Miłość nieprzyjaciół
VII Niedziela Zwykła – ROK A
23.02.2020
Dzisiejsza niedziela jest już kolejną, w której Pan Jezus odsłania Bożą mądrość całkowicie odmienną od mądrości tego świata – o czym św. Paweł bardzo wyraźnie przypomina, żebyśmy nie ulegali złudzeniom, “bowiem mądrość tego świata jest głupstwem u Boga”. Prawdziwej mądrości można nauczyć się tylko od Boga.
W naszej zadumie nad dzisiejszym, bardzo trudnym, Bożym Przesłaniem, bo dotyczącym miłości nieprzyjaciół, przywołam najpierw słowa świętego Jana Pawła II: “Za pośrednictwem Eucharystii odnajdujemy naszą tożsamość chrześcijańską. Bóg miłuje nas, ponieważ On jest miłością. My miłujemy Go, ponieważ On pierwszy nas umiłował. Miłość nabiera w nauce Chrystusa decydującego znaczenia. A miłość człowieka do Boga realizuje się w miłowaniu ludzi. “Kto miłuje, zna Boga”.
Boża miłość jest niepojęta dla nas ludzi, bo nie ma w niej ani nienawiści ani obojętności. Ogarnia zaś wszystkich – zarówno dobrych jak i złych, choć Jego łaski jednym zdają się być słońcem, innym zaś – deszczem. Człowiek bardzo często posuwa się do oskarżeń i złorzeczy Bogu w najróżniejszych sytuacjach w jakich przychodzi mu przeżywać ludzki padół. Potrafi nawet powiedzieć swemu Stwórcy i Odkupicielowi – nie ma Ciebie! Nie istniejesz! A On, nieskończenie miłosierny Bóg, robi wszystko, abyśmy się od Niego nie odwracali. Ale niestety, bywa, nawet często i tak, że Bóg musi uszanować wolną wolę człowieka i ten człowiek wybiera – wybiera na serio – dobrowolnie i świadomie odrzucenie miłosiernego Boga. I pozostaje pytanie – co wtedy?
Dlatego zawierzmy całkowicie, całym swoim sercem Bogu, Jego sposobowi postępowania. Bo sami nie jesteśmy w stanie pojąć dlaczego tak bardzo trudne wymagania stawia przed nami Jezus – “Miłujcie waszych nieprzyjaciół”. Przecież ta poprzeczka wykracza daleko poza możliwości naszej ludzkiej natury. To nie jest miłość, która rodzi się w człowieku spontanicznie i przychodzi z łatwością. Miłość nieprzyjaciół nie jest czymś naturalnym dla człowieka, czymś oczywistym. Zacytuję tutaj papieża Benedykta XVI, który w swojej pierwszej encyklice “Deus Caritas est” (Bóg jest Miłością) napisał takie zdanie: “W Chrystusie miłość przestała być przykazaniem a stała się odpowiedzią”. I to jest właściwie treść Ewangelii, która naprawdę jest Dobrą Nowiną dla nas, bo Jezus nas pokochał jako nieprzyjaciół. Dla człowieka stał się człowiekiem i dla człowieka dał się przybić do krzyża. A więc umarł za nas, gdyśmy byli grzesznikami i nadal, i wciąż nas miłuje nie dlatego, że się nawracamy, tylko bardzo często, mimo tego, że się nie nawracamy. Pan Jezus w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie przedstawił tę sytuację. Kiedy czytamy ową przypowieść – to w jakiej postaci odnajdujemy siebie? W kapłanie czy w lewicie, którzy zobaczyli i mineli? Czy w dobrym Samarytaninie, jeżeli mamy bardzo dobre mniemanie o sobie? A tak naprawdę ja mam siebie rozpoznać w tym napadniętnym, który leży przy drodze podarty i poraniony na różne sposoby. A Samarytaninem jest przede wszystkim i tylko sam Chrystus. Poprzez tę przypowieść widzimy wyraźnie, że Syn Boży kocha nas jako swoich nieprzyjaciół. Nie przypadkowo w tej przypowieści występują przedstawiciele dwóch nienawidzących się plemion. Odkrycie prawdy o sobie i prawdy o nieskończenie miłosiernym Bogu daje dopiero łaskę zrozumienia na czym polega Ewangelia. Pomimo mojego grzechu, który wciąż popełniam, pomimo mojej zdrady, mojego ciągłego szukania szczęścia gdzieś w niebezpiecznych dla mnie rejonach “Jerycha” – Pan Jezus nie przestaje mnie kochać. Kocha mnie, choć jestem dla Niego nieprzyjacielem, bo stale o grzech się potykam i dlatego mówi do mnie: Zobacz, odnalazłem cię, kiedy byłeś porzucony na drodze tego świata. Opatrzyłem twoje rany. Zabrałem cię do mojego Kościoła. Pokochaj teraz twoich nieprzyjaciół. Odważ się na taką miłość jaką Ja mam do ciebie. Daję ci taką właśnie miłość w darze. Ona jest daleko większa od tego, co ty sam z siebie możesz.
Aby to Boże doświadczenie dotknęło mnie – konieczna jest modlitwa: “Proście a otrzymacie”. Jeżeli nie będziemy prosić, modlić się – nie będziemy w stanie przyjąć Bożego daru. Jesteśmy na Eucharystii. Modlimy się, abyśmy byli przygotowani przyjąć Boży dar. Tuż przed przyjęciem Ciała Pańskiego będzie nasze pojednanie – a potem po wyjściu jego dalszy ciąg. Bo dzięki takiemu doświadczeniu z Panem Jezusem tu przy tym ołtarzu, będziemy potrafili ogarnąć z całą serdecznością także i tych, którzy nas nienawidzą.
ks. Marian Łękawa SAC