***
w czwartkowy dzień – 8 maja, biały dym ogłosił wybór papieża Leona XIV
fot. Beata Zawrzel/REPORTER
***
Biały dym unoszący się o godzinie 18.10 z komina na dachu Kaplicy Sykstyńskiej oraz dźwięk sześciu dzwonów bazyliki św. Piotra w Watykanie ogłosiły Kościołowi i światu wybór 267. następcę św. Piotra, którego Kardynałowie zgromadzeni na rozpoczętym 7 maja konklawe wybrali w czwartym głosowaniu.
***
Habemus papam!

PAP/Art Service/PCh24.pl
***
Niech pokój będzie z wami!
– te słowa Zmartwychwstałego Chrystusa wypowiedział jako pierwsze nowy papież, który przyjął imię Leona XIV do 100 tysięcy wiernych zgromadzonych na placu św. Piotra.
***
Biogram kardynała Roberta Francisa Prevosta, nowego papieża:
Robert Francis Prevost urodził się 14 września 1955 roku w Chicago (USA). W 1977 roku wstąpił do nowicjatu Zakonu Świętego Augustyna, składając śluby wieczyste w 1981 roku. Ukończył matematykę na Uniwersytecie Villanova, a następnie zdobył tytuł magistra teologii w Catholic Theological Union w Chicago. W Rzymie uzyskał licencjat i doktorat z prawa kanonicznego na Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza z Akwinu.
Święcenia kapłańskie przyjął 19 czerwca 1982 roku. W latach 1985-1998 pracował jako misjonarz w Peru, pełniąc funkcje m.in. przeora wspólnoty, dyrektora formacji i wykładowcy prawa kanonicznego w seminarium w Trujillo. W 1999 roku został przełożonym prowincji „Matki Dobrej Rady” w Chicago, a w 2001 roku wybrano go generałem zakonu augustianów, którym był przez dwie kadencje do 2013 roku.
W listopadzie 2014 roku papież Franciszek mianował go administratorem apostolskim diecezji Chiclayo w Peru, a w grudniu tego samego roku został wyświęcony na biskupa tytularnego Sufar. Od 2015 do 2023 roku kierował diecezją Chiclayo. W tym czasie pełnił również funkcje w Konferencji Episkopatu Peru, m.in. jako wiceprzewodniczący i członek rady stałej.
W styczniu 2023 roku został mianowany prefektem Dykasterii ds. Biskupów, odpowiedzialnej za nominacje biskupie na całym świecie, oraz przewodniczącym Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej. W konsystorzu 30 września 2023 roku papież Franciszek wyniósł go do godności kardynalskiej, nadając mu tytuł diakona kościoła Santa Monica.
Kai.pl
***
„Pokój z wami”. Papież Leon XIV wygłosił pierwsze przemówienie po wyborze
„Bóg nas kocha, Bóg kocha was wszystkich i zło nie zwycięży”.
Pełny tekst jego poruszającego orędzia:
Drodzy bracia i siostry,
To pierwsze pozdrowienie zmartwychwstałego Chrystusa, Dobrego Pasterza, który oddał swoje życie za trzodę Bożą. Ja również pragnę, aby to pozdrowienie pokoju przeniknęło do naszych serc i dotarło do waszych rodzin.
Do wszystkich ludzi, wszędzie, do wszystkich ludów, do całej ziemi: pokój z wami.
To pokój zmartwychwstałego Chrystusa – pokój rozbrajający, pokorny i wytrwały. Pochodzi od Boga, który kocha nas wszystkich bezwarunkowo.
Wciąż słyszymy cichy, ale odważny głos papieża Franciszka, błogosławiącego Rzym – papieża, który błogosławił Rzymowi i całemu światu w poranek Wielkanocy. Pozwólcie, że dopełnię to błogosławieństwo.
Bóg nas kocha. Bóg kocha was wszystkich i zło nie zwycięży. Wszyscy jesteśmy w rękach Boga.
Dlatego – bez lęku, zjednoczeni, ręka w rękę z Bogiem i ze sobą nawzajem – idźmy naprzód. Jesteśmy uczniami Chrystusa, a Chrystus idzie przed nami. Świat potrzebuje Jego światła, ludzkość potrzebuje Go jako pomostu, przez który może dotrzeć do Boga i Jego miłości.
Pomóżmy sobie nawzajem budować mosty – poprzez dialog, poprzez spotkanie – jednocząc się, byśmy stali się jednym ludem, żyjącym zawsze w pokoju.
Dziękujemy papieżowi Franciszkowi.
Chcę również podziękować wszystkim braciom kardynałom, którzy wybrali mnie na następcę Piotra. Chcę iść razem z wami jako Kościół zjednoczony, zawsze szukający pokoju i sprawiedliwości, starający się żyć jako kobiety i mężczyźni wierni Jezusowi Chrystusowi – bez lęku, głosząc Ewangelię, będąc misjonarzami.
Jestem synem św. Augustyna – augustianinem – który powiedział: „Z wami jestem chrześcijaninem, dla was – biskupem”. W tym duchu wszyscy razem możemy podążać ku ojczyźnie, którą Bóg dla nas przygotował.
Do Kościoła Rzymskiego kieruję szczególne pozdrowienie. Musimy wspólnie szukać sposobu, by być Kościołem misyjnym – Kościołem budującym mosty i dialog, Kościołem zawsze otwartym na przyjmowanie, jak to miejsce, z ramionami otwartymi dla wszystkich – dla wszystkich, którzy potrzebują naszej miłości, naszej obecności, dialogu i bliskości.
I jeśli pozwolicie, chciałbym również pozdrowić wszystkich, a w sposób szczególny moją umiłowaną diecezję Chiclayo w Peru, gdzie dumny lud towarzyszył swojemu biskupowi, dzielił się wiarą i tak wiele dawał, aby pozostać Kościołem wiernym Jezusowi Chrystusowi.
Do was wszystkich, bracia i siostry z Rzymu, z Włoch i z całego świata – chcemy być Kościołem synodalnym, Kościołem pielgrzymującym, Kościołem, który zawsze poszukuje pokoju i miłości, który stara się być blisko tych, którzy cierpią.
Dziś, w dniu Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z Pompejów, nasza Matka Maryja pragnie nam zawsze towarzyszyć, być blisko nas, wspierać nas swoim wstawiennictwem i miłością. Chciałbym pomodlić się razem z wami – módlmy się wspólnie za tę nową misję, za cały Kościół, o pokój na świecie. Prośmy Maryję, naszą Matkę, o tę szczególną łaskę.
Zdrowaś Maryjo…
Aleteia.pl
***
Prefektura Domu Papieskiego przekazała, że Msza św. inaugurująca pontyfikat Papieża Leona XIV zostanie odprawiona w niedzielę, 18 maja o godz. 10.00 na Placu św. Piotra.
Poinformowano także o innych najbliższych spotkaniach i celebracjach Ojca Świętego.
W sobotę, 10 maja spotka się on z kardynałami.
W niedzielę, 11 maja będzie przewodniczył modlitwie Regina Caeli z loggii Bazyliki Watykańskiej.
W poniedziałek, 12 maja spotka się na audiencji w Auli Pawła VI z przedstawicielami światowych mediów.
W piątek, 16 maja spotka się z członkami Korpusu Dyplomatycznego.
W niedzielę, 18 maja o godz. 10.00 na Placu św. Piotra będzie przewodniczył Eucharystii inaugurującej pontyfikat.
We wtorek, 20 maja obejmie Bazylikę św. Pawła za Murami.
W środę, 21 maja odbędzie się jego pierwsza audiencja generalna.
W sobotę, 24 maja spotka się z pracownikami Kurii Rzymskiej i Państwa Watykańskiego
W niedzielę, 25 maja będzie przewodniczył modlitwie Regina Caeli oraz obejmie dwie pozostałe Bazyliki Papieskie: Laterańską – która jest katedrą Biskupa Rzymu – i Matki Bożej Większej.
PCh24.pl/KAI, PAP
***
Papież Leon XIV, dzień po wyborze – w piątek 9 maja o godz. 11.00 sprawował Mszę św. w Kaplicy Sykstyńskiej wraz z kardynałami.

Pierwsza homilia Leona XIV: ponowić wyznanie Piotra we współczesnym świecie
Wiara chrześcijańska bywa uważana za coś absurdalnego, a wierzący są wyśmiewani i prześladowani. To jednak jest świat, który został nam powierzony i wobec którego mamy dawać świadectwo radosnej wiary w Jezusa Zbawiciela – mówił Leon XIV w pierwszej homilii po wyborze na Papieża. Przypomniał, że brak wiary prowadzi dziś do wielu ludzkich dramatów.
„Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16, 16). Tymi słowami Piotr, zapytany przez Mistrza, wraz z innymi uczniami, o jego wiarę w Niego, syntetycznie wyraża dziedzictwo, które od dwóch tysięcy lat, Kościół, poprzez sukcesję apostolską, strzeże, pogłębia i przekazuje.
Jezus jest Mesjaszem, Synem Boga żywego, czyli jedynym Zbawicielem i objawiającym oblicze Ojca.
W Nim, Bóg, aby stać się bliskim i dostępnym dla ludzi, objawił się nam w ufnym spojrzeniu dziecka, w żywym umyśle młodzieńca, w dojrzałych rysach mężczyzny (por. Sobór Watykański II, Konstytucja duszpasterska Gaudium et spes, 22), aż do ukazania się swym [uczniom] po zmartwychwstaniu w swoim chwalebnym ciele. W ten sposób pokazał nam wzór świętego człowieczeństwa, który wszyscy możemy naśladować, wraz z obietnicą wiecznego przeznaczenia, które przekracza jednak wszelkie nasze ograniczenia i możliwości.
Piotr w swojej odpowiedzi uchwycił obie te kwestie: dar Boży i drogę, którą należy przebyć, aby pozwolić się przemienić, nieodłączne wymiary zbawienia, powierzone Kościołowi, aby głosił je dla dobra rodzaju ludzkiego. Są one powierzone nam, wybranym przez Niego, zanim jeszcze zostaliśmy ukształtowani w łonie matki (por. Jr 1, 5), odrodzeni w wodach chrztu i – ponad naszymi ograniczeniami, bez naszej zasługi – przyprowadzeni tutaj i stąd wysłani, aby Ewangelia była głoszona wszystkim stworzeniom (por. Mk 16, 15).
Bóg, powołując mnie poprzez wasz głos na Następcę Pierwszego z Apostołów, powierza mi ten skarb, abym z Jego pomocą był jego wiernym szafarzem (por. 1 Kor 4, 2) na rzecz całego mistycznego Ciała Kościoła; tak aby Kościół był coraz bardziej miastem położonym na górze (por. Ap 21, 10), arką zbawienia płynącą po falach historii, latarnią morską, która oświetla noce świata. I to nie tyle dzięki wspaniałości jego struktur lub wielkości jego budowli – takich jak zabytki, w których się znajdujemy – lecz dzięki świętości jego członków, tego „ludu [Bogu] na własność przeznaczonego, aby ogłaszał chwalebne dzieła Tego, który ich wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła” (por. 1 P 2, 9).
Jednak, przed rozmową, w której Piotr wyznaje swoją wiarę, jest jeszcze jedno pytanie – pyta Jezus: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” (Mt 16, 13). Nie jest to pytanie banalne, przeciwnie, dotyczy ono ważnego aspektu naszej posługi: rzeczywistości, w której żyjemy, z jej ograniczeniami i możliwościami, z jej pytaniami i przekonaniami.
„Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?” (Mt 16, 13). Myśląc o scenie, nad którą się zastanawiamy, możemy znaleźć dwie możliwe odpowiedzi na to pytanie, które wyznaczają odpowiednio dwie różne postawy.
Przed wszystkim jest odpowiedź świata. Mateusz podkreśla, że rozmowa pomiędzy Jezusem a Jego uczniami na temat Jego tożsamości odbywa się w przepięknym miasteczku Cezarea Filipowa, bogatym w luksusowe pałace, położonym w uroczej scenerii naturalnej, u podnóża góry Hermon, ale będącym także siedzibą okrutnych kręgów władzy oraz teatrem zdrad i niewierności. Obraz ten mówi nam o świecie, który uważa Jezusa za osobę całkowicie pozbawioną znaczenia, co najwyżej za ciekawą postać, która może wzbudzać zdziwienie swoim niezwykłym sposobem mówienia i postępowania. I tak, kiedy Jego obecność stanie się uciążliwa dla wymagań uczciwości i moralności, które On stawia, ten „świat” nie zawaha się odrzucić Go i wyeliminować.
Jest też inna możliwa odpowiedź na pytanie Jezusa: ta, zwykłych ludzi. Dla nich, Nazarejczyk nie jest jakimś „szarlatanem”: jest człowiekiem prawym, człowiekiem, który ma odwagę, który przemawia dobrze i mówi właściwe rzeczy, tak jak inni wielcy prorocy historii Izraela. Dlatego idą za Nim, przynajmniej dopóki mogą to robić bez większego ryzyka i niedogodności. Jednak uważają Go jedynie za człowieka i dlatego w chwili niebezpieczeństwa, podczas Męki, oni również Go opuszczają i odchodzą, rozczarowani.
Uderzająca jest aktualność tych dwóch postaw. Ucieleśniają one bowiem idee, które moglibyśmy łatwo odnaleźć na ustach wielu mężczyzn i kobiet naszych czasów – być może wyrażone innym językiem, ale identyczne w swej istocie.
Również dzisiaj nie brakuje kontekstów, w których wiara chrześcijańska jest uważana za coś absurdalnego, przeznaczonego dla osób słabych i mało inteligentnych; kontekstów, w których przedkłada się nad nią inne zabezpieczeni, takie jak technologia, pieniądze, sukces, władza, przyjemności.
Są to środowiska, w których nie jest łatwo świadczyć i głosić Ewangelię, a człowiek wierzący jest wyśmiewany, prześladowany, pogardzany lub co najwyżej tolerowany i traktowany z litością. A jednak właśnie dlatego są to miejsca, w których misja jest pilna, ponieważ brak wiary często pociąga za sobą dramaty, takie jak utrata sensu życia, zapomnienie o miłosierdziu, naruszanie godności osoby ludzkiej w jej najbardziej dramatycznych formach, kryzys rodziny i wiele innych ran, przez które cierpi nasze społeczeństwo, i to nie mało.
Również dzisiaj nie brakuje kontekstów, w których Jezus, choć ceniony jako człowiek, jest sprowadzany jedynie do roli charyzmatycznego lidera lub superczłowieka, i to nie tylko wśród niewierzących, ale także wśród wielu ochrzczonych, którzy w ten sposób kończą żyjąc – na tym poziomie – w faktycznym ateizmie.
To jest świat, który został nam powierzony, w którym, jak wielokrotnie nauczał nas Papież Franciszek, jesteśmy wezwani do świadczenia radosnej wiary w Jezusa Zbawiciela. Dlatego też, także dla nas niezbędne jest powtarzanie: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16, 16).
Niezbędne jest, abyśmy to czynili przede wszystkim w naszej osobistej relacji z Nim, w wysiłku codziennej drogi nawrócenia. Ale następnie, także jako Kościół, wspólnie przeżywając naszą przynależność do Pana i niosąc wszystkim Dobrą Nowinę (por. Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna Lumen gentium, 1).
Mówię to przede wszystkim do siebie, jako Następcy Piotra, kiedy rozpoczynam moją misji Biskupa Kościoła, który jest w Rzymie, powołanego do przewodzenia w miłości Kościołowi powszechnemu, zgodnie ze słynnym stwierdzeniem św. Ignacego z Antiochii (por. List do Rzymian, Prolog). Wysłany w kajdanach do tego miasta, miejsca swojej zbliżającej się ofiary, pisał on do chrześcijan, którzy się tam znajdowali: „Wtedy będę naprawdę uczniem Jezusa Chrystusa, kiedy nawet ciała mego świat widzieć nie będzie” (List do Rzymian, IV, 1). Odnosił się do tego, że zostanie pożarty przez dzikie zwierzęta w cyrku – i tak się stało – ale jego słowa odnoszą się, w szerszym sensie, do nieodzownego zobowiązania każdego, kto pełni w Kościele posługę władzy: zniknąć, aby pozostał Chrystus, stać się się małym, aby On był poznany i uwielbiony (por. J 3, 30), poświęcić się do końca, aby nikomu nie zabrakło możliwości poznania Go i kochania.
Niech Bóg obdarza mnie tą łaską dzisiaj i zawsze, z pomocą najczulszego wstawiennictwa Maryi, Matki Kościoła.
***

Znamy już papieski herb Leona XIV
W mediach społecznościowych związanych ze Stolicą Apostolską (Sekretariatu Stanu, Vatican News, L’Osservatore Romano) pojawił się herb papieski Leona XIV.
Jest on podobny do herbu kardynalskiego Roberta F. Prevosta. Znajduje się w nim dewiza: In Illo uno unum (W Nim [Chrystusie] stanowimy jedno). Są to słowa, które św. Augustyn zamieścił w komentarzu do Psalmu 127 – aby wyjaśnić, że „chociaż my, chrześcijanie, jesteśmy liczni, w jednym Chrystusie stanowimy jedno”. Wezwanie do jedności znajduje się na początku Reguły św. Augustyna, wedle której przez dziesięciolecia żył nowy papież.
Tarcza herbowa podzielona jest na dwie części. W jednej z nich na niebieskim polu umieszczona jest srebrna lilia. Symbol ten odnosi się do Matki Bożej, oznacza także czystość.
W drugiej części znajdują się natomiast atrybuty św. Augustyna: księga oraz płonące serce przebite strzałą. Serce symbolizuje miłość św. Augustyna do Boga i do ludzi. Jest to także serce płonące pragnieniem poznania Boga i doświadczania Bożej miłości. To nawiązanie do słów, otwierających słynne “Wyznania” św. Augustyna: “Stworzyłeś nas, Panie, jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”. Strzała symbolizuje Słowo Boże, a także Ducha Świętego, wzywającego człowieka do wzrostu w wierze, nadziei i miłości (św. Augustyn: „Przeszyłeś moje serce swoim słowem”.) Księga zaś symbolizuje Pismo Święte – źródło światła i prawdy, a także poszukiwania mądrości. Symbol ten nawiązuje również do nawrócenia Augustyna, które miało miejsce, gdy z sąsiedniego ogrodu usłyszał głos dziecka powtarzającego: “Bierz i czytaj” (Tolle et lege). Augustyn zinterpretował to jako Boże wezwanie do lektury Pisma Świętego.
VATICANNEWS.VA/Gość Niedzielny/Jaroslaw Dudała
***
Leon XIV na audiencji dla kardynałów wyjaśnił wybór swego imienia
To obecny wśród nas zmartwychwstały Chrystus chroni i prowadzi Kościół – powiedział Leon XIV na pierwszym spotkaniu z kardynałami. Odwołując się do dziedzictwa Leona XIII, wyjaśnił genezę swego imienia. Stwierdził, że Kościół musi odpowiedzieć na kolejną rewolucję przemysłową i rozwój sztucznej inteligencji.
Na audiencji dla członków Kolegium Kardynalskiego Leon XIV przyznał, że są oni jego najbliższymi współpracownikami. Jest to dla niego wielkim pokrzepieniem w przyjmowaniu jarzma, które – jak przyznał – przewyższa jego siły. „Wasza obecność – powiedział Ojciec Święty – przypomina mi, że Pan, który powierzył mi tę misję, nie pozostawia mnie samego w ponoszeniu za nią odpowiedzialności. Wiem przede wszystkim, że zawsze mogę liczyć na Jego pomoc, na pomoc Pana Boga, oraz, dzięki Jego łasce i Opatrzności, na bliskość waszą i wielu braci i sióstr na całym świecie, którzy wierzą w Boga, kochają Kościół i wspierają modlitwą i dobrymi uczynkami Wikariusza Chrystusa”.
Papież zauważył, że zarówno śmierć Franciszka, jak i konklawe są niczym wydarzenia paschalne, etap długiego exodusu, poprzez który Pan prowadzi nas do pełni życia. „W tej perspektywie powierzamy ‘Ojcu miłosierdzia i Bogu wszelkiej pociechy’ (2 Kor 1, 3) duszę zmarłego Papieża, a także przyszłość Kościoła” – dodał Leon XIV. Przypomniał, że wszyscy papieże są jedynie pokornymi sługami Boga i braci. „Dobrze pokazały to przykłady wielu moich Poprzedników, a ostatnio sam Papież Franciszek”.
To Pan prowadzi, a my mamy słuchać Jego głosu
Leon XIV podkreślił, że to Zmartwychwstały chroni i prowadzi Kościół, napełnia go nadzieją, a naszym zadaniem jest posłusznie słuchać Jego głosu i być wiernymi sługami Jego planów zbawienia. Papież podkreślił przy tym, że Bóg objawia się „nie tyle w huku grzmotu i trzęsieniu ziemi, ile w ‘szmerze delikatnego powiewu’ (1 Krl 19, 12) lub, jak tłumaczą niektórzy, w ‘subtelnym głosie ciszy’. To jest ważne spotkanie, którego nie można przeoczyć, i do którego należy wychowywać i prowadzić cały święty Lud Boży, który został nam powierzony”.
Papież zauważył, że w ostatnich dniach mogliśmy zobaczyć piękno i siłę wspólnoty wierzących. „Widzieliśmy prawdziwą wielkość Kościoła, który żyje w różnorodności swoich członków zjednoczonych z jedyną Głową, Chrystusem, ‘Pasterzem i Stróżem’ (1 P 2, 25), pasterzem naszych dusz. Jest on łonem, z którego również my zostaliśmy zrodzeni, a jednocześnie jest owczarnią (por. J 21, 15-17), polem (por. Mk 4, 1-20), które zostało nam powierzone, abyśmy o nie dbali i uprawiali je, karmili Sakramentami zbawienia i napełniali życiodajnym nasieniem Słowa, tak aby silny w jedności i pełen entuzjazmu w misji, kroczył jak Izraelici na pustyni, w cieniu obłoku i w świetle ognia Bożego (por. Wj 13, 21)”.
Fundamentalne postulaty Evangelii gaudium
Leon XIV podkreślił też potrzebę podążania po drodze wytyczonej przez Sobór Watykański II, którego treść uaktualnił Franciszek w Adhortacji Evangelii gaudium. Papież zwrócił uwagę na kilka fundamentalnych postulatów: „powrót do prymatu Chrystusa w głoszeniu (por. nr 11); misyjne nawrócenie całej wspólnoty chrześcijańskiej (por. nr 9); wzrost w kolegialności i synodalności (por. nr 33); uwaga na sensus fidei (por. nr 119-120), zwłaszcza w jego najbardziej właściwych i integracyjnych formach, takich jak pobożność ludowa (por. nr 123); pełna miłości troska o ostatnich i odrzuconych (por. nr 53); odważny i ufny dialog ze współczesnym światem w jego różnych wymiarach i rzeczywistościach (por. nr 84; Sobór Watykański II, Konstytucja duszpasterska Gaudium et spes, 1-2)”.
Jak Leon XIII, dać odpowiedź na kolejną rewolucję przemysłową
Wyjaśniając z kolei motywy, którymi kierował się przy wyborze swego imienia, Ojciec Święty przywołał postać Leona XIII, który „w historycznej encyklice Rerum novarum, poruszył kwestię społeczną w kontekście pierwszej wielkiej rewolucji przemysłowej”. Dziś, jak podkreślił Papież, „Kościół dzieli się z wszystkimi swoim dziedzictwem nauki społecznej, aby odpowiedzieć na kolejną rewolucję przemysłową i rozwój sztucznej inteligencji, które stawiają nowe wyzwania w zakresie obrony godności ludzkiej, sprawiedliwości i pracy”.
Niech przejdzie przez świat wielki płomień wiary i miłości
Na zakończenie Leon XIV zacytował słowa, które na początku swego pontyfikatu wypowiedział Paweł VI: „Niech przejdzie przez cały świat wielki płomień wiary i miłości, który rozpali wszystkich ludzi dobrej woli, oświeci drogi wzajemnej współpracy i przyciągnie do ludzkości, ponownie i zawsze, obfitość boskiej łaskawości, samą moc Boga, bez którego pomocy nic nie jest wartościowe, nic nie jest święte” (Orędzie do całej rodziny ludzkiej Qui fausto die, 22 czerwca 1963 r.).
VATICAN MEDIA/Gość Niedzielny/Krzysztof Bronek
***

***
Co jest ukryte w pektorale Leona XIV?
W insygniach noszonych przez Papieża w dniu wyboru 8 maja ukryty jest prawdziwy program świętości biskupiej. Przechowywane w nich fragmenty kości należą do świadków świętości związanych z zakonem augustianów, ucieleśniających wierność, reformę, służbę i męczeństwo.
Na piersi Leona XIV widoczny jest krzyż – pektorał, otrzymany od współbraci augustianów.
Wcentrum znajdują się relikwie św. Augustyna, wielkiego Ojca Kościoła, który uczy, jak podążać drogą wewnętrznego życia, by odnaleźć Boga, a także cztery inne relikwie: św. Moniki, św. Tomasza z Villanuevy, błogosławionego Anzelma Polanco i czcigodnego Giuseppe Bartolomeo Menochio.
Dzień przed konklawe: Weź ten krzyż
Relikwie zostały wybrane przez postulatora generalnego zakonu augustianów, o. Josefa Sciberrasa, jako dar, który Kuria Generalna chciała ofiarować współbratu Robertowi Prevostowi w dniu jego kreacji kardynalskiej, 30 września 2023 roku. Relikwie te przywołują postacie świętości z rodziny augustiańskiej, ucieleśniające wierność, reformę, służbę i męczeństwo.
Zakonnik, który nie ukrywa radości z wyboru nowego Papieża w rozmowie z mediami watykańskimi, opowiada, że ówczesny kardynał Prevost „był wzruszony”, gdy otrzymał pektorał podczas uroczystości przygotowanej dla niego w refektarzu Międzynarodowego Kolegium św. Moniki. Był świadomy, że będzie nosił na piersi relikwie św. Augustyna i jego matki Moniki.
„Dzień przed konklawe, we wtorek, przekazałem mu wiadomość, w której zalecałem, by zabrał ze sobą krzyż, który mu podarowaliśmy, aby miał opiekę świętych Augustyna i Moniki – zwierza się ojciec Sciberras. – Nie wiem, czy rzeczywiście go założył z powodu mojej sugestii, ale kiedy zobaczyłem, że miał go na sobie podczas przysięgi i że nosił go, kiedy ukazał się światu z balkonu bazyliki watykańskiej, wybierając go zamiast innych, które mógłby wybrać, byłem bardzo szczęśliwy.”
Augustyn i Monika
Fragment kości biskupa z Hippony w krzyżu pektorale Leona XIV ma również przypominać o Zakonie św. Augustyna, który został założony w 1244 roku i przynosił owoce świętości przez wieki, poprzez życie wspólnotowe, intensywną działalność apostolską, studia oraz głęboką duchowość.
Relikwia św. Moniki jest także znakiem więzi Augustyna z matką – silną i wytrwałą kobietą, która swoimi łzami i nieustanną modlitwą wyprosiła nawrócenie syna. W „Wyznaniach” święty biskup wychwala jej cnoty jako dary Boga.
Szczególnym nabożeństwem darzył ją papież Franciszek, który często odwiedzał jej grób w bazylice św. Augustyna w Campo Marzio w Rzymie, zarówno jako kardynał, jak i jako papież.
Dla zakonu augustianów postać Moniki jest nierozerwalnie związana z doświadczeniem nawrócenia i konsekracji syna – fundamentem duchowości augustiańskiej.
Tomasz z Villanuevy
Święty Tomasz z Villanuevy, arcybiskup Walencji, żyjący na przełomie XV i XVI wieku, był reformatorem życia zakonnego. Jest wzorem pasterza oddanego swojej owczarni – „z zapachem owiec”, używając wyrażenia tak bliskiego papieżowi Franciszkowi – dodaje ojciec Sciberras. Okazywał wielką troskę ubogim i promował misje w Nowym Świecie. Był wybitnym teologiem; w 1550 roku założył w Walencji, w Hiszpanii, seminarium duchowne – działające do dziś – zanim Sobór Trydencki uregulował formację kapłańską.
Anzelm Polanco
Błogosławiony Anzelm Polanco, biskup Teruelu, męczennik prześladowań religijnych w Hiszpanii (1936–1939), to pasterz, który oddał życie za powierzone mu dusze. „Dopóki choć jeden z mojej diecezji pozostaje, ja również zostaję” – mówił. Pozostał wierny swojemu ludowi i papieżowi; został rozstrzelany za świadectwo wiary i siłę swojego słowa ewangelicznego.
Bartłomiej Menochio
Czcigodny Giuseppe Bartolomeo Menochio, biskup Porfirio i prefekt Sanktuarium Apostolskiego, od 1800 roku papieski zakrystianin, odważnie służył Kościołowi w czasach napoleońskich, trwając niezłomnie w wierze i wierności papieżowi, nawet w najtrudniejszych momentach. Był punktem odniesienia dla Kościoła rzymskiego. Zmarł w opinii świętości 25 marca 1823 roku, a w 1991 roku Jan Paweł II uznał heroiczność jego cnót.
Wyznanie wiary, orientacja duszpasterska
Relikwie świętych Augustyna, Moniki, Tomasza z Villanueva, błogosławionego Polanco i czcigodnego Menochia były przechowywane w lipsanotece postulatury generalnej zakonu augustianów. Ojciec Sciberras powierzył je specjaliście od relikwiarzy, Antonino Cottone, aby umieścił je w krzyżu pektorale, który następnie został podarowany współbratu, obecnemu papieżowi.
„To nie jest zwykła ozdoba – zaznacza – lecz widzialne wyznanie wiary i prawdziwa orientacja duszpasterska. Relikwie umieszczone w środku przywołują postacie świętości związane z Zakonem Augustianów, które ucieleśniają wierność, reformę, służbę i męczeństwo – wszystkie te elementy rozświetlają i wspierają posługę nowego Papieża.
VATICANNEWS.VA/Gość Niedzielny/Tiziana Campisi
***
***
Aby Matka Boża była coraz bardziej znana, miłowana i uwielbiana!
„Różaniec Święty, to bardzo potężna broń.
Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.
(św. Josemaria Escriva do Balaguer)

*****
Intencja Żywego Różańca
na miesiąc maj 2025
Intencja papieska:
*O możliwość pracy
Módlmy się, aby dzięki pracy każda osoba mogła się spełniać, rodziny miały godne warunki życia, a społeczeństwa stawały się bardziej ludzkie.
więcej informacji – Vaticannews.va: papieska intencja
***
Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:
* za naszych kapłanów, aby dobry Bóg umacniał ich w codziennej posłudze oraz o nowe powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego.
* “Boże, Ty w swojej opatrzności, chciałeś, aby Twój Kościół opierał się na błogosławionym Piotrze, którego postawiłeś nad innymi Apostołami, wejrzyj łaskawie, prosimy, na Papieża Leona XIV i spraw, aby ten, którego ustanowiłeś następcą Piotra, był dla Twojego ludu widzialnym źródłem i fundamentem jedności w wierze i komunii. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków.”(Mszał Rzymski)
Intencja przed wyborem nowego prezydenta naszej Ojczyzny:
*Ksiądz Biskup Antoni Długosz stwierdził w bardzo mocnych słowach jaką mamy obecnie sytuację w naszej Ojczyźnie: Państwo polskie jest silne wobec słabych i słabe wobec silnych. Kłamstwo przybrało patologiczne rozmiary i zachwiało naszym krajem oraz relacjami między Polakami.
Dlatego, Kochana Boża Matko, błagam Cię dziś, wstawiaj się u Twojego Syna, Jezusa Chrystusa, błagam słowami wiersza Juliana Tuwima:
Lecz nade wszystko słowom naszym,
Zmienionym chytrze przez krętaczy,
Jedyność przywróć i prawdziwość.
Niech prawo zawsze prawem znaczy,
A sprawiedliwość – sprawiedliwość.
Udział w wyborach jest nie tylko powinnością obywatelską, ale też obowiązkiem katolika i każdego zatroskanego o dobro wspólne naszej Ojczyzny. Kościół przypomina podstawowe zasady, jakimi powinien kierować się katolik.
Dotyczą one istoty porządku moralnego. Prawy rozum nie pozwala na kompromisy, dlatego katolicy:
a) opowiadają się bezwarunkowo po stronie prawa do życia od poczęcia do naturalnego kresu, które to prawo „stanowi fundament współżycia między ludźmi oraz istnienia wspólnoty politycznej”
b) z równą determinacją zabiegają o ochronę praw rodziny, opartej na monogamicznym małżeństwie osób przeciwnej płci. Uważają zatem za niedopuszczalne zrównanie z rodziną innych form współżycia
c) stoją na straży zagwarantowania prymatu rodziców w wychowaniu swoich dzieci
d) bronią wolności sumienia i wolności religijnej, stanowiącej „serce praw człowieka”
e) sprzeciwiają się budowaniu świata „tak, jakby Boga nie było”
f) są zaangażowani na rzecz wewnętrznego i zewnętrznego pokoju, będącego podstawowym warunkiem realizacji dobra wspólnego;
g) troszczą się o etyczny kształt procesów gospodarczych, sprzeciwiając się „ekonomii, która zabija”
Kwestie te stanowią zbiór zasad, które powinny być uwzględnione podczas podejmowania decyzji wyborczych. Właściwie ukształtowane sumienie chrześcijańskie nie pozwala nikomu na oddanie głosu takiemu kandydatowi, który głosi przeciwne tzw. “wartości” do wyżej siedmiu wymienionych.
***
Intencja dodatkowa dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II), św. Moniki i bł. Pauliny Jaricot:
* Rozważając drogi zbawienia w Tajemnicach Różańca Świętego prosimy Bożą Matkę, aby wypraszała u Syna swego a Pana naszego Jezusa Chrystusa właściwe drogi życia dla naszych dzieci.
***
Intencja dla małżonków w Róży bł. Kard. Stefana Wyszyńskiego:
*Wysławiamy Boga w Trójcy Jedynego, że zostaliśmy stworzeni na Boże podobieństwo, aby stanowić wspólnotę życia i miłości. Żebyśmy mogli zawsze trwać razem i w radościach i trudach życia, dlatego prosimy Cię Miłosierny Boże o łaskę umacniania naszego małżeńskiego przymierza poprzez ciągłe ożywianie wzajemnej miłości.
***
Od 1 maja 2025 modlimy się kolejnymi Tajemnicami Różańca Świętego i w intencjach wyznaczonych na ten miesiąc, które otrzymaliście na maila 30 kwietnia 1925 z adresu e-rozaniec@kosciol.org (jeśli ktoś z Was nie dostał maila na ten miesiąc, proszę o kontakt z Zelatorem Róży, albo na adres rozaniec@kosciolwszkocji.org)
________________________________________
Obecnie mamy 20 Róż Żywego Różańca. Bardzo serdecznie zachęcamy chętnych, aby zechcieli dołączyć się do Żywego Różańca. Módlmy się też w tej intencji, aby dotąd nieprzekonani mogli się przekonać jak skuteczną i tym samym jak bardzo potrzebną jest dziś modlitwa różańcowa.
***

Szczególny miesiąc poświęcony Bożej Matce z pięknymi nabożeństwami majowymi

(fot. arch. Ciekoty, Nabożeństwo Majowe na Żeromszczyźnie. fot. Lukasz Zarzycki / Forum)
***
W Polsce wciąż żywa jest tradycja odprawiania nabożeństw majowych przy przydrożnych kapliczkach i krzyżach, w otoczeniu „łąk umajonych” i napełnionych ptasim śpiewem lasów. W naszym kraju, szczególnie na wsiach, ciągle można spotkać grupy ludzi szczerze modlących się Litanią do Matki Bożej i śpiewających maryjne pieśni. Podtrzymywaniu pięknej tradycji nabożeństw majowych dobrze służą programy renowacji przydrożnych kapliczek i krzyży, które podejmuje coraz więcej samorządów, stowarzyszeń oraz osób prywatnych.
Przepiękny miesiąc maj poświęcony jest Matce Bożej. Choć zwyczaj odprawiania nabożeństw majowych, w całym Kościele trwa od połowy XIX wieku, to rodowód tej tradycji jest o wiele wcześniejszy. Gromadzenie się i śpiewanie pieśni na cześć Matki Bożej było znane na Wschodzie już w V wieku. W Kościele zachodnim w I tysiącleciu maj jako miesiąc Maryi święcono raczej sporadycznie. Dopiero na przełomie XIII i XIV wieku powstała myśl, aby ten cały, piękny miesiąc poświęcić Matce Bożej. Pierwszym, który wcielił tę myśl w czyn, był król hiszpański Alfons X, żyjący w drugiej połowie XIII wieku. Władca ów sam brał udział w nabożeństwach majowych i swoim poddanym zalecał, aby czynili podobnie.
Wśród ważnych dat w rozwijaniu się, trwającym przez całe wieki, nabożeństwa majowego jest rok 1549, kiedy to ukazała się w Niemczech niewielka książeczka pod tytułem „Maj duchowy”, gdzie po raz pierwszy maj został nazwany miesiącem Maryi. Natomiast w roku 1713 jezuita ks. Ansolani opracował kształt nabożeństwa majowego, jaki jest praktykowany po dziś dzień. Pierwsze „majowe”, lub też „majówki”, pod przewodnictwem ks. Ansolaniego, odprawiane były każdego dnia maja w kaplicy królewskiej w Neapolu.
Papież Pius VII nabożeństwo majowe, odprawiane w kościele, obdarzył odpustami. Dalsze odpusty do tego szczególnego nabożeństwa, na które składa się Litania Loretańska do Najświętszej Maryi Panny, nauka kapłana oraz błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem, w 1859 roku przypisał papież błogosławiony Pius IX. W Polsce pierwsze nabożeństwo majowe wprowadzili jezuici, na dawnych Kresach Rzeczypospolitej, w Tarnopolu (1838). W tym samym czasie cześć „Królowej maja” szerzył w Galicji, swoją poezją, jezuita o. Karol Antoniewicz, autor słów słynnej pieśni „Chwalcie łąki umajone”. W połowie XIX wieku nabożeństwo majowe przyjęło się w niemal wszystkich krajach świata.
Dziś w wielu miejscowościach Polski wierni modlą się na „majowym” nie tylko w kościołach, ale także przy przydrożnych kapliczkach czy krzyżach. Ten zwyczaj powstał na wsiach. Do świątyni było przeważnie daleko, a w maju trwają już intensywne prace polowe i „robotę” kończono późno. Dlatego wiejska wspólnota zbierała się przy kapliczce dopiero o godzinie 19.00 lub nawet 20.00. Wówczas to odmawiano Litanię Loretańską i inne modlitwy „majowe”. Osoba, która najlepiej we wsi śpiewała, intonowała maryjne pieśni, a inni się włączali. Dbano, aby w maju kapliczki i krzyże były pięknie przystrojone kwiatami i kolorowymi wstążkami.
Obecnie tradycja odprawiania nabożeństwa majowego w plenerze, jest szczególnie żywa na Podlasiu. Przemierzając pomniejsze drogi Podlasia w maju, wieczorową porą, możemy ujrzeć grupy mieszkańców podlaskich miasteczek i wsi, jak zebrani przed kapliczką lub krzyżem odmawiają Litanię Loretańską lub śpiewem chwalą Matkę Najświętszą. Często są to całe rodziny wielopokoleniowe – babcie, dziadkowie, rodzice, dzieci. Piękny to widok, kiedy ludzie wspólnie się modlą „na Majowym” w plenerze. Kapliczki okraszone kwiatami. Wokół świeża zieleń, pół i łąk. Jakby nie tylko ludzie oddawali cześć Maryi, Królowej Nieba i Ziemi, ale i cała przyroda. Wokół cudne zapachy kwiatów, a często lasu, w którym swoje pochwalne pieśni śpiewają ptaki.
Dla osób, które spotykają się na Majowym codziennie, jest to ważna tradycja modlitewna, ale i rodzinna, przekazywana z pokolenie na pokolenie – Codzienną modlitwę majową odprawiam z tradycyjnej, starej książeczki. W tych nowoczesnych nie ma tej codziennej modlitwy. Ta książka ma ponad 110 lat – dostałam ją od swoje mamy, a moja mama dostała ją z kolei od swoje mamy. Myślę, że jeszcze przekażę ją swojej córce. W tej książeczce są takie modlitwy, których nie ma już w tych nowoczesnych wydaniach. To jest tradycyjne. Strzegę jej bardzo, jak ważnego dokumentu – opowiada pani Irena ze wsi Rafałówka niedaleko Białegostoku. Pani Irena nabożeństwo majowe odprawia od przeszło 40 lat. Ludzie z Rafałówki spotykają się w maju pod przydrożną kapliczką, z figurą Maryi.
Adam Białous/PCh24.pl
***
Litania Loretańska
Miesiąc maj, poświęcony jest w szczególny sposób Matce Bożej. Jest to miesiąc nabożeństw, podczas których rozbrzmiewa w kościołach, przy kapliczkach czy figurach przydrożnych Litania do Najświętszej Maryi Panny, nazywana popularnie Litanią Loretańską.

fot. Karol Porwich/Tygodnik Niedziela
***
Dlaczego loretańska?
Nazwa pochodzi od włoskiego miasta Loreto, gdzie w sanktuarium maryjnym, istniejącym od końca XII wieku, litania ta odmawiana jest publicznie od 1531 roku.
Jak powstała Litania loretańska?
To, że odmawiano ją w Loreto, nie oznacza, że tam powstała [została napisana]. Śpiewali ją w różnych formach pielgrzymi przybywający do sanktuarium, dodając wciąż nowe wezwania. Jest dziełem wielu anonimowych i nieznanych autorów. Jedna z teorii mówi o tym, że powstała w Paryżu lub jego okolicach w latach 1150-1200. Po raz pierwszy tekst Litanii loretańskiej opublikowano w 1558 roku w Dillingen, dzięki staraniom Piotra Kanizjusza, propagatora kultu maryjnego. Pierwszą znaną melodię do jej tekstu skomponował dyrygent chóru w Loreto – Constanzo Porta, w 1576 roku. Pierwotny test powstał w języku łacińskim, który obowiązywał wtedy w Kościele.
Co oznaczają zwroty Kyrie elejson, Chryste elejson?
W języku greckim Kyrios znaczy Pan, Władca. W Starym Testamencie słowem Kyrios zastępowano imię Boga Ojca, a w Nowym Testamencie odnosiło się ono do Chrystusa [stąd Chryste, od greckiego Christe]. Czasownik elejson znaczy „litować się”, „okazać łaskę i miłosierdzie”. Kyrie elejson tłumaczymy więc jako: „Panie, zmiłuj się”.
Dlaczego wezwanie to powtarza się trzykrotnie?
W pierwszych wiekach chrześcijaństwa Kyrie elejson powtarzano wiele razy, zwłaszcza w liturgii wschodniej. Dopiero w IX wieku liczbę wezwań ograniczono do trzech ze względu na Trzy Osoby Boskie. Pierwsze Kyrie odnosi się do Boga Ojca, drugie do Syna Bożego [zastąpiono je więc słowem Chryste], trzecie do Ducha Świętego.
Geneza Litanii Loretańskiej jest trudna do ustalenia.
Najprawdopodobniej w swej charakterystycznej formie i podstawowym zarysie pojawiła się w manuskrypcie paryskim z końca XII wieku. Można również wykazać, że niektóre wezwania skierowane do Maryi znajdowały się w Litanii do Wszystkich Świętych, z biegiem czasu dodawane nowe tytuły maryjne stawały się coraz liczniejsze i stopniowo utworzyły nową grupę, która oderwała się od początkowego pnia.
Litania zwana jest „Loretańską” od miasteczka Loreto, położonym w prowincji Ancona, we Włoszech, gdzie znajduje się słynne sanktuarium maryjne. Wierzono, że w XIII wieku został przeniesiony przez aniołów do Loreto Domek Nazaretański, w którym przyszła na świat Matka Boża. Faktem jest, że litania była szczególnie propagowana i odmawiana przez pielgrzymów w tym sanktuarium maryjnym. Przybrała tam ostateczną formę i zaczęła promieniować na cały Kościół. Z roku 1531 pochodzi świadectwo używania jej w tym sanktuarium. Po raz pierwszy ukazała się drukiem w 1572 r. we Florencji i zawierała 43 wezwania. Do końca XVI wieku jeszcze co najmniej 20 razy, co świadczy o jej wielkim rozpowszechnianiu.
W dokumentach papieskich pojawiła się o niej wzmianka w 1581 r. w bulli „Redituri” papieża Sykstusa V, który udzielił za jej odmawianie 200 dniowego odpustu i zachęcał wiernych do jej odmawiania. Kolejne odpusty przypisali do niej Pius VII oraz Pius XI w 1932 r. Natomiast papież Benedykt XIV urzędowo ją zatwierdził i zezwolił stosować w publicznym kulcie Kościoła.
Wezwania Litanii Loretańskiej podlegały zmianom (dzisiejsza wersja litanii zawiera 52 wezwania). Usuwano lub wzbogacano ją nowymi wezwaniami w zależności od potrzeb i okoliczności. I tak w ciągu wieków oficjalnie dodano następujące inwokacje: „Wspomożenie wiernych” przypisywana Piusowi V w związku ze zwycięstwem nad Turkami pod Lepanto (1571); „Królowo bez zmazy pierworodnej poczęta” – Piusowi IX, dzień przed ogłoszeniem dogmatu o Niepokalanym Poczęciu NMP (1854); Leon XIII wprowadził wezwanie „Królowo Różańca świętego” (1883) oraz „Matko dobrej rady” (1903). W 1908 r.
Kościół w Polsce uzyskał zgodę na włączenie tytułu „Królowo Korony Polskiej” (przekształcone po drugiej wojnie światowej w „Królowo Polski”). „Królowo pokoju” włączył Benedykt XV (1917), a papież Pius XII – „Królowo wniebowzięta” (1950) w związku z ogłoszeniem dogmatu o Wniebowzięciu NMP; „Matko Kościoła” (tytuł nadany przez Pawła VI w czasie Soboru Watykańskiego II) Jan Paweł II przyznał prawo Konferencji Episkopatów do włączenia go do litanii (1980); Janowi Pawłowi II zawdzięczamy też wezwanie „Królowo Rodziny” (1995).
Oprócz zezwoleń na powszechne wprowadzenie inwokacji, wydano wiele zezwoleń ograniczonych do poszczególnych diecezji lub zgromadzeń zakonnych. I tak np. franciszkanie uzyskali pozwolenie na umieszczenie (na ostatnim miejscu) własnego wezwania „Królowo zakonu serafickiego” (1910), a karmelici stosują od 1689 wezwanie „Królowo szkaplerza świętego”.
Co do pobożnej praktyki odmawiania lub śpiewania Litanii warto przytoczyć fragment „Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii”. Czytamy tam: „W wyniku rozporządzenia papieża Leona XIII o kończeniu odmawiania różańca w październiku śpiewem Litanii Loretańskiej liczni wierni byli przeświadczeni, że litania jest tylko rodzajem dodatku do różańca. W rzeczywistości jednak jest ona czymś niezależnym. Litanie bowiem mogą stanowić samodzielny element hołdu składanego Maryi, być śpiewem procesyjnym, stanowić część nabożeństwa Słowa Bożego lub innych aktów liturgicznych”.
ks. Eugeniusz Burzyk/Justyna Wołoszka/Tygodnik Niedziela
***
Chwalcie łąki umajone

fot. Pieśni Religijne/Polska Tradycja.pl
***
1. Chwalcie łąki umajone,
Góry, doliny zielone.
Chwalcie, cieniste gaiki,
Źródła i kręte strumyki!
2. Co igra z morza falami,
W powietrzu buja skrzydłami,
Chwalcie z nami Panią Świata,
Jej dłoń nasza wieniec splata.
3. Ona dzieł Boskich korona,
Nad Anioły wywyższona;
Choć jest Panią nieba, ziemi,
Nie gardzi dary naszymi.
4. Wdzięcznym strumyki mruczeniem,
Ptaszęta słodkim kwileniem,
I co czuje, i co żyje,
Niech z nami sławi Maryję!
***
Chwalcie łąki umajone jest przepiękną pieśnią pochwalną ku czci Najświętszej Maryi Panny. Słowa napisał jezuicki zakonnik Karol Antoniewicz w latach 40-tych XIX wieku. Natomiast nie jest znany kompozytor melodii.
***
Kim jest autor pieśni „Chwalcie, łąki umajone”?
Życie naznaczone heroizmem w znoszeniu cierpień

Epitafium Karola Bołoza-Antoniewicza w kościele św. Jakuba w Obrze, gdzie zmarł w 1852 r.
fot. ks. Marcin Siewruk/Gość Niedzielny
***
Liryczne strofy, które w maju śpiewa dla Maryi cała Polska, zrodziły się w sercu człowieka doświadczonego cierpieniem Hioba. Utracił wszystko, co kochał, ale jego ból wydał zadziwiające owoce wiary i niezachwianej ufności.
Karol Bołoz-Antoniewicz znany jest jako autor pieśni „Chwalcie, łąki umajone” czy „W krzyżu cierpienie”, ale jego spuścizna literacka jest o wiele bogatsza. Tworzył wiersze, rozmyślania, wspomnienia i kazania, zostawił po sobie imponującą kolekcję napisanych przepięknym językiem listów i świadectwa duszpasterskiej żarliwości, ale prawdziwym opus magnum stało się jego życie, naznaczone heroizmem w znoszeniu cierpień, które wydają się nie do udźwignięcia dla zwykłego człowieka. Był szlachcicem, powstańcem, romantycznym poetą, jezuitą i misjonarzem. Był także nieszczęśliwym, wcześnie owdowiałym mężem i zbolałym ojcem piątki dzieci, z których żadne nie przeżyło na tej ziemi więcej niż rok.
Poeta i romantyk
Urodził się 6 listopada 1807 roku w znanej szlacheckiej rodzinie polskich Ormian mieszkających we Lwowie. Jego ojciec Józef Antoniewicz był doktorem obojga praw i krajowym adwokatem, matka Józefa z Nikorowiczów również pochodziła z ormiańskiej rodziny. Gdy w 1818 roku ojciec zachorował, Antoniewiczowie przenieśli się do majątku we Skwarzawie k. Lwowa. Pięć lat później Józef zmarł. Pierwsze doświadczenie straty ukochanej osoby przerwało szczęśliwą młodość przyszłego jezuity, który odtąd szukał pociechy w modlitwie i samotności. Debiutancki wiersz napisał jako 17-latek i dedykował go ukochanej matce.
Po powrocie do Lwowa rozpoczął studia prawnicze. Poznał kilka języków obcych, z zamiłowaniem grał na fortepianie, komponował muzykę. Wkrótce zaciągnął się w szeregi powstańców listopadowych, ale ta przygoda nie trwała długo. Po powrocie z powstania, ku zaskoczeniu krewnych i przyjaciół, Karol poprosił o rękę Zosię, najstarszą córkę swojego wuja Ignacego Nikorowicza, który po śmierci pierwszej żony ożenił się powtórnie. Macocha zamierzała szybko wydać Zosię za mąż, choć kandydat był od niej dużo starszy. Karol więc sam poprosił o jej rękę. Nie zamierzał się wiązać, chciał tylko zyskać czas i znaleźć dziewczynie odpowiedniego kandydata. Ten fortel nie spodobał się jednak jego matce, która orzekła, że w takiej sytuacji Karol powinien ożenić się z Zofią. O zgodę trzeba było prosić papieża, bo pokrewieństwo młodych było bliskie. „Ty Zosi pokochać nie możesz, żenisz się tylko dla danego słowa – patrz, żebyś nie był nieszczęśliwy” – miał mu powiedzieć któryś z przyjaciół. Słowa te okazały się ponurym proroctwem, choć ten człowiek w jednym nie miał racji. Karol pokochał Zofię miłością głęboką, która przetrwała ciosy, jakie wkrótce, raz za razem, zaczęły spadać na młode małżeństwo.
Litania cierpień
Pierwsze dziecko, którego imienia nie znamy, żyło zaledwie kilka miesięcy, potem zmarła maleńka Maria i kolejna dziewczynka, również Maria. Zmarło też dwóch synków, obaj nosili imię Józef. Żałoba stała się codziennym chlebem Zofii i Karola. Po latach, już jako kapłan, pisał we wspomnieniach: „Byłem ojcem − ach to słowo, to było jedno słowo, którem posłyszał z ust dzieci moich! Jakby tylko na to przyszły na świat, aby mnie w imieniu Boga tym słowem powitać, tym słowem pożegnać. Boże! Ty wiesz, żeśmy te dzieci dla Ciebie tylko wychować chcieli, żeśmy je zawsze jak Twoją własność uważali; dziękowaliśmy Ci, gdyś je nam powierzył, nie skarżyliśmy się, gdyś je nam odebrał! Cieszyliśmy się nad ich kolebką, płakaliśmy nad ich grobem”.
Małżonkowie szukali ukojenia w modlitwie i uczynkach miłosierdzia, troszcząc się o biednych, chorych i opuszczonych. We Lwowie podejmowali różne posługi w szpitalu sióstr miłosierdzia. To w tych murach zakiełkowało i zaczęło dojrzewać powołanie Karola. Jeszcze mocniej odezwało się w sercu jego żony. Złożyli wówczas prywatne śluby czystości. Ukochana Zofia wkrótce zachorowała na gruźlicę. Małżonkowie obiecali sobie, że jeśli wyzdrowieje, oboje wstąpią do zakonu. Zofia do szarytek, Karol – do jezuitów. Niestety, w wieku 27 lat jego żona zmarła.
Nowe życie
„Szukałem dla siebie jeszcze innego nieba, i wszystkom utracił i nicem nie uzyskał! − O! nie, uzyskałem wszystko; wśród łez i cierpienia ujrzałem po raz pierwszy duszą i sercem Ciebie, o Jezu, Ciebie na krzyżu rozpiętego!” – wyznawał Antoniewicz.
Śmierć żony była dla Karola wstrząsem, który zmusił go do rewizji życia i podtrzymał w decyzji o wstąpieniu do jezuitów. „Przeczuwał, że tylko na tej drodze może odnaleźć ulgę w swym bólu, gdyż sensu cierpienia nikt mu nie wyjaśni i musi sam je w sobie przeżyć. Zrozumiał, że tajemnica życia kryje się w szczęściu przybitym do krzyża” – pisze o tym przełomowym momencie życia poety s. Bożena Leszczyńska, autorka poświęconej Antoniewiczowi książki „W Krzyżu – miłości nauka…”. Jej czytelnikami są m.in. rodzice dzieci chorych i tych, które odeszły. Siostra pracuje w szpitalu dziecięcym w Krakowie i z doświadczenia wie, że ks. Antoniewicz może stać się bliski ludziom, którzy stracili dzieci. Sama uczy się od niego pokory. – Pokory wobec tego, co przynosi życie. Pokory wobec krzyża obecnego w życiu człowieka. Zaufania do Pana Boga, przekonania, że On wszystkim kieruje, że ze wszystkiego potrafi wyprowadzić dobro – wyjaśnia.
„Żyje ta pamięć w głębi duszy, a jeśli ją poruszę, to chwilka po chwilce, uczucie po uczuciu, tak żywo powraca, jakby ten przeciąg czasu jednym tylko ciężkim był snem (…), chciałem się modlić, ale nie znalazłem słów, tylko łzy!” – opisywał puste mury opuszczonego domu przyszły jezuita. „Stan ten porównać można do doświadczenia nocy ciemnej opisywanej przez św. Jana od Krzyża, kiedy to Bóg prowadzi człowieka ku światłu zmartwychwstania przez ciemność, a dusza cierpi bez pociechy i nadziei światła czy duchowego dobra. (…) Poddana oczyszczeniu i wypaleniu w ogniu cierpienia, rozjaśniona zostaje przez Bożą Mądrość” – pisze s. Leszczyńska.
Cierpienie nie złamało Antoniewicza, ale stało się fundamentem jego duchowej przemiany. „Serce jego stało się ze zbolałego tkliwym, ze smutnego rzewnym, z zamkniętego otwartym, z cierpkiego słodkim, z rozburzonego cichym, z hardego pokornym, z przygasłego gorejącym najczystszą Boga i ludzi miłością” – opisywał stan ducha poety ks. Aleksander Jełowicki. Pod krzyżem przemienił się w nowego człowieka.
Za zakonną furtą
Druga część życia autora pieśni „Chwalcie, łąki umajone” upłynęła we wspólnocie jezuitów. Spokój odzyskał w Starej Wsi, gdzie odbył nowicjat. To właśnie tam, zachwycony pięknem krajobrazu Pogórza Brzozowskiego, stworzył strofy tego hymnu i ubrał je w melodię, która stała się symbolem majowych nabożeństw. Klimat starowiejskiego kościoła, piękno krajobrazów i miłość Karola do Matki Bożej zaowocowały zresztą całym cyklem wierszy i pieśni ku czci Maryi, zebranych w tomiku „Wianeczek majowy”. W naznaczonym trudami życiu Antoniewicza Maryja odgrywała bardzo ważną rolę, wnosząc w nie klimat radości i szczęścia dziecka bez reszty ufającego Matce. Wielokrotnie pisał o tym, że Najświętsza Dziewica była dla niego opiekunką, pociechą i ostoją.
W Starej Wsi ks. Karol Antoniewicz spędził lata 1839–1841. Jako wotum dla Matki Bożej zostawił tutaj najcenniejszą pamiątkę poprzedniego życia – swoją ślubną obrączkę. – Polecił, by włożyć ją w koronę figurki Matki Bożej Nowicjackiej – opowiada jezuita o. Stanisław Groń. Ta niewielka, bo 24 cm mierząca statua, kopia Matki Bożej Loretańskiej, była otoczona serdeczną modlitwą wielu pokoleń jezuickich nowicjuszy. „Przed tą statuą przez dwa lata modliłem się, codziennie odprawiałem rozmyślania i nieraz walczyłem i płakałem gorzką łzą, nie łzą żalu za światem, ale łzą żalu za grzechy, którymi tyle, tyle Boga obrażałem” – pisał ks. Antoniewicz.
Najważniejsza ofiara
Ostatnia dekada życia ks. Antoniewicza upłynęła pod znakiem misji, żarliwego kaznodziejstwa, niestrudzonego przemierzania wielu miast i wsi dla głoszenia Ewangelii i pokrzepiania ludności ciemiężonej przez zaborców. Karol był misjonarzem słuchanym i cenionym, ale nie przez wszystkich mile widzianym. Nie w smak były ówczesnym władzom jego dążenia do tego, by dodawać ludziom odwagi i nadziei, by podtrzymywać ich wiarę, miłość do Boga i ojczyzny. Głosił słowem i życiem, bo na pierwszym miejscu stawiał zawsze chorych i cierpiących, którym posługiwał z oddaniem, jak niegdyś z Zofią w szpitalu sióstr szarytek. Misjonarskie drogi prowadziły go do Lwowa i na Huculszczyznę, do Krakowa i niewielkich małopolskich miejscowości, na Śląsk i do Wielkopolski. Był aktywny mimo mnożących się przeciwności, mimo zakazów, jakie nakładały na niego władze, mimo wrogości różnych środowisk. Był „aniołem pociechy” dla mieszkańców Krakowa, gdy miasto ogarnął wielki pożar. Na zgliszczach kościołów głosił kazania i opatrywał rany ofiar pożogi.
Żywiołem, który ostatecznie zakończył życie niestrudzonego jezuity, okazał się jednak nie pożar, ale epidemia. Spowiadał umierających na cholerę i nie opuszczał ich do ostatniej chwili. Szedł tam, gdzie żaden ksiądz czy lekarz nie chciał wchodzić. „Dziś od pierwszej w nocy do siódmej rano 17 chorych odwiedziłem. O! biedny, biedny lud! Powiedziałem sercu: milcz! − i milczy, bo inaczej, jeśli nie z cholery, to z boleści byłbym umarł” – pisał na początku września 1852 roku z Kościana.
Jego ostatnią misją miało być utworzenie domu zakonnego w Obrze, gdzie dotarł 4 listopada 1852 roku. W nocy 7 listopada poczuł się jednak bardzo źle. „Gasnąca epidemia cholery upomniała się o swą najważniejszą ofiarę” – pisała s. Leszczyńska. Cierpiał przez kilka dni, do końca przytomny i rozmodlony. Zmarł 14 listopada 1852 roku. Miał 45 lat.
Magdalena Dobrzyniak/Gość Niedzielny
***
Litania Loretańska do Najświętszej Maryi Panny

nunek_54/shutterstock.com
***
Kyrie eleison. Christe, eleison. Kyrie eleison.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże, — zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże, — zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, — zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże, — zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, — módl się za nami.
Święta Boża Rodzicielko,
Święta Panno nad pannami,
Matko Chrystusowa,
Matko Kościoła,
Matko miłosierdzia,
Matko łaski Bożej,
Matko nadziei,
Matko nieskalana,
Matko najczystsza,
Matko dziewicza,
Matko nienaruszona,
Matko najmilsza,
Matko przedziwna,
Matko dobrej rady,
Matko Stworzyciela,
Matko Zbawiciela,
Panno roztropna,
Panno czcigodna,
Panno wsławiona,
Panno można,
Panno łaskawa,
Panno wierna,
Zwierciadło sprawiedliwości,
Stolico mądrości,
Przyczyno naszej radości,
Przybytku Ducha Świętego,
Przybytku chwalebny,
Przybytku sławny pobożności,
Różo duchowna,
Wieżo Dawidowa,
Wieżo z kości słoniowej,
Domie złoty,
Arko przymierza,
Bramo niebieska,
Gwiazdo zaranna,
Uzdrowienie chorych,
Ucieczko grzesznych,
Pociecho migrantów,
Pocieszycielko strapionych,
Wspomożenie wiernych,
Królowo Aniołów,
Królowo Patriarchów,
Królowo Proroków,
Królowo Apostołów,
Królowo Męczenników,
Królowo Wyznawców,
Królowo Dziewic,
Królowo wszystkich Świętych,
Królowo bez zmazy pierworodnej poczęta,
Królowo wniebowzięta,
Królowo różańca świętego,
Królowo rodzin,
Królowo pokoju,
Królowo Polski,
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, — przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, — wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, — zmiłuj się nad nami.
P. Módl się za nami, Święta Boża Rodzicielko.
W. Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.
Módlmy się. Panie, nasz Boże, daj nam, sługom swoim, cieszyć się trwałym zdrowiem duszy i ciała,
† i za wstawiennictwem Najświętszej Maryi, zawsze Dziewicy * uwolnij nas od doczesnych utrapień i obdarz wieczną radością. Przez Chrystusa, Pana naszego. W. Amen.
Antyfona
Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać, Panno chwalebna i błogosławiona. O Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza. Z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj.
Modlitwa św. Bernarda
Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo, że nigdy nie słyszano, abyś opuściła tego, kto się do Ciebie ucieka, Twej pomocy wzywa, Ciebie o przyczynę prosi. Tą ufnością ożywiony, do Ciebie, o Panno nad pannami i Matko, biegnę, do Ciebie przychodzę, przed Tobą jako grzesznik płaczący staję. O Matko Słowa, racz nie gardzić słowami moimi, ale usłysz je łaskawie i wysłuchaj. W. Amen.
***
Nowe brzmienie litanii loretańskiej obowiązuje z dniem podjęcia uchwały, tzn. od 28 sierpnia 2020 r. W obecnym kształcie litania loretańska ma 55 wezwań do Matki Bożej.
Litania loretańska nazywana jest także litanią do Najświętszej Maryi Panny. Pierwsza wersja tego rodzaju modlitwy powstała w XII wieku we Francji, nie zachowała się. Utrwaliła się wersja używana od pierwszej połowy XVI wieku w Loreto. Stąd nazwa litania loretańska. W 1587 roku papież Sykstus V związał z jej odmawianiem przywilej odpustu. W roku 1631 zakazano wprowadzania wszelkich zmian w litanii bez zezwolenia Stolicy Apostolskiej, co wpłynęło na jej ujednolicenie i upowszechnienie.
***

fot. Mateusz Kuca | Shutterstock/Aleteia.pl
***
Dlaczego litania jest loretańska?
Dlaczego litanię poświęconą czci Matki Bożej nazywamy “loretańską”?
W litanii loretańskiej mamy aż cztery grupy wezwań, które mają nam pomóc zrozumieć Matkę Bożą; ale nie tylko Ją samą, chyba też trochę Pana Boga… Tekst litanii, może stać się dla nas jak rekolekcje, jak zapis kolejnych punktów do rozmyślania.
Samo słowo „litania” oznacza w języku greckim prośbę. Początki litanii loretańskiej sięgają XII w. i wiążą się z Francją. Wzorem dla jej twórców była pewnie poezja rycerską i nazywanie Maryi „Panią”. Sama nazwa litanii nawiązuje do Loreto – włoskiego miasteczka, do którego w średniowieczu przeniesiono autentyczny dom rodzinny Maryi z Nazaretu.
Rodzinny dom Maryi
To niezwykłe sanktuarium Maryjne, bowiem nie czci się tu przede wszystkim wizerunku Matki Bożej, ale… jej rodzinny dom. Jak podaje legenda, w średniowieczu, z powodu muzułmańskich podbojów Ziemi Świętej, dom Maryi miał być w cudowny sposób przeniesiony z Nazaretu do włoskiej wsi na wybrzeżu Adriatyku. Za niebiańskim transportem gabarytowej relikwii mieli zaś stać zwyczajnie aniołowie.
Badacze historii Domku Maryi, znajdującego się dziś we włoskim Loreto opowiadają ją jednak bardziej przekonująco dla współczesnych racjonalnych umysłów. Aniołami jest w niej bogata rodzina Angelich, zaś cudowny transport polegał w istocie na rozebraniu i rekonstrukcji w nowym miejscu domostwa, w którym według tradycji wychowywała się Maryja.
Domek Maryi a Litania Loretańska
Gdy w XIII w. krzyżowcy zaczęli ratować spod panowania muzułmańskiego kolejne relikwie swojej wiary, zadbali także o ten Domek. Dzięki pokaźnej dotacji ze strony rodziny Angelich z Włoch udało się domek precyzyjnie rozebrać, opisując każdą część i przewieźć przez Chorwację na wschodnie wybrzeże Włoch. Tam w miejscowości Loreto pieczołowicie domek odbudowano. Prace rekonstrukcyjne zaś zakończyły się dokładnie 10 grudnia 1294 r. Data wspomnienia liturgicznego Matki Bożej z Loreto została przesunięta jeden dzień później z uwagi na wcześniej obchodzony już 10 grudnia dzień św. Grzegorza III. Na przenosiny budowli ma wskazywać stan zaprawy w kamieniach, badany już współcześnie.
W nowej, włoskiej ojczyźnie nazaretański Domek również otoczono pokaźną bazyliką. Modlitwy do Maryi i jej kolejne wezwania powtarzane w tym miejscu przekształciły się zaś w ciągu wieków w Litanię zwaną przez nas Loretańską.
(fragmenty tekstów autorstwa Szymona Hiżyckiego OSB oraz Anny Druś) Stacja7.pl
***
siostra Wanda Putyra:
W młodości litania loretańska mnie nudziła. Dziś odkrywam ją na nowo!
O nabożeństwach majowych pachnących bzem, znaczeniu i sensie modlitwy słowami Litanii Loretańskiej i budowaniu więzi z Maryją, rozmawiamy z s. Wandą Putyrą, nauczycielką muzyki, dyrygentką chóru i scholi gregoriańskiej w szkołach sióstr prezentek w Krakowie.
Zofia Świerczyńska: Z czym kojarzy się siostrze maj?
s. Wanda Putyra: Kiedy sięgam pamięcią do swojego dzieciństwa, maj kojarzy mi się z kościołem, zapachem kadzidła, z organami i… Litanią Loretańską.
Co wyjątkowego jest w tej modlitwie?
To jest modlitwa, która nas uczy być jak Maryja, przez nią możemy wyprosić bardzo wiele. To jest najlepsza forma do przeżycia miesiąca poświęconego czci Maryi. To również okazja do zbudowania takiej serdecznej więzi z Matką Bożą. Wyjątkowość tej modlitwy stanowią słowa, którymi otaczamy Maryję jak wiankiem z najpiękniejszych kwiatów. To słowa miłości… Chyba każda mama lubi słyszeć od swojego dziecka tyle słów czułości, wdzięczności i podziwu. A my, jako dzieci uczymy się przez to bezinteresownej miłości. Pamiętam, kiedy byłam małą dziewczynką, zawsze chodziliśmy z mamą i moim rodzeństwem na nabożeństwa majowe. Moja mama uczyła mnie jak modlić się do Matki Bożej, pokazywała mi Maryję jako mądrą, dobrą i piękną kobietę. Pamiętam bzy, jaśminy, Litanię Loretańską i to piękno, którym jest otoczona Maryja. To dobre wspomnienia, do których często wracam z sentymentem.
Nabożeństwa majowe wpisane są we wspomnienia z dzieciństwa wielu z nas. Co zrobić, by to nie było tylko wspomnienie, lecz nasza codzienność?
Przyznam szczerze, że moja wiara w dzieciństwie to taka sielanka – majówki, litania… W czasie młodości strasznie mnie to nudziło. Nie mogłam przekonać się do tej modlitwy, bo wydawało mi się, że ciągle wołamy i wzywamy Maryję tymi samymi wezwaniami, na ciągle taką samą melodię… To było po prostu nudne! Pamiętam słowa śp. ks. Pawlukiewicza, które wtedy bardzo mnie poruszyły, i na nowo przekonały do tej modlitwy. Ksiądz Piotr powiedział, że litanie i koronki – modlitwy, które mają w sobie pewną powtarzalność słów i wyrażeń, wymyślili… mężczyźni i małe dzieci. Bo małe dzieci wołają “mamo kup, mamo kup” i mama w końcu się zlituje, a mężczyźni “pocałuj, pocałuj, pocałuj” i dziewczyna w końcu się zgodzi. Te słowa do mnie przemówiły (śmiech). I to żartobliwe porównanie pomogło mi na nowo odnaleźć sens i wrócić do tej modlitwy jaką jest Litania Loretańska.
Które z określeń Matki Bożej najbardziej siostrę poruszają?
Teraz, osiągnąwszy wiek troszkę większy niż naście lat (śmiech), przeżywam modlitwę litanią na nowo i odkrywam w niej Maryję jako piękną, dobrą, mądrą kobietę i wzór kobiecości dla siebie. Bardzo lubię te wezwania “Panno wierna”, “Panno łaskawa”, “Panno wsławiona”, “Panno można”. Odkrywam w nich wzór Matki duchowej, siostry która towarzyszy innym. Dla mnie cenne jest to wezwanie “Panno wierna”, bo chcę być wierna moim ślubom zakonnym, co wcale nie jest łatwe. To wezwanie i ukazanie Maryi jako kobiety wiernej, pomaga mi w codzienności.
Kiedy ktoś kogoś kocha, to jest w stanie zrobić dużo, by tę osobę lepiej poznać.
W litanii słyszymy też dużo wezwań, które brzmią archaicznie, niezrozumiale…
Z jednej strony jest to piękne, ponieważ ten język jest sięgnięciem do skarbca Kościoła, do tradycji naszych przodków. Ja to odczytuję w ten sposób, że włączam się w coś, czym Kościół żyje już kilkaset lat, dlatego ten język – choć stary – jest taki piękny. Z drugiej strony, język oczywiście jest archaiczny, ale mamy teraz takie możliwości, że wystarczy gdzieś kliknąć w Internecie i jeżeli ktoś chce poznać lepiej swoją Mamę, wystarczy wpisać hasła w wyszukiwarkę i po prostu znaleźć znaczenie tych słów. Kiedy ktoś kogoś kocha, to jest w stanie zrobić dużo, by tę osobę lepiej poznać.
Zgodziła się siostra wyśpiewać tą niezwykłą modlitwę. Dlaczego warto włączyć się w to wspólne “wołanie do Mamy”?
Dla mnie to proste i oczywiste… Któż inny, jak Uzdrowienie chorych, Ucieczka grzesznych i Pocieszycielka strapionych zrozumie nas lepiej, wysłucha i pomoże przejść przez to, czym teraz żyjemy?
Stacja7.pl
***
Obraz, przed którym po raz pierwszy na ziemiach polskich odprawiono nabożeństwo majowe

Emerytowana nauczycielka Antonina Mrozówna wraz z siostrą z narażeniem życia przechowały ten wizerunek przez okres pierwszej okupacji radzieckiej. Domena publiczna
Zwyczaj nabożeństw majowych, o czym przypomniał już jakiś czas temu, Dominik Dubiel SJ w tekście „Majowe w czasach popkultury. Nabożeństwo bez przyszłości?”, rozpropagowali w XIX w. jezuici. Oni też wprowadzili majówki w naszym kraju.
Jednak obraz Matki Bożej, przed którym w 1838 r. odprawiono pierwszą majówkę na ziemiach polskich, znajduje się w kościele… dominikańskim. Jak to możliwe?
Kasaty zakonów
Przedstawienie Matki Bożej Różańcowej z Tarnopola zostało namalowane w połowie XVIII w. do właśnie budowanego tam kościoła dominikanów. Ukończono go w latach 70. tego stulecia. A Maryi oddano do dyspozycji jedną z bocznych kaplic, ponieważ głównym opiekunem duchowym miejsca został św. Wincenty Ferreriusz.
Kaznodzieje jednak nie nacieszyli się długo swoją świątynią. Najpierw „dokwaterowano” im parafię. Wkrótce potem nadeszły zabory i cesarz austriacki skasował ten klasztor, odsyłając ojców do ich domu zakonnego w Żółkwi.
Pozostawili po sobie jednak całkiem nowy i zdecydowanie ładny kompleks budynków. A że w Rosji właśnie skasowano dla odmiany jezuitów, ci przybyli do Tarnopola i „tymczasowo” osiedli w miejsce dominikanów. Miało to miejsce w 1820 r. i tymczasowy pobyt przedstawicieli Towarzystwa Jezusowego wydłużył się do 1901 r.
To właśnie sprawiło, że kiedy w 1838 r. o. Franciszek Ksawery Asum SJ postanowił odprawić pierwszą majówkę na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej, odbyła się ona przed obrazem de facto dominikańskim. Jezuici wprowadzili zresztą zwyczaj, że na maj przenosili go do ołtarza głównego, tak, aby więcej wiernych mogło wziąć udział w nabożeństwie, a przy okazji też podziwiać piękno tego przedstawienia.
Powrót dominikanów i wyjazd obrazu
Jezuici opuścili klasztor tarnopolski w 1901 r. (wreszcie zdołali zbudować własny), a dwa lata później wrócili do niego dominikanie, sarkając nieco na przemalowania i przebudowy dokonane przez poprzednich mieszkańców.
Dramatycznym momentem w jego historii był wrzesień 1939 r., kiedy wtargnęli do niego sowieccy żołnierze, którzy go ograbili, a następnie podpalili. Na szczęście Matka Boża Różańcowa była już wtedy bezpieczna w rękach emerytowanej nauczycielki Antoniny Mrozówny i jej siostry, które z narażeniem życia przechowały wizerunek przez okres pierwszej okupacji radzieckiej (1939-1941).
Kiedy w 1945 r. bracia kaznodzieje znów zostali zmuszeni do opuszczenia Tarnopola, tym razem przez komunistyczne władze, zabrali ze sobą też cudowny obraz. Ten przez Lwów w 1946 r. trafił do Krakowa, gdzie w tamtym czasie miało miejsce coś w rodzaju zjazdu cudownych przedstawień Matki Bożej.
Znalazły się tam wszystkie wizerunki z kresowych sanktuariów dominikańskich – Podkamienia, Czortkowa, Lwowa i właśnie Tarnopola. Ten ostatni trafił do Poznania, zapewne w tym samym roku. Przygotowywano się tam do budowy kościoła pod wezwaniem Matki Bożej Różańcowej, więc tarnopolski wizerunek idealnie wpisywał się w kontekst.
Nowe sanktuarium
Wbrew trudnościom z zaopatrzeniem i tym administracyjnym, piętrzonym przez komunistyczne władze, budynek powstał i w 1949 r. odbyło się wmurowanie kamienia węgielnego. Dzięki zapiskom na temat tej uroczystości wiemy, że 2 października tego roku Matka Boża Tarnopolska została umieszczona w nowym kościele w, najpierw prowizorycznym, ołtarzu głównym.
Dziś każdy, kto chce pomodlić się przed Jej obrazem, odnajdzie go w kaplicy adoracji poznańskich dominikanów. Nie tylko jest piękny wizualnie, ale również jego historia to wspaniały przykład tego, że nie ma nic złego w konkurowaniu między sobą zakonów. Oczywiście pod warunkiem, że ścigają się w pobożności. Także maryjnej.
Elżbieta Wiater/Aleteia.pl
***
środa 7 maja – wspomnienie
Najświętszej Maryi Panny
Matki Łaski Bożej

fot. Pixabay
***
Oto drugi tytuł, którym wysławiamy Bogarodzicę. Ponieważ Maryja urodziła nam Jezusa, który przyszedł nie z mocą ziemską, nie jako surowy sędzia, lecz przeciwnie – jako dobroć i zbawienie ludzkości, jako uosobiona Łaska Boża. Jest więc ona całkiem słusznie Matką łaski Bożej.
Jest nią Maryja z innego jeszcze tytułu. Pisze o tym św. Ambroży: “Została ona nazwana łaski pełną z przysługującego jej całkowicie prawa; gdyż ona sama otrzymała łaskę, której nie dostąpiło żadne inne stworzenie. Została albowiem napełniona Sprawcą łaski, Bogiem samym”. Najświętsza Panna ma także matczyny wpływ na Jezusa, krynicę wszelkich łask. Ona prosi właśnie jako Matka i dlatego prośba jej staje się rozkazem. Powiedziała tylko “Nie mają już wina” (J 2, 3), a Jezus natychmiast uczynił swój pierwszy cud!
Do św. Bernarda przyszedł raz wielki grzesznik. Zrozpaczony myślał: “Niepodobna, bym znalazł jeszcze łaskę u Boga”. Lecz św. Doktor odrzekł mu: “Obawiasz się, czy znajdziesz jeszcze łaskę u Boga, w takim razie ufaj, że znajdziesz ją u Maryi!” To otworzyło mu oczy na Matkę łaski Bożej i dokonało cudu. Nieszczęśliwy nabrał otuchy, nawrócił się i jeszcze w godzinę śmierci wielbił Maryję jako Matkę łaski bożej.
Pamiętaj i ty także o Matce łaski bożej, gdy ogarniać cię będzie zwątpienie na widok ciężkich grzechów, gdy szatan będzie próbował pogrążyć cię w małoduszności.
Mów wtedy z prostotą dziecięcą: “O Maryjo, łaski pełna, Matko miłosierdzia, spojrzyj, jak obarczony grzechami jęczę w niewoli szatana! Ach, zlituj się nade mną, o Matko Jezusowa, wstawiaj się za mną!”
Pamiętaj o Matce łaski bożej, gdy zasępi ci czoło troska o zbłąkaną duszę syna, córki, lub jakiegoś biednego grzesznika, którzy zeszli na manowce. Nigdy nie zaniedbuj zwracać się z serdeczną prośbą do Maryi, nawet wtedy, gdy pomoc nie przyjdzie natychmiast. Wystarczy, gdy przyjdzie przed śmiercią. W takich chwilach nie zapominaj nigdy o tym zapewnieniu z ust anioła: “Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga” (Łk 1, 30).
Fronda .pl/tekst o. Atanazego Bierbauma OFM, Z Bogiem, Kraków 1934.
***
w środę 7 maja 2025 w Bazylice św. Piotra o godz. 10.00 została odprawiona uroczysta Msza św. z udziałem wszystkich kardynałów w intencji wyboru nowego następcy św. Piotra.
“Wybór nowego Papieża nie jest zwykłą wymianą osób, ale to zawsze powraca Apostoł Piotr” – mówił podczas homilii dziekan kolegium kardynalskiego, kard. Giovanni Battista Re, który przewodniczył Mszy świętej.

***
Msza święta „Pro eligendo Romano Pontifice” – o wybór papieża – poprzedziła popołudniowe uroczystości inauguracji konklawe. Wzięli w niej udział kardynałowie elektorzy, którzy o godz. 16.30 uroczyście udali się do Kaplicy Sykstyńskiej.
Jesteśmy tutaj, aby wzywać pomocy Ducha Świętego, błagać o Jego światło i moc, aby został wybrany Papież, którego Kościół i ludzkość tak potrzebują znajdując się na tym trudnym i złożonym zakręcie historii – mówił kardynał Re.
Jak podkreślił, modlitwa „jest jedyną słuszną i właściwą postawą, w czasie gdy Kardynałowie elektorzy przygotowują się do aktu najwyższej odpowiedzialności ludzkiej i kościelnej, oraz do wyboru o wyjątkowym znaczeniu”.
Kardynał Re przypomniał, że „każdy Papież nadal ucieleśnia Piotra i jego misję, a tym samym reprezentuje Chrystusa na ziemi; jest on skałą, na której zbudowany jest Kościół (por. Mt 16, 18). Wybór nowego Papieża nie jest zwykłą wymianą osób, ale to zawsze powraca Apostoł Piotr – mówił.
Kard. Re przywołał słowa Jana Pawła II. „Klucze najwyższej władzy”
W homilii nawiązał również do słów św. Jana Pawła II zawartych w „Tryptyku rzymskim”. Papież Jan Paweł II wyraził nadzieję, że w godzinach wielkiej decyzji, poprzez głosowanie, górujący obraz Jezusa Sędziego, autorstwa Michała Anioła, przypomni każdemu o wielkości odpowiedzialności za powierzenie „kluczy najwyższej władzy” (Dante) we właściwe ręce – mówił kard. Re.
Dziekan kolegium zaapelował o modlitwę, „aby Bóg dał Kościołowi Papieża, który najlepiej będzie potrafił obudzić sumienia wszystkich oraz wyzwolić energie moralne i duchowe w dzisiejszym społeczeństwie, charakteryzującym się wielkim postępem technologicznym, ale mającym tendencję do zapominania o Bogu”.
Dzisiejszy świat wiele oczekuje od Kościoła w zakresie ochrony tych fundamentalnych wartości ludzkich i duchowych, bez których współżycie ludzkie nie będzie lepsze ani nie przyniesie dobra przyszłym pokoleniom – mówił.
Oto pełny tekst homilii:
W Dziejach Apostolskich czytamy, że po Wniebowstąpieniu Chrystusa i w oczekiwaniu na Zesłanie Ducha Świętego, wszyscy trwali jednomyślnie na modlitwie razem z Maryją, Matką Jezusa (por. Dz 1, 14).
Właśnie to robimy również my, kilka godzin przed rozpoczęciem Konklawe, pod spojrzeniem Matki Bożej umieszczonej obok ołtarza, w tej Bazylice, która wznosi się nad grobem Apostoła Piotra. Czujemy, że cały Lud Boży jest z nami zjednoczony w wierze, miłości do Papieża i ufnym oczekiwaniu.
Jesteśmy tutaj, aby wzywać pomocy Ducha Świętego, błagać o Jego światło i moc, aby został wybrany Papież, którego Kościół i ludzkość tak potrzebują znajdując się na tym trudnym i złożonym zakręcie historii.
Modlić się, przywołując Ducha Świętego, jest jedyną słuszną i właściwą postawą, w czasie gdy Kardynałowie elektorzy przygotowują się do aktu najwyższej odpowiedzialności ludzkiej i kościelnej, oraz do wyboru o wyjątkowym znaczeniu; aktu ludzkiego, dla którego należy odrzucić wszelkie osobiste względy i mieć w umyśle i sercu tylko Boga Jezusa Chrystusa oraz dobro Kościoła i ludzkości.
W Ewangelii, która została odczytana, wybrzmiały słowa, które prowadzą nas do sedna najwyższego przesłania – testamentu Jezusa, przekazanego Jego Apostołom, wieczorem podczas Ostatniej Wieczerzy w Wieczerniku: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem”. Jakby dla wyjaśnienia słów „jak Ja was umiłowałem” i wskazania, jak daleko ma sięgać nasza miłość, Jezus dodaje: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 12-13).
Jest to przesłanie miłości, które Jezus definiuje jako „nowe” przykazanie. Nowe, ponieważ przekształca w coś pozytywnego i znacznie rozszerza przestrogę Starego Testamentu, która brzmiała: „Nie czyń innym tego, czego nie chcesz, aby czyniono tobie”.
Miłość, którą objawia Jezus, nie zna granic i musi charakteryzować myśli i działania wszystkich Jego uczniów, którzy w swoim postępowaniu powinni zawsze okazywać autentyczną miłość i angażować się w budowanie nowej cywilizacji, którą Paweł VI nazwał „cywilizacją miłości”. Miłość jest jedyną siłą zdolną zmienić świat.
Jezus dał nam przykład tej miłości na początku Ostatniej Wieczerzy poprzez zaskakujący gest: uniżył się, aby służyć innym, myjąc stopy Apostołom, bez dyskryminacji, nie wykluczając Judasza, który miał Go zdradzić.
To przesłanie Jezusa nawiązuje do tego, co usłyszeliśmy w pierwszym czytaniu Mszy św., w którym prorok Izajasz przypomniał nam, że podstawową cechą Pasterzy jest miłość aż do całkowitego oddania siebie.
Z tekstów liturgicznych tej celebracji eucharystycznej płynie zatem zaproszenie do braterskiej miłości, wzajemnej pomocy i zaangażowania na rzecz komunii kościelnej i powszechnego braterstwa ludzkiego. Wśród zadań każdego następcy Piotra jest rozwijanie komunii: komunii wszystkich chrześcijan z Chrystusem; komunii biskupów z Papieżem; komunii biskupów między sobą. Nie jest to wspólnota auto-referencyjna, ale całkowicie nastawiona na wspólnotę między ludźmi, narodami i kulturami, mająca na sercu, aby Kościół był zawsze „domem i szkołą komunii”. Mocne jest również wezwanie do zachowania jedności Kościoła na drodze wytyczonej przez Chrystusa Apostołom. Jedność Kościoła jest upragniona przez Chrystusa; jedność, która nie oznacza uniformizacji, ale trwałą i głęboką komunię w różnorodnościach, o ile pozostaje się w pełnej wierności Ewangelii.
Każdy Papież nadal ucieleśnia Piotra i jego misję, a tym samym reprezentuje Chrystusa na ziemi; jest on skałą, na której zbudowany jest Kościół (por. Mt 16, 18).
Wybór nowego Papieża nie jest zwykłą wymianą osób, ale to zawsze powraca Apostoł Piotr. Kardynałowie elektorzy wyrażą swój głos w Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie – jak mówi Konstytucja apostolska Universi Dominici gregis – „wszystko sprzyja uświadomieniu sobie obecności Boga, przed którego obliczem pewnego dnia każdy będzie musiał stanąć na sąd”. W Tryptyku rzymskim, Papież Jan Paweł II wyraził nadzieję, że w godzinach wielkiej decyzji, poprzez głosowanie, górujący obraz Jezusa Sędziego, autorstwa Michała Anioła, przypomni każdemu o wielkości odpowiedzialności za powierzenie „kluczy najwyższej władzy” (Dante) we właściwe ręce.
Módlmy się zatem, aby Duch Święty, który w ciągu ostatnich stu latach obdarzył nas kolejnymi prawdziwie świętymi i wielkimi Papieżami, obdarzył nas nowym Papieżem według serca Bożego, dla dobra Kościoła i ludzkości.
Módlmy się, aby Bóg dał Kościołowi Papieża, który najlepiej będzie potrafił obudzić sumienia wszystkich oraz wyzwolić energie moralne i duchowe w dzisiejszym społeczeństwie, charakteryzującym się wielkim postępem technologicznym, ale mającym tendencję do zapominania o Bogu.
Dzisiejszy świat wiele oczekuje od Kościoła w zakresie ochrony tych fundamentalnych wartości ludzkich i duchowych, bez których współżycie ludzkie nie będzie lepsze ani nie przyniesie dobra przyszłym pokoleniom.
Niech Najświętsza Maryja Panna, Matka Kościoła, wyjedna swoim macierzyńskim wstawiennictwem, aby Duch Święty oświecił umysły Kardynałów elektorów i sprawił, aby byli zgodni w wyborze Papieża, którego potrzebują nasze czasy.
***
W środę 7 maja rozpoczęło się konklawe. Nowego papieża wybiera 133 kardynałów elektorów. Drugiego dnia wyborów (czwartek 8 maja) przewidziane są dwa głosowania do południa i dwa po południu.
***
Ile będzie trwało konklawe? Możemy to oszacować?

Kardynałowie robią zdjęcia przed rozpoczęciem mszy świętej z papieżem w Watykanie.
fot. Marco Iacobucci Epp / Shutterstock
***
Śmierć papieża lub jego rezygnacja otwierają drogę do jednego z najbardziej tajemniczych wydarzeń w Kościele katolickim — konklawe, czyli wyboru nowego następcy św. Piotra. Gdy kardynałowie zamykają się w Kaplicy Sykstyńskiej, świat z napięciem wypatruje białego dymu. Ale ile może to potrwać? Czy istnieje sposób, by przewidzieć długość konklawe?
Choć Duch Święty działa w sposób nieprzewidywalny, możemy spojrzeć na historię ostatnich konklawe i spróbować wyciągnąć wnioski. Oto jak długo trwały wybory papieży w ostatnich 150 latach:
- 1878: Leon XIII – 3 głosowania, 3 dni
- 1903: św. Pius X – 7 głosowań, 5 dni (z dramatycznym wetem ze strony Habsburgów)
- 1914: Benedykt XV – 10 głosowań, 4 dni
- 1922: Pius XI – 14 głosowań, 5 dni
- 1939: Pius XII – 3 głosowania, 2 dni
- 1958: św. Jan XXIII – 11 głosowań, 4 dni
- 1963: św. Paweł VI – 6 głosowań, 3 dni
- 1978 (sierpień): bł. Jan Paweł I – 4 głosowania, 2 dni
- 1978 (październik): św. Jan Paweł II – 8 głosowań, 3 dni
- 2005: Benedykt XVI – 4 głosowania, 2 dni
- 2013: Franciszek – 5 głosowań, 2 dni
Krótkie konklawe to nowa norma?
Od 1939 roku każde konklawe trwało maksymalnie 4 dni — żadne nie przekroczyło tego czasu. Co więcej, ostatnie dwa konklawe (2005 i 2013) zakończyły się już po dwóch dniach. To może sugerować, że kardynałowie-elektorzy wchodzą do Kaplicy Sykstyńskiej z wyraźnym rozeznaniem i dużym stopniem konsensusu.
Ile głosowań?
Równie interesujące są liczby głosowań. Najwięcej – 14 – odbyło się w 1922 roku. Ale od tamtej pory, wraz z rozwojem środków komunikacji i łatwiejszym poznawaniem się kardynałów, liczba ta znacząco spadła. Od 1958 roku żadne konklawe nie wymagało więcej niż 11 głosowań. Średnia dla XX i XXI wieku to około 6–8 głosowań, co przy dwóch turach dziennie daje 2–4 dni.
Co może wpłynąć na długość?
- Konsensus wokół kandydata – im więcej kardynałów zgadza się co do jednej osoby już przed konklawe, tym szybciej zapada decyzja.
- Równowaga geograficzna i ideowa – różnorodność w Kolegium Kardynalskim może oznaczać dłuższe negocjacje.
- Reakcja na poprzedni pontyfikat – jeśli papież był silną i wyrazistą postacią, kardynałowie mogą szukać równowagi, co może wydłużyć dyskusje.
Możemy więc oszacować
Choć nie mamy kryształowej kuli, dane historyczne pozwalają przypuszczać, że najbliższe konklawe potrwa od 2 do 4 dni, a liczba głosowań zamknie się w granicach 4–8. Oczywiście, wszystko zależy od działania Ducha Świętego i ludzkiej otwartości na Jego natchnienia.
Jedno jest pewne: kiedy tylko z komina Kaplicy Sykstyńskiej uniesie się biały dym, świat znowu wstrzyma oddech, by usłyszeć słowa: „Habemus Papam!”
Tomasz Rowiński/Aleteia.pl
***
Kard. Ratzinger o tym, co jest decydujące w czasie konklawe

PATRICK HERTZOG | AFP
***
Wybór nowego papieża – konklawe – to moment szczególnego napięcia, nie tylko dla Kościoła, ale i dla całego świata. Jak rozumieć działanie Ducha Świętego w tym procesie? I co tak naprawdę wpływa na decyzje kardynałów zamkniętych w Kaplicy Sykstyńskiej? Wspomnienia kard. Josepha Ratzingera – późniejszego papieża Benedykta XVI – rzucają światło na tę tajemniczą rzeczywistość.
Duch Święty nie głosuje, ale czuwa
Kard. Ratzinger, znany ze swojej precyzji teologicznej i głębokiej duchowości, nie idealizował samego mechanizmu konklawe. W jednym ze swoich refleksyjnych komentarzy przyznał:
„Nie twierdzę, że Duch Święty uczestniczy w wyborze papieża w sensie dosłownym, ponieważ Duch Święty na pewno by nie dopuścił do wybrania wielu papieży. Natomiast Duch Święty nie tyle trzyma rękę na pulsie, ile pełni rolę dobrotliwego nauczyciela, zostawiając nam swobodę działania, ale nie spuszczając nas z oka. Rolę Ducha Świętego należy rozumieć bardziej elastycznie. On nie narzuca, na którego kandydata mamy głosować. Zapewne chroni nas tylko przed tym, abyśmy wszystkiego nie zaprzepaścili”.
To niezwykle pokorna i realistyczna wizja działania Boga – nie dominującego, ale towarzyszącego. Duch Święty nie prowadzi kardynałów za rękę, ale nieustannie inspiruje ich sumienia i myśli. Chroni Kościół nie poprzez spektakularne interwencje, ale przez subtelne światło, które rozjaśnia to, co istotne.
Iskra, która się zapala
Tę myśl pogłębia wspomnienie Eduarda Habsburga, obecnego ambasadora Węgier przy Stolicy Apostolskiej. Jako młody uczeń miał on okazję zapytać kard. Ratzingera o sam proces wyboru papieża. Jego relacja pokazuje, jak wielką wagę przyszły papież przykładał do duchowego i wspólnotowego wymiaru przed konklawe:
„Zapytałem go, jak wybiera się papieża. Czy siada się z kartką i modli o imię? Uśmiechnął się i powiedział: ‘Bardzo ważne są Kongregacje Generalne, w których wszyscy kardynałowie swobodnie dyskutują o Kościele. Obserwujesz, słuchasz. Wtedy pojawia się iskra. A potem ta iskra przechodzi dalej — w zacienionych korytarzach Watykanu…’”
To, co decydujące, nie dzieje się wyłącznie za zamkniętymi drzwiami Kaplicy Sykstyńskiej, ale wcześniej — w rozmowach, w słuchaniu, w rozeznawaniu. „Iskra”, o której mówił kard. Ratzinger, to być może to ciche poruszenie serca, które rodzi się, gdy Kościół naprawdę szuka woli Bożej.
Pokorna nadzieja
Konklawe to nie tyle polityka, co tajemnica. Nie tyle matematyka głosów, co zaufanie Duchowi Świętemu — który, choć nie narzuca, to nie zostawia Kościoła samemu sobie. Kard. Ratzinger pozostawił nam obraz działania Boga jako cichego światła: obecnego, ale nienarzucającego się. To właśnie ta pokorna nadzieja powinna towarzyszyć każdemu wyborowi papieża.
Tomasz Rowiński/Aleteia.pl
***
Za drzwiami zaczyna się Boża historia. Dlaczego niewiele wiemy o przebiegu konklawe?
Po co łamie się pierścień papieża, czy na konklawe ścierają się frakcje i dlaczego niewiele wiemy o przebiegu konklawe? Na te i inne pytania odpowiada ks. Przemysław Śliwiński.

Konklawe musi się rozpocząć między 15. a 20. dniem sede vacante. Termin zakończenia nie jest określony.
ABACA /PAP
Franciszek Kucharczak: Śmierć papieża rozpoczyna okres sede vacante. Kto w tym czasie rządzi w Kościele?
ks. Przemysław Śliwiński: W takim stopniu, w jakim rządzi papież, nie rządzi nikt. W ramach „kompetencji rozproszonej” władzę nadzoru nad Stolicą Apostolską sprawują wszyscy kardynałowie. W pierwszym rzędzie Kamerling Kościoła Katolickiego, który przygotowuje pogrzeb zmarłego papieża, a potem konklawe. Jego głównym zadaniem jest wykonywanie zadań zleconych przez kongregację kardynałów. To oni podczas kongregacji generalnych podejmują codzienne decyzje. Można więc powiedzieć, że kamerling jest władzą wykonawczą w odniesieniu do kongregacji kardynałów. Jest również kardynał sekretarz stanu, który ma nadal obowiązki dotyczące głównie utrzymywania relacji z innymi państwami. Nie traci też władzy dziekan kolegium kardynalskiego, który zwołuje kardynałów, koordynuje ich pracę i jeśli wciąż jest elektorem, przewodniczy konklawe (obecny nie przewodniczy). Jest też wiele innych osób mających określone zadania, ale żadna z nich nie może podejmować decyzji, jakie mógłby podjąć tylko papież.
W mediach jest pełno opisów ceremoniału potwierdzenia śmierci papieża. Najbardziej ekscytuje ludzi ten srebrny młoteczek, którym kamerling jakoby stuka w głowę zmarłego. Wyczytałem jednak, że ostatni raz użyto go w 1878 roku, przy śmierci Piusa IX.
Tego już się nie stosuje. Pytałem nawet kard. Dziwisza, czy używano tego młoteczka przy śmierci Jana Pawła II. Nie używano. W XX wieku ani razu nie potwierdzono takiego przypadku. Kiedyś była to czynność nie tylko symboliczna. Wołanie papieża chrzcielnym imieniem i uderzenie młoteczkiem w skroń miało być sposobem na obudzenie go z ewentualnego letargu. Dziś, gdy śmierć stwierdza lekarz, jest aparatura medyczna, ten młoteczek występuje już tylko w filmach i w literaturze.
Wieczorem w dniu śmierci Franciszka zostały opieczętowane mieszkanie papieża w Domu Świętej Marty i apartament w Pałacu Apostolskim. Po co?
Ten ceremoniał ma praktyczne zastosowanie, bo wszystko, co papież zostawia po sobie, musi być zachowane i przekazane bezpośrednio jego następcy. Nikt nie może tam wejść, niczego dotykać i przeglądać. Za to odpowiedzialny jest kamerling. To ma bardzo duże znaczenie i dlatego przetrwało i musi trwać, bo nikt nie ma prawa spuścizny papieża weryfikować. Wszystko to musi trafić w ręce nowego następcy Piotra i dopiero on będzie miał prawo to wszystko otworzyć.
Dlaczego dziś niszczy się pierścień Rybaka, skoro nie służy on już do pieczętowania dokumentów?
Dlatego, że nowy papież otrzyma własny, nowy pierścień. To jest pewnego rodzaju symboliczny znak, ale też przepis zawarty w dokumentach.
Jest też mowa o zniszczeniu pieczęci.
Wszystkie pieczęcie, którymi posługiwał się papież, trzeba zniszczyć. Chodzi o to, żeby nikt nie podszywał się pod papieża, np. sporządzając fałszywki ze wsteczną datą. Nie ma papieża – nie ma też jego pieczęci, koniec kropka.
Czy zmarły papież musi zostać pochowany, zanim zacznie się proces wybierania następnego?
Tak. Kiedyś terminy pogrzebu były szybsze. Teraz, zgodnie z instrukcją Pawła VI, to jest 4–6 dni. W pierwszym etapie sede vacante jest więc żałoba, czyli czas opłakiwania zmarłego przez Kościół. To ważne, żeby sobie uprzytomnić, że to jest pożegnanie papieża, którego dał Kościołowi Bóg. Drugi etap też polega na czuwaniu, ale skierowanym na wołanie do Ducha Świętego o to, by dał Kościołowi nowego pasterza. Musi się więc skończyć pierwszy etap, zanim kardynałowie będą mogli wybrać nowego papieża. I to jest bardzo mocno przestrzegane.
Dlaczego wybór nowego papieża odbywa się „pod kluczem”?
Po to, żeby nie było ingerencji zewnętrznych – a były takie, i to poważne. Aż do XIX wieku władcy i wielkie rody próbowały wpływać na wybór papieża. Optymalnym zabezpieczeniem przed tego rodzaju wpływami jest zachowanie w sekrecie przebiegu konklawe. W ogóle cała konstrukcja konklawe temu właśnie służy: żeby kardynałowie odpowiedzialni za wybór papieża byli w tym całkowicie wolni. Dlatego nie mogą pertraktować nad wyborem papieża przed konklawe, nie może wypłynąć to, co się dzieje w trakcie konklawe, i nawet po wyborze papieża nie wiemy, kto na kogo głosował ani też ile papież dostał głosów. Wiemy najwyżej, w którym głosowaniu ostatecznie go wybrano.
Czy istnieją wytyczne co do czasu trwania sede vacante?
Nie ma wytycznych. Potrwa tyle, ile musi. Początek konklawe jest bardzo rygorystycznie określony: musi się rozpocząć między 15. a 20. dniem sede vacante. Termin zakończenia nie jest określony, ale konklawe jest już tak dobrze skonstruowane, że w ciągu ostatnich niemal 200 lat najdłuższe trwało pięć dni. Teraz już nawet mówimy nie o dniach, tylko o godzinach, bo ostatnie konklawe trwało 27 godzin, a przedostatnie 25 godzin. Dla porównania: przed 1846 rokiem, w wiekach XVIII czy XIX, papieża wybierano 27, 105, a nawet 120 dni.
Czemu to tyle trwało?
Dlatego, że kardynałowie „koronni” mieli prawo weta. Korzystali z tego władcy państw katolickich, którzy poprzez kardynałów eliminowali niepożądanych kandydatów, tak jak czerwona kartka eliminuje zawodnika z gry. Nigdy nie było to zapisane, ale jakoś weszło do tradycji konklawe i przedłużało je w nieskończoność.
A zakończył to Pius X?
Ostatecznie tak, ale przyczynił się do tego zmierzch katolickich monarchii europejskich i upadek Państwa Kościelnego. Wtedy zawalił się układ oparty na dobrych stosunkach Stolicy Apostolskiej z mocarstwami, a wraz z tym skończyło się eliminowanie albo wskazywanie przez nie ewentualnych kandydatów. Żyjemy więc w czasach, kiedy konklawe jako narzędzie wyboru papieża jest optymalne, a dowodzi tego krótki czas jego trwania.
Prawo wybierania papieża mają kardynałowie poniżej 80. roku życia. Tylko z tego grona może zostać wybrany papież? Czy może być starszy?
Nie ma tutaj żadnych ograniczeń. Nie ma w ogóle niczego w prawie, co by mówiło, kim ma być wybrany papież. Można więc domniemywać, że może to być nawet ktoś, kto nie należy do grona kardynalskiego. Nawet ktoś, kto nie jest biskupem. Co ciekawe, w tej chwili wśród kardynałów elektorów jest jeden niebiskup – Timothy Radcliffe. Nie ma święceń biskupich, a ma prawa elektorskie. Otrzymał kardynalat w wieku 79 i pół roku i będzie uczestniczył w konklawe.
Obecnie 135 kardynałów ma prawa elektorskie, a to więcej niż „ustawa przewiduje”, bo powinno być maksymalnie 120. To nie przeszkadza?
Nie przeszkadza. Tamto jest wskazówką dla papieża, ale jeśli on już kardynała wykreował, to nikt oprócz papieża nie ma prawa zabronić mu wstępu na konklawe. 135 kardynałów ma prawo wejść do kaplicy Sykstyńskiej.
Media od wielu dni „wybierają papieża”, ale jest powiedzenie, że kto wchodzi na konklawe papieżem, ten wychodzi kardynałem. Jednak mamy wpływ na wynik konklawe – tylu ludzi się modli…
Tak, konklawe i w ogóle całe sede vacante to jest czas czuwania Kościoła rzymskiego i powszechnego. Modlimy się do Ducha Świętego o dobrego pasterza. I niech to będzie przede wszystkim modlitwa za kardynałów, bo oni współdziedziczą w tej chwili klucze Piotrowe i mają wielką odpowiedzialność za dokonanie wyboru. Natomiast niech to się nie przeradza w modlitwę o to, żeby ten czy tamten kardynał z „mojej” opcji został wybrany.
Ale czy na konklawe nie ma frakcji, które się ścierają?
To jasne, że w Kościele są grupy opinii, a kardynałowie różnią się poglądami. Nie są to jednak starcia między „liberałami i konserwatystami”, jak wyostrza te różnice narracja podnosząca je do rangi politycznych etykiet. Różnią ich program, styl, kwestie pastoralne, ale na pewno nie doktrynalne. Filmy i media sprawiły, że zaczęliśmy patrzeć na konklawe jak na wybory ze świata polityki. Konklawe ma własną naturę, specyfikę, której ważnym elementem jest modlitwa. Zarazem jest to proces dojrzewania każdego z kardynałów do właściwego wyboru, czyli rozeznania i szukania w tym rozeznaniu woli Bożej. Ale są też rozmowy, jest debata o problemach Kościoła. Elektorzy się nawzajem przekonują, ale to nie są starcia frakcji, intrygi, tylko dojrzewający wybór kolegialny.
Duch Święty ma więc coś do powiedzenia.
Ma. Kardynałowie mówią, nie zdradzając oczywiście żadnych sekretów, że zamknięcie drzwi konklawe naprawdę coś zmienia i tajemniczo wszystko „coś” dokądś prowadzi. Że rozpoczyna się jakaś nowa historia i oni w tym widzieli Bożą historię. Tam jest modlitwa, skupienie, zjednoczenie. Wszelkie pomysły, ustalenia, bloki mają być zapomniane. To jest też zawarte w przysiędze kardynałów. Zakazane są głosowania taktyczne, głos oddany w ramach wdzięczności czy sympatii. Oni mają wybrać tego, który ma być najlepszym papieżem. I odpowiadają za to przed Bogiem, historią i Kościołem.
rozmawiał Franciszek Kucharczak/Gość Niedzielny
***
Jakie były pierwsze słowa papieży po ogłoszeniu wyboru? św. Jan Paweł II: Pochodzę z dalekiego kraju

św. Jan Paweł II. (fot. depositphotos)
***
Św. Jan Paweł II wyznał, że pochodzi z dalekiego kraju, Benedykt XVI nazwał się skromnym pracownikiem winnicy Pańskiej, zaś Franciszek mówił o podążaniu szlakiem braterstwa. Pierwsze słowa papieża pozostają głęboko w pamięci – powiedziała PAP dr Ewa Czaczkowska z UKSW w Warszawie.
Gdy z komina na dachu Kaplicy Sykstyńskiej wydobędzie się biały dym, protodiakon ogłosi światu z balkonu bazyliki Świętego Piotra “Annuntio vobis gaudium magnum: habemus papam” (oznajmiam wam wielką radość, mamy papieża) i wymieni jego imię i nazwisko oraz imię, jakie przybrał. Następnie nowy papież wejdzie na balkon, udzieli pierwszego błogosławieństwa “Urbi et Orbi” i przywita się z wiernymi.
– Jego pierwsze słowa, gesty, ton głosu pozostają głęboko w pamięci, bo to jest pierwsze wrażenie – powiedziała PAP medioznawca dr Ewa Czaczkowska z UKSW.
Jan Paweł II, stojąc na balkonie 16 października 1978 r., przywitał świat słowami: – Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Najdrożsi Bracia i Siostry!, mówiąc, że kardynałowie powołali nowego biskupa Rzymu “z dalekiego kraju, z dalekiego, lecz zawsze tak bliskiego przez łączność w wierze i tradycji chrześcijańskiej”.
Powiedział też o swoich obawach.
– Bałem się przyjąć ten wybór, jednak przyjąłem go w duchu posłuszeństwa dla Pana naszego Jezusa Chrystusa i w duchu całkowitego zaufania Jego Matce, Najświętszej Maryi Pannie – wyznał.
– Nie wiem, czy będę umiał dobrze mówić w waszym… naszym języku włoskim – przyznał, prosząc wiernych: “jeżeli się pomylę, to mnie poprawicie”. Oświadczył też:
– Przedstawiam się wam wszystkim dzisiaj, by wyznać naszą wspólną wiarę, naszą nadzieję, naszą ufność pokładaną w Matce Chrystusa i Kościoła z pomocą Pana Boga i z pomocą ludzi.
Z kolei Benedykt XVI, 19 kwietnia 2005 r., zwracając się do świata “Siostry i bracia”, powiedział:
– Po wielkim papieżu Janie Pawle II kardynałowie wybrali mnie – prostego i skromnego pracownika winnicy Pańskiej. Dodał, że pociesza go fakt, że “Pan potrafi działać także poprzez narzędzia niedoskonałe”.
– W radości zmartwychwstałego Pana i ufni w Jego pomoc, idziemy naprzód. Pan nas wspomoże, a Matka Boża będzie po naszej stronie” – zapewnił Benedykt XVI i udzielił błogosławieństwa.
Papież Franciszek 13 marca 2013 r. powitał na balkonie ponad 100 tys. wiernych zgromadzonych na Placu św. Piotra słowami: “Bracia i siostry, dobry wieczór”.
– Wiecie, że konklawe miało za zadanie dać Rzymowi biskupa. Zdaje się, że moi bracia kardynałowie poszli znaleźć go prawie na końcu świata – dodał. Podziękował za powitanie “wspólnocie diecezjalnej Rzymu”, której – jak zaznaczył – jest biskupem.
Pomodlił się następnie za biskupa emerytowanego Benedykta XVI.
– Módlmy się razem za niego, by Pan mu błogosławił i Madonna go strzegła – poprosił.
– Teraz zacznijmy ten wspólny szlak biskupa i ludu, ten szlak Kościoła Rzymu, pierwszego w miłości wśród wszystkich Kościołów. Szlak braterstwa, miłości i wzajemnego zaufania – powiedział.
– Módlmy się zawsze za siebie, jedni za drugich. Módlmy się za cały świat, by było wielkie braterstwo – zaapelował.
I dodał: – Życzę wam, by ten szlak Kościoła, który dziś zaczynamy, na którym będzie mi pomagał kardynał wikariusz tu obecny, był owocny dla ewangelizacji tego pięknego miasta.
dr Ewa Czaczkowska z UKSW dla PAP/Deon.pl
***
Modlitwa o wybór następcy św. Piotra, która teraz jest bardzo potrzebna Kościołowi i światu a nie medialne spekulacje jaki powinien być nowy papież
Razem z kardynałami zebranymi na konklawe w Watykanie, módlmy się w intencji wyboru 267 następcy św. Piotra. Prośmy Ducha Świętego, aby był nim papież, który odważnie będzie podążał za Bogiem i prowadził wspólnotę Kościoła drogami Ewangelii.
„Niech będzie Twoim głosem skierowanym do Kościoła i świata”.

VATICAN MEDIA
***
Modlitwa o wybór nowego papieża:
Niech Matka Boża towarzyszy tej wspólnej modlitwie swoim macierzyńskim wstawiennictwem.
Panie Jezu Chryste, Ty zbudowałeś swój Kościół na fundamencie Apostołów, a spośród nich wybrałeś Piotra i ustanowiłeś go pasterzem Twojej owczarni, aby umacniał siostry i braci w wierze.
Ześlij Twojego Ducha i umocnij wspólnotę Kościoła w tym czasie tak ważnym dla jego przyszłości. Niech Twój Duch towarzyszy kardynałom, którzy zebrani na konklawe wybiorą kolejnego następcę św. Piotra. Niech obdarzy ich darem rozeznania i mądrości.
Panie Jezu Chryste, trwając na modlitwie w oczekiwaniu na wybór nowego papieża prosimy Cię: aby wybrany papież odważnie podążał za Tobą i prowadził wspólnotę Kościoła drogami Ewangelii. Niech będzie Twoim głosem skierowanym do Kościoła i świata.
Który żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen.
Święta Maryjo, Matko Kościoła, módl się za nami.
Święty Józefie, Opiekunie Kościoła, módl się za nami.
Święci Piotrze i Pawle, módlcie się za nami.
***
Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski
sobota, 3 maja 2025
Kościół św. Piotra – godz. 18.00 – Msza św.
Przed Mszą św. od godziny 17.00 – możliwość spowiedzi św.
Po Mszy św. – nabożeństwo wynagradzające z racji Pierwszej Soboty Miesiąca
***
Pasjonująca historia naszej Ojczyzny związana z Najświętszą Maryją Panną, Królową Korony Polskiej
Kościół w Polsce 3 maja obchodzi uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, która została ustanowiona przez papieża Benedykta XV w 1920 r. na prośbę biskupów polskich po odzyskaniu niepodległości. Uroczystość ta – głęboko zakorzeniona w naszej historii – nawiązuje do Ślubów Lwowskich króla Jana Kazimierza z 1656 r., Konstytucji 3 maja oraz oddania Polski pod opiekę Maryi po uzyskaniu niepodległości.

fot. Karol Porwich/Tygodnik Niedziela
***
Geneza, śluby lwowskie króla Jana Kazimierza
Już w średniowieczu w na naszych ziemiach żywy był silny kult maryjny, a Matka Boża była traktowana jako szczególna opiekunka Królestwa Polskiego. Jan Długosz nazwał Maryję „Panią świata i naszą”, a maryjna pieśń Bogurodzica od XV wieku pełniła rolę nieoficjalnego hymnu państwowego.
Mało kto wie, że po raz pierwszy Maryja została nazwana wprost Królową Polski w trakcie objawień jakich doświadczył w Neapolu włoski jezuita ojciec Juliusz Mancinelli 14 sierpnia 1608 r. Miał on objawienie, podczas którego Maryja poleciła mu, aby nazwał ją Królową Polski: „A czemu mnie Królową Polski nie zowiesz? Ja to Królestwo wielce umiłowałam i wielkie rzeczy dlań zamierzam, ponieważ osobliwą miłością ku Mnie pałają jego synowie”.
Treść tych objawień rozpowszechnił na ziemiach Rzeczypospolitej książę Albrecht Radził, Wielki Kanclerz Litewski.
W czasie najazdu szwedzkiego, 1 kwietnia 1656 r. w katedrze lwowskiej, przed cudownym wizerunkiem Matki Bożej Łaskawej, król Jan Kazimierz złożył uroczyste śluby, zawierające formułę: „Ciebie za patronkę moją i za Królowę państw moich dzisiaj obieram”. W trakcie ślubowania zobowiązywał się szerzyć cześć Maryi, wystarać się u papieża o pozwolenie na obchodzenie Jej święta jako Królowej Korony Polskiej, a także zająć się losem chłopów i zaprowadzić w państwie sprawiedliwość społeczną.
Autorem tekstu ślubów lwowskich był późniejszy męczennik św. Andrzej Bobola. Temu wiekopomnemu wydarzeniu towarzyszyło odśpiewanie litanii do Najświętszej Panny. Nuncjusz apostolski abp Pietro Vidoni, który przewodniczył uroczystej Mszy św. w katedrze lwowskiej, dodał do modlitwy wezwanie “Królowo Korony Polskiej, módl się za nami”, które zgromadzeni biskupi i senatorowie trzykrotnie powtórzyli. Po ślubowaniu władcy, w imieniu senatorów i szlachty, podobną rotę odczytał podkanclerz koronny biskup krakowski Andrzej Trzebnicki, a wszyscy obecni powtarzali słowa jego ślubowania.
Jan Kazimierz nie mógł jednak dopełnić ślubów. Państwo opanowywał wówczas coraz większy chaos, a sam władca w niedługim czasie (1668 r.) zdecydował się abdykować i wyjechać za granicę. Szczególne związanie kultu Maryi, Królowej Korony Polskiej, z Jasną Górą nastąpiło 8 września 1717 r., kiedy to dokonano koronacji jasnogórskiego obrazu, co uznano za koronację Maryi na Królową Polski.
Odnowienie ślubów w sytuacji narodowej niewoli
W roku 1856 r. w Paryżu, nastąpiło odnowienie ślubów Jana Kazimierza przez jednego z twórców zgromadzenia zmartwychwstańców ks. Aleksandra Jełowickiego oraz krąg osób z nim związanych m. in. Adama Mickiewicza, którzy byli przekonani, że najwłaściwszą drogą do odzyskania niepodległości jest moralne odrodzenie polskiego społeczeństwa. Te idę propagowało później powstałe w tym kręgu zgromadzenie Księży Zmartwychwstańców, a silnie oddziaływała ona na ziemie pod zaborami i kształtujący się tam ruch zakonotwórczy.
Kolejna aktualizacja ślubów Jana Kazimierza miała miejsce w 1904 roku. Dokonał tego św. Józef Bilczewski, ówczesny arcybiskup Lwowa, który zgromadził tam przedstawicieli wszystkich zaborów. Bilczewski wskazał po raz kolejny realizację ślubów Jana Kazimierza jako drogę do odzyskania niepodległości. Papież Pius X w 1908 r. zezwolił na wpisanie wezwania „Królowo Polski” na stałe do Litanii Loretańskiej. W tym samym roku ustanowił dla diecezji lwowskiej święto Królowej Polski.
Ustanowienie ogólnopolskiego święta Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski
Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. Episkopat Polski zwrócił się do Stolicy Apostolskiej o wprowadzenie święta dla Polski pod wezwaniem „Królowej Polski”. Papież Benedykt XV przychylił się do tej prośby 14 stycznia 1920 r. ustanawiając święto dla całej Polski.
W obliczu zagrożenia nowym “potopem”, tym razem bolszewickim, w 1920 r. Polacy ponownie zwrócili się o pomoc Matki Bożej. Episkopat odwołał się do ślubów Jana Kazimierza, szukając umocnienia narodu na Jasnej Górze, wzywając wiernych do zachowania nadziei i postawy na wzór ojca Augusta Kordeckiego. Niedługo później, 15 sierpnia, polska armia odniosła zwycięstwo nad bolszewikami, zwane „Cudem nad Wisłą”.
Biskupi zaproponowali Ojcu świętemu dzień 3 maja, aby podkreślić nierozerwalną łączność tego święta z Sejmem Czteroletnim, a zwłaszcza z uchwaloną 3 maja 1791 pierwszą polską Konstytucją. W 1925 Pius XI rozszerzył święto NMP Królowej Polski na wszystkie diecezje w Polsce a jako datę jego obchodów wyznaczył 3 maja.
Śluby Jasnogórskie zainicjowane przez kard. Hlonda
Gorącym orędownikiem odnowienia ślubów narodu polskiego był prymas August Hlond. W 1936 roku na Jasnej Górze, przybyła tam w licznie 100 tys. osób młodzież akademicka, złożyła ślubowanie, w którym wybrała Matkę Bożą na swoją patronkę, zobowiązując się kształtować życie społeczne na wartościach religijno-narodowych, w duchu chrześcijańskim.
Podczas wojny 31 października 1943 r. Pius XII dokonał poświęcenia całej rodziny ludzkiej Niepokalanemu Sercu Maryi.
Po II wojnie światowej – z inicjatywy kard. Hlonda – 8 września 1946 roku milionowa rzesza wiernych, złożyła na Jasnej Górze Akt Ofiarowania Niepokalanemu Sercu Maryi, tym samym ponownie uaktualniając śluby Jana Kazimierza. Uroczystość ta nawiązywała również do aktu, którego w 1943 roku dokonał Pius XII.
Nowa wersja ślubów opracowana przez internowanego Prymasa
W 300. rocznicę królewskich ślubów Jana Kazimierza, nową ich wersję opracował internowany wówczas w Komańczy prymas Polski kard. Stefan Wyszyński. 26 sierpnia 1956 r. wierni na Jasnej Górze uroczyście ślubowali Maryi: “Przyrzekamy uczynić wszystko, co leży w naszej mocy, aby Polska była rzeczywistym królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod Twoje panowanie, w życiu naszym osobistym, rodzinnym, narodowym i społecznym”. Przyrzekali “wszczepiać w umysły i serca dzieci ducha Ewangelii”, strzec chrześcijańskich obyczajów, wychować młode pokolenie w wierności Chrystusowi, bronić je przed bezbożnictwem i zepsuciem”.
Tekst ślubów odczytał biskup Michał Klepacz (pełniący w tym czasie obowiązki przewodniczącego Episkopatu). O osobie uwięzionego Prymasa przypominał pusty fotel, ustawiony przed ołtarzem.
W 1957 r. z inicjatywy prymasa Wyszyńskiego rozpoczęła się “Wielka Nowenna” przygotowująca Kościół w Polsce do obchodów Millennium Chrztu Polski. Połączona została z peregrynacją cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej po wszystkich diecezjach i parafiach. Nawet “aresztowanie” obrazu przez SB nie wpłynęło na zastraszenie społeczeństwa.
W 1962 r. papież Jan XXIII ogłosił Maryję Królową Polski i jej główną patronką, a święto NMP Królowej Polski stało się świętem I klasy we wszystkich diecezjach polskich. W 1969 Paweł VI na prośbę prymasa Wyszyńskiego podniósł święto do rangi uroczystości.
Podczas jasnogórskich obchodów Millennium chrztu Polski 3 maja 1966 r. cały polski Episkopat w obecności kilkuset tysięcy pielgrzymów dokonał uroczystego ślubowania NMP. W uroczystościach milenijnych pragnął uczestniczyć papież Paweł VI, na to jednak nie zgodziły się komunistyczne władze. Dopiero Jan Paweł II, mógł jako pierwszy w historii papież przybyć na Jasną Górę.
Zawierzenie Jana Pawła II
3 i 4 czerwca 1979 r. Jan Paweł II dokonał aktu zawierzenia Pani Jasnogórskiej: “… Zawierzam Ci, o Matko Kościoła, wszystkie sprawy tego Kościoła, całą jego misję i całą jego służbę w perspektywie kończącego się drugiego tysiąclecia dziejów chrześcijaństwa na ziemi”.
W 1982 r. Kościół obchodził 600-lecie obecności Cudownego Obrazu na Jasnej Górze. Zwieńczeniem kilkuletnich przygotowań do tego jubileuszu była kolejna obecność w Częstochowie Jana Pawła II, który przewodniczył obchodom 18 i 19 czerwca 1983 r.
Biskupi polscy opracowali również w 1990 r. “Drugą Wielką Nowennę”, która miała za zadanie przygotować Kościół w Polsce na kolejne tysiąclecie chrześcijaństwa.
Od 1992 r. (tak, jak w okresie międzywojennym) dzień ten jest świętem narodowym Polski – dla upamiętnienia zarówno uchwalenia Konstytucji w r. 1791, jak i święta Królowej Polski.
Akt zawierzenia z okazji 1050-lecia chrztu Polski
Nowego Aktu Zawierzenia Narodu Polskiego Matce Bożej – z okazji rocznicy 1050-lecia chrztu Polski – dokonał 3 maja 2016 r. obecny przewodniczący KEP – abp Stanisław Gądecki.
Poważnym współczesnym problemem – podkreślał – jest wypaczone pojęcie wolności, gdyż dla wielu współczesnych “wolność staje się wręcz religią”, skutkującą tym, że “wywyższa się człowieka kosztem Boga i liczy się tylko nieskrępowana wolność poszczególnych jednostek”.
Drugim nowym problemem – jak stwierdził – jest dzisiaj odniesienie do prawa Bożego, z czego – w przeciwieństwie do twórców Konstytucji 3 Maja – dzisiejsi prawodawcy rezygnują.
Trzecim aktualnym problemem – zdaniem przewodniczącego KEP – jest kształt obecnego polskiego patriotyzmu. “Autentyczny patriotyzm nie zna nienawiści do nikogo (…) trzeba bezwzględnie unikać ryzyka tego, ażeby ta niezbywalna funkcja narodu nie wyrodziła się w nacjonalizm” – wyjaśniał.
Ponowne zawierzenie w „dzisiejszym trudnym doświadczeniu”
Abp Stanisław Gądecki w 2020 r. dokonał w uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, kolejnego zawierzenia Polski Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Matce Bożej Królowej Polski. Służył temu specjalny akt zawierzenia, nawiązujący do 100-lecia urodzin św. Jana Pawła II, przyszłej beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego, jak również stulecia ocalenia Polski w Bitwie Warszawskiej.
„Wraz z Maryją, Bogurodzicą Dziewicą, Królową Polski i Świętymi Patronami, błagamy o ratunek dla naszej Ojczyzny w jej dzisiejszym trudnym doświadczeniu. (…) Zawierzamy Tobie naszą Ojczyznę i Naród, wszystkich Polaków żyjących w Ojczyźnie i na obczyźnie. Tobie zawierzamy całe nasze życie, wszystkie nasze radości i cierpienia, wszystko czym jesteśmy i co posiadamy, całą naszą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość” – modlił się przewodniczący polskiego Episkopatu na Jasnej Górze.
Marcin Przeciszewski/Jasna Gora (KAI)Tygodnik Niedziela
***
kościół św. Piotra
Partick, 46 Hyndland Street , Glasgow, G11 5PS
***
W każdy piątek jest Adoracja Najświętszego Sakramentu od godz. 18.00
W czasie Adoracji jest możliwość przystąpienia do sakramentu spowiedzi.
Msza św. wynagradzająca za grzechy nasze i całego świata odprawiana jest o godz. 19.00
W trzeci piątek miesiąca sprzątamy kościół św. Piotra od godz. 17.00. Chętni bardzo mile widziani
W każdą sobotę o godz. 18.00 jest Msza św. wigilijna z niedzieli
Możliwość spowiedzi jest od godz. 17.00
***
W pierwsze soboty miesiąca po Mszy św. jest Nabożeństwo Pięciu Sobót Wynagradzających za zniewagi i bluźnierstwa przeciwko Najświętszej Matce Bożej
***
W drugie soboty miesiąca po Mszy św. modlimy się Koronką do Serca Boleściwej Matki – Serca przebitego siedmiokrotnie mieczem boleści.
***
W trzecie soboty miesiąca po Mszy św. modlimy się na różańcu o pokój na świecie.
***
W każdą Niedzielę Msza św. jest o godz. 14.00
Przed Mszą św. jest Adoracja Najświętszego Sakramentu.
W tym czasie jest także możliwość przystąpienia do sakramentu spowiedzi od godz. 13.30
Od września trwają prace renowacyjne kościoła św. Piotra. Dlatego w piątki Adoracja, spowiedź św. i Msza św. na czas remontu są w sali parafialnej. Natomiast w soboty i w niedziele Msze św. są w kościele.
***
Kaplica izba Jezusa Miłosiernego
4 Park Grove Terrace, Glasgow G3 7SD

***
W każdy pierwszy czwartek miesiąca jest Msza św. o godz. 19.00
Po Mszy św. jest Godzina Święta
***
Naczynia połączone
Pierwsze czwartki, pierwsze piątki, pierwsze soboty. Interesowni praktykują dla obietnic, gorliwi – z miłości. Podejmiesz wyzwanie?

ISTOCKPHOTO
***
Sytuacja z utrudnionym dostępem do Mszy, także pierwszopiątkowej, w jakiej przed pięcioma laty postawiła nas pandemia, pokazuje, jak ważne są dla wielu katolików dni, w których okazujemy szczególną cześć Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny. W pierwsze piątki miesiąca liczba wiernych w kościołach jest wyższa niż w inne dni powszednie, a wielu jest takich, którzy podejmują tego dnia posty i inne czyny pokutne.
Niedawno zmienił się sposób wyznaczania pierwszych dni miesiąca w kalendarzu kościelnym. Wcześniej obchodzono wszystkie trzy dni razem. Decydował pierwszy piątek. Jeśli ten dzień przypadł pierwszego dnia danego miesiąca, wtedy czwartek, choć kalendarzowo należał jeszcze do poprzedniego miesiąca, obchodziło się jako pierwszy. Jeżeli natomiast pierwszym dniem miesiąca była sobota, wówczas jako pierwszą sobotę w Kościele obchodziło się tę, która przypadała za tydzień – po pierwszym piątku. Niedawno zostało to uproszczone. Pierwsze czwartek, piątek i sobotę obchodzi się teraz wtedy, kiedy faktycznie są pierwsze w kalendarzu na dany miesiąc. Sposób liczenia dni to jednak kwestia drugorzędna. Istotne jest nastawienie serca i intencja, z jaką podejmuje się te praktyki.
Jak ciąża
Skąd te praktyki się wzięły? – Za pierwszymi piątkami stoi żądanie Pana Jezusa z objawień św. Małgorzaty Alacoque. Jeśli chodzi o nabożeństwo pięciu pierwszych sobót miesiąca, to stoi za nimi tradycja fatimska. Natomiast wcześniejsza tradycja bardziej była związana z kultem Niepokalanego Serca Maryi, który nawiązywał do kultu Serca Jezusa – mówi ks. prof. Marek Chmielewski. Dodaje, że praktyki pierwszego czwartku, piątku i soboty miesiąca nie mają charakteru obowiązkowego, lecz należą raczej do sfery pobożności. – O ile liturgia jest obowiązkowa, bo to jest kult Kościoła, o tyle jeśli chodzi o formy pobożności, to takiego obowiązku w sensie prawnym nie ma. Natomiast ze względów formacyjnych te formy się szanuje – zauważa.
Szczególnie popularne jest wśród wiernych nabożeństwo dziewięciu pierwszych piątków miesiąca. Dlaczego ma to być akurat dziewięć piątków, czyli de facto dziewięć miesięcy?
– Dlatego, że dziewięć miesięcy to analogia do czasu, jakiego potrzebuje dziecko rozwijające się w łonie matki, aby się urodzić. Przez praktykę dziewięciu pierwszych piątków ma się narodzić nowy człowiek, który żyje sakramentami. Jeśli dobrze wczytamy się w objawienia, których Pan Jezus udzielił św. Małgorzacie, zauważymy, że one mają na celu właśnie to: wychowanie człowieka do regularnego życia sakramentalnego – wskazuje teolog.
Zwraca uwagę na fakt, że od uchwały IV Soboru Laterańskiego w 1215 roku katolik ma obowiązek spowiedzi i Komunii raz w roku, szczególnie w okresie wielkanocnym. Na tamte czasy było to wymaganie wysokie, jeśli weźmie się pod uwagę istniejącą wtedy sieć kościołów. Z czasem jednak ulegało to zmianom i już na przykład w XVII wieku duszpasterstwo oraz dostępność kościołów wyglądały całkiem inaczej. Wówczas traktowanie pobożności na zasadzie „raz w roku” wymagało zdynamizowania. I taka pomoc przyszła. Pierwszopiątkowe praktyki i związane z nimi obietnice Jezusa znacznie ożywiły życie duchowe katolików.
Sama św. Małgorzata Maria Alacoque w jednym z listów napisała, że kult Najświętszego Serca „ma na celu odnowienie w duszach skutków Odkupienia”. To jest zasadniczy cel tego nabożeństwa.
Chodzi o cel
Wraz z nową formą pobożności pojawiły się także jej wypaczenia, polegające na magicznym traktowaniu praktyk pierwszopiątkowych (a także pierwszosobotnich), czyli wykonywaniu ich na zasadzie „zaliczenia”: przyjść, odprawić spowiedź, Komunię, najlepiej wszystko w sam pierwszy piątek. Towarzyszy temu oczekiwanie, że gdy wypełnię praktykę, Pan Bóg musi mi zagwarantować zbawienie. Taki „handel wymienny”.
Ksiądz Marek Chmielewski, przestrzegając przed taką postawą, podkreśla ważność odpowiedniego przygotowania do spełniania warunków nabożeństwa. – Jest dobrą intuicją duszpasterską, że dzieci pierwszokomunijne przynajmniej przez pierwszy rok odprawiają dziewięć pierwszych piątków. Nie powinno tam jednak chodzić o uzyskanie nieco magicznie traktowanego „biletu do nieba”. Obietnica mówi przede wszystkim, że człowiek nie umrze bez szansy pojednania z Bogiem, ale to samo przez się nie jest gwarancją zbawienia. Chodzi o to, żeby tego młodego człowieka wychować w życiu sakramentalnym nie tylko co do ilości wypełnionych praktyk. On ma się nauczyć, jak się spowiadać: nie tylko w sposób faktograficzny, ale analityczny; ma się nauczyć życia eucharystycznego, adoracji. I to jest ważne – przekonuje. Przywołuje konkretny przykład prawidłowej formacji w tym zakresie.
– W pierwszych latach kapłaństwa pracowałem w dużej parafii w Radomiu. Była tam siostra katechetka, która przez pół godziny odprawiała z dziećmi rachunek sumienia, zanim księża usiedli, żeby spowiadać je na pierwsze piątki. I widać było efekty. Dzieci były dobrze przygotowane, wiedziały, co mówią. Takie podejście jest bardzo ważne dla rozwoju duchowego. Jeśli tego nie ma, dochodzi do takich sytuacji, że dorosły człowiek spowiada się jak dziecko pierwszokomunijne. Tak więc praktyka pierwszych piątków miesiąca ma wielki potencjał duszpasterski, jeśli jest mądrze i dobrze sprawowana. I to jest jej zasadniczy cel. Chodzi przecież o wychowanie do miłości Boga, bliźniego i samego siebie – akcentuje kapłan.
Wynagrodzenie
Nabożeństwo do Serca Jezusowego jest kultem ekspiacyjnym, wynagradzającym. Podobnie jest z kultem Niepokalanego Serca Maryi Panny, w którym od czasu objawień fatimskich wzmocniony został element pokuty za grzechy. Maryja w Fatimie mówiła dzieciom, że wielu ludzi ginie na wieki, bo zbyt mało jest takich, którzy chcieliby się za nich modlić i ofiarować swoje cierpienia. Także tu istotny jest więc motyw wynagrodzenia.
– Wynagrodzenie jest często traktowane na sposób ludzki: komuś zrobiłem przykrość, to teraz muszę przeprosić, żeby mu sprawić przyjemność. Samo wyrażenie „obrażać Boga” jest antropomorficzne, ale nie mamy innych narzędzi. Wyglądałoby na to, że przez nasze zgrzeszenie Pan Bóg coś traci i my musimy Mu to oddać, tak jak w ramach restytucji musimy oddać to, co ukradliśmy, bo w przeciwnym razie nie spełnimy warunku nawrócenia – mówi ks. Marek Chmielewski. Zauważa jednak, że to nie do końca tak. – Chodzi o to, że skoro Bóg jest miłością, to grzech jest zaprzeczeniem miłości. To jest przede wszystkim krzywda, jaką człowiek samemu sobie wyrządza przez odwrócenie się od miłości. I to nie miłości w znaczeniu uczuciowym, tylko rozumianym jako afirmacja osoby. Wynagrodzenie jest przede wszystkim odbudowaniem i wzmocnieniem w grzeszniku miłości. To wynagrodzenie staje się bardziej zrozumiałe, gdy patrzymy na nie przez wymiar Kościoła. Czasami mówimy, że Kościół jako Mistyczne Ciało Chrystusa jest jak zespół naczyń połączonych. Jeżeli poziom spada w jednym naczyniu, to spada we wszystkich. Mistyczne Ciało doznaje uszczerbku przez cudzy grzech. Wierni mający tę świadomość tym bardziej chcą okazać miłość Bogu i bliźniemu, aby ten brak, jaki Kościół cierpi, został wyrównany. A więc nie tyle Pan Bóg cierpi szkody (jest przecież bytem absolutnym), ile Kościół ponosi duchowe straty. I gorliwi chcą naprawić to, co inni zepsuli. To jest wyraz odpowiedzialności za zbawienie innych i za życie Kościoła – podkreśla teolog.
Czwartki
Tradycja pierwszych czwartków jest późniejsza niż piątków i sobót. – Nie można ich traktować na równi z pierwszymi piątkami – zauważa ks. prof. Chmielewski. Dodaje, że trudno wskazać początek tej tradycji. Prawdopodobnie wiąże się z orędziami na Światowe Dni Powołań, które zapoczątkował św. Paweł VI. – Tam, jak się zdaje, jest początek tej praktyki: zaproszenie do szczególnej modlitwy w pierwsze czwartki o powołania, głównie kapłańskie – mówi. Zauważa, że zwyczajowo modlimy się o powołania, ale rzadko akcentuje się modlitwę za powołanych. O to, żeby byli wierni powołaniu – a to jest przecież istota.
Franciszek Kucharczak/Gość Niedzielny
W każdą trzecią sobotę miesiąca jest spotkanie Biblijne na temat: kobiety w Piśmie Świętym. Spotkanie rozpoczynamy o godz. 10.00 śpiewaniem Godzinek ku czci Najświętszej Maryi Panny a kończymy w południe modlitwą Anioł Pański.
***
W czwartym tygodniu każdego miesiąca – z piątku na sobotę – jest całonocna Adoracja Najświętszego Sakramentu dla kobiet w kaplicy Sióstr Benedyktynek w Largs.
Początek Adoracji rozpoczyna się modlitwą różańcową o godz. 21.00 a zakończenie Adoracji śpiewem Godzinek ku czci Najświętszej Maryi Panny i Mszą św. o brzasku dnia o godz. 5.00

Benedictine Monastery, 5 Mackerston Place, Largs, Scotland
***
Aby Matka Boża była coraz bardziej znana, miłowana i uwielbiana!
„Różaniec Święty, to bardzo potężna broń.
Używaj go z ufnością, a skutek wprawi cię w zdziwienie”.
(św. Josemaria Escriva do Balaguer)

*****
Intencja Żywego Różańca
na miesiąc maj 2025
Intencja papieska:
*O możliwość pracy
Módlmy się, aby dzięki pracy każda osoba mogła się spełniać, rodziny miały godne warunki życia, a społeczeństwa stawały się bardziej ludzkie.
więcej informacji – Vaticannews.va: papieska intencja
***
Intencje Polskiej Misji Katolickiej w Glasgow:
* za naszych kapłanów, aby dobry Bóg umacniał ich w codziennej posłudze oraz o nowe powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego.
* “Boże, Ty w swojej opatrzności, chciałeś, aby Twój Kościół opierał się na błogosławionym Piotrze, którego postawiłeś nad innymi Apostołami, wejrzyj łaskawie, prosimy, na Papieża Leona XIV i spraw, aby ten, którego ustanowiłeś następcą Piotra, był dla Twojego ludu widzialnym źródłem i fundamentem jedności w wierze i komunii. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków.”(Mszał Rzymski)
***
Intencja dodatkowa dla Róży Matki Bożej Częstochowskiej (II), św. Moniki i bł. Pauliny Jaricot:
* Rozważając drogi zbawienia w Tajemnicach Różańca Świętego prosimy Bożą Matkę, aby wypraszała u Syna swego a Pana naszego Jezusa Chrystusa właściwe drogi życia dla naszych dzieci.
***
Intencja dla małżonków w Róży bł. Kard. Stefana Wyszyńskiego:
*Wysławiamy Boga w Trójcy Jedynego, że zostaliśmy stworzeni na Boże podobieństwo, aby stanowić wspólnotę życia i miłości. Żebyśmy mogli zawsze trwać razem i w radościach i trudach życia, dlatego prosimy Cię Miłosierny Boże o łaskę umacniania naszego małżeńskiego przymierza poprzez ciągłe ożywianie wzajemnej miłości.
***
Od 1 maja 2025 modlimy się kolejnymi Tajemnicami Różańca Świętego i w intencjach wyznaczonych na ten miesiąc, które otrzymaliście na maila 30 kwietnia 1925 z adresu e-rozaniec@kosciol.org (jeśli ktoś z Was nie dostał maila na ten miesiąc, proszę o kontakt z Zelatorem Róży, albo na adres rozaniec@kosciolwszkocji.org)
________________________________________
Obecnie mamy 20 Róż Żywego Różańca. Bardzo serdecznie zachęcamy chętnych, aby zechcieli dołączyć się do Żywego Różańca. Módlmy się też w tej intencji, aby dotąd nieprzekonani mogli się przekonać jak skuteczną i tym samym jak bardzo potrzebną jest dziś modlitwa różańcowa.
***

***
KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ przyjmujemy z należytym uszanowaniem do ust albo na rękę – wtedy CIAŁO PAŃSKIE spożywamy w obecności kapłana. Przyjmując KOMUNIĘ ŚWIĘTĄ – na słowa kapłana: CIAŁO CHRYSTUSA – odpowiadamy: AMEN.
***
Co oznacza nasze „Amen”, które wypowiadamy podczas Komunii św. przyjmując „Ciało Chrystusa”?
Kapłanowi, który rozdając Eucharystię mówi tobie: „Ciało Chrystusa”, odpowiadasz: „Amen” – to znaczy uznajesz łaskę i zaangażowanie, jakie pociąga za sobą stanie się Ciałem Chrystusa. Gdy przyjmujesz bowiem Eucharystię, stajesz się Ciałem Chrystusa. To bardzo piękne! Komunia, jednocząc nas z Chrystusem, wyrywając z naszego egoizmu, otwiera nas i jednoczy ze wszystkimi, którzy są jedno w Nim. Oto cud Komunii Świętej: stajemy się Tym, Którego otrzymujemy!
Benedykt XVI –Jan Paweł II – Wielki Tydzień 2004
***
“Ten kto MNIE spożywa, będzie żył przez MNIE” (J 6,57)
„Wiara Kościoła jest istotową wiarą eucharystyczną, a więc sakramentalną, i karmi się ona w szczególny sposób przy stole Eucharystii”. (papież Benedykt XVI)
***
Czekanie na Spotkanie. Post eucharystyczny – dlaczego, dla kogo i jak?
Praktykę postu eucharystycznego wprowadził papież Marcin V w XV wieku. Obowiązywał od północy aż do przyjęcia Komunii. Obecne przepisy stanowią, że należy go zachować przynajmniej przez godzinę przed przyjęciem Komunii świętej.
Każde dziecko komunijne wie, że godzinę przed przyjęciem Komunii św. należy powstrzymać się od jedzenia i picia. To tzw. post eucharystyczny. Zasadniczym celem tej praktyki jest okazanie szacunku Ciału Pańskiemu. Mówi o tym Katechizm Kościoła Katolickiego. „Aby przygotować się odpowiednio na przyjęcie sakramentu Eucharystii, wierni zachowają ustanowiony przez Kościół post. Postawa zewnętrzna (gesty, ubranie) powinna być wyrazem szacunku, powagi i radości tej chwili, w której Chrystus staje się naszym gościem” – czytamy (1387).
Różnie z tym musiało bywać, skoro już św. Paweł upominał Koryntian: „Gdy się zbieracie, nie ma u was spożywania Wieczerzy Pańskiej. Każdy bowiem już wcześniej zabiera się do własnego jedzenia, i tak się zdarza, że jeden jest głodny, podczas gdy drugi nietrzeźwy. Czyż nie macie domów, aby tam jeść i pić? Czy chcecie znieważać Boże zgromadzenie i zawstydzać tych, którzy nic nie mają? Cóż wam powiem? Czy będę was chwalił? Nie, za to was nie chwalę!” (1 Kor 11,20-22).
Dalej apostoł przestrzega przed świętokradztwem: „Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije, nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije” (1 Kor 11,28-29).
Tak stanowcze słowa zawsze pobudzały chrześcijan do szczególnej uważności w obchodzeniu się z postaciami eucharystycznymi.
– Praktyka postu eucharystycznego pojawiła się w starożytności jako efekt rozwoju duchowości i być może także dyscypliny kościelnej. Starano się, aby przyjęcie Komunii jako pokarmu cielesno-duchowego nie było w pewnym sensie osłabione przez przyjęcie innego pokarmu. Taka dyscyplina sprawiła, że zanikły Msze wieczorne – wyjaśnia liturgista, ks. dr hab. Dominik Ostrowski.
Wzmianki o praktykach, które można określić jako post eucharystyczny, znajdujemy m.in. u św. Augustyna, który pisał: „Eucharystię świętą przyjmuje się zawsze na czczo i taki zwyczaj zachowany jest na całym świecie”. Święty stwierdzał: „Podobało się Duchowi Świętemu, by na wyrażenie czci dla tak wzniosłego Sakramentu najpierw do ust chrześcijan wchodziło Ciało Pańskie, wpierw przed innym pokarmem”.
W średniowieczu nie zajmowano się zbytnio kwestią postu eucharystycznego, ponieważ wierni bardzo rzadko przystępowali do Komunii, ograniczając się do spoglądania na Hostię podczas Mszy lub przyjmowania Komunii duchowej. Dopiero w XV wieku upowszechniła się praktyka zachowywania postu od północy aż do momentu przyjęcia Komunii. – Praktykę postu eucharystycznego wprowadził dla całego Kościoła papież Marcin V w XV wieku; od tego czasu post ten wymagał bycia na czczo od północy aż do przyjęcia Komunii – podkreśla duchowny.
Wielkie zmiany
Post eucharystyczny w takiej formie funkcjonował w Kościele przez wieki. Zmiana nastąpiła dopiero w XX wieku, wraz z rozwojem praktyki częstego przystępowania do stołu Pańskiego. W 1953 roku Pius XII skrócił post eucharystyczny do trzech godzin przed przyjęciem Komunii Świętej i orzekł, że wypicie wody nie łamie tego postu. Zezwolił też chorym na przyjmowanie bez ograniczenia czasu przed przyjęciem Komunii Świętej napoju niealkoholowego i lekarstwa, zarówno płynnego, jak i stałego. Zaznaczył także, że osoby przyjmujące Wiatyk w niebezpieczeństwie śmierci nie są związane żadnym prawem postu.
W ustanawiającym zmianę dokumencie Christus Dominus papież przypomniał, że post eucharystyczny „służy nie tylko do okazania należnej czci Boskiemu Zbawicielowi, ale przyczynia się także do rozwoju pobożności, może powiększyć również owoce świętości, do których zdobywania przy pomocy łaski Bożej nas tak bardzo zachęca sam Chrystus, źródło świętości i jej twórca”. Dzięki zmianie wprowadzonej przez Piusa XII po wielu wiekach zaczęto odprawiać Msze św. wieczorne.
Dalsze złagodzenie postu eucharystycznego wprowadził Paweł VI w roku 1964, skracając go do jednej godziny przed przyjęciem Komunii. Ten sam papież w 1973 roku w instrukcji Immensae caritatis określił post eucharystyczny trwający „mniej więcej piętnaście minut” dla osób chorych i starszych, przebywających w szpitalach lub domach, a także dla ich opiekunów, pragnących razem z nimi przystąpić do Komunii Świętej.
Obecnie obowiązujące prawo kanoniczne znosi post eucharystyczny dla chorych i osób w podeszłym wieku. „Osoby w podeszłym wieku lub złożone jakąś chorobą, jak również ci, którzy się nimi opiekują, mogą przyjąć Najświętszą Eucharystię, chociażby coś spożyli w ciągu godziny poprzedzającej” – czytamy w Kodeksie Prawa Kanonicznego (kan. 919 § 3). Kodeks stanowi także, że z zachowania postu eucharystycznego są zwolnieni kapłani, którzy danego dnia po odprawieniu jednej Mszy muszą celebrować drugą albo trzecią. W takim wypadku po pierwszej lub po drugiej Mszy Świętej mogą spożywać posiłki, nawet jeśli przed przyjęciem Komunii Świętej nie zachodziłaby przerwa jednej godziny (kan. 919 § 2 KPK). – Przyjmuje się, że zwolnienie kapłana z postu eucharystycznego przed kolejną Mszą ma na celu dobro wiernych, którzy nie powinni być pozbawieni Eucharystii z powodu kolejnego godzinnego postu kapłana – podkreśla ks. Dominik Ostrowski. Zaznacza, że przyjęcie przez kapłana Komunii na Mszy Świętej jest koniecznością, dlatego konieczność sprawowania dwóch Mszy nie może stać w sprzeczności z prawem o Komunii kapłana. – On przez swoje kapłaństwo urzędowe umożliwia wiernym skorzystanie z Mszy Świętej, z Komunii. Dlatego jego zwalnia się z obowiązku postu, który ma drugorzędne znaczenie wobec samej Eucharystii i ma jej służyć – wyjaśnia.
A co jeśli…
Obecne przepisy prawa kanonicznego, stanowiące, że post eucharystyczny należy zachować przynajmniej przez godzinę przed przyjęciem Komunii (kan. 919 § 1 KPK), oznaczają, że godzina to niezbędne minimum. Zawiera się w tym natomiast sugestia, iż w miarę możliwości można wydłużyć ten czas. Co jednak robić w sytuacji, gdy ktoś przez nieuwagę zjadł coś i jego post eucharystyczny będzie za krótki? Albo jak się zachować, gdy ten problem powstaje wskutek niespodziewanego przyśpieszenia godziny Mszy Świętej?
– Wszystkie przepisy prawa kościelnego są podporządkowane celowi głównemu, jakim jest zbawienie dusz, a zatem trzeba zawsze uważać, aby przez dosłowne przestrzeganie zapisu nie zaszkodzić temu, co ten przepis chroni. Jeśli przyjmujemy, że celem postu jest odpowiednie duchowe przygotowanie do przyjęcia Komunii Świętej, to w sytuacji, gdy nie mamy dokładnie 60 minut postu, należy ocenić, czy brakujące 5 minut „robi różnicę”. Moim zdaniem lepiej jest być posłusznym Kościołowi i powstrzymać się od Komunii, jeśli nie minęła godzina, bo Bogu podoba się nasze posłuszeństwo, a brak możliwości przystąpienia do Komunii nie jest z definicji szkodą, raczej jest to swoista chwilowa utrata przywileju i nie przynosi ona zagrożenia duchowego, wręcz przeciwnie, może pogłębić w nas szacunek do Eucharystii, a także być swoistą nauką, żeby nie powiedzieć nauczką. Moglibyśmy się zastanawiać, czy mamy prawo „zerwać kłosy w szabat”, jak apostołowie, ale tu są potrzebne duża dojrzałość i mądra wolność, ponieważ jeśli można samemu skrócić post o 5 minut, to dlaczego nie o 25? – wskazuje liturgista. – Jeśli dojrzała osoba zinterpretuje, że kilka minut nie robi różnicy i nie uczyni z tego narzędzia do nadużyć, to nie zdziwię się, jeżeli także autorytet duchowny ją usprawiedliwi. Ks. Krzysztof Grzywocz tłumaczył, że potrzeba dużej mądrości i dojrzałości, aby wiedzieć, kiedy „zerwać kłosy”. Wskazywał też na niebezpieczeństwo zaburzeń i skrupułów, zwłaszcza u osób osamotnionych i bez relacji, które bezpiecznie czują się tylko w ogrodzeniu przepisów. Odnowiona liturgia i prawo dają dużo przestrzeni do samodzielnych decyzji i oczekują pewnej dojrzałości – zauważa kapłan. Jako przykład wskazuje zapis o obmyciu palców przez kapłana, jeśli pozostały na nich partykuły (czyli cząstki Ciała Chrystusa); dawniej należało obmyć palce zawsze.
Co po Komunii?
Nieraz wierni zadają sobie pytanie, czy po przyjęciu Ciała Pańskiego należy zachować jakiś odstęp czasowy przed zjedzeniem posiłku. Problem taki może występować na przykład w szpitalu, gdzie chory po przyjęciu Komunii mógłby od razu coś zjeść lub popić kawą. Kapelani apelują tu zazwyczaj do osobistego wyczucia osoby przyjmującej Komunię. – Nie spotkałem przepisu, który by tego zabraniał, chociaż słyszałem opinie, że istnieje pewien „bufor czasowy”, czasem określany na 15 minut; nie jest to jednak oficjalne prawo. Po przyjęciu Komunii Świętej i zakończeniu obrzędu można udać się od razu na posiłek, są przecież tzw. agapy przedłużające spotkanie wspólnoty – tłumaczy ks. Dominik Ostrowski. I dodaje: – Na pewno jednak warto przypomnieć, że po Komunii Kościół przez wieki odmawiał modlitwy dziękczynne, a więc istnieje powód, aby odczekać chwilę z kolejnym posiłkiem.
Franciszek Kucharczak/Gość Niedzielny