Klękam u Twoich stóp, o mój Jezu, i ofiarowuję Tobie skruchę mego serca, które pogrąża się w nicości i Twojej świętej obecności.
Uwielbiam Ciebie w Sakramencie Twej miłości, pragnę Cię przyjąć w ubogim mieszkaniu mego serca.
W oczekiwaniu na szczęście Komunii sakramentalnej pragnę Cię przyjąć w Duchu.
Przyjdź do mnie, o mój Jezu, abym przyszedł do Ciebie.
Niech Twoja miłość rozpali całą moją istotę na życie i na śmierć.
Wierzę w Ciebie, ufam Tobie, kocham Ciebie.
Niech się tak stanie.
Tekst Aktu Komunii Świętej duchowej, zaproponowany w dniu 19 marca 2020 r. przez papieża Franciszka wiernym, którzy uczestniczą we Mszach św. transmitowanych za pośrednictwem mediów – radia, telewizji, internetu. ************************************************************************
Komunię duchową można przyjmować nie tylko podczas Mszy św.
To „najskuteczniejsza pomoc”
Do komunii duchowej możesz przystąpić także wówczas, gdy udaje ci się osobiście być na mszy i przyjąć komunię. Komunia duchowa nie tylko częściowo zastępuje przyjmowanie Eucharystii w fizycznej postaci, ale wzmaga nasz głód sakramentu. I sprawia, że jego faktyczne przyjęcie staje się jeszcze bardziej owocne.
Komunia duchowa: modlitwa
W ostatnich miesiącach z powodu pandemii powróciliśmy do praktykowania duchowej komunii. To akt wyrażający wielkie pragnienie oraz błaganie, by Jezus przybył do naszej duszy. I działał tak, jak byśmy przyjęli Go sakramentalnie podczas Mszy św.
Św. Tomasz z Akwinu nauczał, że możemy „duchowo spożywać” Eucharystię, jeśli tylko mocno jej pragniemy. A także otrzymywać łaskę sakramentu, gdy nie możemy Go przyjąć fizycznie.
Kiedy odprawiałem mszę i transmitowałem ją przez internet, po pieśni „Baranek Boży” trzymałem kielich i hostię skierowaną do kamery i zastygałem na chwilę. Chciałem, by wirtualna wspólnota, gdziekolwiek się wówczas znajdowała, dostąpiła aktu duchowej komunii. Modliłem się:
Jezu mój! Wierzę, że jesteś obecny w Najświętszym Sakramencie. Miłuję Cię nade wszystko i pragnę Cię posiadać w duszy mojej. Ponieważ teraz nie mogę Cię przyjąć sakramentalnie, przyjdź przynajmniej duchowo do serca mojego. Obejmuję Cię jakobyś już do mnie przyszedł i cały z Tobą się łączę. Nie dozwól, abym się miał oddalić od Ciebie. (św. Alfons Maria Liguori)
Nie rezygnuj z duchowej komunii
Zanim wybuchła pandemia, wielu katolików zapewne nigdy nie słyszało o tej wielowiekowej tradycji. Teraz natomiast odkryli dzięki niej, że jest to sposób na rozbudzenie w sobie miłości do Eucharystii.
Jako że powróciliśmy – choć w ograniczony sposób – do odprawiania publicznych mszy, kusząca wydaje się rezygnacja z tego nabożeństwa oraz zachowanie go na kolejny kryzys.
Tymczasem, katolicy – czy to uczestniczą we mszy wirtualnie, czy osobiście – powinni kontynuować przystępowanie do codziennych komunii duchowych zarówno w dobrych, jak i złych czasach, w zdrowiu i w chorobie.
Św. Teresa z Ávili, która doświadczała potężnych owoców tej praktyki, radziła:
Kiedy nie możesz przyjąć komunii i nie uczestniczysz we Mszy św., możesz przystąpić do komunii duchowej, będącej bardzo korzystną praktyką, dzięki której uświadomisz sobie miłość Boga.
Głód sakramentu
Jednak do komunii duchowej możesz przystąpić także wówczas, gdy udaje ci się osobiście być na mszy i przyjąć komunię. Komunia duchowa nie tylko częściowo zastępuje przyjmowanie Eucharystii w fizycznej postaci. Ale też wzmaga nasz głód sakramentu. I sprawia, że jego faktyczne przyjęcie staje się jeszcze bardziej owocne.
Wyobraźmy sobie przyjaciół, którzy są od siebie daleko, ale regularnie komunikują się ze sobą na odległość. Kiedy dochodzi do ich osobistego spotkania, dzięki tej systematycznej komunikacji jest ono piękne, swobodne i naturalne.
Św. Alfons Maria Ligouri polecał, by w trakcie adoracji Najświętszego Sakramentu lub na mszy przystępować do komunii duchowej trzy razy. Na początku, w środku i na końcu. W rzeczywistości nie ma oczywiście żadnych ograniczeń co do częstotliwości przyjmowania komunii. Św. Alfons napisał:
Bł. Agata od Krzyża praktykowała 200 duchowych komunii w ciągu dnia. Piotr Faber, jeden z pierwszych towarzyszy Ignacego Loyoli, miał w zwyczaju mówić, że duchowe komunie są najskuteczniejszą pomocą w przyjmowaniu świętej Eucharystii w odpowiedniej postawie.
Miłość do wielkiej tajemnicy
Podczas gdy duchowa komunia często jest polecana świeckim, zwłaszcza tym, którzy nie mogą wyjść z domu lub są hospitalizowani, księża także mogą czerpać korzyści z tej praktyki. Przez kilka niedziel biernie przysłuchiwałem się temu, jak ludzie pobożnie odmawiają słowa komunii duchowej (powyżej). Poruszyło mnie to i postanowiłem modlić się w ten sposób także poza Mszą św.
Akt duchowej komunii powtarzany w ciągu dnia stał się dla mnie ponownym przeżywaniem Wielkiego Piątku i Wielkiej Soboty oraz wytęsknionym oczekiwaniem na Niedzielę Wielkanocną. Choć do 200 duchowych komunii dziennie brakuje mi wciąż bardzo wiele, to jednak praktyka ta rozbudziła moją miłość oraz szacunek dla wielkiej tajemnicy, którą celebruję z Kościołem każdego dnia.
Komunia duchowa nie jest jedynie rozwiązaniem na czas pandemii czy innych nadzwyczajnych okoliczności. Komunia duchowa jest na każdy czas.
O. Quang D. Tran SJ /Aleteia.pl
************************************************************************
Komunia duchowa – praktyczne porady
Ks. prof. Ireneusz Mroczkowski
W obecnej sytuacji, gdy wielu katolików z obawy przed zarażeniem nie przystępuje do Komunii sakramentalnej, duszpasterze powinni zachęcać parafian do korzystania z komunii duchowej. Czym jest „komunia duchowa” i w jaki sposób winniśmy ją przeżywać – wyjaśnia w analizie dla KAI ks. prof. Ireneusz Mroczkowski, profesor nauk teologicznych, specjalista z zakresu teologii moralnej i etyki.
W kontekście przeżywanej zarazy oraz niemożności przystępowania niektórych wiernych do Komunii św. sakramentalnej, powraca dyskusja o komunii duchowej. W obecnej sytuacji, gdy wielu katolików z obawy przed zarażeniem nie przystępuje do Komunii sakramentalnej, duszpasterze powinni zachęcać parafian do korzystania z komunii duchowej. Przy okazji można i trzeba wyjaśnić związek komunii duchowej z sakramentem Eucharystii oraz odróżniać „komunię duchową” od „pragnienia Komunii świętej”.
Związek „komunii duchowej” z Eucharystią
Trzeba zacząć od swoistego paradoksu. Z jednej strony wielu współczesnych publicystów katolickich powtarza, że komunia duchowa jest „starą, wypracowaną w ciągu wieków praktyką duchową, opartą na wierze i miłości”, z drugiej zaś nie ma o niej wzmianki w Katechizmie Kościoła Katolickiego, nie znajdziemy takiego terminu w indeksie rzeczowym dokumentów Soboru Watykańskiego II, ani nie wspomina o niej „Leksykon duchowości katolickiej” [Lublin 2002].
Ci, którzy chcą oprzeć się na nauce soborowej, cytują na ogół zapis „Dekretu o Najświętszym Sakramencie” [1551 r.] Soboru Trydenckiego. Ojcowie tego Soboru mówią w nim o komunii duchowej w kontekście korzystania z Eucharystii. Jest ona wymieniona obok dwu innych sposobów korzystania z tego sakramentu: pierwszy – niegodny, gdy przyjmuje się sakrament w stanie grzechu, drugi – duchowy, czyli przez pragnienie – „żywą wiarą, która działa przez miłość”[Gal 5,6] oraz trzeci – gdy przyjmuje się Najświętszy Sakrament i duchowo i sakramentalnie.
Ojcowie tego Soboru najwyżej cenią trzeci sposób korzystania z Eucharystii, kiedy ludzkie pragnienie, ożywione wiarą i miłością łączy się z sakramentem. Podkreślony przez Sobór Trydencki związek Eucharystii i „pragnienia duchowego” staje się oczywisty we współczesnej teologii sakramentów, korzystającej z chrześcijańskiego ujęcia osoby i symbolu. W tej teologii nie tylko integruje się wszystkie aspekty Eucharystii (ofiara, realna obecność, sakrament), ale podkreśla znaczenie osobowego oddania Bogu przez uczestnika Eucharystii. Duchowo-religijny aspekt przeżywania Eucharystii polega na tym, że – jak podkreśla G. L. Műller – „w konsekrowanych znakach chleba i wina wierzący nawiązuje łączność z człowieczeństwem Jezusa Chrystusa. To z kolei jest realnym symbolem Bosko-ludzkiej komunikacji, sięgającej do wspólnoty Trójjedynego Boga” (Dogmatyka katolicka, Kraków 2015, s.722).
Tu ma swoje źródło „łączność, zjednoczenie, więź, wspólnota” chrześcijanina z Chrystusem, czyli komunia duchowa. Tak ją przeżywali święci, począwszy od Ojców Kościoła (Grzegorz z Nyssy, Jan Chryzostom, św. Augustyn) aż po św. Teresę od Jezusa, św. Alfonsa Liguoriego czy św. Jana Pawła II. Ten ostatni napisał: „W Eucharystii znajduje swój kres wszelkie ludzkie pragnienie, ponieważ tu otrzymujemy Boga i Bóg wchodzi w doskonałe zjednoczenie z nami. Właśnie dlatego warto pielęgnować w duszy stałe pragnienie Sakramentu Eucharystii. Tak narodziła się praktyka ‘komunii duchowej’, szczęśliwie zakorzeniona od wieków w Kościele i zalecana przez świętych mistrzów życia duchowego” (Jan Paweł II, Encyklika „Ecclesia de Eucharystia”, nr 34).
Dzisiejsze trudności z rozumieniem komunii duchowej wynikają z racjonalizmu współczesnej kultury oraz deficytu wrażliwości sakramentalnej u wielu wiernych. Duchowość kojarzy się przeciętnemu konsumentowi kultury masowej z czymś ezoterycznym, wewnętrznym, czasami z emocjami, w najlepszym razie z rozumnością i wolnością człowieka. Z drugiej strony nie zawsze potrafimy wytłumaczyć wiernym związek sakramentu z cielesnością człowieka. Nad tym ubolewał Jan Paweł II w słynnych „Katechezach środowych” poświęconych „teologii ciała”. Bo przecież chrześcijanin, który nie przekroczy zbanalizowanego rozumienia duchowości, a w dodatku podejrzliwie traktuje swoją cielesność, nie będzie zdolny do przeżywania komunii duchowej.
W braku możliwości uczestnictwa w Eucharystii, komunia duchowa karmi się tęsknotą za nią. Skuteczność komunii duchowej zależy więc od żarliwości tęsknoty. Jeśli jest szczera i żarliwa, może prowadzić do mistycznego zjednoczenia z Jezusem Eucharystycznym, o czym opowiadają życiorysy świętych, np. Stanisława Kostki. Jeśli jest zmieszana z wątpliwościami, letniością ducha, brakiem modlitwy, owoce jej są mizerne.
Komunia duchowa zakłada trzy akty: akt wiary w realną obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystii; akt miłości skierowanej ku Jezusowi oraz akt pragnienia osobistego spotkania z Jezusem. Dobrą ilustracją związku komunii duchowej z Eucharystią są ewangeliczni uczniowie idący do Emaus. Uciekając z Jerozolimy czuli się tak samo zawiedzeni jak i tęsknili za Jezusem. Najważniejszą pamiątkę, która ostatecznie ich ocaliła, nieśli w sercu w postaci przeżytej z Mistrzem ostatniej Wieczerzy. Rozpoznając Go przy „łamaniu chleba”, mieli szczęście doświadczyć owoców komunii duchowej w bezpośredniej konfrontacji ze Zbawicielem. Można przypuszczać, że po tamtej Eucharystii, najlepiej wiedzieli, czym jest komunia duchowa. Jej owoce zależą od pamięci eucharystycznej oraz tęsknoty do Jezusa z Wieczernika, Golgoty i poranka wielkanocnego.
Tak rozumiana komunia duchowa, poza brakiem możliwości uczestniczenia w Eucharystii, może być pielęgnowana jako jedna z form duchowości eucharystycznej, np. podczas adoracji Najświętszego Sakramentu. Pisał o tym Jan Paweł II w cytowanej wyżej Encyklice: „Pięknie jest zatrzymać się z Nim i jak umiłowany Uczeń oprzeć głowę na Jego piersi (por. J 13,25), poczuć dotknięcie nieskończoną miłością Jego Serca. Jeżeli chrześcijaństwo ma się wyróżniać w naszych czasach przede wszystkim sztuką modlitwy, jak nie odczuwać odnowionej potrzeby dłuższego zatrzymania się przed Chrystusem obecnym w Najświętszym Sakramencie na duchowej rozmowie, na cichej adoracji w postawie pełnej miłości? Ileż to razy, moi drodzy Bracia i Siostry, przeżywałem to doświadczenie i otrzymałem dzięki niemu siłę, pociechę i wsparcie!”(„Ecclesia de Eucharystia”, nr 25).
Pragnienie Komunii św.
We współczesnej dyskusji na temat komunii duchowej pojawiła się tendencja, aby komunii duchowej nie warunkować stanem łaski uświęcającej. W konsekwencji z komunii duchowej mogłyby korzystać osoby żyjące np. w związkach niesakramentalnych. Takie stanowisko prezentuje m.in. niemiecki kardynał, Paul J. Josef Cordes, określający komunię duchową, jako dyspozycję serca, której nie da się ostatecznie ocenić prawem. Jeśli prawo kanoniczne zabrania osobom żyjącym w związkach niesakramentalnych przystępować do Komunii św. sakramentalnej, to nie znaczy, że nie mogą one żywić „pragnienia pełnego zjednoczenia z Chrystusem”, utożsamianym przez Kardynała z komunią duchową.
Innego zdania jest abp Stanisław Gądecki, który w kontekście Synodu Biskupów 2014 – 2015 podkreślił, że z komunii duchowej mogą korzystać osoby będące w stanie łaski, którym prześladowania, brak kapłanów czy fizyczna trudność uniemożliwiają przystąpienie do Komunii św. Arcybiskup odróżnił „serdeczną modlitwę, pełną tęsknoty” osób rozwiedzionych żyjących w nowych związkach od „komunii duchowej”. Ta druga zakłada stan łaski uświęcającej („Wiadomości” KAI 2015, nr 17, s. 9.). Warto zauważyć, że obydwa wyrażenia występują w adhortacji „Sacramentum caritatis” Benedykta XVI: “Nawet wtedy, kiedy nie jest możliwe przystąpienie do sakramentalnej Komunii, uczestnictwo we Mszy św. pozostaje konieczne, ważne, znaczące i owocne. W tej sytuacji dobrze jest żywić pragnienie pełnego zjednoczenia z Chrystusem, za pomocą, na przykład, praktyki komunii duchowej, przypomnianej przez Jana Pawła II i polecanej przez świętych mistrzów życia duchowego.” (Rzym 2007, nr 55).
Święci mistrzowie życia duchowego interpretowali komunię duchową w kontekście łaski uświęcającej. Należy więc „komunię duchową” odróżnić od „pragnienia zjednoczenia z Chrystusem”, które żywią osoby nie mogące uczestniczyć w komunii sakramentalnej. Niezależnie jednak od tradycyjnego rozumienia komunii duchowej, przyszedł czas, aby „pragnieniu zjednoczenia z Chrystusem”, które odczuwają osoby żyjące w związkach niesakramentalnych poświęcić więcej uwagi. Zachęca nas do tego papież Franciszek, a inspiruje teologia Miłosierdzia Bożego i społeczne struktury grzechu, reflektowane przez społeczną naukę Kościoła. Bóg dotyka łaską żalu także ludzi, którzy nie potrafią zniszczyć struktur zła w sobie i wokół siebie. Nawet jeśli wtedy nie jest możliwe rozgrzeszenie sakramentalne, to nie wolno lekceważyć głębi duchowej tęsknoty duchowej, tak samo jak nie wolno pomniejszać owoców oczyszczenia sakramentalnego.
Komunia duchowa w czasie zarazy
Z duszpasterskiego punktu widzenia istotne jest, aby katolicy w czasie zarazy odnowili w sobie potrzebę komunii duchowej. Jest to proces duchowy, który zachodzi między pełnym niepokoju człowiekiem i Bogiem Miłosiernym. Okoliczności, jakie stwarza stan pandemii, wraz z niemożliwością przyjmowania Komunii św. sakramentalnej, powinny pobudzić „tęsknotę eucharystyczną” u naszych wiernych. Można to też nazwać postem eucharystycznym, który powinien oczyszczać przejawy rutyny, powierzchowności czy – nie daj Boże – świętokradzkiego sposobu przystępowania do Komunii św.
Komunia duchowa przeżywana w czasie zarazy powinna w miarę możliwości łączyć się z adoracją Najświętszego Sakramentu. Przytoczone wyżej świadectwo Jana Pawła II podpowiada, gdzie w czasie niepewności i lęku szukać ukojenia, nadziei i chrześcijańskiego męstwa bycia. Skutkiem komunii duchowej przeżywanej na adoracji może być doświadczenie nieskończonej miłości Serca Jezusa. „Litania do Serca Pana Jezusa i Akt ofiarowania Sercu Jezusowemu”, odmawiane zwykle w pierwsze piątki miesiąca, mogą stać się modlitwami pobudzającymi żarliwość komunii duchowej.
Praktycznie najczęstszą podczas obecnej zarazy okazją do przeżywania komunii duchowej jest uczestnictwo we Mszy św. transmitowanej przez radio, telewizję czy Internet. Można też łączyć się duchowo ze Mszą św. odprawianą o określonej godzinie w kościele parafialnym. Telewizja i radio umożliwiają nie tylko słuchanie Słowa Bożego i homilii, ale i egzystencjalne przeżywanie całej liturgii. Komunia duchowa jest tu wkomponowana w całość przeżycia Mszy św. Do transmisji religijnej należy przygotować się wewnętrznie i zewnętrznie, czyli zadbać o wyłączenie telefonu, porządek w pokoju, nie mówiąc o znakach religijnych. Przed Mszą św. można odmówić jedną z ulubionych modlitw przed Komunią, a w chwili jej rozdawania w kościele upokorzyć się przed Panem Jezusem, wyznać Mu miłość i przyjąć do duszy.
Kiedy chcemy przyjąć komunię duchową niezależnie od transmisji radiowej czy telewizyjnej, trzeba to uczynić w miejscu odosobnionym, na przykład w pokoju, gdzie aktualnie nikogo nie ma. Pomaga to w skupieniu i zapewnia intymność spotkania z Jezusem. Jeśli dysponujemy czasem, można komunię duchową włączyć w domowe nabożeństwo eucharystyczne z aktem żalu, wyznaniem wiary w obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Modlitwa „Ojcze nasz” ułatwia przyjęcie postawy dziecka Bożego i otwiera serce dla Jezusa Chrystusa. Słowa, którymi zapraszamy Pana, powinny być proste, szczere, żarliwe.
Podobnymi słowami i z otwartym sercem można przyjmować Jezusa w komunii duchowej dowolną ilość razy, w dowolnym czasie i w dowolnym miejscu, zwłaszcza w czasach zarazy. Słuszną przyczyną może być zarówno zagrożenie własnego życia i zdrowia, widok cierpiących osób, jak i prośba o solidarność społeczną czy wrażliwość charytatywną katolików. Z owoców komunii duchowej skorzystać mogą wszyscy. Św. Franciszek Salezy ujął to z właściwą sobie precyzją: „dwa są rodzaje ludzi, którzy powinni często komunikować: doskonali, aby stać się jeszcze doskonalszymi, i niedoskonali, aby stać się doskonałymi; mocni, żeby nie osłabnąć, słabi, by się stać mocnymi”.
Ks. Ireneusz Mroczkowski, profesor nauk teologicznych, specjalista z zakresu teologii moralnej i etyki.
Katolicka Agencja Informacyjna KAI
************************************************************************
Co to jest post eucharystyczny?
W czasach, w których przyszło nam żyć, przeżywanie Eucharystii jako tajemnicy zbawienia, dokonującej się tu i teraz, coraz częściej staje się tylko zewnętrzną praktyką, pozbawioną duchowego i wewnętrznego przygotowania. Dlaczego tak się dzieje? Czy jest to tylko wpływ otaczającego nas świata, który za cel stawia sobie tylko wygodne życie, pozbawione jakiegokolwiek wysiłku i umartwień? Można ulec tym pokusom, jednak czy na tym polega dojrzałe przeżywanie swojej wiary?
***
Dobrze przeżyta Eucharystia, może dać człowiekowi prawdziwe szczęście, o które tak trudno, we współczesnym świecie. To w Komunii św. najpełniej można doświadczyć przeogromnej miłości Jezusa, który staje się dla nas prawdziwym pokarmem na drodze wiary. Stąd też wypływa potrzeba, jak najlepszego przygotowania swego serca, na przyjęcie tak wielkiego daru.
Jednym z licznych sposobów przygotowania się do Mszy św., jest post eucharystyczny. Początków tej praktyki należy szukać w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, jednak konkretne wskazania na ten temat pojawiają się dopiero po Soborze Trydenckim. Zgodnie z prawem kanonicznym, obowiązującym w tamtym czasie, każdy kto chciał przystąpić do Komunii św. musiał powstrzymywać się od spożywania pokarmów i napojów od północy aż do momentu przyjęcia Eucharystii. Dlatego też w tamtym czasie, Msza św. była sprawowana przeważnie rano.
Od roku 1953 rozpoczyna się proces, łagodzenia dyscypliny postnej. Najpierw papież Pius XII pozwala wiernym na spożywanie wody, w czasie bezpośredniego przygotowania do Eucharystii, a po kilku latach skraca obowiązujący czas postu do trzech godzin. Kolejne zmiany w omawianej praktyce, przynoszą nam już czasy po II Soborze Watykańskim. Papież Paweł VI skraca ten czas do jednej godziny.
Ważną informację w tej dziedzinie, przynosi nam instrukcja: Immensae caritatis z 1973 r., która dla osób chorych przebywających w szpitalach lub w domach oraz dla osób starszych niemogących opuszczać domu, a także dla osób, które im posługują, skraca czas postu do piętnastu minut.
Wydany z kolei w 1983 roku, nowy Kodeks Prawa Kanonicznego nie wspomina już o kwadransie, lecz ogólnie stwierdza, że wyżej wymienione osoby „mogą przyjąć Najświętszą Eucharystię, chociażby coś spożyli w ciągu godziny poprzedzającej” (kan. 919 § 3).
W normalnych warunkach, post obowiązuje wszystkich, którzy pragną przystąpić do Komunii św., natomiast czas zachowania godziny postu, liczy się do momentu przyjęcia Ciała i Krwi Pańskiej, a nie do rozpoczęcia Mszy św.
Konferencja Episkopatu Polski w swoich wskazaniach do Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego podkreśla także, doniosłą rolę przygotowania do Eucharystii.
W punkcie trzecim czytamy: „Wszyscy udający się na sprawowanie Eucharystii powinni się do niej przygotować przez post i modlitwę, przez pojednanie z Bogiem i braćmi, a także przez rozważanie słowa Bożego i przygotowanie daru ofiarnego”. Tak rozumiany i praktykowany post eucharystyczny, daje nam szczególną okazją do owocnego przygotowania się na przyjście Chrystusa do naszych serc. Post ten jest także czasem łaski, w którym człowiek dobrowolnie rezygnuje z przyjemności tego świata, bo pragnie być bliżej Boga. Przychodząc na Eucharystię, każdy z nas przynosi w tym właśnie poście swoje radości i smutki, pragnienia i nadzieje, które chce złożyć Bogu, jako miłą dla niego ofiarę.
Anna Guzik, ks. Stanisław Araszczuk/Niedziela legnicka
******************************************
O każdej porze
****
Nad Katowicami wisiała noc. Jan klęczał przed Najświętszym Sakramentem w kaplicy bazyliki w Panewnikach. – Jezu, czy Ty tu naprawdę jesteś? Czy Ty mnie słuchasz? – zapytał. – Po tych pytaniach zapanowała kompletna cisza! – wspomina. To nie była jednak zwykła cisza.
Już 7. rocznicę pierwszej nocnej adoracji świętuje 6 grudnia ekipa, która zapewnia dyżury przed Najświętszym Sakramentem w bazylice w Katowicach-Panewnikach. Dzięki tym dyżurom każdy może tam przyjść o dowolnej porze dnia lub nocy, żeby modlić się przed obliczem Pana. Adoracja trwa tutaj non stop, 24/7. W trakcie pandemii drzwi kaplicy wieczystej adoracji zostały zamknięte tylko raz, na przeszło tydzień w październiku. W panewnickim klasztorze 18 franciszkanów zachorowało wtedy na COVID-19. Pozostali bracia byli objęci kwarantanną. – Mimo to adoracja nie została przerwana, tylko przyjęła inną formę. Bardzo wiele osób o tych porach, w których były zadeklarowane, zapalało świecę i adorowało Pana Jezusa w swoich domach – mówi Barbara Mrozek z ekipy dyżurujących. – Z kolei nasz proboszcz o. Alan napisał nam, że w czasie kwarantanny siadał w bazylice po stronie wiernych i opowiadał Panu Jezusowi o swoich parafianach – relacjonuje. Jej zdaniem, ta sytuacja paradoksalnie w wielu mieszkaniach przyniosła pozytywne rezultaty. – Obecność Pana Jezusa w naszych domach scala rodziny. Jedna z pań mówiła później, że kiedy zaczęła swoją domową adorację, dołączył do niej mąż, który też wstał o drugiej w nocy – opowiada. Jezus patrzy Zeszyt, w którym adorujący wpisują podziękowania, puchnie od świadectw. Ludzie wspominają o niewytłumaczalnych powrotach do zdrowia swoich bliskich, które tutaj wyprosili, albo o wymodlonych tu dzieciach. Jedna z pań opisała, że w czasie, gdy w nocy adorowała Jezusa, jej zięć i wnuki uczestniczyli w straszliwie wyglądającym wypadku samochodowym, ale wyszli z niego cało i zdrowo. Wielu ludzi przekonało się tutaj, że Pan Bóg żyje i kocha. Nawiązali z Nim osobistą więź. Trzeba wysiłku, żeby wybrać się na adorację w nocy. Modlący się twierdzą jednak, że – ku ich zdziwieniu – następnego dnia tej godziny bez snu wcale im nie brakuje. Za to modlitwa w nocy, wśród uśpionego miasta, jest często głębsza. Łatwiej się skupić, gdy w kieszeni nie brzęczy telefon, a naszych myśli nie zaprząta lista spraw do załatwienia przed wieczorem. Nie trzeba wcale dużo mówić, wystarczy patrzeć na Pana Jezusa i pozwolić, żeby On patrzył na nas. Jan do adorowania Najświętszego Sakramentu musiał dojrzeć. Najpierw „jego” modlitwą był Różaniec. Dziś sądzi, że to Maryja przyprowadziła go na spotkania ze swoim Synem w kaplicy wieczystej adoracji. Z początku nie było to łatwe. – Podczas gdy adoracje trwały, miałem wrażenie, że nic się nie zmienia; do tego stopnia, że zadałem pytanie: „Jezu, czy Ty tu naprawdę jesteś? Czy Ty mnie słuchasz?”. Po tych pytaniach zapanowała kompletna cisza! Cisza, która, o dziwo, przestaje mnie niepokoić – opisuje. Stało się coś jeszcze. – Trochę to trwało, zanim zauważyłem jej wpływ na mnie. Coraz częściej nie dawałem się sprowokować do kłótni. Nie starałem się wszystkiego zrozumieć, w sercu zagościły słowa „Jezu, Ty się tym zajmij” – mówi.
Od ciszy do bliskości
Jan opowiada, że na adoracji Jezus otula go ciszą. Z czasem wraz z tą ciszą zaczęło go przenikać zaufanie do Boga, przyjemne poczucie akceptacji, ciepło bliskości.
Gdy wybuchła pandemia, Jan zawiesił swoją nocną adorację w kaplicy bazyliki, by nie narażać bliskich. – Starałem się adorować Jezusa w domu, ale to było jakoś dziwnie inne. Po około dwóch miesiącach brak spotkań z Jezusem w kaplicy wywołał ogromną tęsknotę za ciszą, która mnie uspokajała. Tęsknotę, która nie była przygnębiająca, ale bardzo zachęcająca. W sercu zagościło poczucie, że Jezus na mnie czeka, że za mną tęskni, że się wszystkim zajmie – stwierdza.
Teraz Jan znowu przychodzi o stałej porze na adorację w nocy. Mówi, że wróciły cisza i spokój. Skądś pojawiła się też w nim myśl: „Jezu, tak bardzo cieszę się, że dajesz mi odczuć, że jestem Ci potrzebny, że jestem potrzebny na adoracji. Oto jestem, Panie”.
Adorować Pana Jezusa można w Katowicach-Panewnikach o każdej porze w kaplicy wieczystej adoracji. Można do niej wejść bocznym wejściem do bazyliki, otwartym również w nocy.
Barbara Mrozek podkreśla, że zwłaszcza w nocy, gdy nie ma rozproszeń, człowieka, który adoruje Jezusa w Najświętszym Sakramencie, otula święta cisza. – Później adorujący zabiera tę ciszę do domu. Gdziekolwiek idzie, ta cisza w nim trwa – mówi. Zachęca, żeby adorowanie Pana Jezusa w modlitwie uwielbienia i dziękczynienia, w każdym doświadczeniu, dołączyć do postanowień adwentowych. – Czy poświęcisz jedną godzinę swojego cennego czasu raz w tygodniu, w dzień lub w nocy, by być tylko z Nim? – pyta.
Przemysław Kucharczak/ GOŚĆ NIEDZIELNY – 49/2020
************************************************************************
Kilka rad kard. Krajewskiego, jak być gotowym na śmierć
***
Pewnego dnia kard. Krajewski zapytał Franciszka: „Ojcze Święty, jak bronisz się przed tymi wszystkimi pokusami?”. Odpowiedział…
Jałmużnik papieski kard. Konrad Krajewski 24 października 2018 r. objął swój rzymski kościół tytularny pw. Matki Bożej Niepokalanej na Eskwilinie. Warto u początku listopada wrócić do jego homilii, którą wtedy wygłosił.
W niej bowiem podzielił się swoimi kilkoma prostymi i cennymi radami duchowymi, co jemu pomaga codziennie być gotowym na spotkanie Pana. Wyraził tym też słowa pociechy i umocnienia dla rodziców zmarłego zaledwie dwa dni wcześniej Ignasia, który przebywał w Rzymie na specjalistycznym leczeniu.
Śmierć jak złodziej
Piękny spokojny wieczór tworzył niepowtarzalny rodzinny, przyjacielski klimat. „Ksiądz Konrad”, jakim nadal pozostał dla osób przychodzących do niego codziennie rano na mszę św. do bazyliki św. Piotra, zgodnie ze swoim zwyczajem homilię całkowicie poświęcił Ewangelii z dnia, a była to przypowieść z Ewangelii wg św. Łukasza o słudze oczekującym Pana.
„Tego wieczoru spróbujmy pokontemplować dzisiejszą Ewangelię. Co pragnie powiedzieć nam Pan właśnie dziś wieczór – zwrócił się do zebranych. – On prosi nas, byśmy byli gotowi, bo śmierć przychodzi jak złodziej. Nikt nie wie kiedy, gdzie i jak.
Jedyną rzeczą pewną jest to, że przyjdzie. Dziś wieczór dobrze o tym wie dwoje młodych rodziców, którzy są z nami, których syn zmarł dwa dni temu. Śmierć przyszła jak złodziej. Są to rodzice Ignacego”.
„Co mamy zrobić, żeby czuwać?” – zapytał zebranych kard. Krajewski i dał im trzy wskazówki:
1. Codzienna lektura czytań z dnia
„Pierwszym mistrzem, który nauczył mnie naprawdę wiele, jak być gotowym wobec Pana, był jeden kardynał. Kardynał Deskur, wielki przyjaciel Jana Pawła II. Nie wiem, czy pamiętacie – zaraz po wyborze Jan Paweł II udał się do Gemelli, by odwiedzić swojego przyjaciela, który miał wylew. Ten kardynał wzywał mnie każdego wieczoru do siebie. Już był leżący. Wiecie po co? By mu przeczytać Ewangelię z następnego dnia.
Mówił mi: „Konradzie, z czym położę się spać, z tym się obudzę. Jeśli pójdę spać ze słowem Bożym, wstanę ze słowem Bożym. Jeśli położę się pijany, obudzę się z bólem głowy”.
Kiedy byłem kapelanem Polikliniki Umberto I i rano przychodziłem na mszę do niego, on wyciągał z Ewangelii zdanie, motto, powiedzenie, które mi radził nieść przez cały dzień”.
„Dziś obudziłem się o 5 rano – mówił dalej kard. Krajewski – i od razu przyszła mi ta myśl: Konradzie, musisz być gotowy. Musisz być gotowy. Spróbowałem to zdanie rozgryźć przez cały dzień, w drodze do biura. Czasem je zapominam. Muszę więc ponownie otworzyć i przeczytać Ewangelię, bo dzień był tak intensywny, że zapomniałem. Przed pójściem spać staram się przypomnieć sobie jeszcze raz, co dzisiejsza Ewangelia mi mówi? I to mi pomaga być gotowym przed Panem”.
2. Codzienna Msza św? To za mało
Jednocześnie jałmużnik papieski przestrzegł, że samo uczestnictwo w codziennej Eucharystii nie wystarczy, jeśli z niej „nie wychodzi się z Jezusem”.
„Nie wiem, czy wiecie – wyznał – ale moim poprzednikiem był Judasz. Wiele stuleci temu jeden z apostołów był jałmużnikiem, otrzymywał pieniądze z kolegium apostolskiego. Po Eucharystii, po umyciu nóg, wyszedł. Wszyscy myśleli, że poszedł rozdać pieniądze ubogim. Tymczasem wziął je, by sprzedać Jezusa.
Nie wystarcza Eucharystia. Trzeba wyjść z kościoła razem z Jezusem jako żywe tabernakulum. Nieść Jego obecność, gdziekolwiek się udam, tak, by „nie przysłonić Go moim charakterem, ale pokazać Go poprzez mój sposób mówienia, reagowania, patrzenia, odpowiadania. By być naprawdę Jego nośnikiem. Kto mnie dotyka, powinien dotykać Jezusa. Już nie mnie”.
3. Codzienna adoracja Najświętszego Sakramentu.
Tej praktyki ks. Konrad nauczył się od papieża Franciszka, który na początku pontyfikatu wyznał, że każdego dnia od 19.00 do 20.00 idzie do kaplicy przed Najświętszy Sakrament, by się „opalać”, by nabrać siły.
„Godzinę. Godzinę, by mówić, być z Jezusem. Ja też od lat go naśladuję. Ustaliłem sobie godzinę. Przyznam się wam – na początku było to bardzo trudne. Bardzo się uspokoiłem. Mam trudny charakter, gwałtowny, charakter trochę silny. Wszystko ma być zrobione natychmiast. Tymczasem nie. Ta chwila modlitwy daje mi wiele pokoju. Czasem wystarczy być obecnym. Nic nie mówić. Później zaczynam mówić o moich współpracownikach, o moich przewinieniach, o łaskach otrzymanych”.
Jałmużnik powtórzył tu często cytowane słowa papieża Franciszka, który wyznał, że zdarza mu się po trudnym intensywnym dniu zasnąć przed tabernakulum. Ale jak to tłumaczy sam Ojciec Święty: „Lepiej przed Panem niż przed telewizorem”.
„To mi uzmysławia, że to On ma być na pierwszym miejscu. I wszystko w moim życiu się układa” – dodał kardynał.
4. Różaniec
Odnosząc się do św. Jana Pawła II, papieski jałmużnik wyznał: „Ostatnia rzecz, która mi bardzo pomaga być gotowym, by mieć lampy zapalone, jak mówi Ewangelia, by być zawsze czuwającym, to różaniec. Tu jest mistrz papieskich ceremonii, maestro Piero Marini, on jest świadkiem, że często Jan Paweł II podnosił rękę, tak że sekretarze musieli brać różaniec z ręki, bo on pozdrawiał osoby. Podczas pewnej audiencji wyjął różaniec z kieszeni sutanny i powiedział: oto najprostszy egzorcyzm, który istnieje na świecie. Zapamiętajcie!”.
Jałmużnik wyznał: „To mi pomaga bardzo, ponieważ mogę medytować życie Jezusa, tajemnice, używam słów Archanioła Gabriela. Modlę się, prosząc Maryję, żeby modliła się za mną w trudnych momentach mojego życia”.
5. Znak krzyża
Następnie kard. Krajewski wspomniał jeszcze jedną praktykę, którą zaczerpnął od papieża Franciszka: czynienie znaku krzyża wodą święconą.
„On zaraz po swoim wyborze zwołał wszystkich kardynałów do Kaplicy Paulińskiej. Powiedział tak:
Drodzy bracia kardynałowie: miło być z wami, ale powiem wam od razu – pierwszym kuszonym przez diabła jestem ja, kolejni jesteście wy”.
„Pewnego dnia zapytałem: Ojcze Święty, jak bronisz się przed tymi wszystkimi pokusami? Odpowiedział mi:
Konradzie, ja mam wodę święconą koło łóżka. Kiedy się budzę, robię znak krzyża, kiedy idę spać, robię znak krzyża. Kiedy wychodzę z apartamentu, robię znak krzyża. Jak wiele litrów wody święconej potrzeba papieżowi!
Więc szybko kupiłem pojemniczki na wodę święconą i mam je w pokoju, w mieszkaniu, także w biurze. I to mi pomaga być gotowym i zawsze pamiętać o Jego obecności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Ponieważ jestem słaby, jestem bardzo słaby i bez tej pomocy nie jestem w stanie dalej żyć”.
Anna Artymiak/Aleteia.pl