Dzień Zaduszny, w którym kapłan odprawia trzy Msze święte
Liturgia obecnego czasu bardzo mocno wpisuje się w jesienną aurę, aby lepiej i mocniej pokazać proces przemijania otaczającego nas świata i nas, którzy przechodzimy przez ten świat.
Ilu już naszych bliskich i dalekich, z którymi żyliśmy na co dzień, przeszło w całkowicie inny świat. Przeszli próg i już wiedzą czym naprawdę jest życie w całej swojej pełni. Dopóki jesteśmy po tej stronie życia – pozostaje nam tylko wiara w obietnicę, którą, nam ludziom, mieszkańcom tej ziemi, dał Chrystus Pan.
Dziecko pyta mamę: “Jak to jest z umieraniem?” Mama odpowiada też pytaniem: Co się dzieje, kiedy wieczorem zasypiasz przed telewizorem, a rankiem następnego dnia budzisz się w swoim pokoju?”
Dziecko zastanawia się przez moment i odpowiada: “Ty przeniosłaś mnie przez próg mojego pokoju”.
A wtedy mama mówi: “Robiłam to już wiele razy, bardzo chętnie i z miłością. Tak samo jest z Bogiem. W Jego Synu możemy poczuć Jego miłość do nas. On kocha wszystkich ludzi takimi, jacy są. Przenosi nas ‘przez próg’ i przyjmuje do siebie. Próg, przez który On nas przenosi, nie dzieli tego i przyszłego świata. Ale dopiero po śmierci czeka nas to, co sprawi, że będziemy naprawdę szczęśliwi i poczujemy się spełnieni”.
Wszyscy, niezależnie ile mamy lat, jesteśmy w tym samym pochodzie, który zmierza w kierunku drugiego brzegu życia. Taka jest prawda, że każdego dnia umieramy. Nawet kiedy rośniemy – to życie ziemskie w nas się skraca. Powtarzający się każdego roku cykl liturgiczny sprawia, że w człowieku pomnaża się jego wiara. Każdego dnia człowieczy los, ubogacony nowymi doświadczeniami, jest w stanie wyznać i to z coraz większą pokorą i zarazem z coraz większą pewnością, że “życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy”. Rzeczywistość, do której każdy dzień nas przybliża, nie jest jakąś ciemnością, ale jest światłością i to światłością wiekuistą. Jezus jest światłem, nie tylko jako Bóg, ale także jako człowiek – Jezus, najbardziej żywy spośród umarłych.
Lilli Palmer rozmawiając z niewidomą Helen Keller zapytała ją: “Czy wierzy pani w życie po śmierci?” “Oczywiście, że tak!” – odpowiedziała z naciskiem. “Śmierć nie jest niczym innym jak przejściem z jednego pomieszczenia do drugiego”. Przez jakiś czas siedziały w milczeniu obok siebie. Upał i mocny zapach kwiatów sprawiły, że powieki stawały się coraz cięższe. Pewnie zmorzyłby ich sen, ale nagle Helen kontynuowała rozpoczętą rozmowę. Powiedziała powoli i stanowczo: “Ale dla mnie istnieje pewna różnica. Bowiem w tym drugim pomieszczeniu – tam będę już widziała”.
To tam odnajdziemy naszych ukochanych, których kochaliśmy po tej stronie życia. Z ich odejściem czuliśmy jak umierała jakaś część nas samych. Dlatego te nasze rozstania były takie bolesne, ale dzięki temu część naszego serca też już jest po tamtej stronie.
Żyjemy z dala od Ojczyzny. W listopadowy czas myślą i sercem chodzimy po cmentarzach w naszych rodzinnych stronach. Ile wspomnień, ile wdzięczności ożywa w nas, bo przecież żyjemy dzięki tym, którzy odeszli. Otula nas ich miłość i trud. A ci, co poginęli daleko… których ciał nikt nigdy nie znajdzie… których nie przygarnął żaden cmentarz. Jest jednak ktoś, kto o nich wciąż i stale pamięta – to jest Matka Kościół. Przygarnia ich swoim opiekuńczym gestem. W czasie każdej Mszy św. gromadzi ich pod skrzydłami w memento za umarłych. Bo tylko Jezus jest prawdziwym życiem i takie życie daje. Przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie zniszczył śmierć. Dlatego dzięki Niemu nikt nie umiera sam i nikt nie umiera naprawdę: “Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie”…
Pięknie wyraził istotę pierwszych listopadowych dni ks. Janusz Pasierb w swojej książce Czas otwarty: “Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny w potężnym skrócie ukazują nam wielorakie powiązanie wieczności z teraźniejszością. W pierwszym z tych dni pada na ziemię blask, w drugiem – nadzieja”.
Ożywieni tą nadzieją zdajmy sobie sprawę jak wiele możemy pomóc duszom czyśćcowym. Włączmy się w modlitwy Kościoła. Święci, którym było dane już tu, po tej stronie życia, doświadczyć w sposób mistyczny na czym polega niebo, czyściec i piekło, niech ożywią naszą gorliwość. Wiele razy pisze o na ten temat św. Faustyna w swoim Dzienniczku. Albo książka Marcella Stanzione – Ojciec Pio i dusze czyśćcowe – opisuje jak przez całe życie był on gorliwie oddany duszom czyśćcowym. Tuż przed swoimi święceniami kapłańskimi pisał do ojca Benedetta:
“Od dłuższego czasu odczuwam w sobie potrzebę, aby oddać się Panu jako ofiara za nieszczęsnych grzeszników i za dusze czyśćcowe. Pragnienie to coraz bardziej rośnie w moim sercu, tak bardzo, że teraz stało się ono — powiedziałbym — gwałtowną pasją. Jest prawdą, że uczyniłem tę ofertę Panu wielokrotnie, błagając Go, aby zechciał zesłać na mnie kary, które przygotował dla grzeszników i dla dusz mających się oczyścić, aby nawet je pomnożył stokrotnie, byle tylko nawrócił i zbawił grzeszników, a także przyjął szybko do Raju dusze z czyśćca. Teraz jednak chciałbym ponowić moją ofiarę z Twoim pozwoleniem. Wydaje mi się, że Pan Jezus właśnie tego chce” (List I, 206
- Marian Łękawa SAC