Month: April 2025

  • ogłoszenia – maj 2025

    ***

    w czwartkowy dzień – 8 maja, biały dym ogłosił wybór papieża Leona XIV

    Samplefot. Beata Zawrzel/REPORTER

    ***

    Biały dym unoszący się o godzinie 18.10 z komina na dachu Kaplicy Sykstyńskiej oraz dźwięk sześciu dzwonów bazyliki św. Piotra w Watykanie ogłosiły Kościołowi i światu wybór 267. następcę św. Piotra, którego Kardynałowie zgromadzeni na rozpoczętym 7 maja konklawe wybrali w czwartym głosowaniu.

    ***

    Habemus papam!

    PAP/Art Service/PCh24.pl
    ***

    Niech pokój będzie z wami!

    – te słowa Zmartwychwstałego Chrystusa wypowiedział jako pierwsze nowy papież, który przyjął imię Leona XIV do 100 tysięcy wiernych zgromadzonych na placu św. Piotra.

    ***


    Biogram kardynała Roberta Francisa Prevosta, nowego papieża:

    Robert Francis Prevost urodził się 14 września 1955 roku w Chicago (USA). W 1977 roku wstąpił do nowicjatu Zakonu Świętego Augustyna, składając śluby wieczyste w 1981 roku. Ukończył matematykę na Uniwersytecie Villanova, a następnie zdobył tytuł magistra teologii w Catholic Theological Union w Chicago. W Rzymie uzyskał licencjat i doktorat z prawa kanonicznego na Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza z Akwinu.

    Święcenia kapłańskie przyjął 19 czerwca 1982 roku. W latach 1985-1998 pracował jako misjonarz w Peru, pełniąc funkcje m.in. przeora wspólnoty, dyrektora formacji i wykładowcy prawa kanonicznego w seminarium w Trujillo. W 1999 roku został przełożonym prowincji „Matki Dobrej Rady” w Chicago, a w 2001 roku wybrano go generałem zakonu augustianów, którym był przez dwie kadencje do 2013 roku.

    W listopadzie 2014 roku papież Franciszek mianował go administratorem apostolskim diecezji Chiclayo w Peru, a w grudniu tego samego roku został wyświęcony na biskupa tytularnego Sufar. Od 2015 do 2023 roku kierował diecezją Chiclayo. W tym czasie pełnił również funkcje w Konferencji Episkopatu Peru, m.in. jako wiceprzewodniczący i członek rady stałej.

    W styczniu 2023 roku został mianowany prefektem Dykasterii ds. Biskupów, odpowiedzialnej za nominacje biskupie na całym świecie, oraz przewodniczącym Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej. W konsystorzu 30 września 2023 roku papież Franciszek wyniósł go do godności kardynalskiej, nadając mu tytuł diakona kościoła Santa Monica.

    Kai.pl

    ***

    „Pokój z wami”. Papież Leon XIV wygłosił pierwsze przemówienie po wyborze

    „Bóg nas kocha, Bóg kocha was wszystkich i zło nie zwycięży”.

    Pełny tekst jego poruszającego orędzia:

    Drodzy bracia i siostry,

    To pierwsze pozdrowienie zmartwychwstałego Chrystusa, Dobrego Pasterza, który oddał swoje życie za trzodę Bożą. Ja również pragnę, aby to pozdrowienie pokoju przeniknęło do naszych serc i dotarło do waszych rodzin.

    Do wszystkich ludzi, wszędzie, do wszystkich ludów, do całej ziemi: pokój z wami.

    To pokój zmartwychwstałego Chrystusa – pokój rozbrajający, pokorny i wytrwały. Pochodzi od Boga, który kocha nas wszystkich bezwarunkowo.

    Wciąż słyszymy cichy, ale odważny głos papieża Franciszka, błogosławiącego Rzym – papieża, który błogosławił Rzymowi i całemu światu w poranek Wielkanocy. Pozwólcie, że dopełnię to błogosławieństwo.

    Bóg nas kocha. Bóg kocha was wszystkich i zło nie zwycięży. Wszyscy jesteśmy w rękach Boga.

    Dlatego – bez lęku, zjednoczeni, ręka w rękę z Bogiem i ze sobą nawzajem – idźmy naprzód. Jesteśmy uczniami Chrystusa, a Chrystus idzie przed nami. Świat potrzebuje Jego światła, ludzkość potrzebuje Go jako pomostu, przez który może dotrzeć do Boga i Jego miłości.

    Pomóżmy sobie nawzajem budować mosty – poprzez dialog, poprzez spotkanie – jednocząc się, byśmy stali się jednym ludem, żyjącym zawsze w pokoju.

    Dziękujemy papieżowi Franciszkowi.

    Chcę również podziękować wszystkim braciom kardynałom, którzy wybrali mnie na następcę Piotra. Chcę iść razem z wami jako Kościół zjednoczony, zawsze szukający pokoju i sprawiedliwości, starający się żyć jako kobiety i mężczyźni wierni Jezusowi Chrystusowi – bez lęku, głosząc Ewangelię, będąc misjonarzami.

    Jestem synem św. Augustyna – augustianinem – który powiedział: „Z wami jestem chrześcijaninem, dla was – biskupem”. W tym duchu wszyscy razem możemy podążać ku ojczyźnie, którą Bóg dla nas przygotował.

    Do Kościoła Rzymskiego kieruję szczególne pozdrowienie. Musimy wspólnie szukać sposobu, by być Kościołem misyjnym – Kościołem budującym mosty i dialog, Kościołem zawsze otwartym na przyjmowanie, jak to miejsce, z ramionami otwartymi dla wszystkich – dla wszystkich, którzy potrzebują naszej miłości, naszej obecności, dialogu i bliskości.

    I jeśli pozwolicie, chciałbym również pozdrowić wszystkich, a w sposób szczególny moją umiłowaną diecezję Chiclayo w Peru, gdzie dumny lud towarzyszył swojemu biskupowi, dzielił się wiarą i tak wiele dawał, aby pozostać Kościołem wiernym Jezusowi Chrystusowi.

    Do was wszystkich, bracia i siostry z Rzymu, z Włoch i z całego świata – chcemy być Kościołem synodalnym, Kościołem pielgrzymującym, Kościołem, który zawsze poszukuje pokoju i miłości, który stara się być blisko tych, którzy cierpią.

    Dziś, w dniu Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z Pompejów, nasza Matka Maryja pragnie nam zawsze towarzyszyć, być blisko nas, wspierać nas swoim wstawiennictwem i miłością. Chciałbym pomodlić się razem z wami – módlmy się wspólnie za tę nową misję, za cały Kościół, o pokój na świecie. Prośmy Maryję, naszą Matkę, o tę szczególną łaskę.

    Zdrowaś Maryjo…

    Aleteia.pl

    ***

    Prefektura Domu Papieskiego przekazała, że Msza św. inaugurująca pontyfikat Papieża Leona XIV zostanie odprawiona w niedzielę, 18 maja o godz. 10.00 na Placu św. Piotra.

    Poinformowano także o innych najbliższych spotkaniach i celebracjach Ojca Świętego.

    W sobotę, 10 maja spotka się on z kardynałami.

    W niedzielę, 11 maja będzie przewodniczył modlitwie Regina Caeli z loggii Bazyliki Watykańskiej.

    W poniedziałek, 12 maja spotka się na audiencji w Auli Pawła VI z przedstawicielami światowych mediów.

    W piątek, 16 maja spotka się z członkami Korpusu Dyplomatycznego.

    W niedzielę, 18 maja o godz. 10.00 na Placu św. Piotra będzie przewodniczył Eucharystii inaugurującej pontyfikat.

    We wtorek, 20 maja obejmie Bazylikę św. Pawła za Murami.

    W środę, 21 maja odbędzie się jego pierwsza audiencja generalna.

    W sobotę, 24 maja spotka się z pracownikami Kurii Rzymskiej i Państwa Watykańskiego

    W niedzielę, 25 maja będzie przewodniczył modlitwie Regina Caeli oraz obejmie dwie pozostałe Bazyliki Papieskie: Laterańską – która jest katedrą Biskupa Rzymu – i Matki Bożej Większej.

    PCh24.pl/KAI, PAP

    ***

    Papież Leon XIV, dzień po wyborze – w piątek 9 maja o godz. 11.00 sprawował Mszę św. w Kaplicy Sykstyńskiej wraz z kardynałami.

     

    Pierwsza homilia Leona XIV: ponowić wyznanie Piotra we współczesnym świecie

    Wiara chrześcijańska bywa uważana za coś absurdalnego, a wierzący są wyśmiewani i prześladowani. To jednak jest świat, który został nam powierzony i wobec którego mamy dawać świadectwo radosnej wiary w Jezusa Zbawiciela – mówił Leon XIV w pierwszej homilii po wyborze na Papieża. Przypomniał, że brak wiary prowadzi dziś do wielu ludzkich dramatów.

    „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16, 16). Tymi słowami Piotr, zapytany przez Mistrza, wraz z innymi uczniami, o jego wiarę w Niego, syntetycznie wyraża dziedzictwo, które od dwóch tysięcy lat, Kościół, poprzez sukcesję apostolską, strzeże, pogłębia i przekazuje.

    Jezus jest Mesjaszem, Synem Boga żywego, czyli jedynym Zbawicielem i objawiającym oblicze Ojca.

    W Nim, Bóg, aby stać się bliskim i dostępnym dla ludzi, objawił się nam w ufnym spojrzeniu dziecka, w żywym umyśle młodzieńca, w dojrzałych rysach mężczyzny (por. Sobór Watykański II, Konstytucja duszpasterska Gaudium et spes, 22), aż do ukazania się swym [uczniom] po zmartwychwstaniu w swoim chwalebnym ciele. W ten sposób pokazał nam wzór świętego człowieczeństwa, który wszyscy możemy naśladować, wraz z obietnicą wiecznego przeznaczenia, które przekracza jednak wszelkie nasze ograniczenia i możliwości.

    Piotr w swojej odpowiedzi uchwycił obie te kwestie: dar Boży i drogę, którą należy przebyć, aby pozwolić się przemienić, nieodłączne wymiary zbawienia, powierzone Kościołowi, aby głosił je dla dobra rodzaju ludzkiego. Są one powierzone nam, wybranym przez Niego, zanim jeszcze zostaliśmy ukształtowani w łonie matki (por. Jr 1, 5), odrodzeni w wodach chrztu i – ponad naszymi ograniczeniami, bez naszej zasługi – przyprowadzeni tutaj i stąd wysłani, aby Ewangelia była głoszona wszystkim stworzeniom (por. Mk 16, 15).

    Bóg, powołując mnie poprzez wasz głos na Następcę Pierwszego z Apostołów, powierza mi ten skarb, abym z Jego pomocą był jego wiernym szafarzem (por. 1 Kor 4, 2) na rzecz całego mistycznego Ciała Kościoła; tak aby Kościół był coraz bardziej miastem położonym na górze (por. Ap 21, 10), arką zbawienia płynącą po falach historii, latarnią morską, która oświetla noce świata. I to nie tyle dzięki wspaniałości jego struktur lub wielkości jego budowli – takich jak zabytki, w których się znajdujemy – lecz dzięki świętości jego członków, tego „ludu [Bogu] na własność przeznaczonego, aby ogłaszał chwalebne dzieła Tego, który ich wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła” (por. 1 P 2, 9).

    Jednak, przed rozmową, w której Piotr wyznaje swoją wiarę, jest jeszcze jedno pytanie – pyta Jezus: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” (Mt 16, 13). Nie jest to pytanie banalne, przeciwnie, dotyczy ono ważnego aspektu naszej posługi: rzeczywistości, w której żyjemy, z jej ograniczeniami i możliwościami, z jej pytaniami i przekonaniami.

    „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” (Mt 16, 13). Myśląc o scenie, nad którą się zastanawiamy, możemy znaleźć dwie możliwe odpowiedzi na to pytanie, które wyznaczają odpowiednio dwie różne postawy.

    Przed wszystkim jest odpowiedź świata. Mateusz podkreśla, że rozmowa pomiędzy Jezusem a Jego uczniami na temat Jego tożsamości odbywa się w przepięknym miasteczku Cezarea Filipowa, bogatym w luksusowe pałace, położonym w uroczej scenerii naturalnej, u podnóża góry Hermon, ale będącym także siedzibą okrutnych kręgów władzy oraz teatrem zdrad i niewierności. Obraz ten mówi nam o świecie, który uważa Jezusa za osobę całkowicie pozbawioną znaczenia, co najwyżej za ciekawą postać, która może wzbudzać zdziwienie swoim niezwykłym sposobem mówienia i postępowania. I tak, kiedy Jego obecność stanie się uciążliwa dla wymagań uczciwości i moralności, które On stawia, ten „świat” nie zawaha się odrzucić Go i wyeliminować.

    Jest też inna możliwa odpowiedź na pytanie Jezusa: ta, zwykłych ludzi. Dla nich, Nazarejczyk nie jest jakimś „szarlatanem”: jest człowiekiem prawym, człowiekiem, który ma odwagę, który przemawia dobrze i mówi właściwe rzeczy, tak jak inni wielcy prorocy historii Izraela. Dlatego idą za Nim, przynajmniej dopóki mogą to robić bez większego ryzyka i niedogodności. Jednak uważają Go jedynie za człowieka i dlatego w chwili niebezpieczeństwa, podczas Męki, oni również Go opuszczają i odchodzą, rozczarowani.

    Uderzająca jest aktualność tych dwóch postaw. Ucieleśniają one bowiem idee, które moglibyśmy łatwo odnaleźć na ustach wielu mężczyzn i kobiet naszych czasów – być może wyrażone innym językiem, ale identyczne w swej istocie. 

    Również dzisiaj nie brakuje kontekstów, w których wiara chrześcijańska jest uważana za coś absurdalnego, przeznaczonego dla osób słabych i mało inteligentnych; kontekstów, w których przedkłada się nad nią inne zabezpieczeni, takie jak technologia, pieniądze, sukces, władza, przyjemności.

    Są to środowiska, w których nie jest łatwo świadczyć i głosić Ewangelię, a człowiek wierzący jest wyśmiewany, prześladowany, pogardzany lub co najwyżej tolerowany i traktowany z litością. A jednak właśnie dlatego są to miejsca, w których misja jest pilna, ponieważ brak wiary często pociąga za sobą dramaty, takie jak utrata sensu życia, zapomnienie o miłosierdziu, naruszanie godności osoby ludzkiej w jej najbardziej dramatycznych formach, kryzys rodziny i wiele innych ran, przez które cierpi nasze społeczeństwo, i to nie mało.

    Również dzisiaj nie brakuje kontekstów, w których Jezus, choć ceniony jako człowiek, jest sprowadzany jedynie do roli charyzmatycznego lidera lub superczłowieka, i to nie tylko wśród niewierzących, ale także wśród wielu ochrzczonych, którzy w ten sposób kończą żyjąc – na tym poziomie – w faktycznym ateizmie.

    To jest świat, który został nam powierzony, w którym, jak wielokrotnie nauczał nas Papież Franciszek, jesteśmy wezwani do świadczenia radosnej wiary w Jezusa Zbawiciela. Dlatego też, także dla nas niezbędne jest powtarzanie: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16, 16).

    Niezbędne jest, abyśmy to czynili przede wszystkim w naszej osobistej relacji z Nim, w wysiłku codziennej drogi nawrócenia. Ale następnie, także jako Kościół, wspólnie przeżywając naszą przynależność do Pana i niosąc wszystkim Dobrą Nowinę (por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna Lumen gentium, 1).

    Mówię to przede wszystkim do siebie, jako Następcy Piotra, kiedy rozpoczynam moją misji Biskupa Kościoła, który jest w Rzymie, powołanego do przewodzenia w miłości Kościołowi powszechnemu, zgodnie ze słynnym stwierdzeniem św. Ignacego z Antiochii (por. List do Rzymian, Prolog). Wysłany w kajdanach do tego miasta, miejsca swojej zbliżającej się ofiary, pisał on do chrześcijan, którzy się tam znajdowali: „Wtedy będę naprawdę uczniem Jezusa Chrystusa, kiedy nawet ciała mego świat widzieć nie będzie” (List do Rzymian, IV, 1). Odnosił się do tego, że zostanie pożarty przez dzikie zwierzęta w cyrku – i tak się stało – ale jego słowa odnoszą się, w szerszym sensie, do nieodzownego zobowiązania każdego, kto pełni w Kościele posługę władzy: zniknąć, aby pozostał Chrystus, stać się się małym, aby On był poznany i uwielbiony (por. J 3, 30), poświęcić się do końca, aby nikomu nie zabrakło możliwości poznania Go i kochania.

    Niech Bóg obdarza mnie tą łaską dzisiaj i zawsze, z pomocą najczulszego wstawiennictwa Maryi, Matki Kościoła.

    papież Leon XIV

    VATICAN MEDIA

    ***

     

    Znamy już papieski herb Leona XIV

    W mediach społecznościowych związanych ze Stolicą Apostolską (Sekretariatu Stanu, Vatican News, L’Osservatore Romano) pojawił się herb papieski Leona XIV.

    Jest on podobny do herbu kardynalskiego Roberta F. Prevosta. Znajduje się w nim dewiza: In Illo uno unum (W Nim [Chrystusie] stanowimy jedno). Są to słowa, które św. Augustyn zamieścił w komentarzu do Psalmu 127 – aby wyjaśnić, że „chociaż my, chrześcijanie, jesteśmy liczni, w jednym Chrystusie stanowimy jedno”. Wezwanie do jedności znajduje się na początku Reguły św. Augustyna, wedle której przez dziesięciolecia żył nowy papież.

    Tarcza herbowa podzielona jest na dwie części. W jednej z nich na niebieskim polu umieszczona jest srebrna lilia. Symbol ten odnosi się do Matki Bożej, oznacza także czystość. 

    W drugiej części znajdują się natomiast atrybuty św. Augustyna: księga oraz płonące serce przebite strzałą. Serce symbolizuje miłość św. Augustyna do Boga i do ludzi. Jest to także serce płonące pragnieniem poznania Boga i doświadczania Bożej miłości. To nawiązanie do słów, otwierających słynne “Wyznania” św. Augustyna: “Stworzyłeś nas, Panie, jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”. Strzała symbolizuje Słowo Boże, a także Ducha Świętego, wzywającego człowieka do wzrostu w wierze, nadziei i miłości (św. Augustyn: „Przeszyłeś moje serce swoim słowem”.) Księga zaś symbolizuje Pismo Święte – źródło światła i prawdy, a także poszukiwania mądrości. Symbol ten nawiązuje również do nawrócenia Augustyna, które miało miejsce, gdy z sąsiedniego ogrodu usłyszał głos dziecka powtarzającego: “Bierz i czytaj” (Tolle et lege). Augustyn zinterpretował to jako Boże wezwanie do lektury Pisma Świętego.

    VATICANNEWS.VA/Gość Niedzielny/Jaroslaw Dudała

    ***

    Leon XIV na audiencji dla kardynałów wyjaśnił wybór swego imienia

    To obecny wśród nas zmartwychwstały Chrystus chroni i prowadzi Kościół – powiedział Leon XIV na pierwszym spotkaniu z kardynałami. Odwołując się do dziedzictwa Leona XIII, wyjaśnił genezę swego imienia. Stwierdził, że Kościół musi odpowiedzieć na kolejną rewolucję przemysłową i rozwój sztucznej inteligencji.

    Na audiencji dla członków Kolegium Kardynalskiego Leon XIV przyznał, że są oni jego najbliższymi współpracownikami. Jest to dla niego wielkim pokrzepieniem w przyjmowaniu jarzma, które – jak przyznał – przewyższa jego siły. „Wasza obecność – powiedział Ojciec Święty – przypomina mi, że Pan, który powierzył mi tę misję, nie pozostawia mnie samego w ponoszeniu za nią odpowiedzialności. Wiem przede wszystkim, że zawsze mogę liczyć na Jego pomoc, na pomoc Pana Boga, oraz, dzięki Jego łasce i Opatrzności, na bliskość waszą i wielu braci i sióstr na całym świecie, którzy wierzą w Boga, kochają Kościół i wspierają modlitwą i dobrymi uczynkami Wikariusza Chrystusa”.

    Papież zauważył, że zarówno śmierć Franciszka, jak i konklawe są niczym wydarzenia paschalne, etap długiego exodusu, poprzez który Pan prowadzi nas do pełni życia. „W tej perspektywie powierzamy ‘Ojcu miłosierdzia i Bogu wszelkiej pociechy’ (2 Kor 1, 3) duszę zmarłego Papieża, a także przyszłość Kościoła” – dodał Leon XIV. Przypomniał, że wszyscy papieże są jedynie pokornymi sługami Boga i braci. „Dobrze pokazały to przykłady wielu moich Poprzedników, a ostatnio sam Papież Franciszek”.

    To Pan prowadzi, a my mamy słuchać Jego głosu

    Leon XIV podkreślił, że to Zmartwychwstały chroni i prowadzi Kościół, napełnia go nadzieją, a naszym zadaniem jest posłusznie słuchać Jego głosu i być wiernymi sługami Jego planów zbawienia. Papież podkreślił przy tym, że Bóg objawia się „nie tyle w huku grzmotu i trzęsieniu ziemi, ile w ‘szmerze delikatnego powiewu’ (1 Krl 19, 12) lub, jak tłumaczą niektórzy, w ‘subtelnym głosie ciszy’. To jest ważne spotkanie, którego nie można przeoczyć, i do którego należy wychowywać i prowadzić cały święty Lud Boży, który został nam powierzony”.

    Papież zauważył, że w ostatnich dniach mogliśmy zobaczyć piękno i siłę wspólnoty wierzących. „Widzieliśmy prawdziwą wielkość Kościoła, który żyje w różnorodności swoich członków zjednoczonych z jedyną Głową, Chrystusem, ‘Pasterzem i Stróżem’ (1 P 2, 25), pasterzem naszych dusz. Jest on łonem, z którego również my zostaliśmy zrodzeni, a jednocześnie jest owczarnią (por. J 21, 15-17), polem (por. Mk 4, 1-20), które zostało nam powierzone, abyśmy o nie dbali i uprawiali je, karmili Sakramentami zbawienia i napełniali życiodajnym nasieniem Słowa, tak aby silny w jedności i pełen entuzjazmu w misji, kroczył jak Izraelici na pustyni, w cieniu obłoku i w świetle ognia Bożego (por. Wj 13, 21)”.

    Fundamentalne postulaty Evangelii gaudium

    Leon XIV podkreślił też potrzebę podążania po drodze wytyczonej przez Sobór Watykański II, którego treść uaktualnił Franciszek w Adhortacji Evangelii gaudium. Papież zwrócił uwagę na kilka fundamentalnych postulatów: „powrót do prymatu Chrystusa w głoszeniu (por. nr 11); misyjne nawrócenie całej wspólnoty chrześcijańskiej (por. nr 9); wzrost w kolegialności i synodalności (por. nr 33); uwaga na sensus fidei (por. nr 119-120), zwłaszcza w jego najbardziej właściwych i integracyjnych formach, takich jak pobożność ludowa (por. nr 123); pełna miłości troska o ostatnich i odrzuconych (por. nr 53); odważny i ufny dialog ze współczesnym światem w jego różnych wymiarach i rzeczywistościach (por. nr 84; Sobór Watykański II, Konstytucja duszpasterska Gaudium et spes, 1-2)”.

    Jak Leon XIII, dać odpowiedź na kolejną rewolucję przemysłową

    Wyjaśniając z kolei motywy, którymi kierował się przy wyborze swego imienia, Ojciec Święty przywołał postać Leona XIII, który „w historycznej encyklice Rerum novarum, poruszył kwestię społeczną w kontekście pierwszej wielkiej rewolucji przemysłowej”. Dziś, jak podkreślił Papież, „Kościół dzieli się z wszystkimi swoim dziedzictwem nauki społecznej, aby odpowiedzieć na kolejną rewolucję przemysłową i rozwój sztucznej inteligencji, które stawiają nowe wyzwania w zakresie obrony godności ludzkiej, sprawiedliwości i pracy”.

    Niech przejdzie przez świat wielki płomień wiary i miłości

    Na zakończenie Leon XIV zacytował słowa, które na początku swego pontyfikatu wypowiedział Paweł VI: „Niech przejdzie przez cały świat wielki płomień wiary i miłości, który rozpali wszystkich ludzi dobrej woli, oświeci drogi wzajemnej współpracy i przyciągnie do ludzkości, ponownie i zawsze, obfitość boskiej łaskawości, samą moc Boga, bez którego pomocy nic nie jest wartościowe, nic nie jest święte” (Orędzie do całej rodziny ludzkiej Qui fausto die, 22 czerwca 1963 r.).

    VATICAN MEDIA/Gość Niedzielny/Krzysztof Bronek

    ***

    Co jest ukryte w pektorale Leona XIV?

    ***

    Co jest ukryte w pektorale Leona XIV?

    W insygniach noszonych przez Papieża w dniu wyboru 8 maja ukryty jest prawdziwy program świętości biskupiej. Przechowywane w nich fragmenty kości należą do świadków świętości związanych z zakonem augustianów, ucieleśniających wierność, reformę, służbę i męczeństwo.

    Na piersi Leona XIV widoczny jest krzyż – pektorał, otrzymany od współbraci augustianów.

    Wcentrum znajdują się relikwie św. Augustyna, wielkiego Ojca Kościoła, który uczy, jak podążać drogą wewnętrznego życia, by odnaleźć Boga, a także cztery inne relikwie: św. Moniki, św. Tomasza z Villanuevy, błogosławionego Anzelma Polanco i czcigodnego Giuseppe Bartolomeo Menochio.

    Dzień przed konklawe: Weź ten krzyż

    Relikwie zostały wybrane przez postulatora generalnego zakonu augustianów, o. Josefa Sciberrasa, jako dar, który Kuria Generalna chciała ofiarować współbratu Robertowi Prevostowi w dniu jego kreacji kardynalskiej, 30 września 2023 roku. Relikwie te przywołują postacie świętości z rodziny augustiańskiej, ucieleśniające wierność, reformę, służbę i męczeństwo.

    Zakonnik, który nie ukrywa radości z wyboru nowego Papieża w rozmowie z mediami watykańskimi, opowiada, że ówczesny kardynał Prevost „był wzruszony”, gdy otrzymał pektorał podczas uroczystości przygotowanej dla niego w refektarzu Międzynarodowego Kolegium św. Moniki. Był świadomy, że będzie nosił na piersi relikwie św. Augustyna i jego matki Moniki.

    „Dzień przed konklawe, we wtorek, przekazałem mu wiadomość, w której zalecałem, by zabrał ze sobą krzyż, który mu podarowaliśmy, aby miał opiekę świętych Augustyna i Moniki – zwierza się ojciec Sciberras. – Nie wiem, czy rzeczywiście go założył z powodu mojej sugestii, ale kiedy zobaczyłem, że miał go na sobie podczas przysięgi i że nosił go, kiedy ukazał się światu z balkonu bazyliki watykańskiej, wybierając go zamiast innych, które mógłby wybrać, byłem bardzo szczęśliwy.”

    Augustyn i Monika

    Fragment kości biskupa z Hippony w krzyżu pektorale Leona XIV ma również przypominać o Zakonie św. Augustyna, który został założony w 1244 roku i przynosił owoce świętości przez wieki, poprzez życie wspólnotowe, intensywną działalność apostolską, studia oraz głęboką duchowość.

    Relikwia św. Moniki jest także znakiem więzi Augustyna z matką – silną i wytrwałą kobietą, która swoimi łzami i nieustanną modlitwą wyprosiła nawrócenie syna. W „Wyznaniach” święty biskup wychwala jej cnoty jako dary Boga.

    Szczególnym nabożeństwem darzył ją papież Franciszek, który często odwiedzał jej grób w bazylice św. Augustyna w Campo Marzio w Rzymie, zarówno jako kardynał, jak i jako papież.

    Dla zakonu augustianów postać Moniki jest nierozerwalnie związana z doświadczeniem nawrócenia i konsekracji syna – fundamentem duchowości augustiańskiej.

    Tomasz z Villanuevy

    Święty Tomasz z Villanuevy, arcybiskup Walencji, żyjący na przełomie XV i XVI wieku, był reformatorem życia zakonnego. Jest wzorem pasterza oddanego swojej owczarni – „z zapachem owiec”, używając wyrażenia tak bliskiego papieżowi Franciszkowi – dodaje ojciec Sciberras. Okazywał wielką troskę ubogim i promował misje w Nowym Świecie. Był wybitnym teologiem; w 1550 roku założył w Walencji, w Hiszpanii, seminarium duchowne – działające do dziś – zanim Sobór Trydencki uregulował formację kapłańską.

    Anzelm Polanco

    Błogosławiony Anzelm Polanco, biskup Teruelu, męczennik prześladowań religijnych w Hiszpanii (1936–1939), to pasterz, który oddał życie za powierzone mu dusze. „Dopóki choć jeden z mojej diecezji pozostaje, ja również zostaję” – mówił. Pozostał wierny swojemu ludowi i papieżowi; został rozstrzelany za świadectwo wiary i siłę swojego słowa ewangelicznego.

    Bartłomiej Menochio

    Czcigodny Giuseppe Bartolomeo Menochio, biskup Porfirio i prefekt Sanktuarium Apostolskiego, od 1800 roku papieski zakrystianin, odważnie służył Kościołowi w czasach napoleońskich, trwając niezłomnie w wierze i wierności papieżowi, nawet w najtrudniejszych momentach. Był punktem odniesienia dla Kościoła rzymskiego. Zmarł w opinii świętości 25 marca 1823 roku, a w 1991 roku Jan Paweł II uznał heroiczność jego cnót.

    Wyznanie wiary, orientacja duszpasterska

    Relikwie świętych Augustyna, Moniki, Tomasza z Villanueva, błogosławionego Polanco i czcigodnego Menochia były przechowywane w lipsanotece postulatury generalnej zakonu augustianów. Ojciec Sciberras powierzył je specjaliście od relikwiarzy, Antonino Cottone, aby umieścił je w krzyżu pektorale, który następnie został podarowany współbratu, obecnemu papieżowi.

    „To nie jest zwykła ozdoba – zaznacza – lecz widzialne wyznanie wiary i prawdziwa orientacja duszpasterska. Relikwie umieszczone w środku przywołują postacie świętości związane z Zakonem Augustianów, które ucieleśniają wierność, reformę, służbę i męczeństwo – wszystkie te elementy rozświetlają i wspierają posługę nowego Papieża.

    VATICANNEWS.VA/Gość Niedzielny/Tiziana Campisi

    ***

    ***

    Aby Matka Boża była coraz bardziej znana, miłowana i uwielbiana!

    „Różaniec Święty, to bardzo potężna broń.

    Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.

    (św. Josemaria Escriva do Balaguer)

    A rosary is used for prayers and meditations.
    fot.wiseGeek

    *****

    Intencja Żywego Różańca

    na miesiąc maj 2025

    Intencja papieska:

    *O możliwość pracy
    Módlmy się, aby dzięki pracy każda osoba mogła się spełniać, rodziny miały godne warunki życia, a społeczeństwa stawały się bardziej ludzkie.

    więcej informacji – Vaticannews.va: papieska intencja

    ***

    Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:

    * za naszych kapłanów, aby dobry Bóg umacniał ich w codziennej posłudze oraz o nowe powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego.  

    * “Boże, Ty w swojej opatrzności, chciałeś, aby Twój Kościół opierał się na błogosławionym Piotrze, którego postawiłeś nad innymi Apostołami, wejrzyj łaskawie, prosimy, na Papieża Leona XIV i spraw, aby ten, którego ustanowiłeś następcą Piotra, był dla Twojego ludu widzialnym źródłem i fundamentem jedności w wierze i komunii. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków.”(Mszał Rzymski)

    Intencja przed wyborem nowego prezydenta naszej Ojczyzny:

    *Ksiądz Biskup Antoni Długosz stwierdził w bardzo mocnych słowach jaką mamy obecnie sytuację w naszej Ojczyźnie: Państwo polskie jest silne wobec słabych i słabe wobec silnych. Kłamstwo przybrało patologiczne rozmiary i zachwiało naszym krajem oraz relacjami między Polakami.

    Dlatego, Kochana Boża Matko, błagam Cię dziś, wstawiaj się u Twojego Syna, Jezusa Chrystusa, błagam słowami wiersza Juliana Tuwima:

    Lecz nade wszystko słowom naszym,
    Zmienionym chytrze przez krętaczy,
    Jedyność przywróć i prawdziwość.
    Niech prawo zawsze prawem znaczy,
    A sprawiedliwość – sprawiedliwość.

    Udział w wyborach jest nie tylko powinnością obywatelską, ale też obowiązkiem katolika i każdego zatroskanego o dobro wspólne naszej Ojczyzny. Kościół przypomina podstawowe zasady, jakimi powinien kierować się katolik.

    Dotyczą one istoty porządku moralnego. Prawy rozum nie pozwala na kompromisy, dlatego katolicy:

    a) opowiadają się bezwarunkowo po stronie prawa do życia od poczęcia do naturalnego kresu, które to prawo „stanowi fundament współżycia między ludźmi oraz istnienia wspólnoty politycznej”

    b) z równą determinacją zabiegają o ochronę praw rodziny, opartej na monogamicznym małżeństwie osób przeciwnej płci. Uważają zatem za niedopuszczalne zrównanie z rodziną innych form współżycia

    c) stoją na straży zagwarantowania prymatu rodziców w wychowaniu swoich dzieci

    d) bronią wolności sumienia i wolności religijnej, stanowiącej „serce praw człowieka”

    e) sprzeciwiają się budowaniu świata „tak, jakby Boga nie było”

    f) są zaangażowani na rzecz wewnętrznego i zewnętrznego pokoju, będącego podstawowym warunkiem realizacji dobra wspólnego;

    g) troszczą się o etyczny kształt procesów gospodarczych, sprzeciwiając się „ekonomii, która zabija”

    Kwestie te stanowią zbiór zasad, które powinny być uwzględnione podczas podejmowania decyzji wyborczych. Właściwie ukształtowane sumienie chrześcijańskie nie pozwala nikomu na oddanie głosu takiemu kandydatowi, który głosi przeciwne tzw. “wartości” do wyżej siedmiu wymienionych. 


    ***

    Intencja dodatkowa dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II), św. Moniki i bł. Pauliny Jaricot: 

    * Rozważając drogi zbawienia w Tajemnicach Różańca Świętego prosimy Bożą Matkę, aby wypraszała u Syna swego a Pana naszego Jezusa Chrystusa właściwe drogi życia dla naszych dzieci.

    ***

    Intencja dla małżonków w Róży bł. Kard. Stefana Wyszyńskiego:

    *Wysławiamy Boga w Trójcy Jedynego, że zostaliśmy stworzeni na Boże podobieństwo, aby stanowić wspólnotę życia i miłości. Żebyśmy mogli zawsze trwać razem i w radościach i trudach życia, dlatego prosimy Cię Miłosierny Boże o łaskę umacniania naszego małżeńskiego przymierza poprzez ciągłe ożywianie wzajemnej miłości.

    ***

    Od 1 maja 2025 modlimy się kolejnymi Tajemnicami Różańca Świętego i w intencjach wyznaczonych na ten miesiąc, które otrzymaliście na maila 30 kwietnia 1925 z adresu e-rozaniec@kosciol.org (jeśli ktoś z Was nie dostał maila na ten miesiąc, proszę o kontakt z Zelatorem Róży, albo na adres rozaniec@kosciolwszkocji.org)

    ________________________________________

    Obecnie mamy 20 Róż Żywego Różańca. Bardzo serdecznie zachęcamy chętnych, aby zechcieli dołączyć się do Żywego Różańca. Módlmy się też w tej intencji, aby dotąd nieprzekonani mogli się przekonać jak skuteczną i tym samym jak bardzo potrzebną jest dziś modlitwa różańcowa.

    ***

    Adobe Stock

    Szczególny miesiąc poświęcony Bożej Matce z pięknymi nabożeństwami majowymi

    (fot. arch. Ciekoty, Nabożeństwo Majowe na Żeromszczyźnie. fot. Lukasz Zarzycki / Forum)

    ***

    W Polsce wciąż żywa jest tradycja odprawiania nabożeństw majowych przy przydrożnych kapliczkach i krzyżach, w otoczeniu „łąk umajonych” i napełnionych ptasim śpiewem lasów. W naszym kraju, szczególnie na wsiach,  ciągle można spotkać grupy ludzi szczerze modlących się Litanią do Matki Bożej i śpiewających maryjne pieśni. Podtrzymywaniu pięknej tradycji nabożeństw majowych dobrze służą programy renowacji przydrożnych kapliczek i krzyży, które podejmuje coraz więcej samorządów, stowarzyszeń oraz osób prywatnych.

    Przepiękny miesiąc maj poświęcony jest Matce Bożej. Choć zwyczaj odprawiania nabożeństw majowych, w całym Kościele trwa od połowy XIX wieku, to rodowód tej tradycji jest o wiele wcześniejszy. Gromadzenie się i śpiewanie pieśni na cześć Matki Bożej było znane na Wschodzie już w V wieku. W Kościele zachodnim w I tysiącleciu maj jako miesiąc Maryi święcono raczej sporadycznie. Dopiero na przełomie XIII i XIV wieku powstała myśl, aby ten cały, piękny miesiąc poświęcić Matce Bożej. Pierwszym, który wcielił tę myśl w czyn, był król hiszpański Alfons X, żyjący w drugiej połowie XIII wieku. Władca ów sam brał udział w nabożeństwach majowych i swoim poddanym zalecał, aby czynili podobnie.

    Wśród ważnych dat w rozwijaniu się, trwającym przez całe wieki, nabożeństwa majowego jest rok 1549, kiedy to ukazała się w Niemczech niewielka książeczka pod tytułem „Maj duchowy”, gdzie po raz pierwszy maj został nazwany miesiącem Maryi. Natomiast w roku 1713 jezuita ks. Ansolani opracował kształt nabożeństwa majowego, jaki jest praktykowany po dziś dzień. Pierwsze „majowe”, lub też „majówki”, pod przewodnictwem ks. Ansolaniego, odprawiane były każdego dnia maja w kaplicy królewskiej w Neapolu.

    Papież Pius VII nabożeństwo majowe, odprawiane w kościele, obdarzył odpustami. Dalsze odpusty do tego szczególnego nabożeństwa, na które składa się Litania Loretańska do Najświętszej Maryi Panny, nauka kapłana oraz błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem, w 1859 roku przypisał papież błogosławiony Pius IX. W Polsce pierwsze nabożeństwo majowe wprowadzili jezuici, na dawnych Kresach Rzeczypospolitej, w Tarnopolu (1838). W tym samym czasie cześć „Królowej maja” szerzył w Galicji, swoją poezją, jezuita o. Karol Antoniewicz, autor słów słynnej pieśni „Chwalcie łąki umajone”. W połowie XIX wieku nabożeństwo majowe przyjęło się w niemal wszystkich krajach świata.

    Dziś w wielu miejscowościach Polski wierni modlą się na „majowym” nie tylko w kościołach, ale także przy przydrożnych kapliczkach czy krzyżach. Ten zwyczaj powstał na wsiach. Do świątyni było przeważnie daleko, a w maju trwają już intensywne prace polowe i „robotę” kończono późno. Dlatego wiejska wspólnota zbierała się przy kapliczce dopiero o godzinie 19.00 lub nawet 20.00. Wówczas to odmawiano Litanię Loretańską i inne modlitwy „majowe”. Osoba, która najlepiej we wsi śpiewała, intonowała maryjne pieśni, a inni się włączali. Dbano, aby w maju kapliczki i krzyże były pięknie przystrojone kwiatami i kolorowymi wstążkami.

    Obecnie tradycja odprawiania nabożeństwa majowego w plenerze, jest szczególnie żywa na Podlasiu. Przemierzając pomniejsze drogi Podlasia w maju, wieczorową porą, możemy ujrzeć grupy mieszkańców podlaskich miasteczek i wsi, jak zebrani przed kapliczką lub krzyżem odmawiają Litanię Loretańską lub śpiewem chwalą Matkę Najświętszą. Często są to całe rodziny wielopokoleniowe – babcie, dziadkowie, rodzice, dzieci. Piękny to widok, kiedy ludzie wspólnie się modlą „na Majowym” w plenerze. Kapliczki okraszone kwiatami. Wokół świeża zieleń, pół i łąk. Jakby nie tylko ludzie oddawali cześć Maryi, Królowej Nieba i Ziemi, ale i cała przyroda. Wokół cudne zapachy kwiatów, a często lasu, w którym swoje pochwalne pieśni śpiewają ptaki.

    Dla osób, które spotykają się na Majowym codziennie, jest to ważna tradycja modlitewna, ale i rodzinna, przekazywana z pokolenie na pokolenie  – Codzienną modlitwę majową odprawiam z tradycyjnej, starej książeczki. W tych nowoczesnych nie ma tej codziennej modlitwy. Ta książka ma ponad 110 lat – dostałam ją od swoje mamy, a moja mama dostała ją z kolei od swoje mamy. Myślę, że jeszcze przekażę ją swojej córce. W tej książeczce są takie modlitwy, których nie ma już w tych nowoczesnych wydaniach. To jest tradycyjne. Strzegę jej bardzo, jak ważnego dokumentu – opowiada pani Irena ze wsi Rafałówka niedaleko Białegostoku. Pani Irena nabożeństwo majowe odprawia od przeszło 40 lat. Ludzie z Rafałówki spotykają się w maju pod przydrożną kapliczką, z figurą Maryi.

    Adam Białous/PCh24.pl

    ***

    Litania Loretańska

    Miesiąc maj, poświęcony jest w szczególny sposób Matce Bożej. Jest to miesiąc nabożeństw, podczas których rozbrzmiewa w kościołach, przy kapliczkach czy figurach przydrożnych Litania do Najświętszej Maryi Panny, nazywana popularnie Litanią Loretańską.

     

    fot. Karol Porwich/Tygodnik Niedziela

    ***

    Dlaczego loretańska?

    Nazwa pochodzi od włoskiego miasta Loreto, gdzie w sanktuarium maryjnym, istniejącym od końca XII wieku, litania ta odmawiana jest publicznie od 1531 roku.

    Jak powstała Litania loretańska?

    To, że odmawiano ją w Loreto, nie oznacza, że tam powstała [została napisana]. Śpiewali ją w różnych formach pielgrzymi przybywający do sanktuarium, dodając wciąż nowe wezwania. Jest dziełem wielu anonimowych i nieznanych autorów. Jedna z teorii mówi o tym, że powstała w Paryżu lub jego okolicach w latach 1150-1200. Po raz pierwszy tekst Litanii loretańskiej opublikowano w 1558 roku w Dillingen, dzięki staraniom Piotra Kanizjusza, propagatora kultu maryjnego. Pierwszą znaną melodię do jej tekstu skomponował dyrygent chóru w Loreto – Constanzo Porta, w 1576 roku. Pierwotny test powstał w języku łacińskim, który obowiązywał wtedy w Kościele.

    Co oznaczają zwroty Kyrie elejson, Chryste elejson?

    W języku greckim Kyrios znaczy Pan, Władca. W Starym Testamencie słowem Kyrios zastępowano imię Boga Ojca, a w Nowym Testamencie odnosiło się ono do Chrystusa [stąd Chryste, od greckiego Christe]. Czasownik elejson znaczy „litować się”, „okazać łaskę i miłosierdzie”. Kyrie elejson tłumaczymy więc jako: „Panie, zmiłuj się”.

    Dlaczego wezwanie to powtarza się trzykrotnie?

    W pierwszych wiekach chrześcijaństwa Kyrie elejson powtarzano wiele razy, zwłaszcza w liturgii wschodniej. Dopiero w IX wieku liczbę wezwań ograniczono do trzech ze względu na Trzy Osoby Boskie. Pierwsze Kyrie odnosi się do Boga Ojca, drugie do Syna Bożego [zastąpiono je więc słowem Chryste], trzecie do Ducha Świętego.

    Geneza Litanii Loretańskiej jest trudna do ustalenia.

    Najprawdopodobniej w swej charakterystycznej formie i podstawowym zarysie pojawiła się w manuskrypcie paryskim z końca XII wieku. Można również wykazać, że niektóre wezwania skierowane do Maryi znajdowały się w Litanii do Wszystkich Świętych, z biegiem czasu dodawane nowe tytuły maryjne stawały się coraz liczniejsze i stopniowo utworzyły nową grupę, która oderwała się od początkowego pnia.

    Litania zwana jest „Loretańską” od miasteczka Loreto, położonym w prowincji Ancona, we Włoszech, gdzie znajduje się słynne sanktuarium maryjne. Wierzono, że w XIII wieku został przeniesiony przez aniołów do Loreto Domek Nazaretański, w którym przyszła na świat Matka Boża. Faktem jest, że litania była szczególnie propagowana i odmawiana przez pielgrzymów w tym sanktuarium maryjnym. Przybrała tam ostateczną formę i zaczęła promieniować na cały Kościół. Z roku 1531 pochodzi świadectwo używania jej w tym sanktuarium. Po raz pierwszy ukazała się drukiem w 1572 r. we Florencji i zawierała 43 wezwania. Do końca XVI wieku jeszcze co najmniej 20 razy, co świadczy o jej wielkim rozpowszechnianiu.

    W dokumentach papieskich pojawiła się o niej wzmianka w 1581 r. w bulli „Redituri” papieża Sykstusa V, który udzielił za jej odmawianie 200 dniowego odpustu i zachęcał wiernych do jej odmawiania. Kolejne odpusty przypisali do niej Pius VII oraz Pius XI w 1932 r. Natomiast papież Benedykt XIV urzędowo ją zatwierdził i zezwolił stosować w publicznym kulcie Kościoła.

    Wezwania Litanii Loretańskiej podlegały zmianom (dzisiejsza wersja litanii zawiera 52 wezwania). Usuwano lub wzbogacano ją nowymi wezwaniami w zależności od potrzeb i okoliczności. I tak w ciągu wieków oficjalnie dodano następujące inwokacje: „Wspomożenie wiernych” przypisywana Piusowi V w związku ze zwycięstwem nad Turkami pod Lepanto (1571); „Królowo bez zmazy pierworodnej poczęta” – Piusowi IX, dzień przed ogłoszeniem dogmatu o Niepokalanym Poczęciu NMP (1854); Leon XIII wprowadził wezwanie „Królowo Różańca świętego” (1883) oraz „Matko dobrej rady” (1903). W 1908 r.

    Kościół w Polsce uzyskał zgodę na włączenie tytułu „Królowo Korony Polskiej” (przekształcone po drugiej wojnie światowej w „Królowo Polski”). „Królowo pokoju” włączył Benedykt XV (1917), a papież Pius XII – „Królowo wniebowzięta” (1950) w związku z ogłoszeniem dogmatu o Wniebowzięciu NMP; „Matko Kościoła” (tytuł nadany przez Pawła VI w czasie Soboru Watykańskiego II) Jan Paweł II przyznał prawo Konferencji Episkopatów do włączenia go do litanii (1980); Janowi Pawłowi II zawdzięczamy też wezwanie „Królowo Rodziny” (1995).

    Oprócz zezwoleń na powszechne wprowadzenie inwokacji, wydano wiele zezwoleń ograniczonych do poszczególnych diecezji lub zgromadzeń zakonnych. I tak np. franciszkanie uzyskali pozwolenie na umieszczenie (na ostatnim miejscu) własnego wezwania „Królowo zakonu serafickiego” (1910), a karmelici stosują od 1689 wezwanie „Królowo szkaplerza świętego”.

    Co do pobożnej praktyki odmawiania lub śpiewania Litanii warto przytoczyć fragment „Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii”. Czytamy tam: „W wyniku rozporządzenia papieża Leona XIII o kończeniu odmawiania różańca w październiku śpiewem Litanii Loretańskiej liczni wierni byli przeświadczeni, że litania jest tylko rodzajem dodatku do różańca. W rzeczywistości jednak jest ona czymś niezależnym. Litanie bowiem mogą stanowić samodzielny element hołdu składanego Maryi, być śpiewem procesyjnym, stanowić część nabożeństwa Słowa Bożego lub innych aktów liturgicznych”.

    ks. Eugeniusz Burzyk/Justyna Wołoszka/Tygodnik Niedziela

    ***

    Chwalcie łąki umajone

    fot. Pieśni Religijne/Polska Tradycja.pl

    ***

    1. Chwalcie łąki umajone,
    Góry, doliny zielone.
    Chwalcie, cieniste gaiki,
    Źródła i kręte strumyki!

    2. Co igra z morza falami,
    W powietrzu buja skrzydłami,
    Chwalcie z nami Panią Świata,
    Jej dłoń nasza wieniec splata.

    3. Ona dzieł Boskich korona,
    Nad Anioły wywyższona;
    Choć jest Panią nieba, ziemi,
    Nie gardzi dary naszymi.

    4. Wdzięcznym strumyki mruczeniem,
    Ptaszęta słodkim kwileniem,
    I co czuje, i co żyje,
    Niech z nami sławi Maryję!

    ***

    Chwalcie łąki umajone jest przepiękną pieśnią pochwalną ku czci Najświętszej Maryi Panny. Słowa napisał jezuicki zakonnik Karol Antoniewicz w latach 40-tych XIX wieku. Natomiast nie jest znany kompozytor melodii.

    ***

    Kim jest autor pieśniChwalcie, łąki umajone”?

    Życie naznaczone heroizmem w znoszeniu cierpień

    Epitafium Karola Bołoza-Antoniewicza w kościele  św. Jakuba w Obrze, gdzie zmarł w 1852 r.

    Epitafium Karola Bołoza-Antoniewicza w kościele św. Jakuba w Obrze, gdzie zmarł w 1852 r.
    fot. ks. Marcin Siewruk/Gość Niedzielny

    ***

    Liryczne strofy, które w maju śpiewa dla Maryi cała Polska, zrodziły się w sercu człowieka doświadczonego cierpieniem Hioba. Utracił wszystko, co kochał, ale jego ból wydał zadziwiające owoce wiary i niezachwianej ufności.

    Karol Bołoz-Antoniewicz znany jest jako autor pieśni „Chwalcie, łąki umajone” czy „W krzyżu cierpienie”, ale jego spuścizna literacka jest o wiele bogatsza. Tworzył wiersze, rozmyślania, wspomnienia i kazania, zostawił po sobie imponującą kolekcję napisanych przepięknym językiem listów i świadectwa duszpasterskiej żarliwości, ale prawdziwym opus magnum stało się jego życie, naznaczone heroizmem w znoszeniu cierpień, które wydają się nie do udźwignięcia dla zwykłego człowieka. Był szlachcicem, powstańcem, romantycznym poetą, jezuitą i misjonarzem. Był także nieszczęśliwym, wcześnie owdowiałym mężem i zbolałym ojcem piątki dzieci, z których żadne nie przeżyło na tej ziemi więcej niż rok.

    Poeta i romantyk

    Urodził się 6 listopada 1807 roku w znanej szlacheckiej rodzinie polskich Ormian mieszkających we Lwowie. Jego ojciec Józef Antoniewicz był doktorem obojga praw i krajowym adwokatem, matka Józefa z Nikorowiczów również pochodziła z ormiańskiej rodziny. Gdy w 1818 roku ojciec zachorował, Antoniewiczowie przenieśli się do majątku we Skwarzawie k. Lwowa. Pięć lat później Józef zmarł. Pierwsze doświadczenie straty ukochanej osoby przerwało szczęśliwą młodość przyszłego jezuity, który odtąd szukał pociechy w modlitwie i samotności. Debiutancki wiersz napisał jako 17-latek i dedykował go ukochanej matce.

    Po powrocie do Lwowa rozpoczął studia prawnicze. Poznał kilka języków obcych, z zamiłowaniem grał na fortepianie, komponował muzykę. Wkrótce zaciągnął się w szeregi powstańców listopadowych, ale ta przygoda nie trwała długo. Po powrocie z powstania, ku zaskoczeniu krewnych i przyjaciół, Karol poprosił o rękę Zosię, najstarszą córkę swojego wuja Ignacego Nikorowicza, który po śmierci pierwszej żony ożenił się powtórnie. Macocha zamierzała szybko wydać Zosię za mąż, choć kandydat był od niej dużo starszy. Karol więc sam poprosił o jej rękę. Nie zamierzał się wiązać, chciał tylko zyskać czas i znaleźć dziewczynie odpowiedniego kandydata. Ten fortel nie spodobał się jednak jego matce, która orzekła, że w takiej sytuacji Karol powinien ożenić się z Zofią. O zgodę trzeba było prosić papieża, bo pokrewieństwo młodych było bliskie. „Ty Zosi pokochać nie możesz, żenisz się tylko dla danego słowa – patrz, żebyś nie był nieszczęśliwy” – miał mu powiedzieć któryś z przyjaciół. Słowa te okazały się ponurym proroctwem, choć ten człowiek w jednym nie miał racji. Karol pokochał Zofię miłością głęboką, która przetrwała ciosy, jakie wkrótce, raz za razem, zaczęły spadać na młode małżeństwo.

    Litania cierpień

    Pierwsze dziecko, którego imienia nie znamy, żyło zaledwie kilka miesięcy, potem zmarła maleńka Maria i kolejna dziewczynka, również Maria. Zmarło też dwóch synków, obaj nosili imię Józef. Żałoba stała się codziennym chlebem Zofii i Karola. Po latach, już jako kapłan, pisał we wspomnieniach: „Byłem ojcem − ach to słowo, to było jedno słowo, którem posłyszał z ust dzieci moich! Jakby tylko na to przyszły na świat, aby mnie w imieniu Boga tym słowem powitać, tym słowem pożegnać. Boże! Ty wiesz, żeśmy te dzieci dla Ciebie tylko wychować chcieli, żeśmy je zawsze jak Twoją własność uważali; dziękowaliśmy Ci, gdyś je nam powierzył, nie skarżyliśmy się, gdyś je nam odebrał! Cieszyliśmy się nad ich kolebką, płakaliśmy nad ich grobem”.

    Małżonkowie szukali ukojenia w modlitwie i uczynkach miłosierdzia, troszcząc się o biednych, chorych i opuszczonych. We Lwowie podejmowali różne posługi w szpitalu sióstr miłosierdzia. To w tych murach zakiełkowało i zaczęło dojrzewać powołanie Karola. Jeszcze mocniej odezwało się w sercu jego żony. Złożyli wówczas prywatne śluby czystości. Ukochana Zofia wkrótce zachorowała na gruźlicę. Małżonkowie obiecali sobie, że jeśli wyzdrowieje, oboje wstąpią do zakonu. Zofia do szarytek, Karol – do jezuitów. Niestety, w wieku 27 lat jego żona zmarła.

    Nowe życie

    „Szukałem dla siebie jeszcze innego nieba, i wszystkom utracił i nicem nie uzyskał! − O! nie, uzyskałem wszystko; wśród łez i cierpienia ujrzałem po raz pierwszy duszą i sercem Ciebie, o Jezu, Ciebie na krzyżu rozpiętego!” – wyznawał Antoniewicz.

    Śmierć żony była dla Karola wstrząsem, który zmusił go do rewizji życia i podtrzymał w decyzji o wstąpieniu do jezuitów. „Przeczuwał, że tylko na tej drodze może odnaleźć ulgę w swym bólu, gdyż sensu cierpienia nikt mu nie wyjaśni i musi sam je w sobie przeżyć. Zrozumiał, że tajemnica życia kryje się w szczęściu przybitym do krzyża” – pisze o tym przełomowym momencie życia poety s. Bożena Leszczyńska, autorka poświęconej Antoniewiczowi książki „W Krzyżu – miłości nauka…”. Jej czytelnikami są m.in. rodzice dzieci chorych i tych, które odeszły. Siostra pracuje w szpitalu dziecięcym w Krakowie i z doświadczenia wie, że ks. Antoniewicz może stać się bliski ludziom, którzy stracili dzieci. Sama uczy się od niego pokory. – Pokory wobec tego, co przynosi życie. Pokory wobec krzyża obecnego w życiu człowieka. Zaufania do Pana Boga, przekonania, że On wszystkim kieruje, że ze wszystkiego potrafi wyprowadzić dobro – wyjaśnia.

    „Żyje ta pamięć w głębi duszy, a jeśli ją poruszę, to chwilka po chwilce, uczucie po uczuciu, tak żywo powraca, jakby ten przeciąg czasu jednym tylko ciężkim był snem (…), chciałem się modlić, ale nie znalazłem słów, tylko łzy!” – opisywał puste mury opuszczonego domu przyszły jezuita. „Stan ten porównać można do doświadczenia nocy ciemnej opisywanej przez św. Jana od Krzyża, kiedy to Bóg prowadzi człowieka ku światłu zmartwychwstania przez ciemność, a dusza cierpi bez pociechy i nadziei światła czy duchowego dobra. (…) Poddana oczyszczeniu i wypaleniu w ogniu cierpienia, rozjaśniona zostaje przez Bożą Mądrość” – pisze s. Leszczyńska.

    Cierpienie nie złamało Antoniewicza, ale stało się fundamentem jego duchowej przemiany. „Serce jego stało się ze zbolałego tkliwym, ze smutnego rzewnym, z zamkniętego otwartym, z cierpkiego słodkim, z rozburzonego cichym, z hardego pokornym, z przygasłego gorejącym najczystszą Boga i ludzi miłością” – opisywał stan ducha poety ks. Aleksander Jełowicki. Pod krzyżem przemienił się w nowego człowieka.

    Za zakonną furtą

    Druga część życia autora pieśni „Chwalcie, łąki umajone” upłynęła we wspólnocie jezuitów. Spokój odzyskał w Starej Wsi, gdzie odbył nowicjat. To właśnie tam, zachwycony pięknem krajobrazu Pogórza Brzozowskiego, stworzył strofy tego hymnu i ubrał je w melodię, która stała się symbolem majowych nabożeństw. Klimat starowiejskiego kościoła, piękno krajobrazów i miłość Karola do Matki Bożej zaowocowały zresztą całym cyklem wierszy i pieśni ku czci Maryi, zebranych w tomiku „Wianeczek majowy”. W naznaczonym trudami życiu Antoniewicza Maryja odgrywała bardzo ważną rolę, wnosząc w nie klimat radości i szczęścia dziecka bez reszty ufającego Matce. Wielokrotnie pisał o tym, że Najświętsza Dziewica była dla niego opiekunką, pociechą i ostoją.

    W Starej Wsi ks. Karol Antoniewicz spędził lata 1839–1841. Jako wotum dla Matki Bożej zostawił tutaj najcenniejszą pamiątkę poprzedniego życia – swoją ślubną obrączkę. – Polecił, by włożyć ją w koronę figurki Matki Bożej Nowicjackiej – opowiada jezuita o. Stanisław Groń. Ta niewielka, bo 24 cm mierząca statua, kopia Matki Bożej Loretańskiej, była otoczona serdeczną modlitwą wielu pokoleń jezuickich nowicjuszy. „Przed tą statuą przez dwa lata modliłem się, codziennie odprawiałem rozmyślania i nieraz walczyłem i płakałem gorzką łzą, nie łzą żalu za światem, ale łzą żalu za grzechy, którymi tyle, tyle Boga obrażałem” – pisał ks. Antoniewicz.

    Najważniejsza ofiara

    Ostatnia dekada życia ks. Antoniewicza upłynęła pod znakiem misji, żarliwego kaznodziejstwa, niestrudzonego przemierzania wielu miast i wsi dla głoszenia Ewangelii i pokrzepiania ludności ciemiężonej przez zaborców. Karol był misjonarzem słuchanym i cenionym, ale nie przez wszystkich mile widzianym. Nie w smak były ówczesnym władzom jego dążenia do tego, by dodawać ludziom odwagi i nadziei, by podtrzymywać ich wiarę, miłość do Boga i ojczyzny. Głosił słowem i życiem, bo na pierwszym miejscu stawiał zawsze chorych i cierpiących, którym posługiwał z oddaniem, jak niegdyś z Zofią w szpitalu sióstr szarytek. Misjonarskie drogi prowadziły go do Lwowa i na Huculszczyznę, do Krakowa i niewielkich małopolskich miejscowości, na Śląsk i do Wielkopolski. Był aktywny mimo mnożących się przeciwności, mimo zakazów, jakie nakładały na niego władze, mimo wrogości różnych środowisk. Był „aniołem pociechy” dla mieszkańców Krakowa, gdy miasto ogarnął wielki pożar. Na zgliszczach kościołów głosił kazania i opatrywał rany ofiar pożogi.

    Żywiołem, który ostatecznie zakończył życie niestrudzonego jezuity, okazał się jednak nie pożar, ale epidemia. Spowiadał umierających na cholerę i nie opuszczał ich do ostatniej chwili. Szedł tam, gdzie żaden ksiądz czy lekarz nie chciał wchodzić. „Dziś od pierwszej w nocy do siódmej rano 17 chorych odwiedziłem. O! biedny, biedny lud! Powiedziałem sercu: milcz! − i milczy, bo inaczej, jeśli nie z cholery, to z boleści byłbym umarł” – pisał na początku września 1852 roku z Kościana.

    Jego ostatnią misją miało być utworzenie domu zakonnego w Obrze, gdzie dotarł 4 listopada 1852 roku. W nocy 7 listopada poczuł się jednak bardzo źle. „Gasnąca epidemia cholery upomniała się o swą najważniejszą ofiarę” – pisała s. Leszczyńska. Cierpiał przez kilka dni, do końca przytomny i rozmodlony. Zmarł 14 listopada 1852 roku. Miał 45 lat.

    Magdalena Dobrzyniak/Gość Niedzielny

    ***

    Litania Loretańska do Najświętszej Maryi Panny

    nunek_54/shutterstock.com

    ***

    Kyrie eleison. Christe, eleison. Kyrie eleison.

    Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.

    Ojcze z nieba, Boże, — zmiłuj się nad nami.

    Synu, Odkupicielu świata, Boże, — zmiłuj się nad nami.

    Duchu Święty, Boże, — zmiłuj się nad nami.

    Święta Trójco, Jedyny Boże, — zmiłuj się nad nami.

    Święta Maryjo, — módl się za nami.

    Święta Boża Rodzicielko,

    Święta Panno nad pannami,

    Matko Chrystusowa,

    Matko Kościoła,

    Matko miłosierdzia,

    Matko łaski Bożej,

    Matko nadziei,

    Matko nieskalana,

    Matko najczystsza,

    Matko dziewicza,

    Matko nienaruszona,

    Matko najmilsza,

    Matko przedziwna,

    Matko dobrej rady,

    Matko Stworzyciela,

    Matko Zbawiciela,

    Panno roztropna,

    Panno czcigodna,

    Panno wsławiona,

    Panno można,

    Panno łaskawa,

    Panno wierna,

    Zwierciadło sprawiedliwości,

    Stolico mądrości,

    Przyczyno naszej radości,

    Przybytku Ducha Świętego,

    Przybytku chwalebny,

    Przybytku sławny pobożności,

    Różo duchowna,

    Wieżo Dawidowa,

    Wieżo z kości słoniowej,

    Domie złoty,

    Arko przymierza,

    Bramo niebieska,

    Gwiazdo zaranna,

    Uzdrowienie chorych,

    Ucieczko grzesznych,

    Pociecho migrantów,

    Pocieszycielko strapionych,

    Wspomożenie wiernych,

    Królowo Aniołów,

    Królowo Patriarchów,

    Królowo Proroków,

    Królowo Apostołów,

    Królowo Męczenników,

    Królowo Wyznawców,

    Królowo Dziewic,

    Królowo wszystkich Świętych,

    Królowo bez zmazy pierworodnej poczęta,

    Królowo wniebowzięta,

    Królowo różańca świętego,

    Królowo rodzin,

    Królowo pokoju,

    Królowo Polski,

    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, — przepuść nam, Panie.

    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, — wysłuchaj nas, Panie.

    Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, — zmiłuj się nad nami.

    P. Módl się za nami, Święta Boża Rodzicielko.
    W. Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

    Módlmy się. Panie, nasz Boże, daj nam, sługom swoim, cieszyć się trwałym zdrowiem duszy i ciała, 
    † i za wstawiennictwem Najświętszej Maryi, zawsze Dziewicy * uwolnij nas od doczesnych utrapień i obdarz wieczną radością. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen.

    Antyfona

    Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać, Panno chwalebna i błogosławiona. O Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza. Z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj.

    Modlitwa św. Bernarda

    Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo, że nigdy nie słyszano, abyś opuściła tego, kto się do Ciebie ucieka, Twej pomocy wzywa, Ciebie o przyczynę prosi. Tą ufnością ożywiony, do Ciebie, o Panno nad pannami i Matko, biegnę, do Ciebie przychodzę, przed Tobą jako grzesznik płaczący staję. O Matko Słowa, racz nie gardzić słowami moimi, ale usłysz je łaskawie i wysłuchaj. W. Amen.

    ***

    Nowe brzmienie litanii loretańskiej obowiązuje z dniem podjęcia uchwały, tzn. od 28 sierpnia 2020 r. W obecnym kształcie litania loretańska ma 55 wezwań do Matki Bożej.

    Litania loretańska nazywana jest także litanią do Najświętszej Maryi Panny. Pierwsza wersja tego rodzaju modlitwy powstała w XII wieku we Francji, nie zachowała się. Utrwaliła się wersja używana od pierwszej połowy XVI wieku w Loreto. Stąd nazwa litania loretańska. W 1587 roku papież Sykstus V związał z jej odmawianiem przywilej odpustu. W roku 1631 zakazano wprowadzania wszelkich zmian w litanii bez zezwolenia Stolicy Apostolskiej, co wpłynęło na jej ujednolicenie i upowszechnienie.

    ***

    tradycyjna przydrożna kapliczka z Maryją stojąca pośród pól, Polska

    fot. Mateusz Kuca | Shutterstock/Aleteia.pl

    ***

    Dlaczego litania jest loretańska?

    Dlaczego litanię poświęconą czci Matki Bożej nazywamy “loretańską”?

    W litanii loretańskiej mamy aż cztery grupy wezwań, które mają nam pomóc zrozumieć Matkę Bożą; ale nie tylko Ją samą, chyba też trochę Pana Boga… Tekst litanii, może stać się dla nas jak rekolekcje, jak zapis kolejnych punktów do rozmyślania.

    Samo słowo „litania” oznacza w języku greckim prośbę. Początki litanii loretańskiej sięgają XII w. i wiążą się z Francją. Wzorem dla jej twórców była pewnie poezja rycerską i nazywanie Maryi „Panią”. Sama nazwa litanii nawiązuje do Loreto – włoskiego miasteczka, do którego w średniowieczu przeniesiono autentyczny dom rodzinny Maryi z Nazaretu. 

    Rodzinny dom Maryi

    To niezwykłe sanktuarium Maryjne, bowiem nie czci się tu przede wszystkim wizerunku Matki Bożej, ale… jej rodzinny dom. Jak podaje legenda, w średniowieczu, z powodu muzułmańskich podbojów Ziemi Świętej, dom Maryi miał być w cudowny sposób przeniesiony z Nazaretu do włoskiej wsi na wybrzeżu Adriatyku. Za niebiańskim transportem gabarytowej relikwii mieli zaś stać zwyczajnie aniołowie. 

    Badacze historii Domku Maryi, znajdującego się dziś we włoskim Loreto opowiadają ją jednak bardziej przekonująco dla współczesnych racjonalnych umysłów. Aniołami jest w niej bogata rodzina Angelich, zaś cudowny transport polegał w istocie na rozebraniu i rekonstrukcji w nowym miejscu domostwa, w którym według tradycji wychowywała się Maryja.

    Domek Maryi a Litania Loretańska

    Gdy w XIII w. krzyżowcy zaczęli ratować spod panowania muzułmańskiego kolejne relikwie swojej wiary, zadbali także o ten Domek. Dzięki pokaźnej dotacji ze strony rodziny Angelich z Włoch udało się domek precyzyjnie rozebrać, opisując każdą część i przewieźć przez Chorwację na wschodnie wybrzeże Włoch. Tam w miejscowości Loreto pieczołowicie domek odbudowano. Prace rekonstrukcyjne zaś zakończyły się dokładnie 10 grudnia 1294 r. Data wspomnienia liturgicznego Matki Bożej z Loreto została przesunięta jeden dzień później z uwagi na wcześniej obchodzony już 10 grudnia dzień św. Grzegorza III. Na przenosiny budowli ma wskazywać stan zaprawy w kamieniach, badany już współcześnie. 

    W nowej, włoskiej ojczyźnie nazaretański Domek również otoczono pokaźną bazyliką. Modlitwy do Maryi i jej kolejne wezwania powtarzane w tym miejscu przekształciły się zaś w ciągu wieków w Litanię zwaną przez nas Loretańską. 

    (fragmenty tekstów autorstwa Szymona Hiżyckiego OSB oraz Anny Druś) Stacja7.pl

    ***

    siostra Wanda Putyra:

    W młodości litania loretańska mnie nudziła. Dziś odkrywam ją na nowo!

    O nabożeństwach majowych pachnących bzem, znaczeniu i sensie modlitwy słowami Litanii Loretańskiej i budowaniu więzi z Maryją, rozmawiamy z s. Wandą Putyrą, nauczycielką muzyki, dyrygentką chóru i scholi gregoriańskiej w szkołach sióstr prezentek w Krakowie.

    Zofia Świerczyńska: Z czym kojarzy się siostrze maj?

    s. Wanda Putyra: Kiedy sięgam pamięcią do swojego dzieciństwa, maj kojarzy mi się z kościołem, zapachem kadzidła, z organami i… Litanią Loretańską. 

    Co wyjątkowego jest w tej modlitwie?

    To jest modlitwa, która nas uczy być jak Maryja, przez nią możemy wyprosić bardzo wiele. To jest najlepsza forma do przeżycia miesiąca poświęconego czci Maryi. To również okazja do zbudowania takiej serdecznej więzi z Matką Bożą. Wyjątkowość tej modlitwy stanowią słowa, którymi otaczamy Maryję jak wiankiem z najpiękniejszych kwiatów. To słowa miłości… Chyba każda mama lubi słyszeć od swojego dziecka tyle słów czułości, wdzięczności i podziwu. A my, jako dzieci uczymy się przez to bezinteresownej miłości. Pamiętam, kiedy byłam małą dziewczynką, zawsze chodziliśmy z mamą i moim rodzeństwem na nabożeństwa majowe. Moja mama uczyła mnie jak modlić się do Matki Bożej, pokazywała mi Maryję jako mądrą, dobrą i piękną kobietę. Pamiętam bzy, jaśminy, Litanię Loretańską i to piękno, którym jest otoczona Maryja. To dobre wspomnienia, do których często wracam z sentymentem.

    Nabożeństwa majowe wpisane są we wspomnienia z dzieciństwa wielu z nas. Co zrobić, by to nie było tylko wspomnienie, lecz nasza codzienność?

    Przyznam szczerze, że moja wiara w dzieciństwie to taka sielanka – majówki, litania… W czasie młodości strasznie mnie to nudziło. Nie mogłam przekonać się do tej modlitwy, bo wydawało mi się, że ciągle wołamy i wzywamy Maryję tymi samymi wezwaniami, na ciągle taką samą melodię… To było po prostu nudne! Pamiętam słowa śp. ks. Pawlukiewicza, które wtedy bardzo mnie poruszyły, i na nowo przekonały do tej modlitwy. Ksiądz Piotr powiedział, że litanie i koronki – modlitwy, które mają w sobie pewną powtarzalność słów i wyrażeń, wymyślili… mężczyźni i małe dzieci. Bo małe dzieci wołają “mamo kup, mamo kup” i mama w końcu się zlituje, a mężczyźni “pocałuj, pocałuj, pocałuj” i dziewczyna w końcu się zgodzi. Te słowa do mnie przemówiły (śmiech). I to żartobliwe porównanie pomogło mi na nowo odnaleźć sens i wrócić do tej modlitwy jaką jest Litania Loretańska.

    Które z określeń Matki Bożej najbardziej siostrę poruszają?

    Teraz, osiągnąwszy wiek troszkę większy niż naście lat (śmiech), przeżywam modlitwę litanią na nowo i odkrywam w niej Maryję jako piękną, dobrą, mądrą kobietę i wzór kobiecości dla siebie. Bardzo lubię te wezwania “Panno wierna”, “Panno łaskawa”, “Panno wsławiona”, “Panno można”. Odkrywam w nich wzór Matki duchowej, siostry która towarzyszy innym. Dla mnie cenne jest to wezwanie “Panno wierna”, bo chcę być wierna moim ślubom zakonnym, co wcale nie jest łatwe. To wezwanie i ukazanie Maryi jako kobiety wiernej, pomaga mi w codzienności.

    Kiedy ktoś kogoś kocha, to jest w stanie zrobić dużo, by tę osobę lepiej poznać.

    W litanii słyszymy też dużo wezwań, które brzmią archaicznie, niezrozumiale…

    Z jednej strony jest to piękne, ponieważ ten język jest sięgnięciem do skarbca Kościoła, do tradycji naszych przodków. Ja to odczytuję w ten sposób, że włączam się w coś, czym Kościół żyje już kilkaset lat, dlatego ten język – choć stary – jest taki piękny. Z drugiej strony, język oczywiście jest archaiczny, ale mamy teraz takie możliwości, że wystarczy gdzieś kliknąć w Internecie i jeżeli ktoś chce poznać lepiej swoją Mamę, wystarczy wpisać hasła w wyszukiwarkę i po prostu znaleźć znaczenie tych słów. Kiedy ktoś kogoś kocha, to jest w stanie zrobić dużo, by tę osobę lepiej poznać.

    Zgodziła się siostra wyśpiewać tą niezwykłą modlitwę. Dlaczego warto włączyć się w to wspólne “wołanie do Mamy”?

    Dla mnie to proste i oczywiste… Któż inny, jak Uzdrowienie chorych, Ucieczka grzesznych i Pocieszycielka strapionych zrozumie nas lepiej, wysłucha i pomoże przejść przez to, czym teraz żyjemy? 

    Stacja7.pl

    ***

    Obraz, przed którym po raz pierwszy na ziemiach polskich odprawiono nabożeństwo majowe

    MATKA BOŻA RÓŻAŃCOWA, TARNOPOLSKA

    Emerytowana nauczycielka Antonina Mrozówna wraz z siostrą z narażeniem życia przechowały ten wizerunek przez okres pierwszej okupacji radzieckiej. Domena publiczna

    ***

    Zwyczaj nabożeństw majowych, o czym przypomniał już jakiś czas temu, Dominik Dubiel SJ w tekście „Majowe w czasach popkultury. Nabożeństwo bez przyszłości?”, rozpropagowali w XIX w. jezuici. Oni też wprowadzili majówki w naszym kraju.

    Jednak obraz Matki Bożej, przed którym w 1838 r. odprawiono pierwszą majówkę na ziemiach polskich, znajduje się w kościele… dominikańskim. Jak to możliwe?

    Kasaty zakonów

    Przedstawienie Matki Bożej Różańcowej z Tarnopola zostało namalowane w połowie XVIII w. do właśnie budowanego tam kościoła dominikanów. Ukończono go w latach 70. tego stulecia. A Maryi oddano do dyspozycji jedną z bocznych kaplic, ponieważ głównym opiekunem duchowym miejsca został św. Wincenty Ferreriusz.

    Kaznodzieje jednak nie nacieszyli się długo swoją świątynią. Najpierw „dokwaterowano” im parafię. Wkrótce potem nadeszły zabory i cesarz austriacki skasował ten klasztor, odsyłając ojców do ich domu zakonnego w Żółkwi.

    Pozostawili po sobie jednak całkiem nowy i zdecydowanie ładny kompleks budynków. A że w Rosji właśnie skasowano dla odmiany jezuitów, ci przybyli do Tarnopola i „tymczasowo” osiedli w miejsce dominikanów. Miało to miejsce w 1820 r. i tymczasowy pobyt przedstawicieli Towarzystwa Jezusowego wydłużył się do 1901 r.

    To właśnie sprawiło, że kiedy w 1838 r. o. Franciszek Ksawery Asum SJ postanowił odprawić pierwszą majówkę na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej, odbyła się ona przed obrazem de facto dominikańskim. Jezuici wprowadzili zresztą zwyczaj, że na maj przenosili go do ołtarza głównego, tak, aby więcej wiernych mogło wziąć udział w nabożeństwie, a przy okazji też podziwiać piękno tego przedstawienia.

    Powrót dominikanów i wyjazd obrazu

    Jezuici opuścili klasztor tarnopolski w 1901 r. (wreszcie zdołali zbudować własny), a dwa lata później wrócili do niego dominikanie, sarkając nieco na przemalowania i przebudowy dokonane przez poprzednich mieszkańców.

    Dramatycznym momentem w jego historii był wrzesień 1939 r., kiedy wtargnęli do niego sowieccy żołnierze, którzy go ograbili, a następnie podpalili. Na szczęście Matka Boża Różańcowa była już wtedy bezpieczna w rękach emerytowanej nauczycielki Antoniny Mrozówny i jej siostry, które z narażeniem życia przechowały wizerunek przez okres pierwszej okupacji radzieckiej (1939-1941).

    Kiedy w 1945 r. bracia kaznodzieje znów zostali zmuszeni do opuszczenia Tarnopola, tym razem przez komunistyczne władze, zabrali ze sobą też cudowny obraz. Ten przez Lwów w 1946 r. trafił do Krakowa, gdzie w tamtym czasie miało miejsce coś w rodzaju zjazdu cudownych przedstawień Matki Bożej.

    Znalazły się tam wszystkie wizerunki z kresowych sanktuariów dominikańskich – Podkamienia, Czortkowa, Lwowa i właśnie Tarnopola. Ten ostatni trafił do Poznania, zapewne w tym samym roku. Przygotowywano się tam do budowy kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Różańcowej, więc tarnopolski wizerunek idealnie wpisywał się w kontekst.

    Nowe sanktuarium

    Wbrew trudnościom z zaopatrzeniem i tym administracyjnym, piętrzonym przez komunistyczne władze, budynek powstał i w 1949 r. odbyło się wmurowanie kamienia węgielnego. Dzięki zapiskom na temat tej uroczystości wiemy, że 2 października tego roku Matka Boża Tarnopolska została umieszczona w nowym kościele w, najpierw prowizorycznym, ołtarzu głównym.

    Dziś każdy, kto chce pomodlić się przed Jej obrazem, odnajdzie go w kaplicy adoracji poznańskich dominikanów. Nie tylko jest piękny wizualnie, ale również jego historia to wspaniały przykład tego, że nie ma nic złego w konkurowaniu między sobą zakonów. Oczywiście pod warunkiem, że ścigają się w pobożności. Także maryjnej.

    Elżbieta Wiater/Aleteia.pl

    ***

    środa 7 maja – wspomnienie

    Najświętszej Maryi Panny

    Matki Łaski Bożej

    Matko łaski Bożej, módl się za nami!

    fot. Pixabay

    ***

    Oto drugi tytuł, którym wysławiamy Bogarodzicę. Ponieważ Maryja urodziła nam Jezusa, który przyszedł nie z mocą ziemską, nie jako surowy sędzia, lecz przeciwnie – jako dobroć i zbawienie ludzkości, jako uosobiona Łaska Boża. Jest więc ona całkiem słusznie Matką łaski Bożej.

    Jest nią Maryja z innego jeszcze tytułu. Pisze o tym św. Ambroży: “Została ona nazwana łaski pełną z przysługującego jej całkowicie prawa; gdyż ona sama otrzymała łaskę, której nie dostąpiło żadne inne stworzenie. Została albowiem napełniona Sprawcą łaski, Bogiem samym”. Najświętsza Panna ma także matczyny wpływ na Jezusa, krynicę wszelkich łask. Ona prosi właśnie jako Matka i dlatego prośba jej staje się rozkazem. Powiedziała tylko “Nie mają już wina” (J 2, 3), a Jezus natychmiast uczynił swój pierwszy cud! 

    Do św. Bernarda przyszedł raz wielki grzesznik. Zrozpaczony myślał: “Niepodobna, bym znalazł jeszcze łaskę u Boga”. Lecz św. Doktor odrzekł mu: “Obawiasz się, czy znajdziesz jeszcze łaskę u Boga, w takim razie ufaj, że znajdziesz ją u Maryi!” To otworzyło mu oczy na Matkę łaski Bożej i dokonało cudu. Nieszczęśliwy nabrał otuchy, nawrócił się i jeszcze w godzinę śmierci wielbił Maryję jako Matkę łaski bożej. 

    Pamiętaj i ty także o Matce łaski bożej, gdy ogarniać cię będzie zwątpienie na widok ciężkich grzechów, gdy szatan będzie próbował pogrążyć cię w małoduszności. 
    Mów wtedy z prostotą dziecięcą: “O Maryjo, łaski pełna, Matko miłosierdzia, spojrzyj, jak obarczony grzechami jęczę w niewoli szatana! Ach, zlituj się nade mną, o Matko Jezusowa, wstawiaj się za mną!” 

    Pamiętaj o Matce łaski bożej, gdy zasępi ci czoło troska o zbłąkaną duszę syna, córki, lub jakiegoś biednego grzesznika, którzy zeszli na manowce. Nigdy nie zaniedbuj zwracać się z serdeczną prośbą do Maryi, nawet wtedy, gdy pomoc nie przyjdzie natychmiast. Wystarczy, gdy przyjdzie przed śmiercią. W takich chwilach nie zapominaj nigdy o tym zapewnieniu z ust anioła: “Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga” (Łk 1, 30).

    Fronda .pl/tekst o. Atanazego Bierbauma OFM, Z Bogiem, Kraków 1934.

    ***

    w środę 7 maja 2025 w Bazylice św. Piotra o godz. 10.00 została odprawiona uroczysta Msza św. z udziałem wszystkich kardynałów w intencji wyboru nowego następcy św. Piotra.

    “Wybór nowego Papieża nie jest zwykłą wymianą osób, ale to zawsze powraca Apostoł Piotr” – mówił podczas homilii dziekan kolegium kardynalskiego, kard. Giovanni Battista Re, który przewodniczył Mszy świętej.

    FOT. VATICAN NEWS/YOUTUBE

    ***

    Msza święta „Pro eligendo Romano Pontifice” – o wybór papieża – poprzedziła popołudniowe uroczystości inauguracji konklawe. Wzięli w niej udział kardynałowie elektorzy, którzy o godz. 16.30 uroczyście udali się do Kaplicy Sykstyńskiej.

    Jesteśmy tutaj, aby wzywać pomocy Ducha Świętego, błagać o Jego światło i moc, aby został wybrany Papież, którego Kościół i ludzkość tak potrzebują znajdując się na tym trudnym i złożonym zakręcie historii – mówił kardynał Re.

    Jak podkreślił, modlitwa „jest jedyną słuszną i właściwą postawą, w czasie gdy Kardynałowie elektorzy przygotowują się do aktu najwyższej odpowiedzialności ludzkiej i kościelnej, oraz do wyboru o wyjątkowym znaczeniu”.

    Kardynał Re przypomniał, że „każdy Papież nadal ucieleśnia Piotra i jego misję, a tym samym reprezentuje Chrystusa na ziemi; jest on skałą, na której zbudowany jest Kościół (por. Mt 16, 18). Wybór nowego Papieża nie jest zwykłą wymianą osób, ale to zawsze powraca Apostoł Piotr – mówił.

    Kard. Re przywołał słowa Jana Pawła II. „Klucze najwyższej władzy”

    W homilii nawiązał również do słów św. Jana Pawła II zawartych w „Tryptyku rzymskim”. Papież Jan Paweł II wyraził nadzieję, że w godzinach wielkiej decyzji, poprzez głosowanie, górujący obraz Jezusa Sędziego, autorstwa Michała Anioła, przypomni każdemu o wielkości odpowiedzialności za powierzenie „kluczy najwyższej władzy” (Dante) we właściwe ręce – mówił kard. Re.

    Dziekan kolegium zaapelował o modlitwę, „aby Bóg dał Kościołowi Papieża, który najlepiej będzie potrafił obudzić sumienia wszystkich oraz wyzwolić energie moralne i duchowe w dzisiejszym społeczeństwie, charakteryzującym się wielkim postępem technologicznym, ale mającym tendencję do zapominania o Bogu”.

    Dzisiejszy świat wiele oczekuje od Kościoła w zakresie ochrony tych fundamentalnych wartości ludzkich i duchowych, bez których współżycie ludzkie nie będzie lepsze ani nie przyniesie dobra przyszłym pokoleniom – mówił.

    Oto pełny tekst homilii:

    W Dziejach Apostolskich czytamy, że po Wniebowstąpieniu Chrystusa i w oczekiwaniu na Zesłanie Ducha Świętego, wszyscy trwali jednomyślnie na modlitwie razem z Maryją, Matką Jezusa (por. Dz 1, 14).

    Właśnie to robimy również my, kilka godzin przed rozpoczęciem Konklawe, pod spojrzeniem Matki Bożej umieszczonej obok ołtarza, w tej Bazylice, która wznosi się nad grobem Apostoła Piotra. Czujemy, że cały Lud Boży jest z nami zjednoczony w wierze, miłości do Papieża i ufnym oczekiwaniu.

    Jesteśmy tutaj, aby wzywać pomocy Ducha Świętego, błagać o Jego światło i moc, aby został wybrany Papież, którego Kościół i ludzkość tak potrzebują znajdując się na tym trudnym i złożonym zakręcie historii.

    Modlić się, przywołując Ducha Świętego, jest jedyną słuszną i właściwą postawą, w czasie gdy Kardynałowie elektorzy przygotowują się do aktu najwyższej odpowiedzialności ludzkiej i kościelnej, oraz do wyboru o wyjątkowym znaczeniu; aktu ludzkiego, dla którego należy odrzucić wszelkie osobiste względy i mieć w umyśle i sercu tylko Boga Jezusa Chrystusa oraz dobro Kościoła i ludzkości.

    W Ewangelii, która została odczytana, wybrzmiały słowa, które prowadzą nas do sedna najwyższego przesłania – testamentu Jezusa, przekazanego Jego Apostołom, wieczorem podczas Ostatniej Wieczerzy w Wieczerniku: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”. Jakby dla wyjaśnienia słów „jak Ja was umiłowałem” i wskazania, jak daleko ma sięgać nasza miłość, Jezus dodaje: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 12-13).

    Jest to przesłanie miłości, które Jezus definiuje jako „nowe” przykazanie. Nowe, ponieważ przekształca w coś pozytywnego i znacznie rozszerza przestrogę Starego Testamentu, która brzmiała: „Nie czyń innym tego, czego nie chcesz, aby czyniono tobie”.

    Miłość, którą objawia Jezus, nie zna granic i musi charakteryzować myśli i działania wszystkich Jego uczniów, którzy w swoim postępowaniu powinni zawsze okazywać autentyczną miłość i angażować się w budowanie nowej cywilizacji, którą Paweł VI nazwał „cywilizacją miłości”. Miłość jest jedyną siłą zdolną zmienić świat.

    Jezus dał nam przykład tej miłości na początku Ostatniej Wieczerzy poprzez zaskakujący gest: uniżył się, aby służyć innym, myjąc stopy Apostołom, bez dyskryminacji, nie wykluczając Judasza, który miał Go zdradzić.

    To przesłanie Jezusa nawiązuje do tego, co usłyszeliśmy w pierwszym czytaniu Mszy św., w którym prorok Izajasz przypomniał nam, że podstawową cechą Pasterzy jest miłość aż do całkowitego oddania siebie.

    Z tekstów liturgicznych tej celebracji eucharystycznej płynie zatem zaproszenie do braterskiej miłości, wzajemnej pomocy i zaangażowania na rzecz komunii kościelnej i powszechnego braterstwa ludzkiego. Wśród zadań każdego następcy Piotra jest rozwijanie komunii: komunii wszystkich chrześcijan z Chrystusem; komunii biskupów z Papieżem; komunii biskupów między sobą. Nie jest to wspólnota auto-referencyjna, ale całkowicie nastawiona na wspólnotę między ludźmi, narodami i kulturami, mająca na sercu, aby Kościół był zawsze „domem i szkołą komunii”. Mocne jest również wezwanie do zachowania jedności Kościoła na drodze wytyczonej przez Chrystusa Apostołom. Jedność Kościoła jest upragniona przez Chrystusa; jedność, która nie oznacza uniformizacji, ale trwałą i głęboką komunię w różnorodnościach, o ile pozostaje się w pełnej wierności Ewangelii.

    Każdy Papież nadal ucieleśnia Piotra i jego misję, a tym samym reprezentuje Chrystusa na ziemi; jest on skałą, na której zbudowany jest Kościół (por. Mt 16, 18).
    Wybór nowego Papieża nie jest zwykłą wymianą osób, ale to zawsze powraca Apostoł Piotr. Kardynałowie elektorzy wyrażą swój głos w Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie – jak mówi Konstytucja apostolska Universi Dominici gregis – „wszystko sprzyja uświadomieniu sobie obecności Boga, przed którego obliczem pewnego dnia każdy będzie musiał stanąć na sąd”. W Tryptyku rzymskim, Papież Jan Paweł II wyraził nadzieję, że w godzinach wielkiej decyzji, poprzez głosowanie, górujący obraz Jezusa Sędziego, autorstwa Michała Anioła, przypomni każdemu o wielkości odpowiedzialności za powierzenie „kluczy najwyższej władzy” (Dante) we właściwe ręce.

    Módlmy się zatem, aby Duch Święty, który w ciągu ostatnich stu latach obdarzył nas kolejnymi prawdziwie świętymi i wielkimi Papieżami, obdarzył nas nowym Papieżem według serca Bożego, dla dobra Kościoła i ludzkości.

    Módlmy się, aby Bóg dał Kościołowi Papieża, który najlepiej będzie potrafił obudzić sumienia wszystkich oraz wyzwolić energie moralne i duchowe w dzisiejszym społeczeństwie, charakteryzującym się wielkim postępem technologicznym, ale mającym tendencję do zapominania o Bogu.

    Dzisiejszy świat wiele oczekuje od Kościoła w zakresie ochrony tych fundamentalnych wartości ludzkich i duchowych, bez których współżycie ludzkie nie będzie lepsze ani nie przyniesie dobra przyszłym pokoleniom.

    Niech Najświętsza Maryja Panna, Matka Kościoła, wyjedna swoim macierzyńskim wstawiennictwem, aby Duch Święty oświecił umysły Kardynałów elektorów i sprawił, aby byli zgodni w wyborze Papieża, którego potrzebują nasze czasy.

    ***

    W środę 7 maja rozpoczęło się konklawe. Nowego papieża wybiera 133 kardynałów elektorów. Drugiego dnia wyborów (czwartek 8 maja) przewidziane są dwa głosowania do południa i dwa po południu.

    ***

    Ile będzie trwało konklawe? Możemy to oszacować?

    Czy papież zmieni zasady konklawe?

    Kardynałowie robią zdjęcia przed rozpoczęciem mszy świętej z papieżem w Watykanie.

    fot. Marco Iacobucci Epp / Shutterstock

    ***

    Śmierć papieża lub jego rezygnacja otwierają drogę do jednego z najbardziej tajemniczych wydarzeń w Kościele katolickim — konklawe, czyli wyboru nowego następcy św. Piotra. Gdy kardynałowie zamykają się w Kaplicy Sykstyńskiej, świat z napięciem wypatruje białego dymu. Ale ile może to potrwać? Czy istnieje sposób, by przewidzieć długość konklawe?

    Choć Duch Święty działa w sposób nieprzewidywalny, możemy spojrzeć na historię ostatnich konklawe i spróbować wyciągnąć wnioski. Oto jak długo trwały wybory papieży w ostatnich 150 latach:

    • 1878: Leon XIII – 3 głosowania, 3 dni
    • 1903: św. Pius X – 7 głosowań, 5 dni (z dramatycznym wetem ze strony Habsburgów)
    • 1914: Benedykt XV – 10 głosowań, 4 dni
    • 1922: Pius XI – 14 głosowań, 5 dni
    • 1939: Pius XII – 3 głosowania, 2 dni
    • 1958: św. Jan XXIII – 11 głosowań, 4 dni
    • 1963: św. Paweł VI – 6 głosowań, 3 dni
    • 1978 (sierpień): bł. Jan Paweł I – 4 głosowania, 2 dni
    • 1978 (październik): św. Jan Paweł II – 8 głosowań, 3 dni
    • 2005: Benedykt XVI – 4 głosowania, 2 dni
    • 2013: Franciszek – 5 głosowań, 2 dni

    Krótkie konklawe to nowa norma?

    Od 1939 roku każde konklawe trwało maksymalnie 4 dni — żadne nie przekroczyło tego czasu. Co więcej, ostatnie dwa konklawe (2005 i 2013) zakończyły się już po dwóch dniach. To może sugerować, że kardynałowie-elektorzy wchodzą do Kaplicy Sykstyńskiej z wyraźnym rozeznaniem i dużym stopniem konsensusu.

    Ile głosowań?

    Równie interesujące są liczby głosowań. Najwięcej – 14 – odbyło się w 1922 roku. Ale od tamtej pory, wraz z rozwojem środków komunikacji i łatwiejszym poznawaniem się kardynałów, liczba ta znacząco spadła. Od 1958 roku żadne konklawe nie wymagało więcej niż 11 głosowań. Średnia dla XX i XXI wieku to około 6–8 głosowań, co przy dwóch turach dziennie daje 2–4 dni.

    Co może wpłynąć na długość?

    • Konsensus wokół kandydata – im więcej kardynałów zgadza się co do jednej osoby już przed konklawe, tym szybciej zapada decyzja.
    • Równowaga geograficzna i ideowa – różnorodność w Kolegium Kardynalskim może oznaczać dłuższe negocjacje.
    • Reakcja na poprzedni pontyfikat – jeśli papież był silną i wyrazistą postacią, kardynałowie mogą szukać równowagi, co może wydłużyć dyskusje.

    Możemy więc oszacować

    Choć nie mamy kryształowej kuli, dane historyczne pozwalają przypuszczać, że najbliższe konklawe potrwa od 2 do 4 dni, a liczba głosowań zamknie się w granicach 4–8. Oczywiście, wszystko zależy od działania Ducha Świętego i ludzkiej otwartości na Jego natchnienia.

    Jedno jest pewne: kiedy tylko z komina Kaplicy Sykstyńskiej uniesie się biały dym, świat znowu wstrzyma oddech, by usłyszeć słowa: „Habemus Papam!”

    Tomasz Rowiński/Aleteia.pl

    ***

    Kard. Ratzinger o tym, co jest decydujące w czasie konklawe

    Pope-Benedict-XVI

    PATRICK HERTZOG | AFP

    ***

    Wybór nowego papieża – konklawe – to moment szczególnego napięcia, nie tylko dla Kościoła, ale i dla całego świata. Jak rozumieć działanie Ducha Świętego w tym procesie? I co tak naprawdę wpływa na decyzje kardynałów zamkniętych w Kaplicy Sykstyńskiej? Wspomnienia kard. Josepha Ratzingera – późniejszego papieża Benedykta XVI – rzucają światło na tę tajemniczą rzeczywistość.

    Duch Święty nie głosuje, ale czuwa

    Kard. Ratzinger, znany ze swojej precyzji teologicznej i głębokiej duchowości, nie idealizował samego mechanizmu konklawe. W jednym ze swoich refleksyjnych komentarzy przyznał:

    „Nie twierdzę, że Duch Święty uczestniczy w wyborze papieża w sensie dosłownym, ponieważ Duch Święty na pewno by nie dopuścił do wybrania wielu papieży. Natomiast Duch Święty nie tyle trzyma rękę na pulsie, ile pełni rolę dobrotliwego nauczyciela, zostawiając nam swobodę działania, ale nie spuszczając nas z oka. Rolę Ducha Świętego należy rozumieć bardziej elastycznie. On nie narzuca, na którego kandydata mamy głosować. Zapewne chroni nas tylko przed tym, abyśmy wszystkiego nie zaprzepaścili”.

    To niezwykle pokorna i realistyczna wizja działania Boga – nie dominującego, ale towarzyszącego. Duch Święty nie prowadzi kardynałów za rękę, ale nieustannie inspiruje ich sumienia i myśli. Chroni Kościół nie poprzez spektakularne interwencje, ale przez subtelne światło, które rozjaśnia to, co istotne.

    Iskra, która się zapala

    Tę myśl pogłębia wspomnienie Eduarda Habsburga, obecnego ambasadora Węgier przy Stolicy Apostolskiej. Jako młody uczeń miał on okazję zapytać kard. Ratzingera o sam proces wyboru papieża. Jego relacja pokazuje, jak wielką wagę przyszły papież przykładał do duchowego i wspólnotowego wymiaru przed konklawe:

    „Zapytałem go, jak wybiera się papieża. Czy siada się z kartką i modli o imię? Uśmiechnął się i powiedział: ‘Bardzo ważne są Kongregacje Generalne, w których wszyscy kardynałowie swobodnie dyskutują o Kościele. Obserwujesz, słuchasz. Wtedy pojawia się iskra. A potem ta iskra przechodzi dalej — w zacienionych korytarzach Watykanu…’”

    To, co decydujące, nie dzieje się wyłącznie za zamkniętymi drzwiami Kaplicy Sykstyńskiej, ale wcześniej — w rozmowach, w słuchaniu, w rozeznawaniu. „Iskra”, o której mówił kard. Ratzinger, to być może to ciche poruszenie serca, które rodzi się, gdy Kościół naprawdę szuka woli Bożej.

    Pokorna nadzieja

    Konklawe to nie tyle polityka, co tajemnica. Nie tyle matematyka głosów, co zaufanie Duchowi Świętemu — który, choć nie narzuca, to nie zostawia Kościoła samemu sobie. Kard. Ratzinger pozostawił nam obraz działania Boga jako cichego światła: obecnego, ale nienarzucającego się. To właśnie ta pokorna nadzieja powinna towarzyszyć każdemu wyborowi papieża.

    Tomasz Rowiński/Aleteia.pl

    ***

    Za drzwiami zaczyna się Boża historia. Dlaczego niewiele wiemy o przebiegu konklawe?

    Po co łamie się pierścień papieża, czy na konklawe ścierają się frakcje i dlaczego niewiele wiemy o przebiegu konklawe? Na te i inne pytania odpowiada ks. Przemysław Śliwiński.

    Konklawe musi się rozpocząć między 15. a 20. dniem sede vacante. Termin zakończenia nie jest określony.

    Konklawe musi się rozpocząć między 15. a 20. dniem sede vacante. Termin zakończenia nie jest określony.
    ABACA /PAP
     

    ***

    Franciszek Kucharczak: Śmierć papieża rozpoczyna okres sede vacante. Kto w tym czasie rządzi w Kościele?

    ks. Przemysław Śliwiński:
     W takim stopniu, w jakim rządzi papież, nie rządzi nikt. W ramach „kompetencji rozproszonej” władzę nadzoru nad Stolicą Apostolską sprawują wszyscy kardynałowie. W pierwszym rzędzie Kamerling Kościoła Katolickiego, który przygotowuje pogrzeb zmarłego papieża, a potem konklawe. Jego głównym zadaniem jest wykonywanie zadań zleconych przez kongregację kardynałów. To oni podczas kongregacji generalnych podejmują codzienne decyzje. Można więc powiedzieć, że kamerling jest władzą wykonawczą w odniesieniu do kongregacji kardynałów. Jest również kardynał sekretarz stanu, który ma nadal obowiązki dotyczące głównie utrzymywania relacji z innymi państwami. Nie traci też władzy dziekan kolegium kardynalskiego, który zwołuje kardynałów, koordynuje ich pracę i jeśli wciąż jest elektorem, przewodniczy konklawe (obecny nie przewodniczy). Jest też wiele innych osób mających określone zadania, ale żadna z nich nie może podejmować decyzji, jakie mógłby podjąć tylko papież.

    W mediach jest pełno opisów ceremoniału potwierdzenia śmierci papieża. Najbardziej ekscytuje ludzi ten srebrny młoteczek, którym kamerling jakoby stuka w głowę zmarłego. Wyczytałem jednak, że ostatni raz użyto go w 1878 roku, przy śmierci Piusa IX.

    Tego już się nie stosuje. Pytałem nawet kard. Dziwisza, czy używano tego młoteczka przy śmierci Jana Pawła II. Nie używano. W XX wieku ani razu nie potwierdzono takiego przypadku. Kiedyś była to czynność nie tylko symboliczna. Wołanie papieża chrzcielnym imieniem i uderzenie młoteczkiem w skroń miało być sposobem na obudzenie go z ewentualnego letargu. Dziś, gdy śmierć stwierdza lekarz, jest aparatura medyczna, ten młoteczek występuje już tylko w filmach i w literaturze.

    Wieczorem w dniu śmierci Franciszka zostały opieczętowane mieszkanie papieża w Domu Świętej Marty i apartament w Pałacu Apostolskim. Po co?

    Ten ceremoniał ma praktyczne zastosowanie, bo wszystko, co papież zostawia po sobie, musi być zachowane i przekazane bezpośrednio jego następcy. Nikt nie może tam wejść, niczego dotykać i przeglądać. Za to odpowiedzialny jest kamerling. To ma bardzo duże znaczenie i dlatego przetrwało i musi trwać, bo nikt nie ma prawa spuścizny papieża weryfikować. Wszystko to musi trafić w ręce nowego następcy Piotra i dopiero on będzie miał prawo to wszystko otworzyć.

    Dlaczego dziś niszczy się pierścień Rybaka, skoro nie służy on już do pieczętowania dokumentów?

    Dlatego, że nowy papież otrzyma własny, nowy pierścień. To jest pewnego rodzaju symboliczny znak, ale też przepis zawarty w dokumentach.

    Jest też mowa o zniszczeniu pieczęci.

    Wszystkie pieczęcie, którymi posługiwał się papież, trzeba zniszczyć. Chodzi o to, żeby nikt nie podszywał się pod papieża, np. sporządzając fałszywki ze wsteczną datą. Nie ma papieża – nie ma też jego pieczęci, koniec kropka.

    Czy zmarły papież musi zostać pochowany, zanim zacznie się proces wybierania następnego?

    Tak. Kiedyś terminy pogrzebu były szybsze. Teraz, zgodnie z instrukcją Pawła VI, to jest 4–6 dni. W pierwszym etapie sede vacante jest więc żałoba, czyli czas opłakiwania zmarłego przez Kościół. To ważne, żeby sobie uprzytomnić, że to jest pożegnanie papieża, którego dał Kościołowi Bóg. Drugi etap też polega na czuwaniu, ale skierowanym na wołanie do Ducha Świętego o to, by dał Kościołowi nowego pasterza. Musi się więc skończyć pierwszy etap, zanim kardynałowie będą mogli wybrać nowego papieża. I to jest bardzo mocno przestrzegane.

    Dlaczego wybór nowego papieża odbywa się „pod kluczem”?

    Po to, żeby nie było ingerencji zewnętrznych – a były takie, i to poważne. Aż do XIX wieku władcy i wielkie rody próbowały wpływać na wybór papieża. Optymalnym zabezpieczeniem przed tego rodzaju wpływami jest zachowanie w sekrecie przebiegu konklawe. W ogóle cała konstrukcja konklawe temu właśnie służy: żeby kardynałowie odpowiedzialni za wybór papieża byli w tym całkowicie wolni. Dlatego nie mogą pertraktować nad wyborem papieża przed konklawe, nie może wypłynąć to, co się dzieje w trakcie konklawe, i nawet po wyborze papieża nie wiemy, kto na kogo głosował ani też ile papież dostał głosów. Wiemy najwyżej, w którym głosowaniu ostatecznie go wybrano.

    Czy istnieją wytyczne co do czasu trwania sede vacante?

    Nie ma wytycznych. Potrwa tyle, ile musi. Początek konklawe jest bardzo rygorystycznie określony: musi się rozpocząć między 15. a 20. dniem sede vacante. Termin zakończenia nie jest określony, ale konklawe jest już tak dobrze skonstruowane, że w ciągu ostatnich niemal 200 lat najdłuższe trwało pięć dni. Teraz już nawet mówimy nie o dniach, tylko o godzinach, bo ostatnie konklawe trwało 27 godzin, a przedostatnie 25 godzin. Dla porównania: przed 1846 rokiem, w wiekach XVIII czy XIX, papieża wybierano 27, 105, a nawet 120 dni.

    Czemu to tyle trwało?

    Dlatego, że kardynałowie „koronni” mieli prawo weta. Korzystali z tego władcy państw katolickich, którzy poprzez kardynałów eliminowali niepożądanych kandydatów, tak jak czerwona kartka eliminuje zawodnika z gry. Nigdy nie było to zapisane, ale jakoś weszło do tradycji konklawe i przedłużało je w nieskończoność.

    A zakończył to Pius X?

    Ostatecznie tak, ale przyczynił się do tego zmierzch katolickich monarchii europejskich i upadek Państwa Kościelnego. Wtedy zawalił się układ oparty na dobrych stosunkach Stolicy Apostolskiej z mocarstwami, a wraz z tym skończyło się eliminowanie albo wskazywanie przez nie ewentualnych kandydatów. Żyjemy więc w czasach, kiedy konklawe jako narzędzie wyboru papieża jest optymalne, a dowodzi tego krótki czas jego trwania.

    Prawo wybierania papieża mają kardynałowie poniżej 80. roku życia. Tylko z tego grona może zostać wybrany papież? Czy może być starszy?

    Nie ma tutaj żadnych ograniczeń. Nie ma w ogóle niczego w prawie, co by mówiło, kim ma być wybrany papież. Można więc domniemywać, że może to być nawet ktoś, kto nie należy do grona kardynalskiego. Nawet ktoś, kto nie jest biskupem. Co ciekawe, w tej chwili wśród kardynałów elektorów jest jeden niebiskup – Timothy Radcliffe. Nie ma święceń biskupich, a ma prawa elektorskie. Otrzymał kardynalat w wieku 79 i pół roku i będzie uczestniczył w konklawe.

    Obecnie 135 kardynałów ma prawa elektorskie, a to więcej niż „ustawa przewiduje”, bo powinno być maksymalnie 120. To nie przeszkadza?

    Nie przeszkadza. Tamto jest wskazówką dla papieża, ale jeśli on już kardynała wykreował, to nikt oprócz papieża nie ma prawa zabronić mu wstępu na konklawe. 135 kardynałów ma prawo wejść do kaplicy Sykstyńskiej.

    Media od wielu dni „wybierają papieża”, ale jest powiedzenie, że kto wchodzi na konklawe papieżem, ten wychodzi kardynałem. Jednak mamy wpływ na wynik konklawe – tylu ludzi się modli…

    Tak, konklawe i w ogóle całe sede vacante to jest czas czuwania Kościoła rzymskiego i powszechnego. Modlimy się do Ducha Świętego o dobrego pasterza. I niech to będzie przede wszystkim modlitwa za kardynałów, bo oni współdziedziczą w tej chwili klucze Piotrowe i mają wielką odpowiedzialność za dokonanie wyboru. Natomiast niech to się nie przeradza w modlitwę o to, żeby ten czy tamten kardynał z „mojej” opcji został wybrany.

    Ale czy na konklawe nie ma frakcji, które się ścierają?

    To jasne, że w Kościele są grupy opinii, a kardynałowie różnią się poglądami. Nie są to jednak starcia między „liberałami i konserwatystami”, jak wyostrza te różnice narracja podnosząca je do rangi politycznych etykiet. Różnią ich program, styl, kwestie pastoralne, ale na pewno nie doktrynalne. Filmy i media sprawiły, że zaczęliśmy patrzeć na konklawe jak na wybory ze świata polityki. Konklawe ma własną naturę, specyfikę, której ważnym elementem jest modlitwa. Zarazem jest to proces dojrzewania każdego z kardynałów do właściwego wyboru, czyli rozeznania i szukania w tym rozeznaniu woli Bożej. Ale są też rozmowy, jest debata o problemach Kościoła. Elektorzy się nawzajem przekonują, ale to nie są starcia frakcji, intrygi, tylko dojrzewający wybór kolegialny.

    Duch Święty ma więc coś do powiedzenia.

    Ma. Kardynałowie mówią, nie zdradzając oczywiście żadnych sekretów, że zamknięcie drzwi konklawe naprawdę coś zmienia i tajemniczo wszystko „coś” dokądś prowadzi. Że rozpoczyna się jakaś nowa historia i oni w tym widzieli Bożą historię. Tam jest modlitwa, skupienie, zjednoczenie. Wszelkie pomysły, ustalenia, bloki mają być zapomniane. To jest też zawarte w przysiędze kardynałów. Zakazane są głosowania taktyczne, głos oddany w ramach wdzięczności czy sympatii. Oni mają wybrać tego, który ma być najlepszym papieżem. I odpowiadają za to przed Bogiem, historią i Kościołem.

    rozmawiał Franciszek Kucharczak/Gość Niedzielny

    ***

    Jakie były pierwsze słowa papieży po ogłoszeniu wyboru? św. Jan Paweł II: Pochodzę z dalekiego kraju

    Jakie były pierwsze słowa papieży po ogłoszeniu wyboru? Jan Paweł II: Pochodzę z dalekiego kraju

    św. Jan Paweł II. (fot. depositphotos)

    ***

    Św. Jan Paweł II wyznał, że pochodzi z dalekiego kraju, Benedykt XVI nazwał się skromnym pracownikiem winnicy Pańskiej, zaś Franciszek mówił o podążaniu szlakiem braterstwa. Pierwsze słowa papieża pozostają głęboko w pamięci – powiedziała PAP dr Ewa Czaczkowska z UKSW w Warszawie.

    Gdy z komina na dachu Kaplicy Sykstyńskiej wydobędzie się biały dym, protodiakon ogłosi światu z balkonu bazyliki Świętego Piotra “Annuntio vobis gaudium magnum: habemus papam” (oznajmiam wam wielką radość, mamy papieża) i wymieni jego imię i nazwisko oraz imię, jakie przybrał. Następnie nowy papież wejdzie na balkon, udzieli pierwszego błogosławieństwa “Urbi et Orbi” i przywita się z wiernymi.

    – Jego pierwsze słowa, gesty, ton głosu pozostają głęboko w pamięci, bo to jest pierwsze wrażenie – powiedziała PAP medioznawca dr Ewa Czaczkowska z UKSW.

    Jan Paweł II, stojąc na balkonie 16 października 1978 r., przywitał świat słowami: – Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Najdrożsi Bracia i Siostry!, mówiąc, że kardynałowie powołali nowego biskupa Rzymu “z dalekiego kraju, z dalekiego, lecz zawsze tak bliskiego przez łączność w wierze i tradycji chrześcijańskiej”.

    Powiedział też o swoich obawach.

    – Bałem się przyjąć ten wybór, jednak przyjąłem go w duchu posłuszeństwa dla Pana naszego Jezusa Chrystusa i w duchu całkowitego zaufania Jego Matce, Najświętszej Maryi Pannie – wyznał.

    – Nie wiem, czy będę umiał dobrze mówić w waszym… naszym języku włoskim – przyznał, prosząc wiernych: “jeżeli się pomylę, to mnie poprawicie”. Oświadczył też:

    – Przedstawiam się wam wszystkim dzisiaj, by wyznać naszą wspólną wiarę, naszą nadzieję, naszą ufność pokładaną w Matce Chrystusa i Kościoła z pomocą Pana Boga i z pomocą ludzi.

    Z kolei Benedykt XVI, 19 kwietnia 2005 r., zwracając się do świata “Siostry i bracia”, powiedział:

    – Po wielkim papieżu Janie Pawle II kardynałowie wybrali mnie – prostego i skromnego pracownika winnicy Pańskiej. Dodał, że pociesza go fakt, że “Pan potrafi działać także poprzez narzędzia niedoskonałe”.

    – W radości zmartwychwstałego Pana i ufni w Jego pomoc, idziemy naprzód. Pan nas wspomoże, a Matka Boża będzie po naszej stronie” – zapewnił Benedykt XVI i udzielił błogosławieństwa.

    Papież Franciszek 13 marca 2013 r. powitał na balkonie ponad 100 tys. wiernych zgromadzonych na Placu św. Piotra słowami: “Bracia i siostry, dobry wieczór”.

    – Wiecie, że konklawe miało za zadanie dać Rzymowi biskupa. Zdaje się, że moi bracia kardynałowie poszli znaleźć go prawie na końcu świata – dodał. Podziękował za powitanie “wspólnocie diecezjalnej Rzymu”, której – jak zaznaczył – jest biskupem.

    Pomodlił się następnie za biskupa emerytowanego Benedykta XVI.

    – Módlmy się razem za niego, by Pan mu błogosławił i Madonna go strzegła – poprosił.

    – Teraz zacznijmy ten wspólny szlak biskupa i ludu, ten szlak Kościoła Rzymu, pierwszego w miłości wśród wszystkich Kościołów. Szlak braterstwa, miłości i wzajemnego zaufania – powiedział.

    – Módlmy się zawsze za siebie, jedni za drugich. Módlmy się za cały świat, by było wielkie braterstwo – zaapelował.

    I dodał: – Życzę wam, by ten szlak Kościoła, który dziś zaczynamy, na którym będzie mi pomagał kardynał wikariusz tu obecny, był owocny dla ewangelizacji tego pięknego miasta.

    dr Ewa Czaczkowska z UKSW dla PAP/Deon.pl

    ***

    Modlitwa o wybór następcy św. Piotra, która teraz jest bardzo potrzebna Kościołowi i światu a nie medialne spekulacje jaki powinien być nowy papież

    Razem z kardynałami zebranymi na konklawe w Watykanie, módlmy się w intencji wyboru 267 następcy św. Piotra. Prośmy Ducha Świętego, aby był nim papież, który odważnie będzie podążał za Bogiem i prowadził wspólnotę Kościoła drogami Ewangelii.

    „Niech będzie Twoim głosem skierowanym do Kościoła i świata”.

    VATICAN MEDIA

    ***

    Modlitwa o wybór nowego papieża:

    Niech Matka Boża towarzyszy tej wspólnej modlitwie swoim macierzyńskim wstawiennictwem.

    Panie Jezu Chryste, Ty zbudowałeś swój Kościół na fundamencie Apostołów, a spośród nich wybrałeś Piotra i ustanowiłeś go pasterzem Twojej owczarni, aby umacniał siostry i braci w wierze.

    Ześlij Twojego Ducha i umocnij wspólnotę Kościoła w tym czasie tak ważnym dla jego przyszłości. Niech Twój Duch towarzyszy kardynałom, którzy zebrani na konklawe wybiorą kolejnego następcę św. Piotra. Niech obdarzy ich darem rozeznania i mądrości.

    Panie Jezu Chryste, trwając na modlitwie w oczekiwaniu na wybór nowego papieża prosimy Cię: aby wybrany papież odważnie podążał za Tobą i prowadził wspólnotę Kościoła drogami Ewangelii. Niech będzie Twoim głosem skierowanym do Kościoła i świata.

    Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.

    Święta Maryjo, Matko Kościoła, módl się za nami.
    Święty Józefie, Opiekunie Kościoła, módl się za nami.
    Święci Piotrze i Pawle, módlcie się za nami.

    ***

    Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski

    sobota, 3 maja 2025

    Kościół św. Piotra – godz. 18.00 – Msza św.

    Przed Mszą św. od godziny 17.00 – możliwość spowiedzi św.

    Po Mszy św. – nabożeństwo wynagradzające z racji Pierwszej Soboty Miesiąca

    ***

    Pasjonująca historia naszej Ojczyzny związana z Najświętszą Maryją Panną, Królową Korony Polskiej

    Kościół w Polsce 3 maja obchodzi uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, która została ustanowiona przez papieża Benedykta XV w 1920 r. na prośbę biskupów polskich po odzyskaniu niepodległości. Uroczystość ta – głęboko zakorzeniona w naszej historii – nawiązuje do Ślubów Lwowskich króla Jana Kazimierza z 1656 r., Konstytucji 3 maja oraz oddania Polski pod opiekę Maryi po uzyskaniu niepodległości.

    fot.  Karol Porwich/Tygodnik Niedziela

    ***

    Geneza, śluby lwowskie króla Jana Kazimierza

    Już w średniowieczu w na naszych ziemiach żywy był silny kult maryjny, a Matka Boża była traktowana jako szczególna opiekunka Królestwa Polskiego. Jan Długosz nazwał Maryję „Panią świata i naszą”, a maryjna pieśń Bogurodzica od XV wieku pełniła rolę nieoficjalnego hymnu państwowego.

    Mało kto wie, że po raz pierwszy Maryja została nazwana wprost Królową Polski w trakcie objawień jakich doświadczył w Neapolu włoski jezuita ojciec Juliusz Mancinelli 14 sierpnia 1608 r. Miał on objawienie, podczas którego Maryja poleciła mu, aby nazwał ją Królową Polski: „A czemu mnie Królową Polski nie zowiesz? Ja to Królestwo wielce umiłowałam i wielkie rzeczy dlań zamierzam, ponieważ osobliwą miłością ku Mnie pałają jego synowie”.

    Treść tych objawień rozpowszechnił na ziemiach Rzeczypospolitej książę Albrecht Radził, Wielki Kanclerz Litewski.

    W czasie najazdu szwedzkiego, 1 kwietnia 1656 r. w katedrze lwowskiej, przed cudownym wizerunkiem Matki Bożej Łaskawej, król Jan Kazimierz złożył uroczyste śluby, zawierające formułę: „Ciebie za patronkę moją i za Królowę państw moich dzisiaj obieram”. W trakcie ślubowania zobowiązywał się szerzyć cześć Maryi, wystarać się u papieża o pozwolenie na obchodzenie Jej święta jako Królowej Korony Polskiej, a także zająć się losem chłopów i zaprowadzić w państwie sprawiedliwość społeczną.

    Autorem tekstu ślubów lwowskich był późniejszy męczennik św. Andrzej Bobola. Temu wiekopomnemu wydarzeniu towarzyszyło odśpiewanie litanii do Najświętszej Panny. Nuncjusz apostolski abp Pietro Vidoni, który przewodniczył uroczystej Mszy św. w katedrze lwowskiej, dodał do modlitwy wezwanie “Królowo Korony Polskiej, módl się za nami”, które zgromadzeni biskupi i senatorowie trzykrotnie powtórzyli. Po ślubowaniu władcy, w imieniu senatorów i szlachty, podobną rotę odczytał podkanclerz koronny biskup krakowski Andrzej Trzebnicki, a wszyscy obecni powtarzali słowa jego ślubowania.

    Jan Kazimierz nie mógł jednak dopełnić ślubów. Państwo opanowywał wówczas coraz większy chaos, a sam władca w niedługim czasie (1668 r.) zdecydował się abdykować i wyjechać za granicę. Szczególne związanie kultu Maryi, Królowej Korony Polskiej, z Jasną Górą nastąpiło 8 września 1717 r., kiedy to dokonano koronacji jasnogórskiego obrazu, co uznano za koronację Maryi na Królową Polski.

    Odnowienie ślubów w sytuacji narodowej niewoli

    W roku 1856 r. w Paryżu, nastąpiło odnowienie ślubów Jana Kazimierza przez jednego z twórców zgromadzenia zmartwychwstańców ks. Aleksandra Jełowickiego oraz krąg osób z nim związanych m. in. Adama Mickiewicza, którzy byli przekonani, że najwłaściwszą drogą do odzyskania niepodległości jest moralne odrodzenie polskiego społeczeństwa. Te idę propagowało później powstałe w tym kręgu zgromadzenie Księży Zmartwychwstańców, a silnie oddziaływała ona na ziemie pod zaborami i kształtujący się tam ruch zakonotwórczy.

    Kolejna aktualizacja ślubów Jana Kazimierza miała miejsce w 1904 roku. Dokonał tego św. Józef Bilczewski, ówczesny arcybiskup Lwowa, który zgromadził tam przedstawicieli wszystkich zaborów. Bilczewski wskazał po raz kolejny realizację ślubów Jana Kazimierza jako drogę do odzyskania niepodległości. Papież Pius X w 1908 r. zezwolił na wpisanie wezwania „Królowo Polski” na stałe do Litanii Loretańskiej. W tym samym roku ustanowił dla diecezji lwowskiej święto Królowej Polski.

    Ustanowienie ogólnopolskiego święta Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski

    Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. Episkopat Polski zwrócił się do Stolicy Apostolskiej o wprowadzenie święta dla Polski pod wezwaniem „Królowej Polski”. Papież Benedykt XV przychylił się do tej prośby 14 stycznia 1920 r. ustanawiając święto dla całej Polski.

    W obliczu zagrożenia nowym “potopem”, tym razem bolszewickim, w 1920 r. Polacy ponownie zwrócili się o pomoc Matki Bożej. Episkopat odwołał się do ślubów Jana Kazimierza, szukając umocnienia narodu na Jasnej Górze, wzywając wiernych do zachowania nadziei i postawy na wzór ojca Augusta Kordeckiego. Niedługo później, 15 sierpnia, polska armia odniosła zwycięstwo nad bolszewikami, zwane „Cudem nad Wisłą”.

    Biskupi zaproponowali Ojcu świętemu dzień 3 maja, aby podkreślić nierozerwalną łączność tego święta z Sejmem Czteroletnim, a zwłaszcza z uchwaloną 3 maja 1791 pierwszą polską Konstytucją. W 1925 Pius XI rozszerzył święto NMP Królowej Polski na wszystkie diecezje w Polsce a jako datę jego obchodów wyznaczył 3 maja.

    Śluby Jasnogórskie zainicjowane przez kard. Hlonda

    Gorącym orędownikiem odnowienia ślubów narodu polskiego był prymas August Hlond. W 1936 roku na Jasnej Górze, przybyła tam w licznie 100 tys. osób młodzież akademicka, złożyła ślubowanie, w którym wybrała Matkę Bożą na swoją patronkę, zobowiązując się kształtować życie społeczne na wartościach religijno-narodowych, w duchu chrześcijańskim.

    Podczas wojny 31 października 1943 r. Pius XII dokonał poświęcenia całej rodziny ludzkiej Niepokalanemu Sercu Maryi.

    Po II wojnie światowej – z inicjatywy kard. Hlonda – 8 września 1946 roku milionowa rzesza wiernych, złożyła na Jasnej Górze Akt Ofiarowania Niepokalanemu Sercu Maryi, tym samym ponownie uaktualniając śluby Jana Kazimierza. Uroczystość ta nawiązywała również do aktu, którego w 1943 roku dokonał Pius XII.

    Nowa wersja ślubów opracowana przez internowanego Prymasa

    W 300. rocznicę królewskich ślubów Jana Kazimierza, nową ich wersję opracował internowany wówczas w Komańczy prymas Polski kard. Stefan Wyszyński. 26 sierpnia 1956 r. wierni na Jasnej Górze uroczyście ślubowali Maryi: “Przyrzekamy uczynić wszystko, co leży w naszej mocy, aby Polska była rzeczywistym królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod Twoje panowanie, w życiu naszym osobistym, rodzinnym, narodowym i społecznym”. Przyrzekali “wszczepiać w umysły i serca dzieci ducha Ewangelii”, strzec chrześcijańskich obyczajów, wychować młode pokolenie w wierności Chrystusowi, bronić je przed bezbożnictwem i zepsuciem”.

    Tekst ślubów odczytał biskup Michał Klepacz (pełniący w tym czasie obowiązki przewodniczącego Episkopatu). O osobie uwięzionego Prymasa przypominał pusty fotel, ustawiony przed ołtarzem.

    W 1957 r. z inicjatywy prymasa Wyszyńskiego rozpoczęła się “Wielka Nowenna” przygotowująca Kościół w Polsce do obchodów Millennium Chrztu Polski. Połączona została z peregrynacją cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej po wszystkich diecezjach i parafiach. Nawet “aresztowanie” obrazu przez SB nie wpłynęło na zastraszenie społeczeństwa.

    W 1962 r. papież Jan XXIII ogłosił Maryję Królową Polski i jej główną patronką, a święto NMP Królowej Polski stało się świętem I klasy we wszystkich diecezjach polskich. W 1969 Paweł VI na prośbę prymasa Wyszyńskiego podniósł święto do rangi uroczystości.

    Podczas jasnogórskich obchodów Millennium chrztu Polski 3 maja 1966 r. cały polski Episkopat w obecności kilkuset tysięcy pielgrzymów dokonał uroczystego ślubowania NMP. W uroczystościach milenijnych pragnął uczestniczyć papież Paweł VI, na to jednak nie zgodziły się komunistyczne władze. Dopiero Jan Paweł II, mógł jako pierwszy w historii papież przybyć na Jasną Górę.

    Zawierzenie Jana Pawła II

    3 i 4 czerwca 1979 r. Jan Paweł II dokonał aktu zawierzenia Pani Jasnogórskiej: “… Zawierzam Ci, o Matko Kościoła, wszystkie sprawy tego Kościoła, całą jego misję i całą jego służbę w perspektywie kończącego się drugiego tysiąclecia dziejów chrześcijaństwa na ziemi”.

    W 1982 r. Kościół obchodził 600-lecie obecności Cudownego Obrazu na Jasnej Górze. Zwieńczeniem kilkuletnich przygotowań do tego jubileuszu była kolejna obecność w Częstochowie Jana Pawła II, który przewodniczył obchodom 18 i 19 czerwca 1983 r.

    Biskupi polscy opracowali również w 1990 r. “Drugą Wielką Nowennę”, która miała za zadanie przygotować Kościół w Polsce na kolejne tysiąclecie chrześcijaństwa.

    Od 1992 r. (tak, jak w okresie międzywojennym) dzień ten jest świętem narodowym Polski – dla upamiętnienia zarówno uchwalenia Konstytucji w r. 1791, jak i święta Królowej Polski.

    Akt zawierzenia z okazji 1050-lecia chrztu Polski

    Nowego Aktu Zawierzenia Narodu Polskiego Matce Bożej – z okazji rocznicy 1050-lecia chrztu Polski – dokonał 3 maja 2016 r. obecny przewodniczący KEP – abp Stanisław Gądecki.

    Poważnym współczesnym problemem – podkreślał – jest wypaczone pojęcie wolności, gdyż dla wielu współczesnych “wolność staje się wręcz religią”, skutkującą tym, że “wywyższa się człowieka kosztem Boga i liczy się tylko nieskrępowana wolność poszczególnych jednostek”.

    Drugim nowym problemem – jak stwierdził – jest dzisiaj odniesienie do prawa Bożego, z czego – w przeciwieństwie do twórców Konstytucji 3 Maja – dzisiejsi prawodawcy rezygnują.

    Trzecim aktualnym problemem – zdaniem przewodniczącego KEP – jest kształt obecnego polskiego patriotyzmu. “Autentyczny patriotyzm nie zna nienawiści do nikogo (…) trzeba bezwzględnie unikać ryzyka tego, ażeby ta niezbywalna funkcja narodu nie wyrodziła się w nacjonalizm” – wyjaśniał.

    Ponowne zawierzenie w „dzisiejszym trudnym doświadczeniu”

    Abp Stanisław Gądecki w 2020 r. dokonał w uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, kolejnego zawierzenia Polski Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Matce Bożej Królowej Polski. Służył temu specjalny akt zawierzenia, nawiązujący do 100-lecia urodzin św. Jana Pawła II, przyszłej beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego, jak również stulecia ocalenia Polski w Bitwie Warszawskiej.

    „Wraz z Maryją, Bogurodzicą Dziewicą, Królową Polski i Świętymi Patronami, błagamy o ratunek dla naszej Ojczyzny w jej dzisiejszym trudnym doświadczeniu. (…) Zawierzamy Tobie naszą Ojczyznę i Naród, wszystkich Polaków żyjących w Ojczyźnie i na obczyźnie. Tobie zawierzamy całe nasze życie, wszystkie nasze radości i cierpienia, wszystko czym jesteśmy i co posiadamy, całą naszą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość” – modlił się przewodniczący polskiego Episkopatu na Jasnej Górze.

    Marcin Przeciszewski/Jasna Gora (KAI)Tygodnik Niedziela

    ***

     

    kościół św. Piotra

    Partick, 46 Hyndland Street , Glasgow, G11 5PS

    Niedziela 13/12 Msza św. g. 14:00 kościół św. Piotra (St Peters) Glasgow

    ***

    W każdy piątek jest Adoracja Najświętszego Sakramentu od godz. 18.00

    W czasie Adoracji jest możliwość przystąpienia do sakramentu spowiedzi.

    Msza św. wynagradzająca za grzechy nasze i całego świata odprawiana jest o godz. 19.00

    W trzeci piątek miesiąca sprzątamy kościół św. Piotra od godz. 17.00. Chętni bardzo mile widziani

    W każdą sobotę o godz. 18.00 jest Msza św. wigilijna z niedzieli

    Możliwość spowiedzi jest od godz. 17.00

    ***

    W pierwsze soboty miesiąca po Mszy św. jest Nabożeństwo Pięciu Sobót Wynagradzających za zniewagi i bluźnierstwa przeciwko Najświętszej Matce Bożej

    ***

    W drugie soboty miesiąca po Mszy św. modlimy się Koronką do Serca Boleściwej Matki – Serca przebitego siedmiokrotnie mieczem boleści.

    ***

    W trzecie soboty miesiąca po Mszy św. modlimy się na różańcu o pokój na świecie.

    ***

    W każdą Niedzielę Msza św. jest o godz. 14.00

    Przed Mszą św. jest Adoracja Najświętszego Sakramentu.

    W tym czasie jest także możliwość przystąpienia do sakramentu spowiedzi od godz. 13.30


    Od września trwają prace renowacyjne kościoła św. Piotra. Dlatego w piątki Adoracja, spowiedź św. i Msza św. na czas remontu są w sali parafialnej. Natomiast w soboty i w niedziele Msze św. są w kościele.

    ***


    Kaplica izba Jezusa Miłosiernego

    4 Park Grove Terrace, Glasgow G3 7SD

    This image has an empty alt attribute; its file name is image-2-e1673870873179-1024x683.png

    ***

    W każdy pierwszy czwartek miesiąca jest Msza św. o godz. 19.00

    Po Mszy św. jest Godzina Święta

    ***

    Naczynia połączone

    Pierwsze czwartki, pierwsze piątki, pierwsze soboty. Interesowni praktykują dla obietnic, gorliwi – z miłości. Podejmiesz wyzwanie?

    „Najświętsze  Serce Jezusa”,  obraz nieznanego  artysty z XIX wieku.
    ISTOCKPHOTO

    ***

    Sytuacja z utrudnionym dostępem do Mszy, także pierwszopiątkowej, w jakiej przed pięcioma laty postawiła nas pandemia, pokazuje, jak ważne są dla wielu katolików dni, w których okazujemy szczególną cześć Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny. W pierwsze piątki miesiąca liczba wiernych w kościołach jest wyższa niż w inne dni powszednie, a wielu jest takich, którzy podejmują tego dnia posty i inne czyny pokutne.

    Niedawno zmienił się sposób wyznaczania pierwszych dni miesiąca w kalendarzu kościelnym. Wcześniej obchodzono wszystkie trzy dni razem. Decydował pierwszy piątek. Jeśli ten dzień przypadł pierwszego dnia danego miesiąca, wtedy czwartek, choć kalendarzowo należał jeszcze do poprzedniego miesiąca, obchodziło się jako pierwszy. Jeżeli natomiast pierwszym dniem miesiąca była sobota, wówczas jako pierwszą sobotę w Kościele obchodziło się tę, która przypadała za tydzień – po pierwszym piątku. Niedawno zostało to uproszczone. Pierwsze czwartek, piątek i sobotę obchodzi się teraz wtedy, kiedy faktycznie są pierwsze w kalendarzu na dany miesiąc. Sposób liczenia dni to jednak kwestia drugorzędna. Istotne jest nastawienie serca i intencja, z jaką podejmuje się te praktyki.

    Jak ciąża

    Skąd te praktyki się wzięły? – Za pierwszymi piątkami stoi żądanie Pana Jezusa z objawień św. Małgorzaty Alacoque. Jeśli chodzi o nabożeństwo pięciu pierwszych sobót miesiąca, to stoi za nimi tradycja fatimska. Natomiast wcześniejsza tradycja bardziej była związana z kultem Niepokalanego Serca Maryi, który nawiązywał do kultu Serca Jezusa – mówi ks. prof. Marek Chmielewski. Dodaje, że praktyki pierwszego czwartku, piątku i soboty miesiąca nie mają charakteru obowiązkowego, lecz należą raczej do sfery pobożności. – O ile liturgia jest obowiązkowa, bo to jest kult Kościoła, o tyle jeśli chodzi o formy pobożności, to takiego obowiązku w sensie prawnym nie ma. Natomiast ze względów formacyjnych te formy się szanuje – zauważa.

    Szczególnie popularne jest wśród wiernych nabożeństwo dziewięciu pierwszych piątków miesiąca. Dlaczego ma to być akurat dziewięć piątków, czyli de facto dziewięć miesięcy?

    – Dlatego, że dziewięć miesięcy to analogia do czasu, jakiego potrzebuje dziecko rozwijające się w łonie matki, aby się urodzić. Przez praktykę dziewięciu pierwszych piątków ma się narodzić nowy człowiek, który żyje sakramentami. Jeśli dobrze wczytamy się w objawienia, których Pan Jezus udzielił św. Małgorzacie, zauważymy, że one mają na celu właśnie to: wychowanie człowieka do regularnego życia sakramentalnego – wskazuje teolog.

    Zwraca uwagę na fakt, że od uchwały IV Soboru Laterańskiego w 1215 roku katolik ma obowiązek spowiedzi i Komunii raz w roku, szczególnie w okresie wielkanocnym. Na tamte czasy było to wymaganie wysokie, jeśli weźmie się pod uwagę istniejącą wtedy sieć kościołów. Z czasem jednak ulegało to zmianom i już na przykład w XVII wieku duszpasterstwo oraz dostępność kościołów wyglądały całkiem inaczej. Wówczas traktowanie pobożności na zasadzie „raz w roku” wymagało zdynamizowania. I taka pomoc przyszła. Pierwszopiątkowe praktyki i związane z nimi obietnice Jezusa znacznie ożywiły życie duchowe katolików.

    Sama św. Małgorzata Maria Alacoque w jednym z listów napisała, że kult Najświętszego Serca „ma na celu odnowienie w duszach skutków Odkupienia”. To jest zasadniczy cel tego nabożeństwa.

    Chodzi o cel

    Wraz z nową formą pobożności pojawiły się także jej wypaczenia, polegające na magicznym traktowaniu praktyk pierwszopiątkowych (a także pierwszosobotnich), czyli wykonywaniu ich na zasadzie „zaliczenia”: przyjść, odprawić spowiedź, Komunię, najlepiej wszystko w sam pierwszy piątek. Towarzyszy temu oczekiwanie, że gdy wypełnię praktykę, Pan Bóg musi mi zagwarantować zbawienie. Taki „handel wymienny”.

    Ksiądz Marek Chmielewski, przestrzegając przed taką postawą, podkreśla ważność odpowiedniego przygotowania do spełniania warunków nabożeństwa. – Jest dobrą intuicją duszpasterską, że dzieci pierwszokomunijne przynajmniej przez pierwszy rok odprawiają dziewięć pierwszych piątków. Nie powinno tam jednak chodzić o uzyskanie nieco magicznie traktowanego „biletu do nieba”. Obietnica mówi przede wszystkim, że człowiek nie umrze bez szansy pojednania z Bogiem, ale to samo przez się nie jest gwarancją zbawienia. Chodzi o to, żeby tego młodego człowieka wychować w życiu sakramentalnym nie tylko co do ilości wypełnionych praktyk. On ma się nauczyć, jak się spowiadać: nie tylko w sposób faktograficzny, ale analityczny; ma się nauczyć życia eucharystycznego, adoracji. I to jest ważne – przekonuje. Przywołuje konkretny przykład prawidłowej formacji w tym zakresie.

    – W pierwszych latach kapłaństwa pracowałem w dużej parafii w Radomiu. Była tam siostra katechetka, która przez pół godziny odprawiała z dziećmi rachunek sumienia, zanim księża usiedli, żeby spowiadać je na pierwsze piątki. I widać było efekty. Dzieci były dobrze przygotowane, wiedziały, co mówią. Takie podejście jest bardzo ważne dla rozwoju duchowego. Jeśli tego nie ma, dochodzi do takich sytuacji, że dorosły człowiek spowiada się jak dziecko pierwszokomunijne. Tak więc praktyka pierwszych piątków miesiąca ma wielki potencjał duszpasterski, jeśli jest mądrze i dobrze sprawowana. I to jest jej zasadniczy cel. Chodzi przecież o wychowanie do miłości Boga, bliźniego i samego siebie – akcentuje kapłan.

    Wynagrodzenie

    Nabożeństwo do Serca Jezusowego jest kultem ekspiacyjnym, wynagradzającym. Podobnie jest z kultem Niepokalanego Serca Maryi Panny, w którym od czasu objawień fatimskich wzmocniony został element pokuty za grzechy. Maryja w Fatimie mówiła dzieciom, że wielu ludzi ginie na wieki, bo zbyt mało jest takich, którzy chcieliby się za nich modlić i ofiarować swoje cierpienia. Także tu istotny jest więc motyw wynagrodzenia.

    – Wynagrodzenie jest często traktowane na sposób ludzki: komuś zrobiłem przykrość, to teraz muszę przeprosić, żeby mu sprawić przyjemność. Samo wyrażenie „obrażać Boga” jest antropomorficzne, ale nie mamy innych narzędzi. Wyglądałoby na to, że przez nasze zgrzeszenie Pan Bóg coś traci i my musimy Mu to oddać, tak jak w ramach restytucji musimy oddać to, co ukradliśmy, bo w przeciwnym razie nie spełnimy warunku nawrócenia – mówi ks. Marek Chmielewski. Zauważa jednak, że to nie do końca tak. – Chodzi o to, że skoro Bóg jest miłością, to grzech jest zaprzeczeniem miłości. To jest przede wszystkim krzywda, jaką człowiek samemu sobie wyrządza przez odwrócenie się od miłości. I to nie miłości w znaczeniu uczuciowym, tylko rozumianym jako afirmacja osoby. Wynagrodzenie jest przede wszystkim odbudowaniem i wzmocnieniem w grzeszniku miłości. To wynagrodzenie staje się bardziej zrozumiałe, gdy patrzymy na nie przez wymiar Kościoła. Czasami mówimy, że Kościół jako Mistyczne Ciało Chrystusa jest jak zespół naczyń połączonych. Jeżeli poziom spada w jednym naczyniu, to spada we wszystkich. Mistyczne Ciało doznaje uszczerbku przez cudzy grzech. Wierni mający tę świadomość tym bardziej chcą okazać miłość Bogu i bliźniemu, aby ten brak, jaki Kościół cierpi, został wyrównany. A więc nie tyle Pan Bóg cierpi szkody (jest przecież bytem absolutnym), ile Kościół ponosi duchowe straty. I gorliwi chcą naprawić to, co inni zepsuli. To jest wyraz odpowiedzialności za zbawienie innych i za życie Kościoła – podkreśla teolog.

    Czwartki

    Tradycja pierwszych czwartków jest późniejsza niż piątków i sobót. – Nie można ich traktować na równi z pierwszymi piątkami – zauważa ks. prof. Chmielewski. Dodaje, że trudno wskazać początek tej tradycji. Prawdopodobnie wiąże się z orędziami na Światowe Dni Powołań, które zapoczątkował św. Paweł VI. – Tam, jak się zdaje, jest początek tej praktyki: zaproszenie do szczególnej modlitwy w pierwsze czwartki o powołania, głównie kapłańskie – mówi. Zauważa, że zwyczajowo modlimy się o powołania, ale rzadko akcentuje się modlitwę za powołanych. O to, żeby byli wierni powołaniu – a to jest przecież istota.

    Franciszek Kucharczak/Gość Niedzielny


    W każdą trzecią sobotę miesiąca jest spotkanie Biblijne na temat: kobiety w Piśmie Świętym. Spotkanie rozpoczynamy o godz. 10.00 śpiewaniem Godzinek ku czci Najświętszej Maryi Panny a kończymy w południe modlitwą Anioł Pański.

    ***

    W czwartym tygodniu każdego miesiąca – z piątku na sobotę – jest całonocna Adoracja Najświętszego Sakramentu dla kobiet w kaplicy Sióstr Benedyktynek w Largs.

    Początek Adoracji rozpoczyna się modlitwą różańcową o godz. 21.00 a zakończenie Adoracji śpiewem Godzinek ku czci Najświętszej Maryi Panny i Mszą św. o brzasku dnia o godz. 5.00

    Benedictine Monastery, 5 Mackerston Place, Largs, Scotland

    ***

    Aby Matka Boża była coraz bardziej znana, miłowana i uwielbiana!

    „Różaniec Święty, to bardzo potężna broń.

    Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.

    (św. Josemaria Escriva do Balaguer)

    A rosary is used for prayers and meditations.
    fot.wiseGeek

    *****

    Intencja Żywego Różańca

    na miesiąc maj 2025

    Intencja papieska:

    *O możliwość pracy
    Módlmy się, aby dzięki pracy każda osoba mogła się spełniać, rodziny miały godne warunki życia, a społeczeństwa stawały się bardziej ludzkie.

    więcej informacji – Vaticannews.va: papieska intencja

    ***

    Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:

    * za naszych kapłanów, aby dobry Bóg umacniał ich w codziennej posłudze oraz o nowe powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego.  

    * “Boże, Ty w swojej opatrzności, chciałeś, aby Twój Kościół opierał się na błogosławionym Piotrze, którego postawiłeś nad innymi Apostołami, wejrzyj łaskawie, prosimy, na Papieża Leona XIV i spraw, aby ten, którego ustanowiłeś następcą Piotra, był dla Twojego ludu widzialnym źródłem i fundamentem jedności w wierze i komunii. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków.”(Mszał Rzymski)


    ***

    Intencja dodatkowa dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II), św. Moniki i bł. Pauliny Jaricot: 

    * Rozważając drogi zbawienia w Tajemnicach Różańca Świętego prosimy Bożą Matkę, aby wypraszała u Syna swego a Pana naszego Jezusa Chrystusa właściwe drogi życia dla naszych dzieci.

    ***

    Intencja dla małżonków w Róży bł. Kard. Stefana Wyszyńskiego:

    *Wysławiamy Boga w Trójcy Jedynego, że zostaliśmy stworzeni na Boże podobieństwo, aby stanowić wspólnotę życia i miłości. Żebyśmy mogli zawsze trwać razem i w radościach i trudach życia, dlatego prosimy Cię Miłosierny Boże o łaskę umacniania naszego małżeńskiego przymierza poprzez ciągłe ożywianie wzajemnej miłości.

    ***

    Od 1 maja 2025 modlimy się kolejnymi Tajemnicami Różańca Świętego i w intencjach wyznaczonych na ten miesiąc, które otrzymaliście na maila 30 kwietnia 1925 z adresu e-rozaniec@kosciol.org (jeśli ktoś z Was nie dostał maila na ten miesiąc, proszę o kontakt z Zelatorem Róży, albo na adres rozaniec@kosciolwszkocji.org)

    ________________________________________

    Obecnie mamy 20 Róż Żywego Różańca. Bardzo serdecznie zachęcamy chętnych, aby zechcieli dołączyć się do Żywego Różańca. Módlmy się też w tej intencji, aby dotąd nieprzekonani mogli się przekonać jak skuteczną i tym samym jak bardzo potrzebną jest dziś modlitwa różańcowa.

    ***

    Adobe Stock

    ***

    KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ przyjmujemy z należytym uszanowaniem do ust albo na rękę – wtedy CIAŁO PAŃSKIE spożywamy w obecności kapłana. Przyjmując KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ – na słowa kapłana: CIAŁO CHRYSTUSA – odpowiadamy: AMEN.

    ***

    Co oznacza nasze „Amen”, które wypowiadamy podczas Komunii św. przyjmując „Ciało Chrystusa”?

    Kapłanowi, który rozdając Eucharystię mówi tobie: „Ciało Chrystusa”, odpowiadasz: „Amen” – to znaczy uznajesz łaskę i zaangażowanie, jakie pociąga za sobą stanie się Ciałem Chrystusa. Gdy przyjmujesz bowiem Eucharystię, stajesz się Ciałem Chrystusa. To bardzo piękne! Komunia, jednocząc nas z Chrystusem, wyrywając z naszego egoizmu, otwiera nas i jednoczy ze wszystkimi, którzy są jedno w Nim. Oto cud Komunii Świętej: stajemy się Tym, Którego otrzymujemy!

    Benedykt XVI –Jan Paweł II - Wielki Tydzień 2004

    Benedykt XVI –Jan Paweł II – Wielki Tydzień 2004 

    ***

    “Ten kto MNIE spożywa, będzie żył przez MNIE” (J 6,57)

    „Wiara Kościoła jest istotową wiarą eucharystyczną, a więc sakramentalną, i karmi się ona w szczególny sposób przy stole Eucharystii”. (papież Benedykt XVI)

    ***

    Czekanie na Spotkanie. Post eucharystyczny – dlaczego, dla kogo i jak?

    Praktykę postu eucharystycznego wprowadził papież Marcin V w XV wieku. Obowiązywał od północy aż do przyjęcia Komunii. Obecne przepisy stanowią, że należy go zachować przynajmniej przez godzinę przed przyjęciem Komunii świętej.

    Każde dziecko komunijne wie, że godzinę przed przyjęciem Komunii św. należy powstrzymać się od jedzenia i picia. To tzw. post eucharystyczny. Zasadniczym celem tej praktyki jest okazanie szacunku Ciału Pańskiemu. Mówi o tym Katechizm Kościoła Katolickiego. „Aby przygotować się odpowiednio na przyjęcie sakramentu Eucharystii, wierni zachowają ustanowiony przez Kościół post. Postawa zewnętrzna (gesty, ubranie) powinna być wyrazem szacunku, powagi i radości tej chwili, w której Chrystus staje się naszym gościem” – czytamy (1387).

    Różnie z tym musiało bywać, skoro już św. Paweł upominał Koryntian: „Gdy się zbieracie, nie ma u was spożywania Wieczerzy Pańskiej. Każdy bowiem już wcześniej zabiera się do własnego jedzenia, i tak się zdarza, że jeden jest głodny, podczas gdy drugi nietrzeźwy. Czyż nie macie domów, aby tam jeść i pić? Czy chcecie znieważać Boże zgromadzenie i zawstydzać tych, którzy nic nie mają? Cóż wam powiem? Czy będę was chwalił? Nie, za to was nie chwalę!” (1 Kor 11,20-22).

    Dalej apostoł przestrzega przed świętokradztwem: „Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije, nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije” (1 Kor 11,28-29).

    Tak stanowcze słowa zawsze pobudzały chrześcijan do szczególnej uważności w obchodzeniu się z postaciami eucharystycznymi.

    – Praktyka postu eucharystycznego pojawiła się w starożytności jako efekt rozwoju duchowości i być może także dyscypliny kościelnej. Starano się, aby przyjęcie Komunii jako pokarmu cielesno-duchowego nie było w pewnym sensie osłabione przez przyjęcie innego pokarmu. Taka dyscyplina sprawiła, że zanikły Msze wieczorne – wyjaśnia liturgista, ks. dr hab. Dominik Ostrowski.

    Wzmianki o praktykach, które można określić jako post eucharystyczny, znajdujemy m.in. u św. Augustyna, który pisał: „Eucharystię świętą przyjmuje się zawsze na czczo i taki zwyczaj zachowany jest na całym świecie”. Święty stwierdzał: „Podobało się Duchowi Świętemu, by na wyrażenie czci dla tak wzniosłego Sakramentu najpierw do ust chrześcijan wchodziło Ciało Pańskie, wpierw przed innym pokarmem”.

    W średniowieczu nie zajmowano się zbytnio kwestią postu eucharystycznego, ponieważ wierni bardzo rzadko przystępowali do Komunii, ograniczając się do spoglądania na Hostię podczas Mszy lub przyjmowania Komunii duchowej. Dopiero w XV wieku upowszechniła się praktyka zachowywania postu od północy aż do momentu przyjęcia Komunii. – Praktykę postu eucharystycznego wprowadził dla całego Kościoła papież Marcin V w XV wieku; od tego czasu post ten wymagał bycia na czczo od północy aż do przyjęcia Komunii – podkreśla duchowny.

    Wielkie zmiany

    Post eucharystyczny w takiej formie funkcjonował w Kościele przez wieki. Zmiana nastąpiła dopiero w XX wieku, wraz z rozwojem praktyki częstego przystępowania do stołu Pańskiego. W 1953 roku Pius XII skrócił post eucharystyczny do trzech godzin przed przyjęciem Komunii Świętej i orzekł, że wypicie wody nie łamie tego postu. Zezwolił też chorym na przyjmowanie bez ograniczenia czasu przed przyjęciem Komunii Świętej napoju niealkoholowego i lekarstwa, zarówno płynnego, jak i stałego. Zaznaczył także, że osoby przyjmujące Wiatyk w niebezpieczeństwie śmierci nie są związane żadnym prawem postu.

    W ustanawiającym zmianę dokumencie Christus Dominus papież przypomniał, że post eucharystyczny „służy nie tylko do okazania należnej czci Boskiemu Zbawicielowi, ale przyczynia się także do rozwoju pobożności, może powiększyć również owoce świętości, do których zdobywania przy pomocy łaski Bożej nas tak bardzo zachęca sam Chrystus, źródło świętości i jej twórca”. Dzięki zmianie wprowadzonej przez Piusa XII po wielu wiekach zaczęto odprawiać Msze św. wieczorne.

    Dalsze złagodzenie postu eucharystycznego wprowadził Paweł VI w roku 1964, skracając go do jednej godziny przed przyjęciem Komunii. Ten sam papież w 1973 roku w instrukcji Immensae caritatis określił post eucharystyczny trwający „mniej więcej piętnaście minut” dla osób chorych i starszych, przebywających w szpitalach lub domach, a także dla ich opiekunów, pragnących razem z nimi przystąpić do Komunii Świętej.

    Obecnie obowiązujące prawo kanoniczne znosi post eucharystyczny dla chorych i osób w podeszłym wieku. „Osoby w podeszłym wieku lub złożone jakąś chorobą, jak również ci, którzy się nimi opiekują, mogą przyjąć Najświętszą Eucharystię, chociażby coś spożyli w ciągu godziny poprzedzającej” – czytamy w Kodeksie Prawa Kanonicznego (kan. 919 § 3). Kodeks stanowi także, że z zachowania postu eucharystycznego są zwolnieni kapłani, którzy danego dnia po odprawieniu jednej Mszy muszą celebrować drugą albo trzecią. W takim wypadku po pierwszej lub po drugiej Mszy Świętej mogą spożywać posiłki, nawet jeśli przed przyjęciem Komunii Świętej nie zachodziłaby przerwa jednej godziny (kan. 919 § 2 KPK). – Przyjmuje się, że zwolnienie kapłana z postu eucharystycznego przed kolejną Mszą ma na celu dobro wiernych, którzy nie powinni być pozbawieni Eucharystii z powodu kolejnego godzinnego postu kapłana – podkreśla ks. Dominik Ostrowski. Zaznacza, że przyjęcie przez kapłana Komunii na Mszy Świętej jest koniecznością, dlatego konieczność sprawowania dwóch Mszy nie może stać w sprzeczności z prawem o Komunii kapłana. – On przez swoje kapłaństwo urzędowe umożliwia wiernym skorzystanie z Mszy Świętej, z Komunii. Dlatego jego zwalnia się z obowiązku postu, który ma drugorzędne znaczenie wobec samej Eucharystii i ma jej służyć – wyjaśnia.

    A co jeśli…

    Obecne przepisy prawa kanonicznego, stanowiące, że post eucharystyczny należy zachować przynajmniej przez godzinę przed przyjęciem Komunii (kan. 919 § 1 KPK), oznaczają, że godzina to niezbędne minimum. Zawiera się w tym natomiast sugestia, iż w miarę możliwości można wydłużyć ten czas. Co jednak robić w sytuacji, gdy ktoś przez nieuwagę zjadł coś i jego post eucharystyczny będzie za krótki? Albo jak się zachować, gdy ten problem powstaje wskutek niespodziewanego przyśpieszenia godziny Mszy Świętej?

    – Wszystkie przepisy prawa kościelnego są podporządkowane celowi głównemu, jakim jest zbawienie dusz, a zatem trzeba zawsze uważać, aby przez dosłowne przestrzeganie zapisu nie zaszkodzić temu, co ten przepis chroni. Jeśli przyjmujemy, że celem postu jest odpowiednie duchowe przygotowanie do przyjęcia Komunii Świętej, to w sytuacji, gdy nie mamy dokładnie 60 minut postu, należy ocenić, czy brakujące 5 minut „robi różnicę”. Moim zdaniem lepiej jest być posłusznym Kościołowi i powstrzymać się od Komunii, jeśli nie minęła godzina, bo Bogu podoba się nasze posłuszeństwo, a brak możliwości przystąpienia do Komunii nie jest z definicji szkodą, raczej jest to swoista chwilowa utrata przywileju i nie przynosi ona zagrożenia duchowego, wręcz przeciwnie, może pogłębić w nas szacunek do Eucharystii, a także być swoistą nauką, żeby nie powiedzieć nauczką. Moglibyśmy się zastanawiać, czy mamy prawo „zerwać kłosy w szabat”, jak apostołowie, ale tu są potrzebne duża dojrzałość i mądra wolność, ponieważ jeśli można samemu skrócić post o 5 minut, to dlaczego nie o 25? – wskazuje liturgista. – Jeśli dojrzała osoba zinterpretuje, że kilka minut nie robi różnicy i nie uczyni z tego narzędzia do nadużyć, to nie zdziwię się, jeżeli także autorytet duchowny ją usprawiedliwi. Ks. Krzysztof Grzywocz tłumaczył, że potrzeba dużej mądrości i dojrzałości, aby wiedzieć, kiedy „zerwać kłosy”. Wskazywał też na niebezpieczeństwo zaburzeń i skrupułów, zwłaszcza u osób osamotnionych i bez relacji, które bezpiecznie czują się tylko w ogrodzeniu przepisów. Odnowiona liturgia i prawo dają dużo przestrzeni do samodzielnych decyzji i oczekują pewnej dojrzałości – zauważa kapłan. Jako przykład wskazuje zapis o obmyciu palców przez kapłana, jeśli pozostały na nich partykuły (czyli cząstki Ciała Chrystusa); dawniej należało obmyć palce zawsze.

    Co po Komunii?

    Nieraz wierni zadają sobie pytanie, czy po przyjęciu Ciała Pańskiego należy zachować jakiś odstęp czasowy przed zjedzeniem posiłku. Problem taki może występować na przykład w szpitalu, gdzie chory po przyjęciu Komunii mógłby od razu coś zjeść lub popić kawą. Kapelani apelują tu zazwyczaj do osobistego wyczucia osoby przyjmującej Komunię. – Nie spotkałem przepisu, który by tego zabraniał, chociaż słyszałem opinie, że istnieje pewien „bufor czasowy”, czasem określany na 15 minut; nie jest to jednak oficjalne prawo. Po przyjęciu Komunii Świętej i zakończeniu obrzędu można udać się od razu na posiłek, są przecież tzw. agapy przedłużające spotkanie wspólnoty – tłumaczy ks. Dominik Ostrowski. I dodaje: – Na pewno jednak warto przypomnieć, że po Komunii Kościół przez wieki odmawiał modlitwy dziękczynne, a więc istnieje powód, aby odczekać chwilę z kolejnym posiłkiem.

    Franciszek Kucharczak/Gość Niedzielny

  • Matka Boża i święci Pańscy – maj 2025

    1 listopada – Uroczystość Wszystkich Świętych

    Wszyscy wierni, wyposażeni w tyle tak wielkich środków zbawienia, we wszystkich sytuacjach życiowych i w każdym stanie powołani są przez Pana, każdy na swojej drodze do doskonałej świętości.

    z Konstytucji o Kościele (Sobór Watykański II)

    Kościół nieustannie podaje nam wciąż nowe osoby, które w swoim życiu w sposób doskonały współpracowały z Bożą łaską i dziś oglądają już Boga twarzą w twarz. To są nasi błogosławieni, którzy nieustannie przed Bożym Obliczem orędują za nami i są wzorem dla nas szukającym swojej drogi prowadzącej do Boga.

    Jakże piękne i pełne pociechy jest świętych obcowanie! Jest to rzeczywistość, która nadaje inny wymiar całemu naszemu życiu. Nigdy nie jesteśmy sami! Należymy do duchowego «towarzystwa», w którym panuje głęboka solidarność: dobro każdego przynosi korzyść wszystkim i odwrotnie, wspólne szczęście promieniuje na jednostki.

    Każdy powinien mieć jakiegoś Świętego, z którym pozostawałby w bardzo zażyłej relacji, aby odczuwać jego bliskość przez modlitwę i wstawiennictwo, ale także, aby go naśladować. Chciałbym zaprosić was, abyście bardziej poznawali Świętych, rozpoczynając od tego, którego imię nosicie, czytając ich życiorysy i pisma. Bądźcie pewni, że staną się oni dobrymi przewodnikami, abyście jeszcze bardziej kochali Pana oraz będą cenną pomocą dla wzrostu ludzkiego i chrześcijańskiego.

    papież Benedykt XVI


    “Wszyscy Święci” Fra Angelico, XV w./wikimedia commons


    O co chodzi w kulcie świętych?

    Po co nam święci? Po co się do nich modlić? Czy sam Pan Jezus nam nie wystarcza? Tego typu pytania pojawiają się nieraz w dyskusjach. Żeby dać na nie jakąś sensowną odpowiedź, trzeba jednak zacząć nie od świętych, ale od Kościoła – i jego miejsca w naszym przeżywaniu wiary.

    Większość z nas zgodzi się pewnie, że wiara jest czymś do głębi osobistym – jej siedliskiem jest serce, w które nie ma wglądu nikt poza Bogiem i nami. Marcin Luter, próbując ująć ten osobisty charakter wiary, w jednym z kazań powiedział kiedyś, że „wierzyć może tylko każdy sam, tak jak umrzeć może każdy sam”. Wiara jest jak moment odejścia z tego świata: stoję w niej sam wobec Tajemnicy Boga, jak umierający stoi sam wobec otchłani śmierci – i nikt mnie w tym nie zastąpi. Brzmi dramatycznie? Na szczęście nie jest to katolicka wizja wiary, choć może niejeden i niejedna z nas tak właśnie swoją wiarę przeżywa.

    Wiara, choć ma swój wymiar osobisty i nieprzekazywalny, nie rozwija się bowiem w izolacji. W momencie gdy przyjmę chrzest i uwierzę, automatycznie zostaję włączony w sieć relacji, które łączą wszystkich wierzących. Ta sieć relacji to Kościół. Moje odniesienie do Boga nigdy nie jest więc tylko moje – w Katechizmie czytamy, że „nikt nie może wierzyć sam, tak jak nikt nie może żyć sam” (KKK 166). Podobnie jak w codziennym życiu, również w dziedzinie wiary wzajemnie od siebie zależymy, możemy sobie pomagać, troszczyć się o siebie, a w chwilach słabości być dla siebie nawzajem oparciem. Kiedy Kościół zachęca do modlitwy za wstawiennictwem świętych, mówi po prostu, że ta wzajemna pomoc i wymiana darów obejmuje nie tylko tych członków Kościoła, którzy aktualnie żyją na tym świecie, ale także tych, którzy żyją już na wieki w Bogu. Ci ostatni, będąc teraz bliżej Boga, zamiast o nas zapomnieć i zająć się wyłącznie przeżywaniem swojego szczęścia, tym bardziej o nas pamiętają i tym skuteczniej mogą nas wspierać na naszej drodze wiary.

    „Żywe kamienie”

    Na czym jednak miałoby polegać to wsparcie? Jeśli to Chrystus wysłużył nam zbawienie, to po co nam jeszcze jacyś inni, ludzcy pomocnicy? Czy, szukając ich, przypadkiem Go nie obrażamy? W odpowiedzi na to pytanie znowu pomoże nam odwołanie do naszego potocznego doświadczenia. Być może ciesząc się ze swojego sukcesu (np. na jakimś konkursie albo na zawodach sportowych) zastanawiałeś się, czy to nie jest pycha – przypisywać sobie sukces, podczas gdy powinieneś raczej podziękować Jezusowi? Bo jeśli to Twoja zasługa, to może w ten sposób odbierasz zasługę Temu, od którego wszystko otrzymujesz? Otóż nic z tych rzeczy. Pan Jezus nie patrzy na ludzi jak na swoich konkurentów. Nie jest jak nadopiekuńczy rodzic, który chce wszystko robić za dziecko, skrycie chełpiąc się, że wszystko to jego zasługa. Jest raczej jak rodzic mądry, który cieszy się, kiedy dziecko zrobi coś samodzielnie (choćby nie było to w sensie ścisłym konieczne) i wie, że w żaden sposób nie traci przez to zasługi – to w końcu on dał dziecku życie i umożliwił jego rozwój.

    Podobnie jest z naszym szukaniem wsparcia u świętych. To prawda, że wsparcie to całkowicie zależy od samego Jezusa, Jedynego Pośrednika między Bogiem a ludźmi (por. 1 Tm 2,5). Zamiast jednak zazdrośnie strzec swojej wyłączności, cieszy się On, gdy może włączyć w zbawcze działanie względem nas także tych naszych braci, którzy już doszli do celu. Chrystus buduje swój Kościół nie z martwych kamieni, które mogą się jedynie biernie poddawać Jego wszechmocy, ale z „żywych kamieni” (por. 1 P 2,5), obdarzonych wolnością i powołanych do aktywnego udziału w dziele zbawienia. Święci są takimi „żywymi kamieniami” w sensie o wiele doskonalszym niż my, stąd też skuteczność wsparcia, które możemy od nich otrzymać.

    Poszukiwanie inspiracji

    Ks. Janusz St. Pasierb zauważył kiedyś, że święci są tak bardzo niepodobni do siebie nawzajem, a jednocześnie wszyscy tak bardzo podobni do Pana Jezusa. Jesteśmy powołani przede wszystkim do tego, żeby naśladować samego Jezusa, ale to naśladowanie może się dokonać na tyle różnych sposobów, ile jest różnych charakterów, temperamentów i konkretnych powołań. Wielobarwny tłum świętych pokazuje nam, że w świętości nie ma nic z mechanicznego powielania i że nawet największy oryginał może znaleźć drogę do Boga, pozostając sobą. To dlatego, oprócz praktykowania modlitwy za wstawiennictwem świętych, warto ich poznawać i szukać wśród nich inspiracji dla własnej drogi wiary.

    ks. Andrzej Persidok/Stacja7.pl


    Latria i dulia – dwa słowa, które wytłumaczą katolicki kult świętych

    Latria i dulia

    fot. Thoom / Shutterstock/Aleteia.pl

    ***

    Trochę szkoda, że te terminy: latria i dulia praktycznie nie pojawiają się w kazaniach i katechezie. Z ich pomocą łatwo wytłumaczyć, czym różni się kult Boga i modlitwa do Niego od czci oddawanej Maryi i innym świętym.

    (Nie) modlimy się do świętych!

    To często spotykany zarzut wobec katolików – że modlą się do Maryi i świętych jak do Boga. Można nawet czasem usłyszeć zarzuty o bałwochwalstwo i niestosowanie się do tego, co mówi Pismo Święte, zwłaszcza Stary Testament. Nawet sami katolicy nie zawsze potrafią jasno wytłumaczyć, czym się różni kult Boga od kultu świętych.

    Chyba każdy, kto się modli, zdaje sobie sprawę z tego, że tylko modlitwa do Boga jest modlitwą w ścisłym sensie – bo wtedy zwracam się do Tego, który mnie stworzył i odkupił, jest godny najwyższej czci i chwały, jest mi bliższy niż ja sama sobie, a w dodatku wszystko może. Natomiast kiedy mówię o modlitwie za wstawiennictwem jakiegoś świętego (czasem mówi się skrótowo: do świętego), używam słowa „modlitwa” poniekąd w cudzysłowie. Zwracanie się do świętego przypomina raczej pogawędkę z przyjacielem, który jest już w niebie, ma bezpośredni dostęp do Boga i dostał mi przez Niego dany jako towarzysz drogi i wsparcie.

    No właśnie – wszyscy to wiedzą, ale chyba mało kto potrafi to precyzyjnie wytłumaczyć. Co najwyżej powie – skądinąd słusznie – że te dwa rodzaje modlitwy i dwa rodzaje kultu to „coś innego”.

    Latria i dulia – dwie różne modlitwy

    Tymczasem mamy doskonałe narzędzie do wyjaśnienia tej kwestii: latria i dulia. Ten pierwszy termin stosujemy do określenia kultu Boga, a ten drugi – kultu świętych.

    Latria pochodzi od greckiego słowa latreia (λατρεία), które oznacza dosłownie „kult” lub „służbę”. W starożytnej Grecji słowo to odnosiło się do służby lub pracy wykonywanej przez najemników, ale w kontekście religijnym z czasem zaczęło oznaczać kult bóstw.

    W teologii chrześcijańskiej termin latria został przyjęty do opisania najwyższego rodzaju czci i uwielbienia, które należą się jedynie Bogu. Jest to wyraz oddania i czci w pełnym sensie, wyrażający się w takich praktykach, jak modlitwa, adoracja i ofiara. Latria jest wyrazem uznania wyłącznej transcendencji i boskości Boga.

    Od tego pochodzi wyraz idolatria: latria idoli, czyli bożków albo – w języku staropolskim – bałwanów. Inna nazwa idolatrii to bałwochwalstwo. Oznacza traktowanie jak Boga osób lub rzeczy, którym się to nie należy.

    Latria to cześć i adoracja oddawane Bogu

    Natomiast dulia pochodzi od greckiego słowa douleia (δουλεία), które oznacza „służbę” lub „niewolnictwo”. W katolickiej teologii dulia to szacunek i podziw dla świętych i aniołów jako sług Bożych. Oznacza jednak uznanie i respekt, a nie uwielbienie czy adorację.

    Nawet najpobożniejsza cześć dla świętych, nawet najdłużej trwająca nowenna, uczczenie relikwii świętego czy uroczyste powitanie jego obrazu w parafii nie jest tym samym co adoracja, np. adoracja Najświętszego Sakramentu.

    Dulia to szacunek i podziw dla świętych oddawane im ze względu na ich bliskość z Bogiem

    Szczególnym rodzajem dulii jest hiperdulia (dosłownie: wielka, szczególna dulia) – cześć oddawana Matce Bożej ze względu na Jej szczególną rolę w historii zbawienia.

    Joanna Operacz/Aleteia.pl

    ***

    10 maja

    Błogosławiony Iwan Merz

    Zobacz także:
      •  Błogosławiona Beatrycze d’Este, mniszka
      •  Święty Antonin z Florencji, biskup
      •  Święty Jan z Avili, prezbiter i doktor Kościoła
    Błogosławiony Iwan Merz

    Iwan przyszedł na świat w Banja Luce w dniu 16 grudnia 1896 roku. W rodzinie panował duch liberalizmu z przełomu wieków, nacechowany dystansem do religii i Kościoła. Szkołę średnią Iwan ukończył w rodzinnym mieście w 1914 roku. Po maturze przez trzy miesiące studiował na Akademii Wojskowej, a potem na uniwersytecie w Wiedniu. W marcu 1916 roku został wcielony do armii, a następnie wysłany na front włoski w trakcie I wojny światowej.
    Doświadczenia wojenne bardzo wyraźnie wpłynęły na jego życie. W dniu 5 lutego 1918 roku w swoim dzienniku notował: “Nigdy nie zapomnę o Bogu. Pragnę zawsze być z Nim zjednoczony. To byłoby straszne, gdyby ta wojna niczego mnie nie nauczyła. Muszę rozpocząć życie odnowione w duchu pogłębionego katolicyzmu. Oby tylko Pan zechciał mi pomóc, ponieważ człowiek nic nie może uczynić o własnych siłach”. Dokonał się przełom w jego życiu wewnętrznym; Iwan oddał się całkowicie na służbę Chrystusowi, składając ślub dozgonnej czystości.
    Po zakończeniu wojny kontynuował studia, najpierw w Wiedniu, a następnie w Paryżu. W 1922 roku został nauczycielem języka i literatury francuskiej w arcybiskupim gimnazjum klasycznym w Zagrzebiu. W 1923 roku uzyskał stopień doktora na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Zagrzebskiego.

    Błogosławiony Iwan Merz
    Swój wolny czas Iwan całkowicie poświęcał wychowaniu młodzieży. Założył Związek Orła Chorwackiego, organizację, której przyświecała dewiza: Ofiara – Eucharystia – Apostolstwo. Był jednym z pionierów ruchu liturgicznego w Chorwacji. Z głębokim zaangażowaniem wprowadzał w swej ojczyźnie Akcję Katolicką. Wielu uważało go za jeden z filarów chorwackiego Kościoła. Zamierzał stworzyć świecki instytut, który poświęciłby się pogłębianiu wiary wśród prostych ludzi, ale tego planu nie udało mu się zrealizować. Z uczestnictwa we Mszy świętej czerpał zapał do prowadzenia apostolatu wśród młodzieży. Jego życie było ewangelicznym “biegiem ku świętości”.
    Cichy, pracowity apostoł codziennej służby zmarł 10 maja 1928 roku w Zagrzebiu. Ofiarował swoje życie za młodzież. Św. Jan Paweł II wprowadzając go do grona błogosławionych, podczas podróży apostolskiej do Bośni i Hercegowiny, powiedział w Banja Luce w dniu 22 czerwca 2003 roku: “Błyskotliwy młodzieniec potrafił pomnożyć bogate talenty naturalne, którymi był obdarzony, i odniósł liczne sukcesy ludzkie. O jego życiu można powiedzieć, że było udane. Jednak nie to jest powodem, dla którego zostaje on dziś wpisany w poczet błogosławionych. Tym, co go łączy z innymi błogosławionymi, jest jego sukces w oczach Boga. Wielkim pragnieniem całego jego życia było bowiem «nigdy nie zapominać o Bogu, zawsze pragnąć z Nim się zjednoczyć». W każdym swoim działaniu dążył do doskonałego poznania Jezusa Chrystusa i Jemu pozwalał się zdobyć”. Był człowiekiem żywej wiary, modlitwy i Eucharystii. Pozostawił cenny testament duchowy oraz bogatą spuściznę dzienników, artykułów i rozważań. Jest jednym z najwybitniejszych przedstawicieli Kościoła chorwackiego.

    Internetowa Liturgia Godzin/Czytelnia

    ***


    9 maja

    Święty Jerzy Preca, prezbiter

    Zobacz także:
      •  Święty Pachomiusz Starszy, pustelnik
      •  Święta Katarzyna Mammolini, dziewica
      •  Błogosławiony Alojzy Rabata, prezbiter
      •  Błogosławiony Jeremiasz z Wołoszczyzny, zakonnik
    Święty Jerzy Preca
    Jerzy Preca urodził się w roku 1880 w Valletcie na Malcie w wielodzietnej rodzinie. W 1888 r. jego rodzina przeniosła się do Hamrun, handlowego miasta położonego niedaleko Valletty. Tam w kościele parafialnym Jerzy Preca przyjął I komunię św. i sakrament bierzmowania. Po skończeniu liceum humanistycznego zaczął studiować na uniwersytecie teologię, aby zostać kapłanem. Już jako kleryk (w latach 1905-1906) organizował spotkania formacyjne dla młodzieży. W rok po święceniach kapłańskich w 1907 r. założył Towarzystwo Nauki Chrześcijańskiej dla młodych ludzi świeckich, którym po odpowiedniej formacji ascetyczno-teologicznej powierzał prowadzenie katechezy dzieci i dorosłych. Poza Maltą jest dziś ono obecne w Australii, Anglii, Albanii, Kenii, Sudanie i Peru. Organizację tę z czasem zaczęto nazywać “museum”. Do tej nazwy ks. Preca ułożył łaciński akrostych, który stał się hasłem Towarzystwa: Magister utinam sequatur Evangelium universus mundus – “Panie, spraw, aby cały świat podążał za Ewangelią”. W 1910 r. powstała żeńska gałąź Towarzystwa. Życie jego członków, którzy na co dzień pracowali zawodowo, znamionowała wielka dyscyplina; ubierali się skromnie, co kwadrans odmawiali krótką modlitwę, godzinę dziennie poświęcali na katechizowanie dzieci i dorosłych, a drugą godzinę na własną formację. Po przezwyciężeniu początkowych przeszkód i trudności, 12 kwietnia 1932 r. Towarzystwo zostało erygowane kanonicznie.
    Ks. Preca szerzył znajomość Pisma Świętego w przekładzie na język maltański. Był znanym kaznodzieją i spowiednikiem oraz wielkim czcicielem i apostołem miłości Boga objawionej w tajemnicy Wcielenia. Propagował różne formy pogłębionej pobożności. Trudne sprawy swego posługiwania zawierzał opiece Najświętszej Maryi Panny. 21 lipca 1918 r. wstąpił do Trzeciego Zakonu Karmelitańskiego i przyjął imię Franciszek. Zachęcał także wszystkich członków i podopiecznych M.U.S.E.U.M. do noszenia szkaplerza karmelitańskiego. Wielkim nabożeństwem otaczał Matkę Bożą Dobrej Rady.
    W roku 1957 członkom założonego przez siebie Towarzystwa zaproponował do prywatnego odmawiania 5 nowych tajemnic różańcowych, które nazwał “tajemnicami światła”. W 2002 r. tę nazwę i niemal niezmienione tematy tajemnic przejął św. Jan Paweł II, wprowadzając je w całym Kościele listem apostolskim Rosarium Virginis Mariae.
    Ks. Preca zmarł w opinii świętości w Santa Venera na Malcie 26 lipca 1962 r., mając 82 lata. Św. Jan Paweł II wyniósł go do chwały ołtarzy w roku 2001, przebywając na Malcie podczas swej podróży apostolskiej. 3 czerwca 2007 r. jego kanonizacji dokonał w Rzymie papież Benedykt XVI. Jerzy Preca jest pierwszym kanonizowanym Maltańczykiem.

    Internetowa Liturgia Godzin/Czytelnia

    ***


    8 maja

    Święty Stanisław, biskup i męczennik
    główny patron Polski

    Zobacz także:
      •  Święta Magdalena z Canossy, dziewica
      •  Święty Bonifacy IV, papież
      •  Święty Benedykt II, papież
    Święty Stanisław ze Szczepanowa
    Najdawniejszym i pierwszym źródłem do żywotu św. Stanisława są roczniki, czyli notatki według kolejności lat o najdawniejszych wydarzeniach, które za czasów arcybiskupa Arona (+ 1059) zostały przywiezione do Krakowa i które dalej uzupełniano, oraz Katalog biskupów krakowskich. W obu tych dokumentach znajdują się daty rządów św. Stanisława i wiadomość o translacji (przeniesieniu) jego ciała. O św. Stanisławie pisze pierwszy historyk polski, Anonim, zwany potocznie Gallem (ok. 1112), i – obszernie – bł. Wincenty Kadłubek (+ 1223), który jako biskup krakowski mógł mieć szersze informacje o swoim poprzedniku. Pierwszy, właściwy żywot św. Stanisława napisał dominikanin, Wincenty z Kielc, ok. 1240 roku. Żywot ten posłużył jako podstawa do kanonizacji męczennika.Stanisław urodził się w Szczepanowie prawdopodobnie około 1030 r. Podawane imiona rodziców: Wielisław i Małgorzata lub Bogna nie są pewne. Stanisław miał pochodzić z rodu Turzynów, mieszkających we wsi Raba i Szczepanów koło Bochni w ziemi krakowskiej. Wioska Szczepanów miała być własnością jego rodziny. Swoje pierwsze studia Stanisław odbył zapewne w domu rodzinnym, potem być może w Tyńcu w klasztorze benedyktyńskim. Nie jest wykluczone, że dalsze studia odbywał zgodnie z ówczesnym zwyczajem za granicą. Wskazuje się najczęściej na słynną wówczas szkołę katedralną w Leodium (Liege w Belgii) lub Paryż. Święcenia kapłańskie otrzymał ok. roku 1060.
    Biskup krakowski, Lambert Suła, mianował Stanisława kanonikiem katedry. Na zlecenie biskupa Stanisław założył, jak się przypuszcza, Rocznik krakowski, czyli rodzaj kroniki katedralnej, w której notował ważniejsze wydarzenia z życia diecezji. Po śmierci Lamberta (1070) Stanisław został wybrany jego następcą. Wybór ten zatwierdził papież Aleksander II. Konsekracja odbyła się jednak dopiero w roku 1072. Dwa lata przerwy wskazywałyby, że mogło chodzić w tym wypadku o jakieś przetargi, których okoliczności bliżej nie znamy.
    O samej działalności duszpasterskiej Stanisława wiemy niewiele. Dał się poznać jako pasterz gorliwy, ale i bezkompromisowy. Pewnym jest, że w swojej rodzinnej wiosce wystawił drewniany kościół pod wezwaniem św. Marii Magdaleny, który dotrwał do XVIII wieku. Dla biskupstwa nabył wieś Piotrawin na prawym brzegu Wisły. Jest bardzo prawdopodobne, że wygrał przed sądem książęcym spór o tę wieś ze spadkobiercami jej zmarłego właściciela. Opowieść o wskrzeszeniu Piotra jest legendą.
    Na pierwszym miejscu jednak największą zasługą Stanisława było to, że dzięki poparciu króla Bolesława Śmiałego, który go protegował na stolicę krakowską, udał się do papieża Grzegorza VII wyjednać wskrzeszenie metropolii gnieźnieńskiej. W ten sposób raz na zawsze ustały automatycznie pretensje metropolii magdeburskiej do zwierzchnictwa nad diecezjami polskimi. Św. Grzegorz VII przysłał do Polski 25 kwietnia 1075 r. swoich legatów, którzy orzekli prawomocność erygowania metropolii gnieźnieńskiej z roku 999/1000 oraz jej praw. Prawdopodobnie ustanowili też oni na stolicy arcybiskupiej św. Wojciecha nowego metropolitę, którego jednak imienia nie znamy.
    W centrum zainteresowania kronikarzy znalazł się przede wszystkim fakt zatargu Stanisława z królem Bolesławem Śmiałym, który zadecydował o chwale pierwszego, a tragicznym końcu drugiego. Trzeba bowiem przyznać, że Bolesław Śmiały, zwany również Szczodrym, należał do postaci wybitnych. Popierał gorliwie reformy Grzegorza VII. Po zawierusze pogańskiej odbudował wiele kościołów i klasztorów. Sprowadzał chętnie nowych duchownych do kraju. Koronował się na króla i przywrócił Polsce suwerenną powagę.
    Gall Anonim tak opisuje morderstwo Stanisława: “Jak zaś król Bolesław został z Polski wyrzucony, długo byłoby opowiadać. Lecz to wolno powiedzieć, że nie powinien pomazaniec na pomazańcu jakiegokolwiek grzechu cieleśnie mścić. Tym bowiem sobie wiele zaszkodził, że do grzechu grzech dodał; że za bunt skazał biskupa na obcięcie członków. Ani więc biskupa-buntownika nie uniewinniamy, ani króla mszczącego się tak szpetnie nie zalecamy”. Z tekstu wynika, że Gall sympatyzuje z królem, a biskupowi krakowskiemu przypisuje wyraźnie zdradę. Nie można się temu dziwić, skoro kronikarz żył z łaski książęcej. Pisał bowiem swoją historię na dworze Bolesława Krzywoustego, bratanka Bolesława Śmiałego.
    Mamy jeszcze jedną kronikę, napisaną przez bł. Wincentego Kadłubka, który był kolejnym biskupem krakowskim – a więc miał dostęp do źródeł bezpośrednich, których my dziś nie posiadamy. Według jego relacji sprawy miały przedstawiać się w sposób następujący: “Bolesław był prawie zawsze w kraju nieobecny, gdyż nieustannie brał udział w zbrojnych wyprawach. Historia to potwierdza faktycznie. I tak zaraz na początku swoich rządów (1058) udaje się do Czech, gdzie ponosi klęskę. Z kolei dwa razy wyrusza na Węgry, aby poprzeć króla Belę I przeciwko Niemcom (1060 i 1063). W roku 1069 wyruszył do Kijowa, aby tam poprzeć księcia Izasława, swojego krewnego, w zatargu z jego braćmi. W latach 1070-1072 widzimy znowu króla Bolesława w Czechach. Podobnie w latach 1075-1076. Po śmierci Beli I w roku 1077 Bolesław wprowadza na tron węgierski jego brata, św. Władysława. Wreszcie wyprawa druga do Kijowa (1077) przypieczętowała wszystko”. Wincenty Kadłubek pisze, że te wyprawy były powodem, że w kraju szerzył się rozbój i wiarołomstwo żon, a przez to rozbicie małżeństw i zamęt. Kiedy podczas ostatniej wyprawy na Ruś rycerze błagali króla, aby powracał do kraju, ten w najlepsze całymi tygodniami się bawił. Wtedy rycerze zaczęli go potajemnie opuszczać. Kiedy Bolesław wrócił do kraju, zaczął się okrutnie na nich mścić. Fakt targnięcia się na św. Stanisława w kościele, w czasie odprawiania Mszy świętej, świadczy najlepiej o tym, jak nieopanowany był jego tyrański charakter. Wincenty Kadłubek przytacza ponadto, że Bolesław nakazywał wiarołomnym żonom karmić piersiami swymi szczenięta.
    Kiedy król szalał, aby złamać opór, Stanisław jako jedyny – według kroniki Kadłubka – miał odwagę upomnieć króla. Kiedy zaś ten nic sobie z upomnienia nie czynił i dalej szalał, biskup rzucił na niego klątwę, czyli wyłączył króla ze społeczności Kościoła, a przez to samo zwolnił od posłuszeństwa poddanych. To zapewne Gall nazywa buntem i zdradą. Ze strony Stanisława był to akt niezwykłej odwagi pasterza, ujmującego się za swoją owczarnią, chociaż zdawał sobie sprawę z konsekwencji, jakie mogą go za to spotkać.

    Męczeństwo św. Stanisława

    Autorytet Stanisława musiał być w Polsce ogromny, skoro według podania nawet najbliżsi stronnicy króla Bolesława nie śmieli targnąć się na jego życie. Król miał to uczynić sam. 11 kwietnia 1079 roku Bolesław udał się na Skałkę i w czasie Mszy świętej zarąbał biskupa uderzeniem w głowę. Potem kazał poćwiartować jego ciało. Ówczesnym zwyczajem bowiem ciało skazańca niszczono. Duchowni ze czcią pochowali je w kościele św. Michała na Skałce. Fakt ten jest dowodem czci, jakiej wtedy męczennik zażywał. Czaszka Stanisława posiada wszystkie zęby. To by świadczyło, że biskup zginął w pełni sił męskich. Mógł mieć ok. 40 lat. Na czaszce widać ślady 7 uderzeń ostrego żelaza, co potwierdza rodzaj śmierci, przekazany przez tradycję. Największe cięcie ma 45 mm długości i ok. 6 mm głębokości. Stanisław został uderzony z tyłu czaszki.
    Na wiadomość o dokonanym w tak ohydny sposób mordzie na biskupie, przy ołtarzu, w czasie sprawowania Najświętszej Ofiary, cały naród stanął przeciwko królowi. Opuszczony przez wszystkich, musiał udać się na banicję. Bolesław Śmiały usiłował jeszcze szukać dla siebie poparcia na Węgrzech u św. Władysława. Ten mu jednak odmówił. Zmarł tamże zapewne w 1081 roku. Istnieje podanie, że dwa ostatnie lata król spędził na ostrej pokucie w klasztorze benedyktyńskim w Osjaku, gdzie też miał być pochowany.
    W 1088 roku dokonano przeniesienia relikwii św. Stanisława do katedry krakowskiej. Kadłubek przytacza legendę, że ciała strzegły orły, wspomina też o cudownym zrośnięciu się porąbanych części ciała.Pierwsze starania o kanonizację św. Stanisława podjął już św. Grzegorz VII. Sam jednak papież musiał wkrótce opuścić Rzym i iść na dobrowolną banicję. Potem Polska została podzielona na dzielnice (1138). Tak więc chociaż kult św. Stanisława istniał od dawna, to jego kanonizacją zajął się formalnie dopiero biskup krakowski Iwo Odrowąż w 1229 r. On to polecił dominikaninowi Wincentemu z Kielc, aby napisał żywot Stanisława. Tego bowiem przede wszystkim żądał Rzym do kanonizacji. Sam biskup, bawiąc w Rzymie, gdzie starał się o wznowienie metropolii krakowskiej, poczynił pierwsze starania w sprawie kanonizacji Stanisława.
    Nie mniej energicznie sprawą kanonizacji zajął się kolejny biskup krakowski, Prandota. Zaprowadzono wówczas księgę cudów. W roku 1250 papież Innocenty IV wyznaczył do przeprowadzenia procesu specjalną komisję. Wynikiem jej pracy był sporządzony protokół, z którym w roku 1251 zostali wysłani do Rzymu mistrz Jakub ze Skarszewa, doktor dekretów, i mistrz Gerard, w towarzystwie franciszkanów i dominikanów. Wyniki komisji nie zadowoliły papieża. Wysłał do Polski franciszkanina, Jakuba z Velletri, aby ponownie zbadał księgę cudów i sprawdził, czy Świętemu cześć była oddawana nieprzerwanie. Po dokonaniu rewizji procesu w roku 1253 wyruszyło do Rzymu nowe poselstwo, do którego dołączono świadków cudów, zdziałanych za przyczyną św. Stanisława. Z nieznanych nam bliżej przyczyn stanowczy opór stawił kardynał Rinaldo Conti, późniejszy papież Aleksander IV (1254-1261). Właśnie od procesu Stanisława wprowadzona została praktyka “adwokata diabła” (łac. advocatus diaboli), którego zadaniem było wyciąganie na jaw wszystkich niejasności i zarzutów przeciw kanonizacji.
    Opór kardynała ostatecznie przełamano i dnia 8 września 1253 roku w kościele św. Franciszka z Asyżu papież Innocenty IV dokonał kanonizacji. Na ręce dostojników Kościoła w Polsce papież wręczył bullę kanonizacyjną. Wracających z Italii posłów Kraków powitał uroczystą procesją ze wszystkich kościołów. Na następny rok biskup Prandota wyznaczył uroczystość podniesienia relikwii Stanisława i ogłoszenia jego kanonizacji w Polsce. Uroczystość odbyła się dnia 8 maja 1254 roku. Stąd liturgiczny obchód ku czci Stanisława w Polsce przypada właśnie na 8 maja (w Kościele powszechnym na 11 kwietnia – dzień męczeńskiej śmierci).
    Św. Stanisław jest głównym patronem Polski (obok NMP Królowej Polski i św. Wojciecha, biskupa i męczennika); ponadto także archidiecezji gdańskiej, gnieźnieńskiej, krakowskiej, poznańskiej i warszawskiej oraz diecezji: lubelskiej, płockiej, sandomierskiej i tarnowskiej. Św. Jan Paweł II nazwał go “patronem chrześcijańskiego ładu moralnego”. W ciągu wieków przywoływano legendę o zrośnięciu się rozsieczonego ciała św. Stanisława. Kult Świętego odegrał w XIII i XIV wieku ważną rolę historyczną jako czynnik kształtowania się myśli o zjednoczeniu Polski. Wierzono, że w ten sam sposób – jak ciało św. Stanisława – połączy się i zjednoczy podzielone wówczas na księstwa dzielnicowe Królestwo Polskie.

    Relikwie św. Stanisława w Krakowie

    W ikonografii św. Stanisław przedstawiany jest w stroju pontyfikalnym z pastorałem. Jego atrybutami są: miecz, palma męczeńska, u stóp wskrzeszony Piotrowin. Bywa ukazywany z orłem – godłem Polski.

    Internetowa Liturgia Godzin/Czytelnia

    ***


    7 maja

    Najświętsza Maryja Panna, Matka Łaski Bożej

    Różne są tytuły, które chrześcijańska pobożność nadała w ciągu wieków Matce Najświętszej i pod którymi wzywamy Ją w różnych sytuacjach naszego życia, a także oddajemy cześć. Dziś wspominamy “Matkę Łaski Bożej” lub inaczej Matkę Bożą Łaskawą. Pierwsze sformułowanie jest dobrze znane z Litanii Loretańskiej do Matki Najświętszej. Bezpośrednim sprawcą łaski Bożej jest Jezus Chrystus, nasz Zbawiciel. Maryja jednak, tak jak jest Matką Chrystusa-Zbawiciela, Sprawcy wszelkiej łaski, jest tym samym Matką Łaski Bożej.W 1921 r. papież Benedykt XV, na prośbę kard. Dezyderego-Józefa Merciera, zezwolił na odprawianie w Belgii oficjum i Mszy o Najświętszej Maryi Pannie, Pośredniczce wszystkich łask, w dniu 31 maja. Stolica Apostolska pozwoliła odprawiać to oficjum i Mszę wielu innym diecezjom i rodzinom zakonnym zgodnie z ich prośbami. Dzięki temu wspomnienie o Najświętszej Maryi Pannie Pośredniczce stało się niemal powszechne.
    Sobór Watykański II w 1964 r. obszernie wyłożył rolę Maryi w misterium Chrystusa i Kościoła oraz dokładnie wyjaśnił sens i znaczenie pośrednictwa Najświętszej Dziewicy: “Macierzyńska rola Maryi w stosunku do ludzi żadną miarą nie przyćmiewa i nie umniejsza tego jedynego pośrednictwa Chrystusowego, lecz ukazuje jego moc. Cały bowiem zbawienny wpływ Błogosławionej Dziewicy na ludzi wywodzi się nie z jakiejś konieczności rzeczowej, lecz z upodobania Bożego i wypływa z nadmiaru zasług Chrystusa, na Jego pośrednictwie się opiera, od tego pośrednictwa jest zależny i z niego czerpie całą moc swoją; nie przeszkadza zaś w żaden sposób bezpośredniej łączności wiernych z Chrystusem, przeciwnie, umacnia ją” (KK 60).
    Wreszcie w roku 1971 Święta Kongregacja do spraw Kultu Bożego zatwierdziła Mszę pod tytułem “Najświętsza Maryja Panna, Matka i Pośredniczka łaski”. Ta Msza, zgodnie z nauką Soboru Watykańskiego II, równocześnie wspomina o roli macierzyńskiej i o funkcjach pośrednictwa Najświętszej Panny.Chrystus, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, jest jedynym Pośrednikiem, który zawsze żyje, aby wstawiać się za nami. Błogosławiona Dziewica, Matka i Pośredniczka łaski, została przez Boga w przedziwnym zamyśle Jego miłości ustanowiona Matką i pomocnicą Odkupiciela. Jest Ona Matką łaski, ponieważ nosiła w swym czystym łonie prawdziwego Boga i człowieka, a potem wydała dla nas samego Twórcę łaski. Jest Pośredniczką łaski, ponieważ była pomocnicą Chrystusa w uzyskaniu dla nas największej łaski – odkupienia i zbawienia, życia Bożego i chwały bez końca.Macierzyństwo Maryi w ekonomii łaski trwa nieustannie i bardzo często jest związane z określonym miejscem, figurą, obrazem, doznającym szczególnej czci ze strony wiernych. W Polsce w wielu kościołach i sanktuariach znajdują się obrazy Matki Bożej Łaskawej. Do najbardziej znanych i otoczonych kultem należą wizerunki w bazylice katedralnej w Kielcach i w kościele jezuitów na Starym Mieście w Warszawie.

    NMP Łaskawa - Kielce

    Dawniejsza kolegiata (od 1171 r.), a obecnie bazylika katedralna w Kielcach, została wzniesiona pod wezwaniem Wniebowzięcia Matki Bożej, a szczególnej czci doznaje w niej obraz Matki Bożej Łaskawej. Znalazł się on tutaj z fundacji Wojciecha Piotrowskiego, audytora sądu biskupiego w 1602 r., umieszczony w południowej nawie kościoła, gdzie znajduje się do dziś. Wkrótce obraz zasłynął jako cudowny i ściągał wiernych z całej okolicy, głównie na uroczystość Matki Bożej Różańcowej. Obok ołtarza pojawiło się wiele widomych znaków wysłuchania próśb (wota). Ks. kan. Stanisław Panceriusz sprawił w 1636 r. srebrno-pozłacaną sukienkę z klejnotami, która skradziona została wraz z wotami. W jej miejsce umieszczono w 1872 r. metalową suknię ufundowaną przez Ignacego Smolenia, miejscowego kupca. Obraz Matki Bożej odnowił w 1858 r. ks. Antoni Brygierski. Bazylika katedralna stanowi centralne sanktuarium diecezji kieleckiej.

    NMP Łaskawa - Kielce

    Obraz Matki Bożej Łaskawej, Patronki Warszawy, znajduje się obecnie na Starym Mieście w kościele jezuitów. Do Polski przybył w 1651 roku jak dar papieża Innocentego X dla króla Jana Kazimierza, przywieziony do Warszawy przez nuncjusza apostolskiego arcybiskupa Jana de Torres. Początkowo był przechowywany w kościele pijarów przy ul. Długiej. Umieszczono go tutaj niezwykle uroczyście dnia 24 marca 1651 roku. Jego koronacji dokonał wspomniany nuncjusz papieski. Złota korona wysadzana perłami była darem Warszawy. Uroczystość odbyła się z udziałem pary królewskiej i licznie zgromadzonych mieszkańców stolicy.
    W 1664 roku magistrat miasta, wobec szerzącej się zarazy, zarządził szczególne modlitwy przebłagalne przed wizerunkiem Matki Bożej. Urządzono uroczystą procesję z obrazem, który niesiono do murów miasta i do bramy Nowomiejskiej, chcąc jakby zagrodzić zarazie wstęp do stolicy. Epidemia rzeczywiście ustała, obwołano więc Maryję Patronką Warszawy. Był to jednocześnie akt wdzięczności za opiekę Najświętszej Panny nad miastem w latach grozy wojennej i klęsk spowodowanych “potopem szwedzkim”.
    Udział pijarów wraz ze starszymi uczniami w powstaniu 1794 roku spowodował w stosunku do nich akcje odwetowe. Po upadku Warszawy gen. Suworow zajął sanktuarium na polową cerkiew prawosławną. Zaborcy zakazali tradycyjnych procesji majowych. W zamian za utracony kościół władze carskie przekazały pijarom w 1834 r. zrujnowany kościół pojezuicki przy ul. Świętojańskiej, w którym mieścił się magazyn wełny. Pijarzy dźwignęli kościół z ruin i do roku 1866 królowała w nim Matka Łaskawa. W ramach represji za udział w powstaniu styczniowym nastąpiła kasata pijarów. Kult Matki Bożej zachował charakter tylko lokalny. Po I wojnie światowej kościół przejęli jezuici. Oni to ukryli wizerunek Matki Bożej w czasie powstania warszawskiego w podziemiach kościoła, a po zakończeniu II wojny światowej odbudowali kościół i odnowili kult Łaskawej Patronki.
    W roku 1970 Paweł VI zatwierdził tytuł “Patronki Warszawy”. Dla ożywienia i upowszechnienia kultu postanowiono ponowić akt koronacji. Dokonał jej Prymas Tysiąclecia dnia 7 października 1973 r., w obecności biskupów i tysięcy mieszkańców Warszawy. Dnia 2 czerwca 1979 r., w pierwszy dzień swej pielgrzymki, św. Jan Paweł II złożył hołd Patronce Warszawy. W bolesnym i trudnym dla polskiego Narodu grudniu 1981 r., prymas Polski arcybiskup Józef Glemp modlił się przed Jej cudownym obrazem z całym ludem Bożym Warszawy za udręczoną Ojczyznę. Św. Jan Paweł II nawiedził obraz Matki Bożej Łaskawej również podczas swojej drugiej pielgrzymki do Ojczyzny (16 czerwca 1983 r.).

    Internetowa Liturgia Godzin/Czytelnia

    ***


    6 maja

    Święci Apostołowie Filip i Jakub

    Święty Filip Apostoł
    Filip pochodził z Betsaidy nad Jeziorem Galilejskim. Był uczniem Jana Chrzciciela. Powołany przez Jezusa, został jednym z dwunastu Jego uczniów:Nazajutrz Jezus postanowił udać się do Galilei. I spotkał Filipa. Jezus powiedział do niego: “Pójdź za Mną”. Filip zaś pochodził z Betsaidy, z miasta Andrzeja i Piotra. Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: “Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i prorocy – Jezusa, syna Józefa z Nazaretu”. Rzekł do niego Natanael: “Czyż może być coś dobrego z Nazaretu?”. Odpowiedział mu Filip: “Chodź i zobacz” (J 1, 43-46).Wzmianka, że Filip pochodził z miasta Andrzeja i Piotra, wskazuje, że wszyscy trzej Apostołowie musieli się znać poprzednio, że znał go dobrze także św. Jan Apostoł, który te szczegóły przekazał. O powołaniu Filipa na Apostoła upewniają nas także katalogi, czyli trzy wykazy Apostołów, jakie nam pozostawiły Ewangelie (Mt 10, 3; Mk 3, 18; Łk 6, 14), gdzie Filip jest zawsze wymieniany na piątym miejscu.
    Filip jest czynnym świadkiem cudownego nakarmienia rzeszy przez Pana Jezusa:Potem Jezus udał się za Jezioro Galilejskie, czyli Tyberiadzkie. (…) Kiedy Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą się do Niego, rzekł do Filipa: “Skąd kupimy chleba, aby oni się posilili?”. A mówił to, wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić. Odpowiedział mu Filip: “Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy z nich mógł choć trochę otrzymać” (J 6, 1. 5-7).Filip musiał się cieszyć specjalnym zaufaniem Pana Jezusa, skoro poganie proszą go, aby im dopomógł w skontaktowaniu się z Chrystusem:A wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon (Bogu) w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go, mówiąc: “Panie, chcemy ujrzeć Jezusa”. Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi. A Jezus dał im taką odpowiedź: “Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy” (J 12, 20-23).W czasie ostatniej wieczerzy Filip prosi Pana Jezusa, aby pokazał Apostołom swojego niebieskiego Ojca:Rzekł do Niego Filip: “Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”. Odpowiedział mu Jezus: “Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? Czyż nie wierzysz, że jestem w Ojcu, a Ojciec jest we Mnie?” (J 14, 8-10a).Postawione przez Filipa pytanie dało Jezusowi okazję wytłumaczenia Apostołom najintymniejszego związku, jaki w tajemnicy Trójcy Przenajświętszej istnieje pomiędzy Ojcem i Synem.Tyle informacji podaje Pismo święte. Za Klemensem Aleksandryjskim pierwszy historyk Kościoła, Euzebiusz, podaje, że św. Filip był w związku małżeńskim i miał dzieci. On też przytacza informację Polikratosa, biskupa Efezu, o córkach Filipa. Według tej relacji miał Apostoł zostawić trzy córki, które żyły bogobojnie w panieństwie. Euzebiusz pisze, że Filip miał cztery córki, które nazywa “prorokiniami”, a które miały zażywać wielkiej czci w Kościele pierwotnym. Papiasz, biskup Hierapolis, znał je osobiście. Wspomniane informacje o córkach św. Filipa Apostoła są wszakże tak fragmentaryczne, że niektórzy współcześni hagiografowie są skłonni przypuszczać, że w tym wypadku tradycja pomieszała dwie osoby: św. Filipa Apostoła i św. Filipa diakona z Dziejów Apostolskich (Dz 6, 1-6; 8, 4-40), który miał być żonaty i mieć cztery córki.
    Istnieją także dwa apokryfy: Dzieje Filipa i Ewangelia Filipa. Ze św. Filipem nie mają one żadnego związku, chociaż podszywają się pod jego autorstwo oraz świadków naocznych jego męki. Powstały one dopiero w wieku IV. Piszą one o wędrówkach apostolskich Filipa po krainie Partów i Helladzie oraz o różnych przygodach Apostoła, a wreszcie o jego męczeńskiej śmierci w Hierapolis. Opierały się one również na tym, co podawała pierwotna tradycja chrześcijańska, zatem mogą zawierać elementy prawdy. Ewangelia Filipa jest dziełem gnostyków, którzy pod imieniem Apostoła chcieli rozpowszechnić swoje heretyckie błędy.
    Filip miał apostołować również w Scytii – a więc w okolicach Donu i Dniepru. Byłby to więc pierwszy Apostoł Słowian. Potem miał przenieść się do Frygii (Mała Azja) i w jej stolicy, Hierapolis, ponieść męczeńską śmierć za panowania Domicjana (81-96) przez ukrzyżowanie, a potem ukamienowanie. Według świadectw greckich wraz ze św. Filipem miała być pochowana w Hierapolis również jego siostra Marianna i dwie córki Apostoła.
    Filip jest patronem Antwerpii oraz pilśniarzy i czapników.
    W ikonografii św. Filip przedstawiany jest z krzyżem, z pastorałem, ze zwojem. Czasami trzyma w ręku kamienie – znak męczeństwa.Towarzyszy mu anioł.

    Święty Jakub Młodszy, Apostoł
    Jakub, zwany Młodszym lub Mniejszym (dla odróżnienia od drugiego Apostoła Jakuba, zwanego także Starszym – przy czym starszeństwo oznacza tu kolejność włączenia do grona Apostołów), był synem Kleofasa i Marii (Mk 15, 40), rodzonym bratem św. Judy Tadeusza, krewnym Jezusa. W katalogach Apostołów jest wymieniany na jednym z ostatnich miejsc – co oznacza, że przyłączył się do grona Apostołów najpóźniej. Pochodził z Nazaretu. Jego matka miała na imię Maria (była spokrewniona ze św. Józefem), a jego ojcem był Alfeusz, zwany również Kleofasem (Mk 3, 18; Łk 6, 15; Mt 10, 3; J 19, 25). Jakub był rodzonym bratem św. Judy Tadeusza. Pisze o tym wyraźnie w swoim Liście i tym się chlubi: “Juda, sługa Jezusa Chrystusa, brat zaś Jakuba” (Jud 1). Także Łukasz nazywa Judę “Jakubowym”, czyli bratem Jakuba (Łk 6, 16; Dz 1, 13). Jakub Młodszy i św. Juda mieli jeszcze jednego brata, Józefa. Pisze jasno o tym św. Marek: “Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa” (Mk 15, 40). Tak więc braćmi byli dla siebie: Jakub, Juda i Józef.
    Po zmartwychwstaniu Jezusa Jakub wyróżniał się wśród Apostołów jako przewodniczący gminy chrześcijańskiej w Jerozolimie. Kiedy św. Piotr został cudownie uwolniony przez anioła z więzienia, każe o tym oznajmić Jakubowi (Dz 12, 17). Na soborze apostolskim św. Jakub zaraz po Piotrze zabrał głos i wpłynął na to, że św. Paweł mógł spokojnie pełnić swoją misję wśród pogan i nie narzucać im przepisów prawa Mojżeszowego (Dz 15, 13-21). Gdy św. Paweł po raz ostatni na Zielone Święta przybył do Jerozolimy (rok 57), św. Jakub przyjął go życzliwie (Dz 21, 17-26) i wyraził radość z jego sukcesów. Dla jego wszakże bezpieczeństwa proponuje św. Pawłowi, aby poddał się pewnym przepisom, które go obowiązywały jako Żyda.
    O tym, jak wielkiej powagi zażywał św. Jakub wśród Apostołów, świadczą Listy św. Pawła. Apostoł Narodów pisze w Liście do Koryntian, że Chrystus po swoim zmartwychwstaniu pokazał się również Jakubowi (1 Kor 15, 7). W Liście do Galatów szczyci się św. Paweł, że widział Jakuba, brata Pańskiego (Ga 1, 19). Jakub miał jednak żal do Pawła, że od nawróconych Żydów nie żądał zachowania obrzezania i innych nakazów prawa Mojżeszowego. Był bowiem przekonany, że ono nadal obowiązuje Żydów (Ga 2, 1-6). Także Paweł miał żal do Jakuba, że wpływał na Piotra, aby ten nadal przestrzegał Prawa Mojżeszowego (Ga 2, 11-14). Mimo tych różnic Paweł nie wahał się nazwać Jakuba filarem Kościoła (Ga 2, 9).
    Jakub zostawił list do wiernych Kościoła narodowości żydowskiej. Napisał go w latach 45-49. List był pisany pięknym językiem greckim, co wskazuje, że św. Jakub go dyktował, a pisał doskonały stylista. Na wstępie Listu Apostoł przedstawia się i podaje tytuł, który go uprawnia do pisania, oraz podaje adresatów: “Jakub, sługa Boga i Pana Jezusa Chrystusa, śle pozdrowienie dwunastu pokoleniom w rozproszeniu” (Jk 1, 1-2). Na samym początku zachęca, aby wierni byli wobec pokus odważni. Pokusy rodzą się w samym człowieku. Z kolei jakby polemizował ze św. Pawłem, który w podkreśleniu konieczności wiary w Chrystusa mniej uwzględniał potrzebę dobrych uczynków. Jakub napomina, że wiara bez uczynków jest martwa (Jk 2, 26). Podkreśla następnie, że wśród chrześcijan nie powinno się wyróżniać bogatych, a gardzić ubogimi, bo wszyscy są równi wobec Pana Boga. W bardzo obrazowym stylu akcentuje złość, jaką może wyrządzić język ludzki. Apostoł kończy swój list różnymi przestrogami i zachętą.
    O śmierci św. Jakuba Apostoła pisze Józef Flawiusz, współczesny mu historyk żydowski: Cesarz otrzymawszy wiadomość o śmierci Festusa, wysłał do Judei jako prokuratora Albinusa. Król (Agryppa II) natomiast pozbawił godności arcykapłańskiej Józefa i następcą jego na tym urzędzie mianował Ananosa (Annasza) o tym samym, co ojciec, imieniu. Młodszy Ananos… był z usposobienia człowiekiem hardym i niezwykle zuchwałym… Otóż Ananos… sądząc, że nadarzyła się dogodna sposobność, ponieważ umarł Festus, a Albinus był jeszcze w drodze, zwołał Sanhedryn i stawił przed sądem Jakuba, brata Jezusa, zwanego Chrystusem, oraz kilku innych. Oskarżył ich o naruszenie prawa i skazał na ukamienowanie (Dawne dzieje Izraela, 20, 9, 1).Panował wówczas cesarz Neron (54-68). Właśnie w Judei zmarł gubernator rzymski Porcjusz Festus (62). Tegoż więc roku 62 został ukamienowany św. Jakub Młodszy. Hegezyp, który żył w czasach po Apostołach ok. roku 160, pisał w swoich Pamiętnikach, że podczas kamienowania pewien folusznik (rzemieślnik produkujący tkaniny) doskoczył do Apostoła i uderzył Jakuba w głowę pałką. Euzebiusz dodaje, że przedtem strącono Jakuba ze szczytu świątyni.
    1 grudnia 351 r. na skutek objawienia, jakie miał mieć św. Epifaniusz, i poszukiwań zarządzonych przez św. Cyryla, patriarchę Jerozolimy, relikwie św. Jakuba Apostoła miały zostać znalezione razem z relikwiami Zachariasza i Symeona. Na tym miejscu wystawiono małą świątynię. Za czasów cesarza Justyna II (565-578) przeniesiono je do Konstantynopola, do kościoła wystawionego ku jego czci.
    Jakub już za życia doznawał wielkiej czci i to nie tylko wśród wyznawców Chrystusa, ale również wśród Żydów. Józef Flawiusz przytacza, że arcykapłan Annasz został po zaledwie 3 miesiącach sprawowania funkcji arcykapłana deponowany przez Heroda Agryppę właśnie za morderstwo, dokonane na Jakubie. I do Heroda, i do namiestnika doszły bowiem skargi, że Annasz nadużył swoich praw. Hegezyp, Klemens Aleksandryjski i Euzebiusz potwierdzają, że Jakub cieszył się wśród Żydów powagą ascety.
    Wśród apokryfów, czyli pism przypisywanych św. Jakubowi, chociaż autorem ich nie był, istnieje tak zwana Ewangelia Jakuba, zwana także Protoewangelią Jakuba. Apokryf pochodzi z wieku II. Zna go już Klemens Aleksandryjski, św. Justyn i Orygenes. Zawiera on wiele ciekawych szczegółów z życia Najświętszej Maryi Panny, które zapewne przekazała pierwotna tradycja chrześcijańska. Apokryf ten jest cenny i bardzo ciekawy.
    Św. Jakub jest patronem dekarzy.
    W ikonografii św. Jakub przedstawiany jest w tunice i płaszczu, z mieczem oraz z księgą. Czasami jako biskup rytu wschodniego. Jego atrybutami są także: halabarda, kamienie, korona w rękach, torba podróżna, zwój.

    Internetowa Liturgia Godzin/Czytelnia

    ***

    5 maja

    Święty Stanisław Kazimierczyk, prezbiter

    Zobacz także:
      •  Błogosławiona Maria Katarzyna Troiani, dziewica
      •  Św. Anioł, prezbiter i męczennik
      •  Święty Sulprycjusz Nuncjusz
    Święty Stanisław Kazimierczyk
    Stanisław Sołtys urodził się 27 września 1433 r. w Kazimierzu, wówczas miasteczku pod Krakowem. Jego ojciec, Maciej, był tkaczem, a zarazem rajcą miejskim. Stanisław ukończył teologię na Akademii Krakowskiej. W 1456 r. wstąpił do klasztoru Kanoników Regularnych Laterańskich przy kościele Bożego Ciała w Krakowie. Klasztor ów został założony na specjalne życzenie świętej królowej Jadwigi. Po przyjęciu święceń kapłańskich (prawdopodobnie ok. 1458 r., można też spotkać datę 1462/1463), przełożeni zlecili mu pełnienie urzędu oficjalnego kaznodziei i spowiednika, a w klasztorze – funkcji mistrza nowicjatu, lektora i zastępcy przełożonego. Powierzonym obowiązkom poświęcił się bez reszty. Był przy tym wierny regule i przepisom zakonnym. “Dla wielu był przewodnikiem na drogach życia duchowego” – powiedział o nim św. Jan Paweł II. Prowadził intensywne życie kontemplacyjne, a zarazem jako znakomity kaznodzieja skutecznie oddziaływał na swoich słuchaczy. Zbliżał ich do Pana Boga nie tylko słowami prawdy, ale również przykładem życia i miłosierdziem wobec bliźnich. Bardzo troszczył się o chorych i biednych, usługiwał im z miłością. Często oddawał część własnego pożywienia potrzebującym. Wiele czasu spędzał na modlitwie, żywił gorące nabożeństwo do Męki Pana Jezusa, czcił Matkę Najświętszą i uważał się za Jej “wybranego” syna. Szczególną pobożnością otaczał swojego patrona, pielgrzymował do jego grobu w katedrze wawelskiej raz w tygodniu.
    W klasztorze przeżył 33 lata. Zmarł 3 maja 1489 r. w opinii świętości. Pochowano go pod posadzką kościoła Bożego Ciała, zgodnie z jego pokorną prośbą, aby wszyscy go deptali. Już w rok po śmierci Stanisława sporządzono spis 176 nadzwyczajnych łask uzyskanych dzięki jego orędownictwu. Elewacja relikwii odbyła się w 1632 r. 18 kwietnia 1993 roku podczas uroczystej Mszy świętej beatyfikacyjnej na placu św. Piotra w Rzymie św. Jan Paweł II dokonał potwierdzenia kultu księdza Stanisława Kazimierczyka i zaliczył go do grona błogosławionych. Także w Rzymie 17 października 2010 r. papież Benedykt XVI wpisał go do katalogu świętych.

    Internetowa Liturgia Godzin/Czytelnia

    ***


    4 maja

    Święty Florian, żołnierz, męczennik

    Zobacz także:
      •  Święty Józef Maria Rubio, prezbiter
    Święty Florian
    Według żywotu z VIII w., Florian z Lauriacum urodził się ok. 250 roku w Zeiselmauer (Dolna Austria). W młodym wieku został dowódcą wojsk rzymskich, stacjonujących w Mantem, w pobliżu Krems (obecnie w północno-wschodniej Austrii). Podczas prześladowania chrześcijan przez Dioklecjana został aresztowany wraz z 40 żołnierzami i przymuszony do złożenia ofiary bogom. Wobec stanowczej odmowy wychłostano go i poddano torturom. Przywiedziono go do obozu rzymskiego w Lorch koło Wiednia. Namiestnik prowincji, Akwilin, starał się groźbami i obietnicami zmusić oficera rzymskiego do odstępstwa od wiary. Kiedy jednak te zawiodły, kazał go biczować, potem szarpać jego ciało żelaznymi hakami, wreszcie uwiązano kamień u jego szyi i zatopiono go w rzece Enns. Miało się to stać 4 maja 304 roku. Jego ciało odnalazła Waleria i ze czcią je pochowała. Nad jego grobem wystawiono z czasem klasztor i kościół benedyktynów, objęty potem przez kanoników laterańskich. Do dnia dzisiejszego St. Florian jest ośrodkiem życia religijnego w Górnej Austrii. Św. Florian jest patronem archidiecezji wiedeńskiej.
    W roku 1184 na prośbę księcia Kazimierza Sprawiedliwego, syna Bolesława Krzywoustego, Kraków otrzymał znaczną część relikwii św. Floriana. W delegacji odbierającej relikwie miał się znajdować także bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski. Ku ich czci wystawiono w dzielnicy miasta, zwanej Kleparzem, okazałą świątynię. Kiedy w 1528 r. pożar strawił tę część Krakowa, ocalała jedynie ta świątynia. Odtąd zaczęto św. Floriana czcić w całej Polsce jako patrona podczas klęsk pożaru, powodzi i sztormów. Kraków jeszcze dzisiaj obchodzi pamiątkę św. Floriana jako święto. Florian jest patronem Austrii i Bolonii oraz Chorzowa; ponadto hutników, strażaków i kominiarzy, a także garncarzy i piekarzy. W Warszawie pod wezwaniem św. Floriana jest katedra warszawsko-praska.
    W ikonografii św. Florian przedstawiany jest jako gaszący pożar oficer rzymski z naczyniem. Czasami jako książę. Bywa, że w ręku trzyma chorągiew. Jego atrybutami są: kamień młyński u szyi, kolczuga, krzyż, czerwony i biały krzyż, miecz, palma męczeńska, płonący dom, orzeł, tarcza, zbroja.

    Internetowa Liturgia Godzin/Czytelnia

    ***

    3 maja

    Najświętsza Maryja Panna Królowa Polski
    główna Patronka Polski

    Zobacz także:
      •  Święty Piotr Cudotwórca, biskup
      •  Święty Teodozy Peczerski, opat
    Maryja w wizerunku jasnogórskim - Królowa Polski
    Tytuł Matki Bożej jako Królowej narodu polskiego sięga drugiej połowy XVI wieku. Grzegorz z Sambora, renesansowy poeta, nazywa Maryję Królową Polski i Polaków. Teologiczne uzasadnienie tytułu “Królowej” pojawi się w XVII wieku po zwycięstwie odniesionym nad Szwedami i cudownej obronie Jasnej Góry, które przypisywano wstawiennictwu Maryi.
    Wyrazicielem tego przekonania Polaków stał się król Jan Kazimierz, który 1 kwietnia 1656 roku w katedrze lwowskiej przed cudownym obrazem Matki Bożej Łaskawej obrał Maryję za Królową swoich państw, a Królestwo Polskie polecił jej szczególnej obronie. W czasie podniesienia król zszedł z tronu, złożył berło i koronę, i padł na kolana przed wielkim ołtarzem. Zaczynając swoją modlitwę od słów: “Wielka Boga-Człowieka Matko, Najświętsza Dziewico”, ogłosił Matkę Bożą szczególną Patronką Królestwa Polskiego. Przyrzekł szerzyć Jej cześć, ślubował wystarać się u Stolicy Apostolskiej o pozwolenie na obchodzenie Jej święta jako Królowej Korony Polskiej, zająć się losem ciemiężonych pańszczyzną chłopów i zaprowadzić w kraju sprawiedliwość społeczną. Po Mszy świętej, w czasie której król przyjął również Komunię świętą z rąk nuncjusza papieskiego, przy wystawionym Najświętszym Sakramencie odśpiewano Litanię do Najświętszej Maryi Panny, a przedstawiciel papieża odśpiewał trzykroć, entuzjastycznie powtórzone przez wszystkich obecnych nowe wezwanie: “Królowo Korony Polskiej, módl się za nami”.
    Warto dodać, że Jan Kazimierz nie był pierwszym, który oddał swoje państwo w szczególną opiekę Bożej Matki. W roku 1512 gubernator hiszpański ogłosił Matkę Bożą szczególną Patronką Florydy. W roku 1638 król francuski, Ludwik XIII, osobiście i uroczyście ogłosił Matkę Bożą Wniebowziętą Patronką Francji, a Jej święto 15 sierpnia ustanowił świętem narodowym.
    Choć ślubowanie Jana Kazimierza odbyło się przed obrazem Matki Bożej Łaskawej we Lwowie, to jednak szybko przyjęło się przekonanie, że najlepszym typem obrazu Królowej Polski jest obraz Pani Częstochowskiej. Koronacja obrazu papieskimi koronami 8 września 1717 roku ugruntowała przekonanie o królewskości Maryi. Była to pierwsza koronacja wizerunku Matki Bożej, która odbyła się poza Rzymem.
    Niestety śluby króla Jana Kazimierza nie zostały od razu spełnione. Dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. Episkopat Polski zwrócił się do Stolicy Apostolskiej o wprowadzenie święta dla Polski pod wezwaniem “Królowej Polski”. Papież Benedykt XV chętnie przychylił się do tej prośby (1920). Biskupi umyślnie zaproponowali Ojcu świętemu dzień 3 maja, aby podkreślić nierozerwalną łączność tego święta z Sejmem Czteroletnim, a zwłaszcza z uchwaloną 3 maja 1791 roku pierwszą Konstytucją polską.
    Dnia 31 października 1943 roku papież Pius XII dokonał poświęcenia całej rodziny ludzkiej Niepokalanemu Sercu Maryi. Zachęcił równocześnie, aby aktu oddania się dopełniły wszystkie chrześcijańskie narody. Episkopat Polski uchwalił, że w niedzielę 7 lipca 1946 roku aktu poświęcenia dokonają wszystkie katolickie rodziny polskie; 15 sierpnia – wszystkie diecezje, a 8 września – cały naród polski. Na Jasnej Górze zebrało się ok. miliona pątników z całej Polski. W imieniu całego narodu i Episkopatu Polski akt ślubów odczytał uroczyście kardynał August Hlond.
    Wcześniej, zaraz po wojnie w roku 1945, Episkopat Polski pod przewodnictwem kardynała Augusta Hlonda odnowił na Jasnej Górze akt poświęcenia się i oddania Bożej Matce. Ponowił też złożone przez króla Jana Kazimierza śluby. W uroczystości tej brała udział milionowa rzesza wiernych. W przygotowaniu do tysięcznej rocznicy chrztu Polski (966-1966), w czasie uroczystej “Wielkiej Nowenny”, na apel prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego, cała Polska ponownie oddała się pod opiekę Najświętszej Maryi, Dziewicy-Wspomożycielki. 26 sierpnia 1956 roku Episkopat Polski dokonał aktu odnowienia ślubów jasnogórskich, które przed trzystu laty złożył król Jan Kazimierz. Prymas Polski był wtedy w więzieniu. Symbolizował go pusty tron i wiązanka biało-czerwonych kwiatów. Po sumie pontyfikalnej odczytano ułożony przez prymasa akt odnowienia ślubów narodu. W odróżnieniu od ślubowań międzywojennych, akt ślubowania dotykał bolączek narodu, które uznał za szczególnie niebezpieczne dla jego chrześcijańskiego życia. 5 maja 1957 r. wszystkie diecezje i parafie oddały się pod opiekę Maryi. Finałem Wielkiej Nowenny było oddanie się w święte niewolnictwo całego narodu polskiego, diecezji, parafii, rodzin i każdego z osobna (w roku 1965), tak aby Maryja mogła rozporządzać swoimi czcicielami dowolnie ku ich większemu uświęceniu, dla chwały Bożej i dla królestwa Chrystusowego na ziemi.
    Dnia 3 maja 1966 roku prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński, w obecności Episkopatu Polski i tysięcznych rzesz oddał w macierzyńską niewolę Maryi, za wolność Kościoła, rozpoczynające się nowe tysiąclecie Polski.
    W 1962 r. Jan XXIII ogłosił Maryję Królowę Polski główną patronką kraju i niebieską Opiekunką naszego narodu.Naród polski od wieków wyjątkowo czcił Maryję jako swoją Matkę i Królową. Bolesław Chrobry miał wystawić w Sandomierzu kościół pod wezwaniem Matki Bożej. Władysław Herman, uleczony cudownie, jak twierdził, przez Matkę Bożą, ku Jej czci wystawił okazałą świątynię w Krakowie “na Piasku”. Król Zygmunt I Stary przy katedrze krakowskiej wystawił ku czci Najświętszej Maryi Panny kaplicę (zwaną Zygmuntowską), która jest zaliczana do pereł architektury renesansu. Bolesław Wstydliwy wprowadził zwyczaj odprawiania Rorat w Adwencie. Jan Sobieski jako zawołanie do boju pod Wiedniem dał wojskom imię Maryi. Na tę pamiątkę papież bł. Innocenty XI ustanowił święto Imienia Maryi (obchodzone do dziś 12 września w rocznicę wiktorii wiedeńskiej). Maryja była także Patronką polskiego rycerstwa. Stefan Czarniecki przed każdą bitwą odmawiał Zdrowaś Maryja. Tadeusz Kościuszko swoją szablę poświęcił w kościele Matki Bożej Loretańskiej w Krakowie. Na palcu hetmana Stanisława Żółkiewskiego w czasie badania grobu znaleziono po wielu latach pierścień z napisem: Mancipium Mariae (własność Maryi).
    Bardzo często także mieszczanie zdobili swoje kamienice wizerunkami Matki Bożej, by mieć w Niej obronę. Figury i obrazy ustawiano na murach obronnych, jak to jeszcze dzisiaj można oglądać w Barbakanie Krakowskim. Pod figurą Matki Bożej Niepokalanej, która stała we Lwowie nad Bramą Krakowską, był napis: Haec praeside tutus (pod Jej opieką bezpieczny). Bardzo wiele przydrożnych kapliczek poświęcano Maryi. Święto Zwiastowania lud polski nazywał Matką Bożą Wiosenną; na nabożeństwach majowych wypełniał kościoły; Matkę Bożą Wniebowziętą nazywał Zielną, bo niósł wtedy do poświęcenia dożynkowe wieńce ziela; siewy rozpoczynał z Matką Bożą Siewną (Narodzenie Matki Bożej obchodzone 8 września). W wigilie, poprzedzające święta Matki Bożej – pościł. Na piersiach noszono szkaplerz lub medalik Matki Bożej. Pieśni religijnych ku czci Matki Bożej nie ma tyle żaden naród w świecie, co naród polski.
    Także polscy święci uznawali Maryję za swą szczególną Opiekunkę. Św. Wojciech uratowany jako dziecko z ciężkiej choroby za przyczyną Matki Bożej został ofiarowany na służbę Panu Bogu. Znana jest legenda o św. Jacku (+ 1257), jak wynosząc z Kijowa Najświętszy Sakrament przed Tatarami usłyszał głos z figury: “Jacku, zabierasz Syna, a zostawiasz Matkę?”. Figurę tę pokazują dzisiaj w kościele dominikanów w Krakowie. Ze śpiewem na ustach Salve Regina zginęli z rąk Tatarów bł. Sadok i jego 48 towarzyszy (1260). Bł. Władysław z Gielniowa napisał Godzinki o Niepokalanym Poczęciu i kilka pieśni ku czci Matki Bożej. Św. Szymon z Lipnicy miał według podania umieścić w swojej celi napis: “Mieszkańcze tej celi, pamiętaj, byś zawsze był czcicielem Maryi”. W grobie św. Kazimierza znaleziono kartkę z własnoręcznie przez niego napisanym hymnem nieznanego autora Omni die dic Mariae (Każdego dnia sław Maryję). Św. Stanisław Kostka, zapytany z nagła, czy kocha Matkę Bożą, zawołał: “Wszak to Matka moja!”. Chętnie o Niej mówił, Ona to zjawiła mu się w Wiedniu, dała mu na ręce Dziecię Boże i uzdrowiła go cudownie. Jego śmierć poznano po tym, że nie uśmiechnął się, kiedy wetknięto mu w ręce obrazek Matki Bożej. Uprosił sobie u Matki Bożej, że przeszedł do nieba z ziemi w samą Jej uroczystość (15 sierpnia 1568 r.), podobnie jak św. Jacek (15 sierpnia 1257 r.).
    Na terenie Polski znajduje się kilkadziesiąt dużych i znanych sanktuariów maryjnych. Bardzo często Maryi poświęcano utwory literackie. Jako pierwszy utwór w języku polskim podaje się hymn Bogarodzica, napisany według większej części krytyków w wieku XIII, a według niektórych wywodzący się nawet z czasów św. Wojciecha. Od wieku XIV pojawiają się także w muzyce polskiej tłumaczenia sekwencji, hymnów i innych utworów gregoriańskich, liturgicznych. Powstają pierwsze pieśni w języku polskim. Od wieku XV pojawia się w Polsce muzyka wielogłosowa (polifonia). Od tego też wieku znamy kompozytorów, którzy pisali utwory ku czci Matki Bożej. Najdawniejsze polskie wizerunki Matki Bożej spotykamy już od wieku XI (Ewangeliarz Emmeriański, Ewangeliarz Pułtuski i Sakramentarium Tynieckie; figury i płaskorzeźby w kościołach romańskich). Największym i szczytowym arcydziełem rzeźby poświęconym Maryi jest ołtarz Wita Stwosza z lat 1477-1489, wykonany dla głównego ołtarza kościoła Mariackiego w Krakowie, zatytułowany Zaśnięcie Matki Bożej. Jest to arcydzieło na miarę światową, należące do unikalnych. W wielu polskich miastach istnieją kościoły zwane mariackimi – a więc poświęcone w sposób szczególny Maryi.

    Internetowa Liturgia Godzin/Czytelnia

    ***


    2 maja

    Święty Atanazy Wielki,
    biskup i doktor Kościoła

    Zobacz także:
      •  Święty Zygmunt, król i męczennik
    Święty Atanazy Wielki

    Atanazy urodził się w 295 r. w Aleksandrii. Jak można wnosić z jego pism oraz z imienia jego brata, Piotra, który po nim zasiadł na stolicy aleksandryjskiej, Atanazy był z pochodzenia Grekiem. Posiadał wszechstronne wykształcenie. Jego młodość przypadła na krwawe prześladowanie Dioklecjana i Galeriusza. Miał dosyć okazji podziwiać męstwo męczenników oddających swoje życie za Chrystusa nieraz wśród najwyszukańszych tortur.
    W młodym wieku podjął życie w odosobnieniu na pustyni egipskiej, gdzie spotkał św. Antoniego Pustelnika, swego mistrza. Za rządów św. Aleksandra Atanazy w 319 r. został wyświęcony na diakona i pełnił przy biskupie urząd jego sekretarza. Jako autor listu św. Aleksandra do biskupów, w którym błędy Ariusza poddał szczegółowej analizie i krytyce, został zaproszony na Sobór Nicejski (325), na którym zajaśniał niezwykłą wymową i wiedzą teologiczną tak dalece, że można powiedzieć, iż przyczynił się w głównej mierze do potępienia przez ojców soboru Ariusza. Cesarz Konstantyn I Wielki skazał herezjarchę na wygnanie.
    Po śmierci biskupa Aleksandra jego następcą został wybrany Atanazy (328). Od samego początku jego pasterzowaniu towarzyszyły wielkie wyzwania. Cesarz Konstantyn odwołał bowiem z wygnania Ariusza i jawnie zaczął sprzyjać jego zwolennikom. Dla umocnienia wiernych swojej diecezji Atanazy rozpoczął uciążliwą wizytację od Assuanu po Tebaidę. W Tabennesi powitał go serdecznie św. Pachomiusz. W tym czasie przeciwnicy Atanazego oskarżyli go przed cesarzem, że objął stolicę aleksandryjską, nie mając jeszcze wieku kanonicznego, a ponadto że popiera przeciwników politycznych cesarza. Atanazy udał się więc do Nikomedii, gdzie wtedy urzędował cesarz, i zbił wszystkie zarzuty przeciwników. Cesarz żegnał go z wielkimi honorami (332).
    Przeciwnicy ponownie oskarżyli Atanazego, tym razem o to, że przyczynił się do potajemnego zamordowania ariańskiego biskupa Arseniusza. Kiedy Atanazy zażądał kategorycznie sądu, zorganizowano go na synodzie w Cezarei Palestyńskiej, gdzie została wykazana niewinność Atanazego. Z tej okazji cesarz Konstantyn wystosował nawet do Atanazego list pochwalny.
    Ariusz dzięki poparciu cesarza zdołał w tym czasie pozyskać bardzo wielu biskupów na Wschodzie. Sześćdziesięciu z nich zebrało się na synodzie w Tyrze (335). Atanazy omalże nie został na miejscu zabity. Ratował się ucieczką, ale cesarz skazał Atanazego na banicję do Trewiru w Galii. Daremnie w obronie Atanazego pisał do cesarza listy św. Antoni Pustelnik. Dopiero śmierć cesarza w 337 r. przywróciła udręczonemu obrońcy Kościoła wolność.
    Wrogowie ponownie wnieśli przeciwko Atanazemu skargę, tym razem do papieża, św. Juliusza I, o to, że nieprawnie objął stolicę biskupią. Atanazy zwołał wówczas synod do Aleksandrii, który wykazał jego niewinność. Przeciwnicy, korzystając z poparcia cesarza ariańskiego, Konstansa I (337-350), wymogli depozycję Atanazego; na jego miejsce wszedł biskup ariański, Grzegorz. Atanazy ponownie musiał ratować się ucieczką (338). Udał się wówczas do Rzymu. Papież św. Juliusz I zwołał dla rozpatrzenia sprawy synod do Rzymu. Wobec zebranych 50 biskupów została ponownie wykazana niewinność Atanazego. Papież wystosował list do biskupów Egiptu, Grzegorza obłożył klątwą i zdjął z urzędu (340). Cesarz poparł papieża i wydał zarządzenie namiestnikowi Egiptu, aby Atanazego przyjął z należnymi mu honorami. Kiedy ten powrócił na swoją stolicę, witały go takie tłumy, że – jak pisze św. Grzegorz z Nazjanzu – przypominało to wylew Nilu. Czterdziestu biskupów Egiptu złożyło mu homagium (346).
    Znów niestety Atanazy nie zaznał pokoju. Cesarz Konstancjusz II przeszedł jawnie na stronę arian. Zwołał synody w roku 353 do Arles (Francja), a w roku 355 do Mediolanu (Włochy), na którym potępiono uchwały Soboru Nicejskiego I z roku 325 i potępiono również Atanazego. Cesarz nalegał, by papież, św. Liberiusz I, uczynił to samo. Kiedy zaś ten wyraził stanowczy sprzeciw, także papieża skazał na wygnanie jako heretyka. Atanazy był właśnie wraz ze swoim klerem w katedrze, kiedy wszedł do niej wysłannik cesarski i ogłosił jego depozycję. Atanazy usunięty siłą przez 6 lat ukrywał się wśród znajomych i mnichów na pustyni. W miejsce Atanazego wybrano ariańskiego biskupa Jerzego. W czasie pobytu na pustkowiu wśród oddanych mu mnichów Atanazy napisał dwie apologie do cesarza Konstansa II: jedną w obronie Kościoła przeciwko arianom, drugą zaś w obronie własnej. Napisał także Historię arian.

    Święty Atanazy Wielki

    Po śmierci Konstancjusza II tron objął Julian Apostata. Na początku swoich rządów wydał dekret o uwolnieniu z więzień i banicji wszystkich prawowitych biskupów. Atanazy powrócił więc na swoją stolicę. Niebawem jednak cesarz zaczął jawnie sprzyjać poganom, a prześladować chrześcijan. Zachował się list Juliana Apostaty do namiestnika Egiptu, Egicjusza, z nakazem usunięcia Atanazego nie tylko ze stolicy biskupiej, ale i z Egiptu. Ponownie więc biskup musiał ratować się ucieczką. Cesarz jednak uwikłał się w wojnę z Persami. Przegrał ją i podczas niej zginął. Jego następca, Jan, był szczerze oddany katolikom. Atanazy po raz czwarty wrócił do Aleksandrii. Niestety, po roku umarł cesarz Jan. Po raz piąty Atanazy dekretem cesarskim został zmuszony opuścić swoją owczarnię. Tym razem jednak lud stanowczo opowiedział się za swoim pasterzem i zmusił cesarza do odwołania wyroku banicji. Cztery lata później, w nocy z 2 na 3 maja 373 r. Atanazy zmarł. Św. Grzegorz z Nazjanzu wygłosił ku jego czci wspaniałą mowę. Św. Bazyli nazwał go jedynym obrońcą Kościoła w czasach, kiedy szalał arianizm. Na Soborze Konstantynopolitańskim II (553) wobec papieża św. Wigiliusza zaliczono św. Atanazego do nauczycieli Kościoła. We wszystkich obrządkach obchodzi się jego doroczne święto, chociaż w różnych dniach. Atanazy pozostawił po sobie traktaty. W “Żywocie św. Antoniego” dał podwaliny pod koncepcje życia zakonnego.
    Św. German I (VII/VIII w.) przeniósł ciało św. Atanazego do kościoła Mądrości Bożej (Hagia Sofia) w Konstantynopolu w czasie najazdu Arabów. Król Baldwin w XII w. podarował ramię Świętego mnichom z Monte Cassino, a jego ciało przeniesiono do kościoła benedyktynek w Wenecji. Od 1806 roku relikwie Atanazego znajdują się w kościele św. Zachariasza. Jego czaszka znajduje się w opactwie benedyktynów w Valvanera, natomiast w rzymskim kościele pw. św. Atanazego znajduje się część jego ramienia.
    W ikonografii (zachodniej) św. Atanazy przedstawiany jest w stroju biskupa rytu łacińskiego lub ortodoksyjnego. Czasami jako kardynał albo mnich. Jego atrybutami są: łódka, rylec, zwój. Na Wschodzie przedstawiany jest w bizantyjskich szatach biskupich z dużymi krzyżami. W obu dłoniach trzyma Ewangelię. Ma szeroką, siwą brodę i łysinę czołową. Często towarzyszy mu św. Cyryl, arcybiskup aleksandryjski.

    Internetowa Liturgia Godzin/Czytelnia

    ***


    1 maja

    Święty Józef, Rzemieślnik

    Zobacz także:
      •  Święty August Schoeffler, męczennik
      •  Jeremiasz, prorok
    Święty Józef, Rzemieślnik
    Święty Józef był mężem Maryi. Jego postać znamy z przekazów Ewangelii. Czcimy go dwukrotnie w ciągu roku: 19 marca – jako Oblubieńca Matki Bożej, a dzisiaj – jako wzór i patrona ludzi pracujących. 1 maja 1955 roku zwracając się do Katolickiego Stowarzyszenia Robotników Włoskich papież Pius XII proklamował ten dzień świętem Józefa rzemieślnika, nadając w ten sposób religijne znaczenie świeckiemu, obchodzonemu na całym świecie od 1892 r., świętu pracy. Odtąd tego dnia także Kościół akcentuje szczególną godność i znaczenie pracy. To wspomnienie jest wyrazem zrozumienia i poszanowania jej roli w duchowym rozwoju człowieka, a także okazją do złożenia hołdu tym jej wartościom, które pozwalają stosunki między ludźmi ją wykonującymi oprzeć na zasadach pokoju społecznego, dalekich od niezgody, gwałtu i nienawiści.
    Całe swoje życie św. Józef spędził jako rękodzielnik i wyrobnik w ciężkiej zarobkowej pracy. Ewangelie określają go mianem tektōn (łac. faber), przez co rozumiano wyrobnika – rzemieślnika od naprawy narzędzi rolniczych, przedmiotów drewnianych itp. Były to więc prace związane z budownictwem, z robotą w drewnie i w żelazie. Józef wykonywał je na zamówienie i w ten sposób utrzymywał Najświętszą Rodzinę. Ta właśnie praca stała się równocześnie dla niego źródłem uświęcenia. Był mistykiem nie przez kontemplację, przez uczynki pokutne czy przez dzieła miłosierdzia, ale właśnie przez codzienną pracę. Praca go uświęciła, gdyż wykonywał ją rzetelnie, wypełniał ją cicho i pokornie jako zleconą sobie od Boga misję na ziemi. Spełniał ją zapatrzony w Jezusa i Maryję. Dla nich żył, dla nich się trudził, dla nich był gotów do najwyższych ofiar. Taki powinien być styl pracy każdego chrześcijańskiego pracownika. Praca ma go uświęcać, ma być źródłem gromadzenia zasług dla nieba, podobnie jak to było w życiu św. Józefa.Pismo Święte nie tylko nie potępia pracy, ale ją zaleca i nakazuje, i to we wszelkich odmianach, także gdy chodzi o pracę fizyczną. Już pierwsi rodzice w raju pracowali: “Jahwe Bóg wziął człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał” (Rdz 2, 15). Księga Przysłów oddaje najwyższe pochwały kobiecie pracowitej i wylicza, jakie pożytki i dobrodziejstwa ma z tego mąż i cały dom (Prz 31, 10-31). Pismo święte natomiast gromi leniwych i ostrzega przed nimi: “Do mrówki udaj się, leniwcze, patrz na jej drogi… w lesie gromadzi swą żywność i zbiera swój pokarm za życia. Jak długo, leniwcze, chcesz leżeć? A kiedyż ze snu powstaniesz?” (Prz 6, 6-9). “Ręka leniwa sprowadza ubóstwo, ręka zaś pilnych wzbogaca” (Prz 10, 4). “Kto ziemię uprawia, nasyci się chlebem” (Prz 12, 11). “Lenistwo nie złowi zwierzyny, ludzka pilność cennym bogactwem” (Prz 12, 27). Św. Paweł wprost pisze: “Gdy byliśmy u was, nakazaliśmy wam tak: kto nie chce pracować, niech też nie je” (2 Tes 3, 10). Przypowieść Pana Jezusa o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-16) i o talentach (Mt 25, 14-30; Łk 19, 11-28) akcentuje, że człowiek za swoją pracę odpowiada nie tylko wobec społeczeństwa, ale także w sumieniu wobec Pana Boga.Praca wyzwala z człowieka najpełniej jego uzdolnienia, energię, inicjatywę. Jest szkołą wielu cnót osobistych i społecznych, takich jak na przykład wytrzymałość, solidarność, cierpliwość, męstwo, odwaga i ład, współpraca, współzawodnictwo. Praca bogaci i łączy ludzi. Wyrównuje także nierówność społeczną. Jeśli człowiek traktuje pracę jako swoje posłannictwo, jako zleconą sobie od Boga misję, staje się ona wówczas dla niego środkiem uświęcenia i gromadzenia zasług dla nieba. Kościół wyniósł na ołtarze nie tylko władców, biskupów, papieży i zakonników, ale także zapobiegliwych ojców, dzielne matki, rzemieślników, żołnierzy i rolników.

    Internetowa Liturgia Godzin/Czytelnia

    ***

  • Pierwsze Soboty Miesiąca

    Pierwsze Soboty Miesiąca

    W każdą pierwszą sobotę miesiąca:

    GLASGOW

    nabożeństwo po Mszy św o godz. 18:00
    w kościele św. Piotra
    St. Peter’s RC Church
    46 Hyndland St, Partick,
    Glasgow G11 5PS

    EDYNBURG

    nabożeństwo o godz 19:30
    St. Mary’s Cathedral
    61 York Place
    EH1 3JD

    Transmisja z Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach:

    18.30 PL (17:30 UK) – pokutny różaniec fatimski
    19.00 PL (18:00 UK) – Medytacja i Msza Św.
    21.00 PL (20:00 UK)– Apel Maryjny


  • Święto Miłosierdzia Bożego

    Święto Miłosierdzia Bożego

    Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była świętem Miłosierdzia (Dz. 299). Pragnę, aby święto Miłosierdzia, było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła  miłosierdzia  Mojego.  Która dusza  przystąpi  do  spowiedzi i Komunii świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar. W dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski (Dz. 699). 

  • Dzień dziewiąty Nowenny do Miłosierdzia Bożego

    Dzień dziewiąty Nowenny do Miłosierdzia Bożego

    Dziś sprowadź Mi dusze oziębłe i zanurz je w przepaści miłosierdzia Mojego. Dusze te najboleśniej ranią Serce Moje. Największej odrazy doznała dusza Moja w Ogrójcu od dusz oziębłych. One były powodem, iż wypowiedziałem: Ojcze, oddal ode Mnie ten kielich, jeżeli jest taka wola Twoja. Dla nich ostateczną deską ratunku jest – uciec się do miłosierdzia Mojego.

    Jezu najlitościwszy, który jesteś litością samą, wprowadzam do mieszkania najlitościwszego Serca Twego dusze oziębłe. Niechaj w tym ogniu czystej miłości Twojej rozgrzeją się te dusze zlodowaciałe, które – podobne do trupów – takim Cię wstrętem napawają. O Jezu najlitościwszy, użyj wszechmocy miłosierdzia swego, pociągnij je w sam żar miłości swojej i obdarz je miłością świętą, bo Ty wszystko możesz.

    Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze oziębłe, które są zamknięte w najlitościwszym Sercu Jezusa. Ojcze miłosierdzia, błagam Cię przez gorzką mękę Syna Twego i przez trzygodzinne konanie Jego na krzyżu, pozwól, aby i one wysławiały przepaść miłosierdzia Twego

    Koronka do Miłosierdzia Bożego…

  • Dzień ósmy Nowenny do Miłosierdzia Bożego

    Dzień ósmy Nowenny do Miłosierdzia Bożego

    Dziś sprowadź Mi dusze, które są w więzieniu czyśćcowym i zanurz je w przepaści miłosierdzia Mojego; niech strumienie krwi Mojej ochłodzą ich upalenie. Wszystkie te dusze są bardzo przeze Mnie umiłowane, wypłacają się Mojej sprawiedliwości. W twojej mocy jest przynieść im ulgę. Bierz ze skarbca Mojego Kościoła wszystkie odpusty i ofiaruj je za nie. O, gdybyś znała ich mękę, ustawicznie byś ofiarowała za nie jałmużnę ducha i spłacała ich długi Mojej sprawiedliwości.

    Jezu najmiłosierniejszy, który sam powiedziałeś, że chcesz miłosierdzia, otóż wprowadzam do mieszkania Twego najlitościwszego Serca dusze czyśćcowe, które są Ci bardzo miłe, a które jednak wypłacać się muszą Twej sprawiedliwości. Niech strumienie krwi i wody, które wypłynęły z Serca Twego, ugaszą płomienie ognia czyśćcowego, aby i tam się sławiła moc miłosierdzia Twego.

    Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze w czyśćcu cierpiące, które są zamknięte w najlitościwszym Sercu Jezusa. Błagam Cię przez bolesną mękę Jezusa, Syna Twego, i przez gorycz, jaką była zalana Jego przenajświętsza dusza, okaż miłosierdzie swoje duszom, które są pod sprawiedliwym wejrzeniem Twoim. Nie patrz na nie inaczej, jak tylko przez rany Jezusa, Syna Twego najmilszego, bo wierzymy, że dobroć Twoja i litość są nieskończone. Amen.

    Koronka do Miłosierdzia Bożego…

  • Dzień siódmy Nowenny do Miłosierdzia Bożego

    Dzień siódmy Nowenny do Miłosierdzia Bożego

    Dziś sprowadź Mi dusze, które szczególnie czczą i wysławiają miłosierdzie Moje, i zanurz je w miłosierdziu Moim. Te dusze najwięcej bolały nad Moją męką i najgłębiej wniknęły w ducha Mojego. One są żywym odbiciem Mojego litościwego Serca. Dusze te jaśnieć będą szczególną jasnością w życiu przyszłym. Żadna z nich nie dostanie się do ognia piekielnego. Każdej szczególnie bronić będę w godzinie jej śmierci.

    Jezu najmiłosierniejszy, którego Serce jest miłością samą, przyjmij do mieszkania najlitościwszego Serca swego dusze, które szczególnie czczą i wysławiają wielkość miłosierdzia Twego. Dusze te są mocne siłą Boga samego; wśród wszelkich udręczeń i przeciwności idą naprzód ufne w miłosierdzie Twoje. Są one zjednoczone z Tobą i dźwigają ludzkość całą na swoich barkach. Te dusze nie będą sądzone surowo, ale miłosierdzie Twoje ogarnie je w chwili zgonu.

    Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze, które wysławiają i czczą największy przymiot Twój, to jest niezgłębione miłosierdzie Twoje, i które są zamknięte w najlitościwszym Sercu Jezusa. Dusze te są żywą Ewangelią, ręce ich pełne uczynków miłosierdzia, a serce przepełnione weselem śpiewa pieśń miłosierdzia Najwyższemu. Błagam Cię, Boże, okaż im miłosierdzie swoje według nadziei i ufności, jaką w Tobie pokładały. Niech spełni się na nich obietnica Jezusa, który powiedział, że dusze, które czcić będą to niezgłębione miłosierdzie Jego, sam bronić będzie w życiu, a szczególnie w godzinie śmierci, jako swej chwały.

    Koronka do Miłosierdzia Bożego…

  • Dzień szósty Nowenny do Miłosierdzia Bożego

    Dzień szósty Nowenny do Miłosierdzia Bożego

    Dziś sprowadź Mi dusze ciche i pokorne, i dusze małych dzieci, i zanurz je w miłosierdziu Moim. Dusze te najwięcej podobne są do Serca Mojego, one krzepiły Mnie w gorzkiej konania męce. Widziałem je jako ziemskich aniołów, którzy będą czuwać u Moich ołtarzy. Na nie zlewam całymi strumieniami łaski. Łaskę Moją jest zdolna przyjąć tylko dusza pokorna; dusze pokorne obdarzam swoim zaufaniem.

    Jezu najmiłosierniejszy, który sam powiedziałeś: „Uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego Serca…”, przyjm do mieszkania najlitościwszego Serca swego dusze ciche i pokorne, i dusze małych dzieci. Dusze te wprowadzają w zachwyt niebo całe i są szczególnym upodobaniem Ojca Niebieskiego, są wonnym bukietem przed tronem Bożym, zapachem, którym sam Bóg się napawa. Dusze te mają stałe mieszkanie w najlitościwszym Sercu Twoim i nieustannie wyśpiewują hymn miłości i miłosierdzia na wieki.

    Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia na dusze ciche, pokorne i dusze małych dzieci, które są zamknięte w mieszkaniu najlitościwszego Serca Jezusa. Dusze te są najbardziej upodobnione do Syna Twego; woń tych dusz wznosi się z ziemi i dosięga tronu Twego. Ojcze miłosierdzia i wszelkiej dobroci, błagam Cię przez miłość i upodobanie, jakie masz w tych duszach, błogosław światu całemu, aby wszystkie dusze razem wyśpiewywały cześć miłosierdziu Twemu na wieki wieczne. Amen.

    Koronka do Miłosierdzia Bożego…

  • Dzień piąty Nowenny do Miłosierdzia Bożego

    Dzień piąty Nowenny do Miłosierdzia Bożego

    Dziś sprowadź Mi dusze braci odłączonych i zanurz ich w morzu miłosierdzia Mojego. W gorzkiej męce rozdzierali Mi ciało i Serce, to jest Kościół Mój. Kiedy wracają do jedności z Kościołem, goją się rany Moje i tym sposobem ulżą Mi w męce.

    Jezu najmiłosierniejszy, który jesteś dobrocią samą, Ty nie odmawiasz światła proszącym Ciebie, przyjmij do mieszkania najlitościwszego Serca swego dusze braci naszych odłączonych i pociągnij ich swym światłem do jedności z Kościołem, i nie wypuszczaj ich z mieszkania najlitościwszego Serca swego, ale spraw, aby i oni uwielbili hojność miłosierdzia Twego.

    Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia swego na dusze braci naszych odłączonych, zwłaszcza tych, którzy roztrwonili dobra Twoje i nadużyli łask Twoich, trwając uporczywie w swych błędach. Nie patrz na ich błędy, ale na miłość Syna swego i na gorzką mękę Jego, którą podjął dla nich, gdyż i oni są zamknięci w najlitościwszym Sercu Jezusa. Spraw, niech i oni wysławiają wielkie miłosierdzie Twoje na wieki wieczne. Amen.

    Koronka do Miłosierdzia Bożego…

  • Dzień czwarty Nowenny do Miłosierdzia Bożego

    Dzień czwarty Nowenny do Miłosierdzia Bożego

    Dziś sprowadź Mi pogan i tych, którzy Mnie jeszcze nie znają. I o nich myślałem w swej gorzkiej męce, a przyszła ich gorliwość pocieszyła Serce Moje. Zanurz ich w morzu miłosierdzia Mojego.

    Jezu najlitościwszy, który jesteś światłością świata całego, przyjmij do mieszkania najlitościwszego Serca swego dusze pogan, które Cię jeszcze nie znają; niechaj promienie Twej łaski oświecą ich, aby i oni wraz z nami wysławiali przedziwne miłosierdzie Twoje, i nie wypuszczaj ich z mieszkania najlitościwszego Serca swego.

    Ojcze Przedwieczny, spójrz okiem miłosierdzia swego na dusze pogan i tych, co Cię jeszcze nie znają, a są zamknięte w najlitościwszym Sercu Jezusa. Pociągnij je do światła Ewangelii. Dusze te nie wiedzą, jak wielkim jest szczęściem Ciebie miłować. Spraw, aby i one wysławiały hojność miłosierdzia Twego na wieki wieczne. Amen.

    Koronka do Miłosierdzia Bożego…