Author: ks. Marian Łękawa SAC

  • Boże Narodzenie

    Bóg się rodzi, moc truchleje.
    Pan niebiosów obnażony!
    Ogień krzepnie, blask ciemnieje,
    Ma granice Nieskończony!
    Wzgardzony okryty chwałą,
    Śmiertelny Król nad wiekami!

    A Słowo stało się Ciałem
    I zamieszkało między nami. 

    Co roku ta kolęda Franciszka Karpińskiego wypełnia nasze kościoły i domy wyśpiewując cały paradoks Tajemnicy Wcielenia. Owe przeciwieństwa wytyczają granice przestrzeni, w której rodzi się Mesjasz świata. A rodzi się, jak powiedział Ojciec św., „dla ludzkości poszukującej wolności i pokoju. Rodzi się dla każdego człowieka udręczonego grzechem, potrzebującego zbawienia i spragnionego nadziei.

    Maryja „powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie”.

    Oto ikona Bożego Narodzenia: bezbronne niemowlę, które kobiece dłonie zawijają w ubogie pieluszki i składają w żłobie.

    Któż mógłby pomyśleć, że ta maleńka istota ludzka jest Synem Najwyższego? Tylko Ona, Matka, zna prawdę i strzeże tajemnicy.

    Tej nocy my także możemy wniknąć w Jej spojrzenie, by rozpoznać w tym Dziecięciu ludzkie oblicze Boga. Również my – ludzie trzeciego tysiąclecia – możemy spotkać Chrystusa i kontemplować Go oczyma Maryi.”

    Tajemnicę Bożych Narodzin można porównać do ziarna wrzuconego w ziemię. Jest ono niewidoczne, ziemią przykryte. Aż po pewnym czasie to maleńkie ziarenko potrafi tę ziemię rozsadzić i wyróść, aby wydać owoc. Potrzebne jest tu cierpliwe czekanie, choć nieraz wydaje się ono bardzo długie.

    Czy niepodobnie jest z Maleńkim Dzieckiem bezradnie spoczywającym na kolanach Matki, którą odepchnięto z powodu ubóstwa na margines życia, poza miasto? Ale Ono będzie rosło, będzie przeżywało ludzki los, tak jak każdy, aż pewnego dnia wypowie Słowo, w którym jest pełnia życia – aż pewnego dnia zabłyśnie cudem Zmartwychwstania.

    W sercu każdego z nas posiane jest ziarno Bożego życia. Nie wiadomo tylko ile drogi jeszcze pozostało, bo noszenie Bożych ziaren u każdego jest inne. Tu, po tej stronie to Boże życie jest osłonięte, tak jak ziarno przykryte ziemią. Przechodzą przez nią różni ludzie nieświadomi, że w człowieczym sercu kiełkuje Boże życie. A kiedy bywają trudne odcinki ludzkich dróg – to tak jakby olbrzymia skiba przygniata resztki nadziei. Wtedy ciepło słonecznych promieni, które daje Pan poprzez dobroć ludzkich rąk nie tylko ocala, ale i roznieca przygaszający płomień prawdziwego życia. Przygnieciony człowiek sam nie potrafiłby ożywić w sobie nadziei.

    Tu przypomina mi się historia o węgierskim benedyktynie, który blisko dwadzieścia lat spędził w sowieckich łagrach. Kiedy opowiadał na spotkaniu z młodzieżą o panujących tam nieludzkich warunkach, o zmaganiu się z głodem, zimnem, wyczerpującą pracą, w pewnym momencie ktoś postawił mu takie pytanie:

    – Jak to się stało, że zachował ojciec takie wnikliwe spojrzenie na życie, wysoki poziom duchowy, a nawet tyle radości i pogody ducha? Przecież tamta sytuacja wręcz popychała do tego, by stać się człowiekiem żalu, goryczy, by znienawidzić swoich oprawców. Przecież tam, w obozie łatwo było znaleźć usprawiedliwienie dla swojej złości, agresji, nawet nienawiści.

    – To rzeczywiście nie było łatwe – odpowiedział zakonnik – ale mnie i moich towarzyszy niedoli ocaliła jedna rzecz. Przez te wszystkie lata, każdego wieczoru zbieraliśmy się w kącie baraku i każdy z nas mówił o tym, co go w tym dniu dobrego spotkało. Ktoś opowiadał o swoim zachwycie nad wschodzącym słońcem, inny, że kromka czarnego chleba tak bardzo smakowała, ktoś jeszcze cieszył się, że zagoiło się jakieś skaleczenie. Opowiadaliśmy sobie nawet o tym, że przyśnili się rodzice, rodzinny dom. Uratowało nas właśnie to, że przez dwadzieścia lat, będąc w tym piekle, nie daliśmy sobie wyrwać z serc umiejętności dziękowania, poczucia wdzięczności. To było nasze zwycięstwo nad nieludzkim systemem, to sprawiło, że nie uważam mojego życia za zmarnowane, że cały czas byłem i jestem szczęśliwy.

    Czy to nie były właśnie te Boże ziarna w ich sercach ukryte? Razem zebrane wyrosły mocne, niczym łan zboża, któremu ani burze i wichry, ani deszcze i śniegi zaszkodzić już nie mogły.

    Odkąd narodził się na naszej ludzkiej ziemi Boży Syn – nikt nie przechodzi przez nią sam. Boże Wcielenie wciąż się dokonuje w ludzkich sercach. Taka jest ostateczna celowość tego wszystkiego, co tam w Betlejem się dokonało.

    Jeżeli w tę dzisiejszą noc słyszę przesłanie anioła: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję Wam wielką radość, która będzie udziałem całego narodu; dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz Pan” – to znaczy, że wciąż Bóg się rodzi w kruchej dziecięcej postaci. Bo Eucharystia jest jeszcze ciągle znakiem przychodzącego Boga w pokornej postaci. I ja, biedny, grzeszny człowiek, nie tylko drżącą ręką dotknę tego cudu dobroci i miłości, ale co więcej – zostanę zaproszony do stołu Pańskiego.

    ks. Marian Łękawa SAC

  • IV Niedziela Adwentu – ROK C

    Zawierzyć do końca

    Dziś jest już ostatnia niedziela Adwentu. Maryja z Tajemnicą Zwiastowania idzie poprzez górzystą krainę „z pośpiechem”- jak zaznacza Ewangelia, do swojej krewnej Elżbiety. W ten sposób dokonuje się kolejna Tajemnica – mówimy Nawiedzenie. Mimo, że Maryja nie powiedziała Elżbiecie, iż jest brzemienną – zostają wypowiedziane takie oto słowa: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” W tym spotkaniu dokonuje się nieprawdopodobne i przedziwne połączenie Starego Przymierza z Nowym. 

    Hans Urs von Balthasar komentuje to w taki sposób: „Chrystus przeznaczył całe Stare Przymierze na swego poprzednika, dlatego też pełna jego wykładnia jest możliwa tylko w odniesieniu do Chrystusa. Drogowskaz ma tylko wtedy sens, gdy miejscowość, którą wskazuje, rzeczywiście istnieje. Zgadza się to z faktem, że ludzie Starego Przymierza mieli bardzo niejasne wyobrażenia na temat istoty zbawienia, które oczekuje ich w przyszłości. Inaczej Elżbieta: wraz z dzieckiem w swym łonie, napełniona Duchem Świętym, wie bardzo dobrze o celu zbawienia. To dlatego wita stojącą przed nią niewiastę jako Tę, która posiadała wiarę doskonałą, tak iż Bóg mógł wreszcie spełnić daną dawno temu obietnicę.”

    Każdy człowiek nosi w sobie dziedzictwo Adama i Ewy. Chciałby przede wszystkim panować nad sytuacją. Poznać, wiedzieć i rozumieć jak sprawy się mają. Realizować swoje plany. Iść swoją drogą. A kiedy tak się nie dzieje – wtedy zaczyna wątpić. Tylko Maryja, jedna jedyna, zgodziła się pozostawić to wszystko Bogu. Mimo, że swoje życie wyobrażała sobie całkiem inaczej, to jednak w Zwiastowaniu wypowiedziała swoje „fiat” – „Niech mi się stanie według słowa Twego”. Zaufała Bogu i to zaufała całkowite. Od razu też poznała jak wiele ta zgoda na Boże plany kosztuje. Bo oto zrezygnowała z macierzyństwa, a teraz musi przyjąć na siebie macierzyństwo tak nadzwyczajne, że całe Jej życie idzie nie tak jakby człowiek chciał. Rozpoczyna się od Józefa, któremu nie wiadomo jak wytłumaczyć zaistniałą sytuację. Przeżywa upokorzenie, przeżywa smutek, samotność. Ale Ona ze swoim bezgranicznym zaufaniem w tych wymaganiach rozpoznaje Boga. A jest to dopiero początek drogi. Kiedy przyjdzie czas rozwiązania Józef będzie szukał i nie znajdzie dla Niej miejsca w Betlejem. Boży Syn urodzi się w stajni, w miejscu przeznaczonym dla zwierząt. Potem król Herod w swojej wściekłości dokona rzezi Niewiniątek. Tyle niemowląt zabitych. Tyle rodzin w żałobie. I trzeba będzie dalej wierzyć Bogu i śpiewać „Wielbi dusza moja Pana”. Ufała w każdej sytuacji, że właśnie w ten sposób realizuje się Boży plan zbawienia, choć po ludzku taki niezrozumiały i trudny do przyjęcia. Ale Maryja będzie się godzić na to co Bóg da, dlatego pod osłoną nocy opuści swój rodzinny kraj razem z Jezusem i Józefem pójdzie w obce strony przez zieloną granicę? Po powrocie do Nazaretu przez trzydzieści lat nic szczególnego się nie wydarzy poza trudną odpowiedzią 12-letniego Syna: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” Później Chrystus będzie nauczał o Królestwie Bożym. I znowu Maryja będzie musiała słuchać bardzo trudnych słów swojego Syna: „Co Mnie i Tobie niewiasto?” Innym zaś razem usłyszy: „Któż jest moją matką? Ten kto słucha Słowa Bożego i wypełnia je”.

    W taki trudny i niezrozumiały sposób Pan Bóg prowadzi Ją aż na Golgotę. I tam na Kalwarii Maryja, jak pisze ks. Ludwik Evely – „nie tylko powie: Oto ja służebnica Pańska – to jeszcze było łatwe – ale: Oto Sługa Pański – niech Mu się stanie, niech nam się stanie… Tam to Maryja stała się w pełni matką, tam dała wszystko, tam dostosowała się do wszystkich myśli, wszystkich pragnień, całego posłannictwa Tego Człowieka, który był zarazem Jej Synem i Jej Bogiem. Tam zrodziła Go po raz drugi: w Jego Odkupieniu, w Jego Dziele. A to dlatego, że wyraziła doskonałą zgodę.”

    Jej wiara była prawdziwie doskonałą, a nauczyła się jej przez posłuszeństwo zgadzając się na wszystkie wymagania, które Bóg stawiał na Jej drodze. Nie rozumiejąc ich całkowicie godziła się z wolą Boga. A przecież jakże trudno było w nich zobaczyć, że to są te wielkie rzeczy, które Pan uczynił w niskości, rozczarowaniu, zdruzgotaniu, cierpieniu, w rozdarciu duszy Swej służebnicy. Dlatego tak bardzo upodobniła się do Swojego Syna, który w dzisiejszym II Czytaniu mówi: „Oto idę. W zwoju księgi napisano o Mnie, abym pełnił wolę Twoją, Boże.”

    W tym kończącym się Adwencie żarliwiej pragnę przesuwać paciorki różańca, abym mógł bardziej świadomie przeżywać prawdę słów: Bądź wola Twoja a nie moja. Maryja jest tutaj najlepszą przewodniczką. Ojciec św. Jan Paweł II w Liście Apostolskim o Różańcu tak pisze: „Chrystus jest Nauczycielem w całym tego słowa znaczeniu, jest objawiającym i samym Objawieniem. Nie chodzi jedynie o nauczenie się tego, co głosił, ale o nauczenie się Jego samego. Jakaż nauczycielka byłaby w tym bieglejsza niż Maryja? Jeśli ze strony Boga to Duch Święty jest wewnętrznym Nauczycielem, który prowadzi nas do pełnej prawdy o Chrystusie, wśród istot stworzonych nikt lepiej od Niej nie zna Chrystusa; nikt nie może, tak jak Matka, wprowadzić nas w głęboką znajomość Jego misterium.”

    ks. Marian Łękawa SAC

  • III Niedziela Adwentu – ROK C

    Jestem blisko – radujcie się

    Dzisiejsza Liturgia kładzie akcent na słowo ‘radość’, bo jest już połowa adwentowej drogi. A to znaczy, że „Pan jest już blisko”. Czy ta radość wypełnia również moje serce? Obawiam się, że nie idę równo z Liturgią Kościoła. Bliskość Boga wywołuje we mnie raczej skrępowanie.

    Oczywiście, że pragnę iść za Jezusem, ale równocześnie chciałbym zachować odpowiedni dystans. I wiem dlaczego: bo wciąż za dużo jest we mnie ciemnych miejsc. Wiem również, że te ciemne miejsca często mają moje przyzwolenie? Jeżeli miałbym jakieś usprawiedliwienie, to pewnie tylko takie, że nie do końca jestem świadom wszystkich krzyżujących się w moim sercu pragnień, tęsknot i dążeń. Stąd ten lęk przed przenikliwym Bożym spojrzeniem. A przecież, jak pyta w swoim rozważaniu ks. biskup Jan Pietraszko: „Czy tak być musi?

    Tak bywa w życiu, ale Pan Bóg mówi, że tak być nie musi i nie powinno – że może być odwrotnie. Powinno być odwrotnie. Bóg mówi: Jestem blisko – radujcie się, moje obecne przyjście adwentowe nie jest przyjściem w mocy i potędze sędziowskiego majestatu. Nie jest to czas okazywania władzy i pozywania przed sąd. Przychodząc do was pragnę wam powiedzieć, że oczy wasze mogłyby widzieć światło prawdziwe, a nie widzą; że uszy wasze mogłyby słuchać słów prawdy i mądrości, a nie słyszą; że usta wasze mogłyby mówić słowa prawdziwe, dobre i piękne, a nie mówią; że ciała wasze są pokryte trądem, nogi wasze są kulawe i ręce uschłe, a mogłyby być zdrowe…

    Przychodząc do was przynoszę wam nie sąd, lecz nadzieję.”

    I właśnie ta nadzieja jest źródłem radości. Z niej bierze się chęć, siła i zapał, aby uczynić wielki wysiłek, który przygotowuje we mnie miejsce dla Pana.

    Jest takie opowiadanie jak pewien człowiek dowiedział się, że Bóg zapragnął przyjść do niego.

    – Do mnie? – upewniał się pytając kilkakrotnie – do mojego domu?

    Biegał po wszystkich pokojach. Nawet wszedł na strych, potem do piwnicy. Spojrzał teraz na swój dom innymi oczyma. I doszedł do wniosku, że w takim bałaganie nie może przyjąć zapowiedzianego Gościa. Wszędzie pełno różnych rupieci, niepotrzebnych rzeczy. Niby tyle przestrzeni, a właściwie nie ma miejsca, żeby w ogóle myśleć o przyjmowaniu kogokolwiek.

    Otworzył okna. Otworzył drzwi i wołał, ażeby ktoś zechciał mu pomóc uporządkować jego zaniedbany dom.

    Wymiatając zawzięcie różne śmieci po chwili zauważył, że jednak ktoś przyszedł mu pomóc. Razem powynosili przed dom wszystkie niepotrzebne rzeczy, aby je spalić. Kosztowało ich to wiele pracy, aby wyczyścić ściany, wyszorować podłogi, umyć okna. Ale końca roboty – tak się wydawało – nie było widać. W pewnym momencie właściciel był już tak zmęczony i zrezygnowany, że powiedział:

    -To się nam nie uda!

    – Na pewno się uda! – odpowiedział drugi.

    Pracowali dalej, aż nadszedł wieczór. Dopiero wtedy poszli do kuchni i nakryli stół.

    – Teraz mój Gość może już do mnie przyjść – powiedział zadowolony gospodarz domu – ale gdzie On jest? Już powinien być.

    – Ależ ja już tutaj jestem! – odpowiedział pomagający mu człowiek i usiadł przy stole – chodź, zjedzmy teraz coś razem.

    Tę podstawową prawdę Bożej obecności w człowieczym sercu ujął w bardzo krótkiej rozmowie ks. Jan Twardowski przy Stacji siódmej Drogi Krzyżowej:

    – „Gdzie byłeś? – pytał Jezusa ktoś, kto upadł.

    – Byłem przy tobie – odpowiedział Jezus.

    – Nie widziałem i nie widzę!

    – Zacznij się modlić, wtedy Mnie zobaczysz.”

    Pewna żydowska legenda opowiada o rabbim, który spotkał proroka Eliasza. Rabbi pomyślał sobie: ten człowiek może mi rzeczywiście powiedzieć, kiedy w końcu przyjdzie obiecany Mesjasz. Pomyślał i zapytał:

    – O to musisz Go już sam zapytać – odparł prorok.

    – A gdzie Go szukać? – chciał wiedzieć rabin.

    – Siedzi przy bramie miejskiej w Rzymie, pomiędzy biednymi i chorymi. Opatruje ich rany – wyjaśnił Eliasz.

    Rabbi udał się w to miejsce i szybko je odnalazł. Wszystko było tak jak mówił prorok. Zapytał Mesjasza o termin Jego powrotu. Odpowiedź była krótka: DZISIAJ.

    Rabbi wrócił szybko do domu, aby zdążyć przed zachodem słońca. Ale kiedy był już późny wieczór rozczarowany skarży się do Eliasza, że Mesjasz go okłamał: miał przyjść dzisiaj, a nie ma Go jeszcze do tej pory.

    – Dopóki nie zrozumiesz, co oznacza DZISIAJ, Mesjasz przyjść nie może – odpowiedział prorok.

    Bóg jest nieustannie obecny na człowieczych drogach. Czy rozpoznaję Go na mojej drodze?

    Mój Pan, mój Bóg – z ludzką twarzą mojego bliźniego, w adwentowym czasie, tu i teraz…

    Jeżeli wołanie Kościoła stanie się i moim wołaniem: „Niebiosa rosę spuście nam na ziemskie niwy”, wtedy moje serce, choćby było spieczone jak popękana ziemia, może się odmienić i będzie żywe, wrażliwe.

    ks.Marian Łękawa

  • II Niedziela Adwentu – ROK C

    Boży list do człowieka

    Czytałem kiedyś o sierocińcu w Ameryce, w którym zachowanie ośmioletniej dziewczynki było bardzo tajemnicze. Mianowicie bez przerwy coś pisała na kartkach papieru, a potem chowała je w różnych miejscach, najczęściej w ogrodzie. Zaciekawiona wychowawczyni zawezwała dziewczynkę i po rozmowie razem poszły do tych miejsc, gdzie znajdowały się owe tajemnicze kartki. Na każdej z nich było wypisane jedno zdanie: „Kto znajdzie tę kartkę, niech wie, że go kocham”.

    Czy zachowanie tej dziewczynki nie przybliża Bożej rzeczywistości? Pan Bóg, który tak bardzo tęskni za człowieczym sercem, często w podobny sposób daje znać o sobie. Sławny francuski kaznodzieja, dominikanin o. Lacordaire w jednym ze swoich kazań użył takiego sformułowania: „Bóg ukrywa się – tak dalece, jak to tylko możliwe – za ścianą z chmur. Gdyby się bowiem objawił w całej pełni, nasza wolność uległaby stopieniu w gorącym słońcu Jego miłości”.

    Słowa ze Starego Testamentu, które zapisał prorok Jeremiasz: „Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość”, albo Słowa, które są w Ewangelii według św. Jana: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” – czyż nie są Bożym listem skierowanym do człowieka? Człowiek może i powinien odnaleźć na drodze swojego życia ukrywającego się Boga – o ile będzie Go szukał.

    Św. Bonawentura w tym adwentowym czasie sięga jeszcze po inny obraz wzięty z Pieśni nad Pieśniami, w której słowo „Bóg” nie występuje ani razu, zaś słowo „miłość” użyte jest aż po tysiąckroć. Cytuje on z tej Pieśni słowa, które brzmią wymowniej w tłumaczeniu ks. Jakuba Wujka: „Pod cieniem jego, któregom pragnęła, siedziałam”. Ks. Stanisław Musiał, jezuita, komentuje te słowa w ten sposób: „Życie chrześcijanina na tym świecie, pomiędzy dwoma przyjściami Chrystusa, tym pierwszym, które miało miejsce w Betlejem, i tym drugim, chwalebnym, u końca wieków, gdy Chrystus zwinie jak zwój pergaminowy historię tego świata, jest życiem „pod cieniem” Chrystusa. Cień nie jest nieobecnością. By mógł zaistnieć cień, musi być rzeczywistość, od której pada cień. Żyjemy „pod cieniem” Chrystusa, tzn. w jego pokornej obecności na tym świecie. Obecności, która nie niszczy ludzkiej wolności, bo ani nie jest hałaśliwa, ani przytłaczająca. Żeby ją odkryć, trzeba obok łaski Bożej zaprząc w jej poszukiwanie całe swoje serce i całego swego ducha. Nigdy w wymiarze ziemskim nie kończący się adwent oczekiwania Chrystusa, oczekiwania nie pustego, w nicości i donikąd, lecz pod Jego „cieniem”.

    A więc adwent trwa, który jest również czasem mojego oczekiwania. Czy zdaję sobie sprawę, że każda chwila życia dokonuje się pod nieustannym „cieniem” Jezusowej obecności? Stale jestem obdarowywany Jego darami. Ale może być i tak, że ja nawet nie zauważam mojego Darczyńcę, ponieważ – jak napisał Adam Mickiewicz: „Szukasz Boga, On często schodzi po kryjomu i puka do drzwi twoich, aleś rzadko w domu”.

    Św. Augustyn zaś, aby pokazać jak człowiek może pobłądzić, posłużył się takim porównaniem: w pięknej, ale niemądrej dziewczynie zakochał się książę i jako zadatek swojej miłości przysłał jej wspaniały pierścień zaręczynowy. A ona tak bardzo zachwycona tym pierścieniem zakochała się i to całkowicie w tym kawałku szlachetnego kruszcu. Miłość księcia była już jej niepotrzebna.

    Opowiadał jeden z księży jak poszedł odwiedzić pewną staruszkę. Gdy wszedł do jej skromnego mieszkania od razu zauważył uroczyście zastawiony stół. Biały obrus, kilka filiżanek, niektóre poszczerbione i bez ucha. Szklanki – trochę niedomyte, bo to i wzrok już nie ten. Na talerzu jakieś ciastka, owoce. Zapytał:

    – A cóż to za uroczystość?

    – A, to moje imieniny, proszę księdza. Przyjdą moje dzieci i wnuki. Właściwie to już powinni być.

    – To zaprosiła pani całą rodzinę?

    – Proszę księdza, dzieci się nie zaprasza. Przecież to moje imieniny.

    I ten ksiądz siedział z tą panią godzinę, dwie. Nikt nie przyjechał. Kiedy opowiadał tę historię – mówił, że do końca życia nie zapomni tej sceny, jak chowała do kredensu filiżanki ze stołu, szklanki i ciastka. Próbowała się uśmiechać. Mówiła, że pewnie zajęci, ale w oczach miała łzy.

    Pan Jezus stale obecny w tabernakulum, stale gotowy do rozmowy stoi przed drzwiami człowieczego serca i czeka. A każdej niedzieli wysyła swoje sługi i ma nadzieję, że człowiek zechce przyjąć Jego zaproszenie. Wszystko jest przygotowane. A tymczasem człowiek, jeżeli w ogóle nie zignoruje, to bardzo często o Mszy św. powie bez najmniejszej żenady: „Pójdę w sobotę wieczorem i będę miał już z głowy”. Dla ilu ludzi, którzy twierdzą, że oczywiście i jak najbardziej są katolikami, a jakże – chrześcijaństwo jest tylko zbiorem przepisów, które powinno się zachowywać. Jeżeli człowiek potrafi całym swoim zaangażowaniem opowiadać na przykład o sporcie, o polityce, o pieniądzach, a z kolei kiedy jest w kościele na Eucharystii – nudzi się – czy to nie jest znak, że nadszedł czas, aby iść ku rzece Jordan i posłuchać słów adwentowego proroka z dzisiejszej Ewangelii: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego; każda dolina niech będzie wypełniona, każda góra i pagórek zrównane, drogi kręte niech staną się prostymi, a wyboiste drogami gładkimi. I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże”.

    Kiedy zrozumiem i zobaczę, że to chodzi o moje drogi, które wciąż są jeszcze we mnie tak bardzo powykręcane i wyboiste – to znaczy, że łaska nawrócenia jest już blisko. Bo najtrudniej dostrzec jest swój własny grzech.

    ks.Marian Łękawa

  • ogłoszenia – grudzień 2021

    OD PIĄTKU 30 LIPCA

    LITURGIA MSZY ŚWIĘTEJ I SAKRAMENT POJEDNANIA,

    SPRAWOWANE SĄ W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA

    St Peter's Catholic Church
    46 Hyndland St, Partick, Glasgow G11 5PS

    ************************************************************************************************************

    This image has an empty alt attribute; its file name is candle-64179_960_720.jpg
    pixabay/Aleteia.pl

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    OKTAWA BOŻEGO NARODZENIA

    PIĄTEK – 24 GRUDNIA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    PASTERKA – GODZ. 21.30

    SPOWIEDŹ ŚW. OD GODZ. 20.30

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    SOBOTA – 25 GRUDNIA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    W DZIEŃ BOŻEGO NARODZENIA MSZA ŚWIĘTA

    O GODZ. 14.00

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    NIEDZIELA – 26 GRUDNIA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    UROCZYSTOŚĆ ŚWIĘTEJ RODZINY – MSZA ŚWIĘTA

    O GODZ. 14.00

    WIECZOREM, RÓWNIEŻ W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA, O GODZ. 20.00 – KONCERT KOLĘDOWY

    _________________________________________________________________________________________________________________________

    PONIEDZIAŁEK – 27 GRUDNIA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO – MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 19.00

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    WTOREK – 28 GRUDNIA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO – MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 19.00

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    ŚRODA – 29 GRUDNIA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO – MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 19.00

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    CZWARTEK – 30 GRUDNIA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO – MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 19.00

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    PIĄTEK – 31 GRUDNIA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA – MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 19.00 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU – OD GODZ. 18.00

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    1 STYCZNIA 2022 ROKU PAŃSKIEGO

    Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi i Światowy Dzień Pokoju

    „Wielka Boga-Człowieka Matko!”

    – wołał błogosławiony kard. Stefan Wyszyński, Prymas Tysiąclecia

    OUR LADY;ICON
    Public Domain

    ***

    MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 14.00 W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA

    PO MSZY ŚWIĘTEJ BĘDZIE NABOŻEŃSTWO PIERWSZEJ SOBOTY MIESIĄCA:

    * Medytacja – Nawiedzenie św. Elżbiety

    * Modlitwa Różańcowa – Tajemnice Radosne

    ***

    Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi – 1 stycznia

    Pierwszy dzień Nowego Roku to ósmy dzień od Narodzenia Jezusa. Według prawa żydowskiego każdy chłopiec miał być tego dnia obrzezany. W oktawę Bożego Narodzenia, dziękując Bogu za przyjście na świat Chrystusa, Kościół obchodzi uroczystość Maryi jako Matki Bożej, przez którą spełniły się obietnice dane całej ludzkości, związane z tajemnicą Odkupienia. Tego dnia z wszystkich przymiotów Maryi czcimy szczególnie Jej macierzyństwo. Dziękujemy Jej także za to, że swą macierzyńską opieką otacza cały Lud Boży.

    Poświęcenie Maryi pierwszego dnia rozpoczynającego się roku ma także inne znaczenie. Matka Jezusa zostaje ukazana ludziom jako najdoskonalsze stworzenie, a zarazem jako pierwsza z tych, którzy skorzystali z darów Chrystusa. Pragnienie zaakcentowania specjalnego wspomnienia Matki Bożej zrodziło się już w starożytności chrześcijańskiej. Kościół zachodni już w VII wieku wyznaczył w tym celu dzień 1 stycznia.

    Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi to najstarsze maryjne święto. Do liturgii Kościoła wprowadził je dość późno papież Pius XI w roku 1931 na pamiątkę 1500. rocznicy soboru w Efezie (431). Pius XI wyznaczył na coroczną pamiątkę tego święta dzień 11 października. Reforma liturgiczna w roku 1969 nie zniosła tego święta, ale podniosła je do rangi uroczystości nakazanych i przeniosła na 1 stycznia.

    Światowy Dzień Pokoju – 1 stycznia

    Światowy Dzień Pokoju ustanowił św. Paweł VI listem z dnia 8 grudnia 1967 r., skierowanym do wszystkich ludzi dobrej woli, nie tylko katolików. Papież zaproponował, aby na całym świecie początek nowego roku kalendarzowego uczczono jako Dzień Pokoju.

    źródło: brewiarz.pl

    „Uroczystością Świętej Bożej Rodzicielki kończy się oktawa świąt Narodzenia Pańskiego i jednocześnie rozpoczyna się nowy rok kalendarzowy. Wymowne jest to zestawienie. Z jednej strony podsumowujemy czas świąteczny skupieniem naszej uwagi na Matce Bożej, która wydała na świat Zbawiciela, a z drugiej to Jej opiece powierzamy się na początek czasu, który się przed nami otwiera wraz z Nowym Rokiem.

    Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki zbiega się z doroczną modlitwą o pokój. 1 stycznia przypada bowiem obchodzony od 1968 r. Światowy Dzień Pokoju.

    Jako ludzie wiary widzimy jednak związek pomiędzy modlitwą o pokój a Świętą Bożą Rodzicielką. Przecież Maryja wydała na świat Jezusa – Księcia Pokoju. Wierzymy, że trwały pokój między ludźmi możliwy jest tam, gdzie są ci, którzy mają swoje serce i myśli wypełnione pokojem. Podczas narodzenia się Syna Bożego aniołowie zwiastowali pokój wszystkim ludziom dobrej woli. Dar pokoju, który otrzymuje człowiek i świat od Nowonarodzonego, jest kluczem do uporządkowania świata, ludzkich relacji tam, gdzie panuje gniew, nienawiść, gdzie brakuje życzliwego spojrzenia i otwartej dłoni do drugiego człowieka”. (Ks. Krzysztof Ora)

    źródło: naszdziennik.pl

    Teksty ze Wspomnień Siostry Łucji:

    Następnie podnieśliśmy oczy ku naszej Pani, która nam powiedziała z dobrocią i ze smutkiem: „Widzieliście piekło, dokąd idą dusze biednych grzeszników. Aby ich ratować, Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeśli zrobi się to, co ja wam mówię, wiele dusz zostanie uratowanych, nastanie pokój na świecie. Wojna się skończy. Ale jeżeli się nie przestanie obrażać Boga, to za pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, gorsza. Kiedy ujrzycie noc oświetloną przez nieznane światło, wiedzcie, że to jest wielki znak, który wam Bóg daje, że ukarze świat za jego zbrodnie przez wojnę, głód i prześladowania Kościoła i Ojca Świętego. Żeby temu zapobiec, przyjdę, by żądać poświęcenia Rosji memu Niepokalanemu Sercu i ofiarowania Komunii św. w pierwsze soboty na zadośćuczynienie. Jeżeli ludzie me życzenia spełnią, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, Rosja rozszerzy swoje błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła. Sprawiedliwi będą męczeni, Ojciec Święty będzie bardzo cierpieć, wiele narodów zostanie zniszczonych, na koniec zatriumfuje moje Niepokalane Serce. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci, a dla świata nastanie okres pokoju”.

    „Odmawiajcie codziennie różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny!”.

    Krótko przed pójściem do szpitala mówiła Hiacynta mi:

    „Już niedługo pójdę do nieba. Ty tu zostaniesz, aby ludziom powiedzieć, że Bóg chce wprowadzić na świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Kiedy nadejdzie czas, aby o tym mówić, nie kryj się. Powiedz wszystkim ludziom, że Bóg daje nam łaski za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, że ludzie muszą je uprosić przez to Serce, że Serce Jezusa chce, aby obok Niego wiel­biono Niepokalane Serce Maryi. Niech proszą o pokój Niepokalane Serce Maryi, bo Bóg temu Sercu powierzył pokój na świecie. Ach, gdybym mogła włożyć w serca wszystkich ludzi ogień, który płonie w głębi mojego serca, i który sprawia, że kocham tak bardzo Serce Jezusa i Serce Maryi?”.

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    This image has an empty alt attribute; its file name is Maryja-J%C3%B3zef.jpg

    Gdziekolwiek byłbym na tym świecie – to jest ze mną cudowne bogactwo z Kraju Ojczystego wzięte, wciąż żywe i wcale niesentymentalne. Znowu jest mi dane przeżywać Boże Narodzenie – szczególny czas pełen Bożego pokoju, które daje prawdziwą radość, przeżywaną razem przy wigilijnym stole, gdzie otacza nas serdeczność, życzliwość i ciepło ogarniające wszystkich, nawet nieznajomych, na których czeka puste miejsce przy stole.

    Kolejne święta znowu naznaczone są trudnościami – czytam więc kolejny już raz list św. Jakuba Apostoła, który pomaga mi na nowo godzić się przyjmowaniem wszystkiego co się wydarza, bo …“wiedzcie, że to, co wystawia wiarę na próbę, rodzi wytrwałość”. (Jk 1. 3)

    Medytuję niesamowity ogrom trudności, który stał się udziałem Świętej Rodziny i to przed narodzinami a potem miejsce urodzenia – stajnia i żłób w ciemną noc. Za niedługo,  też w ciemną noc, trzeba było z pośpiechem uchodzić w obcy kraj.

    W takiej scenerii dokonywała się Tajemnica Wcielenia Bożego Syna – w świecie pełnym nieprawości.

    Boże Słowo, które stało się Ciałem raz dokonane wciąż trwa. Dlatego choćby wszystko wskazywało na niebie i na ziemi, że ciemności nie ustają – to jednak świat zdecydowanie jest już inny, bo wypełniony Obecnością Zbawiciela i zmierza ku swej pełni według Bożego zamysłu.

    O tę wytrwałość w trudnościach obecnego czasu proszę Świętą Rodzinę, która nie zwątpiła w Boże obietnice – mimo, że tak to wyglądało, jakby Niebo zamilkło pozostawiając Ich zupełnie samych. Proszę o tę łaskę wytrwałości nie tylko dla nas “polskich glasgowian”, ale dla wszystkich, z którymi razem w drodze jesteśmy.

    W tym rozpamiętywaniu trudu, lęku i cierpienia Bożej Matki i sprawiedliwego męża, życzę, aby w ten święty czas zobaczyć, pomimo ciemności, Światełko i pójść za Nim. To nic, że jest jeszcze Maleńkie, ale ma Bożą moc, które rozświetla nawet największe ciemności.

    Z tym Światłem wejdźmy razem w Nowy Rok Pański 2022, bo tylko BOŻE ŚWIATŁO jest jedynym i całkowitym ocaleniem.

     ks. Marian Łękawa SAC

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    Jest w moim kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny,
    Przy wzejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,
    Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny
    Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie.

    Cyprian Kamil Norwid „Opłatek”

    This image has an empty alt attribute; its file name is 1355142582.jpg
    fot. Bożena Sztajner

    ***

    Wigilia to „liturgia domowa”.

    Stół będzie ołtarzem, a Ewangelię odczyta jedno z nas

    O wieczerzy wigilijnej pomyślcie jak o Mszy św. Stół stanie się domowym ołtarzem i koniecznie trzeba przeczytać fragment Ewangelii o narodzeniu Jezusa w Betlejem.

    Stół jak ołtarz

    Przy żadnej innej okazji – jak właśnie w wigilijny wieczór – tak bardzo nie jest widoczne, że nasz rodzinny stół staje się domowym ołtarzem. Gromadzimy się wokół niego, by świętować. Płoną na nim świece, nakryty jest białym obrusem, a pod nim spoczywają „relikwie” Jezusowego żłóbka w postaci kilku źdźbeł siana.

    Wieczerza wigilijna jest „liturgią domową”. Ma przecież swój porządek, kanon, nieodzowne, symboliczne elementy, gesty, a nawet słowa. Skoro to „rodzinna msza”, to nie powinno na niej zabraknąć także Słowa Bożego.

    Jaki fragment przeczytać?

    Warto rozpocząć wigilię od przeczytania fragmentu Ewangelii według świętego Łukasza: rozdział 2, wersety 1-7 (tekst poniżej).

    W ten sposób przypominamy sobie, co świętujemy i zakończymy na zdaniu, które mówi, że Maryja urodziła Jezusa w stajence, „gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie”.

    To ostatnie zdanie uświadamia nam, że w całym tym świętowaniu chodzi o to, by nasz dom i rodzina stały się tą „gospodą”, w której znajdzie się miejsce dla Jezusa.

    Bóg w dom

    Jeśli po wieczerzy wybierzemy się do kościoła na mszę „pasterską”, to usłyszymy tam dalszy ciąg tej Ewangelii mówiący o ogłoszeniu nowiny o narodzinach Boga-Człowieka pasterzom. I hołdzie, jaki Mu złożyli.

    Przy rodzinnym stole chcemy jednak skupić się na tym „domowym”, bardzo intymnym wymiarze spotkania z przychodzącym na świat Bogiem. Wieczerza wigilijna ma nam przypomnieć i pomóc zapamiętać, że Bóg pragnie przychodzić do nas w naszym domu. Pośród codziennych spraw, radości i trosk – tak samo, jak przychodzi w kościele podczas liturgii i przez sakramenty.

    Najważniejszym może sposobem tego Jego przychodzenia jest przychodzenie w drugim człowieku – moim bliskim: matce, ojcu, dziecku, siostrze, bracie, kuzynie, przyjacielu, znajomym. Drugi człowiek niesie mi ukrytego w sobie Boga – moc Jego łaski i Jego miłości.

    Plan wigilijnej modlitwy

    1. Znak krzyża
    2. Fragment Ewangelii: Łk 2,1-7 (tekst znajdziesz poniżej)
    3. Prośby: za wszystkich chrześcijan, za potrzebujących, za tych, którzy święta spędzają samotnie, za naszych zmarłych. I w naszych intencjach (można je wypowiedzieć na głos). Każde wezwanie kończymy: „Ciebie prosimy – Wysłuchaj nas, Panie”.
    4. Ojcze nasz
    5. Błogosławieństwo przygotowanego jedzenia. Na przykład: „Panie Boże, pobłogosław te dary i tych, którzy je przygotowali. I naucz nas dzielić się chlebem i miłością. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen”. Albo własnymi słowami.
    6. Można też zaśpiewać w tym momencie jakąś kolędę (na przykład: „Wśród nocnej ciszy” albo „Bóg się rodzi”).
    7. Dzielenie opłatkiem
    8. Siadamy do stołu.

    Ewangelia na wigilię [Łk 2,1-7]

    W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz.

    Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna.

    Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.

    ks. Michał Lubowicki/Aleteia.pl

    ************************************************************************

    Dziś Wigilia Bożego Narodzenia

    Dziś Wigilia Bożego Narodzenia

    Przełamanie się opłatkiem to jeden z wigilijnych zwyczajów

    Uroczystość Bożego Narodzenia wprowadzono do kalendarza świąt kościelnych w IV wieku. Dwieście lat później ustaliła się tradycja wieczornej kolacji, zwanej wigilią. Wieczerza wigilijna jest echem starochrześcijańskiej tradycji wspólnego spożywania posiłku, zwanego z grecka agape, będącego symbolem braterstwa i miłości między ludźmi.

    Gdy w drugiej połowie IV w. Synod w Laodycei zabronił biesiadowania w świątyniach, zwyczaj ten przeniósł się do domów wiernych. W Polsce Wigilię zaczęto obchodzić wkrótce po przyjęciu chrześcijaństwa, choć na dobre przyjęła się dopiero w XVIII w.

    Wigilia (łac. czuwanie) – pierwotnie oznaczała straż nocną i oczekiwanie. W słowniku kościelnym nazywa się tak dzień poprzedzający większe święto. Dawniej w każdą wigilię obowiązywał post. Do stołu wigilijnego siadano, gdy zabłysła pierwsza gwiazda. Miała ona przypominać Gwiazdę Betlejemską prowadzącą pasterzy i magów do Betlejem.

    Od 2003 roku – zgodnie z formułą przykazań kościelnych, zatwierdzonych przez Watykańską Kongregację Nauki Wiary – formalnie nie obowiązuje już post w Wigilię Bożego Narodzenia. Biskupi polscy zachęcają jednak wierzących do dochowania wierności tej wieloletniej tradycji. Wigilia postna obowiązuje katolików wówczas, gdy przypada w piątek.

    W polskiej tradycji to ojciec rodziny lub najstarszy wiekiem rozpoczynał wieczerzę modlitwą, odczytaniem opisu narodzenia Pańskiego z Ewangelii św. Łukasza. Następnie dzielono się opłatkiem i składano sobie życzenia. Pod choinką ustawia się często żłóbek, dla upamiętnienia narodzenia Pana Jezusa w Betlejem. Układa się pod nią także prezenty dla najbliższych.

    Wigilia w polskiej obyczajowości jest świętem rodzinnym. Podobnie jak w Polsce Wigilię obchodzi się na Litwie, na Białorusi, na Ukrainie wśród katolików łacińskich, w Czechach i na Słowacji. Nieznany poza terenami dawnej Rzeczypospolitej jest zwyczaj łamania się opłatkiem.

    Po wigilii katolicy udają się tradycyjnie na pasterkę. Pasterka jest pamiątką z pierwszych wieków chrześcijaństwa, kiedy nabożeństwa nocne należały do stałej praktyki Kościoła. Pierwsze Msze św. o północy 24 grudnia sprawowano w Betlejem. W Rzymie zwyczaj ten znany był już za czasów papieża Grzegorza I Wielkiego, pasterkę odprawiano przy żłóbku Chrystusa w bazylice Matki Bożej Większej. Charakter tej liturgii tłumaczą pierwsze słowa invitatorium, wprowadzenia do Mszy: „Chrystus narodził się nam. Oddajmy mu pokłon”.

    Kościoły w okresie Bożego narodzenia zdobi żłóbek. Żłóbek w dzisiejszej postaci zawdzięczamy św. Franciszkowi. Historia tej tradycji jest jednak znaczenie dłuższa i sięga piątego wieku. Wtedy, jak głosi podanie, żłóbek Jezusa przeniesiono z Betlejem do Rzymu i umieszczono w bazylice Matki Bożej Większej. Także Pasterkę w Rzymie odprawiano początkowo tylko w tym kościele.

    To we Włoszech zaczęto w uroczystość Bożego Narodzenia wystawiać żłóbki, w których umieszczano figury Świętej Rodziny, aniołów i pasterzy. Do rozpowszechnienia tego zwyczaju przyczynił się św. Franciszek. Z przekazów pozostawionych przez jego biografa – Tomasza z Celano – wiemy, że w wigilijną noc Biedaczyna z Asyżu zgromadził w grocie w miejscowości Greccio okolicznych mieszkańców i braci, by w prosty sposób pokazać im, co to oznacza, że „Bóg stał się człowiekiem i został położony na sianie”. W centrum jaskini leżał wielki głaz, pełniący rolę ołtarza. Przed nim bracia umieścili zwykły kamienny żłób do karmienia bydła, przyniesiony z najbliższego gospodarstwa. W pobliżu, w prowizorycznej zagródce, stało kilka owieczek, a po drugiej stronie wół i osioł. Jak pisał kronikarz, zwierzęta „zaciekawione, wyciągające szyje w stronę żłobu, pochylając się i jakby składając pokłon złożonej w nim figurce przedstawiającej dziecię Jezus”. Postaci do szopki wybrano spośród obecnych braci i wiernych. Zapalonymi pochodniami św. Franciszek rozjaśnił niebo, a w lesie ukryli się pasterze, którzy na dane hasło wznosili gromkie okrzyki. Do dziś szopka w Greccio przyciąga corocznie rzesze turystów.

    Obecnie najsłynniejsze są szopki toskańskie, sycylijskie i neapolitańskie. W Szwajcarii, w Niemczech i w Austrii modne są żłóbki „grające”. W Polsce do najbardziej znanych należą szopki krakowskie, prawdziwe arcydzieła sztuki ludowej. Powstanie tej tradycji przypisuje się murarzom i cieślom. Nie mając zatrudnienia w zimie, chodzili oni z takimi szopkami-teatrzykami od domu do domu i tak zarabiali na swe utrzymanie. Wzorem architektonicznym był dla nich przede wszystkim kościół Mariacki, ale wykonywano także miniatury Wawelu, Sukiennic i Barbakanu. Od 1937 r. z inicjatywy Jerzego Dobrzyckiego odbywa się konkurs na najpiękniejszą „Szopkę Krakowską”.

    Już w średniowieczu wystawiono przy żłóbkach przedstawienia teatralne zwane jasełkami. W Polsce najbardziej znanym utworem tego gatunku jest „Polskie Betlejem” autorstwa Lucjana Rydla.

    Gość Niedzielny/Kai 24.12.2020

    ************************************************************************

    CC0 Public Domain

    ***

    Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Co tak naprawdę wiemy o okolicznościach narodzin Zbawiciela?

    Znaczenie tego, co dokonało się w Nazarecie i w Betlejem, czyli dziewiczego poczęcia i narodzin Jezusa, odsłoniło się w pełni dopiero wraz z nauczaniem, a przede wszystkim z męką, śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa – mówi ks. prof. Waldemar Chrostowski. W rozmowie z KAI słynny biblista opowiada o biblijnych przekazach dotyczących narodzenia Jezus i ich teologicznym znaczeniu.

    Dawid Gospodarek (KAI): Gdy sięga się do Ewangelii, współczesnego odbiorcę może zaskoczyć, że nie ma tam bogatych opisów narodzenia Jezusa, Jego dzieciństwa. Jakby to zupełnie ewangelistów nie interesowało. Taki św. Jan, który przecież opiekował się Maryją i pewnie słyszał niejedną historię, nie napisał o tym ani zdania…

    Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Prawdą jest, że jeżeli chodzi o cztery Ewangelie kanoniczne, to tylko w dwóch z nich, mianowicie w Ewangelii wg. św. Mateusza i Ewangelii wg. św. Łukasza, znajdujemy informacje dotyczące okoliczności poczęcia i narodzin Jezusa Chrystusa. W pierwszej Ewangelii kanonicznej, czyli wg. św. Mateusza, zostały przedstawione z perspektywy męskiej, czyli z perspektywy św. Józefa, natomiast w trzeciej Ewangelii kanonicznej, wg. św. Łukasza, zostały przedstawione z perspektywy kobiecej, czyli Maryi. Wzgląd na to jest bardzo ważny, gdyż pozwala zrozumieć zasadnicze rysy jednej i drugiej prezentacji tych samych wydarzeń.

    Jeżeli chodzi o milczenie dwóch pozostałych Ewangelii, czyli wg. św. Marka i św. Jana, to bierze się ono stąd, że nie wszyscy ewangeliści byli jednakowo zainteresowani okolicznościami przyjścia Jezusa na świat i Jego dzieciństwem. Ewangelia wg. św. Marka stanowi zapis pamięci o Jezusie przechowanej przez św. Piotra, a on spotkał Jezusa wtedy, gdy obaj byli dorośli. Z kolei św. Jan, którego Ewangelia powstała najpóźniej, bo pod koniec I wieku, ukazuje przyjście Jezusa na świat w perspektywie głęboko teologicznej, podkreślając ich sens i znaczenie, natomiast nie zajmuje się samym przebiegiem wydarzeń.

    Tutaj dotykamy sprawy, która powinna być, jak się wydaje, powszechnie zrozumiała. Mianowicie przyjście na świat dziecka w starożytności, lecz i w naszych czasach, nie budzi aż tak wielkiego zainteresowania, bo po prostu jest częścią historii rodzinnej. Współcześnie jest upamiętniane przez zdjęcia, filmy, MMS-y itd. Zdarzają się dzieci, które mają udokumentowaną swoją historię w tysiącach różnych obrazów, które być może będą kiedyś oglądać. W starożytności narodziny, poza przypadkami dworu cesarskiego czy innymi ówczesnymi prominentami, nie były czymś niezwykłym. Niezwykłość jakiegoś człowieka odkrywano głównie w świetle jego życia i dokonań.

    Jeżeli mamy użyć tu bliższej analogii, to nasza wiedza o okolicznościach narodzin kard. Stefana Wyszyńskiego, czy papieża Jana Pawła II, jest, delikatnie mówiąc, szczupła, chociaż od tych narodzin upłynęło nieco ponad 100 lat i jeszcze do niedawna żyli ludzie, świadkowie, którzy mogli o nich coś więcej powiedzieć.

    Znaczenie tego, co dokonało się w Nazarecie i w Betlejem, czyli dziewiczego poczęcia i narodzin Jezusa, odsłoniło się w pełni dopiero wraz z nauczaniem, a przede wszystkim z męką, śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa. Właśnie w świetle zmartwychwstania, które potwierdziło, kim naprawdę jest Jezus, zostały później utrwalone szczupłe świadectwa pamięci o okolicznościach Jego przyjścia na świat.

    KAI: Jakie treści teologiczne wypływają z opisów św. Mateusza i Łukasza?

    – Żeby uchwycić to, co jest teologicznie ważne, trzeba mieć na uwadze obie Ewangelie, z opowiadaniami dokonanymi z perspektywy Józefa i Maryi. One nawzajem się uzupełniają i w pewnym sensie nawzajem siebie potrzebują.

    Jeżeli chodzi o Ewangelię według św. Mateusza, ona włącza narodziny Jezusa Chrystusa w długą historię ludu Bożego wybrania, czyli biblijnego Izraela. Ważne są nie tylko te barwne szczegóły, które na zawsze weszły do tradycji chrześcijańskiej i które staramy się odtwarzać, rekonstruować choćby w „żłóbkach” czy podczas uroczystych obchodów Świąt Bożego Narodzenia, lecz wszystko to, co je poprzedza. Chodzi o rodowód Jezusa Chrystusa i wszczepienie Go bardzo mocno w dzieje Izraela podzielone na trzy etapy – od Abrahama do Dawida, od Dawida do wygnania babilońskiego i od wygnania babilońskiego do narodzin Jezusa Chrystusa. Żeby zrozumieć tę logikę teologiczną, potrzeba znać dzieje biblijnego Izraela. Przesłanie pierwszej kanonicznej Ewangelii jest bardzo wyraziste: Jezus, Jego narodziny w Betlejem, stanowią spełnienie wielowiekowego oczekiwania i nadziei mesjańskich, których realizacja została zapoczątkowana przez powołanie Abrahama.

    Ewangelia według św. Łukasza ma od samego początku perspektywę kobiecą. Przedstawia okoliczności narodzin Jezusa w kontekście naturalnego poczęcia i narodzin Jana Chrzciciela, który stał się poprzednikiem Jezusa, a następnie – i mocno kładzie na to nacisk – dziewiczego poczęcia przez Maryję w Nazarecie i narodzin, które miały miejsce w Betlejem. Nieco dalej Łukasz umieszcza rodowód, ale inaczej niż Mateusz wskazuje na uniwersalne, powszechne, znaczenie osoby i posłannictwa Jezusa. Jego narodziny są nie tylko zwieńczeniem długiej historii Izraela i Bożych obietnic związanych z Abrahamem, lecz stanowią integralną część całych ludzkich dziejów, poczynając od Adama. Dzięki temu staje się tym bardziej widoczne, że wybranie i powołanie Abrahama miało ukierunkowanie i przeznaczenie uniwersalne. Bóg nie wybrał Abrahama i jego potomków ze względu na nich samych, ale ze względu na duchowe dobro całej ludzkości.

    Przyjście Jezusa Chrystusa na świat zostało w Ewangelii wg. św. Łukasza ukazane jako wydarzenie, które ma znaczenie dla całej historii powszechnej. To uzasadnia obecne w niej odniesienia do ówczesnych osobistości i najważniejszych wydarzeń, które wtedy miały miejsce.

    KAI: Czy możemy powiedzieć coś o dacie narodzin Jezusa? Niektórzy wskazują na grudzień, tak jak to liturgicznie celebrujemy, inni przywołując biblijne konteksty mówią raczej o wiośnie…

    – Dokładnej daty narodzin Jezusa Chrystusa nie znamy. Kierując się różnymi przesłankami, rozmaicie próbowano ją ustalić, proponując marzec, kwiecień, maj czy listopad. Tak różnorodne propozycje świadczą, że dokładna data narodzin została przesłonięta niepamięcią.

    Data 25 grudnia jest symboliczna. Została wyznaczona w pierwszej połowie IV wieku na przesilenie zimowe, co nawiązuje do faktu, że od tej pory noc jest coraz krótsza, a dzień coraz dłuższy. Symbol wskazuje na Jezusa przychodzącego jako Światłość świata, a więc również siły kosmiczne, siły natury, swoiście odzwierciedlają radość z Jego przyjścia.

    W połowie VI wieku dokonano przeliczenia kalendarza, który wcześniej był w użyciu – od założenia Rzymu – na kalendarz od narodzin Jezusa Chrystusa. Dokonał tego mnich Dionizy Mały, który pomylił się w kwestii liczby lat, od 4 do 6 lat. Mamy więc paradoksalną sytuację, że gdy chcemy mówić o dokładnej chronologii narodzenia Jezusa Chrystusa, wygląda na to, iż narodził się On krótko przed początkiem ery chrześcijańskiej, wyznaczonym właśnie przez Jego narodziny. To paradoks, który towarzyszy nam od półtora tysiąca lat i co roku przy sposobności Świąt Bożego Narodzenia jest omawiany i prostowany.

    KAI: W Betlejem, w miejscu uznanym za to, gdzie narodził się Pan Jezus, zbudowano bazylikę. Czy to miejsce jest rzeczywiście wiarygodne?

    – To pytanie pojawia się często podczas pielgrzymek do Ziemi Świętej. Odpowiedź jest jedna i całkiem prosta – to miejsce jest wiarygodne na tyle, na ile wiarygodna jest tradycja wczesnochrześcijańska. Innego nośnika pamięci nie mamy. Nie może jednak być przypadkiem, że na początku IV wieku, czyli wtedy, kiedy chrześcijaństwo stało się najpierw religią oficjalnie uznaną, a następnie główną religią Imperium Rzymskiego, około roku 320 – 330, właśnie w tym miejscu, a nie gdzie indziej, wzniesiono pierwszą świątynię upamiętniającą narodziny Jezusa Chrystusa. Dwa stulecia później, w VI wieku, ok. roku 540-550, na tym samym miejscu wzniesiono Bazylikę Narodzenia, która istnieje do dzisiaj. Nie ma w Betlejem żadnego innego miejsca, które byłoby pokazywane jako to, gdzie miał się urodzić Jezus. Musimy polegać na pamięci chrześcijan, która z pewnością jest bardzo dobrym zabezpieczeniem wiarygodności miejsca narodzin Zbawiciela.

    KAI: Wspomniał Ksiądz Profesor o nadziejach mesjańskich, jakie były w Izraelu. Czy były jakieś konkretne znaki, po których ówcześni mieszkańcy Palestyny mogliby rozpoznać, że właśnie przychodzi na świat oczekiwany Mesjasz?

    – Ewangelie świadczą, że były osoby, które rozpoznały tożsamość Jezusa – i to jeszcze zanim przyszedł On na świat. Jako pierwsi zostali wprowadzeni w tę tajemnicę i ją przyjęli Maryja i Józef. O sytuacji Maryi opowiada Ewangelia wg. św. Łukasza, a Józefa – Ewangelia wg. św. Mateusza. To oni stali się zaczynem nowej rzeczywistości zbawczej, która zaistniała wraz z poczęciem Jezusa. Natomiast gdy Jezus przyszedł na świat, Ewangelie mówią, że towarzyszyły temu niezwykłe znaki. Przyjmujemy to świadectwo Ewangelii, bo nie mamy racjonalnych powodów, żeby je kwestionować. Chyba że ktoś w ogóle kwestionuje istnienie Boga i możliwość Jego nadzwyczajnego działania w świecie – takie osoby i środowiska się zdarzają i ta kontestacja nie jest niczym nowym.

    Przyjmując historyczne świadectwo Ewangelii widzimy osoby w szczególny sposób przygotowane i podatne na niezwykłe działanie Boże. Ale nie byli to ci, którzy stanowili ówczesny personel kultowy, religijny, świątynny, a więc kapłani i arcykapłani, ani ówczesna elita intelektualno-duchowa, czyli faryzeusze i saduceusze. Większość z nich wybrała i ponawiała sprzeciw wobec Jezusa i Jego misji. Uznanie w Jezusie Mesjasza nastąpiło głównie wśród ludzi prostych. Zatem obok akceptacji Jezusa od samego początku – co widać np. w reakcjach Heroda i jego dworu – istniał silny sprzeciw wobec Niego, posunięty do wrogości, i to do tego stopnia, że musiał On uchodzić z Betlejem i w ogóle z Palestyny. Ta akceptacja i sprzeciw będą towarzyszyły Jezusowi przez całe Jego życie, a później przeobrażą się w uznanie Go – czego wyrazem jest chrześcijaństwo, oraz odrzucenie Go – czego wyrazem jest judaizm rabiniczny, też istniejący do dnia dzisiejszego. Obrazowo można powiedzieć tak – gdy w Betlejem Jezus przychodził na świat, ku radości Jego dziewiczej Matki i św. Józefa, ku radości ludzi prostych, to w Jerozolimie rosło już drzewo na Jego krzyż.

    PCh24.pl/źródło: KAI

    ______________________________________________________________________________

    Co oznaczają znaki i symbole związane z Bożym Narodzeniem?

    Niewiele jest okresów w roku kościelnym, które wypełnione są tak ogromną liczbą symboli i nawiązują nawet do starożytnych tradycji, jak Boże Narodzenie. Najważniejsze to świadomie przeżyć ten czas. Oto wyjaśnienie symboli związanymi ze zbliżającymi się świętami.

    Natalia Szerszeń: Caelesti mysterio – niebieska tajemnica Narodzenia Pańskiego

    ***

    Od najdawniejszych czasów Liturgia Rzymska sprawowała w Narodzenie Pańskie tylko jedną Eucharystię w Wigilię i jedną w samą uroczystość Bożego Narodzenia. Jedyna Msza św. przypadająca w samą już uroczystość była sprawowana o godz. 9 rano. Potwierdza to Epistolarz z Kapui, z 546 r., oraz Ewangeliarz z Neapolu, z VII wieku. Mszę św. o północy, którą popularnie zwiemy Pasterką, wprowadzono na przełomie V i VI wieku. Sprawowano ją w Rzymie w Bazylice Matki Bożej Większej. Papież Grzegorz Wielki celebrował wówczas Liturgię o północy i Mszę św. o 9 rano dla dyplomacji namiestnika bizantyjskiego. Po prostu – papież, wracając z Pasterki, wstępował do kościoła na Palatynie z przyjaźni do urzędników i sprawował dla nich czynności święte. Z czasem powszechne stało się sprawowanie trzech Mszy św. w Boże Narodzenie. Ostatecznie tę praktykę przyjął Mszał potrydencki. Do Mszału z 1570 r. wprowadzono jedyne wówczas święto Imienia Jezus. Przyczynili się do tego Beda Czcigodny, Bernard z Clairvaux i św. Franciszek z Asyżu.

    Od św. Szczepana do św. Sylwestra

    Do obchodów Bożego Narodzenia weszła w VI wieku tzw. oktawa, czyli przedłużenie świętowania do ośmiu dni. Jest to bardzo wymowne, gdyż dni wchodzące w jej skład były już wcześniej zarezerwowane do kultu pierwszych świętych.

    Pierwszy dzień obejmuje świętowanie uroczystości Narodzenia Pańskiego. W drugi dzień obchodzimy święto św. Szczepana, diakona, pierwszego męczennika. Zwyczaj wspominania Szczepana znany jest jeszcze z IV wieku. W ten dzień istnieje zwyczaj święcenia owsa, bowiem w dawnym państwie Karolingów św. Szczepan był patronem koni.

    Trzeci dzień oktawy poświęcony jest św. Janowi Apostołowi i Ewangeliście. Jego kult znamy również z IV wieku. W tym dniu Kościół święci wino. Wynika to z pobożnej legendy, która mówi, że kiedyś podano św. Janowi do wypicia zatrute wino, a on je pobłogosławił, skosztował i pozostał przy zdrowiu.

    Czwarty dzień oktawy to święto Świętych Młodzianków, które liturgia obchodzi od V wieku. Młodziankowie to dzieci, które Herod kazał wymordować na wieść o narodzinach Mesjasza. Kolejne dni są dalszym świętowaniem Narodzenia Pańskiego, w tym czasie 29 grudnia wspominamy św. Tomasza Becketa, męczennika, a 31 grudnia – św. Sylwestra, papieża.

    W pierwszą niedzielę po Bożym Narodzeniu czcimy Świętą Rodzinę, która ma być wzorem życia dla każdej rodziny chrześcijańskiej. Ostatnim dniem oktawy jest 1 stycznia – uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi. Wtedy to symbolicznie wspominamy obrzezanie Dzieciątka i nadanie mu imienia Jezus.

    Bóg-człowiek

    Najważniejszym i najistotniejszym wydarzeniem Bożego Narodzenia jest wcielenie Jezusa. Musimy sobie uświadomić, że Bóg zstąpił na ziemię i przyjął ludzką naturę. Przyoblekł się w marne ludzkie ciało, aby stać się takim jak my. Katechizm Kościoła Katolickiego poucza nas w punkcie 461.: „Opierając się na słowach św. Jana („Słowo stało się ciałem”, J 1, 14), Kościół nazywa «Wcieleniem» fakt, że Syn Boży przyjął naturę ludzką, by dokonać w niej naszego zbawienia”. Wiara w prawdziwe wcielenie Syna Bożego jest znakiem, który wyróżnia nas, chrześcijan, na tle wszystkich religii. 464. zaś punkt katechizmowy mówi: „Jedyne i całkowicie wyjątkowe wydarzenie Wcielenia Syna Bożego nie oznacza, że Jezus Chrystus jest częściowo Bogiem i częściowo człowiekiem, ani że jest ono wynikiem niejasnego pomieszania tego, co Boskie, i tego, co ludzkie. Syn Boży stał się prawdziwie człowiekiem, pozostając prawdziwie Bogiem. Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem”. Jest to dla nas niebywale istotny fakt, który w świetle dalszych wydarzeń zbawczych staje się fundamentem naszej wiary. Jeśli nie byłoby Wcielenia, nie byłoby też Zmartwychwstania. Warto sobie uświadomić, że Bóg potrzebował ludzkiego ciała, aby być bliżej nas i wypełnić wolę Ojca. Wcielenie jest także istotnym elementem dla zrozumienia wszystkich sakramentów świętych, a zwłaszcza Eucharystii. Jest podstawą specjalnego kontaktu z Bogiem, oddania się Bogu i realizowania kultu.

    Kolędy i prezenty

    Nieodłącznym elementem naszego bożonarodzeniowego świętowania są zwyczaje, które zawsze odżywają w tym czasie. Chociażby sianko, które kładziemy pod obrus, piękny gest pozostawienia przy stole jednego wolnego miejsca, które ma być gotowe dla niespodziewanego gościa. Warto podkreślić, że pierwotnie zwyczaj ten dotyczył pamięci o zmarłych. Często korzystamy z tradycji dwunastu postnych potraw, które zapełniają nasze stoły. Nieodłącznym elementem spotkań wigilijnych są, oczywiście, prezenty, które łowimy spod pięknie ubranej choinki. Ten moment to z pewnością dobrze zapisana kartka z naszego dzieciństwa. Niestety, coraz rzadziej słyszy się przy polskich stołach śpiew kolęd, które dodają całemu świętowaniu atmosfery oczekiwania, ale też pozwalają – w sposób z pewnością folklorystyczny – prześledzić okoliczności betlejemskiej radości. Obowiązkowym momentem wieczerzy wigilijnej jest dzielenie się opłatkiem. Skąd ten zwyczaj?

    Opłatek

    Zwyczaj dzielenia się opłatkiem nie jest do końca wyjaśniony i tak naprawdę nieznane jest jego pochodzenie. Wydaje się, że można upatrywać w tym geście starochrześcijańskiego zwyczaju łamania się chlebem, a co za tym idzie – może on symbolizować pierwszą czynność eucharystyczną. Nie można wykluczać, że słowo „opłatek” ma swoją genezę w łacińskim „oblata”, co oznacza dar ofiarowany Bogu.

    W monumentalnym dziele pt. „Leksykon liturgii” autorstwa ks. Bogusława Nadolskiego TChr dowiadujemy się, że wypiekiem opłatków zajmowali się początkowo zakonnicy oraz wikariusze. W XV wieku wypiekali je też ludzie związani z Kościołem i gospodarstwem kościelnym. Już wtedy istniał zwyczaj roznoszenia opłatków przez osoby świeckie, głównie przez organistów i zakrystianów. W XVI wieku spożywano opłatki z miodem jako deser, a w wieku XVII używano ich do pieczętowania listów. Zwyczaj dzielenia się opłatkiem przyjął się najpierw wśród szlachty, szybko rozpowszechnił się w miastach i na wsiach w całej Polsce.

    Kolędy

    Nazwa „kolęda” pochodzi z języka łacińskiego. Przywoływany już wyżej ks. Nadolski w drugim tomie „Liturgii” wyjaśnia, iż: „Termin «calendae» oznaczał w starożytnym Rzymie pierwszy dzień miesiąca. Przed reformą kalendarza rzymskiego w 45 r. przed Chrystusem «calendae» styczniowe rozpoczynały nowy rok. Dzień ten, a raczej dni, obchodzono bardzo uroczyście, odwiedzano się wzajemnie, obdarowywano upominkami, składano życzenia, wyrażając je w słowie lub śpiewie. Kościół przejął ten zwyczaj, łącząc go z Bożym Narodzeniem, a pieśni związane z Narodzeniem Pańskim nazwał kolędami. Najstarsze znane nam kolędy powstały w pierwszej połowie XV wieku”. Kolędy polskie są niewątpliwie pięknym przejawem głębokiej pobożności ludowej, choć należy pamiętać, że ich twórcami i autorami byli polscy żakowie oraz uczniowie szkół parafialnych i przyklasztornych. Radosny charakter kolęd sprawia, że człowiek bardziej pojmuje i otwiera swoje serce na tajemnicę wcielenia Boga.

    Żłóbek

    Z pewnością wszyscy słyszeliśmy o tym, że stajenki bożonarodzeniowe zawdzięczamy św. Franciszkowi z Asyżu. Początki wiążą się z włoską miejscowością Greccio i pamiętną nocą 1223 r., kiedy to owa miejscowość pod wpływem odśpiewania Ewangelii o Narodzeniu Pańskim przez Franciszka przemieniła się w Betlejem. Pierwszymi propagatorami szopek byli franciszkanie, jednak większą rolę w tej kwestii odegrali jezuici. Sprawa jest trochę złożona, bowiem od XII wieku bardzo popularne stają się teatralne przedstawienia scen Bożego Narodzenia. Warto w tym miejscu wspomnieć, że franciszkanie trudnili się bardziej budowaniem szopek w świątyniach czy na rynkach miast, natomiast jezuici skupiali się na sztukach teatralnych i przedstawieniach . To właśnie jezuitom zawdzięczamy tak popularne dziś misteria. Od XIV do XV wieku następuje ekspansja malarstwa bożonarodzeniowego, która staje się źródłem dla osób niepotrafiących czytać i pisać. W kościołach zaczynają się pojawiać figurki pasterzy, owiec, osiołków i inne. Wówczas pojawia się również zwyczaj wnoszenia w czasie Pasterki figurki Dzieciątka Jezus wraz z Ewangeliarzem.

    Żłóbki w kościołach w okresie Narodzenia Pańskiego potwierdzone są na Zachodzie ok. 1550 r. Jezuici sprzyjali temu zwyczajowi i rozszerzyli go na cały Kościół. Do popularyzacji żłóbka Pańskiego w ostatnim czasie przyczynił się też święty papież Jan Paweł II, który jako pierwszy spośród następców św. Piotra umieszczał na placu przed Bazyliką Watykańską stajenkę betlejemską.

    Myśląc o bożonarodzeniowej szopce, wyobrażamy sobie Dzieciątko Jezus w centrum, po jednej stronie Maryję, po drugiej – św. Józefa. Całe otoczenie Jezusa – poza Rodzicami – wypełnione jest w pierwszej kolejności uskrzydlonymi aniołami, pasterzami i zwierzętami gospodarskimi, jak na szopkę przystało. W taki sposób dekorujemy zazwyczaj nasze kościelne – a może i domowe – szopki. Jest rzeczą niezmiernie ważną, abyśmy pamiętali, że wystrój żłóbka i jego całościowa dekoracja nie są najważniejsze. Nie ma dla nas znaczenia, czy w stajence były konie, krowy, króliki czy ptaki. Nie ma też znaczenia, ilu było pasterzy i czy aniołowie śpiewali „Gloria”… Nie posiadamy nawet wiarygodnych informacji, czy Pan urodził się w żłobie, stajence czy grocie! Św. Mateusz pisze, że Święta Rodzina mieszkała w Betlejem i tam miała swój dom, natomiast św. Łukasz przekazuje, że Maryja z Józefem mieszkali w Nazarecie, a do Betlejem udali się na zarządzony w tym czasie spis ludności. Nic w tym dziwnego, ponieważ jak wiemy, Ewangeliści nie byli obecni przy narodzeniu Jezusa.

    Najistotniejszym dla nas, chrześcijan, faktem jest samo wcielenie i narodzenie Syna Bożego. Nie są ważne okoliczności temu towarzyszące. Niepodważalną prawdą wiary jest to, że Jezus Chrystus począł się z Maryi za sprawą Ducha Świętego i przyjął ludzkie ciało.

    Przemysław Kubisiak/Tygodnik Niedziela

    ************************************

    Zanim przyszła choinka, czyli tradycja podłaźniczki

    Zanim przyszła choinka, czyli tradycja podłaźniczki
    fot. Orawa skansen/Gość Niedzielny

    ***

    Choinka podwieszona pod sufitem czubkiem do dołu to tradycja starsza niż drzewko, jakie dziś najczęściej gości w naszych domach.

    Choinka, którą znamy dziś z naszych domów i jest nieodłącznym symbolem świąt Bożego Narodzenia, przybyła na ziemie polskie z Alzacji i na dobre zadomowiła się na przełomie XIX i XX wieku. Nie oznacza to wcale, że przed tym czasem nie mieliśmy własnych tradycji zdobienia domów na święto Narodzenia Pańskiego. Zanim choinka ostatecznie zatriumfowała, w południowej Polsce, od Dolnego Śląska, przez Górny Śląsk, Beskidy, Podhale, Małopolskę aż po Lwów powszechnym zwyczajem było zdobienie podłaźniczki. Najczęściej miała ona formę ściętego czuba jodły, świerku lub sosny, który zawieszano pniem ku górze pod sufitem ozdabiano przeróżnymi dekoracjami. Stąd właśnie od czasu do czasu można natrafić na stare zdjęcia, na których widnieje choinka zawieszona “do góry nogami”. To nic innego jak właśnie podłaźniczka.

    Podłaźniczka w różnych rejonach miała swoje nazwy. I tak nazywano ją podłaźnikiem, jutką, sadem rajskim, wiechą lub Bożym drzewkiem. Ozdoba ta miała swoją bogatą symbolikę. Nawiązywała do rajskiego drzewa poznania dobra i zła,a jej pień wskazywał kierunek na niebo. Podłaźniczka miała zapewniać domownikom wszelkie błogosławieństwo: zdrowie, zgodę i dostatek, miało także chronić domowników przed wszelkimi nieszczęściami. Drzewko miało też coś wspólnego z lepiej dziś znaną romantyczną symboliką jemioły – obecność podłaźniczki miała zapewnić pannom szybkie i szczęśliwe wydanie za mąż.

    Czym zdobioną starszą siostrę choinki? Najczęściej ozdobami, które można było zjeść – owocami, orzechami, czy ciasteczkami. Ale również kolorowymi ozdobami ze wstążek, bibuły i kolorowymi opłatkami. 

    Zwyczaj zdobienia podłaźniczki był żywy i popularny jeszcze w latach 20. XX wieku m.in. na Śląsku, Podhalu, w Beskidach, Pieninach czy Gorcach. Dziś rajskie drzewko można spotkać już tylko w nielicznych domach, zwykle jako ozdobę występującą obok choinki, a nie zamiast niej. Warto jednak tę tradycję podtrzymywać, choćby w symbolicznej formie.

    Wojciech Teister/Gość Niedzielny

    ****************************************

    Zwyczaje Wigilijne

    Religijne treści uroczystości Bożego Narodzenia pokazują swoją wyjątkowość na tle szeregu zwyczajów kulturowych, które na trwałe wyznaczyły rytm życia nie tylko ludziom przynależącym do Kościoła chrześcijańskiego. Bogactwo tematyki bożonarodzeniowej zapisanej w literaturze, utrwalonej w sztuce, przekazywanej w tradycji rodzinnej, wyśpiewanej w kolędach i pastorałkach, prezentowanej w szopkach, misteriach teatralnych i zwyczajach ludowych zadomowiły się w kulturowych zwyczajach okresu Bożego Narodzenia.

    Wieczerza wigilijna

    To wyjątkowa wieczerza, którą tradycyjnie rozpoczyna się wraz z blaskiem pierwszej gwiazdki na niebie. Na jej niepowtarzalny klimat wpływają takie elementy, jak: dzielenie się opłatkiem, sianko pod obrusem, choinka, śpiewanie kolęd i obdarowywanie się prezentami. Tak się utarło, że Wigilię urządzają nawet ludzie nie związani bezpośrednio z Kościołem katolickim. Zwyczaj przygotowywania wigilijnej wieczerzy zapisano w XVIII w., choć prawdopodobnie był on znany już wcześniej. Nadal w dzień Wigilii przestrzegany jest post jakościowy (powstrzymywanie się od potraw mięsnych aż do północy) i ilościowy (do ukazania się pierwszej gwiazdy). Pod obrusem kładzie się kłosy siana (symbolika stajenki betlejemskiej)
    Przy stole pozostawiamy zawsze wolne miejsce dla ewentualnego gościa lub symbolicznie dla Chrystusa. O ile zaginął przesąd, by przy stole nie zasiadała nieparzysta liczba gości (znaczyłoby to, że za rok ktoś z uczestników nie doczeka kolejnej wieczerzy), to przetrwały różne tradycje co do ilości i zawartości potraw wigilijnych, których powinno być dwanaście. Najczęściej podaje się barszcz, zupę grzybową lub rybną, potem grzyby z postną kapustą, ryby smażone, faszerowane i w galarecie, gotowane lub pieczone, pierogi z grzybami, kluski z makiem, kompot z suszonych owoców, a także kutię.

    Opłatek

    Tradycyjnie spożywanie wieczerzy wigilijnej poprzedza dzielenie się opłatkiem, czyli bardzo cienkim, przaśnym (niekwaszonym) chlebem. Ten prosty, ale jakże wymowny zwyczaj jest nasycony głęboką i wielowymiarową symboliką. Zawarta jest ona najpierw w fakcie “bycia razem” – skłóceni nie zasiadają przecież do jednego stołu. Dzieląc się opłatkiem, wybaczamy sobie, darujemy urazy, jednamy się ze sobą; składamy sobie życzenia wszelakiego dobra zarówno materialnego, jak i duchowego. “To dobro duchowe symbolizuje materia opłatka – chleb. Opłatek wigilijny jest dla chrześcijanina przede wszystkim nawiązaniem do potrzeby spożywanie chleba biblijnego, z którym utożsamił się sam Chrystus, czyli do odżywiania się eucharystycznym chlebem (ks. Jerzy Stefański Liturgia w odnowie). Nie ma właściwie solidnego opracowania opisującego utrwalenie się w polskiej tradycji dzielenia się opłatkiem w wieczór wigilijny, a najstarsza wzmianka o tym pochodzi w końca XVIII w. Obecnie ten piękny zwyczaj spotykamy jedynie w polskiej tradycji bożonarodzeniowej.

    Pasterka

    Pasterka, czyli Msza św. o północy w noc Bożego Narodzenia, otwiera oktawę liturgicznych obchodów związanych z tajemnicą Wcielenia, czyli przyjęcia przez Syna Bożego ludzkiej natury i przyjścia na świat.
    Uczestniczenie w Pasterce, najlepiej z całą rodziną, stanowi zasadniczy, centralny punkt wszystkich zwyczajów powiązanych z obchodami przyjścia na świat Bożego Dziecięcia.

    Żłóbek

    Grota betlejemska, miejsce narodzin Chrystusa, wraz ze stojącym tam żłóbkiem od początku jest miejscem szczególnego pietyzmu i czci chrześcijan. Rozpowszechnienie idei budowania i “odtwarzania” żłóbka betlejemskiego w kościołach parafialnych zawdzięczamy św. Franciszkowi (XIII w.). Św. Bonawentura, opisując żywot Świętego z Asyżu (tzw. Legenda maior), podaje, że założyciel zakonu zbudował w pobliżu kościoła w Greccio w1223 r. szopkę, w której znalazło się miejsce nawet dla osła i wołu. Szopkę poza postaciami Świętej Rodziny stopniowo zaczęli wypełniać postaci pasterzy, aniołowie, królowie, słudzy Heroda i jego dworzanie. Z czasem szopka nabierała cech aktualnych dla określonego czasu i miejsca, a w okresach trudnych politycznie szopki nabierały charakteru patriotycznego czy wręcz symbolicznego. Polskie szopki pojawiły się u nas dzięki sługom synów zakonnych św. Franciszka (zarówno franciszkanów konwentualnych, jak też tzw. obserwantów, nazwanych w Polsce także bernardynami).

    Kolędy

    Dzisiaj ta nazwa kojarzy się z pieśniami o tematyce bożonarodzeniowej albo z odwiedzinami duszpasterskimi w tym okresie. Sama nazwa jest pochodzenia i tradycji rzymskiej. Przypuszczalnie kolędy polskie powstały najpierw w środowisku franciszkańskim, zwłaszcza franciszkanów obserwantów. Sam termin “kolęda” w znaczeniu pieśni bożonarodzeniowej ustalił się dopiero w XVII w. Kolędy wypełnione są tematyką nawiązującą do biblijnych opisów narodzin Jezusa, zwłaszcza do wydarzeń Nocy betlejemskiej, pokłonu pasterzy, klimatu groty czy stajenki, w której przyszedł na świat Zbawiciel. Stopniowo ubogacały się o inne wydarzenia związane z dziecięctwem Chrystusa: rzeź niewinątek, hołd mędrców, sen św. Józefa, ucieczka do Egiptu. W kolędach powstających przez wieki odbijały się jak w lustrze wydarzenia moralne, społeczne, patriotyczne zabarwione lokalnym kolorytem. Właśnie w kolędach, których ideą powstania było przekazanie ubóstwienia człowieka w Jezusie Chrystusie, dokonuje się proces “uczłowieczania” Boga. Także ich forma literacka sprawia, że są one chętnie wykonywane zarówno jako kołysanki, kolędy adorujące, życzeniowe, winszujące, patriotyczne czy radosne. Są one zjawiskiem kulturowym zwłaszcza na polskiej ziemi, gdzie liczba znanych i opisanych kolęd i pastorałek sięga do ponad pół tysiąca.

    Choinka

    Zwyczaj strojenia choinki – pachnącego lasem drzewka rozpowszechnił się w rodzinach niemieckich, tyrolskich, austriackich, a potem pozostałych krajach europejskich. W ubiegłym wieku zaczęto na szczycie jodły umieszczać gwiazdę betlejemską; zawieszane rajskie jabłka miały symbolizować echa biblijnego kuszenia Adama, w papierowych łańcuchach rozpoznawano okowy zniewolenia grzechowego (czy nawet politycznego w okresie rozbiorów Polski). Oświetlenia choinkowe miałyby wskazywać na Chrystusa, który przyszedł na świat jako “światło na oświecenie pogan”, a żywe, zielone drzewo jodłowe symbolizowałoby Chrystusa – źródło wszelkiego życia. Naturalna jodła pozostaje nieodzownym towarzyszem kościelnych żłóbków; choinka domowa już rzadko pachnie naturą – stała się “ekologiczna”, sztuczna, pachnąca plastikiem. Naturalne ozdoby (owoce, łakocie) zastąpiono szklanymi bądź plastikowymi kulami, sztucznymi “zimnymi ogniami”, świecącymi elektrycznymi lampkami.

    Prezenty gwiazdkowe

    Powszechna praktyka wzajemnego obdarowywania się prezentami, w tym zwłaszcza dzieci, z okazji świąt Bożego Narodzenia związana była pierwotnie z kultem i życiorysem św. Mikołaja, biskupa diecezji Bari, wielkiego jałmużnika żyjącego w IV w. Jego niezwykła hojność, szczodrobliwość, troska o biednych stały się symbolem i uosobieniem miłości do każdego bliźniego. Właśnie w okresie Bożego Narodzenia znalazło swoje logiczne uzasadnienie. Dzisiejszą tradycję zawdzięczamy Marcinowi Lutrowi, który w 1535 r. domagał się, aby protestanci zaniechali zwyczaju św. Mikołaja, a prezenty dawali swoim dzieciom jako dar samego Dzieciątka Jezus. Z czasem wszystkie kraje chrześcijańskie, także katolickie, przyjęły tę praktykę, gdyż motywacja była teolgicznie poprawna, “pomimo Lutrowej prowenciencji” (ks. Jerzy Stefański Liturgia w odnowie). Swoistym prezentem pamięci jest wysyłanie kartek z życzeniami “wesołych i szczęśliwych świąt Bożego Narodzenia”. Jednakże czy treść kartek i banalne często słowa życzeń mają związek z istotą – sensem religijnego źródła tych życzeń, czyli faktem narodzin Jezusa Chrystusa. Coraz częściej laickie kartki świąteczne przyozdobione bombkami, saniami, wyparły plastyczne wyobrażenia związane z “wejściem Chrystusa w dzieje świata?”. I życzenia mogą być świadectwem wiary…

    (na podstawie “Liturgii w odnowie” ks. Jerzego Stefańskiego)/Niedziela łomżyńska 51/2002

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    Kard. G. Müller: Segregacja sanitarna w świątyniach to grzech ciężki

    Ks. kard. Gerhard Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, w rozmowie z amerykańskim portalem National Catholic Register jednoznacznie potępił segregację sanitarną wprowadzaną w niektórych diecezjach i przypomniał, jakie obowiązki z nadania samego Jezusa Chrystusa posiadają biskupi i kapłani.

    Zdaniem duchownego odmawianie sakramentów osobom niezaszczepionym jest grzechem ciężkim i dowodem na postępującą dechrystianizację w szeregach duchowieństwa.

    – Niestety, wiele rządów straciło zaufanie publiczne poprzez chaotyczne środki, które są sprzeczne logicznie. (…) W wielu przypadkach przepisy zostały naruszone i skażone finansowymi oraz politycznymi interesami lobby ideologicznego i gigantów farmaceutycznych. Zamiast jednoczyć społeczeństwo w walce z pandemią, siły polityczne, media głównego nurtu i Big Tech bezlitośnie wykorzystały sytuację do promowania agendy „Wielkiego Resetu”, a więc myślenia totalitarnego – podkreśla ks. kard. Gerhard Müller.

    Duchowny odcina się jednocześnie od prowadzonych przez rząd i nieobcych również hierarchii kościelnej narracji, które piętnują przeciwników covidowego reżimu jako „teoretyków spiskowych” i „grzeszników przeciwko dobroczynności”.

    Były prefekt Kongregacji Nauki Wiary jednoznacznie potępia segregację sanitarną wprowadzoną w części katolickich diecezji i świątyń.

    – Słudzy Chrystusa w posłudze apostolskiej nie mogą ofiarowywać się jako dworzanie władcom tego świata i stawać się ich propagandystami. Według naszej katolickiej wiary Papież oprócz tego, że jest pierwszym świadkiem nadprzyrodzonego objawienia się Boga w Jezusie Chrystusie, jest też najwyższym strażnikiem naturalnego prawa moralnego. Magisterium Kościoła jest zatem uprawnione i zobowiązane do wskazywania granic władzy doczesnej, która kończy się na wolności wiary i sumienia – wyjaśnia.

    Największy nacisk ks. kard. Gerhard Müller kładzie na nadprzyrodzony i nadrzędny wobec wszystkich innych spraw charakter sakramentalnej posługi Kościoła.

    – Jest to przede wszystkim sprzeczne z prawem Bożym, jeśli władze państwowe utrudniają albo wręcz zakazują dostępu do środków łaski Kościoła, tj. sakramentów Chrystusa. To, że nawet biskupi zamknęli swoje kościoły lub odmówili sakramentów osobom szukającym pomocy, jest grzechem ciężkim przeciwko danej od Boga władzy. Jest to wstrząsający dowód na to, jak dalece sekularyzacja i dechrystianizacja myśli dotarła już do pasterzy Chrystusowej owczarni – ocenia.

    Jak tłumaczy kardynał, biskupi „jako następcy apostołów, nie są władcami według zwyczajów świata, ale sługami Słowa i sługami łaski Chrystusa”, dlatego obowiązek szafowania świętych sakramentów jest dla nich bezwzględny i nie może być uzależniony od woli władców świeckich czy też troski o zdrowie fizyczne.

    – W czasach kryzysu miejsca kultu i serca ludzi muszą być szeroko otwarte, aby ludzie mogli szukać schronienia w Bogu, od którego pochodzi wszelka pomoc. Wszystkie szczepionki mają ograniczony efekt czasowy. Żadne lekarstwo ani wynalazek techniczny nie mogą nas uratować przed doczesną i wieczną śmiercią. Chleb, który daje Jezus, jest lekarstwem na śmierć wieczną i – bez daty ważności – pokarmem na życie wieczne, bo: „Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” – przypomina ks. kard. Gerhard Müller.

    źródło: ncregister.com/dorzeczy.pl/pch24.pl/radiomaryja.pl

    ____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

    W Wigilię I Niedzieli Adwentu rozpoczął się kolejny Nowy Liturgiczny Czas, który jest Bożym wezwaniem, aby tu i teraz, rozpalić ludzkie serce nadzieją.

    Dziś bardzo wielu ludzi ogarnia ogromny niepokój, który może przypominać opis z Biblii: że “ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi” (trwająca, nie wiadomo jak długo jeszcze, pandemia, która izoluje i segreguje, wzrastające konflikty podobne do coraz częściej wybuchających wulkanów …) W przeżywaniu różnorakich lęków i obaw, które wywołują niepokój i doprowadzają wielu do zwątpienia, dobrze jest na nowo zawierzyć dobremu Bogu, dzięki któremu “powstaliśmy z miłości i w miłość się obrócimy”, bo zostaliśmy cudownie stworzeni i jeszcze cudowniej wyzwoleni z jarzma grzechu – i to jest nasza prawdziwa nadzieja.

    Nabierzmy więc ducha i podnieśmy głowy nasze.

    fot.  Bożena Sztajner/Tygodnik Niedziela

    ***

    Każda świeca w wieńcu adwentowym ma swoją nazwę i specjalne znaczenie

    W I niedzielę adwentu zapalamy „Świecę Proroka”. Każda z czterech świec oznacza coś bardzo konkretnego.

    Jednym z symboli adwentowego wystroju kościoła jest adwentowy wieniec. Od jakiegoś czasu adwentowe wianki zaczęły gościć także w naszych domach. Czy mają jedynie ozdobić dom i stworzyć świąteczną, przytulną atmosferę? Jakie jest ich znaczenie?

    Kształt, zieleń i liczba świec nie są przypadkowe. Mają swoją głęboką symbolikę.

    Znaczenie wieńca adwentowego

    Wieniec adwentowy posiada przedchrześcijańskie, skandynawskie korzenie. Został przyjęty przez kościoły luterańskie i „ochrzczony” jako adwentowy świecznik. W wielu krajach wieniec adwentowy znajduje się nie tylko w kościołach, ale także w domach, gdzie każda rodzina zbiera się, aby wspólnie się modlić i przygotować do narodzin Zbawiciela. W Polsce wieniec adwentowy pojawił się po I wojnie światowej.

    Okrągły kształt wieńca adwentowego jest symbolem jedności i wieczności. Przypomina powtarzający się cykl pór roku i jest symbolem wieczności Boga i znakiem zwycięstwa Chrystusa.

    Wiecznie zielone gałązki świerkowe lub sosnowe są symbolem wiecznego życia i znakiem nadziei: na świat ma przyjść Mesjasz, który pokona ciemność, zło i śmierć. Przypominają również wejście Jezusa do Jerozolimy, kiedy został przywitany zielonymi gałązkami i okrzyknięty Królem.

    Czerwone wstążki zawiązywane na wieńcu symbolizują miłość Boga, która najpełniej objawia się w narodzeniu Syna Bożego, który stał się człowiekiem. Fioletowe wstążki są znakiem pokuty i nawrócenia w oczekiwaniu na przyjście Mesjasza.

    Świece na wieńcu adwentowym

    Cztery świece adwentowe symbolizują cztery tygodnie adwentu i wskazują na najważniejsze etapy historii zbawienia. Zapalane kolejno w każdą niedzielę wskazują na upływ czasu, skracając czas oczekiwania na Boże Narodzenie.

    „Świeca Proroka” (Świeca Nadziei) – zapalana w I niedzielę adwentu, symbolizuje proroków, którzy zapowiedzieli przyjście Mesjasza.

    „Świeca Betlejem” (Świeca Pokoju) – zapalana w II niedzielę adwentu na pamiątkę miejsca, w którym narodził się Zbawiciel.

    „Świeca Pasterzy” (Świeca Radości) – zapalana w III niedzielę adwentu przypomina pasterzy, którzy jako pierwsi ujrzeli Jezusa i ogłosili światu „radosną nowinę”. Niedziela ta nosi nazwę Gaudete („Radujcie się”), dlatego świeca ma radosny, różowy kolor.

    „Świeca Aniołów” (Świeca Miłości) – zapalana w IV niedzielę adwentu symbolizuje aniołów, którzy objawili się pasterzom w grocie betlejemskiej, ogłaszając im narodziny Dzieciątka Jezus.

    Elżbieta Wrzała/Aleteia.pl

    **************************************

    This image has an empty alt attribute; its file name is xRoraty_Faustyna.pl-650.jpg.pagespeed.ic.nWVgUCA2OJ.webp

    Roraty – to jest piękna polska tradycja. Roraty – to jest Msza św. wotywna ku czci Najświętszej Maryi Panny odprawiana o wschodzie słońca. Słowo “Roraty” pochodzi od pieśni śpiewanej na początku tej Mszy św. – „Rorate caeli desuper”, czyli „Spuśćcie rosę niebiosa”. Na ołtarzu pali się „roratka” – świeca ozdobiona białą wstęgą, symbolizująca Maryję, a wierni trzymają w dłoniach zapalone świece, które rozświetlają mroki i czasu i miejsca. Zapalone świece są znakiem oczekiwania na przyjście naszego Pana, Jezusa Chrystusa.

    *******************

    „Rorate Caeli”. Odkryj znaczenie tego utworu w Adwencie

    RORATE CAELI

    „Rorate Caeli” to jeden z najpiękniejszych gregoriańskich śpiewów, kojarzony z Adwentem – czasem oczekiwania na Boże Narodzenie. Odkryj znaczenie tego utworu.

    Utwór „Rorate Caeli” od lat niezmiennie kojarzy się z Adwentem. Przede wszystkim dlatego, że jest odśpiewywany w czasie rorat, a tekst utworu, traktujący o oczekiwaniu na przyjście Zbawiciela, wprowadza w atmosferę oczekiwania na Boże Narodzenie.

    Pieśń na Adwent – „Rorate Caeli”

    Trwa Adwent, okres liturgiczny, w którym przygotowujemy się na przyjście Zbawiciela. W tym czasie liturgia Kościoła katolickiego obfituje w utwory mające pomóc wiernym w tych przygotowaniach. Prawdziwie cenne perełki skrywają się w chorale gregoriańskim.

    „Rorate Caeli” jest uważana za jedną z najpiękniejszych i najbardziej wysublimowanych kompozycji, nie tylko na czas Adwentu, ale w repertuarze na cały rok liturgiczny. Utwór jest inspirowany tekstami z Księgi Izajasza (45,8), w którym prorok błaga:

    Spuśćcie niebiosa rosę z góry, a obłoki niech sączą sprawiedliwość! Niech się otworzy ziemia i niech wyrośnie zbawienie, a niech też wzejdzie sprawiedliwość! Ja, Pan, to stworzyłem.

    Zainspirowany starotestamentowymi tekstami „Rorate Caeli” mistrzowsko ucieleśnia ducha oczekiwania, co stanowi przecież istotę Adwentu. Zachęcamy do zagłębienia się w oryginalny tekst „Rorate Caeli” po łacinie oraz w jego polskie tłumaczenie:Rorate caeli desuper et nubes pluant justum.

    Ne irascaris, Domine, ne ultra memineris iniquitatis, Ecce civitas Sancti facta est deserta, Sion deserta facta est,Jerusalem desolata est, Domus sanctificationis tuae et gloriae tuae, ubi laudaverunt te patres nostri.

    Rorate caeli desuper et nubes pluant justum.

    Peccavimus, et facti sumus tamquam immundus nos, Et cecidimus quasi folium universi, Et iniquitates nostrae quasi ventus abstulerunt nos, Abscondisti faciem tuam a nobis, et allisisti nos in manu iniquitatis nostrae.

    Rorate caeli desuper et nubes pluant justum.

    Vide Domine afflictionem populi tui, Et mitte quem missurus es, Emitte Agnum dominatorem terrae de Petra deserti ad montem filiae Sion, Ut auferat ipse jugum captivitatis nostrae.

    Rorate caeli desuper et nubes pluant justum.

    Consolamini, consolamini, popule meus, Cito veniet salus tua, Quare maerore consumeris, quia innovavit te dolor? Salvabo te, noli timere, Ego enim sum Dominus Deus tuus, Sanctus Israel, Redemptor tuus.

    Rorate caeli desuper et nubes pluant justum.

    _____________________________

    Spuśćcie rosę niebiosa i obłoki niech wyleją sprawiedliwego. Nie bądź zagniewany, Panie! Nie pamiętaj dłużej naszych grzechów! Oto miasto Świętego opuszczone, Syjon stał się pustkowiem, Jerozolima wyludniona, Świątynia Twoja i dom chwały Twojej, gdzie wielbili Cię nasi ojcowie.

    Rorate…

    Zgrzeszyliśmy i staliśmy się jak nieczysty, I opadliśmy wszyscy niczym zwiędłe liście, A nieprawości nasze jak wiatr nas rozniosły. Zakryłeś przed nami swą twarz i wydałeś na pastwę naszych grzechów.

    Rorate…

    Spójrz, Panie, na udrękę twego ludu, I poślij tego, którego masz posłać. Ześlij Baranka, Władcę ziemi, ze skały pustyni do góry Córy Syjonu, By on sam zdjął z nas jarzmo niewoli.

    Rorate…

    Pocieszcie się, pocieszcie się, ludu mój. Wkrótce nadejdzie twoje zbawienie. Czy dlatego tracisz ducha, że odnowiła się twoja boleść? Ocalę cię, nie bój się. Jam jest bowiem Pan, Bóg twój, Święty Izraela, twój Odkupiciel.

    Rorate…

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    Adwent z Wielkimi Antyfonami

    Adwent z Wielkimi Antyfonami. O Clavis David! - zdjęcie
    fot. via: Pixabay (vaderine)

    ***

    Śledząc po kolei te Antyfony będziemy starali się przygotować do adoracji Pana Jezusa, który przychodzi do nas w liturgii, w drugim człowieku…

    Adwent, czyli obecność. Niezwykłe rekolekcje z Wielkimi Antyfonami

    Chciałem zaproponować Wam udział w takich szczególnych rekolekcjach adwentowych, które będą oparte na siedmiu tak zwanych wielkich antyfonach. Ale zanim przejdziemy do tego, czym te antyfony są, dlaczego są wielkie, dlaczego są „o” – bo tak się nazywają – i dlaczego właśnie w oparciu o nie warto odbyć czas bardziej intensywnych przygotowań do celebracji Świąt Bożego Narodzenia, koniecznym wprowadzeniem jest przypomnienie sobie tego, czym w ogóle jest Adwent.

    Otóż adwent jest czasem najbardziej zagrożonym w naszej kulturze chrześcijańskiej. Jest najbardziej zapomniany, w pewnym sensie dlatego, że całkowicie jawi się jako przykryty przez okres Bożego Narodzenia. W kulturze masowej Boże Narodzenie zaczyna się zaraz po Uroczystości Wszystkich Świętych, kiedy tylko gasną lampki na grobach, trzeciego listopada już w supermarketach rozpoczyna się śpiew kolęd, tak jakby Boże Narodzenie zaczynało się w listopadzie. Jest to wielka szkoda, dlatego że w ten sposób gubimy czas, który jest nam dzisiaj bardzo potrzebny.

    Adwent od samego początku miał dwa wymiary i podwójny sens. Można tak powiedzieć z tego względu, że samo to słowo, „Adwent”, oznaczające czekanie na przyjście Pana Jezusa, ukrywa w sobie pewną dwuznaczność. Oczekiwanie przyjścia Pana – zapytujemy, które? Intuicyjnie odpowiemy: oczywiście na przyjście w ciele poprzez Boże Narodzenie. Ale jako chrześcijanie wierzymy również w to, że Chrystus przyjdzie powtórnie na końcu czasów i dlatego Adwent, w tym swoim głębszym wymiarze, jest również przygotowaniem na to przyjście w dniu ostatecznym. Wtedy Chrystus przyjdzie jako sędzia, aby oddzielić to, co złe od tego, co dobre. I pierwszy okres Adwentu, który trwa od pierwszej niedzieli do szesnastego grudnia, opatrzony jest specjalną prefacją (modlitwą śpiewaną przez kapłana przed modlitwą eucharystyczną), recytowaną tylko w te dni która robi wprost aluzję do tego faktu. Czytamy w niej tak:

    On (chodzi oczywiście o Jezusa Chrystusa) przez pierwsze przyjście w ludzkiej naturze spełnił swoje odwieczne postanowienie, a nam otworzył drogę wiecznego zbawienia.

    On ponownie przyjdzie w blasku swej chwały, aby nam udzielić obiecanych darów, których, czuwając, z ufnością oczekujemy.

    A zatem w Adwencie wspominamy to pierwsze przyjście – w Betlejem. Wówczas Pan przyszedł, żeby rozpocząć cały okres nauczania na drogach Palestyny. Wyznajemy jednak także wiarę w to, że przyjdzie powtórnie na końcu czasów. Wyrażamy naszą nadzieję, że przyjdzie po to, aby obdarzyć nas swoim życiem, abyśmy z Nim żyli na wieki. Dlatego Adwent jest czasem szczególnego przygotowania na spotkanie z Panem Jezusem w wieczności.

    Jest jeszcze jedno przyjście Pana Jezusa, trzecie, tak jak uczą Ojcowie Kościoła, które dokonuje się pomiędzy tym przyjściem w Betlejem, które już było, a tym przyjściem na końcu czasów, które będzie. Dokonuje się ono dziś, wtedy kiedy Chrystus  przychodzi do nas w sakramentach, w swoim Słowie,  w drugim człowieku. To w jakiś sposób wyjaśnia nam również największy sekret, tajemnicę słowa „Adwent”, które oznacza po łacinie – ni mniej ni więcej – tylko obecność.

    A zatem, czekając na powtórne przyjście Pana i wspominając Jego pierwsze przyjście, świętujemy fakt, że już jest obecny między nami. Wyjaśnimy na początku słowo „antyfona”. To jest słowo wieloznaczne, różnie się je rozumie, interpretuje, ale – upraszczając rzecz w dużym stopniu – możemy powiedzieć, że jest to modlitwa, którą się odmawia, albo którą się śpiewa na rozpoczęcie i na zakończenie jakiegoś psalmu albo kantyku, czyli pieśni ze Starego lub Nowego Testamentu. Podstawowym zadaniem pierwszy raz wykonywanej antyfony jest wprowadzenie w myśl danego psalmu bądź kantyku, zwrócenie uwagi na pewien aspekt, który w tym tekście się kryje tak, żeby serce śpiewającego lub modlącego się tym tekstem, jego myśl ku tym aspektom dążyła. Na koniec zaś śpiewa się antyfonę, żeby zrobić pewnego rodzaju podsumowanie, przypomnienie tego, co było na początku. Zatem możemy powiedzieć, że antyfona jest takim, swego rodzaju kompasem, za którym modlący się, śpiewający dany tekst, podąża.

    Siedem wielkich antyfon „o”, które powstały u schyłku starożytności, jest śpiewanych w ciągu kolejnych siedmiu dni podczas Nieszporów, czyli wieczornej modlitwy Kościoła, modlitwy tradycyjnie celebrowanej po zachodzie słońca, kiedy oddaje się szczególną cześć ofierze Chrystusa na krzyżu. Są to antyfony, które towarzyszą śpiewowi Magnificat czyli Pieśni Maryi, pieśni uwielbienia zaczynającej się od słów „Wielbi dusza moja Pana”. Śledząc po kolei te Antyfony będziemy starali się przygotować do adoracji Pana Jezusa, który przychodzi do nas w liturgii, w drugim człowieku, ale którego też narodziny będziemy czcili dwudziestego piątego grudnia.

    Tekst opata z Tyńca Szymona Hiżyckiego OSB
    ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”,
    który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    PIĄTEK – 17 GRUDNIA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    I Antyfona: O Sapientia!

    O, Mądrości, któraś wyszła z ust Najwyższego, Ty obejmujesz wszechświat od krańca do krańca i wszystkim rządzisz z mocą i słodyczą, przyjdź i naucz nas dróg roztropności.

    O Sapientia, quae ex ore Altissimi prodiisti, attingens a fine usque ad finem, fortiter, suaviterque disponens omnia; veni ad docendum nos viam prudentiae.

    Zwróćmy na samym początku uwagę na strukturę tej antyfony, dlatego, że każda kolejna z nich będzie zbudowana w analogiczny sposób. To nam pomoże uchwycić zarówno myśl, jak i przesłanie każdej tej kolejnej modlitwy. Ona składa się z trzech elementów; pierwszym jest inwokacja do Pana Jezusa, obdarzenie Go jakimś szczególnym tytułem, w tym wypadku mamy

    „O Mądrości, któraś wyszła z ust Najwyższego”. Następnie mamy działanie Pana Jezusa, które Mu przysługuje, które On wykonuje w jedności z Ojcem i Duchem Świętym i trzecim, ostatnim elementem jest prośba zwrócona do Niego o szczególną łaskę.

    Pierwsza antyfona – z tego względu, że jest pierwsza – odsyła nas do prapoczątków. Nazywa więc Jezusa Chrystusa Mądrością, którą, jak czytamy   w księdze Mądrości i psalmach, towarzyszyła Stwórcy w stwarzaniu, przez co zwraca uwagę na Jego więź z Ojcem. Wychodzi ona bowiem właśnie z Jego ust. Jest to też aluzja do tego, że Pan Jezus  – jak to  będziemy rozważać  w okresie Bożego Narodzenia – jest Słowem Boga, które u Boga było, od Boga wychodzi i do Boga Ojca ostatecznie prowadzi (Por J 1,1–3). Ale treść tej antyfony zwraca też uwagę na to, że dzieło stworzenia dokonało się przez Pana Jezusa i możemy nawet powiedzieć więcej, że przez Pana Jezusa w dalszym ciągu Bóg Ojciec całym wszechświatem rządzi.

    Ta pierwsza antyfona jest może najbardziej prowokującą ze wszystkich, dlatego, że stawia nam pytanie o nasz stosunek do mądrości i o to, co my na temat mądrości myślimy, i czy mądrości w ogóle pragniemy. Dzisiaj nie jest w modzie, by mówić o mądrości, nie jest dzisiaj w modzie mówić o tym, że człowiek mądrości pragnie. Jeżeli jednak nie będziemy dążyć do mądrości, tej prawdziwej, która jest zawarta w Ewangelii, mądrości, która wyraża się przez miłość i szacunek dla drugiego człowieka, to co będzie w ogóle warte nasze życie.

    Dzisiejsza antyfona mówi nam o tym, że Chrystus Pan, który jest Bogiem wszechmogącym, swoją wszechmoc i potęgę przejawia przede wszystkim przez to, że rządzi światem zarówno z mocą, jak i ze słodyczą. Tylko osoba, która jest wewnętrznie zintegrowana, a więc ktoś, kto ma uporządkowane wszystkie sprawy w swoim sercu, ktoś, potrafi okazać łagodność i miłosierdzie. Cnoty te nie są przejawem słabości, ale wręcz przeciwnie – mocy. Jest to cecha również Pana Boga. I dlatego właśnie antyfona kończy się zwrotem z prośbą o to, żeby Jezus nauczył nas dróg roztropności, która jest koroną wszystkich cnót. Mam tu na myśli roztropność, która pomoże nam uwolnić się od nużących nas wyrzutów sumienia. Ona pomoże nam rozeznać ostatecznie, co jest dobre, a co jest złe. Pomoże utrzymać jedność pomiędzy wymaganiami, które musimy stawiać ludziom z nami związanymi – dzieciom, współmałżonkom, współpracownikom, współbraciom (bo wymagania trzeba stawiać), a z drugiej strony pozwoli nam zachować jedność z miłosierdziem i łagodnością, których wymaga od nas Ewangelia. Ta antyfona przekonuje nas, że bez Jezusa Chrystusa, Mądrości Ojca, takie roztropne życie nie jest możliwe. I dlatego, wraz z całym Kościołem, w sposób szczególny wołamy do Jezusa: przyjdź.

    ____________________________________________________________________

    ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18.00 – 19.00

    MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19.00

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    SOBOTA 18 GRUDNIA

    II Antyfona: O Adonai!

    O Panie, Wodzu Izraela, Tyś w krzaku gorejącym objawił się Mojżeszowi i na Synaju dałeś mu Prawo, przyjdź nas wyzwolić swym potężnym ramieniem.

    O Adonaï, et dux domus Israël, qui Moysi in igne flammae rubi apparuisti, et ei in Sina legem dedisti: veni ad redimendum nos in brachio extenso.

    Adwent i wielkie antyfony odsyłają nas do Starego Testamentu i chcą nas przekonać o tym, że Pan Bóg, jeżeli przychodzi, choć z jednej strony przychodzi zawsze niespodziewanie, jednak z drugiej strony, kiedy już przyjdzie, zawsze daje się poznać, jako ten, który już od dawna był obecny w historii życia. Człowiek po prostu tego nie dostrzegł. W taki sposób później Kościół rozeznawał obecność Syna Bożego, tajemniczą obecność Syna Bożego już w Starym Testamencie, chociaż przecież cały Stary Testament jest wielkim adwentem, historią oczekiwania na przyjście Mesjasza, który wyzwoli naród wybrany. I ta druga antyfona kieruje naszą uwagę na postać Mojżesza, człowieka niezwykłego. Człowieka, który – rzadko zdajemy sobie z tego sprawę – dopuścił się zbrodni. Zamordował on Egipcjanina, który prześladował jednego z jego rodaków i z powodu tej zbrodni musiał uciekać. Był więc wygnańcem. Mojżesz to ktoś, kto – jak by się zdawało po ludzku – przegrał całe swoje życie. Był wysoko postawionym obywatelem, mieszkał na dworze faraona, miał wielkie wpływy i poprzez ten swój zły czyn – nazwijmy to obiektywnie, grzech zabójstwa, utracił to wszystko i spadł do roli pariasa. Musiał wówczas uciekać, kryć się. Widać to dobrze po tym, jak nadawał imiona swoim synom. Właśnie imiona synów mówią o tym, że jest wygnańcem, że jest nikim na tej ziemi. I właśnie do tego człowieka, który był grzesznikiem, był uciekinierem, był nikim, obiektywnie rzecz ujmując. Jednak do tego człowieka właśnie przychodzi Bóg i objawia mu największą tajemnicę, której nie chciał objawić – jak wiemy z Księgi Rodzaju – ani Jakubowi, ani Abrahamowi, ani Izaakowi, chociaż patriarcha Jakub podczas pojedynku nad potokiem Jakub pytał tajemniczego Boga, jakie nosi imię. A Bóg swoje imię objawił właśnie Mojżeszowi.

    Musimy pamiętać o tym, że imię w starożytności oznacza przede wszystkim nie tyle metkę, którą się nakleja na poszczególne poszczególną rzeczy czy osoby, żeby je łatwiej rozpoznać w tłumie, ile o wiele bardziej imię oznacza to, kim dana osoba jest. Do tego jeszcze wrócimy przy okazji ostatniej antyfony. I według poglądów starożytnych ten, kto zna prawdziwe imię człowieka albo Boga, potrafi również użyć je do zabiegów magicznych, czyli w jakiś sposób może posiąść władzę nad danym bóstwem czy nad danym człowiekiem. Dlatego właśnie bogowie egipscy podobno nie ujawniali swoich imion Egipcjanom, bo to groziło tym, że Egipcjanie mogliby w jakiś sposób przejąć władzę nad bogami. Mieli oni, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, swoje pseudonimy.

    A tymczasem Jahwe, Bóg Niepojęty, który góruje nad wszelkim stworzeniem, który jest zupełnie inny, niedostępny, niepojęty, tajemniczy, właśnie On objawia komuś takiemu, jak Mojżesz, swoje imię w krzaku ognistym. I wracając dzisiaj do postaci Mojżesza, medytując jego życie, jego koleje losu, jego upadek, potem tę niesamowitą łaskę, której Bóg mu udzielił na pustyni, na Górze Synaj wtedy, kiedy Mojżesz to imię poznał, możemy spojrzeć na nasze własne życie, możemy spojrzeć na nie, jakkolwiek byłoby ono przegrane, połamane, jakkolwiek ono byłoby zagrożone, czy wydawałoby się bez sensu, patrząc na nie przez pryzmat życia Mojżesza, możemy zobaczyć, że w oczach Bożych ma ono wartość niesłychanie większą, albowiem nieskończoną. Tak wielka to wartość, że Bóg posyła swego Syna, swoje imię, po to żeby nas odkupił. Odkryciu właśnie tej prawdy służy Adwent. Nic zatem dziwnego, że ta modlitwa kończy się właśnie takim wezwaniem: „przyjdź nas wyzwolić swym potężnym ramieniem”. Myśląc o tym ramieniu, myślimy już o Wielkim Poście, kiedy będziemy rozważać tajemnice krzyża. Już teraz rozważamy te ramiona, które Chrystus rozciągnie między niebem, a ziemią, ażeby nas odkupić. Jesteśmy w sercu adwentu. Patrzymy na nasze życie, myślimy o Bogu, który jest obecny, a jednak w dalszym ciągu wołamy do Niego z wiarą i ufnością: przyjdź.

    _____________________________________________________________

    O GODZ. 10.00 – GODZINKI KU CZCI NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY ROZPOCZYNAJĄCE SPOTKANIE BIBLIJNE W KAPLICY-IZBIE JEZUSA MIŁOSIERNEGO NA TEMAT: KOBIETY W PIŚMIE ŚWIĘTYM.

    KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    O GODZ. 17.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI, KTÓRE PRAGNĄ PRZYGOTOWAĆ SIĘ PO RAZ PIERWSZY DO SAKRAMENTU SPOWIEDZI ŚW. I KOMUNII ŚW.

    SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17:00 – 18.00

    WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z IV NIEDZIELI ADWENTU GODZ. 18:00

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    CZWARTA NIEDZIELA ADWENTU – 19 GRUDNIA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    III Antyfona: O Radix Iesse!

    Korzeniu Jessego, który stoisz jako sztandar narodów, przyjdź nas uwolnić, racz dłużej nie zwlekać.

    O radix Jesse, qui stas in signum populorum, super est quem continebunt reges os suum, quem gentes deprecabuntur: veni ad liberandum nos, jam noli tardare.

    Jesse to jest taki człowiek, który do końca nie wie, z kim żyje pod jednym dachem. Czytamy w Pierwszej Księdze Samuela, że Bóg posłał proroka Samuela do domu Jessego, do Betlejem, żeby namaścił króla na miejsce Saula. Jesse urządził wówczas ucztę, przyprowadził wszystkich swoich synów, chcąc się nimi pochwalić przed prorokiem Samuelem. Chciał się nimi także pochwalić przed Bogiem, którego Samuel reprezentował. Wszystkimi synami się wtedy chwalił, ale nie pochwalił się tym, którego wybrał Bóg. Nie pomyślał w ogóle o tym, żeby go zawołać. Jak wiemy, w tym momencie Dawid pasł owce. Postać Jessego pokazuje nam, że możemy całe życie spędzić wobec rzeczy najświętszych, wobec rzeczy najważniejszych i do końca nie zdać sobie sprawy z tego, z jaką tajemnicą obcujemy.

    Jesse uwrażliwia nas na ten aspekt Adwentu, który staramy się tutaj w sposób szczególny rozważać, a mianowicie, że Adwent z jednej strony jest oczekiwaniem na przyjście Boga, który przyjdzie na sąd. To jednak ten sam Bóg, który przychodzi do nas każdego dnia w innych ludziach i sakramentach. I tenże sam, który już jest obecny, pomimo tego, że ciągle na Niego czekamy.

    Myślę, że warto pomedytować trochę nad postacią przodka Pana Jezusa, którym był Jesse, a więc nad ojcem króla Dawida. Pomoże nam to ustrzec się od beztroski wobec rzeczywistości. Warto prosić Pana Boga, zwłaszcza w czasie Adwentu o takie – jak mówi św. Paweł w Liście do Efezjan – mądre oczy serca (por. Ef 1, 18), żebyśmy potrafili zobaczyć te wszystkie łaski, które Pan Bóg nam daje. Zwłaszcza, że są to rzeczy bardzo delikatne, niewidoczne, które wymagają wrażliwości, żebyśmy mogli je dostrzec. Może się bowiem okazać, że żyliśmy wśród wielu okazji do tego, żeby Boga spotkać, żeby Go ukochać, żeby okazać Mu naszą cześć, ale większość z tych okazji zmarnowaliśmy. Tak jak być może Jesse zmarnował wiele okazji do tego, aby wejść w głębszą relację ze swoim synem, który okazał się być w sposób szczególny wybrańcem Boga.

    Ale ta antyfona mówi nam jeszcze coś innego. Mianowicie owo wybraństwo Boga niesie w sobie również szczególne zadanie. Antyfona nazywa Chrystusa korzeniem Jessego. Czyni w ten sposób aluzję do proroctwa Izajasza o cierpiącym słudze Jahwe. Mówi o królach, którzy zamilkną wobec tego korzenia, znowu robiąc aluzję do tego samego tekstu z proroctwa Izajasza. Innymi słowy, ten tekst odsyła nas do tajemnicy Triduum i tajemnicy ofiary Chrystusa.

    Dobrze, abyśmy przygotowując się do celebracji obchodów Bożego Narodzenia, pamiętali o tym, że żłóbek w Betlejem jest w jakiś sposób przygotowaniem do tajemnicy Krzyża, że Dziecię Jezus przyszło na ten świat po to, aby nas zbawić i ostatecznie konsekwencją tego zbawienia jest męka, za którą stoi zmartwychwstanie, ale jednak męka. Ten Krzyż, który stoi po środku dziejów, w jakiś sposób jest już obecny również w grocie betlejemskiej. Rozmyślając o tych wszystkich tajemnicach, o Jessem, który być może przegapił wielką okazję, którą miał w swoim życiu, a także wspominając Dzieciątko Jezus, które przychodzi na ten świat szukać i ocalić to co zginęło, również przez mękę krzyżową, tym bardziej prośmy Pana Boga, wołajmy do Niego przyjdź, aby nas zbawić od naszych grzechów.

    __________________________________________________________________________

    ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 – 14.00

    MSZA ŚW. O GODZ. 14.00

    PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    PONIEDZIAŁEK 20 GRUDNIA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    GODZ. 7.00 – MSZA ŚWIĘTA RORATNIA

    IV Antyfona: O Clavis David!

    O Kluczu Dawida i Berło domu Izraela, Ty, który otwierasz, a nikt zamknąć nie zdoła, zamykasz, a nikt nie otworzy; przyjdź i wyprowadź z więzienia człowieka, który trwa w mroku i cieniu śmierci.

    O Clavis David et Sceptrum domus Israel, qui aperis, et nemo claudit; claudis, et nemo aperit; veni, et educ vinctum de domo carceris, sedentem in tenebris, et umbra mortis.

    Człowiek – wcześniej czy później – doświadczy w dramatyczny sposób swojej słabości, dlatego że przerośnie go rzeczywistość, która go otacza, przerośnie go Bóg, przerośnie go jego grzech czy pokusy, na które jest narażony.

    O Kluczu Dawida i Berło domu Izraela, Ty, który otwierasz, a nikt zamknąć nie zdoła, zamykasz, a nikt nie otworzy, przyjdź i wyprowadź z więzienia człowieka, który trwa w mroku i w cieniu śmierci.

    Jak już o tym była mowa wcześniej, antyfony zwracają się do Chrystusa, poprzez szczególne wezwania, tytuły, którymi Go przyzywają. Musimy pamiętać o tym, że tytuły chrystologiczne, które są Panu Jezusowi nadawane przez autorów tych antyfon, mają za zadanie nie tylko znaleźć bardziej wymyślne określenie Go. Jest to nie tylko rodzaj synonimu, ale jest to pewien rodzaj bardzo starej, dobrej teologii, która polegała w dużej mierze na tym, aby za pomocą obrazów biblijnych, zaczerpniętych głównie ze Starego Testamentu pomóc zgłębić chrześcijanom, kim tak naprawdę jest Jezus Chrystus. Stara teologia myśli w dużej mierze oparta na obrazach. Jest ona o wiele mniej spekulatywna, a o wiele bardziej jest teologią obrazową, metaforyczną.

    Klasycznym tego przykładem byłaby chociażby Księga Apokalipsy, kiedy w listach do siedmiu Kościołów Chrystus Pan sam o sobie mówi, posługując się różnymi obrazami, tytułami, metaforami zaczerpniętymi ze Starego Przymierza. Już mieliśmy do czynienia wcześniej z tymi nazwami i tak wcześniejsze antyfony nazywały Chrystusa Mądrością oraz Panem Bogiem Izraela. W oryginale pada hebrajskie słowo „Adonai”, czyli „mój Bóg” oraz „Radix Jesse”, a więc korzeniem Jessego. Dzisiaj otrzymujemy tytuł chrystologiczny, „Klucz Dawida”. Jest to aluzja do proroctwa Izajasza, odnosząca się do jednego z urzędników królewskich, który otrzymuje od Pana obietnicę, że będzie dzierżył ów Klucz Dawida, który zostanie położony na jego ramieniu. Jest to w tym starotestamentalnym obrazie, symbol władzy.

    Skoro jednak antyfona Chrystusa Pana nazywa Kluczem Dawida, kiedy mówi „otwiera, a nikt nie zamknie, zamyka, a nikt nie otworzy”, znaczy to ni mniej, ni więcej, aniżeli to, że w ten sposób zostaje określona absolutna władza Chrystusa Pana. Nie jest to tylko władza nad wszechświatem, to jest nad dziejami, zbawieniem człowieka, nad siłami ziemskimi i niebiańskimi. Rozważaliśmy to niedawno w Uroczystości Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Możemy jednak ten tytuł chrystologiczny, „Klucza Dawida” odnieść również do naszego własnego życia. Tym bardziej, że tak sugeruje zakończenie antyfony, które mówi o człowieku siedzącym w mroku i cieniu śmierci, w więzieniu.

    Możemy pomyśleć o różnych sytuacjach, z którymi sobie do końca nie radzimy, z wyborami, których czasami podjąć nie jesteśmy w stanie, z decyzjami, które nas przerastają, czy osądami moralnymi, gdzie obie opcje, które mamy do wyboru, wydają się albo jednakowo dobre albo jednakowo złe. Człowiek – wcześniej czy później – doświadczy w dramatyczny sposób swojej słabości, dlatego że przerośnie go rzeczywistość, która go otacza, przerośnie go Bóg, przerośnie go jego grzech czy pokusy, na które jest narażony. I doświadczając tej słabości, może również ulec pokusie rozpaczy, że życie nie ma sensu albo że sam sobie z tymi wszystkimi problemami nie poradzi, dlatego właśnie potrzebny jest mu ktoś, kto wyprowadzi go z tej plątaniny, z tego labiryntu, potrzebny jest mu Ktoś, kto dzierży Klucz Dawida, czyli władzę nad niebem i ziemią, nad sprawami ziemskimi i doczesnymi.

    My, chrześcijanie nazywamy Chrystusa zbawicielem nie tylko przez grzeczność, ale wierzymy, że rzeczywiście w Jego ręku ostatecznie spoczywa nasz los i że On jest większy niż nasza słabość i nasza zawodność. Dlatego właśnie, patrząc na naszą słabość, na nasze życie, widząc z iloma sprawami sobie nie radzimy, zwracamy się do Niego z tym wołaniem, jakie sugeruje nam dzisiejsza antyfona: Kluczu Dawida, przyjdź i wyprowadź nas z cienia i mroku śmierci.

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    WTOREK 21 GRUDNIA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    GODZ. 7.00 – MSZA ŚWIĘTA RORATNIA

    V Antyfona: O Oriens!

    O Wschodzie, blasku Światła wiecznego i Słońce sprawiedliwości, przyjdź i oświeć siedzących w mroku i cieniu śmierci.

    O Oriens, splendor lucis aeterne, et sol justitiae; veni et illumina sedentes in tenebris, et umbra mortis.

    Nazywamy Go zatem dzisiaj Wschodem, a zatem naszą nadzieją, tak jak wschodzące słońce zawsze jest znakiem nadziei na dobry dzień. Tak samo Chrystus, na Którego patrzymy w Najświętszym Sakramencie, w drugim człowieku, we wspólnocie Kościoła, jest dla nas zwiastunem nadziei.

    O Wschodzie, Blasku światłości wieczystej i Słońce sprawiedliwości, przyjdź i oświeć żyjących w mroku i cieniu śmierci.

    Te tytuły, którymi liturgia obdarza Jezusa Chrystusa, mają pomóc nam zrozumieć lepiej Jego osobę i Jego misję, a poprzez lepsze zrozumienie Jego osoby i Jego misji, ma nam pomóc w zrozumieniu lepiej nas samych, naszego życia i naszego świata. Patrzymy na postać Jezusa Chrystusa, która tak jak wierzymy, jest łącznikiem pomiędzy tym, co Boskie, a tym, co ludzkie, poprzez swoją naturę Boską i ludzką. W tym kontekście antyfona ta wyraża pragnienie człowieka, aby porzucić to co złe – grzech, pokusę, słabość, która sprzeciwia się Bogu – a wstąpić na te wyżyny zjednoczenia człowieka z Bogiem.

    Ta antyfona, która nazywa Chrystusa mianem Wschodu, w pewnym sensie mówi też o Nim, jako o obietnicy, o gwarancji, którą Bóg daje każdemu z nas. Innymi słowy, jeśli jesteś chrześcijaninem, jeżeli wykonujesz błogosławioną wolę Boga, to realizujesz przykład, który zostawił nam Chrystus, żyjąc na tym świecie. Tak, jak On miłujesz wówczas wolę Ojca, aż po ofiarę z własnego życia, aż po ofiarę krzyża, o ile podejmujesz ten trud, który On podjął, to bez względu na to, jak ludzie oceniają twoje życie, czy uważają je za udane czy za przegrane. Zawsze jednak jesteś zwycięzcą, tak jak Chrystus, który patrząc z ludzkiego punktu widzenia, swoje życie przegrał, ale jednak, jak wierzymy, poprzez ofiarę ze swego ciała, ze swego życia, ostatecznie otworzył nam drogę do nieba.

    Nazywamy Go zatem dzisiaj Wschodem, a zatem naszą nadzieją, tak jak wschodzące słońce zawsze jest znakiem nadziei na dobry dzień. Tak samo Chrystus, na Którego patrzymy w Najświętszym Sakramencie, w drugim człowieku, we wspólnocie Kościoła, jest dla nas zwiastunem nadziei. Wierzymy, że przez Niego nasze życie, przeżyte razem z Nim, pomimo wszystkich turbulencji, kłopotów, upadków, wzlotów, zawiedzionych nadziei ostatecznie znajdzie swój spoczynek w Nim. Jesteśmy już teraz z Nim zjednoczeni przez chrzest i przez inne sakramenty święte. Patrzymy na Niego jako na naszą nadzieję i tym bardziej, w przededniu Bożego Narodzenia wołamy do Niego ze wszystkich naszych sił: przyjdź.

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    ŚRODA – 22 GRUDNIA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    GODZ. 7. 00MSZA ŚWIĘTA RORATNIA

    VI Antyfona: O Rex gentium!

    O Królu narodów, przez nie upragniony; Kamieniu węgielny Kościoła, przyjdź i zbaw człowieka, którego utworzyłeś z prochu ziemi.

    O Rex gentium, et desideratus earum, lapisque angularis, qui facis utraque unum; veni, et salva hominem quem de limo formasti.

    Ta antyfona mówi o tym, że On jest upragniony przez wszystkie narody, co może nam się wydawać dzisiaj trochę dziwne, biorąc pod uwagę to, że przecież nie wszyscy ludzie o Nim słyszeli i nie wszyscy ludzie o Nim usłyszą.

    O Królu, oczekiwany przez wszystkie narody, Kamieniu Węgielny, który łączysz wszystkie ludy w jedno; przyjdź i zbaw człowieka, któregoś z ziemi utworzył.

    Zwróćmy uwagę na to, że o ile wcześniejsze antyfony można było odczytywać w sposób bardziej indywidualny (chociaż jednocześnie w sposób zbiorczy), ta antyfona wprost mówi o globalnym wymiarze tej modlitwy o przyjściu Pana. Dlatego też po pierwsze Chrystusa nazywa Królem narodów. Mówi bowiem o Nim, że jest oczekiwany przez wszystkie narody, że łączy wszystkie ludy w jedno. W dzisiejszych czasach, kiedy tak bardzo często podkreśla się pewien pluralizm, czy daleko idącą obojętność wobec innych ludzi, czy wobec przedstawicieli innych religii, jest co najmniej zaskakujące, że również dzisiaj Kościół wyznaje – tak, jak uczy tego święta tradycja – Jezusa Chrystusa jedynym Zbawicielem wszystkich ludzi bez względu na kolor skóry, język czy wyznanie religijne.

    Jezus Chrystus narodził się w Betlejem nie tylko dla chrześcijan, nie tylko dla pewnej wąskiej grupki ludzi, ale jako chrześcijanie wierzymy, że narodził się dla zbawienia wszystkich ludzi. Narodził się również dla tych, którzy żyli przed Nim, czyli nie byli chrześcijanami, bo nie mieli nawet szansy być, jak i również dla zbawienia tych ludzi, którzy żyli po Jego narodzeniu, żyją dzisiaj i będą żyć kiedyś. Dotyczy to także tych, którzy chrześcijanami nigdy nie zostaną. Jest to coś, co dzisiaj może wywoływać pewne zgorszenie, pewne powątpiewanie, mówienie o tym, że chrześcijanie wywyższają się, że uważają siebie za lepszych od innych ludzi, mówiąc, że tylko w Jezusie Chrystusie jest zbawienie. Ale to nie jest tak, że my chrześcijanie uważamy siebie za lepszych od innych ludzi, albo że tylko my uważamy Chrystusa za tego, który jest najlepszy i najdoskonalszy. My Chrystusa uważamy za Tego, w którym jest największa miłość Boga do człowieka i dlatego Chrystusa głosimy jako tego, który daje zbawienie każdemu człowiekowi. My jesteśmy tylko Jego wyznawcami, natomiast to w Jezusie Chrystusie, jedynie w Nim jest zbawienie wszystkich ludzi.

    Ta antyfona mówi o tym, że On jest upragniony przez wszystkie narody, co może nam się wydawać dzisiaj trochę dziwne, biorąc pod uwagę to, że przecież nie wszyscy ludzie o Nim słyszeli i nie wszyscy ludzie o Nim usłyszą. Ale pomyślmy też o tym, jak wiele rzeczy ważnych dla naszego codziennego życia dzieje się choć nie zdajemy sobie z tego sprawy. Zdajmy sobie sprawę z tego, ile procesów w naszym organizmie przebiega mimowolnie, bez naszej świadomości; ile procesów dzieje się pomimo tego, że nie jesteśmy znawcami własnej fizjologii; w jaki sposób funkcjonuje machina wszechświata; też nie znamy do końca procesów, jakie przebiegają w środowisku przyrodniczym, a jednak one dzieją się i dzięki nim możemy żyć i egzystować na naszej planecie.

    I w podobny sposób dokonuje się dzieło Chrystusa. Jest to jakaś cudowna Boża rozrzutność. Wielki, hojny dar Bożego Serca dla ludzkości, która niekoniecznie przynależy, czy niekoniecznie przynależała wcześniej do wyznania chrześcijańskiego. A jednak, jak wierzymy, Chrystus daje życie za wszystkich. Wszystkim daje życie wieczne i tego pragną tak naprawdę z głębi serca wszyscy ludzie. Dlatego wszyscy, świadomie bądź nieświadomie, jednak na Jezusa Chrystusa oczekują. Stąd też właśnie w tej wielkiej antyfonie nazywamy Go Królem narodów, a więc wszystkich ludzi i z tym większą siłą wołamy z wiarą do Niego – przyjdź.

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    CZWARTEK – 23 GRUDNIA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    GODZ. 7. 00 MSZA ŚWIĘTA RORATNIA

    VII Antyfona: O Emmanuel!

    O Emmanuelu, nasz Królu i Prawodawco, oczekiwany Zbawicielu narodów, przyjdź, aby nas zbawić, nasz Panie i Boże.

    O Emmanuel, Rex et Legifer noster, exspectatio gentium, et salvator earum; veni ad salvandum nos, Domine Deus noster.

    Jezus, stając się jednym z nas, nie przybiera formy jakiegoś giganta czy wielkiego proroka, albo nauczyciela, który pociąga miliony do siebie i dokonuje przemiany społecznej. On rzeczywiście toczy bardzo zwyczajne, szare życie, bez wielkich, spektakularnych sukcesów.

    O Emmanuelu, Królu nasz i Prawodawco, nadziejo i ratunku narodów, przyjdź, aby nas zbawić, nasz Panie i Boże.

    Śledząc te wszystkie antyfony – poczynając od Mądrości, ostatecznie dochodzimy do tego, co chyba wyraża tak naprawdę istotę Wcielenia. Mianowicie do tego, że Bóg, bardzo kochając człowieka, nie tylko go tworząc, nie tylko obsypując go swoimi dobrami, także zdecydował się podzielić codzienny ludzki los, zwykłą szarą ludzką egzystencję. Stał się jednym z nas, Bogiem z nami. W sposób szczególny być może dociera to do człowieka wtedy, kiedy pomyśli sobie, chociażby podróżując palcem po mapie, kiedy weźmie sobie do ręki Ewangelię i obok położy mapę Galilei. Zobaczy on wówczas, że trzy czwarte wydarzeń, które opisuje Ewangelia, działy się tak naprawdę na bardzo niewielkim obszarze. Jezus chodził na piechotę wokół Jeziora Galilejskiego, pomiędzy położonymi tam miasteczkami. Tam nauczał pewną stałą, niewielką grupę ludzi. I to właśnie tam, na tamtych wzgórzach, na bardzo niewielkiej przestrzeni padły słowa, o których Ewangelista, cytując Psalm mówi, że były ukryte od założenia świata.

    Jezus, stając się jednym z nas, nie przybiera formy jakiegoś giganta czy wielkiego proroka, albo nauczyciela, który pociąga miliony do siebie i dokonuje przemiany społecznej. On rzeczywiście toczy bardzo zwyczajne, szare życie, bez wielkich, spektakularnych sukcesów. A jednak jest to życie nad wyraz owocne, skuteczne, dlatego, że prowadzone jest ono według woli Ojca, który jest w niebie.

    I mówiąc o Nim Bóg z nami, mamy na myśli przede wszystkim to, że stał się jednym z nas i był jak wielu z nas, zwykły. Na pierwszy rzut oka zdawał się On zupełnie przeciętny. Z drugiej strony zaś żył w najbardziej intensywny sposób, najbardziej piękny, najbardziej twórczy. Dokopywał się bowiem do tego, co stanowi o sensie ludzkiego życia, a mianowicie do tego, co nazywamy wolą Boga. Jest On Bogiem z nami dlatego, że ciągle nam się pokazuje, jako będący nieustannie pośród nas. Pojawia się, przekonując, że tę wolę Boga można odnaleźć i tą wolą Boga można żyć.

    Te wszystkie wielkie antyfony z jednej strony przez cały ten czas zwracały się do Chrystusa z tym błaganiem przyjdź, pozostań z nami, bo ma się ku wieczorowi. Z drugiej zaś strony skłaniały nas do takiej medytacji, której owocem jest stwierdzenie, że przecież On już jest pośród nas obecny i działa.

    W ten sposób spełniły się słowa Ewangelii św. Mateusza, kiedy Jezus mówi: Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28,20). Życie chrześcijanina polega w dużej mierze na tym, że każdego dnia odkrywa on krok po kroku, że Jezus Chrystus jest rzeczywiście Emmanuelem. Adwent, który właśnie przeżywamy, jako czas oczekiwania, z drugiej strony jest też odkrywaniem, że Chrystus już przyszedł i jest obecny między nami. To właśnie stopniowa droga życia duchowego: podnoszenie kolejnych zasłon, przekraczanie kolejnych drzwi, które nas prowadzą do komnaty, gdzie Pan jest ukryty. Z jednej strony On z nami już jest, a z drugiej strony coraz bardziej odkrywamy, co to znaczy, że z nami jest. Jeżeli zatem wołamy, także tą antyfoną, do naszego Emmanuela „przyjdź”, wówczas nasza ufność jest tym większa, że przyjdzie do nas jeszcze bliżej, ponieważ wiemy, że jest już obecny pośród nas.

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    Kard. Cantalamessa: Jak Maryja, musimy zrodzić Jezusa w naszym sercu - zdjęcie
    Kard. Cantalamessa:

    Jak Maryja, musimy zrodzić Jezusa w naszym sercu

    „To Maryja związała na zawsze Syna Bożego z ludzkością i historią. (…) Ona jako jedyna może zwrócić się do Jezusa tymi samymi słowami co Ojciec Niebieski: Ty jesteś moim Synem, ja Ciebie zrodziłam”. Przypomniał dziś o tym w ostatnim kazaniu adwentowym dla Papieża i Kurii Rzymskiej kard. Raniero Cantalamessa.

    Jak zwykle w nauczaniu papieskiego kaznodziei nie zabrakło odniesień do światowej literatury. Włoski kapucyn przywołał dziś opowiadanie Franza Kafki, maryjny hymny z Boskiej Komedii, a także refleksję Lwa Tołstoja na temat Maryi.

    Kard. Cantalamessa: Maryja skupiona na Dziecku, które ma sobie

    „Tołstoj czyni spostrzeżenie na temat kobiety ciężarnej, które może nam pomóc zrozumieć i naśladować Maryję Pannę w tym ostatnim okresie Adwentu. Spojrzenie kobiety oczekującej narodzin dziecka, mówi, ma w sobie szczególną słodycz i jest skierowane bardziej do wewnątrz niż na zewnątrz, ponieważ to właśnie wnętrze jest dla niej najpiękniejszą rzeczywistością na świecie. Takie było spojrzenie Maryi, gdy nosiła w swoim łonie Stworzyciela wszechświata. Naśladujmy Ją, wygospodarowując kilka chwil prawdziwego skupienia, aby narodzić Jezusa w naszych sercach. Najlepszą odpowiedzią na próbę wymazania Bożego Narodzenia ze społeczeństwa przez zsekularyzowaną kulturę jest jego uwewnętrznienie i przywrócenie mu jego istoty.“

    Kard. Cantalamessa zwrócił uwagę na szczególną godność Maryi, która została Jej nadana przez Boga. Jawi się Ona jako Niewiasta, nowa Ewa, Matka wszystkich żyjących.

    Kard. Cantalamessa: Nikt nie prześcignie Boga w dowartościowaniu kobiety

    „Od pewnego czasu wiele mówi się o godności kobiet. Św. Jan Paweł II napisał na ten temat List apostolski Mulieris dignitatem. Bez względu na to, jak wiele godności, my istoty ludzkie, bylibyśmy w stanie przypisać kobietom, zawsze będzie to nieskończenie mniej w porównaniu do tego, co uczynił Bóg, wybierając jedną z nich na matkę swojego Syna, który stał się człowiekiem. Nie dościgniemy Go w tym, nawet gdybyśmy mieli tyle języków, ile jest źdźbeł trawy na ziemi, jak ktoś kiedyś napisał.“

    Papieski kaznodzieja przypomniał, że zgodnie z Tradycją Kościoła, Jezus, który z ciała narodził się z Maryi Panny, duchowo powinien się począć i zrodzić w każdym wierzącym. Do poczęcia Jezusa w duszy wierzącego dochodzi wtedy, człowiek zapłonie miłością do Boga, postanawia wyzbyć się swoich wad i prowadzić nowe życie.

    Kard. Cantalamessa: Nie wystarczy postanowienie, potrzeba konkretnej przemiany

    „Trzeba jednak podkreślić jedną rzecz: to postanowienie nowego życia musi być bezzwłocznie przełożone na coś konkretnego, na zmianę, w miarę możliwości również zewnętrzną i widzialną, w naszym życiu i w naszych przyzwyczajeniach. Jeśli postanowienia nie wprowadzi się w czyn, Jezus zostaje poczęty, ale nie narodzony. (…) Przede wszystkim spróbujmy wyciszyć w nas samych zgiełk, te toczące się w naszych umysłach procesy w sprawie ludzi i faktów, z których niezmiennie wychodzimy zwycięsko. Przemieniajmy się czasem z oskarżycieli w obrońców naszych braci, myśląc o tym, jak wiele rzeczy inni mogą nam zarzucić. W procesach kanonicznych – przynajmniej w przeszłości – po oskarżeniu sędzia wypowiadał formułę: “Audiatur et altera pars”: niech teraz zostanie wysłuchana druga strona. Kiedy przyłapujemy się na tym, że kogoś osądzamy, uczmy się z całą mocą powtarzać sobie tę formułę: Audiatur et altera pars! Spróbuj postawić się na miejscu swojego brata!“

    Krzysztof Bronk – Watykan/vaticannews.va

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    pixabay/Aleteia.pl

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    ŻYWY RÓŻANIEC

    Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!

    „Różaniec Święty, to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.

    (św. Josemaria Escriva do Balaguer)

    A rosary is used for prayers and meditations.
    fot.wiseGeek

    ***

    INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA NA MIESIĄC GRUDZIEŃ 2021

    Intencja ewangelizacyjna:

    • MÓDLMY SIĘ ZA KATECHETÓW, POWOŁANYCH DO GŁOSZENIA SŁOWA BOŻEGO – ABY BYLI JEGO ODWAŻNYMI I KREATYWNYMI ŚWIADKAMI Z MOCĄ DUCHA ŚWIĘTEGO.

    więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja

    ***

    Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:

    – ZA NASZYCH KAPŁANÓW, ABY DOBRY BÓG UMACNIAŁ ICH W CODZIENNEJ POSŁUDZE ORAZ O NOWE POWOŁANIA DO KAPŁAŃSTWA I ŻYCIA KONSEKROWANEGO.  

    – ZA PAPIEŻA FRANCISZKA, ABY DUCH ŚWIĘTY PROWADZIŁ GO, A ŚWIĘTY MICHAŁ ARCHANIOŁ STRZEGŁ.

    – PANIE JEZU CHRYSTE, KTÓRY JESTEŚ TAK CZĘSTO NIEROZPOZNANY, PROSZĘ, ABY W ADWENTOWE DNI RORATNIE ŚWIATŁO ROZŚWIETLAŁO CIEMNOŚCI MOJEGO SERCA, BO BARDZO PRAGNĘ STAĆ SIĘ MIEJSCEM TWOICH NARODZIN.

    *** 

    Intencja dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II)

    i św. Róży: 

    – ROZWAŻAJĄC DROGI ZBAWIENIA W TAJEMNICACH RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO PROSIMY BOŻĄ MATKĘ, KTÓRA JEST RÓWNIEŻ I NASZĄ MATKĄ, ABY WYPRASZAŁA U SYNA SWEGO A PANA NASZEGO WŁAŚCIWE DROGI ŻYCIA DLA NASZYCH DZIECI.

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    Róża nr 1 św.Jana Pawła II

    Róża nr 2 św. Faustyny

    Róża nr 3 bł. ks. Jerzego Popiełuszki

    Róża nr 4 św. Maksymiliana Marii Kolbego

    Róża nr 5 św. brata Alberta Chmielowskiego

    Róża nr 6 św. Jadwigi

    Róża nr 7 bł. ks Michała Sopoćki

    Róża nr 8 bł. Karoliny Kózkówny

    Róża nr 9 św. Andrzeja Boboli

    Róża nr 10 św. Teresy Benedykta od Krzyża

    Róża nr 11 św. Moniki

    Róża nr 12 bł. męczenników o. Michała i o. Zbigniewa

    Róża nr 13 św. Hiacynty i św. Franciszka

    Róża nr 14 Matki Bożej Częstochowskiej I

    Róża nr 15 Matki Bożej Częstochowskiej II

    Róża nr 16 Matki Bożej Gietrzwałdzkiej

    Róża nr 17 Matki Bożej Miłosierdzia

    Róża nr 19 Matki Bożej Różańcowej

    Róża nr.18 bł. kard Stefana Wyszyńskiego

    Powstała kolejna 19 Róża Żywego Różańca.

    Na obecny czas wspólnota różańcowa potrzebuje jeszcze dwie osoby, abyśmy mogli modlić się wspólnie głosami 380 osób.

    W Adwencie zbieraliśmy fundusze na pomoc dla naszych braci chrześcijan w Libanie. Bardzo dziękuję za wspaniały odzew. Zebraliśmy 3124 funtów brytyjskich, którą przekażemy przez katolicką organizację: Kościół w potrzebie.


    Więcej informacji na temat Żywego Różańca, o Patronach Róż i Tajemnicach Różańcowych można znaleźć na stronie: – https://zr.kosciol.org/roze

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    MODLITWA ANIOŁA Z FATIMY

    “O mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię!
    Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy w Ciebie nie wierzą,
    nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i Ciebie nie kochają!”
    “Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty,
    uwielbiam Cię w najgłębszej pokorze, ofiarując najdroższe Ciało i Krew,
    Duszę i Bóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa,
    obecne na wszystkich ołtarzach świata jako wynagrodzenie za zniewagi,
    świętokradztwa i obojętność jakimi jest On obrażany.
    I przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi,
    proszę Ciebie o łaskę nawrócenia biednych grzeszników”. Amen.

    ***************

    OBJAWIENIA ANIOŁA PORTUGALII

    Rok przed objawieniami Najświętszej Maryi Panny trójka pastuszków: Łucja, Franciszek i Hiacynta – Łucja de Jesus dos Santos i jej kuzyni Franciszek i Hiacynta Marto – mieszkająca w wiosce Aljustrel, należącej do parafii fatimskiej – miała trzy objawienia Anioła Portugalii, zwanego też Aniołem Pokoju.
     

    Pierwsze zjawienie się Anioła

    Pierwsze objawienie Anioła miało miejsce wiosną lub latem 1916 roku, przed grotą przy wzgórzu Cabeço, w pobliżu Aljustrel, i miało, zgodnie z opowiadaniem siostry Łucji, następujący przebieg:

    Bawiliśmy się przez pewien czas, gdy nagle silny wiatr zatrząsł drzewami, co skłoniło nas do popatrzenia, co się dzieje, ponieważ dzień był pogodny. Wtedy ujrzeliśmy w oddali, nad drzewami rozciągającymi się ku wschodowi, światło bielsze od śniegu, w kształcie przezroczystego młodego mężczyzny, jaśniejszego niż kryształ w promieniach słońca.

    W miarę jak się przybliżał, mogliśmy rozpoznać jego postać: młodzieniec w wieku około 14–15 lat, wielkiej urody. Byliśmy zaskoczeni i przejęci. Nie mogliśmy wypowiedzieć ani słowa.
    Gdy tylko zbliżył się do nas, powiedział:
    – Nie bójcie się. Jestem Aniołem Pokoju. Módlcie się ze mną.
    I klęcząc nachylił się, aż dotknął czołem ziemi. Pobudzeni nadprzyrodzonym natchnieniem, naśladując Anioła, zaczęliśmy powtarzać jego słowa:
    – O Mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą w Ciebie, nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i nie kochają Cię.
    Po trzykrotnym powtórzeniu tych słów podniósł się i powiedział:
    – Módlcie się tak. Serca Jezusa i Maryi uważnie słuchają waszych próśb.

    I zniknął. Atmosfera nadprzyrodzoności, jaka nas ogarnęła, była tak silna, że przez dłuższy czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego własnego istnienia, pozostając w tej samej pozycji, w której nas Anioł zostawił, i powtarzając ciągle tę samą modlitwę. Obecność Boga była tak silna i tak dogłębna, że nie ośmieliliśmy się nawet odezwać do siebie. Następnego dnia jeszcze czuliśmy się ogarnięci tą atmosferą, która znikała bardzo powoli.

    Żadne z nas nie zamierzało mówić o tym zjawieniu, ale zachować je w tajemnicy. Taka postawa sama się narzucała. Było to tak dogłębne, że nie było łatwo powiedzieć o tym choćby słowa. Zjawienie to zrobiło na nas większe wrażenie, chyba dlatego, że było pierwsze. 

    Drugie zjawienie się Anioła 

    Po raz drugi Anioł pojawił się latem 1916 roku, przy studni domu Łucji, blisko której bawiły się dzieci. Oto jak siostra Łucja opowiada to, co Anioł powiedział jej samej i jej kuzynom:
    – Co robicie? Módlcie się! Módlcie się dużo! Przenajświętsze Serca Jezusa i Maryi chcą okazać przez was miłosierdzie. Ofiarowujcie nieustannie modlitwy i umartwienia Najwyższemu.
    – Jak mamy się umartwiać? – zapytałam.
    – Z wszystkiego, co możecie, zróbcie ofiarę Bogu jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, i jako uproszenie nawrócenia grzeszników. W ten sposób sprowadźcie pokój na waszą Ojczyznę. Jestem Aniołem Stróżem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście 
    z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg wam ześle.
    I zniknął. Te słowa Anioła wyryły się w naszych umysłach jak światło, które pozwoliło nam zrozumieć, kim jest Bóg, jak nas kocha, jak chciałby być kochany. Pozwoliły nam również pojąć wartość umartwienia, jak ono Bogu jest miłe i jak dzięki niemu nawracają się grzesznicy.

    Trzecie zjawienie się Anioła

    Trzecie objawienie miało miejsce końcem lata i początkiem jesieni 1916 roku. Także i tym razem w grocie Cabeço. Potoczyło się ono, zgodnie z opisem siostry Łucji, w następujący sposób: 

    Gdy tylko tam przyszliśmy, padliśmy na kolana i dotknąwszy czołami ziemi, poczęliśmy powtarzać słowa modlitwy Anioła: „O Mój Boże wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię etc.!”
    Nie pamiętam, ile razy powtórzyliśmy tę modlitwę, kiedy ujrzeliśmy błyszczące nad nami nieznane światło. Powstaliśmy, aby zobaczyć, co się dzieje, i ujrzeliśmy Anioła trzymającego kielich w lewej ręce, nad którym unosiła się hostia, z której spływały krople krwi do kielicha. Zostawiwszy kielich i hostię zawieszone w powietrzu, Anioł uklęknął z nami i trzykrotnie powtórzyliśmy z nim modlitwę:
    – Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu, Duchu Święty, wielbię Cię z najgłębszą czcią i ofiaruję Ci najdroższe Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, obecnego we wszystkich tabernakulach świata, jako przebłaganie za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest On obrażany! Przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi błagam Cię o nawrócenie biednych grzeszników.
    Następnie powstając, wziął znowu w rękę kielich i hostię.
    Hostię podał mnie, a zawartość kielicha dał do wypicia Hiacyncie i Franciszkowi, jednocześnie mówiąc:
    – Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa straszliwie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagradzajcie zbrodnie ludzi i pocieszajcie waszego Boga.
    Potem znowu schylił się aż do ziemi, powtórzył wspólnie z nami trzy razy tę samą modlitwę: „Przenajświętsza Trójco… etc.” i zniknął.

    Natchnieni nadprzyrodzoną siłą, która nas ogarniała, naśladowaliśmy Anioła we wszystkim, to znaczy uklękliśmy czołobitnie jak on i powtarzaliśmy modlitwy, które on odmawiał. Siła obecności Boga była tak intensywna, że niemal zupełnie nas pochłaniała i unicestwiała. Wydawała się pozbawiać nas używania cielesnych zmysłów przez długi czas. W ciągu tych dni wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności, jakbyśmy byli niesieni przez tę samą nadprzyrodzoną istotę, która nas do tego skłaniała.
    Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrzne, całkowicie skupiające duszę w Bogu. A również osłabienie fizyczne, które nas ogarnęło, było wielkie.

    Nie wiem, dlaczego objawienia Matki Bożej wywołały w nas zupełnie inne skutki. Ta sama wewnętrzna radość, ten sam spokój i to samo poczucie szczęścia, ale zamiast tego fizycznego osłabienia, pewna wzmożona ruchliwość. Zamiast tego unicestwienia w Bożej obecności, wielka radość. Zamiast trudności w mówieniu, pewien udzielający się entuzjazm. Lecz pomimo tych uczuć odczuwałam natchnienie, aby milczeć, zwłaszcza o niektórych rzeczach. Podczas przesłuchań czułam wewnętrzne natchnienie, które mi wskazywało odpowiedzi, aby nie odbiegając od prawdy, nie ujawniać tego, co wtenczas powinnam była ukryć.

    Objawienia Anioła w roku 1916 poprzedzone były trzema innymi wizjami. W okresie między kwietniem a październikiem 1915 roku, Łucja wraz z trzema innymi dziewczynkami, Marią Rosą Matias, Teresą Matias i Marią Justiną, ujrzały, z tego samego wzgórza Cabeço, ponad lasem znajdującym się w dolinie, zawieszony w powietrzu jakiś obłok bielszy od śniegu, przezroczysty, 
    w kształcie ludzkiej postaci. Była to postać, jakby ze śniegu, którą promienie słoneczne czyniły nieco przezroczystą. Jest to opis samej siostry Łucji.

    z książki: “Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” autorstwa A. Borellego

    ************************************************************************************************************

    Dlaczego święci nie nudzili się na Mszy św? 5 powodów

    O, nierozumni, co czynicie? Dlaczego nie śpieszycie do kościołów?

    Msza św. – to „korona modlitwy”.

    Święci o Mszy świętej

    Nudzicie się czasami na Mszy świętej? Nie martwcie się, nie osądzam was. Kiedy po jakimś czasie zaczęłam ponownie chodzić na Mszę św., strasznie się nudziłam. Ale eucharystyczna obecność Jezusa pociągała mnie coraz mocniej i po jakimś czasie szczerze pokochałam Mszę świętą. Zdałam sobie sprawę, że to moja najważniejsza modlitwa w ciągu dnia.

    Jak to określił kiedyś bł. Jakub Alberione, Msza św. to „korona modlitwy” i żadne działanie, które podejmujemy, aby zbliżyć się do Boga, nie da się porównać z uczestnictwem w niej.

    Być może i wy potrzebujecie wzmocnić swoją motywację do uczestnictwa w Eucharystii? Z pomocą przychodzą nam święci, którzy raczej się w kościele nie nudzili. Oto pięć wskazówek od nich:

    WIEDZIELI, ŻE W MSZY ŚW. UCZESTNICZĄ WRAZ Z ANIOŁAMI

    Nie istnieje msza z niską frekwencją. Kiedy będziecie uczestniczyli w Eucharystii z zaledwie kilkoma innymi wiernymi, pamiętajcie, że są pośród was aniołowie!

    Św. Grzegorz Wielki mówił, że „niebiosa się otwierają i rzesze aniołów zstępują, by wziąć udział w Świętej Ofierze”, a św. Augustyn dodał, że „anioły otaczają sprawującego ofiarę Mszy świętej kapłana i służą mu”.

    TWIERDZILI, ŻE EUCHARYSTIA TO ISTOTA ICH ŻYCIA

    Uczestnicząc w najbliższej mszy świętej, poproście Boga, by pokazał wam, jak bardzo wasza dusza pragnie łask Eucharystii. Tego samego pragnienia doświadczali święci.

    „Łatwiej byłoby światu przetrwać bez słońca, aniżeli bez Mszy świętej” – pisał św. Pio z Pietrelciny. Matka Teresa z kolei mówiła, że Eucharystia to pokarm duchowy, który podtrzymuje ją w codziennym utrudzeniu. „Bez tego nie wytrwałabym ani jednego dnia, ani jednej godziny” – wyznała święta.

    CHCIELI ODDAWAĆ CZEŚĆ BOGU

    Skoro kochacie Boga i odwzajemniacie Jego miłość do was, uczestnictwo we mszy świętej jest najwyższym z możliwych wyrazów tej miłości.

    „Jedna Msza święta więcej oddaje czci Panu Bogu, aniżeli wszystkie uczynki pokutne świętych, wysiłki apostołów, cierpienia męczenników, a nawet płomienna miłość Matki Najświętszej” – twierdził św. Alfons Liguori. Św. Jan Vianney mówił z kolei, że „wszystkie dobre uczynki razem wzięte nie są warte jednej Mszy świętej, bo tamte są dziełami ludzkimi, a Msza św. jest dziełem Bożym”.

    W MSZY ŚW. ODNAJDYWALI RADOŚĆ

    Bóg jest jedynym źródłem prawdziwego szczęścia. Wiedząc to, święci uczestniczyli w Eucharystii, aby odnaleźć prawdziwą radość.

    „Trzydzieści pięć lat temu do wiary przywiodła mnie radość z narodzin mojego dziecka. Ta radość odnawia się nieustannie, kiedy codziennie przyjmuję Ciało Pana naszego w czasie Eucharystii” – wyznała Dorothy Day.

    MIELI ŚWIADOMOŚĆ PONADCZASOWOŚCI MSZY ŚWIĘTEJ

    Msza jest uobecnieniem misterium paschalnego Jezusa Chrystusa. Oznacza to, że nie tyle wspominamy w jej trakcie Jego śmierć i zmartwychwstanie, lecz że ponownie przeżywamy je, sami wkraczamy w ten ponadczasowy moment.

    Bł. Jakub Alberione mówił, że „Jezus jest Barankiem, którego zabito, lecz który żyje na wieki, w każdym momencie odnawiając swoją mękę w nieustannym sprawowaniu mszy świętych na całym świecie”. Wiedział też o tym św. Jan Paweł II, który przypominał, że „msza święta uobecnia ofiarę krzyża”.

    Mogłabym znaleźć jeszcze wiele powodów, dla których warto uczestniczyć we Mszy świętej, moglibyśmy rozważać myśli kolejnych świętych. Chciałabym jednak zakończyć, przywołując ostatni cytat „motywacyjny” – słowa św. Leonarda z Porto Maurizio (który, jak sądzę, wypowiedział je ze złośliwym uśmiechem na twarzy): „O, nierozumni, co czynicie? Dlaczego nie śpieszycie do kościołów, aby wysłuchać tyle Mszy świętych, ile tylko się da?”.

    S. Theresa Aletheia Noble/Aleteia.pl

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    ****************************************************************************************************************

    DZIEŃ PAŃSKI III NIEDZIELI ADWENTU – 12 GRUDNIA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 – 14.00

    MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 14.00

    W dzisiejszą Niedzielę Adwentu Kościół zapala trzecią świecę, tzw.„świecę pasterzy”, która jest świecą radości. Bowiem przypomina, że pasterze jako pierwsi złożyli pokłon Maleńkiemu Jezusowi. Byli pierwszymi, którzy zobaczyli i ogłosili światu „radosną nowinę”. Dlatego ta Niedziela nosi nazwę Gaudete – Radujcie się. I dlatego świeca radości jest koloru różowego.

    Adobe Stock

    ***

    KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ PRZYJMUJEMY Z NALEŻNYM USZANOWANIEM DO UST

    ALBO NA RĘKĘ – WTEDY CIAŁO PAŃSKIE SPOŻYWAMY W OBECNOŚCI KAŁANA.

    PRZYJMUJĄC KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ – NA SŁOWA KAPŁANA: CIAŁO CHRYSTUSA – ODPOWIADAMY: AMEN.

    ************************************************************************************************************

    Co oznacza nasze „Amen”, które wypowiadamy podczas Komunii św. przyjmując „Ciało Chrystusa”?

    Kapłanowi, który rozdając Eucharystię mówi tobie: „Ciało Chrystusa”, odpowiadasz: „Amen” – to znaczy uznajesz łaskę i zaangażowanie, jakie pociąga za sobą stanie się Ciałem Chrystusa. Gdy przyjmujesz bowiem Eucharystię, stajesz się Ciałem Chrystusa. To bardzo piękne! Komunia, jednocząc nas z Chrystusem, wyrywając z naszego egoizmu, otwiera nas i jednoczy ze wszystkimi, którzy są jedno w Nim. Oto cud Komunii Świętej: stajemy się Tym, Którego otrzymujemy!

    Benedykt XVI –Jan Paweł II - Wielki Tydzień 2004

    Benedykt XVI –Jan Paweł II – Wielki Tydzień 2004 

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    “TEN, KTO MNIE SPOŻYWA, BĘDZIE ŻYŁ PRZEZE MNIE” (J 6,57)

    „Wiara Kościoła jest istotową wiarą eucharystyczną, a więc sakramentalną, i karmi się ona w szczególny sposób przy stole Eucharystii”. (emerytowany papież Benedykt XVI)

    PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA

    _____________________________________________

    Jak wytrwać godzinę na adoracji? Praktyczne wskazówki

    W Najświętszym Sakramencie Eucharystii „są zawarte prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie (po łacinie: vere, realiter et substantialiter) Ciało i Krew wraz z duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus”. (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1374).

    W Eucharystii Boży Syn jest z nami całkowicie i Bogiem i Człowiekiem. Oto słowa św. Jana Pawła II: „W pokornym znaku chleba i wina, przemienionych w Jego Ciało i Jego Krew, Chrystus wędruje razem z nami, jako nasza moc i nasz wiatyk, i czyni nas świadkami nadziei dla wszystkich. Jeżeli wobec tej tajemnicy rozum doświadcza własnych ograniczeń, to serce oświecone łaską Ducha Świętego dobrze wie, jaką przyjąć postawę, zatapiając się w adoracji i w miłości bez granic”. (Encyklika Ecclesia de Eucharistia z 2003 r., nr 62).

    W roku 2004 św. Jan Paweł II rozpoczynając Rok Eucharystii w Kościele tak się modlił: „Panie Jezu, pozostań z nami (…). Wspieraj nas, gdy jesteśmy utrudzeni, przebacz nasze grzechy, kieruj naszymi krokami na drogach dobra (…). W Eucharystii jesteś lekarstwem na nieśmiertelność; obdarz nas pragnieniem pełni życia, które nam pomoże iść po tej ziemi jako ufni i radośni pielgrzymi, wpatrzeni zawsze w cel życia bez końca. Zostań z nami, Panie! Zostań z nami! Amen”. 

    Adobe Stock/Niedziela

    *****

    Przebywanie w obliczu Eucharystii to audiencja u Króla Niebios. Dlaczego mielibyśmy z niej nie skorzystać? Wszak Chrystus zapytał uczniów w ogrodzie Getsemani: „Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny na modlitwie?”.

    Jeden z najpiękniejszych sposobów modlitwy

    Poświęcenie czasu na przebywanie z Jezusem w Eucharystii jest receptą na znalezienie jakże potrzebnego naszej duszy ukojenia.

    Adoracja jest jednym z najpiękniejszych sposobów modlitwy. To czas spędzony z Jezusem ukrytym w Eucharystii. Zazwyczaj w trakcie adoracji Najświętszy Sakrament jest odsłonięty, a biała hostia umieszczona jest w złotej lub srebrnej monstrancji. Jednak nawet wtedy, gdy Najświętszy Sakrament nie został wystawiony, możemy modlić się przed obecnym w tabernakulum Jezusem.

    Często wierni spędzają na adoracji jedną godzinę. Jest to praktyczne: w kościołach, w których trwa całodobowa, wieczysta adoracja, są harmonogramy najczęściej jednogodzinnych czuwań wiernych, tak aby Najświętszy Sakrament nigdy nie został pozostawiony bez adoracji.

    Za jednogodzinną adoracją przemawiają także głębsze względy – wszak Chrystus zapytał uczniów w ogrodzie Getsemani: „Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny na modlitwie?”.

    Nauczyć się przebywania u stóp Jezusa

    Poniższe wskazówki mogą okazać się pomocne dla wszystkich, którzy nie mają większego wcześniejszego doświadczenia w adoracji.

    Po pierwsze, należy pamiętać, że tę godzinę spędza z wami sam Pan. Pozwólcie Mu na siebie patrzeć. Rozpocznijcie od adoracji. W jaki sposób adorować? Jednym ze sposobów jest adoracja na kolanach, w radości naszych serc, jednak konkretny sposób winien odzwierciedlać naszą miłość do innych osób.

    Powinniśmy zbliżać się do naszego Pana niczym pan młody, wpatrujący się w swoją narzeczoną prowadzoną do niego do ołtarza, jak matka patrząca na noworodka, czy jak syn lub córka wracający do domu rodzinnego po długiej podróży. Każdy, kto się kiedykolwiek zakochał, doskonale zna pragnienie wpatrywania się bez końca w oczy ukochanej osoby.

    Do tego właśnie poziomu intymności, wyciszenia siebie i radości winniśmy dążyć w trakcie adoracji. Nawet jeśli my sami tego nie odczuwamy, wiedzmy, że czyni to nasz Pan. Przebywanie w naszej bliskości cieszy Go o wiele bardziej, aniżeli my kiedykolwiek moglibyśmy radować się w Jego obecności.

    Dlaczego powinniśmy przebywać na adoracji? Po to, by nauczyć się przebywania u stóp Jezusa i obrać „lepszą cząstkę”, aby dostroić nasze uszy do słuchania słów Bożych, a nasze oczy uwrażliwić na Boże spojrzenie, abyśmy byli zdolni przyjąć to, o co się modlimy w Ojcze nasz: „Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”.

    Przebywanie w obliczu Eucharystii to audiencja u Króla Niebios. Dlaczego mielibyśmy z niej nie skorzystać i trzymać się z dala?

    Jak wytrwać godzinę na adoracji?

    Jeżeli nie wiecie, co robić i co mówić w trakcie adoracji, pamiętajcie, że wszystkie relacje rozpoczynają się od chęci uczestniczenia, spędzania z kimś czasu. Idźcie przed Najświętszy Sakrament, a jeśli to wasza pierwsza adoracja, po prostu usiądźcie i kontemplujcie – tu jest Chrystus. To właśnie miłość.

    Jesteśmy wezwani, by być jak Chrystus, czy to w małżeństwie, życiu konsekrowanym, czy idąc w pojedynkę przez życie. Chrystus pozwolił, aby go poniżono, wylał dla nas ostatnią kroplę krwi. My sami, jako stworzenia upadłe, nigdy nie jesteśmy w stanie oddać się w całości, bez reszty. Adoracja Chrystusa Eucharystycznego pomoże nam zrozumieć, że miłość jest zawsze służbą i darem z całego siebie.

    Módlcie się Pismem Świętym. Czytajcie je, smakujcie i rozważajcie. Poproście Ducha Świętego, aby pomógł wam zobaczyć, usłyszeć i zrozumieć. Czytajcie słowa Pisma Świętego kilkukrotnie.

    Sam mówię własnym dzieciom, kiedy próbują coś ugotować, żeby przed rozpoczęciem przygotowywania potrawy trzykrotnie przeczytały przepis kulinarny. W ten sposób zapada on w pamięć, a oni mogą rozpocząć pracę z pewną wiedzą wstępną na temat tego, co będą musieli zrobić. Trzykrotna lektura fragmentu Pisma Świętego jest równie dobrym sposobem na głębszą refleksję nad słowami, które kieruje do nas Bóg.

    Odmawiajcie różaniec. Nikt nie zna Syna Bożego lepiej od Jego Matki, która może was nauczyć, jak patrzeć na Syna na krzyżu, jak usiąść u stóp Syna na Górze Błogosławieństw i jak uklęknąć przy Nim w adoracji. Módlcie się z Nią, a ona pomoże wam zrobić „wszystko, cokolwiek On wam powie”.

    Śpiewajcie we własnym sercu. Wielu z nas nie dysponuje pięknym głosem, lecz możemy śpiewać w głowie. Adoracja to szansa, aby zaśpiewać naszemu Panu w głowie ulubioną pieśń kościelną (niezależnie od pory roku), i to wszystkie zwrotki. Będziecie mogli skorzystać z wymarzonego przez was akompaniamentu i wychwalać Boga tak, jak byście byli profesjonalnymi śpiewakami. Dodatkową korzyścią jest to, że po powrocie z adoracji łatwiej będzie wam śpiewać w trakcie mszy świętej, niezależnie od pieśni.

    Jeśli nie godzina, to ile czasu?

    „Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny?” – pyta Chrystus, a my, podobnie jak apostołowie, musimy przebudzić się i odpowiedzieć.

    Nie możecie przeznaczyć na adorację całej godziny? Naturalnie, wszyscy jesteśmy bardzo zajęci. W takim razie ofiarujmy Bogu 12 minut każdego dnia, przed wyruszeniem do pracy, lub tyle samo minut po zakończeniu pracy, przez co w ciągu tygodnia ofiarujemy Bogu na adoracji 60 minut poza mszą św. Przekonacie się również, że przybycie przed Boże oblicze i przebywanie w Jego obecności staje się łatwiejsze, gdy wchodzimy coraz głębiej w tajemnicę obecności Chrystusa.

    Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament!

    Sherry Antonetti/Aleteia.pl

    ____________________________________________________________________________________________

    Ks. Dolindo: jak często katolik powinien się spowiadać? - zdjęcie

    Ks. Dolindo: jak często katolik powinien się spowiadać?

    “Klękamy przed kapłanem, wyznajemy nasze błędy, słuchamy jego rad oraz otrzymujemy pokutę. To nie jest niewola, to jest godność. Kiedy kapłan, drżąc w swoim sercu z powodu jego upokorzenia i pełni swojej funkcji, podnosi swoje poświęcone ręce nad naszą głowę; kiedy uniży się, by obdarzyć krwią Przymierza, za każdym razem, dziwiąc się wypowiadaniu słów, które dają życie, on – sam jako grzesznik – in persona Christi przebacza grzesznikowi. My, grzesznicy u jego stóp, wstając, nie czujemy, że popełniliśmy coś tchórzliwego. Jesteśmy u stóp człowieka, który reprezentuje Jezusa Chrystusa, aby złożyć wszystko, co skłoniło naszą duszę do podłości, jarzmo namiętności, miłość do ulotnych rzeczy świata, strach przed jego osądzaniem; byliśmy tam, aby odzyskać godność wolnych ludzi i dzieci Bożych” – pisał słynny włoski pisarza Alessandro Manzoni.

    Ks. Dolindo bardzo wiele w swoim życiu wycierpiał. Pisząc swoją Autobiografię, wyjaśnił, że Dolindo w dialekcie neapolitańskim znaczy ból. Od dzieciństwa musiał znieść wiele chorób i materialną nędzę, łącznie z głodem. Ponadto jego ojciec był człowiekiem szorstkim i gniewnym i niebawem porzucił rodzinę. W 1905 roku Dolindo przyjął święcenia kapłańskie, następnie uczył teologii i śpiewu gregoriańskiego seminarzystów Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Po dwóch latach kapłaństwa został poddany poważnej próbie życia przez Opatrzność. Oskarżony o rozsiewanie błędów teologicznych i herezji został suspendowany i poddany wieloletniemu dochodzeniu sądowemu prowadzonemu przez watykańskie Święte Oficjum.

    Odnosząc się do częstotliwości, z jaką katolicy powinni się spowiadać, ks. Dolindo zaleca, aby czynić to przynajmniej co kilka tygodni lub przynajmniej raz w miesiącu. – I róbcie to starannie, bo dobra spowiedź jest duchowym skarbem dla duszy i przynosi owoce w codziennym życiu – mawiał.

    Nauczał, że posiadając tak wielki skarb miłosierdzia, jaki jest zawarty w sakramencie pokuty, nie powinniśmy być na tyle nierozsądni, żeby żyć z dala od niego. Spowiedź oddala od nas bowiem gorycz, nędzę i niesprawiedliwości jakie spotykają nas na tym świecie.

    Spowiedź sprawia też, że wraz z nią ożywa dusza, grzech zostaje odpuszczony i nie chowa się w nas; odnajdujemy wartości stłamszone przez grzechy, gdyż znów stają się żywe, a przede wszystkim na nowo odzyskujemy kontakt z Bogiem.

    mp/deon.pl/fronda.pl

    ********************************

    5 powodów, dla których warto się spowiadać

    Dlaczego właściwie warto się spowiadać? Bo tego nauczyli mnie rodzice? Bo tak wypada? Nic z tych rzeczy. Oto 5 prawdziwych powodów dla których warto klęknąć do kratek konfesjonału!

    Adobe Stock

    *****

    1. Uporządkowanie życia

    Przygotowanie do spowiedzi, jak nic innego, pomaga przyjrzeć się naszemu życiu z innej perspektywy. Wertując swoje zachowania i motywacje możemy dowiedzieć się o sobie wielu ciekawych rzeczy. Co jeszcze jest we mnie nie tak? Co powinienem zmienić, poprawić? Spowiedź św. to sto razy lepszy motywator niż trener personalny czy światowej sławy coach. Niestety wymaga więcej odwagi.

    2. Braterska wymiana

    Klękając do kratek konfesjonału możesz mieć pewność, że wyznajesz grzechy samemu Jezusowi. Twoje usta i uszy księdza to tylko pośrednicy. Chodzi o relację twojego serca z sercem Jezusa. Mimo wszystko osoba i rola kapłana jest tutaj nieprzypadkowa. Moglibyśmy samodzielnie wyznać grzechy Bogu, klęcząc w kościelnej ławce. Pomyślałeś kiedyś, dlaczego sam Chrystus zapragnął, aby pośredniczyli w tym Jego apostołowie?

    Człowiek wyznając swoje przewinienia Bogu za pośredniczeniem księdza ma możliwość braterskiej wymiany. Ksiądz znając także swoje słabości powinien, w uniżeniu, słowami zmotywować penitenta do dalszej pracy nad sobą. Wypowiadając regułę przebaczenia grzechów otwiera nas na coś nieprawdopodobnego. Człowiek często musi coś usłyszeć, żeby to zrozumieć.

    3. Darmowe przebaczenie

    „Ja odpuszczam tobie grzechy..” – to głos Boga, który kolejny raz pragnie ci powiedzieć: jesteś dla mnie szalenie ważny/ważna! To co było jest nieważne, teraz jesteś już w pełni mój/moja. Nie daj sobie wmówić, że jesteś zły, niedobry, nieważny. Jesteś moją miłością. Jestem zawsze z tobą!

    Uczucie przebaczenia to jak kamień spadający z serca. To co było się nie liczy. Czysty i dobry wracasz na ścieżki życia. Głowa do góry. Synu, córko Boga.

    4. Spotkanie z Jezusem

    To w sumie powinien być pierwszy powód, dla którego warto się spowiadać. Sam Jezus, który działa przez księdza w konfesjonale, w pełni dla ciebie. Nie musisz stresować się podchodząc do spowiedzi. Nie przejmuj się księdzem, który może wydawać ci się niemiły. Wchodzisz w przestrzeń spotkania z samym Jezusem. Reszta jest zupełnie nieważna. To jest wasz czas.

    5. Otwarcie drzwi

    Spowiedź i przebaczenie grzechów otwierają nas na pełnię spotkania z Bogiem. Odchodząc od konfesjonału, czysty, z godnością dziecka Bożego – masz możliwość przyjęcia Ciała Chrystusa. Możesz zjednoczyć się z samym Bogiem. Niepojęte. Cudowne. Spowiedź to klucz, Eucharystia otwieranie drzwi, za którymi czeka On – Jezus.

    Niech spowiedź nigdy nie będzie dla ciebie powodem do strachu. Zewnętrzne czynniki są zupełnie nieważne. Tu chodzi o Jezusa. I o ciebie – o twoje życie. Odwagi.

    “Co jest centrum, grzechy, czy też Ojciec, który wybacza wszystko? Do spowiedzi nie przystępuje się jako osoba karcona, która musi się upokorzyć, ale jako dziecko, które biegnie, by przyjąć uścisk Ojca. A Ojciec podnosi nas w każdej sytuacji, przebacza nam każdy grzech. Dam wam małą radę: po każdej spowiedzi zostańcie kilka chwil, aby zapamiętać przebaczenie, które otrzymaliście. Strzeżcie tego pokoju w swoim sercu, tej wolności, którą odczuwacie w swym wnętrzu.”

    Papież Franciszek do młodych na Słowacji, wrzesień 2021

    Damian Krawczykowski/Tygodnik Niedziela

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    RACHUNEK SUMIENIA

    Przygotowanie do spowiedzi

    Karol Porwich/Tygodnik Niedziela

    *****

    Modlitwa przed spowiedzią:

    Ojcze Niebieski, Ty znasz mnie do głębi – znasz każdy szczegół mego życia.
    Przeznaczyłeś mnie do życia z sobą w wieczności, często o tym zapominam.
    Jestem słaby, niestały, tak łatwo się wybielam, usprawiedliwiam.
    Pozwó1 mi widzieć siebie tak, jak Ty mnie widzisz.
    Osądzać bez wybiegów intencje, jakimi kieruję się w życiu.
    Oświeć mnie, abym rozpoznał swe grzechy przeciw Tobie i przeciwko moim bliźnim.
    Abym miał odwagę uznania, że źle postępuję, że potrzebuję zmiany postępowania, myślenia, nawrócenia.
    Daj łaskę prawdziwego żalu i poprawy, abym doznał radości Twojego przebaczenia.
    Niech Twoje miłosierdzie, Boże, uleczy moje rany, wzmocni moją wolę pełnienia Twojej woli.

    Kiedy ostatni raz byłem u spowiedzi?
    Czy odprawiłem zadaną pokutę?
    Czy wynagrodziłem Bogu i bliźniemu za wyrządzone krzywdy?
    Czy podjąłem wysiłek wyzbywania się swoich wad, słabości, nałogów?

    Oceniając swoje postępowanie, stańmy przed obliczem Boga i odpowiedzmy sobie na
    następujące pytania:

    PIERWSZE I NAJWAŻNIEJSZE PRZYKAZANIE MÓWI:

    Miłuj Pana, Boga swego, całym sercem, całym duszą, całym swoim umysłem, całym sobą.

    Czy modlę się rano i wieczorem? Czy była to prawdziwa rozmowa mego serca z Bogiem, czy tylko zwykła formalność?
    Czy szukam u Boga rady, pomocy w cierpieniach, pokusach?
    Czy zastanawiam się nad tym, jaka jest względem mnie wola Boża?
    Czy w niedziele i święta uczestniczę we Mszy św. i troszczę się o to, by uczestniczyli w niej wszyscy domownicy?
    Czy proponuję swym bliskim wspólną modlitwę?
    Czy w niedziele nie wykonuję prac niekoniecznych?
    Czy wyznaję otwarcie swoją wiarę przez udział w niedzielnych Mszach św., w procesjach publicznych i wówczas, kiedy mnie o to pytają?
    Czy wspieram materialnie działalność parafii? Czy interesuję się jej potrzebami?
    Czy nie uchylam się od udziału w pracach na jej rzecz?
    Czy w miarę swoich możliwości biorę udział w działalności grup modlitewnych, grup troszczących się o katechizację dzieci i młodzieży?
    Czy wspomagam dzieła dobroczynne na rzecz ubogich, ludzi znajdujących się w trudnych okolicznościach?
    Czy staram się poznać naukę Kościoła przez lekturę stosownych książek, uczestniczenie w rekolekcjach, udział w spotkaniach grup formacyjnych?
    Czy zachęcam do tego swoich bliskich, swoje dzieci?
    Czy odrzucam horoskopy, karty do tarota, wróżbiarstwo, magię, treści głoszone przez
    wysłanników sekt i czuwam, by moi bliscy nie dali się w nie uwikłać?
    Czy czytam systematycznie katolicką prasę, słucham katolickich rozgłośni radiowych,
    oglądam katolickie programy telewizyjne?
    Czy oponuję, kiedy bluźni się Bogu, niesłusznie krytykuje Kościół?

    DRUGIE Z NAJWAŻNIEJSZYCH PRZYKAZAŃ MÓWI:

    Miłuj bliźniego jak siebie samego.

    Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem (por. J 13,34).
    Kto mówi, że miłuje Boga, a bliźniego ma w nienawiści, jest kłamcą (por. 1 J 4, 20).

    Czy szanuję rodziców?
    Czy nie wyrządzam im przykrości, nie lekceważę, czy troszczę się o ich potrzeby?
    Czy się za nich modlę?
    Czy nie daję dzieciom złego przykładu (klątwy, pijaństwo, nieprzyzwoite żarty, stosowanie przemocy, spędzanie zbyt dużo czasu przed telewizorem)?
    Czy troszczę się o wychowanie dzieci w poszanowaniu godności własnej i innych?
    Czy wiem, jakie filmy oglądają? Jakie czytają czasopisma, książki? Z kim przebywają?
    Co robią z otrzymanymi pieniędzmi? Gdzie spędzają wolny czas? Czy nie pobłażam ich moralnym przewinieniom (lenistwu, samolubstwu, lekceważeniu bliźnich, przemocy, kradzieży, pijaństwu)?
    Czy interesuję się zachowaniem dzieci w szkole, wymagam od nich szacunku dla nauczycieli, odrobienia zadanych lekcji?
    Czy nie wtrącam się zbytnio w życie rodzinne dorosłych dzieci, wzniecając konflikty?
    Czy żyję w zgodzie z rodzeństwem, krewnymi i kolegami w szkole, w pracy?
    Czy traktuję życzliwie sąsiadów, współpracowników? Czy nie żywię do nich pretensji, urazów? Czy nie zazdroszczę im sukcesów, nie mszczę się, nie wzniecam nieporozumień?
    Czy solidnie wypełniam swoje obowiązki w pracy?
    Czy nie zatrzymuję lub nie pomniejszam słusznego wynagrodzenia za pracę?
    Czy nie szkodzę swojemu zdrowiu przez picie alkoholu, palenie?
    Czy nie trwonię pieniędzy na hazard (gry w karty, loterie)?
    Czy nie prowadziłem samochodu po wypiciu alkoholu lub z nadmierną szybkością?
    Czy nie używałem narkotyków lub nie dostarczałem ich innym?
    Czy kogoś nie uderzyłem, nie pobiłem?
    Czy unikam złego towarzystwa?
    Czy nie byłem powodem rozbicia własnej lub innej rodziny?
    Czy jestem czysty w myślach, pragnieniach?
    Czy nie oglądam filmów pornograficznych, czy nie kupuję takich czasopism?
    Czy nie lubuję się w nieprzyzwoitych rozmowach, żartach?
    Czy nie dopuściłem się z kimś nieprzyzwoitych czynów?
    Czy nie zdradziłem współmałżonka?
    Czy szanowałem poczęte życie?
    Czy nie dokonałem aborcji lub nie namawiałem do niej?
    Czy nie przywłaszczyłem sobie cudzej rzeczy, mienia publicznego, czy go bezmyślnie
    nie niszczyłem?
    Czy nie dałem się skusić łapówką?
    Czy oddałem długi, pożyczki?
    Czy nie jestem chciwy, pyszałkowaty? Czy nie wynoszę się nad innych?
    Czy nie chce zawsze postawić na swoim, skupić uwagi tylko na sobie?
    Czy umiem przebaczyć, być wyrozumiałym, cierpliwym, ustępliwym, usłużnym?
    Czy pomagam w codziennych pracach domowych?
    Czy nie uchylam się od odpowiedzialności za życie wspólnoty lokalnej, narodowej?
    Czy nie głosowałem na ugrupowania lub ludzi mających programy niezgodne z nauką katolicką?
    Czy zachowuję umiarkowanie w jedzeniu?
    Czy nie kupuję zbyt kosztownych lub niekoniecznych rzeczy?
    Czy nie odmawiam wsparcia ludziom wyciągającym do mnie rękę po pomoc?
    Czy pomagam innym, zwłaszcza swoim krewnym?
    Czy, na miarę swych możliwości, wspieram potrzebujących, zwłaszcza osoby starsze, wdowy, sieroty, rodziny wielodzietne, bezdomnych, chorych, potrzebujących leczenia, ofiary kataklizmów?
    Czy pamiętam, że kubek wody podany bliźniemu jest pomocą samemu spragnionemu Jezusowi?
    Czy nie kłamałem i czy z tego nie wynikła jakaś szkoda?
    Czy nie mówiłem źle o innych, nie oczerniałem ich, nie rzucałem podejrzeń?
    Czy nie zazdrościłem innym powodzenia?
    Czy dotrzymuję obietnic?
    Czy miałem odwagę bronienia prawdy?
    Czy prostowałem krzywdzące opinie o innych?
    Czy nie powtarzałem niesprawdzonych plotek?
    Czy w piątki zachowywałem wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych?
    Czy w Środę Popielcową i Wielki Piątek zachowywałem post ścisły?
    Czy jest we mnie prawdziwa chęć przemiany życia, czy tylko uzyskania rozgrzeszenia?
    Jaka jest moja wada główna?

    AKT ŻALU

    Boże, mój Ojcze, żałuję za me złości jedynie dla Twej miłości.
    Bądź miłościw mnie grzesznemu, całym sercem skruszonemu.
    Boże, choć Cię nie pojmuję, jednak nad wszystko miłuję. Nad wszystko, co jest stworzone, boś Ty Dobro Nieskończone.

    SPOWIEDŹ

    Spowiedź rozpoczynamy znakiem krzyża i słowami:
    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
    Ostatni raz byłem u spowiedzi…
    Nałożona pokutę odprawiłem.
    Obraziłem Pana Boga następującymi grzechami:
    Po wymienieniu grzechów mówimy:
    Więcej grzechów nie pamiętam.
    Za wszystkie serdecznie żałuję.
    Proszę o pokutę i rozgrzeszenie.
    Czekamy na wypowiedzenie nad nami słów rozgrzeszenia przez kapłana, modląc się np. słowami:
    Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu… lub: Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną.

    Modlitwa papieża Klemensa XI

    Wierzę w Ciebie, Panie, lecz wzmocnij moją wiarę,
    Ufam Tobie, ale wspomóż moją nadzieję,
    Miłuję Ciebie, lecz uczyń moją miłość bardziej gorącą.
    Żałuję za moje grzechy, ale spraw, bym żałował doskonalej.
    Uwielbiam Ciebie jako Stwórcę wszechrzeczy.
    Napełnij mnie swoją mądrością. Otocz swoją dobrocią
    Chroń swoją potęgą. Ofiaruję Ci moje myśli,
    aby trwały przy Tobie; moje słowa i uczynki,
    aby były zgodne z Twoją wolą; i całe moje postępowanie,
    aby było życiem wyłącznie dla Ciebie.
    Chcę tego, czego Ty chcesz. Chcę, jak Ty chcesz i jak długo chcesz.
    Proszę Cię, Panie, abyś oświetlił mój rozum,
    pobudził moją wolę, oczyścił intencje, uświęcił serce.
    Daj mi, Dobry Boże, miłość ku Tobie i wstręt do moich wad,
    szczerą troskę o bliźnich i pogardę tego,
    co sprowadza na świat zło.
    Pomóż mi zwyciężyć pożądliwości – umartwieniem,
    skąpstwo – jałmużną,
    gniewliwość – łagodnością,
    a lenistwo – pracowitością.
    Spraw, bym był skupiony w modlitwie,
    wstrzemięźliwy przy posiłkach, dokładny w pracy,
    wytrwały w podejmowanych działaniach.
    Naucz mnie, jak małe jest to, co ziemskie,
    jak wielkie to, co Boskie.
    Jak przemijające, co doczesne, jak nieskończone, co wieczne.
    Proszę o to przez Chrystusa, mojego Pana. Amen.

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    Czas na nowe okulary! – Pismo Święte jest dla każdego

    „Co może mi dać Księga napisana tysiące lat temu? Po co tracić czas na czytanie moralizujących tekścików?” – myślisz podobnie? Ja tak myślałem przez pierwsze 21 lat mojego życia.

    fot. Karol Porwich/Niedziela

    ***

    Pismo Święte kojarzyłem głównie z wieczerzą wigilijną. Tylko wtedy wspólnie z rodziną czytaliśmy fragment Ewangelii. Był to jedynie miły akt tradycji, otwierający drzwi do uczty i prezentów, które już czekały pod choinką. Pismo Święte? Przecież to dla księdza albo moherowej babci w kościele. Dla mnie? Po co! Nie widziałem zupełnie sensu zagłębiania się w lekturę Biblii. Już sama jej objętość odstrasza. Nie dość całej sterty szkolnych lektur, tysięcy stron zapisanych mikroskopijnymi czcionkami?Dopiero w trakcie studiów poczułem znaczenie słów Pisma Świętego we własnym sercu. W beznadziei życia, braku perspektyw i bólu codzienności, Bóg przyszedł do mnie także przez słowa z Biblii. Dawniej myślałem, że Bóg jest odległą energią, której nie obchodzi mój los. Dzięki Pismu Świętemu pojąłem, że On jest Bogiem bliskim, dla którego jestem oczkiem w głowie.

    W Piśmie Świętym odkryłem miłosiernego Ojca, który nikogo nie przekreśla i zawsze czeka na powrót swoich zagubionych dzieci.

    Od kiedy na poważnie zacząłem zgłębiać wiarę katolicką, zrozumiałem, że wszystkie praktyki, które oferuje dziś tak bardzo wyśmiewany Kościół, mają za zadanie rozwijać moją relację z samym Stwórcą.

    Dotarło do mnie, że Bóg, przychodząc na świat w osobie Jezusa, pokazał mi, jak bardzo mnie kocha. Ciebie też. Każdego – bez wyjątku.

    „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 34-35).

    Regularnie przyjmując Eucharystię, spowiadając się, modląc czy właśnie czytając Pismo Święte, zacząłem budować z Jezusem osobistą więź, która odmieniła moje życie.

    To dzięki temu, że otworzyłem w sercu drzwi dla Chrystusa, mógł On zacząć w nim porządki. Zabrał nienawiść, pychę, nieczystości, by w zamian dać pokój, radość, siłę ducha. To on ze zgliszczy mojego życia zbudował bezpieczny dom, dał mi kochającą żonę, cudne córeczki, świetną pracę, spełnianie marzeń i najważniejsze – możliwość bycia Jego uczniem.

    Pismo Święte już na samym początku drogi mojego nawrócenia pozwoliło mi zobaczyć świat oczami Boga. Swoją przygodę ze Słowem Życia zacząłem od Ewangelii. To dzięki niej dowiedziałem się, kim tak naprawdę jest Jezus, zacząłem Jego słowa i polecenia wcielać w moje życie i zauważać ich owoce.

    Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może włożyć niedowidzący człowiek. Bez Boga i Jego słowa jesteśmy jak niewidomy, który błądzi w ciemnym lesie. Włożywszy słowo Boże na swoje oczy, przez jego pryzmat wreszcie możemy zobaczyć prawdziwe życie.

    Dawniej myślałem, że Bóg jest surowym ojcem, który tylko czyha na potknięcie człowieka, aby go ukarać.

    „Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Łk 12, 6-7).

    Wiecie, jakie sformułowanie pada w Biblii najczęściej? To nie: „kara”, „musicie” czy „nie wolno”. To: „nie lękajcie się”, „nie bójcie się”! Aż 365 razy, na każdy dzień roku, Bóg daje nam zapewnienie o swojej opiece. Z Nim nie musimy się bać. Z Nim każdy nasz problem staje się tylko małym problemikiem.

    Żeby odczuć działanie Boga w swoim życiu, trzeba Go po prostu do siebie zaprosić. Dopiero gdy poświęcimy swój czas Jezusowi, On może przy nas być. Wiem, że o wiele łatwiej jest poleżeć na kanapie, scrollując fejsa, ale czy nie warto się wysilić, aby mieć więcej?

    Tracąc w pokoju czas dla Jezusa – zyskujesz pokój ducha w sercu. Zamykając durne apki w smartfonie, otwierasz swoje serce dla Boga. Otwierając apkę z Pismem Świętym, zamykasz się na zło, ból i problemy.

    Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może założyć niedowidzący człowiek.

    Nie chodzi o to, żebyś w 2 miesiące przeczytał całą Biblię, jęcząc z bólu. W Piśmie Świętym nie chodzi tylko o czytanie. Chodzi o przyjmowanie. Jeśli przyjmujesz to, co Bóg chce ci danego dnia powiedzieć, twoje życie napełnia się Jego obecnością.

    Zacznij od Ewangelii. Dobrą metodą jest także lektura czytań z danego dnia, które oferuje liturgia Kościoła. Pismo Święte masz w aplikacji na smartfona. Zajrzyj też do naszego niedzielnego Niezbędnika Katolika i daj się nareszcie poprowadzić Bogu.

    To nie będzie proste. Zły tak łatwo nie odpuszcza – na bank przyjdzie z lenistwem, brakiem czasu czy wyśmiewaniem ze strony znajomych. Rezygnując z podziwu świata, przyjmujesz propozycję Jezusa. Przyjmując ofertę Boga, rozpakowujesz prezent, który On sam przygotował dla ciebie już przy założeniu świata.

    Warto zaryzykować – to naprawdę się opłaca. Czasami wystarczy tylko dobrać odpowiednie okulary, aby zobaczyć coś znacznie wyraźniej.

    „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona

    zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 15).

    Damian Krawczykowski/Tygodnik Niedziela

    *********************************************************************

    2020.08.01 Bibbia. Sacra Scrittura
    fot. VATICAN NEWS

    ***

    Czy Słowo Boże ma moc

    czy to tylko „materiał do medytacji”?

    „Czy Słowo Boże ma moc? Tak, jeśli jest głoszone i nauczane z przekonaniem, wiarą, autorytetem i namaszczeniem Duchem Świętym i jeśli mamy pewność, że jest prawdziwe i niezawodne”, pisze na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” ks. prof. Robert Skrzypczak.

    Kapłan komentując fragment Listu do Hebrajczyków, który wierni usłyszą w niedzielę podczas Mszy Świętej zastanawia się, jakie podejście dominuje we współczesnym świecie w stosunku do Pisma Świętego. Czy Słowo Boże jest „pokarmem dla myśli? Materiałem do medytacji? Jedną z wielu opinii? Przestarzałym mity?”. Czy można je „brać dosłownie”? Czy można je „dostosowywać do naszych czasów?”.

    Ks. Skrzypczak ubolewa, że w przekonaniu znacznej grupy wiernych i niewiernych Pismo Święte jest uważane za „zestaw starożytnych dokumentów, oczywiście fascynujących, ale pozbawionych nadprzyrodzonej ważności, którego nikt już nie może zrozumieć z wyjątkiem specjalistów”.

    „Jakie to smutne, że Słowo Boże zostało zakryte dla tak wielu! Ono jest ogniem, skałą, mocą, liną ratunkową, pilnym ostrzeżeniem, źródłem ratującej życie wiedzy, kluczem do szczęścia i głębokim listem miłosnym od Boga do nas. Powinniśmy je pożeraćIlekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego (Jr 15,16)”, pisze duchowny.

    Autor zwraca również uwagę, że List do Hebrajczyków moc Słowa Bożego zawartą w jego głoszeniu nazywa mieczem Ducha i ten właśnie miecz jest naszą bronią do walki nie tylko z ludzkimi wadami i grzechem, ale i z samym demonem.

    „Słowo Boże, przenikające serca grzeszników, wypędza skłębione masy grzechów i demonów. (…) Czas przestać chwiać się na obie strony. Jeśli mamy być lojalni wobec Chrystusa, musimy sięgać po miecz Ducha. I uderzać z mocą opasłego i ospałego despotę zatruwającego nas i nasz Kościół grzechem, fałszem i egoizmem”, podsumowuje ks. prof. Robert Skrzypczak.

    _________________________________________________________________________________

    Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Biblia staje się ofiarą poprawności politycznej

    „Biblia staje się ofiarą poprawności politycznej. Coraz częściej normą katolickiej wiary oraz teologii i moralności nie jest Biblia i długa tradycja Kościoła, zapoczątkowana przez autorów Nowego Testamentu, Ojców Kościoła, pisarzy i teologów, lecz psychologia, socjologia, „wsłuchiwanie się”, „rozeznawanie”, analiza słupków popularności, natomiast kanon Biblii schodzi na daleki plan, jest niewygodny, a więc i niepotrzebny” – mówi znany polski biblista, a obecnie tłumacz nowego biblijnego przekładu z hebrajskiego „Księgi Dwunastu. Prorocy mniejsi” ks. prof. Waldemar Chrostowski.

    fot.Karol Porwich/Niedziela

    ***

    Dorota Giebułtowicz (KAI): Spotykamy się z okazji promocji przekładu przez Księdza Profesora „Księgi Dwunastu. Prorocy mniejsi”. Proszę powiedzieć, jak zrodził się pomysł nowego przekładu Biblii z języka hebrajskiego?

    Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Pismo Święte, jeśli chodzi o kanon Starego Testamentu, zostało utrwalone w trzech językach: hebrajskim, aramejskim i greckim, a jeśli chodzi o kanon Nowego Testamentu – w języku greckim. Moja przygoda translatorska zaczęła się w 1979 r. w Jerozolimie podczas studiów na Uniwersytecie Hebrajskim. Wtedy po raz pierwszy miałem możliwość skonfrontowania swojej wiary i wiedzy z żydowską egzegezą ksiąg świętych. Księga Jonasza, krótka i stosunkowo łatwa, którą wspólnie czytaliśmy i objaśnialiśmy, została nam przedstawiona z żydowskiej perspektywy. Zabrałem się za jej przekład na język polski i później wiele razy do niego wracałem, przede wszystkim podczas wykładów.

    Przez 35 lat wykładałem, od 1987 r. w Akademii Teologii Katolickiej, z której w 1999 r. utworzono Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, a przez 9 lat także na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Podczas wykładów specjalistycznych na temat Biblii trzeba było sięgać do tekstu oryginalnego. W tych warunkach powstawały krótsze lub dłuższe fragmenty przekładów poszczególnych ksiąg. Szczególną zachętą stały się prośby kierowane ze strony świeckich podczas konferencji biblijnych, które prowadziłem od 1986 roku do wybuchu pandemii. Kiedy czytaliśmy i objaśnialiśmy księgi biblijne, oczywiście w przekładzie, wskazywałem słuchaczom, że w tym czy innym miejscu należałoby przełożyć inaczej. W odpowiedzi pojawiały się sugestie, bardzo zasadne, że „jeżeli ksiądz tak uważa, to niech ksiądz sam to przełoży”. Ale dopiero gdy rozpoczęła się pandemia, paradoksalnie, miałem więcej czasu i mogę go poświęcić tłumaczeniu ksiąg świętych.

    KAI: „Księga Dwunastu” zapoczątkowuje nowy przekład z hebrajskiego całego Starego Testamentu. Proszę powiedzieć, dlaczego pojawia się nowy przekład i co jest jego podstawą?

    – Podstawą obecnego przekładu jest „Biblia Hebraica Quinta”, czyli Biblia Hebrajska Piąta. Numer oznacza piąte wydanie krytyczne, które opiera się na rękopisie Biblii Hebrajskiej, znanym jako Kodeks Leningradzki (od miejsca przechowywania). Jest to rękopis, który powstał w latach 1008 – 1009; w Polsce panował wtedy książę Bolesław Chrobry. Kodeks Leningradzki zachował się w stanie bardzo dobrym, ale po tysiącu lat są i tam miejsca mniej czytelne. Wydanie nazwane BHQ ma tę wielką zaletę, że zawiera warianty rozpoznane w żmudnym procesie porównywania tekstu Kodeksu Leningradzkiego z innymi zachowanymi tekstami, zarówno hebrajskimi i aramejskimi, czyli oryginalnymi, jak i z przekładami, z których trzy starożytne mają szczególne znaczenie: Septuaginta – przekład ksiąg świętych na język grecki, Peszitta – przekład na język syryjski oraz Wulgata – przekład na język z łaciński. Wielkie znaczenie mają też świadectwa tekstu Biblii odnalezione w Qumran i innych miejscach na Pustyni Judzkiej, na zachód od Morza Martwego. Wszystko to składa się na panoramę oryginalnego tekstu, który jest kanoniczny, czyli normatywny dla wiary. To najnowsze wydanie krytyczne ukazuje się dopiero od kilkunastu lat w postaci zeszytów, które zawierają tekst poszczególnych ksiąg. Dotąd opublikowano około 50% tekstu Biblii Hebrajskiej i prace wciąż trwają.

    KAI: Na jakie trudności natknął się Ksiądz Profesor podczas tłumaczenia?

    – W całej Biblii Hebrajskiej występuje nieco ponad 5 tysięcy różnych słów, lecz jedno słowo hebrajskie może mieć wiele znaczeń, np. „amar” znaczy „mówić”, „powiedzieć”, „polecić”, „nakazać”, „odpowiedzieć” itd. Wiele ważnych słów bywa tłumaczone niepoprawnie, np. „cawah” znaczy „przykazać”: „Bóg przykazał Adamowi”. To jest pierwsze przykazanie na kartach Biblii, a w przekładach na polski występuje: „Bóg rozkazał…”. Zatem czy przykazanie dające życie czy obraz Boga jako generała?

    Mamy także do czynienia z innymi trudnościami, z którymi nie jest łatwo się uporać. Weźmy zdanie: „Mężczyzną i kobietą stworzył ich” – tak jest po hebrajsku. Tymczasem w pięciu kolejnych wydaniach Biblii Tysiąclecia czytamy: „Stworzył mężczyznę i kobietę”. Jest to zasadnicza różnica, zwłaszcza w kontekście dzisiejszych debat wokół antropologii. Trzeba dodać, że mamy w tym miejscu osobliwe słowa hebrajskie. Kto odrobinę zetknął się z hebrajskim, wie, że mężczyzna to „isz”, a kobieta – „iszsza”. A tam nie ma tych słów! Są natomiast: „zakar” – to, co specyficznie męskie, przy czym język hebrajski jest bardzo konkretny i to słowo pochodzi od rdzenia, który oznacza „sztywny”, „mocny”, oraz „neqewa” – to, co specyficznie żeńskie, a słowo pochodzi od rdzenia „naqaw” – „dziurawić”, „perforować”. W innych miejscach Biblii, np. w opowiadaniu o potopie, gdzie te obydwa słowa występują w odniesieniu do zwierząt, tłumaczymy je: samiec i samica. Gdybyśmy chcieli pozostać na literalnym poziomie, trzeba by powiedzieć: „Bóg stworzył człowieka na swój obraz, na obraz Boga go stworzył; samcem i samicą stworzył ich”. Wielki nacisk jest położony na płeć, a więc i na cielesność. To jest fundament antropologii biblijnej, a zarazem podstawa tajemnicy Wcielenia! Bóg stał się człowiekiem, bo ludzkie ciało odwzorowuje coś z bezcielesnego Boga, a skoro Bóg stał się człowiekiem, to musiał wybrać płeć. Uważam, że czytelnik Biblii powinien otrzymać w przypisie krótką notę, że w języku hebrajskim mamy tu silny nacisk na płciowość i związaną z nią cielesność. Mój przekład jest adresowany do tych, którzy interesują się Pismem Świętym i chcieliby mieć wierny przekład z hebrajskiego. Nie ma w nim żadnych wstawek, które pochodzą spoza tego języka.

    KAI: W czasie promocji „Księgi Dwunastu” prezentowano także inną nową publikację Oficyny Vocatio: „Kanon Biblii. Źródła, przekaz, znaczenie” Lee Martina McDonalda. Czy istnieje tylko jeden kanon Starego Testamentu?

    – Dla wyznawców judaizmu kanonem jest Biblia Hebrajska składająca się z trzech zbiorów: Tora, Prorocy (Neviim) i Pisma (Ketuvim), określana jako TaNaK – to akronim utworzony od początkowych liter tych trzech części. Wyznawców prawosławia nie interesuje tekst hebrajski – Starym Testamentem prawosławnych jest Septuaginta, czyli przekład Biblii Hebrajskiej na język grecki, który powstał w III i II wieku przed Chr. Wkrótce do niego zostały dodane księgi napisane pierwotnie po grecku, albo przetłumaczone z hebrajskiego na grekę, ale do kanonu Biblii Hebrajskiej nie weszły. Prawosławni, których na świecie są setki milionów, nie zajmują się studiami nad Biblią Hebrajską, tak jak my się zajmujemy. Ich kanon Biblii opiera się na Septuagincie, plus oczywiście księgi Nowego Testamentu.

    Jeśli chodzi o pozostałe wyznania chrześcijańskie, to my, katolicy, przyjmujemy kanon ksiąg Starego Testamentu za Septuagintą, tak jak prawosławni, ale w odróżnieniu od nich te księgi, które wchodzą w skład Biblii Hebrajskiej tłumaczymy z hebrajskiego i aramejskiego, a nie z greckiego. To nastręcza niemałe problemy hermeneutyczne, który dają o sobie znać na przykład w Biblii Tysiąclecia: podając przekład z hebrajskiego, w wielu miejscach zaznacza się: „przekład za Septuagintą”.

    KAI: Czy chrześcijanie i wyznawcy judaizmu uznają jeden kanon?

    – Jeśli chodzi o kanon chrześcijański i żydowski to rozbrat nastąpił w I wieku, po roku 70 po Chrystusie, w rezultacie zburzenia świątyni jerozolimskiej. Na bazie religii biblijnego Izraela, którą chrześcijanie traktują jako Stary Testament, wyłoniły się dwie religie: chrześcijaństwo i judaizm rabiniczny. Obie istnieją do dnia dzisiejszego. Te dwie wspólnoty religijne od samego początku współdziałały we wzajemnym oddalaniu się od siebie, co widać również w stosunku każdej z nich do kanonu ksiąg świętych. Rozdźwięk powiększył się od VI wieku, gdy do tekstu spółgłoskowego, jakim była zapisana Biblia Hebrajska, dodawano samogłoski i inne znaki, czego dokonali uczeni żydowscy, których nazwano masoretami. Tak powstała Biblia Masorecka. Chociaż masoreci utrwalali tradycyjną wymowę, przyjętą we wspólnotach żydowskich, jednak dodanie samogłosek dało niemałe pole do interpretacji dyskretnie włączonej do samego tekstu.

    Spór o Biblię osłabł, gdy w chrześcijaństwie, poczynając właśnie od V i VI wieku, pojawiła się Biblia łacińska. Przekład całego Pisma Świętego dokonany przez św. Hieronima otrzymał nazwę Wulgata i co się tyczy Starego Testamentu opierał się na Biblii Hebrajskiej. Początkowo dzieło św. Hieronima zostało odrzucone, bo powiedziano: przecież Biblią chrześcijan jest Septuaginta! Co więcej, Hieronim zaczął tłumaczyć Stary Testament z Septuaginty, ale gdy udał się do Betlejem i nauczył się hebrajskiego, zmienił zdanie i dokonał przekładu z hebrajskiego. Kościół nie chciał przez około sto lat przyjąć jego przekładu! Mówiono: hebrajski to język Biblii Żydów, jednak ponieważ łacina św. Hieronima była piękna, klasyczna, a znajomość greckiego na zachodzie Europy poszła w niepamięć, rychło Biblia Hieronima stała się Biblią Kościoła katolickiego, łacińskiego. I tak było do Soboru Watykańskiego II (1962-1965). Gdy dzisiaj słyszymy o kontrowersjach, które dotyczą Mszy łacińskiej, to na drugim planie dotyczą one również Wulgaty.

    KAI: A jaki jest kanon Biblii uznawany przez protestantów?

    – Rzecz z kanonem jeszcze bardziej się skomplikowała, gdy na początku XVI wieku, w kontekście Reformacji, protestanci co się tyczy Starego Testamentu poszli w kierunku kanonu żydowskiego, czyli Biblii Hebrajskiej. Uznali, że ich kanon obejmuje księgi napisane i zachowane tylko po hebrajsku i aramejsku, oraz Nowy Testament. Ze strony katolickiej widziano w tej decyzji judaizacje chrześcijaństwa. My, katolicy, pozostaliśmy przy Wulgacie i tak trwało to do naszych czasów.

    Problem, z którym zmaga się dzisiaj tłumacz Biblii, polega na tym, że jako katolicy mamy liczbę ksiąg świętych za Biblią Grecką, czyli za Septuagintą, natomiast od Soboru Watykańskiego II obowiązuje polecenie, by tłumaczyć z języków oryginalnych, czyli opierać się na kanonie Biblii Hebrajskiej, a z greki przekładać tylko te księgi, które zostały do niej, jako tzw. wtórnokanoniczne, bądź deuterokanoniczne, dodane około dwa tysiące lat temu.

    KAI: W jakim stopniu Stary Testament jest obecny w nauczaniu współczesnego Kościoła katolickiego?

    – W moim przekonaniu wbrew temu, o czym mówiło się tuż po Soborze Watykańskim II jako „wiośnie biblijnej”, we współczesnym Kościele, niestety, odchodzi się od Biblii. Odchodzi się w zarówno w nauczaniu doktrynalnym, jak i moralnym. Weźmy sprawę związków jednopłciowych i zjawisko homoseksualizmu – w tych kwestiach powoływania się na Biblię w zasadzie obecnie nie ma, a tam, gdzie się pojawia, Biblia jest poddawana interpretacyjnej wiwisekcji. Dam tylko jeden przykład. Wszyscy wiemy, co znaczy określenie „Sodoma i Gomora” i pochodzące od niego słowo „sodomia” i „sodomici”. Tymczasem co się coraz częściej przemyca do nauczania kościelnego? – Objaśnienie, że występek mieszkańców Sodomy i Gomory polegał na braku gościnności, bo niegościnnie obeszli się z przybyszami, inaczej imigrantami. Przykłady można mnożyć. Powrót do Biblii i troska o poprawną wykładnię jej orędzia jest dzisiaj bardziej potrzebna niż kiedykolwiek wcześniej. Biblia staje się ofiarą poprawności politycznej. Coraz częściej normą katolickiej wiary oraz teologii i moralności nie jest Biblia i długa tradycja Kościoła, zapoczątkowana przez autorów Nowego Testamentu, Ojców Kościoła, pisarzy i teologów, lecz psychologia, socjologia, „wsłuchiwanie się”, „rozeznawanie”, analiza słupków popularności, natomiast kanon Biblii schodzi na daleki plan, jest niewygodny, a więc i niepotrzebny.

    KAI: Jak zachęcić wiernych do czytania Starego Testamentu? Czy to nie jest za trudna lektura, czy może trzeba ją czytać z komentarzem?

    – Nie można zachęcać inaczej, jak tylko przez pokazywanie, czym jest Biblia i co ona zawiera. W Biblii jest mnóstwo ciekawych rzeczy, zarówno o charakterze historycznym, literackim, kulturowym, psychologicznym, społecznym, jak i przede wszystkim o charakterze religijnym i teologicznym. Wierni tego potrzebują, ale i niewierzący też tego potrzebują. Do nich również można trafić, przypominając że Biblia jest korzeniem i fundamentem kultury europejskiej. Nie sposób wejść do muzeum czy galerii, pójść do sali koncertowej, sięgnąć po najlepsze europejskie tradycje piśmiennicze, by nie zobaczyć nawiązywania do Biblii. Pismo Święte jest czymś znacznie więcej niż księgą adresowaną do wierzących. Niezliczona liczba dzieł sztuki i literatury po prostu oddycha Biblią.

    KAI: Którą z ksiąg Proroków Mniejszych poleciłby Ksiądz Profesor do przeczytania indywidualnie?

    – Każda z tych ksiąg jest inna. Pochodzą z różnych epok historycznych, począwszy od VIII wieku aż do III wieku przed Chrystusem, czyli powstawały przez pół tysiąca lat. Mają własne dzieje przedliterackie, czyli przedpiśmienne. Obejmują różne gatunki literackie, bo jest w nich proza, poezja, modlitwa, głęboki namysł teologiczny, refleksja nad obecnością Boga w dziejach, ale są też rozmaite aluzje nawiązujące do historii i realiów starożytnego Izraela. Bardzo trudno zalecić lekturę jednej księgi komuś, kogo się nie zna. Trzeba poznać jego zainteresowania, czy mają one charakter religijny i moralny czy raczej kulturowy, społeczny, historyczny i psychologiczny – w zależności od tego można zaproponować lekturę tej czy innej księgi.

    KAI: A jaka jest ulubiona księga Księdza Profesora?

    – Moją ulubioną księgą jest Księga Hioba. Do jej przekładu właśnie się zabieram. Uważam, że ta księga najgłębiej wyraża ludzkie dylematy związane z cierpieniem i śmiercią. A teraz, w okresie pandemii, lektura dobrze przełożonej i objaśnionej Księgi Hioba jest nam wszystkim bardzo potrzebna.

    KAI: Dziękuję za rozmowę.

    ***

    Ks. prof. Waldemar Chrostowski (ur. 1951) – duchowny katolicki, profesor nauk teologicznych; wykładowca na Wydziale Teologicznym Akademii Teologii Katolickiej (1987-1999) i Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (1999-2021) oraz na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (2001-2010); w latach 1990-2020 redaktor naczelny najstarszego kwartalnika teologów polskich „Collectanea Theologica”; w latach 2003-2013 przewodniczący Stowarzyszenia Biblistów Polskich; założyciel i redaktor naczelny kilku serii wydawniczych, np. „Prymasowska Seria Biblijna” i „Rozprawy i Studia Biblijne”; autor około 40 książek i ponad 3000 artykułów naukowych, popularnonaukowych, wywiadów i innych; przewodnik ponad 150 pielgrzymek do Ziemi Świętej i krajów biblijnych; laureat watykańskiej Nagrody Ratzingera (2014).

    „Księga Dwunastu (Prorocy mniejsi)”, przekład i wstępy: ks. prof. Waldemar Chrostowski. Oficyna Wydawnicza Vocatio, Warszawa 2021

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    12 grudnia – święto Matki Bożej z Guadalupe, patronki nienarodzonych

    Cud w Guadalupe?

    Cud w Guadalupe?
    Niektórym udało się zrobić zdjęcie niezwykłego zjawiska/www.acimps.org

    ***

    Nagle z obrazu Matki Bożej wydobyło się światło, które przybrało kształt ludzkiego embrionu. Pielgrzymi nie mogli uwierzyć własnym oczom. Wydawało im się, że widzą Jezusa w łonie Maryi.

    Wszystko to działo się 30 kwietnia 2007 roku podczas Mszy św. w intencji dzieci zabitych przed narodzeniem, odprawianej w meksykańskim sanktuarium maryjnym w Guadalupe.

    Zjawisko niewytłumaczalne
    Niezwykłe wydarzenie opisuje na swojej stronie internetowej (www.acimps.org) Francuskie Stowarzyszenie Katolickich Pielęgniarek i Lekarzy, zwracając uwagę na podobieństwo zjawiska do obrazu powstającego podczas badań echograficznych płodu.

    Ks. José Luis Guerrero Rosado, kanonik bazyliki w Guadalupe i dyrektor Wyższego Instytutu Studiów Guadalupiańskich, przestrzega jednak przed pochopnym nazywaniem zaobserwowanego zjawiska cudem. Na stronie internetowej sanktuarium (www.virgendeguadalupe.org.mx) określa krążące w Internecie doniesienia na ten temat mianem sensacyjnych. Wskazuje, że jedyne, co na razie wiadomo, to fakt, że przed wizerunkiem Matki Bożej pojawiło się światło, niewytłumaczalne w sposób naturalny. Argumentuje jednak, że brak naturalnego wyjaśnienia zjawiska nie oznacza jeszcze, że dokonał się cud. Zauważa zarazem, że w sprawie tej nie wypowiedziały się jeszcze ani władze sanktuarium, ani archidiecezja Miasta Meksyk, na której terenie się ono znajduje.

    Lewica zrobiła swoje
    W ostatnich tygodniach w Meksyku wielkie emocje wzbudzała dyskusja o aborcji. 25 kwietnia władze Miasta Meksyk zalegalizowały aborcję na życzenie kobiety w ciągu trzech pierwszych miesięcy ciąży. Decyzję tę poprzedziły manifestacje jej przeciwników i zwolenników.

    Meksyk to drugi pod względem ludności katolicki kraj na świecie, a jego stolica jest największym miastem świata (prawie 25 milionów mieszkańców). Większość z nich to katolicy, ale władzę w mieście sprawuje lewicowa Partido de la Revolución Democrática (PRD). Burmistrz Marcelo Ebrard nie przejął się ani protestem Kościoła, ani manifestacjami przeciwników zmiany prawa.

    Leszek Śliwa/Gość Niedzielny

    _________________________________________________________________________________________________________

    10 tysięcy róż i Różańców dla Nancy Pelosi. Katolicy modlą się i poszczą za nawrócenie aborcjonistki

    Amerykańscy katolicy odpowiedzieli na wezwanie metropolity San Francisco, abp Salvatore Cordileone, podejmując post i modlitwę w intencji nawrócenia zdeklarowanej aborcjonistki Nancy Pelosi. Spikerka Izby Reprezentantów, podobnie jak prezydent Joe Biden, nazywa się „katoliczką” i bezpardonowo ogłasza, iż posiada niczym nie zachwiane prawo do przyjmowania Komunii Świętej.

    Nancy Pelosi to jedna z pierwszych osób w Stanach Zjednoczonych, a jednocześnie jedna z bardziej radykalnych zwolenniczek „prawa” do zabijania nienarodzonych. Choć sama jest matką pięciorga dzieci, to od lat optuje za aborcją, również w późnych etapach ciąży, a w ostatnim czasie „zasłynęła” propagowaniem tzw. Ustawy o prawach reprodukcyjnych kobiet, której intencją było wprowadzenie nieograniczonej swobody uśmiercania poczętych dzieci.

    Na jej aborcyjną działalność zareagował abp Salvatore Cordileone, ordynariusz diecezji, której podlega Pelosi. Hierarcha wezwał spikerkę do nawrócenia, a katolików do postu i modlitwy różańcowej w tej intencji. Akcję podjął amerykański Instytut Benedykta XVI, który obecnie koordynuje jej ostatni element, jakim jest wysyłka róż do Waszyngtonu. Każda z 16 tysięcy osób, która włączyła się w inicjatywę, to jedna róża zakupiona dla Nancy Pelosi. Obecnie trwa przeliczanie róż i policzono ich ponad 10 tys.

    Jak informują organizatorzy, pierwsze kwiaty trafiły pod budynek Kongresu w Waszyngtonie 12 grudnia. – Święto Matki Bożej z Guadalupe, patronki nienarodzonych, jest odpowiednim dniem, aby wysłać deszcz róż do spikerki Pelosi. Każda reprezentuje katolika modlącego się i poszczącego w intencji nawrócenia Nancy Pelosi na Ewangelię Życia – powiedział abp Cordileone.

    – To właśnie oznacza równość: każde ludzkie życie jest równie święte. Spikerko Pelosi, kochamy cię. Nie jest za późno: wybierz życie – tak metropolita San Francisco zwrócił się do proaborcyjnej polityk. Z kolei dyrektorka Instytutu Benedykta XVI podkreśliła, że inicjatywa ma charakter modlitwy przebłagalnej, a nie wiecu politycznego. – Mamy nadzieję, że Matka Najświętsza poruszy jej matczyne serce, jak to pięknie ujął Arcybiskup [Cordieleone], aby objęła ona swoim współczuciem i szacunkiem dla równej godności wszystkich ludzi również dzieci w łonach matek – powiedziała.

    źródło: catholicnewsagency.com/PCh24pl

    ***************************************************

    2021: Globalne ludobójstwo aborcyjne [RAPORT PCh24.pl]

    Jak podaje WHO, ponad 70 milionów ludzkich istnień ginie każdego roku w procederze dzieciobójstwa. Rok 2021 nie przyniósł w tym zakresie znaczących zmian liczbowych, ale pomimo to trzeba zauważyć, że działające od lat ruchy pro life coraz bardziej przebijają się do świadomości społecznej, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Szereg stanów i miast wystąpiło przeciwko zabijaniu nienarodzonych, a przed Sądem Najwyższym przedstawiono argumenty, które mogą diametralnie odmienić tamtejsze prawodawstwo. Jak wyglądał ten rok nie tylko w USA, ale na całym świecie? Zapraszamy do lektury RAPORTU PCh24.pl!

    Karaiby i Ameryka Łacińska

    Karaiby i część Ameryki Łacińskiej to ostatnie miejsca w kręgu wpływów dawnej cywilizacji zachodniej, w których gdzieniegdzie wciąż obowiązują całkowite lub prawie całkowite zakazy aborcji. Wściekłość zwolenników dzieciobójstwa wywołują te kraje, gdzie aborcja „jeszcze” nie została zalegalizowana i gdzie nie udaje się tego przeprowadzić. I tak na Dominikanie aborcjoniści wylegli na ulice po tym, jak Izba Deputowanych odrzuciła projekt nowelizacji Kodeksu karnego, który miał dekryminalizować proceder aborcji. Podobnie w Gwatemali aborcjonistyczne odium spadło na prezydenta, który zadeklarował, że jego kraj będzie „liderem pro life” i przykładem dla innych. W Gwatemali obowiązuje zakaz aborcji z wyjątkiem zagrożenia życia kobiety. Na pierwszy plan wybija się także Brazylia, w której wciąż większość aborcji jest karana (z wyjątkiem zagrożenia życia, gwałtu i bezmózgowia), a prezydent Jair Bolsonaro nie zamierza nic w tym względzie zmieniać.

    Aborcja wciąż zakazana jest (całkowicie bądź prawie całkowicie) także w Suriname, Hondurasie, Nikaragui, Salwadorze, Haiti i w kilku krajach wyspiarskich na Karaibach: na Jamajce, w Palau, Arubie i Curaçao. Można tu wymienić także państwo wyspiarskie Tonga w regionie Oceanii.

    Inne kraje Ameryki Łacińskiej, choć istnieją w nich silne stronnictwa zwolenników życia, nie miały tyle szczęścia i lewicowe lobby przeważyło tam szale życia i śmierci na korzyść tej drugiej. Tak stało się w Chile, gdzie głośnym echem odbiły się wyniki niedawnych wyborów prezydenckich, w których – wbrew nadziejom, jakie dała pierwsza tura – zwyciężył reprezentant skrajnej lewicy i zagorzały aborcjonista. Wyścig o zdobycie „demokratycznej większości” za zabijaniem nienarodzonych zaczął się tam wcześniej i już we wrześniu parlamentarni aborcjoniści ogłaszali, iż są „na zielonej fali”. Obecna prezydentura wieści najgorsze zmiany w legislacji aborcyjnej i nie należy się spodziewać, że apel lokalnego episkopatu o poszanowanie „religijnego ducha narodu” i wartości życia przemówił do zadeklarowanego socjalisty Gabriela Borica. Niepokojący wyrok wydał też Sąd Najwyższy w Meksyku, który stwierdził, że karania za dzieciobójstwo w stanie Coahuila jest sprzeczne z konstytucją. Orzeczenie to stało się dla zwolenników aborcji probierzem do dalszej walki o powszechne „prawo” do zabijania nienarodzonych.

    Na koniec trzeba wspomnieć o ojczyźnie urzędującego papieża, Argentynie, gdzie w tym roku weszło w życie przegłosowane w grudniu roku ubiegłego „prawo” do zabijania dzieci „na życzenie” do 14 tygodnia ciąży. Parę miesięcy po uzyskaniu mocy przez nowe przepisy papież Franciszek spotkał się z prezydentem Alberto Fernandezem, który osobiście zgłosił projekt ustawy. W agendzie spotkania, obok rozmów na temat koronawirusa i walki z biedą, nie znalazło się miejsce na poruszenie kwestii aborcji zalegalizowanej z inicjatywy argentyńskiego przywódcy.

    Azja, kraje muzułmańskie i Afryka

    Liczba dzieci nienarodzonych mordowanych co roku w Azji jest trudna do dokładnego określenia ze względu na nieprzejrzyste raportowanie. „Liderami” w tym procederze są oczywiście Indie i Chiny oraz Rosja. W samych Indiach, jak podał parę lat temu proaborcyjny Instytut Guttmachera, dokonuje się nawet do 15 milionów aborcji rocznie. W Chinach liczbę tę szacuje się na 9, a nawet 13 milionów, podczas gdy w Rosji ginie w ten sposób nawet ponad 1,6 miliona dzieci. Mówi się też, że prawie 30 procent ciąż w tym regionie kończy się aborcją. I chociaż tylko kilkanaście krajów azjatyckich posiada liberalne prawo aborcyjne, to praktyka pozostaje zatrważająca. Całkowity zakaz aborcji obowiązuje w Laosie i na Filipinach, poza tym w większości krajów obowiązują zakazy prawie całkowite bądź częściowe.

    Wprawdzie w Chinach od jakiegoś czasu odbywa się zwrot w praktykowaniu aborcji, jednak należy zauważyć, że jego powodem nie jest poszanowanie dla wartości ludzkiego życia, lecz polityka partii komunistycznej, która zauważyła, że spadek demograficzny może zaszkodzić w drodze do stania się wiodącym mocarstwem rozciągającym swą dominację nad światem. W tym roku partia „dozwoliła” rodzinom na posiadanie trzeciego dziecka, a jej dygnitarze, na czele z Xi Jinpingiem, wypowiadali się już mniej przychylnie na temat aborcji.

    W islamie aborcja teoretycznie uznawana jest za złą i zakazaną, a w niektórych krajach obowiązują formalne zakazy (Egipt, Irak, Iran czy Palestyna). Jednak, jak to w islamie, prawo swoje, a jego wykładnia (szczególnie po zmroku) swoje. I tak okazuje się, że – choć tylko Turcja i Tunezja – dopuszczają dzieciobójstwo na życzenie – to i tak aborcyjna gehenna trwa tam w najlepsze, a izraelski magazyn Haaretz zauważył wręcz, że prawa aborcyjne są „łagodniejsze” (tzn. łatwiej dopuszczają zabijanie nienarodzonych) w niektórych krajach muzułmańskich niż w części amerykańskich stanów. I tak w Algierii, Maroku, Egipcie, Iranie, Arabii Saudyjskiej, Syrii, Turcji czy Jemenie morduje się kilkaset tysięcy nienarodzonych dzieci rocznie, jak podaje czasopismo Reproductive Health Matters. Nie wspominając o wielu innych państwach, w których liczby te oscylują „tylko” wokół kilkudziesięciu tysięcy.

    Z kolei w Afryce mniej lub dalej idące ograniczenia aborcji wciąż obowiązują m. in. w Angoli, Kongo, Gabonie, Libii, na Madagaskarze, w Malawi, Nigerii, Senegalu, Sudanie, Tanzanii i Ugandzie. Jednocześnie Afryka jako region postkolonialny pozostaje obszarem zbrodniczych eksperymentów przemysłu aborcyjnego i proaborcyjnych organizacji międzynarodowych. W 2021 roku kampanię aborcyjną kontynuowała tzw. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), a Fundacja Melindy i Billa Gatesów, ogłaszając budżet w kwocie 1,4 mld dolarów na promowanie aborcji i antykoncepcji, jednym z priorytetowych pól ekspansji uczyniła właśnie najludniejszy kraj Afryki – Nigerię.

    Stany Zjednoczone Ameryki i Kanada

    W sprawie aborcji w Stanach Zjednoczonych w roku 2021 działo się tak wiele, że można by im poświęcić osobny artykuł. Mieniący się „dobrym katolikiem” i tak nazwany przez papieża Franciszka, Joe Biden okazał się najbardziej proaborcyjnym prezydentem w historii Stanów Zjednoczonych, przynajmniej w perspektywie minionego półwiecza. Jako pierwszy od roku 1976 zdecydował się na nieumieszczenie przy budżecie federalnym tzw. poprawki Hyde’a zakazującej finansowania aborcji z pieniędzy podatników. Nie uczynili tego nawet Bill Clinton i Barack Obama. Biden, razem ze spikerką Izby Reprezentantów Nancy Pelosi (również „katoliczką”) konsoliduje wszystkie siły rządowe, aby forsować nieskrępowane mordowanie dzieci nienarodzonych w majestacie prawa. Popiera on projekt tzw. Ustawy o ochronie praw reprodukcyjnych kobiet (przegłosowany w niższej izbie Kongresu i przekazany do senatu), a jego administracja „uwija” się w pracy nad możliwościami uchylenia klauzuli sumienia i zmuszenia chrześcijańskich pracowników opieki zdrowotnej do zabijania dzieci.

    Z drugiej strony katolicki gubernator Teksasu, Greg Abbott, jest niewątpliwie najgłośniejszym w tym roku obrońcą życia w USA. Stan Samotnej Gwiazdy stał się dzięki niemu liderem walki o uznanie wartości ludzkiego życia i jego ochronę prawną, co popchnęło go na wojenną ścieżkę ze skrajnie proaborcyjnym rządem „dobrego katolika” Bidena. Batalia sądowa już kilkukrotnie pokazywała słabość ideologicznych argumentów administracji federalnej, niemniej starcie pomiędzy Teksasem a przemysłem aborcyjnym wciąż trwa.

    Bezpośrednio w ślady Teksasu wstąpiła Floryda, również rządzona przez katolika o poglądach pro life, Rona DeSantis. Pod koniec grudnia swą legislacyjną ścieżkę rozpoczęła tam analogiczna do teksańskiej Ustawa o biciu serca. Co istotne, jeżeli uda się wprowadzić te zmiany legislacyjne, to aktualizacji uległoby samo pojęcie człowieka, obecnie zakłamywane przez lobby aborcyjne. Projekt ustawy zakłada bowiem usunięcie terminu płód i zastąpienie go terminem dziecko nienarodzone, co w praktyce oznaczałoby przywrócenie ludzkiej godności człowiekowi na etapie prenatalnym i prawne obalenie największego kłamstwa przemysłu aborcyjnego, który próbuje wmówić ludzkości, że płód nie jest człowiekiem.

    Jeszcze dalej niż Teksas i Floryda poszedł stan Ohio, którego republikańscy prawodawcy przyjęli tzw. Ustawę 2363 (od szacowanej liczby dzieci, które dziennie pochłania aborcja w USA). Nowe przepisy uznają dziecko nienarodzone za pełnoprawnego obywatela Stanów Zjednoczonych Ameryki, a jego zabicie jest uważane za przestępstwo. W myśl ustawy aborcja będzie dozwolona jedynie w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia matki, którego nie udało się uniknąć na drodze procedur medycznych.

    Pomimo tak ogromnego „hałasu” wokół Teksasu, należy jednak zauważyć, że to stan Missisipi może odegrać decydującą rolę w ewentualnym zniesieniu powszechnego „prawa” do aborcji. Sąd Najwyższy USA 1 grudnia wysłuchał argumentów w sprawie Dobbs vs. Jackson Women’s Health Organization. Stawka w tym procesie toczy się o przywrócenie pełnej niezależności stanów we wprowadzaniu całkowitych lub częściowych zakazów aborcji, co obecnie jest niemożliwe na mocy precedensowego wyroku z roku 1973 w słynnej sprawie Roe vs. Wade. Jeżeli wyrok okaże się pomyślny, a Roe wyląduje na śmietniku historii, to już teraz wskazuje się, że co najmniej 26 stanów utrzyma bądź przywróci legislację chroniącą życie poczęte. Pro futuro (na wypadek sukcesu w Sądzie Najwyższym) prawo całkowicie zakazujące aborcji podpisał już Greg Abbott w Teksasie.

    Niezależnie od prawodawstwa stanowego, skrępowanego obecnie precedensem Roe vs. Wade, kilkadziesiąt amerykańskich miast wzięło sprawy w swoje ręce, wprowadzając całkowity zakaz aborcji i określając się „sanktuariami dla nienarodzonych”. Tu znów pałeczka pierwszeństwa należy do Teksasu, ponieważ miasto Waskom właśnie w tym stanie jako pierwsze wypędziło „prawo” do aborcji poza „bramy miejskie”. W ślad za tym teksańskim miastem poszło już 40 innych na terenie Stanów Zjednoczonych.

    Dlaczego tak dużo o USA? Wiadomo przecież, że gdy Stany Zjednoczone kichają na resztę świata, to świat łapie przeziębienie, jak powiedziała cytowana przez Grzegorza Górnego na łamach „Niedzieli” prominentna afrykańska aborcjonistka Tlaleng Mofokeng. Lekarka, absolwentka Uniwersytetu KwaZulu-Natal w RPA, a obecnie specjalny sprawozdawca ds. praw zdrowotnych przy ONZ, wyraziła swoje daleko idące zaniepokojenie potencjalnym wpływem antyaborcyjnego przebudzenia w USA, który byłby jej zdaniem „katastrofalny” i spowodowałby lawinę „ataków na prawa reprodukcyjne” na całym świecie. Nie pozostaje nic, jak tylko zgodzić się z analizą pani Mofokeng i prosić Wszechmocnego, aby spełniły się jej obawy.

    Jak na razie jednak Stany zdają się być odosobnione (nie licząc kilku krajów Ameryki Łacińskiej) w swojej walce przeciwko cywilizacji śmierci. Wpływów amerykańskiego przebudzenia nie doświadcza też (przynajmniej w sferze legislacyjnej) sąsiednia Kanada, gdzie w drugim już pokoleniu rządzi lewicowy i fanatycznie proaborcyjny „klan” Trudeau. Dzieciobójstwo jest tam legalne na wszystkich etapach ciąży i bez konieczności wykazania przyczyn zdrowotnych (czyli „na życzenie”) oraz refundowana ze środków publicznych. Dzięki oddolnemu postępowi i zwiększeniu świadomości, czym naprawdę jest aborcja i jakie istnieją dla niej alternatywy, liczba aborcji w jednej z kanadyjskich prowincji spadła aż o 20 procent, na co momentalnie zareagował rząd Justina Trudeau. Wyraził on „zaniepokojenie” i w trybie pilnym zwiększył nakłady finansowe na propagowanie i praktykowanie dzieciobójstwa.

    W Stanach Zjednoczonych każdego roku ginie w wyniku aborcji około 600 tys. dzieci, natomiast w Kanadzie pomimo radykalnie proaborcyjnego rządu zwraca się uwagę na stosunkowo „niewielką” liczbę, oscylującą poniżej granicy 100 tys.

    Europa i Polska

    Optymizmem nie napawa także sytuacja w Europie, szczególnie w Unii Europejskiej, która prowadzi coraz bardziej zmasowaną ofensywę aborcyjną. Zabijanie nienarodzonych jest „legalne” w większości państw. Tylko w dwóch krajach nie zniesiono (jeszcze?) całkowitego zakazu aborcji. Są to Malta i Andora, małe państewko leżące pomiędzy Francją i Hiszpanią. Do niedawna życie poczęte było chronione również w San Marino, ale i tam cywilizacja śmierci zaczęła zbierać swoje żniwo. We wrześniu rząd i mieszkańcy niegdyś katolickiej Najjaśniejszej Republiki San Marino uznali, że zabijanie nienarodzonych nie podlega już prawu naturalnemu, lecz może zostać „przegłosowane” w procesie demokratycznym. I tak odbyło się referendum, w wyniku którego po ponad 150 latach prawnej ochrony życie poczęte przestało mieć wartość. Aborcja „przeszła” miażdżącą większością 77 procent głosów, przy braku zdecydowanej reakcji ze strony lokalnego biskupa.

    Z różnych proaborcyjnych „ośrodków” wychodzą naciski na ostatnie bastiony, w których zabijanie niechcianych dzieci nie jest w pełni „legalne”. W czerwcu Parlament Europejski przyjął skandaliczną rezolucję, wedle której uśmiercanie dzieci w łonach matek miałoby być „prawem człowieka”. Autorem dokumentu był Predrag Matić, eurodeputowany z Chorwacji, gdzie zabicie dziecka „na życzenie” jest dozwolone do 10 tygodnia ciąży. Podobne naciski występują choćby pomiędzy Wielką Brytanią i Irlandią Północną. W 2019 roku wprowadzono w Irlandii Północnej przepisy liberalizujące aborcję, niemniej ten niegdyś katolicki kraj wciąż opiera się całkowitemu dostosowaniu do „prawa” obowiązującego w Zjednoczonym Królestwie, co prowokuje coraz to nowe pogróżki ze strony rządu „katolika” i „konserwatysty” Borisa Johnsona.

    Nie trzeba nikomu przypominać, że aborcja wzbudzała żywe emocje również w Polsce. Opublikowany w styczniu wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie stwierdził nic innego, jak prosty fakt, że każdy Polak (w tym na etapie prenatalnym) jest zgodnie z Konstytucją chroniony prawem. Pomimo iż wyrok nie mógł brzmieć inaczej, spowodował on piekielną furię zwolenników zabijania nienarodzonych, którzy masowo wylegli na ulicę i od wielu miesięcy nie przestają wszczynać proaborcyjnych ekscesów. Do nagonki na polski porządek konstytucyjny oficjalnie dołączył Parlament Europejski, który po szeregu ustnych „napomnień” przyjął rezolucję wzywającą do „poszanowania” tego, co zwolennicy dzieciobójstwa nazywają „prawami reprodukcyjnymi” (czyt.: nieskrępowana swoboda uśmiercania dzieci nienarodzonych).

    Nie można w tym kontekście zapomnieć o projekcie ustawy „Stop aborcji” przygotowanym przez Fundację Pro – Prawo do Życia. Zakładał on całkowite poszanowanie dla życia poczętego i penalizację dzieciobójstwa. 2 grudnia rozstrzygnęły się losy tego projektu, który został odrzucony przez większość posłów, z których zaledwie 48 zagłosowało za prawną ochroną życia. Aż 361 posłów (w tym większość reprezentantów PiS) oddało głos za utrzymaniem tzw. „kompromisu aborcyjnego”, zaś 12 wstrzymało się od oddania głosu. Trudno jednak dziwić się takiemu wynikowi głosowania, zważywszy na konsekwentnie proaborcyjne deklaracje ze strony przywódcy partii, Jarosława Kaczyńskiego, a wcześniej jego brata, Lecha. Niestety, naiwnością byłoby sądzić, że obecna partia rządząca, z chlubnym wyjątkiem 41 posłów głosujących „za”, jest ugrupowaniem, które uczyni jakikolwiek realny krok w kierunku uszanowania świętości ludzkiego życia.

    Ataki na proliferów

    Rok 2021 obfitował w ataki na działaczy ruchów pro life na świecie. Aborcjoniści i aktywiści LGBT dopuszczali się licznych ekscesów, takich jak demolowanie „ciężarówki pro life” w Warszawie czy napaść niejakiego Michała Sz., występującego pod pseudonimem „Margot”, na zwolennika życia, nie wspominając o celebrycie Macieju Maleńczuku prawomocnie skazanym za atak na działacza pro life). To tylko poszczególne przykłady oddolnej agresji, odnotowywane na całym świecie, ważniejsza jednak wydaje się postawa wielu rządów, które nie tylko gorliwie promują aborcję, ale próbują ograniczać legalne sposoby zapobiegania dzieciobójstwu, choćby przez bezpośrednią pomoc zdesperowanym kobietom, które przychodzą do „klinik” aborcyjnych, by uśmiercić swoje dzieci.

    I tak hiszpański parlament, z inicjatywy socjalistów, prowadzi obecnie proces legislacyjny ustawy, w myśl której pokojowe protesty pod klinikami aborcyjnymi będą uznane za „nękanie” kobiet i przestępstwo. Podobne przepisy na poziomie lokalnym wydały władze Madrytu. Zdarzały się również akty zawodowych represji, tak jak w przypadku policjanta z amerykańskiego stanu Kentucky, przeciwko któremu przełożeni podjęli kroki dyscyplinarne za udział w publicznym Różańcu pod kliniką aborcyjną. Zdarzały się także aresztowania manifestujących pod „klinikami” (w tym osób duchownych, takich jak o. Fidelis Moscinski pojmany w Filadelfii), nawet jeżeli ich działania polegały wyłącznie na modlitwie, śpiewaniu pieśni religijnych i próbie kontaktu z kobietami, by nawiązać z nimi dialog na temat aborcji.

    Kościół wobec aborcji w roku 2021

    Jednym z głośnych tematów powiązanych z aborcją w 2021 roku był fakt wykorzystania „osiągnięć” przemysłu aborcyjnego do produkcji bądź badań tzw. szczepionek przeciw COVID-19. W tej kwestii krytycznie wypowiadało się zaledwie kilku hierarchów Kościoła (przede wszystkim bp Athanasius Schneider, bp Joseph Strickland, abp Carlo Maria Viganò czy kard. Raymond Leo Burke). Przeciwko przymusowi szczepień wystąpili (wśród nielicznych) biskupi z afrykańskiego Togo, nie wspominając jednak o wątpliwościach moralnych odnośnie wykorzystania linii komórkowych abortowanych dzieci. Ponadto poszczególni kapłani, jak James Altman z USA, podnosili nieetyczność szczepień mających związek ze zbrodnią aborcji. Są to jednak bardzie nieliczne przykłady w strukturach Kościoła, których pozostała część – na czele z papieżem Franciszkiem – nie tylko nie ma wątpliwości co do eksperymentalnych preparatów, ale z zapałem godnym lepszej sprawy bierze udział w ich kampaniach promocyjnych oraz we wprowadzaniu przymusu szczepień i segregacji sanitarnej.

    Równie nieliczne były głosy sprzeciwu w łonie Kościoła wobec polityków, którzy mienią się być katolikami i publicznie przystępują do Komunii Świętej, jednocześnie popierając aborcję. Tu zasłynęli szczególnie abp Salvatore Cordileone z San Francisco czy bp Thomas Paprocki ze Springfield. Należy jednak zauważyć, że sprzeciw wobec zgorszenia, jakie sieją proaborcyjni „katoliccy” politycy nie wykroczył poza słowa, a wygłaszający je biskupi nigdy nie podjęli przewidzianych prawem kanonicznym działań, takich jak ogłoszenie ekskomuniki. Ogólnie rzecz biorąc, w przypadkach, które nie pociągały za sobą personalnych sporów z możnymi tego świata, episkopaty opowiadały się za życiem oraz za prawodawstwem szanującym życie, protestując (również tylko w sferze deklaratywnej) przeciwko postępującej na świecie liberalizacji dostępu do aborcji.

    źródło: PCh24.pl/opracował: Filip Obara

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    PONIEDZIAŁEK 13 GRUDNIA KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    GODZ. 19.00 – MSZA ŚW.

    Modlitwy za Ojczyznę i ważne słowa, które warto wciąż przypominać. (Dziś przypada 40-ta rocznica stanu wojennego)

    Pexels

    ***

    Boże, Rządco i Panie narodów, z ręki i karności Twojej racz nas nie wypuszczać, a za przyczyną Najświętszej Panny, Królowej naszej, błogosław Ojczyźnie naszej, by Tobie zawsze wierna chwałę przynosiła Imieniowi Twemu, a syny swe wiodła ku szczęśliwości.

    Wszechmogący wieczny Boże, spuść nam szeroką i głęboką miłość ku braciom i najmilszej Matce, Ojczyźnie naszej, byśmy jej i ludowi Twemu, swoich pożytków zapomniawszy, mogli służyć uczciwie.

    Ześlij Ducha Świętego na sługi Twoje, rządy kraju naszego sprawujące, by wedle woli Twojej ludem sobie powierzonym mądrze i sprawiedliwie zdołali kierować. Przez Chrystusa, Pana naszego.

    sługa Boży ks. Piotr Skarga

    *****

    Proszę was, abyście cale to duchowe dziedzictwo, któremu na imię Polska, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym – abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili, abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy.

    św. Jana Paweł Wielki

    *****

    Tak często słyszymy zdanie: Piękną i zaszczytną rzeczą jest umrzeć za Ojczyznę. Jednakże trudniej jest niekiedy żyć dla Ojczyzny. Można w odruchu bohaterskim oddać swoje życie na polu walki, ale to trwa krótko. Większym niekiedy bohaterstwem jest żyć, trwać, wytrzymać całe lata.

    bł. kardynał Stefan Wyszyński

    *****

    W pojednaniu musi być jeden wspólny cel: dobro Ojczyzny i poszanowanie ludzkiej godności. Trzeba wyciągać ręce do pojednania w duchu miłości, ale i w duchu sprawiedliwości, bo, jak mówił Ojciec Święty [Jan Paweł II], nie może istnieć miłość bez sprawiedliwości. Miłość przerasta sprawiedliwość, a równocześnie znajduje potwierdzenie w sprawiedliwości.

    bł. ks. Jerzy Popiełuszko

    Boże, Stworzycielu świata, który każde stworzenie otaczasz swoją ojcowską troską i kierujesz biegiem historii, by osiągnęła swój cel – zbawienie.

    My widzimy Twoją Ojcowską miłość, gdy łagodzisz zatwardziałość człowieka i otwierasz rozdarty konfliktami i walką świat na pojednanie.

    Odnów dla nas cuda Twojego miłosierdzia: ześlij swojego Ducha, by działał w głębi naszych serc, aby wrogowie dojrzeli do dialogu, przeciwnicy uścisnęli sobie dłonie, a ludzie żyli w zgodzie.

    Pomóż nam poświęcić się szczeremu dążeniu do prawdziwego pokoju, który kładzie kres kłótniom; do miłości, która przezwycięża nienawiść; do wybaczenia, które rozbraja wszelką zemstę.

    Przez Chrystusa, Pana naszego.
    Amen.

    św. Jan Paweł Wielki

    *****

    Aniele Stróżu Polski, przyjdź z pomocą wszystkim

    Polakom w potrzebach duszy i ciała, aby podążając

    za wartościami materialnymi, nie tracili swych

    najważniejszych wartości jakimi są wiara

    chrześcijańska i prawdziwe poczucie dumy narodowej.

    Połóż kres poczynaniom szatana, który przez różne uciski i wrogie zasadzki spycha Polaków na dno moralne.

    Wstawiaj się za nami do Boga i przypomnij nam, że mamy najpierw szukać

    Królestwa Bożego i spełniania świętej woli naszego

    Ojca w niebie, a wszystko inne będzie nam przydane.

    Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

    św. Andrzej Bobola

    *****

    Wszechmocny Boże, Ojców naszych Panie!

    Pochylamy pokornie nasze głowy, by prosić o siłę wytrwania i mądrość w tworzeniu jedności,

    by prosić o Twoje błogosławieństwo.

    Wszystkich polecamy Twojej szczególnej opiece, Twojej mocy uzdrawiającej ludzkie serca.

    Chcemy wszystkim naszym winowajcom przebaczyć, jak Ty przebaczasz nam nasze winy.

    I zbaw od złego nas wszystkich. Wysłuchaj, Panie, prośby ludu swego.

    bł. ks. Jerzy Popiełuszko

    __________________________________________________________________________________________________________________________

     

    ________________________

    ŚRODA 8 GRUDNIA

    UROCZYSTOŚĆ NIEPOKALANEGO POCZĘCIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY

    Dziś Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny
    CEA. / CC 2.0 / gość.pl

    ***

    MSZA ŚW. RORATNIA O GODZ. 7.00KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    W POŁUDNIE – GODZINA ŁASKIKAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    Jest to szczególny czas, dlatego, że Niebo zostaje otwarte dla każdego człowieka, nawet najbardziej zatwardziałego grzesznika, ofiarując łaskę nawrócenia. I dlatego Niepokalana Boża Matka dając każdemu z nas ten wyjątkowy dar nazywa go GODZINĄ ŁASKI.

    Objawienia w Montichiari

    O Godzinie Łaski powiedziała nam sama Maryja w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia – 8 grudnia 1947 r. w Montichiari we Włoszech. Montichiari – czyli Jasna Góra! W tej maleńkiej włoskiej miejscowości Maryja ukazywała się pielęgniarce Pierinie Gili. Pierwsze objawienie miało miejsce 24 listopada 1946 r. w szpitalu. Pierina zobaczyła płaczącą Madonnę, której pierś przebijały trzy miecze. Powiedziała tylko trzy słowa: „Modlitwa. Ofiara. Pokuta”. Kiedy Pierina ponownie zobaczyła Matkę Bożą, bardzo się zdziwiła. Tym razem Maryja uśmiechała się, miała na sobie jasną szatę, a w miejscu trzech mieczy były przepiękne róże: biała, czerwona i złota. Przedstawiła się, jako Róża Duchowa.

    Najbardziej pamiętne objawienie Bożej Matki miało miejsce 8 grudnia 1947 r. w bazylice w Montichiari. Najświętsza Maryja powiedziała:

    Życzę sobie, aby każdego roku w dniu 8 grudnia, w południe obchodzono Godzinę Łaski dla całego świata. Dzięki modlitwie w tej godzinie, ześlę wiele łask dla duszy i ciała. Będą masowe nawrócenia. Dusze zatwardziałe i zimne jak marmur poruszone będą łaską Bożą i znów staną się wierne i miłujące Boga. Jest moim życzeniem, aby ta Godzina była rozpowszechniona. Wkrótce ludzie poznają wielkość tej Godziny Łaski.

    Jeśli ktoś nie może w tym czasie nawiedzić kościoła, a będzie modlił się w południe w domu, ten także otrzyma za moim pośrednictwem wiele łask. Każdy, kto będzie modlić się w tej intencji i wylewał łzy pokuty, odnajdzie pewną drabinę niebieską, przez me macierzyńskie Serce będzie też miał zapewnioną opiekę i łaskę.

    Matka Boska prosiła, aby ustanowić to nowe nabożeństwo w całym Kościele. Wskazała także na swoje Serce:

    Spójrz na to Serce, które tak umiłowało ludzkość, ale większość ludzi tylko rzuca w nie obelgami. Jeśli dobrzy i źli zjednoczą się w modlitwie, dostąpią przez to Serce miłosierdzia i otrzymają dar pokoju.

    8 grudnia o godz. 12.00 jeśli nie ma się możliwości udać się do Kościoła i tam się modlić, to można także prosić o łaski w domu, w pracy – tam, gdzie akurat przebywamy. Pamiętajmy, by powierzać Niebu nie tylko intencje swoje i swojej rodziny, ale także pokój na świecie, Kościół powszechny i nawrócenie grzeszników. Maryja pragnie bowiem wyprosić nawrócenie dla wielu biednych grzeszników. Nie zapominajmy też o dziękczynieniu.

    Godzina Łaski – prośby i obietnice:

    1. Życzę sobie, aby każdego roku w dniu 8 grudnia, w południe obchodzono Godzinę Łaski dla całego świata.
    2. Dzięki modlitwie w tej godzinie ześlę wiele łask dla duszy i ciała.
    3. Będą masowe nawrócenia.
    4. Dusze zatwardziałe i zimne jak marmur poruszone będą łaską Bożą i znów staną się wierne i miłujące Boga.
    5. Pan, mój Boski Syn Jezus, okaże wielkie miłosierdzie, jeżeli dobrzy ludzie będą się modlić za bliźnich.
    6. Jest moim życzeniem, aby ta Godzina była rozpowszechniona.
    7. Wkrótce ludzie poznają wielkość tej Godziny łaski.
    8. Jeśli ktoś nie może w tym czasie przyjść do kościoła, niech modli się w domu.

    Jak odprawić Godzinę Łaski?

    To jest szczególna godzina, w której Boża Łaska może ogarnąć każdego. Im więcej czasu pozostanę na modlitwie z Niepokalaną Matką, tym więcej Bożej mocy mogę wyprosić dla tych, których noszę w swoim sercu i tym samym dla siebie.

    Dobrze jest rozpocząć znakiem krzyża św.: “W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.

    Następnie w modlitewnym skupieniu zapytać w swoim sercu: “Co obiecuje mi Matka Najświętsza?”. I co słyszę? Nie tylko obietnicę, ale zapewnienie, że Godzina Łaski “zaowocuje wieloma nawróceniami”.

    Proszę więc o łaskę nawrócenia dla tych, którzy jej najbardziej potrzebują.

    “Serca zatwardziałe i zimne jak ten marmur zostaną dotknięte Bożą łaską i staną się wiernymi czcicielami naszego Pana, i będą Go szczerze miłować (…)”.

    Proszę o tę łaskę dla najbliższych i dla siebie, bo zdaję sobie sprawę, jak bardzo potrzebuję nawrócenia.

    “Przez to nabożeństwo uzyskacie wiele łask duchowych i cielesnych”.

    Nie będę się bał prosić o łaski – nawet największe!

    “Nasz Pan, mój Boski Syn, Jezus, ześle swe przeobfite Miłosierdzie, jeżeli dobrzy ludzie będą stale modlić się za swych grzesznych braci (…)”.

    Proszę o łaskę nawrócenia dla grzeszników.

    “Każdy, kto będzie modlić się w tej intencji i wylewał łzy pokuty, odnajdzie pewną drabinę niebieską, przez me macierzyńskie Serce będzie też miał zapewnioną opiekę i łaskę”.

    Sercem wypełnionym wdzięcznością podziękuję za tę łaskę, którą dziś Matka Najświętsza pragnie dać tym, którzy bardzo jej pragną.

    Podczas tej Godziny Łaski dobrze jest rozważać wraz Najświętszą Maryją Panną Tajemnice naszej wiary przesuwając paciorki świętego różańca wraz z Litanią Loretańską i modlitwą “Pod Twoją Obronę”.

    Formą dziękczynienia są także akty strzeliste:

    Akt wiary
    Wierzę w Ciebie, Boże żywy, w Trójcy jedyny, prawdziwy; Wierzę, coś objawił Boże, Twe Słowo mylić się nie może.

    Akt nadziei
    Ufam, Tobie, boś Ty wierny, wszechmogący i miłosierny; Dasz mi grzechów odpuszczenie, łaskę i wieczne zbawienie.

    Akt miłości
    Boże, choć Cię nie pojmuję, jednak nad wszystko miłuję. Nad wszystko, co jest stworzone, Boś Ty dobro nieskończone.

    Akt żalu
    Ach żałuję za me złości, jedynie dla Twej miłości. Bądź miłościw mnie grzesznemu, dla Ciebie odpuszczam bliźniemu.

    _________________________________________________________

    Godzina Łaski 8 grudnia godz. 12.00 – 13.00

    Maryja Róża Duchowna

    Niewielu w Polsce słyszało o objawieniach Matki Bożej w Montichiari-Fontanelle, choć przyjęło się już w licznych parafiach nabożeństwo zwane Godziną Łaski. Przypada ono w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny – 8 grudnia od godziny 12 do 13. U jego początków są właśnie objawienia Matki Bożej Róży Duchownej we włoskim Montichiari

    O niewielkim miasteczku w północnej Italii, u podnóża Alp, 20 km od Brescii, zrobiło się głośno tuż po II wojnie światowej. Wówczas to, w roku 1946, najpierw w Montichiari, a potem – w następnych latach – w położonej nieco na uboczu dzielnicy Fontanelle Matka Boża wielokrotnie ukazała się Pierinie Gilli, pielęgniarce z miejscowego szpitala. Dzięki tym objawieniom miasteczko zupełnie zmieniło swój charakter, m.in. w górującym nad okolicą starym zamku, zwanym obecnie Zamkiem Maryi, ulokowano ośrodek dla ludzi chorych i starych, natomiast przy źródle w Fontanelle – według życzenia Maryi – powstał ogromny ośrodek leczniczy z basenami z leczącą wodą z poświęconego przez Najświętszą Pannę źródła.

    Pierina Gilli

    Powiernicą Matki Bożej – jak wspomniałem – była Pierina Gilli, urodzona 3 sierpnia 1911 r. w wiosce San Giorgio pod Montichiari. Pochodziła ona z biednej, wielodzietnej rodziny. Gdy jej ojciec, Pancrazio, zmarł wskutek ran odniesionych podczas I wojny światowej, mała Pierina trafiła do sierocińca prowadzonego przez siostry zakonne. Sytuacja materialna rodziny poprawiła się, kiedy jej matka, Rosa, wyszła powtórnie za mąż, i Pierina mogła wrócić do domu. Była jednak źle traktowana przez ojczyma. W trudnych chwilach – jak wspominała – śpiewała Litanię loretańską do Matki Bożej, by powstrzymać jego agresję.

    W wieku 18 lat podjęła pracę jako pielęgniarka w szpitalu w Montichiari. Przekonana od dzieciństwa o opiece Matki Bożej, pragnęła wstąpić do zakonu, jednak z powodu słabego zdrowia i braku posagu nie została przyjęta. Nie załamując się, oddała Maryi swoje życie. Postanowiła równocześnie praktykować uczynki miłosierdzia i pokuty. Pod wpływem duchowych natchnień złożyła prywatny ślub czystości i odmówiła zamążpójścia. Celem wybranej przez nią drogi było uświęcenie własne, a także ofiarowanie praktyk pokutnych oraz cierpień za przeżywających trudności kapłanów oraz osoby konsekrowane.

    Ponownie starała się o przyjęcie do zakonu w 32. roku życia. Choć została przyjęta do Zgromadzenia Służebnic Miłosierdzia, nie złożyła ślubów wieczystych, głównie z powodu nękających ją ciężkich chorób. W wieku 35 lat po raz pierwszy miała widzenie Matki Bożej.

    Objawienia Róży Duchownej

    Pierwsze objawienie Pierina przeżyła 24 listopada 1946 r. podczas pracy w szpitalu. Ujrzała płaczącą Madonnę z zanurzonymi w piersi trzema mieczami. Szatę Maryi zdobiły trzy róże: biała, czerwona i złota. Maryja nazwała siebie Różą Duchowną. Głównym przesłaniem była prośba o szerzenie kultu Matki Bożej Róży Duchownej w intencji uświęcenia dusz konsekrowanych. Kiedy Pierina opowiedziała o tym widzeniu swojemu spowiednikowi, nie znalazła zrozumienia, co więcej – nakazał jej milczenie.

    Podczas kolejnych widzeń i mistycznych ekstaz Pierina widziała Matkę Bożą w różnych miejscach: w domowym oratorium, w szpitalnej sali, w domowej kaplicy, w kościołach… Świadkami tych objawień były setki osób. W licznych orędziach Matka Boża nawiązywała do wielkich objawień: w Lourdes – nazywając się Niepokalanym Poczęciem; w Fatimie – pragnąc, aby rozwijano w zgromadzeniach zakonnych nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca i czczono Ją pod wezwaniem Róży Duchownej (Mistycznej); na rue du Bac w Paryżu – nakazując wybicie medalika podobnego do tego z 1830 r., kiedy to miały miejsce objawienia św. Katarzynie Labouré. Już bodaj z tego wynika, że przesłania Maryi w Montichiari okazały się bardzo kościelne, a tym samym uniwersalne, stąd też figury Matki Bożej Róży Duchownej zaczęto wkrótce stawiać w wielu kościołach na całym świecie.

    Fenomenem tych objawień jest wspomniana Godzina Łaski: 60 minut między godz. 12.00 a 13.00 w dniu 8 grudnia, czyli w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Maryi. Oto Jej słowa: „Życzę sobie, aby każdego roku w dniu 8 grudnia w południe obchodzono Godzinę Łaski dla całego świata. Dzięki modlitwie w tej godzinie ześlę wiele łask dla duszy i ciała. Będą masowe nawrócenia. Dusze zatwardziałe i zimne jak marmur poruszone będą łaską Bożą i znów staną się wierne i miłujące Boga. Pan, mój Boski Syn Jezus, okaże wielkie miłosierdzie, jeżeli dobrzy ludzie będą się modlić za bliźnich. Jest moim życzeniem, aby ta Godzina była rozpowszechniona. Wkrótce ludzie poznają wielkość tej Godziny Łaski. Jeśli ktoś nie może w tym czasie przyjść do kościoła, niech modli się w domu”.

    Słowo Kościoła

    Objawienia z Montichiari przez wiele lat nie były zatwierdzone przez Kościół, mimo że potwierdziły je cuda uzdrowień, zjawiska świetlne i słoneczne oglądane wielokrotnie w Montichiari, a nawet to, że papież Paweł VI miał na swoim biurku statuę pielgrzymującej Madonny Róży Duchownej.

    Biskup Brescii Giacinto Tredici, który ostatecznie musiał wydać werdykt o prawdziwości objawień, nie będąc im przeciwny, sugerował Pierinie Gilli życie w ukryciu. Ta pokornie zastosowała się do zaleceń i przez wiele lat mieszkała w skromnym domku przy franciszkańskim klasztorze w Fontanelle, gdzie spotykała się z pielgrzymami w swojej niedużej kaplicy. Aż do śmierci prowadziła pustelnicze życie. Poświęciła się modlitwie i pokucie, jednak nigdy nie przywdziała habitu zakonnego. Zmarła w opinii świętości 12 stycznia 1991 r., nie doczekawszy się zatwierdzenia objawień. Jej grób i miejsca objawień odwiedza rocznie ponad 100 tys. pielgrzymów.

    Kolejny biskup Brescii, Giulio Sanguinetti, widząc, jak statuy Maryi z trzema różami na piersiach lub też z trzema mieczami zdobywają świat, 15 sierpnia 2000 r. uznał kult Matki Bożej Róży Duchownej z objawień w Montichiari. Przesłał także list do dwóch stowarzyszeń, które spontanicznie zajmowały się miejscami kultu w Fontanelle. Poinformował je o mianowaniu „kapłana, który ma zająć się sprawą kultu, w osobie Pierino Bosellego, dyrektora diecezjalnego wydziału do spraw liturgii”. Wkrótce w Montichiari powstało nowe stowarzyszenie, utworzone z dwóch dotychczasowych, zatwierdzone przez biskupa i przez proboszcza Montichiari ks. Franco Bertoniego. Jego celem jest szerzenie pobożności do Matki Bożej w Fontanelle. To nowe stowarzyszenie nazywa się Róża Duchowna – Fontanelle.

    Uznanie objawień Róży Duchownej wpłynęło na jeszcze liczniejsze fundowanie świątyń pod tym wezwaniem, powstały nowe ruchy religijne; także wiele osób, które odwiedzają i poznają Montichiari, odkrywa powołanie kapłańskie lub zakonne. Chociaż więc objawienia w Montichiari-Fontanelle nie wniosły szczególnie wiele nowego czy to do teologii, czy do pobożności maryjnej, to należałoby napisać, że Bóg zawsze wybiera sobie tylko znany i właściwy moment na swoje przesłanie do Kościoła i świata. Orędzie Matki Bożej z Montichiari jest wołaniem o zagrożoną świętość kapłanów i osób konsekrowanych, jest wezwaniem do modlitwy, do podejmowania dzieł zadośćuczynienia i pokuty szczególnie za tych kapłanów, którzy przeżywają kryzys wiary, a nierzadko odchodzą z drogi powołania lub nawet otwarcie zaczynają walczyć z Kościołem.

    UWAGA: Warto przypomnieć, że Kościół oficjalnie nie potwierdził tych objawień, choć zezwolił na kult Maryi w sanktuarium w Montichiari.

    Czesław Ryszka/Tygodnik Niedziela

    ___________________________________________________________

    MSZA ŚW. Z AKTEM OFIAROWANIA SIĘ PANU JEZUSOWI PRZEZ MARYJĘ BOGURODZICĘ DZIEWICĘ O GODZ. 19.00KAPLICY-IZBIE JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    CZWARTEK – 9 GRUDNIA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    MSZA ŚW. RORATNIA O GODZ. 7.00

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    PIĄTEK – 10 GRUDNIA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18.00 DO 19.00

    MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19.00

    Wspomnienie Matki Bożej Loretańskiej obchodzone jest w całym Kościele powszechnym

    Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Loretańskiej będzie odtąd obchodzone w całym Kościele powszechnym 10 grudnia. Papież Franciszek polecił wpisać je do Kalendarza Rzymskiego.

    Kult Matki Bożej Loretańskiej związany jest z sanktuarium Świętego Domku w Loreto. Jest to, jak mówił św. Jan Paweł II, „sanktuarium cudowne”, składające się z domu z Nazaret, w którym urodziła się i żyła Maryja Panna. W tych ścianach miało miejsce Zwiastowanie, a co za tym idzie również Wcielenie Syna Bożego. W tym domu bywała, a może i żyła Święta Rodzina.

    Wspomnienie Matki Bożej Loretańskiej obchodzone jest 10 grudnia. Data ta upamiętnia cudowne przeniesienie Domku do Loreto. Miało to miejsce w 1294 roku. Zgodnie z tradycją przeniesienia mieli dokonać aniołowie, by uchronić tę pamiątkę Wcielenia przed muzułmanami. W nocy z 9 na 10 grudnia Domek stanął na dzisiejszym miejscu, o czym w mistycznym widzeniu został poinformowany eremita Paweł, który z kolei zawiadomił władze kościelne. Ze względu na to cudowne przeniesienie, Benedykt XV w 1920 roku ogłosił Matkę Bożą Loretańską Patronką Lotników.

    Vaticannews / BP KEP

    Litania loretańska - taran do nieba!!! - zdjęcie
    fot. Tadeusz Rudzki via Wikipedia, CC BY-SA 3.0

    ***

    Litania loretańska – taran do nieba!!!

    Kult Matki Bożej Loretańskiej wywodzi się z sanktuarium domu Najświętszej Maryi Panny w Loreto. Jak podaje tradycja, jest to dom z Nazaretu, w którym Archanioł Gabriel pozdrowił przyszłą Matkę Boga i gdzie Słowo stało się Ciałem. Sanktuarium w Loreto koło Ankony (we Włoszech) jest pierwszym maryjnym sanktuarium o charakterze międzynarodowym i stało się miejscem modlitw wiernych. Wewnątrz Domku nad ołtarzem umieszczono figurę Matki Bożej Loretańskiej, przedstawiająca Maryję z Dzieciątkiem na lewej ręce. Rzeźba posiada dwie charakterystyczne cechy: jedna dalmatyka okrywa dwie postacie, a twarze Matki Bożej i Dzieciątka mają ciemne oblicza. Pośród kaplic znajdujących się w bazylice warto wspomnieć Kaplicę Polską, ozdobioną freskami w latach 1920-1946, przedstawiającymi dwa wydarzenia z historii Polski: zwycięstwo Jana III Sobieskiego pod Wiedniem oraz cud nad Wisłą.

    2000 lat temu w ciepłym klimacie Palestyny ludzie znajdowali schronienie w grotach wykuwanych w skałach. Czasem dobudowywano dodatkowe pomieszczenia. I tak pewnie postąpili Joachim i Anna, bo ich dom znajdował się obok groty, zbyt małej dla powiększającej się rodziny. Już pierwsi chrześcijanie otaczali to skromne domostwo opieką i szacunkiem. Między innymi cesarzowa Helena w IV w. zwiedziła je, pielgrzymując po Ziemi Świętej, i poleciła wznieść nad nim świątynię. Obudowany w ten sposób Święty Domek przetrwał do XIII w., chociaż chroniący go kościół był parokrotnie burzony i odbudowywany.

    Gdy muzułmanie zburzyli bazylikę chroniącą Święty Domek, sam Domek przetrwał, o czym świadczą wspomnienia pielgrzymów odwiedzających w tym czasie Nazaret. Jednak po 1291 r. brakuje już świadectw mówiących o murach tego Domku. Kilka lat później domek Maryi “pojawił się” we włoskim Loreto. Dało to pole do powstania legendy o cudownym przeniesieniu Świętego Domku przez anioły.

    Okazało się, że legenda ta wcale nie jest taka daleka od prawdy. W archiwach watykańskich znaleziono dokumenty świadczące o tym, że budynek z Nazaretu został przetransportowany drogą morską przez włoską rodzinę noszącą nazwisko Angeli, co po włosku znaczy aniołowie. Cała operacja przeprowadzona była w sekrecie ze względu na niespokojne czasy i strach o to, by cenny ładunek nie wpadł w niepowołane ręce. Była to na tyle skomplikowana akcja, że bez udziału Opatrzności i wojska anielskiego wydaje się, że była nie do przeprowadzenia. Nie od razu przewieziony budynek znalazł się w Loreto. Trafił najpierw do dzisiejszej Chorwacji, a dopiero po trzech latach pieczołowicie złożono go w całość w lesie laurowym, stąd późniejsza nazwa Loreto. Nie ulega też wątpliwości, że to ten sam Domek. W XIX w. prowadzono szczegółowe badania naukowe, które w pełni potwierdziły autentyczność tego bezcennego zabytku.

    Do Loreto przybywali sławni święci, m.in. Katarzyna ze Sieny, Franciszek z Pauli, Ignacy Loyola, Franciszek Ksawery, Franciszek Borgiasz, Ludwik Gonzaga, Karol Boromeusz, Benedykt Labre i Teresa Martin.

    Jest to miejsce szczególnych uzdrowień i nawróceń. Papież Leon X w swojej bulli wysławiał chwałę tego sanktuarium i proklamował wielkie, niezliczone i nieustające cuda, które za wstawiennictwem Maryi Bóg czyni w tym kościele.

    Ciekawa jest także historia papieża Piusa IX i jego uzdrowienia, które zawdzięcza właśnie Matce Bożej z Loreto. Według historyków, młody hrabia Giovanni Maria Mastai-Ferretti już od wczesnego dzieciństwa poświęcony był Dziewicy Maryi. Jego rodzice wraz z dziećmi każdego roku jeździli do Świętego Domu. Początkowo ich syn miał być żołnierzem broniącym Stolicy Apostolskiej. Zachorował jednak na epilepsję. Lekarze przepowiadali bliski koniec. Jednak za namową papieża Piusa VIII postanowił poświęcić się całkowicie służbie Bożej. Odbył pielgrzymkę do Loreto, aby błagać o uzdrowienie. Ślubował tam, że jeśli otrzyma tę łaskę, wstąpi w stan kapłański. Gdy Święta Dziewica wysłuchała go, po powrocie do Rzymu został księdzem, mając 21 lat.

    To właśnie papież Pius IX ogłosił światu dogmat o Niepokalanym Poczęciu. “Oprócz tego, że został mi przywrócony wzrok, to jeszcze ogarnęło mnie ogromne pragnienie modlitwy. To było największe wydarzenie w moim życiu, bo właśnie w tym miejscu narodziłem się z łaski i Maryja odrodziła mnie w Bogu, gdzie Ona poczęła Jezusa Chrystusa”.

    Warto pamietać, że rejon Marchii Ankońskiej, gdzie leży Loreto, był w lipcu 1944 r. wyzwolony spod władzy niemieckich hitlerowców przez 2. Korpus Polski pod dowództwem gen. Andersa. Bitwa o Loreto i później bitwa o Ankonę to wielki sukces militarny Polaków w ramach tzw. Kampanii Adriatyckiej. Włosi byli wdzięczni Polakom za uchronienie najcenniejszych zabytków, w tym Domku Loretańskiego. W Loreto, u stóp bazyliki, znajduje się polski cmentarz wojenny, gdzie pochowanych jest ponad 1080 podkomendnych gen. Władysława Andersa. Natomiast wewnątrz bazyliki jest polska kaplica. W jej ołtarzu widać portrety polskich świętych: św. Jacka Odrowąża, św. Andrzeja Boboli i św. Kingi.

    Z Loreto związana jest też Litania Loretańska do Najświętszej Maryi Panny, która rozbrzmiewa również w polskich kościołach i kapliczkach każdego roku, zwłaszcza podczas nabożeństw majowych. Mimo że w historii powstało wiele litanii maryjnych, to powszechnie i na stałe przyjęła się właśnie ta, którą odmawiano w Loreto. Została ona oficjalnie zatwierdzona przez papieża Sykstusa V w 1587 r.

    Święty Domek w Loreto stał się wzorem do urządzania podobnych miejsc kultu w całym chrześcijańskim świecie. Również w Polsce wybudowano kilka Domków Loretańskich (znane miejsca to Gołąb, Głogówek, Warszawa-Praga, Kraków, Piotrkowice, Bydgoszcz).

    Bardzo znane jest sanktuarium maryjne w Loretto niedaleko Wyszkowa. Jego początki sięgają 1928 roku. Wówczas bł. Ignacy Kłopotowski, założyciel Zgromadzenia Sióstr Loretanek i ówczesny proboszcz parafii Matki Bożej Loretańskiej w Warszawie, zakupił od dziedzica Ziatkowskiego duży majątek – Zenówkę nad Liwcem w pobliżu Warszawy. 27 marca 1929 roku zmieniono urzędową nazwę miejscowości na Loretto, nawiązując w ten sposób bezpośrednio do Sanktuarium Świętego Domku Matki Bożej w Loreto.

    Na początku była tu tylko skromna kapliczka w lesie. Z uwagi na wzrastającą liczbę wiernych przychodzących na nabożeństwa, konieczne było wybudowanie dużej kaplicy poświęconej Matce Bożej Loretańskiej. Mimo utrudnień ze strony PRL-owskich władz, prace rozpoczęto w 1952 roku. Pierwsza Msza św. została odprawiona 19 marca 1960 roku. Prace nad wykończeniem kaplicy trwały przez wiele lat.

    Ostateczny wystrój nadał kaplicy artysta Jerzy Machaj, a jej poświęcenia dokonał 19 lutego 1984 r. ks. bp Jerzy Modzelewski. Początkowo kaplica była pod wezwaniem Matki Bożej Różańcowej. W 1981 roku sprowadzono z Włoch wierną kopię figury Matki Bożej Loretańskiej. Od tej pory kaplica znana jest pod wezwaniem Matki Bożej Loretańskiej. Obecnie w polskim Loretto mieści się klasztor sióstr loretanek i dom nowicjatu, dom dla osób starszych pod nazwą “Dzieło Miłości im. ks. Ignacego Kłopotowskiego”, domy rekolekcyjne, wypoczynkowe i kolonijne. Sanktuarium to jest celem pielgrzymek nie tylko z okolicznych dekanatów i parafii. Odpust w Loretto odbywa się w niedzielę po święcie Narodzenia Matki Bożej, czyli po 8 września. Wierni modlą się przed figurą Matki Bożej Loretańskiej i przy grobie bł. ks. Ignacego Kłopotowskiego.

    Brewiarz.pl

    *********

    Litania Loretańska do Najświętszej Maryi Panny

    Kyrie, elejson, Christe elejson, Kyrie elejson.
    Chryste, usłysz nas, Chryste, wysłuchaj nas.

    Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
    Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
    Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
    Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
    Święta Maryjo, módl się za nami.
    Święta Boża Rodzicielko, módl się za nami.
    Święta Panno nad pannami, módl się za nami.
    Matko Chrystusowa, módl się za nami.
    Matko Kościoła, módl się za nami.
    Matko miłosierdzia, módl się za nami.
    Matko łaski Bożej, módl się za nami.
    Matko nadziei, módl się za nami.
    Matko nieskalana, módl się za nami.
    Matko najczystsza, módl się za nami.
    Matko dziewicza, módl się za nami.
    Matko nienaruszona, módl się za nami.
    Matko najmilsza, módl się za nami.
    Matko przedziwna, módl się za nami.
    Matko dobrej rady, módl się za nami.
    Matko Stworzyciela, módl się za nami.
    Matko Zbawiciela, módl się za nami.
    Panno roztropna, módl się za nami.
    Panno czcigodna, módl się za nami.
    Panno wsławiona, módl się za nami.
    Panno można, módl się za nami.
    Panno łaskawa, módl się za nami.
    Panno wierna, módl się za nami.
    Zwierciadło sprawiedliwości, módl się za nami.
    Stolico mądrości, módl się za nami.
    Przyczyno naszej radości, módl się za nami.
    Przybytku Ducha Świętego, módl się za nami.
    Przybytku chwalebny, módl się za nami.
    Przybytku sławny pobożności, módl się za nami.
    Różo duchowna, módl się za nami.
    Wieżo Dawidowa, módl się za nami.
    Wieżo z kości słoniowej, módl się za nami.
    Domie złoty, módl się za nami.
    Arko przymierza, módl się za nami.
    Bramo niebieska, módl się za nami.
    Gwiazdo zaranna, módl się za nami.
    Uzdrowienie chorych, módl się za nami.
    Ucieczko grzesznych, módl się za nami.
    Pociecho migrantów, módl się za nami.
    Pocieszycielko strapionych, módl się za nami.
    Wspomożenie wiernych, módl się za nami.
    Królowo Aniołów, módl się za nami.
    Królowo Patriarchów,  módl się za nami.
    Królowo Proroków, módl się za nami.
    Królowo Apostołów, módl się za nami.
    Królowo Męczenników, módl się za nami.
    Królowo Wyznawców, módl się za nami.
    Królowo Dziewic, módl się za nami.
    Królowo wszystkich Świętych, módl się za nami.
    Królowo bez zmazy pierworodnej poczęta, módl się za nami.
    Królowo wniebowzięta, módl się za nami.
    Królowo różańca świętego, módl się za nami.
    Królowo rodziny, módl się za nami.
    Królowo pokoju, módl się za nami.
    Królowo Polski, módl się za nami.

    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.


    P. Módl się za nami, Święta Boża Rodzicielko.
    W. Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

    Módlmy się
    Panie, nasz Boże, daj nam, sługom swoim, cieszyć się trwałym zdrowiem duszy i ciała, † i za wstawiennictwem Najświętszej Maryi, zawsze Dziewicy, * uwolnij nas od doczesnych utrapień i obdarz wieczną radością. Przez Chrystusa, Pana naszego.
    W. Amen.

    Antyfona

    Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać, Panno chwalebna i błogosławiona. O Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza. Z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj.

    Modlitwa św. Bernarda

    Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo, że nigdy nie słyszano, abyś opuściła tego, kto się do Ciebie ucieka, Twej pomocy wzywa, Ciebie o przyczynę prosi. Tą ufnością ożywiony, do Ciebie, o Panno nad pannami i Matko, biegnę, do Ciebie przychodzę, przed Tobą jako grzesznik płaczący staję. O Matko Słowa, racz nie gardzić słowami moimi, ale usłysz je łaskawie i wysłuchaj.
    W. Amen.

    Akt osobistego oddania Matce Bożej

    Matko Boża, Niepokalana Maryjo. Tobie poświęcam ciało i duszę moją, wszystkie modlitwy i prace, radości i cierpienia, wszystko czym jestem i co posiadam. Ochotnym sercem oddaję się Tobie w niewolę miłości. Pozostawiam Ci zupełną swobodę posługiwania się mną dla zbawienia ludzi i ku pomocy Kościołowi świętemu, którego jesteś Matką. Chcę odtąd wszystko czynić z Tobą, przez Ciebie i dla Ciebie. Wiem, że własnymi siłami niczego nie dokonam. Ty zaś wszystko możesz, co jest wolą Twojego Syna i zawsze zwyciężasz. Spraw więc, Wspomożycielko wiernych, by moja rodzina, parafia i cała Ojczyzna były rzeczywistym Królestwem Twego Syna i Twoim. Amen.

    ******

    Historia Litanii Loretańskiej i Opis Wezwań

    Czym jest Litania?

    Litania (łac. ‘litania‘ pochodzi z gr. słowa ‘λιτανεία‘ błaganie) oznacza dosłownie modlitwę błagalną. Tym, co wyróżnia litanię od innych form modlitwy jest jej konstrukcja, mianowicie złożona jest ona z wezwań. Jeśli chodzi o Litanię Loretańską, zwaną też Litanią do Matki Bożej, to najpierw kierowane są one do Trójcy Świętej, a następnie do Matki Bożej, zaś odpowiedzią na wezwania są zwroty:

    • “Zmiłuj się nad nami” lub “Wysłuchaj nas, Panie” (nie używane w Litanii Loretańskiej) – gdy wezwania są kierowane do Osób Boskich
    • “Módl się za nami” – gdy zwracamy się do Matki Bożej lub innych świętych.

    Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii, wypowiadając się o litaniach, stwierdza:

    „Wśród form modlitwy do Najświętszej Dziewicy zalecanych przez Kościół znajdują się litanie. Polegają one na dość długiej serii wezwań do Maryi, następujących po sobie w jednakowym rytmie i stwarzających jakby modlitewny strumień uwielbień i błagań. Wezwania bowiem, przeważnie bardzo krótkie, składają się z dwu części: pierwsza jest wychwalaniem (Panno łaskawa), druga – błaganiem („Módl się za nami”)

    Dlaczego Loretańska?

    Loreto
    Miasteczko Loreto znajduje się w środkowych Włoszech, niedaleko Adriatyku

    Litania zwana jest „Loretańską” od miasteczka Loreto, znajdującego się w środkowych Włoszech, oddalonego kilkanaście kilometrów od wybrzeża Adriatyku. Miasto stało się słynne przede wszystkim za sprawą Sanktuarium Maryjnego, którego początki sięgają XIII wieku. Wierzono, że właśnie wtedy został przeniesiony przez aniołów do Loreto Domek Nazaretański, w którym przyszła na świat Matka Boża. Okazało się, że legenda ta wcale nie jest taka daleka od prawdy. W archiwach watykańskich znaleziono dokumenty świadczące o tym, że budynek z Nazaretu został przetransportowany drogą morską przez włoską rodzinę noszącą nazwisko Angeli, co po włosku znaczy aniołowie. Cała operacja przeprowadzona była w sekrecie ze względu na niespokojne czasy i strach o to, by cenny ładunek nie wpadł w niepowołane ręce. Była to na tyle skomplikowana akcja, że bez udziału Opatrzności i wojska anielskiego wydaje się, że była nie do przeprowadzenia. Nie od razu przewieziony budynek znalazł się w Loreto. Trafił najpierw do dzisiejszej Chorwacji, a dopiero po trzech latach pieczołowicie złożono go w całość w lesie laurowym, stąd późniejsza nazwa Loreto. Nie ulega też wątpliwości, że to ten sam Domek. W XIX w. prowadzono szczegółowe badania naukowe, które w pełni potwierdziły autentyczność tego bezcennego zabytku. Święty Domek Matki Bożej, został umieszczony w przepięknej bazylice, a wewnątrz Świętego Domku, nad ołtarzem, została umieszczona figura Matki Bożej Loretańskiej, przedstawiająca Maryję z Dzieciątkiem na lewej ręce.

    Litania loretańska od początku odmawiana była przy figurce Matki Bożej Loretańskiej
    Figura Matki Bożej Loretańskiej posiada dwie charakterystyczne cechy: jedna dalmatyka okrywa dwie postacie, a twarze Matki Bożej i Dzieciątka mają ciemne oblicza.

    Do Loreto przybywali sławni święci, m.in. Katarzyna ze Sieny, Franciszek z Pauli, Ignacy Loyola, Franciszek Ksawery, Franciszek Borgiasz, Ludwik Gonzaga, Karol Boromeusz, Benedykt Labre i Teresa Martin. Jest to miejsce szczególnych uzdrowień i nawróceń. Papież Leon X w swojej bulli wysławiał chwałę tego sanktuarium i proklamował wielkie, niezliczone i nieustające cuda, które za wstawiennictwem Maryi Bóg czyni w tym kościele.

    Właśnie w tym Sanktuarium Litania Loretańska była szczególnie propagowana i odmawiana przez pielgrzymów. Tam też przybrała ostateczną formę i zaczęła rozchodzić się na cały Kościół. Po raz pierwszy ukazała się drukiem w 1572 r. we Florencji i zawierała 43 wezwania. Pierwsza wzmianka o Litanii do Matki Bożej Loretańskiej w oficjalnych dokumentach Kościoła pojawiła się w 1581r., gdy Ojciec Święty – Sykstus V – w bulli “Redituri” zachęcał do jej odmawiania i udzielał za to 200 dni odpustu. Kolejne odpusty przypisali do niej Pius VII oraz Pius XI w 1932 r. Natomiast papież Benedykt XIV urzędowo ją zatwierdził i zezwolił stosować w publicznym kulcie Kościoła.

    Jaka jest historia wezwań w litanii?

    Co do samych wezwań, to można wykazać, że niektóre wezwania skierowane do Maryi znajdowały się w Litanii do Wszystkich Świętych. Niestety, zaczęto z czasem do wezwań dodawać różne określenia, które nie zawsze były poprawne teologicznie, co doprowadziło do sytuacji, że w 1631 zakazano wprowadzania wszelkich zmian w litanii bez zezwolenia Stolicy Apostolskiej. Taka restrykcja jednak korzystnie wpłynęła na ujednolicenie i upowszechnienie Litanii Loretańskiej.

    Oficjalne wezwania dodane później

    Od zakazu w 1631 roku, do oficjalnie wtedy uznanej wersji Litanii Loretańskiej, dodawano w późniejszym czasie jeszcze następujące wezwania:

    • Królowo Różańca Świętego dla bractw różańcowych w 1675 (rozszerzone na cały Kościół w 1883),
    • Królowo bez zmazy pierworodnej poczęta dla diecezji mechlińskiej w 1846 (rozszerzone na cały Kościół w 1854),
    • Matko Dobrej Rady w 1903,
    • Królowo Pokoju w 1917,
    • Królowo Wniebowzięta w 1950,
    • Królowo świata w 1954, jednak tylko dla niektórych kościołów lokalnych, nie jest to więc oficjalne wezwanie powszechnie obowiązujące,
    • Matko Kościoła w 1980,
    • Królowo Rodziny w 1995,
    • Królowo Polski w 1922, jednak obecne od 1656 roku w poprzedniej wersji Królowo Korony Polskiej,
    • Matko Miłosierdzia w 2014, ale tylko dla polskiej wersji litanii.

    Litania do Matki Bożej Loretańskiej ostatni aktualny kształt przybrała w 2014 roku, choć nie znaczy to, że za jakiś czas nie zostanie oficjalnie dodane kolejne wezwanie – choć patrząc na częstotliwość dodawania nowych zawołań, raczej nie nastąpi to szybko.

    Najnowsze wezwanie

    Brzmi ono “Matko Miłosierdzia” i jest umiejscowione po wezwaniu “Matko Łaski Bożej”. Za wprowadzeniem tego wezwania przemawiają racje teologiczne, liturgiczne i pastoralne, ponieważ Maryja, przez fakt bycia matką Jezusa Chrystusa, jest również matką okazanego w Nim Bożego Miłosierdzia (Ef 2,4-10)

    Skąd pochodzi to wezwanie?

    Matka Boża Miłosierdzia
    Najbardziej znany i rozpoznawany obraz Matki Boże Miłosierdzia znajduje się w Wilnie

    Inicjatywa wprowadzenia nowego wezwania wyszła z Białegostoku. Co ciekawe, Białystok od wielu lat jest nazywany Miastem Miłosierdzia dzięki osobie bł. Ks. Michała Sopoćki, który spędził tam blisko trzydzieści ostatnich lat swego życia. Tutaj stworzył on podstawy teologiczne kultu Miłosierdzia, a dzięki jego staraniom przesłanie o Bożym Miłosierdziu rozeszło się na cały świat. Białostocka Kapituła Metropolitalna zwróciła się do bp. Edwarda Ozorowskiego, aby Litania Loretańska otrzymała nowe wezwanie. Sprawa została poruszona na 363 Konferencji Episkopatu Polski, czego efektem było wystosowanie przez abp Józefa Michalika (ówczesnego przewodniczącego KEP) prośby do watykańskiej Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów:

    „W opinii biskupów polskich, umieszczenie takiego tytułu w polskim tekście Litanii Loretańskiej wyrażałoby głęboką i żywą wiarę wiernych w Polsce nie tylko w tajemnicę Miłosierdzia Bożego objawioną w misterium Jezusa – Syna Najświętszej Maryi Panny, ale byłoby kolejnym potwierdzeniem kultu Matki Bożej Miłosierdzia, czczonej szeroko w Polsce, w cudownym obrazie z Wilna, nazywanym również przez Jana Pawła II obrazem Matki Bożej Miłosierdzia.”

    8 listopada 2014 roku Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów przychyliła się do tej prośby i zezwoliła, aby w polskiej wersji Litanii do Najświętszej Maryi Panny dodać wezwanie: „Matko Miłosierdzia”. Szerzej o nowym wezwaniu, jakie otrzymała Litania Loretańska, możemy doczytać tutaj.

    Wezwania w Litanii Loretańskiej

    Litania do Matki Bożej posiada sześć kategorii wezwań.

    Kyrie eleison

    Wezwania w litanii loretańskiej do Matki Bożej
    W 1631 roku ostatecznie ustalono liczbę wezwań, z czasem jednak dodawano kolejne.

    Litania zaczyna się od wezwań „Kyrie Eleison, Chryste Eleison” oraz inwokacji do Osób Trójcy czyli samego Boga. Ten wstęp ustawia właściwie naszą modlitwę. Przypomina nam, ze ostatecznie modlimy się zawsze do Boga i Jego prosimy o zmiłowanie. Jezus założył Kościół, który stanowi Jego Mistyczne Ciało. Pan zaprosił więc ludzi do współdziałania w Jego dziele. Maryja i święci mają swój udział w misji jednania Boga ze światem. Modlitwa do Maryi i świętych ma inny charakter niż ta do samego Boga. Jest to w gruncie rzeczy prośba o modlitwę, o wstawiennictwo, dlatego powtarzamy zwrot: „módl się za nami”. Tytuły sławiące Maryję odnoszą się również do Boga który „uczynił jej wielki rzeczy”. Świętość ma bowiem dwóch autorów: Boga i człowieka. Każdy „komplement” pod Jej adresem jest więc w istocie chwałą Bożą.

    Święta Maryjo, Święta Boża Rodzicielko, Święta Panno nad pannami

    Te trzy wezwania wywodzą się ze starożytnej Litanii do Wszystkich Świętych. Jest to jakby przedstawienie Maryi i przypomnienie dwóch podstawowych dogmatów maryjnych. Maryja stała się Bożą Rodzicielką, a Jej dziewiczość oznacza najczystsze oddanie się w miłości Bogu.

    Dwanaście wezwań w poświęconych jej Bożemu macierzyństwu

    Wszystkie rozpoczynają się od słowa „Matko”.

    • „Matko przedziwna” wskazuje na Jej wyjątkowość, Maryja jest arcydziełem Boga. Sam anioł wyznaje jej przedziwność przy zwiastowaniu słowami „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą”
    • „Matko Chrystusowa”, „Matko Stworzyciela”, „Matko Zbawiciela” – kierują wprost do Jezusa, który jest obiecanym przez Boga Mesjaszem i Zbawicielem. Boże macierzyństwo Maryi jest cudem Bożej łaski.
    • „Matko łaski Bożej… nieskalana… najczystsza… dziewicza… nienaruszona… najmilsza… dobrej rady”. Litania Loretańska używa tych tytułów, aby sławić potęgę i delikatność Bożego działania w życiu Maryi. Wezwania te podkreślają krystaliczną czystość Najświętszej Maryi Panny, w której zrodził się Syn Boży.
    • „Matko Kościoła” – skazuje on na analogię między Kościołem a Maryją. Maryja zrodziła Zbawiciela, dziś Kościół „rodzi” Jezusa w sercach ludzi, stąd Maryja będąc Matką Zbawiciela jest matką wszystkich wierzących w Kościele.

    Sześć wezwań rozwijających tytuł „Panno nad pannami”.

    Chodzi tu o dziewictwo Maryi, o postawę Jej oblubieńczej relacji do Boga. Jest „Panną roztropną”, bo odpowiada na Bożą miłość bezgranicznym zawierzeniem, siłą kobiecej miłości, a w tej miłości jest element racjonalny. Jest zarazem „czcigodna, wsławiona, łaskawa, wierna” – Litania Loretańska używa tych określeń, aby sławić oblubieńczą miłość Maryi. „Panno można” – skoro będąc przyjacielem Boga można wyprosić wiele, to co dopiero gdy jest się Jego Matką. Maryja jest potężną wspomożycielką.

    Wezwania o korzeniach biblijnych do których odwołuje się Litania do Matki Bożej

    Litania do Matki Bożej zawiera wiele wezwań odnoszących się do Starego Testamentu
    „Wieża Dawidowa” – fragment fresku w Kaplicy Najświętszej Maryi Panny w Hof
    • „Zwierciadło sprawiedliwości” – w Starym Testamencie sprawiedliwość to synonim świętości. W Litanii Loretańskiej to wezwanie ukazuje, że Maryja jest odbiciem sprawiedliwości samego Boga.
    • „Stolico mądrości” – w Maryi zamieszkał Jezus – wcielona Mądrość Boga. Dlatego jest Ona stolicą (łac. sedes – oznacza tron, siedzibę, mieszkanie) mądrości Bożej.
    • „Przybytku Ducha Świętego” – łac. vas – oznacza naczynie, instrument. Maryja jest duchowym naczyniem napełnionym chwałą Boga i „sławnym pobożnością”.
    • „Różo duchowna” – kwiat jest symbolem piękna, życia, delikatności, uroku. Litania do Matki Bożej przez ten tytuł zwraca uwagę na duchowe piękno Maryi.
    • „Wieżo Dawidowa” – to wezwanie przypomina o żydowskim pochodzeniu Maryi. Król Dawid był dla Izraela symbolem dobrego władcy. Wybudował w Jerozolimie fortecę z obronnymi wieżami. Litania Loretańska nawiązuje do tego faktu i ukazuje, że Maryja jest Wieżą Dawidową, bo w Jej życiu spełniają się proroctwa Mesjasza, Nowego Dawida.
    • „Wieżo z kości słoniowej” – określenie to nawiązuje do Pieśni nad pieśniami. Kość słoniowa to szlachetny materiał, a wieża kojarzy się z siłą, obroną, górowaniem nad ziemią. Litania do Matki Bożej ukazuje, że Maryja jest obronną „fortecą” przeciwko atakom Złego.
    • „Domie złoty” – to wezwanie kojarzy się ze skromnym, ale najcenniejszym domem w Nazarecie.
    • „Arko przymierza” – aluzja biblijna, nawiązująca do skrzyni, w której Izraelici przechowywali tablice z przykazaniami. Był to symbol przymierza z Bogiem i znak Jego obecności wśród ludzi. Litania Loretańska ukazuje Maryję, jako nową „arkę”, bo nosiła w sobie Jezusa.
    • „Bramo niebieska” – tytuł wskazuje na niebo, dokąd Maryja została wzięta z duszą i ciałem.
    • „Gwiazdo zaranna” – łac. stella matutina określało w starożytności Wenus (planeta ta jest widoczna nad horyzontem przed wschodem słońca). Litania do Matki Bożej, wskazuje,  że Maryja poprzez swoje niepokalane poczęcie jest zwiastunką nadchodzącego odkupienia.
    • „Uzdrowienie chorych”, „Ucieczko grzesznych”. „Pocieszycielko strapionych”, „Wspomożenie wiernych” i wcześniejsze „Przyczyno naszej radości” ukazują Maryję jako tę, która wyprasza nam u Boga szczególne łaski i wspomaga w różnych okolicznościach życia. Litania loretańska ukazuje Maryję obecną w różnych sytuacjach naszej codzienności, gdy jestem chory, strapiony, gdy upadam, ale też gdy wypełnia mnie radość.

    Wezwania odnoszące się do królewskiej godności Maryi.

    Litania do Matki Bożej podkreśla też królewskość Maryi, odnosi się ona do Jej wyjątkowego udziału w królowaniu Chrystusa. Maryja jest ponad aniołami, patriarchami, prorokami, apostołami, męczennikami, wyznawcami, dziewicami i wszystkimi świętymi, ponieważ wyprzedza wszystkich w miłości i pokornej służbie Bogu i ludziom. Jej modlitwa wyprasza pokój, chroni rodziny. W pobożności maryjnej wyjątkowe miejsce zajmuje Różaniec (wskazuje na to tytuł „Królowo Różańca św.”). Polacy zaś czczą Maryję jako patronkę ojczyzny (tytuł „Królowo Polski”).

    Podsumowanie

    Litania Loretańska, znana również jako Litania do Matki Bożej, jest w Polsce bardzo popularną formą modlitwy. Tym co ją wyróżnia, jest wielka głębia ukazana w każdym wezwaniu, dzięki czemu można tę modlitwę wręcz kontemplować. Inną piękną rzeczą jest to, że wychwalając Maryję i prosząc Ją o wstawiennictwo, wychwalamy Boga Ojca, który dał Ją za Matkę nie tylko dla Zbawiciela, ale też dla każdego z nas. Skoro naszym życiem ma być naśladowanie Jezusa Chrystusa, a On miał Maryję za matkę, to czyż również i my nie powinniśmy? A jak dowiedzieć czegoś więcej o Niej? Litania Loretańska jest pięknym źródłem zarówno informacji, jak i modlitwy

    ks. Krzysztof Śniadoch SAC/Modlitwy24.pl

    ********************************************

    Oto poradnik, jak zrozumieć Litanię Loretańską

    Oto poradnik, jak zrozumieć Litanię Loretańską - zdjęcie
    fot. wikipedia.org, domena publiczna

    ***

    Wielu ludzi modli się dzisiaj słowami Litanii Loretańskiej, jednak nie wszyscy znają jej istotę, wymagającą zrozumienia i odkrycia. Jest to warunek uczynienia ze słów litanii głębokiej modlitwy, która nie będzie mechanicznie powtarzanym pustosłowiem, a wołaniem serca.

    Słowo ‘litania’ (z greckiego „błaganie”, „proszenie”) oznacza modlitwę błagalną, która składa się z szeregu zawołań przeplatanych powtarzającą się formułą błagalną. Nie zawsze zawierała ona dokładnie te słowa, co dzisiaj (na przykład w najstarszej litanii – tzw. Litanii Kyrie z V wieku – powtarzano sekwencję „Panie, zmiłuj się”). W Litanii Loretańskiej prosimy o wstawiennictwo Matkę Bożą jedynymi adekwatnymi, jak się wydaje, słowami „Módl się za nami”. Podkreślają one fakt, że przez wstawiennictwo Maryi zwracamy się do Boga. W swoistego rodzaju dialogu błagalnym wierni powtarzają chórem słowa wypowiedziane przez prowadzącego modlitwę i w ten sposób wołają o pomoc.

    W wezwaniach umieszczonych w litanii Maryja jest przywoływana jako Matka Zbawiciela, Panna wierna czy Królowa Apostołów. Wypowiadając je, można w prosty sposób krótko rozważać w sercu zawarte w nich tajemnice. Istnieje też możliwość zatrzymania się na poszczególnych wezwaniach dla odnalezienia siebie w prawdach zbawienia, wierności czy apostolstwa.

    Wezwania zawarte w Litanii Loretańskiej pojawiały się w ciągu wieków. Ludzie, świadomi przemożnego wstawiennictwa Matki Boga, odkrywali Jej pomoc w konkretnych sprawach, wypraszając łaski dla grzeszników, dziewic i wyznawców. Była Ona „Matką dobrej rady” dla potrzebujących pomocy, „Stolicą Mądrości” dla poszukujących prawdy i „Przyczyną radości” dla smutnych. W ten sposób powstała litania ludzi zwracających się do Matki w konkretnych potrzebach. Kilkadziesiąt wezwań jest dziełem ludzi wiary, dla których Maryja stała się Drogą do Syna.

    Z pewnością każdy z nas ma wokół siebie wiele osób, za które chce się modlić. Każde wezwanie daje impuls do przywołania którejś z nich. W ten sposób można także oddawać Maryi sytuacje, miejsca, całe wspólnoty. Litanijnie powtarzane „Módl się za nami” może być kierowane do Boga za grzeszników, strapionych, wiernych i chorych. Wtedy litania zaczyna żyć. Staje się litanią mojego życia, moich spraw, litanią ludzi, których kocham. Modlitwa staje się prawdziwym błaganiem i wołaniem do Boga, a nie bezsensownym wierszykowaniem.

    Nie zawsze jednak wszystkie wezwania są zrozumiałe i nie wszyscy odmawiający wiedzą, jaką treść kryją. Takie zawołania jak: „Domie złoty”, „Arko przymierza” czy „Wieżo z kości słoniowej” nie pozwalają na konkretne przywołanie jakiejkolwiek sytuacji czy osoby z naszego życia, ponieważ wymagają pewnej wiedzy, dotyczącej trudnych nieraz prawd teologicznych, przywołujących konkretne obrazy biblijne. Na przykład wezwanie „Arko przymierza” ukazuje Maryję jako kobietę noszącą w łonie Jezusa, przez którego mogło dokonać się przymierze Boga z ludźmi. Odwołanie do biblijnej Arki przymierza, gdzie znajdowały się kamienne tablice – znak przymierza Boga z ludźmi za czasów Mojżesza – to obraz pokazujący, jak ważne miejsce w historii zbawienia Bóg wyznaczył Maryi.

    Ponieważ wiedza religijna stanowi w tym wypadku warunek sine qua non modlitwy, konieczne wydaje się systematyczne pogłębianie jej zasobów poprzez odpowiednią lekturę duchową.

    Co robić, kiedy nie mamy dostępu do takiej literatury, a chcemy modlić się przez wstawiennictwo Maryi na sposób litanijny? Być może określenia Matki składające się na Litanię Loretańską nie są zrozumiałe dla wszystkich, lecz każdy może odkryć Maryję na swój sposób, modląc się słowami noszonymi w sercu. Po wezwaniach do Trójcy Świętej mogą się pojawić całkiem nowe, będące odzwierciedleniem rzeczywistości, w której żyje dany człowiek. „Matko zakochanych”, „Nadziejo więźniów”, „Królowo poszukujących”, „Nadziejo upadających”… Wezwań niekoniecznie musi być ponad pięćdziesiąt, wystarczy trzydzieści. Twoich! Takich, które nosisz w sercu i które coś dla Ciebie znaczą. Ta litania nie ma końca, bo przecież każdy z nas może wołać do Maryi, jak umie, a słowa „Módl się za nami” będą świadczyły, jak bardzo potrzebujemy tej modlitwy na poplątanych ścieżkach życia.

    Rafał Szymkowiak OFMCap
    „Głos Ojca Pio” (nr 27/2004)

    _________________________________________________________________________________________________________________________

    SOBOTA 11 GRUDNIA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    O GODZ. 16.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI, KTÓRE PRAGNĄ PRZYGOTOWAĆ SIĘ PO RAZ PIERWSZY DO SAKRAMENTU SPOWIEDZI ŚW. I KOMUNII ŚW.

    SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17:00 – 18.00

    WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z III NIEDZIELI ADWENTU O GODZ. 18:00

    PO MSZY ŚW. – KORONKA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ

    fragment figury Matki Bożej Bolesnej

    ***


    MODLITWA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ

              
    Matko Bolesna stojąca pod krzyżem, naucz nas trwać mężnie przy cierpiących i współcierpieć z nimi, jak Ty na Kalwarii. Matko Ukrzyżowanego i Matko wszystkich ludzi, oddawaj Ojcu Niebieskiemu ludzkie cierpienia, tak jak ofiarowałaś Mękę Twego Syna i swój ból matczyny. Ucz swoje dzieci przyjmować z gotowością każdą wolę Bożą, w cierpieniu zachować ufność, znosić je mężnie w zjednoczeniu z Chrystusem i ofiarowywać je z miłością dla zbawienia świata. Matko Bolesna, pomóż nam i wszystkim ludziom udręczonym, odkrywać w cierpieniu głęboki sens. Uproś, aby cierpienia chrześcijan stały się wynagrodzeniem Bogu za grzechy świata
    i przyczyniły się do jego zbawienia. Amen.

    KORONKA (RÓŻANIEC) DO SIEDMIU BOLEŚCI MATKI BOSKIEJ  

       
    Koronka (Różaniec) do Siedmiu Boleści Matki Bożej składa się z siedmiu tajemnic, w których rozważamy najboleśniejsze momenty z życia Matki Bożej. Rozważając te tajemnice w szczególny sposób czcimy Matkę Bożą Bolesną i upraszamy dla siebie i bliźnich potrzebne łaski w tym życiu, a zwłaszcza w godzinę naszej śmierci.            

    W Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


    Modlitwa wstępna
    :

    Mój Boże, ofiarowuję Ci ten różaniec na cześć siedmiu boleści Maryi, na Twoją większą chwałę, moje nawrócenie i nawrócenie wszystkich ludzi na wiarę w Twego umiłowanego Syna, Jezusa Chrystusa- nasze zbawienie i naszą jedyną drogę do Ciebie, w jedności z Duchem Świętym, na wieki wieków. Amen!
    Ku Tobie Święta Matko wznosimy serca swoje, aby współczuć w Boleściach Twoich.

    BOLEŚĆ I – Proroctwo Symeona

    Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść, która przeszyła Serce Twoje, gdyś słyszała prorocze słowa starca Symeona o Męce Jezusa, Syna Twojego, racz nam wyjednać łaskę uświęcenia naszego życia i cierpliwego znoszenia cierpień i przeciwności.


    1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…

    BOLEŚĆ II – Ucieczka do Egiptu

    Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść Twoją, której doznałaś uciekając z Synem Twoim przed Herodem do Egiptu, uproś nam łaskę wiernego poddania się Woli Bożej we wszystkim co nas spotyka.


    1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…

    BOLEŚĆ III – Szukanie Jezusa

    Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś szukając zgubionego Jezusa, uproś nam łaskę, abyśmy nigdy Go nie utracili. Tym, którzy zgubili Jezusa, na grzesznych drogach swojego życia dopomóż Go odnaleźć w Sakramentach Świętych.

    1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…      

    BOLEŚĆ IV – Spotkanie z Synem na drodze Krzyżowej

    Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś spotkawszy Jezusa na drodze Krzyżowej, gdy na Swoich Ramionach dźwigał grzechy moje i całej ludzkości, uproś nam łaskę, abyśmy już nigdy nie obarczali Jezusa najmniejszymi grzechami. Prosimy Cie o łaskę miłości do Krzyża oraz cierpliwości i wytrwałości w niesieniu codziennych krzyży całego naszego życia dla ratowania dusz.

    1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…      

    BOLEŚĆ V – Śmierć Pana Jezusa na Krzyżu

    Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś u stóp Krzyża patrząc na Mękę i śmierć Twojego Syna, uproś nam łaskę szczerego żalu i pokuty oraz nawrócenie zatwardziałych grzeszników, szczególnie konających i Łaskę Miłosierdzia Bożego dla świata całego.

    1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…      

    BOLEŚĆ VI – Maryja trzyma martwe Ciało Syna

    Matko Najboleśniejsza! Przez łzy, którymi obmywałaś Rany Jezusa złożonego w Twoich Ramionach oraz przez Twoje Matczyne i Krwawe łzy, które wylewasz nad całą grzeszną ludzkością stojącą w obliczu zagłady, prosimy Cię, ratuj dusze idące na potępienie, ratuj dusze w czyśćcu cierpiące, ratuj zagrożoną młodzież i nasze rodziny. Dla pocieszenia Twojego Zbolałego Serca i otarcia Twoich Łez ofiarujemy Ci Maryjo nasze serca, cierpienia, ofiary, łzy i modlitwy i całe nasze życie w ofierze miłości dla ratowania zagubionych dusz.

    1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…

    BOLEŚĆ VII – Złożenie Jezusa W Grobie

    Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść rozstania z Jezusem złożonym w grobie, uproś nam łaskę, aby umarły w nas wszystkie złe skłonności i przywiązania do grzechu. Abyśmy żyli w świętości i miłości dla Chwały Bożej i ratowania dusz, przez Chrystusa i z Chrystusem, a po śmierci osiągnęli życie wieczne.

    1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…

    Modlitwa na zakończenie: 

    O Święta Matko, którą Wszechmogący Bóg wybrał na Matkę Odkupiciela świata i upodobnił w cierpieniach do Swego Syna Ukrzyżowanego, niech boleść Twoja pobudzi nas do miłości Jezusa i Ciebie. O Królowo Męczenników, udziel nam podobnej cierpliwości i męstwa w znoszeniu cierpień z jakimi Ty stałaś pod krzyżem, Syna Twego. Amen.

    Na uczczenie łez, które Najświętsza Maryja Panna przy tych tajemnicach wylała oraz na uproszenie łaski odpustu przypisanego do tej modlitwy odmówmy 3 razy: Zdrowaś Maryjo…
    Wieczny odpoczynek racz zmarłym dać Panie…

    LITANIA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ


    Kyrie eleison! Chryste eleison! Kyrie eleison!
    Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
    Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami
    Synu, Odkupicielu świata, Boże zmiłuj się nad nami
    Duchu Święty, Boże zmiłuj się nad nami
    Święta Trójco, Jedyny Boże zmiłuj się nad nami

    Święta Maryjo, módl się za nami.
    Święta Boża Rodzicielko
    Święta Panno nad pannami
    Matko męki krzyżowe Twego Syna cierpiąca
    Matko Bolesna
    Matko płacząca
    Matko żałosna
    Matko opuszczona
    Matko stroskana
    Matko mieczem przeszyta
    Matko w smutku pogrążona
    Matko trwogą przerażona
    Matko sercem do krzyża przybita
    Matko najsmutniejsza
    Krynico łez obfitych
    Opoko stałości
    Nadziejo opuszczonych
    Tarczo uciśnionych
    Wspomożenie wiernych
    Lekarko chorych
    Umocnienie słabych
    Ucieczko umierających
    Korono Męczenników
    Światło Wyznawców
    Perło panieńska
    Radości Świętych Pańskich

    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

    Módlmy się: Boże, Ty sprawiłeś, że obok Twojego Syna, wywyższonego na krzyżu, stała współcierpiąca Matka, daj, aby Twój Kościół uczestniczył razem z Maryją w męce Chrystusa i zasłużył na udział w Jego zmartwychwstaniu. Który z Tobą żyje i króluje, w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.

    ************************************************************************************************************

    BOŻA MATKA BOLEŚCIWA

    Radków
    fot. Jan Nitecki/Radków/Tygodnik Niedziela

    ***

    Pannę Maryję nazywamy Najświętszą Panną. Nazwa ta odnosi się raczej do Jej obecnego stanu w niebie, bo gdy wyobrażamy Ją sobie żyjącą na ziemi, to najlepiej odpowiada Jej nazwa Matki Boskiej Bolesnej. To zupełnie zrozumiałe: cierpienie Chrystusa musiało odbić się na Maryi, przecież Ona była Mu najbliższą. Jeśli wichura złamie drzewo, to zniszczyć potrafi i kwiaty. Jeśli cierpiał Chrystus, to cierpiała i Maryja.

    Zwykle mówi się o siedmiu boleściach Najświętszej Panny, o jakich?

    1. Pierwsza boleść spotkała Ją jeszcze przed narodzeniem Pana Jezusa, kiedy musiała wyjść za mąż za Józefa i porzucić świątynię, przy której postanowiła spędzić całe życie na służbie Bożej. Dużo bólu kosztowała Ją ta decyzja, ale wykonała ją zgodnie z wolą Bożą.

    2. Druga boleść była dotkliwsza. Św. Józef z początku nie wiedział, że Bóg w cudowny sposób chce zesłać Swojego Syna na świat. Był zaskoczony niewytłumaczonym macierzyństwem Najświętszej Panny i postanowił z Nią zerwać. Możemy sobie wyobrazić, jak ten moralny cios dotknął Maryję!

    3. Niedługo potem nawiedza Ją nowy ból, oto szuka schronienia w świętą noc i nie znajduje go, idzie więc do zimnej groty pasterskiej, by tam wydać na świat Zbawiciela!…

    4. Czterdziestego dnia po Narodzeniu Chrystusa idzie do świątyni, by Go ofiarować Bogu, a tam stary Symeon przepowiada, że smutna przyszłość Ją czeka, miecz boleści przeszyje Jej duszę (Łk 2,35). Jaki smutek owładnął duszą Maryi po słowach Symeona! Bolesną jest rana fizyczna, ale stokroć bardziej boli rana zadana duszy. Słowa Symeona zraniły do głębi duszę Maryi i ciążyły nad Nią te koszmarne chmury smutku. Są słowa, które całe życie pamiętamy. Człowiek nie może zapomnieć ostatnich słów kochanych osób. Pamiętamy przestrogi konającego ojca, matki. Słowa Symeona tak głęboko utkwiły w sercu Maryi, że nie dawały Jej spokoju. Karmiąc małego Jezusa pamiętała, że chowa Go na mękę, na śmierć, że duszę Jej przeszyje miecz boleści.

    Wyobrażam sobie dom Nazaretański, pełen smutnego wyczekiwania śmierci Chrystusowej. Krajało się z bólu serce Maryi, kiedy słuchała w świątyni słów Izajasza proroka o mękach Zbawiciela, że będzie „mężem boleści”, „ubity”, „jako trędowaty” „uniżony”, „wzgardzony”, że przebiją Jego ręce i nogi… Wiadomości te musiały bardzo zasmucać serce Najświętszej Panny.

    5. Matka Boska przeżyła wiele utrapień, niedostatku i boleści w czasie ucieczki do Egiptu.

    6. Niedługo potem musiała się rozstać na pewien czas z 12-letnim Jezusem i z niepokojem szukać Go; było to jakby przygotowanie do rozstania się z Jezusem, skazanym na śmierć. Maryja chcąc zbliżyć się do nas, musiała przeżyć największe cierpienie: rozstać się ze Swym Synem.

    7. Był to największy ból, jakiego doznała Maryja. Pewnego dnia usłyszała smutną nowinę, że Judasz wydał Chrystusa, że żołdactwo z rozkazu przełożonych świątyni uwięziło Go, że Piotr się Go wyparł. Słyszała złowrogie okrzyki rozjuszonego tłumu — ukrzyżuj Go!… widziała Swego najukochańszego Syna biczowanego, w cierniowej koronie. Teraz rozumiemy dlaczego Kościół katolicki nazywa Najświętszą Pannę „Matką Bolesną”, „Królową Męczenników”, bo męką i cierpieniem duchowym przeżyła wszystkie boleści, jakie mogą spotkać człowieka. Chrystusa skazali na śmierć. Włożono Mu ciężki krzyż na ramiona. Pochód ruszył, słychać urągania, szyderstwa, potwarze. Chrystus ledwie idzie pod ciężarem krzyża.

    Na rogu jednej ulicy zachodzi wzruszająca scena, którą by się przejęli na pewno wrogowie Chrystusa, gdyby ich nie zaślepiała nienawiść. Tłum rozstąpił się, a przed skrwawionym Chrystusem stanęła Marja! Napróżno Ją wstrzymywali krewni, znajomi – koniecznie chciała widzieć Swego ukochanego Syna. Było to smutne spotkanie! „Im większa, miłość, tym głębszy ból” – mówi św. Augustyn.

    Im większa miłość! Czy może istnieć miłość macierzyńska, która by dorównała miłości Maryi? Kto znał tak dobrze Chrystusa, jak Ona? Dobrze wiedziała, kim jest Chrystus: że jest Synem Bożym bez grzechu, pełen doskonałości, mądrości, dobroci, miłości. A teraz na śmierć Go prowadzą!

    Nastąpiło ukrzyżowanie, śmierć i pogrzeb. Najświętsza Panna przez cierpienia musiała Sobie wysłużyć zasługi wobec Boga… dusza Jej, lgnąc do strasznego drzewa krzyża, godziła się z wolą Bożą. Co wycierpiała Maryja pod krzyżem, tego język ludzki nie jest w stanie wyrazić. Co przeżywała, kiedy Syn Jej konał, kiedy Go zdjęto z krzyża i umieszczono na Jej łonie! Św. Hieronim mówi, że tyle dostała ran, ile miał Chrystus na Swym ciele. Ból ten można opisać tylko słowami Pisma Świętego: „Wielkie jest jako morze skruszenie Twoje” (Lm 2, 13). Kiedyś śpiewałaś Magnificat – a teraz smucisz się i bolejesz? Smutną jesteś, bo  na wskroś przeszyta jest Twoja dusza. Słusznie możesz powiedzieć o Sobie słowami Noemi: „Nie nazywajcie Mię Noemi (to jest piękna), ale Mię zwijcie Mara (to jest gorzka), bo Mię gorzkością wielką napełnił Wszechmogący” (Rt 1,20). „Wy wszyscy, którzy idziecie przez drogę obaczcie i przypatrzcie się, jeśli jest boleść, jako boleść Moja?” (Lm 1 12).

    bp dr Tihamer Toth, Wierzę w Jezusa Chrystusa, Kraków 1934, s. 275-278.

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    2020.08.01 Bibbia. Sacra Scrittura
    fot. VATICAN NEWS

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    I CZWARTEK MIESIĄCA – 2 GRUDNIA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    MSZA ŚW. O GODZ. 19.30

    PO MSZY ŚW. GODZINNA ADORACJA W INTENCJI KAPŁANÓW

    Adobe Stock/Niedziela

    *****

    Jak wytrwać godzinę na adoracji? Praktyczne wskazówki

    Przebywanie w obliczu Eucharystii to audiencja u Króla Niebios. Dlaczego mielibyśmy z niej nie skorzystać? Wszak Chrystus zapytał uczniów w ogrodzie Getsemani: „Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny na modlitwie?”.

    Jeden z najpiękniejszych sposobów modlitwy

    Poświęcenie czasu na przebywanie z Jezusem w Eucharystii jest receptą na znalezienie jakże potrzebnego naszej duszy ukojenia.

    Adoracja jest jednym z najpiękniejszych sposobów modlitwy. To czas spędzony z Jezusem ukrytym w Eucharystii. Zazwyczaj w trakcie adoracji Najświętszy Sakrament jest odsłonięty, a biała hostia umieszczona jest w złotej lub srebrnej monstrancji. Jednak nawet wtedy, gdy Najświętszy Sakrament nie został wystawiony, możemy modlić się przed obecnym w tabernakulum Jezusem.

    Często wierni spędzają na adoracji jedną godzinę. Jest to praktyczne: w kościołach, w których trwa całodobowa, wieczysta adoracja, są harmonogramy najczęściej jednogodzinnych czuwań wiernych, tak aby Najświętszy Sakrament nigdy nie został pozostawiony bez adoracji.

    Za jednogodzinną adoracją przemawiają także głębsze względy – wszak Chrystus zapytał uczniów w ogrodzie Getsemani: „Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny na modlitwie?”.

    Nauczyć się przebywania u stóp Jezusa

    Poniższe wskazówki mogą okazać się pomocne dla wszystkich, którzy nie mają większego wcześniejszego doświadczenia w adoracji.

    Po pierwsze, należy pamiętać, że tę godzinę spędza z wami sam Pan. Pozwólcie Mu na siebie patrzeć. Rozpocznijcie od adoracji. W jaki sposób adorować? Jednym ze sposobów jest adoracja na kolanach, w radości naszych serc, jednak konkretny sposób winien odzwierciedlać naszą miłość do innych osób.

    Powinniśmy zbliżać się do naszego Pana niczym pan młody, wpatrujący się w swoją narzeczoną prowadzoną do niego do ołtarza, jak matka patrząca na noworodka, czy jak syn lub córka wracający do domu rodzinnego po długiej podróży. Każdy, kto się kiedykolwiek zakochał, doskonale zna pragnienie wpatrywania się bez końca w oczy ukochanej osoby.

    Do tego właśnie poziomu intymności, wyciszenia siebie i radości winniśmy dążyć w trakcie adoracji. Nawet jeśli my sami tego nie odczuwamy, wiedzmy, że czyni to nasz Pan. Przebywanie w naszej bliskości cieszy Go o wiele bardziej, aniżeli my kiedykolwiek moglibyśmy radować się w Jego obecności.

    Dlaczego powinniśmy przebywać na adoracji? Po to, by nauczyć się przebywania u stóp Jezusa i obrać „lepszą cząstkę”, aby dostroić nasze uszy do słuchania słów Bożych, a nasze oczy uwrażliwić na Boże spojrzenie, abyśmy byli zdolni przyjąć to, o co się modlimy w Ojcze nasz: „Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”.

    Przebywanie w obliczu Eucharystii to audiencja u Króla Niebios. Dlaczego mielibyśmy z niej nie skorzystać i trzymać się z dala?

    Jak wytrwać godzinę na adoracji?

    Jeżeli nie wiecie, co robić i co mówić w trakcie adoracji, pamiętajcie, że wszystkie relacje rozpoczynają się od chęci uczestniczenia, spędzania z kimś czasu. Idźcie przed Najświętszy Sakrament, a jeśli to wasza pierwsza adoracja, po prostu usiądźcie i kontemplujcie – tu jest Chrystus. To właśnie miłość.

    Jesteśmy wezwani, by być jak Chrystus, czy to w małżeństwie, życiu konsekrowanym, czy idąc w pojedynkę przez życie. Chrystus pozwolił, aby go poniżono, wylał dla nas ostatnią kroplę krwi. My sami, jako stworzenia upadłe, nigdy nie jesteśmy w stanie oddać się w całości, bez reszty. Adoracja Chrystusa Eucharystycznego pomoże nam zrozumieć, że miłość jest zawsze służbą i darem z całego siebie.

    Módlcie się Pismem Świętym. Czytajcie je, smakujcie i rozważajcie. Poproście Ducha Świętego, aby pomógł wam zobaczyć, usłyszeć i zrozumieć. Czytajcie słowa Pisma Świętego kilkukrotnie.

    Sam mówię własnym dzieciom, kiedy próbują coś ugotować, żeby przed rozpoczęciem przygotowywania potrawy trzykrotnie przeczytały przepis kulinarny. W ten sposób zapada on w pamięć, a oni mogą rozpocząć pracę z pewną wiedzą wstępną na temat tego, co będą musieli zrobić. Trzykrotna lektura fragmentu Pisma Świętego jest równie dobrym sposobem na głębszą refleksję nad słowami, które kieruje do nas Bóg.

    Odmawiajcie różaniec. Nikt nie zna Syna Bożego lepiej od Jego Matki, która może was nauczyć, jak patrzeć na Syna na krzyżu, jak usiąść u stóp Syna na Górze Błogosławieństw i jak uklęknąć przy Nim w adoracji. Módlcie się z Nią, a ona pomoże wam zrobić „wszystko, cokolwiek On wam powie”.

    Śpiewajcie we własnym sercu. Wielu z nas nie dysponuje pięknym głosem, lecz możemy śpiewać w głowie. Adoracja to szansa, aby zaśpiewać naszemu Panu w głowie ulubioną pieśń kościelną (niezależnie od pory roku), i to wszystkie zwrotki. Będziecie mogli skorzystać z wymarzonego przez was akompaniamentu i wychwalać Boga tak, jak byście byli profesjonalnymi śpiewakami. Dodatkową korzyścią jest to, że po powrocie z adoracji łatwiej będzie wam śpiewać w trakcie mszy świętej, niezależnie od pieśni.

    Jeśli nie godzina, to ile czasu?

    „Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny?” – pyta Chrystus, a my, podobnie jak apostołowie, musimy przebudzić się i odpowiedzieć.

    Nie możecie przeznaczyć na adorację całej godziny? Naturalnie, wszyscy jesteśmy bardzo zajęci. W takim razie ofiarujmy Bogu 12 minut każdego dnia, przed wyruszeniem do pracy, lub tyle samo minut po zakończeniu pracy, przez co w ciągu tygodnia ofiarujemy Bogu na adoracji 60 minut poza mszą św. Przekonacie się również, że przybycie przed Boże oblicze i przebywanie w Jego obecności staje się łatwiejsze, gdy wchodzimy coraz głębiej w tajemnicę obecności Chrystusa.

    Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament!

    Sherry Antonetti/Aleteia.pl
    __________________________________________________________________________________________________________________________

    I PIĄTEK MIESIĄCA – 3 GRUDNIA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18.00 DO 19.00

    MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19.00

    Dobrze jest pamiętać o Pierwszych Piątkach Miesiąca, w których szczególnie powinniśmy czynić zadość za nasze i całego świata grzechy. To właśnie w piątek Pan nasz Jezus Chrystus przeszedł Drogę Krzyżową aż do śmierci a była to śmierć krzyżowa. To wtedy Jego Najświętsze Serce zostało przebite włócznią, z którego wypłynęła Krew i Woda. Dobrze jest przypominać słowa naszego Zbawiciela, które powiedział do św. Małgorzaty Marii Alacoque. Za jej pośrednictwem Pan nasz przekazał czcicielom swego przebitego Serca 12 cudownych i wspaniałych obietnic:

    1. Dam im wszystkie łaski potrzebne w ich stanie.

    2. Zgoda i pokój będą panowały w ich rodzinach.

    3. Będę ich pocieszał we wszystkich ich strapieniach.

    4. Będę ich bezpieczną ucieczką za życia, a szczególnie przy śmierci.

    5. Wyleję obfite błogosławieństwa na wszystkie ich przedsięwzięcia.

    6. Grzesznicy znajdą w mym Sercu źródło nieskończonego miłosierdzia.

    7. Dusze oziębłe staną się gorliwymi.

    8. Dusze gorliwe dojdą szybko do wysokiej doskonałości.

    9. Błogosławić będę domy, w których obraz mego Serca będzie umieszczony i czczony.

    10. Kapłanom dam moc kruszenia serc najzatwardzialszych.

    11. Imiona tych, co rozszerzać będą to nabożeństwo, będą zapisane w mym Sercu i na zawsze w Nim pozostaną.

    12. Przyrzekam w nadmiarze miłosierdzia Serca mojego, że wszechmocna miłość moja udzieli tym wszystkim, którzy komunikować będą w pierwsze piątki przez dziewięć miesięcy z rzędu, łaskę pokuty ostatecznej, że nie umrą w stanie niełaski mojej ani bez sakramentów, i że Serce moje stanie się dla nich bezpieczną ucieczką w godzinę śmierci.


    I SOBOTA MIESIĄCA 4 GRUDNIA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17.00 DO 18.00

    WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z II NIEDZIELI ADWENTU – GODZ. 18.00

    PO MSZY ŚW. NABOŻEŃSTWO WYNAGRADZAJĄCE ZA ZNIEWAGI I BLUŹNIERSTWA PRZECIWKO NIEPOKALANEMU SERCU NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNIE

    Aby spełnić prośbę Bożej Matki dotyczącą Pięciu Pierwszych Sobót Miesiąca należy:

    1. przystąpić do sakramentu spowiedzi św. i przyjąć Komunię św.,
    2. pomodlić się na różańcu wybierając jedną z czterech części Tajemnic (Radosną, Światła, Bolesną, Chwalebną),
    3. poświęcić kwadrans czasu na rozważanie jednej z 20 Tajemnic Różańca Świętego,
    4. być świadomym intencji, którą jest wynagrodzenie za zniewagi i bluźnierstwa przeciwko Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Pannie.

    __________________

    Dla osób, które z różnych ważnych powodów (np. choroba) nie mogą osobiście uczestniczyć w nabożeństwie i przyjąć Komunii św. dzisiejszego wieczoru w kościele św. Piotra lub swoim lokalnym kościele, mogą łączyć się online, np. z Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach w Zakopanem – program transmisji:

    • godz. 18.10 (w Szkocji godz. 17.10) – program słowno-muzyczny
    • godz. 18.30 – modlitwa różańcowa
    • godz. 19.05 – 15-minutowa medytacja
    • godz. 19.20 – Msza św. z homilią  

    Więcej informacji można znaleźć na stronie: https://pierwszesoboty.pl/

    ________________________________

    W czasie każdej Mszy św. kapłan modli się po wspólnej modlitwie OJCZE NASZ: …“Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy zawsze byli wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu”… A przecież żyjemy w czasach ogromnego zamętu głęboko zanurzeni w grzechach wołających o pomstę do Nieba. Nie dajmy się zwieść również i tym, którzy powołują się na słowa z Dzienniczka św. siostry Faustyny o iskrze wychodzącej z Polski a pomijają istotny warunek postawiony przez Pana Jezusa: „jeśli posłuszna będzie Woli Mojej”! Czy ten warunek spełnia się?! Teraz jest czas na pokutę a nie łudzenie się wywyższeniem. Pan nasz Jezus Chrystus kiedy mówił o swoim wywyższeniu – to mówił o swojej śmierci krzyżowej. Weźmy sobie do serca słowa Bożej Matki, która mówi co mamy czynić: “odmawiajcie różaniec i czyńcie pokutę”.

    Warto zapamiętać słowa siostry Łucji: “zobaczyliśmy po lewej stronie Matki Bożej nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”…

    Antonio Borelli w swojej książce „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” tak komentuje tę część:

    „Zatem pierwszym punktem do zapamiętania jest to, że ludzkość jest w takim stopniu oddalona od Boga i Jego Kościoła co wyraźnie manifestuje się przez teoretyczne i/lub praktyczne odrzucenie jego nauki i moralności że stanowi to akt buntu przeciwko Bogu, zasługujący na najwyższą karę. Tak istotny wniosek nasuwa się, gdyż wielu dzisiejszych katolików, włącznie z tymi najbardziej znanymi, myśli, mówi i czyni jakby obecna sytuacja świata taka nie była.
    Jednakże Matka Boża interweniuje i uzyskuje od Boga, żeby Anioł nie doprowadził swojego działania do końca, co równałoby się zniszczeniu świata. Płomienie rzucane przez Anioła w kierunku ziemi „gasły w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku” pisze siostra Łucja. Oznacza to, że Matka Boża posiada miłosierne zamiary w stosunku do świata i chce dać mu szansę zbawienia. Lecz do tego konieczne jest, aby ludzkość uznała swój grzech i uczyniła pokutę. Dlatego na końcu tej sceny „Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”.
    Fakt, że Anioł wołał „mocnym głosem” i powtarzał okrzyk „Pokuta” trzykrotnie, wskazuje, że nie chodzi tu o pokutę płynącą z powierzchowności ducha, ale o poważną pokutę, która prowadzi do głębokiego nawrócenia. Wskazuje to ponownie na powagę stanu oddalenia od Boga, w jakim ludzkość się znajduje.

    (fragmenty książki Antonio A. Borellego „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?”, Kraków 2001, str. 34)

    ________________________________________

    MATKA BOŻA CELEM PLUGAWYCH ATAKÓW

    Prorocka misja Fatimy nie została zakończona

    Nie przypominam sobie sytuacji, by Najświętsza Maryja Panna była w tak krótkim czasie tak często obrażana w tak plugawy sposób jak w ostatnich tygodniach, w okresie poprzedzającym Boże Narodzenie. Oto kilka przykładów. Netflix wyemitował brazylijski film dokumentalny „Pierwsze kuszenie Chrystusa”, w którym Matka Boża przedstawiona została jako prostytutka, zaś Jezus jako homoseksualista. Norweska poczta (Posten Norge) upubliczniła na YouTubie filmową reklamę, w której ukazano Maryję jako cudzołożnicę, która pod nieobecność Józefa ma romans z listonoszem, a owocem ich związku jest bękart o imieniu Jezus. Na terenie uniwersytetu w Bolonii zorganizowano imprezę pt. „Niepokalana Antykoncepcja”, przedstawiając Maryję otoczoną wieńcem nie gwiazd, lecz prezerwatyw (wcześniej w tym samym mieście miała miejsce impreza zatytułowana „Matka Boża płacze spermą”).

    Zauważmy, że we wszystkich wspomnianych przypadkach plugawcy i bluźniercy próbują znieważyć Matkę Bożą, przypisując jej nieczystość i rozwiązłość. Jest to „modus operandi” wypróbowany już w przeszłości z powodzeniem wobec innych kobiet. Przywołajmy dwa przypadki.

    Pierwszy dotyczy królowej Francji Marii Antoniny Austriaczki, żony Ludwika XVI. Wybitny brytyjski filozof polityczny Edmund Burke, autor głośnych „Rozważań o rewolucji we Francji”, uważał ją za jedną z najbardziej fascynujących osobowości, jakie spotkał w swoim życiu. Kiedy poznał królową w Paryżu, był pewien, że w narodzie rycerzy i ludzi honoru „dziesięć tysięcy szpad wyskoczy z pochew, by bronić jej nawet przed spojrzeniem, które mogłoby ją obrazić”.

    Maria Antonina, wywodząca się z arcykatolickiego rodu Habsburgów, była jednak wyjątkowo znienawidzona przez libertyńskie elity Francji. Jeszcze przed rewolucją zaczęto prowadzić przeciw niej zorganizowaną akcję dyfamacyjną.

    Nieżyjący już amerykański badacz Warren H. Carroll w swej „Historii chrześcijaństwa” pisał, iż: „francuska opinia publiczna była skłonna myśleć najgorsze rzeczy o cudzoziemskiej królowej. Pamięć i reputacja żadnej z kobiet, i niewielu mężczyzn, nie została nigdy tak dokładnie i tak niesprawiedliwie zszargana przez współczesną im opinię. Dostęp do najgorszych z wymierzonych w nią pamfletów, pisanych i publikowanych tuż przed wybuchem i w trakcie trwania rewolucji francuskiej, przechowywanych w zbiorach francuskiej Biblioteki Narodowej, po dziś dzień wiąże się z koniecznością posiadania specjalnego zezwolenia. (Jest wśród nich wiele obrzydliwych, obscenicznych druków i ilustracji o charakterze zdecydowanie pornograficznym, przedstawiających królową Francji jako uczestniczkę wyuzdanych orgii). Choć nie daje się dziś wiary najobrzydliwszym, najbardziej obscenicznym kalumniom, to nad jej imieniem nadal unosi się odór skandalu, a ją samą otacza aura pogardy. W końcu dosłownie cały zachodni świat wciąż wierzy, że to ona właśnie na wieść o tym, że lud nie ma chleba, odpowiedziała: «To niech jedzą ciastka!« Rzecz w tym, że nigdy podobnych słów nie wypowiedziała, niezależnie od tego, jak wielu ludzi w to wierzy. Tą, która wypowiedziała te słowa, była żona Ludwika XIV, prababka Ludwika XVI, męża Marii Antoniny”.

    Kiedy Maria Antonina jechała na szafot, żadna szpada nie wysunęła się w jej obronie. Cześć królowej została bowiem uprzednio tak zbrukana, a jej imię tak zniesławione, że budziła jak najgorsze uczucia wśród tłumu, który towarzysząc jej w drodze na gilotynę krzyczał „Śmierć Austriaczce!”

    W ostatnim liście, pisanym w celi śmierci w dniu egzekucji, Maria Antonina skreśliła następujące słowa: „Umieram w religii katolickiej, apostolskiej, rzymskiej. W religii moich ojców, w której zostałam wychowana i którą zawsze wyznawałam. (…) Szczerze błagam Boga o wybaczenie moich win, które mogłam popełnić w moim życiu. (…) Przebaczam wszystkim moim nieprzyjaciołom, którzy wyrządzili mi zło”.

    Druga z historii dotyczy ostatniej cesarzowej Rosji, żony cara Mikołaja II, Aleksandry. Jeszcze podczas trwania I wojny światowej rewolucjoniści rozpoczęli skuteczną kampanię zniesławiającą monarchinię, rozpowszechniając rynsztokowe pamflety na jej temat m.in. wśród żołnierzy na froncie.

    Karol Wędziagolski, naoczny świadek tamtych wydarzeń, tak opisywał to w swoich „Pamiętnikach”: „W tym czasie w okopach krążyły już z rąk do rąk tysiące odbitek nikczemnych fotomontaży, świetnie technicznie wykonanych, przedstawiających carową i jej cztery córki w najbardziej sprośnych scenach z Rasputinem, na tle łaźni, w zupełnym obnażeniu wszystkich postaci, w kolejnej i haniebnej intymności matki i córek z «opatrznościowym« starcem. Miliony prostaków uwierzyło, bo nie uwierzyć nie umiało, w autentyczność tych dokumentów. A kiedy uwierzyli, otworzyła się przed nimi przepaść. Gdy mistyczna aureola nad pomazańcami bożymi rozwiała się w «pochabnej» mgle burdelu, w prostackich duszach stała się katastrofa największa, jaka się może w duszach wydarzyć po obaleniu wczorajszych bogów. Groźny pomruk, jeszcze tłumiony i przyduszony strachem, potoczył się po eurazyjskiej równinie, odbijając się ustokrotnionym echem przerażenia i gniewu”.

    Wędziagolski pisał: „Inteligencja łącznie z pospólstwem wierzyła wszystkiemu, bo sama stawała się pospólstwem”.

    Epilog znamy: rozstrzelanie całej rodziny carskiej – Mikołaja II, jego żony Aleksandry, ich czterech córek i synka. Egzekucja poprzedzona została – jak mawiał pewien praktyk działań dyfamacyjnych – „zniszczeniem fundamentów godnościowych” przysługujących ich statusowi.

    Czy dziś nie mamy do czynienia z podobną akcją, tym razem wymierzoną jednak w osobę samej Matki Bożej? Do tej pory nie była ona celem publicznych i tak wulgarnych ataków. Nawet osoby niewierzące często odczuwały wobec niej szacunek i cześć. Nikomu nie przychodziło do głowy, by rozpowszechniać jej wizerunek jako nierządnicy i ladacznicy. Teraz zaczyna się to zmieniać. Przecież przy produkcji owych bluźnierczych filmów pracowały całe rzesze ludzi. Mamy prawo przypuszczać, że walka z Maryją będzie się jeszcze zaostrzać. Do czego jednak zmierza ta kampania? Co będzie jej efektem? Czy znajdą się ci, którzy staną w obronie czci Przenajświętszej Maryi Panny?

    W tym kontekście jeszcze bardziej ujawnia się aktualność objawień fatimskich, a zwłaszcza nabożeństwa pięciu pierwszych sobót miesiąca. Kiedy siostra Łucja notowała słowa dotyczące istoty każdej z owych pięciu comiesięcznych celebracji, nie były one wówczas tak oczywiste, jak stają się dziś, w obliczu tego, co obserwujemy obecnie.

    Nieprzypadkowo Benedykt XVI w 2010 roku w trakcie pielgrzymki do Portugalii powiedział: „Łudziłby się ten, kto sądziłby, że prorocka misja Fatimy została zakończona.”

    To jest przesłanie, które wymaga odczytania na nowo, zwłaszcza w kontekście tego, co dzieje się teraz.

    autor: Grzegorz Górny/źródło: wPolityce.pl/sekretariat fatimski.pl

    _________________________________________________________

    WTOREK 7 GRUDNIA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    GODZ. 18.30 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU

    MSZA ŚW. O GODZ. 19.30

    W Najświętszym Sakramencie Eucharystii „są zawarte prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie (po łacinie: vere, realiter et substantialiter) Ciało i Krew wraz z duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus”. (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1374).

    W Eucharystii Boży Syn jest z nami całkowicie i Bogiem i Człowiekiem. Oto słowa św. Jana Pawła II: „W pokornym znaku chleba i wina, przemienionych w Jego Ciało i Jego Krew, Chrystus wędruje razem z nami, jako nasza moc i nasz wiatyk, i czyni nas świadkami nadziei dla wszystkich. Jeżeli wobec tej tajemnicy rozum doświadcza własnych ograniczeń, to serce oświecone łaską Ducha Świętego dobrze wie, jaką przyjąć postawę, zatapiając się w adoracji i w miłości bez granic”. (Encyklika Ecclesia de Eucharistia z 2003 r., nr 62).

    W roku 2004 św. Jan Paweł II rozpoczynając Rok Eucharystii w Kościele tak się modlił: „Panie Jezu, pozostań z nami (…). Wspieraj nas, gdy jesteśmy utrudzeni, przebacz nasze grzechy, kieruj naszymi krokami na drogach dobra (…). W Eucharystii jesteś lekarstwem na nieśmiertelność; obdarz nas pragnieniem pełni życia, które nam pomoże iść po tej ziemi jako ufni i radośni pielgrzymi, wpatrzeni zawsze w cel życia bez końca. Zostań z nami, Panie! Zostań z nami! Amen”. 

    Adobe Stock/Niedziela

    *****

    Jak wytrwać godzinę na adoracji? Praktyczne wskazówki

    Przebywanie w obliczu Eucharystii to audiencja u Króla Niebios. Dlaczego mielibyśmy z niej nie skorzystać? Wszak Chrystus zapytał uczniów w ogrodzie Getsemani: „Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny na modlitwie?”.

    Jeden z najpiękniejszych sposobów modlitwy

    Poświęcenie czasu na przebywanie z Jezusem w Eucharystii jest receptą na znalezienie jakże potrzebnego naszej duszy ukojenia.

    Adoracja jest jednym z najpiękniejszych sposobów modlitwy. To czas spędzony z Jezusem ukrytym w Eucharystii. Zazwyczaj w trakcie adoracji Najświętszy Sakrament jest odsłonięty, a biała hostia umieszczona jest w złotej lub srebrnej monstrancji. Jednak nawet wtedy, gdy Najświętszy Sakrament nie został wystawiony, możemy modlić się przed obecnym w tabernakulum Jezusem.

    Często wierni spędzają na adoracji jedną godzinę. Jest to praktyczne: w kościołach, w których trwa całodobowa, wieczysta adoracja, są harmonogramy najczęściej jednogodzinnych czuwań wiernych, tak aby Najświętszy Sakrament nigdy nie został pozostawiony bez adoracji.

    Za jednogodzinną adoracją przemawiają także głębsze względy – wszak Chrystus zapytał uczniów w ogrodzie Getsemani: „Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny na modlitwie?”.

    Nauczyć się przebywania u stóp Jezusa

    Poniższe wskazówki mogą okazać się pomocne dla wszystkich, którzy nie mają większego wcześniejszego doświadczenia w adoracji.

    Po pierwsze, należy pamiętać, że tę godzinę spędza z wami sam Pan. Pozwólcie Mu na siebie patrzeć. Rozpocznijcie od adoracji. W jaki sposób adorować? Jednym ze sposobów jest adoracja na kolanach, w radości naszych serc, jednak konkretny sposób winien odzwierciedlać naszą miłość do innych osób.

    Powinniśmy zbliżać się do naszego Pana niczym pan młody, wpatrujący się w swoją narzeczoną prowadzoną do niego do ołtarza, jak matka patrząca na noworodka, czy jak syn lub córka wracający do domu rodzinnego po długiej podróży. Każdy, kto się kiedykolwiek zakochał, doskonale zna pragnienie wpatrywania się bez końca w oczy ukochanej osoby.

    Do tego właśnie poziomu intymności, wyciszenia siebie i radości winniśmy dążyć w trakcie adoracji. Nawet jeśli my sami tego nie odczuwamy, wiedzmy, że czyni to nasz Pan. Przebywanie w naszej bliskości cieszy Go o wiele bardziej, aniżeli my kiedykolwiek moglibyśmy radować się w Jego obecności.

    Dlaczego powinniśmy przebywać na adoracji? Po to, by nauczyć się przebywania u stóp Jezusa i obrać „lepszą cząstkę”, aby dostroić nasze uszy do słuchania słów Bożych, a nasze oczy uwrażliwić na Boże spojrzenie, abyśmy byli zdolni przyjąć to, o co się modlimy w Ojcze nasz: „Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”.

    Przebywanie w obliczu Eucharystii to audiencja u Króla Niebios. Dlaczego mielibyśmy z niej nie skorzystać i trzymać się z dala?

    Jak wytrwać godzinę na adoracji?

    Jeżeli nie wiecie, co robić i co mówić w trakcie adoracji, pamiętajcie, że wszystkie relacje rozpoczynają się od chęci uczestniczenia, spędzania z kimś czasu. Idźcie przed Najświętszy Sakrament, a jeśli to wasza pierwsza adoracja, po prostu usiądźcie i kontemplujcie – tu jest Chrystus. To właśnie miłość.

    Jesteśmy wezwani, by być jak Chrystus, czy to w małżeństwie, życiu konsekrowanym, czy idąc w pojedynkę przez życie. Chrystus pozwolił, aby go poniżono, wylał dla nas ostatnią kroplę krwi. My sami, jako stworzenia upadłe, nigdy nie jesteśmy w stanie oddać się w całości, bez reszty. Adoracja Chrystusa Eucharystycznego pomoże nam zrozumieć, że miłość jest zawsze służbą i darem z całego siebie.

    Módlcie się Pismem Świętym. Czytajcie je, smakujcie i rozważajcie. Poproście Ducha Świętego, aby pomógł wam zobaczyć, usłyszeć i zrozumieć. Czytajcie słowa Pisma Świętego kilkukrotnie.

    Sam mówię własnym dzieciom, kiedy próbują coś ugotować, żeby przed rozpoczęciem przygotowywania potrawy trzykrotnie przeczytały przepis kulinarny. W ten sposób zapada on w pamięć, a oni mogą rozpocząć pracę z pewną wiedzą wstępną na temat tego, co będą musieli zrobić. Trzykrotna lektura fragmentu Pisma Świętego jest równie dobrym sposobem na głębszą refleksję nad słowami, które kieruje do nas Bóg.

    Odmawiajcie różaniec. Nikt nie zna Syna Bożego lepiej od Jego Matki, która może was nauczyć, jak patrzeć na Syna na krzyżu, jak usiąść u stóp Syna na Górze Błogosławieństw i jak uklęknąć przy Nim w adoracji. Módlcie się z Nią, a ona pomoże wam zrobić „wszystko, cokolwiek On wam powie”.

    Śpiewajcie we własnym sercu. Wielu z nas nie dysponuje pięknym głosem, lecz możemy śpiewać w głowie. Adoracja to szansa, aby zaśpiewać naszemu Panu w głowie ulubioną pieśń kościelną (niezależnie od pory roku), i to wszystkie zwrotki. Będziecie mogli skorzystać z wymarzonego przez was akompaniamentu i wychwalać Boga tak, jak byście byli profesjonalnymi śpiewakami. Dodatkową korzyścią jest to, że po powrocie z adoracji łatwiej będzie wam śpiewać w trakcie mszy świętej, niezależnie od pieśni.

    Jeśli nie godzina, to ile czasu?

    „Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny?” – pyta Chrystus, a my, podobnie jak apostołowie, musimy przebudzić się i odpowiedzieć.

    Nie możecie przeznaczyć na adorację całej godziny? Naturalnie, wszyscy jesteśmy bardzo zajęci. W takim razie ofiarujmy Bogu 12 minut każdego dnia, przed wyruszeniem do pracy, lub tyle samo minut po zakończeniu pracy, przez co w ciągu tygodnia ofiarujemy Bogu na adoracji 60 minut poza mszą św. Przekonacie się również, że przybycie przed Boże oblicze i przebywanie w Jego obecności staje się łatwiejsze, gdy wchodzimy coraz głębiej w tajemnicę obecności Chrystusa.

    Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament!

    Sherry Antonetti/Aleteia.pl

    ——————————————————————————————————————–

    33 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–


    5 listopada – I Piątek Miesiąca zaproponowałem 33 dniowy okres ćwiczeń duchowych przygotowujących do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę, który zakończymy jutro w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP podczas Mszy św. o godz. 19.00 w kaplicy-izbie Jezusa Miłosiernego.

    Podany okres jest propozycją i nie wyklucza rozpoczęcia przygotowań w innym, dowolnym terminie. Nie powinno się też traktować przygotowań w sposób zabobonny. Ominięcie jednego, a nawet kilku dni z powodów losowych nie wyklucza kontynuowania rekolekcji, po nadrobieniu w skupieniu zaległych czytań i ćwiczeń duchowych. Przygotowania mają na celu przede wszystkim otwarcie się na działanie w nas Matki Bożej, poprzez zaangażowanie w modlitwę i rozważania, nie na samym wypowiadaniu ścisłej ilości modlitw w określonym terminie.

    • podaję link, gdzie można znaleźć potrzebne informacje:

    https://niewolnikmaryi.com/2019/03/24/33-dniowy-okres-cwiczen-duchowych-do-aktu-ofiarowania-sie-jezusowi-chrystusowi-przez-maryje-2/

    • również można znaleźć wersje książki online do:
      33 dni ćwiczeń duchowych do Aktu Ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję na podstawie „Traktatu o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” św. Ludwika Marii Grignon de Montfort – ks. Fryderyk Wilhelm Faber: https://www.duchprawdy.com/33 dni przygotowania wg traktatu sw ludwika.pdf

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    fot. katedra. Radom.pl

    ***

    W miesiącu listopadzie każdego dnia były odprawiane Msze św. w intencji zmarłych,

    których imiona otrzymałem od Was na kartkach i również w intencji tych zmarłych,

    z którymi jeszcze nie tak dawno razem pielgrzymowaliśmy na tym padole.

    ***

    Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj!

    Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy;

    Do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łez padole.

    Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć,

    A Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż.

    O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!

    **************************

    Modlitwa św. Gertrudy z Helfty za zmarłych przebywających w czyśćcu:

    Ojcze Przedwieczny,
    ofiaruję Ci najdroższą Krew Boskiego Syna Twego,
    Pana naszego, Jezusa Chrystusa,
    w połączeniu ze wszystkimi Mszami świętymi
    dzisiaj na całym świecie odprawianymi,
    za dusze w czyśćcu cierpiące, za umierających,
    za grzeszników na świecie,
    za grzeszników w Kościele powszechnym,
    za grzeszników w mojej rodzinie,
    a także w moim domu.
    Amen.

    (Św. Gertruda zmarła przed swoimi pięćdziesiątymi urodzinami i przez ostatnie lata życia ciężko chorowała. Doświadczane cierpienia ofiarowywała przede wszystkim za zmarłych, bo tak bardzo pragnęła, aby dusze czyśćcowe mogły wejść jak najszybciej do Bożego Królestwa. Dlatego poprosiła Pana Jezusa o specjalną modlitwę w tej intencji. Chrystus Pan spełnij jej prośbę i podyktował powyższe słowa dołączając obietnicę, że odmówienie tej modlitwy uwolni z czyśćca za jednym razem tysiąc dusz.)

    __________________________________________________________________________________________________________________________

  • I Niedziela Adwentu – ROK C

    Kolejna szansa

    Z dzisiejszą niedzielą Liturgia Kościoła rozpoczyna kolejny Adwent. Pytam sam siebie: ile już ich było w moim życiu? Każdy z nich był dla mnie szansą, aby poszerzyć horyzont poza zwykłe ludzkie, codzienne oczekiwania. Czy we mnie to najważniejsze czekanie już jest rzeczywiście najważniejsze. 

    Tu w Szkocji jesienną porą jest chyba łatwiej myśleć o czasie, który był i już minął, bo ciężkie chmury na niebie, bo deszcz pchany wiatrem mocniej uderza w szyby, bo ciemność nocy skraca dzień o wiele bardziej niż w moich rodzinnych stronach. W takiej aurze chciałoby się uratować mijający czas, który jest czasem jedynym danym człowiekowi. W chrześcijaństwie ten czas ma wymiar dramatyczny. „Reinkarnacja, jak pisał ks. Janusz Pasierb, niesie ze sobą jakąś pociechę, że nieudane życie będzie można powtórzyć, jak repetuje się w szkole tę samą klasę. Znaczy to, że nic nie jest stracone, że życie nie musi być straszliwym stresem i wyścigiem z czasem, przerażającą loterią, gdzie wszystko można wygrać lub przegrać, na zawsze i nieodwołalnie.”

    Wyrazistość moich zmarnowanych lat widzę teraz wyraźniej niż w czasie, który minął. G.B. Shaw złożył swego czasu ciekawe i samokrytyczne wyznanie kiedy go zapytano jaką osobistością z historii chciałby być, gdyby mógł jeszcze raz zacząć swoje życie. Odpowiedział zdecydowanie: „Życzyłbym sobie być tym człowiekiem, którym George Bernard Shaw mógł się stać, a się nie stał”.

    Zaś Wisława Szymborska w swoim wierszu napisała po prostu:

    „Nic dwa razy się nie zdarza
    i nie zdarzy. Z tej przyczyny
    zrodziliśmy się bez wprawy
    i pomrzemy bez rutyny.”

    Z melancholią patrzę na migocący płomień świecy. W mojej pamięci przesuwają się wciąż bardzo żywe obrazy o ludziach i zdarzeniach, o sprawach i rzeczach, które były mi dane – raz tylko i nie więcej. W takim zamyśleniu czytam wiersz pt. „Pieśni”, który napisał Konstanty Ildefons Gałczyński:

    „Z dnia na dzień tkaninę tkamy
    wzorzystą dla pokolenia.
    Chciałbym i blask naszej lampy
    Ocalić od zapomnienia.”

    Zapatrzony w migocący płomień staję się świadkiem rozmowy. Zapałka mówi do świecy:

    – Otrzymałam polecenie, by cię zapalić.

    – Tylko nie to – daje odpowiedź świeca – Jeśli zacznę się palić, moje dni będą policzone i nikt w przyszłości nie będzie mógł podziwiać mojego piękna.

    – Zapalenie jest jedyną rzeczą, którą potrafię. Jeśli cię nie zapalę, nie spełnię mojego zadania i rozminę się z moim przeznaczeniem.

    – Dobrze rozumiem, ale co to ma wspólnego ze mną?

    – Ty jesteś świecą, której przeznaczeniem jest dawać światło. Czy chcesz przez całe życie być zimna i twarda, nie wypełniając swojego zadania?

    – Ale palenie się boli – stwierdza świec.

    – Tak, to jest prawda. Ale czyż dawanie światła nie jest tajemnicą naszego powołania. Masz świecić dla innych. To co sprawi ci ból i twoje siły spalane przez płomień – to wszystko zostanie przeobrażone w ciepłe światło. W ten sposób innym rozświetlisz ciemność i ogrzejesz ich zimną przestrzeń.

    Świeca dopiero po jakimś czasie decyduje się i mówi do zapałki:

    – Proszę więc, zapal mnie.

    Nadal przesuwam kartki z poezją Gałczyńskiego i znajduję jeszcze inną jego pieśń – „Pieśń Cherubińską, a w niej takie słowa:

    „Kiedyś nadejdzie jesień. Świat nam się mniejszy ukaże,
    a za to dzieła wyrosną i usną jak olbrzymy.
    Pójdziemy wtedy za miasto i z dala popatrzymy
    na dni nie zmarnowane i noce wolne od marzeń.
    Tylko trzeba się przemóc. Musimy. Jeszcze goręcej!”

    Jeżeli więc poezja ludzką ręką pisana może ożywić i wyrwać z marazmu – cóż dopiero Twoje Słowo, które wypowiedziałeś, Panie mój i Boże mój.

    Twoje Słowo już stało się ciałem i zamieszkało tu i teraz. Czekasz tylko, aby człowiek zechciał usłyszeć i przyjąć.

    Oto kolejny Adwent w moim życiu znowu trwa.

    ks. Marian Łękawa SAC

  • Uroczystość Chrystusa Króla – Rok B

    Tajemnica człowieczych spotkań z Bogiem

    W roku 1944, tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego, artysta malarz Adam Styka, na zamówienie księży Pallotynów, namalował obraz Chrystusa Króla. Obraz ten odegrał ogromną rolę zarówno w życiu artysty, jak również u tych, którzy z tym obrazem się zetknęli. Zadanie było bardzo trudne dla Styki. Dotychczas malował wyłącznie sceny świeckie, najczęściej egzotyczne. Potrzebował więc czasu. Czytał Ewangelię i dużo rozmyślał. Kiedy tak szukał koncepcji, aby rozpocząć swoje dzieło, wydarzyła się dla niego rzecz straszna. Niemcy aresztowali mu syna. Styka przeżył to doświadczenie bardzo głęboko.

    Kiedy człowieka dotyka cierpienie i ból, kiedy przeżywa napięcia i stresy, i potrafi je znosić w swoim życiu – to nie jest jakiś religijny masochizm, jakby powiedział ks. Janusz Pasierb. Nie kto inny, ale jeden z największych malarzy naszych czasów, Chagall, w jednym ze swoich wywiadów tak odpowiedział: „Kiedy pracuję najlepiej? … Ja nie pracuję dobrze. Ja dobrze znoszę cierpienie”.

    Właśnie w tym czasie u Adama Styki jakby wyzwoliły się nowe energie twórcze. Ci, którzy go znali, twierdzili, że zmienił się nie do poznania. Po jakimś czasie powiadomił Pallotynów, że obraz jest już gotowy. Ale obraz nie był gotowy. Chrystus Król nie miał jeszcze namalowanych oczu. Bo artysta, jak sam powiedział: „Ja się tych oczu boję!” Potrzebował więcej czasu. Kiedy wreszcie odważył się dać Chrystusowi oczy nastąpiła scena odsłonięcia obrazu. Artysta, według świadka tego wydarzenia, nie wytrzymał patrząc na Chrystusa. Padł na ziemię i płakał. Odtąd jego życie zmieniło się diametralnie. Całkowicie zwrócił się ku Bogu. Stał się zupełnie nowym człowiekiem. Swój obraz najpierw umieścił w oknie wystawowym w jednym z warszawskich sklepów przy Nowym Świecie. Chciał w ten sposób podzielić się z mieszkańcami Warszawy tym, czego sam doznał, czego sam doświadczył.

    Obraz przedstawia Chrystusa Króla w koronie cierniowej w nadnaturalnej wielkości. Z tyłu zarysowany jest krzyż – Jezusowy tron. Obok Chrystusa, który jedną ręką błogosławi, a w drugiej trzyma berło na kuli ziemskiej, są dwie postacie ze sceny Przemienienia Pańskiego na Górze Tabor: Mojżesz i Eliasz. Bardzo trafnie teologicznie artysta ujął swoją wizję, bowiem nie ma Chrystusa w oderwaniu od krzyża; nawet w dniu sądu, już w chwale, pojawi się z krzyżem. Św. Paweł w Liście do Koryntian napisał: „Postanowiłem będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego”. Kościół, którego głową jest Jezus Chrystus Król w cierniowej koronie wciąż przypomina, że droga do nieba prowadzi przez krzyż. Tego zgorszenia, jakim jest krzyż, nie da się usunąć, ani zapewnić, że nic nie będzie bolało.

    Bardzo wielu przechodniów zatrzymywało się przed tym obrazem. W powstańczym zmaganiu, najpierw z jednym najeźdźcą, potem z drugim, odczytywano ten obraz nie tylko w religijnych kategoriach, ale i w patriotycznych. Pan Jezus swoim berłem jakby zasłaniał Polskę na kuli świata. Ci, którzy patrzyli na ten obraz w tamten trudny czas odnajdywali w sobie nową siłę i nową nadzieję.

    Ponieważ działania wojenne nasilały się, obraz wyjęto z ram i w zwiniętym rulonie przewieziono do Jabłonny. Po upadku Powstania obraz – zgodnie z jego przeznaczeniem – umieszczono w głównym ołtarzu w kościele Chrystusa Króla przy ulicy Skaryszewskiej na Pradze. I tam jest po dziś dzień stale wyzwalając u tych, którzy przed nim się modlą, coraz większą wiarę, mocniejszą nadzieję i gorętszą miłość.

    Tajemnica człowieczych spotkań z Bogiem wciąż trwa i wciąż w ludzkim sercu dokonuje się. Jedni rozpoznają w Nim swego Zbawcę, a inni patrząc nie mogą wyobrazić sobie, że ten Jezus zlekceważony i skazany na śmierć jest Tym, który będzie panował na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca.

    Piłatowe wątpliwości wciąż się powtarzają: „Czy Ty jesteś Królem?” Gdzie jest Twoja moc i potęga? Świat rządzi się innymi prawami, które dalekie są od Ewangelii. Jezusowe zaś słowa: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie” są zbywane szyderstwem, które dziś brzmią bardziej dotkliwie niż korona z ciernia czy szkarłatny płaszcz.

    I tak już będzie do końca świata: dwie pary oczu patrząc na Jezusa będą widzieć zupełnie co innego. Jeden będzie drwił z Chrystusowego Królestwa, a drugi – w skrusze swojego serca będzie błagał o litość i przebaczenie.

    Przez tę ziemię wciąż przechodzą ludzie, którzy dla Królestwa Bożego nie wahają się oddawać całego swojego życia. To oni są na froncie, gdzie decydują się losy walki pomiędzy dobrem a złem. Dzięki nim najgroźniejsze ataki spotęgowanego zła stają się bezsilne.

    A tuż obok są inni ludzie, niewidzący tej walki – ponieważ wiodą sobie i tylko dla siebie swój spokojny i wygodny żywot. Egoizm pozwala im widzieć tylko ludzkie kalkulacje, dyplomacje i racje.

    Świat jest poletkiem wciąż obsiewanym, ale niestety nie tylko dobrym ziarnem. Kiedy w ludzkim sercu panuje noc, jest ktoś, który wykorzystuje tę ciemność. A potem z takiej ciemności wyrasta chwast. I tak już będzie aż do czasu żniwa.

    Panie Jezu, Królu Wszechświata, który idziesz w spiekocie dnia tak blisko każdego ludzkiego serca, błagam Cię dziś wraz z całym Kościołem, abyś dał odwagę tym, którzy boją się spojrzenia Twoich oczu. Twoje oczy są tu i teraz tylko przebaczeniem. Dopiero później, na końcu świata, w tych oczach ukaże się cała Twoja cześć i chwała, nasz wieczny Panie.

    ks. Marian Łękawa SAC


  • XXXIII NIEDZIELA ZWYKŁA – ROK B

    Nieustannie czuwać

    Wilhelm Miller wybrał dzień 22 października 1844 roku na powtórne przyjścia Chrystusa. I rzeczywiście w Ameryce jego przepowiedniom uwierzyło kilka tysięcy ludzi. Porzucili swoje zajęcia i odświętnie ubrani w białe tuniki wyszli na dachy i na pagórki czekając na moment zjawienia się Pana Jezusa, który, według Millera, miał zapoczątkować tysiącletni nowy okres błogosławionej rzeczywistości dla wybranych.

    Swoją zapowiedź oczywiście oparł na Biblii. Niestety dzień 22 października 1844 roku nie różnił się niczym od innych dni. Zwiedzione tłumy porzuciły Millera. Pozostała tylko niewielka grupka wśród których był między innymi Karol Taze Russell, przyszły założyciel świadków Jehowy. On z kolei przesunął datę przyjścia Chrystusa na rok 1874, ale i wtedy koniec świata nie nastąpił. Była jeszcze jedna niespełniona zapowiedź na rok 1914.

    Obydwaj tak odczytali teksty Pisma świętego – w tym również przekaz z dzisiejszej Ewangelii, w którym Pan Jezus mówi i o końcu świata, i o czasie mającym niebawem nastąpić. A ten czas jest już bliski: „nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie”. Wielu uczniów Pańskich z tamtych czasów było przekonanych, że powtórne przyjście Chrystusa w chwale dokona się już wkrótce. Nie brakowało takich, którzy przestali z tego powodu pracować, aż św. Paweł musiał ich napominać.

    Pan Jezus jednak zanim zaczął mówić o końcu świata najpierw powiedział Apostołom zachwyconym budowlą świątyni jerozolimskiej, że „nie pozostanie z niej kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”. Pytają Go wtedy: „Kiedy to nastąpi?” Dziś wiemy, że chodziło o rok 70-ty. Sprawa świątyni była jakby wstępem do wypowiedzenia eschatologicznych zapowiedzi. Jeżeli zaś chodzi o ich spełnienie się – Chrystus wyraźnie zaznacza: „Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec”.

    Hans Urs von Balthasar pisze w ten sposób: „Ewangelia o końcu świata jest przedziwnie wielopostaciowa, opis ten nie jest reportażem o przyszłych wydarzeniach, lecz jednoczy w sobie różne aspekty, których wzajemny związek nam umyka. Najpierw został odmalowany w obrazach katastrofy kosmicznej ucisk czasów ostatecznych, następnie jest mowa o przyjściu Syna Człowieczego na sąd, na który aniołowie (rzecz dziwna) zwołują wybranych. Potem jest mowa o znakach, po których rozpoznamy zbliżanie się końca, następnie o tym, że dzień ten jest tuż, tuż, lecz zaraz potem pada zastrzeżenie, że nikt go nie zna, nawet Syn, tylko Ojciec. A przecież i te słowa Jezusa nie przeminą, choć przeminie niebo i ziemia. Dlatego też winniśmy przyjąć sens poszczególnych obrazów, nie próbując uporządkować ich w przejrzysty system. Szczególnie ważna jest tu stała możliwość końca, przed jaką staje każde pokolenie. Także i te słowa są bardziej nieprzemijające niż my, niż wszystkie pokolenia.”

    Co jest istotne w Jezusowym przekazie – to przede wszystkim ciągła gotowość. Czuwanie staje się tutaj wymaganiem bezwarunkowym. Jest to znak wierzących chrześcijan, który mają być „podobni do ludzi oczekujących swego pana, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze”. Ale czuwać nie jest łatwo, bo wciąż trwa nieustanna walka pomiędzy dobrem a złem. I ta walka rozgrywa się przede wszystkim w ludzkim sercu. Z serca przenosi się na szeroki świat. Pan Jezus przestrzega swoich naśladowców, aby nie tracili sił na „stawianie oporu złemu” odpowiadając gwałtem na gwałt i odpłacając pięknym za nadobne. Nieustannie czuwać – znaczy stawać zawsze po stronie dobra – nawet wtedy, gdy zło zadaje rany. Zło zostało już definitywnie pokonane przez Chrystusa. Chodzi teraz o to, aby zwyciężało w ludzkim sercu. W Apokalipsie Pan Jezus wprasza się w człowiecze życie, bo wie, że człowiek jest słaby i zmienny – zaś zło w diabelskich rękach bywa przebiegłe: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną”. Bóg znając niefortunne wybory ludzkiego serca nieustannie ofiarowuje mu dar swojej miłości. Ale człowiek często nie słyszy Bożego pukania, bo zajęty jest tyloma różnymi sprawami. A nawet słysząc odkłada Boże zaproszenie na potem, jakby nie wiedział, że czas, który daje Pan Bóg jest czasem jedynym. Już się nigdy nie powtórzy.

    Znany hiszpański pisarz Lope de Vega na łożu śmierci powiedział swojemu lekarzowi, który wychwalał jego wspaniałe życie i zapewniał go, że świat i historia o nim nie zapomni, bo pozostawia tyle wspaniałych swoich dzieł:

    – Panie doktorze, teraz to rozumiem: przed Bogiem wielki jest tylko ten, kto ma dobre serce. Jak chętnie oddałbym wszystkie pochwały z całego mojego życia, gdybym tylko mógł za to uczynić jeszcze coś dobrego.

    W Karmelu Echt św. Teresa Benedykta od Krzyża, Edyta Stein, w swoim ostatnim teologicznym rozważaniu, które pozostało już niedokończone, napisała między innymi takie słowa: „Każdy dzień i każdą godzinę trzeba umieć coraz lepiej wbudowywać w wieczność… Niebo niczego nikomu nie zabiera, nie nagradzając go w zamian bez miary… Od pierwszych chwil życia wiedziałam, że o wiele ważniejszym jest być dobrym niż mądrym”.

    Dlatego trzeba sobie często powtarzać słowa ks. Jana Twardowskiego: „Śpieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą”. Każdego dnia z tego świata odchodzi ponad dwieście tysięcy ludzi. A przecież śmierć nie zabiera tylko bardzo starych. Wśród tych codziennie umierających jest wiele dzieci, ludzi młodych i w sile wieku. Okazuje się, że co trzeci człowiek umiera śmiercią gwałtowną. Końcem świata dla każdego człowieka jest śmierć. W każdej chwili, każdy – to znaczy również i ja – mogę przeżyć swój własny koniec świata.

    Proszę Cię Panie, aby ogarniało mnie coraz większe pragnienie trwania przy Tobie, bo wtedy potrafię zachować czujność wobec zła a dobro w moich rękach będzie się pomnażać.

    ks. Marian Łękawa SAC

  • XXXII NIEDZIELA ZWYKŁA – ROK B

    Pełniej zawierzać Bożej dobroci

    Woźnica Jankiel kupił na jarmarku konia. Uradowany wracał do domu. Nagle zerwała się gwałtowna burza. Spłoszony koń pędził jak szalony. Żyd trzymając w drżących rękach lejce widział, że sytuacja staje się coraz groźniejsza. Lada moment może zginąć. Złożył więc takie ślubowanie: „Panie Boże! Jeżeli mnie ocalisz, to nie później jak jutro sprzedam konia, a utargowane pieniądze przekażę na budowę synagogi”…

    Burza ucichła i koń zwalniając swój bieg szczęśliwie dowiózł woźnicę do domu. Nazajutrz Jankiel był już na rynku. W jednej ręce trzymał konia za uzdę, a w drugiej pod pachą – kurę.

    – Czy ten koń na sprzedaż? – zapytał go jakiś gospodarz.

    – Tak, ale tylko razem z kurą.

    – A ile żądacie za jedno i za drugie?

    – Kura kosztuje trzydzieści rubli, a koń – trzydzieści kopiejek.

    Dlaczego tak trudno człowiekowi jest ofiarować dar, nawet samemu Bogu?

    Już prorok Malachiasz wypominał tę ludzką przewrotność: „Oto przynosicie na mój ołtarz potrawy skażone, a pytacie: Czym go skaziliśmy? Tym, że przynosząc je, niejako powiadacie: Oto stół Pański jest w pogardzie! Gdy bowiem przynosicie ślepe zwierzę na ofiarę, czyż nie jest to rzeczą złą? Albo gdy przynosicie chrome i chore, czyż to nic złego?”

    W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus patrzy jak ludzie wrzucają pieniądze do skarbon, których wewnątrz świątyni było trzynaście ułożonych w kształcie trąb. I co zauważa – że bogaci wrzucają jedynie to co im zbywa, co nie jest dla nich żadną stratą, a jeszcze przy tym mogą się pokazać przed ludźmi, aby w ten sposób nasycić swoją próżność. Dlatego ocenia ich bardzo ostro: „Ci tym surowszy dostaną wyrok”.

    Ale Pan Jezus nie zatrzymuje się na tej smutnej obserwacji, bo oto kieruje swoją uwagę na ubogą wdowę, która wrzuca do świątynnej skarbony dwa pieniążki. Polskie tłumaczenie dodaje: „czyli jeden grosz”. Chodzi o najmniejszą rzymską monetę ‘quadrans’, której wartość odpowiadała wówczas zapłacie za 10 minut pracy. Ta wdowa wrzuciła wszystko, co posiadała na swoje utrzymanie. I uczyniła to dobrowolnie i tak dyskretnie, że jedynie tylko Bóg mógł zauważyć jej uczynek spełniony z miłością i z taką całkowitą szczodrobliwością. Hans Urs von Balthasar w swoim komentarzu stawia ją wyżej od starotestamentowej wdowy z Sarepty Sydońskiej (dzisiejsze I Czytanie), bo tamta najpierw jest zrozpaczona żądaniem proroka Eliasza. Dopiero później okazuje mu posłuszeństwo. A ta ewangeliczna wdowa – nawet nie zamienia z nikim słowa. Również i Pan Jezus z nią nie rozmawia. Św. Cyprian, biskup i męczennik, napisał o niej: „Jakże błogosławiona jesteś, uboga wdowo, która jeszcze przed nadejściem Sądu zasłużyłaś sobie na pochwałę Sędziego!”

    Pan Jezus swoim dzisiejszym nauczaniem zwraca moją uwagę nie tylko na motyw mojego dzielenia się, ale również żebym nie obawiał się dawać i to dawać wspaniałomyślnie. Jak bardzo potrzeba mi wciąż uczyć się coraz pełniej zawierzać Bożej dobroci. Bo gdy zejdę z tej drogi – pozostanę tylko ze swoim egoizmem. A wtedy tak łatwo można przeoczyć Jezusa, wciąż obecnego na ludzkich drogach. Albo i jeszcze gorzej – tak jak przydarzyło się mieszkańcom Nazaretu, kiedy to Pan Jezus na początku publicznej działalności musiał wypowiedzieć gorzkie słowa swoim krajanom: „Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepie Sydońskiej”. Na te słowa bardzo gniewnie zareagowali i to do tego stopnia, że wyprowadzili Pana Jezusa za miasto, aby Go strącić z góry. Furia z jaką wybuchli obnażyła prawdę o nich: nie byli zdolni do poświęceń wtedy, gdy przyszedł czas nawiedzenia, a potrafiła to uczynić pogardzana cudzoziemka.

    Boże nawiedzenia wciąż się dokonują. Obym umiał rozpoznać Ciebie Panie i w drugim człowieku, który przyszedł nie w porę i w sytuacji, która nie jest po mojej myśli.

    Ilustracją do dzisiejszego Bożego Słowa niech będzie takie opowiadanie z dawnych czasów, jak to król postanowił wybudować wspaniałą katedrę. Chciał przy tym jednak coś dla swojej chwały też zrobić, dlatego zarządził, że nikt w jego królestwie, pod groźbą surowej kary, niech się nie waży nawet złamanego grosza ofiarować na ten cel. Król chciał bowiem sam pokryć wszystkie koszta związane z budową. A miał z czego, bo skarbce królewskie w dawnych czasach nie były puste.

    Kiedy katedra była już gotowa kazał wypisać złotymi literami nad głównym wejściem taki oto napis: „Ten wspaniały dom Boży jest dziełem samego tylko króla”.

    Ale nazajutrz zdziwienie było ogromne, ponieważ na wyrytym kamieniu zamiast króla było wypisane imię biednej, starej wdowy z pobliskiej okolicy. Kamieniarze od razu musieli na powrót wykuć imię tylko króla. Niewiele to jednak pomogło, bo znowu pojawiło się imię owej staruszki. W końcu król nie wytrzymał, kazał odszukać i przyprowadzić przed swoje oblicze winowajczynię.

    – Powiedz szczerze – zapytał monarcha drżącą i wystraszoną staruszkę – czy ofiarowałaś coś naprawdę na budowę kościoła?

    Kobieta nie miała innego wyboru, rzuciła się więc do nóg króla i wyznała całą prawdę:

    – Przebacz mi, mój panie królu. Zarabiam ciężko na chleb, cały Boży dzień siedzę z wrzecionami w ręku. Zaoszczędziłam trochę i chciałam ofiarować to na chwałę Boga. Znałam jednak twoje zakazy i bałam się kary. Dlatego kupiłam trochę siana i dałam je wołom, co ciągnęły kamienie na budowę tego wspaniałego kościoła. W ten sposób spełniło się moje pragnienie, a przy tym nie przekroczyłam twojego rozkazu.

    Król zrozumiał swoją pychę i głupotę. Biedną starą wdowę obdarzył tak szczodrze, że do końca swojego życia nie musiała już pracować.

    ks. Marian Łękawa SAC

  • ogłoszenia – listopad 2021

    OD PIĄTKU 30 LIPCA

    LITURGIA MSZY ŚWIĘTEJ I SAKRAMENT POJEDNANIA,

    SPRAWOWANE SĄ W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA

    St Peter's Catholic Church
    46 Hyndland St, Partick, Glasgow G11 5PS

    ************************************************************************************************************

    Adwent, który Matka Kościół rozpoczyna dzisiejszego wieczoru, jest Bożym wezwaniem, aby teraz, w tym czasie, rozpalić ludzkie serce nadzieją.

    Bo rzeczywiście dziś bardzo wielu ludzi ogarnia ogromny niepokój, który może przypominać opis z Biblii: że “ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi” (trwająca, nie wiadomo jak długo jeszcze, pandemia, która izoluje i segreguje, wzrastające konflikty podobne do coraz częściej wybuchających wulkanów …) W przeżywaniu różnorakich lęków i obaw, które wywołują niepokój i doprowadzają wielu do zwątpienia, dobrze jest na nowo zawierzyć dobremu Bogu, dzięki któremu “powstaliśmy z miłości i w miłość się obrócimy”, bo zostaliśmy cudownie stworzeni i jeszcze cudowniej wyzwoleni z jarzma grzechu – i to jest nasza prawdziwa nadzieja. Nabierzmy więc ducha i podnieśmy głowy nasze.

    fot.  Bożena Sztajner/Tygodnik Niedziela

    ***

    SOBOTA 27 LISTOPADA KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    O GODZ. 16.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI, KTÓRE PRAGNĄ PRZYGOTOWAĆ SIĘ PO RAZ PIERWSZY DO SAKRAMENTU SPOWIEDZI ŚW. I KOMUNII ŚW.

    SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17:00 – 18.00

    WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z PIERWSZEJ NIEDZIELI ADWENTU O GODZ. 18:00

    TAK JAK W KAŻDĄ OSTATNIĄ SOBOTĘ MIESIĄCA – NAJŚWIĘTSZA OFIARA SPRAWOWANA JEST ZA CZŁONKÓW ŻYWEGO RÓŻAŃCA

    PO MSZY ŚW. – MODLITWA RÓŻAŃCOWA I OMÓWIENIE INTENCJI NA MIESIĄC GRUDZIEŃ

    ——————————————————————————————————————–

    23 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    PIERWSZA NIEDZIELA ADWENTU – 28 LISTOPADA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 – 14.00

    MSZA ŚW. O GODZ. 14.00

    Adobe Stock

    “TEN, KTO MNIE SPOŻYWA, BĘDZIE ŻYŁ PRZEZE MNIE” (J 6,57)

    „Wiara Kościoła jest istotową wiarą eucharystyczną, a więc sakramentalną, i karmi się ona w szczególny sposób przy stole Eucharystii”. (emerytowany papież Benedykt XVI)

    PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA

    ——————————————————————————————————————–

    24 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    PONIEDZIAŁEK 29 LISTOPADAKAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    KATECHIZACJA DLA DOROSŁYCH O GODZ. 18.00

    PORADNIA RODZINNA OD GODZ. 18.00 – 20.00

    _________________________________________________________

    Modlitwa na początek adwentu: przygotuj się duchowo na spotkanie z Jezusem

    pixabay/Aleteia.pl

    ***

    „Maryjo, prowadź mnie ścieżkami adwentu, abym umiał przyjąć Słowo i wolę Boga w pełnej pokorze. Z wielkim pragnieniem w sercu chcę dobrze przeżyć i wejść w głębię misterium Bożego Narodzenia”.

    Poniżej podaję tekst modlitwy zachęcającej do głębszego przeżycia czasu adwentu. Pełni radości i pragnienia spotkania z Bogiem, odmówmy ją na początek przygotowania do powtórnego przyjścia Syna Bożego.

    Modlitwa na początek adwentu

    Boże Ojcze, który jesteś w niebie, staję przed Tobą w o oczekiwaniu na przyjście Twojego jednorodzonego Syna. Pełen nadziei poświęcam Ci nadchodzący czas adwentu. Chcę wsłuchiwać się w Twoje słowo, które przekazałeś nam przez proroków i świętych.

    Wierzę mocno w powtórne przyjście Twojego Syna na końcu czasów i z utęsknieniem wyczekuję chwili, gdy ujrzę pierwsze znaki nadchodzącej chwały. Niech ten dzień nie przyjdzie na mnie jak złodziej, ale z łagodnością i mocą. Niech będzie dla mnie dniem radości i zbawienia, abym mógł ujrzeć aniołów i świętych, którzy już teraz cieszą się z przebywania z Tobą.

    Maryjo, prowadź mnie ścieżkami adwentu, abym umiał przyjąć Słowo i wolę Boga w pełnej pokorze. Naucz mnie radosnego oczekiwania na objawienie się tajemnicy Wcielenia. Oby ten adwent był dla mnie czasem prostowania ścieżek i przygotowania miejsca dla Tego, który ma się objawić światu.

    Z wielkim pragnieniem w sercu chcę dobrze przeżyć i wejść w głębię misterium Bożego Narodzenia, aby razem z Kościołem wyśpiewać wielki hymn dziękczynienia za Wcielenie.

    Święty proroku Izajaszu, módl się za nami!

    Święty Janie Chrzcicielu, módl się za nami!

    Maryjo Niepokalana, módl się za nam!

    Marana tha! Przyjdź Panie Jezu! Amen.

    ks. Mateusz Szerszeń CSMA/Aleteia.pl 

    ——————————————————————————————————————–

    25 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    WTOREK 30 LISTOPADAKAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    UROCZYSTOŚĆ ŚW. ANDRZEJA APOSTOŁA, PATRONA SZKOCJI

    GODZ. 18.30 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU

    W Najświętszym Sakramencie Eucharystii „są zawarte prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie (po łacinie: vere, realiter et substantialiter) Ciało i Krew wraz z duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus”. (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1374).

    W Eucharystii Boży Syn jest z nami całkowicie i Bogiem i Człowiekiem. Oto słowa św. Jana Pawła II: „W pokornym znaku chleba i wina, przemienionych w Jego Ciało i Jego Krew, Chrystus wędruje razem z nami, jako nasza moc i nasz wiatyk, i czyni nas świadkami nadziei dla wszystkich. Jeżeli wobec tej tajemnicy rozum doświadcza własnych ograniczeń, to serce oświecone łaską Ducha Świętego dobrze wie, jaką przyjąć postawę, zatapiając się w adoracji i w miłości bez granic”. (Encyklika Ecclesia de Eucharistia z 2003 r., nr 62).

    W roku 2004 św. Jan Paweł II rozpoczynając Rok Eucharystii w Kościele tak się modlił: „Panie Jezu, pozostań z nami (…). Wspieraj nas, gdy jesteśmy utrudzeni, przebacz nasze grzechy, kieruj naszymi krokami na drogach dobra (…). W Eucharystii jesteś lekarstwem na nieśmiertelność; obdarz nas pragnieniem pełni życia, które nam pomoże iść po tej ziemi jako ufni i radośni pielgrzymi, wpatrzeni zawsze w cel życia bez końca. Zostań z nami, Panie! Zostań z nami! Amen”. 

    MSZA ŚW. O GODZ. 19.30

    ——————————————————————————————————————–

    26 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    ŚRODA 1 GRUDNIA KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    MSZA ŚW. RORATNIA O GODZ. 7.00

    Roraty – to jest piękna polska tradycja. Roraty – to jest Msza św. wotywna ku czci Najświętszej Maryi Panny odprawiana o wschodzie słońca. Słowo “Roraty” pochodzi od pieśni śpiewanej na początku tej Mszy św. – „Rorate caeli desuper”, czyli „Spuśćcie rosę niebiosa”. Na ołtarzu pali się „roratka” – świeca ozdobiona białą wstęgą, symbolizująca Maryję, a wierni trzymają w dłoniach zapalone świece, które rozświetlają mroki i czasu i miejsca. Zapalone świece są znakiem oczekiwania na przyjście naszego Pana, Jezusa Chrystusa.

    ——————————————————————————————————————–

    27 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    I CZWARTEK MIESIĄCA – 2 GRUDNIA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    MSZA ŚW. O GODZ. 19.30

    PO MSZY ŚW. GODZINNA ADORACJA W INTENCJI KAPŁANÓW

    Adobe Stock/Niedziela

    ——————————————————————————————————————–

    28 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    I PIĄTEK MIESIĄCA – 3 GRUDNIA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18.00 DO 19.00

    MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19.00

    _____________________________________________

    Ks. Dolindo: jak często katolik powinien się spowiadać? - zdjęcie

    Ks. Dolindo: jak często katolik powinien się spowiadać?

    “Klękamy przed kapłanem, wyznajemy nasze błędy, słuchamy jego rad oraz otrzymujemy pokutę. To nie jest niewola, to jest godność. Kiedy kapłan, drżąc w swoim sercu z powodu jego upokorzenia i pełni swojej funkcji, podnosi swoje poświęcone ręce nad naszą głowę; kiedy uniży się, by obdarzyć krwią Przymierza, za każdym razem, dziwiąc się wypowiadaniu słów, które dają życie, on – sam jako grzesznik – in persona Christi przebacza grzesznikowi. My, grzesznicy u jego stóp, wstając, nie czujemy, że popełniliśmy coś tchórzliwego. Jesteśmy u stóp człowieka, który reprezentuje Jezusa Chrystusa, aby złożyć wszystko, co skłoniło naszą duszę do podłości, jarzmo namiętności, miłość do ulotnych rzeczy świata, strach przed jego osądzaniem; byliśmy tam, aby odzyskać godność wolnych ludzi i dzieci Bożych” – pisał słynny włoski pisarza Alessandro Manzoni.

    Ks. Dolindo bardzo wiele w swoim życiu wycierpiał. Pisząc swoją Autobiografię, wyjaśnił, że Dolindo w dialekcie neapolitańskim znaczy ból. Od dzieciństwa musiał znieść wiele chorób i materialną nędzę, łącznie z głodem. Ponadto jego ojciec był człowiekiem szorstkim i gniewnym i niebawem porzucił rodzinę. W 1905 roku Dolindo przyjął święcenia kapłańskie, następnie uczył teologii i śpiewu gregoriańskiego seminarzystów Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Po dwóch latach kapłaństwa został poddany poważnej próbie życia przez Opatrzność. Oskarżony o rozsiewanie błędów teologicznych i herezji został suspendowany i poddany wieloletniemu dochodzeniu sądowemu prowadzonemu przez watykańskie Święte Oficjum.

    Odnosząc się do częstotliwości, z jaką katolicy powinni się spowiadać, ks. Dolindo zaleca, aby czynić to przynajmniej co kilka tygodni lub przynajmniej raz w miesiącu. – I róbcie to starannie, bo dobra spowiedź jest duchowym skarbem dla duszy i przynosi owoce w codziennym życiu – mawiał.

    Nauczał, że posiadając tak wielki skarb miłosierdzia, jaki jest zawarty w sakramencie pokuty, nie powinniśmy być na tyle nierozsądni, żeby żyć z dala od niego. Spowiedź oddala od nas bowiem gorycz, nędzę i niesprawiedliwości jakie spotykają nas na tym świecie.

    Spowiedź sprawia też, że wraz z nią ożywa dusza, grzech zostaje odpuszczony i nie chowa się w nas; odnajdujemy wartości stłamszone przez grzechy, gdyż znów stają się żywe, a przede wszystkim na nowo odzyskujemy kontakt z Bogiem.

    mp/deon.pl/fronda.pl

    ********************************

    5 powodów, dla których warto się spowiadać

    Dlaczego właściwie warto się spowiadać? Bo tego nauczyli mnie rodzice? Bo tak wypada? Nic z tych rzeczy. Oto 5 prawdziwych powodów dla których warto klęknąć do kratek konfesjonału!

    Adobe Stock

    *****

    1. Uporządkowanie życia

    Przygotowanie do spowiedzi, jak nic innego, pomaga przyjrzeć się naszemu życiu z innej perspektywy. Wertując swoje zachowania i motywacje możemy dowiedzieć się o sobie wielu ciekawych rzeczy. Co jeszcze jest we mnie nie tak? Co powinienem zmienić, poprawić? Spowiedź św. to sto razy lepszy motywator niż trener personalny czy światowej sławy coach. Niestety wymaga więcej odwagi.

    2. Braterska wymiana

    Klękając do kratek konfesjonału możesz mieć pewność, że wyznajesz grzechy samemu Jezusowi. Twoje usta i uszy księdza to tylko pośrednicy. Chodzi o relację twojego serca z sercem Jezusa. Mimo wszystko osoba i rola kapłana jest tutaj nieprzypadkowa. Moglibyśmy samodzielnie wyznać grzechy Bogu, klęcząc w kościelnej ławce. Pomyślałeś kiedyś, dlaczego sam Chrystus zapragnął, aby pośredniczyli w tym Jego apostołowie?

    Człowiek wyznając swoje przewinienia Bogu za pośredniczeniem księdza ma możliwość braterskiej wymiany. Ksiądz znając także swoje słabości powinien, w uniżeniu, słowami zmotywować penitenta do dalszej pracy nad sobą. Wypowiadając regułę przebaczenia grzechów otwiera nas na coś nieprawdopodobnego. Człowiek często musi coś usłyszeć, żeby to zrozumieć.

    3. Darmowe przebaczenie

    „Ja odpuszczam tobie grzechy..” – to głos Boga, który kolejny raz pragnie ci powiedzieć: jesteś dla mnie szalenie ważny/ważna! To co było jest nieważne, teraz jesteś już w pełni mój/moja. Nie daj sobie wmówić, że jesteś zły, niedobry, nieważny. Jesteś moją miłością. Jestem zawsze z tobą!

    Uczucie przebaczenia to jak kamień spadający z serca. To co było się nie liczy. Czysty i dobry wracasz na ścieżki życia. Głowa do góry. Synu, córko Boga.

    4. Spotkanie z Jezusem

    To w sumie powinien być pierwszy powód, dla którego warto się spowiadać. Sam Jezus, który działa przez księdza w konfesjonale, w pełni dla ciebie. Nie musisz stresować się podchodząc do spowiedzi. Nie przejmuj się księdzem, który może wydawać ci się niemiły. Wchodzisz w przestrzeń spotkania z samym Jezusem. Reszta jest zupełnie nieważna. To jest wasz czas.

    5. Otwarcie drzwi

    Spowiedź i przebaczenie grzechów otwierają nas na pełnię spotkania z Bogiem. Odchodząc od konfesjonału, czysty, z godnością dziecka Bożego – masz możliwość przyjęcia Ciała Chrystusa. Możesz zjednoczyć się z samym Bogiem. Niepojęte. Cudowne. Spowiedź to klucz, Eucharystia otwieranie drzwi, za którymi czeka On – Jezus.

    Niech spowiedź nigdy nie będzie dla ciebie powodem do strachu. Zewnętrzne czynniki są zupełnie nieważne. Tu chodzi o Jezusa. I o ciebie – o twoje życie. Odwagi.

    “Co jest centrum, grzechy, czy też Ojciec, który wybacza wszystko? Do spowiedzi nie przystępuje się jako osoba karcona, która musi się upokorzyć, ale jako dziecko, które biegnie, by przyjąć uścisk Ojca. A Ojciec podnosi nas w każdej sytuacji, przebacza nam każdy grzech. Dam wam małą radę: po każdej spowiedzi zostańcie kilka chwil, aby zapamiętać przebaczenie, które otrzymaliście. Strzeżcie tego pokoju w swoim sercu, tej wolności, którą odczuwacie w swym wnętrzu.”

    Papież Franciszek do młodych na Słowacji, wrzesień 2021

    Damian Krawczykowski/Tygodnik Niedziela

    ——————————————————————————————————————–

    29 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–


    I SOBOTA MIESIĄCA 4 GRUDNIA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17.00 DO 18.00

    WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z II NIEDZIELI ADWENTU – GODZ. 18.00

    PO MSZY ŚW. NABOŻEŃSTWO WYNAGRADZAJĄCE ZA ZNIEWAGI I BLUŹNIERSTWA PRZECIWKO NIEPOKALANEMU SERCU NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNIE

    Aby spełnić prośbę Bożej Matki dotyczącą Pięciu Pierwszych Sobót Miesiąca należy:

    1. przystąpić do sakramentu spowiedzi św. i przyjąć Komunię św.,
    2. pomodlić się na różańcu wybierając jedną z czterech części Tajemnic (Radosną, Światła, Bolesną, Chwalebną),
    3. poświęcić kwadrans czasu na rozważanie jednej z 20 Tajemnic Różańca Świętego,
    4. być świadomym intencji, którą jest wynagrodzenie za zniewagi i bluźnierstwa przeciwko Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Pannie.

    __________________

    W czasie każdej Mszy św. kapłan modli się po wspólnej modlitwie OJCZE NASZ: …“Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy zawsze byli wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu”… A przecież żyjemy w czasach ogromnego zamętu głęboko zanurzeni w grzechach wołających o pomstę do Nieba. Nie dajmy się zwieść również i tym, którzy powołują się na słowa z Dzienniczka św. siostry Faustyny o iskrze wychodzącej z Polski a pomijają istotny warunek postawiony przez Pana Jezusa: „jeśli posłuszna będzie Woli Mojej”! Czy ten warunek spełnia się?! Teraz jest czas na pokutę a nie łudzenie się wywyższeniem. Pan nasz Jezus Chrystus kiedy mówił o swoim wywyższeniu – to mówił o swojej śmierci krzyżowej. Weźmy sobie do serca słowa Bożej Matki, która mówi co mamy czynić: “odmawiajcie różaniec i czyńcie pokutę”.

    Warto zapamiętać słowa siostry Łucji: “zobaczyliśmy po lewej stronie Matki Bożej nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”…

    Antonio Borelli w swojej książce „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” tak komentuje tę część:

    „Zatem pierwszym punktem do zapamiętania jest to, że ludzkość jest w takim stopniu oddalona od Boga i Jego Kościoła co wyraźnie manifestuje się przez teoretyczne i/lub praktyczne odrzucenie jego nauki i moralności że stanowi to akt buntu przeciwko Bogu, zasługujący na najwyższą karę. Tak istotny wniosek nasuwa się, gdyż wielu dzisiejszych katolików, włącznie z tymi najbardziej znanymi, myśli, mówi i czyni jakby obecna sytuacja świata taka nie była.
    Jednakże Matka Boża interweniuje i uzyskuje od Boga, żeby Anioł nie doprowadził swojego działania do końca, co równałoby się zniszczeniu świata. Płomienie rzucane przez Anioła w kierunku ziemi „gasły w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku” pisze siostra Łucja. Oznacza to, że Matka Boża posiada miłosierne zamiary w stosunku do świata i chce dać mu szansę zbawienia. Lecz do tego konieczne jest, aby ludzkość uznała swój grzech i uczyniła pokutę. Dlatego na końcu tej sceny „Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”.
    Fakt, że Anioł wołał „mocnym głosem” i powtarzał okrzyk „Pokuta” trzykrotnie, wskazuje, że nie chodzi tu o pokutę płynącą z powierzchowności ducha, ale o poważną pokutę, która prowadzi do głębokiego nawrócenia. Wskazuje to ponownie na powagę stanu oddalenia od Boga, w jakim ludzkość się znajduje.

    (fragmenty książki Antonio A. Borellego „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?”, Kraków 2001, str. 34)

    ________________________________________

    MATKA BOŻA CELEM PLUGAWYCH ATAKÓW

    Prorocka misja Fatimy nie została zakończona

    Nie przypominam sobie sytuacji, by Najświętsza Maryja Panna była w tak krótkim czasie tak często obrażana w tak plugawy sposób jak w ostatnich tygodniach, w okresie poprzedzającym Boże Narodzenie. Oto kilka przykładów. Netflix wyemitował brazylijski film dokumentalny „Pierwsze kuszenie Chrystusa”, w którym Matka Boża przedstawiona została jako prostytutka, zaś Jezus jako homoseksualista. Norweska poczta (Posten Norge) upubliczniła na YouTubie filmową reklamę, w której ukazano Maryję jako cudzołożnicę, która pod nieobecność Józefa ma romans z listonoszem, a owocem ich związku jest bękart o imieniu Jezus. Na terenie uniwersytetu w Bolonii zorganizowano imprezę pt. „Niepokalana Antykoncepcja”, przedstawiając Maryję otoczoną wieńcem nie gwiazd, lecz prezerwatyw (wcześniej w tym samym mieście miała miejsce impreza zatytułowana „Matka Boża płacze spermą”).

    Zauważmy, że we wszystkich wspomnianych przypadkach plugawcy i bluźniercy próbują znieważyć Matkę Bożą, przypisując jej nieczystość i rozwiązłość. Jest to „modus operandi” wypróbowany już w przeszłości z powodzeniem wobec innych kobiet. Przywołajmy dwa przypadki.

    Pierwszy dotyczy królowej Francji Marii Antoniny Austriaczki, żony Ludwika XVI. Wybitny brytyjski filozof polityczny Edmund Burke, autor głośnych „Rozważań o rewolucji we Francji”, uważał ją za jedną z najbardziej fascynujących osobowości, jakie spotkał w swoim życiu. Kiedy poznał królową w Paryżu, był pewien, że w narodzie rycerzy i ludzi honoru „dziesięć tysięcy szpad wyskoczy z pochew, by bronić jej nawet przed spojrzeniem, które mogłoby ją obrazić”.

    Maria Antonina, wywodząca się z arcykatolickiego rodu Habsburgów, była jednak wyjątkowo znienawidzona przez libertyńskie elity Francji. Jeszcze przed rewolucją zaczęto prowadzić przeciw niej zorganizowaną akcję dyfamacyjną.

    Nieżyjący już amerykański badacz Warren H. Carroll w swej „Historii chrześcijaństwa” pisał, iż: „francuska opinia publiczna była skłonna myśleć najgorsze rzeczy o cudzoziemskiej królowej. Pamięć i reputacja żadnej z kobiet, i niewielu mężczyzn, nie została nigdy tak dokładnie i tak niesprawiedliwie zszargana przez współczesną im opinię. Dostęp do najgorszych z wymierzonych w nią pamfletów, pisanych i publikowanych tuż przed wybuchem i w trakcie trwania rewolucji francuskiej, przechowywanych w zbiorach francuskiej Biblioteki Narodowej, po dziś dzień wiąże się z koniecznością posiadania specjalnego zezwolenia. (Jest wśród nich wiele obrzydliwych, obscenicznych druków i ilustracji o charakterze zdecydowanie pornograficznym, przedstawiających królową Francji jako uczestniczkę wyuzdanych orgii). Choć nie daje się dziś wiary najobrzydliwszym, najbardziej obscenicznym kalumniom, to nad jej imieniem nadal unosi się odór skandalu, a ją samą otacza aura pogardy. W końcu dosłownie cały zachodni świat wciąż wierzy, że to ona właśnie na wieść o tym, że lud nie ma chleba, odpowiedziała: «To niech jedzą ciastka!« Rzecz w tym, że nigdy podobnych słów nie wypowiedziała, niezależnie od tego, jak wielu ludzi w to wierzy. Tą, która wypowiedziała te słowa, była żona Ludwika XIV, prababka Ludwika XVI, męża Marii Antoniny”.

    Kiedy Maria Antonina jechała na szafot, żadna szpada nie wysunęła się w jej obronie. Cześć królowej została bowiem uprzednio tak zbrukana, a jej imię tak zniesławione, że budziła jak najgorsze uczucia wśród tłumu, który towarzysząc jej w drodze na gilotynę krzyczał „Śmierć Austriaczce!”

    W ostatnim liście, pisanym w celi śmierci w dniu egzekucji, Maria Antonina skreśliła następujące słowa: „Umieram w religii katolickiej, apostolskiej, rzymskiej. W religii moich ojców, w której zostałam wychowana i którą zawsze wyznawałam. (…) Szczerze błagam Boga o wybaczenie moich win, które mogłam popełnić w moim życiu. (…) Przebaczam wszystkim moim nieprzyjaciołom, którzy wyrządzili mi zło”.

    Druga z historii dotyczy ostatniej cesarzowej Rosji, żony cara Mikołaja II, Aleksandry. Jeszcze podczas trwania I wojny światowej rewolucjoniści rozpoczęli skuteczną kampanię zniesławiającą monarchinię, rozpowszechniając rynsztokowe pamflety na jej temat m.in. wśród żołnierzy na froncie.

    Karol Wędziagolski, naoczny świadek tamtych wydarzeń, tak opisywał to w swoich „Pamiętnikach”: „W tym czasie w okopach krążyły już z rąk do rąk tysiące odbitek nikczemnych fotomontaży, świetnie technicznie wykonanych, przedstawiających carową i jej cztery córki w najbardziej sprośnych scenach z Rasputinem, na tle łaźni, w zupełnym obnażeniu wszystkich postaci, w kolejnej i haniebnej intymności matki i córek z «opatrznościowym« starcem. Miliony prostaków uwierzyło, bo nie uwierzyć nie umiało, w autentyczność tych dokumentów. A kiedy uwierzyli, otworzyła się przed nimi przepaść. Gdy mistyczna aureola nad pomazańcami bożymi rozwiała się w «pochabnej» mgle burdelu, w prostackich duszach stała się katastrofa największa, jaka się może w duszach wydarzyć po obaleniu wczorajszych bogów. Groźny pomruk, jeszcze tłumiony i przyduszony strachem, potoczył się po eurazyjskiej równinie, odbijając się ustokrotnionym echem przerażenia i gniewu”.

    Wędziagolski pisał: „Inteligencja łącznie z pospólstwem wierzyła wszystkiemu, bo sama stawała się pospólstwem”.

    Epilog znamy: rozstrzelanie całej rodziny carskiej – Mikołaja II, jego żony Aleksandry, ich czterech córek i synka. Egzekucja poprzedzona została – jak mawiał pewien praktyk działań dyfamacyjnych – „zniszczeniem fundamentów godnościowych” przysługujących ich statusowi.

    Czy dziś nie mamy do czynienia z podobną akcją, tym razem wymierzoną jednak w osobę samej Matki Bożej? Do tej pory nie była ona celem publicznych i tak wulgarnych ataków. Nawet osoby niewierzące często odczuwały wobec niej szacunek i cześć. Nikomu nie przychodziło do głowy, by rozpowszechniać jej wizerunek jako nierządnicy i ladacznicy. Teraz zaczyna się to zmieniać. Przecież przy produkcji owych bluźnierczych filmów pracowały całe rzesze ludzi. Mamy prawo przypuszczać, że walka z Maryją będzie się jeszcze zaostrzać. Do czego jednak zmierza ta kampania? Co będzie jej efektem? Czy znajdą się ci, którzy staną w obronie czci Przenajświętszej Maryi Panny?

    W tym kontekście jeszcze bardziej ujawnia się aktualność objawień fatimskich, a zwłaszcza nabożeństwa pięciu pierwszych sobót miesiąca. Kiedy siostra Łucja notowała słowa dotyczące istoty każdej z owych pięciu comiesięcznych celebracji, nie były one wówczas tak oczywiste, jak stają się dziś, w obliczu tego, co obserwujemy obecnie.

    Nieprzypadkowo Benedykt XVI w 2010 roku w trakcie pielgrzymki do Portugalii powiedział: „Łudziłby się ten, kto sądziłby, że prorocka misja Fatimy została zakończona.”

    To jest przesłanie, które wymaga odczytania na nowo, zwłaszcza w kontekście tego, co dzieje się teraz.

    autor: Grzegorz Górny/źródło: wPolityce.pl/sekretariat fatimski.pl

    ——————————————————————————————————————–

    30 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    5 listopada – I Piątek Miesiąca zaproponowałem 33 dniowy okres ćwiczeń duchowych przygotowujących do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę, który zakończy się 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP.

    Podany okres jest propozycją i nie wyklucza rozpoczęcia przygotowań w innym, dowolnym terminie. Nie powinno się też traktować przygotowań w sposób zabobonny. Ominięcie jednego, a nawet kilku dni z powodów losowych nie wyklucza kontynuowania rekolekcji, po nadrobieniu w skupieniu zaległych czytań i ćwiczeń duchowych. Przygotowania mają na celu przede wszystkim otwarcie się na działanie w nas Matki Bożej, poprzez zaangażowanie w modlitwę i rozważania, nie na samym wypowiadaniu ścisłej ilości modlitw w określonym terminie.

    • podaję link, gdzie można znaleźć potrzebne informacje:

    https://niewolnikmaryi.com/2019/03/24/33-dniowy-okres-cwiczen-duchowych-do-aktu-ofiarowania-sie-jezusowi-chrystusowi-przez-maryje-2/

    • również można znaleźć wersje książki online do:
      33 dni ćwiczeń duchowych do Aktu Ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję na podstawie „Traktatu o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” św. Ludwika Marii Grignon de Montfort – ks. Fryderyk Wilhelm Faber: https://www.duchprawdy.com/33 dni przygotowania wg traktatu sw ludwika.pdf

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    MODLITWA ANIOŁA Z FATIMY

    “O mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię!
    Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy w Ciebie nie wierzą,
    nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i Ciebie nie kochają!”
    “Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty,
    uwielbiam Cię w najgłębszej pokorze, ofiarując najdroższe Ciało i Krew,
    Duszę i Bóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa,
    obecne na wszystkich ołtarzach świata jako wynagrodzenie za zniewagi,
    świętokradztwa i obojętność jakimi jest On obrażany.
    I przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi,
    proszę Ciebie o łaskę nawrócenia biednych grzeszników”. Amen.

    ***************

    OBJAWIENIA ANIOŁA PORTUGALII

    Rok przed objawieniami Najświętszej Maryi Panny trójka pastuszków: Łucja, Franciszek i Hiacynta – Łucja de Jesus dos Santos i jej kuzyni Franciszek i Hiacynta Marto – mieszkająca w wiosce Aljustrel, należącej do parafii fatimskiej – miała trzy objawienia Anioła Portugalii, zwanego też Aniołem Pokoju.
     

    Pierwsze zjawienie się Anioła

    Pierwsze objawienie Anioła miało miejsce wiosną lub latem 1916 roku, przed grotą przy wzgórzu Cabeço, w pobliżu Aljustrel, i miało, zgodnie z opowiadaniem siostry Łucji, następujący przebieg:

    Bawiliśmy się przez pewien czas, gdy nagle silny wiatr zatrząsł drzewami, co skłoniło nas do popatrzenia, co się dzieje, ponieważ dzień był pogodny. Wtedy ujrzeliśmy w oddali, nad drzewami rozciągającymi się ku wschodowi, światło bielsze od śniegu, w kształcie przezroczystego młodego mężczyzny, jaśniejszego niż kryształ w promieniach słońca.

    W miarę jak się przybliżał, mogliśmy rozpoznać jego postać: młodzieniec w wieku około 14–15 lat, wielkiej urody. Byliśmy zaskoczeni i przejęci. Nie mogliśmy wypowiedzieć ani słowa.
    Gdy tylko zbliżył się do nas, powiedział:
    – Nie bójcie się. Jestem Aniołem Pokoju. Módlcie się ze mną.
    I klęcząc nachylił się, aż dotknął czołem ziemi. Pobudzeni nadprzyrodzonym natchnieniem, naśladując Anioła, zaczęliśmy powtarzać jego słowa:
    – O Mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą w Ciebie, nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i nie kochają Cię.
    Po trzykrotnym powtórzeniu tych słów podniósł się i powiedział:
    – Módlcie się tak. Serca Jezusa i Maryi uważnie słuchają waszych próśb.

    I zniknął. Atmosfera nadprzyrodzoności, jaka nas ogarnęła, była tak silna, że przez dłuższy czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego własnego istnienia, pozostając w tej samej pozycji, w której nas Anioł zostawił, i powtarzając ciągle tę samą modlitwę. Obecność Boga była tak silna i tak dogłębna, że nie ośmieliliśmy się nawet odezwać do siebie. Następnego dnia jeszcze czuliśmy się ogarnięci tą atmosferą, która znikała bardzo powoli.

    Żadne z nas nie zamierzało mówić o tym zjawieniu, ale zachować je w tajemnicy. Taka postawa sama się narzucała. Było to tak dogłębne, że nie było łatwo powiedzieć o tym choćby słowa. Zjawienie to zrobiło na nas większe wrażenie, chyba dlatego, że było pierwsze. 

    Drugie zjawienie się Anioła 

    Po raz drugi Anioł pojawił się latem 1916 roku, przy studni domu Łucji, blisko której bawiły się dzieci. Oto jak siostra Łucja opowiada to, co Anioł powiedział jej samej i jej kuzynom:
    – Co robicie? Módlcie się! Módlcie się dużo! Przenajświętsze Serca Jezusa i Maryi chcą okazać przez was miłosierdzie. Ofiarowujcie nieustannie modlitwy i umartwienia Najwyższemu.
    – Jak mamy się umartwiać? – zapytałam.
    – Z wszystkiego, co możecie, zróbcie ofiarę Bogu jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, i jako uproszenie nawrócenia grzeszników. W ten sposób sprowadźcie pokój na waszą Ojczyznę. Jestem Aniołem Stróżem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście 
    z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg wam ześle.
    I zniknął. Te słowa Anioła wyryły się w naszych umysłach jak światło, które pozwoliło nam zrozumieć, kim jest Bóg, jak nas kocha, jak chciałby być kochany. Pozwoliły nam również pojąć wartość umartwienia, jak ono Bogu jest miłe i jak dzięki niemu nawracają się grzesznicy.

    Trzecie zjawienie się Anioła

    Trzecie objawienie miało miejsce końcem lata i początkiem jesieni 1916 roku. Także i tym razem w grocie Cabeço. Potoczyło się ono, zgodnie z opisem siostry Łucji, w następujący sposób: 

    Gdy tylko tam przyszliśmy, padliśmy na kolana i dotknąwszy czołami ziemi, poczęliśmy powtarzać słowa modlitwy Anioła: „O Mój Boże wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię etc.!”
    Nie pamiętam, ile razy powtórzyliśmy tę modlitwę, kiedy ujrzeliśmy błyszczące nad nami nieznane światło. Powstaliśmy, aby zobaczyć, co się dzieje, i ujrzeliśmy Anioła trzymającego kielich w lewej ręce, nad którym unosiła się hostia, z której spływały krople krwi do kielicha. Zostawiwszy kielich i hostię zawieszone w powietrzu, Anioł uklęknął z nami i trzykrotnie powtórzyliśmy z nim modlitwę:
    – Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu, Duchu Święty, wielbię Cię z najgłębszą czcią i ofiaruję Ci najdroższe Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, obecnego we wszystkich tabernakulach świata, jako przebłaganie za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest On obrażany! Przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi błagam Cię o nawrócenie biednych grzeszników.
    Następnie powstając, wziął znowu w rękę kielich i hostię.
    Hostię podał mnie, a zawartość kielicha dał do wypicia Hiacyncie i Franciszkowi, jednocześnie mówiąc:
    – Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa straszliwie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagradzajcie zbrodnie ludzi i pocieszajcie waszego Boga.
    Potem znowu schylił się aż do ziemi, powtórzył wspólnie z nami trzy razy tę samą modlitwę: „Przenajświętsza Trójco… etc.” i zniknął.

    Natchnieni nadprzyrodzoną siłą, która nas ogarniała, naśladowaliśmy Anioła we wszystkim, to znaczy uklękliśmy czołobitnie jak on i powtarzaliśmy modlitwy, które on odmawiał. Siła obecności Boga była tak intensywna, że niemal zupełnie nas pochłaniała i unicestwiała. Wydawała się pozbawiać nas używania cielesnych zmysłów przez długi czas. W ciągu tych dni wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności, jakbyśmy byli niesieni przez tę samą nadprzyrodzoną istotę, która nas do tego skłaniała.
    Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrzne, całkowicie skupiające duszę w Bogu. A również osłabienie fizyczne, które nas ogarnęło, było wielkie.

    Nie wiem, dlaczego objawienia Matki Bożej wywołały w nas zupełnie inne skutki. Ta sama wewnętrzna radość, ten sam spokój i to samo poczucie szczęścia, ale zamiast tego fizycznego osłabienia, pewna wzmożona ruchliwość. Zamiast tego unicestwienia w Bożej obecności, wielka radość. Zamiast trudności w mówieniu, pewien udzielający się entuzjazm. Lecz pomimo tych uczuć odczuwałam natchnienie, aby milczeć, zwłaszcza o niektórych rzeczach. Podczas przesłuchań czułam wewnętrzne natchnienie, które mi wskazywało odpowiedzi, aby nie odbiegając od prawdy, nie ujawniać tego, co wtenczas powinnam była ukryć.

    Objawienia Anioła w roku 1916 poprzedzone były trzema innymi wizjami. W okresie między kwietniem a październikiem 1915 roku, Łucja wraz z trzema innymi dziewczynkami, Marią Rosą Matias, Teresą Matias i Marią Justiną, ujrzały, z tego samego wzgórza Cabeço, ponad lasem znajdującym się w dolinie, zawieszony w powietrzu jakiś obłok bielszy od śniegu, przezroczysty, 
    w kształcie ludzkiej postaci. Była to postać, jakby ze śniegu, którą promienie słoneczne czyniły nieco przezroczystą. Jest to opis samej siostry Łucji.

    z książki: “Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” autorstwa A. Borellego

    ************************************************************************************************************

    KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ PRZYJMUJEMY Z NALEŻNYM USZANOWANIEM DO UST

    ALBO NA RĘKĘ – WTEDY CIAŁO PAŃSKIE SPOŻYWAMY W OBECNOŚCI KAŁANA .

    PRZYJMUJĄC KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ – NA SŁOWA KAPŁANA: CIAŁO CHRYSTUSA – ODPOWIADAMY: AMEN.

    ************************************************************************************************************

    Co oznacza nasze „Amen”, które wypowiadamy podczas Komunii św. przyjmując „Ciało Chrystusa”?

    Kapłanowi, który rozdając Eucharystię mówi tobie: „Ciało Chrystusa”, odpowiadasz: „Amen” – to znaczy uznajesz łaskę i zaangażowanie, jakie pociąga za sobą stanie się Ciałem Chrystusa. Gdy przyjmujesz bowiem Eucharystię, stajesz się Ciałem Chrystusa. To bardzo piękne! Komunia, jednocząc nas z Chrystusem, wyrywając z naszego egoizmu, otwiera nas i jednoczy ze wszystkimi, którzy są jedno w Nim. Oto cud Komunii Świętej: stajemy się Tym, Którego otrzymujemy!

    Benedykt XVI –Jan Paweł II - Wielki Tydzień 2004

    Benedykt XVI –Jan Paweł II – Wielki Tydzień 2004 

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    ŻYWY RÓŻANIEC

    Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!

    „Różaniec Święty, to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.

    (św. Josemaria Escriva do Balaguer)

    A rosary is used for prayers and meditations.
    fot.wiseGeek

    ***

    INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA NA MIESIĄC GRUDZIEŃ 2021

    Intencja ewangelizacyjna:

    • MÓDLMY SIĘ ZA KATECHETÓW, POWOŁANYCH DO GŁOSZENIA SŁOWA BOŻEGO – ABY BYLI JEGO ODWAŻNYMI I KREATYWNYMI ŚWIADKAMI Z MOCĄ DUCHA ŚWIĘTEGO.

    więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja

    ***

    Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:

    – ZA NASZYCH KAPŁANÓW, ABY DOBRY BÓG UMACNIAŁ ICH W CODZIENNEJ POSŁUDZE ORAZ O NOWE POWOŁANIA DO KAPŁAŃSTWA I ŻYCIA KONSEKROWANEGO.  

    – ZA PAPIEŻA FRANCISZKA, ABY DUCH ŚWIĘTY PROWADZIŁ GO, A ŚWIĘTY MICHAŁ ARCHANIOŁ STRZEGŁ.

    – PANIE JEZU CHRYSTE, KTÓRY JESTEŚ TAK CZĘSTO NIEROZPOZNANY, PROSZĘ, ABY W ADWENTOWE DNI RORATNIE ŚWIATŁO ROZŚWIETLAŁO CIEMNOŚCI MOJEGO SERCA, BO BARDZO PRAGNĘ STAĆ SIĘ MIEJSCEM TWOICH NARODZIN.

    *** 

    Intencja dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II)

    i św. Róży: 

    – ROZWAŻAJĄC DROGI ZBAWIENIA W TAJEMNICACH RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO PROSIMY BOŻĄ MATKĘ, KTÓRA JEST RÓWNIEŻ I NASZĄ MATKĄ, ABY WYPRASZAŁA U SYNA SWEGO A PANA NASZEGO WŁAŚCIWE DROGI ŻYCIA DLA NASZYCH DZIECI.

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    Róża nr 1 św.Jana Pawła II

    Róża nr 2 św. Faustyny

    Róża nr 3 bł. ks. Jerzego Popiełuszki

    Róża nr 4 św. Maksymiliana Marii Kolbego

    Róża nr 5 św. brata Alberta Chmielowskiego

    Róża nr 6 św. Jadwigi

    Róża nr 7 bł. ks Michała Sopoćki

    Róża nr 8 bł. Karoliny Kózkówny

    Róża nr 9 św. Andrzeja Boboli

    Róża nr 10 św. Teresy Benedykta od Krzyża

    Róża nr 11 św. Moniki

    Róża nr 12 bł. męczenników o. Michała i o. Zbigniewa

    Róża nr 13 św. Hiacynty i św. Franciszka

    Róża nr 14 Matki Bożej Częstochowskiej I

    Róża nr 15 Matki Bożej Częstochowskiej II

    Róża nr 16 Matki Bożej Gietrzwałdzkiej

    Róża nr 17 Matki Bożej Miłosierdzia

    Róża nr 19 Matki Bożej Różańcowej

    Róża nr.18 bł. kard Stefana Wyszyńskiego

    Powstaje kolejna 19 Róża Żywego Różańca.

    Serdecznie zapraszamy chętnych. Zgłosiło się już 15 osób, które chcą dołączyć do wspólnoty różańcowej.

    W Adwencie pragniemy pomóc naszym braciom w Libanie. Zebraną sumę przekażemy przez katolicką organizację: Kościół w potrzebie.


    Więcej informacji na temat Żywego Różańca, o Patronach Róż i Tajemnicach Różańcowych można znaleźć na stronie: – https://zr.kosciol.org/roze

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    Czas na nowe okulary! – Pismo Święte jest dla każdego

    „Co może mi dać Księga napisana tysiące lat temu? Po co tracić czas na czytanie moralizujących tekścików?” – myślisz podobnie? Ja tak myślałem przez pierwsze 21 lat mojego życia.

    fot. Karol Porwich/Niedziela

    ***

    Pismo Święte kojarzyłem głównie z wieczerzą wigilijną. Tylko wtedy wspólnie z rodziną czytaliśmy fragment Ewangelii. Był to jedynie miły akt tradycji, otwierający drzwi do uczty i prezentów, które już czekały pod choinką. Pismo Święte? Przecież to dla księdza albo moherowej babci w kościele. Dla mnie? Po co! Nie widziałem zupełnie sensu zagłębiania się w lekturę Biblii. Już sama jej objętość odstrasza. Nie dość całej sterty szkolnych lektur, tysięcy stron zapisanych mikroskopijnymi czcionkami?Dopiero w trakcie studiów poczułem znaczenie słów Pisma Świętego we własnym sercu. W beznadziei życia, braku perspektyw i bólu codzienności, Bóg przyszedł do mnie także przez słowa z Biblii. Dawniej myślałem, że Bóg jest odległą energią, której nie obchodzi mój los. Dzięki Pismu Świętemu pojąłem, że On jest Bogiem bliskim, dla którego jestem oczkiem w głowie.

    W Piśmie Świętym odkryłem miłosiernego Ojca, który nikogo nie przekreśla i zawsze czeka na powrót swoich zagubionych dzieci.

    Od kiedy na poważnie zacząłem zgłębiać wiarę katolicką, zrozumiałem, że wszystkie praktyki, które oferuje dziś tak bardzo wyśmiewany Kościół, mają za zadanie rozwijać moją relację z samym Stwórcą.

    Dotarło do mnie, że Bóg, przychodząc na świat w osobie Jezusa, pokazał mi, jak bardzo mnie kocha. Ciebie też. Każdego – bez wyjątku.

    „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 34-35).

    Regularnie przyjmując Eucharystię, spowiadając się, modląc czy właśnie czytając Pismo Święte, zacząłem budować z Jezusem osobistą więź, która odmieniła moje życie.

    To dzięki temu, że otworzyłem w sercu drzwi dla Chrystusa, mógł On zacząć w nim porządki. Zabrał nienawiść, pychę, nieczystości, by w zamian dać pokój, radość, siłę ducha. To on ze zgliszczy mojego życia zbudował bezpieczny dom, dał mi kochającą żonę, cudne córeczki, świetną pracę, spełnianie marzeń i najważniejsze – możliwość bycia Jego uczniem.

    Pismo Święte już na samym początku drogi mojego nawrócenia pozwoliło mi zobaczyć świat oczami Boga. Swoją przygodę ze Słowem Życia zacząłem od Ewangelii. To dzięki niej dowiedziałem się, kim tak naprawdę jest Jezus, zacząłem Jego słowa i polecenia wcielać w moje życie i zauważać ich owoce.

    Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może włożyć niedowidzący człowiek. Bez Boga i Jego słowa jesteśmy jak niewidomy, który błądzi w ciemnym lesie. Włożywszy słowo Boże na swoje oczy, przez jego pryzmat wreszcie możemy zobaczyć prawdziwe życie.

    Dawniej myślałem, że Bóg jest surowym ojcem, który tylko czyha na potknięcie człowieka, aby go ukarać.

    „Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Łk 12, 6-7).

    Wiecie, jakie sformułowanie pada w Biblii najczęściej? To nie: „kara”, „musicie” czy „nie wolno”. To: „nie lękajcie się”, „nie bójcie się”! Aż 365 razy, na każdy dzień roku, Bóg daje nam zapewnienie o swojej opiece. Z Nim nie musimy się bać. Z Nim każdy nasz problem staje się tylko małym problemikiem.

    Żeby odczuć działanie Boga w swoim życiu, trzeba Go po prostu do siebie zaprosić. Dopiero gdy poświęcimy swój czas Jezusowi, On może przy nas być. Wiem, że o wiele łatwiej jest poleżeć na kanapie, scrollując fejsa, ale czy nie warto się wysilić, aby mieć więcej?

    Tracąc w pokoju czas dla Jezusa – zyskujesz pokój ducha w sercu. Zamykając durne apki w smartfonie, otwierasz swoje serce dla Boga. Otwierając apkę z Pismem Świętym, zamykasz się na zło, ból i problemy.

    Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może założyć niedowidzący człowiek.

    Nie chodzi o to, żebyś w 2 miesiące przeczytał całą Biblię, jęcząc z bólu. W Piśmie Świętym nie chodzi tylko o czytanie. Chodzi o przyjmowanie. Jeśli przyjmujesz to, co Bóg chce ci danego dnia powiedzieć, twoje życie napełnia się Jego obecnością.

    Zacznij od Ewangelii. Dobrą metodą jest także lektura czytań z danego dnia, które oferuje liturgia Kościoła. Pismo Święte masz w aplikacji na smartfona. Zajrzyj też do naszego niedzielnego Niezbędnika Katolika i daj się nareszcie poprowadzić Bogu.

    To nie będzie proste. Zły tak łatwo nie odpuszcza – na bank przyjdzie z lenistwem, brakiem czasu czy wyśmiewaniem ze strony znajomych. Rezygnując z podziwu świata, przyjmujesz propozycję Jezusa. Przyjmując ofertę Boga, rozpakowujesz prezent, który On sam przygotował dla ciebie już przy założeniu świata.

    Warto zaryzykować – to naprawdę się opłaca. Czasami wystarczy tylko dobrać odpowiednie okulary, aby zobaczyć coś znacznie wyraźniej.

    „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona

    zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 15).

    Damian Krawczykowski/Tygodnik Niedziela

    *********************************************************************

    2020.08.01 Bibbia. Sacra Scrittura
    fot. VATICAN NEWS

    ***

    Czy Słowo Boże ma moc

    czy to tylko „materiał do medytacji”?

    „Czy Słowo Boże ma moc? Tak, jeśli jest głoszone i nauczane z przekonaniem, wiarą, autorytetem i namaszczeniem Duchem Świętym i jeśli mamy pewność, że jest prawdziwe i niezawodne”, pisze na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” ks. prof. Robert Skrzypczak.

    Kapłan komentując fragment Listu do Hebrajczyków, który wierni usłyszą w niedzielę podczas Mszy Świętej zastanawia się, jakie podejście dominuje we współczesnym świecie w stosunku do Pisma Świętego. Czy Słowo Boże jest „pokarmem dla myśli? Materiałem do medytacji? Jedną z wielu opinii? Przestarzałym mity?”. Czy można je „brać dosłownie”? Czy można je „dostosowywać do naszych czasów?”.

    Ks. Skrzypczak ubolewa, że w przekonaniu znacznej grupy wiernych i niewiernych Pismo Święte jest uważane za „zestaw starożytnych dokumentów, oczywiście fascynujących, ale pozbawionych nadprzyrodzonej ważności, którego nikt już nie może zrozumieć z wyjątkiem specjalistów”.

    „Jakie to smutne, że Słowo Boże zostało zakryte dla tak wielu! Ono jest ogniem, skałą, mocą, liną ratunkową, pilnym ostrzeżeniem, źródłem ratującej życie wiedzy, kluczem do szczęścia i głębokim listem miłosnym od Boga do nas. Powinniśmy je pożeraćIlekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego (Jr 15,16)”, pisze duchowny.

    Autor zwraca również uwagę, że List do Hebrajczyków moc Słowa Bożego zawartą w jego głoszeniu nazywa mieczem Ducha i ten właśnie miecz jest naszą bronią do walki nie tylko z ludzkimi wadami i grzechem, ale i z samym demonem.

    „Słowo Boże, przenikające serca grzeszników, wypędza skłębione masy grzechów i demonów. (…) Czas przestać chwiać się na obie strony. Jeśli mamy być lojalni wobec Chrystusa, musimy sięgać po miecz Ducha. I uderzać z mocą opasłego i ospałego despotę zatruwającego nas i nasz Kościół grzechem, fałszem i egoizmem”, podsumowuje ks. prof. Robert Skrzypczak.

    Gość Niedzielny

    _________________________________________________________________________________

    Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Biblia staje się ofiarą poprawności politycznej

    „Biblia staje się ofiarą poprawności politycznej. Coraz częściej normą katolickiej wiary oraz teologii i moralności nie jest Biblia i długa tradycja Kościoła, zapoczątkowana przez autorów Nowego Testamentu, Ojców Kościoła, pisarzy i teologów, lecz psychologia, socjologia, „wsłuchiwanie się”, „rozeznawanie”, analiza słupków popularności, natomiast kanon Biblii schodzi na daleki plan, jest niewygodny, a więc i niepotrzebny” – mówi znany polski biblista, a obecnie tłumacz nowego biblijnego przekładu z hebrajskiego „Księgi Dwunastu. Prorocy mniejsi” ks. prof. Waldemar Chrostowski.

    fot.Karol Porwich/Niedziela

    ***

    Dorota Giebułtowicz (KAI): Spotykamy się z okazji promocji przekładu przez Księdza Profesora „Księgi Dwunastu. Prorocy mniejsi”. Proszę powiedzieć, jak zrodził się pomysł nowego przekładu Biblii z języka hebrajskiego?

    Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Pismo Święte, jeśli chodzi o kanon Starego Testamentu, zostało utrwalone w trzech językach: hebrajskim, aramejskim i greckim, a jeśli chodzi o kanon Nowego Testamentu – w języku greckim. Moja przygoda translatorska zaczęła się w 1979 r. w Jerozolimie podczas studiów na Uniwersytecie Hebrajskim. Wtedy po raz pierwszy miałem możliwość skonfrontowania swojej wiary i wiedzy z żydowską egzegezą ksiąg świętych. Księga Jonasza, krótka i stosunkowo łatwa, którą wspólnie czytaliśmy i objaśnialiśmy, została nam przedstawiona z żydowskiej perspektywy. Zabrałem się za jej przekład na język polski i później wiele razy do niego wracałem, przede wszystkim podczas wykładów.

    Przez 35 lat wykładałem, od 1987 r. w Akademii Teologii Katolickiej, z której w 1999 r. utworzono Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, a przez 9 lat także na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Podczas wykładów specjalistycznych na temat Biblii trzeba było sięgać do tekstu oryginalnego. W tych warunkach powstawały krótsze lub dłuższe fragmenty przekładów poszczególnych ksiąg. Szczególną zachętą stały się prośby kierowane ze strony świeckich podczas konferencji biblijnych, które prowadziłem od 1986 roku do wybuchu pandemii. Kiedy czytaliśmy i objaśnialiśmy księgi biblijne, oczywiście w przekładzie, wskazywałem słuchaczom, że w tym czy innym miejscu należałoby przełożyć inaczej. W odpowiedzi pojawiały się sugestie, bardzo zasadne, że „jeżeli ksiądz tak uważa, to niech ksiądz sam to przełoży”. Ale dopiero gdy rozpoczęła się pandemia, paradoksalnie, miałem więcej czasu i mogę go poświęcić tłumaczeniu ksiąg świętych.

    KAI: „Księga Dwunastu” zapoczątkowuje nowy przekład z hebrajskiego całego Starego Testamentu. Proszę powiedzieć, dlaczego pojawia się nowy przekład i co jest jego podstawą?

    – Podstawą obecnego przekładu jest „Biblia Hebraica Quinta”, czyli Biblia Hebrajska Piąta. Numer oznacza piąte wydanie krytyczne, które opiera się na rękopisie Biblii Hebrajskiej, znanym jako Kodeks Leningradzki (od miejsca przechowywania). Jest to rękopis, który powstał w latach 1008 – 1009; w Polsce panował wtedy książę Bolesław Chrobry. Kodeks Leningradzki zachował się w stanie bardzo dobrym, ale po tysiącu lat są i tam miejsca mniej czytelne. Wydanie nazwane BHQ ma tę wielką zaletę, że zawiera warianty rozpoznane w żmudnym procesie porównywania tekstu Kodeksu Leningradzkiego z innymi zachowanymi tekstami, zarówno hebrajskimi i aramejskimi, czyli oryginalnymi, jak i z przekładami, z których trzy starożytne mają szczególne znaczenie: Septuaginta – przekład ksiąg świętych na język grecki, Peszitta – przekład na język syryjski oraz Wulgata – przekład na język z łaciński. Wielkie znaczenie mają też świadectwa tekstu Biblii odnalezione w Qumran i innych miejscach na Pustyni Judzkiej, na zachód od Morza Martwego. Wszystko to składa się na panoramę oryginalnego tekstu, który jest kanoniczny, czyli normatywny dla wiary. To najnowsze wydanie krytyczne ukazuje się dopiero od kilkunastu lat w postaci zeszytów, które zawierają tekst poszczególnych ksiąg. Dotąd opublikowano około 50% tekstu Biblii Hebrajskiej i prace wciąż trwają.

    KAI: Na jakie trudności natknął się Ksiądz Profesor podczas tłumaczenia?

    – W całej Biblii Hebrajskiej występuje nieco ponad 5 tysięcy różnych słów, lecz jedno słowo hebrajskie może mieć wiele znaczeń, np. „amar” znaczy „mówić”, „powiedzieć”, „polecić”, „nakazać”, „odpowiedzieć” itd. Wiele ważnych słów bywa tłumaczone niepoprawnie, np. „cawah” znaczy „przykazać”: „Bóg przykazał Adamowi”. To jest pierwsze przykazanie na kartach Biblii, a w przekładach na polski występuje: „Bóg rozkazał…”. Zatem czy przykazanie dające życie czy obraz Boga jako generała?

    Mamy także do czynienia z innymi trudnościami, z którymi nie jest łatwo się uporać. Weźmy zdanie: „Mężczyzną i kobietą stworzył ich” – tak jest po hebrajsku. Tymczasem w pięciu kolejnych wydaniach Biblii Tysiąclecia czytamy: „Stworzył mężczyznę i kobietę”. Jest to zasadnicza różnica, zwłaszcza w kontekście dzisiejszych debat wokół antropologii. Trzeba dodać, że mamy w tym miejscu osobliwe słowa hebrajskie. Kto odrobinę zetknął się z hebrajskim, wie, że mężczyzna to „isz”, a kobieta – „iszsza”. A tam nie ma tych słów! Są natomiast: „zakar” – to, co specyficznie męskie, przy czym język hebrajski jest bardzo konkretny i to słowo pochodzi od rdzenia, który oznacza „sztywny”, „mocny”, oraz „neqewa” – to, co specyficznie żeńskie, a słowo pochodzi od rdzenia „naqaw” – „dziurawić”, „perforować”. W innych miejscach Biblii, np. w opowiadaniu o potopie, gdzie te obydwa słowa występują w odniesieniu do zwierząt, tłumaczymy je: samiec i samica. Gdybyśmy chcieli pozostać na literalnym poziomie, trzeba by powiedzieć: „Bóg stworzył człowieka na swój obraz, na obraz Boga go stworzył; samcem i samicą stworzył ich”. Wielki nacisk jest położony na płeć, a więc i na cielesność. To jest fundament antropologii biblijnej, a zarazem podstawa tajemnicy Wcielenia! Bóg stał się człowiekiem, bo ludzkie ciało odwzorowuje coś z bezcielesnego Boga, a skoro Bóg stał się człowiekiem, to musiał wybrać płeć. Uważam, że czytelnik Biblii powinien otrzymać w przypisie krótką notę, że w języku hebrajskim mamy tu silny nacisk na płciowość i związaną z nią cielesność. Mój przekład jest adresowany do tych, którzy interesują się Pismem Świętym i chcieliby mieć wierny przekład z hebrajskiego. Nie ma w nim żadnych wstawek, które pochodzą spoza tego języka.

    KAI: W czasie promocji „Księgi Dwunastu” prezentowano także inną nową publikację Oficyny Vocatio: „Kanon Biblii. Źródła, przekaz, znaczenie” Lee Martina McDonalda. Czy istnieje tylko jeden kanon Starego Testamentu?

    – Dla wyznawców judaizmu kanonem jest Biblia Hebrajska składająca się z trzech zbiorów: Tora, Prorocy (Neviim) i Pisma (Ketuvim), określana jako TaNaK – to akronim utworzony od początkowych liter tych trzech części. Wyznawców prawosławia nie interesuje tekst hebrajski – Starym Testamentem prawosławnych jest Septuaginta, czyli przekład Biblii Hebrajskiej na język grecki, który powstał w III i II wieku przed Chr. Wkrótce do niego zostały dodane księgi napisane pierwotnie po grecku, albo przetłumaczone z hebrajskiego na grekę, ale do kanonu Biblii Hebrajskiej nie weszły. Prawosławni, których na świecie są setki milionów, nie zajmują się studiami nad Biblią Hebrajską, tak jak my się zajmujemy. Ich kanon Biblii opiera się na Septuagincie, plus oczywiście księgi Nowego Testamentu.

    Jeśli chodzi o pozostałe wyznania chrześcijańskie, to my, katolicy, przyjmujemy kanon ksiąg Starego Testamentu za Septuagintą, tak jak prawosławni, ale w odróżnieniu od nich te księgi, które wchodzą w skład Biblii Hebrajskiej tłumaczymy z hebrajskiego i aramejskiego, a nie z greckiego. To nastręcza niemałe problemy hermeneutyczne, który dają o sobie znać na przykład w Biblii Tysiąclecia: podając przekład z hebrajskiego, w wielu miejscach zaznacza się: „przekład za Septuagintą”.

    KAI: Czy chrześcijanie i wyznawcy judaizmu uznają jeden kanon?

    – Jeśli chodzi o kanon chrześcijański i żydowski to rozbrat nastąpił w I wieku, po roku 70 po Chrystusie, w rezultacie zburzenia świątyni jerozolimskiej. Na bazie religii biblijnego Izraela, którą chrześcijanie traktują jako Stary Testament, wyłoniły się dwie religie: chrześcijaństwo i judaizm rabiniczny. Obie istnieją do dnia dzisiejszego. Te dwie wspólnoty religijne od samego początku współdziałały we wzajemnym oddalaniu się od siebie, co widać również w stosunku każdej z nich do kanonu ksiąg świętych. Rozdźwięk powiększył się od VI wieku, gdy do tekstu spółgłoskowego, jakim była zapisana Biblia Hebrajska, dodawano samogłoski i inne znaki, czego dokonali uczeni żydowscy, których nazwano masoretami. Tak powstała Biblia Masorecka. Chociaż masoreci utrwalali tradycyjną wymowę, przyjętą we wspólnotach żydowskich, jednak dodanie samogłosek dało niemałe pole do interpretacji dyskretnie włączonej do samego tekstu.

    Spór o Biblię osłabł, gdy w chrześcijaństwie, poczynając właśnie od V i VI wieku, pojawiła się Biblia łacińska. Przekład całego Pisma Świętego dokonany przez św. Hieronima otrzymał nazwę Wulgata i co się tyczy Starego Testamentu opierał się na Biblii Hebrajskiej. Początkowo dzieło św. Hieronima zostało odrzucone, bo powiedziano: przecież Biblią chrześcijan jest Septuaginta! Co więcej, Hieronim zaczął tłumaczyć Stary Testament z Septuaginty, ale gdy udał się do Betlejem i nauczył się hebrajskiego, zmienił zdanie i dokonał przekładu z hebrajskiego. Kościół nie chciał przez około sto lat przyjąć jego przekładu! Mówiono: hebrajski to język Biblii Żydów, jednak ponieważ łacina św. Hieronima była piękna, klasyczna, a znajomość greckiego na zachodzie Europy poszła w niepamięć, rychło Biblia Hieronima stała się Biblią Kościoła katolickiego, łacińskiego. I tak było do Soboru Watykańskiego II (1962-1965). Gdy dzisiaj słyszymy o kontrowersjach, które dotyczą Mszy łacińskiej, to na drugim planie dotyczą one również Wulgaty.

    KAI: A jaki jest kanon Biblii uznawany przez protestantów?

    – Rzecz z kanonem jeszcze bardziej się skomplikowała, gdy na początku XVI wieku, w kontekście Reformacji, protestanci co się tyczy Starego Testamentu poszli w kierunku kanonu żydowskiego, czyli Biblii Hebrajskiej. Uznali, że ich kanon obejmuje księgi napisane i zachowane tylko po hebrajsku i aramejsku, oraz Nowy Testament. Ze strony katolickiej widziano w tej decyzji judaizacje chrześcijaństwa. My, katolicy, pozostaliśmy przy Wulgacie i tak trwało to do naszych czasów.

    Problem, z którym zmaga się dzisiaj tłumacz Biblii, polega na tym, że jako katolicy mamy liczbę ksiąg świętych za Biblią Grecką, czyli za Septuagintą, natomiast od Soboru Watykańskiego II obowiązuje polecenie, by tłumaczyć z języków oryginalnych, czyli opierać się na kanonie Biblii Hebrajskiej, a z greki przekładać tylko te księgi, które zostały do niej, jako tzw. wtórnokanoniczne, bądź deuterokanoniczne, dodane około dwa tysiące lat temu.

    KAI: W jakim stopniu Stary Testament jest obecny w nauczaniu współczesnego Kościoła katolickiego?

    – W moim przekonaniu wbrew temu, o czym mówiło się tuż po Soborze Watykańskim II jako „wiośnie biblijnej”, we współczesnym Kościele, niestety, odchodzi się od Biblii. Odchodzi się w zarówno w nauczaniu doktrynalnym, jak i moralnym. Weźmy sprawę związków jednopłciowych i zjawisko homoseksualizmu – w tych kwestiach powoływania się na Biblię w zasadzie obecnie nie ma, a tam, gdzie się pojawia, Biblia jest poddawana interpretacyjnej wiwisekcji. Dam tylko jeden przykład. Wszyscy wiemy, co znaczy określenie „Sodoma i Gomora” i pochodzące od niego słowo „sodomia” i „sodomici”. Tymczasem co się coraz częściej przemyca do nauczania kościelnego? – Objaśnienie, że występek mieszkańców Sodomy i Gomory polegał na braku gościnności, bo niegościnnie obeszli się z przybyszami, inaczej imigrantami. Przykłady można mnożyć. Powrót do Biblii i troska o poprawną wykładnię jej orędzia jest dzisiaj bardziej potrzebna niż kiedykolwiek wcześniej. Biblia staje się ofiarą poprawności politycznej. Coraz częściej normą katolickiej wiary oraz teologii i moralności nie jest Biblia i długa tradycja Kościoła, zapoczątkowana przez autorów Nowego Testamentu, Ojców Kościoła, pisarzy i teologów, lecz psychologia, socjologia, „wsłuchiwanie się”, „rozeznawanie”, analiza słupków popularności, natomiast kanon Biblii schodzi na daleki plan, jest niewygodny, a więc i niepotrzebny.

    KAI: Jak zachęcić wiernych do czytania Starego Testamentu? Czy to nie jest za trudna lektura, czy może trzeba ją czytać z komentarzem?

    – Nie można zachęcać inaczej, jak tylko przez pokazywanie, czym jest Biblia i co ona zawiera. W Biblii jest mnóstwo ciekawych rzeczy, zarówno o charakterze historycznym, literackim, kulturowym, psychologicznym, społecznym, jak i przede wszystkim o charakterze religijnym i teologicznym. Wierni tego potrzebują, ale i niewierzący też tego potrzebują. Do nich również można trafić, przypominając że Biblia jest korzeniem i fundamentem kultury europejskiej. Nie sposób wejść do muzeum czy galerii, pójść do sali koncertowej, sięgnąć po najlepsze europejskie tradycje piśmiennicze, by nie zobaczyć nawiązywania do Biblii. Pismo Święte jest czymś znacznie więcej niż księgą adresowaną do wierzących. Niezliczona liczba dzieł sztuki i literatury po prostu oddycha Biblią.

    KAI: Którą z ksiąg Proroków Mniejszych poleciłby Ksiądz Profesor do przeczytania indywidualnie?

    – Każda z tych ksiąg jest inna. Pochodzą z różnych epok historycznych, począwszy od VIII wieku aż do III wieku przed Chrystusem, czyli powstawały przez pół tysiąca lat. Mają własne dzieje przedliterackie, czyli przedpiśmienne. Obejmują różne gatunki literackie, bo jest w nich proza, poezja, modlitwa, głęboki namysł teologiczny, refleksja nad obecnością Boga w dziejach, ale są też rozmaite aluzje nawiązujące do historii i realiów starożytnego Izraela. Bardzo trudno zalecić lekturę jednej księgi komuś, kogo się nie zna. Trzeba poznać jego zainteresowania, czy mają one charakter religijny i moralny czy raczej kulturowy, społeczny, historyczny i psychologiczny – w zależności od tego można zaproponować lekturę tej czy innej księgi.

    KAI: A jaka jest ulubiona księga Księdza Profesora?

    – Moją ulubioną księgą jest Księga Hioba. Do jej przekładu właśnie się zabieram. Uważam, że ta księga najgłębiej wyraża ludzkie dylematy związane z cierpieniem i śmiercią. A teraz, w okresie pandemii, lektura dobrze przełożonej i objaśnionej Księgi Hioba jest nam wszystkim bardzo potrzebna.

    KAI: Dziękuję za rozmowę.

    ***

    Ks. prof. Waldemar Chrostowski (ur. 1951) – duchowny katolicki, profesor nauk teologicznych; wykładowca na Wydziale Teologicznym Akademii Teologii Katolickiej (1987-1999) i Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (1999-2021) oraz na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (2001-2010); w latach 1990-2020 redaktor naczelny najstarszego kwartalnika teologów polskich „Collectanea Theologica”; w latach 2003-2013 przewodniczący Stowarzyszenia Biblistów Polskich; założyciel i redaktor naczelny kilku serii wydawniczych, np. „Prymasowska Seria Biblijna” i „Rozprawy i Studia Biblijne”; autor około 40 książek i ponad 3000 artykułów naukowych, popularnonaukowych, wywiadów i innych; przewodnik ponad 150 pielgrzymek do Ziemi Świętej i krajów biblijnych; laureat watykańskiej Nagrody Ratzingera (2014).

    „Księga Dwunastu (Prorocy mniejsi)”, przekład i wstępy: ks. prof. Waldemar Chrostowski. Oficyna Wydawnicza Vocatio, Warszawa 2021.

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    fot. katedra. Radom.pl

    ***

    W miesiącu listopadzie każdego dnia odprawiana jest Msza św. w intencji zmarłych,

    których imiona otrzymałem od Was na kartkach i również w intencji tych zmarłych,

    z którymi jeszcze nie tak dawno razem pielgrzymowaliśmy na tym padole.

    ***

    Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj!

    Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy;

    Do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łez padole.

    Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć,

    A Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż.

    O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!

    **************************

    Modlitwa św. Gertrudy z Helfty za zmarłych przebywających w czyśćcu:

    Ojcze Przedwieczny,
    ofiaruję Ci najdroższą Krew Boskiego Syna Twego,
    Pana naszego, Jezusa Chrystusa,
    w połączeniu ze wszystkimi Mszami świętymi
    dzisiaj na całym świecie odprawianymi,
    za dusze w czyśćcu cierpiące, za umierających,
    za grzeszników na świecie,
    za grzeszników w Kościele powszechnym,
    za grzeszników w mojej rodzinie,
    a także w moim domu.
    Amen.

    (Św. Gertruda zmarła przed swoimi pięćdziesiątymi urodzinami i przez ostatnie lata życia ciężko chorowała. Doświadczane cierpienia ofiarowywała przede wszystkim za zmarłych, bo tak bardzo pragnęła, aby dusze czyśćcowe mogły wejść jak najszybciej do Bożego Królestwa. Dlatego poprosiła Pana Jezusa o specjalną modlitwę w tej intencji. Chrystus Pan spełnij jej prośbę i podyktował powyższe słowa dołączając obietnicę, że odmówienie tej modlitwy uwolni z czyśćca za jednym razem tysiąc dusz.)

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    I CZWARTEK MIESIĄCA 4 listopada – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    MSZA ŚW. O GODZ. 19.30

    ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU OD GODZ. 20.00 DO 21.00

    W PIERWSZOCZWARTKOWY WIECZÓR MODLĄC SIĘ W INTENCJI KAPŁANÓW – W TYM LISTOPADOWYM MIESIĄCU SZCZEGÓLNIE POLECAMY BOŻEMU MIŁOSIERDZIU PREZBITERÓW, KTÓRZY JUŻ PRZESZLI PRZEZ PRÓG ŚMIERCI DO ŻYCIA WIECZNEGO A KTÓRYCH SPOTKALIŚMY NA DROGACH NASZEGO ŻYCIA.

    _______________________________________________________

    I PIĄTEK MIESIĄCA 5 listopada – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    OD GODZ. 12.00 DO 15.00 – EUCHARISTIC ADORATION (PARISH OF ST. PETER)

    ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18.00 DO 19.00

    MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19.30

    Dzisiejszy człowiek bardzo potrzebuje powrotu do serca:

    do Najświętszego Serca Pana Jezusa i do swojego serca.

    Adobe.Stock

    ***

    Papież Franciszek mówiąc o nowej ewangelizacji Kościoła tłumaczy, że ona nie polega na ignorowaniu wszystkiego, co do tej pory było obecne w duszpasterstwie. Nowe formy ewangelizacyjne nie mogą tworzyć nowego Kościoła – alternatywnego, obok tego, który jest. Wyzwaniem, którego nie można pominąć i nie zauważyć – jest na nowo ożywić nasze wspólnoty parafialne. Takim skarbem zapomnianym są, między innymi, pierwsze piątki miesiąca. Odkryjmy na nowo wciąż aktualne przesłanie naszego Pana Jezusa Chrystusa do nabożeństwa Jego Najświętszego Serca. Przecież to jest pragnienie samego Boga, które wyraził wraz z prośbą w objawieniach św. Małgorzacie Marii Alacoque. Dwanaście obietnic Jezusowego Serca jak bardzo są nam dziś potrzebne w codziennym życiu, a którymi Pan Bóg przecież pragnie obdarzać czcicieli Jego Serca.

    Dzisiejszego dnia zachęcam również do rozpoczęcia 33 dniowego okresu ćwiczeń duchowych przygotowujących do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę, który zakończy się 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP.

    Podany okres jest propozycją i nie wyklucza rozpoczęcia przygotowań w innym, dowolnym terminie. Nie powinno się też traktować przygotowań w sposób zabobonny. Ominięcie jednego, a nawet kilku dni z powodów losowych nie wyklucza kontynuowania rekolekcji, po nadrobieniu w skupieniu zaległych czytań i ćwiczeń duchowych. Przygotowania mają na celu przede wszystkim otwarcie się na działanie w nas Matki Bożej, poprzez zaangażowanie w modlitwę i rozważania, nie na samym wypowiadaniu ścisłej ilości modlitw w określonym terminie.

    • podaję link, gdzie można znaleźć potrzebne informacje:

    https://niewolnikmaryi.com/2019/03/24/33-dniowy-okres-cwiczen-duchowych-do-aktu-ofiarowania-sie-jezusowi-chrystusowi-przez-maryje-2/

    • również można znaleźć wersje książki online do:
      33 dni ćwiczeń duchowych do Aktu Ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję na podstawie „Traktatu o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” św. Ludwika Marii Grignon de Montfort – ks. Fryderyk Wilhelm Faber: https://www.duchprawdy.com/33 dni przygotowania wg traktatu sw ludwika.pdf

    ——————————————————————————————————————–

    1 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    W czwarty piątek każdego miesiąca w kaplicy sióstr Benedyktynek w Largs jest całonocna Adoracja Najświętszego Sakramentu od godz. 21.00 i kończy się Mszą św. o godz. 05.00

    (NASTĘPNA NOCNA ADORACJA BĘDZIE W STYCZNIU 2022 ROKU)

    SOBOTA 20 LISTOPADA

    O GODZ. 10.00 – GODZINKI KU CZCI NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY ROZPOCZYNAJĄCE SPOTKANIE BIBLIJNE W KAPLICY-IZBIE JEZUSA MIŁOSIERNEGO NA TEMAT: KOBIETY W PIŚMIE ŚWIĘTYM (NASTĘPNE SPOTKANIE – W SOBOTĘ 18 GRUDNIA GODZ. 10.00)

    KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    O GODZ. 16.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI, KTÓRE PRAGNĄ PRZYGOTOWAĆ SIĘ PO RAZ PIERWSZY DO SAKRAMENTU SPOWIEDZI ŚW. I KOMUNII ŚW.

    SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17:00 – 18.00

    WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z NIEDZIELI CHRYSTUSA KRÓLA – GODZ. 18:00

    ***

    PO MSZY ŚW. – NABOŻEŃSTWO RÓŻAŃCOWE PRZED NAJŚWIĘTSZYM SAKRAMENTEM W INTENCJI DUSZ, KTÓRE DOŚWIADCZAJĄ OGNIA OCZYSZCZAJĄCEGO, ABY DZIĘKI PRZENAJDROŻSZEJ KRWI PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA DOSTĄPIŁY WYBAWIENIA I MOGŁY SIĘ CIESZYĆ UDZIAŁEM W WIECZNEJ SZCZĘŚLIWOŚCI.

    ——————————————————————————————————————–

    16 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–


    Adam Chmielowski (św. Brat Albert)Ecce Homo olej na płótnie 1879 sanktuarium Ecce Homo św. Brata Alberta, Kraków
    Ecce Homo – obraz olejny namalowany na płótnie w 1879 roku przez Adama Chmielewskiego, który stał się św. Bratem Albertem.
    Obraz znajduje się w sanktuarium Ecce Homo św. Brata Alberta w Krakowie

    __________________________

    OSTATNIA NIEDZIELA ROKU LITURGICZNEGO 21 LISTOPADA – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    UROCZYSTOŚĆ CHRYSTUSA KRÓLA WSZECHŚWIATA

    ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 – 14.00

    MSZA ŚW. O GODZ. 14.00

    PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA

    ___________________________________________________

    Litania do Chrystusa Króla

    Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson
    Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas
    Ojcze z nieba Boże, zmiłuj się nad nami,
    Synu, Odkupicielu świata, Boże,
    zmiłuj się nad nami.
    Duchu Święty Boże,
    zmiłuj się nad nami.
    Święta Trójco, Jedyny Boże,
    zmiłuj się nad nami.

    Chryste Królu, Boże z Boga, Światłość ze Światłości,
    przyjdź królestwo Twoje.
    Chryste Królu, Obrazie Boga niewidzialnego,
    Chryste Królu, w którym wszystkie rzeczy stworzone są,
    Chryste Królu, przez którego świat jest stworzony,
    Chryste Królu, z Dziewicy zrodzony,
    Chryste Królu, prawdziwy Boże i prawdziwy Człowiecze,
    Chryste Królu, uwielbiony przez pastuszków i Trzech Króli,
    Chryste Królu, Prawodawco najwyższy,
    Chryste Królu, Źródło i Wzorze wszelkiej świętości,
    Chryste Królu, Drogo nasza, Prawdo i Życie nasze,
    Chryste Królu, któremu jest dana wszelka władza na niebie i na ziemi,
    panuj nad duszami.
    Chryste Królu, Kapłanie przedwieczny,
    Chryste, Królu rozumu,
    Chryste, Królu woli,
    Chryste, Królu cierpienia, cierniem ukoronowany,
    Chryste, Królu pokory przez urąganie szkarłatem odziany,
    Chryste Królu, Oblubieńcze dziewic,
    Chryste Królu, który w Marii Magdalenie uczciłeś życie pokutne,
    Chryste Królu, którego królestwo nie jest z tego świata,
    Chryste Królu, przez królewski dar Twojej Miłości, Eucharystię świętą,
    Chryste Królu, Arcydzieło wszechmocy Ojca i miłości Ducha Świętego,
    panuj nad rodzinami.
    Chryste Królu, który podniosłeś małżeństwo do godności sakramentu,
    Chryste Królu, któryś uczynił pierwszy cud na godach w Kanie Galilejskiej,
    Chryste Królu, Przyjacielu dzieci,
    Chryste Królu, który przez swe życie ukryte w Nazarecie dałeś przykład rodzicom i dzieciom,
    Chryste Królu, który przez pracę rąk Twoich uszlachetniłeś i uświęciłeś naszą pracę,
    Chryste Królu, który wskrzesiłeś z umarłych i oddałeś rodzinie młodzieńca z Nain, córkę Jaira i przyjaciela swego Łazarza,
    Chryste Królu, który przebaczyłeś grzesznej niewieście,
    Chryste Królu, przez Twoją miłość dla Maryi i Józefa,
    Chryste, Królu królów i Panie nad panami,
    panuj nad narodami.
    Chryste, Królu wieków nieśmiertelny,
    Chryste, Królu chwały wiecznej,
    Chryste Królu, Książę pokoju,
    Chryste Królu, który na swych ramionach nosisz znamię panowania,
    Chryste Królu, którego królestwu nie będzie końca,
    Chryste Królu, który zasiadasz nad cherubinami,
    Chryste Królu, przez miłość, jaką we wszystkich czasach świadczyłeś narodom, które Ci były wierne,
    panuj nad swymi nieprzyjaciółmi.
    Chryste Królu, który „strącasz władców z tronu a wywyższasz pokornych”,
    Chryste Królu, który druzgoczesz królów w dniu gniewu Twego,
    Chryste Królu, który śmiercią na krzyżu piekło pokonałeś,
    Chryste Królu, który zmartwychwstaniem Twoim śmierć zwyciężyłeś,
    Chryste Królu, który przyjdziesz sądzić żywych i umarłych,
    Chryste Królu, w dniu Twojej potęgi, w chwale świętych Twoich,
    Chryste Królu, przez Twoją modlitwę na krzyżu: „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”.

    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam Panie.
    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas Panie.
    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

    P. Królestwo Jego rozszerzać się będzie.
    W.
     A pokój trwać będzie bez końca.

    P. Módlmy się: Wszechmogący, wiekuisty Boże, który wszystko odnowić chciałeś przez Syna Twego, Króla wszechświata, racz w dobroci Twojej sprawić, aby wszystkie narody, rozdzielone przez grzech, poddały się słodkiej władzy Twojej. Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który z Tobą żyje i króluje przez wszystkie wieki wieków.
    W.
     Amen.

    ——————————————————————————————————————–

    17 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–


    PONIEDZIAŁEK 22 LISTOPADAKAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    KATECHIZACJA DLA DOROSŁYCH O GODZ. 18.00

    PORADNIA RODZINNA OD GODZ. 18.00 – 20.00

    ——————————————————————————————————————–

    18 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    WTOREK 23 LISTOPADAKAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    GODZ. 18.30 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU Z MODLITWĄ RÓŻAŃCOWĄ W INTENCJI DUSZ, KTÓRE DOŚWIADCZAJĄ OGNIA OCZYSZCZAJĄCEGO, ABY DZIĘKI PRZENAJDROŻSZEJ KRWI PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA DOSTĄPIŁY WYBAWIENIA I MOGŁY SIĘ CIESZYĆ UDZIAŁEM W WIECZNEJ SZCZĘŚLIWOŚCI.

    MSZA ŚW. O GODZ. 19.30

    ——————————————————————————————————————–

    19 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–


    PIĄTEK 26 listopada – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18.00 DO 19.00

    MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19.00

    ——————————————————————————————————————–

    22 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    W czwarty piątek każdego miesiąca w kaplicy sióstr Benedyktynek w Largs jest całonocna Adoracja Najświętszego Sakramentu od godz. 21.00 i kończy się Mszą św. o godz. 05.00

    (NASTĘPNA NOCNA ADORACJA BĘDZIE W STYCZNIU 2022 ROKU)

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    _______________________

    ŻYWY RÓŻANIEC

    Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!

    „Różaniec Święty, to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.

    (św. Josemaria Escriva do Balaguer)

    A rosary is used for prayers and meditations.
    fot.wiseGeek

    ***

    INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA NA MIESIĄC LISTOPAD 2021

    Intencja powszechna:

    – MÓDLMY SIĘ, ABY OSOBY CIERPIĄCE NA DEPRESJĘ ALBO BURNOUT ZNAJDOWAŁY U WSZYSTKICH WSPARCIE I ŚWIATŁO, OTWIERAJĄCE NA ŻYCIE.

    PAPIEŻ FRANCISZEK ZACHĘCA NAS W TYM LISTOPADOWYM MIESIĄCU DO MODLITWY ZA OSOBY CIERPIĄCE NA DEPRESJĘ I WYPALENIE. ZWRACA UWAGĘ, ABY KONIECZNIE WSPIERAĆ I OKAZYWAĆ BLISKOŚĆ TAKIM OSOBOM.

    więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja

    ***

    Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:

    – ZA NASZYCH KAPŁANÓW, ABY DOBRY BÓG UMACNIAŁ ICH W CODZIENNEJ POSŁUDZE ORAZ O NOWE POWOŁANIA DO KAPŁAŃSTWA I ŻYCIA KONSEKROWANEGO.  

    – ZA PAPIEŻA FRANCISZKA, ABY DUCH ŚWIĘTY PROWADZIŁ GO, A ŚWIĘTY MICHAŁ ARCHANIOŁ STRZEGŁ.

    – BOŻA NIEPOKALANA MATKO, W ZJEDNOCZENIU Z CAŁYM KOŚCIOŁEM, POLECAM TWOJEMU WSTAWIENNICTWU DUSZE, KTÓRE DOŚWIADCZAJĄ OGNIA OCZYSZCZAJĄCEGO, ABY DZIĘKI PRZENAJDROŻSZEJ KRWI TWOJEGO SYNA A PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA, DOSTĄPIŁY WYBAWIENIA I MOGŁY SIĘ CIESZYĆ UDZIAŁEM W WIECZNEJ SZCZĘŚLIWOŚCI.  

    *** 

    Intencja dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II)

    i św. Róży: 

    – ROZWAŻAJĄC DROGI ZBAWIENIA W TAJEMNICACH RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO PROSIMY BOŻĄ MATKĘ, KTÓRA JEST RÓWNIEŻ I NASZĄ MATKĄ, ABY WYPRASZAŁA U SYNA SWEGO A PANA NASZEGO WŁAŚCIWE DROGI ŻYCIA DLA NASZYCH DZIECI.

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    Róża nr 1 św.Jana Pawła II

    Róża nr 2 św. Faustyny

    Róża nr 3 bł. ks. Jerzego Popiełuszki

    Róża nr 4 św. Maksymiliana Marii Kolbego

    Róża nr 5 św. brata Alberta Chmielowskiego

    Róża nr 6 św. Jadwigi

    Róża nr 7 bł. ks Michała Sopoćki

    Róża nr 8 bł. Karoliny Kózkówny

    Róża nr 9 św. Andrzeja Boboli

    Róża nr 10 św. Teresy Benedykta od Krzyża

    Róża nr 11 św. Moniki

    Róża nr 12 bł. męczenników o. Michała i o. Zbigniewa

    Róża nr 13 św. Hiacynty i św. Franciszka

    Róża nr 14 Matki Bożej Częstochowskiej I

    Róża nr 15 Matki Bożej Częstochowskiej II

    Róża nr 16 Matki Bożej Gietrzwałdzkiej

    Róża nr 17 Matki Bożej Miłosierdzia

    Róża nr 19 Matki Bożej Różańcowej

    Róża nr.18 bł. kard Stefana Wyszyńskiego

    Powstaje kolejna 19 Róża Żywego Różańca.

    Serdecznie zapraszamy chętnych. Zgłosiło się już 15 osób, które chcą dołączyć do wspólnoty różańcowej.

    W Adwencie pragniemy pomóc naszym braciom w Libanie. Zebraną sumę przekażemy przez katolicką organizację: Kościół w potrzebie.


    Więcej informacji na temat Żywego Różańca, o Patronach Róż i Tajemnicach Różańcowych można znaleźć na stronie: – https://zr.kosciol.org/roze

    __________________________________________

    Na kończący się LITURGICZNY ROK warto przypomnieć cytaty z “Dzienniczka” św. siostry Faustyny Kowalskiej opisujące ponowne przyjście Pana Jezusa na Ziemię:

    Nie pozwolę się tak pochłonąć wirom pracy, aby zapomnieć o Bogu. Wszystkie wolne chwile spędzę u stóp Mistrza utajo­nego w Najświętszym Sakramencie. On mnie uczy od najmłodszych lat. (82)

    Napisz to: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia. Nim nadejdzie dzień sprawiedliwy, będzie dany ludziom znak na niebie taki. Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie wielka ciemność po całej ziemi. Wtenczas ukaże się znak krzyża na niebie, a z otworów, gdzie były ręce i nogi przebite Zbawiciela, będą wychodziły wielkie światła, które przez jakiś czas będą oświecać ziemię. Będzie to na krótki czas przed dniem ostatecznym. (83)

    Dzień 25 marca. (…) ja dałam Zba­wiciela światu, a ty masz mówić światu o Jego wielkim miłosierdziu i przygotować świat na powtórne przyjście Jego, który przyj­dzie nie jako miłosierny Zbawiciel, ale jako Sędzia sprawiedliwy. O, on dzień jest straszny. 

    Postanowiony jest dzień sprawiedliwości, dzień gniewu Bożego, drżą przed nim aniołowie. Mów duszom o tym wielkim miłosierdziu, póki czas zmiłowania; jeżeli ty teraz mil­czysz, będziesz odpowiadać w on dzień straszny za wielką liczbę dusz. Nie lękaj się niczego, bądź wierna do końca, ja współczuję z tobą. (635)

    + Wrzesień. Pierwszy piątek. Wieczorem ujrzałam Matkę Bożą, z obnażoną piersią i zatkniętym mieczem, rzewnymi łzami płaczącą, i zasłaniała nas przed straszną karą Bożą. Bóg chce nas dotknąć straszną karą, ale nie może, bo nas zasłania Matka Boża. Lęk straszny przeszedł przez moją duszę, modlę się nieustannie za Polskę, drogą mi Polskę, która jest tak mało wdzięczna Matce Bo­żej. Gdyby nie Matka Boża, na mało by się przydały nasze zabiegi. (686)

    W pewnej chwili, kiedy przechodziłam korytarzem do kuchni, usłyszałam w duszy te słowa: Odmawiaj nieustannie tą koronką, której cię nauczyłem. Ktokolwiek będzie ją odmawiał, dostąpi wiel­kiego miłosierdzia w godzinę śmierci. Kapłani będą podawać grzesz­nikom jako ostatnią deskę ratunku; chociażby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko zmówi tę koronką, dostąpi łaski z nies­kończonego miłosierdzia mojego. Pragnę, aby poznał świat cały mi­łosierdzie moje; niepojętych łask pragnę udzielać duszom, które ufa­ją mojemu miłosierdziu.(687)

    W pewnej chwili usłyszałam te słowa: Córko moja, mów światu całemu o niepojętym miłosierdziu moim. Pragnę, aby święto Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrz­ności miłosierdzia mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia mojego; która dusza przystąpi do spowiedzi i Komunii św., dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar; w dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łas­ki; niech się nie lęka zbliżyć do mnie żadna dusza, chociażby grze­chy jej były jako szkarłat. Miłosierdzie moje jest tak wielkie, że przez cala wieczność nie zgłębi go żaden umysł, ani ludzki, ani anielski. Wszystko, co istnieje, wyszło z wnętrzności miłosierdzia mego. Każda dusza w stosunku do mnie rozważać będzie przez wiecz­ność całą miłość i miłosierdzie moje. Święto Miłosierdzia wyszło z wnętrzności (139) moich, pragnę, aby uroczyście obchodzone było w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia mojego. (699)

    Wtem usłyszałam glos podczas odmawiania tej koronki: O, jak wielkich łask udzielę duszom, które odmawiać będą tę koronkę, wnętrzności miłosierdzia mego poruszone są dla odmawiających tę koronką. Zapisz te słowa, córko moja, mów świa­tu o moim miłosierdziu, niech pozna cała ludzkość niezgłębione mi­łosierdzie moje. Jest to znak na czasy ostateczne, po nim nadejdzie dzień sprawiedliwy. Póki czas, niech uciekają się do źródła miłosierdzia mojego, niech korzystają z krwi i wody, która dla nich wytrysła. O dusze ludzkie, gdzie się schronicie w dzień gniewu Bo­żego? (848)

    Dziś zbudziła mnie wielka burza, wicher szalał i deszcz, ja­koby chmura była oberwana, co chwila uderzały pioruny. Zaczę­łam się modlić, aby burza nie wyrządziła żadnej szkody; wtem usły­szałam te słowa: Odmów tę koronkę, której cię nauczyłem, a burza ustanie. Zaraz zaczęłam odmawiać tę koroneczkę i nawet jej nie skończyłam, a burza nagle ustała i usłyszałam słowa: Przez nią uprosisz wszystko, jeżeli to, o co prosisz, będzie zgodne z wolą moją. (1731)

    Gdy się modliłam za Polskę, usłyszałam te słowa: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje. (1732)

    This image has an empty alt attribute; its file name is 1209312038.jpg

    … Na całym świecie znany jest obraz Pana Jezusa Miłosiernego, wykonany przez krakowskiego malarza Adolfa Hyłę. Mało kto wie, że artysta ten namalował jeszcze inny obraz, który staje się na naszych oczach obrazem słynącym z łask i cudownych uzdrowień. Jest to wizerunek Pana Jezusa Promieniującego, zwany popularnie obrazem Najświętszej Duszy Chrystusowej.

    Obraz został namalowany według wizji, jaką miała w roku 1919 Sługa Boża Paula Zofia Tajber, założycielka Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Duszy Chrystusa Pana. Na modlitwie ujrzała promienną postać Jezusa, który powiedział: Najmilsza, oddaję ci Duszę Moją Boską ku uczczeniu, byś Ją i Jej żądania przekazała światu całemu. Promienie światła, przenikające Jego postać, najpotężniej wychodziły z Jego piersi, tworząc jakby krąg słońca.

    Obejmowały nie tylko ludzi będących w kościele, lecz przebijały się przez mury świątyni i falami trafiały w ludzi przechodzących obok kościoła. Artysta to rozchodzenie się światła z Duszy Chrystusowej na ludzkie dusze przedstawił na obrazie w formie promieni przenikających przeźroczyste kółka, które symbolizują dusze ludzkie.

    Według pragnień Matki Założycielki obraz Duszy Chrystusa Pana miał być dla współczesnych ludzi, zagubionych w materializmie, gorącą zachętą do zwrócenia uwagi na wartości duchowe. Przede wszystkim miał przypominać człowiekowi, iż posiada duszę nieśmiertelną, odkupioną Przenajdroższą Krwią Zbawiciela Świata.

    Tygodnik Niedziela/ fragment artykułu – Dusza Chrystusa Pana

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    fot. katedra. Radom.pl

    ***

    W miesiącu listopadzie każdego dnia odprawiana jest Msza św. w intencji zmarłych,

    których imiona otrzymałem od Was na kartkach i również w intencji tych zmarłych,

    z którymi jeszcze nie tak dawno razem pielgrzymowaliśmy na tym padole.

    ***

    Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj!

    Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy;

    Do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łez padole.

    Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć,

    A Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż.

    O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!

    **************************

    Modlitwa św. Gertrudy z Helfty za zmarłych przebywających w czyśćcu:

    Ojcze Przedwieczny,
    ofiaruję Ci najdroższą Krew Boskiego Syna Twego,
    Pana naszego, Jezusa Chrystusa,
    w połączeniu ze wszystkimi Mszami świętymi
    dzisiaj na całym świecie odprawianymi,
    za dusze w czyśćcu cierpiące, za umierających,
    za grzeszników na świecie,
    za grzeszników w Kościele powszechnym,
    za grzeszników w mojej rodzinie,
    a także w moim domu.
    Amen.

    (Św. Gertruda zmarła przed swoimi pięćdziesiątymi urodzinami i przez ostatnie lata życia ciężko chorowała. Doświadczane cierpienia ofiarowywała przede wszystkim za zmarłych, bo tak bardzo pragnęła, aby dusze czyśćcowe mogły wejść jak najszybciej do Bożego Królestwa. Dlatego poprosiła Pana Jezusa o specjalną modlitwę w tej intencji. Chrystus Pan spełnij jej prośbę i podyktował powyższe słowa dołączając obietnicę, że odmówienie tej modlitwy uwolni z czyśćca za jednym razem tysiąc dusz.)

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    W tym roku również można uzyskać odpusty dla zmarłych przez cały miesiąc listopad

    28 października 2021 roku Stolica Apostolska podała do wiadomości, że dekret z roku 2020 pozostaje utrzymany mocy także w tym roku. Oznacza to, że tradycyjny odpust za zmarłych będzie można uzyskać przez cały listopad 2021 roku.

    ODPUST ZA ZMARŁYCH
    fot. Karolina Misztal/Aleteia.pl

    ***

    Odpust jest darowaniem przez Pana Boga kary doczesnej za grzechy już odpuszczone co do winy. Odpusty są cząstkowe i zupełne (zależnie od tego, w jakim stopniu uwalniają od kary doczesnej). Odpusty te może zyskiwać każdy ochrzczony po spełnieniu odpowiednich warunków dla siebie lub ofiarowywać je za zmarłych.

    Warunki uzyskania odpustu zupełnego:

    • Brak jakiegokolwiek przywiązania do grzechu, nawet powszedniego (jeżeli jest brak całkowitej dyspozycji – zyskuje się odpust cząstkowy).
    • Stan łaski uświęcającej lub spowiedź sakramentalna.
    • Przyjęcie Komunii świętej.
    • Odmówienie modlitwy (np. “Ojcze nasz” i “Zdrowaś Mario”) w intencjach Ojca Świętego (nie chodzi o modlitwę w intencji samego papieża, choć i ta modlitwa jest bardzo wskazana; modlitwa związana z odpustem ma być skierowana w intencji tych spraw, za które modli się każdego dnia papież. Intencje te są ogłaszane, m.in. na stronach KAI, z kalendarzem na dany miesiąc).

    Spowiedź święta, Komunia święta i modlitwa w intencjach Ojca Świętego mogą być wypełnione w ciągu kilku dni przed lub po wypełnieniu czynności, z którą związany jest odpust; między tymi elementami musi jednak istnieć związek.

    Po jednej spowiedzi można uzyskać wiele odpustów zupełnych, natomiast po jednej Komunii świętej i jednej modlitwie w intencjach papieża – tylko jeden odpust zupełny.

    Kościół zachęca do ofiarowania odpustów za zmarłych (niekoniecznie muszą być to osoby nam znane, nie musimy wymieniać konkretnego imienia – wystarczy ofiarować odpust w intencji osoby zmarłej, która tego odpustu potrzebuje).

    Osoby starsze, chore i ci wszyscy, którzy z poważnych powodów nie mogą opuścić domu, mogą uzyskać odpust zupełny, jeśli tylko łącząc się duchowo z tymi wiernymi, którzy pobożnie nawiedzają kościół albo kaplicę czy cmentarz oraz wykluczając wszelkie przywiązanie do jakiegokolwiek grzechu i mając intencję kiedy to tylko będzie możliwe spełnić trzy zwyczajne warunki (spowiedź sakramentalna, Komunia eucharystyczna i modlitwa w intencjach Ojca Świętego), odmówią pobożnie modlitwy za zmarłych przed obrazem Pana Jezusa lub Najświętszej Maryi Panny (na przykład jutrznię i nieszpory z oficjum Liturgii godzin za zmarłych, Różaniec, Koronkę do Bożego Miłosierdzia i inne modlitwy za zmarłych bliskich ich sercu), albo jeśli podejmą medytacyjną lekturę jednego z fragmentów Ewangelii z liturgii za zmarłych, lub też jeśli wypełnią uczynki miłosierdzia poprzez ofiarowanie Bogu cierpień i niedogodności swego życia.

    Katolicka Agencja Informacyjna

    **************************************************

    Na ratunek duszom czyścowym! Jak uzyskać odpust?  - zdjęcie
    fot. via Wikipedia, CC 0

    ***

    Na ratunek duszom czyścowym! Jak uzyskać odpust?

    Również w tym roku, ze względu na pandemię koronawirusa, Kościół umożliwia uzyskanie odpustu zupełnego dla dusz cierpiących w czyśćcu nie tylko w okresie 1-8 listopada, jak określają przepisy, ale przez osiem dobrowolnie wybranych dni listopada. Odpust ten można uzyskać poprzez pobożne nawiedzenie cmentarza oraz spełnienie zwykłych warunków odpustu.

    Aby uniknąć zgromadzeń dużej liczby wiernych na cmentarzach oraz w kościołach, Penitencjaria Apostolska wydała dekret przedłużający czas uzyskania odpustów za zmarłych na cały miesiąc. – Osoby nawiedzające cmentarz i modlące się za dusze wiernych zmarłych oraz spełniające zwykłe warunki odpustu zupełnego, w tym roku mogą uzyskać go w dowolnie wybrane osiem dniu w ciągu całego listopada. Nie muszą to być dni następujące po sobie – tłumaczy o. dr hab. Szczepan Praśkiewicz OCD, relator Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Dodał również, iż odpust zupełny przypisany do Dnia Zadusznego, czyli 2 listopada, może zostać dowolnie przeniesiony na inny dzień tego miesiąca.

    Ofiarujmy duszom odpusty

    Poprzez odpust zupełny możemy zyskać dla dusz czyśćcowych darowanie kar doczesnych, i tym samym skrócić ich cierpienia. Sakrament spowiedzi odpuszcza nam grzechy, ale kara za popełnione przez nas zło na ziemi pozostaje i ciąży po śmierci. Dlatego dar odpustu, który uwalnia właśnie od tej kary, jest nieocenionym skarbem, jaki otrzymujemy od Boga bogatego w miłosierdzie.

    O. Praśkiewicz przypomina, iż zwykłe warunki uzyskania odpustu zupełnego zobowiązują do wzbudzenia intencji jego otrzymania, pozostawania w stanie łaski uświęcającej lub przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, wyzbycia się przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, przyjęcia w tym dniu Komunii św., odnowienia jedności ze wspólnotą Kościoła poprzez odmówienie „Ojcze nasz”, „Wierzę w Boga” oraz modlitwy w intencjach bliskich Ojcu Świętemu.

    W dostąpieniu łaski nieba zmarłym mogą pomóc również wierni pozostający w domach. – Osoby starsze, chore, wszyscy ci, którzy z poważnych powodów nie mogą opuścić domów, mogą także uzyskać odpust za zmarłych, jeśli duchowo będą się łączyć ze wszystkimi pozostałymi wiernymi, wykluczą wszelkie przywiązanie do jakiegokolwiek grzechu i mają zamiar jak najszybciej spełnić zwyczajowe warunki uzyskania odpustu – wyjaśnia karmelita bosy.

    Nieoceniony skarb Kościoła

    Zakonnik wskazuje, iż uzyskiwanie odpustów przez wiernych w Kościele katolickim ma wielowiekową już tradycję. W historii narosło wiele opinii na temat odpustów. Były czasy, w których poprzez niewłaściwe ich traktowanie, dochodziło do bardzo poważnych nadużyć. Podczas trwania Soboru Watykańskiego II zorientowano się, że odpusty są bardzo ważną sprawą. Z tej racji Paweł VI ogłosił w Konstytucji Apostolskiej „Indulgentiarum doctrina”, z 1 stycznia 1967 r., poprawioną naukę w zakresie praktyki odpustów. Podaje ją w sposób skondensowany w kanonach 992-997 Kodeks Prawa Kanonicznego Jana Pawła II z 1983 r.

    Odpust jest cząstkowy lub zupełny, w zależności od tego, czy uwalnia od kary doczesnej w części lub całości. Paweł VI zniósł odpusty określane konkretnym czasem (np. ilością dni lub lat), ponieważ w wieczności nie ma czasu.

    Odpust zupełny zapewnia darowanie człowiekowi przez Boga wszystkich kar doczesnych należnych za grzechy, odpuszczonych już co do winy w sakramencie pokuty. Uzyskanie odpustu zupełnego dla siebie pozwala uniknąć kar czyśćcowych, zaś otrzymanie odpustu zupełnego za zmarłych ratuje dusze z czyśćca. Odpust cząstkowy natomiast zapewnia częściowe darowanie człowiekowi przez Boga kar doczesnych.

    Należy pamiętać, że wierny może uzyskiwać odpust cząstkowy lub zupełny tylko za siebie lub ofiarować go za zmarłego, ale za nikogo z żyjących, ponieważ każdy człowiek jest w stanie sam dokonać przemiany swojego życia i wypełnić warunki wymagane do otrzymania odpustu. Odpust zupełny można uzyskać tylko jeden raz w ciągu dnia, poza pozostającymi w obliczu śmierci, natomiast odpusty cząstkowe można uzyskiwać w ciągu jednego dnia wielokrotnie.

    Dusze, które doświadczają już chwały nieba, wypraszają dla nas na ziemi potrzebne łaski. Wsparcie okazują również ci, którzy żyli wśród nas, i nigdy nie będą kanonizowani przez Kościół. W najbliższych dniach warto szczególnie zatroszczyć się o zbawienie naszych bliskich zmarłych oraz tych nieznanych.

    Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

    ************************************************************************************************************

    Czy modlitwa za zmarłych ma sens? Skąd o tym wiemy?

    CZY MODLITWA ZA ZMARŁYCH MA SENS
    Fr Lawrence Lew OP/Flickr

    ***

    Wielu ludzi właśnie modlitwą reaguje na wiadomość, że ktoś zakończył ziemski żywot. Skąd się to bierze i czy modlitwa za kogoś, kto już odszedł do wieczności, ma sens? Czy zmarli naprawdę potrzebują modlitwy żywych?

    Ks. Wojciech Węgrzyniak jakiś czas temu analizował na swoim blogu argumenty podające w wątpliwość sensowność modlitwy za zmarłych. Jeden argument mówił o tych, którzy po śmierci trafią do piekła. Jezusowa przypowieść o bogaczu i Łazarzu nie pozostawia wątpliwości, że nie ma dla nich ratunku. Między niebem a piekłem „zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać”. „Faktycznie, modlitwa im nie pomaga” – stwierdził ks. Węgrzyniak.

    Drugi przywołany przez niego argument dotyczy tych, którzy znaleźli się w czyśćcu. Przecież oni i tak pójdą do nieba. To prawda. Jednak to właśnie oni bardzo potrzebują modlitwy. Dlaczego? Mówiąc w wielkim uproszczeniu po to, aby jak najszybciej dostąpili wiecznej radości oglądania Boga twarzą w twarz.

    Modlitwa za zmarłych: argument biblijny

    Jednym z najczęściej przytaczanych argumentów biblijnych uzasadniających sens i potrzebę modlitwy za tych, którzy już odeszli z doczesności, jest ten odwołujący się do Starego Testamentu, do Drugiej Księgi Machabejskiej. To z niej (z zakończenia dwunastego rozdziału) wywodzi się często przytaczany cytat, zgodnie z którym modlić się za zmarłych to „myśl święta i pobożna”.

    Opowieść o mężnym Judzie, który przeprowadził składkę wśród swoich żołnierzy i posłał do Jerozolimy, aby złożono ofiarę za tych, którzy zginęli, zawiera również uzasadnienie. „Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym” – wyłożył jasno i zrozumiale autor starotestamentalnej księgi.

    Do Drugiej Księgi Machabejskiej odsyła Katechizm Kościoła Katolickiego, przypominając, że Kościół „od początku czcił pamięć zmarłych i ofiarował im pomoce, a w szczególności Ofiarę eucharystyczną, by po oczyszczeniu mogli dojść do uszczęśliwiającej wizji Boga”. Kościół w trosce o zmarłych zaleca nie tylko modlitwę, ale także jałmużnę, odpusty i dzieła pokutne podejmowane w ich intencji.

    Pomoc dla zmarłych

    Żyjący na przełomie czwartego i piątego stulecia św. Jan Chryzostom zachęcał: „Nieśmy im pomoc i pamiętajmy o nich. Jeśli synowie Hioba zostali oczyszczeni przez ofiarę ich ojca, dlaczego mielibyśmy wątpić, że nasze ofiary za zmarłych przynoszą im jakąś pociechę? Nie wahajmy się nieść pomocy tym, którzy odeszli, i ofiarujmy za nich nasze modlitwy”.

    Kilka lat młodszy od niego św. Augustyn stwierdził natomiast: „Nie można zaprzeczyć, że dusze zmarłych doznają ulgi dzięki pobożności swoich żyjących bliskich, gdy za nich składa się ofiarę Pośrednika albo gdy się w kościele daje jałmużny”.

    Zapewniał też, że to, co za zmarłych ma zwyczaj czynić Kościół, nie jest sprzeczne z zapowiedzią zawartą przez św. Pawła w Liście do Rzymian, że wszyscy staniemy przed trybunałem Boga i każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu.

    Wspólnota większa niż myślimy

    „YOUCAT. Katechizm Kościoła katolickiego dla młodych” o modlitwie za zmarłych mówi we fragmencie poświęconym wierze w świętych obcowanie. Zwraca uwagę, że do wspólnoty świętych (komunii świętych) należą wszyscy ludzie, którzy swoją nadzieję pokładają w Chrystusie i przez chrzest przynależą do Niego, bez względu na to, czy już umarli, czy jeszcze żyją.

    Jesteśmy w Chrystusie jednym ciałem, dlatego żyjemy w jednej wspólnocie obejmującej niebo i ziemię. „Kościół jest wspólnotą większą niż myślimy. Należą do niego żywi i zmarli, bez względu na to, czy znajdują się w czyśćcu czy przebywają w chwale Bożej; znani i nieznani; wielcy święci i niepozorni ludzie” – wyjaśnia młodzieżowy katechizm, dodając, że „możemy nawzajem się wspierać ponad śmiercią”.

    Oznacza to, że możemy przywoływać w modlitwie naszych patronów i ulubionych świętych, ale także naszych zmarłych, co do których wierzymy, że są już u Boga. Jednak to nie wszystko. Możemy przez naszą modlitwę dopomóc naszym zmarłym, znajdującym się jeszcze w czyśćcu.

    Modlitwa podczas pogrzebu i nie tylko

    Zwięzłe uzasadnienie celowości modlitwy za zmarłych można usłyszeć na początku każdej mszy św. pogrzebowej. Ksiądz mówi wtedy mniej więcej tak: „Wiemy, że wskutek ludzkiej skłonności do złego wszyscy popełniamy grzechy. Przed Najświętszym Bogiem nikt nie jest bez winy. Dlatego chcemy złożyć za naszego zmarłego brata Ofiarę Eucharystyczną jako zadośćuczynienie za jego grzechy. Będziemy prosili Boga, aby go oczyścił od wszelkiej winy i dopuścił do społeczności Świętych”.

    Modlitwa za zmarłych znajduje się w każdej Modlitwie Eucharystycznej odmawianej podczas mszy św., uwzględniając także możliwość wspomnienia konkretnych osób. W modlitewnikach można znaleźć bardzo dużo tekstów poświęconych tym, którzy odeszli, z tym, który zaczyna się od słów „Wieczny odpoczynek” na czele.

    Dusze znikąd niemające ratunku?

    W „Instrukcji liturgiczno-duszpasterskiej Episkopatu Polski o pogrzebie i modlitwach za zmarłych”, ogłoszonej czterdzieści lat temu, w roku 1978, można znaleźć bardzo ciekawe wskazówki. Niektóre z nich wciąż z trudnością przebijają się do świadomości wierzących. Biskupi przypomnieli m.in., że cały człowiek został odkupiony przez Chrystusa i ma mieć udział w życiu wiecznym, dlatego nie mówimy „módlmy się za duszę Jana, Krystyny itp.” lecz „módlmy się za zmarłego Jana, Krystynę itp”.

    Instrukcja mówi również stanowczo, że z modlitw za zmarłych należy usunąć wezwania w rodzaju: „za dusze znikąd niemające ratunku”, „za dusze, za które nikt się nie modli”, ponieważ Kościół w każdej mszy św. i w liturgii godzin poleca Bogu wszystkich zmarłych, a także co roku obchodzi Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych.

    Można użyć np. takich sformułowań: „módlmy się za tych zmarłych, których imiona znane są tylko Bogu”, „którzy najwięcej potrzebują modlitwy”, „za których najbliżsi się nie modlą”.

    Powinność i… dziękczynienie

    Święty Jan Paweł II niespełna dwa lata przed swoją śmiercią powiedział: „Modlitwa za zmarłych jest ważną powinnością, bowiem nawet jeśli odeszli w łasce i w przyjaźni z Bogiem, być może potrzebują jeszcze ostatniego oczyszczenia, by dostąpić radości nieba”.

    Papież Franciszek w czasie jednej ze środowych katechez natomiast wskazał na jeszcze jeden aspekt. Według niego modlitwa za zmarłych jest przede wszystkim wyrazem wdzięczności z powodu świadectwa tych, którzy nas opuścili, oraz za uczynione przez nich dobro.

    „Jest ona dziękczynieniem Panu za to, że nam ich dał, a także za ich miłość i przyjaźń”. Innym razem wyjaśniał, że wspomnienie zmarłych, troska o groby i modlitwy w intencji zmarłych są świadectwem ufnej nadziei, zakorzenionej w przekonaniu, że śmierć nie jest ostatnim słowem o ludzkim losie, ponieważ człowiek jest przeznaczony do nieskończonego życia, zakorzenionego i znajdującego swoje wypełnienie w Bogu.

    ks. Artur Stopka/Aleteia.pl

    *****************************************

    Co święci mówią o czyśćcu? Poznaj 10 niezwykłych historii

    Historia Kościoła wspomina o świętych, którzy mieli kontakt z duszami zmarłych i doświadczyli wizji czyśćca. Za życia nieustannie przypominali o „krainie pośredniej” między niebem a piekłem. Co wynika z ich wizji? Poznajcie 10 przykładów świętych, którzy mieli przeżycia związane z duszami w czyśćcu.

    Maryja Wybawicielka Dusz Czyścowych
    Maryja Wybawicielka Dusz Czyścowych/ fot. s. Amata CSFN

    ***

    Listopad jest miesiącem szczególnie poświęconym modlitwom za dusze zmarłych. Określenie „czyśćca” nie pojawia się wprost na kartach Pisma Świętego. Czyściec jest procesem oczyszczania duszy z konsekwencji grzechów. Kościół przypomina o istnieniu miejsca, gdzie dusze muszą odpokutować winy, aby przygotować się na spotkanie z Bogiem. O tej rzeczywistości mówili także święci i mistycy Kościoła katolickiego.

    Św. Gertruda

    Św. Gertruda miewała różnego rodzaju wizje, z wiarą i zaufaniem przyjmowała różnorodne dary od Boga. Jednym z nich była łaska ofiarowywania trudów i cierpień w intencji dusz czyśćcowych. „Bądź pewna, moja córko, że twoje umiłowanie zmarłych nie będzie ci przeszkodą” – usłyszała od Jezusa.

    W pismach mniszki opisanych jest wiele historii związanych z duszami czyśćcowymi. Gertruda była świadkiem wybawienia duszy zmarłego zakonnika – brata Hermana, za którego ofiarowywała codzienną Eucharystię i nabożeństwa do Niepokalanej Maryi Panny. Podczas jednego z objawień, Jezus miał podyktować jej modlitwę za dusze w czyśćcu cierpiące.

    Całe życie Gertrudy naznaczone było troską o dusze, podejmowała w ich intencji liczne wyrzeczenia.

    Św. Piotr Damiani

    Doktor Kościoła opowiada w swoich pismach o pewnym zwyczaju mieszkańców Rzymu związanym z odwiedzaniem kościołów w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wskazuje na jedną z historii, kiedy to pewna szlachcianka modląc się w bazylice Santa Maria in Aracœli, zobaczyła duszę swojej znajomej zmarłej przed rokiem. Kobieta była leniwa i próżna, ale dzięki modlitwom i wstawiennictwu Maryi została uwolniona z czyśćca. Według tego, co opisuje św. Piotr Damiani, dusza miała powiedzieć, że każdego roku Maryja uwalnia z czyśćca tysiące dusz.

    Św. Piotr Damiani

    Św. Piotr Damiani/wikimedia

    ***

    Św. Perpetua

    Z duszami w czyśćcu kontaktowała się również św. Perpetua. Podczas jednej z modlitw przypadkowo wymówiła imię swojego zmarłego brata – Dinokratesa. Chłopczyk odszedł w wieku 7 lat. Pewnej nocy, we śnie, Perpetua, zobaczyła brata. Dziecko było blade, spragnione i zaniedbane. Stał przy zbiorniku wody, ale nie mógł do niego sięgnąć, aby się napić. Siostra modliła się za niego, ofiarowywała uczynki miłosierdzia w jego intencji. Po pewnym czasie, chłopiec przyśnił się jej ponownie. Jego twarz była jasna, uśmiechał się i pił wodę ze złotej czary wypełnionej po brzegi wodą.

    Św. Brygida Szwedzka

    W jednym z mistycznych doświadczeń Brygida zobaczyła także czyściec. Widziała nawet anioła, który rzekł do niej: „Szczęśliwy ten, kto jeszcze za życia wspomaga dobrymi uczynkami dusze czyśćcowe, ponieważ sprawiedliwość Boża domaga się, by pozbawione pomocy żywych, zostały oczyszczone w ogniu”.

    Św. Katarzyna z Genui

    W swoim „Traktacie o czyśćcu” pisze następujące słowa: „Dusze niektórych zmarłych wobec doskonałej świętości Boga czują się tak brudne i niegodne zbliżenia się do Niego, że same poddają się niewypowiedzianie wielkiej, lecz oczyszczającej męce. Są pomimo to szczęśliwe, gdyż wiedzą, że są zbawione”.

    Katarzyna miała łaskę przeżywania mąk zbliżonych do tych, które przeżywają dusze w czyśćcu. Na podstawie tych stanów uznała, że najcięższą z kar jest świadomość odrzucenia miłości Bożej i Jego sprawiedliwości. Mistyczka wiele mówiła o drodze oczyszczania, którą muszą pokonać dusze. Nieoczyszczone z win nie mogą cieszyć się w pełni wizją Boga i oglądaniem Go twarzą w twarz.

    Św. Małgorzata Maria Alacoque

    Apostołka Serca Jezusowego również miała częsty kontakt z duszami czyśćcowymi. Otrzymała nawet łaskę pomagania zmarłym w doświadczeniu przez nich świętości. Dusze zwracały się do Małgorzaty z prośbą o pomoc i ulgę w cierpieniu. Błagały o modlitwę. Jedną z nich była siostra zakonna, która cierpiała w czyśćcu z powodu lenistwa i niedbalstwa w zachowaniu reguł. Małgorzata przyjmowała w intencji zakonnicy Komunię Świętą. „Gdy przyjęłam Komunię Świętą, o którą mnie prosiła, powiedziała mi, że jej straszliwe męczarnie znacznie się zmniejszyły, gdyż w jej intencji odprawiano msze święte, ku czci Męki Pańskiej, jednak została jeszcze długo w czyśćcu, w którym cierpiała męki należne duszom, które były oziębłe w służbie Bożej” – wspominała Alacoque.

    Św. Jan Maria Vianney

    „Czyściec to Boża izba chorych” – mawiał proboszcz z Ars. W swojej pracy duszpasterskiej często zachęcał do modlitwy za dusze w czyśćcu cierpiące. – Bardzo mało jest dusz, nawet świętych, którym udało się wejść do nieba z pominięciem czyśćca – tłumaczył podczas jednego z kazań w Dzień Zaduszny.

    Prosił o pomoc dla nich poprzez modlitwę, ofiarowanie odpustów oraz Mszę świętą. – Jest to rzecz pewna, bracia drodzy, że te biedne dusze dla siebie nic nie mogą, dla nas wiele mogą. Kto się do nich odwołuje, ten zawsze upragnioną łaskę otrzyma – mówił święty kapłan.

    Św. Gemma Galgani

    Zapiski włoskiej mistyczki to przejmująca lektura duchowa, nie tylko ze względu na opis doświadczeń wewnętrznych świętej i więzi z Jezusem. Mistyczka otrzymała łaskę stygmatów, miała dar widzenia Jezusa Ukrzyżowanego, mogła zobaczyć również Jego oblicze zbroczone krwią. Podczas modlitwy wielokrotnie nawiedzał ją szatan. Nieczysty duch kopał ją i bił.

    Soboty były dniami, kiedy Gemma spotykała się z Matką Bożą Bolesną. Galgani codziennie zanosiła modlitwy i cierpienia za dusze w czyśćcu, zresztą namawiał ją do tego jej anioł stróż.

    „Każde, nawet najmniejsze cierpienie, jest dla nich pociechą” – tłumaczył.

    Św. s. Faustyna Kowalska

    Łaskę poznania czym jest czyściec miała również św. s. Faustyna Kowalska. Święta Kościoła katolickiego pisała o miejscu oczyszczenia dusz w swoim „Dzienniczku”.

    Największym cierpieniem dusz jest ogromna tęsknota za miłością odwieczną – Bogiem. Dusze w czyśćcu nie mogą same sobie pomóc, tylko modlitwa ludzi żyjących jest w stanie im pomóc w dostaniu się do nieba. Faustyna przekonuje, że taka pomoc jest wielkim uczynkiem miłosierdzia wobec nich.

    W „Dzienniczku” siostra opisuje historię pewnej zakonnicy, która śpiewała w chórze i która zmarła. Prosiła Faustynę o modlitwy. Służebniczka Bożego Miłosierdzia wypełniała z gorliwością prośbę. Bóg wysłuchał tych wezwań.

    „Po jakimś czasie przyszła znowu do mnie w nocy, ale już w innym stanie. Już nie była w płomieniach, jak przedtem, a twarz jej była rozpromieniona, oczy błyszczały radością i powiedziała mi, że mam prawdziwą miłość bliźniego, że wiele dusz innych skorzystało z modlitw moich i zachęciła mnie, żebym nie ustawała w modlitwach za duszami w czyśćcu cierpiącymi i powiedziała mi, że ona już niedługo będzie w czyśćcu pozostawać” – opisuje s. Faustyna w „Dzienniczku”.

    Episkopat.news

    ***

    Św. o. Pio z Pietrelciny

    Już jako dziecko Francesco Forgione wspierał dusze w czyśćcu swoimi modlitwami. Modlił się za nie z babcią. Podejmował akty pokutne i dobre uczynki. Wraz z wstąpieniem do kapucynów, wzmocniło się w nim pragnienie ofiary za dusze w czyśćcu. Miały one w jego życiu uprzywilejowane miejsce. Sprawował za nie również msze święte. W liście do kierownika duchowego, o. Benedetto Nardelii, pisał tak: „Przez długi czas odczuwałem potrzebę ofiarowania siebie jako ofiary za biednych grzeszników i oczyszczenia dusz. To pragnienie rośnie coraz bardziej w moim sercu tak bardzo, że godziny stały się, powiedziałbym, silną pasją. To prawda, że składałem tę ofiarę Panu kilka razy, umożliwiając Mu wylanie na mnie kar, które są przygotowane na grzesznika i na oczyszczające dusze, nawet stokrotnie na mnie, pod warunkiem, że On nawróci i zbawi grzeszników i wkrótce przyjmie do nieba dusze w czyśćcu. Wydaje mi się, że Jezus tego chce. Jestem pewien, że nie będzie miał trudności z udzieleniem mi tego pozwolenia” (Epist. I, 206).

    Family News Service/Tygodnik Niedziela

    *****************************************************

    Jak nasza modlitwa może pomóc bliskim zmarłym? Poznaj wizje św. Faustyny!

    Listopad to czas wspominania naszych bliskich, którzy odeszli. Czy jednak sama pamięć i zapalone znicze to wszystko? O wiele bardziej dusze zmarłych potrzebują naszej modlitwy, o czym zapewnia w swoich wizjach św. Faustyna.

    Cela s. Faustyny Kowalskiej
    Cela s. Faustyny Kowalskiej/Mazur/episkopat.pl

    ***

    „Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały się mnie. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie ich jest największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie to jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. – [Usłyszałam głos wewnętrzny], który powiedział: Miłosierdzie Moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe. Od tej chwili ściślej obcuję z duszami cierpiącymi” (Dz. 20).

    Wieczorem po nieszporach poszłam na cmentarz, modliłam się chwilę; wtem ujrzałam jedną z naszych sióstr, która mi rzekła: W kaplicy jesteśmy. Rozumiałam, że mam iść do kaplicy i tam się modlić przez zyskiwanie odpustów. Na drugi dzień w czasie Mszy świętej widziałam, jak trzy białe gołąbki uniosły się z ołtarza do nieba; miałam zrozumienie, że nie tylko te trzy duszyczki, które widziałam, przeszły do nieba, ale wiele innych, które pomarły nie w obrębie naszego zakładu. O, jak dobry i miłosierny jest Pan.

    2 listopada [1936], Dz. 748

    Modlitwa z Dzienniczka św. Faustyny o szczęśliwą śmierć

    O Jezu, na krzyżu rozpięty, błagam Cię, udziel mi łaski, abym zawsze i wszędzie, we wszystkim wiernie spełniała najświętszą wolę Ojca Twego. A kiedy ta wola Boża wydawać mi się będzie ciężka i trudna do spełnienia, to wtenczas błagam Ciebie, Jezu, niechaj z ran Twoich spłynie mi siła i moc, a usta moje niech powtarzają: stań się wola Twoja, Panie. – O Zbawicielu świata, Miłośniku ludzkiego zbawienia, który w tak strasznej boleści katuszy zapomnisz o sobie, a myślisz o dusz zbawieniu, Jezu najlitościwszy, udziel mi łaski zapomnienia o sobie, abym cała żyła dla dusz, pomagając Ci w dziele zbawienia, według najświętszej woli Ojca Twego… (Dz. 1265).

    O Jezu miłosierny, rozciągnięty na krzyżu, wspomnij na naszą godzinę śmierci! O najmiłosierniejsze Serce Jezusa, otwarte włócznią, ukryj mnie w ostatnią śmierci godzinę! O Krwi i Wodo, która wytrysłaś z Serca Jezusowego jako zdrój niezgłębionego miłosierdzia dla mnie w mojej śmierci godzinie! Jezu konający, zakładzie miłosierdzia, złagódź gniew Boży w mojej śmierci godzinie (Dz. 813).

    O Jezu mój, niechaj ostatnie dni wygnania będą całkowicie według Twej najświętszej woli. Łączę swoje cierpienia, gorycze i samo konanie z męką Twoją świętą i ofiaruję się za świat cały, aby uprosić obfitość miłosierdzia Bożego dla dusz, a szczególnie dla dusz, które są w domach naszych. Ufam mocno i zdaję się całkowicie na wolę Twoją świętą, która jest miłosierdziem samym. Miłosierdzie Twoje będzie mi wszystkim w tej ostatniej godzinie. Św. Faustyna (Dz. 1574).

    Tygodnik Niedziela

    ******************************************************

    Sekrety czyśćca

    Ojciec Pio mocno wierzył w świat nadprzyrodzony i w Kościół składający się zarówno z żyjących, jak i ze zmarłych, którzy dostąpili chwały nieba albo w czyśćcu doznają bolesnego oczyszczenia po śmierci. Był głęboko przekonany, że te trzy stany wzajemnie się komunikują, wspierają i na siebie oddziałują.

    Listopad to miesiąc szczególnie poświęcony pamięci bliskich zmarłych. W tym czasie przybywamy na cmentarze, aby zatrzymać się i pomodlić przy grobach naszych najbliższych, którzy odeszli już do wieczności. To również czas refleksji nad własnym przemijaniem i rozmyślanie o naszym istnieniu po śmierci.

    W tej eschatologicznej zadumie może przyjść nam z pomocą Ojciec Pio, który w czasie pięćdziesięciu dwóch lat spędzonych w kapucyńskim klasztorze w San Giovanni Rotondo często był odwiedzany przez dusze zmarłych.

    Informacji na ten temat dostarczają nam świadectwa dzieci duchowych Ojca Pio oraz zapisy z kroniki klasztoru, które nie tylko je opisują, ale również potwierdzają. Wynika z nich, że kontakt Ojca Pio z duszami czyśćcowymi nie był wymysłem jego fantazji, ale odbywał się w sposób duchowy lub fizyczny.

    Towarzyszył zmarłym

    Wielu biografów i publicystów twierdziło, że powołaniem Ojca Pio było nie tylko towarzyszenie osobom żywym, ale i zmarłym. Polegało ono na jego szczególnej trosce o zbawienie zwłaszcza zatwardziałych grzeszników i dusz w czyśćcu cierpiących. Ojciec Pio kilkakrotnie prosił swoich kierowników duchowych o pisemne pozwolenie na złożenie za nich w ofierze samego siebie.

    W jednym z listów z 1910 roku Stygmatyk napisał do o. Benedetta z San Marco in Lamis: „Od dłuższego czasu czuję w sobie potrzebę, by oddać się Bogu jako ofiara za biednych grzeszników i za dusze czyśćcowe. Pragnienie to stopniowo stawało się w moim sercu coraz większe, tak że teraz jest – powiedziałbym – wielką namiętnością. To prawda, że wielokrotnie powtarzałem to Bogu. Błagałem Go, mówiąc, że chcę przyjąć na siebie kary, które przygotowane są dla grzeszników i dla dusz w czyśćcu cierpiących. Byłem gotów przyjąć nawet o stokroć większe kary, gdyby tylko Bóg zechciał nawrócić i ocalić grzeszników, i szybko otworzyć bramy raju przed duszami czyśćcowymi. Teraz jednak chcę uczynić Bogu tę ofiarę w duchu posłuszeństwa. Wydaje mi się, że sam Jezus tego pragnie”.

    Odpowiedzią na jego prośbę były słowa aprobaty, które o. Benedetto wyraził w jednym ze swoich listów skierowanych do Ojca Pio: „Śmiało uczyń ofiarę, o której mi mówisz, ponieważ będzie ona miła Bogu. […] Cierp, znoś ból i módl się za niegodziwych na tej ziemi i za nieszczęsnych po śmierci. Nieś nasze współczucie tym, którzy cierpią nieprzerwane i niemożliwe do opisania udręki”.

    Odtąd ofiara Ojca Pio za dusze w czyśćcu cierpiące polegała przede wszystkim na nieustannej modlitwie o ich zbawienie i na pokornym znoszeniu różnego rodzaju cierpień. O jej charakterze informuje nas jego duchowy syn, ks. Pierino Galeoni: „Ojciec Pio wyjawił mi, że nie tylko poprosił Jezusa i otrzymał od Niego łaskę bycia ofiarą doskonałą, ale także nieustanną. […] że otrzymał od Pana zadanie bycia ofiarą i ojcem ofiar aż do ostatniego dnia”. Zatem ofiara Ojca Pio miała być doskonała i trwać nieustannie aż do śmierci, zgodnie ze słowami św. Pawła: „A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę, żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej” (Rz 12, 1). Składanie takiej ofiary stało się dozgonną misją i powołaniem Zakonnika z Pietrelciny.

    Wierzył w oczyszczenie dusz

    W czasach, w których żył Ojciec Pio, prymat nauki i techniki spowodował ogromny kryzys wiary w istnienie świata nadprzyrodzonego i niewidzialnego. Stygmatyk na przekór tym tendencjom przypominał o realnym istnieniu piekła, czyśćca i nieba. Szczególnie interesujące i cenne było jego rozumienie czyśćca, które pojmował jako bolesny stan przejściowy, uwalniający po śmierci od wszystkich następstw grzechu.

    Stygmatyk wierzył, że w czyśćcu dokonuje się oczyszczenie dusz poprzez ogień, który nie zabija, lecz przynosi ocalenie. Pewnego wieczoru 1945 roku, zaraz po błogosławieństwie eucharystycznym na zakończenie nieszporów br. Modestino zagadnął: „Ojcze, co myślisz o ogniu czyśćcowym?”. A Ojciec Pio mu odpowiedział: „Gdyby Pan pozwolił duszy na przejście z tego ognia do najbardziej palących płomieni na tej ziemi, byłoby to niczym przejście z gorącej wody do zimnej”. Podobnej argumentacji użył również wtedy, gdy pewna kobieta z Cerignoli poprosiła: „Ojcze, proszę mi opisać czyściec”. „Córko moja, dusze z czyśćca wolałyby rzucić się w ogień ziemski, gdyż dla nich byłoby to niczym rzucenie się do źródła świeżej wody” – brzmiała jego odpowiedź.

    Więcej światła na naturę ognia wspominanego przez Stygmatyka rzuca świadectwo Cleonice Morcaldi, która słyszała, jak Ojciec Pio powiedział do jednej ze swoich duchowych córek: „Moja córko, w pewnych miejscach [czyściec] jest podobny do piekła”. Był bowiem głęboko przekonany, że w czyśćcu, podobnie jak i w piekle, dusza odczuwa cierpienie z dwóch powodów: jedno jest spowodowane pozbawieniem jej Pana Boga, a drugie, duchowe, przyjmuje postać palącego ognia, z tą różnicą, że w piekle cierpienie trwa całą wieczność, a w czyśćcu ma charakter przejściowy. Jeszcze lepiej wyjaśnił to przy innej okazji, tłumacząc swoim duchowym córkom różnicę pomiędzy ogniem czyścowym a piekielnym: „Ogień czyścowy to miłość Jezusa, która usuwa zmazy grzechu. Natomiast ten piekielny jest symbolem nienawiści”. Jednym słowem w jego rozumieniu czyściec był przygotowaniem do „niebieskiej chwały”, jakby przedsionkiem nieba, do którego wchodzi się oczyszczonym przez miłość Jezusa gorejącą niczym ogień.

    Dla włoskiego kapucyna czyściec był przede wszystkim stanem niezwykle bolesnego oczyszczenia, dlatego radził, by żyjąc na ziemi, czynić wszystko, co możliwe, żeby tam nie trafić po swojej śmierci.

    Przebywając w ogrodzie ze swymi duchowymi dziećmi, któregoś ciepłego wieczoru 1958 roku Ojciec Pio usłyszał, jak Mioni z Montegrotto, dzieląc się swoimi przemyśleniami na temat życia po śmierci, powiedział: „Ojcze, nic mnie nie obchodzi, jak długo pozostanę w czyśćcu, skoro już wiem, że to się skończy i w końcu pójdę do raju”. Ojciec Pio natychmiast próbował ostudzić jego entuzjazm: „Nie wiesz, co to jest. Nie wiesz, jak tam jest ciężko”. Gdy on nadal upierał się przy swoim, powiedział do niego: „Synu mój, mówisz tak, ponieważ nie wiesz, jak bardzo jest tam strasznie”. Stygmatyk powiedział to z takim przekonaniem, jakby o czyśćcu nie tylko słyszał, ale i go przeżył.

    Cleonice Morcaldi twierdziła, że zakonnik wielokrotnie tłumaczył swoim duchowym dzieciom: „Jeśli po śmierci nie chcesz iść do czyśćca, to przejdź przez niego przed śmiercią, przyjmując wszystko od Boga i ofiarując Mu to z miłością, a nawet dziękuj Mu za możliwość, którą ci daje, by przemknąć przez czyściec w tak łagodny sposób”.

    Rozmawiał z duszami czyśćcowymi

    Zgodnie z nauką Kościoła Ojciec Pio wierzył, że można nieść pomoc duszom w czyśćcu. Najczęściej czynił to w czasie sprawowania Mszy świętych, gdy gorąco wstawiał się za nimi u Boga, prosząc o ich uwolnienie z kar czyśćcowych. Dusze czyścowe za ten niezwykły akt miłosierdzia próbowały okazywać mu swoją wdzięczność. Robiły to na różne sposoby.

    Pewnego razu Ojciec Pio nagle opuścił refektarz w czasie obiadu i udał się do drzwi wyjściowych klasztoru. W ślad za nim podążyło dwóch braci. Gdy znaleźli się już blisko niego, usłyszeli, że prowadzi rozmowę z kimś dla nich niewidzialnym i osłupieli ze zdziwienia, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Ojciec Pio dostrzegł ich zakłopotanie i spokojnie wyjaśnił: „Nie martwcie się! Właśnie rozmawiam z kilkoma duszami, które są w drodze z czyśćca do raju. Zatrzymały się tutaj, by mi podziękować, ponieważ dziś rano wspomniałem je podczas mszy świętej”.

    Innym razem Ojciec Pio opowiadał, jak do jego celi klasztornej przyszedł niedawno zmarły współbrat, z którym był zaprzyjaźniony. Miał na imię o. Giuseppantonio i mieszkał w kapucyńskim klasztorze w Foggii, gdzie cierpiał z powodu dolegliwości nerek. 30 grudnia 1936 roku Stygmatyk otrzymał wiadomość, że jest on śmiertelnie chory i prosi o modlitwę. Niestety tej samej nocy o. Giuseppantonio zmarł. Gdy Ojciec Pio trwał na modlitwie, wstawiając się za swego przyjaciela, nagle usłyszał pukanie do drzwi. Jakie było jego zdziwienie, gdy ujrzał w nich o. Giuseppantonia. Zaraz go zapytał: „Jak się czujesz? Powiedziano mi, że jesteś śmiertelnie chory i bardzo cierpisz, a ty jesteś tutaj?”. „Czuję się dobrze. Wszystkie moje bóle zniknęły i przyszedłem podziękować ci za modlitwy” – wyjaśnił przyjaciel, po czym zniknął.

    Ojciec Pio pomagał duszom opuszczać czyściec, nie tylko modląc się za nie podczas sprawowania mszy świętych, ale również praktykując pewną kapucyńską tradycję. Otóż na podeście wewnętrznych schodów prowadzących z parteru na piętro klasztoru wisiała na ścianie tablica ze spisem grzechów, które należy odpokutować w czyśćcu, zatytułowana „Łatwa i krótka droga do wsparcia biednych dusz w czyśćcu”. Poniżej znajdowało się drewniane pudełko z ponumerowanymi kulkami od 1 do 100. Kiedy któryś z kapucynów tamtędy przechodził, sięgał po jedną z nich i odmawiał modlitwę za zmarłych w czyśćcu, którzy cierpią z powodu grzechu wypisanego na kartce pod takim samym numerem, jaki widniał na kulce. Również Ojciec Pio był wierny tej pobożnej praktyce. Kiedy tylko tamtędy przechodził, losował kulkę i najczęściej odmawiał: „Wieczny odpoczynek”.

    Podczas lektury pewnej książki Ojciec Pio natrafił na stwierdzenie, że nie jest możliwe, by dusze czyśćcowe modliły się za żywych, a nawet gdyby tak było, to ich modlitwy nie byłyby w stanie przyjść komukolwiek z pomocą. Z dezaprobatą porzucił dalsze czytanie i rozczarowany tymi słowami powiedział: „Jestem wstrząśnięty. Niemożliwe jest przecież, by dusze czyśćcowe nie odwzajemniły się nam za modlitwy”.

    Dla kapucyna ze stygmatami niesienie duchowej pomocy duszom w czyśćcu było życiowym powołaniem, dlatego nigdy nie ustawał w wysiłkach, aby ofiarować im tyle modlitw, ile był w stanie zanieść każdego dnia i każdej nocy. Pewnego razu, zapytany przez współbraci, jak ważna jest modlitwa zanoszona za dusze cierpiące w czyśćcu, odpowiedział: „Na tę górę [czyli do San Giovanni Rotondo] wspina się więcej dusz czyścowych niż żyjących mężczyzn i kobiet, aby uczestniczyć w moich mszach świętych i prosić o moje modlitwy”. Jego słowa mogą szokować, jeżeli uwzględni się fakt, że w ciągu całego ponad pięćdziesięcioletniego pobytu Ojca Pio w San Giovanni Rotondo do tego miejsca przybywały miliony pielgrzymów. Ile zatem dusz zmarłych znalazło u niego duchową pomoc i wsparcie? Musiały być ich również miliony. Profesorowi Gerardo De Caro Ojciec Pio tłumaczył: „Trzeba modlić się za dusze czyśćcowe. To niewyobrażalne, ile mogą zrobić dla naszego dobra duchowego przez wdzięczność okazywaną tym, którzy wspominają je na ziemi i modlą się za nie”.

    Znał wyroki Boże

    Wizje dusz czyścowych w życiu Ojca Pio następowały po sobie od lat dwudziestych XX wieku aż do jego śmierci. Włoski kapucyn doświadczał ich obecności nie tylko duchowo, ale i fizycznie. Zapytany przez bpa Alberto Costę z Melfi, czy kiedykolwiek zjawiły mu się dusze zmarłych, bez zastanowienia odpowiedział: „Widziałem je tak wiele razy, że już mnie nie przerażają”. Przerażenie może budzić przebywanie w bliskiej obecności z duszami czyścowymi, jednak jeszcze większą bojaźń niesie wielkość kar, jakie muszą one odpokutować. W tej kwestii Ojciec Pio posiadał nadprzyrodzony dar poznania wyroków Bożych, dlatego niekiedy informował swoich rozmówców o długości pobytu w czyśćcu ich najbliższych lub o osiągnięciu przez nich chwały nieba.

    Pewnego poranka jeden ze współbraci poprosił Ojca Pio o modlitwę za swego zmarłego ojca podczas celebracji Mszy świętej. Po jej odprawieniu Ojciec Pio przywołał go do siebie i powiedział: „Dziś rano twój tata wstąpił do raju”. Zakonnik był niezwykle szczęśliwy. Jednak po chwili namysłu zaprotestował: „Ależ Ojcze Pio, przecież mój ojciec zmarł trzydzieści lat temu!”. Wówczas Stygmatyk dał mu stanowczą odpowiedź: „Cóż, mój synu, przed Bogiem wszystko trzeba odpokutować”.

    Podczas innej rozmowy, przeprowadzonej wieczorem 1943 roku, prof. Gerardo De Caro poprosił Ojca Pio o modlitwę za duszę pewnego pisarza, nie wyjaśniając o kogo dokładnie chodzi. Gdy tylko Ojciec Pio rozpoznał, kogo profesor miał na myśli, wówczas poczerwieniał, a na jego twarzy pojawiły się oznaki cierpienia. Prośbę skwitował jednym zdaniem: „Za bardzo kochał”. Gdy profesor próbował go pytać wzrokiem, jak długo będzie musiał pozostawać w czyśćcu, usłyszał szokującą odpowiedź: „Co najmniej sto lat!”.

    Jedna z kobiet zaprzyjaźnionych z Ojcem Pio, Carmela Marocchino, była mocno poruszona nagłą śmiercią swego brata, kapucyna o. Vittore i choć już pogodziła się z jego utratą, chciała wiedzieć, czy został zbawiony. Kilka dni po jego pogrzebie udała się z płaczem do Ojca Pio, aby go zapytać: „Ojcze, dlaczego Pan Bóg go zabrał?”. Zakonnik, chcąc ją pocieszyć, odpowiedział: „Czy wiesz, co Pan Jezus zrobił z twoim bratem? Pan Jezus wszedł do ogrodu, gdzie było wiele kwiatów, a jeden piękniejszy od drugiego. Podszedł do najpiękniejszego z nich i go zerwał. Dokładnie to uczynił z twoim bratem”. Dopiero potem wyjaśnił, że brat zostanie zbawiony, ale ona musi się za niego modlić. Kobieta nie dawała za wygraną. Przy okazji kolejnych spowiedzi u Ojca Pio nieustannie pytała o stan duszy swego zmarłego brata. Po jednej z nich usłyszała: „On jest w raju”. Te słowa mocno ją uradowały, ale dały jej również wiele do myślenia. Pomimo że jej brat był kapłanem i wychowankiem Ojca Pio, w czyśćcu spędził aż jedenaście miesięcy, zgodnie ze słowami Stygmatyka: „Moja córko, my duchowni mamy większą odpowiedzialność przed Bogiem i kiedy zjawiamy się przed Nim, to z lękiem i drżeniem”. Stygmatyk dał jej jeszcze jedną ważną wskazówkę. Gdy Carmela Marocchino dopytywała się, czy nadal ma się modlić za swoich zmarłych rodziców, usłyszała niezwykle cenne pouczenie zgodne z nauką Kościoła: „Jeśli im już więcej nie są potrzebne twoje modlitwy, to one są oddawane innym duszom”.

    Kiedy 20 marca 1910 roku zmarł ciężko chory Nicola, brat Marii Pompilio, kobieta poprosiła Ojca Pio, by pomógł jej zobaczyć go podczas snu. Zakonnik zganił ją za to słowami: „Żyjmy w rzeczywistym świecie, nie w snach”. Jednak pewnej nocy przyśnił się jej brat, który powiedział: „Czy ty wiesz, że Ojciec Pio był obecny w czasie mojej śmierci? […] Nie mogłem ci tego wtedy powiedzieć, bo byłem w agonii, lecz on pozostawał przy mnie do czasu, aż Sędzia [Bóg] mnie osądził. Otrzymałem jedenaście lat czyśćca, lecz Ojciec Pio wstawił się za mną i dostałem tylko dwa”. Następnego dnia Maria Pompilio udała się do Ojca Pio, który na jej widok zapytał: „Czy teraz jesteś szczęśliwa?”. Jej odpowiedź była równie natychmiastowa: „Tak. Ależ Ojcze, co ty robisz? Chodzisz sobie wszędzie! Jesteś tu na ziemi i bywasz już w niebie!”. „A cóż robiłbym tu, na ziemi, jeśli nie byłbym w stanie wznieść się [do nieba] i zstąpić?” – brzmiała jego równie tajemniczo brzmiąca odpowiedź.

    Dusze zmarłych zajmowały uprzywilejowane miejsce w życiu duchowym Ojca Pio, pamiętał o nich w codziennych modlitwach, a przede wszystkim podczas celebracji mszy świętych. Troska o ich zbawienie stała się jego życiową misją. Jego doświadczenie z duszami czyścowymi oraz nauka o czyśćcu stanowią prawdziwą pomoc we właściwym postrzeganiu świata nadprzyrodzonego, który zaprasza do świętości życia, mobilizuje do czynienia dobra, nie pozwala pozostać obojętnym na los cierpiących w czyśćcu i ostrzega przed bolesnymi karami, gdy z oczu traci się najważniejszy cel, jakim jest szczęśliwe życie wieczne z Bogiem w niebie.

    br. Błażej Strzechmiński OFMCap/”Głos Ojca Pio” nr.8/2021

    **********************************************************

    Odpusty – po co, jak, dlaczego?

    Listopad to czas odpustów za dusze zmarłych.

    Czym tak właściwie są odpusty i dlaczego mamy się o nie starać

    fot. Karol Porwich/Tygodnik Niedziela

    ***

    W Katechizmie Kościoła Katolickiego możemy przeczytać, że “odpust jest to darowanie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, zgładzone już co do winy. Może go dostąpić chrześcijanin odpowiednio usposobiony i pod pewnymi określonymi warunkami za pośrednictwem Kościoła, który jako szafarz owoców odkupienia rozdaje i prawomocnie rozdziela zadośćuczynienie ze skarbca zasług Chrystusa i świętych” (por. KKK 1471).

    Papież Paweł VI w konstytucji apostolskiej Indulgentiarum doctrina dodaje jeszcze, że odpust jest cząstkowy albo zupełny zależnie od tego, czy od kary doczesnej należnej za grzechy uwalnia w części czy w całości. Dla pełnego obrazu nauki katolickiej trzeba jeszcze wspomnieć, że odpusty mogą być udzielane żywym lub zmarłym.

    “Aby dobrze zrozumieć naukę i praktykę Kościoła, trzeba uświadomić sobie, że każdy grzech ma podwójny skutek. Grzech ciężki pozbawia nas jedności z Bogiem, a przez to zamyka nam dostęp do zbawienia, co jest określane «karą wieczną» czy wiecznym potępieniem. Każdy zaś grzech, nawet powszedni, powoduje ponadto nieuporządkowane przywiązania do stworzeń, które wymaga oczyszczenia, albo na ziemi, albo po śmierci, w stanie nazwanym czyśćcem. Takie oczyszczenie uwalnia od tego, co nazywamy «karą doczesną» za grzech (por. KKK 1472).

    Gdy człowiek dokona jakiegoś złego czynu, jakiegoś przestępstwa, to wymiar sprawiedliwości najpierw orzeka jego winę, a potem w oparciu o obowiązujące prawo wydaje wyrok. Ten wyrok jest karą za popełniony czyn. Podobnie ma się rzecz z grzechem, który jest złem w oczach Boga.

    Każdy grzech implikuje winę i karę. Sakramentalna spowiedź, w której przepraszamy Boga za nasze grzechy, a w sposób wiążący rozgrzeszenie, uwalnia człowieka od winy, kara jednak pozostaje, gdyż człowiek musi odpokutować za swoje grzechy. Aby Bóg darował karę, czyli pozwolił człowiekowi osiągnąć zbawienie bez czasu oczyszczenia w czyśćcu, potrzebny jest właśnie odpust.

    Katechizm naucza, iż “przebaczenie grzechu i przywrócenie jedności z Bogiem (w sakramencie pokuty) pociągają za sobą odpuszczenie wiecznej kary za grzech. Pozostają jednak kary doczesne. Chrześcijanin powinien więc starać się przez dzieła miłosierdzia i miłości, a także przez modlitwę i różne praktyki pokutne [jak mówi św. Paweł] uwolnić się całkowicie od «starego człowieka» i przyoblec człowieka nowego” (por. KKK 1473).

    Zwykłym warunkiem otrzymania odpustu jest stan łaski uświęcającej (odbycie spowiedzi św.), przyjęcie Komunii św. i odmówienie modlitwy w intencjach Ojca Świętego. Odpust zupełny można uzyskać przy wielu okazjach, m.in. za nawiedzenie cmentarza i modlitwę za zmarłych w dzień zaduszny (ten można ofiarować tylko za zmarłych), na zakończenie rekolekcji czy w dniu odpustu parafialnego.

    Warunki zyskania odpustu zupełnego:

    – wyrzeczenie się przywiązania do grzechu, nawet powszedniego (jeżeli brakuje całkowitej dyspozycji – zyskuje się odpust cząstkowy),

    – stan łaski uświęcającej lub spowiedź sakramentalna,

    – przyjęcie Komunii św.,

    – odmówienie modlitwy (np. „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Mario”) w intencjach Ojca Świętego (nie chodzi o modlitwę w intencji papieża, choć i ta modlitwa jest bardzo cenna, lecz w intencji tych spraw, za które modli się każdego dnia papież).

    – wykonanie czynności związanej z odpustem, np. nawiedzenie kościoła, odmówienie modlitwy.

    Ewentualna spowiedź, Komunia św. i modlitwa w intencjach Ojca Świętego mogą być wypełnione w ciągu kilku dni przed lub po wypełnieniu czynności, z którą związany jest odpust; między tymi elementami musi jednak istnieć związek.

    Po jednej spowiedzi można uzyskać wiele odpustów zupełnych, natomiast po jednej Komunii św. i jednej modlitwie w intencjach papieża – tylko jeden odpust zupełny.

    Kościół zachęca do ofiarowania odpustów za zmarłych. Przez taki dar sam ofiarodawca zyskuje dla siebie odpust zupełny w godzinie swojej śmierci.

    Odpustów (zarówno cząstkowych, jak i zupełnych) nie można ofiarowywać za innych żywych.

    Możemy zyskać odpust zupełny z okazji:

    – adoracji Najświętszego Sakramentu przez co najmniej pół godziny (jeśli jest krótsza – odpust cząstkowy),

    – nawiedzenia jednej z czterech rzymskich bazylik (św. Piotra, św. Pawła za Murami, Matki Bożej Większej lub św. Jana na Lateranie) i odmówienie w niej „Ojcze nasz” i „Wierzę” w święto tytułu tej bazyliki, w jakiekolwiek święto nakazane (np. we Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny), raz w roku, w dniu wybranym przez wiernego,

    – przyjęcia błogosławieństwa udzielanego przez Papieża „Urbi et Orbi” (Miastu i Światu), choćby przez radio lub telewizję,

    – adoracji i ucałowania Krzyża podczas liturgii Męki Pańskiej w Wielki Piątek,

    – odmówienia modlitwy: „Oto ja, o dobry i najsłodszy Jezu”, po Komunii św. przed obrazem Jezusa Ukrzyżowanego w każdy piątek Wielkiego Postu oraz w Wielki Piątek (w pozostałe dni – odpust cząstkowy),

    – uczestnictwa w uroczystym zakończeniu Kongresu Eucharystycznego,

    – uczestnictwa w rekolekcjach trwających przynajmniej trzy dni,

    – publicznego odmówienie aktu wynagrodzenia Sercu Jezusowemu „O Jezu Najsłodszy” w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa (w inne dni – odpust cząstkowy),

    – publicznego odmówienia aktu poświęcenia rodzaju ludzkiego Chrystusowi Królowi „O Jezu Najsłodszy”, w uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata (w inne dni – odpust cząstkowy),

    – przyjęcia Pierwszej Komunii świętej lub uczestnictwo w takiej uroczystości,

    – sprawowania i uczestnictwa we Mszy świętej prymicyjnej,

    – sprawowania i uczestnictwa we Mszy świętej z okazji 25-, 50- i 60-lecia kapłaństwa,

    – odmówienia w całości (bez przerwy) przynajmniej jednej części Różańca w kościele, kaplicy publicznej, w rodzinie, wspólnocie zakonnej czy stowarzyszeniu, połączone z rozmyślaniem nad rozważanymi tajemnicami (odmówienie poza tymi miejscami lub wspólnotami – odpust cząstkowy),

    – jednorazowego nawiedzenia kościoła, w którym trwa Synod diecezjalny,

    – pobożnego odmówienia (śpiewu) modlitwy „Przed tak wielkim Sakramentem” podczas liturgii Wieczerzy Pańskiej, po Mszy św. w Wielki Czwartek oraz w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa (Boże Ciało); w innym czasie – odpust cząstkowy,

    – publicznego odmówienia (śpiewu) hymnu „Ciebie, Boga, wysławiamy” jako podziękowanie za otrzymane łaski w ostatnim dniu roku (w innym czasie, nawet prywatnie – odpust cząstkowy),

    – publicznego odmówienia (śpiewu) hymnu „Przyjdź, Duchu Święty” (Veni Creator) w Nowy Rok i w uroczystość Zesłania Ducha Świętego (w pozostałe dni, nawet prywatnie – odpust cząstkowy),

    – odprawienia Drogi Krzyżowej przed urzędowo erygowanymi stacjami Drogi Krzyżowej (np. w kościele, na placu przykościelnym), po spełnieniu następujących warunków: rozważanie męki i śmierci Chrystusa (nie jest konieczne rozmyślanie o poszczególnych tajemnicach każdej stacji), przechodzenie od jednej stacji do drugiej (przy publicznym odprawianiu wystarczy, aby prowadzący przechodził, jeśli wszyscy wierni nie mogą tego czynić); jeśli ktoś z powodu słusznej przyczyny (np. choroby, zamknięcia kościoła itp.) nie może odprawić Drogi Krzyżowej wg podanych wyżej warunków, zyskuje odpust zupełny po przynajmniej półgodzinnym pobożnym czytaniu lub rozważaniu męki Chrystusa,

    – nawiedzenia kościoła parafialnego w święto tytułu lub 2 sierpnia, kiedy to przypada odpust „Porcjunkuli”, po odmówieniu „Ojcze nasz” i „Wierzę”,

    – nawiedzenia kościoła lub kaplicy we wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych (2 listopada) i odmówienie tam „Ojcze nasz” i „Wierzę”,

    – w dniach od 1 do 8 listopada (w 2021 r. przedłużone na cały listopad) za nawiedzenie cmentarza z równoczesną modlitwą za zmarłych – codziennie odpust zupełny, który można ofiarować wyłącznie za zmarłych (za nawiedzenie cmentarza w inne dni – odpust cząstkowy również wyłącznie za zmarłych),

    – nawiedzenia kościoła lub kaplicy zakonnej w święto ich założyciela i odmówienie tam „Ojcze nasz” i „Wierzę”,

    – odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych podczas liturgii Wigilii Paschalnej w Wielką Noc lub w rocznicę swojego chrztu (jeśli przy pomocy innej formuły w innym czasie – odpust cząstkowy). Ponadto dla Polski zostały zatwierdzone także dwa dodatkowe odpusty zupełne:

    – uczestnictwo w nabożeństwie „Gorzkich Żali” jeden raz w Wielkim Poście w jakimkolwiek kościele na terenie Polski,

    – nawiedzenie dowolnej bazyliki mniejszej w następujące dni: w uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła (29 czerwca), w święto jej tytułu, 2 sierpnia (odpust „Porcjunkuli”), jeden raz w ciągu roku w dniu wybranym według uznania.

    Odpust cząstkowy:

    możemy uzyskać:

    – jeśli w czasie spełniania swoich obowiązków i w trudach życia wzniesiemy myśli do Boga z pokorą i ufnością, dodając w myśli jakiś akt strzelisty, np. „Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami”,

    – jeśli powodowani motywem wiary przyjdziemy z pomocą potrzebującym (chorym, więźniom, niepełnosprawnym, samotnym, starcom itp.),

    – gdy odmówimy sobie czegoś godziwego, a przyjemnego dla siebie. Warunek ten ma zachęcić nas do praktykowania dobrowolnych umartwień.

    Odpust cząstkowy jest związany z odmówieniem jakiejś znanej modlitwy i można go uzyskać wielokrotnie w ciągu dnia. Niektóre z modlitw związanych z odpustem cząstkowym, to: „Anioł Pański” (lub „Regina Caeli” w okresie wielkanocnym), „Duszo Chrystusowa”, „Wierzę w Boga”, Psalm 130 („Z głębokości”), Psalm 51 („Zmiłuj się”), modlitwa św. Bernarda („Pomnij, o Najświętsza Panno”), „Wieczny odpoczynek”, „Witaj, Królowo, Matko Miłosierdzia”, „Pod Twoją obronę”, „Magnificat”. Odpust cząstkowy możemy też uzyskać odmawiając jedną z sześciu litanii zatwierdzonych dla całego Kościoła (do Najświętszego Imienia Jezus, do Najświętszego Serca Pana Jezusa, do Najdroższej Krwi Chrystusa Pana, Loretańskiej do Najświętszej Maryi Panny, do św. Józefa lub do Wszystkich Świętych) oraz Jutrznię lub Nieszpory za zmarłych, a także pobożne uczynienie znaku Krzyża Świętego.

    ks. Tomasz Wójtowicz, ks. Florian/Tygodnik Niedziela

    ************************************************************************************************************

    Czas na nowe okulary! – Pismo Święte jest dla każdego

    „Co może mi dać Księga napisana tysiące lat temu? Po co tracić czas na czytanie moralizujących tekścików?” – myślisz podobnie? Ja tak myślałem przez pierwsze 21 lat mojego życia.

    fot. Karol Porwich/Niedziela

    ***

    Pismo Święte kojarzyłem głównie z wieczerzą wigilijną. Tylko wtedy wspólnie z rodziną czytaliśmy fragment Ewangelii. Był to jedynie miły akt tradycji, otwierający drzwi do uczty i prezentów, które już czekały pod choinką. Pismo Święte? Przecież to dla księdza albo moherowej babci w kościele. Dla mnie? Po co! Nie widziałem zupełnie sensu zagłębiania się w lekturę Biblii. Już sama jej objętość odstrasza. Nie dość całej sterty szkolnych lektur, tysięcy stron zapisanych mikroskopijnymi czcionkami?Dopiero w trakcie studiów poczułem znaczenie słów Pisma Świętego we własnym sercu. W beznadziei życia, braku perspektyw i bólu codzienności, Bóg przyszedł do mnie także przez słowa z Biblii. Dawniej myślałem, że Bóg jest odległą energią, której nie obchodzi mój los. Dzięki Pismu Świętemu pojąłem, że On jest Bogiem bliskim, dla którego jestem oczkiem w głowie.

    W Piśmie Świętym odkryłem miłosiernego Ojca, który nikogo nie przekreśla i zawsze czeka na powrót swoich zagubionych dzieci.

    Od kiedy na poważnie zacząłem zgłębiać wiarę katolicką, zrozumiałem, że wszystkie praktyki, które oferuje dziś tak bardzo wyśmiewany Kościół, mają za zadanie rozwijać moją relację z samym Stwórcą.

    Dotarło do mnie, że Bóg, przychodząc na świat w osobie Jezusa, pokazał mi, jak bardzo mnie kocha. Ciebie też. Każdego – bez wyjątku.

    „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 34-35).

    Regularnie przyjmując Eucharystię, spowiadając się, modląc czy właśnie czytając Pismo Święte, zacząłem budować z Jezusem osobistą więź, która odmieniła moje życie.

    To dzięki temu, że otworzyłem w sercu drzwi dla Chrystusa, mógł On zacząć w nim porządki. Zabrał nienawiść, pychę, nieczystości, by w zamian dać pokój, radość, siłę ducha. To on ze zgliszczy mojego życia zbudował bezpieczny dom, dał mi kochającą żonę, cudne córeczki, świetną pracę, spełnianie marzeń i najważniejsze – możliwość bycia Jego uczniem.

    Pismo Święte już na samym początku drogi mojego nawrócenia pozwoliło mi zobaczyć świat oczami Boga. Swoją przygodę ze Słowem Życia zacząłem od Ewangelii. To dzięki niej dowiedziałem się, kim tak naprawdę jest Jezus, zacząłem Jego słowa i polecenia wcielać w moje życie i zauważać ich owoce.

    Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może włożyć niedowidzący człowiek. Bez Boga i Jego słowa jesteśmy jak niewidomy, który błądzi w ciemnym lesie. Włożywszy słowo Boże na swoje oczy, przez jego pryzmat wreszcie możemy zobaczyć prawdziwe życie.

    Dawniej myślałem, że Bóg jest surowym ojcem, który tylko czyha na potknięcie człowieka, aby go ukarać.

    „Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Łk 12, 6-7).

    Wiecie, jakie sformułowanie pada w Biblii najczęściej? To nie: „kara”, „musicie” czy „nie wolno”. To: „nie lękajcie się”, „nie bójcie się”! Aż 365 razy, na każdy dzień roku, Bóg daje nam zapewnienie o swojej opiece. Z Nim nie musimy się bać. Z Nim każdy nasz problem staje się tylko małym problemikiem.

    Żeby odczuć działanie Boga w swoim życiu, trzeba Go po prostu do siebie zaprosić. Dopiero gdy poświęcimy swój czas Jezusowi, On może przy nas być. Wiem, że o wiele łatwiej jest poleżeć na kanapie, scrollując fejsa, ale czy nie warto się wysilić, aby mieć więcej?

    Tracąc w pokoju czas dla Jezusa – zyskujesz pokój ducha w sercu. Zamykając durne apki w smartfonie, otwierasz swoje serce dla Boga. Otwierając apkę z Pismem Świętym, zamykasz się na zło, ból i problemy.

    Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może założyć niedowidzący człowiek.

    Nie chodzi o to, żebyś w 2 miesiące przeczytał całą Biblię, jęcząc z bólu. W Piśmie Świętym nie chodzi tylko o czytanie. Chodzi o przyjmowanie. Jeśli przyjmujesz to, co Bóg chce ci danego dnia powiedzieć, twoje życie napełnia się Jego obecnością.

    Zacznij od Ewangelii. Dobrą metodą jest także lektura czytań z danego dnia, które oferuje liturgia Kościoła. Pismo Święte masz w aplikacji na smartfona. Zajrzyj też do naszego niedzielnego Niezbędnika Katolika i daj się nareszcie poprowadzić Bogu.

    To nie będzie proste. Zły tak łatwo nie odpuszcza – na bank przyjdzie z lenistwem, brakiem czasu czy wyśmiewaniem ze strony znajomych. Rezygnując z podziwu świata, przyjmujesz propozycję Jezusa. Przyjmując ofertę Boga, rozpakowujesz prezent, który On sam przygotował dla ciebie już przy założeniu świata.

    Warto zaryzykować – to naprawdę się opłaca. Czasami wystarczy tylko dobrać odpowiednie okulary, aby zobaczyć coś znacznie wyraźniej.

    „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona

    zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 15).

    Damian Krawczykowski/Tygodnik Niedziela

    ****************************

    Czy Słowo Boże ma moc czy to tylko „materiał do medytacji”?

    „Czy Słowo Boże ma moc? Tak, jeśli jest głoszone i nauczane z przekonaniem, wiarą, autorytetem i namaszczeniem Duchem Świętym i jeśli mamy pewność, że jest prawdziwe i niezawodne”, pisze na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” ks. prof. Robert Skrzypczak.

    Kapłan komentując fragment Listu do Hebrajczyków, który wierni usłyszą w niedzielę podczas Mszy Świętej zastanawia się, jakie podejście dominuje we współczesnym świecie w stosunku do Pisma Świętego. Czy Słowo Boże jest „pokarmem dla myśli? Materiałem do medytacji? Jedną z wielu opinii? Przestarzałym mity?”. Czy można je „brać dosłownie”? Czy można je „dostosowywać do naszych czasów?”.

    Ks. Skrzypczak ubolewa, że w przekonaniu znacznej grupy wiernych i niewiernych Pismo Święte jest uważane za „zestaw starożytnych dokumentów, oczywiście fascynujących, ale pozbawionych nadprzyrodzonej ważności, którego nikt już nie może zrozumieć z wyjątkiem specjalistów”.

    „Jakie to smutne, że Słowo Boże zostało zakryte dla tak wielu! Ono jest ogniem, skałą, mocą, liną ratunkową, pilnym ostrzeżeniem, źródłem ratującej życie wiedzy, kluczem do szczęścia i głębokim listem miłosnym od Boga do nas. Powinniśmy je pożeraćIlekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego (Jr 15,16)”, pisze duchowny.

    Autor zwraca również uwagę, że List do Hebrajczyków moc Słowa Bożego zawartą w jego głoszeniu nazywa mieczem Ducha i ten właśnie miecz jest naszą bronią do walki nie tylko z ludzkimi wadami i grzechem, ale i z samym demonem.

    „Słowo Boże, przenikające serca grzeszników, wypędza skłębione masy grzechów i demonów. (…) Czas przestać chwiać się na obie strony. Jeśli mamy być lojalni wobec Chrystusa, musimy sięgać po miecz Ducha. I uderzać z mocą opasłego i ospałego despotę zatruwającego nas i nasz Kościół grzechem, fałszem i egoizmem”, podsumowuje ks. prof. Robert Skrzypczak.

    Gość Niedzielny

    *************************************************************

    MODLITWA ANIOŁA Z FATIMY

    “O mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię!
    Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy w Ciebie nie wierzą,
    nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i Ciebie nie kochają!”
    “Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty,
    uwielbiam Cię w najgłębszej pokorze, ofiarując najdroższe Ciało i Krew,
    Duszę i Bóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa,
    obecne na wszystkich ołtarzach świata jako wynagrodzenie za zniewagi,
    świętokradztwa i obojętność jakimi jest On obrażany.
    I przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi,
    proszę Ciebie o łaskę nawrócenia biednych grzeszników”. Amen.

    ***************

    OBJAWIENIA ANIOŁA PORTUGALII

    Rok przed objawieniami Najświętszej Maryi Panny trójka pastuszków: Łucja, Franciszek i Hiacynta – Łucja de Jesus dos Santos i jej kuzyni Franciszek i Hiacynta Marto – mieszkająca w wiosce Aljustrel, należącej do parafii fatimskiej – miała trzy objawienia Anioła Portugalii, zwanego też Aniołem Pokoju.
     

    Pierwsze zjawienie się Anioła

    Pierwsze objawienie Anioła miało miejsce wiosną lub latem 1916 roku, przed grotą przy wzgórzu Cabeço, w pobliżu Aljustrel, i miało, zgodnie z opowiadaniem siostry Łucji, następujący przebieg:

    Bawiliśmy się przez pewien czas, gdy nagle silny wiatr zatrząsł drzewami, co skłoniło nas do popatrzenia, co się dzieje, ponieważ dzień był pogodny. Wtedy ujrzeliśmy w oddali, nad drzewami rozciągającymi się ku wschodowi, światło bielsze od śniegu, w kształcie przezroczystego młodego mężczyzny, jaśniejszego niż kryształ w promieniach słońca.

    W miarę jak się przybliżał, mogliśmy rozpoznać jego postać: młodzieniec w wieku około 14–15 lat, wielkiej urody. Byliśmy zaskoczeni i przejęci. Nie mogliśmy wypowiedzieć ani słowa.
    Gdy tylko zbliżył się do nas, powiedział:
    – Nie bójcie się. Jestem Aniołem Pokoju. Módlcie się ze mną.
    I klęcząc nachylił się, aż dotknął czołem ziemi. Pobudzeni nadprzyrodzonym natchnieniem, naśladując Anioła, zaczęliśmy powtarzać jego słowa:
    – O Mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą w Ciebie, nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i nie kochają Cię.
    Po trzykrotnym powtórzeniu tych słów podniósł się i powiedział:
    – Módlcie się tak. Serca Jezusa i Maryi uważnie słuchają waszych próśb.

    I zniknął. Atmosfera nadprzyrodzoności, jaka nas ogarnęła, była tak silna, że przez dłuższy czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego własnego istnienia, pozostając w tej samej pozycji, w której nas Anioł zostawił, i powtarzając ciągle tę samą modlitwę. Obecność Boga była tak silna i tak dogłębna, że nie ośmieliliśmy się nawet odezwać do siebie. Następnego dnia jeszcze czuliśmy się ogarnięci tą atmosferą, która znikała bardzo powoli.

    Żadne z nas nie zamierzało mówić o tym zjawieniu, ale zachować je w tajemnicy. Taka postawa sama się narzucała. Było to tak dogłębne, że nie było łatwo powiedzieć o tym choćby słowa. Zjawienie to zrobiło na nas większe wrażenie, chyba dlatego, że było pierwsze. 

    Drugie zjawienie się Anioła 

    Po raz drugi Anioł pojawił się latem 1916 roku, przy studni domu Łucji, blisko której bawiły się dzieci. Oto jak siostra Łucja opowiada to, co Anioł powiedział jej samej i jej kuzynom:
    – Co robicie? Módlcie się! Módlcie się dużo! Przenajświętsze Serca Jezusa i Maryi chcą okazać przez was miłosierdzie. Ofiarowujcie nieustannie modlitwy i umartwienia Najwyższemu.
    – Jak mamy się umartwiać? – zapytałam.
    – Z wszystkiego, co możecie, zróbcie ofiarę Bogu jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, i jako uproszenie nawrócenia grzeszników. W ten sposób sprowadźcie pokój na waszą Ojczyznę. Jestem Aniołem Stróżem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście 
    z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg wam ześle.
    I zniknął. Te słowa Anioła wyryły się w naszych umysłach jak światło, które pozwoliło nam zrozumieć, kim jest Bóg, jak nas kocha, jak chciałby być kochany. Pozwoliły nam również pojąć wartość umartwienia, jak ono Bogu jest miłe i jak dzięki niemu nawracają się grzesznicy.

    Trzecie zjawienie się Anioła

    Trzecie objawienie miało miejsce końcem lata i początkiem jesieni 1916 roku. Także i tym razem w grocie Cabeço. Potoczyło się ono, zgodnie z opisem siostry Łucji, w następujący sposób: 

    Gdy tylko tam przyszliśmy, padliśmy na kolana i dotknąwszy czołami ziemi, poczęliśmy powtarzać słowa modlitwy Anioła: „O Mój Boże wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię etc.!”
    Nie pamiętam, ile razy powtórzyliśmy tę modlitwę, kiedy ujrzeliśmy błyszczące nad nami nieznane światło. Powstaliśmy, aby zobaczyć, co się dzieje, i ujrzeliśmy Anioła trzymającego kielich w lewej ręce, nad którym unosiła się hostia, z której spływały krople krwi do kielicha. Zostawiwszy kielich i hostię zawieszone w powietrzu, Anioł uklęknął z nami i trzykrotnie powtórzyliśmy z nim modlitwę:
    – Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu, Duchu Święty, wielbię Cię z najgłębszą czcią i ofiaruję Ci najdroższe Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, obecnego we wszystkich tabernakulach świata, jako przebłaganie za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest On obrażany! Przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi błagam Cię o nawrócenie biednych grzeszników.
    Następnie powstając, wziął znowu w rękę kielich i hostię.
    Hostię podał mnie, a zawartość kielicha dał do wypicia Hiacyncie i Franciszkowi, jednocześnie mówiąc:
    – Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa straszliwie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagradzajcie zbrodnie ludzi i pocieszajcie waszego Boga.
    Potem znowu schylił się aż do ziemi, powtórzył wspólnie z nami trzy razy tę samą modlitwę: „Przenajświętsza Trójco… etc.” i zniknął.

    Natchnieni nadprzyrodzoną siłą, która nas ogarniała, naśladowaliśmy Anioła we wszystkim, to znaczy uklękliśmy czołobitnie jak on i powtarzaliśmy modlitwy, które on odmawiał. Siła obecności Boga była tak intensywna, że niemal zupełnie nas pochłaniała i unicestwiała. Wydawała się pozbawiać nas używania cielesnych zmysłów przez długi czas. W ciągu tych dni wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności, jakbyśmy byli niesieni przez tę samą nadprzyrodzoną istotę, która nas do tego skłaniała.
    Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrzne, całkowicie skupiające duszę w Bogu. A również osłabienie fizyczne, które nas ogarnęło, było wielkie.

    Nie wiem, dlaczego objawienia Matki Bożej wywołały w nas zupełnie inne skutki. Ta sama wewnętrzna radość, ten sam spokój i to samo poczucie szczęścia, ale zamiast tego fizycznego osłabienia, pewna wzmożona ruchliwość. Zamiast tego unicestwienia w Bożej obecności, wielka radość. Zamiast trudności w mówieniu, pewien udzielający się entuzjazm. Lecz pomimo tych uczuć odczuwałam natchnienie, aby milczeć, zwłaszcza o niektórych rzeczach. Podczas przesłuchań czułam wewnętrzne natchnienie, które mi wskazywało odpowiedzi, aby nie odbiegając od prawdy, nie ujawniać tego, co wtenczas powinnam była ukryć.

    Objawienia Anioła w roku 1916 poprzedzone były trzema innymi wizjami. W okresie między kwietniem a październikiem 1915 roku, Łucja wraz z trzema innymi dziewczynkami, Marią Rosą Matias, Teresą Matias i Marią Justiną, ujrzały, z tego samego wzgórza Cabeço, ponad lasem znajdującym się w dolinie, zawieszony w powietrzu jakiś obłok bielszy od śniegu, przezroczysty, 
    w kształcie ludzkiej postaci. Była to postać, jakby ze śniegu, którą promienie słoneczne czyniły nieco przezroczystą. Jest to opis samej siostry Łucji.

    z książki: “Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” autorstwa A. Borellego

    ************************************************************************************************************

    KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ PRZYJMUJEMY Z NALEŻNYM USZANOWANIEM DO UST

    ALBO NA RĘKĘ – WTEDY CIAŁO PAŃSKIE SPOŻYWAMY W OBECNOŚCI KAŁANA .

    PRZYJMUJĄC KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ – NA SŁOWA KAPŁANA: CIAŁO CHRYSTUSA – ODPOWIADAMY: AMEN.

    ************************************************************************************************************

    Co oznacza nasze „Amen”, które wypowiadamy podczas Komunii św. przyjmując „Ciało Chrystusa”?

    Kapłanowi, który rozdając Eucharystię mówi tobie: „Ciało Chrystusa”, odpowiadasz: „Amen” – to znaczy uznajesz łaskę i zaangażowanie, jakie pociąga za sobą stanie się Ciałem Chrystusa. Gdy przyjmujesz bowiem Eucharystię, stajesz się Ciałem Chrystusa. To bardzo piękne! Komunia, jednocząc nas z Chrystusem, wyrywając z naszego egoizmu, otwiera nas i jednoczy ze wszystkimi, którzy są jedno w Nim. Oto cud Komunii Świętej: stajemy się Tym, Którego otrzymujemy!

    Benedykt XVI –Jan Paweł II - Wielki Tydzień 2004

    Benedykt XVI –Jan Paweł II – Wielki Tydzień 2004 

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    I CZWARTEK MIESIĄCA 4 listopada – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    MSZA ŚW. O GODZ. 19.30

    ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU OD GODZ. 20.00 DO 21.00

    W PIERWSZOCZWARTKOWY WIECZÓR MODLĄC SIĘ W INTENCJI KAPŁANÓW – W TYM LISTOPADOWYM MIESIĄCU SZCZEGÓLNIE POLECAMY BOŻEMU MIŁOSIERDZIU PREZBITERÓW, KTÓRZY JUŻ PRZESZLI PRZEZ PRÓG ŚMIERCI DO ŻYCIA WIECZNEGO A KTÓRYCH SPOTKALIŚMY NA DROGACH NASZEGO ŻYCIA.

    _______________________________________________________

    I PIĄTEK MIESIĄCA 5 listopada – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    OD GODZ. 12.00 DO 15.00 – EUCHARISTIC ADORATION (PARISH OF ST. PETER)

    ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18.00 DO 19.00

    MSZA ŚWIĘTA – GODZ. 19.30

    Dzisiejszy człowiek bardzo potrzebuje powrotu do serca:

    do Najświętszego Serca Pana Jezusa i do swojego serca.

    Adobe.Stock

    ***

    Papież Franciszek mówiąc o nowej ewangelizacji Kościoła tłumaczy, że ona nie polega na ignorowaniu wszystkiego, co do tej pory było obecne w duszpasterstwie. Nowe formy ewangelizacyjne nie mogą tworzyć nowego Kościoła – alternatywnego, obok tego, który jest. Wyzwaniem, którego nie można pominąć i nie zauważyć – jest na nowo ożywić nasze wspólnoty parafialne. Takim skarbem zapomnianym są, między innymi, pierwsze piątki miesiąca. Odkryjmy na nowo wciąż aktualne przesłanie naszego Pana Jezusa Chrystusa do nabożeństwa Jego Najświętszego Serca. Przecież to jest pragnienie samego Boga, które wyraził wraz z prośbą w objawieniach św. Małgorzacie Marii Alacoque. Dwanaście obietnic Jezusowego Serca jak bardzo są nam dziś potrzebne w codziennym życiu, a którymi Pan Bóg przecież pragnie obdarzać czcicieli Jego Serca.

    _____________________________________________

    Ks. Dolindo: jak często katolik powinien się spowiadać? - zdjęcie

    Ks. Dolindo: jak często katolik powinien się spowiadać?

    “Klękamy przed kapłanem, wyznajemy nasze błędy, słuchamy jego rad oraz otrzymujemy pokutę. To nie jest niewola, to jest godność. Kiedy kapłan, drżąc w swoim sercu z powodu jego upokorzenia i pełni swojej funkcji, podnosi swoje poświęcone ręce nad naszą głowę; kiedy uniży się, by obdarzyć krwią Przymierza, za każdym razem, dziwiąc się wypowiadaniu słów, które dają życie, on – sam jako grzesznik – in persona Christi przebacza grzesznikowi. My, grzesznicy u jego stóp, wstając, nie czujemy, że popełniliśmy coś tchórzliwego. Jesteśmy u stóp człowieka, który reprezentuje Jezusa Chrystusa, aby złożyć wszystko, co skłoniło naszą duszę do podłości, jarzmo namiętności, miłość do ulotnych rzeczy świata, strach przed jego osądzaniem; byliśmy tam, aby odzyskać godność wolnych ludzi i dzieci Bożych” – pisał słynny włoski pisarza Alessandro Manzoni.

    Ks. Dolindo bardzo wiele w swoim życiu wycierpiał. Pisząc swoją Autobiografię, wyjaśnił, że Dolindo w dialekcie neapolitańskim znaczy ból. Od dzieciństwa musiał znieść wiele chorób i materialną nędzę, łącznie z głodem. Ponadto jego ojciec był człowiekiem szorstkim i gniewnym i niebawem porzucił rodzinę. W 1905 roku Dolindo przyjął święcenia kapłańskie, następnie uczył teologii i śpiewu gregoriańskiego seminarzystów Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Po dwóch latach kapłaństwa został poddany poważnej próbie życia przez Opatrzność. Oskarżony o rozsiewanie błędów teologicznych i herezji został suspendowany i poddany wieloletniemu dochodzeniu sądowemu prowadzonemu przez watykańskie Święte Oficjum.

    Odnosząc się do częstotliwości, z jaką katolicy powinni się spowiadać, ks. Dolindo zaleca, aby czynić to przynajmniej co kilka tygodni lub przynajmniej raz w miesiącu. – I róbcie to starannie, bo dobra spowiedź jest duchowym skarbem dla duszy i przynosi owoce w codziennym życiu – mawiał.

    Nauczał, że posiadając tak wielki skarb miłosierdzia, jaki jest zawarty w sakramencie pokuty, nie powinniśmy być na tyle nierozsądni, żeby żyć z dala od niego. Spowiedź oddala od nas bowiem gorycz, nędzę i niesprawiedliwości jakie spotykają nas na tym świecie.

    Spowiedź sprawia też, że wraz z nią ożywa dusza, grzech zostaje odpuszczony i nie chowa się w nas; odnajdujemy wartości stłamszone przez grzechy, gdyż znów stają się żywe, a przede wszystkim na nowo odzyskujemy kontakt z Bogiem.

    mp/deon.pl/fronda.pl

    _______________________________________

    Dzisiejszego dnia zachęcam również do rozpoczęcia 33 dniowego okresu ćwiczeń duchowych przygotowujących do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę, który zakończy się 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP.

    Podany okres jest propozycją i nie wyklucza rozpoczęcia przygotowań w innym, dowolnym terminie. Nie powinno się też traktować przygotowań w sposób zabobonny. Ominięcie jednego, a nawet kilku dni z powodów losowych nie wyklucza kontynuowania rekolekcji, po nadrobieniu w skupieniu zaległych czytań i ćwiczeń duchowych. Przygotowania mają na celu przede wszystkim otwarcie się na działanie w nas Matki Bożej, poprzez zaangażowanie w modlitwę i rozważania, nie na samym wypowiadaniu ścisłej ilości modlitw w określonym terminie.

    • podaję link, gdzie można znaleźć potrzebne informacje:

    https://niewolnikmaryi.com/2019/03/24/33-dniowy-okres-cwiczen-duchowych-do-aktu-ofiarowania-sie-jezusowi-chrystusowi-przez-maryje-2/

    • również można znaleźć wersje książki online do:
      33 dni ćwiczeń duchowych do Aktu Ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję na podstawie „Traktatu o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” św. Ludwika Marii Grignon de Montfort – ks. Fryderyk Wilhelm Faber: https://www.duchprawdy.com/33 dni przygotowania wg traktatu sw ludwika.pdf

    ——————————————————————————————————————–

    1 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    I SOBOTA MIESIĄCA 6 listopada – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17.00 DO 18.00

    WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z NIEDZIELI – GODZ. 18.00

    PO MSZY ŚW. NABOŻEŃSTWO WYNAGRADZAJĄCE ZA ZNIEWAGI I BLUŹNIERSTWA PRZECIWKO NIEPOKALANEMU SERCU NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNIE

    Aby spełnić prośbę Bożej Matki dotyczącą Pięciu Pierwszych Sobót Miesiąca należy:

    1. przystąpić do sakramentu spowiedzi św. i przyjąć Komunię św.,
    2. pomodlić się na różańcu wybierając jedną z czterech części Tajemnic (Radosną, Światła, Bolesną, Chwalebną),
    3. poświęcić kwadrans czasu na rozważanie jednej z 20 Tajemnic Różańca Świętego,
    4. być świadomym intencji, którą jest wynagrodzenie za zniewagi i bluźnierstwa przeciwko Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Pannie.

    __________________

    W czasie każdej Mszy św. kapłan modli się po wspólnej modlitwie OJCZE NASZ: …“Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy zawsze byli wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu”… A przecież żyjemy w czasach ogromnego zamętu głęboko zanurzeni w grzechach wołających o pomstę do Nieba. Nie dajmy się zwieść również i tym, którzy powołują się na słowa z Dzienniczka św. siostry Faustyny o iskrze wychodzącej z Polski a pomijają istotny warunek postawiony przez Pana Jezusa: „jeśli posłuszna będzie Woli Mojej”! Czy ten warunek spełnia się?! Teraz jest czas na pokutę a nie łudzenie się wywyższeniem. Pan nasz Jezus Chrystus kiedy mówił o swoim wywyższeniu – to mówił o swojej śmierci krzyżowej. Weźmy sobie do serca słowa Bożej Matki, która mówi co mamy czynić: “odmawiajcie różaniec i czyńcie pokutę”.

    Warto zapamiętać słowa siostry Łucji: “zobaczyliśmy po lewej stronie Matki Bożej nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”…

    Antonio Borelli w swojej książce „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” tak komentuje tę część:

    „Zatem pierwszym punktem do zapamiętania jest to, że ludzkość jest w takim stopniu oddalona od Boga i Jego Kościoła co wyraźnie manifestuje się przez teoretyczne i/lub praktyczne odrzucenie jego nauki i moralności że stanowi to akt buntu przeciwko Bogu, zasługujący na najwyższą karę. Tak istotny wniosek nasuwa się, gdyż wielu dzisiejszych katolików, włącznie z tymi najbardziej znanymi, myśli, mówi i czyni jakby obecna sytuacja świata taka nie była.
    Jednakże Matka Boża interweniuje i uzyskuje od Boga, żeby Anioł nie doprowadził swojego działania do końca, co równałoby się zniszczeniu świata. Płomienie rzucane przez Anioła w kierunku ziemi „gasły w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku” pisze siostra Łucja. Oznacza to, że Matka Boża posiada miłosierne zamiary w stosunku do świata i chce dać mu szansę zbawienia. Lecz do tego konieczne jest, aby ludzkość uznała swój grzech i uczyniła pokutę. Dlatego na końcu tej sceny „Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”.
    Fakt, że Anioł wołał „mocnym głosem” i powtarzał okrzyk „Pokuta” trzykrotnie, wskazuje, że nie chodzi tu o pokutę płynącą z powierzchowności ducha, ale o poważną pokutę, która prowadzi do głębokiego nawrócenia. Wskazuje to ponownie na powagę stanu oddalenia od Boga, w jakim ludzkość się znajduje.

    (fragmenty książki Antonio A. Borellego „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?”, Kraków 2001, str. 34)

    ________________________________________

    MATKA BOŻA CELEM PLUGAWYCH ATAKÓW

    Prorocka misja Fatimy nie została zakończona

    Nie przypominam sobie sytuacji, by Najświętsza Maryja Panna była w tak krótkim czasie tak często obrażana w tak plugawy sposób jak w ostatnich tygodniach, w okresie poprzedzającym Boże Narodzenie. Oto kilka przykładów. Netflix wyemitował brazylijski film dokumentalny „Pierwsze kuszenie Chrystusa”, w którym Matka Boża przedstawiona została jako prostytutka, zaś Jezus jako homoseksualista. Norweska poczta (Posten Norge) upubliczniła na YouTubie filmową reklamę, w której ukazano Maryję jako cudzołożnicę, która pod nieobecność Józefa ma romans z listonoszem, a owocem ich związku jest bękart o imieniu Jezus. Na terenie uniwersytetu w Bolonii zorganizowano imprezę pt. „Niepokalana Antykoncepcja”, przedstawiając Maryję otoczoną wieńcem nie gwiazd, lecz prezerwatyw (wcześniej w tym samym mieście miała miejsce impreza zatytułowana „Matka Boża płacze spermą”).

    Zauważmy, że we wszystkich wspomnianych przypadkach plugawcy i bluźniercy próbują znieważyć Matkę Bożą, przypisując jej nieczystość i rozwiązłość. Jest to „modus operandi” wypróbowany już w przeszłości z powodzeniem wobec innych kobiet. Przywołajmy dwa przypadki.

    Pierwszy dotyczy królowej Francji Marii Antoniny Austriaczki, żony Ludwika XVI. Wybitny brytyjski filozof polityczny Edmund Burke, autor głośnych „Rozważań o rewolucji we Francji”, uważał ją za jedną z najbardziej fascynujących osobowości, jakie spotkał w swoim życiu. Kiedy poznał królową w Paryżu, był pewien, że w narodzie rycerzy i ludzi honoru „dziesięć tysięcy szpad wyskoczy z pochew, by bronić jej nawet przed spojrzeniem, które mogłoby ją obrazić”.

    Maria Antonina, wywodząca się z arcykatolickiego rodu Habsburgów, była jednak wyjątkowo znienawidzona przez libertyńskie elity Francji. Jeszcze przed rewolucją zaczęto prowadzić przeciw niej zorganizowaną akcję dyfamacyjną.

    Nieżyjący już amerykański badacz Warren H. Carroll w swej „Historii chrześcijaństwa” pisał, iż: „francuska opinia publiczna była skłonna myśleć najgorsze rzeczy o cudzoziemskiej królowej. Pamięć i reputacja żadnej z kobiet, i niewielu mężczyzn, nie została nigdy tak dokładnie i tak niesprawiedliwie zszargana przez współczesną im opinię. Dostęp do najgorszych z wymierzonych w nią pamfletów, pisanych i publikowanych tuż przed wybuchem i w trakcie trwania rewolucji francuskiej, przechowywanych w zbiorach francuskiej Biblioteki Narodowej, po dziś dzień wiąże się z koniecznością posiadania specjalnego zezwolenia. (Jest wśród nich wiele obrzydliwych, obscenicznych druków i ilustracji o charakterze zdecydowanie pornograficznym, przedstawiających królową Francji jako uczestniczkę wyuzdanych orgii). Choć nie daje się dziś wiary najobrzydliwszym, najbardziej obscenicznym kalumniom, to nad jej imieniem nadal unosi się odór skandalu, a ją samą otacza aura pogardy. W końcu dosłownie cały zachodni świat wciąż wierzy, że to ona właśnie na wieść o tym, że lud nie ma chleba, odpowiedziała: «To niech jedzą ciastka!« Rzecz w tym, że nigdy podobnych słów nie wypowiedziała, niezależnie od tego, jak wielu ludzi w to wierzy. Tą, która wypowiedziała te słowa, była żona Ludwika XIV, prababka Ludwika XVI, męża Marii Antoniny”.

    Kiedy Maria Antonina jechała na szafot, żadna szpada nie wysunęła się w jej obronie. Cześć królowej została bowiem uprzednio tak zbrukana, a jej imię tak zniesławione, że budziła jak najgorsze uczucia wśród tłumu, który towarzysząc jej w drodze na gilotynę krzyczał „Śmierć Austriaczce!”

    W ostatnim liście, pisanym w celi śmierci w dniu egzekucji, Maria Antonina skreśliła następujące słowa: „Umieram w religii katolickiej, apostolskiej, rzymskiej. W religii moich ojców, w której zostałam wychowana i którą zawsze wyznawałam. (…) Szczerze błagam Boga o wybaczenie moich win, które mogłam popełnić w moim życiu. (…) Przebaczam wszystkim moim nieprzyjaciołom, którzy wyrządzili mi zło”.

    Druga z historii dotyczy ostatniej cesarzowej Rosji, żony cara Mikołaja II, Aleksandry. Jeszcze podczas trwania I wojny światowej rewolucjoniści rozpoczęli skuteczną kampanię zniesławiającą monarchinię, rozpowszechniając rynsztokowe pamflety na jej temat m.in. wśród żołnierzy na froncie.

    Karol Wędziagolski, naoczny świadek tamtych wydarzeń, tak opisywał to w swoich „Pamiętnikach”: „W tym czasie w okopach krążyły już z rąk do rąk tysiące odbitek nikczemnych fotomontaży, świetnie technicznie wykonanych, przedstawiających carową i jej cztery córki w najbardziej sprośnych scenach z Rasputinem, na tle łaźni, w zupełnym obnażeniu wszystkich postaci, w kolejnej i haniebnej intymności matki i córek z «opatrznościowym« starcem. Miliony prostaków uwierzyło, bo nie uwierzyć nie umiało, w autentyczność tych dokumentów. A kiedy uwierzyli, otworzyła się przed nimi przepaść. Gdy mistyczna aureola nad pomazańcami bożymi rozwiała się w «pochabnej» mgle burdelu, w prostackich duszach stała się katastrofa największa, jaka się może w duszach wydarzyć po obaleniu wczorajszych bogów. Groźny pomruk, jeszcze tłumiony i przyduszony strachem, potoczył się po eurazyjskiej równinie, odbijając się ustokrotnionym echem przerażenia i gniewu”.

    Wędziagolski pisał: „Inteligencja łącznie z pospólstwem wierzyła wszystkiemu, bo sama stawała się pospólstwem”.

    Epilog znamy: rozstrzelanie całej rodziny carskiej – Mikołaja II, jego żony Aleksandry, ich czterech córek i synka. Egzekucja poprzedzona została – jak mawiał pewien praktyk działań dyfamacyjnych – „zniszczeniem fundamentów godnościowych” przysługujących ich statusowi.

    Czy dziś nie mamy do czynienia z podobną akcją, tym razem wymierzoną jednak w osobę samej Matki Bożej? Do tej pory nie była ona celem publicznych i tak wulgarnych ataków. Nawet osoby niewierzące często odczuwały wobec niej szacunek i cześć. Nikomu nie przychodziło do głowy, by rozpowszechniać jej wizerunek jako nierządnicy i ladacznicy. Teraz zaczyna się to zmieniać. Przecież przy produkcji owych bluźnierczych filmów pracowały całe rzesze ludzi. Mamy prawo przypuszczać, że walka z Maryją będzie się jeszcze zaostrzać. Do czego jednak zmierza ta kampania? Co będzie jej efektem? Czy znajdą się ci, którzy staną w obronie czci Przenajświętszej Maryi Panny?

    W tym kontekście jeszcze bardziej ujawnia się aktualność objawień fatimskich, a zwłaszcza nabożeństwa pięciu pierwszych sobót miesiąca. Kiedy siostra Łucja notowała słowa dotyczące istoty każdej z owych pięciu comiesięcznych celebracji, nie były one wówczas tak oczywiste, jak stają się dziś, w obliczu tego, co obserwujemy obecnie.

    Nieprzypadkowo Benedykt XVI w 2010 roku w trakcie pielgrzymki do Portugalii powiedział: „Łudziłby się ten, kto sądziłby, że prorocka misja Fatimy została zakończona.”

    To jest przesłanie, które wymaga odczytania na nowo, zwłaszcza w kontekście tego, co dzieje się teraz.

    autor: Grzegorz Górny/źródło: wPolityce.pl/sekretariat fatimski.pl

    ___________________________________________________

    • Medytacja – listopad 2021. Tajemnica – Ukrzyżowanie Pana Jezusa
    • Życie i ofiara bł. Alexandriny da Costa – “fatimskiej mistyczki”

    Ofiara życia bł. Alexnadriny ukazuje, jak Bóg w zadziwiający sposób realizuje swój plan, by świat został poświęcony Niepokalanemu Sercu Maryi. Nie tylko za jej pośrednictwem zwraca się do Papieża w tej sprawie, ale również prosi ją by złożyła ze swego życia ofiarę w tej intencji.

    Była jedną z największych mistyczek ubiegłego stulecia. Współcierpiąc z Chrystusem, miała udział w Jego dziele odkupienia. Urodziła się 30 marca 1904 r. w Balasarze w archidiecezji Braga w Portugalii. Gdy miała 7 lat, rodzice posłali ją do Póvoa de Varzim, gdzie znajdowała się najbliższa szkoła podstawowa. Mieszkała przy rodzinie pewnego stolarza. Tam w 1911 r. przyjęła I komunię św. Po osiemnastu miesiącach nauki powróciła do domu rodzinnego.


    Gdy miała 14 lat, doszło do tragicznego wydarzenia, które przesądziło o całym jej życiu. W Wielką Sobotę 1918 r., chcąc się uchronić przed gwałtem, wyskoczyła przez okno z wysokości 4 m. Następstwem upadku był postępujący paraliż. Od 14 kwietnia 1925 r. nie mogła już podnieść się z łóżka, w którym pozostała przez 30 lat, aż do śmierci.


    W pierwszych latach choroby błagała Boga za wstawiennictwem Matki Bożej o łaskę uzdrowienia. Złożyła też przyrzeczenie, że jeśli wyzdrowieje, poświęci się pracy misyjnej. Dopiero w 1928 r. zrozumiała, że to cierpienie jest jej powołaniem, i przyjęła je całym sercem. Mawiała: „Matka Najświętsza wyjednała mi jeszcze większą łaskę. Najpierw rezygnację, potem całkowite poddanie się woli Bożej i w końcu pragnienie cierpienia”.


    Ta nowa wizja cierpienia otwiera ją na życie mistyczne. Aleksandra doznaje głębokiego zjednoczenia z Jezusem Eucharystycznym. Swoje powołanie ujmuje w następujących słowach: „Jezu, jesteś więźniem tabernakulum, a ja mego łóżka, z Twojej woli. Będę więc trwała przy Tobie”. Niczym lampka przed tabernakulum, chce zawsze trwać przed Jezusem w Eucharystii, a podczas każdej Mszy św. ofiarowywać się Przedwiecznemu Ojcu za grzeszników, wraz z Jezusem i w Jego intencjach.
    Od 3 października 1938 r. do 24 marca 1942 r. co piątek — czyli 182 razy — pomimo paraliżu w niewytłumaczalny sposób wstawała z łóżka i przez trzy i pół godziny odprawiała Drogę Krzyżową.


    Kochać, cierpieć i wynagradzać” — taki program życia wyznaczył jej sam Jezus. Od 1934 r., na polecenie swego kierownika duchownego o. Mariana Pinhy SJ, Aleksandra spisywała wszystko, co mówił do niej Zbawiciel.
    W 1936 r. Pan Jezus za jej pośrednictwem polecił papieżowi poświęcić świat Niepokalanemu Sercu Maryi. O. Pinho trzykrotnie informował papieży o tym życzeniu. Wreszcie, po dokładnym zbadaniu wiarygodności objawień przez arcybiskupa Bragi, papież Pius XII 31 października 1942 r. zawierzył świat Niepokalanemu Sercu Maryi w przesłaniu przekazanym do Fatimy. 8 grudnia tego samego roku powtórzył ten akt w Bazylice św. Piotra.


    27 marca 1942 r. Aleksandra przestała jeść i od tej pory żyła jedynie Eucharystią.
    Idąc za radą swego nowego kierownika duchownego, ks. Umberta Pasquale, salezjanina, wstąpiła do Unii Współpracowników Salezjańskich, aby swym cierpieniem przyczyniać się do zbawienia młodych. Bardzo interesowała się ludźmi, ich problemami i życiem duchowym. Wiele osób przyjeżdżało do niej po radę lub z prośbą o modlitwę. W dalszym ciągu dyktowała swój dziennik.


    7 stycznia 1955 r. zostało jej objawione, że w ciągu roku umrze. 12 października przyjęła namaszczenie chorych, a następnego dnia, w rocznicę ostatniego objawienia Matki Bożej w Fatimie, umarła. „Jestem szczęśliwa, bo idę do nieba” — powiedziała przed śmiercią. Na swym grobie, który obecnie znajduje się w kościele parafialnym w Balasarze, kazała umieścić słowa: „Grzesznicy, jeśli proch mego ciała może przyczynić się do waszego zbawienia, zbliżcie się, depczcie go, aż całkiem zniknie. Ale nie grzeszcie już więcej, nie obrażajcie naszego Pana Jezusa!”.

    sekretariat fatimski.pl

    ——————————————————————————————————————–

    2 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    XXXII NIEDZIELA ZWYKŁA 7 listopada – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 DO 14.00

    MSZA ŚW. O GODZ. 14.00

    PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA

    ——————————————————————————————————————–

    3 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–


    PONIEDZIAŁEK 8 LISTOPADAKAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    KATECHIZACJA DLA DOROSŁYCH O GODZ. 18.00

    PORADNIA RODZINNA OD GODZ. 18.00 – 20.00

    ——————————————————————————————————————–

    4 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    WTOREK 9 LISTOPADAKAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    GODZ. 18.30 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU Z MODLITWĄ RÓŻAŃCOWĄ W INTENCJI DUSZ, KTÓRE DOŚWIADCZAJĄ OGNIA OCZYSZCZAJĄCEGO, ABY DZIĘKI PRZENAJDROŻSZEJ KRWI PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA, DOSTĄPIŁY JAK NAJSZYBCIEJ WYBAWIENIA I MOGŁY SIĘ CIESZYĆ UDZIAŁEM W WIECZNEJ SZCZĘŚLIWOŚCI.

    MSZA ŚW. O GODZ. 19.30

    ——————————————————————————————————————–

    5 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    ŚRODA 10 LISTOPADA

    ——————————————————————————————————————–

    6 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    CZWARTEKEK 11 LISTOPADAKAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    MSZA ŚW. DZIĘKCZYNNA W INTENCJI OJCZYZNY O GODZ. 19.00

    _______________________

    Modlitwy za Ojczyznę i ważne słowa, które warto wciąż przypominać:

    Pexels

    *****

    Boże, Stworzycielu świata, który każde stworzenie otaczasz swoją ojcowską troską i kierujesz biegiem historii, by osiągnęła swój cel – zbawienie.

    My widzimy Twoją Ojcowską miłość, gdy łagodzisz zatwardziałość człowieka i otwierasz rozdarty konfliktami i walką świat na pojednanie.

    Odnów dla nas cuda Twojego miłosierdzia: ześlij swojego Ducha, by działał w głębi naszych serc, aby wrogowie dojrzeli do dialogu, przeciwnicy uścisnęli sobie dłonie, a ludzie żyli w zgodzie.

    Pomóż nam poświęcić się szczeremu dążeniu do prawdziwego pokoju, który kładzie kres kłótniom; do miłości, która przezwycięża nienawiść; do wybaczenia, które rozbraja wszelką zemstę.

    Przez Chrystusa, Pana naszego.
    Amen.

    św. Jan Paweł Wielki

    *****

    Aniele Stróżu Polski, przyjdź z pomocą wszystkim

    Polakom w potrzebach duszy i ciała, aby podążając

    za wartościami materialnymi, nie tracili swych

    najważniejszych wartości jakimi są wiara

    chrześcijańska i prawdziwe poczucie dumy narodowej.

    Połóż kres poczynaniom szatana, który przez różne uciski i wrogie zasadzki spycha Polaków na dno moralne.

    Wstawiaj się za nami do Boga i przypomnij nam, że mamy najpierw szukać

    Królestwa Bożego i spełniania świętej woli naszego

    Ojca w niebie, a wszystko inne będzie nam przydane.

    Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

    św. Andrzej Bobola

    *****

    Wszechmocny Boże, Ojców naszych Panie!

    Pochylamy pokornie nasze głowy, by prosić o siłę wytrwania i mądrość w tworzeniu jedności,

    by prosić o Twoje błogosławieństwo.

    Wszystkich polecamy Twojej szczególnej opiece, Twojej mocy uzdrawiającej ludzkie serca.

    Chcemy wszystkim naszym winowajcom przebaczyć, jak Ty przebaczasz nam nasze winy.

    I zbaw od złego nas wszystkich. Wysłuchaj, Panie, prośby ludu swego.

    bł. ks. Jerzy Popiełuszko

    *****

    Boże, Rządco i Panie narodów, z ręki i karności Twojej racz nas nie wypuszczać, a za przyczyną Najświętszej Panny, Królowej naszej, błogosław Ojczyźnie naszej, by Tobie zawsze wierna chwałę przynosiła Imieniowi Twemu, a syny swe wiodła ku szczęśliwości.

    Wszechmogący wieczny Boże, spuść nam szeroką i głęboką miłość ku braciom i najmilszej Matce, Ojczyźnie naszej, byśmy jej i ludowi Twemu, swoich pożytków zapomniawszy, mogli służyć uczciwie.

    Ześlij Ducha Świętego na sługi Twoje, rządy kraju naszego sprawujące, by wedle woli Twojej ludem sobie powierzonym mądrze i sprawiedliwie zdołali kierować. Przez Chrystusa, Pana naszego.

    sługa Boży ks. Piotr Skarga

    *****

    Proszę was, abyście cale to duchowe dziedzictwo, któremu na imię Polska, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym – abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili, abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy.

    św. Jana Paweł Wielki

    *****

    Tak często słyszymy zdanie: Piękną i zaszczytną rzeczą jest umrzeć za Ojczyznę. Jednakże trudniej jest niekiedy żyć dla Ojczyzny. Można w odruchu bohaterskim oddać swoje życie na polu walki, ale to trwa krótko. Większym niekiedy bohaterstwem jest żyć, trwać, wytrzymać całe lata.

    bł. kardynał Stefan Wyszyński

    *****

    W pojednaniu musi być jeden wspólny cel: dobro Ojczyzny i poszanowanie ludzkiej godności. Trzeba wyciągać ręce do pojednania w duchu miłości, ale i w duchu sprawiedliwości, bo, jak mówił Ojciec Święty [Jan Paweł II], nie może istnieć miłość bez sprawiedliwości. Miłość przerasta sprawiedliwość, a równocześnie znajduje potwierdzenie w sprawiedliwości.

    bł. ks. Jerzy Popiełuszko

    ——————————————————————————————————————–

    7 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    PIĄTEK 12 LISTOPADA KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 18:00 19.00

    NABOŻEŃSTWO RÓŻAŃCOWE O GODZ. 18.30

    MSZA ŚWIĘTAGODZ. 19:00

    ——————————————————————————————————————–

    8 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    SOBOTA 13 LISTOPADA KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    O GODZ. 16.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI, KTÓRE PRAGNĄ PRZYGOTOWAĆ SIĘ PO RAZ PIERWSZY DO SAKRAMENTU SPOWIEDZI ŚW. I KOMUNII ŚW.

    SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 17:00 – 18.00

    WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z XXXIII NIEDZIELI ZWYKŁEJ GODZ. 18:00

    PO MSZY ŚW. – NABOŻEŃSTWO DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ

    fragment figury Matki Bożej Bolesnej

    ***


    MODLITWA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ

              
    Matko Bolesna stojąca pod krzyżem, naucz nas trwać mężnie przy cierpiących i współcierpieć z nimi, jak Ty na Kalwarii. Matko Ukrzyżowanego i Matko wszystkich ludzi, oddawaj Ojcu Niebieskiemu ludzkie cierpienia, tak jak ofiarowałaś Mękę Twego Syna i swój ból matczyny. Ucz swoje dzieci przyjmować z gotowością każdą wolę Bożą, w cierpieniu zachować ufność, znosić je mężnie w zjednoczeniu z Chrystusem i ofiarowywać je z miłością dla zbawienia świata. Matko Bolesna, pomóż nam i wszystkim ludziom udręczonym, odkrywać w cierpieniu głęboki sens. Uproś, aby cierpienia chrześcijan stały się wynagrodzeniem Bogu za grzechy świata
    i przyczyniły się do jego zbawienia. Amen.

    KORONKA (RÓŻANIEC) DO SIEDMIU BOLEŚCI MATKI BOSKIEJ  

       
    Koronka (Różaniec) do Siedmiu Boleści Matki Bożej składa się z siedmiu tajemnic, w których rozważamy najboleśniejsze momenty z życia Matki Bożej. Rozważając te tajemnice w szczególny sposób czcimy Matkę Bożą Bolesną i upraszamy dla siebie i bliźnich potrzebne łaski w tym życiu, a zwłaszcza w godzinę naszej śmierci.            

    W Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.


    Modlitwa wstępna
    :

    Mój Boże, ofiarowuję Ci ten różaniec na cześć siedmiu boleści Maryi, na Twoją większą chwałę, moje nawrócenie i nawrócenie wszystkich ludzi na wiarę w Twego umiłowanego Syna, Jezusa Chrystusa- nasze zbawienie i naszą jedyną drogę do Ciebie, w jedności z Duchem Świętym, na wieki wieków. Amen!
    Ku Tobie Święta Matko wznosimy serca swoje, aby współczuć w Boleściach Twoich.

    BOLEŚĆ I – Proroctwo Symeona

    Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść, która przeszyła Serce Twoje, gdyś słyszała prorocze słowa starca Symeona o Męce Jezusa, Syna Twojego, racz nam wyjednać łaskę uświęcenia naszego życia i cierpliwego znoszenia cierpień i przeciwności.


    1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…

    BOLEŚĆ II – Ucieczka do Egiptu

    Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść Twoją, której doznałaś uciekając z Synem Twoim przed Herodem do Egiptu, uproś nam łaskę wiernego poddania się Woli Bożej we wszystkim co nas spotyka.


    1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…

    BOLEŚĆ III – Szukanie Jezusa

    Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś szukając zgubionego Jezusa, uproś nam łaskę, abyśmy nigdy Go nie utracili. Tym, którzy zgubili Jezusa, na grzesznych drogach swojego życia dopomóż Go odnaleźć w Sakramentach Świętych.

    1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…      

    BOLEŚĆ IV – Spotkanie z Synem na drodze Krzyżowej

    Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś spotkawszy Jezusa na drodze Krzyżowej, gdy na Swoich Ramionach dźwigał grzechy moje i całej ludzkości, uproś nam łaskę, abyśmy już nigdy nie obarczali Jezusa najmniejszymi grzechami. Prosimy Cie o łaskę miłości do Krzyża oraz cierpliwości i wytrwałości w niesieniu codziennych krzyży całego naszego życia dla ratowania dusz.

    1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…      

    BOLEŚĆ V – Śmierć Pana Jezusa na Krzyżu

    Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś u stóp Krzyża patrząc na Mękę i śmierć Twojego Syna, uproś nam łaskę szczerego żalu i pokuty oraz nawrócenie zatwardziałych grzeszników, szczególnie konających i Łaskę Miłosierdzia Bożego dla świata całego.

    1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…      

    BOLEŚĆ VI – Maryja trzyma martwe Ciało Syna

    Matko Najboleśniejsza! Przez łzy, którymi obmywałaś Rany Jezusa złożonego w Twoich Ramionach oraz przez Twoje Matczyne i Krwawe łzy, które wylewasz nad całą grzeszną ludzkością stojącą w obliczu zagłady, prosimy Cię, ratuj dusze idące na potępienie, ratuj dusze w czyśćcu cierpiące, ratuj zagrożoną młodzież i nasze rodziny. Dla pocieszenia Twojego Zbolałego Serca i otarcia Twoich Łez ofiarujemy Ci Maryjo nasze serca, cierpienia, ofiary, łzy i modlitwy i całe nasze życie w ofierze miłości dla ratowania zagubionych dusz.

    1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…

    BOLEŚĆ VII – Złożenie Jezusa W Grobie

    Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść rozstania z Jezusem złożonym w grobie, uproś nam łaskę, aby umarły w nas wszystkie złe skłonności i przywiązania do grzechu. Abyśmy żyli w świętości i miłości dla Chwały Bożej i ratowania dusz, przez Chrystusa i z Chrystusem, a po śmierci osiągnęli życie wieczne.

    1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…

    Modlitwa na zakończenie: 

    O Święta Matko, którą Wszechmogący Bóg wybrał na Matkę Odkupiciela świata i upodobnił w cierpieniach do Swego Syna Ukrzyżowanego, niech boleść Twoja pobudzi nas do miłości Jezusa i Ciebie. O Królowo Męczenników, udziel nam podobnej cierpliwości i męstwa w znoszeniu cierpień z jakimi Ty stałaś pod krzyżem, Syna Twego. Amen.

    Na uczczenie łez, które Najświętsza Maryja Panna przy tych tajemnicach wylała oraz na uproszenie łaski odpustu przypisanego do tej modlitwy odmówmy 3 razy: Zdrowaś Maryjo…
    Wieczny odpoczynek racz zmarłym dać Panie…

    LITANIA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ


    Kyrie eleison! Chryste eleison! Kyrie eleison!
    Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
    Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami
    Synu, Odkupicielu świata, Boże zmiłuj się nad nami
    Duchu Święty, Boże zmiłuj się nad nami
    Święta Trójco, Jedyny Boże zmiłuj się nad nami

    Święta Maryjo, módl się za nami.
    Święta Boża Rodzicielko
    Święta Panno nad pannami
    Matko męki krzyżowe Twego Syna cierpiąca
    Matko Bolesna
    Matko płacząca
    Matko żałosna
    Matko opuszczona
    Matko stroskana
    Matko mieczem przeszyta
    Matko w smutku pogrążona
    Matko trwogą przerażona
    Matko sercem do krzyża przybita
    Matko najsmutniejsza
    Krynico łez obfitych
    Opoko stałości
    Nadziejo opuszczonych
    Tarczo uciśnionych
    Wspomożenie wiernych
    Lekarko chorych
    Umocnienie słabych
    Ucieczko umierających
    Korono Męczenników
    Światło Wyznawców
    Perło panieńska
    Radości Świętych Pańskich

    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.

    Módlmy się: Boże, Ty sprawiłeś, że obok Twojego Syna, wywyższonego na krzyżu, stała współcierpiąca Matka, daj, aby Twój Kościół uczestniczył razem z Maryją w męce Chrystusa i zasłużył na udział w Jego zmartwychwstaniu. Który z Tobą żyje i króluje, w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.

    ************************************************************************************************************

    BOŻA MATKA BOLEŚCIWA

    Radków
    fot. Jan Nitecki/Radków/Tygodnik Niedziela

    ***

    Pannę Maryję nazywamy Najświętszą Panną. Nazwa ta odnosi się raczej do Jej obecnego stanu w niebie, bo gdy wyobrażamy Ją sobie żyjącą na ziemi, to najlepiej odpowiada Jej nazwa Matki Boskiej Bolesnej. To zupełnie zrozumiałe: cierpienie Chrystusa musiało odbić się na Maryi, przecież Ona była Mu najbliższą. Jeśli wichura złamie drzewo, to zniszczyć potrafi i kwiaty. Jeśli cierpiał Chrystus, to cierpiała i Maryja.

    Zwykle mówi się o siedmiu boleściach Najświętszej Panny, o jakich?

    1. Pierwsza boleść spotkała Ją jeszcze przed narodzeniem Pana Jezusa, kiedy musiała wyjść za mąż za Józefa i porzucić świątynię, przy której postanowiła spędzić całe życie na służbie Bożej. Dużo bólu kosztowała Ją ta decyzja, ale wykonała ją zgodnie z wolą Bożą.

    2. Druga boleść była dotkliwsza. Św. Józef z początku nie wiedział, że Bóg w cudowny sposób chce zesłać Swojego Syna na świat. Był zaskoczony niewytłumaczonym macierzyństwem Najświętszej Panny i postanowił z Nią zerwać. Możemy sobie wyobrazić, jak ten moralny cios dotknął Maryję!

    3. Niedługo potem nawiedza Ją nowy ból, oto szuka schronienia w świętą noc i nie znajduje go, idzie więc do zimnej groty pasterskiej, by tam wydać na świat Zbawiciela!…

    4. Czterdziestego dnia po Narodzeniu Chrystusa idzie do świątyni, by Go ofiarować Bogu, a tam stary Symeon przepowiada, że smutna przyszłość Ją czeka, miecz boleści przeszyje Jej duszę (Łk 2,35). Jaki smutek owładnął duszą Maryi po słowach Symeona! Bolesną jest rana fizyczna, ale stokroć bardziej boli rana zadana duszy. Słowa Symeona zraniły do głębi duszę Maryi i ciążyły nad Nią te koszmarne chmury smutku. Są słowa, które całe życie pamiętamy. Człowiek nie może zapomnieć ostatnich słów kochanych osób. Pamiętamy przestrogi konającego ojca, matki. Słowa Symeona tak głęboko utkwiły w sercu Maryi, że nie dawały Jej spokoju. Karmiąc małego Jezusa pamiętała, że chowa Go na mękę, na śmierć, że duszę Jej przeszyje miecz boleści.

    Wyobrażam sobie dom Nazaretański, pełen smutnego wyczekiwania śmierci Chrystusowej. Krajało się z bólu serce Maryi, kiedy słuchała w świątyni słów Izajasza proroka o mękach Zbawiciela, że będzie „mężem boleści”, „ubity”, „jako trędowaty” „uniżony”, „wzgardzony”, że przebiją Jego ręce i nogi… Wiadomości te musiały bardzo zasmucać serce Najświętszej Panny.

    5. Matka Boska przeżyła wiele utrapień, niedostatku i boleści w czasie ucieczki do Egiptu.

    6. Niedługo potem musiała się rozstać na pewien czas z 12-letnim Jezusem i z niepokojem szukać Go; było to jakby przygotowanie do rozstania się z Jezusem, skazanym na śmierć. Maryja chcąc zbliżyć się do nas, musiała przeżyć największe cierpienie: rozstać się ze Swym Synem.

    7. Był to największy ból, jakiego doznała Maryja. Pewnego dnia usłyszała smutną nowinę, że Judasz wydał Chrystusa, że żołdactwo z rozkazu przełożonych świątyni uwięziło Go, że Piotr się Go wyparł. Słyszała złowrogie okrzyki rozjuszonego tłumu — ukrzyżuj Go!… widziała Swego najukochańszego Syna biczowanego, w cierniowej koronie. Teraz rozumiemy dlaczego Kościół katolicki nazywa Najświętszą Pannę „Matką Bolesną”, „Królową Męczenników”, bo męką i cierpieniem duchowym przeżyła wszystkie boleści, jakie mogą spotkać człowieka. Chrystusa skazali na śmierć. Włożono Mu ciężki krzyż na ramiona. Pochód ruszył, słychać urągania, szyderstwa, potwarze. Chrystus ledwie idzie pod ciężarem krzyża.

    Na rogu jednej ulicy zachodzi wzruszająca scena, którą by się przejęli na pewno wrogowie Chrystusa, gdyby ich nie zaślepiała nienawiść. Tłum rozstąpił się, a przed skrwawionym Chrystusem stanęła Marja! Napróżno Ją wstrzymywali krewni, znajomi – koniecznie chciała widzieć Swego ukochanego Syna. Było to smutne spotkanie! „Im większa, miłość, tym głębszy ból” – mówi św. Augustyn.

    Im większa miłość! Czy może istnieć miłość macierzyńska, która by dorównała miłości Maryi? Kto znał tak dobrze Chrystusa, jak Ona? Dobrze wiedziała, kim jest Chrystus: że jest Synem Bożym bez grzechu, pełen doskonałości, mądrości, dobroci, miłości. A teraz na śmierć Go prowadzą!

    Nastąpiło ukrzyżowanie, śmierć i pogrzeb. Najświętsza Panna przez cierpienia musiała Sobie wysłużyć zasługi wobec Boga… dusza Jej, lgnąc do strasznego drzewa krzyża, godziła się z wolą Bożą. Co wycierpiała Maryja pod krzyżem, tego język ludzki nie jest w stanie wyrazić. Co przeżywała, kiedy Syn Jej konał, kiedy Go zdjęto z krzyża i umieszczono na Jej łonie! Św. Hieronim mówi, że tyle dostała ran, ile miał Chrystus na Swym ciele. Ból ten można opisać tylko słowami Pisma Świętego: „Wielkie jest jako morze skruszenie Twoje” (Lm 2, 13). Kiedyś śpiewałaś Magnificat – a teraz smucisz się i bolejesz? Smutną jesteś, bo  na wskroś przeszyta jest Twoja dusza. Słusznie możesz powiedzieć o Sobie słowami Noemi: „Nie nazywajcie Mię Noemi (to jest piękna), ale Mię zwijcie Mara (to jest gorzka), bo Mię gorzkością wielką napełnił Wszechmogący” (Rt 1,20). „Wy wszyscy, którzy idziecie przez drogę obaczcie i przypatrzcie się, jeśli jest boleść, jako boleść Moja?” (Lm 1 12).

    bp dr Tihamer Toth, Wierzę w Jezusa Chrystusa, Kraków 1934, s. 275-278.

    ——————————————————————————————————————–

    9 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    XXXIII NIEDZIELA ZWYKŁA 14 listopada – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 DO 14.00

    MSZA ŚW. O GODZ. 14.00

    PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA

    ——————————————————————————————————————–

    10 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    ********************************

    W czwarty piątek każdego miesiąca w kaplicy sióstr Benedyktynek w Largs jest całonocna Adoracja Najświętszego Sakramentu od godz. 21.00 i kończy się Mszą św. o godz. 05.00

    (NASTĘPNA NOCNA ADORACJA BĘDZIE W STYCZNIU 2022 ROKU)

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    Czas na nowe okulary! – Pismo Święte jest dla każdego

    „Co może mi dać Księga napisana tysiące lat temu? Po co tracić czas na czytanie moralizujących tekścików?” – myślisz podobnie? Ja tak myślałem przez pierwsze 21 lat mojego życia.

    fot. Karol Porwich/Niedziela

    ***

    Pismo Święte kojarzyłem głównie z wieczerzą wigilijną. Tylko wtedy wspólnie z rodziną czytaliśmy fragment Ewangelii. Był to jedynie miły akt tradycji, otwierający drzwi do uczty i prezentów, które już czekały pod choinką. Pismo Święte? Przecież to dla księdza albo moherowej babci w kościele. Dla mnie? Po co! Nie widziałem zupełnie sensu zagłębiania się w lekturę Biblii. Już sama jej objętość odstrasza. Nie dość całej sterty szkolnych lektur, tysięcy stron zapisanych mikroskopijnymi czcionkami?Dopiero w trakcie studiów poczułem znaczenie słów Pisma Świętego we własnym sercu. W beznadziei życia, braku perspektyw i bólu codzienności, Bóg przyszedł do mnie także przez słowa z Biblii. Dawniej myślałem, że Bóg jest odległą energią, której nie obchodzi mój los. Dzięki Pismu Świętemu pojąłem, że On jest Bogiem bliskim, dla którego jestem oczkiem w głowie.

    W Piśmie Świętym odkryłem miłosiernego Ojca, który nikogo nie przekreśla i zawsze czeka na powrót swoich zagubionych dzieci.

    Od kiedy na poważnie zacząłem zgłębiać wiarę katolicką, zrozumiałem, że wszystkie praktyki, które oferuje dziś tak bardzo wyśmiewany Kościół, mają za zadanie rozwijać moją relację z samym Stwórcą.

    Dotarło do mnie, że Bóg, przychodząc na świat w osobie Jezusa, pokazał mi, jak bardzo mnie kocha. Ciebie też. Każdego – bez wyjątku.

    „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 34-35).

    Regularnie przyjmując Eucharystię, spowiadając się, modląc czy właśnie czytając Pismo Święte, zacząłem budować z Jezusem osobistą więź, która odmieniła moje życie.

    To dzięki temu, że otworzyłem w sercu drzwi dla Chrystusa, mógł On zacząć w nim porządki. Zabrał nienawiść, pychę, nieczystości, by w zamian dać pokój, radość, siłę ducha. To on ze zgliszczy mojego życia zbudował bezpieczny dom, dał mi kochającą żonę, cudne córeczki, świetną pracę, spełnianie marzeń i najważniejsze – możliwość bycia Jego uczniem.

    Pismo Święte już na samym początku drogi mojego nawrócenia pozwoliło mi zobaczyć świat oczami Boga. Swoją przygodę ze Słowem Życia zacząłem od Ewangelii. To dzięki niej dowiedziałem się, kim tak naprawdę jest Jezus, zacząłem Jego słowa i polecenia wcielać w moje życie i zauważać ich owoce.

    Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może włożyć niedowidzący człowiek. Bez Boga i Jego słowa jesteśmy jak niewidomy, który błądzi w ciemnym lesie. Włożywszy słowo Boże na swoje oczy, przez jego pryzmat wreszcie możemy zobaczyć prawdziwe życie.

    Dawniej myślałem, że Bóg jest surowym ojcem, który tylko czyha na potknięcie człowieka, aby go ukarać.

    „Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Łk 12, 6-7).

    Wiecie, jakie sformułowanie pada w Biblii najczęściej? To nie: „kara”, „musicie” czy „nie wolno”. To: „nie lękajcie się”, „nie bójcie się”! Aż 365 razy, na każdy dzień roku, Bóg daje nam zapewnienie o swojej opiece. Z Nim nie musimy się bać. Z Nim każdy nasz problem staje się tylko małym problemikiem.

    Żeby odczuć działanie Boga w swoim życiu, trzeba Go po prostu do siebie zaprosić. Dopiero gdy poświęcimy swój czas Jezusowi, On może przy nas być. Wiem, że o wiele łatwiej jest poleżeć na kanapie, scrollując fejsa, ale czy nie warto się wysilić, aby mieć więcej?

    Tracąc w pokoju czas dla Jezusa – zyskujesz pokój ducha w sercu. Zamykając durne apki w smartfonie, otwierasz swoje serce dla Boga. Otwierając apkę z Pismem Świętym, zamykasz się na zło, ból i problemy.

    Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może założyć niedowidzący człowiek.

    Nie chodzi o to, żebyś w 2 miesiące przeczytał całą Biblię, jęcząc z bólu. W Piśmie Świętym nie chodzi tylko o czytanie. Chodzi o przyjmowanie. Jeśli przyjmujesz to, co Bóg chce ci danego dnia powiedzieć, twoje życie napełnia się Jego obecnością.

    Zacznij od Ewangelii. Dobrą metodą jest także lektura czytań z danego dnia, które oferuje liturgia Kościoła. Pismo Święte masz w aplikacji na smartfona. Zajrzyj też do naszego niedzielnego Niezbędnika Katolika i daj się nareszcie poprowadzić Bogu.

    To nie będzie proste. Zły tak łatwo nie odpuszcza – na bank przyjdzie z lenistwem, brakiem czasu czy wyśmiewaniem ze strony znajomych. Rezygnując z podziwu świata, przyjmujesz propozycję Jezusa. Przyjmując ofertę Boga, rozpakowujesz prezent, który On sam przygotował dla ciebie już przy założeniu świata.

    Warto zaryzykować – to naprawdę się opłaca. Czasami wystarczy tylko dobrać odpowiednie okulary, aby zobaczyć coś znacznie wyraźniej.

    „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona

    zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 15).

    Damian Krawczykowski/Tygodnik Niedziela

    ****************************

    Czy Słowo Boże ma moc czy to tylko „materiał do medytacji”?

    „Czy Słowo Boże ma moc? Tak, jeśli jest głoszone i nauczane z przekonaniem, wiarą, autorytetem i namaszczeniem Duchem Świętym i jeśli mamy pewność, że jest prawdziwe i niezawodne”, pisze na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” ks. prof. Robert Skrzypczak.

    Kapłan komentując fragment Listu do Hebrajczyków, który wierni usłyszą w niedzielę podczas Mszy Świętej zastanawia się, jakie podejście dominuje we współczesnym świecie w stosunku do Pisma Świętego. Czy Słowo Boże jest „pokarmem dla myśli? Materiałem do medytacji? Jedną z wielu opinii? Przestarzałym mity?”. Czy można je „brać dosłownie”? Czy można je „dostosowywać do naszych czasów?”.

    Ks. Skrzypczak ubolewa, że w przekonaniu znacznej grupy wiernych i niewiernych Pismo Święte jest uważane za „zestaw starożytnych dokumentów, oczywiście fascynujących, ale pozbawionych nadprzyrodzonej ważności, którego nikt już nie może zrozumieć z wyjątkiem specjalistów”.

    „Jakie to smutne, że Słowo Boże zostało zakryte dla tak wielu! Ono jest ogniem, skałą, mocą, liną ratunkową, pilnym ostrzeżeniem, źródłem ratującej życie wiedzy, kluczem do szczęścia i głębokim listem miłosnym od Boga do nas. Powinniśmy je pożeraćIlekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego (Jr 15,16)”, pisze duchowny.

    Autor zwraca również uwagę, że List do Hebrajczyków moc Słowa Bożego zawartą w jego głoszeniu nazywa mieczem Ducha i ten właśnie miecz jest naszą bronią do walki nie tylko z ludzkimi wadami i grzechem, ale i z samym demonem.

    „Słowo Boże, przenikające serca grzeszników, wypędza skłębione masy grzechów i demonów. (…) Czas przestać chwiać się na obie strony. Jeśli mamy być lojalni wobec Chrystusa, musimy sięgać po miecz Ducha. I uderzać z mocą opasłego i ospałego despotę zatruwającego nas i nasz Kościół grzechem, fałszem i egoizmem”, podsumowuje ks. prof. Robert Skrzypczak.

    Gość Niedzielny

    *************************************************************

    MODLITWA ANIOŁA Z FATIMY

    “O mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię!
    Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy w Ciebie nie wierzą,
    nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i Ciebie nie kochają!”
    “Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty,
    uwielbiam Cię w najgłębszej pokorze, ofiarując najdroższe Ciało i Krew,
    Duszę i Bóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa,
    obecne na wszystkich ołtarzach świata jako wynagrodzenie za zniewagi,
    świętokradztwa i obojętność jakimi jest On obrażany.
    I przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi,
    proszę Ciebie o łaskę nawrócenia biednych grzeszników”. Amen.

    ***************

    OBJAWIENIA ANIOŁA PORTUGALII

    Rok przed objawieniami Najświętszej Maryi Panny trójka pastuszków: Łucja, Franciszek i Hiacynta – Łucja de Jesus dos Santos i jej kuzyni Franciszek i Hiacynta Marto – mieszkająca w wiosce Aljustrel, należącej do parafii fatimskiej – miała trzy objawienia Anioła Portugalii, zwanego też Aniołem Pokoju.
     

    Pierwsze zjawienie się Anioła

    Pierwsze objawienie Anioła miało miejsce wiosną lub latem 1916 roku, przed grotą przy wzgórzu Cabeço, w pobliżu Aljustrel, i miało, zgodnie z opowiadaniem siostry Łucji, następujący przebieg:

    Bawiliśmy się przez pewien czas, gdy nagle silny wiatr zatrząsł drzewami, co skłoniło nas do popatrzenia, co się dzieje, ponieważ dzień był pogodny. Wtedy ujrzeliśmy w oddali, nad drzewami rozciągającymi się ku wschodowi, światło bielsze od śniegu, w kształcie przezroczystego młodego mężczyzny, jaśniejszego niż kryształ w promieniach słońca.

    W miarę jak się przybliżał, mogliśmy rozpoznać jego postać: młodzieniec w wieku około 14–15 lat, wielkiej urody. Byliśmy zaskoczeni i przejęci. Nie mogliśmy wypowiedzieć ani słowa.
    Gdy tylko zbliżył się do nas, powiedział:
    – Nie bójcie się. Jestem Aniołem Pokoju. Módlcie się ze mną.
    I klęcząc nachylił się, aż dotknął czołem ziemi. Pobudzeni nadprzyrodzonym natchnieniem, naśladując Anioła, zaczęliśmy powtarzać jego słowa:
    – O Mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą w Ciebie, nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i nie kochają Cię.
    Po trzykrotnym powtórzeniu tych słów podniósł się i powiedział:
    – Módlcie się tak. Serca Jezusa i Maryi uważnie słuchają waszych próśb.

    I zniknął. Atmosfera nadprzyrodzoności, jaka nas ogarnęła, była tak silna, że przez dłuższy czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego własnego istnienia, pozostając w tej samej pozycji, w której nas Anioł zostawił, i powtarzając ciągle tę samą modlitwę. Obecność Boga była tak silna i tak dogłębna, że nie ośmieliliśmy się nawet odezwać do siebie. Następnego dnia jeszcze czuliśmy się ogarnięci tą atmosferą, która znikała bardzo powoli.

    Żadne z nas nie zamierzało mówić o tym zjawieniu, ale zachować je w tajemnicy. Taka postawa sama się narzucała. Było to tak dogłębne, że nie było łatwo powiedzieć o tym choćby słowa. Zjawienie to zrobiło na nas większe wrażenie, chyba dlatego, że było pierwsze. 

    Drugie zjawienie się Anioła 

    Po raz drugi Anioł pojawił się latem 1916 roku, przy studni domu Łucji, blisko której bawiły się dzieci. Oto jak siostra Łucja opowiada to, co Anioł powiedział jej samej i jej kuzynom:
    – Co robicie? Módlcie się! Módlcie się dużo! Przenajświętsze Serca Jezusa i Maryi chcą okazać przez was miłosierdzie. Ofiarowujcie nieustannie modlitwy i umartwienia Najwyższemu.
    – Jak mamy się umartwiać? – zapytałam.
    – Z wszystkiego, co możecie, zróbcie ofiarę Bogu jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, i jako uproszenie nawrócenia grzeszników. W ten sposób sprowadźcie pokój na waszą Ojczyznę. Jestem Aniołem Stróżem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście 
    z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg wam ześle.
    I zniknął. Te słowa Anioła wyryły się w naszych umysłach jak światło, które pozwoliło nam zrozumieć, kim jest Bóg, jak nas kocha, jak chciałby być kochany. Pozwoliły nam również pojąć wartość umartwienia, jak ono Bogu jest miłe i jak dzięki niemu nawracają się grzesznicy.

    Trzecie zjawienie się Anioła

    Trzecie objawienie miało miejsce końcem lata i początkiem jesieni 1916 roku. Także i tym razem w grocie Cabeço. Potoczyło się ono, zgodnie z opisem siostry Łucji, w następujący sposób: 

    Gdy tylko tam przyszliśmy, padliśmy na kolana i dotknąwszy czołami ziemi, poczęliśmy powtarzać słowa modlitwy Anioła: „O Mój Boże wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię etc.!”
    Nie pamiętam, ile razy powtórzyliśmy tę modlitwę, kiedy ujrzeliśmy błyszczące nad nami nieznane światło. Powstaliśmy, aby zobaczyć, co się dzieje, i ujrzeliśmy Anioła trzymającego kielich w lewej ręce, nad którym unosiła się hostia, z której spływały krople krwi do kielicha. Zostawiwszy kielich i hostię zawieszone w powietrzu, Anioł uklęknął z nami i trzykrotnie powtórzyliśmy z nim modlitwę:
    – Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu, Duchu Święty, wielbię Cię z najgłębszą czcią i ofiaruję Ci najdroższe Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, obecnego we wszystkich tabernakulach świata, jako przebłaganie za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest On obrażany! Przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi błagam Cię o nawrócenie biednych grzeszników.
    Następnie powstając, wziął znowu w rękę kielich i hostię.
    Hostię podał mnie, a zawartość kielicha dał do wypicia Hiacyncie i Franciszkowi, jednocześnie mówiąc:
    – Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa straszliwie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagradzajcie zbrodnie ludzi i pocieszajcie waszego Boga.
    Potem znowu schylił się aż do ziemi, powtórzył wspólnie z nami trzy razy tę samą modlitwę: „Przenajświętsza Trójco… etc.” i zniknął.

    Natchnieni nadprzyrodzoną siłą, która nas ogarniała, naśladowaliśmy Anioła we wszystkim, to znaczy uklękliśmy czołobitnie jak on i powtarzaliśmy modlitwy, które on odmawiał. Siła obecności Boga była tak intensywna, że niemal zupełnie nas pochłaniała i unicestwiała. Wydawała się pozbawiać nas używania cielesnych zmysłów przez długi czas. W ciągu tych dni wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności, jakbyśmy byli niesieni przez tę samą nadprzyrodzoną istotę, która nas do tego skłaniała.
    Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrzne, całkowicie skupiające duszę w Bogu. A również osłabienie fizyczne, które nas ogarnęło, było wielkie.

    Nie wiem, dlaczego objawienia Matki Bożej wywołały w nas zupełnie inne skutki. Ta sama wewnętrzna radość, ten sam spokój i to samo poczucie szczęścia, ale zamiast tego fizycznego osłabienia, pewna wzmożona ruchliwość. Zamiast tego unicestwienia w Bożej obecności, wielka radość. Zamiast trudności w mówieniu, pewien udzielający się entuzjazm. Lecz pomimo tych uczuć odczuwałam natchnienie, aby milczeć, zwłaszcza o niektórych rzeczach. Podczas przesłuchań czułam wewnętrzne natchnienie, które mi wskazywało odpowiedzi, aby nie odbiegając od prawdy, nie ujawniać tego, co wtenczas powinnam była ukryć.

    Objawienia Anioła w roku 1916 poprzedzone były trzema innymi wizjami. W okresie między kwietniem a październikiem 1915 roku, Łucja wraz z trzema innymi dziewczynkami, Marią Rosą Matias, Teresą Matias i Marią Justiną, ujrzały, z tego samego wzgórza Cabeço, ponad lasem znajdującym się w dolinie, zawieszony w powietrzu jakiś obłok bielszy od śniegu, przezroczysty, 
    w kształcie ludzkiej postaci. Była to postać, jakby ze śniegu, którą promienie słoneczne czyniły nieco przezroczystą. Jest to opis samej siostry Łucji.

    z książki: “Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” autorstwa A. Borellego

    ************************************************************************************************************

    KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ PRZYJMUJEMY Z NALEŻNYM USZANOWANIEM DO UST

    ALBO NA RĘKĘ – WTEDY CIAŁO PAŃSKIE SPOŻYWAMY W OBECNOŚCI KAŁANA .

    PRZYJMUJĄC KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ – NA SŁOWA KAPŁANA: CIAŁO CHRYSTUSA – ODPOWIADAMY: AMEN.

    ************************************************************************************************************

    Co oznacza nasze „Amen”, które wypowiadamy podczas Komunii św. przyjmując „Ciało Chrystusa”?

    Kapłanowi, który rozdając Eucharystię mówi tobie: „Ciało Chrystusa”, odpowiadasz: „Amen” – to znaczy uznajesz łaskę i zaangażowanie, jakie pociąga za sobą stanie się Ciałem Chrystusa. Gdy przyjmujesz bowiem Eucharystię, stajesz się Ciałem Chrystusa. To bardzo piękne! Komunia, jednocząc nas z Chrystusem, wyrywając z naszego egoizmu, otwiera nas i jednoczy ze wszystkimi, którzy są jedno w Nim. Oto cud Komunii Świętej: stajemy się Tym, Którego otrzymujemy!

    Benedykt XVI –Jan Paweł II - Wielki Tydzień 2004

    Benedykt XVI –Jan Paweł II – Wielki Tydzień 2004 


    __________________________________________________________________________________________________________________________

    fot. katedra. Radom.pl

    ***

    W miesiącu listopadzie każdego dnia odprawiana jest Msza św. w intencji zmarłych,

    których imiona otrzymałem od Was na kartkach i również w intencji tych zmarłych,

    z którymi jeszcze nie tak dawno razem pielgrzymowaliśmy na tym padole.

    ***

    Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj!

    Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy;

    Do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łez padole.

    Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć,

    A Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż.

    O łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo!

    **************************

    Modlitwa św. Gertrudy z Helfty za zmarłych przebywających w czyśćcu:

    Ojcze Przedwieczny,
    ofiaruję Ci najdroższą Krew Boskiego Syna Twego,
    Pana naszego, Jezusa Chrystusa,
    w połączeniu ze wszystkimi Mszami świętymi
    dzisiaj na całym świecie odprawianymi,
    za dusze w czyśćcu cierpiące, za umierających,
    za grzeszników na świecie,
    za grzeszników w Kościele powszechnym,
    za grzeszników w mojej rodzinie,
    a także w moim domu.
    Amen.

    (Św. Gertruda zmarła przed swoimi pięćdziesiątymi urodzinami i przez ostatnie lata życia ciężko chorowała. Doświadczane cierpienia ofiarowywała przede wszystkim za zmarłych, bo tak bardzo pragnęła, aby dusze czyśćcowe mogły wejść jak najszybciej do Bożego Królestwa. Dlatego poprosiła Pana Jezusa o specjalną modlitwę w tej intencji. Chrystus Pan spełnij jej prośbę i podyktował powyższe słowa dołączając obietnicę, że odmówienie tej modlitwy uwolni z czyśćca za jednym razem tysiąc dusz.)

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    W tym roku również można uzyskać odpusty dla zmarłych przez cały miesiąc listopad

    28 października 2021 roku Stolica Apostolska podała do wiadomości, że dekret z roku 2020 pozostaje utrzymany mocy także w tym roku. Oznacza to, że tradycyjny odpust za zmarłych będzie można uzyskać przez cały listopad 2021 roku.

    ODPUST ZA ZMARŁYCH
    fot. Karolina Misztal/Aleteia.pl

    ***

    Odpust jest darowaniem przez Pana Boga kary doczesnej za grzechy już odpuszczone co do winy. Odpusty są cząstkowe i zupełne (zależnie od tego, w jakim stopniu uwalniają od kary doczesnej). Odpusty te może zyskiwać każdy ochrzczony po spełnieniu odpowiednich warunków dla siebie lub ofiarowywać je za zmarłych.

    Warunki uzyskania odpustu zupełnego:

    • Brak jakiegokolwiek przywiązania do grzechu, nawet powszedniego (jeżeli jest brak całkowitej dyspozycji – zyskuje się odpust cząstkowy).
    • Stan łaski uświęcającej lub spowiedź sakramentalna.
    • Przyjęcie Komunii świętej.
    • Odmówienie modlitwy (np. “Ojcze nasz” i “Zdrowaś Mario”) w intencjach Ojca Świętego (nie chodzi o modlitwę w intencji samego papieża, choć i ta modlitwa jest bardzo wskazana; modlitwa związana z odpustem ma być skierowana w intencji tych spraw, za które modli się każdego dnia papież. Intencje te są ogłaszane, m.in. na stronach KAI, z kalendarzem na dany miesiąc).

    Spowiedź święta, Komunia święta i modlitwa w intencjach Ojca Świętego mogą być wypełnione w ciągu kilku dni przed lub po wypełnieniu czynności, z którą związany jest odpust; między tymi elementami musi jednak istnieć związek.

    Po jednej spowiedzi można uzyskać wiele odpustów zupełnych, natomiast po jednej Komunii świętej i jednej modlitwie w intencjach papieża – tylko jeden odpust zupełny.

    Kościół zachęca do ofiarowania odpustów za zmarłych (niekoniecznie muszą być to osoby nam znane, nie musimy wymieniać konkretnego imienia – wystarczy ofiarować odpust w intencji osoby zmarłej, która tego odpustu potrzebuje).

    Osoby starsze, chore i ci wszyscy, którzy z poważnych powodów nie mogą opuścić domu, mogą uzyskać odpust zupełny, jeśli tylko łącząc się duchowo z tymi wiernymi, którzy pobożnie nawiedzają kościół albo kaplicę czy cmentarz oraz wykluczając wszelkie przywiązanie do jakiegokolwiek grzechu i mając intencję kiedy to tylko będzie możliwe spełnić trzy zwyczajne warunki (spowiedź sakramentalna, Komunia eucharystyczna i modlitwa w intencjach Ojca Świętego), odmówią pobożnie modlitwy za zmarłych przed obrazem Pana Jezusa lub Najświętszej Maryi Panny (na przykład jutrznię i nieszpory z oficjum Liturgii godzin za zmarłych, Różaniec, Koronkę do Bożego Miłosierdzia i inne modlitwy za zmarłych bliskich ich sercu), albo jeśli podejmą medytacyjną lekturę jednego z fragmentów Ewangelii z liturgii za zmarłych, lub też jeśli wypełnią uczynki miłosierdzia poprzez ofiarowanie Bogu cierpień i niedogodności swego życia.

    Katolicka Agencja Informacyjna

    **************************************************

    Na ratunek duszom czyścowym! Jak uzyskać odpust?  - zdjęcie
    fot. via Wikipedia, CC 0

    ***

    Na ratunek duszom czyścowym! Jak uzyskać odpust?

    Również w tym roku, ze względu na pandemię koronawirusa, Kościół umożliwia uzyskanie odpustu zupełnego dla dusz cierpiących w czyśćcu nie tylko w okresie 1-8 listopada, jak określają przepisy, ale przez osiem dobrowolnie wybranych dni listopada. Odpust ten można uzyskać poprzez pobożne nawiedzenie cmentarza oraz spełnienie zwykłych warunków odpustu.

    Aby uniknąć zgromadzeń dużej liczby wiernych na cmentarzach oraz w kościołach, Penitencjaria Apostolska wydała dekret przedłużający czas uzyskania odpustów za zmarłych na cały miesiąc. – Osoby nawiedzające cmentarz i modlące się za dusze wiernych zmarłych oraz spełniające zwykłe warunki odpustu zupełnego, w tym roku mogą uzyskać go w dowolnie wybrane osiem dniu w ciągu całego listopada. Nie muszą to być dni następujące po sobie – tłumaczy o. dr hab. Szczepan Praśkiewicz OCD, relator Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Dodał również, iż odpust zupełny przypisany do Dnia Zadusznego, czyli 2 listopada, może zostać dowolnie przeniesiony na inny dzień tego miesiąca.

    Ofiarujmy duszom odpusty

    Poprzez odpust zupełny możemy zyskać dla dusz czyśćcowych darowanie kar doczesnych, i tym samym skrócić ich cierpienia. Sakrament spowiedzi odpuszcza nam grzechy, ale kara za popełnione przez nas zło na ziemi pozostaje i ciąży po śmierci. Dlatego dar odpustu, który uwalnia właśnie od tej kary, jest nieocenionym skarbem, jaki otrzymujemy od Boga bogatego w miłosierdzie.

    O. Praśkiewicz przypomina, iż zwykłe warunki uzyskania odpustu zupełnego zobowiązują do wzbudzenia intencji jego otrzymania, pozostawania w stanie łaski uświęcającej lub przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, wyzbycia się przywiązania do jakiegokolwiek grzechu, przyjęcia w tym dniu Komunii św., odnowienia jedności ze wspólnotą Kościoła poprzez odmówienie „Ojcze nasz”, „Wierzę w Boga” oraz modlitwy w intencjach bliskich Ojcu Świętemu.

    W dostąpieniu łaski nieba zmarłym mogą pomóc również wierni pozostający w domach. – Osoby starsze, chore, wszyscy ci, którzy z poważnych powodów nie mogą opuścić domów, mogą także uzyskać odpust za zmarłych, jeśli duchowo będą się łączyć ze wszystkimi pozostałymi wiernymi, wykluczą wszelkie przywiązanie do jakiegokolwiek grzechu i mają zamiar jak najszybciej spełnić zwyczajowe warunki uzyskania odpustu – wyjaśnia karmelita bosy.

    Nieoceniony skarb Kościoła

    Zakonnik wskazuje, iż uzyskiwanie odpustów przez wiernych w Kościele katolickim ma wielowiekową już tradycję. W historii narosło wiele opinii na temat odpustów. Były czasy, w których poprzez niewłaściwe ich traktowanie, dochodziło do bardzo poważnych nadużyć. Podczas trwania Soboru Watykańskiego II zorientowano się, że odpusty są bardzo ważną sprawą. Z tej racji Paweł VI ogłosił w Konstytucji Apostolskiej „Indulgentiarum doctrina”, z 1 stycznia 1967 r., poprawioną naukę w zakresie praktyki odpustów. Podaje ją w sposób skondensowany w kanonach 992-997 Kodeks Prawa Kanonicznego Jana Pawła II z 1983 r.

    Odpust jest cząstkowy lub zupełny, w zależności od tego, czy uwalnia od kary doczesnej w części lub całości. Paweł VI zniósł odpusty określane konkretnym czasem (np. ilością dni lub lat), ponieważ w wieczności nie ma czasu.

    Odpust zupełny zapewnia darowanie człowiekowi przez Boga wszystkich kar doczesnych należnych za grzechy, odpuszczonych już co do winy w sakramencie pokuty. Uzyskanie odpustu zupełnego dla siebie pozwala uniknąć kar czyśćcowych, zaś otrzymanie odpustu zupełnego za zmarłych ratuje dusze z czyśćca. Odpust cząstkowy natomiast zapewnia częściowe darowanie człowiekowi przez Boga kar doczesnych.

    Należy pamiętać, że wierny może uzyskiwać odpust cząstkowy lub zupełny tylko za siebie lub ofiarować go za zmarłego, ale za nikogo z żyjących, ponieważ każdy człowiek jest w stanie sam dokonać przemiany swojego życia i wypełnić warunki wymagane do otrzymania odpustu. Odpust zupełny można uzyskać tylko jeden raz w ciągu dnia, poza pozostającymi w obliczu śmierci, natomiast odpusty cząstkowe można uzyskiwać w ciągu jednego dnia wielokrotnie.

    Dusze, które doświadczają już chwały nieba, wypraszają dla nas na ziemi potrzebne łaski. Wsparcie okazują również ci, którzy żyli wśród nas, i nigdy nie będą kanonizowani przez Kościół. W najbliższych dniach warto szczególnie zatroszczyć się o zbawienie naszych bliskich zmarłych oraz tych nieznanych.

    Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

    ************************************************************************************************************

    Czy modlitwa za zmarłych ma sens? Skąd o tym wiemy?

    CZY MODLITWA ZA ZMARŁYCH MA SENS
    Fr Lawrence Lew OP/Flickr

    ***

    Wielu ludzi właśnie modlitwą reaguje na wiadomość, że ktoś zakończył ziemski żywot. Skąd się to bierze i czy modlitwa za kogoś, kto już odszedł do wieczności, ma sens? Czy zmarli naprawdę potrzebują modlitwy żywych?

    Ks. Wojciech Węgrzyniak jakiś czas temu analizował na swoim blogu argumenty podające w wątpliwość sensowność modlitwy za zmarłych. Jeden argument mówił o tych, którzy po śmierci trafią do piekła. Jezusowa przypowieść o bogaczu i Łazarzu nie pozostawia wątpliwości, że nie ma dla nich ratunku. Między niebem a piekłem „zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać”. „Faktycznie, modlitwa im nie pomaga” – stwierdził ks. Węgrzyniak.

    Drugi przywołany przez niego argument dotyczy tych, którzy znaleźli się w czyśćcu. Przecież oni i tak pójdą do nieba. To prawda. Jednak to właśnie oni bardzo potrzebują modlitwy. Dlaczego? Mówiąc w wielkim uproszczeniu po to, aby jak najszybciej dostąpili wiecznej radości oglądania Boga twarzą w twarz.

    Modlitwa za zmarłych: argument biblijny

    Jednym z najczęściej przytaczanych argumentów biblijnych uzasadniających sens i potrzebę modlitwy za tych, którzy już odeszli z doczesności, jest ten odwołujący się do Starego Testamentu, do Drugiej Księgi Machabejskiej. To z niej (z zakończenia dwunastego rozdziału) wywodzi się często przytaczany cytat, zgodnie z którym modlić się za zmarłych to „myśl święta i pobożna”.

    Opowieść o mężnym Judzie, który przeprowadził składkę wśród swoich żołnierzy i posłał do Jerozolimy, aby złożono ofiarę za tych, którzy zginęli, zawiera również uzasadnienie. „Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym” – wyłożył jasno i zrozumiale autor starotestamentalnej księgi.

    Do Drugiej Księgi Machabejskiej odsyła Katechizm Kościoła Katolickiego, przypominając, że Kościół „od początku czcił pamięć zmarłych i ofiarował im pomoce, a w szczególności Ofiarę eucharystyczną, by po oczyszczeniu mogli dojść do uszczęśliwiającej wizji Boga”. Kościół w trosce o zmarłych zaleca nie tylko modlitwę, ale także jałmużnę, odpusty i dzieła pokutne podejmowane w ich intencji.

    Pomoc dla zmarłych

    Żyjący na przełomie czwartego i piątego stulecia św. Jan Chryzostom zachęcał: „Nieśmy im pomoc i pamiętajmy o nich. Jeśli synowie Hioba zostali oczyszczeni przez ofiarę ich ojca, dlaczego mielibyśmy wątpić, że nasze ofiary za zmarłych przynoszą im jakąś pociechę? Nie wahajmy się nieść pomocy tym, którzy odeszli, i ofiarujmy za nich nasze modlitwy”.

    Kilka lat młodszy od niego św. Augustyn stwierdził natomiast: „Nie można zaprzeczyć, że dusze zmarłych doznają ulgi dzięki pobożności swoich żyjących bliskich, gdy za nich składa się ofiarę Pośrednika albo gdy się w kościele daje jałmużny”.

    Zapewniał też, że to, co za zmarłych ma zwyczaj czynić Kościół, nie jest sprzeczne z zapowiedzią zawartą przez św. Pawła w Liście do Rzymian, że wszyscy staniemy przed trybunałem Boga i każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu.

    Wspólnota większa niż myślimy

    „YOUCAT. Katechizm Kościoła katolickiego dla młodych” o modlitwie za zmarłych mówi we fragmencie poświęconym wierze w świętych obcowanie. Zwraca uwagę, że do wspólnoty świętych (komunii świętych) należą wszyscy ludzie, którzy swoją nadzieję pokładają w Chrystusie i przez chrzest przynależą do Niego, bez względu na to, czy już umarli, czy jeszcze żyją.

    Jesteśmy w Chrystusie jednym ciałem, dlatego żyjemy w jednej wspólnocie obejmującej niebo i ziemię. „Kościół jest wspólnotą większą niż myślimy. Należą do niego żywi i zmarli, bez względu na to, czy znajdują się w czyśćcu czy przebywają w chwale Bożej; znani i nieznani; wielcy święci i niepozorni ludzie” – wyjaśnia młodzieżowy katechizm, dodając, że „możemy nawzajem się wspierać ponad śmiercią”.

    Oznacza to, że możemy przywoływać w modlitwie naszych patronów i ulubionych świętych, ale także naszych zmarłych, co do których wierzymy, że są już u Boga. Jednak to nie wszystko. Możemy przez naszą modlitwę dopomóc naszym zmarłym, znajdującym się jeszcze w czyśćcu.

    Modlitwa podczas pogrzebu i nie tylko

    Zwięzłe uzasadnienie celowości modlitwy za zmarłych można usłyszeć na początku każdej mszy św. pogrzebowej. Ksiądz mówi wtedy mniej więcej tak: „Wiemy, że wskutek ludzkiej skłonności do złego wszyscy popełniamy grzechy. Przed Najświętszym Bogiem nikt nie jest bez winy. Dlatego chcemy złożyć za naszego zmarłego brata Ofiarę Eucharystyczną jako zadośćuczynienie za jego grzechy. Będziemy prosili Boga, aby go oczyścił od wszelkiej winy i dopuścił do społeczności Świętych”.

    Modlitwa za zmarłych znajduje się w każdej Modlitwie Eucharystycznej odmawianej podczas mszy św., uwzględniając także możliwość wspomnienia konkretnych osób. W modlitewnikach można znaleźć bardzo dużo tekstów poświęconych tym, którzy odeszli, z tym, który zaczyna się od słów „Wieczny odpoczynek” na czele.

    Dusze znikąd niemające ratunku?

    W „Instrukcji liturgiczno-duszpasterskiej Episkopatu Polski o pogrzebie i modlitwach za zmarłych”, ogłoszonej czterdzieści lat temu, w roku 1978, można znaleźć bardzo ciekawe wskazówki. Niektóre z nich wciąż z trudnością przebijają się do świadomości wierzących. Biskupi przypomnieli m.in., że cały człowiek został odkupiony przez Chrystusa i ma mieć udział w życiu wiecznym, dlatego nie mówimy „módlmy się za duszę Jana, Krystyny itp.” lecz „módlmy się za zmarłego Jana, Krystynę itp”.

    Instrukcja mówi również stanowczo, że z modlitw za zmarłych należy usunąć wezwania w rodzaju: „za dusze znikąd niemające ratunku”, „za dusze, za które nikt się nie modli”, ponieważ Kościół w każdej mszy św. i w liturgii godzin poleca Bogu wszystkich zmarłych, a także co roku obchodzi Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych.

    Można użyć np. takich sformułowań: „módlmy się za tych zmarłych, których imiona znane są tylko Bogu”, „którzy najwięcej potrzebują modlitwy”, „za których najbliżsi się nie modlą”.

    Powinność i… dziękczynienie

    Święty Jan Paweł II niespełna dwa lata przed swoją śmiercią powiedział: „Modlitwa za zmarłych jest ważną powinnością, bowiem nawet jeśli odeszli w łasce i w przyjaźni z Bogiem, być może potrzebują jeszcze ostatniego oczyszczenia, by dostąpić radości nieba”.

    Papież Franciszek w czasie jednej ze środowych katechez natomiast wskazał na jeszcze jeden aspekt. Według niego modlitwa za zmarłych jest przede wszystkim wyrazem wdzięczności z powodu świadectwa tych, którzy nas opuścili, oraz za uczynione przez nich dobro.

    „Jest ona dziękczynieniem Panu za to, że nam ich dał, a także za ich miłość i przyjaźń”. Innym razem wyjaśniał, że wspomnienie zmarłych, troska o groby i modlitwy w intencji zmarłych są świadectwem ufnej nadziei, zakorzenionej w przekonaniu, że śmierć nie jest ostatnim słowem o ludzkim losie, ponieważ człowiek jest przeznaczony do nieskończonego życia, zakorzenionego i znajdującego swoje wypełnienie w Bogu.

    ks. Artur Stopka/Aleteia.pl

    *****************************************

    Co święci mówią o czyśćcu? Poznaj 10 niezwykłych historii

    Historia Kościoła wspomina o świętych, którzy mieli kontakt z duszami zmarłych i doświadczyli wizji czyśćca. Za życia nieustannie przypominali o „krainie pośredniej” między niebem a piekłem. Co wynika z ich wizji? Poznajcie 10 przykładów świętych, którzy mieli przeżycia związane z duszami w czyśćcu.

    Maryja Wybawicielka Dusz Czyścowych
    Maryja Wybawicielka Dusz Czyścowych/ fot. s. Amata CSFN

    ***

    Listopad jest miesiącem szczególnie poświęconym modlitwom za dusze zmarłych. Określenie „czyśćca” nie pojawia się wprost na kartach Pisma Świętego. Czyściec jest procesem oczyszczania duszy z konsekwencji grzechów. Kościół przypomina o istnieniu miejsca, gdzie dusze muszą odpokutować winy, aby przygotować się na spotkanie z Bogiem. O tej rzeczywistości mówili także święci i mistycy Kościoła katolickiego.

    Św. Gertruda

    Św. Gertruda miewała różnego rodzaju wizje, z wiarą i zaufaniem przyjmowała różnorodne dary od Boga. Jednym z nich była łaska ofiarowywania trudów i cierpień w intencji dusz czyśćcowych. „Bądź pewna, moja córko, że twoje umiłowanie zmarłych nie będzie ci przeszkodą” – usłyszała od Jezusa.

    W pismach mniszki opisanych jest wiele historii związanych z duszami czyśćcowymi. Gertruda była świadkiem wybawienia duszy zmarłego zakonnika – brata Hermana, za którego ofiarowywała codzienną Eucharystię i nabożeństwa do Niepokalanej Maryi Panny. Podczas jednego z objawień, Jezus miał podyktować jej modlitwę za dusze w czyśćcu cierpiące.

    Całe życie Gertrudy naznaczone było troską o dusze, podejmowała w ich intencji liczne wyrzeczenia.

    Św. Piotr Damiani

    Doktor Kościoła opowiada w swoich pismach o pewnym zwyczaju mieszkańców Rzymu związanym z odwiedzaniem kościołów w wigilię Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wskazuje na jedną z historii, kiedy to pewna szlachcianka modląc się w bazylice Santa Maria in Aracœli, zobaczyła duszę swojej znajomej zmarłej przed rokiem. Kobieta była leniwa i próżna, ale dzięki modlitwom i wstawiennictwu Maryi została uwolniona z czyśćca. Według tego, co opisuje św. Piotr Damiani, dusza miała powiedzieć, że każdego roku Maryja uwalnia z czyśćca tysiące dusz.

    Św. Piotr Damiani

    Św. Piotr Damiani/wikimedia

    ***

    Św. Perpetua

    Z duszami w czyśćcu kontaktowała się również św. Perpetua. Podczas jednej z modlitw przypadkowo wymówiła imię swojego zmarłego brata – Dinokratesa. Chłopczyk odszedł w wieku 7 lat. Pewnej nocy, we śnie, Perpetua, zobaczyła brata. Dziecko było blade, spragnione i zaniedbane. Stał przy zbiorniku wody, ale nie mógł do niego sięgnąć, aby się napić. Siostra modliła się za niego, ofiarowywała uczynki miłosierdzia w jego intencji. Po pewnym czasie, chłopiec przyśnił się jej ponownie. Jego twarz była jasna, uśmiechał się i pił wodę ze złotej czary wypełnionej po brzegi wodą.

    Św. Brygida Szwedzka

    W jednym z mistycznych doświadczeń Brygida zobaczyła także czyściec. Widziała nawet anioła, który rzekł do niej: „Szczęśliwy ten, kto jeszcze za życia wspomaga dobrymi uczynkami dusze czyśćcowe, ponieważ sprawiedliwość Boża domaga się, by pozbawione pomocy żywych, zostały oczyszczone w ogniu”.

    Św. Katarzyna z Genui

    W swoim „Traktacie o czyśćcu” pisze następujące słowa: „Dusze niektórych zmarłych wobec doskonałej świętości Boga czują się tak brudne i niegodne zbliżenia się do Niego, że same poddają się niewypowiedzianie wielkiej, lecz oczyszczającej męce. Są pomimo to szczęśliwe, gdyż wiedzą, że są zbawione”.

    Katarzyna miała łaskę przeżywania mąk zbliżonych do tych, które przeżywają dusze w czyśćcu. Na podstawie tych stanów uznała, że najcięższą z kar jest świadomość odrzucenia miłości Bożej i Jego sprawiedliwości. Mistyczka wiele mówiła o drodze oczyszczania, którą muszą pokonać dusze. Nieoczyszczone z win nie mogą cieszyć się w pełni wizją Boga i oglądaniem Go twarzą w twarz.

    Św. Małgorzata Maria Alacoque

    Apostołka Serca Jezusowego również miała częsty kontakt z duszami czyśćcowymi. Otrzymała nawet łaskę pomagania zmarłym w doświadczeniu przez nich świętości. Dusze zwracały się do Małgorzaty z prośbą o pomoc i ulgę w cierpieniu. Błagały o modlitwę. Jedną z nich była siostra zakonna, która cierpiała w czyśćcu z powodu lenistwa i niedbalstwa w zachowaniu reguł. Małgorzata przyjmowała w intencji zakonnicy Komunię Świętą. „Gdy przyjęłam Komunię Świętą, o którą mnie prosiła, powiedziała mi, że jej straszliwe męczarnie znacznie się zmniejszyły, gdyż w jej intencji odprawiano msze święte, ku czci Męki Pańskiej, jednak została jeszcze długo w czyśćcu, w którym cierpiała męki należne duszom, które były oziębłe w służbie Bożej” – wspominała Alacoque.

    Św. Jan Maria Vianney

    „Czyściec to Boża izba chorych” – mawiał proboszcz z Ars. W swojej pracy duszpasterskiej często zachęcał do modlitwy za dusze w czyśćcu cierpiące. – Bardzo mało jest dusz, nawet świętych, którym udało się wejść do nieba z pominięciem czyśćca – tłumaczył podczas jednego z kazań w Dzień Zaduszny.

    Prosił o pomoc dla nich poprzez modlitwę, ofiarowanie odpustów oraz Mszę świętą. – Jest to rzecz pewna, bracia drodzy, że te biedne dusze dla siebie nic nie mogą, dla nas wiele mogą. Kto się do nich odwołuje, ten zawsze upragnioną łaskę otrzyma – mówił święty kapłan.

    Św. Gemma Galgani

    Zapiski włoskiej mistyczki to przejmująca lektura duchowa, nie tylko ze względu na opis doświadczeń wewnętrznych świętej i więzi z Jezusem. Mistyczka otrzymała łaskę stygmatów, miała dar widzenia Jezusa Ukrzyżowanego, mogła zobaczyć również Jego oblicze zbroczone krwią. Podczas modlitwy wielokrotnie nawiedzał ją szatan. Nieczysty duch kopał ją i bił.

    Soboty były dniami, kiedy Gemma spotykała się z Matką Bożą Bolesną. Galgani codziennie zanosiła modlitwy i cierpienia za dusze w czyśćcu, zresztą namawiał ją do tego jej anioł stróż.

    „Każde, nawet najmniejsze cierpienie, jest dla nich pociechą” – tłumaczył.

    Św. s. Faustyna Kowalska

    Łaskę poznania czym jest czyściec miała również św. s. Faustyna Kowalska. Święta Kościoła katolickiego pisała o miejscu oczyszczenia dusz w swoim „Dzienniczku”.

    Największym cierpieniem dusz jest ogromna tęsknota za miłością odwieczną – Bogiem. Dusze w czyśćcu nie mogą same sobie pomóc, tylko modlitwa ludzi żyjących jest w stanie im pomóc w dostaniu się do nieba. Faustyna przekonuje, że taka pomoc jest wielkim uczynkiem miłosierdzia wobec nich.

    W „Dzienniczku” siostra opisuje historię pewnej zakonnicy, która śpiewała w chórze i która zmarła. Prosiła Faustynę o modlitwy. Służebniczka Bożego Miłosierdzia wypełniała z gorliwością prośbę. Bóg wysłuchał tych wezwań.

    „Po jakimś czasie przyszła znowu do mnie w nocy, ale już w innym stanie. Już nie była w płomieniach, jak przedtem, a twarz jej była rozpromieniona, oczy błyszczały radością i powiedziała mi, że mam prawdziwą miłość bliźniego, że wiele dusz innych skorzystało z modlitw moich i zachęciła mnie, żebym nie ustawała w modlitwach za duszami w czyśćcu cierpiącymi i powiedziała mi, że ona już niedługo będzie w czyśćcu pozostawać” – opisuje s. Faustyna w „Dzienniczku”.

    Episkopat.news

    ***

    Św. o. Pio z Pietrelciny

    Już jako dziecko Francesco Forgione wspierał dusze w czyśćcu swoimi modlitwami. Modlił się za nie z babcią. Podejmował akty pokutne i dobre uczynki. Wraz z wstąpieniem do kapucynów, wzmocniło się w nim pragnienie ofiary za dusze w czyśćcu. Miały one w jego życiu uprzywilejowane miejsce. Sprawował za nie również msze święte. W liście do kierownika duchowego, o. Benedetto Nardelii, pisał tak: „Przez długi czas odczuwałem potrzebę ofiarowania siebie jako ofiary za biednych grzeszników i oczyszczenia dusz. To pragnienie rośnie coraz bardziej w moim sercu tak bardzo, że godziny stały się, powiedziałbym, silną pasją. To prawda, że składałem tę ofiarę Panu kilka razy, umożliwiając Mu wylanie na mnie kar, które są przygotowane na grzesznika i na oczyszczające dusze, nawet stokrotnie na mnie, pod warunkiem, że On nawróci i zbawi grzeszników i wkrótce przyjmie do nieba dusze w czyśćcu. Wydaje mi się, że Jezus tego chce. Jestem pewien, że nie będzie miał trudności z udzieleniem mi tego pozwolenia” (Epist. I, 206).

    Family News Service/Tygodnik Niedziela

    *****************************************************

    Jak nasza modlitwa może pomóc bliskim zmarłym? Poznaj wizje św. Faustyny!

    Listopad to czas wspominania naszych bliskich, którzy odeszli. Czy jednak sama pamięć i zapalone znicze to wszystko? O wiele bardziej dusze zmarłych potrzebują naszej modlitwy, o czym zapewnia w swoich wizjach św. Faustyna.

    Cela s. Faustyny Kowalskiej
    Cela s. Faustyny Kowalskiej/Mazur/episkopat.pl

    ***

    „Ujrzałam Anioła Stróża, który mi kazał pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały się mnie. Mój Anioł Stróż nie odstępował mnie ani na chwilę. I zapytałam się tych dusz, jakie ich jest największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie to jest tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona im przynosi ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. – [Usłyszałam głos wewnętrzny], który powiedział: Miłosierdzie Moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe. Od tej chwili ściślej obcuję z duszami cierpiącymi” (Dz. 20).

    Wieczorem po nieszporach poszłam na cmentarz, modliłam się chwilę; wtem ujrzałam jedną z naszych sióstr, która mi rzekła: W kaplicy jesteśmy. Rozumiałam, że mam iść do kaplicy i tam się modlić przez zyskiwanie odpustów. Na drugi dzień w czasie Mszy świętej widziałam, jak trzy białe gołąbki uniosły się z ołtarza do nieba; miałam zrozumienie, że nie tylko te trzy duszyczki, które widziałam, przeszły do nieba, ale wiele innych, które pomarły nie w obrębie naszego zakładu. O, jak dobry i miłosierny jest Pan.

    2 listopada [1936], Dz. 748

    Modlitwa z Dzienniczka św. Faustyny o szczęśliwą śmierć

    O Jezu, na krzyżu rozpięty, błagam Cię, udziel mi łaski, abym zawsze i wszędzie, we wszystkim wiernie spełniała najświętszą wolę Ojca Twego. A kiedy ta wola Boża wydawać mi się będzie ciężka i trudna do spełnienia, to wtenczas błagam Ciebie, Jezu, niechaj z ran Twoich spłynie mi siła i moc, a usta moje niech powtarzają: stań się wola Twoja, Panie. – O Zbawicielu świata, Miłośniku ludzkiego zbawienia, który w tak strasznej boleści katuszy zapomnisz o sobie, a myślisz o dusz zbawieniu, Jezu najlitościwszy, udziel mi łaski zapomnienia o sobie, abym cała żyła dla dusz, pomagając Ci w dziele zbawienia, według najświętszej woli Ojca Twego… (Dz. 1265).

    O Jezu miłosierny, rozciągnięty na krzyżu, wspomnij na naszą godzinę śmierci! O najmiłosierniejsze Serce Jezusa, otwarte włócznią, ukryj mnie w ostatnią śmierci godzinę! O Krwi i Wodo, która wytrysłaś z Serca Jezusowego jako zdrój niezgłębionego miłosierdzia dla mnie w mojej śmierci godzinie! Jezu konający, zakładzie miłosierdzia, złagódź gniew Boży w mojej śmierci godzinie (Dz. 813).

    O Jezu mój, niechaj ostatnie dni wygnania będą całkowicie według Twej najświętszej woli. Łączę swoje cierpienia, gorycze i samo konanie z męką Twoją świętą i ofiaruję się za świat cały, aby uprosić obfitość miłosierdzia Bożego dla dusz, a szczególnie dla dusz, które są w domach naszych. Ufam mocno i zdaję się całkowicie na wolę Twoją świętą, która jest miłosierdziem samym. Miłosierdzie Twoje będzie mi wszystkim w tej ostatniej godzinie. Św. Faustyna (Dz. 1574).

    Tygodnik Niedziela

    ******************************************************

    Sekrety czyśćca

    Ojciec Pio mocno wierzył w świat nadprzyrodzony i w Kościół składający się zarówno z żyjących, jak i ze zmarłych, którzy dostąpili chwały nieba albo w czyśćcu doznają bolesnego oczyszczenia po śmierci. Był głęboko przekonany, że te trzy stany wzajemnie się komunikują, wspierają i na siebie oddziałują.

    Listopad to miesiąc szczególnie poświęcony pamięci bliskich zmarłych. W tym czasie przybywamy na cmentarze, aby zatrzymać się i pomodlić przy grobach naszych najbliższych, którzy odeszli już do wieczności. To również czas refleksji nad własnym przemijaniem i rozmyślanie o naszym istnieniu po śmierci.

    W tej eschatologicznej zadumie może przyjść nam z pomocą Ojciec Pio, który w czasie pięćdziesięciu dwóch lat spędzonych w kapucyńskim klasztorze w San Giovanni Rotondo często był odwiedzany przez dusze zmarłych.

    Informacji na ten temat dostarczają nam świadectwa dzieci duchowych Ojca Pio oraz zapisy z kroniki klasztoru, które nie tylko je opisują, ale również potwierdzają. Wynika z nich, że kontakt Ojca Pio z duszami czyśćcowymi nie był wymysłem jego fantazji, ale odbywał się w sposób duchowy lub fizyczny.

    Towarzyszył zmarłym

    Wielu biografów i publicystów twierdziło, że powołaniem Ojca Pio było nie tylko towarzyszenie osobom żywym, ale i zmarłym. Polegało ono na jego szczególnej trosce o zbawienie zwłaszcza zatwardziałych grzeszników i dusz w czyśćcu cierpiących. Ojciec Pio kilkakrotnie prosił swoich kierowników duchowych o pisemne pozwolenie na złożenie za nich w ofierze samego siebie.

    W jednym z listów z 1910 roku Stygmatyk napisał do o. Benedetta z San Marco in Lamis: „Od dłuższego czasu czuję w sobie potrzebę, by oddać się Bogu jako ofiara za biednych grzeszników i za dusze czyśćcowe. Pragnienie to stopniowo stawało się w moim sercu coraz większe, tak że teraz jest – powiedziałbym – wielką namiętnością. To prawda, że wielokrotnie powtarzałem to Bogu. Błagałem Go, mówiąc, że chcę przyjąć na siebie kary, które przygotowane są dla grzeszników i dla dusz w czyśćcu cierpiących. Byłem gotów przyjąć nawet o stokroć większe kary, gdyby tylko Bóg zechciał nawrócić i ocalić grzeszników, i szybko otworzyć bramy raju przed duszami czyśćcowymi. Teraz jednak chcę uczynić Bogu tę ofiarę w duchu posłuszeństwa. Wydaje mi się, że sam Jezus tego pragnie”.

    Odpowiedzią na jego prośbę były słowa aprobaty, które o. Benedetto wyraził w jednym ze swoich listów skierowanych do Ojca Pio: „Śmiało uczyń ofiarę, o której mi mówisz, ponieważ będzie ona miła Bogu. […] Cierp, znoś ból i módl się za niegodziwych na tej ziemi i za nieszczęsnych po śmierci. Nieś nasze współczucie tym, którzy cierpią nieprzerwane i niemożliwe do opisania udręki”.

    Odtąd ofiara Ojca Pio za dusze w czyśćcu cierpiące polegała przede wszystkim na nieustannej modlitwie o ich zbawienie i na pokornym znoszeniu różnego rodzaju cierpień. O jej charakterze informuje nas jego duchowy syn, ks. Pierino Galeoni: „Ojciec Pio wyjawił mi, że nie tylko poprosił Jezusa i otrzymał od Niego łaskę bycia ofiarą doskonałą, ale także nieustanną. […] że otrzymał od Pana zadanie bycia ofiarą i ojcem ofiar aż do ostatniego dnia”. Zatem ofiara Ojca Pio miała być doskonała i trwać nieustannie aż do śmierci, zgodnie ze słowami św. Pawła: „A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę, żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej” (Rz 12, 1). Składanie takiej ofiary stało się dozgonną misją i powołaniem Zakonnika z Pietrelciny.

    Wierzył w oczyszczenie dusz

    W czasach, w których żył Ojciec Pio, prymat nauki i techniki spowodował ogromny kryzys wiary w istnienie świata nadprzyrodzonego i niewidzialnego. Stygmatyk na przekór tym tendencjom przypominał o realnym istnieniu piekła, czyśćca i nieba. Szczególnie interesujące i cenne było jego rozumienie czyśćca, które pojmował jako bolesny stan przejściowy, uwalniający po śmierci od wszystkich następstw grzechu.

    Stygmatyk wierzył, że w czyśćcu dokonuje się oczyszczenie dusz poprzez ogień, który nie zabija, lecz przynosi ocalenie. Pewnego wieczoru 1945 roku, zaraz po błogosławieństwie eucharystycznym na zakończenie nieszporów br. Modestino zagadnął: „Ojcze, co myślisz o ogniu czyśćcowym?”. A Ojciec Pio mu odpowiedział: „Gdyby Pan pozwolił duszy na przejście z tego ognia do najbardziej palących płomieni na tej ziemi, byłoby to niczym przejście z gorącej wody do zimnej”. Podobnej argumentacji użył również wtedy, gdy pewna kobieta z Cerignoli poprosiła: „Ojcze, proszę mi opisać czyściec”. „Córko moja, dusze z czyśćca wolałyby rzucić się w ogień ziemski, gdyż dla nich byłoby to niczym rzucenie się do źródła świeżej wody” – brzmiała jego odpowiedź.

    Więcej światła na naturę ognia wspominanego przez Stygmatyka rzuca świadectwo Cleonice Morcaldi, która słyszała, jak Ojciec Pio powiedział do jednej ze swoich duchowych córek: „Moja córko, w pewnych miejscach [czyściec] jest podobny do piekła”. Był bowiem głęboko przekonany, że w czyśćcu, podobnie jak i w piekle, dusza odczuwa cierpienie z dwóch powodów: jedno jest spowodowane pozbawieniem jej Pana Boga, a drugie, duchowe, przyjmuje postać palącego ognia, z tą różnicą, że w piekle cierpienie trwa całą wieczność, a w czyśćcu ma charakter przejściowy. Jeszcze lepiej wyjaśnił to przy innej okazji, tłumacząc swoim duchowym córkom różnicę pomiędzy ogniem czyścowym a piekielnym: „Ogień czyścowy to miłość Jezusa, która usuwa zmazy grzechu. Natomiast ten piekielny jest symbolem nienawiści”. Jednym słowem w jego rozumieniu czyściec był przygotowaniem do „niebieskiej chwały”, jakby przedsionkiem nieba, do którego wchodzi się oczyszczonym przez miłość Jezusa gorejącą niczym ogień.

    Dla włoskiego kapucyna czyściec był przede wszystkim stanem niezwykle bolesnego oczyszczenia, dlatego radził, by żyjąc na ziemi, czynić wszystko, co możliwe, żeby tam nie trafić po swojej śmierci.

    Przebywając w ogrodzie ze swymi duchowymi dziećmi, któregoś ciepłego wieczoru 1958 roku Ojciec Pio usłyszał, jak Mioni z Montegrotto, dzieląc się swoimi przemyśleniami na temat życia po śmierci, powiedział: „Ojcze, nic mnie nie obchodzi, jak długo pozostanę w czyśćcu, skoro już wiem, że to się skończy i w końcu pójdę do raju”. Ojciec Pio natychmiast próbował ostudzić jego entuzjazm: „Nie wiesz, co to jest. Nie wiesz, jak tam jest ciężko”. Gdy on nadal upierał się przy swoim, powiedział do niego: „Synu mój, mówisz tak, ponieważ nie wiesz, jak bardzo jest tam strasznie”. Stygmatyk powiedział to z takim przekonaniem, jakby o czyśćcu nie tylko słyszał, ale i go przeżył.

    Cleonice Morcaldi twierdziła, że zakonnik wielokrotnie tłumaczył swoim duchowym dzieciom: „Jeśli po śmierci nie chcesz iść do czyśćca, to przejdź przez niego przed śmiercią, przyjmując wszystko od Boga i ofiarując Mu to z miłością, a nawet dziękuj Mu za możliwość, którą ci daje, by przemknąć przez czyściec w tak łagodny sposób”.

    Rozmawiał z duszami czyśćcowymi

    Zgodnie z nauką Kościoła Ojciec Pio wierzył, że można nieść pomoc duszom w czyśćcu. Najczęściej czynił to w czasie sprawowania Mszy świętych, gdy gorąco wstawiał się za nimi u Boga, prosząc o ich uwolnienie z kar czyśćcowych. Dusze czyścowe za ten niezwykły akt miłosierdzia próbowały okazywać mu swoją wdzięczność. Robiły to na różne sposoby.

    Pewnego razu Ojciec Pio nagle opuścił refektarz w czasie obiadu i udał się do drzwi wyjściowych klasztoru. W ślad za nim podążyło dwóch braci. Gdy znaleźli się już blisko niego, usłyszeli, że prowadzi rozmowę z kimś dla nich niewidzialnym i osłupieli ze zdziwienia, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Ojciec Pio dostrzegł ich zakłopotanie i spokojnie wyjaśnił: „Nie martwcie się! Właśnie rozmawiam z kilkoma duszami, które są w drodze z czyśćca do raju. Zatrzymały się tutaj, by mi podziękować, ponieważ dziś rano wspomniałem je podczas mszy świętej”.

    Innym razem Ojciec Pio opowiadał, jak do jego celi klasztornej przyszedł niedawno zmarły współbrat, z którym był zaprzyjaźniony. Miał na imię o. Giuseppantonio i mieszkał w kapucyńskim klasztorze w Foggii, gdzie cierpiał z powodu dolegliwości nerek. 30 grudnia 1936 roku Stygmatyk otrzymał wiadomość, że jest on śmiertelnie chory i prosi o modlitwę. Niestety tej samej nocy o. Giuseppantonio zmarł. Gdy Ojciec Pio trwał na modlitwie, wstawiając się za swego przyjaciela, nagle usłyszał pukanie do drzwi. Jakie było jego zdziwienie, gdy ujrzał w nich o. Giuseppantonia. Zaraz go zapytał: „Jak się czujesz? Powiedziano mi, że jesteś śmiertelnie chory i bardzo cierpisz, a ty jesteś tutaj?”. „Czuję się dobrze. Wszystkie moje bóle zniknęły i przyszedłem podziękować ci za modlitwy” – wyjaśnił przyjaciel, po czym zniknął.

    Ojciec Pio pomagał duszom opuszczać czyściec, nie tylko modląc się za nie podczas sprawowania mszy świętych, ale również praktykując pewną kapucyńską tradycję. Otóż na podeście wewnętrznych schodów prowadzących z parteru na piętro klasztoru wisiała na ścianie tablica ze spisem grzechów, które należy odpokutować w czyśćcu, zatytułowana „Łatwa i krótka droga do wsparcia biednych dusz w czyśćcu”. Poniżej znajdowało się drewniane pudełko z ponumerowanymi kulkami od 1 do 100. Kiedy któryś z kapucynów tamtędy przechodził, sięgał po jedną z nich i odmawiał modlitwę za zmarłych w czyśćcu, którzy cierpią z powodu grzechu wypisanego na kartce pod takim samym numerem, jaki widniał na kulce. Również Ojciec Pio był wierny tej pobożnej praktyce. Kiedy tylko tamtędy przechodził, losował kulkę i najczęściej odmawiał: „Wieczny odpoczynek”.

    Podczas lektury pewnej książki Ojciec Pio natrafił na stwierdzenie, że nie jest możliwe, by dusze czyśćcowe modliły się za żywych, a nawet gdyby tak było, to ich modlitwy nie byłyby w stanie przyjść komukolwiek z pomocą. Z dezaprobatą porzucił dalsze czytanie i rozczarowany tymi słowami powiedział: „Jestem wstrząśnięty. Niemożliwe jest przecież, by dusze czyśćcowe nie odwzajemniły się nam za modlitwy”.

    Dla kapucyna ze stygmatami niesienie duchowej pomocy duszom w czyśćcu było życiowym powołaniem, dlatego nigdy nie ustawał w wysiłkach, aby ofiarować im tyle modlitw, ile był w stanie zanieść każdego dnia i każdej nocy. Pewnego razu, zapytany przez współbraci, jak ważna jest modlitwa zanoszona za dusze cierpiące w czyśćcu, odpowiedział: „Na tę górę [czyli do San Giovanni Rotondo] wspina się więcej dusz czyścowych niż żyjących mężczyzn i kobiet, aby uczestniczyć w moich mszach świętych i prosić o moje modlitwy”. Jego słowa mogą szokować, jeżeli uwzględni się fakt, że w ciągu całego ponad pięćdziesięcioletniego pobytu Ojca Pio w San Giovanni Rotondo do tego miejsca przybywały miliony pielgrzymów. Ile zatem dusz zmarłych znalazło u niego duchową pomoc i wsparcie? Musiały być ich również miliony. Profesorowi Gerardo De Caro Ojciec Pio tłumaczył: „Trzeba modlić się za dusze czyśćcowe. To niewyobrażalne, ile mogą zrobić dla naszego dobra duchowego przez wdzięczność okazywaną tym, którzy wspominają je na ziemi i modlą się za nie”.

    Znał wyroki Boże

    Wizje dusz czyścowych w życiu Ojca Pio następowały po sobie od lat dwudziestych XX wieku aż do jego śmierci. Włoski kapucyn doświadczał ich obecności nie tylko duchowo, ale i fizycznie. Zapytany przez bpa Alberto Costę z Melfi, czy kiedykolwiek zjawiły mu się dusze zmarłych, bez zastanowienia odpowiedział: „Widziałem je tak wiele razy, że już mnie nie przerażają”. Przerażenie może budzić przebywanie w bliskiej obecności z duszami czyścowymi, jednak jeszcze większą bojaźń niesie wielkość kar, jakie muszą one odpokutować. W tej kwestii Ojciec Pio posiadał nadprzyrodzony dar poznania wyroków Bożych, dlatego niekiedy informował swoich rozmówców o długości pobytu w czyśćcu ich najbliższych lub o osiągnięciu przez nich chwały nieba.

    Pewnego poranka jeden ze współbraci poprosił Ojca Pio o modlitwę za swego zmarłego ojca podczas celebracji Mszy świętej. Po jej odprawieniu Ojciec Pio przywołał go do siebie i powiedział: „Dziś rano twój tata wstąpił do raju”. Zakonnik był niezwykle szczęśliwy. Jednak po chwili namysłu zaprotestował: „Ależ Ojcze Pio, przecież mój ojciec zmarł trzydzieści lat temu!”. Wówczas Stygmatyk dał mu stanowczą odpowiedź: „Cóż, mój synu, przed Bogiem wszystko trzeba odpokutować”.

    Podczas innej rozmowy, przeprowadzonej wieczorem 1943 roku, prof. Gerardo De Caro poprosił Ojca Pio o modlitwę za duszę pewnego pisarza, nie wyjaśniając o kogo dokładnie chodzi. Gdy tylko Ojciec Pio rozpoznał, kogo profesor miał na myśli, wówczas poczerwieniał, a na jego twarzy pojawiły się oznaki cierpienia. Prośbę skwitował jednym zdaniem: „Za bardzo kochał”. Gdy profesor próbował go pytać wzrokiem, jak długo będzie musiał pozostawać w czyśćcu, usłyszał szokującą odpowiedź: „Co najmniej sto lat!”.

    Jedna z kobiet zaprzyjaźnionych z Ojcem Pio, Carmela Marocchino, była mocno poruszona nagłą śmiercią swego brata, kapucyna o. Vittore i choć już pogodziła się z jego utratą, chciała wiedzieć, czy został zbawiony. Kilka dni po jego pogrzebie udała się z płaczem do Ojca Pio, aby go zapytać: „Ojcze, dlaczego Pan Bóg go zabrał?”. Zakonnik, chcąc ją pocieszyć, odpowiedział: „Czy wiesz, co Pan Jezus zrobił z twoim bratem? Pan Jezus wszedł do ogrodu, gdzie było wiele kwiatów, a jeden piękniejszy od drugiego. Podszedł do najpiękniejszego z nich i go zerwał. Dokładnie to uczynił z twoim bratem”. Dopiero potem wyjaśnił, że brat zostanie zbawiony, ale ona musi się za niego modlić. Kobieta nie dawała za wygraną. Przy okazji kolejnych spowiedzi u Ojca Pio nieustannie pytała o stan duszy swego zmarłego brata. Po jednej z nich usłyszała: „On jest w raju”. Te słowa mocno ją uradowały, ale dały jej również wiele do myślenia. Pomimo że jej brat był kapłanem i wychowankiem Ojca Pio, w czyśćcu spędził aż jedenaście miesięcy, zgodnie ze słowami Stygmatyka: „Moja córko, my duchowni mamy większą odpowiedzialność przed Bogiem i kiedy zjawiamy się przed Nim, to z lękiem i drżeniem”. Stygmatyk dał jej jeszcze jedną ważną wskazówkę. Gdy Carmela Marocchino dopytywała się, czy nadal ma się modlić za swoich zmarłych rodziców, usłyszała niezwykle cenne pouczenie zgodne z nauką Kościoła: „Jeśli im już więcej nie są potrzebne twoje modlitwy, to one są oddawane innym duszom”.

    Kiedy 20 marca 1910 roku zmarł ciężko chory Nicola, brat Marii Pompilio, kobieta poprosiła Ojca Pio, by pomógł jej zobaczyć go podczas snu. Zakonnik zganił ją za to słowami: „Żyjmy w rzeczywistym świecie, nie w snach”. Jednak pewnej nocy przyśnił się jej brat, który powiedział: „Czy ty wiesz, że Ojciec Pio był obecny w czasie mojej śmierci? […] Nie mogłem ci tego wtedy powiedzieć, bo byłem w agonii, lecz on pozostawał przy mnie do czasu, aż Sędzia [Bóg] mnie osądził. Otrzymałem jedenaście lat czyśćca, lecz Ojciec Pio wstawił się za mną i dostałem tylko dwa”. Następnego dnia Maria Pompilio udała się do Ojca Pio, który na jej widok zapytał: „Czy teraz jesteś szczęśliwa?”. Jej odpowiedź była równie natychmiastowa: „Tak. Ależ Ojcze, co ty robisz? Chodzisz sobie wszędzie! Jesteś tu na ziemi i bywasz już w niebie!”. „A cóż robiłbym tu, na ziemi, jeśli nie byłbym w stanie wznieść się [do nieba] i zstąpić?” – brzmiała jego równie tajemniczo brzmiąca odpowiedź.

    Dusze zmarłych zajmowały uprzywilejowane miejsce w życiu duchowym Ojca Pio, pamiętał o nich w codziennych modlitwach, a przede wszystkim podczas celebracji mszy świętych. Troska o ich zbawienie stała się jego życiową misją. Jego doświadczenie z duszami czyścowymi oraz nauka o czyśćcu stanowią prawdziwą pomoc we właściwym postrzeganiu świata nadprzyrodzonego, który zaprasza do świętości życia, mobilizuje do czynienia dobra, nie pozwala pozostać obojętnym na los cierpiących w czyśćcu i ostrzega przed bolesnymi karami, gdy z oczu traci się najważniejszy cel, jakim jest szczęśliwe życie wieczne z Bogiem w niebie.

    br. Błażej Strzechmiński OFMCap/”Głos Ojca Pio” nr.8/2021

    ************************************************************************************************************

    ——————————————————————————————————————–

    SOBOTA 30 PAŹDZIERNIKADZIEŃ ODWIEDZIN GROBÓW NASZYCH RODAKÓW

    GODZ. 14.30 – CMENTARZ DALBETH na London Road, Glasgow G32 8TX

    KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA – WIGILIJNA MSZA ŚWIĘTA Z XXXI NIEDZIELI ZWYKŁEJ GODZ. 18:00

    ZMIANA TAJEMNIC RÓŻAŃCOWYCH I NOWA INTENCJA NA MIESIĄC LISTOPAD

    PO MSZY ŚW. – NABOŻEŃSTWO RÓŻAŃCOWE

    ***

    XXXI NIEDZIELA ZWYKŁA – 31 PAŹDZIERNIKAKOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA

    ADORACJA I SPOWIEDŹ ŚWIĘTA OD GODZ. 13.30 – 14.00

    MSZA ŚW. O GODZ. 14.00

    PO MSZY ŚW. – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA

    ***

    PONIEDZIAŁEK 1 LISTOPADA – UROCZYSTOŚĆ WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH

    This image has an empty alt attribute; its file name is 15094573930051_wszyscy-swieci.jpg

    KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA – MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 20.00

    Antyfona na wejście

    Radujmy się wszyscy w Panu, obchodząc uroczystość ku czci Wszystkich Świętych. Z ich uroczystości radują się Aniołowie i wychwalają Syna Bożego.

    HYMN

    Chwała na wysokości Bogu, * a na ziemi pokój ludziom dobrej woli. * Chwalimy Cię. * Błogosławimy Cię. * Wielbimy Cię. * Wysławiamy Cię. * Dzięki Ci składamy, * bo wielka jest chwała Twoja. * Panie Boże, Królu nieba, * Boże, Ojcze wszechmogący. * Panie, Synu Jednorodzony, * Jezu Chryste. * Panie Boże, Baranku Boży, Synu Ojca. * Który gładzisz grzechy świata, * zmiłuj się nad nami. * Który gładzisz grzechy świata, * przyjm błaganie nasze. * Który siedzisz po prawicy Ojca, * zmiłuj się nad nami. * Albowiem tylko Tyś jest święty * Tylko Tyś jest Panem. * Tylko Tyś Najwyższy, Jezu Chryste. * Z Duchem Świętym w chwale Boga Ojca. * Amen.

    Kolekta

    Wszechmogący, wieczny Boże, Ty pozwalasz nam w jednej uroczystości czcić zasługi
    Wszystkich Świętych, prosimy Cię,
    abyś dzięki wstawiennictwu tak wielu orędowników,
    hojnie udzielił nam upragnionego przebaczenia.
    Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

    Czytanie z Księgi Apokalipsy św. Jana Apostoła – Ap 7,2-4.9-14

    Ja, Jan, ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga żywego. Zawołał on donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i morzu: „Nie wyrządzajcie szkody ziemi ani morzu, ani drzewom, aż opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego”. I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela.

    Potem ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: „Zbawienie Bogu naszemu, Zasiadającemu na tronie, i Barankowi”.

    A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicze swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: „Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków. Amen!” A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: „Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli?” I powiedziałem do niego: „Panie, ty wiesz”. I rzekł do mnie: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka”.
    Oto słowo Boże.

    Psalm 24

    R/ Oto lud wierny, szukający Boga.

    Do Pana należy ziemia i wszystko, co ją napełnia,
    świat i jego mieszkańcy.
    Albowiem On go na morzach osadził
    i utwierdził ponad rzekami. R/

    Kto wstąpi na górę Pana,
    kto stanie w Jego świętym miejscu?
    Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca,
    który nie skłonił swej duszy ku marnościom. R/

    On otrzyma błogosławieństwo od Pana
    i zapłatę od Boga, swego Zbawcy.
    Oto pokolenie tych, co Go szukają,
    którzy szukają oblicza Boga Jakuba. R/

    Czytanie z Pierwszego Listu św. Jana Apostoła – 1 J 3,1-3

    Najmilsi: Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego.

    Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.
    Oto słowo Boże.

    Alleluja, alleluja, alleluja. Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy jesteście utrudzeni i obciążeni, a Ja was pokrzepię. Alleluja, alleluja, alleluja.

    Słowa Ewangelii według św. Mateusza – Mt 5,1-12a

    Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:

    „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie”.
    Oto słowo Pańskie.

    WYZNANIE WIARY

    Wierzę w jednego Boga, * Ojca Wszechmogącego, * Stworzyciela nieba i ziemi, * wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. * I w jednego Pana Jezusa Chrystusa, * Syna Bożego Jednorodzonego, * który z Ojca jest zrodzony * przed wszystkimi wiekami. * Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, * Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. * Zrodzony a nie stworzony, * współistotny Ojcu, * a przez Niego wszystko się stało. * On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba i za sprawą Ducha Świętego * przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem. * Ukrzyżowany również za nas, * pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany. * I zmartwychwstał dnia trzeciego, * jak oznajmia Pismo. * I wstąpił do nieba; siedzi po prawicy Ojca. * I powtórnie przyjdzie w chwale * sądzić żywych i umarłych, * a Królestwu Jego nie będzie końca. * Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, * który od Ojca i Syna pochodzi. * Który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę; * który mówił przez Proroków. * Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół. * Wyznaję jeden chrzest na odpuszczenie grzechów. * I oczekuję wskrzeszenia umarłych. * I życia wiecznego w przyszłym świecie. Amen.

    Modlitwa nad darami

    Panie, nasz Boże, przyjmij łaskawie dary,
    które składamy na cześć Wszystkich Świętych; wierzymy, że cieszą się oni nieśmiertelnym życiem, spraw, abyśmy doznawali ich pomocy w naszym dążeniu do Ciebie. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

    Prefacja o Wszystkich Świętych

    Zaprawdę godne to i sprawiedliwe,
    słuszne i zbawienne, abyśmy zawsze i wszędzie
    Tobie składali dziękczynienie, Panie,
    Ojcze święty, wszechmogący, wieczny Boże.
    Dzisiaj pozwalasz nam czcić Twoje święte miasto, niebieskie Jeruzalem, które jest naszą Matką.
    W nim zgromadzeni nasi bracia i siostry
    wysławiają Ciebie na wieki.
    Do niego spieszymy pielgrzymując drogą wiary
    i radując się z chwały wybranych członków Kościoła, których wstawiennictwo i przykład nas umacnia. Dlatego z niezliczoną rzeszą Świętych i Aniołów wysławiamy Ciebie, jednym głosem wołając:


    Święty, Święty, Święty, Pan Bóg Zastępów.
    Pełne są niebiosa i ziemia chwały Twojej.
    Hosanna na wysokości.
    Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie.
    Hosanna na wysokości.

    Antyfona na Komunię

    Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie.

    Modlitwa po Komunii

    Boże, tylko Ty jesteś święty i Ciebie wielbimy
    jako jedyne źródło świętości wszystkich zbawionych, spraw, abyśmy z pomocą Twojej łaski
    osiągnęli pełnię miłości i od Uczty Eucharystycznej, która nas podtrzymuje w ziemskiej pielgrzymce,
    mogli przejść na ucztę w niebieskiej ojczyźnie.
    Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

    Uroczyste błogosławieństwo

    Bóg, który jest chwałą i radością Świętych,
    pozwala wam dzisiaj obchodzić ich uroczystość,
    niech wam błogosławi dzisiaj i zawsze. Amen.

    Niech wstawiennictwo Świętych
    uwolni was od zła obecnego, a ich przykład
    niech was pociągnie do świętego życia
    w służbie Boga i bliźnich. Amen.

    Niech Bóg sprawi, abyście ze wszystkimi Świętymi radowali się w tej ojczyźnie, którą przygotował
    dla dzieci Kościoła. Amen.

    Niech was błogosławi Bóg wszechmogący,
    Ojciec i Syn, i Duch Święty. Amen.

    ***********

    Świętość, czyli nasza przyszłość w Bogu

    Fra Angelico: The Forerunners of Christ with Saints and Martyrs

    ***

    Uroczystość Wszystkich Świętych ukazuje nam Kościół Triumfujący, wspólnotę świętych w niebie. To obraz naszego powołania, celem naszego życia jest zjednoczenie z Bogiem. Jak podkreślał Jan Paweł II, to „najbardziej autentyczne i powszechne powołanie ludzkości”.

    1 listopada 1999 r. Jan Paweł II podkreślał, że świętość jest wspólnym powołaniem ludzkości, nasza przyszłość należy do Boga.

    W tym uroczystym dniu Kościół pielgrzymujący po ziemi kieruje wzrok ku niebu, ku ogromnej rzeszy mężczyzn i kobiet, którym Bóg dał udział w swojej świętości. Wywodzą się oni — jak uczy księga Apokalipsy — «z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków» (Ap 7, 9). W ziemskim życiu starali się zawsze pełnić Jego wolę, całym sercem miłując Boga, a bliźnich jak samych siebie. Z tego powodu musieli też cierpieć próby i prześladowania, teraz jednak wielka jest ich nagroda w niebie (por. Mt 5, 11).

    Moi drodzy, taka jest nasza przyszłość! Takie jest najbardziej autentyczne i powszechne powołanie ludzkości: tworzyć wielką rodzinę dzieci Bożych, starając się urzeczywistniać jej zasadnicze cechy już tu na ziemi. Taki cel wskazują nam swoim świetlanym przykładem liczni bracia i siostry, których w ciągu stuleci Kościół uznał za świętych i błogosławionych, aby byli dla nas wzorami i przewodnikami. Dzisiaj prosimy ich o wspólne wstawiennictwo, aby każdy człowiek otworzył się na miłość Boga — źródło życia i świętości.

    Jutro to wołanie stanie się gorącą i jednogłośną modlitwą do Ojca miłosierdzia za wszystkich wiernych zmarłych. We wszystkich częściach świata będzie sprawowana w ich intencji Ofiara eucharystyczna jako zadatek życia wiecznego dla żywych i umarłych, zgodnie ze słowami samego Chrystusa: «Jam jest chleb życia. (…) Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki» (J 6, 48. 58).

    Kto może, niech w tych dniach nawiedzi cmentarz, aby modlić się na grobach zmarłych bliskich. Ja także zejdę dzisiaj po południu do Grot Watykańskich, aby pomodlić się przy grobach moich poprzedników. W duchu udam się też na cmentarz w Krakowie, gdzie spoczywają zmarli członkowie mojej rodziny, oraz na inne cmentarze świata, aby modlić się zwłaszcza na grobach zapomnianych.

    Liturgia uczy nas bowiem modlić się za wszystkich w imię solidarności, która łączy wzajemnymi więzami członków Kościoła i która jest silniejsza nawet od śmierci. Niech nikomu nie zabraknie wsparcia naszej modlitwy.

    W tym klimacie duchowym bardziej niż zwykle odczuwamy, jak żywa i pocieszająca jest obecność Maryi. Wzywamy Ją dziś jako Królową Wszystkich Świętych, kontemplując Ją pośrodku zgromadzenia świętych w niebie. Jutro zaś będziemy Jej zawierzać, jako Matce Miłosierdzia, dusze wiernych zmarłych.

    Dla Ludu Bożego Maryja jest znakiem pociechy i niezawodnej nadziei. Widzimy w Niej żywą ikonę słów Chrystusa: «Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą» (Mt 5, 8). Niech Jej wstawiennictwo sprawi, że to ewangeliczne błogosławieństwo stanie się również naszym udziałem.

    W 2002 roku w trakcie rozważań przed modlitwą „Anioł Pański” podkreślał powszechność powołania do świętości – do „pełni” i „«wysokiej miary» zwyczajnego życia chrześcijańskiego”. Z nadzieją ufamy, że w niebie odnajdziemy naszych bliskich:

    Dzisiejsze święto zachęca nas, byśmy skierowali wzrok ku niebu, które jest celem naszej ziemskiej pielgrzymki. Tam oczekuje nas radosna wspólnota świętych. Tam spotkamy się z naszymi drogimi zmarłymi, za których zanosić będziemy do nieba modlitwę w jutrzejsze uroczyste wspomnienie liturgiczne.

    Rok później papież wskazał na szczególną pomoc na drodze do świętości, z której każdy z nas może skorzystać:

    Różaniec rzeczywiście może być prostą i dostępną dla wszystkich drogą do świętości, która jest powołaniem każdego ochrzczonego, jak dobrze uwydatnia to dzisiejsza uroczystość. W Liście apostolskim „Novo millennio ineunte” przypomniałem wszystkim wiernym, że świętość jest priorytetowym wymogiem życia chrześcijańskiego (por. nn. 30-31). Niech Maryja, Królowa Wszystkich Świętych, już w pełni żyjąca w Bożej chwale, pomaga nam postępować z zapałem trudną drogą chrześcijańskiej doskonałości. Niech nam pozwoli zrozumieć i coraz bardziej cenić modlitwę różańcową jako ewangeliczną drogę kontemplacji tajemnicy Chrystusa i wiernego pełnienia Jego woli.

    PCh24.pl

    *******************************************************************************
    ALL THE SAINTS
    Lawrence OP CC

    ***

    Kanonizując niektórych wiernych, to znaczy ogłaszając w sposób uroczysty, że ci wierni praktykowali heroicznie cnoty i żyli w wierności łasce Bożej, Kościół uznaje moc Ducha świętości, który jest w nim, oraz umacnia nadzieję wiernych, dając im świętych jako wzory i orędowników (Por. Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 40; 48-51).

    „W ciągu całej historii Kościoła w okolicznościach najtrudniejszych święte i święci byli zawsze źródłem i początkiem odnowy” (Jan Paweł II, adhort. apost. Christifideles laici, 16) . Istotnie, „świętość Kościoła jest tajemniczym źródłem i nieomylną miarą jego apostolskiego zaangażowania oraz misyjnego zapału” (Jan Paweł II, adhort. apost. Christifideles laici, 17).

    Wstawiennictwo świętych. „Ponieważ mieszkańcy nieba, będąc głębiej zjednoczeni z Chrystusem, jeszcze mocniej utwierdzają cały Kościół w świętości… nieustannie wstawiają się za nas u Ojca, ofiarując Mu zasługi, które przez jedynego Pośrednika między Bogiem i ludźmi, Jezusa Chrystusa, zdobyli na ziemi… Ich przeto troska braterska wspomaga wydatnie słabość naszą” (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 49).

    Nie płaczcie, będziecie mieli ze mnie większy pożytek i będę wam skuteczniej pomagał niż za życia (Św. Dominik, umierając, do swoich braci; por. Jordan z Saksonii, Libellus de principiis Ordinis praedicatorum, 93). Przejdę do mojego nieba, by czynić dobrze na ziemi (Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Novissima verba) 

    Komunia ze świętymi. „Nie tylko jednak ze względu na sam ich przykład czcimy pamięć mieszkańców nieba, ale bardziej jeszcze dlatego, żeby umacniała się jedność całego Kościoła w Duchu przez praktykowanie braterskiej miłości. Bo jak wzajemna łączność chrześcijańska między pielgrzymami prowadzi nas bliżej Chrystusa, tak obcowanie ze świętymi łączy nas z Chrystusem, z którego, niby ze Źródła i Głowy, wypływa wszelka łaska i życie Ludu Bożego” (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 50).

    Składamy hołd (Chrystusowi) w naszej adoracji, gdyż jest Synem Bożym, męczenników zaś kochamy jako uczniów i naśladowców Pana, a to jest rzeczą słuszną, gdyż w niezrównanym stopniu oddali się oni na służbę swojemu Królowi i Mistrzowi. Obyśmy również i my mogli stać się ich towarzyszami i współuczniami (Św. Polikarp, w: Martyrium Polycarpi, 17).

    Ewangelia na co dzień/Aleteia.pl

    *****************

    Podczas audiencji generalnej 13.04.2011 roku papież Benedykt XVI mówił na czym polega świętość

    Świętość, pełnia chrześcijańskiego życia nie polega na dokonywaniu nadzwyczajnych czynów, ale na zjednoczeniu z Chrystusem, na życiu Jego tajemnicami, na przyswajaniu sobie Jego sposobu postępowania, Jego myśli, Jego zachowań. Miarą świętości jest to, jak wiele jest w naszym życiu z Chrystusa, oraz na ile, mocą Ducha Świętego, kształtujemy nasze życie na podobieństwo Jego życia. Trzeba upodobnić się do Jezusa, jak stwierdza św. Paweł: „tych, których przedtem poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna”. A św. Augustyn woła: „Moje życie będzie naprawdę żywe, całe napełnione Tobą”. (…)

    Drodzy przyjaciele, jakże wielkie i piękne, ale też proste jest w takim świetle chrześcijańskie powołanie! Wszyscy jesteśmy powołani do świętości – jest ona miarą chrześcijańskiego życia. To również wyraża z mocą św. Paweł, kiedy pisze: „Każdemu zaś z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego. (…) On też ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami, aby przysposobili świętych do wykonywania posługi dla budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa” (Ef 4,7.11-13).

    Pragnę zachęcić wszystkich do otworzenia się na działanie Ducha Świętego, który przemienia nasze życie, aby i z nas Bóg mógł tworzyć na przestrzeni dziejów tę wielką mozaikę świętości, aby oblicze Chrystusa zajaśniało pełnią swego blasku. Nie lękajmy się mierzyć wysoko, ku wyżynom Boga, nie lękajmy się, że Bóg chce od nas zbyt wiele, ale pozwólmy, by w każdym codziennym uczynku prowadziło nas Jego Słowo, nawet jeśli czujemy się ubodzy, niegodni i grzeszni: On nas przemieni na podobieństwo swojej miłości.

    papież Benedykt XVI

    _______________________________________________________________________

    WTOREK 2 LISTOPADA – DZIEŃ ZADUSZNY

    fot. katedra. Radom.pl

    ***

    W DNIU DZISIEJSZYM KAPŁANI ODPRAWIAJĄ TRZY MSZE ŚWIĘTE

    pierwsza i druga Msza św. w kaplicy-izbie Jezusa Miłosiernego – godz. 7.00 i 8.00

    trzecia Msza św. w kościele św. Piotra – godz. 20.00 z wypominkami

    ...

    Cmentarz Powązkowski w Warszawie

    fot. David Thompson/CC BY-NC-SA 2.0

    *****

    komentarz do Liturgii Kościoła na listopadowy miesiąc

    Liturgia obecnego czasu bardzo mocno wpisuje się w jesienną aurę, aby lepiej i mocniej pokazać proces przemijania otaczającego nas świata i nas, którzy przechodzimy przez ten świat.

    Ilu już naszych bliskich i dalekich, z którymi żyliśmy na co dzień, przeszło w całkowicie inny świat. Przeszli próg i już wiedzą czym naprawdę jest życie w całej swojej pełni. Dopóki jesteśmy po tej stronie życia – pozostaje nam tylko wiara w obietnicę, którą, nam ludziom, mieszkańcom tej ziemi, dał Chrystus Pan.

    Dziecko pyta mamę: “Jak to jest z umieraniem?” Mama odpowiada też pytaniem: Co się dzieje, kiedy wieczorem zasypiasz przed telewizorem, a rankiem następnego dnia budzisz się w swoim pokoju?”

    Dziecko zastanawia się przez moment i odpowiada: “Ty przeniosłaś mnie przez prog mojego pokoju”.

    A wtedy mama mówi: “Robiłam to już wiele razy, bardzo chętnie i z miłością. Tak samo jest z Bogiem. W Jego Synu możemy poczuć Jego miłość do nas. On kocha wszystkich ludzi takimi, jacy są. Przenosi nas ‘przez próg’ i przyjmuje do siebie. Próg, przez który On nas przenosi, nie dzieli tego i przyszłego świata. Ale dopiero po śmierci czeka nas to, co sprawi, że będziemy naprawdę szczęśliwi i poczujemy się spełnieni”.

    Wszyscy, niezależnie ile mamy lat, jesteśmy w tym samym pochodzie, który zmierza w kierunku drugiego brzegu życia. Taka jest prawda, że każdego dnia umieramy. Nawet kiedy rośniemy – to życie ziemskie w nas się skraca. Powtarzający się każdego roku cykl liturgiczny sprawia, że w człowieku pomnaża się jego wiara. Każdego dnia człowieczy los, ubogacony nowymi doświadczeniami, jest w stanie wyznać i to z coraz większą pokorą i zarazem z coraz większą pewnością, że “życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy”.  Rzeczywistość, do której każdy dzień nas przybliża, nie jest jakąś ciemnością, ale jest światłością i to światłością wiekuistą. Jezus jest światłem, nie tylko jako Bóg, ale także jako człowiek – Jezus, najbardziej żywy spośród umarłych. 

    Lilli Palmer rozmawiając z niewidomą Helen Keller zapytała ją: “Czy wierzy pani w życie po śmierci?” “Oczywiście, że tak!” – odpowiedziała z naciskiem. “Śmierć nie jest niczym innym jak przejściem z jednego pomieszczenia do drugiego”. Przez jakiś czas siedziały w milczeniu obok siebie. Upał i mocny zapach kwiatów sprawiły, że powieki stawały się coraz cięższe. Pewnie  zmorzyłby ich sen, ale nagle Helen kontynuowała rozpoczętą rozmowę. Powiedziała powoli i stanowczo: “Ale dla mnie istnieje pewna różnica. Bowiem w tym drugim pomieszczeniu – tam będę już widziała”.

    To tam odnajdziemy naszych ukochanych, których kochaliśmy po tej stronie życia. Z ich odejściem czuliśmy jak umierała jakaś część nas samych. Dlatego te nasze rozstania były takie bolesne, ale dzięki temu część naszego serca też już jest po tamtej stronie.

    Żyjemy z dala od Ojczyzny. W listopadowy czas myślą i sercem chodzimy po cmentarzach w naszych rodzinnych stronach. Ile wspomnień, ile wdzięczności ożywa w nas, bo przecież żyjemy dzięki tym, którzy odeszli. Otula nas ich miłość i trud. A ci, co poginęli daleko… których ciał nikt nigdy nie znajdzie… których nie przygarnął żaden cemntarz. Jest jednak ktoś, kto o nich wciąż i stale pamięta – to jest Matka Kościół. Przygarnia ich swoim opiekuńczym gestem. W czasie każdej Mszy św. gromadzi ich pod skrzydłami w memento za umarłych. Bo tylko Jezus jest prawdziwym życiem i takie życie daje. Przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie zniszczył śmierć. Dlatego dzięki Niemu nikt nie umiera sam i nikt nie umiera naprawdę: “Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć bedzie”…

    Pięknie wyraził istotę pierwszych listopadowych dni ks. Janusz Pasierb w swojej książce Czas otwarty: “Uroczystość Wszystkich Świetych i Dzień Zaduszny w potężnym skrócie ukazują nam wielorakie powiązanie wieczności z teraźniejszością. W pierwszym z tych dni pada na ziemię blask, w drugiem – nadzieja”.

    Ożywieni tą nadzieją zdajmy sobie sprawę jak wiele możemy pomóc duszom czyśćcowym. Włączmy się w modlitwy Kościoła. Święci, którym było dane już tu, po tej stronie życia, doświadczyć w sposób mistyczny na czym polega niebo, czyściec i piekło, niech ożywią naszą gorliwość. Wiele razy pisze o na ten temat św. Faustyna w swoim Dzienniczku. Albo książka Marcella Stanzione – Ojciec Pio i dusze czyśćcowe – opisuje jak przez całe życie był on gorliwie oddany duszom czyśćcowym. Tuż przed swoimi święceniami kapłańskimi pisał do ojca Benedetta:

    Od dłuższego czasu odczuwam w sobie potrzebę, aby oddać się Panu jako ofiara za nieszczęsnych grzeszników i za dusze czyśćcowe. Pragnienie to coraz bardziej rośnie w moim sercu, tak bardzo, że teraz stało się ono — powiedziałbym — gwałtowną pasją. Jest prawdą, że uczyniłem tę ofertę Panu wielokrotnie, błagając Go, aby zechciał zesłać na mnie kary, które przygotował dla grzeszników i dla dusz mających się oczyścić, aby nawet je pomnożył stokrotnie, byle tylko nawrócił i zbawił grzeszników, a także przyjął szybko do Raju dusze z czyśćca. Teraz jednak chciałbym ponowić moją ofiarę z Twoim pozwoleniem. Wydaje mi się, że Pan Jezus właśnie tego chce” (List I, 206)

    ks. Marian Łękawa SAC

    ____________________________________

    Wytapianie świętych

    Wytapianie świętych
    Andreas Praefcke /WIKIMEDIA

    ***

    Czyściec jest przejawem miłosierdzia Bożego. A przejawem ludzkiego miłosierdzia jest pomoc tym, którzy tam są.

    Był rok 202. Młoda mężatka Perpetua siedziała w więzieniu w Thurubo Minus niedaleko Kartaginy. Niedawno odebrano jej dziecko, które jeszcze karmiła. Tak jak pozostali chrześcijanie czekała na egzekucję. Ponieważ nie wyrzekła się Chrystusa, miała zostać rozszarpana na arenie przez dzikie zwierzęta. Pewnego dnia, gdy więźniowie się modlili, Perpetua nagle na głos wypowiedziała słowo: „Dinokrates”. Zrobiła to mimowolnie i sama była tym zaskoczona. „Zdumiałam się, bowiem nigdy dotąd o nim nawet nie pomyślałam” – zapisała w dzienniku, który prowadziła aż do śmierci.

    Dinokrates był bratem Perpetuy. Zmarł jako poganin w wielkich cierpieniach w wieku 7 lat na raka twarzy. „Przypomniałam sobie teraz jego smutną dolę i ogarnął mnie ból. Natychmiast też zrozumiałam, że przypadł mi przywilej i obowiązek modlenia się za niego. Tak więc poczęłam się żarliwie modlić w jego intencji i wzdychać do Pana” – relacjonowała. W nocy miała widzenie. Zobaczyła brata, który wychodził z ciemnego miejsca, w którym znajdowało się też mnóstwo innych ludzi. Był blady i zaniedbany, miał gorączkę i cierpiał pragnienie. Na jego twarzy widać było ranę, którą miał w chwili śmierci. „Za niego zatem się modliłam. Dzieliła nas jednak ogromna otchłań i ani ja do niego, ani on do mnie nie mogliśmy się przedostać. W miejscu, gdzie znajdował się Dinokrates, był basen pełen wody, jego brzegi były jednak wyższe niż wzrost chłopca. Dinokrates wspinał się na palce, jakby chciał się napić. Żal mi było brata, bo choć zbiornik był wypełniony wodą, on jednak, z powodu wysokiego brzegu, nie mógł ugasić pragnienia” – opisywała widzenie.

    Wtedy oprzytomniała i zrozumiała, że jej brat cierpi. Jednocześnie zrodziło się w niej przekonanie, że ona może mu pomóc. „Modliłam się zatem za niego przez wszystkie dni, dopóki nie przeniesiono nas do więzienia wojskowego. Mieliśmy bowiem zostać wydani dzikim zwierzętom w czasie igrzysk wojskowych z okazji urodzin Cezara Gety. Tak więc dniem i nocą modliłam się wśród łez i jęku za niego, aby został mi darowany” – wspominała.

    Gdy dzień męczeństwa był już bliski, Perpetua ponownie miała wizję. Ujrzała to samo miejsce, w którym wcześniej widziała Dinokratesa, ale tym razem jej brat był zadbany i czysty. „Gdzie była rana, widzę bliznę. Zaś brzegi zbiornika, które widziałam wcześniej, obniżyły się i sięgały chłopcu ledwie do pępka, a on bez przerwy czerpał z niego wodę. Na brzegu stała złota czara pełna wody. Dinokrates podszedł do niej i począł pić, zaś wody z niej wcale nie ubywało. Kiedy już całkowicie ugasił pragnienie, odszedł od wody i jak dziecko zaczął bawić się radośnie. Wtedy ocknęłam się i zrozumiałam, że został on już uwolniony od kary” – napisała Perpetua.

    Tekst ten, wyjątkowy ze względu na charakter osobistego pamiętnika, jest świadectwem wiary wczesnych chrześcijan w czyściec i w potrzebę modlitwy za zmarłych. O tej wierze świadczą także liczne wczesnochrześcijańskie napisy nagrobne.

    Modlitwa za zmarłych byłaby bezzasadna, gdyby po śmierci nie istniał stan przejściowy, w którym pozostają niektórzy ludzie odchodzący z tego świata. „Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba” – mówi Katechizm Kościoła Katolickiego (1030).

    Biblia o czyśćcu

    W Biblii nie pojawia się ani razu słowo „czyściec”, nie znaczy to jednak, że nie ma w niej tekstów wskazujących na tę rzeczywistość. Już w Starym Testamencie znajdujemy ślady przekonania Żydów o słuszności modlitwy za zmarłych. Druga Księga Machabejska opisuje potyczkę wojsk żydowskiego przywódcy Judy Machabeusza z oddziałem idumejskiego wodza Gorgiasza. Zginęła w niej niewielka liczba żołnierzy żydowskich. Kiedy chciano ich pochować, okazało się, że każdymiał pod ubraniem amulety zabrane w charakterze łupu ze zdobytej Jamnii. Czyn taki był grzechem – zabraniało tego wyraźnie prawo żydowskie. Gdy Żydzi uświadomili to sobie, „oddali się modlitwie i błagali, aby popełniony grzech został całkowicie wymazany” (2 Mch 12,42). Następnie Juda zorganizował składkę, a zebrane pieniądze przesłał do świątyni na ofiarę za grzech tych ludzi. „Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym, lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda – była to myśl święta i pobożna. Dlatego właśnie sprawił, że złożono ofiarę przebłagalną za zabitych, aby zostali uwolnieni od grzechu” – skomentował ten czyn autor natchniony (2 Mch 12,43-45).

    O miłosierdziu dla zmarłych mówi też Syrach: „Miej dar łaskawy dla każdego, kto żyje, nawet umarłym nie odmawiaj oznak przywiązania!” (Syr 7,33). A autor Księgi Tobiasza wskazuje na potrzebę ofiary ekspiacyjnej albo jałmużny za zmarłych: „Kładź chleby twoje na grobie sprawiedliwych” (Tb 4,17).

    Jak przez ogień

    Teksty Nowego Testamentu w kilku miejscach wyraźnie wskazują na istnienie czyśćca. Ewangelista Mateusz zapisał ostrzeżenie Jezusa: „Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12,32). Św. Grzegorz I Wielki, papież (VI w.), skomentował to słowami: „Można z tego wnioskować, że niektóre winy mogą być odpuszczone w tym życiu, a niektóre z nich w życiu przyszłym”.

    W innym miejscu Jezus wzywa, aby nie odkładać pojednania: „Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz” (Mt 5,25-26). Podobny motyw pojawia się na końcu przypowieści o nielitościwym dłużniku (Mt 18,33).

    O stanie przejściowej kary po śmierci świadczy także fragment z Łukasza: „Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę” (Łk 12,47).

    Wzmianki wskazujące na czyściec znajdujemy także w listach. Znaczące w tym kontekście są też słowa św. Pawła, który mówiąc o doczesnym życiu, używa metafory budowli wznoszonej na fundamencie Chrystusa. „Niech każdy jednak baczy na to, jak buduje” – przestrzega. Wskazuje, że w dniu Pańskim życiowa budowla każdego z nas zostanie poddana próbie ognia. Św. Paweł także modli się za zmarłego o imieniu Onezyfor.

    Kwestia sprawiedliwości

    „To końcowe oczyszczenie wybranych, które jest czymś całkowicie innym niż kara potępionych, Kościół nazywa czyśćcem” – mówi Katechizm. Kościół od początku wzywał do duchowego wspierania cierpiących w czyśćcu. „Nieśmy im pomoc i pamiętajmy o nich. Jeśli synowie Hioba zostali oczyszczeni przez ofiarę ich ojca, dlaczego mielibyśmy wątpić, że nasze ofiary za zmarłych przynoszą im jakąś pociechę? Nie wahajmy się nieść pomocy tym, którzy odeszli, i ofiarujmy za nich nasze modlitwy” – nawoływał w jednej ze swych homilii św. Jan Chryzostom (IV wiek).

    Ostatecznie doktrynę o czyśćcu sformułował Sobór Trydencki (1545–1563), stwierdzając, że kara doczesna musi zostać odpokutowana „czy na tym świecie, czy w przyszłym – w czyśćcu – przed wejściem do królestwa niebieskiego”. Sobór potwierdził też, że wierni przebywający na ziemi mogą przyjść z pomocą duszom czyśćcowym modlitwą i praktykami pokutnymi, a przede wszystkim Mszą Świętą. Wspieranie dusz w czyśćcu to wyraz miłości bliźniego – a tym samym dobro wyświadczone sobie. Z tym doświadczeniem współgrają słowa św. Brygidy Szwedzkiej (XIV w.): „Szczęśliwy ten, kto jeszcze za życia wspomaga dobrymi uczynkami dusze czyśćcowe, ponieważ sprawiedliwość Boża domaga się, by pozbawione pomocy żywych, zostały oczyszczone w ogniu”.

    Dusze w czyśćcu cierpią. Możemy im pomóc, a to znaczy, że powinniśmy im pomóc.•

    Franciszek Kucharczyk/Gość Niedzielny

    __________________________________________________________________________________________________________

    Jak pomóc duszom czyśćcowym?

    Jak pomóc duszom czyśćcowym?
    Anioł uwalnia dusze w czyśćcu pędzla Ludovico Caracciego (ok. 1610)/WIKIPEDIA

    ***

    Pomaganie zmarłym nie polega na automatycznym wypełnianiu pewnych praktyk. Chodzi o duchowy dar. Najbardziej pomagamy duszom, kiedy sami zbliżamy się do Boga – mówi s. Anna Czajkowska ze Zgromadzenia Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych.

    Jak podkreśla, w pomocy duszom nie tyle trzeba myśleć o zmarłym – o tym, czego on konkretnie potrzebuje – ale trzeba myśleć o Bogu. Zwraca też uwagę, że po „tamtej stronie” nic nie wygląda tak jak po naszej i możemy mówić o rzeczywistości po śmierci jedynie poprzez pewne podobieństwo do tego, co znamy.

    KAI: Jak możemy pomagać duszom czyśćcowym?

    S. Anna Czajkowska: Modlitwa, post, jałmużna, odpusty – takie formy poleca nam Kościół katolicki. Musimy jednak pamiętać, że pomaganie zmarłym wymaga od nas autentycznego wysiłku duchowego i pogłębionego spojrzenia na czyściec w wierze. Nie chodzi o automatyczne wypełnianie pewnych praktyk. To nie magia. Nie jest tak, że jeśli odmówię różaniec, czy zamówię Msze św. gregoriańskie za mojego zmarłego, to on po ich odprawieniu automatycznie idzie do nieba. Eucharystia jest darem nieskończonym i niewyczerpanym, ale może się zdarzyć, że zmarły nie może z tego daru skorzystać, bo jest w jakiś sposób na nią zamknięty, skrępowany np. tym, że przez lata przyjmował niegodnie Komunię św. albo potrzebuje czegoś innego, np. przebaczenia.

    Skąd mamy wiedzieć, czego potrzebują zmarli?

    – Nie potrzebujemy tego wiedzieć. Przede wszystkim trzeba mieć świadomość, że mówiąc o rzeczywistości czyśćca, mówimy i to jedynie w sposób niedoskonały o tym, co jest dla nas zupełnie nieznane. Po tamtej stronie nic nie wygląda tak, jak po naszej. Wyobrażamy to sobie jedynie przez pewne podobieństwo do rzeczywistości, którą znamy. Mamy liczne świadectwa świętych. Ale to są tylko świadectwa, które przeszły przez ludzki umysł. Ktoś spisał swoje doświadczenia tak, jak potrafił je pojąć i wyrazić, więc na pewno nie należy ich rozumieć dosłownie.

    Wiemy, że zmarli w czyśćcu nie doświadczają jeszcze pełnego zjednoczenia z Bogiem i cierpią z powodu tego oddalenia, z powodu niedoboru miłości w sercu. Na to oddalenie „pracowali” tutaj na ziemi. My, jeśli chcemy im pomóc, musimy niejako stanąć w ich sytuacji, „wejść w ich buty” i zbliżać się do Boga, starać się być z Nim w łączności. Najbardziej pomaga zmarłym to wszystko, co nas samych zbliża do Boga. W pomocy duszom nie tyle trzeba myśleć o zmarłym – trzeba myśleć o Bogu, myśleć o tym, co Bóg uczynił dla nas w Chrystusie. To jest droga do nieba dla nas i dla zmarłych cierpiących w czyśćcu.

    Stąd pośpiesznie, mechanicznie odmówiona modlitwa, Msza św. przeżywana bez duchowego zaangażowania, albo na którą idę tylko z lęku by nie zgrzeszyć i spełnić niedzielny obowiązek – takie dary niewiele pomogą zmarłym, gdyż i nas samych w niewielkim stopniu zbliżają do Boga, jeśli wręcz nie oddzielają od Niego. Z takiego powierzchownego przeżywania modlitwy czy Eucharystii my sami będziemy się musieli po śmierci oczyszczać. To przecież buduje w nas przeszkodę do pełnego przeżywania komunii z Bogiem. A na tej komunii polega niebo.

    Co zatem możemy robić?

    – Prowadząc Apostolstwo Pomocy Duszom Czyśćcowym zachęcamy do tego, co czynimy my same: wszystko to, co w danym dniu może być pomocą dla tych dusz ofiarowujemy Chrystusowi przez ręce Maryi. Warto pamiętać, że my sami nie dysponujemy niczym, co ofiarujemy duszom w czyśćcu cierpiącym. Wszystkim tym dysponuje Boże Miłosierdzie.

    Możemy chętnie darować urazy i udzielać przebaczenia różnym ludziom, którzy wobec nas zachowali się niewłaściwie; możemy to robić w intencji pomocy zmarłym, którzy tego przebaczenia potrzebują ze strony kogoś innego. Można w tej intencji wiernie wypełniać obowiązki wynikające ze swojego stanu – kapłańskiego, zakonnego ale także bycia żoną, mężem, matką czy ojcem. Przyjęcie z radością dziecka poczętego można ofiarować w intencji tych zmarłych, którzy cierpią, gdyż nie pozwolili się swojemu dziecku narodzić. Błogosławieństwo dane dziecku na dobranoc może być darem dla matek czy ojców, którzy przeklinali swoje dzieci i którzy źle je traktowali. Każdy gest życzliwości, miłości wobec swoich bliskich, sąsiadów czy osób potrzebujących, może być pomocą duszom czyśćcowym, jeśli taką intencję uczynimy. Byle tylko był to gest czyniony w łączności z Bogiem, w stanie łaski uświęcającej.

    Jakie jest znaczenie ofiarowywania cierpienia?

    – Święci, w tym św. Faustyna, św. o. Pio, czy nasz założyciel, bł. Honorat Koźmiński, mówili, że to bardzo skuteczna forma pomocy. Co więcej, to również pomaga nam. Pamięć o intencjach dodaje nam sił w sytuacjach trudnych. Jeśli muszę wykonać ciężką pracę, która mnie czasem przerasta, jeśli muszę przełamać lęk, by wypełnić swój obowiązek, jeśli przychodzi cierpienie fizyczne – gdy wielkodusznie ofiaruję to wszystko w intencji dusz czyśćcowych – to jest mi łatwiej. Tak czy siak cierpię, trudzę się, ale wiem, że mogę dzięki temu kogoś przybliżyć do nieba. Wtedy to moje cierpienie nabiera sensu.

    Zyskuję też wstawiennictwo zmarłych. To działa w obie strony. Na tym, m.in. polega tajemnica obcowania świętych. Gdy zmarli w czyśćcu widzą naszą troskę o nich, niemożliwe, by nie odpowiedzieli modlitwą za nas. Te dusze dzięki naszemu wsparciu coraz bardziej stają się podobne do Boga, a Bóg obdarowuje. One więc coraz bardziej się za nas modlą.

    Tę tajemnicę można też próbować zrozumieć na przykładzie własnego ciała. Gdy wyleczę jakąś ranę, cały czuję się lepiej. Ofiarowując coś zmarłym, leczymy tę cząstkę Mistycznego Ciała Chrystusa, która jest w cierpieniu. Cały Kościół dzięki temu doznaje ulgi i radości.

    Różaniec, Msze gregoriańskie, wypominki, Msze św. wieczyste – jakie jeszcze mamy formy wspierania dusz czyśćcowych?

    – Jeżeli zmarły miał pragnienie pochówku katolickiego, to – przynajmniej w naszej polskiej rzeczywistości – nie wyobrażamy sobie, żeby odbył się on poza Mszą św. Eucharystia jest sprawowana w dniu pogrzebu, czyli najczęściej trzeciego dnia po śmierci. Później zależy to już od dobrej woli członków rodziny, znajomych i wszystkich tych, którzy w jakiś sposób dowiadują się o śmierci. Często zdarza się, że wiele osób zamawia kolejne Msze św. za tego zmarłego – od rodziny, od sąsiadów, od przyjaciół. W niektórych parafiach jest przyjęte, że zamiast kwiatów i wieńców uczestnicy pogrzebu ofiarowują zmarłemu dar Eucharystii.

    Często też członkowie rodziny starają się, by w najbliższym czasie od pogrzebu zamówić Msze św. gregoriańskie w intencji zmarłego. Można też zamówić Msze św. wieczyste.

     Czym są Msze św. gregoriańskie i Msze św. wieczyste?

    – Msze św. gregoriańskie to 30 Mszy św. odprawianych w kolejnych dniach, bez przerwy, ofiarowanych za jedną osobę zmarłą. Jest to zwyczaj oparty jedynie na przekonaniu wiernych o skuteczności tej modlitwy. Zapoczątkowany został przez papieża Grzegorza Wielkiego, żyjącego w VI w., który polecił w taki sposób modlić się za zmarłego zakonnika. Według tradycji, trzydziestego dnia zakonnik miał się objawić we śnie przełożonemu klasztoru, dziękując za pomoc.

    Msze św. wieczyste mogą być odprawiane w niektórych zgromadzeniach zakonnych, jak np. pallotyni, czy werbiści. Mają oni na to specjalne pozwolenie od papieża. Msze te odprawiane są codziennie, tak długo, jak istnieć będzie dane zgromadzenie, za wszystkie osoby, które wpisane są z imienia i nazwiska do specjalnej Księgi Intencji Mszy Wieczystych. Odprawiane one mogą być za osoby żyjące i zmarłe. Intencje te zapewne obejmują już miliony ludzi. Z wpisem do Księgi wiąże się specjalna ofiara, która w wielu przypadkach przeznaczana jest na misje. Jest to zatem rodzaj jałmużny wspierającej ewangelizację, która może być dodatkowo ofiarowana w intencji zmarłych.

    W praktyce pobożnościowej przyjęło się również dawać na Wypominki.

    – Wypominki wiążą się nie tylko z odczytywaniem imion i nazwisk zmarłych. Stąd nie jest najlepszą praktyką nazywanie ich „wymieniankami” – jak to się dzieje w niektórych polskich parafiach. Chodzi o to, byśmy sobie uzmysłowili, że są to konkretne osoby, które kochaliśmy, z którymi dzieliliśmy swoje życie. One potrzebują nadal naszej miłości, bo ich życie toczy się nadal – w Bogu wszyscy żyją. Przywołujemy więc pamięć o nich z imienia i nazwiska w czasie wspólnotowego nabożeństwa na wzór memento za zmarłych z Modlitwy Eucharystycznej. Modlimy się we wspólnocie parafialnej uświadamiając sobie, że zmarli wciąż do niej należą. Forma wypominków jest różna, w zależności od tego, jak to jest przyjęte w danej parafii. Niekiedy imiona zmarłych odczytywane są przed Mszą św. w ich intencji, czasem w trakcie modlitwy różańcowej, po której jest też sprawowana Eucharystia. Zazwyczaj praktykowane jest to przez cały listopad. W niektórych parafiach są też wypominki roczne, czyli czytanie wypominków i Msza św. w intencji zmarłych sprawowana w konkretnym dniu każdego miesiąca –czyli 12 razy w ciągu roku.

    Jak uzyskać odpust za zmarłych?

    – Żeby otworzyć się na łaskę odpustu, trzeba się trochę wysilić duchowo. Nie wystarczy wypełnienie zewnętrznych czynności. Ta łaska również nie działa automatycznie. W życiu duchowym nic tak nie działa. To bardzo trudno ludziom wytłumaczyć. Nie wystarczy pójść na cmentarz od 1 do 8 listopada i odmówić tam modlitwę za zmarłych. (W tym roku wyjątkowo dar odpustu zupełnego związany z nawiedzeniem cmentarza można uzyskać przez cały miesiąc – w dowolnie przez siebie wybrane 8 dni). By uzyskać odpust zupełny trzeba przyjąć Komunię św., być w stanie łaski uświęcającej i pomodlić się w intencjach, w których modli się papież. Nie można też być w sercu przywiązanym do żadnego grzechu, nawet powszedniego. To jest najtrudniejszy warunek.

    Na czym to polega?

    – Można nie grzeszyć, ale być przywiązanym do grzechów. Można np. przestać kraść ale w sercu żałować, że inni są bardziej zaradni i nadal to robią. Można – to dotyczy grzechów powszednich – wyspowiadać się z tego, że używamy np. wulgarnego języka, ale z żalem powierzchownym i bez szczerej chęci zmiany swego języka, w przekonaniu, że bez wulgaryzmów moi znajomi nie zrozumieją, co do nich mówię. Tutaj chodzi o szczerość intencji, czyli o szczery żal i autentyczną gotowość zmiany życia, na zawsze, nie tylko na 2 czy 3 dni, w celu uzyskania odpustu. Zmiana może mi się oczywiście nie udać. Większość z nas przecież od lat spowiada się z tych samych grzechów. Ale, jak podkreślam, tu chodzi o intencję. Nie mogę mieć upodobania w żadnym grzechu – nawet najlżejszym. Nie chcę go pod żadną postacią. Podsumowując – krótko po odbyciu naprawdę dobrej spowiedzi, gdy jeszcze trwam w moich dobrych postanowieniach poprawy, mam naprawdę dużą szansę na tę wolność w sercu i na sięgnięcie po łaskę odpustu zupełnego. Jeśli ofiaruję go za duszę czyśćcową oznacza to dla niej wejście do chwały nieba.

    Czym są odpusty cząstkowe?

    – O odpustach cząstkowych mniej się mówi, a szkoda, bo łatwiej się na nie otworzyć. Wymagany jest tylko stan łaski uświęcającej i skrucha serca, czyli pokorna świadomość własnej słabości oraz potrzeby łaski Bożej. Jeśli w takim stanie będąc, z intencją pomocy zmarłym odmówię jakąś dowolną modlitwę, do której Kościół nadał łaskę odpustu częściowego – np. „Pod Twoją obronę”, różaniec, „Wieczny odpoczynek” albo np. pomodlę się aktem strzelistym „Jezu ufam Tobie!” w sytuacjach trudnych, o to, np. by nie odpowiedzieć złem na zło – zyskuję łaskę cząstkowego odpustu, czyli darowania części czyśćcowego cierpienia duszy.

    Czy listopad jest momentem szczególnych łask dla dusz czyśćcowych?

    – Kościół ustanowił na początku listopada uroczystość Wszystkich Świętych i wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych, kierując nasz duchowy wzrok nie tylko na niebo, ale również na czyściec. Dał nam też oktawę tej uroczystości. 2 listopada decyzją Stolicy Apostolskiej kapłani mogą sprawować aż 3 Msze św. To jest czas, w którym zwykły człowiek, zazwyczaj zalatany i zabiegany, ma szansę się zatrzymać i pomyśleć o wieczności. Kościół mu przypomina, że są święci w niebie, którzy nas wpierają swoją modlitwą, ale są też zmarli, którzy czekają na pomoc, bo sami już nic dla siebie nie mogą uczynić. Z pewnością w tym czasie staramy się gorliwiej modlić za dusze zmarłych, więc zapewne też dociera do nich więcej łask.

    Na pewno nie możemy się ograniczać w modlitwie za zmarłych do jednego miesiąca w roku. Niektóre objawienia prywatne podpowiadają, że szczególnym momentem łask dla dusz czyśćcowych są Święta Bożego Narodzenia. To ciekawa intuicja, zwłaszcza gdy sobie uświadomimy, czym było Wcielenie Chrystusa. Cały świat się od tego momentu zmienił. Liturgiczna pamiątka tego dnia musi być czasem wielkiego obdarowywania Bożym Miłosierdziem.

    Czym jest Apostolstwo Pomocy Duszom Czyśćcowym?

    – Jest to duchowa rodzina naszego Zgromadzenia, włączająca się w realizację charyzmatu niesienia pomocy duszom czyśćcowym. Działa już od prawie 40 lat i liczy ok. 30 tys. osób. Gromadzi ludzi żyjących różnym powołaniem. Należą do niego w większości osoby świeckie ale także w niemałej liczbie księża, siostry i bracia z różnych zgromadzeń zakonnych. Proponujemy im publikacje o tematyce eschatologicznej oraz uczestnictwo w rekolekcjach, z których oczywiście korzysta jedynie cząstka tej licznej wspólnoty. Docieramy do członków poprzez wewnętrzny kwartalnik formacyjny „Do domu Ojca” oraz treści zamieszczane na Facebooku Apostolstwa i na naszych stronach internetowych: www.wspomozycielki.pl oraz www.apdc.wspomozycielki.pl.

    ***

    S. Anna Czajkowska ze Zgromadzenia Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych zajmuje się w zgromadzeniu formacją członków Apostolstwa Pomocy Duszom Czyśćcowym.

    Zgromadzenie Sióstr Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych powstało w 1889 r. Założone zostało przez bł. Honorata Koźmińskiego i m. Wandę Olędzką. To jedyne w Polsce a drugie w Europie żeńskie zgromadzenie zakonne, którego głównym celem jest niesienie pomocy duszom czyśćcowym.

    Siostry Wspomożycielki są zgromadzeniem bezhabitowym. Żyją według Reguły i Życia Braci i Sióstr Trzeciego Zakonu Regularnego św. Franciszka z Asyżu. Ratują dusze zmarłych ofiarując Panu Bogu w ich intencji całe swoje życie: śluby zakonne, modlitwy, prace apostolskie, publikacje o tematyce eschatologicznej, trudy i radości życia we wspólnocie życia konsekrowanego, uczynki miłosierdzia, wyrzeczenia, ofiary i odpusty.

    ****************************

    Dwa kondukty

    Jan Henryk Rosen
Pogrzeb św. Odylona 
fresk, 1927
katedra ormiańska, Lwów
    Jan Henryk Rosen Pogrzeb św. Odylona fresk, 1927 katedra ormiańska, Lwów

    ***

    Ten fresk jest wyjątkowy z dwóch powodów. Po pierwsze to bodaj jedyne przedstawienie w światowej sztuce pogrzebu św. Odylona (ok. 962–1049), opata benedyktynów z Cluny. Po drugie artysta namalował… dwa kondukty, jeden na drugim.

    Ciało świętego opata niosą na marach mnisi. Głowę Odylona otacza złota aureola. Kondukt prowadzi opat, następca zmarłego. Patrząc na tę kompozycję, ze zdziwieniem jednak odkrywamy, że jest ona „pokreślona” białymi liniami. Po chwili dostrzegamy, że nie są to przypadkowe kreski, lecz kunsztownie narysowane kontury zakapturzonych postaci mnichów, niosących w rękach zapalone gromnice.

    Święty Odylon, jako zwierzchnik potężnego opactwa w Cluny, był jednym z najbardziej wpływowych duchownych żyjących na przełomie wieków X i XI. Najprawdopodobniej to właśnie on rozpoczął świętowanie Zaduszek, czyli wspomnienia zmarłych w dniu następującym po uroczystości Wszystkich Świętych. Ponieważ opactwu w Cluny podlegało wówczas kilkaset klasztorów w całej Europie, obchody Zaduszek szeroko się spopularyzowały. Dziś św. Odylon jest patronem dusz czyśćcowych. Idący w kondukcie mnisi narysowani białymi konturami to zatem dusze zmarłych, które z wdzięczności za modlitwy zapoczątkowane przez opata Odylona dołączają się do jego pogrzebu.

    Malowidło jest częścią wystroju katedry ormiańskiej we Lwowie. Jego autor, Jan Henryk Rosen (1891–1982), zasłynął później z wielu dzieł plastycznych o tematyce sakralnej, zwłaszcza zrealizowanych w Stanach Zjednoczonych, gdzie mieszkał od 1937 roku. Freski we Lwowie powstały na zlecenie Józefa Teodorowicza, arcybiskupa lwowskiego obrządku ormiańskiego.

    Leszek Śliwa/Gość Niedzielny

    ************************

    Msze święte gregoriańskie: gwarantują wybawienia z czyśćca?

    MSZA ŚWIĘTA
    Shutterstock

    ***

    Istnieją różne zwyczaje dotyczące odprawiania Mszy św. za zmarłych. Szczególnie rozpowszechnione są tzw. gregorianki. Skąd się wziął ten zwyczaj i jakie jest jego znaczenie w życiu Kościoła?

    Msze św. gregoriańskie

    Przy pierwszym spojrzeniu na poniższy obraz można się przerazić. Tłum cierpiących ludzi, płomienie. Na szczęście to nie piekło, ale czyściec. Im wyżej wznosi się wzrok, tym więcej na obrazie jasności i nadziei. A jeden szczęśliwiec właśnie opuszcza to miejsce.

    Aleteia.pl

    ***

    Napis na wstędze informuje, że przechodzi ze śmierci do życia. Zgodnie z tytułem dzieła widzimy właśnie, jak „św. Grzegorz Wielki wprowadza do nieba duszę mnicha”. Po lewej stronie, niczym w nowocześnie montowanym filmie, widać kapłana sprawującego mszę św. Obraz namalował Giovanni Battista Crespi. Uwiecznił w ten sposób, jak rodził się zwyczaj odprawiania Mszy św. gregoriańskich.

    Skąd się wzięły gregorianki?

    Tzw. gregorianka to trzydzieści kolejnych Mszy św. ofiarowanych dzień po dniu za jedną osobę zmarłą. Skąd wziął się ten zwyczaj? Całą historię opisał św. Grzegorz Wielki w swych „Dialogach”.

    Zanim w 590 roku został papieżem, był opatem benedyktyńskiego klasztoru. Jeden z mnichów, imieniem Justus, zachorował. Już na łożu śmierci wyznał, że ukrył przed wspólnotą trzy złote soldy. W świetle zasad rządzących w klasztorze dopuścił się wielkiego grzechu. „Było bowiem w naszym klasztorze stałą regułą, aby bracia tak wspólnie żyli, aby żaden z nich nie miał swojej osobistej własności” – wyjaśnił papież Grzegorz I.

    Justus na polecenie opata umarł w osamotnieniu, a pochowano go nie wśród innych zakonników, lecz w niepoświęconej ziemi, rzucając do jego grobu wspomniane monety. Jednak miesiąc po jego śmierci Grzegorz zaczął się „w duchu litować nad zmarłym bratem i myśleć z głębokim smutkiem o jego katuszach i szukać jakiegoś środka, aby mu pomóc”. Polecił więc przeorowi, aby odprawiono za niego trzydzieści Mszy św., dzień po dniu, bez przerwy.

    Po odprawieniu trzydziestej mszy św. Justus ukazał się w widzeniu swemu rodzonemu bratu Kopiosusowi (również mnichowi) i powiadomił go, że właśnie został uwolniony z czyśćca i dołączył do wspólnoty zbawionych. „Z tego wyraźnie się okazało, że zmarły brat przez zbawczą Hostię został uwolniony z katuszy” – podsumował papież Grzegorz I.

    Uważa się, że to właśnie pod wpływem jego autorytetu praktyka trzydziestu Mszy św. odprawianych za konkretną osobę zmarłą upowszechniła się najpierw w Rzymie, a potem w Europie.

    Zasady odprawiania gregorianek

    Ks. Jan Glapiak na łamach „Przewodnika Katolickiego” krótko ujął cztery istotne elementy, które muszą być zachowane przy odprawianiu gregorianki. Zostały one sformułowane przez Stolicę Apostolską dopiero 24 lutego 1967 r. i zawarte w Deklaracji Kongregacji Soboru (to dawna nazwa Kongregacji ds. Duchowieństwa).

    Po pierwsze, Mszę św. gregoriańską można odprawiać tylko za jedną osobę (nie ma gregorianek zbiorowych).

    Po drugie, Msze św. gregoriańskie odprawiane są tylko za zmarłych (nie ma gregorianek za żywych).

    Po trzecie, Msze św. gregoriańskie za jedną osobę należy odprawiać dokładnie przez trzydzieści dni.

    Po czwarte, istotna jest „stała ciągłość w odprawianiu Mszy św.”. Warto jednak wiedzieć, że jeśli zajdą nieprzewidziane przeszkody, np. choroba kapłana lub konieczność odprawienia Mszy św. w innej intencji (np. z powodu udzielania sakramentu małżeństwa albo pogrzebu), ciągłość nie zostaje przerwana, a cykl jedynie ulega przesunięciu.

    Co ważne, nie jest wymagane, aby gregoriankę w konkretnej intencji odprawiał zawsze ten sam ksiądz.

    Msza gregoriańska – gwarancja wybawienia?

    Obszerne informacje dotyczące Mszy św. gregoriańskich można znaleźć na stronach klasztoru ojców bernardynów w Alwerni. Zakonnicy wyjaśniają, że jeżeli chodzi o znaczenie Mszy św. gregoriańskich, nie istnieje żadna oficjalna doktryna Kościoła z nimi związana. „Powinny one być traktowane jako Msze św. za zmarłych”.

    Zwyczaj Mszy św. gregoriańskich został zatwierdzony przez Stolicę Apostolską „wyłącznie jako pobożna praktyka wiernych, oparta na ich przeświadczeniu, które nie jest sprzeczne z nauką Kościoła”. Nie ma więc ze strony Kościoła katolickiego żadnej gwarancji skuteczności i wybawienia od pokuty po śmierci. Cały zwyczaj oparty jest tylko na przekonaniu wiernych, że gregorianki są dobrą pomocą dla doznających w czyśćcu uwolnienia od następstw ich grzechów. „Człowiek może zawsze prosić, ale tym, który wysłuchuje próśb, jest Bóg. Ostateczną wartość podobnych mszy św. zna tylko On” – podkreślają bernardyni na swojej stronie internetowej.

    Msza 30. dnia po śmierci

    W wielu parafiach można spotkać jeszcze jeden zwyczaj dotyczący zmarłych, w którym pojawia się liczba „30”. Chodzi o Msze św. sprawowane za zmarłego „w trzydziesty dzień po śmierci”. Jako jego źródło wskazywany jest Stary Testament. W księdze Powtórzonego Prawa czytamy, że „Izraelici opłakiwali Mojżesza na stepach Moabu przez trzydzieści dni” (Pwt 34,8). Msza św. w trzydziestym dniu po śmierci jest traktowana jako zakończenie pierwszego, intensywnego okresu żałoby po bliskim zmarłym.

    Czy modlitwa za zmarłych ma sens?

    Już w czasach Starego Testamentu istniało przekonanie, że modlitwa za zmarłych ma głęboki sens. W Drugiej Księdze Machabejskiej zawarta jest opowieść o tym, jak Juda Machabeusz nakazał składanie ofiar za zabitych w bitwie, którzy złamali Prawo.

    Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym, lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda – była to myśl święta i pobożna (2 Mch 12,44).

    Kościół katolicki od samego początku rozumiał sens i potrzebę modlitwy za zmarłych, traktowanej jako pomoc w oczyszczeniu ze skutków grzechów, których się dopuścili. Dobrze wyraża to zdanie św. Tomasza z Akwinu:

    Bóg przyjmuje łaskawiej i częściej wysłuchuje modlitw za zmarłych niż tych, które zanosimy za żyjących. Zmarli bowiem bardziej potrzebują tej pomocy, nie mogąc, tak jak żywi, pomóc sobie samym i zasłużyć na to, ażeby Bóg ich wybawił.

    Do modlitwy za zmarłych zachęca także Katechizm Kościoła Katolickiego. Jest ona związana z wiarą w „świętych obcowanie”. Ale to już temat na osobny artykuł…

    ks. Artur Stopka/Aleteia.pl

    *************************************************

    M. Simma: Dusze zmarłych są bliżej niż myślimy - zdjęcie

    M. Simma: Dusze zmarłych są bliżej niż myślimy

    Śmierć człowieka otacza obłok tajemnicy. Odczuwa ją umierający, a najbliżsi zmarłego zadają sobie pytania: “Co się stało z tym, którego kochaliśmy? Co ze mną będzie po śmierci?”.

         Jedyną odpowiedź na te najważniejsze pytania daje Jezus: “Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne” (J 6, 47). Jest życie wieczne, jest niebo, które On nam otworzył swoją męką i zmartwychwstaniem, jest Jego nauka, jak to niebo osiągnąć, oraz są przestrogi przed utratą życia wiecznego. Chrystus mówi nam, że przez próg śmierci przechodzimy do nowego życia, gdzie wszystko ma wymiar duchowy, gdzie nie ma przestrzeni, materii, czasu, cierpienia i strachu, natomiast wszystkim we wszystkich jest Bóg – Miłość i Światłość odwieczna i wiekuista.

         Ażeby przybliżyć człowiekowi prawdę o rzeczach ostatecznych, które go czekają, a przede wszystkim by złagodzić ten naturalny lęk przed śmiercią albo niewiedzę o losach bliskich zmarłych, Bóg udziela czasem daru kontaktowania się żywych z umarłymi. Dzieje się to jednak rzadko i tylko wtedy, gdy w planach Bożych ma z tego wyniknąć wielkie dobro.

         Współcześnie taki dar – a nawet misję – otrzymała Maria Simma, zmarła w roku 2004 mieszkanka małej szwajcarskiej wioski Sonntag w Alpach.

         Maria pochodziła z licznej rodziny, w której się nie przelewało, więc dzieci wcześnie musiały pójść do pracy. Po ukończeniu szkoły ludowej dziewczyna pragnęła wstąpić do zakonu; trzykrotnie próbowała w różnych klasztorach, lecz wszędzie odmawiano jej przyjęcia ze względu na jej słabe zdrowie. Mając od dziecka bardzo żywe nabożeństwo do Matki Bożej, złożyła prywatny ślub czystości i oddała Jej dalszą drogę swego życia, pragnąc służyć Jej przez modlitwę i ofiarę w intencji dusz czyśćcowych. Po śmierci rodziców zamieszkała sama w domu rodzinnym w Sonntagu, pracując na bardzo skromne utrzymanie.

         Pewnej nocy w 1940 r. Maria nagle się obudziła i dostrzegła obcego mężczyznę chodzącego po jej pokoju. Na pytanie, kim jest, nie otrzymała od przybysza żadnej odpowiedzi. Ponieważ Simma była z natury odważna, momentalnie wyskoczyła z łóżka, chcąc schwytać intruza, lecz jej ręce trafiły w próżnię; wtedy zrobiło się jej nieswojo. W tej samej chwili zjawa znikła. Zaraz rano kobieta opowiedziała widzenie swemu spowiednikowi; ten radził jej w takich momentach pytać: “Czego potrzebujesz, czego chcesz ode mnie?”. Następnej nocy tajemniczy mężczyzna znów się pojawił. Na pytanie Marii odpowiedział: “Postaraj się o trzy Msze święte, a będę wybawiony”.

         Tak się zaczęła współpraca Marii z duszami pokutującymi w czyśćcu. Przez kilkanaście lat zjawiały się u niej w liczbie kilku rocznie. Proboszcz i spowiednik Marii, ks. Alfons Matt, którego kobieta informowała o każdej prośbie kierowanej do niej z zaświatów, polecał jej, aby żadnej duszy nie odrzucała, ale żeby starała się spełnić jej życzenie.

         W 1954 r. – a był to rok maryjny – dusze zaczęły przychodzić do Marii już co noc. Gdy ten rok minął, zjawiały się znowu rzadziej, ale najczęściej w pierwszą sobotę miesiąca, w święta Matki Bożej, w wielkim poście (szczegółnie w Wielkim Tygodniu), a także w listopadzie oraz w adwencie. Każdy kontakt duszy czyśćcowej z Mafią Simmą był szczególnym darem Bożym, uzyskanym przez Matkę Bożą dla danej duszy. To, co dusze mogły powiedzieć Marii Simmie, też było darem Bożym; wprawdzie wizjonerka nie mogła ich wypytywać sama, ale przez długie lata tych kontaktów uzyskała bogatą wiedzę i doświadczenie w sprawach czyśćcowych. Nie wolno jej jednak było przywoływać dusz z czyśćca: “Przychodzą po prostu, kiedy Pan Bóg im pozwoli postarać się o szybsze wybawienie” – wyjaśniała Maria. Wynika z tego, że wszelkie przywoływanie duchów, seanse spirytystyczne itp. nie są po myśli Bożej i należy się ich całkowicie wyrzec. Duchy, które mogą się w nich pojawiać, to duchy złe, podszywające się pod osoby zmarłe.

         Natomiast Simma przekonała się, że “dusze czyśćcowe wiedzą o nas i o tym, co się dzieje, więcej, niż myślimy. Wiedzą na przykład o tym, kto bierze udział w pogrzebie i czy się modli, czy tylko idzie, aby inni go widzieli. Wiedzą, kto wysłuchał za nie Mszy św., bo dla umarłego pobożne wysłuchanie Mszy św. ma większe znaczenie aniżeli towarzyszenie zwłokom na cmentarz. Wiedzą również dusze czyśćcowe, co się o nich mówi i co się dla nich robi. Są bliżej nas, niż myślimy; są całkiem blisko nas”.

         Na pytanie, jak i za co dusze cierpią w czyśćcu najbardziej, Simma daje następujące wyjaśnienie: “Jest tyle różnych rodzajów czyśćca co dusz. Każdą duszę trapi tęsknota za Bogiem i to powoduje najboleśniejsze cierpienia ze wszystkich. Poza tym każda dusza jest tak karana, jak grzeszyła (…). Grzechy przeciwko miłości, oszczerstwo, zniesławienie, brak pojednania się, kłótnie z powodu chciwości i zazdrości są w wieczności bardzo karane (…). Jak często grzeszy się bezlitosnymi wypowiedziami i płochymi sądami o drugich (…). Słowo może zabić – słowo może uzdrowić”. Do nieba może wejść tylko czysta miłość.

         “Co się dzieje z samobójcami? Są oni najczęściej niepoczytalni w chwili, gdy odbierają sobie życie. Przeważnie więcej winy ponoszą ci, którzy ich do samobójstwa doprowadzili”. A najlepszy sposób, aby się do piekła nie dostać, to pokora.

         Pomimo wielkich cierpień doznawanych w czyśćcu “żadna dusza nie chciałaby wrócić na ziemię i nadal żyć, ponieważ ma ona poznanie, o którym my nie mamy pojęcia. Dusze pokutujące w czyśćcu pragną oczyszczenia. Czy możemy sobie wyobrazić dziewczynę, która odważyłaby się przyjść na pierwszy bal w brudnej sukience i nie uczesana? Dusza w miejscu oczyszczenia – czyli w czyśćcu – ma tak świetlane pojęcie o Bogu, że przedstawia się jej w oślepiającej piękności. Żadna siła nie zdołałaby jej zmusić, aby stanęła przed Jego Obliczem, jeżeli najdrobniejsza skaza nie została z niej jeszcze zmazana. Tylko doskonale czysta odważy się stanąć przed Bogiem, aby oglądać Go twarzą w twarz”.

         Dusze ukazujące się Marii Simmie prosiły przede wszystkim o Msze św., modlitwę, ale także o zwrócenie się do ich bliskich z przestrogą, z prośbą o ofiary lub o wyrównanie krzywd. Z czasem zaczęły też prosić o przyjęcie cierpień za nie. Gdy wizjonerka się na to zgadzała, przeżywała godziny wielkich cierpień fizycznych; po ich upływie wracała do normalnego samopoczucia i mogła pójść rano do pracy. Ten rodzaj wspierania dusz pokutujących stał się dominującym nurtem misji Marii Simmy. Poznała, jak wielką wartość ma modlitwa i cierpienie ofiarowywane Bogu tu na ziemi w intencji zmarłych. Kilka godzin cierpień Marii skracało komuś czyściec o kilkadziesiąt lat. Dusze pokutujące z tej perspektywy żałują każdej okazji do cierpienia, której nie wykorzystały na ziemi, aby ją Bogu ofiarować w duchu pokuty.

         Wszystkie prośby dusz i informacje od nich uzyskane Maria przekazywała swemu proboszczowi, ks. Mattowi, bardzo troskliwie czuwającemu nad misją duchową, którą Bóg obdarzył jego penitentkę. Przekonując się, jak dobroczynne to zadanie dla dusz poku tujących w czyśćcu, a równocześnie jaki ma ono walor ewangelizacyjny dla ich rodzin, kapłan zgodził się, aby Simma wygłaszała odczyty o czyśćcu po okolicznych parafiach. Ludzie się o to dopominali, a dusze czyśćcowe popierały tę akcję, bo pobudzała do gorliwszego nabożeństwa w ich intencji. Po odczytach Maria była zasypywana pytaniami o życie pozagrobowe.

         Wielekroć dusze przychodzące do Marii Simmy mówiły o roli Matki Bożej w wypraszaniu im skrócenia lub złagodzenia cierpień czyśćcowych. Matce Bożej należy się tytuł Matki Miłosierdzia Dusz Czyśćcowych – stąd tak cenna dla nich jest modlitwa różańcowa. Jedna dusza objawiająca się powiedziała Simmie, że Matka Boża upomina się o wybudowanie kaplicy ku Jej czci na rozstaju, gdzie kiedyś już kapliczka stała. Gdy przeprowadzano nową drogę, starą kapliczkę zniesiono, a o postawieniu nowej zapomniano. Matka Boża przypomina o konieczności jej postawienia, wyrażając też życzenie, aby znajdował się w niej obraz przedstawiający Ją jako Matkę Miłosierdzia Dusz Czyśćcowych. Obraz ma być piękny. Krótko potem Simmę odwiedził ksiądz z Polski. Gdy Maria opowiedziała mu o życzeniu Matki Bożej, kapłan podjął się znalezienia malarza i pokrycia kosztów.

         Obraz namalował Adolf Hyła z Krakowa, autor obrazu Jezusa Miłosiernego w Łagiewnikach. W maju 1959 r. obraz i kaplica w Sonntagu zostały poświęcone i są teraz miejscem pielgrzymek oraz modlitw za dusze w czyśćcu. 


    Teresa Tyszkiewicz/źródło: Maria Simma: Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi/Miesięcznik Miłujcie się!

    ***************************************************

    Maria Simma:

    Nasza matka często mawiała: „Jeżeli macie wielką potrzebę, zwróćcie się do dusz czyśćcowych, to są wdzięczne pomocnice”.

    Pierwsze objawienie

    Myślałam, że już wszystko stracone. Drogi, którą Pan Bóg dla mnie przeznaczył, nie mogłam znaleźć. Przez czas dłuższy byłam bardzo przygnębiona. Pocieszałam się myślą, że zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy, aby zostać zakonnicą. Od dziecka miałam wielkie nabożeństwo do dusz czyśćcowych. Nasza matka często mawiała: „Jeżeli macie wielką potrzebę, zwróćcie się do dusz czyśćcowych, to są wdzięczne pomocnice”.

    Pierwsza dusza czyśćcowa przyszła do mnie w 1940 roku. Obudziły mnie w nocy czyjeś kroki w pokoju, spojrzałam i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę. Strach był dla mnie uczuciem obcym. Ponieważ nie znałam tego człowieka, ostro zapytałam go: „Jak wszedłeś do mojego pokoju? Coś tu zgubił?” Udawał, że mnie nie słyszy i dalej chodził po pokoju tam i z powrotem. Pytam: „Ktoś ty?” Znów nie odpowiada. Wyskoczyłam więc z łóżka i próbowałam go złapać, ale ręce trafiły w próżnię. Mężczyzna zniknął. Położyłam się i zobaczyłam go znowu, słyszałam też, jak chodził po pokoju. Wyraźnie przecież zdawałam sobie sprawę z tego, że nie śpię, dlaczego więc nie mogę go złapać. Raz jeszcze wyskoczyłam z łóżka, żeby to zrobić i znowu zniknął. Zrobiło mi się nieswojo, położyłam się, była czwarta godzina nad ranem, nie mogłam więcej zasnąć. Po Mszy Św. poszłam do mojego kierownika duchowego i opowiedziałam mu wszystko. Pouczył mnie, abym zapytała, jeżeli ten człowiek znowu przyjdzie, nie kim jest, ale czego żąda. Kiedy rzeczywiście przyszedł on następnej nocy i na moje pytanie czego żąda, odpowiedział: „Postaraj się o trzy Msze Św. za mnie, a będę wybawiony”, poznałam, że to dusza pokutująca w Czyśćcu. To potwierdził mi również mój spowiednik. Od 1940 do 1953 przychodziły co roku dwie lub trzy dusze czyśćcowe, najczęściej w listopadzie. Nie dopatrywałam się w tym szczególnego zadania Bożego; zawsze też informowałam o tym mojego proboszcza, ks. Alfonsa Matta. Poradził mi, abym żadnej duszy nie odrzucała i każdą chętnie przyjęła.

    Cierpienie zastępcze

    Dusze czyśćcowe prosiły mnie następnie, abym za nie cierpiała. Były to ciężkie cierpienia.Kiedy jakaś dusza przychodzi, budzi mnie czy to przez pukanie, wołanie czy też szarpnięcie. Obudzona pytam zaraz: „Czego chcesz?” albo „Co mogę zrobić dla ciebie?” i wtedy dopiero może taka dusza powiedzieć, co jej brakuje, l tak zapytała mnie pewnego razu jedna z nich: „Czy mogłabyś za mnie cierpieć?” Pytanie to było nieco dziwne, po raz pierwszy proszono mnie o to, zaraz powiedziałam: „Co mam robić?” Otrzymałam odpowiedź: „Przez trzy godziny będziesz miała bóle w całym ciele, ale po upływie tego czasu będziesz mogła wstać i pracować, jak gdyby nic nie zaszło. Odbierzesz mi tym 20 lat Czyśćca”. Zgodziłam się. Natychmiast opanowały mnie tak straszne cierpienia, że wiedziałam zaledwie, gdzie jestem i pozostała mi tylko świadomość, że przyjęłam je jako pokutę za duszę czyśćcową i że to ma trwać trzy godziny. Wydawało mi się, że czas ten dawno upłynął i że minęło już co najmniej parę dni lub tygodni. Kiedy skończyło się wszystko i spojrzałam na zegarek, stwierdziłam, że cierpienia moje trwały dokładnie trzy godziny. Zdarzało się często, że wystarczyło 5 minut cierpienia, a jakże ten czas wydawał się długi.

    Co dusze czyśćcowe wiedzą o nas?

    Dusze czyśćcowe wiedzą o nas i o tym, co się dzieje więcej, niż myślimy. Wiedzą, np., kto bierze udział w ich pogrzebie i czy tylko idzie, aby inni go widzieli. Wiedzą, kto wysłuchał za nich Mszy Św., bo dla umarłych pobożne wysłuchanie Mszy Św. ma większe znaczenie, aniżeli towarzyszenie zwłokom na cmentarz. Wiedzą również dusze czyśćcowe, co się o nich mówi i co się dla nich robi. Są bliżej nas, niż myślimy: są całkiem blisko nas.

    Co pomaga duszom czyśćcowym?

    Najwartościowszą pomocą dla dusz pokutujących jest Msza Św., ale tylko w tym stopniu, jak sobie dana dusza ceniła ją za życia, l tu spełnia się powiedzenie: Co się sieje, to się zbiera. Wielkie mają znaczenie Msze Św. wysłuchane w dni powszednie, a więc nie tylko te obowiązkowe w niedziele i święta. Oczywiście nie każdy może wysłuchać Mszy Św. w dzień powszedni, ma pracę zawodową i obowiązki, a spełnienie ich ma w dnie powszednie bez szkody dla swoich obowiązków, np.pierwszeństwo. Niejeden emeryt przecież mógłby chodzić na Mszę Św., szczególnie jeżeli jest zdrów i mieszka blisko kościoła. Cóż, kiedy on tak sobie mówi: „W niedziele jestem obowiązany pójść na Mszę Św., ale nie w dzień powszedni, więc nie idę”. Kto myśli tak i postępuje, długo musi po śmierci czekać, zanim mu się jakaś Msza Św. dostanie, bo ją sobie za życia mało cenił. Jeżeli sami nie możemy brać udziału w nabożeństwie, posyłajmy przynajmniej dzieci szkolne i to jak najczęściej. W wielu miejscowościach nie ma w ogóle dzieci na Mszy Św. w dni powszednie. Gdyby wiedziano, jak wielką wartość dla wieczności posiada wysłuchanie jednej Mszy Św., kościoły byłyby pełne nie tylko w święta. W chwili śmierci, za życia wysłuchane Msze Św., są dla nas wielkim skarbem i mają większą wartość od ofiarowanych Mszy Św. za dusze po śmierci. Rodzice i wychowawcy skarżą się, że dzisiejsze dzieci są ordynarne i nie chcą słuchać starszych. Nic dziwnego. Dawniej uczęszczały dzieci szkolne co dzień na szkolną Mszę Św. Modlitwa oraz Komunia Św. dawały im siłę do tego, że były posłuszne i obowiązkowe. Ani ojciec, ani matka, ani katecheta nie potrafią włożyć dziecku w duszę tego, co Zbawiciel przez łaskę daruje dziecku we Mszy i Komunii Św. Pytano mnie, czy ma sens i wartość palić świece i lampki oliwne. Naturalnie że ma, zwłaszcza jeżeli są poświęcone. A chociażby i nie były, należy pamiętać, że świece te czy oliwa są kupione z miłości dla zmarłych, a każdy akt miłości posiada wartość. Podobnie i woda święcona ma wartość, osobliwie jeżeli używamy jej z wiarą i ufnością. Obojętne jest, czy całą dłoń, czy kroplę dajemy duszom czyśćcowym, lepiej jednak kroplę wraz z aktem strzelistym. Niestety, w dzisiejszych czasach często w ogóle nie ma przy drzwiach kropielniczki z wodą święconą. Pragnę wyjaśnić, że w Vorarlbergu wchodzący do domu czy wychodzący żegnają się wodą święconą, zaś resztkę kropli z palca strzepują na ziemię z aktem strzelistym za dusze czyśćcowe. Nazywa się to dać duszom czyśćcowym wodę święconą.

    Jak cierpią dusze czyśćcowe?

    Jest tyle różnych rodzajów Czyśćca, ile dusz. Każdą duszę trapi tęsknota za Bogiem i to powoduje najboleśniejsze ze wszystkich cierpienie. Poza tym jest każda dusza tak karana, jak grzeszyła. To samo jest na ziemi, gdzie kara idzie w ślad za występkiem. Kto grzeszy obżarstwem, dostaje bólu żołądka i staje się otyły, kto za dużo pali, dostaje zatrucia nikotyną albo i raka płuc itp. Żadna dusza nie chciałaby wrócić na ziemię i nadal żyć, ponieważ posiada poznanie, o którym my pojęcia nie mamy. Dusze pokutujące w Czyśćcu Pragną oczyszczenia. Czy możemy sobie wyobrazić dziewczynę, która odważyłaby się przyjść na pierwszy bal w brudnej sukience i nie uczesana? Dusza w miejscu oczyszczenia, czyli w Czyśćcu, posiada tak świetlane pojęcie o Bogu, że przedstawia się jej Bóg w oślepiającej piękności. Żadna siła nie zdołałaby jej zmusić, aby stanęła przed Jego Obliczem, jeżeli najdrobniejsza skaza nie została z niej jeszcze zmazana. Tylko doskonale czysta dusza odważy się stanąć przed Bogiem, aby oglądać Go twarzą w twarz.

    Stuletnia staruszka na ulicy

    Było to w 1954 roku. Około godziny 14.30 po południu szłam do sąsiedniej wioski Marul. Na drodze spotkałam staruszkę wyglądającą na przeszło sto lat. Pozdrowiłam jągrzecznie, na co mi odpowiedziała pytaniem: „Dlaczego pozdrawiasz mnie? Mnie już nikt nie pozdrawia”. Wyjaśniłam więc: „Jesteś godna pozdrowienia, jak każdy inny człowiek”. Wtedy zaczęła skarżyć się, że nikt nie ma dla niej zrozumienia, nikt nie daje nic do zjedzenia i że musi spać na ulicy. Pomyślałam, że jest to niemożliwe, a może na skutek starości stała się tak nieznośna i z tego powodu nikt nie chce jej mieć u siebie. Powiedziałam wobec tego, że zapraszam ją do swojego domu, gdzie dostanie i jeść, i spanie. „Ale ja nie posiadam pieniędzy, aby zapłacić”. Na to odpowiedziałam: „To nic nie szkodzi, będziesz musiała przyjąć to, co mam, gościnnego pokoju nie posiadam, ale zawsze lepsze to niż spanie na ulicy”. Podziękowała mi wtedy: „Bóg zapłać, obecnie jestem wybawiona”, i znikła. Nie zauważyłam dotąd, że była to dusza czyśćcowa. Widocznie za życia odmówiła komuś potrzebującemu pomocy i dlatego teraz czekać musiała, aż ktoś dobrowolnie zaofiaruje jej gościnę.

    Spotkanie w pociągu

    Pewna dusza czyśćcowa zapytała mnie, czy ją znam. Musiałam zaprzeczyć. „Ale wiesz o mnie, bo towarzyszyłam ci w pociągu, kiedy jechałaś do Hali”. Przypomniałam sobie wtedy, że był to mężczyzna, który głośno wygadywał na Kościół i religię. Miałam wtedy zaledwie 17 lat. Powiedziałam mu, że nie jest dobrym człowiekiem, skoro tak bezcześci rzeczy święte. „Jesteś zbyt młoda, abyś mnie pouczała” -odpowiedział. „Mimo to jestem mądrzejsza od ciebie”, odcięłam się. Spuścił głowę i nie odezwał się więcej. Kiedy wysiadł, prosiłam Pana Boga, by nie pozwolił tej duszy zginąć. „Twoja modlitwa uratowała mnie, inaczej byłby marny mój koniec” – przyznał.

    Wskazania dusz czyśćcowych

    Św. Charbel nie zna limitu cudów! Św. Charbel nie zna limitu cudów!
    Otrzymuję często od dusz czyśćcowych wskazówki i praktyczne pouczenia. A więc, że Najświętszy Sakrament nie jest dostatecznie czczony. W wielu kościołach dzisiaj Eucharystia nie stanowi centralnego punktu nabożeństwa. Często obrazy i figury świętych uwłaczają raczej temu, co przedstawiają. Większą troską należy otaczać Różaniec, bo jest on wielką potęgą. Maryja Panna jest Wspomożeniem Wiernych i Matką Miłosierdzia Dusz Czyśćcowych. Dusze czyśćcowe napominają, abyśmy sporządzili testament w odpowiednim czasie. Brak tego dokumentu lub źle sporządzony jest powodem wielu kłótni i nieporozumień w rodzinie. Ważną rzeczą jest, aby każdy pomagał budować Królestwo Boże. Jeżeli rodzice nie wciągają dzieci do tej pracy, odpowiadają za to przed Bogiem. Młodzież ponosi winę, jeżeli dla wygody zaniedbuje dobre uczynki.

    egzorcyzmy.katolik.pl/Fronda.pl

    *********************************************************

    Czy zmarli mogą ukazywać się żywym? - zdjęcie

    Czy zmarli mogą ukazywać się żywym?

    Czy to jest możliwe, aby umarli mogli ukazywać się żywym? Owszem jest, dzięki Dobroci Bożej!

    Dlaczego Bóg dopuszcza do tego?

    Czy to jest możliwe, aby umarli mogli ukazywać się żywym? Owszem jest, dzięki Dobroci Bożej. Dlaczego Bóg pozwala na tak niezwykłe zjawiska? Czyni to oczywiście nie dla zaspokojenia ciekawości ludzkiej. Jeżeli to się zdarza, leży to zawsze w planach Bożych zbawienia ludzkości. Nam żywym winno to przynieść duchową korzyść, zmarłym zaś pociechę i wcześniejsze wybawienie. Niżej podane fakty niech nas zachęcą, aby więcej modlić się za dusze czyśćcowe, ponosić dla nich ofiary i nie przywiązywać się do tego, co ziemskie.

    Współczesnemu człowiekowi za dobrze powodzi się i w tym leży wielkie niebezpieczeństwo. Powinniśmy większą troską otoczyć życie pozagrobowe, bo ono jest wieczne. Nie przywiązujmy się do tego co doczesne, bo nic z tego do wieczności nie zabierzemy. Majątek, dobra posada, piękne mieszkanie, wszystko to przemija, prędzej może nawet niż myślimy. Do wieczności zabierzemy jedynie nasze dobre uczynki. Dobra doczesne są nam oczywiście potrzebne, aby żyć, nie należy jednak przywiązywać się do nich. To właśnie jest celem objawień czyśćcowych, jak w ogóle wszystkich prywatnych objawień. Oby dobry i miłosierny Bóg dał mi do tego swoje błogosławieństwo i łaskę.

    Dusza, której Pan Bóg chce udzielić szczególnej łaski, przeczuwa to często już w dzieciństwie, czasem znacznie później. Drogi Boże są dziwne i niezgłębione. Wielki grzesznik zostać może świętym, tak jak św. Augustyn. Z Szawła stał się święty Paweł i to zupełnie nagle.

    Ostrożnie z prywatnymi objawieniami

    Trudno zrozumieć często, czemu Kościół jest tak ostrożny, jeżeli chodzi o prywatne objawienia. Ma to swoje racje i dobrze, że tak jest. Kościół jest bowiem stróżem prawdy. Lepiej, żeby ogłosił dziesięć przypadków prawdziwych jako nieprawdziwe, niż jeden przypadek jako prawdziwy, który w rzeczywistości nim nie jest. Nie wolno jednak Kościołowi odrzucić takich objawień, które całkowicie zgadzają się z jego nauką.
    Poprosił mnie kiedyś do siebie ks. Biskup Dr. Bruno Wechner i powiedział, że wątpi, czy jest Wolą Bożą pytać dusze czyśćcowe o zmarłe osoby. Odpowiedziałam mu, że zapytałam je kiedyś o to, w jaki sposób mogą dać mi informacje o zmarłej osobie, o którą chcę dowiedzieć się. Otrzymałam odpowiedź: “Dowiadujemy się o tym przez Maryję, Matkę Miłosierdzia”. Zdaniem biskupa nie powinnam właściwie w te sprawy wnikać, ponieważ między niebem a ziemią dzieją się rzeczy, do których nie jestem przygotowana teologicznie. Oświadczył mi w końcu, abym nie oczekiwała, że określi mój przypadek jako prawdziwy, jeżeli zostanie o to zapytany. Nie wolno tego Kościołowi czynić tak długo, jak dana osoba żyje. Musimy uznać, że jest on słusznie tak surowy pod tym względem, bo i prawdziwie uprzywilejowana osoba przez Boga może stać się niegodną łaski i nikt nie jest zabezpieczony przed mistyfikacjami złego ducha. Z tej racji dusza taka potrzebuje przede wszystkim światłego kierownika duchownego, jako obronę przed sidłami szatana.

    Zachować milczenie czy podać do ogólnej wiadomości?

    Pytano mnie często, dlaczego dusze czyśćcowe przychodzą właśnie do mnie. Z pewnością nie dla mojej pobożności, bo żyje wielu ludzi daleko pobożniejszych ode mnie, do których jednak dusze pokutujące nie przychodzą. Wydarzenia nadprzyrodzone nie są bynajmniej oznaką świętości. Miarą doskonałości jest i pozostanie miłość prawdziwa, bezinteresowna miłość Boga i bliźniego. Naśladowanie Chrystusa Pana żąda od nas cierpienia z miłości do drugich, bez tego życia doczesnego nie przejdziemy. Pewna dusza czyśćcowa powiedziała mi niegdyś, że najskuteczniejsze jest cierpienie, jeżeli znosimy je z poddaniem i złożymy w ręce Matki Najświętszej, aby przydzieliła je komu chce, bo Ona wie najlepiej, gdzie jest najpotrzebniejsze, i gdzie je użyć. Naturalnie, łatwiej jest cierpiącego zachęcać, aby dzielnie znosił cierpienie, aniżeli samemu znosić je cierpliwie z poddaniem Woli Bożej. Wiem, co to znaczy, ale właśnie dlatego, że jest ono tak trudne, posiada wielką wartość.
    Nie znam powodu, dlaczego dusze czyśćcowe do mnie właśnie przychodzą. Przychodzą także do innych. Znałam dwie takie osoby w Vorarlbergu, lecz obie już nie żyją. Zapewne jest na świecie wielu takich, do których wolno duszom czyśćcowym przychodzić, tylko że nic o nich nie wiemy; mają oni inne zadanie do spełnienia niż ja. Było by znacznie łatwiej sprawy te trzymać w tajemnicy i nie rozgłaszać ich publicznie, ani nie ujmować się za duszami pokutującymi, bo nie wszyscy to rozumieją i pogardzają mną, co spotyka mnie nawet ze strony osób duchownych. Wielu księży jest bardzo wykształconych i wszystko pragną wiedzieć i zrozumieć, a przecież dróg Bożych nie można poznać bez głębokiej pokory. Tej pokory najwięcej dziś brak.

    Pragnęłam wstąpić do klasztoru

    Już jako dziecko odczuwałam, że Pan Bóg żąda ode mnie jakiejś całkiem szczególnej ofiary i pragnęłam poznać to. Musiałam chodzić po mleko drogą prowadzącą koło dwu szop z sianem. Na tej drodze mógłby mi Pan Bóg dać znać, czego żąda. Tak więc modliłam się: “Panie Boże, Ty wszystko możesz, spraw, abym znalazła kartkę z wypisanym moim zadaniem, skoro będę przechodziła koło jednej z szop”. Wstępowałam zawsze do tych szop. Szukałam, ale żadnej kartki nigdy nie znalazłam. Zaczęło mnie to niecierpliwić i powiedziałam do Pana Boga: “Wiesz, że nie jestem winna, jeżeli nie znajdę drogi, którą dla mnie przeznaczyłeś”.

    Po ukończeniu szkoły postanowiłam wstąpić do klasztoru, sądząc, że tego właśnie Bóg ode mnie żąda. Mając 17 lat wstąpiłam do klasztoru Serca Jezusowego w Hall w Tyrolu. Po roku musiałam wystąpić, ponieważ nie miałam zdrowia. Zaraz potem wstąpiłam do Dominikanek w Thalbach koło Bregenz. Już po ośmiu dniach powiedziała mi przełożona, że jestem dla nich za słaba i musiałam klasztor opuścić. Wkrótce poznałam Franciszkanki w Gaissau, skąd wysyłają zakonnice na misje. Modliłam się: “Panie Boże, teraz musisz sprawić, że w tym klasztorze pozostanę, inaczej bowiem do żadnego więcej nie wstąpię.” “Przyjechałam w 1938r. Niestety, raz po raz mówiła matka przełożona, że jestem najsłabsza z nich. Pocieszałam się, że jak skończą się jesienne prace w polu, będę mogła gorliwie zabrać się do roboty: Tymczasem matka przełożona powiedziała mi, że jestem dla nich za słaba i w zakonie nie mogą mnie zatrzymać.”

    Pierwsze objawienia

    Myślałam, że już wszystko stracone. Drogi, którą Pan Bóg dla mnie przeznaczył, nie mogłam znaleźć. Przez czas dłuższy byłam bardzo przygnębiona. Pocieszałam się myślą, że zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy, aby zostać zakonnicą. Od dziecka miałam wielkie nabożeństwo dla dusz czyśćcowych. Nasza matka często mawiała: “Jeżeli macie wielką potrzebę, zwróćcie się do dusz czyśćcowych, to są wdzięczne pomocnice.”
    Pierwsza dusza czyśćcowa przyszła do mnie w 1940 roku. Obudziły mnie w nocy czyjeś kroki w pokoju, spojrzałam i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę. Strach był dla mnie uczuciem obcym. Ponieważ nie znałam tego człowieka, ostro zapytałam go: “Jak wszedłeś do mojego pokoju? Coś tu zgubił?” Udawał, że mnie nie słyszy i dalej chodził po pokoju tam i z powrotem. Pytam: “Ktoś ty?” Znów nie odpowiada. Wyskoczyłam więc z łóżka i próbowałam go złapać, ale ręce trafiły w próżnię. Mężczyzna zniknął. Położyłam się i zobaczyłam go znowu, słyszałam też jak chodził po pokoju. Wyraźnie przecież zdawałam sobie sprawę z tego, że nie śpię, dlaczego więc nie mogę go złapać. Raz jeszcze wyskoczyłam z łóżka, żeby to zrobić i znowu zniknął. Zrobiło mi się nieswojo, położyłam się, była czwarta godzina nad ranem, nie mogłam więcej zasnąć.

    Po Mszy św. poszłam do mojego kierownika duchowego i opowiedziałam mu wszystko. Pouczył mnie, abym zapytała, jeżeli ten człowiek znowu przyjdzie, nie kim jest, ale czego żąda. Kiedy rzeczywiście przyszedł on następnej nocy i na moje pytanie czego żąda, odpowiedział: “Postaraj się o trzy Msze św. za mnie, a będę wybawiony” poznałam, że to dusza pokutująca w czyśćcu. To potwierdził mi również mój spowiednik. Od 1940 do 1953 przychodziło co roku dwie lub trzy dusze czyśćcowe, najczęściej w listopadzie. Nie dopatrywałam się w tym szczególnego zadania Bożego: zawsze też informowałam o tym mojego proboszcza ks. Alfonsa Matt’a. Poradził mi, abym żadnej duszy nie odrzucała i każdą chętnie przyjęła.

    Cierpienia zastępcze

    Dusze czyśćcowe prosiły mnie następnie, abym za nie cierpiała. Były to ciężkie cierpienia. Kiedy jakaś dusza przychodzi, budzi mnie czy to przez pukanie, wołanie czy też szarpnięcie. Obudzona pytam zaraz: “Czego chcesz?” albo “Co mogę zrobić dla ciebie?” i wtedy dopiero może taka dusza powiedzieć, co jej brakuje. I tak zapytała mnie pewnego razu jedna z nich: “Czy mogłabyś za mnie cierpieć”? Pytanie to było nieco dziwne, po raz pierwszy bowiem proszono mnie o to, zaraz też powiedziałam: “Co mam robić”?: Otrzymałam odpowiedź: “Przez trzy godziny będziesz miała bóle w całym ciele, ale po upływie tego czasu będziesz mogła wstać i pracować jak gdyby nic nie zaszło. Odbierzesz mi tym 20 lat czyśćca.” Zgodziłam się. Natychmiast opanowały mnie tak straszne cierpienia, że wiedziałam zaledwie, gdzie jestem i pozostała mi tylko świadomość, że przyjęłam je jako pokutę za duszę czyśćcową i że to ma trwać trzy godziny. Wydawało mi się, że czas ten dawno upłynął i że minęło już co najmniej parę dni lub tygodni. Kiedy skończyło się wszystko i spojrzałam na zegarek, stwierdziłam, że cierpienia moje trwały dokładnie trzy godziny. Zdarzało się często, że wystarczało 5 minut cierpienia, ale jakże ten czas wydawał się długi.

    Coraz nowe zlecenia ujawniają kontakt z duszami czyśćcowymi

    W 1954 r, był to rok maryjny, przychodziły do mnie każdej nocy dusze czyśćcowe i mówiły kim są, jak się nazywają, kiedy i gdzie umarły. Prosiły, aby to czy owo powiedzieć ich krewnym, przez co wyszły na jaw ich nocne odwiedziny. Było to wielce nieprzyjemne i gdyby chodziło o mnie, nikt poza moim kierownikiem duchownym nie dowiedziałby się o tym. Zlecenia takie musiałam przekazać nieraz w miejscowościach nie znanych mi zupełnie. Często musiałam również donieść krewnym, że oddać mają nieprawnie nabyte dobra i to dokładnie jakie. Zdarzało się, że nikt w rodzinie nie wiedział o tym, a jednak jak się to później okazało było prawdą. Stopniowo dusze przychodzić zaczęły i w dzień, nie tylko w nocy. Kiedy rok maryjny się skończył, przestały ukazywać się co noc i czasem przez dłuższy okres nie było żadnej. Najczęściej zjawiają się w pierwszą sobotę miesiąca, w święto Matki Boskiej i w poście. Szczególnie dużo ich przyjść może w Wielki Tydzień, w listopadzie i w Adwencie.

    Różne pytania

    Czy znam dusze, które do mnie przychodzą? O ile znałam je za życia poznaję natychmiast, innych nie znam, chyba że same mi powiedzą kim są. Ukazują się najczęściej w zwykłym ubraniu. Czy można duszę czyśćcową odesłać do kogo innego? Nie, tego nie można. Uczyniłabym to chętnie zwłaszcza tym, którzy nie wierzą i szydzą z możliwości ukazania się takiej duszy. Pytano mnie również czy można duszę czyśćcową przywołać. Nie, nie mogę tego zrobić. Przychodzą po prostu kiedy Pan Bóg im pozwoli postarać się o szybsze wybawienie. Czy jest grzechem nie wierzyć w zjawianie się dusz czyśćcowych? Nie, bo to nie jest dogmat wiary i dlatego nikt nie jest obowiązany w to wierzyć. Nie należy tylko z tych spraw szydzić.

    Co dusze czyśćcowe mówią o nas?

    Kard. Nycz: Śmierć nie jest końcem wszystkiego Kard. Nycz: Śmierć nie jest końcem wszystkiego
    Dusze czyśćcowe wiedzą o nas i o tym co się dzieje, więcej niż myślimy. Wiedzą np. kto bierze udział w ich pogrzebie i czy modli się, czy tylko idzie, aby inni go widzieli. Wiedzą, kto wysłuchał za nich Mszy św., bo dla umarłych pobożne wysłuchanie Mszy św. ma większe znaczenie, aniżeli towarzyszenie zwłokom na cmentarz. Wiedzą również dusze czyśćcowe, co się o nich mówi i co się dla nich robi. Są bliżej nas niż myślimy; są całkiem blisko nas.

    Co pomaga duszom czyśćcowym?

    Najwartościowszą pomocą dla dusz pokutujących jest Msza św., ale tylko w tym stopniu, jak sobie dana dusza ceniła ją za życia. I tu spełnia się powiedzenie: co się sieje, to się zbiera. Wielkie mają znaczenie Msze św. wysłuchane w dnie powszednie, a więc nie tylko te obowiązkowe w niedzielę i święta. Oczywiście nie każdy może wysłuchać Mszy św. w dzień powszedni, ma pracę zawodową i obowiązki, a spełnianie ich ma pierwszeństwo. Niejeden przecież mógłby chodzić na Mszę św. w dnie powszednie bez szkody dla swoich obowiązków, np. emeryt, szczególnie jeżeli jest zdrów i mieszka blisko kościoła. Cóż, kiedy on tak sobie mówi: “W niedzielę jestem obowiązany pójść na Mszę św., ale nie w dzień powszedni, więc nie idę.” Kto myśli tak i postępuje, długo musi po śmierć czekać zanim mu się jakaś Msza św., dostanie, bo ją sobie za życia mało cenił. Jeżeli sami nie możemy brać udziału w nabożeństwie, posyłajmy przynajmniej dzieci szkolne i to jak najczęściej. W wielu miejscowościach nie ma w ogóle dzieci na Mszy św. w dnie powszednie. Gdyby wiedziano, jak wielką wartość dla wieczności posiada wysłuchanie jednej Mszy św. kościoły byłyby pełne nie tylko w święta. W chwili śmierci za życia wysłuchane Msze św. są dla nas wielkim skarbem i mają większą wartość od ofiarowanych Mszy św. za nich po śmierci.
    Rodzice i wychowawcy skarżą się, że dzisiejsze dzieci są ordynarne i nie chcą słuchać starszych. Nic dziwnego. Dawniej uczęszczały dzieci szkolne co dzień na szkolną Mszę św. Modlitwa oraz komunia św. dawały im siłę do tego, żeby były posłuszne i obowiązkowe. Ani ojciec, ani matka, ani katecheta nie potrafią włożyć dziecku w duszę tego, co Zbawiciel przez łaskę daruje dziecku we Mszy i komunii św.

    Pytano mnie czy ma sens i wartość palić świece i lampki oliwne. Naturalnie że ma, zwłaszcza jeżeli są poświęcone. A chociażby i nie były, należy pamiętać, że świece te czy oliwa są kupione z miłości dla zmarłych, a każdy akt miłości posiada wartość. Podobnie i woda święcona ma wartość, osobliwie jeżeli używamy jej z wiarą i ufnością. Obojętne jest czy całą dłoń czy kroplę dajemy duszom czyśćcowym, lepiej jednak jedną kroplę wraz z aktem strzelistym. Niestety, w dzisiejszych czasach często w ogóle nie ma przy drzwiach kropielniczki z wodą święconą. (Pragnę wyjaśnić, że w Vorarlbergu wchodzący do domu czy wychodzący, żegnają się wodą święconą, zaś resztkę kropli z palca strzepują na ziemię z aktem strzelistym za dusze czyśćcowe. Nazywa się to dać duszom czyśćcowym wodę święconą.)

    Jakie grzechy są w czyśćcu najbardziej karane

    Grzechy przeciwko miłości, oszczerstwo, zniesławienie, brak pojednania się, kłótnie z powodu chciwości i zazdrości, są w wieczności bardzo karane. Strzeżmy się przed potępieniem takich ludzi, czy wyśmiewaniem się z kogokolwiek, bo szkodzi to naszej duszy.
    Jak często ludzie samotni skarżą się, że tak mało doświadczają pomocy. Sąsiadom nie przyjdzie do głowy niedołężnemu starcowi wysoki śnieg z przed jego domu odrzucić i dróżkę zrobić, a takie właśnie dowody miłości bliźniego spotyka wysoka zapłata w niebie.
    Jak często grzeszy się bezlitosnymi wypowiedziami i płochymi sądami o drugich. Gdybyśmy usłuchali napomnień Matki Najświętszej: “Kochajcie wszystkich ludzi i bądźcie dobrzy dla nich”, moglibyśmy większość z nich nawrócić i nie musielibyśmy obawiać się komunizmu. Słowo może zabić – może uzdrowić. Miłość potrafi zrównoważyć wiele grzechów. Obdarzajmy miłością naszych nieprzyjaciół, bo dobrym być dla tych, którzy są dobrzy i poganie potrafią, jak mówi Chrystus, ale czynić dobrze tym, którzy nas nienawidzą, to jest prawdziwie chrześcijańska postawa i tego Chrystus żąda od nas. Takim postępowaniem niejednego wroga zamienimy w przyjaciela i w ten sposób możemy zaoszczędzić sobie dużo kary czyśćcowej.

    Jak cierpią dusze czyśćcowe?

    Jest tyle różnych rodzai czyśćca co dusz. Każdą duszę trapi tęsknota za Bogiem i to powoduje najboleśniejsze cierpienie ze wszystkich. Poza tym jest każda dusza tak karana jak grzeszyła. To samo jest na ziemi, gdzie kara idzie w ślad za występkiem. Kto grzeszy obżarstwem, dostaje bólu żołądka i staje się otyły, kto za dużo pali dostaje zatrucia nikotyną albo i raka płuc i.t.p. Żadna dusza nie chciałaby wrócić na ziemię i nadal żyć, ponieważ posiada poznanie, o którym my pojęcia nie mamy. Dusze pokutujące w czyśćcu pragną oczyszczenia. Czy możemy sobie wyobrazić dziewczynę, która odważyłaby się przyjść na pierwszy bal w brudnej sukience i nie uczesana? Dusza w miejscu oczyszczenia czyli w czyśćcu posiada tak świetlane pojęcie o Bogu, że przedstawia się jej w oślepiającej piękności. Żadna siła nie zdołałaby jej zmusić, aby stanęła przed Jego Obliczem, jeżeli najdrobniejsza skaza nie została z niej jeszcze zmazana. Tylko doskonale czysta odważy się stanąć przed Bogiem, aby oglądać Go twarzą w twarz.

    Dlaczego miewam odczyty?

    Dusze czyśćcowe poleciły mi wszędzie iść tam, gdzie mnie zapraszają, bo to jest moje apostolstwo. Sobór również żąda, aby ludzie świeccy więcej pracowali. Każdy katolik otrzymał w sakramencie bierzmowania zadanie bronić wiary i prawdy stosownie do otrzymanych uzdolnień. Dlatego moim obowiązkiem jest miewać odczyty, chociaż nie wszyscy księża to rozumieją i odmawiają mi swojego pozwolenia, gdy jestem proszona przez ludzi o odczyt. Za odczyty te i dyskusje nie biorę żadnej opłaty, jedynie zwrot kosztów podróży i wyżywienie. Zarzucano mi, że przyjmuję dobrowolne datki, które wynoszą więcej, niż to co wydaję. Prawda, ale ja z tego nie korzystam dla siebie, idzie to do kasy “dusz czyśćcowych”. Wrzucam tam każdy pozostały grosz, jako należący do dusz w czyśćcu pokutujących, ilekroć proszą o Mszę św. lub jałmużnę na jakąś dobrą intencję.

    Przyzwyczajona jestem do skromnego życia. W domu rodzicielskim za moich szkolnych czasów nigdy nie otrzymaliśmy nic innego na obiad i wieczerzę jak tylko zupę z kawałkiem chleba, a mimo to nasza gromadka ośmiorga dzieci wyrosła na zdrowych ludzi. Gdyby wszyscy umieli żyć prościej byliby zdrowsi.ADVERTISEMENT

    Zadawano mi często pytanie, jakie szkoły ukończyłam, że potrafię wygłaszać odczyty? Chodziłam jedynie osiem lat do szkoły powszechnej, dużo natomiast nauczyłam się w obcowaniu z duszami czyśćcowymi i przez to stałam się inna. Posiadam też wielkie zaufanie do Ducha św. Dopiero kiedy wezwiemy Go na pomoc przekonać się możemy, jak potężnie pomaga. Jakże potrzebna jest ta pomoc przy wychowywaniu dzieci i dlatego nie mogę dość gorąco polecić rodzicom i wychowawcom, aby prosili Ducha Św. o światło.

    Czy musimy darować poza grób?

    Pewnego razu przyszedł do mnie wieśniak i skarżył się, że budują nową stajnię, i kiedy mur jest do pewnej wysokości gotowy, zawala się. Szukaliśmy powodu tego dziwnego zjawiska i nic nie znaleźliśmy, musi więc być jakaś przyczyna nadprzyrodzona. Co robić? Zapytałam się czy nie ma przypadkowo jakiegoś zmarłego, który miał z nim zatarg albo był do niego wrogo ustosunkowany. Okazało się z odpowiedzi, że miał i sam już myślał o nim jako o sprawcy swoich kłopotów. Powiedziałam mu na to, że chce on tylko przebaczenia i dlatego niepokoi go. Na to wieśniak zaprotestował: “Co? mam mu przebaczyć tyle ciężkich krzywd, które mi wyrządził, aby mógł dostać się do nieba? Nie, o nie, niech pokutuje za swoje grzechy.” musiałam przekonać go: “Dlatego nie idzie do nieba, bo musi ponieść karę za grzechy, ale on ci spokoju nie da, dopóki mu z serca nie przebaczysz.” Nie mógł tego pojąć, więc pytam go: “Jak modlisz się w pacierzu… i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom…. Właściwie mówisz do Pana Boga w takim razie: “Nie możesz mi Panie Boże przebaczyć moich grzechów, bo i ja nie przebaczam bliźniemu”. Przyznał, że dopiero teraz zrozumiał to i doprowadziłam go wreszcie do wypowiedzenia słów: “No dobrze, w Imię Boże przebaczam mu, aby i mnie Pan Bóg darował grzechy”. Od tego czasu mur nie zawalał się więcej.

    W jaki sposób otrzymuje odpowiedzi?

    Tylko w pierwszą sobotę miesiąca albo w jakieś święto Matki Boskiej mogę zapytać się, czy dana dusza jest jeszcze w czyśćcu czy nie. Kiedy dusza zjawia się, a powiedziawszy czego potrzebuje, nie znika, wiem, że mogę postawić jej pytanie. Odpowiedź jednak otrzymuję nie przez tę duszę, której zadałam pytanie, dlatego że w międzyczasie dusza ta będzie wybawiona, skoro spełniłam to, czego ode mnie żądała. Odpowiedź przynosi inna dusza, która dostała pozwolenie proszenia o pomoc. Po przedstawieniu swojej potrzeby mówi, że dusza X jest jeszcze w czyśćcu, albo jest już wybawiona. W ten sposób mogę popatrzeć do mojego zeszytu, sprawdzić kto podał mi dane nazwisko i zakomunikować wiadomość tej osobie. Może dwa i trzy lata trwać nim otrzymam odpowiedź, czasem znacznie krócej, stosownie do tego, jak na to Pan Bóg pozwoli.

    Czy dusze mogą powiedzieć, że któraś z nich jest w piekle? Nie sądzę, z tego jednak nie należy wnioskować, że piekło nie istnieje. Istnieje i wiele dusz pokutuje w piekle. Jeżeli pyta mnie kto, jaki jest najlepszy sposób, aby nie dostać się do piekła, odpowiadam: “Bądź bardzo pokorny, bo taki do piekła się nie dostanie. Pyszny jest w niebezpieczeństwie potępienia wiecznego.”

    Czy odpust w godzinę Śmierci jest skuteczny?

    Pewien pan zapytał mnie o swoją zmarłą żonę. Otrzymałam odpowiedź, że jest ona jeszcze w czyśćcu, co wydało się o tyle dziwne, że należała do kilku bractw, gdzie można zyskać odpust zupełny w godzinę śmierci i można by raczej spodziewać się, że uniknęła ona czyśćca. Zapytałam więc jedną z dusz pokutujących, jak ta sprawa wygląda. Otrzymałam odpowiedź, że dla uzyskania odpustu zupełnego dla siebie, musi być dana dusza całkiem wolna od wszelkiego ziemskiego przywiązania, a o to jest bardzo trudno. Np. leży na łóżku śmierci matka pięciorga dzieci i w chwili tej ma powiedzieć Panu Bogu: “Chcę tego tylko, co Ty chcesz, życie czy śmierć całkowicie od Ciebie to zależy”. Trzeba by całe życie przygotowywać się do tego, aby zdobyć się na tak heroiczny akt poddania się Woli Bożej w obliczu śmierci.

    Gdy oszukują

    Proszono mnie, abym zapytała o kogoś; podano nazwisko, datę urodzenia i śmierci. Otrzymałam odpowiedź, że osoba ta jest jeszcze w czyśćcu. I oto usłyszałam: ” Teraz widzę, że wszystko jest oszustwem, bo ta osoba jeszcze żyje,” Myślałam nad tym, jak może dusza czyśćcowa powiedzieć mi, że jedna osoba jest w czyśćcu, skoro tak nie jest. Poszłam do mojego kierownika duchowego i powiedziałam mu, że już nie będę więcej żadnych zleceń przyjmowała, bo coś jest nie w porządku. Spokojnie polecił mi, abym następnym razem, kiedy będę mogła mówić z duszą czyśćcową, rozkazała jej w imię Pana Jezusa powiedzieć, dlaczego dano tę nieprawdziwą odpowiedź. Zrobiłam jak mi polecono i dowiedziałam się, że ta odpowiedź nie pochodziła od duszy czyśćcowej, ale był to zły duch w jej postaci”. Ilekroć pytałaś we właściwej formie, otrzymałaś rzetelną odpowiedź, gdzie jednak zachodzi wypadek złośliwego żartu, szatan posiada możność wmieszać się w tę sprawę.” Kiedy powtórzyłam to księdzu proboszczowi, powiedział: “Tak właśnie przypuszczałem, że wszedł tu w drogę zły duch. W tych sprawach żartować nie wolno i trzeba ściśle trzymać się prawdy. Szatan jest ojcem kłamstwa, tam gdzie ono jest, jest zasięg jego wpływu.”

    Oburzenie wsi

    W 195 4 roku dowiadywał się pewien mężczyzna o los dwojga zmarłych. Był to jubileuszowy rok maryjny. Otrzymałam bardzo szybko odpowiedź bo już po miesiącu, że
    pani S. jest wybawiona, pan H. zaś jeszcze przebywa w czyśćcu. Zainteresowany pokiwał głową i rzekł: “To być nie może, pani S. umarła po przerwaniu ciąży i ma być już w niebie? Natomiast pan H. był zawsze pierwszy w kościele i ostatni wychodził i on właśnie ma jeszcze pokutować w czyśćcu!” Odpowiedziałam zmieszana, że mamy rok maryjny, otrzymuję tyle odpowiedzi, może mylnie zapisałam i raz jeszcze zapytam. Na ponowną prośbę otrzymałam odpowiedź, że zapisałam tak jak jest. Zawiadomiłam pytającego, nie chciał wierzyć. Pochodził z tej samej wioski co pani S. i pan H. Większość ludzi we wsi oburzyła się, na co nic poradzić nie mogłam.

    Zdarzyło się, że przyszła do mnie kobieta, która dobrze znała i panią S. i pana H. Wyznała, że ją właśnie taka odpowiedź w sprawie tych dwóch osób, wzmocniła w wierze. Przyszła, aby podzielić się tym ze mną i powiedziała: “Znałam panią S. jak rodzoną siostrę. Prawda, że pod względem moralnym była słaba, lecz bardzo nad tym bolała; była dziedzicznie obciążona. Prawda również, że umarła po usunięciu ciąży. Ksiądz, który jej doglądał, oświadczył, że pragnąłby umrzeć z tak głębokim żalem za grzechy, jak ta kobieta. Pojednała się z Bogiem i została pochowana po katolicku. Pan H. wprawdzie przychodził pierwszy do kościoła i wychodził ostatni, ale zaledwie próg przestąpił wychodząc, wszystkich obmawiał. Co najbardziej oburzyło to jego zachowanie na pogrzebie pani S., gdzie ośmielił się twierdzić, że taka wszetecznica nie powinna być pochowana na cmentarzu.” Wdzięczna byłam tej kobiecie za to, co mi opowiedziała. Pan Bóg nie chce, abyśmy sądzili innych. Pan H. potępił panią S., a przecież Pan Bóg obszedł się z nim łaskawie, że go zbawił. Jest bardzo niebezpieczną rzeczą potępiać drugiego i nie wolno nam tego robić. Dwadzieścia osób może popełnić ten sam grzech, a przecież u każdej z nich będzie on inny. Istnieje bowiem tyle okoliczności, które winę zmniejszają lub zwiększają, jak np. wychowanie, dziedziczność, wykształcenie, zdrowie, otoczenie i t.p. Nie wolno nam sądzić lekkomyślnie.

    Czy dzieci dostają się do czyśćca

    Tak, i to nawet takie, które jeszcze do szkoły nie chodzą. Jeżeli dziecko wie, że to co czyni, jest złe, ponosi za to karę. Oczywiście, że takie dzieci mają lekki czyściec i nie trwa on długo, bo brak im pełnego zrozumienia, ale nie mówcie nigdy, że dziecko tego czy owego nie rozumie. Dziecko pojmuje więcej aniżeli przypuszczamy, posiada ono daleko wrażliwsze sumienie od człowieka dorosłego.

    Co dzieje się z dziećmi, które umierają przed chrztem? Takie dzieci osiągają swoją szczęśliwość. Chociaż nie posiadają łaski oglądania Boga twarzą w twarz, nie wiedzą o tym i sądzą, że otrzymały to, co może być najpiękniejszego.

    Co dzieje się z samobójcami? Czy są oni potępieni? Są oni najczęściej niepoczytalni w chwili, kiedy odbierają sobie życie. Przeważnie więcej winy ponoszą ci, co ich do samobójstwa doprowadzili.

    Czy innowiercy mogą dostać się do czyśćca? Owszem, nawet tacy, którzy za życia w czyściec nie wierzyli, nie cierpią jednak tak ciężko jak katolicy, bo nie mieli tych samych możliwości zbawienia. Naturalnie nie osiągną później takiej samej szczęśliwości.
    Czy mogą dusze czyśćcowe same sobie pomóc? Nie, nie mogą, natomiast mogą dużo nam pomagać, jeżeli poprosimy je o to.

    Nieszczęśliwy wypadek w Wiedniu

    Powiedziała mi pewna dusza czyśćcowa, że skończyła życie w Wiedniu w wypadku motocyklowym. Jechał nie zachowawszy przepisów i skończyło się to nieszczęściem. Zapytałam czy był przygotowany na przejście do wieczności. Przyznał, że nie był, ale Pan Bóg daje każdemu, kto nie grzeszy zuchwale lub cynicznie, trochę czasu, aby mógł wzbudzić sobie żal doskonały. Tylko kto nie chce tego, zostaje potępiony. Interesujące było jego objaśnienie. Jeżeli ktoś zginie w nieszczęśliwym wypadku ludzie zwykle mówią, że było to przeznaczenie. To nie prawda, jedynie jeżeli człowiek całkiem bez swojej winy stracił życie można powiedzieć, że przyszła jego godzina. Ten człowiek z Wiednia powinien żyć jeszcze 30 lat, i wtedy dopiero byłby jego czas. Nie wolno nam bez konieczności narażać się na utratę życia.

    Stuletnia staruszka na ulicy

    Było to w1954 roku. Około godziny 14 po południu szłam do sąsiedniej wioski Marul. Na drodze spotkałam staruszkę wyglądającą na przeszło sto lat. Pozdrowiłam ją grzecznie, na co mi odpowiedziała pytaniem: “Dlaczego pozdrawiasz mnie? Mnie już nikt nie pozdrawia”. Wyjaśniłam więc: “Jesteś godna pozdrowienia, jak każdy inny człowiek.” Wtedy zaczęła skarżyć się, że nikt nie ma dla niej zrozumienia, nikt nie daje nic do jedzenia i że musi spać na ulicy. Pomyślałam, że jest to niemożliwe, a może na skutek starości stała się tak nieznośna i z tego powodu nikt nie chce jej mieć u siebie. Powiedziałam wobec tego, że zapraszam ją do swojego domu, gdzie dostanie i jeść i spanie. “Ale ja nie posiadam pieniędzy, aby zapłacić.” Na to odpowiedziałam: ” To nic nie szkodzi, będziesz musiała przyjąć to co mam, gościnnego pokoju nie posiadam, ale zawsze lepsze to niż spanie na ulicy.” Podziękowała mi wtedy: “Bóg zapłać, obecnie jestem wybawiona”, i znikła. Nie zauważyłam dotąd, że była to dusza czyśćcowa. Widocznie za życia odmówiła komuś potrzebującemu pomocy i dlatego teraz czekać musiała, aż ktoś dobrowolnie zaofiaruje jej gościnę.

    Spotkanie w pociągu

    Pewna dusza czyśćcowa zapytała mnie czy ją znam. Musiałam zaprzeczyć. “Ale wiesz o mnie, bo towarzyszyłem ci w pociągu, kiedy jechałaś do Hall.” Przypomniałam sobie wtedy, że był to mężczyzna, który głośno wygadywał na Kościół i religię. Miałam wtedy zaledwie r 7 lat. Powiedziałam mu, że nie jest dobrym człowiekiem, skoro tak bezcześci rzeczy święte. “Jesteś zbyt młoda, abyś mnie pouczała” – odpowiedział. “Mimo to jestem mądrzejsza od ciebie”, odcięłam się. Spuścił głowę i nie odezwał się więcej. Kiedy wysiadł, prosiłam Pana Boga, by nie pozwolił tej duszy zginąć. “Twoja modlitwa uratowała mnie, inaczej byłby marny mój koniec” – przyznał.

    Kobieta ratuje wieś

    W 1954 roku zdarzyła się straszna katastrofa lawiny. Wkrótce po tym zmarła w sąsiedniej wiosce Fontanella pani Stark, która od 30 lat chorowała. Opowiadano, że przed stu laty narobiły lawiny jeszcze więcej szkody i po tych spustoszeniach posadzono w Fontanella las dla zabezpieczenia wioski na przyszłość. Las ten zniszczyła lawina w 1954 roku. Pozostałych kilka drzew osłabiło srożący się żywioł, który bez tego zmiótłby z powierzchni ziemi połowę wsi. Po śmierci pani Stark powiadomiły mnie dusze czyśćcowe, że od tej katastrofy uratowała wieś właśnie pani Stark przez modlitwy i ofiary. Cierpienia swoje ofiarowała za wioskę i w ten sposób wyprosiła dużo łask. Gdyby była zdrowa, nie mogłaby tego zrobić. Przez cierpliwe znoszenie cierpień można więcej dusz uratować niż przez samą modlitwę.

    Łatwiej chorego zachęcać, aby cierpliwie znosił swoje dolegliwości, aniżeli samemu pokornie w nich wytrwać. Nie zawsze dopatrujmy się w cierpieniu kary, bo może być ono pokutą i to nie tylko za siebie, ale przede wszystkim za innych. Pan Jezus był najniewinniejszy, a przecież cierpiał bardzo, przyjąwszy to dobrowolnie jako pokutę za nasze grzechy. Powinniśmy i my także nasze cierpienia ofiarować dla ratowania grzeszników. Dopiero w niebie dowiemy się, co osiągnęliśmy przez nasze pokornie znoszone cierpienia w łączności z cierpieniami Chrystusa Pana. Najskuteczniejszym sposobem ofiarowania ich jest złożyć je Matce Najświętszej, aby pomogła nimi komu chce.

    Wiadro, czarna ręka, zbezczeszczenie Krzyża

    “Co chcesz zrobić z tym wiadrem?” – zapytałam kobietę, którą spotkałam niosącą wiadro. Z promiennym spojrzeniem odpowiedziała: “To jest mój klucz do nieba. Za życia modliłam się mało, rzadko chodziłam do kościoła; ale kiedyś wysprzątałam i wyczyściłam na Boże Narodzenie, pewnej ubogiej staruszce, całe mieszkanie za darmo. Stało się to moim ratunkiem.”

    Zobaczyłam kiedyś postać księdza, który miał czarną prawą rękę. Zapytałam o powód. Wyjaśnił mi: “Powinienem był więcej błogosławić. Powiedz to wszystkim kapłanom, których spotkasz, żeby więcej błogosławili, przez co mogą ściągnąć dużo błogosławieństwa na ziemię, a osłabić wielce moc szatana”.

    Razu pewnego przyszła dusza, powiedziała czego potrzebuje i dodała: “Kiedy to będzie zrobione, będę zadowolony”. Powtórzyłam to krewnym, których zresztą wcale nie znałam. Byli oni pełni niedowierzania i chcieli wiedzieć, czy wszystkie dusze to mówią. Przyznałam, że pierwszy raz usłyszałam to powiedzenie i nie wiem dlaczego dusza ta tak właśnie powiedziała. Wówczas po namyśle dopiero powiedzieli krewni, że było to powiedzonko ich ojca: “Kiedy będzie to zrobione, będę zadowolony” i dlatego mi uwierzyli. Byli to ludzie, którzy nie uczęszczali na niedzielną Mszę św. sądząc, że jest to nakaz Kościoła nie Boga. Wyjaśniłam im, że w wieczności przykazania kościelne mają taką samą wagę jak i przykazania Boże, różnica polega tylko na tym, że Kościół może zmieniać swoje przykazania, ale nie może tych, co od Boga pochodzą.

    Pewien mężczyzna wyznał: “Jestem bluźniercą, podeptałem w złości Krzyż myśląc że gdyby Bóg istniał, nie pozwoliłby na to. Pan Bóg nie pozwolił drwić z siebie i na miejscu zostałem sparaliżowany. To było moim ratunkiem.” Powiedział mi następnie, co winna jego żona zrobić dla niego i jak można złagodzić jego czyściec. Żona wystąpiła z Kościoła, ale moje posłannictwo zrobiło na niej głębokie wrażenie. O tym że mąż jej znieważył Krzyż oni tylko wiedzieli i nie mieli odwagi komukolwiek o tym powiedzieć. Więc uwierzyła, że mówiłam prawdę. Pod wpływem tego zdarzenia żona wróciła na łono Kościoła.

    Pewnego razu przyszedł do mnie lekarz i skarżył się, że musi pokutować, dlatego że zastrzykami skracał chorym życie, aby nie musieli tak bardzo cierpieć. Cierpienia te miałyby dla dusz czyśćcowych nieskończoną wartość, jeżeli byłyby z pokorą i cierpliwie znoszone. Wolno zbyt wielkie cierpienia złagodzić, nie wolno jednak środkami sztucznymi skracać życia.

    Majątek niesprawiedliwie posiadany

    Pewnego razu przyszedł do mnie ktoś, kto już we drzwiach wejściowych zaczął głośno znieważać mnie. Otworzyłam drzwi mojego pokoju, aby zobaczyć kto jest na korytarzu. Był to mężczyzna, który w tonie obelżywym zapytał: “Gdzie jest ta wizjonerka dusz czyśćcowych?” Odpowiedziałam, że tu nie ma mowy o żadnym wizjonerstwie, na co bez ogródek zapytał: “Czy pan E. tobie się objawił?” Okazało się że był to jeden z krewnych, którym z polecenia pana E. powiedziałam, że mają nieprawnie posiadany majątek oddać. Kiedy potwierdziłam jego pytanie, zaczął pienić się ze złości, że to nieprawda, szantaż, oszustwo… Wreszcie zapytał, jaki majątek mają zwrócić nieprawnie posiadany; chciał wiedzieć dokładnie. Odpowiedziałam: “Dostałam polecenie powiedzieć to wam, że macie zwrócić nieprawnie posiadany majątek, ale co to jest sami wiecie”. Wtedy już dobrze orientował się, o jaki majątek chodzi. Z dalszej rozmowy wywnioskowałam, że nie jest zbyt dobrym katolikiem, wygadywał na Papieża, na Kościół i w ogóle na religię. Tłumaczyłam mu wszystko powoli i uspokoił się, aby wreszcie powiedzieć: “Jeżeli tak, to muszę zacząć inne życie, nie wierzyłem księżom, teraz muszę znów wierzyć w Boga, bo nie mogłaby pani tego powiedzieć, że posiadam coś nieprawnie, bo o tym nawet w rodzinie nie wszyscy wiedzieli.”
    Kiedy indziej przyszła kobieta i wyznała, że 30 lat musiała cierpieć w czyśćcu za to, że nie pozwoliła swojej córce wstąpić do klasztoru. Rodzice sprzeciwiający się, gdy Pan Bóg ich dziecko powołuje do kapłaństwa lub do życia zakonnego, biorą na siebie wielką odpowiedzialność. Wiem to od dusz czyśćcowych, że wielu młodzieńców zostałoby kapłanami, gdyby nie sprzeciw rodziców. Będą oni za to odpowiadać przed Bogiem.

    Kobieta z najcięższym czyśćcem

    Pewien mężczyzna napisał do mnie, że umarła mu żona przed rokiem i od tego czasu straszy w jego pokoju, czy nie pojechałabym tam i sprawdziła na miejscu, co jest. Ostrzegłam tego człowieka, że nie jestem pewna, czy będę mogła pomóc, bo może żonie jego nie wolno jeszcze się zgłosić; musimy pozostawić to Bożej Woli. Spałam w tym pokoju. Około godziny z33o zaczął się hałas, natychmiast zapytałam: “Czego chcesz, co mogę dla ciebie zrobić?” Nie widziałam nikogo, ani nie otrzymałam odpowiedzi, pomyślałam, że ta kobieta nie ma jeszcze dostępu do mnie. Po krótkim czasie usłyszałam okropny zgiełk, do pokoju weszło wielkie zwierzę, co dotychczas nie zdarzyło się nigdy. Był to hipopotam. Pokropiłam go święconą wodą i pytam: “Jak mogę ci pomóc? – znowu żadnej odpowiedzi; zrobiło mi się nieswojo. Do pokoju wszedł zły duch w postaci grozę budzącego ogromnego węża, który zaczął otaczać zwierzę, aby je udusić. Nagle wszystko znikło i przyszła potem dusza czyśćcowa w ludzkiej postaci i pocieszyła mnie mówiąc, że kobieta o którą chciałam dowiedzieć się nie jest potępiona, tylko ma najcięższy czyściec jaki tylko jest. Przez długie lata żyła ona pokłócona z inną kobietą i była winna, że do tego doszło. Jej przeciwniczka chciała często pogodzić się, ale ona stale odrzucała propozycję zgody. Stało się to i wtedy kiedy umierała. Oto jak srogo Pan Bóg karze nieprzyjaźń, bo ona jest zaprzeczeniem miłości. Zdarza się nieraz w życiu, że dochodzi do kłótni, ale starajmy się wtedy jak najprędzej załatwić to i przebaczyć. Nie można dość często powtarzać tego, że miłość jest ponad wszystko.

    Zabity przez lawinę

    Było to w roku 1954 w czasie lawiny. Pewien dwudziestoletni chłopiec, mieszkający w domu bezpiecznym od lawiny, usłyszał w nocy wołanie o pomoc. Wstał natychmiast i pospieszył w kierunku skąd głos dochodził, choć matka starała się go zatrzymać w obawie o bezpieczeństwo syna. Niestety, w drodze został porwany przez lawinę i zginął. Już następnej nocy przyszedł do mnie i prosił o trzy Msze św. Krewni jego dziwili się, że tak szybko będzie wybawiony, choć za życia nie był zbyt religijny. Chłopiec wyznał, że dlatego był Pan Bóg dla niego tak miłosierny, że umarł w służbie miłości bliźniego. Nigdy nie miałby szczęśliwszej śmierci. Nie powinniśmy rozpaczać, kiedy zdarzy się podobny wypadek, bo nigdy nie wiemy, dlaczego tak właśnie się dzieje. Ludzie mówią w takich przypadkach, jaki dzielny był ten chłopiec czy dziewczyna. Znałam wielu zacnych, którzy później zeszli na manowce. Tylko Pan Bóg wie, jaki byłby dalszy los tego chłopca, który zginął i w wieczności dopiero zrozumiemy Dobroć Pana Boga.

    Szatan w przebraniu

    W dnie, kiedy odprawia się u nas żałobna Msza św. o godz. 9-ej, komunię rozdziela proboszcz o godz. 7-ej. W jednym z takich dni udałam się do kościoła o 6:45 rano. Zwykle było parę osób, ale wtedy nie było nikogo oprócz mnie. Nagle wszedł nasz proboszcz bardzo zdenerwowany, w pośpiechu nie ukląkł przed Najświętszym Sakramentem, podszedł do mnie i oznajmił mi, że nie wolno mi komunikować. Wyszedł szybko, znów bez uklęknięcia. Zaczęłam odmawiać różaniec. Około 7-ej wszedł do kościoła proboszcz, jak zwykle spokojny i poszedł do zakrystii. Udałam się za nim i pytam, dlaczego nie wolno mi dzisiaj przystąpić do komunii św. “Kto to powiedział?” Był zdumiony. Kiedy opowiedziałam mu całe zajście, uspokoił mnie, “Proszę nie dać się zbałamucić. To był zły duch. Proszę bez obawy przyjąć komunię świętą.”

    Razu pewnego dostałam dwa listy o identycznej prawie treści, że coś się źle wśród nas dzieje i że to chyba musi być wpływ złego ducha. Postanowiłam odpisać, aby odmawiali codziennie różaniec o nawrócenie grzeszników i położyłam sobie na stole dwa papiery listowe i obok dwie koperty. Było to w biały dzień, 16 grudnia 1964 r. Zwykle piszę najpierw adresy na kopertach a później listy. Kiedy adresowałam pierwszą kopertę, usłyszałam ostre, syczące gwizdnięcie. Przestraszyłam się; obok mnie stał szatan i ściągnął papier listowy na sam brzeg stołu, pozostawiając znak spalenia na papierze.

    Wskazania dusz czyśćcowych

    Otrzymuję często od dusz czyśćcowych wskazówki i praktyczne pouczenia. a więc że Najświętszy Sakrament nie jest dostatecznie czczony. VG’ wielu kościołach dzisiaj Eucharystia nie stanowi centralnego punktu nabożeństwa. Często obrazy i figury świętych uwłaczają raczej temu, co przedstawiają.

    Większą troską należy otaczać różaniec, bo jest on wielką potęgą. Maryja Panna jest Wspomożeniem Wiernych i Matką Miłosierdzia Dusz Czyśćcowych.

    Dusze czyśćcowe napominają, abyśmy sporządzali testament w odpowiednim czasie. Brak tego dokumentu lub źle sporządzony jest powodem wielu kłótni i nieporozumień w rodzinie.
    Ważną rzeczą jest, aby każdy pomagał budować Królestwo Boże. Jeżeli rodzice nie wciągają dzieci do tej pracy, odpowiadają za to przed Bogiem. Młodzież ponosi winę, jeżeli dla wygody zaniedbuje dobre uczynki.

    Wybudowanie kaplicy

    Pewna dusza czyśćcowa powiadomiła mnie, że Matka Boska życzy sobie, aby w Sonntag wybudować kaplicę. Wyznaczyła też dokładnie miejsce, gdzie ma stanąć, to mianowicie, na którym niegdyś była kapliczka Matki Boskiej. Zniesiono ją, kiedy w tym miejscu zrobiono drogę, obiecując, że ją później znowu odbudują. Ale jak to zwykle bywa, powoli zapomniano o tym. Zdecydowano obecnie zbudować kaplicę tak wielką, aby można w niej odprawiać Msze święte.

    Powiadomiłam o tym mojego kierownika duchowego, który zajął się tą sprawą poważnie. Wiedziałam, że na tym miejscu stała niegdyś kapliczka przydrożna, czego osobiście nie wiedziałam, jedynie starzy ludzie mogli o tym pamiętać.

    Kaplica miała być wystawiona ze składek, ale we wiosce powstały trudności. Ludzie nie mogli zrozumieć, że kaplica ma powstać w miejscu, gdzie stoją zaledwie dwa domy, a nie w przysiółku z wieloma budynkami. Spytałam wobec tego duszę czyśćcową, czy nie można wystawić kaplicy na parceli Turtsch, gdzie jest więcej chałup. Odpowiedź brzmiała że jeżeli mieszkańcy życzą sobie mieć kaplicę w Turtsch, to winni ją wybudować za swoje pieniądze nie zaś ze składek, które już wpłynęły.

    Ostatecznie wystawiono kaplicę na miejscu wskazanym przez Matkę Najświętszą, przede wszystkim z inicjatywy mojego kierownika duchowego i proboszcza ks. Alfonsa Matt’a. Ponieważ w Vorarlbergu nie było jeszcze kaplicy poświęconej Matce Boskiej Ubogich z Banneux, życzyła sobie Matka Boska tę właśnie statuę mieć w kaplicy. Statuę poświęconą w Banneux przywiózł do Sonntag sam rektor tego sanktuarium.

    Kiedy kaplicę ukończono, wyraziła Matka Boska życzenie przez duszę czyśćcową, aby w kaplicy umieszczono obraz, który przedstawiałby Ją jako Matkę Miłosierdzia Dusz Czyśćcowych. Obraz winien być naturalny i piękny, a nie nowoczesny bohomaz. Prosiłam Matkę Najświętszą o wskazanie dobrego malarza. Wkrótce potem przyszedł do mnie polski ksiądz, jezuita. Kiedy przedstawiłam mu całą sprawę, oświadczył, że zna w Krakowie malarza, który mógłby ten obraz pięknie namalować i podjął się zamówienia go i pokrycia kosztów. Obraz namalowany został przez prof. Adolfa Hyłę w Krakowie i przez Londyn przyszedł do Sonntagu. W maju 1959 r. została kaplica poświęcona i jest miejscem pielgrzymek maryjnych i modlitw za dusze czyśćcowe.

    Położenie tego świętego miejsca nad ostatnią wsią doliny Grosswalsertal jest prześliczne. Spokój, widok na dolinę alpejską, wśród zieleni i kwiatów górskich, zapach ziół i cykanie świerszczy w trawie. Spragniony ustronia aby zatopić się w modlitwie, znajdzie w tej kapliczce bliskość Boga.

    Maria Simma (przygotował Wiesław Matuch)/Fronda.pl

    ************************************************************************************************************

    Dusze naszych zmarłych mają dla nas wiadomość.

    Czyściec naprawdę istnieje

    Spotkania ze zmarłymi duszami, które całymi latami cierpią, błąkając się w Czyśćcu, to dla Kościoła wcale nie nowa rzecz. Z duszami tymi rozmawiali tak wielcy święci, jak i zwykli wierni, nie wyniesieni jeszcze na ołtarze. Z wszystkich tych spotkań przebija się jedno podstawowe przesłanie do żyjących: „Módlcie się za nas!”.

    pixabay

    ***

    Noc. Głucha i ciemna. W małej austriackiej górskiej wioseczce Sonntag od dawna śpią już wszyscy mieszkańcy. Otaczające osadę od wschodu alpejskie pasmo Gemeinde Sonntag kładzie się w tej chwili groźnym cieniem na dolinie Seebergbach, nie sprawiając już tak sielskiego wrażenia jak za dnia. Wówczas bowiem pasmo jest przepięknie oświetlone południowym słońcem, a tutejsze murawy porastające podnóża skalistych turni nadają pasmu typowo alpejskiego charakteru. W tej chwili nie ma tu jednak żadnego, najmniejszego nawet, źródła światła. Ciemność, cisza i czas odpoczynku dla ciężko pracujących austriackich pasterzy.

    Nie inaczej jest w tym momencie w pewnej chacie położonej na uboczu wioski. Mieszka w niej kilkuosobowa rodzina Simmów. Żyjąca w wielkiej biedzie. Tak wielkiej, że wszystkie dzieci od najmłodszych lat muszą pomagać rodzicom w utrzymaniu gospodarstwa. Synowie pracują fizycznie u lokalnych najemców. Siostry zaś posłane są na służbę do co bardziej zamożnych rodzin. W tej chwili jednak wszyscy pogrążeni są w jednakowo głębokim snie. Zmęczenie całodzienną pracą wreszcie odchodzi.

    Jest między 3 a 4 w nocy, gdy do izby dwudziestopięcioletniej Marii – dziewczyny, której z racji wątłego zdrowia kilkukrotnie odmówiono już przyjęcia do zakonu Sióstr Najświętszego Serca Jezusowego – ktoś ewidentnie wchodzi. Tak przynajmniej słyszy wybudzona ze snu kobieta. Maria słyszy kroki. Siada na łóżku i zaczyna się rozglądać.

    Kto mógł tutaj wejść? W dodatku o tej porze? Maria nie czuje jednak żadnego lęku. Jest spokojna. Już jej mama twierdziła, że od dzieciństwa zastanawiała się nad tym fenomenem braku lękliwości u swojej córki. Ta bowiem nigdy się nie bała. Teraz też nie jest inaczej. Nawet wówczas, gdy dziewczyna widzi postać obcego mężczyzny, który krąży po jej pokoju. Kręcąc się po sypialni w jedną i w drugą stronę.

    – Jak tu wszedłeś? – pyta surowym tonem Maria. Postać jednak nic nie odpowiada. Dziewczyna ponawia więc pytanie. – Co zgubiłeś?

    Postać jednak krząta się dalej, nic nie odpowiadając. Jakby nie słysząc zadawanych przez Marię pytań.

    – Kim ty jesteś?! – ponawia pytanie Maria i wyskakując z łóżka, zbliża się do postaci. Próbuje złapać intruza, gdy nagle okazuje się, że jej ręka… chwyta powietrze. Naraz postać znika. Maria kładzie się do łóżka. Nie może jednak zasnąć. Kto to mógł być? Czego chciał? Po kilku chwilach dziewczyna znów słyszy te same kroki, co poprzednio.

    Sytuacja się powtarza. Maria wstaje z łóżka, próbuje pochwycić postać, ale ponownie natrafia na pustkę. Jest bezradna. Ewidentnie widzi postać. Wyraźnie i bez żadnych wątpliwości. Ale nie potrafi jej dotknąć.

    Następnego dnia po porannej Mszy Świętej, w jakiej zwykła brać udział pobożna Maria, udaje się do swego kierownika duchowego. Opowiada całą nocną sytuację ze szczegółami. 

    – Jeśli się to powtórzy, nie pytaj tej postaci, kim jest, ale od razu, czego od ciebie chce.

    I rzeczywiście. Gdy sytuacja powtarza się i postać znów krząta się po spowitym nocnym mrokiem pokoju Marii, ta od razu zadaje pytanie, czego ta od niej chce.

    – Zamów trzy Msze Święte w mojej intencji, a będę uwolniony – pada odpowiedź.

    Maria już wie, z kim ma do czynienia. To dusza czyśćcowa. Ten przypadek z 1940 roku jest jednak dopiero początkiem wielkiej misji, jaka czeka tę pobożną kobietę z maleńkiej górskiej wioski w zachodniej Austrii. Od tej pory podobnych spotkań będzie miała znacznie więcej. Dusze czyśćcowe będą przychodzić do tej pobożnej i bardzo biednej dziewczyny, aby prosić ją o pomoc. O zamówienie w ich intencji Mszy Świętych, o modlitwę, czy wreszcie o post i ofiarę. Podobnych wizyt Maria będzie miała coraz więcej. Pod koniec życia (Maria Simma umiera w marcu 2004 roku) wedle samej widzącej, będzie ją odwiedzać nawet do trzech dusz czyśćcowych tygodniowo.

    Nieznajomi promieniujący jasnością i pięknem

    Kościół zna podobne przypadki. Charyzmat obcowania z duszami czyśćcowymi jest jednak w Kościele dość rzadko spotykany. Co oczywiście nie znaczy, że Kościół go odrzuca. Wręcz przeciwnie. Akceptuje, dopuszcza i uważnie przygląda się podobnym historiom. Spotkań z duszami czyśćcowymi dostępowało zresztą wielu świętych. A także ludzi jeszcze na ołtarze nie wyniesionych. O jednej z takich właśnie osób pisał w 1880 roku w swojej książce „Miesiąc z duszami czyśćcowymi” ojciec Berlioux.

    Podaje tam historię pewnej osoby, która poświęciła swoje życie pomocy duszom czyśćcowym, niosąc im swoimi ofiarami i modlitwami prawdziwą ulgę. Gdy przyszedł wreszcie czas także i jej śmierci, została naraz z wściekłością zaatakowana przez stado demonów. Widziały one bowiem, że dusza ta właśnie się im wymyka. Umierająca podejmowała ostatni wysiłek, aby dać opór licznym atakom, gdy nagle zobaczyła tłum wchodzących do jej mieszkania zupełnie nieznajomych jej osób. Wszystkie promieniały jasnością i pięknem. Przepędziły demony dręczące umierającą i podeszły do łóżka, dodając leżącej na nim kobiecie słowa otuchy i odwagi. 

    – Kim wy jesteście? – zawołała.

    – Jesteśmy mieszkańcami nieba – odpowiedziały aksamitnym głosem. – Tymi samymi, których twoja pomoc doprowadziła do pełni szczęścia. Teraz więc my przez wdzięczność przychodzimy pomóc ci przekroczyć próg wieczności. I wydobyć się z tego miejsca trwogi. Wprowadzając do Miasta Świętego.

    Sześćdziesiąt lat czyśćca za zaniedbane obowiązki

    Niewątpliwie najbardziej dziś znaną postacią Kościoła, do której także przychodziły dusze czyśćcowe, jest św. Ojciec Pio. Słynna jest choćby historia z przełomu lat 1921 i 1922, gdy to kapucyński zakonnik modlił się wieczorem na swoim ulubionym miejscu na chórze. Naraz usłyszał tajemniczy hałas dochodzący od strony bocznych ołtarzy niewielkiego kościółka Matki Bożej Łaskawej. Ojciec Pio domyślał się, że to jeden z kleryków sprzątających kościół. Wychylił się więc zza chóru i zawołał głośno.

    – Hej! Co robisz? – w odpowiedzi zakonnik usłyszał jedynie dalszy hałas. A z czasem nawet dźwięki obijanych świeczników. Ojciec Pio zawołał więc ponownie. – Ładnie wypełniasz posługę! Zamiast robić porządek, tłuczesz świece i świeczniki!

    Wtedy stygmatyk zobaczył wreszcie pewną postać. Brata krzątającego się po kościele. Człowiek ten jednak nadal nie odpowiadał na jego pytania.

    – Ej! Co ty tam robisz? – zapytał więc raz jeszcze zakonnik. Dopiero wówczas usłyszał wyraźną odpowiedź.

    – Odbywam tutaj swój czyściec. Byłem studentem w klasztorze i teraz właśnie tutaj muszę odpokutować za brak pilności w wykonywaniu moich kościelnych obowiązków.

    – Posłuchaj więc – odpowiedział Ojciec Pio. – Jutro odprawię za ciebie Mszę Świętą. Lecz nie wolno ci tu więcej przychodzić.

    Opowiadając tę historię, Ojciec Pio dodawał później:

    „Za brak pilności w wykonywaniu swoich obowiązków ten brat był nadal w czyśćcu, sześćdziesiąt lat po swojej śmierci! Wyobraźcie więc sobie, o ile dłużej i jak cięższy będzie czyściec dla tych, którzy popełniają poważniejsze grzechy.”

    Jeszcze innym razem obca osoba pojawiła się w celi Ojca Pio. Zakonnik był zdziwiony, gdyż była noc i o tej godzinie nikt obcy do klasztoru dostać się raczej nie mógł. Ojciec Pio zapytał więc nieznajomego starca: 

    – Kim jesteś? Czego chcesz?

    – Ojcze Pio – odpowiedziała postać. – Nazywam się Pietro Di Mauro zwany Precoco, syn Nicoli. Zmarłem w tym klasztorze 18 września 1908 roku w celi numer 4, gdy znajdował się tu jeszcze przytułek dla ubogich. Pewnej nocy, leżąc w łóżku, zasnąłem z zapalonym cygarem. Iskry podpalił materac, a potem także i mnie. Zmarłem. Wciąż znajduję się jednak w czyśćcu. Potrzebuję Mszy Świętej, która mnie uwolni. Bóg zezwolił mi przyjść i prosić cię o pomoc

    Następnego dnia zakonnik z Pietrelciny sprawdził, czy historia opowiedziana przez duszę rzeczywiście jest prawdziwa. Okazało się, że tak. Ojciec Pio odkrył, że w 1908 roku faktycznie zginął w klasztorze człowiek o takim imieniu i nazwisku. Wszystko się zgadzało. Jeszcze tego samego dnia odprawił więc obiecaną duszy Mszę Świętą w jej intencji.

    Koło ratunkowe

    – Pamięć nie ocala. Owszem, ona jest ważna. Ale sama w sobie nie przynosi korzyści zmarłym. Potrzeba czegoś większego – ksiądz Łukasz Wiśniewski MIC, dyrektor Stowarzyszenia Pomocników Mariańskich, zawiesza na chwilkę głos. – Najważniejszy jest owoc tej pamięci. Czyli modlitwa. Nasi klerycy zwykli mówić o byciu ratownikiem dusz czyścowych. Aby nieustannie rzucać im koło ratunkowe.

    Ksiądz Łukasz wie, o czym mówi. Należy do Zgromadzenia księży, którym temat modlitwy za zmarłych jest bardzo bliski. Księży Marianów, bo to o nich mowa, modlitwy za zmarłych nauczył sam założyciel zakonu, czyli św. Stanisław Papczyński. Znana jest historia pewnej umierającej dziewczynki, którą bezradna mama przyniosła któregoś dnia na Marianki, aby ojciec Stanisław pomodlił się o jej zdrowie. Jak podają kroniki, dziewczynka rzeczywiście je odzyskała.

    Sam Papczyński zawsze kazał jak najszybciej zawiadamiać siebie o śmierci współbrata. Siebie, jak i wszystkie inne domy zakonne. Tak, aby wszyscy mogli wesprzeć zmarłego Mszami Świętymi, modlitwami i umartwieniami. „Lecz – dodawał święty – jeszcze większym dziełem jest uwalnianie ich dusz z grobu oczyszczających płomieni przez pobożne modlitwy. (…) Przejawem najwyższej miłości jest wypraszanie u Boga wolności duszom, które znajdują się w płomieniach czyśćcowych, albo też niesienie im pomocy jałmużnami czy też różnymi innymi sposobami. Bezbożnym i nierozumnym jest ten, kto nie wzrusza się ich mękami i nie niesie pomocy cierpiącym, choć może to robić”. 

    Najlepsza okazja, aby zacząć

    W mariańskim klasztorze w podsiedleckim Skórcu znajduje się przy wejściu pewien piękny obraz. Przedstawia odprawiającego Eucharystię św. Ojca Papczyńskiego.

    Odwrócony twarzą do ołtarza podnosi kielich z przemienioną właśnie Krwią Pańską. Nad nim widać Matkę Bożą Niepokalanie Poczętą – patronkę zgromadzenia – oraz Aniołów. Pod całą tą sceną, jak gdyby pod posadzką świątyni widać zaś liczne dusze zmarłych. Przebywających w czyśćcu. Ubrani na biało Księża Marianie podają tym zmarłym tzw. decymki (mariańska modlitwa Koronki 10 cnót Najświętsze Maryi Panny). To symbole modlitwy przebłagalnej, a także odprawiane za te dusze Msze Święte.

    Dzięki tej Ofierze przebywający w czyśćcu mogą wreszcie trafić do Nieba.

    – Tych kilka dni na początku listopada to, moim zdaniem, jedne z najpiękniejszych dni Kościoła. To jedno z największych jego świat – wyjaśnia ks. Łukasz. – 1 i 2 listopada są Świętami Kościoła. Pierwszego dnia świętujemy Kościół Chwalebny, drugiego zaś Kościół Oczyszczający się. My zaś, modląc się, nawiedzając groby, cmentarze, jak gdyby spajamy te dwie rzeczywistości. Z jednej strony modląc się za naszych bliskich zmarłych. A z drugiej prosząc o wstawiennictwo świętych. To naprawdę najpiękniejsze ze świąt.

    Trzeba przyznać, że akurat Księża Marianie zdają sobie z tego sprawę, jak mało kto. Zaszczepieni przez swego świętego założyciela charyzmatem opieki nad duszami czyśćcowymi przez całą oktawę Dnia Zadusznego modlą się intensywnie za wszystkich zmarłych. W każdej mariańskiej parafii są w tym okresie odprawiane specjalne nieszpory za zmarłych. Połączone z modlitwą wspominkową.

    Dodatkowo Stowarzyszenie Pomocników Mariańskich przez cały październik zbiera intencje za osoby zmarłe. Następnie przez cały listopad będzie w intencji tychże właśnie zmarłych odprawionych 30 kolejnych Mszy Świętych. Imiona zmarłych można nadal przesyłać za pomocą specjalnego formularza na stronie: www.spm.org.pl/nowenna-za-zmarlych-311

    – Pamiętamy także o tych wszystkich, którzy z różnych powodów pójść na cmentarz w tym roku nie mogą. Chcemy zapalić w intencji ich bliskich symboliczne świece

    – tłumaczy duchowny. – Za każdą zgłoszoną nam na stronie zmarłą osobę nasi Pomocnicy Mariańscy oraz wolontariusze będą fizycznie zapalali świecę. Na konkretnych cmentarzach w całej Polsce. Każdy taki płomień to znak modlitwy. Duchowej łączności w to jakże piękne i ważne święto Kościoła.

    Pozostaje ufać, że prośby zmarłych, którzy otrzymali możliwość chwilowego powrotu na ziemię, aby przekazać nam ważną informację, nie zostaną przez nas zlekceważone.

    Modlitwa w ich intencji potrzebna jest im bowiem nie tylko teraz na początku listopada. Ale przez cały rok. Pierwsze osiem dni zaczynającego się zaraz miesiąca, w których Kościół daje nam nieprawdopodobne narzędzie, jakim są odpusty zupełne za zmarłych, to jednak najlepsza okazja, aby zacząć.


    Stefan Czerniecki | Niezalezna.PL


    Źródła:„Przedziwne sekrety dusz czyśćcowych”, s. Emmanuel i Maria Simma, Promic, 2016
    „A Month with Our Friends the Souls in Purgatory Knowing Them Praying to Them Delivering Them Father Berlioux”, The Call to Fatima, 1880
    „Cuda Ojca Pio”, Renzo Allegri, WAM, 2015

    ************************************************************************************************************

    Rzeczywistość czy bujna wyobraźnia?

    Dusze czyśćcowe pragną naszej modlitwy, bo dzięki temu mniej cierpią. Wierzymy w to i dlatego Kościół modli się w liturgii za wszystkich zmarłych. Zdarza się jednak, że w niektórych przypadkach zmarli z jakichś przyczyn sami upominają się o modlitwę.

    fot. Graziako/Niedziela

    ***

    Cały listopad w sposób szczególny przypomina nam o zmarłych. Zdarzają się jednak przypomnienia wyjątkowe, pochodzące z tego „innego świata”, do którego zmierzamy.

    Proszę księdza, coś nas straszy!

    Kilka lat temu, gdy jeszcze pełniłem posługę kapelana szpitalnego – pamiętam, że był to jeden z majowych dni – podczas popołudniowego dyżuru w kancelarii parafialnej przyszły do biura trzy osoby w żałobie. Były z innej parafii. Okazało się, że spełniłem ostatnią posługę przy ich bliskim, który dzień wcześniej zmarł. Pogrzeb miał się odbyć następnego dnia w jego parafii. Poprosili, abym podczas tzw. pożegnania, jakie organizują zakłady pogrzebowe, po otwarciu po raz ostatni trumny, pomodlił się. W tym dniu nie mogłem, bo akurat pracowałem w „Niedzieli”, a ponieważ widziałem, że bardzo im zależy na modlitwie przed pogrzebem – choć nie wiedziałem dlaczego, bo to akurat w naszych stronach był wyjątek – zaproponowałem, że możemy się pomodlić po wieczornej Mszy św. w prosektorium. Zgodzili się chętnie. Przed godz. 19, jak to w maju, było jeszcze widno, poszedłem pod szpitalne prosektorium. Rodzina – i to całkiem licznie zgromadzona – już czekała. Zaprosiłem więc wszystkich do środka. – Niech ksiądz sam pójdzie – powiedziała zdecydowanie jedna z kobiet. Zdziwiłem się, ale nie drążąc tematu, wszedłem. Zgromadzeni zostali przed wejściem. Na miejscu pomodliłem się w obecności pracownika. Po kilku minutach wyszedłem i zapytałem, po co mnie właściwie prosili o przyjście. Odpowiedzieli, że w ich mieszkaniu w blokach coś straszy i dlatego chcieli, żeby się ksiądz pomodlił.

    Za Bożym przyzwoleniem

    Czy to w ogóle możliwe? Na pewno spotkaliśmy się z takimi opowieściami. Może i my doświadczyliśmy czegoś podobnego. Gdy czytałem literaturę teologiczną, spotkałem tezy, że jest to możliwe, że za zezwoleniem Bożym dusze cierpiące w czyśćcu mogą poprosić, a nawet upomnieć się o modlitwę. O jednym takim przypadku wspominał nawet św. Ojciec Pio. O odprawienie Mszy św. prosiła osoba, która wcześniej mieszkała w klasztorze, gdzie przebywał święty zakonnik, i tam zmarła.

    Jeżeli więc takie przypadki się zdarzają, to tylko dla przypomnienia i przestrogi dla nas, aby nie zapominać o modlitwie za naszych bliskich i dalekich zmarłych. Jeden z dowodów na istnienie czyśćca to dowód z liturgii – z tego, że pierwsi chrześcijanie, do których my się odwołujemy i którzy niejako są strażnikami doktryny i czystości wiary, za swoich zmarłych się modlili, wspominając ich w niej. To zresztą zawsze było w tradycji Kościoła.

    ks. Paweł Rozpiątkowski/Tygodnik Niedziela

    *******************************************************

    Kiedy śnią się zmarli. Jak to interpretować? Przejmować się czy nie?

    KOSZMAR
    Andrey_Popov | Shutterstock

    ***

    Czy zmarli mogą przychodzić we śnie lub dawać nam znaki? A na jawie, czy można duchy zmarłych wywoływać?

    Taki sen to przypadek czy znak? Czy to coś znaczy, że wygląda w moim śnie na szczęśliwego albo wręcz przeciwnie? Czy zmarli w ogóle mogą się z nami kontaktować?

    A kiedy w zupełnie niewytłumaczalny sposób znajdujemy nagle coś, co do nich należało lub bez wyraźnego powodu przychodzą nam na myśl? Czy należy przywiązywać wagę do takich epizodów? Jako osoba wierząca powinienem czy właśnie nie powinienem się tym przejmować i zajmować?

    Czy zmarli mogą przychodzić we śnie

    W jednej z mszalnych prefacji o zmarłych modlimy się słowami: „życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy”. Tak wierzymy.

    I o ile w Starym Testamencie idea życia po śmierci była jeszcze niejasna, o tyle wraz z Chrystusem nabrała bardzo konkretnych rysów, a On sam jest najlepszym dowodem, że śmierć doczesna bynajmniej nie zrywa więzów między tymi, których łączy miłość, ani nie wyklucza dalszych kontaktów.

    No ale to Jezus. On zmartwychwstał. A co z tymi, którzy umarli i jeszcze czekają na zmartwychwstanie? Otóż wierzymy przecież, że nie tylko Chrystus i wniebowzięta z ciałem i duszą Maryja, ale również inni święci (czyli po prostu zbawieni) mogą objawiać się żyjącym na ziemi.

    Nie ma powodu, dla którego mielibyśmy uważać, że tę możliwość mają jedynie ci, których oficjalnie wynieśliśmy na ołtarze. I nie ma też żadnej teologicznej racji, dla której mielibyśmy zaprzeczyć, że możliwość kontaktowania się z nami mogą mieć również ci, którzy dopiero czekają na wejście do nieba, przeżywając swoje oczyszczenie w czyśćcu.

    Ci pierwsi kontaktują się nami, by nam pomóc, natomiast ci drudzy głównie po to, by nas prosić o pomoc. Ponieważ łączą nas wszystkich więzi duchowe (których „centralnym węzłem” jest zmartwychwstały Pan), to możliwa jest miedzy nami wszystkimi bezustanna wymiana duchowych darów, czyli po prostu miłość.

    Jak mogą przychodzić do nas zmarli?

    Czy zmarli mogą przychodzić w snach? Nie ma powodu, aby twierdzić, że nie mogą. Biblia zna dobrych kilka przykładów tak zwanych snów proroczych, kiedy Bóg komunikował coś ludziom w mniej lub bardziej jasny sposób właśnie poprzez sny. To był na przykład sposób, w jaki Pan Bóg załatwiał swoje sprawy ze św. Józefem.

    Biorąc pod uwagę, że zbawienie każdego jednego człowieka to sprawa, którą jako pierwszy zainteresowany jest właśnie On, możemy z powodzeniem założyć, że nieraz pozwala naszym zmarłym „zgłaszać się” do nas właśnie tą drogą.

    A na jawie? Cóż, tu Biblia zna przynajmniej jedną sytuację, kiedy tak się stało, kiedy to na polecenie króla Saula wróżbitka wywołała ducha proroka Samuela. I to rzeczywiście był Samuel, ale cała sprawa nie skończyła się dla Saula dobrze. Zmarłych bowiem nie wolno wywoływać.

    Zakaz ten zawiera już Tora. A to dlatego, że próba przyzywania zmarłych „na zamówienie” sprowadza się do naszej niewiary w to, że środki, które Pan Bóg włożył nam w ręce, byśmy wiedli dobre życie są wystarczające. Jest to ostatecznie zaprzeczenie zaufania wobec Boga i próba „załatwienia” czegoś bardziej lub często mniej wzniosłego po swojemu.

    To jednak, że my nie mamy prawa „wymuszać” wizyt zmarłych, nie znaczy, że im nie wolno do nas (z woli Pana Boga) przychodzić. Nie musi to być zaraz „objawienie”. Czasem będzie to jakiś znak, a częściej jeszcze wydarzenie, o którym trudno nam będzie wyrobić sobie jednoznaczny sąd. I może tu właśnie tkwi cały sekret…

    Chodzi o miłość

    Najpewniej sekret tkwi w… wolności. Jeśli zmarli przychodzą, to przychodzą, by okazać nam miłość (gdy chcą dla nas jakiegoś dobra) albo o nią prosić (bo jeśli pokutują w czyśćcu, to z powodu braków w miłości – tym jest wszak każdy grzech).

    A warunkiem miłości jest wolność. Pan Bóg i oni nie stawiają nas więc pod ścianą ewidentnymi znakami, które nie zostawiałyby nam wyboru, ale robią to delikatniej – zostawiając przestrzeń naszej wrażliwości i wolnej decyzji.

    Skąd mam wiedzieć?

    To skąd mam wiedzieć, czy ten mój zmarły, który mi się śni, rzeczywiście czegoś potrzebuje? Skąd mam mieć pewność, że to wydarzenie to akurat jakiś znak dla mnie?

    A musisz mieć pewność? Nawet jeśli to tylko twoja „nadwrażliwa” pamięć, to przecież nic się nie stanie, jeśli zrobisz coś dobrego dla zmarłych. Nawet jeśli akurat ten konkretny ktoś nie potrzebuje twojej pomocy, bo już cieszy się niebem, to twój wysiłek się nie zmarnuje.

    Bo nie marnuje się żadna miłość (choć nam tutaj nieraz wydaje się, że i owszem). Najwyżej Pan Bóg „przekaże” twoje duchowe dobra innemu zmarłemu, który jest jeszcze w potrzebie.

    Jak mogę pomóc zmarłym?

    Jest kilka sposobów. Pierwszy to ofiarowanie Eucharystii w ich intencji. Pierwszy, bo msza święta jest najdoskonalszą ofiarą i modlitwą, jaką znamy. Więcej na ten temat przeczytasz w artykule pod tytułem „Podczas każdej mszy jest miejsce na twoje osobiste intencje. Jak je składać?”.

    Warto o tym pamiętać samemu i uczyć tego „następne pokolenia”, żebyśmy sami też mogli kiedyś skorzystać z tej najpewniejszej pomocy. Innym sposobem jest ofiarowanie odpustu za zmarłych – choćby w listopadzie, który jest szczególnym czasem naszej o nich pamięci.

    Szczególną formą modlitwy za zmarłych są oczywiście wypominki, choć dziś to tradycja nieco zaniedbana „katechetycznie”, a przez to traktowana często na sposób magiczny. Przeczytasz o tym w materiale „Wypominki. To nie jest kościelna lista nieobecnych”.

    Nie tylko modlitwa!

    Każda modlitwa za zmarłych jest dobra i potrzebna. Warto wyrobić sobie zwyczaj włączenia jej w swoje codzienne „pacierze”. Ale modlitwa to nie wszystko!

    Katechizm podpowiada nam, że za naszych zmarłych możemy ofiarować również post, jałmużnę i uczynki miłosierdzia wobec potrzebujących i będzie to dla nich bardzo skuteczna pomoc. Bo w tym wszystkim naprawdę idzie po prostu o miłość.

    ks. Michał Lubowicki /Aleteia.pl

    *************************************************

    Kraków: Dzieło Pomocy św. Ojca Pio pamięta o zmarłych bezdomnych

    Listopad to miesiąc, w którym wspomina się bliskich zmarłych. O osobach bez domu, które już odeszły i spoczywają na krakowskich cmentarzach, pamiętali podopieczni i współpracownicy Dzieło Pomocy św. Ojca Pio.

    fot. Karol Porwich/Niedziela

    ***

    W ostatnich tygodniach odwiedzali oni regularnie i porządkowali groby osób bezdomnych na krakowskich cmentarzach. Uczestnicy Centrum Integracji Społecznej Dzieła Pomocy św. Ojca Pio oprócz typowych prac porządkowych, wykonali również drewniane płotki do ogradzania grobów.

    – Wszystko po to, by oddać cześć i szacunek pamięci zmarłych osób bezdomnych. Wierzymy, że tak, jak każdego dnia staramy się otaczać osoby bez domu troską, gdy są z nami, tak teraz naszym zadaniem jest modlitwa i pamięć o nich, którą chcemy wyrazić w ten prosty sposób – tłumaczy br. Grzegorz Marszałkowski OFMCap, dyrektor instytucji.

    Zadbano nie tylko o nagrobki znanych organizacji podopiecznych, ale również tych, na których grobach widnieje tabliczka „NN”. Dla wielu zmarłych Dzieło Pomocy św. Ojca Pio stanowiło namiastkę ziemskiego domu i rodziny.

    „W sposób szczególny chcemy pamiętać o tych, których spotkaliśmy na naszej drodze, a którzy często odeszli w zapomnieniu – o osobach bezdomnych, samotnych, opuszczonych… Wierzymy, że po trudach ziemskiego życia, znalazły wreszcie upragnione szczęście i niebiański dom” – podkreślono na stronie www.dzielopomocy.pl.

    Do tej pory dzięki pracy uczestników Centrum Integracji Społecznej krakowskiego Dzieła udało się uporządkować już kilkadziesiąt miejsc spoczynku osób bezdomnych.

    Dzieło Pomocy św. Ojca Pio powstało w 2004 r. Wspiera ono osoby potrzebujące poprzez prowadzenie łaźni, pralni i garderoby, a także jadłodajni i ambulatorium, organizowanie konsultacji socjalnych i zawodowych, prowadzenie poradni psychiatryczno-psychologicznej oraz tzw. mieszkań wspieranych, w których ludzie bez domu uczą się samodzielności.

    Organizacja od wielu lat angażuje się również w akcje społeczne mające na celu zwrócenie uwagi otoczenia na problem, jakim jest bezdomność. Staje się tym samym głosem zapomnianych, zepchniętych na margines i uwięzionych w krzywdzących stereotypach osób bez domu.

    Tygodnik Niedziela/Kai.pl

    ***********************************************************

    Dusze czyśćcowe zawsze pomogą

    Od wielu lat praktykuję modlitwę za dusze czyśćcowe i jestem przekonana o jej niezwykłej skuteczności – mówi s. Agnieszka, franciszkanka

    Jak w tym roku uzyskać odpust za zmarłych?
    fot. ks. Wojciech Parfianowicz/Gość Niedzielny

    ***

    Jak to się zaczęło? Byłam młodą zakonnicą, rozpoczęłam naukę w szkole pielęgniarskiej. Mieszkałam w klasztorze. Pewnej nocy poczułam, że ktoś wszedł do pokoju, ale nikogo nie widziałam. Na pytanie, kim jest, nie otrzymałam od przybysza żadnej odpowiedzi. Wówczas poczułam paraliżujący strach. Gdy zjawa zniknęła, zerwałam się z łóżka, padłam na kolana i zaczęłam się żarliwie modlić. Prosiłam Boga, by nigdy więcej nikt z tamtego świata do mnie nie przychodził, bo zwyczajnie po ludzku się boję. W zamian obiecałam stałą modlitwę za dusze czyśćcowe. Podobnej sytuacji doświadczyłam kilka lat później. Szłam na Mszę św. za zmarłe siostry z naszego zgromadzenia i w pewnej chwili dostrzegłam postać ubraną w stary strój zakonny (sprzed reformy strojów), jak zmierza do kaplicy. Pomyślałam, że przyszła prosić o modlitwę i trzeba jej tę modlitwę dać.

    Zaczęłam praktykować modlitwę za dusze czyśćcowe. Z czasem przekonywałam się coraz bardziej o jej skuteczności. Kiedyś usłyszałam, że nie ma takiej prośby, zanoszonej za przyczyną dusz w czyśćcu cierpiących, która nie byłaby wysłuchana przez Pana Boga, jeśli jest zgodna z Jego wolą. Obiecałam, że w każdy poniedziałek będę ofiarowywać Mszę św., Komunię św., Różaniec, brewiarz, nawet jakieś doznane cierpienia i przykrości w intencji cierpiących w czyśćcu. I praktykuję to do dzisiaj. Dusze czyśćcowe to pamiętają. Gdybym zapomniała o tej intencji i modlitwę ofiarowała za kogoś innego, one się przypominają. Zaczynam odczuwać, że coś jest nie tak, spoglądam na kalendarz: poniedziałek, zapomniałaś o czymś – zdaje się, że chcą mi przypomnieć.

    Dostrzegam też znaki pomocy ze strony dusz czyśćcowych, bo one nam pomagają, wypraszając łaski u Boga. Sobie nie mogą już nic wyprosić, ich czas zdobywania zasług dla siebie się zakończył, ale mogą pomóc nam, żyjącym jeszcze na ziemi. Nigdy nie oczekiwałam jakichś szczególnych czy wyjątkowych doznań, przekonałam się jednak, że ich wstawiennictwo ma niezwykłą moc. Kiedy idę do pracy, nieraz na nocną zmianę, przechodzę koło cmentarza, i wtedy rozmawiam z duszami czyśćcowymi. Proszę: – Pomóżcie mi, aby ten dyżur był spokojny, ja też wam pomogę modlitwą. I te dyżury są spokojne.

    Modlitwa za umierających

    W szpitalu codziennie ocieram się o cierpienie i śmierć. Zachęcam pacjentów, aby wzięli do ręki różaniec i się modlili. – W szpitalu nie ma bezrobocia – mówię żartobliwie. – My was obsługujemy, ale wy też musicie coś robić. Co godzinę za jakąś duszę czyśćcową ofiarować modlitwę, ból, niewygodę szpitalnego łóżka. Jak wy im pomożecie, to one też wam kiedyś pomogą. Wielu pacjentów podejmuje tę modlitwę, nawet z wielką radością.

    Pracuję w szpitalu, więc mam kontakt z ludźmi umierającymi. Często jestem przy konających. Wiele świeckich pielęgniarek się boi – a ja nie. Trzymam pacjenta za rękę i się modlę. Odmawiam Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Proszę aniołów i dusze czyśćcowe, by pomogły konającemu przejść na tamten świat. Odczuwam ich obecność. To są dusze, którym umierający wyświadczał dobro, pomoc. One teraz mu się odwdzięczają i pomagają przejść na drugą stronę.

    Kiedyś miałam taki przypadek. Pacjentka, która była w całkiem dobrej formie i nic nie wskazywało na to, że będzie umierać, zawołała nagle: Siostro, proszę szybko przyjść, pomóc mi się przebrać, zrobić fryzurę, bo oni już czekają. Pielęgniarki były zdziwione: kto czeka? Nie było nikogo, tylko trzy pacjentki w sali. Po przebraniu i uczesaniu chora zmarła z uśmiechem na twarzy. Ciarki nas przeszły. Ktoś po nią przyszedł, ona widziała te osoby. Ja wierzę, że to były dusze zmarłych. Święty Ojciec Pio w swojej książce wspominał, że gdy umieramy, przychodzą po nas dusze naszych bliskich zmarłych oraz te dusze czyśćcowe, za które się modliliśmy. Przychodzą, by pomóc nam przejść na tamtą stronę.

    Woda święcona odstrasza złe duchy

    Zawsze mam przy sobie wodę święconą. Postarałam się, aby była ona także na oddziale, na którym pracuję. Święcę chorych. Kiedy wkładamy rękę do kropielnicy, warto zrzucić kilka kropel, mówiąc na głos: „Za dusze czyśćcowe”. Przy konających woda święcona jest niezbędna.

    Na stażu zawodowym na chirurgii miałam konającego pacjenta. Miał raka przełyku, nie mógł mówić, tylko pokazywał wzrokiem, czego chce. To było w święta Bożego Narodzenia. Cały czas zerkał na swoją szafkę przy łóżku i na mnie. Nie wiedziałam, jak mu pomóc. W końcu otworzyłam szufladkę, a tam w słoiczku była woda święcona. Pokropiłam go i za chwilę ten pacjent zmarł. Był to dla mnie znak, że przy konającym jest zły duch, który walczy o jego duszę.

    Często się modlę za umierających. Nie jest istotne, czy znamy tego umierającego czy jest to dla nas ktoś z drugiego końca świata. Śmierć dla człowieka, nawet wierzącego, jest momentem szczególnym w życiu. Codziennie umiera wiele osób, które przez całe swoje życie nigdy nie myślały o Panu Bogu albo które z Nim walczyły. Ale właśnie w momencie śmierci dokonuje się decydujący wybór człowieka co do wieczności.

    Możemy im pomóc

    Gdy praktykujemy modlitwę za umierających, w szczególności za zatwardziałych grzeszników, musimy jednak okazać wiele czujności, szatan bowiem szuka zemsty. Rzeczywiście zachowuje się jak „lew ryczący (por. 1 P 5, 8)”, bo w tym decydującym momencie, z powodu nawrócenia grzesznika, traci łup, nad którym pracował przez całe lata.

    Ludzie często odczuwają, że przychodzą do nich zmarli członkowie rodziny. Może to jest sugestia pod wpływem przeżyć związanych z odejściem, pogrzebem. Ale jeśli się tak zdarzy, to należy się za tę osobę modlić, zapytać, czego pragnie. Nie wolno jednak przywoływać dusz z czyśćca: „Przychodzą po prostu, kiedy Pan Bóg im pozwoli postarać się o szybsze wybawienie” – wyjaśniała Maria Simma, która miała dar kontaktu z duszami czyśćcowymi. Ale trzeba być bardzo ostrożnym, bo to może być zły duch. Wielu ludzi angażuje się w wywoływanie duchów, w spirytyzm, a to jest bardzo niebezpieczne, wchodzi się na grząski grunt. Nie można oczekiwać, że dusza przyjdzie, będzie pukać lub dawać jakieś inne znaki.

    Święty Ojciec Pio, który miał dar rozmawiania z duszami czyśćcowymi, mówił, że ktokolwiek do niego przyszedł z tamtego świata, prosił, wręcz żebrał o modlitwę, o Eucharystię. Duszom czyśćcowym możemy pomóc przez modlitwę, dobre uczynki, odwiedzenie grobu, odpusty, ofiarowanie Eucharystii i Komunii św. Nie zapominajmy o nich, a sami się przekonamy, że dzięki ich wstawiennictwu możemy dokonać wręcz cudów. Nie oczekujmy spektakularnych wizji czy ingerencji w nasze życie, lecz dostrzegajmy ich pomoc w życiu codziennym; uczmy się miłości do nich, a one też będą nas obdarzać szczególną miłością. Między nami a nimi jest przepaść momentu śmierci, ale zawsze można ją pokonać przez pomost miłości.

    Jolanta Marszałek/Niedziela Ogólnopolska

    ************************************************************************************************************

    fot. ks. Bernard Rak /Cmentarz-Srebrzysko

    ************************************************

    Modlitwy za zmarłych

    fot. Magdalena Niebudek/Niedziela

    ***

    Niedziela

    Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew, którą Twój Boski Syn, Jezus Chrystus, wylał za nas w Ogrójcu, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która jest najbardziej ze wszystkich opuszczona. Przyjmij ją do Twojej chwały, gdzie będzie mogła wielbić Cię i chwalić na wieki. Amen.
    Ojcze nasz…
    Zdrowaś Maryjo…
    Wieczny odpoczynek…

    Poniedziałek

    Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew, którą Boski Twój Syn, Jezus Chrystus, wylał za nas podczas okrutnego biczowania, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która jest już najbliższa wejścia do Twojej chwały, aby jak najprędzej mogła Cię wielbić i błogosławić na wieki. Amen.
    Ojcze nasz…
    Zdrowaś Maryjo…
    Wieczny odpoczynek…

    Wtorek

    Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew, którą Boski Twój Syn, Jezus Chrystus, wylał za nas podczas bolesnego ukoronowania cierniem, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która najbardziej potrzebuje naszych modlitw, aby jak najprędzej mogła być uwolniona i mogła wielbić Twój Majestat i błogosławić Cię na wieki. Amen.
    Ojcze nasz…
    Zdrowaś Maryjo…
    Wieczny odpoczynek…

    Środa

    Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew Syna Twego Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela, którą wylał na ulicach Jerozolimy dźwigając krzyż na swych świętych ramionach, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która w Twych oczach jest najbogatsza w zasługi, aby, przybywszy jak najprędzej do nieba, mogła w chwale, do której jest przeznaczona, głosić Twoją chwałę i błogosławić Cię na wieki. Amen.
    Ojcze nasz…
    Zdrowaś Maryjo…
    Wieczny odpoczynek…

    Czwartek

    Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najświętsze Ciało i Krew Twego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, które w noc przed męką dał jako pokarm i napój swym umiłowanym Apostołom i przekazał Kościołowi świętemu na wieczną Ofiarę i życiodajny Pokarm dla wiernych, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która miała największe nabożeństwo do tej Tajemnicy Miłości, by mogła chwalić Cię razem z Twoim Synem i Duchem Świętym w chwale Twojej na wieki. Amen.
    Ojcze nasz…
    Zdrowaś Maryjo…
    Wieczny odpoczynek…

    Piątek

    Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew Twego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, którą obficie wylał na krzyżu, najbardziej ze swych świętych rąk i stóp, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, za którą jestem najbardziej obowiązany się modlić, abym nie był przyczyną powstrzymującą Cię od przyjęcia jej do Twej chwały. Wprowadź ją jak najprędzej do niebieskich radości, gdzie z Aniołami będzie Cię wielbić i błogosławić na wieki. Amen.
    Ojcze nasz…
    Zdrowaś Maryjo…
    Wieczny odpoczynek…

    Sobota

    Panie, Boże Wszechmogący, błagam Cię przez Najdroższą Krew, która obficie wytrysnęła z boku Twego Boskiego Syna, Jezusa Chrystusa, w obecności Jego Niepokalanej Matki, co sprawiło Jej wielki ból, racz wybawić dusze z czyśćca, a szczególnie tę, która najbardziej czciła Niepokalaną Dziewicą Maryję, aby mogła jak najprędzej wejść do Twojej chwały i wielbić Cię razem z Nią przez wszystkie wieki. Amen.
    Ojcze nasz…
    Zdrowaś Maryjo…
    Wieczny odpoczynek…

    Modlitwy za zmarłych:

    Panie, Boże Wszechmogący, ufając Twemu wielkiemu Miłosierdziu zanoszę do Ciebie moją pokorną modlitwę: wyzwól duszę Twego sługi (Twojej służebnicy) od wszystkich grzechów i kar za nie. Niech święci Aniołowie jak najprędzej zaprowadzą ją z ciemności do wiekuistego światła, z karania do wiecznych radości. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
    Panie, nakłoń Twego ucha ku naszym prośbom, gdy w pokorze błagamy Twego miłosierdzia; przyjmij duszę sługi Twego N., której kazałeś opuścić tę ziemię, do krainy światła i pokoju i przyłącz ją do grona Twych wybranych. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
    Boże, Ty nam nakazałeś miłować wszystkich ludzi jak braci i siostry, także tych, których śmierć zabrała z tej ziemi. Wszyscy bowiem żyjemy w Tobie, wszyscy zjednoczymy się z Tobą w jednej wierze i miłości. Dopomóż nam, miłosierny Boże, zawsze dążyć ku temu zjednoczeniu, z miłością pomagając naszym żyjącym braciom i siostrom radą i dobrym przykładem, a zmarłym modlitwą i zasługami płynącymi z naszych dobrych uczynków. Racz przyjąć tę modlitwę, a przez nieskończone Miłosierdzie Twoje, przez Mękę i Śmierć Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, naszego Zbawiciela i Odkupiciela, zmiłuj się nad duszami zatrzymanymi w czyśćcu, które muszą odpokutować za swoje grzechy, zanim wejdą do Twojej chwały. Ześlij im Ducha Twego, Pocieszyciela, aby je oświecił światłem i Twoją łaską oraz umacniał w nadziei Twego Miłosierdzia. Racz je wprowadzić do Królestwa Twojej chwały za przyczyną Najświętszej Maryi Panny i wszystkich Twoich świętych, jak również przez modlitwy Twego świętego Kościoła i nas wszystkich, niegodnych sług Twoich, którzy błagamy dla nich o Twe zmiłowanie. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
    O Boże mój, miłuję Cię nade wszystko dla Twej nieskończonej dobroci i żałuję z całego serca, że Ciebie, moje Dobro Najwyższe, tak wiele razy obraziłem. Udziel mi swej łaski, abym wytrwał w dobrym i nie powracał już do dawnych moich grzechów. Zmiłuj się nade mną, a także nad duszami cierpiącymi w czyśćcu, które miłują Cię z całego serca i ze wszystkich swoich sił. Wysłuchaj błagania, jakie zanoszę za nimi i udziel mi łaski, o którą proszę przez ich wstawiennictwo. Miej litość nade mną i nad biednymi duszami w czyśćcu. O Maryjo, Matko dusz w czyśćcu cierpiących, uproś im jak najszybsze uwolnienie z czyśćca i wieczny odpoczynek w niebie. Amen.
    Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci.
    Niech odpoczywają w pokoju. Amen.

    Modlitwa za zmarłych rodziców:

    Boże, Tyś nam przykazał czcić ojca i matkę, zmiłuj się łaskawie nad duszami moich rodziców i odpuść im grzechy; pozwól mi oglądać ich w radości Twej wiekuistej światłości. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

    Modlitwa za poległych żołnierzy:

    Panie, Boże Wszechmogący, polecam Twemu miłosierdziu dusze naszych poległych żołnierzy, którzy oddali swe życie w obronie drogiej Ojczyzny i przelali swoją krew w obronie nie tylko naszego kraju, ale i Wiary świętej. O Boże, niech to ich męczeństwo poniesione w obronie Wiary i Ojczyzny uwolni ich dusze z czyśćca i wyjedna wieczną nagrodę w niebie. Błagam Cię o to przez Mękę i Śmierć naszego Zbawiciela, przez Jego Najświętsze Serce, przez przyczynę i zasługi Jego Niepokalanej Matki oraz świętych Patronów i Patronek naszego Narodu. Amen.

    Modlitwy do Matki Bożej za dusze w czyśćcu:

    Najświętsza Panno Nieustającej Pomocy, Matko litościwa, racz spojrzeć na biedne dusze, które sprawiedliwość Boża zatrzymuje w płomieniach czyśćcowych. Są one drogie dla Twego Boskiego Syna, gdyż zawsze Go kochały i teraz gorąco pragną być blisko Niego, lecz nie mogą zerwać swych więzów, które je trzymają w palącym ogniu czyśćca. Niech się wzruszy Twe serce, Matko litościwa. Pośpiesz z pociechą dla tych dusz, które Cię zawsze kochały i teraz ślą do Ciebie swe westchnienia. Wszak są to Twoje dzieci, bądź więc im pomocą, nawiedzaj je, osładzaj ich męki, skróć ich cierpienia i nie zwlekaj z ich wybawieniem. Amen.
    O Maryjo, swym litościwym sercem obejmij dusze zamknięte w ciemnych więzieniach pokuty, a nie mających na ziemi nikogo, kto by o nich pamiętał. Najlepsza Matko, wejrzyj swym miłosiernym wzrokiem na te dusze opuszczone, przyjdź im ze skuteczną pomocą wśród opuszczenia, w jakim pozostają i pobudź serca wielu wiernych do modlitwy za nie. O Matko Nieustającej Pomocy, zlituj się nad duszami opuszczonymi w czyśćcu!
    O Niepokalana Maryjo, Matko Miłosierdzia, która widziałaś święte Ciało ukochanego Syna Twojego wiszące na krzyżu, patrzyłaś na ziemię przesiąkniętą Jego Krwią i byłaś obecna przy Jego okrutnej śmierci. Polecam Ci, Matko Najświętsza, dusze cierpiące w czyśćcu i błagam, racz wejrzeć na nie okiem swego miłosierdzia i wyjednaj im wybawienie z mąk. Dla wyproszenia Twej łaski, o Matko Niepokalana, przebaczam szczerze i serdecznie tym wszystkim, którzy mnie obrazili i przez Twoje wstawiennictwo proszę Jezusa o udzielenie im wszelkiego dobra, łaski i błogosławieństwa w zamian za zło, które mi wyrządzili lub którego mi życzyli. Przez Twoje ręce, o Panno Święta, ofiaruję Bogu ten akt miłości dla uproszenia miłosierdzia dla dusz, które poddane są oczyszczeniu. Amen.

    Modlitwa św. Gertrudy za zmarłych:

    Boże miłosierny, z tronu Twojej chwały wejrzyj na biedne dusze w czyśćcu cierpiące. Wejrzyj na ich karanie i męki, jakie ponoszą, na łzy, które przed Tobą wylewają. Usłysz ich błagania i jęki, którymi wołają do Ciebie o miłosierdzie. Zmiłuj się nad nimi i odpuść im grzechy. Wspomnij, najłaskawszy Ojcze, na Mękę, którą Twój Syn podjął dla nich. Wspomnij na Krew Przenajświętszą, którą za nich wylał. Wspomnij na gorzką śmierć Jego, którą dla nich podjął i zmiłuj się nad nimi. Za wszystkie ich przewinienia, których się kiedykolwiek dopuściły, ofiaruję Ci przenajświętsze życie i wszystkie czyny Twego najmilszego Syna. Za zaniedbania popełnione w Twojej świętej służbie ofiaruję Ci Jego gorące pragnienia. Za opuszczenie dobrych i zbawiennych spraw ofiaruję Ci nieskończone zasługi Twego Syna. Za wszystkie krzywdy, jakich od nich doznałeś, ofiaruję Ci wszystko, co Ci kiedykolwiek miłego świadczyły. Na koniec za wszystkie męki, które słusznie muszą cierpieć, ofiaruję Ci wszystkie pokuty, posty, czuwania, modlitwy, prace, boleści, Krew i Rany, mękę i Śmierć niewinną, którą z najgorętszej miłości cierpiał za nas najmilszy Twój Syn. Błagam Cię, abyś raczył przyjąć te ukochane dusze do rajskiej szczęśliwości, aby Cię tam wielbiły na wieki. Amen.

    Modlitwa św. Gertrudy do dusz czyśćcowych:

    Niech Jezus Chrystus, dla nas ukrzyżowany, zmiłuje się nad wami, dusze bolejące; niech swoją Krwią zagasi pożerające was płomienie. Polecam was tej niepojętej miłości, która Syna Bożego sprowadziła z nieba na ziemię i wydała na okrutną śmierć. Niech się ulituje nad wami, jak okazał swe miłosierdzie dla wszystkich grzeszników, umierając na krzyżu. Jako zadośćuczynienie za wasze winy ofiaruję tę synowską miłość, jaką Jezus w swym Bóstwie kochał swego Przedwiecznego Ojca, a w Najświętszym Człowieczeństwie najmilszą swoją Matkę. Amen.

    Krótka koronka za dusze zmarłych:

    W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
    Na trzech początkowych paciorkach mówimy:
    Boże mój, wierzę w Ciebie, boś jest prawdą nieomylną.
    Mam nadzieję w Tobie, boś jest nieskończenie dobry.
    Kocham Cię, Panie, boś jest godzien nieskończonej miłości.
    Na małych paciorkach 10 razy:
    Słodkie Serce Maryi, bądź moim zbawieniem.
    Zakończyć znakiem krzyża i modlitwą:
    Boże mój, przez Najsłodsze Serce Maryi ofiaruję Ci tę modlitwę i proszę, abyś ją przyjął za dusze w czyśćcu cierpiące (albo: za duszę nieznaną).

     Tygodnik NIEDZIELA

    ************************************************************************************************************

    Zachęta do podjęcia modlitwy w intencji

    DUCHOWEJ ADOPCJI POCZĘTEGO DZIECKA

    Matka Boża z Guadalupe – Patronka poczętego życia

    Zwykle Duchową Adopcję rozpoczynamy od złożenia przyrzeczenia, które powinno być składane w sposób uroczysty w kościele. Ale można również składać przyrzeczenie adopcyjne prywatnie, przed Krzyżem albo wizerunkiem Matki Bożej.

    ROTA PRZYRZECZENIA DUCHOWEJ ADOPCJI:

    Najświętsza Panno, Bogurodzico Maryjo,
    wszyscy Aniołowie i Święci.

    Wiedziony pragnieniem niesienia pomocy
    nienarodzonym, postanawiam mocno i przyrzekam,
     

    że od dnia ………………………………

    biorę w duchową adopcję jedno dziecko, 
    którego imię jedynie Bogu jest wiadome, 
    aby przez 9 miesięcy, każdego dnia, 
    modlić się o uratowanie jego życia 
    oraz o sprawiedliwe i prawe życie po urodzeniu. Amen



    Każdego dnia moimi zobowiązaniami adopcyjnymi będą:
      •  jedna Tajemnica Różańca Świętego
      •  moje dobrowolne postanowienia
      •  oraz poniższa modlitwa “Panie Jezu”: 
           

    TEKST CODZIENNEJ MODLITWY “PANIE JEZU”:

    Panie Jezu za wstawiennictwem Twojej Matki Maryi, która urodziła Cię z miłością oraz za wstawiennictwem świętego Józefa, “Człowieka Zawierzenia”, który opiekował się Tobą po urodzeniu, proszę Cię w intencji tego nienarodzonego dziecka które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady i które duchowo adoptowałem. Proszę, daj rodzicom tego dziecka miłość i odwagę, aby zachowali je przy życiu, które Ty sam mu przeznaczyłeś. Amen.

    Duchowa adopcja może być podjęta jeden raz, ale może być podejmowana cyklicznie co 9 miesięcy, jednak zawsze po wypełnieniu poprzednich zobowiązań. Każdorazową nową Duchową Adopcję powinno poprzedzać nowe przyrzeczenie.

    Adoptujemy każdorazowo tylko jedno nieznane nam dziecko zagrożone aborcją. Pan Bóg-Dawca Życia zna jego imię i sam nam je wybiera.

    Postanowienia dodatkowe (dodatkowe praktyki) są uzupełnieniem Duchowej Adopcji. Są dobrowolne. Praktykowane ich może powiększyć nasze pragnienie zadośćuczynienia, dziękczynienia i wyproszenia łask u Bożej Opatrzności. Żeby podjęte postanowienia praktyk skutecznie i do końca wykonać, najlepiej jest podjąć jedną lub najwyżej dwie praktyki.

    Może się zdarzyć, że zapomnimy lub zaniedbamy nasze zobowiązania adopcyjne. Długa przerwa, na przykład miesięczna, przerywa Duchową Adopcję i wymaga podjęcia jej od początku. Należy wtedy odbyć spowiedź, ponowić przyrzeczenia i starać się je dotrzymać. W wypadku krótkiej przerwy należy Duchową Adopcje kontynuować, przedłużając praktykę o ilość dni opuszczonych.

    *****************************************************************

    Oszukiwanie natury

    Oszukiwanie natury

    Myśl wyrachowana: Gdy przyjemność staje się celem, cel staje się niczym.

    Gdy Wanda Półtawska obchodziła setną rocznicę urodzin, „Newsweek” uczcił ten jubileusz artykułem zatytułowanym: „To »przyjaciółka Jana Pawła II« odpowiada za patologiczny stosunek kościoła do seksu”.

    Autorzy, Stanisław Obirek i Artur Nowak, rozwinęli swą myśl, stwierdzając, że „Kościół zdradził własne idee, redukując rolę kobiet do funkcji rozrodczych, stygmatyzując poczuciem winy seksualny wymiar życia ludzkiego”. Według nich duży wpływ na to miała właśnie Wanda Półtawska.

    Jedna kobieta wywarła taki wpływ na Kościół… no, no. Mnie jednak zastanawia, jak to w ogóle było możliwe, bo skoro Kościół zredukował rolę kobiet do funkcji rozrodczych, to jakim cudem Wanda Półtawska takowy wpływ na tenże Kościół wywarła? Funkcjami rozrodczymi?

    Ale niech tam. Tylko co to właściwie ma znaczyć, że Kościół „stygmatyzuje poczuciem winy seksualny wymiar życia ludzkiego”? Żeby powtarzać takie rzeczy, trzeba być ignorantem albo świadomie szerzyć dezinformację. W tym przypadku z ignorancją raczej nie mamy do czynienia. Wystarczy pobieżnie znać stanowisko Kościoła w tej kwestii, żeby wiedzieć, że w swoim nauczaniu traktuje on seksualność z najwyższym szacunkiem – i właśnie dlatego sprzeciwia się sprowadzaniu jej do roli dostarczyciela przyjemności. I to jest prawdziwe redukowanie roli kobiet (mężczyzn zresztą też): mają być narzędziami osiągania doznań. Nic ponadto.

    Nie jest tak? Przecież „edukacja seksualna” w wydaniu liberałów koncentruje się niemal wyłącznie na nauczaniu technik seksualnych dla uzyskania „satysfakcji” i na sposobach uniknięcia wpisanych w naturę skutków takich zachowań. „Funkcje rozrodcze” kobiet i mężczyzn, o ile w tej optyce w ogóle się pojawiają, są jedynie powodem, żeby się przed nimi „zabezpieczyć”.

    To nie Kościół zapomniał, czym jest seksualność – to świat o tym zapomniał. Do tego stopnia, że stwierdzenie „seks zaistniał po to, żeby były dzieci”, budzi dziś pusty śmiech. A przecież to rzecz najoczywistsza. Nie po to w naturze istnieje wzajemne przyciąganie się przedstawicieli odmiennych płci, żeby im było „fajnie” i już. Tak bez celu. Przyjemność wpisana w dążenia seksualne to genialny mechanizm, który ma skłaniać do spłodzenia potomstwa. Przyjemność jest jak miąższ owocu, który zjadamy, uwalniając pestkę, z której ma szanse powstać nowy organizm. Tymczasem współcześnie dochodzi do samobójczego oddzielania przyjemności od celowości. Dla większej przyjemności niszczy się celowość. Przybywa miąższu, a pestki zaczynają zanikać. Już widzimy, jak skutkują próby oszukania natury: jako społeczeństwo jesteśmy coraz grubsi i wymieramy.

    Jeśli Kościół przed tym ostrzega, to nie „stygmatyzuje poczuciem winy”, tylko przedstawia niezaprzeczalne fakty. Jeśli ktoś z tego powodu czuje się winny, to może ma powód?•

    Nie ma, więc jest

    W „Krytyce Politycznej” tak napisali o Marszu Niepodległości: „Nie spalono nikomu mieszkania, nie zdewastowano Empiku, nie zaatakowano sqatu ani nie wyrwano świeżo posadzonych drzewek. I to w kontekście aktualnej sytuacji politycznej powinno nas najbardziej martwić”. Pewnie mają rację, bo jak stwierdzono w TVN, „marsz był najspokojniejszy od wielu lat, ale musimy pamiętać, że to nadal marsz nienawiści”. Na czym więc polega ta nienawiść? Na tym, że jej nie widać. Bo gdyby ją było widać, toby jej nie było. Jeśli ktoś tego nie rozumie, niech spojrzy na sytuację odwrotną – na przykład na manifestacje tzw. strajku kobiet: wrzask, wulgaryzmy, dewastacje, obrażanie funkcjonariuszy, a nawet ataki fizyczne. I co? I marsz miłości.•

    Troszczą się

    Parlament Europejski uczcił nasze Święto Niepodległości kolejną rezolucją przeciw Polsce (zapewne w ramach wsparcia w obliczu prób forsowania granicy). Kolejny raz PE przekroczył swoje kompetencje, wzywając Polskę do legalizacji aborcji (nazywając ją prawem człowieka), a jej ograniczenie nazywając naruszeniem praworządności. Eurodeputowani powtórzyli też stare kłamstwa o „strefach wolnych od LGBT” i dorzucili nowe: o morderczych dla polskich kobiet skutkach orzeczenia TK o niekonstytucyjności aborcji eugenicznej. Przy okazji sam skład TK określili jako niezgodny z prawem. I niech ktoś jeszcze mówi, że dla Zachodu Polska nie jest ważna.•

    Franciszek Kucharczak/Gość Niedzielny

    _____________________________________________________

    100 rocznica legalizacji aborcji na świecie

    – 2,5 miliarda ofiar

    18 listopada 1920 roku w Związku Radzieckim oficjalnie wprowadzono zabijanie nienarodzonych dzieci. Zgodnie z wyliczeniem szacunkowym w ciągu ostatniego stulecia w łonach matek zginęło co najmniej dwa i pół miliarda dzieci – informuje Ewa Kowalewska z Human Life International Polska.

    Krucjata Modlitwy w Obronie Poczętych Dzieci/fot. Diecezja Bielsko-Żywiecka

    ***

    – 18 listopada 2020 roku mija niechlubna, setna rocznica legalizacji aborcji w wymiarze międzynarodowym – informuje w specjalnym komunikacie w imieniu Human Life International Polska – Klub Przyjaciół Ludzkiego Życia Ewa H. Kowalewska.

    Aborcja 18 listopada 1920 roku została wprowadzona w Związku Radzieckim decyzją Narodowych Komisji Ochrony Zdrowia pt. „O ochronie zdrowia kobiet w sowieckich szpitalach”, co było zgodne z założeniami programowymi Lenina z 1913 roku. Pisał on wówczas: „klasa robotnicza potrzebuje koniecznej zmiany wszystkich ustaw, które zakazują aborcji i antykoncepcji”. – Ten właśnie program był realizowany przez władzę komunistyczną po objęciu przez niego władzy podczas Rewolucji Październikowej w Rosji – mówi Ewa Kowalewska zwracając uwagę, że komunizm uznaje niszczenie życia, tradycyjnej rodziny oraz wiary chrześcijańskiej za największe „osiągnięcia” rewolucji bolszewickiej. – Fakt ten jednoznacznie pokazuje, że propagowanie przerywania ciąży wyrasta z ideologii marksistowskiej – dodaje prezes Human Life International Polska.

    Z czasem kolejne kraje przyjmowały ustawodawstwo aborcyjne. Najpierw pod przymusem zrobiły to republiki ZSRR: Białoruś, Kazachstan, Turkmenistan, a w 1921 roku Ukraina, Gruzja, Armenia. Po II wojnie światowej tą samą drogą poszły: Szwecja (1946) i Japonia (1948). W latach 1955 – 57 ustawodawstwo to narzucono krajom przyłączonym do Związku Radzieckiego takim jak: Litwa, Łotwa i Estonia. Następnie pod naciskiem Rosji Sowieckiej zmieniono prawo w krajach tzw. bloku wschodniego: w Bułgarii, na Węgrzech, w Polsce, Słowacji, Czechach i Rumunii (1956 rok). W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku kolejno legalizowały aborcję kraje Europy Zachodniej i Azji. W USA stało się to w 1973 roku na podstawie precedensu sądowego Roe przeciwko Wade.

    – Zgodnie z wyliczeniem szacunkowym w ciągu ostatniego stulecia w łonach matek zginęło co najmniej dwa i pół miliarda dzieci – informuje Ewa Kowalewska zaznaczając, że ze względu na szokującą wielkość liczby aborcji wiele osób podaje zaniżone statystyki. Tymczasem Światowa Organizacji Zdrowia od lat siedemdziesiątych oficjalnie szacuje liczbę aborcji na świecie na ok. 50 mln rocznie. – Obecnie zarówno agendy ONZ, jak rządy licznych krajów promują aborcję pod hasłem promocji zdrowia reprodukcyjnego i rozszerzają jej dostępność. Wywierają też potężne naciski na kraje słabo uprzemysłowione, aby w ramach pomocy humanitarnej wprowadzały aborcję w ramach usług zdrowotnych wbrew woli rządów i obywateli, np. w Ameryce Południowej – komentuje Ewa Kowalewska i dodaje, że ta smutna rocznica powinna skłaniać do poważnych przemyśleń, a osoby wierzące do modlitwy ekspiacyjnej za przelaną rzekę krwi.

    Kościół katolicki w Kazachstanie podejmuje taką modlitwę we wszystkich parafiach stołecznej diecezji Astany w niedzielę 22 listopada, w uroczystość Chrystusa Króla. Podobną modlitwę podejmuje też Kościół katolicki w Rosji. W katedrze w Moskwie adoracja Najświętszego Sakramentu będzie trwała nieustannie przez 36 godzin w dniach 19-21 listopada. Na Białorusi modlitwa ekspiacyjna będzie się odbywać kolejno w wybranych parafiach wszystkich diecezji od godz. 18:00 w dniu 19 listopada do 9:00 rano 21 listopada. Można się też przyłączyć do modlitwy na żywo w Witebsku lub Mohylewie. Dołącza także Ukraina i Litwa. Modlić się będą w Austrii i we Francji. W USA przyłącza się centrala HLI z prezydentem ks. Bouquet.

    Ewa Kowalewska zwraca uwagę, że Polska wyprzedziła wszystkich, gdyż modlitwa przebłagalna za grzech aborcji płynęła w dniach 1-8 listopada br. w ramach Różańca do Granic Nieba.

    Tygodnik Niedziela/KAI.pl

    ************************************************************************************************************

    Była dyrektorka „kliniki” aborcyjnej i działaczka pro-life: hierarchia katolicka legitymizuje aborcję

    Abby Johnson/źródło:You Tube

    ***

    Była dyrektorka „kliniki” Planned Parenthood w Teksasie, a obecnie jedna z czołowych działaczek pro-life w Stanach Zjednoczonych, wystąpiła na Catholic Identity Conference (konferencji o katolickiej tożsamości) w Pittsburgu. Aktywistka zaświadczyła, że przemysł aborcyjny nie cofnie się przed niczym, nawet przed doprowadzeniem do śmierci matki, w swoim zbrodniczym dążeniu do zapewnienia „prawa” do aborcji. Abby Johnson wyraziła też poważne wątpliwości odnośnie etyczności szczepionek i zaangażowania władz kościelnych w ich promowanie.

    Abby Johnson zwróciła uwagę na niesłychaną radykalizację agendy aborcyjnej, która nie tylko domaga się powszechnego prawa do zabijania nienarodzonych dzieci na życzenie aż do końca ciąży, ale czyni z aborcji naczelny postulat lewicowej propagandy. – [Dawniej] kobiety nie stały na podium, krzycząc o aborcji. Kobiety nie były dumne z faktu, że zabiły swoje dzieci. Pewnego dnia widziałem kobietę noszącą koszulkę z napisem: „Dokonałam 21 aborcji” – mówiła.

    Mówczyni zwróciła uwagę na dramatyczny wzrost liczby aborcji od momentu precedensowego wyroku w słynnej sprawie Roe przeciwko Wade w roku 1973, ale także na zmianę postrzegania zabijania nienarodzonych. Aborcjoniści włączają je do leksykonu pojęć związanych z „opieką zdrowotną” i „planowaniem rodziny”, ukrywając tym samym morderczy i zbrodniczy charakter tego procederu.

    – Aborcja faktycznie pogłębiła problemy kobiet i rodzin. Dlaczego? Ponieważ to tylko kolejna forma nadużycia. To forma dehumanizacji. Jeśli jesteś gotów zabić najbardziej niewinnych, najbardziej bezbronnych członków swojego społeczeństwa, to jesteś gotów znęcać się i zabijać każdego innego. W rzeczywistości nie było to rozwiązanie, które obiecywali. To niesamowicie diaboliczne – uważa Abby.

    Była aborcjonistka opisała haniebne procedury wysyłkowej sprzedaży pigułek wywołujących poronienie przez Planned Parenthood. Jako pracowniczka „kliniki” aborcyjnego giganta była świadkiem sytuacji, w której po aborcję farmakologiczną zgłosiła się nieletnia dziewczyna niemająca dowodu osobistego. Władze „kliniki” uznały, że „pomogą” klientce i wówczas doszło do sfałszowania dokumentów i upozorowania korespondencji mailowej tak, by można było dokonać sprzedaży. Johnson wskazała przy tej okazji na niebezpieczeństwo płynące z takich sytuacji. Nastolatka, która bez konsultacji z lekarzem zabija w ten sposób swoje dziecko, pozostaje z jego szczątkami w swoim ciele, a to może spowodować krwawienia, zakażenie, a w ostateczności nawet śmierć. Ale „przemysł aborcyjny jest tak zdesperowany, by zabijać dzieci, że jest gotowy zabić przy okazji matkę”, podkreśliła działaczka.

    Abby Johnson odniosła się również do nieetycznych szczepionek, tworzonych z zaangażowaniem przemysłu aborcyjnego, ze smutkiem zauważając, że kompromis w tej dziedzinie nie kończy się na władzach świeckich, lecz dotyka również hierarchii kościelnej. Proliferka uznała w pewnym momencie, że nie może milczeć w tej sprawie i nagrała film, w którym oskarża amerykański episkopat o popieranie szczepień przeciw COVID-19, a częstokroć wręcz ich nakazywanie w poszczególnych diecezjach.

    To nagranie, wyznaje Johnson, „dosłownie uczyniło mnie persona non grata dla Kościoła katolickiego. Odwołano moje przemówienia w różnych diecezjach. Miałam odwołane wydarzenia z różnymi grupami opowiadającymi się za prawem do życia”. – Nigdy w życiu nie sądziłam, że jako osoba broniąca życia, mówiąc o tym, że abortowane dzieci są wykorzystywane w szczepionkach, spotkam się z próbami uciszania i cenzurowania ze strony Kościoła katolickiego i organizacji pro-life. A jednak do tego doszło. Taki jest stan naszego ruchu i taki jest stan naszego Kościoła. Właściwie powinnam powiedzieć – głównego nurtu Kościoła – ocenia Abby. Wskazuje przy tym na rażącą sprzeczność w stanowisku Watykanu, który określa, że aborcja jest złem, a jednocześnie włącza się w promocję „szczepionek” powstałych przy udziale tego samego zła i to uznaje za dobre.

    – Więc gdzie jesteś, Kościele? Gdzie jesteś, papieżu Franciszku? Dlaczego się nie odzywają? Milczą. Wiecie dlaczego? Ponieważ doskonale im pasuję przymusowe szczepienia. Dlatego. Nie mają problemu z tym, że jesteśmy zmuszani do szczepienia się. A ich milczenie mówi nam wszystko, co musimy wiedzieć – podkreśla działaczka pro-life.

    Jednym z niewielu hierarchów Kościoła, którzy bezkompromisowo sprzeciwili się nieetycznym szczepionkom jest bp Athanasius Schneider, który podpisuje wiernym na całym świecie certyfikaty stwierdzające prawo do sprzeciwu wobec przyjęcia iniekcji eksperymentalnego preparatu z powodów religijnych. Kazachski biskup skrytykował władze kościelne, które oficjalnie włączyły się w kampanię promocyjną koncernów farmaceutycznych. „Jest to wielka nieodpowiedzialność Kościoła, łącznie z Watykanem i teologami, którzy uspokajają i zagłuszają sumienie ludu, paraliżując w ten sposób opór” – powiedział.

    źródło: lifesitenews.com/PCh24.pl

    ******************************************

    28 LIPCA 2021

    Tragiczny bilans aborcji w 2021 roku.

    Zabito już ponad 24 mln nienarodzonych dzieci

    fot. Fixabay

    ***

    W ciągu pierwszych 6 miesięcy 2021 roku na świecie zabito 24,2 mln dzieci nienarodzonych. Taką liczbę możemy znaleźć na stronie Worldometer, która opiera swoje szacunki na danych uzyskanych ze Światowej Organizacji Zdrowia. Oznacza to, że aborcja odpowiada w tym roku za ponad 40 proc. zgonów na całym świecie.

    Działająca od 2008 roku witryna Worldometer udostępnia aktualizowane liczniki i statystyki z zakresu różnych dziedzin wiedzy: populacji, rządu i ekonomii, społeczeństwa i mediów, środowiska naturalnego, żywności, wody, energii oraz zdrowia. Jeśli chodzi o tę ostatnią dziedzinę, jednym z uwzględnianych w statystykach zjawisk, jest nazywane aborcją zabójstwo dzieci nienarodzonych.

    Do połowy tego roku licznik Worldometer naliczył 24,2 mln aborcji. Żeby zobaczyć tę liczbę w odpowiedniej skali porównajmy ja z innymi danymi z działu zdrowie. Od stycznia 2020 roku do końca czerwca 2021 roku, czyli w ciągu 18 miesięcy, na całym świecie na chorobę Covid-19 zmarło 4,1 mln osób. W pierwszych sześciu miesiącach 2021 roku na świecie zmarło, nie uwzględniając aborcji, 33,4 mln ludzi.

    Zatem aborcja odpowiada za ponad 40 proc. zgonów na kuli ziemskiej. Poza tym należy nadmienić, że śmierć dziecka w wyniku aborcji nie jest wliczana do łącznego bilansu zgonów.

    „Nic nie zabija więcej ludzi niż aborcja. Nic. Problem polega na tym, że społeczeństwo nie uznaje nienarodzonych dzieci za wartościowe istoty ludzkie. Być może dlatego, że przed urodzeniem są niewidoczne, nie mają głosu” – czytamy na stronie lifesite.com. Micaiah Bilger, publikująca na portalu dziennikarka, zauważa, że „gdyby społeczeństwo włożyło choć połowę wysiłku, który wkłada w ratowanie innych ludzi przed koronawirusem, rakiem, HIV, głodem itp. na ratowanie życia nienarodzonych dzieci, to można sobie tylko wyobrazić, ile jeszcze milionów niewinnych istnień zostałoby uratowanych od całkowicie możliwej do uniknięcia, niepotrzebnej śmierci”.

    źródła: lifesitenews.com, worldometer.com

    ************************************************************************************************************

    Bł. Ksiądz Kardynał Stefan Wyszyński w obronie poczętych dzieci

    Sample
    fot. BP/KEP

    **

    Prymas Tysiąclecia w swoich przemówieniach często nawiązywał do ochrony poczętego życia. Był świadkiem jak w 1956 roku komuniści wprowadzili prawo do aborcji na życzenie, w wyniku której dokonano ok. 20 mln aborcji. Wielokrotnie apelował o zaprzestanie tego procederu i szacunek wobec dziecka w łonie matki. Oto kilka cytatów Prymasa Tysiąclecia, które świadczą o wielkiej trosce do nienarodzonych dzieci.

    „Matka ma prawo do swego ciała, ale nie ma prawa do poczętego dziecięcia, bo ono jest własnością Boga i narodu.”

    „Obudźcie się! Ratujcie życie! Wszak chodzi tu o życie narodu! Zginajcie kolana przed każdym rodzącym się życiem, przed każdym dziecięciem”

    „Jeżeli najbardziej niewinne i bezbronne dziecko nie może czuć się bezpiecznie w jakimś społeczeństwie, wówczas już nikt bezpiecznie czuć się w nim nie może!”

    „Największym szczęściem jest dziecko! Może stu inżynierów postawić tysiące kombinatów fabrycznych, ale żadna z tych budowli nie ma w sobie życia wiecznego. A małe niemowlę, które wyda na świat mocami Bożymi matka, ma w sobie życie wieczne.”

    „Pamiętajcie, nowa Polska nie może być Polską bez dzieci Bożych! Polską niepłodnych lub mordujących nowe życie matek! Polską pijaków! Polską ludzi niewiary, bez miłości Bożej! Nie może być ojczyzną ludzi bez wzajemnej czci jedni dla drugich, bez ducha ofiary i służby, bez umiejętności dzielenia się owocami pracy z tymi, którzy sami nie są w stanie zapracować na życie i utrzymanie.”

    „Jaka jest rodzina domowa, taka też będzie rodzina ojczysta. Jeśli nie będą umieli uszanować maleńkiego życia, które się rodzi w komórce życia domowego, nie uszanują i życia obywateli, bo nauczą się mordować już w rodzinach. W ten sposób zamiast społeczności życiodajnej, będzie się wyrabiać społeczność morderców. Będzie to naród samobójczy (…). Taki naród się skończy.”

    „Prawo do życia musi każdy uszanować: rodzice, Naród, społeczeństwo, Państwo i Kościół. Nikt nie może go pogwałcić, choćby dotyczyło istoty, która kryje się jeszcze pod sercem matki, bo już jest ona człowiekiem (…). Ta maleńka istota ma pełne prawo do życia i nikt, bez odpowiedzialności za zwykłe zabójstwo, nie może tego prawa naruszyć!”

    „Każde tak zwane prawo, które daje komukolwiek możliwość dysponowania i przesądzania o ludzkim życiu, jest bezprawiem. Każdy czyn, który zmierza wprost do zniszczenia i przekreślenia prawa człowieka do życia jest zwykłą zbrodnią.”

    „Wszelkie działanie przeciwko rozpoczętemu życiu jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury! (…) Nikt nie może bezkarnie pozbawiać życia kształtującej się dopiero istoty ludzkiej, zwłaszcza, że jest ona bezbronna.”

    „Wszelkie działanie przeciwko rozpoczętemu życiu – nauczał Prymas Tysiąclecia – jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury! Powstające pod sercem matki nowe życie nie należy do niej. Jest ono własnością nowego człowieka! Nikt nie może bezkarnie pozbawiać życia kształtującej się dopiero istoty ludzkiej, zwłaszcza, że jest ona bezbronna. Musi więc mieć swoich obrońców. Obrońcą jest sam Bóg, który się upomni o to życie…”

    Katolicka Agencja Informacyjna

    ************************************************************************

    “W Chrystusie cierpi Bóg odrzucony przez swe stworzenie”

    Przypominamy ważne słowa św. Jana Pawła II o miłości, krzyżu i cierpieniu. (GOŚĆ NIEDZIELNY)

    *Nie ma zła, z którego Bóg nie mógłby wyprowadzić większego dobra. Nie ma cierpienia, z którego nie mógłby uczynić drogi prowadzącej do Niego (“Pamięć i tożsamość”).

    *Cierpienie ma służyć nawróceniu, czyli odbudowaniu dobra w podmiocie, który w wezwaniu do pokuty może rozpoznać Miłosierdzie Boże. Pokuta ma na celu przezwyciężenie zła, które pod różną postacią drzemie w człowieku, oraz ugruntowanie dobra zarówno w nim samym, jak też w stosunkach z innymi, a zwłaszcza z Bogiem (List Apostolski Salvifici Doloris).

    *Krzyż Chrystusa rzuca tak przenikliwie zbawcze światło na życie człowieka, a w szczególności na jego cierpienie, ponieważ przez wiarę trafia do niego wespół ze Zmartwychwstaniem: tajemnica pasyjna zawarta jest w tajemnicy paschalnej. Świadkowie męki Chrystusa są zarazem świadkami Jego Zmartwychwstania. Pisze Paweł: “bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim… przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach – w nadziei, że upodobniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych” (List Apostolski Salvifici Doloris).

    *Uczestnicy cierpień Chrystusowych mają przed oczyma paschalną tajemnicę Krzyża i Zmartwychwstania. W tajemnicy tej Chrystus zstępuje niejako do ostatecznych granic słabości i obezwładnienia człowieka – wszak kona przybity do Krzyża. Jeśli równocześnie w słabości tej dopełnia się Jego wyniesienie, potwierdzone mocą Zmartwychwstania, to znaczy, że słabości wszelkich cierpień człowieka może przeniknąć ta sama Boża moc, która objawiła się w Krzyżu Chrystusa. W tym zrozumieniu: cierpieć – to znaczy stawać się jakby szczególnie podatnym, szczególnie otwartym na działanie zbawczych mocy Boga, ofiarowanych ludzkości w Chrystusie. W Nim Bóg potwierdził, że chce działać szczególnie poprzez cierpienie, które jest słabością i wyniszczeniem człowieka – i chce w tej właśnie słabości i wyniszczeniu objawiać swoją moc (List Apostolski Salvifici Doloris).

    *Poprzez wieki i pokolenia stwierdzono, że w cierpieniu kryje się szczególna moc przybliżająca człowieka wewnętrznie do Chrystusa, jakaś szczególna łaska. tej łasce zawdzięcza swoje głębokie nawrócenie wielu świętych, jak choćby św. Franciszek z Asyżu czy św. Ignacy Loyola i wielu innych (List Apostolski Salvifici Doloris).

    *W Krzyżu Chrystusa nie tylko Odkupienie dokonało się przez cierpienie, ale samo cierpienie ludzkie zostało też odkupione (List Apostolski Salvifici Doloris).

    *Cierpienie nie jest karą za grzechy ani nie jest odpowiedzią Boga na zło człowieka. Można je zrozumieć tylko i wyłącznie w świetle miłości Bożej, która jest ostatecznym sensem wszystkiego, co na tym świecie istnieje. (…) Trzeba zawierzyć Bożej Miłości, jak dziecko (Olsztyn, 6 czerwca 1991).

    *Cierpienie ukrzyżowanego Boga nie jest tylko jakimś rodzajem cierpienia pośród innych, mniejszym czy większym bólem, lecz nieporównywalną miarą cierpienia. Chrystus, cierpiąc za nas wszystkich, nadał cierpieniu nowy sens, wprowadził je w nowy wymiar, w nowy porządek: w porządek miłości (“Pamięć i tożsamość”).

    *W odkupieńczej perspektywie męka Chrystusa poprzedza zmartwychwstanie. A więc również i ludzie są włączeni w tajemnicę Krzyża, by uczestniczyć z radością w tajemnicy zmartwychwstania. (…) Nie można zrozumieć tego błogosławieństwa, jeśli się nie uzna, że życie ludzkie nie ogranicza się do czasu spędzonego na ziemi, ale zwrócone jest całkowicie ku doskonałej radości i pełni życia w wieczności (Katechezy – Kościół, 27 kwietnia 1994).

    *Oto paradoksalna tajemnica miłości: w Chrystusie cierpi Bóg odrzucony przez swe stworzenie: “nie wierzą we Mnie”! I równocześnie z głębi tego cierpieniu, a pośrednio – z głębi grzechu, że “nie uwierzyli” – Duch wyprowadza nową miarę obdarowania człowieka i stworzenia od początku. W głębi tajemnicy Krzyża działa Miłość, która przywodzi człowieka na nowo do uczestnictwa w życiu, jakie jest w Bogu samym (Encyklika Dominum et Vivificantem).

    ********************************

    Modlitwa rodziców, winnych zabójstwa nienarodzonych dzieci

    21 sierpnia 2020 by wobroniewiary

    Autor: kapłan chcący zachować anonimowość, dobrze  znany redakcji strony „w obronie wiary”

    MODLITWA RODZICÓW, WINNYCH ZABÓJSTWA
    NIENARODZONYCH DZIECI

    Boże, nasz kochany Ojcze!

    Przychodzimy do Ciebie z wielkim bólem, ze złamanym sercem, z głębokim smutkiem. Nasza dusza nie przestaje płakać, a nasz wzrok jest spuszczony i nie mamy odwagi spojrzeć Ci w oczy. Naruszyliśmy Twoje przykazanie NIE ZABIJAJ!

    Matko Najświętsza, Matko Miłosierdzia, ucieczko grzeszników, oręduj za nami u Boga. Bóg Ci niczego nie odmawia, gdyż i Ty nigdy Mu niczego nie odmówiłaś. On ustanowił Cię Bramą Nieba, więc w Tobie i w Twej modlitwie pokładamy nadzieję. Przeprowadź nas nad otchłanią grzechu i zła, uproś nam Boże Miłosierdzie, zanim nie staniemy przed Sędzią Sprawiedliwym.

    Bardzo pobłądziliśmy! Nie jest prawdą, że istnieje jakiś „ślepy los”, „przeznaczenie”, i nikt się przed nim nie uchroni – „jeśli ma spotkać go zło, to go spotka, jeśli ma wypełnić dobro, to je wypełni”. Ty stwarzasz, Boże, każde swoje dziecko do szczęścia, tak ziemskiego jak i wiecznego, dla każdego z nich masz swój wspaniały plan i powołanie, jednak dla jego wypełnienia każdy ma współpracować z Tobą w sposób wolny, wybierając dobro i odrzucając zło. Także nasze dziecko otrzymało dar powołania, którego nie znamy. My jednak nadużyliśmy swojej wolności, podnosząc na nie rękę i odbierając mu życie, a przez to nie pozwalając mu tego powołania wypełnić, choć tyle małżeństw bezdzietnych chętnie zapewniłoby mu przyszłość. Zdążyło zaledwie złożyć Ci ofiarę z doznanej męczarni i okrutnej śmierci. Ponieważ stwarzasz od razu duszę człowieka jako dorosłą, dziecko miało pełną świadomość tego co się dzieje i było zdolne do złożenia takiej ofiary. Mamy nadzieję, że ginąc nie zaniosło przed Twój tron oskarżenia przeciwko nam, tylko modlitwę o przebaczenie i miłosierdzie, i nadal tę modlitwę za nas zanosi – o nią je prosimy.

    Nasz Ojcze, Ty nie brzydzisz się żadnym ze swoich dzieci, nawet najbardziej brudnym i grzesznym. Przychodzimy więc do Ciebie z wielką ufnością i świadomością faktu, że im dalej od Ciebie odeszliśmy, tym bardziej cieszy Cię nasz powrót. Przeżywasz radość, gdy możesz przebaczyć, widząc szczery żal oraz mocne postanowienie poprawy, a także wolę wynagrodzenia dobrem za popełnione zło. Na pewno to wszystko widzisz w naszym sercu. Błagamy Cię, byś nie tylko przyjął nas na nowo w swoje ramiona, ale także umożliwił nam życie miłe Tobie i obfitujące w jak największe zasługi.

    Dodaje nam odwagi, a nawet pociesza nas ogrom Twojego Miłosierdzia. Gdy komuś zło przebaczasz, czynisz to w sposób całkowity i pełny i patrzysz odtąd na niego tak, jakby wcale tego zła się nie dopuścił! Wymazujesz je ze swej pamięci i z serca i nie chcesz już do niego powracać, a na nas patrzysz jak na świętych… Pozostaje nam już tylko wyrównywanie naruszonego porządku czynieniem dobra, czy to na ziemi, czy w Czyśćcu. Jakie to dla nas szczęście! Chętnie włączymy się w dzieło duchowej adopcji dziecka poczętego, swoją codzienną modlitwą wypraszając szczęśliwe narodziny jakiegoś maleństwa, którego matka nie kocha i chciałaby je zabić w swoim łonie. Naszej pomocy potrzebują także biedne rodziny, wśród nich wielodzietne.

    Chociaż jesteśmy na drodze nawrócenia, piekielny oskarżyciel nadal trzyma swój pazur na ranie naszego serca i wciąż ją rozdrapuje. Kiedyś, przed grzechem zabójstwa, kusił nas do bagatelizowania i pomniejszania zła, podsuwał rzekome usprawiedliwienia, by zdławić głos ostrzegającego nas sumienia. Teraz natomiast – wprost przeciwnie: wyolbrzymia zło, ukazuje je jako „niewybaczalne” i wmawia nam, że zawsze w Twoich oczach będziemy przestępcami i nie możemy liczyć na Twoje Miłosierdzie! Nie chcemy być jego niewolnikami, nie pozwolimy mu dalej na wchodzenie między Ciebie a nas i na zatruwanie nam życia. Przezwyciężymy te jego ataki potężną modlitwą uwielbienia Ciebie i dziękczynienia za Twoją dobroć. Taką modlitwą przepełnione jest całe Niebo, niech więc nasz głos złączy się z głosami Aniołów i Świętych. Prostujemy się więc przed Twoim Obliczem, unosimy głowę, podnosimy wzrok, dotąd ze wstydem spuszczany, i wznosimy w górę serce. Alleluja – chwalmy Pana! Hosanna na wysokości!

    Ufamy, że spotkamy nasze dziecko w chwale Nieba i na wieki będziemy razem z nim szczęśliwi tam, gdzie wszelkie zło zostało zapomniane, a dobro rozkwitło w całej swej pełni.

    Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.

    ************************************************************************************************************

    Matka Boża: Oto jak uniknąć piekła

    ŻYWY RÓŻANIEC

    Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!

    „Różaniec Święty, to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.

    (św. Josemaria Escriva do Balaguer)

    A rosary is used for prayers and meditations.
    fot.wiseGeek

    ***

    INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA NA MIESIĄC LISTOPAD 2021

    Intencja powszechna:

    – MÓDLMY SIĘ, ABY OSOBY CIERPIĄCE NA DEPRESJĘ ALBO BURNOUT ZNAJDOWAŁY U WSZYSTKICH WSPARCIE I ŚWIATŁO, OTWIERAJĄCE NA ŻYCIE.

    PAPIEŻ FRANCISZEK ZACHĘCA NAS W TYM LISTOPADOWYM MIESIĄCU DO MODLITWY ZA OSOBY CIERPIĄCE NA DEPRESJĘ I WYPALENIE. ZWRACA UWAGĘ, ABY KONIECZNIE WSPIERAĆ I OKAZYWAĆ BLISKOŚĆ TAKIM OSOBOM.

    więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja

    ***

    Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:

    – ZA NASZYCH KAPŁANÓW, ABY DOBRY BÓG UMACNIAŁ ICH W CODZIENNEJ POSŁUDZE ORAZ O NOWE POWOŁANIA DO KAPŁAŃSTWA I ŻYCIA KONSEKROWANEGO.  

    – ZA PAPIEŻA FRANCISZKA, ABY DUCH ŚWIĘTY PROWADZIŁ GO, A ŚWIĘTY MICHAŁ ARCHANIOŁ STRZEGŁ.

    – BOŻA NIEPOKALANA MATKO, W ZJEDNOCZENIU Z CAŁYM KOŚCIOŁEM, POLECAM TWOJEMU WSTAWIENNICTWU DUSZE, KTÓRE DOŚWIADCZAJĄ OGNIA OCZYSZCZAJĄCEGO, ABY DZIĘKI PRZENAJDROŻSZEJ KRWI TWOJEGO SYNA A PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA, DOSTĄPIŁY JAK NAJSZYBCIEJ WYBAWIENIA I MOGŁY SIĘ CIESZYĆ UDZIAŁEM W WIECZNEJ SZCZĘŚLIWOŚCI.  

    *** 

    Intencja dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II)

    i św. Róży: 

    – ROZWAŻAJĄC DROGI ZBAWIENIA W TAJEMNICACH RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO PROSIMY BOŻĄ MATKĘ, KTÓRA JEST RÓWNIEŻ I NASZĄ MATKĄ, ABY WYPRASZAŁA U SYNA SWEGO A PANA NASZEGO WŁAŚCIWE DROGI ŻYCIA DLA NASZYCH DZIECI.

    __________________________________________________________________________________________________________________________

    Paulina Jaricot:

    duchowa wizjonerka, która stworzyła ogólnoświatowy system modlitwy

    entdecken-oder-wiederentdecken-pauline-jaricot
    service des formations lyon catholique

    ***

    27 maja 2020 roku papież Franciszek upoważnił Kongregację Spraw Kanonizacyjnych do opublikowania dekretu dotyczącego uznania cudu dokonanego za przyczyną Pauliny Jaricot, co oznacza, że możemy spodziewać się jej szybkiej beatyfikacji. 

    To z jej pomysłów zrodziły się Papieskie Dzieła Misyjne oraz Koła Żywego Różańca. Stworzyła ogólnoświatowy system modlitwy i wspierania misji, chociaż żyła w XIX wieku i nie znała nowoczesnych metod komunikacji. Zmarła w biedzie i zapomnieniu.

    Kim była mieszkanka Lyonu, której życie przypadło na burzliwy okres I połowy XIX stulecia: wojen, rewolucji i burzliwych zmian cywilizacyjnych? O służebnicy Bożej Paulinie Jaricot (czyt. Żariko) wspominał Episkopat Polski w Liście pasterskim z okazji Nadzwyczajnego Miesiąca Misyjnego – października. Podkreślono w nim znaczenie założonego przez Francuzkę Żywego Różańca – globalnego wsparcia modlitewnego i materialnego misjom i dziełom miłosierdzia.

    Wielkie dzieło: metodą małych kroków

    Żyjącym w nowoczesnej cywilizacji cyfrowej, portali społecznościowych, serwisów w rodzaju Patronite, rozwiniętego crowfundingu i urodzinowych zbiórek funduszy na Facebooku trudno sobie wyobrazić, jak można stworzyć sprawnie funkcjonujący globalny system wsparcia jakiegokolwiek przedsięwzięcia.

    Dzisiaj to już nie tylko kwestia oczywistej i nieodzownej techniki i narzędzi komunikacji, ale bardzo często także konieczność nabycia szeregu umiejętności. Takich jak zarządzanie projektami, pisanie wniosków o granty, prowadzenia księgowości czy też swobodnego poruszania się w gąszczu przepisów i urzędniczej biurokracji.

    Jak więc jest możliwe, że kobieta, która większość swojego życia spędziła w rodzinnym mieście, rzadko podróżowała i nie była zazwyczaj bywalczynią elitarnych salonów – stworzyła tak gigantyczne, i co najważniejsze – tak trwałe dzieło? W chwili jej śmierci w 1862 roku w dzieło Żywego Różańca w samej Francji było już zaangażowanych blisko 2 mln osób. Odpowiedź jest banalnie prosta. Paulina robiła wszystko, zdając się na wolę Bożą, metodą najmniejszych choćby kroków.

    Gdy przychodziły problemy i nieszczęścia, nie tylko nie załamywała rąk, ale starała się znaleźć i wykorzystać choćby minimalną szansę na uczynienie dobra nawet w najmniejszej skali. Mieszkanka Lyonu nie podejrzewała też zapewne, że założony przez nią ruch stanie się tak popularny także w Polsce.

    Córka fabrykanta

    Paulina przyszła na świat w 1799 roku w rodzinie przedsiębiorcy prowadzącego fabrykę jedwabiu. Była siódmym, ostatnim dzieckiem, wychowanym w dość religijnej rodzinie. Jej ojciec każdy dzień zaczynał od mszy świętej, a jeden z braci, z którym prowadziła ożywioną, duchową korespondencję, wstąpił do seminarium duchownego w Paryżu.

    Początek XIX wieku to czas intensywnego rozwoju przemysłu włókienniczego, związana z ogromną, globalną koniunkturą na sprowadzany z Azji jedwab. W Europie powstają setki dużych fabryk włókienniczych w nowych ośrodkach miejskich: rodzinnym dla Pauliny Lyonie, Manchesterze, a na ziemiach polskich – w szybko rozrastającej się Łodzi.

    Wydawać by się mogło, że Paulina miała duże szczęście – przedsiębiorcy włókienniczy szybko dochodzili do ogromnych pieniędzy, budowali bogate domy, a niekiedy wręcz pałace podobne do tych, w których mieszkała wpływowa arystokracja.

    Niestety, bardzo często fortuny te były budowane kosztem masowego wyzysku pracowników, o czym Paulina szybko się przekonała i pragnęła ten stan zmienić. Niemniej, młoda mieszkanka Lyonu miała zapewniony bezproblemowy start życiowy i gdyby nie obrała innej drogi – zostałaby zapewne żoną kogoś z wpływowych rodzin potentatów jedwabnych.

    Przełomowe wydarzenie

    Źródła biograficzne mówią nawet, że 17-letnia Paulina miała już nawet swoją sympatię i rodzice zaczynali myśleć o jej zbliżającym się ślubie. Pewnego dnia jednak dziewczyna doznała wypadku, spadając z wysokości. Tylko szczęśliwy traf sprawił, że nie złamała kręgosłupa lub doznała innych bardzo poważnych obrażeń. To wydarzenie spowodowało jednak u niej przełom – zaczęła bardziej interesować się życiem duchowym, czytać Biblię i regularnie uczestniczyć w Eucharystii, nawet w dni powszednie.

    Bardzo poruszyło ją kazanie, które w jej parafii wygłosił pewien jezuita. Dotyczyło ono próżności. Po mszy Paulina poszła do zakrystii i odbyła długą rozmowę z duchownym. Wkrótce odbyła też spowiedź generalną.

    Jak sama wielokrotnie mówiła, zrozumiała wtedy, że życie w materialnym dobrobycie nie może dać szczęścia i przynieść osobistej realizacji. Tym bardziej, gdy wokół widzi się ludzi, którzy żyją w uwłaczających godności warunkach bytowych, wykorzystywanych i pozbawionych pomocy, którzy nie mieli tyle szczęścia, aby urodzić się w rodzinach bogaczy.

    Tercjarka i opiekunka wykluczonych

    Gdy Paulina ukończyła 18. rok życia, była już kimś zupełnie innym niż kilka lat wcześniej. Złożyła śluby czystości i wstąpiła do dominikańskiego zakonu świeckich. Nie czuła bowiem powołania do życia kontemplacyjnego lub klasztornego i chciała połączyć głębokie życie duchowe z pomocą potrzebującym.

    Francuzka miała z pewnością istotny talent, ważny dla każdej osoby pragnącej działać publicznie. Potrafiła gromadzić ludzi wokół swoich prostych pomysłów i inicjatyw. Na początku wraz z kilkoma koleżankami stworzyła małą grupę, aktywną na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, na stałej modlitwie przed Najświętszym Sakramentem i Eucharystią, po drugie: na stałym kontakcie i pomocy z biednymi i zagrożonymi wykluczeniem młodymi kobietami.

    Najczęściej były to pracownice zakładów włókienniczych, żyjące w bardzo złych warunkach, ale także kobiety żyjące na ulicy, zagrożone prostytucją i alkoholizmem. Odwiedzała także biedne lyońskie rodziny, przekazując im paczki żywnościowe i najpotrzebniejsze artykuły.

    Te działania nie miał w sobie nic z hojnych, okolicznościowych gestów bogatej filantropki – Paulina cały czas myślała, jak stworzyć stały, systemowy sposób pomocy lyońskim robotnikom.

    Prekursorka crowdfundingu

    Wtedy po raz pierwszy wpadła na pomysł, że pomoc dla innych można sfinansować za pomocą nawet najmniejszych, ale zbieranych regularnie i od większej liczby darczyńców sum pieniężnych. Wpadła więc na podobny pomysł, który w XXI wieku zainicjował popularny crowdfunding.

    W tym czasie jej grupa modlitewna przekształciła się w oficjalne, zatwierdzone przez Kościół Stowarzyszenie Wynagrodzicielek Najświętszego Serca Pana Jezusa. Prowadząc korespondencję z bratem uczącym się w seminarium, po raz pierwszy zainteresowała się problemem misji.

    Wpadła na pomysł, aby rozwinąć podobną, dwukierunkową strategię ich wsparcia. Z jednej strony – pomocy modlitewnej, z drugiej – stałego zbierania choćby niewielkich sum finansowych. Z jej inicjatywy w całym Lyonie powstały małe, kilkuosobowe koła, które przeznaczały niewielką część swoich dochodów na rozwój misji Kościoła na całym świecie. Koła takie powstały nawet w lyońskich fabrykach.

    „Szukałam pomocy u Boga. (…) Dana mi została jasna wizja tego planu”: dziesięć osób, z których każda znajduje następną dziesiątkę, i tak dalej – 1 sou (ówczesna popularna nazwa 1/20 franka francuskiego – przyp.) od jednej osoby” – takim prostym wzorem matematycznym Paulina scharakteryzowała sposób finansowania pomocy.

    Nie poddawała się trudnościom

    Dzieło stworzone przez Paulinę, które przybrało nazwę Związku Lyońskiego, bardzo szybko się rozrosło. Władze kościelne nie zawsze jednak patrzyły na działalność młodej kobiety z pełną akceptacją. Być może górę wzięły zakorzenione wówczas mocno stereotypy i lęki wobec aktywnych kobiet, które nie prowadziły życia za murami klasztorów. Możliwe też, że przeważył strach przed radykalnymi poglądami społecznymi młodej mieszkanki Lyonu.

    Były to zresztą szczególny czas tzw. restauracji po Kongresie Wiedeńskim, gdy Francja próbowała powrócić do czasów przedrewolucyjnych i prowadzić dość konserwatywną politykę społeczną. Zarówno władze, jak i Kościół obawiały się, że ruch stworzony przez Paulinę może wyrwać się spod kontroli i zbliżyć się do popularnych wówczas wśród młodzieży tajnych stowarzyszeń o charakterze demokratycznym.

    Związek Lyoński przeszedł pod zarząd specjalnej rady zarządzającej, a tercjarka została praktycznie odsunięta od kierowania i wpływu na jego rozwój. Według wielu relacji bardzo boleśnie to przeżyła. Nie popadła jednak w rezygnację, tylko zaproponowała, aby bardziej skupić się na aspekcie duchowym i modlitewnym.

    Stosując podobną co do tej pory metodę, utworzyła szybko rozrastająca się sieć modlitewną, opartą na odmawianiu różańca i otoczeniu misji takim właśnie rodzajem wsparcia. Związek Lyoński wkrótce został przemianowany na Dzieło Rozkrzewiania Wiary.

    Po wielu latach jego siedziba została przeniesiona do Watykanu i stała się wielką organizacją, noszącą dzisiaj nazwę Papieskich Dzieł Misyjnych.

    Koła Żywego Różańca

    Prosząc o światło Ducha Świętego, Paulina opracowała więc podobny do zbierania pieniędzy system modlitwy. Tworzą go już nie grupy dzięsięcio-, ale piętnastoosobowe, odzwierciedlające dawny układ różańca złożony z piętnastu tajemnic. Każdy z członków tej grupy, nazwanej Różą Różańcową, zobowiązuje się do codziennego rozważania jednej dziesiątki różańca. Każdy też ma za zadanie znalezienia pięciu nowych członków ruchu, którzy z kolei znajdują następnych.

    „Podczas gdy ktoś zobowiązany do uczczenia tajemnicy Wcielenia Syna Bożego prosi o cnotę pokory dla grzesznika, za którego modli się cała piętnastka, ktoś inny, komu przypada rozmyślanie nad misterium śmierci Zbawiciela, prosi dla tego samego grzesznika o żal za grzechy, jeszcze inny – o ducha pokuty (…). I tak wszyscy członkowie, mając udział w dziele nawracania grzesznika, cieszą się wspólnie z jego powrotu. (…)  Stajemy się w ten sposób zjednoczeni w modlitwie ze wszystkimi ludźmi świata” – tak podsumowała swoją akcję Paulina.

    Paulina zaproponowała także, aby modlitwę uzupełnić propagowaniem idei misji, odpowiedniej literatury i broszur. Ruch Żywego Różańca oficjalnie pobłogosławił i zatwierdził papież Grzegorz XVI. Z Lyonu rozwinął się na Francję, Europę, w końcu – stał się ruchem globalnym.

    System stworzony przez Paulinę przetrwał w swojej zasadniczej części do dzisiaj. Pewnych drobnych zmian dokonano w nim za czasów pontyfikatu Jana Pawła II i dodania do modlitwy różańcowej tajemnic światła. Dzisiaj dominują już nie piętnastoosobowe, ale dwudziestoosobowe koła Żywego Różańca.

    Prekursorka samorządów pracowniczych

    Początek lat trzydziestych XIX wieku przyniosło w Lyonie wielkie bunty robotników fabryk włókienniczych, zwany powstaniami tkaczy. Robotnicy protestowali przeciwko nędzy, wyzyskowi ze strony pracodawców i złym warunkom bytowym. Wojsko i policja przystąpiły do krwawej pacyfikacji protestów, śmierć poniosło wiele osób.

    Paulina widząc tragedię współmieszkańców miasta, postanowiła stworzyć projekt zupełnie wówczas nowatorski, który występował tylko w marzeniach myślicieli propagujących tzw. wówczas socjalizm utopijny. Postanowiła założyć fabrykę całkowicie zarządzaną przez samorząd robotników, ze sprawiedliwymi płacami, brakiem wyzysku i pomocą socjalną dla pracowników i ich rodzin.

    „Wydaje mi się, że zło, które przeżera społeczeństwo, należy obnażyć i coś mi nakazuje szukać środków, aby temu złu zaradzić” – tak wyjaśniła ideę budowy fabryki.

    Nie dysponowała jednak odpowiednim kapitałem dla sfinalizowania inwestycji i nawiązała kontakt z bankierami. Ci niestety wykorzystali dobre zamiary Pauliny dla własnych korzyści, wpędzając kobietę w ogromne zadłużenie, które musiała spłacać praktycznie do końca życia.

    W tym czasie Francuzka poważnie zachorowała. Zdołała jednak odbyć jedyną w swoim życiu pielgrzymkę do Rzymu. Paulina spotkała się wówczas z papieżem, który poprosił ją o modlitwę, a także o orędownictwo w niebie po śmierci.

    Stan jej zdrowia uległ jednak poprawie, niemniej już do końca będą ją prześladować problemy finansowe oraz bytowe, jak również kosztujące majątek procesy sądowe z wierzycielami. Mimo faktu, że kontaktowała się z wieloma wpływowymi osobami ówczesnej epoki, zmarła w biedzie i zapomnieniu.

    „Kochałam Jezusa Chrystusa ponad wszystko na ziemi i z miłości ku Niemu bardziej niż samą siebie kochałam wszystkich, którzy byli obciążeni pracą lub cierpieniem” – kartkę o tej treści znaleziono przy zmarłej Paulinie. Dekret o heroiczności jej cnót ogłosił papież Jan XXIII w 1963 roku.

    Łukasz Kobeszko/Aleteia.pl/na podstawie: Cécilia Giacovelli, Pauline Jaricot, Mame, Paris 2005

    ***********************************

    Beatyfikacja Pauliny Jaricot – 22 maja 2022 roku

    W maju przyszłego roku odbędzie się beatyfikacja Pauliny Jaricot, która w XIX w. jako świecka kobieta złożyła Dzieło Rozkrzewiania Wiary i Żywy Różaniec. Wyprzedziła swoją epokę, jej dzieła odgrywają ważną rolę w Kościele – powiedział PAP dyr. Papieskich Dzieł Misyjnych w Polsce ks. Maciej Będziński.

    odsłonięcie nowego portretu Pauliny Jaricot/Catholic Mission

    ***

    Sekretarz generalny Papieskich Dzieł Misyjnych we Francji Gaëtan Boucharlat de Chazotte poinformował w poniedziałek, że beatyfikacja Pauliny Jaricot (1799-1862), założycielki Dzieła Rozkrzewienia Wiary i Żywego Różańca, odbędzie się w Lyonie 22 maja 2022 r. Mszy św. beatyfikacyjnej będzie przewodniczył kard. Luis Antonio Tagle, prefekt Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów, z którą związane są Papieskie Dzieła Misyjne – powiedział PAP ks. dr Będziński.

    Według niego decyzja Stolicy Apostolskiej to radość dla milionów wiernych na całym świecie. Zwrócił uwagę, że założyła ona dwa potężne dzieła w Kościele. W 1822 r. Dzieło Rozkrzewiania Wiary, które papież Pius XI sto lat później podniósł do rangi papieskiego i w 1826 r. Żywy Różaniec zrzeszający dziś setki milionów wiernych, który miał być odpowiedzią na zeświecczenie i ateizmem rozprzestrzeniające się we Francji, także wspierać duchowo i materialnie misje.

    Zaznaczył, że Paulina Jaricot wyprzedziła swoją epokę. Miejsce i rolę świeckich w Kościele dowartościował dopiero Sobór Watykański II. Tymczasem Paulina, jako osoba świecka, założyła dzieła, które do dziś odgrywają ważną role w Kościele powszechnym” – zwrócił uwagę ks. Będziński.

    Zadaniem Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary (PDRW) jest kształtowanie odpowiedzialności za misje, duchowa i materialna pomoc dla nich, informowanie o różnych ich potrzebach i kształtowanie animatorów i współpracowników misji.

    Wyjaśnił, że “dzięki PDRW wszystkie terytoria misyjne otrzymują z funduszu solidarności misyjnej z Kongregacji Ewangelizacji Narodów pieniądze na budowę kaplic, kościołów, szkół, na dofinansowanie projektów dla katechistów czy utrzymanie biskupstw misyjnych”.

    “Środki te pochodzą ze zbiórek ze Światowego Dnia Misyjnego, który obchodzony jest każdego roku w przedostatnią niedzielę października. W tym roku przypadnie on 24 października. Rocznie z tego dnia do kongregacji wpływa ponad 70 mln dolarów. Z ofiar w Polsce pochodzi średnio ok. 1 mln dolarów” – poinformował ks. Będziński. Dodał, że na fundusz wpływa także z naszego kraju ok. 0,5 mln dolarów z innych wpłat.

    Zaznaczył, że “Paulina uczy nas miłości do Kościoła, Eucharystii i do Słowa Bożego oraz pokornej misji na rzecz ad gentes”.

    Zwrócił uwagę, że jest ona także założycielką Żywego Różańca, międzynarodowego ruchu religijnego. Uczestnictwo w nim polega na przynależności do tzw. róży różańcowej, czyli do grupy 20 osób, które zobowiązują się do codziennego odmawiania przynajmniej jednego dziesiątka “Różańca”. Codzienny dziesiątek odmawiany jest w papieskich intencjach Apostolstwa Modlitwy, czyli w intencjach, które papież wyznacza na dany miesiąc.

    “W Polsce do Żywego Różańca należy pod 2,5 mln osób. Wspólnoty działają prawie w każdej parafii w Polsce. Jesteśmy takim sercem Żywego Różańca na świecie” – powiedział dyr. PDM. Dodał, że innych krajach członkowie Żywego Różańca działają w ruchu pod innymi nazwami. Zwrócił uwagę, że członkowie, obok modlitwy za misje, regularnie ofiarowują także konkretne dary materialne.

    “Jedna złotówka miesięcznie od członka róży różańcowej to ogromny wkład. Każdego roku otrzymujemy od Żywego Różańca w Polsce 250-300 tys. zł. Wystarcza to na zrealizowanie jednego lub więcej projektów. Najczęściej jest to budowa świątyń. W tym roku Żywy Różaniec współfinansuje budowę kaplicy przy uniwersytecie w Nigerii” – powiedział ks. Będziński.

    Zgodnie z najnowszymi informacjami Kongregacji Ewangelizacji Narodów na świecie jest 1119 terytoriów misyjnych. “Jest to jednostka administracji kościelnej, np. wikariat apostolski, diecezja lub archidiecezja, która jest zaszeregowana do kongregacji” – wyjaśnił ks. Będziński. Zaznaczył, że nie wszyscy, którzy wyjeżdżają ze swojego kraju, pracują na misjach. Jako przykład wskazał Brazylię, która nie jest krajem misyjnym, ale terytorium misyjnym są jej tereny w Amazonii. Podobnie jest w Boliwii czy w Peru – wskazał dyr. PDM.

    Paulina Jaricot urodziła się 22 lipca 1799 r. w Lyonie we Francji jako córka bogatego przemysłowca. W rodzinie otrzymała staranne wychowanie religijne. W wieku 17 lat podjęła prosty sposób życia i zapragnęła służyć Bogu. Złożyła prywatny ślub czystości. Zaczęła odwiedzać biedne lyońskie rodziny, rozdając im jałmużnę.

    Proces kanonizacyjny Paulin Jaricot rozpoczął Pius XI w 1926 r. Dekret o heroiczności cnót uznał papież Jana XXIII w 1963 r. 27 maja 2020 r. Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych ogłosiła z upoważnienia Ojca Świętego dekret o cudzie za wstawiennictwem Pauliny. Doznała go 3,5-letnia Mayline – córka Emmanuela i Nathalie, która pod wpływem zadławienia doświadczyła śmierci mózgowej. Cud wydarzył się w 2012 r., kiedy Papieskie Dzieła Misyjne i Żywy Różaniec obchodziły 150. rocznicę śmierci Pauliny Jaricot.(PAP)

    Tygodnik Niedziela

    ******************************************

    Bł. Alexandrina Maria da Costa – “fatimska” mistyczka”

    Była jedną z największych mistyczek ubiegłego stulecia. Współcierpiąc z Chrystusem, miała udział w Jego dziele odkupienia.
    Urodziła się 30 marca 1904 r. w Balasarze w archidiecezji Braga w Portugalii. Gdy miała 7 lat, rodzice posłali ją do Póvoa de Varzim, gdzie znajdowała się najbliższa szkoła podstawowa. Mieszkała przy rodzinie pewnego stolarza. Tam w 1911 r. przyjęła I komunię św. Po osiemnastu miesiącach nauki powróciła do domu rodzinnego.
    Gdy miała 14 lat, doszło do tragicznego wydarzenia, które przesądziło o całym jej życiu. W Wielką Sobotę 1918 r., chcąc się uchronić przed gwałtem, wyskoczyła przez okno z wysokości 4 m. Następstwem upadku był postępujący paraliż.


    Od 14 kwietnia 1925 r. nie mogła już podnieść się z łóżka, w którym pozostała przez 30 lat, aż do śmierci.
    W pierwszych latach choroby błagała Boga za wstawiennictwem Matki Bożej o łaskę uzdrowienia. Złożyła też przyrzeczenie, że jeśli wyzdrowieje, poświęci się pracy misyjnej. Dopiero w 1928 r. zrozumiała, że to cierpienie jest jej powołaniem, i przyjęła je całym sercem. Mawiała: «Matka Najświętsza wyjednała mi jeszcze większą łaskę. Najpierw rezygnację, potem całkowite poddanie się woli Bożej i w końcu pragnienie cierpienia».
    Ta nowa wizja cierpienia otwiera ją na życie mistyczne. Aleksandra doznaje głębokiego zjednoczenia z Jezusem Eucharystycznym. Swoje powołanie ujmuje w następujących słowach: «Jezu, jesteś więźniem tabernakulum, a ja mego łóżka, z Twojej woli. Będę więc trwała przy Tobie». Niczym lampka przed tabernakulum, chce zawsze trwać przed Jezusem w Eucharystii, a podczas każdej Mszy św. ofiarowywać się Przedwiecznemu Ojcu za grzeszników, wraz z Jezusem i w Jego intencjach.
    Od 3 października 1938 r. do 24 marca 1942 r. co piątek — czyli 182 razy — pomimo paraliżu w niewytłumaczalny sposób wstawała z łóżka i przez trzy i pół godziny odprawiała Drogę Krzyżową.


    «Kochać, cierpieć i wynagradzać» — taki program życia wyznaczył jej sam Jezus. Od 1934 r., na polecenie swego kierownika duchownego o. Mariana Pinhy SJ, Aleksandra spisywała wszystko, co mówił do niej Zbawiciel.
    W 1936 r. Pan Jezus za jej pośrednictwem polecił papieżowi poświęcić świat Niepokalanemu Sercu Maryi. O. Pinho trzykrotnie informował papieży o tym życzeniu. Wreszcie, po dokładnym zbadaniu wiarygodności objawień przez arcybiskupa Bragi, papież Pius XII 31 października 1942 r. zawierzył świat Niepokalanemu Sercu Maryi w przesłaniu przekazanym do Fatimy. 8 grudnia tego samego roku powtórzył ten akt w Bazylice św. Piotra.
    27 marca 1942 r. Aleksandra przestała jeść i od tej pory żyła jedynie Eucharystią.
    Idąc za radą swego nowego kierownika duchownego, ks. Umberta Pasquale, salezjanina, wstąpiła do Unii Współpracowników Salezjańskich, aby swym cierpieniem przyczyniać się do zbawienia młodych. Bardzo interesowała się ludźmi, ich problemami i życiem duchowym. Wiele osób przyjeżdżało do niej po radę lub z prośbą o modlitwę. W dalszym ciągu dyktowała swój dziennik.
    7 stycznia 1955 r. zostało jej objawione, że w ciągu roku umrze. 12 października przyjęła namaszczenie chorych, a następnego dnia, w rocznicę ostatniego objawienia Matki Bożej w Fatimie, umarła. «Jestem szczęśliwa, bo idę do nieba» — powiedziała przed śmiercią. Na swym grobie, który obecnie znajduje się w kościele parafialnym w Balasarze, kazała umieścić słowa: «Grzesznicy, jeśli proch mego ciała może przyczynić się do waszego zbawienia, zbliżcie się, depczcie go, aż całkiem zniknie. Ale nie grzeszcie już więcej, nie obrażajcie naszego Pana Jezusa!»



    MIŁOŚĆ, KTÓRA NIE ZNA MIARY


    Bóg nieustannie szuka ludzkiego serca. Daje się zobaczyć i doświadczyć przez nadzwyczajne znaki; „Dotrzymuj Mi towarzystwa w Najświętszym Sakramencie. Pozostaję w tabernakulum w dzień i w nocy, czekając, by obdarzyć miłością i łaską wszystkich tych, którzy Mnie odwiedzą„; Jeden z nich, pozwalający odkryć i zachwycić się Jego rzeczywistą obecnością w Eucharystii, miał miejsce w życiu bł. Alexandriny Marii da Costy, która przez 13 lat spożywała tylko Eucharystię.
    Nie mogła jeść i pić, a mimo to żyła, wbrew wszelkim naturalnym prawom biologii… Alexandrina da Costa była zwykłą portugalską dziewczyną. Urodziła się 30 marca 1904 roku, we wsi Balsar. Zawsze energiczna, uśmiechnięta, pracowita, chociaż nie cieszyła się najlepszym zdrowiem.
    Dusza towarzystwa wszędzie tam, gdzie się pojawiała – w domu, w którym mieszkała z matką Marią Anną i siostrą Deolindą, w szkole i w pracy. Musiała ją podjąć już w wieku kilkunastu lat w jednym z wiejskich gospodarstw, ponieważ w domu da Costów zabrakło ojca.
    Pracowała tam jednak niedługo, bo gospodarz często łamał warunki urnowy, próbując wyzyskać dziewczynkę. Znalazła, więc inny sposób zarobku – wraz z Deolindą i koleżankami dorabiała szyciem. Szykowały suknię ślubną dla koleżanki. Gdy praca szła mozolnie, Alexandrina wykorzystywała swoje predyspozycje teatralne i przedstawiała śmieszne anegdoty z życia, by podarować koleżankom trochę radości i dodać zapału do pracy. Pewnego dnia siedziały skupione przy stole. Nagle usłyszały dochodzące z oddali okrzyki i salwy śmiechu. Odgłosy powoli się zbliżały i stawały się coraz wyraźniejsze. Gdy Alexandrina rozpoznała wśród nich głos swego dawnego gospodarza, zamarła… Trzech mężczyzn szło w ich stronę. Deolindą, jakby coś przeczuwając, poprosiła by zamknęły drzwi. Chwilę później usłyszały stukot butów na schodach i pukanie do drzwi. Nie otwierały, więc zniecierpliwieni mężczyźni zaczęli szukać innych dróg wejścia. Jeden z nich wspiął się po drabinie, by wejść do pokoju przez właz, który dziewczyny błyskawicznie zaryglowały maszyną do szycia. Rozzłoszczony wybił kilka desek młotkiem i dostał się do salonu. Deolinda z koleżanką, widząc to, zdołały uciec przez drzwi na dół, gdzie jednak czekali na nie dwaj pozostali mężczyźni. Alexandrina została sama naprzeciw oprawcy. Nie było żadnej drogi ucieczki poza otwartym oknem. Wyskoczyła więc z wysokości 4 metrów… Gdy upadła, poczuła przeszywający ból w plecach. Przez chwilę nie mogła się poruszyć, jednak szybko wstała, by pobiec na pomoc złapanym towarzyszkom. Była tak stanowcza, nieugięta i mocna, że mężczyźni, wystraszeni krzykiem, odeszli, nie osiągnąwszy celu.
    Niedługo potem Alexandrina zaczęła odczuwać skutki upadku, które stopniowo zaczęły ją unieruchamiać i wyłączać ze zwykłego życia. Dla nastolatki była to prawdziwa walka. Nie traciła jednak nadziei na uzdrowienie. W spontaniczności swej wiary była przekonana, że Jezus na pewno pomoże zrealizować jej marze-nie wyjazdu na misje. On jednak powoli odsłaniał jej swój plan. Prowadził ją krok po kroku na głębię. Odkrywał przed nią swoje pragnienia…


    Pełnia


    W pewnym momencie zwykłe spotkania, rozmowy z koleżankami, gry w karty, które dotąd wypełniały czas jej choroby, przestały ją zadowalać. Pociągało ją teraz coś więcej… Coś, czego jeszcze nie potrafiła nazwać. Jej serce pragnęło pełni. Droga na głębię nie była prosta. Dziewczyna musiała przejść od determinacji, z jaką próbowała wpłynąć na Bożą wolę, do twórczego jej odkrywania i przyjęcia bez zastrzeżeń. Niejeden raz musiała tracić swoje dobre pragnienia – chociażby to, że chciała wraz ze swoją parafią wziąć udział w pielgrzymce do Fatimy.
    Nie mogła już też pomagać matce i Deolindzie w prostych domowych pracach. Nie była w stanie chodzić na Mszę Świętą i z dnia na dzień miała coraz mniej sił, aby wstać z łóżka. Ale nie tylko niemoc fizyczna sprawiała jej ból – gorsze były nękania, które przeżywała w swej duszy.
    Zły duch wmawiał jej, że skoro nie może pojechać do Fatimy, to Maryja ją odrzuca i Jezus nie chce jej ofiar. Próbował ją zniechęcać, podsuwając niepewność, bunt i rozczarowanie. Te podszepty raniły jej duszę, ale przezwyciężała je, intensyfikując swoją modlitwę.
    Pewnego dnia usłyszała w swym sercu głos, który rozjaśnił jej wszystko. Jezus powiedział: „Dotrzymuj Mi towarzystwa w Najświętszym Sakramencie. Pozostaję w tabernakulum w dzień i w nocy, czekając, by obdarzyć miłością i łaską wszystkich tych, którzy Mnie odwiedzą. Ale nie ma ich wielu. Jestem tak opuszczony, samotny i obrażany… Wielu ludzi nie wierzy w Moje istnienie i w to, że mieszkam w tabernakulum.
    (…) Inni zaś wierzą, ale nie kochają Mnie i nie odwiedzają. Zachowują się tak, jakby Mnie tam nie było. (…) Wybrałem ciebie, byś dotrzymywała Mi towarzystwa w tym małym azylu”. To był dla Alexandriny decydujący moment. Zrozumiała, że uzdrowienie nie jest najważniejsze, lecz najistotniejsze jest to, by niezależnie od warunków – zawsze pełnić Bożą wolę, odpowiadając swoim „tak” na pragnienia Jezusa wobec siebie. Odpowiedź wypisała własną krwią na świętym obrazku: „Moją krwią ślubuję Ci bardzo Cię miłować, mój Jezu, i niech taką będzie moja miłość, bym umarła, obejmując krzyż. (…) Kocham Cię i umieram z miłości do Ciebie, o mój ukochany Jezu, i w Twoich tabernakulach pragnę mieszkać”…


    Najlepsza cząstka


    „Jezu – powiedziała pewnego dnia w modlitwie — złóż mnie wraz z Tobą w ofierze Przedwiecznemu Ojcu w tych samych intencjach, dla których Ty sam siebie ofiarujesz. (…) Pragnę spędzać wszystkie chwile mego życia, nieustannie, w dzień i w nocy, radosna czy smutna, samotnie czy w towarzystwie – cały czas pocieszając Cię, adorując, miłując, wysławiając i oddając Ci chwałę. (…) Niech nie będzie już nigdzie na świecie ani jednego tabernakulum, ani jednego miejsca, w którym mieszkasz w sposób sakramentalny, gdzie teraz – i od dziś na zawsze – nie słyszano by: Jezu, kocham Cię! Jezu, jestem cała Twoja! Jestem Twoją ofiarą, ofiarą Eucharystii, oliwną lampką Twoich więzień miłości. (…) Matko Jezusa i moja Matko, wysłuchaj mojej modlitwy: poświęcam Ci moje ciało i moje serce. Oczyść je, Matko Przenajświętsza, i napełnij Twoją miłością. Umieść blisko Jezusa ukrytego w tabernakulach, ażebym służyła Mu za lampkę aż do końca świata”… Odtąd godziny choroby upływały Alexandrinie na duchowym pielgrzymowaniu do tabernakulów, na przebywaniu u stóp Jezusa. On zapewniał ją: „Jak Maria wybrałaś najlepszą część.
    Wybrałaś miłość do Mnie w tabernakulum, gdzie możesz kontemplować Mnie oczami nie ciała, lecz duszy. Jestem tam prawdziwie obecny: Ciałem, Krwią, Duszą i Bóstwem – tak jak w niebie”…
    W tym czasie Jezus powierzył Alexandrinie również opiekę nad kapłanami. Wynagradzała za nich. Ofiarowując swój ból, zmagania i modlitwy, wypraszała ich wierność i nowe powołania. Oblubieniec odsłonił jej też sekret swego Serca. Pragnął zawierzenia całego świata Niepokalanemu Sercu Maryi: „Chcę, by świat został poświęcony Mojej Najświętszej Matce; jest to lekarstwo na tyle zagrażających mu nieszczęść”.
    Głód
    Siłą Alexandriny we wszystkich cierpieniach była codzienna Komunia św. Dzięki niej zawsze czuła szczególną relację z Jezusem. Tak w swej autobiografii wspominała dzień, w którym przyjęła Go po raz pierwszy: „Wydarzenie to wyryło się w mojej duszy. Sądziłam, że zjednoczyłam się z Jezusem tak, że już więcej się od Niego nie odłączę. Wydaje mi się, że On zawładnął moim sercem. Radości, która mnie przepełniła, nie sposób wyrazić”.
    Odtąd już zawsze nosiła w sobie głód Eucharystii. Pewnego dnia, jeszcze przed wypadkiem, gdy zaatakowała ją ostra choroba, w wysokiej gorączce prosiła matkę: chcę Jezusa… Gdy matka podała jej krzyż, dziewczynka wyszeptała: „nie tego, lecz Eucharystycznego”… Teraz, gdy paraliż całkowicie objął jej ciało, On był jej największą pociechą. Niestety, w parafii nastąpiła zmiana kapłanów. Nowy proboszcz miał zasadę, by chorym przynosić Najświętszy Sakrament jedynie raz w miesiącu.
    Alexandrina zwierzała się w tym czasie swemu duchowemu ojcu: „Nie przyjęłam jeszcze Pana Jezusa. Och, Boże, jak to boli! Proszę modlić się bardzo do naszego Pana, by przez swoje nieskończone miłosierdzie raczył znaleźć na to jakiś sposób. (…) Gdybym mogła zapłacić i przynieśliby mi Jezusa za pieniądze… Ile bym za to nie dała!”. W tym czasie Jezus przychodzi do niej w inny sposób. Dziewczyna pisze: „Przyjęłam wiele Komunii św. duchowych z całym zapałem, na jaki mnie stać, i nasz Pan będzie mi to wynagradzał”. Zwyczaj przyjmowania Jezusa duchowo w każdej godzinie zachowa odtąd do końca życia także wtedy, gdy proboszcz zmieni zdanie i zacznie przy-nosić jej Eucharystię każdego dnia.


    Lekarstwo


    Pod koniec kwietnia 1937 r. Alexandrina przeżyła stan krytyczny. Była całkowicie wycieńczona, wymiotowała w dzień i w nocy, a ksiądz 3 razy odczytywał przy niej modlitwy odmawiane przy umierających. Dziewczyna wspomina: „Zobaczyłam proboszcza wchodzącego do mego pokoju i rozpoznawszy go, powiedziałam: »Chcę przyjąć Pana Jezusa«. Odpowiedział: »dobrze, moje dziecko, poszukam niekonsekrowanej hostii i jeśli jej nie zwymiotujesz, przyniosę Ci Pana Jezusa«. I tak uczynił. Kiedy tylko ją połknęłam, zaraz zwymiotowałam. Proboszcz chciał zrezygnować z przyniesienia mi Pana Jezusa, ale ktoś powiedział: »Księże, niekonsekrowana hostia to nie Jezus«. Wtedy postanowiono, że pójdzie po konsekrowaną Przyjęłam ją i nie zwymiotowałam. Nigdy już nie przestałam przyjmować Pana Jezusa. Jak tylko Go otrzymywałam, wymioty ustępowały i przez pół godziny nie powracały. Stan krytyczny trwał dość długo, ale przez 17 dni nie jadłam i nie piłam niczego, absolutnie niczego. Moim lekarstwem był Jezus”.


    Pasja


    Niedługo potem Pan przypomniał Alexandrinie swoje pragnienie poświęcenia świata Sercu Maryi. Nakazał, by poprzez swojego spowiednika przekazała je Ojcu Świętemu Piusowi XII. Zapowiedział też cierpienia, które ją czekały, i poprosił o pokutę i modlitwę.
    Tymczasem wzmaga się duchowa walka. Demon podsuwa jej nieczyste myśli, pokusy i wyobrażenia. Pewnej nocy nie ma już sił, by je odpierać. Przeżywa ogromne katusze. Oddaje swoją niemoc i pałające miłością serce we władanie Jezusa. On odpowiada i dokonują się mistyczne zaślubiny. Jest to moment spowity tajemnicą: „Mój miły jest mój, a ja jestem jego”. Wówczas to Jezus prosi: „Pomóż mi odkupić ludzkość”. Alexandrina nie odpowiada od razu. Demon nie odpuszcza: próbuje spętać ją wątpliwościami. Jednak łaska jest potężniejsza i to dzięki niej, z całą świadomością własnej nędzy i słabości, dziewczyna mówi swoje „tak”.
    Pewnego dnia ujrzała w swym sercu umęczoną twarz Jezusa. Gdy patrzyła na nią w milczeniu, usłyszała zapowiedź własnej męki. Odtąd każdego tygodnia przez 182 piątki przeżywała w swym ciele cierpienia Jezusa. To, co działo się w tym czasie, było tajemnicą serca Alexandriny. Deolinda, która w każdej chwili towarzyszyła swej siostrze, w liście do kierownika duchowego Alexandriny opisuje jej mękę następująco: ,Agonia w Ogrójcu trwała bardzo długo i była straszna… Słychać było jęki z głębi serca i od czasu do czasu szlochanie. Ale biczowanie i cierniem ukoronowanie to dopiero! Biczowana była na kolanach, z rękami jakby związanymi. Podłożyłam jej pod kolana poduszkę, ale usunęła się z niej, nie chciała. Jej kolana są w opłakanym stanie… Uderzeń biczami było co najmniej 5311. Ileż to trwało! Tyle razy mdlała! Uderzeń w głowę trzciną w koronę cierniową było 2391. (…) Kiedy cierniem ukoronowanie dobiegło końca, był to istny trup”…
    Alexandrina pisała: „Teraz jestem pełna wątpliwości, tak udręczona i wszystko wydaje mi się nieprawdą. Błogosławiony Jezus, który tyle ma, by mnie obdarować, a ja nie mam dla Niego nic. Zanim zaczęła się pasja, mój Jezus pocieszył mnie trochę. Zastukał do mojego serca i powiedział: »Alexandrino, moja ukrzyżowana, podejdź do Żebraka, który stoi u drzwi, przyjdź dać Mu jałmużnę tak wielkiej wartości. Daj mi, nie odmawiaj. Nie zadowolą Mnie wszystkie inne jałmużny, jeśli nie dasz Mi swojej. Tylko twoja mnie zadowala.
    (…) Dzieje się z tobą to, co działo się ze Mną, na Mnie też wszystko to przyszło. Odwagi, to za Bożym działaniem otrzymujesz siłę, to ono tobą porusza, ono wszystko to czyni«. Ujrzałam siebie w przepaści tak olbrzymiej, tak pełnej nieczystości. Wydawało mi się, że znajdowały się tam wszystkie możliwe nędze i że wszystkie były moje. I nasz Pan mówił: »Podobnie jak Ja jesteś poręczycielem. I Ja byłem w tej przepaści pełnej wszystkich nędz«”…
    Po tym jak dziewczyna po raz pierwszy przeżyła to doświadczenie, kierownik duchowy Alexandriny napisał list do papieża, prosząc o zawierzenie świata Sercu Maryi; sprawa jednak rozwijała się bardzo powoli. Współuczestnictwo Alexandriny w męce Jezusa było ściśle badane przez władze kościelne i specjalistów naukowych. Dodatkową udręką dla dziewczyny było to, że tajemnica jej serca staje się znana innym i szeroko rozgłaszana. Budziło to różne spekulacje i posądzenia oraz burzyło pokój, w którym dotąd żyły z matką i siostrą.


    Dowód


    Przyjęcie cierpienia było odpowiedzią miłości na zaproszenie, które Jezus do niej kierował. Pozwalała uczynić się duszą ofiarniczą, by wynagradzać Mu wszystkie zbrodnie świata. Gdy Jezus zwierzał się jej: „Świat bardzo Mnie obraża. Mój ból jest przeogromny”, odpowiadała: „Poprzez moje cierpienie nie chcę niczego więcej niż dać Ci dusze, by pocieszyć Twoje Boskie Serce”. Była świadoma, jak wielki dowód miłości do niej krył się w męce Jezusa, i pragnęła wyrazić Mu także swoją małą miłość: „Jak Ciebie miłuję? Pośród takiego cierpienia? O Jezu, czy to nie pośród cierpienia Ty także mnie miłowałeś? Przecież właśnie tak było, więc jakże ja teraz nie miałabym Ciebie miłować? Jakże niesprawiedliwą byłabym!
    (…) Podaruj mi cierpienia, choćby najgwałtowniejsze, bylebym mogła Ci przez nie dowieść, że Cię miłuję. Proszę Cię o ból i miłość – oto więzi, które mnie z Tobą łączą. (…) Wielokrotnie pojawia się w moim umyśle: niech się dzieje wola Twoja zawsze i wszędzie!”.


    Udręka miłości


    Odpowiedzią Watykanu na list duchowego kierownika Alexandriny było przybycie ks. Emanuela Yilara.
    Zadziwiła go pokora i miłość Alexandriny, a uczestniczenie w jej męce całkowicie rozwiało wszelkie wątpliwości dotyczące mistyczki. Po powrocie do Rzymu nadal wspierał dziewczynę. Pisał, dodając jej otuchy: „Rozumiem, że miłość stała się dziś dla Pani równocześnie udręką i wsparciem, siłą, pociechą, szczęśliwością…
    Niech Pani na to pozwoli. Jeśli On wymaga złożenia siebie w ofierze aż do heroizmu, tym większa będzie Boża chwała, tym doskonalsze wynagrodzenie, tym piękniejsza Pani nagroda. W tej epoce obłędu Jezus potrzebuje ofiar, które złagodzą Bożą Sprawiedliwość”. Kapłan ten, umierając na raka, ofiarował się w intencji zawierzenia świata Sercu Maryi.
    Wezwania Jezusa do pokuty stawały się coraz częstsze. Światem zaczęły targać silne niepokoje. W dniu wybuchu II wojny światowej Alexandrina ofiarowała swoje życie, prosząc o pokój i wynagradzając Bogu za wszystkie zniewagi, których doznaje w każdym człowieku. Widząc oczyma duszy wszystkie cierpienia wojny, doświadczała głębokiej rozpaczy.
    Ciemności jej wiary były coraz gęstsze. Czuła się wewnętrznie opuszczona. Nawet przyjmowanie Komunii Świętej nie przynosiło jej ulgi, nie gasiło jej tęsknoty. Także teraz powtarzała swoje „tak”, pisała: „Serce jest zimne, ale zranione. Im bardziej tęskni za miłością, tym bardziej krwawi i tym dotkliwszy jest ból, bowiem nie jest ono w stanie osiągnąć tej czystej i gorącej miłości, którą pragnie miłować Jezusa. (…) Nie posiadam ani wnętrza, ani serca, aby Go przyjmować. Mam jednak pragnienie miłości, tęsknotę, by cały świat ogarnięty został jednym płomieniem. Chciałabym mieć tyle krwi, by całą ziemię w niej skąpać, by Jego Najświętsze Serce nie odczuwało bólu z powodu grzechu, tylko żar serc tych wszystkich, którzy Go miłują. Dlatego pragnę cierpieć, by na ziemi istniała tylko miłość. I dlatego pragnę oddać życie za dusze, które grzech usiłuje zgładzić. Moja natura wzdraga się przed cierpieniem, ale serce przepełnione pragnieniami chwały i miłości Jezusa pędzi lotem szalonym ku cierpieniom. Cóż za szaleństwo boleści, aby tylko ku Jezusowi kierowała się miłość, by cały świat dał się ogarnąć płomieniami Boskiej Miłości, by wszystkie serca zostały oczyszczone i by zapłonęły wewnątrz tego Boskiego Serca!”…


    Pełnia radości


    Jezus przyjął jej ofiarę. Dziewczyna przeżywa kolejne cierpienia: utratę spowiednika, oszczerstwa i pomówienia, długie, upokarzające badania medyczne i przedłużający się brak odpowiedzi z Watykanu. W końcu jednak, w marcu 1942 r., Alexandrina przeżyła mękę Chrystusa w swoim ciele po raz ostatni. Zapowiadało to spełnienie się pragnienia Oblubieńca. Rzeczywiście, 31 października 1942 r. Ojciec św. zawierzył świat Sercu Maryi. „Jakie to szczęście, jaka radość dla świata z bycia poświęconym, z przynależności bardziej niż kiedykolwiek dotąd do Niepokalanego Serca Maryi” – cieszyła się Alexandrina.
    Misja dziewczyny jeszcze się nie skończyła. Jezus pragnął przez jej życie powiedzieć coś jeszcze… Wśród ciemności wiary, które w intencji wszystkich grzeszników przyjęła na siebie, rodził się nieugaszony głód miłości. Czuła, że zaspokoi go tylko przemienienie jej w Eucharystię. Gdy dzieliła się tym pragnieniem z Jezusem, usłyszała: „Nic już nie będziesz jadła na ziemi. Twoim pokarmem będzie Moje Ciało”. Od tej pory przez 13 lat nie przyjmowała żadnego napoju i pokarmu poza Jezusem Eucharystycznym. Waga jej ciała była wciąż stała (33 kg), a jasność umysłu niezmącona. Jezus wyjaśnił: „Żyjesz jedynie Eucharystią, ponieważ chcę przez to ukazać światu moc Eucharystii i moc Mojego życia w duszach”. Wkrótce potem poprosił ją: „Znajdź Mi dusze, które będą kochać Mnie w sakramencie miłości, by one zajęły twoje miejsce, kiedy pójdziesz do nieba”.


    Światło dla dusz


    Ostatni etap życia Alexandriny był czasem przeżywania działalności publicznej na wzór Jezusa głoszącego Dobrą Nowinę. Przybywali do niej wszyscy potrzebujący. Choć nie miała już sił, podtrzymywana przez łaskę, przyjmowała ich nawet przez 12 godzin dziennie. Były dni, w których przychodziło 6000 osób z różnych zakątków, z różnymi potrzebami, tylko po to, by dotknąć tego, co nadprzyrodzone.
    Tymczasem cierpienia wewnętrzne dziewczyny nie ustawały. Przezwyciężała je ponawianiem swojego „tak” pomimo ciemności: „W dręczącym mnie niepokoju powtarzałam moje akty wiary: Wierzę, Jezu, wierzę, że to dla mnie się narodziłeś, dla mnie cierpiałeś w Getsemani, na Kalwarii. Wierzę, Jezu, wierzę! (…) Otchłań, w jakiej się znajdowałam, była czarna. Jedynie sam Bóg mógł ją przeniknąć i Jezus to uczynił. Zstąpił aż do tej głębi, wyniósł na powierzchnię moją nędzę, oświetlił ją promieniami swej światłości”. Oblubieniec zapewniał ją: „Córko Moja! Jesteś światłem i pochodnią dla świata! Trwasz w nieporównywalnej ciemności, a jesteś światłością, która oświeca: ciemności są dla ciebie, a światło dla dusz”.
    Koniec udręce przyniosło nadejście upragnionego dnia zapowiedzianego przez Jezusa. Dnia spotkania z Nim. Tuż przed swoim odejściem, 13 października 1955 r., Alexandrina powiedziała: „Wszystkim przebaczam, tak… Przebaczam wszystkim, którzy byli narzędziami w rękach Boga dla mego większego dobra. (…) Wszystko jest światłem! Nie ma już ciemności! (…) Nie grzeszcie. Świat nic nie jest wart. To wszystko. Przystępujcie często do Komunii Świętej. Każdego dnia odmawiajcie różaniec. Do zobaczenia w niebie!”…


    Totus Tuus


    25 kwietnia 2004 r. Alexandrina została ogłoszona błogosławioną. Dziś jest towarzyszką w naszych trudnościach, zmaganiach i cierpieniach. W historii jej życia Jezus odkrywa przed nami rąbek swojej niezgłębionej tajemnicy Eucharystii, tajemnicy miłosierdzia. „Cóż większego Jezus mógł uczynić dla nas? Prawdziwie, w Eucharystii objawia nam swoją miłość, która posuwa się »aż do końca« – miłość, która nie zna miary” (Jan Paweł II, EE 55). Ofiarowuje siebie Ojcu, wypełniając Jego wolę w posłuszeństwie aż do śmierci. Ojciec przyjmuję tę ofiarę i odwzajemnia to „bezgraniczne oddanie swego Syna swoim Ojcowskim oddaniem – darem nowego Życia nieśmiertelnego w zmartwychwstaniu” (EE 13). Jest to komunia miłości Osób Boskich, w którą pra-gną nas włączyć. Kiedy przystępujemy do Komunii Świętej, „nie tylko każdy z nas przyjmuje Chrystusa, lecz także Chrystus przyjmuje każdego z nas. Zacieśnia więzy z nami. (…) Realizuje się w sposób podniosły wspólne, wewnętrzne »zamieszkiwanie« Chrystusa i ucznia” (EE 22). Duch Święty sprawia, że Jezus przemienia nas w siebie i przez utożsamienie się z Nim „osiągamy doskonałą komunię z Ojcem” (EE 34).
    Jezus pragnie i zaprasza nas, byśmy zawsze trwali zatopieni w tej doskonałej komunii miłości Boskich Osób. W niej doświadczymy, że On jest lekarzem naszych ran, pokarmem, który nasyca nasz głód, wypełnia najgłębsze tęsknoty i pragnienia. On jest Tym, dla którego się narodziliśmy.
    Oto dziś staje u drzwi Twojej duszy z tym szalonym zaproszeniem i prosi o miłość: „Daj mi, nie odmawiaj. Nie zadowolą Mnie wszystkie inne, jeśli nie dasz Mi swojej. Tylko Twoja mnie zadowala”. Niech każde uderzenie serca, każde nasze małe „tak” wypowiedziane w zmaganiu, w cierpieniu, będzie naszym wyznaniem: „Jezu, kocham Cię! Jestem cały Twój, jestem cała Twoja! Utracić wszystko, ale przyjmować Cię w Komunii Świętej. Wszystko utracić, ale posiadać Ciebie!”…



    opracowała Małgorzata Radomska, www.milujciesie.org.pl

    źródło: http://chrystuskrol.esanok.pl/milosc-ktora-nie-zna-miary/

    ************************************************************************************************************

    Zgromadzenie święte. „Dysputa o Najświętszym Sakramencie”

    Zgromadzenie święte („Dysputa o Najświętszym Sakramencie”, Rafael Santi, Stanze Papieskie, Watykan))

    ***

    W początkach szesnastego stulecia nowo wybrany papież z rodu della Rovere, wstępując na piotrowy tron, przyjął imię Juliusz postanowił zmienić miejsce zamieszkania i przeniósł papieskie apartamenty w inną część pałacu. Wybrał w tym celu pomieszczenia na drugim piętrze, a dekoracje ścian powierzył młodemu, ale już powszechnie znanemu i uważanemu za wybitnego, malarzowi Rafaelowi Sanzio. Co prawda ani dostojny mecenas, ani artysta nie dożyli zakończenia prac, jednakże stanze (czyli pokoje) watykańskie stały się jednym z najwspanialszych dzieł malarskich dojrzałego renesansu, zapewniając zarówno papieżowi, jak i malarzowi, godne miejsce w dziejach sztuki.

    W jednym z tych pomieszczeń, zwanym Stanza della Segnatura, znajdują się trzy freski, każdy o odrębnej tematyce, ale jednocześnie tworzących spójny obraz ludzkiej duchowości. Są to Szkoła ateńska, będąca swoistym zbiorowym portretem starożytnych filozofów. Drugim jest Parnas, ukazujący stojących wokół tronującego Apolla antycznych i renesansowych poetów. Trzecie malowidło nowi równie tradycyjną, co błędną nazwę: Dysputa o Najświętszym Sakramencie. Nie jest to bowiem żadna „dysputa”, zaś tradycyjne tytułowanie jest skutkiem zapisu Vasariego, który mówi o „debatujących postaciach”.

    Całość dekoracji stanowi, zgodnie z papieskim zamówieniem zobrazowanie poszukiwania słynnej triady: Prawdy, Dobra i Piękna. Szkoła ateńska oraz Dysputa o Najświętszym Sakramencie nawiązują do Prawdy racjonalnej i Prawdy objawionej, natomiast artyści ukazani w scenie Parnasu prezentują poszukiwania Piękna. Prawda, Dobro i Piękno stanowią etapy pośrednie służące do osiągnięcia ostatecznej Prawdy i najwyższego Dobra.

    Dysputa podzielona jest na dwie strefy: górną-Niebiańską i dolną-Ziemską. U góry widzimy tronującego Zbawiciela, po którego obu stronach siedzą Matka Boża oraz św. Jan-Chrzciciel. Powyżej Chrystusa widzimy postać Przedwiecznego Boga-Ojca, a poniżej Ducha Świętego pod postacią gołębicy. Wszystkie postacie Trójcy Świętej ustawione są na osi obrazu, a na tej samej linii malarz usytuował ustawiony na ołtarzu Najświętszy Sakrament, będący centralnym punktem dolnej strefy malowidła.

    Całość kompozycji ukazuje zgromadzenie świętych, zebranych wokół Boskiej Obecności. Warto zauważyć, że artysta zdecydował się w sferze ziemskiej ukazać Kościół Pielgrzymujący, czyli nie tylko świętych Pańskich ale także osoby żyjące lub już zmarłe, ale nie wyniesione na ołtarze. Adorują oni Ciało Zbawiciela ustawione na ołtarzu, a wchodzą w interakcje nie tylko z Sanctissimum ale także między sobą. Od wielu lat historycy sztuki starają się nie tylko zidentyfikować poszczególne postacie, ale i rozszyfrować znaczenie poszczególnych elementów oraz całości obrazu, traktując go czasami jak szaradę, wymagającą wyjaśnienia. W tym tekście postaram się pójść dalej tym tropem, jednakże starając się aby naszej uwadze nie uszedł najważniejszy temat, czyli tajemnica obcowania świętych.

    Dlatego też należy rozpocząć od strefy niebiańskiej. Jest ona nawiązaniem nie tylko do Objawienia św. Jana ale także do wizji proroka Daniela (Dn 7,9-14)

    Patrzałem, aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła – płonący ogień. Strumień ognia się rozlewał i wypływał od Niego. Tysiąc tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto księgi. Z powodu gwaru wielkich słów, jakie wypowiadał róg, patrzałem, aż zabito bestię; ciało jej uległo zniszczeniu i wydano je na spalenie. Także innym bestiom odebrano władzę, ale ustalono okres trwania ich życia co do czasu i godziny. Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.

    W tle za Przedwiecznym (zobrazowanym pod postacią siwobrodego starca) ukazano złotą przestrzeń z „nieprzeliczonymi” postaciami anielskimi, zaś samej postaci Boga-Ojca towarzyszy sześciu archaniołów, ukazanych dosyć schematycznie, co wynika z prostego faktu, że nie są oni bohaterami malowidła, a jedynie symbolizują Boską chwałę, opisywaną już w prorockich wizjach Starego Testamentu.

    Natomiast Rafael zindywidualizował postacie ukazane poniżej, towarzyszące Zmartwychwstałemu Synowi Człowieczemu oraz Duchowi Świętemu. Są to najważniejsi przedstawiciele historii Zbawienia. Widzimy tam między innymi Mojżesza – łatwego do rozpoznania dzięki tablicom dekalogu, św. Wawrzyńca – diakona i męczennika, Dawida, św. Jana, czy św. Piotra. Symetrycznie do pierwszego biskupa rzymskiego ukazano św. Pawła – obaj książęta apostołów ukazani są po zewnętrznych stronach grupy świętych.

    Jednakże w górnej strefie dominuje grupa Zbawiciela, ukazującego stygmaty, któremu towarzyszą Maryja i św. Jan. Ta grupa jest nawiązaniem do jednego najważniejszych ideowo i artystycznie typu ikonograficznego, czyli deesis. Słowo to oznacza po grecku usilną modlitwę, zaś motyw ikonograficzny prezentuje wstawiennictwo w czasie sądu ostatecznego. Motyw ten powstał w sztuce bizantyjskiej ale miał swoje odniesienia w zachodniej sztuce średniowiecznej. Czasy nowożytne zdecydowanie osłabiły znaczenie tego motywu, chociaż nie umniejszyły w niczym znaczenia modlitwy wstawienniczej. Jednakże na fresku Rafaela motyw Sadu Ostatecznego nie występuje. Artysta wykorzystuje wspaniałą, wielowiekową tradycję ikonograficzną do ukazania, nie tyle nowych, co bardzo zmodyfikowanych treści.

    Kluczem do ich zrozumienia jest, ukazany w dolnej strefie fresku, kościół pielgrzymujący. Sensem jego istnienia jest nie tylko odniesienie do Chwały Boga w niebie, czyli górnej partii obrazu, ale przede wszystkim w sakramencie Ciała Pańskiego, ustawionego na ołtarzu. Nikt z oglądających nie ma najmniejszej wątpliwości odnośnie jednoznacznego utożsamienia Trójcy Świętej w niebiosach i sakramentu na ołtarzu.

    Wokół ołtarza zgromadzona jest liczna grupa postaci prominentnych nie tylko w przeszłości, ale także w Kościele współczesnym artyście. Na fresk o jednoznacznie religijnej treści przeszli bohaterowie umiejscowionej na przeciwległej ścianie Szkoły Ateńskiej. Ustawiony tyłem do widzów mężczyzna w zielnej szacie i niebieskim płaszczu to Arystoteles współpracujący ze świętymi Ojcami Kościoła, Grzegorzem i Hieronimem. Po przeciwnej stronie ołtarza Platon powtarza swój gest z „filozoficznego” fresku, ale zamiast wiecznych idei wskazuje na Trójcę Świętą, będącą idealnym wzorcem widzialnego znaku – czyli Eucharystii. W tłumie otaczającym ołtarz, oprócz wspomnianych już Ojców kościoła, widać innych wybitnych autorów lub znaczące postacie w dziejach kościoła hierarchicznego. Święci Tomasz i Bonawentura wciąż stanowili najważniejsze autorytety teologiczne rzymskiego chrześcijaństwa. Widzimy Dantego, widzimy papieży Sykstusa II i Sykstusa IV, a także skrytego we franciszkańskim habicie papieża Juliusza II. Stoi on tuż za Platonem, w najbliższym otoczeniu ołtarza.

    Z kolei w lewym rogu Santi usytuował własną postać – młodzieńca ukazującego gestem dłoni całą, zobrazowaną przez siebie, historię. Zaś tuż koło niego stoi Bramante, jak się zdaje postać kluczowa dla zrozumienia treści obrazu. Był to wybitny artysta i intelektualista swych czasów. Ale przede wszystkim wybitny i znany w całej Italii budowniczy.

    Nie sposób nie połączyć jego postaci z dwoma elementami obrazu. W tle dolnej partii (po lewej ręce oglądającego) widzimy pejzaż ze wznoszoną budowlą. Część uczonych identyfikuje ten fragment z pracami na watykańskim wzgórzu – czyli przebudową bazyliki św. Piotra, jednakże można domyślać się że nie jest to jedyna warstwa znaczeniowa obrazu. Świadczy o tym ukazany symetrycznie po drugiej stronie kamieniołom białego, najszlachetniejszego, marmuru. Tak imponująca bryła kamienia jest zarazem zarysem wznoszonej świątyni watykańskiej, ale także kamienia z którego buduje się nową Jerozolimę.

    Budowa Nowego Jeruzalem, nowej świątyni, była wykorzystywana w chrześcijańskiej symbolice od samego początku, czyli od opisu w Objawieniu św. Jana.

    I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły, i morza już nie ma. I Miasto Święte – Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża. I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: «Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie „BOGIEM Z NIMI” (Ap, 21, 1-3)

    Ukazany w watykańskim malowidle obraz Kościoła ziemskiego jest obrazem budowy Nowego Jeruzalem, wspólnoty świętych, tych żyjących i tych, którzy przebywają w niebiańskiej chwale. Ale – zgodnie z myślą renesansową – owa budowa wymaga wykorzystywania także ziemskiej mądrości. Stąd na fresku obecność Platona, Arystotelesa, Bramantego czy Wergiliusza. Nie ma możliwości rozerwania teologii i filozofii, tak jak kościół ziemski nie może być oderwany od tego wiecznego. Kościół ziemski wciąż się buduje, wciąż udoskonala się. Zaś pomoc od zbawionych uzyskuje dzięki ich nieustannej modlitwie wstawienniczej.

    Juliusz Gałkowski/PCh24.pl

    ************************************************************************************************************

    WTOREK 16 LISTOPADAKAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO

    UROCZYSTOŚĆ MATKI BOŻEJ OSTROBRAMSKIEJ – MATKI MIŁOSIERDZIA

    ____________________________________

    Pani z Ostrej Bramy

    Adobe Stock/Tygodnik Niedziela

    ***

    Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem! Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem…
    (Adam Mickiewicz)

    Któż z nas nie zna słów z Inwokacji do „Pana Tadeusza”! Któż z nas nie zna historii o cudownym uzdrowieniu Adama Mickiewicza przez Maryję! 16 listopada przypada święto Najświętszej Maryi Panny Ostrobramskiej, zwanej prosto, od serca – Matką Miłosierdzia.

    Dlaczego „Ostra” brama?

    Historycy specjalizujący się w średniowiecznych zwyczajach wspominają o umieszczaniu we wnękach wież bramnych, nad bramą, świętych obrazów. Wilno miało pięć (później dziewięć) bram miejskich. Wśród nich była Brama Miednicka (od drogi prowadzącej do Miednik), nazywana Ostrą, od nazwy południowego przedmieścia „Ostry Koniec”. Stąd przyjęło się, że cudami słynący obraz Maryi jest z Ostrej Bramy, a nie z Bramy Miednickiej.
    Na bramie pierwotnie znajdował się napis w języku polskim: „Matko Miłosierdzia, pod Twoją obronę uciekamy się”, jednak w 1867 r., z polecenia Rosjan, zamieniono go na napis w języku łacińskim. Po odzyskaniu Wilna przez Polskę pierwotny napis przywrócono, jednak po 1946 r. ponownie go usunięto, zastępując łacińskim.

    Miłosierdzie w Ostrej Bramie

    Ostra Brama wiąże się w istotny sposób z kultem Miłosierdzia Bożego nie tylko dzięki wizerunkowi Matki Miłosierdzia. Znany obraz Jezusa Miłosiernego został namalowany w Wilnie przez Eugeniusza Kazimirowskiego i wystawiony publicznie właśnie w Ostrej Bramie w dniach 26-28 kwietnia1935 r. To tutaj św. Faustyna miała wizję triumfu Miłosierdzia Bożego.
    Nie znamy twórcy obrazu Panny Świętej. Matka Miłosierdzia pochyla głowę w prawo, Jej smukłą szyję zdobi szal. Twarz Maryi jest poważna, półprzymknięte oczy dodają Jej powagi, ręce trzyma skrzyżowane na piersiach. Nieodłącznie przedstawiana jest z półksiężycem – w dolnej części obrazu. Srebrzysty półksiężyc z wygrawerowanym napisem: „Dzięki Tobie składam, Matko Boska, za wysłuchanie próśb moich i proszę Cię, Matko Miłosierdzia, zachowaj mnie w łasce” jest wotum z 1849 r. Wota rozmaitych kształtów pokrywają ściany całej niewielkiej kaplicy.
    Nie każdy wie, że jest to jeden z nielicznych obrazów Matki Bożej z dwiema koronami (nałożonymi jedna na drugą). Korony są ze złoconego srebra: jedna barokowa dla Królowej Niebios, druga rokokowa dla Królowej Polski.
    Do kaplicy prowadzą schody, które pielgrzymi często pokonują na kolanach. Marszałek Polski Józef Piłsudski był wielkim czcicielem Pani z Ostrej Bramy, wizerunek Maryi Ostrobramskiej miał nad swoim łóżkiem. Po zajęciu Wilna marszałek na kolanach przeszedł długie schody wiodące do cudownej kaplicy. Papież Pius XI był świadkiem, jak Piłsudski modlił się żarliwie przed cudownym Obrazem i dał do poświęcenia dwa obrazki przedstawiające Matkę Miłosierdzia, aby je zawiesić nad łóżkami jego córek. Kiedy marszałek umarł, do trumny włożono mu sygnet z wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej.

    Cuda

    Co roku w listopadzie w Ostrej Bramie wierni i pielgrzymi odmawiają tzw. Godzinki Ostrobramskie ku czci Najświętszej Maryi Panny. Ich treścią są m.in. cuda i łaski, jakich Matka Miłosierdzia nie szczędziła w ciągu wieków swoim czcicielom.
    W 1715 r. pożar strawił drewnianą kaplicę. Cudowny obraz wyniósł z pożaru młody zakonnik. Było to cudowne zdarzenie, gdyż zwykle obraz niosło czterech mężczyzn.
    13 marca 1744 r. Józef Porzecki, czerpiąc wodę ze studni, nagle przechylił się i wpadł do niej, ale wpadając, zawołał: „Najświętsza Panno Ostrobramska, ratuj!”. Został cudem „zatrzymany” w połowie studni i wyszedł z niej bez niczyjej pomocy.

    Kamienie mówić będą

    Warto wspomnieć, że Stanisław Moniuszko darzył osobistym kultem Matuchnę Wileńską i napisał aż cztery „litanie Ostrobramskie”. Kompozytor przyjechał do Wilna dzięki damie swego serca Aleksandrze Mullerównie. Ślub z ukochaną i wymiana obrączek miały miejsce przed cudownym obrazem Matki Bożej.
    W Polsce około 30 parafii ma za patronkę Matkę Bożą Ostrobramską. W Augustowie przy przystani jest ciekawy pomnik ze śrubą okrętu. Tkwi w nim kamień, który został tak wydrążony przez wodę, że przypomina wizerunek Matki Bożej Ostrobramskiej.

    Uzdrowienia Maryjne

    Trudno sobie dziś wyobrazić literaturę polską bez Adama Mickiewicza. Matka z Ostrej Bramy nie uzdrowiła go jednak z grypy czy innej choroby wieku dziecięcego, jak się powszechnie sądzi. Wynajęta niania, trzymając chłopca na ręku, wychyliła się z okna wysokiego budynku, a ten wypadł jej z rąk na bruk. Wskutek upadku z wysoka chłopczyk stracił przytomność i mimo zabiegów lekarza nie odzyskiwał świadomości. Wszyscy stracili nadzieję na powrót do zdrowia malca, jednak zrozpaczona matka ofiarowała życie syna Najświętszej Maryi Pannie. Wówczas nastąpił cud: Adaś nie tylko odzyskał przytomność, ale również zdrowie.
    Również sługa Boży Jan Paweł II przypisywał Maryi uratowanie z zamachu 13 maja 1981 r. Papież powiedział 13 maja 1994 r.: „Kiedy mogłem kontemplować oblicze Matki Bożej w sanktuarium w Ostrej Bramie w Wilnie, skierowałem do Niej słowa wielkiego polskiego poety Adama Mickiewicza: «Panno święta…». Powiedziałem to na koniec modlitwy różańcowej odmówionej w sanktuarium ostrobramskim. I głos mi się załamał…”.

    Monika Hyla/Tygodnik Niedziela

    _______________________________________________

    Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj!

    Do Ciebie wołamy wygnańcy, synowie Ewy;

    Do Ciebie wzdychamy jęcząc i płacząc na tym łez padole.

    Przeto, Orędowniczko nasza, one miłosierne oczy Twoje na nas zwróć,

    A Jezusa, błogosławiony owoc żywota Twojego, po tym wygnaniu nam okaż.

    ___________________________________

    GODZ. 18.30 – ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU Z MODLITWĄ RÓŻAŃCOWĄ W INTENCJI DUSZ, KTÓRE DOŚWIADCZAJĄ OGNIA OCZYSZCZAJĄCEGO, ABY DZIĘKI PRZENAJDROŻSZEJ KRWI PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA DOSTĄPIŁY WYBAWIENIA I MOGŁY SIĘ CIESZYĆ UDZIAŁEM W WIECZNEJ SZCZĘŚLIWOŚCI.

    MSZA ŚW. O GODZ. 19.30

    ——————————————————————————————————————–

    12 dzień przygotowania do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę

    ——————————————————————————————————————–

    5 listopada – I Piątek Miesiąca zaproponowałem 33 dniowy okres ćwiczeń duchowych przygotowujących do Aktu Ofiarowania się Panu Jezusowi przez Maryję Bogurodzicę Dziewicę, który zakończy się 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP.

    Podany okres jest propozycją i nie wyklucza rozpoczęcia przygotowań w innym, dowolnym terminie. Nie powinno się też traktować przygotowań w sposób zabobonny. Ominięcie jednego, a nawet kilku dni z powodów losowych nie wyklucza kontynuowania rekolekcji, po nadrobieniu w skupieniu zaległych czytań i ćwiczeń duchowych. Przygotowania mają na celu przede wszystkim otwarcie się na działanie w nas Matki Bożej, poprzez zaangażowanie w modlitwę i rozważania, nie na samym wypowiadaniu ścisłej ilości modlitw w określonym terminie.

    • podaję link, gdzie można znaleźć potrzebne informacje:

    https://niewolnikmaryi.com/2019/03/24/33-dniowy-okres-cwiczen-duchowych-do-aktu-ofiarowania-sie-jezusowi-chrystusowi-przez-maryje-2/

    • również można znaleźć wersje książki online do:
      33 dni ćwiczeń duchowych do Aktu Ofiarowania się Jezusowi Chrystusowi przez Maryję na podstawie „Traktatu o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” św. Ludwika Marii Grignon de Montfort – ks. Fryderyk Wilhelm Faber: https://www.duchprawdy.com/33 dni przygotowania wg traktatu sw ludwika.pdf

    __________________________________________________________________________________________________________________________