktował powyższe słowa dołączając obietnicę, że odmówienie tej modlitwy uwolni z czyśćca za jednym razem tysiąc dusz.)
__________________________________________________________________________________________________________________________
W tym roku również można uzyskać odpusty dla zmarłych przez cały miesiąc listopad
28 października 2021 roku Stolica Apostolska podała do wiadomości, że dekret z roku 2020 pozostaje utrzymany mocy także w tym roku. Oznacza to, że tradycyjny odpust za zmarłych będzie można uzyskać przez cały listopad 2021 roku.
***
Odpust jest darowaniem przez Pana Boga kary doczesnej za grzechy już odpuszczone co do winy. Odpusty są cząstkowe i zupełne (zależnie od tego, w jakim stopniu uwalniają od kary doczesnej). Odpusty te może zyskiwać każdy ochrzczony po spełnieniu odpowiednich warunków dla siebie lub ofiarowywać je za zmarłych.
Warunki uzyskania odpustu zupełnego:
- Brak jakiegokolwiek przywiązania do grzechu, nawet powszedniego (jeżeli jest brak całkowitej dyspozycji – zyskuje się odpust cząstkowy).
- Stan łaski uświęcającej lub spowiedź sakramentalna.
- Przyjęcie Komunii świętej.
- Odmówienie modlitwy (np. “Ojcze nasz” i “Zdrowaś Mario”) w intencjach Ojca Świętego (nie chodzi o modlitwę w intencji samego papieża, choć i ta modlitwa jest bardzo wskazana; modlitwa związana z odpustem ma być skierowana w intencji tych spraw, za które modli się każdego dnia papież. Intencje te są ogłaszane, m.in. na stronach KAI, z kalendarzem na dany miesiąc).
Spowiedź święta, Komunia święta i modlitwa w intencjach Ojca Świętego mogą być wypełnione w ciągu kilku dni przed lub po wypełnieniu czynności, z którą związany jest odpust; między tymi elementami musi jednak istnieć związek.
Po jednej spowiedzi można uzyskać wiele odpustów zupełnych, natomiast po jednej Komunii świętej i jednej modlitwie w intencjach papieża – tylko jeden odpust zupełny.
Kościół zachęca do ofiarowania odpustów za zmarłych (niekoniecznie muszą być to osoby nam znane, nie musimy wymieniać konkretnego imienia – wystarczy ofiarować odpust w intencji osoby zmarłej, która tego odpustu potrzebuje).
Osoby starsze, chore i ci wszyscy, którzy z poważnych powodów nie mogą opuścić domu, mogą uzyskać odpust zupełny, jeśli tylko łącząc się duchowo z tymi wiernymi, którzy pobożnie nawiedzają kościół albo kaplicę czy cmentarz oraz wykluczając wszelkie przywiązanie do jakiegokolwiek grzechu i mając intencję kiedy to tylko będzie możliwe spełnić trzy zwyczajne warunki (spowiedź sakramentalna, Komunia eucharystyczna i modlitwa w intencjach Ojca Świętego), odmówią pobożnie modlitwy za zmarłych przed obrazem Pana Jezusa lub Najświętszej Maryi Panny (na przykład jutrznię i nieszpory z oficjum Liturgii godzin za zmarłych, Różaniec, Koronkę do Bożego Miłosierdzia i inne modlitwy za zmarłych bliskich ich sercu), albo jeśli podejmą medytacyjną lekturę jednego z fragmentów Ewangelii z liturgii za zmarłych, lub też jeśli wypełnią uczynki miłosierdzia poprzez ofiarowanie Bogu cierpień i niedogodności swego życia.
Katolicka Agencja Informacyjna
**************************************************
***
Na ratunek duszom czyścowym! Jak uzyskać odpust?
Również w tym roku, ze względu na pandemię koronawirusa, Kościół umożliwia uzyskanie odpustu zupełnego dla dusz cierpiących w czyśćcu nie tylko w okresie 1-8 listopada, jak określają przepisy, ale przez osiem dobrowolnie wybranych dni listopada. Odpust ten można uzyskać poprzez pobożne nawiedzenie cmentarza oraz spełnienie zwykłych warunków odpustu.
Aby uniknąć zgromadzeń dużej liczby wiernych na cmentarzach oraz w kościołach, Penitencjaria Apostolska wydała dekret przedłużający czas uzyskania odpustów za zmarłych na cały miesiąc. – Osoby nawiedzające cmentarz i modlące się za dusze wiernych zmarłych oraz spełniające zwykłe warunki odpustu zupełnego, w tym roku mogą uzyskać go w dowolnie wybrane osiem dniu w ciągu całego listopada. Nie muszą to być dni następujące po sobie – tłumaczy o. dr hab. Szczepan Praśkiewicz OCD, relator Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Dodał również, iż odpust zupełny przypisany do Dnia Zadusznego, czyli 2 listopada, może zostać dowolnie przeniesiony na inny dzień tego miesiąca.
Ofiarujmy duszom odpusty
Poprzez odpust zupełny możemy zyskać dla dusz czyśćcowych darowanie kar doczesnych, i tym samym skrócić ich cierpienia. Sakrament spowiedzi odpuszcza nam grzechy, ale kara za popełnione przez nas zło na ziemi pozostaje i ciąży po śmierci. Dlatego dar odpustu, który uwalnia właśnie od tej kary, jest nieocenionym skarbem, jaki otrzymujemy od Boga bogatego w miłosierdzie.
O. Praśkiewicz przypomina, iż zwykłe warunki uzyskania odpustu zupełnego zobowiązują do wzbudzenia intencji jego otrzymania, pozostawania w stanie łaski uświęcającej lub przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, wyzbycia się przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, przyjęcia w tym dniu Komunii św., odnowienia jedności ze wspólnotą Kościoła poprzez odmówienie „Ojcze nasz”, „Wierzę w Boga” oraz modlitwy w intencjach bliskich Ojcu Świętemu.
W dostąpieniu łaski nieba zmarłym mogą pomóc również wierni pozostający w domach. – Osoby starsze, chore, wszyscy ci, którzy z poważnych powodów nie mogą opuścić domów, mogą także uzyskać odpust za zmarłych, jeśli duchowo będą się łączyć ze wszystkimi pozostałymi wiernymi, wykluczą wszelkie przywiązanie do jakiegokolwiek grzechu i mają zamiar jak najszybciej spełnić zwyczajowe warunki uzyskania odpustu – wyjaśnia karmelita bosy.
Nieoceniony skarb Kościoła
Zakonnik wskazuje, iż uzyskiwanie odpustów przez wiernych w Kościele katolickim ma wielowiekową już tradycję. W historii narosło wiele opinii na temat odpustów. Były czasy, w których poprzez niewłaściwe ich traktowanie, dochodziło do bardzo poważnych nadużyć. Podczas trwania Soboru Watykańskiego II zorientowano się, że odpusty są bardzo ważną sprawą. Z tej racji Paweł VI ogłosił w Konstytucji Apostolskiej „Indulgentiarum doctrina”, z 1 stycznia 1967 r., poprawioną naukę w zakresie praktyki odpustów. Podaje ją w sposób skondensowany w kanonach 992-997 Kodeks Prawa Kanonicznego Jana Pawła II z 1983 r.
Odpust jest cząstkowy lub zupełny, w zależności od tego, czy uwalnia od kary doczesnej w części lub całości. Paweł VI zniósł odpusty określane konkretnym czasem (np. ilością dni lub lat), ponieważ w wieczności nie ma czasu.
Odpust zupełny zapewnia darowanie człowiekowi przez Boga wszystkich kar doczesnych należnych za grzechy, odpuszczonych już co do winy w sakramencie pokuty. Uzyskanie odpustu zupełnego dla siebie pozwala uniknąć kar czyśćcowych, zaś otrzymanie odpustu zupełnego za zmarłych ratuje dusze z czyśćca. Odpust cząstkowy natomiast zapewnia częściowe darowanie człowiekowi przez Boga kar doczesnych.
Należy pamiętać, że wierny może uzyskiwać odpust cząstkowy lub zupełny tylko za siebie lub ofiarować go za zmarłego, ale za nikogo z żyjących, ponieważ każdy człowiek jest w stanie sam dokonać przemiany swojego życia i wypełnić warunki wymagane do otrzymania odpustu. Odpust zupełny można uzyskać tylko jeden raz w ciągu dnia, poza pozostającymi w obliczu śmierci, natomiast odpusty cząstkowe można uzyskiwać w ciągu jednego dnia wielokrotnie.
Dusze, które doświadczają już chwały nieba, wypraszają dla nas na ziemi potrzebne łaski. Wsparcie okazują również ci, którzy żyli wśród nas, i nigdy nie będą kanonizowani przez Kościół. W najbliższych dniach warto szczególnie zatroszczyć się o zbawienie naszych bliskich zmarłych oraz tych nieznanych.
Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej
************************************************************************************************************
Czy modlitwa za zmarłych ma sens? Skąd o tym wiemy?
Wielu ludzi właśnie modlitwą reaguje na wiadomość, że ktoś zakończył ziemski żywot. Skąd się to bierze i czy modlitwa za kogoś, kto już odszedł do wieczności, ma sens? Czy zmarli naprawdę potrzebują modlitwy żywych?
Ks. Wojciech Węgrzyniak jakiś czas temu analizował na swoim blogu argumenty podające w wątpliwość sensowność modlitwy za zmarłych. Jeden argument mówił o tych, którzy po śmierci trafią do piekła. Jezusowa przypowieść o bogaczu i Łazarzu nie pozostawia wątpliwości, że nie ma dla nich ratunku. Między niebem a piekłem „zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać”. „Faktycznie, modlitwa im nie pomaga” – stwierdził ks. Węgrzyniak.
Drugi przywołany przez niego argument dotyczy tych, którzy znaleźli się w czyśćcu. Przecież oni i tak pójdą do nieba. To prawda. Jednak to właśnie oni bardzo potrzebują modlitwy. Dlaczego? Mówiąc w wielkim uproszczeniu po to, aby jak najszybciej dostąpili wiecznej radości oglądania Boga twarzą w twarz.
Modlitwa za zmarłych: argument biblijny
Jednym z najczęściej przytaczanych argumentów biblijnych uzasadniających sens i potrzebę modlitwy za tych, którzy już odeszli z doczesności, jest ten odwołujący się do Starego Testamentu, do Drugiej Księgi Machabejskiej. To z niej (z zakończenia dwunastego rozdziału) wywodzi się często przytaczany cytat, zgodnie z którym modlić się za zmarłych to „myśl święta i pobożna”.
Opowieść o mężnym Judzie, który przeprowadził składkę wśród swoich żołnierzy i posłał do Jerozolimy, aby złożono ofiarę za tych, którzy zginęli, zawiera również uzasadnienie. „Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym” – wyłożył jasno i zrozumiale autor starotestamentalnej księgi.
Do Drugiej Księgi Machabejskiej odsyła Katechizm Kościoła Katolickiego, przypominając, że Kościół „od początku czcił pamięć zmarłych i ofiarował im pomoce, a w szczególności Ofiarę eucharystyczną, by po oczyszczeniu mogli dojść do uszczęśliwiającej wizji Boga”. Kościół w trosce o zmarłych zaleca nie tylko modlitwę, ale także jałmużnę, odpusty i dzieła pokutne podejmowane w ich intencji.
Pomoc dla zmarłych
Żyjący na przełomie czwartego i piątego stulecia św. Jan Chryzostom zachęcał: „Nieśmy im pomoc i pamiętajmy o nich. Jeśli synowie Hioba zostali oczyszczeni przez ofiarę ich ojca, dlaczego mielibyśmy wątpić, że nasze ofiary za zmarłych przynoszą im jakąś pociechę? Nie wahajmy się nieść pomocy tym, którzy odeszli, i ofiarujmy za nich nasze modlitwy”.
Kilka lat młodszy od niego św. Augustyn stwierdził natomiast: „Nie można zaprzeczyć, że dusze zmarłych doznają ulgi dzięki pobożności swoich żyjących bliskich, gdy za nich składa się ofiarę Pośrednika albo gdy się w kościele daje jałmużny”.
Zapewniał też, że to, co za zmarłych ma zwyczaj czynić Kościół, nie jest sprzeczne z zapowiedzią zawartą przez św. Pawła w Liście do Rzymian, że wszyscy staniemy przed trybunałem Boga i każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu.
Wspólnota większa niż myślimy
„YOUCAT. Katechizm Kościoła katolickiego dla młodych” o modlitwie za zmarłych mówi we fragmencie poświęconym wierze w świętych obcowanie. Zwraca uwagę, że do wspólnoty świętych (komunii świętych) należą wszyscy ludzie, którzy swoją nadzieję pokładają w Chrystusie i przez chrzest przynależą do Niego, bez względu na to, czy już umarli, czy jeszcze żyją.
Jesteśmy w Chrystusie jednym ciałem, dlatego żyjemy w jednej wspólnocie obejmującej niebo i ziemię. „Kościół jest wspólnotą większą niż myślimy. Należą do niego żywi i zmarli, bez względu na to, czy znajdują się w czyśćcu czy przebywają w chwale Bożej; znani i nieznani; wielcy święci i niepozorni ludzie” – wyjaśnia młodzieżowy katechizm, dodając, że „możemy nawzajem się wspierać ponad śmiercią”.
Oznacza to, że możemy przywoływać w modlitwie naszych patronów i ulubionych świętych, ale także naszych zmarłych, co do których wierzymy, że są już u Boga. Jednak to nie wszystko. Możemy przez naszą modlitwę dopomóc naszym zmarłym, znajdującym się jeszcze w czyśćcu.
Modlitwa podczas pogrzebu i nie tylko
Zwięzłe uzasadnienie celowości modlitwy za zmarłych można usłyszeć na początku każdej mszy św. pogrzebowej. Ksiądz mówi wtedy mniej więcej tak: „Wiemy, że wskutek ludzkiej skłonności do złego wszyscy popełniamy grzechy. Przed Najświętszym Bogiem nikt nie jest bez winy. Dlatego chcemy złożyć za naszego zmarłego brata Ofiarę Eucharystyczną jako zadośćuczynienie za jego grzechy. Będziemy prosili Boga, aby go oczyścił od wszelkiej winy i dopuścił do społeczności Świętych”.
Modlitwa za zmarłych znajduje się w każdej Modlitwie Eucharystycznej odmawianej podczas mszy św., uwzględniając także możliwość wspomnienia konkretnych osób. W modlitewnikach można znaleźć bardzo dużo tekstów poświęconych tym, którzy odeszli, z tym, który zaczyna się od słów „Wieczny odpoczynek” na czele.
Dusze znikąd niemające ratunku?
W „Instrukcji liturgiczno-duszpasterskiej Episkopatu Polski o pogrzebie i modlitwach za zmarłych”, ogłoszonej czterdzieści lat temu, w roku 1978, można znaleźć bardzo ciekawe wskazówki. Niektóre z nich wciąż z trudnością przebijają się do świadomości wierzących. Biskupi przypomnieli m.in., że cały człowiek został odkupiony przez Chrystusa i ma mieć udział w życiu wiecznym, dlatego nie mówimy „módlmy się za duszę Jana, Krystyny itp.” lecz „módlmy się za zmarłego Jana, Krystynę itp”.
Instrukcja mówi również stanowczo, że z modlitw za zmarłych należy usunąć wezwania w rodzaju: „za dusze znikąd niemające ratunku”, „za dusze, za które nikt się nie modli”, ponieważ Kościół w każdej mszy św. i w liturgii godzin poleca Bogu wszystkich zmarłych, a także co roku obchodzi Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych.
Można użyć np. takich sformułowań: „módlmy się za tych zmarłych, których imiona znane są tylko Bogu”, „którzy najwięcej potrzebują modlitwy”, „za których najbliżsi się nie modlą”.
Powinność i… dziękczynienie
Święty Jan Paweł II niespełna dwa lata przed swoją śmiercią powiedział: „Modlitwa za zmarłych jest ważną powinnością, bowiem nawet jeśli odeszli w łasce i w przyjaźni z Bogiem, być może potrzebują jeszcze ostatniego oczyszczenia, by dostąpić radości nieba”.
Papież Franciszek w czasie jednej ze środowych katechez natomiast wskazał na jeszcze jeden aspekt. Według niego modlitwa za zmarłych jest przede wszystkim wyrazem wdzięczności z powodu świadectwa tych, którzy nas opuścili, oraz za uczynione przez nich dobro.
„Jest ona dziękczynieniem Panu za to, że nam ich dał, a także za ich miłość i przyjaźń”. Innym razem wyjaśniał, że wspomnienie zmarłych, troska o groby i modlitwy w intencji zmarłych są świadectwem ufnej nadziei, zakorzenionej w przekonaniu, że śmierć nie jest ostatnim słowem o ludzkim losie, ponieważ człowiek jest przeznaczony do nieskończonego życia, zakorzenionego i znajdującego swoje wypełnienie w Bogu.
ks. Artur Stopka/Aleteia.pl
*****************************************
Co święci mówią o czyśćcu? Poznaj 10 niezwykłych historii
Historia Kościoła wspomina o świętych, którzy mieli kontakt z duszami zmarłych i doświadczyli wizji czyśćca. Za życia nieustannie przypominali o „krainie pośredniej” między niebem a piekłem. Co wynika z ich wizji? Poznajcie 10 przykładów świętych, którzy mieli przeżycia związane z duszami w czyśćcu.
***
Listopad jest miesiącem szczególnie poświęconym modlitwom za dusze zmarłych. Określenie „czyśćca” nie pojawia się wprost na kartach Pisma Świętego. Czyściec jest procesem oczyszczania duszy z konsekwencji grzechów. Kościół przypomina o istnieniu miejsca, gdzie dusze muszą odpokutować winy, aby przygotować się na spotkanie z Bogiem. O tej rzeczywistości mówili także święci i mistycy Kościoła katolickiego.
Św. Gertruda
Św. Gertruda miewała różnego rodzaju wizje, z wiarą i zaufaniem przyjmowała różnorodne dary od Boga. Jednym z nich była łaska ofiarowywania trudów i cierpień w intencji dusz czyśćcowych. „Bądź pewna, moja córko, że twoje umiłowanie zmarłych nie będzie ci przeszkodą” – usłyszała od Jezusa.
W pismach mniszki opisanych jest wiele historii związanych z duszami czyśćcowymi. Gertruda była świadkiem wybawienia duszy zmarłego zakonnika – brata Hermana, za którego ofiarowywała codzienną Eucharystię i nabożeństwa do Niepokalanej Maryi Panny. Podczas jednego z objawień, Jezus miał podyktować jej modlitwę za dusze w czyśćcu cierpiące.
Całe życie Gertrudy naznaczone było troską o dusze, podejmowała w ich intencji liczne wyrzeczenia.
Św. Piotr Damiani
Doktor Kościoła opowiada w swoich pismach o pewnym zwyczaju mieszkańców Rzymu związanym z odwiedzaniem kościołów w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wskazuje na jedną z historii, kiedy to pewna szlachcianka modląc się w bazylice Santa Maria in Aracœli, zobaczyła duszę swojej znajomej zmarłej przed rokiem. Kobieta była leniwa i próżna, ale dzięki modlitwom i wstawiennictwu Maryi została uwolniona z czyśćca. Według tego, co opisuje św. Piotr Damiani, dusza miała powiedzieć, że każdego roku Maryja uwalnia z czyśćca tysiące dusz.
***
Św. Perpetua
Z duszami w czyśćcu kontaktowała się również św. Perpetua. Podczas jednej z modlitw przypadkowo wymówiła imię swojego zmarłego brata – Dinokratesa. Chłopczyk odszedł w wieku 7 lat. Pewnej nocy, we śnie, Perpetua, zobaczyła brata. Dziecko było blade, spragnione i zaniedbane. Stał przy zbiorniku wody, ale nie mógł do niego sięgnąć, aby się napić. Siostra modliła się za niego, ofiarowywała uczynki miłosierdzia w jego intencji. Po pewnym czasie, chłopiec przyśnił się jej ponownie. Jego twarz była jasna, uśmiechał się i pił wodę ze złotej czary wypełnionej po brzegi wodą.
Św. Brygida Szwedzka
W jednym z mistycznych doświadczeń Brygida zobaczyła także czyściec. Widziała nawet anioła, który rzekł do niej: „Szczęśliwy ten, kto jeszcze za życia wspomaga dobrymi uczynkami dusze czyśćcowe, ponieważ sprawiedliwość Boża domaga się, by pozbawione pomocy żywych, zostały oczyszczone w ogniu”.
Św. Katarzyna z Genui
W swoim „Traktacie o czyśćcu” pisze następujące słowa: „Dusze niektórych zmarłych wobec doskonałej świętości Boga czują się tak brudne i niegodne zbliżenia się do Niego, że same poddają się niewypowiedzianie wielkiej, lecz oczyszczającej męce. Są pomimo to szczęśliwe, gdyż wiedzą, że są zbawione”.
Katarzyna miała łaskę przeżywania mąk zbliżonych do tych, które przeżywają dusze w czyśćcu. Na podstawie tych stanów uznała, że najcięższą z kar jest świadomość odrzucenia miłości Bożej i Jego sprawiedliwości. Mistyczka wiele mówiła o drodze oczyszczania, którą muszą pokonać dusze. Nieoczyszczone z win nie mogą cieszyć się w pełni wizją Boga i oglądaniem Go twarzą w twarz.
Św. Małgorzata Maria Alacoque
Apostołka Serca Jezusowego również miała częsty kontakt z duszami czyśćcowymi. Otrzymała nawet łaskę pomagania zmarłym w doświadczeniu przez nich świętości. Dusze zwracały się do Małgorzaty z prośbą o pomoc i ulgę w cierpieniu. Błagały o modlitwę. Jedną z nich była siostra zakonna, która cierpiała w czyśćcu z powodu lenistwa i niedbalstwa w zachowaniu reguł. Małgorzata przyjmowała w intencji zakonnicy Komunię Świętą. „Gdy przyjęłam Komunię Świętą, o którą mnie prosiła, powiedziała mi, że jej straszliwe męczarnie znacznie się zmniejszyły, gdyż w jej intencji odprawiano msze święte, ku czci Męki Pańskiej, jednak została jeszcze długo w czyśćcu, w którym cierpiała męki należne duszom, które były oziębłe w służbie Bożej” – wspominała Alacoque.
Św. Jan Maria Vianney
„Czyściec to Boża izba chorych” – mawiał proboszcz z Ars. W swojej pracy duszpasterskiej często zachęcał do modlitwy za dusze w czyśćcu cierpiące. – Bardzo mało jest dusz, nawet świętych, którym udało się wejść do nieba z pominięciem czyśćca – tłumaczył podczas jednego z kazań w Dzień Zaduszny.
Prosił o pomoc dla nich poprzez modlitwę, ofiarowanie odpustów oraz Mszę świętą. – Jest to rzecz pewna, bracia drodzy, że te biedne dusze dla siebie nic nie mogą, dla nas wiele mogą. Kto się do nich odwołuje, ten zawsze upragnioną łaskę otrzyma – mówił święty kapłan.
Św. Gemma Galgani
Zapiski włoskiej mistyczki to przejmująca lektura duchowa, nie tylko ze względu na opis doświadczeń wewnętrznych świętej i więzi z Jezusem. Mistyczka otrzymała łaskę stygmatów, miała dar widzenia Jezusa Ukrzyżowanego, mogła zobaczyć również Jego oblicze zbroczone krwią. Podczas modlitwy wielokrotnie nawiedzał ją szatan. Nieczysty duch kopał ją i bił.
Soboty były dniami, kiedy Gemma spotykała się z Matką Bożą Bolesną. Galgani codziennie zanosiła modlitwy i cierpienia za dusze w czyśćcu, zresztą namawiał ją do tego jej anioł stróż.
„Każde, nawet najmniejsze cierpienie, jest dla nich pociechą” – tłumaczył.
Św. s. Faustyna Kowalska
Łaskę poznania czym jest czyściec miała również św. s. Faustyna Kowalska. Święta Kościoła katolickiego pisała o miejscu oczyszczenia dusz w swoim „Dzienniczku”.
Największym cierpieniem dusz jest ogromna tęsknota za miłością odwieczną – Bogiem. Dusze w czyśćcu nie mogą same sobie pomóc, tylko modlitwa ludzi żyjących jest w stanie im pomóc w dostaniu się do nieba. Faustyna przekonuje, że taka pomoc jest wielkim uczynkiem miłosierdzia wobec nich.
W „Dzienniczku” siostra opisuje historię pewnej zakonnicy, która śpiewała w chórze i która zmarła. Prosiła Faustynę o modlitwy. Służebniczka Bożego Miłosierdzia wypełniała z gorliwością prośbę. Bóg wysłuchał tych wezwań.
„Po jakimś czasie przyszła znowu do mnie w nocy, ale już w innym stanie. Już nie była w płomieniach, jak przedtem, a twarz jej była rozpromieniona, oczy błyszczały radością i powiedziała mi, że mam prawdziwą miłość bliźniego, że wiele dusz innych skorzystało z modlitw moich i zachęciła mnie, żebym nie ustawała w modlitwach za duszami w czyśćcu cierpiącymi i powiedziała mi, że ona już niedługo będzie w czyśćcu pozostawać” – opisuje s. Faustyna w „Dzienniczku”.
***
Św. o. Pio z Pietrelciny
Już jako dziecko Francesco Forgione wspierał dusze w czyśćcu swoimi modlitwami. Modlił się za nie z babcią. Podejmował akty pokutne i dobre uczynki. Wraz z wstąpieniem do kapucynów, wzmocniło się w nim pragnienie ofiary za dusze w czyśćcu. Miały one w jego życiu uprzywilejowane miejsce. Sprawował za nie również msze święte. W liście do kierownika duchowego, o. Benedetto Nardelii, pisał tak: „Przez długi czas odczuwałem potrzebę ofiarowania siebie jako ofiary za biednych grzeszników i oczyszczenia dusz. To pragnienie rośnie coraz bardziej w moim sercu tak bardzo, że godziny stały się, powiedziałbym, silną pasją. To prawda, że składałem tę ofiarę Panu kilka razy, umożliwiając Mu wylanie na mnie kar, które są przygotowane na grzesznika i na oczyszczające dusze, nawet stokrotnie na mnie, pod warunkiem, że On nawróci i zbawi grzeszników i wkrótce przyjmie do nieba dusze w czyśćcu. Wydaje mi się, że Jezus tego chce. Jestem pewien, że nie będzie miał trudności z udzieleniem mi tego pozwolenia” (Epist. I, 206).
Family News Service/Tygodnik Niedziela
*****************************************************
Jak nasza modlitwa może pomóc bliskim zmarłym? Poznaj wizje św. Faustyny!
Listopad to czas wspominania naszych bliskich, którzy odeszli. Czy jednak sama pamięć i zapalone znicze to wszystko? O wiele bardziej dusze zmarłych potrzebują naszej modlitwy, o czym zapewnia w swoich wizjach św. Faustyna.
***
„Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały się mnie. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie ich jest największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie to jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. – [Usłyszałam głos wewnętrzny], który powiedział: Miłosierdzie Moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe. Od tej chwili ściślej obcuję z duszami cierpiącymi” (Dz. 20).
Wieczorem po nieszporach poszłam na cmentarz, modliłam się chwilę; wtem ujrzałam jedną z naszych sióstr, która mi rzekła: W kaplicy jesteśmy. Rozumiałam, że mam iść do kaplicy i tam się modlić przez zyskiwanie odpustów. Na drugi dzień w czasie Mszy świętej widziałam, jak trzy białe gołąbki uniosły się z ołtarza do nieba; miałam zrozumienie, że nie tylko te trzy duszyczki, które widziałam, przeszły do nieba, ale wiele innych, które pomarły nie w obrębie naszego zakładu. O, jak dobry i miłosierny jest Pan.
2 listopada [1936], Dz. 748
Modlitwa z Dzienniczka św. Faustyny o szczęśliwą śmierć
O Jezu, na krzyżu rozpięty, błagam Cię, udziel mi łaski, abym zawsze i wszędzie, we wszystkim wiernie spełniała najświętszą wolę Ojca Twego. A kiedy ta wola Boża wydawać mi się będzie ciężka i trudna do spełnienia, to wtenczas błagam Ciebie, Jezu, niechaj z ran Twoich spłynie mi siła i moc, a usta moje niech powtarzają: stań się wola Twoja, Panie. – O Zbawicielu świata, Miłośniku ludzkiego zbawienia, który w tak strasznej boleści katuszy zapomnisz o sobie, a myślisz o dusz zbawieniu, Jezu najlitościwszy, udziel mi łaski zapomnienia o sobie, abym cała żyła dla dusz, pomagając Ci w dziele zbawienia, według najświętszej woli Ojca Twego… (Dz. 1265).
O Jezu miłosierny, rozciągnięty na krzyżu, wspomnij na naszą godzinę śmierci! O najmiłosierniejsze Serce Jezusa, otwarte włócznią, ukryj mnie w ostatnią śmierci godzinę! O Krwi i Wodo, która wytrysłaś z Serca Jezusowego jako zdrój niezgłębionego miłosierdzia dla mnie w mojej śmierci godzinie! Jezu konający, zakładzie miłosierdzia, złagódź gniew Boży w mojej śmierci godzinie (Dz. 813).
O Jezu mój, niechaj ostatnie dni wygnania będą całkowicie według Twej najświętszej woli. Łączę swoje cierpienia, gorycze i samo konanie z męką Twoją świętą i ofiaruję się za świat cały, aby uprosić obfitość miłosierdzia Bożego dla dusz, a szczególnie dla dusz, które są w domach naszych. Ufam mocno i zdaję się całkowicie na wolę Twoją świętą, która jest miłosierdziem samym. Miłosierdzie Twoje będzie mi wszystkim w tej ostatniej godzinie. Św. Faustyna (Dz. 1574).
Tygodnik Niedziela
******************************************************
Sekrety czyśćca
Ojciec Pio mocno wierzył w świat nadprzyrodzony i w Kościół składający się zarówno z żyjących, jak i ze zmarłych, którzy dostąpili chwały nieba albo w czyśćcu doznają bolesnego oczyszczenia po śmierci. Był głęboko przekonany, że te trzy stany wzajemnie się komunikują, wspierają i na siebie oddziałują.
Listopad to miesiąc szczególnie poświęcony pamięci bliskich zmarłych. W tym czasie przybywamy na cmentarze, aby zatrzymać się i pomodlić przy grobach naszych najbliższych, którzy odeszli już do wieczności. To również czas refleksji nad własnym przemijaniem i rozmyślanie o naszym istnieniu po śmierci.
W tej eschatologicznej zadumie może przyjść nam z pomocą Ojciec Pio, który w czasie pięćdziesięciu dwóch lat spędzonych w kapucyńskim klasztorze w San Giovanni Rotondo często był odwiedzany przez dusze zmarłych.
Informacji na ten temat dostarczają nam świadectwa dzieci duchowych Ojca Pio oraz zapisy z kroniki klasztoru, które nie tylko je opisują, ale również potwierdzają. Wynika z nich, że kontakt Ojca Pio z duszami czyśćcowymi nie był wymysłem jego fantazji, ale odbywał się w sposób duchowy lub fizyczny.
Towarzyszył zmarłym
Wielu biografów i publicystów twierdziło, że powołaniem Ojca Pio było nie tylko towarzyszenie osobom żywym, ale i zmarłym. Polegało ono na jego szczególnej trosce o zbawienie zwłaszcza zatwardziałych grzeszników i dusz w czyśćcu cierpiących. Ojciec Pio kilkakrotnie prosił swoich kierowników duchowych o pisemne pozwolenie na złożenie za nich w ofierze samego siebie.
W jednym z listów z 1910 roku Stygmatyk napisał do o. Benedetta z San Marco in Lamis: „Od dłuższego czasu czuję w sobie potrzebę, by oddać się Bogu jako ofiara za biednych grzeszników i za dusze czyśćcowe. Pragnienie to stopniowo stawało się w moim sercu coraz większe, tak że teraz jest – powiedziałbym – wielką namiętnością. To prawda, że wielokrotnie powtarzałem to Bogu. Błagałem Go, mówiąc, że chcę przyjąć na siebie kary, które przygotowane są dla grzeszników i dla dusz w czyśćcu cierpiących. Byłem gotów przyjąć nawet o stokroć większe kary, gdyby tylko Bóg zechciał nawrócić i ocalić grzeszników, i szybko otworzyć bramy raju przed duszami czyśćcowymi. Teraz jednak chcę uczynić Bogu tę ofiarę w duchu posłuszeństwa. Wydaje mi się, że sam Jezus tego pragnie”.
Odpowiedzią na jego prośbę były słowa aprobaty, które o. Benedetto wyraził w jednym ze swoich listów skierowanych do Ojca Pio: „Śmiało uczyń ofiarę, o której mi mówisz, ponieważ będzie ona miła Bogu. […] Cierp, znoś ból i módl się za niegodziwych na tej ziemi i za nieszczęsnych po śmierci. Nieś nasze współczucie tym, którzy cierpią nieprzerwane i niemożliwe do opisania udręki”.
Odtąd ofiara Ojca Pio za dusze w czyśćcu cierpiące polegała przede wszystkim na nieustannej modlitwie o ich zbawienie i na pokornym znoszeniu różnego rodzaju cierpień. O jej charakterze informuje nas jego duchowy syn, ks. Pierino Galeoni: „Ojciec Pio wyjawił mi, że nie tylko poprosił Jezusa i otrzymał od Niego łaskę bycia ofiarą doskonałą, ale także nieustanną. […] że otrzymał od Pana zadanie bycia ofiarą i ojcem ofiar aż do ostatniego dnia”. Zatem ofiara Ojca Pio miała być doskonała i trwać nieustannie aż do śmierci, zgodnie ze słowami św. Pawła: „A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę, żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej” (Rz 12, 1). Składanie takiej ofiary stało się dozgonną misją i powołaniem Zakonnika z Pietrelciny.
Wierzył w oczyszczenie dusz
W czasach, w których żył Ojciec Pio, prymat nauki i techniki spowodował ogromny kryzys wiary w istnienie świata nadprzyrodzonego i niewidzialnego. Stygmatyk na przekór tym tendencjom przypominał o realnym istnieniu piekła, czyśćca i nieba. Szczególnie interesujące i cenne było jego rozumienie czyśćca, które pojmował jako bolesny stan przejściowy, uwalniający po śmierci od wszystkich następstw grzechu.
Stygmatyk wierzył, że w czyśćcu dokonuje się oczyszczenie dusz poprzez ogień, który nie zabija, lecz przynosi ocalenie. Pewnego wieczoru 1945 roku, zaraz po błogosławieństwie eucharystycznym na zakończenie nieszporów br. Modestino zagadnął: „Ojcze, co myślisz o ogniu czyśćcowym?”. A Ojciec Pio mu odpowiedział: „Gdyby Pan pozwolił duszy na przejście z tego ognia do najbardziej palących płomieni na tej ziemi, byłoby to niczym przejście z gorącej wody do zimnej”. Podobnej argumentacji użył również wtedy, gdy pewna kobieta z Cerignoli poprosiła: „Ojcze, proszę mi opisać czyściec”. „Córko moja, dusze z czyśćca wolałyby rzucić się w ogień ziemski, gdyż dla nich byłoby to niczym rzucenie się do źródła świeżej wody” – brzmiała jego odpowiedź.
Więcej światła na naturę ognia wspominanego przez Stygmatyka rzuca świadectwo Cleonice Morcaldi, która słyszała, jak Ojciec Pio powiedział do jednej ze swoich duchowych córek: „Moja córko, w pewnych miejscach [czyściec] jest podobny do piekła”. Był bowiem głęboko przekonany, że w czyśćcu, podobnie jak i w piekle, dusza odczuwa cierpienie z dwóch powodów: jedno jest spowodowane pozbawieniem jej Pana Boga, a drugie, duchowe, przyjmuje postać palącego ognia, z tą różnicą, że w piekle cierpienie trwa całą wieczność, a w czyśćcu ma charakter przejściowy. Jeszcze lepiej wyjaśnił to przy innej okazji, tłumacząc swoim duchowym córkom różnicę pomiędzy ogniem czyścowym a piekielnym: „Ogień czyścowy to miłość Jezusa, która usuwa zmazy grzechu. Natomiast ten piekielny jest symbolem nienawiści”. Jednym słowem w jego rozumieniu czyściec był przygotowaniem do „niebieskiej chwały”, jakby przedsionkiem nieba, do którego wchodzi się oczyszczonym przez miłość Jezusa gorejącą niczym ogień.
Dla włoskiego kapucyna czyściec był przede wszystkim stanem niezwykle bolesnego oczyszczenia, dlatego radził, by żyjąc na ziemi, czynić wszystko, co możliwe, żeby tam nie trafić po swojej śmierci.
Przebywając w ogrodzie ze swymi duchowymi dziećmi, któregoś ciepłego wieczoru 1958 roku Ojciec Pio usłyszał, jak Mioni z Montegrotto, dzieląc się swoimi przemyśleniami na temat życia po śmierci, powiedział: „Ojcze, nic mnie nie obchodzi, jak długo pozostanę w czyśćcu, skoro już wiem, że to się skończy i w końcu pójdę do raju”. Ojciec Pio natychmiast próbował ostudzić jego entuzjazm: „Nie wiesz, co to jest. Nie wiesz, jak tam jest ciężko”. Gdy on nadal upierał się przy swoim, powiedział do niego: „Synu mój, mówisz tak, ponieważ nie wiesz, jak bardzo jest tam strasznie”. Stygmatyk powiedział to z takim przekonaniem, jakby o czyśćcu nie tylko słyszał, ale i go przeżył.
Cleonice Morcaldi twierdziła, że zakonnik wielokrotnie tłumaczył swoim duchowym dzieciom: „Jeśli po śmierci nie chcesz iść do czyśćca, to przejdź przez niego przed śmiercią, przyjmując wszystko od Boga i ofiarując Mu to z miłością, a nawet dziękuj Mu za możliwość, którą ci daje, by przemknąć przez czyściec w tak łagodny sposób”.
Rozmawiał z duszami czyśćcowymi
Zgodnie z nauką Kościoła Ojciec Pio wierzył, że można nieść pomoc duszom w czyśćcu. Najczęściej czynił to w czasie sprawowania Mszy świętych, gdy gorąco wstawiał się za nimi u Boga, prosząc o ich uwolnienie z kar czyśćcowych. Dusze czyścowe za ten niezwykły akt miłosierdzia próbowały okazywać mu swoją wdzięczność. Robiły to na różne sposoby.
Pewnego razu Ojciec Pio nagle opuścił refektarz w czasie obiadu i udał się do drzwi wyjściowych klasztoru. W ślad za nim podążyło dwóch braci. Gdy znaleźli się już blisko niego, usłyszeli, że prowadzi rozmowę z kimś dla nich niewidzialnym i osłupieli ze zdziwienia, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Ojciec Pio dostrzegł ich zakłopotanie i spokojnie wyjaśnił: „Nie martwcie się! Właśnie rozmawiam z kilkoma duszami, które są w drodze z czyśćca do raju. Zatrzymały się tutaj, by mi podziękować, ponieważ dziś rano wspomniałem je podczas mszy świętej”.
Innym razem Ojciec Pio opowiadał, jak do jego celi klasztornej przyszedł niedawno zmarły współbrat, z którym był zaprzyjaźniony. Miał na imię o. Giuseppantonio i mieszkał w kapucyńskim klasztorze w Foggii, gdzie cierpiał z powodu dolegliwości nerek. 30 grudnia 1936 roku Stygmatyk otrzymał wiadomość, że jest on śmiertelnie chory i prosi o modlitwę. Niestety tej samej nocy o. Giuseppantonio zmarł. Gdy Ojciec Pio trwał na modlitwie, wstawiając się za swego przyjaciela, nagle usłyszał pukanie do drzwi. Jakie było jego zdziwienie, gdy ujrzał w nich o. Giuseppantonia. Zaraz go zapytał: „Jak się czujesz? Powiedziano mi, że jesteś śmiertelnie chory i bardzo cierpisz, a ty jesteś tutaj?”. „Czuję się dobrze. Wszystkie moje bóle zniknęły i przyszedłem podziękować ci za modlitwy” – wyjaśnił przyjaciel, po czym zniknął.
Ojciec Pio pomagał duszom opuszczać czyściec, nie tylko modląc się za nie podczas sprawowania mszy świętych, ale również praktykując pewną kapucyńską tradycję. Otóż na podeście wewnętrznych schodów prowadzących z parteru na piętro klasztoru wisiała na ścianie tablica ze spisem grzechów, które należy odpokutować w czyśćcu, zatytułowana „Łatwa i krótka droga do wsparcia biednych dusz w czyśćcu”. Poniżej znajdowało się drewniane pudełko z ponumerowanymi kulkami od 1 do 100. Kiedy któryś z kapucynów tamtędy przechodził, sięgał po jedną z nich i odmawiał modlitwę za zmarłych w czyśćcu, którzy cierpią z powodu grzechu wypisanego na kartce pod takim samym numerem, jaki widniał na kulce. Również Ojciec Pio był wierny tej pobożnej praktyce. Kiedy tylko tamtędy przechodził, losował kulkę i najczęściej odmawiał: „Wieczny odpoczynek”.
Podczas lektury pewnej książki Ojciec Pio natrafił na stwierdzenie, że nie jest możliwe, by dusze czyśćcowe modliły się za żywych, a nawet gdyby tak było, to ich modlitwy nie byłyby w stanie przyjść komukolwiek z pomocą. Z dezaprobatą porzucił dalsze czytanie i rozczarowany tymi słowami powiedział: „Jestem wstrząśnięty. Niemożliwe jest przecież, by dusze czyśćcowe nie odwzajemniły się nam za modlitwy”.
Dla kapucyna ze stygmatami niesienie duchowej pomocy duszom w czyśćcu było życiowym powołaniem, dlatego nigdy nie ustawał w wysiłkach, aby ofiarować im tyle modlitw, ile był w stanie zanieść każdego dnia i każdej nocy. Pewnego razu, zapytany przez współbraci, jak ważna jest modlitwa zanoszona za dusze cierpiące w czyśćcu, odpowiedział: „Na tę górę [czyli do San Giovanni Rotondo] wspina się więcej dusz czyścowych niż żyjących mężczyzn i kobiet, aby uczestniczyć w moich mszach świętych i prosić o moje modlitwy”. Jego słowa mogą szokować, jeżeli uwzględni się fakt, że w ciągu całego ponad pięćdziesięcioletniego pobytu Ojca Pio w San Giovanni Rotondo do tego miejsca przybywały miliony pielgrzymów. Ile zatem dusz zmarłych znalazło u niego duchową pomoc i wsparcie? Musiały być ich również miliony. Profesorowi Gerardo De Caro Ojciec Pio tłumaczył: „Trzeba modlić się za dusze czyśćcowe. To niewyobrażalne, ile mogą zrobić dla naszego dobra duchowego przez wdzięczność okazywaną tym, którzy wspominają je na ziemi i modlą się za nie”.
Znał wyroki Boże
Wizje dusz czyścowych w życiu Ojca Pio następowały po sobie od lat dwudziestych XX wieku aż do jego śmierci. Włoski kapucyn doświadczał ich obecności nie tylko duchowo, ale i fizycznie. Zapytany przez bpa Alberto Costę z Melfi, czy kiedykolwiek zjawiły mu się dusze zmarłych, bez zastanowienia odpowiedział: „Widziałem je tak wiele razy, że już mnie nie przerażają”. Przerażenie może budzić przebywanie w bliskiej obecności z duszami czyścowymi, jednak jeszcze większą bojaźń niesie wielkość kar, jakie muszą one odpokutować. W tej kwestii Ojciec Pio posiadał nadprzyrodzony dar poznania wyroków Bożych, dlatego niekiedy informował swoich rozmówców o długości pobytu w czyśćcu ich najbliższych lub o osiągnięciu przez nich chwały nieba.
Pewnego poranka jeden ze współbraci poprosił Ojca Pio o modlitwę za swego zmarłego ojca podczas celebracji Mszy świętej. Po jej odprawieniu Ojciec Pio przywołał go do siebie i powiedział: „Dziś rano twój tata wstąpił do raju”. Zakonnik był niezwykle szczęśliwy. Jednak po chwili namysłu zaprotestował: „Ależ Ojcze Pio, przecież mój ojciec zmarł trzydzieści lat temu!”. Wówczas Stygmatyk dał mu stanowczą odpowiedź: „Cóż, mój synu, przed Bogiem wszystko trzeba odpokutować”.
Podczas innej rozmowy, przeprowadzonej wieczorem 1943 roku, prof. Gerardo De Caro poprosił Ojca Pio o modlitwę za duszę pewnego pisarza, nie wyjaśniając o kogo dokładnie chodzi. Gdy tylko Ojciec Pio rozpoznał, kogo profesor miał na myśli, wówczas poczerwieniał, a na jego twarzy pojawiły się oznaki cierpienia. Prośbę skwitował jednym zdaniem: „Za bardzo kochał”. Gdy profesor próbował go pytać wzrokiem, jak długo będzie musiał pozostawać w czyśćcu, usłyszał szokującą odpowiedź: „Co najmniej sto lat!”.
Jedna z kobiet zaprzyjaźnionych z Ojcem Pio, Carmela Marocchino, była mocno poruszona nagłą śmiercią swego brata, kapucyna o. Vittore i choć już pogodziła się z jego utratą, chciała wiedzieć, czy został zbawiony. Kilka dni po jego pogrzebie udała się z płaczem do Ojca Pio, aby go zapytać: „Ojcze, dlaczego Pan Bóg go zabrał?”. Zakonnik, chcąc ją pocieszyć, odpowiedział: „Czy wiesz, co Pan Jezus zrobił z twoim bratem? Pan Jezus wszedł do ogrodu, gdzie było wiele kwiatów, a jeden piękniejszy od drugiego. Podszedł do najpiękniejszego z nich i go zerwał. Dokładnie to uczynił z twoim bratem”. Dopiero potem wyjaśnił, że brat zostanie zbawiony, ale ona musi się za niego modlić. Kobieta nie dawała za wygraną. Przy okazji kolejnych spowiedzi u Ojca Pio nieustannie pytała o stan duszy swego zmarłego brata. Po jednej z nich usłyszała: „On jest w raju”. Te słowa mocno ją uradowały, ale dały jej również wiele do myślenia. Pomimo że jej brat był kapłanem i wychowankiem Ojca Pio, w czyśćcu spędził aż jedenaście miesięcy, zgodnie ze słowami Stygmatyka: „Moja córko, my duchowni mamy większą odpowiedzialność przed Bogiem i kiedy zjawiamy się przed Nim, to z lękiem i drżeniem”. Stygmatyk dał jej jeszcze jedną ważną wskazówkę. Gdy Carmela Marocchino dopytywała się, czy nadal ma się modlić za swoich zmarłych rodziców, usłyszała niezwykle cenne pouczenie zgodne z nauką Kościoła: „Jeśli im już więcej nie są potrzebne twoje modlitwy, to one są oddawane innym duszom”.
Kiedy 20 marca 1910 roku zmarł ciężko chory Nicola, brat Marii Pompilio, kobieta poprosiła Ojca Pio, by pomógł jej zobaczyć go podczas snu. Zakonnik zganił ją za to słowami: „Żyjmy w rzeczywistym świecie, nie w snach”. Jednak pewnej nocy przyśnił się jej brat, który powiedział: „Czy ty wiesz, że Ojciec Pio był obecny w czasie mojej śmierci? […] Nie mogłem ci tego wtedy powiedzieć, bo byłem w agonii, lecz on pozostawał przy mnie do czasu, aż Sędzia [Bóg] mnie osądził. Otrzymałem jedenaście lat czyśćca, lecz Ojciec Pio wstawił się za mną i dostałem tylko dwa”. Następnego dnia Maria Pompilio udała się do Ojca Pio, który na jej widok zapytał: „Czy teraz jesteś szczęśliwa?”. Jej odpowiedź była równie natychmiastowa: „Tak. Ależ Ojcze, co ty robisz? Chodzisz sobie wszędzie! Jesteś tu na ziemi i bywasz już w niebie!”. „A cóż robiłbym tu, na ziemi, jeśli nie byłbym w stanie wznieść się [do nieba] i zstąpić?” – brzmiała jego równie tajemniczo brzmiąca odpowiedź.
Dusze zmarłych zajmowały uprzywilejowane miejsce w życiu duchowym Ojca Pio, pamiętał o nich w codziennych modlitwach, a przede wszystkim podczas celebracji mszy świętych. Troska o ich zbawienie stała się jego życiową misją. Jego doświadczenie z duszami czyścowymi oraz nauka o czyśćcu stanowią prawdziwą pomoc we właściwym postrzeganiu świata nadprzyrodzonego, który zaprasza do świętości życia, mobilizuje do czynienia dobra, nie pozwala pozostać obojętnym na los cierpiących w czyśćcu i ostrzega przed bolesnymi karami, gdy z oczu traci się najważniejszy cel, jakim jest szczęśliwe życie wieczne z Bogiem w niebie.
br. Błażej Strzechmiński OFMCap/”Głos Ojca Pio” nr.8/2021
**********************************************************
Odpusty – po co, jak, dlaczego?
Listopad to czas odpustów za dusze zmarłych.
Czym tak właściwie są odpusty i dlaczego mamy się o nie starać?
***
W Katechizmie Kościoła Katolickiego możemy przeczytać, że “odpust jest to darowanie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, zgładzone już co do winy. Może go dostąpić chrześcijanin odpowiednio usposobiony i pod pewnymi określonymi warunkami za pośrednictwem Kościoła, który jako szafarz owoców odkupienia rozdaje i prawomocnie rozdziela zadośćuczynienie ze skarbca zasług Chrystusa i świętych” (por. KKK 1471).
Papież Paweł VI w konstytucji apostolskiej Indulgentiarum doctrina dodaje jeszcze, że odpust jest cząstkowy albo zupełny zależnie od tego, czy od kary doczesnej należnej za grzechy uwalnia w części czy w całości. Dla pełnego obrazu nauki katolickiej trzeba jeszcze wspomnieć, że odpusty mogą być udzielane żywym lub zmarłym.
“Aby dobrze zrozumieć naukę i praktykę Kościoła, trzeba uświadomić sobie, że każdy grzech ma podwójny skutek. Grzech ciężki pozbawia nas jedności z Bogiem, a przez to zamyka nam dostęp do zbawienia, co jest określane «karą wieczną» czy wiecznym potępieniem. Każdy zaś grzech, nawet powszedni, powoduje ponadto nieuporządkowane przywiązania do stworzeń, które wymaga oczyszczenia, albo na ziemi, albo po śmierci, w stanie nazwanym czyśćcem. Takie oczyszczenie uwalnia od tego, co nazywamy «karą doczesną» za grzech (por. KKK 1472).
Gdy człowiek dokona jakiegoś złego czynu, jakiegoś przestępstwa, to wymiar sprawiedliwości najpierw orzeka jego winę, a potem w oparciu o obowiązujące prawo wydaje wyrok. Ten wyrok jest karą za popełniony czyn. Podobnie ma się rzecz z grzechem, który jest złem w oczach Boga.
Każdy grzech implikuje winę i karę. Sakramentalna spowiedź, w której przepraszamy Boga za nasze grzechy, a w sposób wiążący rozgrzeszenie, uwalnia człowieka od winy, kara jednak pozostaje, gdyż człowiek musi odpokutować za swoje grzechy. Aby Bóg darował karę, czyli pozwolił człowiekowi osiągnąć zbawienie bez czasu oczyszczenia w czyśćcu, potrzebny jest właśnie odpust.
Katechizm naucza, iż “przebaczenie grzechu i przywrócenie jedności z Bogiem (w sakramencie pokuty) pociągają za sobą odpuszczenie wiecznej kary za grzech. Pozostają jednak kary doczesne. Chrześcijanin powinien więc starać się przez dzieła miłosierdzia i miłości, a także przez modlitwę i różne praktyki pokutne [jak mówi św. Paweł] uwolnić się całkowicie od «starego człowieka» i przyoblec człowieka nowego” (por. KKK 1473).
Zwykłym warunkiem otrzymania odpustu jest stan łaski uświęcającej (odbycie spowiedzi św.), przyjęcie Komunii św. i odmówienie modlitwy w intencjach Ojca Świętego. Odpust zupełny można uzyskać przy wielu okazjach, m.in. za nawiedzenie cmentarza i modlitwę za zmarłych w dzień zaduszny (ten można ofiarować tylko za zmarłych), na zakończenie rekolekcji czy w dniu odpustu parafialnego.
Warunki zyskania odpustu zupełnego:
– wyrzeczenie się przywiązania do grzechu, nawet powszedniego (jeżeli brakuje całkowitej dyspozycji – zyskuje się odpust cząstkowy),
– stan łaski uświęcającej lub spowiedź sakramentalna,
– przyjęcie Komunii św.,
– odmówienie modlitwy (np. „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Mario”) w intencjach Ojca Świętego (nie chodzi o modlitwę w intencji papieża, choć i ta modlitwa jest bardzo cenna, lecz w intencji tych spraw, za które modli się każdego dnia papież).
– wykonanie czynności związanej z odpustem, np. nawiedzenie kościoła, odmówienie modlitwy.
Ewentualna spowiedź, Komunia św. i modlitwa w intencjach Ojca Świętego mogą być wypełnione w ciągu kilku dni przed lub po wypełnieniu czynności, z którą związany jest odpust; między tymi elementami musi jednak istnieć związek.
Po jednej spowiedzi można uzyskać wiele odpustów zupełnych, natomiast po jednej Komunii św. i jednej modlitwie w intencjach papieża – tylko jeden odpust zupełny.
Kościół zachęca do ofiarowania odpustów za zmarłych. Przez taki dar sam ofiarodawca zyskuje dla siebie odpust zupełny w godzinie swojej śmierci.
Odpustów (zarówno cząstkowych, jak i zupełnych) nie można ofiarowywać za innych żywych.
Możemy zyskać odpust zupełny z okazji:
– adoracji Najświętszego Sakramentu przez co najmniej pół godziny (jeśli jest krótsza – odpust cząstkowy),
– nawiedzenia jednej z czterech rzymskich bazylik (św. Piotra, św. Pawła za Murami, Matki Bożej Większej lub św. Jana na Lateranie) i odmówienie w niej „Ojcze nasz” i „Wierzę” w święto tytułu tej bazyliki, w jakiekolwiek święto nakazane (np. we Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny), raz w roku, w dniu wybranym przez wiernego,
– przyjęcia błogosławieństwa udzielanego przez Papieża „Urbi et Orbi” (Miastu i Światu), choćby przez radio lub telewizję,
– adoracji i ucałowania Krzyża podczas liturgii Męki Pańskiej w Wielki Piątek,
– odmówienia modlitwy: „Oto ja, o dobry i najsłodszy Jezu”, po Komunii św. przed obrazem Jezusa Ukrzyżowanego w każdy piątek Wielkiego Postu oraz w Wielki Piątek (w pozostałe dni – odpust cząstkowy),
– uczestnictwa w uroczystym zakończeniu Kongresu Eucharystycznego,
– uczestnictwa w rekolekcjach trwających przynajmniej trzy dni,
– publicznego odmówienie aktu wynagrodzenia Sercu Jezusowemu „O Jezu Najsłodszy” w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa (w inne dni – odpust cząstkowy),
– publicznego odmówienia aktu poświęcenia rodzaju ludzkiego Chrystusowi Królowi „O Jezu Najsłodszy”, w uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata (w inne dni – odpust cząstkowy),
– przyjęcia Pierwszej Komunii świętej lub uczestnictwo w takiej uroczystości,
– sprawowania i uczestnictwa we Mszy świętej prymicyjnej,
– sprawowania i uczestnictwa we Mszy świętej z okazji 25-, 50- i 60-lecia kapłaństwa,
– odmówienia w całości (bez przerwy) przynajmniej jednej części Różańca w kościele, kaplicy publicznej, w rodzinie, wspólnocie zakonnej czy stowarzyszeniu, połączone z rozmyślaniem nad rozważanymi tajemnicami (odmówienie poza tymi miejscami lub wspólnotami – odpust cząstkowy),
– jednorazowego nawiedzenia kościoła, w którym trwa Synod diecezjalny,
– pobożnego odmówienia (śpiewu) modlitwy „Przed tak wielkim Sakramentem” podczas liturgii Wieczerzy Pańskiej, po Mszy św. w Wielki Czwartek oraz w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa (Boże Ciało); w innym czasie – odpust cząstkowy,
– publicznego odmówienia (śpiewu) hymnu „Ciebie, Boga, wysławiamy” jako podziękowanie za otrzymane łaski w ostatnim dniu roku (w innym czasie, nawet prywatnie – odpust cząstkowy),
– publicznego odmówienia (śpiewu) hymnu „Przyjdź, Duchu Święty” (Veni Creator) w Nowy Rok i w uroczystość Zesłania Ducha Świętego (w pozostałe dni, nawet prywatnie – odpust cząstkowy),
– odprawienia Drogi Krzyżowej przed urzędowo erygowanymi stacjami Drogi Krzyżowej (np. w kościele, na placu przykościelnym), po spełnieniu następujących warunków: rozważanie męki i śmierci Chrystusa (nie jest konieczne rozmyślanie o poszczególnych tajemnicach każdej stacji), przechodzenie od jednej stacji do drugiej (przy publicznym odprawianiu wystarczy, aby prowadzący przechodził, jeśli wszyscy wierni nie mogą tego czynić); jeśli ktoś z powodu słusznej przyczyny (np. choroby, zamknięcia kościoła itp.) nie może odprawić Drogi Krzyżowej wg podanych wyżej warunków, zyskuje odpust zupełny po przynajmniej półgodzinnym pobożnym czytaniu lub rozważaniu męki Chrystusa,
– nawiedzenia kościoła parafialnego w święto tytułu lub 2 sierpnia, kiedy to przypada odpust „Porcjunkuli”, po odmówieniu „Ojcze nasz” i „Wierzę”,
– nawiedzenia kościoła lub kaplicy we wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych (2 listopada) i odmówienie tam „Ojcze nasz” i „Wierzę”,
– w dniach od 1 do 8 listopada (w 2021 r. przedłużone na cały listopad) za nawiedzenie cmentarza z równoczesną modlitwą za zmarłych – codziennie odpust zupełny, który można ofiarować wyłącznie za zmarłych (za nawiedzenie cmentarza w inne dni – odpust cząstkowy również wyłącznie za zmarłych),
– nawiedzenia kościoła lub kaplicy zakonnej w święto ich założyciela i odmówienie tam „Ojcze nasz” i „Wierzę”,
– odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych podczas liturgii Wigilii Paschalnej w Wielką Noc lub w rocznicę swojego chrztu (jeśli przy pomocy innej formuły w innym czasie – odpust cząstkowy). Ponadto dla Polski zostały zatwierdzone także dwa dodatkowe odpusty zupełne:
– uczestnictwo w nabożeństwie „Gorzkich Żali” jeden raz w Wielkim Poście w jakimkolwiek kościele na terenie Polski,
– nawiedzenie dowolnej bazyliki mniejszej w następujące dni: w uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła (29 czerwca), w święto jej tytułu, 2 sierpnia (odpust „Porcjunkuli”), jeden raz w ciągu roku w dniu wybranym według uznania.
Odpust cząstkowy:
możemy uzyskać:
– jeśli w czasie spełniania swoich obowiązków i w trudach życia wzniesiemy myśli do Boga z pokorą i ufnością, dodając w myśli jakiś akt strzelisty, np. „Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami”,
– jeśli powodowani motywem wiary przyjdziemy z pomocą potrzebującym (chorym, więźniom, niepełnosprawnym, samotnym, starcom itp.),
– gdy odmówimy sobie czegoś godziwego, a przyjemnego dla siebie. Warunek ten ma zachęcić nas do praktykowania dobrowolnych umartwień.
Odpust cząstkowy jest związany z odmówieniem jakiejś znanej modlitwy i można go uzyskać wielokrotnie w ciągu dnia. Niektóre z modlitw związanych z odpustem cząstkowym, to: „Anioł Pański” (lub „Regina Caeli” w okresie wielkanocnym), „Duszo Chrystusowa”, „Wierzę w Boga”, Psalm 130 („Z głębokości”), Psalm 51 („Zmiłuj się”), modlitwa św. Bernarda („Pomnij, o Najświętsza Panno”), „Wieczny odpoczynek”, „Witaj, Królowo, Matko Miłosierdzia”, „Pod Twoją obronę”, „Magnificat”. Odpust cząstkowy możemy też uzyskać odmawiając jedną z sześciu litanii zatwierdzonych dla całego Kościoła (do Najświętszego Imienia Jezus, do Najświętszego Serca Pana Jezusa, do Najdroższej Krwi Chrystusa Pana, Loretańskiej do Najświętszej Maryi Panny, do św. Józefa lub do Wszystkich Świętych) oraz Jutrznię lub Nieszpory za zmarłych, a także pobożne uczynienie znaku Krzyża Świętego.
ks. Tomasz Wójtowicz, ks. Florian/Tygodnik Niedziela
************************************************************************************************************
Czas na nowe okulary! – Pismo Święte jest dla każdego
„Co może mi dać Księga napisana tysiące lat temu? Po co tracić czas na czytanie moralizujących tekścików?” – myślisz podobnie? Ja tak myślałem przez pierwsze 21 lat mojego życia.
***
Pismo Święte kojarzyłem głównie z wieczerzą wigilijną. Tylko wtedy wspólnie z rodziną czytaliśmy fragment Ewangelii. Był to jedynie miły akt tradycji, otwierający drzwi do uczty i prezentów, które już czekały pod choinką. Pismo Święte? Przecież to dla księdza albo moherowej babci w kościele. Dla mnie? Po co! Nie widziałem zupełnie sensu zagłębiania się w lekturę Biblii. Już sama jej objętość odstrasza. Nie dość całej sterty szkolnych lektur, tysięcy stron zapisanych mikroskopijnymi czcionkami?Dopiero w trakcie studiów poczułem znaczenie słów Pisma Świętego we własnym sercu. W beznadziei życia, braku perspektyw i bólu codzienności, Bóg przyszedł do mnie także przez słowa z Biblii. Dawniej myślałem, że Bóg jest odległą energią, której nie obchodzi mój los. Dzięki Pismu Świętemu pojąłem, że On jest Bogiem bliskim, dla którego jestem oczkiem w głowie.
W Piśmie Świętym odkryłem miłosiernego Ojca, który nikogo nie przekreśla i zawsze czeka na powrót swoich zagubionych dzieci.
Od kiedy na poważnie zacząłem zgłębiać wiarę katolicką, zrozumiałem, że wszystkie praktyki, które oferuje dziś tak bardzo wyśmiewany Kościół, mają za zadanie rozwijać moją relację z samym Stwórcą.
Dotarło do mnie, że Bóg, przychodząc na świat w osobie Jezusa, pokazał mi, jak bardzo mnie kocha. Ciebie też. Każdego – bez wyjątku.
„Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 34-35).
Regularnie przyjmując Eucharystię, spowiadając się, modląc czy właśnie czytając Pismo Święte, zacząłem budować z Jezusem osobistą więź, która odmieniła moje życie.
To dzięki temu, że otworzyłem w sercu drzwi dla Chrystusa, mógł On zacząć w nim porządki. Zabrał nienawiść, pychę, nieczystości, by w zamian dać pokój, radość, siłę ducha. To on ze zgliszczy mojego życia zbudował bezpieczny dom, dał mi kochającą żonę, cudne córeczki, świetną pracę, spełnianie marzeń i najważniejsze – możliwość bycia Jego uczniem.
Pismo Święte już na samym początku drogi mojego nawrócenia pozwoliło mi zobaczyć świat oczami Boga. Swoją przygodę ze Słowem Życia zacząłem od Ewangelii. To dzięki niej dowiedziałem się, kim tak naprawdę jest Jezus, zacząłem Jego słowa i polecenia wcielać w moje życie i zauważać ich owoce.
Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może włożyć niedowidzący człowiek. Bez Boga i Jego słowa jesteśmy jak niewidomy, który błądzi w ciemnym lesie. Włożywszy słowo Boże na swoje oczy, przez jego pryzmat wreszcie możemy zobaczyć prawdziwe życie.
Dawniej myślałem, że Bóg jest surowym ojcem, który tylko czyha na potknięcie człowieka, aby go ukarać.
„Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Łk 12, 6-7).
Wiecie, jakie sformułowanie pada w Biblii najczęściej? To nie: „kara”, „musicie” czy „nie wolno”. To: „nie lękajcie się”, „nie bójcie się”! Aż 365 razy, na każdy dzień roku, Bóg daje nam zapewnienie o swojej opiece. Z Nim nie musimy się bać. Z Nim każdy nasz problem staje się tylko małym problemikiem.
Żeby odczuć działanie Boga w swoim życiu, trzeba Go po prostu do siebie zaprosić. Dopiero gdy poświęcimy swój czas Jezusowi, On może przy nas być. Wiem, że o wiele łatwiej jest poleżeć na kanapie, scrollując fejsa, ale czy nie warto się wysilić, aby mieć więcej?
Tracąc w pokoju czas dla Jezusa – zyskujesz pokój ducha w sercu. Zamykając durne apki w smartfonie, otwierasz swoje serce dla Boga. Otwierając apkę z Pismem Świętym, zamykasz się na zło, ból i problemy.
Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może założyć niedowidzący człowiek.
Nie chodzi o to, żebyś w 2 miesiące przeczytał całą Biblię, jęcząc z bólu. W Piśmie Świętym nie chodzi tylko o czytanie. Chodzi o przyjmowanie. Jeśli przyjmujesz to, co Bóg chce ci danego dnia powiedzieć, twoje życie napełnia się Jego obecnością.
Zacznij od Ewangelii. Dobrą metodą jest także lektura czytań z danego dnia, które oferuje liturgia Kościoła. Pismo Święte masz w aplikacji na smartfona. Zajrzyj też do naszego niedzielnego Niezbędnika Katolika i daj się nareszcie poprowadzić Bogu.
To nie będzie proste. Zły tak łatwo nie odpuszcza – na bank przyjdzie z lenistwem, brakiem czasu czy wyśmiewaniem ze strony znajomych. Rezygnując z podziwu świata, przyjmujesz propozycję Jezusa. Przyjmując ofertę Boga, rozpakowujesz prezent, który On sam przygotował dla ciebie już przy założeniu świata.
Warto zaryzykować – to naprawdę się opłaca. Czasami wystarczy tylko dobrać odpowiednie okulary, aby zobaczyć coś znacznie wyraźniej.
„Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona
zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 15).
Damian Krawczykowski/Tygodnik Niedziela
****************************
Czy Słowo Boże ma moc czy to tylko „materiał do medytacji”?
„Czy Słowo Boże ma moc? Tak, jeśli jest głoszone i nauczane z przekonaniem, wiarą, autorytetem i namaszczeniem Duchem Świętym i jeśli mamy pewność, że jest prawdziwe i niezawodne”, pisze na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” ks. prof. Robert Skrzypczak.
Kapłan komentując fragment Listu do Hebrajczyków, który wierni usłyszą w niedzielę podczas Mszy Świętej zastanawia się, jakie podejście dominuje we współczesnym świecie w stosunku do Pisma Świętego. Czy Słowo Boże jest „pokarmem dla myśli? Materiałem do medytacji? Jedną z wielu opinii? Przestarzałym mity?”. Czy można je „brać dosłownie”? Czy można je „dostosowywać do naszych czasów?”.
Ks. Skrzypczak ubolewa, że w przekonaniu znacznej grupy wiernych i niewiernych Pismo Święte jest uważane za „zestaw starożytnych dokumentów, oczywiście fascynujących, ale pozbawionych nadprzyrodzonej ważności, którego nikt już nie może zrozumieć z wyjątkiem specjalistów”.
„Jakie to smutne, że Słowo Boże zostało zakryte dla tak wielu! Ono jest ogniem, skałą, mocą, liną ratunkową, pilnym ostrzeżeniem, źródłem ratującej życie wiedzy, kluczem do szczęścia i głębokim listem miłosnym od Boga do nas. Powinniśmy je pożerać: Ilekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego (Jr 15,16)”, pisze duchowny.
Autor zwraca również uwagę, że List do Hebrajczyków moc Słowa Bożego zawartą w jego głoszeniu nazywa mieczem Ducha i ten właśnie miecz jest naszą bronią do walki nie tylko z ludzkimi wadami i grzechem, ale i z samym demonem.
„Słowo Boże, przenikające serca grzeszników, wypędza skłębione masy grzechów i demonów. (…) Czas przestać chwiać się na obie strony. Jeśli mamy być lojalni wobec Chrystusa, musimy sięgać po miecz Ducha. I uderzać z mocą opasłego i ospałego despotę zatruwającego nas i nasz Kościół grzechem, fałszem i egoizmem”, podsumowuje ks. prof. Robert Skrzypczak.
Gość Niedzielny
*************************************************************
MODLITWA ANIOŁA Z FATIMY
“O mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię!
Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy w Ciebie nie wierzą,
nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i Ciebie nie kochają!”
“Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty,
uwielbiam Cię w najgłębszej pokorze, ofiarując najdroższe Ciało i Krew,
Duszę i Bóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa,
obecne na wszystkich ołtarzach świata jako wynagrodzenie za zniewagi,
świętokradztwa i obojętność jakimi jest On obrażany.
I przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi,
proszę Ciebie o łaskę nawrócenia biednych grzeszników”. Amen.
***************
OBJAWIENIA ANIOŁA PORTUGALII
Rok przed objawieniami Najświętszej Maryi Panny trójka pastuszków: Łucja, Franciszek i Hiacynta – Łucja de Jesus dos Santos i jej kuzyni Franciszek i Hiacynta Marto – mieszkająca w wiosce Aljustrel, należącej do parafii fatimskiej – miała trzy objawienia Anioła Portugalii, zwanego też Aniołem Pokoju.
Pierwsze zjawienie się Anioła
Pierwsze objawienie Anioła miało miejsce wiosną lub latem 1916 roku, przed grotą przy wzgórzu Cabeço, w pobliżu Aljustrel, i miało, zgodnie z opowiadaniem siostry Łucji, następujący przebieg:
Bawiliśmy się przez pewien czas, gdy nagle silny wiatr zatrząsł drzewami, co skłoniło nas do popatrzenia, co się dzieje, ponieważ dzień był pogodny. Wtedy ujrzeliśmy w oddali, nad drzewami rozciągającymi się ku wschodowi, światło bielsze od śniegu, w kształcie przezroczystego młodego mężczyzny, jaśniejszego niż kryształ w promieniach słońca.
W miarę jak się przybliżał, mogliśmy rozpoznać jego postać: młodzieniec w wieku około 14–15 lat, wielkiej urody. Byliśmy zaskoczeni i przejęci. Nie mogliśmy wypowiedzieć ani słowa.
Gdy tylko zbliżył się do nas, powiedział:
– Nie bójcie się. Jestem Aniołem Pokoju. Módlcie się ze mną.
I klęcząc nachylił się, aż dotknął czołem ziemi. Pobudzeni nadprzyrodzonym natchnieniem, naśladując Anioła, zaczęliśmy powtarzać jego słowa:
– O Mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą w Ciebie, nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i nie kochają Cię.
Po trzykrotnym powtórzeniu tych słów podniósł się i powiedział:
– Módlcie się tak. Serca Jezusa i Maryi uważnie słuchają waszych próśb.
I zniknął. Atmosfera nadprzyrodzoności, jaka nas ogarnęła, była tak silna, że przez dłuższy czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego własnego istnienia, pozostając w tej samej pozycji, w której nas Anioł zostawił, i powtarzając ciągle tę samą modlitwę. Obecność Boga była tak silna i tak dogłębna, że nie ośmieliliśmy się nawet odezwać do siebie. Następnego dnia jeszcze czuliśmy się ogarnięci tą atmosferą, która znikała bardzo powoli.
Żadne z nas nie zamierzało mówić o tym zjawieniu, ale zachować je w tajemnicy. Taka postawa sama się narzucała. Było to tak dogłębne, że nie było łatwo powiedzieć o tym choćby słowa. Zjawienie to zrobiło na nas większe wrażenie, chyba dlatego, że było pierwsze.
Drugie zjawienie się Anioła
Po raz drugi Anioł pojawił się latem 1916 roku, przy studni domu Łucji, blisko której bawiły się dzieci. Oto jak siostra Łucja opowiada to, co Anioł powiedział jej samej i jej kuzynom:
– Co robicie? Módlcie się! Módlcie się dużo! Przenajświętsze Serca Jezusa i Maryi chcą okazać przez was miłosierdzie. Ofiarowujcie nieustannie modlitwy i umartwienia Najwyższemu.
– Jak mamy się umartwiać? – zapytałam.
– Z wszystkiego, co możecie, zróbcie ofiarę Bogu jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, i jako uproszenie nawrócenia grzeszników. W ten sposób sprowadźcie pokój na waszą Ojczyznę. Jestem Aniołem Stróżem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście
z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg wam ześle.
I zniknął. Te słowa Anioła wyryły się w naszych umysłach jak światło, które pozwoliło nam zrozumieć, kim jest Bóg, jak nas kocha, jak chciałby być kochany. Pozwoliły nam również pojąć wartość umartwienia, jak ono Bogu jest miłe i jak dzięki niemu nawracają się grzesznicy.
Trzecie zjawienie się Anioła
Trzecie objawienie miało miejsce końcem lata i początkiem jesieni 1916 roku. Także i tym razem w grocie Cabeço. Potoczyło się ono, zgodnie z opisem siostry Łucji, w następujący sposób:
Gdy tylko tam przyszliśmy, padliśmy na kolana i dotknąwszy czołami ziemi, poczęliśmy powtarzać słowa modlitwy Anioła: „O Mój Boże wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię etc.!”
Nie pamiętam, ile razy powtórzyliśmy tę modlitwę, kiedy ujrzeliśmy błyszczące nad nami nieznane światło. Powstaliśmy, aby zobaczyć, co się dzieje, i ujrzeliśmy Anioła trzymającego kielich w lewej ręce, nad którym unosiła się hostia, z której spływały krople krwi do kielicha. Zostawiwszy kielich i hostię zawieszone w powietrzu, Anioł uklęknął z nami i trzykrotnie powtórzyliśmy z nim modlitwę:
– Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu, Duchu Święty, wielbię Cię z najgłębszą czcią i ofiaruję Ci najdroższe Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, obecnego we wszystkich tabernakulach świata, jako przebłaganie za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest On obrażany! Przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi błagam Cię o nawrócenie biednych grzeszników.
Następnie powstając, wziął znowu w rękę kielich i hostię.
Hostię podał mnie, a zawartość kielicha dał do wypicia Hiacyncie i Franciszkowi, jednocześnie mówiąc:
– Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa straszliwie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagradzajcie zbrodnie ludzi i pocieszajcie waszego Boga.
Potem znowu schylił się aż do ziemi, powtórzył wspólnie z nami trzy razy tę samą modlitwę: „Przenajświętsza Trójco… etc.” i zniknął.
Natchnieni nadprzyrodzoną siłą, która nas ogarniała, naśladowaliśmy Anioła we wszystkim, to znaczy uklękliśmy czołobitnie jak on i powtarzaliśmy modlitwy, które on odmawiał. Siła obecności Boga była tak intensywna, że niemal zupełnie nas pochłaniała i unicestwiała. Wydawała się pozbawiać nas używania cielesnych zmysłów przez długi czas. W ciągu tych dni wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności, jakbyśmy byli niesieni przez tę samą nadprzyrodzoną istotę, która nas do tego skłaniała.
Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrzne, całkowicie skupiające duszę w Bogu. A również osłabienie fizyczne, które nas ogarnęło, było wielkie.
Nie wiem, dlaczego objawienia Matki Bożej wywołały w nas zupełnie inne skutki. Ta sama wewnętrzna radość, ten sam spokój i to samo poczucie szczęścia, ale zamiast tego fizycznego osłabienia, pewna wzmożona ruchliwość. Zamiast tego unicestwienia w Bożej obecności, wielka radość. Zamiast trudności w mówieniu, pewien udzielający się entuzjazm. Lecz pomimo tych uczuć odczuwałam natchnienie, aby milczeć, zwłaszcza o niektórych rzeczach. Podczas przesłuchań czułam wewnętrzne natchnienie, które mi wskazywało odpowiedzi, aby nie odbiegając od prawdy, nie ujawniać tego, co wtenczas powinnam była ukryć.
Objawienia Anioła w roku 1916 poprzedzone były trzema innymi wizjami. W okresie między kwietniem a październikiem 1915 roku, Łucja wraz z trzema innymi dziewczynkami, Marią Rosą Matias, Teresą Matias i Marią Justiną, ujrzały, z tego samego wzgórza Cabeço, ponad lasem znajdującym się w dolinie, zawieszony w powietrzu jakiś obłok bielszy od śniegu, przezroczysty,
w kształcie ludzkiej postaci. Była to postać, jakby ze śniegu, którą promienie słoneczne czyniły nieco przezroczystą. Jest to opis samej siostry Łucji.
z książki: “Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” autorstwa A. Borellego
************************************************************************************************************
KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ PRZYJMUJEMY Z NALEŻNYM USZANOWANIEM DO UST
ALBO NA RĘKĘ – WTEDY CIAŁO PAŃSKIE SPOŻYWAMY W OBECNOŚCI KAŁANA .
PRZYJMUJĄC KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ – NA SŁOWA KAPŁANA: CIAŁO CHRYSTUSA – ODPOWIADAMY: AMEN.
************************************************************************************************************
Co oznacza nasze „Amen”, które wypowiadamy podczas Komunii św. przyjmując „Ciało Chrystusa”?
Kapłanowi, który rozdając Eucharystię mówi tobie: „Ciało Chrystusa”, odpowiadasz: „Amen” – to znaczy uznajesz łaskę i zaangażowanie, jakie pociąga za sobą stanie się Ciałem Chrystusa. Gdy przyjmujesz bowiem Eucharystię, stajesz się Ciałem Chrystusa. To bardzo piękne! Komunia, jednocząc nas z Chrystusem, wyrywając z naszego egoizmu, otwiera nas i jednoczy ze wszystkimi, którzy są jedno w Nim. Oto cud Komunii Świętej: stajemy się Tym, Którego otrzymujemy!
Benedykt XVI –Jan Paweł II – Wielki Tydzień 2004
__________________________________________________________________________________________________________________________
I CZWARTEK MIESIĄCA 4 listopada – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
MSZA ŚW. O GODZ. 19.30
ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU OD GODZ. 20.00 DO 21.00
W PIERWSZOCZWARTKOWY WIECZÓR MODLĄC SIĘ W INTENCJI KAPŁANÓW – W TYM LISTOPADOWYM MIESIĄCU SZCZEGÓLNIE POLECAMY BOŻEMU MIŁOSIERDZIU PREZBITERÓW, KTÓRZY JUŻ PRZESZLI PRZEZ PRÓG ŚMIERCI DO ŻYCIA WIECZNEGO A KTÓRYCH SPOTKALIŚMY NA DROGACH NASZEGO ŻYCIA.
_______________________________________________________
I PIĄTEK MIESIĄCA 5 listopada – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
OD GODZ. 12.00 DO 15.00 – EUCHARISTIC ADORATION (PARISH OF ST. PETER)
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18.00 DO 19.00
MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19.30
Dzisiejszy człowiek bardzo potrzebuje powrotu do serca:
do Najświętszego Serca Pana Jezusa i do swojego serca.
***
Papież Franciszek mówiąc o nowej ewangelizacji Kościoła tłumaczy, że ona nie polega na ignorowaniu wszystkiego, co do tej pory było obecne w duszpasterstwie. Nowe formy ewangelizacyjne nie mogą tworzyć nowego Kościoła – alternatywnego, obok tego, który jest. Wyzwaniem, którego nie można pominąć i nie zauważyć – jest na nowo ożywić nasze wspólnoty parafialne. Takim skarbem zapomnianym są, między innymi, pierwsze piątki miesiąca. Odkryjmy na nowo wciąż aktualne przesłanie naszego Pana Jezusa Chrystusa do nabożeństwa Jego Najświętszego Serca. Przecież to jest pragnienie samego Boga, które wyraził wraz z prośbą w objawieniach św. Małgorzacie Marii Alacoque. Dwanaście obietnic Jezusowego Serca jak bardzo są nam dziś potrzebne w codziennym życiu, a którymi Pan Bóg przecież pragnie obdarzać czcicieli Jego Serca.
_____________________________________________
Ks. Dolindo: jak często katolik powinien się spowiadać?
“Klękamy przed kapłanem, wyznajemy nasze błędy, słuchamy jego rad oraz otrzymujemy pokutę. To nie jest niewola, to jest godność. Kiedy kapłan, drżąc w swoim sercu z powodu jego upokorzenia i pełni swojej funkcji, podnosi swoje poświęcone ręce nad naszą głowę; kiedy uniży się, by obdarzyć krwią Przymierza, za każdym razem, dziwiąc się wypowiadaniu słów, które dają życie, on – sam jako grzesznik – in persona Christi przebacza grzesznikowi. My, grzesznicy u jego stóp, wstając, nie czujemy, że popełniliśmy coś tchórzliwego. Jesteśmy u stóp człowieka, który reprezentuje Jezusa Chrystusa, aby złożyć wszystko, co skłoniło naszą duszę do podłości, jarzmo namiętności, miłość do ulotnych rzeczy świata, strach przed jego osądzaniem; byliśmy tam, aby odzyskać godność wolnych ludzi i dzieci Bożych” – pisał słynny włoski pisarza Alessandro Manzoni.
Ks. Dolindo bardzo wiele w swoim życiu wycierpiał. Pisząc swoją Autobiografię, wyjaśnił, że Dolindo w dialekcie neapolitańskim znaczy ból. Od dzieciństwa musiał znieść wiele chorób i materialną nędzę, łącznie z głodem. Ponadto jego ojciec był człowiekiem szorstkim i gniewnym i niebawem porzucił rodzinę. W 1905 roku Dolindo przyjął święcenia kapłańskie, następnie uczył teologii i śpiewu gregoriańskiego seminarzystów Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Po dwóch latach kapłaństwa został poddany poważnej próbie życia przez Opatrzność. Oskarżony o rozsiewanie błędów teologicznych i herezji został suspendowany i poddany wieloletniemu dochodzeniu sądowemu prowadzonemu przez watykańskie Święte Oficjum.
Odnosząc się do częstotliwości, z jaką katolicy powinni się spowiadać, ks. Dolindo zaleca, aby czynić to przynajmniej co kilka tygodni lub przynajmniej raz w miesiącu. – I róbcie to starannie, bo dobra spowiedź jest duchowym skarbem dla duszy i przynosi owoce w codziennym życiu – mawiał.
Nauczał, że posiadając tak wielki skarb miłosierdzia, jaki jest zawarty w sakramencie pokuty, nie powinniśmy być na tyle nierozsądni, żeby żyć z dala od niego. Spowiedź oddala od nas bowiem gorycz, nędzę i niesprawiedliwości jakie spotykają nas na tym świecie.
Spowiedź sprawia też, że wraz z nią ożywa dusza, grzech zostaje odpuszczony i nie chowa się w nas; odnajdujemy wartości stłamszone przez grzechy, gdyż znów stają się żywe, a przede wszystkim na nowo odzyskujemy kontakt z Bogiem.
mp/deon.pl/fronda.pl
_______________________________________
Dzisiejszego dnia zachęcam również do rozpoczęcia 33 dniowego okresu ćwiczeń duchowych przygotowujących do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę, który zakończy się 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP.
Podany okres jest propozycją i nie wyklucza rozpoczęcia przygotowań w innym, dowolnym terminie. Nie powinno się też traktować przygotowań w sposób zabobonny. Ominięcie jednego, a nawet kilku dni z powodów losowych nie wyklucza kontynuowania rekolekcji, po nadrobieniu w skupieniu zaległych czytań i ćwiczeń duchowych. Przygotowania mają na celu przede wszystkim otwarcie się na działanie w nas Matki Bożej, poprzez zaangażowanie w modlitwę i rozważania, nie na samym wypowiadaniu ścisłej ilości modlitw w określonym terminie.
- podaję link, gdzie można znaleźć potrzebne informacje:
https://niewolnikmaryi.com/2019/03/24/33-dniowy-okres-cwiczen-duchowych-do-aktu-ofiarowania-sie-jezusowi-chrystusowi-przez-maryje-2/
- również można znaleźć wersje książki online do:
33 dni ćwiczeń duchowych do Aktu Ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję na podstawie „Traktatu o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” św. Ludwika Marii Grignon de Montfort – ks. Fryderyk Wilhelm Faber: https://www.duchprawdy.com/33 dni przygotowania wg traktatu sw ludwika.pdf
——————————————————————————————————————–
1 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
I SOBOTA MIESIĄCA 6 listopada – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17.00 DO 18.00
WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z NIEDZIELI – GODZ. 18.00
PO MSZY ŚW. NABOŻEŃSTWO WYNAGRADZAJĄCE ZA ZNIEWAGI I BLUŹNIERSTWA PRZECIWKO NIEPOKALANEMU SERCU NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNIE
Aby spełnić prośbę Bożej Matki dotyczącą Pięciu Pierwszych Sobót Miesiąca należy:
1. przystąpić do sakramentu spowiedzi św. i przyjąć Komunię św.,
2. pomodlić się na różańcu wybierając jedną z czterech części Tajemnic (Radosną, Światła, Bolesną, Chwalebną),
3. poświęcić kwadrans czasu na rozważanie jednej z 20 Tajemnic Różańca Świętego,
4. być świadomym intencji, którą jest wynagrodzenie za zniewagi i bluźnierstwa przeciwko Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Pannie.
__________________
W czasie każdej Mszy św. kapłan modli się po wspólnej modlitwie OJCZE NASZ: …“Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy zawsze byli wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu”… A przecież żyjemy w czasach ogromnego zamętu głęboko zanurzeni w grzechach wołających o pomstę do Nieba. Nie dajmy się zwieść również i tym, którzy powołują się na słowa z Dzienniczka św. siostry Faustyny o iskrze wychodzącej z Polski a pomijają istotny warunek postawiony przez Pana Jezusa: „jeśli posłuszna będzie Woli Mojej”! Czy ten warunek spełnia się?! Teraz jest czas na pokutę a nie łudzenie się wywyższeniem. Pan nasz Jezus Chrystus kiedy mówił o swoim wywyższeniu – to mówił o swojej śmierci krzyżowej. Weźmy sobie do serca słowa Bożej Matki, która mówi co mamy czynić: “odmawiajcie różaniec i czyńcie pokutę”.
Warto zapamiętać słowa siostry Łucji: …“zobaczyliśmy po lewej stronie Matki Bożej nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”…
Antonio Borelli w swojej książce „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” tak komentuje tę część:
„Zatem pierwszym punktem do zapamiętania jest to, że ludzkość jest w takim stopniu oddalona od Boga i Jego Kościoła co wyraźnie manifestuje się przez teoretyczne i/lub praktyczne odrzucenie jego nauki i moralności że stanowi to akt buntu przeciwko Bogu, zasługujący na najwyższą karę. Tak istotny wniosek nasuwa się, gdyż wielu dzisiejszych katolików, włącznie z tymi najbardziej znanymi, myśli, mówi i czyni jakby obecna sytuacja świata taka nie była.
Jednakże Matka Boża interweniuje i uzyskuje od Boga, żeby Anioł nie doprowadził swojego działania do końca, co równałoby się zniszczeniu świata. Płomienie rzucane przez Anioła w kierunku ziemi „gasły w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku” pisze siostra Łucja. Oznacza to, że Matka Boża posiada miłosierne zamiary w stosunku do świata i chce dać mu szansę zbawienia. Lecz do tego konieczne jest, aby ludzkość uznała swój grzech i uczyniła pokutę. Dlatego na końcu tej sceny „Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”.
Fakt, że Anioł wołał „mocnym głosem” i powtarzał okrzyk „Pokuta” trzykrotnie, wskazuje, że nie chodzi tu o pokutę płynącą z powierzchowności ducha, ale o poważną pokutę, która prowadzi do głębokiego nawrócenia. Wskazuje to ponownie na powagę stanu oddalenia od Boga, w jakim ludzkość się znajduje.“
(fragmenty książki Antonio A. Borellego „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?”, Kraków 2001, str. 34)
________________________________________
MATKA BOŻA CELEM PLUGAWYCH ATAKÓW
Prorocka misja Fatimy nie została zakończona
Nie przypominam sobie sytuacji, by Najświętsza Maryja Panna była w tak krótkim czasie tak często obrażana w tak plugawy sposób jak w ostatnich tygodniach, w okresie poprzedzającym Boże Narodzenie. Oto kilka przykładów. Netflix wyemitował brazylijski film dokumentalny „Pierwsze kuszenie Chrystusa”, w którym Matka Boża przedstawiona została jako prostytutka, zaś Jezus jako homoseksualista. Norweska poczta (Posten Norge) upubliczniła na YouTubie filmową reklamę, w której ukazano Maryję jako cudzołożnicę, która pod nieobecność Józefa ma romans z listonoszem, a owocem ich związku jest bękart o imieniu Jezus. Na terenie uniwersytetu w Bolonii zorganizowano imprezę pt. „Niepokalana Antykoncepcja”, przedstawiając Maryję otoczoną wieńcem nie gwiazd, lecz prezerwatyw (wcześniej w tym samym mieście miała miejsce impreza zatytułowana „Matka Boża płacze spermą”).
Zauważmy, że we wszystkich wspomnianych przypadkach plugawcy i bluźniercy próbują znieważyć Matkę Bożą, przypisując jej nieczystość i rozwiązłość. Jest to „modus operandi” wypróbowany już w przeszłości z powodzeniem wobec innych kobiet. Przywołajmy dwa przypadki.
Pierwszy dotyczy królowej Francji Marii Antoniny Austriaczki, żony Ludwika XVI. Wybitny brytyjski filozof polityczny Edmund Burke, autor głośnych „Rozważań o rewolucji we Francji”, uważał ją za jedną z najbardziej fascynujących osobowości, jakie spotkał w swoim życiu. Kiedy poznał królową w Paryżu, był pewien, że w narodzie rycerzy i ludzi honoru „dziesięć tysięcy szpad wyskoczy z pochew, by bronić jej nawet przed spojrzeniem, które mogłoby ją obrazić”.
Maria Antonina, wywodząca się z arcykatolickiego rodu Habsburgów, była jednak wyjątkowo znienawidzona przez libertyńskie elity Francji. Jeszcze przed rewolucją zaczęto prowadzić przeciw niej zorganizowaną akcję dyfamacyjną.
Nieżyjący już amerykański badacz Warren H. Carroll w swej „Historii chrześcijaństwa” pisał, iż: „francuska opinia publiczna była skłonna myśleć najgorsze rzeczy o cudzoziemskiej królowej. Pamięć i reputacja żadnej z kobiet, i niewielu mężczyzn, nie została nigdy tak dokładnie i tak niesprawiedliwie zszargana przez współczesną im opinię. Dostęp do najgorszych z wymierzonych w nią pamfletów, pisanych i publikowanych tuż przed wybuchem i w trakcie trwania rewolucji francuskiej, przechowywanych w zbiorach francuskiej Biblioteki Narodowej, po dziś dzień wiąże się z koniecznością posiadania specjalnego zezwolenia. (Jest wśród nich wiele obrzydliwych, obscenicznych druków i ilustracji o charakterze zdecydowanie pornograficznym, przedstawiających królową Francji jako uczestniczkę wyuzdanych orgii). Choć nie daje się dziś wiary najobrzydliwszym, najbardziej obscenicznym kalumniom, to nad jej imieniem nadal unosi się odór skandalu, a ją samą otacza aura pogardy. W końcu dosłownie cały zachodni świat wciąż wierzy, że to ona właśnie na wieść o tym, że lud nie ma chleba, odpowiedziała: «To niech jedzą ciastka!« Rzecz w tym, że nigdy podobnych słów nie wypowiedziała, niezależnie od tego, jak wielu ludzi w to wierzy. Tą, która wypowiedziała te słowa, była żona Ludwika XIV, prababka Ludwika XVI, męża Marii Antoniny”.
Kiedy Maria Antonina jechała na szafot, żadna szpada nie wysunęła się w jej obronie. Cześć królowej została bowiem uprzednio tak zbrukana, a jej imię tak zniesławione, że budziła jak najgorsze uczucia wśród tłumu, który towarzysząc jej w drodze na gilotynę krzyczał „Śmierć Austriaczce!”
W ostatnim liście, pisanym w celi śmierci w dniu egzekucji, Maria Antonina skreśliła następujące słowa: „Umieram w religii katolickiej, apostolskiej, rzymskiej. W religii moich ojców, w której zostałam wychowana i którą zawsze wyznawałam. (…) Szczerze błagam Boga o wybaczenie moich win, które mogłam popełnić w moim życiu. (…) Przebaczam wszystkim moim nieprzyjaciołom, którzy wyrządzili mi zło”.
Druga z historii dotyczy ostatniej cesarzowej Rosji, żony cara Mikołaja II, Aleksandry. Jeszcze podczas trwania I wojny światowej rewolucjoniści rozpoczęli skuteczną kampanię zniesławiającą monarchinię, rozpowszechniając rynsztokowe pamflety na jej temat m.in. wśród żołnierzy na froncie.
Karol Wędziagolski, naoczny świadek tamtych wydarzeń, tak opisywał to w swoich „Pamiętnikach”: „W tym czasie w okopach krążyły już z rąk do rąk tysiące odbitek nikczemnych fotomontaży, świetnie technicznie wykonanych, przedstawiających carową i jej cztery córki w najbardziej sprośnych scenach z Rasputinem, na tle łaźni, w zupełnym obnażeniu wszystkich postaci, w kolejnej i haniebnej intymności matki i córek z «opatrznościowym« starcem. Miliony prostaków uwierzyło, bo nie uwierzyć nie umiało, w autentyczność tych dokumentów. A kiedy uwierzyli, otworzyła się przed nimi przepaść. Gdy mistyczna aureola nad pomazańcami bożymi rozwiała się w «pochabnej» mgle burdelu, w prostackich duszach stała się katastrofa największa, jaka się może w duszach wydarzyć po obaleniu wczorajszych bogów. Groźny pomruk, jeszcze tłumiony i przyduszony strachem, potoczył się po eurazyjskiej równinie, odbijając się ustokrotnionym echem przerażenia i gniewu”.
Wędziagolski pisał: „Inteligencja łącznie z pospólstwem wierzyła wszystkiemu, bo sama stawała się pospólstwem”.
Epilog znamy: rozstrzelanie całej rodziny carskiej – Mikołaja II, jego żony Aleksandry, ich czterech córek i synka. Egzekucja poprzedzona została – jak mawiał pewien praktyk działań dyfamacyjnych – „zniszczeniem fundamentów godnościowych” przysługujących ich statusowi.
Czy dziś nie mamy do czynienia z podobną akcją, tym razem wymierzoną jednak w osobę samej Matki Bożej? Do tej pory nie była ona celem publicznych i tak wulgarnych ataków. Nawet osoby niewierzące często odczuwały wobec niej szacunek i cześć. Nikomu nie przychodziło do głowy, by rozpowszechniać jej wizerunek jako nierządnicy i ladacznicy. Teraz zaczyna się to zmieniać. Przecież przy produkcji owych bluźnierczych filmów pracowały całe rzesze ludzi. Mamy prawo przypuszczać, że walka z Maryją będzie się jeszcze zaostrzać. Do czego jednak zmierza ta kampania? Co będzie jej efektem? Czy znajdą się ci, którzy staną w obronie czci Przenajświętszej Maryi Panny?
W tym kontekście jeszcze bardziej ujawnia się aktualność objawień fatimskich, a zwłaszcza nabożeństwa pięciu pierwszych sobót miesiąca. Kiedy siostra Łucja notowała słowa dotyczące istoty każdej z owych pięciu comiesięcznych celebracji, nie były one wówczas tak oczywiste, jak stają się dziś, w obliczu tego, co obserwujemy obecnie.
Nieprzypadkowo Benedykt XVI w 2010 roku w trakcie pielgrzymki do Portugalii powiedział: „Łudziłby się ten, kto sądziłby, że prorocka misja Fatimy została zakończona.”
To jest przesłanie, które wymaga odczytania na nowo, zwłaszcza w kontekście tego, co dzieje się teraz.
autor: Grzegorz Górny/źródło: wPolityce.pl/sekretariat fatimski.pl
___________________________________________________
- Medytacja – listopad 2021. Tajemnica – Ukrzyżowanie Pana Jezusa
- Życie i ofiara bł. Alexandriny da Costa – “fatimskiej mistyczki”
Ofiara życia bł. Alexnadriny ukazuje, jak Bóg w zadziwiający sposób realizuje swój plan, by świat został poświęcony Niepokalanemu Sercu Maryi. Nie tylko za jej pośrednictwem zwraca się do Papieża w tej sprawie, ale również prosi ją by złożyła ze swego życia ofiarę w tej intencji.
Była jedną z największych mistyczek ubiegłego stulecia. Współcierpiąc z Chrystusem, miała udział w Jego dziele odkupienia. Urodziła się 30 marca 1904 r. w Balasarze w archidiecezji Braga w Portugalii. Gdy miała 7 lat, rodzice posłali ją do Póvoa de Varzim, gdzie znajdowała się najbliższa szkoła podstawowa. Mieszkała przy rodzinie pewnego stolarza. Tam w 1911 r. przyjęła I komunię św. Po osiemnastu miesiącach nauki powróciła do domu rodzinnego.
Gdy miała 14 lat, doszło do tragicznego wydarzenia, które przesądziło o całym jej życiu. W Wielką Sobotę 1918 r., chcąc się uchronić przed gwałtem, wyskoczyła przez okno z wysokości 4 m. Następstwem upadku był postępujący paraliż. Od 14 kwietnia 1925 r. nie mogła już podnieść się z łóżka, w którym pozostała przez 30 lat, aż do śmierci.
W pierwszych latach choroby błagała Boga za wstawiennictwem Matki Bożej o łaskę uzdrowienia. Złożyła też przyrzeczenie, że jeśli wyzdrowieje, poświęci się pracy misyjnej. Dopiero w 1928 r. zrozumiała, że to cierpienie jest jej powołaniem, i przyjęła je całym sercem. Mawiała: „Matka Najświętsza wyjednała mi jeszcze większą łaskę. Najpierw rezygnację, potem całkowite poddanie się woli Bożej i w końcu pragnienie cierpienia”.
Ta nowa wizja cierpienia otwiera ją na życie mistyczne. Aleksandra doznaje głębokiego zjednoczenia z Jezusem Eucharystycznym. Swoje powołanie ujmuje w następujących słowach: „Jezu, jesteś więźniem tabernakulum, a ja mego łóżka, z Twojej woli. Będę więc trwała przy Tobie”. Niczym lampka przed tabernakulum, chce zawsze trwać przed Jezusem w Eucharystii, a podczas każdej Mszy św. ofiarowywać się Przedwiecznemu Ojcu za grzeszników, wraz z Jezusem i w Jego intencjach.
Od 3 października 1938 r. do 24 marca 1942 r. co piątek — czyli 182 razy — pomimo paraliżu w niewytłumaczalny sposób wstawała z łóżka i przez trzy i pół godziny odprawiała Drogę Krzyżową.
„Kochać, cierpieć i wynagradzać” — taki program życia wyznaczył jej sam Jezus. Od 1934 r., na polecenie swego kierownika duchownego o. Mariana Pinhy SJ, Aleksandra spisywała wszystko, co mówił do niej Zbawiciel.
W 1936 r. Pan Jezus za jej pośrednictwem polecił papieżowi poświęcić świat Niepokalanemu Sercu Maryi. O. Pinho trzykrotnie informował papieży o tym życzeniu. Wreszcie, po dokładnym zbadaniu wiarygodności objawień przez arcybiskupa Bragi, papież Pius XII 31 października 1942 r. zawierzył świat Niepokalanemu Sercu Maryi w przesłaniu przekazanym do Fatimy. 8 grudnia tego samego roku powtórzył ten akt w Bazylice św. Piotra.
27 marca 1942 r. Aleksandra przestała jeść i od tej pory żyła jedynie Eucharystią.
Idąc za radą swego nowego kierownika duchownego, ks. Umberta Pasquale, salezjanina, wstąpiła do Unii Współpracowników Salezjańskich, aby swym cierpieniem przyczyniać się do zbawienia młodych. Bardzo interesowała się ludźmi, ich problemami i życiem duchowym. Wiele osób przyjeżdżało do niej po radę lub z prośbą o modlitwę. W dalszym ciągu dyktowała swój dziennik.
7 stycznia 1955 r. zostało jej objawione, że w ciągu roku umrze. 12 października przyjęła namaszczenie chorych, a następnego dnia, w rocznicę ostatniego objawienia Matki Bożej w Fatimie, umarła. „Jestem szczęśliwa, bo idę do nieba” — powiedziała przed śmiercią. Na swym grobie, który obecnie znajduje się w kościele parafialnym w Balasarze, kazała umieścić słowa: „Grzesznicy, jeśli proch mego ciała może przyczynić się do waszego zbawienia, zbliżcie się, depczcie go, aż całkiem zniknie. Ale nie grzeszcie już więcej, nie obrażajcie naszego Pana Jezusa!”.
sekretariat fatimski.pl
——————————————————————————————————————–
2 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
XXXII NIEDZIELA ZWYKŁA 7 listopada – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 DO 14.00
MSZA ŚW. O GODZ. 14.00
PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA
——————————————————————————————————————–
3 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
PONIEDZIAŁEK 8 LISTOPADA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
KATECHIZACJA DLA DOROSŁYCH O GODZ. 18.00
PORADNIA RODZINNA OD GODZ. 18.00 – 20.00
——————————————————————————————————————–
4 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
WTOREK 9 LISTOPADA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
GODZ. 18.30 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU Z MODLITWĄ RÓŻAŃCOWĄ W INTENCJI DUSZ, KTÓRE DOŚWIADCZAJĄ OGNIA OCZYSZCZAJĄCEGO, ABY DZIĘKI PRZENAJDROŻSZEJ KRWI PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA, DOSTĄPIŁY JAK NAJSZYBCIEJ WYBAWIENIA I MOGŁY SIĘ CIESZYĆ UDZIAŁEM W WIECZNEJ SZCZĘŚLIWOŚCI.
MSZA ŚW. O GODZ. 19.30
——————————————————————————————————————–
5 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
ŚRODA 10 LISTOPADA
——————————————————————————————————————–
6 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
CZWARTEKEK 11 LISTOPADA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
MSZA ŚW. DZIĘKCZYNNA W INTENCJI OJCZYZNY O GODZ. 19.00
_______________________
Modlitwy za Ojczyznę i ważne słowa, które warto wciąż przypominać:
*****
Boże, Stworzycielu świata, który każde stworzenie otaczasz swoją ojcowską troską i kierujesz biegiem historii, by osiągnęła swój cel – zbawienie.
My widzimy Twoją Ojcowską miłość, gdy łagodzisz zatwardziałość człowieka i otwierasz rozdarty konfliktami i walką świat na pojednanie.
Odnów dla nas cuda Twojego miłosierdzia: ześlij swojego Ducha, by działał w głębi naszych serc, aby wrogowie dojrzeli do dialogu, przeciwnicy uścisnęli sobie dłonie, a ludzie żyli w zgodzie.
Pomóż nam poświęcić się szczeremu dążeniu do prawdziwego pokoju, który kładzie kres kłótniom; do miłości, która przezwycięża nienawiść; do wybaczenia, które rozbraja wszelką zemstę.
Przez Chrystusa, Pana naszego.
Amen.
św. Jan Paweł Wielki
*****
Aniele Stróżu Polski, przyjdź z pomocą wszystkim
Polakom w potrzebach duszy i ciała, aby podążając
za wartościami materialnymi, nie tracili swych
najważniejszych wartości jakimi są wiara
chrześcijańska i prawdziwe poczucie dumy narodowej.
Połóż kres poczynaniom szatana, który przez różne uciski i wrogie zasadzki spycha Polaków na dno moralne.
Wstawiaj się za nami do Boga i przypomnij nam, że mamy najpierw szukać
Królestwa Bożego i spełniania świętej woli naszego
Ojca w niebie, a wszystko inne będzie nam przydane.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
św. Andrzej Bobola
*****
Wszechmocny Boże, Ojców naszych Panie!
Pochylamy pokornie nasze głowy, by prosić o siłę wytrwania i mądrość w tworzeniu jedności,
by prosić o Twoje błogosławieństwo.
Wszystkich polecamy Twojej szczególnej opiece, Twojej mocy uzdrawiającej ludzkie serca.
Chcemy wszystkim naszym winowajcom przebaczyć, jak Ty przebaczasz nam nasze winy.
I zbaw od złego nas wszystkich. Wysłuchaj, Panie, prośby ludu swego.
bł. ks. Jerzy Popiełuszko
*****
Boże, Rządco i Panie narodów, z ręki i karności Twojej racz nas nie wypuszczać, a za przyczyną Najświętszej Panny, Królowej naszej, błogosław Ojczyźnie naszej, by Tobie zawsze wierna chwałę przynosiła Imieniowi Twemu, a syny swe wiodła ku szczęśliwości.
Wszechmogący wieczny Boże, spuść nam szeroką i głęboką miłość ku braciom i najmilszej Matce, Ojczyźnie naszej, byśmy jej i ludowi Twemu, swoich pożytków zapomniawszy, mogli służyć uczciwie.
Ześlij Ducha Świętego na sługi Twoje, rządy kraju naszego sprawujące, by wedle woli Twojej ludem sobie powierzonym mądrze i sprawiedliwie zdołali kierować. Przez Chrystusa, Pana naszego.
sługa Boży ks. Piotr Skarga
*****
Proszę was, abyście cale to duchowe dziedzictwo, któremu na imię Polska, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym – abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili, abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy.
św. Jana Paweł Wielki
*****
Tak często słyszymy zdanie: Piękną i zaszczytną rzeczą jest umrzeć za Ojczyznę. Jednakże trudniej jest niekiedy żyć dla Ojczyzny. Można w odruchu bohaterskim oddać swoje życie na polu walki, ale to trwa krótko. Większym niekiedy bohaterstwem jest żyć, trwać, wytrzymać całe lata.
bł. kardynał Stefan Wyszyński
*****
W pojednaniu musi być jeden wspólny cel: dobro Ojczyzny i poszanowanie ludzkiej godności. Trzeba wyciągać ręce do pojednania w duchu miłości, ale i w duchu sprawiedliwości, bo, jak mówił Ojciec Święty [Jan Paweł II], nie może istnieć miłość bez sprawiedliwości. Miłość przerasta sprawiedliwość, a równocześnie znajduje potwierdzenie w sprawiedliwości.
bł. ks. Jerzy Popiełuszko
——————————————————————————————————————–
7 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
PIĄTEK 12 LISTOPADA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18:00 – 19.00
NABOŻEŃSTWO RÓŻAŃCOWE O GODZ. 18.30
MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19:00
——————————————————————————————————————–
8 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
SOBOTA 13 LISTOPADA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
O GODZ. 16.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI, KTÓRE PRAGNĄ PRZYGOTOWAĆ SIĘ PO RAZ PIERWSZY DO SAKRAMENTU SPOWIEDZI ŚW. I KOMUNII ŚW.
SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17:00 – 18.00
WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z XXXIII NIEDZIELI ZWYKŁEJ – GODZ. 18:00
PO MSZY ŚW. – NABOŻEŃSTWO DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
***
MODLITWA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
Matko Bolesna stojąca pod krzyżem, naucz nas trwać mężnie przy cierpiących i współcierpieć z nimi, jak Ty na Kalwarii. Matko Ukrzyżowanego i Matko wszystkich ludzi, oddawaj Ojcu Niebieskiemu ludzkie cierpienia, tak jak ofiarowałaś Mękę Twego Syna i swój ból matczyny. Ucz swoje dzieci przyjmować z gotowością każdą wolę Bożą, w cierpieniu zachować ufność, znosić je mężnie w zjednoczeniu z Chrystusem i ofiarowywać je z miłością dla zbawienia świata. Matko Bolesna, pomóż nam i wszystkim ludziom udręczonym, odkrywać w cierpieniu głęboki sens. Uproś, aby cierpienia chrześcijan stały się wynagrodzeniem Bogu za grzechy świata
i przyczyniły się do jego zbawienia. Amen.
KORONKA (RÓŻANIEC) DO SIEDMIU BOLEŚCI MATKI BOSKIEJ
Koronka (Różaniec) do Siedmiu Boleści Matki Bożej składa się z siedmiu tajemnic, w których rozważamy najboleśniejsze momenty z życia Matki Bożej. Rozważając te tajemnice w szczególny sposób czcimy Matkę Bożą Bolesną i upraszamy dla siebie i bliźnich potrzebne łaski w tym życiu, a zwłaszcza w godzinę naszej śmierci.
W Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Modlitwa wstępna:
Mój Boże, ofiarowuję Ci ten różaniec na cześć siedmiu boleści Maryi, na Twoją większą chwałę, moje nawrócenie i nawrócenie wszystkich ludzi na wiarę w Twego umiłowanego Syna, Jezusa Chrystusa- nasze zbawienie i naszą jedyną drogę do Ciebie, w jedności z Duchem Świętym, na wieki wieków. Amen!
Ku Tobie Święta Matko wznosimy serca swoje, aby współczuć w Boleściach Twoich.
BOLEŚĆ I – Proroctwo Symeona
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść, która przeszyła Serce Twoje, gdyś słyszała prorocze słowa starca Symeona o Męce Jezusa, Syna Twojego, racz nam wyjednać łaskę uświęcenia naszego życia i cierpliwego znoszenia cierpień i przeciwności.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ II – Ucieczka do Egiptu
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść Twoją, której doznałaś uciekając z Synem Twoim przed Herodem do Egiptu, uproś nam łaskę wiernego poddania się Woli Bożej we wszystkim co nas spotyka.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ III – Szukanie Jezusa
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś szukając zgubionego Jezusa, uproś nam łaskę, abyśmy nigdy Go nie utracili. Tym, którzy zgubili Jezusa, na grzesznych drogach swojego życia dopomóż Go odnaleźć w Sakramentach Świętych.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ IV – Spotkanie z Synem na drodze Krzyżowej
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś spotkawszy Jezusa na drodze Krzyżowej, gdy na Swoich Ramionach dźwigał grzechy moje i całej ludzkości, uproś nam łaskę, abyśmy już nigdy nie obarczali Jezusa najmniejszymi grzechami. Prosimy Cie o łaskę miłości do Krzyża oraz cierpliwości i wytrwałości w niesieniu codziennych krzyży całego naszego życia dla ratowania dusz.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ V – Śmierć Pana Jezusa na Krzyżu
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś u stóp Krzyża patrząc na Mękę i śmierć Twojego Syna, uproś nam łaskę szczerego żalu i pokuty oraz nawrócenie zatwardziałych grzeszników, szczególnie konających i Łaskę Miłosierdzia Bożego dla świata całego.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ VI – Maryja trzyma martwe Ciało Syna
Matko Najboleśniejsza! Przez łzy, którymi obmywałaś Rany Jezusa złożonego w Twoich Ramionach oraz przez Twoje Matczyne i Krwawe łzy, które wylewasz nad całą grzeszną ludzkością stojącą w obliczu zagłady, prosimy Cię, ratuj dusze idące na potępienie, ratuj dusze w czyśćcu cierpiące, ratuj zagrożoną młodzież i nasze rodziny. Dla pocieszenia Twojego Zbolałego Serca i otarcia Twoich Łez ofiarujemy Ci Maryjo nasze serca, cierpienia, ofiary, łzy i modlitwy i całe nasze życie w ofierze miłości dla ratowania zagubionych dusz.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ VII – Złożenie Jezusa W Grobie
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść rozstania z Jezusem złożonym w grobie, uproś nam łaskę, aby umarły w nas wszystkie złe skłonności i przywiązania do grzechu. Abyśmy żyli w świętości i miłości dla Chwały Bożej i ratowania dusz, przez Chrystusa i z Chrystusem, a po śmierci osiągnęli życie wieczne.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
Modlitwa na zakończenie:
O Święta Matko, którą Wszechmogący Bóg wybrał na Matkę Odkupiciela świata i upodobnił w cierpieniach do Swego Syna Ukrzyżowanego, niech boleść Twoja pobudzi nas do miłości Jezusa i Ciebie. O Królowo Męczenników, udziel nam podobnej cierpliwości i męstwa w znoszeniu cierpień z jakimi Ty stałaś pod krzyżem, Syna Twego. Amen.
Na uczczenie łez, które Najświętsza Maryja Panna przy tych tajemnicach wylała oraz na uproszenie łaski odpustu przypisanego do tej modlitwy odmówmy 3 razy: Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek racz zmarłym dać Panie…
LITANIA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
Kyrie eleison! Chryste eleison! Kyrie eleison!
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami
Synu, Odkupicielu świata, Boże zmiłuj się nad nami
Duchu Święty, Boże zmiłuj się nad nami
Święta Trójco, Jedyny Boże zmiłuj się nad nami
Święta Maryjo, módl się za nami.
Święta Boża Rodzicielko
Święta Panno nad pannami
Matko męki krzyżowe Twego Syna cierpiąca
Matko Bolesna
Matko płacząca
Matko żałosna
Matko opuszczona
Matko stroskana
Matko mieczem przeszyta
Matko w smutku pogrążona
Matko trwogą przerażona
Matko sercem do krzyża przybita
Matko najsmutniejsza
Krynico łez obfitych
Opoko stałości
Nadziejo opuszczonych
Tarczo uciśnionych
Wspomożenie wiernych
Lekarko chorych
Umocnienie słabych
Ucieczko umierających
Korono Męczenników
Światło Wyznawców
Perło panieńska
Radości Świętych Pańskich
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
Módlmy się: Boże, Ty sprawiłeś, że obok Twojego Syna, wywyższonego na krzyżu, stała współcierpiąca Matka, daj, aby Twój Kościół uczestniczył razem z Maryją w męce Chrystusa i zasłużył na udział w Jego zmartwychwstaniu. Który z Tobą żyje i króluje, w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.
************************************************************************************************************
BOŻA MATKA BOLEŚCIWA
***
Pannę Maryję nazywamy Najświętszą Panną. Nazwa ta odnosi się raczej do Jej obecnego stanu w niebie, bo gdy wyobrażamy Ją sobie żyjącą na ziemi, to najlepiej odpowiada Jej nazwa Matki Boskiej Bolesnej. To zupełnie zrozumiałe: cierpienie Chrystusa musiało odbić się na Maryi, przecież Ona była Mu najbliższą. Jeśli wichura złamie drzewo, to zniszczyć potrafi i kwiaty. Jeśli cierpiał Chrystus, to cierpiała i Maryja.
Zwykle mówi się o siedmiu boleściach Najświętszej Panny, o jakich?
1. Pierwsza boleść spotkała Ją jeszcze przed narodzeniem Pana Jezusa, kiedy musiała wyjść za mąż za Józefa i porzucić świątynię, przy której postanowiła spędzić całe życie na służbie Bożej. Dużo bólu kosztowała Ją ta decyzja, ale wykonała ją zgodnie z wolą Bożą.
2. Druga boleść była dotkliwsza. Św. Józef z początku nie wiedział, że Bóg w cudowny sposób chce zesłać Swojego Syna na świat. Był zaskoczony niewytłumaczonym macierzyństwem Najświętszej Panny i postanowił z Nią zerwać. Możemy sobie wyobrazić, jak ten moralny cios dotknął Maryję!
3. Niedługo potem nawiedza Ją nowy ból, oto szuka schronienia w świętą noc i nie znajduje go, idzie więc do zimnej groty pasterskiej, by tam wydać na świat Zbawiciela!…
4. Czterdziestego dnia po Narodzeniu Chrystusa idzie do świątyni, by Go ofiarować Bogu, a tam stary Symeon przepowiada, że smutna przyszłość Ją czeka, miecz boleści przeszyje Jej duszę (Łk 2,35). Jaki smutek owładnął duszą Maryi po słowach Symeona! Bolesną jest rana fizyczna, ale stokroć bardziej boli rana zadana duszy. Słowa Symeona zraniły do głębi duszę Maryi i ciążyły nad Nią te koszmarne chmury smutku. Są słowa, które całe życie pamiętamy. Człowiek nie może zapomnieć ostatnich słów kochanych osób. Pamiętamy przestrogi konającego ojca, matki. Słowa Symeona tak głęboko utkwiły w sercu Maryi, że nie dawały Jej spokoju. Karmiąc małego Jezusa pamiętała, że chowa Go na mękę, na śmierć, że duszę Jej przeszyje miecz boleści.
Wyobrażam sobie dom Nazaretański, pełen smutnego wyczekiwania śmierci Chrystusowej. Krajało się z bólu serce Maryi, kiedy słuchała w świątyni słów Izajasza proroka o mękach Zbawiciela, że będzie „mężem boleści”, „ubity”, „jako trędowaty” „uniżony”, „wzgardzony”, że przebiją Jego ręce i nogi… Wiadomości te musiały bardzo zasmucać serce Najświętszej Panny.
5. Matka Boska przeżyła wiele utrapień, niedostatku i boleści w czasie ucieczki do Egiptu.
6. Niedługo potem musiała się rozstać na pewien czas z 12-letnim Jezusem i z niepokojem szukać Go; było to jakby przygotowanie do rozstania się z Jezusem, skazanym na śmierć. Maryja chcąc zbliżyć się do nas, musiała przeżyć największe cierpienie: rozstać się ze Swym Synem.
7. Był to największy ból, jakiego doznała Maryja. Pewnego dnia usłyszała smutną nowinę, że Judasz wydał Chrystusa, że żołdactwo z rozkazu przełożonych świątyni uwięziło Go, że Piotr się Go wyparł. Słyszała złowrogie okrzyki rozjuszonego tłumu — ukrzyżuj Go!… widziała Swego najukochańszego Syna biczowanego, w cierniowej koronie. Teraz rozumiemy dlaczego Kościół katolicki nazywa Najświętszą Pannę „Matką Bolesną”, „Królową Męczenników”, bo męką i cierpieniem duchowym przeżyła wszystkie boleści, jakie mogą spotkać człowieka. Chrystusa skazali na śmierć. Włożono Mu ciężki krzyż na ramiona. Pochód ruszył, słychać urągania, szyderstwa, potwarze. Chrystus ledwie idzie pod ciężarem krzyża.
Na rogu jednej ulicy zachodzi wzruszająca scena, którą by się przejęli na pewno wrogowie Chrystusa, gdyby ich nie zaślepiała nienawiść. Tłum rozstąpił się, a przed skrwawionym Chrystusem stanęła Marja! Napróżno Ją wstrzymywali krewni, znajomi – koniecznie chciała widzieć Swego ukochanego Syna. Było to smutne spotkanie! „Im większa, miłość, tym głębszy ból” – mówi św. Augustyn.
Im większa miłość! Czy może istnieć miłość macierzyńska, która by dorównała miłości Maryi? Kto znał tak dobrze Chrystusa, jak Ona? Dobrze wiedziała, kim jest Chrystus: że jest Synem Bożym bez grzechu, pełen doskonałości, mądrości, dobroci, miłości. A teraz na śmierć Go prowadzą!
Nastąpiło ukrzyżowanie, śmierć i pogrzeb. Najświętsza Panna przez cierpienia musiała Sobie wysłużyć zasługi wobec Boga… dusza Jej, lgnąc do strasznego drzewa krzyża, godziła się z wolą Bożą. Co wycierpiała Maryja pod krzyżem, tego język ludzki nie jest w stanie wyrazić. Co przeżywała, kiedy Syn Jej konał, kiedy Go zdjęto z krzyża i umieszczono na Jej łonie! Św. Hieronim mówi, że tyle dostała ran, ile miał Chrystus na Swym ciele. Ból ten można opisać tylko słowami Pisma Świętego: „Wielkie jest jako morze skruszenie Twoje” (Lm 2, 13). Kiedyś śpiewałaś Magnificat – a teraz smucisz się i bolejesz? Smutną jesteś, bo na wskroś przeszyta jest Twoja dusza. Słusznie możesz powiedzieć o Sobie słowami Noemi: „Nie nazywajcie Mię Noemi (to jest piękna), ale Mię zwijcie Mara (to jest gorzka), bo Mię gorzkością wielką napełnił Wszechmogący” (Rt 1,20). „Wy wszyscy, którzy idziecie przez drogę obaczcie i przypatrzcie się, jeśli jest boleść, jako boleść Moja?” (Lm 1 12).
bp dr Tihamer Toth, Wierzę w Jezusa Chrystusa, Kraków 1934, s. 275-278.
——————————————————————————————————————–
9 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
XXXIII NIEDZIELA ZWYKŁA 14 listopada – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 DO 14.00
MSZA ŚW. O GODZ. 14.00
PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA
——————————————————————————————————————–
10 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
********************************
W czwarty piątek każdego miesiąca w kaplicy sióstr Benedyktynek w Largs jest całonocna Adoracja Najświętszego Sakramentu od godz. 21.00 i kończy się Mszą św. o godz. 05.00
(NASTĘPNA NOCNA ADORACJA BĘDZIE W STYCZNIU 2022 ROKU)
__________________________________________________________________________________________________________________________
Czas na nowe okulary! – Pismo Święte jest dla każdego
„Co może mi dać Księga napisana tysiące lat temu? Po co tracić czas na czytanie moralizujących tekścików?” – myślisz podobnie? Ja tak myślałem przez pierwsze 21 lat mojego życia.
***
Pismo Święte kojarzyłem głównie z wieczerzą wigilijną. Tylko wtedy wspólnie z rodziną czytaliśmy fragment Ewangelii. Był to jedynie miły akt tradycji, otwierający drzwi do uczty i prezentów, które już czekały pod choinką. Pismo Święte? Przecież to dla księdza albo moherowej babci w kościele. Dla mnie? Po co! Nie widziałem zupełnie sensu zagłębiania się w lekturę Biblii. Już sama jej objętość odstrasza. Nie dość całej sterty szkolnych lektur, tysięcy stron zapisanych mikroskopijnymi czcionkami?Dopiero w trakcie studiów poczułem znaczenie słów Pisma Świętego we własnym sercu. W beznadziei życia, braku perspektyw i bólu codzienności, Bóg przyszedł do mnie także przez słowa z Biblii. Dawniej myślałem, że Bóg jest odległą energią, której nie obchodzi mój los. Dzięki Pismu Świętemu pojąłem, że On jest Bogiem bliskim, dla którego jestem oczkiem w głowie.
W Piśmie Świętym odkryłem miłosiernego Ojca, który nikogo nie przekreśla i zawsze czeka na powrót swoich zagubionych dzieci.
Od kiedy na poważnie zacząłem zgłębiać wiarę katolicką, zrozumiałem, że wszystkie praktyki, które oferuje dziś tak bardzo wyśmiewany Kościół, mają za zadanie rozwijać moją relację z samym Stwórcą.
Dotarło do mnie, że Bóg, przychodząc na świat w osobie Jezusa, pokazał mi, jak bardzo mnie kocha. Ciebie też. Każdego – bez wyjątku.
„Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 34-35).
Regularnie przyjmując Eucharystię, spowiadając się, modląc czy właśnie czytając Pismo Święte, zacząłem budować z Jezusem osobistą więź, która odmieniła moje życie.
To dzięki temu, że otworzyłem w sercu drzwi dla Chrystusa, mógł On zacząć w nim porządki. Zabrał nienawiść, pychę, nieczystości, by w zamian dać pokój, radość, siłę ducha. To on ze zgliszczy mojego życia zbudował bezpieczny dom, dał mi kochającą żonę, cudne córeczki, świetną pracę, spełnianie marzeń i najważniejsze – możliwość bycia Jego uczniem.
Pismo Święte już na samym początku drogi mojego nawrócenia pozwoliło mi zobaczyć świat oczami Boga. Swoją przygodę ze Słowem Życia zacząłem od Ewangelii. To dzięki niej dowiedziałem się, kim tak naprawdę jest Jezus, zacząłem Jego słowa i polecenia wcielać w moje życie i zauważać ich owoce.
Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może włożyć niedowidzący człowiek. Bez Boga i Jego słowa jesteśmy jak niewidomy, który błądzi w ciemnym lesie. Włożywszy słowo Boże na swoje oczy, przez jego pryzmat wreszcie możemy zobaczyć prawdziwe życie.
Dawniej myślałem, że Bóg jest surowym ojcem, który tylko czyha na potknięcie człowieka, aby go ukarać.
„Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Łk 12, 6-7).
Wiecie, jakie sformułowanie pada w Biblii najczęściej? To nie: „kara”, „musicie” czy „nie wolno”. To: „nie lękajcie się”, „nie bójcie się”! Aż 365 razy, na każdy dzień roku, Bóg daje nam zapewnienie o swojej opiece. Z Nim nie musimy się bać. Z Nim każdy nasz problem staje się tylko małym problemikiem.
Żeby odczuć działanie Boga w swoim życiu, trzeba Go po prostu do siebie zaprosić. Dopiero gdy poświęcimy swój czas Jezusowi, On może przy nas być. Wiem, że o wiele łatwiej jest poleżeć na kanapie, scrollując fejsa, ale czy nie warto się wysilić, aby mieć więcej?
Tracąc w pokoju czas dla Jezusa – zyskujesz pokój ducha w sercu. Zamykając durne apki w smartfonie, otwierasz swoje serce dla Boga. Otwierając apkę z Pismem Świętym, zamykasz się na zło, ból i problemy.
Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może założyć niedowidzący człowiek.
Nie chodzi o to, żebyś w 2 miesiące przeczytał całą Biblię, jęcząc z bólu. W Piśmie Świętym nie chodzi tylko o czytanie. Chodzi o przyjmowanie. Jeśli przyjmujesz to, co Bóg chce ci danego dnia powiedzieć, twoje życie napełnia się Jego obecnością.
Zacznij od Ewangelii. Dobrą metodą jest także lektura czytań z danego dnia, które oferuje liturgia Kościoła. Pismo Święte masz w aplikacji na smartfona. Zajrzyj też do naszego niedzielnego Niezbędnika Katolika i daj się nareszcie poprowadzić Bogu.
To nie będzie proste. Zły tak łatwo nie odpuszcza – na bank przyjdzie z lenistwem, brakiem czasu czy wyśmiewaniem ze strony znajomych. Rezygnując z podziwu świata, przyjmujesz propozycję Jezusa. Przyjmując ofertę Boga, rozpakowujesz prezent, który On sam przygotował dla ciebie już przy założeniu świata.
Warto zaryzykować – to naprawdę się opłaca. Czasami wystarczy tylko dobrać odpowiednie okulary, aby zobaczyć coś znacznie wyraźniej.
„Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona
zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 15).
Damian Krawczykowski/Tygodnik Niedziela
****************************
Czy Słowo Boże ma moc czy to tylko „materiał do medytacji”?
„Czy Słowo Boże ma moc? Tak, jeśli jest głoszone i nauczane z przekonaniem, wiarą, autorytetem i namaszczeniem Duchem Świętym i jeśli mamy pewność, że jest prawdziwe i niezawodne”, pisze na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” ks. prof. Robert Skrzypczak.
Kapłan komentując fragment Listu do Hebrajczyków, który wierni usłyszą w niedzielę podczas Mszy Świętej zastanawia się, jakie podejście dominuje we współczesnym świecie w stosunku do Pisma Świętego. Czy Słowo Boże jest „pokarmem dla myśli? Materiałem do medytacji? Jedną z wielu opinii? Przestarzałym mity?”. Czy można je „brać dosłownie”? Czy można je „dostosowywać do naszych czasów?”.
Ks. Skrzypczak ubolewa, że w przekonaniu znacznej grupy wiernych i niewiernych Pismo Święte jest uważane za „zestaw starożytnych dokumentów, oczywiście fascynujących, ale pozbawionych nadprzyrodzonej ważności, którego nikt już nie może zrozumieć z wyjątkiem specjalistów”.
„Jakie to smutne, że Słowo Boże zostało zakryte dla tak wielu! Ono jest ogniem, skałą, mocą, liną ratunkową, pilnym ostrzeżeniem, źródłem ratującej życie wiedzy, kluczem do szczęścia i głębokim listem miłosnym od Boga do nas. Powinniśmy je pożerać: Ilekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego (Jr 15,16)”, pisze duchowny.
Autor zwraca również uwagę, że List do Hebrajczyków moc Słowa Bożego zawartą w jego głoszeniu nazywa mieczem Ducha i ten właśnie miecz jest naszą bronią do walki nie tylko z ludzkimi wadami i grzechem, ale i z samym demonem.
„Słowo Boże, przenikające serca grzeszników, wypędza skłębione masy grzechów i demonów. (…) Czas przestać chwiać się na obie strony. Jeśli mamy być lojalni wobec Chrystusa, musimy sięgać po miecz Ducha. I uderzać z mocą opasłego i ospałego despotę zatruwającego nas i nasz Kościół grzechem, fałszem i egoizmem”, podsumowuje ks. prof. Robert Skrzypczak.
Gość Niedzielny
*************************************************************
MODLITWA ANIOŁA Z FATIMY
“O mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię!
Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy w Ciebie nie wierzą,
nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i Ciebie nie kochają!”
“Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty,
uwielbiam Cię w najgłębszej pokorze, ofiarując najdroższe Ciało i Krew,
Duszę i Bóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa,
obecne na wszystkich ołtarzach świata jako wynagrodzenie za zniewagi,
świętokradztwa i obojętność jakimi jest On obrażany.
I przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi,
proszę Ciebie o łaskę nawrócenia biednych grzeszników”. Amen.
***************
OBJAWIENIA ANIOŁA PORTUGALII
Rok przed objawieniami Najświętszej Maryi Panny trójka pastuszków: Łucja, Franciszek i Hiacynta – Łucja de Jesus dos Santos i jej kuzyni Franciszek i Hiacynta Marto – mieszkająca w wiosce Aljustrel, należącej do parafii fatimskiej – miała trzy objawienia Anioła Portugalii, zwanego też Aniołem Pokoju.
Pierwsze zjawienie się Anioła
Pierwsze objawienie Anioła miało miejsce wiosną lub latem 1916 roku, przed grotą przy wzgórzu Cabeço, w pobliżu Aljustrel, i miało, zgodnie z opowiadaniem siostry Łucji, następujący przebieg:
Bawiliśmy się przez pewien czas, gdy nagle silny wiatr zatrząsł drzewami, co skłoniło nas do popatrzenia, co się dzieje, ponieważ dzień był pogodny. Wtedy ujrzeliśmy w oddali, nad drzewami rozciągającymi się ku wschodowi, światło bielsze od śniegu, w kształcie przezroczystego młodego mężczyzny, jaśniejszego niż kryształ w promieniach słońca.
W miarę jak się przybliżał, mogliśmy rozpoznać jego postać: młodzieniec w wieku około 14–15 lat, wielkiej urody. Byliśmy zaskoczeni i przejęci. Nie mogliśmy wypowiedzieć ani słowa.
Gdy tylko zbliżył się do nas, powiedział:
– Nie bójcie się. Jestem Aniołem Pokoju. Módlcie się ze mną.
I klęcząc nachylił się, aż dotknął czołem ziemi. Pobudzeni nadprzyrodzonym natchnieniem, naśladując Anioła, zaczęliśmy powtarzać jego słowa:
– O Mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą w Ciebie, nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i nie kochają Cię.
Po trzykrotnym powtórzeniu tych słów podniósł się i powiedział:
– Módlcie się tak. Serca Jezusa i Maryi uważnie słuchają waszych próśb.
I zniknął. Atmosfera nadprzyrodzoności, jaka nas ogarnęła, była tak silna, że przez dłuższy czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego własnego istnienia, pozostając w tej samej pozycji, w której nas Anioł zostawił, i powtarzając ciągle tę samą modlitwę. Obecność Boga była tak silna i tak dogłębna, że nie ośmieliliśmy się nawet odezwać do siebie. Następnego dnia jeszcze czuliśmy się ogarnięci tą atmosferą, która znikała bardzo powoli.
Żadne z nas nie zamierzało mówić o tym zjawieniu, ale zachować je w tajemnicy. Taka postawa sama się narzucała. Było to tak dogłębne, że nie było łatwo powiedzieć o tym choćby słowa. Zjawienie to zrobiło na nas większe wrażenie, chyba dlatego, że było pierwsze.
Drugie zjawienie się Anioła
Po raz drugi Anioł pojawił się latem 1916 roku, przy studni domu Łucji, blisko której bawiły się dzieci. Oto jak siostra Łucja opowiada to, co Anioł powiedział jej samej i jej kuzynom:
– Co robicie? Módlcie się! Módlcie się dużo! Przenajświętsze Serca Jezusa i Maryi chcą okazać przez was miłosierdzie. Ofiarowujcie nieustannie modlitwy i umartwienia Najwyższemu.
– Jak mamy się umartwiać? – zapytałam.
– Z wszystkiego, co możecie, zróbcie ofiarę Bogu jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, i jako uproszenie nawrócenia grzeszników. W ten sposób sprowadźcie pokój na waszą Ojczyznę. Jestem Aniołem Stróżem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście
z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg wam ześle.
I zniknął. Te słowa Anioła wyryły się w naszych umysłach jak światło, które pozwoliło nam zrozumieć, kim jest Bóg, jak nas kocha, jak chciałby być kochany. Pozwoliły nam również pojąć wartość umartwienia, jak ono Bogu jest miłe i jak dzięki niemu nawracają się grzesznicy.
Trzecie zjawienie się Anioła
Trzecie objawienie miało miejsce końcem lata i początkiem jesieni 1916 roku. Także i tym razem w grocie Cabeço. Potoczyło się ono, zgodnie z opisem siostry Łucji, w następujący sposób:
Gdy tylko tam przyszliśmy, padliśmy na kolana i dotknąwszy czołami ziemi, poczęliśmy powtarzać słowa modlitwy Anioła: „O Mój Boże wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię etc.!”
Nie pamiętam, ile razy powtórzyliśmy tę modlitwę, kiedy ujrzeliśmy błyszczące nad nami nieznane światło. Powstaliśmy, aby zobaczyć, co się dzieje, i ujrzeliśmy Anioła trzymającego kielich w lewej ręce, nad którym unosiła się hostia, z której spływały krople krwi do kielicha. Zostawiwszy kielich i hostię zawieszone w powietrzu, Anioł uklęknął z nami i trzykrotnie powtórzyliśmy z nim modlitwę:
– Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu, Duchu Święty, wielbię Cię z najgłębszą czcią i ofiaruję Ci najdroższe Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, obecnego we wszystkich tabernakulach świata, jako przebłaganie za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest On obrażany! Przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi błagam Cię o nawrócenie biednych grzeszników.
Następnie powstając, wziął znowu w rękę kielich i hostię.
Hostię podał mnie, a zawartość kielicha dał do wypicia Hiacyncie i Franciszkowi, jednocześnie mówiąc:
– Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa straszliwie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagradzajcie zbrodnie ludzi i pocieszajcie waszego Boga.
Potem znowu schylił się aż do ziemi, powtórzył wspólnie z nami trzy razy tę samą modlitwę: „Przenajświętsza Trójco… etc.” i zniknął.
Natchnieni nadprzyrodzoną siłą, która nas ogarniała, naśladowaliśmy Anioła we wszystkim, to znaczy uklękliśmy czołobitnie jak on i powtarzaliśmy modlitwy, które on odmawiał. Siła obecności Boga była tak intensywna, że niemal zupełnie nas pochłaniała i unicestwiała. Wydawała się pozbawiać nas używania cielesnych zmysłów przez długi czas. W ciągu tych dni wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności, jakbyśmy byli niesieni przez tę samą nadprzyrodzoną istotę, która nas do tego skłaniała.
Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrzne, całkowicie skupiające duszę w Bogu. A również osłabienie fizyczne, które nas ogarnęło, było wielkie.
Nie wiem, dlaczego objawienia Matki Bożej wywołały w nas zupełnie inne skutki. Ta sama wewnętrzna radość, ten sam spokój i to samo poczucie szczęścia, ale zamiast tego fizycznego osłabienia, pewna wzmożona ruchliwość. Zamiast tego unicestwienia w Bożej obecności, wielka radość. Zamiast trudności w mówieniu, pewien udzielający się entuzjazm. Lecz pomimo tych uczuć odczuwałam natchnienie, aby milczeć, zwłaszcza o niektórych rzeczach. Podczas przesłuchań czułam wewnętrzne natchnienie, które mi wskazywało odpowiedzi, aby nie odbiegając od prawdy, nie ujawniać tego, co wtenczas powinnam była ukryć.
Objawienia Anioła w roku 1916 poprzedzone były trzema innymi wizjami. W okresie między kwietniem a październikiem 1915 roku, Łucja wraz z trzema innymi dziewczynkami, Marią Rosą Matias, Teresą Matias i Marią Justiną, ujrzały, z tego samego wzgórza Cabeço, ponad lasem znajdującym się w dolinie, zawieszony w powietrzu jakiś obłok bielszy od śniegu, przezroczysty,
w kształcie ludzkiej postaci. Była to postać, jakby ze śniegu, którą promienie słoneczne czyniły nieco przezroczystą. Jest to opis samej siostry Łucji.
z książki: “Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” autorstwa A. Borellego
************************************************************************************************************
KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ PRZYJMUJEMY Z NALEŻNYM USZANOWANIEM DO UST
ALBO NA RĘKĘ – WTEDY CIAŁO PAŃSKIE SPOŻYWAMY W OBECNOŚCI KAŁANA .
PRZYJMUJĄC KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ – NA SŁOWA KAPŁANA: CIAŁO CHRYSTUSA – ODPOWIADAMY: AMEN.
************************************************************************************************************
Co oznacza nasze „Amen”, które wypowiadamy podczas Komunii św. przyjmując „Ciało Chrystusa”?
Kapłanowi, który rozdając Eucharystię mówi tobie: „Ciało Chrystusa”, odpowiadasz: „Amen” – to znaczy uznajesz łaskę i zaangażowanie, jakie pociąga za sobą stanie się Ciałem Chrystusa. Gdy przyjmujesz bowiem Eucharystię, stajesz się Ciałem Chrystusa. To bardzo piękne! Komunia, jednocząc nas z Chrystusem, wyrywając z naszego egoizmu, otwiera nas i jednoczy ze wszystkimi, którzy są jedno w Nim. Oto cud Komunii Świętej: stajemy się Tym, Którego otrzymujemy!
Benedykt XVI –Jan Paweł II – Wielki Tydzień 2004
__________________________________________________________________________________________________________________________
***
W miesiącu listopadzie każdego dnia odprawiana jest Msza św. w intencji zmarłych,
których imiona otrzymałem od Was na kartkach i również w intencji tych zmarłych,
z którymi jeszcze nie tak dawno razem pielgrzymowaliśmy na tym padole.
***
Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj!
Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy;
Do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łez padole.
Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć,
A Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż.
O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!
**************************
Modlitwa św. Gertrudy z Helfty za zmarłych przebywających w czyśćcu:
Ojcze Przedwieczny,
ofiaruję Ci najdroższą Krew Boskiego Syna Twego,
Pana naszego, Jezusa Chrystusa,
w połączeniu ze wszystkimi Mszami świętymi
dzisiaj na całym świecie odprawianymi,
za dusze w czyśćcu cierpiące, za umierających,
za grzeszników na świecie,
za grzeszników w Kościele powszechnym,
za grzeszników w mojej rodzinie,
a także w moim domu.
Amen.
(Św. Gertruda zmarła przed swoimi pięćdziesiątymi urodzinami i przez ostatnie lata życia ciężko chorowała. Doświadczane cierpienia ofiarowywała przede wszystkim za zmarłych, bo tak bardzo pragnęła, aby dusze czyśćcowe mogły wejść jak najszybciej do Bożego Królestwa. Dlatego poprosiła Pana Jezusa o specjalną modlitwę w tej intencji. Chrystus Pan spełnij jej prośbę i podyktował powyższe słowa dołączając obietnicę, że odmówienie tej modlitwy uwolni z czyśćca za jednym razem tysiąc dusz.)
__________________________________________________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________________________________________________
W tym roku również można uzyskać odpusty dla zmarłych przez cały miesiąc listopad
28 października 2021 roku Stolica Apostolska podała do wiadomości, że dekret z roku 2020 pozostaje utrzymany mocy także w tym roku. Oznacza to, że tradycyjny odpust za zmarłych będzie można uzyskać przez cały listopad 2021 roku.
***
Odpust jest darowaniem przez Pana Boga kary doczesnej za grzechy już odpuszczone co do winy. Odpusty są cząstkowe i zupełne (zależnie od tego, w jakim stopniu uwalniają od kary doczesnej). Odpusty te może zyskiwać każdy ochrzczony po spełnieniu odpowiednich warunków dla siebie lub ofiarowywać je za zmarłych.
Warunki uzyskania odpustu zupełnego:
- Brak jakiegokolwiek przywiązania do grzechu, nawet powszedniego (jeżeli jest brak całkowitej dyspozycji – zyskuje się odpust cząstkowy).
- Stan łaski uświęcającej lub spowiedź sakramentalna.
- Przyjęcie Komunii świętej.
- Odmówienie modlitwy (np. “Ojcze nasz” i “Zdrowaś Mario”) w intencjach Ojca Świętego (nie chodzi o modlitwę w intencji samego papieża, choć i ta modlitwa jest bardzo wskazana; modlitwa związana z odpustem ma być skierowana w intencji tych spraw, za które modli się każdego dnia papież. Intencje te są ogłaszane, m.in. na stronach KAI, z kalendarzem na dany miesiąc).
Spowiedź święta, Komunia święta i modlitwa w intencjach Ojca Świętego mogą być wypełnione w ciągu kilku dni przed lub po wypełnieniu czynności, z którą związany jest odpust; między tymi elementami musi jednak istnieć związek.
Po jednej spowiedzi można uzyskać wiele odpustów zupełnych, natomiast po jednej Komunii świętej i jednej modlitwie w intencjach papieża – tylko jeden odpust zupełny.
Kościół zachęca do ofiarowania odpustów za zmarłych (niekoniecznie muszą być to osoby nam znane, nie musimy wymieniać konkretnego imienia – wystarczy ofiarować odpust w intencji osoby zmarłej, która tego odpustu potrzebuje).
Osoby starsze, chore i ci wszyscy, którzy z poważnych powodów nie mogą opuścić domu, mogą uzyskać odpust zupełny, jeśli tylko łącząc się duchowo z tymi wiernymi, którzy pobożnie nawiedzają kościół albo kaplicę czy cmentarz oraz wykluczając wszelkie przywiązanie do jakiegokolwiek grzechu i mając intencję kiedy to tylko będzie możliwe spełnić trzy zwyczajne warunki (spowiedź sakramentalna, Komunia eucharystyczna i modlitwa w intencjach Ojca Świętego), odmówią pobożnie modlitwy za zmarłych przed obrazem Pana Jezusa lub Najświętszej Maryi Panny (na przykład jutrznię i nieszpory z oficjum Liturgii godzin za zmarłych, Różaniec, Koronkę do Bożego Miłosierdzia i inne modlitwy za zmarłych bliskich ich sercu), albo jeśli podejmą medytacyjną lekturę jednego z fragmentów Ewangelii z liturgii za zmarłych, lub też jeśli wypełnią uczynki miłosierdzia poprzez ofiarowanie Bogu cierpień i niedogodności swego życia.
Katolicka Agencja Informacyjna
**************************************************
***
Na ratunek duszom czyścowym! Jak uzyskać odpust?
Również w tym roku, ze względu na pandemię koronawirusa, Kościół umożliwia uzyskanie odpustu zupełnego dla dusz cierpiących w czyśćcu nie tylko w okresie 1-8 listopada, jak określają przepisy, ale przez osiem dobrowolnie wybranych dni listopada. Odpust ten można uzyskać poprzez pobożne nawiedzenie cmentarza oraz spełnienie zwykłych warunków odpustu.
Aby uniknąć zgromadzeń dużej liczby wiernych na cmentarzach oraz w kościołach, Penitencjaria Apostolska wydała dekret przedłużający czas uzyskania odpustów za zmarłych na cały miesiąc. – Osoby nawiedzające cmentarz i modlące się za dusze wiernych zmarłych oraz spełniające zwykłe warunki odpustu zupełnego, w tym roku mogą uzyskać go w dowolnie wybrane osiem dniu w ciągu całego listopada. Nie muszą to być dni następujące po sobie – tłumaczy o. dr hab. Szczepan Praśkiewicz OCD, relator Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Dodał również, iż odpust zupełny przypisany do Dnia Zadusznego, czyli 2 listopada, może zostać dowolnie przeniesiony na inny dzień tego miesiąca.
Ofiarujmy duszom odpusty
Poprzez odpust zupełny możemy zyskać dla dusz czyśćcowych darowanie kar doczesnych, i tym samym skrócić ich cierpienia. Sakrament spowiedzi odpuszcza nam grzechy, ale kara za popełnione przez nas zło na ziemi pozostaje i ciąży po śmierci. Dlatego dar odpustu, który uwalnia właśnie od tej kary, jest nieocenionym skarbem, jaki otrzymujemy od Boga bogatego w miłosierdzie.
O. Praśkiewicz przypomina, iż zwykłe warunki uzyskania odpustu zupełnego zobowiązują do wzbudzenia intencji jego otrzymania, pozostawania w stanie łaski uświęcającej lub przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, wyzbycia się przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, przyjęcia w tym dniu Komunii św., odnowienia jedności ze wspólnotą Kościoła poprzez odmówienie „Ojcze nasz”, „Wierzę w Boga” oraz modlitwy w intencjach bliskich Ojcu Świętemu.
W dostąpieniu łaski nieba zmarłym mogą pomóc również wierni pozostający w domach. – Osoby starsze, chore, wszyscy ci, którzy z poważnych powodów nie mogą opuścić domów, mogą także uzyskać odpust za zmarłych, jeśli duchowo będą się łączyć ze wszystkimi pozostałymi wiernymi, wykluczą wszelkie przywiązanie do jakiegokolwiek grzechu i mają zamiar jak najszybciej spełnić zwyczajowe warunki uzyskania odpustu – wyjaśnia karmelita bosy.
Nieoceniony skarb Kościoła
Zakonnik wskazuje, iż uzyskiwanie odpustów przez wiernych w Kościele katolickim ma wielowiekową już tradycję. W historii narosło wiele opinii na temat odpustów. Były czasy, w których poprzez niewłaściwe ich traktowanie, dochodziło do bardzo poważnych nadużyć. Podczas trwania Soboru Watykańskiego II zorientowano się, że odpusty są bardzo ważną sprawą. Z tej racji Paweł VI ogłosił w Konstytucji Apostolskiej „Indulgentiarum doctrina”, z 1 stycznia 1967 r., poprawioną naukę w zakresie praktyki odpustów. Podaje ją w sposób skondensowany w kanonach 992-997 Kodeks Prawa Kanonicznego Jana Pawła II z 1983 r.
Odpust jest cząstkowy lub zupełny, w zależności od tego, czy uwalnia od kary doczesnej w części lub całości. Paweł VI zniósł odpusty określane konkretnym czasem (np. ilością dni lub lat), ponieważ w wieczności nie ma czasu.
Odpust zupełny zapewnia darowanie człowiekowi przez Boga wszystkich kar doczesnych należnych za grzechy, odpuszczonych już co do winy w sakramencie pokuty. Uzyskanie odpustu zupełnego dla siebie pozwala uniknąć kar czyśćcowych, zaś otrzymanie odpustu zupełnego za zmarłych ratuje dusze z czyśćca. Odpust cząstkowy natomiast zapewnia częściowe darowanie człowiekowi przez Boga kar doczesnych.
Należy pamiętać, że wierny może uzyskiwać odpust cząstkowy lub zupełny tylko za siebie lub ofiarować go za zmarłego, ale za nikogo z żyjących, ponieważ każdy człowiek jest w stanie sam dokonać przemiany swojego życia i wypełnić warunki wymagane do otrzymania odpustu. Odpust zupełny można uzyskać tylko jeden raz w ciągu dnia, poza pozostającymi w obliczu śmierci, natomiast odpusty cząstkowe można uzyskiwać w ciągu jednego dnia wielokrotnie.
Dusze, które doświadczają już chwały nieba, wypraszają dla nas na ziemi potrzebne łaski. Wsparcie okazują również ci, którzy żyli wśród nas, i nigdy nie będą kanonizowani przez Kościół. W najbliższych dniach warto szczególnie zatroszczyć się o zbawienie naszych bliskich zmarłych oraz tych nieznanych.
Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej
************************************************************************************************************
Czy modlitwa za zmarłych ma sens? Skąd o tym wiemy?
Wielu ludzi właśnie modlitwą reaguje na wiadomość, że ktoś zakończył ziemski żywot. Skąd się to bierze i czy modlitwa za kogoś, kto już odszedł do wieczności, ma sens? Czy zmarli naprawdę potrzebują modlitwy żywych?
Ks. Wojciech Węgrzyniak jakiś czas temu analizował na swoim blogu argumenty podające w wątpliwość sensowność modlitwy za zmarłych. Jeden argument mówił o tych, którzy po śmierci trafią do piekła. Jezusowa przypowieść o bogaczu i Łazarzu nie pozostawia wątpliwości, że nie ma dla nich ratunku. Między niebem a piekłem „zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać”. „Faktycznie, modlitwa im nie pomaga” – stwierdził ks. Węgrzyniak.
Drugi przywołany przez niego argument dotyczy tych, którzy znaleźli się w czyśćcu. Przecież oni i tak pójdą do nieba. To prawda. Jednak to właśnie oni bardzo potrzebują modlitwy. Dlaczego? Mówiąc w wielkim uproszczeniu po to, aby jak najszybciej dostąpili wiecznej radości oglądania Boga twarzą w twarz.
Modlitwa za zmarłych: argument biblijny
Jednym z najczęściej przytaczanych argumentów biblijnych uzasadniających sens i potrzebę modlitwy za tych, którzy już odeszli z doczesności, jest ten odwołujący się do Starego Testamentu, do Drugiej Księgi Machabejskiej. To z niej (z zakończenia dwunastego rozdziału) wywodzi się często przytaczany cytat, zgodnie z którym modlić się za zmarłych to „myśl święta i pobożna”.
Opowieść o mężnym Judzie, który przeprowadził składkę wśród swoich żołnierzy i posłał do Jerozolimy, aby złożono ofiarę za tych, którzy zginęli, zawiera również uzasadnienie. „Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym” – wyłożył jasno i zrozumiale autor starotestamentalnej księgi.
Do Drugiej Księgi Machabejskiej odsyła Katechizm Kościoła Katolickiego, przypominając, że Kościół „od początku czcił pamięć zmarłych i ofiarował im pomoce, a w szczególności Ofiarę eucharystyczną, by po oczyszczeniu mogli dojść do uszczęśliwiającej wizji Boga”. Kościół w trosce o zmarłych zaleca nie tylko modlitwę, ale także jałmużnę, odpusty i dzieła pokutne podejmowane w ich intencji.
Pomoc dla zmarłych
Żyjący na przełomie czwartego i piątego stulecia św. Jan Chryzostom zachęcał: „Nieśmy im pomoc i pamiętajmy o nich. Jeśli synowie Hioba zostali oczyszczeni przez ofiarę ich ojca, dlaczego mielibyśmy wątpić, że nasze ofiary za zmarłych przynoszą im jakąś pociechę? Nie wahajmy się nieść pomocy tym, którzy odeszli, i ofiarujmy za nich nasze modlitwy”.
Kilka lat młodszy od niego św. Augustyn stwierdził natomiast: „Nie można zaprzeczyć, że dusze zmarłych doznają ulgi dzięki pobożności swoich żyjących bliskich, gdy za nich składa się ofiarę Pośrednika albo gdy się w kościele daje jałmużny”.
Zapewniał też, że to, co za zmarłych ma zwyczaj czynić Kościół, nie jest sprzeczne z zapowiedzią zawartą przez św. Pawła w Liście do Rzymian, że wszyscy staniemy przed trybunałem Boga i każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu.
Wspólnota większa niż myślimy
„YOUCAT. Katechizm Kościoła katolickiego dla młodych” o modlitwie za zmarłych mówi we fragmencie poświęconym wierze w świętych obcowanie. Zwraca uwagę, że do wspólnoty świętych (komunii świętych) należą wszyscy ludzie, którzy swoją nadzieję pokładają w Chrystusie i przez chrzest przynależą do Niego, bez względu na to, czy już umarli, czy jeszcze żyją.
Jesteśmy w Chrystusie jednym ciałem, dlatego żyjemy w jednej wspólnocie obejmującej niebo i ziemię. „Kościół jest wspólnotą większą niż myślimy. Należą do niego żywi i zmarli, bez względu na to, czy znajdują się w czyśćcu czy przebywają w chwale Bożej; znani i nieznani; wielcy święci i niepozorni ludzie” – wyjaśnia młodzieżowy katechizm, dodając, że „możemy nawzajem się wspierać ponad śmiercią”.
Oznacza to, że możemy przywoływać w modlitwie naszych patronów i ulubionych świętych, ale także naszych zmarłych, co do których wierzymy, że są już u Boga. Jednak to nie wszystko. Możemy przez naszą modlitwę dopomóc naszym zmarłym, znajdującym się jeszcze w czyśćcu.
Modlitwa podczas pogrzebu i nie tylko
Zwięzłe uzasadnienie celowości modlitwy za zmarłych można usłyszeć na początku każdej mszy św. pogrzebowej. Ksiądz mówi wtedy mniej więcej tak: „Wiemy, że wskutek ludzkiej skłonności do złego wszyscy popełniamy grzechy. Przed Najświętszym Bogiem nikt nie jest bez winy. Dlatego chcemy złożyć za naszego zmarłego brata Ofiarę Eucharystyczną jako zadośćuczynienie za jego grzechy. Będziemy prosili Boga, aby go oczyścił od wszelkiej winy i dopuścił do społeczności Świętych”.
Modlitwa za zmarłych znajduje się w każdej Modlitwie Eucharystycznej odmawianej podczas mszy św., uwzględniając także możliwość wspomnienia konkretnych osób. W modlitewnikach można znaleźć bardzo dużo tekstów poświęconych tym, którzy odeszli, z tym, który zaczyna się od słów „Wieczny odpoczynek” na czele.
Dusze znikąd niemające ratunku?
W „Instrukcji liturgiczno-duszpasterskiej Episkopatu Polski o pogrzebie i modlitwach za zmarłych”, ogłoszonej czterdzieści lat temu, w roku 1978, można znaleźć bardzo ciekawe wskazówki. Niektóre z nich wciąż z trudnością przebijają się do świadomości wierzących. Biskupi przypomnieli m.in., że cały człowiek został odkupiony przez Chrystusa i ma mieć udział w życiu wiecznym, dlatego nie mówimy „módlmy się za duszę Jana, Krystyny itp.” lecz „módlmy się za zmarłego Jana, Krystynę itp”.
Instrukcja mówi również stanowczo, że z modlitw za zmarłych należy usunąć wezwania w rodzaju: „za dusze znikąd niemające ratunku”, „za dusze, za które nikt się nie modli”, ponieważ Kościół w każdej mszy św. i w liturgii godzin poleca Bogu wszystkich zmarłych, a także co roku obchodzi Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych.
Można użyć np. takich sformułowań: „módlmy się za tych zmarłych, których imiona znane są tylko Bogu”, „którzy najwięcej potrzebują modlitwy”, „za których najbliżsi się nie modlą”.
Powinność i… dziękczynienie
Święty Jan Paweł II niespełna dwa lata przed swoją śmiercią powiedział: „Modlitwa za zmarłych jest ważną powinnością, bowiem nawet jeśli odeszli w łasce i w przyjaźni z Bogiem, być może potrzebują jeszcze ostatniego oczyszczenia, by dostąpić radości nieba”.
Papież Franciszek w czasie jednej ze środowych katechez natomiast wskazał na jeszcze jeden aspekt. Według niego modlitwa za zmarłych jest przede wszystkim wyrazem wdzięczności z powodu świadectwa tych, którzy nas opuścili, oraz za uczynione przez nich dobro.
„Jest ona dziękczynieniem Panu za to, że nam ich dał, a także za ich miłość i przyjaźń”. Innym razem wyjaśniał, że wspomnienie zmarłych, troska o groby i modlitwy w intencji zmarłych są świadectwem ufnej nadziei, zakorzenionej w przekonaniu, że śmierć nie jest ostatnim słowem o ludzkim losie, ponieważ człowiek jest przeznaczony do nieskończonego życia, zakorzenionego i znajdującego swoje wypełnienie w Bogu.
ks. Artur Stopka/Aleteia.pl
*****************************************
Co święci mówią o czyśćcu? Poznaj 10 niezwykłych historii
Historia Kościoła wspomina o świętych, którzy mieli kontakt z duszami zmarłych i doświadczyli wizji czyśćca. Za życia nieustannie przypominali o „krainie pośredniej” między niebem a piekłem. Co wynika z ich wizji? Poznajcie 10 przykładów świętych, którzy mieli przeżycia związane z duszami w czyśćcu.
***
Listopad jest miesiącem szczególnie poświęconym modlitwom za dusze zmarłych. Określenie „czyśćca” nie pojawia się wprost na kartach Pisma Świętego. Czyściec jest procesem oczyszczania duszy z konsekwencji grzechów. Kościół przypomina o istnieniu miejsca, gdzie dusze muszą odpokutować winy, aby przygotować się na spotkanie z Bogiem. O tej rzeczywistości mówili także święci i mistycy Kościoła katolickiego.
Św. Gertruda
Św. Gertruda miewała różnego rodzaju wizje, z wiarą i zaufaniem przyjmowała różnorodne dary od Boga. Jednym z nich była łaska ofiarowywania trudów i cierpień w intencji dusz czyśćcowych. „Bądź pewna, moja córko, że twoje umiłowanie zmarłych nie będzie ci przeszkodą” – usłyszała od Jezusa.
W pismach mniszki opisanych jest wiele historii związanych z duszami czyśćcowymi. Gertruda była świadkiem wybawienia duszy zmarłego zakonnika – brata Hermana, za którego ofiarowywała codzienną Eucharystię i nabożeństwa do Niepokalanej Maryi Panny. Podczas jednego z objawień, Jezus miał podyktować jej modlitwę za dusze w czyśćcu cierpiące.
Całe życie Gertrudy naznaczone było troską o dusze, podejmowała w ich intencji liczne wyrzeczenia.
Św. Piotr Damiani
Doktor Kościoła opowiada w swoich pismach o pewnym zwyczaju mieszkańców Rzymu związanym z odwiedzaniem kościołów w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wskazuje na jedną z historii, kiedy to pewna szlachcianka modląc się w bazylice Santa Maria in Aracœli, zobaczyła duszę swojej znajomej zmarłej przed rokiem. Kobieta była leniwa i próżna, ale dzięki modlitwom i wstawiennictwu Maryi została uwolniona z czyśćca. Według tego, co opisuje św. Piotr Damiani, dusza miała powiedzieć, że każdego roku Maryja uwalnia z czyśćca tysiące dusz.
***
Św. Perpetua
Z duszami w czyśćcu kontaktowała się również św. Perpetua. Podczas jednej z modlitw przypadkowo wymówiła imię swojego zmarłego brata – Dinokratesa. Chłopczyk odszedł w wieku 7 lat. Pewnej nocy, we śnie, Perpetua, zobaczyła brata. Dziecko było blade, spragnione i zaniedbane. Stał przy zbiorniku wody, ale nie mógł do niego sięgnąć, aby się napić. Siostra modliła się za niego, ofiarowywała uczynki miłosierdzia w jego intencji. Po pewnym czasie, chłopiec przyśnił się jej ponownie. Jego twarz była jasna, uśmiechał się i pił wodę ze złotej czary wypełnionej po brzegi wodą.
Św. Brygida Szwedzka
W jednym z mistycznych doświadczeń Brygida zobaczyła także czyściec. Widziała nawet anioła, który rzekł do niej: „Szczęśliwy ten, kto jeszcze za życia wspomaga dobrymi uczynkami dusze czyśćcowe, ponieważ sprawiedliwość Boża domaga się, by pozbawione pomocy żywych, zostały oczyszczone w ogniu”.
Św. Katarzyna z Genui
W swoim „Traktacie o czyśćcu” pisze następujące słowa: „Dusze niektórych zmarłych wobec doskonałej świętości Boga czują się tak brudne i niegodne zbliżenia się do Niego, że same poddają się niewypowiedzianie wielkiej, lecz oczyszczającej męce. Są pomimo to szczęśliwe, gdyż wiedzą, że są zbawione”.
Katarzyna miała łaskę przeżywania mąk zbliżonych do tych, które przeżywają dusze w czyśćcu. Na podstawie tych stanów uznała, że najcięższą z kar jest świadomość odrzucenia miłości Bożej i Jego sprawiedliwości. Mistyczka wiele mówiła o drodze oczyszczania, którą muszą pokonać dusze. Nieoczyszczone z win nie mogą cieszyć się w pełni wizją Boga i oglądaniem Go twarzą w twarz.
Św. Małgorzata Maria Alacoque
Apostołka Serca Jezusowego również miała częsty kontakt z duszami czyśćcowymi. Otrzymała nawet łaskę pomagania zmarłym w doświadczeniu przez nich świętości. Dusze zwracały się do Małgorzaty z prośbą o pomoc i ulgę w cierpieniu. Błagały o modlitwę. Jedną z nich była siostra zakonna, która cierpiała w czyśćcu z powodu lenistwa i niedbalstwa w zachowaniu reguł. Małgorzata przyjmowała w intencji zakonnicy Komunię Świętą. „Gdy przyjęłam Komunię Świętą, o którą mnie prosiła, powiedziała mi, że jej straszliwe męczarnie znacznie się zmniejszyły, gdyż w jej intencji odprawiano msze święte, ku czci Męki Pańskiej, jednak została jeszcze długo w czyśćcu, w którym cierpiała męki należne duszom, które były oziębłe w służbie Bożej” – wspominała Alacoque.
Św. Jan Maria Vianney
„Czyściec to Boża izba chorych” – mawiał proboszcz z Ars. W swojej pracy duszpasterskiej często zachęcał do modlitwy za dusze w czyśćcu cierpiące. – Bardzo mało jest dusz, nawet świętych, którym udało się wejść do nieba z pominięciem czyśćca – tłumaczył podczas jednego z kazań w Dzień Zaduszny.
Prosił o pomoc dla nich poprzez modlitwę, ofiarowanie odpustów oraz Mszę świętą. – Jest to rzecz pewna, bracia drodzy, że te biedne dusze dla siebie nic nie mogą, dla nas wiele mogą. Kto się do nich odwołuje, ten zawsze upragnioną łaskę otrzyma – mówił święty kapłan.
Św. Gemma Galgani
Zapiski włoskiej mistyczki to przejmująca lektura duchowa, nie tylko ze względu na opis doświadczeń wewnętrznych świętej i więzi z Jezusem. Mistyczka otrzymała łaskę stygmatów, miała dar widzenia Jezusa Ukrzyżowanego, mogła zobaczyć również Jego oblicze zbroczone krwią. Podczas modlitwy wielokrotnie nawiedzał ją szatan. Nieczysty duch kopał ją i bił.
Soboty były dniami, kiedy Gemma spotykała się z Matką Bożą Bolesną. Galgani codziennie zanosiła modlitwy i cierpienia za dusze w czyśćcu, zresztą namawiał ją do tego jej anioł stróż.
„Każde, nawet najmniejsze cierpienie, jest dla nich pociechą” – tłumaczył.
Św. s. Faustyna Kowalska
Łaskę poznania czym jest czyściec miała również św. s. Faustyna Kowalska. Święta Kościoła katolickiego pisała o miejscu oczyszczenia dusz w swoim „Dzienniczku”.
Największym cierpieniem dusz jest ogromna tęsknota za miłością odwieczną – Bogiem. Dusze w czyśćcu nie mogą same sobie pomóc, tylko modlitwa ludzi żyjących jest w stanie im pomóc w dostaniu się do nieba. Faustyna przekonuje, że taka pomoc jest wielkim uczynkiem miłosierdzia wobec nich.
W „Dzienniczku” siostra opisuje historię pewnej zakonnicy, która śpiewała w chórze i która zmarła. Prosiła Faustynę o modlitwy. Służebniczka Bożego Miłosierdzia wypełniała z gorliwością prośbę. Bóg wysłuchał tych wezwań.
„Po jakimś czasie przyszła znowu do mnie w nocy, ale już w innym stanie. Już nie była w płomieniach, jak przedtem, a twarz jej była rozpromieniona, oczy błyszczały radością i powiedziała mi, że mam prawdziwą miłość bliźniego, że wiele dusz innych skorzystało z modlitw moich i zachęciła mnie, żebym nie ustawała w modlitwach za duszami w czyśćcu cierpiącymi i powiedziała mi, że ona już niedługo będzie w czyśćcu pozostawać” – opisuje s. Faustyna w „Dzienniczku”.
***
Św. o. Pio z Pietrelciny
Już jako dziecko Francesco Forgione wspierał dusze w czyśćcu swoimi modlitwami. Modlił się za nie z babcią. Podejmował akty pokutne i dobre uczynki. Wraz z wstąpieniem do kapucynów, wzmocniło się w nim pragnienie ofiary za dusze w czyśćcu. Miały one w jego życiu uprzywilejowane miejsce. Sprawował za nie również msze święte. W liście do kierownika duchowego, o. Benedetto Nardelii, pisał tak: „Przez długi czas odczuwałem potrzebę ofiarowania siebie jako ofiary za biednych grzeszników i oczyszczenia dusz. To pragnienie rośnie coraz bardziej w moim sercu tak bardzo, że godziny stały się, powiedziałbym, silną pasją. To prawda, że składałem tę ofiarę Panu kilka razy, umożliwiając Mu wylanie na mnie kar, które są przygotowane na grzesznika i na oczyszczające dusze, nawet stokrotnie na mnie, pod warunkiem, że On nawróci i zbawi grzeszników i wkrótce przyjmie do nieba dusze w czyśćcu. Wydaje mi się, że Jezus tego chce. Jestem pewien, że nie będzie miał trudności z udzieleniem mi tego pozwolenia” (Epist. I, 206).
Family News Service/Tygodnik Niedziela
*****************************************************
Jak nasza modlitwa może pomóc bliskim zmarłym? Poznaj wizje św. Faustyny!
Listopad to czas wspominania naszych bliskich, którzy odeszli. Czy jednak sama pamięć i zapalone znicze to wszystko? O wiele bardziej dusze zmarłych potrzebują naszej modlitwy, o czym zapewnia w swoich wizjach św. Faustyna.
***
„Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały się mnie. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie ich jest największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie to jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. – [Usłyszałam głos wewnętrzny], który powiedział: Miłosierdzie Moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe. Od tej chwili ściślej obcuję z duszami cierpiącymi” (Dz. 20).
Wieczorem po nieszporach poszłam na cmentarz, modliłam się chwilę; wtem ujrzałam jedną z naszych sióstr, która mi rzekła: W kaplicy jesteśmy. Rozumiałam, że mam iść do kaplicy i tam się modlić przez zyskiwanie odpustów. Na drugi dzień w czasie Mszy świętej widziałam, jak trzy białe gołąbki uniosły się z ołtarza do nieba; miałam zrozumienie, że nie tylko te trzy duszyczki, które widziałam, przeszły do nieba, ale wiele innych, które pomarły nie w obrębie naszego zakładu. O, jak dobry i miłosierny jest Pan.
2 listopada [1936], Dz. 748
Modlitwa z Dzienniczka św. Faustyny o szczęśliwą śmierć
O Jezu, na krzyżu rozpięty, błagam Cię, udziel mi łaski, abym zawsze i wszędzie, we wszystkim wiernie spełniała najświętszą wolę Ojca Twego. A kiedy ta wola Boża wydawać mi się będzie ciężka i trudna do spełnienia, to wtenczas błagam Ciebie, Jezu, niechaj z ran Twoich spłynie mi siła i moc, a usta moje niech powtarzają: stań się wola Twoja, Panie. – O Zbawicielu świata, Miłośniku ludzkiego zbawienia, który w tak strasznej boleści katuszy zapomnisz o sobie, a myślisz o dusz zbawieniu, Jezu najlitościwszy, udziel mi łaski zapomnienia o sobie, abym cała żyła dla dusz, pomagając Ci w dziele zbawienia, według najświętszej woli Ojca Twego… (Dz. 1265).
O Jezu miłosierny, rozciągnięty na krzyżu, wspomnij na naszą godzinę śmierci! O najmiłosierniejsze Serce Jezusa, otwarte włócznią, ukryj mnie w ostatnią śmierci godzinę! O Krwi i Wodo, która wytrysłaś z Serca Jezusowego jako zdrój niezgłębionego miłosierdzia dla mnie w mojej śmierci godzinie! Jezu konający, zakładzie miłosierdzia, złagódź gniew Boży w mojej śmierci godzinie (Dz. 813).
O Jezu mój, niechaj ostatnie dni wygnania będą całkowicie według Twej najświętszej woli. Łączę swoje cierpienia, gorycze i samo konanie z męką Twoją świętą i ofiaruję się za świat cały, aby uprosić obfitość miłosierdzia Bożego dla dusz, a szczególnie dla dusz, które są w domach naszych. Ufam mocno i zdaję się całkowicie na wolę Twoją świętą, która jest miłosierdziem samym. Miłosierdzie Twoje będzie mi wszystkim w tej ostatniej godzinie. Św. Faustyna (Dz. 1574).
Tygodnik Niedziela
******************************************************
Sekrety czyśćca
Ojciec Pio mocno wierzył w świat nadprzyrodzony i w Kościół składający się zarówno z żyjących, jak i ze zmarłych, którzy dostąpili chwały nieba albo w czyśćcu doznają bolesnego oczyszczenia po śmierci. Był głęboko przekonany, że te trzy stany wzajemnie się komunikują, wspierają i na siebie oddziałują.
Listopad to miesiąc szczególnie poświęcony pamięci bliskich zmarłych. W tym czasie przybywamy na cmentarze, aby zatrzymać się i pomodlić przy grobach naszych najbliższych, którzy odeszli już do wieczności. To również czas refleksji nad własnym przemijaniem i rozmyślanie o naszym istnieniu po śmierci.
W tej eschatologicznej zadumie może przyjść nam z pomocą Ojciec Pio, który w czasie pięćdziesięciu dwóch lat spędzonych w kapucyńskim klasztorze w San Giovanni Rotondo często był odwiedzany przez dusze zmarłych.
Informacji na ten temat dostarczają nam świadectwa dzieci duchowych Ojca Pio oraz zapisy z kroniki klasztoru, które nie tylko je opisują, ale również potwierdzają. Wynika z nich, że kontakt Ojca Pio z duszami czyśćcowymi nie był wymysłem jego fantazji, ale odbywał się w sposób duchowy lub fizyczny.
Towarzyszył zmarłym
Wielu biografów i publicystów twierdziło, że powołaniem Ojca Pio było nie tylko towarzyszenie osobom żywym, ale i zmarłym. Polegało ono na jego szczególnej trosce o zbawienie zwłaszcza zatwardziałych grzeszników i dusz w czyśćcu cierpiących. Ojciec Pio kilkakrotnie prosił swoich kierowników duchowych o pisemne pozwolenie na złożenie za nich w ofierze samego siebie.
W jednym z listów z 1910 roku Stygmatyk napisał do o. Benedetta z San Marco in Lamis: „Od dłuższego czasu czuję w sobie potrzebę, by oddać się Bogu jako ofiara za biednych grzeszników i za dusze czyśćcowe. Pragnienie to stopniowo stawało się w moim sercu coraz większe, tak że teraz jest – powiedziałbym – wielką namiętnością. To prawda, że wielokrotnie powtarzałem to Bogu. Błagałem Go, mówiąc, że chcę przyjąć na siebie kary, które przygotowane są dla grzeszników i dla dusz w czyśćcu cierpiących. Byłem gotów przyjąć nawet o stokroć większe kary, gdyby tylko Bóg zechciał nawrócić i ocalić grzeszników, i szybko otworzyć bramy raju przed duszami czyśćcowymi. Teraz jednak chcę uczynić Bogu tę ofiarę w duchu posłuszeństwa. Wydaje mi się, że sam Jezus tego pragnie”.
Odpowiedzią na jego prośbę były słowa aprobaty, które o. Benedetto wyraził w jednym ze swoich listów skierowanych do Ojca Pio: „Śmiało uczyń ofiarę, o której mi mówisz, ponieważ będzie ona miła Bogu. […] Cierp, znoś ból i módl się za niegodziwych na tej ziemi i za nieszczęsnych po śmierci. Nieś nasze współczucie tym, którzy cierpią nieprzerwane i niemożliwe do opisania udręki”.
Odtąd ofiara Ojca Pio za dusze w czyśćcu cierpiące polegała przede wszystkim na nieustannej modlitwie o ich zbawienie i na pokornym znoszeniu różnego rodzaju cierpień. O jej charakterze informuje nas jego duchowy syn, ks. Pierino Galeoni: „Ojciec Pio wyjawił mi, że nie tylko poprosił Jezusa i otrzymał od Niego łaskę bycia ofiarą doskonałą, ale także nieustanną. […] że otrzymał od Pana zadanie bycia ofiarą i ojcem ofiar aż do ostatniego dnia”. Zatem ofiara Ojca Pio miała być doskonała i trwać nieustannie aż do śmierci, zgodnie ze słowami św. Pawła: „A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę, żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej” (Rz 12, 1). Składanie takiej ofiary stało się dozgonną misją i powołaniem Zakonnika z Pietrelciny.
Wierzył w oczyszczenie dusz
W czasach, w których żył Ojciec Pio, prymat nauki i techniki spowodował ogromny kryzys wiary w istnienie świata nadprzyrodzonego i niewidzialnego. Stygmatyk na przekór tym tendencjom przypominał o realnym istnieniu piekła, czyśćca i nieba. Szczególnie interesujące i cenne było jego rozumienie czyśćca, które pojmował jako bolesny stan przejściowy, uwalniający po śmierci od wszystkich następstw grzechu.
Stygmatyk wierzył, że w czyśćcu dokonuje się oczyszczenie dusz poprzez ogień, który nie zabija, lecz przynosi ocalenie. Pewnego wieczoru 1945 roku, zaraz po błogosławieństwie eucharystycznym na zakończenie nieszporów br. Modestino zagadnął: „Ojcze, co myślisz o ogniu czyśćcowym?”. A Ojciec Pio mu odpowiedział: „Gdyby Pan pozwolił duszy na przejście z tego ognia do najbardziej palących płomieni na tej ziemi, byłoby to niczym przejście z gorącej wody do zimnej”. Podobnej argumentacji użył również wtedy, gdy pewna kobieta z Cerignoli poprosiła: „Ojcze, proszę mi opisać czyściec”. „Córko moja, dusze z czyśćca wolałyby rzucić się w ogień ziemski, gdyż dla nich byłoby to niczym rzucenie się do źródła świeżej wody” – brzmiała jego odpowiedź.
Więcej światła na naturę ognia wspominanego przez Stygmatyka rzuca świadectwo Cleonice Morcaldi, która słyszała, jak Ojciec Pio powiedział do jednej ze swoich duchowych córek: „Moja córko, w pewnych miejscach [czyściec] jest podobny do piekła”. Był bowiem głęboko przekonany, że w czyśćcu, podobnie jak i w piekle, dusza odczuwa cierpienie z dwóch powodów: jedno jest spowodowane pozbawieniem jej Pana Boga, a drugie, duchowe, przyjmuje postać palącego ognia, z tą różnicą, że w piekle cierpienie trwa całą wieczność, a w czyśćcu ma charakter przejściowy. Jeszcze lepiej wyjaśnił to przy innej okazji, tłumacząc swoim duchowym córkom różnicę pomiędzy ogniem czyścowym a piekielnym: „Ogień czyścowy to miłość Jezusa, która usuwa zmazy grzechu. Natomiast ten piekielny jest symbolem nienawiści”. Jednym słowem w jego rozumieniu czyściec był przygotowaniem do „niebieskiej chwały”, jakby przedsionkiem nieba, do którego wchodzi się oczyszczonym przez miłość Jezusa gorejącą niczym ogień.
Dla włoskiego kapucyna czyściec był przede wszystkim stanem niezwykle bolesnego oczyszczenia, dlatego radził, by żyjąc na ziemi, czynić wszystko, co możliwe, żeby tam nie trafić po swojej śmierci.
Przebywając w ogrodzie ze swymi duchowymi dziećmi, któregoś ciepłego wieczoru 1958 roku Ojciec Pio usłyszał, jak Mioni z Montegrotto, dzieląc się swoimi przemyśleniami na temat życia po śmierci, powiedział: „Ojcze, nic mnie nie obchodzi, jak długo pozostanę w czyśćcu, skoro już wiem, że to się skończy i w końcu pójdę do raju”. Ojciec Pio natychmiast próbował ostudzić jego entuzjazm: „Nie wiesz, co to jest. Nie wiesz, jak tam jest ciężko”. Gdy on nadal upierał się przy swoim, powiedział do niego: „Synu mój, mówisz tak, ponieważ nie wiesz, jak bardzo jest tam strasznie”. Stygmatyk powiedział to z takim przekonaniem, jakby o czyśćcu nie tylko słyszał, ale i go przeżył.
Cleonice Morcaldi twierdziła, że zakonnik wielokrotnie tłumaczył swoim duchowym dzieciom: „Jeśli po śmierci nie chcesz iść do czyśćca, to przejdź przez niego przed śmiercią, przyjmując wszystko od Boga i ofiarując Mu to z miłością, a nawet dziękuj Mu za możliwość, którą ci daje, by przemknąć przez czyściec w tak łagodny sposób”.
Rozmawiał z duszami czyśćcowymi
Zgodnie z nauką Kościoła Ojciec Pio wierzył, że można nieść pomoc duszom w czyśćcu. Najczęściej czynił to w czasie sprawowania Mszy świętych, gdy gorąco wstawiał się za nimi u Boga, prosząc o ich uwolnienie z kar czyśćcowych. Dusze czyścowe za ten niezwykły akt miłosierdzia próbowały okazywać mu swoją wdzięczność. Robiły to na różne sposoby.
Pewnego razu Ojciec Pio nagle opuścił refektarz w czasie obiadu i udał się do drzwi wyjściowych klasztoru. W ślad za nim podążyło dwóch braci. Gdy znaleźli się już blisko niego, usłyszeli, że prowadzi rozmowę z kimś dla nich niewidzialnym i osłupieli ze zdziwienia, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Ojciec Pio dostrzegł ich zakłopotanie i spokojnie wyjaśnił: „Nie martwcie się! Właśnie rozmawiam z kilkoma duszami, które są w drodze z czyśćca do raju. Zatrzymały się tutaj, by mi podziękować, ponieważ dziś rano wspomniałem je podczas mszy świętej”.
Innym razem Ojciec Pio opowiadał, jak do jego celi klasztornej przyszedł niedawno zmarły współbrat, z którym był zaprzyjaźniony. Miał na imię o. Giuseppantonio i mieszkał w kapucyńskim klasztorze w Foggii, gdzie cierpiał z powodu dolegliwości nerek. 30 grudnia 1936 roku Stygmatyk otrzymał wiadomość, że jest on śmiertelnie chory i prosi o modlitwę. Niestety tej samej nocy o. Giuseppantonio zmarł. Gdy Ojciec Pio trwał na modlitwie, wstawiając się za swego przyjaciela, nagle usłyszał pukanie do drzwi. Jakie było jego zdziwienie, gdy ujrzał w nich o. Giuseppantonia. Zaraz go zapytał: „Jak się czujesz? Powiedziano mi, że jesteś śmiertelnie chory i bardzo cierpisz, a ty jesteś tutaj?”. „Czuję się dobrze. Wszystkie moje bóle zniknęły i przyszedłem podziękować ci za modlitwy” – wyjaśnił przyjaciel, po czym zniknął.
Ojciec Pio pomagał duszom opuszczać czyściec, nie tylko modląc się za nie podczas sprawowania mszy świętych, ale również praktykując pewną kapucyńską tradycję. Otóż na podeście wewnętrznych schodów prowadzących z parteru na piętro klasztoru wisiała na ścianie tablica ze spisem grzechów, które należy odpokutować w czyśćcu, zatytułowana „Łatwa i krótka droga do wsparcia biednych dusz w czyśćcu”. Poniżej znajdowało się drewniane pudełko z ponumerowanymi kulkami od 1 do 100. Kiedy któryś z kapucynów tamtędy przechodził, sięgał po jedną z nich i odmawiał modlitwę za zmarłych w czyśćcu, którzy cierpią z powodu grzechu wypisanego na kartce pod takim samym numerem, jaki widniał na kulce. Również Ojciec Pio był wierny tej pobożnej praktyce. Kiedy tylko tamtędy przechodził, losował kulkę i najczęściej odmawiał: „Wieczny odpoczynek”.
Podczas lektury pewnej książki Ojciec Pio natrafił na stwierdzenie, że nie jest możliwe, by dusze czyśćcowe modliły się za żywych, a nawet gdyby tak było, to ich modlitwy nie byłyby w stanie przyjść komukolwiek z pomocą. Z dezaprobatą porzucił dalsze czytanie i rozczarowany tymi słowami powiedział: „Jestem wstrząśnięty. Niemożliwe jest przecież, by dusze czyśćcowe nie odwzajemniły się nam za modlitwy”.
Dla kapucyna ze stygmatami niesienie duchowej pomocy duszom w czyśćcu było życiowym powołaniem, dlatego nigdy nie ustawał w wysiłkach, aby ofiarować im tyle modlitw, ile był w stanie zanieść każdego dnia i każdej nocy. Pewnego razu, zapytany przez współbraci, jak ważna jest modlitwa zanoszona za dusze cierpiące w czyśćcu, odpowiedział: „Na tę górę [czyli do San Giovanni Rotondo] wspina się więcej dusz czyścowych niż żyjących mężczyzn i kobiet, aby uczestniczyć w moich mszach świętych i prosić o moje modlitwy”. Jego słowa mogą szokować, jeżeli uwzględni się fakt, że w ciągu całego ponad pięćdziesięcioletniego pobytu Ojca Pio w San Giovanni Rotondo do tego miejsca przybywały miliony pielgrzymów. Ile zatem dusz zmarłych znalazło u niego duchową pomoc i wsparcie? Musiały być ich również miliony. Profesorowi Gerardo De Caro Ojciec Pio tłumaczył: „Trzeba modlić się za dusze czyśćcowe. To niewyobrażalne, ile mogą zrobić dla naszego dobra duchowego przez wdzięczność okazywaną tym, którzy wspominają je na ziemi i modlą się za nie”.
Znał wyroki Boże
Wizje dusz czyścowych w życiu Ojca Pio następowały po sobie od lat dwudziestych XX wieku aż do jego śmierci. Włoski kapucyn doświadczał ich obecności nie tylko duchowo, ale i fizycznie. Zapytany przez bpa Alberto Costę z Melfi, czy kiedykolwiek zjawiły mu się dusze zmarłych, bez zastanowienia odpowiedział: „Widziałem je tak wiele razy, że już mnie nie przerażają”. Przerażenie może budzić przebywanie w bliskiej obecności z duszami czyścowymi, jednak jeszcze większą bojaźń niesie wielkość kar, jakie muszą one odpokutować. W tej kwestii Ojciec Pio posiadał nadprzyrodzony dar poznania wyroków Bożych, dlatego niekiedy informował swoich rozmówców o długości pobytu w czyśćcu ich najbliższych lub o osiągnięciu przez nich chwały nieba.
Pewnego poranka jeden ze współbraci poprosił Ojca Pio o modlitwę za swego zmarłego ojca podczas celebracji Mszy świętej. Po jej odprawieniu Ojciec Pio przywołał go do siebie i powiedział: „Dziś rano twój tata wstąpił do raju”. Zakonnik był niezwykle szczęśliwy. Jednak po chwili namysłu zaprotestował: „Ależ Ojcze Pio, przecież mój ojciec zmarł trzydzieści lat temu!”. Wówczas Stygmatyk dał mu stanowczą odpowiedź: „Cóż, mój synu, przed Bogiem wszystko trzeba odpokutować”.
Podczas innej rozmowy, przeprowadzonej wieczorem 1943 roku, prof. Gerardo De Caro poprosił Ojca Pio o modlitwę za duszę pewnego pisarza, nie wyjaśniając o kogo dokładnie chodzi. Gdy tylko Ojciec Pio rozpoznał, kogo profesor miał na myśli, wówczas poczerwieniał, a na jego twarzy pojawiły się oznaki cierpienia. Prośbę skwitował jednym zdaniem: „Za bardzo kochał”. Gdy profesor próbował go pytać wzrokiem, jak długo będzie musiał pozostawać w czyśćcu, usłyszał szokującą odpowiedź: „Co najmniej sto lat!”.
Jedna z kobiet zaprzyjaźnionych z Ojcem Pio, Carmela Marocchino, była mocno poruszona nagłą śmiercią swego brata, kapucyna o. Vittore i choć już pogodziła się z jego utratą, chciała wiedzieć, czy został zbawiony. Kilka dni po jego pogrzebie udała się z płaczem do Ojca Pio, aby go zapytać: „Ojcze, dlaczego Pan Bóg go zabrał?”. Zakonnik, chcąc ją pocieszyć, odpowiedział: „Czy wiesz, co Pan Jezus zrobił z twoim bratem? Pan Jezus wszedł do ogrodu, gdzie było wiele kwiatów, a jeden piękniejszy od drugiego. Podszedł do najpiękniejszego z nich i go zerwał. Dokładnie to uczynił z twoim bratem”. Dopiero potem wyjaśnił, że brat zostanie zbawiony, ale ona musi się za niego modlić. Kobieta nie dawała za wygraną. Przy okazji kolejnych spowiedzi u Ojca Pio nieustannie pytała o stan duszy swego zmarłego brata. Po jednej z nich usłyszała: „On jest w raju”. Te słowa mocno ją uradowały, ale dały jej również wiele do myślenia. Pomimo że jej brat był kapłanem i wychowankiem Ojca Pio, w czyśćcu spędził aż jedenaście miesięcy, zgodnie ze słowami Stygmatyka: „Moja córko, my duchowni mamy większą odpowiedzialność przed Bogiem i kiedy zjawiamy się przed Nim, to z lękiem i drżeniem”. Stygmatyk dał jej jeszcze jedną ważną wskazówkę. Gdy Carmela Marocchino dopytywała się, czy nadal ma się modlić za swoich zmarłych rodziców, usłyszała niezwykle cenne pouczenie zgodne z nauką Kościoła: „Jeśli im już więcej nie są potrzebne twoje modlitwy, to one są oddawane innym duszom”.
Kiedy 20 marca 1910 roku zmarł ciężko chory Nicola, brat Marii Pompilio, kobieta poprosiła Ojca Pio, by pomógł jej zobaczyć go podczas snu. Zakonnik zganił ją za to słowami: „Żyjmy w rzeczywistym świecie, nie w snach”. Jednak pewnej nocy przyśnił się jej brat, który powiedział: „Czy ty wiesz, że Ojciec Pio był obecny w czasie mojej śmierci? […] Nie mogłem ci tego wtedy powiedzieć, bo byłem w agonii, lecz on pozostawał przy mnie do czasu, aż Sędzia [Bóg] mnie osądził. Otrzymałem jedenaście lat czyśćca, lecz Ojciec Pio wstawił się za mną i dostałem tylko dwa”. Następnego dnia Maria Pompilio udała się do Ojca Pio, który na jej widok zapytał: „Czy teraz jesteś szczęśliwa?”. Jej odpowiedź była równie natychmiastowa: „Tak. Ależ Ojcze, co ty robisz? Chodzisz sobie wszędzie! Jesteś tu na ziemi i bywasz już w niebie!”. „A cóż robiłbym tu, na ziemi, jeśli nie byłbym w stanie wznieść się [do nieba] i zstąpić?” – brzmiała jego równie tajemniczo brzmiąca odpowiedź.
Dusze zmarłych zajmowały uprzywilejowane miejsce w życiu duchowym Ojca Pio, pamiętał o nich w codziennych modlitwach, a przede wszystkim podczas celebracji mszy świętych. Troska o ich zbawienie stała się jego życiową misją. Jego doświadczenie z duszami czyścowymi oraz nauka o czyśćcu stanowią prawdziwą pomoc we właściwym postrzeganiu świata nadprzyrodzonego, który zaprasza do świętości życia, mobilizuje do czynienia dobra, nie pozwala pozostać obojętnym na los cierpiących w czyśćcu i ostrzega przed bolesnymi karami, gdy z oczu traci się najważniejszy cel, jakim jest szczęśliwe życie wieczne z Bogiem w niebie.
br. Błażej Strzechmiński OFMCap/”Głos Ojca Pio” nr.8/2021
************************************************************************************************************
——————————————————————————————————————–
SOBOTA – 30 PAŹDZIERNIKA – DZIEŃ ODWIEDZIN GROBÓW NASZYCH RODAKÓW
GODZ. 14.30 – CMENTARZ DALBETH na London Road, Glasgow G32 8TX
KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA – WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z XXXI NIEDZIELI ZWYKŁEJ – GODZ. 18:00
ZMIANA TAJEMNIC RÓŻAŃCOWYCH I NOWA INTENCJA NA MIESIĄC LISTOPAD
PO MSZY ŚW. – NABOŻEŃSTWO RÓŻAŃCOWE
***
XXXI NIEDZIELA ZWYKŁA – 31 PAŹDZIERNIKA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 – 14.00
MSZA ŚW. O GODZ. 14.00
PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA
***
PONIEDZIAŁEK 1 LISTOPADA – UROCZYSTOŚĆ WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH
KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA – MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 20.00
Antyfona na wejście
Radujmy się wszyscy w Panu, obchodząc uroczystość ku czci Wszystkich Świętych. Z ich uroczystości radują się Aniołowie i wychwalają Syna Bożego.
HYMN
Chwała na wysokości Bogu, * a na ziemi pokój ludziom dobrej woli. * Chwalimy Cię. * Błogosławimy Cię. * Wielbimy Cię. * Wysławiamy Cię. * Dzięki Ci składamy, * bo wielka jest chwała Twoja. * Panie Boże, Królu nieba, * Boże, Ojcze wszechmogący. * Panie, Synu Jednorodzony, * Jezu Chryste. * Panie Boże, Baranku Boży, Synu Ojca. * Który gładzisz grzechy świata, * zmiłuj się nad nami. * Który gładzisz grzechy świata, * przyjm błaganie nasze. * Który siedzisz po prawicy Ojca, * zmiłuj się nad nami. * Albowiem tylko Tyś jest święty * Tylko Tyś jest Panem. * Tylko Tyś Najwyższy, Jezu Chryste. * Z Duchem Świętym w chwale Boga Ojca. * Amen.
Kolekta
Wszechmogący, wieczny Boże, Ty pozwalasz nam w jednej uroczystości czcić zasługi
Wszystkich Świętych, prosimy Cię,
abyś dzięki wstawiennictwu tak wielu orędowników,
hojnie udzielił nam upragnionego przebaczenia.
Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.
Czytanie z Księgi Apokalipsy św. Jana Apostoła – Ap 7,2-4.9-14
Ja, Jan, ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga żywego. Zawołał on donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i morzu: „Nie wyrządzajcie szkody ziemi ani morzu, ani drzewom, aż opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego”. I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela.
Potem ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: „Zbawienie Bogu naszemu, Zasiadającemu na tronie, i Barankowi”.
A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicze swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: „Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków. Amen!” A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: „Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli?” I powiedziałem do niego: „Panie, ty wiesz”. I rzekł do mnie: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka”.
Oto słowo Boże.
Psalm 24
R/ Oto lud wierny, szukający Boga.
Do Pana należy ziemia i wszystko, co ją napełnia,
świat i jego mieszkańcy.
Albowiem On go na morzach osadził
i utwierdził ponad rzekami. R/
Kto wstąpi na górę Pana,
kto stanie w Jego świętym miejscu?
Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca,
który nie skłonił swej duszy ku marnościom. R/
On otrzyma błogosławieństwo od Pana
i zapłatę od Boga, swego Zbawcy.
Oto pokolenie tych, co Go szukają,
którzy szukają oblicza Boga Jakuba. R/
Czytanie z Pierwszego Listu św. Jana Apostoła – 1 J 3,1-3
Najmilsi: Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego.
Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.
Oto słowo Boże.
Alleluja, alleluja, alleluja. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy jesteście utrudzeni i obciążeni, a Ja was pokrzepię. Alleluja, alleluja, alleluja.
Słowa Ewangelii według św. Mateusza – Mt 5,1-12a
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:
„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie”.
Oto słowo Pańskie.
WYZNANIE WIARY
Wierzę w jednego Boga, * Ojca Wszechmogącego, * Stworzyciela nieba i ziemi, * wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. * I w jednego Pana Jezusa Chrystusa, * Syna Bożego Jednorodzonego, * który z Ojca jest zrodzony * przed wszystkimi wiekami. * Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, * Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. * Zrodzony a nie stworzony, * współistotny Ojcu, * a przez Niego wszystko się stało. * On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i za sprawą Ducha Świętego * przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem. * Ukrzyżowany również za nas, * pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. * I zmartwychwstał dnia trzeciego, * jak oznajmia Pismo. * I wstąpił do nieba; siedzi po prawicy Ojca. * I powtórnie przyjdzie w chwale * sądzić żywych i umarłych, * a Królestwu Jego nie będzie końca. * Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, * który od Ojca i Syna pochodzi. * Który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę; * który mówił przez Proroków. * Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół. * Wyznaję jeden chrzest na odpuszczenie grzechów. * I oczekuję wskrzeszenia umarłych. * I życia wiecznego w przyszłym świecie. Amen.
Modlitwa nad darami
Panie, nasz Boże, przyjmij łaskawie dary,
które składamy na cześć Wszystkich Świętych; wierzymy, że cieszą się oni nieśmiertelnym życiem, spraw, abyśmy doznawali ich pomocy w naszym dążeniu do Ciebie. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Prefacja o Wszystkich Świętych
Zaprawdę godne to i sprawiedliwe,
słuszne i zbawienne, abyśmy zawsze i wszędzie
Tobie składali dziękczynienie, Panie,
Ojcze święty, wszechmogący, wieczny Boże.
Dzisiaj pozwalasz nam czcić Twoje święte miasto, niebieskie Jeruzalem, które jest naszą Matką.
W nim zgromadzeni nasi bracia i siostry
wysławiają Ciebie na wieki.
Do niego spieszymy pielgrzymując drogą wiary
i radując się z chwały wybranych członków Kościoła, których wstawiennictwo i przykład nas umacnia. Dlatego z niezliczoną rzeszą Świętych i Aniołów wysławiamy Ciebie, jednym głosem wołając:
Święty, Święty, Święty, Pan Bóg Zastępów.
Pełne są niebiosa i ziemia chwały Twojej.
Hosanna na wysokości.
Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie.
Hosanna na wysokości.
Antyfona na Komunię
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.
Modlitwa po Komunii
Boże, tylko Ty jesteś święty i Ciebie wielbimy
jako jedyne źródło świętości wszystkich zbawionych, spraw, abyśmy z pomocą Twojej łaski
osiągnęli pełnię miłości i od Uczty Eucharystycznej, która nas podtrzymuje w ziemskiej pielgrzymce,
mogli przejść na ucztę w niebieskiej ojczyźnie.
Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Uroczyste błogosławieństwo
Bóg, który jest chwałą i radością Świętych,
pozwala wam dzisiaj obchodzić ich uroczystość,
niech wam błogosławi dzisiaj i zawsze. Amen.
Niech wstawiennictwo Świętych
uwolni was od zła obecnego, a ich przykład
niech was pociągnie do świętego życia
w służbie Boga i bliźnich. Amen.
Niech Bóg sprawi, abyście ze wszystkimi Świętymi radowali się w tej ojczyźnie, którą przygotował
dla dzieci Kościoła. Amen.
Niech was błogosławi Bóg wszechmogący,
Ojciec i Syn, i Duch Święty. Amen.
***********
Świętość, czyli nasza przyszłość w Bogu
***
Uroczystość Wszystkich Świętych ukazuje nam Kościół Triumfujący, wspólnotę świętych w niebie. To obraz naszego powołania, celem naszego życia jest zjednoczenie z Bogiem. Jak podkreślał Jan Paweł II, to „najbardziej autentyczne i powszechne powołanie ludzkości”.
1 listopada 1999 r. Jan Paweł II podkreślał, że świętość jest wspólnym powołaniem ludzkości, nasza przyszłość należy do Boga.
W tym uroczystym dniu Kościół pielgrzymujący po ziemi kieruje wzrok ku niebu, ku ogromnej rzeszy mężczyzn i kobiet, którym Bóg dał udział w swojej świętości. Wywodzą się oni — jak uczy księga Apokalipsy — «z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków» (Ap 7, 9). W ziemskim życiu starali się zawsze pełnić Jego wolę, całym sercem miłując Boga, a bliźnich jak samych siebie. Z tego powodu musieli też cierpieć próby i prześladowania, teraz jednak wielka jest ich nagroda w niebie (por. Mt 5, 11).
Moi drodzy, taka jest nasza przyszłość! Takie jest najbardziej autentyczne i powszechne powołanie ludzkości: tworzyć wielką rodzinę dzieci Bożych, starając się urzeczywistniać jej zasadnicze cechy już tu na ziemi. Taki cel wskazują nam swoim świetlanym przykładem liczni bracia i siostry, których w ciągu stuleci Kościół uznał za świętych i błogosławionych, aby byli dla nas wzorami i przewodnikami. Dzisiaj prosimy ich o wspólne wstawiennictwo, aby każdy człowiek otworzył się na miłość Boga — źródło życia i świętości.
Jutro to wołanie stanie się gorącą i jednogłośną modlitwą do Ojca miłosierdzia za wszystkich wiernych zmarłych. We wszystkich częściach świata będzie sprawowana w ich intencji Ofiara eucharystyczna jako zadatek życia wiecznego dla żywych i umarłych, zgodnie ze słowami samego Chrystusa: «Jam jest chleb życia. (…) Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki» (J 6, 48. 58).
Kto może, niech w tych dniach nawiedzi cmentarz, aby modlić się na grobach zmarłych bliskich. Ja także zejdę dzisiaj po południu do Grot Watykańskich, aby pomodlić się przy grobach moich poprzedników. W duchu udam się też na cmentarz w Krakowie, gdzie spoczywają zmarli członkowie mojej rodziny, oraz na inne cmentarze świata, aby modlić się zwłaszcza na grobach zapomnianych.
Liturgia uczy nas bowiem modlić się za wszystkich w imię solidarności, która łączy wzajemnymi więzami członków Kościoła i która jest silniejsza nawet od śmierci. Niech nikomu nie zabraknie wsparcia naszej modlitwy.
W tym klimacie duchowym bardziej niż zwykle odczuwamy, jak żywa i pocieszająca jest obecność Maryi. Wzywamy Ją dziś jako Królową Wszystkich Świętych, kontemplując Ją pośrodku zgromadzenia świętych w niebie. Jutro zaś będziemy Jej zawierzać, jako Matce Miłosierdzia, dusze wiernych zmarłych.
Dla Ludu Bożego Maryja jest znakiem pociechy i niezawodnej nadziei. Widzimy w Niej żywą ikonę słów Chrystusa: «Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą» (Mt 5, 8). Niech Jej wstawiennictwo sprawi, że to ewangeliczne błogosławieństwo stanie się również naszym udziałem.
W 2002 roku w trakcie rozważań przed modlitwą „Anioł Pański” podkreślał powszechność powołania do świętości – do „pełni” i „«wysokiej miary» zwyczajnego życia chrześcijańskiego”. Z nadzieją ufamy, że w niebie odnajdziemy naszych bliskich:
Dzisiejsze święto zachęca nas, byśmy skierowali wzrok ku niebu, które jest celem naszej ziemskiej pielgrzymki. Tam oczekuje nas radosna wspólnota świętych. Tam spotkamy się z naszymi drogimi zmarłymi, za których zanosić będziemy do nieba modlitwę w jutrzejsze uroczyste wspomnienie liturgiczne.
Rok później papież wskazał na szczególną pomoc na drodze do świętości, z której każdy z nas może skorzystać:
Różaniec rzeczywiście może być prostą i dostępną dla wszystkich drogą do świętości, która jest powołaniem każdego ochrzczonego, jak dobrze uwydatnia to dzisiejsza uroczystość. W Liście apostolskim „Novo millennio ineunte” przypomniałem wszystkim wiernym, że świętość jest priorytetowym wymogiem życia chrześcijańskiego (por. nn. 30-31). Niech Maryja, Królowa Wszystkich Świętych, już w pełni żyjąca w Bożej chwale, pomaga nam postępować z zapałem trudną drogą chrześcijańskiej doskonałości. Niech nam pozwoli zrozumieć i coraz bardziej cenić modlitwę różańcową jako ewangeliczną drogę kontemplacji tajemnicy Chrystusa i wiernego pełnienia Jego woli.
PCh24.pl
*******************************************************************************
Kanonizując niektórych wiernych, to znaczy ogłaszając w sposób uroczysty, że ci wierni praktykowali heroicznie cnoty i żyli w wierności łasce Bożej, Kościół uznaje moc Ducha świętości, który jest w nim, oraz umacnia nadzieję wiernych, dając im świętych jako wzory i orędowników (Por. Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 40; 48-51).
„W ciągu całej historii Kościoła w okolicznościach najtrudniejszych święte i święci byli zawsze źródłem i początkiem odnowy” (Jan Paweł II, adhort. apost. Christifideles laici, 16) . Istotnie, „świętość Kościoła jest tajemniczym źródłem i nieomylną miarą jego apostolskiego zaangażowania oraz misyjnego zapału” (Jan Paweł II, adhort. apost. Christifideles laici, 17).
Wstawiennictwo świętych. „Ponieważ mieszkańcy nieba, będąc głębiej zjednoczeni z Chrystusem, jeszcze mocniej utwierdzają cały Kościół w świętości… nieustannie wstawiają się za nas u Ojca, ofiarując Mu zasługi, które przez jedynego Pośrednika między Bogiem i ludźmi, Jezusa Chrystusa, zdobyli na ziemi… Ich przeto troska braterska wspomaga wydatnie słabość naszą” (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 49).
Nie płaczcie, będziecie mieli ze mnie większy pożytek i będę wam skuteczniej pomagał niż za życia (Św. Dominik, umierając, do swoich braci; por. Jordan z Saksonii, Libellus de principiis Ordinis praedicatorum, 93). Przejdę do mojego nieba, by czynić dobrze na ziemi (Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Novissima verba)
Komunia ze świętymi. „Nie tylko jednak ze względu na sam ich przykład czcimy pamięć mieszkańców nieba, ale bardziej jeszcze dlatego, żeby umacniała się jedność całego Kościoła w Duchu przez praktykowanie braterskiej miłości. Bo jak wzajemna łączność chrześcijańska między pielgrzymami prowadzi nas bliżej Chrystusa, tak obcowanie ze świętymi łączy nas z Chrystusem, z którego, niby ze Źródła i Głowy, wypływa wszelka łaska i życie Ludu Bożego” (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 50).
Składamy hołd (Chrystusowi) w naszej adoracji, gdyż jest Synem Bożym, męczenników zaś kochamy jako uczniów i naśladowców Pana, a to jest rzeczą słuszną, gdyż w niezrównanym stopniu oddali się oni na służbę swojemu Królowi i Mistrzowi. Obyśmy również i my mogli stać się ich towarzyszami i współuczniami (Św. Polikarp, w: Martyrium Polycarpi, 17).
Ewangelia na co dzień/Aleteia.pl
*****************
Podczas audiencji generalnej 13.04.2011 roku papież Benedykt XVI mówił na czym polega świętość
Świętość, pełnia chrześcijańskiego życia nie polega na dokonywaniu nadzwyczajnych czynów, ale na zjednoczeniu z Chrystusem, na życiu Jego tajemnicami, na przyswajaniu sobie Jego sposobu postępowania, Jego myśli, Jego zachowań. Miarą świętości jest to, jak wiele jest w naszym życiu z Chrystusa, oraz na ile, mocą Ducha Świętego, kształtujemy nasze życie na podobieństwo Jego życia. Trzeba upodobnić się do Jezusa, jak stwierdza św. Paweł: „tych, których przedtem poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna”. A św. Augustyn woła: „Moje życie będzie naprawdę żywe, całe napełnione Tobą”. (…)
Drodzy przyjaciele, jakże wielkie i piękne, ale też proste jest w takim świetle chrześcijańskie powołanie! Wszyscy jesteśmy powołani do świętości – jest ona miarą chrześcijańskiego życia. To również wyraża z mocą św. Paweł, kiedy pisze: „Każdemu zaś z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego. (…) On też ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami, aby przysposobili świętych do wykonywania posługi dla budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa” (Ef 4,7.11-13).
Pragnę zachęcić wszystkich do otworzenia się na działanie Ducha Świętego, który przemienia nasze życie, aby i z nas Bóg mógł tworzyć na przestrzeni dziejów tę wielką mozaikę świętości, aby oblicze Chrystusa zajaśniało pełnią swego blasku. Nie lękajmy się mierzyć wysoko, ku wyżynom Boga, nie lękajmy się, że Bóg chce od nas zbyt wiele, ale pozwólmy, by w każdym codziennym uczynku prowadziło nas Jego Słowo, nawet jeśli czujemy się ubodzy, niegodni i grzeszni: On nas przemieni na podobieństwo swojej miłości.
papież Benedykt XVI
_______________________________________________________________________
WTOREK 2 LISTOPADA – DZIEŃ ZADUSZNY
***
W DNIU DZISIEJSZYM KAPŁANI ODPRAWIAJĄ TRZY MSZE ŚWIĘTE
pierwsza i druga Msza św. w kaplicy-izbie Jezusa Miłosiernego – godz. 7.00 i 8.00
trzecia Msza św. w kościele św. Piotra – godz. 20.00 z wypominkami
Cmentarz Powązkowski w Warszawie
fot. David Thompson/CC BY-NC-SA 2.0
*****
komentarz do Liturgii Kościoła na listopadowy miesiąc
Liturgia obecnego czasu bardzo mocno wpisuje się w jesienną aurę, aby lepiej i mocniej pokazać proces przemijania otaczającego nas świata i nas, którzy przechodzimy przez ten świat.
Ilu już naszych bliskich i dalekich, z którymi żyliśmy na co dzień, przeszło w całkowicie inny świat. Przeszli próg i już wiedzą czym naprawdę jest życie w całej swojej pełni. Dopóki jesteśmy po tej stronie życia – pozostaje nam tylko wiara w obietnicę, którą, nam ludziom, mieszkańcom tej ziemi, dał Chrystus Pan.
Dziecko pyta mamę: “Jak to jest z umieraniem?” Mama odpowiada też pytaniem: Co się dzieje, kiedy wieczorem zasypiasz przed telewizorem, a rankiem następnego dnia budzisz się w swoim pokoju?”
Dziecko zastanawia się przez moment i odpowiada: “Ty przeniosłaś mnie przez prog mojego pokoju”.
A wtedy mama mówi: “Robiłam to już wiele razy, bardzo chętnie i z miłością. Tak samo jest z Bogiem. W Jego Synu możemy poczuć Jego miłość do nas. On kocha wszystkich ludzi takimi, jacy są. Przenosi nas ‘przez próg’ i przyjmuje do siebie. Próg, przez który On nas przenosi, nie dzieli tego i przyszłego świata. Ale dopiero po śmierci czeka nas to, co sprawi, że będziemy naprawdę szczęśliwi i poczujemy się spełnieni”.
Wszyscy, niezależnie ile mamy lat, jesteśmy w tym samym pochodzie, który zmierza w kierunku drugiego brzegu życia. Taka jest prawda, że każdego dnia umieramy. Nawet kiedy rośniemy – to życie ziemskie w nas się skraca. Powtarzający się każdego roku cykl liturgiczny sprawia, że w człowieku pomnaża się jego wiara. Każdego dnia człowieczy los, ubogacony nowymi doświadczeniami, jest w stanie wyznać i to z coraz większą pokorą i zarazem z coraz większą pewnością, że “życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy”. Rzeczywistość, do której każdy dzień nas przybliża, nie jest jakąś ciemnością, ale jest światłością i to światłością wiekuistą. Jezus jest światłem, nie tylko jako Bóg, ale także jako człowiek – Jezus, najbardziej żywy spośród umarłych.
Lilli Palmer rozmawiając z niewidomą Helen Keller zapytała ją: “Czy wierzy pani w życie po śmierci?” “Oczywiście, że tak!” – odpowiedziała z naciskiem. “Śmierć nie jest niczym innym jak przejściem z jednego pomieszczenia do drugiego”. Przez jakiś czas siedziały w milczeniu obok siebie. Upał i mocny zapach kwiatów sprawiły, że powieki stawały się coraz cięższe. Pewnie zmorzyłby ich sen, ale nagle Helen kontynuowała rozpoczętą rozmowę. Powiedziała powoli i stanowczo: “Ale dla mnie istnieje pewna różnica. Bowiem w tym drugim pomieszczeniu – tam będę już widziała”.
To tam odnajdziemy naszych ukochanych, których kochaliśmy po tej stronie życia. Z ich odejściem czuliśmy jak umierała jakaś część nas samych. Dlatego te nasze rozstania były takie bolesne, ale dzięki temu część naszego serca też już jest po tamtej stronie.
Żyjemy z dala od Ojczyzny. W listopadowy czas myślą i sercem chodzimy po cmentarzach w naszych rodzinnych stronach. Ile wspomnień, ile wdzięczności ożywa w nas, bo przecież żyjemy dzięki tym, którzy odeszli. Otula nas ich miłość i trud. A ci, co poginęli daleko… których ciał nikt nigdy nie znajdzie… których nie przygarnął żaden cemntarz. Jest jednak ktoś, kto o nich wciąż i stale pamięta – to jest Matka Kościół. Przygarnia ich swoim opiekuńczym gestem. W czasie każdej Mszy św. gromadzi ich pod skrzydłami w memento za umarłych. Bo tylko Jezus jest prawdziwym życiem i takie życie daje. Przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie zniszczył śmierć. Dlatego dzięki Niemu nikt nie umiera sam i nikt nie umiera naprawdę: “Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć bedzie”…
Pięknie wyraził istotę pierwszych listopadowych dni ks. Janusz Pasierb w swojej książce Czas otwarty: “Uroczystość Wszystkich Świetych i Dzień Zaduszny w potężnym skrócie ukazują nam wielorakie powiązanie wieczności z teraźniejszością. W pierwszym z tych dni pada na ziemię blask, w drugiem – nadzieja”.
Ożywieni tą nadzieją zdajmy sobie sprawę jak wiele możemy pomóc duszom czyśćcowym. Włączmy się w modlitwy Kościoła. Święci, którym było dane już tu, po tej stronie życia, doświadczyć w sposób mistyczny na czym polega niebo, czyściec i piekło, niech ożywią naszą gorliwość. Wiele razy pisze o na ten temat św. Faustyna w swoim Dzienniczku. Albo książka Marcella Stanzione – Ojciec Pio i dusze czyśćcowe – opisuje jak przez całe życie był on gorliwie oddany duszom czyśćcowym. Tuż przed swoimi święceniami kapłańskimi pisał do ojca Benedetta:
“Od dłuższego czasu odczuwam w sobie potrzebę, aby oddać się Panu jako ofiara za nieszczęsnych grzeszników i za dusze czyśćcowe. Pragnienie to coraz bardziej rośnie w moim sercu, tak bardzo, że teraz stało się ono — powiedziałbym — gwałtowną pasją. Jest prawdą, że uczyniłem tę ofertę Panu wielokrotnie, błagając Go, aby zechciał zesłać na mnie kary, które przygotował dla grzeszników i dla dusz mających się oczyścić, aby nawet je pomnożył stokrotnie, byle tylko nawrócił i zbawił grzeszników, a także przyjął szybko do Raju dusze z czyśćca. Teraz jednak chciałbym ponowić moją ofiarę z Twoim pozwoleniem. Wydaje mi się, że Pan Jezus właśnie tego chce” (List I, 206)
ks. Marian Łękawa SAC
____________________________________
Wytapianie świętych
***
Czyściec jest przejawem miłosierdzia Bożego. A przejawem ludzkiego miłosierdzia jest pomoc tym, którzy tam są.
Był rok 202. Młoda mężatka Perpetua siedziała w więzieniu w Thurubo Minus niedaleko Kartaginy. Niedawno odebrano jej dziecko, które jeszcze karmiła. Tak jak pozostali chrześcijanie czekała na egzekucję. Ponieważ nie wyrzekła się Chrystusa, miała zostać rozszarpana na arenie przez dzikie zwierzęta. Pewnego dnia, gdy więźniowie się modlili, Perpetua nagle na głos wypowiedziała słowo: „Dinokrates”. Zrobiła to mimowolnie i sama była tym zaskoczona. „Zdumiałam się, bowiem nigdy dotąd o nim nawet nie pomyślałam” – zapisała w dzienniku, który prowadziła aż do śmierci.
Dinokrates był bratem Perpetuy. Zmarł jako poganin w wielkich cierpieniach w wieku 7 lat na raka twarzy. „Przypomniałam sobie teraz jego smutną dolę i ogarnął mnie ból. Natychmiast też zrozumiałam, że przypadł mi przywilej i obowiązek modlenia się za niego. Tak więc poczęłam się żarliwie modlić w jego intencji i wzdychać do Pana” – relacjonowała. W nocy miała widzenie. Zobaczyła brata, który wychodził z ciemnego miejsca, w którym znajdowało się też mnóstwo innych ludzi. Był blady i zaniedbany, miał gorączkę i cierpiał pragnienie. Na jego twarzy widać było ranę, którą miał w chwili śmierci. „Za niego zatem się modliłam. Dzieliła nas jednak ogromna otchłań i ani ja do niego, ani on do mnie nie mogliśmy się przedostać. W miejscu, gdzie znajdował się Dinokrates, był basen pełen wody, jego brzegi były jednak wyższe niż wzrost chłopca. Dinokrates wspinał się na palce, jakby chciał się napić. Żal mi było brata, bo choć zbiornik był wypełniony wodą, on jednak, z powodu wysokiego brzegu, nie mógł ugasić pragnienia” – opisywała widzenie.
Wtedy oprzytomniała i zrozumiała, że jej brat cierpi. Jednocześnie zrodziło się w niej przekonanie, że ona może mu pomóc. „Modliłam się zatem za niego przez wszystkie dni, dopóki nie przeniesiono nas do więzienia wojskowego. Mieliśmy bowiem zostać wydani dzikim zwierzętom w czasie igrzysk wojskowych z okazji urodzin Cezara Gety. Tak więc dniem i nocą modliłam się wśród łez i jęku za niego, aby został mi darowany” – wspominała.
Gdy dzień męczeństwa był już bliski, Perpetua ponownie miała wizję. Ujrzała to samo miejsce, w którym wcześniej widziała Dinokratesa, ale tym razem jej brat był zadbany i czysty. „Gdzie była rana, widzę bliznę. Zaś brzegi zbiornika, które widziałam wcześniej, obniżyły się i sięgały chłopcu ledwie do pępka, a on bez przerwy czerpał z niego wodę. Na brzegu stała złota czara pełna wody. Dinokrates podszedł do niej i począł pić, zaś wody z niej wcale nie ubywało. Kiedy już całkowicie ugasił pragnienie, odszedł od wody i jak dziecko zaczął bawić się radośnie. Wtedy ocknęłam się i zrozumiałam, że został on już uwolniony od kary” – napisała Perpetua.
Tekst ten, wyjątkowy ze względu na charakter osobistego pamiętnika, jest świadectwem wiary wczesnych chrześcijan w czyściec i w potrzebę modlitwy za zmarłych. O tej wierze świadczą także liczne wczesnochrześcijańskie napisy nagrobne.
Modlitwa za zmarłych byłaby bezzasadna, gdyby po śmierci nie istniał stan przejściowy, w którym pozostają niektórzy ludzie odchodzący z tego świata. „Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba” – mówi Katechizm Kościoła Katolickiego (1030).
Biblia o czyśćcu
W Biblii nie pojawia się ani razu słowo „czyściec”, nie znaczy to jednak, że nie ma w niej tekstów wskazujących na tę rzeczywistość. Już w Starym Testamencie znajdujemy ślady przekonania Żydów o słuszności modlitwy za zmarłych. Druga Księga Machabejska opisuje potyczkę wojsk żydowskiego przywódcy Judy Machabeusza z oddziałem idumejskiego wodza Gorgiasza. Zginęła w niej niewielka liczba żołnierzy żydowskich. Kiedy chciano ich pochować, okazało się, że każdymiał pod ubraniem amulety zabrane w charakterze łupu ze zdobytej Jamnii. Czyn taki był grzechem – zabraniało tego wyraźnie prawo żydowskie. Gdy Żydzi uświadomili to sobie, „oddali się modlitwie i błagali, aby popełniony grzech został całkowicie wymazany” (2 Mch 12,42). Następnie Juda zorganizował składkę, a zebrane pieniądze przesłał do świątyni na ofiarę za grzech tych ludzi. „Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym, lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda – była to myśl święta i pobożna. Dlatego właśnie sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu” – skomentował ten czyn autor natchniony (2 Mch 12,43-45).
O miłosierdziu dla zmarłych mówi też Syrach: „Miej dar łaskawy dla każdego, kto żyje, nawet umarłym nie odmawiaj oznak przywiązania!” (Syr 7,33). A autor Księgi Tobiasza wskazuje na potrzebę ofiary ekspiacyjnej albo jałmużny za zmarłych: „Kładź chleby twoje na grobie sprawiedliwych” (Tb 4,17).
Jak przez ogień
Teksty Nowego Testamentu w kilku miejscach wyraźnie wskazują na istnienie czyśćca. Ewangelista Mateusz zapisał ostrzeżenie Jezusa: „Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12,32). Św. Grzegorz I Wielki, papież (VI w.), skomentował to słowami: „Można z tego wnioskować, że niektóre winy mogą być odpuszczone w tym życiu, a niektóre z nich w życiu przyszłym”.
W innym miejscu Jezus wzywa, aby nie odkładać pojednania: „Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz” (Mt 5,25-26). Podobny motyw pojawia się na końcu przypowieści o nielitościwym dłużniku (Mt 18,33).
O stanie przejściowej kary po śmierci świadczy także fragment z Łukasza: „Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę” (Łk 12,47).
Wzmianki wskazujące na czyściec znajdujemy także w listach. Znaczące w tym kontekście są też słowa św. Pawła, który mówiąc o doczesnym życiu, używa metafory budowli wznoszonej na fundamencie Chrystusa. „Niech każdy jednak baczy na to, jak buduje” – przestrzega. Wskazuje, że w dniu Pańskim życiowa budowla każdego z nas zostanie poddana próbie ognia. Św. Paweł także modli się za zmarłego o imieniu Onezyfor.
Kwestia sprawiedliwości
„To końcowe oczyszczenie wybranych, które jest czymś całkowicie innym niż kara potępionych, Kościół nazywa czyśćcem” – mówi Katechizm. Kościół od początku wzywał do duchowego wspierania cierpiących w czyśćcu. „Nieśmy im pomoc i pamiętajmy o nich. Jeśli synowie Hioba zostali oczyszczeni przez ofiarę ich ojca, dlaczego mielibyśmy wątpić, że nasze ofiary za zmarłych przynoszą im jakąś pociechę? Nie wahajmy się nieść pomocy tym, którzy odeszli, i ofiarujmy za nich nasze modlitwy” – nawoływał w jednej ze swych homilii św. Jan Chryzostom (IV wiek).
Ostatecznie doktrynę o czyśćcu sformułował Sobór Trydencki (1545–1563), stwierdzając, że kara doczesna musi zostać odpokutowana „czy na tym świecie, czy w przyszłym – w czyśćcu – przed wejściem do królestwa niebieskiego”. Sobór potwierdził też, że wierni przebywający na ziemi mogą przyjść z pomocą duszom czyśćcowym modlitwą i praktykami pokutnymi, a przede wszystkim Mszą Świętą. Wspieranie dusz w czyśćcu to wyraz miłości bliźniego – a tym samym dobro wyświadczone sobie. Z tym doświadczeniem współgrają słowa św. Brygidy Szwedzkiej (XIV w.): „Szczęśliwy ten, kto jeszcze za życia wspomaga dobrymi uczynkami dusze czyśćcowe, ponieważ sprawiedliwość Boża domaga się, by pozbawione pomocy żywych, zostały oczyszczone w ogniu”.
Dusze w czyśćcu cierpią. Możemy im pomóc, a to znaczy, że powinniśmy im pomóc.•
Franciszek Kucharczyk/Gość Niedzielny
__________________________________________________________________________________________________________
Jak pomóc duszom czyśćcowym?
***
Pomaganie zmarłym nie polega na automatycznym wypełnianiu pewnych praktyk. Chodzi o duchowy dar. Najbardziej pomagamy duszom, kiedy sami zbliżamy się do Boga – mówi s. Anna Czajkowska ze Zgromadzenia Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych.
Jak podkreśla, w pomocy duszom nie tyle trzeba myśleć o zmarłym – o tym, czego on konkretnie potrzebuje – ale trzeba myśleć o Bogu. Zwraca też uwagę, że po „tamtej stronie” nic nie wygląda tak jak po naszej i możemy mówić o rzeczywistości po śmierci jedynie poprzez pewne podobieństwo do tego, co znamy.
KAI: Jak możemy pomagać duszom czyśćcowym?
S. Anna Czajkowska: Modlitwa, post, jałmużna, odpusty – takie formy poleca nam Kościół katolicki. Musimy jednak pamiętać, że pomaganie zmarłym wymaga od nas autentycznego wysiłku duchowego i pogłębionego spojrzenia na czyściec w wierze. Nie chodzi o automatyczne wypełnianie pewnych praktyk. To nie magia. Nie jest tak, że jeśli odmówię różaniec, czy zamówię Msze św. gregoriańskie za mojego zmarłego, to on po ich odprawieniu automatycznie idzie do nieba. Eucharystia jest darem nieskończonym i niewyczerpanym, ale może się zdarzyć, że zmarły nie może z tego daru skorzystać, bo jest w jakiś sposób na nią zamknięty, skrępowany np. tym, że przez lata przyjmował niegodnie Komunię św. albo potrzebuje czegoś innego, np. przebaczenia.
Skąd mamy wiedzieć, czego potrzebują zmarli?
– Nie potrzebujemy tego wiedzieć. Przede wszystkim trzeba mieć świadomość, że mówiąc o rzeczywistości czyśćca, mówimy i to jedynie w sposób niedoskonały o tym, co jest dla nas zupełnie nieznane. Po tamtej stronie nic nie wygląda tak, jak po naszej. Wyobrażamy to sobie jedynie przez pewne podobieństwo do rzeczywistości, którą znamy. Mamy liczne świadectwa świętych. Ale to są tylko świadectwa, które przeszły przez ludzki umysł. Ktoś spisał swoje doświadczenia tak, jak potrafił je pojąć i wyrazić, więc na pewno nie należy ich rozumieć dosłownie.
Wiemy, że zmarli w czyśćcu nie doświadczają jeszcze pełnego zjednoczenia z Bogiem i cierpią z powodu tego oddalenia, z powodu niedoboru miłości w sercu. Na to oddalenie „pracowali” tutaj na ziemi. My, jeśli chcemy im pomóc, musimy niejako stanąć w ich sytuacji, „wejść w ich buty” i zbliżać się do Boga, starać się być z Nim w łączności. Najbardziej pomaga zmarłym to wszystko, co nas samych zbliża do Boga. W pomocy duszom nie tyle trzeba myśleć o zmarłym – trzeba myśleć o Bogu, myśleć o tym, co Bóg uczynił dla nas w Chrystusie. To jest droga do nieba dla nas i dla zmarłych cierpiących w czyśćcu.
Stąd pośpiesznie, mechanicznie odmówiona modlitwa, Msza św. przeżywana bez duchowego zaangażowania, albo na którą idę tylko z lęku by nie zgrzeszyć i spełnić niedzielny obowiązek – takie dary niewiele pomogą zmarłym, gdyż i nas samych w niewielkim stopniu zbliżają do Boga, jeśli wręcz nie oddzielają od Niego. Z takiego powierzchownego przeżywania modlitwy czy Eucharystii my sami będziemy się musieli po śmierci oczyszczać. To przecież buduje w nas przeszkodę do pełnego przeżywania komunii z Bogiem. A na tej komunii polega niebo.
Co zatem możemy robić?
– Prowadząc Apostolstwo Pomocy Duszom Czyśćcowym zachęcamy do tego, co czynimy my same: wszystko to, co w danym dniu może być pomocą dla tych dusz ofiarowujemy Chrystusowi przez ręce Maryi. Warto pamiętać, że my sami nie dysponujemy niczym, co ofiarujemy duszom w czyśćcu cierpiącym. Wszystkim tym dysponuje Boże Miłosierdzie.
Możemy chętnie darować urazy i udzielać przebaczenia różnym ludziom, którzy wobec nas zachowali się niewłaściwie; możemy to robić w intencji pomocy zmarłym, którzy tego przebaczenia potrzebują ze strony kogoś innego. Można w tej intencji wiernie wypełniać obowiązki wynikające ze swojego stanu – kapłańskiego, zakonnego ale także bycia żoną, mężem, matką czy ojcem. Przyjęcie z radością dziecka poczętego można ofiarować w intencji tych zmarłych, którzy cierpią, gdyż nie pozwolili się swojemu dziecku narodzić. Błogosławieństwo dane dziecku na dobranoc może być darem dla matek czy ojców, którzy przeklinali swoje dzieci i którzy źle je traktowali. Każdy gest życzliwości, miłości wobec swoich bliskich, sąsiadów czy osób potrzebujących, może być pomocą duszom czyśćcowym, jeśli taką intencję uczynimy. Byle tylko był to gest czyniony w łączności z Bogiem, w stanie łaski uświęcającej.
Jakie jest znaczenie ofiarowywania cierpienia?
– Święci, w tym św. Faustyna, św. o. Pio, czy nasz założyciel, bł. Honorat Koźmiński, mówili, że to bardzo skuteczna forma pomocy. Co więcej, to również pomaga nam. Pamięć o intencjach dodaje nam sił w sytuacjach trudnych. Jeśli muszę wykonać ciężką pracę, która mnie czasem przerasta, jeśli muszę przełamać lęk, by wypełnić swój obowiązek, jeśli przychodzi cierpienie fizyczne – gdy wielkodusznie ofiaruję to wszystko w intencji dusz czyśćcowych – to jest mi łatwiej. Tak czy siak cierpię, trudzę się, ale wiem, że mogę dzięki temu kogoś przybliżyć do nieba. Wtedy to moje cierpienie nabiera sensu.
Zyskuję też wstawiennictwo zmarłych. To działa w obie strony. Na tym, m.in. polega tajemnica obcowania świętych. Gdy zmarli w czyśćcu widzą naszą troskę o nich, niemożliwe, by nie odpowiedzieli modlitwą za nas. Te dusze dzięki naszemu wsparciu coraz bardziej stają się podobne do Boga, a Bóg obdarowuje. One więc coraz bardziej się za nas modlą.
Tę tajemnicę można też próbować zrozumieć na przykładzie własnego ciała. Gdy wyleczę jakąś ranę, cały czuję się lepiej. Ofiarowując coś zmarłym, leczymy tę cząstkę Mistycznego Ciała Chrystusa, która jest w cierpieniu. Cały Kościół dzięki temu doznaje ulgi i radości.
Różaniec, Msze gregoriańskie, wypominki, Msze św. wieczyste – jakie jeszcze mamy formy wspierania dusz czyśćcowych?
– Jeżeli zmarły miał pragnienie pochówku katolickiego, to – przynajmniej w naszej polskiej rzeczywistości – nie wyobrażamy sobie, żeby odbył się on poza Mszą św. Eucharystia jest sprawowana w dniu pogrzebu, czyli najczęściej trzeciego dnia po śmierci. Później zależy to już od dobrej woli członków rodziny, znajomych i wszystkich tych, którzy w jakiś sposób dowiadują się o śmierci. Często zdarza się, że wiele osób zamawia kolejne Msze św. za tego zmarłego – od rodziny, od sąsiadów, od przyjaciół. W niektórych parafiach jest przyjęte, że zamiast kwiatów i wieńców uczestnicy pogrzebu ofiarowują zmarłemu dar Eucharystii.
Często też członkowie rodziny starają się, by w najbliższym czasie od pogrzebu zamówić Msze św. gregoriańskie w intencji zmarłego. Można też zamówić Msze św. wieczyste.
Czym są Msze św. gregoriańskie i Msze św. wieczyste?
– Msze św. gregoriańskie to 30 Mszy św. odprawianych w kolejnych dniach, bez przerwy, ofiarowanych za jedną osobę zmarłą. Jest to zwyczaj oparty jedynie na przekonaniu wiernych o skuteczności tej modlitwy. Zapoczątkowany został przez papieża Grzegorza Wielkiego, żyjącego w VI w., który polecił w taki sposób modlić się za zmarłego zakonnika. Według tradycji, trzydziestego dnia zakonnik miał się objawić we śnie przełożonemu klasztoru, dziękując za pomoc.
Msze św. wieczyste mogą być odprawiane w niektórych zgromadzeniach zakonnych, jak np. pallotyni, czy werbiści. Mają oni na to specjalne pozwolenie od papieża. Msze te odprawiane są codziennie, tak długo, jak istnieć będzie dane zgromadzenie, za wszystkie osoby, które wpisane są z imienia i nazwiska do specjalnej Księgi Intencji Mszy Wieczystych. Odprawiane one mogą być za osoby żyjące i zmarłe. Intencje te zapewne obejmują już miliony ludzi. Z wpisem do Księgi wiąże się specjalna ofiara, która w wielu przypadkach przeznaczana jest na misje. Jest to zatem rodzaj jałmużny wspierającej ewangelizację, która może być dodatkowo ofiarowana w intencji zmarłych.
W praktyce pobożnościowej przyjęło się również dawać na Wypominki.
– Wypominki wiążą się nie tylko z odczytywaniem imion i nazwisk zmarłych. Stąd nie jest najlepszą praktyką nazywanie ich „wymieniankami” – jak to się dzieje w niektórych polskich parafiach. Chodzi o to, byśmy sobie uzmysłowili, że są to konkretne osoby, które kochaliśmy, z którymi dzieliliśmy swoje życie. One potrzebują nadal naszej miłości, bo ich życie toczy się nadal – w Bogu wszyscy żyją. Przywołujemy więc pamięć o nich z imienia i nazwiska w czasie wspólnotowego nabożeństwa na wzór memento za zmarłych z Modlitwy Eucharystycznej. Modlimy się we wspólnocie parafialnej uświadamiając sobie, że zmarli wciąż do niej należą. Forma wypominków jest różna, w zależności od tego, jak to jest przyjęte w danej parafii. Niekiedy imiona zmarłych odczytywane są przed Mszą św. w ich intencji, czasem w trakcie modlitwy różańcowej, po której jest też sprawowana Eucharystia. Zazwyczaj praktykowane jest to przez cały listopad. W niektórych parafiach są też wypominki roczne, czyli czytanie wypominków i Msza św. w intencji zmarłych sprawowana w konkretnym dniu każdego miesiąca –czyli 12 razy w ciągu roku.
Jak uzyskać odpust za zmarłych?
– Żeby otworzyć się na łaskę odpustu, trzeba się trochę wysilić duchowo. Nie wystarczy wypełnienie zewnętrznych czynności. Ta łaska również nie działa automatycznie. W życiu duchowym nic tak nie działa. To bardzo trudno ludziom wytłumaczyć. Nie wystarczy pójść na cmentarz od 1 do 8 listopada i odmówić tam modlitwę za zmarłych. (W tym roku wyjątkowo dar odpustu zupełnego związany z nawiedzeniem cmentarza można uzyskać przez cały miesiąc – w dowolnie przez siebie wybrane 8 dni). By uzyskać odpust zupełny trzeba przyjąć Komunię św., być w stanie łaski uświęcającej i pomodlić się w intencjach, w których modli się papież. Nie można też być w sercu przywiązanym do żadnego grzechu, nawet powszedniego. To jest najtrudniejszy warunek.
Na czym to polega?
– Można nie grzeszyć, ale być przywiązanym do grzechów. Można np. przestać kraść ale w sercu żałować, że inni są bardziej zaradni i nadal to robią. Można – to dotyczy grzechów powszednich – wyspowiadać się z tego, że używamy np. wulgarnego języka, ale z żalem powierzchownym i bez szczerej chęci zmiany swego języka, w przekonaniu, że bez wulgaryzmów moi znajomi nie zrozumieją, co do nich mówię. Tutaj chodzi o szczerość intencji, czyli o szczery żal i autentyczną gotowość zmiany życia, na zawsze, nie tylko na 2 czy 3 dni, w celu uzyskania odpustu. Zmiana może mi się oczywiście nie udać. Większość z nas przecież od lat spowiada się z tych samych grzechów. Ale, jak podkreślam, tu chodzi o intencję. Nie mogę mieć upodobania w żadnym grzechu – nawet najlżejszym. Nie chcę go pod żadną postacią. Podsumowując – krótko po odbyciu naprawdę dobrej spowiedzi, gdy jeszcze trwam w moich dobrych postanowieniach poprawy, mam naprawdę dużą szansę na tę wolność w sercu i na sięgnięcie po łaskę odpustu zupełnego. Jeśli ofiaruję go za duszę czyśćcową oznacza to dla niej wejście do chwały nieba.
Czym są odpusty cząstkowe?
– O odpustach cząstkowych mniej się mówi, a szkoda, bo łatwiej się na nie otworzyć. Wymagany jest tylko stan łaski uświęcającej i skrucha serca, czyli pokorna świadomość własnej słabości oraz potrzeby łaski Bożej. Jeśli w takim stanie będąc, z intencją pomocy zmarłym odmówię jakąś dowolną modlitwę, do której Kościół nadał łaskę odpustu częściowego – np. „Pod Twoją obronę”, różaniec, „Wieczny odpoczynek” albo np. pomodlę się aktem strzelistym „Jezu ufam Tobie!” w sytuacjach trudnych, o to, np. by nie odpowiedzieć złem na zło – zyskuję łaskę cząstkowego odpustu, czyli darowania części czyśćcowego cierpienia duszy.
Czy listopad jest momentem szczególnych łask dla dusz czyśćcowych?
– Kościół ustanowił na początku listopada uroczystość Wszystkich Świętych i wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych, kierując nasz duchowy wzrok nie tylko na niebo, ale również na czyściec. Dał nam też oktawę tej uroczystości. 2 listopada decyzją Stolicy Apostolskiej kapłani mogą sprawować aż 3 Msze św. To jest czas, w którym zwykły człowiek, zazwyczaj zalatany i zabiegany, ma szansę się zatrzymać i pomyśleć o wieczności. Kościół mu przypomina, że są święci w niebie, którzy nas wpierają swoją modlitwą, ale są też zmarli, którzy czekają na pomoc, bo sami już nic dla siebie nie mogą uczynić. Z pewnością w tym czasie staramy się gorliwiej modlić za dusze zmarłych, więc zapewne też dociera do nich więcej łask.
Na pewno nie możemy się ograniczać w modlitwie za zmarłych do jednego miesiąca w roku. Niektóre objawienia prywatne podpowiadają, że szczególnym momentem łask dla dusz czyśćcowych są Święta Bożego Narodzenia. To ciekawa intuicja, zwłaszcza gdy sobie uświadomimy, czym było Wcielenie Chrystusa. Cały świat się od tego momentu zmienił. Liturgiczna pamiątka tego dnia musi być czasem wielkiego obdarowywania Bożym Miłosierdziem.
Czym jest Apostolstwo Pomocy Duszom Czyśćcowym?
– Jest to duchowa rodzina naszego Zgromadzenia, włączająca się w realizację charyzmatu niesienia pomocy duszom czyśćcowym. Działa już od prawie 40 lat i liczy ok. 30 tys. osób. Gromadzi ludzi żyjących różnym powołaniem. Należą do niego w większości osoby świeckie ale także w niemałej liczbie księża, siostry i bracia z różnych zgromadzeń zakonnych. Proponujemy im publikacje o tematyce eschatologicznej oraz uczestnictwo w rekolekcjach, z których oczywiście korzysta jedynie cząstka tej licznej wspólnoty. Docieramy do członków poprzez wewnętrzny kwartalnik formacyjny „Do domu Ojca” oraz treści zamieszczane na Facebooku Apostolstwa i na naszych stronach internetowych: www.wspomozycielki.pl oraz www.apdc.wspomozycielki.pl.
***
S. Anna Czajkowska ze Zgromadzenia Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych zajmuje się w zgromadzeniu formacją członków Apostolstwa Pomocy Duszom Czyśćcowym.
Zgromadzenie Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych powstało w 1889 r. Założone zostało przez bł. Honorata Koźmińskiego i m. Wandę Olędzką. To jedyne w Polsce a drugie w Europie żeńskie zgromadzenie zakonne, którego głównym celem jest niesienie pomocy duszom czyśćcowym.
Siostry Wspomożycielki są zgromadzeniem bezhabitowym. Żyją według Reguły i Życia Braci i Sióstr Trzeciego Zakonu Regularnego św. Franciszka z Asyżu. Ratują dusze zmarłych ofiarując Panu Bogu w ich intencji całe swoje życie: śluby zakonne, modlitwy, prace apostolskie, publikacje o tematyce eschatologicznej, trudy i radości życia we wspólnocie życia konsekrowanego, uczynki miłosierdzia, wyrzeczenia, ofiary i odpusty.
****************************
Dwa kondukty
***
Ten fresk jest wyjątkowy z dwóch powodów. Po pierwsze to bodaj jedyne przedstawienie w światowej sztuce pogrzebu św. Odylona (ok. 962–1049), opata benedyktynów z Cluny. Po drugie artysta namalował… dwa kondukty, jeden na drugim.
Ciało świętego opata niosą na marach mnisi. Głowę Odylona otacza złota aureola. Kondukt prowadzi opat, następca zmarłego. Patrząc na tę kompozycję, ze zdziwieniem jednak odkrywamy, że jest ona „pokreślona” białymi liniami. Po chwili dostrzegamy, że nie są to przypadkowe kreski, lecz kunsztownie narysowane kontury zakapturzonych postaci mnichów, niosących w rękach zapalone gromnice.
Święty Odylon, jako zwierzchnik potężnego opactwa w Cluny, był jednym z najbardziej wpływowych duchownych żyjących na przełomie wieków X i XI. Najprawdopodobniej to właśnie on rozpoczął świętowanie Zaduszek, czyli wspomnienia zmarłych w dniu następującym po uroczystości Wszystkich Świętych. Ponieważ opactwu w Cluny podlegało wówczas kilkaset klasztorów w całej Europie, obchody Zaduszek szeroko się spopularyzowały. Dziś św. Odylon jest patronem dusz czyśćcowych. Idący w kondukcie mnisi narysowani białymi konturami to zatem dusze zmarłych, które z wdzięczności za modlitwy zapoczątkowane przez opata Odylona dołączają się do jego pogrzebu.
Malowidło jest częścią wystroju katedry ormiańskiej we Lwowie. Jego autor, Jan Henryk Rosen (1891–1982), zasłynął później z wielu dzieł plastycznych o tematyce sakralnej, zwłaszcza zrealizowanych w Stanach Zjednoczonych, gdzie mieszkał od 1937 roku. Freski we Lwowie powstały na zlecenie Józefa Teodorowicza, arcybiskupa lwowskiego obrządku ormiańskiego.
Leszek Śliwa/Gość Niedzielny
************************
Msze święte gregoriańskie: gwarantują wybawienia z czyśćca?
***
Istnieją różne zwyczaje dotyczące odprawiania Mszy św. za zmarłych. Szczególnie rozpowszechnione są tzw. gregorianki. Skąd się wziął ten zwyczaj i jakie jest jego znaczenie w życiu Kościoła?
Msze św. gregoriańskie
Przy pierwszym spojrzeniu na poniższy obraz można się przerazić. Tłum cierpiących ludzi, płomienie. Na szczęście to nie piekło, ale czyściec. Im wyżej wznosi się wzrok, tym więcej na obrazie jasności i nadziei. A jeden szczęśliwiec właśnie opuszcza to miejsce.
***
Napis na wstędze informuje, że przechodzi ze śmierci do życia. Zgodnie z tytułem dzieła widzimy właśnie, jak „św. Grzegorz Wielki wprowadza do nieba duszę mnicha”. Po lewej stronie, niczym w nowocześnie montowanym filmie, widać kapłana sprawującego mszę św. Obraz namalował Giovanni Battista Crespi. Uwiecznił w ten sposób, jak rodził się zwyczaj odprawiania Mszy św. gregoriańskich.
Skąd się wzięły gregorianki?
Tzw. gregorianka to trzydzieści kolejnych Mszy św. ofiarowanych dzień po dniu za jedną osobę zmarłą. Skąd wziął się ten zwyczaj? Całą historię opisał św. Grzegorz Wielki w swych „Dialogach”.
Zanim w 590 roku został papieżem, był opatem benedyktyńskiego klasztoru. Jeden z mnichów, imieniem Justus, zachorował. Już na łożu śmierci wyznał, że ukrył przed wspólnotą trzy złote soldy. W świetle zasad rządzących w klasztorze dopuścił się wielkiego grzechu. „Było bowiem w naszym klasztorze stałą regułą, aby bracia tak wspólnie żyli, aby żaden z nich nie miał swojej osobistej własności” – wyjaśnił papież Grzegorz I.
Justus na polecenie opata umarł w osamotnieniu, a pochowano go nie wśród innych zakonników, lecz w niepoświęconej ziemi, rzucając do jego grobu wspomniane monety. Jednak miesiąc po jego śmierci Grzegorz zaczął się „w duchu litować nad zmarłym bratem i myśleć z głębokim smutkiem o jego katuszach i szukać jakiegoś środka, aby mu pomóc”. Polecił więc przeorowi, aby odprawiono za niego trzydzieści Mszy św., dzień po dniu, bez przerwy.
Po odprawieniu trzydziestej mszy św. Justus ukazał się w widzeniu swemu rodzonemu bratu Kopiosusowi (również mnichowi) i powiadomił go, że właśnie został uwolniony z czyśćca i dołączył do wspólnoty zbawionych. „Z tego wyraźnie się okazało, że zmarły brat przez zbawczą Hostię został uwolniony z katuszy” – podsumował papież Grzegorz I.
Uważa się, że to właśnie pod wpływem jego autorytetu praktyka trzydziestu Mszy św. odprawianych za konkretną osobę zmarłą upowszechniła się najpierw w Rzymie, a potem w Europie.
Zasady odprawiania gregorianek
Ks. Jan Glapiak na łamach „Przewodnika Katolickiego” krótko ujął cztery istotne elementy, które muszą być zachowane przy odprawianiu gregorianki. Zostały one sformułowane przez Stolicę Apostolską dopiero 24 lutego 1967 r. i zawarte w Deklaracji Kongregacji Soboru (to dawna nazwa Kongregacji ds. Duchowieństwa).
Po pierwsze, Mszę św. gregoriańską można odprawiać tylko za jedną osobę (nie ma gregorianek zbiorowych).
Po drugie, Msze św. gregoriańskie odprawiane są tylko za zmarłych (nie ma gregorianek za żywych).
Po trzecie, Msze św. gregoriańskie za jedną osobę należy odprawiać dokładnie przez trzydzieści dni.
Po czwarte, istotna jest „stała ciągłość w odprawianiu Mszy św.”. Warto jednak wiedzieć, że jeśli zajdą nieprzewidziane przeszkody, np. choroba kapłana lub konieczność odprawienia Mszy św. w innej intencji (np. z powodu udzielania sakramentu małżeństwa albo pogrzebu), ciągłość nie zostaje przerwana, a cykl jedynie ulega przesunięciu.
Co ważne, nie jest wymagane, aby gregoriankę w konkretnej intencji odprawiał zawsze ten sam ksiądz.
Msza gregoriańska – gwarancja wybawienia?
Obszerne informacje dotyczące Mszy św. gregoriańskich można znaleźć na stronach klasztoru ojców bernardynów w Alwerni. Zakonnicy wyjaśniają, że jeżeli chodzi o znaczenie Mszy św. gregoriańskich, nie istnieje żadna oficjalna doktryna Kościoła z nimi związana. „Powinny one być traktowane jako Msze św. za zmarłych”.
Zwyczaj Mszy św. gregoriańskich został zatwierdzony przez Stolicę Apostolską „wyłącznie jako pobożna praktyka wiernych, oparta na ich przeświadczeniu, które nie jest sprzeczne z nauką Kościoła”. Nie ma więc ze strony Kościoła katolickiego żadnej gwarancji skuteczności i wybawienia od pokuty po śmierci. Cały zwyczaj oparty jest tylko na przekonaniu wiernych, że gregorianki są dobrą pomocą dla doznających w czyśćcu uwolnienia od następstw ich grzechów. „Człowiek może zawsze prosić, ale tym, który wysłuchuje próśb, jest Bóg. Ostateczną wartość podobnych mszy św. zna tylko On” – podkreślają bernardyni na swojej stronie internetowej.
Msza 30. dnia po śmierci
W wielu parafiach można spotkać jeszcze jeden zwyczaj dotyczący zmarłych, w którym pojawia się liczba „30”. Chodzi o Msze św. sprawowane za zmarłego „w trzydziesty dzień po śmierci”. Jako jego źródło wskazywany jest Stary Testament. W księdze Powtórzonego Prawa czytamy, że „Izraelici opłakiwali Mojżesza na stepach Moabu przez trzydzieści dni” (Pwt 34,8). Msza św. w trzydziestym dniu po śmierci jest traktowana jako zakończenie pierwszego, intensywnego okresu żałoby po bliskim zmarłym.
Czy modlitwa za zmarłych ma sens?
Już w czasach Starego Testamentu istniało przekonanie, że modlitwa za zmarłych ma głęboki sens. W Drugiej Księdze Machabejskiej zawarta jest opowieść o tym, jak Juda Machabeusz nakazał składanie ofiar za zabitych w bitwie, którzy złamali Prawo.
Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym, lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda – była to myśl święta i pobożna (2 Mch 12,44).
Kościół katolicki od samego początku rozumiał sens i potrzebę modlitwy za zmarłych, traktowanej jako pomoc w oczyszczeniu ze skutków grzechów, których się dopuścili. Dobrze wyraża to zdanie św. Tomasza z Akwinu:
Bóg przyjmuje łaskawiej i częściej wysłuchuje modlitw za zmarłych niż tych, które zanosimy za żyjących. Zmarli bowiem bardziej potrzebują tej pomocy, nie mogąc, tak jak żywi, pomóc sobie samym i zasłużyć na to, ażeby Bóg ich wybawił.
Do modlitwy za zmarłych zachęca także Katechizm Kościoła Katolickiego. Jest ona związana z wiarą w „świętych obcowanie”. Ale to już temat na osobny artykuł…
ks. Artur Stopka/Aleteia.pl
*************************************************
M. Simma: Dusze zmarłych są bliżej niż myślimy
Śmierć człowieka otacza obłok tajemnicy. Odczuwa ją umierający, a najbliżsi zmarłego zadają sobie pytania: “Co się stało z tym, którego kochaliśmy? Co ze mną będzie po śmierci?”.
Jedyną odpowiedź na te najważniejsze pytania daje Jezus: “Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne” (J 6, 47). Jest życie wieczne, jest niebo, które On nam otworzył swoją męką i zmartwychwstaniem, jest Jego nauka, jak to niebo osiągnąć, oraz są przestrogi przed utratą życia wiecznego. Chrystus mówi nam, że przez próg śmierci przechodzimy do nowego życia, gdzie wszystko ma wymiar duchowy, gdzie nie ma przestrzeni, materii, czasu, cierpienia i strachu, natomiast wszystkim we wszystkich jest Bóg – Miłość i Światłość odwieczna i wiekuista.
Ażeby przybliżyć człowiekowi prawdę o rzeczach ostatecznych, które go czekają, a przede wszystkim by złagodzić ten naturalny lęk przed śmiercią albo niewiedzę o losach bliskich zmarłych, Bóg udziela czasem daru kontaktowania się żywych z umarłymi. Dzieje się to jednak rzadko i tylko wtedy, gdy w planach Bożych ma z tego wyniknąć wielkie dobro.
Współcześnie taki dar – a nawet misję – otrzymała Maria Simma, zmarła w roku 2004 mieszkanka małej szwajcarskiej wioski Sonntag w Alpach.
Maria pochodziła z licznej rodziny, w której się nie przelewało, więc dzieci wcześnie musiały pójść do pracy. Po ukończeniu szkoły ludowej dziewczyna pragnęła wstąpić do zakonu; trzykrotnie próbowała w różnych klasztorach, lecz wszędzie odmawiano jej przyjęcia ze względu na jej słabe zdrowie. Mając od dziecka bardzo żywe nabożeństwo do Matki Bożej, złożyła prywatny ślub czystości i oddała Jej dalszą drogę swego życia, pragnąc służyć Jej przez modlitwę i ofiarę w intencji dusz czyśćcowych. Po śmierci rodziców zamieszkała sama w domu rodzinnym w Sonntagu, pracując na bardzo skromne utrzymanie.
Pewnej nocy w 1940 r. Maria nagle się obudziła i dostrzegła obcego mężczyznę chodzącego po jej pokoju. Na pytanie, kim jest, nie otrzymała od przybysza żadnej odpowiedzi. Ponieważ Simma była z natury odważna, momentalnie wyskoczyła z łóżka, chcąc schwytać intruza, lecz jej ręce trafiły w próżnię; wtedy zrobiło się jej nieswojo. W tej samej chwili zjawa znikła. Zaraz rano kobieta opowiedziała widzenie swemu spowiednikowi; ten radził jej w takich momentach pytać: “Czego potrzebujesz, czego chcesz ode mnie?”. Następnej nocy tajemniczy mężczyzna znów się pojawił. Na pytanie Marii odpowiedział: “Postaraj się o trzy Msze święte, a będę wybawiony”.
Tak się zaczęła współpraca Marii z duszami pokutującymi w czyśćcu. Przez kilkanaście lat zjawiały się u niej w liczbie kilku rocznie. Proboszcz i spowiednik Marii, ks. Alfons Matt, którego kobieta informowała o każdej prośbie kierowanej do niej z zaświatów, polecał jej, aby żadnej duszy nie odrzucała, ale żeby starała się spełnić jej życzenie.
W 1954 r. – a był to rok maryjny – dusze zaczęły przychodzić do Marii już co noc. Gdy ten rok minął, zjawiały się znowu rzadziej, ale najczęściej w pierwszą sobotę miesiąca, w święta Matki Bożej, w wielkim poście (szczegółnie w Wielkim Tygodniu), a także w listopadzie oraz w adwencie. Każdy kontakt duszy czyśćcowej z Mafią Simmą był szczególnym darem Bożym, uzyskanym przez Matkę Bożą dla danej duszy. To, co dusze mogły powiedzieć Marii Simmie, też było darem Bożym; wprawdzie wizjonerka nie mogła ich wypytywać sama, ale przez długie lata tych kontaktów uzyskała bogatą wiedzę i doświadczenie w sprawach czyśćcowych. Nie wolno jej jednak było przywoływać dusz z czyśćca: “Przychodzą po prostu, kiedy Pan Bóg im pozwoli postarać się o szybsze wybawienie” – wyjaśniała Maria. Wynika z tego, że wszelkie przywoływanie duchów, seanse spirytystyczne itp. nie są po myśli Bożej i należy się ich całkowicie wyrzec. Duchy, które mogą się w nich pojawiać, to duchy złe, podszywające się pod osoby zmarłe.
Natomiast Simma przekonała się, że “dusze czyśćcowe wiedzą o nas i o tym, co się dzieje, więcej, niż myślimy. Wiedzą na przykład o tym, kto bierze udział w pogrzebie i czy się modli, czy tylko idzie, aby inni go widzieli. Wiedzą, kto wysłuchał za nie Mszy św., bo dla umarłego pobożne wysłuchanie Mszy św. ma większe znaczenie aniżeli towarzyszenie zwłokom na cmentarz. Wiedzą również dusze czyśćcowe, co się o nich mówi i co się dla nich robi. Są bliżej nas, niż myślimy; są całkiem blisko nas”.
Na pytanie, jak i za co dusze cierpią w czyśćcu najbardziej, Simma daje następujące wyjaśnienie: “Jest tyle różnych rodzajów czyśćca co dusz. Każdą duszę trapi tęsknota za Bogiem i to powoduje najboleśniejsze cierpienia ze wszystkich. Poza tym każda dusza jest tak karana, jak grzeszyła (…). Grzechy przeciwko miłości, oszczerstwo, zniesławienie, brak pojednania się, kłótnie z powodu chciwości i zazdrości są w wieczności bardzo karane (…). Jak często grzeszy się bezlitosnymi wypowiedziami i płochymi sądami o drugich (…). Słowo może zabić – słowo może uzdrowić”. Do nieba może wejść tylko czysta miłość.
“Co się dzieje z samobójcami? Są oni najczęściej niepoczytalni w chwili, gdy odbierają sobie życie. Przeważnie więcej winy ponoszą ci, którzy ich do samobójstwa doprowadzili”. A najlepszy sposób, aby się do piekła nie dostać, to pokora.
Pomimo wielkich cierpień doznawanych w czyśćcu “żadna dusza nie chciałaby wrócić na ziemię i nadal żyć, ponieważ ma ona poznanie, o którym my nie mamy pojęcia. Dusze pokutujące w czyśćcu pragną oczyszczenia. Czy możemy sobie wyobrazić dziewczynę, która odważyłaby się przyjść na pierwszy bal w brudnej sukience i nie uczesana? Dusza w miejscu oczyszczenia – czyli w czyśćcu – ma tak świetlane pojęcie o Bogu, że przedstawia się jej w oślepiającej piękności. Żadna siła nie zdołałaby jej zmusić, aby stanęła przed Jego Obliczem, jeżeli najdrobniejsza skaza nie została z niej jeszcze zmazana. Tylko doskonale czysta odważy się stanąć przed Bogiem, aby oglądać Go twarzą w twarz”.
Dusze ukazujące się Marii Simmie prosiły przede wszystkim o Msze św., modlitwę, ale także o zwrócenie się do ich bliskich z przestrogą, z prośbą o ofiary lub o wyrównanie krzywd. Z czasem zaczęły też prosić o przyjęcie cierpień za nie. Gdy wizjonerka się na to zgadzała, przeżywała godziny wielkich cierpień fizycznych; po ich upływie wracała do normalnego samopoczucia i mogła pójść rano do pracy. Ten rodzaj wspierania dusz pokutujących stał się dominującym nurtem misji Marii Simmy. Poznała, jak wielką wartość ma modlitwa i cierpienie ofiarowywane Bogu tu na ziemi w intencji zmarłych. Kilka godzin cierpień Marii skracało komuś czyściec o kilkadziesiąt lat. Dusze pokutujące z tej perspektywy żałują każdej okazji do cierpienia, której nie wykorzystały na ziemi, aby ją Bogu ofiarować w duchu pokuty.
Wszystkie prośby dusz i informacje od nich uzyskane Maria przekazywała swemu proboszczowi, ks. Mattowi, bardzo troskliwie czuwającemu nad misją duchową, którą Bóg obdarzył jego penitentkę. Przekonując się, jak dobroczynne to zadanie dla dusz poku tujących w czyśćcu, a równocześnie jaki ma ono walor ewangelizacyjny dla ich rodzin, kapłan zgodził się, aby Simma wygłaszała odczyty o czyśćcu po okolicznych parafiach. Ludzie się o to dopominali, a dusze czyśćcowe popierały tę akcję, bo pobudzała do gorliwszego nabożeństwa w ich intencji. Po odczytach Maria była zasypywana pytaniami o życie pozagrobowe.
Wielekroć dusze przychodzące do Marii Simmy mówiły o roli Matki Bożej w wypraszaniu im skrócenia lub złagodzenia cierpień czyśćcowych. Matce Bożej należy się tytuł Matki Miłosierdzia Dusz Czyśćcowych – stąd tak cenna dla nich jest modlitwa różańcowa. Jedna dusza objawiająca się powiedziała Simmie, że Matka Boża upomina się o wybudowanie kaplicy ku Jej czci na rozstaju, gdzie kiedyś już kapliczka stała. Gdy przeprowadzano nową drogę, starą kapliczkę zniesiono, a o postawieniu nowej zapomniano. Matka Boża przypomina o konieczności jej postawienia, wyrażając też życzenie, aby znajdował się w niej obraz przedstawiający Ją jako Matkę Miłosierdzia Dusz Czyśćcowych. Obraz ma być piękny. Krótko potem Simmę odwiedził ksiądz z Polski. Gdy Maria opowiedziała mu o życzeniu Matki Bożej, kapłan podjął się znalezienia malarza i pokrycia kosztów.
Obraz namalował Adolf Hyła z Krakowa, autor obrazu Jezusa Miłosiernego w Łagiewnikach. W maju 1959 r. obraz i kaplica w Sonntagu zostały poświęcone i są teraz miejscem pielgrzymek oraz modlitw za dusze w czyśćcu.
Teresa Tyszkiewicz/źródło: Maria Simma: Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi/Miesięcznik Miłujcie się!
***************************************************
Maria Simma:
Nasza matka często mawiała: „Jeżeli macie wielką potrzebę, zwróćcie się do dusz czyśćcowych, to są wdzięczne pomocnice”.
Pierwsze objawienie
Myślałam, że już wszystko stracone. Drogi, którą Pan Bóg dla mnie przeznaczył, nie mogłam znaleźć. Przez czas dłuższy byłam bardzo przygnębiona. Pocieszałam się myślą, że zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy, aby zostać zakonnicą. Od dziecka miałam wielkie nabożeństwo do dusz czyśćcowych. Nasza matka często mawiała: „Jeżeli macie wielką potrzebę, zwróćcie się do dusz czyśćcowych, to są wdzięczne pomocnice”.
Pierwsza dusza czyśćcowa przyszła do mnie w 1940 roku. Obudziły mnie w nocy czyjeś kroki w pokoju, spojrzałam i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę. Strach był dla mnie uczuciem obcym. Ponieważ nie znałam tego człowieka, ostro zapytałam go: „Jak wszedłeś do mojego pokoju? Coś tu zgubił?” Udawał, że mnie nie słyszy i dalej chodził po pokoju tam i z powrotem. Pytam: „Ktoś ty?” Znów nie odpowiada. Wyskoczyłam więc z łóżka i próbowałam go złapać, ale ręce trafiły w próżnię. Mężczyzna zniknął. Położyłam się i zobaczyłam go znowu, słyszałam też, jak chodził po pokoju. Wyraźnie przecież zdawałam sobie sprawę z tego, że nie śpię, dlaczego więc nie mogę go złapać. Raz jeszcze wyskoczyłam z łóżka, żeby to zrobić i znowu zniknął. Zrobiło mi się nieswojo, położyłam się, była czwarta godzina nad ranem, nie mogłam więcej zasnąć. Po Mszy Św. poszłam do mojego kierownika duchowego i opowiedziałam mu wszystko. Pouczył mnie, abym zapytała, jeżeli ten człowiek znowu przyjdzie, nie kim jest, ale czego żąda. Kiedy rzeczywiście przyszedł on następnej nocy i na moje pytanie czego żąda, odpowiedział: „Postaraj się o trzy Msze Św. za mnie, a będę wybawiony”, poznałam, że to dusza pokutująca w Czyśćcu. To potwierdził mi również mój spowiednik. Od 1940 do 1953 przychodziły co roku dwie lub trzy dusze czyśćcowe, najczęściej w listopadzie. Nie dopatrywałam się w tym szczególnego zadania Bożego; zawsze też informowałam o tym mojego proboszcza, ks. Alfonsa Matta. Poradził mi, abym żadnej duszy nie odrzucała i każdą chętnie przyjęła.
Cierpienie zastępcze
Dusze czyśćcowe prosiły mnie następnie, abym za nie cierpiała. Były to ciężkie cierpienia.Kiedy jakaś dusza przychodzi, budzi mnie czy to przez pukanie, wołanie czy też szarpnięcie. Obudzona pytam zaraz: „Czego chcesz?” albo „Co mogę zrobić dla ciebie?” i wtedy dopiero może taka dusza powiedzieć, co jej brakuje, l tak zapytała mnie pewnego razu jedna z nich: „Czy mogłabyś za mnie cierpieć?” Pytanie to było nieco dziwne, po raz pierwszy proszono mnie o to, zaraz powiedziałam: „Co mam robić?” Otrzymałam odpowiedź: „Przez trzy godziny będziesz miała bóle w całym ciele, ale po upływie tego czasu będziesz mogła wstać i pracować, jak gdyby nic nie zaszło. Odbierzesz mi tym 20 lat Czyśćca”. Zgodziłam się. Natychmiast opanowały mnie tak straszne cierpienia, że wiedziałam zaledwie, gdzie jestem i pozostała mi tylko świadomość, że przyjęłam je jako pokutę za duszę czyśćcową i że to ma trwać trzy godziny. Wydawało mi się, że czas ten dawno upłynął i że minęło już co najmniej parę dni lub tygodni. Kiedy skończyło się wszystko i spojrzałam na zegarek, stwierdziłam, że cierpienia moje trwały dokładnie trzy godziny. Zdarzało się często, że wystarczyło 5 minut cierpienia, a jakże ten czas wydawał się długi.
Co dusze czyśćcowe wiedzą o nas?
Dusze czyśćcowe wiedzą o nas i o tym, co się dzieje więcej, niż myślimy. Wiedzą, np., kto bierze udział w ich pogrzebie i czy tylko idzie, aby inni go widzieli. Wiedzą, kto wysłuchał za nich Mszy Św., bo dla umarłych pobożne wysłuchanie Mszy Św. ma większe znaczenie, aniżeli towarzyszenie zwłokom na cmentarz. Wiedzą również dusze czyśćcowe, co się o nich mówi i co się dla nich robi. Są bliżej nas, niż myślimy: są całkiem blisko nas.
Co pomaga duszom czyśćcowym?
Najwartościowszą pomocą dla dusz pokutujących jest Msza Św., ale tylko w tym stopniu, jak sobie dana dusza ceniła ją za życia, l tu spełnia się powiedzenie: Co się sieje, to się zbiera. Wielkie mają znaczenie Msze Św. wysłuchane w dni powszednie, a więc nie tylko te obowiązkowe w niedziele i święta. Oczywiście nie każdy może wysłuchać Mszy Św. w dzień powszedni, ma pracę zawodową i obowiązki, a spełnienie ich ma w dnie powszednie bez szkody dla swoich obowiązków, np.pierwszeństwo. Niejeden emeryt przecież mógłby chodzić na Mszę Św., szczególnie jeżeli jest zdrów i mieszka blisko kościoła. Cóż, kiedy on tak sobie mówi: „W niedziele jestem obowiązany pójść na Mszę Św., ale nie w dzień powszedni, więc nie idę”. Kto myśli tak i postępuje, długo musi po śmierci czekać, zanim mu się jakaś Msza Św. dostanie, bo ją sobie za życia mało cenił. Jeżeli sami nie możemy brać udziału w nabożeństwie, posyłajmy przynajmniej dzieci szkolne i to jak najczęściej. W wielu miejscowościach nie ma w ogóle dzieci na Mszy Św. w dni powszednie. Gdyby wiedziano, jak wielką wartość dla wieczności posiada wysłuchanie jednej Mszy Św., kościoły byłyby pełne nie tylko w święta. W chwili śmierci, za życia wysłuchane Msze Św., są dla nas wielkim skarbem i mają większą wartość od ofiarowanych Mszy Św. za dusze po śmierci. Rodzice i wychowawcy skarżą się, że dzisiejsze dzieci są ordynarne i nie chcą słuchać starszych. Nic dziwnego. Dawniej uczęszczały dzieci szkolne co dzień na szkolną Mszę Św. Modlitwa oraz Komunia Św. dawały im siłę do tego, że były posłuszne i obowiązkowe. Ani ojciec, ani matka, ani katecheta nie potrafią włożyć dziecku w duszę tego, co Zbawiciel przez łaskę daruje dziecku we Mszy i Komunii Św. Pytano mnie, czy ma sens i wartość palić świece i lampki oliwne. Naturalnie że ma, zwłaszcza jeżeli są poświęcone. A chociażby i nie były, należy pamiętać, że świece te czy oliwa są kupione z miłości dla zmarłych, a każdy akt miłości posiada wartość. Podobnie i woda święcona ma wartość, osobliwie jeżeli używamy jej z wiarą i ufnością. Obojętne jest, czy całą dłoń, czy kroplę dajemy duszom czyśćcowym, lepiej jednak kroplę wraz z aktem strzelistym. Niestety, w dzisiejszych czasach często w ogóle nie ma przy drzwiach kropielniczki z wodą święconą. Pragnę wyjaśnić, że w Vorarlbergu wchodzący do domu czy wychodzący żegnają się wodą święconą, zaś resztkę kropli z palca strzepują na ziemię z aktem strzelistym za dusze czyśćcowe. Nazywa się to dać duszom czyśćcowym wodę święconą.
Jak cierpią dusze czyśćcowe?
Jest tyle różnych rodzajów Czyśćca, ile dusz. Każdą duszę trapi tęsknota za Bogiem i to powoduje najboleśniejsze ze wszystkich cierpienie. Poza tym jest każda dusza tak karana, jak grzeszyła. To samo jest na ziemi, gdzie kara idzie w ślad za występkiem. Kto grzeszy obżarstwem, dostaje bólu żołądka i staje się otyły, kto za dużo pali, dostaje zatrucia nikotyną albo i raka płuc itp. Żadna dusza nie chciałaby wrócić na ziemię i nadal żyć, ponieważ posiada poznanie, o którym my pojęcia nie mamy. Dusze pokutujące w Czyśćcu Pragną oczyszczenia. Czy możemy sobie wyobrazić dziewczynę, która odważyłaby się przyjść na pierwszy bal w brudnej sukience i nie uczesana? Dusza w miejscu oczyszczenia, czyli w Czyśćcu, posiada tak świetlane pojęcie o Bogu, że przedstawia się jej Bóg w oślepiającej piękności. Żadna siła nie zdołałaby jej zmusić, aby stanęła przed Jego Obliczem, jeżeli najdrobniejsza skaza nie została z niej jeszcze zmazana. Tylko doskonale czysta dusza odważy się stanąć przed Bogiem, aby oglądać Go twarzą w twarz.
Stuletnia staruszka na ulicy
Było to w 1954 roku. Około godziny 14.30 po południu szłam do sąsiedniej wioski Marul. Na drodze spotkałam staruszkę wyglądającą na przeszło sto lat. Pozdrowiłam jągrzecznie, na co mi odpowiedziała pytaniem: „Dlaczego pozdrawiasz mnie? Mnie już nikt nie pozdrawia”. Wyjaśniłam więc: „Jesteś godna pozdrowienia, jak każdy inny człowiek”. Wtedy zaczęła skarżyć się, że nikt nie ma dla niej zrozumienia, nikt nie daje nic do zjedzenia i że musi spać na ulicy. Pomyślałam, że jest to niemożliwe, a może na skutek starości stała się tak nieznośna i z tego powodu nikt nie chce jej mieć u siebie. Powiedziałam wobec tego, że zapraszam ją do swojego domu, gdzie dostanie i jeść, i spanie. „Ale ja nie posiadam pieniędzy, aby zapłacić”. Na to odpowiedziałam: „To nic nie szkodzi, będziesz musiała przyjąć to, co mam, gościnnego pokoju nie posiadam, ale zawsze lepsze to niż spanie na ulicy”. Podziękowała mi wtedy: „Bóg zapłać, obecnie jestem wybawiona”, i znikła. Nie zauważyłam dotąd, że była to dusza czyśćcowa. Widocznie za życia odmówiła komuś potrzebującemu pomocy i dlatego teraz czekać musiała, aż ktoś dobrowolnie zaofiaruje jej gościnę.
Spotkanie w pociągu
Pewna dusza czyśćcowa zapytała mnie, czy ją znam. Musiałam zaprzeczyć. „Ale wiesz o mnie, bo towarzyszyłam ci w pociągu, kiedy jechałaś do Hali”. Przypomniałam sobie wtedy, że był to mężczyzna, który głośno wygadywał na Kościół i religię. Miałam wtedy zaledwie 17 lat. Powiedziałam mu, że nie jest dobrym człowiekiem, skoro tak bezcześci rzeczy święte. „Jesteś zbyt młoda, abyś mnie pouczała” -odpowiedział. „Mimo to jestem mądrzejsza od ciebie”, odcięłam się. Spuścił głowę i nie odezwał się więcej. Kiedy wysiadł, prosiłam Pana Boga, by nie pozwolił tej duszy zginąć. „Twoja modlitwa uratowała mnie, inaczej byłby marny mój koniec” – przyznał.
Wskazania dusz czyśćcowych
Św. Charbel nie zna limitu cudów! Św. Charbel nie zna limitu cudów!
Otrzymuję często od dusz czyśćcowych wskazówki i praktyczne pouczenia. A więc, że Najświętszy Sakrament nie jest dostatecznie czczony. W wielu kościołach dzisiaj Eucharystia nie stanowi centralnego punktu nabożeństwa. Często obrazy i figury świętych uwłaczają raczej temu, co przedstawiają. Większą troską należy otaczać Różaniec, bo jest on wielką potęgą. Maryja Panna jest Wspomożeniem Wiernych i Matką Miłosierdzia Dusz Czyśćcowych. Dusze czyśćcowe napominają, abyśmy sporządzili testament w odpowiednim czasie. Brak tego dokumentu lub źle sporządzony jest powodem wielu kłótni i nieporozumień w rodzinie. Ważną rzeczą jest, aby każdy pomagał budować Królestwo Boże. Jeżeli rodzice nie wciągają dzieci do tej pracy, odpowiadają za to przed Bogiem. Młodzież ponosi winę, jeżeli dla wygody zaniedbuje dobre uczynki.
egzorcyzmy.katolik.pl/Fronda.pl
*********************************************************
Czy zmarli mogą ukazywać się żywym?
Czy to jest możliwe, aby umarli mogli ukazywać się żywym? Owszem jest, dzięki Dobroci Bożej!
Dlaczego Bóg dopuszcza do tego?
Czy to jest możliwe, aby umarli mogli ukazywać się żywym? Owszem jest, dzięki Dobroci Bożej. Dlaczego Bóg pozwala na tak niezwykłe zjawiska? Czyni to oczywiście nie dla zaspokojenia ciekawości ludzkiej. Jeżeli to się zdarza, leży to zawsze w planach Bożych zbawienia ludzkości. Nam żywym winno to przynieść duchową korzyść, zmarłym zaś pociechę i wcześniejsze wybawienie. Niżej podane fakty niech nas zachęcą, aby więcej modlić się za dusze czyśćcowe, ponosić dla nich ofiary i nie przywiązywać się do tego, co ziemskie.
Współczesnemu człowiekowi za dobrze powodzi się i w tym leży wielkie niebezpieczeństwo. Powinniśmy większą troską otoczyć życie pozagrobowe, bo ono jest wieczne. Nie przywiązujmy się do tego co doczesne, bo nic z tego do wieczności nie zabierzemy. Majątek, dobra posada, piękne mieszkanie, wszystko to przemija, prędzej może nawet niż myślimy. Do wieczności zabierzemy jedynie nasze dobre uczynki. Dobra doczesne są nam oczywiście potrzebne, aby żyć, nie należy jednak przywiązywać się do nich. To właśnie jest celem objawień czyśćcowych, jak w ogóle wszystkich prywatnych objawień. Oby dobry i miłosierny Bóg dał mi do tego swoje błogosławieństwo i łaskę.
Dusza, której Pan Bóg chce udzielić szczególnej łaski, przeczuwa to często już w dzieciństwie, czasem znacznie później. Drogi Boże są dziwne i niezgłębione. Wielki grzesznik zostać może świętym, tak jak św. Augustyn. Z Szawła stał się święty Paweł i to zupełnie nagle.
Ostrożnie z prywatnymi objawieniami
Trudno zrozumieć często, czemu Kościół jest tak ostrożny, jeżeli chodzi o prywatne objawienia. Ma to swoje racje i dobrze, że tak jest. Kościół jest bowiem stróżem prawdy. Lepiej, żeby ogłosił dziesięć przypadków prawdziwych jako nieprawdziwe, niż jeden przypadek jako prawdziwy, który w rzeczywistości nim nie jest. Nie wolno jednak Kościołowi odrzucić takich objawień, które całkowicie zgadzają się z jego nauką.
Poprosił mnie kiedyś do siebie ks. Biskup Dr. Bruno Wechner i powiedział, że wątpi, czy jest Wolą Bożą pytać dusze czyśćcowe o zmarłe osoby. Odpowiedziałam mu, że zapytałam je kiedyś o to, w jaki sposób mogą dać mi informacje o zmarłej osobie, o którą chcę dowiedzieć się. Otrzymałam odpowiedź: “Dowiadujemy się o tym przez Maryję, Matkę Miłosierdzia”. Zdaniem biskupa nie powinnam właściwie w te sprawy wnikać, ponieważ między niebem a ziemią dzieją się rzeczy, do których nie jestem przygotowana teologicznie. Oświadczył mi w końcu, abym nie oczekiwała, że określi mój przypadek jako prawdziwy, jeżeli zostanie o to zapytany. Nie wolno tego Kościołowi czynić tak długo, jak dana osoba żyje. Musimy uznać, że jest on słusznie tak surowy pod tym względem, bo i prawdziwie uprzywilejowana osoba przez Boga może stać się niegodną łaski i nikt nie jest zabezpieczony przed mistyfikacjami złego ducha. Z tej racji dusza taka potrzebuje przede wszystkim światłego kierownika duchownego, jako obronę przed sidłami szatana.
Zachować milczenie czy podać do ogólnej wiadomości?
Pytano mnie często, dlaczego dusze czyśćcowe przychodzą właśnie do mnie. Z pewnością nie dla mojej pobożności, bo żyje wielu ludzi daleko pobożniejszych ode mnie, do których jednak dusze pokutujące nie przychodzą. Wydarzenia nadprzyrodzone nie są bynajmniej oznaką świętości. Miarą doskonałości jest i pozostanie miłość prawdziwa, bezinteresowna miłość Boga i bliźniego. Naśladowanie Chrystusa Pana żąda od nas cierpienia z miłości do drugich, bez tego życia doczesnego nie przejdziemy. Pewna dusza czyśćcowa powiedziała mi niegdyś, że najskuteczniejsze jest cierpienie, jeżeli znosimy je z poddaniem i złożymy w ręce Matki Najświętszej, aby przydzieliła je komu chce, bo Ona wie najlepiej, gdzie jest najpotrzebniejsze, i gdzie je użyć. Naturalnie, łatwiej jest cierpiącego zachęcać, aby dzielnie znosił cierpienie, aniżeli samemu znosić je cierpliwie z poddaniem Woli Bożej. Wiem, co to znaczy, ale właśnie dlatego, że jest ono tak trudne, posiada wielką wartość.
Nie znam powodu, dlaczego dusze czyśćcowe do mnie właśnie przychodzą. Przychodzą także do innych. Znałam dwie takie osoby w Vorarlbergu, lecz obie już nie żyją. Zapewne jest na świecie wielu takich, do których wolno duszom czyśćcowym przychodzić, tylko że nic o nich nie wiemy; mają oni inne zadanie do spełnienia niż ja. Było by znacznie łatwiej sprawy te trzymać w tajemnicy i nie rozgłaszać ich publicznie, ani nie ujmować się za duszami pokutującymi, bo nie wszyscy to rozumieją i pogardzają mną, co spotyka mnie nawet ze strony osób duchownych. Wielu księży jest bardzo wykształconych i wszystko pragną wiedzieć i zrozumieć, a przecież dróg Bożych nie można poznać bez głębokiej pokory. Tej pokory najwięcej dziś brak.
Pragnęłam wstąpić do klasztoru
Już jako dziecko odczuwałam, że Pan Bóg żąda ode mnie jakiejś całkiem szczególnej ofiary i pragnęłam poznać to. Musiałam chodzić po mleko drogą prowadzącą koło dwu szop z sianem. Na tej drodze mógłby mi Pan Bóg dać znać, czego żąda. Tak więc modliłam się: “Panie Boże, Ty wszystko możesz, spraw, abym znalazła kartkę z wypisanym moim zadaniem, skoro będę przechodziła koło jednej z szop”. Wstępowałam zawsze do tych szop. Szukałam, ale żadnej kartki nigdy nie znalazłam. Zaczęło mnie to niecierpliwić i powiedziałam do Pana Boga: “Wiesz, że nie jestem winna, jeżeli nie znajdę drogi, którą dla mnie przeznaczyłeś”.
Po ukończeniu szkoły postanowiłam wstąpić do klasztoru, sądząc, że tego właśnie Bóg ode mnie żąda. Mając 17 lat wstąpiłam do klasztoru Serca Jezusowego w Hall w Tyrolu. Po roku musiałam wystąpić, ponieważ nie miałam zdrowia. Zaraz potem wstąpiłam do Dominikanek w Thalbach koło Bregenz. Już po ośmiu dniach powiedziała mi przełożona, że jestem dla nich za słaba i musiałam klasztor opuścić. Wkrótce poznałam Franciszkanki w Gaissau, skąd wysyłają zakonnice na misje. Modliłam się: “Panie Boże, teraz musisz sprawić, że w tym klasztorze pozostanę, inaczej bowiem do żadnego więcej nie wstąpię.” “Przyjechałam w 1938r. Niestety, raz po raz mówiła matka przełożona, że jestem najsłabsza z nich. Pocieszałam się, że jak skończą się jesienne prace w polu, będę mogła gorliwie zabrać się do roboty: Tymczasem matka przełożona powiedziała mi, że jestem dla nich za słaba i w zakonie nie mogą mnie zatrzymać.”
Pierwsze objawienia
Myślałam, że już wszystko stracone. Drogi, którą Pan Bóg dla mnie przeznaczył, nie mogłam znaleźć. Przez czas dłuższy byłam bardzo przygnębiona. Pocieszałam się myślą, że zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy, aby zostać zakonnicą. Od dziecka miałam wielkie nabożeństwo dla dusz czyśćcowych. Nasza matka często mawiała: “Jeżeli macie wielką potrzebę, zwróćcie się do dusz czyśćcowych, to są wdzięczne pomocnice.”
Pierwsza dusza czyśćcowa przyszła do mnie w 1940 roku. Obudziły mnie w nocy czyjeś kroki w pokoju, spojrzałam i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę. Strach był dla mnie uczuciem obcym. Ponieważ nie znałam tego człowieka, ostro zapytałam go: “Jak wszedłeś do mojego pokoju? Coś tu zgubił?” Udawał, że mnie nie słyszy i dalej chodził po pokoju tam i z powrotem. Pytam: “Ktoś ty?” Znów nie odpowiada. Wyskoczyłam więc z łóżka i próbowałam go złapać, ale ręce trafiły w próżnię. Mężczyzna zniknął. Położyłam się i zobaczyłam go znowu, słyszałam też jak chodził po pokoju. Wyraźnie przecież zdawałam sobie sprawę z tego, że nie śpię, dlaczego więc nie mogę go złapać. Raz jeszcze wyskoczyłam z łóżka, żeby to zrobić i znowu zniknął. Zrobiło mi się nieswojo, położyłam się, była czwarta godzina nad ranem, nie mogłam więcej zasnąć.
Po Mszy św. poszłam do mojego kierownika duchowego i opowiedziałam mu wszystko. Pouczył mnie, abym zapytała, jeżeli ten człowiek znowu przyjdzie, nie kim jest, ale czego żąda. Kiedy rzeczywiście przyszedł on następnej nocy i na moje pytanie czego żąda, odpowiedział: “Postaraj się o trzy Msze św. za mnie, a będę wybawiony” poznałam, że to dusza pokutująca w czyśćcu. To potwierdził mi również mój spowiednik. Od 1940 do 1953 przychodziło co roku dwie lub trzy dusze czyśćcowe, najczęściej w listopadzie. Nie dopatrywałam się w tym szczególnego zadania Bożego: zawsze też informowałam o tym mojego proboszcza ks. Alfonsa Matt’a. Poradził mi, abym żadnej duszy nie odrzucała i każdą chętnie przyjęła.
Cierpienia zastępcze
Dusze czyśćcowe prosiły mnie następnie, abym za nie cierpiała. Były to ciężkie cierpienia. Kiedy jakaś dusza przychodzi, budzi mnie czy to przez pukanie, wołanie czy też szarpnięcie. Obudzona pytam zaraz: “Czego chcesz?” albo “Co mogę zrobić dla ciebie?” i wtedy dopiero może taka dusza powiedzieć, co jej brakuje. I tak zapytała mnie pewnego razu jedna z nich: “Czy mogłabyś za mnie cierpieć”? Pytanie to było nieco dziwne, po raz pierwszy bowiem proszono mnie o to, zaraz też powiedziałam: “Co mam robić”?: Otrzymałam odpowiedź: “Przez trzy godziny będziesz miała bóle w całym ciele, ale po upływie tego czasu będziesz mogła wstać i pracować jak gdyby nic nie zaszło. Odbierzesz mi tym 20 lat czyśćca.” Zgodziłam się. Natychmiast opanowały mnie tak straszne cierpienia, że wiedziałam zaledwie, gdzie jestem i pozostała mi tylko świadomość, że przyjęłam je jako pokutę za duszę czyśćcową i że to ma trwać trzy godziny. Wydawało mi się, że czas ten dawno upłynął i że minęło już co najmniej parę dni lub tygodni. Kiedy skończyło się wszystko i spojrzałam na zegarek, stwierdziłam, że cierpienia moje trwały dokładnie trzy godziny. Zdarzało się często, że wystarczało 5 minut cierpienia, ale jakże ten czas wydawał się długi.
Coraz nowe zlecenia ujawniają kontakt z duszami czyśćcowymi
W 1954 r, był to rok maryjny, przychodziły do mnie każdej nocy dusze czyśćcowe i mówiły kim są, jak się nazywają, kiedy i gdzie umarły. Prosiły, aby to czy owo powiedzieć ich krewnym, przez co wyszły na jaw ich nocne odwiedziny. Było to wielce nieprzyjemne i gdyby chodziło o mnie, nikt poza moim kierownikiem duchownym nie dowiedziałby się o tym. Zlecenia takie musiałam przekazać nieraz w miejscowościach nie znanych mi zupełnie. Często musiałam również donieść krewnym, że oddać mają nieprawnie nabyte dobra i to dokładnie jakie. Zdarzało się, że nikt w rodzinie nie wiedział o tym, a jednak jak się to później okazało było prawdą. Stopniowo dusze przychodzić zaczęły i w dzień, nie tylko w nocy. Kiedy rok maryjny się skończył, przestały ukazywać się co noc i czasem przez dłuższy okres nie było żadnej. Najczęściej zjawiają się w pierwszą sobotę miesiąca, w święto Matki Boskiej i w poście. Szczególnie dużo ich przyjść może w Wielki Tydzień, w listopadzie i w Adwencie.
Różne pytania
Czy znam dusze, które do mnie przychodzą? O ile znałam je za życia poznaję natychmiast, innych nie znam, chyba że same mi powiedzą kim są. Ukazują się najczęściej w zwykłym ubraniu. Czy można duszę czyśćcową odesłać do kogo innego? Nie, tego nie można. Uczyniłabym to chętnie zwłaszcza tym, którzy nie wierzą i szydzą z możliwości ukazania się takiej duszy. Pytano mnie również czy można duszę czyśćcową przywołać. Nie, nie mogę tego zrobić. Przychodzą po prostu kiedy Pan Bóg im pozwoli postarać się o szybsze wybawienie. Czy jest grzechem nie wierzyć w zjawianie się dusz czyśćcowych? Nie, bo to nie jest dogmat wiary i dlatego nikt nie jest obowiązany w to wierzyć. Nie należy tylko z tych spraw szydzić.
Co dusze czyśćcowe mówią o nas?
Kard. Nycz: Śmierć nie jest końcem wszystkiego Kard. Nycz: Śmierć nie jest końcem wszystkiego
Dusze czyśćcowe wiedzą o nas i o tym co się dzieje, więcej niż myślimy. Wiedzą np. kto bierze udział w ich pogrzebie i czy modli się, czy tylko idzie, aby inni go widzieli. Wiedzą, kto wysłuchał za nich Mszy św., bo dla umarłych pobożne wysłuchanie Mszy św. ma większe znaczenie, aniżeli towarzyszenie zwłokom na cmentarz. Wiedzą również dusze czyśćcowe, co się o nich mówi i co się dla nich robi. Są bliżej nas niż myślimy; są całkiem blisko nas.
Co pomaga duszom czyśćcowym?
Najwartościowszą pomocą dla dusz pokutujących jest Msza św., ale tylko w tym stopniu, jak sobie dana dusza ceniła ją za życia. I tu spełnia się powiedzenie: co się sieje, to się zbiera. Wielkie mają znaczenie Msze św. wysłuchane w dnie powszednie, a więc nie tylko te obowiązkowe w niedzielę i święta. Oczywiście nie każdy może wysłuchać Mszy św. w dzień powszedni, ma pracę zawodową i obowiązki, a spełnianie ich ma pierwszeństwo. Niejeden przecież mógłby chodzić na Mszę św. w dnie powszednie bez szkody dla swoich obowiązków, np. emeryt, szczególnie jeżeli jest zdrów i mieszka blisko kościoła. Cóż, kiedy on tak sobie mówi: “W niedzielę jestem obowiązany pójść na Mszę św., ale nie w dzień powszedni, więc nie idę.” Kto myśli tak i postępuje, długo musi po śmierć czekać zanim mu się jakaś Msza św., dostanie, bo ją sobie za życia mało cenił. Jeżeli sami nie możemy brać udziału w nabożeństwie, posyłajmy przynajmniej dzieci szkolne i to jak najczęściej. W wielu miejscowościach nie ma w ogóle dzieci na Mszy św. w dnie powszednie. Gdyby wiedziano, jak wielką wartość dla wieczności posiada wysłuchanie jednej Mszy św. kościoły byłyby pełne nie tylko w święta. W chwili śmierci za życia wysłuchane Msze św. są dla nas wielkim skarbem i mają większą wartość od ofiarowanych Mszy św. za nich po śmierci.
Rodzice i wychowawcy skarżą się, że dzisiejsze dzieci są ordynarne i nie chcą słuchać starszych. Nic dziwnego. Dawniej uczęszczały dzieci szkolne co dzień na szkolną Mszę św. Modlitwa oraz komunia św. dawały im siłę do tego, żeby były posłuszne i obowiązkowe. Ani ojciec, ani matka, ani katecheta nie potrafią włożyć dziecku w duszę tego, co Zbawiciel przez łaskę daruje dziecku we Mszy i komunii św.
Pytano mnie czy ma sens i wartość palić świece i lampki oliwne. Naturalnie że ma, zwłaszcza jeżeli są poświęcone. A chociażby i nie były, należy pamiętać, że świece te czy oliwa są kupione z miłości dla zmarłych, a każdy akt miłości posiada wartość. Podobnie i woda święcona ma wartość, osobliwie jeżeli używamy jej z wiarą i ufnością. Obojętne jest czy całą dłoń czy kroplę dajemy duszom czyśćcowym, lepiej jednak jedną kroplę wraz z aktem strzelistym. Niestety, w dzisiejszych czasach często w ogóle nie ma przy drzwiach kropielniczki z wodą święconą. (Pragnę wyjaśnić, że w Vorarlbergu wchodzący do domu czy wychodzący, żegnają się wodą święconą, zaś resztkę kropli z palca strzepują na ziemię z aktem strzelistym za dusze czyśćcowe. Nazywa się to dać duszom czyśćcowym wodę święconą.)
Jakie grzechy są w czyśćcu najbardziej karane
Grzechy przeciwko miłości, oszczerstwo, zniesławienie, brak pojednania się, kłótnie z powodu chciwości i zazdrości, są w wieczności bardzo karane. Strzeżmy się przed potępieniem takich ludzi, czy wyśmiewaniem się z kogokolwiek, bo szkodzi to naszej duszy.
Jak często ludzie samotni skarżą się, że tak mało doświadczają pomocy. Sąsiadom nie przyjdzie do głowy niedołężnemu starcowi wysoki śnieg z przed jego domu odrzucić i dróżkę zrobić, a takie właśnie dowody miłości bliźniego spotyka wysoka zapłata w niebie.
Jak często grzeszy się bezlitosnymi wypowiedziami i płochymi sądami o drugich. Gdybyśmy usłuchali napomnień Matki Najświętszej: “Kochajcie wszystkich ludzi i bądźcie dobrzy dla nich”, moglibyśmy większość z nich nawrócić i nie musielibyśmy obawiać się komunizmu. Słowo może zabić – może uzdrowić. Miłość potrafi zrównoważyć wiele grzechów. Obdarzajmy miłością naszych nieprzyjaciół, bo dobrym być dla tych, którzy są dobrzy i poganie potrafią, jak mówi Chrystus, ale czynić dobrze tym, którzy nas nienawidzą, to jest prawdziwie chrześcijańska postawa i tego Chrystus żąda od nas. Takim postępowaniem niejednego wroga zamienimy w przyjaciela i w ten sposób możemy zaoszczędzić sobie dużo kary czyśćcowej.
Jak cierpią dusze czyśćcowe?
Jest tyle różnych rodzai czyśćca co dusz. Każdą duszę trapi tęsknota za Bogiem i to powoduje najboleśniejsze cierpienie ze wszystkich. Poza tym jest każda dusza tak karana jak grzeszyła. To samo jest na ziemi, gdzie kara idzie w ślad za występkiem. Kto grzeszy obżarstwem, dostaje bólu żołądka i staje się otyły, kto za dużo pali dostaje zatrucia nikotyną albo i raka płuc i.t.p. Żadna dusza nie chciałaby wrócić na ziemię i nadal żyć, ponieważ posiada poznanie, o którym my pojęcia nie mamy. Dusze pokutujące w czyśćcu pragną oczyszczenia. Czy możemy sobie wyobrazić dziewczynę, która odważyłaby się przyjść na pierwszy bal w brudnej sukience i nie uczesana? Dusza w miejscu oczyszczenia czyli w czyśćcu posiada tak świetlane pojęcie o Bogu, że przedstawia się jej w oślepiającej piękności. Żadna siła nie zdołałaby jej zmusić, aby stanęła przed Jego Obliczem, jeżeli najdrobniejsza skaza nie została z niej jeszcze zmazana. Tylko doskonale czysta odważy się stanąć przed Bogiem, aby oglądać Go twarzą w twarz.
Dlaczego miewam odczyty?
Dusze czyśćcowe poleciły mi wszędzie iść tam, gdzie mnie zapraszają, bo to jest moje apostolstwo. Sobór również żąda, aby ludzie świeccy więcej pracowali. Każdy katolik otrzymał w sakramencie bierzmowania zadanie bronić wiary i prawdy stosownie do otrzymanych uzdolnień. Dlatego moim obowiązkiem jest miewać odczyty, chociaż nie wszyscy księża to rozumieją i odmawiają mi swojego pozwolenia, gdy jestem proszona przez ludzi o odczyt. Za odczyty te i dyskusje nie biorę żadnej opłaty, jedynie zwrot kosztów podróży i wyżywienie. Zarzucano mi, że przyjmuję dobrowolne datki, które wynoszą więcej, niż to co wydaję. Prawda, ale ja z tego nie korzystam dla siebie, idzie to do kasy “dusz czyśćcowych”. Wrzucam tam każdy pozostały grosz, jako należący do dusz w czyśćcu pokutujących, ilekroć proszą o Mszę św. lub jałmużnę na jakąś dobrą intencję.
Przyzwyczajona jestem do skromnego życia. W domu rodzicielskim za moich szkolnych czasów nigdy nie otrzymaliśmy nic innego na obiad i wieczerzę jak tylko zupę z kawałkiem chleba, a mimo to nasza gromadka ośmiorga dzieci wyrosła na zdrowych ludzi. Gdyby wszyscy umieli żyć prościej byliby zdrowsi.ADVERTISEMENT
Zadawano mi często pytanie, jakie szkoły ukończyłam, że potrafię wygłaszać odczyty? Chodziłam jedynie osiem lat do szkoły powszechnej, dużo natomiast nauczyłam się w obcowaniu z duszami czyśćcowymi i przez to stałam się inna. Posiadam też wielkie zaufanie do Ducha św. Dopiero kiedy wezwiemy Go na pomoc przekonać się możemy, jak potężnie pomaga. Jakże potrzebna jest ta pomoc przy wychowywaniu dzieci i dlatego nie mogę dość gorąco polecić rodzicom i wychowawcom, aby prosili Ducha Św. o światło.
Czy musimy darować poza grób?
Pewnego razu przyszedł do mnie wieśniak i skarżył się, że budują nową stajnię, i kiedy mur jest do pewnej wysokości gotowy, zawala się. Szukaliśmy powodu tego dziwnego zjawiska i nic nie znaleźliśmy, musi więc być jakaś przyczyna nadprzyrodzona. Co robić? Zapytałam się czy nie ma przypadkowo jakiegoś zmarłego, który miał z nim zatarg albo był do niego wrogo ustosunkowany. Okazało się z odpowiedzi, że miał i sam już myślał o nim jako o sprawcy swoich kłopotów. Powiedziałam mu na to, że chce on tylko przebaczenia i dlatego niepokoi go. Na to wieśniak zaprotestował: “Co? mam mu przebaczyć tyle ciężkich krzywd, które mi wyrządził, aby mógł dostać się do nieba? Nie, o nie, niech pokutuje za swoje grzechy.” musiałam przekonać go: “Dlatego nie idzie do nieba, bo musi ponieść karę za grzechy, ale on ci spokoju nie da, dopóki mu z serca nie przebaczysz.” Nie mógł tego pojąć, więc pytam go: “Jak modlisz się w pacierzu… i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom…. Właściwie mówisz do Pana Boga w takim razie: “Nie możesz mi Panie Boże przebaczyć moich grzechów, bo i ja nie przebaczam bliźniemu”. Przyznał, że dopiero teraz zrozumiał to i doprowadziłam go wreszcie do wypowiedzenia słów: “No dobrze, w Imię Boże przebaczam mu, aby i mnie Pan Bóg darował grzechy”. Od tego czasu mur nie zawalał się więcej.
W jaki sposób otrzymuje odpowiedzi?
Tylko w pierwszą sobotę miesiąca albo w jakieś święto Matki Boskiej mogę zapytać się, czy dana dusza jest jeszcze w czyśćcu czy nie. Kiedy dusza zjawia się, a powiedziawszy czego potrzebuje, nie znika, wiem, że mogę postawić jej pytanie. Odpowiedź jednak otrzymuję nie przez tę duszę, której zadałam pytanie, dlatego że w międzyczasie dusza ta będzie wybawiona, skoro spełniłam to, czego ode mnie żądała. Odpowiedź przynosi inna dusza, która dostała pozwolenie proszenia o pomoc. Po przedstawieniu swojej potrzeby mówi, że dusza X jest jeszcze w czyśćcu, albo jest już wybawiona. W ten sposób mogę popatrzeć do mojego zeszytu, sprawdzić kto podał mi dane nazwisko i zakomunikować wiadomość tej osobie. Może dwa i trzy lata trwać nim otrzymam odpowiedź, czasem znacznie krócej, stosownie do tego, jak na to Pan Bóg pozwoli.
Czy dusze mogą powiedzieć, że któraś z nich jest w piekle? Nie sądzę, z tego jednak nie należy wnioskować, że piekło nie istnieje. Istnieje i wiele dusz pokutuje w piekle. Jeżeli pyta mnie kto, jaki jest najlepszy sposób, aby nie dostać się do piekła, odpowiadam: “Bądź bardzo pokorny, bo taki do piekła się nie dostanie. Pyszny jest w niebezpieczeństwie potępienia wiecznego.”
Czy odpust w godzinę Śmierci jest skuteczny?
Pewien pan zapytał mnie o swoją zmarłą żonę. Otrzymałam odpowiedź, że jest ona jeszcze w czyśćcu, co wydało się o tyle dziwne, że należała do kilku bractw, gdzie można zyskać odpust zupełny w godzinę śmierci i można by raczej spodziewać się, że uniknęła ona czyśćca. Zapytałam więc jedną z dusz pokutujących, jak ta sprawa wygląda. Otrzymałam odpowiedź, że dla uzyskania odpustu zupełnego dla siebie, musi być dana dusza całkiem wolna od wszelkiego ziemskiego przywiązania, a o to jest bardzo trudno. Np. leży na łóżku śmierci matka pięciorga dzieci i w chwili tej ma powiedzieć Panu Bogu: “Chcę tego tylko, co Ty chcesz, życie czy śmierć całkowicie od Ciebie to zależy”. Trzeba by całe życie przygotowywać się do tego, aby zdobyć się na tak heroiczny akt poddania się Woli Bożej w obliczu śmierci.
Gdy oszukują
Proszono mnie, abym zapytała o kogoś; podano nazwisko, datę urodzenia i śmierci. Otrzymałam odpowiedź, że osoba ta jest jeszcze w czyśćcu. I oto usłyszałam: ” Teraz widzę, że wszystko jest oszustwem, bo ta osoba jeszcze żyje,” Myślałam nad tym, jak może dusza czyśćcowa powiedzieć mi, że jedna osoba jest w czyśćcu, skoro tak nie jest. Poszłam do mojego kierownika duchowego i powiedziałam mu, że już nie będę więcej żadnych zleceń przyjmowała, bo coś jest nie w porządku. Spokojnie polecił mi, abym następnym razem, kiedy będę mogła mówić z duszą czyśćcową, rozkazała jej w imię Pana Jezusa powiedzieć, dlaczego dano tę nieprawdziwą odpowiedź. Zrobiłam jak mi polecono i dowiedziałam się, że ta odpowiedź nie pochodziła od duszy czyśćcowej, ale był to zły duch w jej postaci”. Ilekroć pytałaś we właściwej formie, otrzymałaś rzetelną odpowiedź, gdzie jednak zachodzi wypadek złośliwego żartu, szatan posiada możność wmieszać się w tę sprawę.” Kiedy powtórzyłam to księdzu proboszczowi, powiedział: “Tak właśnie przypuszczałem, że wszedł tu w drogę zły duch. W tych sprawach żartować nie wolno i trzeba ściśle trzymać się prawdy. Szatan jest ojcem kłamstwa, tam gdzie ono jest, jest zasięg jego wpływu.”
Oburzenie wsi
W 195 4 roku dowiadywał się pewien mężczyzna o los dwojga zmarłych. Był to jubileuszowy rok maryjny. Otrzymałam bardzo szybko odpowiedź bo już po miesiącu, że
pani S. jest wybawiona, pan H. zaś jeszcze przebywa w czyśćcu. Zainteresowany pokiwał głową i rzekł: “To być nie może, pani S. umarła po przerwaniu ciąży i ma być już w niebie? Natomiast pan H. był zawsze pierwszy w kościele i ostatni wychodził i on właśnie ma jeszcze pokutować w czyśćcu!” Odpowiedziałam zmieszana, że mamy rok maryjny, otrzymuję tyle odpowiedzi, może mylnie zapisałam i raz jeszcze zapytam. Na ponowną prośbę otrzymałam odpowiedź, że zapisałam tak jak jest. Zawiadomiłam pytającego, nie chciał wierzyć. Pochodził z tej samej wioski co pani S. i pan H. Większość ludzi we wsi oburzyła się, na co nic poradzić nie mogłam.
Zdarzyło się, że przyszła do mnie kobieta, która dobrze znała i panią S. i pana H. Wyznała, że ją właśnie taka odpowiedź w sprawie tych dwóch osób, wzmocniła w wierze. Przyszła, aby podzielić się tym ze mną i powiedziała: “Znałam panią S. jak rodzoną siostrę. Prawda, że pod względem moralnym była słaba, lecz bardzo nad tym bolała; była dziedzicznie obciążona. Prawda również, że umarła po usunięciu ciąży. Ksiądz, który jej doglądał, oświadczył, że pragnąłby umrzeć z tak głębokim żalem za grzechy, jak ta kobieta. Pojednała się z Bogiem i została pochowana po katolicku. Pan H. wprawdzie przychodził pierwszy do kościoła i wychodził ostatni, ale zaledwie próg przestąpił wychodząc, wszystkich obmawiał. Co najbardziej oburzyło to jego zachowanie na pogrzebie pani S., gdzie ośmielił się twierdzić, że taka wszetecznica nie powinna być pochowana na cmentarzu.” Wdzięczna byłam tej kobiecie za to, co mi opowiedziała. Pan Bóg nie chce, abyśmy sądzili innych. Pan H. potępił panią S., a przecież Pan Bóg obszedł się z nim łaskawie, że go zbawił. Jest bardzo niebezpieczną rzeczą potępiać drugiego i nie wolno nam tego robić. Dwadzieścia osób może popełnić ten sam grzech, a przecież u każdej z nich będzie on inny. Istnieje bowiem tyle okoliczności, które winę zmniejszają lub zwiększają, jak np. wychowanie, dziedziczność, wykształcenie, zdrowie, otoczenie i t.p. Nie wolno nam sądzić lekkomyślnie.
Czy dzieci dostają się do czyśćca
Tak, i to nawet takie, które jeszcze do szkoły nie chodzą. Jeżeli dziecko wie, że to co czyni, jest złe, ponosi za to karę. Oczywiście, że takie dzieci mają lekki czyściec i nie trwa on długo, bo brak im pełnego zrozumienia, ale nie mówcie nigdy, że dziecko tego czy owego nie rozumie. Dziecko pojmuje więcej aniżeli przypuszczamy, posiada ono daleko wrażliwsze sumienie od człowieka dorosłego.
Co dzieje się z dziećmi, które umierają przed chrztem? Takie dzieci osiągają swoją szczęśliwość. Chociaż nie posiadają łaski oglądania Boga twarzą w twarz, nie wiedzą o tym i sądzą, że otrzymały to, co może być najpiękniejszego.
Co dzieje się z samobójcami? Czy są oni potępieni? Są oni najczęściej niepoczytalni w chwili, kiedy odbierają sobie życie. Przeważnie więcej winy ponoszą ci, co ich do samobójstwa doprowadzili.
Czy innowiercy mogą dostać się do czyśćca? Owszem, nawet tacy, którzy za życia w czyściec nie wierzyli, nie cierpią jednak tak ciężko jak katolicy, bo nie mieli tych samych możliwości zbawienia. Naturalnie nie osiągną później takiej samej szczęśliwości.
Czy mogą dusze czyśćcowe same sobie pomóc? Nie, nie mogą, natomiast mogą dużo nam pomagać, jeżeli poprosimy je o to.
Nieszczęśliwy wypadek w Wiedniu
Powiedziała mi pewna dusza czyśćcowa, że skończyła życie w Wiedniu w wypadku motocyklowym. Jechał nie zachowawszy przepisów i skończyło się to nieszczęściem. Zapytałam czy był przygotowany na przejście do wieczności. Przyznał, że nie był, ale Pan Bóg daje każdemu, kto nie grzeszy zuchwale lub cynicznie, trochę czasu, aby mógł wzbudzić sobie żal doskonały. Tylko kto nie chce tego, zostaje potępiony. Interesujące było jego objaśnienie. Jeżeli ktoś zginie w nieszczęśliwym wypadku ludzie zwykle mówią, że było to przeznaczenie. To nie prawda, jedynie jeżeli człowiek całkiem bez swojej winy stracił życie można powiedzieć, że przyszła jego godzina. Ten człowiek z Wiednia powinien żyć jeszcze 30 lat, i wtedy dopiero byłby jego czas. Nie wolno nam bez konieczności narażać się na utratę życia.
Stuletnia staruszka na ulicy
Było to w1954 roku. Około godziny 14 po południu szłam do sąsiedniej wioski Marul. Na drodze spotkałam staruszkę wyglądającą na przeszło sto lat. Pozdrowiłam ją grzecznie, na co mi odpowiedziała pytaniem: “Dlaczego pozdrawiasz mnie? Mnie już nikt nie pozdrawia”. Wyjaśniłam więc: “Jesteś godna pozdrowienia, jak każdy inny człowiek.” Wtedy zaczęła skarżyć się, że nikt nie ma dla niej zrozumienia, nikt nie daje nic do jedzenia i że musi spać na ulicy. Pomyślałam, że jest to niemożliwe, a może na skutek starości stała się tak nieznośna i z tego powodu nikt nie chce jej mieć u siebie. Powiedziałam wobec tego, że zapraszam ją do swojego domu, gdzie dostanie i jeść i spanie. “Ale ja nie posiadam pieniędzy, aby zapłacić.” Na to odpowiedziałam: ” To nic nie szkodzi, będziesz musiała przyjąć to co mam, gościnnego pokoju nie posiadam, ale zawsze lepsze to niż spanie na ulicy.” Podziękowała mi wtedy: “Bóg zapłać, obecnie jestem wybawiona”, i znikła. Nie zauważyłam dotąd, że była to dusza czyśćcowa. Widocznie za życia odmówiła komuś potrzebującemu pomocy i dlatego teraz czekać musiała, aż ktoś dobrowolnie zaofiaruje jej gościnę.
Spotkanie w pociągu
Pewna dusza czyśćcowa zapytała mnie czy ją znam. Musiałam zaprzeczyć. “Ale wiesz o mnie, bo towarzyszyłem ci w pociągu, kiedy jechałaś do Hall.” Przypomniałam sobie wtedy, że był to mężczyzna, który głośno wygadywał na Kościół i religię. Miałam wtedy zaledwie r 7 lat. Powiedziałam mu, że nie jest dobrym człowiekiem, skoro tak bezcześci rzeczy święte. “Jesteś zbyt młoda, abyś mnie pouczała” – odpowiedział. “Mimo to jestem mądrzejsza od ciebie”, odcięłam się. Spuścił głowę i nie odezwał się więcej. Kiedy wysiadł, prosiłam Pana Boga, by nie pozwolił tej duszy zginąć. “Twoja modlitwa uratowała mnie, inaczej byłby marny mój koniec” – przyznał.
Kobieta ratuje wieś
W 1954 roku zdarzyła się straszna katastrofa lawiny. Wkrótce po tym zmarła w sąsiedniej wiosce Fontanella pani Stark, która od 30 lat chorowała. Opowiadano, że przed stu laty narobiły lawiny jeszcze więcej szkody i po tych spustoszeniach posadzono w Fontanella las dla zabezpieczenia wioski na przyszłość. Las ten zniszczyła lawina w 1954 roku. Pozostałych kilka drzew osłabiło srożący się żywioł, który bez tego zmiótłby z powierzchni ziemi połowę wsi. Po śmierci pani Stark powiadomiły mnie dusze czyśćcowe, że od tej katastrofy uratowała wieś właśnie pani Stark przez modlitwy i ofiary. Cierpienia swoje ofiarowała za wioskę i w ten sposób wyprosiła dużo łask. Gdyby była zdrowa, nie mogłaby tego zrobić. Przez cierpliwe znoszenie cierpień można więcej dusz uratować niż przez samą modlitwę.
Łatwiej chorego zachęcać, aby cierpliwie znosił swoje dolegliwości, aniżeli samemu pokornie w nich wytrwać. Nie zawsze dopatrujmy się w cierpieniu kary, bo może być ono pokutą i to nie tylko za siebie, ale przede wszystkim za innych. Pan Jezus był najniewinniejszy, a przecież cierpiał bardzo, przyjąwszy to dobrowolnie jako pokutę za nasze grzechy. Powinniśmy i my także nasze cierpienia ofiarować dla ratowania grzeszników. Dopiero w niebie dowiemy się, co osiągnęliśmy przez nasze pokornie znoszone cierpienia w łączności z cierpieniami Chrystusa Pana. Najskuteczniejszym sposobem ofiarowania ich jest złożyć je Matce Najświętszej, aby pomogła nimi komu chce.
Wiadro, czarna ręka, zbezczeszczenie Krzyża
“Co chcesz zrobić z tym wiadrem?” – zapytałam kobietę, którą spotkałam niosącą wiadro. Z promiennym spojrzeniem odpowiedziała: “To jest mój klucz do nieba. Za życia modliłam się mało, rzadko chodziłam do kościoła; ale kiedyś wysprzątałam i wyczyściłam na Boże Narodzenie, pewnej ubogiej staruszce, całe mieszkanie za darmo. Stało się to moim ratunkiem.”
Zobaczyłam kiedyś postać księdza, który miał czarną prawą rękę. Zapytałam o powód. Wyjaśnił mi: “Powinienem był więcej błogosławić. Powiedz to wszystkim kapłanom, których spotkasz, żeby więcej błogosławili, przez co mogą ściągnąć dużo błogosławieństwa na ziemię, a osłabić wielce moc szatana”.
Razu pewnego przyszła dusza, powiedziała czego potrzebuje i dodała: “Kiedy to będzie zrobione, będę zadowolony”. Powtórzyłam to krewnym, których zresztą wcale nie znałam. Byli oni pełni niedowierzania i chcieli wiedzieć, czy wszystkie dusze to mówią. Przyznałam, że pierwszy raz usłyszałam to powiedzenie i nie wiem dlaczego dusza ta tak właśnie powiedziała. Wówczas po namyśle dopiero powiedzieli krewni, że było to powiedzonko ich ojca: “Kiedy będzie to zrobione, będę zadowolony” i dlatego mi uwierzyli. Byli to ludzie, którzy nie uczęszczali na niedzielną Mszę św. sądząc, że jest to nakaz Kościoła nie Boga. Wyjaśniłam im, że w wieczności przykazania kościelne mają taką samą wagę jak i przykazania Boże, różnica polega tylko na tym, że Kościół może zmieniać swoje przykazania, ale nie może tych, co od Boga pochodzą.
Pewien mężczyzna wyznał: “Jestem bluźniercą, podeptałem w złości Krzyż myśląc że gdyby Bóg istniał, nie pozwoliłby na to. Pan Bóg nie pozwolił drwić z siebie i na miejscu zostałem sparaliżowany. To było moim ratunkiem.” Powiedział mi następnie, co winna jego żona zrobić dla niego i jak można złagodzić jego czyściec. Żona wystąpiła z Kościoła, ale moje posłannictwo zrobiło na niej głębokie wrażenie. O tym że mąż jej znieważył Krzyż oni tylko wiedzieli i nie mieli odwagi komukolwiek o tym powiedzieć. Więc uwierzyła, że mówiłam prawdę. Pod wpływem tego zdarzenia żona wróciła na łono Kościoła.
Pewnego razu przyszedł do mnie lekarz i skarżył się, że musi pokutować, dlatego że zastrzykami skracał chorym życie, aby nie musieli tak bardzo cierpieć. Cierpienia te miałyby dla dusz czyśćcowych nieskończoną wartość, jeżeli byłyby z pokorą i cierpliwie znoszone. Wolno zbyt wielkie cierpienia złagodzić, nie wolno jednak środkami sztucznymi skracać życia.
Majątek niesprawiedliwie posiadany
Pewnego razu przyszedł do mnie ktoś, kto już we drzwiach wejściowych zaczął głośno znieważać mnie. Otworzyłam drzwi mojego pokoju, aby zobaczyć kto jest na korytarzu. Był to mężczyzna, który w tonie obelżywym zapytał: “Gdzie jest ta wizjonerka dusz czyśćcowych?” Odpowiedziałam, że tu nie ma mowy o żadnym wizjonerstwie, na co bez ogródek zapytał: “Czy pan E. tobie się objawił?” Okazało się że był to jeden z krewnych, którym z polecenia pana E. powiedziałam, że mają nieprawnie posiadany majątek oddać. Kiedy potwierdziłam jego pytanie, zaczął pienić się ze złości, że to nieprawda, szantaż, oszustwo… Wreszcie zapytał, jaki majątek mają zwrócić nieprawnie posiadany; chciał wiedzieć dokładnie. Odpowiedziałam: “Dostałam polecenie powiedzieć to wam, że macie zwrócić nieprawnie posiadany majątek, ale co to jest sami wiecie”. Wtedy już dobrze orientował się, o jaki majątek chodzi. Z dalszej rozmowy wywnioskowałam, że nie jest zbyt dobrym katolikiem, wygadywał na Papieża, na Kościół i w ogóle na religię. Tłumaczyłam mu wszystko powoli i uspokoił się, aby wreszcie powiedzieć: “Jeżeli tak, to muszę zacząć inne życie, nie wierzyłem księżom, teraz muszę znów wierzyć w Boga, bo nie mogłaby pani tego powiedzieć, że posiadam coś nieprawnie, bo o tym nawet w rodzinie nie wszyscy wiedzieli.”
Kiedy indziej przyszła kobieta i wyznała, że 30 lat musiała cierpieć w czyśćcu za to, że nie pozwoliła swojej córce wstąpić do klasztoru. Rodzice sprzeciwiający się, gdy Pan Bóg ich dziecko powołuje do kapłaństwa lub do życia zakonnego, biorą na siebie wielką odpowiedzialność. Wiem to od dusz czyśćcowych, że wielu młodzieńców zostałoby kapłanami, gdyby nie sprzeciw rodziców. Będą oni za to odpowiadać przed Bogiem.
Kobieta z najcięższym czyśćcem
Pewien mężczyzna napisał do mnie, że umarła mu żona przed rokiem i od tego czasu straszy w jego pokoju, czy nie pojechałabym tam i sprawdziła na miejscu, co jest. Ostrzegłam tego człowieka, że nie jestem pewna, czy będę mogła pomóc, bo może żonie jego nie wolno jeszcze się zgłosić; musimy pozostawić to Bożej Woli. Spałam w tym pokoju. Około godziny z33o zaczął się hałas, natychmiast zapytałam: “Czego chcesz, co mogę dla ciebie zrobić?” Nie widziałam nikogo, ani nie otrzymałam odpowiedzi, pomyślałam, że ta kobieta nie ma jeszcze dostępu do mnie. Po krótkim czasie usłyszałam okropny zgiełk, do pokoju weszło wielkie zwierzę, co dotychczas nie zdarzyło się nigdy. Był to hipopotam. Pokropiłam go święconą wodą i pytam: “Jak mogę ci pomóc? – znowu żadnej odpowiedzi; zrobiło mi się nieswojo. Do pokoju wszedł zły duch w postaci grozę budzącego ogromnego węża, który zaczął otaczać zwierzę, aby je udusić. Nagle wszystko znikło i przyszła potem dusza czyśćcowa w ludzkiej postaci i pocieszyła mnie mówiąc, że kobieta o którą chciałam dowiedzieć się nie jest potępiona, tylko ma najcięższy czyściec jaki tylko jest. Przez długie lata żyła ona pokłócona z inną kobietą i była winna, że do tego doszło. Jej przeciwniczka chciała często pogodzić się, ale ona stale odrzucała propozycję zgody. Stało się to i wtedy kiedy umierała. Oto jak srogo Pan Bóg karze nieprzyjaźń, bo ona jest zaprzeczeniem miłości. Zdarza się nieraz w życiu, że dochodzi do kłótni, ale starajmy się wtedy jak najprędzej załatwić to i przebaczyć. Nie można dość często powtarzać tego, że miłość jest ponad wszystko.
Zabity przez lawinę
Było to w roku 1954 w czasie lawiny. Pewien dwudziestoletni chłopiec, mieszkający w domu bezpiecznym od lawiny, usłyszał w nocy wołanie o pomoc. Wstał natychmiast i pospieszył w kierunku skąd głos dochodził, choć matka starała się go zatrzymać w obawie o bezpieczeństwo syna. Niestety, w drodze został porwany przez lawinę i zginął. Już następnej nocy przyszedł do mnie i prosił o trzy Msze św. Krewni jego dziwili się, że tak szybko będzie wybawiony, choć za życia nie był zbyt religijny. Chłopiec wyznał, że dlatego był Pan Bóg dla niego tak miłosierny, że umarł w służbie miłości bliźniego. Nigdy nie miałby szczęśliwszej śmierci. Nie powinniśmy rozpaczać, kiedy zdarzy się podobny wypadek, bo nigdy nie wiemy, dlaczego tak właśnie się dzieje. Ludzie mówią w takich przypadkach, jaki dzielny był ten chłopiec czy dziewczyna. Znałam wielu zacnych, którzy później zeszli na manowce. Tylko Pan Bóg wie, jaki byłby dalszy los tego chłopca, który zginął i w wieczności dopiero zrozumiemy Dobroć Pana Boga.
Szatan w przebraniu
W dnie, kiedy odprawia się u nas żałobna Msza św. o godz. 9-ej, komunię rozdziela proboszcz o godz. 7-ej. W jednym z takich dni udałam się do kościoła o 6:45 rano. Zwykle było parę osób, ale wtedy nie było nikogo oprócz mnie. Nagle wszedł nasz proboszcz bardzo zdenerwowany, w pośpiechu nie ukląkł przed Najświętszym Sakramentem, podszedł do mnie i oznajmił mi, że nie wolno mi komunikować. Wyszedł szybko, znów bez uklęknięcia. Zaczęłam odmawiać różaniec. Około 7-ej wszedł do kościoła proboszcz, jak zwykle spokojny i poszedł do zakrystii. Udałam się za nim i pytam, dlaczego nie wolno mi dzisiaj przystąpić do komunii św. “Kto to powiedział?” Był zdumiony. Kiedy opowiedziałam mu całe zajście, uspokoił mnie, “Proszę nie dać się zbałamucić. To był zły duch. Proszę bez obawy przyjąć komunię świętą.”
Razu pewnego dostałam dwa listy o identycznej prawie treści, że coś się źle wśród nas dzieje i że to chyba musi być wpływ złego ducha. Postanowiłam odpisać, aby odmawiali codziennie różaniec o nawrócenie grzeszników i położyłam sobie na stole dwa papiery listowe i obok dwie koperty. Było to w biały dzień, 16 grudnia 1964 r. Zwykle piszę najpierw adresy na kopertach a później listy. Kiedy adresowałam pierwszą kopertę, usłyszałam ostre, syczące gwizdnięcie. Przestraszyłam się; obok mnie stał szatan i ściągnął papier listowy na sam brzeg stołu, pozostawiając znak spalenia na papierze.
Wskazania dusz czyśćcowych
Otrzymuję często od dusz czyśćcowych wskazówki i praktyczne pouczenia. a więc że Najświętszy Sakrament nie jest dostatecznie czczony. VG’ wielu kościołach dzisiaj Eucharystia nie stanowi centralnego punktu nabożeństwa. Często obrazy i figury świętych uwłaczają raczej temu, co przedstawiają.
Większą troską należy otaczać różaniec, bo jest on wielką potęgą. Maryja Panna jest Wspomożeniem Wiernych i Matką Miłosierdzia Dusz Czyśćcowych.
Dusze czyśćcowe napominają, abyśmy sporządzali testament w odpowiednim czasie. Brak tego dokumentu lub źle sporządzony jest powodem wielu kłótni i nieporozumień w rodzinie.
Ważną rzeczą jest, aby każdy pomagał budować Królestwo Boże. Jeżeli rodzice nie wciągają dzieci do tej pracy, odpowiadają za to przed Bogiem. Młodzież ponosi winę, jeżeli dla wygody zaniedbuje dobre uczynki.
Wybudowanie kaplicy
Pewna dusza czyśćcowa powiadomiła mnie, że Matka Boska życzy sobie, aby w Sonntag wybudować kaplicę. Wyznaczyła też dokładnie miejsce, gdzie ma stanąć, to mianowicie, na którym niegdyś była kapliczka Matki Boskiej. Zniesiono ją, kiedy w tym miejscu zrobiono drogę, obiecując, że ją później znowu odbudują. Ale jak to zwykle bywa, powoli zapomniano o tym. Zdecydowano obecnie zbudować kaplicę tak wielką, aby można w niej odprawiać Msze święte.
Powiadomiłam o tym mojego kierownika duchowego, który zajął się tą sprawą poważnie. Wiedziałam, że na tym miejscu stała niegdyś kapliczka przydrożna, czego osobiście nie wiedziałam, jedynie starzy ludzie mogli o tym pamiętać.
Kaplica miała być wystawiona ze składek, ale we wiosce powstały trudności. Ludzie nie mogli zrozumieć, że kaplica ma powstać w miejscu, gdzie stoją zaledwie dwa domy, a nie w przysiółku z wieloma budynkami. Spytałam wobec tego duszę czyśćcową, czy nie można wystawić kaplicy na parceli Turtsch, gdzie jest więcej chałup. Odpowiedź brzmiała że jeżeli mieszkańcy życzą sobie mieć kaplicę w Turtsch, to winni ją wybudować za swoje pieniądze nie zaś ze składek, które już wpłynęły.
Ostatecznie wystawiono kaplicę na miejscu wskazanym przez Matkę Najświętszą, przede wszystkim z inicjatywy mojego kierownika duchowego i proboszcza ks. Alfonsa Matt’a. Ponieważ w Vorarlbergu nie było jeszcze kaplicy poświęconej Matce Boskiej Ubogich z Banneux, życzyła sobie Matka Boska tę właśnie statuę mieć w kaplicy. Statuę poświęconą w Banneux przywiózł do Sonntag sam rektor tego sanktuarium.
Kiedy kaplicę ukończono, wyraziła Matka Boska życzenie przez duszę czyśćcową, aby w kaplicy umieszczono obraz, który przedstawiałby Ją jako Matkę Miłosierdzia Dusz Czyśćcowych. Obraz winien być naturalny i piękny, a nie nowoczesny bohomaz. Prosiłam Matkę Najświętszą o wskazanie dobrego malarza. Wkrótce potem przyszedł do mnie polski ksiądz, jezuita. Kiedy przedstawiłam mu całą sprawę, oświadczył, że zna w Krakowie malarza, który mógłby ten obraz pięknie namalować i podjął się zamówienia go i pokrycia kosztów. Obraz namalowany został przez prof. Adolfa Hyłę w Krakowie i przez Londyn przyszedł do Sonntagu. W maju 1959 r. została kaplica poświęcona i jest miejscem pielgrzymek maryjnych i modlitw za dusze czyśćcowe.
Położenie tego świętego miejsca nad ostatnią wsią doliny Grosswalsertal jest prześliczne. Spokój, widok na dolinę alpejską, wśród zieleni i kwiatów górskich, zapach ziół i cykanie świerszczy w trawie. Spragniony ustronia aby zatopić się w modlitwie, znajdzie w tej kapliczce bliskość Boga.
Maria Simma (przygotował Wiesław Matuch)/Fronda.pl
************************************************************************************************************
Dusze naszych zmarłych mają dla nas wiadomość.
Czyściec naprawdę istnieje
Spotkania ze zmarłymi duszami, które całymi latami cierpią, błąkając się w Czyśćcu, to dla Kościoła wcale nie nowa rzecz. Z duszami tymi rozmawiali tak wielcy święci, jak i zwykli wierni, nie wyniesieni jeszcze na ołtarze. Z wszystkich tych spotkań przebija się jedno podstawowe przesłanie do żyjących: „Módlcie się za nas!”.
***
Noc. Głucha i ciemna. W małej austriackiej górskiej wioseczce Sonntag od dawna śpią już wszyscy mieszkańcy. Otaczające osadę od wschodu alpejskie pasmo Gemeinde Sonntag kładzie się w tej chwili groźnym cieniem na dolinie Seebergbach, nie sprawiając już tak sielskiego wrażenia jak za dnia. Wówczas bowiem pasmo jest przepięknie oświetlone południowym słońcem, a tutejsze murawy porastające podnóża skalistych turni nadają pasmu typowo alpejskiego charakteru. W tej chwili nie ma tu jednak żadnego, najmniejszego nawet, źródła światła. Ciemność, cisza i czas odpoczynku dla ciężko pracujących austriackich pasterzy.
Nie inaczej jest w tym momencie w pewnej chacie położonej na uboczu wioski. Mieszka w niej kilkuosobowa rodzina Simmów. Żyjąca w wielkiej biedzie. Tak wielkiej, że wszystkie dzieci od najmłodszych lat muszą pomagać rodzicom w utrzymaniu gospodarstwa. Synowie pracują fizycznie u lokalnych najemców. Siostry zaś posłane są na służbę do co bardziej zamożnych rodzin. W tej chwili jednak wszyscy pogrążeni są w jednakowo głębokim snie. Zmęczenie całodzienną pracą wreszcie odchodzi.
Jest między 3 a 4 w nocy, gdy do izby dwudziestopięcioletniej Marii – dziewczyny, której z racji wątłego zdrowia kilkukrotnie odmówiono już przyjęcia do zakonu Sióstr Najświętszego Serca Jezusowego – ktoś ewidentnie wchodzi. Tak przynajmniej słyszy wybudzona ze snu kobieta. Maria słyszy kroki. Siada na łóżku i zaczyna się rozglądać.
Kto mógł tutaj wejść? W dodatku o tej porze? Maria nie czuje jednak żadnego lęku. Jest spokojna. Już jej mama twierdziła, że od dzieciństwa zastanawiała się nad tym fenomenem braku lękliwości u swojej córki. Ta bowiem nigdy się nie bała. Teraz też nie jest inaczej. Nawet wówczas, gdy dziewczyna widzi postać obcego mężczyzny, który krąży po jej pokoju. Kręcąc się po sypialni w jedną i w drugą stronę.
– Jak tu wszedłeś? – pyta surowym tonem Maria. Postać jednak nic nie odpowiada. Dziewczyna ponawia więc pytanie. – Co zgubiłeś?
Postać jednak krząta się dalej, nic nie odpowiadając. Jakby nie słysząc zadawanych przez Marię pytań.
– Kim ty jesteś?! – ponawia pytanie Maria i wyskakując z łóżka, zbliża się do postaci. Próbuje złapać intruza, gdy nagle okazuje się, że jej ręka… chwyta powietrze. Naraz postać znika. Maria kładzie się do łóżka. Nie może jednak zasnąć. Kto to mógł być? Czego chciał? Po kilku chwilach dziewczyna znów słyszy te same kroki, co poprzednio.
Sytuacja się powtarza. Maria wstaje z łóżka, próbuje pochwycić postać, ale ponownie natrafia na pustkę. Jest bezradna. Ewidentnie widzi postać. Wyraźnie i bez żadnych wątpliwości. Ale nie potrafi jej dotknąć.
Następnego dnia po porannej Mszy Świętej, w jakiej zwykła brać udział pobożna Maria, udaje się do swego kierownika duchowego. Opowiada całą nocną sytuację ze szczegółami.
– Jeśli się to powtórzy, nie pytaj tej postaci, kim jest, ale od razu, czego od ciebie chce.
I rzeczywiście. Gdy sytuacja powtarza się i postać znów krząta się po spowitym nocnym mrokiem pokoju Marii, ta od razu zadaje pytanie, czego ta od niej chce.
– Zamów trzy Msze Święte w mojej intencji, a będę uwolniony – pada odpowiedź.
Maria już wie, z kim ma do czynienia. To dusza czyśćcowa. Ten przypadek z 1940 roku jest jednak dopiero początkiem wielkiej misji, jaka czeka tę pobożną kobietę z maleńkiej górskiej wioski w zachodniej Austrii. Od tej pory podobnych spotkań będzie miała znacznie więcej. Dusze czyśćcowe będą przychodzić do tej pobożnej i bardzo biednej dziewczyny, aby prosić ją o pomoc. O zamówienie w ich intencji Mszy Świętych, o modlitwę, czy wreszcie o post i ofiarę. Podobnych wizyt Maria będzie miała coraz więcej. Pod koniec życia (Maria Simma umiera w marcu 2004 roku) wedle samej widzącej, będzie ją odwiedzać nawet do trzech dusz czyśćcowych tygodniowo.
Nieznajomi promieniujący jasnością i pięknem
Kościół zna podobne przypadki. Charyzmat obcowania z duszami czyśćcowymi jest jednak w Kościele dość rzadko spotykany. Co oczywiście nie znaczy, że Kościół go odrzuca. Wręcz przeciwnie. Akceptuje, dopuszcza i uważnie przygląda się podobnym historiom. Spotkań z duszami czyśćcowymi dostępowało zresztą wielu świętych. A także ludzi jeszcze na ołtarze nie wyniesionych. O jednej z takich właśnie osób pisał w 1880 roku w swojej książce „Miesiąc z duszami czyśćcowymi” ojciec Berlioux.
Podaje tam historię pewnej osoby, która poświęciła swoje życie pomocy duszom czyśćcowym, niosąc im swoimi ofiarami i modlitwami prawdziwą ulgę. Gdy przyszedł wreszcie czas także i jej śmierci, została naraz z wściekłością zaatakowana przez stado demonów. Widziały one bowiem, że dusza ta właśnie się im wymyka. Umierająca podejmowała ostatni wysiłek, aby dać opór licznym atakom, gdy nagle zobaczyła tłum wchodzących do jej mieszkania zupełnie nieznajomych jej osób. Wszystkie promieniały jasnością i pięknem. Przepędziły demony dręczące umierającą i podeszły do łóżka, dodając leżącej na nim kobiecie słowa otuchy i odwagi.
– Kim wy jesteście? – zawołała.
– Jesteśmy mieszkańcami nieba – odpowiedziały aksamitnym głosem. – Tymi samymi, których twoja pomoc doprowadziła do pełni szczęścia. Teraz więc my przez wdzięczność przychodzimy pomóc ci przekroczyć próg wieczności. I wydobyć się z tego miejsca trwogi. Wprowadzając do Miasta Świętego.
Sześćdziesiąt lat czyśćca za zaniedbane obowiązki
Niewątpliwie najbardziej dziś znaną postacią Kościoła, do której także przychodziły dusze czyśćcowe, jest św. Ojciec Pio. Słynna jest choćby historia z przełomu lat 1921 i 1922, gdy to kapucyński zakonnik modlił się wieczorem na swoim ulubionym miejscu na chórze. Naraz usłyszał tajemniczy hałas dochodzący od strony bocznych ołtarzy niewielkiego kościółka Matki Bożej Łaskawej. Ojciec Pio domyślał się, że to jeden z kleryków sprzątających kościół. Wychylił się więc zza chóru i zawołał głośno.
– Hej! Co robisz? – w odpowiedzi zakonnik usłyszał jedynie dalszy hałas. A z czasem nawet dźwięki obijanych świeczników. Ojciec Pio zawołał więc ponownie. – Ładnie wypełniasz posługę! Zamiast robić porządek, tłuczesz świece i świeczniki!
Wtedy stygmatyk zobaczył wreszcie pewną postać. Brata krzątającego się po kościele. Człowiek ten jednak nadal nie odpowiadał na jego pytania.
– Ej! Co ty tam robisz? – zapytał więc raz jeszcze zakonnik. Dopiero wówczas usłyszał wyraźną odpowiedź.
– Odbywam tutaj swój czyściec. Byłem studentem w klasztorze i teraz właśnie tutaj muszę odpokutować za brak pilności w wykonywaniu moich kościelnych obowiązków.
– Posłuchaj więc – odpowiedział Ojciec Pio. – Jutro odprawię za ciebie Mszę Świętą. Lecz nie wolno ci tu więcej przychodzić.
Opowiadając tę historię, Ojciec Pio dodawał później:
„Za brak pilności w wykonywaniu swoich obowiązków ten brat był nadal w czyśćcu, sześćdziesiąt lat po swojej śmierci! Wyobraźcie więc sobie, o ile dłużej i jak cięższy będzie czyściec dla tych, którzy popełniają poważniejsze grzechy.”
Jeszcze innym razem obca osoba pojawiła się w celi Ojca Pio. Zakonnik był zdziwiony, gdyż była noc i o tej godzinie nikt obcy do klasztoru dostać się raczej nie mógł. Ojciec Pio zapytał więc nieznajomego starca:
– Kim jesteś? Czego chcesz?
– Ojcze Pio – odpowiedziała postać. – Nazywam się Pietro Di Mauro zwany Precoco, syn Nicoli. Zmarłem w tym klasztorze 18 września 1908 roku w celi numer 4, gdy znajdował się tu jeszcze przytułek dla ubogich. Pewnej nocy, leżąc w łóżku, zasnąłem z zapalonym cygarem. Iskry podpalił materac, a potem także i mnie. Zmarłem. Wciąż znajduję się jednak w czyśćcu. Potrzebuję Mszy Świętej, która mnie uwolni. Bóg zezwolił mi przyjść i prosić cię o pomoc
Następnego dnia zakonnik z Pietrelciny sprawdził, czy historia opowiedziana przez duszę rzeczywiście jest prawdziwa. Okazało się, że tak. Ojciec Pio odkrył, że w 1908 roku faktycznie zginął w klasztorze człowiek o takim imieniu i nazwisku. Wszystko się zgadzało. Jeszcze tego samego dnia odprawił więc obiecaną duszy Mszę Świętą w jej intencji.
Koło ratunkowe
– Pamięć nie ocala. Owszem, ona jest ważna. Ale sama w sobie nie przynosi korzyści zmarłym. Potrzeba czegoś większego – ksiądz Łukasz Wiśniewski MIC, dyrektor Stowarzyszenia Pomocników Mariańskich, zawiesza na chwilkę głos. – Najważniejszy jest owoc tej pamięci. Czyli modlitwa. Nasi klerycy zwykli mówić o byciu ratownikiem dusz czyścowych. Aby nieustannie rzucać im koło ratunkowe.
Ksiądz Łukasz wie, o czym mówi. Należy do Zgromadzenia księży, którym temat modlitwy za zmarłych jest bardzo bliski. Księży Marianów, bo to o nich mowa, modlitwy za zmarłych nauczył sam założyciel zakonu, czyli św. Stanisław Papczyński. Znana jest historia pewnej umierającej dziewczynki, którą bezradna mama przyniosła któregoś dnia na Marianki, aby ojciec Stanisław pomodlił się o jej zdrowie. Jak podają kroniki, dziewczynka rzeczywiście je odzyskała.
Sam Papczyński zawsze kazał jak najszybciej zawiadamiać siebie o śmierci współbrata. Siebie, jak i wszystkie inne domy zakonne. Tak, aby wszyscy mogli wesprzeć zmarłego Mszami Świętymi, modlitwami i umartwieniami. „Lecz – dodawał święty – jeszcze większym dziełem jest uwalnianie ich dusz z grobu oczyszczających płomieni przez pobożne modlitwy. (…) Przejawem najwyższej miłości jest wypraszanie u Boga wolności duszom, które znajdują się w płomieniach czyśćcowych, albo też niesienie im pomocy jałmużnami czy też różnymi innymi sposobami. Bezbożnym i nierozumnym jest ten, kto nie wzrusza się ich mękami i nie niesie pomocy cierpiącym, choć może to robić”.
Najlepsza okazja, aby zacząć
W mariańskim klasztorze w podsiedleckim Skórcu znajduje się przy wejściu pewien piękny obraz. Przedstawia odprawiającego Eucharystię św. Ojca Papczyńskiego.
Odwrócony twarzą do ołtarza podnosi kielich z przemienioną właśnie Krwią Pańską. Nad nim widać Matkę Bożą Niepokalanie Poczętą – patronkę zgromadzenia – oraz Aniołów. Pod całą tą sceną, jak gdyby pod posadzką świątyni widać zaś liczne dusze zmarłych. Przebywających w czyśćcu. Ubrani na biało Księża Marianie podają tym zmarłym tzw. decymki (mariańska modlitwa Koronki 10 cnót Najświętsze Maryi Panny). To symbole modlitwy przebłagalnej, a także odprawiane za te dusze Msze Święte.
Dzięki tej Ofierze przebywający w czyśćcu mogą wreszcie trafić do Nieba.
– Tych kilka dni na początku listopada to, moim zdaniem, jedne z najpiękniejszych dni Kościoła. To jedno z największych jego świat – wyjaśnia ks. Łukasz. – 1 i 2 listopada są Świętami Kościoła. Pierwszego dnia świętujemy Kościół Chwalebny, drugiego zaś Kościół Oczyszczający się. My zaś, modląc się, nawiedzając groby, cmentarze, jak gdyby spajamy te dwie rzeczywistości. Z jednej strony modląc się za naszych bliskich zmarłych. A z drugiej prosząc o wstawiennictwo świętych. To naprawdę najpiękniejsze ze świąt.
Trzeba przyznać, że akurat Księża Marianie zdają sobie z tego sprawę, jak mało kto. Zaszczepieni przez swego świętego założyciela charyzmatem opieki nad duszami czyśćcowymi przez całą oktawę Dnia Zadusznego modlą się intensywnie za wszystkich zmarłych. W każdej mariańskiej parafii są w tym okresie odprawiane specjalne nieszpory za zmarłych. Połączone z modlitwą wspominkową.
Dodatkowo Stowarzyszenie Pomocników Mariańskich przez cały październik zbiera intencje za osoby zmarłe. Następnie przez cały listopad będzie w intencji tychże właśnie zmarłych odprawionych 30 kolejnych Mszy Świętych. Imiona zmarłych można nadal przesyłać za pomocą specjalnego formularza na stronie: www.spm.org.pl/nowenna-za-zmarlych-311
– Pamiętamy także o tych wszystkich, którzy z różnych powodów pójść na cmentarz w tym roku nie mogą. Chcemy zapalić w intencji ich bliskich symboliczne świece
– tłumaczy duchowny. – Za każdą zgłoszoną nam na stronie zmarłą osobę nasi Pomocnicy Mariańscy oraz wolontariusze będą fizycznie zapalali świecę. Na konkretnych cmentarzach w całej Polsce. Każdy taki płomień to znak modlitwy. Duchowej łączności w to jakże piękne i ważne święto Kościoła.
Pozostaje ufać, że prośby zmarłych, którzy otrzymali możliwość chwilowego powrotu na ziemię, aby przekazać nam ważną informację, nie zostaną przez nas zlekceważone.
Modlitwa w ich intencji potrzebna jest im bowiem nie tylko teraz na początku listopada. Ale przez cały rok. Pierwsze osiem dni zaczynającego się zaraz miesiąca, w których Kościół daje nam nieprawdopodobne narzędzie, jakim są odpusty zupełne za zmarłych, to jednak najlepsza okazja, aby zacząć.
Stefan Czerniecki | Niezalezna.PL
Źródła:„Przedziwne sekrety dusz czyśćcowych”, s. Emmanuel i Maria Simma, Promic, 2016
„A Month with Our Friends the Souls in Purgatory Knowing Them Praying to Them Delivering Them Father Berlioux”, The Call to Fatima, 1880
„Cuda Ojca Pio”, Renzo Allegri, WAM, 2015
************************************************************************************************************
Rzeczywistość czy bujna wyobraźnia?
Dusze czyśćcowe pragną naszej modlitwy, bo dzięki temu mniej cierpią. Wierzymy w to i dlatego Kościół modli się w liturgii za wszystkich zmarłych. Zdarza się jednak, że w niektórych przypadkach zmarli z jakichś przyczyn sami upominają się o modlitwę.
***
Cały listopad w sposób szczególny przypomina nam o zmarłych. Zdarzają się jednak przypomnienia wyjątkowe, pochodzące z tego „innego świata”, do którego zmierzamy.
Proszę księdza, coś nas straszy!
Kilka lat temu, gdy jeszcze pełniłem posługę kapelana szpitalnego – pamiętam, że był to jeden z majowych dni – podczas popołudniowego dyżuru w kancelarii parafialnej przyszły do biura trzy osoby w żałobie. Były z innej parafii. Okazało się, że spełniłem ostatnią posługę przy ich bliskim, który dzień wcześniej zmarł. Pogrzeb miał się odbyć następnego dnia w jego parafii. Poprosili, abym podczas tzw. pożegnania, jakie organizują zakłady pogrzebowe, po otwarciu po raz ostatni trumny, pomodlił się. W tym dniu nie mogłem, bo akurat pracowałem w „Niedzieli”, a ponieważ widziałem, że bardzo im zależy na modlitwie przed pogrzebem – choć nie wiedziałem dlaczego, bo to akurat w naszych stronach był wyjątek – zaproponowałem, że możemy się pomodlić po wieczornej Mszy św. w prosektorium. Zgodzili się chętnie. Przed godz. 19, jak to w maju, było jeszcze widno, poszedłem pod szpitalne prosektorium. Rodzina – i to całkiem licznie zgromadzona – już czekała. Zaprosiłem więc wszystkich do środka. – Niech ksiądz sam pójdzie – powiedziała zdecydowanie jedna z kobiet. Zdziwiłem się, ale nie drążąc tematu, wszedłem. Zgromadzeni zostali przed wejściem. Na miejscu pomodliłem się w obecności pracownika. Po kilku minutach wyszedłem i zapytałem, po co mnie właściwie prosili o przyjście. Odpowiedzieli, że w ich mieszkaniu w blokach coś straszy i dlatego chcieli, żeby się ksiądz pomodlił.
Za Bożym przyzwoleniem
Czy to w ogóle możliwe? Na pewno spotkaliśmy się z takimi opowieściami. Może i my doświadczyliśmy czegoś podobnego. Gdy czytałem literaturę teologiczną, spotkałem tezy, że jest to możliwe, że za zezwoleniem Bożym dusze cierpiące w czyśćcu mogą poprosić, a nawet upomnieć się o modlitwę. O jednym takim przypadku wspominał nawet św. Ojciec Pio. O odprawienie Mszy św. prosiła osoba, która wcześniej mieszkała w klasztorze, gdzie przebywał święty zakonnik, i tam zmarła.
Jeżeli więc takie przypadki się zdarzają, to tylko dla przypomnienia i przestrogi dla nas, aby nie zapominać o modlitwie za naszych bliskich i dalekich zmarłych. Jeden z dowodów na istnienie czyśćca to dowód z liturgii – z tego, że pierwsi chrześcijanie, do których my się odwołujemy i którzy niejako są strażnikami doktryny i czystości wiary, za swoich zmarłych się modlili, wspominając ich w niej. To zresztą zawsze było w tradycji Kościoła.
ks. Paweł Rozpiątkowski/Tygodnik Niedziela
*******************************************************
Kiedy śnią się zmarli. Jak to interpretować? Przejmować się czy nie?
***
Czy zmarli mogą przychodzić we śnie lub dawać nam znaki? A na jawie, czy można duchy zmarłych wywoływać?
Taki sen to przypadek czy znak? Czy to coś znaczy, że wygląda w moim śnie na szczęśliwego albo wręcz przeciwnie? Czy zmarli w ogóle mogą się z nami kontaktować?
A kiedy w zupełnie niewytłumaczalny sposób znajdujemy nagle coś, co do nich należało lub bez wyraźnego powodu przychodzą nam na myśl? Czy należy przywiązywać wagę do takich epizodów? Jako osoba wierząca powinienem czy właśnie nie powinienem się tym przejmować i zajmować?
Czy zmarli mogą przychodzić we śnie
W jednej z mszalnych prefacji o zmarłych modlimy się słowami: „życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy”. Tak wierzymy.
I o ile w Starym Testamencie idea życia po śmierci była jeszcze niejasna, o tyle wraz z Chrystusem nabrała bardzo konkretnych rysów, a On sam jest najlepszym dowodem, że śmierć doczesna bynajmniej nie zrywa więzów między tymi, których łączy miłość, ani nie wyklucza dalszych kontaktów.
No ale to Jezus. On zmartwychwstał. A co z tymi, którzy umarli i jeszcze czekają na zmartwychwstanie? Otóż wierzymy przecież, że nie tylko Chrystus i wniebowzięta z ciałem i duszą Maryja, ale również inni święci (czyli po prostu zbawieni) mogą objawiać się żyjącym na ziemi.
Nie ma powodu, dla którego mielibyśmy uważać, że tę możliwość mają jedynie ci, których oficjalnie wynieśliśmy na ołtarze. I nie ma też żadnej teologicznej racji, dla której mielibyśmy zaprzeczyć, że możliwość kontaktowania się z nami mogą mieć również ci, którzy dopiero czekają na wejście do nieba, przeżywając swoje oczyszczenie w czyśćcu.
Ci pierwsi kontaktują się nami, by nam pomóc, natomiast ci drudzy głównie po to, by nas prosić o pomoc. Ponieważ łączą nas wszystkich więzi duchowe (których „centralnym węzłem” jest zmartwychwstały Pan), to możliwa jest miedzy nami wszystkimi bezustanna wymiana duchowych darów, czyli po prostu miłość.
Jak mogą przychodzić do nas zmarli?
Czy zmarli mogą przychodzić w snach? Nie ma powodu, aby twierdzić, że nie mogą. Biblia zna dobrych kilka przykładów tak zwanych snów proroczych, kiedy Bóg komunikował coś ludziom w mniej lub bardziej jasny sposób właśnie poprzez sny. To był na przykład sposób, w jaki Pan Bóg załatwiał swoje sprawy ze św. Józefem.
Biorąc pod uwagę, że zbawienie każdego jednego człowieka to sprawa, którą jako pierwszy zainteresowany jest właśnie On, możemy z powodzeniem założyć, że nieraz pozwala naszym zmarłym „zgłaszać się” do nas właśnie tą drogą.
A na jawie? Cóż, tu Biblia zna przynajmniej jedną sytuację, kiedy tak się stało, kiedy to na polecenie króla Saula wróżbitka wywołała ducha proroka Samuela. I to rzeczywiście był Samuel, ale cała sprawa nie skończyła się dla Saula dobrze. Zmarłych bowiem nie wolno wywoływać.
Zakaz ten zawiera już Tora. A to dlatego, że próba przyzywania zmarłych „na zamówienie” sprowadza się do naszej niewiary w to, że środki, które Pan Bóg włożył nam w ręce, byśmy wiedli dobre życie są wystarczające. Jest to ostatecznie zaprzeczenie zaufania wobec Boga i próba „załatwienia” czegoś bardziej lub często mniej wzniosłego po swojemu.
To jednak, że my nie mamy prawa „wymuszać” wizyt zmarłych, nie znaczy, że im nie wolno do nas (z woli Pana Boga) przychodzić. Nie musi to być zaraz „objawienie”. Czasem będzie to jakiś znak, a częściej jeszcze wydarzenie, o którym trudno nam będzie wyrobić sobie jednoznaczny sąd. I może tu właśnie tkwi cały sekret…
Chodzi o miłość
Najpewniej sekret tkwi w… wolności. Jeśli zmarli przychodzą, to przychodzą, by okazać nam miłość (gdy chcą dla nas jakiegoś dobra) albo o nią prosić (bo jeśli pokutują w czyśćcu, to z powodu braków w miłości – tym jest wszak każdy grzech).
A warunkiem miłości jest wolność. Pan Bóg i oni nie stawiają nas więc pod ścianą ewidentnymi znakami, które nie zostawiałyby nam wyboru, ale robią to delikatniej – zostawiając przestrzeń naszej wrażliwości i wolnej decyzji.
Skąd mam wiedzieć?
To skąd mam wiedzieć, czy ten mój zmarły, który mi się śni, rzeczywiście czegoś potrzebuje? Skąd mam mieć pewność, że to wydarzenie to akurat jakiś znak dla mnie?
A musisz mieć pewność? Nawet jeśli to tylko twoja „nadwrażliwa” pamięć, to przecież nic się nie stanie, jeśli zrobisz coś dobrego dla zmarłych. Nawet jeśli akurat ten konkretny ktoś nie potrzebuje twojej pomocy, bo już cieszy się niebem, to twój wysiłek się nie zmarnuje.
Bo nie marnuje się żadna miłość (choć nam tutaj nieraz wydaje się, że i owszem). Najwyżej Pan Bóg „przekaże” twoje duchowe dobra innemu zmarłemu, który jest jeszcze w potrzebie.
Jak mogę pomóc zmarłym?
Jest kilka sposobów. Pierwszy to ofiarowanie Eucharystii w ich intencji. Pierwszy, bo msza święta jest najdoskonalszą ofiarą i modlitwą, jaką znamy. Więcej na ten temat przeczytasz w artykule pod tytułem „Podczas każdej mszy jest miejsce na twoje osobiste intencje. Jak je składać?”.
Warto o tym pamiętać samemu i uczyć tego „następne pokolenia”, żebyśmy sami też mogli kiedyś skorzystać z tej najpewniejszej pomocy. Innym sposobem jest ofiarowanie odpustu za zmarłych – choćby w listopadzie, który jest szczególnym czasem naszej o nich pamięci.
Szczególną formą modlitwy za zmarłych są oczywiście wypominki, choć dziś to tradycja nieco zaniedbana „katechetycznie”, a przez to traktowana często na sposób magiczny. Przeczytasz o tym w materiale „Wypominki. To nie jest kościelna lista nieobecnych”.
Nie tylko modlitwa!
Każda modlitwa za zmarłych jest dobra i potrzebna. Warto wyrobić sobie zwyczaj włączenia jej w swoje codzienne „pacierze”. Ale modlitwa to nie wszystko!
Katechizm podpowiada nam, że za naszych zmarłych możemy ofiarować również post, jałmużnę i uczynki miłosierdzia wobec potrzebujących i będzie to dla nich bardzo skuteczna pomoc. Bo w tym wszystkim naprawdę idzie po prostu o miłość.
ks. Michał Lubowicki /Aleteia.pl
*************************************************
Kraków: Dzieło Pomocy św. Ojca Pio pamięta o zmarłych bezdomnych
Listopad to miesiąc, w którym wspomina się bliskich zmarłych. O osobach bez domu, które już odeszły i spoczywają na krakowskich cmentarzach, pamiętali podopieczni i współpracownicy Dzieło Pomocy św. Ojca Pio.
***
W ostatnich tygodniach odwiedzali oni regularnie i porządkowali groby osób bezdomnych na krakowskich cmentarzach. Uczestnicy Centrum Integracji Społecznej Dzieła Pomocy św. Ojca Pio oprócz typowych prac porządkowych, wykonali również drewniane płotki do ogradzania grobów.
– Wszystko po to, by oddać cześć i szacunek pamięci zmarłych osób bezdomnych. Wierzymy, że tak, jak każdego dnia staramy się otaczać osoby bez domu troską, gdy są z nami, tak teraz naszym zadaniem jest modlitwa i pamięć o nich, którą chcemy wyrazić w ten prosty sposób – tłumaczy br. Grzegorz Marszałkowski OFMCap, dyrektor instytucji.
Zadbano nie tylko o nagrobki znanych organizacji podopiecznych, ale również tych, na których grobach widnieje tabliczka „NN”. Dla wielu zmarłych Dzieło Pomocy św. Ojca Pio stanowiło namiastkę ziemskiego domu i rodziny.
„W sposób szczególny chcemy pamiętać o tych, których spotkaliśmy na naszej drodze, a którzy często odeszli w zapomnieniu – o osobach bezdomnych, samotnych, opuszczonych… Wierzymy, że po trudach ziemskiego życia, znalazły wreszcie upragnione szczęście i niebiański dom” – podkreślono na stronie www.dzielopomocy.pl.
Do tej pory dzięki pracy uczestników Centrum Integracji Społecznej krakowskiego Dzieła udało się uporządkować już kilkadziesiąt miejsc spoczynku osób bezdomnych.
Dzieło Pomocy św. Ojca Pio powstało w 2004 r. Wspiera ono osoby potrzebujące poprzez prowadzenie łaźni, pralni i garderoby, a także jadłodajni i ambulatorium, organizowanie konsultacji socjalnych i zawodowych, prowadzenie poradni psychiatryczno-psychologicznej oraz tzw. mieszkań wspieranych, w których ludzie bez domu uczą się samodzielności.
Organizacja od wielu lat angażuje się również w akcje społeczne mające na celu zwrócenie uwagi otoczenia na problem, jakim jest bezdomność. Staje się tym samym głosem zapomnianych, zepchniętych na margines i uwięzionych w krzywdzących stereotypach osób bez domu.
Tygodnik Niedziela/Kai.pl
***********************************************************
Dusze czyśćcowe zawsze pomogą
Od wielu lat praktykuję modlitwę za dusze czyśćcowe i jestem przekonana o jej niezwykłej skuteczności – mówi s. Agnieszka, franciszkanka.
***
Jak to się zaczęło? Byłam młodą zakonnicą, rozpoczęłam naukę w szkole pielęgniarskiej. Mieszkałam w klasztorze. Pewnej nocy poczułam, że ktoś wszedł do pokoju, ale nikogo nie widziałam. Na pytanie, kim jest, nie otrzymałam od przybysza żadnej odpowiedzi. Wówczas poczułam paraliżujący strach. Gdy zjawa zniknęła, zerwałam się z łóżka, padłam na kolana i zaczęłam się żarliwie modlić. Prosiłam Boga, by nigdy więcej nikt z tamtego świata do mnie nie przychodził, bo zwyczajnie po ludzku się boję. W zamian obiecałam stałą modlitwę za dusze czyśćcowe. Podobnej sytuacji doświadczyłam kilka lat później. Szłam na Mszę św. za zmarłe siostry z naszego zgromadzenia i w pewnej chwili dostrzegłam postać ubraną w stary strój zakonny (sprzed reformy strojów), jak zmierza do kaplicy. Pomyślałam, że przyszła prosić o modlitwę i trzeba jej tę modlitwę dać.
Zaczęłam praktykować modlitwę za dusze czyśćcowe. Z czasem przekonywałam się coraz bardziej o jej skuteczności. Kiedyś usłyszałam, że nie ma takiej prośby, zanoszonej za przyczyną dusz w czyśćcu cierpiących, która nie byłaby wysłuchana przez Pana Boga, jeśli jest zgodna z Jego wolą. Obiecałam, że w każdy poniedziałek będę ofiarowywać Mszę św., Komunię św., Różaniec, brewiarz, nawet jakieś doznane cierpienia i przykrości w intencji cierpiących w czyśćcu. I praktykuję to do dzisiaj. Dusze czyśćcowe to pamiętają. Gdybym zapomniała o tej intencji i modlitwę ofiarowała za kogoś innego, one się przypominają. Zaczynam odczuwać, że coś jest nie tak, spoglądam na kalendarz: poniedziałek, zapomniałaś o czymś – zdaje się, że chcą mi przypomnieć.
Dostrzegam też znaki pomocy ze strony dusz czyśćcowych, bo one nam pomagają, wypraszając łaski u Boga. Sobie nie mogą już nic wyprosić, ich czas zdobywania zasług dla siebie się zakończył, ale mogą pomóc nam, żyjącym jeszcze na ziemi. Nigdy nie oczekiwałam jakichś szczególnych czy wyjątkowych doznań, przekonałam się jednak, że ich wstawiennictwo ma niezwykłą moc. Kiedy idę do pracy, nieraz na nocną zmianę, przechodzę koło cmentarza, i wtedy rozmawiam z duszami czyśćcowymi. Proszę: – Pomóżcie mi, aby ten dyżur był spokojny, ja też wam pomogę modlitwą. I te dyżury są spokojne.
Modlitwa za umierających
W szpitalu codziennie ocieram się o cierpienie i śmierć. Zachęcam pacjentów, aby wzięli do ręki różaniec i się modlili. – W szpitalu nie ma bezrobocia – mówię żartobliwie. – My was obsługujemy, ale wy też musicie coś robić. Co godzinę za jakąś duszę czyśćcową ofiarować modlitwę, ból, niewygodę szpitalnego łóżka. Jak wy im pomożecie, to one też wam kiedyś pomogą. Wielu pacjentów podejmuje tę modlitwę, nawet z wielką radością.
Pracuję w szpitalu, więc mam kontakt z ludźmi umierającymi. Często jestem przy konających. Wiele świeckich pielęgniarek się boi – a ja nie. Trzymam pacjenta za rękę i się modlę. Odmawiam Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Proszę aniołów i dusze czyśćcowe, by pomogły konającemu przejść na tamten świat. Odczuwam ich obecność. To są dusze, którym umierający wyświadczał dobro, pomoc. One teraz mu się odwdzięczają i pomagają przejść na drugą stronę.
Kiedyś miałam taki przypadek. Pacjentka, która była w całkiem dobrej formie i nic nie wskazywało na to, że będzie umierać, zawołała nagle: Siostro, proszę szybko przyjść, pomóc mi się przebrać, zrobić fryzurę, bo oni już czekają. Pielęgniarki były zdziwione: kto czeka? Nie było nikogo, tylko trzy pacjentki w sali. Po przebraniu i uczesaniu chora zmarła z uśmiechem na twarzy. Ciarki nas przeszły. Ktoś po nią przyszedł, ona widziała te osoby. Ja wierzę, że to były dusze zmarłych. Święty Ojciec Pio w swojej książce wspominał, że gdy umieramy, przychodzą po nas dusze naszych bliskich zmarłych oraz te dusze czyśćcowe, za które się modliliśmy. Przychodzą, by pomóc nam przejść na tamtą stronę.
Woda święcona odstrasza złe duchy
Zawsze mam przy sobie wodę święconą. Postarałam się, aby była ona także na oddziale, na którym pracuję. Święcę chorych. Kiedy wkładamy rękę do kropielnicy, warto zrzucić kilka kropel, mówiąc na głos: „Za dusze czyśćcowe”. Przy konających woda święcona jest niezbędna.
Na stażu zawodowym na chirurgii miałam konającego pacjenta. Miał raka przełyku, nie mógł mówić, tylko pokazywał wzrokiem, czego chce. To było w święta Bożego Narodzenia. Cały czas zerkał na swoją szafkę przy łóżku i na mnie. Nie wiedziałam, jak mu pomóc. W końcu otworzyłam szufladkę, a tam w słoiczku była woda święcona. Pokropiłam go i za chwilę ten pacjent zmarł. Był to dla mnie znak, że przy konającym jest zły duch, który walczy o jego duszę.
Często się modlę za umierających. Nie jest istotne, czy znamy tego umierającego czy jest to dla nas ktoś z drugiego końca świata. Śmierć dla człowieka, nawet wierzącego, jest momentem szczególnym w życiu. Codziennie umiera wiele osób, które przez całe swoje życie nigdy nie myślały o Panu Bogu albo które z Nim walczyły. Ale właśnie w momencie śmierci dokonuje się decydujący wybór człowieka co do wieczności.
Możemy im pomóc
Gdy praktykujemy modlitwę za umierających, w szczególności za zatwardziałych grzeszników, musimy jednak okazać wiele czujności, szatan bowiem szuka zemsty. Rzeczywiście zachowuje się jak „lew ryczący (por. 1 P 5, 8)”, bo w tym decydującym momencie, z powodu nawrócenia grzesznika, traci łup, nad którym pracował przez całe lata.
Ludzie często odczuwają, że przychodzą do nich zmarli członkowie rodziny. Może to jest sugestia pod wpływem przeżyć związanych z odejściem, pogrzebem. Ale jeśli się tak zdarzy, to należy się za tę osobę modlić, zapytać, czego pragnie. Nie wolno jednak przywoływać dusz z czyśćca: „Przychodzą po prostu, kiedy Pan Bóg im pozwoli postarać się o szybsze wybawienie” – wyjaśniała Maria Simma, która miała dar kontaktu z duszami czyśćcowymi. Ale trzeba być bardzo ostrożnym, bo to może być zły duch. Wielu ludzi angażuje się w wywoływanie duchów, w spirytyzm, a to jest bardzo niebezpieczne, wchodzi się na grząski grunt. Nie można oczekiwać, że dusza przyjdzie, będzie pukać lub dawać jakieś inne znaki.
Święty Ojciec Pio, który miał dar rozmawiania z duszami czyśćcowymi, mówił, że ktokolwiek do niego przyszedł z tamtego świata, prosił, wręcz żebrał o modlitwę, o Eucharystię. Duszom czyśćcowym możemy pomóc przez modlitwę, dobre uczynki, odwiedzenie grobu, odpusty, ofiarowanie Eucharystii i Komunii św. Nie zapominajmy o nich, a sami się przekonamy, że dzięki ich wstawiennictwu możemy dokonać wręcz cudów. Nie oczekujmy spektakularnych wizji czy ingerencji w nasze życie, lecz dostrzegajmy ich pomoc w życiu codziennym; uczmy się miłości do nich, a one też będą nas obdarzać szczególną miłością. Między nami a nimi jest przepaść momentu śmierci, ale zawsze można ją pokonać przez pomost miłości.
Jolanta Marszałek/Niedziela Ogólnopolska
************************************************************************************************************
************************************************
Modlitwy za zmarłych
***
Niedziela
Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew, którą Twój Boski Syn, Jezus Chrystus, wylał za nas w Ogrójcu, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która jest najbardziej ze wszystkich opuszczona. Przyjmij ją do Twojej chwały, gdzie będzie mogła wielbić Cię i chwalić na wieki. Amen.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek…
Poniedziałek
Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew, którą Boski Twój Syn, Jezus Chrystus, wylał za nas podczas okrutnego biczowania, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która jest już najbliższa wejścia do Twojej chwały, aby jak najprędzej mogła Cię wielbić i błogosławić na wieki. Amen.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek…
Wtorek
Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew, którą Boski Twój Syn, Jezus Chrystus, wylał za nas podczas bolesnego ukoronowania cierniem, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która najbardziej potrzebuje naszych modlitw, aby jak najprędzej mogła być uwolniona i mogła wielbić Twój Majestat i błogosławić Cię na wieki. Amen.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek…
Środa
Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew Syna Twego Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela, którą wylał na ulicach Jerozolimy dźwigając krzyż na swych świętych ramionach, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która w Twych oczach jest najbogatsza w zasługi, aby, przybywszy jak najprędzej do nieba, mogła w chwale, do której jest przeznaczona, głosić Twoją chwałę i błogosławić Cię na wieki. Amen.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek…
Czwartek
Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najświętsze Ciało i Krew Twego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, które w noc przed męką dał jako pokarm i napój swym umiłowanym Apostołom i przekazał Kościołowi świętemu na wieczną Ofiarę i życiodajny Pokarm dla wiernych, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która miała największe nabożeństwo do tej Tajemnicy Miłości, by mogła chwalić Cię razem z Twoim Synem i Duchem Świętym w chwale Twojej na wieki. Amen.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek…
Piątek
Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew Twego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, którą obficie wylał na krzyżu, najbardziej ze swych świętych rąk i stóp, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, za którą jestem najbardziej obowiązany się modlić, abym nie był przyczyną powstrzymującą Cię od przyjęcia jej do Twej chwały. Wprowadź ją jak najprędzej do niebieskich radości, gdzie z Aniołami będzie Cię wielbić i błogosławić na wieki. Amen.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek…
Sobota
Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew, która obficie wytrysnęła z boku Twego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, w obecności Jego Niepokalanej Matki, co sprawiło Jej wielki ból, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która najbardziej czciła Niepokalaną Dziewicą Maryję, aby mogła jak najprędzej wejść do Twojej chwały i wielbić Cię razem z Nią przez wszystkie wieki. Amen.
Ojcze nasz…
Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek…
Modlitwy za zmarłych:
Panie, Boże Wszechmogący, ufając Twemu wielkiemu Miłosierdziu zanoszę do Ciebie moją pokorną modlitwę: wyzwól duszę Twego sługi (Twojej służebnicy) od wszystkich grzechów i kar za nie. Niech święci Aniołowie jak najprędzej zaprowadzą ją z ciemności do wiekuistego światła, z karania do wiecznych radości. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Panie, nakłoń Twego ucha ku naszym prośbom, gdy w pokorze błagamy Twego miłosierdzia; przyjmij duszę sługi Twego N., której kazałeś opuścić tę ziemię, do krainy światła i pokoju i przyłącz ją do grona Twych wybranych. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Boże, Ty nam nakazałeś miłować wszystkich ludzi jak braci i siostry, także tych, których śmierć zabrała z tej ziemi. Wszyscy bowiem żyjemy w Tobie, wszyscy zjednoczymy się z Tobą w jednej wierze i miłości. Dopomóż nam, miłosierny Boże, zawsze dążyć ku temu zjednoczeniu, z miłością pomagając naszym żyjącym braciom i siostrom radą i dobrym przykładem, a zmarłym modlitwą i zasługami płynącymi z naszych dobrych uczynków. Racz przyjąć tę modlitwę, a przez nieskończone Miłosierdzie Twoje, przez Mękę i Śmierć Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, naszego Zbawiciela i Odkupiciela, zmiłuj się nad duszami zatrzymanymi w czyśćcu, które muszą odpokutować za swoje grzechy, zanim wejdą do Twojej chwały. Ześlij im Ducha Twego, Pocieszyciela, aby je oświecił światłem i Twoją łaską oraz umacniał w nadziei Twego Miłosierdzia. Racz je wprowadzić do Królestwa Twojej chwały za przyczyną Najświętszej Maryi Panny i wszystkich Twoich świętych, jak również przez modlitwy Twego świętego Kościoła i nas wszystkich, niegodnych sług Twoich, którzy błagamy dla nich o Twe zmiłowanie. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
O Boże mój, miłuję Cię nade wszystko dla Twej nieskończonej dobroci i żałuję z całego serca, że Ciebie, moje Dobro Najwyższe, tak wiele razy obraziłem. Udziel mi swej łaski, abym wytrwał w dobrym i nie powracał już do dawnych moich grzechów. Zmiłuj się nade mną, a także nad duszami cierpiącymi w czyśćcu, które miłują Cię z całego serca i ze wszystkich swoich sił. Wysłuchaj błagania, jakie zanoszę za nimi i udziel mi łaski, o którą proszę przez ich wstawiennictwo. Miej litość nade mną i nad biednymi duszami w czyśćcu. O Maryjo, Matko dusz w czyśćcu cierpiących, uproś im jak najszybsze uwolnienie z czyśćca i wieczny odpoczynek w niebie. Amen.
Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci.
Niech odpoczywają w pokoju. Amen.
Modlitwa za zmarłych rodziców:
Boże, Tyś nam przykazał czcić ojca i matkę, zmiłuj się łaskawie nad duszami moich rodziców i odpuść im grzechy; pozwól mi oglądać ich w radości Twej wiekuistej światłości. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Modlitwa za poległych żołnierzy:
Panie, Boże Wszechmogący, polecam Twemu miłosierdziu dusze naszych poległych żołnierzy, którzy oddali swe życie w obronie drogiej Ojczyzny i przelali swoją krew w obronie nie tylko naszego kraju, ale i Wiary świętej. O Boże, niech to ich męczeństwo poniesione w obronie Wiary i Ojczyzny uwolni ich dusze z czyśćca i wyjedna wieczną nagrodę w niebie. Błagam Cię o to przez Mękę i Śmierć naszego Zbawiciela, przez Jego Najświętsze Serce, przez przyczynę i zasługi Jego Niepokalanej Matki oraz świętych Patronów i Patronek naszego Narodu. Amen.
Modlitwy do Matki Bożej za dusze w czyśćcu:
Najświętsza Panno Nieustającej Pomocy, Matko litościwa, racz spojrzeć na biedne dusze, które sprawiedliwość Boża zatrzymuje w płomieniach czyśćcowych. Są one drogie dla Twego Boskiego Syna, gdyż zawsze Go kochały i teraz gorąco pragną być blisko Niego, lecz nie mogą zerwać swych więzów, które je trzymają w palącym ogniu czyśćca. Niech się wzruszy Twe serce, Matko litościwa. Pośpiesz z pociechą dla tych dusz, które Cię zawsze kochały i teraz ślą do Ciebie swe westchnienia. Wszak są to Twoje dzieci, bądź więc im pomocą, nawiedzaj je, osładzaj ich męki, skróć ich cierpienia i nie zwlekaj z ich wybawieniem. Amen.
O Maryjo, swym litościwym sercem obejmij dusze zamknięte w ciemnych więzieniach pokuty, a nie mających na ziemi nikogo, kto by o nich pamiętał. Najlepsza Matko, wejrzyj swym miłosiernym wzrokiem na te dusze opuszczone, przyjdź im ze skuteczną pomocą wśród opuszczenia, w jakim pozostają i pobudź serca wielu wiernych do modlitwy za nie. O Matko Nieustającej Pomocy, zlituj się nad duszami opuszczonymi w czyśćcu!
O Niepokalana Maryjo, Matko Miłosierdzia, która widziałaś święte Ciało ukochanego Syna Twojego wiszące na krzyżu, patrzyłaś na ziemię przesiąkniętą Jego Krwią i byłaś obecna przy Jego okrutnej śmierci. Polecam Ci, Matko Najświętsza, dusze cierpiące w czyśćcu i błagam, racz wejrzeć na nie okiem swego miłosierdzia i wyjednaj im wybawienie z mąk. Dla wyproszenia Twej łaski, o Matko Niepokalana, przebaczam szczerze i serdecznie tym wszystkim, którzy mnie obrazili i przez Twoje wstawiennictwo proszę Jezusa o udzielenie im wszelkiego dobra, łaski i błogosławieństwa w zamian za zło, które mi wyrządzili lub którego mi życzyli. Przez Twoje ręce, o Panno Święta, ofiaruję Bogu ten akt miłości dla uproszenia miłosierdzia dla dusz, które poddane są oczyszczeniu. Amen.
Modlitwa św. Gertrudy za zmarłych:
Boże miłosierny, z tronu Twojej chwały wejrzyj na biedne dusze w czyśćcu cierpiące. Wejrzyj na ich karanie i męki, jakie ponoszą, na łzy, które przed Tobą wylewają. Usłysz ich błagania i jęki, którymi wołają do Ciebie o miłosierdzie. Zmiłuj się nad nimi i odpuść im grzechy. Wspomnij, najłaskawszy Ojcze, na Mękę, którą Twój Syn podjął dla nich. Wspomnij na Krew Przenajświętszą, którą za nich wylał. Wspomnij na gorzką śmierć Jego, którą dla nich podjął i zmiłuj się nad nimi. Za wszystkie ich przewinienia, których się kiedykolwiek dopuściły, ofiaruję Ci przenajświętsze życie i wszystkie czyny Twego najmilszego Syna. Za zaniedbania popełnione w Twojej świętej służbie ofiaruję Ci Jego gorące pragnienia. Za opuszczenie dobrych i zbawiennych spraw ofiaruję Ci nieskończone zasługi Twego Syna. Za wszystkie krzywdy, jakich od nich doznałeś, ofiaruję Ci wszystko, co Ci kiedykolwiek miłego świadczyły. Na koniec za wszystkie męki, które słusznie muszą cierpieć, ofiaruję Ci wszystkie pokuty, posty, czuwania, modlitwy, prace, boleści, Krew i Rany, mękę i Śmierć niewinną, którą z najgorętszej miłości cierpiał za nas najmilszy Twój Syn. Błagam Cię, abyś raczył przyjąć te ukochane dusze do rajskiej szczęśliwości, aby Cię tam wielbiły na wieki. Amen.
Modlitwa św. Gertrudy do dusz czyśćcowych:
Niech Jezus Chrystus, dla nas ukrzyżowany, zmiłuje się nad wami, dusze bolejące; niech swoją Krwią zagasi pożerające was płomienie. Polecam was tej niepojętej miłości, która Syna Bożego sprowadziła z nieba na ziemię i wydała na okrutną śmierć. Niech się ulituje nad wami, jak okazał swe miłosierdzie dla wszystkich grzeszników, umierając na krzyżu. Jako zadośćuczynienie za wasze winy ofiaruję tę synowską miłość, jaką Jezus w swym Bóstwie kochał swego Przedwiecznego Ojca, a w Najświętszym Człowieczeństwie najmilszą swoją Matkę. Amen.
Krótka koronka za dusze zmarłych:
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Na trzech początkowych paciorkach mówimy:
Boże mój, wierzę w Ciebie, boś jest prawdą nieomylną.
Mam nadzieję w Tobie, boś jest nieskończenie dobry.
Kocham Cię, Panie, boś jest godzien nieskończonej miłości.
Na małych paciorkach 10 razy:
Słodkie Serce Maryi, bądź moim zbawieniem.
Zakończyć znakiem krzyża i modlitwą:
Boże mój, przez Najsłodsze Serce Maryi ofiaruję Ci tę modlitwę i proszę, abyś ją przyjął za dusze w czyśćcu cierpiące (albo: za duszę nieznaną).
Tygodnik NIEDZIELA
************************************************************************************************************
Zachęta do podjęcia modlitwy w intencji
DUCHOWEJ ADOPCJI POCZĘTEGO DZIECKA
Matka Boża z Guadalupe – Patronka poczętego życia
Zwykle Duchową Adopcję rozpoczynamy od złożenia przyrzeczenia, które powinno być składane w sposób uroczysty w kościele. Ale można również składać przyrzeczenie adopcyjne prywatnie, przed Krzyżem albo wizerunkiem Matki Bożej.
ROTA PRZYRZECZENIA DUCHOWEJ ADOPCJI:
Najświętsza Panno, Bogurodzico Maryjo,
wszyscy Aniołowie i Święci.
Wiedziony pragnieniem niesienia pomocy
nienarodzonym, postanawiam mocno i przyrzekam,
że od dnia ………………………………
biorę w duchową adopcję jedno dziecko,
którego imię jedynie Bogu jest wiadome,
aby przez 9 miesięcy, każdego dnia,
modlić się o uratowanie jego życia
oraz o sprawiedliwe i prawe życie po urodzeniu. Amen
Każdego dnia moimi zobowiązaniami adopcyjnymi będą:
• jedna Tajemnica Różańca Świętego
• moje dobrowolne postanowienia
• oraz poniższa modlitwa “Panie Jezu”:
TEKST CODZIENNEJ MODLITWY “PANIE JEZU”:
Panie Jezu za wstawiennictwem Twojej Matki Maryi, która urodziła Cię z miłością oraz za wstawiennictwem świętego Józefa, “Człowieka Zawierzenia”, który opiekował się Tobą po urodzeniu, proszę Cię w intencji tego nienarodzonego dziecka które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady i które duchowo adoptowałem. Proszę, daj rodzicom tego dziecka miłość i odwagę, aby zachowali je przy życiu, które Ty sam mu przeznaczyłeś. Amen.
Duchowa adopcja może być podjęta jeden raz, ale może być podejmowana cyklicznie co 9 miesięcy, jednak zawsze po wypełnieniu poprzednich zobowiązań. Każdorazową nową Duchową Adopcję powinno poprzedzać nowe przyrzeczenie.
Adoptujemy każdorazowo tylko jedno nieznane nam dziecko zagrożone aborcją. Pan Bóg-Dawca Życia zna jego imię i sam nam je wybiera.
Postanowienia dodatkowe (dodatkowe praktyki) są uzupełnieniem Duchowej Adopcji. Są dobrowolne. Praktykowane ich może powiększyć nasze pragnienie zadośćuczynienia, dziękczynienia i wyproszenia łask u Bożej Opatrzności. Żeby podjęte postanowienia praktyk skutecznie i do końca wykonać, najlepiej jest podjąć jedną lub najwyżej dwie praktyki.
Może się zdarzyć, że zapomnimy lub zaniedbamy nasze zobowiązania adopcyjne. Długa przerwa, na przykład miesięczna, przerywa Duchową Adopcję i wymaga podjęcia jej od początku. Należy wtedy odbyć spowiedź, ponowić przyrzeczenia i starać się je dotrzymać. W wypadku krótkiej przerwy należy Duchową Adopcje kontynuować, przedłużając praktykę o ilość dni opuszczonych.
*****************************************************************
Oszukiwanie natury
Myśl wyrachowana: Gdy przyjemność staje się celem, cel staje się niczym.
Gdy Wanda Półtawska obchodziła setną rocznicę urodzin, „Newsweek” uczcił ten jubileusz artykułem zatytułowanym: „To »przyjaciółka Jana Pawła II« odpowiada za patologiczny stosunek kościoła do seksu”.
Autorzy, Stanisław Obirek i Artur Nowak, rozwinęli swą myśl, stwierdzając, że „Kościół zdradził własne idee, redukując rolę kobiet do funkcji rozrodczych, stygmatyzując poczuciem winy seksualny wymiar życia ludzkiego”. Według nich duży wpływ na to miała właśnie Wanda Półtawska.
Jedna kobieta wywarła taki wpływ na Kościół… no, no. Mnie jednak zastanawia, jak to w ogóle było możliwe, bo skoro Kościół zredukował rolę kobiet do funkcji rozrodczych, to jakim cudem Wanda Półtawska takowy wpływ na tenże Kościół wywarła? Funkcjami rozrodczymi?
Ale niech tam. Tylko co to właściwie ma znaczyć, że Kościół „stygmatyzuje poczuciem winy seksualny wymiar życia ludzkiego”? Żeby powtarzać takie rzeczy, trzeba być ignorantem albo świadomie szerzyć dezinformację. W tym przypadku z ignorancją raczej nie mamy do czynienia. Wystarczy pobieżnie znać stanowisko Kościoła w tej kwestii, żeby wiedzieć, że w swoim nauczaniu traktuje on seksualność z najwyższym szacunkiem – i właśnie dlatego sprzeciwia się sprowadzaniu jej do roli dostarczyciela przyjemności. I to jest prawdziwe redukowanie roli kobiet (mężczyzn zresztą też): mają być narzędziami osiągania doznań. Nic ponadto.
Nie jest tak? Przecież „edukacja seksualna” w wydaniu liberałów koncentruje się niemal wyłącznie na nauczaniu technik seksualnych dla uzyskania „satysfakcji” i na sposobach uniknięcia wpisanych w naturę skutków takich zachowań. „Funkcje rozrodcze” kobiet i mężczyzn, o ile w tej optyce w ogóle się pojawiają, są jedynie powodem, żeby się przed nimi „zabezpieczyć”.
To nie Kościół zapomniał, czym jest seksualność – to świat o tym zapomniał. Do tego stopnia, że stwierdzenie „seks zaistniał po to, żeby były dzieci”, budzi dziś pusty śmiech. A przecież to rzecz najoczywistsza. Nie po to w naturze istnieje wzajemne przyciąganie się przedstawicieli odmiennych płci, żeby im było „fajnie” i już. Tak bez celu. Przyjemność wpisana w dążenia seksualne to genialny mechanizm, który ma skłaniać do spłodzenia potomstwa. Przyjemność jest jak miąższ owocu, który zjadamy, uwalniając pestkę, z której ma szanse powstać nowy organizm. Tymczasem współcześnie dochodzi do samobójczego oddzielania przyjemności od celowości. Dla większej przyjemności niszczy się celowość. Przybywa miąższu, a pestki zaczynają zanikać. Już widzimy, jak skutkują próby oszukania natury: jako społeczeństwo jesteśmy coraz grubsi i wymieramy.
Jeśli Kościół przed tym ostrzega, to nie „stygmatyzuje poczuciem winy”, tylko przedstawia niezaprzeczalne fakty. Jeśli ktoś z tego powodu czuje się winny, to może ma powód?•
Nie ma, więc jest
W „Krytyce Politycznej” tak napisali o Marszu Niepodległości: „Nie spalono nikomu mieszkania, nie zdewastowano Empiku, nie zaatakowano sqatu ani nie wyrwano świeżo posadzonych drzewek. I to w kontekście aktualnej sytuacji politycznej powinno nas najbardziej martwić”. Pewnie mają rację, bo jak stwierdzono w TVN, „marsz był najspokojniejszy od wielu lat, ale musimy pamiętać, że to nadal marsz nienawiści”. Na czym więc polega ta nienawiść? Na tym, że jej nie widać. Bo gdyby ją było widać, toby jej nie było. Jeśli ktoś tego nie rozumie, niech spojrzy na sytuację odwrotną – na przykład na manifestacje tzw. strajku kobiet: wrzask, wulgaryzmy, dewastacje, obrażanie funkcjonariuszy, a nawet ataki fizyczne. I co? I marsz miłości.•
Troszczą się
Parlament Europejski uczcił nasze Święto Niepodległości kolejną rezolucją przeciw Polsce (zapewne w ramach wsparcia w obliczu prób forsowania granicy). Kolejny raz PE przekroczył swoje kompetencje, wzywając Polskę do legalizacji aborcji (nazywając ją prawem człowieka), a jej ograniczenie nazywając naruszeniem praworządności. Eurodeputowani powtórzyli też stare kłamstwa o „strefach wolnych od LGBT” i dorzucili nowe: o morderczych dla polskich kobiet skutkach orzeczenia TK o niekonstytucyjności aborcji eugenicznej. Przy okazji sam skład TK określili jako niezgodny z prawem. I niech ktoś jeszcze mówi, że dla Zachodu Polska nie jest ważna.•
Franciszek Kucharczak/Gość Niedzielny
_____________________________________________________
100 rocznica legalizacji aborcji na świecie
– 2,5 miliarda ofiar
18 listopada 1920 roku w Związku Radzieckim oficjalnie wprowadzono zabijanie nienarodzonych dzieci. Zgodnie z wyliczeniem szacunkowym w ciągu ostatniego stulecia w łonach matek zginęło co najmniej dwa i pół miliarda dzieci – informuje Ewa Kowalewska z Human Life International Polska.
***
– 18 listopada 2020 roku mija niechlubna, setna rocznica legalizacji aborcji w wymiarze międzynarodowym – informuje w specjalnym komunikacie w imieniu Human Life International Polska – Klub Przyjaciół Ludzkiego Życia Ewa H. Kowalewska.
Aborcja 18 listopada 1920 roku została wprowadzona w Związku Radzieckim decyzją Narodowych Komisji Ochrony Zdrowia pt. „O ochronie zdrowia kobiet w sowieckich szpitalach”, co było zgodne z założeniami programowymi Lenina z 1913 roku. Pisał on wówczas: „klasa robotnicza potrzebuje koniecznej zmiany wszystkich ustaw, które zakazują aborcji i antykoncepcji”. – Ten właśnie program był realizowany przez władzę komunistyczną po objęciu przez niego władzy podczas Rewolucji Październikowej w Rosji – mówi Ewa Kowalewska zwracając uwagę, że komunizm uznaje niszczenie życia, tradycyjnej rodziny oraz wiary chrześcijańskiej za największe „osiągnięcia” rewolucji bolszewickiej. – Fakt ten jednoznacznie pokazuje, że propagowanie przerywania ciąży wyrasta z ideologii marksistowskiej – dodaje prezes Human Life International Polska.
Z czasem kolejne kraje przyjmowały ustawodawstwo aborcyjne. Najpierw pod przymusem zrobiły to republiki ZSRR: Białoruś, Kazachstan, Turkmenistan, a w 1921 roku Ukraina, Gruzja, Armenia. Po II wojnie światowej tą samą drogą poszły: Szwecja (1946) i Japonia (1948). W latach 1955 – 57 ustawodawstwo to narzucono krajom przyłączonym do Związku Radzieckiego takim jak: Litwa, Łotwa i Estonia. Następnie pod naciskiem Rosji Sowieckiej zmieniono prawo w krajach tzw. bloku wschodniego: w Bułgarii, na Węgrzech, w Polsce, Słowacji, Czechach i Rumunii (1956 rok). W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku kolejno legalizowały aborcję kraje Europy Zachodniej i Azji. W USA stało się to w 1973 roku na podstawie precedensu sądowego Roe przeciwko Wade.
– Zgodnie z wyliczeniem szacunkowym w ciągu ostatniego stulecia w łonach matek zginęło co najmniej dwa i pół miliarda dzieci – informuje Ewa Kowalewska zaznaczając, że ze względu na szokującą wielkość liczby aborcji wiele osób podaje zaniżone statystyki. Tymczasem Światowa Organizacji Zdrowia od lat siedemdziesiątych oficjalnie szacuje liczbę aborcji na świecie na ok. 50 mln rocznie. – Obecnie zarówno agendy ONZ, jak rządy licznych krajów promują aborcję pod hasłem promocji zdrowia reprodukcyjnego i rozszerzają jej dostępność. Wywierają też potężne naciski na kraje słabo uprzemysłowione, aby w ramach pomocy humanitarnej wprowadzały aborcję w ramach usług zdrowotnych wbrew woli rządów i obywateli, np. w Ameryce Południowej – komentuje Ewa Kowalewska i dodaje, że ta smutna rocznica powinna skłaniać do poważnych przemyśleń, a osoby wierzące do modlitwy ekspiacyjnej za przelaną rzekę krwi.
Kościół katolicki w Kazachstanie podejmuje taką modlitwę we wszystkich parafiach stołecznej diecezji Astany w niedzielę 22 listopada, w uroczystość Chrystusa Króla. Podobną modlitwę podejmuje też Kościół katolicki w Rosji. W katedrze w Moskwie adoracja Najświętszego Sakramentu będzie trwała nieustannie przez 36 godzin w dniach 19-21 listopada. Na Białorusi modlitwa ekspiacyjna będzie się odbywać kolejno w wybranych parafiach wszystkich diecezji od godz. 18:00 w dniu 19 listopada do 9:00 rano 21 listopada. Można się też przyłączyć do modlitwy na żywo w Witebsku lub Mohylewie. Dołącza także Ukraina i Litwa. Modlić się będą w Austrii i we Francji. W USA przyłącza się centrala HLI z prezydentem ks. Bouquet.
Ewa Kowalewska zwraca uwagę, że Polska wyprzedziła wszystkich, gdyż modlitwa przebłagalna za grzech aborcji płynęła w dniach 1-8 listopada br. w ramach Różańca do Granic Nieba.
Tygodnik Niedziela/KAI.pl
************************************************************************************************************
Była dyrektorka „kliniki” aborcyjnej i działaczka pro-life: hierarchia katolicka legitymizuje aborcję
***
Była dyrektorka „kliniki” Planned Parenthood w Teksasie, a obecnie jedna z czołowych działaczek pro-life w Stanach Zjednoczonych, wystąpiła na Catholic Identity Conference (konferencji o katolickiej tożsamości) w Pittsburgu. Aktywistka zaświadczyła, że przemysł aborcyjny nie cofnie się przed niczym, nawet przed doprowadzeniem do śmierci matki, w swoim zbrodniczym dążeniu do zapewnienia „prawa” do aborcji. Abby Johnson wyraziła też poważne wątpliwości odnośnie etyczności szczepionek i zaangażowania władz kościelnych w ich promowanie.
Abby Johnson zwróciła uwagę na niesłychaną radykalizację agendy aborcyjnej, która nie tylko domaga się powszechnego prawa do zabijania nienarodzonych dzieci na życzenie aż do końca ciąży, ale czyni z aborcji naczelny postulat lewicowej propagandy. – [Dawniej] kobiety nie stały na podium, krzycząc o aborcji. Kobiety nie były dumne z faktu, że zabiły swoje dzieci. Pewnego dnia widziałem kobietę noszącą koszulkę z napisem: „Dokonałam 21 aborcji” – mówiła.
Mówczyni zwróciła uwagę na dramatyczny wzrost liczby aborcji od momentu precedensowego wyroku w słynnej sprawie Roe przeciwko Wade w roku 1973, ale także na zmianę postrzegania zabijania nienarodzonych. Aborcjoniści włączają je do leksykonu pojęć związanych z „opieką zdrowotną” i „planowaniem rodziny”, ukrywając tym samym morderczy i zbrodniczy charakter tego procederu.
– Aborcja faktycznie pogłębiła problemy kobiet i rodzin. Dlaczego? Ponieważ to tylko kolejna forma nadużycia. To forma dehumanizacji. Jeśli jesteś gotów zabić najbardziej niewinnych, najbardziej bezbronnych członków swojego społeczeństwa, to jesteś gotów znęcać się i zabijać każdego innego. W rzeczywistości nie było to rozwiązanie, które obiecywali. To niesamowicie diaboliczne – uważa Abby.
Była aborcjonistka opisała haniebne procedury wysyłkowej sprzedaży pigułek wywołujących poronienie przez Planned Parenthood. Jako pracowniczka „kliniki” aborcyjnego giganta była świadkiem sytuacji, w której po aborcję farmakologiczną zgłosiła się nieletnia dziewczyna niemająca dowodu osobistego. Władze „kliniki” uznały, że „pomogą” klientce i wówczas doszło do sfałszowania dokumentów i upozorowania korespondencji mailowej tak, by można było dokonać sprzedaży. Johnson wskazała przy tej okazji na niebezpieczeństwo płynące z takich sytuacji. Nastolatka, która bez konsultacji z lekarzem zabija w ten sposób swoje dziecko, pozostaje z jego szczątkami w swoim ciele, a to może spowodować krwawienia, zakażenie, a w ostateczności nawet śmierć. Ale „przemysł aborcyjny jest tak zdesperowany, by zabijać dzieci, że jest gotowy zabić przy okazji matkę”, podkreśliła działaczka.
Abby Johnson odniosła się również do nieetycznych szczepionek, tworzonych z zaangażowaniem przemysłu aborcyjnego, ze smutkiem zauważając, że kompromis w tej dziedzinie nie kończy się na władzach świeckich, lecz dotyka również hierarchii kościelnej. Proliferka uznała w pewnym momencie, że nie może milczeć w tej sprawie i nagrała film, w którym oskarża amerykański episkopat o popieranie szczepień przeciw COVID-19, a częstokroć wręcz ich nakazywanie w poszczególnych diecezjach.
To nagranie, wyznaje Johnson, „dosłownie uczyniło mnie persona non grata dla Kościoła katolickiego. Odwołano moje przemówienia w różnych diecezjach. Miałam odwołane wydarzenia z różnymi grupami opowiadającymi się za prawem do życia”. – Nigdy w życiu nie sądziłam, że jako osoba broniąca życia, mówiąc o tym, że abortowane dzieci są wykorzystywane w szczepionkach, spotkam się z próbami uciszania i cenzurowania ze strony Kościoła katolickiego i organizacji pro-life. A jednak do tego doszło. Taki jest stan naszego ruchu i taki jest stan naszego Kościoła. Właściwie powinnam powiedzieć – głównego nurtu Kościoła – ocenia Abby. Wskazuje przy tym na rażącą sprzeczność w stanowisku Watykanu, który określa, że aborcja jest złem, a jednocześnie włącza się w promocję „szczepionek” powstałych przy udziale tego samego zła i to uznaje za dobre.
– Więc gdzie jesteś, Kościele? Gdzie jesteś, papieżu Franciszku? Dlaczego się nie odzywają? Milczą. Wiecie dlaczego? Ponieważ doskonale im pasuję przymusowe szczepienia. Dlatego. Nie mają problemu z tym, że jesteśmy zmuszani do szczepienia się. A ich milczenie mówi nam wszystko, co musimy wiedzieć – podkreśla działaczka pro-life.
Jednym z niewielu hierarchów Kościoła, którzy bezkompromisowo sprzeciwili się nieetycznym szczepionkom jest bp Athanasius Schneider, który podpisuje wiernym na całym świecie certyfikaty stwierdzające prawo do sprzeciwu wobec przyjęcia iniekcji eksperymentalnego preparatu z powodów religijnych. Kazachski biskup skrytykował władze kościelne, które oficjalnie włączyły się w kampanię promocyjną koncernów farmaceutycznych. „Jest to wielka nieodpowiedzialność Kościoła, łącznie z Watykanem i teologami, którzy uspokajają i zagłuszają sumienie ludu, paraliżując w ten sposób opór” – powiedział.
źródło: lifesitenews.com/PCh24.pl
******************************************
28 LIPCA 2021
Tragiczny bilans aborcji w 2021 roku.
Zabito już ponad 24 mln nienarodzonych dzieci
***
W ciągu pierwszych 6 miesięcy 2021 roku na świecie zabito 24,2 mln dzieci nienarodzonych. Taką liczbę możemy znaleźć na stronie Worldometer, która opiera swoje szacunki na danych uzyskanych ze Światowej Organizacji Zdrowia. Oznacza to, że aborcja odpowiada w tym roku za ponad 40 proc. zgonów na całym świecie.
Działająca od 2008 roku witryna Worldometer udostępnia aktualizowane liczniki i statystyki z zakresu różnych dziedzin wiedzy: populacji, rządu i ekonomii, społeczeństwa i mediów, środowiska naturalnego, żywności, wody, energii oraz zdrowia. Jeśli chodzi o tę ostatnią dziedzinę, jednym z uwzględnianych w statystykach zjawisk, jest nazywane aborcją zabójstwo dzieci nienarodzonych.
Do połowy tego roku licznik Worldometer naliczył 24,2 mln aborcji. Żeby zobaczyć tę liczbę w odpowiedniej skali porównajmy ja z innymi danymi z działu zdrowie. Od stycznia 2020 roku do końca czerwca 2021 roku, czyli w ciągu 18 miesięcy, na całym świecie na chorobę Covid-19 zmarło 4,1 mln osób. W pierwszych sześciu miesiącach 2021 roku na świecie zmarło, nie uwzględniając aborcji, 33,4 mln ludzi.
Zatem aborcja odpowiada za ponad 40 proc. zgonów na kuli ziemskiej. Poza tym należy nadmienić, że śmierć dziecka w wyniku aborcji nie jest wliczana do łącznego bilansu zgonów.
„Nic nie zabija więcej ludzi niż aborcja. Nic. Problem polega na tym, że społeczeństwo nie uznaje nienarodzonych dzieci za wartościowe istoty ludzkie. Być może dlatego, że przed urodzeniem są niewidoczne, nie mają głosu” – czytamy na stronie lifesite.com. Micaiah Bilger, publikująca na portalu dziennikarka, zauważa, że „gdyby społeczeństwo włożyło choć połowę wysiłku, który wkłada w ratowanie innych ludzi przed koronawirusem, rakiem, HIV, głodem itp. na ratowanie życia nienarodzonych dzieci, to można sobie tylko wyobrazić, ile jeszcze milionów niewinnych istnień zostałoby uratowanych od całkowicie możliwej do uniknięcia, niepotrzebnej śmierci”.
źródła: lifesitenews.com, worldometer.com
************************************************************************************************************
Bł. Ksiądz Kardynał Stefan Wyszyński w obronie poczętych dzieci
**
Prymas Tysiąclecia w swoich przemówieniach często nawiązywał do ochrony poczętego życia. Był świadkiem jak w 1956 roku komuniści wprowadzili prawo do aborcji na życzenie, w wyniku której dokonano ok. 20 mln aborcji. Wielokrotnie apelował o zaprzestanie tego procederu i szacunek wobec dziecka w łonie matki. Oto kilka cytatów Prymasa Tysiąclecia, które świadczą o wielkiej trosce do nienarodzonych dzieci.
„Matka ma prawo do swego ciała, ale nie ma prawa do poczętego dziecięcia, bo ono jest własnością Boga i narodu.”
„Obudźcie się! Ratujcie życie! Wszak chodzi tu o życie narodu! Zginajcie kolana przed każdym rodzącym się życiem, przed każdym dziecięciem”
„Jeżeli najbardziej niewinne i bezbronne dziecko nie może czuć się bezpiecznie w jakimś społeczeństwie, wówczas już nikt bezpiecznie czuć się w nim nie może!”
„Największym szczęściem jest dziecko! Może stu inżynierów postawić tysiące kombinatów fabrycznych, ale żadna z tych budowli nie ma w sobie życia wiecznego. A małe niemowlę, które wyda na świat mocami Bożymi matka, ma w sobie życie wieczne.”
„Pamiętajcie, nowa Polska nie może być Polską bez dzieci Bożych! Polską niepłodnych lub mordujących nowe życie matek! Polską pijaków! Polską ludzi niewiary, bez miłości Bożej! Nie może być ojczyzną ludzi bez wzajemnej czci jedni dla drugich, bez ducha ofiary i służby, bez umiejętności dzielenia się owocami pracy z tymi, którzy sami nie są w stanie zapracować na życie i utrzymanie.”
„Jaka jest rodzina domowa, taka też będzie rodzina ojczysta. Jeśli nie będą umieli uszanować maleńkiego życia, które się rodzi w komórce życia domowego, nie uszanują i życia obywateli, bo nauczą się mordować już w rodzinach. W ten sposób zamiast społeczności życiodajnej, będzie się wyrabiać społeczność morderców. Będzie to naród samobójczy (…). Taki naród się skończy.”
„Prawo do życia musi każdy uszanować: rodzice, Naród, społeczeństwo, Państwo i Kościół. Nikt nie może go pogwałcić, choćby dotyczyło istoty, która kryje się jeszcze pod sercem matki, bo już jest ona człowiekiem (…). Ta maleńka istota ma pełne prawo do życia i nikt, bez odpowiedzialności za zwykłe zabójstwo, nie może tego prawa naruszyć!”
„Każde tak zwane prawo, które daje komukolwiek możliwość dysponowania i przesądzania o ludzkim życiu, jest bezprawiem. Każdy czyn, który zmierza wprost do zniszczenia i przekreślenia prawa człowieka do życia jest zwykłą zbrodnią.”
„Wszelkie działanie przeciwko rozpoczętemu życiu jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury! (…) Nikt nie może bezkarnie pozbawiać życia kształtującej się dopiero istoty ludzkiej, zwłaszcza, że jest ona bezbronna.”
„Wszelkie działanie przeciwko rozpoczętemu życiu – nauczał Prymas Tysiąclecia – jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury! Powstające pod sercem matki nowe życie nie należy do niej. Jest ono własnością nowego człowieka! Nikt nie może bezkarnie pozbawiać życia kształtującej się dopiero istoty ludzkiej, zwłaszcza, że jest ona bezbronna. Musi więc mieć swoich obrońców. Obrońcą jest sam Bóg, który się upomni o to życie…”
Katolicka Agencja Informacyjna
************************************************************************
“W Chrystusie cierpi Bóg odrzucony przez swe stworzenie”
Przypominamy ważne słowa św. Jana Pawła II o miłości, krzyżu i cierpieniu. (GOŚĆ NIEDZIELNY)
*Nie ma zła, z którego Bóg nie mógłby wyprowadzić większego dobra. Nie ma cierpienia, z którego nie mógłby uczynić drogi prowadzącej do Niego (“Pamięć i tożsamość”).
*Cierpienie ma służyć nawróceniu, czyli odbudowaniu dobra w podmiocie, który w wezwaniu do pokuty może rozpoznać Miłosierdzie Boże. Pokuta ma na celu przezwyciężenie zła, które pod różną postacią drzemie w człowieku, oraz ugruntowanie dobra zarówno w nim samym, jak też w stosunkach z innymi, a zwłaszcza z Bogiem (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Krzyż Chrystusa rzuca tak przenikliwie zbawcze światło na życie człowieka, a w szczególności na jego cierpienie, ponieważ przez wiarę trafia do niego wespół ze Zmartwychwstaniem: tajemnica pasyjna zawarta jest w tajemnicy paschalnej. Świadkowie męki Chrystusa są zarazem świadkami Jego Zmartwychwstania. Pisze Paweł: “bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim… przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach – w nadziei, że upodobniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych” (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Uczestnicy cierpień Chrystusowych mają przed oczyma paschalną tajemnicę Krzyża i Zmartwychwstania. W tajemnicy tej Chrystus zstępuje niejako do ostatecznych granic słabości i obezwładnienia człowieka – wszak kona przybity do Krzyża. Jeśli równocześnie w słabości tej dopełnia się Jego wyniesienie, potwierdzone mocą Zmartwychwstania, to znaczy, że słabości wszelkich cierpień człowieka może przeniknąć ta sama Boża moc, która objawiła się w Krzyżu Chrystusa. W tym zrozumieniu: cierpieć – to znaczy stawać się jakby szczególnie podatnym, szczególnie otwartym na działanie zbawczych mocy Boga, ofiarowanych ludzkości w Chrystusie. W Nim Bóg potwierdził, że chce działać szczególnie poprzez cierpienie, które jest słabością i wyniszczeniem człowieka – i chce w tej właśnie słabości i wyniszczeniu objawiać swoją moc (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Poprzez wieki i pokolenia stwierdzono, że w cierpieniu kryje się szczególna moc przybliżająca człowieka wewnętrznie do Chrystusa, jakaś szczególna łaska. tej łasce zawdzięcza swoje głębokie nawrócenie wielu świętych, jak choćby św. Franciszek z Asyżu czy św. Ignacy Loyola i wielu innych (List Apostolski Salvifici Doloris).
*W Krzyżu Chrystusa nie tylko Odkupienie dokonało się przez cierpienie, ale samo cierpienie ludzkie zostało też odkupione (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Cierpienie nie jest karą za grzechy ani nie jest odpowiedzią Boga na zło człowieka. Można je zrozumieć tylko i wyłącznie w świetle miłości Bożej, która jest ostatecznym sensem wszystkiego, co na tym świecie istnieje. (…) Trzeba zawierzyć Bożej Miłości, jak dziecko (Olsztyn, 6 czerwca 1991).
*Cierpienie ukrzyżowanego Boga nie jest tylko jakimś rodzajem cierpienia pośród innych, mniejszym czy większym bólem, lecz nieporównywalną miarą cierpienia. Chrystus, cierpiąc za nas wszystkich, nadał cierpieniu nowy sens, wprowadził je w nowy wymiar, w nowy porządek: w porządek miłości (“Pamięć i tożsamość”).
*W odkupieńczej perspektywie męka Chrystusa poprzedza zmartwychwstanie. A więc również i ludzie są włączeni w tajemnicę Krzyża, by uczestniczyć z radością w tajemnicy zmartwychwstania. (…) Nie można zrozumieć tego błogosławieństwa, jeśli się nie uzna, że życie ludzkie nie ogranicza się do czasu spędzonego na ziemi, ale zwrócone jest całkowicie ku doskonałej radości i pełni życia w wieczności (Katechezy – Kościół, 27 kwietnia 1994).
*Oto paradoksalna tajemnica miłości: w Chrystusie cierpi Bóg odrzucony przez swe stworzenie: “nie wierzą we Mnie”! I równocześnie z głębi tego cierpieniu, a pośrednio – z głębi grzechu, że “nie uwierzyli” – Duch wyprowadza nową miarę obdarowania człowieka i stworzenia od początku. W głębi tajemnicy Krzyża działa Miłość, która przywodzi człowieka na nowo do uczestnictwa w życiu, jakie jest w Bogu samym (Encyklika Dominum et Vivificantem).
********************************
Modlitwa rodziców, winnych zabójstwa nienarodzonych dzieci
21 sierpnia 2020 by wobroniewiary
Autor: kapłan chcący zachować anonimowość, dobrze znany redakcji strony „w obronie wiary”
MODLITWA RODZICÓW, WINNYCH ZABÓJSTWA
NIENARODZONYCH DZIECI
Boże, nasz kochany Ojcze!
Przychodzimy do Ciebie z wielkim bólem, ze złamanym sercem, z głębokim smutkiem. Nasza dusza nie przestaje płakać, a nasz wzrok jest spuszczony i nie mamy odwagi spojrzeć Ci w oczy. Naruszyliśmy Twoje przykazanie NIE ZABIJAJ!
Matko Najświętsza, Matko Miłosierdzia, ucieczko grzeszników, oręduj za nami u Boga. Bóg Ci niczego nie odmawia, gdyż i Ty nigdy Mu niczego nie odmówiłaś. On ustanowił Cię Bramą Nieba, więc w Tobie i w Twej modlitwie pokładamy nadzieję. Przeprowadź nas nad otchłanią grzechu i zła, uproś nam Boże Miłosierdzie, zanim nie staniemy przed Sędzią Sprawiedliwym.
Bardzo pobłądziliśmy! Nie jest prawdą, że istnieje jakiś „ślepy los”, „przeznaczenie”, i nikt się przed nim nie uchroni – „jeśli ma spotkać go zło, to go spotka, jeśli ma wypełnić dobro, to je wypełni”. Ty stwarzasz, Boże, każde swoje dziecko do szczęścia, tak ziemskiego jak i wiecznego, dla każdego z nich masz swój wspaniały plan i powołanie, jednak dla jego wypełnienia każdy ma współpracować z Tobą w sposób wolny, wybierając dobro i odrzucając zło. Także nasze dziecko otrzymało dar powołania, którego nie znamy. My jednak nadużyliśmy swojej wolności, podnosząc na nie rękę i odbierając mu życie, a przez to nie pozwalając mu tego powołania wypełnić, choć tyle małżeństw bezdzietnych chętnie zapewniłoby mu przyszłość. Zdążyło zaledwie złożyć Ci ofiarę z doznanej męczarni i okrutnej śmierci. Ponieważ stwarzasz od razu duszę człowieka jako dorosłą, dziecko miało pełną świadomość tego co się dzieje i było zdolne do złożenia takiej ofiary. Mamy nadzieję, że ginąc nie zaniosło przed Twój tron oskarżenia przeciwko nam, tylko modlitwę o przebaczenie i miłosierdzie, i nadal tę modlitwę za nas zanosi – o nią je prosimy.
Nasz Ojcze, Ty nie brzydzisz się żadnym ze swoich dzieci, nawet najbardziej brudnym i grzesznym. Przychodzimy więc do Ciebie z wielką ufnością i świadomością faktu, że im dalej od Ciebie odeszliśmy, tym bardziej cieszy Cię nasz powrót. Przeżywasz radość, gdy możesz przebaczyć, widząc szczery żal oraz mocne postanowienie poprawy, a także wolę wynagrodzenia dobrem za popełnione zło. Na pewno to wszystko widzisz w naszym sercu. Błagamy Cię, byś nie tylko przyjął nas na nowo w swoje ramiona, ale także umożliwił nam życie miłe Tobie i obfitujące w jak największe zasługi.
Dodaje nam odwagi, a nawet pociesza nas ogrom Twojego Miłosierdzia. Gdy komuś zło przebaczasz, czynisz to w sposób całkowity i pełny i patrzysz odtąd na niego tak, jakby wcale tego zła się nie dopuścił! Wymazujesz je ze swej pamięci i z serca i nie chcesz już do niego powracać, a na nas patrzysz jak na świętych… Pozostaje nam już tylko wyrównywanie naruszonego porządku czynieniem dobra, czy to na ziemi, czy w Czyśćcu. Jakie to dla nas szczęście! Chętnie włączymy się w dzieło duchowej adopcji dziecka poczętego, swoją codzienną modlitwą wypraszając szczęśliwe narodziny jakiegoś maleństwa, którego matka nie kocha i chciałaby je zabić w swoim łonie. Naszej pomocy potrzebują także biedne rodziny, wśród nich wielodzietne.
Chociaż jesteśmy na drodze nawrócenia, piekielny oskarżyciel nadal trzyma swój pazur na ranie naszego serca i wciąż ją rozdrapuje. Kiedyś, przed grzechem zabójstwa, kusił nas do bagatelizowania i pomniejszania zła, podsuwał rzekome usprawiedliwienia, by zdławić głos ostrzegającego nas sumienia. Teraz natomiast – wprost przeciwnie: wyolbrzymia zło, ukazuje je jako „niewybaczalne” i wmawia nam, że zawsze w Twoich oczach będziemy przestępcami i nie możemy liczyć na Twoje Miłosierdzie! Nie chcemy być jego niewolnikami, nie pozwolimy mu dalej na wchodzenie między Ciebie a nas i na zatruwanie nam życia. Przezwyciężymy te jego ataki potężną modlitwą uwielbienia Ciebie i dziękczynienia za Twoją dobroć. Taką modlitwą przepełnione jest całe Niebo, niech więc nasz głos złączy się z głosami Aniołów i Świętych. Prostujemy się więc przed Twoim Obliczem, unosimy głowę, podnosimy wzrok, dotąd ze wstydem spuszczany, i wznosimy w górę serce. Alleluja – chwalmy Pana! Hosanna na wysokości!
Ufamy, że spotkamy nasze dziecko w chwale Nieba i na wieki będziemy razem z nim szczęśliwi tam, gdzie wszelkie zło zostało zapomniane, a dobro rozkwitło w całej swej pełni.
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
************************************************************************************************************
Matka Boża: Oto jak uniknąć piekła
ŻYWY RÓŻANIEC
Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!
„Różaniec Święty, to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.
(św. Josemaria Escriva do Balaguer)
***
INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA NA MIESIĄC LISTOPAD 2021
Intencja powszechna:
– MÓDLMY SIĘ, ABY OSOBY CIERPIĄCE NA DEPRESJĘ ALBO BURNOUT ZNAJDOWAŁY U WSZYSTKICH WSPARCIE I ŚWIATŁO, OTWIERAJĄCE NA ŻYCIE.
PAPIEŻ FRANCISZEK ZACHĘCA NAS W TYM LISTOPADOWYM MIESIĄCU DO MODLITWY ZA OSOBY CIERPIĄCE NA DEPRESJĘ I WYPALENIE. ZWRACA UWAGĘ, ABY KONIECZNIE WSPIERAĆ I OKAZYWAĆ BLISKOŚĆ TAKIM OSOBOM.
więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja
***
Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:
– ZA NASZYCH KAPŁANÓW, ABY DOBRY BÓG UMACNIAŁ ICH W CODZIENNEJ POSŁUDZE ORAZ O NOWE POWOŁANIA DO KAPŁAŃSTWA I ŻYCIA KONSEKROWANEGO.
– ZA PAPIEŻA FRANCISZKA, ABY DUCH ŚWIĘTY PROWADZIŁ GO, A ŚWIĘTY MICHAŁ ARCHANIOŁ STRZEGŁ.
– BOŻA NIEPOKALANA MATKO, W ZJEDNOCZENIU Z CAŁYM KOŚCIOŁEM, POLECAM TWOJEMU WSTAWIENNICTWU DUSZE, KTÓRE DOŚWIADCZAJĄ OGNIA OCZYSZCZAJĄCEGO, ABY DZIĘKI PRZENAJDROŻSZEJ KRWI TWOJEGO SYNA A PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA, DOSTĄPIŁY JAK NAJSZYBCIEJ WYBAWIENIA I MOGŁY SIĘ CIESZYĆ UDZIAŁEM W WIECZNEJ SZCZĘŚLIWOŚCI.
***
Intencja dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II)
i św. Róży:
– ROZWAŻAJĄC DROGI ZBAWIENIA W TAJEMNICACH RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO PROSIMY BOŻĄ MATKĘ, KTÓRA JEST RÓWNIEŻ I NASZĄ MATKĄ, ABY WYPRASZAŁA U SYNA SWEGO A PANA NASZEGO WŁAŚCIWE DROGI ŻYCIA DLA NASZYCH DZIECI.
__________________________________________________________________________________________________________________________
Paulina Jaricot:
duchowa wizjonerka, która stworzyła ogólnoświatowy system modlitwy
***
27 maja 2020 roku papież Franciszek upoważnił Kongregację Spraw Kanonizacyjnych do opublikowania dekretu dotyczącego uznania cudu dokonanego za przyczyną Pauliny Jaricot, co oznacza, że możemy spodziewać się jej szybkiej beatyfikacji.
To z jej pomysłów zrodziły się Papieskie Dzieła Misyjne oraz Koła Żywego Różańca. Stworzyła ogólnoświatowy system modlitwy i wspierania misji, chociaż żyła w XIX wieku i nie znała nowoczesnych metod komunikacji. Zmarła w biedzie i zapomnieniu.
Kim była mieszkanka Lyonu, której życie przypadło na burzliwy okres I połowy XIX stulecia: wojen, rewolucji i burzliwych zmian cywilizacyjnych? O służebnicy Bożej Paulinie Jaricot (czyt. Żariko) wspominał Episkopat Polski w Liście pasterskim z okazji Nadzwyczajnego Miesiąca Misyjnego – października. Podkreślono w nim znaczenie założonego przez Francuzkę Żywego Różańca – globalnego wsparcia modlitewnego i materialnego misjom i dziełom miłosierdzia.
Wielkie dzieło: metodą małych kroków
Żyjącym w nowoczesnej cywilizacji cyfrowej, portali społecznościowych, serwisów w rodzaju Patronite, rozwiniętego crowfundingu i urodzinowych zbiórek funduszy na Facebooku trudno sobie wyobrazić, jak można stworzyć sprawnie funkcjonujący globalny system wsparcia jakiegokolwiek przedsięwzięcia.
Dzisiaj to już nie tylko kwestia oczywistej i nieodzownej techniki i narzędzi komunikacji, ale bardzo często także konieczność nabycia szeregu umiejętności. Takich jak zarządzanie projektami, pisanie wniosków o granty, prowadzenia księgowości czy też swobodnego poruszania się w gąszczu przepisów i urzędniczej biurokracji.
Jak więc jest możliwe, że kobieta, która większość swojego życia spędziła w rodzinnym mieście, rzadko podróżowała i nie była zazwyczaj bywalczynią elitarnych salonów – stworzyła tak gigantyczne, i co najważniejsze – tak trwałe dzieło? W chwili jej śmierci w 1862 roku w dzieło Żywego Różańca w samej Francji było już zaangażowanych blisko 2 mln osób. Odpowiedź jest banalnie prosta. Paulina robiła wszystko, zdając się na wolę Bożą, metodą najmniejszych choćby kroków.
Gdy przychodziły problemy i nieszczęścia, nie tylko nie załamywała rąk, ale starała się znaleźć i wykorzystać choćby minimalną szansę na uczynienie dobra nawet w najmniejszej skali. Mieszkanka Lyonu nie podejrzewała też zapewne, że założony przez nią ruch stanie się tak popularny także w Polsce.
Córka fabrykanta
Paulina przyszła na świat w 1799 roku w rodzinie przedsiębiorcy prowadzącego fabrykę jedwabiu. Była siódmym, ostatnim dzieckiem, wychowanym w dość religijnej rodzinie. Jej ojciec każdy dzień zaczynał od mszy świętej, a jeden z braci, z którym prowadziła ożywioną, duchową korespondencję, wstąpił do seminarium duchownego w Paryżu.
Początek XIX wieku to czas intensywnego rozwoju przemysłu włókienniczego, związana z ogromną, globalną koniunkturą na sprowadzany z Azji jedwab. W Europie powstają setki dużych fabryk włókienniczych w nowych ośrodkach miejskich: rodzinnym dla Pauliny Lyonie, Manchesterze, a na ziemiach polskich – w szybko rozrastającej się Łodzi.
Wydawać by się mogło, że Paulina miała duże szczęście – przedsiębiorcy włókienniczy szybko dochodzili do ogromnych pieniędzy, budowali bogate domy, a niekiedy wręcz pałace podobne do tych, w których mieszkała wpływowa arystokracja.
Niestety, bardzo często fortuny te były budowane kosztem masowego wyzysku pracowników, o czym Paulina szybko się przekonała i pragnęła ten stan zmienić. Niemniej, młoda mieszkanka Lyonu miała zapewniony bezproblemowy start życiowy i gdyby nie obrała innej drogi – zostałaby zapewne żoną kogoś z wpływowych rodzin potentatów jedwabnych.
Przełomowe wydarzenie
Źródła biograficzne mówią nawet, że 17-letnia Paulina miała już nawet swoją sympatię i rodzice zaczynali myśleć o jej zbliżającym się ślubie. Pewnego dnia jednak dziewczyna doznała wypadku, spadając z wysokości. Tylko szczęśliwy traf sprawił, że nie złamała kręgosłupa lub doznała innych bardzo poważnych obrażeń. To wydarzenie spowodowało jednak u niej przełom – zaczęła bardziej interesować się życiem duchowym, czytać Biblię i regularnie uczestniczyć w Eucharystii, nawet w dni powszednie.
Bardzo poruszyło ją kazanie, które w jej parafii wygłosił pewien jezuita. Dotyczyło ono próżności. Po mszy Paulina poszła do zakrystii i odbyła długą rozmowę z duchownym. Wkrótce odbyła też spowiedź generalną.
Jak sama wielokrotnie mówiła, zrozumiała wtedy, że życie w materialnym dobrobycie nie może dać szczęścia i przynieść osobistej realizacji. Tym bardziej, gdy wokół widzi się ludzi, którzy żyją w uwłaczających godności warunkach bytowych, wykorzystywanych i pozbawionych pomocy, którzy nie mieli tyle szczęścia, aby urodzić się w rodzinach bogaczy.
Tercjarka i opiekunka wykluczonych
Gdy Paulina ukończyła 18. rok życia, była już kimś zupełnie innym niż kilka lat wcześniej. Złożyła śluby czystości i wstąpiła do dominikańskiego zakonu świeckich. Nie czuła bowiem powołania do życia kontemplacyjnego lub klasztornego i chciała połączyć głębokie życie duchowe z pomocą potrzebującym.
Francuzka miała z pewnością istotny talent, ważny dla każdej osoby pragnącej działać publicznie. Potrafiła gromadzić ludzi wokół swoich prostych pomysłów i inicjatyw. Na początku wraz z kilkoma koleżankami stworzyła małą grupę, aktywną na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, na stałej modlitwie przed Najświętszym Sakramentem i Eucharystią, po drugie: na stałym kontakcie i pomocy z biednymi i zagrożonymi wykluczeniem młodymi kobietami.
Najczęściej były to pracownice zakładów włókienniczych, żyjące w bardzo złych warunkach, ale także kobiety żyjące na ulicy, zagrożone prostytucją i alkoholizmem. Odwiedzała także biedne lyońskie rodziny, przekazując im paczki żywnościowe i najpotrzebniejsze artykuły.
Te działania nie miał w sobie nic z hojnych, okolicznościowych gestów bogatej filantropki – Paulina cały czas myślała, jak stworzyć stały, systemowy sposób pomocy lyońskim robotnikom.
Prekursorka crowdfundingu
Wtedy po raz pierwszy wpadła na pomysł, że pomoc dla innych można sfinansować za pomocą nawet najmniejszych, ale zbieranych regularnie i od większej liczby darczyńców sum pieniężnych. Wpadła więc na podobny pomysł, który w XXI wieku zainicjował popularny crowdfunding.
W tym czasie jej grupa modlitewna przekształciła się w oficjalne, zatwierdzone przez Kościół Stowarzyszenie Wynagrodzicielek Najświętszego Serca Pana Jezusa. Prowadząc korespondencję z bratem uczącym się w seminarium, po raz pierwszy zainteresowała się problemem misji.
Wpadła na pomysł, aby rozwinąć podobną, dwukierunkową strategię ich wsparcia. Z jednej strony – pomocy modlitewnej, z drugiej – stałego zbierania choćby niewielkich sum finansowych. Z jej inicjatywy w całym Lyonie powstały małe, kilkuosobowe koła, które przeznaczały niewielką część swoich dochodów na rozwój misji Kościoła na całym świecie. Koła takie powstały nawet w lyońskich fabrykach.
„Szukałam pomocy u Boga. (…) Dana mi została jasna wizja tego planu”: dziesięć osób, z których każda znajduje następną dziesiątkę, i tak dalej – 1 sou (ówczesna popularna nazwa 1/20 franka francuskiego – przyp.) od jednej osoby” – takim prostym wzorem matematycznym Paulina scharakteryzowała sposób finansowania pomocy.
Nie poddawała się trudnościom
Dzieło stworzone przez Paulinę, które przybrało nazwę Związku Lyońskiego, bardzo szybko się rozrosło. Władze kościelne nie zawsze jednak patrzyły na działalność młodej kobiety z pełną akceptacją. Być może górę wzięły zakorzenione wówczas mocno stereotypy i lęki wobec aktywnych kobiet, które nie prowadziły życia za murami klasztorów. Możliwe też, że przeważył strach przed radykalnymi poglądami społecznymi młodej mieszkanki Lyonu.
Były to zresztą szczególny czas tzw. restauracji po Kongresie Wiedeńskim, gdy Francja próbowała powrócić do czasów przedrewolucyjnych i prowadzić dość konserwatywną politykę społeczną. Zarówno władze, jak i Kościół obawiały się, że ruch stworzony przez Paulinę może wyrwać się spod kontroli i zbliżyć się do popularnych wówczas wśród młodzieży tajnych stowarzyszeń o charakterze demokratycznym.
Związek Lyoński przeszedł pod zarząd specjalnej rady zarządzającej, a tercjarka została praktycznie odsunięta od kierowania i wpływu na jego rozwój. Według wielu relacji bardzo boleśnie to przeżyła. Nie popadła jednak w rezygnację, tylko zaproponowała, aby bardziej skupić się na aspekcie duchowym i modlitewnym.
Stosując podobną co do tej pory metodę, utworzyła szybko rozrastająca się sieć modlitewną, opartą na odmawianiu różańca i otoczeniu misji takim właśnie rodzajem wsparcia. Związek Lyoński wkrótce został przemianowany na Dzieło Rozkrzewiania Wiary.
Po wielu latach jego siedziba została przeniesiona do Watykanu i stała się wielką organizacją, noszącą dzisiaj nazwę Papieskich Dzieł Misyjnych.
Koła Żywego Różańca
Prosząc o światło Ducha Świętego, Paulina opracowała więc podobny do zbierania pieniędzy system modlitwy. Tworzą go już nie grupy dzięsięcio-, ale piętnastoosobowe, odzwierciedlające dawny układ różańca złożony z piętnastu tajemnic. Każdy z członków tej grupy, nazwanej Różą Różańcową, zobowiązuje się do codziennego rozważania jednej dziesiątki różańca. Każdy też ma za zadanie znalezienia pięciu nowych członków ruchu, którzy z kolei znajdują następnych.
„Podczas gdy ktoś zobowiązany do uczczenia tajemnicy Wcielenia Syna Bożego prosi o cnotę pokory dla grzesznika, za którego modli się cała piętnastka, ktoś inny, komu przypada rozmyślanie nad misterium śmierci Zbawiciela, prosi dla tego samego grzesznika o żal za grzechy, jeszcze inny – o ducha pokuty (…). I tak wszyscy członkowie, mając udział w dziele nawracania grzesznika, cieszą się wspólnie z jego powrotu. (…) Stajemy się w ten sposób zjednoczeni w modlitwie ze wszystkimi ludźmi świata” – tak podsumowała swoją akcję Paulina.
Paulina zaproponowała także, aby modlitwę uzupełnić propagowaniem idei misji, odpowiedniej literatury i broszur. Ruch Żywego Różańca oficjalnie pobłogosławił i zatwierdził papież Grzegorz XVI. Z Lyonu rozwinął się na Francję, Europę, w końcu – stał się ruchem globalnym.
System stworzony przez Paulinę przetrwał w swojej zasadniczej części do dzisiaj. Pewnych drobnych zmian dokonano w nim za czasów pontyfikatu Jana Pawła II i dodania do modlitwy różańcowej tajemnic światła. Dzisiaj dominują już nie piętnastoosobowe, ale dwudziestoosobowe koła Żywego Różańca.
Prekursorka samorządów pracowniczych
Początek lat trzydziestych XIX wieku przyniosło w Lyonie wielkie bunty robotników fabryk włókienniczych, zwany powstaniami tkaczy. Robotnicy protestowali przeciwko nędzy, wyzyskowi ze strony pracodawców i złym warunkom bytowym. Wojsko i policja przystąpiły do krwawej pacyfikacji protestów, śmierć poniosło wiele osób.
Paulina widząc tragedię współmieszkańców miasta, postanowiła stworzyć projekt zupełnie wówczas nowatorski, który występował tylko w marzeniach myślicieli propagujących tzw. wówczas socjalizm utopijny. Postanowiła założyć fabrykę całkowicie zarządzaną przez samorząd robotników, ze sprawiedliwymi płacami, brakiem wyzysku i pomocą socjalną dla pracowników i ich rodzin.
„Wydaje mi się, że zło, które przeżera społeczeństwo, należy obnażyć i coś mi nakazuje szukać środków, aby temu złu zaradzić” – tak wyjaśniła ideę budowy fabryki.
Nie dysponowała jednak odpowiednim kapitałem dla sfinalizowania inwestycji i nawiązała kontakt z bankierami. Ci niestety wykorzystali dobre zamiary Pauliny dla własnych korzyści, wpędzając kobietę w ogromne zadłużenie, które musiała spłacać praktycznie do końca życia.
W tym czasie Francuzka poważnie zachorowała. Zdołała jednak odbyć jedyną w swoim życiu pielgrzymkę do Rzymu. Paulina spotkała się wówczas z papieżem, który poprosił ją o modlitwę, a także o orędownictwo w niebie po śmierci.
Stan jej zdrowia uległ jednak poprawie, niemniej już do końca będą ją prześladować problemy finansowe oraz bytowe, jak również kosztujące majątek procesy sądowe z wierzycielami. Mimo faktu, że kontaktowała się z wieloma wpływowymi osobami ówczesnej epoki, zmarła w biedzie i zapomnieniu.
„Kochałam Jezusa Chrystusa ponad wszystko na ziemi i z miłości ku Niemu bardziej niż samą siebie kochałam wszystkich, którzy byli obciążeni pracą lub cierpieniem” – kartkę o tej treści znaleziono przy zmarłej Paulinie. Dekret o heroiczności jej cnót ogłosił papież Jan XXIII w 1963 roku.
Łukasz Kobeszko/Aleteia.pl/na podstawie: Cécilia Giacovelli, Pauline Jaricot, Mame, Paris 2005
***********************************
Beatyfikacja Pauliny Jaricot – 22 maja 2022 roku
W maju przyszłego roku odbędzie się beatyfikacja Pauliny Jaricot, która w XIX w. jako świecka kobieta złożyła Dzieło Rozkrzewiania Wiary i Żywy Różaniec. Wyprzedziła swoją epokę, jej dzieła odgrywają ważną rolę w Kościele – powiedział PAP dyr. Papieskich Dzieł Misyjnych w Polsce ks. Maciej Będziński.
***
Sekretarz generalny Papieskich Dzieł Misyjnych we Francji Gaëtan Boucharlat de Chazotte poinformował w poniedziałek, że beatyfikacja Pauliny Jaricot (1799-1862), założycielki Dzieła Rozkrzewienia Wiary i Żywego Różańca, odbędzie się w Lyonie 22 maja 2022 r. Mszy św. beatyfikacyjnej będzie przewodniczył kard. Luis Antonio Tagle, prefekt Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów, z którą związane są Papieskie Dzieła Misyjne – powiedział PAP ks. dr Będziński.
Według niego decyzja Stolicy Apostolskiej to radość dla milionów wiernych na całym świecie. Zwrócił uwagę, że założyła ona dwa potężne dzieła w Kościele. W 1822 r. Dzieło Rozkrzewiania Wiary, które papież Pius XI sto lat później podniósł do rangi papieskiego i w 1826 r. Żywy Różaniec zrzeszający dziś setki milionów wiernych, który miał być odpowiedzią na zeświecczenie i ateizmem rozprzestrzeniające się we Francji, także wspierać duchowo i materialnie misje.
Zaznaczył, że Paulina Jaricot wyprzedziła swoją epokę. Miejsce i rolę świeckich w Kościele dowartościował dopiero Sobór Watykański II. Tymczasem Paulina, jako osoba świecka, założyła dzieła, które do dziś odgrywają ważną role w Kościele powszechnym” – zwrócił uwagę ks. Będziński.
Zadaniem Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary (PDRW) jest kształtowanie odpowiedzialności za misje, duchowa i materialna pomoc dla nich, informowanie o różnych ich potrzebach i kształtowanie animatorów i współpracowników misji.
Wyjaśnił, że “dzięki PDRW wszystkie terytoria misyjne otrzymują z funduszu solidarności misyjnej z Kongregacji Ewangelizacji Narodów pieniądze na budowę kaplic, kościołów, szkół, na dofinansowanie projektów dla katechistów czy utrzymanie biskupstw misyjnych”.
“Środki te pochodzą ze zbiórek ze Światowego Dnia Misyjnego, który obchodzony jest każdego roku w przedostatnią niedzielę października. W tym roku przypadnie on 24 października. Rocznie z tego dnia do kongregacji wpływa ponad 70 mln dolarów. Z ofiar w Polsce pochodzi średnio ok. 1 mln dolarów” – poinformował ks. Będziński. Dodał, że na fundusz wpływa także z naszego kraju ok. 0,5 mln dolarów z innych wpłat.
Zaznaczył, że “Paulina uczy nas miłości do Kościoła, Eucharystii i do Słowa Bożego oraz pokornej misji na rzecz ad gentes”.
Zwrócił uwagę, że jest ona także założycielką Żywego Różańca, międzynarodowego ruchu religijnego. Uczestnictwo w nim polega na przynależności do tzw. róży różańcowej, czyli do grupy 20 osób, które zobowiązują się do codziennego odmawiania przynajmniej jednego dziesiątka “Różańca”. Codzienny dziesiątek odmawiany jest w papieskich intencjach Apostolstwa Modlitwy, czyli w intencjach, które papież wyznacza na dany miesiąc.
“W Polsce do Żywego Różańca należy pod 2,5 mln osób. Wspólnoty działają prawie w każdej parafii w Polsce. Jesteśmy takim sercem Żywego Różańca na świecie” – powiedział dyr. PDM. Dodał, że innych krajach członkowie Żywego Różańca działają w ruchu pod innymi nazwami. Zwrócił uwagę, że członkowie, obok modlitwy za misje, regularnie ofiarowują także konkretne dary materialne.
“Jedna złotówka miesięcznie od członka róży różańcowej to ogromny wkład. Każdego roku otrzymujemy od Żywego Różańca w Polsce 250-300 tys. zł. Wystarcza to na zrealizowanie jednego lub więcej projektów. Najczęściej jest to budowa świątyń. W tym roku Żywy Różaniec współfinansuje budowę kaplicy przy uniwersytecie w Nigerii” – powiedział ks. Będziński.
Zgodnie z najnowszymi informacjami Kongregacji Ewangelizacji Narodów na świecie jest 1119 terytoriów misyjnych. “Jest to jednostka administracji kościelnej, np. wikariat apostolski, diecezja lub archidiecezja, która jest zaszeregowana do kongregacji” – wyjaśnił ks. Będziński. Zaznaczył, że nie wszyscy, którzy wyjeżdżają ze swojego kraju, pracują na misjach. Jako przykład wskazał Brazylię, która nie jest krajem misyjnym, ale terytorium misyjnym są jej tereny w Amazonii. Podobnie jest w Boliwii czy w Peru – wskazał dyr. PDM.
Paulina Jaricot urodziła się 22 lipca 1799 r. w Lyonie we Francji jako córka bogatego przemysłowca. W rodzinie otrzymała staranne wychowanie religijne. W wieku 17 lat podjęła prosty sposób życia i zapragnęła służyć Bogu. Złożyła prywatny ślub czystości. Zaczęła odwiedzać biedne lyońskie rodziny, rozdając im jałmużnę.
Proces kanonizacyjny Paulin Jaricot rozpoczął Pius XI w 1926 r. Dekret o heroiczności cnót uznał papież Jana XXIII w 1963 r. 27 maja 2020 r. Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych ogłosiła z upoważnienia Ojca Świętego dekret o cudzie za wstawiennictwem Pauliny. Doznała go 3,5-letnia Mayline – córka Emmanuela i Nathalie, która pod wpływem zadławienia doświadczyła śmierci mózgowej. Cud wydarzył się w 2012 r., kiedy Papieskie Dzieła Misyjne i Żywy Różaniec obchodziły 150. rocznicę śmierci Pauliny Jaricot.(PAP)
Tygodnik Niedziela
******************************************
Bł. Alexandrina Maria da Costa – “fatimska” mistyczka”
Była jedną z największych mistyczek ubiegłego stulecia. Współcierpiąc z Chrystusem, miała udział w Jego dziele odkupienia.
Urodziła się 30 marca 1904 r. w Balasarze w archidiecezji Braga w Portugalii. Gdy miała 7 lat, rodzice posłali ją do Póvoa de Varzim, gdzie znajdowała się najbliższa szkoła podstawowa. Mieszkała przy rodzinie pewnego stolarza. Tam w 1911 r. przyjęła I komunię św. Po osiemnastu miesiącach nauki powróciła do domu rodzinnego.
Gdy miała 14 lat, doszło do tragicznego wydarzenia, które przesądziło o całym jej życiu. W Wielką Sobotę 1918 r., chcąc się uchronić przed gwałtem, wyskoczyła przez okno z wysokości 4 m. Następstwem upadku był postępujący paraliż.
Od 14 kwietnia 1925 r. nie mogła już podnieść się z łóżka, w którym pozostała przez 30 lat, aż do śmierci.
W pierwszych latach choroby błagała Boga za wstawiennictwem Matki Bożej o łaskę uzdrowienia. Złożyła też przyrzeczenie, że jeśli wyzdrowieje, poświęci się pracy misyjnej. Dopiero w 1928 r. zrozumiała, że to cierpienie jest jej powołaniem, i przyjęła je całym sercem. Mawiała: «Matka Najświętsza wyjednała mi jeszcze większą łaskę. Najpierw rezygnację, potem całkowite poddanie się woli Bożej i w końcu pragnienie cierpienia».
Ta nowa wizja cierpienia otwiera ją na życie mistyczne. Aleksandra doznaje głębokiego zjednoczenia z Jezusem Eucharystycznym. Swoje powołanie ujmuje w następujących słowach: «Jezu, jesteś więźniem tabernakulum, a ja mego łóżka, z Twojej woli. Będę więc trwała przy Tobie». Niczym lampka przed tabernakulum, chce zawsze trwać przed Jezusem w Eucharystii, a podczas każdej Mszy św. ofiarowywać się Przedwiecznemu Ojcu za grzeszników, wraz z Jezusem i w Jego intencjach.
Od 3 października 1938 r. do 24 marca 1942 r. co piątek — czyli 182 razy — pomimo paraliżu w niewytłumaczalny sposób wstawała z łóżka i przez trzy i pół godziny odprawiała Drogę Krzyżową.
«Kochać, cierpieć i wynagradzać» — taki program życia wyznaczył jej sam Jezus. Od 1934 r., na polecenie swego kierownika duchownego o. Mariana Pinhy SJ, Aleksandra spisywała wszystko, co mówił do niej Zbawiciel.
W 1936 r. Pan Jezus za jej pośrednictwem polecił papieżowi poświęcić świat Niepokalanemu Sercu Maryi. O. Pinho trzykrotnie informował papieży o tym życzeniu. Wreszcie, po dokładnym zbadaniu wiarygodności objawień przez arcybiskupa Bragi, papież Pius XII 31 października 1942 r. zawierzył świat Niepokalanemu Sercu Maryi w przesłaniu przekazanym do Fatimy. 8 grudnia tego samego roku powtórzył ten akt w Bazylice św. Piotra.
27 marca 1942 r. Aleksandra przestała jeść i od tej pory żyła jedynie Eucharystią.
Idąc za radą swego nowego kierownika duchownego, ks. Umberta Pasquale, salezjanina, wstąpiła do Unii Współpracowników Salezjańskich, aby swym cierpieniem przyczyniać się do zbawienia młodych. Bardzo interesowała się ludźmi, ich problemami i życiem duchowym. Wiele osób przyjeżdżało do niej po radę lub z prośbą o modlitwę. W dalszym ciągu dyktowała swój dziennik.
7 stycznia 1955 r. zostało jej objawione, że w ciągu roku umrze. 12 października przyjęła namaszczenie chorych, a następnego dnia, w rocznicę ostatniego objawienia Matki Bożej w Fatimie, umarła. «Jestem szczęśliwa, bo idę do nieba» — powiedziała przed śmiercią. Na swym grobie, który obecnie znajduje się w kościele parafialnym w Balasarze, kazała umieścić słowa: «Grzesznicy, jeśli proch mego ciała może przyczynić się do waszego zbawienia, zbliżcie się, depczcie go, aż całkiem zniknie. Ale nie grzeszcie już więcej, nie obrażajcie naszego Pana Jezusa!»
MIŁOŚĆ, KTÓRA NIE ZNA MIARY
Bóg nieustannie szuka ludzkiego serca. Daje się zobaczyć i doświadczyć przez nadzwyczajne znaki; „Dotrzymuj Mi towarzystwa w Najświętszym Sakramencie. Pozostaję w tabernakulum w dzień i w nocy, czekając, by obdarzyć miłością i łaską wszystkich tych, którzy Mnie odwiedzą„; Jeden z nich, pozwalający odkryć i zachwycić się Jego rzeczywistą obecnością w Eucharystii, miał miejsce w życiu bł. Alexandriny Marii da Costy, która przez 13 lat spożywała tylko Eucharystię.
Nie mogła jeść i pić, a mimo to żyła, wbrew wszelkim naturalnym prawom biologii… Alexandrina da Costa była zwykłą portugalską dziewczyną. Urodziła się 30 marca 1904 roku, we wsi Balsar. Zawsze energiczna, uśmiechnięta, pracowita, chociaż nie cieszyła się najlepszym zdrowiem.
Dusza towarzystwa wszędzie tam, gdzie się pojawiała – w domu, w którym mieszkała z matką Marią Anną i siostrą Deolindą, w szkole i w pracy. Musiała ją podjąć już w wieku kilkunastu lat w jednym z wiejskich gospodarstw, ponieważ w domu da Costów zabrakło ojca.
Pracowała tam jednak niedługo, bo gospodarz często łamał warunki urnowy, próbując wyzyskać dziewczynkę. Znalazła, więc inny sposób zarobku – wraz z Deolindą i koleżankami dorabiała szyciem. Szykowały suknię ślubną dla koleżanki. Gdy praca szła mozolnie, Alexandrina wykorzystywała swoje predyspozycje teatralne i przedstawiała śmieszne anegdoty z życia, by podarować koleżankom trochę radości i dodać zapału do pracy. Pewnego dnia siedziały skupione przy stole. Nagle usłyszały dochodzące z oddali okrzyki i salwy śmiechu. Odgłosy powoli się zbliżały i stawały się coraz wyraźniejsze. Gdy Alexandrina rozpoznała wśród nich głos swego dawnego gospodarza, zamarła… Trzech mężczyzn szło w ich stronę. Deolindą, jakby coś przeczuwając, poprosiła by zamknęły drzwi. Chwilę później usłyszały stukot butów na schodach i pukanie do drzwi. Nie otwierały, więc zniecierpliwieni mężczyźni zaczęli szukać innych dróg wejścia. Jeden z nich wspiął się po drabinie, by wejść do pokoju przez właz, który dziewczyny błyskawicznie zaryglowały maszyną do szycia. Rozzłoszczony wybił kilka desek młotkiem i dostał się do salonu. Deolinda z koleżanką, widząc to, zdołały uciec przez drzwi na dół, gdzie jednak czekali na nie dwaj pozostali mężczyźni. Alexandrina została sama naprzeciw oprawcy. Nie było żadnej drogi ucieczki poza otwartym oknem. Wyskoczyła więc z wysokości 4 metrów… Gdy upadła, poczuła przeszywający ból w plecach. Przez chwilę nie mogła się poruszyć, jednak szybko wstała, by pobiec na pomoc złapanym towarzyszkom. Była tak stanowcza, nieugięta i mocna, że mężczyźni, wystraszeni krzykiem, odeszli, nie osiągnąwszy celu.
Niedługo potem Alexandrina zaczęła odczuwać skutki upadku, które stopniowo zaczęły ją unieruchamiać i wyłączać ze zwykłego życia. Dla nastolatki była to prawdziwa walka. Nie traciła jednak nadziei na uzdrowienie. W spontaniczności swej wiary była przekonana, że Jezus na pewno pomoże zrealizować jej marze-nie wyjazdu na misje. On jednak powoli odsłaniał jej swój plan. Prowadził ją krok po kroku na głębię. Odkrywał przed nią swoje pragnienia…
Pełnia
W pewnym momencie zwykłe spotkania, rozmowy z koleżankami, gry w karty, które dotąd wypełniały czas jej choroby, przestały ją zadowalać. Pociągało ją teraz coś więcej… Coś, czego jeszcze nie potrafiła nazwać. Jej serce pragnęło pełni. Droga na głębię nie była prosta. Dziewczyna musiała przejść od determinacji, z jaką próbowała wpłynąć na Bożą wolę, do twórczego jej odkrywania i przyjęcia bez zastrzeżeń. Niejeden raz musiała tracić swoje dobre pragnienia – chociażby to, że chciała wraz ze swoją parafią wziąć udział w pielgrzymce do Fatimy.
Nie mogła już też pomagać matce i Deolindzie w prostych domowych pracach. Nie była w stanie chodzić na Mszę Świętą i z dnia na dzień miała coraz mniej sił, aby wstać z łóżka. Ale nie tylko niemoc fizyczna sprawiała jej ból – gorsze były nękania, które przeżywała w swej duszy.
Zły duch wmawiał jej, że skoro nie może pojechać do Fatimy, to Maryja ją odrzuca i Jezus nie chce jej ofiar. Próbował ją zniechęcać, podsuwając niepewność, bunt i rozczarowanie. Te podszepty raniły jej duszę, ale przezwyciężała je, intensyfikując swoją modlitwę.
Pewnego dnia usłyszała w swym sercu głos, który rozjaśnił jej wszystko. Jezus powiedział: „Dotrzymuj Mi towarzystwa w Najświętszym Sakramencie. Pozostaję w tabernakulum w dzień i w nocy, czekając, by obdarzyć miłością i łaską wszystkich tych, którzy Mnie odwiedzą. Ale nie ma ich wielu. Jestem tak opuszczony, samotny i obrażany… Wielu ludzi nie wierzy w Moje istnienie i w to, że mieszkam w tabernakulum.
(…) Inni zaś wierzą, ale nie kochają Mnie i nie odwiedzają. Zachowują się tak, jakby Mnie tam nie było. (…) Wybrałem ciebie, byś dotrzymywała Mi towarzystwa w tym małym azylu”. To był dla Alexandriny decydujący moment. Zrozumiała, że uzdrowienie nie jest najważniejsze, lecz najistotniejsze jest to, by niezależnie od warunków – zawsze pełnić Bożą wolę, odpowiadając swoim „tak” na pragnienia Jezusa wobec siebie. Odpowiedź wypisała własną krwią na świętym obrazku: „Moją krwią ślubuję Ci bardzo Cię miłować, mój Jezu, i niech taką będzie moja miłość, bym umarła, obejmując krzyż. (…) Kocham Cię i umieram z miłości do Ciebie, o mój ukochany Jezu, i w Twoich tabernakulach pragnę mieszkać”…
Najlepsza cząstka
„Jezu – powiedziała pewnego dnia w modlitwie — złóż mnie wraz z Tobą w ofierze Przedwiecznemu Ojcu w tych samych intencjach, dla których Ty sam siebie ofiarujesz. (…) Pragnę spędzać wszystkie chwile mego życia, nieustannie, w dzień i w nocy, radosna czy smutna, samotnie czy w towarzystwie – cały czas pocieszając Cię, adorując, miłując, wysławiając i oddając Ci chwałę. (…) Niech nie będzie już nigdzie na świecie ani jednego tabernakulum, ani jednego miejsca, w którym mieszkasz w sposób sakramentalny, gdzie teraz – i od dziś na zawsze – nie słyszano by: Jezu, kocham Cię! Jezu, jestem cała Twoja! Jestem Twoją ofiarą, ofiarą Eucharystii, oliwną lampką Twoich więzień miłości. (…) Matko Jezusa i moja Matko, wysłuchaj mojej modlitwy: poświęcam Ci moje ciało i moje serce. Oczyść je, Matko Przenajświętsza, i napełnij Twoją miłością. Umieść blisko Jezusa ukrytego w tabernakulach, ażebym służyła Mu za lampkę aż do końca świata”… Odtąd godziny choroby upływały Alexandrinie na duchowym pielgrzymowaniu do tabernakulów, na przebywaniu u stóp Jezusa. On zapewniał ją: „Jak Maria wybrałaś najlepszą część.
Wybrałaś miłość do Mnie w tabernakulum, gdzie możesz kontemplować Mnie oczami nie ciała, lecz duszy. Jestem tam prawdziwie obecny: Ciałem, Krwią, Duszą i Bóstwem – tak jak w niebie”…
W tym czasie Jezus powierzył Alexandrinie również opiekę nad kapłanami. Wynagradzała za nich. Ofiarowując swój ból, zmagania i modlitwy, wypraszała ich wierność i nowe powołania. Oblubieniec odsłonił jej też sekret swego Serca. Pragnął zawierzenia całego świata Niepokalanemu Sercu Maryi: „Chcę, by świat został poświęcony Mojej Najświętszej Matce; jest to lekarstwo na tyle zagrażających mu nieszczęść”.
Głód
Siłą Alexandriny we wszystkich cierpieniach była codzienna Komunia św. Dzięki niej zawsze czuła szczególną relację z Jezusem. Tak w swej autobiografii wspominała dzień, w którym przyjęła Go po raz pierwszy: „Wydarzenie to wyryło się w mojej duszy. Sądziłam, że zjednoczyłam się z Jezusem tak, że już więcej się od Niego nie odłączę. Wydaje mi się, że On zawładnął moim sercem. Radości, która mnie przepełniła, nie sposób wyrazić”.
Odtąd już zawsze nosiła w sobie głód Eucharystii. Pewnego dnia, jeszcze przed wypadkiem, gdy zaatakowała ją ostra choroba, w wysokiej gorączce prosiła matkę: chcę Jezusa… Gdy matka podała jej krzyż, dziewczynka wyszeptała: „nie tego, lecz Eucharystycznego”… Teraz, gdy paraliż całkowicie objął jej ciało, On był jej największą pociechą. Niestety, w parafii nastąpiła zmiana kapłanów. Nowy proboszcz miał zasadę, by chorym przynosić Najświętszy Sakrament jedynie raz w miesiącu.
Alexandrina zwierzała się w tym czasie swemu duchowemu ojcu: „Nie przyjęłam jeszcze Pana Jezusa. Och, Boże, jak to boli! Proszę modlić się bardzo do naszego Pana, by przez swoje nieskończone miłosierdzie raczył znaleźć na to jakiś sposób. (…) Gdybym mogła zapłacić i przynieśliby mi Jezusa za pieniądze… Ile bym za to nie dała!”. W tym czasie Jezus przychodzi do niej w inny sposób. Dziewczyna pisze: „Przyjęłam wiele Komunii św. duchowych z całym zapałem, na jaki mnie stać, i nasz Pan będzie mi to wynagradzał”. Zwyczaj przyjmowania Jezusa duchowo w każdej godzinie zachowa odtąd do końca życia także wtedy, gdy proboszcz zmieni zdanie i zacznie przy-nosić jej Eucharystię każdego dnia.
Lekarstwo
Pod koniec kwietnia 1937 r. Alexandrina przeżyła stan krytyczny. Była całkowicie wycieńczona, wymiotowała w dzień i w nocy, a ksiądz 3 razy odczytywał przy niej modlitwy odmawiane przy umierających. Dziewczyna wspomina: „Zobaczyłam proboszcza wchodzącego do mego pokoju i rozpoznawszy go, powiedziałam: »Chcę przyjąć Pana Jezusa«. Odpowiedział: »dobrze, moje dziecko, poszukam niekonsekrowanej hostii i jeśli jej nie zwymiotujesz, przyniosę Ci Pana Jezusa«. I tak uczynił. Kiedy tylko ją połknęłam, zaraz zwymiotowałam. Proboszcz chciał zrezygnować z przyniesienia mi Pana Jezusa, ale ktoś powiedział: »Księże, niekonsekrowana hostia to nie Jezus«. Wtedy postanowiono, że pójdzie po konsekrowaną Przyjęłam ją i nie zwymiotowałam. Nigdy już nie przestałam przyjmować Pana Jezusa. Jak tylko Go otrzymywałam, wymioty ustępowały i przez pół godziny nie powracały. Stan krytyczny trwał dość długo, ale przez 17 dni nie jadłam i nie piłam niczego, absolutnie niczego. Moim lekarstwem był Jezus”.
Pasja
Niedługo potem Pan przypomniał Alexandrinie swoje pragnienie poświęcenia świata Sercu Maryi. Nakazał, by poprzez swojego spowiednika przekazała je Ojcu Świętemu Piusowi XII. Zapowiedział też cierpienia, które ją czekały, i poprosił o pokutę i modlitwę.
Tymczasem wzmaga się duchowa walka. Demon podsuwa jej nieczyste myśli, pokusy i wyobrażenia. Pewnej nocy nie ma już sił, by je odpierać. Przeżywa ogromne katusze. Oddaje swoją niemoc i pałające miłością serce we władanie Jezusa. On odpowiada i dokonują się mistyczne zaślubiny. Jest to moment spowity tajemnicą: „Mój miły jest mój, a ja jestem jego”. Wówczas to Jezus prosi: „Pomóż mi odkupić ludzkość”. Alexandrina nie odpowiada od razu. Demon nie odpuszcza: próbuje spętać ją wątpliwościami. Jednak łaska jest potężniejsza i to dzięki niej, z całą świadomością własnej nędzy i słabości, dziewczyna mówi swoje „tak”.
Pewnego dnia ujrzała w swym sercu umęczoną twarz Jezusa. Gdy patrzyła na nią w milczeniu, usłyszała zapowiedź własnej męki. Odtąd każdego tygodnia przez 182 piątki przeżywała w swym ciele cierpienia Jezusa. To, co działo się w tym czasie, było tajemnicą serca Alexandriny. Deolinda, która w każdej chwili towarzyszyła swej siostrze, w liście do kierownika duchowego Alexandriny opisuje jej mękę następująco: ,Agonia w Ogrójcu trwała bardzo długo i była straszna… Słychać było jęki z głębi serca i od czasu do czasu szlochanie. Ale biczowanie i cierniem ukoronowanie to dopiero! Biczowana była na kolanach, z rękami jakby związanymi. Podłożyłam jej pod kolana poduszkę, ale usunęła się z niej, nie chciała. Jej kolana są w opłakanym stanie… Uderzeń biczami było co najmniej 5311. Ileż to trwało! Tyle razy mdlała! Uderzeń w głowę trzciną w koronę cierniową było 2391. (…) Kiedy cierniem ukoronowanie dobiegło końca, był to istny trup”…
Alexandrina pisała: „Teraz jestem pełna wątpliwości, tak udręczona i wszystko wydaje mi się nieprawdą. Błogosławiony Jezus, który tyle ma, by mnie obdarować, a ja nie mam dla Niego nic. Zanim zaczęła się pasja, mój Jezus pocieszył mnie trochę. Zastukał do mojego serca i powiedział: »Alexandrino, moja ukrzyżowana, podejdź do Żebraka, który stoi u drzwi, przyjdź dać Mu jałmużnę tak wielkiej wartości. Daj mi, nie odmawiaj. Nie zadowolą Mnie wszystkie inne jałmużny, jeśli nie dasz Mi swojej. Tylko twoja mnie zadowala.
(…) Dzieje się z tobą to, co działo się ze Mną, na Mnie też wszystko to przyszło. Odwagi, to za Bożym działaniem otrzymujesz siłę, to ono tobą porusza, ono wszystko to czyni«. Ujrzałam siebie w przepaści tak olbrzymiej, tak pełnej nieczystości. Wydawało mi się, że znajdowały się tam wszystkie możliwe nędze i że wszystkie były moje. I nasz Pan mówił: »Podobnie jak Ja jesteś poręczycielem. I Ja byłem w tej przepaści pełnej wszystkich nędz«”…
Po tym jak dziewczyna po raz pierwszy przeżyła to doświadczenie, kierownik duchowy Alexandriny napisał list do papieża, prosząc o zawierzenie świata Sercu Maryi; sprawa jednak rozwijała się bardzo powoli. Współuczestnictwo Alexandriny w męce Jezusa było ściśle badane przez władze kościelne i specjalistów naukowych. Dodatkową udręką dla dziewczyny było to, że tajemnica jej serca staje się znana innym i szeroko rozgłaszana. Budziło to różne spekulacje i posądzenia oraz burzyło pokój, w którym dotąd żyły z matką i siostrą.
Dowód
Przyjęcie cierpienia było odpowiedzią miłości na zaproszenie, które Jezus do niej kierował. Pozwalała uczynić się duszą ofiarniczą, by wynagradzać Mu wszystkie zbrodnie świata. Gdy Jezus zwierzał się jej: „Świat bardzo Mnie obraża. Mój ból jest przeogromny”, odpowiadała: „Poprzez moje cierpienie nie chcę niczego więcej niż dać Ci dusze, by pocieszyć Twoje Boskie Serce”. Była świadoma, jak wielki dowód miłości do niej krył się w męce Jezusa, i pragnęła wyrazić Mu także swoją małą miłość: „Jak Ciebie miłuję? Pośród takiego cierpienia? O Jezu, czy to nie pośród cierpienia Ty także mnie miłowałeś? Przecież właśnie tak było, więc jakże ja teraz nie miałabym Ciebie miłować? Jakże niesprawiedliwą byłabym!
(…) Podaruj mi cierpienia, choćby najgwałtowniejsze, bylebym mogła Ci przez nie dowieść, że Cię miłuję. Proszę Cię o ból i miłość – oto więzi, które mnie z Tobą łączą. (…) Wielokrotnie pojawia się w moim umyśle: niech się dzieje wola Twoja zawsze i wszędzie!”.
Udręka miłości
Odpowiedzią Watykanu na list duchowego kierownika Alexandriny było przybycie ks. Emanuela Yilara.
Zadziwiła go pokora i miłość Alexandriny, a uczestniczenie w jej męce całkowicie rozwiało wszelkie wątpliwości dotyczące mistyczki. Po powrocie do Rzymu nadal wspierał dziewczynę. Pisał, dodając jej otuchy: „Rozumiem, że miłość stała się dziś dla Pani równocześnie udręką i wsparciem, siłą, pociechą, szczęśliwością…
Niech Pani na to pozwoli. Jeśli On wymaga złożenia siebie w ofierze aż do heroizmu, tym większa będzie Boża chwała, tym doskonalsze wynagrodzenie, tym piękniejsza Pani nagroda. W tej epoce obłędu Jezus potrzebuje ofiar, które złagodzą Bożą Sprawiedliwość”. Kapłan ten, umierając na raka, ofiarował się w intencji zawierzenia świata Sercu Maryi.
Wezwania Jezusa do pokuty stawały się coraz częstsze. Światem zaczęły targać silne niepokoje. W dniu wybuchu II wojny światowej Alexandrina ofiarowała swoje życie, prosząc o pokój i wynagradzając Bogu za wszystkie zniewagi, których doznaje w każdym człowieku. Widząc oczyma duszy wszystkie cierpienia wojny, doświadczała głębokiej rozpaczy.
Ciemności jej wiary były coraz gęstsze. Czuła się wewnętrznie opuszczona. Nawet przyjmowanie Komunii Świętej nie przynosiło jej ulgi, nie gasiło jej tęsknoty. Także teraz powtarzała swoje „tak”, pisała: „Serce jest zimne, ale zranione. Im bardziej tęskni za miłością, tym bardziej krwawi i tym dotkliwszy jest ból, bowiem nie jest ono w stanie osiągnąć tej czystej i gorącej miłości, którą pragnie miłować Jezusa. (…) Nie posiadam ani wnętrza, ani serca, aby Go przyjmować. Mam jednak pragnienie miłości, tęsknotę, by cały świat ogarnięty został jednym płomieniem. Chciałabym mieć tyle krwi, by całą ziemię w niej skąpać, by Jego Najświętsze Serce nie odczuwało bólu z powodu grzechu, tylko żar serc tych wszystkich, którzy Go miłują. Dlatego pragnę cierpieć, by na ziemi istniała tylko miłość. I dlatego pragnę oddać życie za dusze, które grzech usiłuje zgładzić. Moja natura wzdraga się przed cierpieniem, ale serce przepełnione pragnieniami chwały i miłości Jezusa pędzi lotem szalonym ku cierpieniom. Cóż za szaleństwo boleści, aby tylko ku Jezusowi kierowała się miłość, by cały świat dał się ogarnąć płomieniami Boskiej Miłości, by wszystkie serca zostały oczyszczone i by zapłonęły wewnątrz tego Boskiego Serca!”…
Pełnia radości
Jezus przyjął jej ofiarę. Dziewczyna przeżywa kolejne cierpienia: utratę spowiednika, oszczerstwa i pomówienia, długie, upokarzające badania medyczne i przedłużający się brak odpowiedzi z Watykanu. W końcu jednak, w marcu 1942 r., Alexandrina przeżyła mękę Chrystusa w swoim ciele po raz ostatni. Zapowiadało to spełnienie się pragnienia Oblubieńca. Rzeczywiście, 31 października 1942 r. Ojciec św. zawierzył świat Sercu Maryi. „Jakie to szczęście, jaka radość dla świata z bycia poświęconym, z przynależności bardziej niż kiedykolwiek dotąd do Niepokalanego Serca Maryi” – cieszyła się Alexandrina.
Misja dziewczyny jeszcze się nie skończyła. Jezus pragnął przez jej życie powiedzieć coś jeszcze… Wśród ciemności wiary, które w intencji wszystkich grzeszników przyjęła na siebie, rodził się nieugaszony głód miłości. Czuła, że zaspokoi go tylko przemienienie jej w Eucharystię. Gdy dzieliła się tym pragnieniem z Jezusem, usłyszała: „Nic już nie będziesz jadła na ziemi. Twoim pokarmem będzie Moje Ciało”. Od tej pory przez 13 lat nie przyjmowała żadnego napoju i pokarmu poza Jezusem Eucharystycznym. Waga jej ciała była wciąż stała (33 kg), a jasność umysłu niezmącona. Jezus wyjaśnił: „Żyjesz jedynie Eucharystią, ponieważ chcę przez to ukazać światu moc Eucharystii i moc Mojego życia w duszach”. Wkrótce potem poprosił ją: „Znajdź Mi dusze, które będą kochać Mnie w sakramencie miłości, by one zajęły twoje miejsce, kiedy pójdziesz do nieba”.
Światło dla dusz
Ostatni etap życia Alexandriny był czasem przeżywania działalności publicznej na wzór Jezusa głoszącego Dobrą Nowinę. Przybywali do niej wszyscy potrzebujący. Choć nie miała już sił, podtrzymywana przez łaskę, przyjmowała ich nawet przez 12 godzin dziennie. Były dni, w których przychodziło 6000 osób z różnych zakątków, z różnymi potrzebami, tylko po to, by dotknąć tego, co nadprzyrodzone.
Tymczasem cierpienia wewnętrzne dziewczyny nie ustawały. Przezwyciężała je ponawianiem swojego „tak” pomimo ciemności: „W dręczącym mnie niepokoju powtarzałam moje akty wiary: Wierzę, Jezu, wierzę, że to dla mnie się narodziłeś, dla mnie cierpiałeś w Getsemani, na Kalwarii. Wierzę, Jezu, wierzę! (…) Otchłań, w jakiej się znajdowałam, była czarna. Jedynie sam Bóg mógł ją przeniknąć i Jezus to uczynił. Zstąpił aż do tej głębi, wyniósł na powierzchnię moją nędzę, oświetlił ją promieniami swej światłości”. Oblubieniec zapewniał ją: „Córko Moja! Jesteś światłem i pochodnią dla świata! Trwasz w nieporównywalnej ciemności, a jesteś światłością, która oświeca: ciemności są dla ciebie, a światło dla dusz”.
Koniec udręce przyniosło nadejście upragnionego dnia zapowiedzianego przez Jezusa. Dnia spotkania z Nim. Tuż przed swoim odejściem, 13 października 1955 r., Alexandrina powiedziała: „Wszystkim przebaczam, tak… Przebaczam wszystkim, którzy byli narzędziami w rękach Boga dla mego większego dobra. (…) Wszystko jest światłem! Nie ma już ciemności! (…) Nie grzeszcie. Świat nic nie jest wart. To wszystko. Przystępujcie często do Komunii Świętej. Każdego dnia odmawiajcie różaniec. Do zobaczenia w niebie!”…
Totus Tuus
25 kwietnia 2004 r. Alexandrina została ogłoszona błogosławioną. Dziś jest towarzyszką w naszych trudnościach, zmaganiach i cierpieniach. W historii jej życia Jezus odkrywa przed nami rąbek swojej niezgłębionej tajemnicy Eucharystii, tajemnicy miłosierdzia. „Cóż większego Jezus mógł uczynić dla nas? Prawdziwie, w Eucharystii objawia nam swoją miłość, która posuwa się »aż do końca« – miłość, która nie zna miary” (Jan Paweł II, EE 55). Ofiarowuje siebie Ojcu, wypełniając Jego wolę w posłuszeństwie aż do śmierci. Ojciec przyjmuję tę ofiarę i odwzajemnia to „bezgraniczne oddanie swego Syna swoim Ojcowskim oddaniem – darem nowego Życia nieśmiertelnego w zmartwychwstaniu” (EE 13). Jest to komunia miłości Osób Boskich, w którą pra-gną nas włączyć. Kiedy przystępujemy do Komunii Świętej, „nie tylko każdy z nas przyjmuje Chrystusa, lecz także Chrystus przyjmuje każdego z nas. Zacieśnia więzy z nami. (…) Realizuje się w sposób podniosły wspólne, wewnętrzne »zamieszkiwanie« Chrystusa i ucznia” (EE 22). Duch Święty sprawia, że Jezus przemienia nas w siebie i przez utożsamienie się z Nim „osiągamy doskonałą komunię z Ojcem” (EE 34).
Jezus pragnie i zaprasza nas, byśmy zawsze trwali zatopieni w tej doskonałej komunii miłości Boskich Osób. W niej doświadczymy, że On jest lekarzem naszych ran, pokarmem, który nasyca nasz głód, wypełnia najgłębsze tęsknoty i pragnienia. On jest Tym, dla którego się narodziliśmy.
Oto dziś staje u drzwi Twojej duszy z tym szalonym zaproszeniem i prosi o miłość: „Daj mi, nie odmawiaj. Nie zadowolą Mnie wszystkie inne, jeśli nie dasz Mi swojej. Tylko Twoja mnie zadowala”. Niech każde uderzenie serca, każde nasze małe „tak” wypowiedziane w zmaganiu, w cierpieniu, będzie naszym wyznaniem: „Jezu, kocham Cię! Jestem cały Twój, jestem cała Twoja! Utracić wszystko, ale przyjmować Cię w Komunii Świętej. Wszystko utracić, ale posiadać Ciebie!”…
opracowała Małgorzata Radomska, www.milujciesie.org.pl
źródło: http://chrystuskrol.esanok.pl/milosc-ktora-nie-zna-miary/
************************************************************************************************************
Zgromadzenie święte. „Dysputa o Najświętszym Sakramencie”
***
W początkach szesnastego stulecia nowo wybrany papież z rodu della Rovere, wstępując na piotrowy tron, przyjął imię Juliusz postanowił zmienić miejsce zamieszkania i przeniósł papieskie apartamenty w inną część pałacu. Wybrał w tym celu pomieszczenia na drugim piętrze, a dekoracje ścian powierzył młodemu, ale już powszechnie znanemu i uważanemu za wybitnego, malarzowi Rafaelowi Sanzio. Co prawda ani dostojny mecenas, ani artysta nie dożyli zakończenia prac, jednakże stanze (czyli pokoje) watykańskie stały się jednym z najwspanialszych dzieł malarskich dojrzałego renesansu, zapewniając zarówno papieżowi, jak i malarzowi, godne miejsce w dziejach sztuki.
W jednym z tych pomieszczeń, zwanym Stanza della Segnatura, znajdują się trzy freski, każdy o odrębnej tematyce, ale jednocześnie tworzących spójny obraz ludzkiej duchowości. Są to Szkoła ateńska, będąca swoistym zbiorowym portretem starożytnych filozofów. Drugim jest Parnas, ukazujący stojących wokół tronującego Apolla antycznych i renesansowych poetów. Trzecie malowidło nowi równie tradycyjną, co błędną nazwę: Dysputa o Najświętszym Sakramencie. Nie jest to bowiem żadna „dysputa”, zaś tradycyjne tytułowanie jest skutkiem zapisu Vasariego, który mówi o „debatujących postaciach”.
Całość dekoracji stanowi, zgodnie z papieskim zamówieniem zobrazowanie poszukiwania słynnej triady: Prawdy, Dobra i Piękna. Szkoła ateńska oraz Dysputa o Najświętszym Sakramencie nawiązują do Prawdy racjonalnej i Prawdy objawionej, natomiast artyści ukazani w scenie Parnasu prezentują poszukiwania Piękna. Prawda, Dobro i Piękno stanowią etapy pośrednie służące do osiągnięcia ostatecznej Prawdy i najwyższego Dobra.
Dysputa podzielona jest na dwie strefy: górną-Niebiańską i dolną-Ziemską. U góry widzimy tronującego Zbawiciela, po którego obu stronach siedzą Matka Boża oraz św. Jan-Chrzciciel. Powyżej Chrystusa widzimy postać Przedwiecznego Boga-Ojca, a poniżej Ducha Świętego pod postacią gołębicy. Wszystkie postacie Trójcy Świętej ustawione są na osi obrazu, a na tej samej linii malarz usytuował ustawiony na ołtarzu Najświętszy Sakrament, będący centralnym punktem dolnej strefy malowidła.
Całość kompozycji ukazuje zgromadzenie świętych, zebranych wokół Boskiej Obecności. Warto zauważyć, że artysta zdecydował się w sferze ziemskiej ukazać Kościół Pielgrzymujący, czyli nie tylko świętych Pańskich ale także osoby żyjące lub już zmarłe, ale nie wyniesione na ołtarze. Adorują oni Ciało Zbawiciela ustawione na ołtarzu, a wchodzą w interakcje nie tylko z Sanctissimum ale także między sobą. Od wielu lat historycy sztuki starają się nie tylko zidentyfikować poszczególne postacie, ale i rozszyfrować znaczenie poszczególnych elementów oraz całości obrazu, traktując go czasami jak szaradę, wymagającą wyjaśnienia. W tym tekście postaram się pójść dalej tym tropem, jednakże starając się aby naszej uwadze nie uszedł najważniejszy temat, czyli tajemnica obcowania świętych.
Dlatego też należy rozpocząć od strefy niebiańskiej. Jest ona nawiązaniem nie tylko do Objawienia św. Jana ale także do wizji proroka Daniela (Dn 7,9-14)
Patrzałem, aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła – płonący ogień. Strumień ognia się rozlewał i wypływał od Niego. Tysiąc tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto księgi. Z powodu gwaru wielkich słów, jakie wypowiadał róg, patrzałem, aż zabito bestię; ciało jej uległo zniszczeniu i wydano je na spalenie. Także innym bestiom odebrano władzę, ale ustalono okres trwania ich życia co do czasu i godziny. Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.
W tle za Przedwiecznym (zobrazowanym pod postacią siwobrodego starca) ukazano złotą przestrzeń z „nieprzeliczonymi” postaciami anielskimi, zaś samej postaci Boga-Ojca towarzyszy sześciu archaniołów, ukazanych dosyć schematycznie, co wynika z prostego faktu, że nie są oni bohaterami malowidła, a jedynie symbolizują Boską chwałę, opisywaną już w prorockich wizjach Starego Testamentu.
Natomiast Rafael zindywidualizował postacie ukazane poniżej, towarzyszące Zmartwychwstałemu Synowi Człowieczemu oraz Duchowi Świętemu. Są to najważniejsi przedstawiciele historii Zbawienia. Widzimy tam między innymi Mojżesza – łatwego do rozpoznania dzięki tablicom dekalogu, św. Wawrzyńca – diakona i męczennika, Dawida, św. Jana, czy św. Piotra. Symetrycznie do pierwszego biskupa rzymskiego ukazano św. Pawła – obaj książęta apostołów ukazani są po zewnętrznych stronach grupy świętych.
Jednakże w górnej strefie dominuje grupa Zbawiciela, ukazującego stygmaty, któremu towarzyszą Maryja i św. Jan. Ta grupa jest nawiązaniem do jednego najważniejszych ideowo i artystycznie typu ikonograficznego, czyli deesis. Słowo to oznacza po grecku usilną modlitwę, zaś motyw ikonograficzny prezentuje wstawiennictwo w czasie sądu ostatecznego. Motyw ten powstał w sztuce bizantyjskiej ale miał swoje odniesienia w zachodniej sztuce średniowiecznej. Czasy nowożytne zdecydowanie osłabiły znaczenie tego motywu, chociaż nie umniejszyły w niczym znaczenia modlitwy wstawienniczej. Jednakże na fresku Rafaela motyw Sadu Ostatecznego nie występuje. Artysta wykorzystuje wspaniałą, wielowiekową tradycję ikonograficzną do ukazania, nie tyle nowych, co bardzo zmodyfikowanych treści.
Kluczem do ich zrozumienia jest, ukazany w dolnej strefie fresku, kościół pielgrzymujący. Sensem jego istnienia jest nie tylko odniesienie do Chwały Boga w niebie, czyli górnej partii obrazu, ale przede wszystkim w sakramencie Ciała Pańskiego, ustawionego na ołtarzu. Nikt z oglądających nie ma najmniejszej wątpliwości odnośnie jednoznacznego utożsamienia Trójcy Świętej w niebiosach i sakramentu na ołtarzu.
Wokół ołtarza zgromadzona jest liczna grupa postaci prominentnych nie tylko w przeszłości, ale także w Kościele współczesnym artyście. Na fresk o jednoznacznie religijnej treści przeszli bohaterowie umiejscowionej na przeciwległej ścianie Szkoły Ateńskiej. Ustawiony tyłem do widzów mężczyzna w zielnej szacie i niebieskim płaszczu to Arystoteles współpracujący ze świętymi Ojcami Kościoła, Grzegorzem i Hieronimem. Po przeciwnej stronie ołtarza Platon powtarza swój gest z „filozoficznego” fresku, ale zamiast wiecznych idei wskazuje na Trójcę Świętą, będącą idealnym wzorcem widzialnego znaku – czyli Eucharystii. W tłumie otaczającym ołtarz, oprócz wspomnianych już Ojców kościoła, widać innych wybitnych autorów lub znaczące postacie w dziejach kościoła hierarchicznego. Święci Tomasz i Bonawentura wciąż stanowili najważniejsze autorytety teologiczne rzymskiego chrześcijaństwa. Widzimy Dantego, widzimy papieży Sykstusa II i Sykstusa IV, a także skrytego we franciszkańskim habicie papieża Juliusza II. Stoi on tuż za Platonem, w najbliższym otoczeniu ołtarza.
Z kolei w lewym rogu Santi usytuował własną postać – młodzieńca ukazującego gestem dłoni całą, zobrazowaną przez siebie, historię. Zaś tuż koło niego stoi Bramante, jak się zdaje postać kluczowa dla zrozumienia treści obrazu. Był to wybitny artysta i intelektualista swych czasów. Ale przede wszystkim wybitny i znany w całej Italii budowniczy.
Nie sposób nie połączyć jego postaci z dwoma elementami obrazu. W tle dolnej partii (po lewej ręce oglądającego) widzimy pejzaż ze wznoszoną budowlą. Część uczonych identyfikuje ten fragment z pracami na watykańskim wzgórzu – czyli przebudową bazyliki św. Piotra, jednakże można domyślać się że nie jest to jedyna warstwa znaczeniowa obrazu. Świadczy o tym ukazany symetrycznie po drugiej stronie kamieniołom białego, najszlachetniejszego, marmuru. Tak imponująca bryła kamienia jest zarazem zarysem wznoszonej świątyni watykańskiej, ale także kamienia z którego buduje się nową Jerozolimę.
Budowa Nowego Jeruzalem, nowej świątyni, była wykorzystywana w chrześcijańskiej symbolice od samego początku, czyli od opisu w Objawieniu św. Jana.
I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. I Miasto Święte – Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: «Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie „BOGIEM Z NIMI” (Ap, 21, 1-3)
Ukazany w watykańskim malowidle obraz Kościoła ziemskiego jest obrazem budowy Nowego Jeruzalem, wspólnoty świętych, tych żyjących i tych, którzy przebywają w niebiańskiej chwale. Ale – zgodnie z myślą renesansową – owa budowa wymaga wykorzystywania także ziemskiej mądrości. Stąd na fresku obecność Platona, Arystotelesa, Bramantego czy Wergiliusza. Nie ma możliwości rozerwania teologii i filozofii, tak jak kościół ziemski nie może być oderwany od tego wiecznego. Kościół ziemski wciąż się buduje, wciąż udoskonala się. Zaś pomoc od zbawionych uzyskuje dzięki ich nieustannej modlitwie wstawienniczej.
Juliusz Gałkowski/PCh24.pl
************************************************************************************************************
WTOREK 16 LISTOPADA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
UROCZYSTOŚĆ MATKI BOŻEJ OSTROBRAMSKIEJ – MATKI MIŁOSIERDZIA
____________________________________
Pani z Ostrej Bramy
***
Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem! Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem…
(Adam Mickiewicz)
Któż z nas nie zna słów z Inwokacji do „Pana Tadeusza”! Któż z nas nie zna historii o cudownym uzdrowieniu Adama Mickiewicza przez Maryję! 16 listopada przypada święto Najświętszej Maryi Panny Ostrobramskiej, zwanej prosto, od serca – Matką Miłosierdzia.
Dlaczego „Ostra” brama?
Historycy specjalizujący się w średniowiecznych zwyczajach wspominają o umieszczaniu we wnękach wież bramnych, nad bramą, świętych obrazów. Wilno miało pięć (później dziewięć) bram miejskich. Wśród nich była Brama Miednicka (od drogi prowadzącej do Miednik), nazywana Ostrą, od nazwy południowego przedmieścia „Ostry Koniec”. Stąd przyjęło się, że cudami słynący obraz Maryi jest z Ostrej Bramy, a nie z Bramy Miednickiej.
Na bramie pierwotnie znajdował się napis w języku polskim: „Matko Miłosierdzia, pod Twoją obronę uciekamy się”, jednak w 1867 r., z polecenia Rosjan, zamieniono go na napis w języku łacińskim. Po odzyskaniu Wilna przez Polskę pierwotny napis przywrócono, jednak po 1946 r. ponownie go usunięto, zastępując łacińskim.
Miłosierdzie w Ostrej Bramie
Ostra Brama wiąże się w istotny sposób z kultem Miłosierdzia Bożego nie tylko dzięki wizerunkowi Matki Miłosierdzia. Znany obraz Jezusa Miłosiernego został namalowany w Wilnie przez Eugeniusza Kazimirowskiego i wystawiony publicznie właśnie w Ostrej Bramie w dniach 26-28 kwietnia1935 r. To tutaj św. Faustyna miała wizję triumfu Miłosierdzia Bożego.
Nie znamy twórcy obrazu Panny Świętej. Matka Miłosierdzia pochyla głowę w prawo, Jej smukłą szyję zdobi szal. Twarz Maryi jest poważna, półprzymknięte oczy dodają Jej powagi, ręce trzyma skrzyżowane na piersiach. Nieodłącznie przedstawiana jest z półksiężycem – w dolnej części obrazu. Srebrzysty półksiężyc z wygrawerowanym napisem: „Dzięki Tobie składam, Matko Boska, za wysłuchanie próśb moich i proszę Cię, Matko Miłosierdzia, zachowaj mnie w łasce” jest wotum z 1849 r. Wota rozmaitych kształtów pokrywają ściany całej niewielkiej kaplicy.
Nie każdy wie, że jest to jeden z nielicznych obrazów Matki Bożej z dwiema koronami (nałożonymi jedna na drugą). Korony są ze złoconego srebra: jedna barokowa dla Królowej Niebios, druga rokokowa dla Królowej Polski.
Do kaplicy prowadzą schody, które pielgrzymi często pokonują na kolanach. Marszałek Polski Józef Piłsudski był wielkim czcicielem Pani z Ostrej Bramy, wizerunek Maryi Ostrobramskiej miał nad swoim łóżkiem. Po zajęciu Wilna marszałek na kolanach przeszedł długie schody wiodące do cudownej kaplicy. Papież Pius XI był świadkiem, jak Piłsudski modlił się żarliwie przed cudownym Obrazem i dał do poświęcenia dwa obrazki przedstawiające Matkę Miłosierdzia, aby je zawiesić nad łóżkami jego córek. Kiedy marszałek umarł, do trumny włożono mu sygnet z wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej.
Cuda
Co roku w listopadzie w Ostrej Bramie wierni i pielgrzymi odmawiają tzw. Godzinki Ostrobramskie ku czci Najświętszej Maryi Panny. Ich treścią są m.in. cuda i łaski, jakich Matka Miłosierdzia nie szczędziła w ciągu wieków swoim czcicielom.
W 1715 r. pożar strawił drewnianą kaplicę. Cudowny obraz wyniósł z pożaru młody zakonnik. Było to cudowne zdarzenie, gdyż zwykle obraz niosło czterech mężczyzn.
13 marca 1744 r. Józef Porzecki, czerpiąc wodę ze studni, nagle przechylił się i wpadł do niej, ale wpadając, zawołał: „Najświętsza Panno Ostrobramska, ratuj!”. Został cudem „zatrzymany” w połowie studni i wyszedł z niej bez niczyjej pomocy.
Kamienie mówić będą
Warto wspomnieć, że Stanisław Moniuszko darzył osobistym kultem Matuchnę Wileńską i napisał aż cztery „litanie Ostrobramskie”. Kompozytor przyjechał do Wilna dzięki damie swego serca Aleksandrze Mullerównie. Ślub z ukochaną i wymiana obrączek miały miejsce przed cudownym obrazem Matki Bożej.
W Polsce około 30 parafii ma za patronkę Matkę Bożą Ostrobramską. W Augustowie przy przystani jest ciekawy pomnik ze śrubą okrętu. Tkwi w nim kamień, który został tak wydrążony przez wodę, że przypomina wizerunek Matki Bożej Ostrobramskiej.
Uzdrowienia Maryjne
Trudno sobie dziś wyobrazić literaturę polską bez Adama Mickiewicza. Matka z Ostrej Bramy nie uzdrowiła go jednak z grypy czy innej choroby wieku dziecięcego, jak się powszechnie sądzi. Wynajęta niania, trzymając chłopca na ręku, wychyliła się z okna wysokiego budynku, a ten wypadł jej z rąk na bruk. Wskutek upadku z wysoka chłopczyk stracił przytomność i mimo zabiegów lekarza nie odzyskiwał świadomości. Wszyscy stracili nadzieję na powrót do zdrowia malca, jednak zrozpaczona matka ofiarowała życie syna Najświętszej Maryi Pannie. Wówczas nastąpił cud: Adaś nie tylko odzyskał przytomność, ale również zdrowie.
Również sługa Boży Jan Paweł II przypisywał Maryi uratowanie z zamachu 13 maja 1981 r. Papież powiedział 13 maja 1994 r.: „Kiedy mogłem kontemplować oblicze Matki Bożej w sanktuarium w Ostrej Bramie w Wilnie, skierowałem do Niej słowa wielkiego polskiego poety Adama Mickiewicza: «Panno święta…». Powiedziałem to na koniec modlitwy różańcowej odmówionej w sanktuarium ostrobramskim. I głos mi się załamał…”.
Monika Hyla/Tygodnik Niedziela
_______________________________________________
Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj!
Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy;
Do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łez padole.
Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć,
A Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż.
___________________________________
GODZ. 18.30 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU Z MODLITWĄ RÓŻAŃCOWĄ W INTENCJI DUSZ, KTÓRE DOŚWIADCZAJĄ OGNIA OCZYSZCZAJĄCEGO, ABY DZIĘKI PRZENAJDROŻSZEJ KRWI PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA DOSTĄPIŁY WYBAWIENIA I MOGŁY SIĘ CIESZYĆ UDZIAŁEM W WIECZNEJ SZCZĘŚLIWOŚCI.
MSZA ŚW. O GODZ. 19.30
——————————————————————————————————————–
12 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę
——————————————————————————————————————–
5 listopada – I Piątek Miesiąca zaproponowałem 33 dniowy okres ćwiczeń duchowych przygotowujących do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę, który zakończy się 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP.
Podany okres jest propozycją i nie wyklucza rozpoczęcia przygotowań w innym, dowolnym terminie. Nie powinno się też traktować przygotowań w sposób zabobonny. Ominięcie jednego, a nawet kilku dni z powodów losowych nie wyklucza kontynuowania rekolekcji, po nadrobieniu w skupieniu zaległych czytań i ćwiczeń duchowych. Przygotowania mają na celu przede wszystkim otwarcie się na działanie w nas Matki Bożej, poprzez zaangażowanie w modlitwę i rozważania, nie na samym wypowiadaniu ścisłej ilości modlitw w określonym terminie.
- podaję link, gdzie można znaleźć potrzebne informacje:
https://niewolnikmaryi.com/2019/03/24/33-dniowy-okres-cwiczen-duchowych-do-aktu-ofiarowania-sie-jezusowi-chrystusowi-przez-maryje-2/
- również można znaleźć wersje książki online do:
33 dni ćwiczeń duchowych do Aktu Ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję na podstawie „Traktatu o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” św. Ludwika Marii Grignon de Montfort – ks. Fryderyk Wilhelm Faber: https://www.duchprawdy.com/33 dni przygotowania wg traktatu sw ludwika.pdf
__________________________________________________________________________________________________________________________