Msza święta trwa dalej
Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa Kościół przeżywa każdego roku w swojej Liturgii podczas Wielkiego Tygodnia. Mówimy – Wielki Czwartek. Jest to dzień ustanowienia dwóch sakramentów: Eucharystii i kapłaństwa. Ale wtedy w przeddzień Męki i Śmierci Pana Jezusa trudno jest o nastrój radosny i uroczysty. Dlatego po okresie Pięćdziesiątnicy Kościół adoruje i czci publicznie Hostię konsekrowaną – prawdziwe Ciało i Krew Pańską.
Wtedy rozlega się poprzez wioski i miasta potężny śpiew Twoja cześć, chwała, nasz wieczny Panie! Wszędzie jest tłum. Wszędzie jest zieleń. Są kwiaty, bo Pan idzie z nieba, pod przymiotami ukryty chleba. Zagrody nasze widzieć przychodzi i jak się dzieciom Jego powodzi. Każdy wychowany na polskiej ziemi nie może nie mieć swoich ciepłych wspomnień związanych z procesją Bożego Ciała. Kto wie czy i tu nostalgia u polskich komunistów nie zrobiła swoje, bo święto Bożego Ciała jakoś się ostało w tym szalejącym i destrukcyjnym zawirowaniu, które likwidowało wszystko, co z religią było związane?
O tym święcie ks. Janusz Pasierb napisał w swojej książce pt. Czas otwarty, że „to jest bardzo piękne święto, złote i zielone. Zrodziła je zarówno teologia, jak i poezja. Największy myśliciel średniowiecza układał o nim wiersze i hymny. U nas nabrało barokowego kształtu i takie chyba pozostało, ale to nie jest źle: daj Boże innym, bardziej zarozumiałym epokom tyle ludzkiego ciepła i pogodnej mądrości…”
Pierwsza w naszej Ojczyźnie, udokumentowana procesja Bożego Ciała, odbyła się w Krakowie w roku 1420. Zaś monstrancja, która była wynalazkiem północnych miast hanzeatyckich pojawiła się po raz pierwszy w Gdańsku. W tej uroczystości chodziło przede wszystkim o to, aby przybliżyć Tajemnicę Eucharystii naszej codzienności. Później, kiedy w Europie zbierała swoje żniwo nieszczęsna Reformacja, odrzucając we wszystkich swoich odmianach protestantyzmu rzeczywistą obecność Chrystusa pod postacią konsekrowanego chleba, było potrzebne, aby uroczystością Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej i związaną z nią procesją Eucharystyczną zamanifestować tę prawdę.
Odrzucanie prawdziwej obecności Chrystusa bardzo było widoczne w Szkocji podczas ostatniej wojny gdzie dominują wyznawcy prezbiteriańscy wywodzący się od Johna Knoxa. Duchowieństwo szkockie obawiając się negatywnych reakcji prezbiterian nie chciało się zgodzić, aby Polacy urządzali procesję Bożego Ciała. Bowiem publiczne katolickie manifestacje religijne w Szkocji były zakazane. Po dziś dzień krańcowa odmiana szkockich kalwinów Mszę św. nazywa bluźnierstwem.
Katolików w Szkocji jest bardzo mało, a nasi rodacy porozrzucani na rozległych połaciach żyją już coraz częściej pojedynczo i tęsknią za procesjami Bożego Ciała. Bo trudno być świadkiem Chrystusa w pojedynkę. Człowiek odczuwa wtedy lęk i boi się otoczenia. Siłą Kościoła jest niewątpliwie moc Ducha Świętego, ale jest nią też poczucie jedności, którą sprawia Bóg. Dlatego na Ostatniej Wieczerzy Pan Jezus zgromadził uczniów i nakazał im jednoczyć się na łamaniu Chleba aż do ostatniego wieczoru świata.
Ci, którzy są świadomi na czym polega życie prawdziwe znają taktykę szatana. On, aby pokonać człowieka wyprowadza go najpierw na bezdroża duchowej samotności. Ksiądz Pawlukiewicz pisze, że „można żyć w tłumie, ale swoją wiarę przeżywać samotnie. Sam ze swoimi poglądami w pracy, sam ze swoją postawą w środowisku . A wtedy zaczyna się człowiekowi wydawać, że już tylko on jeden pozostał takim dziwakiem przejmującym się Bogiem i Jego przykazaniami. To dlatego tak wielu ludziom zależy, by nasza wiara była jedynie naszą prywatną sprawą i ograniczała się tylko do intymnego wymiaru serca. A jak wiele może uczynić choćby najmniejsza wspólnota”.
Na przyjęciu gospodarz, tak jak zwykle bywa przy takich okazjach, namawiał wszystkich do picia alkoholu. Pewna pani, która złożyła przyrzeczenie abstynencji, miała już swoje doświadczenie w odmawianiu. Wszyscy dziwili się, że tylko ona i jeszcze jeden pan wytrwali do końca w swoim postanowieniu. Po przyjęciu przy pożegnaniu niepijący mężczyzna podszedł do tej pani i powiedział jej tak:
– Chcę pani bardzo podziękować.
– Pan mi dziękuje? Ale za co?
– Widzi pani, ja jestem nałogowym alkoholikiem. Dla mnie nawet jeden kieliszek może być początkiem końca. Znam siebie i wiem, że tak wewnętrznie, duchowo nie jestem mocny. Gdyby nie pani, pewnie dziś bym się skusił i wypił. Pani mi bardzo pomogła. Nie byłem sam i zwyciężyłem.
Jak trudno być wiernym, być mocnym w pojedynkę będąc zupełnie osamotnionym w środowisku, które zupełnie nie bierze w rachubę Pana Boga. Dlatego Kościół wypełniając polecenie Pana gromadzi ludzi wokół Eucharystii. I to dzięki Eucharystii zgromadzeni stają się wspólnotą, parafią.
Ksiądz Aleksander Federowicz, proboszcz z Lasek, w rozmowie z księżmi na temat parafii tak powiedział: „Parafia, czy Kościół w swojej istocie – to jest Słowo Boże, Eucharystia i wypływająca z tych źródeł miłość wzajemna”. Jego ulubionym powiedzeniem były słowa: „Msza święta się kończy, msza święta się zaczyna”. Bo rzeczywiście po liturgii Mszy świętej zaczyna się msza życia. I ona trwa dalej. Ksiądz Piotr Pawlukiewicz tak obrazuje ten ciąg dalszy mszy świętej: „Gdy ktoś w szpitalu przyjmie Komunię świętą, to jego łóżko staje się jak eucharystyczny ołtarz, na którym cierpienie chorego jednoczy się z ofiarą Chrystusa. Msza święta trwa dalej. Słowa prefacji W górę serca! rozbrzmiewają tam, gdzie wobec człowieka załamanego, pogrążonego w smutku ktoś wypowiada słowa: Nie martw się, ja ci pomogę. Msza święta trwa dalej, gdy ludzie mówiąc: Przepraszam, nie gniewaj się, podają sobie ręce i przekazują znak pokoju. Msza święta trwa dalej, gdy udzielamy sobie jednoczącej komunii dobroci i uśmiechu. Eucharystia bez tych codziennych owoców byłaby niepełna. Ona przecież rodzi Kościół, a Kościół jest tam, gdzie ludzie wierzący w Chrystusa żyją na co dzień miłością. Msza święta jest jak uderzenie serca, które rozprowadza tę nadprzyrodzoną krew Bożej miłości po całym organizmie Kościoła.”
Boże Ciało uroczyście niesione w procesji drogą, którą człowiek idzie co dnia do pracy. Jak łatwo wtedy klękam i śpiewam eucharystyczne pieśni – bo jest tłum, bo jest nas aż tylu.
Panie Jezu, proszę, abyś dał mi odwagę uklęknąć przed moim bliźnim, którego postawiłeś na mojej drodze. Wierzę, że to Ty w nim jesteś ukryty, jak w tej białej Hostii. Ale czemu wciąż tak trudno mi Cię rozpoznać?
ks. Marian Łękawa SAC