Pan Jezus nauczając o Królestwie Bożym równocześnie bardzo często uzdrawia tych, którzy cierpią na różnorakie ułomności. A więc sparaliżowanym i chromym daje pełną swobodę ruchu. Ślepym przywraca wzrok. Niemym pozwala mówić. Głuchym odkrywa świat dźwięku. Bo ci, którzy zostali dotknięci kalectwem mają bardzo ograniczony kontakt z otaczającym światem, przez co odbierają go w sposób bardzo zubożony.
U Tadeusza Żychiewicza znalazłem opis takich ludzkich okaleczeń: „Dla niewidomego istnieje dźwięk, dotyk, zapach, wrażenie ciepła i zimna. Ale niewidomy nie wie w pełni, co znaczy, że „słońce świeci”, dla niego znaczy to tyle tylko, że coś niewiadomego grzeje – a to nie jest pełna prawda; jest to prawda zubożona i kaleka. Nie istnieją dlań barwy świtu i zmierzchu; może istnieć tylko mokra rosa bez kształtu i barw. A dla głuchego znów inaczej: wszystko widome jest pogrążone w milczeniu. Dźwięk jest pojęciem bez zawartości treściowej – chyba, że wywołuje drgania uchwytne dotykiem. Słowo „muzyka” nie znaczy nic – co najwyżej dmuchanie, przebieranie palcami, pociąganie smyczkiem z końskiego włosia po strunach z baranich kiszek albo metalu: to jest muzyka. A przecież wiemy, że jest inaczej; muzyka jest czymś zupełnie innym.”
Pan Jezus poprzez swoje uzdrowienia otwiera upośledzonym i kalekim możliwości daleko większe, daleko piękniejsze i bliższe prawdy jeżeli chodzi o człowieka i świat. Ale czy tylko?
Dominikański mistyk z Nadrenii, Jan Tauler już w czternastym wieku napisał taki komentarz dotyczący głuchoniemego z dzisiejszej Ewangelii: „Trzeba zbadać bardzo dokładnie, co czyni człowieka głuchym. Nasi najstarsi przodkowie, pierwsza ludzka para, stali się głusi przez to, że nakłonili swe uszy na podszepty Nieprzyjaciela. Za nimi również my staliśmy się głusi i dlatego nie możemy usłyszeć ani zrozumieć słodkich natchnień Słowa Przedwiecznego. A przecież wiemy, że Słowo Przedwieczne znajduje się w naszej głębi tak niewymownie blisko nas i w nas, że sam nasz byt, nasza własna natura, nasze myśli, wszystko co możemy nazwać, wypowiedzieć i pojąć, nie jest nam tak bliskie i tak w nas obecne, jak Słowo Przedwieczne. Ono też nieustannie mówi w człowieku. Ale ten nie słyszy tego wszystkiego z powodu wielkiej głuchoty, którą został dotknięty”.
Ludzkie serce, aby usłyszeć słowa, które wypowiada Bóg, potrzebuje wyciszenia. Bo diabeł bardzo łatwo i szybko potrafi zwielokrotnić swój hałas. Mówimy: piekielna wrzawa – czy tylko ta na zewnątrz? Taka piekielna wrzawa bywa i to często w człowieczym wnętrzu, a wtedy usłyszeć Bożą mowę jest już bardzo trudno. Na tym polega głuchota ducha, o której pisał w swoich Wyznaniach św. Augustyn: „Późno Cię ukochałem, Piękności dawna i zawsze nowa! Późno Cię ukochałem! We mnie byłeś, ja zaś byłem na zewnątrz i na zewnątrz Cię poszukiwałem. Sam pełen brzydoty, biegłem za pięknem, które stworzyłeś. Byłeś ze mną, ale ja nie byłem z Tobą. Z dala od Ciebie trzymały mnie stworzenia, które nie istniałyby w ogóle, gdyby nie istniały w Tobie. Przemówiłeś, zawołałeś i pokonałeś moją głuchotę.”
Kiedy trzęsienie ziemi, albo lawina zasypuje ludzi wtedy używa się specjalnych aparatów, które swoimi czujnikami potrafią usłyszeć bicie ludzkiego serca i to nawet na dość dużej głębokości. Czy nie na tym polega działanie Słowa Bożego, moc sakramentów, że ludzie, których sytuacja wydaje się być już przegrana, bez nadziei wyciągnięcia – nagle zostają uratowani? Jak istotną rolę odgrywa tu modlitwa, wstawiennictwo drugiego człowieka, bo zwiększa szanse odnalezienia zagubionych. Modlitwa św. Moniki, matki św. Augustyna, modlącej się przez długie lata jest tu wymownym przykładem. A i w dzisiejszej Ewangelii głuchoniemy nie przyszedł do Jezusa sam: „Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę”.
W każdej Eucharystii rozbrzmiewa Słowo Boże. Czy przypadkiem nie przyzwyczaiłem się, że tylko słucham i przyjmuję do wiadomości, ale Boży przekaz nie dociera do mnie? Jeżeli tak, to znaczy, że mój duchowy słuch jest stępiony i potrzebuję Jezusowego cudu uzdrowienia z mojej głuchoty. Bo Chrystus wciąż dotykając ludzkich serc dokonuje w nich przemiany, o której mówi II Modlitwa Eucharystyczna o tajemnicy pojednania: że Boża ręka poprzez swojego Syna dotyka grzesznika i swoim Słowem zbawia. Bylebym uwierzył, że Pan uzdrowi również mnie. Uwierzył, że możliwe jest i bardzo konieczne, aby dokonało się we mnie wypełnienie się na nowo proroctwa Izajasza z dzisiejszego I Czytania: „Powiedzcie małodusznym: Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg sam przychodzi, aby nas zbawić! Wtedy uszy głuchych się otworzą i język niemych wołać będzie”.
Spraw więc Panie, aby tak się stało.
ks. Marian Łękawa SAC