Szata pokory
Sułtan Mahomet IV wypowiadając wojnę cesarzowi Leopoldowi i królowi Janowi Sobieskiemu przesłał list, w którym napisał takie słowa: „Z łaski Boga rządzącego w niebie, my Mola Mahomet, sławny i wszechmocny cesarz Babilonii i Judei, Wschodu i Zachodu, król wszystkich królów ziemskich i niebieskich, sułtan świętej Arabii i Mauretanii, urodzony i sławny król jerozolimski, władca i pan Grobu Krzyżowanego Boga niewiernych – tobie cesarzu Wiednia i tobie królu Polski daję święte słowo i waszym stronnikom, że zamierzam rozpętać wojnę w twoim kraju małym i poprowadzimy z sobą 13 królów z 1300000 wojownikami konno i pieszo. Tym wojskiem twój kraik stratujemy żelaznymi hufcami bez litości i miłosierdzia, ogniem i mieczem zniszczymy, w sposób, o którym ty i twoi stronnicy nie możecie mieć wyobrażenia. Przede wszystkim rozkazujemy ci, abyś nas oczekiwał w swojej stolicy w Wiedniu, abyśmy mogli ci ściąć głowę. Także i ty króliku polski uczyń to samo”…
Można po dziś dzień oglądać ten dokument w wiedeńskim archiwum i uświadomić sobie jak śmieszny a zarazem bardzo niebezpieczny może być człowiek nadęty pychą. A tymczasem ludzka droga jednakowo kończy się dla każdego. Jest nią brama, przez którą każdy przejść musi.
Kiedy zmarła ostatnia cesarzowa Austrii Zita w wieku lat 97 pogrzeb jej odbywał się według następującego ceremoniału. Kondukt pogrzebowy dotarł do klasztoru ojców kapucynów w Wiedniu i wtedy mistrz ceremonii zapukał do bramy grobowca Habsburgów. Strażnik stojący po drugiej stronie zapytał:
– Kto prosi o wpuszczenie do środka?
– Zita, cesarzowa Austrii, ukoronowana królowa Węgier, królowa Dalmacji, Kroacji… Jerozolimy; arcyksiężna Taskany i Krakowa; księżna Lotaryngii… Salzburga; wielka księżna Siedmiogóry; księżna Dolnego i Górnego Śląska; hrabina Habsburga i Tyrolu; księżniczka Portugalii”…W sumie mistrz ceremonii wyliczył aż 54 tytułów.
– Nie znam – odpowiedział strażnik.
Prowadzący kondukt zapukał trzykrotnie do bramy i usłyszał znowu ten sam głos i to samo pytanie:
– Kto prosi o wpuszczenie do środka?
– Zita, Wasza Wysokość, cesarzowa i królowa!
– Nie znamy jej!
Nastąpiło kolejne trzykrotne pukanie i po raz trzeci to samo pytanie strażnika:
– Kto prosi o wpuszczenie?
Dopiero wtedy mistrz ceremonii odpowiedział:
– Zita, śmiertelny i grzeszny człowiek.
I brama natychmiast otworzyła się na oścież i równocześnie strażnik wypowiedział słowa:
– Wejdźcie do środka.
Ale to nie tylko wielcy tego świata otaczają swoje nazwisko przeróżnymi ozdobnikami, tracąc przy tym często właściwe proporcje. Pycha umie się ubrać również i w przymilne szaty obezwładniając swoją mocą nawet tych, którym dane jest być blisko Bożych spraw. Trafnie postawił swego czasu pytanie ks. prof. Włodzimierz Sedlak: Kto powiedział, że pycha nie lubi się modlić? Bardzo lubi – byleby ubrać się jeszcze przy tym w złotą kapę, w pięknym kościele wypełnionym po brzegi. No bo czy jest w tym coś złego, że ja pokażę się dla chwały Bożej?
Słyszałem taką historię o rabinie, kantorze oraz stróżu synagogi, którzy przygotowywali się do nadchodzącego Dnia Pokuty. Rabin bił się w piersi i mówił:
– Jestem niczym, jestem niczym.
Kantor bił się w piersi i mówił:
– Jestem niczym, jestem niczym.
Stróż także bił się w piersi i mówił:
– Jestem niczym, jestem niczym.
Poczym rabin do kantora ze zdziwieniem taki zrobił komentarz:
– Spójrz tylko, kto śmie mówić, że jest niczym!
Liturgia ostatniej sierpniowej niedzieli dotyka bardzo czułego punktu, który w ludzkiej naturze głęboko jest osadzony. Jezus na przyjęciu, które urządził przywódca faryzeuszów, nie mówi o przepisach savoir-vivre’u jak należy zachować się przy stole. Chodzi o daleko głębszą i o niezmiernie ważną prawdę. Hans Urs von Balthasar tłumaczy w ten sposób co to znaczy „zajmowanie ostatniego miejsca”: „Można powiedzieć, że Ewangelia traktuje o pokorze. Z tym, że pokorę trudno jest zdefiniować jako cnotę. Na dobrą sprawę nie można dążyć do jej osiągnięcia, bo wtedy chce się czymś być; nie można się w niej ćwiczyć, gdyż wtedy chcemy coś osiągnąć. Nikt, kto tę cnotę posiadł, nie może o tym wiedzieć, stwierdzić jej u siebie. Tak więc istotę pokory można ująć tylko poprzez negację: człowiek nie powinien pragnąć niczego dla siebie. I wtedy już sam, nie myśląc o tym, nie usiądzie na zaszczytnym miejscu, gdzie go wszyscy widzą, zwracają na niego uwagę, doceniają. Podobnie, gdy zaprasza na przyjęcie, nie powinien z premedytacją dobierać sobie takich gości, którzy mu się odwdzięczą zaproszeniem. Człowiek pokorny, gdy siada na ostatnim miejscu, to nie po to, by podziwiano jego pokorę, a gdy zostanie poproszony, by przesiadł się wyżej, to cieszy się nie ze względu na zaszczyt, lecz z powodu okazanej mu życzliwości. Człowiek taki w ogóle siebie nie ocenia, gdyż nie interesuje go wcale pozycja, jaką zajmuje wśród ludzi. A gdy Pan powie mu, że za swą postawę otrzyma odpłatę „przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych”, człowiek pokorny pojmie to po prostu w ten sposób, że będzie u Boga. Albowiem tylko ta jedna myśl zaprząta jego serce: że Bóg stoi tak nieskończenie wyżej od niego – pod względem dobroci, potęgi, majestatu.”
Od razu na myśl przychodzą słowa napisane przez Adama Mickiewicza: „Panie, czymże ja jestem przed Twoim obliczem? Prochem i niczem; Ale gdybym Tobie moją nicość wyspowiadał, Ja, proch, będę z Panem gadał”.
Łacińskie słowo „humilitas” – znaczy pokora. Pochodzi ono od „humus” – czyli ziemia. Bo człowiek jest uczyniony Bożymi rękoma z mułu ziemi. I żyje na tej ziemi razem z innymi.
O. Jacek Salij porównuje ludzką społeczność do rośliny: „Cała roślina mobilizuje się do tego, żeby zakwitnąć i pachnieć i wydawać owoce. A przecież nawet korzonki spełniają w roślinie rolę niezastąpioną i bez nich roślina by zwiędła. My cieszymy się z tego, że możemy czynić dobro zarówno wtedy, kiedy przypadła nam rola korzonków, jak wtedy, kiedy znaleźliśmy się na pierwszym miejscu.” Bo jak pisze św. Paweł: „Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich.”
ks.Marian Łękawa SAC