Wniebowstąpienie stanowi etap końcowy ziemskiego pielgrzymowania Chrystusa – Syna Bożego współistotnego Ojcu, który stałsię człowiekiem dla naszego zbawienia. Ten ostatni etap pozostaje w ścisłym związku z pierwszym: z tajemnicą „zstąpienia z nieba” w momencie Wcielenia. Chrystus „wyszedł od Ojca”, przychodząc na świat przez Wcielenie; obecnie, po zakończeniu swego posłannictwa „opuszcza świat i idzie do Ojca”. Droga „wstąpienia” jest taka sama jak droga „zstąpienia”. Tylko Ten, który wyszedł od Ojca, może wracać do Ojca. Tylko On jeden ma Boską moc i prawo „wstąpić do nieba”, nikt inny. Ludzkość pozostawiona sobie samej, swym własnym naturalnym siłom, nie ma dostępu do tego „domu Ojca”, do uczestnictwa w życiu Boga i w Bożej szczęśliwości. Dostęp ten może otworzyć człowiekowi tylko On jeden: Syn, który „zstąpił z nieba”, który „przyszedł od Ojca”. (5 kwietnia 1989)
PIERWSZE CZYTANIE Dz 1, 1-11
Na wstępie Dziejów Łukasz podaje wiadomości o ukazywaniu się i wniebowstąpieniu Jezusa. Tekst określa datę wniebowstąpienia: czterdzieści dni po zmartwychwstaniu. Jezus przyjmuje symboliczne znaczenie biblijne liczby czterdzieści, wskazującej czas wystarczająco długi, aby osiągnąć zamierzony cel; przebywa czterdzieści dni na pustyni przed rozpoczęciem działalności mesjańskiej, a teraz przez czterdzieści dni ukazuje się na ziemi, zanim ostatecznie wstąpi do nieba. Z pewnością czas zmartwychwstałego Jezusa należy do innego niż nasz porządku. Zmartwychwstały znajduje się już w wiecznym „teraz”, które nie podlega następstwu i zmianom. Jednak na tyle, na ile działa w świecie, poucza Apostołów, daje początek Kościołowi, Jego transcendentne „teraz” włącza się w czas ludzkiego świata, raz jeszcze, z miłości, dostosowuje się do jego reguł. Obecność zmartwychwstałego Chrystusa na ziemi sprawia, że tajemnica relacji wieczność – czas przybiera na intensywności. Jednakże tajemnica nie zaprzecza Jego obecności w czasie i przestrzeni, przeciwnie, uszlachetnia i podnosi do rangi wartości wiecznych to, co On czyni, co mówi, czego dotyka, co ustanawia i poleca – jednym słowem – Kościół. (12 kwietnia 1989)
DRUGIE CZYTANIE Ef 4,1-13
“Znosząc siebie nawzajem” – to prawdziwy program chrześcijańskiego współżycia Ludu Bożego. Mamy postępować „z całą pokorą i cichością”, a także „z cierpliwością”. To również lekcja tolerancji. Jednak to zaledwie pierwszy, łatwiejszy punkt programu napisanego dla chrześcijan. „Znosić się w miłości” znaczy więcej niż tylko tolerować. „Znosić się w miłości” to także usiłować zrozumieć; zrozumieć, by wybaczyć; „znosić się w miłości” to również akceptować, czuć się wewnętrznie bliskim, chcieć przebywać we wspólnocie, poczuwać się do wspólnoty, to spieszyć, by wspierać, to chcieć współpracować i współtworzyć. (9 czerwca 1991)
EWANGELIA Mk 16,15-20
Różne formy „mandatu misyjnego” zawierają punkty wspólne oraz pewne akcenty charakterystyczne; dwa elementy znajdują się jednak we wszystkich wersjach. Przede wszystkim, wymiar uniwersalny zadania powierzonego Apostołom: „wszystkie narody” (Mt 28,19); „na cały świat wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16,15); „wszystkim narodom” (Łk 24,47); „aż po krańce ziemi” (Dz 1,8). Na drugim miejscu zapewnienie dane im przez Pana, że w zadaniu tym nie zostaną sami, ale otrzymają zdolność i środki, by prowadzić swą misję. Jest to obecność i moc Ducha oraz pomoc Jezusa: „Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi” (Mk 16,20). (Redemptoris mission, 23)
POCZĄTEK MISJI
Postawa misyjna i misjonarska zaczyna się zawsze w poczuciu głębokiego szacunku dla tego, co „w człowieku się kryje” (J 2,25), dla tego, co już on sam w głębi swojego ducha wypracował w zakresie spraw najgłębszych i najważniejszych – szacunku dla tego, co już w nim zdziałał ten Duch, który „tchnie tam, gdzie chce” (por. J 3,8). Misja nie jest nigdy burzeniem, ale nawiązywaniem i nowym budowaniem, choć praktyka nie zawsze odpowiadała temu wzniosłemu ideałowi. Nawrócenie zaś, które z niej ma wziąć początek – wiemy dobrze – jest dziełem Łaski, w którym człowiek ma siebie samego w pełni odnaleźć. (Redemptor hominis, 12)