OD PIĄTKU 30 LIPCA 2021 ROKU
LITURGIA NAJŚWIĘTSZEJ OFIARY MSZY ŚWIĘTEJ I SAKRAMENT POJEDNANIA
SPRAWOWANE SĄ W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA
______________________________________________________________________________________________________________
IV NIEDZIELA OKRESU ZWYKŁEGO – 30 STYCZNIA 2022
MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 14.00 – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
*PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ – PÓŁGODZINNA ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU I MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ
*PO MSZY ŚWIĘTEJ – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA
______________________________________________________________________________________________________________
PONIEDZIAŁEK – 31 STYCZNIA – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
*PORADNICTWO RODZINNE OD GODZ. 18.00 – 20.00
______________________________________________________________________________________________________________
WTOREK 1 LUTY – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 19.30
PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ – GODZINNA ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
______________________________________________________________________________________________________________
ŚRODA – 2 LUTY – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
UROCZYSTOŚĆ OFIAROWANIA PANA JEZUSA W ŚWIĄTYNI JEROZOLIMSKIEJ
MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 19.00
PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ – POŚWIĘCENIE ŚWIEC GROMNICZNYCH
Gromnica – czym tak naprawdę jest ta wyjątkowa świeca?
2 lutego Kościół obchodzi święto Ofiarowania Pańskiego, z którą nierozerwalnie związana jest tradycja tzw. gromnicy. Czym jest ta niezwykła świeca i dlaczego warto zadbać o nią już dziś?
***
Jednym ze starszych świąt w Kościele jest uroczystość Ofiarowania Pańskiego, zwana też dawniej świętem Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny, a u nas w Polsce nazwane świętem Matki Boskiej Gromnicznej. Podobno już w IV wieku obchodzono je uroczyście w Rzymie, za papieża Gelezjusza I, a z całą pewnością w wieku X, kiedy odnotowano, że w święto to odbywały się procesje ze światłem. W tym dniu święci się gromnice, które później daje się do dłoni osobom opuszczającym ten świat, by Matka Boża była przy nich aż do ostatniego tchnienia i zapewniła im szczęśliwą wieczność.
Dawniej po powrocie z kościoła do domu w Gromniczną zapalano świecę i płomykiem zataczano krzyż na suficie izby. Obecnie nie przestrzega się już tego zwyczaju. Kiedyś gromnica bywała obowiązkowo wykonana z wosku i po zapaleniu pięknie pachniała. Już sam zapach miał właściwości lecznicze.
Na Podkarpaciu Zofia Kurowska z Zaczernia zajmuje się wyrobem świec liturgicznych od wielu lat. Pierwsze gromnice wykonał jej ojciec we Lwowie w 1936 r. Do niedawna gromnicę robiło się ręcznie. Praca taka była bardzo trudna i długa. Ręcznie polewało się woskiem pszczelim gromnice warstwowo. Było to bardzo pracochłonne, ale ten trud się opłacał. Kiedy można było już zobaczyć pięknie zrobione świece. Teraz wyrób świec jest prosty, robi się je maszynowo. Dziennie robi się ich kilkadziesiąt.
Dziś klienci oczekują tradycyjnych gromnic i z takimi idą do swoich kościołów 2 lutego. W Zaczerniu świece robi się w sposób tradycyjny. Do wyrobu tych świec dodaje się prawdziwy wosk pszczeli, resztę stanowi parafina.
– Obok tych podstawowych składników, zawsze dodajemy do tego kawałek własnego serca. Bo przecież gromnica to nie jest taka zwykła świeca – to jest gromnica. Pamiętam, kiedy wyrabiam dziś gromnice, każdego dnia – towarzyszy mi myśl. O tym komu i w jakim celu ma ona później służyć – twierdzi Zofia Kurowska. – Nasze gromnice są w trzech diecezjach: rzeszowskiej, przemyskiej oraz sandomierskiej.
Poświęconą w kościele zapaloną gromnicę starano się zanieść do domu, by od niej rozpalić ogień, który zwiastować miał zgodę i miłość w rodzinie. Z zapaloną świecą obchodzono całe gospodarstwo, aby odstraszyć zło. Poświęcone świece, jako znak Bożej jasności, zapalano w trudnych chwilach: podczas burzy stawiano te świece w oknach, gromnicami zażegnywano klęski gradowe, dymem z nich kreślono znaki krzyża na drzwiach, piecu i oknach jako „zapory” przeciw nieszczęściom i złu. Zapalenie gromnicy i wkładanie jej w ręce umierającego oznaczało, że na wzór „roztropnych panien” wychodzi on z płonącą lampą na spotkanie swojego Oblubieńca. Gromnice przechowywano w godnym miejscu i używano ją tylko do celów religijnych.
Justyna Nędza/Niedziela
Święto Matki Bożej Gromnicznej
Pradawna uroczystość Matki Bożej Gromnicznej wywodzi się z opowiadania wg Ewangelii św. Łukasza (2. 22-39). Po 40 dniach od narodzenia Dzieciątka Jezus, zgodnie z przepisem prawa Pańskiego, Święta Rodzina udała się do świątyni jerozolimskiej, aby przedstawić pierworodnego Syna. W świątyni starzec Symeon i prorokini Anna wygłaszają przedziwne proroctwa o Dziecięciu, o świetle na oświecenie pogan, o mieczu boleści dla Matki.
Na pamiątkę tego zdarzenia, a zwłaszcza tego światła Chrystusowego, chrześcijanie już od piątego wieku obchodzili święto, święcili świece i zapalali je w uroczystej procesji po ulicach. Od tych świec w różnych językach europejskich święto zwane było Candelaria, Chan-deleur Candelora. U nas świece nazwaliśmy gromnicami, a uroczystość, świętem Matki Bożej Gromnicznej. Tematyka święta podkreślała aktywną rolę Maryi w ofiarowaniu Chrystusa i zespolenia Matki z dziełem Jej Syna. Stąd często nadawano świętu nazwę Oczyszczenie Najświętszej Maryi Panny, albo Ofiarowanie Pańskie.
Decyzją cesarza Karola Wielkiego, święto zostało wprowadzone do kalendarza liturgicznego Kościoła pod maryjnym tytułem Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny, a od średniowiecza należy do obowiązkowych świąt maryjnych Kościoła rzymskiego. W Polsce święto to, aż do roku 1951 było dniem wolnym od pracy i popularnie zwano je świętem Matki Bożej Gromnicznej. Reforma liturgiczna w 1960 r. przywróciła świętu charakter święta Pańskiego, pod nazwą Ofiarowanie Pańskie. W przedsoborowej liturgii przyjęło się, że święto Matki Bożej Gromnicznej kończyło okres Bożego Narodzenia.
Według ludowych prognoz pogody Matka Boża Gromniczna rozpoczynała „ostatek zimy”: „Na Gromnicę masz zimy połowicę”, albo „Gdy na Gromnicę ciecze: zima się jeszcze przewlecze”, albo: Jasna Gromniczka zła orędowniczka”, albo „Jaka Gromnica bracie, tak św. Józef, Maciej”, albo o urodzajach: „Na Gromnicę jasno, to W stodole ciasno”. Powszechne też było przekonanie, że Matka Boża Gromniczna jest opiekunką zagród i ludzi, chroniącą przed napaściami wilków.
brat Mateusz Miklos OFM/Niedziela
Świeca wiary
Po raz pierwszy otrzymujemy płonącą świecę na chrzcie. Oznacza ona zapalenie światła wiary w naszej duszy. Jest znakiem ogarnięcia nas przez Chrystusa swoimi mocami i swym światłem. Po raz drugi – często tę samą świecę – trzymamy zapaloną podczas I Komunii św. W wielu bowiem rodzinach jest piękny, godny rozpowszechniania zwyczaj przechowywania tej chrzcielnej świecy do I Komunii św., a także do ślubu. Przynosi się ją także do kościoła każdego roku w Wielką Sobotę, by jej płomień zapalić od nowo poświęconego paschału.
Zapalajmy ją częściej. Zapalajmy w domach, kiedy robi się w nich burzowo, kłótliwie, kiedy lodowaty grad niszczy uprawy wzajemnej miłości, kiedy wybuchają pożary zawiści, kiedy zagraża powódź pazerności. Niech gromnica nie będzie tylko jednym z przechowywanych w naszym domu bibelotów. Zapalajmy ją także wtedy, gdy ktoś z domowników ciężko choruje, gdy został okradziony, napadnięty, oszukany, poniżony, odrzucony, opuszczony. Przywróćmy zwyczaj wkładania jej do ręki konającym, opuszczającym ten świat naszym bliskim.
Opowiadała mi pewna matka, która podejmowała bezowocne wysiłki, by wyrwać córkę z narkomanii, że przed kilku laty przyniosła wieczorem z kościoła poświęconą gromnicę, a jej córka – narkomanka zapytała, do czego ona służy. Wówczas, opowiadając legendę o Matce Bożej Gromnicznej strzegącej ludzkich sadyb przed wilkami, zapaliła na stole przyniesioną gromnicę i odmówiła modlitwę „Pod Twoją obronę”. Gdy skończyła poprosiła córkę, by wyjęła z szuflady przechowywaną od jej chrztu święcę, którą trzymała także przystępując do I Komunii św., i zapaliła ją. Przy tych dwu palących się świecach odmówiły wspólnie jeszcze raz „Pod Twoją obronę”, następnie schowały je w komodzie. Od tego dnia nastąpił przełom w życiu córki tej kobiety. Podjęła stosowne leczenie i w krótkim czasie udało się jej zerwać z nałogiem. Któregoś dnia zapytana o to, jak jej się to udało, powiedziała: – Kiedy nachodzi mnie słabość zapalam moją gromnicę i to mi daje siłę.
***
O Boże mój, gdzież jest moja gromnica?
Oto burze nadchodzą, grzmoty, błyskawice.
Postawię ją w oknie mojej duszy,
a Ty, Maryjo, udziel mi nadziei.
Zapalę ją w przedsionku mego serca,
a Ty wypełnij je miłością.
Umieszczę ją w oknie mego rozumu,
a Ty spraw, aby zawierzyła do końca
Twemu Synowi moja mała wiara.
ks. Florian/Niedziela
______________________________________________________________________
Gromniczna Matka Jezusowego Światła
Piotr Stachiewicz, „Matka Boża Gromniczna”
***
Zaniesienie małego Jezusa do świątyni w Jerozolimie, „aby Go ofiarować Panu”, przez Maryję i Józefa, o którym pisze ewangelista Łukasz (por. Łk 2, 22-40), nazywano najpierw Świętem Spotkania, potem świętem Oczyszczenia Maryi, a dziś jest to święto Ofiarowania Pańskiego
W Polsce święto Ofiarowania Pańskiego ma charakter zdecydowanie maryjny i zwykle zwane jest świętem Matki Bożej Gromnicznej. Tak jak Maryja wniosła Jezusa – Światło do świątyni jerozolimskiej, tak też przynosi dziś Jezusa – Światło wszystkim wierzącym. Symbolem tego Światła świata są poświęcane w kościołach gromnice.
Jerozolimska tradycja
W 1884 r. odnaleziony został rękopis ze szczegółowym zapisem pielgrzymki do Ziemi Świętej, którą prawdopodobnie od Wielkanocy 381 do Wielkanocy 384 r. odbyła hiszpańska pątniczka Egeria. Dzięki temu dokumentowi wiemy, że już pod koniec IV wieku w Palestynie obchodzono święto Czterdziestnicy, czyli Objawienia się oczekiwanego Mesjasza wybranej Reszcie Izraela, którą uosabiali starzec Symeon oraz prorokini Anna. Wówczas nazywano to wydarzenie Świętem Spotkania. 14 lutego – 40 dni po świętowaniu Bożego Narodzenia (w Palestynie Boże Narodzenie najpierw obchodzono 6 stycznia) wierni gromadzili się, aby upamiętnić dzień przyniesienia Jezusa do świątyni w Jerozolimie oraz dzień rytualnego oczyszczenia Maryi. Egeria była tak zachwycona procesją do Bazyliki Zmartwychwstania w Jerozolimie, że zanotowała w swoim dzienniku: „Wszystko odbywa się jak zwykle z największą radością, jak na Wielkanoc”. Szybko uroczystość ta na Wschodzie zyskała nazwę „Święto Spotkania”, ponieważ lud oczekiwał objawienia się obiecanego Mesjasza właśnie w świątyni jerozolimskiej.
Dopiero w II wieku Święto Spotkania trafiło do kalendarza liturgicznego Kościoła w Rzymie. Wyznaczono jego celebrację na dzień 2 lutego, ponieważ 40 dni liczono od Bożego Narodzenia, które w Rzymie świętowano 25 grudnia. Z czasem akcenty przeżywania tego święta zostały przesunięte tak, że zyskało ono nową nazwę – „Święto Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny”. Pod tą nazwą funkcjonowało aż do reformy kalendarza liturgicznego, po Soborze Watykańskim II. Świętu przywrócono wówczas pierwotny charakter, nazywając je „Świętem Przedstawienia Pana”, co w Polsce zostało przetłumaczone, chyba niezbyt szczęśliwie, jako „Święto Ofiarowania Pańskiego” – lepsza byłaby nazwa: „Przedstawienia Pana”.
Gromniczna
2 lutego obchodzimy Święto Ofiarowania Pańskiego, Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny, Matki Bożej Gromnicznej. Nazwa nie jest najważniejsza, natomiast doniosła jest wielowiekowa tradycja, która łączy to święto z gromnicą, a więc świecą, którą w tym dniu pobłogosławi się w kościele na pamiątkę słów sędziwego Symeona, który dziękował Bogu, że już może odejść, bo jego oczy ujrzały zbawienie, „światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela” (por. Łk 2, 32). Maryja, jak każda izraelska kobieta, chciała się poddać oczyszczeniu po narodzinach Dziecka. Nie musiała tego robić, bo poczęła i porodziła dziewiczo, ale uczyniła to w wielkiej pokorze Służebnicy Pańskiej. Maryja z Józefem pragnęli jak najdokładniej wypełnić przepis Prawa. Dzień ten był równocześnie świętym dniem dla dwojga sędziwych sprawiedliwych Izraela, Symeona i Anny, którzy długo wyczekiwali Zbawiciela, trwając przy świątyni i błagając Boga, by ich oczy mogły ujrzeć Jego Syna. Czekali długo, więc gdy Maryja i Józef przynieśli Dzieciątko do świątyni, Symeon wyśpiewał pieśń uwielbienia Boga oraz otwarcia sobie bram nieba: „Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju” (Łk 2, 29).
Jezusowe światło
Poświęcona świeca, gromnica, jest symbolem Pana Jezusa, Światłości ze Światłości, ale jest też znakiem orędownictwa Jego Matki. Obraz Piotra Stachiewicza ukazuje Maryję z zapaloną gromnicą, na którym – jako Opiekunka ludzkich siedzib – odpędza wygłodniałe wilki. Podobną scenę utrwalił na rysunku Wojciech Grabowski. Dawniej, kiedy wilki rzeczywiście zagrażały ludziom w czasie długich i srogich zim, ci polecali się z ufnością Matce Boga, paląc gromnice jako znak Jej wstawiennictwa i opieki. Zapalano gromnice także w czasie nawałnic i burz, kiedy pioruny (piorun to inaczej grom, stąd „gromnica”) uderzały w drzewa, a nieraz i w zabudowania. Pożar domu oznaczał zazwyczaj utratę całego dobytku, dlatego ludzie gorąco prosili Matkę Bożą, by ich ratowała od piorunów i nawałnic.
Tradycje związane z tym świętem drogie mi są od dzieciństwa. Dymem płomienia gromnicy znaczyliśmy krzyżyk na tragarzu sufitu izby oraz nad drzwiami i oknami. Obchodziliśmy zabudowania gospodarcze oraz okadzali dłonie do ciężkiej pracy w polu i w lesie. Ten zwyczaj nadal pielęgnuje się w domu mojej siostry w Słopnicach Królewskich. Gromnice zapala się przy konających, by mieli przed oczyma światłość wiekuistą i wzywali Maryję, Patronkę dobrej śmierci.
Maryjo, chroń polski dom przed wilkami
Co do wilków, te z lasu nie zagrażają nam już tak jak dawniej. Dziś jesteśmy narażeni raczej na spotkanie z innymi „wilkami”: to pokusy, grzechy, zmuszanie do życia, jakby Boga nie było. Duchowe drapieżniki, wilki z europejskich salonów oraz karczm zdrady narodowej, porywają niewinne dusze małych dzieci i młodzieży przez zło, które się zewsząd sączy w ludzkie umysły i zabija w duszach miłość Boga. Nigdy chyba jeszcze ludzie tak się nie chlubili popełnianym złem, jak czynią to teraz.
Ufam, że nie dojdzie do oskarżenia Kazimiery Iłłakowiczówny o polski nacjonalizm i faszyzm, bo w wierszu „Matka Boska Gromniczna” napisała:„(…)
„Faryzejskie oczy
zdradliwie błyszczą nocą
Mówiła im po imieniu
– odpędzała gromnicą.
Najedli się tego ognia,
nasycili – na wieczność!
Boją się go do dzisiaj
i ratują ucieczką.
Matko Boska Gromniczna
– nad przeręblą stojąca
Każ bać się tego ognia
Tym, którzy mają wilcze serca”.
(Luty 1980 r.)
Niech wolno mi będzie zakończyć osobistą modlitwą z tomiku „W ramionach Matki”:
„Zapal mnie ogniem Twego Syna
niech osłonięty od wichur
płaszczem Twego Serca
płonę czystym ogniem
i wypalę się do końca”.
o. dr Jan Pach, paulin, mariolog/ Tygodnik Niedziela
______________________________________________________________________________________________________________
I CZWARTEK MIESIĄCA – 3 LUTY – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO
MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 19.30
PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ – GODZINNA ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
***
Pierwszy czwartek miesiąca szczególnie przypomina nam dzień Wielkiego Czwartku. To przypominanie jest anamnezą (słowo anamnesis pochodzi z języka greckiego, które znaczy: przypominać, czynić pamiątkę). Bowiem za każdym razem, kiedy Liturgia Kościóła celebruje Boże dzieło zbawienia, to jednocześnie to konkretne wydarzenie uobecnia się. Tym samym zbawcze dzieło Chrystusa jest kontynuowane w każdym miejscu i w każdym czasie. Tak postanowił Pan Jezus dając Kościołowi wskazanie: „To czyńcie na moją pamiątkę”.
W czwartek, poprzez anamnezę, uczestniczymy w Ostatniej Wieczerzy i z Jezusem wchodzimy na drogę Jego Męki. Jest nam dane przeżywać dwa bardzo ważne wydarzenia, dwa sakramenty: ustanowienie Najświętszej Eucharystii i kapłaństwo.
Pierwszy czwartek miesiąca jest dniem Eucharystii czyli jest to czas przede wszystkim dziękczynienia. Dziękujemy w nim za ten największy i cudowny dar i tym samym za cały Kościół Boży, dzięki któremu dokonuje się wciąż nasze zbawienie.
W praktyce najlepszym uczczeniem tego dnia jest przyjęcie Komunii Świętej w duchu dziękczynienia za otrzymane dary. Przedłużając ten moment, dobrze jest poświęcić chwilę na adorację Najświętszego Sakramentu lub ofiarować Komunię świętą za tych, którzy z różnych powodów nie mają dostępu do Mszy świętej.
W wielu kościołach tego dnia jest całodzienna lub całonocna adoracja Najświętszego Sakramentu. Nasze trwanie przy Panu Jezusie eucharystycznym jest wyrazem wiary w Jego realną obecność pod postaciami chleba i wina.
Sakrament Eucharystii związany jest z sakramentem kapłaństwa, bo to dzięki kapłanom Msza święta jest sprawowana w każdym miejscu i w każdym czasie. Tak postawnowił Pan Jezus, że poprzez kapłanów może w pełni dawać siebie i przebywać w naszych sercach w swoich sakramentalnych znakach.
Pierwszy czwartek jest więc także dniem wdzięczności za dar kapłaństwa, a co za tym idzie – modlitwy za kapłanów o wytrwanie w dobrym i godne sprawowanie świętych obrzędów.
W modlitwie o nowe powołania do służby w Kościele ogarniamy nie tylko powołanych do kapłaństwa, ale również tych wszyskich, którzy wspomagają Kościół poprzez swoją posługę – a więc diakonów, osoby konsekrowane i liturgiczną służbę ołtarza.
W tym dniu dobrze jest podziękować Panu Bogu za wszystkie te osoby, które pomagają nam na drodze do zbawienia i prosić Pana żniwa o robotników, bo “żniwo jest wielkie, ale robotników mało. Proście tedy Pana żniwa, by wysłał robotników na żniwo swoje” (Łk 10, 2).
______________________________________________________________________________________________________________
I PIĄTEK MIESIĄCA – 4 LUTY – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 19.00
*PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ – GODZINNA ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
*MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ
***
Dobrze jest nie tylko pamiętać o Pierwszych Piątkach Miesiąca, ale również praktykować. W te dni szczególnie powinniśmy czynić zadość za nasze i całego świata grzechy. To właśnie w piątek Pan nasz Jezus Chrystus przeszedł Drogę Krzyżową aż do śmierci a była to śmierć krzyżowa. To wtedy Jego Najświętsze Serce zostało przebite włócznią, z którego wypłynęła Krew i Woda. Dobrze jest przypominać słowa naszego Zbawiciela, które powiedział do św. Małgorzaty Marii Alacoque. Za jej pośrednictwem Pan nasz przekazał czcicielom swego przebitego Serca 12 cudownych i wspaniałych obietnic:
1. Dam im wszystkie łaski potrzebne w ich stanie.
2. Zgoda i pokój będą panowały w ich rodzinach.
3. Będę ich pocieszał we wszystkich ich strapieniach.
4. Będę ich bezpieczną ucieczką za życia, a szczególnie przy śmierci.
5. Wyleję obfite błogosławieństwa na wszystkie ich przedsięwzięcia.
6. Grzesznicy znajdą w mym Sercu źródło nieskończonego miłosierdzia.
7. Dusze oziębłe staną się gorliwymi.
8. Dusze gorliwe dojdą szybko do wysokiej doskonałości.
9. Błogosławić będę domy, w których obraz mego Serca będzie umieszczony i czczony.
10. Kapłanom dam moc kruszenia serc najzatwardzialszych.
11. Imiona tych, co rozszerzać będą to nabożeństwo, będą zapisane w mym Sercu i na zawsze w Nim pozostaną.
12. Przyrzekam w nadmiarze miłosierdzia Serca mojego, że wszechmocna miłość moja udzieli tym wszystkim, którzy komunikować będą w pierwsze piątki przez dziewięć miesięcy z rzędu, łaskę pokuty ostatecznej, że nie umrą w stanie niełaski mojej ani bez sakramentów, i że Serce moje stanie się dla nich bezpieczną ucieczką w godzinę śmierci.
______________________________________________________________________________________________________________
I SOBOTA MIESIĄCA – 5 LUTY – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
*GODZ. 16.30 – W SALI PARAFIALNEJ przy KOŚCIELE ŚW. PIOTRA – PROJEKCJA FILMU ANIMOWANEGO: NAJWIĘKSZY Z CUDÓW na temat MSZY ŚWIĘTEJ według mistyczki Cataliny Rivas
Serdecznie zapraszamy wszystkich, którzy pragną lepiej poznać na czym polega SAKRAMENT NAJŚWIĘTSZEJ EUCHARYSTII
*OD GODZ. 17.00 – SPOWIEDŹ ŚWIĘTA
*GODZ. 18.00 – MSZA ŚWIĘTA WIGILIJNA Z V NIEDZIELI ZWYKŁEJ
*PO MSZY ŚW. – NABOŻEŃSTWO WYNAGRADZAJĄCE ZA ZNIEWAGI I BLUŹNIERSTWA PRZECIWKO NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
* Medytacja
* Modlitwa Różańcowa
Teksty ze Wspomnień Siostry Łucji:
Następnie podnieśliśmy oczy ku naszej Pani, która nam powiedziała z dobrocią i ze smutkiem: „Widzieliście piekło, dokąd idą dusze biednych grzeszników. Aby ich ratować, Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeśli zrobi się to, co ja wam mówię, wiele dusz zostanie uratowanych, nastanie pokój na świecie. Wojna się skończy. Ale jeżeli się nie przestanie obrażać Boga, to za pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, gorsza. Kiedy ujrzycie noc oświetloną przez nieznane światło, wiedzcie, że to jest wielki znak, który wam Bóg daje, że ukarze świat za jego zbrodnie przez wojnę, głód i prześladowania Kościoła i Ojca Świętego. Żeby temu zapobiec, przyjdę, by żądać poświęcenia Rosji memu Niepokalanemu Sercu i ofiarowania Komunii św. w pierwsze soboty na zadośćuczynienie. Jeżeli ludzie me życzenia spełnią, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, Rosja rozszerzy swoje błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła. Sprawiedliwi będą męczeni, Ojciec Święty będzie bardzo cierpieć, wiele narodów zostanie zniszczonych, na koniec zatriumfuje moje Niepokalane Serce. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci, a dla świata nastanie okres pokoju”.
„Odmawiajcie codziennie różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny!”.
Krótko przed pójściem do szpitala mówiła Hiacynta mi:
„Już niedługo pójdę do nieba. Ty tu zostaniesz, aby ludziom powiedzieć, że Bóg chce wprowadzić na świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Kiedy nadejdzie czas, aby o tym mówić, nie kryj się. Powiedz wszystkim ludziom, że Bóg daje nam łaski za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, że ludzie muszą je uprosić przez to Serce, że Serce Jezusa chce, aby obok Niego wielbiono Niepokalane Serce Maryi. Niech proszą o pokój Niepokalane Serce Maryi, bo Bóg temu Sercu powierzył pokój na świecie. Ach, gdybym mogła włożyć w serca wszystkich ludzi ogień, który płonie w głębi mojego serca, i który sprawia, że kocham tak bardzo Serce Jezusa i Serce Maryi?”
_______________________________________________________________________
ISTOTA NABOŻEŃSTWA PIĘCI PIERWSZYCH SOBÓT MIESIĄCA
Podczas drugiego objawienia dzieciom w Fatimie, 13 czerwca 1917 roku, Maryja powiedziała, że Franciszka i Hiacyntę zabierze już niebawem do nieba, a Łucję jeszcze pozostawi, by przekazała światu nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca. Tak też się stało. Franciszek zmarł w kwietniu 1919 roku, a Hiacynta w lutym 1920.
Pięć lat później osiemnastoletnia Łucja wstąpiła do klasztoru. Tam właśnie 10 grudnia 1925 roku ponownie ujrzała Najświętszą Maryję Pannę, tym razem z Dzieciątkiem Jezus na rękach. Matka Boża zwróciła jej uwagę na swoje otoczone cierniami i poranione Serce, a mały Jezus wezwał Łucję do współczucia ze zranionym ludzkimi grzechami Sercem Maryi. Matka Boża sama przekazała siostrze Łucji na czym polega nabożeństwo pięciu pierwszych sobót miesiąca:
- Spowiedź w pierwszą sobotę. Niekoniecznie musi ona nastąpić dokładnie w ten dzień. Można odbyć ją wcześniej. Ważne, by zrobić to z intencją wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Maryi. Najlepiej wzbudzić w sobie tę intencję, przygotowując się do spowiedzi lub otrzymując rozgrzeszenie.
- Komunia Święta w pierwszą sobotę. Przyjmujemy ją z intencją wynagradzającą Sercu Matki Bożej za wszystkie zniewagi wyrządzone Jej przez nas i innych. Najbardziej oczywiste jest przyjęcie Komunii podczas Eucharystii, ale w szczególnych wypadkach można poprosić kapłana o udzielenie jej także poza mszą świętą.
- Jedna część (czyli pięć tajemnic) różańca w pierwszą sobotę. Odmawianie modlitwy różańcowej było przecież najważniejszą z próśb, jakie Maryja skierowała do trojga pastuszków w Fatimie. Rozpoczynając modlitwę, wzbudzamy intencję wynagradzającą – mówimy Matce Bożej, że chcemy modlić się o ratunek dla grzeszników obrażających Jej Serce, a Jej samej okazać w ten sposób naszą dziecięcą miłość. Po każdej tajemnicy należy pamiętać o modlitwie powierzonej dzieciom podczas objawień: O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia.
- Kwadrans rozmyślania nad jedną z 20 Tajemnic Różańcowych w pierwszą sobotę miesiąca. Ważne, by poświęcić piętnaście minut (poza odmawianiem różańca, dodatkowo) na medytację nad wydarzeniami z życia Jezusa i Maryi, nad którymi zatrzymujemy się w modlitwie różańcowej. Może to być po prostu serdeczna rozmowa naszego serca z Maryją o tym, co przeżywało Jej Serce w danym wydarzeniu. Tu także pamiętamy o intencji wynagradzającej za zniewagi uczynione Niepokalanemu Sercu w jakikolwiek sposób.
Pan Jezus pytany przez siostrę Łucję o konkretny czas nabożeństwa – powiedział, że ci, którym trudno jest odbyć to nabożeństwo w pierwszą sobotę miesiąca (stale lub jednorazowo), mogą za zgodą kapłana zrobić to w następującą po niej niedzielę.
Obietnice Matki Bożej
Maryja obiecała, że tym, którzy odprawią nabożeństwo pięciu pierwszych sobót, będzie towarzyszyć w godzinie ich śmierci ze wszystkimi łaskami potrzebnymi do zbawienia. Jednak ta, czy jakakolwiek inna obietnica nie jest istotą nabożeństwa wynagradzającego. Pan Jezus sam powiedział Łucji, że o wiele milsi są mu ci, którzy oprawiają to nabożeństwo nawet nieudolnie, ale ze szczerą intencją wynagrodzenia i pocieszenia Jego ukochanej Matki, niż ci, którzy robią to skrupulatnie, ale bezdusznie, tylko ze względu na obiecane łaski.
Na to pytanie Łucji dlaczego pięć sobót – otrzymała odpowiedź, że to ze względu na pięć rodzajów zniewag, jakimi obrażane i ranione jest Serce Maryi. A są to obelgi przeciw Niepokalanemu Poczęciu, przeciw Jej Dziewictwu, przeciw Jej Bożemu Macierzyństwu, obelgi, przez które usiłuje się wpoić w serca dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść wobec nieskalanej Matki oraz bluźnierstwa, które znieważają Maryję w Jej świętych wizerunkach.
____________________________________________________________________
W czasie każdej Mszy św. kapłan modli się po wspólnej modlitwie OJCZE NASZ: …“Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy zawsze byli wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu”… A przecież żyjemy w czasach ogromnego zamętu głęboko zanurzeni w grzechach wołających o pomstę do Nieba. Nie dajmy się zwieść również i tym, którzy powołują się na słowa z Dzienniczka św. siostry Faustyny o iskrze wychodzącej z Polski a pomijają istotny warunek postawiony przez Pana Jezusa: „jeśli posłuszna będzie Woli Mojej”! Czy ten warunek spełnia się?! Teraz jest czas na pokutę a nie łudzenie się wywyższeniem. Pan nasz Jezus Chrystus kiedy mówił o swoim wywyższeniu – to mówił o swojej śmierci krzyżowej. Weźmy sobie do serca słowa Bożej Matki, która mówi co mamy czynić: “odmawiajcie różaniec i czyńcie pokutę”.
Warto zapamiętać słowa siostry Łucji: …“zobaczyliśmy po lewej stronie Matki Bożej nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”…
Antonio Borelli w swojej książce „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” tak komentuje tę część:
„Zatem pierwszym punktem do zapamiętania jest to, że ludzkość jest w takim stopniu oddalona od Boga i Jego Kościoła co wyraźnie manifestuje się przez teoretyczne i/lub praktyczne odrzucenie jego nauki i moralności że stanowi to akt buntu przeciwko Bogu, zasługujący na najwyższą karę. Tak istotny wniosek nasuwa się, gdyż wielu dzisiejszych katolików, włącznie z tymi najbardziej znanymi, myśli, mówi i czyni jakby obecna sytuacja świata taka nie była.
Jednakże Matka Boża interweniuje i uzyskuje od Boga, żeby Anioł nie doprowadził swojego działania do końca, co równałoby się zniszczeniu świata. Płomienie rzucane przez Anioła w kierunku ziemi „gasły w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku” pisze siostra Łucja. Oznacza to, że Matka Boża posiada miłosierne zamiary w stosunku do świata i chce dać mu szansę zbawienia. Lecz do tego konieczne jest, aby ludzkość uznała swój grzech i uczyniła pokutę. Dlatego na końcu tej sceny „Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”.
Fakt, że Anioł wołał „mocnym głosem” i powtarzał okrzyk „Pokuta” trzykrotnie, wskazuje, że nie chodzi tu o pokutę płynącą z powierzchowności ducha, ale o poważną pokutę, która prowadzi do głębokiego nawrócenia. Wskazuje to ponownie na powagę stanu oddalenia od Boga, w jakim ludzkość się znajduje.“
(fragmenty książki Antonio A. Borellego „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?”, Kraków 2001, str. 34)
______________________________________________________________________________________________________________
_____________________________________________________________________________________________________________
ŻYWY RÓŻANIEC
Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!
„Różaniec Święty, to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.
(św. Josemaria Escriva do Balaguer)
***
INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA NA MIESIĄC STYCZEŃ 2022
Intencja ewangelizacyjna:
- MÓDLMY SIĘ, ABY WSZYSTKIE OSOBY, KTÓRE DOŚWIADCZAJĄ DYSKRYMINACJI I PRZEŚLADOWAŃ NA TLE RELIGIJNYM, ZNALAZŁY W SPOŁECZEŃSTWACH, W KTÓRYCH ŻYJĄ, UZNANIE WŁASNYCH PRAW I GODNOŚCI, KTÓRA RODZI SIE Z BYCIA BRAĆMI.
więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja
***
Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:
– ZA NASZYCH KAPŁANÓW, ABY DOBRY BÓG UMACNIAŁ ICH W CODZIENNEJ POSŁUDZE ORAZ O NOWE POWOŁANIA DO KAPŁAŃSTWA I ŻYCIA KONSEKROWANEGO.
– ZA PAPIEŻA FRANCISZKA, ABY DUCH ŚWIĘTY PROWADZIŁ GO, A ŚWIĘTY MICHAŁ ARCHANIOŁ STRZEGŁ.
– BOŻE NIESKOŃCZENIE MIŁOSIERNY, KTÓRY DAŁEŚ NAM SWOJEGO SYNA NIE TYLKO PO TO, ABY NAS UWALNIAŁ OD ZŁA WSZELKIEGO, ALE RÓWNIEŻ ABY NAS OBDARZAŁ BOSKĄ GODNOŚCIĄ, DLATEGO PROSIMY O ODWAGĘ CIĄGŁEGO SZUKANIA PRAWDZIWEJ DROGI, BO CZĘSTO JEST ONA ZAKRYTA W CIEMNOŚCIACH TEGO ŚWIATA.
***
Intencja dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II)
i św. Moniki:
– ROZWAŻAJĄC DROGI ZBAWIENIA W TAJEMNICACH RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO PROSIMY BOŻĄ MATKĘ, KTÓRA JEST RÓWNIEŻ I NASZĄ MATKĄ, ABY WYPRASZAŁA U SYNA SWEGO A PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA WŁAŚCIWE DROGI ŻYCIA DLA NASZYCH DZIECI.
__________________________________________________________________________________________________________________________
Róża nr 1 św.Jana Pawła II
Róża nr 2 św. Faustyny
Róża nr 3 bł. ks. Jerzego Popiełuszki
Róża nr 4 św. Maksymiliana Marii Kolbego
Róża nr 5 św. brata Alberta Chmielowskiego
Róża nr 6 św. Jadwigi
Róża nr 7 bł. ks Michała Sopoćki
Róża nr 8 bł. Karoliny Kózkówny
Róża nr 9 św. Andrzeja Boboli
Róża nr 10 św. Teresy Benedykta od Krzyża
Róża nr 11 św. Moniki
Róża nr 12 bł. męczenników o. Michała i o. Zbigniewa
Róża nr 13 św. Hiacynty i św. Franciszka
Róża nr 14 Matki Bożej Częstochowskiej I
Róża nr 15 Matki Bożej Częstochowskiej II
Róża nr 16 Matki Bożej Gietrzwałdzkiej
Róża nr 17 Matki Bożej Miłosierdzia
Róża nr 19 Matki Bożej Różańcowej
Róża nr.18 bł. kard Stefana Wyszyńskiego
Powstała kolejna 19 Róża Żywego Różańca.
Na obecny czas wspólnota różańcowa potrzebuje jeszcze jedną osobę, abyśmy mogli modlić się razem we wspólnocie 380 osób.
W Adwencie zbieraliśmy fundusze na pomoc dla naszych braci chrześcijan w Libanie. Bardzo dziękuję za wspaniałą odpowiedź. Zebraliśmy 3124 funtów brytyjskich, którą przekażemy przez katolicką organizację: Kościół w potrzebie.
Więcej informacji na temat Żywego Różańca, o Patronach Róż i Tajemnicach Różańcowych można znaleźć na stronie: – https://zr.kosciol.org/roze
______________________________________________________________________________________________________________
ŻYWY RÓŻANIEC
Aby Matka Boża była coraz bardziej znana i miłowana!
„Różaniec Święty, to bardzo potężna broń. Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.
(św. Josemaria Escriva do Balaguer)
***
INTENCJA ŻYWEGO RÓŻAŃCA NA MIESIĄC LUTY 2022
Intencja ewangelizacyjna:
– MÓDLMY SIĘ W INTENCJI ZAKONNIC I INNYCH KOBIET KONSEKROWANYCH – DZIĘKUJĄC IM ZA ICH MISJĘ I ODWAGĘ – ABY NADAL ODKRYWAŁY NOWE ODPOWIEDZI W OBLICZU WYZWAŃ NASZYCH CZASÓW.
więcej informacji – Vaticannews.va: Papieska intencja
***
Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:
– ZA NASZYCH KAPŁANÓW, ABY DOBRY BÓG UMACNIAŁ ICH W CODZIENNEJ POSŁUDZE ORAZ O NOWE POWOŁANIA DO KAPŁAŃSTWA I ŻYCIA KONSEKROWANEGO.
– ZA PAPIEŻA FRANCISZKA, ABY DUCH ŚWIĘTY PROWADZIŁ GO, A ŚWIĘTY MICHAŁ ARCHANIOŁ STRZEGŁ.
– BĘDĄC CORAZ BARDZIEJ ŚWIADOMI JAK BOLEŚNIE RANIĄ NASZE GRZECHY TWOJE SERCE BOŻA I NASZA MATKO I SERCE TWOJEGO SYNA A PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA, MODLIMY SIĘ ZA OSOBY KONSEKROWANE, ABY ODNAWIAJĄC SWOJE ŚLUBOWANIA WYTRWAŁY NA DRODZE POWOŁANIA I MODLIMY SIĘ ZA OSOBY OBARCZONE CIĘŻKIM KRZYŻEM CIERPIENIA, ABY DZIĘKI BOŻEJ MOCY BYŁO IM DANE JUŻ TERAZ ZOBACZYĆ JAK BARDZO SĄ POTRZEBNI W MISJI RATOWANIA BIEDNYCH GRZESZNIKÓW.
***
Intencja dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II)
i św. Moniki:
– ROZWAŻAJĄC DROGI ZBAWIENIA W TAJEMNICACH RÓŻAŃCA ŚWIĘTEGO PROSIMY BOŻĄ MATKĘ, KTÓRA JEST RÓWNIEŻ I NASZĄ MATKĄ, ABY WYPRASZAŁA U SYNA SWEGO A PANA NASZEGO JEZUSA CHRYSTUSA WŁAŚCIWE DROGI ŻYCIA DLA NASZYCH DZIECI.
__________________________________________________________________________________________________________________________
Róża nr 1 św.Jana Pawła II
Róża nr 2 św. Faustyny
Róża nr 3 bł. ks. Jerzego Popiełuszki
Róża nr 4 św. Maksymiliana Marii Kolbego
Róża nr 5 św. brata Alberta Chmielowskiego
Róża nr 6 św. Jadwigi
Róża nr 7 bł. ks Michała Sopoćki
Róża nr 8 bł. Karoliny Kózkówny
Róża nr 9 św. Andrzeja Boboli
Róża nr 10 św. Teresy Benedykta od Krzyża
Róża nr 11 św. Moniki
Róża nr 12 bł. męczenników o. Michała i o. Zbigniewa
Róża nr 13 św. Hiacynty i św. Franciszka
Róża nr 14 Matki Bożej Częstochowskiej I
Róża nr 15 Matki Bożej Częstochowskiej II
Róża nr 16 Matki Bożej Gietrzwałdzkiej
Róża nr 17 Matki Bożej Miłosierdzia
Róża nr 19 Matki Bożej Różańcowej
Róża nr.18 bł. kard Stefana Wyszyńskiego
Powstała kolejna 19 Róża Żywego Różańca.
Na obecny czas wspólnota różańcowa potrzebuje jeszcze jedną osobę, abyśmy mogli modlić się razem we wspólnocie 380 osób.
W Adwencie zbieraliśmy fundusze na pomoc dla naszych braci chrześcijan w Libanie. Bardzo dziękuję za wspaniałą odpowiedź. Zebraliśmy 3124 funtów brytyjskich, którą przekażemy przez katolicką organizację: Kościół w potrzebie.
Więcej informacji na temat Żywego Różańca, o Patronach Róż i Tajemnicach Różańcowych można znaleźć na stronie: – https://zr.kosciol.org/roze
W 2021 r. sekcja polska Pomocy Kościołowi w Potrzebie zebrała 12 mln zł na wsparcie prześladowanych chrześcijan
W 2021 r. polska sekcja Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie zebrała ponad 12 mln zł na wsparcie prześladowanych chrześcijan. Po Dniu Solidarności z Kościołem Prześladowanym do Libanu trafiło już 950 tys. euro.
***
Organizacja przypomniała, że XIII Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym poświęcony był wsparciu chrześcijan w Libanie.
“Pomoc Kościołowi w Potrzebie nauczone doświadczeniem Iraku i Syrii, gdzie wojna i trudna sytuacja ekonomiczna zmusiły do ucieczki setki tysięcy chrześcijan, nie chciało dopuścić, by podobny scenariusz zrealizował się w Libanie.
“Za każdym razem, gdy obywatel Libanu emigruje, przegrywamy nową bitwę” – powiedział maronicki patriarcha ks. kard. Béchara Boutros Raï.
Dyrektor sekcji polskiej PKWP ks. prof. Waldemar Cisło poinformował, że organizacja przekazała do Libanu 950 tys. euro. Wyjaśnił, że stowarzyszenie może docierać do potrzebujących dzięki nawiązaniu współpracy z Kościołem maronickim, Kościołem grecko-melchickim i Kościołem chaldejskim.
Wsparcie dla Libanu w 2021 r. uzupełniły transporty z pomocą humanitarną, możliwe dzięki życzliwości wojska. Wśród produktów było m.in. mleko w proszku, środki czystości i leki. Wśród darczyńców znaleźli się m.in.: Grupa PKP, Polfa Tarchomin, PGD Polska i IŁ Capital.
Przypomniano, że dzięki pieniądzom z rezerwy premiera i inicjatywie podjętej przez prezydenta Andrzeja Dudę w grudniu do Libańczyków i do syryjskich uchodźców w Dolinie Bekaa trafiły paczki z żywnością.
“Udało nam się zawieźć 10 tys. paczek żywnościowych i higienicznych” – wskazał ks. prof. Cisło.
Poinformował, że w 2021 r. PKWP zebrało ponad 12 mln zł. (PAP)
Magdalena Gronek/Tygodnik Niedziela
__________________________________________________________________________________________________________________________
Modlitwa różańcowa
Różaniec jest jedną z najbardziej popularnych modlitw na świecie. Znany jest – jeśli idzie o formę – od bardzo dawna w religiach Dalekiego Wschodu, w prawosławiu i oczywiście w katolicyzmie. Zwyczaj odmawiania różańców sięga czasów przed narodzeniem Chrystusa. W 1849 r. odkryto wśród ruin starożytnej Niniwy w ręku niewiasty coś w rodzaju różańca. Posążek pochodził z VIII, a może nawet IX w. przed Chrystusem. “Różańce” stosowali powszechnie w Indiach wyznawcy Wisznu i Siwy, także wyznawcy Buddy, lamowie w Tybecie, a nawet mahometanie w Syrii i północnej Afryce. Różaniec miał też różne formy. W Chinach np. były nim sznury z węzłami (tzw. sznury mnemotechniczne). Podobną formę miały sznury bramińskie. Najstarsza wzmianka o nich pochodzi z II w. po Chrystusie (księga Athararedd). Różaniec indyjskich siwaitów (czcicieli Siwy) miał formę sznurków z nanizanymi perełkami owocu aksza i składał się z 32, 64, 84 lub 108 paciorków. Podobne różańce mieli i mają dotąd mnisi buddyjscy. Różańce te ułatwiały modlitwę, zwłaszcza gdy pewne formuły stale się powtarzały. Czytamy o pierwszych pustelnikach, że wyznaczali sobie do codziennego odmawiania po 100 i więcej Ojcze nasz czy innych pacierzy. Sozomenos i Palladiusz (w. V) podają, że pierwsi chrześcijanie dla łatwiejszego zapamiętania ilości wyznaczonych sobie pacierzy liczyli je na palcach, potem posługiwali się kamykami. Tak czynił św. Paweł Pustelnik, który na 300 kamykach liczył 300 Ojcze nasz. Metodę udoskonalono, posługując się sznurkami z węzłami lub sznurkami z nanizanymi na nich pętelkami czy kawałkami drewna. Taki różaniec miał posiadać św. Pachomiusz (+ 346) i św. Benedykt z Nursji (+ 547). W grobie św. Gertrudy z Nivelles (+ 658) znaleziono sznurek z nawleczonymi kulkami. Byłby to więc najstarszy chrześcijański znaleziony różaniec. Najdawniejszy z zachowanych różańców pochodzi jednak dopiero z XIII w. Znaleziono jego rzeźbę na nagrobku Gerarda, rycerza zakonu templariuszy (+ 1273). Sznur przedstawia 158 nanizanych na nim paciorków. Około roku 1500 pojawiają się różańce, na które składają się paciorki ułożone w dziesiątki. Modlitwą najwcześniej i najpowszechniej odmawianą była Modlitwa Pańska. Kiedy powstały zakony, reguła zobowiązywała kapłanów do codziennego odmawiania 150 psalmów. Braci zakonnych natomiast zobowiązywano do odmawiania 150 Ojcze nasz. Dlatego tak ułożone modlitwy nazywano Psałterzem braci. Tak było u benedyktynów jeszcze w XI, u templariuszy – w XII, a nawet w XIII wieku. Od XII w. rozpowszechnił się w Kościele zwyczaj odmawiania Pozdrowienia Anielskiego. Wprowadzono je najpierw w formie antyfony do oficjum o Najświętszej Maryi Pannie w wieku XI, w tym samym czasie w modlitwie Anioł Pański, wreszcie jako odrębną modlitwę, powtarzaną wiele razy. Składała się ona początkowo jedynie ze słów anioła Gabriela: “Zdrowaś, Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami” (Łk 1, 28). Potem zaczęto dodawać słowa, wypowiedziane do Maryi przez św. Elżbietę: “I błogosławiony owoc żywota Twojego” (Łk 1, 42). Tak było aż do wieku XII. Potem zaczęto dodawać słowa następne: “…Jezus. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen”. Od XV w. ta forma przyjęła się już powszechnie w Kościele na Zachodzie. Zatwierdził ją św. Pius V w 1566 r., a w 1568 r. wprowadził ją do brewiarza. Ze średniowiecza pochodzi zwyczaj częstego powtarzania Pozdrowienia Anielskiego. Pustelnik Aybert z Hennegau (+ 1140) miał zwyczaj codziennie odmawiać je 150 razy. Za każdym razem przyklękał, a na końcu padał na twarz. Różaniec w postaci wielokrotnego odmawiania Pozdrowienia Anielskiego upowszechniał św. Dominik Guzman, założyciel Zakonu Kaznodziejskiego (dominikanów), dlatego nazywa się go ojcem różańca do Najświętszej Maryi Panny. Nie jest to jednak ścisłe. Różaniec bowiem w obecnej formie ustalił się dopiero w XV w. dzięki innemu dominikaninowi, bł. Alanusowi a la Roche (van den Clip), który żył w latach 1428-1475. On ustalił nazwę “Psałterz Maryi”, jak też i liczbę 150 Zdrowaś, które podzielił na dekady (dziesiątki), każda przeplatana Modlitwą Pańską. On też założył pierwsze bractwo różańcowe w Douai w 1470 r. W 1464 r. ukazała mu się Maryja. Poleciła mu propagować w swym imieniu różaniec i zakładać bractwa różańcowe. Przekazała mu również 15 obietnic dla tych, którzy będą odmawiać różaniec: Ktokolwiek będzie mi służył przez odmawianie różańca świętego, otrzyma wyjątkowe łaski.Obiecuję moją specjalną obronę i największe łaski wszystkim tym, którzy będą odmawiać różaniec.Różaniec stanie się bronią przeciw piekłu, zniszczy, pomniejszy grzechy, zwycięży heretyków.Spowoduje on, że cnoty i dobre dzieła zakwitną; otrzyma on od Boga obfite przebaczenie dla dusz; odciągnie serca ludu od umiłowania świata i jego marności; podniesie je do pożądania rzeczy wiecznych.Dusza, która poleci mi się przez odmawianie różańca, nie zginie.Ktokolwiek będzie odmawiał różaniec i odda się rozmyślaniu nad jego świętymi tajemnicami, nigdy nie będzie pokonany przez niepowodzenia. Bóg nie będzie karał w swojej sprawiedliwości, nie zginie śmiercią niespodziewaną, jeżeli będzie sprawiedliwym, wytrwałym w łasce Bożej i będzie godnym życia wiecznego.Ktokolwiek będzie miał prawdziwe nabożeństwo do różańca – nie umrze bez sakramentów Kościoła.Wierni w odmawianiu różańca będą mieli w życiu i przy śmierci światło Boże i pełnię Jego łaski.Uwolnię z czyśćca tych, którzy mieli nabożeństwo do różańca świętego.Wierne dzieci różańca zasłużą na wysoki stopień chwały w niebie.Otrzymacie wszystko, o co prosicie przez odmawianie różańca.Wszystkich, którzy rozpowszechniają różaniec, będę wspomagała w ich potrzebach.Otrzymałam od mojego Boskiego Syna obietnicę, że wszyscy obrońcy różańca będą mieli za wstawienników cały Dwór Niebieski w czasie życia i w godzinę śmierci.Wszyscy, którzy odmawiają różaniec, są moimi synami i braćmi mojego Jedynego Syna Jezusa Chrystusa.Nabożeństwo do mojego różańca jest wielkim znakiem przeznaczenia do nieba. Niemniej żarliwie nową formę modlitwy wprowadzali dominikanie: Michał Francois, a przede wszystkim Jakub Spranger (w. XV). Dzięki nim, jak też dzięki poparciu wielu zakonów i hierarchów, modlitwa różańcowa stała się własnością całego Kościoła łacińskiego w wieku XVI, a bractwa różańcowe spotykamy we wszystkich krajach, gdzie tylko dominikanie mieli swoje placówki. Z wolna zaczęto także wprowadzać do różańca tajemnice ku rozważaniu życia Chrystusa Pana i Maryi. W XVI w. ustalono ostatecznie 15 tajemnic i podzielono je na 5 radosnych, 5 bolesnych i 5 chwalebnych. Bulle papieskie, począwszy od papieża Sykstusa IV (+ 1484), wspominają o różańcu złożonym jedynie z 15 Ojcze nasz i 150 Zdrowaś. Dopiero bulla św. Piusa V z 17 marca 1569 r. po raz pierwszy zwraca uwagę, że rozważanie tajemnic z życia Pana Jezusa jest warunkiem koniecznym dla utrzymania odpustów. Ten zwyczaj utrwalił się szczególnie po zwycięstwie w bitwie pod Lepanto 7 października 1571 r., po której Pius V wprowadził święto Matki Bożej Różańcowej. Obok różańca “dominikańskiego” zaczęły pojawiać się przeróżne koronki. Szczególną sławę zdobyły sobie koronki zakonu serwitów i franciszkanów ku czci 7 Boleści i 7 Radości Najświętszej Maryi Panny. Bardzo je propagowali bernardyni, a w Polsce bł. Władysław z Gielniowa (1440-1505). Modlitwę różańcową popularyzowali liczni święci. Św. Stanisław Kostka (+ 1568) prosił, by przy śmierci dano mu do rąk różaniec, bo to najmilsza pamiątka od niebieskiej Matki. Św. Teresa z Avila (+ 1582) jako siedmioletnia dziewczynka z bratem wyszukiwała w ogrodzie ustronie, gdzie odmawiała z nim różaniec. Św. Karol Boromeusz (+ 1584) był jednym z najżarliwszych propagatorów bractw różańcowych. Św. Filip Nereusz (+ 1595) nawet w nocy nie rozstawał się ze swoim różańcem. Św. Franciszek Salezy (+ 1622) i św. Joanna de Chantal (+ 1541) ślubem zobowiązali się do codziennego odmawiania różańca. Św. Józef Kalasanty (+ 1648), św. Jan de la Salle (+ 1719) i św. Jan Bosko (+ 1888) wprowadzili codzienne odmawianie cząstki różańca świętego nie tylko w swoich rodzinach zakonnych, ale także wśród wychowanków. Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort nosił przy sobie stale u pasa duży różaniec, podobnie św. Alfons Liguori (+ 1787). Najwięcej do rozpowszechnienia modlitwy różańcowej w Kościele przyczynili się jednak papieże. Wśród nich pierwsze miejsce ma papież Klemens VIII (+ 1605), który wydał 19 bulli zachęcających wiernych do odmawiania tej modlitwy, oraz papież Leon XIII. W latach 1883-1898 wydał on aż 12 urzędowych pism dotyczących różańca świętego. Można je nazwać encyklopedią różańcową. Łącznie w całym swoim pontyfikacie zostawił on 22 oficjalne dokumenty dotyczące różańca. On też wprowadził nabożeństwa różańcowe w październiku. Pius XI i Pius XII codziennie ze swoimi domownikami odmawiali różaniec. Pius XI wydał osobny dokument O Różańcu Najświętszej Maryi Panny (z 29 września 1937 r.). Papieże Jan XXIII, Paweł VI i Jan Paweł II niejeden raz w swoich publicznych przemówieniach zachęcali wiernych do ukochania tej modlitwy. W 2002 r. Jan Paweł II listem Rosarium Virginis Mariae dołączył do różańca także czwartą część – tajemnice światła (chrzest Chrystusa, pierwszy cud w Kanie Galilejskiej, głoszenie Królestwa i wzywanie do nawrócenia, przemienienie na górze Tabor oraz ustanowienie Eucharystii). Ogłosił także czas od października 2002 do października 2003 Rokiem Różańca Świętego i wezwał wszystkich wierzących do częstszej i bardziej gorliwej modlitwy różańcowej. Do odmawiania różańca kilkakrotnie wzywała także Matka Boża w czasie swych objawień, m.in. w Lourdes (1858), w La Salette, w Fatimie (1917), w Beauraing (1932) i w Banneux (1933). Różaniec nie może zastąpić Mszy świętej czy uczestnictwa w innych celebracjach liturgicznych; nie stanowi konkurencji ani dla Liturgii Godzin, ani dla koronki do Miłosierdzia Bożego, ani dla innych form kultu. Jest natomiast wspaniałym i potężnym sposobem przeżywania naszej wiary w żywej łączności z Maryją, wraz z którą wędrujemy po drogach tajemnic naszego odkupienia. Zachęcamy do wytrwałej modlitwy różańcowej, szczególnie w październiku – powierzajmy Matce Bożej Ojca Świętego i wszystkie bliskie jego sercu sprawy. Za odmówienie w całości (i bez przerwy) przynajmniej jednej części różańca (pięciu dziesiątek) w kościele, kaplicy publicznej, w rodzinie, wspólnocie zakonnej czy pobożnym stowarzyszeniu, połączone z rozmyślaniem nad rozważanymi tajemnicami można uzyskać odpust zupełny (odmówienie poza tymi miejscami lub wspólnotami – odpust cząstkowy). Więcej na temat odpustów i o różańcu – w naszej Czytelni. • Dokumenty i nauczanie papieskie o Różańcu • O historii Różańca • O modlitwie różańcowej • Rozważania tajemnic różańcowych |
*****
WIERSZ O RÓŻAŃCU
W małej izdebce, tuż obok łóżka,
Z różańcem w ręku klęczy staruszka
Czemuż to babciu mówisz pacierze?
Bo ja w ich siłę naprawdę wierzę.Wierzę, że te małe paciorki z dębiny
Moc mają ogromną, odpuszczają winy
Gdy zawiodą lekarze, gdy znikąd pomocy
Ja, grzesznik niegodny, korzystam z ich mocyPierwsza dziesiątka jest za papieża
Niech nami kieruje, Bogu powierza.
Druga w intencji całego Kościoła
Modlitwą silny wszystkiemu podoła.Trzecia za męża, co zmarł i już jest w niebie
A może w czyśćcu, lub większej potrzebie
Czwartą odmawiam w intencji syna…
Przy tych słowach staruszka płakać zaczynaBył dobry chłopak, lecz od ojca pogrzebu
Odwrócił się od Boga, złorzeczył niebu
Nie rozumiał, że Bóg w swojej miłości
Dał wolną wolę dla całej ludzkości.Zaś człowiek dar ten bezcenny i hojny
Zamienił na chciwości, wyzysk i wojny
I teraz, gdy wypadek czy wojenna trwoga
Nie wini siebie, lecz zawsze Boga.Myślałam, że syn, gdy założył rodzinę,
Gdy wziął na ręce swą pierwszą dziecinę,
Zrozumiał swe błędy, cel odnalazł w życiu
Lecz on mimo rodziny, pogrążył się w piciu.Awantury, alkohol, płacz i siniaki
Czemu swym dzieciom los zgotował taki?
Nie było miłości, pieniędzy, jedzenia,
Spokój był tylko, gdy szedł do więzienia.Ja zaś przez lata biorąc różaniec do ręki,
Bogu polecam swych wnucząt udręki,
Lecz syn w nałogu trwał dalej uparty,
Z czwartej dziesiątki robił sobie żarty.„Lepiej piątą odmawiaj sama za siebie
Bo żyjesz tylko o wodzie i chlebie.
Na nic te posty i twoje modły,
Bo los już taki musi być podły.”Płacze staruszka, drżą wątłe ramiona.
Wie, że jest chora, niedługo skona.
Co będzie z synem, z jego rodziną?
Czy znajdą drogę prawdziwą, jedyną?I zmarła nieboga. Wezwano syna
Ten twardo powiedział – nie moja to wina.
Lecz widząc w trumnie matki swej trupa,
Poczuł jak mu pęka na sercu skorupa.Zobaczył różaniec swej zmarłej matki,
W miejscu czwartej dziesiątki zupełnie gładki.
Nie ma paciorków – patrzy i nie wierzy,
Palcami starte od milionów pacierzy.Tylko piąta dziesiątka była jak nowa,
Przypomniał swe kpiące o niej słowa.
Na palcach zobaczył od łańcuszka rany,
Wybacz mi – krzyknął – Boże mój kochany!Ożyło w końcu syna sumienie,
Przysięgam ci matko, że ja się zmienię.
Całował zimne swej matki dłonie,
Twarz łzami zoraną i siwe skronie.Rzucił nałogi, oddał się Bogu,
Szczęście gościło w ich domu progu.
I codziennie wieczorem, całą rodziną,
Różaniec mówili za matki przyczyną..
wiersz Jacka Daniluka z książki “Jego śladem” dedykowany św. Janowi Pawłowi II
__________________________________________________________________________________________________________________________
*****
o. Gabriele Amorth:
Różaniec wywołuje paniczny strach u demona
Zmarły w 2016 roku egzorcysta Watykanu, jeden z najpopularniejszych duchownych, którzy stawali na froncie walki z szatanem, ojciec Gabriele Amorth przekonuje w swojej książce, że tylko jedna modlitwa wywołuje paniczny strach u demona – różaniec.
Różaniec to potężny egzorcyzm – nie ma wątpliwości ojciec Gabriele Amorth. W świecie, w którym rządzi kozetka i tysiące – nierzadko sprzecznych – porad psychologów, słynny egzorcysta w książce „Mój różaniec” podsuwa nam niezawodny sposób rozwiązania wielu problemów duchowych. Te bowiem często rzutują na naszą kondycję psychiczną i fizyczną. Jak twierdzi watykański egzorcysta, żadna modlitwa, którą odmawia nie ma tak wielkiej mocy przepędzania złego ducha, co różaniec.
Uznany autorytet w walce z demonami, ojciec Amorth udowadnia więc w swojej książce, że modlitwa Maryjna jest najpotężniejszym egzorcyzmem, zaś poprzez rozważanie tajemnic różańcowych, możemy odkrywać po raz kolejny ewangeliczną Dobrą Nowinę. Jeśli zatem poszukujemy rozwiązania wielu problemów wewnętrznych, trapią nas natrętne myśli lub czujemy się zagubieni i przygnieceni licznymi codziennymi sprawami, różaniec – udowadnia słynny egzorcysta – może stanowić wielką pociechę, a nawet darować nam uzdrowienie zarówno duchowe, jak i fizyczne.
W książce, obok porad dotyczących tego, w jaki sposób zmagać się z zagrożeniami w życiu duchowym przy pomocy modlitwy różańcowej, znajdują się również niezwykłe rozważania, napisane przez ojca Amortha. Pozwalają one nie tylko odkrywać i przeżywać Ewangelię podczas modlitwy Maryjnej, ale również lepiej pojąć tajemnicę życia Matki naszego Boga.
o. Gabriele Amorth, Mój różaniec, Wydawnictwo Esprit 2016
__________________________________________________________________________________________________________________________
***
Wyzwolenie i uzdrowienie przez post.
W jaki sposób post zbliża nas do Jezusa?
WYZWOLENIE I UZDROWIENIE PRZEZ POST
SKACZESZ DO WODY ?
Przekonajmy się na początku, czy jesteś zupełnie normalny. Wyobraź sobie, że pewnego grudniowego dnia idziesz wzdłuż rzeki. Jest siarczysty mróz. Nagle słyszysz krzyk tonącego dziecka. Ma ono 2 lub 3 latka. Jeśli to właśnie ty nie wskoczysz do wody, aby przyjść mu z pomocą, dziecko zginie. Co robisz? Czy skaczesz, chociaż wiesz, że woda jest lodowata? Tak ?
Oczywiście, że skaczesz, bo chcesz uratować mu życie. Nie możesz pozwolić, by dziecko zginęło, skoro możesz je uratować. Przecież tak łatwo jest wskoczyć do wody!
Tak samo jest z postem. Pozwala on ci uratować wiele istnień ludzkich, nie dopuścić do śmierci wielu młodych ludzi i dzieci, do rozpadu wielu rodzin. Niestety, od prawie pół wieku na Zachodzie zapomnieliśmy o poście i dlatego śmierć zaczęła dokonywać niesłychanego wprost niesłychanego wprost spustoszenia. Czy zauważyliście zależność między zaniechaniem postu a nasileniem się napaści złego ducha? Szatan mógł łatwiej dostać się nawet do Kościoła, ponieważ jego drzwi nie były zamknięte. Matka Boża w Medjugoriu kieruje do nas pełne strapienia wołanie: „Zapomnieliście o poście!”. Na Zachodzie został on porzucony, trzeba więc do niego powrócić. Jest to bardzo ważne. Matka Boża w Medjugoriu daje 5 podst. Wskazań, które musimy wprowadzać w życie, jeśli chcemy być święci to znaczy mieć w sobie pełnię miłości a także zwyciężyć szatana. Są one podstawowe w naszej drodze do Boga. Drugie wskazanie jest właśnie tym, którego ludzie nie chcą stosować. W każdym zakątku świata mogę spotkać ludzi gorliwych, wprowadzających w życie słowa Matki Bożej z Medjugoria. Stwierdzam, że stosują się oni do 4 pozostałych wskazań: Msza św, czytanie Pisma św., spowiedź, różaniec. Gdy jednak mówię do nich o poście, zwieszają głowę i nic nie odpowiadają , ponieważ go zaniechali. Nie zrozumieliśmy czym jest post!. W Medjugoriu Matka Boża mówi o nim w bardzo piękny sposób. Odsłania piękno i sens postu jako potężnego narzędzia w naszych rękach, narzędzia mocy Bożej, działającej poprzez nas dokonującej niezwykłych rzeczy, których tak bardzo potrzebujemy.
DWA DNI W TYGODNIU
MATKA Boża prosi, byśmy pościli o chlebie i wodzie dwa dni w tygodniu – w środy i w piątki. Dlaczego właśnie w te 2 dni? Sama Matka Boża wraz ze św. Józefem, Jezusem i wszystkimi pobożnymi Żydami tamtych czasów – pościła 2 dni w tygodniu. W bardzo dawnym dokumencie Kościoła, Didache, pochodzącym z ok. 90 roku n.e., w którym pierwsi uczniowie mówią o życiu chrześcijan I – szego wieku, czytamy: „Nie zachowujcie postu w tym samym czasie, co obłudnicy. Oni bowiem poszczą w poniedziałek i czwartek, wy natomiast pośćcie w środę i piątek”. To niezwykłe, że Matka Boża chce przywrócić tę tradycję pierwotnego Kościoła. wg której sama żyła. Post wpisany jest w religię żydowską, w religię chrześcijańską, jak też i w inne religie. Stosuje go nawet medycyna i niektóre terapie. Każdy lekarz wie, że post jest dobry dla zdrowia.
Matka Boża nie tłumaczy w swych orędziach, dlaczego mamy pościć właśnie w te dni. Miałam jednak okazję odkryć to dzięki członkom grupy modlitewnej, założonej przez Maryję w Medjugoriu. Przez całe lata nauczała ona tych młodych ludzi za pośrednictwem widzących. To piękne, że wszystko co czyni Maryja , ma tylko jeden cel: wskazywać na Jezusa. Przychodzi dla Jezusa, przychodzi po to, byśmy Go kochali, byśmy zbliżyli się do Jego Serca.
W JAKI SPOSÓB POST ZBLIŻA NAS DO JEZUSA
Maryja prosiła, by każdy czwartek był upamiętnieniem daru Eucharystii i kapłaństwa. Pamiątkę tę mamy przeżywać z wielką miłością. Z radością, wiarą i dziękczynieniem mamy przypominać obie, że Jezus dał nam swoje Ciało i Krew jako pokarm i napój. Maryja jest tak bardzo rozmiłowana w Eucharystii, w Chlebie Życia, że daje nam całą środę na to, byśmy przygotowali się do przeżywania tej pamiątki. Maryja pragnie już od środy uwalniać nas od rozproszeń, od innych pokarmów, od zakupów, od przygotowywania posiłków i wszystkich trosk związanych z jedzeniem, abyśmy mogli rozsmakować się w chlebie, w tym pokarmie, który stanie się Ciałem samego Jezusa. Wybrał On bowiem właśnie chleb, by przemienić go w swoje Ciało. W środę nie powinniśmy myśleć o tym, co będziemy jeść następnego dnia. Mamy pościć z radością serca i rozsmakowywać się w chlebie. Mamy przygotowywać się tak jak naród wybrany podczas swej wędrówki przez pustynię. Bóg zesłał im mannę, chleb z nieba. Lud, który miał prze niej przygotowywał. W taki sam sposób Maryja przygotowuje nas dzisiaj. W czwartek obchodzimy uroczystą pamiątkę ustanowienia Eucharystii, Chleba Życia. Ale Maryja nie chce, byśmy od razu w piątek zajadali się homarami po amerykańsku czy innymi smakowitymi potrawami . Pragnie, byśmy w piątek nadal czuli smak chleba, aby jak najdłużej przeżywać tę tajemnicę . Podobnie jest z żydowskim szabatem. Dal Żydów jest to najważniejsze święto. Gdy nastaje wieczór i zachodzi słońce , gdy zbliża się koniec szabatu, Żydzi wciąż śpiewają Psalmy i hymny tak, jakby chcieli przedłużyć szabat. Nie chcą go utracić. Szabat jest jak narzeczona. Tak samo piątkowy post pozwala nam jak najdłużej zachować smak chleba, który przypomina nam Chleb Życia. Często wyobrażam sobie Matkę Bożą, która pozostała na ziemi wśród Apostołów po Wniebowstąpieniu Jezusa. Czy, gdy wchodziła do kuchni, mogła patrzeć na chleb tak samo, jak przed Ostatnią Wieczerzą? Gdy spoglądała na chleb, na pewno coś drżało w Jej matczynym Sercu: „Mój Syn przychodzi pod postacią chleba, to właśnie chleb stał się moim Synem”. – myślała z pewnością. Można się domyślać, że nie patrzyła na chleb tak samo, jak na marchew czy ziemniaki. Patrząc na ziarna zboża, z których powstaje chleb, mamy przed oczami całe dzieje Chrystusa, dzieje Odkupiciela. Gdy Jezus mówi w Ewangelii o ziarnie, widzimy siewcę i ziarno, które musi obumrzeć. Dopiero gdy obumrze, przyniesie owoc obfity, wyda plon – 30-krotny, 60-krotny, 100-krotny. To całe dzieje śmierci i zmartwychwstania Chrystusa i owoców Odkupienia. Aby ziarno stało się chlebem, trzeba je zmiażdżyć, by zrobić niego mąkę i dopiero z mąki upiec chleb. Tak samo został zmiażdżony Jezus: całe Jego ciało, dusza i serce, cała Jego osoba. Ziarno pszeniczne mówi o historii miłości Jezusa do nas. Jezus pozwolił się zmiażdżyć, abyśmy mogli Nim się karmić i być przebóstwieni przez ten pokarm. Mówiąc o Chlebie Życia, Jezus powiedział: „kto spożywa ten chleb, ma życie wieczne” Jaki to chleb? „Ten, który daje wam Syn Człowieczy, nie ten, który jedli wasi ojcowie i pomarli” /J 6,49-51/
Dlatego w środy i piątki powinniśmy żyć miłością do chleba i historią naszego Odkupienia. Matka Boża chce nas w tym zanurzyć nie tylko duchowo, lecz także w wymiarze materialnym. Maryja jest niewiastą żydowską, bardzo konkretną. Zaleca nam post o chlebie, aby zmusić nas niejako do przebywania z Jezusem. Skupia naszą uwagę na miłości i obecności Jezusa i pozwala, byśmy wraz z Nią wielbili GO za to, że w swej pokorze stał się chlebem. Oto prawdziwy sens postu. W samym Medjugoriu Matka Boża dała nam kilka przykładów dla zilustrowania orędzia, które do nas kieruje i ukazania dobrodziejstw, jakie przynosi post o chlebie i wodzie. Tradycja żydowska, a także tradycja chrześcijańska, która jest jej przedłużeniem, uczy nas, że post ma wielką moc przeciwko szatanowi. Sprawa ta jest bardzo ważna, bo dzisiaj szczególnie zmagamy się z siłami zła. Matka Boża wielokrotnie powtarza w Medjugoriu, że dziś szatan jest tak silny, jak nigdy dotąd. Trudno ogarnąć spustoszenia, jakich dokonuje w rodzinach, w młodych i dzieciach. Niestety dzisiaj na Zachodzie panuje kultura śmierci. Wielu pielgrzymów przyjeżdża do Medjugoria w stanie załamania, ponieważ ich dzieci biorą narkotyki, uprawiają nierząd czy zdążają drogą prowadzącą do śmierci. Podczas spotkań za mną ich rodzice proszą, by widzący pomodlili się o uwolnienie ich dzieci od narkotyków, czy nierządu. Zapewniwszy ich o modlitwie , pytam: „czy pościliście w intencji waszego dziecka?”. W odpowiedzi słyszę: „Bardzo się modlimy, odprawiamy nowenny do Najśw. Krwi Chrystusa, odmawiamy różaniec”! „Ale nie odpowiadacie na moje pytanie. Czy również pościcie?”. „Ale, siostro, modlimy się!”. Przypominam wówczas o tym, że Maryja mówi o wojnach, które toczą się w rodzinach, w sercach ich dzieci. Może to właśnie taka wojna niszczy teraz życie ich dziecka. „Drogie dzieci – mówi Maryja – postem i modlitwą można powstrzymać wojny.”. Matka Boża nie mówi najpierw o wojnach między narodami, ale o wojnach w łonie rodzin. Mówi, że wojna zaczyna się w naszym sercu. Jeśli nienawidzę mego brata, jeśli zamknęłam drzwi przed jakimś człowiekiem i źle go osądziłam, jeśli go potępiłam, jeśli czuję do niego zazdrość, jeśli go obmawiam, jeśli w moim sercu pozostaje gorycz, wtedy toczy się w nim wojna, która tylko wydostaje się na zewnątrz. To przede wszystkim taką wojnę matka Boża chce usunąć z naszego serca. Jedynym sposobem jest post i modlitwa. Jeśli znajdziecie jakiś innysposób, to jest to sposób podejrzany.
Trzeba z niego zrezygnować. Jezus mówi podobnie. Pewnego dnia Apostołowie powrócili zasmuceni, bo tym razem nie mogli pokonać zła, a przecież mieli w sobie moc Chrystusa. Czynili cuda, uzdrawiali, uwalniali od złych duchów. Tego dnia się nie udało. Jezus wytłumaczył im, dlaczego tak się stało: „Ten rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem”. ?Mt 17,21/
Nie zapominajmy o tych dwóch sposobach. Post to coś więcej, niż skok do lodowatej wody, by uratować jedno tonące dziecko. Gdy pościmy o chlebie i wodzie, nie grozi nam zapalenie płuc. Możemy za to uratować życie wielu ludziom nie zapadając na żadną chorobę. Post przywraca zdrowie. Z wielu badań wynika, że na Zachodzie je się o 1/3 za dużo w stosunku to tego, co jest niezbędne dla organizmu. Wiele chorób, a nawet przedwczesnych zgonów, spowodowanych jest nadmiarem pokarmu. Tak więc post zrobi nam dobrze.
Rodzice, którzy błagacie o uzdrowienie waszego dziecka, dzieci, które błagacie o pojednanie waszych rodziców, wiedzcie, że macie tę moc. Nie módlcie się bez postu i nie pośćcie bez modlitwy. Wszyscy święci pościli.
W pierwszych tygodniach objawień ludzie z wioski i okolic z wielką uwagą wsłuchiwali się w każde słowo matki Bożej. Mniej więcej dwa m-ce później po rozpoczęciu objawień Maryja powiedziała: „Szatan ma wobec tej parafii niszczycielski plan. Drogie dzieci, proszę wszystkich parafian, by przez 3 dni pościli o chlebie i wodzie i odmawiali różaniec, aby odnieść zwycięstwo nad szatanem”. Wszyscy jak jeden mąż zrobili to o co prosiła Matka Boża. Przez 3 dni pościli i modlili się jednym sercem, by Maryja mogła zmiażdżyć głowę węża. Czwartego dnia Matka Boża powiedziała: „Drogie dzieci, dziękuję wam za modlitwy i post. Upadł szatański plan, odnieśliśmy zwycięstwo”. Nie powiedziała: „Odniosłam zwycięstwo”, ale: „Odnieśliśmy zwycięstwo”. Potrzebowała wieśniaków z parafii w Medjugoriu, aby zwyciężyć szatana. Jest to bardzo ważne, bo gdyby w tamtych dniach szatanowi udało się przeprowadzić swój plan, nie byłoby Medjugoria, nie byłoby tej całej rzeki błogosławieństwa, która rozlewa się po naszej ziemi od ponad 27 lat. Gdyby nie było Medjugoria, ileż ludzkich istnień nie zostałoby ocalonych, ileż rodzin nie zjednoczyłoby się na nowo, iluż młodych ludzi nie uniknęłoby samobójstwa!.Spójrzmy na dobro, jakie Medjugoriu przyniosło nam samym a wszystko dlatego, że kiedyś 500 parafian z tej wioski poświęciło 3 dni na to, by zwyciężyć szatana. Bóg mógł ofiarować światu Medjugoriu i miliony pielgrzymów mogą tam przybywać, by nabierać sił. Oto jaką moc ma ten, kto odpowiada „tak” na prośbę o post i modlitwę. W 1992 r. Matka Boża powiedziała do Iranki: „Drogie dzieci, proszę was, byście zwyciężali szatana”. Ależ kim ja jestem, bym mogła odnieść zwycięstwo nad szatanem? Czy Matka Boża prosi właśnie mnie, bym go zwyciężyła? Tak. Jestem dzieckiem Bożym i Maryja potrzebuje mnie, potrzebuje każdego z nas bez wyjątku. Mówi: „Kochane dzieci pragnę, abyście zrozumieli, że Bóg wybrał każdego z was, by go użyć w wielkim planie zbawienia ludzkości. Wy nie możecie pojąć, jak wielka jest wasza rola w planie zbawienia”. W tym samym orędziu skierowanym do Iranki Maryja wskazuje na broń, którą możemy zwyciężyć szatana: „Bronią, którą możecie zwyciężyć szatana, jest post i modlitwa. Módlcie się o pokój. Szatan chce zniszczyć tę odrobinę pokoju, którą macie”. W kwietniu 1992 r., gdy bomby zaczęły spadać na całą Bośnię-hercegowinę, a więc także wokół Medjugoria , patrzyliśmy na zniszczenie i śmierć. Pierwsze orędzie po tych bombardowaniach brzmiało: „Drogie dzieci….Tylko modlitwą i postem można wstrzymać wojnę…..Szatan chce w tych dniach zamętu sprowadzić na złą drogę jak najwięcej dusz. Dlatego wzywam was, abyście zdecydowali się na Boga a On was obroni i wskaże co powinniście czynić i jaką drogą iść”.
Maryja mówiła to także przed wojną. Teraz musiała to powtórzyć.
CIAŁO
Dlaczego post tak bardzo osłabia szatana? Można powiedzieć, że wtedy, gdy ofiarujemy Bogu coś, co jest związane z naszym ciałem, oddajemy się MU naprawdę. Łatwo jest dać pieniądze, oddać swój czas, powiedzieć dobre słowo czy zaangażować się w jakąś służbę. Post dotyka nie tylko naszego ciała, lecz także czegoś witalnego. Musimy jeść, aby żyć. Post dotyka więc głębokiego zakorzenionych w nas przyzwyczajeń. Mówi o tym O.Slavko: „Post objawia nasze uzależnienia”. Gdy pościmy o chlebie i wodzie, widzimy, jak zaczynają migać w nas jakby małe światełka: kawa, papieros, wino, czekolada… Ale matka Boża nie przychodzi, by wytykać nam nasze przywiązania. Przychodzi po to, byśmy byli wolni, wyzwoleni. Uświadamiamy sobie, do jakiego stopnia jesteśmy przywiązani do naszych drobnych zwyczajów, do naszych planów. Gdy zaczynałam poć o chlebie i wodzie, od razu odkryłam radość, jaką daje wolność. Mogłam jeść, mogłam nie jeść. Było to dla mnie to samo. Pewna Angielka założyła zgromadzenie zakonne na prośbę Matki Bożej. Któregoś dnia spytałam ją, czy Maryja prosi jej wspólnotę o post. „Tak – odpowiedziała. Maryja prosi byśmy pościli codziennie”. „Codziennie? – spytałam. Ale to niemożliwe!”. „Ależ tak, pościmy codziennie – od drugiej do szóstej po południu”.
Na to wybuchnęłam śmiechem, ale ona dodała: „My Anglicy, między 4 a 5 zawsze pijemy herbatę i jemy podwieczorek. Jeśli zabierze się Anglikowi herbatę, przestaje on być prawdziwym Anglikiem”. Każdy naród ma inny rodzaj przyzwyczajeń. Apostołowie często nie mieli czasu na jedzenie, ale to im nie przeszkadzało. Nie miało znaczenia, czy zjedli coś, czy te nie, bo ich najważniejszą troską było dzieło Boże. Gdy ofiarujemy coś, co związane jest z naszym ciałem to znak, że naprawdę oddajemy się Bogu. Post w pewien sposób stwarza przestrzeń w naszej duszy, sercu i ciele. Gdy nie jesteśmy zajęci jedzeniem, pojawia się owa przestrzeń dal Boga. Bóg zajmuje ją, przyjdzie do nas tak, jak nigdy przedtem. Jest to w naszym życiu niejako nowe terytorium przeznaczone wyłącznie dla Niego. Dlatego ci, którzy poszczą, mają szczególną wrażliwość i wyczucie duchowe. Otrzymują o wiele więcej natchnień niż ci, którzy nie poszczą.
Pewna matka rodziny mieszkającej w Meksyku zaczęła pościć, ale potem przerwała post na rok. Po upływie roku na nowo go podjęła. Opowiadała mi, że w czasie gdy przestała pościć, w pewien sposób straciła natchnienie potrzebne do tego, by rozmawiać z dziećmi, mówić im o życiu, wprowadzać je w rzeczywistość. Ale, gdy tylko na nowo podjęła post powróciły dobre natchnienia. Słowa przychodziły spontanicznie. Czuła, że działa przez nią Duch Sw., i że dziecko słucha jej całym sercem. To piękny przykład, mówiący o tej nowej przestrzeni, którą Duch Sw. Stwarza w nas przez post. To tak, jakby było w nas dodatkowe mieszkanie dla Trójcy Swiętej, które pozwalamy Jej zająć. Post jest przygotowaniem na spełnienie się dzieł Bożych i na wypełnienie się Jego woli wobec nas samych i wobec świata. Miałam wielką łaskę spotkania z pewnym świętym kapłanem, franciszkaninem, mieszkającym w pobliżu Medjugoria w Sirokim Briegu. Tysiące osób przybyło na jego pogrzeb. Miał on nie tylko dar uzdrawiania, lecz także potrafił czytać w duszach. Uzdrowił bardzo wiele dzieci. Mieszkańcy całej Bośni-Hercegowiny, a także Chorwacji, przyjeżdżali tam, by otrzymać jego błogosławieństwo. Natychmiast orientował się na czym polega czyjś problem. Gdy ktoś przychodził do niego z jakąś sprawą, on błogosławił go, to było wszystko. Uprawiał surową ascezę. Spał na ziemi i bardzo wiele pościł. Ta pełna miłości asceza pozwalała mu bardzo wiele wyjednać u pana. Stał się więc niezwykle popularny pomimo swego nieco gburowatego sposobu bycia.
PRZYGOTOWANIE WIELKICH DZIEŁ BOŻYCH
Jedna z moich znajomych Chorwatek z Medjugoria. Ivica, opowiadała mi historię, którą sama słyszała od swojej babci. Znała ona pewnego mnicha, do którego kiedyś przemówił Pan Bóg. Spytał go: „Zdenko, czy zgodzisz się pościć o chlebie i wodzie przez 7 lat?”. Mnich odp. Panu „tak”, co w rzeczywistości niewiele zmieniło jego obyczaje, bo bardzo często jego jedynym pożywieniem był chleb i woda. Pościł więc przez 7 lat. W ostatnim dniu siódmego roku Pan przemówił do niego jeszcze raz: „Zdenko czy zgodzisz się dodać do twojego postu jeszcze jeden rok”? Mnich i tym razem odp. „tak”. A w ostatnim dniu ósmego roku – 24.06 1981 – w Medjugoriu po raz pierwszy objawiła się Matka Boża. Nie ma tu nic do dodania. Któż wie, jak w ukryciu przygotowywane są wielkie dzieła Boże? Tego dowiemy się w niebie.
A oto inne zdarzenie związane ze wspomnianym franciszkaninem. Przyprowadzono do niego kobietę, którą codziennie przyłapywano na pijaństwie. W żaden sposób nie można było oderwać jej od alkoholu. Ojciec Zdenko powiedział do niej: „Nie będziesz już więcej piła. Obiecujesz?”. Kobieta obiecała a Ojciec pobłogosławił ją w imię Ojca i Syna i Ducha Swiętego . Nie piła przez następne 2 dni. Trzeciego dnia było bardzo ciepło i pokusa stawała się coraz silniejsza. Kobieta nalała więc wina do dużego kubka i podniosła go do ust. W chwili, gdy jej wargi dotknęły brzegu kubka, zobaczyła nad kubkiem palec i usłyszała Gos O. Zdenko: „Mówiłem ci, żebyś już więcej nie piła”. W szoku upuściła kubek na podłogę. Odtąd już na całe życie została uzdrowiona z alkoholizmu. Mnich ten po prostu modlił się i pościł. Ilu ludziom uratował życie?. Jest to tylko jedna z wielu anegdot. My także, tak samo jak on, możemy uczynić wiele dobra poprzez post i modlitwę. 25.07.1991 r. nasza matka prosiła: „W tym czasie pokój jest szczególnie zagrożony i Ja żądam od was, abyście odnowili post i modlitwę w waszych rodzinach. Drogie dzieci, pragnę żebyście zrozumieli powagę sytuacji i to, że wiele z tego, co się stanie zależy od waszej modlitwy”.
POST JAKO OCHRONA
Post ma jeszcze inny wymiar. Jest nim ochrona człowieka. Którzy rodzice i dziadkowie nie chcieliby, żeby ich dzieci i wnuki były chronione? Dzisiaj ubezpieczamy się na życie, na wypadek choroby czy powodzi. Ale ubezpieczenie na życie nigdy nikogo nie uchroniło od śmierci. Ubezpieczenie od wypadku działa tylko wtedy, gdy wypadek już nastąpił. W dodatku często okazuje się, że nie dopilnowaliśmy jakiegoś drobnego szczegółu a więc i tak nie wypłacają nam odszkodowania. Natomiast ubezpieczenie, jakim jest post , jest jak środek zapobiegawczy, chroni nas przed mogącym nadejść nieszczęściem. „Wiecie, drogie dzieci, że z waszą pomocą mogę uczynić wszystko i zmusić szatana, by nie kusił do zła i by oddalił się od tego miejsca. Szatan czyha, drogie dzieci, na każdego człowieka. Szczególnie pragnie w każdą codzienną sprawę wnieść niepokój u każdego z was”ADVERTISEMENT
Przyznaję, że zdarza mi się wpadać w gniew, słysząc ludzi, którzy mówią: „Nie można wszędzie dopatrywać się szatana. W dodatku jego istnienie nie jest rzeczą pewną. Matka Boża przypomniała w Medjugoriu, że szatan istnieje. Teologia Maryi na temat szatana zawarta jest w 4 zdaniach: Szatan istnieje. Dzisiaj jest tak silny jak nigdy przedtem. Działa nieustannie. Jego celem jest nasze zniszczenie: „Pragnie zniszczyć nie tylko ludzkie życie, ale i przyrodę i planetę, na której żyjecie”. Maryja mówi także: „Poprzez modlitwę możecie go całkowicie rozbroić a sobie zapewnić szczęście”.
Jeśli mam 10 dzieci i wiem, że na zewnątrz grasuje zbrodniarz, który chce mordować i gwałcić, czy nie ostrzegę moich dzieci? Czy powiem im: „Możecie spokojnie iść na spacer do lasu”? Byłabym wtedy współmorderczynią moich dzieci! Nie mamy dziś prawa ukrywać przed dziećmi, że istnieje walka duchowa, że działa nie tylko dobry Bóg, ale że jest także wróg i piekło. Jezus umarł na krzyżu nie na żarty. Umarł by uwolnić nas od zła i piekła. Również nie na żarty od tylu lat posyła do nas swoją Matkę w Medjugoriu, aby uprzedzić nas, że czas się nawrócić, bo istnieje zło, bo mamy wroga, bo istnieje przeciwnik, który „krąży jak lew ryczący”. Nie na darmo Maryja mówi do nas: „Szatan teraz jak nigdy dotąd, chce pokazać światu swe haniebne oblicze i oszukać jak najwięcej ludzi na drodze śmierci i grzechu”. Maryja przestrzega nas nie bez powodu. Dziś we Francji liczba samobójstw jest większa niż kiedykolwiek. W wyniku samobójstw śmierć ponosi więcej ludzi, niż w wyniku wojen, raka czy wypadków drogowych. Poprzez post i modlitwę możemy zostać ochronienie. „Módlcie się tyle, ile to możliwe i pośćcie – mówi Maryja. Trwajcie w modlitwie i ofierze a JA was ochronię i wysłucham waszych modlitw”. Matka Boża widzi, że potrzebujemy Jej ochrony. Mówi: „To są szczególne czasy i dlatego jestem z wami , aby was kochać i chronić. „Wiecie, że z waszą pomocą mogę uczynić wszystko”.
Czy modląc się do Najświętszej Maryi Panny myślimy o tym, że może Ona wszystkiego dokonać? Często zachowujemy się tak, jakby Bóg nie był wszechmogący, jakby nie był w stanie nam pomóc. Spróbujcie wyobrazić sobie, co znaczą słowa Maryi: „Z waszą pomocą mogę uczynić wszystko”.
OCZYSZCZENIE ZE ZŁA
W Medjugoriu Maryja zachęca nas do „Oddania Bogu całego zła, które się w nas nagromadziło, aby mógł nas oczyścić ze wszystkich grzechów popełnionych w przeszłości. Tylko w ten sposób, drogie dzieci, będziecie mogły rozpoznać całe zło, które jest w was, i oddać je Panu, aby całkowicie oczyścił wasze serca. Dlatego módlcie się nieustannie i przygotowujcie wasze serca przez ofiarę i post”.
Od czasu, gdy osiągnęliśmy wiek, w którym byliśmy zdolni do popełniania grzechów, popełniliśmy ich wiele i gromadziliśmy je w sobie. Nawet po wyznaniu grzechów nosimy w sobie ich skutki. Maryja zaś mówi nam, że przez swą modlitwę pomoże nam uwolnić się od skutków grzechów, które popełniliśmy w przeszłości.
Musimy oddać Bogu przeszłe zło. Prosi nas Ona, byśmy przygotowali nasze serca. Przygotowujemy serca przez post, by Maryja mogła uzdrowić nas z tego, co pozostawiły w nas przeszłe grzechy. Taka jest prawdziwa Mama. Gdy dziecko przewróci się i zrobi sobie krzywdę, mama będzie je leczyć, by jego upadek nie miał żadnych złych zastępstw. Z grzechów obmywa nas tylko Krew Chrystusa. Mama zaś naprawia szkody. Przez post zapraszamy Maryję, by to czyniła. Dokona się to szybciej.
PODPOWIEDZI SZATANA
Wszystko to przyprawia Złego o wściekłość. Nasz post go przepędził. Jest w nas nowa przestrzeń dla Boga. Bóg wyzwala nas z przeszłego zła. Matka Boa uzdrawia nas i przywraca nam piękno. Wróg pała nienawiścią.
W 1983 r. Maryja panna skierowała ostrzeżenie do grupy modlitewnej w Medjugoriu: „Bądźcie roztropni. Szatan kusi wszystkich, którzy postanowili poświęcić się Bogu. Będzie im sugerował, że za dużo się modlą, za dużo poszczą, że powinni być jak inni młodzi ludzie, którzy poszukują przyjemności. Niech go nie słuchają i nie będą mu posłuszni Gdy będą utwierdzeni w wierze, szatan już nie będzie mógł ich zwodzić”.
W tej dziedzinie nie może zabraknąć nam rozsądku. Najświętsza Maryja Panna zarzuca nam często jego brak. Co będzie robił szatan, gdy tylko zdecydujemy się na post? Będzie podpowiadał: „Pościć dwa dni w tygodniu? To za dużo! Będziesz się wyróżniać spośród innych! Widzisz przecież, że w tych dniach masz smutną minę. Zobacz, jaki jesteś chudy i blady! Nawet jeśli jest środa, możesz przecież zjeść befsztyk, to ci dobrze zrobi. Bóg nigdy nie chciał, żebyś był słaby, a post cię osłabi. Rób tak jak inni. Nikt nie wygłupia się tak, jak ty! Korzystaj z życia i jedz, co chcesz! Korzystaj”.!
Czy Jezus powiedział kiedykolwiek w Ewangelii: „Róbcie tak, jak wszyscy”? Nie, życie chrześcijańskie nie polega na tym, by postępować jak inni, ale – jak Jezus. Mamy być uczniami, którzy wszędzie podążają za panem i działają tak, jak ON. Gdy przychodzi pokusa” „Rób tak, jak wszyscy” możemy być pewni od kogo to pochodzi Jest dobry sposób oddania się w ręce szatana: robić to, co wszyscy. Gdy szatan nas kusi, nie starajmy się mu odpowiadać, nie róbmy tego głupstwa! Jeśli mówi do nas: „Powinieneś coś zjeść! Widzisz, jaki jesteś bledziutki! Przecież wszyscy jedzą!” nie trzeba odpowiadać: „Ale ja mam ochotę pościć, idź precz, jesteś wstrętny!”. Nigdy tak nie róbcie. Z szatanem nigdy nie można wchodzić w dialog. Jeśli szatan nas niepokoi, powinniśmy zwrócić się do Boga: „Panie, niepokoi mnie diabeł. Zrób coś!” Szatan jest sprytniejszy od nas Jeśli wciągnie nas w dialog, wpadniemy w pułapkę. Tak wpadła w pułapkę Ewa. Gdyby zamiast wchodzić w dialog z szatanem powiedziała do Boga: „panie, przyszedł do mnie wąż to, co mówi, jest przeciwieństwem tego, co powiedziałeś Ty. Co mam robić?” wówczas nie zjadłaby jabłka.
Kiedy nasz post będzie przynosił owoce? Jeżeli będziemy pościli sercem Często w środę i w piątek rano mamy pokusę niezadowolenia, zaczynamy utyskiwać. Gdy jednak wchodzimy w ducha postu z ową miłością Chleba Życia, z miłością do Jezusa, który jest najważniejszy, wtedy pościmy sercem, bo kochamy Jezusa.ADVERTISEMENT
W 1984 r. matka Boża powiedziała: „Drogie dzieci!. Dziś was wzywam, byście zaczęli pościć z serca. Są ludzie, którzy poszczą, ponieważ wszyscy poszczą. Zaistniał obyczaj z którym nikt nie ma odwagi zerwać. Parafię proszę, by pościła z wdzięcznością za to, że Bóg pozwolił Mi pozostać tak długo w niej. Drogie dzieci, pośćcie i módlcie się z serca!”.
Niech post będzie podziękowaniem za obecność Maryi z także za Eucharystię.
WYPEŁNIANIE SIĘ PLANÓW BOŻYCH
Wszyscy pragniemy w pełni żyć powołaniem, jakie Bóg złożył w naszych sercach, gdy nas stwarzał. Chcielibyśmy, by wszystko się wykonało w dniu naszej śmierci. Chcielibyśmy usłyszeć, jak Pan mówi: „Cieszę się, bo pozwoliłeś mi wypełnić w tobie to wszystko, co dla ciebie zaplanowałem”. W 1985 r. Matka Boża powiedziała: „Szczególnie zachowajcie post. Gdyż poprzez post najwięcej osiągniecie i sprawicie Mi radość, bowiem wówczas spełni się cały plan, który Bóg postanowił zrealizować tu w Medjugoriu”.
Gdy mówi Ona o planie w Medjugoriu, chodzi także o plan dla każdego z nas. Poszcząc pozwalamy Bogu w pełni zrealizować Jego plan wobec nas, wobec naszej rodziny, wspólnoty. Pozwalamy Mu do końca wypełnić wszystkie Jego zamiary. Stwarzając nas, Bóg złożył w nas nadzieję. Kiedy się modlimy mamy nadzieję, że Bóg odpowie na naszą modlitwę. Podobnie Bóg. Patrząc na nas, Am nadzieję, że pozwalamy rozrastać się wszystkim małym nasionkom, które złożył w naszym sercu i że zanim umrzemy, staniemy się podobni do kwiatu otwartego na Jego łaskę, żyjąc w pełni owym „potencjałem” świętości, który w nas złożył. Post pozwala nam w pełni urzeczywistnić ów plan. Słuchajcie uważnie, to się wam spodoba. Czy pragniecie, by Bóg wysłuchał wszystkich waszych modlitw? Oto orędzie, które rozszerzy wasze horyzonty: „Modlitwa jest jedyną drogą, która prowadzi do pokoju. Jeśli modlicie się i prosicie, otrzymacie wszystko, o co będziecie prosić”.
CZYŚCIEC
Ci, którzy odeszli przed nami i teraz są w czyśćcu, bardzo cierpią. Jednym ze środków mogących przyczynić się do wyzwolenia dusz czyśćcowych jest post, który za nie ofiarujemy. Matka Boża w Medjugoriu mówi, że osoby te czekają na nasze modlitwy i ofiary. Post ma tu wielką moc. Przynieść kwiaty na grób kochanej osoby, postawić na komodzie jej zdjęcie, myśleć o dobru, które nam wyświadczyła, to bardzo miłe zwyczaje. Jednak w niczym jej to nie pomaga. Jeśli chcemy przyspieszyć koniec jej straszliwych cierpień czyśćcowych musimy pościć w jej intencji. Będzie to czyn bezinteresownej i doskonałej miłości, który uwolni ją od cierpień. Jeszcze raz nasza matka przychodzi nam z pomocą, dając nam po temu niezawodne środki. Oczywiście mówi nam o Mszy św. jako o najbardziej niezawodnym i najpiękniejszym sposobie pomocy duszom czyśćcowym, ale przypomina także o poście.
UZDROWIENIA
Matka Boża mówi również o uzdrowieniu. Wielu pielgrzymów prosi Maryję za pośrednictwem widzących, by wstawiała się za chorych. Bardzo leży Jej to na sercu. W czasie prawie każdego objawienia na górze Ivan mówi, że Gospa w szczególny sposób modliła się za chorych i za tych, których nosimy w sercach. Jest Ona bardzo blisko wszystkich, którzy cierpią fizycznie, psychicznie i duchowo. Na początku objawień widzący zapytali Ją o kilkoro chorych. Tak odpowiedziała: „Miejcie silną wiarę, módlcie się i pośćcie a wyzdrowieją”.
25.07.1982 r. dodała: „W intencji uzdrowienia chorych bardzo ważne jest odmawiać następ. Modlitwy : „Wierzę w Boga” siedem „Ojcze nasz”. „Zdrowaś Maryjo” i „Chwała” oraz pościć o chlebie i wodzie . dobrze jest nałożyć ręce na chorych i modlić się. Dobrze jest namaścić chorych poświęconym olejem”. Gdy w naszej rodzinie ktoś choruje, jesteśmy przede wszystkim zatroskani o leczenie. Uganiamy się za najlepszymi lekarzami, za najskuteczniejszymi lekarstwami, wyjeżdżamy do Ameryki na konsultacje z największymi specjalistami. Jesteśmy gotowi zrobić dosłownie wszystko, wydać majątek, dla ratowania życia chorego, np. : dziecka.
Ale wszystko to jest o wiele prostsze. Nieraz wystarczy modlić się i pościć. W wielu przypadkach modlitwa i post mogą wyjednać cudowne uzdrowienie chorego. Sakrament chorych proponowany przez Kościół katolicki, przynosi wielu chorym uzdrowienie. Nawet jeśli nie jest to uzdrowienie fizyczne, to chory otrzymuje pokój serca. Nie czekajmy aż chory będzie bliski śmierci, by wezwać księdza z olejami świętymi. Często chory tak bardzo boi się księdza, że jego widok może przyspieszyć śmierć. Boimy się sakramentu „ostatniego namaszczenia”, ale przecież namaszczenie to nie musi być ostatnie. Może być pierwsze. Gdy ktoś zachoruje, trzeba od razu wezwać księdza i zacząć pościć za chorego. Kiedyś przyszła do mnie pewna pani chora na raka. Mówiła: „Mój problem polega na tym, że w mojej rodzinie nie ma ani jednego wierzącego . Nikt nie będzie za nie się modlił ani pościł”. Odpowiedziałam jej, że wobec tego my będziemy to robić zamiast rodziny. Odwiedzajcie chorych, których rodziny się nie modlą, mówcie im o Bogu, zwiastujcie Dobrą Nowinę, powiedzcie im, że będziecie modlić się za nich i pościć. Wyjednacie u Pana wiele uzdrowień. Gdy widzący pytają Matkę Bożą, czy uzdrowi jakiegoś chorego, Ona bardzo często odpowiada: „Ja nie mogę uzdrowić. Uzdrawia sam Bóg. Ale dzieci, módlcie się a Ja będę modlić się z wami. Wierzcie wytrwale, pośćcie i czyńcie pokutę. Bóg wszystkim przychodzi z pomocą. Ja nie jestem Bogiem. Potrzebuję waszych ofiar i waszych modlitw”.
A DZIECI?
Często wyjaśniam dzieciom, czym jest ofiara. Proszę, by zamknęły oczy zastanowiły się, co mogą ofiarować. Mówię, że wieczorem Matka Boża przyjdzie po ich ofiarę, bo codziennie obchodzi ona cały dom i zbiera wszystkie ofiary do swego wielkiego kosza. Wtedy dzieci mocno zamykają oczy, modlą się w skupieniu, a potem mówią jaką ofiarę znalazły. Dzieci są niezwykle wspaniałomyślne, łatwo przyjmują taką propozycję. Nie chodzi o to by zmuszać dzieci do postu o chlebie i wodzie dwa dni w tygodniu, ale gdy zobaczą, jak rodzice poszczą, spytają: „A ja tato? Ja też chcę coś ofiarować!” I wyrzekną się cukierka czy loda, nie zjedzą ulubionego deseru, zrezygnują z oglądania telewizji.
Trzeba jednak uważać na dzieci, czasem są one aż nazbyt bystre. Mój 6-letni siostrzeniec Franciszek Józef zorientował się w sytuacji i pewnego wieczoru po modlitwie przed posiłkiem powiedział d ojca: „tato, ja też dzisiaj poszczę”. Ojciec odpowiedział : „Postem będzie dla ciebie to, że zjesz danie, którego nie lubisz”. W przypadku dzieci ważne jest dozowanie. Są one bardzo wielkoduszne, Zamiast 10 brzydkich słów powiedzą tylko jedno, dobrze rozumieją, kiedy trzeba zrobić jakiś wyjątek.
ZAWIESZENIE PRAW NATURY
Matka Boża powiedziała: „Postem i modlitwami można powstrzymać wojny, można zawiesić prawa naturalne”. Zbyt mało uwagi przywiązujemy do tego orędzia. Post i modlitwa może zawiesić prawa naturalne! Znaczy to, że nieszczęścia, które mogą się wydarzyć /lawiny, trzęsienia ziemi/ mogą nie nadejść, jeśli ktoś w wiosce pości. Podam przykład pewnej osoby, która kiedyś opowiadała mi o swoim życiu. Było ono wyjątkowo grzeszne. Pracowała w szpitalu jako pielęgniarka. Był tam pewien lekarz, który bardzo się za nią modlił i pościł /dowiedziała się o tym później/ Usiłowała popełnić samobójstwo a ponieważ była pielęgniarką, wiedziała jaką dawkę leków zażyć, żeby się otruć. Połknęła leki, ale nazajutrz rano obudziła się rześka i zdrowa, nie odczuwając żadnych negatywnych objawów. Po dawce, którą zażyła było to zupełnie nienormalne. Był to dla niej szok. Przez cały dzień mówiła sama do siebie: „ktoś nie chce, żebym umarła. Czy to Bóg?”. Szok ten sprawił, że kilka tygodni później otworzyła się na Boga. Gdy powróciła do wiary, lekarz, który od dawna modlił się za nią i pościł, powiedział jej o tym a ona od razu wszystko zrozumiała. Post tego lekarza zawiesił prawa naturalne, przeszkodził, by środki chemiczne wywołały efekt w jej organizmie. Jest to jeden z wielu przykładów. We wszystkich szkołach są gaśnice na wypadek pożaru. We wszystkich domach jest aspiryna na wypadek bólu głowy. To właśnie post jest taką gaśnicą, taką aspiryną, przeciwdziałającą złu, które rozprzestrzenia się w nas, w naszych rodzinach, w społeczeństwie, w Kościele.
UZDRAWIACZE
Mówiłam już, że przez post możemy wyjednać o wiele więcej uzdrowień, niż nam się zdaje i że zamiast biegać od lekarza do lekarza lepiej jest modlić się i pościć. Ale uwaga! Wielu ludzi chodzi dzisiaj do uzdrawiaczy. Trzeba wiedzieć, że owi uzdrawiacze pewnego pięknego dnia otrzymali swój ar, ale nie wiadomo dokładnie skąd ten dar pochodzi. We Wspólnocie Błogosławieństw często świadczymy „Usługi dla poszkodowanych”, tzn. pomagamy ludziom leczonym przez uzdrawiaczy. Jeśli ktoś pójdzie do uzdrawiacza z bólem lewego kolana, być może kolano przestanie go boleć. Nie wie on jednak, że choroba jedynie zmieniła miejsce. Zaatakuje inny organ i stanie się jeszcze dokuczliwsza. Człowiek taki powtórnie odwiedzi uzdrawiacza, a ten będzie na nowo odprawiał swoje czary i być może po raz drugi usunie ból. Potem ból pojawi się gzie indziej po raz trzeci i będzie jeszcze większy. A pewnego dnia człowiek ten obudzi się z lękiem nie do opanowania, będzie ogarnięty chęcią śmierci samobójstwa. Dlaczego znajdujemy ciało młodego człowieka wiszące na sznurze, koro wcześniej nic nie wskazywało na to, że chce on popełnić ten czyn? W wielu wypadkach okazuje się, że w przeszłości matka chodziła z nim do uzdrawiacza . Uzdrawiacze wypowiadają nieco dziwne słowa /czasem wymieszane z modlitwami chrześcijan. Używają tajnych formuł, w których niby przypadkiem wymieniają imię zdrajcy – Judasza. Robią masaże itd. Ale swój dar otrzymują często od innej osoby, która z kolei otrzymała go jeszcze od kogo innego. A u początku tego łańcucha jest czarownik, który otrzymał ten dar od szatana, ponieważ szatan może „uzdrawiać”. Jezus mi nam w Ewangelii, że w czasach ostatecznych fałszywi prorocy będą czynić znaki i wspaniałe cuda, aby – jeśli to możliwe – pozyskać sobie wybranych Bożych. Jest to prawda. A ponieważ szatan nie robi prezentów, więc przemieszcza jedynie chorobę, czyniąc ją jeszcze cięższą. Dlatego ci, którzy chodzą do uzdrawiaczy , wciążzapadają na zdrowiu a ich choroba przechodzi z ciała do serca a z serca do duszy. Wszystko zaczyna się od zwykłej choroby fizycznej a kończy się pokusami samobójstwa, głęboką depresją, straszliwą nienawiścią…..
s.Emmanuel/Fronda.pl
__________________________________________________________________________________________________________________________
MODLITWA ANIOŁA Z FATIMY
“O mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię!
Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy w Ciebie nie wierzą,
nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i Ciebie nie kochają!”
“Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu i Duchu Święty,
uwielbiam Cię w najgłębszej pokorze, ofiarując najdroższe Ciało i Krew,
Duszę i Bóstwo Pana naszego Jezusa Chrystusa,
obecne na wszystkich ołtarzach świata jako wynagrodzenie za zniewagi,
świętokradztwa i obojętność jakimi jest On obrażany.
I przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi,
proszę Ciebie o łaskę nawrócenia biednych grzeszników”. Amen.
***************
OBJAWIENIA ANIOŁA PORTUGALII
Rok przed objawieniami Najświętszej Maryi Panny trójka pastuszków: Łucja, Franciszek i Hiacynta – Łucja de Jesus dos Santos i jej kuzyni Franciszek i Hiacynta Marto – mieszkająca w wiosce Aljustrel, należącej do parafii fatimskiej – miała trzy objawienia Anioła Portugalii, zwanego też Aniołem Pokoju.
Pierwsze zjawienie się Anioła
Pierwsze objawienie Anioła miało miejsce wiosną lub latem 1916 roku, przed grotą przy wzgórzu Cabeço, w pobliżu Aljustrel, i miało, zgodnie z opowiadaniem siostry Łucji, następujący przebieg:
Bawiliśmy się przez pewien czas, gdy nagle silny wiatr zatrząsł drzewami, co skłoniło nas do popatrzenia, co się dzieje, ponieważ dzień był pogodny. Wtedy ujrzeliśmy w oddali, nad drzewami rozciągającymi się ku wschodowi, światło bielsze od śniegu, w kształcie przezroczystego młodego mężczyzny, jaśniejszego niż kryształ w promieniach słońca.
W miarę jak się przybliżał, mogliśmy rozpoznać jego postać: młodzieniec w wieku około 14–15 lat, wielkiej urody. Byliśmy zaskoczeni i przejęci. Nie mogliśmy wypowiedzieć ani słowa.
Gdy tylko zbliżył się do nas, powiedział:
– Nie bójcie się. Jestem Aniołem Pokoju. Módlcie się ze mną.
I klęcząc nachylił się, aż dotknął czołem ziemi. Pobudzeni nadprzyrodzonym natchnieniem, naśladując Anioła, zaczęliśmy powtarzać jego słowa:
– O Mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą w Ciebie, nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i nie kochają Cię.
Po trzykrotnym powtórzeniu tych słów podniósł się i powiedział:
– Módlcie się tak. Serca Jezusa i Maryi uważnie słuchają waszych próśb.
I zniknął. Atmosfera nadprzyrodzoności, jaka nas ogarnęła, była tak silna, że przez dłuższy czas prawie nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszego własnego istnienia, pozostając w tej samej pozycji, w której nas Anioł zostawił, i powtarzając ciągle tę samą modlitwę. Obecność Boga była tak silna i tak dogłębna, że nie ośmieliliśmy się nawet odezwać do siebie. Następnego dnia jeszcze czuliśmy się ogarnięci tą atmosferą, która znikała bardzo powoli.
Żadne z nas nie zamierzało mówić o tym zjawieniu, ale zachować je w tajemnicy. Taka postawa sama się narzucała. Było to tak dogłębne, że nie było łatwo powiedzieć o tym choćby słowa. Zjawienie to zrobiło na nas większe wrażenie, chyba dlatego, że było pierwsze.
Drugie zjawienie się Anioła
Po raz drugi Anioł pojawił się latem 1916 roku, przy studni domu Łucji, blisko której bawiły się dzieci. Oto jak siostra Łucja opowiada to, co Anioł powiedział jej samej i jej kuzynom:
– Co robicie? Módlcie się! Módlcie się dużo! Przenajświętsze Serca Jezusa i Maryi chcą okazać przez was miłosierdzie. Ofiarowujcie nieustannie modlitwy i umartwienia Najwyższemu.
– Jak mamy się umartwiać? – zapytałam.
– Z wszystkiego, co możecie, zróbcie ofiarę Bogu jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, i jako uproszenie nawrócenia grzeszników. W ten sposób sprowadźcie pokój na waszą Ojczyznę. Jestem Aniołem Stróżem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście
z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg wam ześle.
I zniknął. Te słowa Anioła wyryły się w naszych umysłach jak światło, które pozwoliło nam zrozumieć, kim jest Bóg, jak nas kocha, jak chciałby być kochany. Pozwoliły nam również pojąć wartość umartwienia, jak ono Bogu jest miłe i jak dzięki niemu nawracają się grzesznicy.
Trzecie zjawienie się Anioła
Trzecie objawienie miało miejsce końcem lata i początkiem jesieni 1916 roku. Także i tym razem w grocie Cabeço. Potoczyło się ono, zgodnie z opisem siostry Łucji, w następujący sposób:
Gdy tylko tam przyszliśmy, padliśmy na kolana i dotknąwszy czołami ziemi, poczęliśmy powtarzać słowa modlitwy Anioła: „O Mój Boże wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię etc.!”
Nie pamiętam, ile razy powtórzyliśmy tę modlitwę, kiedy ujrzeliśmy błyszczące nad nami nieznane światło. Powstaliśmy, aby zobaczyć, co się dzieje, i ujrzeliśmy Anioła trzymającego kielich w lewej ręce, nad którym unosiła się hostia, z której spływały krople krwi do kielicha. Zostawiwszy kielich i hostię zawieszone w powietrzu, Anioł uklęknął z nami i trzykrotnie powtórzyliśmy z nim modlitwę:
– Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu, Duchu Święty, wielbię Cię z najgłębszą czcią i ofiaruję Ci najdroższe Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, obecnego we wszystkich tabernakulach świata, jako przebłaganie za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest On obrażany! Przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi błagam Cię o nawrócenie biednych grzeszników.
Następnie powstając, wziął znowu w rękę kielich i hostię.
Hostię podał mnie, a zawartość kielicha dał do wypicia Hiacyncie i Franciszkowi, jednocześnie mówiąc:
– Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa straszliwie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagradzajcie zbrodnie ludzi i pocieszajcie waszego Boga.
Potem znowu schylił się aż do ziemi, powtórzył wspólnie z nami trzy razy tę samą modlitwę: „Przenajświętsza Trójco… etc.” i zniknął.
Natchnieni nadprzyrodzoną siłą, która nas ogarniała, naśladowaliśmy Anioła we wszystkim, to znaczy uklękliśmy czołobitnie jak on i powtarzaliśmy modlitwy, które on odmawiał. Siła obecności Boga była tak intensywna, że niemal zupełnie nas pochłaniała i unicestwiała. Wydawała się pozbawiać nas używania cielesnych zmysłów przez długi czas. W ciągu tych dni wykonywaliśmy nasze zewnętrzne czynności, jakbyśmy byli niesieni przez tę samą nadprzyrodzoną istotę, która nas do tego skłaniała.
Spokój i szczęście, które odczuwaliśmy, były bardzo wielkie, ale tylko wewnętrzne, całkowicie skupiające duszę w Bogu. A również osłabienie fizyczne, które nas ogarnęło, było wielkie.
Nie wiem, dlaczego objawienia Matki Bożej wywołały w nas zupełnie inne skutki. Ta sama wewnętrzna radość, ten sam spokój i to samo poczucie szczęścia, ale zamiast tego fizycznego osłabienia, pewna wzmożona ruchliwość. Zamiast tego unicestwienia w Bożej obecności, wielka radość. Zamiast trudności w mówieniu, pewien udzielający się entuzjazm. Lecz pomimo tych uczuć odczuwałam natchnienie, aby milczeć, zwłaszcza o niektórych rzeczach. Podczas przesłuchań czułam wewnętrzne natchnienie, które mi wskazywało odpowiedzi, aby nie odbiegając od prawdy, nie ujawniać tego, co wtenczas powinnam była ukryć.
Objawienia Anioła w roku 1916 poprzedzone były trzema innymi wizjami. W okresie między kwietniem a październikiem 1915 roku, Łucja wraz z trzema innymi dziewczynkami, Marią Rosą Matias, Teresą Matias i Marią Justiną, ujrzały, z tego samego wzgórza Cabeço, ponad lasem znajdującym się w dolinie, zawieszony w powietrzu jakiś obłok bielszy od śniegu, przezroczysty,
w kształcie ludzkiej postaci. Była to postać, jakby ze śniegu, którą promienie słoneczne czyniły nieco przezroczystą. Jest to opis samej siostry Łucji.
z książki: “Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” autorstwa A. Borellego
************************************************************************************************************
Dlaczego święci nie nudzili się na Mszy św? 5 powodów
O, nierozumni, co czynicie? Dlaczego nie śpieszycie do kościołów?
Msza św. – to „korona modlitwy”.
Święci o Mszy świętej
Nudzicie się czasami na Mszy świętej? Nie martwcie się, nie osądzam was. Kiedy po jakimś czasie zaczęłam ponownie chodzić na Mszę św., strasznie się nudziłam. Ale eucharystyczna obecność Jezusa pociągała mnie coraz mocniej i po jakimś czasie szczerze pokochałam Mszę świętą. Zdałam sobie sprawę, że to moja najważniejsza modlitwa w ciągu dnia.
Jak to określił kiedyś bł. Jakub Alberione, Msza św. to „korona modlitwy” i żadne działanie, które podejmujemy, aby zbliżyć się do Boga, nie da się porównać z uczestnictwem w niej.
Być może i wy potrzebujecie wzmocnić swoją motywację do uczestnictwa w Eucharystii? Z pomocą przychodzą nam święci, którzy raczej się w kościele nie nudzili. Oto pięć wskazówek od nich:
WIEDZIELI, ŻE W MSZY ŚW. UCZESTNICZĄ WRAZ Z ANIOŁAMI
Nie istnieje msza z niską frekwencją. Kiedy będziecie uczestniczyli w Eucharystii z zaledwie kilkoma innymi wiernymi, pamiętajcie, że są pośród was aniołowie!
Św. Grzegorz Wielki mówił, że „niebiosa się otwierają i rzesze aniołów zstępują, by wziąć udział w Świętej Ofierze”, a św. Augustyn dodał, że „anioły otaczają sprawującego ofiarę Mszy świętej kapłana i służą mu”.
TWIERDZILI, ŻE EUCHARYSTIA TO ISTOTA ICH ŻYCIA
Uczestnicząc w najbliższej mszy świętej, poproście Boga, by pokazał wam, jak bardzo wasza dusza pragnie łask Eucharystii. Tego samego pragnienia doświadczali święci.
„Łatwiej byłoby światu przetrwać bez słońca, aniżeli bez Mszy świętej” – pisał św. Pio z Pietrelciny. Matka Teresa z kolei mówiła, że Eucharystia to pokarm duchowy, który podtrzymuje ją w codziennym utrudzeniu. „Bez tego nie wytrwałabym ani jednego dnia, ani jednej godziny” – wyznała święta.
CHCIELI ODDAWAĆ CZEŚĆ BOGU
Skoro kochacie Boga i odwzajemniacie Jego miłość do was, uczestnictwo we mszy świętej jest najwyższym z możliwych wyrazów tej miłości.
„Jedna Msza święta więcej oddaje czci Panu Bogu, aniżeli wszystkie uczynki pokutne świętych, wysiłki apostołów, cierpienia męczenników, a nawet płomienna miłość Matki Najświętszej” – twierdził św. Alfons Liguori. Św. Jan Vianney mówił z kolei, że „wszystkie dobre uczynki razem wzięte nie są warte jednej Mszy świętej, bo tamte są dziełami ludzkimi, a Msza św. jest dziełem Bożym”.
W MSZY ŚW. ODNAJDYWALI RADOŚĆ
Bóg jest jedynym źródłem prawdziwego szczęścia. Wiedząc to, święci uczestniczyli w Eucharystii, aby odnaleźć prawdziwą radość.
„Trzydzieści pięć lat temu do wiary przywiodła mnie radość z narodzin mojego dziecka. Ta radość odnawia się nieustannie, kiedy codziennie przyjmuję Ciało Pana naszego w czasie Eucharystii” – wyznała Dorothy Day.
MIELI ŚWIADOMOŚĆ PONADCZASOWOŚCI MSZY ŚWIĘTEJ
Msza jest uobecnieniem misterium paschalnego Jezusa Chrystusa. Oznacza to, że nie tyle wspominamy w jej trakcie Jego śmierć i zmartwychwstanie, lecz że ponownie przeżywamy je, sami wkraczamy w ten ponadczasowy moment.
Bł. Jakub Alberione mówił, że „Jezus jest Barankiem, którego zabito, lecz który żyje na wieki, w każdym momencie odnawiając swoją mękę w nieustannym sprawowaniu mszy świętych na całym świecie”. Wiedział też o tym św. Jan Paweł II, który przypominał, że „msza święta uobecnia ofiarę krzyża”.
Mogłabym znaleźć jeszcze wiele powodów, dla których warto uczestniczyć we Mszy świętej, moglibyśmy rozważać myśli kolejnych świętych. Chciałabym jednak zakończyć, przywołując ostatni cytat „motywacyjny” – słowa św. Leonarda z Porto Maurizio (który, jak sądzę, wypowiedział je ze złośliwym uśmiechem na twarzy): „O, nierozumni, co czynicie? Dlaczego nie śpieszycie do kościołów, aby wysłuchać tyle Mszy świętych, ile tylko się da?”.
S. Theresa Aletheia Noble/Aleteia.pl
__________________________________________________________________________________________________________________________
***
KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ PRZYJMUJEMY Z NALEŻNYM USZANOWANIEM DO UST
ALBO NA RĘKĘ – WTEDY CIAŁO PAŃSKIE SPOŻYWAMY W OBECNOŚCI KAŁANA.
PRZYJMUJĄC KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ – NA SŁOWA KAPŁANA: CIAŁO CHRYSTUSA – ODPOWIADAMY: AMEN.
************************************************************************************************************
Co oznacza nasze „Amen”, które wypowiadamy podczas Komunii św. przyjmując „Ciało Chrystusa”?
Kapłanowi, który rozdając Eucharystię mówi tobie: „Ciało Chrystusa”, odpowiadasz: „Amen” – to znaczy uznajesz łaskę i zaangażowanie, jakie pociąga za sobą stanie się Ciałem Chrystusa. Gdy przyjmujesz bowiem Eucharystię, stajesz się Ciałem Chrystusa. To bardzo piękne! Komunia, jednocząc nas z Chrystusem, wyrywając z naszego egoizmu, otwiera nas i jednoczy ze wszystkimi, którzy są jedno w Nim. Oto cud Komunii Świętej: stajemy się Tym, Którego otrzymujemy!
Benedykt XVI –Jan Paweł II – Wielki Tydzień 2004
__________________________________________________________________________________________________________________________
“TEN, KTO MNIE SPOŻYWA, BĘDZIE ŻYŁ PRZEZE MNIE” (J 6,57)
„Wiara Kościoła jest istotową wiarą eucharystyczną, a więc sakramentalną, i karmi się ona w szczególny sposób przy stole Eucharystii”. (emerytowany papież Benedykt XVI)
__________________________________________________________________________________________________________________________
Kard. Müller: „Wirus jest niebezpieczny, ale grzech śmiertelny bardziej”. Powstała Fundacja Dominus Iesus
***
Znany ze zdroworozsądkowych wypowiedzi kard. Müller po raz kolejny poszedł na przekór oficjalnym narracjom. Hierarcha ośmielił się przypomnieć, że koronawirus „nie jest jedynym wyzwaniem dla ludzkości”, a „przebaczenie naszych grzechów w sakramencie pokuty jest boską szczepionką o 100% gwarantowanej skuteczności przebaczenia i nagrody życia wiecznego”.
W pisemnej wypowiedzi dla serwisu LifeSiteNews były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, Gerhard Ludwig Müller, podkreślił potrzebę nadprzyrodzonej odpowiedzi na kryzys koronawirusa zamiast skupiania się wyłącznie na zdrowiu cielesnym i politycznych postulatach.
Kardynał opowiedział o swojej najnowszej inicjatywie, jaką jest założenie Fundacji Dominus Iesus, której celem jest uświadomienie roli obecność Chrystusa Pana w życiu społeczeństw, będącej swoistą arką zbawienia w świecie. „Fundacja DOMIINUS IESUS jest organizacją non-profit i realizuje cele religijne, do których należy szerzenie kultury i doktryny Kościoła rzymskokatolickiego na świecie. W szczególności propaguje jedyność i zbawczą powszechność Jezusa i Kościoła w myśl zasady, zgodnie z którą Pan Jezus przed wstąpieniem do nieba powierzył swoim uczniom mandat głoszenia Ewangelii całemu światu i chrzczenia wszystkich narodów”.
Hierarcha wyrażając nadzieję na powodzenie projektów ewangelizacyjnych fundacji, tłumaczy, że „pomimo postępu technologiczno-cyfrowego i globalizacji, Kościół musi wyjaśniać, jaki jest sens ludzkiej egzystencji”, mając na uwadze, że imię Jezusa jest jedynym, w którym można otrzymać zbawienie.
Kard. Müller skrytykował przy tej okazji nadmierne zaangażowanie biskupów w realizowanie agendy ekologicznej. Jego zdaniem nie powinni oni „poświęcać się kwestiom ochrony środowiska i przyrody, zastępując polityków”, lecz zaangażować się raczej w „klimat religijny”. Podobne obowiązki, jak przypomina duchowny, zostały powierzone przede wszystkim papieżowi, którego misja polega na „gromadzeniu wszystkich chrześcijan w wyznaniu wiary, mówiąc Panu: «Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego»”.
„Kościół potrzebuje Papieża jako Wikariusza Chrystusa” – podkreśla i dodaje, że rola ta jest „1000 razy ważniejsza niż bycie rozmówcą ambitnych polityków i pseudo-filozofów lub niektórych dziennikarzy, którzy chcą po prostu lepiej sprzedawać swoje wywiady, umieszczając swoje nazwisko na widoku”.
Kard. Gerhard Müller przypomniał także istotną prawdę, która jest obecnie ukrywana pod hasłami swoiście pojętego „posłuszeństwa” papieżowi. Powiedział mianowicie, że biskupi nie są „dworzanami, którzy schlebiają księciu”, ani „pracownikami Stolicy Apostolskiej”, lecz „są odpowiedzialni przed Chrystusem jako Jego przedstawiciele, a nie jako delegaci Papieża”. „Prawdziwi katoliccy biskupi nie poddają się opinii publicznej, ale dają świadectwo «zdrowej doktrynie» Ewangelii Chrystusa, wzmocnieni mocą Ducha Świętego” – dodaje.
Purpurat uderza też w konsekwencje błędnego rozumienia roli papieża i biskupów, zauważając, że Kościół „nie jest i nie może stać się organizacją pozarządową, organizacją religijno-społeczną na rzecz raju ziemskiego, który musi upaść, ale raczej żywym organizmem, Ciałem Chrystusa, którego On jest Głową i Uniwersalnym Zbawicielem”.
Na koniec kardynał odnosi się do rozpoczętej przez papieża Franciszka „drogi synodalnej”, komentując, że „ludzie nie mogą reformować Kościoła ani zbudować nowego według własnych upodobań, ale to Bóg nas reformuje, odnawia nas, abyśmy byli dobrymi chrześcijanami, żywymi członkami Jego ciała kościelnego przez sakramenty”. „Chrystus jest Głową”, a wszyscy biskupi, łącznie z Biskupem Rzymu są jedynie „Jego sługami” i „nikt nie może położyć innego fundamentu niż tego, który już jest, którym jest Jezus Chrystus” – podkreśla kard. Müller.
PCh24.pl/źródło: lifesitenews.com
_________________________________________________________________________
Kard. G. Müller: Segregacja sanitarna w świątyniach to grzech ciężki
Ks. kard. Gerhard Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, w rozmowie z amerykańskim portalem National Catholic Register jednoznacznie potępił segregację sanitarną wprowadzaną w niektórych diecezjach i przypomniał, jakie obowiązki z nadania samego Jezusa Chrystusa posiadają biskupi i kapłani.
Zdaniem duchownego odmawianie sakramentów osobom niezaszczepionym jest grzechem ciężkim i dowodem na postępującą dechrystianizację w szeregach duchowieństwa.
– Niestety, wiele rządów straciło zaufanie publiczne poprzez chaotyczne środki, które są sprzeczne logicznie. (…) W wielu przypadkach przepisy zostały naruszone i skażone finansowymi oraz politycznymi interesami lobby ideologicznego i gigantów farmaceutycznych. Zamiast jednoczyć społeczeństwo w walce z pandemią, siły polityczne, media głównego nurtu i Big Tech bezlitośnie wykorzystały sytuację do promowania agendy „Wielkiego Resetu”, a więc myślenia totalitarnego – podkreśla ks. kard. Gerhard Müller.
Duchowny odcina się jednocześnie od prowadzonych przez rząd i nieobcych również hierarchii kościelnej narracji, które piętnują przeciwników covidowego reżimu jako „teoretyków spiskowych” i „grzeszników przeciwko dobroczynności”.
Były prefekt Kongregacji Nauki Wiary jednoznacznie potępia segregację sanitarną wprowadzoną w części katolickich diecezji i świątyń.
– Słudzy Chrystusa w posłudze apostolskiej nie mogą ofiarowywać się jako dworzanie władcom tego świata i stawać się ich propagandystami. Według naszej katolickiej wiary Papież oprócz tego, że jest pierwszym świadkiem nadprzyrodzonego objawienia się Boga w Jezusie Chrystusie, jest też najwyższym strażnikiem naturalnego prawa moralnego. Magisterium Kościoła jest zatem uprawnione i zobowiązane do wskazywania granic władzy doczesnej, która kończy się na wolności wiary i sumienia – wyjaśnia.
Największy nacisk ks. kard. Gerhard Müller kładzie na nadprzyrodzony i nadrzędny wobec wszystkich innych spraw charakter sakramentalnej posługi Kościoła.
– Jest to przede wszystkim sprzeczne z prawem Bożym, jeśli władze państwowe utrudniają albo wręcz zakazują dostępu do środków łaski Kościoła, tj. sakramentów Chrystusa. To, że nawet biskupi zamknęli swoje kościoły lub odmówili sakramentów osobom szukającym pomocy, jest grzechem ciężkim przeciwko danej od Boga władzy. Jest to wstrząsający dowód na to, jak dalece sekularyzacja i dechrystianizacja myśli dotarła już do pasterzy Chrystusowej owczarni – ocenia.
Jak tłumaczy kardynał, biskupi „jako następcy apostołów, nie są władcami według zwyczajów świata, ale sługami Słowa i sługami łaski Chrystusa”, dlatego obowiązek szafowania świętych sakramentów jest dla nich bezwzględny i nie może być uzależniony od woli władców świeckich czy też troski o zdrowie fizyczne.
– W czasach kryzysu miejsca kultu i serca ludzi muszą być szeroko otwarte, aby ludzie mogli szukać schronienia w Bogu, od którego pochodzi wszelka pomoc. Wszystkie szczepionki mają ograniczony efekt czasowy. Żadne lekarstwo ani wynalazek techniczny nie mogą nas uratować przed doczesną i wieczną śmiercią. Chleb, który daje Jezus, jest lekarstwem na śmierć wieczną i – bez daty ważności – pokarmem na życie wieczne, bo: „Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” – przypomina ks. kard. Gerhard Müller.
źródło: ncregister.com/dorzeczy.pl/pch24.pl/radiomaryja.pl
__________________________________________________________________________________________________________________________
23 stycznia Kościół uroczyście celebruje Niedzielę Słowa Bożego
Ojciec Święty 30 września 2019 roku ogłosił TRZECIĄ NIEDZIELĘ OKRESU ZWYKŁEGO szczególnie poświęconą medytacji Bożego Słowa, „aby w Ludzie Bożym wzrosła religijna i bliska znajomość Pisma Świętego”. Okazją do ogłoszenia tej decyzji była 1600 rocznica śmierci św. Hieronima (347-419), który zasłynął m.in. ze słów: „Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa”. Jego największym dokonaniem było tłumaczenie całego Pisma Świętego z języków oryginalnych, czyli hebrajskiego, aramejskiego i greckiego na łacinę, tak żeby mogli je czytać wszyscy wierzący żyjący w tamtym czasie, ponieważ ich codziennym językiem była łacina. Ten przekład powszechnie jest nazywany – Wulgatą. Nazwa ta pochodzi od „versio vulgata”, co oznacza – „wersja popularna, rozpowszechniona”. Tak więc Niedziela Słowa Bożego ma zachęcić wszystkich wiernych Kościoła Katolickiego do poznawania Boga poprzez lekturę i medytację Biblii.
__________________________________________________________________________________________________________________________
Czas na nowe okulary! – Pismo Święte jest dla każdego
„Co może mi dać Księga napisana tysiące lat temu? Po co tracić czas na czytanie moralizujących tekścików?” – myślisz podobnie? Ja tak myślałem przez pierwsze 21 lat mojego życia.
***
Pismo Święte kojarzyłem głównie z wieczerzą wigilijną. Tylko wtedy wspólnie z rodziną czytaliśmy fragment Ewangelii. Był to jedynie miły akt tradycji, otwierający drzwi do uczty i prezentów, które już czekały pod choinką. Pismo Święte? Przecież to dla księdza albo moherowej babci w kościele. Dla mnie? Po co! Nie widziałem zupełnie sensu zagłębiania się w lekturę Biblii. Już sama jej objętość odstrasza. Nie dość całej sterty szkolnych lektur, tysięcy stron zapisanych mikroskopijnymi czcionkami?Dopiero w trakcie studiów poczułem znaczenie słów Pisma Świętego we własnym sercu. W beznadziei życia, braku perspektyw i bólu codzienności, Bóg przyszedł do mnie także przez słowa z Biblii. Dawniej myślałem, że Bóg jest odległą energią, której nie obchodzi mój los. Dzięki Pismu Świętemu pojąłem, że On jest Bogiem bliskim, dla którego jestem oczkiem w głowie.
W Piśmie Świętym odkryłem miłosiernego Ojca, który nikogo nie przekreśla i zawsze czeka na powrót swoich zagubionych dzieci.
Od kiedy na poważnie zacząłem zgłębiać wiarę katolicką, zrozumiałem, że wszystkie praktyki, które oferuje dziś tak bardzo wyśmiewany Kościół, mają za zadanie rozwijać moją relację z samym Stwórcą.
Dotarło do mnie, że Bóg, przychodząc na świat w osobie Jezusa, pokazał mi, jak bardzo mnie kocha. Ciebie też. Każdego – bez wyjątku.
„Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 34-35).
Regularnie przyjmując Eucharystię, spowiadając się, modląc czy właśnie czytając Pismo Święte, zacząłem budować z Jezusem osobistą więź, która odmieniła moje życie.
To dzięki temu, że otworzyłem w sercu drzwi dla Chrystusa, mógł On zacząć w nim porządki. Zabrał nienawiść, pychę, nieczystości, by w zamian dać pokój, radość, siłę ducha. To on ze zgliszczy mojego życia zbudował bezpieczny dom, dał mi kochającą żonę, cudne córeczki, świetną pracę, spełnianie marzeń i najważniejsze – możliwość bycia Jego uczniem.
Pismo Święte już na samym początku drogi mojego nawrócenia pozwoliło mi zobaczyć świat oczami Boga. Swoją przygodę ze Słowem Życia zacząłem od Ewangelii. To dzięki niej dowiedziałem się, kim tak naprawdę jest Jezus, zacząłem Jego słowa i polecenia wcielać w moje życie i zauważać ich owoce.
Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może włożyć niedowidzący człowiek. Bez Boga i Jego słowa jesteśmy jak niewidomy, który błądzi w ciemnym lesie. Włożywszy słowo Boże na swoje oczy, przez jego pryzmat wreszcie możemy zobaczyć prawdziwe życie.
Dawniej myślałem, że Bóg jest surowym ojcem, który tylko czyha na potknięcie człowieka, aby go ukarać.
„Czyż nie sprzedają pięciu wróbli za dwa asy? A przecież żaden z nich nie jest zapomniany w oczach Bożych. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Łk 12, 6-7).
Wiecie, jakie sformułowanie pada w Biblii najczęściej? To nie: „kara”, „musicie” czy „nie wolno”. To: „nie lękajcie się”, „nie bójcie się”! Aż 365 razy, na każdy dzień roku, Bóg daje nam zapewnienie o swojej opiece. Z Nim nie musimy się bać. Z Nim każdy nasz problem staje się tylko małym problemikiem.
Żeby odczuć działanie Boga w swoim życiu, trzeba Go po prostu do siebie zaprosić. Dopiero gdy poświęcimy swój czas Jezusowi, On może przy nas być. Wiem, że o wiele łatwiej jest poleżeć na kanapie, scrollując fejsa, ale czy nie warto się wysilić, aby mieć więcej?
Tracąc w pokoju czas dla Jezusa – zyskujesz pokój ducha w sercu. Zamykając durne apki w smartfonie, otwierasz swoje serce dla Boga. Otwierając apkę z Pismem Świętym, zamykasz się na zło, ból i problemy.
Biblia jest jak okulary, które po wielu latach niewyraźnego widzenia nareszcie może założyć niedowidzący człowiek.
Nie chodzi o to, żebyś w 2 miesiące przeczytał całą Biblię, jęcząc z bólu. W Piśmie Świętym nie chodzi tylko o czytanie. Chodzi o przyjmowanie. Jeśli przyjmujesz to, co Bóg chce ci danego dnia powiedzieć, twoje życie napełnia się Jego obecnością.
Zacznij od Ewangelii. Dobrą metodą jest także lektura czytań z danego dnia, które oferuje liturgia Kościoła. Pismo Święte masz w aplikacji na smartfona. Zajrzyj też do naszego niedzielnego Niezbędnika Katolika i daj się nareszcie poprowadzić Bogu.
To nie będzie proste. Zły tak łatwo nie odpuszcza – na bank przyjdzie z lenistwem, brakiem czasu czy wyśmiewaniem ze strony znajomych. Rezygnując z podziwu świata, przyjmujesz propozycję Jezusa. Przyjmując ofertę Boga, rozpakowujesz prezent, który On sam przygotował dla ciebie już przy założeniu świata.
Warto zaryzykować – to naprawdę się opłaca. Czasami wystarczy tylko dobrać odpowiednie okulary, aby zobaczyć coś znacznie wyraźniej.
„Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona
zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 15).
Damian Krawczykowski/Tygodnik Niedziela
*********************************************************************
***
Czy Słowo Boże ma moc
czy to tylko „materiał do medytacji”?
„Czy Słowo Boże ma moc? Tak, jeśli jest głoszone i nauczane z przekonaniem, wiarą, autorytetem i namaszczeniem Duchem Świętym i jeśli mamy pewność, że jest prawdziwe i niezawodne”, pisze na łamach tygodnika „Gość Niedzielny” ks. prof. Robert Skrzypczak.
Kapłan komentując fragment Listu do Hebrajczyków, który wierni usłyszą w niedzielę podczas Mszy Świętej zastanawia się, jakie podejście dominuje we współczesnym świecie w stosunku do Pisma Świętego. Czy Słowo Boże jest „pokarmem dla myśli? Materiałem do medytacji? Jedną z wielu opinii? Przestarzałym mity?”. Czy można je „brać dosłownie”? Czy można je „dostosowywać do naszych czasów?”.
Ks. Skrzypczak ubolewa, że w przekonaniu znacznej grupy wiernych i niewiernych Pismo Święte jest uważane za „zestaw starożytnych dokumentów, oczywiście fascynujących, ale pozbawionych nadprzyrodzonej ważności, którego nikt już nie może zrozumieć z wyjątkiem specjalistów”.
„Jakie to smutne, że Słowo Boże zostało zakryte dla tak wielu! Ono jest ogniem, skałą, mocą, liną ratunkową, pilnym ostrzeżeniem, źródłem ratującej życie wiedzy, kluczem do szczęścia i głębokim listem miłosnym od Boga do nas. Powinniśmy je pożerać: Ilekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego (Jr 15,16)”, pisze duchowny.
Autor zwraca również uwagę, że List do Hebrajczyków moc Słowa Bożego zawartą w jego głoszeniu nazywa mieczem Ducha i ten właśnie miecz jest naszą bronią do walki nie tylko z ludzkimi wadami i grzechem, ale i z samym demonem.
„Słowo Boże, przenikające serca grzeszników, wypędza skłębione masy grzechów i demonów. (…) Czas przestać chwiać się na obie strony. Jeśli mamy być lojalni wobec Chrystusa, musimy sięgać po miecz Ducha. I uderzać z mocą opasłego i ospałego despotę zatruwającego nas i nasz Kościół grzechem, fałszem i egoizmem”, podsumowuje ks. prof. Robert Skrzypczak.
_________________________________________________________________________________
Jesteś znużony Pismem Świętym?
Poznaj sprawdzoną metodę czytania!
Lectio divina oznacza dosłownie „Boże czytanie”. Przy czym słowo lectio znaczy wydobywanie treści z tego, co jest zapisane. Zatem lectio divina to sztuka odczytywania Bożego słowa z tekstu Pisma Świętego, czyli Słowa Bożego. Co znaczy: czytać słowo Boże? Poznaj świetną metodę wzrastania w relacji z Bogiem poprzez Jego Słowo!
***
Słowo
Zanim postaramy się odpowiedzieć na to pytanie, musimy zdać sobie sprawę z tego, co to jest „słowo”. Niestety dzisiaj w potoku padających słów mówionych i pisanych w mediach samo pojęcie słowa bardzo źle się nam kojarzy. Okazuje się bowiem, że można mówić wszystko, co się chce, bez żadnych konsekwencji. Słowo kojarzy się z gadaniną. Jest „środkiem” komunikacji, czyli narzędziem przekazu tego, co chcemy. Może być zatem dowolnie używane i manipulowane. Tego nas uczy doświadczenie szczególnie w kontakcie z mediami.
Kiedy jednak przystępujemy do Pisma Świętego musimy sobie zdać sprawę, że mamy do czynienia z zupełnie innym znaczeniem słowa.
Biblia jest napisana w trzech językach. Stary Testament zasadniczo po hebrajsku, jednak niektóre księgi są napisane po aramejsku, a inne po grecku. Natomiast Nowy Testament jest w całości napisany po grecku. Po hebrajsku słowo to dabar. Jednak znaczenie dabar nie ogranicza się jedynie do słowa. Oznacza ono między innymi „wydarzenie”. Najlepiej widać to w tekście opisującym stworzenie świata na samym początku Biblii. Tam Bóg mówi i to co mówi, się staje. Wtedy Bóg rzekł: „Niech się stanie światłość!” I stała się światłość (Rdz 1,3). To właśnie oznacza dabar. Słowo jest tutaj nie tylko wypowiadane, ale jednocześnie staje się rzeczywistością, staje się wydarzeniem.
Dla nas może się to wydawać dziwne, jednak znamy takie sytuacje, w których słowo stwarza nową rzeczywistość. Taką sytuacją jest np. ślub. Nowożeńcy ślubują sobie: „Ślubuję ci miłość, wierność, uczciwość małżeńską i to, że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Te słowa wypowiedziane powodują, że oboje stają się małżeństwem, co powoduje bardzo konkretne fakty społeczne i prawne. Od tego momentu dwoje dotychczas obcych sobie ludzi, z dwóch różnych rodzin, staje się sobie bliższymi niż ich właśni rodzice i rodzeństwo. W Księdze Rodzaju czytamy: Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2,24). Powstała więź małżeńska staje się mocniejsza niż naturalna więź z rodzicami. Dzieje się tak dzięki słowu, które jeden powiedział drugiemu: „Ja tobie ślubuję…”.
Podobnie w innych sytuacjach słowo potrafi zmienić los człowieka. I tak np. w sądzie za złożenie fałszywego zeznania grozi określona kara. Wypowiedziane słowo posiada tutaj konkretną wagę obwarowaną bardzo realną konsekwencją. Jeżeli mówimy o słowie Bożym, to mówimy o czymś, co ma realną wagę.
Ponadto hebrajskie dabar stawia nas od razu w żywej relacji międzyosobowej. Przypomina to wspomniane wyżej ślubowanie: „ja tobie ślubuję…”. Jest to słowo obietnicy skierowane do konkretnej osoby. Od tego słowa bardzo dużo zależy w życiu jej i tego, który to słowo wypowiedział. Dlatego podstawowym problemem dla osoby, która usłyszała takie słowo, jest pytanie, czy można temu słowu zawierzyć. Zupełnie inaczej jest wówczas, gdy mamy do czynienia z przekazem informacji. Jest to wówczas zwykły komunikat. Oczywiście ta informacja może być dla nas nawet bardzo ważna, jednak w przypadku informacji mamy możliwość jej weryfikacji np. w innych źródłach. W przypadku obietnicy nie ma takiej możliwości. Ten, który składa obietnicę, sam jest gwarantem prawdziwości wypowiadanego słowa.
Dla Żydów określenie słowo oznaczało wpierw i przede wszystkim relacje między ludźmi. Dlatego też dla nich słowo wpierw i zasadniczo odnosiło się do tych relacji. Natomiast kiedy my dzisiaj mówimy o słowie, to mamy na myśli właściwie pojęcia, które są określane słowami, np.: książka, dyktafon, stół…, myślimy zatem o wyrazach odnoszących się do przedmiotów. Słowo to tyle, co wyraz, którego znaczenie możemy odnaleźć w słowniku. Nie można go mylić z biblijnym pojęciem słowa, które odnosi się do przestrzeni spotkania między ludźmi. Dlatego istotne, najważniejsze słowo w Piśmie Świętym, to słowo obietnicy, przysięgi, nakazu lub zakazu, jakie daje nam Bóg. To słowo jest słowem w najwłaściwszym sensie.
Z kolei po grecku słowo to logos. Podobnie jak w przypadku hebrajskiego dabar, logos ma szersze znaczenie niż słowo w naszym rozumieniu. Przede wszystkim nie jest to jakiekolwiek słowo, ale wypowiedź, która zawiera w sobie sens. Logos wypowiada coś, co ma odniesienie do prawdy. Stąd logika jest nauką o zasadach prawidłowego rozumowania. Logos można tłumaczyć na język polski także jako: sens, myśl, idea. Słynny Hymn o Słowie z Ewangelii św. Jana zaczyna się od słów: En arche en ho logos – Na początku było Słowo. Pani profesor Anna Świderkówna uważała, że w tym miejscu najlepiej byłoby tłumaczyć logos, jako „zamysł”. Zatem tekst brzmiałby: Na początku był Zamysł, a Zamysł był u Boga. Takie tłumaczenie bardzo dobrze koresponduje z myślą św. Pawła, który mówi o tajemnicy Bożego planu, jaki On miał od początku zanim cokolwiek zostało stworzone. Na początku Listu do Efezjan czytamy:
Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa;
On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich – w Chrystusie.
W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata
abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem.
Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów poprzez Jezusa Chrystusa,
według postanowienia swej woli (Ef 1,3–5).
Na początku Bóg wybrał [w Chrystusie] nas przed założeniem świata. Miał zatem określony zamysł. Święty Paweł mówi o odwiecznym, ukrytym od wieków, tajemniczym planie Bożym, czyli Bożym zamyśle.
Logos niesie w sobie jeszcze wymiar prawdy, gdyż jest wypowiedzią, która niesie sens. W cytowanym fragmencie najważniejsze jest podanie racji: On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich. To jest sens tego, co Bóg zamierzył i czym nas obdarza. Takie słowo nas ubogaca i jest słowem w pełnym sensie, bo jest czymś istotnym w naszym życiu. Czy będziemy pisali patykiem, piórem, pisakiem czy ołówkiem, jest obojętne, czy nasze słowa zapiszemy w takim lub innym alfabecie, także nie ma istotnego znaczenia, natomiast czy otrzymujemy obietnicę zbawienia, czy jej nie otrzymujemy, nie jest już dla nas obojętne, bo od tego zależy nasze „być albo nie być” i to w sensie ostatecznym. Dlatego trzeba sobie zdać sprawę z tego, że Słowo Boże ma inny, głębszy sens niż zazwyczaj myślimy, mówiąc „słowo”. Niestety w tej dziedzinie fatalnie odbiły się nośne do dzisiaj dyskusje nad Pismem Świętym, w których chodzi o wykazanie rzetelności lub jej braku w sensie przekazu informacji historycznych, przyrodoznawczych itp. Tak ukierunkowane spory o Słowo Boże zupełnie mijają się z prawdziwym problemem i do tego narzucają ludziom swój sposób podejścia do niego, przez co powodują całkowite niezrozumienie Bożego orędzia.
Głębia wypowiedzi
Warto uświadomić sobie, że każda wypowiedź posiada swoją głębię. Kiedy np. mówimy o długopisie czy innym przedmiocie, to przekazujemy prosty komunikat posiadający w miarę jednoznacznie odniesienie do przedmiotu i jego funkcji. W tekstach naukowych ideałem jest absolutna jednoznaczność wypowiedzi, a w związku z tym precyzja określeń i padających słów. Pojęcia i relacje istniejące między różnymi pojęciami powinny precyzyjnie odpowiadać temu, do czego się odnoszą. Najlepiej gdyby się dało opisać wszystko matematycznym wzorem. Wypowiedź powinna słowami jednoznacznie wyrazić wzór. To jest ideał nauk formalnych: matematyki i logiki. Dokonuje się to jednak kosztem spłycenia znaczenia słowa.
Gdy natomiast przechodzimy do narracji np. opowiadania historycznego, to sytuacja się komplikuje. Do opisu można użyć różnych bliskoznacznych wyrazów i określeń, a także różnych form wyrażania się. W zależności od tego, konkretne wydarzenie historyczne otrzymuje określony sens i znaczenie. Żaden historyk nie napisał „prawdziwej historii”, każdy zapisuje swoje widzenie zdarzeń. Kiedy weźmiemy te same wydarzenia opisane u kilku historyków, to będziemy mieć różne historie. Najlepiej doświadczają tego policjanci podczas przesłuchiwania kilka świadków jednego wypadku. Każdy świadek widząc to samo, mówi coś innego. Okazuje się, że jest to naturalne, gdyż tacy jesteśmy – każdy z nas inaczej postrzega rzeczywistość. Gdy ponadto opis wydarzenia wezmą w ręce dziennikarze, z których każdy ma określony zamysł, to okaże się, że jedna sytuacja może być opisana w sposób całkowicie sprzeczny i to bez wyraźnego kłamstwa! Słowo ukazuje tutaj swoją wieloznaczność.
Jeżeli jeszcze weźmiemy pod uwagę poezję, to wieloznaczność, metaforyczność, aluzyjność itd. jest jej żywiołem. Wiersz może składać się z kilku wyrazów, a treść, jaką zawiera, może być ogromna, wielopłaszczyznowa. Język i słowa mają swoją głębię w zależności od sposobu i celu ich używania: poczynając od nauk formalnych, gdzie słowo ma być jednoznaczne, do poezji i tekstów religijnych, gdzie wieloznaczność gra dużą rolę. W tym kontekście Słowo Boże ma głębię nieskończoną, bo jest ono słowem Boga, a nie człowieka. Kiedy stoimy przed tym słowem, musimy wiedzieć, że ono nas całkowicie przerasta, że jesteśmy wobec niego mali.
Słowem Bożym nie można manipulować, jak robią to często dziennikarze w mediach. Niewielkie przeinaczenie powoduje czasem całkowitą zmianę sensu. Trzeba wiedzieć, że Słowo Boże jest większe od nas i zawiera treść i sens o wiele głębszy, niż ten, jakiego się spodziewany i oczekujemy. Ostatecznie Słowo Boże jest Osobą. To jest Syn Boży, który stając się Człowiekiem, stał się Chrystusem, czyli Mesjaszem. Mówi o tym jednoznacznie hymn o Słowie z Prologu Ewangelii według św. Jana. W tym momencie nasza wyobraźnia całkowicie kapituluje. Stajemy wobec całkowitego misterium. Kiedy Słowo staje się Ciałem, nie tylko w tym sensie, że się urzeczywistnia, ale także w tym sensie, że rodzi się jako Osobą ludzka, stajemy wobec tajemnicy, która całkowicie nas przerasta.
Żywe słowo
Ponadto, kiedy czytamy Słowo Boże, musimy sobie ponadto zdawać sprawę z tego, że odnosi się ono do tego, co najważniejsze w naszym życiu. Słowo Boże jest żywe i odnosi się do życia. „Żywe” wpierw oznacza, że jest słowem mówionym. Słowo pisane jedynie odczytujemy. Różnicę między słowem mówionym, a słowem odczytywanym najlepiej widać w kościele, kiedy kapłan po Ewangelii albo mówi homilię, albo odczytuje np. list. Często ten list jest bardzo dobrze skomponowany i zawiera ważne treści, a słowa głoszonej homilii mogą być mniej składne, niemniej zazwyczaj, kiedy ludzie słyszą czytane słowo, po dwóch zdaniach wyłączają się ze słuchania. Natomiast żywa homilia, choćby nie najlepsza, jednak koncentruje uwagę słuchaczy. Oczywiście można słowo pisane odczytać tak, że ono ludzi zainteresuje, jednak taką sztukę czytania posiadło raczej niewielu ludzi.
Tekstów pisanych jako pisanych w Piśmie Świętym jest bardzo niewiele. W ST praktycznie w ogóle ich nie ma. Wszystkie teksty ST są spisanymi narracjami o dziejach Izraela lub spisanymi orędziami proroków. Powstawały one w okresie kultury słowa mówionego. Dopiero stopniowo powstawały pierwsze spisywane teksty. Tablice przymierza są tego świadectwem. Treści były wieszczone z pokolenia na pokolenie. Ludzie mieli w tym czasie doskonałą pamięć. Same teksty posiadały specjalną rytmikę, równe długości wierszy itd., aby było je łatwiej zapamiętać. Do dzisiaj widać to wyraźnie w tekście hebrajskim. Tekst ST jest poukładany w wierszach z niezmierną dokładnością. Po pewnym czasie teksty mówione zostały zapisane i zredagowane. Najczęściej dokonywano tego po dłuższym czasie. Warto jednak wiedzieć, że pierwotnie były to teksty mówione.
Ewangelie podobnie były spisane po pewnym czasie – praktycznie spisało je drugie pokolenie. Podstawą do ich redakcji były wypracowane katechezy, kanony głoszenia Słowa Bożego. Sam Pan Jezus nie napisał ani jednego słowa, choć pisać umiał jak każdy Żyd. Widać to szczególnie w Ewangeliach synoptycznych, gdzie są wyraźne katechetyczne wątki, które później były spisywane. Egzegeci dochodzą do źródeł, z jakich czerpali Ewangeliści przy redagowaniu swoich Ewangelii. Ewangelia Jana jest nieco inna, ale też jest zapisem tego, co on mówił swoim uczniom. Nawet listy św. Pawła są tekstami, które św. Paweł dyktował któremuś ze swoich uczniów, który był jego sekretarzem. Praktycznie prawie wszystkie teksty były wygłaszane w żywej mowie i dopiero wtórnie zostały spisane. Ponieważ Słowo Boże jest słowem żywym, musimy je tak czytać, żeby je słyszeć, a nie tylko czytać wzrokiem.
Ta prawda posiada bardzo konkretne przełożenie na samo czytanie tekstu świętego. Kiedy go czytamy, musimy go jednocześnie słuchać! Warto sobie uświadomić różnicę w percepcji tekstu czytanego na głos i czytanego po cichu. Kiedy słuchamy tekstu, słowa głębiej wchodzą do nas. W lectio divina ważne jest to, żeby słowa trafiły do naszego serca, jako słowo od Boga do nas skierowane. Tylko w ten sposób dzieje się to, o czym pisze św. Paweł: wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa (Rz 10,17).
Przez wieki miało to bardzo konkretny wyraz. Ludzie czytali teksty na głos. Sztuka cichego czytania jest odkryciem ostatnich wieków. Zasadniczo dopiero od późnego średniowiecza ludzie tak zaczęli czytać. Na przykład w „Wyznaniach” św. Augustyn, który zmarł ok. 430 roku, a był człowiekiem wykształconym – dziś powiedzmy na poziomie profesora literatury – relacjonuje, jak kiedyś przyszedł do św. Ambrożego, wielkiego biskupa Mediolanu, i zobaczył, że Ambroży stał przy pulpicie, miał otwartą księgę, wyraźnie czytał, ale nic nie mówił. Augustyn, profesor literatury, był w szoku, bo nie wiedział, co Ambroży robi.
Biblioteka i jedno Słowo
Kolejnym ważnym zagadnieniem związanym ze Słowem Bożym jest sprawa jego autorstwa. Kościół mówi, że Pismo Święte z jednej strony ma wielu autorów: mamy 45 ksiąg ST i 27 NT, w sumie 72 księgi. Jednak jest ich więcej, gdyż niektóre księgi składają się z części wyraźnie pochodzących od różnych autorów. Na przykład Księga Izajasza według egzegetów składa się trzech różnych części pisanych przez różnych ludzi i w różnych okresach na przestrzeni ok. 200 lat. Pismo Święte jest zatem biblioteką, a nie jedną księgą i do tego powstałą na przestrzeni więcej niż tysiąca lat, na zupełnie różnych etapach kultury cywilizacyjnej i do tego pisana w trzech różnych językach! Sytuacja społeczna, kulturowa, mentalna itd. za czasów panowania Dawida była zupełnie inna niż w okresie hellenistycznym czy rzymskim.
Natomiast jednocześnie mówimy nie tylko o jednej Księdze, ale nawet o jednym Słowie, bo chociaż ma ono wielu autorów, jednak naprawdę ma Jednego Autora, którym jest Duch Święty. I dlatego żeby czytać Słowo Boże, trzeba czytać go w tym samym Duchu. Trzeba jednak pamiętać, że jest to jednak biblioteka i dlatego Kościół mówi, że aby zrozumieć jakiś tekst, trzeba odczytywać go, znając człowieka, który go napisał. Żeby rozumieć, co pisał, trzeba znać, czym żył, jaką miał mentalność i kulturę. Dopiero przez zrozumienie autora i jego zamysłu, można odczytać głębszy sens, jaki zawarł w nim Bóg.
Warto pamiętać, że wypowiedź, jakakolwiek, nie tylko słowna, ale i muzyczna, malarska, wypowiedź gestem – zawsze jest z istoty swojej odpowiedzią. Wypowiedź wyrasta z chęci przekazania czegoś i dlatego kluczem do zrozumienia sensu wypowiedzi jest pytanie, na jakie ta wypowiedź jest odpowiedzią. Jeżeli nie znamy tego pytania, to mimo znajomości słów i gramatyki, nie wiemy, co ona naprawdę mówi. Jest to ogólna zasada egzegetyczna potrzebna do zrozumienia jakichkolwiek wypowiedzi. Dopiero kiedy wiemy, na co stara się odpowiedzieć autor, odsłania się sens jego wypowiedzi. Otóż w przypadku Pisma Świętego Duch Święty jest natchnieniem autorów i dlatego zamysł Boży jest kluczem do zrozumienia jego sensu. Dopiero w perspektywie zamysłu Bożego zaczyna się odsłaniać cały sens Słowa Bożego.
Tajemnica ta, ukryta od wieków i pokoleń, teraz została objawiona Jego świętym (Kol 1,26).
I aż po dzień dzisiejszy, gdy czytają Mojżesza, zasłona spoczywa na ich sercach. A kiedy ktoś zwraca się do Pana, zasłona opada (2 Kor 3,15n).
Z kolei Duch Święty jest przede wszystkim duchem Kościoła, a jest jednocześnie naszym duchem, na tyle, na ile jesteśmy w Kościele. Przy czym Kościół to misterium Boga żyjącego w świecie poprzez wspólnotę ludzi, których On powołał. Kościół nie jest rzeczywistością, którą można w prosty sposób zdefiniować. Nie ma ścisłej definicji Kościoła, a Drugi Sobór Watykański próbował określić Kościół poprzez obrazy, gdyż jest on misterium Boga obecnego we wspólnocie – gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20). Dla nas przy omawianiu Słowa Bożego ważne jest to, że Duch Święty jest duchem Kościoła, a naszym, o ile trwamy w Kościele. Dlatego zasada protestancka, że każdy ma Ducha Świętego i dostatecznie dużo mądrości, żeby odczytywać Pismo Święte, nie jest zasadą do końca prawdziwą. Każdy ma Ducha Świętego w Kościele i przez Kościół. To jednak nie oznacza, że każdy ma „swojego” Ducha Świętego, co w przeciągu historii doprowadziło do kolejnych podziałów między chrześcijanami w łonie Kościołów protestanckich. W Kościele katolickim istnieje Urząd Nauczycielski Kościoła, który stoi na straży prawidłowego odczytywania Bożego Słowa.
Zasadniczo istnieją dwa sposoby czytania Pisma Świętego. Jeden odnosi się do prawd ogólnych przekazywanym wszystkim, jest to obiektywne odczytywanie sensu – co autor chciał powiedzieć, co Bóg do nas mówi, jaki stąd wynika wniosek moralny, teologiczny, duchowy itd. Ten sposób odczytywania jest strzeżony przez wspomniany Urząd Nauczycielski Kościoła. Jednocześnie, i to dla nas jest najważniejsze, istnieje lectio divina, czyli takie czytanie Słowa Bożego, w którym chodzi o odczytanie tego, co Bóg mówi do nas. Jest to osobiste czytanie Pisma Świętego. W tym podejściu Biblia jest listem Pana Boga do nas skierowanym. Takim czytaniem chcielibyśmy się zająć podczas tych ćwiczeń.
Osobista lektura, czyli lectio divina, nie może być w sprzeczności z sensem obiektywnym, w którym staramy się uchwycić, kim był Jezus z Nazaretu, co On sam o sobie mówił, jak w Nim realizowały się zapowiedź proroków, itd. Dalej wyciągamy z lektury prawdy wiary, prawdy moralne i wskazania praktyczne odnoszące się do życia. Jeżeli lectio divina staje w sprzeczności z obiektywnym sensem, to jest to znak, że źle je prowadzimy i trzeba robić to inaczej. Natomiast lectio divina ma głębszy i szerszy charakter niż ta nauka obiektywna, bo w nim Bóg przemawia do nas osobiście. Lectio jest osobistym spotkaniem z Bogiem, w którym On może przemówić do nas osobiście, powodując w nas przemianę serca. Czasami odsłania nam zupełnie nowy świat, jakieś nowe horyzonty, nowy sposób widzenia i rozumienia rzeczywistości, co nadaje sens naszemu życiu. Nauka obiektywna tego sama z siebie nie daje.
Istnieje bardzo wiele przykładów ludzi, którzy czytając fragment Pisma Świętego, odbierali je do siebie tak, jak gdyby dla nich specjalnie było ono napisane, chociaż obiektywnie przecież jest to niemożliwe, gdyż autor tych słów żył wiele wieków wcześniej.
Jednak ich odbiór Słowa spowodował ich nawrócenie. Ci ludzie wiedzą, że to sam Pan Bóg do nich przemówił. Pismo Święte posiada taki charakter, choć nam się to może nie mieścić w głowie. Z kolei jednak nie można uważać, że Pan Bóg przy każdej lekturze mówi do nas w tak intensywny sposób. Nie można tego oczekiwać. Jeżeli się to zdarza, to wówczas, gdy Bóg tego chce i tak, jak tego chce. Nie można projektować swoich pragnień na treść Pisma Świętego. Pomaga nam w tym obiektywne odczytywanie Słowa Bożego w Kościele. Zarówno w czytaniu obiektywnym, jak w czytaniu osobistym najważniejsze jest to, by czytać Biblię w Duchu Świętym. Tylko On daje możliwość właściwego odczytania Bożego Słowa.
Przed przystąpieniem do bardzo osobistego czytania Pisma warto się o nim jak najwięcej dowiedzieć, przeczytać je w całości, najlepiej kilka razy razem z komentarzami. Dopiero gdy znamy zwyczajnie treść Pisma w całości, jego lektura zaczyna brzmieć w pełni, bo poszczególne fragmenty wzajemnie się do siebie odnoszą i wzajemnie odsłaniają zawarty w nich sens. Wtedy dopiero widzimy, że mimo tego, że mamy do czynienia z biblioteką, jest to jednak jedno Słowo.
Dla czytania Pisma Świętego bardzo pomocne są dobre komentarze, których ostatnio pojawiło się bardzo dużo. Bardzo polecam „Słownik teologii biblijnej” pod redakcją Xaviera Léon-Dufoura w tłumaczeniu bp. Kazimierza Romaniuka. W Polsce ukazał się on w latach 70-tych ubiegłego wieku. Słownik jest pomocny, bo pokazuje sens słów i ich funkcjonowanie w tekście biblijnym na kolejnych etapach jego powstawania, w ten sposób ukazując, jak myśl biblijna się kształtowała.
Tygodnik Niedziela/fragment książki „Lectio divina. Teoria i praktyka, czyli jak czytać Pismo Święte?”
Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.
__________________________________________________________________________________________________
Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Biblia staje się ofiarą poprawności politycznej
„Biblia staje się ofiarą poprawności politycznej. Coraz częściej normą katolickiej wiary oraz teologii i moralności nie jest Biblia i długa tradycja Kościoła, zapoczątkowana przez autorów Nowego Testamentu, Ojców Kościoła, pisarzy i teologów, lecz psychologia, socjologia, „wsłuchiwanie się”, „rozeznawanie”, analiza słupków popularności, natomiast kanon Biblii schodzi na daleki plan, jest niewygodny, a więc i niepotrzebny” – mówi znany polski biblista, a obecnie tłumacz nowego biblijnego przekładu z hebrajskiego „Księgi Dwunastu. Prorocy mniejsi” ks. prof. Waldemar Chrostowski.
***
Dorota Giebułtowicz (KAI): Spotykamy się z okazji promocji przekładu przez Księdza Profesora „Księgi Dwunastu. Prorocy mniejsi”. Proszę powiedzieć, jak zrodził się pomysł nowego przekładu Biblii z języka hebrajskiego?
Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Pismo Święte, jeśli chodzi o kanon Starego Testamentu, zostało utrwalone w trzech językach: hebrajskim, aramejskim i greckim, a jeśli chodzi o kanon Nowego Testamentu – w języku greckim. Moja przygoda translatorska zaczęła się w 1979 r. w Jerozolimie podczas studiów na Uniwersytecie Hebrajskim. Wtedy po raz pierwszy miałem możliwość skonfrontowania swojej wiary i wiedzy z żydowską egzegezą ksiąg świętych. Księga Jonasza, krótka i stosunkowo łatwa, którą wspólnie czytaliśmy i objaśnialiśmy, została nam przedstawiona z żydowskiej perspektywy. Zabrałem się za jej przekład na język polski i później wiele razy do niego wracałem, przede wszystkim podczas wykładów.
Przez 35 lat wykładałem, od 1987 r. w Akademii Teologii Katolickiej, z której w 1999 r. utworzono Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, a przez 9 lat także na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Podczas wykładów specjalistycznych na temat Biblii trzeba było sięgać do tekstu oryginalnego. W tych warunkach powstawały krótsze lub dłuższe fragmenty przekładów poszczególnych ksiąg. Szczególną zachętą stały się prośby kierowane ze strony świeckich podczas konferencji biblijnych, które prowadziłem od 1986 roku do wybuchu pandemii. Kiedy czytaliśmy i objaśnialiśmy księgi biblijne, oczywiście w przekładzie, wskazywałem słuchaczom, że w tym czy innym miejscu należałoby przełożyć inaczej. W odpowiedzi pojawiały się sugestie, bardzo zasadne, że „jeżeli ksiądz tak uważa, to niech ksiądz sam to przełoży”. Ale dopiero gdy rozpoczęła się pandemia, paradoksalnie, miałem więcej czasu i mogę go poświęcić tłumaczeniu ksiąg świętych.
KAI: „Księga Dwunastu” zapoczątkowuje nowy przekład z hebrajskiego całego Starego Testamentu. Proszę powiedzieć, dlaczego pojawia się nowy przekład i co jest jego podstawą?
– Podstawą obecnego przekładu jest „Biblia Hebraica Quinta”, czyli Biblia Hebrajska Piąta. Numer oznacza piąte wydanie krytyczne, które opiera się na rękopisie Biblii Hebrajskiej, znanym jako Kodeks Leningradzki (od miejsca przechowywania). Jest to rękopis, który powstał w latach 1008 – 1009; w Polsce panował wtedy książę Bolesław Chrobry. Kodeks Leningradzki zachował się w stanie bardzo dobrym, ale po tysiącu lat są i tam miejsca mniej czytelne. Wydanie nazwane BHQ ma tę wielką zaletę, że zawiera warianty rozpoznane w żmudnym procesie porównywania tekstu Kodeksu Leningradzkiego z innymi zachowanymi tekstami, zarówno hebrajskimi i aramejskimi, czyli oryginalnymi, jak i z przekładami, z których trzy starożytne mają szczególne znaczenie: Septuaginta – przekład ksiąg świętych na język grecki, Peszitta – przekład na język syryjski oraz Wulgata – przekład na język z łaciński. Wielkie znaczenie mają też świadectwa tekstu Biblii odnalezione w Qumran i innych miejscach na Pustyni Judzkiej, na zachód od Morza Martwego. Wszystko to składa się na panoramę oryginalnego tekstu, który jest kanoniczny, czyli normatywny dla wiary. To najnowsze wydanie krytyczne ukazuje się dopiero od kilkunastu lat w postaci zeszytów, które zawierają tekst poszczególnych ksiąg. Dotąd opublikowano około 50% tekstu Biblii Hebrajskiej i prace wciąż trwają.
KAI: Na jakie trudności natknął się Ksiądz Profesor podczas tłumaczenia?
– W całej Biblii Hebrajskiej występuje nieco ponad 5 tysięcy różnych słów, lecz jedno słowo hebrajskie może mieć wiele znaczeń, np. „amar” znaczy „mówić”, „powiedzieć”, „polecić”, „nakazać”, „odpowiedzieć” itd. Wiele ważnych słów bywa tłumaczone niepoprawnie, np. „cawah” znaczy „przykazać”: „Bóg przykazał Adamowi”. To jest pierwsze przykazanie na kartach Biblii, a w przekładach na polski występuje: „Bóg rozkazał…”. Zatem czy przykazanie dające życie czy obraz Boga jako generała?
Mamy także do czynienia z innymi trudnościami, z którymi nie jest łatwo się uporać. Weźmy zdanie: „Mężczyzną i kobietą stworzył ich” – tak jest po hebrajsku. Tymczasem w pięciu kolejnych wydaniach Biblii Tysiąclecia czytamy: „Stworzył mężczyznę i kobietę”. Jest to zasadnicza różnica, zwłaszcza w kontekście dzisiejszych debat wokół antropologii. Trzeba dodać, że mamy w tym miejscu osobliwe słowa hebrajskie. Kto odrobinę zetknął się z hebrajskim, wie, że mężczyzna to „isz”, a kobieta – „iszsza”. A tam nie ma tych słów! Są natomiast: „zakar” – to, co specyficznie męskie, przy czym język hebrajski jest bardzo konkretny i to słowo pochodzi od rdzenia, który oznacza „sztywny”, „mocny”, oraz „neqewa” – to, co specyficznie żeńskie, a słowo pochodzi od rdzenia „naqaw” – „dziurawić”, „perforować”. W innych miejscach Biblii, np. w opowiadaniu o potopie, gdzie te obydwa słowa występują w odniesieniu do zwierząt, tłumaczymy je: samiec i samica. Gdybyśmy chcieli pozostać na literalnym poziomie, trzeba by powiedzieć: „Bóg stworzył człowieka na swój obraz, na obraz Boga go stworzył; samcem i samicą stworzył ich”. Wielki nacisk jest położony na płeć, a więc i na cielesność. To jest fundament antropologii biblijnej, a zarazem podstawa tajemnicy Wcielenia! Bóg stał się człowiekiem, bo ludzkie ciało odwzorowuje coś z bezcielesnego Boga, a skoro Bóg stał się człowiekiem, to musiał wybrać płeć. Uważam, że czytelnik Biblii powinien otrzymać w przypisie krótką notę, że w języku hebrajskim mamy tu silny nacisk na płciowość i związaną z nią cielesność. Mój przekład jest adresowany do tych, którzy interesują się Pismem Świętym i chcieliby mieć wierny przekład z hebrajskiego. Nie ma w nim żadnych wstawek, które pochodzą spoza tego języka.
KAI: W czasie promocji „Księgi Dwunastu” prezentowano także inną nową publikację Oficyny Vocatio: „Kanon Biblii. Źródła, przekaz, znaczenie” Lee Martina McDonalda. Czy istnieje tylko jeden kanon Starego Testamentu?
– Dla wyznawców judaizmu kanonem jest Biblia Hebrajska składająca się z trzech zbiorów: Tora, Prorocy (Neviim) i Pisma (Ketuvim), określana jako TaNaK – to akronim utworzony od początkowych liter tych trzech części. Wyznawców prawosławia nie interesuje tekst hebrajski – Starym Testamentem prawosławnych jest Septuaginta, czyli przekład Biblii Hebrajskiej na język grecki, który powstał w III i II wieku przed Chr. Wkrótce do niego zostały dodane księgi napisane pierwotnie po grecku, albo przetłumaczone z hebrajskiego na grekę, ale do kanonu Biblii Hebrajskiej nie weszły. Prawosławni, których na świecie są setki milionów, nie zajmują się studiami nad Biblią Hebrajską, tak jak my się zajmujemy. Ich kanon Biblii opiera się na Septuagincie, plus oczywiście księgi Nowego Testamentu.
Jeśli chodzi o pozostałe wyznania chrześcijańskie, to my, katolicy, przyjmujemy kanon ksiąg Starego Testamentu za Septuagintą, tak jak prawosławni, ale w odróżnieniu od nich te księgi, które wchodzą w skład Biblii Hebrajskiej tłumaczymy z hebrajskiego i aramejskiego, a nie z greckiego. To nastręcza niemałe problemy hermeneutyczne, który dają o sobie znać na przykład w Biblii Tysiąclecia: podając przekład z hebrajskiego, w wielu miejscach zaznacza się: „przekład za Septuagintą”.
KAI: Czy chrześcijanie i wyznawcy judaizmu uznają jeden kanon?
– Jeśli chodzi o kanon chrześcijański i żydowski to rozbrat nastąpił w I wieku, po roku 70 po Chrystusie, w rezultacie zburzenia świątyni jerozolimskiej. Na bazie religii biblijnego Izraela, którą chrześcijanie traktują jako Stary Testament, wyłoniły się dwie religie: chrześcijaństwo i judaizm rabiniczny. Obie istnieją do dnia dzisiejszego. Te dwie wspólnoty religijne od samego początku współdziałały we wzajemnym oddalaniu się od siebie, co widać również w stosunku każdej z nich do kanonu ksiąg świętych. Rozdźwięk powiększył się od VI wieku, gdy do tekstu spółgłoskowego, jakim była zapisana Biblia Hebrajska, dodawano samogłoski i inne znaki, czego dokonali uczeni żydowscy, których nazwano masoretami. Tak powstała Biblia Masorecka. Chociaż masoreci utrwalali tradycyjną wymowę, przyjętą we wspólnotach żydowskich, jednak dodanie samogłosek dało niemałe pole do interpretacji dyskretnie włączonej do samego tekstu.
Spór o Biblię osłabł, gdy w chrześcijaństwie, poczynając właśnie od V i VI wieku, pojawiła się Biblia łacińska. Przekład całego Pisma Świętego dokonany przez św. Hieronima otrzymał nazwę Wulgata i co się tyczy Starego Testamentu opierał się na Biblii Hebrajskiej. Początkowo dzieło św. Hieronima zostało odrzucone, bo powiedziano: przecież Biblią chrześcijan jest Septuaginta! Co więcej, Hieronim zaczął tłumaczyć Stary Testament z Septuaginty, ale gdy udał się do Betlejem i nauczył się hebrajskiego, zmienił zdanie i dokonał przekładu z hebrajskiego. Kościół nie chciał przez około sto lat przyjąć jego przekładu! Mówiono: hebrajski to język Biblii Żydów, jednak ponieważ łacina św. Hieronima była piękna, klasyczna, a znajomość greckiego na zachodzie Europy poszła w niepamięć, rychło Biblia Hieronima stała się Biblią Kościoła katolickiego, łacińskiego. I tak było do Soboru Watykańskiego II (1962-1965). Gdy dzisiaj słyszymy o kontrowersjach, które dotyczą Mszy łacińskiej, to na drugim planie dotyczą one również Wulgaty.
KAI: A jaki jest kanon Biblii uznawany przez protestantów?
– Rzecz z kanonem jeszcze bardziej się skomplikowała, gdy na początku XVI wieku, w kontekście Reformacji, protestanci co się tyczy Starego Testamentu poszli w kierunku kanonu żydowskiego, czyli Biblii Hebrajskiej. Uznali, że ich kanon obejmuje księgi napisane i zachowane tylko po hebrajsku i aramejsku, oraz Nowy Testament. Ze strony katolickiej widziano w tej decyzji judaizacje chrześcijaństwa. My, katolicy, pozostaliśmy przy Wulgacie i tak trwało to do naszych czasów.
Problem, z którym zmaga się dzisiaj tłumacz Biblii, polega na tym, że jako katolicy mamy liczbę ksiąg świętych za Biblią Grecką, czyli za Septuagintą, natomiast od Soboru Watykańskiego II obowiązuje polecenie, by tłumaczyć z języków oryginalnych, czyli opierać się na kanonie Biblii Hebrajskiej, a z greki przekładać tylko te księgi, które zostały do niej, jako tzw. wtórnokanoniczne, bądź deuterokanoniczne, dodane około dwa tysiące lat temu.
KAI: W jakim stopniu Stary Testament jest obecny w nauczaniu współczesnego Kościoła katolickiego?
– W moim przekonaniu wbrew temu, o czym mówiło się tuż po Soborze Watykańskim II jako „wiośnie biblijnej”, we współczesnym Kościele, niestety, odchodzi się od Biblii. Odchodzi się w zarówno w nauczaniu doktrynalnym, jak i moralnym. Weźmy sprawę związków jednopłciowych i zjawisko homoseksualizmu – w tych kwestiach powoływania się na Biblię w zasadzie obecnie nie ma, a tam, gdzie się pojawia, Biblia jest poddawana interpretacyjnej wiwisekcji. Dam tylko jeden przykład. Wszyscy wiemy, co znaczy określenie „Sodoma i Gomora” i pochodzące od niego słowo „sodomia” i „sodomici”. Tymczasem co się coraz częściej przemyca do nauczania kościelnego? – Objaśnienie, że występek mieszkańców Sodomy i Gomory polegał na braku gościnności, bo niegościnnie obeszli się z przybyszami, inaczej imigrantami. Przykłady można mnożyć. Powrót do Biblii i troska o poprawną wykładnię jej orędzia jest dzisiaj bardziej potrzebna niż kiedykolwiek wcześniej. Biblia staje się ofiarą poprawności politycznej. Coraz częściej normą katolickiej wiary oraz teologii i moralności nie jest Biblia i długa tradycja Kościoła, zapoczątkowana przez autorów Nowego Testamentu, Ojców Kościoła, pisarzy i teologów, lecz psychologia, socjologia, „wsłuchiwanie się”, „rozeznawanie”, analiza słupków popularności, natomiast kanon Biblii schodzi na daleki plan, jest niewygodny, a więc i niepotrzebny.
KAI: Jak zachęcić wiernych do czytania Starego Testamentu? Czy to nie jest za trudna lektura, czy może trzeba ją czytać z komentarzem?
– Nie można zachęcać inaczej, jak tylko przez pokazywanie, czym jest Biblia i co ona zawiera. W Biblii jest mnóstwo ciekawych rzeczy, zarówno o charakterze historycznym, literackim, kulturowym, psychologicznym, społecznym, jak i przede wszystkim o charakterze religijnym i teologicznym. Wierni tego potrzebują, ale i niewierzący też tego potrzebują. Do nich również można trafić, przypominając że Biblia jest korzeniem i fundamentem kultury europejskiej. Nie sposób wejść do muzeum czy galerii, pójść do sali koncertowej, sięgnąć po najlepsze europejskie tradycje piśmiennicze, by nie zobaczyć nawiązywania do Biblii. Pismo Święte jest czymś znacznie więcej niż księgą adresowaną do wierzących. Niezliczona liczba dzieł sztuki i literatury po prostu oddycha Biblią.
KAI: Którą z ksiąg Proroków Mniejszych poleciłby Ksiądz Profesor do przeczytania indywidualnie?
– Każda z tych ksiąg jest inna. Pochodzą z różnych epok historycznych, począwszy od VIII wieku aż do III wieku przed Chrystusem, czyli powstawały przez pół tysiąca lat. Mają własne dzieje przedliterackie, czyli przedpiśmienne. Obejmują różne gatunki literackie, bo jest w nich proza, poezja, modlitwa, głęboki namysł teologiczny, refleksja nad obecnością Boga w dziejach, ale są też rozmaite aluzje nawiązujące do historii i realiów starożytnego Izraela. Bardzo trudno zalecić lekturę jednej księgi komuś, kogo się nie zna. Trzeba poznać jego zainteresowania, czy mają one charakter religijny i moralny czy raczej kulturowy, społeczny, historyczny i psychologiczny – w zależności od tego można zaproponować lekturę tej czy innej księgi.
KAI: A jaka jest ulubiona księga Księdza Profesora?
– Moją ulubioną księgą jest Księga Hioba. Do jej przekładu właśnie się zabieram. Uważam, że ta księga najgłębiej wyraża ludzkie dylematy związane z cierpieniem i śmiercią. A teraz, w okresie pandemii, lektura dobrze przełożonej i objaśnionej Księgi Hioba jest nam wszystkim bardzo potrzebna.
KAI: Dziękuję za rozmowę.
***
Ks. prof. Waldemar Chrostowski (ur. 1951) – duchowny katolicki, profesor nauk teologicznych; wykładowca na Wydziale Teologicznym Akademii Teologii Katolickiej (1987-1999) i Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (1999-2021) oraz na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (2001-2010); w latach 1990-2020 redaktor naczelny najstarszego kwartalnika teologów polskich „Collectanea Theologica”; w latach 2003-2013 przewodniczący Stowarzyszenia Biblistów Polskich; założyciel i redaktor naczelny kilku serii wydawniczych, np. „Prymasowska Seria Biblijna” i „Rozprawy i Studia Biblijne”; autor około 40 książek i ponad 3000 artykułów naukowych, popularnonaukowych, wywiadów i innych; przewodnik ponad 150 pielgrzymek do Ziemi Świętej i krajów biblijnych; laureat watykańskiej Nagrody Ratzingera (2014).
„Księga Dwunastu (Prorocy mniejsi)”, przekład i wstępy: ks. prof. Waldemar Chrostowski. Oficyna Wydawnicza Vocatio, Warszawa 2021
______________________________________________________________________________________
***
Jak czytać Pismo Święte? KONKRETNE RADY
PIERWSZA RADA
Nie rozpoczynaj czytania Biblii tak, jak się zaczyna czytać inne książki – od jej początku. Przeciwnie: Biblię należy raczej czytać od końca, tzn. zaczynając od Nowego Testamentu. Kolejność przy tym nie jest obojętna. Najlepiej zacząć od historii powstawania Kościoła, a zatem od Dziejów Apostolskich. Potem czytać Listy św. Jana, cztery Ewangelie, Listy św. Pawła, Listy Apostolskie.
Apokalipsę, mimo że opisuje współczesne życie Kościoła, należy raczej odłożyć na koniec: do czasu, kiedy zapoznasz się bliżej z apokaliptycznym gatunkiem literackim u proroków, zwłaszcza u Daniela i Ezechiela.
Jeśli chodzi o Stary Testament, to nie należy zaczynać go od Księgi Rodzaju, gdyż wbrew pozorom pierwsze 11 rozdziałów tej Księgi – to najtrudniejsze rozdziały Biblii. Proponuję rozpoczynać od lektury Ksiąg najbliższych nam czasowo: Mądrości, Syracha, od Ksiąg Machabejskich, Przysłów, Hioba, Psalmów.
Z czasem – jak Ci już o tym pisałem – zauważysz, że Stary i Nowy Testament stanowią jedną zwartą całość – tworzą Biblię Katolicką (Katechizm Kościoła Katolickiego nr 128-130).
DRUGA RADA
Nie wdawaj się z własnej inicjatywy w dyskusje dotyczące Biblii – z ludźmi, przed którymi przestrzega św. Jan:
Dzieci, jest już ostatnia godzina i – tak, jak słyszeliście – Antychryst nadchodzi.
Św. Jan terminem Antychryst określa głosicieli błędnych nauk i odstępców (też 1 Tm 4,1).
Oto teraz właśnie pojawiło się wielu Antychrystów: stąd poznajemy, że już jest ostatnia godzina. Wyszli oni z nas, lecz nie byli z nas; bo gdyby byli naszego ducha, pozostaliby z nami. (J 13,23; 1 J 2,18)
Zastanów się:
– Kto, kiedy i od kogo odszedł? To prosty sposób rozeznawania duchów (1 Kor 12,10; 2 P 1,21 i 3,16).
Trzymaj się prostej linii prawdy. Unikaj światowej gadaniny, albowiem uprawiający ją coraz bardziej będą się zbliżać do bezbożności, a ich nauka jak gangrena będzie się szerzyć wokoło. (2 Tm 2,15)
Wiedz o tym, że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne. Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni, zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga. Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy. I od takich stroń! Z takich bowiem są ci, co wślizgują się do domów i przeciągają na swą stronę kobietki obciążone grzechami, powodowane pożądaniami różnego rodzaju: takie, co to zawsze się uczą, a nigdy nie mogą dojść co poznania prawdy. Jak Jannes i Jambres wystąpili przeciw Mojżeszowi – tak też i ci przeciwstawiają się prawdzie: ludzie o spaczonym umyśle, którzy nie zdali egzaminu z wiary. Ale dalszego postępu nie osiągną, bo ich bezmyślność będzie jawna dla wszystkich, jak i tamtych jawną się stała.
Ty natomiast poszedłeś śladami mojej nauki, sposobu życia, zamierzeń, wiary, cierpliwości, miłości, wytrwałości, prześladowań, cierpień jakie mnie spotkały… Jakież to prześladowania zniosłem – a ze wszystkich wyrwał mnie Pan! I wszystkich, którzy chcą żyć zbożnie w Chrystusie Jezusie, spotykają prześladowania.
Tymczasem ludzie źli i zwodziciele będą się dalej posuwać ku temu, co gorsze – błądząc i innych w błąd wprowadzając. Ty natomiast trwaj w tym, czego się nauczyłeś i co ci powierzono, bo wiesz, od kogo się nauczyłeś. Od lat bowiem niemowlęcych znasz Pisma Święte, które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu przez wiarę w Chrystusie Jezusie (2 Tm 3,1-15).
Nienawiść ma swoich geniuszów. Voltaire, mistrz francuskiego Oświecenia, tak nauczał swoich uczniów: Okłamujcie ludzi, ile wlezie. Co im będziecie wmawiać – być może – odrzucą. Ale spokojna głowa: to, o co nam chodzi najbardziej, z pewnością w ludziach pozostanie!
I tak też się działo…
TRZECIA RADA
Jeżeli otrzymałeś od swojego biskupa misję kanoniczną do rozmów z ludźmi, o jakich wspomina Apostoł – rozmawiaj. Pamiętaj jednak, że walka na wersety jest walką niebezpieczną. Sam Pan Jezus miał z nią trudności. Diabeł, który Go kusił, w szermierce na wersety był doskonały.
Czytamy w Ewangelii:
Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A gdy pościł już czterdzieści dni i czterdzieści nocy, poczuł w końcu głód. Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem. Lecz On mu odparł: Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na szczycie narożnika świątyni i rzekł Mu: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, napisane jest bowiem: Aniołom swoim da rozkaz co do ciebie, a na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień. Odrzekł mu Jezus: Ale napisane jest także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego. Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon. Na to odrzekł mu Jezus: Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz. Wtedy opuścił Go diabeł, a oto przystąpili aniołowie i usługiwali Mu. (Mt 4,1-11)
Jezus dał mu odprawę, bo był Jednorodzonym Synem Bożym. A ja, mizerota – jak ja się zachowam? Co ze mną będzie? Uświadamiam sobie, że moje ewentualne zwycięstwo w szermierce na wersety może łatwo doprowadzić mnie do tego, o co w zasadzie diabłu chodzi: stanę się pyszny (wyniosły choćby z tego powodu, że w danym wypadku zwyciężyłem). I tu już jest moja klęska. Więc wyrwane z całości tekstu Biblii wersety – to broń obosieczna.
Po gorzkich doświadczeniach nauczyłem się metody, mającej jakąś szansę powodzenia w spotkaniach z emisariuszami Złego (które bywają nie do uniknięcia. Można by tę metodę streścić w trzech punktach):
- Po dobrej spowiedzi, po Mszy świętej, po przyjęciu Komunii, związać się paktem wzajemnej miłości z innymi chrześcijanami, którzy będą uczestniczyć w rozmowie.
- Ściskać w ręce odmawiany codziennie różaniec.
- Pytać – zanim się zostanie zapytanym.
Mam przy tym do Ciebie pytanie (może niezbyt delikatne, za co z góry Cię przepraszam):
Czy znasz na tyle problematykę biblijną, żeby zadawać sensowne pytania?
I czy na pewno znasz wyczerpujące odpowiedzi na te pytania?
CZWARTA RADA
Chodzisz do kościoła. Pamiętaj, że szatan wokół kościoła krąży jak lew ryczący, szukając, kogo by pożreć (1P 5,8). I porywa: tych, co stoją na zewnątrz, pod murem, koło cmentarza, tych, co do wnętrza kościoła nie wchodzą.
Ty – idąc do kościoła – dbaj o pełne uczestnictwo we Mszy Świętej. Regularnie przystępuj do sakramentu pojednania – do spowiedzi – by możliwie zawsze być u Komunii świętej.
PIĄTA RADA
Lectio divina – czytanie Słowa Bożego (określenie z Reguły św. Benedykta, podejmowane często w nauce Kościoła, parokrotnie przez Katechizm Kościoła Katolickiego) wymaga stosowania dodatkowej pomocy: zaglądania do komentarzy i innych książek. One bowiem czynią bardziej przystępnym i zrozumiałym słowo Boże, pisane specyficznym językiem ludzi sprzed tysięcy lat.
Książki, które Ci polecam.
Pragnącemu ze zrozumieniem wsłuchiwać się w natchnione teksty Biblii, proponuję raz – a dobrze – przestudiować książkę księdza profesora Józefa Kudasiewicza: Biblia, historia, nauka (Znak, Kraków 1987). Obejmuje ona trzy części:
ABC katechizmu biblijnego, Biblia na cenzurowanym oraz Ewangelie a historia. Jest to praktyczny wykład konstytucji II Soboru Watykańskiego O objawieniu Bożym, jak również odnośnych pouczeń dwóch Konstytucji o Kościele, dogmatycznej i pastoralnej.
A oto inne książki:
Alonso-Schoekel L. Słowo natchnione (Kraków 1983).
Balthasar H.U. von Medytacja chrześcijańska (Poznań 1998).
Bednarz M. Zanim zaczniesz czytać Pismo Święte (Tarnów 1997). Wprowadzenie do lektury Pisma Świętego (Tarnów 2005).
Bianchi E. Przemodlić słowo. Wprowadzenie w lectio divina (Kraków 1998).
Bosak C. Postacie Nowego Testamentu: słownik – konkordancja (Pelplin 1996).
Brandstaetter R. Krąg biblijny (Warszawa 1977). Jezus z Nazaretu (Warszawa 1979).
Brown R.E. – Fitzmyer J.A. – Murphy R.E. Katolicki komentarz biblijny(Warszawa 2004).
Charpentier E. Czytając Nowy Testament (Włocławek 1992)
Czytając Stary Testament (Włocławek 1993).
Czerski J. Wprowadzenie do Ksiąg Nowego Testamentu (Opole 1996).
Dąbrowski E. Prolegomena do NT (Warszawa 1959).
Drosnin M. Kod Biblii (Warszawa 1998).
Farmer W.R. Międzynarodowy komentarz do Pisma Świętego: komentarz katolicki i ekumeniczny na XXI wiek (Warszawa 2000).
Fitzmyer J. Pismo duszą teologii, (Kraków 1997).
Gądecki S. Wstęp do pism Janowych (Gniezno 2000).
Gryglewicz F. Wstęp do Nowego Testamentu, (Poznań 1969).
Hergesel T. Rozumieć Biblię, (Kraków 1992).
Jankowski A. Z rozważań nad Nowym Przymierzem (Poznań 1958). Apokalipsa św. Jana (Poznań 1959). Zarys pneumatologii NT (Kraków 1982). Eschatologia powszechna NT (Kraków 1974). Trwajcie mocno w wierze (Kraków1999). Porozmawiajmy o Apokalipsie (Kraków 2003). Królestwo Boże w Przypowieściach (Kraków 2003).
Jankowski A. – Romaniuk K. – Stachowiak L. Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu (Poznań – Kraków 1999).
Jelonek T. Biblia Księga Kościoła (Kraków 1978). Przed lekturą Nowego Testamentu (Kraków 1993). Jak czytać Pismo Święte (Kraków 1994). Nowy Testament dla ciebie (Kraków 1998). Biblijna historia zbawienia (Kraków 2004).
Kajfosz J. – Szymanek A. Konkordancja biblijna (Poznań 1990).
Keener C. S. Komentarz historyczno-kulturowy do Nowego Testamentu(Warszawa 2000).
Kremer J. Czytać Biblię, ale jak? (Lublin 1988).
Krzysiuk M. – Kwiecień M. Wykład Pisma Świętego Nowego Testamentu(Warszawa 1995).
Kudasiewicz J. Biblia dzisiaj (Kraków 1969). Biblia, historia, nauka (Kraków 1987). Jezus historii a Chrystus wiary (Lublin 1987).
Langkammer H. Wprowadzenie do Ksiąg Nowego Testamentu (Wrocław 1979). Słownik biblijny (Katowice 1989). Teologia Nowego Testamentu (Wrocław 1991). Stary Testament odczytany na nowo: wprowadzenie, treść teologiczna, etos(Lublin 1992). Wprowadzenie do ksiąg Nowego Testamentu (Wrocław 1997).
Laepple A. Od Księgi Rodzaju do Ewangelii (Kraków 1977).
Leon-Dufour S. Słownik teologii biblijnej (Poznań 1985). Słownik Nowego Testamentu (Poznań 1986).
Łach S. Wstęp do Starego Testamentu (Poznań 1973).
Mień A. Apokalipsa: komentarz (Kraków 2000).
Muszyński H.J. Biblia – księga natchniona (Gniezno 1995). Słowo natchnione(Kraków 1983).
Paciorek A. Wstęp ogólny do Pisma Świętego (Tarnów 1994). Ewangelia umiłowanego ucznia (Lublin 2000).
Peter M. W kręgu Starego Przymierza (Poznań 1975).
Peter M. – Wolniewicz M. Zanim otworzysz Biblię (Poznań 1981).
Pindel R. Od ewangelizacji do wspólnoty (Kraków 2000).
Pritchard J.E. Wielki atlas biblijny (Warszawa 1994).
Pronzato A. Niewygodne Ewangelie (Poznań 1994).
Romaniuk K. Nowy Testament bez problemów (Warszawa 1983). Lectio divina. Ascetyczna lektura Biblii (Częstochowa 1994). Komentarz praktyczny do Nowego Testamentu (Poznań – Kraków 1999).
Rops D. Dzieje Chrystusa (Warszawa 1950). Od Abrahama do Chrystusa(Warszawa 1952). Co to jest Pismo Święte? (Poznań 1959). Życie codzienne w Palestynie w czasach Chrystusa (Poznań 1964).
Schmidt W. Wprowadzenie do Starego Testamentu (Bielsko- Biała 1997).
Szlaga J. Wstęp ogólny do Pisma Świętego (Poznań 1986).
Staniek E. Bogactwo natchnionych ksiąg. Nowy Testament (Kraków 1993).
Stern D.H. Komentarz żydowski do Nowego Testamentu (Warszawa 2004).
Szymanek E. Wykład Pisma Świętego Nowego Testamentu (Poznań 1990).
Wolniewicz M. W kręgu Nowego Przymierza (Poznań 1985).
Ziółkowski Z. Najtrudniejsze stronice Biblii (Poznań 1989). Spotkanie z Biblią(Poznań 1989).
Seria WAM-u Źródła myśli teologicznej zawiera liczne komentarze Ojców Kościoła do poszczególnych ksiąg Pisma Świętego (Orygenesa, Hilarego, Hieronima, Teodoreta, Tomasza z Akwinu i innych).
W bibliotekach mamy wielotomową Prymasowską Serię Biblijną z interlinearnym grecko-polskim tekstem Nowego Testamentu, z Konkordancją Biblijną, z Katolickim Komentarzem Biblijnym (Oficyna Wydawnicza Vocatio).
Są komentarze do poszczególnych Ksiąg Biblii wydawane przez KUL. Ukazała się warszawska seria „Wprowadzenie w myśl i wezwanie ksiąg biblijnych”. W Wydawnictwie Księży Sercanów można nabyć serię Lectio Divina. W Wydawnictwie Benedyktynów – serię pod wspólnym tytułem Czytając Pismo Święte.
Cieszę się z naszego braterskiego spotkania i na koniec lektury tego kursu proponuję Ci modlitwę:
Boże, mój Boże, szukam Ciebie
i pragnie Ciebie moja dusza.
Ciało moje tęskni za Tobą,
jak zeschła ziemia łaknąca wody.
Oto wpatruję się w Ciebie w świątyni,
by ujrzeć Twą potęgę i chwałę.
Twoja łaska jest cenniejsza od życia,
więc sławić Cię będą moje wargi.
Będę Cię wielbił przez całe me życie
i wzniosę ręce w imię Twoje.
Moja dusza syci się obficie,
a usta Cię wielbią radosnymi wargami,
gdy myślę o Tobie na moim posłaniu
i o Tobie rozważam w czasie moich czuwań.
Bo stałeś się dla mnie pomocą
i w cieniu Twych skrzydeł wołam radośnie:
Do Ciebie lgnie moja dusza,
prawica Twoja mnie wspiera.
Psalm 63
o. Ludwik Mycielski OSB/Ordo et Pax/ps-po.pl/Fronda.pl
________________________________________________________________________
Szymon Hiżycki OSB:
Przebóstwienia i pożądliwość
Czytając 1 List św. Jana. Przebóstwienia i pożądliwość
Piszę do was, dzieci,
że dostępujecie odpuszczenia grzechów ze względu na Jego imię.
Piszę do was, ojcowie,
że poznaliście Tego, który jest od początku.
Piszę do was, młodzi,
że zwyciężyliście Złego.
Napisałem do was, dzieci,
że znacie Ojca,
napisałem do was, ojcowie,
że poznaliście Tego, który jest od początku,
napisałem do was, młodzi,
że jesteście mocni
i że nauka Boża trwa w was,
a zwyciężyliście Złego.
Nie miłujcie świata
ani tego, co jest na świecie.
Jeśli ktoś miłuje świat,
nie ma w nim miłości Ojca.
Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc:
pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia,
pochodzi nie od Ojca, lecz od świata.
Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość;
kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki (1 J 2,12–17).
W pierwszej części tego tekstu św. Jan prezentuje trzy grupy adresatów: dzieci, młodych i ojców. Trudno powiedzieć na pierwszy rzut oka, czy ma na myśli trzy różne grupy chrześcijan, różniące się doświadczeniami, których Pan Bóg im udziela, czy chodzi o określenie każdego chrześcijanina z trzech punktów widzenia. Popatrzmy więc, w jaki sposób autor te grupy charakteryzuje.
Dziećmi nazywa tych, którzy dostępują odpuszczenia grzechów, i w konsekwencji tego dochodzą do poznania Ojca. Młodymi nazywa tych, którzy są mocni, cokolwiek to oznacza. Mówi o nich, że nauka Boża w nich trwa i że zwyciężyli Szatana. Natomiast ojcami nazywa tych, którzy poznali Tego, który był od początku, czyli chodziłoby po prostu o Pana Boga. Zastanówmy się nad wydarzeniami, które czynią z nas dzieci, młodych bądź ojców, bo chyba w ten sposób św. Jan próbuje opisać charyzmat bycia chrześcijaninem. Na samym początku dzieci – odpuszczenie grzechów, poznanie Ojca. Jak pamiętamy, w Ewangeliach synoptycznych dziecko jako obraz zajmuje miejsce szczególne. Pojawia się w rozmowach Pana Jezusa z Apostołami, Pan nawet mówi: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego (Mt 18,2). W trzecim rozdziale Ewangelii Janowej ta myśl jest wyrażona innymi słowami. Pan Jezus zwraca się do Nikodema i mówi, że jeśli ktoś chce wejść do Królestwa Niebieskiego, winien narodzić się powtórnie (zob. J 3,3).
Z kolei w liście podaje dwa warunki – domyślnie – abyśmy się Bożymi dziećmi stali. Pierwszym jest odpuszczenie grzechów: Dostępujecie odpuszczenia grzechów. Sformułowanie to sugeruje, że nie jest to działanie, które dokonuje się ludzkim wysiłkiem, ale jest całkowitym darem Pana Boga. W jaki sposób trzeba je rozumieć? Podstawowym miejscem, gdzie się rodzimy jako dzieci Boże, jest konfesjonał. Odpuszczenie grzechów w sakramencie pokuty. Taka jest nauka Kościoła.
Możemy popatrzeć na to jeszcze z innego punku widzenia, mianowicie w bogatej tradycji monastycznej pokuta za grzechy, prośba do Boga o darowanie grzechów, odgrywa zasadniczą rolę. Ilu jest ojców, ile matek życia monastycznego, od Wschodu do Zachodu, od III w. aż po współczesność wszyscy nieustannie mówią o konieczności skruchy. Nie chodzi o to, że ta postawa rozwiązuje problem, ale o to, że dzięki niej człowiek staje się bardziej otwarty na tę łaskę Bożą. Wyobraźmy sobie ogród: jak człowiek skopie grządkę i podsypie nawozem, to wszystko łatwiej wzejdzie. Można siać ziarno czy sadzić sadzonki w twardej ziemi, nieskopanej i nieprzygotowanej, ale może być ciężko zakorzenić się roślinie w takiej glebie. Skrucha to przygotowywanie „grządki” serca do tego, żeby to „nasienie” Bożego przebaczenia mogło wydać plon obfity (por. Mt 13,3–8 i par.).
Można powiedzieć, że na uzyskanie odpuszczenia grzechów składają się trzy elementy. Po pierwsze, pojednanie człowieka z Bogiem, co skutkuje tym, że w momencie śmierci człowiek nie jest skazany na piekło. Mówiąc pozytywnie – i myślę, że to powinno o wiele bardziej zaprzątać naszą uwagę – dzięki pojednaniu z Bogiem człowiek dzięki Bożej łasce ma prawo wejść do raju. Uroczystość Wniebowzięcia, w tradycji benedyktyńskiej święto bardzo ważne, to tak naprawdę święto raju. Możemy rozmyślać o zaśnięciu, o pogrzebie Matki Bożej, ale zasadniczym przesłaniem tego święta jest to, że weszła z ciałem i duszą do wieczności. Jest to przypomnienie dla nas, że my też mamy tam wejść, a to jest możliwe dzięki pojednaniu z Bogiem. Po drugie, pojednanie z ludźmi. Nasz grzech zawsze w jakiś sposób rani także tych, z którymi tworzymy wspólnotę, nawet jeśli nie robi tego bezpośrednio. Jeśli ktoś grzeszy w ten sposób, że celowo rani innych ludzi, to zupełnie inna historia. Po trzecie wreszcie, odpuszczenie grzechów, co zapowiada również Apokalipsa, nie polega na tym, że Pan Bóg powie człowiekowi, że nic się nie stało – niektóre grzechy przecież są potworne, niszczą ludzi, krzywdzą, doprowadzają ich do rozpaczy, do utraty życia a nawet wiary. Pan Bóg, który wkracza ze swoją łaską w to ludzkie bagno, je jakby porządkuje. Kiedy w sakramencie odpuszczenia grzechów jednamy się z Panem Bogiem, usunięta zostaje kara wieczna, ale nie doczesna. W naszych rękach zostaje kwestia zadośćuczynienia bliźniemu. Odpuszczenie grzechów jednak, jak nam to pokazuje zwłaszcza Apokalipsa św. Jana, jest zapowiedzią, że kiedy nastąpi koniec świata, Pan Bóg naprawi wszystko, cośmy naszymi grzechami na tym świecie zepsuli. Wiemy, że jest dużo krzywdy i zła na świecie; nawet jeśli ktoś serdecznie żałuje, nie jest w stanie wszystkiego wyprostować, ale Pan Bóg jest. Kiedy pokutujemy za nasze grzechy, prosimy o przebaczenie, to jednocześnie prosimy Go, żeby naprawił to, co zepsuliśmy. To jest trzeci element.
Konsekwencją tych trzech kroków jest poznanie Ojca. Można tutaj dodać, że odpuszczenie grzechów umożliwia wzrost miłości. Dopóki nie ma pojednania, miłość jest hamowana, kiedy ono następuje – a wiemy, że dokonuje się przez krzyż Chrystusowy, stąd też nasze uwielbienie i adoracja dla sakramentu Eucharystii – miłość wzrasta. Jak mówi św. Augustyn, narzędziem, które umożliwia poznanie Boga, jest miłowanie. Nie spekulacje intelektualne, ale właśnie miłowanie. Im ktoś mocniej kocha, tym lepiej poznaje. Kto kocha mniej, poznaje również mniej. Bóg jest miłością nieskończoną, więc wie wszystko. My, im bardziej się w Nim rozmiłujemy po odpuszczeniu grzechów, tym lepiej będziemy Go rozumieć – taka jest intuicja św. Augustyna. Święty Jan mówi, że poznanie Ojca dzięki odpuszczeniu grzechów dokonuje się ze względu na Jego imię. I tu, po raz kolejny, dotykamy tajemnicy imienia Jezus, o której w Nowym Testamencie jest bardzo wiele napisane. Chociażby w hymnie o kenozie (Flp 2,6–11) czy w całym drugim rozdziale Listu do Filipian. Dzieje Apostolskie są nazywane Księgą Imienia. Zyskały tę nazwę, bo to, co jest w nich opisane – cuda, uzdrowienia, głoszenie dzieją się w imię Jezusa. Także Jezus mówi na temat własnego imienia w Ewangelii Janowej podczas Ostatniej Wieczerzy: „Dotąd o nic nie prosiliście w imię Moje, teraz proście, abyście otrzymali, o cokolwiek poprosicie” (por. J 16,24). Znowu chciałem się odwołać do Brianczaninowa. W cytowanej już książce uczeń pyta, czy Pismo Święte wspomina o modlitwie Jezusowej. Starzec odpowiada:
Mówi o niej Święta Ewangelia. Nie myśl o niej, że jest ustanowieniem ludzkim. Jest ustanowieniem Boskim. Ustanowił i zalecił ją sam Pan nasz, Jezus Chrystus. Po mistycznej wieczerzy, podczas której został ustanowiony Najświętszy Sakrament chrześcijaństwa, Święta Eucharystia, Pan w pożegnalnej rozmowie z uczniami, przed pójściem na swą straszliwą mękę i śmierć na krzyżu, aby odkupić przez nie ginącą ludzkość, przekazał im wzniosłą naukę i najważniejsze końcowe przykazania. Wśród nich darował też pozwolenie i przykazanie, aby się modlić w Jego imię. „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: jeśli o co prosić będziecie Ojca w imię Moje, da wam. O cokolwiek będziecie prosić Ojca w imię Moje, to uczynię, aby był uwielbiony Ojciec w Synu. Jeśli Mnie o co prosić będziecie w imię Moje, Ja to uczynię. Dotychczas o nic nie prosiliście w imię Moje. Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna”. Wielkość imienia Pana Jezusa Chrystusa została przepowiedziana przez proroków. Wskazując na mające się dokonać odkupienie ludzi przez Boga-człowieka, Izajasz woła: „Oto Bóg Zbawiciel mój. Będziecie czerpać wodę z radością ze zdrojów zbawienia i powiecie w owym dniu: Wyznawajcie Pana i wzywajcie Jego imienia. Pamiętajcie, jak wielkie jest imię Jego. Śpiewajcie Panu, bo wielkie rzeczy uczynił. Na ścieżce sądów Twoich, Panie, czekaliśmy na Ciebie. Imię Twoje i pamiątka Twoja są pożądaniem duszy”. Zgodnie z Izajaszem jeszcze Dawid: „Rozweselimy się w Twoim zbawieniu. W imię Boga naszego wielmożnymi się staniemy, imienia naszego Boga będziemy wzywać. Będziemy chodzić, Panie, w jasności Twojego oblicza, a w Twoim imieniu będziemy się weselić cały dzień i w sprawiedliwości Twojej będziemy wywyższeni”.
Obserwujemy teraz, również w Polsce, że modlitwa Jezusowa, a więc przyzywanie Bożego Imienia, staje się coraz bardziej popularna. Ludzie odnajdują w niej nadzieję, zwłaszcza w wyznaniu: „Zmiłuj się nade mną, grzesznikiem”. Modlitwa ta zdaje się wskazywać, że dzięki skrusze Bóg nas wysłucha, skoro zanosimy ją przed Jego oblicze. Odpuszczenie grzechów dokonuje się ze względu na imię Jezusa. Jak pamiętamy, oznacza ono po hebrajsku „Bóg zbawia”, „Bóg jest zbawieniem”, a więc sprawia to, co oznacza. Konsekwencją jego działania jest poznanie Ojca, czyli wejście z Nim w głęboką komunię. Na tym polega pierwszy etap życia wiary – o tyle jesteśmy dziećmi, o ile odpuszczone nam zostały grzechy, o ile pokutujemy i o ile poznajemy Ojca, bo dziecko musi Go mieć. Pan Jezus nie bez powodu powiada: Nie zostawię was sierotami (J 14,18).
Druga grupa – drugi etap – to są młodzi. Bardziej dojrzali niż dzieci, zaczynający żyć na własny rachunek. Istotne jest to, że opis chrześcijan jako dzieci zawiera relację do Boga, natomiast młodość, a więc okres, kiedy człowiek wychodzi z domu i zaczyna brać odpowiedzialność za własne życie, zostaje opisana za pomocą stosunku do świata, rzeczywistości zewnętrznej. Święty Jan mówi, że to są zwycięzcy Szatana, ludzie, w których trwa Boża nauka, i są mocni. Widzimy jednak, że ta siła, zwycięstwo nad Szatanem, trwanie w nas Bożej nauki są konsekwencją odpuszczenia grzechów i poznania Ojca. Można powiedzieć tak: dużo zależy od wychowania, tego, jaki był rodzinny dom. Wiadomo, że nie jest to automatyczna zależność. Czasami ludzie, którzy wyszli z dobrych domów, skończyli marnie, a ci, którzy pochodzili z trudnej rodziny, potrafili być bardzo dobrymi i wspaniałymi ludźmi. Tutaj św. Jan próbuje pokazać, że wychowanie, które daje nam Bóg, sprawia, że zaczynamy coraz pełniej żyć. Doświadczenie odpuszczenia grzechów sprawia, że człowiek staje się zdolny do zostania rodzicem, właśnie dlatego, że poznał Boga i dzięki temu w pewnym sensie stał się taki, jak On. W Księdze Rodzaju jest napisane, że jesteśmy stworzeni na Boży obraz i Boże podobieństwo, czyli mamy udział w charyzmacie Bożego Rodzicielstwa, i jako mężczyźni, i jako kobiety, w duchowy bądź biologiczny sposób.
Te trzy wymienione przez Apostoła grupy: dzieci, młodzi, ojcowie, są całkowicie skoncentrowane na Panu Bogu, który działa na nich w różny sposób, natomiast jako antytezę tego św. Jan pokazuje, że ktoś może się koncentrować na świecie: Nie miłujcie świata, tego, co jest na świecie; kto ma świat, nie ma w nim miłości Ojca; wszystko, co jest na świecie: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia, nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Tutaj również mamy trojakość: pożądliwość oczu, pożądliwość ciała, pycha tego życia – trzy stopnie odejścia od Pana Boga. Święty Augustyn, kiedy komentował ten fragment, opowiedział baśń. Otóż była sobie piękna dziewczyna, która mieszkała w wiosce, i pewnego dnia przez tę miejscowość przejeżdżał królewicz. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, jednak nie miał czasu na zaślubiny, bo wzywały go sprawy wagi państwowej. Zsiadł więc z konia, wszedł do domu, poprosił o rękę dziewczyny i został przyjęty. Na pożegnanie dał narzeczonej pierścień, żeby o nim pamiętała i czekała aż wróci, po czym odjechał. A był to bardzo piękny klejnot. Dziewczyna zaczęła się w niego wpatrywać, wpatrywać… aż zapomniała o królewiczu. Tak się zachwyciła pierścieniem, że zapomniała o jego dawcy. Augustyn następnie mówi, że pierścieniem, który otrzymujemy od Boga, jest świat, który ma nam przypominać, jak wielki jest jego Stwórca. Są jednak czasami ludzie, którzy tak zapatrzą się w stworzenie, że zapomną o Panu Bogu.
W teologii Janowej pojęcie „świat” ma potrójne znaczenie – jest symbolem tego, co jest wrogie Bogu, tego, co ma być przebóstwione, i tego, co jest dobre, bo stworzone przez Boga. Ten tekst ma nas nauczyć właściwej hierarchii wartości: na pierwszym miejscu Stwórca, wszystko inne dopiero po Nim. To, jak ta przemiana w człowieku się dokonuje, jak dojrzewa, jak upodabnia się do Pana Boga, jak doznaje przebóstwienia, czyli zaczyna mieć udział w życiu Trójcy Świętej, zostało opisane za pomocą tych trzech kategorii: dzieci, młodzi, ojcowie.
Pan Jezus mówi w Ewangelii św. Mateusza, że nikt nie zna Ojca, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić. Poznanie wskazuje na głębokie relacje, jakie łączą Ojca, Syna i Ducha Świętego. Wiemy z teologii, że na mocy chrztu, kolejnych sakramentów i postępując na drodze wiary mamy wejść w jedność Trójcy, mamy być synami Bożymi przez przybranie. Takie jest nasze przeznaczenie. Jeśli człowiek na Pana Boga stawia, to, jak św. Jan to opisuje, coraz bardziej się w Niego zatapia. Jeśli jednak zapatrzymy się w „pierścień”, zaczyna nas zżerać pożądliwość oczu, pożądliwość ciała i pycha tego życia.
Na czym polega pożądliwość oczu? Oko jest symbolem pragnienia – zaczynamy snuć fantazje, co by było, gdyby… Gdybyśmy byli lepsi, mądrzejsi, śliczniejsi, mieli różne cnoty, mieli taki urząd lub inny, urodzili się dziesięć lat później, pięć lat wcześniej. Następuje pisanie „powieści”, że moje życie byłoby lepsze, gdyby nie pewne okoliczności. Tak naprawdę jednak, jak mówi Ewagriusz, człowiek skazuje się na udrękę, bo ciągle żyje marzeniami, które nie mają szans na realizację. Jeden z moich braci kiedyś powiedział, że człowiek przypomina wtedy bezmyślne zwierzę, które rozmyślnie wkłada nogę we wnyki, żeby dać się złapać. Zamiast żyć rzeczywistością taką, jaka ona jest, snujemy nierealne mrzonki.
Pożądliwość ciała z kolei to sytuacja, kiedy człowiek pragnie tego, co jest w świecie, w sposób nienasycony, zawsze mu wszystkiego mało, ile by dóbr nie nagromadził: rzeczy, urzędów, uznania ze strony ludzi. Zamiast zająć się Panem Bogiem czy kochaniem bliźnich, będzie coraz więcej pod siebie zagarniał i będzie mu się wydawało, że jego godność czy szczęście zależy od tego, co ma. To łakomstwo się odnosi zarówno do rzeczy materialnych, jak i emocjonalnych oraz duchowych. Mnie to zawsze fascynuje, że taki człowiek, ile by nie zjadł, to zawsze będzie dla niego tylko przystawka.
Tymczasem Pan Bóg mieści się w maleńkiej hostii. Przełamię ją, upadnie z niej odrobina i tam też jest cały Chrystus.
Pycha tego życia to synteza wcześniejszych dwóch pożądań. To sytuacja, kiedy człowiek żyje w totalnej ułudzie, bez kontaktu z rzeczywistością. Czasami ta ułuda jest nawet pobożna i pozornie bardzo uduchowiona, ale z Panem Bogiem nie ma nic wspólnego. Na początku mówiłem, że papierkiem lakmusowym, pozwalającym nam sprawdzić, czy mamy kontakt z rzeczywistością, jest to, czy potrafimy dopuścić do siebie myśl, że się mylimy. Jeśli mamy do siebie zasadę ograniczonego zaufania, jest dobrze. Jeżeli zaczynamy wierzyć, że wiemy wszystko, to znaczy, że jest źle, trzeba szybko przeciwdziałać.
Święty Jan pisze proste rzeczy, ale jego tekst jest gęsty, a jednocześnie odsyła nas do tego, co najbardziej fundamentalne. Myślę, że jest w tym bardzo monastyczny. Omawiany tu fragment kojarzy mi się także z przywoływanym wcześniej fragmentem z Prologu naszej Reguły: „Śpieszmy się i to tylko czyńmy, co nam przyniesie korzyść na wieczność”. A nadto o to się troszczmy, żeby pożądliwości świata nas, nie daj Boże, nie opanowały.
fragment książki „Pierwszy List św. Jana czyli o adoracji i codziennym życiu Ewangelią”
Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła „Pomiędzy grzechem a myślą” oraz o praktyce modlitwy nieustannej „Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie”.
______________________________________________________________________________________________________________
Podczas Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan (18 – 25 stycznia 2022) rozważany był biblijny tekst zaczerpnięty z Ewangelii Mateusza 2,1–12. Materiały do ekumenicznych modlitw zostały przygotowane przez Radę Kościołów Bliskiego Wschodu.
„Zobaczyliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie i przyszliśmy oddać Mu pokłon” (Mt, 2,2)
***
Program obchodów
Tematy poszczególnych dni ekumenicznej oktawy są następujące:
- Dzień 1: Podnieś nas i przyciągnij do swojego wspaniałego światła
- Dzień 2: Pokorne przywództwo burzy mury i buduje z miłością
- Dzień 3: Chrystusa przewraca świat do góry nogami
- Dzień 4: Choć mali i cierpiący, niczego nam nie brakuje
- Dzień 5: Prowadzeni przez jedynego Pana
- Dzień 6: Zgromadzeni w uwielbieniu wokół Jedynego Pana
- Dzień 7: Dary wspólnoty
- Dzień 8: Ponad znanymi drogami podziału do Bożych nowych ścieżek
Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan ma już ponad stuletnią tradycję. Co roku pomiędzy 18 a 25 stycznia, czyli między dawnym świętem katedry św. Piotra a świętem nawrócenia św. Pawła, chrześcijanie różnych wyznań spotykają się na całym świecie na ekumenicznych nabożeństwach modląc się, “aby rychło nastała jedna Owczarnia i jeden Pasterz”.
________________________________________________________________________________
Dziś 25 stycznia liturgia Kościoła wspomnia NAWRÓCENIE ŚW. PAWŁA i przypomnia o bardzo ważnej intencji, która każdego dnia powinna nam towarzyszyć – mianowicie modlitwa do Ducha świętego o jedność chrześcijan. W tym roku modlitwie niech nam towarzyszą słowa z Ewangelii św. Mateusza, które były tematem tygodnia modlitw o jedność chrześcijan (18 -25 stycznia): „Zobaczyliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie i przyszliśmy oddać Mu pokłon” (Mt, 2,2).
__________________________________________________________________________________
Modlitwy o jedność chrześcijan św. Wincentego Pallottiego:
* Wszechmogący, wieczny Boże, Twój umiłowany Syn, Pan nasz Jezus Chrystus, modlił się do Ciebie podczas Ostatniej Wieczerzy o jedność wszystkich Jego wyznawców – ożywieni tym samym pragnieniem, prosimy Cię, niech przyjdzie Twoje Królestwo i niech nastanie jedna Owczarnia pod jednym Pasterzem. Tobie, Boże Ojcze, niech będzie chwała, z Synem i Duchem Świętym, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
_____________________________________________________________
fragment modlitwy, którą św. Wincenty Pallotti ułożył, by upraszać przez wstawiennictwo Królowej Apostołów, „dar świętej współpracy”:
* Niepokalana Matko Boga, Królowo Apostołów, zechciej zjednoczyć się ze mną, razem z Twoim Boskim Synem i ze wszystkimi aniołami i wszystkimi świętymi, by dziękować Najświętszej Trójcy za udzielenie mi łaski wiary. Cieszę się, o moja ukochana Matko Maryjo, gdy razem ze Świętym Kościołem pozdrawiam Cię najwspanialszym tytułem Królowej Apostołów. Ten tytuł czci Ciebie, a mnie dodaje odwagi. Proszę Cię, uproś dla mnie i dla wszystkich, teraz i na zawsze, dar współpracy w pomnażaniu wiary na całym świecie, ażeby urzeczywistniła się chwila przepowiedziana przez Twojego Boskiego Syna Jezusa, o nastaniu jednej owczarni, pod przewodnictwem jednego Pasterza. Niech się tak stanie. Amen.
__________________________________________________________________________________________________________________________
Kard. K. Koch: Właściwym “ministrem ds. ekumenizmu” jest Duch Święty
Pomimo, że jestem uważany za “ministra ds. ekumenizmu” Kościoła katolickiego, nie mam w swojej działalności jakichś wielkich osiągnięć, gdyż właściwym “ministrem ds. ekumenizmu” jest Duch Święty – zaznacza kard. Kurt Koch.
Przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan w rozmowie z KAI mówi m. in. o wyzwaniach, przed jakimi stoją chrześcijanie w czasie pandemii koronawirusa, dlaczego ekumenizm stał się jego pasją, najważniejszych problemach w dialogu z prawosławiem, luteranami i żydami, roli Jana Pawła II w jego życiu.
Publikujemy tekst wywiadu udzielonego KAI:
Krzysztof Tomasik (KAI) Został Ksiądz Kardynał uhonorowany wieloma zaszczytnymi tytułami, nagrodami i to nie tylko przez środowiska kościelne. Czym jest dla Eminencji przyznanie dziś tytułu honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II?
Kard. Kurt Koch: Przede wszystkim cieszę się bardzo, że otrzymuję tytuł doktora honoris causa uniwersytetu, który nosi imię Jana Pawła II. Tym bardziej, że to on wyświęcił mnie na biskupa. Następnie, że Jan Paweł Wielki był wielkim ekumenistą. Jest autorem encykliki „Ut unum sint“, której 25 jubileusz ogłoszenia w tym roku obchodzimy. Cieszy mnie też to, że wydział teologiczny KUL podtrzymuje ekumeniczne dziedzictwo Jana Pawła II. KUL to bardzo dobra marka i tym bardziej cieszy mnie dziś, że jestem doktorem honoris causa tej uczelni.
KAI: Pandemia koronawirusa spowodowała niespotykany kryzys na wielu płaszczyznach i prowokuje do pytań fundamentalnych. Jakie zdaniem Księdza Kardynała wyzwania stawia obecny kryzys przed światem i Kościołem, który sam dość radykalnie zmienił swoje działania. W takim czasie fundamentalnym pytaniem dla chrześcijanina jest pytanie o Boga i człowieka? Czy Bóg jest obecny nadal dla współczesnego człowieka?
– Bóg jest zawsze obecny w każdej sytuacji. Pytaniem jest, czy my to dostrzegamy. Współczesny świat ma z tym wielki problem, gdyż charakteryzuje się głuchotą i ślepotą na obecność kochającego Boga. Mamy w uszach tak wiele szumu płynącego z naszych środowisk, że nie jesteśmy w stanie usłyszeć głosu Boga. Myślę, że kryzys wywołany pandemią na nowo stawia nas na nogi. Dotychczas zadowalaliśmy się tym wszystkim, co jest uchwytne i materialne. Teraz mamy realnego wirusa, który jest tak mały, że nie da się go zobaczyć – i mało tego, zdominował cały świat. W tym jednak możemy dostrzec też, analogicznie, pozytywne aspekty. Ostatecznie obecność Boga również jest niewidoczna, ale jest w świecie realna. Musimy na nowo odkryć, że człowiek nie ma w swoich rękach wielkich mocy. Jesteśmy krusi, śmiertelni i podatni na choroby. Musimy na nowo przemyśleć naszą ludzką kondycję.
KAI: Zatem kim jesteśmy dzisiaj? Jakie wyzwania przed nami stoją?
– Największym wzywaniem stojącym dzisiaj przed nami jest to, abyśmy nie ulegli złudzeniu, że niedługo koronawirus będzie już za nami i powrócimy do normalności. Niestety nie. Będzie to jakaś “nowa normalność”, zbudowana na doświadczeniach wyniesionych z pandemii. Przed nami wiele życiowych wyzwań, przede wszystkim namysł nad początkiem i kresem ludzkiego życia, medycyną reprodukcyjną, która odnosi sukcesy np. w preimplantacji, czy końcem ludzkiego życia, eutanazją, która jest przedmiotem permanentnych dyskusji, szczególnie w Europie. Pandemia wyzwoliła nową świadomość, jak wielką wartość ma ludzkie życie i zdrowie. Mam też nadzieję, że na nowo spojrzymy na całokształt ludzkiego życia i jego sens.
KAI: Karl Rahner powiedział: “chrześcijanin XXI wieku albo będzie mistykiem – kimś, kto czegoś doświadczył – albo go w ogóle nie będzie”. Mamy do czynienia z erozją ludzkich fundamentalnych wartości, utraty transcendentalnego fundamentu. Czego potrzebujemy dzisiaj, my Europejczycy?
– Pod słowami Karla Rahnera całkowicie się podpisuję. Oczywiście nie w takim rozumieniu, że każdy z nas ma być mistykiem i posiadać wspaniałe nadzwyczajne duchowe zdolności. Jestem przekonany, że człowiek jest nieuleczalnie religijny. Tylko proszę tego nie rozumieć w sensie, że jest nieuleczalnie chory. (śmiech) Religijność należy do istoty bycia człowiekiem. Rozróżniamy między ogólnoludzką edukacją a religijną. Jeśli człowiek jest rzeczywiście religijny to do jego ogólnego wykształcenia należy również religijne.
W Europie, która zrodziła się na fundamencie chrześcijańskim, chrześcijaństwo wpisane jest w jej edukacyjne podstawy. Nie może tak być, że uczeń nie będzie rozróżniał „Golgoty” od „colgate”. To by było czymś najgorszym.
KAI: Ksiądz Kardynał często powtarza, że prawda ma naturę symfoniczną, jest zgodnością różnych dźwięków i tonów. Jak zatem ją głosić, gdy w tzw. epoce postmoderny wyklucza się sens prawdy i głosi tylko pluralizm równouprawnionych narracji.
– Mamy do czynienia z fundamentalną zmianą. W filozofii scholastycznej mamy formułę: ens et unum convertuntur, czyli byt i jedność należą do siebie i są niepodzielne. Obecnie postmodernizm opowiada się za absolutną różnorodnością. Pluralizm stał się dogmatem postrzegającym tylko różnorodność. Obecnie potrzebujemy nowej syntezy jedności i różnorodności w duchu wielkiego francuskiego filozofa i myśliciela, Blaise Pascala, który powiedział, że jedność, która nie zależy od różnorodności jest dyktaturą, a różnorodność, która nie jest zależna od jedności, jest anarchią. Dlatego musimy znaleźć nowe drogi między anarchią a dyktaturą.
KAI: Czy i jak kryzys pandemii koronawirusa wpłynął na dialog ekumeniczny?
– Pandemia nie jest specjalnie wyzwaniem dla mnie i naszych zadań. Papieska Rada ds. Popierania Jedności Chrześcijan jest radą zajmującą się dialogiem. Oczywiście prowadzenie dialogu w home office jest bardzo trudne. Dialog bezwzględnie wymaga osobistego spotkania. Ale, z innej strony sytuacja obecna pomaga nam. W pandemii wszyscy jesteśmy równi, ona nie czyni rozróżnień pomiędzy wyznaniami, religiami i światopoglądami. Wszyscy stoimy przed takimi samymi wyzwaniami. I to może też nam pomóc iść dalej razem.
KAI: Jaka rolę powinny pełnić wspólnie Kościoły chrześcijańskie w obecnej sytuacji świata? Stoją przed takimi samymi wyzwaniami jak prześladowanie chrześcijan, migracja, ochrona środowiska naturalnego…
– Największym wyzwaniem są prześladowania chrześcijan. Przypomnijmy, że obecnie 80 proc. wszystkich ludzi prześladowanych z powodów religijnych na świecie – to chrześcijanie. Niestety Zachód nic prawie o tym nie wie. Ludzie są prześladowani nie jako luteranie, katolicy, prawosławni, ale jako chrześcijanie. Przypomnijmy, że św. Jan Paweł II w swojej encyklice „Ut unum sint” użył sformułowania „ekumenizm męczenników”. Ich krew nie dzieli tylko łączy wszystkich chrześcijan. W tradycji chrześcijańskiej mamy twierdzenie: „Semen est sanguis christianorum” – „Krew męczenników jest nasieniem chrześcijan”. Krew tylu męczenników nie dzieli, ale łączy nas w Chrystusie.
KAI: Dlaczego ekumenizm stał się pasją Księdza Kardynała? Jak scharakteryzowałby Ksiądz Kardynał swoją ekumeniczną postawę i działalność?
– Jest moją pasją, gdyż jest pasją naszego Pana. W fundamentalnej modlitwie arcykapłańskiej z Ewangelii św. Jana Jezus, prosi, „aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał”. Jedność jest fundamentem wszelkiego ekumenicznego zaangażowania. Co charakterystyczne, Jezus nie wydaje apostołom rozkazu, ale prosi Ojca o jedność dla nich. Jeśli Jezus prosi o jedność, to cóż możemy lepszego uczynić niż odpowiedzieć na Jego prośbę. Co ważne, jedność jest warunkiem tego, aby świat uwierzył.
Jedność nie jest celem samym w sobie, lecz służy wiarygodnemu głoszeniu Ewangelii. Kiedyś jeden z Afrykańczyków spytał mnie, jak możemy być prawdziwymi chrześcijanami, jeśli na każdej górze głoszone jest inne orędzie. Zatem dążenie do jedności jest niezbędnym warunkiem ewangelizacji dzisiejszego świata.
KAI: W ekumenizmie Ksiądz Kardynał za jedno z najważniejszych zadań uważa wymianę darów. Czym zatem mamy się wzbogacać?
– Żaden z Kościołów nie jest wystarczająco bogaty na tyle, by nie potrzebować wzbogacenia od innych Kościołów. Ale też żaden z Kościołów nie jest na tyle ubogi, aby nie mógł wzbogacać innych. Każdy Kościół ma w sobie szczególne dary, którymi może się dzielić. Kościół prawosławny ma szczególny dar ukazywania kosmicznego wymiaru wiary i dbałości o dzieło Stworzenia. Nie jest czymś przypadkowym, że ekumeniczny patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I jest pionierem ekologicznej świadomości. Z kolei Kościoły protestanckie wzbogacają naszą świadomość wskazując na centralną rolę słowa Bożego w wierze. Natomiast szczególnym rysem Kościoła katolickiego jest jego uniwersalność. Jesteśmy Kościołem powszechnym o wymiarze światowym. Każdy Kościół ma szczególny charyzmat. Zatem ekumenizm znaczy także, że powinniśmy wzajemnie sobie pomagać i ukazywać światu charyzmaty każdego z Kościołów.
KAI: Księże Kardynale w kilku zdaniach, co jest najbardziej istotne obecnie w dialogu z Kościołem prawosławnym?
– Przypomnijmy, że w kwestii wiary prawie wszystko dzielimy z Kościołem prawosławnym. Papież Benedykt XVI w czasie spotkania z przedstawicielami Kościoła prawosławnego i Starożytnych Kościołów Wschodu w 2011 r. we Fryburgu Bryzgowijskim powiedział, że pośród Kościołów i Wspólnot chrześcijańskich prawosławie jest katolikom teologicznie najbliższe. Zarówno katolicy jak i prawosławni mają tę samą strukturę Kościoła pierwszych wieków. Możemy więc mieć nadzieję, że niezbyt odległy jest dzień, kiedy ponownie będziemy mogli wspólnie sprawować Eucharystię.
Najważniejszym tematem dialogu jest kwestia sprawowania urzędu Piotrowego, prymatu biskupa Rzymu. Problemem jest jakie kompetencje, czy prawne powinien mieć papież. Kwestia urzędu papieskiego jest dyskutowana w kontekście synodalności. Zaznaczmy, że nie chodzi o znalezienie jakiego kompromisu, ale prowadzenie dialogu by dojść do jednego celu. Przypomnijmy, że mocną stroną Kościoła prawosławnego jest jego synodalność, co podkreśla papież Franciszek. Z kolei naszą mocną stroną jest prymat. Papieżowi bardzo zależy na rozwoju synodalności w Kościele katolickim. Franciszek podkreśla jednak nieustannie, że synodalność to nie parlament, lecz procedura, która ma ułatwić dojście do jednomyślności.
KAI: A jakie najważniejsze problemy poruszane są w dialogu z Kościołami protestanckimi?
– Po Wspólnej Deklaracji w sprawie Nauki o Usprawiedliwieniu, która została podpisana w 1999 r. w Augsburgu z Kościołem luterańskim podejmujemy dialog na temat centralnych kwestii rozumienia Kościoła, Eucharystii i urzędu jako warunku “wspólnoty stołu eucharystycznego”, co jest celem ekumenizmu. Cieszy mnie, że deklarację do podjęcia tej tematyki zgłosiły Kościół luterański Finlandii i Kościoły luterańskie Ameryki.
KAI: Jest Ksiądz Kardynał przewodniczącym Komisji ds. Religijnych Relacji z Żydami. Jak przedstawia się dialog z judaizmem?
– Ważne jest to, że judaizm nie jest dla nas jedną z wielu religii, lecz „matczyną ziemią” chrześcijaństwa. Ważne jest to, co Jan Paweł II powiedział podczas wizyty w rzymskiej synagodze w 1986 r., że judaizm nie jest dla nas czymś zewnętrznym, ale należy do wnętrza naszej wiary. Żydzi przywiązują wielką wagę do dialogu i współpracy z nami, szczególnie w walce z antysemityzmem, który na nowo odradza się w Niemczech i innych krajach Europy. Ale w naszym dialogu poruszamy wiele innych, głębokich teologicznie tematów.
KAI: Co uważa Ksiądz Kardynał za swoje największe osiągnięcie w dialogu ekumenicznym?
– Uważany za “ministra ds. ekumenizmu” Kościoła katolickiego, nie mam w swojej działalności jakichś wielkich osiągnięć, gdyż właściwym “ministrem ds. ekumenizmu” jest Duch Święty. Jako ludzie nie utworzymy prawdziwej jedności. Człowiek może tylko przyczyniać się do podziałów, co pokazuje historia i współczesność. Jedność jest darem Boga. To abyśmy dążyli do otrzymania tego daru jest naszym zadaniem. Możemy tylko cieszyć się i dziękować Bogu, że po II Soborze Watykańskim mamy papieży zaangażowanych w ekumenizm, z których każdy wniósł wielki wkład w ekumeniczne dzieło. W ostatnim czasie znaczącym wydarzeniem było spotkanie papieża Franciszka i patriarchy Moskwy w Hawanie w 2016. Był to niewątpliwie kamień milowy w relacjach z prawosławiem .
KAI: A co Ksiądz Kardynał uważa za porażkę?
– Porażką jest zawsze sytuacja, gdy nie daje się zajść tak daleko jak się wcześniej zamierzało. W dialogu zależy to od obu stron a nie tylko od jednej. Czasami miałem nadzieję, że w rozwiązywaniu wielu problemów można byłoby szybciej pójść do przodu, ale niestety nie mogłem dyktować tempa.
KAI: Mottem biskupim Księdza Kardynała są słowa: „Ut sit in omnibus Christus primatum tenes” – “Aby Chrystus zyskał pierwszeństwo we wszystkim”. Dlaczego te słowa?
– Jestem głęboko przekonany, że istotą kryzysu wiary jaki obecnie przeżywamy jest kryzys wiary w Jezusa Chrystusa, choć zazwyczaj mówimy wiele o kryzysie Kościoła. Po II Soborze Watykańskim wielu mówiło „tak” dla Jezusa, „nie” dla Kościoła, co jest symptomem kryzysu instytucji Kościoła.
Myślę, że o wiele głębszym problemem jest to, co można wyrazić także w krótkim sformułowaniu: „tak” dla Jezusa, „nie” dla Boga. Wiele osób, także chrześcijan, jest zachwyconych humanizmem Chrystusa, Jego ludzkim wymiarem, ale nie chce uwierzyć w Chrystusa, którego głosi Kościół jako jednorodzonego Syna Bożego, który za nasze grzechy poniósł śmierć na krzyżu, aby nas zbawić, a po swoim Zmartwychwstaniu powrócił do Królestwa Niebieskiego. Chrystus autentycznej wiary sprawia wielu ludziom kłopot. Podkreślmy, że chrześcijaństwo nie jest teorią, systemem etycznym, ale polega przede wszystkim na głębokiej, osobistej relacji z Chrystusem. Chrześcijaństwo bez tej osobistej relacji nie ma racji bytu.
KAI W kapłańskim życiu Księdza Kardynała dużą rolę odegrał Jan Paweł II. Dlaczego?
– Jako biskup Bazylei miałem z Janem Pawłem II wiele osobistych kontaktów. Osobiście wyświęcił mnie na biskupa 6 stycznia 1996 r. Jest to dla mnie zawsze głębokie i niezapomniane przeżycie. Zresztą każde spotkanie z nim miało taki charakter. Ostatni raz spotkaliśmy się w 2003 r. na spotkaniu z młodzieżą w stolicy Szwajcarii Bernie. Była to jego przedostatnia podróż zagraniczna papieża na zaproszenie młodych ludzi, co było dla mnie bardzo znaczące. Jan Paweł II był pasjonatem ekumenizmu i wielkim ekumenistą z przekonania. Przypominał, że pierwsze tysiąclecie chrześcijaństwa było czasem jedności, drugie wielu podziałów, a trzecie ma za zadanie ponowne odnalezienie jedności chrześcijan. I temu zadaniu staram się być wierny.
KAI: Dziennikarze lubią przyklejać Księdzu Kardynałowi etykietki: konserwatysty albo progresisty…
– Jestem konserwatystą, gdyż obecnie nie ma nic ważniejszego jak konserwowanie tego co stworzone. Ale jestem też progresistą, bo nie mogę usiedzieć na miejscu tylko muszę iść do przodu. To są kategorie polityczne, które o wiele więcej mówią o osobie, która ją przykleja niż tej, którą się etykietuje.
KAI: Na koniec zapytam, co jest największym marzeniem Księdza Kardynała, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan?
– Marzenie na jawie czy we śnie?
KAI: Na jawie oczywiście. Senne są trudno uchwytne.
– Dla mnie byłoby czymś pięknym, gdybyśmy osiągnęli upragnioną jedność. Oczywiście wiem, że nie stanie się to za mojego życia. W tym kontekście wybrałem sobie patrona i jest nim Mojżesz, który otrzymał od Boga zadanie by zaprowadzić Lud Izraela do Ziemi Obiecanej. Nigdy jej nie zobaczył, ale też nigdy nie zrezygnował, aby do niej dotrzeć. Wiem, że nie osiągniemy jedności za mojego życia, ale otrzymałem zadanie, abym zachęcał ludzi, by podążali drogą prowadzącą do jedności i nie rezygnowali, nawet wtedy, gdy wiedzą, że nie uda się im tego dożyć.
rozmawiał Krzysztof Tomasik/Kai.pl
__________________________________________________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________________________________________________
SOBOTA 22 STYCZNIA
UROCZYSTOŚĆ ŚW. WINCENTEGO PALLOTTIEGO – ZAŁOŻYCIELA STOWARZYSZENIA APOSTOLSTWA KATOLICKIEGO KSIĘŻY PALLOTYNÓW
***
Zakon Jezuitów otrzymał od swojego Założyciela motto:
DLA WIĘKSZEJ CHWAŁY BOGA – AD MAIOREM DEI GLORIAM
Założyciel Księży Pallotynów swoim duchowym synom przekazał 4 zawołania:
DLA NIESKOŃCZONEJ CHWAŁY BOGA – AD INFINITAM DEI GLORIAM
DLA ZBAWIENIA DUSZ – AD SALVANDAS ANIMAS
DLA ZNISZCZENIA GRZECHU – AD DESTRUENDUM PECATUM
PAX CHRISTI – POKÓJ CHRYSTUSOWY
________________________________________________________________
CZWARTEK 13 STYCZNIA
PIERWSZY DZIEŃ NOWENNY PRZED UROCZYSTOŚCIĄ
ŚW. WINCENTEGO PALLOTTIEGO
***
W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
P. Módlmy się. Wszechmogący Boże, oświeć światłem wiary i rozpal żarem miłości nasze serca, abyśmy jako wspólnota zgromadzona wokół św. Wincentego Pallottiego, mogli godnie uczcić Twój majestat i przyczynić się do budowania Królestwa Bożego i zjednoczenia wszystkich ludzi wokół Twojego Syna, a naszego Pana Jezusa Chrystusa. Który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków.
W. Amen.
ROZWAŻANIA NA POSZCZEGÓLNE DNI NOWENNY:
Wprowadzenie
Dzień I Bóg jest Miłością Nieskończoną i Miłosierdziem
Dzień II Stworzenie człowieka
Dzień III Powołanie do świętości
Dzień IV Apostoł Ojca Przedwiecznego
Dzień V Naśladowanie Chrystusa
Dzień VI Maryja, Królowa Apostołów
Dzień VII Misja Ewangelizacyjna
Dzień VIII Jedność chrześcijan
Dzień IX Zjednoczenie Apostolstwa Katolickiego
WPROWADZENIE:
Nowenna jest modlitwą o charakterze błagalnym, odmawianą zwyczajowo przed każdą większą uroczystością lub wspomnieniem świętego, do którego ma się szczególne nabożeństwo. Odmawia się ją indywidualnie lub wspólnie przez dziewięć kolejnych dni dla uproszenia szczególnej łaski przez wstawiennictwo osoby, którą w nowennie przyzywamy.
„Proście, a otrzymacie, kołaczcie, a otworzą wam, szukajcie, a znajdziecie” – powiedział Pan Jezus do swoich uczniów.
Nowenna jest nie tylko przygotowaniem do obchodu jakiegoś ważnego wydarzenia, ale jest także dobrą okazją do zintensyfikowania swoich próśb, dlatego też modlitwa odmawiana przez kolejnych dziewięć dni ma niezwykłą skuteczność. Warto przy okazji odprawiania nowenny podjąć jakieś dodatkowe drobne wyrzeczenia, umartwienia, dobre uczynki, przystąpić do sakramentu pokuty i pojednania, uczestniczyć w Eucharystii i przyjąć Komunię Świętą.
Nowenna przez wstawiennictwo św. Wincentego Pallottiego odprawiana jest przed jego liturgicznym wspomnieniem (w dniach od 13 do 21 stycznia), ma szczególną wymowę.
13 stycznia 1850 roku, w ostatnim dniu Oktawy Epifanii, ks. Wincenty Pallotti posługiwał w konfesjonale. W czasie jednej ze spowiedzi zauważa, że jego penitent jest zziębnięty i nie ma na sobie wierzchniego okrycia. Zdejmuje wtedy swój płaszcz i oddaje go człowiekowi w potrzebie, co staje się z kolei przyczyną jego własnego przeziębienia. Przez kolejnych 9 dni choroba rozwija się i przeradza w zapalenie opłucnej. Wincenty Pallotti odchodzi do Pana w dniu 22 stycznia. Nowenna ta jest zatem niejako „czuwaniem przy łóżku konającego ks. Wincentego”.
Przez tych dziewięć kolejnych dni rozważać będziemy dziewięć „kroków św. Wincentego”, czyli tych wszystkich spraw, którymi on żył. Wspólnie z nim będziemy kontemplowali Nieskończoną Miłość i Miłosierdzie Boga, stworzenie człowieka, nasze powołanie do świętości, posłannictwo Jezusa Chrystusa jako Apostoła Ojca Przedwiecznego i nasze naśladowanie Chrystusa, szczególną obecność NMP Królowej Apostołów, misję ewangelizacyjną Kościoła, budowanie jedności chrześcijan oraz Zjednoczenie Apostolstwa Katolickiego – dzieło, któremu poświęcił swoje życie.
Niech zatem ta modlitwa i te rozważania będą dla nieskończonej chwały Boga i przyczynią się ku naszemu uświęceniu, zbawieniu dusz naszych i naszych bliźnich oraz zniszczeniu grzechu.
_________________________________________
DZIEŃ I (czwartek 13 stycznia)
Bóg jest Miłością Nieskończoną i Miłosierdziem
Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga, (…) bo Bóg jest miłością. W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że to On sam nas pierwszy umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy. Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować (…). Bóg jest miłością, kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim.
I List św. Jana Apostoła (4,7-16)
Z PISM ŚW. WINCENTEGO PALLOTTIEGO:
Bóg w Istocie swej to Miłość odwieczna, nieskończona i miłosierna bez granic; ja zaś, choć nieskończenie niegodny, aby w sercu mym rozlana była miłość Boża, to jednak ufam mocno, że Bóg, który jest Miłością w swej Istocie, przepaja mnie miłosiernie odwieczną swą i nieskończoną miłością, i ufam, że niweczy we mnie przez to całą mą świecką i przyziemną miłość oraz wszelkie jej następstwa i wszelkie myśli, słowa i uczynki, jakie spełniałem wbrew miłości Boga i bliźniego. I żywię nadto nadzieję, że niweczy mnie przez to na duszy, jak w ciele i w czynach tak dalece, że jestem jakby mnie nigdy nie było i jakbym nigdy nie miał być na świecie i że we mnie i we wszystkim był i jest zawsze Bóg – Miłość z Istoty swej odwieczna, niezmierna, nieskończona, niepojęta i bezgranicznie miłosierna – sam Bóg, wszystkie Boskie Osoby, wszystkie nieskończone przymioty.
Wybór Pism, t. III, s. 249-250
____________________________________________
MODLITWA DNIA:
P. Boże, nasz Ojcze, Ty jako jedyne źródło miłości pierwszy nas umiłowałeś, abyśmy napełnieni bogactwem Twojej łaski, mogli żyć jedynie dla Twej miłości. Ty w ciągu wieków zapewniałeś nas o Twojej dobroci względem nas, a w tych ostatecznych czasach zesłałeś nam Twojego Umiłowanego Syna, a naszego Pana Jezusa Chrystusa, który jest pełnym objawieniem Twojej miłości i wierności. On to, umiłowawszy nas do końca, wydał samego siebie na okup za nasze grzechy, a umierając na drzewie krzyża, przywrócił nam życie wieczne. Dziękując Tobie za tak wielkie dary i wierząc, że jako nasz Najlepszy Ojciec pragniesz jedynie naszego szczęścia, ośmielamy się Ciebie prosić (o oraz) o łaski, których nam potrzeba. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen.
__________________________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________
DZIEŃ II (piątek 14 stycznia)
Stworzenie człowieka
Bóg rzekł: „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!”. Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. Po czym Bóg im błogosławił (…). A Bóg widział, że wszystko, co uczynił było bardzo dobre.
Księga Rodzaju (1, 26-31)
***
Z PISM ŚW. WINCENTEGO PALLOTTIEGO:
Człowiek jest, jak nas o tym poucza święta wiara, stworzony na obraz i podobieństwo Boga, Bóg zaś ze samej swej istoty jest miłością. A zatem człowiek na mocy samego aktu stwórczego jest żywym obrazem miłości Bożej. Bóg zaś, który ze samej swej istoty jest miłością, w swojej zewnętrznej działalności zawsze się skłania do działania na korzyść człowieka i to tak bardzo, że Syna swego Jednorodzonego zesłał, aby Ten swoją śmiercią krzyżową odkupił rodzaj ludzki. Jak Chrystus „stał się dla nas posłuszny aż do śmierci i to śmierci krzyżowej”, tak też i człowiek winien, w miarę swoich możliwości, naśladować Boga, okazując przy pomocy swoich uczynków czynną miłość bliźniemu, którym jest każdy człowiek zdolny do poznania Boga, niezależnie od warstwy społecznej, strefy geograficznej, narodowości itd. Dlatego też człowiek, mając na uwadze samą istotę aktu stwórczego, nie może się uchylać od przykazania miłości. Przyjąwszy zaś, że przykazanie miłości bliźniego, nakazujące nam kochać bliźniego jak siebie samego, jest naszym obowiązkiem, każdy już łatwo może sobie uświadomić, że nikt nie kocha siebie samego, jeśli całym sercem, całą duszą i wszystkimi siłami nie stara się w sposób skuteczny o własne zbawienie wieczne; i to, że nikt nie kocha bliźniego swego jak siebie samego, jeżeli nie stara się o wieczne zbawienie bliźniego tak, jak o swoje.
Wybór Pism, t. I, s. 59-60
_________________________________________________
MODLITWA DNIA:
P. Ojcze święty, Ty jeden jesteś Bogiem żywym i prawdziwym, Ty jesteś przedwieczny i trwasz na wieki. Tylko Ty, Boże, jesteś dobry i jako jedyne źródło życia powołałeś wszystko do istnienia, aby napełnić swoje stworzenia dobrami i wiele z nich uszczęśliwić jasnością Twojej chwały. Wysławiamy Cię, Ojcze święty, bo jesteś wielki i wszystkie stworzenia głoszą Twoją mądrość i miłość. Ty stworzyłeś człowieka na swoje podobieństwo i powierzyłeś mu cały świat, aby służąc Tobie samemu jako Stwórcy, rządził wszelkim stworzeniem. Dlatego też ośmielamy się wzywać Twego Świętego Imienia i z ufnością, że zostaniemy wysłuchani, ośmielamy Cię prosić (o… oraz) o łaski, których nam potrzeba. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen.
__________________________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ III (sobota 15 stycznia)
Powołanie do świętości
Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie objawiło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Każdy, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.
I Listu św. Jana Apostoła (3, 2-3)
Z PISM ŚW. WINCENTEGO PALLOTTIEGO:
Pomiędzy innymi łaskami, o które zwracam się z prośbą do mojego Ojca Niebieskiego, mojego nade wszystko najukochańszego oblubieńca Jezusa i mojej nade wszystko najukochańszej Matki Marii, aniołów i świętych, i błagam wszystkie inne stworzenia o wyjednanie tego za mnie, proszę, by Pan prowadził mnie drogą, że tak powiem, nieskończenie świętą, bezpieczną, doskonałą i ukrytą przed oczyma ludzi; proszę o dar świętej wytrwałości w dobrym i nieustające pomnażanie żarliwości w świętej służbie Bożej, a to ku nieskończonej chwale i czci Boga, oraz korzyści wszystkich dusz. Świętość jest konieczna. Ufam wielce dobroci Boga, że dla zasług świętych, aniołów, Marii i Jezusa wpoi ufność otrzymania tej łaski, która uświęca i sprawia, iż dla samej chwały Boga dokonujemy największych rzeczy i że zaszczepi we mnie najwyższe stopnie świętości i doskonałości.
Postanowienia i dążenia, 116, 211 i 81
______________________________________________________________
MODLITWA DNIA:
P. Boże, źródło życia i świętości, tylko Ty jesteś święty i godzien wszelkiej chwały. Ty z miłości stworzyłeś człowieka i powołujesz go do świętości, aby mógł we wspólnocie z Tobą przebywać w Twojej chwale i radować się Twoją obecnością. Dlatego słusznie Cię sławi wszelkie stworzenie, bo przez Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, staliśmy się Twoimi przybranymi dziećmi, a mocą Twojego Świętego Ducha ożywiasz nas i uświęcasz. Przez zasługi i wstawiennictwo wszystkich Świętych, wdzięczni za Twoje wielkie miłosierdzie względem nas, ośmielamy się Ciebie prosić (o… oraz) o łaski, których nam potrzeba. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen.
__________________________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ IV (niedziela 16 stycznia)
Apostoł Ojca Przedwiecznego
Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, rzekł: „Ojcze, nadeszła godzina. Otocz swojego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa. Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie chwałą, którą miałem u Ciebie wpierw, zanim świat powstał”.
Ewangelii według św. Jana (17, 1-5)
Z PISM ŚW. WINCENTEGO PALLOTTIEGO:
Przykazanie zaś miłości, które wszystkim nakazuje wielbić i ponad wszystko kochać Boga, a bliźniego swego miłować jak siebie samego, zobowiązuje nas również do starania się wszelkimi możliwymi sposobami o wieczne zbawienie tak swoje, jak i bliźniego. Staje się to jeszcze bardziej oczywiste, gdy przypomnimy sobie to, co mówi Duch Święty: „Każdemu z osobna dał Bóg rozkazanie o bliźnim jego”. Każdemu więc Bóg przykazał się troszczyć o wieczne zbawienie bliźniego. A ponieważ w wypełnianiu tego przykazania winniśmy naśladować Jezusa Chrystusa, który jest Apostołem Ojca Przedwiecznego, przeto życie Jezusa Chrystusa, będące Jego apostolstwem, ma być dla każdego wzorem apostolstwa. A że wszyscy są wezwani i, co więcej, zobowiązani do naśladowania Jezusa Chrystusa, przeto wszyscy powołani są do apostolstwa stosownie do swojego stanu i zawodu. Ale ponieważ nie wszyscy przestrzegają przykazania miłości Boga i bliźniego tak doskonale, jak to przykazał Jezus Chrystus, mówiąc: „Bądźcie doskonałymi, jak Ojciec wasz Niebieski jest doskonałym”, stąd też nie wszyscy zasługują na miano „apostoła”. Jednak miłość Pana naszego Jezusa Chrystusa pobudza każdego człowieka do czynów apostolskich, aby każdy mógł zasłużyć na miano „apostoła” i zdobyć zasługę oraz cieszyć się chwałą, dzięki wstawiennictwu Królowej Apostołów, Najświętszej Maryi.
Wybór Pism, t. I, s. 39
___________________________________________________
MODLITWA DNIA:
P. Panie, nasz Boże, Ty objawiłeś nam Umiłowanego Syna Twojego Jezusa Chrystusa jako Apostoła posłanego przez Ciebie dla dokonania dzieła naszego zbawienia. On to za sprawą Ducha Świętego stał się człowiekiem, narodził się z Maryi Dziewicy i był do nas podobny we wszystkim oprócz grzechu. Ubogim głosił dobrą nowinę o zbawieniu, jeńcom wyzwolenie, a smutnym radość. Aby wypełnić Twoje postanowienie, wydał się na śmierć krzyżową, a zmartwychwstając, zwyciężył śmierć i odnowił życie, abyśmy żyli już nie dla siebie, ale jedynie ku Twojej chwale. Wdzięczni za tak wspaniały dar Twojej miłości, z dziecięcą ufnością ośmielamy się Ciebie prosić (o… oraz) o łaski, których nam potrzeba. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen.
__________________________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ V (poniedziałek 17 stycznia)
Naśladowanie Chrystusa
Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swoje życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swojej duszy szkodę poniesie? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi i wtedy odda każdemu według jego postępowania”.
Ewangelia według św. Mateusza (16, 24-27)
Z PISM ŚW. WINCENTEGO PALLOTTIEGO:
„Przeznaczył nas, abyśmy się stali na podobieństwo Syna Jego, żeby On był pierworodnym między wieloma braćmi” (por. Rz 8, 29). Święty Paweł Apostoł przestrzega nas, że Bóg chce, abyśmy dla osiągnięcia naszego jedynego, uszczęśliwiającego celu stali się podobni do Jego Jednorodzonego Syna, który dla nas stał się człowiekiem i który jest naszym pierworodnym Bratem. Naśladowanie zatem Pana naszego Jezusa Chrystusa jest tak niezbędne, jak niezbędne jest samo nasze zbawienie. Stąd też podstawową Regułą naszego najmniejszego Stowarzyszenia ma być życie Pana naszego Jezusa Chrystusa, po to, by naśladować Go w pokorze i z ufnością możliwie jak najdoskonalej we wszystkich Jego poczynaniach w życiu ukrytym i w publicznej posłudze ewangelicznej. Z tego powodu powinniśmy podejmować zawsze, najdoskonalej jak potrafimy, wysiłki zmierzające do tego, by nasze życie stawało się stale coraz bardziej podobne do życia pierworodnego naszego Brata Jezusa Chrystusa.
Wybór Pism, t. II, s. 314
_________________________________________________________________
MODLITWA DNIA:
P. Ojcze święty, wielbimy Ciebie, przez umiłowanego Syna Twojego Jezusa Chrystusa, za wspaniały plan Twojej miłości względem nas. On jest Słowem Twoim, przez które wszystko stworzyłeś. Jego nam zesłałeś jako Zbawiciela i Odkupiciela, który stał się człowiekiem za sprawą Ducha Świętego i narodził się z Dziewicy. On, spełniając Twoją wolę, nabył dla Ciebie lud święty, gdy wyciągnął swoje ręce na krzyżu, aby śmierć pokonać i objawić moc Zmartwychwstania. On swoim życiem wezwał nas do naśladowania, abyśmy upodobniwszy się do Niego, mogli osiągnąć życie wieczne w Twoim Królestwie. Za te znaki Twojej dobroci wychwalamy Cię i z ufnością Ciebie prosimy (o… oraz) o łaski, których nam potrzeba. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen.
__________________________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ VI (wtorek 18 stycznia)
Maryja, Królowa Apostołów
Wtedy wrócili do Jerozolimy. Przybywszy tam, weszli do sali na górze i przebywali w niej: Piotr i Jan, i Jakub, i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda, brat Jakuba. Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, z Maryją, Matką Jezusa, i z braćmi Jego. Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy na tym samym miejscu. Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też jakby języki z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym.
Dzieje Apostolskie (1, 12-14; 2, 1-4)
Z PISM ŚW. WINCENTEGO PALLOTTIEGO:
Postanawiam przedstawiać sobie (często to w sobie odnawiać), że w jakimkolwiek będę się znajdował miejscu, będę wraz ze wszystkimi stworzeniami w jerozolimskim Wieczerniku, gdzie Apostołowie otrzymali Ducha Świętego; i jak Apostołowie pozostawali tam z Najświętszą Maryją, tak będę sobie też wyobrażał, iż jestem tam z moją nade wszystko najukochańszą Matką Maryją i z nade wszystko najbardziej umiłowanym Oblubieńcem Jezusem, którzy – uważam to za pewne – jako moi najosobliwsi Obrońcy sprawią, że spłynie na mnie i na innych obfitość Ducha Świętego. A jak pragnę, aby ta obfitość Pańskiego Ducha pomnażała się we mnie i we wszystkich stworzeniach, w każdym, tak ze wszystkimi stworzeniami zostawać pragnę zawsze w tymże Wieczerniku. Tak też częściej wedle możności przedstawiać sobie będę, że kiedy ja i inne stworzenia trwamy w Wieczerniku, zstępuje na nas obfitość i pełnia Ducha Świętego. Pragnę z niej odnosić owoce tak obfite, jakie odnosiliby z niej wszyscy Święci, Apostołowie i Maryja.
Wybór Pism, t. III, s. 46-47
__________________________________________________________________
MODLITWA DNIA:
P. Wszechmogący, wieczny Boże, Ty w cudowny sposób wybrałeś Maryję na Matkę Twojego Jednorodzonego Syna, Jezusa Chrystusa. Ona, przyjmując niepokalanym sercem Twoje Słowo, poczęła Je w dziewiczym łonie i otaczała macierzyńską troską początek Kościoła, rodząc jego Założyciela. Przyjmując pod krzyżem testament Bożej miłości, wzięła za swoje dzieci wszystkich ludzi, którzy przez śmierć Chrystusa narodzili się do życia wiecznego. Gdy Apostołowie oczekiwali obiecanego Ducha Świętego, łączyła swe błagania z prośbami uczniów Chrystusa i stała się wzorem modlącego się Kościoła. Wyniesiona do niebieskiej chwały otacza macierzyńską miłością Kościół pielgrzymujący i wspiera go w dążeniach do wiecznej ojczyzny, aż nadejdzie pełen blasku dzień Pański. Wysławiając tak wielkie dzieła Twojej miłości oraz pokładając ufność we wstawiennictwo i zasługi naszej Matki i Królowej, ośmielamy się Ciebie prosić (o… oraz) o łaski, których nam potrzeba. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen.
__________________________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ VII (środa 19 stycznia)
Misja ewangelizacyjna
Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei, na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: „Dana Mi jest wszelka władza na niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przekazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.
Ewangelia według św. Mateusza (28, 16-20)
Z PISM ŚW. WINCENTEGO PALLOTTIEGO:
Pobożne nasze Zjednoczenie, a jeszcze bardziej Stowarzyszenie Księży, stanowiące część wewnętrzną i dynamizującą tegoż Zjednoczenia, oddaje się od samego początku swego istnienia krzewieniu Królestwa Pana naszego Jezusa Chrystusa; poruszone zaś do żywego tkliwą miłością wyrażoną przez samego Odkupiciela w słowach: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, aby wysiał robotników na żniwo swoje” (Mt 9, 37-38), czuło się zawsze jak najbardziej zaangażowane do współdziałania, za pośrednictwem niezawodnego środka zalecanego przez Chrystusa w postaci modlitwy, w pozyskiwaniu ewangelicznych pracowników.
Wybór Pism,t. II, s. 187
__________________________________________________________
MODLITWA DNIA:
P. Boże, nasz Ojcze, Ty chcesz, aby wszystkie ludy i narody Ciebie poznały i jedynie Ciebie wielbiły jako swojego Pana i Stwórcę. Ty posłałeś na świat swojego Umiłowanego Syna Jezusa Chrystusa, aby wszystkim ludziom przyniósł zbawienie. Przez Niego posyłasz nieustannie głosicieli Dobrej Nowiny, aby Twoje Imię było wysławiane po całej ziemi. Ty powołałeś Kościół, aby był dla narodów sakramentem zbawienia i aby z wszystkich narodów wzrastał jeden lud święty. Wysławiamy Ciebie Boże, za wielkie dzieła Twojej Miłości i z pokorą ośmielamy Cię prosić (o… oraz) o łaski, których nam potrzeba. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen.
__________________________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ VIII (czwartek 20 stycznia)
Jedność chrześcijan
Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach. Bojaźń ogarniała wszystkich, gdyż Apostołowie czynili wiele znaków i cudów. Ci wszyscy, którzy uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdawali je każdemu według potrzeby. Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, spożywali posiłek w radości i prostocie serca. Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś pomnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia.
Dzieje Apostolskie (2, 42-47)
Z PISM ŚW. WINCENTEGO PALLOTTIEGO:
Jezus Chrystus zapowiedział czas, kiedy cały świat zjednoczy się jako jedna Owczarnia pod jednym Pasterzem. Nasza modlitwa o nadejście Królestwa podoba się Panu. Nasze dobre czyny, żarliwe modlitwy sprawiedliwych i wstawiennictwo Błogosławionej Dziewicy Maryi sprawią, że dzień ten nadejdzie. Mamy nadzieję, że przez naszą żarliwą modlitwę Bóg pozwoli, by już wkrótce nadszedł ten dzień, kiedy ujrzymy świat jako jedną Owczarnię pod jednym Pasterzem.
Modlitewnik SAK, s. 70-71
________________________________________________________________________
MODLITWA DNIA:
P. Wszechmogący, wieczny Boże, nieustannie Ciebie wychwalamy i Tobie za wszystko składamy dzięki, przez naszego Pana Jezusa Chrystusa. Przez Niego bowiem doprowadziłeś nas do poznania Twojej prawdy, abyśmy złączeni węzłem jednej wiary i chrztu świętego, stali się członkami Jego Ciała. Przez Niego udzieliłeś wszystkim narodom Twojego Ducha Świętego, który działając przez rozmaite dary, jest Sprawcą jedności. Duch Święty zamieszkuje w Twoich przybranych dzieciach, napełnia cały Kościół i nim kieruje. Wierzymy, że przez nasze pokorne modlitwy przybliża się dzień, kiedy wszystkie ludy i narody zgromadzą się jako jedna Owczarnia pod jednym Pasterzem oraz ufamy, że wysłuchasz nasze prośby (o… oraz) o łaski, których nam potrzeba. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen.
__________________________________________________________________________________________________________________________
DZIEŃ IX (piątek 21 stycznia)
Zjednoczenie Apostolstwa Katolickiego
Jezus tak modlił się za swoich uczniów: „Teraz poznali, że wszystko, cokolwiek Mi dałeś pochodzi od Ciebie. Słowo bowiem, które Mi powierzyłeś, im przekazałem, a oni je przyjęli i prawdziwie poznali, że od Ciebie wyszedłem, oraz uwierzyli, że Ty Mnie posłałeś. Ja za nich proszę. Ojcze święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My, wszyscy oni stanowili jedno. Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem, i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich.
Ewangelia według św. Jana (17, 7-9a, 11b. 25-26)
***
Z PISM ŚW. WINCENTEGO PALLOTTIEGO:
Celem Stowarzyszenia jest większa chwała Boża, uświęcenie i zbawienie wieczne duszy własnej i dusz naszych bliźnich przez życie czynne i bogomyślne i przez uczynki miłosierdzia co do ciała i duszy. Chodzi też o to, by wiodąc życie w pokorze i w prawdziwej zawisłości, jednoczyć świętym węzłem współzawodniczącej miłości i gorliwości duchowieństwo świeckie i zakonne w pełnieniu dzieł świętego posługiwania, aby w ten sposób skuteczniej zapewnić zbawienie dusz, a także, by wszystkich wiernych bez różnicy płci wszelkiego stanu, godności, stanowiska, tak pojedynczo, jak zbiorowo, zapraszać do tego, by każdy, wypełniając rzetelnie przykazanie miłości Boga i bliźniego, przyczyniał się wedle swej możliwości do wspierania dzieł podejmowanych ku większej chwale Bożej i dla zbawienia dusz, bądź przez bezinteresowne prace osobiste, bądź przez składanie jałmużny czy ofiar wszelkiego rodzaju, bądź przynajmniej poprzez modlitwy. Dlatego to nasze Stowarzyszenie stara się samo o przyłączanie wszystkich wiernych bez różnicy płci oraz deleguje innych, aby się o to starali. Ci zaś przyłączeni do naszego Stowarzyszenia stanowią Pobożne Zjednoczenie, zwane też Apostolstwem Katolickim.
Wybór Pism, t. II, s. 314-315
_____________________________________________________
MODLITWA DNIA:
P. Wszechmogący i miłosierny Boże, Jedyne Źródło jedności i pokoju, Ty wszystkich ludzi, stworzonych dla chwały Twojego Imienia i odkupionych przez Krzyż Twojego Syna, zbierasz mocą Twojego Ducha w jedną rodzinę ludzką. Ty zgromadziłeś wszystkie narody i ludy ziemi w jedności Kościoła i dajesz wszystkim ludziom błogosławioną nadzieję swojego Królestwa. Ojcze święty, uwielbiamy Cię za to, że zechciałeś posłużyć się świętym Wincentym Pallottim dla budowania jedności w świecie i szerzenia Dobrej Nowiny. Pobudzeni przeto tak wspaniałym przykładem apostolskiej gorliwości, ośmielamy się Ciebie prosić (o… oraz) o łaski, których nam potrzeba. Przez Chrystusa, Pana naszego.
W. Amen.
_____________________________________________________________________________________________
Z Dekretu Apostolskiego przyznającego
ks. Wincentemu Pallottiemu cześć należną świętym
Wincenty Pallotti urodził się w Rzymie, dnia 21 miesiąca kwietnia, roku 1795, następnego dnia został ochrzczony w Bazylice Św. Wawrzyńca in Damasco. Od rodziców, którzy byli bardzo religijni, zaczerpnął wspaniałe wzory wszystkich cnót, tak że będąc trzyletnim dzieckiem zwykł już prosić Świętą Rodzicielkę Boga, aby uczyniła go świętym. Mając lat dziesięć, uprosił, aby mu po raz pierwszy pozwolono przystąpić do Komunii świętej; od tego dnia codziennie brał udział w Uczcie Eucharystycznej. Za poradą swojej pobożnej matki, ponieważ nie odznaczał się zdolnościami umysłowymi, odprawił modlitewną nowennę do Ducha Świętego i dzięki otrzymanej łasce stał się zdolnym do nauki, tak że łatwo już mógł przerobić wymagane dyscypliny, zdobyć doktoraty z filozofii i teologii i spełniać akademicki urząd na Uniwersytecie Sapienza, wyjaśniając alumnom teologiczne zagadnienia. Ten poważny urząd spełniał przez dziesięć lat z najwyższym podziwem i pożytkiem uczniów.
Postępując w latach, stwierdził w sposób pewny, że jest wzywany do kapłaństwa. Wahając się czy wstąpić do jakiegoś zakonu, czy też w szeregi duchowieństwa świeckiego, wybrał wreszcie to ostatnie i włożył szatę kościelną. A ponieważ w tym czasie niesprawiedliwe prawo państwowe zabraniało przyjmować młodzieńców do świętych Seminariów, Wincenty pozostał w domu, gdzie celem należytego przygotowania się do kapłaństwa nieustannie oddawał się tak dziełom pobożności, jak i nauce. Nie zaniedbał umartwiania ciała, sypiał na ziemi, pościł czy też spożywał gorsze potrawy. Tego rodzaju umartwienia, dla odpokutowania za swoje grzechy i za grzechy innych ludzi, powiększał z każdym dniem, aż do końca swojego życia.
Święcenia kapłańskie otrzymał w dniu 16 maja 1818 roku; zapalony gorliwością duszpasterską stał się apostołem miasta Rzymu, pamiętając w swoim życiu na słowa Pawła Apostoła: „Miłość Chrystusa przynagla nas“ (2 Kor 5,14). Aby religijnie ukształtować przede wszystkim młodzieńców, otworzył w Rzymie elementarne szkoły, w których rzemieślnicza młodzież zbierała się w godzinach wieczornych i zapoznawała się z chrześcijańską nauką oraz uczyła się czytać i pisać. Podjął się w świętym Seminarium Rzymskim obowiązków ojca duchownego oraz obowiązków spowiednika alumnów w Kolegiach: Rozkrzewiania Wiary, Szkockim, Greckim, Angielskim i Irlandzkim – aby w ten sposób służyć jak najlepiej tym, którzy zostali powołani do kapłaństwa. […]
Mając na uwadze słowa Apostoła: „Kto nie miłuje brata swego, którego widzi, jakże może miłować Boga, którego nie widzi?“ (1 J 4,20) – wspomaganie biednych uważał za wielką radość; często, aby ich wesprzeć, oddawał im swoje łóżko czy pozbywał się swojego płaszcza. Miłość jego do chorych przejawiała się wspaniale wtenczas zwłaszcza, gdy w roku 1837 grasowała w Rzymie epidemia cholery. Nie szczędził wtedy swoich sił, aby w miarę swoich możliwości zaopatrzyć chorych Sakramentami świętymi i przynieść im pociechę, nie dbając przy tym o swoje zdrowie i życie.
[…] gorąco pragnął, aby wszyscy ludzie, stworzeni na obraz Boży, oddawali Bogu należną cześć, chciał również u wszystkich katolików na ziemi ożywić i umocnić prawdziwą i czynną wiarę; zaś tych, którzy tkwili jeszcze w próżnym pogaństwie, pociągnąć do chrześcijańskich obrzędów. Aby ten swój zamiar zrealizować, założył w roku 1835 Zjednoczenie Apostolstwa Katolickiego*, którego celem jest […] – „wzrost, obrona i rozszerzanie miłości i katolickiej wiary, pod specjalną opieką Niepokalanej Matki Bożej, Królowej Apostołów, w całkowitej zależności od Papieża“. Zjednoczenie to obejmuje trzy klasy członków: wpierw kapłanów i braci; następnie siostry, do których należy opieka nad dziełami miłosierdzia; i wreszcie ludzi świeckich obojga płci, zakonników z różnych zakonów, którzy specjalnymi prawami albo przynajmniej modlitwą przyczyniają się do realizacji celów tego Zjednoczenia. […] Troską swoją ogarniał [Pallotti] również chrześcijan, którzy byli odłączeni od Stolicy Apostolskiej, aby i oni jak najprędzej wrócili do jednej Owczarni Chrystusowej; postarał się, iżby przez osiem dni po Objawieniu Pana naszego Jezusa Chrystusa zanoszono specjalne modlitwy i w sposób uroczysty sprawowano liturgię katolików wschodnich oraz wygłaszano kazania w różnych językach. Uroczystości te, jako że w nich brali udział ludzie z różnych narodów, ojcowie kardynałowie, biskupi, zakonnicy z różnych zakonów, alumni seminariów i kolegiów rzymskich, w przedziwny sposób ukazywały jedność i powszechność Rzymskiego Kościoła. […] gdy swoje życie poświęcał, aby przyczynić się do uśmierzenia istniejących rozruchów, aby Kościół mógł się cieszyć pełną i nienaruszoną wolnością, aby jego Papież mógł się uratować i czuć się bezpiecznym – wtenczas to dnia 13 stycznia 1850 roku niespodziewanie zachorował, wyglądało jednak, że w stanie jego zdrowia nastąpiła pewna poprawa. Z łoża jednak, ku zdziwieniu wszystkich, już nie chciał powstać. Życzył nawet, aby go pokrzepiono Wiatykiem i namaszczono olejami świętymi; podnosząc na duchu swoich synów, zmarł w dniu, który przepowiedział, to jest 22 tegoż miesiąca i roku.Jan XXIII
Rzym, 20 stycznia 1963 rok
_______________________________________________________________________________________________________
św. Wincenty Pallotti: kapłan otwarty na miłość
Homilia św. Jana Pawła II wygłoszona 22 czerwca 1986 roku w kościele Świętego Zbawiciela na Fali w Rzymie ku czci Św. Wincentego Pallottiego
„Będę głosił imię Twoje swym braciom” Ps. 21,23.
1) Te słowa 21 psalmu mówił Jezus na krzyżu, a jako pośrednik między człowiekiem a Bogiem mówi je dalej i w tej eucharystycznej celebrze; głosi Boga w dalszym ciągu, pełniąc swe zadanie ostatecznego objawiciela Ojca „pośród zebrania” – to znaczy w Kościele, którego jest Głową; w dalszym ciągu wielbi On Boga i wzywa wszystkie ludy odkupione Jego własną Krwią, by Bogu oddawały chwałę oraz przez wewnętrzną odmianę wracały do Niego.
Podobne wezwanie i podobne słowa odbijają się – czujemy to dziś – niby echo i w tej świątyni, jakby szły do nas od wielkiego naśladowcy Jezusa Chrystusa – świętego Wincentego Pallottiego, który w ciągu całego swojego życia był niestrudzonym zwiastunem ewangelicznego orędzia zbawienia.
Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie!
Wobec wszystkich obecnych tu członków pallotyńskiej Rodziny i wobec zbożnych wielbicieli świętego Wincentego Pallottiego pragnę wyrazić prawdziwą radość, że jestem tu z Wami i że Ofiarę Mszy św. sprawuję na tym ołtarzu, który strzeże przecennych relikwii Waszego świętego Założyciela.
Przyszedłem odwiedzić to miejsce i tę Wspólnotę, ponieważ moje osobiste dzieje były przeplatane licznymi i ważnymi spotkaniami z duchowymi synami świętego Wincentego Pallottiego. Wadowice – moje rodzinne miasto – są kolebką polskich Pallotynów; moje z nimi kontakty były częste w okresie mej młodości, a szczególnie w czasie mego posługiwania kapłańskiego i biskupiego. Ponadto z tym miejscem i z tą Wspólnotą łączy mnie jeszcze szczególniejszy motyw. Nie bez wzruszenia i wdzięczności pamiętam teraz ów daleki dzień roku 1946, kiedy to jako młody kapłan, przybywszy do Rzymu dla doskonalenia mych studiów na papieskich uczelniach, zostałem przyjęty przez tę Wspólnotę. Jakkolwiek mój pobyt nie trwał tu zbyt długo, okazał się jednak wystarczający, by nie zapomnieć już o owym klimacie braterskiej pogody, jakim tu mogłem oddychać.
Ale dzisiejsza moja wizyta ma jeszcze głębsze uzasadnienie, znajduje się w mym wielkim podziwie dla Osoby i Dzieła Waszego Założyciela, w podziwie, który potęgował się w częstych kontaktach ze sławnym Waszym współbratem, którego wspominam nie bez tęsknego żalu: z ojcem Wilhelmem Móhlerem, długoletnim przełożonym generalnym Waszego Stowarzyszenia, a także członkiem Papieskiej Rady dla Świeckich. W czasie Soboru Watykańskiego II pracowaliśmy razem nad tekstem Dekretu o apostolstwie świeckich, Apostolicam actuositatem, który zawiera uroczyste potwierdzenie trwałej wartości idei „Apostolstwa Katolickiego”, założonego i proklamowanego już w wieku ubiegłym przez Wincentego Pallottiego.
Dlatego wizyta moja ma być aktem wdzięczności dla Waszego Założyciela, owego świętego Kapłana rzymskiego, którego niezapomniany mój poprzednik Jan XXIII nazwał „mężem mądrym o wybitnej świętości, który w swoim czasie… przyniósł zaszczyt włączeniu i przynależności do kleru pierwszej diecezji katolicyzmu,… niezmordowany apostoł, kierownik sumień, budziciel świętego entuzjazmu, wspaniały w różnych swych poczynaniach” (Discorsi, Messaggi, Colloąui, V, 1962-1963, s. 86 i 90).
2) Oddając mu hołd chciałbym też wraz z Wami, Drodzy Bracia i Siostry, zastanowić się nieco nad początkami i nad twórczą siłą Jego charyzmatu.
Wincenty Pallotti pragnął żyć w nieprzerwanym i w stale coraz to bardziej pogłębianym zjednoczeniu z Chrystusem tak dalece, że chciał być w Niego całkowicie przemieniony. Miał zwyczaj powtarzać tę oto modlitwę, która pozwala nam dostrzec wielkość jego chrześcijańskiego i kapłańskiego serca: „Niech będzie zniweczone życie moje, a życie Jezusa Chrystusa niech będzie moim życiem” (Vincenzo Pallotti, Opere Complete, X, 158 nn; passim). W podtrzymywanym przez długie lata kontakcie z Panem przez nieustanną modlitwę, przez wsłuchiwanie się i zatapianie w słowo Boże, w budującym sprawowaniu Eucharystii i sakramentu pojednania, przyswoił sobie usposobienie Chrystusa, pragnącego wszak zbawienia wszystkich ludzi i doprowadzenia ich do Ojca. W kapłańskim sercu Wincentego Pallottiego znajdowało oddźwięk tętniące Serce Jezusa, Dobrego Pasterza, wychodzącego na poszukiwanie zagubionej owieczki.
Zagłębiając się w rozważanie przykazania miłości Boga i bliźniego Wincenty Pallotti pojął, jak niemożliwe jest kochać Boga bez miłowania bliźniego i jak niemożliwe jest kochać naprawdę bliźniego bez zaangażowania się w wieczne jego zbawienie. Otwierając się na miłość Bożą, wlaną weń przez Ducha Świętego, przynaglany miłością Chrystusa, pracował bez wytchnienia dla wiecznego zbawienia ludzi. A zatem Apostolat Katolicki zrodził się ze zbawczej miłości Chrystusa. Wincenty Pallotti pracował niestrudzenie nad odwagą wiary i nad rozpaleniem miłości wśród wszystkich katolików, by stali się apostołami Chrystusa, gorliwymi świadkami wiary i prawdziwego oddania się braciom, szczególnie ubogim i potrzebującym pomocy. Przeżywając na nowo posłanie Księgi Izajasza (Iz 58, 7-8 10-11), jakiego słuchaliśmy w pierwszym czytaniu, a jakie odnosi się do prawdziwego kultu należnego Bogu, mnożył inicjatywy zmierzające do pobudzania chrześcijan, aby w osamotnionym i słabym bracie dostrzegali cierpiące oblicze Chrystusa. Jednocześnie był przekonany, że za podstawę oddawania się braciom należy uznać miłość Boga, która jest ponad wszystkie charyzmaty. W tym sensie mógł powtarzać za św. Pawłem: „I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wydał na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał” (1 Kor 13,3); są to moce wyrażenia z „Hymnu Miłości”, jakie liturgia słowa dała nam do rozważenia.
3) Wincenty Pallotti był głęboko przekonany, że autentyczne apostolstwo Kościoła bez działania Ducha Świętego jest niemożliwe. Widział to jasno w Jezusie Chrystusie, który swe apostolstwo – dzieło zbawienia – wykonał pod działaniem Ducha Świętego (Łk 4,18 nn); widział to w Najśw. Maryi, która otwarta na Ducha Świętego i na Niego zdana stała się nie tylko Matką Apostoła Ojca, ale i Matką uczniów Chrystusa; widział to i we wspólnocie wieczernikowej – wspólnocie, która posłuszna wyrażonemu na ostatku pragnieniu Jezusa, trwała na modlitwie w oczekiwaniu na Ducha.
Wiecie dobrze, jak ważny dla Pallottiego był sens i wartość Wieczernika. Zanim został kapłanem, powziął już postanowienie trwania na zawsze w Wieczerniku z Maryją i wszystkimi stworzeniami, aby otrzymać obfitość darów Ducha Świętego (Vincenzo Pallotti, Opera Completa, X, 86 n.). A kiedy, niewolny od niepewności, nieporozumień i doświadczeń, kładł podwaliny pod swe Dzieło, to właśnie w wieczernikowej wspólnocie przepojonej Duchem Świętym odkrywał prawdziwą naturę i ideał własnej fundacji. Oto fragment z jego Testamentu: „Kiedy skończyłem pisanie Reguł Pobożnego Domu Miłosierdzia, to wtenczas podczas czytania w Życiorysie Najśw. Dziewicy o tym, jak Apostołowie po Zesłaniu Ducha Świętego udali się w różne strony świata, by tam głosić Ewangelię świętą, Pan nasz Jezus Chrystus ukształtował w moim umyśle prawdziwe pojęcie natury i zadań Pobożnego Zjednoczenia, dostosowane do ogólnego celu, jakim jest powiększanie, obrona i rozszerzanie pobożności oraz katolickiej wiary” (Vincenzo Pallotti, Opera Completa, III, 27).
Święty Wasz Założyciel dał w sobie przykład człowieka, który się otwiera na Ducha, przyjmuje Go ochoczo i pozwala kierować się tym Duchem, który jest duszą Kościoła, a zatem źródłem życia i dynamizmu wszelkiego apostolstwa; czuł w sobie żarliwe pragnienie zbawiania dusz, a zastanawiając się często nad miejscem w Ewangelii dotyczącym „rozesłania Apostołów” – któregośmy słuchali – chciał odpowiedzieć na naglące wezwanie Jezusa: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo” (Łk 10,2). Wincenty Pallotti modlił się wiele i wiele działał; a czynił to w tym celu, aby Bóg w Kościele wzbudził liczne i święte powołanie, i by wielu młodych entuzjastycznie i wielkodusznie podjęło apel Jezusa, by iść i głosić światu: „Bliskie jest… Królestwo Boże!” (Łk 10,9).
Chciałbym się jeszcze zatrzymać na innym, wiele mówiącym aspekcie życia i apostolskiej działalności świętego Wincentego Pallottiego. Chodzi o jego synowską, czułą i żarliwą cześć do Najśw. Maryi Panny. Ten wielki czciciel Maryi pragnął miłować Ją – gdyby to było możliwe – nieskończenie (Vincenzo Pallotti, Opere Complete, X, 538 n.), nadawać Jej najpiękniejsze tytuły (tamże, 156 n.), kochać Ją miłością Ojca, Syna i Ducha Świętego (tamże, 677). Chciał, by jego własna fundacja była niby akt hołdu wobec Najśw. Dziewicy, obranej – z tytułem Królowej Apostołów – na niebieską Patronkę Dzieła. Postąpił tak w tym celu, aby Ona uzyskiwała od Boga wszelkie dary niezbędne do tego, by Apostolat Katolicki istniał i był płodny w Kościele oraz by rozszerzył się szybko na całym świecie; w szczególności zaś, by „wszyscy ludzie, tak świeccy, jak i duchowieństwo świeckie oraz zakonnicy, z każdego stanu, zawodu i stanowiska, mieli w Najśw. Maryi, po Jezusie Chrystusie, najdoskonalszy wzór katolickiej gorliwości i doskonałej miłości. Maryja bowiem, aczkolwiek nie obdarzona kapłańską godnością, tak dalece się poświęciła dziełom dla większej chwały Boga i zbawienia dusz, że swymi zasługami przewyższyła Apostołów, stąd też Kościół słusznie Ją pozdrawia jako Królowę Apostołów; zasłużyła Ona w pełni na ten tytuł, gdyż o wiele bardziej niż Apostołowie pracowała około rozkrzewiania świętej wiary” (Vincenzo Pallotti, Opere Comple-te, I, 6 n.).
A zatem podążając wiernie i wielkodusznie za przykładem Waszego świętego Założyciela kochajcie Maryję, uwielbiajcie Maryję, wzywajcie Maryję, naśladujcie Maryję!
5) Spotkanie dzisiejsze nie może się ograniczyć do zwykłego wspomnienia rzeczy minionych, ale ma nas pobudzić do refleksji także nad tym, co jest obecnie, jak i do spoglądania w przyszłość. Niech Chrystusowa miłość przynagla nas do niestrudzonego działania, aby Kościół był rzeczywiście światłością świata i solą ziemi lub też, jak poucza Sobór Watykański II, „powszechnym sakramentem zbawienia” (Lumen gentium, 48).
Chociaż idea, według której wszyscy ochrzczeni mają prawo i obowiązek być apostołami – prawo i obowiązek oparte na własnym „być chrześcijaninem” (Apostolicam actuositatem, 3) – i chociaż idea Apostolstwa Katolickiego nie budzi już niepokojów czy sporów, jak to miało miejsce w wieku ubiegłym, niemniej jego pełnienie co do skuteczności nie jest jeszcze w Kościele tym apostolstwem, jakiego można by się słusznie spodziewać, zwłaszcza po pouczeniach Soboru Watykańskiego II.
Dlatego dziś chciałbym powiedzieć Wam po raz wtóry to, co powiedziałem do Członków Waszej Kapituły Generalnej: „Bardzo mi jest miłe to Wasze zobowiązanie, jakie zamierzacie wziąć na siebie, by zawsze z coraz to większą wielkodusznością odpowiadać na potrzeby Kościoła w duchu Waszego Założyciela…, by tchnąć nowe życie w tę formę apostolstwa, która zrzesza wiernych w dziele ewangelizacji i uświęcania, do jakiego cały Kościół został wezwany, zarówno w swej Głowie, jak i członkach, by rozwijać to w świecie dzisiejszym i przyszłym” (Discorso al Capitolo Generale dei Pallottini, 17 listopada 1983, n. 3; Insegnamenti, VI (2, s. 1113).
Utwierdzajcie się dalej w tym zobowiązaniu, aby to, co w duchu proroczym zapowiedział Wincenty Pallotti i co autorytatywnie potwierdził Sobór Watykański II stało się szczęsną rzeczywistością, i by wszyscy chrześcijanie byli autentycznie apostołami Chrystusa w Kościele i świecie! Amen.
__________________________________________________________________________________________________________________________
TESTAMENT DUCHOWY ZAŁOŻYCIELA
W chwili mej śmierci do moich Najukochańszych Braci Pobożnego Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego, aby się starali je rozwijać, wkładając w to całe serce, umysł, duszę i wszystkie siły.
1. Pan nasz Jezus Chrystus kierując się swoim nieskończonym miłosierdziem, przez wzgląd na zasługi i orędownictwo swojej Najświętszej Matki Niepokalanej Maryi, Aniołów i Świętych, nie biorąc pod uwagę mojej niegodności, jaką zmierzyć można tylko w świetle Jego nieskończonej doskonałości, raczył sprawić, że od samego początku mogłem należeć do Pobożnego Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego, założonego w Rzymie za pozwoleniem wyższej władzy kościelnej i oddanego pod szczególną opiekę Najświętszej Maryi, Królowej Apostołów, celem powiększania, obrony i szerzenia pobożności oraz katolickiej wiary.
____________________________________________________________________________
Mistyk i apostoł
…. Wielu założycieli zakonnych, zwłaszcza w XIX wieku, czerpało pełnymi garściami ze szkoły ignacjańskiej, której twórcą był św. Ignacego Loyola (1491-1556) – założyciel zakonu Jezuitów. Wśród nich był również św. Wincenty Pallotti. W biografii poświęconej Pallottiemu pióra włoskiego benedyktyna (zresztą biskupa) Luigi Vaccari – brata jednego z pierwszych towarzyszy Wincentego Pallottiego, Franciszka Vaccari, czytamy, iż „Pallotti przygotowując Reguły dla swojego Stowarzyszenia Księży i Braci, inspirował się Konstytucjami Towarzystwa Jezusowego napisanymi przez św. Ignacego z Loyoli”. Więcej, pierwsze nasze Konstytucje, które zostały zatwierdzone w 1904 roku, były w dużej części dziełem jezuity ojca Nixa. Niestety, nie wyczuł on do końca charyzmatu pallotyńskiego. Dopiero w latach odnowy posoborowej, po tzw. „Kapitule Nadzwyczajnej” z 1968/69 roku, pallotyni powrócili do charyzmatu założycielskiego w jego oryginalnej formie.
Co zaś do ignacjańskich śladów w duchowości pallotyńskiej, należy zwrócić uwagę na następujące elementy. Św. Ignacy założył zakon jezuitów dla obrony i szerzenia wiary oraz dla większej chwały Bożej i pożytku dusz. Podobną misję wyznaczył sobie Pallotti. Założył Zjednoczenie Apostolstwa Katolickiego dla ożywiania wiary i rozpalania miłości; dla nieskończonej chwały Bożej oraz dla zniszczenia grzechu i dla zbawienia dusz.
W historii duchowości szczególne znaczenie mają 30-dniowe rekolekcje pod nazwą Ćwiczenia duchowne, których św. Ignacy jest autorem. On sam przeżył je i opisał podczas swojego pobytu w Manresa. Ćwiczenia te stały się pierwowzorem dla chrześcijańskich rekolekcji. Ignacy przypomina w nich, że człowiek musi dokonać pewnego wysiłku, aby współpracować z Bogiem. Stąd nazwa własna „ćwiczenia”. Trzy wieki później, podobne – choć nieco krótsze, bo 10-dniowe ćwiczenia – zaproponował św. Wincenty Pallotti, zwłaszcza dla wzrostu żarliwości i gorliwości ewangelicznej wśród duchowieństwa. Jako metodę, według której owe ćwiczenia powinny być prowadzone, Wincenty zasugerował metodę św. Ignacego z Loyoli. Pallotti znał dobrze tę metodę, i to z podwójnego tytułu: ponieważ sam praktykował ćwiczenia ignacjańskie, i sam je prowadził. W pallotyńskich archiwach nie brakuje dokumentów, które to potwierdzają. Na przykład „Regulamin do przestrzegania przez kierownika duchowego podczas ćwiczeń duchowych według św. Ignacego z Loyoli, przygotowywane z polecenia ojca Claudio Acquaviva, przełożonego generalnego Towarzystwa Jezusowego”. Regulamin ów, w dziesięciu punktach, jest przepisany własną rękę Pallottiego (por. OOCC XI, s.826-829).
Ks. Wincentemu bardzo odpowiadała dynamika ćwiczeń ignacjańskich. „Ćwiczenia duchowe proponowane przez św. Ignacego Loyolę – pisał, są środkiem dobrze znanym i bardzo odpowiednim, ponieważ zdolnym przemienić człowieka i odziać go w człowieka nowego, to znaczy naszego Pana Jezusa Chrystusa. Dlatego nikt nie będzie nigdy z nich zwolniony, nawet ten, którego cnoty, godność, ranga i kwalifikacje byłyby bardzo uznane” (por. OOCC II, s. 282). Więcej, Pallotti zaleca w napisanej przez siebie Regule, aby każdy nowicjat rozpoczynał się czterema tygodniami Ćwiczeń ignacjańskich (por. OOCC II, s.282); seminarzyści i inni członkowie Zgromadzenia mają je odprawiać co roku podczas dziesięciu dni (por. OOCC II, s. 183-187); misjonarze mają je odprawić w formie 30-dniowej przed wyjazdem na misje (por. OOCC II, s.253); nawet wybory przełożonego generalnego winny być poprzedzone 10-dniowymi ćwiczeniami duchowymi (por. OOCC III, s.17).
O św. Wincenty Pallottim mówiono, że był „apostołem i mistykiem”. Powstały nawet o nim biografie pod tym właśnie tytułem w językach niemieckim, angielskim, francuskim i polskim. Jezuici mówią natomiast o św. Ignacym z Loyola, że był „mistykiem i apostołem”. W rzeczy samej, Ignacy i Wincenty – to mistycy, którzy budzili, niepokoili, prowokowali, poruszali…
Każdy z nas ma tendencję do „duchowej hibernacji” i życia na powierzchni. Człowiek lubi się urządzić i okrzepnąć, boć to przecież wygodne i spokój dające zajęcie. Ignacy i Wincenty uważali natomiast, że w życiu trzeba ciągle praktykować, ćwiczyć, próbować, podejmować wyzwania… Dlatego obaj nazywali siebie „pielgrzymami”, ludźmi w drodze. Uważali, że człowiek wierzący winien ciągle być w szkole. Ma prawo do eksperymentowania i do błędów. Nie jest przecież mistrzem, tylko uczniem, nowicjuszem. Nie musi mieć samych szóstek. Nie staje się bowiem doskonałym od razu.
I ostatnia lekcja wypływająca prosto ze skarbca Ignacego i Wincentego: trzeba zawsze robić to, co po ludzku możliwe! A więc wlać ewangeliczną wodę do stągwi, odwalić kamień od grobu Łazarza, przynieść pięć chlebów i dwie ryby. Resztę zrobi Bóg. „Taką będzie pierwsza reguła tych, którzy działają – pisał Ignacy. Ufaj Bogu tak, jak gdyby powodzenie spraw zależało we wszystkim od ciebie a w niczym od Boga. Jednocześnie, włóż w sprawę cały twój wysiłek, tak, jakby Bóg miał zrobić wszystko sam, a ty nic”. Wincenty Pallotti zaś pisał: „Bóg może uczynić o wiele więcej niż to, o co Go prosimy lub co możemy sobie wyobrazić. Chce jednak, abyśmy my czynili wszystko to, co na tym świecie jest w naszej mocy”.
I jeszcze jedno. Warto przypomnieć, iż zakon jezuitów odegrał w Polsce szczególną rolę. Wydał między innymi takie postaci, jak: św. Stanisław Kostka, św. Andrzej Bobola, św. Melchior Grodziecki czy bł. Jan Beyzym – apostoł trędowatych na Madagaskarze. Poza tym, jezuita Jakub Wujek jest tłumaczem pierwszej drukowanej Biblii w Polsce; Piotr Skarga był wybitnym kaznodziejom; Maciej Sarbiewski, to poeta zwany polskim Horacym; Franciszek Bohomolec jest ojcem komedii polskiej; Adam Naruszewicz był nie tylko biskupem, ale też historykiem i poetą; a Grzegorz Piramowicz sekretarzem Komisji Edukacji Narodowej.
ks. Stanisława Stawicki SAC/ Re/cogito
_____________________________________________________________________________________
***
Nasze stałe zamieszkanie – Wieczernik i Nazaret
Kiedy z polityki lub innej dziedziny życia społecznego odchodzi jakiś lider, często namaszcza swojego następcę. Pan Jezus odchodząc do Ojca, nie pozostawia nam w spadku kogoś lub coś, ale Ducha (Świętego) czyli relacje. Ojciec kocha Syna. Rozpoznaje się we wszystkim, co Syn powiedział lub uczynił w Jego imię. Syn kocha Ojca. Nigdy nie przestał karmić się Jego obecnością i wypełniać Jego woli. Duch Święty to właśnie owa relacja między Ojcem i Synem. To On jest nam dany, abyśmy kontynuowali przygodę wiary.
Podobnie jest z N.M.P. Królową Apostołów, którą św. Wincenty Pallotti zostawił nam w spadku jako patronkę i wzór apostolskiego zaangażowania, a którą świętujemy każdego roku w wigilię przed Zesłaniem Ducha Świętego, czyli dziś. Otóż, Pallotti zachęca nas bardziej do więzi z Maryją, niż do jej kultu. Fundamentem jego maryjności była bowiem relacja z Maryją. Różaniec, nabożeństwa majowe czy napisana przez niego tzw. „Trylogia Maryjna”, pojawiały się jako sposób i język do podtrzymywania tej relacji. Nic więc dziwnego, że scena z Wieczernika stanie się dla Pallottiego modelem i przestrzenią realizacji powołania apostolskiego.
Całą duchowość dotyczącą Królowej Apostołów, św. Wincenty wyraził w obrazie namalowanym z jego inspiracji w 1848 roku przez włoskiego malarza Serafino Cesaretti. Artysta zamówienie przyjął, lecz poprosił niemieckiego kolegę po fachu, Fryderyka Overbeka (1789-1869) działającego w tym czasie w Rzymie, o wykonanie szkicu. Overbek uczynił o co go poproszono, wykonując szkic w formacie mniej więcej kartki A4. Tak więc malując obraz o bardzo dużych rozmiarach (158/256), Cesaretti wzorował się zarówno na szkicu Overbeka jak i na wskazaniach Pallottiego, któremu zależało, by w Wieczerniku, obok Maryi i Apostołów, znalazły się również kobiety, o których mowa w Dziejach Apostolskich. Według zamysłu św. Wincentego, symbolizują one powołanie ludzi świeckich do apostolstwa.
Przez około 30 lat obraz ten znajdował się w głównym ołtarzu kościoła SS. Salvatore in Onda. Jednak po dokonaniu renowacji kościoła i wybudowaniu baldachimu nad ołtarzem (około 1876 roku) obraz stał się mało widoczny. Dlatego przeniesiono go w inne miejsce Domu Generalnego, a w 1935 roku trafił ostatecznie do nowo wybudowanego w Rzymie kościoła p.w. Królowej Apostołów przy Via Ferrari, w dzielnicy Prati. Tam też pozostał po dzień dzisiejszy.
I jeszcze jedno. Ikony „Wieczernika”, tak dla niego ważnej, Pallotti nigdy nie rozdzielał od ikony „Świętej Rodziny z Nazaretu”. Chciał nawet, aby Dom z Nazaretu służył jako „nić przewodnia” dla wszystkich wspólnot Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. Jednocześnie odsyłał swoich uczniów do permanentnego przebywania w „Wieczerniku Jerozolimskim”, tam gdzie Apostołowie otrzymali Ducha Świętego. Dla uchwycenia pełnej dynamiki charyzmatu pallotyńskiego, nie mamy więc prawa oddzielać tych dwóch ikon: Wieczernika i Nazaretu.
Myśl tę wyraził bardzo ciekawie w 1996 roku ówczesny generał pallotynów, ks. Séamus Freeman: „Czasem myślimy o Nazarecie i o Wieczerniku jako o doświadczeniach odrębnych – pisze Freeman. – Są tacy, którzy przyznają wyłączny priorytet jednemu lub drugiemu. Inni myślą, że jedno następuje naturalnie po zaistnieniu drugiego. Nie tak jednak było w życiu Wincentego Pallottiego. On chciał być obecnym nieustannie w tych dwóch miejscach jednocześnie, wskazując w ten sposób zasadniczą współzależność między obydwoma doświadczeniami. Jako Pallotyni potrzebujemy tych dwu miejsc jednocześnie i nierozerwalnie”.
Trzeba nam zatem zapytać, skąd to naleganie Pallottiego, by uczynić jednocześnie z Nazaretu i Wieczernika nasze stałe zamieszkanie? Wynika ono z faktu, iż Pallotti pragnął, aby założone przez niego wspólnoty stawały się „laboratoriami apostołów”, w których przenikają się wzajemnie: milczenie i skrzyżowanie dróg, życie ukryte i życie publiczne, interioryzacja i uzewnętrznienie, modlitwa i działanie, formacja ciągła i apostolstwo. Zależało mu bowiem na tym, aby apostoł tak doświadczył spotkania z Bogiem, by obok jego świadectwa nie dało się przejść obojętnie.
ks. Stanisław Stawicki SAC/Re/cogito
________________________________________________________________________________
Św. Wincenty Pallotti – spowiednik papieży
„Obowiązek ten jest dla mnie zaszczytnym upokorzeniem. Bo nigdy nie poczułem się godnym takiego zadania. Przedziwne są drogi Boże, któż je zdoła pojąć” – mówił o. Mariusz Paczóski, franciszkanin, o swojej posłudze spowiednika papieża Benedykta XVI. Przypomnę, że spowiednik Papieża Emeryta zmarł 20 czerwca 2012 roku w Rzymie.
Czy podobnie myślał Wincenty Pallotti jako spowiednik papieży? Prawdopodobnie tak! Ten prosty rzymski ksiądz diecezjalny nie zakładał przecież w dniu swoich święceń kapłańskich, że swoją posługą w konfesjonale obejmie także namiestnika Chrystusa, i to niejednego, a warto sobie uświadomić, że posługa ta nie była wtedy żadną synekurą. W tamtych burzliwych czasach było to zadanie niezmiernie złożone, ponieważ papież był nie tylko namiestnikiem Chrystusa, ale również głową Państwa Kościelnego. Pallotti, jako spowiednik, znajdował się więc w bardzo delikatnej sytuacji.
Zacznijmy od papieża Grzegorza XVI. Przyczynił się on nie tylko do ogromnej ekspansji misyjnej Kościoła katolickiego, potępiając niewolnictwo jako niegodne chrześcijan, ale również potępił ideę wolności sumienia i rozdział Kościoła od państwa.Niektórzy historycy Risorgimento uważają go za najbardziej reakcyjnego papieża XIX w.Jego konserwatyzm był tak duży, że nie zgodził się nawet na budowę kolei żelaznej w Państwie Kościelnym. Miał nawet powiedzieć, korzystając z francuskiej gry słów, że jest to „droga do piekła”: chemin de fer, chemin d’enfer („droga żelazna, drogą do piekła”). Gdy sobie uświadomimy ponadto, że w tych konserwatywnych posunięciach, papież kameduła, wspomagany był przez swego sekretarza stanu, kardynała Alojzego Lambruschini, którego spowiednikiem był również Pallotti – sprawa wydaje się nader skomplikowana.
Jedno jest pewne, mówiąc po ludzku, relacje Pallottiego z papieżem Grzegorzem XVI okazały się bardzo owocne dla tego pierwszego. Papież Capellari błogosławił bowiem, i to zamaszyście, Zjednoczeniu Apostolstwa Katolickiego (1835), wprowadzeniu w Rzymie uroczystych obchodów Oktawy Epifanii (1836), otwarciu na Via Giulia pierwszego Kolegium Misji Zagranicznych (1837), czy też Domu Miłosierdzia (Pia Casa – 1838), który stanie się kolebką Sióstr Apostolstwa Katolickiego. Można i trzeba powiedzieć, że lata pontyfikatu Grzegorza XVI stanowią najpłodniejszy okres działalności apostolskiej Wincentego Pallottiego.
Po śmierci papieża kameduły (1 czerwca 1846 roku), wiele osób oczekiwało, że nowy papież będzie bardziej liberalny i bardziej reformatorski. Takim właśnie wydawał się Giovanni Mastai Ferretti – Pius IX, którego pierwsze gesty potwierdzały reputację „liberała”. Chodzi zwłaszcza o nominację na Sekretarza Stanu kardynała Gizzi, bardzo znanego i lubianego przez Rzymian; o dekret amnestii z 17 lipca 1846 roku; czy też o przychylność wobec niektórych księży otwartych na nowoczesne idee, jak Mgr Corboli Bussi i ojciec Joachim Ventura. Jednakże, po kilku miesiącach ogromnej popularności, mit „papieża liberała” rozpłynie się wobec oczywistości faktów. Od początku roku 1848, niemal wszyscy ci, którzy witali Piusa IX jako tryumfatora włoskiej jedności, przyłączyli się do tych, którzy czekali na godzinę rewolucji. Wybuchła ona 15 listopada 1848 roku, zapoczątkowana przez zabójstwo szefa rządu Państwa Kościelnego, hrabiego Pellegrino Rossi. W Rzymie są to dni rozruchów i zamętu. Kościoły i klasztory stają się teatrem straszliwych scen. Sam papież z pomocą ambasadorów Francji i Bawarii ucieka i chroni się w Gaeta, na terytorium neapolitańskim. Po tej ucieczce, księża, zakonnicy i zakonnice, którzy pozostali w Rzymie żyją w ciągłym zagrożeniu. Niektórzy muszą się ukrywać, gdyż są poszukiwani. Wśród nich Don Vincenzo Pallotti. Rewolucjoniści oskarżali go o wpływ na zmianę stanowiska papieża.
Prawdą jest, że Wincenty Pallotti nigdy nie czuł najmniejszej sympatii do zasad liberalnych i że sposób, w jaki rozwijały się wypadki po wyborze Piusa IX, mógł tylko umocnić jego przekonania. Ale będąc bardzo bliski Grzegorzowi XVI, pozostał on tak samo bliski Piusowi IX. Dlatego też, podczas gdy jedni zaliczali go do gregoriani, inni patrzyli na niego jak na ulubieńca Piusa IX. Prawdę mówiąc Don Vincenzo był równocześnie jednym i drugim, ponieważ rozłamy i podziały w Kościele uważał za zarazę. Pojednawczy charakter i brak stronniczości predysponowały go bardziej do budowania mostów niż murów.
Okres, w jakim stosunki między Pallottim i Mastai Ferretti stają się najbardziej intensywne, to lata 1846-1848. Dokładnie, od daty 16 czerwca 1846 roku, kiedy to kardynał Mastai zostaje wybrany papieżem, do 6 kwietnia 1848 roku, dnia, w którym Pallotti udał się do niego na Kwirynał po raz ostatni. Francuzki biograf ks. Pawła de Geslin, jednego z pierwszych towarzyszy Pallottiego, twierdzi, iż „Don Vincenzo odwiedzał co tydzień Ojca Świętego w towarzystwie księdza Paolo”, czyli Pawła de Geslin. Było rzeczywiście stosowne w tamtym czasie, by być w towarzystwie kogoś, gdy odwiedzało się papieża. De Geslin, który towarzyszył Pallotiemu, czekał zawsze w przedpokoju do chwili aż ten drugi powróci (Por. Bruno Bayer, Paul de Geslin, compagnon de saint Vincent Pallotti, Edition du Dialogue, Paris 1972, s. 118). Potwierdza to Antonmaria Bonetti, który w biografii o Piusie IX tak zaznacza: „Spowiedników Piusa IX w czasie jego pontyfikatu było prawdopodobnie czterech. Pierwszym był ksiądz Pallotti, drugim kanonik Graziosi, trzecim kardynał Patrizi, jego wikariusz, i czwartym Mons. Marinelli, jego zakrystian” (Por. Antonmaria Bonetti, Pio IX ad Imola e Roma. Memorie inedite di Francesco Minocheri di lui famigliare segreto, Napoli 1892, s. 47). Rzeczywiście, w pierwszych latach pontyfikatu Piusa IX, wizyty Pallottiego u papieża są bardzo częste. Nie tylko pełni on rolę jego spowiednika, ale papież Mastai okazuje mu, podobnie jak całemu Dziełu Apostolstwa Katolickiego, dużo życzliwości. Między innymi, 19 listopada 1847 roku, zatwierdza na wieczność darowiznę kościoła i klasztoru SS. Salvatore in Onda na rzecz Zgromadzenia księży i braci Apostolstwa Katolickiego; dwa razy (13 stycznia 1847 i 12 stycznia 1848 roku) uczestniczy osobiście w Oktawie Epifanii organizowanej przez Pallottiego i obchodzonej co roku w Sant’Andrea della Valle; nadaje członkom Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego przywilej udziału w dobrach duchowych wszystkich zakonów, zgromadzeń i pobożnych związków istniejących w Kościele; zezwala i popiera projekt pierwszych „pallotynów” zbudowania w Londynie katolickiej świątyni pod wezwaniem świętego Piotra; pozwala w końcu, aby Don Vincenzo używał dla swej Fundacji nazwy „Zjednoczenie Apostolstwa Katolickiego”.
Pallotti nie był dłużny papieżowi Mastai. Nigdy go nie opuścił, choć nie zawsze podzielał przyjęte przez niego stanowisko. Oto trzy małe, lecz wymowne przykłady…
U samego początku pontyfikatu Piusa IX, Don Vincenzo poleca wydrukować pewien tekst, który adresuje do swych współbraci w kapłaństwie, nadając mu tytuł: „List grzesznika, który gorąco pragnie swego nawrócenia korzystając z okazji wyboru na Stolicę Piotrową Piusa IX, i który prosząc o łaskę prawdziwego i stałego nawrócenia, przywołuje doń wszystkich swych współbraci grzeszników, takich jak on sam” (OCL V, 320-322). Zaznaczmy, że ów list, bez daty i nazwiska, został podpisany przez „bardzo niegodnego brata rzymianina”. Dopiero zeznania w procesie informacyjnym złożone 20 lipca 1869 roku przez ks. Feliksa Randaniniego, poświadczyły, że autorem tego listu był Pallotti. Tekst ten dobitnie świadczy o pojednawczym charakterze ks. Wincentego, sygnalizując jednocześnie, w sposób inteligentny i pełen szacunku, bolesne podziały wśród duchowieństwa rzymskiego. Faktycznie, francuski historyk tamtej epoki, Roger Aubert, zapisuje, że „jeszcze nie minęło sześć tygodni od nastania nowego papieża, a już niektórzy kapelani sióstr zakonnych nakłaniali swe podopieczne do modlitwy, by Bóg odwrócił od Kościoła zło, które mogłoby nań spaść pod rządami liberalnego papieża” (Por. Roger Aubert, Le pontificat de Pie IX, s.17). Otóż Pallotti, postrzegany przez swych współbraci księży jako gregoriano, stara się pozyskać stronników poprzedniego systemu, licznych w Kurii i wśród duchowieństwa Państwa Watykańskiego, aby otworzyli się na „nowość”, stając się współpracownikami papieża Mastai.
Drugi przykład dotyczy postawy Pallottiego po ucieczce Piusa IX do Gaety. Don Vincenzo nie podważa jego decyzji. Zaprasza lud rzymski, biskupów, księży, zakonników i zakonnice, by modlili się, ufali Bogu i pozostali wierni Kościołowi i papieżowi. W tym celu układa i każe kilkakrotnie wydrukować „Modlitwy do odmawiania, najlepiej przed Najświętszym Sakramentem, na czas nieszczęść i klęsk” (Por. Vincenzo Pallotti, Le preghiere, a cura di Ansgario Faller, Città del Vaticano 1982, s. 270-271). Trzecia inicjatywa podjęta przez Wincentego Pallottiego świadczy nie tylko o jego solidarności z Piusem IX zbiegłym do Gaety, ale również o jego zaangażowaniu i twórczej wierności w tym czasie rozruchów i bolesnej próby. Poleca wydrukować w dzienniku rzymskim Il Costituzionale, najbardziej znaczące urywki listu świętego Bernarda z Clairvaux, skierowanego do Rzymian, a pisanego wtedy, gdy ci ostatni, podburzeni przez Arnaldo da Brescia, zbuntowali się przeciwko papieżowi Eugeniuszowi III, zmuszając go do ucieczki do Francji (Por. Luigi Huetter, Il Pallotti, Pio IX e i Gesuiti, „Fides”, n°11, novembre 1948, s. 297). Wszystkie te inicjatywy pokazują jak gorliwie, twórczo i spójnie Don Vincenzo angażował się podczas rzymskich tempus tribulationum. Cytowany powyżej Luigi Huetter, określa postawę Wincentego Pallottiego w scenariuszu politycznym lat 1848/49 jako „wzorową, odważną i godną podziwu” (Por. Luigi Huetter, Il clero romano nel’48, „Capitolium”, fascicolo aprile-settembre, Roma 1948, s. 45-54; „Il clero romano nel’49”, Capitolium, fascicolo settembre-ottobre, Roma 1949, s. 379-390). Jedno jest pewne, Pallotti nie dał się sparaliżować wydarzeniom. Wiedział, że przeszkody zewnętrzne – tak chętnie i z taką determinacją przez nas diagnozowane i analizowane – wcześniej czy później, łatwiej czy trudniej, są pokonywane lub same ustępują. Najbardziej niebezpieczną dla ewangelizacji jest utrata gorliwości. Jest to przeszkoda największa, ponieważ pochodzi z wewnątrz Kościoła. Poza tym brak gorliwości sam nie ustępuje. Łatwo go też usprawiedliwić i zakamuflować przy pomocy równie uczonych, co atrakcyjnych argumentów. Oto dlaczego Don Vincenzo, zamiast „diagnozować i analizować”, stara się przede wszystkim ożywiać gorliwość kleru rzymskiego, zachęcając do działania spójnego, przejrzystego i jednoznacznego.
W taki właśnie sposób postępował Wincenty Pallotti w stosunku do swoich dwóch penitentów papieży: Grzegorza XVI i Piusa IX. Miał tę samą twarz tak dla pierwszego jak i dla drugiego. A nie tracąc „soli w sobie” (Mk 9, 50), zachowywał pokój ze wszystkimi.
ks. Stanisław Stawicki SAC/Re/cogito
_________________________________________________________________________________
O tym jak Pallotti zareagował na epidemię cholery
***
„Zamykanie kościołów z powodu koronawirusa wywołuje we mnie pewną gorycz” – pisze Andrea Riccardi, założyciel wspólnoty Sant’Egidio i były minister współpracy społecznej we Włoszech w latach 2011-2013. „Nie jestem specjalistą od epidemii – wyznaje Riccardi, ale czy naprawdę mamy tak wielkie ryzyko, że musimy sobie radzić bez wspólnotowego życia religijnego? Ostrożność jest przydatna, ale może porwał nas wielki protagonista naszych czasów – strach”?
No właśnie, obecna sytuacja to zarówno „silny sygnał strachu”, jak i zrównania Kościoła do poziomu instytucji obywatelskich. A przecież kościoły są nie tylko „ryzykownymi miejscami spotkań” – tłumaczy Riccardi, ale także miejscami ducha. Miejscami, które dają nadzieję i pocieszenie w trudnych chwilach. Miejscami, które przypominają, że samemu nie można się uratować.
Faktycznie, normy związane z koronawirusem w północnych Włoszech, wydają się trywializować przestrzeń kościoła. Transport publiczny nie został wstrzymany. Sklepy, supermarkety i kawiarnie są otwarte. A miejsca kultu zostały potraktowane jak teatry i kina, które należy zamknąć! Czy odprawianie mszy świętych niesie z sobą większe niebezpieczeństwo niż podróżowanie metrem lub zakupy w supermarkecie? Przecież wspólna modlitwa w kościele przez wieki przynosiła nadzieję i poczucie solidarności. Silna motywacja duchowa zawsze pomagała i pomaga przeciwstawić się chorobie.
Co do tego przekonanym był św. Wincenty Pallotti. Gdy epidemia azjatyckiej cholery dotarła do Rzymu latem 1837 roku, ks. Wincenty Pallotti, wówczas rektor kościoła Spirito Santo dei Napoletani przy via Giulia i założyciel raczkującego od dwóch lat Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego, natychmiast włączył się do akcji. Jeszcze w sobotę, 29 lipca 1837 roku, „Dziennik Rzymski” zaprzeczał jakoby cholera miała dotrzeć do Rzymu, grożąc nawet tym, którzy „rozsiewają fałszywe plotki”. Trzy dni później, ponieważ w międzyczasie zmarło kilka osób w szpitalu św. Jakuba w Rzymie, ta sama gazeta, już nieco pokorniej obwieściła, że „nie wszystkie objawy cholery” wykryto u zmarłych, oskarżając przy tym „wrogów Państwa Kościelnego o zakłócanie spokoju publicznego”.
Tymczasem władze Państwa Kościelnego dobrze wiedziały, że jest problem. Wiedziały też, że lud rzymski nie daje gazetom posłuchu, a brak informacji lub fałszywe informacje tylko pogorszą sprawę. Aby więc zapobiec panice, w niedzielę 6 sierpnia 1837 roku, zorganizowano procesję błagalną z obrazem Matki Bożej Śnieżnej „Salus Populi Romani” – „Ocalenie Ludu Rzymskiego” z bazyliki Matki Bożej Większej, do kościoła Del Gesù. Ikona ta to z pewnością najbardziej czczony wizerunek Matki Bożej w Rzymie. Od XV wieku cieszy się czcią mieszkańców Wiecznego Miasta i uznawana jest za wizerunek cudowny. Znajduje się w bazylice Santa Maria Maggiore.
Wieczorna procesja została opisana w „Dzienniku Rzymskim”. Na jej czele grupa żołnierzy na koniach. Następnie liczny personel szpitalny (jesteśmy zwarci i gotowi). Po nich podążali księża diecezjalni i zakonni, zakonnice i wierni świeccy. Każdy z pochodnią lub ze świecą w ręku. W końcu, ikona Matki Bożej, otoczona grupą jezuitów i ministrantami z papieskimi kołatkami. Całość zamykała Gwardia Szwajcarska. W drodze odmawiano różaniec śpiewając pokutne pieśni. Procesja poszła od Santa Maria Maggiore w dół, przez Quattro Fontane, i skręciła w lewo na Kwirynał. Tam dołączył do niej papież Grzegorz XVI i Kolegium Kardynałów. Wszyscy razem zeszli do kościoła Del Gesù, gdzie „Salus Populi Romani” przywitał i przejął generał Jezuitów. Zaśpiewano litanie do Matki Bożej, a następnie papież odmówił końcową modlitwę i udzielił pasterskiego błogosławieństwa.
15 sierpnia, gdy cholera już na dobre zagościła w Wiecznym Mieście, zorganizowana została kolejna procesja, tym razem w przeciwnym kierunku: z kościoła Del Gesù do bazyliki Matki Bożej Większej, czyli do „stałego miejsca zamieszkania” ikony. Tym razem, ks. Wincenty Pallotti został poproszony przez wikariusza papieskiego o zorganizowanie jak największej grupy duchownych, którzy w procesji mogliby pójść nudatis pedibus, czyli boso, w geście przebłagalno-błagalnym. Pallotti, jak zwykł to czynić, uruchomił całą sieć swoich kontaktów. Jeszcze w przeddzień procesji, 14 sierpnia 1837 roku, pisał do ks. Efisio Marghinotti: „Staraj się powiadomić jak największą liczbę duchownych w sprawie jutrzejszej procesji nudatis pedibus. Powiadom też o niej księdza Bianchini i powiedz mu, że nawet jeśli nie może pójść na boso, to niech przyjdzie, by za porządkowego posłużyć. Niech każdy z was przyprowadzi przynajmniej dwunastu innych księży, a nawet więcej. Spotkanie przed kościołem Ducha Świętego o godz. 20.00” (OCL II, s.199).
Historia odnotowała, iż podczas epidemii cholery w 1837 roku duchowieństwo, włącznie z papieżem, zachowało się wzorowo. Don Vincenzo angażował się w pomoc zarówno duchową jak i charytatywną. Do kościoła przy Via Giulia przychodziło mnóstwo chorych i strapionych. Otrzymywali tam konkretną pomoc dla ciała: cytryna, mięso, chleb…; i dla ducha: pocieszenie, sakramenty, wspólna modlitwa. 19 sierpnia 1837 roku Pallotti zwraca się z prośbą do władz kościelnych, o udzielenie pozwolenia księżom Rafałowi Meli i Wincentemu Michettoni, którzy mieszkali razem z nim przy Via Giulia, odpuszczania grzechów zarezerwowanych. Chodziło o to, by „bez zwłoki zaspokoić rzesze pokutujących, którzy w obliczu śmierci garnęli się do konfesjonałów w kościele Spirito Santo dei Napoletani” (OCL II, s. 234).
W kościele przy Via Giulia ustawiono także skrzynkę na kartki, gdzie każdy mógł zostawić swój adres prosząc o konkretną pomoc w domach. W tym celu, Pallotti podzielił miasto na sektory, posyłając do nich członków Zjednoczenia Apostolstwa Katolickiego. Kiedy epidemia już minęła, Don Vincenzo pisał: „Zjednoczenie w czasach cholery, postawiło przy drzwiach wejściowych do zakrystii kościoła Ducha Świętego małe pudełko dostępne dla każdego w potrzebie. Wystarczyło, żeby na małych kartkach papieru zaznaczyć swoje imię, nazwisko, dom i parafię, a księża po dwóch szli do nich z pomocą. Starali się pomagać w zależności od potrzeb: szli z posługą sakramentalną, ale też z ubraniami, bonami na chleb i mięso; z cytrynami, które były wtedy uważane za najbardziej odpowiedni lek. W dzień i w nocy służyli zarażonym cholera” (por. OOCC V, 139-140).
Pallotti dawał z siebie wszystko, by pomagać umierającym, śpiąc ledwie co, lekceważąc niebezpieczeństwo zarażenia się, słuchając i pocieszając tych, których śmierć przerażała. Jego rodzina, przyjaciele i współpracownicy nie uniknęli też smutnych skutków epidemii. Śmierć zabrała mu ojca, kilku przyjaciół i bliskich współpracowników Zjednoczenia. Kiedy pod koniec października 1837 roku ogłoszono koniec epidemii, w samym Rzymie naliczono 5419 zgonów (2551 mężczyzn i 2868 kobiet) na ogólną liczbę ok. 156000 mieszkańców. Zarażeni cholerą nadal jednak umierali. W połowie 1838 roku podano kolejny bilans: 7649 zgonów.
W mieście też wrosła liczba sierot. Najbardziej bezbronne były dziewczynki. To było kolejnym wyzwaniem dla Pallottiego i jego Zjednoczenia. Na początku 1838 roku zorganizował loterię, z której dochód przeznaczony był dla sierot. W czerwcu tego samego roku otworzy dla nich Pobożny Dom Miłosierdzia – Pia Casa di Carità.
Cholera przeminęła jak wszystkie epidemie, pozostawiając pustkę i żałobę. Don Vincenzo, choć wyszedł z niej osłabiany fizycznie i moralnie, przeżył ją z chrześcijańską godnością. Bo tylko ten kto żyje po to, by służyć, służy życiu.
W kościele Santo Spirito dei Napoletani znajduje się tablica, na której wyliczone zostały apostolskie inicjatywy Pallottiego zrealizowane w tym miejscu. U samego jej dołu możemy przeczytać: „Lud rzymski w czasie epidemii cholery z 1837 roku rozpoznał w nim (Pallottim) świętego kapłana i apostoła miłosierdzia”.
I jeszcze jedno. Od lipca 1836 roku w wiedeńskiej Nuncjaturze pracował jako sekretarz niejaki ks. Felice Randanini, który miał Pallottiego za kierownika duchowego. Ponieważ cholera zaczęła szaleć w Europie już od 1831 roku zdobywając coraz to nowe przestrzenie: Polskę, Węgry, Anglię, Francję, Irlandię, Portugalię, Holandię, Austrię, Hiszpanię, docierając w końcu do Italii – Randanini z lękiem w sercu i przerażeniem w oczach słał do Pallottiego list za listem, obawiając się zarażenia, a w konsekwencji śmierci. Don Vincenzo uspokajał go: „Szukaj Boga, a nie śmierci. Do zobaczenia w Rzymie. Tu na ciebie oczekuję” (OCL II, s.138). Po kilku tygodniach młodego sekretarza znowu porwał strach. Pisze do ks. Wincentego jakoby już był zarażony. Ojciec duchowny uspakajał go i zapewnia: „Szukaj ile chcesz, i tak jej nie znajdziesz. Cholera nie jest dla ciebie” (OCL II, s.139/140).
Randanini przyzwyczajony do języka bardziej dyplomatycznego niż prorockiego, otwierał szeroko oczy i niedowierzał zapewnieniom ze strony kierownika. Gdy bezpośrednie niebezpieczeństwo już minęło, a Randaniniemu nic złego się nie przydarzyło, Don Vincenzo zachęcał go, by przeprosił Boga za swoje lęki i panikę niegodną kapłana: „Musisz wyciągnąć z tego doświadczenia wnioski i nauczyć się żyć tak, aby móc powtórzyć za Apostołem Pawłem: „Bo jeśli żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli umieramy, umieramy dla Pana. Czy więc żyjemy, czy umieramy, należymy do Pana” (Rz, 14,8). I pokornie dorzucił: „Módl się proszę również za mnie, abym został obdarowany tą samą łaską, choć nie jestem jej godny” (OCL II, s.143).
ks. Stanisław Stawicki SAC/Rzym, 3 marca 2020 roku/Re/cogito
__________________________________________________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________________________________________________
Modlitwy do Anioła Stróża
***
Miły Bogu Aniele, który mnie pod Twoją świętą opiekę oddanego, od początku mego życia bronisz, oświecasz i mną kierujesz. Czczę Cię i kocham jako mojego Patrona i Opiekuna, Twojej opiece zupełnie się oddaję. Proszę Cię pokornie, abyś mnie nie opuszczał choć jestem niewdzięczny i przeciw świętym Twoim natchnieniom wykraczam, lecz abyś mnie gdy błądzę – łaskawie poprawiał, gdy upadnę – podźwignął, nieumiejętnego – nauczał, strapionego – pocieszał, w niebezpieczeństwie zostającego – ratował, aż mnie do szczęśliwości w niebie doprowadzisz. Amen.
(modlitwa św. Alfonsa Liguori)
______________________________________________
Święty Aniele Stróżu,
który z Bożego nakazu czuwasz nade mną,
abym nie poniósł szkody na duszy i ciele,
bądź moim doradcą, abym nie zboczył z dobrej drogi życia,
pomóż mi powstać, gdy upadnę, dodawaj odwagi.
Proszę także, byś w porę podsuwał mi dobre myśli i pragnienia,
których spełnienie będzie się podobało Bogu
i przyniesie pożytek ludziom.
Gdybym jednak okazywał lekceważenie względem Ciebie
i Twoich starań o moje dobro,
wstrząśnij mną, stań mi na drodze, bądź przeszkodą dla mnie.
Proszę także, aby Twoja obecność była otuchą dla mnie,
gdy przyjdzie godzina osamotnienia i śmierci.
Czuwaj nade mną,
aż doprowadzisz mnie przed oblicze Ojca Niebieskiego.
Amen.
(modlitwa św. Ojca Pio)
______________________________________________________________
10 RZECZY, KTÓRE ANIOŁ STRÓŻ ROBI DLA CIEBIE BEZ TWOJEJ WIEDZY
fot. Pixabay
Twój anioł stróż jest z Tobą 24 godziny na dobę, 365 dni w roku przez całe życie. Jest niczym twój ochroniarz, którego Bóg wyznaczył w chwili, w której przyszedłeś na świat. Oto 10 rzeczy, które twój anioł stróż robi dla ciebie bez twojej wiedzy.
Trzyma z dala od Ciebie demony
O tym pisał już św. Tomasz z Akwinu w „Sumie Teologicznej”. Rolę walki aniołów stróżów z demonami wyjaśnił na przykładzie podejmowanie decyzji moralnych. Można sobie bowiem wyobrazić, że w trakcie tego procesu trwa debata pomiędzy złym a dobrym aniołem, który mądrze mówi do drugiego.
Chroni przed krzywdą
Zdaniem św. Tomasza z Akwinu aniołowie stróże chronią nas także przed doznaniem duchowej i fizycznej krzywdy. Wspomina o tym Pismo Święte. We fragmencie Psalmu 91 czytamy: „Albowiem rozkazuje swoim aniołom w stosunku do ciebie, aby cię strzegli, dokądkolwiek pójdziesz. Rękami będą cię wspierać, aby nie tupać nogą o kamień”.
Wzmacnianie Cię przed pokusą
Anioł stróż wzmacnia człowieka przed pokusą, ponieważ chce, by ten nauczył się sam sobie z nimi radzić.
***
Dodaje Ci odwagi
O dodawaniu odwagi przez anioła stróża mówił m.in. św. Bernard. Wielokrotnie podkreślał on, że anioł stróż nie chce, byś się czegokolwiek bał. Ponadto, zdaniem św. Bernarda, anioł stróż wzmacnia również człowieka w odważnym życiu wiarą oraz stawianiu czoła wszelkim wątpliwościom.
Interweniuje, aby chronić Cię przed kłopotami
Dobrym dowodem na to jest fakt, że anioł pomógł św. Piotrowi wyjść z więzienia, o czym można przeczytać w 12. rozdziale Dziejów Apostolskich:
Strzeżono więc Piotra w więzieniu , a Kościół modlił się za niego nieustannie do Boga . W nocy, po której Herod miał go wydać , Piotr , skuty podwójnym łańcuchem , spał między dwoma żołnierzami , a strażnicy przed bramą strzegli więzienia . Wtem zjawił się anioł Pański i światłość zajaśniała w celi . Trąceniem w bok obudził Piotra i powiedział : «Wstań szybko !» Równocześnie z rąk [ Piotra ] opadły kajdany . «Przepasz się i włóż sandały!» – powiedział mu anioł . A gdy to zrobił , rzekł do niego : « Narzuć płaszcz i chodź za mną !»
Dba o Ciebie od urodzenia
Ojcowie Kościoła zastanawiali się, czy anioł stróż wybierany jest dla człowieka tuż po urodzeniu czy też w czasie chrztu świętego. Pierwsze założenie zdecydowanie popierał św. Hieronim, powołując się na fragment Ewangelii wg św. Mateusza:
„Uważajcie, aby nie gardzić jednym z tych małych, ponieważ mówię wam, że ich aniołowie w niebie zawsze widzą oblicze mojego Ojca, który jest w niebie”.
Ponadto św. Hieronim uważa, że powodem, dla którego aniołów stróżów otrzymujemy przy narodzinach jest to, że pomagają istotom rozumnym.
Chroni Cię nawet wtedy, gdy nie jesteś wierzący
Wyjaśnia to jasno chociażby św. Tomasz z Akwinu, który wielokrotnie podkreślał, że Bóg nie zostawia nikogo, nawet grzeszników. Ponadto, jak stwierdził dogmatyczny teolog Ludwig Ott: „Jednak zgodnie z ogólnym nauczaniem teologów nie tylko każdy ochrzczony, ale każdy człowiek, łącznie z niewierzącymi, ma od urodzenia swojego specjalnego anioła stróża”.
***
Przedstawiają Twoje potrzeby Bogu
Anioł stróż działa jak orędownik: kieruje nasze prośby bezpośrednio do Boga.
Komunikuje się z Tobą
Dzięki temu anioł stróż wzmacnia inteligencję i wolę osoby, do której jest przypisany. Tym samym prowadzi ją do prawdy i dobra. Św. Tomasz z Akwinu mówił:
„Jest również oczywiste, że jeśli chodzi o rzeczy do zrobienia, ludzka wiedza i uczucia mogą się różnić i zawodzić na wiele sposobów; dlatego konieczne było wyznaczenie aniołów, aby chronili ludzi, aby ich kierować i przynosić im dobro”.
Prowadzi cię do zbawienia
Ostatecznym celem aniołów stróżów jest pomoc w naszym zbawieniu. „Aniołowie są posłani, aby służyć tym, którzy otrzymają dziedzictwo zbawienia, jeśli weźmiemy pod uwagę ostateczny efekt ich ochrony, którym jest urzeczywistnienie tego dziedzictwa” – wyjaśnił św. Tomasz.
Karolina Binek/Misyjne drogi/tłumaczenie z ChurchPOP
_____________________________________________________________
Aniołowie Stróże – nasi wychowawcy, opiekunowie i przewodnicy
***
Aniołowie nasi przyjaciele
Kościół katolicki, w oparciu o Boże objawienie, naucza, że każdy człowiek posiada Anioła Stróża, Bożego przewodnika, opiekuna i wychowawcę, który pomaga nam w osiągnięciu zbawienia (zob. Mt 18,10; Hbr 1,14; Dz 12,15; 1 Kor 4,9; Ps 34,8; 91,11-13).
„Jest to znamienny zaszczyt, jaki nam Bóg okazuje, dając nam, jako swoim przyjaciołom, Aniołów, aby nam służyli” — stwierdza św. Hieronim ( 420; Hom. III. Ad Hebr.). Komentując zaś słowa Chrystusa z Ewangelii św. Mateusza (18,10), pisze: „Jakże wielka jest godność duszy, skoro każda ma Anioła, przeznaczonego ku jej obronie”. Wschodni Kościół Ortodoksyjny modli się w liturgii: „Niech Anioł pokoju, wierny przewodnik, strażnik dusz naszych i ciał, wstawia się za nami u Pana”. „Każdy wierny ma u swego boku Anioła jako opiekuna i stróża, by go prowadził do życia” — mówi św. Bazyli Wielki ( 379; Adv. eunom. 3,1). „Nie tylko poszczególni ludzie, ale także instytucje (rodzina, naród, kościoły, zakony) mają swoich Aniołów Stróżów. Aniołem Stróżem Kościoła jest św, Michał” (ks. A. Witkowiak, Propedeutyka Teologii Katolickiej, 1960, s. 134). „Nasi Aniołowie Stróże czuwają nad świętością naszych dusz, to znaczy nad obecnością w nich Boga” (F. Varillon, Zarys doktryny katolickiej, Pax 1972, s. 302). Kościół od zawsze wierzył w pośrednictwo Aniołów. Już św. Ambroży ( 397) używał modlitwy, która jest zawarta w I Modlitwie Eucharystycznej: „Prosimy i błagamy, abyś poprzez ręce swych Aniołów przyjął te ofiarę na swój ołtarz w niebie…” O tej służebnej postawie Aniołów mówi nam wizja patryjarchy Jakuba (por. Rdz 28,12-13). Jakub, uciekający przed zemstą swego brata, Ezawa, podczas snu widzi drabinę, sięgającą swym wierzchołkiem nieba. Na szczycie drabiny stał Bóg. Aniołowie wstępowali na górę i schodzili na dół. Wchodzili na górę, przedstawiając Bogu potrzeby Jakuba oraz innych ludzi i wstawiając się za nimi, uwielbiając Boga i oddając Mu hołdy uwielbienia i dziękczynienia. Otrzymawszy Boże światło i moc, zstępowali, aby dawać ludziom natchnienia, oświecenia, wspomagając ich w oddaniu się Bogu i wypełnianiu Jego świętej woli.
Pismo św. mówi o Aniołach, że będąc wiernymi sługami i posłańcami Boga, są:
— dobrzy (1 Sm 29,9; 2 Mch 15,23),
— święci (Mk 8,38; Łk 9,26; Dn 4,10.20),
— mądrzy (2 Sm 14,20),
— potężni (2 Krl 19,35; 2Krn 32,21; Ap 5,2; 10,1; 18,21; 20,1-3),
— opiekuńczy (Ps 91,11-13; 1 Krl 19,4-8; Dz 12,8; 27,22-24),
— znający prawdę (Mt 13,41-42; 25,31-33, 2 Sm 14,17.20; 19.28),
— bohaterami pełnymi mocy (Ps 103,20; Mt 28,2, Dn 3,49-50; 6,23; 14,33-39),
— obdarzeni władzą leczenia chorób (J 5,4),
— pełni radości z nawrócenia grzesznika (Łk 15,10),
— pocieszycielami ludzi (1 Krl 19,3-8; Mt 4,11; Łk 22,43; Dz 5,19-20),
— posiadający moc nad żywiołami przyrody (Wj 3,2; 14,19-20; Ap 6,9; 7,1; 8,3-5; 16,5),
— tłumaczami wizji (Ez 40,4; Ap 1,1; 22,9.16),
— objawem chwały Boga (Ap 8,6; 10,1; 18,1; Dn 10,6; 2 Tes 1,7),
— czuwający (Dn 4,10.14.20).
Św. Augustyn ( 430) powiada: „Oznajmiają oni to, co Bóg chce; są posyłani, do kogo Bóg chce, otrzymując wszystko od Boga przez Jego słowo, to znaczy odnajdując w prawdzie Bożej, co mają uczynić i wszystko co, komu i kiedy mają uczynić” (O Trójcy Świętej, Księga XV, 22).
Papież Jan Paweł II powiedział pielgrzymom słowackim (2.X.1991): „Dziś celebrujemy wspomnienie świętych Aniołów Stróżów. Opatrzność Boża posyła nam te istoty duchowe, aby nas wspomagały w osiągnięciu świętości życia. Aniołowie mają swoją misję w historii zbawienia. Również w naszym życiu Aniołowie spełniają ważną misję. Wiara w istnienie Aniołów podnosi nas do rzeczywistości nadprzyrodzonych, i modlitwa do nich jest nam pomocna na drodze zbawienia”.
Św. Hieronim pisze: „Aniołowie pełnią różne funkcje, zwłaszcza wobec potrzebujących oczyszczenia lub zasługujących na odpokutowanie za swe grzechy przez cierpienia” (Ep. 20 ad Damas). Tak Anioł Rafał służył za przewodnika młodemu Tobiaszowi w dalekiej drodze, strzegł go od różnych niebezpieczeństw, dawał mu rady i w wielkiej przyjaźni zwracał się do niego z serdecznym pozdrowieniem „bracie” (Księga Tobiasza). „Aniołów należy pojmować nie jako stworzenia przepojone wyłącznie słodyczą i delikatnością, lecz jako istoty posiadające całkowite panowanie nad sobą i cieszące się najwyższą intensywnością życia duchowego w jego pełnej dojrzałości” (Tajemnica Boga, dz. cyt., s. 405). Aniołowie wpływają na materię i stworzenia świata widzialnego. Jeśli dusza ludzka, będąca duchem, ożywia mikrokosmos naszego materialnego ciała.,..to tym bardziej Aniołowie, obdarzeni władzą i mocą od Boga.., mogą wpływać na kosmos i na nas, ludzi. Mogą wpływać na nasze ciało, wyobraźnię, uczucia, podawać rady, myśli. „Anioł może również oddziaływać na zmysły i duszę człowieka za pomocą wrażeń zmysłowych faktycznych lub wyobrażeniowych, zjaw, snów, wewnętrznych sugestii, pobudek do czynów moralnych przez wpływ na wolę” (Bracia Szkół Chrześcijańskich, Wykład nauki chrześcijańskiej, 1960, s. 113).
Św. Jan Kanty ( 1473), patron szkół wyższych, pozostawił ponad 18 tysięcy stron manuskryptów. Niemal każdy manuskrypt zaczynał słowami: „W imię Boże!” Kończył zaś: „Bogu dzięki i Matce Bożej, Chwalebnej Dziewicy, wraz z całym zastępem niebieskim, aż po wszystkie wieki. Amen. Ku chwale Boga”.
Św. Rajmundowi z Pennaford ( 1275) Anioł Stróż służył konkretną pomocą. „Anioł Boży był mu bliskim przyjacielem i często zapraszał go do modlitwy, budząc go, zanim zadzwoniono na jutrznię. On głosowi Anioła natychmiast okazywał posłuszeństwo i zrywał się, żeby się oddać czuwaniu i modlitwie. Następnie, zażywszy nieco snu, starannie się przygotowywał do odprawienia Mszy” („W drodze”, wrzesień 1977, s. 84). Wszyscy ludzie otrzymują pomoc Aniołów: są oni „posyłani na pomoc tym, którzy mają posiąść zbawienie” (Hbr 1,14), „Nie należy tego określenia zacieśniać do samych zbawiających się, przeciwnie, obejmuje ono wszystkich wezwanych do zbawienia (1 Tm 2,4). Nie są więc od tej opieki wykluczeni nawet poganie, toteż List do Hebrajczyków należy do klasycznych źródeł, zawierających naukę o Aniołach Stróżach (zob. inne teksty: Ps 91,11; Dz 12,5; Mt 46). Jednak szczególną opieką otaczają chrześcijan, przynosząc im pomoc i siłę z nieba do osiągnięcia chwały w niebie, w której mogą mimo swej niższej natury, dorównać a nawet przewyższyć Aniołów (por. 1 Kor 6,3)” (List do Hebrajczyków. Opracował ks. dr Stanisław Łach, t. X. Poznań 1959, s. 332). Kościół poleca wiernym oddawanie czci Aniołom i ich wodzowi, św. Michałowi. Wzywa do tego szczególnie we wrześniu, a 2-go października obchodzi wspomnienie Świętych Aniołów Stróżów. Oni są sługami Chrystusa w Jego zbawczym dziele. Obyśmy nastawili „antenę” naszej duszy na natchnienia naszego Anioła Stróża, przyjmowali je i wykonywali. On jest wychowawcą człowieka: poucza go i doradza, przestrzega, przypomina, zachęca do dobrego, gani, karze, odpędza złe duchy, towarzyszy w modlitwie, adoruje Boga obecnego w nas, pociesza w utrapieniu, dodaje odwagi, prowadzi do osiągnięcia pokoju i równowagi duchowej. Chce, abyśmy razem z nim poznawali Boga, chwalili Go i uwielbiali.
Nasz Anioł Stróż łączy nas z innymi Aniołami i chórami anielskimi. Mówiąc o posłudze Anioła Stróża, o poświęceniu się mu, posłużę się myślami z cyt. dz.: Mit den Engeln, s. 49 i n. (Zob. także: „Któż jak Bóg” nr 1/94, s. 14—15; nr 3/96, s. 4—6). Mistrzowie życia duchowego radzą, aby każdy z nas poświęcił się swemu Aniołowi, to znaczy z całym zaufaniem poddał się jego wychowaniu i prowadzeniu. Poświęcając się Aniołowi Stróżowi, masz wierzyć, że on widzi w Bogu Jego odwieczny zamiar względem ciebie. Kochając Boga i ciebie, będzie w każdej chwili oświecał cię i dawał natchnienia do pełnienia tego, co jest zgodne z wolą Bożą. Idąc za jego natchnieniami, masz się z nim jednoczyć w uwielbieniu Boga. Anioł Stróż pomaga ci w wypełnianiu twojego przymierza chrzcielnego, przez które stałeś się członkiem Kościoła, Mistycznego Ciała Chrystusa, oraz przybranym dzieckiem Ojca niebieskiego. Stałeś się także duchowym bratem swego Anioła Stróża. Poddanie się jego duchowemu kierownictwu wymaga od ciebie wiary, miłości i pokory. Jeśli Chrystus Pan pozwolił, aby Aniołowie usługiwali Mu w Jego ziemskim życiu, ucz się od Niego 30).
Naśladuj także swego niebieskiego przyjaciela, upodabniając się do niego i ufając, że przez niego sam Bóg cię prowadzi. Bóg mógłby cię prowadzić bezpośrednio, jednak w swej nieskończonej mądrości czyni to przez swego Anioła. Jeśli jednoczysz się z nim na modlitwie w uwielbieniu Boga, wtedy spełni się na was obietnica Pana: „Jeśli dwóch z was na ziemi zgodnie o coś prosić będzie, to wszystko otrzymają od mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 18,19). Anioł Stróż, zjednoczony z Bogiem w widzeniu uszczęśliwiającym, gwarantuje ci, że to, o co wspólnie poprosicie, będzie zgodne z wolą Bożą. Bowiem „ufność, którą w Nim pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą. A jeśli wiemy, że wysłuchuje wszystkich naszych próśb, pewni jesteśmy również posiadania tego, o cośmy Go poprosili” (1 J 5,14-15).
Lecz jak rozróżnić, czy mówi do nas dobry czy upadły Anioł? Dobry prowadzi nas do poznania prawdy, którą poznaje w Bogu i przekazuje ją nam, oddziałując na nasze wyobrażenia, uczucia, wewnętrzne poznawanie. Gdy działa na nas, to jakby światło wschodziło. Odczuwasz wewnętrzną jasność i pewność, że działa dobry Anioł. Wzrasta twój pokój i równowaga duchowa, wzrasta moc i zapał do czynienia dobrze. Anioł Stróż przemawia do duszy, drogą sumienia, nie przyciąga cię do siebie, lecz do Boga i spełnienia Jego świętej woli. Przez Anioła działa Duch Święty, dlatego jego natchnienia prowadzą do jedności, do pokoju, do czynienia dobra. Gdy przemawia szatan, wchodzi najczęściej przez drogę zmysłów, działa na nie i obiecuje ci natychmiastowe przyjemności i odczuwalne dobra. Podsuwa ci przekonanie, że ty masz rację, że masz postawić na swoim i nie ustępować drugim. Jego działanie prowadzi cię do wewnętrznego napięcia, do skłócenia z innymi, odbiera ci pokój i chęć do modlitwy. Ponieważ jesteśmy skłonni do szukania dóbr zmysłowych, upierania się przy swoim i do szukania wygody — zachodzi niebezpieczeństwo, że działanie złego ducha możesz pomylić z działaniem Ducha Świętego. Twój niebieski przyjaciel. Anioł Stróż, pomoże ci w rozpoznawaniu prawdy i dobra. To właśnie Pan Bóg chce, aby cię Jego Anioł prowadził do działania zgodnego z Jego odwiecznym zamiarem.
Anioł, widząc Boga, będzie ci mówił jasno i wyraźnie: To twój obowiązek! Zły duch będzie starał się wzbudzić wątpliwości, namawiając cię do samodzielnej decyzji, jak to uczynił z pierwszymi rodzicami w raju. Będzie ci szeptał, abyś postąpił po swojemu, szukając własnej wygody i przyjemności. Wtedy masz sobie uświadomić swoją skłonność do pychy i prosić Chrystusa, by przemienił twoje serce na wzór Jego pokornego Serca. Sprawdzianem oczyszczenia się twej duszy jest postawienie pragnienia Chrystusa na pierwszym miejscu oraz ciągła rezygnacja ze swoich pragnień, niezgodnych z wolą Bożą (por. Mt 16,24). Sam Bóg nakazuje nam iść za głosem swego Anioła: „Szanuj go i bądź uważny na jego słowa. Nie sprzeciwiaj mu się w niczym, gdyż nie przebaczy waszych przewinień. Bo imię moje jest w nim” (Wj 23,21). Gdy się poświęcisz swemu Aniołowi Stróżowi, który już trwa w ustawicznym poświęceniu i oddaniu się Bogu, wtedy on może zaangażować całą swoją moc, ażebyś nie odszedł od Boga. Poświęcenie się zakłada, że dajesz pozwolenie swemu Aniołowi Stróżowi na wkraczanie w twoje życie zawsze, ilekroć będzie widział tego potrzebę. Wtedy on może wyraźniej przemawiać do ciebie wewnętrznym napomnieniem, jaśniej zwracać ci uwagę na grożące ci niebezpieczeństwa, bardziej oświecać twój umysł, tak iż zdołasz odkryć głębszy sens prawd wiary, świętych sakramentów, Pisma świętego, wspólnoty Kościoła. Poświęcając się swojemu Aniołowi Stróżowi, godzisz się być posłuszny Bogu, którego twój Anioł reprezentuje. Uznajesz Maryję za swą duchową Matkę, Panią i Królową, a św. Michała za wodza Mistycznego Ciała Chrystusa, i godzisz się na rozszerzanie czci świętych Aniołów. Jednocześnie chcesz z radością uwielbiać Boga obecnego w Maryi i w nich, uświadamiając sobie wielką prawdę o swej przynależności do Mistycznego Ciała Chrystusa.
Poświęcając się Aniołowi Stróżowi wierzysz, że Bóg w swoim odwiecznym zamyśle złączył cię z twoim Aniołem Stróżem. Z tego wynika, że twój Anioł odpowiada mierze łaski i darów, którymi Bóg cię obdarza i chce, abyś przez całą wieczność żył z nim w bliskości w Mistycznym Ciele. Masz być świadomy również tego, że Pan Bóg patrzy na ciebie przez tego świętego Przewodnika, i ty winieneś patrzeć na Boga przez twego Anioła, który również patrzy na ciebie w Bogu i przez Niego. Kościół radzi, abyś dokonał aktu poświęcenia się za wiedzą i pozwoleniem kapłana. Nie chodzi przecież o to, abyś wymówił formułę poświęcenia i wnet zapomniał o niej. To poświęcenie ma być wynikiem twej dojrzałości duchowej, winno zakładać prawdziwe nawrócenie, oczyszczenie duchowe oraz wzrost w miłości Bożej. Poświęceniem trzeba żyć w każdej chwili na co dzień. Jeśli bowiem, idąc za wskazaniami twego niebieskiego przyjaciela, będziesz wzrastał w świętości, wspomożesz całe Mistyczne Ciało, wobec którego składasz swój akt poświęcenia. Masz dokonać tego aktu poświęcenia się także w obecności kapłana, aby on rozeznał, czy nie składasz go lekkomyślnie, jako jedną więcej formułę wypowiedzianą, i wkrótce zapomnianą.
Twój Anioł Stróż będzie ci wierny. Obyś również ty pozostał wierny i poddany działaniu Ducha Świętego, oświecającego cię przez twego Anioła, który ciągle wpatrzony w Boga, we wszystkim wypełnia Jego świętą wolę i do jej wypełniania cię prowadzi. Ponieważ Maryja jest Matką Zbawiciela i Królową Aniołów, twoja pobożność ma nabrać cech maryjnych. Maryja, jako Pośredniczka Łask i twoja duchowa Matka, wyprasza ci u Jezusa tę miarę świętości, którą zaplanował dla ciebie Ojciec niebieski. Twój Anioł, prowadząc cię także do coraz większej łączności ze wspólnotą anielską, pomoże ci w oddaniu się wodzowi zastępów Pańskich, św Michałowi. On, będąc Hetmanem Maryi, swej Królowej i Pani, zaprowadzi cię do Niej, a Ona, Matka Mistycznego Ciała Chrystusa, poprowadzi cię do Jezusa, swego Syna. Ruch apostolski Czcicieli św. Michała Archanioła pogłębia cześć św. Michała i Aniołów Stróżów. „Anioł Stróż traktuje powierzonego sobie człowieka jak ukochane, małe dziecko, bezradne w świecie duchowym i ślepe. Dlatego przeciwstawia się przede wszystkim zakusom wrogów waszych, mocy zła i nienawiści, a kiedy upadacie, nie odchodzi, a broni was tym bardziej, bo człowiek w stanie grzechu jest zupełnie »odsłonięty« i bezbronny. Ponieważ ich delikatność i subtelność są niezmiernie rozwinięte, łatwo jest zasmucić swego opiekuna, jednak Aniołowie Stróże nigdy nie tracą nadziei na zbawienie swego »dziecka«, gdyż w przeciwieństwie do ludzi znają nieskończoność miłosierdzia Boga. Żyją w obliczu Prawdy i dlatego są prości prostotą dziecka, co jednak nie ma nic wspólnego z dziecinnością; jeśli, to w radości, szczerości, akceptowaniu całego dzieła Bożego, w tym planów Bożych dla ludzkości” (Świadkowie Bożego miłosierdzia, dz. cyt. cz. I s. 148).
„Nie wkraczają w wolną wolę człowieka i nie łamią jej tak samo, jak nie może tego czynić żaden zły duch, ale przeciwstawiają im swoje oddziaływanie, wspomagając głos sumienia, przypominając o Bogu, o naszych obietnicach, dobrych zamiarach, powinnościach. Mogą nas ostrzegać i zwracać uwagę na zaniedbania, niebezpieczeństwa, zagrożenia, budzić naszą czujność, a także bronić naszego życia. Bo wiedzą, kiedy przychodzi czas naszego odejścia (czyli, że to jest już pora wedle woli Pana); natomiast wcześniej osłaniają nas. Ta wielka ilość »przypadków«, które występują w życiu każdego człowieka i powodują, że nie ginie on jeszcze jako dziecko, to zasługa opieki naszych Aniołów Stróżów. Lepiej brzmiałoby — opiekunów i przyjaciół, a jeśli ich prosimy i ufamy im, to i pomocników, i po trochu przewodników. Po trochu, bo najwyższym naszym przewodnikiem, mistrzem i nauczycielem jest sam Pan, jednak też wtedy, gdy Mu się powierzamy i ufamy” (tamże, s. 146).
Niekiedy zauważamy wielką bezsilność pielgrzymującego Kościoła, jego słabość i znużenie w pracy. Świadczy to nie tylko o osłabieniu wiary i miłości uczniów i uczennic Chrystusa, ale także o braku należytej jedności i nie przyzywaniu na pomoc świętych Aniołów, z którymi razem tworzymy Mistyczne Ciało Pana. Dlatego poświęciwszy się Aniołowi Stróżowi, masz dawać świadectwo o swej przyjaźni z nim i gorliwie szerzyć cześć św. Michała Archanioła i chórów anielskich. Oddając się twemu Aniołowi Stróżowi, obyś chciał osiągnąć pełną moc miłości i stać się miłością na wzór twego Anioła. Św. Jan Chrzciciel mówił o Chrystusie: „On was będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem” (Łk 3,16). Sam Jezus wyznał: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię, i jakże pragnę, ażeby już zapłonął” (Łk 12,49). Właśnie twój Anioł Stróż, będąc sługą Chrystusa i narzędziem działania Ducha Świętego, wspomaga cię, byś się cały zamienił w miłość, poddając się działaniu Bożej miłości. Święci Aniołowie są nazwani płomieniami ognia, bowiem całe ich istnienie stało się miłością. „Aniołów swych czyni wichrami, sługi swe płomieniami ognia” (Hbr 1,7; por. Ps 104,3). Ta miłość Boża, która ma ogarnąć całe twe życie, ma wypływać z opierającego się na wierze poznania Boga. Twój Anioł Stróż, umacniając twoją wiarę, uczyni ją pewną. „Wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa” (Rz 10,17).
Twój Anioł, widząc Boga twarzą w twarz i słysząc ciągle nakazy woli Bożej, będzie cię nakłaniał do słuchania słowa Bożego, które wychodząc od Boga, jest jednocześnie słowem Ojca, Syna i Ducha Świętego. Masz spoglądać na Pana Boga przez wiarę i z wiarą, która opiera się na nieomylnym słowie Boga. Dlatego winieneś codziennie umacniać twoją wiarę przez czytanie i rozważanie słowa Bożego, zawartego w Piśmie św., prosząc Anioła Stróża o uproszenie ci światła do coraz lepszego rozumienia jego sensu i wprowadzenia go w życie. Wtedy potrafisz odeprzeć kłamliwe ataki złego ducha, kłamcy. Twój Anioł wspomoże cię, byś z niezachwianą nadzieją oczekiwał pełnego uczestniczenia w chwale Chrystusa. Będąc w niebie, upodobnisz się do swego niebieskiego przyjaciela, bowiem prawdziwa miłość czyni podobnymi (por. Mt 22,30; Łk 20,36). Poznając wielką godność bycia dzieckiem Bożym, masz w pokorze poddawać się prowadzeniu twego duchowego przewodnika. Nie sądź, że sam sobie wystarczysz, skoro Bóg ci wyznaczył duchowego wychowawcę, który jest dla ciebie wzorem w wykonywaniu woli Ojca niebieskiego (por. Mt 6,10). Św. Augustyn modli się: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie, spraw, byśmy, jak Aniołowie i Twoi wybrani w niebie, i my na ziemi pełnili Twoją wolę. Daj, byśmy czynili to, co nakazujesz, i unikali tego, czegoś zabronił; ukochali to, co zalecasz, a gardzili tym, czym się brzydzisz. Spraw to, najlepszy Ojcze, byśmy Ci byli posłuszni, jak na dobrych synów przystało” (Mowa 126, De tempore). Do spełnienia woli Bożej potrzeba nam pomocy łaski Bożej, którą nam uprasza Anioł Stróż. Dlatego św. Cyprian ( 258) zachęca: „Módlmy się, aby się w was spełniła wola Boża; do tego jednak potrzeba nam siły i pomocy, bo nikt nie jest mocny sam z siebie, ale z łaski i miłosierdzia Bożego”. Nasi Aniołowie Stróże wstawiają się za nami u Boga i przedstawiają Mu nasze potrzeby i prośby (zob. Tb 12,12, Ap 5,8; 8,3-4).
Święta Franciszka Rzymianka ( 1440) już w wieku 11 lat zdecydowała się na życie zakonne. Ulegając jednak woli swego ojca, arystokraty, wyszła za mąż za Lorenzo de Ponziani. Z sześciorga dzieci — troje zmarło zaraz po urodzeniu. Jedynie najstarszy syn, Battista, przeżył rodziców. Drugi syn — Ewangelista — zmarł mając 9 lat, a córeczka
— Agnieszka — w 5-tym roku życia. W pierwszym etapie swego życia Franciszka miała Anioła Stróża z chóru Aniołów. „Był on nie tylko kochającym przyjacielem i doradcą, lecz również wymagającym wychowawcą, który jej błędy karał nawet cieleśnie”. Bił ją niewidzialną ręką, gdy popełniała nawet małe błędy lub z powodu niewłaściwych myśli. Wrażliwa Franciszka bardzo przeżywała śmierć swoich dzieci. Jej pobożny 9-letni synek pokazał się jej po śmierci w towarzystwie innego młodzieńca, pełnego światła, i powiedział, że przebywa w chórze Archaniołów. „Zostałem oddany temu młodzieńcowi, którego widzisz obok mnie. Teraz on będzie ciebie dniem i nocą strzegł i widomie ochraniał oraz będzie ci towarzyszył w sposób widoczny”. To był drugi Anioł Stróż Franciszki z chóru Archaniołów. „Jego oblicze jaśniało jak słońce, tak że Franciszka nie mogła patrzeć w jego twarz, by nie być oślepioną”. Archanioł wprowadził ją na drogę oświecenia. „Jego wzrok i oczy były stale zwrócone do nieba: ta postawa rozpalała i wznosiła Franciszkę ku Bogu”. Według relacji Franciszki, Archanioł był ubrany jak subdiakon i promieniał nie tylko na jej zmysły lecz przenikał aż do głębi duszy swym blaskiem.
Maria Magdalena Anguillaria pisze w życiorysie św. Franciszki, że cieszyła się ona widzialną obecnością tego Archanioła, nawet gdy była na ulicy czy wśród ludzi. „Zasłaniał sobie twarz rękami, pełen wstydu, jeśli ktoś z obecnych, wśród których przebywała Franciszka, popełnił jakiś błąd”.
Spowiednik Franciszki, Johannes Mattiotti, pisze: „Drugi Anioł Franciszki — Archanioł — świecił takim blaskiem, że w jego świetle Franciszka bez trudu wykonywała swoje prace w nocy jak w jasny dzień… Jeśli wskutek wielu domowych trosk i starań lub uciążliwości zbyt licznych odwiedzin, Franciszka była zniecierpliwiona lub popełniła jakiś błąd, natychmiast znikał do chwili, gdy ona, uznawszy wskutek tego napomnienia swój błąd, wyznała go, żałowała i przeprosiła. Wówczas jaśniał ponownie pogodnym obliczem”. Anioł wychowywał Franciszkę do należytego wypełniania obowiązków żony, matki i pani domu, jako że Franciszka przebywała w otoczeniu arystokratów. Były to smutne czasy przebywania papieży w Awinionie. Anioł pomagał Franciszce w prowadzeniu uporządkowanego życia. Nigdy nie wymuszał na niej decyzji, pozostawała zawsze wolna. Jednak przez swą widzialną obecność pomagał jej podnosić duszę do Boga. Odpędzał także złe duchy od niej. Wyjaśniał Franciszce różne tajemnice życia Bożego. W jednej z wizji duch Franciszki został przeniesiony do nieba, do chóru Serafinów. Płonął w nim niesamowity ogień miłości, jak we wszystkich duchach tego chóru oraz chórów niższych. Również duch Franciszki napełniał się ogniem miłości, a jeden z Serafinów powiedział do niej: „Najwyższy Bóg jest Tym, który rozpala nas światłem i miłością… Błogosławiona duszo, wytrwaj w dobrem! Miłość oczekuje ciebie i chce, byś coraz bardziej rezygnowała z siebie. Zachowaj w czystości twoje serce i także ręce, podążaj z czystym sumieniem do dobrego i do Boga… Trwaj w kontemplacji Bożej miłości, która pragnie również ciebie wchłonąć”.
W świetle Archanioła „Franciszka widziała również inne dusze i rozpoznawała ukryte tajemnice serca. Dalszym następstwem była właściwa jej, nadziemska mądrość i zdolność rozróżniania duchów, dar, który jej świadczył cudowne usługi w kierowaniu duszami, przy współpracy z łaską Bożą, Przez swoje przykładne życie i swoje słowa potrafiła wiele dusz uwolnić z niewoli diabelskiego kusiciela. Jej anielska siła promieniowania ożywiała wszystkich w cudowny sposób, jej łagodne słowa rozpalały obecnych miłością do Boga”.
Prowadzona przez Anioła Franciszka opiekowała się chorymi w szpitalach oraz wspomagała potrzebujących na duszy i ciele. Ostatnie 12 lat Franciszka żyła ze swoim mężem w całkowitej powściągliwości małżeńskiej. W tym czasie utworzyła przy kościele Santa Maria Nuova w Rzymie Stowarzyszenie Oblatek. W 1436 r. zmarł jej mąż. Wtedy wstąpiła do założonego przez siebie Stowarzyszenia. Siostry wybrały ją na swoją przełożoną Franciszka sprzeciwiała się przyjęciu tego urzędu, lecz Archanioł dał jej znak, że ten wybór ma przyjąć jako wolę Bożą. Przez te ostatnie lata towarzyszył Franciszce Anioł Stróż z chóru Zwierzchności. Chrystus poprzez wizje wprowadzał Franciszkę w tajemnice swojej męki, udzielił jej nawet stygmatów. Złe moce atakowały Franciszkę, lecz Anioł Stróż z chóru Zwierzchności miał większą moc niż poprzedni, z chóru Archaniołów, „Blask jego światła był tak mocny, że Franciszka w ogóle nie mogła ostro spojrzeć na niego”.
Franciszka zauważyła, że ten ostatni Anioł Stróż z jej dzieł pokuty i miłości tkał cenną, niebiańską suknię ślubną i że przyspieszał jej tkanie. Franciszka zrozumiała, że zbliża się koniec jej ziemskiej próby. Zmarła 9 marca 1440 r. mówiąc: „Niebiosa są otwarte. Archanioł spełnił swoje dzieło, a teraz przywołuje mnie, abym szła za nim” (na podstawie Vereint mit den Engeln, dz. cyt., s. 305—309). A czy ty siostro, bracie, poddajesz się wychowawczemu oddziaływaniu swego Anioła Stróża?
Święta Ludwina z Schiedam ( 1433) w 15-tym roku życia, podczas zabawy na lodzie, upadła tak nieszczęśliwie, że doznała paraliżu. Odtąd przez dalszych 38 lat nie opuszczała łoża. Pośród cierpień była obdarzana różnymi darami. Przez 19 ostatnich lat życia żyła tylko Komunią świętą. Miała łaskę widzenia swego Anioła Stróża, który ukazywał się jej w wielkiej jasności, ze znakiem krzyża na czole, aby go mogła w ten sposób odróżnić od złego ducha, który także przybierał postać Anioła Stróża. Często Anioł Stróż prowadził ją w duchu do Palestyny na miejsca cierpień Chrystusa Pana.
Prośmy i my swojego Anioła Stróża, by nas wprowadzał w głębsze poznanie tajemnic Chrystusa.
tekst z książki: ks. Marian Polak “Aniołowie nasi przyjaciele” – wydawnictwo Petrus 2015
______________________________________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________________________________________________
Jak wytrwać godzinę na adoracji?
Praktyczne wskazówki
W Najświętszym Sakramencie Eucharystii „są zawarte prawdziwie, rzeczywiście i substancjalnie (po łacinie: vere, realiter et substantialiter) Ciało i Krew wraz z duszą i Bóstwem Pana naszego Jezusa Chrystusa, a więc cały Chrystus”. (Katechizm Kościoła Katolickiego, 1374).
W Eucharystii Boży Syn jest z nami całkowicie i Bogiem i Człowiekiem. Oto słowa św. Jana Pawła II: „W pokornym znaku chleba i wina, przemienionych w Jego Ciało i Jego Krew, Chrystus wędruje razem z nami, jako nasza moc i nasz wiatyk, i czyni nas świadkami nadziei dla wszystkich. Jeżeli wobec tej tajemnicy rozum doświadcza własnych ograniczeń, to serce oświecone łaską Ducha Świętego dobrze wie, jaką przyjąć postawę, zatapiając się w adoracji i w miłości bez granic”. (Encyklika Ecclesia de Eucharistia z 2003 r., nr 62).
W roku 2004 św. Jan Paweł II rozpoczynając Rok Eucharystii w Kościele tak się modlił: „Panie Jezu, pozostań z nami (…). Wspieraj nas, gdy jesteśmy utrudzeni, przebacz nasze grzechy, kieruj naszymi krokami na drogach dobra (…). W Eucharystii jesteś lekarstwem na nieśmiertelność; obdarz nas pragnieniem pełni życia, które nam pomoże iść po tej ziemi jako ufni i radośni pielgrzymi, wpatrzeni zawsze w cel życia bez końca. Zostań z nami, Panie! Zostań z nami! Amen”.
*****
Przebywanie w obliczu Eucharystii to audiencja u Króla Niebios. Dlaczego mielibyśmy z niej nie skorzystać? Wszak Chrystus zapytał uczniów w ogrodzie Getsemani: „Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny na modlitwie?”.
Jeden z najpiękniejszych sposobów modlitwy
Poświęcenie czasu na przebywanie z Jezusem w Eucharystii jest receptą na znalezienie jakże potrzebnego naszej duszy ukojenia.
Adoracja jest jednym z najpiękniejszych sposobów modlitwy. To czas spędzony z Jezusem ukrytym w Eucharystii. Zazwyczaj w trakcie adoracji Najświętszy Sakrament jest odsłonięty, a biała hostia umieszczona jest w złotej lub srebrnej monstrancji. Jednak nawet wtedy, gdy Najświętszy Sakrament nie został wystawiony, możemy modlić się przed obecnym w tabernakulum Jezusem.
Często wierni spędzają na adoracji jedną godzinę. Jest to praktyczne: w kościołach, w których trwa całodobowa, wieczysta adoracja, są harmonogramy najczęściej jednogodzinnych czuwań wiernych, tak aby Najświętszy Sakrament nigdy nie został pozostawiony bez adoracji.
Za jednogodzinną adoracją przemawiają także głębsze względy – wszak Chrystus zapytał uczniów w ogrodzie Getsemani: „Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny na modlitwie?”.
Nauczyć się przebywania u stóp Jezusa
Poniższe wskazówki mogą okazać się pomocne dla wszystkich, którzy nie mają większego wcześniejszego doświadczenia w adoracji.
Po pierwsze, należy pamiętać, że tę godzinę spędza z wami sam Pan. Pozwólcie Mu na siebie patrzeć. Rozpocznijcie od adoracji. W jaki sposób adorować? Jednym ze sposobów jest adoracja na kolanach, w radości naszych serc, jednak konkretny sposób winien odzwierciedlać naszą miłość do innych osób.
Powinniśmy zbliżać się do naszego Pana niczym pan młody, wpatrujący się w swoją narzeczoną prowadzoną do niego do ołtarza, jak matka patrząca na noworodka, czy jak syn lub córka wracający do domu rodzinnego po długiej podróży. Każdy, kto się kiedykolwiek zakochał, doskonale zna pragnienie wpatrywania się bez końca w oczy ukochanej osoby.
Do tego właśnie poziomu intymności, wyciszenia siebie i radości winniśmy dążyć w trakcie adoracji. Nawet jeśli my sami tego nie odczuwamy, wiedzmy, że czyni to nasz Pan. Przebywanie w naszej bliskości cieszy Go o wiele bardziej, aniżeli my kiedykolwiek moglibyśmy radować się w Jego obecności.
Dlaczego powinniśmy przebywać na adoracji? Po to, by nauczyć się przebywania u stóp Jezusa i obrać „lepszą cząstkę”, aby dostroić nasze uszy do słuchania słów Bożych, a nasze oczy uwrażliwić na Boże spojrzenie, abyśmy byli zdolni przyjąć to, o co się modlimy w Ojcze nasz: „Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”.
Przebywanie w obliczu Eucharystii to audiencja u Króla Niebios. Dlaczego mielibyśmy z niej nie skorzystać i trzymać się z dala?
Jak wytrwać godzinę na adoracji?
Jeżeli nie wiecie, co robić i co mówić w trakcie adoracji, pamiętajcie, że wszystkie relacje rozpoczynają się od chęci uczestniczenia, spędzania z kimś czasu. Idźcie przed Najświętszy Sakrament, a jeśli to wasza pierwsza adoracja, po prostu usiądźcie i kontemplujcie – tu jest Chrystus. To właśnie miłość.
Jesteśmy wezwani, by być jak Chrystus, czy to w małżeństwie, życiu konsekrowanym, czy idąc w pojedynkę przez życie. Chrystus pozwolił, aby go poniżono, wylał dla nas ostatnią kroplę krwi. My sami, jako stworzenia upadłe, nigdy nie jesteśmy w stanie oddać się w całości, bez reszty. Adoracja Chrystusa Eucharystycznego pomoże nam zrozumieć, że miłość jest zawsze służbą i darem z całego siebie.
Módlcie się Pismem Świętym. Czytajcie je, smakujcie i rozważajcie. Poproście Ducha Świętego, aby pomógł wam zobaczyć, usłyszeć i zrozumieć. Czytajcie słowa Pisma Świętego kilkukrotnie.
Sam mówię własnym dzieciom, kiedy próbują coś ugotować, żeby przed rozpoczęciem przygotowywania potrawy trzykrotnie przeczytały przepis kulinarny. W ten sposób zapada on w pamięć, a oni mogą rozpocząć pracę z pewną wiedzą wstępną na temat tego, co będą musieli zrobić. Trzykrotna lektura fragmentu Pisma Świętego jest równie dobrym sposobem na głębszą refleksję nad słowami, które kieruje do nas Bóg.
Odmawiajcie różaniec. Nikt nie zna Syna Bożego lepiej od Jego Matki, która może was nauczyć, jak patrzeć na Syna na krzyżu, jak usiąść u stóp Syna na Górze Błogosławieństw i jak uklęknąć przy Nim w adoracji. Módlcie się z Nią, a ona pomoże wam zrobić „wszystko, cokolwiek On wam powie”.
Śpiewajcie we własnym sercu. Wielu z nas nie dysponuje pięknym głosem, lecz możemy śpiewać w głowie. Adoracja to szansa, aby zaśpiewać naszemu Panu w głowie ulubioną pieśń kościelną (niezależnie od pory roku), i to wszystkie zwrotki. Będziecie mogli skorzystać z wymarzonego przez was akompaniamentu i wychwalać Boga tak, jak byście byli profesjonalnymi śpiewakami. Dodatkową korzyścią jest to, że po powrocie z adoracji łatwiej będzie wam śpiewać w trakcie mszy świętej, niezależnie od pieśni.
Jeśli nie godzina, to ile czasu?
„Czyż nie możecie wytrwać ze mną jednej godziny?” – pyta Chrystus, a my, podobnie jak apostołowie, musimy przebudzić się i odpowiedzieć.
Nie możecie przeznaczyć na adorację całej godziny? Naturalnie, wszyscy jesteśmy bardzo zajęci. W takim razie ofiarujmy Bogu 12 minut każdego dnia, przed wyruszeniem do pracy, lub tyle samo minut po zakończeniu pracy, przez co w ciągu tygodnia ofiarujemy Bogu na adoracji 60 minut poza mszą św. Przekonacie się również, że przybycie przed Boże oblicze i przebywanie w Jego obecności staje się łatwiejsze, gdy wchodzimy coraz głębiej w tajemnicę obecności Chrystusa.
Niechaj będzie pochwalony Przenajświętszy Sakrament!
Sherry Antonetti/Aleteia.pl
____________________________________________________________________________________________
Ks. Dolindo: jak często katolik powinien się spowiadać?
“Klękamy przed kapłanem, wyznajemy nasze błędy, słuchamy jego rad oraz otrzymujemy pokutę. To nie jest niewola, to jest godność. Kiedy kapłan, drżąc w swoim sercu z powodu jego upokorzenia i pełni swojej funkcji, podnosi swoje poświęcone ręce nad naszą głowę; kiedy uniży się, by obdarzyć krwią Przymierza, za każdym razem, dziwiąc się wypowiadaniu słów, które dają życie, on – sam jako grzesznik – in persona Christi przebacza grzesznikowi. My, grzesznicy u jego stóp, wstając, nie czujemy, że popełniliśmy coś tchórzliwego. Jesteśmy u stóp człowieka, który reprezentuje Jezusa Chrystusa, aby złożyć wszystko, co skłoniło naszą duszę do podłości, jarzmo namiętności, miłość do ulotnych rzeczy świata, strach przed jego osądzaniem; byliśmy tam, aby odzyskać godność wolnych ludzi i dzieci Bożych” – pisał słynny włoski pisarza Alessandro Manzoni.
Ks. Dolindo bardzo wiele w swoim życiu wycierpiał. Pisząc swoją Autobiografię, wyjaśnił, że Dolindo w dialekcie neapolitańskim znaczy ból. Od dzieciństwa musiał znieść wiele chorób i materialną nędzę, łącznie z głodem. Ponadto jego ojciec był człowiekiem szorstkim i gniewnym i niebawem porzucił rodzinę. W 1905 roku Dolindo przyjął święcenia kapłańskie, następnie uczył teologii i śpiewu gregoriańskiego seminarzystów Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Po dwóch latach kapłaństwa został poddany poważnej próbie życia przez Opatrzność. Oskarżony o rozsiewanie błędów teologicznych i herezji został suspendowany i poddany wieloletniemu dochodzeniu sądowemu prowadzonemu przez watykańskie Święte Oficjum.
Odnosząc się do częstotliwości, z jaką katolicy powinni się spowiadać, ks. Dolindo zaleca, aby czynić to przynajmniej co kilka tygodni lub przynajmniej raz w miesiącu. – I róbcie to starannie, bo dobra spowiedź jest duchowym skarbem dla duszy i przynosi owoce w codziennym życiu – mawiał.
Nauczał, że posiadając tak wielki skarb miłosierdzia, jaki jest zawarty w sakramencie pokuty, nie powinniśmy być na tyle nierozsądni, żeby żyć z dala od niego. Spowiedź oddala od nas bowiem gorycz, nędzę i niesprawiedliwości jakie spotykają nas na tym świecie.
Spowiedź sprawia też, że wraz z nią ożywa dusza, grzech zostaje odpuszczony i nie chowa się w nas; odnajdujemy wartości stłamszone przez grzechy, gdyż znów stają się żywe, a przede wszystkim na nowo odzyskujemy kontakt z Bogiem.
mp/deon.pl/fronda.pl
********************************
5 powodów, dla których warto się spowiadać
Dlaczego właściwie warto się spowiadać? Bo tego nauczyli mnie rodzice? Bo tak wypada? Nic z tych rzeczy. Oto 5 prawdziwych powodów dla których warto klęknąć do kratek konfesjonału!
*****
1. Uporządkowanie życia
Przygotowanie do spowiedzi, jak nic innego, pomaga przyjrzeć się naszemu życiu z innej perspektywy. Wertując swoje zachowania i motywacje możemy dowiedzieć się o sobie wielu ciekawych rzeczy. Co jeszcze jest we mnie nie tak? Co powinienem zmienić, poprawić? Spowiedź św. to sto razy lepszy motywator niż trener personalny czy światowej sławy coach. Niestety wymaga więcej odwagi.
2. Braterska wymiana
Klękając do kratek konfesjonału możesz mieć pewność, że wyznajesz grzechy samemu Jezusowi. Twoje usta i uszy księdza to tylko pośrednicy. Chodzi o relację twojego serca z sercem Jezusa. Mimo wszystko osoba i rola kapłana jest tutaj nieprzypadkowa. Moglibyśmy samodzielnie wyznać grzechy Bogu, klęcząc w kościelnej ławce. Pomyślałeś kiedyś, dlaczego sam Chrystus zapragnął, aby pośredniczyli w tym Jego apostołowie?
Człowiek wyznając swoje przewinienia Bogu za pośredniczeniem księdza ma możliwość braterskiej wymiany. Ksiądz znając także swoje słabości powinien, w uniżeniu, słowami zmotywować penitenta do dalszej pracy nad sobą. Wypowiadając regułę przebaczenia grzechów otwiera nas na coś nieprawdopodobnego. Człowiek często musi coś usłyszeć, żeby to zrozumieć.
3. Darmowe przebaczenie
„Ja odpuszczam tobie grzechy..” – to głos Boga, który kolejny raz pragnie ci powiedzieć: jesteś dla mnie szalenie ważny/ważna! To co było jest nieważne, teraz jesteś już w pełni mój/moja. Nie daj sobie wmówić, że jesteś zły, niedobry, nieważny. Jesteś moją miłością. Jestem zawsze z tobą!
Uczucie przebaczenia to jak kamień spadający z serca. To co było się nie liczy. Czysty i dobry wracasz na ścieżki życia. Głowa do góry. Synu, córko Boga.
4. Spotkanie z Jezusem
To w sumie powinien być pierwszy powód, dla którego warto się spowiadać. Sam Jezus, który działa przez księdza w konfesjonale, w pełni dla ciebie. Nie musisz stresować się podchodząc do spowiedzi. Nie przejmuj się księdzem, który może wydawać ci się niemiły. Wchodzisz w przestrzeń spotkania z samym Jezusem. Reszta jest zupełnie nieważna. To jest wasz czas.
5. Otwarcie drzwi
Spowiedź i przebaczenie grzechów otwierają nas na pełnię spotkania z Bogiem. Odchodząc od konfesjonału, czysty, z godnością dziecka Bożego – masz możliwość przyjęcia Ciała Chrystusa. Możesz zjednoczyć się z samym Bogiem. Niepojęte. Cudowne. Spowiedź to klucz, Eucharystia otwieranie drzwi, za którymi czeka On – Jezus.
Niech spowiedź nigdy nie będzie dla ciebie powodem do strachu. Zewnętrzne czynniki są zupełnie nieważne. Tu chodzi o Jezusa. I o ciebie – o twoje życie. Odwagi.
“Co jest centrum, grzechy, czy też Ojciec, który wybacza wszystko? Do spowiedzi nie przystępuje się jako osoba karcona, która musi się upokorzyć, ale jako dziecko, które biegnie, by przyjąć uścisk Ojca. A Ojciec podnosi nas w każdej sytuacji, przebacza nam każdy grzech. Dam wam małą radę: po każdej spowiedzi zostańcie kilka chwil, aby zapamiętać przebaczenie, które otrzymaliście. Strzeżcie tego pokoju w swoim sercu, tej wolności, którą odczuwacie w swym wnętrzu.”
Papież Franciszek do młodych na Słowacji, wrzesień 2021
Damian Krawczykowski/Tygodnik Niedziela
__________________________________________________________________________________________________________________________
z „Dzienniczka” św. siostry Faustyny na temat Sakramentu Pojednania:
1448
Powiedział mi Jezus – Córko moja, pisz, mów o Moim miłosierdziu. Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia (czyli w sakramencie pokuty); tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni.
1286
Dzięki Ci, Panie, za spowiedź świętą,
Za to źródło wielkiego miłosierdzia,
Które jest niewyczerpane,
Za tę krynicę łask niepojętą,
W której dusze grzechem zmazane bieleją.
647
Jedną rzecz zrozumiałam, że muszę się wiele modlić za każdego spowiednika o światło Ducha Świętego, bo kiedy przystępuję do konfesjonału, [a] wpierw nie pomodliłam się gorąco, to niewiele mnie zrozumie spowiednik. Ojciec spowiednik zachęcał mnie do gorącej modlitwy: Niech siostra odprawia nowennę po nowennie, a Bóg łask nie odmówi.
654
Pragnę powiedzieć tę rzecz dziwną, która mi się pierwszy raz przydarzyła: kiedy spowiednik zaczął do mnie mówić, nie rozumiałam ani jednego słowa jego. – Wtem nagle ujrzałam Pana Jezusa ukrzyżowanego, który mi rzekł: W męce Mojej szukaj siły i światła. Po skończonej spowiedzi, rozważałam straszną mękę Jezusa i zrozumiałam, że to, co ja cierpię, jest niczym w porównaniu z męką Zbawiciela, a każda, nawet najmniejsza niedoskonałość była przyczyną tej strasznej męki. Wtem duszę moją ogarnęła tak wielka skrucha i dopiero w tym odczułam, że jestem w morzu niezgłębionego miłosierdzia Bożego. O, jak mało mam słów, ażeby wyrazić to, co przeżywam. Czuję, że jestem jak kropla rosy pochłonięta w głębie bezdennego oceanu miłosierdzia Boga.
1602
Dziś powiedział mi Pan: Córko, kiedy przystępujesz do spowiedzi świętej, do tego źródła miłosierdzia Mojego, zawsze spływa na twoją duszę Moja krew i woda, która wyszła z serca Mojego, i uszlachetnia twą duszę. Za każdym razem, jak się zbliżasz do spowiedzi świętej, zanurzaj się cała w Moim miłosierdziu z wielką ufnością, abym mógł zlać na duszę twoją hojność swej łaski. Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem miłosierdzia. Powiedz duszom, że z tego źródła miłosierdzia dusze czerpią łaski jedynie naczyniem ufności. Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności Mojej nie ma granic. Strumienie Mej łaski zalewają dusze pokorne. Pyszni zawsze są w ubóstwie i nędzy, gdyż łaska Moja odwraca się od nich do dusz pokornych.
*******
Lęk i wstyd przed spowiedzią
Również niezależnie od konfesjonału człowieka może ogarnąć przymus wyjawienia komuś zaufanemu całej prawdy o sobie. Nawet ktoś bardzo zamknięty i nieskory do zwierzeń znajdzie się czasem w sytuacji, że dosłownie musi opowiedzieć o sobie wszystko, nawet rzeczy najbardziej wstydliwe i kompromitujące.
Niekiedy do takiego odsłonięcia się popycha człowieka jakieś nieszczęście, do którego bezwiednie sam się przyczynił. Na przykład rozpada nam się małżeństwo, a bardzo chciałbym je uratować, albo moje rodzone dziecko wpadło w towarzystwo narkomanów lub stanęło przed sądem dla nieletnich, czy może ktoś bardzo mi bliski usiłował popełnić samobójstwo. W takiej sytuacji przestaje się liczyć jakikolwiek wstyd. Człowiek chciałby tylko poznać swoje błędy i zmienić swoje postępowanie, byleby tylko mógł ocalić i odzyskać swoje dziecko albo uratować przed rozpadem swoją rodzinę. Otwiera więc przed drugim człowiekiem całego siebie, wierząc, że on pomoże mu zrozumieć istotę własnych błędów i poradzi, co robić.
Gotowi ponadto jesteśmy pokazać jakiemuś mądremu i życzliwemu człowiekowi swoją słabość, nawet bardzo nas upokarzającą, jeśli po wielu bezskutecznych próbach doszliśmy do wniosku, że sami sobie z nią nie poradzimy. W pochodzących z V wieku Rozmowach Jana Kasjana znajduje się opowieść o młodym zakonniku, który nauczył się podkradać jedzenie z klasztornej spiżarni. Ponieważ nie udawało mu się zerwać własnymi siłami z tym nałogiem, pokonał palący go wstyd i wyznał to któremuś ze starych zakonników. Usłyszał w odpowiedzi słowa, które zawierały mniej więcej tę samą treść, jaka znajduje się w znanym czterowierszu Adama Mickiewicza:
Grzech choćby najsilniejszy, skoro wydrzesz z łona,
Natychmiast przed oczyma spowiednika skona.
Jak drzewo, gdy mu ziemię obedrzesz z korzeni,
Choć silne, wkrótce uschnie od słońca promieni.
Jeśli człowiek, przynaglony opisaną wyżej potrzebą, przychodzi do sakramentu pokuty, i sam penitent i spowiednik powinni zadbać o to, żeby nie zabrakło w tej spowiedzi wymiarów ściśle religijnych, które stanowią przecież istotę sakramentu. Bo niedobrze by było, gdyby sakrament został wykorzystany tylko do zaspokojenia co prawda głębokiej, ale tylko ludzkiej potrzeby krytycznego spojrzenia na całe swoje życie i zmobilizowania się do jakiejś pozytywnej zmiany. W sakramencie pokuty chodzi jednak o to, żeby możliwie w całej prawdzie stanąć przed Bogiem, żeby próbować zrozumieć ból, jaki sprawiamy Bogu naszymi grzechami, żeby zawstydzić się swojej niewdzięczności wobec Boga i żeby przyłączyć się do potępienia, jakie przeciwko moim grzechom, z miłości do mnie, wypowiada Pan Jezus.
Pragnę uzdrowienia
Najważniejszym przecież powodem, dla którego przychodzę do spowiedzi jest to, że bardzo pragnę, ażeby Jezus zechciał mi przebaczyć i uzdrowić mnie, i przygarnąć do swego Serca. Co się dzieje, kiedy człowiek, nieraz po długim błądzeniu, przystępuje w końcu do sakramentu pokuty? Taki człowiek jakby “pozwala” Dobremu Pasterzowi, żeby wziął swoją zagubioną owieczkę na ramiona i przyniósł do owczarni. Spowiedź jest jakby jękiem, który przywołuje Dobrego Samarytanina, żeby się nade mną pochylił i opatrzył moje rany. Jest jakby powrotem syna marnotrawnego i jego wtuleniem się w ramiona Miłosiernego Ojca.
W bardzo ostrych – ale jakże prawdziwych – obrazach opisywał odpuszczenie grzechów Orygenes, wielki teolog z pierwszej połowy III wieku. Przebaczenie win jest to, po pierwsze, wyrwanie z mojej duszy chwastów, “których nie sadził Ojciec niebieski” (Mt 15,13). Po wtóre, jest to zburzenie domu, który został wybudowany bez fundamentu (Mt 7,26). Po trzecie, jest to zabicie grzesznika, który się we mnie rozpanoszył (Ef 4,22). To wyrywanie, burzenie i zabijanie – powiada Orygenes – jest warunkiem niezbędnym, abym mógł się stać miłą Bogu rolą uprawną, abym mógł rozpocząć budowanie na mocnym fundamencie i aby mógł się we mnie rozwijać człowiek nowy, prawdziwie Boży, zdolny do życia wiecznego (Wykład Księgi Jeremiasza, 1,l4–16).
Oryginalnie argumentował Orygenes – dziś takiej argumentacji raczej się nie słyszy – dlaczego należy pokonać wstyd przed spowiedzią. Naszym śmiertelnym wrogiem – przypominał – jest szatan. To on pobudza nas i kusi do grzechu, i on oskarża nas przed Bogiem, kiedy grzech popełnimy. Jest jednak sposób na tego przeklętnika: jeśli my sami oskarżymy się przed Bogiem i ludźmi ze swoich grzechów, i uzyskamy Boże przebaczenie, wówczas szatan oskarżać nas już nie może (Wykład Księgi Kapłańskiej, 3,4).
Trzy najczęstsze argumenty starożytnych chrześcijan, ażeby przezwyciężyć wstyd przed spowiedzią, można usłyszeć również w dzisiejszych kościołach. ,,Pokaż, żeś naprawdę znienawidził grzech” — przekonywał, w roku 380, do pokonania wstydu przed spowiedzią święty Grzegorz z Nazjanzu (Mowa, 40,27). Czasem dodawano, że wstyd spowiedzi można potraktować jako pokutę za grzech, a także jako zaporę przed grzechami przyszłymi. To zapewne miał na myśli święty Ambroży, kiedy pisał: “Wstydem jest dla każdego wyznawać swe grzechy, ale ten wstyd orze twoje pole, usuwa wciąż odradzające się ciernie, obcina kolce, przywraca dorodne owoce, które już zamierały” (O pokucie, 2,1,5).
“Lepiej teraz przeżyć wstyd przed jednym człowiekiem, niż na Sądzie Ostatecznym wstydzić się wobec wszystkich narodów” – ten drugi argument przytaczam za jednym z wczesnośredniowiecznych synodów (Mansi 13,1026), ale analogiczną myśl znajdziemy u wielu znacznie wcześniejszych Ojców Kościoła. Można spojrzenie to uzupełnić ogromnie ważnym pytaniem: jakich grzechów podczas naszych spowiedzi my się nie wstydzimy? Czy zanikanie w naszym codziennym języku takich wyrazów, jak ,,bezwstyd” czy ,,bezwstydnik” nie sygnalizuje niepokojących zmian w naszej wrażliwości na zło i grzech?
W sercu ukryte
Do pokonania wstydu przed jasnym wyznaniem swoich grzechów starożytni chrześcijanie najczęściej zachęcali się za pomocą obrazu wizyty u lekarza. “Ci, którzy unikają oskarżenia się z grzechów, albo odkładają je z dnia na dzień – pisał na przełomie II i III wieku Tertulian – więcej myślą o tym, że łączy się to z doznaniem wstydu, niż o zbawieniu. Są podobni do tych, którzy nabawili się choroby na wstydliwych częściach ciała i wstydzą się lekarzy, i w ten sposób giną jako ofiary nierozumnej swej wstydliwości” (O pokucie, 10).
I kontynuuje Tertulian swoje spojrzenie na wstyd przyznania się do grzechów w perspektywie metafory lekarskiej: “owszem, wyznać grzechy to tak jakby człowiek poddał się chirurgicznej operacji, albo jakimś innym uciążliwym zabiegom lekarskim. To boli! Ale ten ból przynosi zdrowie i usuwa bez porównania gorsze bóle choroby.”
Niemal dwa wieki później, w roku 389, święty Hieronim skupi swą uwagę szczególnie na tym, żebyśmy się nie wstydzili wyznać grzechów popełnionych w samym tylko sercu, a więc tych grzechów, których żadne oko ludzkie nie zauważy: “Gdy w ukryciu ukąsi kogoś wąż–szatan i bez wiedzy [innych ludzi] wleje w niego jad grzechu, to jeśli ukąszony będzie milczał, nie czynił pokuty, ani nie powierzy swej rany bratu i nauczycielowi, wówczas brat i nauczyciel, którzy mają język zdolny do uleczenia, nie będą mogli łatwo mu pomóc. Jeśli więc chory wstydzi się powierzyć swą ranę lekarzowi, to nie znając lekarstwa, nie wyzdrowieje” (Komentarz do Księgi Eklezjastesa, 10,11).
Czy rzeczywiście grzechy popełnione w samym tylko sercu są aż tak niebezpieczne? W Katechizmie Kościoła Katolickiego znajduje się prowokująca teza, że mogą być one nawet bardziej niebezpieczne, niż grzechy jawne: “Na spowiedzi penitenci powinni wyznać wszystkie grzechy śmiertelne, których są świadomi po dokładnym zbadaniu siebie, chociażby były najbardziej skryte i popełnione tylko przeciw dwu ostatnim przykazaniom Dekalogu, ponieważ niekiedy ciężej ranią one duszę i są bardziej niebezpieczne niż popełnione jawnie” (nr 1456).
Przełóżmy to na konkrety. Nawiązując do znanego przysłowia: zamiar kradzieży koniczka jest zapewne cięższym grzechem niż rzeczywista kradzież rzemyczka, a planowanie zabójstwa jest o wiele cięższym grzechem niż niejeden grzech popełniony słowem lub uczynkiem. Otóż z tej perspektywy można szczególnie wyraźnie zobaczyć, jakim błogosławieństwem jest dla nas możliwość wystawienia się na wstyd spowiedzi: wrzód nabrzmiewający w sercu zostaje przecięty, zanim przejawi się w złych czynach, a rany grzechów popełnionych zaczynają się goić. Najważniejsze jednak, że Miłosierny Ojciec rozpoznaje w marnotrawnym synu lub córce swoje ukochane dziecko.
o. Jacek Salij OP/Tygodnik Idziemy
__________________________________________________________________________________________________________________________
Czy z każdego grzechu trzeba się spowiadać od razu?
Adobe Stock
***
Jak dobrze wiemy z nauki Kościoła, grzechy dzielą się na powszednie i ciężkie. W czym tkwi ich różnica i czy z każdego grzechu trzeba od razu się spowiadać?
Obecnie w teologii moralnej, czyli tej, która zajmuje się naszym postępowaniem i jego skutkami, częściej mówi się i pisze o tym, że grzechy dzielą się na śmiertelne (ciężkie) i powszednie (lekkie). W gruncie rzeczy chodzi o to samo, ponieważ nazewnictwo nie jest tu najważniejsze, ale to, czy popełniony przeze mnie grzech zagraża mojemu zbawieniu, a więc mojemu życiu wiecznemu, czy też nie wpływa bezpośrednio na to, że po tym życiu będę oglądał Pana Boga twarzą w twarz jako człowiek wiecznie szczęśliwy.
Zgodnie z nauką Kościoła katolickiego grzech to wykroczenie przeciw rozumowi, prawdzie, sumieniu. To brak miłości względem Boga, drugiego człowieka i samego siebie. Niszczy on naturę ludzką i godzi w naszą solidarność (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 1849). Tak naprawdę grzech niszczy relacje między osobą grzeszącą i Stwórcą, między grzesznikiem a innymi ludźmi, oraz uderza w tego, kto grzeszy. Innymi słowy – to rodzaj autodestrukcji.
W przypadku grzechu śmiertelnego istnieją jednocześnie następujące okoliczności: odnosi się on do bardzo ważnej sprawy (poważna materia), jest dokonany w pełni świadomie (pełna świadomość) i z premedytacją (pełna dobrowolność). Precyzując owe 3 warunki, całkowita dobrowolność polega na tym, że nie tylko popełniam grzech, dopuszczam się go, ale pragnę go popełnić, chcę to zrobić; dalej – jestem świadom znaczenia grzechu i jego konsekwencji, czyli wybieram zło w pełni świadomie; a jeśli chodzi o jego poważną materię, to wyznaczają ją np. Boże przykazania – ich przekroczenie to grzech śmiertelny (takimi grzechami są też te tzw. wołające o pomstę do nieba, czyli: bratobójstwo, sodomia, uciskanie ubogich, wdów, sierot czy wstrzymywanie należnej zapłaty pracownikom). Aby na powrót uzyskać stan łaski uświęcającej, w przypadku grzechów śmiertelnych, należy jak najszybciej skorzystać z sakramentu pokuty i pojednania. Nie można niejako „samemu” oczyścić się z ich ciężaru. Konieczna jest spowiedź.
Grzech powszedni natomiast to wykroczenie przeciwko prawu Bożemu i moralności w materii lekkiej (może też być ciężkiej, ale bez całkowitej zgody bądź świadomości czynionego zła). Oczywiście, grzechy powszednie też należy wyznać przy najbliższej spowiedzi, ale one nie niszczą więzi z Panem Bogiem zadzierzgniętej podczas przyjęcia chrztu św.
Warto zwrócić uwagę na to, że choć grzech ma wymiar osobisty, to w pewnych kontekstach możemy ponosić odpowiedzialność za grzechy innych. Sytuacje takie mają miejsce wtedy, kiedy np.: uczestniczymy w nich dobrowolnie i bezpośrednio; celowo aranżujemy, zlecamy czy też nakazujemy niewłaściwe postępowanie; nie wyjawiamy ich, choć jesteśmy do tego zobowiązani, nie przeszkadzamy w ich popełnieniu; chronimy tych, którzy popełniają złe rzeczy; milczymy, widząc cudzy grzech; pochwalamy go.
W każdym razie najważniejsze jest stałe dbanie o to, aby być w stanie łaski uświęcającej. Jeśli tak będzie, z jej pomocą unikniemy grzechów śmiertelnych, a i powszednie też będą się nam rzadziej przytrafiać.
red. /ks.JP/Tygodnik Niedziela
__________________________________________________________________________________________________________________________
RACHUNEK SUMIENIA
Przygotowanie do spowiedzi
*****
Modlitwa przed spowiedzią:
Ojcze Niebieski, Ty znasz mnie do głębi – znasz każdy szczegół mego życia.
Przeznaczyłeś mnie do życia z sobą w wieczności, często o tym zapominam.
Jestem słaby, niestały, tak łatwo się wybielam, usprawiedliwiam.
Pozwó1 mi widzieć siebie tak, jak Ty mnie widzisz.
Osądzać bez wybiegów intencje, jakimi kieruję się w życiu.
Oświeć mnie, abym rozpoznał swe grzechy przeciw Tobie i przeciwko moim bliźnim.
Abym miał odwagę uznania, że źle postępuję, że potrzebuję zmiany postępowania, myślenia, nawrócenia.
Daj łaskę prawdziwego żalu i poprawy, abym doznał radości Twojego przebaczenia.
Niech Twoje miłosierdzie, Boże, uleczy moje rany, wzmocni moją wolę pełnienia Twojej woli.
Kiedy ostatni raz byłem u spowiedzi?
Czy odprawiłem zadaną pokutę?
Czy wynagrodziłem Bogu i bliźniemu za wyrządzone krzywdy?
Czy podjąłem wysiłek wyzbywania się swoich wad, słabości, nałogów?
Oceniając swoje postępowanie, stańmy przed obliczem Boga i odpowiedzmy sobie na
następujące pytania:
PIERWSZE I NAJWAŻNIEJSZE PRZYKAZANIE MÓWI:
Miłuj Pana, Boga swego, całym sercem, całym duszą, całym swoim umysłem, całym sobą.
Czy modlę się rano i wieczorem? Czy była to prawdziwa rozmowa mego serca z Bogiem, czy tylko zwykła formalność?
Czy szukam u Boga rady, pomocy w cierpieniach, pokusach?
Czy zastanawiam się nad tym, jaka jest względem mnie wola Boża?
Czy w niedziele i święta uczestniczę we Mszy św. i troszczę się o to, by uczestniczyli w niej wszyscy domownicy?
Czy proponuję swym bliskim wspólną modlitwę?
Czy w niedziele nie wykonuję prac niekoniecznych?
Czy wyznaję otwarcie swoją wiarę przez udział w niedzielnych Mszach św., w procesjach publicznych i wówczas, kiedy mnie o to pytają?
Czy wspieram materialnie działalność parafii? Czy interesuję się jej potrzebami?
Czy nie uchylam się od udziału w pracach na jej rzecz?
Czy w miarę swoich możliwości biorę udział w działalności grup modlitewnych, grup troszczących się o katechizację dzieci i młodzieży?
Czy wspomagam dzieła dobroczynne na rzecz ubogich, ludzi znajdujących się w trudnych okolicznościach?
Czy staram się poznać naukę Kościoła przez lekturę stosownych książek, uczestniczenie w rekolekcjach, udział w spotkaniach grup formacyjnych?
Czy zachęcam do tego swoich bliskich, swoje dzieci?
Czy odrzucam horoskopy, karty do tarota, wróżbiarstwo, magię, treści głoszone przez
wysłanników sekt i czuwam, by moi bliscy nie dali się w nie uwikłać?
Czy czytam systematycznie katolicką prasę, słucham katolickich rozgłośni radiowych,
oglądam katolickie programy telewizyjne?
Czy oponuję, kiedy bluźni się Bogu, niesłusznie krytykuje Kościół?
DRUGIE Z NAJWAŻNIEJSZYCH PRZYKAZAŃ MÓWI:
Miłuj bliźniego jak siebie samego.
Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem (por. J 13,34).
Kto mówi, że miłuje Boga, a bliźniego ma w nienawiści, jest kłamcą (por. 1 J 4, 20).
Czy szanuję rodziców?
Czy nie wyrządzam im przykrości, nie lekceważę, czy troszczę się o ich potrzeby?
Czy się za nich modlę?
Czy nie daję dzieciom złego przykładu (klątwy, pijaństwo, nieprzyzwoite żarty, stosowanie przemocy, spędzanie zbyt dużo czasu przed telewizorem)?
Czy troszczę się o wychowanie dzieci w poszanowaniu godności własnej i innych?
Czy wiem, jakie filmy oglądają? Jakie czytają czasopisma, książki? Z kim przebywają?
Co robią z otrzymanymi pieniędzmi? Gdzie spędzają wolny czas? Czy nie pobłażam ich moralnym przewinieniom (lenistwu, samolubstwu, lekceważeniu bliźnich, przemocy, kradzieży, pijaństwu)?
Czy interesuję się zachowaniem dzieci w szkole, wymagam od nich szacunku dla nauczycieli, odrobienia zadanych lekcji?
Czy nie wtrącam się zbytnio w życie rodzinne dorosłych dzieci, wzniecając konflikty?
Czy żyję w zgodzie z rodzeństwem, krewnymi i kolegami w szkole, w pracy?
Czy traktuję życzliwie sąsiadów, współpracowników? Czy nie żywię do nich pretensji, urazów? Czy nie zazdroszczę im sukcesów, nie mszczę się, nie wzniecam nieporozumień?
Czy solidnie wypełniam swoje obowiązki w pracy?
Czy nie zatrzymuję lub nie pomniejszam słusznego wynagrodzenia za pracę?
Czy nie szkodzę swojemu zdrowiu przez picie alkoholu, palenie?
Czy nie trwonię pieniędzy na hazard (gry w karty, loterie)?
Czy nie prowadziłem samochodu po wypiciu alkoholu lub z nadmierną szybkością?
Czy nie używałem narkotyków lub nie dostarczałem ich innym?
Czy kogoś nie uderzyłem, nie pobiłem?
Czy unikam złego towarzystwa?
Czy nie byłem powodem rozbicia własnej lub innej rodziny?
Czy jestem czysty w myślach, pragnieniach?
Czy nie oglądam filmów pornograficznych, czy nie kupuję takich czasopism?
Czy nie lubuję się w nieprzyzwoitych rozmowach, żartach?
Czy nie dopuściłem się z kimś nieprzyzwoitych czynów?
Czy nie zdradziłem współmałżonka?
Czy szanowałem poczęte życie?
Czy nie dokonałem aborcji lub nie namawiałem do niej?
Czy nie przywłaszczyłem sobie cudzej rzeczy, mienia publicznego, czy go bezmyślnie
nie niszczyłem?
Czy nie dałem się skusić łapówką?
Czy oddałem długi, pożyczki?
Czy nie jestem chciwy, pyszałkowaty? Czy nie wynoszę się nad innych?
Czy nie chce zawsze postawić na swoim, skupić uwagi tylko na sobie?
Czy umiem przebaczyć, być wyrozumiałym, cierpliwym, ustępliwym, usłużnym?
Czy pomagam w codziennych pracach domowych?
Czy nie uchylam się od odpowiedzialności za życie wspólnoty lokalnej, narodowej?
Czy nie głosowałem na ugrupowania lub ludzi mających programy niezgodne z nauką katolicką?
Czy zachowuję umiarkowanie w jedzeniu?
Czy nie kupuję zbyt kosztownych lub niekoniecznych rzeczy?
Czy nie odmawiam wsparcia ludziom wyciągającym do mnie rękę po pomoc?
Czy pomagam innym, zwłaszcza swoim krewnym?
Czy, na miarę swych możliwości, wspieram potrzebujących, zwłaszcza osoby starsze, wdowy, sieroty, rodziny wielodzietne, bezdomnych, chorych, potrzebujących leczenia, ofiary kataklizmów?
Czy pamiętam, że kubek wody podany bliźniemu jest pomocą samemu spragnionemu Jezusowi?
Czy nie kłamałem i czy z tego nie wynikła jakaś szkoda?
Czy nie mówiłem źle o innych, nie oczerniałem ich, nie rzucałem podejrzeń?
Czy nie zazdrościłem innym powodzenia?
Czy dotrzymuję obietnic?
Czy miałem odwagę bronienia prawdy?
Czy prostowałem krzywdzące opinie o innych?
Czy nie powtarzałem niesprawdzonych plotek?
Czy w piątki zachowywałem wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych?
Czy w Środę Popielcową i Wielki Piątek zachowywałem post ścisły?
Czy jest we mnie prawdziwa chęć przemiany życia, czy tylko uzyskania rozgrzeszenia?
Jaka jest moja wada główna?
AKT ŻALU
Boże, mój Ojcze, żałuję za me złości jedynie dla Twej miłości.
Bądź miłościw mnie grzesznemu, całym sercem skruszonemu.
Boże, choć Cię nie pojmuję, jednak nad wszystko miłuję. Nad wszystko, co jest stworzone, boś Ty Dobro Nieskończone.
SPOWIEDŹ
Spowiedź rozpoczynamy znakiem krzyża i słowami:
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.
Ostatni raz byłem u spowiedzi…
Nałożona pokutę odprawiłem.
Obraziłem Pana Boga następującymi grzechami:
Po wymienieniu grzechów mówimy:
Więcej grzechów nie pamiętam.
Za wszystkie serdecznie żałuję.
Proszę o pokutę i rozgrzeszenie.
Czekamy na wypowiedzenie nad nami słów rozgrzeszenia przez kapłana, modląc się np. słowami:
Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu… lub: Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną.
Modlitwa papieża Klemensa XI
Wierzę w Ciebie, Panie, lecz wzmocnij moją wiarę,
Ufam Tobie, ale wspomóż moją nadzieję,
Miłuję Ciebie, lecz uczyń moją miłość bardziej gorącą.
Żałuję za moje grzechy, ale spraw, bym żałował doskonalej.
Uwielbiam Ciebie jako Stwórcę wszechrzeczy.
Napełnij mnie swoją mądrością. Otocz swoją dobrocią
Chroń swoją potęgą. Ofiaruję Ci moje myśli,
aby trwały przy Tobie; moje słowa i uczynki,
aby były zgodne z Twoją wolą; i całe moje postępowanie,
aby było życiem wyłącznie dla Ciebie.
Chcę tego, czego Ty chcesz. Chcę, jak Ty chcesz i jak długo chcesz.
Proszę Cię, Panie, abyś oświetlił mój rozum,
pobudził moją wolę, oczyścił intencje, uświęcił serce.
Daj mi, Dobry Boże, miłość ku Tobie i wstręt do moich wad,
szczerą troskę o bliźnich i pogardę tego,
co sprowadza na świat zło.
Pomóż mi zwyciężyć pożądliwości – umartwieniem,
skąpstwo – jałmużną,
gniewliwość – łagodnością,
a lenistwo – pracowitością.
Spraw, bym był skupiony w modlitwie,
wstrzemięźliwy przy posiłkach, dokładny w pracy,
wytrwały w podejmowanych działaniach.
Naucz mnie, jak małe jest to, co ziemskie,
jak wielkie to, co Boskie.
Jak przemijające, co doczesne, jak nieskończone, co wieczne.
Proszę o to przez Chrystusa, mojego Pana. Amen.
__________________________________________________________________________________________________________________________
Bp Lechowicz: Przychodzę do ordynariatu polowego jako duszpasterz a nie żołnierz
Do ordynariatu polowego Wojska Polskiego przychodzę w pierwszym rzędzie jako biskup-duszpasterz, a nie jako żołnierz – powiedział PAP nowo mianowany przez papieża Franciszka biskup polowy Wojska Polskiego Wiesław Lechowicz. Zapewnił, że będzie służył bez względu na okoliczności.
Papież Franciszek mianował 15 stycznia br. nowym ordynariuszem polowym Wojska Polskiego dotychczasowego biskupa pomocniczego diecezji tarnowskiej i wieloletniego Delegata KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej bp. Wiesława Lechowicza. Od października 2011 r. duchowny pełni funkcję Delegata KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej oraz przewodniczącego Komisji ds. Polonii i Polaków za Granicą. Posługę Delegata KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej będzie świadczył do najbliższego Zebrania Plenarnego KEP, które zaplanowane jest na marzec.
Jako biskup Wojska Polskiego będzie stał na czele ordynariatu polowego, który został przywrócony i powołany przez św. Jana Pawła II 21 stycznia 1991 roku.
Po zmianach politycznych 1989 r. zgodnie z decyzją papieża Jana Pawła II ordynariuszem wojskowym został ks. prał. Sławoj Leszek Głódź, pierwszy po II wojnie światowej biskup polowy. Hierarcha utworzył wszystkie niezbędne instytucje diecezji wojskowej i wprowadził księży kapelanów do jednostek wojskowych. W roku 2004 nowym ordynariuszem polowym został bp Tadeusz Płoski, który pełnił tę posługę do roku 2010, kiedy to zginął w katastrofie smoleńskiej. Jego następcą został bp Józef Guzdek, obecnie w stopniu generała brygady. Dwaj ostatni duszpasterze stanęli przed wyzwaniami związanymi z redukcją polskiej armii, rezygnacją z zasadniczej służby zawodowej i uzawodowieniem wojska, jak też dyslokacją jednostek wojskowych.
“Do ordynariatu polowego Wojska Polskiego przychodzę w pierwszym rzędzie jako biskup-duszpasterz, a nie jako żołnierz. Moja podstawowa misja się nie zmienia; jako biskup jestem głosicielem Ewangelii i szafarzem sakramentów, dbającym o wspólnotę wiernych, by wzrastała w wierze i miłości” – powiedział PAP nowo mianowany przez papieża Franciszka biskup polowy Wojska Polskiego Wiesław Lechowicz
Zaznaczył, że “z nominacją na biskupa polowego zmienia się kontekst jego misji”.
“Jestem posłany do kapelanów wojskowych i żołnierzy Wojska Polskiego, z czym wiąże się szereg nowych wyzwań. Z wszystkich nawet nie zdaję sobie obecnie sprawy. Nie ulega jednak wątpliwości, że oprócz porządku kościelnego obowiązywać mnie będzie respektowanie zasad panujących w wojsku” – powiedział bp Lechowicz.
Podkreślił, że posługujący wśród żołnierzy kapelani muszą być gotowi na każdą sytuację, na każde wezwanie do podjęcia służby tak w stanie pokoju, jak wojny.
Zaznaczył, że swoją misję pragnie pełnić w duchu służby. Wyjaśnił, że “przygotowanie żołnierzy do służby w stanie zagrożenia niepodległości Polski, a więc w stanie wojny – to jest podstawowa misja biskupa polowego i kapelanów wojskowych”. “Natomiast w czasie pokoju najważniejsza jest troska o ducha chrześcijańskiego, żeby towarzyszyć z posługą słowa i sakramentalną żołnierzom i ich rodzinom” – wskazał bp Lechowicz.
Jego ingres do katedry polowej WP w Warszawie odbędzie się w sobotę 12 lutego 2022 r. o godz. 11.00. Przed liturgią nastąpi kanoniczne przekazanie ordynariatu polowego Wojska Polskiego. “Będzie to oznaczało, że obejmę jurysdykcję nad ordynariatem polowym, czyli będę miał prawo do podejmowania wiążących decyzji” – powiedział PAP bp Lechowicz.
W jego ocenie sytuacja międzynarodowa jest bardzo trudna. “Jesteśmy obecnie na jakimś zakręcie. Dwa lata temu trudno było sobie wyobrazić czas pandemii i tego, jak wiele może on zmienić w funkcjonowaniu współczesnego świata. Jeszcze rok temu nie przewidywaliśmy napięć i konfliktów na granicy polskiej z którymkolwiek z sąsiadów. Tymczasem ostatnie miesiące pokazują nam, że nie ma takich rzeczy, które byłyby nam dane raz na zawsze. Wciąż trzeba być czujnym, stać na straży państwa, czuwając nad jego bezpieczeństwem” – zaznaczył bp Lechowicz.
Wyraził jednocześnie uznanie dla posługi dotychczasowych biskupów polowych i księży kapelanach. “Chciałbym być godnym kontynuatorem pracy dotychczasowych biskupów polowych i nie tyle wodzem, co bratem w posłudze kapłańskiej dla kapelanów” – wyznał.
Zapowiedział również, że pragnie duszpasterską troską objąć rodziny żołnierzy. “Im mocniejsza w wierze rodzina, im bardziej ugruntowana na wartościach chrześcijańskich i patriotycznych, tym większe szanse na mądre i skuteczne służenie Ojczyźnie”.
Wskazał ponadto na podobieństwa między duszpasterstwem polonijnym a ordynariatem polowym.
“Parafie polonijne są rozsiane po całym świecie. Parafie wojskowe są rozmieszczone po całej Polsce. Na terenie naszego kraju mamy ponad 70 jednostek parafialnych należących do ordynariatu polowego. Parafie wojskowe podobnie jak polonijne mają charakter nie terytorialny, lecz personalny. W duszpasterstwie polonijnym bardzo dużą wagę przywiązuje się do troski o polskie dziedzictwo – o naukę języka polskiego, historii, kultury. Edukacji patriotyczna jest też ważna w posłudze kapelanów i w służbie żołnierzy. W ordynariacie polowym każdy kapelan łącznie z biskupem polowym stoi na straży państwa – w sensie dosłownym strzegąc granic, ale także na straży tego dziedzictwa, któremu na imię Polska” – powiedział bp Lechowicz.
Biskup nominat dodał, że włączy się w prace trwającego w ordynariacie polowym synodu. “Wszyscy doskonale wiedzą, że wojsko jest strukturą, w której panuje hierarchia. Sam jestem ciekawy, jak ta synodalność może się w tym środowisku oraz szeroko rozumianym duszpasterstwie wojskowym wyrażać”.
Powiedział, że siłę do pasterskiej posługi będzie czerpał z osobistej więzi z Chrystusem, z mądrości Ewangelii, z łaski sakramentów oraz z bycia blisko ludzi.
Dewizą biskupią bp. Lechowicza są słowa: “In finem diligere”, czyli “Do końca umiłować”. “W perspektywie funkcji biskupa polowego słowa te brzmią jeszcze bardziej zobowiązująco” – podkreśla biskup polowy.
Kapelani ordynariatu polowego posiadają stopnie wojskowe. Najniższym stopniem kapłanów jest podporucznik, najwyższym – generał dywizji.
__________________________________________________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________________________________________________
WE WTORKI – MSZA ŚW. W KAPLICY-IZBIE JEZUSA MIŁOSIERNEGO O GODZ. 19.30
* PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ – GODZINNA ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU
__________________________________________________________________________________________________________________________
I SOBOTA MIESIĄCA – 5 LUTEGO 2022 – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
PO MSZY ŚW. O GODZ. 18.00 – NABOŻEŃSTWO WYNAGRADZAJĄCE ZA ZNIEWAGI I BLUŹNIERSTWA PRZECIWKO NIEPOKALANEMU SERCU NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNIE:
* Medytacja
* Modlitwa Różańcowa
Teksty ze Wspomnień Siostry Łucji:
Następnie podnieśliśmy oczy ku naszej Pani, która nam powiedziała z dobrocią i ze smutkiem: „Widzieliście piekło, dokąd idą dusze biednych grzeszników. Aby ich ratować, Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeśli zrobi się to, co ja wam mówię, wiele dusz zostanie uratowanych, nastanie pokój na świecie. Wojna się skończy. Ale jeżeli się nie przestanie obrażać Boga, to za pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, gorsza. Kiedy ujrzycie noc oświetloną przez nieznane światło, wiedzcie, że to jest wielki znak, który wam Bóg daje, że ukarze świat za jego zbrodnie przez wojnę, głód i prześladowania Kościoła i Ojca Świętego. Żeby temu zapobiec, przyjdę, by żądać poświęcenia Rosji memu Niepokalanemu Sercu i ofiarowania Komunii św. w pierwsze soboty na zadośćuczynienie. Jeżeli ludzie me życzenia spełnią, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, Rosja rozszerzy swoje błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła. Sprawiedliwi będą męczeni, Ojciec Święty będzie bardzo cierpieć, wiele narodów zostanie zniszczonych, na koniec zatriumfuje moje Niepokalane Serce. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci, a dla świata nastanie okres pokoju”.
„Odmawiajcie codziennie różaniec, aby uzyskać pokój dla świata i koniec wojny!”.
Krótko przed pójściem do szpitala mówiła Hiacynta mi:
„Już niedługo pójdę do nieba. Ty tu zostaniesz, aby ludziom powiedzieć, że Bóg chce wprowadzić na świecie nabożeństwo do Niepokalanego Serca Maryi. Kiedy nadejdzie czas, aby o tym mówić, nie kryj się. Powiedz wszystkim ludziom, że Bóg daje nam łaski za pośrednictwem Niepokalanego Serca Maryi, że ludzie muszą je uprosić przez to Serce, że Serce Jezusa chce, aby obok Niego wielbiono Niepokalane Serce Maryi. Niech proszą o pokój Niepokalane Serce Maryi, bo Bóg temu Sercu powierzył pokój na świecie. Ach, gdybym mogła włożyć w serca wszystkich ludzi ogień, który płonie w głębi mojego serca, i który sprawia, że kocham tak bardzo Serce Jezusa i Serce Maryi?”
_______________________________________________________________________
ISTOTA NABOŻEŃSTWA PIĘCI PIERWSZYCH SOBÓT MIESIĄCA
Podczas drugiego objawienia dzieciom w Fatimie, 13 czerwca 1917 roku, Maryja powiedziała, że Franciszka i Hiacyntę zabierze już niebawem do nieba, a Łucję jeszcze pozostawi, by przekazała światu nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca. Tak też się stało. Franciszek zmarł w kwietniu 1919 roku, a Hiacynta w lutym 1920.
Pięć lat później osiemnastoletnia Łucja wstąpiła do klasztoru. Tam właśnie 10 grudnia 1925 roku ponownie ujrzała Najświętszą Maryję Pannę, tym razem z Dzieciątkiem Jezus na rękach. Matka Boża zwróciła jej uwagę na swoje otoczone cierniami i poranione Serce, a mały Jezus wezwał Łucję do współczucia ze zranionym ludzkimi grzechami Sercem Maryi. Matka Boża sama przekazała siostrze Łucji na czym polega nabożeństwo pięciu pierwszych sobót miesiąca:
- Spowiedź w pierwszą sobotę. Niekoniecznie musi ona nastąpić dokładnie w ten dzień. Można odbyć ją wcześniej. Ważne, by zrobić to z intencją wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Maryi. Najlepiej wzbudzić w sobie tę intencję, przygotowując się do spowiedzi lub otrzymując rozgrzeszenie.
- Komunia Święta w pierwszą sobotę. Przyjmujemy ją z intencją wynagradzającą Sercu Matki Bożej za wszystkie zniewagi wyrządzone Jej przez nas i innych. Najbardziej oczywiste jest przyjęcie Komunii podczas Eucharystii, ale w szczególnych wypadkach można poprosić kapłana o udzielenie jej także poza mszą świętą.
- Jedna część (czyli pięć tajemnic) różańca w pierwszą sobotę. Odmawianie modlitwy różańcowej było przecież najważniejszą z próśb, jakie Maryja skierowała do trojga pastuszków w Fatimie. Rozpoczynając modlitwę, wzbudzamy intencję wynagradzającą – mówimy Matce Bożej, że chcemy modlić się o ratunek dla grzeszników obrażających Jej Serce, a Jej samej okazać w ten sposób naszą dziecięcą miłość. Po każdej tajemnicy należy pamiętać o modlitwie powierzonej dzieciom podczas objawień: O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia.
- Kwadrans rozmyślania nad jedną z 20 Tajemnic Różańcowych w pierwszą sobotę miesiąca. Ważne, by poświęcić piętnaście minut (poza odmawianiem różańca, dodatkowo) na medytację nad wydarzeniami z życia Jezusa i Maryi, nad którymi zatrzymujemy się w modlitwie różańcowej. Może to być po prostu serdeczna rozmowa naszego serca z Maryją o tym, co przeżywało Jej Serce w danym wydarzeniu. Tu także pamiętamy o intencji wynagradzającej za zniewagi uczynione Niepokalanemu Sercu w jakikolwiek sposób.
Pan Jezus pytany przez siostrę Łucję o konkretny czas nabożeństwa – powiedział, że ci, którym trudno jest odbyć to nabożeństwo w pierwszą sobotę miesiąca (stale lub jednorazowo), mogą za zgodą kapłana zrobić to w następującą po niej niedzielę.
Obietnice Matki Bożej
Maryja obiecała, że tym, którzy odprawią nabożeństwo pięciu pierwszych sobót, będzie towarzyszyć w godzinie ich śmierci ze wszystkimi łaskami potrzebnymi do zbawienia. Jednak ta, czy jakakolwiek inna obietnica nie jest istotą nabożeństwa wynagradzającego. Pan Jezus sam powiedział Łucji, że o wiele milsi są mu ci, którzy oprawiają to nabożeństwo nawet nieudolnie, ale ze szczerą intencją wynagrodzenia i pocieszenia Jego ukochanej Matki, niż ci, którzy robią to skrupulatnie, ale bezdusznie, tylko ze względu na obiecane łaski.
Na to pytanie Łucji dlaczego pięć sobót – otrzymała odpowiedź, że to ze względu na pięć rodzajów zniewag, jakimi obrażane i ranione jest Serce Maryi. A są to obelgi przeciw Niepokalanemu Poczęciu, przeciw Jej Dziewictwu, przeciw Jej Bożemu Macierzyństwu, obelgi, przez które usiłuje się wpoić w serca dzieci obojętność, wzgardę, a nawet nienawiść wobec nieskalanej Matki oraz bluźnierstwa, które znieważają Maryję w Jej świętych wizerunkach.
____________________________________________________________________
W czasie każdej Mszy św. kapłan modli się po wspólnej modlitwie OJCZE NASZ: …“Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy zawsze byli wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu”… A przecież żyjemy w czasach ogromnego zamętu głęboko zanurzeni w grzechach wołających o pomstę do Nieba. Nie dajmy się zwieść również i tym, którzy powołują się na słowa z Dzienniczka św. siostry Faustyny o iskrze wychodzącej z Polski a pomijają istotny warunek postawiony przez Pana Jezusa: „jeśli posłuszna będzie Woli Mojej”! Czy ten warunek spełnia się?! Teraz jest czas na pokutę a nie łudzenie się wywyższeniem. Pan nasz Jezus Chrystus kiedy mówił o swoim wywyższeniu – to mówił o swojej śmierci krzyżowej. Weźmy sobie do serca słowa Bożej Matki, która mówi co mamy czynić: “odmawiajcie różaniec i czyńcie pokutę”.
Warto zapamiętać słowa siostry Łucji: …“zobaczyliśmy po lewej stronie Matki Bożej nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”…
Antonio Borelli w swojej książce „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?” tak komentuje tę część:
„Zatem pierwszym punktem do zapamiętania jest to, że ludzkość jest w takim stopniu oddalona od Boga i Jego Kościoła co wyraźnie manifestuje się przez teoretyczne i/lub praktyczne odrzucenie jego nauki i moralności że stanowi to akt buntu przeciwko Bogu, zasługujący na najwyższą karę. Tak istotny wniosek nasuwa się, gdyż wielu dzisiejszych katolików, włącznie z tymi najbardziej znanymi, myśli, mówi i czyni jakby obecna sytuacja świata taka nie była.
Jednakże Matka Boża interweniuje i uzyskuje od Boga, żeby Anioł nie doprowadził swojego działania do końca, co równałoby się zniszczeniu świata. Płomienie rzucane przez Anioła w kierunku ziemi „gasły w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Matki Bożej w jego kierunku” pisze siostra Łucja. Oznacza to, że Matka Boża posiada miłosierne zamiary w stosunku do świata i chce dać mu szansę zbawienia. Lecz do tego konieczne jest, aby ludzkość uznała swój grzech i uczyniła pokutę. Dlatego na końcu tej sceny „Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!”.
Fakt, że Anioł wołał „mocnym głosem” i powtarzał okrzyk „Pokuta” trzykrotnie, wskazuje, że nie chodzi tu o pokutę płynącą z powierzchowności ducha, ale o poważną pokutę, która prowadzi do głębokiego nawrócenia. Wskazuje to ponownie na powagę stanu oddalenia od Boga, w jakim ludzkość się znajduje.“
(fragmenty książki Antonio A. Borellego „Fatima – orędzie tragedii czy nadziei?”, Kraków 2001, str. 34)
________________________________________
MATKA BOŻA CELEM PLUGAWYCH ATAKÓW
Prorocka misja Fatimy nie została zakończona
Nie przypominam sobie sytuacji, by Najświętsza Maryja Panna była w tak krótkim czasie tak często obrażana w tak plugawy sposób jak w ostatnich tygodniach, w okresie poprzedzającym Boże Narodzenie. Oto kilka przykładów. Netflix wyemitował brazylijski film dokumentalny „Pierwsze kuszenie Chrystusa”, w którym Matka Boża przedstawiona została jako prostytutka, zaś Jezus jako homoseksualista. Norweska poczta (Posten Norge) upubliczniła na YouTubie filmową reklamę, w której ukazano Maryję jako cudzołożnicę, która pod nieobecność Józefa ma romans z listonoszem, a owocem ich związku jest bękart o imieniu Jezus. Na terenie uniwersytetu w Bolonii zorganizowano imprezę pt. „Niepokalana Antykoncepcja”, przedstawiając Maryję otoczoną wieńcem nie gwiazd, lecz prezerwatyw (wcześniej w tym samym mieście miała miejsce impreza zatytułowana „Matka Boża płacze spermą”).
Zauważmy, że we wszystkich wspomnianych przypadkach plugawcy i bluźniercy próbują znieważyć Matkę Bożą, przypisując jej nieczystość i rozwiązłość. Jest to „modus operandi” wypróbowany już w przeszłości z powodzeniem wobec innych kobiet. Przywołajmy dwa przypadki.
Pierwszy dotyczy królowej Francji Marii Antoniny Austriaczki, żony Ludwika XVI. Wybitny brytyjski filozof polityczny Edmund Burke, autor głośnych „Rozważań o rewolucji we Francji”, uważał ją za jedną z najbardziej fascynujących osobowości, jakie spotkał w swoim życiu. Kiedy poznał królową w Paryżu, był pewien, że w narodzie rycerzy i ludzi honoru „dziesięć tysięcy szpad wyskoczy z pochew, by bronić jej nawet przed spojrzeniem, które mogłoby ją obrazić”.
Maria Antonina, wywodząca się z arcykatolickiego rodu Habsburgów, była jednak wyjątkowo znienawidzona przez libertyńskie elity Francji. Jeszcze przed rewolucją zaczęto prowadzić przeciw niej zorganizowaną akcję dyfamacyjną.
Nieżyjący już amerykański badacz Warren H. Carroll w swej „Historii chrześcijaństwa” pisał, iż: „francuska opinia publiczna była skłonna myśleć najgorsze rzeczy o cudzoziemskiej królowej. Pamięć i reputacja żadnej z kobiet, i niewielu mężczyzn, nie została nigdy tak dokładnie i tak niesprawiedliwie zszargana przez współczesną im opinię. Dostęp do najgorszych z wymierzonych w nią pamfletów, pisanych i publikowanych tuż przed wybuchem i w trakcie trwania rewolucji francuskiej, przechowywanych w zbiorach francuskiej Biblioteki Narodowej, po dziś dzień wiąże się z koniecznością posiadania specjalnego zezwolenia. (Jest wśród nich wiele obrzydliwych, obscenicznych druków i ilustracji o charakterze zdecydowanie pornograficznym, przedstawiających królową Francji jako uczestniczkę wyuzdanych orgii). Choć nie daje się dziś wiary najobrzydliwszym, najbardziej obscenicznym kalumniom, to nad jej imieniem nadal unosi się odór skandalu, a ją samą otacza aura pogardy. W końcu dosłownie cały zachodni świat wciąż wierzy, że to ona właśnie na wieść o tym, że lud nie ma chleba, odpowiedziała: «To niech jedzą ciastka!« Rzecz w tym, że nigdy podobnych słów nie wypowiedziała, niezależnie od tego, jak wielu ludzi w to wierzy. Tą, która wypowiedziała te słowa, była żona Ludwika XIV, prababka Ludwika XVI, męża Marii Antoniny”.
Kiedy Maria Antonina jechała na szafot, żadna szpada nie wysunęła się w jej obronie. Cześć królowej została bowiem uprzednio tak zbrukana, a jej imię tak zniesławione, że budziła jak najgorsze uczucia wśród tłumu, który towarzysząc jej w drodze na gilotynę krzyczał „Śmierć Austriaczce!”
W ostatnim liście, pisanym w celi śmierci w dniu egzekucji, Maria Antonina skreśliła następujące słowa: „Umieram w religii katolickiej, apostolskiej, rzymskiej. W religii moich ojców, w której zostałam wychowana i którą zawsze wyznawałam. (…) Szczerze błagam Boga o wybaczenie moich win, które mogłam popełnić w moim życiu. (…) Przebaczam wszystkim moim nieprzyjaciołom, którzy wyrządzili mi zło”.
Druga z historii dotyczy ostatniej cesarzowej Rosji, żony cara Mikołaja II, Aleksandry. Jeszcze podczas trwania I wojny światowej rewolucjoniści rozpoczęli skuteczną kampanię zniesławiającą monarchinię, rozpowszechniając rynsztokowe pamflety na jej temat m.in. wśród żołnierzy na froncie.
Karol Wędziagolski, naoczny świadek tamtych wydarzeń, tak opisywał to w swoich „Pamiętnikach”: „W tym czasie w okopach krążyły już z rąk do rąk tysiące odbitek nikczemnych fotomontaży, świetnie technicznie wykonanych, przedstawiających carową i jej cztery córki w najbardziej sprośnych scenach z Rasputinem, na tle łaźni, w zupełnym obnażeniu wszystkich postaci, w kolejnej i haniebnej intymności matki i córek z «opatrznościowym« starcem. Miliony prostaków uwierzyło, bo nie uwierzyć nie umiało, w autentyczność tych dokumentów. A kiedy uwierzyli, otworzyła się przed nimi przepaść. Gdy mistyczna aureola nad pomazańcami bożymi rozwiała się w «pochabnej» mgle burdelu, w prostackich duszach stała się katastrofa największa, jaka się może w duszach wydarzyć po obaleniu wczorajszych bogów. Groźny pomruk, jeszcze tłumiony i przyduszony strachem, potoczył się po eurazyjskiej równinie, odbijając się ustokrotnionym echem przerażenia i gniewu”.
Wędziagolski pisał: „Inteligencja łącznie z pospólstwem wierzyła wszystkiemu, bo sama stawała się pospólstwem”.
Epilog znamy: rozstrzelanie całej rodziny carskiej – Mikołaja II, jego żony Aleksandry, ich czterech córek i synka. Egzekucja poprzedzona została – jak mawiał pewien praktyk działań dyfamacyjnych – „zniszczeniem fundamentów godnościowych” przysługujących ich statusowi.
Czy dziś nie mamy do czynienia z podobną akcją, tym razem wymierzoną jednak w osobę samej Matki Bożej? Do tej pory nie była ona celem publicznych i tak wulgarnych ataków. Nawet osoby niewierzące często odczuwały wobec niej szacunek i cześć. Nikomu nie przychodziło do głowy, by rozpowszechniać jej wizerunek jako nierządnicy i ladacznicy. Teraz zaczyna się to zmieniać. Przecież przy produkcji owych bluźnierczych filmów pracowały całe rzesze ludzi. Mamy prawo przypuszczać, że walka z Maryją będzie się jeszcze zaostrzać. Do czego jednak zmierza ta kampania? Co będzie jej efektem? Czy znajdą się ci, którzy staną w obronie czci Przenajświętszej Maryi Panny?
W tym kontekście jeszcze bardziej ujawnia się aktualność objawień fatimskich, a zwłaszcza nabożeństwa pięciu pierwszych sobót miesiąca. Kiedy siostra Łucja notowała słowa dotyczące istoty każdej z owych pięciu comiesięcznych celebracji, nie były one wówczas tak oczywiste, jak stają się dziś, w obliczu tego, co obserwujemy obecnie.
Nieprzypadkowo Benedykt XVI w 2010 roku w trakcie pielgrzymki do Portugalii powiedział: „Łudziłby się ten, kto sądziłby, że prorocka misja Fatimy została zakończona.”
To jest przesłanie, które wymaga odczytania na nowo, zwłaszcza w kontekście tego, co dzieje się teraz.
autor: Grzegorz Górny/źródło: wPolityce.pl/sekretariat fatimski.pl
__________________________________________________________________________________________________________________________
***
Maryja w Fatimie mówi jasno: Tak unikniecie piekła
Kiedy skończyła się wizja piekła, przerażone dzieci, szukając pomocy, skierowały swój wzrok ku Matce Bożej. “A Ona – relacjonuje s. Łucja – pełna dobroci i smutku rzekła do nas: Widzieliście piekło, do którego idą dusze biednych grzeszników, Bóg chce je ratować, Bóg chce rozpowszechniać na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, zostanie wielu przed piekłem uratowanych i nastanie pokój na świecie.”
Druga część “tajemnicy” wskazuje na najskuteczniejszy sposób ratunku przed piekłem. Jest nim poświęcenie ludzkości Niepokalanemu Sercu Maryi.
Ojciec Święty Jan Paweł II wyjaśnia, że “poświęcenie świata Niepokalanemu Sercu Matki oznacza powrót pod krzyż Syna. Oznacza poświęcenie świata przebitemu Sercu Zbawiciela, przyprowadzenie go z powrotem do źródła odkupienia. Odkupienie pozostaje zawsze większe, niż grzech człowieka i «grzech świata». Moc odkupienia jest nieskończenie wyższa, niż całe zło w człowieku i w świecie. Poświęcenie się Maryi oznacza przyjęcie Jej pomocy w ofiarowaniu nas samych i całej ludzkości jedynemu naszemu Zbawicielowi Jezusowi Chrystusowi”. To właśnie Matka Boża najpewniej prowadzi nas drogami wiary i bezgranicznej ufności do swojego Syna Jezusa Chrystusa, aby mógł nas uwalniać z niewoli grzechów mocą swojego nieskończonego Miłosierdzia. “Pragnę zaufania od swoich stworzeń – mówił Jezus s. Faustynie – Niechaj się nie lęka do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego… Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do źródła miłosierdzia mojego”.
Siostra Łucja powiedziała, że Matka Boża trzy razy jej powtórzyła: “Zbliżamy się do czasów ostatecznych”. Najważniejszym środkiem służącym ratunkowi ludzkości jest poświęcenie się Jej Niepokalanemu Sercu i modlitwa różańcowa. Skarżyła się również, że skoro wszystkie ofiarowane dotąd środki zbawcze nie zostały przyjęte przez ludzkość, ofiaruje teraz swoje łzy.
Fenomen płaczących krwawymi łzami obrazów i figurek Matki Bożej, tak często pojawiający się w ostatnich latach, jest kolejnym ostrzeżeniem i znakiem wzywającym ludzi do opamiętania i powrotu do Boga. Jezus powiedział do siostry Faustyny: “Zanim nadejdzie czas sprawiedliwości, daję ludzkości czas miłosierdzia”. Czy w dalszym ciągu można być nieczułym i obojętnym na przestrogi i prośby Matki Bożej?
Kochani Czytelnicy! Matka Boża prosi każdego z nas o włączenie się w dzieło ratowania siebie, swoich najbliższych, Polski i świata. Wiemy, że tylko miłość Chrystusa może przezwyciężyć całą grozę zła, które ciąży nad nami i nad całą ludzkością. Chrystus potrzebuje jednak naszej zgody, aby mógł działać przez nas i docierać swoją miłością do największych grzeszników. Jesteśmy więc wezwani do zjednoczenia się z Niepokalanym Sercem Matki Najświętszej, aby nas uczyła żywej wiary i ufności, która ma się wyrazić:
1. W odwróceniu się od grzechu i życiu zgodnie z zasadami moralnymi i nauką Kościoła katolickiego;
2. W codziennej modlitwie, na którą powinien składać się różaniec i czytanie Pisma św.;
3. W praktyce pierwszych piątków i sobót miesiąca w intencji wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Matki Bożej za grzechy własne i świata;
4. W comiesięcznej spowiedzi i jak najczęstszym przyjmowaniu Jezusa w Eucharystii, a także, jeżeli to jest możliwe, poście o chlebie i wodzie w środy i piątki.
Spełnienie tych żądań Matki Boskiej Fatimskiej jest jedynym ratunkiem dla każdego z nas i dla świata. Siostra Łucja wyjaśnia, że “pokuta, o którą prosi Bóg, jest następująca: prowadzić życie sprawiedliwe zgodne z Bożymi przykazaniami; ze wszystkiego czynić ofiary i składać je Bogu. On pragnie, aby wszystkie dusze w taki sposób rozumiały pokutę, ponieważ niektórzy ludzie przez pokutę rozumieją tylko ostre umartwianie się, a nie odczuwają siły i potrzeby codziennej, zwyczajnej pracy nad sobą, wiodą życie «letnie» i pozostają w grzechu. W czasie modlitwy w kaplicy w nocy z czwartku na piątek, Bóg do mnie powiedział: «Pokuta – jakiej wymagam – to składanie ofiary z wypełniania codziennych obowiązków i zachowania Moich przykazań». Tak rozumiane wezwanie do pokuty jest szczególnie aktualne i naglące w obecnym czasie, kiedy ludzie tracą ducha ofiary i lekceważą obowiązki, wynikające z ich życiowego powołania. Zamiast stawić czoła rzeczywistości, często uciekają od obowiązków. W przypadku małżeństw, duch ofiary oznacza wspólne dźwiganie przez męża i żonę ciężarów codzienności.
ks. Mieczysław Piotrowski Tchr.
Miłujcie się
________________________________________________________________________________________________
***
Wyzwolenie i uzdrowienie przez post.
W jaki sposób post zbliża nas do Jezusa?
WYZWOLENIE I UZDROWIENIE PRZEZ POST
SKACZESZ DO WODY ?
Przekonajmy się na początku, czy jesteś zupełnie normalny. Wyobraź sobie, że pewnego grudniowego dnia idziesz wzdłuż rzeki. Jest siarczysty mróz. Nagle słyszysz krzyk tonącego dziecka. Ma ono 2 lub 3 latka. Jeśli to właśnie ty nie wskoczysz do wody, aby przyjść mu z pomocą, dziecko zginie. Co robisz? Czy skaczesz, chociaż wiesz, że woda jest lodowata? Tak ?
Oczywiście, że skaczesz, bo chcesz uratować mu życie. Nie możesz pozwolić, by dziecko zginęło, skoro możesz je uratować. Przecież tak łatwo jest wskoczyć do wody!
Tak samo jest z postem. Pozwala on ci uratować wiele istnień ludzkich, nie dopuścić do śmierci wielu młodych ludzi i dzieci, do rozpadu wielu rodzin. Niestety, od prawie pół wieku na Zachodzie zapomnieliśmy o poście i dlatego śmierć zaczęła dokonywać niesłychanego wprost niesłychanego wprost spustoszenia. Czy zauważyliście zależność między zaniechaniem postu a nasileniem się napaści złego ducha? Szatan mógł łatwiej dostać się nawet do Kościoła, ponieważ jego drzwi nie były zamknięte. Matka Boża w Medjugoriu kieruje do nas pełne strapienia wołanie: „Zapomnieliście o poście!”. Na Zachodzie został on porzucony, trzeba więc do niego powrócić. Jest to bardzo ważne. Matka Boża w Medjugoriu daje 5 podst. Wskazań, które musimy wprowadzać w życie, jeśli chcemy być święci to znaczy mieć w sobie pełnię miłości a także zwyciężyć szatana. Są one podstawowe w naszej drodze do Boga. Drugie wskazanie jest właśnie tym, którego ludzie nie chcą stosować. W każdym zakątku świata mogę spotkać ludzi gorliwych, wprowadzających w życie słowa Matki Bożej z Medjugoria. Stwierdzam, że stosują się oni do 4 pozostałych wskazań: Msza św, czytanie Pisma św., spowiedź, różaniec. Gdy jednak mówię do nich o poście, zwieszają głowę i nic nie odpowiadają , ponieważ go zaniechali. Nie zrozumieliśmy czym jest post!. W Medjugoriu Matka Boża mówi o nim w bardzo piękny sposób. Odsłania piękno i sens postu jako potężnego narzędzia w naszych rękach, narzędzia mocy Bożej, działającej poprzez nas dokonującej niezwykłych rzeczy, których tak bardzo potrzebujemy.
DWA DNI W TYGODNIU
MATKA Boża prosi, byśmy pościli o chlebie i wodzie dwa dni w tygodniu – w środy i w piątki. Dlaczego właśnie w te 2 dni? Sama Matka Boża wraz ze św. Józefem, Jezusem i wszystkimi pobożnymi Żydami tamtych czasów – pościła 2 dni w tygodniu. W bardzo dawnym dokumencie Kościoła, Didache, pochodzącym z ok. 90 roku n.e., w którym pierwsi uczniowie mówią o życiu chrześcijan I – szego wieku, czytamy: „Nie zachowujcie postu w tym samym czasie, co obłudnicy. Oni bowiem poszczą w poniedziałek i czwartek, wy natomiast pośćcie w środę i piątek”. To niezwykłe, że Matka Boża chce przywrócić tę tradycję pierwotnego Kościoła. wg której sama żyła. Post wpisany jest w religię żydowską, w religię chrześcijańską, jak też i w inne religie. Stosuje go nawet medycyna i niektóre terapie. Każdy lekarz wie, że post jest dobry dla zdrowia.
Matka Boża nie tłumaczy w swych orędziach, dlaczego mamy pościć właśnie w te dni. Miałam jednak okazję odkryć to dzięki członkom grupy modlitewnej, założonej przez Maryję w Medjugoriu. Przez całe lata nauczała ona tych młodych ludzi za pośrednictwem widzących. To piękne, że wszystko co czyni Maryja , ma tylko jeden cel: wskazywać na Jezusa. Przychodzi dla Jezusa, przychodzi po to, byśmy Go kochali, byśmy zbliżyli się do Jego Serca.
W JAKI SPOSÓB POST ZBLIŻA NAS DO JEZUSA
Maryja prosiła, by każdy czwartek był upamiętnieniem daru Eucharystii i kapłaństwa. Pamiątkę tę mamy przeżywać z wielką miłością. Z radością, wiarą i dziękczynieniem mamy przypominać obie, że Jezus dał nam swoje Ciało i Krew jako pokarm i napój. Maryja jest tak bardzo rozmiłowana w Eucharystii, w Chlebie Życia, że daje nam całą środę na to, byśmy przygotowali się do przeżywania tej pamiątki. Maryja pragnie już od środy uwalniać nas od rozproszeń, od innych pokarmów, od zakupów, od przygotowywania posiłków i wszystkich trosk związanych z jedzeniem, abyśmy mogli rozsmakować się w chlebie, w tym pokarmie, który stanie się Ciałem samego Jezusa. Wybrał On bowiem właśnie chleb, by przemienić go w swoje Ciało. W środę nie powinniśmy myśleć o tym, co będziemy jeść następnego dnia. Mamy pościć z radością serca i rozsmakowywać się w chlebie. Mamy przygotowywać się tak jak naród wybrany podczas swej wędrówki przez pustynię. Bóg zesłał im mannę, chleb z nieba. Lud, który miał prze niej przygotowywał. W taki sam sposób Maryja przygotowuje nas dzisiaj. W czwartek obchodzimy uroczystą pamiątkę ustanowienia Eucharystii, Chleba Życia. Ale Maryja nie chce, byśmy od razu w piątek zajadali się homarami po amerykańsku czy innymi smakowitymi potrawami . Pragnie, byśmy w piątek nadal czuli smak chleba, aby jak najdłużej przeżywać tę tajemnicę . Podobnie jest z żydowskim szabatem. Dal Żydów jest to najważniejsze święto. Gdy nastaje wieczór i zachodzi słońce , gdy zbliża się koniec szabatu, Żydzi wciąż śpiewają Psalmy i hymny tak, jakby chcieli przedłużyć szabat. Nie chcą go utracić. Szabat jest jak narzeczona. Tak samo piątkowy post pozwala nam jak najdłużej zachować smak chleba, który przypomina nam Chleb Życia. Często wyobrażam sobie Matkę Bożą, która pozostała na ziemi wśród Apostołów po Wniebowstąpieniu Jezusa. Czy, gdy wchodziła do kuchni, mogła patrzeć na chleb tak samo, jak przed Ostatnią Wieczerzą? Gdy spoglądała na chleb, na pewno coś drżało w Jej matczynym Sercu: „Mój Syn przychodzi pod postacią chleba, to właśnie chleb stał się moim Synem”. – myślała z pewnością. Można się domyślać, że nie patrzyła na chleb tak samo, jak na marchew czy ziemniaki. Patrząc na ziarna zboża, z których powstaje chleb, mamy przed oczami całe dzieje Chrystusa, dzieje Odkupiciela. Gdy Jezus mówi w Ewangelii o ziarnie, widzimy siewcę i ziarno, które musi obumrzeć. Dopiero gdy obumrze, przyniesie owoc obfity, wyda plon – 30-krotny, 60-krotny, 100-krotny. To całe dzieje śmierci i zmartwychwstania Chrystusa i owoców Odkupienia. Aby ziarno stało się chlebem, trzeba je zmiażdżyć, by zrobić niego mąkę i dopiero z mąki upiec chleb. Tak samo został zmiażdżony Jezus: całe Jego ciało, dusza i serce, cała Jego osoba. Ziarno pszeniczne mówi o historii miłości Jezusa do nas. Jezus pozwolił się zmiażdżyć, abyśmy mogli Nim się karmić i być przebóstwieni przez ten pokarm. Mówiąc o Chlebie Życia, Jezus powiedział: „kto spożywa ten chleb, ma życie wieczne” Jaki to chleb? „Ten, który daje wam Syn Człowieczy, nie ten, który jedli wasi ojcowie i pomarli” /J 6,49-51/
Dlatego w środy i piątki powinniśmy żyć miłością do chleba i historią naszego Odkupienia. Matka Boża chce nas w tym zanurzyć nie tylko duchowo, lecz także w wymiarze materialnym. Maryja jest niewiastą żydowską, bardzo konkretną. Zaleca nam post o chlebie, aby zmusić nas niejako do przebywania z Jezusem. Skupia naszą uwagę na miłości i obecności Jezusa i pozwala, byśmy wraz z Nią wielbili GO za to, że w swej pokorze stał się chlebem. Oto prawdziwy sens postu. W samym Medjugoriu Matka Boża dała nam kilka przykładów dla zilustrowania orędzia, które do nas kieruje i ukazania dobrodziejstw, jakie przynosi post o chlebie i wodzie. Tradycja żydowska, a także tradycja chrześcijańska, która jest jej przedłużeniem, uczy nas, że post ma wielką moc przeciwko szatanowi. Sprawa ta jest bardzo ważna, bo dzisiaj szczególnie zmagamy się z siłami zła. Matka Boża wielokrotnie powtarza w Medjugoriu, że dziś szatan jest tak silny, jak nigdy dotąd. Trudno ogarnąć spustoszenia, jakich dokonuje w rodzinach, w młodych i dzieciach. Niestety dzisiaj na Zachodzie panuje kultura śmierci. Wielu pielgrzymów przyjeżdża do Medjugoria w stanie załamania, ponieważ ich dzieci biorą narkotyki, uprawiają nierząd czy zdążają drogą prowadzącą do śmierci. Podczas spotkań za mną ich rodzice proszą, by widzący pomodlili się o uwolnienie ich dzieci od narkotyków, czy nierządu. Zapewniwszy ich o modlitwie , pytam: „czy pościliście w intencji waszego dziecka?”. W odpowiedzi słyszę: „Bardzo się modlimy, odprawiamy nowenny do Najśw. Krwi Chrystusa, odmawiamy różaniec”! „Ale nie odpowiadacie na moje pytanie. Czy również pościcie?”. „Ale, siostro, modlimy się!”. Przypominam wówczas o tym, że Maryja mówi o wojnach, które toczą się w rodzinach, w sercach ich dzieci. Może to właśnie taka wojna niszczy teraz życie ich dziecka. „Drogie dzieci – mówi Maryja – postem i modlitwą można powstrzymać wojny.”. Matka Boża nie mówi najpierw o wojnach między narodami, ale o wojnach w łonie rodzin. Mówi, że wojna zaczyna się w naszym sercu. Jeśli nienawidzę mego brata, jeśli zamknęłam drzwi przed jakimś człowiekiem i źle go osądziłam, jeśli go potępiłam, jeśli czuję do niego zazdrość, jeśli go obmawiam, jeśli w moim sercu pozostaje gorycz, wtedy toczy się w nim wojna, która tylko wydostaje się na zewnątrz. To przede wszystkim taką wojnę matka Boża chce usunąć z naszego serca. Jedynym sposobem jest post i modlitwa. Jeśli znajdziecie jakiś innysposób, to jest to sposób podejrzany.
Trzeba z niego zrezygnować. Jezus mówi podobnie. Pewnego dnia Apostołowie powrócili zasmuceni, bo tym razem nie mogli pokonać zła, a przecież mieli w sobie moc Chrystusa. Czynili cuda, uzdrawiali, uwalniali od złych duchów. Tego dnia się nie udało. Jezus wytłumaczył im, dlaczego tak się stało: „Ten rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem”. ?Mt 17,21/
Nie zapominajmy o tych dwóch sposobach. Post to coś więcej, niż skok do lodowatej wody, by uratować jedno tonące dziecko. Gdy pościmy o chlebie i wodzie, nie grozi nam zapalenie płuc. Możemy za to uratować życie wielu ludziom nie zapadając na żadną chorobę. Post przywraca zdrowie. Z wielu badań wynika, że na Zachodzie je się o 1/3 za dużo w stosunku to tego, co jest niezbędne dla organizmu. Wiele chorób, a nawet przedwczesnych zgonów, spowodowanych jest nadmiarem pokarmu. Tak więc post zrobi nam dobrze.
Rodzice, którzy błagacie o uzdrowienie waszego dziecka, dzieci, które błagacie o pojednanie waszych rodziców, wiedzcie, że macie tę moc. Nie módlcie się bez postu i nie pośćcie bez modlitwy. Wszyscy święci pościli.
W pierwszych tygodniach objawień ludzie z wioski i okolic z wielką uwagą wsłuchiwali się w każde słowo matki Bożej. Mniej więcej dwa m-ce później po rozpoczęciu objawień Maryja powiedziała: „Szatan ma wobec tej parafii niszczycielski plan. Drogie dzieci, proszę wszystkich parafian, by przez 3 dni pościli o chlebie i wodzie i odmawiali różaniec, aby odnieść zwycięstwo nad szatanem”. Wszyscy jak jeden mąż zrobili to o co prosiła Matka Boża. Przez 3 dni pościli i modlili się jednym sercem, by Maryja mogła zmiażdżyć głowę węża. Czwartego dnia Matka Boża powiedziała: „Drogie dzieci, dziękuję wam za modlitwy i post. Upadł szatański plan, odnieśliśmy zwycięstwo”. Nie powiedziała: „Odniosłam zwycięstwo”, ale: „Odnieśliśmy zwycięstwo”. Potrzebowała wieśniaków z parafii w Medjugoriu, aby zwyciężyć szatana. Jest to bardzo ważne, bo gdyby w tamtych dniach szatanowi udało się przeprowadzić swój plan, nie byłoby Medjugoria, nie byłoby tej całej rzeki błogosławieństwa, która rozlewa się po naszej ziemi od ponad 27 lat. Gdyby nie było Medjugoria, ileż ludzkich istnień nie zostałoby ocalonych, ileż rodzin nie zjednoczyłoby się na nowo, iluż młodych ludzi nie uniknęłoby samobójstwa!.Spójrzmy na dobro, jakie Medjugoriu przyniosło nam samym a wszystko dlatego, że kiedyś 500 parafian z tej wioski poświęciło 3 dni na to, by zwyciężyć szatana. Bóg mógł ofiarować światu Medjugoriu i miliony pielgrzymów mogą tam przybywać, by nabierać sił. Oto jaką moc ma ten, kto odpowiada „tak” na prośbę o post i modlitwę. W 1992 r. Matka Boża powiedziała do Iranki: „Drogie dzieci, proszę was, byście zwyciężali szatana”. Ależ kim ja jestem, bym mogła odnieść zwycięstwo nad szatanem? Czy Matka Boża prosi właśnie mnie, bym go zwyciężyła? Tak. Jestem dzieckiem Bożym i Maryja potrzebuje mnie, potrzebuje każdego z nas bez wyjątku. Mówi: „Kochane dzieci pragnę, abyście zrozumieli, że Bóg wybrał każdego z was, by go użyć w wielkim planie zbawienia ludzkości. Wy nie możecie pojąć, jak wielka jest wasza rola w planie zbawienia”. W tym samym orędziu skierowanym do Iranki Maryja wskazuje na broń, którą możemy zwyciężyć szatana: „Bronią, którą możecie zwyciężyć szatana, jest post i modlitwa. Módlcie się o pokój. Szatan chce zniszczyć tę odrobinę pokoju, którą macie”. W kwietniu 1992 r., gdy bomby zaczęły spadać na całą Bośnię-hercegowinę, a więc także wokół Medjugoria , patrzyliśmy na zniszczenie i śmierć. Pierwsze orędzie po tych bombardowaniach brzmiało: „Drogie dzieci….Tylko modlitwą i postem można wstrzymać wojnę…..Szatan chce w tych dniach zamętu sprowadzić na złą drogę jak najwięcej dusz. Dlatego wzywam was, abyście zdecydowali się na Boga a On was obroni i wskaże co powinniście czynić i jaką drogą iść”.
Maryja mówiła to także przed wojną. Teraz musiała to powtórzyć.
CIAŁO
Dlaczego post tak bardzo osłabia szatana? Można powiedzieć, że wtedy, gdy ofiarujemy Bogu coś, co jest związane z naszym ciałem, oddajemy się MU naprawdę. Łatwo jest dać pieniądze, oddać swój czas, powiedzieć dobre słowo czy zaangażować się w jakąś służbę. Post dotyka nie tylko naszego ciała, lecz także czegoś witalnego. Musimy jeść, aby żyć. Post dotyka więc głębokiego zakorzenionych w nas przyzwyczajeń. Mówi o tym O.Slavko: „Post objawia nasze uzależnienia”. Gdy pościmy o chlebie i wodzie, widzimy, jak zaczynają migać w nas jakby małe światełka: kawa, papieros, wino, czekolada… Ale matka Boża nie przychodzi, by wytykać nam nasze przywiązania. Przychodzi po to, byśmy byli wolni, wyzwoleni. Uświadamiamy sobie, do jakiego stopnia jesteśmy przywiązani do naszych drobnych zwyczajów, do naszych planów. Gdy zaczynałam poć o chlebie i wodzie, od razu odkryłam radość, jaką daje wolność. Mogłam jeść, mogłam nie jeść. Było to dla mnie to samo. Pewna Angielka założyła zgromadzenie zakonne na prośbę Matki Bożej. Któregoś dnia spytałam ją, czy Maryja prosi jej wspólnotę o post. „Tak – odpowiedziała. Maryja prosi byśmy pościli codziennie”. „Codziennie? – spytałam. Ale to niemożliwe!”. „Ależ tak, pościmy codziennie – od drugiej do szóstej po południu”.
Na to wybuchnęłam śmiechem, ale ona dodała: „My Anglicy, między 4 a 5 zawsze pijemy herbatę i jemy podwieczorek. Jeśli zabierze się Anglikowi herbatę, przestaje on być prawdziwym Anglikiem”. Każdy naród ma inny rodzaj przyzwyczajeń. Apostołowie często nie mieli czasu na jedzenie, ale to im nie przeszkadzało. Nie miało znaczenia, czy zjedli coś, czy te nie, bo ich najważniejszą troską było dzieło Boże. Gdy ofiarujemy coś, co związane jest z naszym ciałem to znak, że naprawdę oddajemy się Bogu. Post w pewien sposób stwarza przestrzeń w naszej duszy, sercu i ciele. Gdy nie jesteśmy zajęci jedzeniem, pojawia się owa przestrzeń dal Boga. Bóg zajmuje ją, przyjdzie do nas tak, jak nigdy przedtem. Jest to w naszym życiu niejako nowe terytorium przeznaczone wyłącznie dla Niego. Dlatego ci, którzy poszczą, mają szczególną wrażliwość i wyczucie duchowe. Otrzymują o wiele więcej natchnień niż ci, którzy nie poszczą.
Pewna matka rodziny mieszkającej w Meksyku zaczęła pościć, ale potem przerwała post na rok. Po upływie roku na nowo go podjęła. Opowiadała mi, że w czasie gdy przestała pościć, w pewien sposób straciła natchnienie potrzebne do tego, by rozmawiać z dziećmi, mówić im o życiu, wprowadzać je w rzeczywistość. Ale, gdy tylko na nowo podjęła post powróciły dobre natchnienia. Słowa przychodziły spontanicznie. Czuła, że działa przez nią Duch Sw., i że dziecko słucha jej całym sercem. To piękny przykład, mówiący o tej nowej przestrzeni, którą Duch Sw. Stwarza w nas przez post. To tak, jakby było w nas dodatkowe mieszkanie dla Trójcy Swiętej, które pozwalamy Jej zająć. Post jest przygotowaniem na spełnienie się dzieł Bożych i na wypełnienie się Jego woli wobec nas samych i wobec świata. Miałam wielką łaskę spotkania z pewnym świętym kapłanem, franciszkaninem, mieszkającym w pobliżu Medjugoria w Sirokim Briegu. Tysiące osób przybyło na jego pogrzeb. Miał on nie tylko dar uzdrawiania, lecz także potrafił czytać w duszach. Uzdrowił bardzo wiele dzieci. Mieszkańcy całej Bośni-Hercegowiny, a także Chorwacji, przyjeżdżali tam, by otrzymać jego błogosławieństwo. Natychmiast orientował się na czym polega czyjś problem. Gdy ktoś przychodził do niego z jakąś sprawą, on błogosławił go, to było wszystko. Uprawiał surową ascezę. Spał na ziemi i bardzo wiele pościł. Ta pełna miłości asceza pozwalała mu bardzo wiele wyjednać u pana. Stał się więc niezwykle popularny pomimo swego nieco gburowatego sposobu bycia.
PRZYGOTOWANIE WIELKICH DZIEŁ BOŻYCH
Jedna z moich znajomych Chorwatek z Medjugoria. Ivica, opowiadała mi historię, którą sama słyszała od swojej babci. Znała ona pewnego mnicha, do którego kiedyś przemówił Pan Bóg. Spytał go: „Zdenko, czy zgodzisz się pościć o chlebie i wodzie przez 7 lat?”. Mnich odp. Panu „tak”, co w rzeczywistości niewiele zmieniło jego obyczaje, bo bardzo często jego jedynym pożywieniem był chleb i woda. Pościł więc przez 7 lat. W ostatnim dniu siódmego roku Pan przemówił do niego jeszcze raz: „Zdenko czy zgodzisz się dodać do twojego postu jeszcze jeden rok”? Mnich i tym razem odp. „tak”. A w ostatnim dniu ósmego roku – 24.06 1981 – w Medjugoriu po raz pierwszy objawiła się Matka Boża. Nie ma tu nic do dodania. Któż wie, jak w ukryciu przygotowywane są wielkie dzieła Boże? Tego dowiemy się w niebie.
A oto inne zdarzenie związane ze wspomnianym franciszkaninem. Przyprowadzono do niego kobietę, którą codziennie przyłapywano na pijaństwie. W żaden sposób nie można było oderwać jej od alkoholu. Ojciec Zdenko powiedział do niej: „Nie będziesz już więcej piła. Obiecujesz?”. Kobieta obiecała a Ojciec pobłogosławił ją w imię Ojca i Syna i Ducha Swiętego . Nie piła przez następne 2 dni. Trzeciego dnia było bardzo ciepło i pokusa stawała się coraz silniejsza. Kobieta nalała więc wina do dużego kubka i podniosła go do ust. W chwili, gdy jej wargi dotknęły brzegu kubka, zobaczyła nad kubkiem palec i usłyszała Gos O. Zdenko: „Mówiłem ci, żebyś już więcej nie piła”. W szoku upuściła kubek na podłogę. Odtąd już na całe życie została uzdrowiona z alkoholizmu. Mnich ten po prostu modlił się i pościł. Ilu ludziom uratował życie?. Jest to tylko jedna z wielu anegdot. My także, tak samo jak on, możemy uczynić wiele dobra poprzez post i modlitwę. 25.07.1991 r. nasza matka prosiła: „W tym czasie pokój jest szczególnie zagrożony i Ja żądam od was, abyście odnowili post i modlitwę w waszych rodzinach. Drogie dzieci, pragnę żebyście zrozumieli powagę sytuacji i to, że wiele z tego, co się stanie zależy od waszej modlitwy”.
POST JAKO OCHRONA
Post ma jeszcze inny wymiar. Jest nim ochrona człowieka. Którzy rodzice i dziadkowie nie chcieliby, żeby ich dzieci i wnuki były chronione? Dzisiaj ubezpieczamy się na życie, na wypadek choroby czy powodzi. Ale ubezpieczenie na życie nigdy nikogo nie uchroniło od śmierci. Ubezpieczenie od wypadku działa tylko wtedy, gdy wypadek już nastąpił. W dodatku często okazuje się, że nie dopilnowaliśmy jakiegoś drobnego szczegółu a więc i tak nie wypłacają nam odszkodowania. Natomiast ubezpieczenie, jakim jest post , jest jak środek zapobiegawczy, chroni nas przed mogącym nadejść nieszczęściem. „Wiecie, drogie dzieci, że z waszą pomocą mogę uczynić wszystko i zmusić szatana, by nie kusił do zła i by oddalił się od tego miejsca. Szatan czyha, drogie dzieci, na każdego człowieka. Szczególnie pragnie w każdą codzienną sprawę wnieść niepokój u każdego z was”ADVERTISEMENT
Przyznaję, że zdarza mi się wpadać w gniew, słysząc ludzi, którzy mówią: „Nie można wszędzie dopatrywać się szatana. W dodatku jego istnienie nie jest rzeczą pewną. Matka Boża przypomniała w Medjugoriu, że szatan istnieje. Teologia Maryi na temat szatana zawarta jest w 4 zdaniach: Szatan istnieje. Dzisiaj jest tak silny jak nigdy przedtem. Działa nieustannie. Jego celem jest nasze zniszczenie: „Pragnie zniszczyć nie tylko ludzkie życie, ale i przyrodę i planetę, na której żyjecie”. Maryja mówi także: „Poprzez modlitwę możecie go całkowicie rozbroić a sobie zapewnić szczęście”.
Jeśli mam 10 dzieci i wiem, że na zewnątrz grasuje zbrodniarz, który chce mordować i gwałcić, czy nie ostrzegę moich dzieci? Czy powiem im: „Możecie spokojnie iść na spacer do lasu”? Byłabym wtedy współmorderczynią moich dzieci! Nie mamy dziś prawa ukrywać przed dziećmi, że istnieje walka duchowa, że działa nie tylko dobry Bóg, ale że jest także wróg i piekło. Jezus umarł na krzyżu nie na żarty. Umarł by uwolnić nas od zła i piekła. Również nie na żarty od tylu lat posyła do nas swoją Matkę w Medjugoriu, aby uprzedzić nas, że czas się nawrócić, bo istnieje zło, bo mamy wroga, bo istnieje przeciwnik, który „krąży jak lew ryczący”. Nie na darmo Maryja mówi do nas: „Szatan teraz jak nigdy dotąd, chce pokazać światu swe haniebne oblicze i oszukać jak najwięcej ludzi na drodze śmierci i grzechu”. Maryja przestrzega nas nie bez powodu. Dziś we Francji liczba samobójstw jest większa niż kiedykolwiek. W wyniku samobójstw śmierć ponosi więcej ludzi, niż w wyniku wojen, raka czy wypadków drogowych. Poprzez post i modlitwę możemy zostać ochronienie. „Módlcie się tyle, ile to możliwe i pośćcie – mówi Maryja. Trwajcie w modlitwie i ofierze a JA was ochronię i wysłucham waszych modlitw”. Matka Boża widzi, że potrzebujemy Jej ochrony. Mówi: „To są szczególne czasy i dlatego jestem z wami , aby was kochać i chronić. „Wiecie, że z waszą pomocą mogę uczynić wszystko”.
Czy modląc się do Najświętszej Maryi Panny myślimy o tym, że może Ona wszystkiego dokonać? Często zachowujemy się tak, jakby Bóg nie był wszechmogący, jakby nie był w stanie nam pomóc. Spróbujcie wyobrazić sobie, co znaczą słowa Maryi: „Z waszą pomocą mogę uczynić wszystko”.
OCZYSZCZENIE ZE ZŁA
W Medjugoriu Maryja zachęca nas do „Oddania Bogu całego zła, które się w nas nagromadziło, aby mógł nas oczyścić ze wszystkich grzechów popełnionych w przeszłości. Tylko w ten sposób, drogie dzieci, będziecie mogły rozpoznać całe zło, które jest w was, i oddać je Panu, aby całkowicie oczyścił wasze serca. Dlatego módlcie się nieustannie i przygotowujcie wasze serca przez ofiarę i post”.
Od czasu, gdy osiągnęliśmy wiek, w którym byliśmy zdolni do popełniania grzechów, popełniliśmy ich wiele i gromadziliśmy je w sobie. Nawet po wyznaniu grzechów nosimy w sobie ich skutki. Maryja zaś mówi nam, że przez swą modlitwę pomoże nam uwolnić się od skutków grzechów, które popełniliśmy w przeszłości.
Musimy oddać Bogu przeszłe zło. Prosi nas Ona, byśmy przygotowali nasze serca. Przygotowujemy serca przez post, by Maryja mogła uzdrowić nas z tego, co pozostawiły w nas przeszłe grzechy. Taka jest prawdziwa Mama. Gdy dziecko przewróci się i zrobi sobie krzywdę, mama będzie je leczyć, by jego upadek nie miał żadnych złych zastępstw. Z grzechów obmywa nas tylko Krew Chrystusa. Mama zaś naprawia szkody. Przez post zapraszamy Maryję, by to czyniła. Dokona się to szybciej.
PODPOWIEDZI SZATANA
Wszystko to przyprawia Złego o wściekłość. Nasz post go przepędził. Jest w nas nowa przestrzeń dla Boga. Bóg wyzwala nas z przeszłego zła. Matka Boa uzdrawia nas i przywraca nam piękno. Wróg pała nienawiścią.
W 1983 r. Maryja panna skierowała ostrzeżenie do grupy modlitewnej w Medjugoriu: „Bądźcie roztropni. Szatan kusi wszystkich, którzy postanowili poświęcić się Bogu. Będzie im sugerował, że za dużo się modlą, za dużo poszczą, że powinni być jak inni młodzi ludzie, którzy poszukują przyjemności. Niech go nie słuchają i nie będą mu posłuszni Gdy będą utwierdzeni w wierze, szatan już nie będzie mógł ich zwodzić”.
W tej dziedzinie nie może zabraknąć nam rozsądku. Najświętsza Maryja Panna zarzuca nam często jego brak. Co będzie robił szatan, gdy tylko zdecydujemy się na post? Będzie podpowiadał: „Pościć dwa dni w tygodniu? To za dużo! Będziesz się wyróżniać spośród innych! Widzisz przecież, że w tych dniach masz smutną minę. Zobacz, jaki jesteś chudy i blady! Nawet jeśli jest środa, możesz przecież zjeść befsztyk, to ci dobrze zrobi. Bóg nigdy nie chciał, żebyś był słaby, a post cię osłabi. Rób tak jak inni. Nikt nie wygłupia się tak, jak ty! Korzystaj z życia i jedz, co chcesz! Korzystaj”.!
Czy Jezus powiedział kiedykolwiek w Ewangelii: „Róbcie tak, jak wszyscy”? Nie, życie chrześcijańskie nie polega na tym, by postępować jak inni, ale – jak Jezus. Mamy być uczniami, którzy wszędzie podążają za panem i działają tak, jak ON. Gdy przychodzi pokusa” „Rób tak, jak wszyscy” możemy być pewni od kogo to pochodzi Jest dobry sposób oddania się w ręce szatana: robić to, co wszyscy. Gdy szatan nas kusi, nie starajmy się mu odpowiadać, nie róbmy tego głupstwa! Jeśli mówi do nas: „Powinieneś coś zjeść! Widzisz, jaki jesteś bledziutki! Przecież wszyscy jedzą!” nie trzeba odpowiadać: „Ale ja mam ochotę pościć, idź precz, jesteś wstrętny!”. Nigdy tak nie róbcie. Z szatanem nigdy nie można wchodzić w dialog. Jeśli szatan nas niepokoi, powinniśmy zwrócić się do Boga: „Panie, niepokoi mnie diabeł. Zrób coś!” Szatan jest sprytniejszy od nas Jeśli wciągnie nas w dialog, wpadniemy w pułapkę. Tak wpadła w pułapkę Ewa. Gdyby zamiast wchodzić w dialog z szatanem powiedziała do Boga: „panie, przyszedł do mnie wąż to, co mówi, jest przeciwieństwem tego, co powiedziałeś Ty. Co mam robić?” wówczas nie zjadłaby jabłka.
Kiedy nasz post będzie przynosił owoce? Jeżeli będziemy pościli sercem Często w środę i w piątek rano mamy pokusę niezadowolenia, zaczynamy utyskiwać. Gdy jednak wchodzimy w ducha postu z ową miłością Chleba Życia, z miłością do Jezusa, który jest najważniejszy, wtedy pościmy sercem, bo kochamy Jezusa.ADVERTISEMENT
W 1984 r. matka Boża powiedziała: „Drogie dzieci!. Dziś was wzywam, byście zaczęli pościć z serca. Są ludzie, którzy poszczą, ponieważ wszyscy poszczą. Zaistniał obyczaj z którym nikt nie ma odwagi zerwać. Parafię proszę, by pościła z wdzięcznością za to, że Bóg pozwolił Mi pozostać tak długo w niej. Drogie dzieci, pośćcie i módlcie się z serca!”.
Niech post będzie podziękowaniem za obecność Maryi z także za Eucharystię.
WYPEŁNIANIE SIĘ PLANÓW BOŻYCH
Wszyscy pragniemy w pełni żyć powołaniem, jakie Bóg złożył w naszych sercach, gdy nas stwarzał. Chcielibyśmy, by wszystko się wykonało w dniu naszej śmierci. Chcielibyśmy usłyszeć, jak Pan mówi: „Cieszę się, bo pozwoliłeś mi wypełnić w tobie to wszystko, co dla ciebie zaplanowałem”. W 1985 r. Matka Boża powiedziała: „Szczególnie zachowajcie post. Gdyż poprzez post najwięcej osiągniecie i sprawicie Mi radość, bowiem wówczas spełni się cały plan, który Bóg postanowił zrealizować tu w Medjugoriu”.
Gdy mówi Ona o planie w Medjugoriu, chodzi także o plan dla każdego z nas. Poszcząc pozwalamy Bogu w pełni zrealizować Jego plan wobec nas, wobec naszej rodziny, wspólnoty. Pozwalamy Mu do końca wypełnić wszystkie Jego zamiary. Stwarzając nas, Bóg złożył w nas nadzieję. Kiedy się modlimy mamy nadzieję, że Bóg odpowie na naszą modlitwę. Podobnie Bóg. Patrząc na nas, Am nadzieję, że pozwalamy rozrastać się wszystkim małym nasionkom, które złożył w naszym sercu i że zanim umrzemy, staniemy się podobni do kwiatu otwartego na Jego łaskę, żyjąc w pełni owym „potencjałem” świętości, który w nas złożył. Post pozwala nam w pełni urzeczywistnić ów plan. Słuchajcie uważnie, to się wam spodoba. Czy pragniecie, by Bóg wysłuchał wszystkich waszych modlitw? Oto orędzie, które rozszerzy wasze horyzonty: „Modlitwa jest jedyną drogą, która prowadzi do pokoju. Jeśli modlicie się i prosicie, otrzymacie wszystko, o co będziecie prosić”.
CZYŚCIEC
Ci, którzy odeszli przed nami i teraz są w czyśćcu, bardzo cierpią. Jednym ze środków mogących przyczynić się do wyzwolenia dusz czyśćcowych jest post, który za nie ofiarujemy. Matka Boża w Medjugoriu mówi, że osoby te czekają na nasze modlitwy i ofiary. Post ma tu wielką moc. Przynieść kwiaty na grób kochanej osoby, postawić na komodzie jej zdjęcie, myśleć o dobru, które nam wyświadczyła, to bardzo miłe zwyczaje. Jednak w niczym jej to nie pomaga. Jeśli chcemy przyspieszyć koniec jej straszliwych cierpień czyśćcowych musimy pościć w jej intencji. Będzie to czyn bezinteresownej i doskonałej miłości, który uwolni ją od cierpień. Jeszcze raz nasza matka przychodzi nam z pomocą, dając nam po temu niezawodne środki. Oczywiście mówi nam o Mszy św. jako o najbardziej niezawodnym i najpiękniejszym sposobie pomocy duszom czyśćcowym, ale przypomina także o poście.
UZDROWIENIA
Matka Boża mówi również o uzdrowieniu. Wielu pielgrzymów prosi Maryję za pośrednictwem widzących, by wstawiała się za chorych. Bardzo leży Jej to na sercu. W czasie prawie każdego objawienia na górze Ivan mówi, że Gospa w szczególny sposób modliła się za chorych i za tych, których nosimy w sercach. Jest Ona bardzo blisko wszystkich, którzy cierpią fizycznie, psychicznie i duchowo. Na początku objawień widzący zapytali Ją o kilkoro chorych. Tak odpowiedziała: „Miejcie silną wiarę, módlcie się i pośćcie a wyzdrowieją”.
25.07.1982 r. dodała: „W intencji uzdrowienia chorych bardzo ważne jest odmawiać następ. Modlitwy : „Wierzę w Boga” siedem „Ojcze nasz”. „Zdrowaś Maryjo” i „Chwała” oraz pościć o chlebie i wodzie . dobrze jest nałożyć ręce na chorych i modlić się. Dobrze jest namaścić chorych poświęconym olejem”. Gdy w naszej rodzinie ktoś choruje, jesteśmy przede wszystkim zatroskani o leczenie. Uganiamy się za najlepszymi lekarzami, za najskuteczniejszymi lekarstwami, wyjeżdżamy do Ameryki na konsultacje z największymi specjalistami. Jesteśmy gotowi zrobić dosłownie wszystko, wydać majątek, dla ratowania życia chorego, np. : dziecka.
Ale wszystko to jest o wiele prostsze. Nieraz wystarczy modlić się i pościć. W wielu przypadkach modlitwa i post mogą wyjednać cudowne uzdrowienie chorego. Sakrament chorych proponowany przez Kościół katolicki, przynosi wielu chorym uzdrowienie. Nawet jeśli nie jest to uzdrowienie fizyczne, to chory otrzymuje pokój serca. Nie czekajmy aż chory będzie bliski śmierci, by wezwać księdza z olejami świętymi. Często chory tak bardzo boi się księdza, że jego widok może przyspieszyć śmierć. Boimy się sakramentu „ostatniego namaszczenia”, ale przecież namaszczenie to nie musi być ostatnie. Może być pierwsze. Gdy ktoś zachoruje, trzeba od razu wezwać księdza i zacząć pościć za chorego. Kiedyś przyszła do mnie pewna pani chora na raka. Mówiła: „Mój problem polega na tym, że w mojej rodzinie nie ma ani jednego wierzącego . Nikt nie będzie za nie się modlił ani pościł”. Odpowiedziałam jej, że wobec tego my będziemy to robić zamiast rodziny. Odwiedzajcie chorych, których rodziny się nie modlą, mówcie im o Bogu, zwiastujcie Dobrą Nowinę, powiedzcie im, że będziecie modlić się za nich i pościć. Wyjednacie u Pana wiele uzdrowień. Gdy widzący pytają Matkę Bożą, czy uzdrowi jakiegoś chorego, Ona bardzo często odpowiada: „Ja nie mogę uzdrowić. Uzdrawia sam Bóg. Ale dzieci, módlcie się a Ja będę modlić się z wami. Wierzcie wytrwale, pośćcie i czyńcie pokutę. Bóg wszystkim przychodzi z pomocą. Ja nie jestem Bogiem. Potrzebuję waszych ofiar i waszych modlitw”.
A DZIECI?
Często wyjaśniam dzieciom, czym jest ofiara. Proszę, by zamknęły oczy zastanowiły się, co mogą ofiarować. Mówię, że wieczorem Matka Boża przyjdzie po ich ofiarę, bo codziennie obchodzi ona cały dom i zbiera wszystkie ofiary do swego wielkiego kosza. Wtedy dzieci mocno zamykają oczy, modlą się w skupieniu, a potem mówią jaką ofiarę znalazły. Dzieci są niezwykle wspaniałomyślne, łatwo przyjmują taką propozycję. Nie chodzi o to by zmuszać dzieci do postu o chlebie i wodzie dwa dni w tygodniu, ale gdy zobaczą, jak rodzice poszczą, spytają: „A ja tato? Ja też chcę coś ofiarować!” I wyrzekną się cukierka czy loda, nie zjedzą ulubionego deseru, zrezygnują z oglądania telewizji.
Trzeba jednak uważać na dzieci, czasem są one aż nazbyt bystre. Mój 6-letni siostrzeniec Franciszek Józef zorientował się w sytuacji i pewnego wieczoru po modlitwie przed posiłkiem powiedział d ojca: „tato, ja też dzisiaj poszczę”. Ojciec odpowiedział : „Postem będzie dla ciebie to, że zjesz danie, którego nie lubisz”. W przypadku dzieci ważne jest dozowanie. Są one bardzo wielkoduszne, Zamiast 10 brzydkich słów powiedzą tylko jedno, dobrze rozumieją, kiedy trzeba zrobić jakiś wyjątek.
ZAWIESZENIE PRAW NATURY
Matka Boża powiedziała: „Postem i modlitwami można powstrzymać wojny, można zawiesić prawa naturalne”. Zbyt mało uwagi przywiązujemy do tego orędzia. Post i modlitwa może zawiesić prawa naturalne! Znaczy to, że nieszczęścia, które mogą się wydarzyć /lawiny, trzęsienia ziemi/ mogą nie nadejść, jeśli ktoś w wiosce pości. Podam przykład pewnej osoby, która kiedyś opowiadała mi o swoim życiu. Było ono wyjątkowo grzeszne. Pracowała w szpitalu jako pielęgniarka. Był tam pewien lekarz, który bardzo się za nią modlił i pościł /dowiedziała się o tym później/ Usiłowała popełnić samobójstwo a ponieważ była pielęgniarką, wiedziała jaką dawkę leków zażyć, żeby się otruć. Połknęła leki, ale nazajutrz rano obudziła się rześka i zdrowa, nie odczuwając żadnych negatywnych objawów. Po dawce, którą zażyła było to zupełnie nienormalne. Był to dla niej szok. Przez cały dzień mówiła sama do siebie: „ktoś nie chce, żebym umarła. Czy to Bóg?”. Szok ten sprawił, że kilka tygodni później otworzyła się na Boga. Gdy powróciła do wiary, lekarz, który od dawna modlił się za nią i pościł, powiedział jej o tym a ona od razu wszystko zrozumiała. Post tego lekarza zawiesił prawa naturalne, przeszkodził, by środki chemiczne wywołały efekt w jej organizmie. Jest to jeden z wielu przykładów. We wszystkich szkołach są gaśnice na wypadek pożaru. We wszystkich domach jest aspiryna na wypadek bólu głowy. To właśnie post jest taką gaśnicą, taką aspiryną, przeciwdziałającą złu, które rozprzestrzenia się w nas, w naszych rodzinach, w społeczeństwie, w Kościele.
UZDRAWIACZE
Mówiłam już, że przez post możemy wyjednać o wiele więcej uzdrowień, niż nam się zdaje i że zamiast biegać od lekarza do lekarza lepiej jest modlić się i pościć. Ale uwaga! Wielu ludzi chodzi dzisiaj do uzdrawiaczy. Trzeba wiedzieć, że owi uzdrawiacze pewnego pięknego dnia otrzymali swój ar, ale nie wiadomo dokładnie skąd ten dar pochodzi. We Wspólnocie Błogosławieństw często świadczymy „Usługi dla poszkodowanych”, tzn. pomagamy ludziom leczonym przez uzdrawiaczy. Jeśli ktoś pójdzie do uzdrawiacza z bólem lewego kolana, być może kolano przestanie go boleć. Nie wie on jednak, że choroba jedynie zmieniła miejsce. Zaatakuje inny organ i stanie się jeszcze dokuczliwsza. Człowiek taki powtórnie odwiedzi uzdrawiacza, a ten będzie na nowo odprawiał swoje czary i być może po raz drugi usunie ból. Potem ból pojawi się gzie indziej po raz trzeci i będzie jeszcze większy. A pewnego dnia człowiek ten obudzi się z lękiem nie do opanowania, będzie ogarnięty chęcią śmierci samobójstwa. Dlaczego znajdujemy ciało młodego człowieka wiszące na sznurze, koro wcześniej nic nie wskazywało na to, że chce on popełnić ten czyn? W wielu wypadkach okazuje się, że w przeszłości matka chodziła z nim do uzdrawiacza . Uzdrawiacze wypowiadają nieco dziwne słowa /czasem wymieszane z modlitwami chrześcijan. Używają tajnych formuł, w których niby przypadkiem wymieniają imię zdrajcy – Judasza. Robią masaże itd. Ale swój dar otrzymują często od innej osoby, która z kolei otrzymała go jeszcze od kogo innego. A u początku tego łańcucha jest czarownik, który otrzymał ten dar od szatana, ponieważ szatan może „uzdrawiać”. Jezus mi nam w Ewangelii, że w czasach ostatecznych fałszywi prorocy będą czynić znaki i wspaniałe cuda, aby – jeśli to możliwe – pozyskać sobie wybranych Bożych. Jest to prawda. A ponieważ szatan nie robi prezentów, więc przemieszcza jedynie chorobę, czyniąc ją jeszcze cięższą. Dlatego ci, którzy chodzą do uzdrawiaczy , wciążzapadają na zdrowiu a ich choroba przechodzi z ciała do serca a z serca do duszy. Wszystko zaczyna się od zwykłej choroby fizycznej a kończy się pokusami samobójstwa, głęboką depresją, straszliwą nienawiścią…..
s.Emmanuel/Fronda.pl
__________________________________________________________________________________________________________________________
Marsz 1000 róż dla Matki Bożej!
Wojownicy Maryi zapraszają do wzięcia udziału w niezwykłej modlitwie
***
W najbliższą sobotę 15 stycznia w Szczecinie odbędzie się „Marsz 1000 Róż dla Maryi”. Uczestnicy Marszu będą modlić się o łaskę nawrócenia i przemianę serc dla Polski. Organizatorem tego religijnego wydarzenia jest wspólnota „Wojownicy Maryi”.
„Marsz 1000 Róż dla Maryi” rozpocznie się już o godzinie 6 rano przy kościele św. Jana Bosko. Przejdzie ulicami Szczecina aż do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej. Głównym organizatorem Marszu jest wspólnota Wojownicy Maryi. „Serdecznie zapraszamy wszystkich mężczyzn do pokutno – wynagradzającego Marszu 1000 Róż dla Maryi. W tych bardzo niespokojnych czasach, chwilach zwątpień, upadków, obojętności wielu stworzeń, pragniemy uciekać się do Maryi, do Jej Niepokalanego Serca, by wypraszać łaski dla naszej Ojczyzny i modlić się o pokój nie tylko w naszym kraju, ale i na świecie, o co prosiła nas Ona w Fatimie” – zachęcają do udziału w Marszu na swoim profilu Facebook Wojownicy Maryi.
Członkowie Maryjnej wspólnoty mężczyzn zauważają, że aby dokonać dobrego dzieła trzeba mieć Boży pokój w sercu „Pokój w Ojczyźnie zaczyna się od pokoju w naszych sercach, a kiedy my modlimy się różańcem, serca nasze przybliżają się do Niepokalanego Serca Maryi, do miłości, którą jest Ona cała, do pełni Jej łask”, czytamy w opisie idei Marszu 1000 Róż dla Maryi wspólnoty Wojownicy Maryi.
Wojownicy Maryi to Maryjna wspólnota męska, która zawiązała się podczas odbywających się cyklicznie, otwartych spotkań formacyjnych dla mężczyzn. Centrum wspólnoty znajduje się w miejscowości Ląd (woj. dolnośląskie) dokładnie w Domu Wyższego Seminarium Duchownego Towarzystwa Salezjańskiego. Opiekunem duchowym wspólnoty Wojownicy Maryi jest ks. Dominik Chmielewski SDB. By stać się Wojownikiem Maryi, trzeba przejść przez formację podczas cyklicznych, organizowanych przez wspólnotę spotkań zarówno ogólnopolskich jak i regionalnych, oraz po uprzedniej weryfikacji, przystąpić do uroczystego zawierzenia tzw. Pasowania Mieczy, które odbywa się raz w roku.
źródło: Facebook / Wmaryi / Adam Białous / PCh24.pl
__________________________________________________________________________________________________________________________
SOBOTA 12 LUTEGO 2022 – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
GODZ. 17.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI PRZYGOTOWUJĄCYCH SIĘ DO SAKRAMENTÓW POJEDNANIA I EUCHARYSTII
MSZA ŚWIĘTA WIGILIJNA Z UROCZYSTOŚCI CHRZTU PAŃSKIEGO O GODZ. 18.00
*PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ OD GODZ. 17.00 MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ
*PO MSZY ŚWIĘTEJ NABOŻEŃSTWO DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
***
MODLITWA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
Matko Bolesna stojąca pod krzyżem, naucz nas trwać mężnie przy cierpiących i współcierpieć z nimi, jak Ty na Kalwarii. Matko Ukrzyżowanego i Matko wszystkich ludzi, oddawaj Ojcu Niebieskiemu ludzkie cierpienia, tak jak ofiarowałaś Mękę Twego Syna i swój ból matczyny. Ucz swoje dzieci przyjmować z gotowością każdą wolę Bożą, w cierpieniu zachować ufność, znosić je mężnie w zjednoczeniu z Chrystusem i ofiarowywać je z miłością dla zbawienia świata. Matko Bolesna, pomóż nam i wszystkim ludziom udręczonym, odkrywać w cierpieniu głęboki sens. Uproś, aby cierpienia chrześcijan stały się wynagrodzeniem Bogu za grzechy świata
i przyczyniły się do jego zbawienia. Amen.
KORONKA (RÓŻANIEC) DO SIEDMIU BOLEŚCI MATKI BOSKIEJ
Koronka (Różaniec) do Siedmiu Boleści Matki Bożej składa się z siedmiu tajemnic, w których rozważamy najboleśniejsze momenty z życia Matki Bożej. Rozważając te tajemnice w szczególny sposób czcimy Matkę Bożą Bolesną i upraszamy dla siebie i bliźnich potrzebne łaski w tym życiu, a zwłaszcza w godzinę naszej śmierci.
W Imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Modlitwa wstępna:
Mój Boże, ofiarowuję Ci ten różaniec na cześć siedmiu boleści Maryi, na Twoją większą chwałę, moje nawrócenie i nawrócenie wszystkich ludzi na wiarę w Twego umiłowanego Syna, Jezusa Chrystusa- nasze zbawienie i naszą jedyną drogę do Ciebie, w jedności z Duchem Świętym, na wieki wieków. Amen!
Ku Tobie Święta Matko wznosimy serca swoje, aby współczuć w Boleściach Twoich.
BOLEŚĆ I – Proroctwo Symeona
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść, która przeszyła Serce Twoje, gdyś słyszała prorocze słowa starca Symeona o Męce Jezusa, Syna Twojego, racz nam wyjednać łaskę uświęcenia naszego życia i cierpliwego znoszenia cierpień i przeciwności.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ II – Ucieczka do Egiptu
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść Twoją, której doznałaś uciekając z Synem Twoim przed Herodem do Egiptu, uproś nam łaskę wiernego poddania się Woli Bożej we wszystkim co nas spotyka.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ III – Szukanie Jezusa
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś szukając zgubionego Jezusa, uproś nam łaskę, abyśmy nigdy Go nie utracili. Tym, którzy zgubili Jezusa, na grzesznych drogach swojego życia dopomóż Go odnaleźć w Sakramentach Świętych.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ IV – Spotkanie z Synem na drodze Krzyżowej
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś spotkawszy Jezusa na drodze Krzyżowej, gdy na Swoich Ramionach dźwigał grzechy moje i całej ludzkości, uproś nam łaskę, abyśmy już nigdy nie obarczali Jezusa najmniejszymi grzechami. Prosimy Cie o łaskę miłości do Krzyża oraz cierpliwości i wytrwałości w niesieniu codziennych krzyży całego naszego życia dla ratowania dusz.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ V – Śmierć Pana Jezusa na Krzyżu
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść jaką przeżyłaś u stóp Krzyża patrząc na Mękę i śmierć Twojego Syna, uproś nam łaskę szczerego żalu i pokuty oraz nawrócenie zatwardziałych grzeszników, szczególnie konających i Łaskę Miłosierdzia Bożego dla świata całego.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ VI – Maryja trzyma martwe Ciało Syna
Matko Najboleśniejsza! Przez łzy, którymi obmywałaś Rany Jezusa złożonego w Twoich Ramionach oraz przez Twoje Matczyne i Krwawe łzy, które wylewasz nad całą grzeszną ludzkością stojącą w obliczu zagłady, prosimy Cię, ratuj dusze idące na potępienie, ratuj dusze w czyśćcu cierpiące, ratuj zagrożoną młodzież i nasze rodziny. Dla pocieszenia Twojego Zbolałego Serca i otarcia Twoich Łez ofiarujemy Ci Maryjo nasze serca, cierpienia, ofiary, łzy i modlitwy i całe nasze życie w ofierze miłości dla ratowania zagubionych dusz.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
BOLEŚĆ VII – Złożenie Jezusa W Grobie
Matko Najboleśniejsza! Przez Boleść rozstania z Jezusem złożonym w grobie, uproś nam łaskę, aby umarły w nas wszystkie złe skłonności i przywiązania do grzechu. Abyśmy żyli w świętości i miłości dla Chwały Bożej i ratowania dusz, przez Chrystusa i z Chrystusem, a po śmierci osiągnęli życie wieczne.
1 Ojcze nasz…7 Zdrowaś Maryjo…1 Chwała Ojcu…
Modlitwa na zakończenie:
O Święta Matko, którą Wszechmogący Bóg wybrał na Matkę Odkupiciela świata i upodobnił w cierpieniach do Swego Syna Ukrzyżowanego, niech boleść Twoja pobudzi nas do miłości Jezusa i Ciebie. O Królowo Męczenników, udziel nam podobnej cierpliwości i męstwa w znoszeniu cierpień z jakimi Ty stałaś pod krzyżem, Syna Twego. Amen.
Na uczczenie łez, które Najświętsza Maryja Panna przy tych tajemnicach wylała oraz na uproszenie łaski odpustu przypisanego do tej modlitwy odmówmy 3 razy: Zdrowaś Maryjo…
Wieczny odpoczynek racz zmarłym dać Panie…
LITANIA DO MATKI BOŻEJ BOLESNEJ
Kyrie eleison! Chryste eleison! Kyrie eleison!
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami
Synu, Odkupicielu świata, Boże zmiłuj się nad nami
Duchu Święty, Boże zmiłuj się nad nami
Święta Trójco, Jedyny Boże zmiłuj się nad nami
Święta Maryjo, módl się za nami.
Święta Boża Rodzicielko
Święta Panno nad pannami
Matko męki krzyżowe Twego Syna cierpiąca
Matko Bolesna
Matko płacząca
Matko żałosna
Matko opuszczona
Matko stroskana
Matko mieczem przeszyta
Matko w smutku pogrążona
Matko trwogą przerażona
Matko sercem do krzyża przybita
Matko najsmutniejsza
Krynico łez obfitych
Opoko stałości
Nadziejo opuszczonych
Tarczo uciśnionych
Wspomożenie wiernych
Lekarko chorych
Umocnienie słabych
Ucieczko umierających
Korono Męczenników
Światło Wyznawców
Perło panieńska
Radości Świętych Pańskich
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
Módlmy się: Boże, Ty sprawiłeś, że obok Twojego Syna, wywyższonego na krzyżu, stała współcierpiąca Matka, daj, aby Twój Kościół uczestniczył razem z Maryją w męce Chrystusa i zasłużył na udział w Jego zmartwychwstaniu. Który z Tobą żyje i króluje, w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.
************************************************************************************************************
BOŻA MATKA BOLEŚCIWA
***
Pannę Maryję nazywamy Najświętszą Panną. Nazwa ta odnosi się raczej do Jej obecnego stanu w niebie, bo gdy wyobrażamy Ją sobie żyjącą na ziemi, to najlepiej odpowiada Jej nazwa Matki Boskiej Bolesnej. To zupełnie zrozumiałe: cierpienie Chrystusa musiało odbić się na Maryi, przecież Ona była Mu najbliższą. Jeśli wichura złamie drzewo, to zniszczyć potrafi i kwiaty. Jeśli cierpiał Chrystus, to cierpiała i Maryja.
Zwykle mówi się o siedmiu boleściach Najświętszej Panny, o jakich?
1. Pierwsza boleść spotkała Ją jeszcze przed narodzeniem Pana Jezusa, kiedy musiała wyjść za mąż za Józefa i porzucić świątynię, przy której postanowiła spędzić całe życie na służbie Bożej. Dużo bólu kosztowała Ją ta decyzja, ale wykonała ją zgodnie z wolą Bożą.
2. Druga boleść była dotkliwsza. Św. Józef z początku nie wiedział, że Bóg w cudowny sposób chce zesłać Swojego Syna na świat. Był zaskoczony niewytłumaczonym macierzyństwem Najświętszej Panny i postanowił z Nią zerwać. Możemy sobie wyobrazić, jak ten moralny cios dotknął Maryję!
3. Niedługo potem nawiedza Ją nowy ból, oto szuka schronienia w świętą noc i nie znajduje go, idzie więc do zimnej groty pasterskiej, by tam wydać na świat Zbawiciela!…
4. Czterdziestego dnia po Narodzeniu Chrystusa idzie do świątyni, by Go ofiarować Bogu, a tam stary Symeon przepowiada, że smutna przyszłość Ją czeka, miecz boleści przeszyje Jej duszę (Łk 2,35). Jaki smutek owładnął duszą Maryi po słowach Symeona! Bolesną jest rana fizyczna, ale stokroć bardziej boli rana zadana duszy. Słowa Symeona zraniły do głębi duszę Maryi i ciążyły nad Nią te koszmarne chmury smutku. Są słowa, które całe życie pamiętamy. Człowiek nie może zapomnieć ostatnich słów kochanych osób. Pamiętamy przestrogi konającego ojca, matki. Słowa Symeona tak głęboko utkwiły w sercu Maryi, że nie dawały Jej spokoju. Karmiąc małego Jezusa pamiętała, że chowa Go na mękę, na śmierć, że duszę Jej przeszyje miecz boleści.
Wyobrażam sobie dom Nazaretański, pełen smutnego wyczekiwania śmierci Chrystusowej. Krajało się z bólu serce Maryi, kiedy słuchała w świątyni słów Izajasza proroka o mękach Zbawiciela, że będzie „mężem boleści”, „ubity”, „jako trędowaty” „uniżony”, „wzgardzony”, że przebiją Jego ręce i nogi… Wiadomości te musiały bardzo zasmucać serce Najświętszej Panny.
5. Matka Boska przeżyła wiele utrapień, niedostatku i boleści w czasie ucieczki do Egiptu.
6. Niedługo potem musiała się rozstać na pewien czas z 12-letnim Jezusem i z niepokojem szukać Go; było to jakby przygotowanie do rozstania się z Jezusem, skazanym na śmierć. Maryja chcąc zbliżyć się do nas, musiała przeżyć największe cierpienie: rozstać się ze Swym Synem.
7. Był to największy ból, jakiego doznała Maryja. Pewnego dnia usłyszała smutną nowinę, że Judasz wydał Chrystusa, że żołdactwo z rozkazu przełożonych świątyni uwięziło Go, że Piotr się Go wyparł. Słyszała złowrogie okrzyki rozjuszonego tłumu — ukrzyżuj Go!… widziała Swego najukochańszego Syna biczowanego, w cierniowej koronie. Teraz rozumiemy dlaczego Kościół katolicki nazywa Najświętszą Pannę „Matką Bolesną”, „Królową Męczenników”, bo męką i cierpieniem duchowym przeżyła wszystkie boleści, jakie mogą spotkać człowieka. Chrystusa skazali na śmierć. Włożono Mu ciężki krzyż na ramiona. Pochód ruszył, słychać urągania, szyderstwa, potwarze. Chrystus ledwie idzie pod ciężarem krzyża.
Na rogu jednej ulicy zachodzi wzruszająca scena, którą by się przejęli na pewno wrogowie Chrystusa, gdyby ich nie zaślepiała nienawiść. Tłum rozstąpił się, a przed skrwawionym Chrystusem stanęła Marja! Napróżno Ją wstrzymywali krewni, znajomi – koniecznie chciała widzieć Swego ukochanego Syna. Było to smutne spotkanie! „Im większa, miłość, tym głębszy ból” – mówi św. Augustyn.
Im większa miłość! Czy może istnieć miłość macierzyńska, która by dorównała miłości Maryi? Kto znał tak dobrze Chrystusa, jak Ona? Dobrze wiedziała, kim jest Chrystus: że jest Synem Bożym bez grzechu, pełen doskonałości, mądrości, dobroci, miłości. A teraz na śmierć Go prowadzą!
Nastąpiło ukrzyżowanie, śmierć i pogrzeb. Najświętsza Panna przez cierpienia musiała Sobie wysłużyć zasługi wobec Boga… dusza Jej, lgnąc do strasznego drzewa krzyża, godziła się z wolą Bożą. Co wycierpiała Maryja pod krzyżem, tego język ludzki nie jest w stanie wyrazić. Co przeżywała, kiedy Syn Jej konał, kiedy Go zdjęto z krzyża i umieszczono na Jej łonie! Św. Hieronim mówi, że tyle dostała ran, ile miał Chrystus na Swym ciele. Ból ten można opisać tylko słowami Pisma Świętego: „Wielkie jest jako morze skruszenie Twoje” (Lm 2, 13). Kiedyś śpiewałaś Magnificat – a teraz smucisz się i bolejesz? Smutną jesteś, bo na wskroś przeszyta jest Twoja dusza. Słusznie możesz powiedzieć o Sobie słowami Noemi: „Nie nazywajcie Mię Noemi (to jest piękna), ale Mię zwijcie Mara (to jest gorzka), bo Mię gorzkością wielką napełnił Wszechmogący” (Rt 1,20). „Wy wszyscy, którzy idziecie przez drogę obaczcie i przypatrzcie się, jeśli jest boleść, jako boleść Moja?” (Lm 1 12).
bp dr Tihamer Toth, Wierzę w Jezusa Chrystusa, Kraków 1934, s. 275-278.
__________________________________________________________________________________________________________________________
SOBOTA 19 LUTEGO 2022 – KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA
GODZ. 10.00 – KAPLICA-IZBA JEZUSA MIŁOSIERNEGO: SPOTKANIE BIBLIJNE NA TEMAT KOBIET W PIŚMIE ŚWIĘTYM. ROZWAŻANIE ROZPOCZYNA SIĘ ŚPIEWEM GODZINEK DO CZCI NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY.
GODZ. 17.00 – KATECHIZACJA DLA DZIECI PRZYGOTOWUJĄCYCH SIĘ DO SAKRAMENTÓW POJEDNANIA I EUCHARYSTII
MSZA ŚWIĘTA WIGILIJNA Z UROCZYSTOŚCI CHRZTU PAŃSKIEGO O GODZ. 18.00
PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ OD GODZ. 17.00 MOŻLIWOŚĆ PRZYSTĄPIENIA DO SAKRAMENTU POJEDNANIA
__________________________________________________________________________________________________________________________
Zachęta do podjęcia modlitwy w intencji
DUCHOWEJ ADOPCJI POCZĘTEGO DZIECKA
Matka Boża z Guadalupe – Patronka poczętego życia
Zwykle Duchową Adopcję rozpoczynamy od złożenia przyrzeczenia, które powinno być składane w sposób uroczysty w kościele. Ale można również składać przyrzeczenie adopcyjne prywatnie, przed Krzyżem albo wizerunkiem Matki Bożej.
ROTA PRZYRZECZENIA DUCHOWEJ ADOPCJI:
Najświętsza Panno, Bogurodzico Maryjo,
wszyscy Aniołowie i Święci.
Wiedziony pragnieniem niesienia pomocy
nienarodzonym, postanawiam mocno i przyrzekam,
że od dnia ………………………………
biorę w duchową adopcję jedno dziecko,
którego imię jedynie Bogu jest wiadome,
aby przez 9 miesięcy, każdego dnia,
modlić się o uratowanie jego życia
oraz o sprawiedliwe i prawe życie po urodzeniu. Amen
Każdego dnia moimi zobowiązaniami adopcyjnymi będą:
• jedna Tajemnica Różańca Świętego
• moje dobrowolne postanowienia
• oraz poniższa modlitwa “Panie Jezu”:
TEKST CODZIENNEJ MODLITWY “PANIE JEZU”:
Panie Jezu za wstawiennictwem Twojej Matki Maryi, która urodziła Cię z miłością oraz za wstawiennictwem świętego Józefa, “Człowieka Zawierzenia”, który opiekował się Tobą po urodzeniu, proszę Cię w intencji tego nienarodzonego dziecka które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady i które duchowo adoptowałem. Proszę, daj rodzicom tego dziecka miłość i odwagę, aby zachowali je przy życiu, które Ty sam mu przeznaczyłeś. Amen.
Duchowa adopcja może być podjęta jeden raz, ale może być podejmowana cyklicznie co 9 miesięcy, jednak zawsze po wypełnieniu poprzednich zobowiązań. Każdorazową nową Duchową Adopcję powinno poprzedzać nowe przyrzeczenie.
Adoptujemy każdorazowo tylko jedno nieznane nam dziecko zagrożone aborcją. Pan Bóg-Dawca Życia zna jego imię i sam nam je wybiera.
Postanowienia dodatkowe (dodatkowe praktyki) są uzupełnieniem Duchowej Adopcji. Są dobrowolne. Praktykowane ich może powiększyć nasze pragnienie zadośćuczynienia, dziękczynienia i wyproszenia łask u Bożej Opatrzności. Żeby podjęte postanowienia praktyk skutecznie i do końca wykonać, najlepiej jest podjąć jedną lub najwyżej dwie praktyki.
Może się zdarzyć, że zapomnimy lub zaniedbamy nasze zobowiązania adopcyjne. Długa przerwa, na przykład miesięczna, przerywa Duchową Adopcję i wymaga podjęcia jej od początku. Należy wtedy odbyć spowiedź, ponowić przyrzeczenia i starać się je dotrzymać. W wypadku krótkiej przerwy należy Duchową Adopcje kontynuować, przedłużając praktykę o ilość dni opuszczonych.
*****************************************************************
Oszukiwanie natury
Myśl wyrachowana: Gdy przyjemność staje się celem, cel staje się niczym.
Gdy Wanda Półtawska obchodziła setną rocznicę urodzin, „Newsweek” uczcił ten jubileusz artykułem zatytułowanym: „To »przyjaciółka Jana Pawła II« odpowiada za patologiczny stosunek kościoła do seksu”.
Autorzy, Stanisław Obirek i Artur Nowak, rozwinęli swą myśl, stwierdzając, że „Kościół zdradził własne idee, redukując rolę kobiet do funkcji rozrodczych, stygmatyzując poczuciem winy seksualny wymiar życia ludzkiego”. Według nich duży wpływ na to miała właśnie Wanda Półtawska.
Jedna kobieta wywarła taki wpływ na Kościół… no, no. Mnie jednak zastanawia, jak to w ogóle było możliwe, bo skoro Kościół zredukował rolę kobiet do funkcji rozrodczych, to jakim cudem Wanda Półtawska takowy wpływ na tenże Kościół wywarła? Funkcjami rozrodczymi?
Ale niech tam. Tylko co to właściwie ma znaczyć, że Kościół „stygmatyzuje poczuciem winy seksualny wymiar życia ludzkiego”? Żeby powtarzać takie rzeczy, trzeba być ignorantem albo świadomie szerzyć dezinformację. W tym przypadku z ignorancją raczej nie mamy do czynienia. Wystarczy pobieżnie znać stanowisko Kościoła w tej kwestii, żeby wiedzieć, że w swoim nauczaniu traktuje on seksualność z najwyższym szacunkiem – i właśnie dlatego sprzeciwia się sprowadzaniu jej do roli dostarczyciela przyjemności. I to jest prawdziwe redukowanie roli kobiet (mężczyzn zresztą też): mają być narzędziami osiągania doznań. Nic ponadto.
Nie jest tak? Przecież „edukacja seksualna” w wydaniu liberałów koncentruje się niemal wyłącznie na nauczaniu technik seksualnych dla uzyskania „satysfakcji” i na sposobach uniknięcia wpisanych w naturę skutków takich zachowań. „Funkcje rozrodcze” kobiet i mężczyzn, o ile w tej optyce w ogóle się pojawiają, są jedynie powodem, żeby się przed nimi „zabezpieczyć”.
To nie Kościół zapomniał, czym jest seksualność – to świat o tym zapomniał. Do tego stopnia, że stwierdzenie „seks zaistniał po to, żeby były dzieci”, budzi dziś pusty śmiech. A przecież to rzecz najoczywistsza. Nie po to w naturze istnieje wzajemne przyciąganie się przedstawicieli odmiennych płci, żeby im było „fajnie” i już. Tak bez celu. Przyjemność wpisana w dążenia seksualne to genialny mechanizm, który ma skłaniać do spłodzenia potomstwa. Przyjemność jest jak miąższ owocu, który zjadamy, uwalniając pestkę, z której ma szanse powstać nowy organizm. Tymczasem współcześnie dochodzi do samobójczego oddzielania przyjemności od celowości. Dla większej przyjemności niszczy się celowość. Przybywa miąższu, a pestki zaczynają zanikać. Już widzimy, jak skutkują próby oszukania natury: jako społeczeństwo jesteśmy coraz grubsi i wymieramy.
Jeśli Kościół przed tym ostrzega, to nie „stygmatyzuje poczuciem winy”, tylko przedstawia niezaprzeczalne fakty. Jeśli ktoś z tego powodu czuje się winny, to może ma powód?•
Nie ma, więc jest
W „Krytyce Politycznej” tak napisali o Marszu Niepodległości: „Nie spalono nikomu mieszkania, nie zdewastowano Empiku, nie zaatakowano sqatu ani nie wyrwano świeżo posadzonych drzewek. I to w kontekście aktualnej sytuacji politycznej powinno nas najbardziej martwić”. Pewnie mają rację, bo jak stwierdzono w TVN, „marsz był najspokojniejszy od wielu lat, ale musimy pamiętać, że to nadal marsz nienawiści”. Na czym więc polega ta nienawiść? Na tym, że jej nie widać. Bo gdyby ją było widać, toby jej nie było. Jeśli ktoś tego nie rozumie, niech spojrzy na sytuację odwrotną – na przykład na manifestacje tzw. strajku kobiet: wrzask, wulgaryzmy, dewastacje, obrażanie funkcjonariuszy, a nawet ataki fizyczne. I co? I marsz miłości.•
Troszczą się
Parlament Europejski uczcił nasze Święto Niepodległości kolejną rezolucją przeciw Polsce (zapewne w ramach wsparcia w obliczu prób forsowania granicy). Kolejny raz PE przekroczył swoje kompetencje, wzywając Polskę do legalizacji aborcji (nazywając ją prawem człowieka), a jej ograniczenie nazywając naruszeniem praworządności. Eurodeputowani powtórzyli też stare kłamstwa o „strefach wolnych od LGBT” i dorzucili nowe: o morderczych dla polskich kobiet skutkach orzeczenia TK o niekonstytucyjności aborcji eugenicznej. Przy okazji sam skład TK określili jako niezgodny z prawem. I niech ktoś jeszcze mówi, że dla Zachodu Polska nie jest ważna.•
Franciszek Kucharczak/Gość Niedzielny
_____________________________________________________
************************************************************************************************************
Bł. Ksiądz Kardynał Stefan Wyszyński w obronie poczętych dzieci
***
Prymas Tysiąclecia w swoich przemówieniach często nawiązywał do ochrony poczętego życia. Był świadkiem jak w 1956 roku komuniści wprowadzili prawo do aborcji na życzenie, w wyniku której dokonano ok. 20 mln aborcji. Wielokrotnie apelował o zaprzestanie tego procederu i szacunek wobec dziecka w łonie matki. Oto kilka cytatów Prymasa Tysiąclecia, które świadczą o wielkiej trosce do nienarodzonych dzieci.
„Matka ma prawo do swego ciała, ale nie ma prawa do poczętego dziecięcia, bo ono jest własnością Boga i narodu.”
„Obudźcie się! Ratujcie życie! Wszak chodzi tu o życie narodu! Zginajcie kolana przed każdym rodzącym się życiem, przed każdym dziecięciem”
„Jeżeli najbardziej niewinne i bezbronne dziecko nie może czuć się bezpiecznie w jakimś społeczeństwie, wówczas już nikt bezpiecznie czuć się w nim nie może!”
„Największym szczęściem jest dziecko! Może stu inżynierów postawić tysiące kombinatów fabrycznych, ale żadna z tych budowli nie ma w sobie życia wiecznego. A małe niemowlę, które wyda na świat mocami Bożymi matka, ma w sobie życie wieczne.”
„Pamiętajcie, nowa Polska nie może być Polską bez dzieci Bożych! Polską niepłodnych lub mordujących nowe życie matek! Polską pijaków! Polską ludzi niewiary, bez miłości Bożej! Nie może być ojczyzną ludzi bez wzajemnej czci jedni dla drugich, bez ducha ofiary i służby, bez umiejętności dzielenia się owocami pracy z tymi, którzy sami nie są w stanie zapracować na życie i utrzymanie.”
„Jaka jest rodzina domowa, taka też będzie rodzina ojczysta. Jeśli nie będą umieli uszanować maleńkiego życia, które się rodzi w komórce życia domowego, nie uszanują i życia obywateli, bo nauczą się mordować już w rodzinach. W ten sposób zamiast społeczności życiodajnej, będzie się wyrabiać społeczność morderców. Będzie to naród samobójczy (…). Taki naród się skończy.”
„Prawo do życia musi każdy uszanować: rodzice, Naród, społeczeństwo, Państwo i Kościół. Nikt nie może go pogwałcić, choćby dotyczyło istoty, która kryje się jeszcze pod sercem matki, bo już jest ona człowiekiem (…). Ta maleńka istota ma pełne prawo do życia i nikt, bez odpowiedzialności za zwykłe zabójstwo, nie może tego prawa naruszyć!”
„Każde tak zwane prawo, które daje komukolwiek możliwość dysponowania i przesądzania o ludzkim życiu, jest bezprawiem. Każdy czyn, który zmierza wprost do zniszczenia i przekreślenia prawa człowieka do życia jest zwykłą zbrodnią.”
„Wszelkie działanie przeciwko rozpoczętemu życiu jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury! (…) Nikt nie może bezkarnie pozbawiać życia kształtującej się dopiero istoty ludzkiej, zwłaszcza, że jest ona bezbronna.”
„Wszelkie działanie przeciwko rozpoczętemu życiu – nauczał Prymas Tysiąclecia – jest zwykłą zbrodnią przeciwko prawom natury! Powstające pod sercem matki nowe życie nie należy do niej. Jest ono własnością nowego człowieka! Nikt nie może bezkarnie pozbawiać życia kształtującej się dopiero istoty ludzkiej, zwłaszcza, że jest ona bezbronna. Musi więc mieć swoich obrońców. Obrońcą jest sam Bóg, który się upomni o to życie…”
Katolicka Agencja Informacyjna
************************************************************************
“W Chrystusie cierpi Bóg odrzucony przez swe stworzenie”
***
Przypominamy ważne słowa św. Jana Pawła II o miłości, krzyżu i cierpieniu. (GOŚĆ NIEDZIELNY)
*Nie ma zła, z którego Bóg nie mógłby wyprowadzić większego dobra. Nie ma cierpienia, z którego nie mógłby uczynić drogi prowadzącej do Niego (“Pamięć i tożsamość”).
*Cierpienie ma służyć nawróceniu, czyli odbudowaniu dobra w podmiocie, który w wezwaniu do pokuty może rozpoznać Miłosierdzie Boże. Pokuta ma na celu przezwyciężenie zła, które pod różną postacią drzemie w człowieku, oraz ugruntowanie dobra zarówno w nim samym, jak też w stosunkach z innymi, a zwłaszcza z Bogiem (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Krzyż Chrystusa rzuca tak przenikliwie zbawcze światło na życie człowieka, a w szczególności na jego cierpienie, ponieważ przez wiarę trafia do niego wespół ze Zmartwychwstaniem: tajemnica pasyjna zawarta jest w tajemnicy paschalnej. Świadkowie męki Chrystusa są zarazem świadkami Jego Zmartwychwstania. Pisze Paweł: “bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim… przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach – w nadziei, że upodobniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych” (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Uczestnicy cierpień Chrystusowych mają przed oczyma paschalną tajemnicę Krzyża i Zmartwychwstania. W tajemnicy tej Chrystus zstępuje niejako do ostatecznych granic słabości i obezwładnienia człowieka – wszak kona przybity do Krzyża. Jeśli równocześnie w słabości tej dopełnia się Jego wyniesienie, potwierdzone mocą Zmartwychwstania, to znaczy, że słabości wszelkich cierpień człowieka może przeniknąć ta sama Boża moc, która objawiła się w Krzyżu Chrystusa. W tym zrozumieniu: cierpieć – to znaczy stawać się jakby szczególnie podatnym, szczególnie otwartym na działanie zbawczych mocy Boga, ofiarowanych ludzkości w Chrystusie. W Nim Bóg potwierdził, że chce działać szczególnie poprzez cierpienie, które jest słabością i wyniszczeniem człowieka – i chce w tej właśnie słabości i wyniszczeniu objawiać swoją moc (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Poprzez wieki i pokolenia stwierdzono, że w cierpieniu kryje się szczególna moc przybliżająca człowieka wewnętrznie do Chrystusa, jakaś szczególna łaska. tej łasce zawdzięcza swoje głębokie nawrócenie wielu świętych, jak choćby św. Franciszek z Asyżu czy św. Ignacy Loyola i wielu innych (List Apostolski Salvifici Doloris).
*W Krzyżu Chrystusa nie tylko Odkupienie dokonało się przez cierpienie, ale samo cierpienie ludzkie zostało też odkupione (List Apostolski Salvifici Doloris).
*Cierpienie nie jest karą za grzechy ani nie jest odpowiedzią Boga na zło człowieka. Można je zrozumieć tylko i wyłącznie w świetle miłości Bożej, która jest ostatecznym sensem wszystkiego, co na tym świecie istnieje. (…) Trzeba zawierzyć Bożej Miłości, jak dziecko (Olsztyn, 6 czerwca 1991).
*Cierpienie ukrzyżowanego Boga nie jest tylko jakimś rodzajem cierpienia pośród innych, mniejszym czy większym bólem, lecz nieporównywalną miarą cierpienia. Chrystus, cierpiąc za nas wszystkich, nadał cierpieniu nowy sens, wprowadził je w nowy wymiar, w nowy porządek: w porządek miłości (“Pamięć i tożsamość”).
*W odkupieńczej perspektywie męka Chrystusa poprzedza zmartwychwstanie. A więc również i ludzie są włączeni w tajemnicę Krzyża, by uczestniczyć z radością w tajemnicy zmartwychwstania. (…) Nie można zrozumieć tego błogosławieństwa, jeśli się nie uzna, że życie ludzkie nie ogranicza się do czasu spędzonego na ziemi, ale zwrócone jest całkowicie ku doskonałej radości i pełni życia w wieczności (Katechezy – Kościół, 27 kwietnia 1994).
*Oto paradoksalna tajemnica miłości: w Chrystusie cierpi Bóg odrzucony przez swe stworzenie: “nie wierzą we Mnie”! I równocześnie z głębi tego cierpieniu, a pośrednio – z głębi grzechu, że “nie uwierzyli” – Duch wyprowadza nową miarę obdarowania człowieka i stworzenia od początku. W głębi tajemnicy Krzyża działa Miłość, która przywodzi człowieka na nowo do uczestnictwa w życiu, jakie jest w Bogu samym (Encyklika Dominum et Vivificantem).
********************************
Modlitwa rodziców, winnych zabójstwa nienarodzonych dzieci
21 sierpnia 2020 by wobroniewiary
Autor: kapłan chcący zachować anonimowość, dobrze znany redakcji strony „w obronie wiary”
MODLITWA RODZICÓW, WINNYCH ZABÓJSTWA
NIENARODZONYCH DZIECI
Boże, nasz kochany Ojcze!
Przychodzimy do Ciebie z wielkim bólem, ze złamanym sercem, z głębokim smutkiem. Nasza dusza nie przestaje płakać, a nasz wzrok jest spuszczony i nie mamy odwagi spojrzeć Ci w oczy. Naruszyliśmy Twoje przykazanie NIE ZABIJAJ!
Matko Najświętsza, Matko Miłosierdzia, ucieczko grzeszników, oręduj za nami u Boga. Bóg Ci niczego nie odmawia, gdyż i Ty nigdy Mu niczego nie odmówiłaś. On ustanowił Cię Bramą Nieba, więc w Tobie i w Twej modlitwie pokładamy nadzieję. Przeprowadź nas nad otchłanią grzechu i zła, uproś nam Boże Miłosierdzie, zanim nie staniemy przed Sędzią Sprawiedliwym.
Bardzo pobłądziliśmy! Nie jest prawdą, że istnieje jakiś „ślepy los”, „przeznaczenie”, i nikt się przed nim nie uchroni – „jeśli ma spotkać go zło, to go spotka, jeśli ma wypełnić dobro, to je wypełni”. Ty stwarzasz, Boże, każde swoje dziecko do szczęścia, tak ziemskiego jak i wiecznego, dla każdego z nich masz swój wspaniały plan i powołanie, jednak dla jego wypełnienia każdy ma współpracować z Tobą w sposób wolny, wybierając dobro i odrzucając zło. Także nasze dziecko otrzymało dar powołania, którego nie znamy. My jednak nadużyliśmy swojej wolności, podnosząc na nie rękę i odbierając mu życie, a przez to nie pozwalając mu tego powołania wypełnić, choć tyle małżeństw bezdzietnych chętnie zapewniłoby mu przyszłość. Zdążyło zaledwie złożyć Ci ofiarę z doznanej męczarni i okrutnej śmierci. Ponieważ stwarzasz od razu duszę człowieka jako dorosłą, dziecko miało pełną świadomość tego co się dzieje i było zdolne do złożenia takiej ofiary. Mamy nadzieję, że ginąc nie zaniosło przed Twój tron oskarżenia przeciwko nam, tylko modlitwę o przebaczenie i miłosierdzie, i nadal tę modlitwę za nas zanosi – o nią je prosimy.
Nasz Ojcze, Ty nie brzydzisz się żadnym ze swoich dzieci, nawet najbardziej brudnym i grzesznym. Przychodzimy więc do Ciebie z wielką ufnością i świadomością faktu, że im dalej od Ciebie odeszliśmy, tym bardziej cieszy Cię nasz powrót. Przeżywasz radość, gdy możesz przebaczyć, widząc szczery żal oraz mocne postanowienie poprawy, a także wolę wynagrodzenia dobrem za popełnione zło. Na pewno to wszystko widzisz w naszym sercu. Błagamy Cię, byś nie tylko przyjął nas na nowo w swoje ramiona, ale także umożliwił nam życie miłe Tobie i obfitujące w jak największe zasługi.
Dodaje nam odwagi, a nawet pociesza nas ogrom Twojego Miłosierdzia. Gdy komuś zło przebaczasz, czynisz to w sposób całkowity i pełny i patrzysz odtąd na niego tak, jakby wcale tego zła się nie dopuścił! Wymazujesz je ze swej pamięci i z serca i nie chcesz już do niego powracać, a na nas patrzysz jak na świętych… Pozostaje nam już tylko wyrównywanie naruszonego porządku czynieniem dobra, czy to na ziemi, czy w Czyśćcu. Jakie to dla nas szczęście! Chętnie włączymy się w dzieło duchowej adopcji dziecka poczętego, swoją codzienną modlitwą wypraszając szczęśliwe narodziny jakiegoś maleństwa, którego matka nie kocha i chciałaby je zabić w swoim łonie. Naszej pomocy potrzebują także biedne rodziny, wśród nich wielodzietne.
Chociaż jesteśmy na drodze nawrócenia, piekielny oskarżyciel nadal trzyma swój pazur na ranie naszego serca i wciąż ją rozdrapuje. Kiedyś, przed grzechem zabójstwa, kusił nas do bagatelizowania i pomniejszania zła, podsuwał rzekome usprawiedliwienia, by zdławić głos ostrzegającego nas sumienia. Teraz natomiast – wprost przeciwnie: wyolbrzymia zło, ukazuje je jako „niewybaczalne” i wmawia nam, że zawsze w Twoich oczach będziemy przestępcami i nie możemy liczyć na Twoje Miłosierdzie! Nie chcemy być jego niewolnikami, nie pozwolimy mu dalej na wchodzenie między Ciebie a nas i na zatruwanie nam życia. Przezwyciężymy te jego ataki potężną modlitwą uwielbienia Ciebie i dziękczynienia za Twoją dobroć. Taką modlitwą przepełnione jest całe Niebo, niech więc nasz głos złączy się z głosami Aniołów i Świętych. Prostujemy się więc przed Twoim Obliczem, unosimy głowę, podnosimy wzrok, dotąd ze wstydem spuszczany, i wznosimy w górę serce. Alleluja – chwalmy Pana! Hosanna na wysokości!
Ufamy, że spotkamy nasze dziecko w chwale Nieba i na wieki będziemy razem z nim szczęśliwi tam, gdzie wszelkie zło zostało zapomniane, a dobro rozkwitło w całej swej pełni.
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen.
************************************************************************************************************
Matka Boża z Guadalupe, patronka nienarodzonych
Cud w Guadalupe
***
Nagle z obrazu Matki Bożej wydobyło się światło, które przybrało kształt ludzkiego embrionu. Pielgrzymi nie mogli uwierzyć własnym oczom. Wydawało im się, że widzą Jezusa w łonie Maryi.
Wszystko to działo się 30 kwietnia 2007 roku podczas Mszy św. w intencji dzieci zabitych przed narodzeniem, odprawianej w meksykańskim sanktuarium maryjnym w Guadalupe.
Zjawisko niewytłumaczalne
Niezwykłe wydarzenie opisuje na swojej stronie internetowej (www.acimps.org) Francuskie Stowarzyszenie Katolickich Pielęgniarek i Lekarzy, zwracając uwagę na podobieństwo zjawiska do obrazu powstającego podczas badań echograficznych płodu.
Ks. José Luis Guerrero Rosado, kanonik bazyliki w Guadalupe i dyrektor Wyższego Instytutu Studiów Guadalupiańskich, przestrzega jednak przed pochopnym nazywaniem zaobserwowanego zjawiska cudem. Na stronie internetowej sanktuarium (www.virgendeguadalupe.org.mx) określa krążące w Internecie doniesienia na ten temat mianem sensacyjnych. Wskazuje, że jedyne, co na razie wiadomo, to fakt, że przed wizerunkiem Matki Bożej pojawiło się światło, niewytłumaczalne w sposób naturalny. Argumentuje jednak, że brak naturalnego wyjaśnienia zjawiska nie oznacza jeszcze, że dokonał się cud. Zauważa zarazem, że w sprawie tej nie wypowiedziały się jeszcze ani władze sanktuarium, ani archidiecezja Miasta Meksyk, na której terenie się ono znajduje.
Lewica zrobiła swoje
W ostatnich tygodniach w Meksyku wielkie emocje wzbudzała dyskusja o aborcji. 25 kwietnia władze Miasta Meksyk zalegalizowały aborcję na życzenie kobiety w ciągu trzech pierwszych miesięcy ciąży. Decyzję tę poprzedziły manifestacje jej przeciwników i zwolenników.
Meksyk to drugi pod względem ludności katolicki kraj na świecie, a jego stolica jest największym miastem świata (prawie 25 milionów mieszkańców). Większość z nich to katolicy, ale władzę w mieście sprawuje lewicowa Partido de la Revolución Democrática (PRD). Burmistrz Marcelo Ebrard nie przejął się ani protestem Kościoła, ani manifestacjami przeciwników zmiany prawa.
Leszek Śliwa/Gość Niedzielny
_________________________________________________________________________________________________________
10 tysięcy róż i Różańców dla Nancy Pelosi. Katolicy modlą się i poszczą za nawrócenie aborcjonistki
Amerykańscy katolicy odpowiedzieli na wezwanie metropolity San Francisco, abp Salvatore Cordileone, podejmując post i modlitwę w intencji nawrócenia zdeklarowanej aborcjonistki Nancy Pelosi. Spikerka Izby Reprezentantów, podobnie jak prezydent Joe Biden, nazywa się „katoliczką” i bezpardonowo ogłasza, iż posiada niczym nie zachwiane prawo do przyjmowania Komunii Świętej.
Nancy Pelosi to jedna z pierwszych osób w Stanach Zjednoczonych, a jednocześnie jedna z bardziej radykalnych zwolenniczek „prawa” do zabijania nienarodzonych. Choć sama jest matką pięciorga dzieci, to od lat optuje za aborcją, również w późnych etapach ciąży, a w ostatnim czasie „zasłynęła” propagowaniem tzw. Ustawy o prawach reprodukcyjnych kobiet, której intencją było wprowadzenie nieograniczonej swobody uśmiercania poczętych dzieci.
Na jej aborcyjną działalność zareagował abp Salvatore Cordileone, ordynariusz diecezji, której podlega Pelosi. Hierarcha wezwał spikerkę do nawrócenia, a katolików do postu i modlitwy różańcowej w tej intencji. Akcję podjął amerykański Instytut Benedykta XVI, który obecnie koordynuje jej ostatni element, jakim jest wysyłka róż do Waszyngtonu. Każda z 16 tysięcy osób, która włączyła się w inicjatywę, to jedna róża zakupiona dla Nancy Pelosi. Obecnie trwa przeliczanie róż i policzono ich ponad 10 tys.
Jak informują organizatorzy, pierwsze kwiaty trafiły pod budynek Kongresu w Waszyngtonie 12 grudnia. – Święto Matki Bożej z Guadalupe, patronki nienarodzonych, jest odpowiednim dniem, aby wysłać deszcz róż do spikerki Pelosi. Każda reprezentuje katolika modlącego się i poszczącego w intencji nawrócenia Nancy Pelosi na Ewangelię Życia – powiedział abp Cordileone.
– To właśnie oznacza równość: każde ludzkie życie jest równie święte. Spikerko Pelosi, kochamy cię. Nie jest za późno: wybierz życie – tak metropolita San Francisco zwrócił się do proaborcyjnej polityk. Z kolei dyrektorka Instytutu Benedykta XVI podkreśliła, że inicjatywa ma charakter modlitwy przebłagalnej, a nie wiecu politycznego. – Mamy nadzieję, że Matka Najświętsza poruszy jej matczyne serce, jak to pięknie ujął Arcybiskup [Cordieleone], aby objęła ona swoim współczuciem i szacunkiem dla równej godności wszystkich ludzi również dzieci w łonach matek – powiedziała.
źródło: catholicnewsagency.com/PCh24pl
***************************************************
100 rocznica legalizacji aborcji na świecie
– 2,5 miliarda ofiar
18 listopada 1920 roku w Związku Radzieckim oficjalnie wprowadzono zabijanie nienarodzonych dzieci. Zgodnie z wyliczeniem szacunkowym w ciągu ostatniego stulecia w łonach matek zginęło co najmniej dwa i pół miliarda dzieci – informuje Ewa Kowalewska z Human Life International Polska.
***
– 18 listopada 2020 roku mija niechlubna, setna rocznica legalizacji aborcji w wymiarze międzynarodowym – informuje w specjalnym komunikacie w imieniu Human Life International Polska – Klub Przyjaciół Ludzkiego Życia Ewa H. Kowalewska.
Aborcja 18 listopada 1920 roku została wprowadzona w Związku Radzieckim decyzją Narodowych Komisji Ochrony Zdrowia pt. „O ochronie zdrowia kobiet w sowieckich szpitalach”, co było zgodne z założeniami programowymi Lenina z 1913 roku. Pisał on wówczas: „klasa robotnicza potrzebuje koniecznej zmiany wszystkich ustaw, które zakazują aborcji i antykoncepcji”. – Ten właśnie program był realizowany przez władzę komunistyczną po objęciu przez niego władzy podczas Rewolucji Październikowej w Rosji – mówi Ewa Kowalewska zwracając uwagę, że komunizm uznaje niszczenie życia, tradycyjnej rodziny oraz wiary chrześcijańskiej za największe „osiągnięcia” rewolucji bolszewickiej. – Fakt ten jednoznacznie pokazuje, że propagowanie przerywania ciąży wyrasta z ideologii marksistowskiej – dodaje prezes Human Life International Polska.
Z czasem kolejne kraje przyjmowały ustawodawstwo aborcyjne. Najpierw pod przymusem zrobiły to republiki ZSRR: Białoruś, Kazachstan, Turkmenistan, a w 1921 roku Ukraina, Gruzja, Armenia. Po II wojnie światowej tą samą drogą poszły: Szwecja (1946) i Japonia (1948). W latach 1955 – 57 ustawodawstwo to narzucono krajom przyłączonym do Związku Radzieckiego takim jak: Litwa, Łotwa i Estonia. Następnie pod naciskiem Rosji Sowieckiej zmieniono prawo w krajach tzw. bloku wschodniego: w Bułgarii, na Węgrzech, w Polsce, Słowacji, Czechach i Rumunii (1956 rok). W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku kolejno legalizowały aborcję kraje Europy Zachodniej i Azji. W USA stało się to w 1973 roku na podstawie precedensu sądowego Roe przeciwko Wade.
– Zgodnie z wyliczeniem szacunkowym w ciągu ostatniego stulecia w łonach matek zginęło co najmniej dwa i pół miliarda dzieci – informuje Ewa Kowalewska zaznaczając, że ze względu na szokującą wielkość liczby aborcji wiele osób podaje zaniżone statystyki. Tymczasem Światowa Organizacji Zdrowia od lat siedemdziesiątych oficjalnie szacuje liczbę aborcji na świecie na ok. 50 mln rocznie. – Obecnie zarówno agendy ONZ, jak rządy licznych krajów promują aborcję pod hasłem promocji zdrowia reprodukcyjnego i rozszerzają jej dostępność. Wywierają też potężne naciski na kraje słabo uprzemysłowione, aby w ramach pomocy humanitarnej wprowadzały aborcję w ramach usług zdrowotnych wbrew woli rządów i obywateli, np. w Ameryce Południowej – komentuje Ewa Kowalewska i dodaje, że ta smutna rocznica powinna skłaniać do poważnych przemyśleń, a osoby wierzące do modlitwy ekspiacyjnej za przelaną rzekę krwi.
Kościół katolicki w Kazachstanie podejmuje taką modlitwę we wszystkich parafiach stołecznej diecezji Astany w niedzielę 22 listopada, w uroczystość Chrystusa Króla. Podobną modlitwę podejmuje też Kościół katolicki w Rosji. W katedrze w Moskwie adoracja Najświętszego Sakramentu będzie trwała nieustannie przez 36 godzin w dniach 19-21 listopada. Na Białorusi modlitwa ekspiacyjna będzie się odbywać kolejno w wybranych parafiach wszystkich diecezji od godz. 18:00 w dniu 19 listopada do 9:00 rano 21 listopada. Można się też przyłączyć do modlitwy na żywo w Witebsku lub Mohylewie. Dołącza także Ukraina i Litwa. Modlić się będą w Austrii i we Francji. W USA przyłącza się centrala HLI z prezydentem ks. Bouquet.
Ewa Kowalewska zwraca uwagę, że Polska wyprzedziła wszystkich, gdyż modlitwa przebłagalna za grzech aborcji płynęła w dniach 1-8 listopada br. w ramach Różańca do Granic Nieba.
Tygodnik Niedziela/KAI.pl
************************************************************************************************************
Była dyrektorka „kliniki” aborcyjnej i działaczka pro-life: hierarchia katolicka legitymizuje aborcję
***
Była dyrektorka „kliniki” Planned Parenthood w Teksasie, a obecnie jedna z czołowych działaczek pro-life w Stanach Zjednoczonych, wystąpiła na Catholic Identity Conference (konferencji o katolickiej tożsamości) w Pittsburgu. Aktywistka zaświadczyła, że przemysł aborcyjny nie cofnie się przed niczym, nawet przed doprowadzeniem do śmierci matki, w swoim zbrodniczym dążeniu do zapewnienia „prawa” do aborcji. Abby Johnson wyraziła też poważne wątpliwości odnośnie etyczności szczepionek i zaangażowania władz kościelnych w ich promowanie.
Abby Johnson zwróciła uwagę na niesłychaną radykalizację agendy aborcyjnej, która nie tylko domaga się powszechnego prawa do zabijania nienarodzonych dzieci na życzenie aż do końca ciąży, ale czyni z aborcji naczelny postulat lewicowej propagandy. – [Dawniej] kobiety nie stały na podium, krzycząc o aborcji. Kobiety nie były dumne z faktu, że zabiły swoje dzieci. Pewnego dnia widziałem kobietę noszącą koszulkę z napisem: „Dokonałam 21 aborcji” – mówiła.
Mówczyni zwróciła uwagę na dramatyczny wzrost liczby aborcji od momentu precedensowego wyroku w słynnej sprawie Roe przeciwko Wade w roku 1973, ale także na zmianę postrzegania zabijania nienarodzonych. Aborcjoniści włączają je do leksykonu pojęć związanych z „opieką zdrowotną” i „planowaniem rodziny”, ukrywając tym samym morderczy i zbrodniczy charakter tego procederu.
– Aborcja faktycznie pogłębiła problemy kobiet i rodzin. Dlaczego? Ponieważ to tylko kolejna forma nadużycia. To forma dehumanizacji. Jeśli jesteś gotów zabić najbardziej niewinnych, najbardziej bezbronnych członków swojego społeczeństwa, to jesteś gotów znęcać się i zabijać każdego innego. W rzeczywistości nie było to rozwiązanie, które obiecywali. To niesamowicie diaboliczne – uważa Abby.
Była aborcjonistka opisała haniebne procedury wysyłkowej sprzedaży pigułek wywołujących poronienie przez Planned Parenthood. Jako pracowniczka „kliniki” aborcyjnego giganta była świadkiem sytuacji, w której po aborcję farmakologiczną zgłosiła się nieletnia dziewczyna niemająca dowodu osobistego. Władze „kliniki” uznały, że „pomogą” klientce i wówczas doszło do sfałszowania dokumentów i upozorowania korespondencji mailowej tak, by można było dokonać sprzedaży. Johnson wskazała przy tej okazji na niebezpieczeństwo płynące z takich sytuacji. Nastolatka, która bez konsultacji z lekarzem zabija w ten sposób swoje dziecko, pozostaje z jego szczątkami w swoim ciele, a to może spowodować krwawienia, zakażenie, a w ostateczności nawet śmierć. Ale „przemysł aborcyjny jest tak zdesperowany, by zabijać dzieci, że jest gotowy zabić przy okazji matkę”, podkreśliła działaczka.
Abby Johnson odniosła się również do nieetycznych szczepionek, tworzonych z zaangażowaniem przemysłu aborcyjnego, ze smutkiem zauważając, że kompromis w tej dziedzinie nie kończy się na władzach świeckich, lecz dotyka również hierarchii kościelnej. Proliferka uznała w pewnym momencie, że nie może milczeć w tej sprawie i nagrała film, w którym oskarża amerykański episkopat o popieranie szczepień przeciw COVID-19, a częstokroć wręcz ich nakazywanie w poszczególnych diecezjach.
To nagranie, wyznaje Johnson, „dosłownie uczyniło mnie persona non grata dla Kościoła katolickiego. Odwołano moje przemówienia w różnych diecezjach. Miałam odwołane wydarzenia z różnymi grupami opowiadającymi się za prawem do życia”. – Nigdy w życiu nie sądziłam, że jako osoba broniąca życia, mówiąc o tym, że abortowane dzieci są wykorzystywane w szczepionkach, spotkam się z próbami uciszania i cenzurowania ze strony Kościoła katolickiego i organizacji pro-life. A jednak do tego doszło. Taki jest stan naszego ruchu i taki jest stan naszego Kościoła. Właściwie powinnam powiedzieć – głównego nurtu Kościoła – ocenia Abby. Wskazuje przy tym na rażącą sprzeczność w stanowisku Watykanu, który określa, że aborcja jest złem, a jednocześnie włącza się w promocję „szczepionek” powstałych przy udziale tego samego zła i to uznaje za dobre.
– Więc gdzie jesteś, Kościele? Gdzie jesteś, papieżu Franciszku? Dlaczego się nie odzywają? Milczą. Wiecie dlaczego? Ponieważ doskonale im pasuję przymusowe szczepienia. Dlatego. Nie mają problemu z tym, że jesteśmy zmuszani do szczepienia się. A ich milczenie mówi nam wszystko, co musimy wiedzieć – podkreśla działaczka pro-life.
Jednym z niewielu hierarchów Kościoła, którzy bezkompromisowo sprzeciwili się nieetycznym szczepionkom jest bp Athanasius Schneider, który podpisuje wiernym na całym świecie certyfikaty stwierdzające prawo do sprzeciwu wobec przyjęcia iniekcji eksperymentalnego preparatu z powodów religijnych. Kazachski biskup skrytykował władze kościelne, które oficjalnie włączyły się w kampanię promocyjną koncernów farmaceutycznych. „Jest to wielka nieodpowiedzialność Kościoła, łącznie z Watykanem i teologami, którzy uspokajają i zagłuszają sumienie ludu, paraliżując w ten sposób opór” – powiedział.
źródło: lifesitenews.com/PCh24.pl
************************************************************************************************************
28 LIPCA 2021
Tragiczny bilans aborcji w 2021 roku.
Zabito już ponad 24 mln nienarodzonych dzieci
***
W ciągu pierwszych 6 miesięcy 2021 roku na świecie zabito 24,2 mln dzieci nienarodzonych. Taką liczbę możemy znaleźć na stronie Worldometer, która opiera swoje szacunki na danych uzyskanych ze Światowej Organizacji Zdrowia. Oznacza to, że aborcja odpowiada w tym roku za ponad 40 proc. zgonów na całym świecie.
Działająca od 2008 roku witryna Worldometer udostępnia aktualizowane liczniki i statystyki z zakresu różnych dziedzin wiedzy: populacji, rządu i ekonomii, społeczeństwa i mediów, środowiska naturalnego, żywności, wody, energii oraz zdrowia. Jeśli chodzi o tę ostatnią dziedzinę, jednym z uwzględnianych w statystykach zjawisk, jest nazywane aborcją zabójstwo dzieci nienarodzonych.
Do połowy tego roku licznik Worldometer naliczył 24,2 mln aborcji. Żeby zobaczyć tę liczbę w odpowiedniej skali porównajmy ja z innymi danymi z działu zdrowie. Od stycznia 2020 roku do końca czerwca 2021 roku, czyli w ciągu 18 miesięcy, na całym świecie na chorobę Covid-19 zmarło 4,1 mln osób. W pierwszych sześciu miesiącach 2021 roku na świecie zmarło, nie uwzględniając aborcji, 33,4 mln ludzi.
Zatem aborcja odpowiada za ponad 40 proc. zgonów na kuli ziemskiej. Poza tym należy nadmienić, że śmierć dziecka w wyniku aborcji nie jest wliczana do łącznego bilansu zgonów.
„Nic nie zabija więcej ludzi niż aborcja. Nic. Problem polega na tym, że społeczeństwo nie uznaje nienarodzonych dzieci za wartościowe istoty ludzkie. Być może dlatego, że przed urodzeniem są niewidoczne, nie mają głosu” – czytamy na stronie lifesite.com. Micaiah Bilger, publikująca na portalu dziennikarka, zauważa, że „gdyby społeczeństwo włożyło choć połowę wysiłku, który wkłada w ratowanie innych ludzi przed koronawirusem, rakiem, HIV, głodem itp. na ratowanie życia nienarodzonych dzieci, to można sobie tylko wyobrazić, ile jeszcze milionów niewinnych istnień zostałoby uratowanych od całkowicie możliwej do uniknięcia, niepotrzebnej śmierci”.
źródła: lifesitenews.com, worldometer.com
************************************************************************************************************
2021: Globalne ludobójstwo aborcyjne [RAPORT PCh24.pl]
Jak podaje WHO, ponad 70 milionów ludzkich istnień ginie każdego roku w procederze dzieciobójstwa. Rok 2021 nie przyniósł w tym zakresie znaczących zmian liczbowych, ale pomimo to trzeba zauważyć, że działające od lat ruchy pro life coraz bardziej przebijają się do świadomości społecznej, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Szereg stanów i miast wystąpiło przeciwko zabijaniu nienarodzonych, a przed Sądem Najwyższym przedstawiono argumenty, które mogą diametralnie odmienić tamtejsze prawodawstwo. Jak wyglądał ten rok nie tylko w USA, ale na całym świecie? Zapraszamy do lektury RAPORTU PCh24.pl!
Karaiby i Ameryka Łacińska
Karaiby i część Ameryki Łacińskiej to ostatnie miejsca w kręgu wpływów dawnej cywilizacji zachodniej, w których gdzieniegdzie wciąż obowiązują całkowite lub prawie całkowite zakazy aborcji. Wściekłość zwolenników dzieciobójstwa wywołują te kraje, gdzie aborcja „jeszcze” nie została zalegalizowana i gdzie nie udaje się tego przeprowadzić. I tak na Dominikanie aborcjoniści wylegli na ulice po tym, jak Izba Deputowanych odrzuciła projekt nowelizacji Kodeksu karnego, który miał dekryminalizować proceder aborcji. Podobnie w Gwatemali aborcjonistyczne odium spadło na prezydenta, który zadeklarował, że jego kraj będzie „liderem pro life” i przykładem dla innych. W Gwatemali obowiązuje zakaz aborcji z wyjątkiem zagrożenia życia kobiety. Na pierwszy plan wybija się także Brazylia, w której wciąż większość aborcji jest karana (z wyjątkiem zagrożenia życia, gwałtu i bezmózgowia), a prezydent Jair Bolsonaro nie zamierza nic w tym względzie zmieniać.
Aborcja wciąż zakazana jest (całkowicie bądź prawie całkowicie) także w Suriname, Hondurasie, Nikaragui, Salwadorze, Haiti i w kilku krajach wyspiarskich na Karaibach: na Jamajce, w Palau, Arubie i Curaçao. Można tu wymienić także państwo wyspiarskie Tonga w regionie Oceanii.
Inne kraje Ameryki Łacińskiej, choć istnieją w nich silne stronnictwa zwolenników życia, nie miały tyle szczęścia i lewicowe lobby przeważyło tam szale życia i śmierci na korzyść tej drugiej. Tak stało się w Chile, gdzie głośnym echem odbiły się wyniki niedawnych wyborów prezydenckich, w których – wbrew nadziejom, jakie dała pierwsza tura – zwyciężył reprezentant skrajnej lewicy i zagorzały aborcjonista. Wyścig o zdobycie „demokratycznej większości” za zabijaniem nienarodzonych zaczął się tam wcześniej i już we wrześniu parlamentarni aborcjoniści ogłaszali, iż są „na zielonej fali”. Obecna prezydentura wieści najgorsze zmiany w legislacji aborcyjnej i nie należy się spodziewać, że apel lokalnego episkopatu o poszanowanie „religijnego ducha narodu” i wartości życia przemówił do zadeklarowanego socjalisty Gabriela Borica. Niepokojący wyrok wydał też Sąd Najwyższy w Meksyku, który stwierdził, że karania za dzieciobójstwo w stanie Coahuila jest sprzeczne z konstytucją. Orzeczenie to stało się dla zwolenników aborcji probierzem do dalszej walki o powszechne „prawo” do zabijania nienarodzonych.
Na koniec trzeba wspomnieć o ojczyźnie urzędującego papieża, Argentynie, gdzie w tym roku weszło w życie przegłosowane w grudniu roku ubiegłego „prawo” do zabijania dzieci „na życzenie” do 14 tygodnia ciąży. Parę miesięcy po uzyskaniu mocy przez nowe przepisy papież Franciszek spotkał się z prezydentem Alberto Fernandezem, który osobiście zgłosił projekt ustawy. W agendzie spotkania, obok rozmów na temat koronawirusa i walki z biedą, nie znalazło się miejsce na poruszenie kwestii aborcji zalegalizowanej z inicjatywy argentyńskiego przywódcy.
Azja, kraje muzułmańskie i Afryka
Liczba dzieci nienarodzonych mordowanych co roku w Azji jest trudna do dokładnego określenia ze względu na nieprzejrzyste raportowanie. „Liderami” w tym procederze są oczywiście Indie i Chiny oraz Rosja. W samych Indiach, jak podał parę lat temu proaborcyjny Instytut Guttmachera, dokonuje się nawet do 15 milionów aborcji rocznie. W Chinach liczbę tę szacuje się na 9, a nawet 13 milionów, podczas gdy w Rosji ginie w ten sposób nawet ponad 1,6 miliona dzieci. Mówi się też, że prawie 30 procent ciąż w tym regionie kończy się aborcją. I chociaż tylko kilkanaście krajów azjatyckich posiada liberalne prawo aborcyjne, to praktyka pozostaje zatrważająca. Całkowity zakaz aborcji obowiązuje w Laosie i na Filipinach, poza tym w większości krajów obowiązują zakazy prawie całkowite bądź częściowe.
Wprawdzie w Chinach od jakiegoś czasu odbywa się zwrot w praktykowaniu aborcji, jednak należy zauważyć, że jego powodem nie jest poszanowanie dla wartości ludzkiego życia, lecz polityka partii komunistycznej, która zauważyła, że spadek demograficzny może zaszkodzić w drodze do stania się wiodącym mocarstwem rozciągającym swą dominację nad światem. W tym roku partia „dozwoliła” rodzinom na posiadanie trzeciego dziecka, a jej dygnitarze, na czele z Xi Jinpingiem, wypowiadali się już mniej przychylnie na temat aborcji.
W islamie aborcja teoretycznie uznawana jest za złą i zakazaną, a w niektórych krajach obowiązują formalne zakazy (Egipt, Irak, Iran czy Palestyna). Jednak, jak to w islamie, prawo swoje, a jego wykładnia (szczególnie po zmroku) swoje. I tak okazuje się, że – choć tylko Turcja i Tunezja – dopuszczają dzieciobójstwo na życzenie – to i tak aborcyjna gehenna trwa tam w najlepsze, a izraelski magazyn Haaretz zauważył wręcz, że prawa aborcyjne są „łagodniejsze” (tzn. łatwiej dopuszczają zabijanie nienarodzonych) w niektórych krajach muzułmańskich niż w części amerykańskich stanów. I tak w Algierii, Maroku, Egipcie, Iranie, Arabii Saudyjskiej, Syrii, Turcji czy Jemenie morduje się kilkaset tysięcy nienarodzonych dzieci rocznie, jak podaje czasopismo Reproductive Health Matters. Nie wspominając o wielu innych państwach, w których liczby te oscylują „tylko” wokół kilkudziesięciu tysięcy.
Z kolei w Afryce mniej lub dalej idące ograniczenia aborcji wciąż obowiązują m. in. w Angoli, Kongo, Gabonie, Libii, na Madagaskarze, w Malawi, Nigerii, Senegalu, Sudanie, Tanzanii i Ugandzie. Jednocześnie Afryka jako region postkolonialny pozostaje obszarem zbrodniczych eksperymentów przemysłu aborcyjnego i proaborcyjnych organizacji międzynarodowych. W 2021 roku kampanię aborcyjną kontynuowała tzw. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), a Fundacja Melindy i Billa Gatesów, ogłaszając budżet w kwocie 1,4 mld dolarów na promowanie aborcji i antykoncepcji, jednym z priorytetowych pól ekspansji uczyniła właśnie najludniejszy kraj Afryki – Nigerię.
Stany Zjednoczone Ameryki i Kanada
W sprawie aborcji w Stanach Zjednoczonych w roku 2021 działo się tak wiele, że można by im poświęcić osobny artykuł. Mieniący się „dobrym katolikiem” i tak nazwany przez papieża Franciszka, Joe Biden okazał się najbardziej proaborcyjnym prezydentem w historii Stanów Zjednoczonych, przynajmniej w perspektywie minionego półwiecza. Jako pierwszy od roku 1976 zdecydował się na nieumieszczenie przy budżecie federalnym tzw. poprawki Hyde’a zakazującej finansowania aborcji z pieniędzy podatników. Nie uczynili tego nawet Bill Clinton i Barack Obama. Biden, razem ze spikerką Izby Reprezentantów Nancy Pelosi (również „katoliczką”) konsoliduje wszystkie siły rządowe, aby forsować nieskrępowane mordowanie dzieci nienarodzonych w majestacie prawa. Popiera on projekt tzw. Ustawy o ochronie praw reprodukcyjnych kobiet (przegłosowany w niższej izbie Kongresu i przekazany do senatu), a jego administracja „uwija” się w pracy nad możliwościami uchylenia klauzuli sumienia i zmuszenia chrześcijańskich pracowników opieki zdrowotnej do zabijania dzieci.
Z drugiej strony katolicki gubernator Teksasu, Greg Abbott, jest niewątpliwie najgłośniejszym w tym roku obrońcą życia w USA. Stan Samotnej Gwiazdy stał się dzięki niemu liderem walki o uznanie wartości ludzkiego życia i jego ochronę prawną, co popchnęło go na wojenną ścieżkę ze skrajnie proaborcyjnym rządem „dobrego katolika” Bidena. Batalia sądowa już kilkukrotnie pokazywała słabość ideologicznych argumentów administracji federalnej, niemniej starcie pomiędzy Teksasem a przemysłem aborcyjnym wciąż trwa.
Bezpośrednio w ślady Teksasu wstąpiła Floryda, również rządzona przez katolika o poglądach pro life, Rona DeSantis. Pod koniec grudnia swą legislacyjną ścieżkę rozpoczęła tam analogiczna do teksańskiej Ustawa o biciu serca. Co istotne, jeżeli uda się wprowadzić te zmiany legislacyjne, to aktualizacji uległoby samo pojęcie człowieka, obecnie zakłamywane przez lobby aborcyjne. Projekt ustawy zakłada bowiem usunięcie terminu płód i zastąpienie go terminem dziecko nienarodzone, co w praktyce oznaczałoby przywrócenie ludzkiej godności człowiekowi na etapie prenatalnym i prawne obalenie największego kłamstwa przemysłu aborcyjnego, który próbuje wmówić ludzkości, że płód nie jest człowiekiem.
Jeszcze dalej niż Teksas i Floryda poszedł stan Ohio, którego republikańscy prawodawcy przyjęli tzw. Ustawę 2363 (od szacowanej liczby dzieci, które dziennie pochłania aborcja w USA). Nowe przepisy uznają dziecko nienarodzone za pełnoprawnego obywatela Stanów Zjednoczonych Ameryki, a jego zabicie jest uważane za przestępstwo. W myśl ustawy aborcja będzie dozwolona jedynie w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia matki, którego nie udało się uniknąć na drodze procedur medycznych.
Pomimo tak ogromnego „hałasu” wokół Teksasu, należy jednak zauważyć, że to stan Missisipi może odegrać decydującą rolę w ewentualnym zniesieniu powszechnego „prawa” do aborcji. Sąd Najwyższy USA 1 grudnia wysłuchał argumentów w sprawie Dobbs vs. Jackson Women’s Health Organization. Stawka w tym procesie toczy się o przywrócenie pełnej niezależności stanów we wprowadzaniu całkowitych lub częściowych zakazów aborcji, co obecnie jest niemożliwe na mocy precedensowego wyroku z roku 1973 w słynnej sprawie Roe vs. Wade. Jeżeli wyrok okaże się pomyślny, a Roe wyląduje na śmietniku historii, to już teraz wskazuje się, że co najmniej 26 stanów utrzyma bądź przywróci legislację chroniącą życie poczęte. Pro futuro (na wypadek sukcesu w Sądzie Najwyższym) prawo całkowicie zakazujące aborcji podpisał już Greg Abbott w Teksasie.
Niezależnie od prawodawstwa stanowego, skrępowanego obecnie precedensem Roe vs. Wade, kilkadziesiąt amerykańskich miast wzięło sprawy w swoje ręce, wprowadzając całkowity zakaz aborcji i określając się „sanktuariami dla nienarodzonych”. Tu znów pałeczka pierwszeństwa należy do Teksasu, ponieważ miasto Waskom właśnie w tym stanie jako pierwsze wypędziło „prawo” do aborcji poza „bramy miejskie”. W ślad za tym teksańskim miastem poszło już 40 innych na terenie Stanów Zjednoczonych.
Dlaczego tak dużo o USA? Wiadomo przecież, że gdy Stany Zjednoczone kichają na resztę świata, to świat łapie przeziębienie, jak powiedziała cytowana przez Grzegorza Górnego na łamach „Niedzieli” prominentna afrykańska aborcjonistka Tlaleng Mofokeng. Lekarka, absolwentka Uniwersytetu KwaZulu-Natal w RPA, a obecnie specjalny sprawozdawca ds. praw zdrowotnych przy ONZ, wyraziła swoje daleko idące zaniepokojenie potencjalnym wpływem antyaborcyjnego przebudzenia w USA, który byłby jej zdaniem „katastrofalny” i spowodowałby lawinę „ataków na prawa reprodukcyjne” na całym świecie. Nie pozostaje nic, jak tylko zgodzić się z analizą pani Mofokeng i prosić Wszechmocnego, aby spełniły się jej obawy.
Jak na razie jednak Stany zdają się być odosobnione (nie licząc kilku krajów Ameryki Łacińskiej) w swojej walce przeciwko cywilizacji śmierci. Wpływów amerykańskiego przebudzenia nie doświadcza też (przynajmniej w sferze legislacyjnej) sąsiednia Kanada, gdzie w drugim już pokoleniu rządzi lewicowy i fanatycznie proaborcyjny „klan” Trudeau. Dzieciobójstwo jest tam legalne na wszystkich etapach ciąży i bez konieczności wykazania przyczyn zdrowotnych (czyli „na życzenie”) oraz refundowana ze środków publicznych. Dzięki oddolnemu postępowi i zwiększeniu świadomości, czym naprawdę jest aborcja i jakie istnieją dla niej alternatywy, liczba aborcji w jednej z kanadyjskich prowincji spadła aż o 20 procent, na co momentalnie zareagował rząd Justina Trudeau. Wyraził on „zaniepokojenie” i w trybie pilnym zwiększył nakłady finansowe na propagowanie i praktykowanie dzieciobójstwa.
W Stanach Zjednoczonych każdego roku ginie w wyniku aborcji około 600 tys. dzieci, natomiast w Kanadzie pomimo radykalnie proaborcyjnego rządu zwraca się uwagę na stosunkowo „niewielką” liczbę, oscylującą poniżej granicy 100 tys.
Europa i Polska
Optymizmem nie napawa także sytuacja w Europie, szczególnie w Unii Europejskiej, która prowadzi coraz bardziej zmasowaną ofensywę aborcyjną. Zabijanie nienarodzonych jest „legalne” w większości państw. Tylko w dwóch krajach nie zniesiono (jeszcze?) całkowitego zakazu aborcji. Są to Malta i Andora, małe państewko leżące pomiędzy Francją i Hiszpanią. Do niedawna życie poczęte było chronione również w San Marino, ale i tam cywilizacja śmierci zaczęła zbierać swoje żniwo. We wrześniu rząd i mieszkańcy niegdyś katolickiej Najjaśniejszej Republiki San Marino uznali, że zabijanie nienarodzonych nie podlega już prawu naturalnemu, lecz może zostać „przegłosowane” w procesie demokratycznym. I tak odbyło się referendum, w wyniku którego po ponad 150 latach prawnej ochrony życie poczęte przestało mieć wartość. Aborcja „przeszła” miażdżącą większością 77 procent głosów, przy braku zdecydowanej reakcji ze strony lokalnego biskupa.
Z różnych proaborcyjnych „ośrodków” wychodzą naciski na ostatnie bastiony, w których zabijanie niechcianych dzieci nie jest w pełni „legalne”. W czerwcu Parlament Europejski przyjął skandaliczną rezolucję, wedle której uśmiercanie dzieci w łonach matek miałoby być „prawem człowieka”. Autorem dokumentu był Predrag Matić, eurodeputowany z Chorwacji, gdzie zabicie dziecka „na życzenie” jest dozwolone do 10 tygodnia ciąży. Podobne naciski występują choćby pomiędzy Wielką Brytanią i Irlandią Północną. W 2019 roku wprowadzono w Irlandii Północnej przepisy liberalizujące aborcję, niemniej ten niegdyś katolicki kraj wciąż opiera się całkowitemu dostosowaniu do „prawa” obowiązującego w Zjednoczonym Królestwie, co prowokuje coraz to nowe pogróżki ze strony rządu „katolika” i „konserwatysty” Borisa Johnsona.
Nie trzeba nikomu przypominać, że aborcja wzbudzała żywe emocje również w Polsce. Opublikowany w styczniu wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie stwierdził nic innego, jak prosty fakt, że każdy Polak (w tym na etapie prenatalnym) jest zgodnie z Konstytucją chroniony prawem. Pomimo iż wyrok nie mógł brzmieć inaczej, spowodował on piekielną furię zwolenników zabijania nienarodzonych, którzy masowo wylegli na ulicę i od wielu miesięcy nie przestają wszczynać proaborcyjnych ekscesów. Do nagonki na polski porządek konstytucyjny oficjalnie dołączył Parlament Europejski, który po szeregu ustnych „napomnień” przyjął rezolucję wzywającą do „poszanowania” tego, co zwolennicy dzieciobójstwa nazywają „prawami reprodukcyjnymi” (czyt.: nieskrępowana swoboda uśmiercania dzieci nienarodzonych).
Nie można w tym kontekście zapomnieć o projekcie ustawy „Stop aborcji” przygotowanym przez Fundację Pro – Prawo do Życia. Zakładał on całkowite poszanowanie dla życia poczętego i penalizację dzieciobójstwa. 2 grudnia rozstrzygnęły się losy tego projektu, który został odrzucony przez większość posłów, z których zaledwie 48 zagłosowało za prawną ochroną życia. Aż 361 posłów (w tym większość reprezentantów PiS) oddało głos za utrzymaniem tzw. „kompromisu aborcyjnego”, zaś 12 wstrzymało się od oddania głosu. Trudno jednak dziwić się takiemu wynikowi głosowania, zważywszy na konsekwentnie proaborcyjne deklaracje ze strony przywódcy partii, Jarosława Kaczyńskiego, a wcześniej jego brata, Lecha. Niestety, naiwnością byłoby sądzić, że obecna partia rządząca, z chlubnym wyjątkiem 41 posłów głosujących „za”, jest ugrupowaniem, które uczyni jakikolwiek realny krok w kierunku uszanowania świętości ludzkiego życia.
Ataki na proliferów
Rok 2021 obfitował w ataki na działaczy ruchów pro life na świecie. Aborcjoniści i aktywiści LGBT dopuszczali się licznych ekscesów, takich jak demolowanie „ciężarówki pro life” w Warszawie czy napaść niejakiego Michała Sz., występującego pod pseudonimem „Margot”, na zwolennika życia, nie wspominając o celebrycie Macieju Maleńczuku prawomocnie skazanym za atak na działacza pro life). To tylko poszczególne przykłady oddolnej agresji, odnotowywane na całym świecie, ważniejsza jednak wydaje się postawa wielu rządów, które nie tylko gorliwie promują aborcję, ale próbują ograniczać legalne sposoby zapobiegania dzieciobójstwu, choćby przez bezpośrednią pomoc zdesperowanym kobietom, które przychodzą do „klinik” aborcyjnych, by uśmiercić swoje dzieci.
I tak hiszpański parlament, z inicjatywy socjalistów, prowadzi obecnie proces legislacyjny ustawy, w myśl której pokojowe protesty pod klinikami aborcyjnymi będą uznane za „nękanie” kobiet i przestępstwo. Podobne przepisy na poziomie lokalnym wydały władze Madrytu. Zdarzały się również akty zawodowych represji, tak jak w przypadku policjanta z amerykańskiego stanu Kentucky, przeciwko któremu przełożeni podjęli kroki dyscyplinarne za udział w publicznym Różańcu pod kliniką aborcyjną. Zdarzały się także aresztowania manifestujących pod „klinikami” (w tym osób duchownych, takich jak o. Fidelis Moscinski pojmany w Filadelfii), nawet jeżeli ich działania polegały wyłącznie na modlitwie, śpiewaniu pieśni religijnych i próbie kontaktu z kobietami, by nawiązać z nimi dialog na temat aborcji.
Kościół wobec aborcji w roku 2021
Jednym z głośnych tematów powiązanych z aborcją w 2021 roku był fakt wykorzystania „osiągnięć” przemysłu aborcyjnego do produkcji bądź badań tzw. szczepionek przeciw COVID-19. W tej kwestii krytycznie wypowiadało się zaledwie kilku hierarchów Kościoła (przede wszystkim bp Athanasius Schneider, bp Joseph Strickland, abp Carlo Maria Viganò czy kard. Raymond Leo Burke). Przeciwko przymusowi szczepień wystąpili (wśród nielicznych) biskupi z afrykańskiego Togo, nie wspominając jednak o wątpliwościach moralnych odnośnie wykorzystania linii komórkowych abortowanych dzieci. Ponadto poszczególni kapłani, jak James Altman z USA, podnosili nieetyczność szczepień mających związek ze zbrodnią aborcji. Są to jednak bardzie nieliczne przykłady w strukturach Kościoła, których pozostała część – na czele z papieżem Franciszkiem – nie tylko nie ma wątpliwości co do eksperymentalnych preparatów, ale z zapałem godnym lepszej sprawy bierze udział w ich kampaniach promocyjnych oraz we wprowadzaniu przymusu szczepień i segregacji sanitarnej.
Równie nieliczne były głosy sprzeciwu w łonie Kościoła wobec polityków, którzy mienią się być katolikami i publicznie przystępują do Komunii Świętej, jednocześnie popierając aborcję. Tu zasłynęli szczególnie abp Salvatore Cordileone z San Francisco czy bp Thomas Paprocki ze Springfield. Należy jednak zauważyć, że sprzeciw wobec zgorszenia, jakie sieją proaborcyjni „katoliccy” politycy nie wykroczył poza słowa, a wygłaszający je biskupi nigdy nie podjęli przewidzianych prawem kanonicznym działań, takich jak ogłoszenie ekskomuniki. Ogólnie rzecz biorąc, w przypadkach, które nie pociągały za sobą personalnych sporów z możnymi tego świata, episkopaty opowiadały się za życiem oraz za prawodawstwem szanującym życie, protestując (również tylko w sferze deklaratywnej) przeciwko postępującej na świecie liberalizacji dostępu do aborcji.
źródło: PCh24.pl/opracował: Filip Obara
_________________________________________________________________________________
Abp Salvatore Cordileone:
Aborcja stała się sakramentem świeckiej religii. Aborcjoniści są wyznawcami demona, składają krwawe ofiary Molochowi
***
Aborcja stała się religijnym rytuałem, jakby sakramentem tych, którzy wyznają pogański, demoniczny kult Molocha. Aborcjoniści naśladują starożytnych wyznawców demona, któremu składali ofiary z dzieci. Ataki na godność życia nie ustaną, dopóki diabeł nie wróci na zawsze do piekła, wtedy, kiedy przyjdzie powtórnie nasz Pan. Musimy budować kulturę poszanowania dla godności ludziego życia, będąc prawdziwymi uczniami Chrystusa. Mówił o tym arcybiskup Salvatore Cordileone.
Metropolita San Francisco, abp Salvatore Cordileone, wygłosił kazanie na Mszy świętej dla uczestników Marszu dla Życia West Coast 22 stycznia. Wskazał w nim na diabelski charakter zbrodni aborcji.
„Diabeł jest tym, który dzieli, oddziela nas od Boga i od siebie nawzajem. Żeby przeciągnąć nas ku sobie i zabrać do piekła używa klasycznej strategii wojennej: dzielić i podbijać. Robi to jednak bardzo mądrze, bo wie, że gdybyśmy widzieli zło takim, jakie jest, wtedy byśmy je odrzucili” – mówił hierarcha.
„W naszych czasach stało się to swoistą religią, która przybiera postać hiper-agresywnego, antychrześcijańskiego sekularyzmu. To wszystko nas dzisiaj otacza; ten rodzaj sekularyzmu ma wszelkie oznaki religii: nieomylne dogmaty, rytuały, świętych, twierdzenia wiary i potępienie heretyckich nauk oraz kary dla heretyków, którzy je publicznie wygłaszają; indeks ksiąg zakazanych, a nawet sakramenty. W tym ostatnim punkcie ta nowa religia naśladuje pogaństwo, które jest demoniczne, religie starożytnego biblijnego świata, praktyki, które zwodziły nawet wybrany Lud Boga” – wskazywał.
Wskazał następnie, że Bóg bardzo wyraźnie zabraniał składania ofiar demonom z córek i synów wybranego przez Ludu. Jak mówi Księga Kapłańska 18, 21: „Nie będziesz dawał dziecka swojego, aby było przeprowadzone przez ogień5 dla Molocha, nie będziesz w ten sposób bezcześcił imienia Boga swojego. Ja jestem Pan!” [przeprowadzanie przez ogień oznacza spalenie dziecka jako ofiary – red.]
„Nowa świecka religia naszych czasów naśladuje tę praktykę w niemal sakramentalny sposób: istotnie, aborcja stała się dla nich ich świętym sakramentem, tym, co uważają za najświętsze, doktryną i praktyką, na której zbudowany jest cały system ich wierzeń” – podkreślił hierarcha.
„To właśnie dlatego widoczna jest tak wściekła i brutalna reakcja na jakąkolwiek najmniejszą nawet regulację aborcji w prawie […]. Nie powinno być niczym zaskakującym, że jako pierwsza przeciwko Teksańskiej Ustawie o Biciu Serca wystąpiła Świątynia Szatana – i to właśnie na gruncie pozbawiania jej wolności religijnej: oni potrzebują aborcji by przeprowadzać swoje rytuały religijne” – wskazał.
Jak podkreślił, także wielu chrześcijan dało się zwieść i stali się jak starożytni Izraelici, którzy składają ofiary Molochowi. „A jednak jest tylko jeden Najświętszy Sakrament. Żyć tak, jakby były dwa, oznacza desakralizację tego, co jest święte, na dwóch frontach: Chleba Życia na ołtarzu i ludzkiego życia w łonie” – powiedział.
„Diabeł nie spocznie, dopóki nie zostanie pokonany i nie wróci na zawsze do piekła, gdy przyjdzie powtórnie nasz Pan. Ataki na godność życia ludzkiego będą prowadzone cały czas, będą coraz mocniejsze” – ostrzegł.
Nawiązał następnie do słów gubernatora Kalifornii, który obiecał, że ten stan będzie „sanktuarium dla aborcji”. „To oznacza, że będzie sanktuarium dla zabijania, zabijania niewinnych, będzie stanem-sanktuarium dla kultu Molocha. Dlatego musimy kontynuować pracę na rzecz budowania kultury życia, musimy bronić życia, zapewniając kobietom, które przechodzą w ciąży kryzys, miłość i wsparcie” – wskazał arcybiskup.
Jak stwierdził, wymaga to bycia prawdziwymi chrześcijanami, zachowywania czystego serca i czystego umysłu, wzroku, który będzie w drugim człowieku dostrzegał godność.
PCh.24.pl/Pach/źródło: ncregister.com
__________________________________________________________________________________________________________________________
Roberto de Mattei: Musimy prosić Boga o świętych, takich jak św. Józef
Kryzys naszych czasów przeniósł się z płaszczyzny kulturowej i moralnej na psychologiczną – przy czym kryzys psychologiczny należy rozumieć w sensie etymologicznym, a więc jako dotyczący nauki o duszy. Ludzie ryzykują psychologiczne załamanie, kiedy zapominają o zasadniczym celu swojego życia: uświęcaniu się i chwale Bożej, pisze Roberto de Mattei.
Włoski historyk Kościoła wskazuje, że współcześnie cierpimy z powodu bardzo poważnego kryzysu psychologicznego, to znaczy kryzysu związanego z rozumieniem ludzkiej duszy. „Stabilność psychologiczna, którą dają zdrowie, pieniądze i uczucia jest pozorna. Osoby, które wydają się silne, ale pozbawione są Boga, podobne są do domów zbudowanych na piasku, o których mówi Ewangelia. Wystarczy tylko odebrać im jedno z tych fałszywych dóbr, na których polegają, by wywołać psychologiczny kryzys”, napisał uczony. Takie społeczne katastrofy, jak wojna czy pandemia, powodują, że prawdziwsze niż kiedykolwiek stają się słowa naszego Pana: „Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki” (Mt 7, 27).
„W burzliwych dziejach historii musimy zrozumieć, że tylko w nas samych możemy znaleźć rozwiązanie problemów, które nas dotykają. Nie toczymy walki politycznej, społecznej ani medycznej; jesteśmy żołnierzami na długiej wojnie z ciałem, z diabłem i ze światem, która sięga samych początków stworzenia. W tej walce, jak wyjaśnia o. Réginald Garrigou-Lagrange (187-1974): wewnętrzne życie jest dla każdego z nas jedyną konieczną rzeczą. […] Prawdziwym życiem człowieka nie jest powierzchowne i zewnętrzne życie ciała, przeznaczone na rozkład i śmierć, ale nieśmiertelne życie duszy” – wskazał profesor de Mattei.
Jak dodał uczony, Bóg nie domaga się od nas zbawiania społeczeństwa, ale zbawiania naszych dusz i wychwalania Go – także w społeczeństwie, poprzez publiczne świadectwo wierności wobec prawd Ewangelii. Roberto de Mattei jeszcze raz powołał się na o. Garrigou-Lagrange, by wskazać, że to, czego dziś potrzeba – to święci. To właśnie o świętych musimy prosić Boga, bo historia pokazuje, że w trudnych czasach – takich jak kryzys herezji albigensów czy kryzys protestancki – Bóg zawsze obdarzał swój lud świętymi. De Mattei zauważył, że możemy wokół siebie nie dostrzegać świętych, ale być może zapominamy, co jest właściwym kryterium świętości: nie są nim sensacyjne cuda, ale zdolność do cichego i wiernego życia w cnotach, czego przykładem jest św. Józef.
„Nikt lepiej od św. Józefa nie wiedział, jak kruche jest Imperium Rzymskie za kurtyną pozorów; nikt tak jak on nie uświadamiał sobie zdrady Sanhedrynu. A jednak pogodził się z rzymskim prawem cenzusu czy żydowskimi nakazami obrzezania Jezusa, nie zachęcając nigdy do rebelii wobec autorytetu. W jego sercu nie było złości, ale spokój; jedyną nienawiścią, którą znał, była nienawiść wobec grzechu” – stwierdził profesor.
„Rok św. Józefa ogłoszony przez papieża Franciszka dobiegł końca, ale nabożeństwo względem św. Józefa musi trwać dalej, by inspirować wiernych katolików i prowadzić ich do poszukiwania świętości, która jako swoją kulminację ma Jezusa Chrystusa” – zaznaczył historyk. Wezwał na koniec do ufności w Bożą Opatrzność i we wstawiennictwo Matki Bożej.
źródło: rorate-caeli.blogspot.com/PCh24.pl
__________________________________________________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________________________________________________
1 STYCZNIA 2022 ROKU PAŃSKIEGO
Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi i Światowy Dzień Pokoju
„Wielka Boga-Człowieka Matko!”
– słowa błogosławionego kard. Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Tysiąclecia
***
MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 14.00 W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA
PO MSZY ŚW. NABOŻEŃSTWO WYNAGRADZAJĄCE ZA ZNIEWAGI I BLUŹNIERSTWA PRZECIWKO NIEPOKALANEMU SERCU NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNIE:
* Medytacja – Tajemnica Nawiedzenia
* Modlitwa Różańcowa – Tajemnice Radosne
_________________________________________________________________________________________
Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi – 1 stycznia
Pierwszy dzień Nowego Roku to ósmy dzień od Narodzenia Jezusa. Według prawa żydowskiego każdy chłopiec miał być tego dnia obrzezany. W oktawę Bożego Narodzenia, dziękując Bogu za przyjście na świat Chrystusa, Kościół obchodzi uroczystość Maryi jako Matki Bożej, przez którą spełniły się obietnice dane całej ludzkości, związane z tajemnicą Odkupienia. Tego dnia z wszystkich przymiotów Maryi czcimy szczególnie Jej macierzyństwo. Dziękujemy Jej także za to, że swą macierzyńską opieką otacza cały Lud Boży.
Poświęcenie Maryi pierwszego dnia rozpoczynającego się roku ma także inne znaczenie. Matka Jezusa zostaje ukazana ludziom jako najdoskonalsze stworzenie, a zarazem jako pierwsza z tych, którzy skorzystali z darów Chrystusa. Pragnienie zaakcentowania specjalnego wspomnienia Matki Bożej zrodziło się już w starożytności chrześcijańskiej. Kościół zachodni już w VII wieku wyznaczył w tym celu dzień 1 stycznia.
Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi to najstarsze maryjne święto. Do liturgii Kościoła wprowadził je dość późno papież Pius XI w roku 1931 na pamiątkę 1500. rocznicy soboru w Efezie (431). Pius XI wyznaczył na coroczną pamiątkę tego święta dzień 11 października. Reforma liturgiczna w roku 1969 nie zniosła tego święta, ale podniosła je do rangi uroczystości nakazanych i przeniosła na 1 stycznia.
Światowy Dzień Pokoju – 1 stycznia
Światowy Dzień Pokoju ustanowił św. Paweł VI listem z dnia 8 grudnia 1967 r., skierowanym do wszystkich ludzi dobrej woli, nie tylko katolików. Papież zaproponował, aby na całym świecie początek nowego roku kalendarzowego uczczono jako Dzień Pokoju.
źródło: brewiarz.pl
„Uroczystością Świętej Bożej Rodzicielki kończy się oktawa świąt Narodzenia Pańskiego i jednocześnie rozpoczyna się nowy rok kalendarzowy. Wymowne jest to zestawienie. Z jednej strony podsumowujemy czas świąteczny skupieniem naszej uwagi na Matce Bożej, która wydała na świat Zbawiciela, a z drugiej to Jej opiece powierzamy się na początek czasu, który się przed nami otwiera wraz z Nowym Rokiem.
Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki zbiega się z doroczną modlitwą o pokój. 1 stycznia przypada bowiem obchodzony od 1968 r. Światowy Dzień Pokoju.
Jako ludzie wiary widzimy jednak związek pomiędzy modlitwą o pokój a Świętą Bożą Rodzicielką. Przecież Maryja wydała na świat Jezusa – Księcia Pokoju. Wierzymy, że trwały pokój między ludźmi możliwy jest tam, gdzie są ci, którzy mają swoje serce i myśli wypełnione pokojem. Podczas narodzenia się Syna Bożego aniołowie zwiastowali pokój wszystkim ludziom dobrej woli. Dar pokoju, który otrzymuje człowiek i świat od Nowonarodzonego, jest kluczem do uporządkowania świata, ludzkich relacji tam, gdzie panuje gniew, nienawiść, gdzie brakuje życzliwego spojrzenia i otwartej dłoni do drugiego człowieka”. (Ks. Krzysztof Ora)
źródło: naszdziennik.pl
__________________________________________________________________________
Msza święta i odpust zupełny w dniu 1 stycznia
Dzień 1 stycznia, w którym obchodzimy uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi uczestniczący we Mszy świętej mogą uzyskać odpust zupełny.
Obchodzona 1 stycznia uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki jest świętem nakazanym, w związku z tym wierni są zobowiązani uczestniczyć we Mszy świętej i powstrzymać się od wykonywania zajęć, które utrudniają oddawanie czci Bogu. Tego dnia za publiczne odmówienie hymnu Przyjdź Duchu Święty (Veni Creator Spiritus) można uzyskać odpust zupełny czyli darowanie całej, przewidzianej kary za grzechy już odpuszczone co do winy w sakramencie spowiedzi.
Odpust zupełny
Odpust ten można uzyskać, spełniając zwykłe warunki, a więc: brak jakiegokolwiek przywiązania do grzechu, stan po spowiedzi sakramentalnej i przyjęcie Komunii Świętej oraz odmówienie modlitwy w intencjach papieskich.
Święta nakazane
W Polsce świętami nakazanymi, poza niedzielami i przypadającymi w niedzielę Wielkanocą i Wniebowstąpieniem, są również: uroczystość Narodzenia Pańskiego (25 grudnia), uroczystość Objawienia Pańskiego (6 stycznia), uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa (Boże Ciało), uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (15 sierpnia) oraz uroczystość Wszystkich Świętych (1 listopada).
List biskupów w sprawie Przykazań Kościelnych zachęca do udziału w liturgii również w inne dni świąteczne:
„Chociaż takie uroczystości i święta, jak: Niepokalane Poczęcie, świętego Józefa, świętych Apostołów Piotra i Pawła, Matki Bożej Gromnicznej, Poniedziałek Wielkanocny, święto Najświętszej Maryi Panny, Matki Kościoła (poniedziałek po Zesłaniu Ducha Świętego), świętego Szczepana, nie są świętami nakazanymi, to jednak zachęcamy wiernych, by zgodnie z wieloletnią tradycją brali wtedy udział w liturgii.
Katolicka Agencja Informacyjna
__________________________________________________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________________________________________________
Gdziekolwiek byłbym na tym świecie – to jest ze mną cudowne bogactwo z Kraju Ojczystego wzięte, wciąż żywe i wcale niesentymentalne. Znowu jest mi dane przeżywać Boże Narodzenie – szczególny czas pełen Bożego pokoju, które daje prawdziwą radość, przeżywaną razem przy wigilijnym stole, gdzie otacza nas serdeczność, życzliwość i ciepło ogarniające wszystkich, nawet nieznajomych, na których czeka puste miejsce przy stole.
Kolejne święta znowu naznaczone są trudnościami – czytam więc kolejny już raz list św. Jakuba Apostoła, który pomaga mi na nowo godzić się przyjmowaniem wszystkiego co się wydarza, bo …“wiedzcie, że to, co wystawia wiarę na próbę, rodzi wytrwałość”. (Jk 1. 3)
Medytuję niesamowity ogrom trudności, który stał się udziałem Świętej Rodziny i to przed narodzinami a potem miejsce urodzenia – stajnia i żłób w ciemną noc. Za niedługo, też w ciemną noc, trzeba było z pośpiechem uchodzić w obcy kraj.
W takiej scenerii dokonywała się Tajemnica Wcielenia Bożego Syna – w świecie pełnym nieprawości.
Boże Słowo, które stało się Ciałem raz dokonane wciąż trwa. Dlatego choćby wszystko wskazywało na niebie i na ziemi, że ciemności nie ustają – to jednak świat zdecydowanie jest już inny, bo wypełniony Obecnością Zbawiciela i zmierza ku swej pełni według Bożego zamysłu.
O tę wytrwałość w trudnościach obecnego czasu proszę Świętą Rodzinę, która nie zwątpiła w Boże obietnice – mimo, że tak to wyglądało, jakby Niebo zamilkło pozostawiając Ich zupełnie samych. Proszę o tę łaskę wytrwałości nie tylko dla nas “polskich glasgowian”, ale dla wszystkich, z którymi razem w drodze jesteśmy.
W tym rozpamiętywaniu trudu, lęku i cierpienia Bożej Matki i sprawiedliwego męża, życzę, aby w ten święty czas zobaczyć, pomimo ciemności, Światełko i pójść za Nim. To nic, że jest jeszcze Maleńkie, ale ma Bożą moc, które rozświetla nawet największe ciemności.
Z tym Światłem wejdźmy razem w Nowy Rok Pański 2022, bo tylko BOŻE ŚWIATŁO jest jedynym i całkowitym ocaleniem.
ks. Marian Łękawa SAC
__________________________________________________________________________________________________________________________
Nietypowa „szopka” w Opactwie Benedyktynów w Tyńcu
***
Tegoroczna szopka w Tyńcu zaskakuje swoją nietypową formą. Brakuje w niej bowiem większości elementów typowych dla tradycyjnej szopki. Nie znajdziemy w niej ani żłóbka, ani pasterzy, ani zwierząt, nie ma w niej nawet samego św. Józefa.
W jednej z bocznych kaplic tynieckiej świątyni została ustawiona figura przedstawiająca Matkę Bożą trzymającą na rękach Dzieciątko. Ułożenie ciała Maryi i kompozycja szaty nawiązuje bezpośrednio do jednej z najbardziej znanych rzeźb zachodniego chrześcijaństwa, mianowicie do Piety Michała Anioła. Można zastanowić się dlaczego taka forma, odwołująca się to tak dramatycznej sceny, jaką jest wizerunek Maryi trzymającej pod krzyżem ciało swojego zmarłego Syna? Dlaczego w takim momencie i takim kontekście?
Jesteśmy przyzwyczajeni do szopek pachnących sianem i igliwiem, gdzie Maryja pochyla się czule nad żłóbkiem, a stada owieczek, wraz z wołem i osiołkiem adorują Świętą Dziecinę. Wzruszająca scena pełna ciepła i czułości. Jest to z pewnością piękna wizja szopki, do której już przywykliśmy. Z tej przyczyny ucieka nam jednak ważna prawda naszej wiary, mówiąca o tym, czym jest tak naprawdę Boże Wcielenie i jakie ma znaczenie dla nas i całego świata. Okazuje się bowiem, że teologia i symbolika Bożego Narodzenia, już od samego początku ukierunkowuje naszą uwagę na całe Dzieło Zbawcze. Chrystus przyszedł na świat, urodził się jako człowiek, po to, aby całą ludzkość odkupić i zbawić. A dokonało się to poprzez mękę, śmierć na krzyżu i Zmartwychwstanie. Taki jest cel i sens Wcielenia Boga.
Intencją nietypowej formy tegorocznej tynieckiej szopki było, aby tę zasadniczą prawdę nam wszystkim przypomnieć. Abyśmy nie zatrzymali się tylko na ckliwej scenie niemowlęcia leżącego na pachnącym sianku. W bardzo dobitny sposób ukazuje tę prawdę ortodoksyjna ikona Bożego Narodzenia. Dzieciątko owinięte w płótna na wzór ciała zmarłego składanego do grobu, leży w żłobie, który przypomina raczej sarkofag. Czerń groty narodzenia jest jednocześnie czernią groty złożenia do grobu, oraz czernią otchłani, z której Chrystus wydobywa po swoim Zmartwychwstaniu pierwszych rodziców. Taka symbolika i analogia dla wielu osób może na pierwszy rzut oka wydawać się dość przerażająca. Trzeba jednak przypomnieć sobie tę zasadniczą prawdę, że największy akt miłości jaki dokonał się w historii świata, dokonał się właśnie na krzyżu, a Boże Narodzenie jest początkiem wielkiego dzieła odkupienia i zbawienia ludzkości jakie zaplanował sam Bóg z miłości do człowieka.
Patrząc zatem na tyniecką szopkę zdajemy sobie sprawę, że te same ramiona Matki Boga, które teraz tulą Niemowlę, niebawem będą tuliły ciało Syna zdjęte z krzyża…
Bardzo intymna scena, pełna ciszy, kiedy chwilę po narodzeniu matka bierze na ręce swoje dziecko i pierwszy raz patrzy mu w oczy. Nie ma przy nich nikogo więcej, nie dotarli jeszcze pasterze, ani mędrcy. Są tylko Oni, Matka, Dziecko i cisza przepełniona miłością. Nad głową Maryi unoszą się zastępy Aniołów, tylko oni czuwają bez przerwy i adorują Dzieciątko, podkreślając tym samym królewski charakter tych narodzin. Biel figury nie tylko nawiązuje do bieli marmuru rzeźby Michała Anioła, ale przypomina nam również o przebóstwiającej światłości którą świeci narodzony Chrystus i która rozjaśnia mrok ciemności groty, oraz oświeca każdego, kto się przed nią modli.
Cesarz bizantyjski jako jedyny miał przywilej narodzin w purpurowej pościeli, stąd motyw purpurowej tkaniny, na której leży Maryja przedstawiana na wschodnich ikonach. Również w tynieckiej szopce materiał znajdujący się u stóp Maryi przypomina, że oto narodził się jedyny i prawdziwy Król królów i Pan Panów, który z miłości do nas pozwoli przelać swoją krew i odda za nas swoje życie na krzyżu.
autor: Mikołaj Jastrzębski OSB do opactwa wstąpił w 2015 r., śluby wieczyste złożył 9 października 2020 r. Pochodzi z Siedlec, jest studentem Wyższego Seminarium Duchownego Księży Misjonarzy w Krakowie. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Jest autorem reprodukcji najbardziej czczonych i cudotwórczych ikon wykonanych techniką decoupage, które dostępne są w księgarni internetowej Wydawnictwa Benedyktynów TYNIEC.
Gość Niedzielny
__________________________________________________________________________________________________________________________
NIEDZIELA CHRZTU PAŃSKIEGO – 9 STYCZNIA 2022 MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 14.00 W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA
PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ – PÓŁGODZINNA ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU I MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ A PO MSZY ŚWIĘTEJ KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA
_________________________________________________
Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie
***
W historii zbawienia przedstawionej na kartach Starego Testamentu istotne miejsce zajmuje wątek Mesjasza – Sługi, w którym Bóg ma upodobanie. Wielowiekowe oczekiwanie Izraelitów spełniło się w Jezusie Mesjaszu. Jego rysy maluje prorok Izajasz, zapowiadając, że na Nim spocznie Duch Pański, a Jego misja będzie miała zasięg powszechny, obejmujący całą ludzkość. Cechują go cichość, łagodność i wyrozumiałość, lecz także zdecydowanie i stanowczość. Taka również powinna być postawa wyznawców Jezusa Mesjasza, tj. Chrystusa. Nigdy nie zabraknie tych, którzy wyczekują Boga i Jego pomocy. Izajasz mówi o niewidomych, jeńcach i więźniach, czym nawiązuje do realiów życia, ale ma to też znaczenie symboliczne. Wśród cieszących się wzrokiem, wolnością i swobodą jest wielu potrzebujących wewnętrznego wyzwolenia, polegającego na zerwaniu ze złem i grzechem. Ewangelia Jezusa niesie im niezbędną pomoc i dlatego zawsze potrzebni są jej głosiciele i wiarygodni świadkowie.
Przemówienie Piotra w domu setnika Korneliusza w Cezarei Nadmorskiej rozpoczyna się od słów: „Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby”. O ile Stary Testament był skupiony na Izraelu jako ludzie Bożego wybrania, o tyle Nowy Testament wskazuje, że cel tego wybrania stanowi zbawienie wszystkich ludzi i każdego człowieka. Wejście do wspólnoty wyznawców jedynego Boga, spadkobierców wiary Abrahama, Izaaka i Jakuba, dokonywało się przez obrzezanie. Jednak w samych początkach istnienia Kościół, otwierając się na nawróconych z pogaństwa, wybrał inną drogę, a mianowicie chrzest. Pierwszym ochrzczonym poganinem był rzymski setnik Korneliusz i to zapoczątkowało drogę Ewangelii do pogan. Zawiązał się i umacniał nowy rodzaj wspólnoty, oparty nie na pochodzeniu etnicznym, lecz na solidarności w tej samej wierze, co stworzyło podstawy nowego porządku i ładu społecznego, który nie zna podziałów etnicznych. Spełniły się słowa psalmisty, śpiewane jako refren psalmu responsoryjnego wyrażającego powszechne uwielbienie Boga: „Pan ześle pokój swojemu ludowi”.
Wartość chrztu jako sakramentu zbawienia została zapowiedziana przez chrzest Jezusa w wodach Jordanu. Przyjął go od Jana, zwanego Chrzcicielem, który wyjaśnił, czym chrzest udzielany przez niego różni się od chrztu, który będzie udzielany w imię Jezusa Chrystusa: „On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem”. Jan używa wody, natomiast Jezus dokona doskonalszego oczyszczenia – mocą Ducha Świętego, której symbolem jest ogień. Po zmartwychwstaniu Jezusa doświadczyli go Żydzi zebrani w Jerozolimie w dzień Pięćdziesiątnicy, a w Cezarei – poganie zebrani w domu Korneliusza. Chrzest usunął dotychczasowy podział na dwie części ludzkości i zapoczątkował nową erę. Przyjąwszy chrzest Janowy, Jezus modlił się i właśnie podczas modlitwy zstąpił na Niego Duch Święty oraz została objawiona Jego prawdziwa tożsamość: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. Bóg objawia się jako Trójjedyny – Ojciec, Syn i Duch Święty. W imię i mocą Trójcy Świętej przyjmujemy sakrament chrztu i stajemy się chrześcijanami.
ks. profesor Waldemar Chrostowski/Tygodnik Niedziela
__________________________________________________________________________________________________________________________
***
Co czyni w człowieku chrzest? ZOBACZ
Katechizm Kościoła Katolickiego, zgodnie z duchem posoborowej teologii, wskazuje na 5 zasadniczych skutków sakramentu chrztu., dzięki którym staje się on wydarzeniem misteryjnym, wprowadzającym człowieka w chrześcijańską nowość życia.
Są nimi: uwolnienie od grzechu pierworodnego, synostwo Boże, wszczepienie w Jezusa Chrystusa, wszczepienie w Kościół święty oraz udział w posłannictwie Chrystusa i Kościoła (KKK 1213).
Uwolnienie od grzechu pierworodnego
Św. Jan Chrzciciel, udzielając chrztu pokuty przez obmycie w wodach Jordanu, zapowiada chrzest w Duchu i ogniu (Mt 3,11). Duch jest obiecanym darem mesjańskim, zaś ogień wskazuje na sąd, który aktualizuje się z chwilą przyjścia Mesjasza (J 3,18-21). Z tego względu w nauce św. Pawła, obmycie z pierworodnej winy ma wydźwięk pozytywny. Jest nie tyle wspomnieniem grzechu Adama, co przede wszystkim wskazaniem na nową jakość ludzkiej egzystencji. Apostoł pisze bowiem o „obmyciu odradzającym i odnawiającym w Duchu Świętym” (Tt 3, 5). Duch Święty w sakramencie chrztu przywraca pierwotną niewinność, integruje wewnętrzne rozdarcie człowieka i stwarza nowy ład, czyniąc chrześcijanina swoją świątynią (l Kor 3,16-17; 6,19). Jest to istotnie nowe narodzenie (J 3,5-7), w wyniku którego powstaje nowe życie i nowe stworzenie (2 Kor 5,17). Na skutek buntu pierwszych ludzi została poważnie zakłócona harmonia człowieka z Bogiem, ze sobą i całym Bożym stworzeniem (Rdz 1,26). Dzięki łasce chrztu ta przepaść została pokonana. Natomiast utracone przez grzech pierworodny „obraz i podobieństwo Boże” na nowo stały się udziałem ochrzczonego poprzez Chrystusa, który jest „obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia…” (Kol 1,15).
Św. Paweł istotę tej prawdy oddaje posługując się analogią do śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Zanurzenie w wody chrztu reprezentuje Jego śmierć i pogrzebanie, zaś wyjście z wody symbolizuje Jego zmartwychwstanie i zjednoczenie z Nim (Rz 6,3-4; Kol 2,12). Podobnie liturgia Wigilii Paschalnej, przywołując wydarzenia zbawcze, w cudownym przejściu Izraelitów przez Morze Czerwone widzi analogię do chrztu. Jest to przejście z niewoli grzechu do wolności dzieci Bożych mających obietnicę uczestnictwa w Królestwie Bożym.
Nieodłącznym zatem warunkiem nowego życia w Chrystusie jest śmierć grzechowi, czyli nawrócenie. Związek chrztu i nawrócenia wyraźnie pojawia się już w po paschalnej katechezie Apostołów. Na pytanie tłumów, poruszonych zesłaniem Ducha Świętego, co mają czynić, św. Piotr odpowiada: „Nawróćcie się […] i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego” (Dz 2,38).
W chrześcijańskiej ascezie nawrócenie nadal pozostaje warunkiem chrztu, ale jest zarazem jego koniecznym następstwem i poniekąd dopełnieniem. W przypadku chrztu dziecka jego nawrócenie zastępuje wiara Kościoła i zobowiązanie rodziców naturalnych oraz chrzestnych do wychowania nowo ochrzczonego we wierze. Z chwilą dojścia do używania rozumu, ochrzczony ma obowiązek dokonać świadomego wyboru Chrystusa i pójścia za Nim (naśladowanie Chrystusa).
Chrzest zatem jako nowe życie implikuje w sposób konieczny życie duchowe, przez które należy rozumieć życie w Chrystusie, życie wg Ducha Świętego (VC 93).
Synostwo Boże
Następstwem „odradzającego obmycia w Duchu Świętym” jest przywrócenie człowiekowi synostwa Bożego i uczestnictwo w życiu Osób Trójcy Przenajświętszej (KKK 1265). Uczy o tym Sobór Watykański II, stwierdzając, że ochrzczeni „[…] w chrzcie wiary stali się prawdziwie synami Bożymi […] a przez to rzeczywiście świętymi. Toteż powinni oni zachować w życiu i w pełni urzeczywistniać świętość, którą otrzymali z daru Bożego” (LG 40).
Przywrócenie człowiekowi godności dziecka Bożego, utraconej przez grzech pierworodny, i uświęcenie go, wyraża sam obrzęd nałożenia białej szaty podczas sprawowania sakramentu chrztu. Symbolizuje ona stan świętości, niewinności i łaski.
Wskutek chrztu w człowieku zamieszkuje Trójjedyny Bóg (J 14,23). W posoborowej teologii to samoudzielanie się Trójosobowego Boga człowiekowi rozumiane jest jako istota łaski uświęcającej (K. Rahner, Podstawowy wykład wiary, Wwa 1987, 102-106). Bóg jako Miłość (1 J 4, 8), czyniąc na nowo człowieka podobnym sobie, pragnie mu się udzielać. Chce, aby odrodzony przez chrzest człowiek uczestniczył w szczęściu Boskich Osób, dlatego uzdalnia go do uświęcająco-zbawczego dialogu ze Sobą i wyposaża w niezbędne do tego usprawnienia, jakimi są: cnoty teologalne wiary, nadziei i miłości, a ponadto dary Ducha Świętego, jako najbardziej proporcjonalne środki do zjednoczenia z Bogiem, a zarazem „dynamizmy przeobrażające”. To nadprzyrodzone wyposażenie, udzielanie w chwili chrztu, tradycyjnie nazywa się organizmem duchowym (KKK 1266).
Dzięki temu nadprzyrodzonemu wyposażeniu chrześcijanin otrzymuje zadatek życia wiecznego i obietnicę udziału w Królestwie Bożym na prawach dziedzica (Rz 8,17; Ga 3,29; 4,7). Zatem już w chwili chrztu człowiek zostaje wezwany i uzdolniony do świętości. Mając to na uwadze Sobór Watykański II przypomniał niezmienną naukę Kościoła świętego o powszechnym powołaniu wszystkich ochrzczonych do świętości (LG 39).
W ten sposób we chrzcie dokonuje się zapoczątkowanie życia duchowego, którego celem jest osiągnięcie pełni zjednoczenia dziecka Bożego z Ojcem w majestacie Boskich Osób, a więc świętość i doskonałość na miarę Boga Ojca i ze względu na Niego (Mt 5,48).
Wszczepienie w Chrystusa
W ekonomii zbawczej jedyną drogą do Ojca jest Słowo Wcielone – Jezus Chrystus. To w Jego imię udzielany jest chrzest Jako Bóg-Człowiek „zburzył on rozdzielający nas mur” (Ef 2,14). Przez Niego Bóg pojednał nas z Sobą (2 Kor 5,18). On jest „obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1,15), a zatem jedynym i najdoskonalszym wzorem aktualizacji w sobie przywróconego nam „obrazu i podobieństwa”. Istotnym zatem aspektem chrztu jest idea naszego wszczepienia w Chrystusa i wypływającej z tego powinności życia na Jego podobieństwo (chrystoformizacja). Prawdę tę na różne sposoby rozwija św. Paweł, pisząc m.in. że przez chrzest człowiek jest ukształtowany na Jego podobieństwo (Rz 8,29), przyobleka się w Niego (Ga 3,27) i dzięki temu jako „usynowiony w Synu” wraz z Nim będzie miał udział w życiu wiecznym (1 Kor 4,8; Ef 2,6). Wszyscy ochrzczeni podlegają temu uchrystusowieniu, aż osiągną pełnię doskonałości (Ef 1,10; 4,13). Szczytem tego procesu jest integracja z Chrystusem, o której św. Paweł zaświadcza w słowach: „Teraz zaś już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20).
To całkowite i bezwarunkowe oddanie się Chrystusowi stanowi podstawową konsekrację, na bazie której możliwa jest każda inna konsekracja osób w Kościele świętym. Dla podkreślenia doniosłości chrztu jako podstawowej konsekracji, w okresie posoborowym wiele rodzin zakonnych odeszło od starodawnego zwyczaju zmiany imienia z chwilą przyjęcia do nowicjatu, natomiast zachowuje imię chrzcielne.
Chrzest wszczepia nas w Chrystusa i daje udział w Jego życiu, kształtuje wedle Niego i nadaje nam Jego rysy (SC 6). To ukształtowanie na wzór Chrystusa dokonuje się mocą Ducha Świętego, którego On posłał, aby dopełnił w sercach wierzących dzieła odkupienia i uświęcenia. Niekiedy mówi się, że Chrystus jest życiem duszy (bł. C. Marmion). Jest nim właśnie przez Ducha Świętego, który stale z Chrystusa bierze i nam daje (J 16, 8-15). Jak uczy Jan Paweł II, „pod wpływem Ducha Świętego dojrzewa i umacnia się ów człowiek wewnętrzny, czyli «duchowy». […] Dzięki łasce uczynkowej, która jest darem Ducha Świętego, człowiek wchodzi w «nowość życia», zostaje wprowadzony w Boży i nadprzyrodzony jego wymiar” (DeV 58).
Konsekwencją chrzcielnego wszczepienia w Chrystusa jest zatem życie chrześcijańskie na Jego wzór. Wymownym tego symbolem w obrzędzie chrztu jest zapalona świeca – znak Zmartwychwstałego Pana, światłości świata.
Wszczepienie w Kościół święty
Wszczepienie w Chrystusa przez chrzest jest równoznaczne z wszczepieniem w Jego Mistyczne Ciało Kościół święty. Podkreśla to św. Paweł pisząc: „Wszyscy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało” (1 Kor 12,13).
Pogłębienie tej prawdy znajdujemy w nauczaniu Katechizmu Kościoła Katolickiego: „Stając się członkiem Kościoła, ochrzczony «nie należy już do samego siebie» (1 Kor 6,19), ale do Tego, który za nas umarł i zmartwychwstał. Od tej chwili jest powołany, by poddał się innym i służył im we wspólnocie Kościoła, by był «posłuszny i uległy» (Hbr 13,17) przełożonym w Kościele, by ich uznawał z szacunkiem i miłością. Z chrztu wynikają odpowiedzialność i obowiązki. Ochrzczony posiada równocześnie prawa w Kościele; ma prawo do przyjmowania sakramentów, do karmienia się słowem Bożym i korzystania z innych pomocy duchowych Kościoła” (KKK 1269).
Między chrztem a misterium Kościoła zachodzi istotny związek przyczynowo-skutkowy, rodzaj sprzężenia zwrotnego. Z woli Chrystusa chrzest udzielany jest w Kościele i przez Kościół. Z drugiej strony właśnie przez chrzest Kościół jako społeczność ochrzczonych wyznawców Chrystusa buduje się i rozwija.
Sakrament chrztu wciela w żywy organizm Kościoła, który jako widzialna struktura składa się z trzech stanów życia: duchowieństwa, osób konsekrowanych i laikatu. Podstawą zrodzenia się powołania do każdego z tych stanów jest chrzest w Kościele świętym. Otrzymany na chrzcie „charakter sakramentalny” (osobowość sakramentalna) nie tylko wiernych uzdalnia czy wręcz konsekruje do sprawowania kultu chrześcijańskiego, ale także zobowiązuje do budowania Mistycznego Ciała Chrystusa przez świadectwo życia naznaczonego miłością (KKK 1273).
Udział w posłannictwie Chrystusa i Kościoła
Ta konfiguracja do Chrystusa przez chrzest oznacza uczestnictwo w godności Syna Bożego, a tym samym udział w Jego potrójnym posłannictwie: kapłańskim, prorockim i królewskim (LG 9-15).
Katechizm Kościoła Katolickiego kładzie akcent na uczestnictwo ochrzczonych w kapłańskiej godności i misji Chrystusa. Są oni bowiem „wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem Bogu na własność przeznaczonym”, aby ogłaszać „dzieła potęgi Tego, który ich wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła” (1 P 2,9; KKK 1268). Chrzest zatem jest podstawą kapłaństwa powszechnego wiernych, od którego kapłaństwo urzędowe różni się „istotą a nie stopniem tylko, są sobie jednak wzajemnie przyporządkowane, jedno i drugie bowiem we właściwy sobie sposób uczestniczy w jednym kapłaństwie Chrystusowym” (LG 10). Według nauki Soboru Watykańskiego II, wypełniają je współdziałając w ofiarowaniu Eucharystii. „Pełnią też to kapłaństwo przez przyjmowanie sakramentów, modlitwę i dziękczynienie, świadectwo życia świątobliwego, zaparcie się siebie i czynną miłość” (LG 10).
Ochrzczeni mają także udział w proroczej funkcji Chrystusa, która zobowiązuje ich do tego, aby szerzyli o Nim świadectwo przede wszystkim przez życie wiary i miłości, a także „składanie Bogu ofiary chwały”. Szczególnym przejawem funkcji profetycznej ochrzczonych jest wielkoduszne przyjmowanie rozmaitych charyzmatów, a także posługiwanie nimi dla chwały Bożej i dobra Kościoła świętego” (LG 12).
Szczególną formą realizacji prorockiego posłannictwa Chrystusa i Kościoła, do którego zobowiązuje chrzest, jest ewangelizacja i kształtowana odpowiednio do tego misyjna duchowość. Wierność misyjnemu nakazowi, jaki dał Chrystus Kościołowi (Mt 28,19-20), sprawia, że chrzest, jako fundament życia duchowego, jest zarówno darem, jak i zadaniem. „Nie ma zatem żadnego członka, który by nie uczestniczył w posłannictwie całego Ciała, lecz każdy ma nosić w sercu swoim Jezusa jako świętość, a duchem proroctwa dawać świadectwo o Jezusie” (PO 2).
Przez chrzest. człowiek dostępuje także udziału w królewskiej godności Chrystusa (LG 26). Ochrzczeni, zwłaszcza świeccy, wynikające z tej godności posłannictwo aktualizują przede wszystkim pielęgnując stan „królewskiej wolności”, co wyraża się w samozaparciu i odrzucaniu każdego przejawu grzechu w życiu osobistym i społecznym, a także przez pokorną i cierpliwą służbę bliźnim, przez którą możliwe staje się uporządkowanie skażonego grzechem świata. „W powszechnym zaś wypełnianiu tego zadania świeckim przypada szczególnie wybitne miejsce” (LG 36).
Nikt z tych, którzy przez chrzest zostali wszczepieni w Chrystusa i Kościół nie może wymówić się od pełnienia posłannictwa kapłańskiego, prorockiego i królewskiego, które stanowią zasadniczy wymiar duchowości chrztu.
Duchowość chrzcielna
Duchowość chrześcijańska z samej swej istoty jest duchowością chrzcielną. Świadomość chrztu winna zatem kształtować postawy chrześcijanina względem Boga, bliźniego, samego siebie i całego Bożego stworzenia. W nich ma wyrażać się ta „nowość życia”, kształtowana w Kościele świętym na wzór Chrystusa pod tchnieniem Ducha Świętego.
Ponieważ chrzest na ogół przyjmowany jest w nieświadomości niemowlęctwa, dlatego domaga się ciągłego uświadamiania i pogłębiania. Uprzywilejowaną do tego okazją jest celebracja Wigilii Paschalnej, podczas której dokonuje się odnowienia przymierza chrztu. Każde niedzielne pokropienie wodą święconą na rozpoczęcie Mszy św. także przypomina pamiątkę chrztu. Tę samą treść wyraża każdorazowe pobożne przeżegnanie się wodą święconą, zwłaszcza podczas wchodzenia do świątyni.
O dowartościowaniu roli chrztu w chrześcijańskiej duchowości świadczy m.in. pełne godności obchodzenie dorocznych imienin (bardziej niż urodzin), powiązane z przeżyciem Eucharystii i – jeśli trzeba – przystąpieniem do spowiedzi. Z tym wiąże się konieczność poznania daty i miejsca swojego chrztu.
Przechowywane wśród domowych pamiątek: świeca chrzcielna, biała szata czy inne przedmioty mają dla ochrzczonego nie tylko wielką wartość emocjonalną, ale także przypominają o godności dziecięctwa Bożego, otrzymanego na chrzcie, a zarazem o odpowiedzialności wobec Boga i Kościoła za łaskę chrztu.
Jak wielką rolę w duchowości chrześcijańskiej odgrywa chrzest, świadczy postawa Jana Pawła II, który podczas I pielgrzymki do Ojczyzny nawiedzając rodzinny kościół w Wadowicach (7 VI 1979), zatrzymał się przy chrzcielnicy na modlitwę, a potem powiedział: „Kiedy patrzę wstecz, widzę, jak droga mojego życia poprzez środowisko tutejsze, poprzez parafię, poprzez moją rodzinę, prowadzi mnie do jednego miejsca, do chrzcielnicy w wadowickim kościele parafialnym. Przy tej chrzcielnicy zostałem przyjęty do Łaski Bożego synostwa i wiary Odkupiciela mojego, do wspólnoty Jego Kościoła w dniu 20 VI 1920 roku”.
ks. Marek Chmielewski/Fronda.pl
__________________________________________________________________________________________________________________________
Chrzest to szczepionka Bożej miłości
Parę lat temu dyskusję w mediach spowodował fakt, że Papież Franciszek ochrzcił w Niedzielę Chrztu Pańskiego dziecko rodziców, którzy nie są sakramentalnymi małżonkami.
Zdziwienie w tej kwestii byłoby uzasadnione jedynie wtedy, gdyby owi rodzice nie mieli zamiaru wychować po katolicku swojego dziecka. Nie znam osobistej sytuacji tych konkretnych rodziców. Nie mam natomiast wątpliwości co do tego, że dali oni gwarancję księżom, którzy tych rodziców przygotowali do chrztu ich dziecka (nie czynił tego sam Papież), że swoje dziecko będą wychowywać zgodnie z nauką Kościoła. W tym kontekście warto przypomnieć sens sakramentu chrztu świętego. To sakrament, który wszczepia dziecko w Chrystusa, by mogło ono wzrastać w łasce i mądrości u Boga i u ludzi. Chrzest jest zobowiązaniem do ciągłego nawrócenia i do uczenia się ciągle większej miłości po to, by nie było rozdźwięku między człowiekiem a żyjącym w Nim Chrystusem.
Każdy sakrament to powtarzanie w naszych czasach tego, czego w czasie swojej widzialnej obecności na ziemi dokonywał Jezus wobec ludzi, których spotykał. On uzdrawiał chorych, grzeszników wzywał do nawrócenia, nawracającym się odpuszczał grzechy, świeckim i duchownym wskazywał drogę świętości. Sakramenty to moc wychodząca z Chrystusa, który żyje na wieki. To ustanowione przez Niego znaki miłości, którą Bóg komunikuje człowiekowi. Skutki przyjęcia chrztu świętego i innych sakramentów nie pojawiają się w sposób magiczny. One zależą od usposobienia i dojrzałości konkretnego człowieka, który spotyka się z Bogiem w danym sakramencie. Nie różnimy się wielkością łaski, jaką Bóg ofiaruje nam w sakramentach. Różnimy się natomiast sposobem, w jaki przyjmujemy dar Jego uzdrawiającej i umacniającej miłości.
Chrzest dzieci to umacniające spotkanie z Bogiem na początku życia w świecie, w którym przychodzi nam mierzyć się ze skutkami grzechu pierworodnego, a także ze skutkami słabości i grzechów ludzi kolejnych pokoleń. Adam i Ewa uwierzyli w to, że bez pomocy Boga odróżnią dobro od zła (to właśnie oznacza zerwanie owocu z drzewa dobra i zła) i że sami będą jak bogowie – mądrzy, nieomylni, „postępowi”. Na skutek tego pierwszego grzechu życie na ziemi stało się życiem jakby na krzywej podłodze, pochylonej w kierunku grzechu. Odtąd łatwiej jest nam – jak wyjaśnia św. Paweł – czynić zło, którego nie chcemy, niż dobro, którego pragniemy. Najbardziej zagrożeni złem jesteśmy w dzieciństwie, ze względu na naszą niedojrzałość i zależność od otoczenia. To właśnie dlatego Jezus w sposób szczególny okazywał troskę o los dzieci i najtwardszymi słowami przestrzegał demoralizatorów: „Kto by stał się powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. (…). Biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie” (Mt 18, 6-7).
We chrzcie świętym Bóg upewnia rodziców o tym, że kocha ich dziecko i że umacnia je „szczepionką” swojej miłości. Przypomina im też o tym, że to jest Jego ukochane dziecko, o które będzie się troszczył przez całą doczesność, aby osiągnęło wieczne zbawienie. Zadaniem rodziców i chrzestnych jest troska o chrześcijańskie wychowanie ochrzczonego dziecka tak, by uczyło się ono myśleć, decydować i kochać na podobieństwo Jezusa. W przypadku chrztu małych dzieci owoce tego sakramentu w latach dzieciństwa zależą głównie od postawy rodziców i rodziców chrzestnych. Sakrament chrztu przynosi największe owoce wtedy, gdy rodzice i chrzestni dorastają do świętości, gdyż świętość jest powołaniem wszystkich ochrzczonych. Święci rodzice najbardziej pomagają swemu dziecku żyć w obecności Boga i postępować według zasad Ewangelii.
ks. Marek Dziewiecki/Fronda.pl
__________________________________________________________________________________________________________________________
W lutym rozpoczyna się cykl spotkań, który może pomóc w pogłębieniu życia duchowego i rozwoju relacji z Bogiem.
Spotkania odbywać się będą w Centrum Edukacyjnym im. św. Jana Pawła II w Gliwicach, pierwsze z nich już 8 lutego. Będzie można uczestniczyć stacjonarnie lub online.
– To propozycja dla wszystkich, którzy chcą w sposób systematyczny, a jednocześnie przystępny dowiedzieć się czegoś o relacji z Bogiem. O tym, co wpływa na tę relację, jak człowiek ją przeżywa, na jakich poziomach – wyjaśnia dr Magdalena Jóźwik, jedna z prowadzących zajęcia.
Wśród poruszanych zagadnień będą m. in. takie tematy jak: człowiek w relacji do Boga, rozwój życia duchowego, Słowo Boże, modlitwa, rachunek sumienia i rozeznawanie duchowe, liturgia, asceza chrześcijańska, świętość jako cel życia duchowego, duchowość chrześcijańska świeckich.
Zajęcia poprowadzą: dr hab. Aleksander Bańka, filozof, politolog z Uniwersytetu Śląskiego, autor książek, artykułów oraz audiobooków poświęconych filozofii i duchowości chrześcijańskiej, członek Rady Duszpasterskiej Archidiecezji Katowickiej i lider Centrum Duchowości Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Katowickiej, odpowiedzialny za Tyskie Wieczory Uwielbienia; ks. dr Krzysztof Matuszewski, teolog duchowości, psycholog, psychoterapeuta, dyrektor Archidiecezjalnej Poradni Psychologicznej “Przystań”; Magdalena Jóźwik, doktor teologii dogmatycznej, wykładowca w Archidiecezjalnym Centrum Formacji Pastoralnej (ACFP) w Katowicach, prowadzi wykłady m.in. w ramach Dogmatyki dla liderów, Szkoły Katechetów Parafialnych; ks. Tomasz Wojtal, doktor teologii dogmatycznej i duchowości, kierownik katowickiego oddziału “Gościa Niedzielnego”, kierownik duchowy i rekolekcjonista; Karolina Dobies, doktor teologii fundamentalnej, prowadzi wykłady z zakresu teologii dogmatycznej i teologii duchowości, wykładowca ACFP, katechetka oraz Andrzej Lwowski, diakon stały, doktor teologii dogmatycznej, wykładowca ACFP i Wyższego Seminarium Duchownego w Obrze.
Cykl trwa od lutego do czerwca, zajęcia będą odbywały się dwa razy w miesiącu, we wtorki od 19.00 do 21.15. Koszt udziału w nich to 250 zł, zapisy i szczegółowe informacje na: www.inicjatywamissio.pl.
Organizatorami wykładów są Fundacja Inicjatywa MISSIO, Sekcja ds. Nowej Ewangelizacji gliwickiej kurii i Archidiecezjalne Centrum Formacji Pastoralnej w Katowicach.
Gość Niedzielny
______________________________________________________________________
III NIEDZIELA OKRESU ZWYKŁEGO – 23 STYCZNIA 2022
MSZA ŚWIĘTA O GODZ. 14.00 W KOŚCIELE ŚW. PIOTRA
*PRZED MSZĄ ŚWIĘTĄ – PÓŁGODZINNA ADORACJA NAJŚWIĘTSZEGO SAKRAMENTU I MOŻLIWOŚĆ SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ
*PO MSZY ŚWIĘTEJ – KORONKA DO BOŻEGO MIŁOSIERDZIA
*PO KOŚCIELE BARDZO SERDECZNIE ZAPRASZAMY NA SPOTKANIE OPŁATKOWE DO SALI PARAFIALNEJ PRZY KOŚCIELE ŚW. PIOTRA (St Peter’s Church, Partick).
WYSŁUCHAMY OPOWIEŚCI O BOLESNYCH LOSACH NASZYCH RODAKÓW ZESŁANYCH “NA NIELUDZKĄ ZIEMIĘ”. JEDNĄ Z TAKICH HISTORII, KTÓRYCH JEST BARDZO WIELE, PRZYBLIŻY NAM WOJCIECH LINDE-APANOWICZ Z RÓŻY MATKI BOŻEJ RÓŻAŃCOWEJ, OPOWIADAJĄC DZIEJE ŻYCIA SWOJEJ MAMY.
WSPÓLNIE ZAŚPIEWAMY KILKA KOLĘD I BĘDZIEMY NAWZAJEM SKŁADAĆ SOBIE NOWOROCZNE ŻYCZENIA.
NA NASZYM WSPÓLNYM SPOTKANIU BĘDZIE KAWA/HERBATA I CIASTA, DLATEGO BARDZO PROSIMY CHĘTNYCH O WYPIEKI DOMOWEJ ROBOTY.
SPOTKANIE JEST OTWARTE DLA WSZYSTKICH, NIE TYLKO DLA WSPÓLNOTY ŻYWEGO RÓŻAŃCA.
__________________________________________________________________________________________________________________________
23 stycznia Kościół uroczyście celebruje Niedzielę Słowa Bożego
Ojciec Święty 30 września 2019 roku ogłosił TRZECIĄ NIEDZIELĘ OKRESU ZWYKŁEGO szczególnie poświęconą medytacji Bożego Słowa, „aby w Ludzie Bożym wzrosła religijna i bliska znajomość Pisma Świętego”. Okazją do ogłoszenia tej decyzji była 1600 rocznica śmierci św. Hieronima (347-419), który zasłynął m.in. ze słów: „Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa”. Jego największym dokonaniem było tłumaczenie całego Pisma Świętego z języków oryginalnych, czyli hebrajskiego, aramejskiego i greckiego na łacinę, tak żeby mogli je czytać wszyscy wierzący żyjący w tamtym czasie, ponieważ ich codziennym językiem była łacina. Ten przekład powszechnie jest nazywany – Wulgatą. Nazwa ta pochodzi od „versio vulgata”, co oznacza – „wersja popularna, rozpowszechniona”. Tak więc Niedziela Słowa Bożego ma zachęcić wszystkich wiernych Kościoła Katolickiego do poznawania Boga poprzez lekturę i medytację Biblii.
Jak czytać Biblię, aby ją rozumieć?
Starożytna maksyma Ojców Kościoła uczy: „Jak Syn Boży, stając się człowiekiem, upodobnił się do ludzi we wszystkim oprócz grzechu; tak słowo Boże, ubrane w ludzką szatę, upodobniło się do słowa ludzkiego we wszystkim, oprócz błędu”. Pismo Święte jest słowem Boga, które zostało przekazane za pomocą słów ludzi, ugruntowanych w konkretnej kulturze i czasie. Zostało przekazane za pomocą ludzkich języków, gatunków i stylów literackich. Dlatego, aby móc je zrozumieć, musimy najpierw zrozumieć wszystkie te uwarunkowania.
„Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa” – pisał św. Hieronim, patron dzisiejszego dnia. Często jednak bezradnie zabieramy się za lekturę świętych Pism, szybko zniechęcając się ich niejasnością. Z pomocą przychodzi jeden z najwybitniejszych polskich biblistów, ks. prof. Waldemar Chrostowski, który wyjaśnia, jak czytać Biblię. Biblista przekonuje, że nie dzieli się wiedzą zaczerpniętą z książek, ale doświadczeniem swojego życia. (wykład ks. prof Chrostowskiego jest na kanale: kak/YouTube – Jak czytać Pismo Święte?)
(niżej zamieszczone są teksty na temat Pisma świetego, które warto przeczytać)
__________________________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________________________________________
Zakopane. Smak Karmelu
Ten smak ma wymiar… życia wiecznego! Karmelitanki bose pod Tatrami zapraszają na spotkanie formacyjne z cyklu Smak Karmelu.
Spotkania prowadzi o. Marcin Fizia, karmelita bosy z Czernej, odpowiedzialny w zakonie za duszpasterstwo powołaniowe. – Pokazujemy modlitwę jako relację przyjaźni z Bogiem, który nas kocha. Mówili o tym św. Teresa i św. Jan od Krzyża. Modlitwie sprzyjają warunki zewnętrzne – czas, miejsce i postawa ciała oraz warunki wewnętrzne – pokora, wyrzeczenie i miłość bliźniego, żeby wymienić tylko kilka podstawowych – podkreśla o. Fizia.
Każde spotkanie formacyjne “Smak Karmelu” zaczyna się od Mszy św. w kaplicy sióstr karmelitanek bosych przy ul. Kościelnej 8 w Zakopanem, a potem są konferencja i modlitwa karmelitańska. Najbliższe spotkanie odbędzie się 23 lutego. Kolejne zaplanowano na 16 marca, 6 kwietnia, 11 maja i na 8 czerwca.
Oprócz spotkań stacjonarnych uczestnicy “Smaku Karmelu” mogą też liczyć na specjalne maile w ramach formacji karmelitańskiej, które można otrzymywać po zapisaniu się poprzez wysłanie wiadomości na adres: smakkarmelu@gmail.com. Powstaje również specjalna aplikacja. Msza św. z udziałem uczestników cyklu “Smak Karmelu”.
– Spotkania “Smak Karmelu” odbywały się w różnych częściach naszego kraju. Ich uczestnicy cały czas mają z nami kontakt. Pamiętam głos pewnej kobiety, która stwierdziła, że nasze rozważania i pytania są coraz bardziej szczegółowe. Cieszyłem się z tego stwierdzenia, bo ono pokazuje, że formacja przynosi efekty. Rozważania może wcale nie były bardziej wymagające, one po prostu dotykały jeszcze bardziej serca poszczególnych osób – dodaje o. Fizia.
Organizacja spotkań “Smak Karmelu” zbiega się z ważnymi decyzjami sióstr karmelitanek w Zakopanem. – Nasza wspólnota, po wieloletnim rozeznaniu, chciałaby się podjąć wielkiego projektu – budowy nowego klasztoru. Prosząc o pomoc św. Józefa, znalazłyśmy ziemię w pięknej wsi Stróża koło Dobrej i tam pragniemy kontynuować nasze powołanie. Rozpoczęłyśmy zbiórkę pieniędzy, a naszym pierwszym celem jest zakup ziemi w Stróży – mówi s. Joanna Paula.
Gość Niedzielny
__________________________________________________________________________________________________________________________
***
Roman Brandstaetter. Żyd, którego widział Ukrzyżowany
„On mnie widział” – mówił po latach o jednej z decydujących chwil swego życia Roman Brandstaetter. Poeta po prostu poczuł się widziany przez mającego na wizerunku zamknięte oczy Ukrzyżowanego Chrystusa. Niedługo potem „otworzył Nowy Testament jak się otwiera drzwi prowadzące do domu”.
„Po prostu uznałem Nowy Testament za całkowite wypełnienie Obietnicy Pańskiej zawartej w Starym Testamencie” – mówił po latach o swoim nawróceniu na katolicyzm pochodzący z żydowskiej rodziny z Tarnowa Roman Brandstaetter.
Ukrzyżowany Mesjasz towarzyszył poecie już na wiele lat przed nawróceniem. Roman widywał Go wielokrotnie we wschodniej ścianie tarnowskiej katedry, gdzie umieszczony był miedziany krucyfiks wkomponowany w świątynne mury. Widok cierpiącego Chrystusa w koronie cierniowej nie dawał spokoju Brandstaetterowi.
Gdy pracował w Polskiej Agencji Telegraficznej w Jerozolimie, podczas jednej z nocnych zmian natrafił na starą gazetę, w której zamieszczono reprodukcję rzeźby Ukrzyżowanego autorstwa Innocenza z Palermo, znaną z kościoła San Damiano w Asyżu. To właśnie wówczas doznał decydującego wstrząsu i dokonał kluczowego wyboru w swoim życiu. Wyboru Ukrzyżowanego.
Ów wizerunek Ukrzyżowanego ze starej gazety towarzyszył odtąd już zawsze Brandstaetterowi. Poeta oprawił go w ramkę i zabierał wszędzie ze sobą. W sporądzonym przez siebie przed śmiercią testamencie zaznaczył poprosił, by włożono mu go do trumny.
15 grudnia 1946 roku, w wieku 40. lat Roman Brandstaetter przyjął chrzest w kościele paulinów przy via dei Barbieri w Rzymie. Tydzień później w tej samej świątyni wziął ślub. Ponad 40. lat swego życia Brandstaetter przeżył już jako katolik, który pozwolił odnaleźć się Ukrzyżowanemu.
ren/pl.aleteia.org
______________________________________________________________________________________________________________
***
Żydówka z Brooklinu, która uwierzyła w Jezusa
Niezwykła jest historia Rosalindy Moss, żydówki urodzonej w Brooklynie, która rozpoznała Mesjasza w Jezusie Chrystusie i została katolicką zakonnicą. Jej fascynującą życiową drogę opisał katolicki dwumiesięcznik „Miłujcie się”.
Ros urodziła się w Brooklynie w 1943 roku a jej rodzice byli konserwatywnymi Żydami pochodzącymi z Rosji i Węgier. Pewnego dnia podczas spaceru w parku w niedzielne popołudnie, Ros nieoczekiwanie doświadczyła obecności osobowego Boga. To był ogrom niewyrażalnej miłości wraz z wszechogarniającą radością i pokojem.
Trzy miesiące później wyjechała do Kalifornii i tam w mieście Santa Monica, idąc ulicą, przypadkowo spotkała młodzieńca w koszulce, na której widniał napis „Żydzi dla Jezusa”. Zatrzymała się i rozpoczęła z nim rozmowę.
Po jakimś zaczęła uczęszczać na spotkania wspólnoty mesjanistycznych Żydów. Słuchała konferencji o proroctwach Starego Testamentu, które wskazywały na przyjście Mesjasza, a które wypełniły się w narodzeniu, życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa.
17 października 1976 roku, przyjęła sakrament chrztu świętego. Od tego momentu całe swoje życie oddała Jezusowi jako swemu jedynemu Panu.
W Wigilię Bożego Narodzenia 1978 roku brat Ros – Dawid, który zaczął zbliżać się do Kościoła katolickiego zaprosił ją na pasterkę. Ros była pod wielkim wrażeniem liturgii. Po wyjściu ze świątyni Ros usłyszała od swego brata, że kościół to jest synagoga, ale z Chrystusem!
Jakiś czas później Ros przeczytała o słynnym amerykańskim konwertycie Scocie Hahnie, byłym pastorze prezbiteriańskim i profesorze teologii. Wytrwałe i bezkompromisowe poszukiwanie prawdy doprowadziło Hahna do odkrycia, że pełnia objawionej prawdy oraz żywa obecność Jezusa jest tylko w Kościele katolickim.
Przez następne pięć lat Ros badała wszystkie doktrynalne różnice dzielące ewangelików i katolików. Czytała książki teologów protestanckich, pragnąc poznać ich zarzuty wymierzone w Kościół katolicki. Szybko się jednak przekonała, że oni zwalczają doktrynę, która tak naprawdę nie jest nauką Kościoła katolickiego.
Ros coraz pełniej poznawała spójność oraz duchową głębię katolickiej teologii i zachwycała się nią. Szczególnie trzy książki bardzo pomogły jej zafascynować się bogactwem i głębią nauki Kościoła katolickiego: bł. kardynała Johna Henrego Newmana Essay on the Development of Christian Doctrine; Dietricha von Hildebranda Liturgy and Personality oraz Karla Adama The Spirit of Catholicism.
W Wigilię Paschalną 1995 roku w kościele św. Józefa w Millbrooku w stanie Nowy Jork Ros została oficjalnie przyjęta do wspólnoty Kościoła katolickiego. Do tego Kościoła, który przed dwoma tysiącami lat ustanowił sam Chrystus.
Podczas ceremonii przyjęcia do Kościoła Ros otrzymała sakrament bierzmowania i Chrystusa w Komunii św. Płakała z radości., że spotkała ją tak wielka łaska. Od tego momentu niektórzy znajomi i krewni traktują Ros jak zdrajczynię swojego narodu i nie wpuszczają jej do swoich domów. Ale ona nie dziwi się ich agresji, ponieważ wie, że jest spowodowana ignorancją i brakiem wiary. Modli się za nich, aby poznali prawdę.
Po swoim wstąpieniu do wspólnoty Kościoła katolickiego Ros jest przekonana, że osiągnęła pełnię judaizmu, wypełnienie wszystkich zapowiedzi Starego Testamentu. Ma teraz całego Chrystusa, Mesjasza, który stale jest obecny w sakramentach pokuty oraz Eucharystii.
Ros uważa, że prawdziwa miłość do Żydów powinna wyrażać się w tym, że będziemy dzielić się z nimi radosną prawdą o Jezusie Chrystusie, który jest Mesjaszem i Zbawicielem świata. Odnalazła też swoje powołanie do życia zakonnego. Została założycielką nowej wspólnoty zakonnej Daughters of Mary, Mother of Our Hope w Tulsie w stanie Oklahoma.
ren/miłujciesie.pl
__________________________________________________________________________________________________________________________
***
Modlitwa Benedykta XVI za Babcię i Dziadka
(przesłana na VI Światowe Spotkanie Rodzin w Meksyku, 15-17.01.2009)
Panie Jezu, narodziłeś się z Dziewicy Maryi, córki świętych Anny i Joachima.
Patrz z miłością na dziadków na całym świecie.
Ochraniaj ich!
Oni są bogactwem dla rodzin, dla Kościoła i dla całego społeczeństwa.
Wspieraj ich!
Kiedy przybywa im lat, niech wciąż będą dla swojej rodziny mocnymi filarami wiary ewangelicznej,stróżami szlachetnych wartości rodziny, żywymi skarbcami trwałych tradycji religijnych.
Spraw, by jako nauczyciele mądrości i odwagi przekazywali przyszłym pokoleniom owoce swoich dojrzałych doświadczeń ludzkich i duchowych.
Panie Jezu, pomagaj rodzinom i społeczeństwu doceniać obecność i rolę dziadków.
Spraw, by nigdy nie byli zaniedbywaniani wykluczani, ale zawsze znajdowali szacunek i miłość.
Pomagaj im żyć pogodnie i czuć się akceptowani przez wszystkie lata życia, jakimi ich obdarzasz.
Maryjo, Matko wszystkich żyjących,nieustannie otaczaj opieką dziadków, bądź z nimi podczas ziemskiej pielgrzymki, i niech za sprawą Twoich modlitw wszystkie rodziny spotkają się kiedyś w niebieskiej ojczyźnie, gdzie Ty czekasz na wszystkich ludzi, by ich przygarnąć w wielkim uścisku życia bez końca.
Amen!
__________________________________________________________________________________________________________________________