***
Być wolnym Bożą wolnością
Do ptaka, którego od lat zamknięto w klatce, przyfrunął jego towarzysz. Rozejrzał się wokoło i powiedział:
– Dobrze ci tu jest, bo dostajesz regularnie jadło.
– Ty widzisz tylko jadło, ale nie widzisz klatki, w której jestem zamknięty.
Podobnie mówi rosyjskie przysłowie: „Ptak woli zwykłą gałązkę niż złotą klatkę”.
A nasz wieszcz narodowy Adam Mickiewicz ujął tę prawdę w takich słowach:
„Lepszy w wolności kęsek lada jaki
Niźli w niewoli przysmaki”.
„Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” – mówi Pismo św. I mimo, że jest to prawda tak oczywista – człowiek bardzo często nie umie sobie poradzić z otrzymanym darem wolności. Dlaczego?
Pan Bóg w cudowny sposób wyprowadził swój naród wybrany z niewoli egipskiej, równie cudownie przeprowadził go przez Morze Czerwone i po tylu okazanych dowodach swojej ojcowskiej opieki naród nie wytrzymał nawet czterdziestu dni pod górą Synaj. Gdy Mojżesz wracał ze szczytu u podnóża zobaczył złotego cielca, wokół którego Żydzi tańczyli, oddając mu cześć. Za to sprzeniewierzenie się prawdziwemu Bogu Mojżesz zawrzał świętym gniewem. Dlatego rzucił na skalne zbocze kamienne tablice z bożymi przykazaniami. Zaś cielca spalił w ogniu, starł na proch, rozsypał w wodzie i kazał ją pić niewiernemu ludowi, jakby chciał siłą wepchnąć zło tam, skąd wyszło.
W Ewangelii opisany jest podobny gniew, który ogarnął samego Jezusa. Zbliżała się pora Paschy. I Pan udał się, zgodnie z przepisami kahału, do świątyni jerozolimskiej. Kiedy zobaczył na tym świętym miejscu ogromne targowisko – uniósł się gniewem. Czytany dziś tekst bardzo dokładnie opisuje co Chrystus uczynił i co powiedział do handlarzy: „Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu Ojca mego targowiska!”
W roku 1991 Ojciec Święty Jan Paweł II odbywał kolejną pielgrzymkę w naszej Ojczyźnie. I był dziwnie zafrasowany wolnością, z którą, patrząc na sytuację dzisiejszą, już wtedy nie umieliśmy sobie poradzić. Podczas swoich homilii dosłownie kilka razy krzyczał – jak nigdy przedtem. Postawił przed nami Dziesięcioro przykazań. Ks. Janusz Pasierb napisał wtedy taki komentarz: „Wyglądało to chwilami jak przykładanie lusterka do ust ciężko chorego, żeby sprawdzić, czy jeszcze oddycha? Przeżyliśmy, przetrwaliśmy, ale jak wyglądamy po zdjęciu kostiumu męczennika, czy szlachetnego opozycjonisty?”
Pierwsze przykazanie, które brzmi: „Ja jestem Pan Bóg twój, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną” – może wydawać się, że Bóg likwiduje wszelką suwerenność człowieka, że jest Bogiem zazdrosnym, jakby się obawiał konkurencyjnych bóstw, które aż nader często człowiek sobie funduje. A tymczasem nie ma ważniejszego przykazania dla suwerenności, dla godności i dla wolności człowieka – jak to właśnie pierwsze przykazanie. W tym przykazaniu widać jak bardzo Bóg okazuje się miłością.
W moich notatkach z rekolekcji, które prowadził ks. Pasieb, znalazłem między innymi taki tekst: „Tylko Bóg jeden wie jaką władzę mają nad człowiekiem fałszywe bóstwa. Tylko Bóg jeden wie w jaką siłę jesteśmy wyposażeni. Na czym polega nasza duchowa rama. Ta mianowicie, że nieustannie musimy tworzyć sobie bóstwa, że właściwie niczego innego przez całe życie nie robimy – tylko zakochujemy się i klękamy. I mamy tę samą władzę, co ów baśniowy król w starożytności, który czegokolwiek się dotknął, to zamieniał na złoto. My nie potrafimy – dopóki w nas jeszcze pali się serce, dopóki naprawdę jesteśmy jeszcze żywi – nie możemy żyć bez zakochiwania i ubóstwiania. I tylko Bóg jeden wie, jak straszną grozą dla człowieka jest, gdy sobie funduje fałszywe bóstwa”.
Kult bożków to nie jest coś co działo się w zamierzchłej historii. To jest wciąż i nieustannie zniewalająca pokusa. Można powiedzieć: produkt bieżąco fabrykowany, codzienna produkcja. Człowiek współczesny wplątany jest w ten sam dramat co ludzie Starego i Nowego Testamentu. Dlatego wciąż są nowi prorocy-męczennicy, którzy muszą umierać, ponieważ obalają ołtarze i tłuką fałszywe bóstwa.
W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus mówi do tych, którzy żądają od Niego znaku: „Zburzcie tę świątynię, a ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo”. I Pismo św. zaznacza, że Chrystus mówił tu o świątyni swego ciała.
Był czas, że wznoszono kościoły, które przypominały sylwetkę człowieka. Ciało i nogi – to były nawy, a rozłożone ręce – to nawy poprzeczne. Na przecięciu zaś tych naw umieszczano ołtarz. U człowieka tam właśnie znajduje się serce. A więc ludzkie serce jest ołtarzem. Ołtarz zaś nie może być pusty. Dlatego wciąż odbywa się nieustanna intronizacja.
Więc jaki jest Bóg w moim sercu? Czy Bóg prawdziwy?
Bo tylko Bóg prawdziwy jest tym, który wyprowadza z ziemi egipskiej, z domu niewoli – tzn. z niewoli grzechu, z niewoli nałogów i z niewolnictwa rutyny religijnej.
W ten Wielki Post oby Pan Jezus powyrzucał ze świątyni mojego serca – używając języka ks. Jana Twardowskiego: „barana pychy i złości, uległego wołu lenistwa, trzepoczącego się gołębia lekkomyślności”. Bo wtedy odnajdę dawną bojaźń Bożą i świeżość mojej miłości do Boga.
ks. Marian Łękawa SAC